A.Kotowski, O micie klauzuli rozstrzygania wątpliwości na korzyśc podatnika [w:] Dziennik Gazeta...

8
O MICIE KLAUZULI ROZSTRZYGANIA WĄTPLIWOŚCI NA KORZYŚĆ PODATNIKA Zapisanie szczytnych zasad przez ustawodawcę to za mało. Potrzebna jest jeszcze zasadnicza zmiana myślenia podmiotów stosujących prawo prawnik Piątek – niedziela | 22–24 maja 2015 SHUTTERSTOCK Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp 1 / 8

Transcript of A.Kotowski, O micie klauzuli rozstrzygania wątpliwości na korzyśc podatnika [w:] Dziennik Gazeta...

O MICIE KLAUZULI ROZSTRZYGANIAWĄTPLIWOŚCI

NA KORZYŚĆ PODATNIKA

Zapisanie szczytnych zasad przez ustawodawcę to za mało. Potrzebna jest jeszcze zasadnicza zmiana myślenia podmiotów stosujących prawo

prawnikPiątek – niedziela | 22–24 maja 2015

SHUTTERSTOCK

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

1 / 8

C2

„Prawnik” powstaje we współpracy z Krajową Radą Sądownictwa Naczelną Radą Adwokacką Krajową Radą Komorniczą Krajową Radą Notarialną

Krajową Izbą Doradców Podatkowych Krajową Radą Radców Prawnych

Publikacja o jednym z dwóch zasadni-czych trybów postępowania sądowego w sprawach cywilnych. Niezwykle ob-szerna i szeroko opisująca temat. Oma-wia bowiem postępowanie nieprocesowe w strukturze postępowania cywilnego niemalże od samego początku, już od prawa rzymskiego, wyjaśniając historię i istotę tego trybu. Temu jest właśnie po-święcona pierwsza część książki, która przedstawia ponadto zasady i przesłanki postępowania nieprocesowego. Następ-nie opisuje rolę sądu w tych sprawach. Dla pełnomocników przydatny okaże się rozdział o podmiotach omawianego po-stępowania. Ważny będzie również ten, który prowadzi czytelnika krok po kroku po całej sprawie od momentu wszczęcia postępowania aż do wydawanych w nim zarządzeń i orzeczeń, charakteryzując każde z nich pod względem zakresu rozstrzygnięcia. Kolejnym ważnym dla pełnomocników rozdziałem będzie ten o środkach zaskarżenia.

Druga część publikacji opisuje postę-powania z zakresu prawa osobowego, rodzinnego, rzeczowego, w sprawach spadkowych, rejestrowych i in. Książkę dobrze się czyta. Zawiera wiele orzeczeń wyodrębnionych z tekstu. Interesujący jest rozdział o tendencjach scaleniowych postępowania spornego i niespornego. Ujednolicenie postępowania sądowego zakładał bowiem projekt nowego ko-deksu postępowania cywilnego z 1955 r. Rok później zrezygnowano jednak z tych planów. Jak wskazuje autor „postępowa-nie nieprocesowe ma charakter wyjąt-kowy. Wszelkie wątpliwości co do trybu (…) należy rozstrzygnąć na rzecz proce-su”. Są to jednak tryby równorzędne. A o zakwalifikowaniu konkretnej sprawy do danego trybu decyduje przewodniczący na wstępnym etapie formalnej anali-zy pierwszego pisma albo w momencie wszczęcia postępowania nieprocesowe-go z urzędu.

Warto przy tym wskazać, na co zwra-ca uwagę autor, że rozpoznanie sprawy w trybie niewłaściwym jest uchybie-niem procesowym, które nie powoduje nieważności postępowania (chyba że w konsekwencji strona zostaje pozba-wiona możliwości obrony swoich praw). „Jeżeli do takiego pozbawienia nie do-szło, niewłaściwy tryb postępowania może być zarzutem odwoławczym tylko jeżeli w toku postępowania przed sądem I instancji zgłoszono do protokołu za-strzeżenie co do niewłaściwego trybu”.

Warto sięgnąć po tę publikację, aby łatwiej poruszać się po postępowaniu cywilnym. EMR

©℗

biblioteka prawnika

Postępowanie nieprocesowe

Edyta Gapska, Joanna Studzińska,

„Postępowanie nieprocesowe”, Warszawa 2015, wyd. Wolters Kluwer

cytat tygodnia

Nie rozważam i nigdy nawet nie rozważałem ubiegania się o fotel

prezesa KRRP. Jest jeszcze wiele działań na rzecz naszego środowiska, które zamierzam podjąć na szczeblu okręgowym

Włodzimierz Chróścik,

dziekan warszawskiej OIRP, w wywiadzie

dla „Rzeczpospolitej”

Z reguły w swoich felietonach tropię bez-sensowne rozwiązania prawne, śledzę po-czynania urzędników i legislatorów, po prostu „czepiam się”. Dzisiaj chcę chwalić. Bo przecież nie jest tak, że całe prawo jest bez sensu i należy – jak chciała to kan-dydatka na prezydenta RP – napisać je od początku. Swoją drogą to mogłoby być niezwykle ciekawe, gdybyśmy nagle obu-dzili się i, jak okiem sięgnąć, mieli nowe regulacje prawne. Ciągle zapomina się o tym, że świeże powinny być nowalijki, a prawo jest lepsze, gdy jest stare.

Do pochwalenia wybrałem sobie „Za-sady ładu korporacyjnego dla instytucji nadzorowanych”, wydane przez Komi-sję Nadzoru Finansowego. Jest to swo-isty kodeks corporate governance, który formułuje określone wzory zachowań, wykraczające ponad to, czego wymagają wyraźnie przepisy prawa, kodeks spółek handlowych w szczególności. Innymi sło-wy, zbiory dobrych praktyk korporacyj-nych, czy inaczej je określając, zasady ładu korporacyjnego, są pewną konkretyzacją dobrych obyczajów.

Możemy spotkać wiele dokumentów różnych instytucji, które stawiają sobie za cel odpowiednie ukształtowanie do-

brych praktyk jako zbioru zasad ładu kor-poracyjnego. A dlaczego chcę pochwalić dokument przygotowany przez Komisję Nadzoru Finansowego? Dlatego, że jest bardzo dobrze napisany i jako jeden z nie-wielu jest dowodem na dobre zrozumie-nie relacji nadzorującego z instytucjami nadzorowanymi, a także prawidłowe okre-ślenie relacji ze wspólnikami i klientami.

Hasłem przewodnim dokumentu, do którego się odnoszę, jest przyjęcie zasa-dy, że tak udziałowcy, jak i organy spół-ek (zwani w dokumencie instytucjami nadzorowanymi) mają obowiązek dzia-łania w interesie spółki. Wszelkie dzia-łania organów czy realizacja uprawnień korporacyjnych odbywać się ma zawsze przy zachowaniu interesu spółki jako celu nadrzędnego. Wydawać by się mogło, że to takie oczywiste. Otóż nie dla wszystkich.

Wielokrotnie członkostwo w spółce, udział w jej organach rozumie się jako realizację praw własnych, z pominięciem interesu spółki. A przecież ten ostatni jest zawsze nadrzędny i ważniejszy od partykularnych interesów wspólników. Co do wspólników, paragrafy 9 i 10 „Za-sad ładu korporacyjnego” KNF nie dają wątpliwości: „udziałowcy w swych de-cyzjach powinni kierować się interesami instytucji nadzorowanej”, „udziałowcy nie mogą ingerować w sposób sprawowa-nia zarządu, w tym prowadzenie spraw przez organ zarządzający instytucji nad-zorowanej”.

Gdy chodzi o członków organów, to sprawa wydaje się tak oczywista, że może nie powinna być przedmiotem ustaleń dobrych praktyk dla ich funkcjonowania. Ale oczywiste nie jest, gdy w ramach pro-cedury wyłaniania członka zarządu czy rady nadzorczej wybierającemu wydaje się, że to będzie „jego człowiek”. To nie teoria, ale niezbędna zasada praktyczna, że w momencie powołania do organu po-winna być przecięta nić łącząca osobę wy-braną i wybierającego. Od tego bowiem momentu członek organu działa wyłącz-nie w interesie spółki (paragrafy 14 i 20 „Zasad ładu korporacyjnego” KNF: „Organ zarządzający, działając w interesie insty-tucji nadzorowanej…; organ nadzorujący sprawuje nadzór nad sprawami instytucji, kierując się przy wykonywaniu swoich za-dań dbałością o prawidłowe i bezpieczne działanie instytucji nadzorowanej”). I sam ponosi za swoje działania odpowiedzial-ność. Siedzący na tylnym siedzeniu wy-bierający nie ponosi odpowiedzialności.

Nie tylko w „Zasadach ładu korpora-cyjnego” KNF, ale w ogóle w przepisach prawa nigdzie nie powinno być mowy o tym, żeby np. członek rady nadzorczej sprawował nadzór w interesie wspólnika. Jeżeli takie zasady są wprowadzane, to są one sprzeczne z prawem, a na pewno z dobrymi obyczajami.

Nie odnoszę się do innych ciekawych rozwiązań przyjętych w chwalonym do-

kumencie. Koncentruję się na najważ-niejszej moim zdaniem sprawie. Bo to właśnie ustalenie prawidłowych relacji między spółką a jej wspólnikami i klien-tami jest podstawą porządku korporacyj-nego. Określenie tych relacji opacznie czy w ogóle brak ustaleń w tym zakresie może prowadzić do konfliktogennych relacji spółki z jej strukturą wewnętrzną i ze-wnętrzną. Dla członków organów może z kolei prowadzić do stanu schizofrenicz-nego, gdzie nie znajdą oni odpowiedzi: działać dla wspólników czy dla spółki?

PS. Po prawie 5 latach bojów wreszcie udało się doprowadzić do zaniechania przez Ministerstwo Sprawiedliwości prac nad koncepcją beznominałowych spółek z o.o. To, że zaprotestowało 16 katedr pra-wa gospodarczego i handlowego z całej Polski może miało jakieś znaczenie, ale nie przekonało ministra do jednego: że to było po prostu bez sensu. Zdaniem wice-ministra działań należało zaniechać m.in. z powodu „braku zrozumienia dla sprawy ze strony uniwersyteckich prawników”. Zebrała się kupa uczonych głąbów i nic nie rozumie.

Szanowni Państwo. Jest zupełnie od-wrotnie. Otóż całe nasze środowisko właśnie doskonale rozumiało problem i dlatego protestowaliśmy. Całe szczęście skutecznie. Na pewno z dobrym efektem dla prawa i dla rynku. Jeżeli ministerstwo tak bardzo było przekonane do nowinek, które jednak nigdzie się nie sprawdziły, to dlaczego nie obserwowało, jak zachowują się inni w obliczu kryzysu? Przykładowo na Słowacji pod koniec kwietnia weszły w życie zmiany w regulacjach spółki z o.o., ale idące w zupełnie odmiennym kierun-ku niż w Polsce, chroniące na czas kryzysu wspólników spółki, spółkę i jej otoczenie gospodarcze. A na spółkę z kapitałem za-kładowym 1 euro na Słowacji – mimo po-czątkowych zamiarów – nie zdecydowano się. Tak więc może lepiej czerpać wzory od rozsądnych, niż czerpać z niczego, eks-perymentując bez sensu. ©℗

felieton na początek

Zerwana nić, czyli porządek w spółkach

„Zasady ładu korporacyjnego

dla instytucji nadzorowanych”,

wydane przez Komisję Nadzoru

Finansowego, są dokumentem

wartym pochwaleniaNa spółkę z kapitałem zakładowym 1 euro na Słowacji – mimo początkowych zamiarów – się nie zdecydowano. Tak więc może lepiej czerpać wzory od rozsądnych, niż czerpać z niczego, eksperymentując bez sensu

ANDRZEJ KIDYBA

prof. zw. dr hab., kierownik Katedry Prawa Gospodarczego i Handlowego na UMCS w Lublinie

MA

TE

RIA

ŁY

PR

AS

OW

E

Serwis dla:

Adwokatów, RADCÓW,

Sędziów, PROKURATORÓW, Aplikantów, NOTARIUSZY, Ludzi prawa, Komorników

▪ EKSKLUZYWNE TEKSTY o orzeczeniach sądów i projektach ustaw

▪ WNIKLIWE KOMENTARZE i opinie prawniczych autorytetów

▪ AKTUALNE INFORMACJE dla każdej z korporacji prawniczych

▪ WYSOKI POZIOM dyskusji wyłącznie w prawniczym gronie

AUTOPROMOCJA

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

2 / 8

prawnik 22–24 maja 2015 nr 98 (3991) gazetaprawna.pl

Problem wizerunkowy jest. Na pewno potrzeba czasu na odbudowanie zaufania społecznego do naszej profesji. Myślę jednak, że skoro udało się to kolegom na Zachodzie, to i nam się uda

Dominika Bychawska--Siniarska

koordynatorka

projektu „Europa

Praw Człowieka”

Helsińskiej Fundacji

Praw Człowieka

prosto ze Strasburga

Przed Europejskim Trybu-nałem Praw Człowieka co-raz rzadziej zapadają wy-roki w sprawach polskich. W 2014 r. wydano ich jedy-nie 28. Rośnie jednak liczba decyzji o skreśleniu spraw z listy po zawarciu ugo-dy lub w związku z jedno-stronną deklaracją złożoną przez rząd. W propozycji ta-kiej władze przyznają się do naruszenia konwencji oraz oferują skarżącemu zadość-uczynienie, które musi odpo-wiadać sumom zasądzanym w podobnych sprawach przez trybunał. W 2014 r. doszło do 83 ugód, rząd przedstawił 26 jednostronnych deklaracji. Te ostatnie podlegają zawsze ocenie ETPC i to on je odrzu-ca lub przyjmuje.

Zgodnie z przyjętymi za-sadami rząd może wystąpić z deklaracją w każdej sprawie, jednak w przypadku kwestii

wyjątkowo wrażliwych, skom-plikowanych lub dotyczących najpoważniejszych naruszeń trybunał powinien zachować wyjątkową ostrożność. Wa-żąc, czy zakończenie sprawy w ten sposób będzie leżało w interesie promowania i po-szanowania praw człowieka. Decyzje o niedopuszczalności nie są odnotowywane przez media i akademików w tym samym stopniu, co wyro-ki. Z tych względów trudno jest skarżącym, jak i ich peł-nomocnikom zaakceptować skreślenie sprawy z listy na podstawie jednostronnej de-klaracji, szczególnie jeśli na rozstrzygnięcie czekali kil-ka lat.

W ostatnich latach rośnie jednak liczba spraw skreślo-nych z listy, które zdaniem organizacji pozarządowych, w tym Helsińskiej Funda-cji Praw Człowieka, zasłu-

giwałyby na wyrok, m.in. ze względu na swój preceden-sowy charakter. Za przykład może służyć sprawa Kalisz-czak przeciwko Polsce (skar-ga nr 60389/11), skreślona 16 grudnia 2014 r.

Pani N.K., matka skarżącej Patrycji Kaliszczak, zauważy-ła, że dziewczynka po powro-cie z wyjazdu narciarskiego w Alpy, gdzie była ze swoim ojcem, zaczęła się dziwnie zachowywać i opowiadać o różnych zdarzeniach. N.K. zaczęła podejrzewać męż-czyznę o molestowanie cór-ki. W marcu 2002 r. złożyła zawiadomienie na prokura-turze. W sierpniu tego sa-mego roku sąd uznał ojca za winnego i skazał go na dwa lata pozbawienia wolności. Mężczyzna wniósł apelację, w trakcie postępowania od-woławczego dziewczynka zo-stała przesłuchana. W 2005 r.

Sąd Okręgowy w Szczecinie podtrzymał wyrok w mocy. W lutym 2008 r. Sąd Najwyż-szy uznał skargę kasacyjną ojca za zasadną i zwrócił sprawę do ponownego roz-poznania. Sąd zidentyfikował wiele naruszeń procedural-nych w trakcie postępowania pierwszej i drugiej instancji. Sędziowie odnotowali m.in., że mężczyzna nie został przesłuchany w obecności adwokata, nie poinformowa-no go o prawie do odmowy zeznań oraz że sądy błędnie uznały za dowód prywatną opinię przedstawioną w spra-wie. Po zwróceniu sprawy do Sądu Rejonowego w Szcze-cinie jest ona nadal w toku.

W 2011 r. pani N.K. zwróciła się do sądu apelacyjnego ze skargą na przewlekłość, cze-go skutkiem było przyznanie jej 5 tys. zł odszkodowania. W skardze do Strasburga jej

córka, Patrycja Kaliszczak, wskazała na przewlekłość postępowania i jego nega-tywny wpływ na życie pry-watne (art. 8 konwencji) oraz na brak efektywnego postę-powania w jej sprawie (art. 3 konwencji).

Rząd w jednostronnej de-klaracji z sierpnia 2014 r. przyznał się do naruszeń i zaoferował zapłacenie skarżącej 40 tys. zł zadość-uczynienia. Przyjęcie tej pro-pozycji przez ETPC może szo-kować, zważywszy na powagę sprawy oraz rozmiar cierpie-nia skarżącej. Z drugiej jed-nak strony warto pamiętać, że podstawową zasadą przy-świecającą systemowi Rady Europy jest subsydiarność i naprawienie naruszeń na szczeblu krajowym. Pod tym względem nigdy nie jest za późno na odpowiednie dzia-łania rządu. ©℗

Dla rządu nigdy nie jest za późno

Paulina Szewioła [email protected]

Miał być architektem. Za-czął nawet studia na tym kierunku. Jednak za namową przyszłej żony zmienił plany i prze-

niósł się na prawo. Studia na Uniwer-sytecie Wrocławskim wspomina jako okres ciężkiej pracy. – Dzisiaj to już nie to samo. Za moich czasów siadało się twarzą w twarz z profesorem, który pa-trzył człowiekowi głęboko w oczy i od razu wiedział: wie czy nie wie. A dzisiaj? Wszystko opiera się na testach. Wiem, bo mam syna, który studiuje prawo – mówi Roman Romanowski.

Pracę magisterską pisał z kolei z proce-dury karnej pod kierunkiem śp. prof. Zofii Świdy. – „Sytuacja poszkodowanego w postępowaniu przed sądami między-narodowymi” – tak brzmiał jej tytuł – recytuje bez zastanowienia. Po stu-diach poszedł na aplikację komorniczą. Nie była ona jednak pierwszym wybo-rem. – Próbowałem dostać się na aplika-cję radcowską, ale się nie udało. Musia-łem zastanowić się co dalej. I wtedy za namową teściów, którzy są adwokatami, podjąłem decyzję, że zdaję na aplikację komorniczą – relacjonuje.

– Zawsze był bardzo dobrze przygoto-wany do zajęć. Taki prymus – wspomina z uśmiechem komornik Monika Janus, która z Romanem Romanowskim zna się od czasów aplikacji.

Początki w zawodzie łatwe jednak nie były. – Na studiach mało było o egzeku-cji. Wykładowcy nie zagłębiali się w ten temat. Tak więc wszystkiego musiałem uczyć się na aplikacji, a później w trakcie asesury – wyjaśnia. I dodaje: – Na począt-ku bardzo pomogła mi moja patronka, komornik Maria Bujak. Przy jej wsparciu krok po kroku wdrażałem się w zawód.

W 2006 r. został powołany przez mi-nistra sprawiedliwości na stanowisko komornika sądowego i obecnie prowa-dzi własną kancelarię. Koledzy komor-nicy cenią jego wiedzę i doświadczenie z zakresu egzekucji. – Często konsultu-jemy z nim problemy prawne. Przepisy dotyczące postępowania egzekucyjnego w wielu wypadkach są bowiem niespój-ne i nieprecyzyjne – tłumaczy Monika Janus.

Sam Romanowski pytany o najtrud-niejsze sprawy wskazuje na eksmisje. – One nigdy nie są łatwe. Miałem taką sprawę o eksmisję ludzi, którzy w miesz-kaniu trzymali blisko 40 psów. Zwierzęta nie były wyprowadzane. Można sobie wy-obrazić, jaki zapach panował w domu i na klatce schodowej. Wszyscy mieszkańcy chcieli się pozbyć uciążliwych lokatorów – relacjonuje komornik. I chociaż nigdy nie przydarzyło mu się, aby podczas prze-prowadzania czynności dłużnik wyskoczył do niego z pięściami, to z agresją słowną zetknął się nieraz. – Wizyta komornika wiąże się z emocjami. Wykonując czyn-ności, staram się więc przede wszystkim nie eskalować napięcia. Tłumaczę dłużni-kowi cel mojej wizyty. Okazuję stosowne dokumenty i pouczam go o przysługują-cych mu prawach – mówi. A co, gdy to nie pomaga? – Robię krok wstecz i wracam, kiedy emocje opadną – tłumaczy.

Oprócz pracy zawodowej od wielu lat aktywnie działa także na rzecz samo-rządu komorników. Na początku jedy-nie na szczeblu lokalnym jako członek Rady Izby Komorniczej we Wrocławiu, a obecnie jako jej wiceprzewodniczący. Od niedawna pełni również funkcję wi-ceprezesa Krajowej Rady Komorniczej. – Zamierzam w tym zawodzie jeszcze

parę lat popracować, stąd moje zaan-gażowanie w działalność samorządu – podkreśla Roman Romanowski.

Jak zapewnia, do jego priorytetów na-leżeć będzie przede wszystkim poprawa wizerunku zawodu komornika. – Nie chcę, żeby ludzie nas kochali. To nie o to chodzi. Życzyłbym sobie natomiast, żeby wiedzieli, od czego jesteśmy. Jak ważną funkcję sprawujemy w wymiarze spra-wiedliwości. Bowiem nawet najlepszy wyrok, jeżeli nie można go wyegzekwo-wać, jest tylko kartką papieru – mówi.

Nie ukrywa, że zadanie, jakie stoi przed nim, jak i całą korporacją w tym zakresie, do łatwych nie należy. – Problem wize-runkowy jest. To fakt. Sytuacje, których w ostatnim czasie byliśmy świadkami, jeszcze pogorszyły sprawę. Na pewno potrzeba czasu na odbudowanie zaufa-nia społecznego do naszej profesji. Myślę jednak, że skoro udało się to kolegom na Zachodzie, to i uda się nam – przekonuje.

Sam jednak przyznaje, że w żadnym eu-ropejskim kraju, który wizytował z ramie-nia KRK, zawód komornika nie jest ko-jarzony tak negatywnie, a jest zawodem zaufania publicznego. – W Polsce ciągle tego zaufania jest za mało. W mediach przedstawiany jest pewien stereotyp ko-mornika jako bezdusznego urzędnika. Tylko jakoś nikt nie zwraca uwagi, że my nie działamy we własnym imieniu, a re-alizujemy jedynie wyrok sądu. Poza tym wszyscy ubolewają nad losem dłużnika, a mało kto pochyla się w ogóle nad sytu-acją poszkodowanego wierzyciela – mówi nowy wiceprezes KRK.

Wolny czas spędza, pracując w ogród-ku i z rodziną. – Cały tydzień jestem ak-tywny umysłowo, dlatego w weekend daję odpocząć głowie, a aktywuję mię-śnie – mówi Roman Romanowski. Jest też członkiem klubu strzeleckiego i lubi jeździć na quadzie po poligonach woj-skowych. ©℗

MA

TE

RIA

ŁY

PR

AS

OW

E

Od niedawna samorząd komorniczy ma nowego

wiceprezesa. Został nim Roman Romanowski, który

zastąpił na tym stanowisku Andrzeja Mularzuka

POSTAĆ TYGODNIA

Roman Romanowski

Opanowany

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

3 / 8

Głośno jest ostatnio o próbie wprowadzenia do polskiego prawa po-datkowego zasady in-terpretacyjnej, określa-nej potocznie klauzulą rozstrzygania wątpli-

wości na korzyść podatnika, a nie urzęd-nika (por. C. Kosikowski, „Stare błędy w ładnym opakowaniu”, Prawnik z 8 maja 2015 r., a także wypowiedź ministra finansów Mateusza Szczurka dla Pol-skiej Agencji Prasowej z 18 maja 2015 r.). Byłaby to swoista zasada in dubio pro reo prawa podatkowego. Stąd też jej dzi-waczne, choć znajdujące odpowiednik właśnie w prawie penalnym odzwier-ciedlenie w określeniu in dubio pro tri-butario.

Warto zastanowić się nad rolą takiej zasady w złożonym procesie wykład-ni prawa, przede wszystkim od strony ustaleń wypracowanych w tym zakre-sie w teorii prawa, ale także w dogma-tyce prawa karnego. Trzeba przy tym zwrócić uwagę na to, że omawiana klau-zula, wbrew założeniom jej zwolenni-ków, wcale nie gwarantuje oczekiwa-nego skutku.

Swoje rozważania zacznę od przy-pomnienia, że zasada o podobnej tre-ści znajduje się – jako kardynalna dla całego prawa karnego procesowego w demokratycznym państwie prawnym – w kodeksie postępowania karnego (art. 5 par. 2 k.p.k.). Brzmi ona: „nie da-jące się usunąć wątpliwości rozstrzyga się na korzyść oskarżonego”. Na grun-cie dotychczasowej treści tego przepisu za dominujący uznawano pogląd, że omawiana zasada dotyczy konieczno-ści rozstrzygania wątpliwości jedynie w zakresie ustaleń faktycznych. Można

było wprawdzie spotkać się z poglądem, że zasada ta wymaga też rozstrzygania na korzyść oskarżonego rozbieżności interpretacyjnych, ale trzeba mocno podkreślić, że takie stanowisko w pra-wie karnym należało do niedawna do całkowicie odosobnionych. Ostatecznie wszelkie wątpliwości związane z rozu-mieniem wspomnianej zasady znikną wraz z wejściem w życie 1 lipca 2015 r. reformy postępowania karnego, która przewiduje zmianę treści art. 5 ust. 2. Zgodnie z nowym brzmieniem tego przepisu zasada in dubio pro reo doty-czy tylko wątpliwości niedających się usunąć w postępowaniu dowodowym i nie ma ona zastosowania do sfery in-terpretacji prawa.

Powstaje zatem pytanie, jaką funkcję zasada in dubio pro reo mogłaby mieć w wykładni prawa podatkowego, czyli tego, co ma być przedmiotem rozstrzy-gania wątpliwości na korzyść podatnika? Chodzi tu o sytuacje, w których zastoso-wanie tej zasady w przypadku zderzenia różnych sposobów rozumienia tekstu prawnego pociągałoby za sobą koniecz-

C4 ZMIANY W PRAWIE PODATKOWYM

Dyskusji cd.

ność przyjmowania takiej interpretacji przepisów, która byłaby najbardziej ko-rzystna dla oskarżonego, a na gruncie prawa podatkowego – dla podatnika.

Przyjęcie zasady in dubio pro reo w prawie podatkowym byłoby pewnego rodzaju ewenementem w polskim po-rządku prawnym. Tak też zresztą uważa prof. C. Kosikowski w przywoływanym już wcześniej tekście. Nie jest to jednak jedyny argument kwestionujący zasad-ność wprowadzenia takiego rozwiązania do ordynacji podatkowej.

Twierdzenie, że przyjęcie zasady in dubio pro tributario stanowiłoby za-bezpieczenie podatników przed roz-bieżnościami interpretacyjnymi, któ-re nagminnie pojawiają się w sprawach prowadzonych przed organami podat-kowymi (a także w sprawach podat-kowych rozstrzyganych przez sądow-nictwo administracyjne), jest w ogóle iluzoryczne i przypomina leczenie raka antybiotykami. Wielokrotnie nowelizo-wany tekst prawny, niespójny i w wie-lu miejscach wewnętrznie sprzeczny, a do tego zawierający niezliczone zwroty niedookreślone lub klauzule generalne, które pozostawiają organom stosowania prawa podatkowego liczne luzy norma-tywne co do podejmowanych interpre-tacji, zawsze będzie skutkował stanem wieloznaczności, czyli powstawaniem określonej ilości alternatyw decyzyjnych w procesie stosowania takiego prawa. Przyjęcie i nawet zapisanie zasady roz-strzygania wątpliwości na korzyść po-datnika wcale nie musi przynieść po-żądanego skutku.

Trzeba bowiem zauważyć, że dominu-jąca w Polsce teoria klaryfikacyjna wy-kładni prawa, pochodząca mniej więcej z końca lat 50. ubiegłego wieku, operuje

Zapisanie szczytnych zasad

przez ustawodawcę to za mało.

Potrzebna jest jeszcze zasadnicza

zmiana myślenia podmiotów

stosujących prawo

O micie klauzuli rozstrzyganiawątpliwości na korzyść podatnika

Wystarczy, że organ uzna, iż tekst prawny wcale nie pozostaje wieloznaczny, że podczas procesu interpretacji nie pojawiają się wątpliwości co do jego rozumienia. To automatycznie wyłącza przesłankę zastosowania zasady przyjmowania wersji znaczenia korzystnej dla podatnika

DR ARTUR KOTOWSKI

wykładowca w Akademii Leona Koźmińskiego oraz w Europejskiej Wyższej Szkole Prawa i Administracji w Warszawie, radca prawny

MA

TE

RIA

ŁY

PR

AS

OW

E

PRENUMERATA: Cena prenumeraty DZIENNIKA GAZETA PRAWNA: Wersja Standard – miesięczna (maj 2015 r.): 100,00 zł – maj – grudzień 2015 r.: 764,00 zł. Wersja Premium – miesięczna

(maj 2015 r.): 116,00 zł – maj – grudzień 2015 r.: 898,00 zł. Wszystkie ceny brutto (zawierają 8% VAT). Więcej informacji na stronie www.gazetaprawna.pl/prenumerata

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

4 / 8

prawnik 22–24 maja 2015 nr 98 (3991) gazetaprawna.pl

naczelną zasadą clara non sunt inter-pretanda, która polega na wdrażaniu reguł interpretacji prawa przez okre-ślony organ podejmujący decyzję tylko wtedy, gdy tekst prawny budzi wątpli-wości. Stwierdzenie, że w ogóle mamy do czynienia z wieloznacznością tekstu prawnego, zależy zatem od lepiej lub gorzej argumentowanej (a zawsze w ja-kimś stopniu arbitralnej) decyzji organu stosowania prawa.

I w tym właśnie tkwi problem. Zapisa-nie w ordynacji podatkowej zasady roz-strzygania wątpliwości na korzyść po-datnika nie musi skutkować rzeczywistą poprawą losu rodzimych podatników i odwróceniem negatywnych tenden-cji w stosowaniu tego prawa, o których powszechnie wiadomo. Bo wystarczy, że organ uzna, iż tekst prawny wcale nie pozostaje wieloznaczny: że podczas procesu interpretacji nie pojawiają się wątpliwości co do rozumienia tekstu, a to automatycznie wyłącza przesłankę zastosowania zasady przyjmowania wer-sji znaczenia korzystnej dla podatnika.

Dla porządku można dodać, że kon-kurencyjna wobec teorii klasyfikacyj-nej teoria derywacyjna, która nakazu-je zastosowanie reguł wykładni prawa podczas każdorazowej jego interpretacji, utrudniałaby organom tego rodzaju po-stępowanie. Nie jest ona jednak bardzo popularna w polskim środowisku praw-niczym. Teoria klasyfikacyjna, wykłada-na przez niemal cały okres Polski Ludo-wej na studiach prawniczych, pozostaje do tego stopnia rozpowszechniona wśród praktyków i teoretyków, że nauki ogólne o prawie niemal intuicyjnie powielają jej założenia (choć w Polsce przedwojennej zasada clara non sunt interpretanda była traktowana zaledwie jako ciekawostka).

Profesor Kosikowski w swoim arty-kule słusznie zauważył też, że w rzeczy-wistości nie istnieją żadne obiektywne kryteria, które pozwalałyby ustalić, czy wieloznaczność tekstu prawnego jest wy-nikiem błędu legislatora, czy też wynika z problemów stosowania prawa. W tym sensie stwierdzenie, czy dany zwrot jest, czy też nie jest jednoznaczny, pozostaje zawsze w jakimś stopniu decyzją arbi-tralną. Dlatego też trafniejsze byłoby po prostu przyjęcie założenia teorii dery-wacyjnej, zgodnie z którą z wykładnią mamy do czynienia zawsze, a ustalenie, czy tekst jest jednoznaczny, samo w sobie jest decyzją interpretacyjną.

Z tych zresztą powodów w prawie kar-nym nie dopuszczano, że zachodzi ko-nieczność objęcia zasadą in dubio pro reo działań interpretacyjnych organu ścigania bądź sądu. I to niezależnie od uzasadnienia teoretycznego: omawiana zasada w tym zakresie zwyczajnie nie nadaje się do zastosowania, gdyż nie jest możliwe uzgodnienie jednolitych kryte-riów określających, kiedy powstają alter-natywy znaczeniowe tekstu prawnego.

Co więcej, wprowadzenie takiej za-sady mogłoby paradoksalnie utrudnić sytuację prawną strony postępowania (np. podatnika). Może bowiem dopro-wadzić do tego, że organy chętniej będą uznawać, że tekst jest jasny (nawet gdy faktycznie rodzi problemy interpreta-cyjne) i odstępować od należytego uza-sadniania decyzji interpretacyjnej po to, aby nie wpaść w pułapkę konieczno-ści udowadniania, że zachodzą pewne obiektywne trudności interpretacyjne skutkujące koniecznością wydania roz-strzygnięcia interpretacyjnego na ko-rzyść podatnika.

Profesor Kosikowski zwraca również uwagę na brak celowości wprowadzania

takiej zasady interpretacyjnej do prawa podatkowego ze względu na możliwość nadużywania jej przez zainteresowane-go, który nawet subiektywnie zgłaszał-by istnienie rozbieżności interpreta-cyjnych. Od strony czysto teoretycznej rzecz jest nieco bardziej skomplikowana i nie dotyczy wieloznaczności leksy-kalnej (np. różnych znaczeń określonej nazwy z tekstu prawnego). Chodzi tu raczej o przypadki, w których z tekstu prawnego można wyprowadzić różne reguły prawne (np. czy w danej sytu-acji istnieje lub nie obowiązek podatko-wy), lepiej w oparciu o znane w kulturze prawnej reguły wykładni prawa i różne ich konfiguracje (np. w oparciu o daną teorię wykładni prawa). Sytuacje tego rodzaju mają często miejsce, co można łatwo stwierdzić, chociażby analizując rozbieżne orzecznictwo w sprawach podatkowych, gdzie sądy w istocie de-

kodują z tekstu prawnego różnej treści normy generalno-abstrakcyjne.

Zasada rozstrzygania wątpliwości na korzyść podatnika nakładałaby na orga-ny podatkowe (i w pewien sposób rów-nież sądy) konieczność przyjmowania w takich przypadkach wykładni prefe-rencyjnej dla podatnika.

W mojej ocenie w ordynacji podat-kowej należy w ogóle zrezygnować z klauzuli in dubio pro tributario albo obudować ją dodatkowymi obowiązka-mi nałożonymi na organy podatkowe w zakresie podejmowanych czynności interpretacyjnych. Tym niemniej nie jest wcale wykluczone, że ten drugi wa-riant mógłby doprowadzić do trudnych do przewidzenia konsekwencji i narzu-cenia organom nowych obowiązków, którym nie będą one w stanie sprostać.

Chciałbym podkreślić, że zapisanie zasady in dubio pro tributario w or-dynacji podatkowej nie zagwarantu-je faktycznego rozstrzygania wątpli-wości na korzyść podatnika, mimo że tak właśnie twierdzą zwolennicy tego rozwiązania. Pożądany efekt zależy bo-wiem w pierwszej kolejności od men-talności środowiska urzędników oraz praktyki interpretacyjnej narzucanej tym organom podatkowym w zakre-sie podejścia do obywateli przez organy wykonawcze, nie zaś od samego pra-wa i jego stosowania. Jest to element tzw. władzy dyskrecjonalnej admini-stracji – zjawiska doskonale znanego, choć w niewielkim stopniu zbadanego w naukach prawnych. Często po prostu nie wystarczy, aby ustawodawca zapisał w prawie szczytne zasady. Potrzebna jest jeszcze zasadnicza zmiana myśle-nia wśród podmiotów stosujących pra-wo, aby te zasady rzeczywiście zostały wcielone w życie. ©℗

rozstrzygania korzyść podatnika

Trafniejsze byłoby po prostu przyjęcie założenia teorii derywacyjnej, zgodnie z którą z wykładnią mamy do czynienia zawsze, a ustalenie, czy tekst jest jednoznaczny, samo w sobie jest decyzją interpretacyjną

Na zgłoszenia czekamy do 30 czerwca

www.gazetaprawna.pl/rising-stars

Prawnicy– liderzy jutra 2015

Ranking młodych ludzi sukcesu, do których należy przyszłość

w branży prawniczej

Zdobądź prestiżowy tytuł

Organizatorzy:

Patronat Medialny: Patronat Honorowy:

AUTOPROMOCJA

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

5 / 8

C6 POLEMIKA

Koszty sądowe w sprawach cywilnych

swojego pierwotnego umocowania, w imieniu strony, a nie swoim własnym. W tej sytuacji na zażalenie to rozciąga się przyznane przez sąd zwolnienie od kosztów sądowych.

Sąd Najwyższy mówi co innego

O ile zgodzić się należy ze stanowiskiem, że niekiedy adwokat czy radca prawny może czuć się pokrzywdzony wysoko-ścią przyznanych kosztów, to pozosta-wiając na uboczu ten znany problem, wskazać należy, że przepisy co do za-sady nie pozwalają jednak na to, żeby weryfikacja wysokości sumy na drodze postępowania zażaleniowego odbywała się bez uiszczenia opłaty, a tym bardziej w drodze rozpoznania apelacji strony.

Na wstępie trzeba zauważyć, iż przy-wołane wcześniej orzeczenie Sądu Naj-wyższego z 11 października 2007 r., choć ma tezę wyjątkowo atrakcyjną i pozornie związaną z omawianą problematyką, do-tyczyło zupełnie innych kwestii, to jest odrzucenia nieopłaconej przez fachowe-go pełnomocnika apelacji, na podstawie obecnie nieobowiązującego już art. 130 (2) par. 3 k.p.c. Sąd Najwyższy w żaden spo-sób nie nawiązywał w uzasadnieniu tego wyroku do kosztów nieopłaconej pomocy prawnej. Nie sposób przenosić oderwanej od tych zagadnień tezy na grunt zupeł-nie innej problematyki, i to w sytuacji, gdy szczegółowej analizy tej ostatniej Sąd Najwyższy dokonywał w obszernych uza-sadnieniach kilku innych uchwał.

Przypomnijmy więc, że przed zmianą art. 394 par. 1 pkt 9 k.p.c. wątpliwości

dotyczące prawa do zaskarżenia orze-czenia o kosztach nieopłaconej pomocy prawnej były rozstrzygane w oparciu o uchwałę SN z 20 maja 2011 r. III CZP 14/11 OSNC 2012/1/2 (SN uznał w niej, że pełnomocnikowi ustanowionemu przez sąd przysługuje zażalenie na postano-wienie sądu pierwszej instancji doty-czące ponoszonych przez Skarb Państwa kosztów z tytułu „urzędówki”), uchwa-łę z 8 marca 2012 r. III CZP 2/12 OSNC 2012/10/115 i wreszcie orzecznictwo Try-bunału Konstytucyjnego.

Gdy analizuje się przywołane roz-strzygnięcia, doprawdy trudno wysnuć wnioski takie jak pan mecenas Andrzej Nogal, który twierdzi, że prawo pełno-mocnika do zaskarżenia postanowienia o kosztach wynika z jego pierwotne-go umocowania, co zwalnia go z obo-wiązku uiszczenia opłaty od zażalenia, gdy strona zwolniona jest od kosztów sądowych. Jest bowiem dokładnie od-wrotnie. Po pierwsze, Sąd Najwyższy nie ma wątpliwości, że apelacja uczestnika postępowania w części dotyczącej roz-strzygnięcia o kosztach pomocy prawnej udzielonej z urzędu, w wypadku przy-znania tych kosztów pełnomocnikowi od Skarbu Państwa jest niedopuszczalna. W uzasadnieniu uchwały z 25 czerwca 2009 r.(III CZP 36/09, OSNC 2010, nr 2, poz. 24), dotykającej wprost tego zagad-nienia, SN uznał, że nie ma podstaw do twierdzenia, iż uczestnik postępowania może doznać uszczerbku prawnego na skutek wydania postanowienia przy-znającego ustanowionemu dla niego adwokatowi od Skarbu Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzie-lonej z urzędu, które ani nie zwiększa jego obowiązków w sferze prawnej, ani nie zmniejsza jego uprawnień. Stano-wisko to jest powszechnie akceptowa-ne i cytowane w licznych kolejnych orzeczeniach (np. postanowienie SN z 10 kwietnia 2014 r. IV CZ 8/14). Zde-cydowane wsparcie znalazło ono też w cytowanych powyżej uchwałach SN z 20 maja 2011 r. oraz z 8 marca 2012 r.

Sąd Najwyższy nie miał wątpliwości, że obowiązek ponoszenia przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej nie podlega regulacji dotyczą-

Sporne 40 zł

Nietrafne jest twierdzenie zawarte w tekście pana mecenasa Andrzeja Nogala, że ustawodawca chciał dobrze, a wyszło jak zwykle (w domyśle tym razem ze szkodą dla profesjonalnych pełnomocników). Brak nowelizacji art. 7 ust. 1 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych nie jest pomyłką

Ztezami tymi polemizował ad-wokat Andrzej Nogal w tek-ście opublikowanym 13 maja 2015 r. w serwisie Prawnik.pl. Dokonał w nim analizy prze-pisów dotyczących zaskar-żania przez profesjonalnych

pełnomocników postanowień w przed-miocie przyznania przez sąd w postę-powaniu cywilnym adwokatowi (radcy prawnemu) kosztów pomocy prawnej udzielonej z urzędu. Zgodzić się należy z autorem, iż kwestie dotyczące zaskar-żania rozstrzygnięć sądów w powyższej kwestii rodzą rozbieżną praktykę orzecz-niczą. Nie można natomiast podzielić po-zostałej argumentacji autora. Sposób wy-kładni przepisów zaprezentowany przez pana mecenasa, z pewnością korzystny dla fachowych pełnomocników, nie znaj-duje bowiem żadnego oparcia w obowią-zujących przepisach i jednolitym w tej kwestii orzecznictwie Sądu Najwyższego.

Nietrafne tezy

Przypomnijmy więc, że według pana me-cenasa Andrzeja Nogala orzecznictwo Sądu Najwyższego (przed nowelizacją art.394 pkt 9 k.p.c.) przyznawało pełno-mocnikom z urzędu prawo do zaskar-żania orzeczeń w przedmiocie kosztów nieopłaconej pomocy prawnej, w ramach uprawnienia do reprezentowania stro-ny w toczącym się postępowaniu cywil-nym. Na tej podstawie autor tekstu wy-wodził, że wcześniej adwokaci skarżyli orzeczenia o kosztach jako pełnomoc-nicy strony, najczęściej zwolnionej od kosztów, co sprawiało, iż nie musieli analizować problematyki opłat od za-żalenia. Zaś obecnie – po nowelizacji art. 394 par. 1 pkt 9 k.p.c – sądy doma-gają się od nich bezpodstawnie uiszcze-nia albo opłaty stosunkowej, albo sta-łej w wysokości 40 złotych. Zdaniem autora jest to niesłuszne, ponieważ adwokat z urzędu nie jest uczestni-kiem postępowania w świetle art.7 ust. 1 ustawy o kosztach w sprawach cy-wilnych, co ma wynikać z wyroku SN z 11 października 2007r. (sygn. IV CZ 70/07). W konkluzji autor uznał, że peł-nomocnik z urzędu działa w ramach

RAFAŁ KRAWCZYK

sędzia Sądu Okręgowego w Toruniu

FO

T.

SH

UT

TE

RS

TO

CK

Zażalenie adwokata na orzeczenie

o kosztach nieopłaconej

pomocy prawnej podlega opłacie, a co ważniejsze

– niedopuszczalne jest zaskarżenie

takiego rozstrzygnięcia apelacją strony

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

6 / 8

prawnik 22–24 maja 2015 nr 98 (3991) gazetaprawna.pl

cej zasad rozliczania kosztów procesu między stronami ani ustawie o kosztach sądowych w sprawach cywilnych. Ma swoje źródło w ustawach ustrojowych, regulujących działalność adwokatów i radców prawnych. Cały swój wywód dotyczący dopuszczalności zażalenia Sąd Najwyższy odnosił do zaskarżalności orzeczenia o wynagrodzeniu biegłego, uważając, iż pozycja procesowa biegłych i fachowych pełnomocników uzyskują-cych wynagrodzenie od SP jest podobna i nie ma podstaw do jej różnicowania. Sąd Najwyższy w sposób jednoznaczny kilkukrotnie stwierdzał też, że dopusz-czając (mimo ówczesnego braku wyraź-nego przepisu) możliwość zaskarżenia zażaleniem postanowienia sądu pierw-szej instancji, którego przedmiotem jest ponoszenie przez Skarb Państwa kosztów nieopłaconej pomocy prawnej udzielonej przez adwokata ustanowio-nego z urzędu, należy uściślić, że może być ono wniesione jedynie przez pełno-mocnika (a nie w imieniu reprezento-wanej strony).

Jeśli zatem, jak wskazywał autor tek-stu, przed zmianą art.394 par. 1 pkt 9 k.p.c., a tym bardziej obecnie niektóre sądy stosowały lub nadal stosują prak-tykę rozpoznawania wniosku o zmianę orzeczenia w zakresie kosztów nieopła-conej pomocy prawnej zawartego w ape-lacji strony, to taka praktyka była i jest ewidentnie błędna, ponieważ zgodnie z cytowanymi wyżej judykatami apela-cja w tej części powinna być odrzucona jako niedopuszczalna.

Reasumując, nowelizacja art.394 par. 1pkt 9 k.p.c. nie zmieniła tak napraw-dę nic, poza wyraźnym przyznaniem uprawnień pełnomocnikom ustanowio-nym z urzędu do zaskarżenia orzeczenia o kosztach nieopłaconej pomocy praw-nej. Wcześniej jednak prawo to również nie było kwestionowane przynajmniej od kilku lat – w świetle ukształtowa-nego orzecznictwa SN. Nietrafne jest zatem twierdzenie zawarte w powoły-wanym tekście pan mecenasa Nogala, że ustawodawca chciał dobrze, a wyszło jak zwykle (w domyśle tym razem ze szkodą dla profesjonalnych pełnomocników). Brak nowelizacji art. 7 ust. 1 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cy-wilnych nie jest zaś pomyłką, ponieważ nie była ona potrzebna. Zasady zaskarża-nia orzeczeń dotyczących nieopłaconej pomocy prawnej są jasne od wielu lat i zostały bardzo logicznie uzasadnione w przywołanym orzecznictwie Sądu Naj-wyższego. Ustawodawca, dopuszczając możliwość zaskarżenia zażaleniem po-stanowienia sądu, nie miał wątpliwości, że może być ono wniesione jedynie przez pełnomocnika.

Sama strona, reprezentowana przez pełnomocnika z urzędu, jak również strona przeciwna, nie mają interesu prawnego w zaskarżeniu tego postano-wienia, które nie narusza w żaden spo-sób ich sfery prawnej. Świadczy o tym również umiejscowienie przepisu prze-sądzającego dopuszczalność zażalenia, obok kosztów wynagrodzenia biegłego i należności świadka. Zażalenie takie, niezależnie od tego, czy rozstrzygnięcie o kosztach znalazło się w odrębnym po-stanowieniu czy wyroku, pełnomocnik wnieść musi w terminie siedmiodnio-wym w imieniu własnym.

Pożądana opłata w stałej wysokości

Trafne było natomiast spostrzeżenie do-tyczące powstania rozbieżności w prak-tyce sądowej odnośnie do ustalania wysokości opłaty od zażalenia. Literal-na wykładnia art. 19 ust. 3 pkt 2 u.k.s.c. wskazywałaby, że opłata powinna sta-nowić piątą część opłaty obliczonej od wartości przedmiotu zaskarżenia. Ma-jąc jednak na względzie genezę przepisu dopuszczającego zaskarżalność postano-wień o przyznaniu kosztów nieopłaconej pomocy prawnej, bardziej trafna wydaje się teza, iż opłata od takiego zażalenia, analogicznie jak w przypadku zażalenia na wynagrodzenie biegłego, wynosić po-winna, niezależnie od wartości przed-miotu zaskarżenia, 40 zł. Pożądane by-łoby zatem wyraźne uregulowanie tej kwestii poprzez odpowiednią noweliza-cję art. 22 ustawy o kosztach sądowych w sprawach cywilnych. ©℗

Z wokandy analiza wyroku

Dwa przewinienia sędziego, dwie kary

apelacyjny wyjaśnił, że z racji stop-nia winy i szkodliwości czynów ob-winionego dla interesów służby, trafny był wniosek oskarżyciela wy-stępującego o upomnienie. Sąd uznał, że zaniechanie terminowości w sporządzaniu uzasadnień orzeczeń spowodowało znaczną szkodliwość dla interesów służby. Uwzględniono jednak dotychczasową niekaralność dyscyplinarną sędziego, usunięcie zaległości w sporządzaniu pisemnych uzasadnień i zaprzestanie podejmowa-nia dodatkowego zatrudnienia.

Odwołanie na niekorzyść sędziego wniósł minister sprawiedliwości. Zakwe-stionował wymierzenie tylko jednej kary dyscyplinarnej, mimo przypisania sędzie-mu dwóch przewinień dyscyplinarnych.

Uzasadnienie

Sąd Najwyższy – Sąd Dyscyplinar-ny zmienił wyrok, wymierzając karę upomnienia za każde z przewinień służbowych (wyrok z 14 kwietnia 2015 r., syg. SNO 16/15). Zgodził się ze stanowi-skiem ministra sprawiedliwości, któ-ry podniósł, że jedna kara rażąco naru-sza art. 109 par. 1 u.s.p., przewidujący katalog kar dyscyplinarnych. Z treści wyroku sądu apelacyjnego wyraźnie wynikało, że sędziego uznano za win-nego popełnienia dwóch przewinień, które zostały popełnione w innym cza-sie, w innych okolicznościach, godzą w różne wartości i podlegają różnej kwa-lifikacji prawnej. Co więcej, przewinie-nia te nie pozostają ze sobą w żadnym związku merytorycznym i funkcjonal-nym. Mogłyby być objęte odrębnymi postępowaniami dyscyplinarnymi. Tym-czasem w uzasadnieniu zaskarżonego wyroku nawet nie próbowano wyjaśnić tego, dlaczego uznano za właściwe wy-mierzenie sędziemu tylko jednej kary dyscyplinarnej. Gdyby takim argumen-tem miałaby okazać się ogólna uwa-ga SA o większej wadze przewinienia w postaci zaniechania terminowego sporządzania uzasadnień orzeczeń, to nie sposób byłoby uznać takiego argu-mentu za dostatecznie przekonujący. To samo mogłoby odnosić się do „stop-nia winy oraz szkodliwości (czynów) dla interesów służby”. Adekwatność wymie-rzonej kary można i trzeba powiązać ze zindywidualizowanym przewinieniem dyscyplinarnym. Ponadto w odwołaniu

trafnie powołano się na kształtującą się od pewnego czasu linię orzecznictwa Sądu Najwyższego – Sądu Dyscyplinar-nego, eksponującą konieczność wymie-rzenia jednak odrębnej kary dyscyplinar-nej za każde z przypisanych przewinień. W takiej sytuacji w sposób pełniejszy osiąga się zasadnicze cele postępowania dyscyplinarnego.

Komentarz

Bartłomiej Przymusiński

sędzia, Stowarzyszenie Sędziów Polskich

„Iustitia”

Wyrok ten jest dobitnym przykładem tego, jak nieprawdziwy jest mit o korpo-rocjanizmie sędziów i zaprzecza on po-wielanej tezie, że sądownictwo dyscypli-narne łagodnie traktuje sędziów. Przede wszystkim podkreślić należy, że kara upomnienia nie jest, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, symbo-licznym pogrożeniem palcem sędziemu, ale wywołuje wymierne konsekwencje finansowe. System wynagrodzeń sę-

dziowskich oparty jest na nabywaniu co pięć lat stażu uprawnienia do kolejnej, wyższej stawki wynagrodzenia. Wymie-rzenie kary upomnienia powoduje, że ta ścieżka awansu płacowego sędziego się wydłuża, zatem de facto jest to kara o konsekwencjach finansowych (pozba-wia się konkretną osobę podwyżki, którą otrzymują wszyscy inni). Ukaranie sę-dziego nawet najłagodniejszą karą dys-cyplinarną powoduje wydłużenie wspo-mnianego 5-letniego okresu awansu płacowego o 3 lata. Przeliczając to na konkretną kwotę jest to ponad 10 tys. zł, bo mniej więcej o tyle byłoby wyższe wynagrodzenie przez okres trzech lat (ok. 300 zł różnicy przez 36 miesięcy). Sądzę, że to stawia w zupełnie innym świetle zarzut łagodności kary upo-mnienia. Choćby w kodeksie wykroczeń nie przewidziano aż tak wysokich grzy-wien, a wśród zwykłych pracowników kary pieniężne mogą dotyczyć jedynie wyjątkowo ciężkich naruszeń obowiąz-ków pracowniczych, jak np. opuszczenie pracy bez usprawiedliwienia. ©℗

Stan faktyczny

Sędzia sądu rejonowego został ob-winiony o to, że od stycznia 2011 r. do 13 grudnia 2013 r., bez zawiadomienia prezesa sądu okręgowego we właściwym terminie o zamiarze podjęcia dodat-kowego zatrudnienia na stanowiskach dydaktycznych, prowadził wykłady z przedmiotów prawniczych w różnych instytucjach i organizacjach. Dodatkowo zarzucono mu, że od czerwca 2011 r. do marca 2014 r. jako sędzia sądu rejono-wego nie sporządził w terminie usta-wowym 14 dni uzasadnień pisemnych wyroków w kilkudziesięciu sprawach karnych i wykroczeniowych.

Sąd Apelacyjny – Sąd Dyscyplinarny uznał sędziego za winnego zarzucanych mu obu przewinień z art. 107 par. 1 usta-wy – Prawo o ustroju sądów powszech-nych (Dz.U nr 98, 1 poz. 1070 ze zm., dalej: u.s.p.). W konsekwencji na podstawie art. 109 par. 1 pkt. 1 powyższej ustawy wymie-rzył mu karę dyscyplinarną upomnienia.

Sam obwiniony przyznał się do dru-giego z przedstawionych mu zarzutów. Do pierwszego – nie. Wyjaśniał, że nie był zobowiązany do uprzedniego za-wiadomienia prezesa sądu okręgowego o zamiarze podjęcia dodatkowego za-trudnienia, skoro prezes ten nie sprze-ciwił się wcześniejszemu jego zatrud-nieniu na uniwersytecie na stanowisku naukowo-dydaktycznym w pełnym wy-miarze godzin.

Rozważając kwestię zastosowania właściwej kary dyscyplinarnej, sąd

Tylko wówczas w sposób pełny osiąga się zasadnicze cele postępowania dyscyplinarne-go – uznał Sąd Najwyższy

EWA MARIA RADLIŃSKA

[email protected]

Z treści wyroku sądu apelacyjnego wyraźnie wynikało, że sędzia dopuścił się dwóch przewinień, które zostały popełnione w innym czasie, w innych okolicznościach, godzą w różne wartości i podlegają różnej kwalifikacji prawnej

Przede wszystkim podkreślić należy, że kara upomnienia nie jest, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, symbolicznym pogrożeniem palcem sędziemu, ale wywołuje wymierne konsekwencje finansowe

Korzystaj za darmo

Masz prenumeratę Dziennika Gazety Prawnej?

Zarejestruj się: narzedzia.gazetaprawna.pl

Akty prawneWskaźniki i stawkiAktywne druki Kalkulatory

AUTOPROMOCJA

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

7 / 8

C8

Niejednokrotnie akta sprawy to jest po prostu śmietnik. Jedna opinia jest skserowana kilka razy. To jest zmora. Zmiana robi nam porządek w aktach – mówi sędzia Dorota Radlińska

KONFERENCJA POD PATRONATEM DGP

Nowelizacja procesu karnego

Kto ma tremę przed lipcową premierą

Chociaż główni aktorzy odnajdują mankamenty na każdym etapie, to nie sposób pozbyć się wrażenia, że to postę-powanie przygotowawcze rozczarowuje najbardziej. Dlaczego?

Otóż dlatego, że pomimo iż w dużym stopniu determinuje ono dalszy prze-bieg procesu karnego, to ustawodaw-ca, przygotowując reformę, ten etap niemal całkowicie pominął. W ocenie Łukasza Chojniaka, rzecznika dyscy-plinarnego ORA w Warszawie, takie zaniechanie jest całkowicie niezro-zumiałe. Uważa on, że o ile kierunek zmian jest słuszny i konieczny, o tyle niewystarczająca modyfikacja postę-powania przygotowawczego radykal-nie ograniczy możliwości osiągnięcia zamierzonego celu.

– Jeżeli ustawodawca chciał obarczyć strony współodpowiedzialnością za wy-nik procesu, to mógł to osiągnąć poprzez

daleko idącą zmianę postępowania przy-gotowawczego, przy niewielkiej mody-fikacji obecnego modelu procesu sądo-wego. Poszedł jednak w inną stronę. To błąd, bowiem to, co zostało zmienione, nie będzie w stanie zniwelować tego, co wydarzy się na samym początku – mówi adwokat.

Z perspektywy obrońcy za najwięk-sze rozczarowanie uznaje jednak brak skutecznych instrumentów dostępu do adwokata, na etapie zatrzymania osoby przez organ ścigania, w ciągu pierw-szych 48 godzin. – Nie ma szans, aby można było zmieścić się w tym czasie – uważa.

Wiele wątpliwości odnośnie do tego etapu postępowania mają również śledczy. – Wymyślono nowe narzędzia prawne. Bardzo nowoczesne. I dano je operatowi, który nadal jest w połowie XX wieku – mówi prokurator Jarosław Polanowski, członek prezydium Rady Głównej Związku Zawodowego Proku-ratorów i Pracowników Prokuratury.

Z kolei Grzegorz Kiec, prezes Stowa-rzyszenia Prokuratorów RP, podkreśla, że natłok obowiązków, które spadną na prokuratorów wraz z wejściem w życie reformy, może uniemożliwić im rze-telne wywiązywanie się ze wszystkich obowiązków. W jego ocenie, jeżeli już ustawodawca zdecydował się na wpro-wadzenie procesu kontradyktoryjnego,

to powinien odciążyć śledczych od po-stępowania przygotowawczego, tak jak to jest w procesach modelowych.

Nikt nie ma też wątpliwości, że nowa procedura będzie wymagała od prokura-torów perfekcyjnej znajomości akt spra-wy. Dlatego, aby umożliwić autorowi aktu oskarżenia obecność na rozprawie, w Sądzie Rejonowym w Rudzie Śląskiej testowano elektroniczny system ukła-dania wokand. – Doprowadził on tam do 85-procentowego obsadzenia spraw autorami aktów oskarżenia – mówi Da-riusz Korneluk, prokurator apelacyjny w Warszawie. Dodaje, że niedługo taki system będzie też testowany w stolicy. Śledczy sam ma jednak poważne wątpli-wości, czy projekt równie dobrze spraw-dzi się w dużych ośrodkach.

Nie wszyscy jednak krytycznie pod-chodzą do reformy procedury karnej. – Niejednokrotnie akta sprawy to jest po prostu śmietnik. Jedna opinia jest skse-rowana kilka razy. To jest zmora. Zmiana robi nam porządek w aktach – mówi sę-dzia Dorota Radlińska. Zwraca też uwa-gę, że sędzia będzie mógł w końcu skon-centrować się na orzekaniu. I skończą się zarzuty, że sąd nie przeprowadził z urzę-du takiego dowodu czy też nie zadał ta-kiego pytania, podczas gdy strony nie wykazywały żadnej aktywności. ©℗

Patronem medialnym konferencji

był Dziennik Gazeta Prawna

Prawnicy, którzy nie cierpią dziennikarzy

Nie wydaje mi się, bym była/był wart zaintereso-wania dziennika-

rzy. To nie jest temat dla mediów, nie piszcie o tym. Nie zacytowali państwo wszystkich istotnych wypowiedzi, co świadczy o braku rzetelności. To jest bardzo ważna uchwała, więc należy ją wydrukować w całości…Takie opinie słyszę (czytam) niemal codziennie. I wciąż załamuję ręce, najwyraźniej nie mogąc się przyzwyczaić do myśli, że prawnicy, którzy na każdym kroku perorują o potrzebie kroczenia z duchem czasu,

są tak bardzo oderwani od rzeczywistości. A zwłaszcza od realiów, w których funkcjonują współczesne media.Mam wrażenie, że spora część prawników (sędziów, adwokatów, radców, notariuszy, korporacja naprawdę nie ma tu znaczenia) postrzega media jako pas transmisyjny, który działa wtedy, gdy się go uruchomi, i przekazuje to, co się na niego załaduje.Jest w planach, dajmy na to, konferencja – owszem, warto czasem wysłać zapowiedź. Nie opubliko-wali? Dowód, że informo-wanie dziennikarzy

o czymkolwiek nie ma sensu (to nic, że notka prasowa drewniana, a samo wydarzenie jest imprezą zamkniętą lub taką, która zainteresuje co najwyżej garstkę uczestników). Przyszli i chcą zrelacjono-wać? Panika (napiszą nie to, co trzeba, i jeszcze nie daj Boże pokuszą się o jakieś wnioski lub komentarze). Napisali? Obraza majestatu (no bo jak można było przytoczyć tylko jedno zdanie z wystąpienia prezesa, który może i przemawia jak Gomułka, ale przecież to prezes, w dodatku należy jego funkcję pisać przez

duże „P”, czego media z uporem nie przyjmują do wiadomości).Prawnicy w optymistycz-nym wariancie dziennika-rzy się boją, w najgorszym – zwyczajnie ich nie cierpią. A już na pewno nie potrafią z nimi współpracować tak, by obydwie strony na tym korzystały (jedna – budując pozytywny wizerunek swój lub swojego zawodu, druga – mając szansę przygotowa-nia ciekawego materiału).Przykład z ostatnich dni: pewna pani mecenas wyraziła e-mailowo niezadowolenie z wymowy artykułu, który pojawił się w serwisie Prawnik.pl.

O tym, że do adresatki dotarła moja odpowiedź, przekonałam się, znajdując ją wklejoną żywcem na jednej z facebookowych prawniczych grup dyskusyj-nych (oczywiście opatrzoną moimi danymi personalny-mi). Stało się jasne, że tak często przywoływana w amerykańskich filmach sensacyjnych zasada „Wszystko, co powiesz, może być użyte przeciwko tobie” ma swoich gorących zwolenników także w Polsce. Czy my, dziennikarze, powinniśmy zacząć ją stosować w kontaktach z prawnikami? ©℗

komentarz na gorąco

Najważniejsze, żeby starzy aktorzy umieli mentalnie odnaleźć się w nowej roli – zgodzili się uczestnicy konferencji zorganizowanejprzez Okręgową Radę Adwokacką w Warszawie

Paulina Szewioła

[email protected]

Trwa wielkie odliczanie przed wejściem w życie nowego modelu procesu karne-go. Najgłośniej liczą adwokacki, proku-ratorzy i sędziowie. To zrozumiałe. Oni bowiem za nieco ponad miesiąc będą musieli wyjść na scenę i zadebiutować w nowych rolach. Sęk w tym, że główni aktorzy nadal mają sporo wątpliwości i obaw związanych z nowelizacją.

– Przed nami jest bardzo trudna re-forma i wszystkie strony procesu kar-nego mają ogromy problem z tym, co się stanie po 1 lipca. Komplikacje na pewno będą, ale żeby je ograniczyć, musimy zrobić wszystko, aby nasze środowiska porozumiały się przynajmniej co do podstawowych zasad nowej procedury – mówił adw. Paweł Rybiński, dziekan ORA w Warszawie podczas konferencji „Nowelizacja procesu karnego – starzy aktorzy w nowych rolach”, która odbyła się w ubiegłą sobotę w Sądzie Najwyż-szym. A czego obawia się najbardziej? – Boję się, że przepisy się zmienią, a i tak wszystko zostanie po staremu – za-znaczył.

Z kolei prof. Małgorzata Gersdorf, I prezes SN, uważa, że wejście w życie zmian w k.p.k. jest przedwczesne, a jej największe obawy budzi przygotowanie śledczych. – Prokuratorzy jakoś nie-chętnie przyjmują tę nowelizację – tłu-maczy. O sędziów natomiast nie martwi się w ogóle. – Oni od dawna przygoto-wują się do zmian. Poza tym ich rola będzie teraz łatwiejsza – dodaje.

■ Redakcja: ul. Okopowa 58/72; 01-042 Warszawa, tel. 22 530 40 40, faks: 22 530 40 39; e-mail: [email protected] ■ Redaktor naczelna: Jadwiga Sztabińska ■ Zastępcy redaktor naczelnej: Dominika Sikora, Paweł Nowacki, Marek Tejchman ■ Sekretarze: Łukasz Bąk, Rafał Drzewiecki, Anna Godlewska, Elżbieta Pietrak, Mirosław Mazanec, Mira Suchodolska ■ Redaguje: Ewa Szadkowska ■ Szef działu foto: Krzysztof Cieślewicz ■ Biuro reklamy (tel. 22 530 44 44): Dyrektor Centrum Reklamy: Katarzyna Jasińska-Szulc ■ Szef studia DTP: Jacek Obrusiewicz ■ Produkcja: Elżbieta Stamler, tel. 22 530 42 24

© – znak zastrzeżenia praw autorskich; ℗ – znak odpłatności; ©℗ – dwa znaki przy artykule oznaczają możliwość jego dalszego wykorzystania wyłącznie po uiszczeniu opłaty zgodnie z cennikiem (www.gazetaprawna.pl/licencje) i w zgodzie z Regulaminem korzystania z artykułów prasowych

Ewa Szadkowska

redaktor

prowadząca

tygodnik

Prawnik i serwis

Prawnik.pl

FO

T.

MA

TE

RIA

ŁY

PR

AS

OW

E

Wygenerowano dnia 2015-05-22 dla loginu: internetowagp

Powered by TCPDF (www.tcpdf.org)

8 / 8