Makurat Mirella 2012, Uchodźstwo Macedończyków z Grecji - „wielka historia”, „mała...

25
Mgr Mirella Makurat (IEiAK UJ), Autorka Pani Marija, Narratorka Artykuł został opublikowany w internetowym czasopiśmie naukowym „Kultura i historia‖. Jest dostępny na stronie: http://www.kulturaihistoria.umcs.lublin.pl/archives/4136 Uchodźstwo Macedończyków z Grecji - „wielka historia” a „mała herstoria” Istnienie państwa greckiego jest zagrożone działalnością terrorystyczną kilku tysięcy uzbrojonych ludzi kierowanych przez komunistów, którzy kwestionują autorytet rządu (…). Grecja musi otrzymać pomoc, jeśli ma się stać demokratycznym państwem zdolnym do samodzielnego utrzymania się i szacunku dla swej państwowości (…). Uważam, że polityką Stanów Zjednoczonych powinno być wspieranie wolnych narodów stawiających opór próbom podporządkowania ich sobie przez uzbrojone grupy mniejszościowe lub poprzez naciski wywierane z zewnątrz[1]. Harry Truman Historyk to lekarz pamięci. Punktem jego honoru jest zaleczenie ran, (…) musi działać pod presją moralną, ażeby przywrócić pamięć narodu albo ludzkości. Paul Ricoeur Wstęp Na temat tożsamości (etnicznej/narodowej/językowej) ludności słowiańskiej mieszkającej od wieków na terenie geograficzno-historycznej Macedonii, która sama siebie nazywa dziś Macedończykami, prowadzę od 2006 r. badania etnologiczne, w tym wywiady narracyjne z podmiotami tzw. Macedonian Question. Zgodnie z założeniami historii mówionej, historii niekonwencjonalnej skoncentrowałam się na grupie pomijanej w wielkich narracjach. W trakcie prowadzenia badań przyświecało mi przekonanie „że każdy człowiek jest ekspertem, najlepszym znawcą swojego świata, i jemu należy oddać głos, jeżeli próbujemy przybliżyć się do tego świata zrozumienia‖[2]. W ramach projektu historii mówionej i herstorii „oddałam głos‖ przede wszystkim kobietom, które określają swoją tożsamość narodową jako macedońską, język, którym mówią, jako

Transcript of Makurat Mirella 2012, Uchodźstwo Macedończyków z Grecji - „wielka historia”, „mała...

Mgr Mirella Makurat (IEiAK UJ), Autorka

Pani Marija, Narratorka

Artykuł został opublikowany w internetowym czasopiśmie naukowym „Kultura i historia‖.

Jest dostępny na stronie: http://www.kulturaihistoria.umcs.lublin.pl/archives/4136

Uchodźstwo Macedończyków z Grecji - „wielka historia” a „mała herstoria”

Istnienie państwa greckiego jest zagrożone działalnością terrorystyczną kilku tysięcy

uzbrojonych ludzi kierowanych przez komunistów, którzy kwestionują autorytet rządu

(…). Grecja musi otrzymać pomoc, jeśli ma się stać demokratycznym państwem

zdolnym do samodzielnego utrzymania się i szacunku dla swej państwowości (…).

Uważam, że polityką Stanów Zjednoczonych powinno być wspieranie wolnych

narodów stawiających opór próbom podporządkowania ich sobie przez uzbrojone grupy

mniejszościowe lub poprzez naciski wywierane z zewnątrz[1].

Harry Truman

Historyk to lekarz pamięci. Punktem jego honoru jest zaleczenie ran, (…) musi

działać pod presją moralną, ażeby przywrócić pamięć narodu albo ludzkości.

Paul Ricoeur

Wstęp

Na temat tożsamości (etnicznej/narodowej/językowej) ludności słowiańskiej mieszkającej

od wieków na terenie geograficzno-historycznej Macedonii, która sama siebie nazywa dziś

Macedończykami, prowadzę od 2006 r. badania etnologiczne, w tym wywiady narracyjne

z podmiotami tzw. Macedonian Question. Zgodnie z założeniami historii mówionej, historii

niekonwencjonalnej skoncentrowałam się na grupie pomijanej w wielkich narracjach. W trakcie

prowadzenia badań przyświecało mi przekonanie „że każdy człowiek jest ekspertem, najlepszym

znawcą swojego świata, i jemu należy oddać głos, jeżeli próbujemy przybliżyć się do tego świata

zrozumienia‖[2]. W ramach projektu historii mówionej i herstorii „oddałam głos‖ przede wszystkim

kobietom, które określają swoją tożsamość narodową jako macedońską, język, którym mówią, jako

macedoński. Moje zainteresowanie badawcze nie ogranicza się jednak do kwestii uchodźczej

tożsamości w perspektywie gender — jest to jeden z tematów poszukiwań antropologicznych

podjętych przeze mnie na terenie Republiki Macedonii. W rozmowach z informatorkami

i informatorami podjęłam takie zagadnienia, jak: stosunki językowe i etniczne na terenie dzisiejszej

Bułgarii, Grecji i Macedonii, obyczaje i życie codzienne przed, podczas i po wojnie domowej w

Grecji, doświadczenia uchodźstwa, życie rodzinne i separacja członków rodzin w wyniku wojny.

W pierwszej części niniejszego artykułu przedstawię zarys zmian etniczno-demograficznych, które

zaszły na terenie dzisiejszej Grecji w pierwszej połowie XX wieku, a także historię uchodźstwa

Macedończyków i Greków z kraju objętego wojną domową. W części drugiej „oddam głos‖

kobiecie, która była świadkiem i bezpośrednim podmiotem (z perspektywy historii mówionej),

jednak także przedmiotem (z perspektywy imperialnej historii) tych wydarzeń. Wydaje się, że to

właśnie moją rozmówczynię — Panią Mariję — jej rodzinę i rodaków Harry Truman miał na myśli,

mówiąc o „uzbrojonej grupie mniejszościowej prowadzącej działalność terrorystyczną‖. Uważam,

że z szacunku dla Wygnanych, do dziś niemile widzianych w swojej (dawnej) ojczyźnie, należy

jasno powiedzieć, kto kogo sobie podporządkowuje (jakkolwiek oficjalną historię piszą zwycięzcy,

tacy jak Truman). Ewa Domańska o tych różnych punktach widzenia, z perspektywy zwycięzców i

z perspektywy zwyciężonych mówi, że jest to wojna dwóch niewspółmiernych pamięci (Domańska,

2006, 57). Celem niniejszej pracy jest przedstawienie nie tylko subiektywnej prawdy jednostki, lecz

przede wszystkim wpływu, jaki na nią wywierają decyzje osób i państw mających zwierzchnictwo

lub walczących o władzę. Dla zilustrowania tej hegemonistycznej polityki i przedmiotowego

traktowania jednostek przez „wielkie mocarstwa‖ przytoczę znany fragment wspomnień Winstona

S. Churchilla na temat jego rozmowy ze Stalinem przeprowadzonej 9 października 1944 r.

i będącej de facto tajnym porozumieniem zawartym między Wielką Brytanią a ZSRR, które

zaważyło na globalnej polityce drugiej poł. XX wieku. Churchill miał wówczas rzec:

Porozmawiajmy o naszych sprawach na Bałkanach. Państwa wojska są w Rumunii

i Bułgarii. My mamy tam interesy, misje, agentów. Nie dajmy się małostkowo

sprowadzić na drogę nieporozumień. Jeśli chodzi o interesy Wielkiej Brytanii

i Rosji, co by pan powiedział na dziewięćdziesiąt procent wpływów w Rumunii,

pozostawienie nam dziewięćdziesięciu procent wpływów w Grecji i podzielenie się

pół na pół wpływami w Jugosławii? (…). Następnie Stalin wziął swój niebieski

ołówek, postawił na kartce duży ptaszek i oddał ją nam. Wszystko było załatwione;

zajęło to dokładnie tyle czasu, ile wymagało postawienie znaków na papierze (…).

Wszelkie większe kwestie obie strony miały zamiar rozstrzygnąć na konferencji

pokojowej, którą mieliśmy nadzieję zwołać po wygraniu wojny (…). Powiedziałem

wolno: „Czy nie zostanie to uznane za cynizm, jeśli ktoś pomyśli, że

zdecydowaliśmy o tych sprawach, tak ważnych dla milionów ludzi, tak od ręki?

Spalmy tę kartkę‖. „Nie, niech ją pan zatrzyma‖ — rzekł Stalin (cyt. za. Jelavich,

2005, 298).

W niniejszym artykule chciałabym spojrzeć na politykę globalną z perspektywy jednostki

zamieszkującej „peryferie (zachodniego) świata‖. Chciałabym również, by głos Macedończyków

z Grecji, zmuszonych do przebywania na uchodźstwie od pond 60 lat, został usłyszany

i odnotowany. Mój artykuł oraz prezentacja narracji Pani Marii są drobną próbą wprowadzenia

równowagi między obiema pamięciami.

Wstęp, część pierwsza, zakończenie artykułu są mojego autorstwa, natomiast w części

drugiej narracja tworzona jest przez Panią Mariję. Jej wypowiedź, którą wywołało nasze spotkanie,

została przez mnie zarejestrowana i przetłumaczona za wiedzą i zgodą Rozmówczyni.

W tym miejscu chciałabym podziękować Pani Marii, Jej Rodzinie oraz pozostałym

Rozmówczyniom za wyrażenie zgody na spotkanie i przeprowadzenie wywiadów, a także za ich

gościnność i pomoc.

Historia uchodźstwa ludności greckiej i macedońskiej z Grecji

Stosunki etniczne w Grecji przed wojną domową

Przedstawię tu pokrótce zmiany w składzie etnicznym terytorium Grecji od momentu

podpisania traktatu bukarsztańskiego do połowy XX wieku. Na głębszą analizę problemu

etniczności i tożsamości na danym obszarze brak tu miejsca, próba takiej analizy wymagałaby

sięgnięcia znacznie głębiej w przeszłość. Nie jest to tematem niniejszej pracy ani też moim

zamierzeniem.

Do wojen bałkańskich obszar Macedonii (jako regionu geograficzno-historycznego)

znajdował się w granicach Imperium Osmańskiego. Ziemie te, jak i całe Imperium, miały charakter

multietniczny i wielokulturowy. Na mocy postanowień traktatu podpisanego w 1913 r.

w Bukareszcie Macedonię podzielono między Bułgarię, Serbię i Grecję[3]. Według moich

macedońskich informatorów dopiero od tego czasu funkcjonują nazwy: Macedonia „Egejska‖,

„Wardarska‖, „Piryńska‖. Państwa, które otrzymały nowe ziemie, natychmiast przystąpiły do

asymilowania ludności tam mieszkającej (choć walka o „rząd dusz‖ trwała już od XIX wieku, kiedy

to narody nowopowstałych wówczas państw „przebudziły się‖ jako odrębne byty), starając się

w niej rozbudzić poczucie tożsamości narodowej, odpowiednio: bułgarskiej, serbskiej, greckiej. Do

asymilacji ludności Macedonii Egejskiej oraz do budowy państwa jednonarodowego przystąpiła

Grecja. Znawczyni przedmiotu, Irena Stawowy-Kawka tak pisze o tym okresie:

Na zajętym przez trzy państwa terytorium nowi właściciele wprowadzili swoje

prawa i nie uwzględniali życzeń ludności miejscowej. Bułgaria, Grecja i Serbia

prowadziły politykę asymilacji, wykorzystując w tym celu szkoły. Każdy był

zmuszony do deklarowania się jako Bułgar, Grek lub Serb (Stawowy-Kawka, 2000,

170-171).

Według najpowszechniejszej (niemacedońskiej) teorii większość mieszkańców Egejskiej

Macedonii nie posiadała jeszcze na początku XX wieku w pełni określonej przynależności

narodowej. Zarówno oni, jak i ich przodkowie, przez pięć wieków żyli w kraju, który nie

przywiązywał wagi do pochodzenia etnicznego swoich mieszkańców, a klasyfikował ich według

wyznania religijnego. Muzułmanie należeli administracyjnie do islamskichmilletów, a prawosławni

chrześcijanie do rum milletu (Karakasidu, 2002, 87). Główną cechą dyferencyjną wśród tych

drugich był język.

Jednak, według greckich teoretycznych definicji narodowości czy etniczności

w Macedonii, za podstawę wzięto centralną rolę religii i jej autorytetu. W tym

sensie, według Rogera Just’a, Rum millet był instytucyjnym poprzednikiem

greckiego rozumienia terminu ethnos (nacja) (Karakasidu, 2002, 87).

Zarazem część ludności Grecji, ta o słowiańskich korzeniach, miała już rozbudzone

poczucie odrębności i tożsamości — za sprawą bułgarskiego szkolnictwa i propagandy niektórzy

zaczęli identyfikować się z bułgarskim etnosem. Pozostali także tacy, którzy nie czuli się ani

Bułgarami, ani Grekami. Przedstawiciele tej ludności, która nie utożsamiała się ani z nową Helladą,

ani z Bułgarią, określali swoją grupę jako „nasi‖, „Macedończycy‖ (mac. Makedonci,

gr. Makedhones). Jak podkreśla Anastasia Karakasidou — „termin ten [„Macedończycy‖ — przyp.

M.M.] był przez nich używany do oznaczenia ich wspólnego poczucia regionalnej i kulturowej

tożsamości‖ (Karakasidu, 2002, 82). Według badaczki nazwa ta nosiła w sobie inne znaczenie od

tego, jakie przypisywano mu w Republice Macedonii (wówczas w granicach Jugosławii) oraz przez

Greków używających go w kontekście ciągłości helleńskiego narodu od czasów antycznych do

dziś. Być może w zderzeniu z innym grupami i narodami wzmocniło się wśród tej ludności

poczucie odrębności wobec grup „obcych‖. Tożsamość ta mogła wówczas nie mieć jeszcze

charakteru narodowego, a regionalny, związany z miejscem. Można przypuszczać, że przekształciła

się ona w tożsamość narodową w wyniku prób asymilacji przez inne narody (jako sprzeciw wobec

ich propagandy stosowanej często z użyciem siły) oraz w wyniku wydarzeń II wojny światowej,

a przede wszystkim wojny domowej w Grecji[4].

Jeśli chodzi o stosunek Greków do tej ludności, to — jak już zostało wspomniane — nie

uznawali oni Macedończyków jako odrębnej nacji. Określano ich takimi egzoetnonimami, jak

Bułgarzy[5] (gr. Voulghari), Bułgarofoni (gr. Voulgharophonyi), bułgarofońscy Grecy, Slawofoni

(slawofońscy Grecy), Endopi (tutejsi z urodzenia, autochtoni). Tych Slawofonów, których nie

zaliczali do przedstawicieli narodu bułgarskiego, Grecy uznawali za Greków, jednak nie do końca

„swoich‖[6]. Twierdzono, że są to Grecy, którzy w wiekach wcześniejszych ulegli slawizacji —

etnicznie są więc Grekami, jednak ich pierwszym, ojczystym językiem jest słowiański. Ludność tę

należało poddać (wtórnej?) hellenizacji, a wszelkie próby pielęgnacji przez „Slawofonów‖ odrębnej

tradycji i języka nie były w Grecji mile widziane.

Dane liczbowe dotyczące ludności zamieszkałej w Macedonii Egejskiej należy

traktować ze szczególną ostrożnością, gdyż nie można zarzucić im obiektywizmu. Według

statystyki bułgarskiej z 1900 r. na terenie tym żyło 370 371, czyli 35,2% Słowian (według

interpretacji bułgarskich — byli to Bułgarzy, według macedońskich — Macedończycy) 274 052

(25,05%) Turków, 236 755 (22,5%) Greków, 68 206 (6,49%) Żydów, 44 414 (4,22%)

Wołochów[7]. W sumie 1 052 227 mieszkańców (Kiselinovski, 2001, 78)[8] z ponad

dwumilionowej wówczas ludności obszaru całej Macedonii (Kiselinovski, 2000, 10-28).W wyniku

wydarzeń z pierwszej poł. XX wieku charakter etniczny, językowy i religijny regionu znacznie się

zmienił. Już w latach 1913–1914 ponad 100 tys. osób musiało stamtąd wyemigrować za granicę

(Stawowy-Kawka, 2000, 171). Podczas pierwszej wojny bałkańskiej, na terenach dzisiejszej Grecji,

palono muzułmańskie wsie, dręczono ludność wyznania mahometańskiego (analogicznie do

poczynań wobec innowierców w Turcji). Wojska greckie skierowały swoje działania również

przeciw, w większości prawosławnej, ludności macedońskiej (Kiselinovski, 2000, 30-31). W czasie

obu wojen wojska te podpaliły 160 zamieszkałych przez ludzi osad i zniszczyły miasto Kukuš (gr.

Kilkis). Wskutek tych działań 16 tys. Słowian z terenu Macedonii Egejskiej musiało szukać

schronienia w Bułgarii (Kiselinovski, 2000, 32)[9].

Kolejnymi istotnymi czynnikami, mającymi bezpośredni wpływ na zmianę etnicznego składu

regionu był traktat pokojowy z Bułgarią podpisany w 1919 r. w Neuilly (jeden z traktatów

kończących I wojnę światową) wraz z porozumieniem o „dobrowolnej‖wymianie ludności między

Bułgarią a Grecją oraz traktat lozański z 1923 r. kończący wojnę grecko-turecką. Na jego mocy

doszło do przymusowej wymiany ludności muzułmańskiej i prawosławnej między tymi krajami —

w latach 1923–1930 pod auspicjami Ligi Narodów ludność tę wysiedlano z jednego obszaru

i kolonizowano na drugim w celu zapobiegnięcia dalszym prześladowaniom religijnym w obu

państwach.

W wyniku wojny i porozumień o wymianie ludności 380 tysięcy Turków i 1,3

miliona Greków zostało wygnanych ze swoich domów, w których ich rodziny

nierzadko mieszkały od stuleci (Jelavich, 2005, 189)[10]. (…) Rząd (grecki —

przyp. M.M.) starał się osiedlić jak największą liczbę uchodźców na wsi, zwłaszcza

w Macedonii i Tracji. W wyniku takiej polityki struktura etniczna na tych terenach

zmieniła się na korzyść Greków (Jelavich, 2005, 191).

Jak zauważa Irena Stawowy-Kawka, działania te wpłynęły w dużej mierze na dalsze losy

Macedonii Egejskiej (Stawowy-Kawka, 2000, 189). Jeśli chodzi o obustronną bułgarsko-grecką

wymianę ludności, to przyjmuje się, że do Bułgarii przesiedlono w tamtym czasie od 53 tys.

(statystyki greckie) do 86,5 tys. osób (statystyki bułgarskie), „(…) a z Bułgarii przybyło i osiedliło

się głównie w Macedonii Egejskiej ok. 30 tys. Greków‖ (Stawowy-Kawka, 2000, 190).

Jednocześnie przeprowadzono przesiedlenia wewnętrzne — w ich wyniku w latach 1913–1928

zasiedlono w Macedonii 53 056 Greków (przybyłych z Tesalii, Peloponezu, Epiru). Rezultaty

postanowień z Neuilly i Lozanny oddaje spis ludności przeprowadzony w 1928 r., który dla

Macedonii Egejskiej przedstawiał się następująco: według danych greckich, przytoczonych przez

Stawowy-Kawkę (Stawowy-Kawka, 2000, 190) – Grecy 1 237 000 (88,1%), Slawofoni 80 789

(5,8%), pozostali — 93 000 (6,1%). Kiselinovski, bazując na tym samym źródle oraz na greckiej

encyklopedii Pirsos, podaje następujące liczby: 1 165 553 Greków (82,52%), Macedo-Wołosi 80

789 (5,72%), Turcy 71 960 (5,08%), Hiszpanie (Żydzi)[11] 59 146 (4,19%), Kucowołosi 13 475

(0,95%), Ormianie 11 859 (0,84%), Cyganie 3 387 (0,24%), Rosjanie 1 913 (0,14%), Albańczycy 1

119 (0,08%), Włosi 728 (0,05%), Anglicy 265, Bułgarzy 20, inni 2 263 (0,16%) — razem 1 412

477[12]. Według oszacowań macedońskich z 1941 r. w Macedonii Egejskiej (bez miasta Saloniki,

Półwyspu Chalcydyckiego i okręgu Kožani/Kozani) mieszkało 629 859 Greków (69,2%), 251 753

Macedończyków (27,6%), liczba pozostałej ludności wynosiła 29 270 (3,2%) (za: Stawowy-Kawka,

2000, 190). Jak komentuje te statystyki Stawowy-Kawka,

bez względu na to, które dane przyjmiemy za bardziej wiarygodne, należy uznać,

że w Macedonii Egejskiej, gdzie przeważała ludność słowiańska i muzułmańska,

a Grecy stanowili zaledwie od 30,5 do 43% mieszkańców, po masowych

przesiedleniach w latach 1919–1928 stali się oni tam narodem dominującym,

liczącym ponad 80% ludności. Rezultatem wymiany ludności między Grecją

i Bułgarią oraz Grecją i Turcją było osiedlenie się w Macedonii greckiej ok. 618

000 osób. Swe domy opuściło 130 000 Macedończyków, przesiedlając się do

Bułgarii i Turcji. Niewielka ich liczba wyruszyła także do Królestwa SHS, mimo

braku porozumienia o wymianie ludności między Jugosławią i Grecją. (…) W ten

sposób największa część Macedonii, tj. 51% jej terytorium, która leży w Grecji,

zmieniła swój etniczny charakter. Z narodu dominującego w tej części

Macedończycy stali się mniejszością, zmieniając swój status (Stawowy-Kawka,

2000, 190-191).

Jednocześnie poddawano hellenizacji ludność miejscową, która jeszcze tam pozostała.

Oficjalnym językiem urzędowym stał się grecki jako jedyny dopuszczalny w szkołach, urzędach

i cerkwiach. W dyrektywie z 1927 r. zabroniono używania słowiańskich napisów w cerkwiach

i języka słowiańskiego w obrzędach religijnych. W 1936 r. wyszła ustawa o hellenizacji wszystkich

nazwisk i imion. Przystąpiono również do zmian toponimów ze słowiańskich na greckie (Stawowy-

Kawka, 2000, 192). Szczególnie ciężki dla ludności macedońskiej był okres reżimu dyktatorskiego

generała Joanisa Metaksasa zapoczątkowany w listopadzie 1936 r. Był to czas umocnienia państwa

policyjnego, aresztowań, deportacji i zsyłek, co prowadziło do budowy państwa totalitarnego

i antykomunistycznego, jak wkrótce miało się okazać — państwa faszystowskiego. W czasie

dyktatury Metaksasa ok. 5 tys. Macedończyków zostało deportowanych przede wszystkim za

posługiwanie się swym ojczystym językiem – zsyłki odbywały się głównie do więzień na wyspach

egejskich (Stawowy-Kawka, 2000, 193).

Kluczowym wydarzeniem, w kontekście tematu niniejszego artykułu oraz w ocenie moich

Rozmówczyń i Rozmówców, była wojna domowa w Grecji, a także ekspatriacja i ucieczka ludności

w trakcie działań wojennych i w wyniku zwycięstwa monarcho-faszystów, popieranych przez

Anglię i Stany Zjednoczone. O politycznych aspektach tej wojny oraz o jej przebiegu piszą między

innymi Irena Stawowy-Kawka (Stawowy-Kawka, 1993) oraz Barbara Jelavich (Jelavich, 2005, 320-

328). Z perspektywy etnicznej i kulturowej istotne są takie zagadnienia, jak strategie migracyjne,

problem bezdomności lub zadomowienia w nowym miejscu, interpretacja wydarzeń przez

uchodźców, skutki uchodźstwa zarówno dla nich samych, jak i dla państwa, które opuścili oraz dla

państw i społeczeństw udzielających im azylu, wpływ uchodźstwa na tożsamość jednostek i grupy.

Kwestie te znajdują się w polu moich badań, niektóre z nich poruszyłyłam podczas spotkania z

Panią Mariją, omawiam je również w kolejnych częściach artykułu.

Początek uchodźstwa

II wojna światowa dobiegała końca, kiedy na Bałkanach nadal toczyły się spory

o terytorialny spadek po Imperium Osmańskim, szczególnie o terytoria podzielone po drugiej

wojnie bałkańskiej (w 1913 r. w Bukareszcie) między Bułgarię, Grecję i Serbię. Głównym

przedmiotem sporu był geograficzno-historyczny obszar Macedonii z portem w Soluniu (Saloniki),

z dostępem do Morza Egejskiego. Z drugiej strony Grecja stała się areną walk między

zwolennikami komunizmu a kapitalizmu — walki toczyły się między partyzantami a monarcho-

faszystami, między Narodową Ludową Armią Wyzwoleńczą (ELAS) a Królewskimi Siłami

Zbrojnymi Grecji. Tych pierwszych poparły Albania, Bułgaria, Jugosławia i Związek Radziecki,

tych drugich — Anglia i Stany Zjednoczone Ameryki. O wpływy w Grecji toczyły bój siły, które

wkrótce miały być między sobą w stanie „zimnej wojny‖.

Za pierwszą fazę wojny domowej w Grecji uznaje się przełom lat 1944 i 1945, a za wojnę

właściwą — wydarzenia od 1946 do1949 r. W wyniku tej wojny oraz zwycięstwa w niej monarcho-

faszystów Grecję (przede wszystkim północno-zachodnią — Macedonia Egejska) opuściły tysiące

uchodźców (różne statystyki podają liczby od 100 do 260 tys.)[13]. Były to partyzantki, partyzanci

i członkowie ich rodzin, w tym ok. 25.000 — 30.000 oddzielonych od swoich rodziców dzieci (do

14–15 roku życia) (Martinova-Buckova, 2009, 185-197), (Stawowy-Kawka, 2000, 275-

276)[14],których największa fala migracji odbyła się w roku 1948.

Dzieci, które opuściły wówczas Grecję, były urodzone w Egejskiej Macedonii znajdującej

się od 1913 r. w granicach państwa greckiego. Spór o skład etniczny i tożsamość mieszkańców tego

obszaru trwa po chwilę obecną. Bezpośrednimi stronami konfliktu są Republika Macedonia

i Grecja, a także Bułgaria i, w mniejszym obecnie stopniu, Serbia (tu spór toczy się dziś

o autokefaliczność Macedońskiej Prawosławnej Cerkwi). Wiadomo, że były to przede wszystkim

dzieci greckie i macedońskie, oprócz nich także romskie i wołoskie. Jednak Grecja do dziś nie

uznaje macedońskiej tożsamości, narodowości i języka[15], neguje także istnienie jakiejkolwiek

mniejszości etnicznej w granicach swojego państwa. Oficjalne stanowisko rządu greckiego głosi, że

w Grecji nigdy nie istniała i nie istnieje ludność macedońska, nie przyjmuje się macedońskiej

narodowości ludności żyjącej w Republice Macedonii ani też języka macedońskiego jako

odrębnego od bułgarskiego (Stawowy-Kawka, 2000, 286-287).

Wśród tysięcy uchodźców, którzy opuścili wówczas swoją ojczyznę, znalazły się również

moje Informatorki, wówczas kilkuletnie dziewczynki. Herstorię jednej z nich przedstawiam

w następnej części artykułu.

Migracja ludności odbywała się najpierw pieszo, nocą, przez góry do granicy grecko-

albańskiej lub grecko-jugosłowiańskiej. Następnie przez Albanię i Jugosławię, skąd uchodźców

statkami i pociągami transportowano do państw bloku wschodniego. Część z nich pozostała

w Jugosławii, część przesiedlono do Czechosłowacji, Polski, Rumunii, na Węgry, do NRD,

Bułgarii, ZSRR, część natomiast znalazła się w Australii czy w Stanach Zjednoczonych. Według

oficjalnej historii wywieziono wówczas z Grecji ok. 28 tys. dzieci, aby chronić je przed śmiercią

lub innymi skutkami wojny. Dzieci w wieku 2–15 lat miały zostać ewakuowane z Grecji i przyjęte

przez wyżej wymienione państwa na prośbę Tymczasowego Demokratycznego Rządu Grecji

(Georgjevski, 2001, 142) reprezentującego komunistów. Istnieją jednak i inne punkty widzenia na tę

sprawę. Miško Kitansoki (dziennikarz), Gjorgi Donevski (jeden wysiedlonych, główny działacz

Stowarzyszenia Dzieci-Uciekinierów z Egejskiej części Macedonii)[16] oraz historyk, dr Risto

Kirjazovski, twierdzą (Kitansoki, Donevski, 2003, 17) (Kirjazovski, 1989), że głównym celem akcji

nie było uchronienie dzieci przed wojną, lecz ich wysiedlenie. Według tej opinii rodzice, których

dzieci zostały „ewakuowane‖, mogli zostać wcieleni do DAG (Demokratyczna Armia Grecji).

I rzeczywiście, wkrótce taka mobilizacja miała miejsce (Kitansoki, Donevski, 2003, 17-18).

Natomiast stanowisko greckich monarcho-faszystów, jak i Amerykanów, wyrażało przekonanie, że

dzieci zostały przez komunistów porwane (Kitansoki, Donevski, 2003, 25).

Przygotowania do wywozu dzieci rozpoczęto na początku 1948 r. Ich ewakuacja nastąpiła

na przełomie lutego i marca tego samego roku i trwała kilka miesięcy — do czerwca. Na każde 20–

30 dzieci miała przypadać jedna opiekunka-nauczycielka („matka‖). W praktyce często były to

jeszcze niepełnoletnie dziewczyny lub bardzo młode kobiety. Dzieci umieszczano w specjalnych

ośrodkach, gdzie zapewniano im opiekę i edukację. Przyjmuje się, że rodzice, przekonani przez

komunistów, dobrowolnie oddawali dzieci, dla ich dobra. Zarówno oni, jak i ich potomstwo byli

informowani, że rozłąka potrwa zaledwie kila miesięcy, a po zwycięstwie DAG dzieci będą mogły

wrócić do swoich domów, do wolnego kraju. Rok później zakończyła się wojna domowa, jednak

zwyciężyli w niej monarcho-faszyści, a większość macedońskich dzieci nigdy nie wróciła do domu,

nawet jako dorośli. Członkowie rozdzielonych rodzin próbowali odnaleźć się z pomocą

Czerwonego Krzyża. Wcześniej lub później znaczna liczba uchodźców opuszczała kraj goszczący

(Polskę, Czechosłowację itd.), wędrując najczęściej na Południe, bliżej swojej ojczyzny.

Po wojnie domowej nastąpił w Grecji kolejny etap hellenizacji ludności słowiańskiej. Dopiero

upadek dyktatury „czarnych pułkowników‖ i wprowadzenie w 1974 r. rządów demokratycznych

stworzyło sprzyjające warunki do powrotu do kraju uchodźców politycznych — bo taki status miały

osoby (w tym kilkuletnie dzieci), które opuściły Grecję w czasie wojny domowej i tuż po niej.

Stawowy-Kawka na ten temat pisze:

Reemigracja, która rozpoczęła się już 1975 r., nasiliła się znacznie w latach

osiemdziesiątych. Gdy 18 października 1981 r. władzę objął Panhelleński Ruch

Socjalistyczny (PASOK), zezwolono (od 1984 r.) na powrót do kraju Grekom,

którzy brali udział w wojnie domowej i przebywali do tej pory w krajach Europy

Środkowo-Wschodniej. Tego prawa nie otrzymali egejscy Macedończycy. Tylko ci,

którzy zadeklarowali narodowość grecką, mogli powrócić do kraju, oni też mieli

prawo do własności pozostawionej przez nich po wojnie domowej (regulowała to

ustawa z 1985 r.). Reemigracja miała charakter indywidualny, gdyż na taką jej

formę zgodził się rząd w Atenach. Każdy przypadek rozpatrywano oddzielnie,

narażając powracających na niedogodności machiny biurokratycznej. Wielu

Macedończyków stanęło w obliczu trudnych dylematów moralnych (Stawowy-

Kawka, 2000, 286).

Powrót tych, którzy przyznawali się do swoich macedońskich korzeni, był niemal

niemożliwy. Często nawet rozpoczęcie procedury reemigracyjnej było niemożliwe, gdyż Grecy

automatycznie odsyłali listy i dokumenty wysłane przez osoby o słowiańsko-brzmiących

nazwiskach czy urodzone w macedońskich wioskach w Grecji. Ci, którym udało się wrócić, zastali

zupełnie inną rzeczywistość. Ich wsie unicestwiono lub zhellenizowano, a domy (za sprawą

nowoprzybyłych tutaj Greków zwanych — Madziri)zburzono lub przebudowano. — W wyniku

działań politycznych i militarnych z pierwszej połowy XX wieku diametralnie zmienił się skład

ludnościowy na terenach dzisiejszej Grecji, szczególnie jej macedońskiej części. Z mozaiki

wyznaniowej i narodowej (Słowianie, Wołosi, Żydzi, Turcy i in., pośród których Grecy byli

mniejszością) osiedlono tu osoby pochodzenia greckiego, sprowadzone z Bułgarii i Turcji.

Macedończycy stali się mniejszością, w dodatku dyskryminowaną i w dużej już dziś mierze

zhellenizowaną. Według historyków macedońskich osób mówiących dziś po macedońsku jest

w Grecji 240 tys., Grecy natomiast oceniają ich liczbę na 48 700[17] spośród 11-milionowej

populacji. Nadal jednak nie uznają ich macedońskiej tożsamości, podobnie jak nie akceptują

ustawowej nazwy Republiki Macedonii, zmuszając swojego północnego sąsiada do funkcjonowania

na arenie międzynarodowej jako FYROM (Stawowy-Kawka, 2000, 286-287).

Doświadczenia uchodźczyń

Przejdę teraz od historii do herstorii, przyjmując perspektywę osób, na temat których się

wypowiadam (perspektywa emic). Na temat pamięci o wydarzeniach wojennych, eksodusu i życia

na uchodźstwie prowadziłam badania wśród Macedończyków w Republice Macedonii w latach

2006–2011[18], przy czym wspomniane już pogłębione wywiady narracyjne z Egejkami na temat

ich osobistych doświadczeń odbyły się w 2011 r. Kobiety te opowiedziały mi, jak pamiętają życie,

relacje rodzinne i sąsiedzkie panujące we wsiach, w których się urodziły; ale także, jak zostały

przyjęte w nowym miejscu i jak odebrały kraje, które udzieliły im schronienia. Mówiły

o eksodusie tysięcy dzieci z ich ojczyzny; przyjaźniach z innymi dziewczynkami, które dzieliły

podobny los, o rozłące z rodzinami i pierwszych, dramatycznych spotkaniach po latach, o ciągłym

życiu w drodze, wędrówce i nieustannych przeprowadzkach, jednak nigdy nie do zakazanego dla

nich miejsca urodzenia. W czasie wydarzeń wojennych były one kilkuletnimi dziewczynkami.

Wspominając ten czas, opowiadały o wojnie toczącej się na terenach, gdzie się urodziły i gdzie

przeżyły pierwsze lata swojego życia. W ich opowieściach II wojna światowa i wojna domowa

w Grecji zlewają się w jedną. I rzeczywiście, trudno tu rozdzielić te dwa „wydarzenia‖, gdyż biorąc

pod uwagę ramy przestrzenno-czasowe, na terenach Macedonii Egejskiej niepokoje wojenne,

działania militarne, terror i działalność partyzantów trwały bez dłuższych przerw od 1940 (a nawet

dużo wcześniej) do 1949 r.

Herstoria: narracja Pani Marii — uchodźczyni z Egejskiej Macedonii

(dzisiejsza Północna Grecja)

Chciałabym przytoczyć teraz większą część wywiadu, który w maju 2011 r.

przeprowadziłam z Panią Mariją[19], ludową śpiewaczką urodzoną w 1942 r. w Macedonii

Egejskiej (wieś Požarsko, dziś gr. Lutraki). Zdając sobie sprawę ze znacznego zubożenia tekstu,

jednak mając na uwadze względy praktyczne, zdecydowałam nie prezentować tu oryginalnej

transkrypcji wywiadu, który odbył się w języku macedońskim, a zacytować wypowiedź

rozmówczyni już w tłumaczeniu na język polski, w uproszczonym zapisie. Jej opowieść:

Marija: — Ja jestem ciotka Marija, urodzona we wsi Gorno Požarsko, w egejskiej części

Macedonii, w regionie Vodeńskim. Urodziłam się w 42-gim, w czasie zawirowań wojennych. Gdy

miałam 3 lata, moi uciekli ze wsi Požarsko. Tak jak i inni ludzie, którzy musieli uciekać, tak i moi

rodzice uciekli ze mną i z moim małym braciszkiem. Uciekli do Mariova, do Skočiviru. Ja z tego

okresu nic nie pamiętam, moje dzieciństwo jest wymazane całkowicie. Zaczęłam zapamiętywać

w Vojvodinie. Wiele wycierpieliśmy wówczas [podczas ucieczki; dop. M.M.], ja bardzo się

rozchorowałam, mojej mamie umarło dwoje dzieci, zostałam tylko ja, leżałam w Skopje w szpitalu.

M.M. — Ile lat wówczas Pani miała?

Marija — Pięć lat. Przestałam wtedy chodzić. Byłam bliska śmierci. Mój ojciec przywiózł mnie do

Skopje, do szpitala (wtedy mieszkaliśmy w Prilepie), sześć miesięcy mnie leczono, uratowano mnie

od choroby, nie wiem co to była za choroba.

M.M. — A co było przyczyną tej choroby? Czy była ona skutkiem wojny?

Marija — Nie było wówczas wojny, ale nie było też spokojnie… to były partyzanckie czasy.

Panował duży głód i nędza, było wielu ludzi, którzy uciekli z domu. I później przeprowadzamy się

w 1948 r. do Vojvodiny (wieś Gakovo, Sambor).W Vojvodinie dano nam domy. Stały tam

opuszczone domy, po… Austro-Węgrach. W tych domach osiedlono głównie Macedończyków

z egejskiej części Macedonii.

M.M. — Jak się wam tam mieszkało, jakie były warunki życia?

Marija — Każda rodzina miała własny dom, było nam tam bardzo dobrze. Domy były bardzo

solidne, niskie, każdy dom miał studnię… W takich czasach była tam porcelana! Były tam

porcelanowe naczynia, w tamtych czasach! Ich łyżki były miedziane, nie takie jakie były u nas —

drewniane czy aluminiowe. Czyli ci, którzy byli tam przed nami, byli bardzo do przodu. Były tam

porcelanowe płytki, każdy dom miał kominek, żeby mogli się ogrzać… bardzo bogaci. Wszystko

było w najlepszym porządku. Z mebli, które tam pozostawiono, dano nam szafy, łóżka, maszyny do

szycia — dla każdego — wóz do pracy i wiele, wiele innych rzeczy. Bardzo nam pomogli wtedy ci,

którzy byli stamtąd (z Serbii). Dali nam też, każdej rodzinie, po 4 dekary ziemi, która znajdowała

się za domem (był to bardzo płaski teren), żebyśmy mogli pracować, sadzić kukurydzę, żebyśmy

mieli co jeść. Wszystko było bardzo dobrze, pięknie, tylko że nikt nie chciał tam zostać. Wszyscy

chcieli wrócić. (…) Tam [w Gakovie; dop. M.M.]zaczyna się moje dzieciństwo, tam zaczęłam

kojarzyć, być świadoma. To było 48. roku, wtedy miałam iść do szkoły. Byliśmy bardzo biedni, ale

tam przynajmniej był chleb. To było bardzo ważne, że był chleb. Była tam praca — mój ojciec miał

tam pracę.

M.M. — Czy było was tam wiele? Ludzie jakiej narodowości tam mieszkali?

Marija — Było tam wiele ludzi. Egejczycy, Macedończycy.

M.M. — Greków tam nie było?

Marija — Nie wiem, czy byli tam też Grecy. Myślę, że w Gakovie w Serbii byli wyłącznie

Macedończycy, głównie z egejskiej części. Państwo [Jugosławia; dop. M.M.] nas tam wysłało, tych,

którzy uciekli. Wagonami nas tam przewieziono, żebyśmy mieli gdzie mieszkać, ale nikt z naszych

nie chciał tam zostać, więc niektórych sprowadzono z powrotem w 49-tym, ale my zostaliśmy do

51-szego r. Wróciliśmy na własny rachunek, sami opłaciliśmy sobie podróż… Bardzo się

wymęczyliśmy.

M.M. — Dokąd przyjechaliście?

Marija — Tutaj, do Bitoli.(…) Nie wiem czemu mój tata wybrał Bitolę, do dziś nie wiem.

M.M. — Skoro mówimy o przeprowadzaniu się, o wędrowaniu, o przesiedleniach — może mi Pani

powiedzieć, co wie o waszej ucieczce z Grecji, co Pani pamięta?

Marija — Byliśmy zmuszeni do ucieczki. To była wojna domowa — jedni byli z Grekami, drudzy

byli z Macedończykami, z partyzantami. I jeśli jesteś za partyzantami, Grecy będą cię ścigać,

strzelać — nie mają litości. A znów jeśli jesteś za Grekami, partyzanci będą cię ścigać. Nie masz

gdzie uciec. Ci, którzy popierali partyzantów, nie mieli tam gdzie się ukryć, musieli uciekać do

wyzwolonego terytorium, tam gdzie była wolność. Więc uciekli. Uciekli z dobytkiem. Co można

było zabrać? Jedno pokrycie, jedną ruguzinę [słomiana mata; dop. M.M.], jeden kociołek do

gotowania, jeden gjum [naczynie na wodę, dop. M.M], miedzianą tavę [naczynie do pieczenia

i smażenia, dop. M.M]. Nic więcej. I ubrania na sobie. Tylko tyle możesz udźwignąć. I piechotą

przez góry. Przybyliśmy jesienią, po Małej Bogurodzicy[20].Zostawili świnię, kury, wszystko,

wszystko co posiadali. Mój tata, po tym jak przekroczył granicę, wrócił się jeszcze następnego

wieczoru, ubił świnię, wsadził ją w jakieś worki i przeniósł ją przez granicę. Nie mieli co jeść.

Mięso posolili, stopili smalec i wstawili to w jakieś pojemniki. Ten, kto miał złote monety, mógł

znaleźć chleb, a ci, którzy nie mieli złota, nawet chleba nie mogli kupić. Było bardzo ciężko.

Bardzo się namęczyli. A mój teść uciekał w środku zimy z pięciorgiem dzieci — chłopcami —

najmłodszy nie miał nawet 40 dni. Powiedzieli mu — „Trajko uciekaj, bo cię zabiją‖. I co miał

zrobić? Ubiera dzieci i uciekają nocą przez śnieg. Na granicy, w Mariovie, był pierwszym, który ją

przekroczył — Pierwszy, pierwszy, 48. I tak to nasi uciekli na tę stronę, myśląc, że się wrócą, tak

jak niegdyś uciekli podczas I wojny światowej, do Kosova, do Prešva, wielu tam zbiegło, byli tam

od 1916 roku do około 21-22-go. Wtedy powrócili, i kiedy wrócili, wieś była spalona. Od nowa

budowali domy. I podczas tej wojny, kiedy znów uciekli, myśleli, że się wyzwolą i że ponownie

wrócą. Ale, niestety, nie było powrotu. Granice zamknięto i nikt nie mógł się wrócić. Wróciły tylko

pojedyncze osoby, bardzo się o to starając, trudząc, męcząc.

M.M. — Może mi Pani opowiedzieć coś więcej o wsi, o Požarsko? Kto tam mieszkał, jaka była

populacja, czy mieliście tam szkołę, cerkiew? W jakim języku się modliliście?

Marija — Nasi mieli i szkołę, mieli i cerkiew. Tam, skąd jestem ja — z Gorno Požarsko, były dwie

cerkwie — Sveti Gjorgji [pod wezwaniem Świętego Jerzego] i Sveti Jovan [św. Jana]. Jedna

cerkiew była przy cmentarzu, a druga na środku wsi. Mieli tam i szkołę, ale zaczęto dzieci siłą

zmuszać, żeby uczyły się po grecku[21]. Od kiedy rozpoczęła się wojna, nie nauczano dzieci po

macedońsku, a po grecku. I to był bardzo duży problem. Niektórzy bardzo źli nauczyciele bili

dzieci, zmuszali je, żeby mówiły po grecku. A w domu w jakim języku miały mówić? Mówiły po

macedońsku, swoim ojczystym językiem. (…)Požarsko jest czysto macedońskie, czysta etnicznie

wieś. Nie ma Turków, nie ma Romów, nie ma Vlachów, nie ma Greków. Czysta etnicznie wieś.

I górna, i dolna. Szkoda tylko, że Gorno Požarsko już nie istnieje. Wszystko zostało zburzone,

zniszczone. I przesiedlili się do Dolno Požarsko. (…) Pop odprawiał modły w języku

starosłowiańskim. (…) Męczyli nas bardzo. Żeby wykorzenić z nas nasz ojczysty język

macedoński, Grecy otworzyli bezpłatne przedszkola na wsiach w egejskiej części Macedonii. Matki

mogły pracować, a dzieci edukowano w celu nauczenia ich języka greckiego. Pierwsze bezpłatne

przedszkola były utworzone w egejskiej części Macedonii! I w Požarsko, i wszędzie gdzie

mieszkali Macedończycy. To była polityka Grecji, żeby wykorzenić macedoński język. Ale nie

mogą go wykorzenić, pozostali jeszcze tacy jak my i starsi, którzy pamiętają jeszcze macedoński

język i bardzo dobrze posługują się nim, gdy rozmawiają między sobą. Ale ze względu na młodych,

męczą się, próbują mówić po grecku, ale nie mogą wypowiedzieć tego, co mają na myśli [w

oryginale — „vistinskoto‖ — to, co prawdziwe; dop. M.M.]. (…) Nasze życie było bardzo ciężkie,

wszyscy, którzy tu przybyli, bardzo się namęczyli. Ci, którzy mieli zdrową rodzinę, którzy byli

zdolni do pracy, dawali sobie radę, mogli znaleźć chleb, ale ci z małymi dziećmi, chorymi, ze

starszymi ludźmi… im było bardzo ciężko. Życie było bardzo ciężkie.

M.M. — Kto i kiedy nazwał was Egejczykami? Macedończycy stąd?

Marija — Egejci? Aaa, to od kiedy przybyliśmy tutaj [do Republiki Macedonii, wówczas

w granicach Jugosławii; dop. M.M.], wołali na nas — begalci [uciekinierzy, uchodźcy], Egejci[22].

M.M. — Ile miała Pani lat, kiedy zamieszkaliście w Bitoli?

Marija — Wróciliśmy w 51-ym, czyli miałam 9 lat. Umieścili nas w koszarach, w pustych

koszarach. Później przybyło wojsko i musieliśmy się stamtąd przenieść. Do dziś nie wiem, czemu

tak było, nie rozumiem tego. I gdzie teraz mieliśmy iść? Zamieszkaliśmy w jednym budynku, gdzie

nie była jeszcze podłączona woda, nawet schody nie były dokończone. Weszliśmy na drugie piętro,

mój wujek w jednym pokoju, my (mój ojciec) w jednym pokoju i drugi wujek z żoną i z moją

babcią w kuchni. Trzy rodziny w jednym mieszkaniu. Mieszkaliśmy tak do 54-go r.. Stąd

przeprowadziliśmy się w prilepskie, do jednej wsi. Jedno lato mieszkaliśmy tam, u siostry mojego

taty. Tam urodziła się jeszcze jedna siostra — Menka. Później, 29-go listopada przenieśliśmy się do

Prilepu. Budowano tam nową szkołę i my zamieszkaliśmy w jednym z baraków, w których

mieszkali robotnicy budujący szkołę. Tam mieszkaliśmy, w jednym pokoju, jeszcze 6 lat — od

1954 do 1960. Ja już podrosłam i zaczęliśmy sadzić tytoń. Bardzo chciałam chodzić do szkoły, po

tym jak ukończyłam czwartą klasę, ale ojciec mnie nie puścił. Powiedział, że kiedy mama będzie

szła „na tytoń‖, to żebym i ja z nią chodziła sadzić tytoń.

M.M. — A wasz ojciec pracował?

Marija — Tak, tylko on pracował [w znaczeniu: był zatrudniony; dop. M. M.]. Było bardzo ciężko.

Moja babcia, matka bez pracy… Ja nie byłam już mała, zaczęłam więc chodzić po domach, żeby

coś zarobić, żeby móc sobie kupić sukienkę. Byliśmy bardzo ubodzy. Pierwszego roku, kiedy

posadziliśmy tytoń, zbiory nie były udane. W następnym roku zebraliśmy tyle tytoniu, że mogliśmy

kupić dom w Bitoli, w 56-ym–57-ym. I my te małe pieniądze, które udało nam się zebrać, daliśmy,

żeby zapłacić za część domu. Razem z moim wujkiem i ciotką pracowaliśmy tu jeszcze jeden rok,

sadząc tytoń, (1958-59), żebyśmy mogli spłacić cały dom. I kiedy go spłaciliśmy, w 1960

przeprowadzamy się do Bitoli. To był stary, turecki, dwupiętrowy dom. Na dole dwa pokoje i u

góry dwa pokoje. Dzieliliśmy go z moim wujkiem. I kiedy 18 marca wprowadzaliśmy się tam —

mój ojciec z jedenastoosobową rodziną — przed nami przyjechał sąsiad ze Žvan[23] i, ponieważ

budował nowy dom, zburzył nam ścianę [żeby zabrać cegły]. I otworzył nasze dwa pokoje,

w naszej części domu. I kiedy tam przyjechaliśmy, nie mieliśmy się gdzie schować, było zimno,

marzec, bardzo padało i pochorowaliśmy się. Moja mama bardzo wtedy płakała. Przeżegnała się

i powiedziała — „Panie Boże, czy jeszcze będziesz nas męczył?‖. Tylko tyle powiedziała. Jakoś

udało nam się zagrodzić te dwa pokoje. I mimo wszystko lżej nam było, bo w końcu byliśmy na

swoim. Mieliśmy dom, nie był nie wiadomo jaki, ale mieliśmy dom. I ja od razu, w wieku 18 lat

zaczęłam pracować. Całą wypłatę przynosiłam do domu, bo nie mogliśmy się wyżywić. Tata

kupował butle z 25 kg oleju. A mąka? Piekliśmy sami chleb. O mleku, mięsie czy serze nie

mogliśmy nawet słyszeć, myśleć. Ważne było, żebyśmy mieli chleb, fasolę, ziemniaki, ryż. (…)

Nigdy nie było tego, co byś chciał zjeść. Mimo wszystko, chwała Bogu, wszyscy byliśmy żywi,

zdrowi, mimo tych wszystkich mąk, udało nam się przetrwać. Czyli jednak wszystko szczęśliwie

się skończyło. I później z Petrem zaczęliśmy budować dom tutaj, ojciec zburzył stary dom i z tych

kamieni zbudował nowy. Petre pomagał mu przy budowie jego nowego domu, a później mój ojciec

pomagał nam przy budowie naszego. Po tej męce, której doświadczyliśmy, dobrze że zostaliśmy

cali, zdrowi, żywi i o zdrowych zmysłach.

M.M. — Czy kiedykolwiek chcieliście wrócić do Požarska? Czy Pani była później w Grecji?

Marija — Twoja babcia [mówi do córki swojego brata; dop. M.M.] nie miała prawa do paszportu

— urodziła się w Preševie, w Kosowie, w 18-tym roku, kiedy uciekli podczas I wojny światowej.

A mój ojciec raz spróbował uzyskać metrykę urodzenia, ale powiedziano mu, że wszystko spłonęło.

Więcej razy nie wyraził chęci pojechania tam. Moja matka mówiła — „Marija, nie chcę tam jechać,

zbyt wiele się tam wycierpieliśmy, nie chcę‖. Nie chciała ujrzeć tej męki na nowo.

M.M. — A Pani tam była?

Marija — Ja…? Wiele razy… Pierwszy raz byliśmy tam w 89-tym, we wrześniu. Ale wtedy

pojechaliśmy z fałszywymi paszportami, w których było napisane, że jesteśmy tutaj urodzeni[w SR

Macedonii w Jugosławii; dop. M.M.]. Taka była polityka… że jesteśmy tutejsi, a nie urodzeni

w Grecji. Nie pisało się, że się jest urodzonym w Grecji. I tak pojechaliśmy, mieliśmy wizę. A teraz

z paszportami biometrycznymi możemy pojechać bez problemu[24]…

M.M. — A w tych paszportach co jest napisane? Jest napisane, gdzie się Pani urodziła?

Marija — W tych paszportach jest napisane tylko „Grecja‖, nie jest podane dokładne miejsce

urodzenia, tylko „Grecja‖. Wciąż jesteśmy „obcy‖… Nie mamy miejsca urodzenia.

M.M. — A co stało się z waszym domem w Požarsko?

Marija — Z naszego domu nic nie zostało. Dom wujka Petra [tak mówi Pani Marija o swoim mężu

w obecności młodszych osób, dla których mógłby być on wujkiem; dop. M.M.] stał jeszcze do

niedawna, teraz już nie.

M.M. — Jakie uczucia Pani towarzyszą, gdy jedzie Pani do Požarsko?

Marija — Wszystko się zmieniło w Požarsko. Pierwszy raz, gdy pojechaliśmy, był najbardziej

bolesny, bo nie chcieli nas wpuszczać. (…) Pojechaliśmy samochodem brata mojego męża. I gdy

się zbliżaliśmy, ujrzeliśmy Mišov Kamen [Kamień Mišy]. Jest tam jedno miejsce, we wsi, co się

nazywa Mišov Kamen. U góry widać krzyż. Nie brakowało wiele, żebyśmy mieli wypadek

samochodowy — z pobudzenia, wzburzenia. (…) Poza tym w naszej wsi są 3 rzeki. Crna

reka [czarna rzeka], Belica [biała] i Toplica[ciepła]. Crna reka tak się nazywa, bo w czasach

tureckich Turcy chcieli poturczyć niektóre dziewczęta z naszej wsi. I powiedziały begowi — „Teraz

nie mamy dokąd uciec, poturczysz nas, ale pozwól najpierw nam się wykąpać. Wy nie patrzcie,

a my wykąpiemy się w rzece‖. I weszły do rzeki, złapały się za ręce i wszystkie postanowiły się

utopić. Nie wiem, ile dziewcząt to było. Unicestwiły się, żeby nie zostać poturczone. I dlatego rzeka

nazywa się Crna — bo jest czarna, bo zabrała młode życie. Belica tak się nazywa, bo płynie po

białych kamieniach, a Toplica, bo wypływa z ciepłych źródeł. I kiedy wspinasz się do Gorno

Požarsko, widzisz w dole te trzy rzeki, jak na dłoni. Wygląda to bardzo ciekawie, bardzo pięknie

(…)

M.M. — A co się stało z cerkwiami?

Marija — Cerkwie? Jedna cerkiew się ostała, ale wszystkie freski są zamazane. Była zbudowana

z garnuszków, żeby podczas śpiewania dobrze się słyszało. Jest zbudowana w takim stylu, jak te

cerkwie w miastach. Bardzo pięknie jest zrobiona. Ale po nas wszystko zostało podziurawione,

wszystkie freski zniszczone — szukali złota. A druga cerkiew została zniszczona, ta na cmentarzu.

Wszystko zostało zniszczone. I groby są przeorane, i cerkiew zniszczona. Nic nie ma. I w tym

miejscu wybudowano nową cerkiew. A tę co została, nie wiem czy ją odnowią (…)

M. M. — Czy mieszkają tam teraz jacyś Pani krewni?

Marija — Jacyś tak, ale nikt bliski. Wszyscy pouciekali.

M.M. — W jakim języku teraz tam się teraz mówi?

Marija — Po grecku. I w domu po grecku — ze względu na dzieci. Między sobą rozmawiają po

grecku. A babcie, takie jak ja, gdy spotkają się na rynku, mówią po grecku, ale żeby lepiej się

zrozumieć, używają macedońskiego. To, czego nie znają po grecku, powiedzą po macedońsku.

I gdy my tam jedziemy, rozmawiają z nami po macedońsku. (…) Wszyscy znają tam macedoński

i pomału zmienia się sytuacja, wchodzi tam macedońska pieśń. Coraz bardziej otwarcie śpiewa się

po macedońsku. Do niedawna zabronione było śpiewanie po macedońsku i mówienie publicznie po

macedońsku. Wcześniej bali się mówić po macedońsku, a teraz śpiewają publicznie. Ludzie zaczęli

swobodnie rozmawiać po macedońsku.

M.M. — Kiedy zaczęła zmieniać się sytuacja dotycząca języka macedońskiego?

Marija — Przed około 10 laty. Od 10 lat jeździmy tam regularnie. Na spotkaniach otwarcie się

śpiewa, mówimy im — „Gdzie jesteście, Macedończycy? Nie bój się, nie męcz się, że jesteś

Macedończykiem‖. Ja osobiście śpiewałam w kafanie[25] w Požarsko, często tam śpiewam, gdy

jedziemy ze skopianami wieloma autobusami. Śpiewałam tam po trzy godziny, kto z tamtejszych

we wsi jakąś piosenkę miał na duszy, mówił „aj jeszcze ta piosenka, jeszcze ta‖… Pomału, pomału

wraca to „macedońskie‖ do ludu. Bo chociaż nie wiem, jak będą robić z nich Greków, oni noszą

w sobie „to‖ — macedońskość, nosimy ją w sobie. Nikt nie może zabrać nam tej pieśni z duszy.

M.M. — Czy może mi Pani opowiedzieć o jakichś obyczajach, tradycjach egejskich związanych

z kobietami?

Marija — W tamtych czasach oficjalnie nie było miłości. Nie pytano dziewczyny, czy kogoś kocha.

Ojcowie decydowali. I dziewczęta nie wiedziały, że wydają ją za mąż, nie wiedziały za kogo. I nie

dopuszczano, żeby dziewczyny i chłopcy byli za blisko, żeby się przyjaźnili. Oro oddzielnie

tańczyły dziewczyny, oddzielnie chłopcy. Nie łączyli się, by tańczyć razem. I dlatego też dzisiaj,

kiedy występują grupy folklorystyczne, ten kto prowadzi oro, trzyma chustkę w ręku — żeby, kiedy

oro męskie i żeńskie się połączy, nie dotykali się bezpośrednio rękoma. Dziewczyny i chłopcy nie

mogli publicznie razem się pokazywać, umawiać się. Kobiecym zwyczajem było, że jeszcze kiedy

były małe, plotły skarpety, tkały, haftowały, pomagały w domu, żeby były gospodyniami.

M. M. — A czy zdarzały się śluby z miłości?

Marija — Zdarzały się, ale rzadko. Nie pozwalali im. Teraz jest inaczej. Wtedy mogli tylko

spoglądać na siebie, tańcząc oro. Lub pisano liściki, jeśli ktoś umiał pisać. To było bardzo…

straszne — mieć chłopca [śmieje się]. (…) A zabaw nie organizowano. Jakimś rodzajem zabawy

była „podpredka‖, to była w pewnym sensie „posiadówka‖. Wtedy nie było prądu, żeby móc pleść,

robić na drutach, zbierały się dziewczęta, siadywały przy świecach. Chłopcy też chcieli być przy

tym obecni, szukali sposobu, żeby się spotkać. Przychodzili wtedy przez płot do tego domu, gdzie

była ‖podpredka‖. To był rodzaj zabawy. A w niedziele, kiedy nikt nie pracował, praca była srogo

zabroniona w niedziele, a jeżeli ktoś już musiał pracować, (…) miał w polu niedokończoną robotę,

wtedy młodzi zgłaszali się, żeby temu komuś pomóc. To się nazywało „angarija‖ [z gr. „robota‖,

dop. M.M.]. I ci młodzi ludzie, chłopcy i dziewczęta, specjalnie szli, żeby pomóc, żeby móc się

zobaczyć ze sobą. Z jednej strony chcieli pomóc, z drugiej chcieli się spotkać ze sobą. Młodzieńcza

polityka.(…) Młodości nie możesz ukryć.

M.M. — Niech opowie mi Pani coś o swojej mamie, o jej życiu, o życiu kobiety w tamtych

czasach.

Marija — Co mogę ci powiedzieć? Moja mama była bardzo łagodną kobietą. Bardzo dobrą, bardzo

porządną. Była jedną z najpiękniejszych dziewcząt, nawet teraz niektórzy mi mówią, że była

niezrównana, kiedy była młoda. Ale kiedy wyszła za mąż, stała się bardzo biedna. Pochodziła

z ubogiej rodziny, ale od kiedy wyszła za mąż, była jeszcze biedniejsza. Mój ojciec był sierotą.

Wzięli ślub w wieku 24 lat. Trzy lata byli zaręczeni, mój dziadek miał wyprawić im wesele.

Wyprawiał, wyprawiał i nie wyprawił w końcu. I moja matka uciekła, uciekła za moim ojcem.

Uciekła w 41-ym, kiedy zaczynała się wojna. Panowała bieda. Piekli chleb z mąki kukurydzianej,

ale brakowało, żeby móc się najeść. W końcu zabrakło też soli. I dodawali do mąki słoną wodę

z turšji [konserwowane warzywa, przygotowywane za zimę, dop. M.M.],żeby móc jeść chleb. To

były bardzo biedne, ciężkie czasy. Mama opowiadała, że ten, kto hodował zwierzęta, miał

i jedzenie, i ubranie. Ten, kto miał owce, mógł wytworzyć i jedzenie, i wełnę. Pleciono dywany,

bluzki, skarpety — wszystko. A oni byli z tych uboższych. Kiedy przybyli tutaj, zaczęły im się

rodzić dzieci — jedno za drugim. Niektóre umarły, niektóre przeżyły[26]. Moja mama sypiała po 3

godziny dziennie, nie więcej. Ostatnia szła spać, pierwsza wstawała. Gdy miała wolną chwilę,

robiła na drutach skarpety dla dzieci. Szydełkowała, robiła chleb, pilnowała dzieci, prała…

Codziennie praliśmy. Moja matka… jak mogę ci ją opisać…? Ona nie miała czasu, żeby wyjść na

ulicę, tak jak to robiły inne kobiety w mieście, taki był zwyczaj, że siadano na ulicy. Ciągle musiała

być w domu, ciągle miała jakąś pracę…

M.M. — Ojciec wam pomagał?

Marija — Mój ojciec pracował. Pracował oficjalnie jako murarz i prywatnie, żeby móc przynieść

więcej do domu. Z jedną wypłatą nie można było przetrwać. Ojciec nie pomagał w kobiecych

pracach. Tym zajmowała się mama i ja, gdy podrosłam. Później zaczęliśmy się zajmować sobą

wzajemnie. Każdy robił to, co mógł. Mama wydawała polecenia — „ty zrób to, ty tamto‖. Starsze

rodzeństwo zaczęło też pracować. Poza tym sadziliśmy tytoń. Kiedy wracaliśmy po sadzeniu do

domu, od razu zabieraliśmy się, zmęczeni, do pracy — praliśmy, przygotowywaliśmy pieczywo,

gotowaliśmy… Męczące było też to, że musiała wysyłać dzieci do szkoły, a nie miała ich w co

ubrać. Każdej soboty i niedzieli wieczorem kąpała mniejsze dzieci (…) i prała im ubrania do

szkoły. Pewnego dnia nauczycielka Viški dowiedziała się, że w szkole „Stiv Naumov‖ uczy się

pięcioro dzieci jednej matki. I zainteresowała się nimi. (…) I powiedziała do Viški — „Viška, chcę

przyjść do was, żeby zobaczyć się z twoją matką‖. I co Viška miała powiedzieć. Powiedziała, żeby

przyszła. „Powiedz swojej matce, że któregoś dnia do was przyjdę, żeby się z nią zobaczyć‖.

I kiedy nauczycielka przyszła do nas, mama myślała, że Viška narozrabiała w szkole. I nie

wiedziała, co ma powiedzieć nauczycielce, myślała, że przyszła z pretensjami. (…) A nauczycielka

powiedziała — „Proszę się nie martwić, nie przyszłam się kłócić. Chciałam Pani powiedzieć, że ma

wspaniałe dzieci. (…) Dowiedziałam się, że ma Pani pięcioro dzieci, ale w szkole powiedziano mi,

że ma Pani jeszcze więcej?‖. — „Tak, mam‖ — odpowiedziała mama, zawstydzona, że ma tyle

dzieci. — „Przyszłam ci pogratulować, matko. Chcę ci pogratulować, że choć masz tyle dzieci,

wszystkie są czyste, wykąpane. Inni mają po dwoje dzieci, a wysyłają je brudne do szkoły. Dlatego

przyszłam, żeby ci pogratulować‖. Tyle mogę powiedzieć o mojej mamie. Była bardzo dobrą

kobietą. Nie umiała się kłócić, nie przeklinała nas, nie biła. Była bardzo łagodna, bardzo spokojna.

Ojciec więcej się denerwował, ale jak miał nas znosić, wszystkich w jednym pokoju, gdy wracał

zmęczony do domu? Mama była wyjątkowa. (…) A ojciec… gdy którejś zimy kupował dla nas

wszystkich buty, sprzedawca myślał, że jest on nauczycielem i kupuje te buty dla swoich

wychowanków.(…) Takie to było nasze życie… burleska, ciężkie, męczące… (…)

M.M — Jak doszło do tego, że została Pani pieśniarką? Skąd Pani zna tradycyjne pieśń, egejski

folklor? Jakie były tradycje, obyczaje?

Marija — Dużo śpiewała moja matka, i ojciec też śpiewał. I kiedy gromadziliśmy się, wtedy nie

obchodzono urodzin, a slavę. My mieliśmy slavę na Świetego Atanasa — wtedy zapraszaliśmy

gości. Albo na jakichś chrzcinach. Kiedy przychodzili goście, nie mówiono o tym czy o tamtym,

gdy się gromadzili ludzie — śpiewano. A ja bardzo chciałam słuchać i poznawać piosenki. Wpadały

mi do głowy [dosłownie – przylepiały mi się do umysłu] — wystarczyło, żebym tylko raz usłyszała

pieśń, więcej nie potrzebowałam. Nie musiałam sobie powtarzać ani bajek, ani piosenek. Od razu je

zapamiętywałam.(…) Być może miałam nadprzyrodzoną zdolność, dar od Boga. Miałam nie tylko

piękny głos, ale też kochałam te pieśni. I to zostało we mnie — i bajki, i pieśni. I teraz nadszedł

czas, żebym wydała jedną książkę. (…) Wiele zapomniałam, ale część tego, co pamiętam, chcę

przekazać innym — i pieśni i bajki, i obyczaje. A pieśń jest moim życiem. Kocham wszystkie

pieśni. (…) I do dnia dzisiejszego śpiewam, należę do chóru, mamy koło kobiet, podróżuję

z chórem. Nie chcę siedzieć w domu, wciąż jestem aktywna.

Zakończenie

Przytoczony powyżej dialog to większa część wywiadu, który został przeprowadzony w z

Panią Mariją w maju 2011 r. Równie ważne jak sam wywiad była komunikacja pozawerbalna

i rozmowy, które odbyłam z moją Rozmówczynią i Jej Rodziną w czasie wspólnie spędzonych

dwóch dni w Ich Domu. Zanim przeprowadziłam i zarejestrowałam wywiad właściwy, Pani Maria

w towarzystwie swoich wnuczek oprowadziła mnie po ogrodzie otaczającym dom. Jest to ogród

niezwykły. Niewielkich rozmiarów, lecz bogaty w treści i znaczenia, jakie nadała im Pani Mariją i

Jej mąż. Ogród jest mapą ich życia, mapą „tożsamości na uchodźstwie‖. Nie znajdziemy tu

artefaktów związanych z samą ucieczką czy z życiem na przymusowej emigracji, na przykład

w Gakovie, które rodzina mojej Rozmówczyni opuściła, aby zamieszkać w Republice Macedonii

(wówczas SJRM), a zatem bliżej stron rodzinnych. W ogrodzie znalazło się natomiast miejsce dla

tego, co według moich gospodarzy było i jest najistotniejsze w ich życiu, tego, co najbliższe,

najcenniejsze. Znajduje się tu między innymi wyrzeźbiony w skale liść tytoniu uważanego za

symbol ciężkiej pracy narodu macedońskiego, pracy, dzięki której możliwa była egzystencja czy,

jak w przypadku moich gospodarzy — wybudowanie własnego domu. Jak ważne jest posiadanie

własnego miejsca, domu, oswojonej, bezpiecznej przestrzeni — szczególnie dla uchodźców,

których ojczyzną jest „kraj o wędrującym terytorium‖, zagrożony przez „obcych‖ — uzmysławia

nam kamień „wykradziony‖ z dawnego domu w Požarsko.

Jak Pani Marija podkreśla w swojej wypowiedzi — a podobne sformułowania pojawiły się

również w narracjach pozostałych moich interlokutorek — jej rodzinny dom znajdował się we wsi

„czysto macedońskiej‖. Ta chęć podkreślenia, że wsie Macedonii Egejskiej były zamieszkane

w większości przez Macedończyków a nie Greków, ten wyścig o „pierwszeństwo‖ na danym

terenie, o najstarszy, wręcz mityczny rodowód — jest elementem strategii „obrony przez atak‖,

szczególnie gdy istnienie, przetrwanie małego narodu jest zagrożone przez silniejszych i/lub

liczniejszych sąsiadów, mogących liczyć na większe poparcie światowych potęg.

Zwrócenie się ku przeszłości, duże znaczenie, jakie odgrywa przekaz opowieści z czasów

uchodźstwa (które w przypadku Egejczyków są niemal równoznaczne z całą ich biografią), także

zainteresowanie historią własną, powiązaną z historią regionu, jest bardzo częste wśród grup

napiętnowanych, jakimi są mniejszości narodowe czy etniczne, czy też mniejszość uchodźców.

Marcin Kula komentuje to zjawisko w następujący sposób:

Nacisk na kultywowanie przeszłości jako elementu własnej tożsamości występuje w wypadku grup

wysiedlonych, ułatwia im autoidentyfikację. Zjawisko, o którym mowa, często występuje wśród mniejszości

narodowych, niejako z definicji zagrożonych „rozpłynięciem się‖ wśród większości, oraz wśród narodów

mniejszych, słabszych, które los wielokrotnie sytuował „pod kreską‖ (Kula, 2004, 206-207).

Dzieje się tak szczególnie wówczas, gdy środowisko zewnętrze neguje tożsamość danej

grupy, jej wyobrażenie o własnym pochodzeniu, języku, a także przekonanie o własnej odrębności.

Te osoby uważane są za „bezpaństwowe‖[27], nadaje się im inną tożsamość narodową niż

posiadają. Często ulegają też asymilacji czy wynarodowieniu, jak na przykład w Grecji, gdzie

istnieje silny nacisk na jednonarodową tożsamość obywateli tego państwa; czy w Bułgarii, gdzie

część ludności wywodząca się z Macedonii przyjęła tożsamość narodową bułgarską, a ich

macedońskie pochodzenie wiąże się z tożsamością regionalną. Kwestie te często są tematami tabu

dla samych Macedończyków (w znaczeniu przedstawicieli narodu macedońskiego). Unikają oni

przyznania faktu — często traumatycznego dla ich egzystencji, prowadzącego do wewnętrznego

rozdarcia, dylematów, wstydu — że ich bracia, siostry i dalsza rodzina czują się, inaczej niż oni

sami, Bułgarami. Albo też, że ich krewni w Grecji ukrywają swoje słowiańskie pochodzenie, nie

tylko ze względu na prześladowania, ale także — patrząc z drugiej strony — z racji korzyści, jakie

niesie oficjalne deklarowanie się jako Grecy. Wiążę się to również z unikaniem komunikowania się

publicznie w ojczystym języku i prowadzi do postępującej hellenizacji, szczególnie przy braku

możliwości nauki rodzimego języka w greckich szkołach państwowych.

Podczas rozmów z Macedończykami w Republice Macedonii — zarówno tych urodzonych

tutaj, jak i o korzeniach egejskich — usłyszałam wielokrotnie, że najwięcej problemów

z południowym sąsiadem mają przez „swoich‖, czyli Macedończyków, którzy pozostali w Grecji,

przejęli ich gospodarstwa, ich własność, za którą uchodźcy nie uzyskali nigdy odszkodowań ani też

prawa do jej odzyskania[28]. Uchodźczynie mówiły mi w trakcie wywiadów, że gdy odwiedzają

swoje rodziny po drugiej stronie granicy, nie zawsze są mile widziane, tamtejsi krewni i sąsiedzi

boją się, że będą żądały jakiejś rekompensaty, że będą domagały się pieniędzy, rzadziej ziemi —

gdyż, jak już wspominałam, powrót Egejczyków do Grecji, nawet po 60-ciu latach na uchodźstwie,

byłby zaakceptowany przez Ateny tylko wówczas, gdyby ci zadeklarowali grecką przynależność

narodową, a wyrzekli się swojej, macedońskiej.

Z drugiej strony konflikty na tle przynależności narodowej i językowej ludności, przede

wszystkim słowiańskiej z regionu Macedonii, były bodźcem dla wyłaniającej się od XIX wieku

macedońskiej specyfiki etnicznej i kulturowej i znacząco wpłynęły na ukształtowanie się

macedońskiej tożsamości narodowej, takiej, jaką jest ona dzisiaj. Jak ujęła to Antonina

Kłoskowska:

Każda sytuacja, w której jednostka staje wobec różnorodności — zwłaszcza konfliktów — systemów

lojalności, archetypicznych dróg życiowych, rodzi skłonność do wyostrzonego poczucia tożsamości, do jej

poszukiwania (Kłoskowska, 1996, 176).

W opowieściach moich rozmówczyń oraz monografiach egejskich wsi i w autobiografiach

osób pochodzących z Macedonii Egejskiej niemal zawsze pojawia się kwestia kolejnej tożsamości

związanej właśnie z tym regionem — „tożsamość egejska‖, bycie Egejczykiem. W wielu narracjach

pojawia się stwierdzenie, że pierwszy raz zostali tak nazwani przez Macedończyków w Jugosławii,

w Skopje — miało być to równoznaczne na przykład z określeniem „bezdomny‖, „włóczęga‖,

„uciekinier‖, „uchodźca‖. Zauważalne są tu podobieństwa do sytuacji polskich repatriantów,

których sprowadzono na tzw. Ziemie Odzyskane. W ówczesnej Polsce dawano im wyraźnie do

zrozumienia, że są brudni, zacofani, gorsi, inni — i tak właśnie się czuli. W opowiadaniach kobiet

nie brak też jednak wspomnień o dobrym przyjęciu przez Jugosławię i pozostałe kraje goszczące.

Moje rozmówczynie szczególnie cenią sobie trwające do dzisiaj przyjaźnie, również te ponad

podziałami etnicznymi, zawarte w ośrodkach dla uchodźców, w których zostały umieszczone,

a także dostęp do edukacji, możliwość rozwoju, którą im dano w nowym miejscu.

W tekście, używając określeń „Egejci‖, „Egejczycy‖, nie mam oczywiście na myśli ich

pejoratywnego znaczenia. Ludność ta zaczęła sama siebie tak nazywać, przyjmując kolejną

tożsamość związaną z ich uchodźstwem — tożsamość egejską. Z jednej strony ukonstytuowała się

ona podczas spotkania z Macedończykami z jugosłowiańskiej Macedonii, kiedy to uchodźcy

odczuli nie tylko bliskość narodową i językową, ale także własną obcość, wynikające z ich niższej

pozycji w nowym środowisku, z nowej sytuacji życiowej, w jakiej się znaleźli, a także z ich

pochodzenia. Obie strony zauważyły, że jednak nie do końca są „swoimi‖. Z drugiej strony

wyłonienie się tej tożsamości wynikało z afirmacji „małej ojczyzny‖, z tęsknoty za własną,

najbliższą okolicą, za domem, za krajem — Macedonią Egejską, „przestrzenią tęsknoty‖.

W niniejszym artykule poruszyłam zaledwie niektóre problemy związane z prowadzonymi przeze

mnie wśród Macedończyków badaniami, szczególne tymi z zakresu uchodźstwa, tożsamości

i kultury typu ludowego. Jak widzimy, opowieści świadków historii stanowią cenne źródło wiedzy

na temat dziejów świata z perspektywy jednostki, dostarczają również wielu informacji z zakresu

antropologii codzienności, herstorii czy folkloru.

Zdaję sobie sprawę z niebezpieczeństwa popadnięcia w rolę „antropologicznego

kolonizatora‖, co byłoby sprzeczne z założeniami tego artykułu oraz moimi intencjami. Żywię

nadzieję, że jednak miałam prawo przedstawić zarys historii uchodźstwa ludności macedońskiej z

Grecji, starając się zrobić to z różnych punktów widzenia, w tym także przedstawić herstorię mojej

rozmówczyni, szczególnie że Ona sama dostrzega w tym procesie badawczym sens.

Przypisy

1 Fragm. deklaracji H. Trumana wygłoszonej w Kongresie Stanów Zjednoczonych 12 marca 1947

r., cyt. za B. Jelavich, Historia Bałkanów. Wiek XX, Kraków 2005, s. 325.

[2] P. Filipkowski, Historia mówiona i wojna, s.

4;http://www.staff.amu.edu.pl/~ewa/Filipkowski,%20Historia%20mowiona%20i%20wojna.pdf,

[dostęp: 30.10.2011].

[3] Około 1% przypadł Albanii.

[4] Mowa o tożsamości ludu. Elity macedońskie, rzecz jasna, posiadały odrębną tożsamość

narodową wcześniej — od XIX wieku.

[5] Nazwa „Bułgarzy‖, jak pisze Karakasidou, powołując się na Hansa Vermeulen’a, często było

używane wobec ubogich slawofońskich prawosławnych mieszkańców wsi, owczarzy lub

robotników o niskim socjalnym statusie, w opozycji do „Bakal‖ (tur. Bakal — właściciel sklepu

spożywczego) — ogólne określenie Greka, bez względu na język, jakim się posługiwał [v.: A.

Karakasidu, op.cit, s. 80]. Jolanta Sujecka uważa za Jovanem Cvijciem, że określenie „Bułgar‖(czy

też w znaczeniu, o jakim mowa, bardziej adekwatny byłby zapis „bułgar‖) używane w XIX w. przez

prawosławnych Słowian z terenu Macedonii nie miało narodowej konotacji rozpowszechnionej w

Bułgarii Naddunajskiej [v.: J. Sujecka, Problem terytorializmu i podwójnej tożsamości z

perspektywy Macedonii w XX wieku, [w:] „Sprawy Narodowościowe‖ 2005, t. 26, s. 158–159].

Nazwa „Bułgarzy‖ mogła pierwotnie oznaczać ludność niegrecką, barbarzyńców, pospólstwo.

[6]Sama „polityka nazywania‖ ukazuje, że ani Grecy nie uznawali tej ludności za prawdziwie

„swoich‖, ani ta ludność nie utożsamiała się z Grekami jako narodem.

[7]Petar Vlahović nazywa ich „Wałachami‖ i pisze, że jest to „mieszanina Ilirów i Traków z

Rzymianami‖ [v.: P. Vlahović,Niektóre etnograficzne cechy Jugosławii, Lud, T. 62, 1978, s. 36].

[8] Kiselinovski, za Vasilem Kynovem, odwołuje się do tożsamości językowej („język używany w

domu, w komunikacji z najbliższymi‖), nie narodowej.

[9] Kiselinovski podaje, że było to 16 tys. Macedończyków.

[10] Autorka podaje tu jednak nieścisłą informację, ponieważ jak już zostało wspomniane, podczas

przesiedleń pod uwagę brano przede wszystkim przynależność religijną, a nie narodową, zapewne

chodzi więc tu o 380 tys. muzułmanów oraz 1,3 mln prawosławnych.

[11] Zapewne chodzi tu o Żydów Sefardyjskich [przyp. M.M.].

[12] S. Kiselinovski, Etničkite…, s. 46–47, cyt. za:Megali eliniki enkiklopedia (Pirsos), 16 Athina,

1931.503 (zapis według S. Kiselinovski,ibid., s. 46, przypis 71).

[13] B. Jelavich mówi o 700 tys. uchodźców [v.:ibid., s. 327–328].

[14] Zob. też.: A. Lipowska — Teutsch, Dlaczego Greczynki i Macedonki znalazły się w Polsce po

II wojnie światowej,http://www.crisisintervention.free.ngo.pl/kobiety_wedrowne_info.html,

[dostęp: styczeń 2011].

[15] Od czasu rozpadu Jugosławii Republika Macedonii, za sprawą ciągłego veta Grecji wobec

korzystania przez nią (RM) toponimu „Macedonia‖, na arenie międzynarodowej jest przedstawiana

jako FYROM (Former Yugoslav Republic of Macedonia) — chociaż niektóre państwa, w tym Stany

Zjednoczone, uznały Macedonię pod jej konstytucyjnym imieniem. Do dziś trwają pertraktacje w

sprawie nazwy północnego sąsiada Grecji, która nieoficjalnie nazywa to państwo „Skopje‖. Wśród

greckich propozycji co do zmiany nazwy państwa macedońskiego pojawiła się m.in. Republika

Wardarska. Taka polityka Grecji jest bezpośrednią przyczyną niemożności wstąpienia Macedonii do

Unii Europejskiej. Na temat greckiego stanowiska: B. Gatzoulis,

Macedonia?,http://www.macedonia.info/name.htm, [dostęp: grudzień 2009].

[16] Pan Donevski zmarł w 2011 r., kilka miesięcy po naszym ostatnim spotkaniu.

[17] Według Raportu Helsińskiego spośród 200-tysięcznej ludności słowiańskojęzycznej, tylko 30

tys. deklaruje się jako Macedończycy

[v.:http://miris.eurac.edu/mugs2/do/blob.html?type=html&serial=1044526702223, [dostęp:

czerwiec 2011]].

[18] Badania nad tematyką egejską prowadziłam przede wszystkim dla celów mojej pracy

magisterskiej. Ponadto w Macedonii przeprowadziłam badania nad obrzędowością doroczną,

religijnością ludową, a także — etnolingwistyczne badania dialektu regionu Poreče.

[19] Dane mojej Rozmówczyni oraz Jej wypowiedź podaję za wiedzą i zgodą Pani Marii, jednak

pewne nazwy własne zostały zmienione ze względu na dobro moich Rozmówców i gospodarzy.

[20] Święto Narodzenia Najświętszej Maryi Panny obchodzone 8/21 września.

[21] Mąż Pani Marii twierdzi, że przed wojną domową przez 3 lata w Požarsko istniała szkoła, w

której zajęcia odbywały się po macedońsku i były prowadzone przez Macedończyków.

[22] Gość moich gospodarzy, ich rodak, który osiedlił się w Bułgarii oraz mąż Pani Marii podali

informację, że terminy „Egejska‖, „Wardarska‖, „Piryńska‖ Macedoniia zostały utworzone w 1913

r. przy podziale terytorium Macedonii po upadku Imperium Osmańskiego.

[23] Wieś w bitolskiem, Republika Macedonia.

[24] Paszporty biometryczne stały się wymogiem od grudnia 2009 r., kiedy to Macedonia została

włączona do strefy Schengen. Wcześniej Macedończycy podlegali unijnemu reżimowi wizowemu.

[25] Tradycyjna, bałkańska restauracja, w której zespół ludowy śpiewa tradycyjne pieśni, gra

muzykę ludową lub pop-folk.

[26]Mama Pani Marii była w ciąży 15 razy, dziewięcioro dzieci przeżyło — osiem sióstr i brat. Pani

Maria jest najstarszą z rodzeństwa.

[27] Tak określiły Panią Marię władze socjalistycznej Jugosławii, kiedy wydawały Jej dowód

osobisty. W miejscu na wpisanie państwowości wstawiono: бездржав.

[28] Dla przykładu podaje się często, że rodzina obecnego premiera Republiki Macedonii (Nikola

Gruevski) oraz byłego premiera Grecji (Kostas Karamanlis) pochodzi jakoby z tej samej egejskiej

wioski.

Bibliografia

Barth Fredrik; 2006, Grupy i granice społeczne — społeczna organizacja różnic kulturowych; w:

M. Kempny, E. Nowicka (red.), Badania kultury. Kontynuacje, Warszawa, Wydawnictwo PWN.

Domańska Ewa; 2005, Mikrohistorie: spotkania w międzyświatach, Poznań, Wydawnictwo

Poznańskie.

Domańska Ewa; 2006, Historie niekonwencjonalne. Refleksja o przeszłości w nowej humanistyce,

Poznań, Wydawnictwo Poznańskie.

Donevski Gjorgi (red.); 2001, Etničkite promieni vo Egejska Makedonija vo XX vek, Skopje,

Združenie na Deca begalci od Egejskiot del na Makedonija.

Jelavich Barbara; 2005, Historia Bałkanów Wiek XX, przeł.M. Chojnacki, J. Hunia, Kraków,

Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Karakasidu Anastasija; 2002, Polinja žito, ridišta krv, Patištata kon nacionalnosta vo grčka

Makedonija 1870-1990, przeł. A. Markoska-Čubrinovska, E. Markoska Milčin, Skopje, MAGOR.

Kitanoski Miško, Donevski Gjorgi; 2003, Deca begalci od Egejska Makedonija vo Jugoslavija,

Skopje, Združenie na Deca begalci od Egejskiot del na Makedonija.

Kirjazovski Risto; 1998, Makedonskoto nacjonalno prašanje i gragjanskata vojna vo Grcija, Skopje

Institut za Nacionalna Istorija.

Kiselinovski Stojan; 2000, Etničkite promieni vo Makedonija (1913-1995), Skopje, Institut za

Nacionalna Istorija.

Kłoskowska Antonina; 1996, Kultury narodowe u korzeni, Warszawa, PWN.

Kula Marcin; 2004, Krótki raport o użytkowaniu historii, Warszawa, PWN.

Makurat Mirella, Pamięć granic, trauma granic. „Egejci‖ K.B. Kolbe jako terapia, referat

wygłoszony w 2009 r. na Międzynarodowej Konferencji Naukowej „50 godini polonistika vo

Makedonija‖ (UKiM Skopje, Republika Macedonii) – objawiony w tomie pokonferencyjnym ―50

godini polonistika vo Makedonija. Zbornik so naucni trudovi‖, Univerzitet Kiril i Metodij, Skopje

2011.

Ricoeur Paul; 2006, Pamięć, historia, zapomnienie, przeł.J. Margański, Kraków, Wydawnictwo

Universitas.

Spivak Chakravorty Gayatri; (brak roku wydania), Czy podporządkowani inni mogą przemówić?,

przeł. E. Majewska; w: Krytyka Polityczna, nr 24-25.

Stawowy-Kawka Irena; 1993, Macedonia w polityce państw bałkańskich w XX wieku, Kraków.

Historia Macedonii; 2000, Wrocław-Warszawa-Kraków, Ossolineum.

Stojanovikj-Lafazanovska Lidija, Lafazanovski Ermis; 2000, Egzodusot na Makedoncite od Grcija:

Ženskite storii za Vtorata svetska vojna i nivniot egzodus, Skopje, EuroBalkan.

Sujecka Jolanta; 2005, Problem terytoriaryzmu i podwójnej tożsamości z perspektywy Macedonii

w XX wieku; w: Sprawy Narodowościowe, nr 26.

Materiały zaczerpnięte z Internetu

Filipkowski Piotr, Historia mówiona i

wojna,http://www.staff.amu.edu.pl/~ewa/Filipkowski,%20Historia%20mowiona%20i%20wojna.pd

f.

Lipowska-Teutsch Anna, Dlaczego Greczynki i Polski znalazły się w Polsce po II wojnie

światowej, http://www.crisisintervention.free.ngo.pl/kobiety_wedrowne_info.html.