Spain. The Common Experience of Transition and a Military Coup.
Konsekwencje przewrotu majowego w polskiej służbie konsularnej [The consequences of the May coup...
Transcript of Konsekwencje przewrotu majowego w polskiej służbie konsularnej [The consequences of the May coup...
1
Wojciech Skóra, Konsekwencje przewrotu majowego w polskiej służbie konsularnej, [w:]
Zamach stanu Józefa Piłsudskiego 1926 roku, red. M. Sioma, Lublin 2007, s. 405-424.
Konsekwencje przewrotu majowego w polskiej służbie konsularnej
Służby konsularna i dyplomatyczna były dwoma filarami Ministerstwa Spraw
Zagranicznych Drugiej Rzeczpospolitej1. Obie służby tworzyły zewnętrzną sieć placówek
administracyjnych państwa, powołaną do zabezpieczenia interesów Polski za granicą. Jednak
odmienne zadania warunkowały daleko idące różnice. Występowały one w zakresie podstaw
prawnych, realizowanych zadań, pragmatyki urzędniczej, hierarchii, zarobków, kryteriów
doboru kadr i wielu innych. Placówki dyplomatyczne były w dosłownym znaczeniu organami
administracji zewnętrznej i reprezentowały państwo jako całość. Konsulaty miały (i mają do
chwili obecnej) dwoisty charakter. Powierzony im zakres działania obejmował nie tylko akty
administracji zagranicznej, ale i wewnętrznej. Placówki konsularne RP były w dosłownym
niemal sensie „miniaturami administracji krajowej”, obejmującymi wszechstronną opieką
setki tysięcy obywateli polskich. Z tego powodu zakres prowadzonych prac był bardzo
szeroki. Upraszczając można stwierdzić, że istniały dwa podstawowe zespoły zadań
wypełnianych przez urzędy konsularne: zadania jawne, których realizacja uregulowana była
przepisami prawa krajowego i międzynarodowego oraz zadania niejawne, występujące wtedy,
gdy interesy Polski były sprzeczne z interesami innych państw. Do zadań jawnych,
sformułowanych w ustawie konsularnej z 1924 roku, zaliczano opiekę administracyjno-
prawną nad obywatelami polskimi, propagowanie i ochronę interesów gospodarki polskiej
oraz obsługę wizową obcokrajowców. Wśród zadań niejawnych należy wymienić wspieranie
1 Służba konsularna w ujęciu instytucjonalnym jest stosunkowo jednoznacznym pojęciem: są to konsulaty wszystkich szczebli, wydziały konsularne przy placówkach dyplomatycznych oraz Departament Konsularny MSZ. Na płaszczyźnie personalnej do służby konsularnej zaliczano pracowników zatrudnionych w placówkach konsularnych i DK MSZ. Jest to wykładnia szersza, aniżeli przyjęta w „Ustawie z 11 XI 1924 r. o organizacji konsulatów i czynnościach konsulów”. Tam bowiem w artykule 5 stwierdzono, że „W skład służby konsularnej etatowej wchodzą: konsulowie generalni I i II klasy, konsulowie I i II klasy, vice-konsulowie I i II klasy, jako kierownicy konsulatów generalnych, konsulatów i vice-konsulatów, bądź jako kierownicy wydziałów konsularnych w przedstawicielstwach dyplomatycznych”. W tym samym artykule precyzuje się, że w skład „służby konsularnej honorowej wchodzą konsulowie i vice-konsulowie honorowi”. Tylko w odniesieniu do tych dwóch grup twórcy ustawy użyli określenia „służba konsularna” (Ustawa z dnia 11 listopada 1924 roku o organizacji konsulatów i czynnościach konsulów, „Dziennik Ustaw RP” 1924, nr 103, poz. 944).
2
polskiego życia narodowego wśród mniejszości polskiej i Polonii, działania propagandowe
oraz wsparcie dla działań polskiego wywiadu wojskowego.
Prześledzenie przebiegu karier urzędników polskiego MSZ prowadzi do wniosku, że
w wielu przypadkach przynależność do służby konsularnej lub dyplomatycznej była trwałym
zjawiskiem. Prawidłowość ta szczególnie mocno przejawiała się wśród kierowników
placówek konsularnych, czyli wśród konsulów generalnych, konsulów i wicekonsulów. Jest
to zrozumiałe, ponieważ niezależnie od kraju stykali się oni z podobnymi problemami i
przepisami, co czyniło ich kompetentnymi w określonym i zamkniętym kręgu zagadnień.
Specjalizacja, będąca nieuniknionym i pożądanym efektem wieloletniej praktyki, była faktem
w MSZ Drugiej Rzeczypospolitej. Towarzyszyło jej jednak powszechne przekonanie o
wyższości służby dyplomatycznej nad konsularną. Równie popularna była opinia o wyższym
prestiżu związanym z pracą w placówkach przedstawicielskich. Efektem był podział na dwie
swoiste „kasty” w MSZ, występujący pomimo deklarowanej przez kierownictwo resortu
jedności polskiej służby zagranicznej. Przekonanie o wyższym prestiżu dyplomacji kierowało
tam ludzi o specyficznych talentach i dużej ambicji. Służbę konsularną wybierali (lub ich do
niej kierowano) urzędnicy o praktyczniej uprofilowanych uzdolnieniach i wykształceniu,
pozbawieni – jak to niekiedy formułowano – „zdolności negocjacyjno-psychologicznych”.
Pracę w konsulatach traktowano niekiedy jak wstęp lub poczekalnię przed właściwą karierą w
dyplomacji. Stałe ulokowanie w konsulatach niekiedy odbierano jako karę lub przejaw
„niełaski” zwierzchników.
W połowie lat dwudziestych służba konsularna była nielicznym, lecz elitarnym
działem administracji państwowej. W 64 zawodowych placówkach konsularnych pracowało
205 urzędników etatowych MSZ i niemal tyle samo pracowników kontraktowych, czyli nie
posiadających statusu urzędnika państwowej służby cywilnej2. Uzupełnieniem było 30
placówek konsularnych honorowych3. Pracę urzędów zagranicznych koordynował
Departament Konsularny MSZ (DK MSZ), zatrudniający wówczas 52 pracowników.
Pracownicy konsularni stanowili więc ponad 42% urzędników etatowych polskiego resortu
2 Status ten został określony ustawą o państwowej służbie cywilnej z 17 II 1922 r. („Dziennik Ustaw RP” 1922, nr 21, poz. 164). 3 „Dziennik Urzędowy MSZ” 1925, nr 12. W 1929 r. liczba placówek konsularnych wzrosła do 116 (w tym 37 honorowych), zaś w roku wybuchu II wojny światowej wynosiła 219 (w tym 134 honorowe) (Zbiór przepisów konsularnych, cz. I, Warszawa 1929, s. 48-66; Rocznik Służby Zagranicznej Rzeczypospolitej Polskiej według stanu na 1 czerwca 1939, Warszawa 1939).
3
spraw zagranicznych. Od urzędników konsularnych piastujących kierownicze funkcje
wymagano wyższego wykształcenia, znajomości prawa i języka francuskiego4.
Resort spraw zagranicznych leżał na uboczu głównego nurtu przewrotu majowego. W
dniu rozpoczęcia działań zbrojnych na czele MSZ – w charakterze kierownika resortu – stał
Kajetan Dzierżykraj-Morawski. Od rana 12 maja wraz z kilkoma ministrami rządu
Wincentego Witosa przebywał w Pałacu Namiestnikowskim, zaś wieczorem przeniósł się do
Belwederu. Bezskutecznie usiłował poddać kontroli zaufanych urzędników MSZ
komunikację telefoniczną i telegraficzną z zagranicą. Prawdopodobnie z inicjatywy prof.
Stefana Tytusa Dąbrowskiego, podsekretarza stanu MSZ w latach 1920-1921, wysłano do
niektórych polskich placówek zagranicznych telegram informujący, iż przewrót wojskowy
został udaremniony, zaś marszałek Piłsudski został „wyjęty spod prawa”. Wiadomość, będącą
w rzeczywistości rodzajem odezwy propagandowej mającej zdyskredytować zamachowców,
podpisano nazwiskiem Dzierżykraj-Morawskiego bądź Witosa5. Odcięci od zwierzchnika
pracownicy warszawskiej centrali MSZ nie brali czynnego udziału w wydarzeniach i przyjęli
postawę wyczekującą. Wieczorem 12 maja prowizoryczne kierownictwo nad ministerstwem
przejął Tadeusz Romer, naczelnik Wydziału Zachodniego Departamentu Polityczno-
Ekonomicznego MSZ. Zrobił to z własnej inicjatywy, gdyż był najwyższym rangą
urzędnikiem przebywającym wówczas w pałacu Brühla. Nielicznych urzędników wysłał do
kilku miejsc w stolicy, kluczowych dla utrzymywania kontaktów z placówkami
zagranicznymi oraz obcymi przedstawicielstwami w Polsce. Niedawno przyjętemu do MSZ
4 Rozporządzeniem Rady Ministrów z 7 III 1923 r. ustalono przebieg służby przygotowawczej i zakres egzaminu dyplomatyczno-konsularnego kandydatów na stanowiska w etatowej służbie konsularnej na stanowiskach I kategorii, czyli począwszy od attaché konsularnego. Warunkiem złożenia podania o dopuszczenie do służby przygotowawczej było ukończenie szkoły wyższej, krajowej lub zagranicznej. Zakwalifikowani kandydaci zdawali egzamin wstępny. Wymagania były wysokie. W zakresie języków szczególny nacisk kładziono wciąż na francuski. W części ustnej kandydat był odpytywany ze znajomości współczesnych zagadnień politycznych, ekonomicznych, społecznych i naukowych. Kandydat, który zdał egzamin wstępny, był dopuszczany do rocznej służby przygotowawczej. Służbę tę praktykant odbywał kolejno we wszystkich departamentach MSZ, aby zapoznać się z ich specyfiką. Jeśli praktykant uzyskał pozytywną opinię dopuszczano go do ustnego egzaminu dyplomatyczno-konsularnego. W jego zakres wchodził język angielski lub niemiecki, historia dyplomatyczna i polityczna od 1715 roku, nauki ekonomiczne i społeczne, geografia polityczna i gospodarcza, prawo konstytucyjne porównawcze, prawo międzynarodowe prywatne i publiczne, teoria i praktyka konsularna. Egzamin z historii i prawa międzynarodowego publicznego przeprowadzano w języku francuskim („Dziennik Ustaw RP” 1923, nr 31, poz. 190; „Dziennik Urzędowy MSZ” 1929, nr 4, poz. 23). 5 Początkowo autorstwo telegramu-okólnika z 12 V 1926 r. przypisywano mylnie Dzierżykraj-Morawskiemu, lecz w swoich wspomnieniach zdecydowanie zaprzeczył on tej wersji i podał inną, przytoczoną tu wersję wydarzeń. Telegram nadano z Poznania. Pracownicy placówek MSZ wykazali się dojrzałością i nie rozpowszechnili jego treści. Jedynie przez niedopatrzenie pracownika Ambasady RP w Paryżu depesza przedostała się do się do prasy francuskiej (K. Morawski, Tamten brzeg. Wspomnienia i szkice, oprac. J.M. Nowakowski, Warszawa 1996, s. 161-163). Inną wersję podał Wacław A. Zbyszewski. W jego wspomnieniach znajdujemy sugestię, że tekst telegramu przyniesiono do warszawskiej siedziby PAT z Belwederu, a więc miejsca, gdzie obradował rząd (W.A. Zbyszewski, Gawędy o ludziach i czasach przedwojennych, oprac. A. Garlicki, Warszawa 2000, s. 106).
4
Wacławowi A. Zbyszewskiemu polecił udać się do siedziby Polskiej Agencji Telegraficznej,
by czuwał nad treścią depesz opuszczających Warszawę. Na miejscu spotkał Stefana
Starzyńskiego, który z ramienia piłsudczyków sprawował taką samą funkcję. Dopiero w nocy
z 12 na 13 maja z gmachu PAT wysłano depeszę do wszystkich stolic i obcych agencji
informacyjnych, w której komunikowano, iż marszałek Piłsudski objął władzę w Polsce6.
Następnego dnia Dzierżykraj-Morawski ostatecznie utracił wpływ na prace resortu.
Piłsudczycy wyznaczyli Romana Knolla – byłego posła polskiego w Ankarze, który należał
do grona osób sprzyjających przewrotowi – „komisarzem dla spraw zagranicznych”7.
Wkrótce mianowano go podsekretarzem stanu MSZ (pozostawał na tym stanowisku do
grudnia 1926 roku). W centrali resortu sytuacja ustabilizowała się 15 maja wraz z
powierzeniem Augustowi Zaleskiemu stanowiska ministra spraw zagranicznych.
Ze wspomnień wynika, że pracownicy placówek zagranicznych MSZ byli jeszcze
bardziej zdezorientowani niż urzędnicy centrali ministerstwa. Poza ową „dezinformującą”
depeszą z 12 maja poselstwa i konsulaty RP były pozbawione oficjalnych informacji z MSZ.
Wieści docierające poprzez obce agencje informacyjne były na tyle niepokojące i niejasne, że
urzędnicy nie ich komentowali. Placówki kontynuowały rutynowe prace. Dopiero 14 maja
centrala MSZ rozesłała do podległych urzędów zagranicznych trzy telegramy. W pierwszym
(podpisanym Polextern – czyli kodem centrali MSZ), informowano krótko, że Piłsudski objął
rządy w kraju. W drugim znajdowało się streszczenie wywiadu Marszałka, w którym
uzasadniał on konieczność „zbrojnego czynu, bo w państwie nie może być
niesprawiedliwości wobec ludzi pracujących”. Trzeci, najistotniejszy dla urzędników
zagranicznych, informował, iż polityka zagraniczna Polski nie ulega zmianie, zaś działania
Piłsudskiego nie były wymierzone przeciwko prezydentowi Stanisławowi
Wojciechowskiemu. Podpisał się pod nim Knoll, jeszcze jako „komisarz dla spraw
zagranicznych”8.
Mianowanie ministrem spraw zagranicznych osoby sympatyzującej z Marszałkiem –
choć nie należącej do bliskich współpracowników – zapoczątkowało okres zmian w resorcie.
Objęły one zarówno sprawy personalne, jak i organizacyjne9. Należy jednak podkreślić, że w
6 Ibidem, s. 105-106. 7 A. Czubiński, Przewrót majowy 1926 roku, Warszawa 1989, s. 182. 8 A. Wysocki, Na placówce dyplomatycznej w Sztokholmie 1924-1928. Wspomnienia, oprac. P. Jaworski, Toruń 2004, s. 127-128. 9 Od czerwca 1926 r. wiceminister Knoll opracowywał projekt nowego statutu organizacyjnego MSZ. Od jesieni wspierał go w tych pracach płk Ignacy Matuszewski. Nowy statut wszedł w życie z początkem 1927 r. Wzmocnił on pozycję Gabinetu Ministra i szefa resortu w sprawach personalnych (J. Łaptos, Dyplomaci II RP w świetle raportów Quai d`Orsay, Warszawa 1993, s. 20; K. Szczepanik, Dyplomacja Polski 1918-2000, Struktury organizacyjne, Warszawa 2000, s. 32-33).
5
obu zakresach zmiany były niewspółmiernie małe wobec procesów, jakim podlegał system
polityczny kraju po maju 1926 roku. Pierwsze pięć lat po przewrocie stanowiło swoisty
„okres latencji” przed głębokimi zmianami wprowadzonymi przez Józefa Becka i innych
oficerów ulokowanych w MSZ. Można przypuszczać, że u podstaw zachowawczej polityki
piłsudczyków wobec MSZ leżały dwie przyczyny. Pracujący za granicą urzędnicy posiadali
tak wysokie kwalifikacje, że możliwości szybkiego ich zastąpienia – bez zerwania
wartościowych kontaktów osobistych i drastycznego obniżenia jakości prac placówek
zagranicznych – były mocno ograniczone. Nie było zresztą takiej potrzeby. Urzędnicy MSZ
po 12 maja nie wykonali szkodliwych dla Piłsudskiego gestów. Wydaje się też, że
zaakceptowali nową sytuacją w Polsce i zachowywali się lojalnie wobec rządu Kazimierza
Bartla. Zachowawczą politykę wobec MSZ potwierdziło powierzenie kierownictwa resortu
osobie wchodzącej w skład dotychczasowej elity resortu oraz piastowanie tego stanowiska
przez ministra Zaleskiego ponad sześć lat.
W ciągu roku po zamachu majowym przeprowadzono w MSZ zmiany personalne,
posługując się kryterium poglądów politycznych i „sympatii Marszałka”10. Jednak ich zakres i
nasilenie nie uzasadniają użycia określenia „czystka”. Zwłaszcza, jeśli za punkt odniesienia
przyjąć częste zmiany personalne dokonywane przez kolejnych 17 ministrów i kierowników
MSZ, stojących na czele resortu w przed majem 1926 roku. Stosunkowo najwięcej zwolnień i
przesunięć służbowych przeprowadzono w wydziałach politycznych centrali MSZ oraz w
placówkach dyplomatycznych11. Nad przebiegiem tego procesu czuwał prawdopodobnie płk
Ignacy Matuszewski, bliski współpracownik Piłsudskiego i były szef Oddziału II, który 1
listopada 1926 roku został naczelnikiem wydziału w Departamencie Administracyjnym MSZ,
zaś od kwietnia 1927 roku kierował całym departamentem. Po płk. Matuszewskim na czele
DA MSZ stanął późniejszy szef służby konsularnej, ppłk Wacław Jędrzejewicz (od 1928 roku
oficer rezerwy)12.
Służba konsularna była zdecydowanie na uboczu tego procesu. Wydarzenia majowe
nie miały wpływu na obsadę kierownictwa DK MSZ. Na czele służby konsularnej od 1919
10 Ich zakres został omówiony, między innymi, w opracowaniu: J. Łaptos, op.cit., s. 20-23. 11 W ciągu 2 lat po przewrocie dokonano następujących zmian kierowników placówek dyplomatycznych RP: Ryga (lipiec 1926), Wiedeń (wrzesień 1926), Bukareszt (grudzień 1926), Moskwa (grudzień 1926), Rzym (grudzień 1926), Bruksela (luty 1927), Rio de Janeiro (luty 1927), Haga (marzec 1927), Madryt (marzec 1927), Praga (kwiecień 1927), Helsingfors (grudzień 1927), Tallin (lipiec 1928), Tokio (kwiecień 1928), Belgrad (luty 1928), Berlin (czerwiec 1928), Sztokholm (kwiecień 1928), Budapeszt (listopad 1928). 12 O tej nominacji Stanisław Schimitzek napisał w swych wspomnieniach: „Jędrzejewicz ustępował pod wielu względami swojemu poprzednikowi [płk. Matuszewskiemu – W.S.], a po kątach szeptano o roli, jaką zaczął odgrywać w sprawach personalnych” (S. Schimitzek, Drogi i bezdroża minionej epoki. Wspomnienia z lat pracy w MSZ 1920-1939, Warszawa 1976, s. 184). Zapewne była to rola decydującą (w drobniejszych sprawach) lub będąca odzwierciedleniem woli Marszałka.
6
roku stał Wacław Babiński, początkowo jako kierownik Wydziału Konsularnego, zaś od 1924
roku jako dyrektor DK MSZ. Dopiero w 1929 roku nastąpiła zmiana na tym stanowisku, co
oczywiście nie miało związku z przemianami pomajowymi. Babiński został posłem
nadzwyczajnym i ministrem pełnomocnym II klasy w Belgradzie. Jego miejsce zajął
wytrawny dyplomata, Juliusz Łukasiewicz, nie związany bliżej z obozem sanacyjnym13.
Przewrót majowy nie wywarł też bezpośredniego wpływu na obsadę placówek
konsularnych za granicą, choć podsumowanie statystyczne pozornie prowadzi do
przeciwnego wniosku. Spośród najważniejszych konsulatów zawodowych tylko w dwóch
zmieniono kierowników w 1926 roku (po maju). W 1927 roku wymieniono kierowników w
11 urzędach, zaś rok później już w 12 placówkach. W 1929 roku ruch personalny znacznie
osłabł. Zmieniono wówczas kierowników tylko czterech placówek. Rok później – w pięciu
konsulatach14. Wyraźnie więc widać, że lata 1927-1928 były okresem znacznie
intensywniejszych ruchów personalnych. Należy jednak podkreślić, że były to przeważnie
przesunięcia do innych placówek zagranicznych lub centrali MSZ, a nie zwolnienia15.
Dokonywano ich rok lub dwa lata po mianowaniu ministra Zaleskiego. Ich podstawą nie były
poglądy polityczne konsulów, lecz ocena możliwości wykonania nowych zadań z zakresu
opieki kulturalno-oświatowej nad Polakami za granicą, jakie wówczas postawiono przed
służbą konsularną. Najwięcej przesunięć na stanowiskach kierowniczych dokonano w
urzędach działających na terenie Niemiec, Francji, Rumunii i Belgii, czyli tam, gdzie
konsulaty prowadziły prace najszerzej zakrojone w tym zakresie. Tam też najwięcej konsulów
13 J. Łukasiewicza uważano za „zausznika” byłego ministra Aleksandra Skrzyńskiego i po przewrocie majowym pozbawiono go stanowiska dyrektora Departamentu Polityczno-Ekonomicznego MSZ (P. Wandycz, Z Piłsudskim i Sikorskim. August Zaleski minister spraw zagranicznych w latach 1926-1932 i 19139-1941, Warszawa 1999, s. 36). 14 W ciągu 5 lat po przewrocie dokonano następujących zmian na stanowiskach kierowników najważniejszych placówek konsularnych RP: Mińsk (październik 1926), Essen (listopad 1926), Szczecin (styczeń 1927), Zagrzeb (styczeń 1927), Praga (kwiecień 1927), Królewiec (luty 1927), Monachium (luty 1927), Lipsk (luty 1927), Mediolan (październik 1927), Bratysława (marzec 1927), Jerozolima (marzec 1927), Wrocław (wrzesień 1927), Paryż (kwiecień 1927), Bruksela (wrzesień 1928), Olsztyn (grudzień 1928), Opole (listopad 1928), Bukareszt (sierpień 1928), Czerniowce (czerwiec 1928), Nowy Jork (marzec 1928), Lille (lipiec 1928), Antwerpia (lipiec 1928), Harbin (grudzień 1928), Kurytyba (lipiec 1928), Kolonia (czerwiec 1928), Leningrad (grudzień 1928), Chicago (styczeń 1929), Ryga (marzec 1929), Kwidzyn (styczeń 1929), Kiszyniów (czerwiec 1929), Dyneburg (październik 1930), Triest (wrzesień 1930), Kijów (wrzesień 1930), Berlin (maj 1930), Hamburg (lipiec 1930), Lyon (kwiecień 1931), Montreal (kwiecień 1931), Moskwa (sierpień 1931), Zestawienie na podstawie danych zawartych w: Rocznik Służby Zagranicznej Rzeczypospolitej Polskiej według stanu na 1 czerwca 1939, Warszawa 1939, passim. 15 Na przykład w październiku 1926 r. Tadeusza Nieduszyńskiego przeniesiono z konsulatu generalnego w Marsylii (którym kierował od 1919 roku) do konsulatu w Strasburgu (którym kierował do 1929 roku). Witolda Kolankowskiego w styczniu 1927 r. przeniesiono z Agencji Konsularnej RP w Szczecinie do Poselstwa RP w Moskwie (co było awansem). Następnie mianowano go kierownikiem Konsulatu Generalnego RP w Mińsku (maj 1927), zaś w sierpniu następnego roku przeniesiono do konsulatu polskiego w Leningradzie (Rocznik Służby Zagranicznej Rzeczypospolitej Polskiej według stanu na 1 kwietnia 1936, Warszawa 1936, s. 168).
7
okazało się nieprzygotowanych do nowych zadań. Tych wartościowych pod innymi
względami pracowników przesunięto na stanowiska odpowiednie do ich predyspozycji.
Przyczyny zaniechania czystki politycznej w dekadzie lat dwudziestych są oczywiste.
Sprawne wykonywanie ówczesnych zadań konsularnych – w przeważającej mierze prawno-
administracyjnych i kulturalno-oświatowych – nie wymagało takiego stopnia lojalności
politycznej, jak wypełnianie misji dyplomatycznych. Pragmatyka konsularna była
uwarunkowana powszechnie uznawanymi normami i zwyczajami prawa międzynarodowego,
co nie pozostawiało miejsca na indywidualne przekonania urzędników. Dopiero w miarę
poszerzania zadań służby konsularnej o sprawy polityczne pojawiła się koncepcja ulokowania
tam większej liczby urzędników całkowicie oddanych Piłsudskiemu. Z pięcioletnim
opóźnieniem służba konsularna odczuła skutki przewrotu majowego. Dotyczyło to zarówno
obsady personalnej, realizowanych zadań, jak i stosowanych metod. Do pracy w DK MSZ i
konsulatach skierowano dużą liczbę oficerów wojska, który w poważnym stopniu zmienili
oblicze tej części resortu spraw zagranicznych. Zwiększono dyscyplinę, zaostrzono kary za
uchybienia i utajniono wiele procedur urzędowych. Wyraźnie zwiększono też dyspozycyjność
urzędników. Służba konsularna stała się w dosłownym znaczeniu „służbą”, w której postawy
lojalności, poświęcenia i oddania ceniono wyżej niż tradycyjną sprawność urzędniczą. W
placówkach zagranicznych uczyniono normą elementy kultu osoby Piłsudskiego. Były to
zjawiska na tyle istotne i jednoznaczne, że bez większej przesady można mówić o
ograniczonej „militaryzacji” służby konsularnej.
U podstaw późniejszej „militaryzacji” leżało kilka przyczyn16. Za kluczową należy
uznać koncepcję uczynienia ze służby konsularnej głównego narzędzia państwa do
oddziaływania na Polaków przebywających za granicą. Ogólny kierunek przemian wskazał
nowy minister spraw zagranicznych, August Zaleski, na posiedzeniu sejmowej Komisji
Spraw Zagranicznych w lipcu 1926 roku: „W zakresie akcji opiekuńczej naszych organów
wykonawczych wymagać będę stosowania zasady, że konsul polski ma być istotnym
opiekunem rodaków, że cechą swoistą polskiej służby konsularnej ma być jej narodowy,
16 Dodatkową był wielki kryzys gospodarczy, który wykazał konieczność wzmożenia działań administracji państwowej na rzecz eksportu z Polski. Wobec słabości innego rodzaju przedstawicielstw handlowych, rolę głównego reprezentanta krajowej gospodarki za granicą przejęły placówki konsularne RP. Wymienić też należy sanacyjną koncepcję obywatelstwa, opartego na aktywnym wypełnianiu obowiązków wobec państwa polskiego. Dobitnie sformułował ją w 1932 roku minister spraw wewnętrznych, Bronisław Pieracki: „za czynną lojalność wobec państwa dajemy pełnię praw obywatelskich” (cyt. za: W.T. Kulesza, Koncepcje ideowo-polityczne obozu rządzącego w Polsce w latach 1926-1935, Wrocław 1985, s. 152). Miało to szczególne znaczenie dla około miliona obywateli polskich przebywających za granicą. Głównym organem kontrolującym ową „czynną lojalność” były placówki konsularne. Nowa koncepcja zaowocowała akcją pozbawiania obywatelstwa polskiego, prowadzoną przez konsulaty RP od wiosny 1938 r. Do prowadzenia tak trudnych i niepopularnych prac kierownictwo DK MSZ musiało dysponować w pełni lojalnym i pewnym zespołem urzędników.
8
społeczny i obywatelski charakter”. Ta ogólna refleksja została następnie przedstawiona
urzędom zagranicznym MSZ, jako okólnik do ścisłego przestrzegania17. Oznaczało to
znaczące przekroczenie zakresu prac opiekuńczych przewidzianych w polskiej ustawie
konsularnej z 1924 roku. Wyraźne też było położenie nacisku na sprawy etnicznych Polaków.
Pomimo zróżnicowania narodowego emigracji z Drugiej Rzeczypospolitej konsulowie zostali
zobowiązani do opieki nad „żywiołem polskim zagranicą” a nie „obywatelami polskimi”.
Minister mówił o „6 milionach Polaków zagranicą”, a więc brał pod uwagę również
obywateli obcych państw narodowości polskiej, na przykład Polonię w USA czy polską
mniejszość narodową w Niemczech. Opieka kulturalno-oświatowa nad tymi grupami musiała
być utajnioną częścią aktywności konsulatów. Polecenia trafiały do konsulów w formie
poufnych lub tajnych dokumentów, zalecających osiągnięcie konkretnych celów. Owe cele
również podlegały charakterystycznej ewolucji. System władzy tworzony przez piłsudczyków
był żywo zainteresowany wpływem na miliony rodaków za granicą. W państwie
wielonarodowym, gdzie administracja nie miała legitymacji w pełni demokratycznych
wyborów, uczynienie z „Polonii” obszaru swoich oddziaływań było kuszącą perspektywą.
„Obywatelski charakter” opieki konsularnej zakładał lojalność emigrantów wobec systemu
politycznego Polski pomajowej. Tymczasem część środowisk polonijnych była nastawiona
antysanacyjnie.
Problemy z organizacją I Zjazdu Polaków z Zagranicy wykazały, że prace konsulatów
muszą ulec nasileniu i sprecyzowaniu. Według pierwotnych planów zjazd miał odbyć się w
1927 roku. Wówczas jednak działacze Polskiego Towarzystwa Emigracyjnego stwierdzili, iż
spotkanie nie jest należycie przygotowane i uchylili się od dalszej współpracy. W
rzeczywistości obawiano się wyboru delegatów o przekonaniach antysanacyjnych18. W skład
nowego komitetu organizacyjnego zjazdu weszli w 1929 roku Juliusz Łukasiewicz, nowo
mianowany dyrektor DK MSZ, oraz Wacław Gawroński, naczelnik wydziału zajmującego się
sprawami Polonii w DK MSZ. Oznaczało to zaangażowanie konsulatów w organizację
zjazdu, co rzeczywiście nastąpiło i wykazało sprawność organizacyjną służby konsularnej w
tym zakresie. Zjazd wezwał wszystkie skupiska polskie rozsiane po świecie do stworzenia
wspólnej organizacji o charakterze przedstawicielskim oraz do zacieśniania kontaktów z
17 Okólnik MSZ z 29 VII 1926 r. w sprawie opieki konsularnej nad obywatelami polskimi za granicą, [w:] Zbiór przepisów konsularnych, cz. II, Warszawa 1930, s. 127-128. 18 W. Wrzesiński, Polityka państwa polskiego wobec Polaków za granicą w latach 1918-1939, „Przegląd Zachodni” 1975, nr 2, s. 358; C. Lusiński, II Rzeczpospolita a Polonia 1922-1939. Geneza i działalność Rady Organizacyjnej Polaków z z Zagranicy i Światowego Związku Polaków z Zagranicy, Warszawa 1998, s. 24.
9
krajem. Przyjęto też wiele uchwał o charakterze kulturalno-społecznym19. Pracownicy służby
konsularnej nie weszli co prawda do Rady Organizacyjnej Polaków z Zagranicy, ale podjęte
po zjeździe działania wskazują, że konsulaty RP miały się stać głównymi – choć utajnionymi
– ośrodkami oddziaływania władz krajowych na Polaków za granicą. Niemal bezpośrednio po
zjeździe nastąpił przełom w zakresie spraw opieki kulturalno-oświatowej powierzanych
służbie konsularnej. Sformułowano wówczas jej cele, a na gruncie MSZ Departament
Konsularny zyskał wyłączność na ich realizację. Co prawda działał jeszcze Urząd
Emigracyjny podporządkowany Ministerstwu Pracy i Opieki Społecznej, lecz lata 1930-1932
należy uznać za okres przejściowy przed zmianami strukturalnymi, które uczyniły z DK MSZ
centrum opieki nad Polakami za granicą.
W styczniu 1930 roku do wszystkich etatowych placówek zagranicznych MSZ trafił
tajny okólnik „W sprawie opieki kulturalnej nad Polakami zagranicą” 20. W tym obszernym
(30 stron) dokumencie pracownicy DK MSZ wyznaczyli kierunki działań, które w praktyce
były realizowane przez konsulaty do początku II wojny światowej. Utajnienie było
uzasadnione, ponieważ okólnik regulował postępowanie placówek MSZ wobec ludności
polskiej „bez względu na jej przynależność państwową”. Podkreślono, że urzędy MSZ nie
powinny czynić różnicy między emigracją i mniejszością narodową polską. Oznaczało to
nakaz ingerencji w wewnętrzne sprawy obcych państw. Sprzeczność z ustawą konsularną
była wyraźna, choć w sferze praktyki dokument ten stanowił prawdopodobnie najważniejsze
uzupełnienie wymagań stawianych przez państwo służbie konsularnej.
W okólniku stwierdzono, że opieka kulturalna nad Polakami za granicą musi być
uznana za jeden z zasadniczych obowiązków placówek MSZ. Określenie „opieka kulturalna”
rozumiano bardzo szeroko. Nie ukrywano, że jest to pojęcie oficjalne, służące zatuszowaniu
wszechstronnego charakteru postulowanych działań. Urzędom MSZ zalecono bowiem prace
w zakresach politycznym, organizacyjnym, gospodarczym, kulturalno-oświatowym i
religijnym. Ich naczelnym celem było „utrzymanie polskości skupień polskich zagranicą i
rozwój ich siły narodowej”. Co interesujące, podkreślono, iż cel ten należy uważać za
nadrzędny względem opieki nad indywidualnymi dobrem Polaków. W razie kolizji między
interesem jednostki a narodowym zalecano placówkom MSZ dbałość o interes publiczny. W
okólniku nakreślono odrębny tryb postępowania urzędników wobec terenów, na których nie
19 Pięć lat pracy dla Polonji zagranicznej. Sprawozdanie z działalności Rady Organizacyjnej Polaków z Zagranicy za okres od lipca 1929 r. do lipca 1934 r., Warszawa 1934, s. 16-22. W skład nowego komitetu organizacyjnego I Zjazdu Polaków z Zagranicy wchodził również Wacław Jędrzejewicz, który 2 lata później został szefem służby konsularnej. 20 Archiwum Akt Nowych [dalej AAN], Ministerstwo Spraw Zagranicznych, sygn. 10217, Okólnik DK MSZ (tajny) w sprawie opieki kulturalnej nad Polakami zagranicą ze stycznia 1930 r.
10
istniał polski ruch narodowy, i odrębny dla społeczności już zorganizowanych. W sprawie
współpracy z organizacjami polonijnymi stwierdzono, że placówki MSZ powinny być
„inspiratorami i poufnymi kierownikami” ich działań narodowych, jednak bez krępowania ich
inicjatywy zbyt szczegółowymi dyrektywami. Polecono unikać „akcentów
irredentystycznych” i podkreślać konieczność lojalności wobec państwa pobytu, jednak bez
popadania w „oportunizm narodowy”. Za całokształt tak rozumianej „opieki kulturalnej”
odpowiedzialnymi uczyniono placówki dyplomatyczne w danym państwie. Jednak już w
poszczególnych okręgach konsularnych odpowiadali za nią kierownicy konsulatów21.
Jednym z głównych zadań postawionych przed służbą konsularną na początku lat
trzydziestych była centralizacja organizacji polskich za granicą, a następnie takie
pokierowanie zintegrowanymi stowarzyszeniami, by uznawały lojalność wobec Polski (i jej
władz) za podstawę swej działalności. Z raportów konsularnych napływających do centrali
MSZ wynikał bowiem jednoznaczny wniosek – podziały polityczne między organizacjami
Polaków poważne utrudniały prowadzenie pracy narodowej. Częste konflikty między
ugrupowaniami osłabiały więzi z krajem i jednocześnie stanowiły przeszkodę w uzyskaniu
większego wpływu Polonii na obce władze. Procedury centralizacji polskich organizacji
ustalono w przytaczanym już tajnym okólniku DK MSZ ze stycznia 1930 roku22. Zalecano
działania delikatne, z poszanowaniem dotychczasowej integralności organizacyjnej.
Konsulów uczulono, by nie dążyli do zmniejszenia różnorodności politycznej stowarzyszeń
polskich. Stwierdzano jednak, że celem placówki winno być takie skoordynowanie działań
organizacji, by pomimo dzielących je różnic, w kwestiach zasadniczych umiały stworzyć
solidarny front polski i by umiały występować razem podczas wyborów lub konfliktów z
miejscowymi władzami. Główne polecenie brzmiało: „W każdym kraju należy dążyć do
wytworzenia ogólnej, nadrzędnej organizacji polskiej, która by była uprawniona do
występowania w sprawach o znaczeniu ogólnym i niespornym w imieniu całej ludności
polskiej”. Placówki MSZ miały następnie doprowadzić do kontaktu tej organizacji z Radą
Organizacyjną Polaków z Zagranicy (ROPzZ) w celu nawiązania współpracy z
ogólnoświatowym ruchem polonijnym inspirowanym przez rząd w Warszawie. Jeśli Polacy
należeli do stronnictw o mieszanym składzie narodowym (katolickich, socjalistycznych)
należało dążyć do tworzenia odrębnych grup polskich, a następnie do zupełnej secesji. W
razie istnienia paru rywalizujących ze sobą stronnictw polskich placówki były zobowiązane
do łagodzenia tarć między nimi oraz do koordynowania wystąpień w sprawach zasadniczych
21 Ibidem. 22 Ibidem.
11
(na przykład przy wystawianiu wspólnych list wyborczych). Konsulaty RP stanęły więc przed
koniecznością nakłonienia różnorodnych organizacji polskich, by wspólnie działały i
zaakceptowały formację związaną z sanacją. Niemal wszędzie konsulowie stosowali podobne
metody. Organizacje skłonne do współpracy nagradzano subwencjami. W prasie inspirowano
artykuły wykazujące konieczność integracji i korzyści z niej płynące. Te same treści
zawierały częste wystąpienia urzędników konsularnych podczas spotkań z członkami
organizacji. Do działań propagandowych angażowano nauczycieli, którzy otrzymywali pensje
z konsulatów i mieli duży wpływ na środowiska polskie. Konsulaty organizowały spotkania
terenowe z przywódcami ROPzZ. Zarządy organizacji polskich zapraszano do Polski.
Liderów nakłaniano do wstąpienia w szeregi członków-korespondentów ROPzZ. Podjęte
działania w wielu krajach okazały się skuteczne. W latach trzydziestych powstały
postulowane „nadrzędne organizacje”, utrzymujące bliskie kontakty z polskimi władzami.
Służba konsularna odegrała w tym procesie znaczącą, a nierzadko kluczową rolę.
Dość szybko okazało się, że do realizacji zadań sformułowanych w okólniku ze
stycznia 1930 roku konieczne jest posiadanie znacznych funduszy oraz centrum
kierowniczego, zdolnego do koordynacji nielegalnych i utajnionych działań. Obydwa warunki
zostały spełnione po mianowaniu Becka wiceministrem spraw zagranicznych, a szefami
służby konsularnej byłych oficerów wojska, w pełni oddanych Marszałkowi23.
Nowe zadania wymagały też zmian w składzie osobowym. Dopiero od 1931 roku w
służbie konsularnej nastąpiły personalne konsekwencje przewrotu majowego. Napływ
nowych, w pełni dyspozycyjnych pracowników zbiegł się w czasie z poważnym
ograniczeniem liczby etatowych urzędników w MSZ24. Redukcja zatrudnienia była
uzasadniona oszczędnościami w budżecie ministerstwa. Jednak już kryteria zastosowane przy
zwalnianiu były w dużej mierze polityczne. Bezpośrednim realizatorem „racjonalizacji
zatrudnienia” czy – jak niektórzy utrzymywali – „czystki” był kpt. Wiktor Tomir Drymmer,
23 Od 1 lipca 1932 r. zakres działania Ministerstwa Pracy i Opieki Społecznej w sprawach emigracyjnych poza granicami kraju przekazano służbie konsularnej. Jednocześnie zlikwidowano Urząd Emigracyjny, Państwową Komisję Emigracyjną i Komisję do spraw podziału i użycia kredytu państwowego na cele opieki nad emigrantami. Było to zwieńczenie kilkuletnich zabiegów, by w ramach jednej instytucji skupić centrum finansowania, gromadzenia informacji, podejmowania decyzji oraz urzędy wykonawcze („Dziennik Ustaw RP” 1932, nr 52, poz. 492). 24 Józef Beck 2 XII 1930 r. został mianowany podsekretarzem stanu w MSZ. Podporządkowano mu sprawy personalne resortu. Liczba urzędników zatrudnionych w DK MSZ spadła w 1933 r. do 49 osób. W połowie lat trzydziestych obniżyła się do 60% pracowników zatrudnionych tam w 1929 r. Szybkie i trwałe zmiany nastąpiły w konsulatach, gdyż tam można było osiągnąć największe oszczędności. W 1932 r. liczba pracowników etatowych konsulatów zmalała o 16,3% względem stanu z 1929 roku. W połowie lat trzydziestych w konsulatach pracowała połowa stanu urzędników zatrudnionych tam przed wielkim kryzysem gospodarczym. W roku wybuchu wojny zatrudnienie zredukowano do poziomu 44,4% urzędników etatowych pracujących w konsulatach w 1929 r. („Dziennik Urzędowy MSZ” 1929, nr 5, poz. 37; Rocznik Służby Zagranicznej Rzeczypospolitej Polskiej według stanu na 1 kwietnia 1932 r., Warszawa 1932).
12
mianowany 13 lutego 1931 roku prowizorycznym naczelnikiem Wydziału Osobowego MSZ.
Wybór zaaprobował marszałek Piłsudski, żywo zainteresowany polityką kadrową tego
resortu. Wiceminister Beck zapewnił go, że nowy naczelnik kadr będzie całkowicie oddany,
bez związków i sentymentów wobec dotychczasowego establishmentu MSZ. Jak się okazało
– słusznie. Pierwszym poleceniem, jakie otrzymał Drymmer od wiceministra Becka, było
zmniejszenie liczby personelu MSZ o 15-20%, zwłaszcza w urzędach zagranicznych.
Otrzymał również zalecenie – jak zapisał w swoich wspomnieniach – „przyjrzenia się dużemu
zgrupowaniu urzędników w wysokich stopniach służbowych, korkujących możliwości
awansowe dla młodszych wiekiem”25. Zwolnienia najmocniej dotknęły pracowników
konsulatów. Drastyczne oszczędności i redukcje zatrudnienia nie przeszkodziły jednak we
wprowadzeniu do służby konsularnej nowej kategorii pracowników.
W czerwcu 1931 roku dyrektorem DK MSZ został ppłk Wacław Jędrzejewicz. Dwa
lata później, 15 września 1933 roku Drymmer został dyrektorem DK MSZ, łącząc to
stanowisko z kierownictwem spraw personalnych MSZ. Od 1931 roku kierowanie ruchem
personalnym MSZ i służbą konsularną było więc w rękach byłych oficerów legionów
Piłsudskiego. Dalsze zmiany personalne były skutkiem tej konfiguracji. W 1932 roku
kierownikiem Wydziału Polityki Emigracyjnej DK MSZ został kpt. Apoloniusz Zarychta. W
styczniu 1936 roku zastępcą naczelnika Wydziału Polaków Zagranicą został por. Tadeusz
Alfred Kowalski (zastąpił go później kpt. Tadeusz Kawalec). W styczniu 1938 roku
kierownikiem referatu wschodniego Wydziału Polaków Zagranicą mianowano mjr.
Aleksandra Kwiatkowskiego. W ten sposób, stopniowo niemal wszystkie najważniejsze
stanowiska w DK MSZ piastowali byli oficerowie. Połączeni wiernością wobec Marszałka,
więzami koleżeńskimi i określonymi wzorcami zachowania stanowili grupę dominującą w
służbie konsularnej26.
Po nominacjach Drymmera i Jędrzejewicza, którzy zapewne mieli szerzej „uchylić
drzwi do resortu” kolejnym piłsudczykom, do rozwiązania pozostawały jedynie kwestie
techniczne, gdyż część oficerów nie posiadała kwalifikacji określonych w ustawie o
państwowej służbie cywilnej z 1922 roku27. Wymagało to nadzwyczajnych regulacji
25 Drymmer przyznał w swoich wspomnieniach, że zwalniał ludzi, „którzy nie zgadzali się z polityką zagraniczną rządu, lub wręcz ją zwalczali, biorąc czynny udział w negatywnej polityce swej partii” (W.T. Drymmer, W służbie Polsce, Warszawa 1998, s. 115-117). 26 Proces napływu oficerów wywiadu do MSZ, zapoczątkowany w latach 1929-1930 opisuje Marian Romeyko. Czytamy tam: „W centrali [MSZ] kierownicze stanowiska objęli oficerowie oddziału II: pułkownik T. Szaetzel, major T. Kobylański i major Aleksander Lubieński; stanowili oni – łącznie z porucznikiem Drymmerem – mocne oparcie dla swojego szefa”. (M. Romeyko, Przed i po Maju, Warszawa 1967, s. 557). 27 „Dziennik Ustaw RP” 1922, nr 21, poz. 164. Ustawa ta była następnie nowelizowana przez ustawę z 23 VII 1922 r. („Dziennik Ustaw RP” 1922, nr 67, poz. 606), ustawę z 21 III 1924 r. („Dziennik Ustaw RP” 1924, nr
13
prawnych, łagodzących dotychczasowe wymogi. Procedurę przechodzenia oficerów służby
czynnej do służby cywilnej ustalono okólnikiem Prezesa Rady Ministrów z 2 listopada 1931
roku. Ministrowie cywilnych resortów (w tym MSZ) mogli składać w Prezydium Rady
Ministrów (PRM) wnioski o powołanie określonych oficerów do służby cywilnej. Można
było jednak wnioskować o tych oficerów, których dane ministerstwo ma zamiar w przyszłości
przemianować na stałych urzędników. Następnie PRM przesyłało te wnioski do Biura
Personalnego Ministerstwa Spraw Wojskowych (MSWojsk.) w celu rozpatrzenia. W
przypadku pozytywnej decyzji oficer był przydzielany do konkretnego ministerstwa na
praktykę (trwającą do 6 miesięcy), która poprzedzała przydzielenie mu stałego stanowiska.
Przed końcem praktyki resort cywilny powiadamiał MSWojsk. o terminie mianowania na
urzędnika państwowej służby cywilnej. W przeddzień mianowania oficera przenoszono do
rezerwy. Jeśli podczas praktyki oficer wykazał brak kompetencji resort cywilny był
zobowiązany powiadomić o tym bezzwłocznie MSWojsk. Do czasu mianowania przyszły
urzędnik zachowywał przywileje związane ze statusem oficera. Pobory otrzymywał z
wojska28.
Okólnik z 2 listopada 1931 roku był na tyle ogólnikowy, że pozostawiał dużą swobodę
interpretacji. Zwłaszcza, jeśli tak jak w przypadku MSZ – na czele wydziału personalnego
ministerstwa stał były oficer. W przypadku przyjmowania wojskowych do służby konsularnej
(i w ogóle MSZ) interpretacje były z reguły korzystne dla pracowników MSWojsk. W
ówczesnym MSZ przyjęcie urzędnika na etatową służbę stałą na stanowiska I kategorii (np.
konsula i wicekonsula) odbywało się w myśl rozporządzenia Rady Ministrów z 8 listopada
1929 roku. Przewidywało ono, że mianowanie na stałe powinno być poprzedzone służbą
przygotowawczą, która kończyła się egzaminem dyplomatyczno-konsularnym. Zwolnić z
egzaminu można było jedynie urzędnika w VI stopniu służbowym (byli to np. konsulowie I i
II klasy), jeśli przepracował na tym stanowisku w służbie przygotowawczej przynajmniej
jeden rok. Urzędnicy niższych stopni służbowych (np. attachés konsularni) byli zobowiązani
zdawać ten egzamin, jeśli chcieli uzyskać stałe mianowanie na stanowiska I kategorii.
Ponieważ tak ostre przepisy w dużej mierze blokowały zatrudnianie oficerów na wysokich
stanowiskach w MSZ, Drymmer po ukazaniu się okólnika z 2 listopada 1931 roku wystąpił do
PRM z pytaniem, czy może przyjąć oficerów z pominięciem tych reguł. Jednocześnie
poinformował, że przewiduje przyjęcie pięciu oficerów na stanowiska w VI stopniu
29, poz. 286) i Rozporządzenie Prezydenta RP z 7 X 1932 r. w sprawie zmiany niektórych postanowień ustawy z 17 II 1922 r. o państwowej służbie cywilnej („Dziennik Ustaw RP” 1932, nr 87, poz. 737). 28 AAN, Prezydium Rady Ministrów, część VI, sygn. 48-2, Okólnik Prezesa Rady Ministrów z 2 XI 1931 r. Zarządzenie to nie dotyczyło oficerów powołanych na stanowiska ministrów, podsekretarzy stanu i wojewodów.
14
służbowym oraz sześciu na stanowiska w VII stopniu służbowym29. Odpowiedź PRM była
przychylna. Przesądzono w niej, że skrócenie okresu służby przygotowawczej dla oficerów
jest możliwe, a zwolnienie ich z egzaminu dyplomatyczno-konsularnego nie jest ograniczone
do stanowisk w VI stopniu służbowym. W praktyce oznaczało to możliwość swobodnego
przepływu oficerów na wysokie stanowiska w MSZ szybko i bez konieczności zdawania
trudnego egzaminu. Wydaje się, że zdecydowana większość wojskowych została przyjęta do
służby konsularnej w ten właśnie sposób30. Zazwyczaj po trzech miesiącach po
oddelegowaniu z MSWojsk. oficerów mianowano na stanowiska w służbie cywilnej31. Płk.
Ryszanka, byłego adiutanta Marszałka, przyjęto do służby konsularnej z pominięciem
praktyki i egzaminu dyplomatyczno-konsularnego32. Dla cywilów taka droga była zamknięta.
W historiografii akceptuje się niekiedy stwierdzenie wypowiedziane przez ambasadora
Edwarda Raczyńskiego, że napływ oficerów do MSZ nie wywarł na resort większego
wpływu, bowiem „to byli przecież głównie politycy przez pewien czas w mundurach za
czasów legionowych”33. Analiza kariery i biogramów oficerów skierowanych do etatowej
służby konsularnej prowadzi do nieco innych wniosków34. Nie wspominając już o znaczeniu
29 Ibidem, Pismo naczelnika Wydziału Osobowego MSZ, W.T. Drymmera, do PRM z 26 XI 1931 r. 30 Można przypuszczać, że nawet jeśli część oficerów zdawała ten egzamin, to w trybie znacznie ułatwionym. Marian Romeyko opisał w swych wspomnieniach procedurę powołania na stanowisko starosty mjr. dypl. Kazimierza Ringa. Minister spraw wewnętrznych, Bronisław Pieracki, znający majora ze służby w 4 pułku Legionów, zaproponował mu stanowisko w następujący sposób: „Kaziu, jesteś mi potrzebny. Przyjdź do mnie do ministerstwa. Zostaniesz starostą. Egzamin za tydzień”. Na wahania majora czy egzamin nie skończy się kompromitacją, Romeyko odpowiedział: „Jeżeli Pieracki chce, żebyś został starostą, to egzamin zdasz. Naucz się przynajmniej nazw województw. Co do starosty – będziesz nie gorszy od innych, będziesz nawet dobry, tylko całą techniczną stronę pracy musisz powierzyć wicestaroście, a sam będziesz jeździł po powiecie, nawiązywał przyjazne stosunki ze społeczeństwem, przecinał wstęgi przy otwarciu nowo zbudowanych mostów. Bylebyś nie decydował w terenie w sprawach fachowych bez wicestarosty”. Mjr Ring rady posłuchał i egzamin zdał, po czym został starostą powiatu zbaraskiego w województwie tarnopolskim (M. Romeyko, op.cit., s. 560-561). Można przypuszczać, że w MSZ kierowanym przez płk. Becka, gdzie sprawy personalne prowadził kpt. Drymmer, reguły przy zdawaniu egzaminów były podobne. Liczyły się dyspozycyjność i wierność, a kompetentni w merytorycznych sprawach powinni być podwładni. 31 Potwierdzają to zapisy w „Dzienniku Personalnym Ministerstwa Spraw Wojskowych”. W numerze 5 z 3 VIII 1931 r. odnajdujemy zapisy, że kpt. Zarychtę, kpt. Jałowieckiego i por. Korzeniowskiego oddano do dyspozycji MSZ na okres 3 miesięcy. 32 R. Wodzicki, Wspomnienia 1928-1939. Gdańsk-Warszawa-Berlin, Warszawa 1972, s. 557. 33 P. Wandycz, MSZ w okresie międzywojennym: odpowiedzi na ankietę, „Zeszyty Historyczne” 1976, z. 38, s. 137. Do tej tezy przychyla się przychylił się między innymi J. Łaptos (Organizacja, personel i funkcjonowanie polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w latach 1918-1939, [w:] Z dziejów polityki i dyplomacji polskiej. Studia poświęcone pamięci Edwarda hr. Raczyńskiego Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej na wychodźstwie, pod red. M. Nowak-Kiełbikowej, H. Bułhaka i Z. Wójcika, Warszawa 1994, s. 341) oraz A. Pepłoński (Wywiad a dyplomacja II Rzeczypospolitej, Toruń 2004, s. 136). 34 Byli to: kpt. Wiktor Tomir Drymmer, kpt. Tadeusz Nagórny, kpt. Bohdan Jałowiecki, płk Wacław Jędrzejewicz, ppłk dypl. Stanisław Kara, kpt. Tadeusz Kawalec, kpt. dypl. Aleksander Kawałkowski, por. Jerzy Tadeusz Kłopotowski, por. Tadeusz Alfred Kowalski, mjr Aleksander Kwiatkowski, por. Stanisław Nałęcz-Korzeniowski, kpt. dypl. Aleksander Poncet de Sandon, ppłk dypl. Zbigniew Prażmowski Belina-Kryński, ppłk Władysław Ryszanek, kpt. Stanisław Sośnicki, mjr dypl. Adam Stebłowski, mjr A. Świtkowski, mjr Jan Urbaniec, kpt. dr Apoloniusz Zarychta, mjr Włodzimierz Zieliński. Sylwetki i droga zawodowa oficerów skierowanych do służby konsularnej zostały już częściowo opisane w historiografii. Zob.: W. Skóra, Oficerowie
15
„zawoalowanego” napływu kilkudziesięciu oficerów Oddziału II do konsulatów RP,
przyjmowanych w charakterze urzędników kontraktowych.
Do pionierskiego artykułu Piotra Staweckiego o dominacji wojskowych w
państwowym aparacie cywilnym Drugiej Rzeczypospolitej została dołączona tabela
dotycząca MSZ35. Wymieniono tam 32 nazwiska oficerów, którzy po zamachu majowym
trafili do resortu spraw zagranicznych. Spośród wymienionych aż 19 osób zostało
zatrudnionych w służbie konsularnej. Dane te wymagają uzupełnienia wynikającego z
najnowszych ustaleń i kryteriów przyjętych w tym opracowaniu. W zestawieniu zabrakło
Wacława Jędrzejewicza, który przez dwa lata kierował służbą konsularną. Nie wymieniono
też płk. Ignacego Matuszewskiego, mjr. Stanisława Próchnickiego, naczelnika Wydziału
A.III. Departamentu Administracyjnego MSZ w latach 1931-1933, mjr. Adama
Świtkowskiego, oddelegowanego z MSWojsk. do DK MSZ w kwietniu 1939 roku (a
następnie konsula w Zagrzebiu) oraz mjr. Jana Urbańca, którego od 1936 roku zatrudniano w
konsulatach RP na terenie Czechosłowacji i Węgier (bezpośrednio przed wojną w randze
wicekonsula). Nie udało się potwierdzić w oficjalnych wydawnictwach MSZ, by por.
Zygmunt Jezierski był urzędnikiem etatowym resortu spraw zagranicznych. Emerytowany
mjr dypl. Edward Ksawery Kalinowski, który w maju 1926 roku rozpoczął pracę w
Konsulacie Honorowym RP w Nicei, był pracownikiem kontraktowym MSZ. Nie podlegał
więc mechanizmom przenoszenia oficerów do resortu spraw zagranicznych. Po
uwzględnieniu tych uzupełnień otrzymujemy 20 urzędników służby konsularnej (na ogółem
35 w MSZ), którzy z wojska trafili do etatowej służby konsularnej. Liczba ta nie obejmuje
wspomnianych wyżej oficerów wywiadu, zatrudnianych na stanowiskach urzędników
kontraktowych w celu zamaskowania ich rzeczywistych zadań.
Aż 57% oficerów przyjętych do pracy w MSZ po 1926 roku zostało zatrudnionych w
służbie konsularnej. Było to uwarunkowane kilkoma przyczynami. Praca w służbie
konsularnej była mniej eksponowana i prestiżowa, aniżeli w dyplomacji, dlatego ograniczona
„militaryzacja” tej części MSZ była łatwiejsza do zaakceptowania przez dyplomatyczną elitę
resortu. Konsulaty wypełniały wiele zadań ważnych z punktu widzenia bezpieczeństwa i
obronności kraju. Tam decydowano o udzielaniu wiz oraz wystawiano paszporty, czyli
decydowano kto i na jak długo przyjedzie do Polski. Konsulaty w coraz większym stopniu – a
wojska w służbie konsularnej II Rzeczypospolitej (1926-1939), [w:] Siły zbrojne – polityka. Studia ofiarowane profesorowi Jerzemu Przybylskiemu w siedemdziesiątą rocznicę urodzin, pod red. P. Kurlendy, J. Romanowicza, A. Rossy i B. Zaleskiego, Toruń 2005. 35 P. Stawecki, O dominacji wojskowych w państwowym aparacie cywilnym w Polsce w latach 1926-1939, „Wojskowy Przegląd Historyczny” 1965, nr 3, s. 335.
16
po rozwiązaniu Urzędu Emigracyjnego w stopniu przeważającym – koordynowały opiekę
kulturalno-oświatową nad Polakami za granicą, co stwarzało możliwość zmonopolizowania
tych wpływów przez władzę państwową, z wyłączeniem opozycyjnych sił politycznych. I
wreszcie – konsulaty były podstawą organizacji polskiego wywiadu strategicznego w
Niemczech i ZSRR.
Odkomenderowanie pierwszej większej grupy oficerów do służby konsularnej miało
miejsce w połowie 1931 roku. Przyjęto wówczas aż ośmiu oficerów, angażując ich niemal od
razu w charakterze pracowników etatowych. Ogółem, wliczając obu dyrektorów DK MSZ,
przez stanowiska konsularne przewinęło się ich 20. W skali malejącej wówczas liczebnie
służby konsularnej, która składała się ze 140-150 urzędników etatowych, była to znacząca
grupa (około 14%). Zwłaszcza, że zajmowali oni z reguły eksponowane stanowiska. W
większości nie mieli doświadczenia zdobytego w placówkach zagranicznych MSZ. Tylko
dwaj kierownicy służby konsularnej mieli za sobą pracę w charakterze attaché wojskowego,
ale – co charakterystyczne – nie przepracowali ani jednego dnia w placówce konsularnej.
Analiza przydziałów służbowych wykazanych w „Roczniku Oficerskim” i „Dzienniku
Personalnym Ministerstwa Spraw Wojskowych” wskazuje, że w większości byli to wojskowi
z korpusu oficerów piechoty, w mniejszym odsetku lotnictwa i kawalerii36. Byli względnie
młodzi, zwłaszcza jeśli uwzględnić wysokie stanowiska zajmowane przez nich w służbie
konsularnej. Wszyscy urodzili się w ostatniej dekadzie XIX stulecia. W chwili przeniesienia
do MSZ mieli od 32 do 40 lat. W „Roczniku Służby Zagranicznej RP” w ich biogramach
zawarte są sformułowania „oddany do dyspozycji z MSWojsk.” lub „odkomenderowany z
MSWojsk.”, co mogło sugerować doraźność tego przeniesienia. Tak jednak nie było, gdyż w
zdecydowanej większości nie wracali oni do czynnej służby. Oficerowie dyplomowani, czyli
posiadający wyższe wykształcenie wojskowe, stanowili zaledwie 25% omawianej grupy.
Mimo to niemal wszystkich oficerów (z jednym wyjątkiem) zatrudniono na stanowiskach I
kategorii, w V lub VI stopniu służbowym, właściwym dla rangi konsula generalnego lub
konsula. Oznaczało to wysokie zarobki i prestiż. Zazwyczaj po krótkim przeszkoleniu w
centrali resortu obejmowali samodzielne placówki zagraniczne lub stanowiska kierownicze w
DK MSZ: 2 było dyrektorami DK MSZ, 2 naczelnikami najważniejszych wydziałów
departamentu, 1 zastępcą naczelnika, 8 konsulami generalnymi. Kierowali urzędami we
Francji, Niemczech i – najczęściej – w ZSRR. Aż 9 oficerów przed przyjściem do MSZ lub
już po objęciu stanowisk konsularnych prowadziło wywiad przeciwko ZSRR. W 1935 roku
36 Rocznik Oficerski 1928, Warszawa 1928, passim.
17
na połowa placówek konsularnych RP w tym kraju była kierowana przez urzędników z
wywiadowczą przeszłością. Prawdopodobnie przyjęcie ich jako etatowych urzędników
konsularnych miało poprawić rozpoznanie na tym kierunku oraz zabezpieczyć samych
oficerów przed aresztowaniem przez radziecki kontrwywiad. Kierowanie konsulatem i status
urzędnika państwowej służby cywilnej, połączone niekiedy z immunitetem dyplomatycznym,
stanowiły pewniejsze zabezpieczenie, aniżeli stosowane w latach dwudziestych zatrudnianie
rezydentów wywiadu w charakterze pracowników kontraktowych.
Zaledwie kilku pracowników służby konsularnej wypowiedziało się w swych
wspomnieniach o napływie oficerów. Jednak nawet z tak nielicznych świadectw wyłania się
klarowny obraz. Obaj dyrektorzy DK MSZ o wojskowej przeszłości z oczywistych powodów
uznali zatrudnienie oficerów za zjawisko pozytywne. Wacław Jędrzejewicz stwierdził: „Na
pewno nie wszyscy oni nadawali się do nowej pracy, ale w moim rozumieniu napływ
wojskowego elementu był korzystny dla naszej służby zagranicznej, wprowadzając nową
mentalność i odpowiedzialność charakterystyczną dla służby wojskowej”37. Dyrektor
Drymmer, będący głównym koordynatorem tego zjawiska, nie odniósł się do niego wprost w
swoich wspomnieniach. Jednak wielostronicowy opis własnych działań „naprawczych” wśród
kadry MSZ, jednoznacznie pozytywnie oceniający dokonane wówczas zmiany, stanowi
wystarczająco jasną wskazówkę38. Biegunowo odmienne były opinie „cywilów”. Kazimierz
Krasicki, urzędnik konsulatu w Brukseli, nisko ocenił kompetencje swojego przełożonego,
konsula Tadeusza Nagórnego, wcześniej kapitana piechoty pułku stacjonującego w
Mołodecznie (województwo Nowogródzkie). W jego wspomnieniach czytamy: „Nominacja
[na konsula – W.S.] wynikała stąd, że rozwiódł się z żoną, która poślubiła Prezydenta
Mościckiego, a obecność Nagórnego w Polsce stała się ambarasująca. Niestety, Nagórny nie
miał pojęcia o służbie w MSZ, a jego zachowanie było na poziomie garnizonu w
Mołodecznie. W czasie wystawy światowej w Brukseli w 1934 r. byliśmy z [Romanem –
W.S.] Szuyskim na wystawie i w związku z różnymi uroczystościami zjawialiśmy się tam w
żakietach i cylindrach. Spotkał nas konsul Nagórny i zrobił głośną awanturę” 39. Podobnie jak
Drymmer, konsul uważał takie stroje za objaw snobizmu i próżności, a nie wymóg protokołu
dyplomatycznego, którego zapewne nie znał. Wacław A. Zbyszewski, pracownik MSZ (m.in.
konsulatu generalnego w Nowym Jorku), w następujący sposób scharakteryzował działalność
kpt. Zarychty, któremu powierzono konsolidację Polonii: „Był to zacny idealista, patriota, ale
37 W. Jędrzejewicz, Wspomnienia, oprac. J. Cisek, Wrocław 1993, s. 195. 38 W.T. Drymmer, op.cit.., s. 114-123 i 126-132. 39 K. Krasicki, Spełniony sen, [w:] Przed Wrześniem i po Wrześniu. Ze wspomnień młodych dyplomatów II Rzeczypospolitej, pod red. Z. Czeczot-Gawraka, Warszawa 1998, s. 174-175.
18
naiwniak pełen zapału, bez cienia talentu organizacyjnego, tak że nic z tego nie wyszło”40. Jan
Meysztowicz, pracownik konsulatów w Morawskiej Ostrawie i Marsylii, choć zazwyczaj
dodatnio oceniał cechy i decyzje dyrektora Drymmera (który przyjął go do pracy), to jednak o
przyjmowaniu oficerów do MSZ wypowiadał się niepochlebnie41. Podobne stwierdzenia
odnaleźć można we wspomnieniach Jana Małęczyńskiego, kierownika konsulatu generalnego
w Opolu42.
Napływ wojskowych do służby konsularnej w poważnym stopniu zmienił jej metody
pracy oraz stosunek kierownictwa DK MSZ do podległych urzędników. Konsulaty RP ściślej
podporządkowano placówkom dyplomatycznym43. Dyrektorzy Jędrzejewski i Drymmer duży
nacisk położyli na kontrolę urzędników i zwiększenie dyscypliny. W 1931 roku konsulom
polecono zwolnić z pracy tych urzędników, których „przeszłość budzi zastrzeżenia lub nie
może być dostatecznie zbadana”. Zagrożono też, że kierownicy urzędów zostaną obciążeni za
wykrycie wszelkich nieprawidłowości w tym zakresie44. Uzasadniając to względami
bezpieczeństwa i bezrobociem w Polsce urzędom zagranicznym MSZ zakazano zatrudniania
obcych obywateli. Już zatrudnionych polecono zwolnić. Dotyczyło to również personelu
niższego, woźnych i kierowców. W poważnym stopniu utrudniło to kontakty placówek
konsularnych z miejscowymi koloniami polskimi. Dotychczas bowiem urzędnicy
narodowości polskiej, lecz posiadający obce obywatelstwo, stanowili łącznik między urzędem
a lokalnymi organizacjami. W 1931 roku Wydział Osobowy MSZ wprowadził karty
ewidencyjne i kwalifikacyjne dla urzędników kontraktowych. Były one takie same, jak dla
pracowników etatowych. Oznaczało to konieczność gromadzenia w centrali MSZ
40 W.A. Zbyszewski, op.cit., s. 258. 41 We wspomnieniach Meysztowicza czytamy: „Mniej szczęśliwy był, jak sobie zdałem sprawę znacznie później, inny aspekt polityki personalnej w MSZ, wynikający także z osobistych predylekcji ministra Becka, a mianowicie przyjmowanie do MSZ, i to od razu na wysokie stanowiska, oficerów z wojska, którzy przeważnie szybko tracili swe walory wojskowe, o ile je mieli, a nie nabywali innych” (J. Meysztowicz, Czas przeszły dokonany. Wspomnienia ze służby w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w latach 1932-1939, Kraków 1984, s. 73). 42 Choć w odróżnieniu od Meysztowicza konsul Małęczyński bardzo źle oceniał osobę dyrektora Drymmera. O oficerach wprowadzanych do MSZ napisał on, iż byli „zupełnie nie przygotowani” (J. Małęczyński, Moja praca w Konsulacie Generalnym Rzeczypospolitej Polskiej w Opolu, oprac. W. Lesiuk, Opole 1980, s. 33). 43 Odpowiednie rozporządzenie wydano w czerwcu 1932 r. Podporządkowanie dotyczyło spraw politycznych, gospodarczych, prasowych, propagandowych, społeczno-kulturalnych i polityki emigracyjnej. W pozostałych sprawach (np. personalnych) konsulowie podlegali centrali MSZ. Przedstawicieli dyplomatycznych zobowiązano do wydawania konsulom szczegółowych instrukcji działania („Dziennik Urzędowy MSZ”1932, nr 11, poz. 80). 44 „Dziennik Urzędowy MSZ (tajny)” 1931, nr 3/T, poz. 15. Uderza stanowczość sformułowań w okólnikach i poleceniach personalnych, których autorem był dyrektor Drymmer. Ich to nie przystawał do dotychczasowych form stosowanych w MSZ, co budziło protesty. Charakterystyczne (ale i oczywiste), że protestującymi byli jednak dyplomaci, a nie konsulowie, którzy nie mieli wystarczającej „siły przebicia” w centrali MSZ. Na krytykowanie tonu poleceń Drymmera mógł sobie pozwolić np. ambasador Skirmunt. Zob.: M. Nowak-Kiełbikowa, Konstanty Skirmunt. Polityk i dyplomata, Warszawa 1998, s. 310-311.
19
zweryfikowanych wiadomości o każdym pracowniku kontraktowym. Każdemu urzędnikowi
zakładano w Warszawie teczkę, która co kwartał była uzupełniana45. Drymmer, jako pierwszy
szef spraw personalnych MSZ, dysponował więc pełną wiedzą o setkach pracowników
kontraktowych, zatrudnionych w konsulatach RP. Stwarzało to podstawę do dalszych kroków,
polegających na selekcji i zaostrzaniu kryteriów naboru. Sporządzony po raz pierwszy spis
urzędników kontraktowych przekazał policji i Oddziałowi II, by zwolnić osoby karane,
poszukiwane lub niepożądane z politycznego punktu widzenia. W 1932 roku Drymmer
wprowadził zasadę, by wszyscy urzędnicy służb zagranicznych „zgłaszali się niezwłocznie”
w Wydziale Osobowym MSZ podczas każdorazowego pobytu w Warszawie. Szczególnie
dotyczyło to kierowników konsulatów. Podczas spotkań udzielał im instrukcji w zakresie
prowadzenia urzędów, głównie w sprawach personalnych46.
Znacznemu zaostrzeniu uległy przepisy dotyczące zachowania tajemnicy. W
październiku 1931 roku, Drymmer, jeszcze jako prowizoryczny naczelnik Wydziału
Osobowego, wydał okólnik przypominający pracownikom MSZ o przepisach obowiązujących
w tym zakresie. Była to właściwie kodyfikacja już obowiązujących rozporządzeń, gdyż sam
autor stwierdził, że od strony teoretycznej niemal wszystko zostało już ustalone. Nowością
był jednak ton okólnika. Drymmer zwrócił się do urzędników w pierwszej osobie i podkreślił,
że będzie wymagać „jak najściślejszego przestrzegania tych przepisów” oraz nie cofnie się
przed „najsurowszymi sankcjami karnymi”, aby MSZ stało się „instytucją wzorową” w
zachowaniu tajemnic państwowych47. W zarządzeniu wydanym w sierpniu 1933 roku
zobowiązano kierowników konsulatów (i innych placówek MSZ) do wyznaczenia spośród
urzędników „referenta do spraw ochrony tajemnicy służbowej”, który był odpowiedzialny
przed konsulem za tę dziedzinę. Konsulów zobligowano, aby w ciągu 2 tygodni opracowali
szczegółowe instrukcje. Miały być one dostosowane do lokalnych warunków i przesłane do
akceptacji naczelnikowi Wydziału Osobowego MSZ. Wszyscy pracownicy konsulatów RP
mieli poświadczyć podpisami zapoznanie się z instrukcją. Kierowników konsulatów
zobowiązano do interesowania się „życiem pozasłużbowym” podległego im personelu, zaś
urzędników do informowania przełożonego o zawartych znajomościach z obywatelami
obcego państwa, o ile mogły one stanowić zagrożenie dla ochrony tajemnicy służbowej.
Pracownicy placówek w ZSRR musieli informować o wszystkich kontaktach. W budynkach
wszystkich konsulatów polecono odizolować mieszkania personelu od pomieszczeń
45 „Dziennik Urzędowy MSZ” 1931, nr 5, poz. 30. 46 „Dziennik Urzędowy MSZ” 1932, nr 6, poz. 38. 47 „Dziennik Urzędowy MSZ (tajny)” 1931, nr 3/T, poz. 16.
20
biurowych. Pokoje na parterze miały posiadać kraty lub mocne okiennice. Szef Wydziału
Osobowego nakazał pełnienie nocnych dyżurów w pomieszczeniach konsulatów przez
wybranych pracowników lub wygospodarowanie mieszkania dla jednego z urzędników, który
byłby zobowiązany do opieki nad biurem w godzinach pozasłużbowych. Instrukcja
dopuszczała zaopatrzenie w broń krótką zaufanych woźnych. Obostrzenia dotyczyły też trybu
przyjmowania interesantów. Mogli oni wchodzić tylko przez jedne drzwi, znajdujące się pod
stałym dozorem któregoś z pracowników. Konsulów zobowiązano do wyznaczenia
pomieszczeń, w których mogli przebywać odwiedzający. Pozostałe pokojem miały być dla
nich zamknięte. Poruszanie się po konsulacie było dopuszczalne tylko w asyście woźnego lub
innego pracownika. Również członkowie ekip remontowych mogli pracować wyłącznie pod
nadzorem polskich pracowników48. Raporty z kilku konsulatów potwierdzają wykonanie tych
poleceń. Nocne dyżury urzędników, zwłaszcza w ZSRR, Niemczech i Czechosłowacji, były
normą. Dyrektor Drymmer sprawdzał to podczas wizytowania placówek incognito.
Uchybienia były bezwzględnie karane. Szef Biura Personalnego MSZ nie wahał się
występować przeciwko panującym w ministerstwie niepisanym regułom. Jedna z nich – jak
można się domyślać na podstawie wspomnień – zalecała karać wykroczenia pracowników
etatowych MSZ z wykorzystaniem mechanizmów wewnątrz resortowych. Drymmer kierował
takie sprawy do sądów powszechnych, gdyż Sąd Dyscyplinarny MSZ uważał za zbyt
pobłażliwy49. Nie były to częste przypadki, jednak przełamał w ten sposób „solidarność
korporacyjną”, co – jak się wydaje – mogło zwiększyć dyscyplinę w resorcie. W latach 1931-
1933 z jego inicjatywy w utajnionych numerach „Dziennika Urzędowego MSZ” ukazywały
się komunikaty o wykroczeniach popełnianych przez urzędników MSZ, głównie w
placówkach zagranicznych. Opisywano też przebieg rozpraw w komisjach dyscyplinarnych i
rodzaje wymierzonych kar. Komunikaty nie zawierały nazwisk ani konkretnego usytuowania
placówek, lecz w tak małym i zamkniętym środowisku zapewne większość wiedziała o kogo
chodzi.
Dyrektor Drymmer dążył do pełnej dyspozycyjności pracowników, aby można było
ich przenosić na inne placówki bez uwzględniania argumentów o powiązaniach rodzinnych.
Istotne było też zachowanie tajemnicy państwowej, na co zwierzchnik spraw personalnych
48 Dziennik Urzędowy MSZ (tajny)” 1933, nr 6/T, poz. 16. 49 We wspomnieniach dyrektora Drymmera czytamy: „Gdy defraudanta (złodzieja) oddałem pod sąd, zrobiło się małe poruszenie i w Ministerstwie, i nawet w prasie. Nigdy poprzednio (to znaczy przed przybyciem „wojska” do Ministerstwa) nic podobnego nie zdarzało się: urzędnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych pod sąd!” (W.T. Drymmer, op.cit.., s. 116). Stanisław Schimitzek podaje jednak w swych wspomnieniach, że nawet po 1931 r. takie postępowanie należało do rzadkości i dążono raczej do „cichego” zwalniania urzędników oskarżonych, niż do wytaczania im spraw sądowych (S. Schimitzek, op.cit., s. 354).
21
patrzył jak były oficer wywiadu, któremu zapewne nie było obce wykorzystywanie spraw
damsko-męskich w uzyskiwaniu informacji. Te argumenty – w rozumieniu Drymmera –
przeważały nad korzyściami płynącymi z bliskich związków z miejscowym środowiskiem,
jakie można było nawiązać przez współmałżonka. Z jednej strony była to postawa
ksenofobiczna, sprzeczna dotychczasowymi regułami tworzenia kadr służby zagranicznej. Z
drugiej jednak podobne zarządzenia tworzyły ze służby konsularnej sprawniejsze i pewniejsze
narzędzie w realizacji celów polskich władz.
W okresie kierowania Biurem Personalnym MSZ przez Drymmera decyzje o zawarciu
małżeństwa przez urzędników wyższego szczebla – podobnie jak w wojsku – nie były jedynie
prywatną sprawą. Już w latach dwudziestych pracownicy pisemnie zgłaszali Wydziałowi
Osobowemu MSZ zamiar związania się z określoną osobą. Nieznane są co prawda przypadki
negatywnej reakcji resortu ani kryteria brane pod uwagę przy akceptowaniu tych
„oświadczeń”, ale sam mechanizm z całą pewnością istniał50. W następnym dziesięcioleciu
reguły uległy zaostrzeniu. Według Drymmera co dziesiąty urzędnik MSZ był żonaty z
cudzoziemką, gdyż taką zasadę zalecał w swoim czasie dyrektor Departamentu
Administracyjnego MSZ, Karol Bertoni, twierdząc, że jest zjawisko dobre dla polskiej
propagandy51. Nowy szef Biura Personalnego był odmiennego zdania i wprowadził
rozwiązania przypominające przepisy MSWojsk. W tajnym dzienniku urzędowym MSZ 1
października 1931 roku ukazało się zarządzenie „w sprawie małżeństw urzędników służby
zagranicznej z cudzoziemcami”. Naczelnik Drymmer uznał w nim takie małżeństwa za
„niepożądane” i zapowiedział, że kierowanie osób związanych z cudzoziemcami za granicę
oraz powierzanie im wielu stanowisk w centrali, będzie „bardzo utrudnione”. Rozporządzenie
było sformułowane w stylu charakterystycznym dla Drymmera: zwięźle i w pierwszej osobie
liczby pojedynczej. Podane motywy też można uznać za właściwe dla nowego zwierzchnika
spraw personalnych. W szerszym planie charakteryzowały one zmiany kryteriów przydziału
do placówek, konsekwentnie wprowadzane w latach trzydziestych. Czytamy tam: „Niezwykle
odpowiedzialna służba zagraniczna wymaga od poświęcających się jej pracowników
rozwinięcia i natężenia całej pełni ducha narodowego. Żony urzędników służby zagranicznej,
zwłaszcza w okresie przebywania na placówkach, gdzie wchodzą do grona korpusu
dyplomatycznego lub konsularnego, z natury rzeczy winny współdziałać z mężami nie tylko
50 Faksymile dokumentu Wydziału Osobowego MSZ w sprawie przyjęcia do wiadomości zamierzonego małżeństwa konsula generalnego Poznańskiego z Wandą Dmowską z 7 V 1927 r., [w:] A. Sudoł, Karol Poznański. Ostatni konsul generalny Drugiej Rzeczypospolitej. Zarys ważniejszych dokonań, Bydgoszcz-Toruń 1998, s. 260. 51 W.T. Drymmer, op.cit., s. 117.
22
w zakresie reprezentacji, lecz również w sprawach społecznych i propagandy, opieki
kulturalnej, informowaniu o Polsce na terenach towarzyskich etc. etc. Spełnienie tych zadań
zależne jest przede wszystkim od otrzymania polskiego wychowania i od polskich uczuć.
Trudno ich wymagać i oczekiwać od cudzoziemek”52. Dominowała więc argumentacja
patriotyczna i choć zarządzenie dotkliwie uderzało w sprawy osobiste urzędników, nie można
pomijać kryjącej się za tym koncepcji.
Zauważalną konsekwencją napływu wojskowych do służby konsularnej było
uproszczenie procedur biurokratycznych. Pierwsze zarządzenie idące w tym kierunku wydano
we wrześniu 1931 roku. Konsulaty RP zwolniono z kilku prac z zakresu spraw obywatelskich
i wizowych53. W 1932 roku Drymmer, choć nie był jeszcze dyrektorem DK MSZ, zwrócił się
do kierowników wszystkich placówek konsularnych z propozycją ograniczenia biurokracji.
Argumentował, że urzędnicy powinni większy nacisk położyć na praktyczne efekty swych
prac, mniejszy zaś na sprawozdawczość. Zapowiedział zniesienie obszernych raportów
administracyjnych i emigracyjnych oraz likwidację kartoteki inwigilacyjnej. Uproszczona
miała być rachunkowość urzędów. W miejsce wiz wpisywanych planował wprowadzić
znaczki wizowe wklejane do paszportów. Ponieważ nie miał doświadczenia, zwrócił się do
konsulów o opinie na temat planowanych zmian54. Kierownicy konsulatów przeważnie z
zadowoleniem powitali te propozycje. Zmiany, które nastąpiły w 1933 roku, były
rzeczywiście zauważalne. Zlikwidowano na przykład dzienniki podawcze, część rejestrów i
kartotek. Zrezygnowano z raportów cyklicznych na rzecz raportów poświęconych
konkretnym wydarzeniom55. Należy jednak dodać, że ograniczenie biurokracji było
wymuszone cięciami w budżecie MSZ, które implikowały redukcje personelu konsulatów.
Była to więc konieczność. Dyrektor Drymmer kładł też nacisk na większą dostępność
52 „Dziennik Urzędowy MSZ (tajny)” 1931, nr 3/T, poz. 14. 53 Konsulaty zwolniono z obowiązku zawiadamiania centrali MSZ o wystawionych paszportach krótkoterminowych oraz z prowadzenia matrykuły konsularnej. Zniesiono też obowiązek powiadamiania MSZ o wizach udzielanych obywatelom ZSRR na podstawie samodzielnej decyzji kierownika konsulatu („Dziennik Urzędowy MSZ” 1931, nr 17, poz. 107). 54 W piśmie skierowanym do kierowników konsulatów odnajdujemy już jednak zwroty charakterystyczne dla późniejszego kierownika DK MSZ: „Dla interesów państwa ważniejszą rzeczą jest sprzedanie przy pomocy konsulatu paru wagonów towarów polskich aniżeli statystyka, ile placówka wydała w ciągu roku wiz i paszportów lub ile przyjęła telefonów i interesantów. [...] Również o działalności konsulatu świadczyć winna nie liczba wyjazdów kierownika i urzędników w okręg konsularny, lecz liczba założonych i dobrze zorganizowanych przez placówkę szkół, związków i stowarzyszeń polskich, mogących się wykazać dobrymi wynikami realnej pracy” (AAN, Konsulat RP w Szczecinie, sygn. 153, Pismo W.T. Drymmera do kierowników urzędów zagranicznych z 30 IX 1932 r. w sprawie reformy funkcjonowania urzędów). 55 W regulaminie służbowym MSZ z 1936 r., przygotowanym przy znaczącym udziale W.T. Drymmera, odnajdujemy passus o koordynacji pracy: „Nie należy bez uzasadnionej konieczności wydawać zarządzeń, które w sposób uciążliwy lub stały obciążają pracę. W szczególności zlecanie urzędom podległym opracowywania ankiet, sprawozdań statystycznych oraz wykazów stałych powinno być uzgadniane z Biurem Personalnym” („Dziennik Urzędowy MSZ” 1936, nr 12, poz. 128).
23
kierowników placówek dla interesantów56. Oceny podjętych działań nie były jednoznaczne.
W swoich wspomnieniach Drymmer dość chełpliwie opisał swą „walkę z biurokracją” w
MSZ, którą toczył „aż do roku 1939 włącznie”. Określał ją mianem „pasożyta”, a jej źródła
postrzegał w urzędnikach wychowanych na wzorcach służby austriackiej57. Część
kierowników konsulatów miała na ten temat odmienne zdanie. Konsul generalny w Nowym
Jorku, Sylwester Gruszka, uważał, że likwidacja rocznych raportów administracyjnych w
połączeniu z brakiem instytucji inspektorów konsularnych spowodowały, iż centrala MSZ i
placówki dyplomatyczne w niewielkim stopniu orientowały się w zakresie prac podległych im
konsulatów58.
Wraz z napływem wojskowych w służbie konsularnej upowszechniły się elementy
kultu marszałka Piłsudskiego, bezpośrednio po przewrocie występujące tylko sporadycznie. U
Wojciecha Kossaka zamówiono portrety Piłsudskiego na kasztance, które zdobiły gabinety
posłów i konsulów59. W niemal wszystkich placówkach konsularnych uroczyście obchodzono
imieniny marszałka Piłsudskiego (19 marca), choć nie piastował on stanowisk
uzasadniających podobne postępowanie. Obchody miały status oficjalny, porównywalny ze
świętami państwowymi. Tam, gdzie było to możliwe, z inicjatywy konsulów odprawiano
msze w intencji Ojczyzny i solenizanta. Do konsulatów RP zapraszano delegacje Polonii, a w
państwach zaprzyjaźnionych również przedstawicieli władz miejscowych. Od 1934 roku
dotyczyło to również Niemiec60. Kierownicy placówek zazwyczaj wygłaszali prelekcje
ukazujące życie i dokonania Marszałka w nieco wyidealizowanym świetle. Prezentowano
filmy i przeźrocza dostarczane konsulatom przez Wydział Prasowy MSZ. W latach 1930-
1935 wśród materiałów propagandowych rozprowadzanych przez konsulaty RP wśród
Polaków za granicą coraz większy odsetek stanowiły broszury, książki i zdjęcia poświęcone
Piłsudskiemu61.
56 W.T. Drymmer, op.cit., s. 117 i 122. 57 Ibidem, s. 113 i 117 . 58 Archiwum Instytutu Józefa Piłsudskiego w Ameryce, Konsulat Generalny RP w Nowym Jorku, sygn. 26, Pismo konsula generalnego S. Gruszki do MSZ o zakresie prac Konsulatu Generalnego RP w Nowym Jorku z 11 XII 1939 r. 59 W. Jędrzejewicz, op.cit., s. 190. 60 Uroczystości z okazji imienin marszałka Piłsudskiego przed podpisaniem deklaracji polsko-niemieckiej z 1934 r. napotykały niekiedy na przeszkody. Głośny był przypadek z 1931 r., gdy proboszcz niemiecki w Bytomiu odmówił odprawienia mszy w intencji Piłsudskiego. Konsul generalny Leon Malhomme polecił wówczas urządzić w budynku placówki prowizoryczną kaplicę, w której mszę odprawili 3 księża przybyli z Polski (W. Poliwoda, Wspomnienia 1913-1939, Opole 1974, s. 136-137). 61 Przykładowo, konsulat polski w Szczecinie otrzymał w grudniu 1934 r. do rozdania wśród Polaków 30 egzemplarzy „W pustyni i w puszczy” i 10 egz. „Pana Tadeusza” i 20 egz. „Pierwszego Marszałka Polski” (Antoniego Anusza). Takie akcje nie należały do rzadkości, podobnie jak rozdawanie dzieciom polskim przy różnych okazjach fotografii Marszałka (AAN, Konsulat RP w Szczecinie, sygn.60, Pismo Konsulatu RP w
24
Summary: Consequences of the May coup for the Polish consular services
In the mid 1920s the Polish consular service was a small, elite department of the state administration. There were only 500 officials in 64 consular posts and in the Consular Department of Ministry of Foreign Affairs. The main task of this group pf people was to provide comprehensive care for several hundreds of thousands of Polish citizens staying abroad and to keep in touch with 6 million members of the Polish community abroad.
The May coup did not carry with it direct consequences for staffing of the Polish consulates. The officials employed abroad were such highly qualified employees that possibilities of their quick replacement were rather limited. The new authorities gave the consular staff complicated tasks in the scope of cultural and educational care for the Poles abroad. The system of authority formed by supporters of Piłsudski was extremely interested in exerting influence on millions of compatriots abroad. It required concentration of significant financial means, increased discipline of the officials and undertaking activities which were illegal from the point of view of foreign authorities. These requirements led to serious personal and organizational changes in the consular services, however only 5 years after the May coup. From 1931 the management of the consulates was handed over to former officers completely devoted to Marshal Piłsudski. The consular services were joined by 18 other army officers who dominated this department of MSZ (Ministry of Foreign Affairs). Discipline got stricter, punishment for negligence was harsher and many clerical procedures were treated as classified. Moreover, availability of officials to their principals significantly increased in Warsaw. Consular service became “service” in the literal meaning of the word as an attitude of loyalty, sacrifice and devotion was valued more than traditional clerical efficiency. In the foreign posts elements of cult of Piłsudski became a norm. Those were significant and unequivocal phenomena therefore it is not an exaggeration to speak of limited ”militarization” of consular service.
Szczecinie do MSZ z 24 II 1934 r.; Pismo Poselstwa RP w Berlinie do Konsulatu RP w Szczecinie z 12 XII 1934 r.).