Poezja, ta dziwna choroba / Poesia, questa curiosa malattia

23
88 Poezja, ta dziwna choroba „Moim naturalnym stanem jest nie pisać poezji; a jednak od czasu do czasu nachodzi mnie ta dziwna infekcja, niczym za- kaźna, podniecająca choroba” – tak mówił o sobie Primo Levi. Długo, może nawet aż do przedwczesnego, prawdopodobnie samobójczego końca życia, który nastąpił 11 kwietnia 1987 roku, utrzymywał, że nie jest poetą. Nieco krócej nie uznawał się za pisarza, bo dopiero w roku 1975, prawie trzydzieści lat po wydaniu pierwszej swojej książki, postanowił zupełnie zre- zygnować z pracy w fabryce lakierów i całkiem poświęcić się twórczości pisarskiej. Niezależnie od tych wyborów zawsze jednak godził się być chemikiem, wielkim zwolennikiem ja- sności i precyzji, który jako jeden z najbardziej rozpoznawal- nych świadków Zagłady „stosował te same precyzyjne zasady pomiaru w pracy chemika i w pracy pisarza”, jak komentował ten stan rzeczy Hayden White (tak wielkim, że inny włoski pisarz, Giorgio Manganelli, uznał go za „typowy przypadek terroryzmu higieny społecznej”). „Godził się” – bowiem można odnieść wrażenie, że w jakimś trudnym do określenia momen- cie Levi został niewolnikiem swojego chemicznego, „naukowe- go” (w sztucznym odróżnieniu od „humanistycznego”) emploi. Pisarz stał się symbolem racjonalnego mówienia o Zagładzie, aseptycznego, pozbawionego emocji, higienicznego, jak chciał Manganelli – aż do granic paranoi. Innymi słowy – symbolem mówienia prozą i prozaicznego. I to właśnie tak rozumiane

Transcript of Poezja, ta dziwna choroba / Poesia, questa curiosa malattia

88

Poezja, ta dziwna choroba

„Moim naturalnym stanem jest nie pisać poezji; a jednak od czasu do czasu nachodzi mnie ta dziwna infekcja, niczym za-kaźna, podniecająca choroba” – tak mówił o sobie Primo Levi. Długo, może nawet aż do przedwczesnego, prawdopodobnie samobójczego końca życia, który nastąpił 11 kwietnia 1987 roku, utrzymywał, że nie jest poetą. Nieco krócej nie uznawał się za pisarza, bo dopiero w roku 1975, prawie trzydzieści lat po wydaniu pierwszej swojej książki, postanowił zupełnie zre-zygnować z pracy w fabryce lakierów i całkiem poświęcić się twórczości pisarskiej. Niezależnie od tych wyborów zawsze jednak godził się być chemikiem, wielkim zwolennikiem ja-sności i precyzji, który jako jeden z najbardziej rozpoznawal-nych świadków Zagłady „stosował te same precyzyjne zasady pomiaru w pracy chemika i w pracy pisarza”, jak komentował ten stan rzeczy Hayden White (tak wielkim, że inny włoski pisarz, Giorgio Manganelli, uznał go za „typowy przypadek terroryzmu higieny społecznej”). „Godził się” – bowiem można odnieść wrażenie, że w jakimś trudnym do określenia momen-cie Levi został niewolnikiem swojego chemicznego, „naukowe-go” (w sztucznym odróżnieniu od „humanistycznego”) emploi. Pisarz stał się symbolem racjonalnego mówienia o Zagładzie, aseptycznego, pozbawionego emocji, higienicznego, jak chciał Manganelli – aż do granic paranoi. Innymi słowy – symbolem mówienia prozą i prozaicznego. I to właśnie tak rozumiane

89

Poesia, questa curiosa malattia

“Il mio stato naturale è quello di non fare poesie, però ogni tanto mi capita questa curiosa infezione, come una malattia esantema-tica che dà un rush” – cosi parlava di se stesso Primo Levi. Per molto tempo, forse fino alla sua morte prematura, probabilmen-te suicida, che avvenne l’11 aprile 1987, sosteneva di non essere poeta. Per un periodo più breve non si considerava scrittore; infatti, solo nel 1975, quasi trent’anni dopo la pubblicazione del suo primo libro, decise di abbandonare il lavoro in fabbrica di vernici e di dedicarsi totalmente all’opera narrativa. A prescin-dere da quelle scelte ha sempre acconsentito a essere chimico, un grande promotore di trasparenza e precisione; Levi come uno dei più riconoscibili testimoni della Shoah “applicava le stesse regole di precisione della misurazione sia nel lavoro di chimico sia in quello di scrittore”, come commentava lo stato delle cose Hayden White (era talmente grande che un altro scrittore ita-liano, Giorgio Manganelli, lo definì “un tipico caso di terrori-smo assistenziale”). “Acconsentiva” – perché sembra che, in un momento difficile da stabilire con precisione, Primo Levi fosse diventato schiavo della sua identità chimica, “scientifica” – se vogliamo fare una divisione artificiale da quella “umanistica”. Lo scrittore divenne simbolo di presentazione razionale della Shoah, asettico, senza emozioni, igienico – come diceva Manga-nelli – fino ai limiti della paranoia; e cioè – del parlare tramite la prosa e in modo prosaico. Comprese in questo modo chiarezza,

90

jasność, przejrzystość i naukowa precyzja wyznaczyły do dziś trwający układ ról Leviego: nade wszystko świadek Zagłady, ale mimo to najpierw chemik, potem pisarz, na końcu zaś – jeśli w ogóle! – poeta.

Rzeczywiście, pierwszy dostępny szerszej publiczności tomik wierszy Leviego (L’Osteria di Brema) ukazał się dopiero w 1975 roku w wydawnictwie Scheiwillera, prawie trzydzieści lat po prozatorskim debiucie w roku 1946 (ten debiut to doskonale znana polskiemu czytelnikowi, przetłumaczona przez Halsz-kę Wiśniowską książka Czy to jest człowiek, opowieść o roku, który Levi spędził w obozie zagłady Auschwitz-Birkenau). I też rzeczywiście, przez ten czas ukazało się kilka innych nie mniej ważnych próz autora, ustalających jego pisarską po-zycję (La tregua, czyli Rozejm, Storie naturali i Vizio di for-ma – zbiory opowiadań fantabiologicznych; niektóre z nich można przeczytać po polsku – również w tłumaczeniu Hal-szki Wiśniowskiej – w wyborze zatytułowanym Najlepsza jest woda. Jak również Il sistema periodico, czyli Układ pierwiast-ków, od bardzo niedawna, tj. od roku 2011 dostępna polsko-języcznemu czytelnikowi w tłumaczeniu Zofii Koprowskiej). Niemniej Levi wiersze pisał już wcześniej. Wiemy nie tylko o Crescenzago, prawdopodobnie jego pierwszej próbie poetyc-kiej z roku 1943, jeszcze sprzed zesłania do Auschwitz, ale także o niezatytułowanym tomiku opublikowanym w roku 1970 w nakładzie trzystu egzemplarzy i przeznaczonym wy-łącznie dla kręgu najbliższych i przyjaciół, zawierającym dwa-dzieścia trzy wiersze znane później z L’Osteria di Brema. Ale nawet gdyby ów krąg przyjaciół wykazał się niezwykłą dys-krecją i wieść o tomiku dla nich przeznaczonym nie dotar-łaby do nas, i tak byśmy o Levim-poecie doskonale wiedzieli, i to choćbyśmy zawierzywszy autorowi w nieistotność jego poetyckiej twórczości, czytali tylko prozę. Bo przecież trzy

91

trasparenza e precisione scientifica hanno tracciato il sistema di ruoli di Levi: oltre tutto il testimone della Shoah ma prima di tutto chimico, poi scrittore e alla fine – se mai! – poeta.

Infatti, il primo volumetto di poesia di Primo Levi, accessibile al vasto pubblico (L’Osteria di Brema) è stato pubblicato solo nel 1975 presso la casa editrice Scheiwiller, quasi trent’anni dopo l’esordio narrativo avvenuto nel 1946 (questo primo libro, per-fettamente conosciuto al lettore polacco, grazie alla traduzio-ne di Halszka Wiśniowska, Se questo è un uomo, è un racconto dell’anno passato da Levi nel campo di sterminio di Auschwitz-

-Birkenau). In quel periodo sono uscite alcune, non meno impor-tanti, opere in prosa di questo autore che hanno convalidato la sua posizione di scrittore (La tregua, Storie naturali e Vizio di forma – raccolte di racconti fantabiologici di cui alcuni si possono leggere in polacco – sempre in traduzione di Halszka Wiśniowska – nel-la raccolta intitolata Najlepsza jest woda; ed anche Il sistema perio-dico ossia Układ pierwiatków, da poco cioè dal 2011, disponibile al lettore polacco nella traduzione di Zofia Koprowska). Cio-nonostante, Levi scriveva poesie già da tempo. Sappiamo non solo di Crescenzago, probabilmente la sua prima poesia scritta nel 1943, ancora prima della deportazione ad Auschwitz, ma anche del volumetto senza titolo, pubblicato nel 1970 nella tiratura di 300 copie e destinato esclusivamente alla cerchia di familiari e di amici più stretti, contenente ventitré poesie che abbiamo poi conosciuto nella raccolta L’Osteria di Brema. Ma anche se questa cerchia di amici avesse conservato la massima discrezione e la notizia del volumetto non ci avesse raggiunto, sapremmo di Levi-poeta perfettamente lo stesso, nonostante, dando credito all’autore in merito all’irrilevanza della sua opera poetica, aves-simo letto solo la narrativa. Infatti, tre delle poesie incluse anche qui, in traduzione di Jarosław Mikołajewski, aprivano tre dei libri menzionati di sopra, che hanno consolidato la posizione di

92

z wierszy zawartych i tu, w przekładzie Jarosława Mikoła-jewskiego, otwierały trzy z wymienionych przed chwilą ksią-żek ustalających niezaprzeczalną pozycję Leviego-pisarza--prozaika: Szema w Czy to jest człowiek, Wstawać w Rozejmie i Było ich stu w Vizio di forma.

Jak to więc możliwe, że Levi dla włoskich, polskich, świato-wych czytelników, ba – nawet dla samego siebie pozostawał autorem świadectw pisanych prozą (notabene: większość z nich to pełnoprawne powieści i opowiadania, fikcjonalne – choć niekoniecznie fikcyjne, a nie tylko, jak chciałby Berel Lang, autobiograficzne dokumenty)? Jak to możliwe, że jego skrom-na może, ale obecna już od 1946, a może nawet 1943 roku twórczość poetycka długo pozostawała ignorowana – we Wło-szech do czasu, gdy zaczął publikować wiersze na łamach „La Stampy” po wydaniu pierwszego tomiku w roku 1975, w Pol-sce właściwie aż do dziś, gdy Jarosław Mikołajewski postano-wił udostępnić je polskojęzycznym czytelnikom? Otóż Levi sam najlepiej odpowiadał na te pytania: „Jakkolwiek pisanie poezji nie wywołuje we mnie poczucia winy, ani też wstydu, to jednak jest częścią procesu mentalnego, którego nie znam nazbyt dobrze i który słabo kontroluję. Jestem pisarzem «od brody w górę», czyli w tej racjonalnej części, która nie widzi, pomija, spycha na margines całą resztę siebie. Poezje należą do sfery emocyjności, której nie potrafię analizować. Jako pisarz za cel objąłem przejrzystość; nie jestem pewien, czy ten cel osiągnąłem w poezji”. I w tym rzecz właśnie – jako świadek Zagłady Levi stał się słynny niewątpliwie dzięki pisarskim zdolnościom, erudycji wspierającej fascynującą narrację, ale także, a może nawet przede wszystkim, dzięki przejrzystości i racjonalności, którym hołdował, które legitymizował swym dyplomem nauk chemicznych i które czyniły go wyjątkowym na tle innych świadków piekła na ziemi.

93

Levi quale autore-scrittore narrativo: Shemà in Se questo è un uomo, Alzarsi in La Tregua e Erano cento in Vizio di forma.

Com’è possibile dunque che Levi, per i lettori italiani, polacchi, internazionali – addirittura per se stesso – sia rimasto l’autore di testimonianze scritte in prosa (in effetti, la maggior parte di esse sono romanzi e racconti a pieno titolo, fiction ma non per forza fittizi, e non solo – come sostiene Berel Lang – documenti autobiografici)? Com’è possibile che la sua, forse anche modesta ma presente già dal 1946, e può darsi anche dal 1943, opera po-etica, è rimasta a lungo ignorata – in Italia fino al momento in cui intraprese la pubblicazione delle poesie su “La Stampa” dopo l’edizione del primo volumetto nel 1975, in Polonia praticamen-te fino a oggi, al giorno in cui Jarosław Mikołajewski ha deciso di renderle accessibili ai lettori polacchi? Ecco, Levi rispondeva nel migliore dei modi: “Ebbene l’aver scritto poesie lo sento non come una colpa, naturalmente, né come una vergogna, ma fa parte di un meccanismo mentale che non conosco troppo bene e che controllo poco. Io sono scrittore ‘dal mento in su’, in quella parte razionale di me che ignora, trascura, reprime tutto il resto. Le poesie sono punte di emotività che mi riesce molto difficile analizzare. Come scrittore io mi sono fatto scrupolo della chiarezza; non sono sicuro di aver tenuto fede all’impegno nelle poesie”. E questo è il punto, in quanto testimone della Shoah, Levi divenne famoso indubbiamente grazie alle capacità di scrittore, all’erudizione che supportava l’affascinante narra-zione ma anche – e forse, prima di tutto – grazie alla trasparenza e alla razionalità che osservava, che legittimava con il suo di-ploma in scienze chimiche e che lo rendevano eccezionale sullo sfondo di altri testimoni dell’inferno sulla terra.

Levi dunque – ripeto qui la menzionata prima e d’altronde perfettamente conosciuta teoria – era sia per se stesso che per

94

Levi więc – powtarzam wspomnianą wcześniej, skądinąd do-skonale znaną tezę – był i dla siebie samego, i dla nas, czytel-ników, najpierw chemikiem, potem pisarzem, na końcu po-etą, a nad wszystkim tym – świadkiem. W efekcie to właśnie ten układ dyktuje sposób czytania jego pism. Figura świadka przeważa na przykład w sposób najbardziej widoczny wówczas, gdy Ernesto Ferrero opisuje stworzony przecież jeszcze przed Auschwitz wiersz Crescenzago w kategoriach doświadczenia obozowego: „Syrena, która o świcie wzywa robotników do pra-cy, zdaje się ogłaszać przerażającą pobudkę w obozie” (włoski filolog i pisarz ma na myśli przede wszystkim wersy „Quando nell’alba suona la sirena / Strisciano fuor da letti scarmiglia-ti” – Kiedy o świcie rozbrzmiewa syrena / Wyskakują z łóżek rozczochrani – które inspirowane były raczej pracą Leviego w kopalni niż rok późniejszym doświadczeniem obozu). Che-mikiem hołdującym aseptycznym miarom przejrzystości jest Levi dla Cesare Segrego, który pisze, że jasność odnalazł on również w swoich wierszach; a przecież Levi nie przyznawał swej poezji cnoty precyzji, której rzeczywiście hołdował – tyle że w prozie (Segre jest zawsze wierny autolekturze turyńskie-go pisarza, tu jednak daje się ponieść Leviańskiej publicznej figurze naukowca-pisarza). Wreszcie pisarz prozaik góruje wyraźnie nad poetą w, skądinąd bardzo trafnej i wielokrot-nie cytowanej (także w ostatnim, kompletnym dwutomowym zbiorze dzieł wszystkich Leviego wydanym przez Einaudi w roku 1997, co samo w sobie jest wystarczającą referencją), analizie Itala Rosatiego, który tropi związki prozy z poezją w twórczości Leviego. Badacz nie tylko wspomina oczywi-sty związek trzech wspomnianych już wierszy otwierających książki Czy to jest człowiek, Rozejm i Vizio di forma, ale wertuje wers po wersie wiersze takie jak Buna, by odnaleźć nawiąza-nia do Pogrążonych i ocalonych lub Czy to jest człowiek, szuka w Pieśni kruka fragmentów nawiązujących do biograficznego

95

noi, lettori, in primo luogo un chimico, in secondo luogo uno scrittore e alla fine un poeta ma oltre tutto ciò – un testimone. In effetti, è questa la configurazione giusta che detta il modo di lettura dei suoi scritti. La figura del testimone prevale, ad esem-pio, nel modo più evidente quando Ernesto Ferrero descrive la poesia creata tuttavia prima di Auschwitz, Crescenzago, nelle categorie di esperienza del lager: “vi risuona una sirena mattuti-na che sembra quella del lager” (filologo e scrittore italiano si ri-faceva prima di tutto ai versi: “Quando nell’alba suona la sirena / Strisciano fuor da letti scarmigliati”, ispirati piuttosto dal lavoro di Levi nella miniera che dalle esperienze del lager, risalenti ad un anno più tardi). Per Cesare Segre Levi è un chimico fedele alle misure asettiche della trasparenza, Segre scrive che l’autore aveva ritrovato la chiarezza anche nei suoi versi; eppure Levi stesso non conferiva alla sua poesia il pregio della precisione alla quale in fondo mirava, che trovava solo nella prosa. (Segre è sempre fedele all’autolettura dello scrittore torinese, qui in-vece si lascia trasportare dalla figura pubblica di Levi scienzia-to-scrittore). Infine, scrittore-prosatore domina visibilmente il poeta nella molto calzante e più volte citata (anche nell’ultima edizione bivolume delle opere complete, pubblicata dall’Einau-di nel 1997, il ché di per se costituisce sufficienti credenziali) analisi di Italo Rosati che rintraccia le relazioni tra la narrativa e la poesia nell’opera di Levi. Il critico non si limita a indicare l’evidente relazione tra le tre poesie menzionate prima, quelle che aprono i libri: Se questo è un uomo, La tregua e Vizio di forma, ma analizza, un verso dopo l’altro, le poesie come Buna in cerca di riferimenti a I sommersi e i salvati o Se questo è un uomo, cerca in Il canto del corvo dei brani che si ricolleghino all’esperienza autobiografica di Levi (perché è difficile leggere i versi come quelli tradotti da Jarosław Mikołajewski “Sono venuto di molto lontano / Per portare mala novella” altrimenti che attraverso il suo ruolo di testimone della Shoah, per trovare subito dopo la

96

doświadczenia Leviego (bo i trudno inaczej niż przez jego rolę świadka Zagłady czytać wersy jak te oto w przekładzie Jarosława Mikołajewskiego: „Przybyłem z bardzo daleka, / By przynieść niedobrą nowinę”), aby zaraz potem znajdować potwierdzenie takiej lektury w Czy to jest człowiek, Rozejmie itd. I właśnie w efekcie takich lektur, kompetentnych i uzasad-nionych oraz będących być może wynikiem zbytniej ufności w słowa samego Leviego, który zdawał się przeciwstawiać so-bie intelekt (czyli prozę) i emocje (czyli poezję), proza Leviego staje się zaledwie punktem odniesienia dla poezji i ostatecznie główną legitymacją jego roli świadka, jak gdyby poezja była niczym więcej jak niejasnym szkicem do prawdziwej opowieści o życiu. A że jest to przeciwstawienie sztuczne, wiemy nie tyl-ko od Arthura C. Danto, Philippe Lacoue-Labarthe’a i innych egzegetów nie tyle doświadczenia W poezji, ile poezji JAKO doświadczenia (zresztą takie jej czytanie powinno być bliskie lekturze świadectw Zagłady, od których wymagać precyzji, jasności i absolutnej intersubiektywności jest co najmniej błę-dem, jeśli nie dowodem na zupełny brak empatii). Od dziś wiemy to także od Jarosława Mikołajewskiego.

Podejmując się przekładu kilku najważniejszych wierszy Le-viego, tłumacz jednocześnie czyni bowiem coś więcej, niż tyl-ko daje je tym, którzy nie mieli dotychczas okazji się z nimi spotkać. Daje nam ponadto Leviego, którego możemy oglą-dać nie tylko takim, jakim chciał sam być – piewcą jasności i precyzji; i nie tylko takim, jakim uczyniła go publiczna de-bata Zagłady – świadkiem zrównoważonym, pozwalającym wierzyć, że Holocaust da się bez reszty ująć w kategorie ra-cjonalne i dzięki temu zrozumieć, a może nawet wybaczyć (choć Levi wielokrotnie powtarzał, że wybaczenie Niemcom nie leży w jego mocy, a nawet więcej – że listowne akty ek-spiacji, jakie od nich otrzymywał, były w jego oczach aktem

97

conferma di questa chiave di lettura in Se questo è un uomo, La tregua ecc. Ed è proprio a seguito di tali letture, competenti e motivate, forse effetto dell’esagerata fiducia nelle parole di Levi stesso che sembrava mettere in opposizione l’intelletto (ossia la prosa) e le emozioni (ossia la poesia), la narrativa di Levi diventa appena un punto di riferimento per la poesia e definitivamente la principale legittimazione del suo ruolo di testimone, come se la poesia non fosse altro che un vago abbozzo per il vero racconto della vita. Che quest’opposizione sia artificiale lo sap-piamo non solo da Arthur C. Danto, Philippe Lacoue-Labarthe ed altri esegeti, non tanto dall’esperienza NELLA poesia che dalla poesia IN QUANTO esperienza (del resto, una tale let-tura dovrebbe essere vicina alla lettura delle testimonianze della Shoah, da cui esigere la precisione, la chiarezza e l’assoluta in-tersoggettività è, come minimo, un errore, se non addirittura la prova di una totale mancanza di empatia). Da oggi lo sappiamo grazie anche a Jarosław Mikołajewski.

Nel momento di prendere l’impegno di tradurre alcune poesie più importanti di Primo Levi, il traduttore – al tempo stesso – ha fatto qualcosa di più della semplice consegna di queste poesie alle persone che fino ad oggi non hanno avuto l’opportunità di conoscerle. Ci ha donato in più un Primo Levi che possiamo vedere non solo tale come voleva essere lui stesso – cantore della chiarezza e della precisione; e non solo tale come lo fece diven-tare il pubblico dibattito sulla Shoah – un testimone bilanciato, che lascia credere che l’Olocausto si possa chiudere totalmente in categorie di razionalità e grazie a ciò comprendere, e forse anche perdonare (anche se Levi ha ripetuto più volte che perdo-nare i tedeschi non era nelle sue possibilità, e ancora di più – che le dichiarazioni di espiazione che riceveva da loro in forma di lettere, ai suoi occhi non erano altro che un atto d’ignoranza collettiva). Ci ha donato anche un Levi che con la rabbia inde-

98

zbiorowej ignorancji). Daje nam też takiego Leviego, który ze wściekłością niegodną bezstronnego naukowca rzuca klą-twę na Adolfa Eichmanna (Dla Adolfa Eichmanna). I wreszcie takiego, którego może łatwiej nam przyswoić przez własne, polskie doświadczenia literackie. Bo trudno na przykład nie czytać wiersza Stary kret, w którym tytułowe zwierzę jest in-trygującym połączeniem rozczarowanego życia: „Nieba nie lubiłem, / Więc postanowiłem żyć sam i w ciemności” i ambi-walentnej, ironicznej swawoli: „A wtedy czasem dla rozrywki / Wynurzam się nagle, żeby straszyć psy”, jako cody AD 1982 do Miłoszowego wiersza z roku 1943 Biedny chrześcijanin pa-trzy na getto (znanego po włosku od roku 1981, zresztą w na-kładzie zaprzyjaźnionego z Levim wydawnictwa Scheiwillera), w którym (ten sam?) kret strażnik (i sędzia) surowo przygląda się „Żydom Nowego Testamentu”.

To jednak nie wszystko, co daje czytelnikom Leviego pierwsze polskie tłumaczenie jego wierszy. Po cóż na przykład, mógłby zapytać wierny czytelnik turyńskiego pisarza, po raz kolejny tłumaczyć wiersze już przełożone, jak chociażby ten bodaj naj-słynniejszy – Szema? Czyżby przekład Halszki Wiśniowskiej wymagał naprawy? Nie, oczywiście jej tłumaczenie jest wier-ne i dobre (choć to podobno mariaż, który nie ma szans na przetrwanie). I jednocześnie – tak, jej przekład wymaga trans-latorskiej reinterpretacji. Dlaczego? Bowiem pierwsze tłuma-czenie tego wiersza znamy jedynie z Czy to jest człowiek, i to ta opowieść o Auschwitz warunkuje jego interpretację. Do-świadczenia Zagłady nie można, rzecz jasna, wyabstrahować z interpretacji tego wiersza także i wtedy, gdy nie jest on czę-ścią książki o pobycie w obozie Buna-Monowitz. Wyłączenie z tego kontekstu daje jednak inne możliwości przekładowe. Otóż tytułu Se questo è un uomo nie da się chyba tłumaczyć inaczej niż właśnie jako Czy to jest człowiek, jeśli pragnie się

99

gna di uno scienziato imparziale, lancia un anatema su Adolf Eichmann (Per Adolf Eichmann). E finalmente, un Levi forse più facilmente assimilabile attraverso le nostre, polacche, espe-rienze letterarie. Infatti, è difficile non leggere la poesia Vecchia talpa, in cui l’animale del titolo sia un curioso abbinamento di una vita disillusa: “Il cielo non mi piaceva / Cosí ho scelto di vivere solo e al buio” a un’ambivalente, ironica baldanza: “E al-lora qualche volta mi diverto / A sbucare improvviso per spaven-tare i cani” in quanto la coda AD 1982 alla poesia di Czesław Miłosz del 1943 Il povero cristiano guarda il ghetto (pubblicato in italiano dal 1981, grazie alle Edizioni Scheiwiller, in amicizia con Levi) in cui (la stessa?) talpa-guardiano (e giudice) guarda severamente gli “Ebrei del Nuovo Testamento”.

Non è tutto, però, quello che offre ai lettori di Levi la prima tra-duzione in polacco di sue poesie. Perché, ad esempio, potrebbe chiedere un lettore fedele dello scrittore torinese, tradurre un’al-tra volta le poesie già tradotte, come quella, probabilmente più famosa – Shemà? Forse la traduzione di Halszka Wiśniowska richieda una messa a punto? No, ovviamente la sua traduzione è fedele e buona (anche se si dice che sia un connubio che non ha possibilità di verificarsi). E al tempo stesso – sì, la sua ver-sione richiede una reinterpretazione traduttologica. Perché mai? Perché conosciamo la prima versione polacca della detta poesia solo da Se questo è un uomo e la storia su Auschwitz condiziona la sua interpretazione. L’esperienza della Shoah, chiaramente, non può essere estrapolata dall’interpretazione di questa poesia neanche quando non fa parte del libro che racconta il tempo passato al campo Buna-Monowitz. La sua estrapolazione da questo contesto crea altre possibilità traduttologiche. Ebbene, il titolo del libro Se questo è un uomo pare che non lo si possa tra-durre diversamente da Czy to jest człowiek se si vuole conservare il senso originale del libro che parla del degrado dell’umanità

100

zachować oryginalny sens książki mówiącej o degradacji czło-wieczeństwa w jego platońskiej całości: człowieczeństwa mę-skiego i kobiecego. Stąd jeden z wersów w przekładzie Halszki Wiśniowskiej, aby uspójnić jego związek z tytułem, musiał brzmieć: „Zastanówcie się, czy jest człowiekiem / Ten, co pra-cuje w błocie […] / Zastanówcie się, czy to jest kobieta / Bez włosów i bez nazwiska / Z pustką oczu i wyschłym łonem, / Jak zimowa żaba”, niszcząc tym samym dychotomię tłamszo-nej męskości i kobiecości jako absolutnej zagłady człowieczeń-stwa w Auschwitz. Wyabstrahowanie wiersza z książki i uczy-nienie go częścią opowieści poetyckiej snutej przez Leviego pozwoliło, aby wiersz jako autonomiczny tekst mówił nam to, co tamta wersja przekładu była zdolna powiedzieć tylko w połączeniu z kilkusetstronicową narracją:

Pomyślcie, czy jest mężczyzną ten,Kto pracuje w błocieKto nie zna spokojuKto walczy o kawałek chlebaKto umiera przez jedno tak albo nie.Pomyślcie czy jest kobietą ta,Która nie ma włosów ani imieniaKtóra nie ma sił, by pamiętaćKtórej oczy są puste a łono chłodneJak zimą u żaby.

Nie są to, rzecz jasna, jedyne zasługi tłumacza wierszy zawar-tych w wyborze zatytułowanym Ocalały / Superstite. Długo by je wymieniać, wiele z nich sytuuje się jednak właśnie w tym ponoć niemożliwym połączeniu piękna i wierności. Bo jeśli czytając wiersze Leviego w oryginale i w przekładzie, śledzić można ten sam rytm – więcej nawet: obserwować jednocześ-nie jego opalizacje (a najwyraźniejsza z nich – przejście od

101

nella sua integrità platonica: l’umanità maschile e quella fem-minile. Per questo motivo uno dei versi in traduzione di Hal-szka Wiśniowska, per garantire il legame con il titolo, doveva dire: “Zastanówcie się, czy jest człowiekiem / Ten, co pracuje w błocie (…) / Zastanówcie się, czy to jest kobieta / Bez wło-sów i bez nazwiska / Z pustką oczu i wyschłym łonem, / Jak zimowa żaba”, distruggendo al tempo stesso la dicotomia della virilità e della femminilità soffocate in quanto un assoluto an-nientamento dell’umanità ad Auschwitz. La separazione della poesia dal libro e il suo collocamento all’interno della storia raccontata da Levi hanno permesso alla poesia, come testo au-tonomo, di raccontarci quello che la precedente versione della traduzione riusciva a trasmettere solo in concomitanza con una narrazione di qualche centinaio di pagine:

Pomyślcie, czy jest mężczyzną ten,Kto pracuje w błocieKto nie zna spokojuKto walczy o kawałek chlebaKto umiera przez jedno tak albo nie.Pomyślcie czy jest kobietą ta,Która nie ma włosów ani imieniaKtóra nie ma sił by pamiętaćKtórej oczy są puste a łono chłodneJak zimą u żaby.

Non sono questi, ovviamente, i soli meriti del traduttore delle opere comprese nella raccolta di poesie scelte intitolata Ocalały / Superstite. Potremmo elencarli a lungo, molti di essi si colloca-no appunto in quello – supposto impossibile – abbinamento di bellezza e fedeltà. Infatti, se leggendo Levi in originale e in traduzione, si può seguire lo stesso ritmo – e ancora di più: si possono osservare al tempo stesso le sue sfumature (e la più

poetyki „ściśniętego głosu” do wiersza zbliżającego się do epic-kiego rozmachu, podobno wynikłe z eksperymentów z kom-puterowym edytorem tekstu stosowanym przez Leviego od 1984 roku – wcale nie jest łatwa do oddania w tłumaczeniu), to znaczy, że mamy do czynienia z tłumaczeniem kompletnym.

Levi nie był łaskawy dla swoich tłumaczy: zdecydowanie od-rzucił pierwszy francuski przekład Rozejmu, a o tłumaczeniach swojej poezji w ogóle pisał tak: „są bardziej melodyjne niż filo-logiczne i stanowią raczej tekstowe igraszki niż profesjonalne dzieła”. Nawet jednak gdyby istniała możliwość komentarza do przekładu polskiego, nie warto byłoby go pytać o opinię na jego temat. Ostatecznie język polski kojarzył mu się prze-cież przede wszystkim z przerażającym obozowym okrzykiem polskiego blokowego „Wstawać” (w pierwszej wersji Czy to jest człowiek zapisanym bardziej fonetycznie: „Stawać”), a Pol-ska w ogóle, o czym często mówił w wywiadach, z kominami krematoryjnymi (dlatego podczas pierwszej powojennej wi-zyty w Auschwitz nie mógł znieść unoszącego się na Śląsku zapachu palonego węgla). Gdyby więc jemu samemu jednak pozostawiać ocenę własnej poezji – w przekładzie czy w ory-ginale – pewnie skazani bylibyśmy na te same gesty niewiary w jej celowość. A wiemy przecież – i to wiemy lepiej od nie-go! – że ta poezja broni się i jako świadectwo, i jako poezja po prostu. I właśnie tę wartość, nieoderwaną od narzucających się publicznych wcieleń Leviego: świadka Zagłady, chemika, autora prozy, ale też zdolną ukazywać się nam bez balastu tych polikonteksturalnych oblicz, skutecznie wydobywa z nich przekład Jarosława Mikołajewskiego.

Paweł Wolski

grande di esse – il passaggio dalla poetica della “voce stretta” alla poesia vicina allo slancio epico, a quanto risulta, dovuta agli sperimenti con l’editore di testi elettronico applicato da Levi dal 1984 – non è per niente facile da rendere nella traduzione), ciò significa che abbiamo a che fare con una traduzione completa.

Levi non era clemente per i suoi traduttori: ha rifiutato con de-cisione la prima traduzione in francese di La tregua e in merito alla traduzione delle sue poesie in generale scriveva così: “sono più musicali che filologiche, e piuttosto divertimenti che opere professionali”. Anche se fosse possibile commentare la tradu-zione polacca, non sarebbe valsa la pena di chiederglielo. In fin dei conti, la lingua polacca gli si associava prima di tutto al terrificante sbraitare del capobaracca polacco: “Wstawać” (nella prima versione di Se questo è un uomo trascritto in forma più fonetica: “Stawać”), e la Polonia in generale, cosa che ripeteva spesso, ai camini crematori (per questo motivo, durante la sua prima visita dopo la guerra ad Auschwitz non poteva soppor-tare l’odore del carbone bruciato che aleggiava nell’aria della Slesia. Dunque, se si lasciasse a lui stesso la valutazione della propria poesia – sia in traduzione sia in originale – probabil-mente saremmo condannati agli stessi atteggiamenti di man-cata fiducia nella sua opportunità. Eppure sappiamo – e lo sap-piamo meglio di lui! – che questa poesia si difende in qualità di testimonianza e in qualità giusto della poesia stessa. E appunto questo valore, non distaccato da diverse identità pubbliche di Levi: testimone della Shoah, chimico, scrittore prosatore, ma anche capace di rivelarsi davanti ai nostri occhi senza questo peso di facciate policontesturali, viene efficacemente portato a galla dalla traduzione di Jarosław Mikołajewski.

Paweł WolskiTraduzione Barbara Nowak

Spis treści | Indice

O NIEPEWNEJ PORZE | AD ORA INCERTAPieśń kruka (I) 12Il canto del corvo (I) 13Szema 14Shemà 15Wstawać 18Alzarsi 19Poniedziałek 20Lunedí 21Inny poniedziałek 22Un altro lunedí 23Ostjuden 26Ostjuden 27Zachód słońca nad Fòssoli 28Il tramonto di Fòssoli 29Lodowiec 30Il ghiacciaio 31Było ich stu 32Erano cento 33Dla Adolfa Eichmanna 34Per Adolf Eichmann 35Meta 36Approdo 37Autobiografia 38

Autobiografia 39Arachne 42Aracne 432000 442000 45Stary kret 46Vecchia talpa 47Szczur 50Un topo 51Nachtwache 54Nachtwache 55Agawa 58Agave 59Muszla 60La chiocciola 61Ocalony 62Il superstite 63Słoń 66L’elefante 67Szachy (1) 70Scacchi (I) 71Szachy (II) 74Scacchi (II) 75

INNE WIERSZE | ALTRE POESIESamson 78Sansone 79Złodzieje 80Ladri 81

Do przyjaciół 82Agli amici 83Dromader 86Il dromedario 87

POEZJA, TA DZIWNA CHOROBA | POESIA, QUESTA CURIOSA MALATTIA Paweł Wolski 89

Nakład limitowany 1000 egzemplarzy numerowanych

Tiratura limitata 1000 copie numerate

No

Primo LeviOcalały | Superstite

Wybór wierszy | Poesie scelte

Tłumaczenie | TraduzioneJarosław Mikołajewski

Uprzejmie udostępnione przez | Per gentile concessione di© Giulio Einaudi Editore S.p.A., Torino

© Copyright for this edition:Włoski Instytut Kultury w Krakowie

Istituto Italiano di Cultura di Cracoviawww.iiccracovia.esteri.it

we współpracy z | in collaborazione con

Wydawnictwo AusteriaKlezmerhojs sp. z o.o.

31-053 Kraków ul. Szeroka 6tel. 12 411 12 45

[email protected]

Redakcja | RedazioneElżbieta Jogałła

Opracowanie graficzne | Progetto graficoKarolina Sivilli

Fotografia na okładce | XxxxxxJillian Edelstein

ISBN: 978-83-7866-045-3