Miłosz - Dialog - Pogranicze

65
miłosz – dialog – pogranicze

Transcript of Miłosz - Dialog - Pogranicze

miłosz – dialog – pogranicze

miłoszdialog

pogranicze

Czesław Miłosz – stulecie

Międzynarodowe Centrum Dialogu – otwarcie

Polska Prezydencja w Radzie Unii Europejskiej – wigilia

POGRANICZE

SEJNY 2011

spis treści008 Krzysztof Czyżewski, Słowo wstępne

011MIŁOSZ O KRASNOGRUDZIE I SEJNACH012 Czesław Miłosz, Otrzymane właśnie zdjęcia z Krasnogrudy...013 Czesław Miłosz, Krasnogruda, albo Krasnohruda014 Czesław Miłosz, Kunatt, Stanisław015 Czesław Miłosz, Mieszkańcy Krasnogrudy019 Czesław Miłosz, Dom w Krasnogrudzie022 Moje związki z Sejnami. Z Czesławem Miłoszem rozmawia młodzież sejneńska

037MIŁOSZ I SUWALSZCZYZNA038 Zbigniew Fałtynowicz, Kalendarium obecności Czesława Miłosza na Suwalszczyźnie

061MIŁOSZ I POGRANICZE063 Czesław Miłosz, Andrzej Miłosz, My niżej podpisani...064 Czesław Miłosz, Drogi Staszku (list do Stanisława Barańczaka)067 Czesław Miłosz, Serdecznie popieram…068 Poszukiwanie ojczyzny. Z Czesławem Miłoszem rozmawia Krzysztof Czyżewski075 Czesław Miłosz, O „Pograniczu”076 Krzysztof Czyżewski, O czasie powrotu078 Czesław Miłosz, O przywróceniu081 Krzysztof Czyżewski, Linia powrotu (fragment)

087POGRANICZE I KRASNOGRUDA089 Krzysztof Czyżewski, Prowincja Pedagogiczna Budowniczych Mostów102 Małgorzata Sporek-Czyżewska, Wojciech Szroeder, Trakt Krasnogrudzki110 Europejska Agora, 30 czerwca 2011116 Szukanie ojczyzny. Świadectwo i proroctwo Czesława Miłosza. Wystawa118 Akcja „Rodzinna Europa”120 Międzynarodowe Centrum Dialogu

6

—Mapa okolic Krasnogrudy z 1839 roku

8 9

i Krasnogrudy jeszcze kilkukrotnie. Jego powroty stały się dla nich czymś więcej niż odwiedzinami zakątków zapamiętanych z dzieciństwa. Podążając za nim, sami znaleźli się na linii powrotu. Starali się współuczestniczyć w tym doświadczeniu i wpleść je w swoją pracę, stąd ich szczególny stosunek do kwestii miejsca i pamię-ci. Rozpoczęli starania o odzyskanie dworu w Krasnogrudzie z parkiem i resztów-ką, aby je odbudować, aby odżyły. Tak zrodziła się myśl utworzenia Międzynarodo-wego Centrum Dialogu, gdzie mógłby powstać warsztat rzemiosła budowania mo-stów między kulturami oraz zgłębiania poprzez edukację i praktyki artystyczne eto-su ludzi pogranicza. Czesław Miłosz zadeklarował pełne poparcie dla tej idei i zgo-dził się patronować całemu przedsięwzięciu. Do końca swych dni śledził postępy prac, przejęty realizacją tego zamierzenia. Zanim odszedł, zdążył jeszcze zapoznać się z planami rewitalizacji dworu i projektami nowych obiektów, które zostaną tam wzniesione. W liście do zespołu „Pogranicza” napisał:Słuszne jest, że zamiast dworu w Krasnogrudzie, powstanie w niej ośrodek międzyna-rodowego dialogu i że Sejny przechowują pamięć tego, czym były nie tylko w owym czasie, wtedy sprzed II wojny, ale jeszcze dawniej, kiedy działało tutaj znakomite li-ceum, w którym zdawał maturę Stanisław Kunat i  inni wybitni działacze emigracyj-ni po roku 1831; kiedy sztetl sejneński był ośrodkiem myśli religijnej, godnej wzmian-ki w Encyclopaedia Judaica i wtedy, kiedy działał w tym mieście biskup Baranauskas.Kiedyś uczyliśmy się formuły Hegla: „Przezwyciężyć, zachowując”. I o to zapewne cho-dzi w naszych wysiłkach zbliżenia się do przeszłości. Zanurzeni w „teraz”, powinniśmy starać się przenieść niejako w nowy wymiar to, co było, z całą świadomością, że pracu-jemy dla tego, co kiedyś będzie, i że przygotowujemy dar dla ludzi, którzy będą żyli po nas. Odczuwam radość, mogąc w myśli powiedzieć tym, z którymi chodziłem tutaj, w Krasnogrudzie i w Sejnach: Jesteście w dobrych rękach, nie wzgardliwie zapomnia-ni, ale obecni. Mogłaby przecie trwać jedynie „obrzydliwość spustoszenia”, a że stało się inaczej, jest to zwycięstwo ludzkiego rozumu i woli.

Krzysztof Czyżewski

Życie i  dzieło Czesława Miłosza domykają się w  kole powrotu. Wypowiedziane w  słowie poetyckim apokatastasis zmierzało do istnienia. Wygnaniec, dzielił ko-leje losu bieżeńców, emigrantów i  ludzi wykorzenionych, których zawierucha dziejowa rzucała z miejsca na miejsce, w świat. Podróżny, domem swym ustano-wił mowę ojczystą, i pozostał jej wierny. Na świat spoglądał podobnie jak Gucio Zaczarowany, bohater ulubionej książki z dzieciństwa: to z bardzo bliska, niczym w kielichu kwiatu zanurzony w swej małej ojczyźnie, to z bardzo daleka, jak podróż-ny świata obejmujący kontynenty, języki, pokolenia, epoki…Jak wielu innych mieszkańców Wilna, Wielkiego Księstwa Litewskiego i  pogra-niczy Europy Środkowo-Wschodniej, utracił miejsce rodzinne, bo pochłonęła je „obrzydliwość spustoszenia”. Lecz przyśnił mu się sen powrotu. (Dla poetów i wędrowców sny są przedmiotem uwagi, stanowią warsztat pracy). Podjął zatem próbę wyjścia z Ziemi Ulro, ziemi wydziedziczenia. Wypracował paradygmat po-wrotu i wytrwale wpisywał go w fundament nowej epoki. Powtarzał przy tym formu-łę Hegla, zapamiętaną z  czasów szkolnych: „Przezwyciężyć, zachowując”. Powra-cający zwyciężył Wygnańca, do czego w niemałym stopniu przyczyniły się pamięć dzieciństwa i niesforność w przyjmowaniu wyroków Historii jako ostatecznych. Jego dzieło, tworzone przez ponad pięćdziesiąt lat na Zachodzie, zawiera mapę bezcen-ną dla niepogodzonych z miejscem wyznaczonym im koniecznością dziejową. Dane mu było powrócić, bo żył wystarczająco długo, aby ujrzeć upadek ideologii i dykta-tur odpowiedzialnych za barbarzyński wiek dwudziesty. Odwiedził zakątki, po któ-rych kiedyś błądziła jego wczesna młodość: „Przedzierałem się gąszczem, tam gdzie kiedyś był park, ale nie znalazłem śladów alei” (z wiersza Powrót).

Jednym z miejsc powrotu Czesława Miłosza jest Krasnogruda, majątek, który nale-żał przed wojną do krewnych poety ze strony matki, położony nieopodal Sejn, tuż przy granicy polsko-litewskiej. W krasnogrudzkim dworze spędzał on szkolne i stu-denckie wakacje, doświadczał uczuciowych rozterek, pisał wiersze. Czuł się ducho-wo silnie związany z tym „miejscem wielu sprzecznych przeżyć”, czemu dał wyraz również w swojej późnej twórczości. Nic dziwnego, że bardzo pragnął tutaj wrócić i skorzystał z pierwszej nadarzającej się ku temu okazji w 1989 roku.Spotkał tu animatorów z  Fundacji „Pogranicze”, którzy także wtedy przybyli do Sejn, by stworzyć ośrodek praktyk międzykulturowych, zainspirowany w dużej mie-rze ideami wyczytanymi w jego książkach. Odtąd pozostawali w bliskim kontakcie. Póki nie opuściły go siły, chętnie przyjmował ich zaproszenie i przybywał do Sejn

SŁOWO WSTĘPNE

10Czesław Miłosz

o Krasnogrudzie i Sejnach

— Czesław Miłosz w Krasnogrudzie, czerwiec 1994 roku

12 13

(Otrzymane właśnie zdjęcia…)Otrzymane właśnie zdjęcia z Krasnogrudy, robione przed paroma miesiącami. Jesienny park, trzciny jeziora, na każdym dokładnie rozpoznaję, skąd patrzył fotografujący. Co powiedzielibyśmy o czło-wieku ubiegłego wieku, który w  roku 1884 wspominałby swoją młodość roku 1830? Że dwie różne epoki, zupełnie niepodobne do siebie, że byłby stary i pamięć miałby niepewną. Nie sprawdza się nic z tego. Doznanie zmysłowe każdego szczegółu tak ostre, jak kiedy miałem lat dziewiętnaście, i odtworzone to samo poczucie, jakbym znów wiosłował, nakierowując dziób łodzi na olszyny cypla, albo szedł w górę w stronę widocznej między drzewami werandy, poczucie, że jestem tu tylko na chwilę. W Krasnogrudzie? Na ziemi? Choć nigdy ten jeziorno-kamienisty powiat z po-chmurnym niebem nie wydawał mi się domowy. Co do epoki, to widoczne na zdjęciu suche liście są ważniejsze, a  ponieważ wszyscy ludzie, którzy tam chodzili, już umarli, tym mocniej zaznacza się trwałość gruntu, roślin, pór roku i przemijanie spraw ludzkich. A nawet w tym wielkim podziale na gęsto zaludnioną krainę ich, cieni, i tę tutaj, nas żywych, epoka, mody, obyczaje zupełnie tracą zna-czenie, jakby po to, żebyśmy mogli sobie wyobrazić, że umarli ze wszystkich miejsc i wszystkich stu-leci, zrównani, komunikują się ze sobą.

Z tomu Nieobjęta ziemia (Paryż 1984), cytowane za Dzieła zebrane – Wiersze, t. 4 (Kraków 2004). Fotografie te, na prośbę Andrzeja Miłosza, wykonał Andrzej Strumiłło.

Krasnogruda albo KrasnohrudaNie był to majątek dziedziczny Kunatów, tylko kupiony od krewnych w  dziewiętnastym wieku. Mój pradziadek, Teofil Kunat, miał dwóch synów, Bronisława i Zygmunta. Pierwszy został dziedzi-cem Krasnogrudy, drugi studiował agronomię w Szkole Głównej w Warszawie, wyemigrował na północ, na Litwę, ożenił się z Józefą Syruciówną i  został moim dziadkiem. Jego fotografia jako małego chłopczyka ciągle mnie zastanawia. Cóż za ekstrakt radości życia, ale zarazem figlarnego humoru i  inteligencji. Bardzo miły chłopczyk, wszyscy musieli go lubić i  potwierdziło się to, kiedy dorósł.Blisko Krasnogrudy, w Sejnach, jest grób Broni-sława Kunata, Zygmunt natomiast leży w  kiej-dańskim powiecie, w Świętobrości. Kiedy jeździł do Kowna, stolicy niepodległej Litwy, żeby coś tam załatwiać w  urzędach, nazwisko bardzo mu pomagało, że niby takie rdzenne, bo kuna znaczy po litewsku ciało, siła. W  istocie mogło jedynie świadczyć, że plemiona Jadźwingów mówiły narzeczem bałtyckim, czymś między pruskim a litewskim, bo według rodzinnych po-dań Kunatowie wywodzili się od Jatwiezi. Ich korzenie więc tam, gdzie najwięcej wykopalisk, świadczących o  tym, że Jadźwingowie istnie-li, czyli na Suwalszczyźnie. Ale jak to się stało w Średniowieczu, że zostali wytępieni, napraw-dę nie wiem. Nie wykroczyli poza stan plemion indiańskich, czyli nie zjednoczyli się w państwo, czy więc prawda, że wystarczyło jednej wielkiej bitwy zakończonej rzezią, żeby położyć kres ich egzystencji? I że wzięty do niewoli małoletni syn wodza został przyjęty do herbu Topór i wycho-wany na Polaka? Trochę to pachnie pomysłami historyków z epoki Romantyzmu.Przez parę stuleci między posiadłościami zakonu krzyżackiego i Litwą rozpościerała się bezludna puszcza, późno zaczyna się osadnictwo, polskie od południa, litewskie od północy.

Gdzie siedzieli uszlachceni Kunatowie? W Kra-snogrudzie była biblioteka Stanisława Kunata, ekonomisty, po powstaniu listopadowym emi-granta we Francji, profesora w  École de Bati-gnolles – urodził się niedaleko Krasnogrudy, bo w Michaliszkach, powiatu mariampolskiego.Na cmentarzu katolickim w  Sopocie leżą dzie-dziczki Krasnogrudy, córki Bronisława, moje kuzynki, Ela i Nina, tudzież mąż Eli, Władysław Lipski, i  symbolicznie, ich syn Zygmunt, który zginął w  niemieckim obozie koncentracyjnym. Tam też leży Weronika, córka Zygmunta, moja matka. Jej siostra Maria pochowana jest nato-miast w Olsztynie. Tyle suchej informacji, którą ze sobą wszędzie niesiemy, choć cywilizacja zda-je się coraz mniej sprzyjać pamięci o mglistych sprawach plemiennych.

Hasło w Abecadle Czesława Miłosza (Kraków 1997), cytowane za Dzieła zebrane (Kraków 2001).

14 15Mieszkańcy krasnogrudy

Ela (Gabriela) i Nina (Janina) były córkami Bronisława Kunata. Kiedyś pisano to nazwisko przez dwa „t”. Był on bratem mojego dziadka Zygmunta. Jest pochowany na katolickim cmentarzu w Sejnach.Ela wyszła za mąż za Władysława Lipskiego, z wykształcenia inżyniera, który studiował był w Niemczech, w Karlsruhe. Mieli jedno dziecko, syna Zygmunta nazywanego Zazą. Nina natomiast po mężu nazywała się Niementowska, ale było to małżeństwo krótkotrwałe i jej były mąż nigdy do Krasnogrudy nie przyjeżdżał. Kiedy jeździłem tam na wakacje, żyła też jeszcze matka Eli i Niny, Florentyna z Grzegorzewskich. Majątek, choć dość duży, nie dawał jednak wystarczającego dochodu. Gospodarstwem rolnym zajmowała się Nina. Chodziła w długich butach i była namiętnym koniarzem. W latach 1919–1920 służyła jako szeregowiec w Pułku Ułanów. W jej gestii leżało kierowanie robotnikami rolnymi, ale nie było nigdzie w obejściu osobnej kuchni dla nich, jak na przykład w Szetejniach. Ela prowadziła gospodarstwo domowe, tzn. gospodarstwo dla letników, którzy składali się z inteligencji warszawskiej. Władek nie miał właściwie funkcji, poza obowiązkiem przywożeniem gości z Sejn, dokąd dochodził autobus, i bawienia gości, toteż co wieczór siadał w salonie do fortepianu i grał im do tańca. Syn Zaza wychowywał się w domu. Nie pamiętam, czy zaczął chodzić do gimnazjum. Był bardzo wrażliwy i muzykalny. Wraz z ojcem został wywieziony w 1939, czy na początku 1940 roku do Sachsenhausen. Miał wtedy 15 lat. Tam należał do grupy używanej do wypróbowywania odporności obuwia przy coraz większym obciążeniu – umarł w obozie po paru latach. Jego ojciec był atletycznej budowy i świetnie znał niemiecki, być może te cechy pozwoliły mu przeżyć.W początku niemieckiej okupacji Nina działała jako kurierka w wyprawach na sąsiednią Litwę.

Kunatt, StanisławMój dziadek, Zygmunt Kunat, tylko w młodości pisał nazwisko przez dwa t. Obyczaj podwajania końcówek (Jundziłł, Montwiłł, Radziwiłł) pojawił się chyba dla nadania nazwiskom arysto-kratycznej wagi. Bronisław Kunat, brat mego dziadka, ma swój nagrobek na cmentarzu (kato-lickim) w  mieście Sejny i  nazwisko przez dwa t. W odległej od Sejn o dziesięć kilometrów Kra-snogrudzie oglądałem tomy biblioteki Stanisława Kunatta. Ten figuruje wśród sławnych ludzi Su-walszczyzny („Biografie Suwalskie”, część IV, w  artykule pod tytułem Konserwatywny liberał). Dowiadujemy się stamtąd, że wywodził się ze szlachty kalwińskiej, urodził się w 1799 w folwarku Michaliszki na Suwalszczyźnie, w  powiecie ma-riampolskim, i że uzyskał w 1817 maturę w liceum w Sejnach. Szkołę tę wsławili też znani z dziejów Wielkiej Emigracji Antoni Bukaty, Heronim Kaj-siewicz i Leonard Niedźwiecki.Stanisław Kunatt studiował prawo na Uniwersyte-cie Warszawskim, następnie w  latach 1820–1823 ekonomię i filozofię w Berlinie i Paryżu. Po po-wrocie do kraju wykładał w  Warszawie prawo i ekonomię. Należał do liberalnej opozycji. Oficer Gwardii Akademickiej, następnie radca stanu i  protokulant obrad sejmowych. Na emigracji wierny polityce Hotelu Lambert. Współzałożyciel Towarzystwa Literackiego, wykładowca w  Wyż-szej Szkole Polskiej.

Jego młodsi bracia również w Michaliszkach uro-dzeni: Mikołaj, oficer w  Powstaniu Listopado-wym, następnie na emigracji członek Towarzy-stwa Demokratycznego, i  Teofil, który w  1853 nabył (od krewnych, Eysmontów) Krasnogrudę. To ojciec Bronisława i  Zygmunta, a  więc mój pradziadek.Sejny w  okresie międzywojennym były malut-kim żydowskim miasteczkiem. Istniały też inne Sejny, litewskie, jako stolica litewskiej, przeważ-nie, diecezji. Jej biskupem w końcu dziewiętna-stego i początku dwudziestego wieku był Anto-ni Baranowski, poeta i  matematyk. Tutaj natrafiamy na komplikację, bo Baranowski, pochodzący z Onikszt na Litwie, najpierw, kie-dy był w  seminarium duchownym, nazywał się Baranauskas i  był patriotą litewskim. W  języku litewskim napisał wtedy, naśladując opisy przyro-dy w  Panu Tadeuszu, poemat pod tytułem Ani-kšcio Šilelis, co znaczy Bór Oniksztański. Utwór ten ma wysokie miejsce w dziejach litewskiej lite-ratury. Później jednak Baranauskas zaniechał po-ezji i odszedł od swojego języka, pisząc rozprawy po polsku. Miejscowi Litwini chcą, żeby jego po-mnik stanął przed katedrą w Sejnach, co gorliwie popieram, choć upamiętniałby tę postać w  jej młodzieńczym tylko wcieleniu, litewskiego poety.

Hasło w Inne abecadło Czesława Miłosza (Kraków 1998), cytowane za Dzieła zebrane (Kraków 2001).

— Krasnogruda około 1931 roku. Czesław Miłosz w środku, najwyższy. Pierwsza z lewej: Florentyna z Grzegorzewskich Kunat, matka Eli i Niny. Trzecia z prawej: Janina z Kunatów Niementowska.

16 17

Nie wiem, czy to przyczyniło się do aresztowania Władka i Zazy, raczej nie. Ich aresztowanie to wynik akcji niemieckiej przeciwko polskiej inteligencji na obszarze wtedy włączonym do Reichu. Po aresztowaniu Władysława i Zazy majątek został chyba oddany niemieckiemu zarządcy, a Ela i Nina dotarły do Warszawy i tam chyba przeżyły Powstanie. Po wojnie osiedliły się w Sopocie razem z Władkiem, który wrócił z obozu koncentracyjnego, w willi, zapisanej na moje nazwisko, przy ulicy Wybickiego. W willi tej straszyło, bo rodzina lekarza niemieckiego popełniła w niej była zbiorowe samobójstwo, siedząc przy stole i zażywając cyjanku potasu. Strachy w tym domu opisał w jednym z wierszy Miron Białoszewski.Kiedy byłem w Ameryce, starałem się im pomagać, przysyłając paczki. Mieszkanie w willi zamienili następnie na mieszkanie w bloku.Ela umarła w 1962, Nina w 1977, Władek w 1978.Wszyscy troje są pochowani na cmentarzu katolickim w Sopocie i jest tam symboliczny grób Zazy, a także, w tym samym kompleksie, grób mojej matki, która umarła na tyfus w wiosce Drewnica pod Gdańskiem, po tak zwanej repatriacji z Wilna w 1945.

Podyktowane przez Czesława Miłosza w Krakowie w dniach 16–30 kwietnia 2003 roku, spisane przez Agnieszkę Kosińską i wysłane w liście do „Pogranicza”

— 1. Auto Władysława Lipskiego, tzw. „dokart”, Krasnogruda, lata trzydzieste.— 2. Gabriela Lipska w alei parku krasnogrudzkiego prowadzącej na brzeg jeziora Hołny.— 3. Czesław Miłosz (trzeci od prawej) w parku krasnogrudzkim, lata trzydzieste.

—z lewej: Goście pensjonatu na ganku dworu w Krasnogrudzie, lata trzydzieste XX w.. Przy pierwszym z lewej filarze stoi Gabriela z Kunatów Lipska.—u góry: Janina z Kunatów Niementowska, przy budynku tzw. ptaszników w Krasnogrudzie, lipiec 1932 roku.

1

2

3

18 19doM w krasnogrudzie

Koło domu, mniej więcej obok werandy, stało bardzo stare drzewo, ogromna lipa, dziś ścięta. Tuż koło niej znajdowała się przybudówka, czyli świronek, zdaje się, z drzewa modrzewiowego. W zimie nie ogrzewany, tak że było w nim wtedy bardzo zimno, ale latem mógł służyć za pokoje dla letników. Sam dom, co bardzo rzadkie, miał dwie kondygnacje. Z przedpokoju wchodziło się na prawo do jadalni, a na lewo do salonu, który był dość obszerny. Za jadalnią był jeden pokój zajmowany, o ile pamiętam, w zimie przez Ninę. Kto w nim mieszkał latem – nie wiem, być może ktoś z letników. Odpowiednikiem tego pokoju za jadalnią był, jak mi się wydaje, pokój za salonem. Z przedpokoju prowadziły schody w dół na dolne piętro, gdzie były dwa duże pokoje. Jeden z nich zajmowany przez Władków. Były tam różne korytarze, ale nie pamiętam, czy łączyły się one z kuchnią na tym samym poziomie, czy też jeszcze na niższym. Wejście do kuchni z powodu nierówności terenu było z zewnątrz budynku. Z przedpokoju prowadziły również schody na górę, na strych. Cały dom był, o ile rozumiem, podmurowany i otynkowany. Czy konstrukcja była z drewnianych bali, czy był to tzw. mur pruski – nie pamiętam. Ale strych miał za podłogę warstwę piasku, i szło się do jedynego na tym poziomie pokoju z ułożonymi deskami. W tym pokoju podczas wakacji mieszkałem.Salon i jadalnia były urządzone dość staroświecko. W salonie pamiętam starą sofę, fortepian, biur-ko, fotele, jakąś starą szafę. W jadalni, zaraz na prawo od wejścia – szafę z książkami należącymi do Stanisława Kunata – emigranta 1831 roku, ekonomisty, profesora w l’École des Batignolles w Paryżu. Książki miały skórzane oprawy z epoki i bodaj niektóre z nich były jego pióra. Ale wtedy przeszłość nie bardzo mnie obchodziła.

—1. Do Krasnogrudy dojeżdżało się bryczką z Grodna (od strony Wilna) lub Augustowa (od strony Warszawy).— 2. Władysław Lipski na werandzie dworu w Krasnogrudzie.—3. Gabriela Lipska w salonie dworu krasnogrudzkiego.

—Dwór w Krasnogrudzie, lata trzydzieste.

1

2

3

20 21

Na prawo od werandy, która teraz też istnieje, na tym samym poziomie były ścieżki niedużego sadu, poniżej było kilka alejek parku schodzących do jeziora. Tuż przy jeziorze szła alejka na prawo od przystani łódek do miejsca kąpielowego na samym lewym skraju jeziora tuż przy szuwarach. Z miej-sca kąpielowego można było przepłynąć na drugą stronę (co zrobiłem raz czy dwa) do dworu Hoł-ny należącego do Meyerów.Z Krasnogrudy jeździło się do Sejn dwiema drogami: albo przez las do wsi Ogrodniki i szosą do Sejn, albo drogą przez las do wsi Żegary i leśną drogą do miasteczka.Mam wrażenie, że Krasnogruda była kiedyś bardzo dużym majątkiem, posiadającym ogromny las, po którym niewiele zostało. Cały prawie obszar pomiędzy dworem i jeziorem Gaładuś, a więc jakieś trzy kilometry, był pokryty lasem i podejrzewam, że wycięcie tego lasu służyło pewnym arystokra-tycznym fumom, na przykład podróżom po zachodniej Europie. Teraz pomiędzy dworem i jeziorem Gaładuś są tylko pola. Nic mi nie jest wiadomo o stosunkach pomiędzy dworem i sąsiednimi wio-skami: Ogrodniki z ludnością chyba niejednolitą językowo i wioską Żegary, czysto litewską. Grani-ca litewska była o parę kilometrów od dworu, jak wiadomo, głucho zamknięta i nigdy nie słyszałem o jakimkolwiek przejściu granicy koło Ogrodnik.

Podyktowane przez Czesława Miłosza w Krakowie w dniach 16–30 kwietnia 2003 roku, spisane przez Agnieszkę Kosińską i wysłane w liście do „Pogranicza”

—1. Dwór w Krasnogrudzie, 1935 rok.—2. Czesław Miłosz pływający w jeziorze Hołny, lata trzydzieste.—3. Goście pensjonatu w Krasnogrudzie na jeziorze Hołny.

—1. Park krasnogrudzki przed wojną.—2. Salon dworu w Krasnogrudzie, 1927 rok. Przy fortepianie: Władysław Lipski. Pierwsi z prawej: Aleksander Miłosz i Janina Niementowska.

1

2

1

2

3

22 23

Moje związki z sejnaMi – z czesławeM MiłoszeM rozMawia Młodzież sejneńska

Bożena Szroeder: Od wielu lat pracujemy z młodym pokoleniem nad pamięcią Sejn i wielokultu-rowym dziedzictwem naszego regionu. Razem z młodzieżą przygotowywaliśmy książkę i spektakl Kroniki sejneńskie, które powstały ze spisanych opowieści starszych ludzi. A w pracy tej uczestniczy i jest tutaj z nami młodzież polska, litewska i staroobrzędowcy. Od dawna już marzyliśmy, aby taką rozmowę odbyć z Panem.

C.M: W moich latach studenckich, spędzałem wakacje w Krasnogrudzie, około dziesięciu kilo-metrów od Sejn, prawie na granicy litewskiej, w majątku, który należał do rodziny Kunatów. Dzia-dek Kunat urodził się w Krasnogrudzie. Brat mego dziadka, Bronisław Kunat, jest pochowany w Sej-nach na cmentarzu katolickim, chociaż rodzina Kunatów była kalwińska – jak podaje lista szlachty kalwińskiej – jeszcze w XVIII wieku. W jaki sposób stali się katolikami, nie wiem, w każdym bądź ra-zie w XIX wieku byli już nimi. Otóż mój dziadek urodził się w Krasnogrudzie, ale już nie miał – jako młodszy syn – majątku, tylko wykształcenie. Studiował agronomię w Szkole Głównej w Warszawie. Były to czasy pozytywizmu. Potem wyemigrował na północ, to znaczy na Litwę właściwą, na północ od Kowna, i tam ożenił się z Józefą Syruć, moją babką.W Krasnogudzie bywałem najczęściej w latach studenckich. Jako że wtedy majątki ziemskie pod-upadały, moje krewne Ela i Nina Kunatówny (zamężne inaczej się nazywały) założyły tam pensjo-nat, żeby jakoś podreperować sytuację finansową. To są właśnie moje związki z Sejnami. No, a do Sejn przyjeżdżało się co kilka dni. Nie wiem, jak wyobrażacie sobie Sejny ówczesne. Przy końcu ryn-ku, znaczy po przeciwległej stronie niż synagoga, po prawej ręce, była restauracja mamy Fligieltaub. Nie wiem, czy wiecie o istnieniu takiej restauracji?

Tak, tak wiemy.

C.M.: No, a mniej więcej naprzeciwko tej restauracji, przy rynku, odbywały się niesamowite sce-ny dookoła autobusu. To był duży autobus, który wyruszał z rynku z niesłychanym rejwachem. Tłu-my się gromadziły dookoła tego autobusu! Nawet na dachu ładowali rozmaite kosze z ptactwem itd., głównie w dni targowe. Tak naładowany autobus wyruszał do Suwałk. Nie wiem, czy to, co opo-wiadam, jest wam znane? Autobus należał oczywiście do spółki żydowskiej i klientami byli przede wszystkim żydowscy kupcy, którzy przewozili rozmaite produkty do Sejn.Moje kuzynki nie były zbyt pobożne. Bardzo tolerancyjne, ale nie bardzo pobożne… do kościo-ła w Sejnach nie bardzo jeździły. A o moim dziadku Kunacie napisałem wiersz. Nie wiem, czy ktoś z was ten wiersz czytał?

Czytaliśmy.

C.M.: Dziadek Kunat był bardzo tolerancyjnym człowiekiem. A wtedy to było trudne być tole-rancyjnym, ponieważ były napięcia narodowościowe, szczególnie polsko-litewskie, a nasza rodzina, i po stronie mojego ojca, i po stronie matki, mówiła po polsku. Więc były czasem konflikty, nie tyl-ko z Litwinami, ale i z sąsiadami, którzy zarzucali mojemu dziadkowi, że jest litwomanem, to znaczy uznawał, że Litwini mają prawo istnieć jako naród samodzielnie. W Szetejniach, gdzie się urodziłem, była szkoła o jakiś kilometr od dworu. W tej szkole moja matka przed pierwszą wojną światową mia-ła szkółkę dla dzieci, uczyła czytać i pisać. A w jakim języku uczyła? Oczywiście po polsku. Wtedy uważano polski język za język kultury, a litewski za język chłopów. No więc uczyła po polsku. Będąc małym chłopcem, jeździłem z matką do okolicznych wiosek i wtedy spotykali nas jej dawni ucznio-wie i przyjmowali niesłychanie serdecznie. Ale w tej szkole, o ile się orientuję, był także ktoś, kto uczył po litewsku, i zdaje się, że mój dziadek go opłacał. Więc to były takie sprawy.Mój dziadek nie miał oczywiście żadnych sporów, również z okolicznymi Żydami w miasteczku Kiejdany. Może wynikało to z jego kalwinizmu, bo w rodzinie zawsze obecne były ekumeniczne tendencje.

—Spotkanie pracowni Kronik sejneńskich z Czesławem Miłoszem w jego mieszkaniu w Krakowie przy ul. Bogusławskiego 26 kwietnia 2002 roku. Od lewej w pierwszym rzędzie: Rita Kalinowska, Małgorzata Sporek-Czyżewska, Weronika Czyżewska, Magda Meyza; w drugim rzędzie: Magda Andruczyk, Ewa Adukowska, Paulina Lewandowska, Czesław Miłosz, Ilona Jodzis, Bożena Szroeder; w ostatnim rzędzie: Michał Gryguć, Adam Adukowski, Kacper Szroeder, Dariusz Miszkiel, Tomasz Wcisło.

24 25

A mój brat, Andrzej, z kolei – to są dosyć malownicze dzieje – w czasie wojny ocalił życie nieznane-mu człowiekowi ściganemu przez Niemców. Człowiek ten okazał się dowódcą sowieckiej partyzant-ki w sąsiednich lasach. Jego oddział składał się przeważnie z Żydów z miasteczka Kiejdany. Andrzej pomagał im, posyłając żywność, za co odwdzięczyli się, dając mu odpowiednie zaświadczenie, i to sprawiło, że później, za czasów sowieckich, uniknął deportacji do łagrów.Muszę jeszcze dodać, że mój ojciec był przez kilka lat inżynierem powiatowym w Suwałkach. Sejny należały do tego samego okręgu.Naturalnie macie rozmaite pytania, na które chętnie odpowiem. Nie będę robił wykładu, więc proszę bardzo – spożytkujmy ten czas spotkania.

Małgorzata Czyżewska: Czy podróżował pan z ojcem po naszym pograniczu?

C.M.: Tak, czasem jeździłem z ojcem w różne miejsca powiatu suwalskiego. Tak że znam ten powiat. Mógłbym opowiedzieć malownicze historie z okresu wojny. Kiedy wojska sowieckie zajęły Wilno, przechodziłem przez zieloną granicę, uciekając z Litwy. To był rok 1940. Lato. Granica, wtedy sowiecka – znaczy nowo ustalona pomiędzy imperium sowieckim a terenami okupowanymi przez Niemców – przechodziła na północ od Wiżajn i Szypliszek. Była nas trójka i szliśmy całą noc przez bagna sięgające mniej więcej do pasa. No i udało się, sforsowaliśmy tę granicę. Lecz to nie był koniec, dlatego że, jak się okazało, trzeba było jeszcze przedostać się przez następną granicę, która przebiegała koło Raczek. Niemcy mnożyli rozmaite granice, ale to już osobna historia…

B.S.: Czy pamięta pan kogoś z przedwojennych Sejn, z czasu, kiedy spędzał pan tam wakacje?

C.M.: Pamiętam tylko ciotkę lub mamę Fligieltaub, tylko…

M.C.: Ale zachodziliście do jej zajazdu?

C.M.: Tak.

Magda Meyza: A przyjeżdżał pan na targ do Sejn? Czy pamięta pan sukiennice?

C.M.: Pamiętam, tak, ale dosyć mgliście.

M.M.: Czy ma pan w pamięci także jakieś obrazy z jarmarków?

C.M.: Nie, nie, ja podejrzewam, że byłem tak zajęty innymi sprawami. Mnie się zdaje, że to jest tak, że człowiek w późniejszym wieku myśli: dlaczego ja nie przypatrywałem się uważnie temu, co było naokoło mnie. Ale jak się jest młodym, to ma się mnóstwo zmartwień, przeżyć. I jest się skoncentrowanym bardziej na sobie. I to jest dzisiaj plaga. Plaga młodej poezji w Polsce, pisarzy piszących wyłącznie o sobie. Każdy pisze o sobie, dopiero później, gdy spojrzy się za siebie, to żałuje się, że nie notowało się tego wszystkiego, co było naokoło. Mnie obchodziły tylko dwie drogi z Krasnogrudy do Sejn. Jedna prowadziła szosą i była mało interesująca, a druga prowadziła przez las, przez wioskę Żegary i potem lasem do Sejn. Bardzo często jeździłem tą drogą i to po prostu łączy się dla mnie z końmi, powożeniem, wozem i tak dalej.

B.S.: Czy chodził pan do księgarni w Sejnach?

C.M.: Dawniej nie było księgarni, nie przypominam sobie.

B.S.: Była taka księgarnia należąca do Franciszka Nawrockiego. On też wydawał pocztówki o Sejnach.

C.M.: Aha, nie pamiętam. Naprzeciwko synagogi?

B.S.: Nie, nie, tuż przy sukiennicach. Dzisiaj tam jest sklep warzywny.

K.S.: Czy Suwałki zachowały się jakoś w pana pamięci?

C.M.: No tak, tak. Tylko ja nie chodziłem do szkoły w Suwałkach. Mój brat chodził do gimnazjum w Suwałkach, zdawał tam maturę. Tak że mój brat jest bardziej związany z Suwałkami. Ja nie. Kiedy mój ojciec został tam inżynierem powiatowym, to ja dalej kontynuowałem swoje studia w szkole w Wilnie, w gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta.

M.C.: Tak rodzice zdecydowali, że lepiej kontynuować?

C.M.: Tak.

Tomasz Wcisło: Wtedy w Wilnie mieszkał pan sam czy na stancji?

C.M.: Mieszkałem na stancji. Czy ktoś z was był w Wilnie?

Tak, tak.

C.M.: Czy wybieracie się na Uniwersytet do Wilna?

M.C.: No, nie wszyscy. Bariera językowa. Ci, którzy są z rodzin litewskich, mówią i po polsku, i po litewsku. Natomiast ci z rodzin polskich nie mówią po litewsku.

C.M.: Ja jestem za polonistyką w Wilnie, bo studiując ją tam, otwierają się rozmaite możliwości. Przede wszystkim badania w bibliotekach. Tam można znaleźć materiały, których chyba w Polsce jest mało. Albo są nieznane i mało dostępne.

Weronika Czyżewska: Czy w Wilnie jest takie szczególne miejsce, które pan sobie upodobał?

C.M.: Dla mnie Wilno to jest przede wszystkim uniwersytet, który – jak wiadomo – ma cały la-birynt dziedzińców, podwórek rozmaitych. Powiadają, że są tam podwórza, na których nigdy żadna stopa ludzka nie stanęła. To oczywiście jest dla mnie najsilniejsze przeżycie, szczególnie teraz, kiedy ta polonistyka i koło polonistów mieści się tam mniej więcej, gdzie było nasze poprzednie miejsce, to znaczy przy ulicy Wielkiej, od strony dziedzińców uniwersyteckich. To miejsce jest chyba najważ-

26 27

niejsze dla mnie. A poza tym wszystkie pagórki naokoło Wilna, Góra Trzykrzyska, no i te wzgórza, po których jeździło się na nartach. Także Wilja, która jest dzisiaj inna dlatego, że jest uregulowana, a dawniej tak się rozlewała…

M.M.: Jak wyglądał dwór w Krasnogrudzie?

C.M.: Wyglądał tak jak teraz, tylko że to był zupełnie inny budynek. Bo teraz to jest jakaś rekon-strukcja. Ale wyglądał podobnie, nawet weranda była mniej więcej ta sama. Nie wiem, czy wy tam byliście?

Tak, tak.

C.M.: No i był ten park. Oczywiście, nie był tak dziko zarośnięty jak teraz. Jak byłem tam ostat-nio – nie wiem, jak jest teraz – ale jak tam byłem, to te miejsca, gdzie chodziło się do kąpieli, były zarośnięte. A schodziło się w dół i w prawo, tam było takie miejsce do kąpieli, do wypływania poza trzciny i sitowie na jezioro.

Adam Adukowski: Co panu najbardziej podobało się w Krasnogrudzie?

C.M.: No, najbardziej podobały mi się jeziora, zwłaszcza Hołny, nad którym leży Krasnogruda, i drugie jezioro Gaładuś. Kiedyś pomiędzy tymi jeziorami był las. Kiedy go wycięto, nie wiem. Ale to już dawno było. Chodziłem bardzo często nad Gaładuś i muszę się przyznać, że głęboko mnie zawstydza fakt, że strzelałem ze sztucera do perkozów na Gaładusi. Czasem polowałem na kaczki, nawet koło tej wyspy, która jest na środku jeziora, już prawie na samej granicy litewskiej. A nad Gaładusią było gospodarstwo litewskie Dapkiewicza, które odwiedziłem, wróciwszy w tamte strony. Młody Dapkiewicz, z którym bardzo serdecznie witaliśmy się, ucieszył się, że mnie widzi, bo akurat słyszał nadawaną przez radio Dolinę Issy po litewsku.

B.S.: Widzieliśmy się z panem Dapkiewiczem przed wyjazdem. Opowiadał nam o tym spotkaniu i o swoich rodzicach i ich związkach z Krasnogrudą.

M.C.: Panie Czesławie, czy Dolina Issy, film Tadeusza Konwickiego, podobał się panu? Wiadomo, że był kręcony po polskiej stronie granicy, więc czy to się jakoś z pana wspomnieniami zgadza?

C.M.: Nie, ja z innych powodów jestem niezadowolony z tego filmu. Przede wszystkim Konwicki zrobił z tego filmu rodzaj wspomnień emigranta i włączył tam moje wiersze, bez mojego pozwole-nia. Książka nie jest nostalgią emigranta. Ja korzystałem z tego, że pewien dystans czasowy i prze-strzenny pozwala na oderwanie i opisywanie bardziej obiektywne. Co do przyrody, to oczywiście rozpoznałem Suwalszczyznę. Tamte okolice z mojego powiatu są trochę inne. Zresztą teraz bardzo zmienione, dlatego że wzdłuż Niewiaży były dwory i parki. Równina, którą znacie – może kiedyś byliście w Szetejniach?

Nie wszyscy, niektórzy z nas byli.

C.M.: Ta równina to były wioski z sadami, pięknymi sadami, nawet dość zamożne. I teraz nie ma tam nic, dlatego, że te wioski zostały wywiezione na Syberię. Zdaje się połowa ludności powiatu kiejdańskiego została deportowana na Syberię. Tam są teraz kołchozowe pola, ogromne pola, nic więcej. Ludność nazywa ten obszar Kazachstanem.

Magda Andruczyk: Pan urodził się w Szetejniach na Litwie. Czy mówi pan po litewsku?

C.M.: Nie, nie mówię. Jak wezmę gazetę do czytania, to rozumiem. Ale nie mówię po litewsku.

M.A.: Czyli jak ktoś mówi w tym języku do pana, to pan rozumie?

C.M.: Mniej więcej rozumiem, mówić niestety nie mówię. Jeżeli chodzi o rodzinę Miłoszów, to archiwa odnotowują jej istnienie koło Kiejdan, na Żmudzi (powiat kiejdański albo kowieński) od XVI wieku i wtedy mówiono w niej po polsku. To wiadomo, bo są dokumenty. Natomiast jak mówiła poprzednio, nie wiadomo. Jest legenda, że to jest rodzina, która przywędrowała w XVI wie-ku z Łużyc na Zachodzie, uciekając przed uciskiem niemieckim. W każdym razie od XVI wieku była to rodzina mówiąca po polsku i ja nigdy nie przyznawałem się do narodowości litewskiej, tylko za-wsze do narodowości litewskich Polaków, a to nie to samo co Polacy [z Korony].

Rita Kalinowska: Czy może pamięta pan jakąś pieśń z tamtych czasów?

C.M.: Mnie słoń na ucho nadepnął…

R.K.: Czy chce pan, żebyśmy zaśpiewali jakąś piosenkę?

C.M.: Naturalnie.

B.S.: To będzie taka pieśń pograniczna, której słowa są po polsku, a melodia jest litewska. Zakuka-ła ziaziuleńka, zapłakała sieroteńka… (śpiew)

C.M.: To bardzo podobne do tych pieśni litewskich, które znam.

R.K.: Możemy też zaśpiewać pieśń po litewsku…

C.M.: O, tak (śpiew)Tę pieśń rozumiem. Zresztą muszę powiedzieć, że moja litewskość – jeżeli jest – to się odnosi do pieśni, jakie słyszałem jako mały chłopiec w Szetejniach. Właściwie folklor polski jest dla mnie niezrozumiały, bo ja rozumiem tylko folklor litewski. Pieśni, które słyszałem w Szetejniach, i teraz ta pieśń, to jest dla mnie bardzo, bardzo ważne, i to właściwie tworzy mój związek z Litwą.

Ewa Adukowska: A czy pan bywał na weselach litewskich?

C.M.: Chyba nie. Pewnie bywałem, ale nie pamiętam. Zasadniczo dla mnie pieśni litewskie to były pieśni słyszane po drugiej stronie rzeki, pod wieczór, kiedy ludzie wracali z pola. Wspaniale

28 29

śpiewali, bo to naród o wielkim talencie zbiorowego śpiewania. Czytałem gdzieś opisy całego pociągu deportowanych Litwinów, całych rodzin, właśnie na przykład z takich wiosek jak wokół Szetejń. Gdy ten pociąg przyszedł do jednego z miast syberyjskich, chyba Irkucka, to tam na stacji ci ludzie urządzili koncert śpiewów litewskich. Potem załadowano ich na barki i wywieziono do miejsca, gdzie rzeka, którą płynęli, spotykała dopływ płynący przez tajgę. Wieziono ich dalej w górę rzeki i tam zamieszkali w tajdze. Musieli zbudować sobie chaty przed zimą, wszystko od początku. Dla mnie los tych wiosek okolicznych, wszystkich wiosek wokół Szetejń, które były litewskie, był bardzo przejmujący. Czułem współczucie i solidarność. I dlatego w czasie okupacji Litwy pisałem w prasie międzynarodowej w obronie Litwy. Moja cząstka litewska przetrwała.

M .C.: Czy pamięta pan sejneńskich Żydów?

C.M.: To było przecież w części żydowskie miasteczko. Przy czym Sejny bardzo się zmieniały historycznie. Nie wiem, czy zajmowaliście się szkołą średnią w Sejnach w XIX wieku? Tu było jedno z lepszych gimnazjów i bardzo znani ludzie kończyli tę szkołę. Mniej więcej wiem, co się działo w pierwszej połowie XIX wieku w Sejnach, o ile chodzi o tę szkołę. Ukończyli ją bracia Kunatowie. Jeden z tych braci żył w Krasnogrudzie, czy może nawet kupił od krewnych Krasnogrudę, a dwaj inni później działali na emigracji w Paryżu. W Krasnogrudzie były tomy biblioteki Stanisława Kunat-ta, który działał w Paryżu jako wykładowca w szkole Batignolles. Drugi z braci też był na emigracji w Paryżu. Poza tym ta szkoła w Sejnach wydała takich działaczy emigracji po powstaniu 1830 roku, jak Kajsiewicz czy Niedźwiecki. Tak że wasze miasto było wsławione tą szkołą, ale później powstały tam też ważne szkoły żydowskie.

Ilona Jodzis: W okolicy Sejn żyli też Rosjanie staroobrzędowcy. Może pamięta pan coś o nich? Wioski w okolicy Krasnogrudy, na przykład Sztabinki, to były wioski starowierów. Molenna tam stała.

C.M.: Jeżeli chodzi o starowierów, to muszę się odnieść do kroniki rodzinnej. Mój dziadek od strony ojca, Artur Miłosz, był zupełnie inny niż mój dziadek od strony matki, dziadek Kunat. Tamten to był taki zabijaka i poszedł w 1863 roku do powstania. No, ale to powstanie zaraz się zakończyło, więc bardzo szybko wrócił do majątku. I potem chodziło jakoś o to, żeby go wybronić od depor-tacji na Sybir. A najbliższa wioska to była wioska starowierów. On miał dobre z nimi stosunki i cała wioska zebrała się na radę, by rozstrzygnąć, co zrobić: czy wolno chrześcijaninowi krzywo przysiąc, żeby uratować człowieka? Doszli do wniosku, że wolno chrześcijaninowi złożyć fałszywą przysięgę, i przysięgli, że on cały czas był w domu. W ten sposób uratowali go przed deportacją na Syberię. To daje pojęcie o sobornosti tych ludzi, prawda? U starowierów to było przecież bardzo silne, ten duch wspólnoty, duch kolektywnej narady.A co do okolic Sejn, to pamiętam jeszcze i bardzo żałuję kościółka w Żegarach. To był drewniany kościół, bardzo ładny. I on spalił się, nie pamiętam w jakich okolicznościach, ale to już po wojnie…

M.C.: Tak, ja jeszcze byłam w tym kościele i nagrywałam mszę z tymi właśnie pieśniami litewski-mi, na głosy, które wspominaliśmy. To były wczesne lata osiemdziesiąte. Kościółek spłonął w 1983 roku w niewyjaśnionych okolicznościach.

C.M.: A czy wybudowali nowy?

M.C.: Tak, murowany, ale to już nie to samo…

I.J.: Jakie ma pan wspomnienia lat szkolnych, pierwszych przyjaźni, miłości?

C.M.: Moja szkoła to było gimnazjum im. Króla Zygmunta Augusta w Wilnie. Wtedy była inna terminologia i gimnazjum nazywano szkołę ośmioletnią, do matury. Moje gimnazjum to nie była szkoła koedukacyjna. Szkoły były rozdzielone na męskie i żeńskie. W wyższych klasach szkoły śred-niej należałem do tajnej organizacji, która nazywała się Pet i grupowała nie tylko uczniów z naszego gimnazjum, ale także z gimnazjum żeńskiego. Na czym polegała ta organizacja? Jej historia jest dość skomplikowana, dlatego że w czasach jeszcze zaborów powstała tajna organizacja młodzieży Pet, która w szkołach średnich była odnogą Zetu [Związku Młodzieży Polskiej – red.]. To były takie ruchy samokształceniowo-niepodległościowe. Ponieważ żyliśmy w niepodległej Polsce, nasza orga-nizacja nie miała dążeń niepodległościowych, ale miała raczej aspiracje samokształceniowe i z lekka polityczne, to znaczy nie ściśle polityczne, ale – powiedziałbym – w duchu liberalnym. Na przykład w szkole wygłaszałem odczyty przeciwko Sienkiewiczowi albo o Darwinie, w związku z moimi zain-teresowaniami przyrodniczymi. No a Pet to była organizacja nie lewicowa właśnie, ale, powiedzmy, liberalna. Niektóre osoby z tego grona później stały się bardzo znanymi postaciami. Była wśród nich na przykład Małunowiczówna, jak wskazuje nazwisko pewnie Białorusinka z pochodzenia. No więc Leokadia Małunowiczówna stała się wybitnym profesorem klasyki literatury greckiej i łacińskiej na KUL-u. Druga osoba nazywała się Abramowiczówna [Zofia – red.]. Ona też została filologiem klasycznym – mamy jej czterotomowy słownik grecko-polski, najlepszy, jaki się ukazał. Inną osobą, która była w tym kole, jest Stanisław Stomma, publicysta katolicki, później profesor prawa na Uni-wersytecie Warszawskim. To były właśnie te przyjaźnie z czasów szkolnych.

W.C.: A co pan czytał w naszym wieku z przyjaciółmi, jakie książki, jakie wiersze?

C.M.: To bardzo ciekawe pytanie. Naturalnie pod ławką czytało się Nata Pinkertona. To były ta-kie ówczesne komiksy. Bohaterem ich był detektyw amerykański Nat Pinkerton działający w latach dwudziestych. A poza tym wychowałem się na literaturze przygodowej. To był przede wszystkim Karl May. Nie wiem, czy w ogóle znacie Karla Maya?

W.C.: Niektórzy znają fragmenty na pamięć i podróżują w poszukiwaniu Indian…

C.M.: Był też taki pisarz, który nazywał się Thomas Mayne Reid, pewnie dzisiaj już nieznany, ale wtedy niesłychanie popularny. W Szetejniach znalazłem kufer sprzed wojny, cały wypełniony książkami przygodowymi Mayne Reida po rosyjsku. To był kufer mojego ojca. Akcja jego powieści toczyła się w Ameryce, a on był bardzo popularny w Polsce i w Rosji. Jest nawet opowiadanie rosyjskiego pisarza Czechowa o dwóch chłopcach, którzy naczytawszy się Mayne Reida, uciekają z domu, żeby dotrzeć do Ameryki i tam utrzymywać się polowaniem i rabunkiem, ale zostają zła-pani na pierwszej stacji. Więc był Thomas Meyne Reid. Czytałem oczywiście Sienkiewicza, ale nie byłem jego wielkim entuzjastą. Później nastąpiło urzeczenie naszą polską literaturą romantyczną, które pozostało we mnie i ze mną na trwałe. Myślę, że jak się czyta po polsku, to jest to nieuniknio-ne. Przede wszystkim Mickiewicz, tym bardziej Mickiewicz, że to moje rodzinne strony. Ale miałem

30 31

do Mickiewicza, na przykład do jego Pana Tadeusza, pretensje, że coś przekręca, nie zupełnie do-kładnie przedstawia naszą przyrodę. Na przykład w tym ustępie, gdzie Wojski gra i echo powtarza, a bukom buki… Buki? Skąd u nas buki? Tu buków nie ma. Granica buka przebiegała na południe, nawet od Nowogródczyzny na południe. Prawda, w Białowieży zdaje się są buki, ale to na południe od nas, to północna granica buka, a już dalej na północ nie ma lasów bukowych.Później przyszły inne książki. Na przykład odniosłem bardzo dużą korzyść z naszych lekcji religii. Lekcje religii były u nas od początku szkoły średniej. Najpierw historia święta, ale później – właści-wie prawie na poziomie seminarium – były dogmatyka, apologetyka. Brałem się za rogi z naszym księdzem… O, widzę, że chłopcy coś się ożywili. Był taki ksiądz, który mnie wyrzucał z klasy, mó-wiąc: „Miłosz, ty masz nieprzyzwoity wyraz twarzy”.Mieliśmy podręcznik historii Kościoła księdza Archutowskiego, gdzie były obszerne przypisy peti-tem, drobnym drukiem, a w nich rozmaite herezje. No to ja czytałem o wszystkich tych herezjach i bardzo mi się to podobało, zwłaszcza manicheizm. Tak że ja wyniosłem z tego duże korzyści. Ko-rzyści wyniosłem też z lekcji łaciny. Nasz łacinnik, który nazywał się Rożek, a pochodził z Krakowa, był fanatykiem łaciny i fanatykiem przekładu łaciny na polski. Otóż nauczyłem się u niego metody, którą zastosowałem, będąc profesorem Uniwersytetu Kalifornijskiego w Berkeley. W Berkley mia-nowicie prowadziłem seminarium przekładowe dotyczące przekładów z polskiego i rosyjskiego na angielski. A Rożek uprawiał tłumaczenia kolektywne, to znaczy wypisywał na tablicy zdanie, jeden wers, i potem zwracał się do klasy z pytaniem, kto to zmieni, kto poprawi, jak można lepiej prze-tłumaczyć? I tak często godzina upływała na dyskusji kolektywnej o jednym zdaniu. To była bardzo dobra metoda, którą ja zastosowałem z moimi studentami amerykańskimi. Myśmy razem tłumaczyli z polskiego na angielski.To jeżeli chodzi o korzyści z nauczycieli czy z podręczników. A potem, ponieważ miałem kryzys reli-gijny, bardzo dużo znaczyła dla mnie książka przeczytana w ostatniej klasie szkoły średniej, niedługo przed maturą, która nazywała się Doświadczenia religijne. Autorem jej był Amerykanin William James i teraz właśnie upływa setna rocznica ukazania się tej książki po angielsku. Po polsku była wydana chyba w 1913 roku [1918 – red.], i to jest książka człowieka, profesora amerykańskiego, który zbierał różne doświadczenia i przeżycia religijne, niezależnie od Kościoła, niezależnie od różnych wyznań. On to badał jako psycholog, ale to znaczyło w pewnym sensie uprawianie doświadczeń, przeżyć religijnych.To mniej więcej w skrócie moje lektury. No a romantyczność – przez jakiś czas byłem wzięty przez Słowackiego, i to też z powodu stron rodzinnych. Jeśli chodzi o Mickiewicza, to odbyliśmy raz wielką wycieczkę z Wilna pociągiem na południe do stacji Bieniakonie. Dlaczego do stacji Bienia-konie? Tam wysiedliśmy i szliśmy – prawie wszystkie klasy – przez las, kilka kilometrów do majątku Bolecieniki. Dlaczego znowu do tego majątku? Bo to był majątek, który należał do Puttkamerów. Żoną hrabiego Puttkamera była Maryla, w której Mickiewicz się kochał w czasach młodości, i tam w lasku koło Bolecienik odbyło się o północy ostatnie spotkanie Mickiewicza z Marylą. Trochę to niestosowne opowiadać o tym wam, takim młodym, prawda? Tak więc nauczyciele uważali, że to w pewien sposób takie sanktuarium Mickiewiczowskie, a uczniowie na szczęście nie zadawali niedy-skretnych pytań.A jeżeli chodzi o Słowackiego, no to bardzo często bywałem w Jaszunach, na stacji w Jaszunach. A Jaszuny to był majątek, który należał do Śniadeckich. Córka brata Śniadeckiego – Ludwika Śnia-decka – była taką młodzieńczą miłością Juliusza Słowackiego. W Wilnie mieszkałem przez pewien czas przy Zaułku Literackim, o kilka kroków od domu, gdzie Mickiewicz pisał Grażynę.

R.K.: Jakich języków uczył się pan w szkole?

C.M.: W szkole uczyłem się języka francuskiego, no i powiedziałbym, że nie za wiele ze szko-ły wyniosłem. Ale później, kiedy byłem w Paryżu stypendystą, ukończyłem kurs wyższy języka fran-cuskiego, dający możliwości uczenia tego języka w szkole. Tak że byłem już bardzo zaawansowany w języku. Żeby zdać egzamin, musiałem pisać wypracowania po francusku. To jeżeli chodzi o fran-cuski. Była też oczywiście łacina. Łacinę mieliśmy przez wiele lat, co było bardzo praktyczne, ale nie mieliśmy greki, dlatego że szkoły dzieliły się wtedy na humanistyczne – z łaciną, klasyczne – z łaciną i greką, i nie wiem jakie jeszcze, realne czy coś takiego, gdzie nie było ani łaciny, ani greki, żadnych języków klasycznych. Wy prawdopodobnie nie macie języków klasycznych?

B.S.: Nie, chociaż teraz jest coraz więcej takich liceów, gdzie się wraca do profilu humanistyczne-go. U nas w Sejnach można uczyć się łaciny, ale jako przedmiotu nadobowiązkowego.

C.M.: W rezultacie nauczyłem się greki sam, w późnych latach. Zacząłem uczyć się greki w wieku sześćdziesięciu lat. Jednak nie nauczyłem się greki dzisiejszej, tylko greki tzw. koine, którą były pi-sane ewangelie. Potrzebne mi to było, ponieważ przetłumaczyłem z greki objawienie św. Jana, czyli Apokalipsę, i Ewangelię według św. Marka pisaną po grecku. Więc jednak greka, późno do tego się zabrałem. Natomiast hebrajskiego nie uczyłem się w szkole. Pomimo że to powinien być jeden z ję-zyków klasycznych, nauczyłem się hebrajskiego dopiero w Berkeley, żeby tłumaczyć Biblię – Księ-gę Psalmów, Księgę pięciu megilot i Księgę Hioba. Czyli ostatecznie można się uczyć nawet w póź-nym wieku.Natomiast angielski… no, tu muszę powiedzieć interesującą rzecz. Francuski był uważany za cza-sów mojej wczesnej młodości za język wytworny. Inteligencja mówiła po francusku, no a także wszy-scy, którzy mieli jakieś wykształcenie, uważali, że powinni mówić po francusku, żeby służba nie rozu-miała, jak między sobą rozmawiają! Era francuszczyzny trwała w Polsce bardzo długo, tak jak w ca-łej Europie. Od XVIII wieku przez cały XIX wiek. A w XX wieku to się załamało i w Warszawie – już przed wojną – w 1938 roku ludzie zaczęli uczyć się angielskiego. To jest bardzo ciekawe, te odpływy kolejne różnych języków. Najpierw była łacina – przez wiele wieków międzynarodowy język w Eu-ropie, później był francuski, a następnie przyszedł angielski. Pierwsze lekcje miałem przed woj-ną, ale dobrze nauczyłem się angielskiego za okupacji. Notabene moim nauczycielem był Tuś [Je-rzy – red.] Toeplitz, Żyd z włoskim paszportem, ponieważ pochodził z rodziny bankierów włoskich. I on poruszał się swobodnie po Warszawie, a później stał się założycielem i rektorem Polskiej Szkoły Filmowej w Łodzi. Więc ja się wtedy nauczyłem angielskiego i zacząłem tłumaczyć z języka angiel-skiego. No a później, długo mieszkając w Ameryce, musiałem ten język posiąść dobrze, żeby w nim wykładać.Jeżeli chodzi o rosyjski, to nigdy nie uczyłem się rosyjskiego. Ale znałem go od dzieciństwa, ponie-waż mój ojciec był zmobilizowany podczas pierwszej wojny światowej. Jako inżynier, był oficerem saperów i myśmy podróżowali z nim za linią frontu. Ja mówiłem po rosyjsku, nie zdając sobie spra-wy, że zmieniam język. Właśnie z tego czasu został mi ten rosyjski, utrwalony do tego stopnia, że niedawno podczas festiwalu poetyckiego, na którym byli poeci z Rosji, okazało się, że mam dobry akcent.

32 33

E.A.: Czy pan był dobrym uczniem?

C.M.: Byłem uczniem bardzo dobrym na początku szkoły. Dużo czytałem, bardzo dużo, więc miałem duże oczytanie. I to wydaje mi się bardzo ważne, żeby sprawiedliwie oceniać zdolności. Zdolności to nie jest sprawa przyrodzona, to jest sprawa kultury w dużym stopniu. Wiele zależy od tego, czy dziecko dużo pracuje z pojęciami, z językiem. Przecież to zdarzyło się mojemu synowi. Mój syn urodził się w Ameryce i kiedy przyjechał do Francji, nie znał ani słowa po francusku. Po-szedł do szkoły w małym prowincjonalnym miasteczku i mimo że nie znał ani słowa po francusku, po roku był pierwszy w klasie we francuskim. Słyszał w domu kilka języków – angielski, polski itd. – i dlatego bardzo szybko się nauczył nowego języka. I górował nad tymi chłopcami z tego małego, francuskiego miasteczka, którzy nie czytali nic, nie byli wykształceni. Czyli ważne są nie tyle uzdol-nienia, ile kulturalne otoczenie, środowisko.Więc byłem dobrym uczniem z początku. Potem okropnym, całkiem okropnym, wręcz awanturni-kiem, który na korytarzu brał udział w bójkach. A potem byłem znowu bardzo dobry.

W.C.: Oglądaliśmy film dokumentalny, w którym pan powiedział, że nie chciał pan iść na poloni-stykę, bo nie chciał pan być nauczycielem. A potem w życiu tak się stało, że został pan nauczycie-lem akademickim. Jakie to dla pana doświadczenie – nauczanie?

C.M.: Tak, muszę powiedzieć, że dzisiaj, studiując polonistykę, niekoniecznie musi się zostać na-uczycielem, są jakieś inne możliwości. Wtedy jednak polonistyka to był zawód nauczycielski. A poza tym to był wydział matrymonialny. A ja chciałem być taki macho. Po dwóch tygodniach na poloni-styce przeszedłem na prawo. No i skończyłem to prawo, mam dyplom prawa, ale nigdy z niego nie korzystałem. W rezultacie zostałem nauczycielem w Berkeley w Kalifornii i odkryłem w sobie talen-ty profesora. Kiedy była słynna rewolucja w Berkeley w latach sześćdziesiątych, studenci przez pe-wien czas stawiali stopnie profesorom i ogłaszali to w takich swoich biuletynach. Miałem bardzo do-bre stopnie. Za to, że chciałem być macho, rzeczywiście zostałem ukarany, bo te panienki przeważ-nie wyszły za mąż, albo wykładały w szkołach średnich, a ja jednak chciałem czegoś więcej.

I.J.: A jak to było z pana pierwszą miłością?

M.C.: A więc jednak padło to pytanie. Taki to wiek, panie Czesławie.

C.M.: To było już za czasów uniwersyteckich i nie będę wnikał w szczegóły. W każdym razie w ostatnich latach, już kiedy Polska przestała być satelitą, odnalazłem moją dawną miłość i wymie-nialiśmy korespondencję.

M.M.: Czy to był przypadek, czy szukaliście się?

C.M.: No, szukaliśmy się trochę, tak. Ja nie wiedziałem, gdzie ona jest. Wymienialiśmy korespon-dencję aż do jej śmierci, która nastąpiła w późnych latach osiemdziesiątych.Poza tym ostatnio napisałem taki rodzaj życiorysu mojej koleżanki, przyjaciółki z Wilna, której losy były bardzo skomplikowane i dziwne. Była deportowana, siedziała na Łubiance, była w łagrze, potem wyszła z armią Andersa, potem była w Iraku, w Palestynie, we Włoszech, dostała różne

odznaczenia wojskowe, potem mieszkała w Anglii, potem w Argentynie, potem w Australii… Czyli taki życiorys klasyczny dla mojego pokolenia.

I.J.: Jak to się stało, że pan został poetą? Kiedyś chciał pan być leśnikiem?

C.M.: Tak, to prawda. Zmiana tej orientacji nastąpiła dosyć późno. Przez szereg klas szkoły średniej zainteresowania moje szły w kierunku przyrody, leśnictwa itd. No, dużo by tu opowiadać, jak to się stało. Wydaje mi się, że przyczynił się do tego fakt, że mój ojciec był bardzo namiętnym myśliwym i ja czasem z nim polowałem. Wtedy odkryłem okropne okrucieństwo natury. Więc to być może dokonało się przez zrozumienie, że moja fascynacja ptakami, głównie ptakami, była właściwie fascy-nacją literacką. To znaczy byłem bardziej zafascynowany nazwami ptaków i uchwyceniem w słowie opisu zwyczajów ptaków niż samymi ptakami. Zresztą umiałem na pamięć nazwy łacińskie wszystkich polskich ptaków. Jeszcze mi trochę z tego zostało, ale wtedy nie myślałem, że te fascynacje pięknem nazw ptaków mogą być początkiem mojego bycia poetą. Pisałem wiersze w ostatniej klasie szkoły średniej, ale takie nieosobiste, rodzaj ćwiczeń stylistycznych, które nawet pamiętam. Niektóre całkiem niezłe.

I.J.: Czy często pan czytuje to, co pan sam stworzył?

C.M.: Nie bardzo, nie tak bardzo. Mam słabe oczy, więc nie mogę tego czytać. Było…

M.M.: Teraz my czytamy…

M.C.: Oglądaliśmy film o spotkaniu w 1993 roku w Stowarzyszeniu Pisarzy Polskich, na którym czyta pan swoje wiersze. Było to bardzo zachwycające dla młodych ludzi, jak pan czyta swoje wiersze.

C.M.: A tak, bardzo lubię czytać wiersze. Czytałem nie tylko swoje wiersze. Nagrywałem w takim laboratorium dźwiękowym w Kalifornii ballady Mickiewicza. Wydaje mi się, że bardzo dobrze je czytałem. Ballady i wiersze innych poetów polskich, na przykład Czechowicza.

Darek Miszkiel: Czy pańscy synowie napisali jakiś wiersz, czy chcieli iść w pana ślady?

C.M.: Ani ja nie chciałem tego, ani oni nie chcieli iść moim śladem. Ale zdarzało im się pisać wiersze, czasem wręcz zabawne.

W.C.: Jak to jest z tym tworzeniem? Jak wiersz dojrzewa w panu? Czy to się dzieje przy kartce papieru, czy też wcześniej?

C.M.: To bywa bardzo różnie, ale najczęściej to przychodzi jako uformowany wers, który trzeba zapisać i potem rozwinąć.

W.C.: Na reprodukcji rękopisu w tomie Druga przestrzeń widziałam skreślenia…

C.M.: Tak, tak, pełno skreśleń…

34 35

Rozmowa przeprowadzona w Krakowie 26 kwietnia 2002 roku, zredagowana przez Czesława Miłosza i Agnieszkę Kosińską. Ukazała się w „Almanachu Sejneńskim” 2003, nr 2; przedrukowana w Dziełach zebranych w tomie Rozmowy polskie 1999–2004, Kraków 2010.

I.J.: Czy wśród swoich wierszy ma pan jakiś wyjątkowy, napisany w szczególnej chwili, który jest dla pana bardzo ważny?

C.M.: Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, często te rzeczy są ukryte. Nie wiem. Jest taki wiersz na przykład, który napisałem po powrocie na Litwę w 1992 roku. Po pięćdziesięciu dwóch latach wróciłem. Tak, pięćdziesiąt dwa lata to bardzo dużo. W ogóle, jak byłem w waszych latach, to wiek, w którym jestem wydawał się wiekiem słonia… Ale po pięćdziesięciu dwóch latach wróci-łem na Litwę, no i w Szetejniach miałem rzeczywiście autentyczne przeżycie łąki, to znaczy sprawił to specyficzny układ roślin na łące, tylko tam według mnie spotykany. To pamięć dzieciństwa, tak jak zapamiętane z dzieciństwa. I to było dla mnie niesłychanie silne przeżycie. Napisałem wtedy taki krótki wiersz Łąka, który jest z cyklu Litwa po pięćdziesięciu dwóch latach.

Bardzo pięknie dziękujemy za rozmowę.

—Czesław Miłosz podpisuje książki uczestnikom rozmowy z pracowni "Kronik sejneńskich" Ricie Kalinowskiej i Michałowi Gryguciowi.

36 37MIŁOSZ

I SUWALSZCZYZNA

— Zbigniew Fałtynowicz w Krasnogrudzie, zima 2011 roku.

38 39

Zbigniew FałtynowicZ kalendariuM oBecnoŚci czesława Miłosza na suwalszczyŹnie

Późną jesienią 1926 roku do Suwałk przyjechał Aleksander Miłosz, by pierwszego grudnia rozpocząć pracę na stanowisku kierownika Powiatowego Zarządu Drogowego. Zamieszkał wraz z żoną Wero-niką, młodszym synem Andrzejem i matką Stanisławą w budynku przy ul. Marii Konopnickiej 7. Ten dom stoi do dzisiaj.

Do miasta nad Czarną Hańczą nie przyjechał wówczas jego starszy syn Czesław. Mimo to uznać można, że w roku 1926 nastąpił pierwszy kontakt przyszłego poety z Suwałkami. Najpew-niej bowiem uczeń wileńskiego I Państwowego Gimnazjum Męskiego im. Króla Zygmunta Augu-sta, liczący wówczas lat piętnaście, spędził tutaj święta Bożego Narodzenia, jak to będzie czynił wie-lokrotnie w latach następnych. Od tej chwili Suwałki będą dla Czesława Miłosza domem rodzinnym, do którego przybywał w odwiedziny do rodziców, młodszego brata, a także babci. Tak będzie do je-sieni 1935 roku, kiedy Weronika i Aleksander Miłosz przenieśli się do miejscowości Głębokie na Wi-leńszczyźnie.

Dziewięć lat związków z  jednym miejscem to nie jest epizod, nawet wówczas, kiedy nie przebywa się w  nim stale. Czesław Miłosz przyjeżdżał do Suwałk na święta Bożego Narodzenia i Wielkiejnocy, czasami na wakacje bądź – chociaż rzadziej – w celu załatwienia konkretnej sprawy (np. stawienia się na komisję wojskową, odebrania urzędowej przesyłki itp.). Ale suwalskiego okre-su nie wspominał najlepiej. Tego miasta po prostu nie lubił, czemu dał bezpośredni wyraz w liście do Jarosława Iwaszkiewicza z 2 stycznia 1931 roku: „Nie mam wcale znajomych w Suwałkach i nie zno-szę tego miasteczka”. Nie dziwi więc także jego jednoznaczna reakcja w liście do rodziny z 6 sierp-nia 1945 roku: „Nonsensem również plany ojca osiedlenia się w Suwałkach, jest to wysoce niewskaza-ne i niepotrzebne”. Faktem jednak pozostaje, że w biografii noblisty miasto to jest zapisane na trwałe. Ostatnim wierszem, który poeta przeznaczył do druku, był utwór W garnizonowym mieście („Kwar-talnik Artystyczny” 2004, nr 1), a tak określano przed drugą wojną światową Suwałki.

Na ten sam okres, podobnie jak w przypadku Suwałk, przypadają pierwsze wizyty Czesła-wa Miłosza w Krasnogrudzie. Nie należy co prawda wykluczyć, że Miłoszowie z dziećmi odwiedzali krewnych Kunatów wcześniej, mieszkając jeszcze w Szetejniach, a później w Wilnie. Kunatówny, Ga-briela i Janina, bywały u swojej siostry Weroniki Miłosz, a kontakty z pewnością stale utrzymywano. Wydaje się jednak, że zacieśnienie stosunków nastąpiło podczas zamieszkiwania Miłoszów w Suwał-kach, chociażby z tego względu, że stąd do Krasnogrudy było stosunkowo blisko (40 km), Aleksan-der Miłosz posiadał samochód, a mąż Gabrieli, Władysław Lipski, w mieście prowadził swoje biuro. Czesław Miłosz najczęściej jeździł do dworu latem. Jeziora, Gaładuś i Hołny, pomiędzy którymi po-

łożony był majątek, oraz dookolne lasy oferowały znacznie więcej atrakcji niż prowincjonalne mia-sto, które „w jednej ulicy leży”. Nie bez znaczenia była też obecność letników, chociaż przysparzająca młodzieńcowi z Wilna rozlicznych „mąk dojrzewania”. Nie zmienia to faktu, że Krasnogruda we wcze-snej biografii Czesława Miłosza jest również obecna jak Suwałki przez lat dziewięć.

Zastanawiające jest więc, że długo, nawet po otrzymaniu Nagrody Nobla, Suwalszczyzna w biografii Czesława Miłosza była właściwie niedostrzegana. Poeta badaczom i interpretatorom nie ułatwiał zadania i mylił tropy. O swoich pobytach w Suwałkach praktycznie nie wspominał, a jeśli już, to o pracy ojca w tym mieście. Krasnogrudę określał „miejscem wielu sprzecznych przeżyć”, którymi nie warto się zajmować, Suwalszczyznę zaś nazwał „krainą wietrznych wyżyn, jezior i świerkowych la-sów”, i twierdził, że „nigdy ten jeziorno-kamienisty powiat z pochmurnym niebem nie wydawał [mu] się domowy”. Nic więc dziwnego, że Beata Tarnowska w swojej cennej książce Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława Miłosza (Olsztyn 1996) Suwalszczyzny w ogóle nie uwzględniła jako przestrzeni organizującej poetycką wyobraźnię w dziele autora Doliny Issy, skupiając się – skąd-inąd oczywiście zasadnie – na Ameryce, Litwie i Francji (Paryżu). Nawet wiersz Powrót z 1989 roku autorka odniosła do krainy dzieciństwa, czyli doliny Niewiaży.

A przecież to utwór ważny i – moim zdaniem – przełomowy w sądach o obecności Su-walszczyzny w życiu i twórczości Czesława Miłosza. Jego geneza związana jest z pierwszymi po po-nad pięćdziesięciu latach odwiedzinami przez poetę tej krainy, które nastąpiły 22–25 września 1989 roku. Ówczesne spotkanie z Krasnogrudą było dla Miłosza niezwykle głębokim przeżyciem, które miało swoje konsekwencje, co od razu nie było tak przecież czytelne, chociaż jakby przez poetę sy-gnalizowane. W rozmowie po pobycie na Suwalszczyźnie, która ukazała się w wysokonakładowym dzienniku pod znamiennym tytułem Nie wiem, czy jest gdzieś miejsce bardziej fascynujące („Gazeta Wyborcza” 1989, nr 103), Czesław Miłosz wyznawał: „(…) jestem bardzo szczęśliwy, że niemal bezpo-średnio z samolotu pojechałem na Suwalszczyznę, gdzie w młodym wieku spędzałem niemal każde wakacje (był tam majątek [Krasnogruda] moich krewnych). Po dziesiątkach lat, będąc nad Wigrami, wreszcie miałem uczucie… powrotu”. W wierszu pod tytułem (nomen omen) Powrót, którego pier-wodruk ukazał się w paryskiej „Kulturze” (1990, nr 3), jego autor odkrywał zaś jedną ze swoich naj-większych życiowych „tajemnic”. Trafnie i głęboko ją zinterpretowali poeta Wojciech Kass w wierszu z 2007 roku Tak się schowałeś, że nie potrafisz siebie znaleźć (prwdr. w tomie Wiry i sny, Sopot 2008) i praktyk idei Krzysztof Czyżewski w eseju Linia powrotu (prwdr. w jęz. pol. 2008).

Suwalszczyzna we wrześniu 1989 roku wabiła poetę kolorami, pełnią słońca, obłokami, skrzącymi wodami jeziora Wigry, przede wszystkim – przyszłością. Ówczesne spotkanie z  krainą wietrznych wyżyn, jezior i świerkowych lasów zapowiadało nadzieję, że krasnogrudzkie gniazdo Ku-natów zostanie ocalone, co więcej – że sprzeciw, któremu Miłosz zawsze był wierny, wobec koniecz-ności dziejowych, które niosą spustoszenie, nie pójdzie na marne. I tak się stało!

O tym, jak to się stało, jest to Kalendarium, opracowane z przekonaniem „(…) jakby to, co minęło, nie było całkowicie minione, dopóki trwa w pamięci pokoleń – czy tylko jednego kronikarza” (C. Miłosz: Dolina Issy. Kraków 2000, s. 14).

19261 XII – Aleksander Miłosz, ojciec Czesława Miłosza [CM], rozpoczął pracę w Suwałkach na stanowi-sku kierownika Powiatowego Zarządu Drogowego. Do Suwałk przybył wraz z żoną Weroniką z Kuna-tów, młodszym synem Andrzejem (ur. 1917) oraz matką Stanisławą. Zamieszkali na piętrze w  budyn-ku przy ul. Marii Konopnickiej 7 (wcześniej – Ogrodowej 16, obecnie księdza Kazimierza Hamerszmi-ta 10). CM (ur. 1911) pozostał na stancji w Wilnie, gdzie kontynuował naukę w ośmioklasowym I Pań-stwowym Gimnazjum Męskim im. Króla Zygmunta Augusta, którego był uczniem po zdaniu egza-minu wstępnego w 1921 roku.

40 41

192814 IV – W Suwałkach w lokalu Resursy Obywatelskiej (przy ul. T. Kościuszki 81, obecnie Muzeum Okręgowe) odbył się wieczór poetycki członków Sekcji Twórczości Oryginalnej (STO) Koła Polo-nistów [Słuchaczy] Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie. Najprawdopodobniej nie uczestniczył w nim CM, który w działalność sekcji zaangażował się w roku następnym już jako student Wydziału Prawa i Nauk Społecznych.

1930lato – CM przebywał w Krasnogrudzie, gdzie przygotowywał się do poprawki z prawa rzymskiego jako student UW. Dużo pływał w jeziorze Hołny („to był okres moich wielkich, niesłychanych wyczy-nów”), m.in. z powodu „nieszczęśliwej miłości”.9 IX – Zmarła w Suwałkach Stanisława Miłosz (ur. 1864), matka Aleksandra Miłosza, urodzona w ma-jątku w Imbrodach na Litwie Kowieńskiej, córka Aleksandra i Marii z Mohlów, małżeństwa Łopaciń-skich. W pogrzebie swojej babci uczestniczył CM. – Od 15 XII CM przebywał w Suwałkach, gdzie spędził Boże Narodzenie i sylwestra. Czytał dzieło francuskiego teoretyka, krytyka i historyka literatury Âmes religieuses Henri Brémonda (1865–1933) i tłumaczył wiersze twórcy symbolizmu Paula Verlaine’a (1844–1896). Z Suwałk napisał kolejny (trze-ci) list do Jarosława Iwaszkiewicza, z którym nawiązał korespondencyjny kontakt w Wilnie 30 listopada.

1931IV – Prawie cały miesiąc z przerwami CM przebywał w Suwałkach. Podczas świąt Wielkanocnych czy-tał powieści Josepha Conrada (1857–1924). Poznał Adama Urlicha, instruktora melioracji przy Wydzia-le Powiatowym w Suwałkach, „Polaka z Poznańskiego”, który udostępnił poecie swój dziennik z pierw-szej wojny światowej, podczas której służył jako żołnierz w niemieckiej piechocie i walczył pod Verdun. Od 30 VI do 4 VII CM przebywał w Suwałkach. – CM wakacje spędził w Krasnogrudzie, gdzie m.in. „zbierał rydze i czytał Puszkina”.

193227–30 III – CM przebywał w Suwałkach.30 V – CM stanął w Suwałkach przed wojskową komisją poborową; otrzymał kategorię A i przydział do pułku kawalerii, jednak nigdy w wojsku nie służył (po ukończeniu studiów został przeniesiony do kategorii tzw. nadliczbowych).VI – CM przebywał w Suwałkach przez parę tygodni. Tłumaczył m.in. bajki Oskara Miłosza.VII – Parę tygodni spędził nad jeziorem Wigry w Starym Folwarku. Zatrzymał się w schronisku im. Kazimierza Kulwiecia suwalskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Krajoznawczego.

1933XII – Boże Narodzenie CM spędził w Suwałkach. Stąd wysłał (22 XII) list do Kazimierza Andrzeja Ja-worskiego do Lublina, redaktora naczelnego czasopisma „Kamena”, dołączając kilka wierszy z proś-bą o ich publikację.

1934IV – CM przebywał w Krasnogrudzie, gdzie „było strasznie dobrze”. Nad jeziorem Hołny napisał wiersze: Wieczorem wiatr oraz Daina.10 X – CM odebrał, poświadczając to własnoręcznym podpisem, u suwalskiego notariusza Bolesława Monikowskiego dokumenty wydane 30 sierpnia przez Prezydium Rady Ministrów dotyczące przy-znania stypendium Funduszu Kultury Narodowej, które umożliwiły mu dokończenie studiów i roczny pobyt w Paryżu, dokąd wyjechał jesienią. Stypendium to otrzymał dzięki protekcji Mieczysława Ko-tarbińskiego (1890–1943), malarza i grafika, którego poznał w Krasnogrudzie.

1935IX – Po prawie rocznym pobycie na stypendium w Paryżu CM przyjechał do rodziców do Suwałk, skąd następnie udał się do Krasnogrudy. „Dobrze tu i cicho” – napisał w liście do Jarosława Iwaszkie-wicza z 13 września. jesień – Rodzice CM wyjechali z Suwałk i przenieśli się do miejscowości Głębokie na Wileńszczyźnie, gdzie mieszkali do 17 września 1939 roku. Po wkroczeniu Armii Czerwonej ratowali się ucieczką do Wilna, gdzie przebywali do 1945 roku.

1937V – Andrzej Miłosz zdał maturę w Gimnazjum Męskim im. Karola Brzostowskiego w Suwałkach.– W przewodniku Pojezierze Augustowsko-Suwalskie: przewodnik krajoznawczy i turystyczno-letnisko-wy (Warszawa 1937, s. 307–308) zamieszczono obszerną i szczegółową informację o Krasnogrudzie jako miejscu letniskowym: „2,5 km na wschód od jez. Gaładuś w pięknej pagórkowatej okolicy leży nad jez. Hołny majątek Krasnogruda, dawniej Eysmontów, potem Kunatów, obecnie p.p. W. Lip-skich. Dwór drewniany, od frontu ganek na kolumnach, od ogrodu – przybudówka (alkierzyk) nada-je mu kształt litery L. Pochodzi z końca XVII w. Wewnątrz jadalnia o belkowanym suficie. Portrety ro-dzinne pędzla L. Janowskiej z lat 1910–1912. Kolekcja książek ze zbiorów St. Kunata (koniec XVIII w.) oraz jego portret (sztych) ryt. w Paryżu 1832 r. Kolekcja sztychów królów polskich (ze zbiorów Les-sera). Sztych kardynała Jana Lipskiego (1690–1736), biskupa krakowskiego. W parku – jesiony i lipy 300-letnie. We dworze pensjonat na 20 osób. Na pisemne zamówienie (poczta Sejny) wysyła się sa-mochód do st. Augustów. Obok dworu 132 ha lasu (świerk, sosna). Na polu olbrzymi głaz granitowy. Zachodni brzeg jez. Hołny nadaje się do obozowania”.

1940– lipiec – CM spędził dzień i noc w okupowanych Suwałkach podczas przeprawy z Wilna do War-szawy (Generalnej Guberni).

19442 XI – Komisarz Ziemski przejął na cele reformy rolnej (na mocy dekretu Polskiego Komitetu Wy-zwolenia Narodowego z dnia 6 września 1944 r. o wprowadzeniu reformy rolnej) majątek Krasnogru-

42 43

da. Tym samym Krasnogruda przestała po prawie dwóch stuleciach należeć do rodziny Kunatów (23 XI 1753 roku folwarki Krasnogruda i Wereszczeńszczyzna oraz wsie Dworczysko, Gawieniańce, Ma-ciejowizna, Sztabinki i Żegary o pow. 2285 ha, w tym 769 ha lasów, nabyli Teofil i Joanna z Bohdano-wiczów Kunatowie od Ryszarda Eysmonta). Ostatni właściciele Krasnogrudy: Władysław Lipski prze-bywał jeszcze wówczas w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen Oranienburg w Niemczech (do 3 V 1945 roku), zaś Janina z Kunatów Niementowska, ciotka stryjeczna CM, wraz z siostrą Gabrie-lą z Kunatów Lipską, po opuszczeniu Warszawy, gdzie spędziły część okupacji i powstanie, wyjecha-ły do wsi Drewnica na Żuławach. Tam zamieszkały z osiadłą po repatriacji z Wilna rodziną Miłoszów, następnie z ojcem i bratem CM przeniosły się do Sopotu.

19456 VIII – CM stanowczo przeciwstawił się zamiarom rodziców, by zamieszkać po repatriacji z Wilna w Suwałkach, pisząc do nich w liście z Warszawy: „Nonsensem również plany ojca osiedlenia się w Su-wałkach, jest to wysoce niewskazane i niepotrzebne”.

1959XII – CM opublikował (powstałe w  latach pięćdziesiątych w  Montgeron we Francji i  ukończone w 1958 roku w Paryżu) biograficzne studium na temat Europy Wschodniej pt. Rodzinna Europa (Pa-ryż: Instytut Literacki). Opisał w nim swoją przeprawę w lipcu 1940 roku z Wilna do Warszawy (rozdz. Granica pokoju), podczas której dobę spędził w okupowanych Suwałkach.

1962III – CM napisał Elegię dla N.N. (druk w tomie Gdzie wschodzi słońce i kędy zapada, Paryż: Instytut Literacki 1974), wiersz poświęcony Gabrieli z Kunatów Lipskiej, która zmarła 16 III w Sopocie i zo-stała pochowana na miejscowym cmentarzu katolickim przy ul. J. Malczewskiego w grobie Kunatów, Lipskich i Lipińskich.

198018 X – Po otrzymaniu przez CM Nagrody Nobla w  suwalsko-mazurskim tygodniku „Krajobrazy” (nr 223) opublikowano artykuł Czesław Miłosz i Suwalszczyzna (podpisany anagramem K). Była to pierwsza informacja prasowa o powiązaniach poety z Suwałkami i Suwalszczyzną, mimo skąpego i nieprecyzyjnego materiału faktograficznego.18 X – W Klubie „Suwalszczyzna” przy Wojewódzkim Domu Kultury w Suwałkach odbył się wieczór poezji CM.24 XI – Wojewódzka Biblioteka Publiczna w Suwałkach zorganizowała spotkanie z Andrzejem W. Pawluczukiem na temat twórczości CM.

198129 V – Andrzej Miłosz przebywał w Suwałkach. Po spotkaniu w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej wpisał się do kroniki: „Miło mi było bawić w Suwałkach i rozmawiać z licznym gronem czytelników za-interesowanych twórczością mego brata, również jak ja związanego z Suwałkami, gdyż mieszkali tu-taj nasi rodzice, zaś pod Sejnami, w majątku Krasnogruda – bliscy krewni mojej matki. (Ojciec mat-ki pochodził z Krasnogrudy)”. Odwiedził także budynek, w którym uczęszczał do Gimnazjum Mę-skiego im. Karola Brzostowskiego, gdzie mieści się obecnie I Liceum Ogólnokształcące im. Marii Ko-nopnickiej; do Złotej księgi wpisał: „Wystrzegajcie się zakłamania i fałszu, brońcie w każdej sytuacji godności swojej i innych, bądźcie wierni prawdzie i sprawiedliwości. Te ideały wpojono mi tutaj, w tej szkole i w domu rodziców przy sąsiedniej ulicy; tych ideałów uczył mnie też zawsze swoim przykła-dem mój starszy brat Czesław”. 14 VI – W przededniu wizyty CM w Łomży (14–17) w lokalnym tygodniku „Kontakty” (nr 23) opubli-kowano obszerny artykuł Danuty i Aleksandra Wroniszewskich Takim go pamiętają, w którym m.in. zamieszczono wypowiedź-wspomnienie Wacława Korabiewicza, prowadzącego prężnie na Uniwer-sytecie Stefana Batorego Akademicki Klubu Włóczęgów Wileńskich, do którego należał także po-czątkujący poeta: „Bardzo utkwiły mi w  pamięci nasze odwiedziny u  Miłosza w  Suwałkach, gdzie mieszkali wtedy jego rodzice. Organizowaliśmy wyjazdy z występami [z widowiskiem Zabić bazylisz-ka] na prowincję. Kiedy znaleźliśmy się w Suwałkach, postanowiliśmy odwiedzić Czesława, który cho-rował wtedy na grypę. Wstał z łóżka, na piżamę wciągnął koszulę i częstował nas wyśmienitą nalewką. Nie oszczędzał jej, a że nadzwyczajnie nam smakowała, wizyta się nieco przedłużyła. Byliśmy zalani w pestkę, kiedy doszliśmy do wniosku, że jednak trzeba jechać, bo następnego dnia czekają nas wy-stępy w Białymstoku. Okazało się potem, że Kazik Hałaburda zostawił u Miłosza teczkę z materiała-mi i trzeba było wszystko odtwarzać z pamięci. A z kondycją tego dnia nie było najlepiej”. 15 VI – Bożenna Szynkowska, nauczycielka matematyki w I Liceum Ogólnokształcącym w Suwał-kach, spotkała się w Łomży z CM, który wziął udział w Łomżyńskiej Wiośnie Poetyckiej podczas swo-jej pierwszej wizyty po trzydziestu latach w kraju. Poeta wpisał do Złotej księgi szkoły zdanie: „Pozdra-wiam młodzież suwalską”. 16 VI – Delegacja suwalskiego środowiska pracowników kultury (Zdzisław Wyszkowski, dyrektor Wy-działu Kultury i Sztuki Urzędu Wojewódzkiego, Zygmunt Filipowicz, dyrektor Muzeum Okręgowe-go, oraz Bogusława Miszkiel, dyrektorka Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej) spotkała się w Łomży na krótkiej rozmowie z CM. 19 VII – W „Krajobrazach” (nr 28) opublikowano rozmowę Jana Rosłana z Andrzejem Miłoszem Dlaczego Miłosz nie przyjechał do Suwałk podczas pierwszej wizyty w kraju, w której stwierdził, że „pobyt na Suwalszczyźnie brat zaplanował, ale nie mógł odmówić prośbie gdańskich stoczniowców, Komitetowi Budowy Pomnika, i już dzisiaj [16 VI z Łomży] jedziemy do Gdańska. Po prostu – brat nie był w stanie nawet odwiedzić wszystkich miejsc, które pragnął zobaczyć (…)”. IX – Wydawnictwo Literackie w Krakowie wydało Rozmowy z Czesławem Miłoszem spisane przez Aleksandra Fiuta w 1979 roku, w których poeta wspominał m.in. Krasnogrudę i Suwałki („Ja jeździ-łem w ciągu wszystkich moich lat szkolnych i uniwersyteckich na wakacje do Krasnogrudy, majątku na samej granicy litewskiej, za Sejnami”); więcej informacji z pobytów przed wojną na Suwalszczyź-nie zawierało rozszerzone wydanie rozmów pt. Czesława Miłosza autoportret przekorny (Kraków: Wy-dawnictwo Literackie 1988). IX–X – Tadeusz Konwicki nakręcił na Suwalszczyźnie plenerowe zdjęcia do filmu Dolina Issy według powieści CM.– Oficyna Wydawnicza NSZZ „Solidarność” Regionu Pojezierze – „Q” wydała w Suwałkach prze-druki offsetowe czterech tomików wierszy CM: Traktat moralny, Traktat poetycki, Król Popiel i  inne wiersze, Światło dzienne oraz powieść Zdobycie władzy.

44 45

1983– Leszek Aleksander Moczulski opublikował tom Powitania (Kraków: Wydawnictwo Literackie). W paru wierszach w nim zamieszczonych, napisanych od marca do maja 1981 roku, poeta wykorzy-stał zwroty z utworów CM.– W Nowym Jorku ukazała się książka Ewy Czarneckiej (wł. Renaty Gorczyńskiej) Podróżny świa-ta: rozmowy z Czesławem Miłoszem. Komentarze [wyd. 1 krajowe, pod właściwym nazwiskiem Rena-ty Gorczyńskiej, Kraków: Wydawnictwo Literackie 1992]. W zawartym w niej Kalendarzu życia i twór-czości nie ma informacji o związkach CM z Suwałkami i Krasnogrudą, mimo że wzmianki o tych miej-scach padają w rozmowach.

1986V – Romuald Karaś opublikował reportaż Na tropach Doliny Issy, w którym opisał niektóre krasno-grudzkie ślady CM, przede wszystkim na podstawie relacji Andrzeja Miłosza oraz osób, które pełniły przed wojną służbę we dworze (Tenże: Dom nad Marychą. Warszawa 1986).17–19 X – Andrzej Miłosz wziął udział w zjeździe absolwentów suwalskiego gimnazjum. Uczestnikom przeczytał wiersz swojego brata Czesława pt. Potomny z 1985 roku (prwdr. w okolicznościowej pu-blikacji Kronika zjazdu absolwentów z okazji 150-lecia szkoły średniej w Suwałkach (17–19 października 1986, Suwałki 1988), następnie: Czesław Miłosz: Dalsze okolice (Kraków 1991 pod tyt. Następca; tak-że w Wierszach, t. 4, Kraków 2004). Wiersz ten został też wpisany do Złotej księgi szkoły pod adno-tacją Andrzeja Miłosza: „Wiersz »Potomny« został napisany niedawno przez mego brata (związane-go bardzo z Suwałkami) jakby z myślą o naszej rocznicy, choć w rzeczywistości był dedykowany PO-TOMNYM w daleko szerszym znaczeniu”.

1988IX – Artysta malarz Andrzej Strumiłło, zamieszkały w Maćkowej Rudzie nad Czarną Hańczą, zapre-zentował w sejneńskiej Białej Synagodze cykl Psalmy (18 obrazów olejnych 120 x 180 cm), powstałych z inspiracji biblijnymi tłumaczeniami CM. Pokaz tych obrazów w odbył się w wielu galeriach w kraju w latach następnych.

198918 VI – W rubryce „Suwalsko-mazurskie od A do Z” pod red. Janusza Kopciała („Krajobrazy” nr 25) opracowano dwa hasła: „Miłosz Andrzej” i „Miłosz Czesław”, podkreślając w nich związki braci z Suwałkami i Suwalszczyzną.4 IX – Andrzej Miłosz uczestniczył w interdyscyplinarnych spotkaniach „Kultura i Środowisko” w Wi-grach, gdzie spotkał się m.in. ze Zbigniewem Fałtynowiczem.22 IX – Po pięćdziesięciu latach CM przyjechał na Suwalszczyznę . Poecie towarzyszył brat Andrzej z żoną Grażyną Strumiłło-Miłosz. Zanim dotarli do Domu Pracy Twórczej i Wypoczynku w Wigrach, gdzie się zatrzymali, poeta zwiedził Suwałki, które „były dla [niego] okresowym domem przez cały czas, kiedy mieszkali tu rodzice [lata 1926–1935]”. W galerii suwalskiego BWA przy ul. T. Noniewi-cza, gdzie wstąpił wraz z bratową na wystawę rzeźby Stanisława Słoniny, odbył przypadkową rozmo-wę z uczniami Liceum Ogólnokształcącego im. Marii Konopnickiej i  ich nauczycielką Marią Wasi-lewską. Zatrzymał się też przed budynkiem przy ul. ks. K. Hamerszmita 10. Tego samego dnia był

u Andrzeja Strumiłły w Maćkowej Rudzie oraz w Sejnach. W mieście nad Marychą obejrzał w syna-godze wystawę scenografii do filmów Andrzeja Wajdy (udzielił także wywiadu redaktorce „Krajobra-zów”), a w Domu Kultury – obrazy z cyklu Psalmy Andrzeja Strumiłły. W placówce tej podpisywał też książki dla sejnian. Późnym wieczorem w zespole poklasztornym w Wigrach odbył dłuższą rozmo-wę z Czesławem Kudabą, prezesem Litewskiego Funduszu Kultury, Vytautasem Martinkusem, pre-zesem Związku Pisarzy Litwy, Alwidą Rolską, polską dziennikarką w Wilnie, oraz redaktorami telewi-zji litewskiej.23 IX – CM przebywał parę godzin w Puńsku, gdzie m.in. zjadł obiad z naczelnikiem gminy Romu-aldem Witkowskim, zwiedził społeczne muzeum prowadzone przez Juozasa Vainę oraz gospodar-stwo w Krejwianach; wstąpił też na plebanię do księdza Ignacego Dziermejki. Największych przeżyć dostarczyły poecie odwiedziny dworu i parku w Krasnogrudzie, „miejsca wielu sprzecznych przeżyć”. Późny wieczór i parę nocnych godzin, jeszcze poruszony wizytą nad jeziorem Hołny, spędził w apar-tamencie Domu Pracy Twórczej i Wypoczynku na rozmowach przy kolacji z bratem i bratową, An-drzejem Strumiłłą, Małgorzatą i Krzysztofem Czyżewskimi oraz Zbigniewem Fałtynowiczem.24 IX – Po śniadaniu autoryzował swoje wypowiedzi udzielone wczorajszego wieczoru Zbigniewowi Fałtynowiczowi. Następnie w towarzystwie Andrzeja Strumiłły był w Suwalskim Parku Krajobrazo-wym, gdzie m.in. zatrzymał się w Kleszczówku (do dworu w tej wsi jeździli Miłoszowie przed wojną) oraz nad jeziorami kleszczowieckimi. Tego dnia odwiedził też ponownie Krasnogrudę i Sejny. 25 IX – Przed południem CM opuścił Wigry i wyjechał do Warszawy.29 IX – W „Gazecie Wyborczej” (nr 103) zamieszczono rozmowę z CM pt. „Nie wiem, czy jest gdzieś miejsce bardziej fascynujące”, przeprowadzoną przez Romę Przybyłowską tuż po pobycie na Suwalsz-czyźnie, w której poeta stwierdził: „(…) jestem bardzo szczęśliwy, że niemal bezpośrednio z samolotu pojechałem na Suwalszczyznę, gdzie w młodym wieku spędzałem niemal każde wakacje (był tam majątek [Krasnogruda] moich krewnych). Po dziesiątkach lat, będąc nad Wigrami, wreszcie miałem uczucie… powrotu. To jezioro nie tylko kiedyś opływałem kajakiem, ale i obszedłem dookoła pieszo, w ciągu jednego dnia. Interesowało mnie teraz wszystko, włącznie z gospodarskimi szczegółami. Był to więc rodzaj zanurzenia się w Polsce także fizycznego…”.1 X – W „Krajobrazach” (nr 41) ukazała się rozmowa z CM pt. Tu odpoczywam, którą przeprowadziła Grażyna Mikłaszewicz podczas pobytu poety w Sejnach.15 X – W „Krajobrazach” (nr 42) opublikowano na stronie tytułowej oraz tzw. rozkładówce wypo-wiedzi CM pod tytułem „Nie oczekiwałem takiego daru…”, nagrane przez Zbigniewa Fałtynowicza podczas spotkania w Wigrach 23 września.XII – W dodatku „Kumpel” do czasopisma „Powściągliwość i Praca” ukazała się opowieść Grażyny Strumiłło-Miłosz z przypadkowego spotkania CM z młodzieżą na wystawie w Suwałkach podczas wrześniowego przyjazdu na Suwalszczyznę.

1990III – CM opublikował w paryskiej „Kulturze” (nr 3) wiersz Powrót (druk w tomie Dalsze okolice, Kra-ków: Wydawnictwo ZNAK 1991), w którym nawiązuje do pobytu w Krasnogrudzie we wrześniu 1989 roku i własnych przeżyć oraz wydarzeń młodzieńczych doświadczanych w tym miejscu przed ponad sześćdziesięciu laty.wiosna – Artysta malarz Andrzej Strumiłło namalował cykl Apokalipsa (12 obrazów olejnych 120 x 200 cm), powstałych z inspiracji biblijnym tłumaczeniem CM. Obrazy prezentowane były wraz z cyklem Psalmy na wielu wystawach w kraju.12 VII – Leszek Aleksander Moczulski z żoną Krystyną odwiedził po raz pierwszy Krasnogrudę, za-wieziony nad jezioro Hołny przez Zbigniewa Fałtynowicza. Stojąc nad jego wodami, poeta urodzony w Suwałkach, stwierdził: „Już wiem, skąd u Miłosza świat poemów naiwnych”.

46 47

19914 I – Powstał Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” z siedzibą w Sejnach, założony przez Krzysztofa Czyżewskiego i  Małgorzatę Sporek-Czyżewską oraz Bożenę Szroeder i  Wojciecha Szroedera, którego patronatami honorowymi zostali Czesław Miłosz i Andrzej Miłosz.– Suwalskie Towarzystwo Kultury (STK) w Suwałkach wydało publikację pt. Czesław Miłosz (oprac. i red. Zbigniew Fałtynowicz, oprac. graf. Wiesław Osewski; 28 s., il.) przygotowaną poecie w „darze na osiemdziesiąte urodziny”. Zawartość: szkice: Waldemar Smaszcz: „Ciągle trwa ten eon…”; Stani-sław Koziara: Miłosz i  inni (Wokół nowych przekładów Psałterza w języku polskim); Tadeusz Budre-wicz: Glosa do „Elegii na kłopoty z polszczyzną”; Krzysztof Tekielski: Polszczyzna litewska w „Dolinie Issy”; Zbigniew Fałtynowicz: Krasnogruda; świadectwa pobytu Czesława Miłosza na Suwalszczyźnie we wrześniu 1989 roku pt. „Nie oczekiwałem takiego daru…” oraz wiersze: Czesława Miłosza Rok 1911 i  Krzysztofa Czyżewskiego Wigry, poświęcony spotkaniu z poetą w wigierskim zespole poklasztor-nym. Publikacja zawiera wiele zdjęć z pierwszego po pięćdziesięciu latach pobytu autora Ocalenia na Suwalszczyźnie (rec. M. Stala: Dar. „Jaćwież” 2001, nr 14).– STK wydało tom wierszy Czesława Miłosza Czas wyniesiony (układ i red. Zbigniew Fałtynowicz, oprac. graf. Wiesław Osewski; 60 s., il., n. 5000 egz.). Zawartość: Rok 1911, Nauki, Wieczorem wiatr, Roki, W mojej ojczyźnie, Świat (poema naiwne), Jak można zapomnieć, Osobny zeszyt: Gwiazda Pio-łun, Wykład I, „Otrzymane właśnie zdjęcia…”, Rzeki. – Historyk Jerzy Szumski opublikował studium Eysmontowie i Mejerowie, właściciele Hołnów Mejera i Krasnogrudy (w: Drobna szlachta podlaska w XV–XIX wieku, Białystok 1991).

19926 VI – CM (w towarzystwie syna Antoniego, brata Andrzeja oraz Małgorzaty i Krzysztofa Czyżew-skich) – wracając z Litwy przez przejście graniczne w Ogrodnikach – odwiedził przed południem Krasnogrudę oraz gospodarstwo Piotra Dapkiewicza w sąsiadujących Żegarach. „Przed moim do-mem zatrzymał się samochód – wspominał Piotr Dapkiewicz, syn – i wysiadł z niego noblista Cze-sław Miłosz z bratem i synem. Chciał spotkać się z moim ojcem. Nie wiedział, że ojciec zmarł już w la-tach 50. Usiedliśmy powspominać. Żona podała litewskie bliny na liściach kapusty. Bardzo chwalone”. Z rodziną Dapkiewiczów utrzymywali Miłoszowie bliskie kontakty w okresie międzywojennym, także zażyłe były związki tej rodziny z dworem. Poeta wpisał się do księgi pamiątkowej rodziny.7 VI – CM przebywał przed południem w Ośrodku „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach. Krzysztofowi Czyżewskiemu wręczył (wraz z bratem Andrzejem) intencyjne pismo o przekazaniu dworu w Krasnogrudzie Fundacji Pogranicze. 7 VI – W siedzibie Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach odbyło się wieczorem w niewielkim gronie osób spotkanie autorskie z CM. Uczestniczyło w nim kilkoro uczniów, pracowni-cy Ośrodka „Pogranicze…” i goście z Anglii oraz Zbigniew Fałtynowicz, Hanna Karaś, Jarosław Sie-radzki i Zbigniew Tanajewski. (CM: „W Warszawie i Krakowie spotykam się ze studentami. Nie mam tam spotkań z licealistami, a w Sejnach mam”). Relacje z tego spotkania zamieściły „Krajobrazy” nr 9 (Z. Tanajewski: Moje zatrzymanie czasu: Miłosz w Sejnach) oraz „Tygodnik Północny” nr 16 (H. Ka-raś: Miłosz w Sejnach). Po noclegu w Domu Pracy Twórczej i Wypoczynku MKiS w Wigrach CM wy-jechał do Warszawy.VIII – Tajemnicę Krasnogrudy opisał Waldemar Smaszcz w artykule pod tym tytułem ogłoszonym w „Gazecie Współczesnej”. Wyjaśnia ją – zdaniem krytyka literatury – wiersz Powrót zamieszczony przez CM w tomie Dalsze okolice. Nieco wcześniej wiersz ten został opublikowany w tygodniku „Kra-jobrazy” (nr 14 z 5 IV) z komentarzem pt. Odkrywanie tajemnicy.

199315–17 VI – CM był gościem Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”. Zatrzymał się w Domu Pracy Twórczej i Wypoczynku w Wigrach. Tej wizyty nie odnotowały środki przekazu.jesień – Ukazał się pierwszy numer pisma „Krasnogruda” (wyd. Fundacja Pogranicze i Ośrodek „Po-granicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach), który otwiera rozmowa z Czesławem Miłoszem pt. Poszukiwanie ojczyzny przeprowadzona przez Krzysztofa Czyżewskiego, redaktora naczelnego, 7 czerwca 1992 roku w Sejnach (przedruk w: CM: Rozmowy polskie 1979–1998. Kraków 2006).

199426–28 VI – CM był gościem Środkowoeuropejskiego Forum Kultury pn. „Rok 1994”, które w Wi-grach zorganizował Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” i Fundacja Pogranicze. 27 czerw-ca poeta wziął udział w dyskusji plenarnej (druk w „Krasnogruda” 1995, nr 4), następnie – w spotkaniu autorskim, podczas którego prezentował wiersze z antologii Wypisy z ksiąg użytecznych. Udzielił tak-że wywiadu Wojciechowi Markowi Darskiemu i Robertowi Trabie („Borussia” 1994, nr 9). – Grzegorz Rąkowski w przewodniku Polska egzotyczna (Pruszków: Oficyna Wydawnicza „Rewasz”) zamieścił rozdział pt. Śladami Miłosza, opisując w nim związki poety z Krasnogrudą. – W opracowaniu Geografia poetycka w powojennej twórczości Czesława Miłosza (Olsztyn: Wyższa Szkoła Pedagogiczna) jego autorka, Beata Tarnowska, pomija Krasnogrudę (i Suwalszczyznę) jako miejsce obecne w biografii intelektualnej i emocjonalnej poety. Niesłusznie też wiąże genezę wiersza Powrót z odwiedzinami Litwy przez CM.

1996– Ukazała się książka Wojciecha Kassa „Aj, moi dawno umarli” (Sopot: Sopockie Towarzystwo Kultu-ry) o związkach CM z Sopotem. Autor opisał w nim po raz pierwszy tak obszernie powojenne losy właścicielek Krasnogrudy: Gabrieli Lipskiej z Kunatów i jej męża Władysława Lipskiego, Janiny Nie-mentowskiej z Kunatów oraz rodziny Miłoszów. Książka zawiera też, po raz pierwszy wówczas repro-dukowany, bogaty materiał fotograficzny, przede wszystkim z okresu międzywojennego. Publikacji towarzyszyła osobna wkładka z paroma wierszami poety zawierająca m.in. Pieśń (utwór dedykowa-ny Gabrieli Kunat).– Andrzej Zawada w książce Miłosz (Wrocław: Wydawnictwo Dolnośląskie, seria „A to Polska wła-śnie”) wymienia Suwałki i Krasnogrudę jako miejsca związane z rodziną Miłoszów i poetą; zamiesz-cza też cztery fotografie (jedną z okresu międzywojennego, trzy współczesne) przedstawiające CM w Krasnogrudzie oraz jedną na łódce na Czarnej Hańczy z 1989 roku.

1997V – CM opublikował Abecadło Miłosza (Kraków, Wydawnictwo Literackie), książkę wspomnień o osobach i zdarzeniach, ułożoną w formie haseł w porządku alfabetycznym (zawiera hasło Krasno-gruda). W roku następnym ukazała się jej kontynuacja pt. Inne abecadło (Kraków, Wydawnictwo Li-terackie) z hasłami: Kunatt Stanisław, Ulrich. (Wyd. połączone Abecadło. Inne abecadło. Kraków, Wy-dawnictwo Literackie 2001). 25–28 VI – CM uczestniczył w  Wigrach w  spotkaniu twórców kultury litewskiej i  kultury polskiej na temat „Kultura litewska i  kultura polska – podobieństwa i  różnice”. Swoje wystąpienie wygłosił

48 49

27 VI wraz z Tomasem Venclovą. Odwiedził (wraz z Andrzejem Miłoszem, Grażyną Strumiłło-Mi-łosz, Tomaszem Venclovą oraz Krzysztofem Czyżewskim) Krasnogrudę oraz cmentarz katolicki w Sejnach, gdzie znajduje się grób właścicieli Krasnogrudy Bronisława Kunata (1855–1922) i Floren-tyny z Grzegorzewskich Kunat (1864–1940), rodziców Gabrieli i Janiny; Bronisław Kunat był bratem Zygmunta Kunata, ojca Weroniki Miłosz. Był to ostatni pobyt CM na Suwalszczyźnie.

1998– Ukazała się antologia Gdzie jeziora syte przestrzenią obłoków: Suwalszczyzna w  poezji (Suwałki: Wydawnictwo HAŃCZA, red. Marianna Rant-Tanajewska, fot. Stanisław Woś, oprac. graf. Wiesław Osewski, 190 s., il., n. 800 egz., seria Biblioteka Suwalska pod red. Janusza Kopciała), w której jej au-tor, Zbigniew Fałtynowicz, zamieścił trzy wiersze CM: Wieczorem wiatr, Wykład I, Powrót. Antologię zamyka wiersz Krasnogruda Józefy Drozdowskiej. Do Miłosza odwołują się także inne wiersze w zbio-rze: Krzysztofa Czyżewskiego Wigry, Wojciecha Marka Darskiego Spotkanie na Wigrach i Leszka Aleksandra Moczulskiego *** (Stanąłem nad jeziorem w bramie poranku…).

200119 V – Zmarł Zbigniew Lipiński (ur. 1923), siostrzeniec Władysława Lipskiego, „strażnik pamięci kra-snogrudzkich rodzin”, Gabrieli z Kunatów Lipskiej i Janiny z Kunatów Niementowskiej oraz Włady-sława Lipskiego. Towarzyszył CM podczas pierwszej wizyty w Sopocie 17 VI 1981 roku, a w swoim i  swojej żony Teresy mieszkaniu w  Sopocie gościł będzie poetę i  podejmował obiadami podczas następnych wizyt w  tym mieście (26 IX 1989, 2 XI 1993, 10–12 VI 1995, VI 1996, 8 X 1998) oraz towarzyszył w  czasie sopockich spotkań i  spacerów (każdorazowo także na grób matki i  ciotek). Dedykacja CM w książce Metafizyczna pauza, napisana 11 czerwca 1995 roku: „Zbyszkowi i Teresie Lipińskim z podzięką za serdeczną gościnność podczas moich wizyt w Sopocie”. Został pochowany na sopockim cmentarzu katolickim w grobowcu, gdzie spoczywa Weronika Kunat (zm. 8 XII 1945; od 1975 pochowana na cmentarzu w Sopocie po ekshumacji z Drewnicy), Gabriela i Władysław Lipscy (zm. 5 X 1978) oraz Janina Niementowska (zm. 21 XI 1977). VI – Publikacją różnorodnych materiałów uczciła dziewięćdziesięciolecie urodzin CM redakcja kwar-talnika „Jaćwież” (nr 14), wydawanego przez Regionalną Pracownię Krajoznawczą PTTK w Suwał-kach, zamieszczając na swoich łamach: wspomnienia o  Suwałkach Andrzeja Miłosza i  jego tekst pt. Srebra rodzinne, szkic historyczny Krasnogruda Jerzego Szumskiego, szkice historycznoliterackie Waldemara Smaszcza Powroty Czesława Miłosza oraz Wojciecha Kassa Byli raz sobie Psiapsiulewicz, Nina, Ela, Władek, Zaza…, wiersze Józefy Drozdowskiej Krasnogruda oraz Nad Niewiażą, fotorepor-taż pt. Czesław Miłosz i Suwalszczyzna.30 VI – W „Gazecie w Białymstoku”, dodatku do „Gazety Wyborczej” (nr 151) Waldemar Smaszcz opublikował szkic Jestem tu tylko na chwilę…: suwalskie i  krasnogrudzkie wątki w  biografii twórczej Czesława Miłosza.XII – Nr 16 „Jaćwieży” otwiera dedykacja CM: Dla Czytelników „Jaćwieży” , uzyskana przez Wojcie-cha Kassa 19 listopada 2001 roku podczas spotkania w krakowskim mieszkaniu poety. W tym samym numerze opublikowano reporterską opowieść Marcina Kydryńskiego z wędrówki do Szetejń i innych okolicznych miejsc na Litwie związanych z CM. – Z okazji 90. urodzin noblisty „Krasnogruda” (nr 13) zadedykowana została „Miłoszowi w darze”. – Irena Batura w przewodniku Po ziemi sejneńskiej (Suwałki: Wydawnictwo HAŃCZA), w rozdziale pt. Okolice poety, opisała dzieje dworu w Krasnogrudzie, opatrując je uwagą, że „na wakacjach lubił tu przebywać Czesław Miłosz”.

200225 I – Podczas zorganizowanego przez Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” i Fundację Po-granicze spotkania pn. „10 + 1. W obliczu jutra” w Białej Synagodze w Sejnach, na które CM, mimo zapowiedzi w programie, już nie przyjechał, odtworzono z taśmy przygotowaną specjalnie na tę oka-zję przejmującą wypowiedź poety o współczesnych problemach zachowania tożsamości kulturowej, o szacunku dla przeszłości i zakorzenieniu w niej. – CM objął honorowy patronat nad inicjatywą utworzenia w Krasnogrudzie przez Fundację Pogra-nicze Międzynarodowego Centrum Dialogu. Oświadczenie CM: „Pragnę oświadczyć, że znany jest mi projekt Europejskiego Centrum Dialogu, który ma w najbliższej przyszłości powstać w Krasno-grudzie blisko granicy Polski i Litwy. Znana jest mi także od wielu lat i wysoko przeze mnie ceniona działalność Ośrodka »Pogranicze – sztuk, kultur, narodów« i Fundacji Pogranicze w Sejnach. Cieszę się bardzo, że to »Pogranicze« właśnie będzie gospodarzem Europejskiego Centrum Dialogu. Cie-szę się również, że na jego siedzibę został wybrany dwór w Krasnogrudzie, który ongiś należał do mojej rodziny, a obecnie zostanie odremontowany i ożywiony działalnością kulturalną na pograni-czu polsko-litewskim. Uważam, że powstanie takiego centrum jest bardzo potrzebne dzisiaj, kiedy mamy wielką szansę czynnego włączenia się w proces integracji europejskiej poprzez rozwój współ-pracy i porozumienia z naszymi najbliższymi sąsiadami. Dlatego w pełni popieram ideę utworzenia Europejskiego Centrum Dialogu w Krasnogrudzie i wyrażam zgodę na objęcie honorowego patro-natu nad inicjatywą”.26 IV – CM spotkał się w krakowskim mieszkaniu z młodzieżą sejneńską skupioną w Ośrodku „Po-granicze – sztuk, kultur narodów” pod opieką Małgorzaty Sporek-Czyżewskiej i Bożeny Szroeder. Odpowiadał na pytania dotyczące związków z Sejnami (opis spotkania i druk rozmowy w „Alma-nachu Sejneńskim” 2003, nr 2 pt. Moje związki z Sejnami, przedruk w: C. Miłosz: Rozmowy polskie 1998–2004. Kraków 2010)21 IX – Zmarł w Warszawie Andrzej Miłosz. Podczas uroczystości na cmentarzu Powązkowskim od-czytany został list CM, w którym poeta, odwołując się do lat spędzonych w Suwałkach, napisał m.in.: „(…) ile to razy podziwiałem Ciebie za to, że byłeś sprężonym kłębkiem energii, tak pewnie osadzo-nym w świecie i aprobującym ten świat. Sam mało uzdolniony do sportów, przyglądałem się Twoim kolejnym pasjom sportowym: rowery, latanie szybowcem, skoki spadochronowe, żeglarstwo…” („Ga-zeta Wyborcza Białystok” z 19/20 X). W pogrzebie uczestniczyli: Krzysztof Czyżewski, Małgorzata Sporek-Czyżewska i Zbigniew Fałtynowicz. – W „Almanachu Sejneńskim” (2002, nr 2) zamieszczono w rozdziale pt. „Notatnik krasnogrudzki” obszerne materiały dotyczące CM: wiersze z motywami krasnogrudzkimi (Łąka, Wieczorem wiatr, Ptaki, Bryczką o zmierzchu, Pan Anusewicz, Wykład I, Powrót, Mój dziadek Zygmunt Kunat, „Otrzy-mane właśnie zdjęcia…”), rozmowę młodzieży sejneńskiej z poetą pt. Moje związki z Sejnami; szkic Zbigniewa Fałtynowicza „Niepojęta identyczność, niepojęte oddzielenie”: Czesław Miłosz na Suwalsz-czyźnie w dwudziestoleciu międzywojennym; dokumenty archiwalne pt. Lustracja dóbr krasnohrudz-kich w powiecie sejneńskim położonych z 1858 roku; opracowanie Rafała Winiewicza: Rewaloryzacja zespołu podworskiego w Krasnogrudzie.

200318 II – CM napisał: „Zanurzeni w »teraz«, powinniśmy starać się przenieść niejako w nowy wymiar to, co było, z całą świadomością, że pracujemy dla tego, co kiedyś będzie, i że przygotowujemy dar dla ludzi, którzy będą żyli po nas. Odczuwam radość, mogąc w myśli powiedzieć tym, z którymi chodzi-łem tutaj, w Krasnogrudzie i w Sejnach: Jesteście w dobrych rękach, nie wzgardliwie zapomniani, ale obecni. Mogłaby przecież trwać obrzydliwość spustoszenia, a że stało się inaczej, jest to zwycięstwo

50 51

ludzkiego rozumu i woli”. Te słowa poety będą mottem Aktu erekcyjnego budowy Międzynarodo-wego Centrum Dialogu w Krasnogrudzie.Od 30 IV do 4 V – Młodzież z Klasy Dziedzictwa Kulturowego, działającej przy Ośrodku „Pograni-cze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach, odbyła podróż pn. „Wielokulturowe Wilno: śladami poetów”, której celem było odkrywanie tożsamości miasta (litewskiej, żydowskiej, rosyjskiej i polskiej) poprzez wędrowanie wileńskimi śladami czterech poetów: Tomasa Venclovy, Abrahama Sutzkevera, Josipa Brodskiego i Czesława Miłosza. Uczestnicy wyprawy zatrzymali się na dłużej także w Szetejniach. 30 VII – Fundacja Pogranicze przejęła w trzydziestoletnią dzierżawę dwór i park podworski w Krasno-grudzie na podstawie umowy z Nadleśnictwem Pomorze.

200414 VIII – CM zmarł w Krakowie. W uroczystościach pogrzebowych (27 VIII) w kościele Mariackim i w kościele oo. Paulinów Na Skałce, gdzie został pochowany w Krypcie Zasłużonych, wzięli udział: Krzysztof Czyżewski, Zbigniew Fałtynowicz i Leszek Aleksander Moczulski.

in MeMoriaM

200422 IX – W Muzeum im. Marii Konopnickiej w Suwałkach zorganizowano spotkanie In memoriam, podczas którego wiersze CM czytali literaci Suwalszczyzny i Mazur: Irena Batura, Sigitas Birgelis, Tadeusz Dawidejt, Zbigniew Fałtynowicz, Jan Jastrzębski, Ewa Jurkiewicz, Wojciech Kass, Maria Le-ończuk, Janina Osewska i Mirosław Słapik.X – W  almanachu Wiersze z  oddali: II Polonijne Spotkania Literacko-Artystyczne (wyd. Rzeszów: Rzeszowski Oddział Stowarzyszenia „Wspólnota Polska”) Birutė Jonuškaitė, pisarka i dziennikarka zamieszkała w Wilnie, opublikowała opowiadanie Krasnogruda – miejsce sprzecznych przeżyć.28 XI – W Białej Synagodze w Sejnach odbył się wieczór zaduszkowy poświęcony pamięci Czesława i Andrzeja Miłoszów, ich związkom z Suwalszczyzną. Otwarto także wystawę fotograficzną „Obec-ność Miłosza”. Wśród gości specjalnych spotkania byli, m.in.: Grażyna Strumiłło-Miłosz, wdowa po Andrzeju Miłoszu, oraz Agnieszka Kosińska, w latach 1996–2004 sekretarka Czesława Miłosza. Swo-imi wspomnieniami o  Miłoszach podzielili się także: Krzysztof Czyżewski, Piotr Dapkiewicz, Zbi-gniew Fałtynowicz i Andrzej Strumiłło.XI – W dziale Literatura redakcja kwartalnika „Jaćwież” opublikowała kilka tekstów w rubryce Czesław Miłosz in memoriam: wiersz Zbigniewa Chojnowskiego Po, refleksję Wojciecha Kassa Jasny punkt, wspomnienie Piotra Dapkiewicza Spotkanie z Poetą i szkic Zbigniewa Fałtynowicza Czas wyniesiony. XII – W trzecim tomie „Almanachu Sejneńskiego” zamieszczono Księgę Drogi Czesława Miłosza, opracowanie Krzysztofa Czyżewskiego. Drugą część opublikowano w numerze 4 tego czasopisma.

20054 VII – W Domu Pogranicza w Sejnach odbyło się spotkanie marszałka województwa podlaskiego Janusza Krzyżewskiego i przedstawicieli władz regionu na temat projektu powstania Międzynarodo-wego Centrum Dialogu w Krasnogrudzie. Koncepcję jego utworzenia przedstawił Krzysztof Czy-żewski, prezes Fundacji Pogranicze i dyrektor Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”.

Od 6 VII do 15 VIII – Młodzież polska i litewska związana z Ośrodkiem „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach, prowadzona przez Małgorzatę Sporek-Czyżewską i Bożenę Szroeder, realizo-wała w dworze w Krasnogrudzie projekt pn. „Trakt krasnogrudzki”. Rezultatem parotygodniowych za-jęć było m.in.: uporządkowanie dworu i parku, przeprowadzenie z mieszkańcami Krasnogrudy i oko-licznych wsi wielu rozmów dotyczących historii dworu i jego właścicieli oraz ich udokumentowanie, zapoznanie turystów odwiedzających to miejsce z jego dziejami i związkami z CM.17 VII – W dworze krasnogrudzkim odbyła się biesiada, podczas której otwarto trzy wystawy fotogra-ficzne: „Powroty Czesława Miłosza do Polski”, „Mój brat – w obiektywie Andrzeja Miłosza” oraz „Al-bum krasnogrudzki”. Zaprezentowano także film Andrzeja Miłosza o nobliście. W biesiadzie licznie i aktywnie uczestniczyli mieszkańcy Krasnogrudy i sąsiednich wsi.14 VIII – W pierwszą rocznicę śmierci CM na ganku krasnogrudzkiego dworu Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” zorganizował wieczór poezji noblisty i wspomnień o poecie. Uczestniczyli w nim Tomas Venclova oraz Anatol Roitman, tłumacz na język rosyjski wierszy Miłosza. Spotkanie to poprzedziła msza święta (w języku polskim i litewskim) w kościele w Żegarach poświęcona pamięci autora Doliny Issy. Tego typu spotkania w  tych miejscach odbywać się będą 14 sierpnia każdego następnego roku.20 XI – W Białej Synagodze w Sejnach otwarto wystawę „Trakt krasnogrudzki” poświęconą historii dworu w Krasnogrudzie, wakacyjnej opiece młodzieży nad nim oraz planom jego zagospodarowania.

2006VII – Wiersz Krasnogruda zamieścił Wiesław Szymański w swoim tomiku Miejsca (Białystok: Wydaw-nictwo Prymat 2006):

ośmiornice kasztanów połykająostatki błękitu

w sieciach zielska uwiązł oddech jezioraw marmurze pni zastygł czas

nie pamięta odcisków stóppiasek zarosły pokrzywą

drzewa nie pamiętają głosusłowa ugrzęzły w gardle konarów

na szybach zapadłych okiennie znajdę odbiciamiędzy sovietem a sovieticusemszyby wymieniano po każdej odwilży

zapomniane silniejsze od pamiętania –może nieruchoma tafla wodyalbo ściany stajni

może drzewotrupy z saduopuszczonego przez starowiercówpamiętają

52 53

szukam pomiędzy ziarnkami piaskuw szczelinach spróchniałych desekw ułamkach cegiełśladów śladui sensu sensów

szukamzamkniętych ksiągzatartych śladówrozstrzelanych fotografii

beznadziejny poszukiwaczbez nadziei

14 VIII – W krasnogrudzkim parku odbyła się premierowa prezentacja teatralnej opowieści wg Do-liny Issy Czesława Miłosza (w której wykorzystano także wiersze poety, stichy staroobrzędowców, niguny chasydzkie oraz tradycyjne pieśni litewskie i polskie). „Rzecz dzieje się w nocy, w przestrzeni parku, niewiele tu światła. Zaczniemy nad jeziorem i przechodzimy kolejne stacje-obrazy. (…) aktorzy śpiewają pieśni, które od zawsze można usłyszeć na pograniczu: polskie, litewskie, żydowskie, staro-wierców. (…) Rytm przedstawienia wyznaczać będą, nawet w sumie niewiele znaczące, drobiazgi, jak dźwięk odrzucanego żwiru – w scenie odkopywania trumny czy klekot wozów – w scenie odjazdu. Tak chcemy pokazać obraz wygnania, to, co przydarzyło się w XX wieku: ludzie tracili swoje losy, swoje domy”. Scenariusz i reżyseria spektaklu Małgorzata Sporek-Czyżewska i Wojciech Szroeder, scenografia Rafał Winiewicz przy współpracy Michała Moniuszki i Janusza Zawiei; wykonawcy: Ju-styna Kulikowska (Matka), Urszula Namiotko (Babka), Irena Grablunas (Nina), Weronika Czyżewska (Magdalena), Stanisław Czyżewski (Tomasz), Bartosz Nazaruk (Baltazar), Piotr Wołukanis (Niem-czyk/Władysław), Kacper Szroeder (Szames), Jacek Janiec (Rabin), Tomasz Stawiecki (Ksiądz) oraz chór: Dawid Krynicki, Damian Oskroba, Karol Dziemitko, Łukasz Błaszczak, Michał Błaszczak, Prze-mek Pachucki, Karina Wiktorowicz, Monika Korzecka). Dolina Issy pokazywana była wielokrotnie w krasnogrudzkim parku jeszcze w sierpniu tego roku, jak i w latach następnych.30 X – Na ścianie budynku przy ul. ks. Kazimierza Hamerszmita 10 (dawniej M. Konopnickiej 7), w którym w latach 1926–1935 mieszkali Weronika, Aleksander i Andrzej Miłoszowie – rodzice i brat CM, i do którego przyjeżdżał poeta, odsłonięto tablicę pamiątkową (proj. Bohdan Chmielewski). 30 X – W Muzeum im. Marii Konopnickiej Oddziale Muzeum Okręgowego w Suwałkach otwarto wystawę „Czesław Miłosz i Suwalszczyzna” (scenariusz Zbigniew Fałtynowicz, proj. plastyczny i aran-żacja Witold Błażejowski). Uczestnicy uroczystości na pamiątkę tego wydarzenia zasadzili dąb Miło-sza w ogrodzie muzeum. Ekspozycja była prezentowana w roku następnym także w muzeach na Li-twie, w Alytusie (Olicie) i Kėdainių (Kiejdanach, 30 X–27 XI 2007). 30 X – Ukazał się album Czesław Miłosz: Suwałki – Krasnogruda (idea, oprac. i wstęp Zbigniew Fał-tynowicz, oprac. graf. Stanisław Woś, red. Marianna Rant-Tanajewska. Wyd. Suwałki: Muzeum Okrę-gowe, 116 s., il.; wyd. w języku polskim, angielskim i litewskim), który jest fotograficzną rekonstruk-cją Suwalszczyzny jako istotnego okresu w biografii i noblisty, oraz jak „doświadczenie tego miej-sca przekłada się na późniejszą twórczość poety oraz staje się jednym z jej fundamentalnych prze-słań. Sugeruje, jak czas suwalski staje się »czasem wyniesionym«, a heraklitejska rzeka życia – »mo-mentem wiecznym«” (W. Kass). Rec.: Zbigniew Chojnowski: Miłosz i Suwalszczyzna. „Nowe Książ-ki” 2007 nr 3; Wojciech Kass: [b. tyt.]. „Zeszyty Literackie” 2006, nr 96; K[rzysztof] M[yszkowski]: [b. tyt.]. „Kwartalnik Artystyczny] 2006, nr 3/4; Monika Żmijewska: Miłosz na Suwalszczyźnie. „Gazeta Wyborcza Białystok” 2007, nr 144.

2007III – W Bibliotece Mnemosyne pod redakcją Piotra Kłoczowskiego ukazała się książka Zbigniewa Fałty-nowicza Wieczorem wiatr: Czesław Miłosz i Suwalszczyzna (Gdańsk: wydawnictwo słowo/obraz terytoria 2006. – 200 s., [12] s. tabl.: il.; 23 cm; red. Marianna Rant-Tanajewska, proj. graf. i typograf. Janusz Górski). Rec.: Marek Bernacki: Suwalskie tropy w  biografii Czesława Miłosza. „Akademia” [pismo Aka-demii Techniczno-Humanistycznej w  Bielsku-Białej] 2007, nr 16; Tadeusz Budrewicz: Wieczo-rem wiatr…, „Jaćwież” 2006, nr 36; Zbigniew Chojnowski: Suwalskie miłosziana, „Forum Aka-demickie” 2007, nr 4; Bernadetta Darska: Kameralny poeta w  krainie „wietrznych wyżyn”, „Nowe Książki” 2007, nr 8; eLKa: [b. tyt.], www.magazyn.świat.pl; Andrzej Franaszek: Nie zaprę się cie-bie, młodziku, „Tygodnik Powszechny” 2007, nr 15, dod. „Książki w  Tygodniku” 2007, nr 15; Woj-ciech Kass: Czas zastygły, czas wyniesiony, „Jaćwież” 2006, nr 36; [Erwin Kruk] (e): Wieczo-rem wiatr. Czesław Miłosz i  Suwalszczyzna, „Kartki Mazurskie” 2007, nr 2; K[rzysztof] M[yszkow-ski]: [b. tyt.], „Kwartalnik Artystyczny” 2007, nr 1; Eliza Ptaszyńska: Taki jest „Wieczorem wiatr…”, „Topos” 2007, nr 3; Paweł Rogala: Pamięć Ziemi: szukanie Suwalszczyzny, w: Zapisane w  krajobra-zie: literacko-kulturowe obrazy regionów dawniej i  dziś. Pr. zb. pod red. Zofii Budrewicz i  Marcina Kani, Kraków – Bukowo 2008, s. 195–198; Dorota Skłodowska: Wieczorem wiatr, „Tygodnik Su-walski” 2007, nr 14; Jakub Winiarski: Poeta i kraj lat dziecinnych, http://poewiki.org/index.php?title; Magdalena Żerek: „Wieczorem wiatr. Czesław Miłosz i  Suwalszczyzna”, http://klub-litera.nazwa.pl10–12 V – W  Domu Pracy Twórczej Hołny Mejera nad jeziorem o  tej samej nazwie, na któ-rego przeciwległym brzegu położona jest Krasnogruda, Uniwersytet Jagielloński zorganizo-wał ogólnopolską konferencję naukową w  ramach projektu badawczego „Żagary. Monograficz-ny opis grupy literackiej oraz zgromadzenie i  opracowanie źródeł”. Wygłoszono na niej 20 refe-ratów, które ukazały się w  książce Żagary: środowisko kulturowe grupy literackiej (Kraków: Uni-versitas 2009). Uczestnicy sesji spotkali się w  Sejnach z  Krzysztofem Czyżewskim, dyrekto-rem Ośrodka „Pogranicze…”, który wygłosił referat Linia powrotu: o  praktykowaniu pograni-cza w  dialogu z  Czesławem Miłoszem (przedruk w  tym tomie; wcześniej ukazał się w  języku an-gielskim pt. Line of Return: Practicing „The Borderland” in Dialogue with Czesław Miłosz w  „Mi-chigan Quarterly Review” 2007, vol. 46, nr 4, oraz K. Czyżewski: Linia powrotu, Sejny 2008).14 VIII – Polsko-litewską mszą świętą w  intencji CM w  kościele w  Żegarach rozpoczę-ło się spotkanie w  trzecią rocznicę śmierci poety zorganizowane przez Ośrodek „Pograni-cze – sztuk, kultur, narodów”. Wieczorem z  ganku w  Krasnogrudzie wierszami CM i  wspomnie-niami o  nim dzielili się: Zbigniew Fałtynowicz, Irena Grudzińska-Gross, Jerzy Illg, Irena Jun, To-mas Venclova. Po zmroku zespół Teatru Sejneńskiego zaprezentował spektakl Dolina Issy.VIII – W  „Tygodniku Powszechnym” (nr 33) opublikowano wiersz Jerzego Illga List do Czesła-wa Miłosza (napisany: Żegary – Krasnogruda, 2–8 sierpnia 2007), w  którym taki oto fragment:

Tu, w Krasnogrudzie, gdzie jezioro Hołnyprzepływał Pan na przestrzał do dworu Mejerai szalał z pożądania i onieśmieleniawobec rudej boginki, z której parapetuo świcie zeskakiwał, och, szczęśliwy rywal,gdzie podjęta w raptownym przypływie rozpaczyna zakurzonym strychu rosyjska ruletkamogła przekreślić, czego Pan dokonałpotem w swym długim, pracowitym życiu,odebrać Panu wszystkie późniejsze kobiety,księgi, podróże, cierpienia, honory…

54 55

– tu, w Krasnogrudzie, w zarośniętym parku,nad Gaładusiem, w pobliskich Żegarach,gdzie student ze sztucera strzelał do perkozów(i wyrzucał to sobie zawsze, jak zabiciewodnego węża, świętego na Litwie),unosi się Pan nad nami,czuję na sobie uważne spojrzenie– i wiem, że jest Pan szczęśliwy i dumny,że tak nam się podoba w Pańskiej okolicy.

22 IX – W dworze w Krasnogrudzie zaprezentowano rezultaty (fotograficzne, architektoniczne, rzeź-biarskie i dziennikarskie) projektu „Trakt krasnogrudzki”, który pod kierunkiem Małgorzaty Sporek- -Czyżewskiej od 9 IX realizowała grupa młodzieży z Polski, Niemiec, Litwy, Białorusi i Ukrainy. Mło-dzież uczestniczyła w warsztatach, których celem było przywrócenie Krasnogrudzie „pamięci i ży-cia”, prowadzonych przez: Egidijusa Aleksandraviciusa, Krzysztofa Czyżewskiego, Siarhieja Dubavie-ca, Marka Skorupskiego, Andrzeja Strumiłłę, Katarzynę Surmiak-Domańską, Wojciecha Szroedera, Wiesława Szumińskiego i Rafała Winiewicza. Prowadzono badania architektoniczne starych piwnic, budowano instalacje rzeźbiarskie w przestrzeni zabytkowego parku, zbierano materiał (fotograficzny, dokumentacyjny itp.) o wielokulturowych tradycjach regionu.

200814 VIII – W dorocznym „Pamiętaniu Miłosza” w Żegarach i Krasnogrudzie udział wzięli: Piotr Dap-kiewicz, Irena Jun, Andrzej Franaszek, Anatol Roitman, Andrzej Strumiłło, Barbara Toruńczyk i Hen-ryk Woźniakowski. Goście oraz uczestnicy obejrzeli spektakl Dolina Issy.

200914–15 VIII – Wspomnieniami i refleksją o CM w piątą rocznicę śmierci poety z licznie przybyłymi do Krasnogrudy dzielili się, m.in.: Andrzej Franaszek, Paweł Huelle, Jerzy Illg, Piotr Mucharski, Tomasz Różycki, Andrzej Strumiłło, Barbara Toruńczyk i Henryk Woźniakowski. Po raz pierwszy „Pamięta-nie Miłosza” połączone było z sympozjum z cyklu „W kręgu Miłosza”, które odbyło się następnego dnia w Białej Synagodze w Sejnach. Jego tematem przewodnim była „Poezja i milczenie”. Dyskusję (w której wystąpili obecni na „Pamiętaniu Miłosza” goście oraz Algirdas Aviženis, Ewa Zadrzyńska, Cezary Woźniak, Krzysztof Czyżewski i Janusz Palikot) prowadził Cezary Wodziński. IX – Rozstrzygnięto przetarg na rewitalizację dworu i parku w Krasnogrudzie, który wygrała biało-stocka firma Anatex. W tym miesiącu rozpoczęto pierwszy etap prac (termin realizacji 30 VI 2011), które obejmują gruntowny remont drewnianego budynku dworku (z przeznaczeniem na stałą eks-pozycję o Miłoszu oraz bibliotekę), budowę oficyny (siedziby Fundacji Pogranicze) i ptaszników (na działalność pracowni artystycznych) oraz konserwację i odtworzenie otaczającego dworek parku.24 X – W Białej Synagodze Fundacja Pogranicze zaprezentowała wystawę „Krasnogruda 2+0 = 1+1”, na której pokazano m.in. projekty Międzynarodowego Centrum Dialogu, który ma powstać w odbu-dowanym dworze i otaczającym go parku. Ekspozycję przygotowali: Małgorzata Sporek-Czyżewska, Wiesław Szumiński, Rafał Winiewicz, Stanisław Woś, Wojciech Szroeder oraz współpracownicy: Ur-szula Wasilewska i Michał Moniuszko.

2010VI – Ukazały się opracowania Agnieszki Kosińskiej [przy współpracy Jacka Błacha i Kamila Kasper-ka]: Czesław Miłosz: bibliografia druków zwartych, Kraków – Warszawa: Krakowska Akademia im. Fry-cza Modrzewskiego i Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską 2009. Autorka w kalen-darium uwzględnia związki przed- i powojenne Miłoszów z Suwałkami i Suwalszczyzną. 6 VII – Wmurowano kamień węgielny pod budowę Międzynarodowego Centrum Dialogu poprzez rekonstrukcję i rewitalizację zespołu dworskiego oraz parku w Krasnogrudzie. W uroczystości wzię-ło udział wielu gości. W akcie erekcyjnym, który podpisali Krzysztof Czyżewski, prezes Fundacji Po-granicze, oraz członkowie jej zarządu: Małgorzata Sporek-Czyżewska, Wojciech Szroeder i Bożena Szroeder, napisano m.in.: „Działo się to w Rzeczypospolitej Polskiej w dworze Krasnogruda, gmina Sejny, we wtorek szóstego lipca Roku Pańskiego dwa tysiące dziesiątego, o godzinie 13, w 90. dzie-wiątą rocznicę urodzin Czesława Miłosza (30 czerwca), na dzień po tym, jak Prezydentem RP został Pan Bronisław Komorowski, i na rok przed tym, jak Polska, po raz pierwszy w historii, obejmie prze-wodnictwo w Unii Europejskiej (1 lipca 2011)”. 14–15 VIII – W szóstą rocznicę śmierci CM do Sejn i Krasnogrudy przybyli pisarze (m.in.: Paweł Huelle, Tomasz Różycki, Adam Zagajewski), historycy literatury (m.in.: Irena Grudzińska-Gross, Jo-anna Zach, Marek Zaleski), redaktorzy (m.in.: Barbara Toruńczyk, Jerzy Illg, Piotr Kłoczowski), czy-telnicy poezji, mieszkańcy regionu, by jak co roku dzielić się refleksją o życiu i dziele poety. Tradycyj-nie po mszy w intencji autora Ocalenia, w językach polskim i litewskim odprawionej w kościele w Że-garach, uczestnicy uroczystości „Pamiętanie Miłosza” spotkali się w godzinach wieczornych przed gankiem odbudowywanego krasnogrudzkiego dworu. Przed południem odbył się w Białej Synago-dze w Sejnach sympozjon pn. Czyj jest Miłosz? Następnego dnia (15 VIII) zorganizowano dyskusję, której przewodniczył Grzegorz Gauden (dyrektor Instytutu Książki), poświęconą setnej rocznicy uro-dzin noblisty i projektowi Rok Miłosza 2011.8 IX – W Domu Pogranicza w Sejnach otwarto wystawę fotografii Jana Tadeusza Skłodowskiego „Litewskim szlakiem Giedroyciów i Czesława Miłosza”.IX – W „Zeszytach Literackich” (nr 111) Paweł Huelle opublikował wiersz Krasnogruda:

Gdy schodziłem w dół, do jeziora, słyszałemDźwięk miedzianych trąbek i buczenie trzmiela.Słońce. Słońce. A pod nim obłoki.Sierpień. I była niedziela.

Dwór w zieleni pokrzyw.Łopian. Lebioda. Pokrzyk Belladonna.Kościółek litewski. Droga bita żwirem.Wioska starowierców. Wileńska madonna.

I brzmiały naraz różne głosy.Kobiety. Dzieci. Mężczyźni. I księża.Także Poeta czytał z ganku wierszO miłości, co wszystko zwycięża.

Przeklęte niech będą słowa – „popiół”, „zapomnienie”Tak jak „nicość” i „pustka” – śpiewali chasydziWirując na klepisku. Jaśniała gwiazda Wenus. Pachniało zboże. Wszyscy byli żywi.

56 57

Gdy wracałem szosą do domu, widziałemNad łąką bociany i klucze żurawi.Świerszcze. Świerszcze. Nad nimi obłoki.Sierpień. I Mesjasz, który nikogo nie zbawi.

6 X – Sejm RP przyjął uchwałę o ustanowieniu roku 2011 Rokiem Czesława Miłosza. Rocznica ta została wpisana do kalendarza UNESCO i obchodzona będzie m.in. na Litwie, w USA, we Fran-cji, w Chinach, Indiach i wielu innych krajach. Na Suwalszczyźnie największym wydarzeniem będzie otwarcie w Krasnogrudzie Międzynarodowego Centrum Dialogu.18 X – W siedzibie UNESCO w Paryżu odbył się wernisaż wystawy „LIMES – PONTES – AGO-RA: opowieść o nowym pograniczu Europy w ośmiu odsłonach”, poświęconej polskim tradycjom dia-logu międzykulturowego, ich kontynuacji po przełomie 1989 roku oraz przyszłościowej wizji prakty-kowania dialogu na nowych pograniczach Europy. Ekspozycję przygotowały Fundacja Pogranicze i Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”. Tytuł wystawy nawiązuje do trzech motywów prze-wodnich, na których opiera się zarówno warstwa tekstowo-opisowa wystawy (scen. Krzysztof Czy-żewski), jak i jej warstwa konstrukcyjno-wizualna (proj. Wiesław Szumiński). „Limes” to granice, któ-re z jednej strony są źródłem podziału i wykluczenia, konfliktów i izolacji, z drugiej natomiast stano-wią o tożsamości i trwałości zróżnicowania, w tym również kulturowego. „Pontes” odnosi się do mo-stów, które jako pierwsze padają ofiarą konfliktów, lęków przed obcością, kryzysu wielokulturowości. Jednocześnie symbolizują tożsamość otwartą, pograniczną, integracyjną, której częścią immanentną jest „inny”, druga strona, przekroczenie. Wreszcie symbol ten odwołuje się do kształtowania kompe-tencji międzykulturowej, do nowoczesnego rzemiosła budowania mostów. „Agora” symbolizuje prze-strzeń współistnienia, etos obywatelski, matrycę integracyjną, która pozwala ludziom różnych języ-ków, kultur, pokoleń, światopoglądów żyć razem, w obrębie jednej wspólnoty. Ekspozycja zbudowa-na jest z ośmiu stacji/odsłon: Pogranicze – etos i tradycja, Pogranicze – mapa, Pogranicze – Atlan-tyda, Czesław Miłosz – wygnaniec i powracający, Spotkanie 1989 – poeta i praktycy kultury czynnej, Ośrodek POGRANICZE – pamięć, edukacja, współistnienie, Budowniczowie mostów – laboratoria praktyk międzykulturowych, Międzynarodowe Centrum Dialogu i Prowincja Pedagogiczna. Wysta-wa była prezentowana jedynie do 22 X, następnie została przeniesiona do Białej Synagogi w Sejnach.XI – Wiesław Szumiński, artysta malarz i grafik zamieszkały w Suwałkach, wykonał 9 ilustracji (tech-nika mieszana, 59,5 x 45,5 cm) do poematu Czesława Miłosza Orfeusz i Eurydyka, których reproduk-cje wraz z tekstem wydał własnym nakładem w liczbie 20 egzemplarzy. Premiera wystawy odbyła się 23 III 2011 roku w Muzeum im. Marii Konopnickiej w Suwałkach.XII – Muzeum Okręgowe w Suwałkach wydało ze środków Urzędu Miasta stojący kalendarz Rok Miłosza (oprac. Zbigniew Fałtynowicz, proj. graf. Stanisław J. Woś), w którym wykorzystano foto-grafie wykonane podczas pięciokrotnych pobytów poety na Suwalszczyźnie w latach 1989–1997 oraz fragmenty wypowiedzi noblisty.

201115–17 I – Okolice Rodzinnej Europy – pod takim hasłem Fundacja Pogranicze i Ośrodek „Pograni-cze – sztuk, kultur, narodów” zorganizowały w Sejnach dwudniowy sympozjon nawiązujący do książ-ki Czesława Miłosza Rodzinna Europa (wyd. 1, Paryż 1959), przetłumaczonej na prawie wszystkie ję-zyki europejskie, komentowanej przez wybitnych humanistów, m.in.: Karla Jaspersa i Jean Hearch. Impuls do jej napisania – jak stwierdzał autor – polegał na „rozpaczliwej chęci zakomunikowania czy-telnikowi zachodniemu jakichś danych, wytłumaczenia, na czym polega fenomen pochodzenia z tej innej, gorszej części Europy, jakie komplikacje historyczne trzeba przeżywać, kiedy jest się stam-

tąd” (Renata Gorczyńska [Ewa Czarnecka]: Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem: ko-mentarze. Kraków 1992). Podczas sympozjonu o czytaniu i komentowaniu Rodzinnej Europy w so-wieckiej Litwie opowiadał wybitny poeta litewski Tomas Venclova, o odczytaniu tego utworu wy-powiadał się Andrzej Mencwel, w niezwykły sposób zaś analizy sytuacji Czesława Miłosza w latach 1951–1953, w przededniu napisana dzieła, dokonał Piotr Kłoczowski. Program uzupełniła prezenta-cja przez Birutė Jonuškaitė książki Laiko pameistrys. Czaljadnik czasu. Czeladnik czasu, która ukaże się w Wilnie w trzech językach: litewskim, białoruskim i polskim, stanowiącej zbiór esejów o Oska-rze i Czesławie Miłoszach. Sympozjonowi towarzyszyła wystawa (ze zbiorów Centrum Dokumenta-cji Kultur Pogranicza) wydań książek Czesława Miłosza w tzw. drugim obiegu z lat 70. i 80. XX wie-ku oraz wydań Rodzinnej Europy w różnych językach świata. Ponadto uczestników zapoznano z ko-lekcjami Czesława Miłosza i Tomasa Venclovy, w tym z przekazaną „Pograniczu” biblioteką litewskie-go poety. Odbyła się także Café Europa, czyli czytanie wierszy Miłosza przez uczestników spotkania. Następnego dnia zwiedzano odbudowywany dwór w Krasnogrudzie.18 I – Spotkaniem z Krzysztofem Czyżewskim, twórcą koncepcji Międzynarodowego Centrum Dia-logu w Krasnogrudzie koło Sejn, suwalskie muzeum zainaugurowało jubileusz stulecia urodzin poety. Prezes Fundacji Pogranicze oraz dyrektor Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” zapoznał przybyłych na ten wieczór do Muzeum im. Marii Konopnickiej z ideą, która przyświecała utworzeniu tej nowej przestrzeni nad jeziorem Hołny do prowadzenia działalności międzykulturowej i podejmo-wania przedsięwzięć sprzyjających wspólnemu byciu w świecie otwartych granic. Przede wszystkim jednak Krzysztof Czyżewski w bardzo sugestywny sposób przedstawił te najistotniejsze wątki w twór-czości autora Rodzinnej Europy, które są nadal żywe i inspirujące, i mają duże znaczenie dla współ-czesnych wyzwań oraz dla prowadzenia dialogu pomiędzy Wschodem a Zachodem. Wiele uwagi po-święcił problematyce zakorzenienia we współczesnym świecie i „ustawianiu własnego głosu” sprzeci-wu – tak jak czynił to Czesław Miłosz przez całe swoje pracowite i twórcze życie – wobec historycz-nych konieczności. Spotkanie zakończył pokaz zdjęć z odbudowywanego dworu i innych budynków w Krasnogrudzie, która była dla poety miejscem szczególnych przeżyć w latach nauki w okresie mię-dzywojennym, do którego też powracał i fizycznie, i duchowo w późnym wieku.16 III – W Książnicy Płockiej im. Władysława Broniewskiego w Płocku otwarto wystawę „Czesław Miłosz. Kim byłem?” ze zbiorów: Archiwum Czesława Miłosza, Muzeum Okręgowego w Suwałkach oraz Ośrodka „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów” w Sejnach. Autorki ekspozycji, Ewa Luma i Ewa Lilianna Matusiak, skupiły się na opowieści o  genezie – poprzez fotograficzne ukazanie biografii poety, w tym związków z Suwalszczyzną – wielokulturowego głosu w twórczości noblisty. Podczas wernisażu odbyło się spotkanie ze Zbigniewem Fałtynowiczem, który wygłosił wykład pt. Czesław Miłosz – powrót. 20 III – W Polskiej Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku w cyklu spotkań „Wiek Miłosza” (18–25 marca) odbyła się Rozmowa o Krasnogrudzie z Krzysztofem Czyżewskim, którą prowadził Kai Bumann. Wier-sze (m.in. Powrót, Wieczorem wiatr, Ptaki, Bryczką o zmierzchu, Pan Anusewicz, Wykład I, Elegia dla N.N.) czytała Irena Jun (teksty recytowane podczas spotkań w PFB znalazły się w książce Wiek Mi-łosza, Gdańsk: słowo/obraz terytoria 2011).

23 III – Poemat Orfeusz i Eurydyka Czesława Miłosza był tematem wieczoru literackiego w Muzeum im. Marii Konopnickiej w Suwałkach. Genezę jego powstania przedstawił Zbigniew Fałtynowicz, jed-nocześnie podkreślając wymowę zawartego w nim dwuwersu: O tym, że swoje słowa układał prze-ciw śmierci / I żadnym swoim rymem nie sławił nicości. O znaczeniu poematu w twórczości poetyc-kiej i biografii autora Ocalenia refleksjami podzielił się Waldemar Smaszcz. Odbył się też premiero-wy pokaz dziewięciu obrazów do tego utworu Wiesława Szumińskiego. 5 V – W Warszawie w Galerii Kordegarda odbyła się promocja książki Andrzeja Franaszka Miłosz: biografia (Kraków: Wydawnictwo ZNAK). W tym obszernym (960 stron), znakomicie napisanym i udokumentowanym dziele autor wyjaśnia „tajemnicę” Krasnogrudy (rozdz. Rosyjska ruletka), wystar-

58 59

czająco uwagi poświęcając także roli, jaką w życiu i twórczości CM odegrały Suwałki i Suwalszczyzna. 20 V – Instytut Dokumentacji i Studiów nad Literaturą Polską w Warszawie opublikował reprint wy-dania wileńskiego z 1936 roku tomu CM Trzy zimy, który jest uważany za najbardziej znaczący debiut w poezji polskiej od czasów Adama Mickiewicza. Scenerią zawartych w nich wierszy, jak napisał po-mysłodawca i redaktor reedycji Piotr Kłoczowski, są Krasnogruda na Suwalszczyźnie, Wilno i Paryż. – W zbiorze rozmów Iwony Lompart z polskimi twórcami kultury pt. Poczuliśmy prawo do spełniania marzeń (Norymberga: AB Polnischer Medien Verlag UG 2011) Krzysztof Czyżewski swoją obszerną wypowiedź, zatytułowaną Marzenie jest powrotem do rzeczywistości, a nie ucieczką od niej, poświęcił swojej fascynacji dziełem i osobą Czesława Miłosza oraz funkcjonowaniu w Krasnogrudzie Między-narodowego Centrum Dialogu.29 VI – W aptece przy ul. Tadeusza Kościuszki 78 w Suwałkach odsłonięto tablicę upamiętniającą 100-lecie urodzin Czesława Miłosza i jego związki z Suwałkami. Do apteki tej wstąpił poeta w lipcu 1940 roku podczas przeprawy z Wilna do Warszawy, co opisał w Rodzinnej Europie. Inicjatorem hołdu było Muzeum Okręgowe w Suwałkach i Augustowsko-Suwalskie Towarzystwo Naukowe, fundato-rem tablicy – START Jacek Pietrukiewicz i Wspólnicy, Spółka jawna.30 VI – W zrekonstruowanym dworze w Krasnogrudzie otwarto Międzynarodowe Centrum Dialogu, którego ideą jest budowanie mostów tolerancji i współistnienia narodów.30 czerwca 1911 roku w Szetejniach nad Niewiażą, w odległości 180 km od Suwałk i 140 km od Kra-snogrudy, urodził się Czesław Miłosz.

Literatura: „Almanach Sejneński” [2003] nr 1, [2004] nr 2, [2005] nr 3, [2006] nr 4; Czesław Miłosz. Oprac. i red. Zbigniew Fałtynowicz. Suwałki 1991; Czesław Miłosz: bibliografia druków zwartych. Oprac. Agniesz-ka Kosińska; współpraca: Jacek Błacha, Kamil Kasperek. Kraków 2009; Czesław Miłosz: Listy do rodziny. „Kwartalnik Artystyczny” 2008 nr 3; Czesława Miłosza autoportret przekorny. Rozmowy przeprowadził Alek-sander Fiut. Kraków 1994; Zbigniew Fałtynowicz: Dla Miłosza: Suwałki – Krasnogruda. Suwałki 2006; Ten-że: Wieczorem wiatr… Czesław Miłosz i Suwalszczyzna. Gdańsk 2006; Andrzej Franaszek: Miłosz: biografia. Kraków 2011; Renata Gorczyńska (Ewa Czarnecka): Podróżny świata. Rozmowy z Czesławem Miłoszem: Ko-mentarze. Kraków 1992; Wojciech Kass: Aj, moi dawno umarli! Sopot 1996; „Kroniki” (według Muzeum im. Marii Konopnickiej w Suwałkach) – wydanie specjalne. Suwałki, czerwiec 2011; Ośrodek „Pogranicze – sztuk, kultur, narodów”: wademekum. Oprac. Zbigniew Fałtynowicz i Agnieszka Szyszko. „Jaćwież” 2003, nr 21.

60Czesław Miłosz i „Pogranicze”

— Czesław Miłosz podczas spotkania poświęconego związkom kultur litewskiej i polskiej. Klasztor Wigierski, 1997 rok.

62 63

My, niżej podpisani, Czesław i Andrzej Miłoszowie, jako jedyni spadkobiercy majątku Krasnogruda w pobliżu Ogrodnik (Sejny) zrzekamy się praw do resztówki z odbudowanym dworem na rzecz Fundacji „Pogranicze” z siedzibą w Sejnach.

Resztówka obejmuje park i tereny nad jeziorem Hołny, w pobliżu dawnej siedziby.Krasnogruda należała do brata naszego dziadka, Zygmunta Kunata, i córek właściciela, Janiny i Gabrieli, które zmarły w latach siedemdziesiątych. Jedyny syn Gabrieli zginął w niemieckim obozie koncentracyjnym.

— Czesław Miłosz z bratem Andrzejem. Klasztor Wigierski, wrzesień 1989 roku.

64 65

Profesor Stanisław Barańczak8 Brookdale RoadNewtonville, Massachusetts 02160

Drogi Staszku,piszę po angielsku, jako że Carol zapisuje go na swoim komputerze.

Oczywiście, słyszałem o programie Polcul i będę mógł zwrócić się do nich bezpośrednio.Ale ponieważ omawialiśmy to już wcześniej, wolę, byś dodatkowo zajął się także i tą sprawą.

Mówiąc pokrótce, uważam że polska instytucja non-profit o nazwie „Pogranicze” zasługuje na finansowe wsparcie.Dwa lata temu stałem się praktycznie świadkiem jej powstania w Sejnach, mieście na grani-cy polsko-litewskiej. Są w niej pełni entuzjazmu młodzi ludzie, pragnący pracować nad poprawą stosunków pomiędzy różnymi narodowościami, a szczególnie między Polakami a Litwinami, oraz rozwojem działalności kulturalnej w regionie – w lokalnych miastach i wsiach. Ich bardzo ambit-ny program wszedł już w fazę realizacji. Zarejestrowani są jako Fundacja „Pogranicze” – Border-land Foundation; Centre Borderland of Arts, Cultures, Nations; ul. J. Piłsudskiego 37, skrzynka pocztowa 15, 16–500 Sejny, Polska. Sprzyjają im i pomagają miejscowe władze oraz gmina Sej-ny. Dzięki nim fundacja otrzymała na swoją siedzibę budynek dawnej jesziwy. Miasto to było nie-gdyś słynnym ośrodkiem żydowskiej nauki, a jednym z celów fundacji jest zachowanie żywej pa-mięci o kulturze żydowskiej. Fundacja ma świetne relacje z litewskojęzyczną społecznością Puń-ska, miasteczka położonego niedaleko granicy. Organizowane są już wystawy, wykłady i odczy-ty poezji. Na listopad przygotowują miesiąc wydarzeń związanych z promocją tolerancji, pt. Spo-tkanie innego, czyli o cnocie tolerancji.

Do fundacji należy też dworek w Krasnogrudzie, położony na granicy polsko-litewskiej. To ro-dzinny majątek należący niegdyś do Kunatów – mojej rodziny ze strony matki. W czasach komu-nistycznych majątek został rozparcelowany, a dwór wraz z otaczającym go parkiem wychodzą-cym na jezioro został na wpół rozebrany i przebudowany na mieszkania dla robotników leśnych. Ja i mój brat Andrzej, mieszkający w Warszawie, jesteśmy jedynymi prawnymi spadkobiercami. Jakkolwiek nie mamy żadnych zamiarów, by dochodzić naszych praw do ziemi, przenieśliśmy na-sze prawa do budynku dworu na „Pogranicze”. Fundacja zamierza go przywrócić do oryginal-nego stanu i wykorzystać jako miejsce spotkań polskich i zagranicznych intelektualistów. To jest rzecz jasna projekt długoterminowy, najpierw trzeba koniecznie znaleźć lokum dla robotniczych rodzin, które tam teraz mieszkają, w drugiej kolejności – renowacja budynku, co wymagać będzie zgromadzenia znacznych funduszy.

Inicjatywa taka jak „Pogranicze” to rzadkość w naszej części Europy zagrożonej konfliktami narodowościowymi. Jestem głęboko przekonany, że dobre chęci i energia tych młodych ludzi zasługują na wsparcie. Dyrektor fundacji nazywa się Krzysztof Czyżewski. Darowizny należy przesłać na konto: Bank PKO S.A.; I Oddział Warszawa; 501044-20001694-132-1110.

Pozdrawiam ciepło,

Czesław Miłosz12 października 1991 roku

List znajduje się w archiwum Czesława Miłosza w Beineke Rare Books and Manuscripts Library, Yale University Library. Przełożył Zdzisław Dudek.

66 67

— Czesław Miłosz podczas Środkowoeuropejskiego Forum Kultury zorganizowanego przez „Pogranicze”. Klasztor Wigierski, 26–28 czerwca 1997 roku.

68 69

Poszukiwanie ojczyzny – z czesławeM MiłoszeM rozMawia krzysztof czyżewski

Krzysztof Czyżewski: Pańskie poszukiwanie ojczyzny to długa wędrówka, pozostawiająca za sobą kolejne etapy. Była więc Rodzinna Europa i próba odnalezienia się przybysza z odległych prowincji w kontekście ogólnoeuropejskim. Potem Ameryka i wysiłek – pisał pan o tym w Widzeniach nad Zatoką San Francisco – aby zaspokoić potrzebę każdego poety zako-rzenienia się w miejscu aktualnego zamieszkania. Następnie Ziemia Ulro i rozpoznawanie swej krainy duchowej. Wreszcie zawężenie perspektywy, zwrot ku małemu zakątkowi Europy, ku rodzinnemu gniazdu, które jest „organiczne, wrośnięte w przeszłość, zawsze nieduże, grzejące serce, bliskie jak własne ciało”. Impuls temu zwrotowi dały już dużo wcześniej rozmowy z Vin-cenzem w La Combe, potem Dolina Issy… Pańska ostatnia książka Szukanie ojczyzny to kolejne świadectwo, że trop poszukiwania ojczyzny wiedzie coraz głębiej ku miejscom dzieciństwa, ku rodzinnym tradycjom. Czy pan podobnie postrzega ewolucję swej wędrówki?

Czesław Miłosz: Tak. Można to w ten sposób interpretować.

K.C.: Pod jakimi nazwami szukać na mapie pańskiej „małej ojczyzny”? Lauda?

C.M.: Trudno powiedzieć – Lauda, dlatego że kiedyś był dwór nad Niewiażą, Syruciów, tamże niedaleko, ale Lauda właściwa to jakoś nigdy w mojej świadomości nie zaistniała. Nie mógłbym powiedzieć, że wywodzę się z Laudy. Lauda jest trochę na północ. W dawnych proporcjach co pięć kilometrów czy co dziesięć była inna kraina. Dzisiaj nie, ale kiedyś tak rzeczywiście było.Co do własnej ojczyzny natomiast, to ja wolę zadawać pytania niż udzielać odpowiedzi. Muszę powiedzieć, że czułem się bardzo wzruszony i bardzo swojsko, kiedy byłem w Świętobrości. Zachowałem w pamięci mszę w kościele w Świętobrości, majowe… Góra w Świętobrości ma w sobie coś rzeczywiście sakralnego.

K.C.: To miejsce, o którym mówimy, leży w tej części Europy, która dzisiaj na nowo usiłuje odzyskać swoją tożsamość. Toczą się na ten temat rozmaite dyskusje. Jedną z nich - dotyczą-cą istnienia Europy Środkowej i jej odrębności - rozpoczął w początku lat 80. Milan Kundera. Pan również brał w niej udział.

C.M.: Powiedziałbym nawet – muszę się tutaj pochwalić – że pisałem o tym wcześniej niż Kundera. Pisałem o tym w piśmie „Cross Currents”, które wydawane było w języku angielskim, jest chyba dotychczas, przez Czecha, Ladislava Matejkę, oraz przez Michigan University, i jest poświęcone kulturom i literaturom krajów Europy Środkowej. Europa Środkowa w tym sensie była wynalazkiem profesora Matejki, który to pismo pomyślał od początku, jako poświęcone Czechom, Słowacji, Węgrom, Polsce, Jugosławii… czyli stworzył od razu już taki wzór. Publikowałem tam swoje eseje przedtem niż Kundera zabrał głos publicznie. Oczywiście, Kun-dera jest bardzo znanym pisarzem w Europie Zachodniej, w Ameryce już dzisiaj też, więc ta

idea zyskała rozgłos głównie dzięki niemu. Moja sława jest zupełnie innego rodzaju, to znaczy jest ograniczona głównie do środowisk poetyckich w Ameryce. W Europie Zachodniej byłem bardzo długo „spalony” jako obrzydliwy antystalinista.

K.C.: Niemniej brał pan udział razem z Konradem, Havlem, Venclovą w toczącej się w latach osiemdziesiątych dyskusji o Europie Środkowej i całej sieci więzów, jakimi jest połączona. Mówili-ście wówczas panowie o idei, która była utopią, która istniała jedynie w umysłach intelektualistów.

C.M.: Tak. Na ten temat pisała Barbara Toruńczyk; pisała o tej idei jako o utopii.

K.C.: Utopią była również idea Masaryka, jeszcze sprzed wojny, idea unii wolnych narodów środkowej Europy. Dzisiaj sytuacja się zmienia, urzeczywistnia się przynajmniej jeden z elemen-tów tej idei: narody tej części Europy zaczynają stanowić same o sobie.

C.M.: Właśnie w tej fazie utopijnej pisałem o granicach Europy Środkowej wyznaczonych przez architekturę. To znaczy wszędzie tam, gdzie było średniowiecze, renesans i barok, jest Eu-ropa Środkowa. W tym sensie miastem Europy Środkowej jest oczywiście Wilno, bo wszystkie te elementy architektoniczne tam są. Podobnie Dubrownik. Oczywiście, przynależność Tallina czy Rygi jest na trochę innej zasadzie, bo gotyku germańskiego. To tradycja Hanzy. Nie można wy-znaczyć granic, gdzie kończy się Europa Środkowa. Na północnym wschodzie w każdym razie tam, gdzie sięgał jezuicki barok.W naszych dyskusjach zajmowaliśmy się również różnicą pomiędzy imperium Habsburgów na południu i imperium carskim na północy, a także dawną Rzeczpospolitą, której obszar częściowo znalazł się w imperium rosyjskim, a częściowo pod rządami Habsburgów. Te dawne tradycje w jakiś sposób istnieją, zachowały się. Jest to niewątpliwie powód tarć pomiędzy krajami Europy Środkowej dzisiaj, bo są kraje, gdzie dawne dziedzictwo Habsburgów jest silne i one jakoś czują się bliższe sobie.

K.C.: Jak pan patrzy dzisiaj na problemy Europy Środkowo-Wschodniej, głównie z perspekty-wy tego, co się wydarzyło po roku 1989?

C.M.: Chciałbym się przyczynić do dobrosąsiedzkich stosunków pomiędzy krajami w naszej części Europy, a więc pomiędzy Polską a Czechami i Słowacją, Polską i Ukrainą, Polską i Biało-rusią, Polską i Litwą… Jak piszę w książce Szukanie ojczyzny, stało się to na starość moją służbą obywatelską.

K.C.: W aktach na ideę odrębności Europy Środkowej bardzo często wysuwanym argumen-tem było stwierdzenie, że ta część Europy nie jest w stanie sama uporać się ze swymi problema-mi, że potrzebna jest pieczęć obcego imperium, rosyjskiego czy germańskiego, aby wyciszyć konflikty narodowościowe i wyznaniowe.

C.M.: To była rzeczywiście domena Wiednia albo Berlina, Moskwy albo Petersburga. Na ile te narody potrafią żyć razem, nie zabijając się wzajemnie? To jest wielka niewiadoma. Jestem bardzo zaniepokojony, ponieważ są takie głosy – na przykład w Polsce głosy wybitnie wrogie

70 71

Litwie – odnawiające wszelkie stare rany.Jestem członkiem Akademii Serbskiej i kiedy wystąpiłem przeciw – co tu dużo mówić – inwa-zji serbskiej na Chorwację, to otrzymałem z Akademii długi list wyliczający wszelkie krzywdy doznane przez Serbów od Chorwatów pięćdziesiąt lat temu. Tego się obawiam – odnowienia wzajemnych ran; tego, co się wydarzyło przed pięćdziesięciu laty. Przy pamięci historycznej, która cechuje nasze narody, pięćdziesiąt lat to mucha, pięćset lat też „siada”, co?

K.C.: A przy tym pamięć historyczna wykazuje tu skłonność do dziedziczności, przechodzi na młodsze pokolenia z całym bagażem kompleksów i urazów dziedziczonych po przodkach.

C.M.: Tak, niesprawdzonych zupełnie, przechodzących jako legendy. Stąd biorą się ogromne trudności w stosunkach polsko-żydowskich, zwłaszcza w Ameryce, ponieważ to jest właśnie mło-de pokolenie, powiedzmy trzecie, które dziedziczy rozmaite obrazy, klisze, skrótowe pojęcia ne-gatywne.

K.C.: Czy istnieje szansa, aby powstała tutaj Europa ojczyzn w znaczeniu, o jakim pisał Vincenz?

C.M.: Bardzo trudna sprawa, dlatego że, jak pan wie, istnieje w tej części Europy tradycja państw narodowych. Historycznie nie było dawniej takiego pojęcia utożsamiającego istnie-nie narodu z koniecznością posiadania własnego państwa. Państwo narodowe dąży do teryto-rium, które pokrywałoby się z terytorium etnicznym. To jest źródło tego, co się dzieje w Jugo-sławii. Ostatecznie zgromadzenie ziem serbskich w jednym państwie to nic innego, jak realiza-cja – okrutna i absurdalna – państwa narodowego. Więc te tendencje istnieją. Stąd też problem tak zwanych mniejszości, który dzieli Polskę i Litwę. Problem zatruty od razu i z góry.

K.C.: Zarówno Pańska ostatnia książka, jak i pańska wizyta na Litwie były krokiem ku pojedna-niu, próbą poprawy stosunków polsko-litewskich. Gdzie pan dostrzega podstawowe błędy, które popełniamy dzisiaj, tworząc takie napięcie pomiędzy Polakami i Litwinami?

C.M.: Proszę pana, pojednanie na wyższym poziomie intelektualnym jest bardzo łatwe. Im ni-żej schodzimy, tym jest trudniej. Dlatego, że niżej schodzi się w sferę stereotypów, dziedziczo-nych stereotypów. Mówiono mi, że tylko piętnaście procent polskojęzycznej ludności na Litwie zna język litewski. I istnieje opór przeciwko uczeniu się tego języka, języka bądź co bądź pań-stwowego. Polacy posyłali swoje dzieci do szkoły rosyjskiej, mogąc oczywiście posyłać do pol-skiej. Potęga Związku Sowieckiego kusiła i istniała zawsze tendencja do przeskakiwania ponad głowami Litwinów. Co tam Litwini, prawda? Nie wiem, czy pan wie, że w czasie wojny w Wilnie było takie porzekadło o tych, którzy uczą się języków: „optymiści uczą się angielskiego, pesymi-ści niemieckiego, realiści rosyjskiego, a durnie litewskiego”.Kultura polska jest zasadniczo kulturą nie ludową, tylko szlachecką, przenikającą też do warstw ludowych i stereotypy polskie są pochodzenia szlacheckiego. Kultura litewska ma korzenie ludo-we, ma korzenie chłopskie, i to jest konflikt dwóch kultur, to znaczy stereotyp kultury szlachec-kiej na poziomie robotnika kołchozu, który uważa się za Polaka, dlatego że jest katolikiem, ale nawet nie umie po polsku, tylko po rosyjsku. Ten stereotyp szlachecki oznacza pogardę dla języ-ka litewskiego i dla Litwinów, co oczywiście nie może się Litwinom podobać.

K.C.: Czy mógłby pan przywołać ludzi, którzy przed wojną podejmowali działania na rzecz zbliżenia Polaków z Litwinami? Wspominał pan Juozasa Keliuotisa…

C.M.: Tak, on próbował organizować w Wilnie spotkania, w których brali udział Polacy i Litwi-ni. Ja chyba nie brałem udziału w tych spotkaniach, dlatego że wtedy, kiedy byłem w Wilnie, po-wiedziałem sobie: a niech to diabli wezmą, ja nie mam na to zdrowia. Ja się tym nie interesowa-łem, ale on to organizował. Drugi typ spotkań organizował Michał Romer, może pan przeczytać o tym w „Lituanice”. O Michale Romerze mówiłem w Kownie przy okazji doktoratu honoris cau-sa i mówiłem także z Landsbergisem o konieczności wydania pamiętników Romera. Zasugero-wałem ministrowi kultury, Kuolisowi, że najlepiej będzie, jeśli porozumieją się z Polską Akademią Nauk i wspólnie wydadzą te dzienniki. To jest zdaje się czterdzieści tomów, pisanych po polsku. Lektura pamiętników Michała Romera byłaby najlepszym lekarstwem na konflikty polsko-litew-skie. Polacy, gdyby przeczytali pamiętniki pana Romera, wiele by zrozumieli, Litwini też. Czyli on działałby pośmiertnie łagodząco. Tak zresztą jak i jego rodzina. Rodzina Romera mieszka te-raz w Brukseli i młodszy Romer odwiedził niedawno Litwę, więc to jest pewnego rodzaju tradycja łagodzenia konfliktów.

K.C.: Wiem, że w Kownie, w Muzeum imienia Čiurlionisa, jest przygotowywana wystawa jego matki, pani Romerowej. Pan, pisząc dużo o Romerze, Tyszkiewiczu, o Oskarze Miłoszu i Józefie Mackiewiczu, często przywołuje idee krajowców, ideę Wielkiego Księstwa Litewskiego jako fe-deracji wielu narodów.

C.M.: Proszę pana, ja bardzo chętnie uważam się za obywatela Wielkiego Księstwa, aczkol-wiek zdaję sobie sprawę, że nie da się go wskrzesić ze względu na to, że – tak jak Józef Mackie-wicz to sformułował – rozdrapali je zarówno Litwini, Białorusini, jak i Polacy. Z mojej strony więc jest to tylko podkreślenie tradycji Wielkiego Księstwa, próba przywołania świadomości, która jest inna niż świadomość tak zwanych czystych Polaków czy też czystych Litwinów. Mój profesor Wiktor Sukiennicki uważał siebie za Litwina o kulturze polskiej, ale takich „zwierząt” już nie ma. Ja wielokrotnie mówiłem o tym, że żaden ze mnie Litwin, skoro po polsku piszę. Natomiast gdy-bym chciał badać swoje korzenie, to jest jasne, że muzyka litewska na przykład jest dla mnie dzie-sięciokrotnie bliższa niż polska, ponieważ jest to muzyka, myślę o pieśni ludowej, którą słyszałem w dzieciństwie.

K.C.: Gdzie pan słyszał te pieśni?

C.M.: Te pieśni słyszałem w Szetejniach. Co wieczór były śpiewane w okolicznych wioskach, aż miało się wrażenie, że to echo powtarza. Prawda, było to w tych wioskach, które już nawet nie istnieją dzisiaj. Dzisiaj są tam, jak pan widział, wielkie pola kołchozowe.

K.C.: Powróćmy do spotkań polsko-litewskich organizowanych przez Romera i Keliuotisa…

C.M.: Romer organizował spotkania notabli z obu stron, to znaczy tych, którzy kierowali opinią publiczną w Wilnie. Jak pan zresztą wie, środowisko krajowców związane było z masonerią

72

wileńską, a ta masoneria wileńska miała bardzo twardy żywot. Ja dopiero od mojego profesora Stanisława Swianiewicza dowiedziałem się, że wieczorami odbywały się na naszym Uniwersytecie Stefana Batorego posiedzenia lóż masońskich, czyli istniała pewna ciągłość od czasów filomatów.Romer próbował więc organizować te spotkania. Podobnie Keliuotis. Tyle że na innym chyba poziomie specjalności, to znaczy, nie tych notabli. Zresztą nie pamiętam dokładnie, nie odważę się powiedzieć, jak było. Chodziło o łagodzenie napięć. I tutaj, powtarzam, na poziomie wyż-szym, intelektualnym, łatwo jest uzyskać zgodę, ale im niżej, tym gorzej, i jakiś policjant czy jakiś drobny urzędnik to zupełnie co innego. Albo fanatycy z jednej i drugiej strony, łącznie z fanaty-kami litewskimi, którzy mieli przewagę. Nie idealizujmy też młodzieży polskiej. Młodzież polska zajmowała się biciem Żydów przed 1939 rokiem, a z kolei była bita przez fanatyków litewskich, którzy pałkami rozpędzali wchodzących do kościoła Polaków.

K.C.: Czy w wielonarodowym Wilnie były inicjatywy zbliżenia różnych kultur i narodów? Czy Środom Literackim na przykład można przypisać podobny charakter?

C.M.: Środy Literackie miały w pewnym stopniu ten charakter międzynarodowy, ale w niedu-żym. Zasadniczo Środy Literackie były organem polskiej inteligencji Wilna, skupionej głównie przy Uniwersytecie Stefana Batorego. Gdyby nie uniwersytet, Wilno nie miałoby aury, nie mia-łoby polskiego środowiska intelektualnego. Miałoby żydowskie, dlatego że ono nie było zwią-zane z uniwersytetem. Mnóstwo instytucji żydowskich działało zupełnie niezależnie od uniwer-sytetu. Istniała jednak świadomość, że to było miasto wielonarodowe, i byli zapraszani na nie-które Środy Literackie przedstawiciele innych narodów: jedna Środa była o literaturze litewskiej z udziałem Litwina z Kowna, była też o tematyce żydowskiej, ale procentowo nie było ich wiele.Dużo Śród Literackich poświęconych było natomiast teatrowi w Wilnie. Kilka dni temu, podczas reaktywowanej Środy Literackiej, słuchając, jak przemawiała pani Byrska, przypomniałem sobie, że tu, w tych murach, było piękne przedstawienie średniowiecznego moralitetu w jej reżyserii. To było średniowieczne misterium niemieckie w tłumaczeniu polskim. Potem jej uczniowie przygo-towywali misterium Miguel Mañara Oskara Miłosza, ale nie na Środę Literacką, tylko dla Polskie-go Radia. W pewnym sensie Środy Literackie oraz Radio, teatr, były instytucjami, które współ-pracowały. Ze Śród Literackich wyłoniła się „Kukułka Wileńska”, czyli kabaret literacki robiony głównie przez Bujnickiego, często z udziałem Gałczyńskiego. „Kukułka Wileńska” była transmi-towana na całą Polskę.

K.C.: Przypominam sobie pańską opowieść o tym, jak Byrscy wciągnęli pana do pracy w Radiu wileńskim, i o tym, jak pan z tej pracy został zwolniony z powodu ujmowania się za mniejszościa-mi narodowymi.

C.M.: Tak, to było głównym powodem. W 1936 roku odbył się proces polityczny grupy Dembińskiego, która wyłoniła się z Żagarów. Ja nie byłem aresztowany ani nie byłem oskarżony, bo uważano, że nie byłem ich. Moje związki z tą grupą były zresztą luźne, ja się z nimi kłóciłem. Grupa rozpadła się na grupę polityczną i grupę poetycką, literacką. Ani ja, ani Zagórski, ani Bujnicki nie byliśmy zaangażowani w sensie politycznym. Bujnicki był sekretarzem Instytutu Ba-dań Europy Wschodniej. Niemniej z Byrskim mieliśmy zdecydowane poglądy polityczne, które wyładowywały się w naszych odruchach międzynarodowych, w stosunku do innych narodowo-

ści Wilna. Zapraszaliśmy więc na antenę chóry białoruskie. Chór białoruski był bardzo dobry. Zapraszaliśmy także czasami Żydów do wygłaszania pogadanek radiowych, nawet o tematyce religijnej. I to był główny argument przeciwko nam. Znam ten mechanizm. Oto mój kolega, pra-cujący w tym samym Radiu, pisał donosy do gazety, do „Małego Dziennika” ojca Maksymiliana Kolbego, że tu działa jaczejka komunistyczna, która zaprasza Białorusinów, Żydów do Radia. Imiennie atakowano Byrskiego i mnie. Administracja była wtedy w ręku wojewody Bociańskiego, który prześladował Litwinów do tego stopnia, że wyrzucał ich przez granicę ( jeden z Litwinów, protestując, poderżnął sobie żyły). A on był bardzo wrażliwy na prasę prawicową. Jak zaczęły się ukazywać w prasie ojca Maksymiliana Kolbego takie artykuły, że komuniści siedzą w Radiu, no to nas zwolnił. Ale to nie było takie proste w tamtej Polsce, dlatego że wprawdzie admini-stracja zażądała od Radia, żeby nas wyrzuciło, ale dyrektor Radia w Warszawie powiedział: „Co, administracja ma nam mówić, kogo mamy zatrudniać!” Dyrektorem Radia był stary legionista, piłsudczyk, Piotr, czyli Piesio, Górecki, który był starym „piernikiem”, figurantem raczej. Fak-tycznym dyrektorem była Halina Sosnowska, która natychmiast przeniosła nas, Byrskiego i mnie, do Warszawy, zdaje się w odstępach paru miesięcy. Wtedy zaznałem wielkiej szczęśliwości, bo miałem dużo miesięcy wolnych pomiędzy zwolnieniem z Wilna i objęciem pracy w Warszawie. Halina Sosnowska była wspaniałą osobą, która podczas okupacji niemieckiej konspirowała, a po wojnie skazana została za to na dożywocie. Wyszła z więzienia po dwunastu latach, wkrótce potem zmarła.

K.C.: Pańska ostatnia książka nosi tytuł Szukanie ojczyzny. Mimo tylu lat wędrówki ciągle jest więc pan w drodze?

C.M.: Wydaje mi się, że tak; zwłaszcza to, że mieszkam w Ameryce, wprowadza zasadniczy element. Spostrzegłem, że miejscem, gdzie najdłużej w życiu mieszkałem, jest Berkeley w Kali-fornii.

K.C.: Jakie skojarzenie emocjonalne ma pan, słysząc dzisiaj słowo „Krasnogruda”?

C.M.: Hm. Mam dużo skojarzeń, tak, nawet bardzo dużo, ale wolałbym tego publicznie nie ujawniać.

Rozmowa przeprowadzona w Sejnach 7 czerwca 1992. Ukazała się w „Krasnogrudzie” 1993, nr 1; przedrukowana w Dziełach zebranych w tomie Rozmowy polskie 1979–1998, Kraków 2006.

74

24 stycznia 2002 rokuWypowiedź nagrana specjalnie na spotkanie Godzina myśli w Sejnach z okazji jubileuszu „Pogranicza” 10+1, opublikowana w „Gazecie Wyborczej”

o „Pograniczu”

W ciągu wielu lat pobytu na emigracji zastanawiałem się nad dziwnymi wyobrażeniami tak zwanego Zachodu o naszej Europie Środkowej i Wschodniej. Był to przykład, jak umysł ludzki daje sobie radę z geografią i polityką krajów odległych i mało znanych. Zastępuje mianowicie wielki konkret, wszelki szczegół, tak zwanymi ideami ogólnymi, idées générales, w czym zresztą specjalizują się intelektualiści francuscy. My jednak wiemy, ile żywotnych spraw, konfliktów, powikłań, kryje się pod łatwo przyjmowanymi uogólnieniami. Pogranicze przez dziesięć lat swojej działalności zajmowało się tym, co w naszej części Europy jest szczegółowe, konkretne, bolesne, a zarazem życiodajne. Sama nazwa „Pogranicze” oznaczała wybór sfery dla ludzi z zewnątrz niejasnej, gdzie trzeba być na miejscu, żeby ludzi o różnych językach i różnych tradycji rozumieć. Wybranie siedziby w regionie, a nie w stolicy, było tutaj symboliczne. I wydaje się prorocze, ponieważ w miarę postępów integracji europejskiej nieuniknienie musi wzrastać waga poszczególnych prowincji i regionów, nawet kosztem państw. Stoimy wobec problemu zachowania tożsamości kulturalnej, ale ta tożsamość oznacza szacunek dla przeszłości i zakorzenienie w niej, co właśnie Fundacja „Pogranicze” uprawiała w Sejnach i w okolicy czy też na innych podobnych obszarach, jak w Siedmiogrodzie. Mógłbym się tutaj powołać na Simone Weil, która mówiła o konieczności zakorzenienia, co osiąga się przez miłość lokalnych tradycji i zwyczajów.„Skąd przyjdzie odrodzenie do nas, którzyśmy skazili i spustoszyli cały glob ziemski? Tylko z przeszłości, jeżeli ją kochamy”.W ostatnich dziesięciu latach obserwujemy w Polsce tworzenie się ośrodków kulturalnych w poszczególnych regionach, o przeszłości wielonarodowościowej, która zdaje się dostarczać impetu różnym przedsięwzięciom. Wśród nich wybitne miejsce należy się „Pograniczu”. Jego poczynania śledziłem z uwagą, widząc w nich bliskość do moich najgłębszych przekonań.Życzę Wam następnych udanych dziesięcioleci.

Czesław Miłosz

—Czesław Miłosz i Krzysztof Czyżewski podczas Środkowoeuropejskiego Forum Kultury. Klasztor Wigierski, czerwiec 1994 roku.

Wypowiedź nagrana specjalnie na spotkanie Godzina myśli w Sejnach z okazji jubileuszu „Pogranicza” 10+1, opublikowana w „Gazecie Wyborczej" 24 stycznia 2001 roku.

76 77

rych jeszcze nie wiemy, a które widoczne mogą być dla Pana. Być może potrzebujemy więc tak-że przestrogi.Przeczytałem sobie ostatnio ponownie Pańskie Noty o wygnaniu, które dla wielu ludzi były bez-cennymi wskazówkami, jak żyć i tworzyć na emigracji. Obnażał Pan w nich słabości i niebezpie-czeństwa czyhające na wygnańców, wskazując jednocześnie potencjalne źródła mocy. Należę do tych ludzi, którzy z Pańskich utworów i ze spotkań z Panem starają się wyczytać, jak podążać ścieżką powrotu, jak wyjść z Ziemi Ulro. Z pewnością nie jestem dzisiaj osamotniony w takiej po-stawie. Chciałbym, aby odbudowany dwór w Krasnogrudzie stał się miejscem refleksji i praktycz-nych działań związanych z mitem powrotu.

Krzysztof Czyżewski4 lutego 2003 roku

[1] Pod koniec 2002 roku Krzysztof Czyżewski omawiał z Czesławem Miłoszem w Krakowie koncepcję przygotowania w sejneńskim „Pograniczu” sympozjonu poświęconego mitowi powrotu.[2] Ostatecznie Fundacja „Pogranicze” przejęła w wieloletnią dzierżawę dwór i park w Krasnogrudzie na mocy umowy z Nadleśnictwem Pomorze.

o czasie Powrotu

[…] Spieszę dopełnić to, o czym rozmawialiśmy wstępnie podczas naszego ostatniego spotkania w Krakowie i co dopiero przyobleka się w kształt [1].Przede wszystkim chciałbym, aby to międzynarodowe spotkanie wokół „mitu powrotu” zainicjo-wało nasz projekt odbudowania Krasnogrudy i utworzenia tam Międzynarodowego Centrum Dialogu, żeby skupiło grono ciekawych osób ze świata – poetów, artystów, pedagogów – które w przyszłości z tym Centrum będzie związane współpracą. Jestem przekonany, że nieodwołalnie jesteśmy na najlepszej drodze do prawnego przejęcia całej posiadłości. Zatem latem mogliby-śmy przedstawić publicznie realny plan zagospodarowania i odrodzenia tego miejsca [2].Dlaczego temat powrotu wiążę z Krasnogrudą i dlaczego tak ważny mi się on wydaje współcze-śnie? Z jednej strony mam na myśli Pana, Panie Czesławie, Pański los i poezję, które w zakolu powrotu się domykają. Z drugiej strony jesteśmy my z „Pogranicza”, docierający do Krasnogrudy swoim własnym życiem i działaniem, a tym samym odnajdujący siebie na linii powrotu. Można by powiedzieć, że podążając za Mickiewiczem, los prowadził Pana linią wygnania, ale żyje Pan wystarczająco długo, abyśmy my – idąc za Panem, znaleźli się na linii powrotu. Odczytuję te li-nie losu jako coś o szerszej wymowie, jako zapowiedź przemian cywilizacyjnych z dalekosiężnymi skutkami na przyszłość. Może niepoprawnie mitologizuję, ale my przecież potrzebujemy mitu, nowego, zapładniającego wyobraźnię i działanie.Oczywiście istnieje cały szereg aktualnych konotacji tematu powrotu we współczesnym świecie, zwłaszcza może w Europie, choćby dotyczących roszczeń różnych stowarzyszeń wypędzonych. O tym nie należy zapominać i może powinno to również być przedmiotem dyskusji. Wydaje mi się jednak, że w tym przypadku powrót to raczej kwestie symboliczne (historycznego zadość-uczynienia) niż majątkowe i prawne. Natomiast nie będzie to dotyczyć realnego powrotu, w sen-sie odradzania i zagospodarowywania utraconych miejsc. Mówiąc w skrócie, to nie Miłoszowie będą powracać do Krasnogrudy. Takich przypadków będzie niewiele i to nie w najbliższej przy-szłości. Powracać natomiast będą tacy organicznicy jak my, dzieci nowej epoki, poszukujący za-korzenienia, którego nie znaleźli w cywilizacji oświecenia, będącej, jak się zdaje, już dzisiaj na wy-czerpaniu. To poszukiwane przez nich zakorzenienie, które znają m.in. z tłumaczonych i analizo-wanych przez Pana pism Simone Weil, nie musi się absolutnie wiązać z nostalgią i staroświecko-ścią, może być nowoczesne i przyszłościowe. Wiążą się z tym zapewne różne zagrożenia, o któ-

78 79

o Przywróceniu

Czas jest jedną z największych tajemnic życia ludzkiego, a nawet, rzec można, główną jego tajemnicą.Żyjemy w czasie, podlegamy bezustannie zmianom, przebywamy naszą drogę od dzieciństwa do śmierci, ale zarazem odbywają się naokoło nas zmiany niezależne od nas, nazywane historią.Kiedy myślę o Krasnogrudzie, widzę siebie jako podrostka ze strzelbą. Widzę też dwór należą-cy do moich kuzynek Eli i Niny Kunat, dwór mający wszelkie cechy ery schyłkowej dla szlachec-kich dworów, bo trudności ekonomiczne sprawiły, że nie dało się wiązać końca z końcem i trze-ba było co roku zmieniać dom w letni pensjonat dla inteligencji z Warszawy. Zarazem w domu była oszklona szafa z książkami ekonomicznymi Stanisława Kunata, emigranta w Paryżu po roku 1831, który tamże, w Paryżu, wykładał i życia dokonał. Wtedy dla mnie, młodzika, przeszłość nie-wiele znaczyła. Miałem dość kłopotów z sobą samym, zawęźlonym, nieśmiałym, podkochującym się w panience, którą wiele lat później sądzone mi było spotkać na innym kontynencie jako lekar-kę w małym miasteczku Nowej Anglii. Działo się to, kiedy dawno minęła faza historyczna, w któ-rej istniały dwory, żydowska społeczność w Sejnach i słynąca z potraw rybnych restauracja mamy Fligieltaub przy Rynku.Teraz przeszłość ma dla mnie swój kolor i swój ciężar, jest też dla mnie przedmiotem uwagi i bez-ustannych rozmyślań. Nie oznacza to, że chciałbym wrócić do tego, co było, zobaczyć raz jesz-cze świat moimi naiwnymi oczami. Powiedziałbym, że odwiedziny miejsc znanych z młodo-ści dają mi niemal dotykalne poczucie płynącego czasu i przemijania zarówno ludzi, jak i oby-czajów. Następuje przeciwstawienie: wtedy i teraz. Pomiędzy tymi dwoma punktami rozpoście-ra się ogromna przestrzeń masowych egzekucji, deportacji, zniszczenia, rozkładu. Mówię prze-strzeń, bo zdumiewającą cechą czasu jest to, że ujmujemy go w kategoriach przestrzennych. I nawet muzyka jest budowaniem architektury z tego materiału, jakim jest czas. Borykając się z przestrzennością czasu, ludzkość wynalazła porównanie go do rzeki, w którą dwa razy wstą-pić, jak powiadał Heraklit, nie można, bo w każdej chwili nurt przynosi nową wodę. Niekiedy ten nurt wydaje się prawie nieruchomy, ale my w XX wieku nie mogliśmy ulec temu złudzeniu. I kie-dy zatrzymujemy się w „teraz”, mamy poczucie, że musimy coś zrobić z tą otchłanią, która dzie-li nas od „wtedy”. Narzuca się jakby obowiązek przywrócenia minionych ludzi istnieniu, mimo ca-łej wiedzy, że podróżują razem z nami w przyszłość i że nie ma właściwie powrotu. Słuszne jest,

że zamiast dworu w Krasnogrudzie, powstanie w niej ośrodek międzynarodowego dialogu i że Sejny przechowują pamięć tego, czym były nie tylko w owym czasie, wtedy, sprzed II wojny, ale jeszcze dawniej, kiedy działało tutaj znakomite liceum, w którym zdawał maturę Stanisław Kunat i inni wybitni działacze emigracyjni po roku 1831; kiedy sztetl sejneński był ośrodkiem myśli reli-gijnej, godnej wzmianki w Encyclopaedia Judaica i wtedy, kiedy działał w tym mieście biskup Ba-ranauskas.Kiedyś uczyliśmy się formuły Hegla: „Przezwyciężyć zachowując”. I o to zapewne chodzi w na-szych wysiłkach zbliżenia się do przeszłości. Zanurzeni w „teraz”, powinniśmy starać się prze-nieść niejako w nowy wymiar to, co było, z całą świadomością, że pracujemy dla tego, co kie-dyś będzie, i że przygotowujemy dar dla ludzi, którzy będą żyli po nas. Odczuwam radość, mo-gąc w myśli powiedzieć tym, z którymi chodziłem tutaj, w Krasnogrudzie i w Sejnach: Jeste-ście w dobrych rękach, nie wzgardliwie zapomniani, ale obecni. Mogłaby przecie trwać jedynie „obrzydliwość spustoszenia”, a że stało się inaczej, jest to zwycięstwo ludzkiego rozumu i woli.

Czesław MiłoszKraków, 18 lutego 2003 roku

80 81

linia Powrotu

„Bieda temu, kto wyrusza i  nie powraca”. Ta maksyma Oskara Miłosza musiała zapaść głęboko w  serce jego młodszego kuzyna. Czesław Miłosz bowiem wykonał w  życiu tytaniczną pracę nad powrotem. Jak to czynił?

Przyjął wygnanie „jako przeznaczenie, tak jak przyjmujemy nieuleczalną chorobę” [1]. A skoro tak, to naturalnym wydawała się walka z  losem, choćby była beznadziejną, bo przynajmniej pomoże nam w  „zobaczeniu swoich złudzeń”. W  Notach o  wygnaniu zdradza po trosze własną strategię wygnańca, która polega „na zachowaniu swojej postulowanej i  wyobrażonej obecności w  kraju, z  którego pochodzi. Wyobrażonej: bo musi unaocznić sobie historię i  literaturę swego kraju jako jeden organizm rozwijający się w  czasie i  wyznaczyć swojemu dziełu funkcję w  tym ruchu, który prowadzi od przeszłości do przyszłości” [2]. Wypracowując miejsce dla siebie w procesie rozwoju kultury polskiej, autor Traktatu poetyckiego nigdy jej nie opuścił. Jak zauważa Jan Błoński: „Miłosz pozostał w prawdzie, nas zaś wygnano z nas samych, z takiej Polski, w której możliwa byłaby myśl, literatura, sztuka. To pewne, że właśnie emigranci utrzymali ciągłość rozwoju naszej literatury [...] Więc to my do nich wracaliśmy, nie odwrotnie...” [3].

Przyjęta przez Miłosza strategia determinowała stosunek do języka. Irena Grudzińska-Gross celnie zauważa, że Miłosz, wybierając wierność mowie rodzinnej, pozostał tradycyjnym wygnańcem, w odróżnieniu od Josifa Brodskiego, który wyjechał z kraju w dobie masowych migracji i globalnych połączeń, kiedy rola „egzula” się wyczerpała. „Miłosz jest jeszcze exile, Brodski był już tylko immigrant”, którego „całkowite oddanie się rosyjskiemu mogło tylko osłabić” [4].

Równie istotne, jak świadomość losu wygnańca, było przyznanie, że zamieszkuje Ziemię Ulro, krainę wydziedziczenia. Nie godził się z takim miejscem pobytu, a przyjętą przez niego postawę można by określić słowami Maryny Cwietajewej „odmową zmóc”. Wierzący katolik, od dzieciństwa karmiony obrazami Adama i Ewy, którzy ze spuszczonymi głowami opuszczają bramy raju, zagłębia się w pisma Orygenesa i  kapadockich Ojców Kościoła, Johannesa Scotusa Eriugeny, Ruysbroecka i  Williama Blake’a, odnajdując w  nich wiarę w  apokatastasis, co znaczy „przywrócenie”. Ale wydziedziczenie

—Od lewej: Krzysztof Czyżewski, Tomas Venclova, Czesław Miłosz i Grażyna Strumiłło-Miłosz. Krasnogruda, czerwiec 1997 roku.

8382

jako wieku wygnania. Przemierzając obszar dawnych Prus Wschodnich, wszędzie natrafialiśmy na ślady wygnania, na opustoszałe siedliska po Niemcach, Litwinach, Żydach i  Polakach, po mennonitach, luteranach i katolikach, po grafach, szlachcicach i mieszczanach. W okolicy, w której kiedyś nauki pobierał wieszcz litewski Donelaitis, spotkaliśmy wygnańców z  Górnego Karabachu, Abchazji i Czeczenii. Mnie jednak nie dawało spokoju odczucie, że to nie wygnanie jest imieniem tej ziemi na progu XXI wieku, już nie. Myślałem o zmieniającej się fazie wiecznego obrotu rzeczy. Ta ziemia oczekiwała powrotu. Nie krótkiej wizyty potomka rodu na cmentarzu czy w  murach podupadłego kołchozu, który ongiś był pałacem. Oczekiwała nadejścia tych, którzy zaczną tu żyć na stałe, odbudują ruiny, zagospodarują to, co zarosło i zdziczało, odczytają ślady i uszanują pamięć. Ta ziemia oczekiwała pionierów nowego świata. Sam byłem jednym z nich i musiałem się uczyć życia nie na wygnaniu, lecz na linii powrotu.

Towarzyszyłem Czesławowi Miłoszowi w  jego powrotach na polsko-litewskie pogranicze, do Krasnogrudy, Sejn, Kowna, Kiejdan, Szetejń, Świetobrości, Wędziagoły i  Wilna. Potrzebowałem porady. On powracał na dni kilka, ja zaczynałem nowe życie w miejscach, z których został wygnany. Jego Noty o wygnaniu służyły radą emigrantom na różnych szerokościach geograficznych, jak nie stracić orientacji, zdolności twórczych i siebie samego. Z rozmów z nim i wspólnych podróży, z jego książek przez całe lata wypisywałem Noty o  powrocie. Na nich właśnie opiera się moja opowieść o praktykowaniu pogranicza w dialogu z Czesławem Miłoszem, połączona z refleksją o sposobach wyjścia z Ziemi Ulro.

Jak wspomniałem na początku, Miłosz, jako mój rozmówca, był oszczędny w  słowach i  wolał koncentrować się na kwestiach życiowej praxis. Pozostawił jednak dwa szczególnie dla mnie ważne teksty, dotykające najgłębszych sekretów Powracającego. Drugi z nich, napisany w formie listu do mnie i moich przyjaciół z „Pogranicza”, zamieszczony jest w innej części tej książki [10]. Pierwszy to wiersz zaczynający się od słów: „W starości wybrałem się do miejsc, po których kiedyś błądziła moja wczesna młodość”.

Wiersz Powrót Miłosz napisał po pierwszej wizycie w  Krasnogrudzie w  1989 roku. Wielokrotnie i  uparcie, praktycznie przez całe życie, powracał do Krasnogrudy. Co było tego powodem? Wspomnienia młodości? Nostalgia? Miłosne wtajemniczenia? Tak, ale to nie daje wyczerpującej odpowiedzi. Było coś jeszcze, co sprawiało, że nie chciał o tym mówić na głos, zaznaczając, że to zbyt intymne.

Obojętna wiedza dorosłych nie przynosi zaszczytu i hańbiąca jest zgoda ćwiczona w chytrości.

Honorowany niech będzie protest przeciw niezłomnemu prawu i bębenkowy pistolet w ręku młodzianków, kiedy na wieki wyrzekają się uczestnictwa.

Gdy po raz pierwszy przeczytałem te słowa, wiedziałem już, że w Krasnogrudzie zapieczętowana jest młodzieńcza przysięga Czesława Miłosza. Przyjeżdżał w  to miejsce, powracał do niego we wspomnieniach i w poezji pisanej jeszcze w późnej starości, by spowiadać się z wierności obietnicom

to także efekt trucizn światopoglądu oświeceniowego, który został zdominowany przez wyznawców naukowej racjonalności, doprowadzając do erozji wyobraźni religijnej. Dojdzie do tego wykorzenienie człowieka z środowiska naturalnego, społecznej wspólnotowości i godności pracy, proroczo opisane przez Simone Weil jako zasadnicza choroba XX wieku. Niewygasający bunt Miłosza przeciwko tak ustanowionemu miejscu człowieka współczesnego w świecie przekuje się w pracę nad powrotem. Bo powrót to niekoniecznie zawrócenie z drogi i dotarcie do miejsca, z którego wyruszyliśmy w świat. Twierdzenie Brodskiego, że człowiek zawsze OD-chodzi, a w związku z tym żadnego powrotu nie ma, celnie wyraża kondycję człowieka ery „płynnej nowoczesności”, która nie zna trwania Itaki, a w związku z tym nie może się w niej spełnić powrót Odyseusza. Również Miłosz był świadomy, że nie ma powrotu do przeszłości, że heraklitejski upływ czasu jest także kategorią przestrzenną. Jeśli jednak swoje miejsce pobytu określa jako Ziemię Ulro, to każda próba wydostania sie z niej dokonuje się na linii powrotu. Powracanie Miłosza jest OD-chodzeniem z ziemi wydziedziczenia.

Nie ma u Miłosza sakralizacji korzeni. Tak jak dla Vincenza, tak i dla niego „najważniejsze było to, co Simone Weil nazywa enracinement, a co jest niemożliwe bez ojczyzny” [5]. Lecz zakorzenienie to nie to samo, co rodzinne korzenie. Odnalezienie ojczyzny nie musi być tożsame z zamieszkaniem w miejscu, w którym kiedyś żyli nasi przodkowie. Oczywiście jedno z drugim może być powiązane. To, jak ciągłość przeszłości i  długa tradycja rodzinna dodawały Miłoszowi siły, ukazała Irena Grudzińska--Gross, porównując jego sytuację z  sytuacją Brodskiego, który nie był tak wygodnie „osadzony, zarówno w świecie, jak i w swoim języku”, i który, dorastając w sowieckim Leningradzie, „miał nakazaną niepamięć” [6]. Przede wszystkim jednak człowiek zakorzenia się dzięki pracy nad wyobraźnią, pamięcią i językiem, zawiązując przyjaźnie i miłosne korespondencje, a ojczyznę zdobywa dla siebie lub odzyskuje, budując swój dom w czasie i przestrzeni. Dla wygnańca „jedynym sposobem przeciwko utracie orientacji jest ustanowić na nowo swoje północ, wschód, zachód i południe, i w tej nowej przestrzeni umiejscowić swój Witebsk czy Dublin podniesione, by tak rzec, do drugiej potęgi. Co zostało utracone, zostaje odzyskane na wyższym poziomie jako obecne i żywe” [7].

Miłosz czuł się budowniczym. Krytycznie spoglądał na książki głoszące rozpad i dekadencję. Choć tkwił w  nim ciemny oścień i  na własne oczy oglądał spełnienie swoich katastroficznych wizji, nie pozwalał sobie na rozpacz, a  tym bardziej nihilizm. Starał się być użyteczny i  konstruktywny w działaniu. W liście do Brodskiego, który dopiero co opuścił Rosję i pełen był niepokoju, „tak jak my wszyscy z naszej części Europy, wychowani na mitach, że życie pisarza kończy się, jeśli opuści kraj rodzinny”, uspokajał go: „Wszystko zależy od człowieka i  jego wewnętrznego zdrowia” [8]. Jedno z głównych zagrożeń dla tego zdrowia widział w acedii, przypadłości tych, którzy przestają się troszczyć o własny byt i istnienie, poddają się przygnębieniu i obojętności. Mnich Jan Kasjan dodawał do tego cechę zwaną horror loci, czyli niechęć do miejsca, w którym się jest, i niezdolność do bycia tu i  teraz. Dlatego gorliwość i przywiązanie do dyscypliny Miłosza czyniły go – jak trafnie określił go Tomas Venclova – człowiekiem słowa „tak” [9], któremu niezgoda na świat zastany nie odbierała świata, miłości do niego i miejsca, w którym byłby u siebie. Patrząc z tej perspektywy, fakt, że pod koniec życia powrócił do Krakowa, gdzie spędził tylko krótki okres po wojnie, a nie do Szetejń, gdzie się urodził, ma drugorzędne znaczenie.

Któregoś razu podróżowaliśmy z Tomasem Venclovą samochodem z Sejn przez Okręg Kaliningradzki do Nidy na Litwie, gdzie w domu Thomasa Manna mieliśmy uczestniczyć w konferencji o XX wieku

84 85

i przysięgom danym sobie w młodości. Wspomina o nich w wierszu Grób matki. To matka Weronika, związana z Krasnogrudą, była ich depozytariuszem. To do niej, „która zna moje przysięgi dziecinne”, mówił: „Pomóż mi stworzyć miłość wiecznie żywą / Z mojej wytrwałej ze światem niezgody...”.

W Krasnogrudzie spotkałem starego człowieka spowiadającego się dziecku w sobie, któremu przez całe życie starał się dochować wierności. Czyż to nie jest istotą powrotu i prawdą o naszych próbach wydostania się z Ziemi Ulro, w której tkwimy uwięzieni świadomością, ale z poczuciem doskwierającej obcości, bo nasza dziecięcość nie czuje się w tej krainie u siebie?

Odbudowując Krasnogrudę, zamierzamy stworzyć tam miejsce upamiętniające ludzi, których losy związane są z dworem. Powstanie w niej także Międzynarodowe Centrum Dialogu, duchowo związane z  myślą i  dziełem Czesława Miłosza, w  którym uczyć będziemy rzemiosła budowania mostów w wielokulturowym świecie, rzemiosła opartego na etosie pogranicza. Mnie osobiście jednak nic tak bardzo z tym miejscem nie związało, jak dzielone wspólnie z autorem Powrotu młodzieńcze przysięgi. Przecież ja także przysięgałem, że nie zdradzę wyborów, których dokonywałem, idąc za sercem dziecka i narażając się na ironiczne komentarze starszych w rodzaju „jak dorośniesz, to zmądrzejesz”. Przecież ja także obiecywałem sobie niezgodę na prawa, którymi rządzi się świat dorosłych, na konieczności życiowe i  inne tchórzliwe wymówki, na język, który odbierze mi moją tajemnicę i świadomość, która uzna za nierealne wszystko, co było moim rzeczywistym królestwem. Dlatego marzy mi się, aby w Krasnogrudzie, tej odbudowanej na linii powrotu, była też taka ławka przy alei w parku albo pomost na jeziorze, na którym lekko łuszczy się fala, na których upamiętnialibyśmy Powracającego, zapytując siebie o wierność młodzieńczym przysięgom.

Fragment eseju Linia powrotu. O praktykowaniu pogranicza w dialogu z Czesławem Miłoszem zawartego w zbiorze: Krzysztof Czyżewski, Linia powrotu. Zapiski z pogranicza, Sejny 2008. Pierwotnie referat wygłoszony 31 marca 2007 roku na Uniwersytecie Michigan w Ann Arbor w ramach dorocznego Copernicus Lecture.

[1] Cz. Miłosz, Noty o wygnaniu, [w:] tenże, Zaczynając od moich ulic, Kraków 2006, s. 56 (Dzieła zebrane).

[2] Tamże, s. 57–58.[3] J. Błoński, Miłosz wśród nas, [w:] tenże, Miłosz jak świat, Kraków 1998, s. 222.[4] I. Grudzińska-Gross, Miłosz i Brodski. Pole magnetyczne, Kraków 2007, s. 248.[5] Cz. Miłosz, Do Tomasa Venclovy, [w:] tenże, Zaczynając od moich ulic, Kraków 2006, s. 38.[6] I. Grudzińska-Gross, dz. cyt., s. 47.[7] Cz. Miłosz, Szukanie ojczyzny, Kraków 2001, s. 215 i s. 47 (Dzieła zebrane).[8] Pierwszy list Miłosza do Brodskiego z 12 lipca 1972 roku, cyt. za: I. Grudzińska-Gross, dz. cyt,. s. 19.[9] T. Venclova, Przedmowa, [w:] I. Grudzińska-Gross, dz. cyt., s. 10.[10] Chodzi o tekst O przywróceniu.

8584

Prowincja Pedagogiczna Budowniczych Mostów86

—Projekt Rafała Winiewicza różnych elementów Prowincji Pedagogicznej w Krasnogrudzie, z których dotychczas zrealizowane są trzy: Dwór, Oficyna i „Ptaszniki”.

88 89

Nasza codzienna praktyka to budowanie „tkanki łącznej” (Czesław Miłosz) pomiędzy kulturami i pokoleniami, człowiekiem i naturą, pamięcią i przyszłością, sztuką i zmianą społeczną. Nawią-zujemy do polskich tradycji pracy organicznej i europejskiej tradycji bildung, której literackim od-powiednikiem były „prowincje pedagogiczne” (Johann Wolfgang von Goethe, Hermann Hesse, Maria Janion). Nasza wizja zakłada zrealizowanie w praktyce Prowincji Pedagogicznej, gdzie za-równo byt materialny, jak i rozwój duchowy wsparte są na programie łączącym edukację ze sztu-ką i angażującym cały kapitał regionu. Idea ta to nie mit literacki, lecz projekt-wyzwanie, dla któ-rego grunt wypracowywaliśmy przez dwadzieścia lat zdobywania wiedzy, przygotowywania na-rzędzi, budowania zespołu, pozyskiwania zaufania społecznego i tworzenia dla niego odpowied-niego miejsca.Prowincja Pedagogiczna powstaje w zrewitalizowanym kompleksie dworskim rodziny Czesława Miłosza w  Krasnogrudzie. Odbudowa trzech budynków – dworu, oficyny, „ptaszników” – oraz parku, możliwa dzięki wsparciu udzielonemu nam ze środków Norweskiego Mechanizmu Finan-sowego i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, pozwoli na stworzenie tu nowej prze-strzeni dla kultury z programem łączącym innowacyjność praktyk kulturowych i rozwój społecz-ności lokalnej. Do niedawna zdegradowanemu, a dziś podnoszącemu się z ruin miejscu przywró-cone zostaną potencjał dworu i dopełniającej go „małej ojczyzny”. Wypracowane przez „Pogra-nicze” praktyki animacji kultury i dialogu międzykulturowego, wraz z działaniami na rzecz ugrun-towania tożsamości pogranicza, integracji społecznej, ożywienia przekazu pokoleniowego i cy-wilizacyjnych aspiracji mieszkańców, są szansą na pokonanie umacniających się ostatnio barier uniemożliwiających pełne wykorzystanie historyczno-kulturowego, ekologicznego, turystyczne-go i transgranicznego potencjału gminy.

—Brama. Fragment projektu Rafała Winiewicza.

90 91

—Dwór w Krasnogrudzie, 2009 rok.

—Dwór w Krasnogrudzie, 2011rok.

— str. 66–67, Proces restauracji założenia dworskiego w Krasnogrudzie, 2009–2011.

92 93

94 95

—Widok na dwór i oficynę w Krasnogrudzie, na park i jezioro Hołny.

—Rafał Winiewicz z uczestnikami Traktu Krasnogrudzkiego na ganku dworu, lato 2006 roku.

96 97

kastalia Hessego

Hermann Hesse pisał Grę szklanych paciorków – swą ostatnią już powieść, za którą otrzymał Na-grodę Nobla – w Europie podbitej przez barbarzyńskie reżimy totalitarne, których zwolennicy również i jego książki wrzucili do płonącego stosu na placu Opery w Berlinie. W czas zmierzchu cywilizacji europejskiej Hesse snuł opowieść o Kastalii, pewnej prowincji pedagogicznej, której życie podporządkowane jest edukacji i rozwojowi duchowemu człowieka. Dziełem tym nawiązy-wał do niemieckojęzycznych tradycji Bildungsroman, wyrażonych najpełniej w powieściach edu-kacyjnych Goethego Lata nauki Wilhelma Meistra i Lata wędrówki Wilhelma Meistra. Stworzył współczesną powieść, która – wzorem arcydzieł z poprzednich epok – stara się chronić człowie-ka przed „zapomnieniem bycia” (Martin Heidegger), rzucać niegasnące światło na „świat życia codziennego” (Edmund Husserl), „zbudować wiedzę o duszy” (Zygmunt Freud) oraz służyć za „podstawę wychowania” (Hugo von Hofmannsthal).Kastalia niesie w sobie również zagrożenia – i o tym także traktuje powieść Hessego. Zdradliwe jest zwłaszcza zerwanie więzów ze światem i oddanie się wyłącznie rozkoszom duchowych ćwi-czeń. Józef Knecht, bohater powieści, ma tego świadomość. Wewnętrzny rozwój prowadzi go najpierw na szczyt kastalijskiej hierarchii, a następnie jeszcze dalej, ku służbie ludziom w codzien-nym życiu – wielki mistrz opuszcza Kastalię i podejmuje pracę w świecie jako nauczyciel. Ten wy-bór służby pedagoga, który pragnie przede wszystkim zająć się wychowaniem młodego ucznia, jest znaczącym dopełnieniem naszej wiedzy o grze szklanych paciorków, czyli programie eduka-cyjno-artystycznym praktykowanym w szkołach prowincji – pokazuje, że najważniejszym jej ele-mentem jest praca nad duchowym wzrastaniem młodego pokolenia, i to wzrastaniem nie w ide-alnej krainie ducha, lecz w realnym świecie, z wszystkimi jego ziemskimi, historycznymi i ludzki-mi uwarunkowaniami. Tylko wtedy bowiem każdy „symbol i każda kombinacja symboli wiodą nie tu czy gdzie indziej, nie ku poszczególnym przykładom, eksperymentom i dowodom, lecz ku cen-trum, ku tajemnicy i najtajniejszej głębi świata, ku prawiedzy”.

—Wieża. Fragment projektu Rafała Winiewicza.

98 99

ku króla Ubu. Alternatywą dla takiego biegu zdarzeń nie jest festiwalowa multikultura ani też żad-na inna forma powierzchownego i krótkotrwałego spotkania kultur. Przed nami wyzwanie tworzenia czynnej kultury dialogu w organicznym procesie budowania osobowego i wspólnotowego, w proce-sie długiego trwania. Będzie nam w tej pracy potrzebne zapomniane rzemiosło neimara, odczyta-ne na nowo i użyteczne wszędzie tam, gdzie człowiek zmaga się z przekroczeniem samego siebie.

neiMar i kultura dialogu

Zaangażowani w proces integracji europejskiej i  tworzenie społeczeństwa obywatelskiego doj-rzewamy do uzmysłowienia sobie, że o naszej przyszłości w  istotnej mierze rozstrzygać będzie problem spotkania z  Innym, niepokojący możliwością porażki i  niekończących się konfliktów. Ale taki bieg zdarzeń przyniósłby klęskę naszej zdolności do zawiązania autentycznej wspólno-ty w ponowoczesnej rzeczywistości. Dlatego tak bardzo potrzebujemy nowatorskiej szkoły my-ślenia. Niewątpliwie wsparciem służyć jej będzie filozofia dialogu, która domaga się kontynuacji i  rozwoju. Potrzebuje ona także, może nawet jeszcze bardziej, kultury dialogu, formującej etos osób zaangażowanych w jej tworzenie i wyrażającej się w praktycznych działaniach w przestrzeni międzyludzkiej. Aby działania te realnie zaistniały, potrzebne nam są nowe praktyki kulturowe i nowoczesne narzędzia do budowania mostów, właściwie dopasowane do refleksji dialogicznej. Innymi słowy: dopytujemy tutaj o nowe myślenie i idące mu w sukurs rzemiosło, wypracowywane w nowoczesnych pracowniach kultury dialogu.Dialog człowieka z Innym jest budowaniem. Nie jest nam dany, nie nawiązuje się samoistnie. Jest rzemiosłem. Trudniący się nim od wieków porównywany był do budowniczego mostów. Na Bał-kanach nazywano go neimarem i otaczano szacunkiem należnym architektowi, który zna tajniki natury i potrafi zapanować nad mocami bezładu. Potem imienia jego zapomniano, a razem z nim tajemnicy rzemiosła. Budowanie mostu stało się techniką. Stare narzędzia sponiewierano, a się-gając po nowe, nie zadbano, by pełniły wszystkie funkcje, którymi potrafił posłużyć się neimar.Pytanie o to, jak uwewnętrznić Innego, to także pytanie o możliwość nowoczesnej kultury pogra-nicza. Pogranicze rozumiemy tu nie jako terytorium położone przy jakiejś zewnętrznej granicy, na przykład państwowej, lecz jako przestrzeń wspólnego życia różnych ludzi, a zatem taką, w której granice przebiegają wewnątrz wspólnoty. Dzisiaj nie jest to już oddalony od centrum region, zna-ny z ciągnących się od wieków plemiennych utarczek, a także z bogactwa zachowanych na prze-kór nowoczesności różnorodnych, czasem egzotycznych tradycji kulturowych. Pograniczem sta-ło się centrum nowoczesnej cywilizacji. Toteż koniecznością jest tworzenie warsztatów budowania mostów, coraz to nowych i w coraz trudniejszych „przejściach” usytuowanych. Póki nie jest jeszcze za późno, póki etos dialogu po raz kolejny nie będzie się kojarzył z czymś nikomu niepotrzebnym i póki nowe rzesze czeladników nie zaczną zapełniać warsztatów nowych rządców dusz spod zna-

100 101

Potrzebujemy zatem nie tylko refleksji krytycznej nad kondycją uniwersytetu we współczesnym świecie. Potrzebujemy nowej wizji prowincji pedagogicznej. Musimy też wykazać się odwagą i siłą wyobraźni, by wybiec w przyszłość i  zaproponować niezwykłe, pobudzające dążenia i  ambicje twórczych jednostek utopie edukacyjne.

Inspiracje i  konteksty zawarte w  Kastalii Hessego, figurze neimara, postulacie kultury dialogu i etosie universitas zadecydowały o kształcie i formach, w jakich zrealizowana zostanie Prowincja Pedagogiczna Budowniczych Mostów. W  jej ramach chcemy zarówno pogłębiać refleksję hu-manistyczną, jak i wypracowywać nowatorskie praktyki międzykulturowe, co stanie się możliwe poprzez następujące działania: laboratoria praktyk międzykulturowych, sympozja, pracownie ar-tystyczne, rezydencje dla pisarzy, tłumaczy i redaktorów, program wydawniczy, szlaki kulturowe i inne.Powstanie Prowincji Pedagogicznej Budowniczych Mostów jest nowym etapem w pracy „Pogra-nicza”, szansą na pogłębienie i poszerzenie o nowe aspekty naszej pracy edukacyjno-artystycz-nej w wielokulturowych społecznościach w różnych regionach świata. Co ważne, formy działań, do których w tym przedsięwzięciu sięgamy, wypracowywane przez nasz zespół przez szereg lat, mają swoją ciągłość i dynamikę kontynuacji, swoich międzynarodowych partnerów, osadzone są w tym, co już zdołaliśmy zrealizować. Dość wspomnieć tylko niektóre z długofalowych programów „Po-granicza”: Klasę Dziedzictwa Kulturowego (program skierowany do młodzieży i studentów), Kro-niki Sejneńskie (wieloletnią pracę z dziećmi różnych narodowości nad wielokulturowym dziedzic-twem ich małej ojczyzny), „Grę szklanych paciorków” (program edukacji międzykulturowej dla szkół), Akademię Nauczycieli Pogranicza, Szkołę Pogranicza (program skierowany do animato-rów dialogu międzykulturowego z  różnych krajów), Teatr Sejneński i Kapelę Klezmerską, Cen-trum Dokumentacji Kultur Pogranicza (z bogatym księgozbiorem, filmoteką i fonoteką; progra-mami i stypendiami badawczymi), Wydawnictwo Pogranicze, czasopisma „Krasnogruda” i  „Al-manach Sejneński” (polsko-litewski), „Człowiek Pogranicza” – prestiżowy tytuł, którym nagradza-my nasze autorytety, ludzi szczególnie zasłużonych dla podtrzymania etosu człowieka pograni-cza, Laboratoria Praktyk Międzykulturowych (wspierające powstawanie podobnych ośrodków na innych pograniczach świata), Europejską Wędrowną Akademię „Nowa Agora”.

etos universitas

Uniwersytet – zarówno sama instytucja, jak i konstytuująca ją filozofia – pogrążony jest dzisiaj w głębokim kryzysie. Etos universitas, istotny fundament cywilizacji europejskiej wypracowywany przez niemal dziewięćset lat – w rzeczywistości nawet znacznie dłużej, bo przecież pierwsze uni-wersytety europejskie w Bolonii (1088) i w Paryżu (1150) były kontynuacją greckiej idei akademii – jest zagrożony. Mówi się nawet o jego zaniku. Zatroskani humaniści, analizujący przyczyny ta-kiego stanu rzeczy, piszą o „przemyśle akademickim w dobie studenckiego konsumeryzmu” (Da-vid Riesman), o przeistaczaniu się uniwersytetów w ośrodki szkoleniowe kształcące wykwalifiko-wanych ekspertów, czemu towarzyszy degradacja profesorów z roli mistrza do roli instruktora (Ta-deusz Sławek), o równaniu w dół, ożywianym przez „dogmatyczne oddanie się instrumentalizmo-wi”, dyskredytację autorytetu intelektualistów, zwalczanie standardów w nauce i kulturze w imię krytyki elitaryzmu i uprzywilejowania (Frank Furedi), o systemie edukacji, który „skłania raczej do powtarzania i podobania się niż rozumienia i sprawdzania się” (Michel Crozier).Dla tworzenia kultury dialogu etos universitas, jego żywotność w demokratycznym i pluralistycz-nym społeczeństwie ma zasadnicze znaczenie. Ustanawiał on bowiem mikrokosmos ludzi i środo-wiska, istniejący ponad granicami religijnymi i narodowymi, geograficznymi i administracyjnymi, gdzie odwołanie do wspólnych wartości nie pozostawało w sprzeczności z tolerancją, a poszukiwa-nie prawdy wolne było od instrumentalizacji i partykularnej interesowności. Zagrożenie czy wręcz zanik tego etosu w wielokulturowym społeczeństwie Europy musi niepokoić. Trudno nie zauwa-żyć, że towarzyszy mu rosnąca fragmentaryzacja rzeczywistości, jej rozpad na coraz drobniejsze cząstki, broniące swej odrębności i tożsamości. Nie chodzi tu w pierwszej kolejności o państwa narodowe. Dzisiaj jest to w głównej mierze kwestia kulturowego różnicowania się i wypływające-go zeń niepokoju, a nawet groźby wojen kulturowych włącznie. Kultura przestaje pełnić funkcję jednoczącą, traci coraz bardziej swój uniwersalistyczny wymiar i okopuje się na pozycji strażniczki tożsamości poszczególnych społeczności czy regionów. Napięcie pomiędzy tym, co uniwersalne, i tym, co partykularne, istniało w kulturze zawsze. Obecnie jednak wyraźnie daje się we znaki do-minacja nastawienia partykularnego i konfrontacyjnego wobec inności. Jest to niewątpliwie jedna z konsekwencji wyczerpania się etosu universitas.

102 103

trakt krasnogrudzki

Projekt Fundacji „Pogranicze” zainicjowany w 2006 roku, w którym uczestniczyła młodzież z Sejn i wiosek gminy sejneńskiej. Istotny był również udział mieszkańców gminy, szczególnie tych naj-starszych. Dotyczył „archeologii pamięci” dworu w Krasnogrudzie i zaowocował powstaniem wy-stawy o historii tego miejsca i jego związkach z Czesławem Miłoszem oraz spektaklem Dolina Issy inscenizowanym w parku krasnogrudzkim. W ramach Traktu Krasnogrudzkiego co roku w rocz-nicę śmierci noblisty organizowane jest spotkanie Pamiętanie Miłosza – rozpoczynające się mszą w jego intencji odprawianą w kościele w pobliskiej wsi Żegary, a uwieńczone częścią artystyczną we dworze, na którą składają się recytacje poezji, pieśni, wspomnienia, spektakle, wystawy. Wy-darzenie ma charakter polsko-litewski (w obu językach odprawiana jest msza, śpiewane są pieśni i czytane wiersze). Oprócz gości z kraju i zagranicy (byli wśród nich między innymi Tomas Venc-lova i Rita Gombrowicz), uczestniczą w nim młodsi i starsi mieszkańcy gminy, nie tylko jako wi-dzowie, ale przede wszytskim jako jego współtwórcy (oprawa mszy, wspomnienia, pieśni, kuch-nia regionalna).Trakt Krasnogrudzki realizowany był tylko latem i nie przybrał jak dotąd żadnej trwalszej formy organizacyjnej, jednak zbudował kapitał zaufania i partnerskiej współpracy z mieszkańcami gmi-ny, obudził ich nadzieje i aspiracje, co okazało się ważnym fundamentem dla procesu odradzania Krasnogrudy i stworzenia w zrewitalizowanym dworze Międzynarodowego Centrum Dialogu.

Małgorzata Sporek-Czyżewska, Wojciech Szroeder

—Scena ze spektaklu Dolina Issy w przestrzeniach parku krasnogrudzkiego.

104 105

— Sceny ze spektaklu Dolina Issy w reżyserii Małgorzaty Sporek--Czyżewskiej i Wojciecha Szroedera, który był częścią projektu Trakt Krasnogrudzki. Spektakl był grany w lipcu i sierpniu w latach 2006–2008 w godzinach późnowieczornych w przestrzeniach parku krasnogrudzkiego. Na podstawie spektaklu powstał film zrealizowany przez Aleksa Pavlovicia, którego premierowy pokaz odbył się w Białej Synagodze w Sejnach w styczniu 2010 roku.

106 107

—1. Budowanie scenografii do spektaklu Dolina Issy.—2. Prezentacja efektów warsztatów w ramach Traktu Krasnogrudzkiego, które w 2005 roku prowadzili: Jurate Racinskaite (Księga), Cyna i Erwin Schenkelbach (Przechodziświaty), Witold Boćwiński (pieśni litewskie), Wojciech Tochman (Sztuka reportażu), Przemysław Trzeciak (Człowiek w przestrzeni), Rafał Winiewicz (Architektura przestrzeni), Stanisław Woś (Drzewa – obiekt fotografii).—3. Scena ze spektaklu Dolina Issy.

—1. Istotnym elementem Traktu Krasnogrudzkiego była archeologia pamięci dworu, czyli przede wszystkim rozmowy ze starszymi mieszkańcami wiosek Krasnogruda, Żegary, Dusznica, Sztabinki, Radziucie, Jenorajście, Berżniki, Rachelany, Ogrodniki i in. Na zdjęciu Urszula Namiotko w rozmowie ze Stanisławą i Władysławem Rakucewiczami z Krasnogrudy, 2005 rok.—2. Wystawa „Trakt Krasnogrudzki” w Białej Synagodze, której wernisaż odbył się 20 listopada 2005 roku.

1

1

2

2

3

108 109

—Trakt Krasnogrudzki w 2008 roku miał temat „Ku wspólnotowym tradycjom Wielkiego Księstwa Litewskiego”. Uczestniczyła w nim młodzież z Litwy, Białorusi, Niemiec i Polski, a warsztaty prowadzili: Katarzyna Surma-Domańska (reportaż), Ejgidius Aleksandravicius (historia Wielkiego Księstwa Litewskiego), Marek Skorupski (fotografia), Wiesław Szumiński (Gliniane księgi). Na zdjęciach „Gliniane księgi” – w efekcie tego warsztatu powstała „Aleja Poetów” z instalacjami do wierszy Josifa Brodskiego, Jerzego Ficowskiego i Tomasa Venclovy.

1. Nieżyjąca już Stanisława Wyżlańska z Krasnogrudy, która przed wojną pracowała w dworze jako pokojówka, dzieli się swoimi wspomnieniami z Weroniką Czyżewską. Lato 2005 roku.—2. Każdego roku 14 sierpnia w rocznicę śmierci Czesława Miłosza „Pogranicze” organizuje spotkanie „Pamiętanie Miłosza”. Tradycyjnie rozpoczyna się ono mszą w kościele w Żegarach, a potem goście gromadzą się przed gankiem dworu w Krasnogrudzie, by słuchać poezji, pieśni i wspomnień o autorze Powrotu. Wśród gości byli m.in.: Rita Gombrowicz, Irena Grudzińska- -Gross, Barbara Toruńczyk, Irena Veisaite, Ejgidius Aleksandravicius, Piotr Dapkiewicz, Andrzej Franaszek, Jerzy Illg, Anatol Rojtman, Tomas Venclova, Henryk Woźniakowski, Adam Zagajewski. Drugiego dnia w Sejnach odbywają się sympozjony, m.in. „Poezja i milczenie” (2009) i „Czyj jest Miłosz” (2010).—3. W realizacji Traktu Krasnogrudzkiego, a także w odbudowie dworu pomagali i uczestniczyli mieszkańcy okolicznych wiosek. Na zdjęciu spotkanie zapraszające sąsiadów do współpracy, które zainicjowało Trakt Krasnogrudzki 17 lipca 2006 roku.

1

2

3

110 111

euroPejska agora

„Europejska Agora” to wydarzenie przygotowane przez „Pogranicze” pod patronatem UNESCO, o którego niezwykłości przesądzają miejsce i czas, a nade wszystko moment zwieńczenia dwu-dziestoletniej pracy na rzecz odrodzenia agory – miejsca spotkań i dialogu w  społecznościach pogranicza.

czas30 czerwca 2011 roku przypada setna rocznica urodzin Czesława Miłosza, laureata literackiej Na-grody Nobla, syna polsko-litewskiego pogranicza, emigranta we Francji i obywatela Stanów Zjed-noczonych. Rok 2011 został przez Polskę i Litwę ogłoszony Rokiem Miłosza, a w wielu miejscach świata – od Nowego Jorku, przez Brukselę i Kraków, po Pekin i Tokio – realizowane są projekty z Miłoszem związane. Ostatni dzień czerwca poprzedza inaugurację pierwszej w historii polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej, co nastąpi 1 lipca 2011 roku. „Wigilia Prezydencji w Kra-snogrudzie” została oficjalnie wpisana do programu dwudniowych uroczystości otwarcia.

MiejsceKrasnogruda to jeden z najbardziej urokliwych zakątków tej części Europy, położony nad jezio-rem Hołny tuż przy granicy polsko-litewskiej. Wzrokiem można stąd objąć nie tylko wspaniały, niezmącony polodowcowy krajobraz wzgórz, jezior i lasów, ale i dzielące go po sąsiedzku Rosję (obwód kaliningradzki), Litwę, Białoruś i Polskę. Tutejszy dwór wraz z rozległym parkiem przed wojną należał do rodziny Czesława Miłosza. „Pogranicze” tworzy w tym miejscu Prowincję Peda-gogiczną Budowniczych Mostów.

okolicznoŚciNiezwykła koincydencja dat jest z pewnością znakomitą okazją do tego, aby Czesława Miłosza uczynić jednym z patronów polskiej prezydencji, a  także europejskiego procesu zjednoczenio-wego. Los i myśl autora Rodzinnej Europy znakomicie współgrają z najważniejszymi wyzwaniami, przed jakimi dzisiaj stajemy – potrzebą zadomowienia w nowej Europie wszystkich nas, Europej-

czyków, zwłaszcza w sytuacji nieustannych migracji ludności i powstawania nowych pograniczy kulturowych, koniecznością wypracowania kompetencji międzykulturowych umożliwiających ży-cie razem w świecie otwartych granic.

Przypadające w  tym roku dwudziestolecie działalności „Pogranicza” stanowi właściwy kontekst dla zupełnie nowego przedsięwzięcia: nowatorskiego, a jednocześnie wrastającego głęboko w tra-dycje budowania „tkanki łącznej” między ludźmi i kulturami, uosabiane przez Czesława Miłosza. W  odrestaurowanych budynkach dworu w  Krasnogrudzie zainaugurowane zostanie działanie Międzynarodowego Centrum Dialogu – unikalnej w  Europie placówki dedykowanej badaniu i  upowszechnianiu rzemiosła praktykowania dialogu międzykulturowego na różnych pograni-czach świata, będącego zarazem pierwszym etapem tworzenia tu przez następne lata Prowincji Pedagogicznej Budowniczych Mostów.

„Europejską Agorę” w Krasnogrudzie poprzedzają odbywające się od 27 czerwca na Litwie (Wil-no, Kowno, Kiejdany, Szetejnie) spotkania, koncerty i konferencje, przygotowane przez Funda-cję Miejsc Urodzenia Czesława Miłosza. Również po jej zakończeniu przez dwa dni trwać jeszcze będą sympozjon, warsztaty i prezentacje artystyczne. Jednak najważniejszy w kalendarzu tygo-dnia wydarzeń pozostaje dzień 30 czerwca, dzień specjalnie zaaranżowanych trzech „agor”: mę-żów stanu, filozofów, poetów i artystów.

Agora mężów stanu. Prezydent RP Bronisław Komorowski, uczestniczący w spotkaniu wraz z mał-żonką, wygłasza swoje przemówienie oraz dokonuje otwarcia Międzynarodowego Centrum Dialo-gu w obecności m.in. przewodniczącej doradców prezydenta Republiki Litwy Virginii Būdienė (prze-czyta list od pani prezydent Dalii Grybauskaitė), minister nauki i szkolnictwa wyższego Barbary Ku-dryckiej, ministra kultury RL Arūnasa Gelūnasa, podsekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta RP Macieja Klimczaka, wiceministra spraw zagranicznych RL Egidijusa Meilūnasa oraz przedstawicie-li władz regionu – wojewody podlaskiego Macieja Żywno, wicemarszałków województwa podlaskie-go Cezarego Cieślukowskiego, Walentego Koryckiego i Jacka Piorunka, przewodniczącego sejmi-ku województwa podlaskiego Bogdana Dyjuka, radnego sejmiku województwa podlaskiego Walde-mara Kwaterskiego, starosty sejneńskiego Ryszarda Grzybowskiego i burmistrza Sejn Jana Stanisła-wa Kapa.

Podczas uroczystości otwarcia przemawia Anthony Miłosz, syn poety.

Agora filozofów. Gościnna Europa – debata z udziałem Zygmunta Baumana (Leeds), Cezarego Wodzińskiego (Ublik), Michała P. Markowskiego (Kraków).

Agora poetów. Dziecię Europy – debata i  czytanie poezji z  udziałem Ireny Grudzińskiej-Gross (Nowy Jork), Marcelijusa Martinaitisa (Wilno), Anthony’ego Miłosza (San Francisco), Alicji Rybałko (Wilno) i Adama Zagajewskiego (Kraków).

Agora artystów. Prawykonanie oratorium Powrót inspirowanego poezją Czesława Miłosza, skompo-nowanego przez Wlada Marhuletsa (Nowy Jork) specjalnie na Europejską Agorę. Orkiestra Sinfo-

112 113

nietta Cracovia pod batutą kompozytora (Warszawa) oraz chór Jauna Muzika (Wilno). Soliści: Iwo-na Sobotka – sopran (Barcelona), Mariusz Godlewski – baryton (Warszawa), David Krakauer – klar-net (Nowy Jork).

Kolejne dwa dni spotkania w Krasnogrudzie i Sejnach to Sympozjon „Nowa Agora” na temat „Wi-zje rodzinnej Europy” z udziałem m.in.: Egidijusa Aleksandravičiusa (Kowno), Ihara Babkou (Mińsk), Clare Cavanagh (Kalifornia), Krzysztofa Czyżewskiego (Krasnogruda), Leonidasa Donskisa (Kow-no), Małgorzaty Dziewulskiej (Warszawa), Smarandy Enache (Târgu Mureş), Ireny Grudzińskej-Gross (Nowy Jork), Andrzeja Franaszka (Kraków), Andrzeja Mencwela (Warszawa), Adama Pomor-skiego (Warszawa), Krzysztofa Rutkowskiego (Paryż), Aleksandera Schenkera (New Haven), Marka Tomaszewskiego (Paryż), Barbary Toruńczyk (Warszawa), Marka Zaleskiego (Warszawa).

„Café Europa” w Białej Synagodze. Wieczór poezji i muzyki z udziałem poetów: Johana de Boose (Bruksela), Andreja Chadanowicza (Mińsk), Birutė Jonuškaitė (Wilno), Jane Hirshfield (San Fran-cisco), Wasyla Machno (Nowy Jork), Joanny Miłosz-Piekarskiej (Melbourne), Ryszarda Krynickie-go (Kraków), Donatasa Petrošiusa (Wilno); tłumaczy: Anatola Roitmana (Nowosybirsk), Adama Po-morskiego (Warszawa); oraz pieśniarzy: Ireny Kalinauskienė (Puńsk) i Piotra Fiedorowicza (Raczki).

„Opisanie Miłosza”. Spotkanie poświęcone książkom o Czesławie Miłoszu z udziałem Aleksandra Fiuta (Kraków, Z Miłoszem), Andrzeja Franaszka (Kraków, Miłosz. Biografia) oraz Algisa Kalėdy (Wil-no, Czeladnik czasu).

Otwarcie wystaw: „Szukanie ojczyzny. Świadectwo i proroctwo Czesława Miłosza” w dworze w Kra-snogrudzie, „Limes – Pontes – Agora” – wystawa prezentującej pracę „Pogranicza” na zgromadze-niu ogólnym UNESCO w Paryżu (Biała Synagoga), „Orfeusz i Eurydyka” – wystawa malarstwa Wie-sława Szumińskiego oraz wystaw „Miłosz w drugim obiegu” i „Rodzinna Europa w świecie” (Dom Po-granicza).

—1. Agora poetów. Siedzą od lewej: Anthony Miłosz, Irena Grudzińska-Gross, Adam Zagajewski, Marcelijus Martinaitios, Alicja Rybałko.—2. Agora filozofów. Profesor Zygmunt Bauman.—3. Agora mężów stanu. Stoją: Bronisław Komorowski i Krzysztof Czyżewski. Siedzą od lewej: Egidijus Meilūnas, Barbara Kudrycka, Arūnas Gelūnas, Anna Komorowska, Anthony Miłosz, Maciej Klimczak, Virginija Būdienė i Maciej Żywno.

„Europejska Agora” w Krasnogrudzie, 30 czerwca 2011 roku.

1

2

3

114 115

—Agora artystów. Prawykonanie oratorium Powrót. Bazylika Sejneńska, 30 czerwca 2011 roku. Od lewej stoją: David Krakauer, Iwona Sobotka i Wlad Marchulets.

—Ryszrad Krynicki czyta wiersze podczas spotkania "Café Europa" w Białej Synagodze w Sejnach, 1 lipca 2011 rok.

116 117

„szukanie ojczyzny. Świadectwo i Proroctwo czesława Miłosza”

Wystawa w  przestrzeniach dworu w  Krasnogrudzie opowiada o  tym, co dla Czesława Miłosza stało się jednocześnie losem, obsesją, snem, życiową utopią i zadaniem wyznaczonym samemu sobie w formie codziennej dyscypliny pracy – szukanie ojczyzny.

Motto wystawy autorstwa Oskara Miłosza, wypisane na frontonie ganku dworu, brzmi: Bieda temu kto wyrusza i nie powraca. Utrata Miejsca, wykorzenienie, to jedne z podstawowych imion dramatu człowieka współczesnego. Autor Ziemi Ulro nie tylko potrafi zejść głęboko w  te zło-ża egzystencji, ale także zdobyć się na bunt wobec wygnańczej matrycy losu i desperacko szu-kać dróg wyjścia z  krainy wydziedziczenia. Wygnany z  rodzinnego kraju, dzieciństwa, natury, wyobraźni religijnej, odnajduje ojczyznę na linii powrotu, apokatastasis.

Powracając do Krasnogrudy w  1989 roku, napisze: Honorowany niech będzie protest przeciw niezłomnemu prawu...

Koncepcja wystawy i scenariusz: Małgorzata i Krzysztof Czyżewscy. Projekt: Aleksandra Wasilkowska. Grafika: Grzegorz Laszuk.

—Wystawa „Szukanie ojczyzny” w dworze w Krasnogrudzie.

119118

akcja „rodzinna euroPa”

Eksplorując europejskie dziedzictwo tolerancji i  współistnienia, pragniemy wygenerować nowe idee, postawy i sposoby przeciwstawiania się współczesnym przejawom ksenofobii. Dalekosięż-nym celem akcji jest stworzenie i rozwój nowego ruchu przekraczających granice (bordercrossers), który w nowym stuleciu odegrać może podobną rolę, jaka w XX wieku przypadła ruchowi obrony praw człowieka. U jego podstaw legło przekonanie, że społeczeństwo zbytnio skoncentrowane na różnorodności i obronie własnej tożsamości ma kłopot z etosem wspólnotowości, i że jest to pro-blem, który w poważnym stopniu dotyka mieszkańców coraz bardziej wielokulturowej epoki po-zimnowojennej, postindustrialnej i ponowoczesnej. Nie chodzi o to, by eliminować granice, lecz by nabywać kompetencje do ich przekraczania, umożliwiające w zróżnicowanym kulturowo świe-cie tworzenie spoiw zawiązujących wspólnotę. To właśnie sztuka i wiedza pomagają tworzyć ta-kie spoiwa w długim trwaniu, we wspólnotach lokalnych, w żywiole międzyludzkiego obcowania. Ruch przekraczających granice dąży do budowania „tkanki łącznej” i przygotowuje do działania nowoczesnych budowniczych mostów.Tytuł akcji nawiązuje do słynnej książki Czesława Miłosza Rodzinna Europa, wydanej w 1959 roku w Paryżu w środowisku emigracji antykomunistycznej, przetłumaczonej na niemal wszystkie ję-zyki europejskie, komentowanej przez wybitnych humanistów europejskich. Dla Miłosza „rodzi-mość” wiązała się z pytaniami o zakorzenienie Środkowoeuropejczyka we wspólnym dziedzictwie europejskim, o powody nikłej wiedzy Zachodu o wschodniej części kontynentu, o konsekwencje zimnowojennego muru. Dzisiaj dialog i zbliżenie Wschodu i Zachodu są procesami znacznie za-awansowanymi, choć wiele pozostało jeszcze do zrobienia. Znacznie poważniejszym problemem staje się jednak wspólnotowość Europy jako całości.Akcja przebiegająca w Europie wielu języków i granic z jednej strony nawiązuje do tradycji dysy-denckiego oporu wobec zimnowojennego podziału kontynentu, z drugiej – sięga po najnowsze techniki multimedialne i inne nowoczesne narzędzia międzyludzkiej komunikacji.Częścią tej opozycyjnej tradycji jest opowieść o tym, jak Rodzinną Europę czytano w środowiskach opozycji demokratycznej dawnego Związku Radzieckiego. Do prywatnych listów wysyłanych z Zachodu do Wilna emigranci wkładali jedną lub kilka kartek z zakazanego paryskiego wydania książki Miłosza. W Wilnie, a następnie w innych miastach imperium przekazywano je sobie z rąk

do rąk, opatrywano komentarzami, dyskutowano o  nich i  kartka po kartce ponownie składano w całość. W ten czas próby książka pomagała ludziom odnaleźć się w Europie wspólnych wartości i pomimo dzielącego wciąż muru berlińskiego czuć się „swoimi wśród swoich”.Akcję w dużej mierze, zwłaszcza na początku, opieramy na rozmaitych formach komentowania Rodzinnej Europy. Książkę Miłosza – w już istniejących przekładach (dotychczas na 14 języków eu-ropejskich), ale też dopiero powstałych (na przykład po bułgarsku i ukraińsku) – ponownie rozsy-łamy do różnych adresatów i środowisk w Europie. Wykorzystujemy tradycyjną drogę pocztową, mail-art, pocztę elektroniczną i kanały internetowe: ibook, blog czy twitter. Rzecz jasna, dzieło Miłosza jest tylko pretekstem, punktem odniesienia czy inspiracją do zainicjowania refleksji, de-baty, sporu, wymiany myśli na temat tego, jak współcześnie rozumiemy, projektujemy, tworzymy „rodzinną Europę”. Od uwag „na marginesie” książki, esejów i innych form literackich, innych form sztuki, po debaty publiczne, lekcje w szkołach i seminaria uniwersyteckie, blogi i strony interneto-we etc. – oto nowe komentarze, jakich oczekujemy.Akcja, pomyślana jako proces rozbudowanego i zróżnicowanego formalnie „komentowania”, słu-ży w istocie inkubacji i animowaniu nowej refleksji o „rodzinnej Europie”, uzewnętrznionej w in-nowacyjnych formach wyrazu artystycznego i debaty publicznej. Opiera się także na innych sty-mulatorach działania i rozwoju, takich jak organizacje i instytucje zaangażowane w realizację akcji, tworzenie pierwszego europejskiego szlaku interkulturowego i związane z tym wspólne podróże, a także publikacje książkowe, wystawy, sympozja etc.

120 121

Międzynarodowe centruM dialoguiM. czesława Miłosza w krasnogrudzie

„Pogranicze” kontynuujące tradycje jagiellońskiej Rzeczypospolitej, obywatelskiego etosu tole-rancji i dobrosąsiedztwa stara się przenieść je w XXI wiek. Potrzebuje ich Unia Europejska, do której należymy, i potrzebuje współczesny świat, stojący w obliczu narastających napięć i różnic kulturowych. Wobec tak zdefiniowanych wyzwań nowoczesności Polska, chlubiąca się bogatym dziedzictwem współistnienia narodów i  kultur, ma ważne zadanie do spełnienia. Wierzymy, że mogą w nim dopomóc inicjatywy takie jak Międzynarodowe Centrum Dialogu.

MCD zostanie utworzone w  Krasnogrudzie, na bazie odrestaurowanego dworu i  kompleksu innych budynków zaplanowanych w przestrzeni 16 hektarów, które Fundacja Pogranicze objęła w długoletnią dzierżawę.

W efekcie powstanie pierwsza o takim charakterze w Europie szkoła kształcąca liderów działań in-tegracyjnych w społecznościach wielokulturowych, którzy zdobywać będą zarówno wiedzę teore-tyczną, jak i praktyczną w dziedzinie dialogu między grupami społecznymi, religiami, narodami.

MCD stanowi ważne ogniwo w tworzonej przez „Pogranicze” sieci laboratoriów praktyk między-kulturowych w ramach programu „Gra szklanych paciorków”. Przyszli inicjatorzy i animatorzy tych laboratoriów z różnych krajów uczyć się tu będą tajników rzemiosła budowniczych mostów i tego, jak przekładać tę wiedzę na rzeczywiste potrzeby społeczności lokalnych.

—1. Podziemia dworu to znakomite miejsce dla kameralnych spotkań autorskich, koncertów, spektakli i dyskusji. Na zdjęciu Piotr Cieplak z duetem muzycznym SzaZa (Paweł Szamburski i Patryk Zakrocki) podczas opowieści „O niewiedzy w praktyce, czyli rowerem do Portugalii”. 28 lipca 2011 roku.—2. Koncert zespołów Staff i pracowni Kronik Sejneńskich wieńczący warsztaty poświęcone muzycznemu dialogowi jazzu i tradycyjnych pieśni pogranicza. Pomost na jeziorze Hołny, Krasnogruda, 14 lipca 2011 roku.—3. Odrestaurowane budynki dawnego założenia dworskiego – Dwór, Praszniki i Oficyna – służą obecnie za miejsca dla wystaw, warsztatów artystycznych, seminariów i projekcji filmowych organizowanych w ramach programu MCD.

1

2

3

122 123

akt erekcyjny

Działo się to w Rzeczypospolitej Polskiej w dworze Krasnogruda, gmina Sejny, we wtorek szóstego lipca Roku Pańskiego dwa tysiące dziesiątego, o godzinie 13.00, w dziewięćdziesiątą dziewiątą rocznicę urodzin Czesława Miłosza (30 czerwca), w dniu, kiedy Prezydentem elektem RP został Pan Bronisław Komorowski, i na rok przed tym, jak Polska po raz pierwszy w historii obejmie przewodnictwo w Unii Europejskiej (1 lipca 2011 roku).

Działo się to588 lat od kiedy obszar ten, leżący w królewskiej Puszczy Przełomskiej w Wielkim Xięstwie Litewskim, wszedł w skład dóbr ziemskich Sztabinki, nadanych Kopciom przez króla Zygmunta Starego434 lata od pierwszej zachowanej wzmianki o folwarku Krasnyhrud324 lata od roku, w którym dobra krasnogrudzkie od rodu Massalskich nabył Maciej Tadeusz Eysymont wraz z żoną Wiktorią z Wołkowickich316 lat od kiedy Krasnogruda, licząca ze wszystkimi przyległościami pięćdziesiąt dymów ziemskich, znalazła się w zaborze pruskim i uzyskała hipotekę szacującą ją na sumę czterdziestu pięciu tysięcy talarów312 lat od kiedy Eysymontowie rozpoczęli stawianie nowej formy dworu, za budulec biorąc wąskosłoistą sosnę, która zachowała się do dziś i w siedemdziesięciu procentach użyta zostanie w rekonstrukcji dworu264 lata od roku ślubu w Krasnogrudzie Teofila Kunata herbu Topór, z rodziny wyznania ewangelicko-reformowanego, z Joanną z Bohdanowiczów257 lat od dnia 23 listopada, kiedy Teofil i Joanna Kunatowie nabyli od Ryszarda Eysymonta majątek obejmujący folwarki Krasnogruda i Wereszczeńszczyzna oraz wsie: Dworczysko, Gawieniańce, Maciejowizna, Sztabinki i Żegary, o ogólnej powierzchni 2285 hektarów, w tym 769 hektarów lasów255 lat od narodzin Bronisława Kunata – pierwszego syna Teofila i Joanny – ochrzczonego w kościele parafialnym w Berżnikach, późniejszego hipotecznego

właściciela majątku Krasnogruda, ożenionego z Florentyną Grzegorzewską252 lata od narodzin Zygmunta Kunata – drugiego syna Teofila i Joanny – ożenionego z Józefą Syruć, który osiadł w Szetejniach i był dziadkiem urodzonego tam Czesława Miłosza99 lat od dnia 30 czerwca, kiedy urodził się późniejszy laureat Nagrody Nobla, poeta Czesław Miłosz88 lat od dnia 23 października, kiedy po śmierci Bronisława Kunata majątek Krasnogruda odziedziczyły jego córki, Gabriela Lipska i Janina Niementowska66 lat od roku likwidacji majątku w rezultacie dekretu PKWN z 6 września o reformie rolnej, na mocy którego mieszkańcy Krasnogrudy zostali zmuszeni do opuszczenia dworu, który stał się własnością Państwowego Funduszu Ziemi21 lat od kiedy Krasnogrudę po raz pierwszy po wojnie i emigracji odwiedził Czesław Miłosz, powracający tu jeszcze kilkakrotnie17 lat od kiedy bracia Czesław i Andrzej Miłoszowie oraz Janina i Andrzej Jurewiczowie, dzieci Marii z Kunatów, symbolicznie przekazali Krasnogrudę Fundacji „Pogranicze”, powierzając jej misję stworzenia tu Międzynarodowego Centrum Dialogu7 lat od zawarcia umowy o wieloletnią dzierżawę dworu i parku w Krasnogrudzie między Nadleśnictwem Pomorze a Fundacją „Pogranicze”, oraz od rozpoczęcia tutaj przez sejneńską fundację pierwszych projektów kulturowych: Traktu Krasnogrudzkiego i spektaklu Dolina Issy6 lat od śmierci Czesława Miłosza3 lata od zniesienia kontroli na granicy polsko-litewskiej w wyniku przystąpienia Polski i Litwy do Unii Europejskiej i do strefy Schengenrok od rozpoczęcia przez Fundację „Pogranicze” prac budowlanych zmierzających do powstania Międzynarodowego Centrum Dialogu

Działo się to w roku tragedii smoleńskiej i wielkiej powodzi, kiedy naPrezydenta Rzeczypospolitej Polskiej wybrany został Pan Bronisław KomorowskiPremierem Rzeczypospolitej Polskiej był Pan Donald TuskMinistrem Kultury i Dziedzictwa Narodowego był Pan Bogdan ZdrojewskiMetropolitą Warmińskim był Ksiądz Arcybiskup Wojciech ZiembaWojewodą Podlaskim był Pan Maciej ŻywnoMarszałkiem Województwa Podlaskiego był Pan Jarosław DworzańskiStarostą Sejneńskim był Pan Ryszard GrzybowskiProboszczem parafii sejneńskiej był Ksiądz Dziekan Zbigniew BzdakBurmistrzem Miasta Sejny był Pan Jan Stanisław KapWójtem Gminy Sejny był Pan Jan SkindzierSołtysem Krasnogrudy była Pani Irena BobrowskaNadleśniczym Nadleśnictwa Pomorze był Pan Ryszard KarczewskiPrezesem Fundacji „Pogranicze” był Pan Krzysztof Czyżewski

Z inicjatywy Fundacji „Pogranicze”, wykonawcy woli ostatnich przedwojennych właścicieli majątku Krasnogruda, wśród nich jednego z największych poetów języka polskiego i polsko-litewskiego pogranicza Czesława Miłosza, w odrestaurowanym

124 125

zespole dworskim i parku powstaje Międzynarodowe Centrum Dialogu. Jest to pierwszy etap projektu ustanowienia tutaj Prowincji Pedagogicznej Budowniczych Mostów, dedykowanej artystyczno-edukacyjnej misji tworzenia „tkanki łącznej” pomiędzy ludźmi różnych kultur, narodów i religii, pomiędzy człowiekiem i naturą, pamięcią i przyszłością, sztuką i zmianą społeczną. Jego realizacja możliwa była dzięki wsparciu Norweskiego Mechanizmu Finansowego i Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Pomoc okazali także Marszałek i Wojewoda Podlaski, włodarze sejneńscy: starosta, burmistrz i wójt, wreszcie zaangażowani od początku we współpracę mieszkańcy okolicznych wiosek, zwłaszcza Krasnogrudy, Żegar i Dusznicy. Osobno wspominamy pomoc zmarłego przed ośmioma laty Andrzeja Miłosza, brata Czesława, który oddał Krasnogrudzie swoje serce, troszcząc się o jej przyszłe losy.

Niech temu odradzającemu się z ruiny i degradacji cywilizacyjnej miejscu przywrócone zostaną potencjał dworu i integralnie połączonej z nim „małej ojczyzny”, niech wypracowane przez „Pogranicze” praktyki animacji kultury i dialogu międzykulturowego, w połączeniu z ugruntowaniem tożsamości pogranicza, integracją społeczną, ożywieniem przekazu pokoleniowego i cywilizacyjnych aspiracji mieszkańców, stworzą szansę na rozwój i pełne wykorzystanie historyczno--kulturowego, ekologicznego, turystycznego i transgranicznego potencjału tego pięknego zakątka świata.

Niech wśród tych, którzy odwiedzać będą to miejsce, żywe pozostaną słowa Poety zapisane tu w 1989 roku w wierszu Powrót:

Obojętna wiedza dorosłych nie przynosi zaszczytu i hańbiąca jest zgoda ćwiczona w chytrości.

Honorowany niech będzie protest przeciw niezłomnemu prawu i bębenkowy pistolet w ręku młodzianków, kiedy na wieki wyrzekają się uczestnictwa.

— Wmurowanie aktu erekcyjnego Międzynarodowego Centrum Dialogu w Krasnogrudzie, 30 czerwca 2010 roku. Z przodu: Małgorzata i Krzysztof Czyżewscy. Stoją od lewej: Wojciech i Bożena Szroederowie, murarz firmy Anatex i Piotr Dapkiewicz.

126

—redakcjaŁukasz Galusek —oPracowanie graficzneKatarzyna Kubicka—fotografieMałgorzata Sporek-Czyżewska, Michał Moniuszko, Krzysztof Grabowski, Marek Skorupski, Krzysztof Czyżewski, Kuba Kossak, Monika Kmita oraz zbiory Centrum Dokumentacji Kultur Pogranicz—Copyright © Fundacja Pogranicze, 2011

—Książka ukazała się dzięki pomocy finansowej Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

—wydawca:

Fundacja Pogranicze 16-500 SejnyKrasnogruda 14tel./fax: (0-87) 565-03-69e-mail: [email protected]://www.pogranicze.sejny.pl/oficyna

ISBN: 978-83-61388-41-8