Pamiętnik XVIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów w Szczecinie, red. M. Ogiewa,...

304

Transcript of Pamiętnik XVIII Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów w Szczecinie, red. M. Ogiewa,...

Pami¦tnik XVIII Ogólnopolskiego ZjazduHistoryków Studentów w Szczecinie

Wydawca

Uniwersytet Szczeci«ski

Redakcja

Monika Ogiewa

Opieka naukowa

prof. dr hab. Radosªaw Gazi«ski

Recenzenci

dr Agnieszka Chlebowskaprof. dr hab. Andrzej Furierprof. dr hab. Radosªaw Gazi«skidr Przemysªaw Krajewskidr Eryk Krasuckidr hab. Danuta Oko«, prof. USdr Tomasz Sikorskidr Rafaª Simi«skidr hab. Henryk Walczak, prof. US

Korekta

Katarzyna Szajowska

Projekt okªadki i stron tytuªowych

Grzegorz Sejnota

Druk

Drukarnia KAdruk

Copyright c© by

Uniwersytet Szczeci«ski

Szczecin 2011

ISBN 978-83-61233-17-6

Spis tre±ci

Prof. dr hab. Radosªaw Gazi«ski � Zamiast wst¦pu sªów kilka... 9

Monika Ogiewa � Wprowadzenie 11

Historia staro»ytna 15

Michaª N. Faszcza � Kara ±mierci w armii rzymskiej w okresierepubliki 15

Marcin Kurpios � Tukidydes i so�±ci. Analogie do stanowisk Gor-giasza i Antyfonta 25

Katerina Kornienko � Kultura zarubiniecka i przeworska � relacje,podobie«stwa i ró»nice w ±wietle analiz porównawczych 33

Historia ±redniowieczna 45

Zbigniew Witczak � Prawo wªadcy do zemsty na przykªadzie wy-prawy kijowskiej Bolesªawa Chrobrego w 1018 roku w ±wie-tle wybranych kronik ±redniowiecznych 45

Agata Niegowska � ��wi¦te dziewictwo� czy �±wi¦te szale«stwo�?� celibat jako jedna z form ascezy w duchowo±ci kobiecejw Europie Zachodniej w XII�XIII wieku 57

Aleksandra Filipek � Bolesªaw Wysoki. Obraz ksi¦cia � fundato-ra w ±wietle ±redniowiecznych ¹ródeª pisanych pochodzenialubi¡skiego 67

Piotr Królak � Geneza pa«stwa w my±li politycznej mistrza Win-centego tzw. Kadªubka 75

5

Michaª Burtowy � Dziaªalno±¢ prawnicza ±w. Rajmunda z Penna-fort na tle przemian prawa rzymskiego i kanonicznego okre-su �rewolucji papieskiej� 81

Agata Muszy«ska � Wokóª ideologii wªadzy � dziaªalno±¢ politycz-na ksi¦»nej opolskiej Wioli (1230�1238) 89

Piotr Ka¹mierczak � Herman Saracen � bohater ±wi¦tej wojnyw Kronice Ziemi Pruskiej Piotra z Dusburga. O ideale ry-cerza krucjatowego 99

Historia nowo»ytna 111

Monika Ogiewa � Stosunek Erazma z Rotterdamu do MarcinaLutra i jego reformy Ko±cioªa 111

Maªgorzata Sta«czyk � Fascynacja i kontakty Japonii z Europ¡ odXVI do XIX wieku. Najwa»niejsze aspekty 117

Szymon Mich � S¡d nad zabójcami Wincentego Gosiewskiego 125

Piotr Kr¦»el � Bezpo±rednie przyczyny Wielkiego Exodusu Ser-bów z 1690 roku 135

Joanna Popanda � Fajka gliniana w XVIII i XIX wieku, czylio zapomnianej fabryce fajek w Zborowskiem 147

Paweª Sadªo« � Ubiór marynarski z II poªowy XVIII wieku w gra-�kach gda«skich Matthaeusa Deischa, Johanna Schusteraoraz Friedricha Lohrmanna 155

Historia XIX wieku 165

Nina Kapu±ci«ska � �Aby pozyska¢ serce, utrzyma¢ go wiecznie,samej tylko urodzie ufa¢ niebezpiecznie� � cnoty »ony � zie-mianki gwarantem szcz¦±cia domowego 165

Wojciech Hajduk � Carska Ochrana w oczach Polaków w Króle-stwie Polskim 177

Andrzej Grzybicki � Stosunek ziemia«stwa polskiego Kresów Póª-nocno�Wschodnich do litewskiego ruchu narodowego i aspi-racji pa«stwowotwórczych Litwinów na przeªomie XIX i XXwieku 187

6

Historia dwudziestolecia mi¦dzywojennego i II wojny ±wia-towej 197

Paweª Beczek � Endecka polityka �rozumnej ugody� w 1908 rokuw ±wietle �Przegl¡du Narodowego� 197

Wojciech Wichert � T¦sknota za Führerem jako specy�czna per-spektywa przywództwa Rzeszy w latach 1918�1933 207

Jarosªaw Bojar � Krytyka parlamentaryzmu ma ªamach �Drogi�w latach 1922�1926 215

Jagoda Zaª¦ska � Mowa architektury XX wieku. Rozbudowa Gim-nazjum Polskiego w Wolnym Mie±cie Gda«sku jako wyrazd¡»e« narodowo±ciowych Polaków 223

Maªgorzata Gulka � Afryka Poªudniowa widziana oczami polskichpodró»ników w ±wietle wspomnie« z okresu dwudziestoleciami¦dzywojennego 229

Michaª Przeperski � Ruch Narodowo-Radykalny w ±wietle kon-cepcji generic fascism. Artykuª dyskusyjny 237

Anna Wieche¢ � Kobieca czaszka z Katy«skiego Lasu 245

Dobromir Giera«czyk � Echa radzieckiej niewoli. WspomnieniaCichociemnych 251

Historia najnowsza 261

Bartªomiej Mi¦dzybrodzki � �Lenkas� w dowodzie. DokumentyPolaków ewakuowanych z Litwy (1944�1946) 261

Hanna Cieszy«ska � Trudne pocz¡tki polskiego Pomorza na przy-kªadzie Szczecinka w latach 1945�1948 269

Wojciech Jezusek � Mi¦dzy konstrukcj¡ a dekonstrukcj¡ mituWªa-dysªawa Gomuªki na ªamach �Kultury� w latach 1956�1958 277

Sebastian Gajewski � Geneza Rady Spoªeczno-Gospodarczej przySejmie PRL 287

Anna Maria Byty« � Rola plemienia Dinka w kon�ikcie mi¦dzyPóªnoc¡ a Poªudniem w Sudanie 295

Zamiast wst¦pu sªów kilka...

W dniach 6�9 kwietnia 2011 roku Instytut Historii i Stosunków Mi¦dzynarodowychUniwersytetu Szczeci«skiego miaª zaszczyt go±ci¢ mªodych historyków, studentów orazdoktorantów, ze wszystkich gªównych o±rodków akademickich kraju. W Szczecinie od-bywaª si¦ wówczas kolejny XVIII Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów reprezen-tuj¡cych t¦ dziedzin¦ wiedzy. Spotkanie podzielone zostaªo na liczne panele ukazu-j¡ce szerokie spektrum zainteresowa« adeptów historii. Wygªaszano referaty wytypo-wane przez pracowników macierzystych uczelni, zawzi¦cie dyskutowano. Spory i »ywawymiana pogl¡dów bardzo cz¦sto przenosiªy si¦ poza sale wykªadowe, unaoczniaj¡cwszystkim ±wie»o±¢ intelektualn¡ mªodych historyków. Oczywi±cie byª tak»e czas narozrywk¦, spacery po mie±cie, poznawanie Szczecina i jego zabytków.

Trud organizacji szczeci«skiego zjazdu wzi¦ªy na siebie koªa naukowe dziaªaj¡cew Instytucie Historii i Stosunków Mi¦dzynarodowych, a zwªaszcza Koªo Historii Woj-skowo±ci, Koªo Miªo±ników Polski Szlacheckiej, Koªo Naukowe Archiwistów oraz Stu-denckie Koªo Archeologiczne US. W tym miejscu chciaªbym wszystkim organizatoromZjazdu, licznym i o�arnym woluntariuszom serdecznie podzi¦kowa¢ za wªo»ony wysi-ªek. Czyni¦ to w imieniu wªadz Instytutu Historii i Stosunków Mi¦dzynarodowych orazwªasnym jako prezes Szczeci«skiego Oddziaªu Polskiego Towarzystwa Historycznego.Zamkni¦cie Zjazdu dla cz¦±ci jego organizatorów nie byªo zako«czeniem prac. Podj¦tosi¦ bowiem trudu opublikowania najciekawszych i najbardziej warto±ciowych materia-ªów wygªoszonych w Szczecinie. Komitet Redakcyjny zebraª od uczestników spotkaniawygªoszone materiaªy, które zostaªy podzielone na epoki historyczne i zrecenzowaneprzez pracowników naszego Instytutu. Cz¦±¢ z nich maj¡ca walor popularyzatorskilub b¦d¡ca podsumowaniem bada« starszych kolegów nie zostaªa zakwali�kowana doplanowanego wydawnictwa. Recenzenci referatów za gªówne kryterium ich oceny uznaliumiej¦tno±¢ pracy autorów ze ¹ródªami. Cenione byªo zwªaszcza wykorzystanie ¹ródeªarchiwalnych, w tym nie tylko pisanych. Prawidªowa interpretacja ¹ródeª, odpowiedniewyci¡ganie wniosków pozostaj¡ do dzi± najwa»niejsz¡ z umiej¦tno±ci, jak¡ musi posi¡±¢ka»dy historyk.

Prace o charakterze redakcyjnym podj¦te przez mªodych szczeci«skich uczestnikówZjazdu, wsparte przez starszych kolegów z Instytutu, doszªy wreszcie do ko«ca i mamzaszczyt zaprezentowa¢ Pa«stwu Pami¦tnik XVIII Ogólnopolskiego Zjazdu HistorykówStudentów. �ywi¦ gª¦bok¡ nadziej¦, »e wszystkim autorom niniejsza publikacja przy-

9

niesie satysfakcj¦ i przyczyni si¦ do ich dalszego rozwoju naukowego. Licz¦ tak»e na»yczliwe przyj¦cie Pami¦tnika przez Czytelników, a zwªaszcza przez ±rodowisko mªo-dych historyków.

Prof. dr hab. Radosªaw Gazi«skiPrezes Polskiego Towarzystwa Historycznego, Oddziaª w Szczecinie

Wprowadzenie

Monika Ogiewa

Uniwersytet Szczeci«ski

W roku 1992 w±ród studentów historii Uniwersytetu Jagiello«skiego narodziªa si¦my±l zorganizowania Ogólnopolskiego Zjazdu Historyków Studentów. Od tego czasu za-go±ciª on na staªe w wielu o±rodkach akademickich w kraju, zarówno w tych wi¦kszych,z wieloletnimi tradycjami, jak i w tych �mªodych�, buduj¡cych dopiero swoje dziedzic-two i to»samo±¢. Naukowy charakter Zjazdów sprawiª, »e z ka»dym rokiem stawaªy si¦one coraz bardziej presti»owymi i rozpoznawalnymi spotkaniami w±ród mªodych adep-tów historii. Udziaª w tych wydarzeniach cz¦sto wywieraª du»y wpªyw na dalsz¡ drog¦naukow¡ ich uczestników. Obecnie wi¦kszo±¢ z tych studentów rozwija swoj¡ pasj¦, zdo-bywaj¡c kolejne stopnie naukowe lub przekazuje swoj¡ wiedz¦ mªodszym miªo±nikombadania dziejów.

XVIII Ogólnopolski Zjazd Historyków Studentów odbyª si¦ 6�9 kwietnia 2010 rokuw Szczecinie. Organizacja Zjazdu jest swego rodzaju wyró»nieniem, dlatego z wielk¡przyjemno±ci¡ go±cili±my kolegów i kole»anki z caªej Polski. Termin Zjazdu idealniezgraª si¦ z wa»nymi rocznicami w historii naszego miasta. Tu nale»y wspomnie¢ cho-cia»by 40. rocznic¦ wydarze« Grudnia '70 czy 30. rocznic¦ podpisania Porozumie«Sierpniowych. Dodatkowo Zjazd Historyków wpisaª si¦ w jubileusz 25-lecia Uniwersy-tetu Szczeci«skiego.

Zgodnie z ustaleniami poprzedniego, olszty«skiego Zjazdu, ka»dy zgªoszony referatmiaª zosta¢ poddany wcze±niejszej kwali�kacji. Jej zasady zostaªy zaproponowane przezszczecinian w trakcie zjazdowych przygotowa«. Na tej podstawie zakwali�kowano 213prelegentów, którzy wygªosili w sumie 204 referaty, obraduj¡c w odpowiednich sekcjachtematycznych, podzielonych problemowo i chronologicznie.

Teraz oddajemy w r¦ce Czytelników publikacj¦, zawieraj¡c¡ zrecenzowane artykuªy,b¦d¡ce jednocze±nie rozwini¦ciem tego, co mogli±my usªysze¢, uczestnicz¡c w poszcze-gólnych sekcjach. Niestety, z ró»nych powodów, przede wszystkim ogranicze« edytor-skich, w ksi¡»ce znalazªy si¦ wybrane (najlepsze wedªug recenzentów) z nadesªanychartykuªów. Nast¦pnie zostaªy one podzielone chronologicznie, przy czym pod uwag¦brano przede wszystkim dat¦ rozpoczynaj¡c¡ narracj¦. Mamy nadziej¦, »e Pami¦tnik,który trzymacie w r¦ku, zaznaczy trwaªy ±lad w historii Ogólnopolskich Zajzdów Hi-storyków Studentów, dostarczaj¡c wszystkim czytelnikom przejemno±ci intelektualnej.

11

XVIII edycja OZHS-u po raz pierwszy odbyªa si¦ w Szczecinie dzi¦ki decyzji Bar-bary �witalskiej, ale tak»e dzi¦ki zaanga»owaniu czªonków Koªa Historii Wojskowo±ci,Koªa Miªo±ników Polski Szlacheckiej, Koªa Naukowego Archiwistów, Koªa NaukowegoMªodych Historyków US oraz Studenckiego Koªa Archeologicznego US.

Serdeczne podzi¦kowania kierujemy równie» do pracowników Instytutu Historiii Stosunków Mi¦dzynarodowych na czele z dyrektorem prof. Adamem Makowskim,a szczególnie ku recenzentom: dr Agnieszcze Chlebowskiej, prof. Andrzejowi Furierowi,prof. Radosªawowi Gazi«skiemu, dr. Przemysªawowi Krajewskiemu, dr. Erykowi Kra-suckiemu, prof. Danucie Oko«, dr. Tomaszowi Sikorskiemu, dr. Rafaªowi Simi«skiemu,prof. Henrykowi Walczakowi. Wszyscy oni dzielili si¦ z nami swoj¡ wiedz¡ i wspiera-li nas merytorycznie, jednocze±nie d¡»¡c do tego, aby niniejsza publikacja zawieraªanajbardziej warto±ciowe artykuªy.

Historia staro»ytna

13

Kara ±mierci w armii rzymskiej w okresie republiki

Michaª N. Faszcza

Uniwersytet Szczecinski

Armia rzymska w okresie republiki (509�27 p.n.e.) charakteryzowaªa si¦ daleko id¡-c¡ odmienno±ci¡ w stosunku do wojska rzymskiego epoki cesarstwa (27 p.n.e.�476 n.e.).Ró»nice dotyczyªy zarówno organizacji siª zbrojnych, jak i taktyki prowadzenia dziaªa«wojennych, sposobów zaopatrzenia czy struktury dowodzenia. Obejmowaªy one tak»erzymskie wojskowe prawo karne, a co za tym idzie � orzekan¡ w oparciu o nie ka-r¦ ±mierci. Jej znaczenie dla utrzymania dyscypliny wojskowej byªo pierwszorz¦dne,poniewa» analiza zachowanych przekazów prowadzi do konstatacji, »e w systemie ma-j¡cych si¦ wzajemnie równowa»y¢ kar i nagród to wªa±nie kary staªy si¦ elementemdominuj¡cym1.

Staªo si¦ tak ze wzgl¦du na funkcje speªniane przez rzymskie wojskowe prawo kar-ne. Ich analiza pozwala zrozumie¢ znaczenie dokonywanych egzekucji i ich rol¦ dlautrzymania sprawno±ci bojowej przez rzymsk¡ armi¦.

Podstawowe znaczenie nale»y przypisa¢ funkcji ochronnej, de�niowanej jako ochro-na stosunków spoªecznych oraz dóbr okre±lonych podmiotów, zarówno przed próbamidokonania na nie zamachu, jak i przed samymi zamachami2. W odniesieniu do rzym-skiego wojskowego prawa karnego byªa to wi¦c ochrona interesów pa«stwa, rozumianegojako ochrona interesów obywateli, z zastrze»eniem, i» Rzymianom obca byªa koncepcjaogóªu obywateli jako suwerena3.

Istotn¡ funkcj¡ byªa równie» funkcja sprawiedliwo±ciowa, rozumiana jako sªusznaodpªata spoªecze«stwa za naruszenie lub nara»enie na niebezpiecze«stwo dobra wspól-nego4. Skazanie »oªnierza na ±mier¢ traktowane byªo jako zaspokojenie spoªecznegopoczucia sprawiedliwo±ci, zwi¡zanego z zagro»eniem istnienia pa«stwowo±ci rzymskiej.Ogóª obywateli reprezentowany byª przez »oªnierzy, którzy ka»dorazowo byli obecnipodczas wykonywania egzekucji5.

Trzeci¡, a zarazem ostatni¡ funkcj¡, któr¡ mo»na odnie±¢ do kary ±mierci orzekanejw armii rzymskiej, jest funkcja a�rmacyjno-motywacyjna. Ka»dy system prawa wy-

1 C.E. Brand, Roman Military Law, Austin 1968, s. 1�2.2 A. Marek, Prawo karne, Warszawa 2005, s. 15.3 Cic., De Rep., I 3.4 M. Cie±lak, Polskie prawo karne. Zarys systemowego uj¦cia, Warszawa 1995, s. 14.5 App., Bell. Civ., II 47; Dio Cass., XXXVII 45; Liv., V 47, VIII 7; Polyb., VI 38; Val. Max., II 7.

15

znacza bowiem okre±lone normy post¦powania, których zlekcewa»enie poci¡ga za sob¡sankcje prawne. Dzi¦ki temu mo»liwe jest wpªywanie na motywacj¦ jednostek kieru-j¡c¡ ich zachowaniami6. W odniesieniu do »oªnierzy byªa to funkcja zapobiegawcza,maj¡ca za zadanie wyksztaªci¢ w nich odpowiedni stosunek do sªu»by oraz powi¦kszy¢autorytet przeªo»onych.

Specy�k¡ republika«skiego wojskowego prawa karnego byªa jego niezmienno±¢. Dzia-ªo si¦ tak, pomimo i» wi¦kszo±¢ regulacji miaªa swoje ¹ródªo w prawie zwyczajowym,de�niowanym jako zwyczaj podniesiony do rangi prawa ze wzgl¦du na dªugotrwaªo±¢stosowania i przekonanie danej zbiorowo±ci o konieczno±ci jego przestrzegania7. W spo-ªeczno±ciach antycznych zmiany w zakresie obyczajowo±ci przebiegaªy w znacznie wol-niejszym tempie ni» wspóªcze±nie, co odbijaªo si¦ na tre±ci prawa. Nie ulega w¡tpliwo±ci,»e regulacje odnosz¡ce si¦ do sªu»by wojskowej w pocz¡tkowym okresie byªy inspirowa-ne zwyczajami etruskimi i laty«skimi, jednak»e szybko nabraªy cech indywidualnych,zdecydowanie odró»niaj¡cych je od pierwowzoru8.

Doniosªe znaczenie miaªa próba zreformowania rzymskiego wojskowego prawa kar-nego podj¦ta na pocz¡tku II w. p.n.e. W 199 r. p.n.e. z inicjatywy trybuna ludowegoPubliusza Porcjusza Leki (Publius Porcius Laeca) uchwalona zostaªa Lex Porcia DeCapite Civium, daj¡ca ka»demu obywatelowi prawo do zªo»enia apelacji od wydane-go wobec niego wyroku ±mierci9. Dzi¦ki wysiªkom Marka Porcjusza Katona Starszego(Marcus Porcius Cato Maior) w 195 r. p.n.e. uprawnienie to rozszerzono na wyroki prze-widuj¡ce kar¦ chªosty (Lex Porcia de Tergo Civium)10. Obie ustawy, znane pod zbiorcz¡nazw¡ Leges Porciae, odnosiªy si¦ przede wszystkim do obywateli niepeªni¡cych sªu»bywojskowej, lecz nie ulega w¡tpliwo±ci, »e dotyczyªy równie» »oªnierzy. Z nieznanychprzyczyn ustawy te nie byªy przestrzegane, a dowódcy zarz¡dzali przeprowadzenie eg-zekucji bez uzyskania potwierdzenia wyroku przez zgromadzenie ludowe11.

Niewykluczone, »e powodem takiego stanu rzeczy byª przedmiot ochrony, wymaga-j¡cy od siª zbrojnych utrzymania wysokiego poziomu dyscypliny. Przedmiotem ochro-ny w szerokim rozumieniu byªa nienaruszalno±¢ granic pa«stwa, stabilno±¢ systemupolitycznego oraz bezpiecze«stwo obywateli12. Armia peªniªa zatem funkcj¦ gwaran-ta niepodlegªo±ci i suwerenno±ci republiki rzymskiej. Powa»ne wykroczenia przeciwkodyscyplinie mogªy ponadto narazi¢ na niebezpiecze«stwo »oªnierzy, którzy nie braliudziaªu w popeªnieniu przest¦pstwa. Z tego wzgl¦du zasadne jest wyró»nienie przed-miotu ochrony w w¦»szym rozumieniu, jakim byªo »ycie i zdrowie towarzyszy broni.

6 A. Marek, op. cit., s. 15; B. Sygit, Historia prawa kryminalnego, Toru« 2007, s. 116.7 G. Kuleczka, Studia nad rzymskim wojskowym prawem karnym, Pozna« 1974, s. 84; W. Rozwa-

dowski, Prawo rzymskie. Zarys wykªadu z wyborem ¹ródeª, Pozna« 1992, s. 34.8 C.E. Brand, op. cit., s. 2; K. Kola«czyk, Prawo rzymskie, Warszawa 2001, s. 26; G. Kuleczka,

op. cit., s. 32�34.9 Cic., De Rep., II 54. Dokªadn¡ analiz¦ monet po±wiadczaj¡cych uchwalenie Lex Porcia De Capite

Civium przeprowadziª A.H.J. Greenidge, The Porcian Coins and the Porcian Laws, The ClassicalReview, vol. 11, no. 9, 1897, pp. 437�440.

10 Cic., De Rep., II 31; Liv., X 9; Sall., Cat., 51.11 Przykªady egzekucji wykonanych bez udzielenia skazanemu »oªnierzowi mo»liwo±ci odwoªania si¦

do zgromadzenia ludowego s¡ stosunkowo liczne i dobrze udokumentowane w przekazach ¹ródªowych,np. App., Bell. Civ., II 47, II 118; App., Lyb., VIIIa; Dio Cass., XXXVII 45, IL 38; Front., Strat., IV1; Plut., Ant., 39; Plut., Crass., 10; Sall., Bell. Iug., 69; Suet., Div. Iul., 69; Vell., II 78.

12 Cic., De Rep., I 3�4.

16

Zostaª on wyra¹nie zaakcentowany w ¹ródªach, przede wszystkim poprzez obecno±¢ogólnego zgromadzenia »oªnierzy podczas przeprowadzanego procesu13.

Uniemo»liwienie dowódcom egzekwowania posªusze«stwa w oparciu o sankcje praw-ne w postaci kary ±mierci i chªosty, do czego doprowadziªy Leges Porciae, stawiaªo podznakiem zapytania zdolno±¢ armii do wypeªnienia postawionych przed ni¡ zada«. Tªu-maczyªoby to lekcewa»enie przez wi¦kszo±¢ rzymskich wodzów norm zawartych w prze-pisach obu ustaw, w zwi¡zku z czym prawdopodobnie doszªo do utraty przez nie mocyobowi¡zuj¡cej w wyniku dªugotrwaªego niestosowania (desuetudo).

Podmiotem, który podlegaª karze ±mierci w okresie republiki, byª »oªnierz, któryzªo»yª w momencie rozpocz¦cia sªu»by wojskowej uroczyst¡ przysi¦g¦ (sacramentumrogare). Oznacza to, »e do 88 r. p.n.e. w oparciu o rzymskie wojskowe prawo karnes¡dzeni byli tak»e sprzymierze«cy italscy14. Dowodzi tego tre±¢ przysi¦gi, która byªaidentyczna w odniesieniu do Rzymian, jak i Italików, a jej istotnym elementem byªodobrowolne podporz¡dkowanie si¦ gªównodowodz¡cemu przy jednoczesnym zrzeczeniusi¦ praw przysªuguj¡cych »oªnierzowi z tytuªu przynale»no±ci do danego civitas15. Byªto wyj¡tek od dominuj¡cej w ±wiecie antycznym zasady personalno±ci prawa16.

Niestety, nie zachowaªy si¦ »adne przekazy, które rozstrzygaªyby w¡tpliwo±ci zwi¡za-ne ze statusem prawnym oddziaªów pomocniczych (auxilia), które pojawiªy si¦ u schyª-ku republiki. Prawdopodobnie ich sytuacja nie byªa jasno unormowana, a co za tymidzie, jurysdykcja nad wchodz¡cymi w ich skªad peregrynami (peregrini) odbywaªa si¦na podstawie prawa wybranego przez dowódc¦17.

W¡tpliwo±ci dotycz¡ równie» wy»szych o�cerów, którzy nie skªadali przysi¦gi woj-skowej, co mogªo wi¡za¢ si¦ ze stosowaniem wobec nich odr¦bnego re»imu prawnego.Rozstrzygaj¡cy wydaje si¦ fragment »ywotu Gajusza Semproniusza Grakcha (CaiusSempronius Gracchus) autorstwa Plutarcha z Cheronei18. Cho¢ dotycz¡ce go post¦po-wanie karne prowadzone byªo przez urz¦dników cywilnych, to samo przest¦pstwo miaªowyra¹nie wojskowy charakter, który nie znajduje odpowiednika w powszechnym pra-wie karnym. Oznacza to, »e udziaª cenzorów w procesie wynikaª z braku mo»liwo±cipostawienia Gajusza Grakcha w stan oskar»enia przez jego nominalnego zwierzchnika,przebywaj¡cego wówczas na Sardynii19.

Kara ±mierci wobec »oªnierza mogªa zosta¢ orzeczona przez sprawuj¡cego dowódz-two urz¦dnika posiadaj¡cego imperium militiae. W okresie republiki zaliczano do nichkonsulów, pretorów, namiestników prowincji z imperium prokonsularnym lub propre-torskim oraz mianowanego na maksymalny okres sze±ciu miesi¦cy dyktatora wraz z jegozast¦pc¡ (magister equitum)20. Tre±¢ uprawnie« skªadaj¡cych si¦ na imperium militiae

13 App., Bell. Civ., II 47; Liv., V 47, VIII 7; Polyb., VI 37; Val. Max., II 7.14 Plut., C. Gracch., 9; Polyb., VI 21.15 Polyb., VI 21.16 G. Kuleczka, op. cit., s. 48; W. Rozwadowski, op. cit., s. 24.17 G.L. Cheesman, The Auxilia of the Roman Imperial Army, Oxford 1914, s. 9; P. Southern, The

Roman Army. A social and Institutional History, Oxford 2007, s. 120�12118 Plut., C. Gracch., 2.19 Plut., op. cit., s.2.20 C.E. Brand, op. cit., s. 77�79; S.E. Phang, Roman Military Service. Ideologies of Discipline in

the Late Republic and Early Principate, New York 2008, s. 115�116.

17

zostaªa uksztaªtowana ju» w okresie królewskim. Skªadaªy si¦ na nie: prawo do powo-ªywania armii pod bro«, osobiste dowodzenie wojskiem w toku prowadzonej kampanii,samowolne powoªywanie ni»szych dowódców, jurysdykcja karna oraz ogólna zwierzch-no±¢ nad »oªnierzami21. Szerokie uprawnienia wi¡»¡ce si¦ z imperium wojskowym miaªyswoje ¹ródªo w pragmatyzmie Rzymian. Dopuszczalna w granicach kompetencji swo-boda i luz decyzyjny w zakresie orzecznictwa powodowaªy, »e armia mogªa dziaªa¢znacznie sprawniej. Konieczno±¢ konsultowania si¦ z senatem lub ze zgromadzeniemludowym wydªu»yªaby proces karny w warunkach, które nie sprzyjaªy dªugotrwaªo±cipost¦powania. Odpowiednie uksztaªtowanie imperium militiae eliminowaªo zagro»eniekatastrofy militarnej, wynikaj¡cej z ryzyka zbyt pó¹nej reakcji na powstaj¡ce zagro»e-nia.

Wraz z rozbudow¡ siª zbrojnych dowódcy coraz cz¦±ciej powierzali przysªuguj¡ce imuprawnienia s¡downicze trybunom wojskowym (tribuni militum). Stan ten utrzymywaªsi¦ niemal przez caªy okres trwania republiki i kontynuowany byª tak»e w pryncypa-cie22. Trybunowie odpowiedzialni byli za wykonywanie bezpo±redniej jurysdykcji nad»oªnierzami, obejmuj¡cej przeprowadzenie post¦powania dowodowego, wydanie wyrokui ewentualn¡ organizacj¦ egzekucji23.

Katalog przest¦pstw zagro»onych kar¡ ±mierci miaª w du»ej mierze charakter hipo-tetyczny, co wynikaªo z braku skody�kowanego wojskowego prawa karnego w okresierepubliki24. Mo»liwe jest jednak wyró»nienie poszczególnych rodzajów czynów zabro-nionych, których popeªnienie groziªo otrzymaniem wyroku skazuj¡cego na ±mier¢. Za-liczano do nich: dezercj¦ (desertio), ucieczk¦ do wroga (transfugium), zdrad¦ wojenn¡(proditio), niesubordynacj¦ (contumacia) oraz bunt (seditio).

Wedªug Rzymian dezercja polegaªa na samowolnym oddaleniu si¦ od oddziaªu przyjednoczesnym braku woli powrotu, tj. na dobrowolnym porzuceniu statusu »oªnierza.Powodowaªo to, »e pozbycie si¦ tarczy lub pasa, które byªy uwa»ane za symbol »oª-nierza, tak»e traktowano jako dezercj¦25. Dzi¦ki Appianowi z Aleksandrii wiemy, »emaksymaln¡ odlegªo±ci¡, na któr¡ mo»na byªo si¦ oddali¢ bez ryzyka bycia poci¡gni¦-tym do odpowiedzialno±ci karnej, byªa odlegªo±¢ uniemo»liwiaj¡ca usªyszenie rozkazuprzekazywanego za po±rednictwem instrumentów d¦tych26. Warto podkre±li¢, »e Ap-pian pisze o �oddziale�, nie za± o �obozie�, co stanowi potwierdzenie tezy o traktowaniuucieczki z pola walki jako dezercji. De�nicja ta stosunkowo dokªadnie charakteryzujeprzest¦pstwo, nie pozostawiaj¡c w¡tpliwo±ci co do kwali�kacji prawnej przedstawionegozachowania.

Przest¦pstwo ucieczki do wroga byªo zbli»one do dezercji, przy czym podstawo-w¡ ró»nic¡ byªo ukierunkowanie woli sprawcy. W przypadku popeªnienia transfugiumporzucenie wªasnego oddziaªu wi¡zaªo si¦ bowiem z aktywnym uczestnictwem w dzia-

21 C.E. Brand, op. cit., s. 77�78; G. Kuleczka, op. cit., s. 54�55; S. E. Phang, op. cit., s. 115�116.22 Y. Le Bohec, The Imperial Roman Army, London � New York 2001, s. 38�39; L. Keppie, The

Making of the Roman Army. From Republic to Empire, London 1984, s. 176�177.23 Liv., V 41. Polyb., VI 37�38.24 C.E. Brand, op. cit., s. 105; G. Kuleczka, op. cit., s. 61.25 Polyb., VI 38.26 App., Lyb., VIII 115.

18

ªaniach bojowych przeciwko armii rzymskiej27. Przypadki przej±cia na stron¦ wro-ga dotyczyªy cz¦sto »oªnierzy wywodz¡cych si¦ z podporz¡dkowanych ludów, którychprzywi¡zanie do Rzymu byªo w¡tpliwe, a ±wiadomo±¢ ni»szego statusu nie pozwalaªaim w peªni uto»samia¢ si¦ z interesami Imperium Romanum28.

Rzymianie traktowali jako zdrad¦ wojenn¡ ka»de ±wiadome zachowanie, w wyni-ku którego w warunkach prowadzonej wojny interesy pa«stwa doznawaªy uszczerbku.Tak sformuªowana de�nicja nie wykluczaªa popeªnienia proditio poprzez zaniechanie,o czym mo»e ±wiadczy¢ przykªad zakwali�kowania jako zdrady uchylenia si¦ od udziaªuw starciu, pomimo istnienia wyra¹nych rozkazów w tej sprawie29. Przewa»nie jednakzdrada wojenna polegaªa na dziaªaniu, cho¢ stany faktyczne odnosz¡ce si¦ do tegoprzest¦pstwa byªy bardzo ró»norodne30.

Niesubordynacj¡ nazywano prawdopodobnie wszelkie zachowania nieodpowiadaj¡-ce charakterystyce pozostaªych przest¦pstw, które mo»na ogólnie okre±li¢ jako niewy-konanie przez »oªnierza rozkazu wydanego przez przeªo»onego31. Branie pod uwag¦wyª¡cznie obiektywnych znamion przest¦pstwa powodowaªo, »e penalizowano równie»podj¦te wbrew rozkazowi dziaªania zbrojne, pomimo ich pomy±lnego zako«czenia32.Wyodr¦bnienie kategorii pozbawionej ±ci±le zde�niowanych kryteriów umo»liwiaªo ela-styczne reagowanie na zagro»enia pojawiaj¡ce si¦ w toku prowadzenia kampanii wojen-nych, cho¢ mogªo by¢ to ¹ródªem nadu»y¢ ze strony sprawuj¡cych jurysdykcj¦ o�cerów.

Bunt nale»aª do przest¦pstw grupowych, co oznacza, »e podobne zachowania po-jedynczych »oªnierzy traktowane byªy jako niesubordynacja. Jego istot¡ byªa odmowapodporz¡dkowania si¦ rozkazom wydanym przez zwierzchnika33. Seditio uwa»ane byªoza najgro¹niejsze przest¦pstwo wojskowe, poniewa» utrata faktycznej mo»liwo±ci dowo-dzenia dan¡ jednostk¡ taktyczn¡ mogªa zawa»y¢ na bezpiecze«stwie caªego pa«stwa.Od VI do II w. p.n.e. do buntów dochodziªo sporadycznie34, jednak»e u schyªku re-publiki wyst¡pienia »oªnierzy przeciwko wodzom staªy si¦ istn¡ plag¡, która w du»ejmierze przyczyniªa si¦ do zaªamania systemu politycznego i ustanowienia cesarstwa35.

Najwa»niejsz¡ przyczyn¡, która spowodowaªa znaczne nasilenie si¦ buntóww I w. p.n.e., byªa zmiana relacji na linii dowódca � »oªnierze. Wykorzystywanie woj-ska w charakterze na wpóª prywatnych armii sªu»¡cych do realizacji dora¹nych celówpolitycznych doprowadziªo do wyksztaªcenia si¦ postawy roszczeniowej wobec zwierzch-ników. W efekcie wi¦kszo±¢ buntów nie zostaªa stªumiona siª¡, a ich uczestnicy unikn¦liprzewidzianych prawem kar36.

27 Dio Cass., XXXVII 45; Liv., XXIV 20, XXIV 45, XXX 43; Val. Max., II 7.28 App., Lyb., VIIIa 3; Dio Cass., XXXVII 45. Liv., XXX 43; Val. Max., II 7.29 Liv., I 28.30 Dionys., II 38; Liv., II 4�5, VIII 35; Plut., Mar., 8; Plut., Pomp., 79�80; Sall., Bell. Iug., 69.31 G. Kuleczka, op. cit., s. 67.32 Liv., VIII 7, VIII 30.33 A. Keaveney, The Army in the Roman Revolution, London � New York 2007, s. 90�91; G. Ku-

leczka, op. cit., s. 76.34 Liv., IV 49�51, XXVIII 28; Polyb., XI 25.35 App., Bell. Civ., I 63, I 82, II 47�48, II 92; App., Mithr., 51; B. Afr., 19; Dio Cass., XLI 26,

XLII 52�55, XLVI 40; Front., Strat., I 9, IV 5; Plut., Caes., 37, 51; Plut., Pomp., 3. Plut., Sull., 6;Val. Max., IX 7; Vell., II 62.

36 Najbardziej charakterystycznymi przykªadami bezradno±ci dowództwa wobec »oªnierzy, którzy

19

Podstawow¡ form¡ wykonywania kary ±mierci w armii rzymskiej w okresie republikibyªo securi percussio. Polegaªo ono na przywi¡zaniu skaza«ca do pala, wychªostaniugo, a nast¦pnie ±ci¦ciu toporem37. Ka»dorazowo czynno±ci te byªy wykonywane przezliktorów, co w sposób jednoznaczny dowodzi, »e ich rola nie ograniczaªa si¦ wyª¡czniedo peªnienia funkcji reprezentacyjnych, a dzier»one przez nich fasces byªy rzeczywistymnarz¦dziem katowskim38. Szczególne zaakcentowanie w przekazach ¹ródªowych chªostysugeruje, i» miaªa ona na celu nie tylko zwi¦kszenie dolegliwo±ci orzeczonej kary, alebyªa równie» elementem ha«bi¡cym39. Securi percussio byªo stosowane przez rzymskichmagistratów co najmniej od IV w. p.n.e40.

Osobnego omówienia wymaga egzekucja przeprowadzona na dwóch legionistachw 46 r. p.n.e. przez kapªanów Marsa na Polu Marsowym41. Jej sakralny charakter skªo-niª cz¦±¢ badaczy do uznania securi percussio za form¦ po±wi¦cenia skaza«ca bogom, nieza± wyª¡cznie za wyraz realizacji norm rzymskiego wojskowego prawa karnego. Prze-czy temu charakter przest¦pstwa, niemieszcz¡cy si¦ w katalogu czynów zabronionychzagro»onych najwy»szym wymiarem kary. Stracenie legionistów nie wynikaªo z narusze-nia ius militiae, lecz prawa zwi¡zanego z kultem (ius sacrum). Jest to wi¦c przypadekwyj¡tkowy, niereprezentatywny dla caªo±ci omawianego zagadnienia42.

Mniej popularn¡ form¡ egzekucji byªo zachªostanie na ±mier¢ lub ukamieniowanie(supplicium fustuarium). Kara ta polegaªa na biciu skazanego kijami lub obrzucaniugo kamieniami przez czªonków oddziaªu, do którego nale»aª43. Czynny udziaª towarzy-szy broni miaª prawdopodobnie wyksztaªci¢ w nich ±wiadomo±¢ nieuchronno±ci karygro»¡cej za popeªnienie powa»nego przest¦pstwa. Polibiusz twierdziª, »e zdarzaªy si¦przypadki prze»ycia »oªnierzy poddanych supplicium fustuarium, którzy byli nast¦pniewydalani poza obr¦b obozu44. Je»eli tak byªo w istocie, to nale»y przypuszcza¢, »erozlegªo±¢ obra»e« oraz brak profesjonalnej opieki medycznej powodowaªy, i» skazanyumieraª w przeci¡gu kilku dni.

Oddziaª, który dopu±ciª si¦ popeªnienia powa»nego przest¦pstwa, byª zagro»onykar¡ decymacji (decimatio), czyli dziesi¡tkowania. Byªa ona charakterystyczna dla ar-mii rzymskiej i nie zostaªa recypowana przez inne siªy zbrojne ±wiata staro»ytnego45.Jej istot¡ byªo wyselekcjonowanie co dziesi¡tego »oªnierza, który nast¦pnie skazywa-ny byª na ±mier¢. Pozostali otrzymywali rozkaz kwaterowania poza obozem do czasu,

w peªni zdawali sobie spraw¦ ze swojego znaczenia w tocz¡cych si¦ kon�iktach, byª bunt legionistówGnejusza Pompejusza Strabona (Cnaeus Pompeius Strabo) w 88 r. p.n.e. (App., Bell. Civ., I 63) orazbunt weteranów Gajusza Juliusza Cezara (Caius Iulius Caesar) w 47 r. p.n.e. (App., Bell. Civ., II 92;Bell. Afr., 19; Dio Cass., XLII 52�55; Plut., Caes., 51).

37 Dio Cass., XVIII 42; Dionys., IX 50; Front., Strat., IV 1; Liv., II 5, IV 29; Sall., Bell. Iug., 69;Val. Max., II 7.

38 P. Koªodko, Chªosta jako kara w rzymskim wojskowym prawie karnym, Studia Prawnoustrojowe,nr 7, 2007, s. 62�63; G. Kuleczka, op. cit., s. 99.

39 Dio Cass., XVIII 42; Dionys., IX 50; Liv., II 5, IV 29; Val. Max., II 7.40 Liv., VIII 7.41 Dio Cass., XLIII 24.42 Ch. Brecht, Perduellio. Eine Studie zu ihrer begri�ichen Abgrenzung im römischen Strafrecht

bis zum Ausgang der Republik, München 1938, s. 42�45; G. Kuleczka, op. cit., s. 100.43 Polyb., VI 37; Vell., II 78.44 Polyb., VI 37.45 C.E. Brand, op. cit., s. 77.

20

a» wyró»nili si¦ w akcji bojowej. Otrzymywali tak»e zmniejszone racje »ywno±ciowe46.Wspóªcze±nie niemo»liwe jest wskazanie ¹ródeª powstania decymacji, ale nie ulega w¡t-pliwo±ci, »e byªa to kara bardzo stara i ju» w I w. p.n.e. uwa»ano j¡ za przesadnieokrutn¡47.

W±ród badaczy rzymskiego wojskowego prawa karnego toczy si¦ obecnie spór do-tycz¡cy sposobu selekcji »oªnierzy przeznaczonych na ±mier¢. Polibiusz utrzymywaª, »ezasad¡ byªo przeprowadzenie losowania48, co stoi w sprzeczno±ci z przekazem Wege-cjusza, po±rednio potwierdzonym przez Appiana49. Logiczne wydaje si¦, »e d¡»ono doeliminacji elementów niepokornych, które niech¦tnie poddawaªy si¦ dyscyplinie woj-skowej. Pomagaªoby to utrzyma¢ karno±¢ w przyszªo±ci, bez obawy o kolejne próbyanarchizowania »oªnierzy ze strony tych samych jednostek50. Przyj¦cie punktu widze-nia Wegecjusza nie musi automatycznie oznacza¢ odrzucenia tezy Polibiusza � loso-wanie mogªo by¢ bowiem poddawane manipulacji, aby wskazywaªo z góry wybranychprowodyrów.

W sytuacji gdy podstawowe formy egzekucji byªy uznawane za niewystarczaj¡ce,si¦gano po formy kwali�kowane. Ich drastyczno±¢ miaªa by¢ odpowiedzi¡ na warunkiwymagaj¡ce szczególnie restrykcyjnego przestrzegania dyscypliny, do których zalicza-no przede wszystkim nawi¡zanie kontaktu bojowego z przeciwnikiem. W zale»no±ciod inwencji dowódcy mogªy one przybra¢ dowolne formy. Znane s¡ nam wspóªcze±nienast¦puj¡ce sposoby wykonywania zaostrzonej kary ±mierci: rzucenie zwierz¦tom na po-»arcie51, stratowanie przez sªonie52, str¡cenie ze Skaªy Tarpejskiej53, ukrzy»owanie54

oraz utopienie55. Wyj¡tkowym przypadkiem byªo zachowanie w 108 r. p.n.e. Kwintu-sa Cecyliusza Metellusa (Quintus Caecillius Metellus), który schwytanym dezerteromnakazaª obci¡¢ dªonie, po czym zakopa¢ ich do pasa w ziemi, aby mogli sªu»y¢ za tar-cze strzeleckie podczas treningu rzucania oszczepem i strzelania z ªuku. Osoby, któreprze»yªy, zostaªy nast¦pnie spalone »ywcem56.

Cho¢ kwali�kowane formy kary ±mierci byªy niezgodne z prawem zwyczajowym,a w kontek±cie formalnego obowi¡zywania Leges Porciae mogªy doprowadzi¢ do posta-wienia dowódców w stan oskar»enia, to w praktyce byªy one tolerowane. Po powrocie doRzymu Kwintus Metellus bez przeszkód kontynuowaª karier¦ polityczn¡, mimo »e jegosadystyczne post¦powanie wyra¹nie szokowaªo potomnych57. To samo dotyczyªo po-zostaªych wodzów, a kategoria przest¦pstwa polegaj¡cego na przekroczeniu uprawnie«przez o�cera sprawuj¡cego dowództwo pojawiªa si¦ dopiero w I/II w.58.

46 App., Bell. Civ., I 118; Dio Cass., IL 38; Front., Strat., IV 1; Plut., Ant., 39; Plut., Crass., 10;Polyb., VI 37�38.

47 App., Bell. Civ., II 47; Plut., Crass., 10; Polyb., VI 38.48 Polyb., VI 38.49 App., Bell. Civ., II 47; Veg., III 4.50 S.E. Phang, op. cit., s. 125�126; P. Southern, op. cit., s. 147.51 Val. Max., II 7.52 Ibid.53 Liv., V 47.54 Ibid., XXX 43.55 Ibid., IV 50.56 App., Lyb., VIIIa 3.57 Ibid.58 D. 48, 19, 11 pr.

21

Przedstawiona powy»ej analiza funkcjonowania kary ±mierci w armii rzymskiej skªa-nia do konkluzji, i» elastyczno±¢ systemu karnego oraz okrucie«stwo stosowanych karnie zapobiegªy upadkowi systemu republika«skiego, na którego stra»y staªa armia. Cowi¦cej, byªa ona jednym z katalizatorów wydarze«, które zako«czyªy si¦ obaleniemdotychczasowego ustroju. Stwierdzenie, i» rzymskie wojskowe prawo karne byªo nie-efektywne, byªoby jednak powa»nym nadu»yciem. W okresie republiki Rzym staª si¦±wiatow¡ pot¦g¡, która praktycznie podporz¡dkowaªa sobie caªy obszar ±ródziemno-morski, co byªoby niemo»liwe, gdyby nie sprawnie funkcjonuj¡ca armia.

W powszechnym mniemaniu historyków wojskowo±ci to legiony imperialne, nie za±republika«skie uchodz¡ za najlepsze siªy zbrojne ±wiata antycznego. Paradoksalnie,±wiadczy to o skuteczno±ci rzymskiego wojskowego prawa karnego okresu republiki,a co za tym idzie: równie» orzekanej w oparciu o nie kary ±mierci. Istota republika«-skiego ius militiae nie zostaªa zmieniona w wyniku dziaªalno±ci prawodawczej cesarzy,a wprowadzone mody�kacje polegaªy gªównie na usprawnieniu czynno±ci procedural-nych. Zarówno cz¦±¢ aksjologiczna odnosz¡ca si¦ do najwy»szego wymiaru kary, jaki podstawowe normy materialno-prawne przetrwaªy bez wi¦kszych zmian do ko«ca IIIwieku59.

System rzymskiego wojskowego prawa karnego byª stosunkowo przejrzysty, a utrzy-manie w mocy po 27 r. p.n.e. caªego katalogu kar dowodzi, »e wysoko oceniano ichznaczenie dla utrzymania dyscypliny wojskowej60. Powodem upadku dyscypliny w ar-mii pó¹norepublika«skiej nie byªy bowiem wadliwe regulacje prawne, ale brak realnychmo»liwo±ci wprowadzenia ich w »ycie, co wynikaªo ze zmiany relacji pomi¦dzy o�ce-rami a »oªnierzami61. Aby wyeliminowa¢ niejasno±ci i b¦d¡ce ich skutkiem nadu»y-cia, obowi¡zuj¡ce prawo zostaªo w pryncypacie spisane, gªównie za spraw¡ konstytucjiwydawanych przez kancelarie cesarskie62. Umo»liwiªo to podj¦cie prac nad ostatecz-nym skody�kowaniem rzymskiego wojskowego prawa karnego, których owocem byªyuko«czone w 533 r. Digesta, zawieraj¡ce obszerne fragmenty po±wi¦cone zagadnieniomodpowiedzialno±ci karnej »oªnierzy, którzy dopu±cili si¦ popeªnienia przest¦pstwa woj-skowego normowanego ius militiae.

Wykaz skrótów

App., Bell. Civ. = Appianus Alexandrinus, Bella civiliaApp., Lyb. = Appianus Alexandrinus, LybicaApp., Mithr. = Appianus Alexandrinus, MithridaticaBell. Afr. = Bellum AfricanumCic., De Rep. = Cicero, De RepublicaD. = DigestaDio Cass. = Dio Cassius, Historiae Romanae

59 G. Kuleczka, op. cit., s. 111�112; S.E. Phang, op. cit., s. 120�122.60 D. 48, 19, 8, 1; D. 48, 19, 38, 1; D. 49, 16, 3, 1; D. 49, 16, 3, 10; D. 49, 16, 6, 3.61 A. Keaveney, op. cit., s. 9�10, 12�15; L. Keppie, op. cit., s. 101�102; G. Kuleczka, op. cit.,

s. 59�60.62 G. Kuleczka, op. cit., s. 84.

22

Dionys. = Dionysius, Romaike ArchaiologiaFront., Strat. = Frontinus, StrategemataLiv. = Livius, Ab urbe conditaPlut., Ant. = Plutarchus, AntoniusPlut., C. Gracch. = Plutarchus, Caius GracchusPlut., Caes. = Plutarchus, CaesarPlut., Crass. = Plutarchus, CrassusPlut., Mar. = Plutarchus, Caius MariusPlut., Pomp. = Plutarchus, Pompeius MagnusPlut., Sull. = Plutarchus, SullaPolyb. = Polybius, HistoriaeSall., Bell. Iug. = Sallustius, Bellum IugurthinumSall., Cat. = Sallustius, De coniuratio CatilinaeSuet., Div. Iul. = Suetonius, Divus IuliusVal. Max. = Valerius Maximus, Factorum et dictorum memorabilium libri novemVeg. = Vegetius, Epitoma rei militarisVell. = Velleius Paterculus, Historiae Romanae

Tukidydes i so�±ci. Analogie do stanowisk Gorgiasza i Antyfonta

Marcin Kurpios

Uniwersytet Wrocªawski

Tukidydes (460/455�ok. 400 prz. Chr.)1 jest jednym z najciekawszych i najinten-sywniej badanych historyków staro»ytnych, a jego dzieªo, Wojna Peloponeska jest wy-j¡tkowe pod wieloma wzgl¦dami. Zªo»ono±¢Wojny pozwala na ci¡gªe odkrywanie w niejnowych zagadnie« i analizowanie z ró»nych perspektyw. Niniejszy tekst jest prób¡ pod-j¦cia takiej cz¡stkowej analizy, skupionej na aspekcie analogii pomi¦dzy tekstem Tuki-dydesa i koncepcjami w nim zawartymi a my±l¡ wybranych przedstawicieli so�styki.

Tradycja antyczna mówi o bezpo±rednim kontakcie Tukidydesa z dwoma so�stami:Flawiusz Filostratos (ok. 178�248 p. Chr.) w �ywotach so�stów pisze, »e Tukidydesprawdopodobnie byª obecny na wyst¡pieniach Gorgiasza (ok. 485�380), kiedy ten byªw Atenach2. Marcellinus (V w. p. Chr) z kolei pisze o Tukidydesie jako uczniu (ma-thetes) Antyfonta (ok. 480�411), pod którego okiem miaª zapozna¢ si¦ z praktyk¡sporz¡dzania mów s¡dowych3.

Badacze wspóªcze±ni dostrzegaj¡ wpªyw so�styki na Tukidydesa. W sferze styli-stycznej Wojny Peloponeskiej mówi¡ o roli retoryki4 na poziomie idei o naturze ludz-

1 Datowanie Tukidydesa i kwestie biogra�czne omawia wyczerpuj¡co L. Canfora, BiographicalObscurities and Problems of Composition [w:] Brill's Companion to Thucydides, ed. A. Rengakos,A. Tsakmakis, Leiden 2006, s. 3�30. Wszystkie daty w artykule, je»eli nie zaznaczono inaczej, odnosz¡si¦ do okresu przed Chrystusem.

2 Flawiusz Filostratos, �ywoty So�stów, I 9, 2. Gorgiasz z Leontinoi po raz pierwszy przybyªdo Aten w 427 r. jako wysªannik swojej polis, by negocjowa¢ sojusz przeciwko Syrakuzom (DiodorSycylijski, Biblioteka Historyczna, XII 53, 2; Tukidydes, Wojna Peloponeska, III. 86.3, (dalej: Thuc.,ksi¦ga, wersy). Tukidydes od roku 424 do okoªo 404 byª poza Atenami, jest wi¦c prawdopodobne, »ekiedy Gorgiasz przebywaª w Atenach w roku 427, byª ±wiadkiem jego wyst¡pie«. Zob. M. Ostwald,Athens as a Cultural Centre, CAH V, s. 344�345; E. Greenwood, Thucydides and the Shaping ofHistory, London 2006, s. 57�58, zakªada, »e Tukidydes znaª Gorgiasza i jego koncepcje. Inny pogl¡dreprezentuje na przykªad R. Turasiewicz, So�sta Gorgiasz w kr¦gu wielkomocarstwowej polityki Aten,Meander 25, 1970, s. 309�310.

3 Marcellinus, Vita Thucydidis, 2. Chodzi tutaj o Antyfonta, któremu przypisuje si¦ autorstwoTetralogii. Opowiadam si¦ za M. Gagarinem, Antiphon the Athenian. Oratory, Law, and Justice inthe Age of the Sophists, Texas 2002, s. 37�38, za uto»samianiem go z Antyfontem so�st¡, autoremtraktatu O prawdzie.

4 R. Barney, The Sophistic Movement [w:] A Companion to Ancient Philosophy, ed. M.L. Gill,P. Pellegrin, Oxford 2006, s. 83, 91; W. Jaeger, Paideia. Formowanie czªowieka greckiego, Warszawa2001, s. 405.

25

kiej5 i minimalizowaniu roli religii i bogów6. Historyk ten jako pierwszy podstawowymprzedmiotem docieka« uczyniª ±wiat ludzi i jego uwarunkowania wypªywaj¡ce z istotyczªowiecze«stwa. Oddziaªywanie ±wiata boskiego zostaje zepchni¦te niejako na margi-nes i nie peªni ju» roli wyja±niaj¡cej, jak ma to miejsce u Homera, Hezjoda czy Hero-dota. Równie» antyteza nomos�physis, o so�stycznej proweniencji, jest u Tukidydesaobecna7.

W niniejszym artykule rozwa»am dwa, rzadziej omawiane, problemy: pierwszymjest antyteza rzeczywisto±¢�dyskurs, wyst¦puj¡ca u Gorgiasza i Tukidydesa. Drugi topostawa intelektualna reprezentowana przez Gorgiasza i Antyfona zastosowana przezTukidydesa w pracy historyka. Polega ona na krytycznej analizie i wery�kacji tre±ciprzekazywanych przez logos, pocz¡wszy od mów wypowiadanych w kontek±cie poli-tycznym, po tradycj¦ epick¡. Zarówno paralele w warstwie poj¦ciowej (stosowanie tychsamych terminów), jak i ogólny sens interesuj¡cych nas stanowisk, pozwalaj¡ dostrzecpewne wspólne cechy my±li Gorgiasza, Antyfonta i Tukidydesa.

Punkty wspólne na polu idei i terminologii nie implikuj¡, »e Tukidydes ±wiadomieje na±ladowaª. Pokazuj¡ one przede wszystkim, jak silnie w dziele Tukidydesa odzwier-ciedla si¦ intelektualny �klimat� jego czasów jako caªo±ci8.

Potencjalne zbie»no±ci

Gorgiasz, w dziele O nie-bycie lub o naturze lub (peri tou me ontos e peri physeos),podejmuje problem stosunku j¦zyka/my±li (logos9), do rzeczy/rzeczywisto±ci. Rozdzie-la w nim logos od rzeczy, które próbujemy wskaza¢ i opisa¢ za jego po±rednictwem.Jak zauwa»a, w akcie mowy nie przekazujemy rzeczy, które chcemy, a jedynie logos,który jest od nich ró»ny, zatem kiedy mówca komunikuje, to co wyra»a, to wªa±nie lo-gos, a nie jaki± charakter rzeczy, o której mówi10. Pozostawiaj¡c problem, czy Gorgiasz

5 F. Taeger, Thukidydes, Stuttgart 1925, s. 292�293; F.E. Adcock, Thucydides and his Histo-ry, Cambridge 1963, s. 3�5; R. Thomas, Thucydides' Intellectual Milieu and the Plague [w:] Brill'sCompanion..., s. 87�90.

6 W. Nestle, Thukidydes und die Sophistik [w:] {Griechische Studien. Utersuchungen zur Religion,Dichtung und Philosophie der Griechen, Stuttgart 1968, passim; D. Shanske, Thucydides and the Phi-losophical Origins of History, Cambridge 2007, s. 22�27; J. Czerwi«ska, Problem religii u Tukidydesai jej zwi¡zki z �lozo�¡ so�styczn¡, Meander 39, 1984, s. 258�262.

7 Np. Thuc. III. 40�42, 84; V. 87. Ogólnie zob. np. F. Heinimann, Nomos und Physis, Herkunftund Bedeutung einer Antithese im griechischen Denken des 5. Jahrhunderts, Darmstadt 1987.

8 Por. M. Ostwald, op. cit., s. 359.9 Nale»y nakre±li¢ pole znaczeniowe tego poj¦cia, z akcentem na pi¡ty wiek. Sªowo logos oznaczaªo:

1. Cokolwiek powiedziane lub napisane w celu wygªoszenia (narracja, konwersacja, przemowa) 2. My±l(rozwa»anie za i przeciw, kalkulacja) 3. Opinia, stanowisko 4. Przyczyna, powód. Za: W.K.C. Guthrie,A History of Greek Philosophy, Vol. I: The Earlier Presocratics and the Pythagoreans, Cambridge1962, s. 420�424. Warto pami¦ta¢ o polisemii sªowa logos, która powoduje, »e cz¦sto nie jeste±myw stanie znale¹¢ trafnego odpowiednika w j¦zyku polskim. Dlatego w niniejszej pracy posªuguj¦ si¦greckim wyrazem logos, nie dokonuj¡c jego przekªadu na j¦zyk polski, lub te», kiedy tªumaczenie jeststosowne, grecki wyraz logos umieszczamy w nawiasie. Zob. tak»e znakomite studium: K. Narecki,Logos we wczesnej my±li greckiej, Lublin 1999. Zob. tak»e przyp. 38: �zªy logos�.

10 Jest to cz¦±¢ tak zwanego trylematu Gorgiasza, którego trzecim czªonem jest stwierdzenie: �Na-wet, je»eli byt jest poznawalny, niemo»liwe jest jego wyra»enie czy wytªumaczenie drugiemu czªowieko-wi�. Sekstus Empiryk, Przeciw uczonym, VII 65 (= Die Fragmente der Vorsokratiker, edd. W. Kranz,H. Diels, 82 B 3, (dalej: DK, rozdziaª, sekcja).

26

byª nihilist¡ poznawczym11, z pewno±ci¡ mo»emy skonstatowa¢, i» stwierdza on rozd¹-wi¦k pomi¦dzy sªowem, dyskursem a rzeczami. Zwraca uwag¦ na fakt, »e ka»da próbawyra»enia rzeczy za po±rednictwem logosu jest uªomna i nie mo»e by¢ nigdy wiernymodbiciem rzeczywisto±ci, któr¡ próbuje odda¢12. Cz¦sto jest wr¦cz przeciwnie, logos od-dalony jest od rzeczywisto±ci, przez co wprowadza jego odbiorców w bª¡d, jak stwierdzaGorgiasz w Pochwale Heleny13. W tej mowie logos postawiony jest w rz¦dzie przyczynwyja±niaj¡cych post¦powanie Heleny obok kolejno omówionych: wola bogów lub los,�zyczny przymus, poddanie si¦ mocy mowy (logosu) lub bezsilno±ci w uczuciu. Takiezestawienie ±wiadczy o tym, jak pot¦»nym widziaª logos Gorgiasz, jak dostrzegaª jegomoc sprawcz¡, zdoln¡ powodowa¢ nawet najbardziej szkodliwe i brzemienne w skutkidziaªania14. Dla naszego wywodu istotne jest, »e w koncepcji Gorgiasza zasadnicza siªalogos polega na jego wªadzy nad ludzkimi opiniami (doksai), które s¡ zmienne i cz¦stomylne, zawodne15.

Ogólnie ujmuj¡c, so�sta ten wskazuje na opozycj¦: z jednej strony ±wiat rzeczywi-sty i to, co nazywamy prawd¡ (aletheia), których poznanie jest prawdziw¡ wiedz¡16.Z drugiej strony znajduje si¦ najcz¦stszy stan poznawczy � mniemanie i logos, któ-ry je ksztaªtuje i wypracowuje. S¡ obydwa zwodnicze w przeciwie«stwie do prawdyi wiedzy17.

Tukidydes w swoim dziele w wyra¹nej antytezie ujmuje relacj¦ pomi¦dzy logos a er-gon � dyskursem a czynem. Kiedy logos i ergon przedstawione s¡ w opozycji, logosreprezentuje zwodniczo±¢ i niepewno±¢, ergon � prawdziw¡ rzeczywisto±¢18: �Niebez-piecze«stwa te s¡ rzeczywi±cie wspólne obu stronom, je±li patrzymy nie na sªowa, ale naistot¦ rzeczy19: je±li bowiem idzie o sªowa (logo men), to kto±, pomagaj¡c mi, pomaga

11 Wyprowadzenie wszystkich implikacji z powy»szego stanowiska doprowadza do stwierdzenia, i» �[...] dla Gorgiasza prawda nie istnieje i wszystko jest faªszem� (G. Reale, Historia �lozo�i staro»ytnej,t. 1.: Od pocz¡tków do Sokratesa, tªum. E. Zieli«ski, Lublin 2005, s. 260). Adam Krokiewicz uznajesªowa Gorgiasza za jego system pogl¡dów (Zarys �lozo�i greckiej, Warszawa 2000, s. 246). W zako«-czeniu Pochwaªy Heleny, Gorgiasz sugeruje jednak, »e jego sªowa powinny by¢ zarazem traktowanepowa»nie i niepowa»nie (par. 15). Wydaje si¦ sªuszne zastrze»enie, i» jest to popis retoryczny, ma-j¡cy zaprezentowa¢ wzmocnienie trudnego do obrony twierdzenia. Nie stanowi to jednak przeszkodyw analizie poszczególnych komponentów tekstu. J. Bons, Gorgias the Sophist and Early Rhetoric [w:]A Companion to Greek Rhetoric, ed. I. Worthington, Oxford 2007, s. 41�43. Istotny jest tak»e kon-tekst polemiki z ontologi¡ eleack¡ (Parmenides, Zenon, Melissos), zob. W.K.C. Guthrie, A History ofGreek Philosophy. Vol. III The Sophists, 1969, s. 194�195.

12 G.B. Kerferd, The Sophistic Movement, Cambridge 1981, s. 81, zob. tak»e historyczno-literackieuj¦cie opozycji sªowa i czynu: F. Heinimann, op. cit., s. 43�46.

13 Gorgiasz, Pochwaªa Heleny, 8: �Sªowo jest wielkim mocarzem (logos dynastes megas estin), któryza pomoc¡ bardzo maªego i ukrytego organu wywoªuje rzeczy na miar¦ bosk¡�, oraz par. 13: �Mowanapisana i wygªoszona wedªug zalece« sztuki, cho¢ niezgodna z prawd¡, potra� pobudzi¢ i przekona¢ludzk¡ rzesz¦�. Cytaty z Pochwaªy podaj¦ w przekªadzie K. Tuszy«skiej.

14 J. Bons, op. cit., s. 43.15 Gorgiasz, Pochwaªa..., 8�14. Por. Platon, Gorgiasz 453 a.16 Idem, Obrona Palamedesa, 24 (DK 82 B 11a).17 G.B. Kerferd, op. cit.18 J. Price, Thucydides and Internal War, Cambridge 2001, s. 45�46.19 Ou peri ton onomaton, alla peri ton ergon, czyli dosªownie: �nie je±li chodzi o nazwy, a o czy-

ny�. Tukidydes nawi¡zuje do opisanego w ks. 3 przewarto±ciowania w sferze j¦zyka, dokonuj¡cego si¦w stasis (Thuc. III. 82�84). Tutaj, jak si¦ wydaje, chodzi mu jednak o przepa±¢ mi¦dzy nazwami, sªo-wami a rzeczywisto±ci¡ w ogóle, co sugeruje bezpo±rednio nast¦puj¡ca w tek±cie antyteza logos�ergon.Cytaty w j¦zyku greckim z wyd. krytycznego: Thucydidis Historiae, edidit H.S. Jones, apparatum

27

ocali¢ nasz¡ wspóln¡ pot¦g¦, je±li jednak idzie o istot¦ rzeczy (ergo de) � pomaga ocali¢swe wªasne bezpiecze«stwo�20. Najwymowniejszym momentem zawieraj¡cym t¦ anty-tez¦ jest stwierdzenie Tukidydesa, »e Ateny w czasach Peryklesa byªy pozornie (logo)demokracj¡21, faktycznie za± (ergo) rz¡dami pierwszego obywatela22. W mowie pogrze-bowej Peryklesa mo»emy znale¹¢ przeciwstawienie logos i ergon, w którym ten drugiexpressis verbis ª¡czony jest z prawd¡: �A »e nie s¡ to okoliczno±ciowe przechwaªki (oulogon en to paronti kompos), a rzeczywista prawda (ergon estin aletheia), na to wskazu-je pot¦ga naszego pa«stwa�23. Tukidydes eksponuje t¦ antytez¦ równie» w fundamen-talnym miejscu narracji: podaj¡c prawdziw¡ przyczyn¦ wybuchu wojny, podkre±laj¡cogólne �ukrycie� tej»e prawdy, powody o�cjalnie podawane, okre±laj¡c mianem lego-menai aitiai. S¡ to przyczyny �mówione�, deklarowane, funkcjonuj¡ce w powszechnymdyskursie, a wi¦c (dla Tukidydesa) nieprawdziwe, niezgodne z rzeczywisto±ci¡. Histo-ryk konstatuje: �Za najistotniejszy powód (alethestaten prophasin), chocia» najmniejobecny w dyskursie24 (aphanestaten de logo), uwa»am wzrost pot¦gi Aten i strach, jakito wzbudziªo u Lacedemo«czyków�25. Wyraz afanes, jak si¦ wydaje, powinni±my w tymkontek±cie tªumaczy¢ jako �niewyjawiony�, �zakryty�26. U»yty na okre±lenie rzekomegopodªo»a wojny skontrastowany jest z alethes � prawdziwym, a wi¦c �nieskrywanym�,� jawnym� powodem, a antynomi¦ wzmacnia u»ycie gradus superlativus dla obydwuprzymiotników27. Co jednak najistotniejsze, po stronie przeciwnej do prawdy i rzeczy-wisto±ci stoi logos, co stanowi bezpo±redni¡ analogi¦ do my±li Gorgiasza.

Paralela mi¦dzy my±l¡ Tukidydesa a Gorgiasza, dotycz¡ca antytezy prawdy i opinii(jako uksztaªtowanej przez logos), jest widoczna we fragmencie Enkomium, zestawio-nym z rozdziaªem pierwszym Wojny. Dla jej zilustrowania konieczne jest przytoczeniein extenso ust¦pu Pochwaªy oraz miejsca, w którym Tukidydes charakteryzuje swoj¡postaw¦ badawcz¡. Gorgiasz mówi, czyni¡c wst¦p do swojej mowy broni¡cej Helen¦,

criticum correxit et auxit J.E. Powell, Tomus I�II, Oxford 1902, 1942.20 Thuc.,VI. 78.3, tªum. K. Kumaniecki.21 W tªumaczeniu K. Kumanieckiego �z nazwy demokracj¡�, jednak przyjmuj¦ tutaj tªumaczenie

wªasne, poniewa» kiedy Tukidydes wskazuje na nazwy, u»ywa okre±lenia onomata, zob. przypis 18.22 Thuc. II. 65.9.23 Idem, II. 41.2; II 34.1. W mowie pogrzebowej antyteza logos�ergon pojawia si¦ wyj¡tkowo cz¦sto

(32 razy), zob. S. Hornblower, A Commentary on Thucydides, Vol. I: Books I�III, Oxford 1991, s. 296.24 Tªumaczenie wªasne. K. Kumaniecki tªumaczy ten fragment �przemilczany�, co jednak nie oddaje

nale»ycie u»ytego przez Tukidydesa sªowa logos w dativusie. Mo»e to by¢ bowiem zarówno dativusinstrumentalis (�zakryty przez logos�), jak i locativus (�nieobecny w logos�).

25 Thuc. I. 23.6.26 Jest to przeciwie«stwo emphanes, pochodz¡cego od phainomai � pokazuj¦ si¦, jestem widoczny

etc. Oznacza wi¦c co±, co jest niewidoczne, skryte, niezauwa»alne i niejasne.27 Sªowo prophasis mo»e by¢ derywatem zarówno od phemi � mówi¦, jak i phaino � pokazuj¦.

W tym pierwszym znaczeniu chodziªoby o deklarowan¡, �powiedzian¡� przyczyn¦ wojny, w drugim� �oto co jawi si¦ jako pierwsze, wydaje si¦ prawdziwe�. Przymiotnik alethes i grecki rzeczownikaletheia s¡ zªo»eniem a privativum i rzeczownika lethe � zapomnienie, zapominanie, który pochodziod czasownika lanthanein � uchodzi¢ uwagi, by¢ niewidocznym, niedostrzegalnym etc. W tym miejscuTukidydes zestawia a» trzy etymologicznie i semantycznie zbli»one wyrazy. Wydaje si¦, »e greckiealetheia ma by¢ w tym kontek±cie synonimem jawno±ci. Co wi¦cej, oznacza¢ mo»e nie tylko prawd¦, alete» �rzeczywisto±¢� (H. Frisk, Griechisches Etymologisches Wörterbuch, Bd. I, Heidelberg 1960, s. 71).Tukidydes przeciwstawia tutaj realne, rzeczywiste podªo»e, powód wojny, przyczynom funkcjonuj¡cymw umysªach i uznawanych �o�cjalnie� w tamtym czasie. S. Hornblower, op. cit., s. 65; F. Taeger, op.cit., s. 21.

28

co nast¦puje: �Powinno±ci¡ tego samego m¦»a jest zarówno trafnie (orthos) przedsta-wi¢ rzecz, jak i poprawi¢ tych, którzy obwiniaj¡ Helen¦, kobiet¦, wokóª której narosªajednoznaczna i jednomy±lna opinia (pistis) � i to tak za spraw¡ wiary w sªowa poetów,jak i dzi¦ki sªawie jej imienia, które staªo si¦ pami¡tk¡ tamtych zdarze«. Ja za± pra-gn¦ przedstawi¢ w mowie pewne rozumowanie (logismon tina to logo) i tym samymzniesªawion¡ uwolni¢ od winy, po wykazaniu, »e faªszywie j¡ oskar»aj¡ i po przedsta-wieniu prawdy (talethes) � chc¦ poªo»y¢ kres niewiedzy. [. . . ] Je±liby wszyscy pami¦taliwszystko, co si¦ zdarzyªo, mieli wyobra»enie o tym, co obecne, przeczucie wobec te-go, co przyszªe, nie mógªby wprowadzi¢ w bª¡d podobny argument (logos) w podobnysposób. Tymczasem za± nie jest ªatwo, ani pami¦ta¢ o tym, co minione, ani roztrz¡sa¢tego, co aktualne, ani wró»y¢ o rzeczach przyszªych. W rezultacie bardzo cz¦sto wieleosób przedstawia jedynie mniemanie (doksa), które udziela wskazówek duszy�28.

Gorgiasz twierdzi wi¦c, »e logos nie miaªby tak zwodniczego dziaªania, nie wy-dawaªby si¦ to»samy z rzeczami, gdyby ludzie stosowali do rzeczywisto±ci nale»ycieugruntowane rozumowanie i podejmowali wysiªek jej analizowania. Nie jest to ªatwe,jak stwierdza, zatem wi¦kszo±¢ ludzi, o wi¦kszo±ci rzeczy, przyjmuje opini¦ (doksa29)jako �doradc¦�. Prawda jest przeciwstawiona opinii równie» w Obronie Palamedesa30,gdzie pada stwierdzenie, »e nie jest ona (doksa) warunkiem wystarczaj¡cym do po-znania rzeczy. Nale»y zwróci¢ si¦ do prawdy samej, jak uj¡ª to Gorgiasz w Pochwale:�cech¡ dobrego logosu jest prawda�31. W podobny sposób wypowiada si¦ Tykidydes,w I ksi¦dze Wojny : �Tradycj¦ ustn¡ o dawnych wypadkach przyjmuj¡ ludzie bezkry-tycznie (abasanistos dechontai) nawet, je±li odnosi si¦ do ich wªasnego kraju. [...] Tak»eo wielu innych sprawach, i to wspóªczesnych, a nie dawnych i zatartych w pami¦ci, ma-j¡ Hellenowie faªszywe wyobra»enia (ouk orthos oiontai) [...] Tak to wi¦kszo±¢ niewieletroszczy si¦ o znalezienie prawdy (dzetesis tes aletheias) i raczej skªonna jest przyj-mowa¢ gotowe opinie (ta hetoima). Nie zbª¡dziªby ten, kto by na podstawie wy»ejprzytoczonych dowodów nabraª przekonania, »e wªa±nie tak byªo, jak przedstawiªem,i nie powinien ufa¢ poetom, którzy upi¦kszali i wyolbrzymiali przeszªo±¢, ani te» lo-gografom, którzy przedstawiali wypadki w sposób raczej interesuj¡cy ni» prawdziwy(alethesteron)32�.

Jest to podsumowanie analizy homerowego przekazu o wojnie troja«skiej, gdzie ju»na samym pocz¡tku Tukidydes zwraca uwag¦ na nie±cisªe rozumowanie (logos) w nimzawarte33, a tak»e na przekaz poetów (dia tous poietas logou kateschekotos)34. Tuki-dydes, podobnie jak Gorgiasz w sprawie Heleny, �zmienia� odlegª¡ przeszªo±¢, w formiefunkcjonuj¡c¡ w ramach obiegowej opinii, dokonuje wprowadzenia do metody zaapliko-

28 Gorgiasz, Pochwaªa...., 2, 11.29 Doksa � w j¦zyku �lozo�cznym termin ten oznacza mniemanie, opini¦, generalnie uznawana

w �lozo�i greckiej, od jej pocz¡tków, za ¹ródªo bª¦dów. Eleaci, których koncepcje Gorgiasz znaª, z racjizaªo»e« meta�zycznych uto»samiaj¡ opini¦ po prostu z bª¦dem. Melissos uznaje doks¦ po prostu zailuzj¦, to znaczy za zªudzenie zmysªowe (DK 30 B 8). Zob. G. Reale, Historia �lozo�i staro»ytnej, t. VSªownik, indeksy i bibliogra�a, tªum. E. Zieli«ski, Lublin 2005, s. 59�60.

30 Gorgiasz, Obrona..., 24.31 Idem, Pochwaªa..., 1.32 Thuc. I. 20�21.33 Idem, I. 10.34 Idem, I. 11, 3.

29

wanej do caªej Wojny. Argumenty uj¦te w kategoriach z niedalekiej przeszªo±ci stosujedo zamierzchªej przeszªo±ci, która wszystkim wydaje si¦ znana. Tukidydes nie tylkoodniósª si¦ do epickiej tradycji o przeszªych wypadkach. Jest to swoista prezentacjawªasnej metody, zawieraj¡ca konkretne postulaty, uj¦te skrótowo i w skondensowanejformie35. S¡ one krokiem naprzód wobec stwierdzenia naturalnej dysharmonii logosi rzeczywisto±ci, i trudno±ci z dotarciem do prawdy. Tukidydes, podobnie jak Gorgiaszw cytowanym fragmencie, pi¦tnuje niech¦¢ ludzi do podj¦cia wysiªku analizowania po-dawanych im tre±ci. W obu powy»szych wypowiedziach obecny jest postulat krytycz-nego traktowania obiegowych opinii (doksai, ta hetoima36), powielanych przez poetówi logografów. Stanowisko Gorgiasza, uwidaczniaj¡ce zwodniczy potencjaª faªszywej mo-wy (logos), jest analogiczne do krytyki pod adresem wspóªczesnych, obecnej u Tukidy-desa37. Okre±lenie abasanistos, którego u»ywa Tukidydes, odnosi si¦ do retoryki i jestrównie» po±wiadczone u Antyfonta38.

Gorgiasz i Tukidydes odró»niaj¡ faªszywy os¡d od wªa±ciwego, bli»szego prawdy,okre±laj¡c je tym samym mianem � orthos (wªa±ciwy, prawidªowy). Obydwaj proponu-j¡, w miejsce przyjmowania �gotowych� informacji i przekona«, metod¦ racjonalnegodociekania (logismos), którego ostatecznym celem jest prawda (aletheia), jako atrybutdobrego logos39. Znacz¡ce jest, »e powy»szy passus jest pierwszym, w którym Tukidy-des u»ywa sªowa �prawda� w swojej narracji. Warto równie» zauwa»y¢, »e Tukidydes,tak jak Gorgiasz, wymienia poetów i logografów, sam nie okre±liwszy, do jakiej grupy(dziedziny literatury) si¦ zalicza, daj¡c jedynie do zrozumienia, »e ani jedni, ani dru-dzy nie przekazuj¡ rzetelnej i sprawdzonej wiedzy o przeszªo±ci40. �wiadomo±¢ ludzkichuªomno±ci wpªyn¦ªa równie» na to, z jak¡ ostro»no±ci¡ i dystansem dobieraª i wery�ko-waª swoje ¹ródªa informacji. Ma to dla naszego historyka fundamentalne znaczenie41.

Tukidydes podkre±la, »e dokªadnie badaª i odnotowywaª wydarzenia, w przeciwie«-stwie do logoi � mów, które sam skomponowaª. Czyni jasnym, »e relacja dotycz¡casamych faktów nie jest ska»ona jego domysªami, odcina si¦ od spekulacji, zaprzecza-

35 Por. T. Rood, Objectivity and Authority: Thucydides' Historical Method [w:] Brill's Compa-nion..., s. 233.

36 Hetoimos � pod r¦k¡, gotowy, przygotowany, ale te»: ªatwy, prosty.37 E. Greenwood, op. cit., s. 61�62; H. Yunis, Writing for Reading. Thucydides, Plato, and the

Emergence of the Critical Reader [w:] Written Texts and the Rise of Literate Culture in AncientGreece, idem (ed.), s. 200�201.

38 Antyfont, Oskar»enie macochy o trucicielstwo, 1.13. abasanistos � �bez poddania wery�kacji,badaniu�. Termin abasanos ma konotacje prawne, i posªuguje si¦ nim Antyfont (1.13) na okre±lenieniewolników, którzy nie zostali poddani przesªuchaniu-torturom. Tukidydes przenosi postulat docho-dzenia przeprowadzanego w dikasteriach na podejrzanych, na wydarzenia, a ±ci±lej, na relacje z nich,które po poddaniu próbie s¡ przedmiotem Historii. por. T. Rood, op. cit., s. 236.

39 Jak bowiem wynika z my±li Gorgiasza, w której porównaª on logos do lekarstwa (Pochwaªa..., 14),tak jak dwuznaczne jest greckie pharmakon, które oznacza zarazem �lek� i �trucizna�, tak istnieje dobryi zªy logos. Dobry logos (rozumowanie) posiada okre±lone wªa±ciwo±ci: jedn¡ z nich jest wymienionaju» prawda, jako jawno±¢, przejrzysto±¢, ale te» konkretna wiedza na temat przeszªo±ci. G.B. Kerferd,op. cit., s. 82.

40 S. Hornblower, op. cit., s. 59; W. Nestle, op. cit., s. 330.41 I. 22.2: �Je±li za± idzie o wydarzenia w czasie wojny (erga ton prachthenton), nie uznawaªem

za sªuszne spisywa¢ tego, czego si¦ dowiedziaªem od pierwszego lepszego ±wiadka, lub tego, co mi si¦zdawaªo (hos emoi edokei), ale tylko to, czego sam byªem ±wiadkiem, albo to, co sªysz¡c od innych,z najwi¦ksz¡ mo»liw¡ ±cisªo±ci¡ (hoson dynaton akribeia) i w ka»dym szczególe zbadaªem�. Tutajrównie» podkre±lone s¡ erga � czyny, w przeciwie«stwie do logoi. S. Hornblower, op. cit., s. 60.

30

j¡c, jakoby cokolwiek napisaª na podstawie wªasnego mniemania (hos emoi edokei),dlatego u»ywa czasownika dokein, od którego pochodzi termin doksa42. Zaznacza tymsamym ±cisªy i zredukowany do wiarygodnych i istotnych elementów charakter swojejpracy43. Wspomina równie» o uªomno±ci ludzkiej pami¦ci44, co tak»e stanowi punktwspólny z Gorgiaszem, który wªa±nie zapominanie wymienia jako jedn¡ z gªównychprzyczyn ignorancji, kierowania si¦ mylnymi mniemaniami, ulegania �pi¦knym logoi �45.Wydaje si¦, »e problem pami¦tania ª¡czy si¦ bezpo±rednio z de�nicj¡ prawdy wynika-j¡c¡ z jej etymologii46: jest ona przeciwie«stwem niewiedzy na temat przeszªo±ci, czyjej zdeformowania w umy±le ludzkim. Niewiedza ta jest z kolei przyczyn¡ �kierowaniasi¦ mniemaniem� (Gorgiasz) czy �faªszywych s¡dów� (Tukidydes). St¡d oczywisty po-»ytek spisania wydarze«, zachowania w �trwaªej� formie, odpornej na dziaªanie czasui, przede wszystkim, przekazu ustnego. W tym kontek±cie zrozumiaªe staje si¦ wreszcie,dlaczego Tukidydes jedynie raz, w przeciwie«stwie do Herodota, nazywa swoje dzieªologosem47. Wi¡»e go bowiem z tradycj¡ oraln¡ i z procesem stopniowego znieksztaªca-nia prawdy o rzeczywisto±ci. Problem le»y wi¦c nie w samych przekªamaniach, których¹ródªem s¡ poeci, ale przede wszystkim w relacji pomi¦dzy mówi¡cymi a audytorium,które, jak ju» wspomniano, nie podejmuje wery�kacji (basanos � badanie) podawanychim tre±ci. Analogicznie do Gorgiasza Tukidydes zwraca uwag¦ na specy�k¦ publicznychodczytów, deklamacji i mów, która czyni ludzi podatnymi na manipulacje48.

Przedstawiaj¡c swoj¡ krytyczn¡ postaw¦, Tukidydes, oprócz wy»ej wymienionychpostulatów nazywa cech¦ swojego logos, która pojawia si¦ równie» u Antyfonta. Jest ni¡akribeia, czyli precyzja, dokªadno±¢, która jest wªa±ciwo±ci¡ odpowiedniego rozumowa-nia, takiego, które prowadzi do pewnych wniosków i daje prawdziw¡ wiedz¦. Tukidydesposªuguje si¦ tym poj¦ciem, na przykªad kiedy charakteryzuje sposób, w jaki doszedªdo wniosków na temat przekazu Homera49. Czyni to równie» w zarysie relacji o ty-ranii w ksi¦dze szóstej50, dobitnie podkre±laj¡c pewno±¢ swojej wiedzy, zbudowan¡na precyzji ju» na pocz¡tku wywodu: �[...] to, »e Hippiasz jako najstarszy syn Pizy-strata sprawowaª wªadz¦, wiem z caª¡ pewno±ci¡ lepiej od innych (akribesteron allonischyridzomai), mo»na to wywnioskowa¢ z nast¦puj¡cych danych [...]�51. Tukidydes

42 Por. F. Taeger, op. cit., s. 17.43 D. Shanske, op. cit., s. 26.44 Thuc. I. 22.1, 3.45 Gorgiasz, Pochwaªa..., 11.46 Jak ju» wspomniano, greckie aletheia jest zaprzeczeniem lethe � zapominanie, zapomnienie. Zwi¡-

zane z nim lanthanomai oznacza wªa±nie zapominam, odsuwam w niepami¦¢ (dosªownie �ukrywamprzed sob¡�).

47 Thuc. I. 97.2.48 H. Yunis, op. cit., s. 199; Zob. Thuc. VI. 8.2, sposób, w jaki historyk relacjonuje wci¡gni¦cie

Ate«czyków w kon�ikt na Sycylii: �Ate«czycy, zwoªawszy zgromadzenie ludowe i wysªuchawszy z ustEgestyjczyków i swoich wªasnych posªów wielu pon¦tnych, cho¢ kªamliwych wypowiedzi (ta te allaepagoga kai ouk alethe kai peri ton chrematon hos eie hetoima) [...] uchwalili wysªa¢ na Sycyli¦sze±¢dziesi¡t okr¦tów�. Ten cytat doskonale skupia w sobie wszystkie dot¡d omówione kwestie.

49 Thuc., I. 10: �Je»eliby kto±, na tej podstawie, »e Mykeny byªy maªe albo »e jakie± z miastówczesnych obecnie wydaje si¦ czym± maªoznacznym, pow¡tpiewaª o tym, »e wyprawa ta byªa takwielka, jak j¡ przedstawili poeci i tradycja, to rozumowaªby nie±ci±le (ouk akribos)�.

50 Idem, VI. 54.1: �[. . . ] nie tylko inni Grecy, lecz nawet sami Ate«czycy niedokªadnie przedstawiaj¡sprawy (akribes ouden legontas) swoich tyranów i sam wypadek�.

51 Idem, VI. 55.1

31

mówi zatem, »e nie zadowala si¦ � jak¡±�, niedokªadn¡ wiedz¡ na dany temat, jego jedy-nym celem jest ustalenie faktów z dbaªo±ci¡ o detale. Akribeia byªa atrybutem logosuo kluczowym znaczeniu wªa±nie dla so�stów, do tego stopnia znan¡, »e sparodiowanazostaªa w Chmurach Arystofanesa52. Metoda Sokratesa jest najlepszym przykªadem�dzielenia wªosa na czworo�, a konkretnie � dociekaniem istoty rzeczy, odzieraniem jejz przes¡dów, niejasno±ci, sprzeczno±ci bª¦dnych wyobra»e« i koncepcji. Akribeia wi¡»esi¦ szczególnie z pisan¡ form¡ komunikacji53, u Antyfonta pojawia si¦ w drugiej Te-tralogii, której przedmiotem jest sprawa s¡dowa o zabójstwo54. Pods¡dny utrzymuje,»e jego logos jest prawdziwy (prawdopodobnie dlatego, »e koresponduje z czynami)oraz »e ró»ni si¦ od logosu oskar»enia wªa±nie niuansami i precyzj¡. Antyfont nie dajeexplicite konkluzji, ale wyra¹nie zdaje si¦ implikowa¢, »e bardziej precyzyjny logos jestlepszy (czy te» � bardziej przekonuj¡cy)55. Echem powy»ej cytowanego fragmentu jeststwierdzenie s¦dziów w trzeciej Tetralogii, którzy toleruj¡ zuchwaªe wypowiedzi oskar-»onego, poniewa» �chc¡ dowiedzie¢ si¦ dokªadnie, co si¦ wydarzyªo (ten akribeian tonprachtchenton)56. Paralela do fragmentów Wojny jest przejrzysta, pomimo braku ja-sno wyªo»onej de�nicji terminu. Akribeia jest t¡ cech¡ rozumowania/komunikatu, któranajlepiej pozwala zarówno dotrze¢ do prawdy, jak i przedstawi¢ j¡, popieraj¡c argu-mentami. Wpisuje si¦ zatem w cechy takiego logos, który jest najbardziej precyzyjnyi najbli»szy prawdy.

Powy»sze rozwa»ania zaledwie w znikomej cz¦±ci pokazuj¡, z jak interesuj¡cymiparalelami z my±l¡ so�styki mamy do czynienia w dziele Tukidydesa. Przedstawionepowy»ej analogie ograniczaj¡ si¦ do obszaru racjonalno-j¦zykowego aspektu re�eksji �-lozo�cznej. Nale»y przyzna¢, »e nie mo»emy kategorycznie oceni¢, na ile jest to wpªyw,a na ile jedynie zbie»no±ci z my±l¡ Gorgiasza i Antyfonta. Kwestia ta wci¡» stanowiwyzwanie dla badaczy Tukidydesa i ma znaczenie nie tylko dla w¡skiej grupy history-ków staro»ytno±ci, bowiem oddziaªywanie Wojny Peloponeskiej na kolejne pokoleniahistoriografów byªo ogromne, i trwa do dzisiaj.

52 Arystofanes, Chmury, 740�742.53 M. Gagarin, op. cit., s. 27�28.54 Oskar»ony broni si¦ w nast¦puj¡cy sposób: �Je»eli chodzi o mnie, je»eli skªamaªem w czymkolwiek,

zgadzam si¦, »e cokolwiek powiedziaªem sªusznie (orthos), mo»e by¢ równie» zdyskredytowane jakoniesprawiedliwe. Lecz je»eli mówiªem prawd¦ (aletheia), z dbaªo±ci¡ i precyzj¡ (akribeia), to jestjedynie sªuszne [...]�. Antyfont, Druga tetralogia, III. 4.2.

55 M. Gagarin, op. cit., s. 125�126.56 Antyfont, Trzecia tetralogia, IV. 3.1.

Kultura zarubiniecka i przeworska � relacje, podobie«stwa i ró»nicew ±wietle analiz porównawczych

Katerina Kornienko

Kijowski Uniwersytet Narodowy im. Tarasa Szewczenki

Dyskusja o wspóªzale»no±ci s¡siaduj¡cych ze sob¡ kultur � zarubinieckiej i prze-worskiej � ma wieloletni¡ histori¦. W literaturze naukowej kwestia ta podnoszona byªagªównie w powi¡zaniu z problemem pochodzenia Sªowian. Na przeªomie lat 40. i 50.ubiegªego wieku du»¡ popularno±ci¡ cieszyªa si¦ hipoteza, i» obszarem, z którego wy-wodz¡ si¦ Sªowianie, byªy tereny pomi¦dzy Odr¡ a Wisª¡. Opracowania wielu polskichuczonych, poruszaj¡cych to zagadnienie, charakteryzowaªy kultur¦ zarubinieck¡ jakokultur¦ bardzo blisk¡ kulturze przeworskiej. Dlatego te», podczas dyskusji o etnogene-zie Sªowian, obie kultury charakteryzowano jako kultury sªowia«skie1. Jednak szybkopojawiªy si¦ krytyczne uwagi pod adresem tej hipotezy, zwªaszcza w ±rodowisku arche-ologów.

W polskich pracach archeologicznych powstaªa i szybko zacz¦ªa zdobywa¢ zwo-lenników hipoteza mówi¡ca, »e kultura zarubiniecka i kultura przeworska to zupeªnieodmienne kultury, niepowi¡zane w »aden sposób ze sob¡, co wi¦cej nieutrzymuj¡ce zesob¡ »adnych kontaktów. Badacze argumentowali t¦ odmienno±¢ ró»nicami w obrz¡d-ku pogrzebowym oraz ró»nicami wyst¦puj¡cymi w ceramice i w ozdobach. Co prawdadostrzegano pewne podobie«stwo mi¦dzy tymi dwiema kulturami, ale tªumaczono jewpªywami late«skimi na nie2.

Kultury zarubiniecka i przeworska zalicza si¦ do kr¦gu kultur okresu late«skiego.Kultury tego» okresu powstaªy wskutek wydarze«, jakie miaªy miejsce w ±rodkoweji poªudniowo-wschodniej Europie na przeªomie III i II w. p.n.e. Polska badaczka T. D¡-browska, która dokªadnie zbadaªa pomniki wczesnego okresu istnienia kultury przewor-

1 J. Kostrzewski, Zagadnienie ci¡gªo±ci zaludnienia ziem polskich w pradziejach, Pozna« 1961,s. 103.

2 T. D¡browska, Kultura zarubiniecka i czerniachowska [w:] Materiaªy do prahistorii ziem pol-skich, cz. 5, Epoka »elaza, z. 3, Zachodnia strefa basenu baªtyckiego w pó¹niej staro»ytno±ci: gªównemomenty rozwoju gospodarczego, red. A. Dymaczewski, W. Hensel, Warszawa 1970, s. 134�48; Eadem,Wschodnia granica kultury przeworskiej w pó¹nym okresie late«skim i we wczesnym okresie wpªywówrzymskich, Materiaªy staro»ytne i wczesno±redniowieczne 1973, t. 2, s. 206; A. Niew¦gªowski, Uwagio chronologii i genezie kultur zarubinieckiej i przeworskiej (na marginesie artykuªy K.V. Kasparovej,Zarubinieckaja kultura w chronologiszczeskom sistevt epoki latena), Archeologia Polski 1986, t. 31,s. 203�216.

33

skiej, uwa»a »e to zjawisko (tzn. kultura przeworska) nie jest prostym przedªu»eniem»adnej z poprzednich kultur (aczkolwiek jest to kultura autochtoniczna)3. Jej zdaniempowstaniu kultury przeworskiej, w ko«cu pó¹nego okresu przedrzymskiego, sprzyjaªyprocesy destabilizacyjne na terytorium dzisiejszej Polski, co zwi¡zane byªo z migracj¡Bastarnów i Skirów na Baªkany, pod koniec III w. p.n.e.4. Ludno±¢ dorzecza Dniepru,w okresie poprzedzaj¡cym powstanie kultury zarubinieckiej, równie» znajdowaªa si¦w stadium destabilizacji, do której przyczyniªa si¦ zagªada Scytów. Ludno±¢ dorzeczaDniepru i Polesia tak»e, w pewnej mierze, zostaªa dotkni¦ta skutkami migracji ple-mion, które znane s¡ w antycznych ¹ródªach pod nazw¡ Bastarnów i Skirów5. Tak wi¦csytuacja na terytoriach ksztaªtowania si¦ obu kultur (tj. zarubinieckiej i przeworskiej)byªa w znacznej mierze podobna, co nie mogªo z pewno±ci¡ pozosta¢ bez »adnego ±laduw ich materialnej spu±ci¹nie.

Rdzenne ziemie kultury przeworskiej i zarubinieckiej nie graniczyªy jednak ze sob¡.Kultura zarubiniecka, pocz¡tkowo, zajmowaªa obszar górnego i ±rodkowego Dniepru6.Terytorium zajmowane przez plemiona kultury zarubinieckiej zwi¦kszaªo b¡d¹ zmniej-szaªo si¦ w ró»nych okresach, w zale»no±ci od warunków spoªeczno-ekonomicznego roz-woju7.

Natomiast kultura przeworska zajmowaªa tereny pomi¦dzy Odr¡ a Wisª¡ w cen-tralnej i poªudniowej Polsce. W I w. p.n.e. ludno±¢ tej kultury, w wyniku ekspansjina poªudniowy wschód, zaj¦ªa terytorium od Wisªy i Sanu na zachodzie, po Hory«na wschodzie. Z kolei od póªnocy zasi¦g tej kultury ograniczaªa rzeka Prype¢, a odpoªudnia � Zbrucz8. Tak wi¦c przez ponad stulecie nosiciele kultury przeworskiej s¡-siadowali z przedstawicielami kultury zarubinieckiej, mieszkaj¡cymi na Polesiu. Dopoªowy I w. n.e., wskutek kryzysu �klasycznej� kultury zarubinieckiej, przedstawicielejej poleskiego wariantu przenosz¡ si¦ na poªudnie i, id¡c wzdªu» rzek Hory«, Sªucz,Styr, osiedlaj¡ si¦ na Woªyniu i w dorzeczu Dniestru9. Od tej chwili nosiciele kulturyprzeworskiej i potomkowie zarubinieckich migrantów, tych którzy przenie±li si¦ na po-ªudnie z Polesia, wspóªistnieli ze sob¡ na obszarze górnego biegu Dniestru jeszcze przezblisko sto lat.

Koegzystencja przeworskiej i zarubinieckiej ludno±ci w granicach jednego obszarupostawiªa przed ukrai«skimi archeologami zadanie oddzielenia zarubinieckich (a tak-»e postzarubinieckich) i przeworskich pozostaªo±ci po to, aby móc dokªadnie okre±li¢liczebno±¢ pozostaªo±ci tych dwóch kultur na tym samym obszarze.

3 T. D¡browska, Wczesne fazy kultury przeworskiej. Chronologia-zasi¦g-powi¡zania, Warszawa1998, s. 225�232.

4 P. Kaczanowski, J.K. Kozªowski, Najdawniejsze dzieje ziem polskich (do VII w.), Kraków 1998,s. 216.

5 Informacje o tych plemionach mo»na znale¹¢ w nast¦puj¡cych dzieªach: Kasjusz Dion, HistoriaRzymska, LI, 23, 3; 24, 1; Pliniusz Starszy, Historia Naturalna, III, 3 (IV, 80�88); Tacyt, Germania,46; Tytus Liwiusz, Dzieje Rzymu od zaªo»enia miasta, XL, 58.

6 J.V. Maksimov, Zarubinieckaja kultura na teritorii USRR, Kijów 1982, s. 7�10.7 Ibid.8 D.N. Kozak, Przeworska kultura u Verchn'omu Podnistrowii i Zachidnomu Pobu»»i, Kijów 1984,

s. 46�49.9 Idem, Etnokulturna istoria Volyni (1 st. do n. e. � 4 st. n. e.), Kijów 1991, s. 43.

34

Warto zaznaczy¢, »e badacze, bez wzgl¦du na to, który pogl¡d reprezentuj¡ � po-krewie«stwa b¡d¹ odmienno±ci kultur zarubinieckiej i przeworskiej � zawsze bior¡ poduwag¦ caªy, materialny, kompleks kultury. Zarówno ukrai«scy, jak i polscy uczeni, przyporównawczej analizie zawsze u»ywaj¡ tych samych kryteriów: topogra�a i charakterosad, obrz¡dek pogrzebowy, charakter �bul, a tak»e podobie«stwa mi¦dzy naczyniamiceramicznymi.

Bior¡c pod uwag¦ kwesti¦ topogra�i i charakter osad obu kultur, widzimy, »e osa-dy kultury zarubinieckiej lokowane byªy w dolinach rzek, na ª¡kach oraz na zboczachi maj¡ otwarty charakter10. Cz¦±¢ zarubinieckich osad to tak»e grodziska11. Te ostat-nie znajduj¡ si¦ na wysokich, ci¦»ko dost¦pnych zboczach i chronione s¡ dodatkowymiumocnieniami. Ten typ osad charakterystyczny jest dla wczesnych okresów funkcjono-wania kultury12. Dla terenów kultury zarubinieckiej z obszarów górnego i ±rodkowegobiegu Dniepru i Prypeci charakterystyczne s¡ mieszkania maj¡ce nast¦puj¡ce cechy:maªe rozmiary (±rednio 4x4 m) i obecno±¢ ogniska13. Domy z obszaru ±rodkowego bie-gu Dniepru budowano na planie prostok¡ta. Podªoga domu znajdowaªa si¦ 0,3�0,8 mponi»ej powierzchni. Ognisko byªo otwarte i znajdowaªo si¦ w centralnej cz¦±ci mieszka-nia. �ciany wykonane zostaªy z drewna karkasowego, pokryto je plecionk¡ i oblepionoglin¡14. Dla domów z obszaru górnego biegu Dniepru charakterystyczne byªy miesz-kania bez zagª¦bionej podªogi (zagª¦bienia spotykane rzadko). �ciany podtrzymywanebyªy przez specjalne podpory, wkopane w naro»nikach i wzdªu» ±cian domu. �cian rów-nie» nie oblepiano glin¡. W centralnej cz¦±ci domu znajdowaªo si¦ ognisko, czasamiobªo»one kamieniami15. Na Polesiu natomiast wyst¦puj¡ otwarte ziemianki, o gª¦bo-ko±ci do 1 m. Przypuszcza si¦, »e za ±ciany w tych ziemiankach sªu»yªy drewnianekªody16.

Osady kultury przeworskiej nie byªy umocnione, rozmieszczane byªy natomiast nawysokich brzegach rzek albo na trudno dost¦pnych, zabagnionych ª¡kach. W osadachkultury przeworskiej mo»emy wyró»ni¢ dwa typy mieszka«: ziemianki oraz budowlew ksztaªcie sªupa. Oba typy miaªy niewielkie rozmiary i przybieraªy ksztaªt prostok¡-ta17. Znane s¡ równie» dwukomorowe mieszkania (Wólka �asiecka, powiat skierniewic-ki). Odnotowano dwa typy ognisk: gliniane i kamienne18.

Wida¢ wi¦c, »e w topogra�i i w zagospodarowaniu osad kultur zarubinieckiej i prze-worskiej mamy do czynienia zarówno ze wspólnymi cechami, jak i ró»nicami. Osadykultury przeworskiej funkcjonowaªy w ci¡gu okresów przedrzymskiego i rzymskiego.

10 J.V. Maksimov, Zarubinieckaja kultura. . . , s. 31�3511 Idem, Zarubinieckaja kultura: poselenia, mogilniki, ceramika. Choziajstwo i obszczestvennyj

stroj. Chronologia. Proischo»denie i etniczeskaja prinale»nost, Slavianie i ich sosedi v konce 1 tys. don.e. � piervoj polovine 1 tys. n.e., 1993, s. 25.

12 Idem, Srednee Podnieprovie na rubie»e naszej ery, Kijów 1972, s. 62�64.13 S.P. Paczkova, Zarubinieckaja kultura i latenizirowanye kultury Jevropy, Kijów 2006, s. 50.14 J.V. Maksimov, Srednee Podnieprovie. . . , s. 119�120.15 P. Trietiakov, Czaplinskoe gorodiszcze, Materialy i issliedovania po archeologii SSRR, 1959, nr 70,

s. 124�126.16 K.V. Kasparova, Mogil'nik i poselenie u derevni Otver»yczi, Materialy i issliedovania po arche-

ologii SSRR, 1969, nr 160, s. 158.17 J. Pyrgaªa, Budownictwo okresu late«sko-rzymskiego i starszych faz wczesnego ±redniowiecza na

Mazowszu Pªockim, Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, 1972, t. 20, cz. 2, s. 219�241.18 S.P. Paczkova, Zarubinieckaja kultura i latenizirowanye kultury Jevropy, Kijów 2006, s. 253�254.

35

Kultura zarubiniecka z kolei funkcjonowaªa tylko w pó¹nym okresie przedrzymskimi we wczesnym okresie rzymskim. Osiedla przeworskie byªy osiedlami typu otwartego,w kulturze zarubinieckiej, w osadach rozmieszczonych wzdªu» Dniepru, wyst¦powaªyrównie» grodziska.

Je±li chodzi o szczegóªy wewn¦trznej i zewn¦trznej konstrukcji mieszka«, to mo-»emy dostrzec ró»ne tradycje. I tak np. w domach kultury przeworskiej spotykane s¡du»e, dwuizbowe mieszkania. W domach kultury zarubinieckiej za± � tylko jednoizbo-we. Mieszkania naziemne zarubinieckiej kultury maj¡ konstrukcj¦ sªupow¡, wykonan¡z drewna karkasowego, w przeworskiej kulturze jest to konstrukcja plecionkowa. �cianyw domach kultury znad Dniepru nie byªy oblepiane glin¡, podczas gdy ±ciany domówdrugiej z kultur tak (warto zaznaczy¢, »e kªadziona warstwa gliny byªa gruba). Zagª¦-bione mieszkania obu kultur ró»ni¡ si¦ sposobem budowania ±cian i dachów, o czym±wiadczy rozmieszczenie jam, w które wkopywane byªy wspomniane sªupy podtrzy-muj¡ce konstrukcje. W konstrukcjach kultury przeworskiej jamy te znajduj¡ si¦ przynaro»nikach i po±rodku krótkich ±cian, a w domach kultury zarubinieckiej � wzdªu»±cian. Wa»nym elementem konstrukcji domów kultury przeworskiej byªy nasypy ziem-ne � swojego rodzaju ªawki � rozmieszczone wewn¡trz domu, pod ±cianami, niewyst¦-puj¡ce w obiektach kultury zarubinieckiej. Ró»nice wyst¦puj¡ tak»e w wewn¦trznymplanowaniu i konstrukcji ±cian w ziemiankach obu kultur19.

Bardzo wa»nym aspektem, wykorzystywanym przy porównaniach obu kultur, jestobrz¡dek pogrzebowy. To dzi¦ki niemu mo»emy ±ledzi¢ rozwój ±wiatopogl¡du nosicielitych»e kultur. Wspólnym elementem obrz¡dku pogrzebowego obu kultur byªa krema-cja zwªok. Spalone szcz¡tki, wraz z ró»nymi przedmiotami, zsypywano do naczynia,które umieszczano w owalnej b¡d¹ prostok¡tnej jamie. W zasadzie na tym podobie«-stwa w obrz¡dku grzebalnym mi¦dzy kultur¡ przeworsk¡ a zarubiniecka wyczerpuj¡si¦. Wiele szczegóªów rytuaªu pogrzebowego ró»niªo si¦ mi¦dzy sob¡. Ró»nice dotyczy-ªy m.in. charakteru naczynia, w którym umieszczano skremowane resztki. W kulturzeprzeworskiej spalone ko±ci w wi¦kszo±ci wypadków po prostu wsypywano do grobuwraz z resztkami pogrzebowego ogniska. W kulturze zarubinieckiej natomiast spaloneszcz¡tki ludzkie oddzielano od resztek pogrzebowego ogniska i starannie ukªadano20.

W obrz¡dku kultury przeworskiej pogrzebowy inwentarz palono razem ze zwªoka-mi czªowieka i popioªy razem ze spalonymi ko±¢mi wsypywano do grobu. Naczyniaznalezione w grobach s¡ w zasadzie rozbite i nie nadaj¡ si¦ do rekonstrukcji, nie tyl-ko na skutek pobytu w ogniu, ale tak»e dlatego, »e w jednym grobie znajduj¡ si¦fragmenty ró»nych, nieraz niepasuj¡cych do siebie, naczy«. W grobach kultury prze-worskiej, cz¦±ciej ni» w grobach kultury zarubinieckiej, spotyka si¦ bro« (groty wªóczni,brzeszczoty, czasami pochwy od miecza), lecz zawsze jest ona uszkodzona i ze ±ladamidziaªania ognia w pogrzebowym stosie. Typowy dla kultury przeworskiej byª zwyczajuszkadzania wszystkich ostrych przedmiotów i broni przed wªo»eniem ich do grobu.

19 N.D. Kozak, op. cit., s. 57.20 S.P. Paczkova, op. cit., s. 255.

36

Trzeba jednak zaznaczy¢, »e w kulturze przeworskiej spotykamy równie» pochówki,które nie zawieraj¡ »adnych zachowanych darów grobowych21.

Zarówno w kulturze przeworskiej, jak i zarubinieckiej szcz¡tki chowano do popielnic,aczkolwiek stosowanie popielnic byªo nierównomiernie rozpowszechnione i zale»aªo odregionu. Najwi¦ksz¡ ilo±¢ popielnic znaleziono we wschodnich terenach Mazowsza. Odwczesnego okresu rzymskiego ilo±¢ popielnic zwi¦ksza si¦22.

Jednak»e szczegóªy dotycz¡ce popielnic w obu kulturach ró»ni¡ si¦ od siebie23.W kulturze przeworskiej, cz¦±ciej ni» w zarubinieckiej, popielnic¦ przykrywano od góryodwrócon¡ dnem do góry misk¡ i zawsze obsypywano j¡ (tzn. popielnic¦) resztkamistosu24. Tak wi¦c w pogrzebowym obrz¡dku obu kultur mo»emy wyró»ni¢ takie wspól-ne cechy jak: kremacja zwªok, skªadanie szcz¡tków do popielnic, chowanie � wraz zeszcz¡tkami ludzkimi � rozmaitych przedmiotów. Lecz tych oznak jest zbyt maªo, »ebymówi¢ o identyczno±ci obu kultur. Mo»na zauwa»y¢ przy tym, »e te cechy s¡ charak-terystyczne dla wszystkich kultur znajduj¡cych si¦ pod wpªywem late«skiego kr¦gukulturowego.

Istotn¡ rol¦ w badaniach nad interakcjami zachodz¡cymi mi¦dzy kulturami prze-worsk¡ a zarubinieck¡ odgrywaj¡ �bule late«skie. Dla ka»dej z omawianych jednostektaksonomicznych charakterystyczne s¡ odmienne typy zapinek. W znaleziskach kulturyzarubinieckiej znajdowane s¡ �bule z trójk¡tnymi spinkami. Ten typ �bul spotyka si¦tylko i wyª¡cznie na terenach kultury zarubinieckiej i ocenia si¦ je jako jeden z najbar-dziej charakterystycznych elementów wªa±ciwych tej kulturze.

W kulturze przeworskiej mamy do czynienia z zapinkami o konstrukcji late«skiejw typach od A do O, wedªug klasy�kacji J. Kostrzewskiego25. Wspólnymi typami �-bul, wyst¦puj¡cymi w obu kulturach, jest typ B schematu ±rodkowolate«skiego i �buleschematu pó¹nolate«skiego typów M, N, O wedªug Kostrzewskiego26. W kulturze za-rubinieckiej wykonywano równie» lokalne imitacje �bul typów A, Z, F, G, H, któretak»e dosy¢ cz¦sto znajdowane s¡ w znaleziskach kultury przeworskiej. Przy wielu ce-chach charakterystycznych dla �bul obu kultur wzmiankowane wy»ej elementy s¡ cech¡wspóln¡ dla �bul przeworskich i zarubinieckich27.

Jak zostaªo powiedziane wcze±niej, kolejnym elementem, sªu»¡cym do porównywa-nia wspóªzale»no±ci mi¦dzy obiema kulturami, jest ceramika. Zainteresowanie badaczyceramik¡ tych kultur jest stosunkowo mªode � badania rozpocz¦ªy si¦ bowiem w la-tach 90. XX w. Zwrócenie uwagi na ceramik¦ wynikaªo z niedostatecznej mo»liwo±cirozró»niania zabytków tych obu kultur na podstawie innych znalezisk.

Wyniki analizy porównawczej naczy« glinianych odgrywaj¡ du»¡ rol¦ w udziele-niu odpowiedzi na pytanie o wspóªzale»no±¢ i wzajemny wpªyw obu kultur na siebie.

21 S.P. Paczkova, op. cit., s. 255.22 K. Godªowski, Kultura przeworska [w:] Prahistoria ziem polskich, t. 5: Pó¹ny okres late«ski

i okres rzymski, red. W. Hensel, Wrocªaw 1981, s. 107.23 A. Niew¦gªowski, Obrz¡dek pogrzebowy ludno±ci kultury przeworskiej na przeªomie er

(II w. p.n.e. � II w. n.e., Wrocªaw 1981, s. 23�40.24 K. Godªowski, op. cit., s. 107�108.25 Szerzej na ten temat: J. Kostrzewski, Die ostgermanische Kultur der Spatlatenzeit, Lipsk 1919.26 J.Kostrzewski, op. cit.27 S.P. Paczkova, op. cit., s. 254

37

W oparciu o badania kompleksu ceramicznego mo»na wyró»ni¢ wiele wªa±ciwo±ci, któres¡ charakterystyczne dla kultur zarubinieckiej i przeworskiej.

Ceramika kultury zarubinieckiej skªada si¦ z polerowanych naczy« kuchennych i sto-ªowych. W znaleziskach przewa»a pierwsza grupa � naczynia kuchenne stanowi¡ 80%znajdowanych naczy«28. Analogiczny typ naczy« znajdziemy tak»e w kulturze prze-worskiej. Cz¦±¢ kuchennej ceramiki przeworskiej ma specjalnie zdobion¡, chropowat¡,powierzchni¦. W kulturze zarubinieckiej tak ozdobiona ceramika wykonywana byªa naterenach Polesia29. Podobie«stwo mi¦dzy naczyniami ceramicznymi kultur przeworskieja zarubinieckiej wynosi 43,4%30.

Przedstawiciele kultury przeworskiej wykonywali wi¦cej naczy« uchatych, podczasgdy w znaleziskach kultury zarubinieckiej naczy« z uchami (garnków, pucharów itp.)jest niewiele. Aczkolwiek trzeba powiedzie¢, »e w kulturze zarubinieckiej wykonywanodu»¡ ilo±¢ maªych naczy« (tj. kubki, czarki, �li»anki), których nie znajduje si¦ w za-bytkach kultury przeworskiej31

Znaleziska stoªowej ceramiki kultury zarubinieckiej skªadaj¡ si¦ � co ju» zostaªopowiedziane � z garnuszków, misek i �li»anek, z kolei w skªad ceramiki kuchennejwchodz¡ garnki wraz z pokrywkami w ksztaªcie sto»ka32. W naczyniach kultury prze-worskiej nie ma pokrywek sto»kowych � pokrywki wykonywane w tej kulturze przybie-raªy form¦ pªaskiego dysku33. Poza tym na stanowiskach kultury przeworskiej cz¦stomo»na spotka¢ niewielkie garnuszki, ksztaªtem zbli»one do sto»ka. W ceramice kulturyzarubinieckiej znaleziska takie nie wyst¦puj¡34.

Ró»nice wyst¦powaªy równie» w ornamentyce naczy«. Naczynia kultury zarubiniec-kiej ozdabiaª gªadki odcisk waªka na szyjce, listwy plastyczne w ksztaªcie podków nasamym naczyniu, naci¦cia i doªki (powstaªe w wyniku odciskania palca) na kraw¦-dzi naczynia35. Naczynia kultury przeworskiej takich ozdób nie posiadaªy. Polerowanaprzeworska ceramika zdobiona byªa bardziej skomplikowanymi wzorami ni» zarubi-niecka. W±ród polerowanych naczy« kultury zarubinieckiej ornament jest zjawiskiemrzadkim. Czasami mo»na spotka¢ nalepiony albo odci±ni¦ty waªek, póªksi¦»yc lub jaki±ornament pod postaci¡ okr¡gªych bruzdek, lub �szyszek� wyst¦puj¡cych pod szyjk¡b¡d¹ uchami garnka. W niektórych przypadkach mocniej zaakcentowane s¡ przedsta-wienia póªksi¦»yca, krzy»a, a tak»e jakie± znaki przypominaj¡ce skandynawskie runy.W materiale kultury przeworskiej przewa»a wycinany ornament, b¦d¡cy poª¡czeniemzªo»onego systemu linii, nieraz w ksztaªcie swastyki36.

Skomplikowanym zagadnieniem jest pytanie o wspóªzale»no±ci mi¦dzy formami na-czy« tych dwóch kultur. W zarubinieckich znaleziskach z Polesia najbardziej rozpo-

28 J.V. Maksimov, Srednee Podnieprowie. . . , s. 123.29 D.N. Kozak, op. cit., s. 47.30 Ibid.31 S.P. Paczkova, op. cit., s. 259�275.32 J.V. Maksimov, Srednee Podnieprowie. . . , s. 123.33 Nale»y przy tym zaznaczy¢, »e niewielk¡ ilo±¢ takich pokrywek znaleziono równie» w±ród zabyt-

ków kultury zarubinieckiej. Zob.: N.P. Trietiakov, op. cit., s.119�153.34 S.P. Paczkova, op. cit., s. 259�275.35 Ibid., s. 261.36 Ibid.

38

wszechnione byªy garnki o wysmukªych ksztaªtach, dobrze zaznaczonym brzu±cem i ni-sk¡, sªabo zaznaczon¡ górn¡ kraw¦dzi¡. Drug¡ grup¦ tworz¡ naczynia pªaskie, z szero-kim gardªem, ze sªabo zaznaczonym brzu±cem i górnym wr¦bem. Dla garnków trzeciejgrupy charakterystyczny jest niski, wyd¦ty w poªowie brzusiec i prosty górny wr¡b37.Takich form garnków nie spotyka si¦ w znaleziskach kultury przeworskiej. Wyj¡tkiems¡ tylko przeworskie naczynia z krótkimi, sªabo wygi¦tymi górnymi wr¦bami, wysoki-mi, zaokr¡glonymi brzu±cami i bokami w ksztaªcie sto»ków, co zbli»a ten typ garnkówdo omówionych wy»ej garnków poleskich38.

W ±rodkowym biegu Dniepru rozpowszechnione byªy garnki »eberkowe z niskimigórnymi kraw¦dziami i naczynia baniaste z wyd¦tymi brzu±cami39. Garnki pierwszegotypu nie byªy obecne w znaleziskach kultury przeworskiej. Naczynia drugiego typu s¡zbli»one do garnków z mocno wyd¦tymi brzu±cami i dobrze zaznaczonymi wygi¦ty-mi, górnymi wylewami. Jednak garnki tej formy nie s¡ charakterystyczne dla zabytkówkultury przeworskiej, znajdowanych na terenie Polski. Natomiast wyst¦powanie tej for-my garnków u ludno±ci zamieszkuj¡cej tereny górnego biegu Dniestru i obszarów nazachód od Bugu wyja±nia si¦, co oczywiste, kontaktami tej ludno±ci z przedstawicie-lami kultury zarubinieckiej. W górnym biegu Dniepru najbardziej rozpowszechnionebyªy garnki z niskimi, »eberkowymi lub okr¡gªymi brzu±cami i dobrze zaznaczonymi,odgi¦tymi górnymi wylewami40. Takich naczy« nie znajdziemy w znaleziskach kulturyprzeworskiej.

Inny obraz daje nam z kolei analiza mis. Misy kultur zarubinieckiej i przeworskiejcechowaªa podobna obróbka zewn¦trznej powierzchni (któr¡ zazwyczaj polerowano).Porównanie zarubinieckich i przeworskich misek pó¹nego okresu late«skiego pozwalana wykazanie pewnych ich cech wspólnych. Najbardziej zbli»onymi do stylu misek prze-worskich s¡ miski znajdowane w ±rodkowym biegu Dniepru, maj¡ce wielok¡tne górnekraw¦dzie41. Taki sposób ksztaªtowania górnych wr¦bów jest charakterystyczny dlacaªej ceramiki kultury przeworskiej i jest przejawem late«skich tradycji. Analogicznezjawisko w kulturze zarubinieckiej badacze obja±niaj¡ wpªywami late«skimi. Jednakmi¦dzy miskami obu kultur wyst¦puj¡ tak»e pewne ró»nice. Je»eli dla misek, znajdo-wanych w ±rodkowym biegu Dniepru, charakterystyczne s¡ dobrze zaznaczone górnewr¦by i bardzo wyd¦te brzu±ce, to miski kultury przeworskiej maj¡ sªabo zaznaczonegórne kraw¦dzie i nie tak ob�te brzu±ce42.

Porównanie pewnych charakterystycznych cech naczy« obu kultur pokazuje, »e cza-sami mamy do czynienia niemal»e ze stuprocentowym podobie«stwem. Jednak gdyprzyjrzymy si¦ szczegóªom, takim jak sposób wykonania górnej kraw¦dzi naczy«, cha-rakter ª¡czenia szyjki naczynia z tuªowiem, linie konturu szyjki i brzu±ca, to okazuje si¦,

37 J.V. Kucharenko, Zarubinieckaja kultura, Archeologia SSRR, 1964, nr D 1�19, s. 21�23; J.V. Mak-simov, Srednee Podnieprowie. . . , s. 151�153.

38 D.N. Kozak, op. cit., s. 56�62.39 J.V. Maksimov, Srednee Podnieprowie. . . , s.136.40 J.V. Kucharenko, Pamiatniki zarubinietskoj kultury v oblasti Verchnego Podnieprovia (mate-

rialy archeologiczeskoj karte), Materiaªy i issliedowania po archeologii SSRR, 1959, nr 70, s. 22�31;N.P. Trietiakov, op. cit., s. 119�153.

41 J.V. Maksimov, Srednee Podnieprowie. . . , s. 135�150.42 D.N. Kozak, op. cit., s. 56�62.

39

»e to podobie«stwo nie jest a» tak du»e. Prawie poªowa naczy« kultury przeworskiejma grub¡ górn¡ kraw¦d¹ o rozmaitym wygl¡dzie zewn¦trznym. Poza tym powszechnymzjawiskiem byªo szlifowanie grubego górnego wylewu, cz¦sto spotyka si¦ pogrubianiecaªej szyjki, jej szlifowanie po wewn¦trznej stronie, a tak»e jej podziaª na dwie cz¦-±ci. Wszystkie te cechy czyni¡ z naczy« kultury przeworskiej naczynia niepodobne dozabytków kultury zarubinieckiej, nawet przy znacznym podobie«stwie proporcji43.

W ceramice kultury zarubinieckiej wymienione wy»ej cechy s¡ rzadkie � szyjkaw zdecydowanej wi¦kszo±ci przypadków jest jednocz¦±ciowa, pªynnie ª¡czy si¦ z brzu-±cem. Górny wr¡b ma okr¡gªy przekrój. Rzadkim zjawiskiem byªo szlifowanie, wyst¦-powaªo ono tylko w ±rodkowym biegu Dniepru i ró»ni si¦ od przeworskiego, szlifowanotylko wewn¦trzn¡ cz¦±¢ szyjki, a nie górn¡ kraw¦d¹ garnka. Kolejn¡ ró»nic¡ jest to, »ew znaleziskach kultury przeworskiej znajduje si¦ wi¦cej naczy« z uszami44.

Nie zwa»aj¡c jednak na oczywist¡ odr¦bno±¢ przeworskiego kompleksu ceramiki,w porównaniu z zarubinieckim, oraz na du»¡ ilo±¢ typów ceramiki kultury przeworskiej,mo»na znale¹¢ kilka analogii mi¦dzy ceramik¡ obu kultur, mo»na wyodr¦bni¢ du»onaczy« z jednakowymi, powtarzaj¡cymi si¦ cechami.

Tak wi¦c, porównawcza analiza kompleksów ceramicznych kultur zarubinieckieji przeworskiej ±wiadczy o ich osobliwo±ci, przy znacznym � czasami � podobie«stwie,wyst¦puj¡cym w kilku aspektach. Takie podobie«stwo jest charakterystyczne dla kulturistniej¡cych w tym samym czasie, na s¡siednich terenach. Obie kultury � zarubinieckai przeworska � uksztaªtowaªy si¦ pod koniec przedrzymskiego i na pocz¡tku rzymskiegookresu. Proces ich ksztaªtowania pod koniec III w. p.n.e. odbywaª si¦ w warunkach de-stabilizacji staªych dotychczas zwi¡zków spoªeczno-ekonomicznych, zniszczonych w wy-niku przesuwania si¦ wzdªu» Dunaju rozmaitych plemion celtyckich, germa«skich i in-nych.

Kultury przeworska i zarubiniecka mogªy mie¢ ze sob¡ wiele punktów styczno±ci,zarówno podczas ksztaªtowania si¦, jak i na etapie funkcjonowania. Obie kultury wy-wodziªy si¦ z jednego wspólnego pnia, którym mogªa by¢ kultura pomorska. Poza tymobie kultury nale»aªy do late«skiego kr¦gu kulturowego, dlatego te» na ksztaªtowaniesi¦ ich ceramicznego kompleksu wpªyn¦ªy niew¡tpliwie kultura celtycka i inne kulturylate«skie, przede wszystkim kultura jastorfska45.

Kultura przeworska byªa w ró»nym stopniu zwi¡zana z poszczególnymi regiona-mi wyst¦powania kultury zarubinieckiej. Wspóªczynnik podobie«stwa przeworskiegokompleksu ceramicznego z kompleksem kultury zarubinieckiej jest najwi¦kszy dla po-leskiego wariantu tej ostatniej kultury i wynosi 30,3%. Najni»szy wspóªczynnik podo-bie«stwa wyst¦puje natomiast z wariantem wyst¦puj¡cym w górnym brzegu Dniepru� 12,9%. Z kolei wspóªczynnik podobie«stwa z regionem ±rodkowego biegu Dniepruwynosi 22,8%46.

Porównanie materiaªu archeologicznego obu kultur pokazuje, »e kultury te miaªywspólne cechy w obrz¡dku pogrzebowym, podobie«stwa wyst¦powaªy tak»e w zakresie

43 S.P. Paczkova, op. cit., s. 261.44 Ibid., s. 258-280.45 Ibid., s. 280.46 Ibid.

40

wytwarzanych �bul oraz w innych cechach. Obie byªy powi¡zane wspólnym procesemksztaªtowania, w którym du»¡ rol¦ odegraªy elementy takich kultur jak celtycka, po-morska i jastorfska, oraz przynale»no±ci¡ do late«skiego kr¦gu kulturowego.

Jednak porównawcza analiza przeworskiej i zarubinieckiej ceramiki jeszcze raz po-twierdza zdanie, i» te dwie kultury s¡ samodzielnymi, swoistymi zjawiskami. Wnio-sek taki wypªywa na podstawie analizy kompleksów ceramicznych, zwªaszcza w ró»-nicach zdobienia naczy« (formy górnych wr¦bów, ornamentyka, obecno±¢ uchwytówitd.). Obecno±¢ sporej ilo±ci cech wspólnych w ceramice oraz du»a ilo±¢ wspólnych ty-pów naczy« nie pozwala na wyci¡gni¦cie wniosku o ich peªnej izolacji i niezale»no±cifunkcjonowania w ko«cówce okresu przedrzymskiego i wczesnego okresu rzymskiego.W ceramice kultury przeworskiej silnie przejawiaj¡ si¦ wpªywy late«skie (celtyckie),w zarubinieckiej te wpªywy s¡ nieco mniej widoczne. Wyja±nia si¦ to nie tyle odlegªo-±ci¡ o±rodków kultury zarubinieckiej od innych late«skich kultur, lecz wi¦ksz¡ izolacj¡kultury zarubinieckiej od procesu latenizacji i du»ym udziaªem, w ksztaªtowaniu kul-tury zarubinieckiej, miejscowych kultur poªudniowo-wschodniej Europy47.

Reasumuj¡c, mo»na powiedzie¢, »e wyniki porównawczej analizy kultury przewor-skiej i zarubinieckiej ±wiadcz¡ o pewnych bezpo±rednich kontaktach nosicieli tych kul-tur w ko«cówce okresu przedrzymskiego i wczesnego okresu rzymskiego, chocia» tychkontaktów nie mo»na nazwa¢ intensywnymi. Silniejsze zwi¡zki istniaªy pomi¦dzy kul-tur¡ przeworsk¡ a �zarubinieckim� Polesiem, mniejsze za± z ludno±ci¡ zamieszkuj¡c¡obszar górnego biegu Dniepru. Charakter tych stosunków mógª by¢ ró»ny (mo»liwebyªy maª»e«stwa, stosunki handlowe, migracje itd.). Wyniki tych kontaktów znajduj¡odzwierciedlenie w znajdowanej ceramice48.

47 S.P. Paczkova, op. cit., s. 280�281.48 Ibid., s. 282.

Historia ±redniowieczna

43

Prawo wªadcy do zemsty na przykªadzie wyprawy kijowskiejBolesªawa Chrobrego w 1018 roku w ±wietle wybranych kronik±redniowiecznych

Zbigniew Witczak

Uniwersytet Opolski

Wst¦p

Bolesªaw Chrobry przej¡ª po swoim ojcu nie tylko ziemi¦ i prawa monarsze, lecztak»e pozycj¦ w pa«stwie, zorganizowan¡ dobrze zaopatrzon¡ i wyszkolon¡ dru»yn¦zbrojn¡ oraz pewien system sojuszy i zwi¡zków mi¦dzypa«stwowych1. Odmienne zda-nia na temat Chrobrego i zagarni¦cia przez niego sterów pa«stwowych przedstawiali ju»±redniowieczni kronikarze2. Wydaje si¦ jednak, »e przej¦cie wªadzy przez siln¡ i chary-zmatyczn¡ osob¦ Chrobrego byªo korzystne dla kraju3. Tak»e historiografowie ró»nieinterpretowali jego rz¡dy, zwªaszcza te aspekty, które dotyczyªy polityki ze Wschodem4.Wyprawa kijowska z 1018 roku mo»e by¢ rozpatrywana w dwóch wymiarach. Pierwszymjest wymiar polityczno-wojskowy b¦d¡cy pochodn¡ zaistniaªej sytuacji mi¦dzynarodo-wej, militarnej oraz aspiracji Chrobrego. Drugie podej±cie zwi¡zane jest z zaªo»eniem,»e najazd ten byª spowodowany ch¦ci¡ osobistej zemsty, sprowokowanej odrzuceniempropozycji maª»e«stwa Bolesªawa z rusk¡ ksi¦»niczk¡. Jak sprawa ta jest przedstawianaw kronikach? Czy wszystkie, a przynajmniej wi¦kszo±¢ ¹ródeª, interpretuj¡ zdobycieKijowa jako odwet i czy w ±wietle ówczesnych zasad byªo to dziaªanie uzasadnione?Czy wyst¦pek Chrobrego wobec Przedsªawy mie±ciª si¦ w normach, które przysªugiwaªywªadcy/zdobywcy?

1 S. Zakrzewski, Bolesªaw Chrobry Wielki, Kraków 2000, s. 55�58.2 Por. np. Anonim tzw. Gall, Kronika polska, przeª. R. Grodecki, wst¦p i opracowanie M. Plezia,

Wrocªaw 1965, s. 19�20; Mistrz Wincenty (tzw. Kadªubek), Kronika polska, przeª. i oprac. B. Kür-bis, Wrocªaw � Warszawa � Kraków, s. 56�57; Thietmar, Kronika Thietmara, przeª., wst¦p i oprac.M.Z. Jedlicki, Kraków 2002, s. 98�99.

3 J. Strzelczyk, Bolesªaw Chrobry, Pozna« 1999, s. 31.4 Zob. m.in. A. Maªecki, Rozwój dziejów polskich [w:] Z przeszªo±ci dziejowej, t. I, Kraków 1897,

s. 51�52, gdzie autor zarzuca Bolesªawowi Chrobremu zbyt intensywn¡ polityk¦ � zwªaszcza zbrojn¡ �na wschodzie; J. Widajewicz. Ujemne opinie o Bolesªawie Chrobrym, Slavia Occidentalis, 1939/1947,z. 18, s. 12�14. Tutaj caªkiem odmienne zdanie na temat wschodniej polityki. Widajewicz uwa»a, »eumiej¦tno±¢ przerzucenia siª z zachodu na wschód byªa wa»nym elementem ówczesnej polityki i sytuacjigeopolitycznej kraju.

45

Wpracy tej postaram si¦ skonfrontowa¢ ¹ródªa ró»nego pochodzenia w celu lepszegozaprezentowania problemu prawa wªadcy do zemsty. Wyprawa kijowska nie miaªa nacelu osi¡gni¦cia tylko osobistego zado±¢uczynienia, jednak tak mogªa by¢ przedstawianaw kronikach. Analiza kilku ¹ródeª pozwoli odpowiedzie¢ na pytania postawione wy»ej.

Niedostatek ¹ródeª rodzimych zmusza do si¦gni¦cia po zagraniczne kroniki. Nie jestto jednak jedyny powód. Wszak rzetelno±¢ badawcza wymusza skonfrontowanie ró»negorodzaju zapisów, pochodz¡cych zarówno od rodzimych i zagranicznych, przychylnychi nieprzychylnych dziejopisarzy. Informacje zawarte w kronikach pozwalaj¡ wniosko-wa¢, jak warto±ciowano zachowania wªadców oraz ich wojsk5. Najwa»niejszymi ¹ródªa-mi dotycz¡cymi wyprawy kijowskiej Bolesªawa Chrobrego, na których oparªem swojaprac¦, s¡ kroniki Thietmara, Galla oraz Powie±¢ minionych lat. Za podstaw¦ rozwa»a«przyj¡ªem te ¹ródªa z kilku powodów. Po pierwsze skonfrontowanie ¹ródeª o prowenien-cji zachodniej, polskiej oraz ruskiej pozwoli na zaprezentowanie wydarze« roku 1018z perspektywy wszystkich uczestników tego wydarzenia. Po drugie, nale»y bra¢ poduwag¦ zwi¡zek autora poszczególnych zapisów z osobami bior¡cymi udziaª w opisywa-nym zaj±ciu. Gall Anonim przedstawia Bolesªawa Chrobrego jako króla pod wszystkimiwzgl¦dami idealnego6. Kronika jest opisem rycerskich czynów poprzedników Bolesªa-wa Krzywoustego7, z tego te» powodu Gall nie mógª pomin¡¢ opisu wyprawy z 1018roku i przedstawienia jej jako chwalebnego czynu przedstawiciela domu piastowskiego.W opinii Galla Polska za czasów Chrobrego jest jak raj utracony8, dlatego te» wszyst-kie czyny Bolesªawa zasªuguj¡ na uznanie, maj¡ swoje uzasadnienie w sferze sacrum.Jakiekolwiek niepewno±ci moralne zwi¡zane z wypraw¡ kijowsk¡ maj¡ usprawiedliwie-nie w ch¦ci zemsty za zniewag¦ poniesion¡ od Rusinów, które to prawo przysªugiwaªowªadcy. Podobna jest sytuacja z kronik¡ mistrza Wincentego zwanego Kadªubkiem.Dlatego te» pierwsze dwie kroniki, których tre±¢ b¦d¦ analizowaª, to kroniki polskie-go pochodzenia. Caªkowicie inaczej jest w przypadku dzieªa Thietmara. Thietmar jestw caªej swojej kronice niech¦tnie nastawiony do Bolesªawa Chrobrego, zarzucaj¡c muwiele cech negatywnych9. Nie zmienia to jednak faktu, »e jest on na ogóª wiarygod-ny i dobrze poinformowany10. Jak ju» byªo zaznaczone, cokolwiek robi Chrobry, jestkrytykowane przez merseburskiego biskupa, a wyprawa kijowska jest jednym z najwi¦k-szych wyst¦pków Bolesªawa11, zwªaszcza »e po»¡dliwo±¢ obok pychy jest najbardziejpogardzanym z grzechów w opinii Thietmara12. Ostatni z przekazów, który chciaªbym

5 P. �mudzki, Wªadca i wojownicy. Narracje o wodzach, dru»ynie i wojnach w najdawniejszejhistoriogra�i Polski i Rusi, Wrocªaw 2009, s. 27.

6 Uwzgl¦dni¢ nale»y tutaj charakter spisania kroniki. Zob. m.in. Cz. Deptuªa, Galla Anonimamit genezy polski. Studium z historiozo�i i hermeneutyki symboli dziejopisarstwa ±redniowiecznego,Lublin 2000, s. 13�15.

7 M. Plezia, Kronika Galla na tle historiogra�i XII w., PAU, Rozprawy Wydziaªu Historyczno-Filozo�cznego, seria II, t. XLVI, Kraków 1947, s. 143.

8 Cz. Deptuªa, op. cit., s. 337.9 Zob. m.in. Thietmar, op. cit., s. 99, 124, 125.

10 J. Strzelczyk, Mieszko Pierwszy, Pozna« 1992, s. 15; L.A. Tyszkiewicz, Motywy oceny Sªowianw Kronice Thietmara [w:] Studia z dziejów kultury i ideologii o�arowane Ewie Maleczy«skiej w 50rocznic¦ pracy dydaktycznej i naukowej, Wrocªaw � Warszawa � Kraków 1968, s. 104�105.

11 L.A. Tyszkiewicz, Motywy... [w:] Studia z dziejów..., s. 114�115.12 D. Prucnal, Wªadca chrze±cija«ski w kronice Thietmara, biskupa merseburskiego, Roczniki Hu-

manistyczne, XLIV, 1996, s. 8; P. Wiszewski, Domus Bolezlai, W poszukiwaniu tradycji dynastycznej

46

uwzgl¦dni¢ przy tej krótkiej analizie wyprawy kijowskiej, jest to oczywi±cie ¹ródªo po-chodzenia ruskiego, a wi¦c Powie±¢ minionych lat (dalej: PVL). Jest to cenna relacjao wydarzeniach 1018 roku, gªównie z tego powodu, »e spisana na terytorium pa«stwa,którego dotyczyª najazd. W kontek±cie tej pracy najcenniejsze b¦dzie to, »e b¦dziemymogli zobaczy¢, jak ruskie ¹ródªa podchodziªy do prawa wªadcy do zemsty. Na obrazrycerzy Zachodu i Wschodu zawarty w ¹ródªach skªada si¦ pewien zespóª cech, którecz¦sto si¦ ró»ni¡, jednak mo»na znale¹¢ pomi¦dzy nimi wspólne pierwiastki13. Jest tokolejny dowód na to, »e nale»aªo si¦gn¡¢ po ¹ródªa o ró»nej proweniencji, omawiaj¡cwizerunek wªadcy oraz wypraw¦ kijowsk¡.

Rola i pozycja wªadcy

Rozpocz¡¢ nale»y od okre±lenia pozycji wªadcy w ówczesnym pa«stwie piastow-skim. W X wieku nie tylko Cesarstwo i Bizancjum byªy pa«stwami suwerennymi14.Pa«stwo Piastów, zwªaszcza za rz¡dów Bolesªawa Chrobrego, walczy o uzyskanie peªnejniezale»no±ci politycznej od Cesarstwa. Ogromne znaczenie w procesie formowania sa-modzielnej organizacji pa«stwowej miaª wªadca oraz prowadzona przez niego polityka.Wªadza pochodziªa od Boga, a ¹ródªo tego pogl¡du odnajdywano w Pi±mie �wi¦tym:�nie ma wªadzy, jak tylko od Boga�15. Topos boskiego nadania praw dynastii do rz¡dze-nia krajem przej¦ty ze Wschodu wi¡zaª si¦ z bezpo±redni¡ zale»no±ci¡ i powi¡zaniemmonarchy z Bogiem. W X�XI wieku zasadniczym elementem pa«stwa byª wªadca wrazze swoim aparatem administracyjnym w postaci dru»yny, duchowie«stwa i urz¦dników.Pa«stwo patrymonialne byªo wªasno±ci¡ ksi¦cia/króla, który byª jego uciele±nieniem,wªa±cicielem i przedstawicielem16. Mimo »e w opinii Galla dynastia Piastów jest wy-brana przez Boga, to i tak swoj¡ pozycj¦ musz¡ oni ugruntowa¢ na polu bitewnym,jednak w opinii kronikarza niebiosa im sprzyjaj¡ � wszak Kijów wpadª w r¦ce Bole-sªawa z bo»ego wyroku17. Wªadza królewska potrzebowaªa egzempli�kacji, ksi¡»¦/królmusiaª walczy¢ o swój autorytet, a heroicyzacja monarchy miaªa sªu»y¢ wzmocnieniujego pozycji18. Musiaª dba¢ o respektowanie swojego statusu suwerennego ksi¦cia tak»eprzez innych wªadców, nawet za cen¦ konfrontacji zbrojnej.

Piastów (do okoªo 1138 roku), Wrocªaw 2008 s. 597�598; Zob. Thietmar, op. cit., s. 50�51, 82, 123�124,230.

13 A. Kijas, Obraz ksi¦cia � rycerza w ±wietle Pouczenia Wªodzimierza Monomacha [w:] Etosrycerski w Europie �rodkowej i Wschodniej od X do XV wieku, pod red. W. Pelta, J. Dudka, s. 62�63

14 G. Labuda, Zagadnienie suwerenno±ci Polski wczesnofeudalnej w X�XII wieku, Kwartalnik Hi-storyczny, LXVII, 1960, z. 4, s. 1036�1039.

15 S. Filipowicz, Historia my±li polityczno-prawnej, Pozna« 2001, s. 98�100.16 J. Baszkiewicz, Pa«stwo suwerenne w feudalnej doktrynie politycznej do pocz¡tku XIV w., War-

szawa 1964, s. 24�32.17 B. Kürbis, Sacrum i profanum. Dwie wizje wªadzy w polskim ±redniowieczu [w:] Na progach

historii II, Pozna« 2001, s. 146�147; eadem, Wizerunek Piastów w opiniach dziejopisarskich [w:]Piastowie w dziejach Polski, Wrocªaw � Warszawa � Kraków 1975, s. 200.; zob. m.in. Anonim tzw.Gall, op. cit., s. 14�15, 17�26; Mistrz Wincenty (tzw. Kadªubek), op. cit., s. 41�44, 47�49.

18 S. Piekarczyk, Królowie � herosi � bogowie. Prolegomena do bada« nad ksztaªtowaniem si¦ ide-alnego wªadcy we wczesnym ±redniowieczu w ±wietle ¹ródeª skandynawskich, Kwartalnik Historyczny,LXIX, 1962, z. 3, s. 567�572.

47

Ekspansja pa«stwa piastowskiego w X i pocz¡tku XI wieku byªa naturalnym eta-pem formowania organizacji pa«stwowej19. Kon�ikty zbrojne musiaªy wi¡za¢ si¦ tak»ez intensywn¡ polityk¡ mi¦dzynarodow¡ pierwszych Piastów. Byª to jeden ze sposobów�nansowania pa«stwa i zdobywania broni, stabilizacji, ale tak»e sposób na potwierdze-nie swojej wªadzy i utrzymania jej20. Nie jest wykluczone, »e cz¦sto prywatne sprawymonarchy powi¡zane byªy z potrzebami kraju. W zwi¡zku z tym, uzasadnienie wojeni ekspansji �na potrzeby pa«stwa� mogªo pokrywa¢ si¦ z osobist¡ wol¡ wªadcy. Dynastiabyªa wi¦c wówczas narz¦dziem spajaj¡cym pa«stwo21.

Wizerunek idealnego wªadcy i wyprawa kijowska w ¹ródªach

Wizerunek idealnego monarchy, wªadcy-wojownika, w kronikach ±redniowiecznychjest odzwierciedleniem nie tylko opinii na temat konkretnego przedstawiciela dyna-stii panuj¡cej czy zachowanej tradycji dworskiej, ale tak»e wyrazem archetypu, toposui wzorca propagowanego przez kronikarza22. Poczynaj¡c od czasów poga«skich, przy-znaje Gall dynastii Piastów pierwiastek bo»ego wybra«stwa, a Chrobry w najwy»-szej glorii niebia«skiego posªa«ca i wojownika jest wzorcem do na±ladowania dla jegonast¦pców23. W opisie Bolesªawa Chrobrego brakuje czasów mªodzie«czych i dzieci«-stwa. Gall rozpoczyna charakterystyk¦ jego osoby i rz¡dów od wyliczenia zdobyczywojennych, a ko«czy lamentem nad ±mierci¡ wielkiego wªadcy24. Rzekome uderzeniemieczem o Zªot¡ Bram¦ w Kijowie25 jest symbolem ekspansji na Wschód26. Mieczw spoªecze«stwach zmilitaryzowanych miaª ogromne znaczenie alegoryczne 27. Symbo-liczny charakter tej broni odnajdujemy tak»e w Kronice Wielkopolskiej, gdzie jest onprzedstawiany jako dar od anioªa otrzymany przez Chrobrego28. W scenie kijowskiej,zwi¡zanej z obietnic¡ zniewolenia Przedsªawy, Gall uwypukla prawo wªadcy do zemstyi zwi¡zany z tym przywilej swobody obyczajowej29. To zdarzenie przedstawione jestjako rytuaª oczekiwany od zdobywcy, a uderzenie mieczem o bram¦ jest symboliczn¡zapowiedzi¡ przej¦cia wªadzy nad miastem i jego mieszka«cami. Przedsªawa jest wi¦c

19 Z. Kurnatowska, Pocz¡tki Polski, Pozna« 2002, s. 142�143.20 M. Bogacki, Przemiany w wojskowo±ci polskiej od poªowy X wieku do 1138 roku. Ksztaªt i or-

ganizacja armii, Toru« 2007, s. 79; S. Zakrzewski, Bolesªaw Chrobry, s. 55.21 H. �owmia«ski, Dynastia Piastów we wczesnym ±redniowieczu [w:] Pocz¡tki pa«stwa polskiego.

Ksi¦ga tysi¡clecia, pod red. K. Tymienieckiego, t. I, Pozna« 2002, s. 161.22 P. Wiszewski, op. cit., s. 228�229.23 B. Kürbis, Polskie Lauder reggae w Kronice Anonima Galla [w:] Cultus et cognitia. Studia

z dziejów ±redniowiecznej kultury, pod red. S.K. Kuczy«skiego, T. Rosªanowskiego, S. Trawkowskie-go, T. Wasilewskiego, Warszawa 1976, s. 303�306; J. Banaszkiewicz, Gall jako historyk powa»ny,czyli dlaczego dzieje Bolesªawa Chrobrego i Bolesªawa Krzywoustego s¡ prawdziwe i niegroteskowe,Przegl¡d Historyczny, XCIX, 2008, z. 3, s. 404�408; R. Michaªowski, Ideologia monarchiczna Pia-stów wcze±niejszego okresu [w:] Imagines Potestatis. Rytuaªy, symbole i konteksty fabularne wªadzyzwierzchniej. Polska X�XV w., pod red. J. Banaszkiewicza, Warszawa 1994, s. 187�189.

24 P. �mudzki, op. cit., s. 28.25 Anonim tzw. Gall, op. cit, s. 22�23.26 Cz. Deptuªa, op. cit, s. 323�324.27 M. Bogacki, Bro« wojsk polskich w okresie ±redniowiecza, Zakrzewo 2009, s. 48�49.28 Kronika Wielkopolska, tªum. K. Abgarowicz, wst¦p i kom. B. Kürbis, Warszawa 1965, s. 72�74.29 B. Kürbis, Wizerunek Piastów..., s. 211.

48

ªupem wojennym30. Wyprawa jest interpretowana jako sªuszna i doskonale dokona-na zemsta31. U Galla podziw budz¡ wi¦c wªadcy, którzy wykazuj¡ si¦ waleczno±ci¡i bezwzgl¦dno±ci¡ jak Chrobry32. Bezlitosny wªadca, jakim jest Bolesªaw, odbiera ªupwojenny, w postaci kobiety, jako rekompensat¦ za poniesione zniewagi33. Jako uoso-bienie gallowego ideaªu m¦stwa i odwagi34, walcz¡c o swój honor i dum¦, wypeªniaobowi¡zek jako wªadca i wojownik35, realizuje jeden z celów wojny, tj. cel wyznaczonyprzez wodza36. Jest to, w opinii Galla, wojna sªuszna, gdy» nikt nie mo»e odbiera¢wªadcy nale»nych mu praw i warto±ci. Prawowity monarcha tocz¡cy wojn¦ musi mie¢uzasadniony powód do walki, prowadzi¢ wojn¦ sªuszn¡, aby Bóg mu sprzyjaª. Zwi¡zanejest to bardzo silnie z honorem. U Galla honor mo»na interpretowa¢ jako �skªonno±¢do osi¡gania najwy»szych idei, respektowania tych idei przez innych oraz jako gªównymotor dziaªania�37, co w tym przypadku jest realizowane poprzez zaj¦cie Kijowa jakoodwet i forma rehabilitacji wªasnej osoby. Jest to bardzo silnie powi¡zane z tradycj¡greck¡ i poj¦cia czªowieka honorowego jako �sªusznie dumnego�38. Honor byª uwa»anyza jedno z najwa»niejszych poj¦¢ w etyce rycerskiej39. Gall uwa»a, »e ka»da zniewagapowinna zosta¢ zmazana, nawet ta o charakterze zbiorowym, jak wówczas, kiedy pa-choªkowie Bolesªawa zostali obrzucani obelgami i szyderstwami podczas mycia mi¦sanad rzek¡40. Wodzowie powinni wraz ze swoim wojskiem wspiera¢ si¦, walcz¡c wzajem-nie za siebie, co jest dowodem na silny zwi¡zek dru»yny z wªadc¡ i odbieranie zniewagina czªonku dru»yny jako zniewagi wszystkich41. Wej±cie do Kijowa, gwaªt na Przed-sªawie, a tak»e caªa wyprawa kijowska jest u Galla nacechowana licznymi symbolami,jest literack¡ aran»acj¡42. Zwi¡zana jest z obron¡ honoru Chrobrego oraz kompensowa-niem przez piastowskiego wªadc¦ osobistej zniewagi43. Jednak relacja zaj¦cia Kijowa,uderzenia mieczem o Zªot¡ Bram¦ i wyja±nienie tego czynu wojom bolesªawowym jestliterack¡ legend¡, zanotowan¡ przez Anonima w celu nobilitacji i glory�kacji osobyBolesªawa44. Brama nie istniaªa, a i ci¦»ko przypuszcza¢, aby legenda o uzasadnieniuwyszczerbienia miecza mogªa przetrwa¢ w pami¦ci przez 100 lat45. Anonim kreuje Bo-lesªawa na idealnego wªadc¦ imperium, bohatera46. �Król� Rusinów ªowi¡cy ryby jest

30 S. Zakrzewski, op. cit., s. 303.31 P. �mudzki, op. cit., s. 29.32 A. Czepik, Ethos wojny w kronice Galla Anonima, Teka Historyka, 2008, nr 33/34, s. 124.33 Ibid., s. 127�131.34 U. �widerska, Kultura rycerska w ±redniowiecznej Polsce, Zielona Góra 2001, s. 178.35 F. Kusiak, Rycerze ±redniowiecznej Europy ªaci«skiej, Warszawa 2002, s. 8�18.36 J.M. Boche«ski, De virtuti militari. Zarys etyki wojskowej, Kraków 1993, s. 11�15.37 Ibid., s. 19�20.38 Ibid., s. 19; L.S. Zakrzewski, Etos rycerski w dawnej i wspóªczesnej wojnie, Warszawa 2004,

s. 19; M. Ossowska, Ethos..., s. 72�74.39 L.S. Zakrzewski, op. cit, s. 27.40 Anonim tzw. Gall, op. cit., s. 28. Jest to ±wiadomy zabieg autora maj¡cy przeciwstawi¢ pych¦

Rusinów pokorze Polaków zob. P. Wiszewski, op. cit., s. 218�219.41 P. �mudzki, op. cit., s. 332.42 J. Banaszkiewicz, Bolesªaw i Peredªawa. Uwagi o stanowieniu wªadcy w zwi¡zku z wej±ciem

Chrobrego do Kijowa, Kwartalnik Historyczny, XCVII, 1990, z. 3�4, s. 7.43 Ibid., s. 4.44 Ibid., s. 3�5.45 J. Strzelczyk, op. cit., s. 175.46 P. Wiszewski, op. cit., s. 216�223.

49

uosobieniem prostactwa, niewojowniczo±ci, za co spotyka go kara w postaci zaskoczeniai haniebnej ucieczki47. Etos rycerza jest etosem indywidualistycznym, wywodz¡cym si¦od homerowskiego herosa48. Monarcha skupia w swych r¦kach wªadz¦ królewsk¡ orazmilitarn¡49. Podobny obraz mo»emy dostrzec u Galla. Ksi¡»¦ piastowski musi wi¦c do-maga¢ si¦ zado±¢uczynienia. Jednocze±nie zniewaga wobec wªadcy polskiego jest uto»-samiana ze zniewag¡ wszystkich Polaków, gdy» monarcha byª przedstawicielem i repre-zentantem ogóªu spoªecze«stwa, dlatego kronikarz usprawiedliwia brutalny wyst¦pekChrobrego i uzasadnia gwaªt na Przedsªawie, uwa»aj¡c to za powód do dumy Polakówi ha«by Rusinów. Wyprawa kijowska nie byªa tylko osobist¡ wendet¡. Gdyby Bolesªawchciaª wyª¡cznie sprawiedliwo±ci dla swojej osoby, samo zªupienie kraju wystarczy-ªoby, nie musiaª zajmowa¢ stolicy i zniewala¢ siostry Jarosªawa. Byªo to umocnieniestatusu Chrobrego w tej cz¦±ci Europy i koniec budowy pa«stwa50. Gall, pisz¡c, »eChrobry zaj¡ª najpierw stolic¦, nie troszcz¡c si¦ o ªupienie kraju, podkre±la wªa±ciwo±¢dziaªa« wojennych51. Takie zachowanie powoduje, »e post¦powanie z �brank¡� nie jestujm¡ na jego honorze52. Do samego zniewa»enia siostry Jarosªawa rzeczywi±cie doszªo,o czym donosz¡ inne ¹ródªa (w tym bardzo rzetelny Thietmar)53 oraz latopisy ruskieNowogrodzki IV i So�jski I �I wtedy Bolesªaw poªo»yª sobie na ªo»u Predsªaw¦, cór-k¦ Wªodzimierzow¡, siostr¦ Jarosªawow¡�54. Gall stara si¦ wi¦c nada¢ temu czynowicharakter prawa nale»nemu wªadcy � zdobywcy.

Warto w tym miejscu zaznaczy¢, »e mistrz Wincenty Kadªubek w swojej kronice niezapisaª tego zdarzenia, a przecie» jego dzieªo we fragmentach dotycz¡cych pierwszychPiastów byªo oparte na gallowym przekazie. Co mogªo by¢ powodem omini¦cia tegoekscesu? Kadªubek, wprowadzaj¡c liczne ba±nie i legendy, stworzyª doskonaªe dzieªoliterackie55. Dlaczego omin¡ª t¦ histori¦, zwªaszcza »e miªo±¢ do ojczyzny usprawiedli-wiaªa w jego oczach wszystkie wyst¦pki i przekroczenie norm prawnych?56 By¢ mo»ew oczach Kadªubka taki czyn nie byª godny monarchy. U Kadªubka mniejsza jest rolaBoga w sukcesach Polski, wªadca sprawowaª rz¡dy z woli boskiej, ale sam byª jej reali-zatorem � Bóg dawaª wªadz¦, a �monarcha sobie sam�57. Musiaª jednak przestrzega¢

47 P. �mudzki, op. cit., s. 30; A.F. Grabski, Polska w opiniach obcych X�XIII w., Warszawa 1964,s. 46; M. Cetwi«ski, �Rex insulsus� i �parasitus axercitus�, czyli pycha Rusina ukarana (Gall, I, 10; Ka-dªubek, II, 12) [w:] Europa �rodkowo-Wschodnia. Ideologia, historia a spoªecze«stwo. Ksi¦ga po±wi¦-cona pami¦ci Profesora Wojciecha Peltza, red. J. Dudek, D. Janiszewska, U. �widerska-Wªodarczyk,Zielona Góra 2005, s. 326�327.

48 L.S. Zakrzewski, op. cit. s. 34.49 J.P. Roux, Król. Mity i symbole, przeª. K. Marczewska, Warszawa 1998, s. 17.50 Ibid., s. 213�215.51 O podej±ciu do ªupów wojennych zob. P. �mudzki, op. cit. s. 235�253.52 P. �mudzki, op. cit., s. 31.53 Thietmar, op. cit. s. 235.54 Cyt. za J. Strzelczyk, op. cit., s. 178.55 J. D¡browski, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocªaw � Warszawa � Kraków

1965, s. 80�81.56 B. Nowacki, Pogl¡dy prawno-polityczne w kronice Mistrza Wincentego [w:] Mente et litteris, pod

red. H. Chªopickiej i in. Pozna« 1984, s. 133�134. Wydarzenie to mogªo by¢ ªatwo obrócone jako ch¦¢obrony honoru kraju przed zniewa»eniem rusi«skim.

57 R. Michaªowski, Ideologia monarchiczna, s. 189�190. Wªadza jest od Boga, wi¦c wªadca czynito co dobre dla ko±cioªa i ludu. Zob. B. Nowacki, op. cit., s. 130�131.

50

praw i post¦powa¢ zgodnie z wol¡ Boga, a wi¦c respektowa¢ nakazy religijne58. MistrzWincenty charakteryzuje Chrobrego jako wielkiego wªadc¦59, a taki lubie»ny czyn niewkomponowaªby si¦ w obraz króla chrze±cija«skiego, którego miaªy cechowa¢ wyro-zumiaªo±¢, pokora i miªosierdzie. Przebija to z kart jego kroniki m.in. we fragmenciedotycz¡cym napadu Wªodzimierza Jarosªawowica60. Przedstawiaj¡c posta¢ Chrobre-go, Wincenty zaznacza, »e �Umiaª on surowo karci¢ winy przest¦pców i z dobroci¡ [ich]pow±ci¡ga¢: Ani bowiem nie byª [tak] dobry, i»by nie karaª, ani [tak] surowy, »eby zapo-mniaª o dobroci�61. Zarzuca natomiast surowo±¢ Szczodremu, �Albowiem, czym»e królb¦dzie, gdy lud si¦ oddali�62, co jest dowodem na to, »e tak»e Wincenty dopatrywaªsi¦ w Bolesªawie I wªadcy mog¡cego by¢ stawianym za wzór. U Kadªubka, oprócz cech�zycznych i charakteru wªadcy, wa»ne jest jego podej±cie do spoªecze«stwa jako czªo-wieka rz¡dz¡cego krajem63, a wi¦c tak»e umiej¦tno±¢ pow±ci¡gania gniewu i zemsty.Chrobry jako dobrze postrzegany wªadca nie powinien dokonywa¢ gwaªtu na Przedsªa-wie64. Mo»e nie uznaª ch¦ci osobistej zemsty za jedyny i/lub wystarczaj¡cy powód dopodj¦cia wyprawy zbrojnej i nara»ania wa»nej cz¦±ci spoªecze«stwa, jak¡ byªo wojsko.Mo»e niepow±ci¡ganie gniewu nie odpowiadaªo Kadªubkowi. Innym powodem pomi-ni¦cia faktu �zdobycia zªotej bramy i Przedsªawy� mo»e by¢ to, »e Kadªubek maªowie nie tylko o Polsce plemiennej, ale i o czasach Chrobrego, poniewa» tradycja jegorz¡dów ju» zamarªa65. Z drugiej jednak strony gwaªt wojenny nie byª niczym nadzwy-czajnym, dlaczego wi¦c miaªby nie umieszcza¢ tego w kronice? Warto w tym miejscuzaznaczy¢, »e mistrz Wincenty Kadªubek w swojej kronice nie zapisaª tego zdarzenia,a przecie» jego dzieªo we fragmentach dotycz¡cych pierwszych Piastów byªo opartena gallowym przekazie. Co mogªo by¢ powodem omini¦cia tego ekscesu? Kadªubek,wprowadzaj¡c liczne ba±nie i legendy, stworzyª doskonaªe dzieªo literackie66. Dlaczegoomin¡ª t¦ histori¦, zwªaszcza »e miªo±¢ do ojczyzny usprawiedliwiaªa w jego oczachwszystkie wyst¦pki i przekroczenie norm prawnych?67 By¢ mo»e w oczach Kadªubkataki czyn nie byª godny monarchy. U Kadªubka mniejsza jest rola Boga w sukcesachPolski, wªadca sprawowaª rz¡dy z woli boskiej, ale sam byª jej realizatorem � Bógdawaª wªadz¦, a �monarcha sobie sam�68. Musiaª jednak przestrzega¢ praw i post¦-powa¢ zgodnie z wol¡ Boga, a wi¦c respektowa¢ nakazy religijne69. Mistrz Wincenty

58 J.P. Roux, op. cit., s. 252.59 Mistrz Wincenty (tzw. Kadªubek), op. cit., s. 56�61.60 Ibid., s. 219�221.61 Ibid., s. 53.62 Ibid., s. 76.63 B. Kürbis, op. cit., s. 215.64 B. Nowacki, op. cit., s.191�194.65 Z. Wielgosz, Opinie kronikarzy o Polsce póªnocno-zachodniej. Mistrz Wincenty Kadªubek [w:]

Pax et bellum, pod red. K. Olejnika, Pozna« 1993, s. 298.66 J. D¡browski, Dawne dziejopisarstwo polskie (do roku 1480), Wrocªaw � Warszawa � Kraków

1965, s. 80�81.67 B. Nowacki, Pogl¡dy prawno-polityczne w kronice mistrza Wincentego [w:] Mente et litteris, pod

red. H. Chªopickiej i in. Pozna« 1984, s. 133�134. Wydarzenie to mogªo by¢ ªatwo obrócone jako ch¦¢obrony honoru kraju przed zniewa»eniem rusi«skim.

68 R. Michaªowski, Ideologia monarchiczna, s. 189�190. Wªadza jest od Boga, wi¦c wªadca czynito co dobre dla ko±cioªa i ludu. Zob. B. Nowacki, op. cit., s. 130�131.

69 J.P. Roux, op. cit., s. 252.

51

charakteryzuje Chrobrego jako wielkiego wªadc¦70, a taki lubie»ny czyn nie wkompo-nowaªby si¦ w obraz króla chrze±cija«skiego, którego miaªy cechowa¢ wyrozumiaªo±¢,pokora i miªosierdzie. Przebija to z kart jego kroniki m.in. we fragmencie dotycz¡cymnapadu Wªodzimierza Jarosªawowica71. Przedstawiaj¡c posta¢ Chrobrego, Wincentyzaznacza, »e �Umiaª on surowo karci¢ winy przest¦pców i z dobroci¡ [ich] pow±ci¡-ga¢: Ani bowiem nie byª [tak] dobry, i»by nie karaª, ani [tak] surowy, »eby zapomniaªo dobroci�72. Zarzuca natomiast surowo±¢ Szczodremu, �Albowiem, czym»e król b¦-dzie, gdy lud si¦ oddali�73, co jest dowodem na to, »e tak»e Wincenty dopatrywaª si¦w Bolesªawie I wªadcy mog¡cego by¢ stawianym za wzór. U Kadªubka, oprócz cech�zycznych i charakteru wªadcy, wa»ne jest jego podej±cie do spoªecze«stwa jako czªo-wieka rz¡dz¡cego krajem74, a wi¦c tak»e umiej¦tno±¢ pow±ci¡gania gniewu i zemsty.Chrobry jako dobrze postrzegany wªadca nie powinien dokonywa¢ gwaªtu na Przedsªa-wie75. Mo»e nie uznaª ch¦ci osobistej zemsty za jedyny i/lub wystarczaj¡cy powód dopodj¦cia wyprawy zbrojnej i nara»ania wa»nej cz¦±ci spoªecze«stwa, jak¡ byªo wojsko.Mo»e niepow±ci¡ganie gniewu nie odpowiadaªo Kadªubkowi. Innym powodem pomini¦-cia faktu �zdobycia zªotej bramy i Przedsªawy� mo»e by¢ to, »e Kadªubek maªo wie nietylko o Polsce plemiennej, ale i o czasach Chrobrego, poniewa» tradycja jego rz¡dówju» zamarªa76. Z drugiej jednak strony gwaªt wojenny nie byª niczym nadzwyczajnym,dlaczego wi¦c miaªby nie umieszcza¢ tego w kronice?

Najbardziej wiarygodnym przekazem o wyprawie kijowskiej Chrobrego wydaje si¦relacja Thietmara77. Swoj¡ wiedz¦ na temat przebiegu wyprawy mógª czerpa¢ od ce-sarskich rycerzy walcz¡cych w szeregach Chrobrego78 lub od opata Tuniego79 � wy-sªannika Chrobrego do Henryka II80. W przeciwie«stwie do Galla, kronikarz cesarskiprzedstawiª dalsze losy Przedsªawy81, chc¡c ukaza¢, jak wielkiego wyst¦pku dopu±ciªsi¦ Chrobry82. Mo»na jednak pokusi¢ si¦ o postawienie pytania, czy aby kronikarz nieprzesadzaª w tak surowym os¡dzie czynu piastowskiego wªadcy. Nazwanie go antiquusfornicator jest zbyt surowe, gdy» wówczas nie byª to jeszcze tak wielki grzech83. Bio-r¡c pod uwag¦ ówczesne normy zachowania obowi¡zuj¡ce wªadc¦, nie wida¢ w czynach

70 Mistrz Wincenty (tzw. Kadªubek), op. cit., s. 56�61.71 Ibid., s. 219�221.72 Ibid., s. 53.73 Ibid., s. 76.74 B. Kürbis, op. cit., s. 215.75 B. Nowacki, op. cit., s.191�194.76 Z. Wielgosz, Opinie kronikarzy o Polsce póªnocno-zachodniej. Mistrz Wincenty Kadªubek [w:]

Pax et bellum, pod red. K. Olejnika, Pozna« 1993, s. 298.77 K. Tymieniecki, Bolesªaw I Chrobry [w:] Sªownik staro»ytno±ci sªowia«skich. Encyklopedyczny

zarys kultury Sªowian od czasów najdawniejszych, pod red. W. Kowalenki, G. Labudy, T. Lehra-Spªawi«skiego, t. I, cz. 1, Wrocªaw � Warszawa � Kraków 1961, s. 145.

78 J. Strzelczyk, op. cit., s. 178.79 P. Wiszewski, op. cit., s. 598.80 Thietmar, op. cit., s. 235.81 Ibid.82 L.A. Tyszkiewicz, Z bada« nad narodzinami stereotypów Sªowian w historiogra�i zachodniej

wczesnego ±redniowiecza [w:] Wokóª stereotypów Polaków i Niemców, pod red. W. Wrzesi«skiego,Wrocªaw 1991, s. 42�44.

83 A. Pleszczy«ski, Niemcy wobec pierwszej dynastii piastowskiej (963�1034). Narodziny stereoty-pu. Postrzeganie i cywilizacyjna klasy�kacja wªadców Polski i ich kraju, Lublin 2008, s. 182�183.

52

Bolesªawa ra»¡cych bª¦dów84, a mo»na nawet zauwa»y¢, »e znaª bardzo dobrze reguªypost¦powania w czasie wojny85. Napi¦tnowanie Piasta mo»e dziwi¢ tak»e z tego powo-du, »e Thietmar nie odmawia w swojej kronice wªadcom dochodzenia swoich praw i ze-msty za zniewagi przy pomocy siªy zbrojnej86. Wydaje si¦, »e gªówny zarzut kronikarzkieruje przeciw nielubianemu wªadcy z tego powodu, i» ten byª »onaty z chrze±cijank¡,w dodatku z Niemk¡87. Pisz¡c, »e Przedsªaw¦ �upatrzyª sobie wcze±niej�88, zaznacza,»e Chrobry miaª ju» wobec niej jakie± plany, a po uzupeªnieniu tej zapiski o wiadomo±¢Galla, »e zostaªa mu ona odmówiona, mo»na pokusi¢ si¦ o stwierdzenie, »e jednymz powodów wyprawy mogªa by¢ ch¦¢ osobistej rekompensaty. Nie byªa ona oczywi±ciegªównym powodem, a raczej skutkiem niemo»liwo±ci zaªatwienia pokoju z Rusi¡ czy te»rozszerzenia swoich wpªywów na t¦ cz¦±¢ Europy przy u»yciu instytucji maª»e«stwa.Thietmar otwarcie nie odmawia Chrobremu prawa do dochodzenia swoich praw siª¡.Nie zapisaª jednak nic o odrzuceniu propozycji ±lubnej. �Bolesªaw mianowicie najechaªten kraj i du»e poczyniª tam szkody za nasz¡ namow¡�89. Rzeczywi±cie wyprawa miaªana celu gªownie restytucj¦ �wi¦topeªka na tronie kijowskim, uwolnienie siostry orazzwi¦kszenie znaczenia Piastów w tym rejonie Europy90,91, o czym mo»e ±wiadczy¢ samcharakter wej±cia do Kijowa przedstawiony u Thietmara92.

Kampania, która jest istotna w kontek±cie tematu pracy, nie byªa tak ci¦»ka jakzachodnie woja»e Bolesªawa Chrobrego i � posiªkowana przez W¦grów, Niemców i Pie-czyngów � przebiegªa bardzo szybko93, o czym informuje nas tak»e PVL. W Powie-±ci dostrzec mo»na, »e zemsta jako atrybut wªadcy byªa na Rusi Kijowskiej znana,praktykowana i wymagana od wªadcy jako co± pozytywnego, jako wyraz piastowane-go stanowiska94. PVL nie opisuje zniesªawienia Przedsªawy, a gªówny powód wyprawyukazany jest w ch¦ci pomocy �wiatopeªkowi95. We fragmencie dotycz¡cym bitwy nadBugiem Bolesªaw przedstawiony jest jako �wielki i ci¦»ki, »e i ledwo na koniu mógª sie-dzie¢, lecz byª roztropny�96. Bior¡c pod uwag¦, »e topos rycerza na Rusi to typ herosanadludzko silnego i odwa»nego97, mo»na dostrzec dysonans w opisie Chrobrego, który

84 J. Widajewicz, Ujemne opinie..., s. 20.85 S. Zakrzewski, op. cit., s. 361; Thietmar, op. cit, s. 185.86 M.in. Thietmar, op. cit., s. 100, 110, 120.87 M.K. Bara«ski, Dynastia Piastów..., s. 92.88 Thietmar, op. cit., s. 235.89 Thietmar, op. cit., s. 234.90 S. Zakrzewski, op. cit., s. 300.; M.Z. Jedlicki, przyp. 157 do Ksi¦gi VIII [w:] Kronika Thietmara,

Thietmar, przeª., wst¦p i oprac. M.Z. Jedlicki, Kraków 2002, s. 411.91 J. Strzelczyk, op. cit., s. 176�183.92 Thietmar, op. cit., s. 234�235. O celach zaj¦cia Kijowa i ocenie uroczysto±ci z tym zwi¡zanych

zob. m.in. J. Banaszkiewicz, Bolesªaw i Peredªawa..., s. 8�35.93 S. Zakrzewski, op. cit., s. 301; A.F.Grabski, Bolesªaw Chrobry. Zarys dziejów politycznych i woj-

skowych, Warszawa 1966, s. 181�183; A. Nadolski, Polskie siªy zbrojne i sztuka wojenna w pocz¡tkachpa«stwa polskiego [w:] Pocz¡tki pa«stwa polskiego. Ksi¦ga tysi¡clecia, t. I, pod red. K. Tymienieckiego,s. 203.

94 Nestor, Powie±¢ minionych lat [w:] Kroniki staroruskie, pod red. F. Sielickiego, Warszawa 1987,s. 39�42 (Zemsta Olgi na Drewlanach).

95 Ibid., s. 92�93.96 Ibid., s. 93.97 W. Peltz, Wierno±¢ rycerska na Rusi [w:] Etos rycerski w Europie �rodkowej i Wschodniej od

X do XV wieku, pod red. W. Pelta, J. Dudka, s. 45.

53

ledwo siedz¡c na koniu, nie mógª sprawnie wojowa¢ � co jest zniewag¡, jako »e walkakonna byªa zarezerwowana dla elity98 � a mimo to rzuca si¦ sam na wroga. Nie tojest jednak istotne z punktu widzenia tych rozwa»a«. Wa»niejsze jest to, »e PVL nieodmawia Chrobremu bardzo wa»nego przymiotu wªadcy, mianowicie odwagi99 i walkiosobistej, co jest dowodem na traktowanie go jako dobrego wodza100. Jak przystaªo naówczesny wizerunek wªadcy, Bolesªaw potra� walczy¢ o swoje dobre imi¦101. Walecz-ne serce wªadcy rekompensuje jego wygl¡d, a wojownicy Chrobrego rzucaj¡cy si¦ zanim do walki traktuj¡ go jako swojego wodza102, o którego honor musz¡ walczy¢. Jestto wa»ne z perspektywy analizowania zwi¡zków wªadcy z dru»yn¡ oraz w kontek±ciewspóªodpowiedzialno±ci wojska za swojego dowódc¦103. W opinii PVL wªadca miaªprawo »¡da¢ zemsty, niekiedy nawet posuwaj¡c si¦ do podst¦pu, jak Olga mszcz¡casi¦ na Drewlanach104. Powie±¢ nie uwzgl¦dniªa gwaªtu na Przedsªawie, jednak zapisaªyten fakt inne latopisy, o czym byªa ju» mowa wy»ej. Latopis So�jski I i Nowogrodz-ki IV wskazuj¡, »e Chrobry, kªad¡c sobie na ªo»u Przedsªaw¦, dokonaª czego± wi¦cejni» tylko seksualnego aktu. Jest to kolejny dowód, »e opis Galla o wzi¦ciu Przedsªawyw glorii zwyci¦stwa jako jedyny powód agresji, jest fantazj¡ Anonima. Jej zniewoleniemogªo wi¡za¢ si¦ z niekonwencjonalnym sposobem zademonstrowania wy»szo±ci, zwy-ci¦stwa i wªadzy nad Kijowem i jego ludem105. To wªa±nie ruskie ¹ródªa oraz Thietmardowodz¡, »e wyprawa miaªa gª¦bszy cel ni» zemsta.

Podsumowanie

Ten krótki przegl¡d ¹ródeª opisuj¡cych zaj¦cie Kijowa w 1018 roku przez wojskaBolesªawa Chrobrego prowadzi do kilku istotnych wniosków. Bolesªaw jako wªadcasuwerennego pa«stwa miaª prawo do zbrojnej interwencji w obronie swojego honoru.Zniewag¡ wobec niego mogªo by¢ odrzucenie propozycji maª»e«stwa z Przedsªaw¡, gdy»Polski wªadca maj¡cy ogromne ambicje i aspiracje dotycz¡ce swojej pozycji w tej cz¦-±ci Europy mógª czu¢ si¦ wa»niejszym od ruskiego wªadcy � zwªaszcza »e Jarosªaw byªuzurpatorem. Jednak z wszystkich przedstawionych ¹ródeª tylko stronniczy Gall zdajesi¦ wyra¹nie przedstawia¢ t¦ wypraw¦ jako obron¦ honoru ksi¡»¦cego i form¦ zemstyna Rusinach za zniewag¦. Thietmar zapisaª, »e gªówn¡ przyczyn¡ wyprawy byªy zach¦-ty ze strony cesarskich mo»nych. Wszystkie ¹ródªa przedstawiaj¡ce wypraw¦ pokazuj¡Chrobrego jako wªadc¦ silnego i zdecydowanego, jednak milcz¡ o zem±cie jako podsta-wie zachowania Bolesªawa w 1018 roku. Motywami byªy: pomoc zi¦ciowi, zaj¦cie tronu,

98 O znaczeniu wierzchowca jako elitarnego sposobu walki zob. m.in. U. �widerska,Kultura rycerska,s. 102�114; L.S. Zakrzewski, Etos rycerski, s. 24�25; S. Tokarski, Etos rycerski i jego wspóªczesneimplikacje [w:] Tradycje i wspóªczesno±¢ etosu o�cera wojska polskiego, pod red. M. Adamkiewicza,Warszawa 1997, s. 32.

99 O najwa»niejszych cechach rycerskich zob. L.S. Zakrzewski, Etos rycerski..., s. 41.100 A. Czepik, Etos wojny..., s. 129�130.101 M. Ossowska, Ethos..., s. 68�70.102 P. �mudzki, op. cit., s. 333.103 Ibid., s. 330�381.104 Podst¦p wykorzystywany przez kobiety miaª inny charakter ni» w przypadku m¦»czyzn. Zob.

P. �mudzki, op. cit., s. 174�178.105 J. Strzelczyk, op. cit., s. 177�180.

54

zwi¦kszenie wpªywów na Wschodzie, a tak»e zemsta na Jarosªawie za odrzucenie pro-pozycji maria»u Bolesªawa z jego siostr¡. Do incydentu z Przedsªaw¡ doszªo najpraw-dopodobniej zgodnie z ówczesnym prawem wªadcy, a gwaªt na niej dokonany zostaª nazasadzie �ªupu wojennego� i nie miaª zapewne tak wielkiego znaczenia symbolicznego,jak przedstawia to Gall. By¢ mo»e poªo»enie jej do ªo»a miaªo symbolizowa¢ wªadz¦nad Rusi¡ i upokorzenie wszystkich Rusinów, ale nie to byªo najwa»niejsze. Wa»niejszebyªo zdobycie Kijowa i osadzenie na tronie swojego zi¦cia. Uderzenie mieczem o Zªot¡Bram¦ jest symbolem i literackim popisem Galla, które to uderzenie ma by¢ dowo-dem na przej¦cie wªadzy nad miastem. Zaj¦cie Kijowa byªo egzempli�kacj¡ roszcze«do zwierzchno±ci nad Rusi¡, obj¦cia jej politycznym patronatem i uzale»nieniem odpiastowskiej dynastii. Z tego te» powodu Bolesªaw nie zasiada na tronie kijowskim,ale jest jedynie intronizatorem �wiatopeªka106. Oczywi±cie wªadca jako reprezentantpa«stwa miaª prawo, a nawet obowi¡zek walki o swój honor i zemsta na wrogach po-przez zbrojny najazd i zha«bienie jego poddanych byªa czym± naturalnym. Patrz¡c nawypraw¦ 1018 roku, Chrobry miaª peªne prawo do agresji, z wyj¡tkiem uprowadze-nia ze sob¡ do kraju Przedsªawy, o którym to wydarzeniu nie wspomina stronniczyGall. Zniesªawienie Rusinów nie wykraczaªo poza przyj¦te ramy zachowania wªadcypodczas wojny. Dla pomszczenia swoich krzywd Chrobry mógª jednak tylko najecha¢i spl¡drowa¢ Ru±. W ten sposób otrzymujemy dowód, »e wyprawa miaªa caªkiem inneprzyczyny. Sprowadzanie caªej ekspansji na Wschód w tym czasie jedynie do prywa-ty Bolesªawa jest uproszczeniem i spªyceniem przyczyn kon�iktu107. Krótko mówi¡c,wydaje si¦, »e Bolesªaw miaª prawo �ukªu¢ mieczem dum¦ Rusinów�. Jednak takie roz-patrywanie ma uzasadnienie tylko i wyª¡cznie w kontek±cie analizy ¹ródeª pisanychi ówczesnego postrzegania prawa wªadcy w kronikach, a nie interpretowania przyczynwyprawy w prywatnej zem±cie Bolesªawa.

106 A. Poppe, Spu±cizna po Wªodzimierzu Wielkim. Walka o tron kijowski 1015�1019, KwartalnikHistoryczny, 1995, r. CII, z. 3�4, s. 17�18.107 G. Lauda, Zagadnienie suwerenno±ci..., s. 1053�1055.

��wi¦te dziewictwo� czy �±wi¦te szale«stwo�? � celibat jako jednaz form ascezy w duchowo±ci kobiecej w Europie Zachodniejw XII�XIII wieku

Agata Niegowska

Uniwersytet Jagiello«ski

W d¡»eniu do zrozumienia skomplikowanej problematyki, jak¡ jest ±redniowiecznaduchowo±¢ kobieca, warto zwróci¢ uwag¦ na wa»ny dla niej aspekt celibatu1, przeja-wiaj¡cy si¦ w ±wiadomym wyborze wstrzemi¦¹liwo±ci i »ycia w dziewictwie. Celibatstanowi jedn¡ z form ascezy, któr¡ rozumiemy powszechnie jako praktyk¦ dobrowolne-go wyrzeczenia si¦ dóbr, warto±ci czy te» rodzajów aktywno±ci »yciowej. Ka»da z jejpostaci, a wi¦c tak»e »ycie w czysto±ci, ma na celu uzyskanie ±wi¦to±ci, doskonaªo±cii zbawienia, a sªu»y¢ ma temu opanowanie nami¦tno±ci, samozaparcie i wyrzeczenie si¦przyjemno±ci. Samo sªowo �asceza� wywodzi si¦ z greckiego askesis, oznaczaj¡cego ¢wi-czenie, lub od sªowa askein � obrabia¢, ksztaªtowa¢, ¢wiczy¢2. Zadaniem ascezy, próczwyrzeczenia si¦ nami¦tno±ci, jest tak»e rozpoznawanie prawd o ±wiecie i moralno±ci.Trzeba równie» pami¦ta¢, »e asceza zawsze ma charakter praktyki indywidualnej3.

Co ciekawe, tradycja chrze±cija«ska heroiczne praktyki ascetyczne zwykªa uznawa¢za akt ªaski Bo»ej � tak wi¦c bezpo±redni¡ przyczyn¡ ascetyzmu miaªoby by¢ �bo-skie szale«stwo�4. Jednak okre±lenie tego, co ±redniowiecze traktowaªo za �szale«stwo�,a co za �norm¦�, nie jest mo»liwe5. �Normalne� byªo np. stosowanie dªugotrwaªychi wycie«czaj¡cych postów o chlebie i wodzie czy codzienne biczowanie si¦, co z ko-lei wspóªczesna psychologia uznaje za patologi¦6. Jednak»e w ±redniowieczu uchodziªo

1 Celibat w w¡skim znaczeniu tego sªowa odnosi si¦ do czysto±ci, do której zobowi¡zani s¡ katoliccyduchowni wy»szych ±wi¦ce« (por. J.R. Bar, H. Brygoªówna, Drog¡ rad ewangelicznych. Wprowadzeniedo »ycia zakonnego, Warszawa 1978, s. 301). W niniejszej pracy wyst¦puje jednak jako jeden z sy-nonimów sªów okre±laj¡cych zadeklarowan¡ abstynencj¦ seksualn¡, takich jak: czysto±¢, dziewictwo,wstrzemi¦¹liwo±¢ etc.

2 J. Majkowski, Asceza, Encyklopedia katolicka, t. 1, Lublin 1973, s. 978.3 Religia, Encyklopedia PWN, t. 1, Warszawa 2001, s. 353.4 Za sªuszno±ci¡ tego stwierdzenia opowiada m.in. fakt wybierania mistyków przez Boga, jak np.

±w. Franciszka z Asy»u.5 J. Sieradzan, Szale«stwo w religiach ±wiata, Kraków 2007, s. 309�310.6 Por. Z. K¦pi«ski, Schizofrenia, Kraków 1972, s. 34, gdzie autor mistyczne nieodczuwanie potrzeby

jedzenia, picia czy snu uznaje za objaw schizofrenii katatonicznej. Z kolei T. Bilikiewicz mówi w tymwypadku o domieszce �majaczeniowego zm¡cenia ±wiadomo±ci i histerii� (idem, Psychiatria kliniczna,t. 1, Warszawa 1988, s. 222).

57

to za objaw ±wi¦to±ci, i to tej spowodowanej bezpo±redni¡ interwencj¡ Boga. Trzebapami¦ta¢, »e wi¦kszo±¢ heroicznych ascetów zostaªa kanonizowana lub chocia» beaty�-kowana, co mogªoby potwierdza¢ teori¦, jakoby szalona natura Boga poci¡gaªa za sob¡�szale«stwo� ascety7.

Pytanie, czy abstynencja seksualna8 równie» mogªaby zakrawa¢ na �±wi¦te szale«-stwo�? Je±li bowiem przyj¡¢ encyklopedyczn¡ de�nicj¦ celibatu9, za takowy uznamystan bez»enny, a zach¦t¦ do niego miaªoby stanowi¢ dziewicze »ycie Jezusa i Maryiczy ±±. Jana i Pawªa Apostoªów10. Jednak przyjrzawszy si¦ dokªadniej motywom, ja-kie kierowaªy dziewcz¦tami wybieraj¡cymi dziewictwo, metodom, jakich ªapaªy si¦, byw nim wytrwa¢, a tak»e konsekwencjom zdrowotnym (podkre±lanym przez wspóªcze-sn¡ psychologi¦11, a negowanym przez teologów) to odpowied¹, na ile �±wi¦te� byªoowo dziewictwo, by¢ mo»e b¦dzie ªatwiejsza, o ile w ogóle � mo»liwa. Przyczynek dorozwa»a« na temat ±wi¦to±ci celibatu stanowi w tym przypadku dokªadne przyjrzeniesi¦ anonimowej XIII-wiecznej homilii Hali Meidenhad12, która niejako mo»e stanowi¢wykªadni¦, czy wr¦cz apologi¦ dziewictwa. Dla zagadnienia roli abstynencji seksualnejw duchowo±ci kobiecej równie wa»na jest tak»e próba interpretacji w tym duchu ta-kich klasycznych pism mistycznych, jak Zwiastun Bo»ej miªo±ci i �wiczenia Gertrudyz Helfty, Strumie« ±wiatªa Bosko±ci Mechtyldy z Magdeburga czy te» Scivias Hildegardyz Bingen.

Pismo �wi¦te podaje nieliczne przykªady zalece« wstrzemi¦¹liwo±ci seksualnej, np.:Dawid odrzekª kapªanowi: �Tak jest, zabronione nam jest wspóª»ycie z kobiet¡ jak za-wsze, gdy wyruszam w drog¦...�13, który to zakaz wynikaª jedynie z zasad prowadzenia±wi¦tej wojny. Pojawiaj¡ si¦ natomiast wskazania odno±nie czysto±ci, interpretowanewªa±nie w kontek±cie wstrzemi¦¹liwo±ci seksualnej. Natomiast 1 List ±w. Pawªa do Ko-ryntian stanowi¢ miaªby niejako uzasadnienie wy»szo±ci dziewictwa i przez caªe stulecialudzie wybieraj¡cy wstrzemi¦¹liwo±¢ powoªywali si¦ na jego fragmenty. �w. Paweª mó-wi m.in. »e �dobrze jest czªowiekowi nie ª¡czy¢ si¦ z kobiet¡. Ze wzgl¦du jednak naniebezpiecze«stwo rozpusty niech ka»dy ma swoj¡ »on¦, a ka»da swojego m¦»a�14, aletak»e �lepiej jest bowiem »y¢ w maª»e«stwie, ni» pªon¡¢�15, czym daje do zrozumienia,»e abstynencja seksualna nie jest narzucana, ale jedynie � zalecana. �w. Paweª, sam

7 J. Sieradzan, op. cit., s. 326.8 Wyraz �czysto±¢� � castitas � w moralnym znaczeniu oznacza �konieczno±¢ opanowania na-

mi¦tno±ci przez podporz¡dkowanie ich nakazom prawa, rozumu i sumienia. W znaczeniu przyj¦tymw teologii czysto±¢ jest cnot¡ miarkuj¡c¡ instynkt rozrodczy, który z natury nie jest zªy, gdy» jego celjest szlachetny� (za: J.R. Bar, H. Brygoªówna, op. cit., s. 300).

9 Jako moment wprowadzenia celibatu w Ko±ciele ªaci«skim wi¦kszo±¢ historyków uznajeXI-wieczn¡ reform¦ gregoria«sk¡.

10 Katolicyzm A-Z [pod red.] ks. Z. Pawlaka, �ód¹ 1989, s. 45.11 Ju» S. Freud uznawaª, »e jedynym celem ascezy jest tªumienie pop¦du seksualnego, którego

¹ródªem miaªaby by¢ nerwica natr¦ctw, przejawiaj¡ca si¦ w obsesyjnej potrzebie zachowania czysto±cirytualnej. Podkre±laª równie», »e czynno±ci natr¦tne stanowi¡ substytut niespeªnionej seksualno±ci,której ¹ródªem miaªoby by¢ nie±wiadome poczucie winy (por. idem, Czynno±ci natr¦tne a praktykireligijne [w:] Charakter a erotyka, Warszawa 1996, s. 5�14).

12 Ju» sam tytuª jest do±¢ wymowny � w dosªownym tªumaczeniu brzmi on �wi¦te dziewictwo.13 1 Sm 21,6.14 1 Kor 7,1�2.15 Ibid. 7,9.

58

»yj¡cy w celibacie16, nie neguje wi¦c instytucji maª»e«stwa ani te» wspóª»ycia maª-»e«skiego, traktuj¡c dziewictwo raczej jako dar Boga ni» kwesti¦ ±wiadomego wyboru,ale nawet jako wygodniejsz¡ sytuacj¦ »yciow¡, akcentuj¡c udr¦ki i odpowiedzialno±¢ci¡»¡ce na ludziach »yj¡cych w maª»e«stwie17, dodaj¡c jednak, »e �dobrze czyni, ktopo±lubia swoj¡ dziewic¦, a jeszcze lepiej ten, kto jej nie po±lubia�18, poniewa» �czas jestkrótki�19, a �czªowiek bez»enny troszczy si¦ o sprawy Pana, o to, jak by si¦ przypodoba¢Panu�20.

Charakterystyczny jest równie» stosunek Jezusa do seksualno±ci, która w caªo±ciinterpretowana byªa w kontek±cie instytucji maª»e«stwa, z jednej strony traktowaª jejako zªo konieczne, mówi¡c, »e �ka»dy, kto po»¡dliwie patrzy na kobiet¦, ju» si¦ w swo-im sercu dopu±ciª z ni¡ cudzoªóstwa�21, a i samo maª»e«stwo nie wywoªywaªo u Niegoentuzjazmu � sam bez»enny, uczniom, którzy pow¡tpiewali w jego warto±¢, odpowie-dziaª: �Nie wszyscy to pojmuj¡, lecz tylko ci, którym to jest dane. Bo s¡ niezdatnido maª»e«stwa, którzy z ªona matki takimi si¦ urodzili; i s¡ niezdatni do maª»e«stwa,których ludzie takimi uczynili; a s¡ i tacy bez»enni, którzy dla królestwa niebieskiegosami zostali bez»enni�22. Z drugiej strony jednak, zakazuj¡c rozwodów, pu±ciª wolnocudzoªo»nic¦23, a tak»e akcentowaª monogamizm maª»e«stwa jako odnowienie zwi¡zkuAdama i Ewy24. Za t¡ postaw¡ Jezusa szªy wezwania do braku troski o ciaªo: �Nietroszczcie si¦ zbytnio o swoje »ycie, o to, co macie je±¢ i pi¢, ani o swoje ciaªo, czym si¦macie przyodzia¢. Czy» »ycie nie znaczy wi¦cej ni» pokarm, a ciaªo wi¦cej ni» odzie-nie?25�. Cielesno±¢ nabraªa wi¦c cech negatywnych, odci¡gaj¡c czªowieka od wªa±ciwegocelu � Królestwa Niebieskiego26. Niektórzy historycy natomiast genezy celibatu dopa-truj¡ si¦ u esse«czyków i w ich wspólnocie qumra«skiej27.

Orygenes stwierdziª, »e wraz z seksem weszªa na ±wiat ±mier¢ � trzeba jednak pa-mi¦ta¢, »e pogl¡dy Ojców Ko±cioªa opieraªy si¦ w znacznej mierze na staro»ytnychsystemach �lozo�cznych, nawi¡zuj¡c oczywi±cie do Biblii. To wªa±nie Platon zainicjo-waª wielk¡ podejrzliwo±¢ wobec ka»dej przyjemno±ci, sprowadzaj¡c wspóª»ycie jedyniedo aktu prokreacji. Jeszcze bardziej podejrzliwie odnosili si¦ do seksualno±ci stoicy, epi-kurejczycy i pitagorejczycy28. Poza tym zawarte w Pi±mie �wi¦tym opozycje zostaªyzubo»one i wzmocnione przez niedokªadny przekªad Wulgaty. W ten sposób antyteza

16 1 Kor 7,7.17 Ibid. 7,28: �Ale je»eli si¦ o»enisz, nie grzeszysz. Podobnie i dziewica, je±li wychodzi za m¡», nie

grzeszy. Tacy jednak cierpie¢ b¦d¡ udr¦ki w ciele, a ja chciaªbym ich wam oszcz¦dzi¢�.18 Ibid. 7,38.19 Ibid. 7,29.20 1 Kor 7,32.21 Mt 5,28.22 Ibid. 19, 11�12.23 J 8,3�11.24 P. Brown, Ciaªo i spoªecze«stwo. M¦»czy¹ni, kobiety i abstynencja seksualna we wczesnym chrze-

±cija«stwie, Kraków 2006, s. 59.25 Mt 6,25.26 W. Marciniak, U ¹ródeª chrze±cija«skiego zªa [na:] http://www.racjonalista.pl.27 Por. G. Ry±, op. cit., s. 14.28 G. Ry±, Celibat, Kraków 2002, s. 28.

59

Cielesno±¢�Duch zostaªa zredukowana do antagonizmu mi¦dzy ciaªem a dusz¡29. Takwi¦c wszystko, co miaªo zwi¡zek z cielesno±ci¡, a wi¦c m.in. stosunek pªciowy, byªo uwa-»ane za zªe i niegodne30. Chrze±cijanie wi¦c, raczej w ±lad za stoikami, ni» na±laduj¡cEwangeli¦, de�niowali ascez¦ jako d¡»enie do niewra»liwo±ci, popadaj¡c cz¦sto w gno-stycyzm31. �wiat stanowiª dla nich rzeczywisto±¢ pozbawion¡ konsystencji, uproszczonei zdegradowane odbicie ±wiata niebieskiego32. Cz¦ste zbli»enia do dualistycznej wizji±wiata i czªowieka, a wi¦c radykalne przeciwstawianie ducha i ciaªa w czªowieku, byªouto»samiane z antytez¡ Dobro�Zªo33. A st¡d byªo ju» blisko, by postawi¢ znak rów-no±ci mi¦dzy przyjemno±ci¡ a grzechem. �wi¦ty Hieronim, mówi¡c o dziewictwie, daªz kolei wyraz swojej nieufno±ci do kobiet. Zalecaª on bowiem czysto±¢ m¦»czyznom,poniewa» uwa»aª kobiety za niebezpieczne istoty, kobietom za±, bo w ten sposób mogªyoszcz¦dzi¢ sobie wielu przykro±ci i nieszcz¦±¢. Jednak»e by¢ mo»e wa»niejsz¡ ide¡ celi-batu byªa próba realizacji wzorców o charakterze politycznym. Przy±wieca¢ jej miaªozaanga»owanie na rzecz wolno±ci, nie za± zwalczanie »ycia seksualnego! Stan czysto±cibyª uto»samiany z niewinno±ci¡ przed upadkiem, tak wi¦c za grzech pierworodny uzna-no maª»e«stwo (wymowne sªowa homilii Hali Meidenhad : �Bóg nigdy czego± takiegonie stworzyª; ale Adam i Ewa obrócili wszystko w ich grzech, i po±lubili nasz¡ natur¦;tak, to jest dom nie±miertelno±ci, który zawiera w sobie najwi¦ksz¡ krzywd¦�34) i po-»¡danie seksualne, a Ew¦ � za winn¡ caªemu poci¡gowi seksualnemu ludzko±ci. Tote»nic dziwnego, »e celibat zostaª uznany za zewn¦trzny wyraz duchowej nieskazitelno±cii »e uczyniono z niego fundament »ycia zakonnego35 � rezygnacj¦ ze wspóª»ycia uzna-no za symboliczne przywracanie ludzkiej wolno±ci, a wi¦c poª¡czono j¡ z potencjaln¡zdolno±ci¡ do pokonania pot¦gi ±mierci36.

Jednak Ko±cióª i spoªecze«stwo dosy¢ niech¦tnie odnosili si¦ do podejmowanychprzez kobiety prób »ycia eremickiego. Zakªadali oni, »e »ycie takie jest, dla sªabychprzecie» kobiet, zbyt ci¦»kie i niebezpieczne37. Jednak jest oczywiste, »e dla niektórychkobiet ascetyzm posiadaª olbrzymi¡ siª¦ przyci¡gania, poniewa», w ich mniemaniu,doprowadzony do skrajno±ci i poª¡czony z dowodami Bo»ej ªaski, miaª prowadzi¢ do

29 Por. ze sªowami ±w. Pawªa, zakrawaj¡cymi na dualizm, w Rz 7,17; 23�24: �Jestem bowiem±wiadom, »e we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro. [...] W czªonkach za± moich spostrzegamprawo inne, które toczy walk¦ z prawem mojego umysªu. [...] Nieszcz¦sny ja czªowiek! Któ» mniewyzwoli z ciaªa, tej ±mierci?�.

30 �atwo wi¦c zrozumie¢, dlaczego k¡piele byª odradzane � stanowiªy co± zªego przez sam fakt, »ek¡pi¡cy si¦ miaª kontakt z wªasnym, grzesznym ciaªem.

31 Czym wi¦c tak naprawd¦ ró»nili si¦ gorliwi asceci, traktuj¡cy z pogard¡ wªasne ciaªo jako sie-dlisko zªa, od katarów z ich dualistyczn¡ religi¡? Wydaje si¦ niesprawiedliwo±ci¡ dziejow¡, »e katarzy,traktowani jako heretycy, byli bardzo surowo zwalczani, asceci za±, stosuj¡cy najbardziej wymy±lneformy umartwiania ciaªa, byli traktowani jako ±wi¦ci.

32 A. Vauchez, Duchowo±¢ ±redniowiecza, Gda«sk 2004, s. 34.33 B. Kurbis, op. cit., s. 165.34 Hali Meidenhad : God created it never such; but Adam and Eve turned it to be such thy their

sin, and marred our nature; that is, it is the house of immorality, and has the more harm in it. Tªum.wªasne; Hali Meidenhad [na:] http://books.google.pl.

35 F. Beer, op cit., s. 72; E. Abbott, Historia celibatu, Wrocªaw 2003, s. 42 i n.36 P. Brown, op. cit., s. 104.37 Jednak niektórym kobietom udaªo si¦ omin¡¢ ten zakaz � »yªy one jako rekluzki w swoich domach

albo kazaªy si¦ zamurowywa¢ w przylegaj¡cych do ko±cioªów celach, co byªo popularne zwªaszczaw Anglii (A. Vauchez, op. cit., Gda«sk 2004, s. 130).

60

±wi¦to±ci38 � obietnica wspóªuczestniczenia w chórze dziewic, wy»szym nawet od aniel-skiego, wyst¦puje np. w Hali Meidenhad � jest w niej zestawiona z okropno±ciami»ycia ziemskiego, dla podkre±lenia marno±ci instytucji maª»e«stwa: �wtedy ona [kobie-ta] z tak szcz¦±liwej wolno±ci spadnie tak nisko w maª»e«sk¡ posªug¦. . . i zamiast by¢oblubienic¡ Boga i jego córk¡, zostanie sªu»¡c¡ m¦»czyzny i jego niewolnic¡�39.

A wi¦c kobietami kierowaªy najró»niejsze pobudki przy wyborze dziewictwa, bar-dziej lub mniej racjonalne. Warto si¦ zastanowi¢, co tak naprawd¦ powodowaªo, »ekobiety decydowaªy si¦ taki styl »ycia. Nie mówi¦ tu o tych, które wbrew sobie zo-staªy po±wi¦cone klasztornemu »yciu, cz¦sto jeszcze w dzieci«stwie, ale o kobietach,które w pewnym momencie poczuªy wewn¦trzn¡ potrzeb¦ zamkni¦cia si¦ w klasztorze,by w caªo±ci po±wi¦ci¢ si¦ Bogu. Zach¦t¡ do »ycia w dziewictwie mogªa by¢ oczywi±cieobietnica anielskiego »ycia pozagrobowego, jednak musimy pami¦ta¢, »e zadeklarowanedziewictwo eliminowaªo �przy okazji� nieprzyjemne maª»e«stwo, bolesny poród (�Kiedyw ko«cu do niego dochodzi, pojawia si¦ dotkliwie, peªne smutku cierpienie; silne, prze-szywaj¡ce ukªucie, niewygodna choroba, ból nad bóle, zbolaªy j¦k�40) i »al, je±li dzieckoumarªo lub urodziªo si¦ chore (�podczas ci¡»y ogrom i ci¦»ar bólu jest obecny w ka»dejgodzinie; podczas faktycznego porodu bóle s¡ najsilniejsze ze wszystkich, powoduj¡cw niektórych przypadkach ±mier¢; moment karmienia cz¦sto bywa ponury. Gdy tylkopojawia si¦ »ycie, przynosi matce ze sob¡ wi¦cej troski ni» rado±ci. Czasem dzieckorodzi si¦ znieksztaªcone, czasem � zupeªnie pozbawione ko«czyn albo caªe uszkodzone� dla matki to smutek, ale te» wstyd przed krewnymi, wyrzuty na ustach nie»yczliwychrozmowy mi¦dzy lud¹mi41), co dla niektórych dziewcz¡t mogªo stanowi¢ wystarczaj¡c¡zach¦t¦, by podj¡¢ celibat. Czasem kobiety, nauczone przykªadem »ycia swoich matek(�Wiele rzeczy zªo±ci i irytuje [w maª»e«stwie] wzajemnie, czyni¡c je ostro»nymi i »a-ªosnymi, dla ka»dego znacz¡c zupeªnie inne dolegliwo±ci. Wiele spraw dzieli, które tosprawy dra»ni¡ kochaj¡ce si¦ osoby: tak»e ze wzgl¦du na ±mier¢ trwale rozdzielaj¡-c¡ jedn¡ od drugiej�42), wybieraªy »ycie zakonne jako lepsz¡ alternatyw¦ »ycia. Pozatym, wiadomo, »e trwaªego dziewictwa nie mo»na byªo praktykowa¢ w domu, gdzierodzice nakazaliby córce zam¡»pój±cie, kobiety wybieraªy wi¦c zamkni¦cie w murachklasztornych, w których czysto±¢ stanowiªa cnot¦ kardynaln¡. Konwent pozwalaª rów-nie» na pobieranie nauk, cz¦sto niemo»liwych w ±wiecie zewn¦trznym. Jednak chybanic, prócz wiadomej kusz¡cej obietnicy zbawienia, tak nie kusiªo dziewcz¡t, jak samot-

38 E. Abbott, op. cit., s. 11539 She then sorely cast down and Draw into servitude, that from so high elevation ans so nappy

a freedom, shall descent so low into a man's service...insted of being Gods bride and his lady daughtershall become a servant under a man, and his thrall.

40 Ibid.: When it came to that at last, there is the sore sorrowful anguish, the strong piercing pang,the comfortless ill, the pain upon pain, the miserable wail.

41 E. Abbott, op. cit.: In the gestation is heaviness and hard pain every hour; in the actual birthi sof all pangs the strongest, and occasionally death; in the nourishing the child, many a miserablemoment. As soon as it appears in this life, it brought with it more care than joy, namely, to its mother;for if it is a misshapen birth, as often happens, and if it wants any of its limbs, or if somewhat beamiss, it is a sorrow to her, and a shame to all its kindred, a reproach in an evil mouth, a talk amongall men.

42 Ibid.: For many things shall anger and vex them, and make them careful and sorty, and sigmfor each others ills. Many things shall separate and divide them which annoy loving persons: and thedint of death at the end sever on from the other.

61

no±¢ � wªasny pokój lub cela � stóª, krzesªo, krucy�ks i ªó»ko byªy wªa±nie tym, czegopotrzebowaªy, »yj¡c do tej pory w zatªoczonych domach i sypiaj¡c w pokojach razemz licznym rodze«stwem43.

Tak wi¦c chocia» celibat poci¡gaª za sob¡ nie tylko wyrzeczenie si¦ przyjemno±cicielesnych, ale tak»e miªo±ci mi¦dzyludzkiej i macierzy«stwa, co dla niektórych kobietmusiaªo by¢ nad wyraz bolesne, to jednak zdarzaªo si¦, »e mªoda dziewczyna czuªaprawdziwe powoªanie, by po±wi¦ci¢ swoje »ycie Bogu. Znakomitym przykªadem jest tuGertruda z Helfty, która chyba do perfekcji dopracowaªa instytucj¦ mistycznych za±lu-bin, uznaj¡c siebie za Oblubienic¦ z Pie±ni nad pie±niami44. Sam¡ ceremoni¦ opisuj¡sªowa: �Nast¦puje konsekracja, przez któr¡ wierna dusza oddaje si¦ caªa Chrystusowi,o�arowuje si¦ i po±lubia jednego M¦»a, aby przedstawi¢ Chrystusowi czyst¡ dziewic¦.Zachowuj¡c dziewictwo i czysto±¢, wiernie przylgnie do swojego niebieskiego Oblubie«-ca czystym sercem, czystym ciaªem i jednocz¡c¡ miªo±ci¡, która nigdy nie zostanieska»ona uczuciem do »adnego stworzenia�45. Charakterystyczne jest do±¢ erotyczne za-barwienie relacji: Gertruda, a wi¦c Oblubienica, i Chrystus, a wi¦c Oblubieniec. Kiedywi¦c czytamy jej wyznania: �Spijaªam z Jego ust miód i mleko, a Krew Jego przyozdobi-ªa moje policzki. Je±li go pokocham, b¦d¦ czysta, je±li go dotkn¦, b¦d¦ nietkni¦ta, je±liGo posi¡d¦, pozostan¦ dziewic¡�46 czy te»: �Ciebie jedynego kocham, do Ciebie t¦skni¦,Ciebie miªuj¦, Ciebie chc¦, Ciebie pragn¦, Ciebie kocham. W Tobie caªa si¦ zatracam,mój Umiªowany, mój Umiªowany�47 � skojarzenia z erotycznym dialogiem mi¦dzy ko-chankami s¡ jak najbardziej na miejscu. Równie» w pismach Mechtyldy z Magdeburgaerotyka jest wr¦cz namacalna: �Ach, Panie, kochaj mnie serdecznie, kochaj mnie cz¦stoi dªugo! Bo im gor¦cej Ty mnie kochasz, tym staj¦ si¦ pi¦kniejsza. Im dªu»ej mnie ko-chasz, tym ±wi¦tsza staj¦ si¦ tu na ziemi�48 � s¡ to sªowa typowe dla pary kochanków,ale tak»e, nieco paradoksalnie, charakterystyczne dla kobiecej duchowo±ci mistycznej.Tak wi¦c tego typu odwoªywanie si¦ do sfery seksualno±ci w kontek±cie kontaktówludzko-boskich, brzmi �patologicznie� dla wspóªczesnego czytelnika, jednak musimypami¦ta¢, »e w ±redniowieczu pojawiaªy si¦ one cz¦sto, a i sama Pie±« nad Pie±niamirelacj¦ czªowieka z Bogiem przedstawia za pomoc¡ erotycznych metafor. Pytanie, którerodzi si¦ w tym miejscu, to: na ile owo nawi¡zywanie do sfery intymnej byªo ±wiadom¡przeno±ni¡ duchowego maª»e«stwa, ª¡cz¡cego mistyczk¦ z Chrystusem, a na ile � wyni-kiem jej kobiecej, przyziemnej seksualno±ci, która, zapewne pod±wiadomie, pozwalaªadostrzega¢ w Jezusie nie tylko Boga, ale i m¦»czyzn¦.

Jak ju» wspomniaªam, od pocz¡tków chrze±cija«stwa wstrzemi¦¹liwo±¢, mimo »enigdzie nie nakazywana dosªownie, byªa stawiana wy»ej ni» instytucja maª»e«stwa.Jednak nawet ±w. Paweª w swoim li±cie do Koryntian nie przykazuje, by caªy Ko±cióªna±ladowaª jego wªasny celibat, ale próbuje wykaza¢, »e maª»e«stwo jest bezpieczniejszeod nieprzemy±lanej formy czysto±ci49 � np. z powodu stosowania abstynencji rodzi si¦

43 E. Abott, op. cit., s. 130�131.44 P. De Laubier, �w. Getruda z Helfty (1256�1302) [na:] http://www.voxdomini.com.pl.45 Gertruda z Helfty, �wiczenia, Kraków 1999, s. 114.46 Ibid., s. 126.47 Ibid., s. 15748 Mechtylda z Magdeburga, Strumie« ±wiatªa bosko±ci, I, s. 2349 Patrz szerzej: P. Brown, op. cit., s. 72.

62

niebezpiecze«stwo rozpusty50, zaleca te» maª»onkom wspóª»ycie: �Nie unikajcie jednodrugiego, chyba »e na pewien czas, za obopóln¡ zgod¡, by odda¢ si¦ modlitwie; potemznów wró¢cie do siebie, aby � wskutek niewstrzemi¦¹liwo±ci waszej � nie kusiª was sza-tan�51. Anonimowy autor Hali Meidenhad równie» zauwa»a, »e �Bóg wiedziaª, »e dlawielu pozostawanie w najwy»szej chwale dziewictwa jest niemo»liwe�, ale »e �ktokolwiekjest w stanie je przyj¡¢, doradzam, niech je przyjmie�52 (Mt 19,12). Gertruda z Helftynawet prosiªa �aby wszystkich, których [Chrystus] wybraª do tej godno±ci [tzn. dzie-wictwa] raczyª zachowa¢ w prawdziwej miªo±ci serca i ciaªa na swoj¡ chwaª¦ i sªaw¦�53.A wi¦c tak samo jak dzisiaj, tak i w ±redniowieczu, Ko±cióª jedynie podkre±laª wy»szo±¢dziewictwa nad maª»e«stwem, nie uznaj¡c go za warunek sine qua non zbawienia54,ale raczej traktuj¡c je jako boski dar. Trzeba jednak mie¢ na uwadze, »e XIII wiekto równowa»enie strachu przed cielesno±ci¡ z obawami masowych herezji, np. katarów,które negowaªy maª»e«stwo i stosunek seksualny w szczególno±ci. Ko±cióª, aby z nimiwalczy¢, zostaª wi¦c niejako zmuszony do wzi¦cia instytucji maª»e«stwa w obron¦ � za-cz¦ªy pojawia¢ si¦ wówczas traktaty mówi¡ce, »e maª»e«stwo zostaªo stworzone przezBoga i »e czªowiek równie dobrze jak w dziewictwie mo»e w nim doj±¢ do zbawienia,czego �zycznym dowodem byªo np. odnowienie ceremonii po±wi¦cenia maª»e«skiegoªo»a podczas za±lubin55.

Natomiast w wydaniu Gertrudy z Helfty czysto±¢ przybraªa posta¢ niezwykªejskromno±ci, Gertruda �przyznawaªa sama z caª¡ stanowczo±ci¡, »e nigdy nie spojrzaªana twarz m¦»czyzny na tyle bacznie, »eby mogªa co± powiedzie¢ o jego wygl¡dzie�56.Stanowiªa wi¦c idealny przykªad wypeªniania sªów ±w. Hieronima � �Ukochaj Pisma,a nie pokochasz grzechów cielesnych�57. Jej negacja cielesno±ci i »ycia ziemskiego nieprzybraªa skrajnych form, doczesno±¢ budziªa tylko jej smutek, z którego zwierzaªasi¦ Bogu: �Nie znam na ±wiecie »adnej w ogóle rzeczy, w której mogªabym znale¹¢rado±¢, poza Tob¡ samym, Panie mój najmilszy�58. Posiadaªa wi¦c ona caªy zast¦pcnót, w±ród nich oczywi±cie wstrzemi¦¹liwo±¢59. Jednak Gertruda tak»e uwa»aªa ciaªoza wi¦zienie duszy, modliªa si¦ nawet: �O, kiedy porzuc¦ to nieszcz¦sne ciaªo i zobacz¦Ci¦ bezpo±rednio, Bo»e miªo±ci, Gwiazdo nad gwiazdami? W Tobie, droga Miªo±ci,zostan¦ wyzwolona od pokusy ±mierci. W Tobie, miªuj¡cy mnie Bo»e, przekrocz¦ murciaªa. . . �60.

50 1 Kor 7,2.51 Ibid. 7,2.52 Hali Meidenhad : For well our Lord knew that all could not maintain themselves in the height

of the grace of maidenhood [...] Whosover can receive it, let him receive it, I councel him.53 Gertruda z Helfty, Zwiastun Bo»ej Miªo±ci, IV, s. 55.54 M.in. encyklika Piusa XII z 1954 r. Sacra virginitas mówi, »e �±wi¦te dziewictwo wzniosªo±ci¡

przewy»sza maª»e«stwo [...] gªównie dlatego, »e d¡»y do osi¡gni¦cia wy»szych celów. Prócz tego bardzoskutecznie skierowuje do caªkowitego oddania si¦ sªu»bie Bo»ej, podczas gdy serce tego, kto zwi¡zanyjest wi¦zami i obowi¡zkami maª»e«skimi, jest mniej lub bardziej rozdzielone�. (cyt. za: J.R. Bar, op.cit., s. 309).

55 G. Ry±, op. cit., s. 69.56 Gertruda z Helfty, Zwiastun..., 1, s. 9.57 Cyt. za: Ibid.58 Ibid. s. 11.59 Ibid.60 Eadem, �wiczenia..., s. 171.

63

Mechtylda z Magdeburga równie» negowaªa wªasn¡ cielesno±¢, ujmuj¡c to np. w sªo-wach duszy kierowanych do ciaªa: �Milcz, jeste± gªupcem. Chc¦ by¢ przy moim Najmil-szym, cho¢by tobie przyniosªo to zgub¦. . . �61. Te silne akcentowanie przez Mechtyld¦znaczenia duszy i jej zª¡czenia z Bogiem spowodowaªo wi¦c, »e niemal automatycznieznienawidziªa ciaªo i cielesno±¢ w ogóle. Miaªo to miejsce ju» od pierwszych jej wizji,wtedy te» niczego bardziej nie pragn¦ªa, jak �by¢ pogardzan¡� � chciaªa uwolni¢ si¦od ciaªa, by móc sp¦dza¢ czas z Bogiem. Kiedy wi¦c na ±wiecie okazywano jej wzgar-d¦, mogªa ona upodobni¢ si¦ do wzgardzonego Chrystusa, id¡cego na ukrzy»owanie62.Jednak»e pod koniec »ycia zmieniªa nieco nastawienie, w jej ostatniej ksi¦dze ciaªoprosi dusz¦: �Podzi¦kuj mu [tj. Chrystusowi] wówczas za mnie, moja pani, nawet je»elijestem n¦dzne i niegodne�63. Dusza mu wtedy odpowiada: �Ach, moje najdro»sze wi¦-zienie (. . . ) dzi¦kuj¦ ci, »e± mi posªuszne byªo...� Pomimo jednak tych walk Mechtyldyz ciaªem od»egnuje si¦ ona od dualistycznego podej±cia. W swojej wizji S¡du Osta-tecznego i tego, co b¦dzie pó¹niej, podkre±la poª¡czenie ciaª z duszami64, a dowodemna brak akceptacji na dualistyczn¡ pogard¦ dla ciaªa jest opis szcz¦±liwo±ci w Rajuprzed Upadkiem. Otó» Adam i Ewa, stworzeni na Bo»e podobie«stwo, �mieli swe dzieciuzyskiwa¢ w ±wi¦tej miªo±ci, tak jak sªo«ce igraj¡c roz±wietla wod¦, a przecie» wodapozostaje niezm¡cona�65.

Z kolei Hildegarda z Bingen, trzecia naczelna ±redniowieczna mistyczka, wyj¡tkowonie uwa»aªa ludzkiego ciaªa za zªo, co stanowi pewien fenomen w ±redniowiecznym d¡-»eniu do ±wi¦to±ci. Przeciwnie, w ciele widziaªa ona dar, dzi¦ki któremu mo»liwe jestdziaªanie66. Caªym sercem popieraªa wi¦c tylko jedno wyrzeczenie � celibat wªa±nie.Wedªug niej bowiem o�ary niekontrolowanych, przesadnych umartwie«, s¡ winne grze-chu pychy oraz wynoszenia si¦ nad innych ludzi. Jednak jej pisma tra�aªy tylko douprzywilejowanych � wyksztaªconych intelektualistek, dla caªej reszty kobiet tego typuekshibicjonistyczna praktyka poni»ania wªasnego ciaªa, samookaleczanie i umartwieniawydawaªy si¦ najlepszym sposobem post¦powania, by uzyska¢ zbawienie67.

W opinii wspóªczesnych teologów »ycie seksualne odci¡ga czªowieka od tego, bycaªkowicie odda¢ si¦ Bogu, nie tylko z powodu zmartwie« zwi¡zanych z posiadaniemrodziny68, ale tak»e z powodu siªy dozna« zmysªowych zwi¡zanych z seksualno±ci¡69.Automatycznie nasuwa si¦ wi¦c pytanie jak kobiety zamkni¦te w klasztorach radzi-ªy sobie z wªasn¡ seksualno±ci¡. Otó», sk¡pe racje »ywno±ciowe, przy bardzo cz¦stych

61 Mechtylda z Magdeburga, op. cit., I, 6.62 F. Beer, op. cit., s. 109�110.63 Ibid., 7, 65.64 F. Beer, op. cit., 3, 1.65 Ibid., 3, 9; por. F. Beer, op. cit., s. 110�111.66 Scivias, wizja 3, rozdz. 2, [na:] http://books.google.pl.67 E. Abbott, op. cit. s. 122.68 Por. 1 Kor 7,32: Czªowiek bez»enny troszczy si¦ o sprawy Pana, o to, jakby si¦ przypodoba¢ Panu.

Ten za±, który wst¡piª w zwi¡zek maª»e«ski, zabiega o sprawy ±wiata, o to, jak by si¦ przypodoba¢»onie.

69 Wspóªczesna teologia, wbrew opinii wi¦kszo±ci lekarzy, stoi na stanowisku, »e zaspokojenie pop¦-du seksualnego nie jest »yciow¡ konieczno±ci¡ i »e bez szkody dla organizmu pop¦d ten mo»na opanowa¢za pomoc¡ woli wspomaganej ªask¡ (por. J.R. Bar, op. cit., s. 306) albo modlitwy, bowiem skutecznymlekarstwem przeciwko pokusom nieczystym jest prowadzenie »ycia wewn¦trznego(por. J. Bochenek,Zarys ascetyki, Warszawa 1972, s. 472).

64

caªkowitych postach o chlebie i wodzie, permanentny brak snu, a tak»e liczne umartwie-nia powodowaªy, »e kobiety po prostu nie czuªy po»¡dania seksualnego70, zamiast niejprawdopodobnie m¦czyªy je wizje po»ywienia71. Nawet Hildegarda, która nie popieraªaekstremalnych gªodówek, uwa»aªa, »e �odpowiednia dieta� zapobiega nadmiernej zmy-sªowo±ci72. W swojej ksi¦dze Choroby i leki zalecaªa wi¦c spo»ywanie mi¦sa ptaków,a nie trzody, poniewa» jest ono mniej pobudzaj¡ce. Z tego samego powodu proponowaªate» ograniczy¢ picie wina73.

Próbuj¡c oceni¢, na ile zagadnienie dziewictwa byªo kwesti¡ ±wi¦to±ci, a na ile �szale«stwa, chc¡c nie chc¡c, sprawa staje si¦ skomplikowana, poniewa» odwoªywaniesi¦ do Nowego Testamentu i pism Ojców Ko±cioªa, jak równie» do religijno±ci polegaj¡-cej na wewn¦trznym prze»yciu, mogªoby usprawiedliwia¢ silne podkre±lanie czysto±ciw »yciu doczesnym tak samo jak traktowanie jej jako �metody zbawienia�, jednak ra-czej nie uzasadniaªo ono skrajnego pot¦pienia »ycia cielesnego czy te» zaprzeczeniajakiegokolwiek znaczenia »yciu ludzkiemu74. Odwa»yªabym si¦ równie» stwierdzi¢, »ew pewnym momencie �±wi¦te dziewice� zaczynaªy czerpa¢ z tego niejak¡ �przyjemno±¢�,maj¡c w perspektywie »ycie wieczne jako Boska Oblubienica. St¡d ta �nerwowa pobo»-no±¢�, st¡d obawy, czy to wystarczy, by zosta¢ zbawionym. I mo»e wªa±nie st¡d, nie za±z prawdziwej duchowej gª¦bi (?). W tym miejscu rodzi si¦ paradoks � asceza sprawiaj¡-ca przyjemno±¢ raczej zaprzecza samej sobie75. W perspektywie tego pozytywnie rysuj¡si¦ postacie Hildegardy, Mechtyldy czy Gertrudy, dalekich od dualizmu, od popieraniaumartwie« za wszelk¡ cen¦, od budowania na tej pªaszczy¹nie caªej swojej duchowo±ci.Jakby wiedziaªy, »e nie t¦dy droga. Dlatego smutnym wydaje si¦ fakt, »e ich podej±ciena tle epoki pozostaªo odosobnione, a ich pisma, praktycznie neguj¡ce ascetyczne �nie-zwykªo±ci�, nie tra�aªy do rzesz kobiet, które umartwianiem si¦ chciaªy zagwarantowa¢sobie »ycie wieczne. Dlatego te», pami¦taj¡c o zaªo»eniach celibatu, a wi¦c po±wi¦ceniusiebie jako Boskie narz¦dzie w dziele zbawienia ±wiata i bezwzgl¦dnym oddaniu si¦misji Jezusa76, trzeba zada¢ sobie fundamentalne pytanie: czemu miaªo sªu»y¢ zamy-kanie si¦ w klasztorach, »ycie w permanentnej pokucie, wstrzemi¦¹liwo±ci i samotno±ci,poszczenie, gªodzenie i umartwianie ciaªa � zbawieniu caªego ±wiata czy tylko siebie?

70 Chocia» mo»na by i tego typu metody uzna¢ za prawidªowe, by �poskromi¢ »¡dze� � we Wpro-wadzeniu do »ycia zakonnego czytamy m.in. Do bardzo wa»nych ±rodków maj¡cych wpªyw na równo-wag¦ �zyczn¡ i psychiczn¡ nale»y odpowiednia ilo±¢ snu i dobrze wykorzystany czas wolny [...] nale»yz wi¦ksz¡ pilno±ci¡ praktykowa¢ chrze±cija«skie umartwienie i usilniej strzec zmysªów. Jednak pami¦-taj¡c, »e osªabione siªy �zyczne czy psychiczne szukaj¡ wy»ycia si¦ i odpr¦»enia, co mo»e powodowa¢osªabienie woli i upadek moralny (por. ibid., s. 316�317).

71 Posªuguj¡c si¦ dzisiejsz¡ terminologi¡, kobiety takie nazwaªyby±my anorektyczkami � niektórymz nich opªatek i kropla wina z codziennej Eucharystii zast¦powaªy caªe po»ywienie (por. E. Abbot, op.cit., s. 132).

72 Scivias, 2, 6.73 S. Flanagan, Hildegarda z Bingen, Warszawa 2002, s. 83.74 Por. A. Vauchez, op. cit., s. 110.75 Jedna z teorii wspóªczesnej psychologii mówi, »e skrajny wysiªek, jakiemu poddawali si¦ asceci,

w poª¡czeniu z chronicznym brakiem snu i po»ywienia powodowaª, »e w mózgu wytwarzaªy si¦ endor-�ny � hormon wydzielany np. po za»yciu narkotyków � wówczas taka �asceza� naprawd¦ byªa ¹ródªemnieko«cz¡cej si¦ przyjemno±ci (por. J. Sieradzan, op. cit., s. 69).

76 Por. J.R. Bar, op. cit., s. 304.

Bolesªaw Wysoki. Obraz ksi¦cia fundatora w ±wietle±redniowiecznych ¹ródeª pisanych pochodzenia lubi¡skiego

Aleksandra Filipek

Uniwersytet Wrocªawski

Przedmiotem analiz w niniejszym artykule b¦dzie sposób przedstawiania fundatoraklasztoru przez czªonków wspólnoty zakonnej. Wybranym przykªadem takiego proble-mu b¦dzie wizerunek ksi¦cia Bolesªawa Wysokiego w ¹ródªach zwi¡zanych z konwentemcysterskim z Lubi¡»a1.

Analiza interesuj¡cego nas zagadnienia b¦dzie oparta na ¹ródªach pisanych, zró»-nicowanych pod wzgl¦dem gatunków, aby unikn¡¢ pozornej jednorodno±ci uzyskane-go obrazu, b¦d¡cej w rzeczywisto±ci skutkiem poddania tre±ci zasadom jednego typukonwencji literackich. Ramy chronologiczne artykuªu, okres od XII do XIV wieku, wy-znacza datacja poszczególnych ¹ródeª pisanych. Diachroniczna rama narracji ma zazadanie umo»liwi¢ obserwacj¦ rozwoju interesuj¡cego nas wyobra»enia o ksi¦ciu.

Za sformuªowaniami u»ytymi w ¹ródªach cz¦sto kryj¡ si¦ wydarzenia, osoby, procesyo charakterze faktogra�cznym, a nie tylko i wyª¡cznie literackim. Tym niemniej w od-ró»nieniu od klasycznego studium Romana Michaªowskiego2 nie d¡»ymy do uchwyceniapolitycznego wymiaru aktywno±ci ksi¦cia fundatora. To, na czym skupimy nasz¡ uwa-g¦, to fragment historii kultury � wyobra»enie wªadcy � zaªo»yciela wspólnoty »ywew ufundowanym przez niego konwencie cystersów.

Bolesªaw Wysoki (1127�1201) ksi¡»¦ ±l¡ski, protoplasta dolno±l¡skiej gaª¦zi Pia-stów, byª najstarszym synem Wªadysªawa Wygna«ca i Agnieszki Babenberg, wnukiemBolesªawa Krzywoustego3. Dwukrotnie »onaty. Pierwsza »ona Zwienisªawa byªa córk¡ks. kijowskiego Wszewoªoda. Drug¡ byªa Adelajda albo, jak uwa»aª m.in. KazimierzJasi«ski � Krystyna4. Ksi¡»¦ Bolesªaw w okresie wygnania ojca, Wªadysªawa, przeby-waª razem z rodzin¡ na terenie Cesarstwa (m.in. za panowania Fryderyka Barbarossy).

1 Lubi¡» znajduje si¦ obecnie w granicach woj. dolno±l¡skiego.2 R. Michaªowski, Princeps fundator. Studium z dziejów kultury politycznej w Polsce X�XIII

wieku, Warszawa 1993.3 B. Zientara, Bolesªaw Wysoki. Tuªacz, repatriant, malkontent, Kraków 2008 (wyd. 1 w tej edycji),

s. 35�80.4 K. Jasi«ski, Rodowód Piastów ±l¡skich. Piastowie wrocªawscy, legnicko-brzescy, ±widniccy, zi¦-

biccy, gªogowscy, »aga«scy, ole±niccy, opolscy, cieszy«scy i o±wi¦cimscy, wst¦p T. Jurek, Kraków2007, s. 62�64.

67

Na �l¡sk wróciª w 1163 roku. Ju» wówczas, prawdopodobnie, zapocz¡tkowaª procesfundacyjny opactwa cystersów w Lubi¡»u5.

Dokument z 1175 roku, czyli tzw. dokument fundacyjny6, b¦dzie punktem wyj±ciado dalszych rozwa»a«. Niektóre informacje zawarte w tym ¹ródle pozwalaj¡ na dopa-trzenie si¦ w dokumencie zarówno dyktatu mniszego, jak i pochodz¡cego ze ±rodowiskadworskiego. Zasadniczy jednak trzon tekstu zdaniem wspóªczesnych wydawców powstaªpod piórem mnicha cysterskiego7. Jest to dokument, w którym ksi¡»¦ Bolesªaw Wysokifunduje, a raczej potwierdza fundacj¦8 klasztoru cystersów w Lubi¡»u. Cystersi zostaj¡sprowadzeni, jak mówi dokument, z Pforty nad Saal¡ i umieszczeni w miejscu dawnegogrodu9. Arenga dokumentu przedstawia nam sytuacj¦, w której uzasadniony jest po razpierwszy cel fundacji przez ksi¦cia. �ycie szybko przemija, jest jak �cie« który znika,dym który si¦ rozprasza�10, a jednym pewnikiem jest dbanie o zbawienie duszy. Duszy,która b¦dzie »yªa wiecznie. Fundacja opactwa ma ksi¦ciu zapewni¢ zbawienie dzi¦kiobowi¡zkowi modlitwy mnichów. Zreszt¡, co istotne, nie tylko jemu samemu, ale tak-»e jego przodkom i krewnym. Tak sformuªowana arenga mogªa speªnia¢ odpowiedniefunkcje ideowe motywacji ksi¦cia (np. dydaktyczno-moralizatorsk¡, zwracaj¡c uwag¦na ulotno±¢ dóbr ziemskich)11.

Czy realna motywacja ksi¦cia wygl¡daªa tak, jak przedstawia j¡ arenga, nie sposóbdociec. Nie mo»na tak»e powiedzie¢, i» twórcy dokumentu wykorzystywali tylko �gu-ry literackie, aby opisa¢ sytuacj¦ i powody pewnych zdarze«. Tak¡ zale»no±¢ mo»nawykaza¢ na przykªadzie wymienionych w dokumencie Marii i ±w. Jakuba. Ksi¡»¦ miaªsprowadzi¢ mnichów z miªo±ci do Jezusa Chrystusa, dla uczczenia Marii oraz pozyska-nia wstawiennictwa ±w. Jakuba i ±wi¦tych. Kult maryjny byª u cystersów powszech-ny. Ko±cioªy klasztorne, jako jedno z patrociniów, zawsze miaªo wezwanie maryjne12.Z kolei ±wi¦ty Jakub (raczej Starszy) byª czczony zarówno przez benedyktynów, jaki cystersów. Arenga spisana przez cysterskiego mnicha mogªa wi¦c zawiera¢ zarównore�eksy realnej pobo»no±ci ksi¦cia (kult Chrystusa), jak i po»¡danego przez mnichówz Lubi¡»a idealnego obrazu jego aktywno±ci religijnej (cze±¢ dla Marii i Jakuba).

5 Szerzej: K.K. Ja»d»ewski, Lubi¡». Losy i kultura umysªowa ±l¡skiego opactwa cystersów (1163��1642), Acta Universitatis Wratislaviensis No 1081, Wrocªaw 1992; W.P. Könighaus, Die Ziesterzien-serabtei Leubus in Schlesien von ihrer Gründung bis zum Ende des 15. Jahrhunderts, Wiesbaden2004 (= Deutsches Historisches Institut Warschau. Quellen und Studien, t. 15). Bibliogra�a na tematinnych fundacji cysterskich w Polsce: Monasticon Cisterciense Poloniae. Katalog m¦skich klasztorówcysterskich na ziemiach polskich i dawnej Rzeczypospolitej, t. 2, Pozna« 1999.

6 Schlesisches Urkundenbuch, wyd. Heinrich Appelt, t. 1: 971�1230, Wien � Köln � Graz 1971,nr 45, s. 27�28 (dalej: SUB I). Cytaty, je±li nie podano inaczej, pochodz¡ z tªumaczenia R. Grodeckiego,Wybór ¹ródeª do dziejów spoªeczno-gospodarczych Polski feudalnej, Kraków 1959, s. 12�14.

7 SUB I, nr 45, s. 27�28 (komentarz H. Appelta).8 K.K. Ja»d»ewski, Lubi¡». . . , s. 25; Z. Wielgosz, Kronika polska w twórczo±ci klasztoru lubi¡skiego

[w:] Scriptura Custos Memoriae. Prace historyczne, red. D. Zydorek, Pozna« 2001, s. 236.9 Starsze teorie na temat genezy powstania grodu: O. Górka, Studya nad najdawniejszymi dziejami

�l¡ska. Najstarsza tradycja opactwa cysterskiego w Lubi¡»u, Lwów 1911, s. 18.10 Dokument fundacyjny z 1175 r., tªum. R. Grodecki, patrz przyp. 4.11 A. Adamska, Tre±ci religijne w arengach polskich dokumentów ±redniowiecznych, Studia �ródªo-

znawcze (38) 2000, s.1�32, funkcje i podsumowanie: s. 29�32.12 W. Rozynkowski, Patrocinia ko±cioªów klasztornych fundacji wªadców polskich (XI�XIII wiek).

Wokóª patronatu wªadcy? [w:] Klasztor w mie±cie ±redniowiecznym i nowo»ytnym, red. M. Derwich,A. Pobóg-Lenartowicz, Wrocªaw-Opole 2000, s. 34.

68

W jakim celu jeszcze Bolesªaw sprowadza mnichów? Sugeruj¡ to sªowa �bo przy-brali±my ich sobie nie jako mych rolników lub rzemie±lników, lecz jako uczonych piew-ców rzeczy boskich i kontemplatorów rzeczy niebia«skich�13. W domy±le oznacza tozaj¦cie si¦ mnichów sprawami wiecznymi. W kontek±cie narracji dokumentu wida¢, »efundator oczekiwaª nagrody w zamian za swój dar, jakim byªo samo sprowadzenie mni-chów, a tak»e wspomniane w dalszych wersach uposa»enie opactwa i opieka nad nim14.Najwa»niejsz¡ spo±ród tych nagród byªo »ycie wieczne ksi¦cia, jego bliskich »yj¡cychi zmarªych. Samo zbawienie mnisi mieli za zadanie wyprosi¢ poprzez modlitw¦. Ksi¦ciuzale»aªo na modlitwie za siebie i swoj¡ rodzin¦, st¡d pojawiaj¡ce si¦ przypomnienia tejintencji skierowane do mnichów. Pomy±lno±¢ cystersów, w my±l narracji dokumentu,le»y w interesie ksi¦cia. Modlitwy mnichów maj¡ zapewni¢ »ycie w niebie, nie powinnisi¦ natomiast zajmowa¢ doczesno±ci¡. W tym celu ksi¡»¦ hojnie ich uposa»a. Cystersilubi¡scy maj¡ by¢ po±rednikiem mi¦dzy wªadc¡, jego rodzin¡ a Bogiem. Nie dziwi tutajpodkre±lanie roli fundatora jako tego, który cystersów sprowadza do Lubi¡»a.

Kolejnym ¹ródªem powstaªym w interesuj¡cym nas kr¦gu, które mówi nam wi¦cejo Bolesªawie, jest pierwszy falsy�kat dokumentu fundacyjnego15. Datuje si¦ go na ko-niec XIII wieku albo pocz¡tek wieku XIV. Jako ¹ródªo, które dla mnichów nie byªotylko przeróbk¡ oryginaªu, ale �coraz to nowsz¡ i doskonalsz¡ wersj¡ autentyku�16, wie-le mówi o zmienionym sposobie postrzegania przebiegu fundacji pó¹niejszego pokoleniacystersów z Lubi¡»a17.

Zmiany w sposobie przedstawiania Bolesªawa Wysokiego, w ±wietle dokumentu fun-dacyjnego, mo»na dostrzec ju» w rozbudowanej tytulaturze ksi¦cia. Bolesªaw nie jestju» tylko dux Zlesie, ale tak»e synem Wªadysªawa (Wygna«ca � przyp. A.F.) okre±lane-go jako maximus dux. Co ciekawe, taka formuªa byªa ju» w XII wieku rzadko spotykana,nie mówi¡c o wieku XIII18. W oryginale dokumentu tytuª maximus dux nosiª MieszkoIII Stary (Misco dux maximus et princeps). Przypuszczalnie autor tak sformuªowanejtytulatury chciaª udostojni¢ ojca fundatora klasztoru. Takie udostojnienie wi¡zaªobysi¦ z podkre±leniem zwi¡zku tego» ze ±wiatem mniszego sacrum, gdzie cystersi modlilisi¦ za przodków fundatora. Mogªo im zale»e¢ na dobrej opinii o Wªadysªawie, a tymsamym i o jego synu.

Kolejnym przykªadem zmiany falsy�katu w stosunku do oryginaªu byªo dodanieformuªy zawieraj¡cej powód, dla którego ksi¡»¦ przyj¡ª mnichów. Sprowadziª on cy-stersów �nie dla ziemskiej sªu»by, nie jako mych rolników lub rzemie±lników, lecz jakouczonych piewców rzeczy boskich, kontemplatorów rzeczy niebia«skich i moich or¦-

13 P. Wiszewski, Nowe jak stare, czyli o tradycjach z falsy�katów lubi¡skiego dokumentu fundacyj-nego (XIII�XIVw.) [w:] Stare i nowe w ±redniowieczu: pomi¦dzy innowacj¡ a tradycj¡, red. S. Mo¹-dzioch, Wrocªaw 2009 (Spotkania Bytomskie 6), s. 424.

14 A.M. Wyrwa, Procesy fundacyjne wielkopolskich klasztorów linii altenberskiej, Pozna« 1995,s. 167�176.

15 SUB I, nr 325, s. 239�24016 K.K. Ja»d»ewski, Pogl¡dy ±redniowieczne. . . , s. 69.17 Falsy�katy potwierdzaªy stan faktyczny (ekonomiczny, polityczny i presti»owy) w momencie

powstawania kolejnych wersji, a nie w momencie faktycznej fundacji. Miaªy zatem tak»e charakterpragmatyczny: ibid.

18 P. Wiszewski, Nowe jak stare. . . , s. 417.

69

downików u Boga, [tak»e] za moich rodziców i syna-spadkobierców�19. Podkre±lenieju» w tym momencie zbawczej roli modlitwy mnichów w stosunku do potrzeb ksi¦ciai jego rodziny, mocniej ni» w oryginale dokumentu fundacyjnego, akcentowaªo ich rol¦niezb¦dnych po±redników mi¦dzy wªadc¡ a Bogiem. Jako niezast¡pieni w dziele zba-wienia ksi¦cia i jego rodziny mnisi sytuowali si¦ w tym przedstawieniu wy»ej w idealnejhierarchii Stworzenia, której zwie«czeniem byª Bóg, ni» miaªo to miejsce w oryginaledokumentu.

Ostatni¡ interesuj¡c¡ nas zmian¡ w falsy�kacie byªo dodanie w¡tku o biskupieWalterze. Biskup wrocªawski Walter akceptuje sprowadzenie mnichów z Pforty, a cowi¦cej prosi o ni¡ ksi¦cia razem ze swoimi kanonikami. W dokumencie oryginalnymnie ma mowy o pomocy jakiegokolwiek biskupa przy fundacji samego opactwa. Jest tozwi¡zane z realiami XII wieku, gdzie wªadza ±wiecka, ksi¡»¦ta i mo»ni, nie musiaªa pyta¢o zgod¦ wªadzy duchownej. Z kolei wzmianka w falsy�kacie ª¡czy si¦ z realiami fundacjiw XIII i XIV wieku, gdzie trzeba byªo uzyska¢ zgod¦ biskupa diecezji na fundacj¦20.Jest jeszcze co± istotnego w dodaniu w¡tku o biskupie Walterze. Biskupowi Walterowiprzypisywano dokonanie wewn¦trznej reformy Ko±cioªa diecezji wrocªawskiej, m.in.obyczaju kleru21. Wzmianka w falsy�kacie o Walterze, który zgadza si¦ na sprowadzeniemnichów przez ksi¦cia, a w dodatku w miejscu gdzie wcze±niej swoje opactwo mielibenedyktyni, sugeruje pewien celowy zabieg. Cystersi przy udziale biskupa i ksi¦ciazast¡pili benedyktynów, o których istnieniu oryginaª dokumentu fundacyjnego nic niewspomina.

Podsumowuj¡c, pierwszy falsy�kat dokumentu fundacyjnego ukazuje nam obrazBolesªawa, który przez udostojnienie tytuªem swojego ojca sam zostaje wywy»szonyjako jego spadkobierca. Z drugiej jednak strony eksponowana w oryginale rola ksi¦ciafundatora mogªa by¢ ±wiadomie umniejszana przez wskazanie na biskupa Waltera za-anga»owanego w fundacj¦. Nie mo»na jednak pomin¡¢ i innej mo»liwo±ci: poª¡czenieaktywno±ci fundacyjnej Bolesªawa z reformatorskimi dziaªaniami Waltera mogªo uczy-ni¢ tego pierwszego wspóªtwórc¡ nowego i wªa±ciwego porz¡dku w ±l¡skim Ko±ciele.

Przejd¹my teraz do kolejnego ¹ródªa pochodzenia lubi¡skiego, w którym mowao Wysokim. B¦dzie to tzw. ±l¡ska Kronika polska (w odró»nieniu od Kroniki polskiejautorstwa Kadªubka)22. Dzieli si¦ ona na dwie cz¦±ci (zwane w skrócie ogólnopolsk¡i ±l¡sk¡)23. Powstanie Kroniki przyjmuje si¦ na lata 80. XIII wieku24. Autorem mógª

19 P. Wiszewski, Nowe jak stare. . . , s. 424.20 Ibid., s. 420.21 Co prawda ¹ródªa dopiero XIV-wieczne najszerzej sugeruj¡ reformatorskie czyny tego bisku-

pa, ale najwyra¹niej zwi¡zane s¡ dªugoletni¡ tradycj¡. Chodzi tu o tzw. Katalog lubi¡ski biskupówwrocªawskich oraz Kronik¦ ksi¡»¡t polskich: P. Wiszewski, Francuskie lilie w herbie biskupstwa wro-cªawskiego. Przyczynek do sposobu recepcji wyobra»e« ikonogra�cznych w ±redniowieczu [w:] Viae Hi-storicae. Ksi¦ga jubileuszowa dedykowana Profesorowi Lechowi A. Tyszkiewiczowi w siedemdziesi¡t¡rocznic¦ urodzin, red. M. Goli«ski, S. Rosik, Wrocªaw 2001, s. 92�96.

22 Kronika polska, wyd. L. �wikli«ski, Pomniki dziejowe Polski/Monumenta Poloniae Historica,t. 3 (dalej: MPH t. 3), Lwów 1878, s. 646�647.

23 �Cz¦±¢ ogólnopolska� obejmuje dzieje od czasów legendarnych (m.in. walk Lechitów z Aleksan-drem Wielkim) do roku 1285 (Leszek Czarny), a �cz¦±¢ ±l¡sk¡� od panowania W. Wygna«ca po rok1278 (Bolesªaw �ysy); wi¦cej: W. Mrozowicz, �l¡ska kronika polska. Wst¦p do studium ¹ródªoznaw-czego (cz. 1), Universitatis Wratislaviensis No 2512, Wrocªaw 2003, s. 120�121 oraz 127�128.

24 Ibid., s. 120�121 oraz 127�128.

70

by¢ opat cysterski Engelbert. W±ród celów spisania Kroniki polskiej, któr¡ mimo hipo-tetycznego miejsca powstania � opactwa w Lubi¡»u � zalicza si¦ do nurtu dziejopisar-stwa ksi¡»¦cego25, najcz¦±ciej pojawia si¦ ch¦¢ uzasadnienia d¡»e« ksi¦cia Henryka IVProbusa do uzyskania korony polskiej26.

W Kronice polskiej 27 ksi¡»¦ Bolesªaw dwukrotnie pojawia si¦ w znanej nam ju» rolifundatora opactwa. W �cz¦±ci ogólnopolskiej� zapiska ta, w porównaniu do przedsta-wienia innych fundacji w kronice, wygl¡da tak, jakby byªa dodana tylko ku bli»szemuokre±leniu wydarze« i osób (�Jarosªaw, syn Bolesªawa, fundatora opactwa�)28. Je±lizgodzimy si¦, »e autorem Kroniki byª opat lubi¡ski, to nie budzi zdziwienia zazna-czenie cytowanej informacji w kontek±cie dziejów Piastów w skomplikowany sposóbzwi¡zanych z histori¡ opactwa.

Druga wzmianka znajduje si¦ ju» w �cz¦±ci ±l¡skiej�, jest to opis podobny do zna-nych nam z dokumentu fundacyjnego, jednak nie identyczny. Bolesªaw funduje opactwoz miªo±ci do matki Krystyny pochowanej w Pforcie29. Jego decyzja miaªa wi¦c by¢ spo-wodowana osobistymi zwi¡zkami rodzinnymi, bez szerszego kontekstu dewocyjnego takwa»nego w dokumencie fundacyjnym i jego falsy�kacie.

Zupeªnie innym, a ciekawym w¡tkiem w Kronice polskiej jest walka Bolesªawa z ol-brzymem. Wysoki miaª wzi¡¢ w niej udziaª w czasie jednej z wypraw wªoskich cesarzaBarbarossy, podczas obl¦»enia Mediolanu. Walka ksi¦cia miaªa zwróci¢ uwag¦ cesarzai nakªoni¢ go do interwencji na �l¡sku. Benedykt Zientara za fakt historyczny uwa-»aª udziaª Bolesªawa w tym obl¦»eniu i jego m¦stwo, a reszt¦ opowie±ci w Kronicewi¡zaª z �pó¹niejsz¡ legend¡�30. Tomasz Jurek widziaª w tym w¡tku fabularn¡ wersj¦pie±ni o bohaterach ±piewanych od I poªowy XIII wieku na �l¡sku. Opisy obl¦»eniaMediolanu znajduj¡ si¦ tak»e w ¹ródªach czeskich. To, czy samo wydarzenie faktyczniemiaªo miejsce31 i jaki byª jego przebieg, nie wydaje si¦ mo»liwe do rozstrzygni¦cia.Istotne wydaje si¦ jednak ukazanie postaci ksi¦cia Bolesªawa w centrum wydarze« ów-czesnego ±wiata. Bolesªaw walczyª u boku cesarza w jednej z najwa»niejszych kampaniitoczonych przez niego. Wzi¡ª udziaª w sªynnym obl¦»eniu pot¦»nego miasta wªoskiego,odniósª tam spektakularny triumf rycerski. Nie jest zatem wymieniony w kronice jakoprowincjonalny i podlegªy cesarzowi ksi¡»¦, ale owiany sªaw¡ bohater.

Ostatecznie wobec tego Bolesªaw w Kronice polskiej jest ukazany jako fundatorkieruj¡cy si¦ cnotami chrze±cija«skimi, ale w kontek±cie zwi¡zków rodzinnych, a jed-nocze±nie rycerskimi. Odbiega to wyra¹nie od podkre±laj¡cych kierowanie si¦ przezksi¦cia warto±ciami religijnymi areng dokumentu fundacyjnego i jego falsy�katu.

25 O rodzajach dziejopisarstwa np. W. Mrozowicz, �redniowieczne ±l¡skie dziejopisarstwo klasztorne[w:] Tysi¡cletnie dziedzictwo kulturowe diecezji wrocªawskiej, red. A. Barciak, Katowice 2000, s. 141

26 K.K. Ja»d»ewski, Lubi¡». Losy. . . , s. 103 (gdzie szersza bibliogra�a).27 Kronika polska, MPH, t. 3, s. 646�647.28 Ibid., s. 636. Wi¦cej o Jarosªawie, synu Wysokiego, ksi¦ciu i biskupie wrocªawskim: K. Jasi«ski,

op. cit., s. 77�78.29 Kronika polska, MPH, t. 3, s. 646.30 B. Zientara, op. cit., s. 45.31 T. Jurek, Obce rycerstwo na �l¡sku do poªowy XIV wieku, Pozna« 1996, s. 133 (zwªaszcza przyp.

213).

71

Ostatnim ju» ¹ródªem proweniencji lubi¡skiej, które dotyczy naszego tematu s¡tzw. Wiersze lubi¡skie (w oryginale Versus Lubenses)32. Jest to jedyny znany namdzi± na �l¡sku XIV-wieczny przekaz pisany ªaci«skim wierszem33. Pochodzi prawdopo-dobnie z II poª. XIV wieku34. Wiersze lubi¡skie powstaªy prawdopodobnie pod pióremanonimowego mnicha z Lubi¡»a35.

Wedªug Wierszy lubi¡skich Bolesªaw byª tym, który po 100 latach pobytu bene-dyktynów (czarni mnisi) w Lubi¡»u wymieniª ich na cystersów z Pforty (szarzy mnisi).Anonimowy mnich tªumaczy przyczyny sprowadzenia mnichów akurat z Pforty wzgl¦-dami osobistymi i rodowymi. W Pforcie byli wedªug Wierszy pochowani �ukochani�najbli»si Bolesªawowi. Jego matka, »ona oraz Jan. Podkre±lony zostaª wobec tego tyl-ko �sentyment� rodzinny ksi¦cia fundatora.

W Wierszach pojawia si¦ tak»e wzmianka o usuni¦ciu kultu poga«skiego znanaz innego XIV-wiecznego ¹ródªa, tj. z Nagrobków ksi¡»¡t ±l¡skich. Tym razem jednakzasªuga nawet po±rednio nie jest przypisana Bolesªawowi36. To mnisi wyrzucaj¡ po-ga«skie pos¡gi do kloaki i to oni wznosz¡ ±wi¡tyni¦ Chrystusowi. Czy jest to celowyzabieg? Spójrzmy dalej. Pierwszy konwent, jeszcze niepeªny, musi radzi¢ sobie z wie-loma trudno±ciami. Bracia uprawiaj¡ ziemi¦ na pustkowiu. W tym czasie, jak mówi¡Wiersze, Bolesªaw znajduje si¦ na wygnaniu 14-letnim. Dosªownie �nie mo»e podoªa¢zadaniom, biedak�. Nie wywi¡zuje si¦ ze swojej funkcji fundatora. Kiedy ju» powraca,przybywa konwent z nowym opatem.

Dalej jest mowa o trudnych warunkach, jakie mnisi zastali, niskim poziomie cy-wilizacyjnym mieszka«ców tych ziem, co wi¡»e si¦ jeszcze z autopropagand¡ zakonucystersów w zakresie ich �misyjnej� roli37. Nast¦pnie czytamy, »e mnisi �rzeczy takupragnione sami wypracowali±my�. Rola fundatora w utworze ogranicza si¦ do aktusprowadzenia cystersów z Pforty. Wszystko pozostaªe, w tym popraw¦ warunków ma-terialnych, mnisi zawdzi¦czaj¡ sobie samym, swoim dziaªaniom, dosªownie swojemupotowi. Jest to wyj¡tkowy przykªad na tle omówionych przez nas utworów. Czy au-torowi chodziªo tylko o wyra»enie cz¦stego motywu w historiogra�i cysterskiej, którapodkre±laªa wy»szy poziom gospodarczy cystersów ni» gens Polonie38? Nie wyklucza-j¡c powy»szej teorii, mo»na tak»e zaªo»y¢, i» motyw tradycji osªabiaj¡cy zaanga»owanieksi¦cia na rzecz klasztoru funkcjonowaª ówcze±nie, tj. w II poª. XIV wieku w±ród mni-chów lubi¡skich. Sk¡din¡d kolejne falsy�katy dokumentu fundacyjnego z 1175 roku,

32 Monumenta Lubensia, wyd. W. Wattenbach, Breslau 1861 s. 14�15.33 W. Mrozowicz, Pocz¡tki ±l¡skiej historiogra�i regionalnej [w:] Kronikarz a historyk. Atuty i sªa-

bo±ci regionalnej historiogra�i. Materiaªy z konferencji naukowej. Cieszyn 20�21 wrze±nia 2007, red.J. Spyra, s. 121; www.kc-cieszyn.pl/bt/jpg/e-book.pdf z dn. 23 III 2009, s. 121. Wi¦cej: K.K. Ja»d»ew-ski, Lubi¡». Losy. . . , s. 25, 111�115, 160; P. Wiszewski, Zakonnicy i dworzanie � tradycje fundacjiklasztorów w ±redniowiecznym dziejopisarstwie ±l¡skim (XIII�XV w.) [w:] Origines mundi, gentiumet civitatum, red. S. Rosik, P. Wiszewski, Acta Universitatis Wratislaviensis No 2339, Wrocªaw 2001s. 186�187, 192�193; W.P. Könighaus, op. cit., s. 16�23.

34 O. Górka, op. cit., s. 5135 Wst¦p do Wiersza o pierwszych zakonnikach (gdzie szerzej o historii tego poematu) s. 707.36 Nagrobki ksi¡»¡t ±l¡skich, MPH, t. 3, wyd. A. Bielowski, Lwów 1878, s. 710�714, gdzie po±rednio

mowa jest o usuni¦ciu kultu poga«skiego przy okazji charakterystyki ksi¦cia Bolesªawa Wysokiego.37 S. Epperlein, �Mit fundacyjny� niemieckich klasztorów cysterskich a relacja mnicha lubi¡skiego

z XIV wieku, Przegl¡d Historyczny, 58 (1967), s. 587�603.38 W. Mrozowicz, Pocz¡tki ±l¡skiej historiogra�i regionalnej. . . , s. 123.

72

ju» z XIV wieku, nie wskazuj¡ na wyst¦powanie takowej39. By¢ mo»e autor Wierszylubi¡skich przedstawia po prostu obraz fundatora funkcjonuj¡cy w II poª. XIV wie-ku, a nie wcze±niej. Fundatora, który zostaje jeszcze dostrze»ony na ko«cu utworu.Mowa tu o dwuletnim wygnaniu. Wydaje si¦ zasadne sugerowanie, »e ksi¡»¦ Bolesªaww oczach wspólnoty zakonnej z czasów spisywania Wierszy lubi¡skich to posta¢ o du»oskromniejszych wymiarach ni» ta, której portret skre±lono we wcze±niejszych ¹ródªach.

Bolesªaw Wysoki we wszystkich wymienionych ¹ródªach jest przedstawiany jakofundator. W oryginale dokumentu z 1175 roku jego dominuj¡ca rola w fundacji zo-staªa wyra¹nie podkre±lona. W falsy�kacie z ko«ca XIII wieku, który powstaª w innejrzeczywisto±ci, w relacji wªadza ±wiecka�duchowa pojawia si¦ biskup umniejszaj¡cyinicjatyw¦ ksi¦cia jako fundatora, b¡d¹ przenosz¡cy j¡ w inny wymiar � reformy Ko-±cioªa ±l¡skiego. Podkre±lony zostaje tak»e wymiar koniecznej modlitwy, jakiej wymagazbawienie duszy fundatora i jego bliskich. W Kronice polskiej, chronologicznie wcze-±niejszej ni» falsy�kat, pojawiaj¡ si¦ zupeªnie nowe w¡tki: ksi¡»¦ to rycerz bior¡cyudziaª w kluczowej bitwie u boku cesarza. Bolesªaw to tak»e fundator, dla któregozwi¡zek rodzinny z pochowan¡ matk¡ w Pforcie jest gªówn¡ motywacj¡ fundacji. Inneprzedstawienie obrazu ksi¦cia w Kronice mo»e mie¢ swoje przyczyny w pragmatycz-nym celu spisania tego dzieªa � uzasadnieniu rywalizacji walki dolno±l¡skich Piastów� dziedziców Bolesªawa o polityczn¡ dominacj¦ w Polsce. Autor Wierszy lubi¡skich (IIpoªowa XIV wieku) przej¡ª z tradycji obecnej w Kronice polskiej w¡tek sprowadzeniamnichów w zwi¡zku z pochówkiem w Pforcie matki fundatora. Podkre±la si¦ jednakpodstawowe znaczenie trudu i pracy mnichów w budowaniu podstaw gospodarczychopactwa. Ksi¡»¦, b¦d¡cy cz¦sto na wygnaniu, nie mo»e pomóc cystersom.

Zestawienie sposobów przedstawienia Bolesªawa Wysokiego w analizowanych ¹ró-dªach wskazuje na znaczne zró»nicowanie obrazu ksi¦cia fundatora w tradycji jednejgrupy spoªecznej, której istnienie ±ci±le zwi¡zane byªo z interesuj¡c¡ nas postaci¡. Anifakty historyczne, ani ponadczasowe struktury narracyjne nie modeluj¡ trwale opowie-±ci o Bolesªawie. Decyduj¡ce znaczenie odgrywaj¡, osadzone w konkretnych realiachkulturowych, prawnych i politycznych, cele pragmatyczne poszczególnych przekazów.

39 SUB I, s. 326�328.

Geneza pa«stwa w my±li politycznej mistrza Wincentego tzw.Kadªubka

Piotr Królak

Uniwersytet Warszawski

Wst¦p

Spojrzenie na Wincentego Kadªubka jako twórc¦ traktatu politycznego nie jest zu-peªnie obce historiogra�i1, ostatnio za± wreszcie zdobywa wielu sympatyków2. Przed-miotem mojego referatu jest zaprezentowanie jednego z elementów my±li politycznejKadªubka: dotycz¡cego genezy pa«stwa.

Zainteresowanie pocz¡tkami pa«stwowo±ci to zagadnienie esencjonalne dla ka»degomy±liciela politycznego. Pomaga zrozumie¢ istot¦ organizacji pa«stwowej. Odpowiada,jak powstaªo pa«stwo, w jakim celu zostaªo utworzone, wreszcie dlaczego jego istnieniejest niezb¦dne dla przetrwania wspólnoty. Tªumaczy poddanym, dlaczego musz¡ by¢podporz¡dkowani, natomiast rz¡dz¡cym przypomina o ich obowi¡zkach wynikaj¡cychz wysokiej pozycji w spoªecze«stwie. Tworzy wreszcie ideologiczn¡ podpor¦ dla króla,wskazuj¡c, jak daleko si¦ga jego wªadza i czy jest ona w jakikolwiek sposób ograniczona.

Filozofowie staro»ytni udzielali dwóch konkurencyjnych odpowiedzi. Jedni twierdzi-li, »e wªadza stworzona zostaªa przez Boga, który oddaª j¡ potem w r¦ce ludzi. Drudzyza± sformuªowali pogl¡d o pa«stwie jako tworze ludzkiej woli. W tym modelu ludzieniejako umawiaj¡ si¦ z sob¡ co do ksztaªtu instytucji politycznych3.

We wczesnej my±li chrze±cija«skiej dominowaª pogl¡d, i» pa«stwo pochodzi od Bo-ga. Tak nauczaª Paweª z Tarsu, który wywodziª z tego obowi¡zek podporz¡dkowaniamonarsze. Orygenes nazywaª pa«stwo darem Bo»ym, uwa»aª jednak, »e jak ka»dy dar,mo»e by¢ u»yte na dobre lub na zªe. Nie mo»na tu pomin¡¢ pogl¡dów ±w. Augusty-na, który twierdziª, »e pa«stwo jest konieczno±ci¡ wynikaj¡c¡ ze zªej natury czªowieka,

1 Zob. B. Nowacki, Pogl¡dy prawno-polityczne w Kronice mistrza Wincentego [w:]Mente et litteris:o kulturze i spoªecze«stwie wieków ±rednich, pod red. H. Chªopockiej i in., Pozna« 1984, s. 133�140.Autor zwraca uwag¦ na jeszcze niezbadane bogactwo tre±ci prawno-politycznej w Kronice. W artykuleskupia si¦ na roli monarchy w przeksztaªcaniu prawa zwyczajowego w prawo stanowione.

2 Zob. Onus Athlanteum. Studia nad kronik¡ biskupa Wincentego, pod red. A. D¡brówki, W. Woj-towicza, Warszawa 2009. Ksi¡»ka zawiera zbiór artykuªów i rozpraw na temat Kadªubka i jego dzieªa.Wiele z tych publikacji omawia zagadnienia prawno-polityczne.

3 J. Baszkiewicz, My±l polityczna wieków ±rednich, Pozna« 1998, s. 38.

75

aczkolwiek Doktor Ko±cioªa przyznawaª, »e organizacja polityczna jest jedynym lekar-stwem na caªe zepsucie i mo»e sta¢ si¦ gwarancj¡ zbawienia.

W XI w. jeden z elementów sporu Grzegorza VII z Henrykiem IV dotyczyª genezypa«stwa. Papie» w 1081 r. pisaª, »e wªadcy byli nieprzyjacióªmi Boga, a panowalinad równymi sobie z powodu pychy i niezno±nej ambicji. Wywodziª z tego, »e nieka»da wªadza ma swe ¹ródªa w Bogu, ale ka»da dzi¦ki Ko±cioªowi mo»e zosta¢ z Nimpogodzona4.

Na szczególn¡ uwag¦ zasªuguje koncepcja wypracowana przez Jana z Salisbury5.Twierdziª on, »e rz¡dz¡cy i rz¡dzenie stanowi¡ naturaln¡ wspólnot¦. Ludzie w urz¡-dzaniu »ycia pa«stwowego imituj¡ natur¦, st¡d jego organiczna teoria pa«stwa.

Dzieªo Kadªubka wzrosªo w tzw. renesansie XII w. Najlepiej to zjawisko scharak-teryzowaª Wªadysªaw Tatarkiewicz: �Wiek XII byª to wiek bujny, wiek ró»norodnychzainteresowa« [...] wiek zbierania materiaªów, odszukiwania staro»ytnych wzorów, wy-rabiania metody i terminologii; wiek wytwarzania i ±cierania si¦ nowych koncepcji�6.

Cz¦±¢ zasadnicza

Wincenty, maluj¡c obraz ludzi »yj¡cych w stanie natury � w czasach gdy nie byªojeszcze instytucji politycznych � wkªada w usta pewnego starca opowie±¢ o �[...] nie-przeliczonej mocy ludzi, którzy tak niezmierne królestwo cenili sobie nie wi¦cej ni»[gdyby to byª tylko] jeden ¹reb�7. Czyli nie cenili go sobie wcale. Kadªubka nie tyleinteresuj¡ fakty historyczne, nazwiska, daty, ile raczej procesy, które doprowadziªy dowyj±cia z pierwotnego stanu przedpa«stwowego8. Sªowa o �nieprzeliczonej mocy ludzi�wskazuj¡, »e byª to okres szcz¦±cia i wzgl¦dnego spokoju. Oprócz braku szacunku dlainstytucji króla, ludzie byli wyzuci z �»¡dzy panowania�9, �nami¦tno±ci posiadania�10.Jak uzasadnia jeden z uczestników dialogu, zamiast tego cechowaªa ich �siªa dojrzaªejodwagi [...] wielkoduszno±¢ [...] dzielno±¢�11. Przedstawione cnoty wynikaj¡ st¡d, »eludzie nie zostali jeszcze ska»eni przez instytucje polityczne i pªyn¡ce z nich warto±ci.

4 J. Baszkiewicz, op. cit., s. 40.5 Wpracy b¦d¦ powoªywaª si¦ na dzieªa Jana z Salisbury, poniewa» jestem przekonany, »e Wincenty

posiªkowaª si¦ nimi, przez co dzieªa Anglika stanowi¡ cz¦sto pomocny instrument do �rozszyfrowania�Kroniki polskiej. Zob. M. Boczar, Czªowiek i wspólnota. Filozo�a moralna, spoªeczna i polityczna Janaz Salisbury, Warszawa 1987; R. Burczyk,Wpªyw pisarstwa Jana z Salisbury na kronik¦ Wincentego naprzykªadzie wybranych fragmentów utworu (literacki �portret� Kazimierza Sprawiedliwego) [w:] OnusAthlanteum..., s. 450�459. Przeciw zwi¡zkom mistrza Wincentego z Janem z Salisbury opowiada si¦np.: J. Sulowski, Elementy �lozo�i XII wieku w Kronice mistrza Wincentego, Studia �ródªoznawcze20 (1976), s. 19�21.

6 W. Tatarkiewicz, Historia �lozo�i, wyd. XX, Warszawa 2004, t. I, s. 214.7 Wincenty Kadªubek, Kronika polska, przekª. i oprac. B. Kürbis, Wrocªaw � Warszawa � Kraków

2008, I 2, s. 8 (dalej: Kronika polska). Magistri Vincentii Chronica Polonorum, edidit, praefationenotisque instruxit Marianus Plezia. XI, Kraków 1994, I 2, 1, s. 6 (dalej: Chronica polonorum).

8 W podobnym tonie wypowiada si¦ J. Banaszkiewicz, Polskie dzieje bajeczne mistrza WincentegoKadªubka, Wrocªaw 1998, s. 241. Uczony uwa»a, »e Kadªubek chciaª przedstawi¢ historie instytucjiwspólnotowych.

9 Kronika polska I, 2, s. 8. Chronica polonorum I, 2, 1, s. 6.10 Ibid.11 Ibid.

76

Brak podporz¡dkowania si¦ wspólnej wªadzy oznacza brak systemu prawa, któryobowi¡zywaªby ka»dego czªonka spoªeczno±ci. Je»eli wspólnota nie ma praw, tedy niema s¦dziów, a tym bardziej organów, które egzekwowaªyby wyroki. Plemi¦ opisaneprzez autora, za spraw¡ swoich �zacnych� przymiotów, nie potrzebowaªo ani prawa, anikróla. Wincenty zwraca uwag¦, »e warunkiem idyllicznej krainy s¡ nie dobra materialnei sukcesy, ale cnoty. Podboje innych plemion to konsekwencja posiadanych zalet, nieza± uprzednich potyczek. Prowadzi to do interesuj¡cej implikacji � wedªug Kadªubkagrupa nie potrzebuje ani wªadcy, ani systemu prawnego, ale dzi¦ki prostym przymio-tom: odwadze, wielkoduszno±ci i dzielno±ci zapewnia sobie pomy±lno±¢. Wydaje si¦,»e powy»sze przymioty mo»na okre±li¢ prawami naturalnymi, których przestrzeganiegwarantowaªo szcz¦±cie.

Co spowodowaªo, »e ludzie zacz¦li potrzebowa¢ królów? Dlaczego omówiony idyl-liczny obraz spoªecze«stwa przeszedª do przeszªo±ci? Wincenty pisze, »e aby realizowa¢cnot¦ dzielno±ci, ludzie oddali si¦ wojnie12. Pierwsze oznaki degeneracji zdradza plemi¦króla Knuta. Gdy czªonkowie jego wspólnoty zostaj¡ podbici, kªóc¡ si¦ nad alternatyw¡zostania poha«bionym a danin¡ dla naje¹d¹ców. Innymi sªowy rozwa»aj¡, czy lepiej za-chowa¢ cnoty czy dobra materialne. Zostaj¡ ukarani za �sprzeczanie si¦�13, gdy» musz¡zarówno pªaci¢ trybut, jak i ubiera¢ si¦ jak kobiety14. Zinstytucjonalizowanie pa«stwaprowadzi do powstania antagonizmów mi¦dzy czªonkami wspólnoty. Twórca Kronik iku przestrodze pokazuje, do jakich kl¦sk prowadzi taka sytuacja w grupie. Kadªubekwymienia surowe nast¦pstwa, mo»e dlatego, »e plemi¦ króla Knuta z powodu kunk-tatorstwa i chciwo±ci sprzeniewierza si¦ pierwotnym cnotom i popada w wewn¦trznykon�ikt, czym ró»ni si¦ od �plemienia idyllicznego�

Powy»sze rozwa»ania potwierdza passus opisuj¡cy upadek �naszego� plemienia:�Gdy po licznych walkach z Rzymianami, po przebyciu wielu niebezpiecze«stw wojen-nych zaj¦li miasta, ustanawiaj¡ namiestników, obieraj¡ sobie ksi¦ciem pewnego czªo-wieka imieniem Grakchus. Wreszcie jednak zgnu±nieli od zbytków, z wolna zatraciwszyhart przez swawol¦ niewiast�15.

Jak wygl¡da sytuacja ludzi w zdegenerowanym plemieniu? Podczas nieobecno±ciGrakcha16 ±mier¢ dosi¦ga tych, co nie zgnu±nieli, b¡d¹ prowadzi do poddania si¦ jarzmutubylców przez cz¦±¢ grupy, która oddaªa si¦ zbytkom17. Co wi¦cej, jak pisze Wincenty,�wolno±¢ musiaªa ulega¢ niewoli, a sªuszno±¢ post¦powa¢ krok w krok za niesprawiedli-wo±ci¡. I sprawiedliwe byªo to, co najwi¦ksz¡ korzy±¢ przynosiªo najmo»niejszym�18.Ludziom zaczyna doskwiera¢ brak obowi¡zuj¡cych wszystkich praw i s¦dziów, którychwyroki byªyby respektowane i ochroniªyby ubogich czªonków wspólnoty.

Do upadku spoªeczno±ci przyczyniªa si¦ koniunkcja dwóch czynników: powstania in-stytucji namiestnika oraz ksi¦cia, a tak»e nieobecno±¢ wªadcy przy plemieniu. Z jednej

12 Kronika polska, I, 2, s. 9. Chronica polonorum I, 2, 5�6, s. 7�8.13 Ibid.14 Ibid.15 Kronika polska I, 3, s. 10. Chronica polonorum I, 3, 2, s. 8.16 Ta cz¦±¢ tekstu jest niejasna. Z Kroniki wynika, »e Grakch przebywaª na wyprawie w Karyntii.

Kronika polska I, 5, s. 11. Chronica polonorum I, 5, 1, s. 917 Kronika polska I, 3, s. 10. Chronica polonorum I, 3, 2, s. 818 Kronika polska I, 5, s. 12. Chronica polonorum I 5, 3, s. 9.

77

strony, czªonkowie poprzez wybranie ksi¦cia zrzekaj¡ si¦ cz¦±ci swoich praw, przez cotrac¡ � mo»e zapominaj¡ � swoje pierwotne cnoty. Co oznacza, »e przestaj¡ przestrze-ga¢ prawa naturalnego, a zatem zaczynaj¡ pilnie potrzebowa¢ prawa stanowionego.Z drugiej strony, wªadca musi tym bardziej wspomniane cnoty posiada¢, by móc na-le»ycie stanowi¢ prawo. W momencie gdy ksi¡»¦ opuszcza gromad¦, caªy system ulegarozkªadowi.

Dlaczego oddanie przez ludzi prawa do wªadania sob¡ prowadzi do degeneracji, niezostaªo przez Kadªubka wyja±nione. Wysun¡ªbym hipotez¦, »e skoro mistrz Wincentywymagaª od ksi¦cia speªniania wysokich standardów, to osoby, które zrzekªy si¦ wolno-±ci, zrzucaj¡ z siebie równie» obowi¡zek wypeªniania tych cnót. W rozwi¡zaniu owegoproblemu z pomoc¡ przychodzi Jan z Salisbury. W Metalogicon pisze, »e wyposa»enieczªowieka przez Boga w rozum jest ¹ródªem jego odpowiedzialno±ci, sztuka rz¡dzeniaza± polega na odtwarzaniu naturalnych wzorców, inspiruj¡cych nie tylko struktur¦, alei tre±¢ »ycia pa«stwa19. Poniewa» wªadca odtwarza naturalne wzory, jest odpowiedzial-ny za swoich poddanych, bowiem ci przenie±li na ksi¦cia obowi¡zek rz¡dzenia sob¡.

Trzeba si¦ zastanowi¢, dlaczego Wincenty stwierdziª, »e do zguby przyczynili si¦tylko niektórzy czªonkowie genus. Wydaje mi si¦, »e tutaj le»y klucz do zrozumienia,jak wcze±niej bez instytucji politycznych funkcjonowaªo spoªecze«stwo. Otó» Kadªubekpisaª, »e wszyscy czªonkowie wspólnoty przedpa«stwowej wykazywali si¦ szlachetnymicechami (czyli »yli w zgodzie), natomiast gdy niektórzy zatracaj¡ dawniej piel¦gnowanecnoty, caªy system ulega rozpadowi. Autor Kroniki twierdziª, »e instytucje pa«stwowebez nadzoru ksi¦cia s¡ przyczyn¡ kl¦sk, poniewa» tworz¡ podziaª w plemieniu, a co zatym idzie powoduj¡ powstanie ró»nych sprzecznych interesów w ±rodku grupy. Prowa-dzi to do wewn¦trznych wa±ni, które powoduj¡ rozpad plemienia. Podziaª ten równie»tªumaczy powstanie wy»szych i ni»szych warstw spoªecznych. Autor wyra¹nie piszeo tych, co zgnu±nieli, »e spotkaª ich los poddanych, st¡d zdaje si¦ wywodzi¢ pochodze-nie ni»szych grup spoªecznych. Natomiast ci, którzy pozostali odwa»ni, wielkodusznii dzielni, zostali predestynowani do bycia elit¡ plemienn¡. Taki pogl¡d uzasadniaªby�program� polityczny powracaj¡cego ksi¦cia, który obiecuje przecie» nic innego jakrozwi¡zanie wewn¦trznych kon�iktów20.

Jak ju» wspomniaªem, podczas rozpadu grupy Grakch przebywaª w Karyntii21. Popowrocie �zwoªuje na wiec caª¡ gromad¦�22, przed któr¡, okazuj¡c osobliwe poczuciehumoru, przemawia: �[...]±mieszne jest okaleczaªe bydl¦, bezgªowy czªowiek; tym samymjest ciaªo bez duszy, tym samym lampa bez ±wiatªa, tym samym ±wiat bez sªo«ca � copa«stwo bez króla�23. Takie sªowa kojarz¡ si¦ z wyznawan¡ w ±redniowieczu organiczn¡teori¡ ±wieckiego porz¡dku politycznego. Wedªug niej pa«stwo to organizm imituj¡cyludzkie ciaªo. Gªow¡ jest ksi¡»¦, dusz¡ � kler, sercem � senat, uszy, oczy i usta to s¦dzio-

19 B. Szlachta, Ksi¡»eczka m¦»a stanu. Elementy doktryny politycznej Jana z Salisbury [w:] My±lpolityczna od historii do wspóªczesno±ci, pod red. B. Stoczewskiej i M. Jaskólskiego, Kraków 2000,s. 451.

20 Kronika polska I, 5, s. 11. Chronica polonorum I, 5, 1, s. 9.21 Ibid.22 Ibid.23 Ibid.

78

wie i urz¦dnicy, dªonie symbolizuj¡ »oªnierzy, »oª¡dkowi, jelitom i kiszkom odpowiadaj¡poborcy podatkowi, natomiast stopami s¡ chªopi24.

Argumenty Grakcha wskazuj¡ce, »e jest czym± nienaturalnym grupa bez ksi¦cia,zgadzaªyby si¦ z koncepcj¡ organiczn¡ spoªecze«stwa proponowan¡ przez Jana z Sa-lisbury. Z t¡ tylko ró»nic¡, »e wªadza polityczna nie jest czym± naturalnym � jak bychciaª angielski my±liciel, ale jest czym± niezb¦dnym do pomy±lnego funkcjonowaniawspólnoty. Co z kolei kojarzy si¦ z pogl¡dami ±w. Augustyna.

To, co zaszªo mi¦dzy Grakchem a wspólnot¡ na wiecu, mo»na nazwa¢ umow¡ spo-ªeczn¡. Jak wskazuje sam autor, powracaj¡cy ksi¡»¦ musiaª przekona¢ gromad¦ doswoich racji25. Umowa przynosi korzy±ci obu stronom. Wspólnota zyskuje przywódc¦,który zadba o jej interesy, Grakch za± zdobywa zwierzchnictwo. Wszyscy czªonkowiegrupy zbieraj¡ si¦, aby bez przymusu przekaza¢ jednej osobie wªadz¦ ksi¡»¦c¡. W tensposób kluczow¡ rol¦ speªnia ksi¡»¦, który konsoliduje grup¦. Celem zawarcia umo-wy jest osi¡gni¦cie wspólnego dobra, jakim jest stabilizacja. Teoria ciaªa organicznegowskazuje miejsce rz¡dz¡cych i rz¡dzonych, co stanowi logiczne rozwi¡zanie wcze±niejprzedstawionych kon�iktów26.

Grakchus zostaje przez wiec wybrany na ksi¦cia. Jednak»e pa«stwo jeszcze nie po-wstaªo. Jak sªusznie dostrzega Oswald Balzer, momentem uksztaªtowania wspólno-ty politycznej jest dopiero �stanowienie prawa i ogªoszenie ustawy�27 przez ksi¦cia28.Lwowski historyk szeroko opisuje specy�czny dobór sªownictwa, które byªo u»ywanew prawie rzymskim, a zostaªo zastosowane przez Kadªubka. Taki zabieg miaª na celuzaznaczenie rangi tego prawa, a tak»e pokazanie, »e jest to prawo stanowione. Oczywi-±cie sªu»y te» legitymizacji prawa wprowadzonego przez wªadc¦.

Ogªoszenie ustawy powoduje wyj±cie ze stanu bezprawia, a wi¦c opuszczenie okresubezpa«stwowego. Wincenty pisze nieco patetycznie: �Atoli surowa sprawiedliwo±¢, nieod razu zacz¦ªa wªada¢. Odt¡d jednak przestaªa ulega¢ przemo»nemu gwaªtowi [...]�29.Tymi sªowy Kadªubek tªumaczy, dlaczego wªadza ksi¦cia jest niezb¦dna; dzi¦ki niemuistniej¡ obowi¡zuj¡ce wszystkich i daj¡ce si¦ wyegzekwowa¢ prawa. Czy s¡ sprawiedli-we, czy nie, to jest sprawa drugorz¦dna, zdecydowanie wa»niejsza jest ich pewno±¢.

24 L. Dubel, Koncepcja wªadzy publicznej w uj¦ciu Jana z Salisbury [w:] Idee jako ¹ródªo instytucjipolitycznych i prawnych, Lublin 2003, s. 107�108; Jan z Salisbury, Policraticus, tª. L. Dubel, Lublin2008, V 2, s. 101�102; H. Berman, Prawo i rewolucja. Ksztaªtowanie si¦ zachodniej tradycji prawnej,Warszawa 1995, s. 347�348.

25 Kronika polska I, 5, s. 11. Chronica polonorum I, 5, 1, s. 9.26 Interesuj¡ce uwagi na temat elekcji wªadcy przedstawiaj¡ M. Cetwi«ski i J. Matuszewski, Meto-

dologia wyra»ania po»¡danej koncepcji ustrojowej w kronice Wincentego i jej wspóªczesne implikacje[w:] Onus Athlanteum..., s. 416�423. Autorzy wskazuj¡, »e w Kronice polskiej zostaªo opisane wielemetod wyboru króla, wywodz¡c st¡d, »e ani dziedziczenie, ani elekcja nie s¡ wedªug mistrza Wincen-tego gwarancj¡ dobrych rz¡dów.

27 Kronika polska I, 5, s. 12. Chronica polonorum I, 5, 3, s. 9.28 O. Balzer, Studium o Kadªubku. Pisma po±miertne, t. 1, Lwów 1934, s. 438 i n.29 Kronika polska, I, 5, s. 12. Chronica polonorum I, 5, 3, s. 9.

79

Podsumowanie

Pierwsza ksi¦ga Kroniki stanowi podbudow¦ do dalszych nauk o pa«stwie. Mistrzrozpoczyna Kronik¦ od opisu stanu przedpa«stwowego. Za spraw¡ odwagi, dzielno±cioraz wielkoduszno±ci ludzie nie potrzebuj¡ ani króla, ani prawa. Dopiero wojny prowa-dz¡ do zgnu±nienia wi¦kszej cz¦±ci wspólnoty i powstania wewn¦trznych antagonizmów.Aby zapobiec upadkowi, musi pojawi¢ si¦ ksi¡»¦, który zwoªa caª¡ grup¦ na wiec, któ-ry zawrze z wspólnot¡ swego rodzaju umow¦, który wreszcie swoim nowym poddanymzapewni prawa. Nowe pa«stwo ma by¢ zbudowane zgodnie z zasadami pa«stwa orga-nicznego. A zatem ka»dy poddany ma swoje zadanie, bowiem tylko wspóªpraca mi¦dzywarstwami spoªecznymi mo»e zapewni¢ nale»yte funkcjonowanie organizmu. Caªy wy-wód Kadªubka wydaje si¦ bardzo nowo»ytny.

W ±wietle powy»szych rozwa»a« mistrz Wincenty jawi si¦ jako twórca kompleksowejkoncepcji genezy pa«stwa. Na tle swojej epoki Kronika wyró»nia si¦ nadspodziewan¡dojrzaªo±ci¡ i niezwykle nowoczesnym traktowaniem zagadnienia, a na tle caªej my±lieuropejskiej rozwa»ania Wincentego okazuj¡ si¦ nadspodziewanie pragmatyczne.

Mimo to postrzeganie Kadªubka jako my±liciela politycznego nie jest popularne.Wydaje mi si¦, »e jest to bª¡d, poniewa» takie spojrzenie pozwala wydoby¢ ze ¹ródªacaªkiem nowe warto±ci oraz informacje. Absencja Kadªubka na piedestale rodzimychmy±licieli politycznych jest dla« bardzo krzywdz¡ca, bowiem bez w¡tpienia nale»y gouzna¢ za pierwszego znanego polskiego autora my±li politycznej. I cho¢by dlatego za-sªuguje na to, by patrze¢ na jego dzieªo nie tylko jak na kronik¦, ale te» jak na traktatpolityczny.

Dziaªalno±¢ prawnicza ±w. Rajmunda z Pennafort na tle przemianprawa rzymskiego i kanonicznego okresu �rewolucji papieskiej�

Michaª Burtowy

Uniwersytet Gda«ski

Uwagi wst¦pne

Posta¢ ±w. Rajmunda z Pennafort1, »yj¡cego w latach 1180�1275 patrona praw-ników i dominikanina, ª¡czy w sobie olbrzymi¡ palet¦ zagadnie«. Wyliczaj¡c ogólnie,mo»e ona obejmowa¢: sytuacj¦ Ko±cioªa zachodnioeuropejskiego i papiestwa w XIIi XIII w., dziaªalno±¢ uniwersytetu w Bolonii, której Rajmund byª studentem, kody�-kacj¦ prawa kanonicznego za Grzegorza IX, której architektem byª bohater niniejszegoartykuªu, reformy ustrojowe zakonu dominikanów za kadencji Rajmunda jako generaªa(1238�1240), dziaªalno±¢ pisarsk¡ Rajmunda, zwªaszcza Summa de casibus poeniten-tiae i Summa de matrimonia, ewangelizacj¦ Maurów i �ydów hiszpa«skich i wspóªprac¦z Tomaszem z Akwinu � który na pro±b¦ Rajmunda napisaª Summa contra gentiles� a zatem dzieje stosunków chrze±cija«sko-innowierczych w Aragonii Jakuba II, in-kwizycyjne poczyniania ±wi¦tego, wspóªprac¦ z Piotrem z Nolasco i zaªo»enie zakonumercedariuszy, a tak»e wpªyw ±w. Rajmunda na prawodawstwo, teologi¦ i doktryn¦duszpastersk¡ potomnych. Z tego powodu studium niniejsze dotyczy¢ mo»e wybranychzagadnie« z biogra�i Rajmunda i kontekstu jego dziaªalno±ci, a zatem mie¢ charakterprzyczynkarski.

Po cz¦±ci stanowi¢ ma ono prezentacj¦ klasycznej literatury dotycz¡cej tematu, mi-mo i» ta obcoj¦zyczna (zwªaszcza anglosaska, francuskoj¦zyczna i hiszpa«skoj¦zyczna)jest pot¦»na � obejmuje wszak bezpo±rednio prawie stulecie »ycia ±wi¦tego, po±rednioza± o wiele wi¦cej, w czasie dla Europy ob�tym w wydarzenia i procesy historycz-ne2. Skromniej prezentuje si¦ dorobek rodzimej historiogra�i, która nie po±wi¦ciªa tej

1 Rozbie»ne s¡ sposoby zapisu nazwy miejsca pochodzenia Rajmunda � w literaturze pojawiaj¡ si¦bowiem nazwy: Pennafort, Pennaforte, Penafort, Penaforte, Penyafort, Penyaforte, Penna fortis (taostatnia zapewne najbli»sza pierwotnej, oznaczaj¡cej umocnione miejsce). Gerard z Fracheto podajejako miejsce urodzenia katalo«sk¡ miejscowo±¢ que dicitur Pennafortis, pozostaªe kroniki (kronikaGaulagni de la Flamma, kronika Bernarda Gui), podaj¡ za ni¡ t¦ pisowni¦. Fratris Gerardi de FrachetoVitae Fratrum Ordinis Praedicatorum necnon Cronica ordinis ab anno 1203 usque ad 1254 MOPH,t. I (dalej: MOPH I), ed. B.M. Reichert, Lovanium 1896, s. 330.

2 Jacques Le Go� umieszcza ten okres w �apogeum chrze±cija«stwa� � J. Le Go�, Apogeum chrze-

81

postaci dostatecznej uwagi � brak jest monogra�cznych artykuªów po±wi¦conych Raj-mundowi, tym bardziej nie doczekaª si¦ on kompletnej biogra�i naukowej3.

Podstawowe ¹ródªa dotycz¡ce dziaªalno±ci bohatera artykuªu zawieraj¡ dyploma-tariusze wydane w o±rodkach naukowych Hiszpanii, a tak»e edycje ¹ródeª proweniencjidominika«skiej4. Do najwa»niejszych nale»¡ Raymundiana, zbiór zawieraj¡cy ust¦pyz poszczególnych przekazów ¹ródªowych po±wi¦conych Rajmundowi5, na przykªad kro-nik dominika«skich Gerarda z Fracheti6 i Gaulagno de la Flamma7, a tak»e pismai listy pennafortczyka. Oprócz edycji ¹ródeª dotycz¡cych biogra�i Rajmunda osobnemiejsce zajmuj¡ wydania jego dzieª b¡d¹ tych, w których powstaniu miaª udziaª. Dotych pierwszych nale»y Summa de casibus poenitentiae, popularna ju» w ±redniowieczui posiadaj¡ca wiele wyda«8, do drugich natomiast � tak zwane Dekretaªy GrzegorzaIX, czyli zbiór aktów legislacji papieskiej sporz¡dzony przez Rajmunda. Do cennychnale»y zbiór studiów b¦d¡cych pokªosiem konferencji, która odbyªa si¦ we Wªoszech napocz¡tku obecnego stulecia, wydanych pod zbiorczym tytuªem Magister Raimundus9.

W studium niniejszym poruszone zostan¡ niektóre z w¡tków wymienionych na po-cz¡tku. Dotyczy¢ one b¦d¡ w du»ym stopniu kontekstu dziaªalno±ci bohatera, cho¢jego posta¢ b¦dzie czym± wi¦cej ni» tylko klamr¡ tych rozwa»a«. Przedstawiona zatemb¦dzie edukacja i dziaªalno±¢ prawnicza Rajmunda w kontek±cie przemian Ko±cioªa po�rewolucji papieskiej�10, ze szczególnym uwzgl¦dnieniem rozwoju prawa a» do kody�-kacji autorstwa Rajmunda � Dekretaªów Grzegorza IX, nast¦pnie zaznaczony zostaniezarys wpªywu my±li ±wi¦tego na my±l prawn¡ i duszpastersk¡ potomnych.

±cija«stwa ok. 1180�ok. 1330, Warszawa 2003. Harold Berman mówi o �rewolucji papieskiej�, trwaj¡cejw czasie, w którym »yje Rajmund: H.J. Berman, Prawo i rewolucja: ksztaªtowanie si¦ zachodniej tra-dycji prawnej, Warszawa 1995; Bezpo±rednie ramy czasowe rozwa»a« Bermana na temat odrodzonejw toku �rewolucji papieskiej� nauki prawa okre±lone s¡ na lata ok. 1050�ok. 1300: Pennington K., rec,Law and Revolution: the Formation of the Western Legal Tradition, by Harold Berman, Cambridge �Massachusetts � London 1983, pp 657, �The American Journal of Comparative Law�, t. XXXIII, 1985,nr 3, s. 546.

3 Najcz¦±ciej Rajmundowi po±wi¦cone s¡ pojedyncze wzmianki w podr¦cznikach przy okazji oma-wiania tematów pokrewnych, do dªu»szych nale»y opis Jerzego Kªoczowskiego, omawiaj¡cego pocz¡tkidominikanów: J. Kªoczowski, Wspólnoty chrze±cija«skie: grupy »ycia wspólnego w chrze±cija«stwiezachodnim od staro»ytno±ci do ko«ca XV wieku, Kraków 1964, s. 344. A tak»e hasªo: J. Rajman,Rajmund z Penafort [w:] Encyklopedia ±redniowiecza, idem, Kraków 2006, s. 797�798. Biogra�e obco-j¦zyczne: F. Valls�Taberner, San Ramon de Penyafort, Barcelona 1936; T. Schwertner, San Raimondodi Pennafort, Rzym 1970.

4 Bibliogra�¦ i edycje ¹ródeª, ponad stopie« kompletno±ci których � z niewielkimi wyj¡tkami �nie si¦gaj¡ moje obecne mo»liwo±ci, podaje: T. Kaeppeli, Scriptores Ordinis Praedicatorum MediiAevi, vol. III, Roma 1980, s. 283�287. Jeden przekaz ¹ródªowy podaje równie» Simon Tugwell, EarlyDominicans, selected writings, wyd. S. Tugwell, New Jersey 1982, s. 409.

5 Raymundiana seu documenta quae pertinent ad S. Raymundi de Pennaforti vitam et scrip-ta, Monumenta Ordinis Fratrum Praedicatorum Historica, t. VI, nr 1�2 (dalej: Raymundiana), ed.F. Balme, C. Paban, Rzym � Stuttgart 1898.

6 MOPH I.7 Fratris Gaulagni de la Flamma Cronica Ordinis Praedicatorum ab anno 1170 usque ad 1333,

MOPH t. II (dalej: MOPH II), ed. Idem, Rzym � Stuttgart 1897, która jednak, jak wiele pozostaªych,powoªuje si¦ na zapiski Gerarda z Fracheto.

8 Obecnie do najpopularniejszych nale»y: Raymond de Penaforte, Summa de poenitentia, wyd. X.Ochoa, A. Diez, Rzym 1976.

9 Magister Raimundus, ed. C. Longo, Rzym 2003.10 Patrz przypis 2.

82

Ko±cióª i prawo w czasach Rajmunda

Rajmund, pó¹niejszy ±wi¦ty, urodziª si¦ w 1175/80 r. w katalo«skim Pennaforte11.Jego narodzenie przypadªo na ponty�kat Aleksandra III � poprzednio znanego jakoRoland Bandinelli � pierwszego z �serii wielkich papie»y � prawników�, wychowankówpierwszej szkoªy prawa w Bolonii12. Rajmund zdobyª wyksztaªcenie na tej uczelni napocz¡tku trzynastego stulecia � Thomas Kaeppeli podaje lata 1210�121813. Zgodnieze ¹ródªami Rajmund fuit excellens doctor in iure canonico, in quo rexit Bononie14,co wi¦cej jednak, przyszªy dominikanin15 studuit diligenter tam in jure canonico quamcivili16, czego ukoronowaniem byª tytuª utriusque iuris doctor17. Mªody Katalo«czykmiaª przed sob¡ zatem atrakcyjn¡ karier¦, posiadaj¡c bodaj najwy»szy akademickitytuª w ówczesnym ±wiecie18.

Rzeczywi±cie Rajmund wsªawiª si¦ w Bolonii jako wykªadowca praw19, lecz na po-cz¡tku lat dwudziestych XIII w. wst¡piª w Barcelonie do zakonu dominikanów20. Tamzetkn¡ª si¦ z kardynaªem � legatem Janem Halgrenem z Abbeville21, który, wezwanyad curiam, udaª si¦ do Rzymu w towarzystwie Rajmunda22.

Rzym pocz¡tku XIII w. to okres apogeum pot¦gi monarchii papieskiej, rozpocz¦tejreformami gregoria«skimi. W tym czasie �rewolucja papieska� trwaªa od niemal wieku,jednak od swych pocz¡tków krucho±¢ domeny papieskiej23, w poª¡czeniu z duszpaster-skim charakterem misji gªowy Ko±cioªa rzymskiego, zdecydowaªy o obraniu drogi refor-my, w której z jednej strony starano si¦ ideologicznie wzmocni¢ ±wiadomo±¢ prymatuRzymu w Europie Zachodniej24, z drugiej za± strony budowano realne nitki zale»no±cikleru od równie» centralizuj¡cej si¦ administracji rzymskiej.

Jednym z zasadniczych narz¦dzi emancypacji Ko±cioªa spod wªadzy ±wieckiej, a za-razem scalania struktury ko±cielnej byªo prawo. Z jednej strony Aleksander III uza-sadniaª ko±cielne privilegium fori korporacyjnymi prawami Wspólnoty � korporacja(universitas, corpus, collegium) wskazuje na odr¦bno±¢ danego podmiotu, w tym przy-

11 J. Rajman, op. cit., s. 797. Niektórzy podaj¡ konkretn¡ dat¦ roczn¡ � 1176: F. Balme, C. Paban,Avant - propos [w:] Raymundiana, MOPH.

12 M.D. Knowles, D. Obolensky, Historia Ko±cioªa, t. 2, Warszawa 1988, s. 161.13 T. Kaeppeli, op. cit., s. 283.14 MOPH I, s. 330; Raymundiana, MOPH VI, 1, s. 2.15 MOPH I, s. 330 (in Bononie, hic ordinem ingressus); Raymundiana, MOPH VI, 1, s. 20�21.16 Ibid., 1, s. 20.17 Ibid., 1, s. 18.18 A. D¦bi«ski, Ko±cióª i prawo..., s. 107, przypis 343.19 Raymundiana, MOPH VI, 1, passim. T. Kaeppeli, op. cit., s. 283.20 MOPH I, s. 330; Raymundiana MOPH VI, 1, s. 2; J. Rajman, op. cit., s. 797. Ten ostatni podaje

jako dat¦ wst¡pienia do klasztoru 1223 r.21 Raymundiana MOPH VI, 1, s. 7.22 MOPH I, s. 330; Raymundiana MOPH VI, 1, s. 2.23 J. Baszkiewicz, Pa«stwo suwerenne w feudalnej doktrynie politycznej do pocz¡tków XIV wieku,

Warszawa 1964, s. 21; J. Le Go�, Kultura ±redniowiecznej Europy, Warszawa 1994, s. 113.24 Do wa»nych narz¦dzi ideologicznych w r¦ku papiestwa nale»aªa teoria nieomylno±ci nast¦pcy

±wi¦tego Piotra, na ten temat: B. Tierney, Origins of Papal Infallibility, 1150�1350: A Study on theConcepts of Infallibility, Sovereignty and Tradition in the Middle Ages, Lejda 1972. Wa»ne dla tegookresu s¡ równie» dzieªa Waltera Ullmanna: W. Ullmann, Medieval Papalism: The Political Theoriesof the Medieval Canonists, Londyn 1949; idem, The Growth of Papal Government in the Middle Ages:A Study in the Ideological Relation of Clerical to Lay Power, Londyn � Nowy Jork 1955.

83

padku od wªadzy ±wieckiej na wszystkich szczeblach hierarchii25, z drugiej za± stronyodnalezienie w II poªowie XI wieku justynia«skich Digestów wypªyn¦ªo z potrzebylegitymizacji reform jako faktycznej restytucji dawnego porz¡dku26.

Pojawiªy si¦ zatem potrzeby wyodr¦bnienia prawa kanonicznego jako korporacyj-nego prawa Ko±cioªa. Wyodr¦bnienie to odnosiªo si¦ do teologii z jednej, do prawarzymskiego za± z drugiej strony. Na ius commune skªadaªo si¦ bowiem równie» pra-wo rzymskie, ono te» od pocz¡tków Ko±cioªa oddziaªywaªo na jego porz¡dek prawny.W wiekach XI�XIII zwi¡zki �romanistów� z kanonistami byªy nie tylko genetyczne, aledu»o bogatsze27. Najwa»niejsze z nich dotyczyªy prawniczego wyksztaªcenia, zdoby-wanego in utroque iure na uniwersytetach, wspomniano ju» za±, »e pierwszym z nich,badaj¡cym prawo justynia«skie, byªa Bolonia28. Krucjaty stanowiªy XII-wieczn¡ kon-tynuacj¦ gregoria«skich reform29, podobn¡ za± rol¦ w sprzyjaniu utwierdzaniu prymatuStolicy Apostolskiej30, rozprzestrzenianiu si¦ programu reform31 i klarowaniu doktry-ny Ko±cioªa peªniª ruch soborowy. Jego pojawienie si¦ w omawianym okresie stanowiªo

25 M.D. Knowles, D. Obolensky, op. cit., s. 161. O korporacyjnym charakterze Ko±cioªa równie»w kontek±cie prawnym por. tak»e: H.J. Berman, op. cit., s. 263�269.

26 A. D¦bi«ski, Ko±cióª i prawo rzymskie, Lublin 2008, s. 68�73; idem, Ecclesia vivit lege roma-na. Znaczenie prawa rzymskiego dla rozwoju prawa Ko±cioªa ªaci«skiego [w:] Staro»ytne kody�kacjeprawa: materiaªy z konferencji zorganizowanej 10�11 kwietnia 1999 r. w Lublinie, red.: idem, Lublin2000, s. 131�145; idem, Papiestwo a nauka prawa w XII i XIII wieku [w:] Wspóªczesna romanisty-ka prawnicza w Polsce, red.: idem, M. Wójcik, Lublin 2004, s. 49�63; idem, Prawo rzymskie � fonssuppletorius prawa kanonicznego [w:] Finis leges Christus: ksi¦ga pami¡tkowa dedykowana ksi¦dzu pro-fesorowi Wojciechowi Góralskiemu z okazji siedemdziesi¡tej rocznicy urodzin, t. II, red.: J. Wroce«ski,J. Krajczy«ski, Warszawa 2009, s. 1009�1018; idem, Rola i znaczenie prawa rzymskiego w dziejachprawa Europy [w:] Gaudium in litteris: ksi¦ga pami¡tkowa ku czci Ksi¦dza Arcybiskupa ProfesoraStanisªawa Wielgusa, red.: S. Janeczek, W. Bajor, M. Macioªek, Lublin 2009, s. 501�510; idem, Za-stosowanie prawa rzymskiego wedªug dekretaªu Intelleximus Lucjusza III (1180�1185) [w:] Ecclesia etstatus: ksi¦ga jubileuszowa z okazji 40-lecia pracynaukowej Profesora Józefa Krukowskiego, red.: idem,K. Orzeszyna, M. Sitarz, Lublin 2004, s. 325�340; idem, Znaczenie prawa dla rozwoju nauki w ±rednio-wieczu [w:] Czasy katedr � czasy uniwersytetów: ¹ródªa jedno±ci narodów Europy, red.: W. Sajdek,Lublin 2005, s. 23�38. Artykuªy powy»sze stanowi¡ studia cz¡stkowe do pracy cytowanej na pocz¡tkuprzypisu, w zwi¡zku z czym b¦d¡ cytowane, tylko je±li zawieraj¡ informacje przekraczaj¡ce zakresmonogra�i.

27 Idem, Ko±cióª i prawo..., s. 85�87. Literatura dotycz¡ca tych tematów, od klasycznej pracy: F.K.Savigny, Geschichte des romischen Rechts im Mittelalter, t. I�VII, Heidelberg 1850; P. Vinogrado�,Roman Law in Medieval Europe, Oxford 1929; P. Koschaker, Europa und das Romische Recht, Mona-chium � Berlin 1958; P. Legendre, La penetration du droit romain dans le droit canonique classiquede Gratian a Innocent IV (1140�1254), Pary» 1964; B. �apicki., Ideologia rzymska w ±redniowieczuEuropy Zachodniej, �ód¹ 1964; A. Gauthier, Roman Law and its Contribution to the development ofCanon Law, Ottawa 1996. Przywoªywanie bardziej szczegóªowych prac przekracza ramy niniejszegoopracowania. Nowsze pozycje polskie to m.in.: M. Kuryªowicz, Prawo rzymskie: historia, tradycja,wspóªczesno±¢, Lublin 2003; Prawo rzymskie a kultura prawna Europy, red. A. D¦bi«ski, M. Jo«ca,Lublin 2008.

28 H.J. Berman, op. cit., s. 152 i n.; A. D¦bi«ski, Ko±cióª i prawo..., s. 65�68, 77�80, 85�87.Podstawowe prace na temat uniwersytetu w Bolonii: H. Rashdall, The Universities of Europe in theMiddle Ages, Oxford 1936; A. Sorbelli, Storia della Universita di Bologna, t. I, Il Medioevo Secc.XI�XV, Bologna 1944. Ponadto: S. Stelling � Michaud, L`Universite de Bologne et la penetrationpenetration des droits romain et canonique en Suisse aux XIIIe et XIVe siecle, Genewa 1955. Pracamonogra�czna na temat studiów obojga praw w czasach Rajmunda: B. Kurtscheid, De utriusque iurisstudio saec. XIII, Acta congressus iuridici internationalis, t. II, Rzym 1935, s. 309�342.

29 W.J. La Due, Na tronie ±wi¦tego Piotra; historia papiestwa, Wrocªaw 2004, s. 120.30 J. Baszkiewicz, op. cit., s. 203�206.31 W.J. La Due, op. cit., s. 118, 119, 124; M.D. Knowles, D. Obolensky, op. cit., s. 169 i n.

84

znami¦ wzrastaj¡cego autorytetu papieskiego32. Wszystkie spo±ród czterech soborówzwoªanych na Lateran od 1123 do 1215 roku podj¦ªy wysiªek legislacyjny w celu roz-ci¡gni¦cia jednolitego, kanonicznego prawa na duchowie«stwo i wiernych Zachodu33.

Druga strona jurydycznego aspektu �rewolucji papieskiej� to kody�kacja prawa ka-nonicznego � owocem tych prac byªy zbiory praw, nieo�cjalne34, pó¹niej za± o�cjal-ne, pocz¡wszy od Dekretu Gracjana35. Poniewa» od momentu wydania dekretu (ok.1140 r.) liczba aktów papieskich, soborowych, biskupich i innych, a tak»e pozostaªychpoza dzieªem Gracjana ¹ródeª narosªa na tyle, »e trudne staªo si¦ okre±lenie porz¡dkuprawnego Ko±cioªa, papie» Grzegorz IX (ponty�kat w latach 1227�1241) trzy lata powst¡pieniu na tron zleciª opracowanie autentycznego, powszechnego, jednego i wyª¡cz-nego zbioru prawa Ko±cioªa Rajmundowi z Pennafort36. Ten ostatni rezydowaª ju» odjakiego± czasu na dworze papieskim, poniewa» ¹ródªa mówi¡ o nim: dominii Gregoriipape noni capellanus et penitenciarius37, dominii Pape capellanus et penitenciarius38.Praca nad dekretaªami (b¡d¹ Liber extravagantes, jak równie» okre±la si¦ t¦ kody�ka-cj¦) zostaªa promulgowana przez Ojca �wi¦tego 5 sierpnia 1234 r. bull¡ Rex paci�cus39.

Zbiór ten stanowiª wa»ny krok na drodze wykrystalizowania si¦ prawa kanonicznego,cho¢ w swej systematyce, a tak»e ze wzgl¦du na zawarto±¢, stanowiª dzieªo charaktery-styczne dla swojej epoki. Systematyka bowiem Liber extra obejmowaªa zagadnienia podwzgl¦dem podmiotowym i przedmiotowym podlegaj¡ce uregulowaniom Ko±cioªa i opie-raªa si¦ na wypracowanym wcze±niej ukªadzie obejmuj¡cym: iudex (prawo ustrojowe),iudicium (proces), clerus (prawo osobowe i rzeczowe), conubium (prawo maª»e«skie)i crimen (prawo karne wraz z przepisami proceduralnymi)40. Roszczenia do wyª¡cz-no±ci jurysdykcji co do tych zagadnie« krystalizowaªy si¦ ju» w II poªowie XI w. jakoelement programu reform gregoria«skich41.

Zawarto±¢ kody�kacji wskazywaªa z jednej strony na znajomo±¢ prawa rzymskiegoprzez jej autora, który doª¡czyª do niej teksty romanistyczne, ale równie» na niepeªn¡separacj¦ prawa i teologii, skoro do zbioru przepisów doª¡czono fragmenty pism Ojców

32 W.J. La Due, op. cit., s. 118, 119, 124; M.D. Knowles, D. Obolensky, op. cit., s. 169 i n.33 Dokumenty soborów powszechnych, oprac.: A. Baron, H. Pietras, Kraków 2003, t. II; J. Kªoczow-

ski, Wspólnoty chrze±cija«skie. . . , s. 182.34 O nieo�cjalnych zbiorach prawa kanonicznego ogólnie zob.: H.J. Berman, op. cit., s. 252�253;

A. D¦bi«ski, Ko±cióª i prawo..., s. 73�74; S. Kuttner, Repertorium der Kanonistik (1140�1234) Pro-dromus corporis glossarum, Watykan 1937; A. Vetulani, Dekret Gracjana..., s. 5�28.

35 Literatura dotycz¡ca dekretu Gracjana jest olbrzymia, starsze wyniki podsumowane s¡ w: S. Kut-tner, The Scienti�c Investigation of Mediaeval Canon Law: The Need and the Opportunity, Speculum,t. XXIV, 1949, nr 4, s. 493�501; idem, Gratian and the School of Law, Londyn 1983; Post G., Studiesin Medieval Legal Thought, Public Law and the State, 1100�1322, Princeton 1964; Tierney B., Reli-gion, Law and the Growth of Constitutional Thought 1150�1650, Cambridge 1982. Spo±ród polskichpublikacji zwªaszcza: A. Vetulani, Z bada« nad prawem rzymskim w Dekrecie Gracjana, Czasopi-smo Prawnicze i Ekonomiczne, t. XXX, 1936; idem, �Dekret Gracjana� i pierwsi dekrety±ci w ±wietlenowego ¹ródªa, Wrocªaw 1955. Studiom nad dekretem po±wi¦cony jest periodyk Studia Gratiana.

36 P. Hemperek, W. Góralski, op. cit., s. 96�97, 101�102. Rajmund opracowywaª zbiór w latach1230�1234.

37 MOPH I, 1, s. 330.38 Raymundiana MOPH VI, 1, s. 9.39 P. Hemperek, W. Góralski, op. cit., s. 98.40 Ibid., s. 99.41 H.J. Berman, op. cit., s. 255�263.

85

Ko±cioªa i teologów. Ten sposób widzenia porz¡dku Ko±cioªa i ±wiata byª charaktery-styczny dla mentalno±ci ±redniowiecznej42.

Znaczenie dorobku pisarskiego Rajmunda

Dekretaªy Grzegorza IX powstawaª cztery lata43. Jednocze±nie, jak wspomina Ge-rard z Fracheto, Rajmund summam etiam de casibus sive de penitentia perutilem fe-cit44. Dzieªo to, wraz z napisan¡ kilka lat pó¹niej, wzorowan¡ na pracy Tankredaz Bolonii Summa de matrimonio, staªo si¦ popularne ju» w wiekach ±rednich, docze-kawszy si¦ wielu wznowie«45. Trzy lub cztery lata pó¹niej, w roku 1238, Rajmund stan¡ªna czele zakonu dominikanów po tym, jak zaocznie wybraªa go bolo«ska kapituªa46.Dwa lata pó¹niej na wªasn¡ pro±b¦ odszedª ze stanowiska, co zatwierdziªa kapituªa47,po czym przez z gór¡ trzydzie±ci lat ewangelizowaª pogan na Póªwyspie Pirenejskim,osiadªszy w klasztorze w Barcelonie48.

Jego dziaªalno±¢ byªa wi¦c znacz¡ca i skutki jej trudno jest wymiernie okre±li¢ �trwaªo±¢ zbioru dekretaªów jako aktu prawnego si¦gn¦ªa 1917 r., byªy one równie» sze-roko komentowane, podobnie jak obie Summae. Konstytucje zakonne, w formie nadanejim przez pennafortczyka, przetrwaªy do II poªowy XIX w., a ich zmiany nie przekre±li-ªy dorobku Rajmunda, po cz¦±ci wi¦c zakon opiera si¦ na jego pracach do dzi±49. Tenmodel ustrojowy, ª¡cz¡cy w sobie cechy suwerenno±ci wspólnot na ka»dym ze szczeblihierarchii zakonnej z siln¡ � cho¢ kontrolowan¡, tak»e poprzez kadencyjno±¢ � wªa-dz¡ urz¦dników, stanowiª znakomity przykªad ustrojowego status mixtus50. Poniewa»system ten, uksztaªtowany w latach 1220�1241, o okoªo dwadzie±cia lat wyprzedziªzawi¡zanie si¦ struktur parlamentarnych w Anglii, od pocz¡tku XX w. dyskutowanonad mo»liwymi wpªywami urz¡dze« dominika«skich na ksztaªtowanie si¦ instytucji an-

42 H.J. Berman, op. cit., s. 223�227; A. D¦bi«ski, Ko±cióª i prawo...43 P. Hemperek, W. Góralski, op. cit., s. 98. Rajmund opracowywaª zbiór w latach 1230�1234.44 MOPH I, s. 330; Raymundiana MOPH VI, 1, s. 4.45 P. Michaud-Quantin, Sommes de casuistique et manuels de confession au moyen age (XII�

XVI siecles), Lowanium 1972; A Teetaert, La �Summa de poenitentia� de S. Raymond de Penyafort,Ephemerides Theol. Lovan, t. V, 1928, s. 49�72; Richardson G.F., Tancred, Raymond and Bracton,English Historical Review (dalej: EHR), t. LIX, 1944, nr 253, s. 376�384. Ten ostatni twierdzi wr¦cz, »eRajmund �przywªaszczyª sobie� tezy Tankreda na potrzeby wªasnego dzieªa, co byªo w ±redniowieczupraktyk¡ nieodosobnion¡. Por. tak»e: B.W. Zubert, Przeszkoda wieku do maª»e«stwa w dekretaªachpapieskich i literaturze kanonistycznej XIII w. [w:] Pro iure et vita. Wybór pism, idem, Lublin 2005,s. 131�169.

46 MOPH I, s. 330; Raymundiana MOPH VI, 1, passim. G.R. Galbraith, The Constitution of theDominican Order 1216 to 1360, Manchester 1925, s. 133.

47 MOPH I, 1, s. 331. G.R. Galbraith, op. cit., s. 138�139, 187. Pomimo akceptacji pro±by Rajmundajego rezygnacja wywoªaªa zmiany ustrojowe w zakonie, poniewa» rok pó¹niej kapituªa wprowadziªaznaczne ograniczenie mo»liwo±ci przyj¦cia zrzeczenia si¦ urz¦du generaªa.

48 �ródªa z tego okresu jego »ycia zgromadzone s¡ w zbiorze: Diplomatari de Sant Ramon dePenyafort, ed. F. Valls�Taberner, Saragossa 1991.

49 Introduction [w:] The primitive constitutions of the Order of Friars Preachers, s. 2. http://curia.op.org/en/index.php?option=com_docman&task=cat_view&gid=41&Itemid=102.

50 Z wa»niejszych prac na ten temat zob.: A.H. Thomas, De oudste constuituties van de dominica-nen Vorgeschiedenis, tekst, bronnen, onstaan en ontwikkeling (1215�1237), Louvain 1965; R. Crey-tens, Les constitutions des Freres Precheurs dans le redaction de S. Raymond de Penyafort (1241),Archivum Fratrum Praedicatorum (dalej: AFP), t. XVIII, 1945, s. 29�68.

86

gielskiego Parlamentu51. Jak stwierdza Jerzy Kªoczowski, dyskusja wydaje si¦ wci¡»otwarta52.

Pokrewnym powy»szemu zagadnieniu jest pytanie o udziaª my±li Rajmunda z Pen-nafort w koncepcjach prawników angielskich, zwªaszcza tworz¡cego w II poªowie XIII w.Henryka Bractona, autora De legibus et consuetudinibus Angliae. Omawiali je m.in.G.H. Richardson53, F. Schulz54, B. Tierney55, gªównie ze wzgl¦du na problem autor-stwa poszczególnych cz¦±ci traktatu i inspiracji romanistycznych Bractona56. Zagad-nienie to jest tym ciekawsze, »e Rajmund przesi¡kni¦ty byª tradycj¡ ±redniowiecznegoprawa rzymskiego, tymczasem Bracton sªu»yª jako s¦dzia królewski, a wi¦c podlegaªinstytucji, która w sposób sztandarowy ksztaªtowaªa angielski system common law,maj¡c najmniejszy spo±ród elementów systemu s¡downiczego Anglii kontakt z rzym-skim dorobkiem prawnym57. Bracton mógª wszak»e peªni¢ rol¦ �pasa transmisyjnego�romanistycznych poj¦¢ i zasad jako przedstawiciel nauki prawa, na któr¡ prawo rzym-skie oddziaªywaªo wzgl¦dnie w najwy»szym stopniu58. Chocia» bowiem poziom tychfragmentów pism Bractona, w których dopatruje si¦ historiogra�a wpªywów prawarzymskiego, daleki jest od akademickiej naukowo±ci59, obejmuje te» cz¦sto �ducha pra-wa rzymskiego� ni» solidne akademickie tre±ci60, to jednak dzieªo jego niesie w sobiespory ªadunek romanistyczny.

Podsumowanie

Podj¦te powy»ej w¡tki stanowi¡ raczej wskazanie interesuj¡cych obszarów badaw-czych i stanowisk naukowych na pewne, zwi¡zane z Rajmundem z Pennafort tematyni» merytoryczne próby wyja±niania »yciorysu i dziaªalno±ci Rajmunda, postaci nie-w¡tpliwie zasªuguj¡cej na uwag¦.

51 E. Barker, The Dominican Order and Convocation. A study of the Growth of Representationin the Church during the thirteenth century, Oxford 1913; H.P. Tunmore, The Dominican Order andParliament. An unsolved Problem in the History of Representation, The Catholic Historical Review(dalej: CHR), t XXVI, 1941, s. 479�489; G. Post, op. cit.; D.E. Showhalter, The Business of Salvation:Authority and Representation in the thirteenth � century Dominican Order, CHR, t. LVIII, 1973, nr 4,s. 556�574.

52 J. Kªoczowski, U ¹ródeª polskiej demokracji: demokracja dominika«ska [w:] Biedni i bogaci:studia z dziejów spoªecze«stwa i kultury o�arowane Bronisªawowi Geremkowi w sze±¢dziesi¡t¡ rocznic¦urodzin, kom. red.: M. Aymard et al., Warszawa 1992, s. 192.

53 G.F. Richardson, op. cit.54 F. Schulz, Bracton and Raymond de Penafort, Law Quarterly Review, t. LXI, 1945, nr 286;

Idem, Bracton on Kingship, EHR, t. LX, 1945, nr 237.55 B. Tierney, Bracton on Government, Speculum, t. XXXVIII, 1963, nr 2, s. 295�317.56 S.E. Thorne, The text of Bracton's 'De legibus Angliae' [w:] Essays in English Legal history,

idem, London 1985, s. 93�110.57 �. Marzec, Czy prawo rzymskie pokonaªo Kanaª La Manche? [w:] Krakowskie studia z historii

pa«stwa i prawa, t. II, red.: W. Uruszczak, D. Malec, Kraków 2005, s. 49.58 Ibid., s. 47.59 T. Plucknett, A concise history of the common law, (b.m.) 2001, s. 261 i n.; S.E. Thorne, op.

cit., s. 93, 97 i n.60 Ibid. s. 261.

Wokóª ideologii wªadzy � dziaªalno±¢ polityczna ksi¦»nej opolskiejWioli (1230�1238)

Agata Muszy«ska

Uniwersytet �l¡ski

Ostatnimi czasy historycy coraz cz¦±ciej podejmuj¡ w ró»nym uj¦ciu problem ideolo-gii wªadzy. W odniesieniu do ±redniowiecza warto wspomnie¢ cho¢by o tak znakomitychbadaczach, jak Marc Bloch czy Ernst Kantorowicz, których dzieªa s¡ dzi± uznawaneza klasyczne i pomnikowe1. Niemniej dopiero od niedawna badania w tym kierunkustaªy si¦ bardziej dynamiczne i co najwa»niejsze � wolne od naleciaªo±ci poprzedniegosystemu politycznego. Samo poj¦cie ideologii wªadzy monarchicznej jest szerokie orazdo±¢ wieloznaczne i w zasadzie do dzi± nie doczekaªo si¦ satysfakcjonuj¡cej de�nicji.Na potrzeby niniejszego studium mo»emy przyj¡¢, »e ideologia wªadzy jest to zbiórpogl¡dów maj¡cych legitymizowa¢ i tªumaczy¢ wªadz¦ wobec spoªecze«stwa, nadawa¢jej odpowiedni wymiar (sakralny) oraz okre±la¢ pozycj¦ wªadcy. W obr¦bie tego poj¦ciamieszcz¡ si¦ tak»e wszelkie dziaªania i ±rodki przekazu, którymi mo»na osi¡gn¡¢ wy»ejwymienione zamierzenia.

Artykuª ma na celu przedstawienie postaci ksi¦»nej opolskiej Wioli, która po ±mier-ci m¦»a podj¦ªa szereg dziaªa«, chc¡c obj¡¢ i utrzyma¢ rz¡dy w Opolu, jako opiekunswoich maªoletnich synów. �rodki, które Wiola stosowaªa w walce o wpªywy i swoj¡pozycj¦, mo»na postrzega¢ tak»e w ich wymiarze ideologicznym. Wprawdzie specy�kabada« mediewistycznych, zwªaszcza w odniesieniu do XIII-wiecznego �l¡ska i w kon-tek±cie niedostatku ¹ródeª, uniemo»liwia odtworzenie w peªni tak zªo»onego zjawiska,jakim jest ideologia wªadzy, natomiast z pewno±ci¡ mo»na pokusi¢ si¦ o wskazaniei zinterpretowanie pewnych jej elementów, widocznych w ¹ródªach.

Podstaw¦ ¹ródªow¡ dla niniejszych rozwa»a« stanowi¡ wszystkie znane nam doku-menty wystawione osobi±cie przez Wiol¦2, b¡d¹ jej dotycz¡ce: dwa dokumenty papie»aGrzegorza IX3, trzy dokumenty Henryka Brodatego4 oraz dwa dokumenty, w których

1 Na gruncie polskim najwa»niejsze badania w tym zakresie prowadzili mi¦dzy innymi Jan Adamus,Jan Baszkiewicz czy Grzegorz Leopold Seidler.

2 Schlesische Urkundenbuch, bearb. Heinrich Appelt, Bd I, Wien, Graz, Köln 1963�1973 (dalej:SUB I), s. 319, Schlesische Urkundenbuch, bearb. Winfried Irgang, Bd II, Wien, Köln, Graz 1977(dalej: SUB II), s. 105, 156, 243.

3 SUB II, 50, 52.4 SUB I, s. 315, SUB II, s. 23, 80.

89

Wiola jako ksi¦»na opolska wyst¦puje na li±cie ±wiadków5 (analizie zostanie poddanaprzede wszystkim tytulatura ksi¦»nej czy pozycja na li±cie ±wiadków). Na szczególn¡uwag¦ zasªuguje tak»e piecz¦¢ ksi¦»nej6, a tak»e uchwytne w ¹ródªach odwoªania doczynnika religijnego, niezwykle istotnego w de�niowaniu wªasnej ideologii.

Posta¢ Wioli od dawna budziªa zainteresowanie historyków, gªównie ze wzgl¦duna jej pochodzenie. Dªugosz w swojej kronice pod rokiem 1251 zapisaª: Viola genereet nacione Bulgara7, co staªo si¦ podstaw¡ do licznych polemik nad wiarygodno±ci¡tego przekazu8. Ostateczne ustalenie kwestii pochodzenia Wioli przy obecnej podsta-wie ¹ródªowej raczej nie jest mo»liwe, jednak najbardziej prawdopodobna wydaje si¦opinia Dziewulskiego, który uwa»a, »e krakowski kronikarz nie miaª powodów do ba-ªamucenia swoich czytelników w tak maªo z jego punktu widzenia istotnej kwestii jakpochodzenie »ony Kazimierza I Opolskiego. Ksi¡»¦ ten mógª przywie¹¢ swoj¡ wybrank¦z wyprawy krzy»owej i poj¡¢ j¡ za »on¦ okoªo 1220 roku9. Z maª»e«stwa tego urodzi-ªo si¦ dwóch synów: Mieszko (pó¹niejszy Mieszko II Otyªy) i Wªadysªaw (Wªadysªawopolski) oraz prawdopodobnie dwie córki: Wi¦cesªawa i Eufrozyna10. Kazimierz jednakzmarª 13 maja 1230 roku11, pozostawiaj¡c Wiol¦ i dwóch maªoletnich nast¦pców tronuopolskiego.

W interesuj¡cym nas okresie zjawisko tzw. rz¡dów opieku«czych12 nie byªo rzad-kie. Po ±mierci wªadcy i w przypadku maªoletnio±ci jego prawowitego nast¦pcy w jegoimieniu rz¡dy obejmowaª najbli»szy krewny. I chocia» kobiet nie dopuszczano do suk-cesji13, to jednak na mocy zwyczajowego prawa wªa±nie matka w naturalny sposóbprzejmowaªa zwykle obowi¡zki wªadcy w imieniu maªoletniego syna14. Tak te» Wiola,po ±mierci m¦»a, wyst¡piªa w roli opiekuna swoich synów i tego samego roku (1230) wy-daªa dokument bez daty dziennej, w którym zwolniªa wie± Repty nale»¡c¡ do klasztoru±w. Wincentego we Wrocªawiu od wszelkich sªu»b, nadaªa jej wolno±¢ przysªuguj¡c¡

5 SUB II, s. 1, 120.6 M. Gumowski, Piecz¦cie ±l¡skie do ko«ca XIV wieku [w:] Historja �l¡ska od najdawniejszych

czasów do roku 1400, t. 3, oprac. M. G¦barowicz [et al.], red. W. Semkowicz, Kraków, 1936, tabl.CXV, nr 79.

7 Joannis Dlugossii, Annales seu Cronicae incliti Regni Poloniae, l. VII, Warszawa 1975, s. 76.8 S. K¦trzy«ski, Ze studiów genealogicznych, Miesi¦cznik Heraldyczny, r. XIII, 1934; W. Dziewul-

ski, Buªgarka ksi¦»n¡ opolsk¡, �l¡ski Kwartalnik Historyczny Sobótka, nr XXIV, 1969, nr 2, s. 159�183.W. Swoboda, Ksi¦»na kaliska Buªgark¡? Przyczynek do rozbioru krytycznego �Annalium� Dªugosza,Studia i Materiaªy do Dziejów Wielkopolski i Pomorza, nr XIII, 1980, s. 61�78.

9 W. Dziewulski, op. cit., s. 160.10 Ksi¡»¦ta i ksi¦»ne Górnego �l¡ska, red. A. Barciak, Katowice 1995, s. 109.11 Historycy dopuszczaj¡ tak»e dat¦ o rok wcze±niejsz¡: K. Jasi«ski, Rodowód Piastów ±l¡skich,

Piastowie opolscy, cieszy«scy i o±wi¦cimscy, Wrocªaw 1977, t. III, s. 17�18.12 Wprowadzenie takiego poj¦cia uzasadniª W. Soboci«ski � wedªug tego badacza obj¦cie opieki,

rozumianej jako termin prywatno-prawny, nad maªoletnim nast¦pc¡ tronu, wi¡zaªo si¦ nierozerwal-nie tak»e z zarz¡dzaniem jego prywatnym maj¡tkiem, ojcowizn¡, któr¡ w zwi¡zku z patrymonialnymcharakterem monarchii stanowiª obszar caªego ksi¦stwa. W ±redniowieczu nie odró»niano prawa pry-watnego od publicznego, st¡d opiekun peªniª tak»e funkcj¦ regenta, sprawuj¡cego wªadz¦ w pa«stwie,cho¢ samo publiczno-prawne poj¦cie regencji wprowadzone zostaªo dopiero w okresie monarchii ab-solutnych. Najwªa±ciwszym w zwi¡zku z tym okre±leniem na charakter ±redniowiecznych �regencji�w imieniu maªoletnich wªadców jest poj¦cie rz¡dów opieku«czych: W. Soboci«ski, Historia rz¡dówopieku«czych w Polsce, Czasopismo prawno-historyczne, t. II, 1949, s. 227�232.

13 J. Bardach, B. Le±nodorski, M. Pietrzak, Historia ustroju i prawa polskiego, Warszawa 1997,s. 62.

14 W. Soboci«ski, op. cit. s. 268�273.

90

dobrom rycerskim, a jej mieszka«ców wyj¦ªa spod jurysdykcji s¡dów ksi¡»¦cych15. Ty-tulatura Wioli (jako ksi¦»nej na Opolu), miaªa zapewne odzwierciedla¢ status ksi¦»nej,przy czym istotne jest podkre±lenie obecno±ci synów:

Ego Uiola dei gratia ducissa de Opol cum meis Mescone et Vlodizlao pueris

Dokument ten zostaª wystawiony krótko po ±mierci Kazimierza � Wiola nie po-siadaªa jeszcze swojej piecz¦ci i kazaªa przywiesi¢ piecz¦¢ swojego zmarªego m¦»a. Napodstawie tego dyplomu mo»emy jednak mniema¢, »e ksi¦»na wdowa przej¦ªa rz¡-dy w Opolu stosunkowo szybko i energicznie. Kancelaria opolska byªa w tym okresiebardzo sªabo zorganizowana (w okresie rz¡dów Kazimierza I na dziewi¦¢ jego dokumen-tów tylko jeden przypuszczalnie wygotowano w ±rodowisku opolskim16). Tymczasemwszystko wskazuje na to, »e pierwszy dokument Wioli zostaª sporz¡dzony w kancelariiwystawcy17, wi¦c zmiana na tronie ksi¡»¦cym nie tylko nie zakªóciªa pracy kancelarii,ale przeciwnie, mo»na obserwowa¢ pewien wzrost aktywno±ci.

Tymczasem jednak pojawiª si¦ inny pretendent do rz¡dów opieku«czych w Opolu �ksi¡»¦ wrocªawski Henryk Brodaty. Ten ambitny wªadca miaª dalekosi¦»ne plany i d¡»yªdo opanowania tronu krakowskiego, a ksi¦stwo opolskie le»aªo na drodze z Wrocªawiado Maªopolski. Z Kazimierzem opolskim Brodaty utrzymywaª raczej dobre stosunki18,jednak po jego ±mierci nie kwapiª si¦ z uznaniem praw Wioli do opieki nad synami.Jak zostaªo wspomniane, opiekunem maªoletnich ksi¡»¡t zwykle naturaln¡ kolej¡ rze-czy zostawaªa matka, jednak»e w ówczesnym rozumieniu, na mocy panuj¡cych zasadustroju rodowego, ka»dy krewny (nawet daleki) czy w szczególnych przypadkach po-winowaty, byª w pewnym stopniu opiekunem i do tej»e opieki miaª prawo19. HenrykBrodaty byª najbli»szym »yj¡cym m¦skim krewnym mªodych Kazimierzowiców, ichstryjecznym styjem (ojciec Brodatego, Bolesªaw Wysoki, oraz ojciec Kazimierza opol-skiego � Mieszko Pl¡tonogi, byli bra¢mi) i z tego tytuªu ro±ciª sobie pretensje do opiekinad nimi. Pozyskawszy górno±l¡skie mo»nowªadztwo20, mi¦dzy innymi kanclerza Kazi-mierza i Wioli � Sebastiana, Brodaty zacz¡ª umacnia¢ si¦ w Opolu. Wypada tu jednaknie zgodzi¢ si¦ z Dziewulskim, »e Wiola i jej synowie zostali caªkowicie odsuni¦ci odrz¡dów21. Obok dokumentu Henryka Brodatego z grudnia 1231, w którym potwierdzaon przekazanie przez kanclerza Sebastiana i jego brata Grzegorza wsi Kózki szpitalowi±w. Ducha we Wrocªawiu i w którym rzeczywi±cie Wiola i jej synowie nie s¡ wspomnia-ni22, istnieje tak»e drugi dokument w tej samej sprawie23, wystawiony przez Sebastiana

15 SUB I, s. 319.16 M.L. Wójcik, Dokumenty i kancelarie ksi¡»¡t opolsko-raciborskich do pocz¡tków XIV, Acta

Universitatis Wratislaviensis, nr 2170, 1999, Historia t. CXXXIX, s. 55.17 Ibid., s. 57.18 A. Barciak, op. cit., s. 69�70.19 W. Soboci«ski, op. cit., s. 253 i 280�281.20 B. Zientara, Henryk Brodaty i jego czasy, Warszawa 1997, s. 305; por. W. Dziewulski, op. cit.,

s. 172�173. Nale»y doda¢, »e postawa górno±l¡skiego mo»nowªadztwa byªa w tym okresie do±¢ nie-szczera, jednak zale»no±¢ ta opieraªa si¦ na obustronnych korzy±ciach: zarówno Henrykowi Brodatemuzale»aªo na poparciu opolskich mo»nych, jak i oni liczyli na pewne okre±lone zyski przy obj¦ciu wªadzyprzez silniejszego s¡siada. Oczywi±cie w tym ukªadzie najbardziej traciªa Wiola.

21 W. Dziewulski, op. cit., s. 173.22 SUB I, s. 315.23 SUB II, s. 1.

91

i Grzegorza, gdzie Wiola, jako ksi¦»na opolska, �guruje na li±cie ±wiadków. Znamiennajest tu tytulatura � ju» tylko z synem Mieszkiem:

Ducissa de Oppol cum �lio Mesechone

ale tak»e dopiero pi¡ta (!) pozycja na tej»e li±cie, oczywi±cie po ksi¦ciu ±l¡skim, HenrykuBrodatym i jego synu Henryku (pó¹niejszym Pobo»nym). Wiola zachowuje wi¦c tytuªksi¦»nej na Opolu i pewien wpªyw na rz¡dy, lecz jej pozycja w ±wietle tego dokumentujest niezbyt wysoka. Niedªugo potem, 2 X 1232, Henryk Brodaty ju» caªkiem samo-dzielnie wystawiª w Opolu dokument potwierdzaj¡cy nadania poczynione przez swoichpoprzedników dla klasztoru w Miechowie i tu na li±cie ±wiadków mo»emy prze±ledzi¢caª¡ de�lad¦ urz¦dników zmarªego Kazimierza24.

Wydaje si¦, »e Wiola nie chciaªa pogodzi¢ si¦ z t¡ sytuacj¡. Obawiaj¡c si¦, by¢mo»e, i» odsuni¦cie jej od rz¡dów jest pierwszym krokiem do caªkowitego wyzuciasynów jej i Kazimierza I od dziedzictwa opolskiego, zwróciªa si¦ o pomoc do papie»aGrzegorza IX. W omawianym okresie byªa to cz¦sta praktyka. Papie», jako najwy»szyzwierzchnik Ko±cioªa i jednocze±nie znacz¡ca siªa polityczna, mógª swoim autorytetemwpªywa¢ na rozwój sytuacji politycznej w Europie. Sam Henryk Brodaty utrzymywaªze Stolic¡ Apostolsk¡ »ywe kontakty i kilkakrotnie korzystaª z patronatu papieskiego,by osi¡gn¡¢ swoje cele25.

W grudniu 1233 roku papie» Grzegorz IX wystawiª dwa dokumenty. W pierwszym,z 3 grudnia, na pro±b¦ Wioli, papie» wzi¡ª j¡, a tak»e jej synów i ich posiadªo±ci podswoj¡ opiek¦26, z kolei 20 grudnia 1233, poleciª arcybiskupowi gnie¹nie«skiemu Peªceoraz biskupom Tomaszowi wrocªawskiemu i Robertowi oªomunieckiemu zaopiekowaniesi¦ Wiol¡ i jej synami27. Dla Brodatego byªa to bardzo niewygodna sytuacja. Specy�-ka mentalno±ci ±redniowiecznej, w której sprawy duchowe byªy zawsze wa»niejsze ni»doczesne, sprawiaªa, »e nawet wªadcy starali si¦ dziaªa¢ zgodnie z etyk¡ chrze±cija«sk¡,czy dokªadniej � ko±cieln¡. Byªo w tym oczywi±cie sporo wyra�nowania politycznego,niemniej Henryk Brodaty akurat byª wªadc¡, który du»¡ wag¦ przywi¡zywaª nie tylkodo dobrych stosunków z Ko±cioªem, ale te» do zachowywania w swoich politycznychposuni¦ciach pewnych norm moralnych28 . Wiola bardzo zr¦cznie odwoªaªa si¦ wi¦c doczynnika religijnego w swojej walce o wªadz¦ w Opolu. Interwencja papieska najwy-ra¹niej bowiem odniosªa sukces i mi¦dzy Henrykiem a Wiol¡ doszªo do jakiej± ugody,która normowaªa sytuacj¦.

Wyrazem tego jest kluczowy dla tych rozwa»a« dokument Henryka Brodatego, wy-stawiony w 1234 roku w Czarnow¡sach29. Ksi¡»¦ ±l¡ski potwierdza w nim przywilejei nadania, które dla czarnow¡skiego klasztoru poczyniª Kazimierz I i czªonkowie jegorodziny. Interpretacj¦ tego aktu nale»aªoby przeprowadzi¢ na trzech pªaszczyznach:

24 SUB II, s. 23.25 B. Zientara, op. cit., passim.26 SUB II, s. 50.27 SUB II, s. 52.28 Znana jest na przykªad postawa Brodatego po tym, jak Konrad Mazowiecki zmusiª go do zªo»enia

przysi¦gi o wyrzeczeniu si¦ tronu krakowskiego. Z podj¦ciem jakichkolwiek dalszych kroków ksi¡»¦±l¡ski czekaª, dopóki papie» nie zwolniª go z tego przyrzeczenia: B. Zientara, op. cit., s. 287.

29 SUB II, s. 80.

92

1. Henryk wyst¦puje tu w roli zarz¡dcy i opiekuna synów Kazimierza I (cum tute-lam et gubernationem �liorum dilecti fratris nostri ducis Casimiri: Mesconis sci-licet et Wlodislaui, gerentes essemus), cho¢ podkre±la, »e dziaªa w porozumieniuz Wiol¡.2. Tytulatura Wioli jest znamienna, Henryk bowiem ani razu nie nazywa jej ksi¦»n¡opolsk¡. Wiola wyst¦puje tu jako �wdowa po ksi¦ciu Kazimierzu� lub �ksi¦»na, »onaKazimierza�.3. Do dokumentu przywieszone byªy trzy piecz¦cie. Jedna jest obecnie zaginiona,dwie pozostaªe to piecz¦cie Henryka Brodatego i samej Wioli.

Pierwsza kwestia jest do±¢ czytelna. Henryk na skutek interwencji Grzegorza IXzostaª zmuszony do uznania praw i pozycji Wioli, co wyra¹nie podkre±liª w dokumen-cie, ale bez w¡tpienia zachowaª dominuj¡ca pozycj¦ na �l¡sku. By¢ mo»e ustanowionowówczas pewien rodzaj opieki ª¡czonej30, w której Wiola i Henryk Brodaty wyst¦po-waliby jednocze±nie jako opiekunowie, cho¢ ze zwierzchni¡ wªadz¡ ksi¦cia ±l¡skiego.Ani jednej, ani drugiej strony zapewne ten ukªad nie zadowalaª, o czym przekonamysi¦ wkrótce.

Sªowa komentarza wymaga tytulatura, która jest bardzo charakterystyczna. Wartowspomnie¢, »e w innych dokumentach z tego okresu (konkretnie do 1238/39 roku, kiedyMieszko II Otyªy obejmie samodzielne rz¡dy w Opolu) Wiola zawsze jest nazywanaksi¦»n¡ na Opolu lub ksi¦»n¡ opolsk¡31. Mam tu na my±li wspomniane dokumentypapieskie, gdzie Grzegorz IX tytuªuje Wiol¦ wyra¹nie:

V (iola) vidua ducissa de Opol.

A tak»e wystawiony w 1236 roku dokument kasztelana opolskiego Zbrosªawa32,gdzie Wiola jest okre±lona:

Domina mea V (iola) illustris ducissa de Opol et domicellus meus Mesconus

ale na li±cie ±wiadków �guruje, podobnie jak w dokumencie kanclerza Sebastianaz 1231 roku, po Henryku Brodatym. Warto jednak zauwa»y¢, »e Zbroslaus pisze jedno-znacznie domina mea, a wi¦c uznaje Wiol¦ za swoj¡ pani¡. Mamy tu do czynienia zeswoist¡ walk¡ ideologiczn¡ � zmuszony do uznania prawWioli do wspóªrz¡dów opieku«-czych w Opolu, Henryk Brodaty nie miaª jednak»e najmniejszego zamiaru przyznawa¢jej tytuªu ksi¦»nej opolskiej, a dzi¦ki swoim wpªywom i pozycji nawet urz¦dnicy opolscy,mimo »e Wiola byªa ich pani¡, w swoich dokumentach zawsze stawiali j¡ na dalszymmiejscu na listach ±wiadków.

30 W. Soboci«ski, op. cit., s. 276�277.31 Wedªug I. Panica nie wyst¦powaªo wówczas rozró»nienie co do tych dwóch form; u»ywano ich

w zasadzie zamiennie, przy czym tytuª de Opol lub de Oppol odwoªywaª si¦ do stolicy ksi¦stwa, nato-miast opoliensis do caªo±ci terytorium, nad którym dany ksi¡»¦ sprawowaª wªadz¦. Zob. spostrze»eniana temat tytulatury Kazimierza I, Mieszka II Otyªego i Wªadysªawa I Opolskiego: I. Panic, Tytulaturaksi¡»¡t opolskich w XIII wieku (uwagi w zwi¡zku z dyskusj¡ na temat pocz¡tków Skoczowa), Pami¦tnikcieszy«ski, Cieszyn 1997, t.12, s. 6�7; por. A. Barciak, Opole w ±wietle najstarszych wzmianek ¹ródªo-wych (dokumentowych) [w:] Jak powstawaªo Opole? Miasto i jego ksi¡»¦ta, red. A. Pobóg-Lenartowicz,Opole 2006, s. 23�31.

32 SUB II, s. 120.

93

Walka ta stanie si¦ jeszcze bardziej interesuj¡ca, gdy przyjrzymy si¦ bli»ej przywie-szonym piecz¦ciom. Wiola u»ywa piecz¦ci, której ideowa wymowa jest bardzo czytelna.Jest to piecz¦¢ wdowia, sporz¡dzona ju» po ±mierci Kazimierza I (jak pami¦tamy,w swoim pierwszym dokumencie z 1230 roku Wiola u»yªa piecz¦ci m¦»a). Co ciekaw-sze, jest to piecz¦¢ majestatyczna (tronowa), a wi¦c bardzo uroczysta, u»ywana zwykleprzez monarchów i cesarzy, rzadko przez ksi¡»¡t33. Wedªug bada« M.L. Wójcika byªato pierwsza piecz¦¢ majestatyczna na �l¡sku i to wªa±nie Wiola ten typ piecz¦ci tuwprowadziªa34. Na przedstawionym wizerunku mo»emy dostrzec ksi¦»n¡, siedz¡c¡ natronie, z dwoma synami, trzymaj¡cymi j¡ za r¦ce, po obu stronach. Niewielu history-ków do tej pory zajmowaªo si¦ bli»ej tym zabytkiem. M. Gumowski pokusiª si¦ o krótk¡interpretacj¦ wyst¦puj¡cego tu wizerunku � wedªug niego przyczyna takiego wªa±nie,a nie innego przedstawienia ksi¦»nej le»aªa w charakterze jej wªadzy, któr¡ uchwyciªasilnymi r¦koma po ±mierci m¦»a, ale wªa±nie w imieniu swoich synów35. Gest trzyma-nia za r¦k¦ wskazuje, »e to synowie Wioli s¡ ¹ródªem wªadzy, prawowitymi dziedzicamiopolskiego tronu. Wiola dziaªaªa jedynie jako ich opiekun, sprawuj¡cy rz¡dy w za-st¦pstwie i niejako przy ich przyzwoleniu. Ksi¦»na byªa przecie» kobiet¡, w dodatkuz obcej dynastii, nie miaªa prawa do tronu jako sukcesor z bo»ej ªaski, ale miaªa prawodo opieki � i to wªa±nie na jej piecz¦ci jest wyra¹nie podkre±lone. Jednak»e to wªa±nieksi¦»na jest na piecz¦ci centraln¡ postaci¡, to ona w caªej godno±ci siedzi na tronie. Wy-daje si¦, »e wykorzystanie tak wymownego ideologicznie portretu spowodowane byªotym, »e pozycja Wioli byªa relatywnie sªaba, dlatego ksi¦»na potrzebowaªa tym silniej-szych ±rodków ideologicznych, by podkre±li¢ swój status. W otoku piecz¦ci znajdujesi¦ napis odzwierciedlaj¡cy znane nam ju» pretensje Wioli do tytuªu ksi¦»nej opolskiej:† SIGILLVM VIOLE o DVCISSE o IN OPOLE. Zagadk¡ pozostaje reakcja HenrykaBrodatego na tak¡ postaw¦ ambitnej Buªgarki, ale zapewne z niejakim rozdra»nieniemmusiaª podchodzi¢ do jej ideologii wªadzy, wyra»anej mi¦dzy innymi poprzez bardzosugestywn¡ piecz¦¢.

Przypadek Wioli, kobiety, która odwa»nie stan¦ªa naprzeciw pot¦»nego s¡siadaw obronie praw swoich i swych dzieci, nie byª jedynym w tym okresie. W podobnejsytuacji po tragicznej ±mierci Leszka Biaªego znalazªa si¦ ksi¦»na krakowska, Grzy-misªawa. Ona tak»e posiadaªa piecz¦¢, dzi± zaginion¡, której jednak»e zachowaªy si¦opisy i szkice. Jak pisaª F. Piekosi«ski, byªa to: �piecz¦¢ okr¡gªa, wyobra»aªa ksi¦»n¦na majestacie, w koronie na gªowie, w prawej r¦ce trzyma berªo w ksztaªcie lilii�36. Po-dobie«stwo mi¦dzy piecz¦ciami Wioli i Grzymisªawy, bior¡c pod uwag¦ podobie«stwoich »yciorysów, jest bardzo wyra¹ne. Ani m¡» Wioli, Kazimierz, ani m¡» Grzymisªawy� Leszek Biaªy, nie u»ywali tak wyrazistych ideologicznie wizerunków napiecz¦tnychjak wdowy po nich. Ich piecz¦cie byªy nawet rozmiarami mniejsze. Mo»na wi¦c przy-j¡¢, »e ideologia wªadzy w wydaniu kobiecym wymagaªa znacznie bardziej radykalnych±rodków.

33 Z. Piech, Ikonogra�a piecz¦ci Piastów, Kraków 1993, s. 42�43.34 M.L. Wójcik, op. cit., s. 84. Cho¢ zagadk¡ pozostaje, sk¡d wzi¦ªa si¦ owa inspiracja.35 M. Gumowski, op. cit., s. 296.36 F. Piekosi«ski, Piecz¦cie polskie wieków ±rednich, Kraków 1899, nr 58.

94

Wedªug M.L. Wójcika Wiola u»ywaªa swojej piecz¦ci do ko«ca »ycia37, a zmar-ªa w 1251 roku38. Z tego czasu znamy jeszcze trzy dokumenty tej ksi¦»nej. Pierwszy,z 1235 roku39, skierowany zostaª do biskupa wrocªawskiego Tomasza. Ksi¦»na, wyst¦-puj¡c zupeªnie samodzielnie, jako ksi¦»na opolska (Ego V(iola) dei miseratione ducissaOpoliensis relicta domina ducis Cazymiri), zatwierdziªa immunitet dla wsi Klucz, któr¡nieco wcze±niej biskupstwo otrzymaªo od kanclerza Sebastiana (najwyra¹niej stosunkiWioli z tym niepewnym urz¦dnikiem, paktuj¡cym z Brodatym, zostaªy w mi¦dzycza-sie unormowane). Przywilej ten zostaª wydany w podzi¦ce za usªugi, które Tomaszwy±wiadczyª dla Wioli i jej synów � wedªug B. Zientary chodziªo o po±rednictwo przyzawieraniu ukªadu mi¦dzy Wiol¡ a Henrykiem Brodatym, który miaª jej wªa±nie w tymokresie przekaza¢ ziemi¦ kalisk¡ i rudzk¡, jako udzielne ksi¦stwo40. Bardziej prawdo-podobne wydaje si¦ jednak przypuszczenie W. Dziewulskiego, i» wdzi¦czno±¢ Wioliwynikaªa z pomocy, jakiej udzieliª jej biskup Tomasz w skontaktowaniu si¦ z papie»emi wprowadzeniu w »ycie bulli protekcyjnej z 1233 roku41, zwªaszcza »e wªa±nie wówczasTomasz rozpocz¡ª spór z Henrykiem Brodatym o immunitety dla dóbr ko±cielnych42

i zapewne Wiola mogªa w nim widzie¢ swojego sojusznika przeciw ksi¦ciu ±l¡skiemu.Sk¡din¡d, historycy nie s¡ zgodni co do momentu, w którym Wiola otrzymaªa ziemi¦kalisk¡ i rudzk¡ we wªadanie43. Nie jest to kwestia a» tak istotna dla niniejszych rozwa-»a«; wa»niejsze jest to, »e Wiola najwyra¹niej miaªa na tyle wysok¡ pozycj¦, i» ksi¡»¦ta±l¡scy musieli liczy¢ si¦ z jej roszczeniami i uznali za konieczne nadanie jej jakich± ziemw ramach rekompensaty za utrat¦ wpªywów w ksi¦stwie opolskim. Znamienne jest to,»e Wiola do ko«ca chyba nie uznaªa �zamiany� na maªo znacz¡ce, udzielne ksi¦stwokalisko-rudzkie i swojego ograniczenia wªadzy w Opolu, zarówno bowiem w nast¦pnymdokumencie, datowanym na 1238 rok44, jak i najprawdopodobniej w jej ostatnim zna-nym nam dyplomie z 25 marca 1243 roku45, mimo tytulatury ksi¦»nej kaliskiej, Wiolau»yªa swojej majestatycznej piecz¦ci przedstawiaj¡cej j¡ jako ksi¦»n¡ opolsk¡46.

37 M.L. Wójcik, op. cit., s. 81.38 K. Jasi«ski, op. cit., s. 18�19.39 SUB II, s. 105.40 B. Zientara, op. cit., s. 315.41 W. Dziewulski, op. cit., s. 174.42 B. Zientara, op. cit., s. 329�331.43 W tej sprawie wypowiadali si¦ mi¦dzy innymi: W. Dziewulski, op. cit., s. 174�181, który przyj¡ª,

»e nadanie Kalisza i Rudy zostaªo dokonane ju» przez Henryka Pobo»nego, W. Swoboda, op. cit.,s. 61�63, czy B. Zientara, op. cit. s. 314�315.

44 SUB II, s. 156.45 SUB II, s. 243. Przypuszczenie o u»yciu w tym dokumencie owej piecz¦ci wysun¡ª M.L. Wójcik,

op. cit., s. 81.46 Oczywi±cie zdarzaªy si¦ przypadki u»ywania przez wªadców piecz¦ci, na której tytuª i oznaki

przysªuguj¡ce temu» wªadcy nie zgadzaªy si¦ ze stanem faktycznym, ale starano si¦ tego unika¢ i cz¦-sto w takich sytuacjach wyja±niano w tek±cie dokumentu, dlaczego zostaªa u»yta taka, a nie innapiecz¦¢ (bo, na przykªad, wªa±ciwa nie zostaªa jeszcze wykonana), zob. M. Gumowski, M. Haisig,S. Mikucki, Sfragistyka, Warszawa 1960, s. 92�93, S. K¦trzy«ski, Zarys nauki o dokumencie polskimwieków ±rednich, Pozna« 2008, s 153�155. Wiola w swoim dokumencie z 1230 roku uznaªa za stosow-ne zaznaczy¢, »e przywiesza piecz¦¢ zmarªego m¦»a, w nast¦pnych dyplomach, jako ksi¦»na kaliskai rudzka, u»ywaªa przez wiele lat opolskiej piecz¦ci majestatycznej bez takiego wyja±nienia. Mógª towi¦c by¢ celowy zabieg ideologiczny.

95

Po ±mierci Henryka Brodatego w 1238 roku wªadz¦ w Opolu przej¡ª, ju» jako sa-modzielny wªadca, Mieszko II Otyªy47. Wioli, a zostaªa odsuni¦ta od wydarze« po-litycznych � pozostaªa jej godno±¢ ksi¦»nej kaliskiej, któr¡ zreszt¡ wkrótce utraciªa,gdy» w 1244 roku Kalisz zostaª odzyskany przez rycerstwo wielkopolskie. Mieszko niecieszyª si¦ dobrym zdrowiem i zmarª bardzo mªodo, prawdopodobnie w 1246 roku48.Nieco wcze±niej sporz¡dziª testament, na mocy którego Wiola miaªa otrzyma¢ Cieszyni Racibórz49. W. Dziewulski przypuszcza jednak, »e ksi¦»na do swojej ±mierci wolaªarezydowa¢ w Opolu i zapewne byªa pani¡ domu ksi¡»¦cego, jako »e Wªadysªaw o»eniªsi¦ dopiero rok po ±mierci matki50.

Ostatnim zagadnieniem pozostaje kwestia fundacji ko±cielnych, wiadomo bowiem,»e byªa to jedna z cz¦stszych i istotniejszych form uzewn¦trzniania ideologii wªadzyprzez ksi¡»¡t. Jak pisze R. Michaªowski, poprzez fundacje ko±cielne wªadcy staralisi¦ da¢ ±wiadectwo swojego majestatu i jednocze±nie zagwarantowa¢ przychylno±¢ Bo-ga, jako tego, od którego pochodziªa wszelka wªadza51. Ksi¡»¦ta opolscy nie byli tuwyj¡tkiem. Ciekawym przykªadem jest kaplica ±w. Anny w gotyckiej ±wi¡tyni francisz-kanów w Opolu, zwana Kaplic¡ Piastowsk¡, ze wzgl¦du na liczne szczegóªy wymownie±wiadcz¡ce o Piastach, fundatorach tego miejsca52. Znajduj¡ si¦ w niej mi¦dzy inny-mi reprodukcje piecz¦ci ksi¦cia Kazimierza i Wioli (na wschodniej ±cianie, w przednimprz¦±le od wej±cia). E. Frankiewicz przypuszcza, »e franciszkanie przybyli tu w ostatnimroku rz¡dów Kazimierza I, kiedy kaplica ta miaªa jeszcze charakter prywatny, jednakumieszczenie tu wizerunków Wioli i jej m¦»a wskazuje, »e zostali oni zapami¦tani jakojedni z donatorów53. Tyczy si¦ to zwªaszcza Wioli, która przecie» znacznie prze»yªam¦»a. Równie» klasztor w Czarnow¡sach uwa»aª Wiol¦ za swoj¡ dobrodziejk¦54.

Podsumowuj¡c, nale»aªoby podkre±li¢ co±, co mo»e wydawa¢ si¦ truizmem, ale w od-niesieniu do epoki ±redniowiecznej stanowi jeden z jej kulturowych fundamentów: »adnawªadza nie mo»e obej±¢ si¦ bez ideologii, która j¡ tªumaczy, legitymizuje i manifestujewobec reszty ±wiata. �ledz¡c przykªad Wioli, do±¢ ªatwo mo»na dostrzec pewien zasób±rodków, za pomoc¡ których ksi¦»na realizowaªa swoj¡ ideologi¦: od tytulatury, jakieju»ywaªa, poprzez wyobra»enie napiecz¦tne, wreszcie odwoªanie si¦ do czynnika reli-gijnego (interwencja papieska, fundacje ko±cielne, nadania dla Ko±cioªa). Co ciekawe,±rodki te nie ró»ni¡ si¦ jako±ciowo od tych, którymi posªugiwali si¦ w tym okresie wªadcym¦»czy¹ni, jednak specy�ka kobiecej ideologii wªadzy, wynikaj¡ca z pozycji spoªeczneji prawnej kobiety, uwidacznia si¦ w sile przekazu, jak w przypadku omawianej szerokopiecz¦ci majestatycznej ksi¦»nej. Warto tak»e nadmieni¢, »e caªy wysiªek, jaki Wiolawªo»yªa w utrzymanie niezale»no±ci Opola, niezale»nie od osobistych ambicji ksi¦»nej,

47 Ksi¡»¦ta i ksi¦»ne Górnego �l¡ska. . . , s. 89.48 K. Jasi«ski op. cit., s. 24�25.49 SUB II, s. 295.50 W. Dziewulski, op. cit., s. 181.51 R. Michaªowski, Princeps fundator. Studium z dziejów kultury politycznej w Polsce X�XIII

wieku, Warszawa 1989, s. 275�27852 E. Frankiewicz, Kaplica piastowska w Opolu, Wrocªaw � Warszawa � Kraków 1963, s. 5.53 Ibid., s. 51�52.54 W. Dziewulski, op. cit., s. 182.

96

o ile takowe istniaªy, przyniósª korzy±ci przede wszystkim jej synom. To oni stali si¦faktycznymi bene�cjentami walki Wioli z Henrykiem Brodatym.

Herman Saracen � bohater ±wi¦tej wojny w Kronice Ziemi Pruskiej

Piotra z Dusburga. O ideale rycerza krucjatowego

Piotr Ka¹mierczak

Uniwersytet Mikoªaka Kopernika

Herman Saracen to jeden z zakonników-rycerzy, który nale»aª do wspólnoty krzy»ac-kiej, oraz jeden z bohaterów Kroniki Ziemi Pruskiej Piotra z Dusburga. WspomnianaKronika stanowi cenne i bodaj najwa»niejsze ¹ródªo do poznania dziejów Zakonu Szpi-tala Naj±wi¦tszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie oraz formowania si¦niezwykªego tworu politycznego, jakim byªo pa«stwo zakonu krzy»ackiego w Prusach.Zawarte w niej tre±ci i sposób przedstawiania rzeczywisto±ci wpisuj¡ to dzieªo do kano-nu pisarstwa ±redniowiecznego traktuj¡cego o wyprawach krzy»owych. Niniejsza pracama na celu ukazanie tego, w jaki sposób ideologia krucjatowa przedstawiona w Kronicefunkcjonowaªa w zakonie krzy»ackim oraz jak miaªa reprezentowa¢ jego poczynania nazewn¡trz, co zostanie omówione na przykªadzie wspomnianego brata zakonnego.

Je»eli chodzi o sam¡ Kronik¦, od zawsze wzbudzaªa zainteresowanie historyków. Oddawna stanowi przedmiot bada« historyków niemieckich, jednak»e przez dªugi czas niepodchodzono do niej krytycznie. Praca Maxa Perlbacha wprawdzie pokazywaªa tre±ciKroniki w mniej romantycznym ±wietle, jednak»e nie podwa»yªa ona jej autorytetuw±ród badaczy1. Na gruncie polskim jedn¡ z pierwszych prac stworzyªa Marzena Pol-lakówna2. Do dzi± owo dzieªo krzy»ackiego kronikarza stanowi przedmiot analizy dlawielu historyków. Wystarczy wspomnie¢ o pracy Janusza Trupindy3 na temat ideologiikrucjatowej w kronice Piotra z Dusburga lub szkicu ¹ródªoznawczym Jarosªawa Wen-ty4 b¦d¡cym wst¦pem do wydania Kroniki w polskim tªumaczeniu. Trudno jednakw tak krótkiej pracy wymieni¢ szczegóªowo literatur¦ dotycz¡c¡ analizowanego dzieªa,jednak»e jej bogaty zbiór zawiera wspomniany szkic Jarosªawa Wenty czy te» pra-c¦ Stefana Kwiatkowskiego Zakon niemiecki w Prusach a umysªowo±¢ ±redniowiecza.Scholastyczne rozumienie prawa natury a etyczna i religijna ±wiadomo±¢ Krzy»aków do

1 G. Labuda, O ¹ródªach Kroniki Pruskiej Piotra z Dusburga (Na marginesie pracy MarzenyPollakówny Kronika Piotra z Dusburga), Komunikaty Mazursko-Warmi«skie, nr. 2�3, 1971, s. 217.

2 M. Pollakówna, Kronika Piotra z Dusburga, Wrocªaw � Warszawa � Kraków 1968.3 J. Trupinda, Ideologia krucjatowa w Kronice Piotra z Dusburga, Gda«sk 1999.4 J. Wenta, Kronika Piotra z Dusburga. Szkic ¹ródªoznawczy, Toru« 2003.

99

okoªo 1420 roku5. Mo»na to uzna¢ za pewnego rodzaju podstawowe prace, od którychka»dy zainteresowany powinien rozpocz¡¢ swoje badania nad kronik¡ Piotra z Dusbur-ga.

Przechodz¡c ju» do analizy tre±ci Kroniki, nale»y zwróci¢ uwag¦ na badania JanuszaTrupindy, które wykazaªy, »e dzieªo duchownego krzy»ackiego z pocz¡tku XIV wiekuo»ywiªo nieco ju» wtedy zapomniane idee o sªu»bie Bogu or¦»em6. Byªo to na swoje cza-sy dzieªo niezwykªe, odwoªuj¡ce si¦ w sposobie prezentowanych tre±ci do najstarszych¹ródeª mówi¡cych o wyprawach krzy»owych.

Interesuj¡cy nas brat Herman jest postaci¡ o tyle ciekaw¡, gdy» mimo braku wzmia-nek o nim w innych ¹ródªach sposób przedstawiania go przez Piotra z Dusburga wska-zuje na wielkie znaczenie owego rycerza w trakcie wypraw krzy»owych w Prusach.Dzi¦ki zapiskom zawartym w Kronice jeste±my w stanie odtworzy¢ kilka etapów jego»ycia.

Pochodzi¢ miaª ze Szwabii, nie wiadomo jak dªugo sªu»yª w zakonie, ale z pewno±ci¡wst¡piª do niego przed rokiem 1260. Dla czytelnika ±redniowiecznego wa»niejsze byªo,»e jeszcze jako czªowiek ±wiecki: �tak bardzo miªowaª Naj±wi¦tsz¡ Dziewic¦ Mari¦, »enikomu, kto prosiª w jej imieniu, nigdy nie odmawiaª�7. Dlatego przez wzgl¡d na jejcze±¢ pu±ciª wolno czªowieka, którego pojmaª na wojnie dla okupu8. Herman byª takoddany Maryi, »e w jej imieniu stan¡ª w szranki turnieju z rycerzem, który z pych¡szukaª przeciwnika do walki o cze±¢ swojej damy, jak i o wªasny or¦»9. Pobo»ny bo-hater stan¡ª z nim do boju o cze±¢ Dziewicy, której obiecaª sªu»y¢, czyli Bo»ej Matki.Pokonawszy dumnego przeciwnika w pierwszym starciu, nie wzi¡ª dla siebie ani jegokonia, ani zbroi, a oddaª zdobyty ekwipunek ubogim10. Sens tego gestu mo»na zrozu-mie¢ o tyle, o ile pami¦ta si¦, jak drogie byªo utrzymanie rycerza i jego wierzchowca,st¡d wielka musiaªa by¢ rado±¢ biedaków, którzy otrzymali taki dar, a czªowieka post¦-puj¡cego w ten sposób i jeszcze przyzywaj¡cego imienia Maryi nie mo»na byªo uzna¢za nikogo innego jak za ±wi¦tego.

Analizuj¡c powy»szy epizod z »ycia brata Hermana, mo»na dostrzec dwa intere-suj¡ce aspekty. Po pierwsze, nie duma, pycha i pewno±¢ w swoje umiej¦tno±ci mo»ezapewni¢ zwyci¦stwo, ale jedynie walka w sªusznej sprawie w imieniu najwy»szych±wi¦to±ci, z wiar¡ w Bo»e wsparcie. Sam kronikarz daje tego potwierdzenie w dal-szej cz¦±ci swej opowie±ci, kiedy po przegranej dla chrze±cijan bitwie pod Pokarwispisze: �wszystkie dusze, których ciaªa tam polegªy, zostaªy zbawione, oprócz trzech,które przyst¡piªy do bitwy, kieruj¡c si¦ nie pobo»no±ci¡, lecz ch¦ci¡ popisania si¦ swo-

5 S. Kwiatkowski, Zakon niemiecki w Prusach a umysªowo±¢ ±redniowiecza. Scholastyczne ro-zumienie prawa natury a etyczna i religijna ±wiadomo±¢ Krzy»aków do okoªo 1420 roku, Szczecin2005.

6 J. Trupinda, op. cit., s. 197, 201�202.7 Piotr z Dusburga, Kronika Ziemi Pruskiej, tªum. S. Wyszomirski, wst¦p i komentarz J. Wenta,

Toru« 2004, s. 94; por. Peter von Dusburg, Chronik des Preussenlandes, Übers. und erl. von K. Scholzund D. Wojtecki, Darmstadt 1984, s. 198: Hoc tempore in coventum de castro Kunigsberg fuit fraterHermannus dictus Sarracenus natus de Swevia, qui, cum adhuc esset secularis, tantum dilexit beatamvirginem Mariam, ut nulli petenti in nomie ipsius aliquid denegaret.

8 Ibid.9 Piotr z Dusburga, op. cit., s. 94�95; por. Peter von Dusburg, op. cit., s. 198.

10 Ibid., s. 95; por. Ibid., s. 198.

100

j¡ sprawno±ci¡ w rzemio±le wojennym�11. Nie da si¦ zaprzeczy¢, »e wyczyta¢ mo»naz tych przekazów krytyk¦ przez Ko±cióª turniejów rycerskich, w której szlachetnie uro-dzeni mogli sprawdza¢ swoje umiej¦tno±ci w walce. Mimo »e byªy bliskie rycerskiejtradycji, to jednak zostaªy o�cjalnie pot¦pione ju» przez papie»a Innocentego II w ro-ku 1130, a nast¦pnie przez Sobór Latera«ski z roku 113912. Kaznodzieje prze±cigalisi¦ w mno»eniu diabolicznych wizji zwi¡zanych z wojennymi rozrywkami rycerstwa,a jeden z najbardziej znanych teologów XIII-wiecznych, Jakub z Vitry, wyszczególniªi opisaª po kolei wszystkie siedem grzechów gªównych, jakie popeªniali przyst¦puj¡cydo turnieju wojownicy13.

Po drugie, czyn Hermana po wygranym pojedynku wskazuje na sposób postrze-gania ±wi¦to±ci w tym okresie. Cho¢ nigdzie nie jest powiedziane, »e pobo»ny rycerzzostaª uznany za ±wi¦tego, to jego czyny wskazywaªy na Bo»¡ inspiracj¦, której dost¦-puj¡ ±wi¦ci. W czasach gdy Piotr z Dusburga pisaª sw¡ Kronik¦, aby zosta¢ uznanymza ±wi¦tego, nie wystarczyªo przykªadne »ycie zwi¡zane ze swoim stanem, lecz przedewszystkim nale»aªo �na±ladowa¢ Chrystusa w Jego upokorzeniu i cierpieniach i niewaha¢ si¦ przed czynami, które spoªecze«stwo, nazywaj¡ce si¦ chrze±cija«skim, uwa»aza szalone�14. Dobitnie ukazuje to przykªad innego brata o imieniu Hermana, zwanegoHermanem z Lichtenburga, który poza ascetycznym trybem »ycia i wszelkimi ogranicze-niami narzucanymi na siebie, nosiª na nagim ciele kolczug¦, która podczas gwaªtownejwalki poszarpaªa jego ciaªo, � jakby zostaªo poranione przez skorpiony�15. Zganiª go zato jego spowiednik, brat Piotr, Hermana jednak nic nie byªo w stanie przekona¢ dozdj¦cia kolczugi, dlatego sama Dziewica Maryja przyszªa do niego w nocy i uleczyªajego rany, co potwierdziª rzeczony spowiednik16. Rzecz o tyle ciekawa, »e bior¡cy udziaªw tym w¡tku bracia s¡ równie tajemniczy co interesuj¡cy nas ich pobo»ny wspóªbrat,bo nieznani poza Kronik¡ Piotra z Dusburga.

Podobnie jak z powy»szym bratem, Maryja nawi¡zywaªa równie» kontakt z Her-manem Saracenem, ju» po wst¡pieniu przez niego do zakonu. Przesyªaªa przez niegonauki innym braciom, aby swej patronki nie wprawiali w smutek. Albowiem jak podajekronikarz: �czytaj¡ tylko o dokonaniach królów i ksi¡»¡t i o doczesnej marno±ci, taki» o moim Synu, o mnie i o »yciu ±wi¦tych opowiada si¦ rzadko lub nigdy�17. Epizodten mo»na odnie±¢ do tego, co zostaªo ju» wcze±niej powiedziane na temat przyziemnej

11 Piotr z Dusburga, op. cit., s. 103; por. Peter von Dusburg, op. cit., s. 214: Qui reversi dixterunt,quo Cristiani perdissent victoriam et quod omnes anime, quarum corpora ibi occisa fuerant, essentsalvate preter tres, que non devocionis causa, sed exercendi miliciam suam venerant ad hoc bellum.

12 F. Cardini, Wojownik i rycerz [w:] Czªowiek ±redniowiecza, pod. red. J. Le Go�a, Warszawa �Gda«sk 1996, s. 127.

13 Ibid., s. 128.14 A. Vauchez, Duchowo±¢ ±redniowiecza, tªum. H. Zaremska, Gda«sk 2004, s. 128.15 Piotr z Dusburga, op. cit., s. 120�121; por. Peter von Dusburg, op. cit., s. 250: Unde accidit,

quod superindutis diis armis, dum bellum pro�ciscens impetuose se haberent, sicut in tali negocio estconsumentum, in tantum caro eius corrosa fuit, aesi fuissent scorpionibus cesa.

16 Piotr z Dusburga, op. cit., s. 121; por. Peter von Dusburg, op. cit., s. 250.17 Piotr z Dusburga, op. cit., s. 95; por. Peter von Dusburg, op. cit., s 200: Hoc movet me ad tyrba-

cionem, quod dilecti �lii mei fratres tui de domo Theutonica non referebant quodam in collacionibussuis nisi de factis regum et principum et seuli vanitate, ita quo �lus meus et ego et sanctorum vitararo nunquam recitatur.

101

motywacji do walki, jak¡ okazywali zwykli rycerze, ale która, jak wida¢, nieobca byªate» zakonnikom-wojownikom.

Ukoronowaniem »ycia brata Hermana byªa ±mier¢ w walce z poganami w bitwiena terytorium Kuronii, która, dodajmy, zako«czyªa si¦ krwaw¡ kl¦sk¡ dla wojsk chrze-±cija«skich18. Jednak»e Herman o tym, »e polegnie, zostaª wcze±niej uprzedzony przezMaryj¦ sªowami: �Hermanie, zapraszam ci¦ na uczt¦ u mojego Syna�19. Znamiennejest, jak ów brat zakonny odbiera to szczególne zaproszenie, cho¢ wie, »e równoznacznejest ono z zako«czeniem »ycia doczesnego. Mówi ze spokojem do swoich wspóªbraci:�Zosta«cie w zdrowiu, nie zobaczycie mnie ju» wi¦cej, poniewa» Dziewica, RodzicielkaBo»a, wezwaªa mnie do wiecznej szcz¦±liwo±ci�20. Dla kronikarza z Dusburga opisy-wany brat jest m¦czennikiem. Mimo »e autor Kroniki zgodnie z tendencj¡ panuj¡c¡w jego czasach w Ko±ciele przesuwa kryterium ±wi¦to±ci ze ±mierci w sªusznej sprawiena wcze±niejsze zasªugi i doskonaªo±¢ za »ycia, to jednak kªadzie nacisk na o�ar¦ z »y-cia w imieniu rzeczy wy»szych, którymi, rzecz jasna, byªy walki zakonu z poganami21.Mo»na nawet pokusi¢ si¦ o stwierdzenie, »e Piotr z Dusburga próbowaª poª¡czy¢ dwawzorce ±wi¦to±ci, jakby chciaª powiedzie¢, »e równie istotny jest duchowy rozwój, jaki m¦cze«ska ±mier¢, które razem wskazuj¡ na prawdziw¡ ±wi¦to±¢. Wedªug JanuszaTrupindy Piotr z Dusburga zaczerpn¡ª wzorce m¦cze«skiej ±mierci z czasów wyprawkrzy»owych do Ziemi �wi¦tej i opieraª je na przekonaniu, »e �»ycie jest najcenniej-sz¡ rzecz¡, jak¡ czªowiek mo»e o�arowa¢ Bogu, a ±mier¢ taka jest najwy»szym aktemmiªo±ci�22.

Peªne cnót »ycie, ukoronowane m¦cze«sk¡ ±mierci¡ na polu bitwy podczas walkiw sªusznej sprawie, pozwoliªo bratu Hermanowi zosta¢ wyró»nionym przez sw¡ wyj¡t-kowo±¢ równie» po ±mierci. Oto bowiem bitw¦, w której polegª, ujrzaª bogobojny mªo-carz, którego widzenie zostaªo potwierdzone przez dwóch parobków: ��Przenaj±wi¦tszaDziewica Maria i ±wi¦te dziewice i anioªowie Bo»y wst¦puj¡ do nieba razem z duszamipolegªych�. Pomi¦dzy tymi duszami, jak zauwa»yli obydwaj ±wiadkowie, znajdowaªysi¦ dwie dostojniejsze od innych; byªy to dusze: brata Hermana zwanego Saracenemoraz pewnego brata zwanego bratem z Gleiÿbergu�23.

Wymienienie tego drugiego obok znanego nam ze swego niemal ±wi¦tego »yciaHermana jest nieprzypadkowe. Ów brat z Gleiÿbergu, który nie zostaª przedstawionyz imienia, znany byª równie» ze swego pobo»nego »ycia podczas sªu»by w domu zakon-nym w Dzierzgoniu i zostaª w szczególny sposób przez to wyró»niony. Piotr z Dusburgaprzedstawia to nast¦puj¡co: �w dniu Wielkiego Pi¡tku, gdy podczas mszy ±wi¦tej zgod-

18 Bitwa miaªa miejsce 13 VII [dzie« ±w. Maªgorzaty] 1260 r.; zob.: Piotr z Dusburga, op. cit.,s. 96�97, por. Peter von Dusburg, op. cit., s. 202�206.

19 Ibid., s. 97; por. Ibid., s. 206: Hermanne, ego ad convivium �lii mei te invito.20 Ibid., s. 97; por. Ibid., s. 206: Valete, amodo me non videbitis, quia virgo Dei genitrix me ad

eterna gaudia invitavit.21 J. Trupinda, op. cit., s. 187.22 Ibid., s. 188.23 Piotr z Dusburga, op. cit., s. 98; por. Peter von Dusburg, op. cit., s.206�208: heu modo occiduntur,

nunc video beatam virginem Mariam et sanctas virgines et agelos Dei cum animabus ipsoram ascen-dere in celum. Inter has animas, ut uterque vidit, due fuerunt eminenciores aliis, que fuerunt animefratris Hermanni dicti Sarraceni et cuiusdam fratris dicti de Glisbergk, de cuius statu in edi�cacionecastri Cristburgk superius et premissum.

102

nie z przyj¦tym zwyczajem pochyliª si¦ [ów brat � M.K.], by ucaªowa¢ krzy», wówczaswykonana w drewnie posta¢ Ukrzy»owanego uniosªa si¦, wyci¡gn¦ªa swoje ramionai chciaªa go obj¡¢ ramionami i u±cisn¡¢�24. Wspomniany brat zareagowaª w sposóbtypowy dla czªowieka gª¦boko wierz¡cego i pobo»nego, gdy» uznaª, i» nie jest godnytakiej ªaski. Jednak»e w kontek±cie »ycia brata Hermana mo»na uzna¢ opisan¡ sytuacj¦za swoiste zaproszenie do m¦cze«stwa i »ycia wiecznego, podobne do tego, jakie Maryjawystosowaªa do Krzy»aka o przydomku Saracen.

Posta¢ pobo»nego brata Hermana mo»e budzi¢ w¡tpliwo±ci co do swej autentycz-no±ci z racji braku potwierdzenia jego osoby w innych ¹ródªach. Nie spotykamy gow najnowszych badaniach prozopogra�cznych Macieja Dorny25, w którym mo»na od-nale¹¢ innych jak najbardziej potwierdzonych historycznie. W±ród tych pochodz¡cychze Szwabii, która podlegaªa w administracji zakonnej pod baliwat franko«ski, »adennie nosi imienia Herman26. Jednak»e ów wykaz obejmuje w wi¦kszo±ci czasy od lat70. XIII stulecia, wi¦c brak interesuj¡cego nas brata jest w pewien sposób wyja±niony,skoro wedªug Kroniki zgin¡ª on w roku 1260.

Interesuj¡ce jest jego pochodzenie geogra�czne, bowiem Szwabia byªa jednym z te-renów, po Turyngii, Saksonii i Frankonii, z których pochodziªa wi¦kszo±¢ zakonników27.Co do pochodzenia spoªecznego naszego bohatera równie» nie ma w¡tpliwo±ci � nale-»y on do stanu rycerskiego, bowiem staje w turnieju przeciw innemu rycerzowi. Niejest jednak powiedziane, czy jest drobnym przedstawicielem swojej grupy, czy nale»ydo kr¦gu ministeriaªów szukaj¡cych w zakonie niezale»no±ci, jednak»e mimo to mo»-na przyj¡¢, »e nale»y do bazy rekrutacyjnej korporacji krzy»ackiej, jak¡ byªa ni»szaszlachta niemiecka28. Ta grupa byªa najliczniejsza w±ród czªonków wspólnoty i ªatwomo»na wpisa¢ w ni¡ posta¢ Hermana Saracena, który w tym momencie rysuje si¦ jakorycerz jeden z wielu, teoretycznie niewyró»niaj¡cy si¦ niczym spo±ród innych braci.

Id¡c dalej tropem pochodzenia rzeczonego brata, przyjrzyjmy si¦ jeszcze jednemuzagadnieniu. Otó» w Szwabii natra�amy na »ywy kult ±w. Hermana Kaleki zwanegoHermanem z Reichnau, »yj¡cego w XI wieku29. Mo»na przyj¡¢ to za potwierdzenie ist-nienia owego Krzy»aka, bowiem jako pochodz¡cy z terytorium Szwabii mógª dosta¢ zapatrona popularnego tam ±wi¦tego. Interesuj¡cy wydaje si¦ tak»e rozbiór etymologicz-ny samego imienia. Herman, jako imi¦ pochodzenia germa«skiego, skªada si¦ z dwóchcz¦±ci: her- (niem. Heer) czyli `wojsko' i � mann czyli `czªowiek', co ostatecznie mo»-na zinterpretowa¢ jako `czªowieka nale»¡cego do wojska' lub pro±ciej, jako »oªnierza30.St¡d ju» wystarczaj¡co blisko do stwierdzenia, »e jak inaczej mógª mie¢ na imi¦ ry-

24 Piotr z Dusburga, op. cit. s. 86; por. Peter von Dusburg, op. cit., s. 180: Inter hos fratres fuitqui dam dictus de Glisbergk, qui tante fuit sactitatis, quod ind de parasceves, dum divinum o�ciumin ecclesia agentur et more solito geniculando se inclinarent ad Crocem osculandam, imago cruci�xiLinea elevans se extendit brachia sua volens eum circumando brachiis amplecti.

25 M. Dorna, Bracia zakonu krzy»ackiego w Prusach w latach 1228�1309. Studium prozopogra�czne,Pozna« 2004.

26 Ibid., s. 60�61.27 Ibid., s. 44; J. Tandecki, Zakon krzy»acki [w:] Pa«stwo zakonu krzy»ackiego w Prusach: wªadza

i spoªecze«stwo, pod red. M. Biskupa i R. Czai, Warszawa 2008, s. 409.28 M. Dorna, op. cit., s. 50; J. Tandecki, op. cit., s. 411.29 H. Fros, F. Sowa, Ksi¦ga imion i ±wi¦tych, t. 3, Kraków 1998, s. 43.30 Ibid.

103

cerz pochodz¡cy z regionu z »ywym kultem konkretnego ±wi¦tego, który na domiarwszystkiego ginie z mieczem w r¦ku, walcz¡c rami¦ w rami¦ ze swymi wspóªbra¢mipod sztandarem zakonu, czyli speªnia si¦ jako bohater wyprawy misyjnej. Czy nie malepszej ±mierci dla wojownika o takim imieniu, wiedz¡cego doskonale, jaka nagrodaspotka go za po±wi¦cenie? Mo»na przypuszcza¢, »e »yciorys pobo»nego rycerza na-rodziª si¦ w gªowie kronikarza z Dusburga, co jednak nie oznacza, »e nie mógª mie¢on swego odpowiednika w rzeczywisto±ci, o którym jednak nie zachowaªa si¦ »adnawzmianka, a na któr¡ mógª tra�¢ duchowny krzy»acki przy kompilacji swego dzieªa.Jest bowiem bardzo prawdopodobne, »e mógª on korzysta¢ z pewnych ¹ródeª pisanych,jakie do naszych czasów si¦ nie zachowaªy. Przyjmuje si¦, »e Dusburg od roku 1250zapisywaª wydarzenia na podstawie tradycji ustnej, jednak»e mnogo±¢ faktów przezniego podawana przeczy temu, »e mógª si¦ opiera¢ jedynie na niej. Gerard Labudadoszedª do wniosku, »e Piotr z Dusburga mógª korzysta¢ z raportów dotycz¡cych sy-tuacji militarnej, jakie nadsyªali poszczególni komturowie na r¦ce mistrza krajowego,a potem wielkiego mistrza31. Dowodem na mo»liwo±¢ istnienia takich dokumentów s¡podobne raporty nadsyªane z pogranicza krzy»acko-litewskiego w latach 80. XIV wie-ku, st¡d mo»na zaªo»y¢, »e nie stanowiªy wielkiego novum w funkcjonowaniu korporacjikrzy»ackiej, znanej przecie» ze swojej doskonaªej organizacji i administracji32.

�eby wyja±ni¢, sk¡d ta posta¢ znalazªa swe miejsce na kartach Kroniki Ziemi Pru-skiej, nale»y przedstawi¢ realia, w jakich byªa ona tworzona. Piotr pisaª swe dzieªo napocz¡tku XIV stulecia33. We wst¦pie podany jest wielki mistrz Werner von Orseln,któremu kronika byªa zadedykowana i wystosowana do niego pro±ba o jej korekt¦34.�wiadczy to o tym, »e jej autor musiaª by¢ z nim ±ci±le zwi¡zany, jak i z programem we-wn¦trznej naprawy zakonu, która byªa przez tego wielkiego mistrza prowadzona w celuprzezwyci¦»enia rysuj¡cego si¦ wtedy kryzysu wewn¦trznego35. Je»eli Kronika tworzo-na przez Piotra miaªa mie¢ w tym swój wkªad, nale»y przedstawi¢, co pobudzaªo autorado takiego wªa±nie sposobu pisania.

Bez w¡tpienia Piotrowi z Dusburga przy±wiecaªy cele dziejopisarskie i chronolo-giczne uporz¡dkowanie dziejów zakonu36. Jednak»e mnogo±¢ postaci podobnych doHermana Saracena, liczne cuda, niezwykªe zdarzenia ±wiadcz¡ce o czuwaj¡cej Bo»ejOpatrzno±ci nad wspólnot¡ krzy»ack¡ pozwoliªy sformuªowa¢ Jarosªawowi Wencie te-z¦, i» Kronika miaªa charakter kaznodziejski37. Podobn¡ wizj¦ charakteru dzieªa Piotraz Dusburga podzielaj¡ tak»e inni badacze38. Przedstawienie wcze±niejszych pokole«Krzy»aków, do których przecie» zaliczaª si¦ Herman Saracen, miaªo pomóc wspóªcze-snym Piotrowi z Dusburga braciom w powrocie do pierwotnych ideaªów zakonu39. Nie

31 G. Labuda, op. cit., s. 238.32 Ibid.33 M. Biskup, G. Labuda, Dzieje zakonu krzy»ackiego w Prusach. Gospodarka-Spoªecze«stwo-

Pa«stwo-Ideologia, Gda«sk 1986, s. 12; J. Wenta, op. cit., s. 121; Piotr z Dusburga, op. cit., s. 3.34 Piotr z Dusburga, op. cit., s. 3.35 J. Trupinda, op. cit., s. 158.36 M. Pollakówna, op. cit., s. 200; M. Biskup. G. Labuda, op. cit., s. 434.37 J. Wenta, op. cit., s. 121.38 M. Pollakówna, op. cit., s. 201; M. Biskup. G. Labuda, op. cit., s. 434.39 Ibid., s. 176; J. Trupinda, op. cit., s. 176.

104

da si¦ bowiem zaprzeczy¢, »e w warunkach pruskich klimat zakonu przestaª by¢ ksztaª-towany przez reguª¦ i ascez¦, a zacz¡ª tworzy¢ si¦ wokóª zwyczajów »ycia rycerskiegozwi¡zanego caªkowicie z wojn¡40. Nie mo»na wszak»e zapomnie¢ o specy�ce podbojuPrus, którego tak naprawd¦ nie mo»na nazwa¢ regularn¡ wojn¡, ale raczej mo»na gookre±li¢ jako nieustanne dziaªania partyzanckie, podczas których nale»aªo by¢ w ci¡gªejgotowo±ci, co nie pozwalaªo zachowa¢ skupienia stanowi¡cego przecie» element »yciazakonnego. Tym bardziej byªo to utrudnione, gdy» w Prusach, w przeciwie«stwie doZiemi �wi¦tej, brakowaªo miejsc sprzyjaj¡cych medytacji, jakiej mogli oddawa¢ si¦ bra-cia rycerze, a któr¡ tak bardzo polecaª innemu zakonowi, templariuszom, sam Bernardz Clairvaux41. Walka Krzy»aków byªa walk¡ z trwaj¡cym pod wªadz¡ szatana poga«-stwem, niewa»ne czy uosabiali je ujarzmieni ju» w czasach Piotra Prusowie, czy te»Litwini, z którymi boje za jego czasów prowadziª zakon. Kronika w sposób bardzooczywisty pokazywaªa, »e b¦d¡c czªonkiem takiej wspólnoty, mo»na zapewni¢ sobie»ycie wieczne42.

Poza t¡ kierowan¡ do wewn¡trz nauk¡, Kronika i jej bohaterowie mieli równie»oddziaªywa¢ na zewn¡trz. �wiadczy o tym niezbicie fakt, »e jej oryginaª zostaª spisa-ny po ªacinie, która byªa nieznana zwykªym rycerzom, dlatego Piotr musiaª celowa¢w bardziej wyksztaªconych odbiorców jak duchowni na stanowiskach ko±cielnych orazduchowni pozostaj¡cy na sªu»bie u chrze±cija«skich wªadców, tudzie» do samych wªad-ców43. Nie tylko mogªo to pozyska¢ nowego rekruta dla sªusznej sprawy w Prusach, alete» niejako usprawiedliwiaªo sens istnienia jeszcze w XIV wieku tworu, jakim byª zakonrycerski. Byªo to potrzebne krzy»ackiej wspólnocie zwªaszcza po upadku posiadªo±cichrze±cija«skich w Lewancie i kasacie templariuszy oraz pokazywaªo, ile caªy ±wiatchrze±cija«ski zawdzi¦cza misji braci niemieckich nad Baªtykiem44. Kronikarz zakon-ny postawiª sobie za zadanie obron¦ tego rodzaju sªu»by Bo»ej, jak¡ peªnili Krzy»acy.Maj¡c korzenie w augustia«skiej wizji ±wiata, musiaªa si¦ skonfrontowa¢ z alternatyw-nymi prawami natury Tomasza z Akwinu i udziaªu wszystkich ludzi w owym prawie,która z kolei byªa or¦»em gªównych przeciwników zakonu na pocz¡tku XIV wieku45.Poza tym nie mo»na pomija¢ bardzo istotnego aspektu kultu maryjnego w zakoniekrzy»ackim. Posta¢ Maryi jako jego opiekunki speªniaªa nie tylko funkcj¦ religijn¡, alemiaªa te» swoje znaczenie polityczne. Zakon wª¡czyª kult maryjny do swojej ideologiiwªadzy w Prusach � Krzy»acy uznawali si¦ za lenników Matki Bo»ej, a zaj¦te terytoriatraktowali jako nadane im przez swego suzerena bene�cjum46. Wzmacniaªo to niejakopozycj¦ oraz autorytet Krzy»aków, co z kolei wzmacnia¢ miaªo lojalno±¢ poddanych47.Je»eli odnie±¢ to teraz do analizowanego przypadku interesuj¡cego nas brata zakonne-

40 K. Górski, Religijno±¢ Krzy»aków a klimat kulturalny, Przegl¡d historyczny, t. 75, 1984, z. 2,s. 253.

41 Ibid.; M. Barber, Templariusze, Warszawa 1999, s. 49�50.42 M. Pollakówna, op. cit.43 Ibid., s. 202.44 J. Trupinda, op. cit., s. 157.45 S. Kwiatkowski, op. cit., s. 41.46 M. Dygo, O kulcie maryjnym w Prusach krzy»ackich w XIV�XV wieku, Zapiski Historyczne,

t. 522, 1987, z. 2, s. 266.47 Ibid., s. 268.

105

go, któremu Maryja towarzyszyªa niemal przez caªe »ycie, mo»na doj±¢ do wniosku, »emiaªa na to wpªyw jedynie wielka pobo»no±¢ zakonnika. Matka Bo»a jak prawdziwysenior dbaªa o swych wasali, co wida¢ przez pryzmat »ycia rzeczonego brata. Jednak»enie mo»na tego ogranicza¢ do »ycia religijnego, bowiem dla Krzy»aków ich patronkawspieraªa akcje militarne, nie za± program misyjny48.

Przechodz¡c do podsumowania, na tym etapie rozwa»a« posta¢ omawianego tu bra-ta Hermana zwanego Saracenem mo»na uzna¢ za jeden z wielu elementów propagando-wych Kroniki Ziemi Pruskiej, nie neguj¡c jednak z powodu braku ¹ródeª przypuszcze-nia, i» mógª posiada¢ on swój jak najbardziej rzeczywisty pierwowzór. Jednak»e sposóbpisania Piotra z Dusburga i cele, jakie mogªy mu przy±wieca¢ z kontekstu jego czasówi miejsca dziaªania, wskazuj¡ na pewne mitologizowanie przeszªo±ci przez krzy»ackiegokronikarza. Zdaniem Jarosªawa Wenty Kronika nie tylko wedªug augustia«skiej teo-rii dziejów wyja±nia przeszªo±¢, wskazuj¡c na udziaª Opatrzno±ci w dziejach, ale te»niejako odnosi si¦ sybilli«skiej koncepcji wieku zªotego oraz »elaznego, który jest wie-kiem grzechu49. Pami¦ta¢ przy tym nale»y, i» przy kompilacji pierwszych partii swojegodzieªa, gdzie ma swoje miejsce brat Herman, jak i inni wy»ej wspomniani, opieraª si¦Dusburg na tradycji ustnej, mimo zasygnalizowania ju» wspomnianej hipotezy Gerar-da Labudy, co do mo»liwo±ci korzystania przez Dusburga ze ¹ródeª pisanych. Jednak»eprzyj¡¢ nale»y, i» gªównie opieraª si¦ na informacjach przechowywanych w ludzkiej pa-mi¦ci, a wiadomo, »e jest ona z natury selektywna i kr¡»¡ca wokóª niezwykªych zdarze«i czynów, st¡d nie przedstawia tak wielkiej warto±ci jak ¹ródªa pisane50. Nie mo»na te»zapomnie¢, i» jest zawodna i gotowa dorabia¢ niektóre fakty, dlatego je»eli przyszªo si¦na niej opiera¢ Piotrowi z Dusburga przy tworzeniu wzorców dla braci zakonnych, nienale»y si¦ dziwi¢, »e wcze±niejsze pokolenia zakonników maj¡ cechy, jakie potrzebnebyªy braciom w jego czasach. T¦ zachodz¡c¡ relacj¦ ju» dawno wytªumaczyª Hen-ryk Samsonowicz: �Im mniejsza wiedza historyczna, tym wi¦kszy udziaª w tworzeniuobrazu przeszªo±ci czasu tera¹niejszego: pragnie«, niepokojów, trudno±ci�51. U Piotraz Dusburga wskazuje na to jeszcze jeden fakt, mianowicie ±wi¦to±¢, ukazana cho¢byna przykªadzie Hermana Saracena. Co prawda kronikarz wskazaª na znaczenie jegom¦cze«skiej ±mierci, zgodnej z pierwszymi ¹ródªami do dziejów wypraw krzy»owych,to jego cnotliwe i przykªadne »ycie stanowi wyraz postrzegania ±wi¦to±ci w czasachDusburga. Najlepiej oddaje j¡ Zªota legenda Jakuba z Voragine, która w owym okresiebyªa ulubion¡ lektur¡ ludzi bogobojnych, a nie wydaje si¦, aby Dusburg wyst¦powaªprzeciw nurtom panuj¡cym w pobo»no±ci swoich czasów, bo pisaª przecie» dla sobiewspóªczesnych52.

Brat Herman Saracen miaª, tak jak wielu jego wspóªbraci, do speªnienia w Kro-nice konkretn¡ rol¦. Jako zakonnik-rycerz i czªonek nieustaj¡cej krucjaty przeciwkopoganom, stanowi przykªad wyobra»e« o ideale wojownika nie tylko oddanego swej

48 M. Dygo, art. cyt, s. 247.49 J. Wenta, Od tradycji ustnej do tradycji pisanej na przykªadzie Kroniki Piotra z Dusburga, Kul-

tura pi±mienna ±redniowiecza i czasów nowo»ytnych. Problemy i konteksty badawcze, Res Historica,t. 3, Lublin 1998, s. 85.

50 Idem, Kronika Piotra z Dusburga..., s. 119.51 H. Samsonowicz, Dziedzictwo ±redniowiecza, Wrocªaw � Warszawa � Kraków, 1991, s. 11.52 Vauchez, op. cit., s. 140.

106

misji, ale te» uosobienia cnót, jakimi powinien wykazywa¢ si¦ ka»dy szlachetnie uro-dzony, a zwªaszcza ten, który chciaª szuka¢ powoªania w zakonie krzy»ackim. Poza tymjest jeszcze jedna interesuj¡ca pªaszczyzna, na której mo»na umie±ci¢ jego posta¢ ju»szerzej w kontek±cie europejskiego ±redniowiecza. Stanowi on prób¦ ponownego wznie-cenia przygaszonych ju» w pocz¡tku XIV stulecia idei krucjatowych, które wcze±niejtak powszechnie wzniecaªy »ar w±ród pobo»nych wojowników.

Historia nowo»ytna

109

Stosunek Erazma z Rotterdamu do Marcina Lutra i jego reformyKo±cioªa

Monika Ogiewa

Uniwersytet Szczeci«ski

Rok 1517. Erazm z Rotterdamu cieszyª si¦ ju» europejsk¡ sªaw¡, wzbudzaj¡c przytym szacunek wielkich i mo»nych ówczesnego ±wiata. Na swoim koncie miaª osªawion¡Pochwaª¦ gªupoty, Adagia, Enchidron1 czy Nowy Testament. W tym samym czasie Mar-cin Luter byª �nieznanym nikomu mnichem, dr¦czonym religijnymi niepokojami�2. Obujednak ª¡czyªo to, »e byli augustianami nieprzychylnie spogl¡daj¡cymi na zachowaniewspóªczesnych im duchownych. Jednak, czy zastaªa ich sytuacja mogªa przyczyni¢ si¦do zaj¦cia przez Erazma jednoznacznego stanowiska w sprawie wyst¡pienia Lutra?

Odpowiedzi na to pytanie nale»y szuka¢ przede wszystkim w wymienionych powy»ejdzieªach Erazma z Rotterdamu, takich jak: Pochwaªa gªupoty, Enchidron czy Zach¦tado �lozo�i chrze±cija«skiej ukazuj¡cych stosunek Erazma do otaczaj¡cego go ±wiata.�wiata z pogranicza ±redniowiecza i renesansu, który ulegaª przemianom na jego oczach,i ±miaªo mo»na napisa¢, »e Erazm byª spiritus movens niektórych z tych przeobra»e«.W jego sztandarowych ksi¡»kach mo»na odnale¹¢ wiele zarzutów kierowanych w stron¦przede wszystkim duchowie«stwa, ale rzadko ustosunkowywaª si¦ w nich do wyst¡pie-nia Lutra. Ta korelacja jest za to pokazana w Korespondencji Erazma z Rotterdamuz Polakami, któr¡ opracowaªa Maria Cytowska. Nale»y pami¦ta¢, i» w opisywanymokresie korespondencja speªniaªa funkcj¦ fundamentaln¡ w przekazywaniu informacji,a otrzymanie listu od Erazma z Rotterdamu byªo zaszczytem wymagaj¡cym pochwale-nia si¦ przed przyjacióªmi. W ten wªa±nie sposób listy humanisty zostaªy upublicznione,a w nich Erazm pokazywaª to, co naprawd¦ my±laª o Marcinie Lutrze.

Wcze±niej wspomniano, i» obu dra»niªa sytuacja panuj¡ca w Ko±ciele, ale w tymczasie nie byªa to postawa charakterystyczna wyª¡cznie dla nich. Wtedy bowiem roz-wijaª si¦ dezyderat nawoªuj¡cy do reformy chrze±cija«stwa i jego instytucji. Jednak»epostulaty te zyskaªy na znaczeniu dopiero po ogªoszeniu przez Lutra 95 tez, poniewa»tym wªa±nie sprowokowaª humanistów do zabrania gªosu w tej jak»e wa»nej sprawie.Nie ulega w¡tpliwo±ci, »e najbardziej oczekiwano ustosunkowania si¦ do tego wyst¡-

1 Enchidron, czyli Podr¦cznik »oªnierza chrystusowego nauk zbawiennych peªny.2 L. Koªakowski, Wst¦p [w:] Podr¦cznik »oªnierza chrystusowego nauk zbawiennych peªny, Erazm

z Rotterdamu, Warszawa 1965, s. VIII.

111

pienia �ksi¦cia humanistów�, czyli Erazma z Rotterdamu, gdy» jego zdanie liczyªo si¦najbardziej i determinowaªo zachowanie innych.

W Pochwale gªupoty Erazm o±mieszyª zachowanie ludzi zwi¡zanych z instytucj¡Ko±cioªa, lecz to samo post¦powanie kleru dra»niªo równie» Lutra. Jednocze±nie obajzaobserwowali, »e dochodziªo do zaprzeczenia istoty kapªa«stwa, a duchowie«stwo z pa-pie»em na czele prowadziªo ±wiecki tryb »ycia3 kupczyªo godno±ciami ko±cielnymi,a brak wyksztaªcenia przejawiaª si¦ w ciemnocie kleru i hoªdowaniu bª¦dnej nauce ±re-dniowiecza. Nale»y przy tym pami¦ta¢, i» im obu przypadªo »y¢ na przeªomie epok4,w czasach ponty�katu nieznaj¡cego ªaciny Pawªa II, Innocentego VIII ±wi¦tuj¡cegow Rzymie wesele syna, Aleksandra VI niemaj¡cego ±wi¦ce« kapªa«skich, Juliusza IIdoprowadzaj¡cego swoj¡ polityk¡ pa«stwo ko±cielne prawie do upadku czy KlemensaII wzbudzaj¡cego strach i stosuj¡cego przemoc5. Jednak ten sposób zachowania nie byªcharakterystyczny wyª¡cznie dla papie»y, lecz tak»e dla podlegªych im hierarchów, czyliprzede wszystkim biskupów. Spoªecze«stwo postrzegaªo ich jako nast¦pców apostoªówmaj¡cych dba¢ o dary Ducha �wi¦tego, a nie jako wªa±cicieli ziemskich troszcz¡cych si¦o pomna»anie wªasnego maj¡tku. Wydaje si¦ jednak, »e zarówno Lutra, jak i Erazmanajbardziej dra»niªo zachowanie mnichów, gdy» jak zostaªo wspomniane wcze±niej �obaj nale»eli do zakonu augustianów. Zdawali sobie spraw¦, i» dla mnichów szczytemwiary byªo uprawianie obrz¡dków, odpowiednie ±piewanie czy te» praca �zyczna6. Jed-nak»e klasztory liczyªy nie tylko na swoj¡ samowystarczalno±¢, ale przede wszystkimna o�ary skªadane przez wiernych. Kolegia, czerpi¡ce pro�ty z ludzkiej naiwno±ci, prze-chowywaªy co warto±ciowsze przedmioty w skarbcu, a zebrane pieni¡dze przeznaczaªyna zakup po»ywienia7. Dla rotterdamczyka i dla Lutra mniej liczyªy si¦ przepych cere-monii oraz sªowa podczas nich padaj¡ce, lecz istotniejsze byªo to, o czym mo»na byªoprzeczyta¢ w Pi±mie �wi¦tym, poniewa» sªowa w nim zawarte pochodziªy bezpo±red-nio od Boga8. Powy»sze przykªady s¡ tylko namiastk¡ tego, w czym widzieli upadekinstytucji Ko±cioªa. Reform¦ upatrywali w powrocie do ¹ródeª wiary chrze±cija«skiej,których doszukiwano si¦ w Pi±mie �wi¦tym i nauce j¦zyków klasycznych. Te warto±cipowinny doprowadzi¢ czªowieka do stanu, w którym sam b¦dzie decydowaª o sobiei swoim »yciu, nie kieruj¡c si¦ sªowami padaj¡cymi z ambony. Wspomniane warto±cipowinny przygotowa¢ czªowieka do d¹wigania swojego krzy»a, gdy» tylko speªniaj¡cten warunek, dobra materialne przestan¡ mie¢ dla niego jakiekolwiek znaczenie9.

Z powy»szej perspektywy wynika, »e obaj (Luter i Erazm) powinni darzy¢ siebiepodziwem i szacunkiem. Po cz¦±ci na pewno tak byªo, ale to ich prywatne losy wpªy-n¦ªy na ksztaªt ich wzajemnych stosunków. W okresie nast¦puj¡cym po ogªoszeniu

3 Erazm z Rotterdamu, Zach¦ta do �lozo�i chrze±cija«skiej [w:] Trzy rozprawy, Warszawa 2000.4 Erazm Rotterdamu (ur. 1478, zm. 1535), Marcin Luter (ur. 1483, zm. 1546).5 Zweig S.,Erazm, Warszawa 1936; List Erazma z Rotterdamu do Andrzeja Krzyskiego z 1 wrze±nia

1530 [w:] Korespondencja Erazma z Rotterrdamu z Polakami, red. M. Cytowska, Warszawa 1964,s. 188.

6 Erazm z Rotterdamu, Podr¦cznik »oªnierza chrystusowego nauk zbawiennych peªny, Warszawa1965, s. 141.

7 Idem, Rozmowy potoczne, Warszawa 1962, s. 108.8 Idem, Pochwaªa gªupoty, Warszawa 1964, s. 19�20.9 Idem, Podr¦cznik..., s. 132.

112

przez Lutra tez nie zanotowano nawi¡zania jakichkolwiek relacji pomi¦dzy MarcinemLutrem a Erazmem z Rotterdamu. Pierwszy prób¦ zbli»enia podj¡ª reformator, pisz¡clist do humanisty datowany na marzec 1519 roku, w którym schlebiaj¡c mu, zabiegaªjednocze±nie o poparcie swojej sprawy. Jednak, jak si¦ okazaªo, odniósª inny cel, ni»zamierzyª. Humanista bowiem nie chciaª by¢ powszechnie kojarzony z Lutrem, obawia-j¡c si¦ odebrania jego postawy, jako nawoªuj¡cej do buntu przeciwko wªadzy ko±cielnej,co nie miaªo nic wspólnego z odnow¡ tej instytucji10. Erazm nie zdecydowaª si¦ nawetodpowiedzie¢ bezpo±rednio Lutrowi, lecz uczyniª to w li±cie skierowanym do uchodz¡-cego za opiekuna reformatora � Fryderyka M¡drego. W swojej replice wysun¡ª jednakzarzut, i» �pisma Lutra przysporzyªy konserwatystom z Lowanium sporo materiaªów,dzi¦ki którym atakowa¢ mog¡ bone litterae11, a wszystkich uczonych okrzykn¡¢ jakoheretyków, niech»e Ksi¡»¦ nie dopu±ci, pod pretekstem pobo»no±ci, aby jakikolwiekniewinny czªowiek zostaª wydany za bezbo»no±¢ kilkorga ludzi�12. Niedªugo potemokazaªo si¦, dlaczego Erazm tak negatywnie ustosunkowaª si¦ do Lutra, przywoªuj¡cjednocze±nie uniwersytet w Lowanium. Humanista, b¦d¡c wykªadowc¡ na wymienio-nej uczelni, borykaª si¦ z zarzutami pos¡dzaj¡cymi go o sympatyzowanie z heretykiem,za jakiego uchodziª Luter. Oskar»enia te wynikaªy z listu, w którym Erazm ostrzegaªMelachtona przed spaleniem dzieª Lutra, uwa»aj¡c, »e mo»e to doprowadzi¢ do jeszczewi¦kszych zamieszek13. Opisana sytuacja wskazuje, i» Erazm po cz¦±ci broniª Lutra,lecz baª si¦ stawi¢ czoªa konserwatywnemu otoczeniu, po±ród którego przebywaª.

Kolejn¡ sytuacj¡ prezentuj¡c¡ stosunek Erazma do Lutra byª Sejm w Wormacji14.W przeddzie« sejmu Erazm otrzymaª na« zaproszenie od samego cesarza, który do-wiaduj¡c si¦ o obecno±ci humanisty w Kolonii, postanowiª namówi¢ go do udziaªuw procesie, pytaj¡c jednocze±nie o stanowisko w tej sprawie. Dla �ksi¦cia humanistów�zaistniaªa sytuacja byªa dosy¢ niezr¦czna, poniewa» nie lubiª, gdy wymagaªo si¦ odniego jednoznacznej odpowiedzi na jakikolwiek temat, dlatego odpowiadaj¡c papie»o-wi, »artowaª: �nadu»ywam pobªa»liwo±ci papie»a, lecz staj¦ po stronie zagro»onego,bo tylko uniwersytety pot¦piªy Lutra�. Jednak»e wtedy u±wiadomiª sobie, czego taknaprawd¦ od niego oczekiwano. Zdaª sobie spraw¦ z tego, i» stan¡ª przed dylematem,jak¡ drog¦ obra¢. Mógª poprze¢ niemieck¡ reformacj¦, lecz to automatycznie wi¡zaªosi¦ z ucieczk¡ z kraju. Znaczyªo to z jednej strony zdobycie poparcia w±ród zwolenni-ków Lutra, z drugiej za± utracenie sympatii stronników papie»a. Zdawaªo mu si¦, »elosy ±wiata spoczywaj¡ w jego r¦kach, ale nie miaª w sobie tyle odwagi, aby zmierzy¢si¦ z tym problemem. Przybywszy do Wormacji, apelowaª o wysªuchanie Lutra przezneutralnych s¦dziów, co doprowadziªo do zamkni¦cia go w areszcie domowym przez pa-pieskiego legata � Aleandra. Wydarzenie to staªo si¦ przeªomem w postrzeganiu przez

10 J. Huizinga, Erazm, Warszawa 1964, s. 194.11 Bone litterae � obejmuje caª¡ literatur¦ klasyczn¡, nauk¦ i wyksztaªcenie uznane za zbawienne

i zdrowe w przeciwie«stwie do ±redniowiecznego sposobu my±lenia.12 J. Huizinga, op. cit., s. 197�198.13 S. Zwieg, op. cit., s. 168�171.14 Podczas Sejmu Rzeszy w Wormacji (1521) od Lutra wymagano odwoªania gªoszonych przez niego

tez, w przeciwnym razie miaª zosta¢ obwoªany heretykiem.

113

niego reformatora, bowiem uzmysªowiª sobie, co mu grozi, je±li nadal b¦dzie wobecniego neutralny15.

W momencie kiedy Luter u±wiadomiª sobie, jakie stanowisko zajmowaª wobec niegoErazm, wysªaª do niego list. Byª rok 1524, a reformator prosiª go o pozostanie widzemjego tragedii16. Jednak Erazm nie ustosunkowaª si¦ pozytywnie do jego pro±by, przyst¦-puj¡c jednocze±nie do otwartej krytyki reformatora. Jednak, aby tego dokona¢, musiaªwybra¢ jeden punkt jego nauki, z którym si¦ w caªej rozci¡gªo±ci nie zgadzaª. Nie mógªprzecie» zwalcza¢ tego, co pot¦piaª w funkcjonowaniu Ko±cioªa, np.: ceremoniaªu, poku-ty, postów, sakramentów itd. Zaczepieniem okazaª si¦ dogmat wolnej woli, który Erazmpodnosiª w dziele De libero arbitrio diatribe. Dowodziª w nim, »e jest ona wolna, a po-twierdzaj¡ to: Pismo �wi¦te, Doktorzy Ko±cioªa, teologowie b¡d¹ �lozofowie, a przedewszystkim wolny rozum. W swoim traktacie wykazywaª, »e gdyby tak nie byªo, to nieistniaªoby poj¦cie sprawiedliwo±ci i miªosierdzia boskiego. Zgodnie z oczekiwaniem hu-manisty uzasadnienie to wzburzyªo reformatora wyznaj¡cego zasad¦ predestynacji17.W swojej odpowiedzi Luter byª przy tym bli»szy poj¦ciom grzechu, ªaski i zbawienia,jednak agresywny ton, jaki przybraª, nie przyniósª rozstrzygni¦cia polemiki18. Dum-ny Erazm nie byª jednak przyzwyczajony do tego, i» kto± o±mielaª si¦ podwa»a¢ jegozdanie, szczególnie je±li robiª to w sposób tak bardzo arogancki jak Luter. W li±cie doJana �askiego19 pisaª, i» jest to zachowanie niegodne humanisty20, natomiast w tymadresowanym do Andrzeja Krzyckiego21 stwierdziª, i» reformator ma przewrotn¡ na-tur¦, bo najpierw zapewniaª go o serdecznych uczuciach, a teraz przemawiaª do niegojak do wroga22.

Problem ten jednak powracaª w nast¦pnych latach. Lutrowi nie zale»aªo ju» na sym-patii i poparciu Erazma. Tego drugiego za± irytowaªa arogancja reformatora, o czympisaª w li±cie do Josta Decjusza23 z 1529 roku, gdzie scharakteryzowaª w±ciekªo±¢ Lu-tra po opublikowaniu Traktatu o wolnej woli24. Jego zdaniem czªowiek uwa»aj¡cy si¦za wyksztaªconego humanist¦ nie powinien tak reagowa¢, gdy» nie ma to nic wspól-nego z harmoni¡ tak bardzo charakterystyczn¡ dla renesansu. W tym li±cie Erazmrównie» pi¦tnowaª niech¦¢ Lutra do obrazów, uwa»aj¡c, i» faktycznie wcale nie sprzy-jaªy one wi¦kszej pobo»no±ci, ale nie widziaª powodów, aby odmawia¢ (tak jak robiªto reformator) im znaczenia. Nie zgadzaª si¦ równie» z Lutrem odno±nie mszy ±wi¦tej.Wedªug opinii Lutra nie istniaªa do ko«ca pewno±¢, »e w czasie Eucharystii dochodzi do

15 S. Zwieg, op. cit, s. 172�174.16 J. Huinzinga, op. cit., s. 220.17 Predestynacja � zaªo»enie, i» czªowiek z natury jest grzeszny, dlatego osi¡ga zbawienie b¡d¹

caªkowite pot¦pienie.18 J. Huizinga , op. cit., s. 221�224.19 Jan �aski (ur. 1499, zm. 1560) � polski reformator, który podczas swojego pobytu w Bazylei po-

znaª Erazma z Rotterdamu. Po powrocie do kraju nie zerwaª ostatecznie z katolicyzmen, ale odcinaj¡csi¦ od kr¦gów dworskich, po±wi¦ciª si¦ studiom teologicznym zgodnie z duchem nauki protestanckiej.

20 List Erazma Rotterdamu do Jana �askiego z 8 marca 1526 roku [w:] Korespondencja..., s. 47.21 Andrzej Krzycki (ur. 1482, zm. 1537) � arcybiskup gnie¹nie«ski i prymas Polski.22 List do Andrzeja Krzyckiego z 9 wrze±nia 1526 [w:] Korespondencja..., s. 56.23 Justus Ludwik Decjusz (ur. 1485, zm. 1545) � krakowski dyplomata, �nansista i sekretarz króla

Zygmunta I Starego. Byª wszechstronnie wyksztaªconym czªowiekiem utrzymuj¡cym kontakty z wspóª-czesnymi mu humanistami (w tym z Erazmem z Rotterdamu).

24 Tytuª oryginalny De libero arbitrio diatribe.

114

przeistoczenia hostii, jednak sam sakrament byª przecie» procesem mistycznym, w któ-rym wierni powinni czu¢ wszechobecno±¢ Boga25. Prawdopodobnie swój pogl¡d na t¦spraw¦ wyrobiª sobie po przeczytaniu ksi¡»ki autorstwa Andrzeja Krzyckiego w caªo-±ci po±wieconej dogmatom heretyków. Erazm, porównuj¡c j¡ z dzieªem franciszkaninaTitelmansa, opisuj¡cego ka»d¡ czynno±¢ wykonywan¡ przez kapªanów w czasie spra-wowania mszy ±wi¦tej, wskazaª na jeden wspólny element, jakim jest obecno±¢ Ciaªai Krwi Pa«skiej bior¡cych udziaª w przeistoczeniu26.

Podsumowuj¡c stosunki zachodz¡ce pomi¦dzy dwoma znacz¡ce postaciami w histo-rii nowo»ytnej Europy staje si¦ widoczne, »e Erazm ciesz¡cy si¦ wielkim autorytetemw±ród wspóªczesnych sobie ludzi nigdy o�cjalnie nie poparª ani nie pot¦piª wszyst-kich postulatów Lutra. W li±cie do swojego przyjaciela Tomasza More'a »aliª si¦ nabezwstydny odpust Ko±cioªa. Podkre±laª to jeszcze w czasach swojej obecno±ci w Lo-wanium, kiedy mówiª: � je±li Bóg, jak wynika z pot¦»nego rozwoju sprawy Lutra, chce,aby tak si¦ wszystko dziaªo, i dla czasów tak zepsutych uznaª, »e potrzebny jest cyru-lik tak brutalny jak Luter, nie rzecz¡ jest mu si¦ przeciwstawia¢�27. Te sªowa jednaksprawiªy, i» byª postrzegany jako jego zwolennik, o czym pisaª w li±cie do Erazma jegoprzyjaciel Piotr Tomicki28 �... wszystkie swe dzieªa przekªadaªe± do aprobaty Ko±cioªarzymskiego, w oczach wielu ludzi post¦powanie Twe uchodzi za dwuznaczne. Uwa»aªe±,bowiem, i» nie nale»y broni¢ zaciekle wszystkich uchwaª Ko±cioªa, nie domagaªe± si¦równie» caªkowitego pot¦pienia odst¦pców. Twe prze±wiadczenie, »e 'nie trzeba wca-le rozbija¢ paleniska, ale wystarczy ograniczy¢ si¦ tylko do stªumienia szkodliwego,niszczycielskiego ognia' wzbudza u niektórych podejrzenia, »e dziaªasz raczej w poro-zumieniu z luteranami, a nie Ko±cioªem rzymskim. Je±li odrzucasz teraz proponowan¡przez papie»a godno±¢, wzmocni¡ si¦ bardziej te podejrzenia. Ogóª ludzi b¦dzie uwa-»aª, »e pogardzasz Naj±wi¦tszym Kolegium i masz je za nic, albo te» rozgªosz¡, i»uciekasz przed urz¦dem kardynaªa, aby nie da¢ si¦ do walki z luteranami. Pierwsz¡przyczyn¦ post¦powania uznaj¡ za wynik zbytniej pychy, drug¡ b¦d¡ komentowa¢ jakoprzejaw tchórzostwa i maªoduszno±ci. Oba jednak tªumaczenia przyjm¡ jako oczywistyi niepodwa»alny dowód Twego tajnego przymierza z Lutrem�29. Z kolei przytoczonyfragment sugeruje, jakoby Erazm nie poparª o�cjalnie Lutra, jednocze±nie wskazujena brak caªkowitego poparcia dla polityki Rzymu zmuszaj¡cej go do podj¦cia dziaªa«maj¡cych przeprowadzi¢ pokojow¡ reform¦ Ko±cioªa30. Jednak rozczarowanie spowodo-wane gwaªtowno±ci¡ wyst¡pienia Lutra, jego arogancja i pod»eganie do buntu sprawiªy,»e Erazm do ko«ca »ycia nie opowiedziaª si¦ po stronie niemieckiej reformacji. Prote-

25 List Erazma z Rotterdamu do Josta Decjusza z 8 czerwca 1529 [w:] Korespondencja..., s. 168.26 List Erazma z Rotterdamu do Andrzej Krzyskiego z 1 wrze±nia 1530 [w:] Korespondencja...,

s. 185.27 S. Zweig, op. cit., s. 170.28 Piotr Tomicki (ur. 1464, zm. 1535) � biskup przemyski, pozna«ski, krakowski. Nale»aª do naj-

wi¦kszych przedstawicieli polskiego renesansu, na co wpªyn¦ªy jego kontakty z Erazmem z Rotterdamu.Dzi¦ki zainteresowaniu antykiem w Akademii Krakowskiej powstaªa katedra prawa rzymskiego orazrozpocz¦to nauk¦ greki oraz ªaciny.

29 List Piotra Tomickiego do Erazma z Rotterdamu z 25 pa»dziernika 1535 [w:] Korespondencja...,s. 304.

30 J. Huizinga, op. cit., s. 144.

115

stanci wytykali mu tchórzostwo, on jednak miaª przekonanie, »e dzi¦ki temu zachowaªludzko±¢, chocia» nie udaªo mu si¦ przeprowadzi¢ reformy wiary chrze±cija«skiej31.

Erazm z Rotterdamu byª pierwszym czªowiekiem chc¡cym uzdrowi¢ wiar¦ chrze-±cija«sk¡ nie poprzez walk¦ z Ko±cioªem, lecz przez powrót do jej ¹ródeª. Los jednakna jego drodze postawiª czªowieka, któremu przy±wiecaªy podobne idee � Marcina Lu-tra. Niestety, Niemiec w porównaniu z nim uchodziª za rewolucjonist¦, który wywoªaªkon�ikt spoªeczny trwaj¡cy kilka wieków. Analizuj¡c kontakty mi¦dzy tymi dwoma re-formatorami, mo»na odnie±¢ wra»enie, i» Erazm podziwiaª Lutra za jego skªonno±ci dozmian, ale przeszkadzaªa mu jego gwaªtowno±¢, która nie pasowaªa do czªowieka nazy-waj¡cego siebie humanist¡. Obawiaª si¦ równie» tego, i» straci swoj¡ pozycj¦ w Europiei szacunek, jakim byª obdarzany przez najwybitniejszych ludzi odrodzonej Europy.

31 S. Zweig, op. cit., s. 25�26.

Fascynacja i kontakty Japonii z Europ¡ od XVI do XIX wieku.Najwa»niejsze aspekty

Maªgorzata Sta«czyk

Uniwersytet �ódzki

Uwagi wst¦pne

My±l¡c o pa«stwie zachodnim, z którym Japonia utrzymuje relacje i który miaªi ma na ni¡ wpªyw w ró»nych dziedzinach, na my±l przychodz¡ Stany Zjednoczone �czy to w perspektywie wspóªczesnej � jako gwarant bezpiecze«stwa1 czy te» historycz-nej � przyczyniªy si¦ bowiem do jej otwarcia na ±wiat w 1854 r. Tymczasem przed tymwydarzeniem, a tak»e po nim, to wªa±nie Europa byªa gªównym ¹ródªem zachwytu i in-spiracji dla Japo«czyków � czy to polityków, czy przeci¦tnych obywateli. Na±ladowanoi adaptowano kultur¦, obyczaje, wynalazki oraz nauk¦ Starego Kontynentu, uznaj¡cje za innowacyjne. Pewne inspiracje wnikn¦ªy nawet tak gª¦boko, »e dzi± s¡ uznawaneza cz¦±¢ tradycji japo«skiej. Czerpanie i przyswajanie wzorców zachodnich, gªównieeuropejskich, sprawiªo, »e Japonia nie podzieliªa losu Chin, które po wiekach dobro-bytu i przodowania w dziedzinie wynalazczo±ci, zacz¦ªy si¦ cofa¢, staj¡c si¦ w ko«cuobiektem kolonializmu.

Granica czasowa, któr¡ przyj¦ªam, lata 1543�1905, wynika z faktu, i» s¡ to datyotwieraj¡ce i zamykaj¡ce pewne etapy w relacjach Japonii z krajami europejskimi.W 1543 r. przybyli do Japonii pierwsi Europejczycy, natomiast rok 1905 byª przeªomo-wy dla statusu Japonii w kontaktach ze ±wiatem zachodnim w zwi¡zku ze zwyci¦sk¡wojn¡ z Rosj¡. Pierwsza wygrana Azjatów z biaªym czªowiekiem podniosªa rang¦ Ja-ponii i uczyniªa z niej kraj postrzegany jako równowarto±ciowy przez Zachód.

Literatura w j¦zyku polskim dotycz¡ca fascynacji i kontaktów Japonii z Europ¡jest bardzo w¡ska, jednak i publikacje zagraniczne nie poruszaj¡ gª¦biej tego zagadnie-nia. Ksi¡»ki polskie, w których mo»na znale¹¢ informacje dotycz¡ce tematu to gªównie:Japonia, E. Paªasz-Rutkowskiej i K. Stareckiej, Historia Japonii J. Tubielewicz, a za-graniczne: Kultura japo«ska P.H. Varleya, Japan versus Europe: A History of Misun-

1 Japonia w konstytucji narzuconej po II wojnie ±wiatowej przez Waszyngton wyrzekªa si¦ posia-dania siª zbrojnych i prowadzenia wojny. W sojuszu Japonii ze Stanami Zjednoczonymi z 1960 r. USAstaªy si¦ gwarantem jej bezpiecze«stwa.

117

derstanding E. Wilkinsona. Du»o ciekawych informacji dostarczaj¡ strony internetoweambasad Japonii w wybranych krajach Europy.

Kontakty z Japoni¡ w latach 1543�1856

Jako pierwsi zachodni przybysze dotarli do Japonii, na wysp¦ Tanegashima, Por-tugalczycy w 1543 r. Zostali oni nazwani przez Japo«czyków Jin Nan-ban, co znaczy�poªudniowi barbarzy«cy�. Przybyli oni w celach handlowych � przywie¹li gªównie pi-stolety, proch oraz surowy jedwab z Chin, importowali z kolei srebro, zªoto oraz mieczejapo«skie � katany. Dostarczana bro« wprowadziªa caªkowite zmiany w taktyce wojen-nej Japonii, która do tego czasu opieraªa si¦ na kawalerii. Nowa bro« wywarªa tak»eniezwykle wa»ny wpªyw na styl konstrukcji zamków w zakresie instalacji obronnych2.

Interakcje pomi¦dzy dwoma krajami przyczyniªy si¦ równie» do powstania nowychsªów w j¦zyku japo«skim. Japo«czycy zaczerpn¦li z portugalskiego mi¦dzy innymi takiesªowa jak pan, czyli chleb, koppu, czyli kubek, szklanka, botan, czyli guzik, Tabako, czylitabaka oraz shabon, czyli mydªo. Portugalczycy przywie¹li do Japonii nowo±ci tak»ew sferze kulinarnej. Wspóªcze±nie popularne na festiwalach japo«skie ciasto kasutera3,wywodzi si¦ z portugalskiego ciasta chlebowego Pao de Castela (chleb z Castile)4. Innyjapo«ski przysmak � cukierki konpeito równie» maj¡ portugalskie korzenie. Do ich wy-tworzenia potrzeba bardzo du»o cukru, w zwi¡zku z czym byªy na pocz¡tku w Japoniirzadkie i drogie. O ich warto±ci ±wiadczy fakt, i» w 1569 r. Luís Fróis, portugalskimisjonarz, podarowaª cukierki Oda Nobunadze, przywódcy japo«skiemu5 w celu uzy-skania zgody na prac¦ misyjn¡. W okresie Meiji konpeito zaliczane byªo ju» do typowojapo«skich sªodyczy. Dwór cesarski o�arowuje te cukierki go±ciom w podzi¦kowaniu zaprzybycie6. Nawet znane wspóªcze±nie na caªym ±wiecie japo«skie danie tempura, wy-wodzi si¦ z portugalskiej tradycji religijnej � ograniczonego spo»ywania mi¦s w okresieprzed Wielkanoc¡, kiedy to Portugalczycy jedli dania z owoców morza i warzyw goto-wane w oleju otoczone cienk¡ warstw¡ ciasta7.

Handel z Europejczykami przynosiª Japonii zysk nie tylko pieni¦»ny. Nowe przed-mioty, urz¡dzenia czyniªy prac¦ bardziej efektywn¡, szybsz¡, ªatwiejsz¡, a ubrania i tka-niny byªy bardziej praktyczne. Japo«czycy czerpali pro�ty tak»e z wiedzy i do±wiad-czenia obcokrajowców. Angielski pilot i nawigator Will Adams byª tak wysoko cenionyz powodu swej wiedzy na temat krajów ±wiata, budowy statków i nawigacji, »e szogunIeyasu Tokugawa8, który wprowadziª Japoni¦ w okres izolacji i który byª or¦downikiemtego stanu rzeczy, nie zgodziª si¦ na wypuszczenie cudzoziemca z wyspy. O�arowaª muziemi¦ w Miurze w prowincji Sagami oraz rezydencj¦ w Edo. Adams byª jego pierwszym

2 http://www.pt.emb-japan.go.jp/Relacoes%20Bilaterais.html, (05.01.2010 r.).3 Ciasto z jajek, m¡ki, cukru i miodu popularne na festiwalach.4 http://www.pt.emb-japan.go.jp/Relacoes%20Bilaterais.html, op. cit.5 Dokªadny »yciorys dost¦pny [na:] http://www.samurai-archives.com/nobunaga.html,

(8.01.2010 r.).6 http://www.pt.emb-japan.go.jp/Relacoes%20Bilaterais.html, op. cit.7 Ibid.8 Ieyasu Tokugawa otrzymaª od cesarza inwestytur¦ w 1603 r., jego panowanie otwiera okres

Tokugawa, okres izolacji Japonii: J. Tubielewicz, Historia Japonii, 1984, s. 257�265.

118

doradc¡ w sprawach dotycz¡cych Zachodu oraz tªumaczem. Zostaª tak»e pierwszymbiaªym samurajem. Jego grób jest do dzi± znany w Japonii pod nazw¡ �Wzgórze Na-wigatora�9. W Kraju Kwitn¡cej Wi±ni dziaªali niemieccy lekarze i naukowcy tacy jakEngelbert Kaempfer i Philipp Franz von Siebold. Byli oni bardzo pomocni nie tylkow zwi¡zku ze swym wyksztaªceniem, przekazywali równie» wiedz¦ na temat Europyi ±wiata zachodniego Japo«czykom10.

Oprócz towarów �eksportowane� byªo chrze±cija«stwo, które dostarczaªo nowychwzorców nie tylko w sferze religijnej, ale przede wszystkim obyczajowej. W 1549 r.przybyªy do Kagoshimy w poªudniowej Japonii Hiszpan, jezuita Franciszek Ksaweryrozpocz¡ª pierwsz¡ misj¦ ewangelizacyjn¡11. Chrze±cija«stwo szybko stawaªo si¦ corazbardziej popularne w zwi¡zku z tym, »e kojarzyªo si¦ z innowacyjno±ci¡, jak wszyst-ko, co pochodziªo z Zachodu. Religia ta w wi¦kszo±ci przypadków byªa przyjmowanabardzo entuzjastycznie. Chrze±cija«scy lordowie feudalni Omura, Otomo i Arima wy-sªali nawet do Europy chrze±cija«sk¡ misj¦ zwan¡ Tensho Ken-O Shisetsu, która miaªasi¦ uda¢ do papie»a. Skªadaªa si¦ z czterech mªodych, trzynasto- i czternastoletnichjapo«skich misjonarzy pochodz¡cych z Nagasaki. Przybyli oni do Lizbony w 1584 r.,nast¦pnie wizytowali w Hiszpanii, gdzie powitaª ich, w paªacu El Escorial, Filip II,wówczas Filip I Portugalski. Nast¦pnie przyjechali do Rzymu, gdzie zostali przyj¦ciprzez papie»a Grzegorza X12. W 1614 r. wyruszyªa kolejna misja japo«ska kierowanaprzez Tsunenag¦ Hasekur¦, specjalnego wysªannika lorda feudalnego Masamune Date.Ona równie» zostaªa podj¦ta przez króla w Hiszpanii, wówczas Filipa III13. Uczestnicytej wyprawy byli przedmiotem obserwacji Europejczyków, a ich odmienne zachowaniezostaªo nawet spisane we Francji, gdzie udaªa si¦ misja w dalszej kolejno±ci. Autorkaz Saint-Tropez wskazywaªa mi¦dzy innymi na to, »e Japo«czycy nie dotykali jedzeniapalcami, spo»ywaj¡c posiªek za pomoc¡ paªeczek, »e wypró»niali nos w papierowe chu-steczki jednokrotnego u»ytku oraz »e ich miecze byªy tak ostre, »e rozcinaªy spadaj¡cyna nie papier14.

Przybysze europejscy robili na Japo«czykach bardzo dobre wra»enie, lepsze ni»na przykªad Chi«czycy, z powodu swych strojów i manier 15. Podobnie Europej-czycy wysoko oceniali zachowanie i kultur¦ Japo«czyków, zwracaj¡c uwag¦ na takieszczegóªy jak fakt, i» w przeciwie«stwie do Chi«czyków nie pluli na ulicach. W opisachXVI-wiecznych podró»nych Japo«czycy s¡ okre±lani jako rasa biaªa, które to okre±leniedotyczyªo sposobu bycia, a nie koloru skóry16. Wskazuje to na uznanie tego narodu zacywilizowany, z dobrymi obyczajami. S¡siedzi Japonii nie cieszyli si¦ tak przychylnymiopiniami.

Dobre i utrzymywane na szerok¡ skal¦ kontakty sko«czyªy si¦ wraz z nastaniem

9 J. Tubielewicz, op. cit., s. 283.10 http://www.de.emb-japan.go.jp/de-jp/index.html, (5.12.2010).11 Wi¦cej o dziaªalno±ci Ksawerego i chrze±cija«stwie w Japonii: J. Tubielewicz, op. cit., s. 200-220.12 http://www.pt.emb-japan.go.jp/Relacoes%20Bilaterais.html,op.cit.13 http://www.es.emb-japan.go.jp/relaciones_historia.htm, (05.01.2010).14 Relations of Mme de St Troppez, Bibliotheque Inguimbertine, Carpentras, October 1615.15 R. Kowner, Skin as a metaphor: Early European racial views on Japan 1548�1853, Ethnohistory,

fall 2004.16 Ibid.

119

rz¡dów Tokugawów i wej±ciem Japonii w okres izolacji w 1636 r. Pocz¡tkowo Iey-asu Tokugawa sprzyjaª kupcom zachodnim, jednak ich rosn¡ce wpªywy sprawiªy, »ezamkn¡ª przed nimi swój kraj. W okresie zamkni¦cia Holendrzy byli jedynymi zachod-nimi cudzoziemcami17, z którymi wolno byªo Japonii utrzymywa¢ kontakt, i one byªyjednak ograniczone, gdy» byli wpuszczani tylko na wysp¦ Dejima w zatoce Nagasaki18.Byli oni upokarzani przez Japo«czyków na przykªad przez zwyczaj zwany fumie pole-gaj¡cy na deptaniu wizerunku Boga chrze±cija«skiego. Musieli oni te» skªada¢ wizytyw ±wi¡tyniach Edo i wznosi¢ modlitwy do bóstw japo«skich.

W okresie zamkni¦cia bardzo sceptycznie podchodzono do inspiracji Zachodem, któ-ra w niektórych kr¦gach pozostaªa »ywa. W 1825 r. nauczyciel konfucja«ski SeishisaiAizawa krytykowaª studia du«skie popularne zwªaszcza w±ród Japo«czyków pracuj¡-cych jako tªumacze w Nagasaki. Wedªug niego bezkrytycznie propagowali oni my±leuropejsk¡, zachwycaj¡c si¦ samym faktem, i» stamt¡d pochodzi. Wedªug niego d¡»ylioni do tego, aby swoimi publikacjami przetransformowa¢ japo«ski cywilizowany sposób»ycia w barbarzy«ski19.

Ponowne otwarcie si¦ Japonii

W 1854 r. Amerykanie przerwali okres izolacji Japonii � wymusili na niej otwarciesi¦ i nawi¡zanie stosunków wzajemnych. Podpisano traktat o przyja¹ni i pokoju zawie-raj¡cy klauzul¦ najwy»szego uprzywilejowania. Pot¦gi europejskie przyª¡czyªy si¦ dotraktatu na tych samych co USA prawach. Sytuacja taka w sposób oczywisty nie za-dowalaªa Japo«czyków, dochodziªo do licznych aktów terroru wobec cudzoziemców a»do ko«ca lat 60. Najgªo±niejsze byªo zabójstwo Anglika, gdy» spotkaªo si¦ z krwawymodzewem okr¦tów angielskich na Kagoshim¦, gdzie dokonano zabójstwa20.

Stopniowo jednak Japonia na nowo zacz¦ªa chªon¡¢ wzorce zachodnie, a szogunizacz¦li opowiada¢ si¦ za cudzoziemcami. Otwarta na ±wiat pod naciskiem ameryka«-skim wróciªa do dawnych fascynacji Europ¡. Aby nie by¢ postrzeganymi jako zacofani,Japo«czycy zacz¦li zmienia¢ swój sposób bycia i cz¦±¢ tradycji. Niszczyli przydro»ne±wi¡tynki bóstw oraz przyjmowali zachodni sposób ubioru. Tak»e obyczaje europejskiebyªy postrzegane jako te cywilizowane, których nale»y przestrzega¢. Gdy w 1869 r.Anglia poinformowaªa o ch¦ci wizyty w Japonii nast¦pcy tronu, ministerstwo sprawzagranicznych daªo odpowied¹ dopiero po dwóch miesi¡cach, tyle bowiem czasu zabra-ªo opracowanie odpowiedniego protokoªu dyplomatycznego21. Japonia byªa zapatrzo-na w osi¡gni¦cia Zachodu i w szybkim tempie przyjmowaªa nowe wzorce. Najbardziejwidocznym objawem �westernizacji� byª sposób ubioru. Japo«czycy nosili zarówno ele-menty japo«skie, jak i zachodnie. Przyj¦to m¦skie fryzury europejskie, obcinaj¡c wªosyna krótko. Rz¡d zakazaª nawet takich obyczajów japo«skich jak publiczne koedukacyjne

17 Wi¦cej o izolacji Japonii: J. Tubielewicz, op. cit., s. 257�344.18 Ibid., s. 286.19 E. Wilkinson, Japan versus Europe: A History of Misunderstanding, Harmondsworth: Penguin,

1983, s. 103.20 Japonia, red. E. Paªasz-Rutkowska, K. Starecka, Warszawa 2004, s. 29.21 J. Tubielewicz, Historia Japonii..., s. 370.

120

k¡piele i sprzeda» pornogra�i, które dot¡d byªy powszechne w Japonii22. Szczególnympowodzeniem w±ród przyj¦tych wzorców cieszyªo si¦ jedzenie woªowiny, parasole wy-konane z materiaªów tekstylnych, a nie z papieru, oraz zegarki. W 1872 r. rz¡d ogªosiªprzej±cie z kalendarza ksi¦»ycowego na sªoneczny. Przejmowano tak»e zachodni stylarchitektoniczno-budulcowy. Instalowano lampy naftowe, nast¦pnie gazowe i elektrycz-ne. Byªy nawet pomysªy, by uzna¢ j¦zyk angielski za urz¦dowy23. Zarzucenie nieuzna-wanych na Zachodzie tradycji mogªo wynika¢ z tego, i» Japo«czycy bardzo boj¡ si¦±mieszno±ci, a poczucie wstydu jest dla nich najwi¦ksza kar¡.

Ponown¡ atrakcyjno±ci¡ cieszyªo si¦ chrze±cija«stwo, które w 1873 r. zalegalizowa-no. W 1876 r. uznano niedziel¦ za dzie« wolny od pracy, a Bo»e Narodzenie staªosi¦ jednym ze ±wi¡t pa«stwowych. Japo«czycy dopatrywali si¦ podobie«stwa tej reli-gii do wªasnych tradycji, wskazuj¡c, »e propaguje ona cechy charakteru i zachowaniawspóªgraj¡ce z ideaªem dobrego samuraja i konfucja«skiego m¦drca24. Wielu nawró-conych uznawaªo chrze±cija«stwo za nowoczesn¡ odmian¦ konfucjanizmu. Misjonarzechrze±cija«scy odegrali znaczn¡ rol¦ w dziedzinie edukacji i medycyny, gdy» prowadzilitak»e dziaªalno±¢ dydaktyczn¡. Od lat 50. XIX wieku prac¦ misyjn¡ prowadziª Holen-der Guido Verbeck, nauczaª on tak»e j¦zyka angielskiego w Nagasaki. Jego uczniamibyli samurajowie, którzy nast¦pnie znale¹li si¦ w rz¡dzie Meiji. Po restauracji przeniósªsi¦ do Tokio, gdzie peªniª funkcj¦ doradcy nowego rz¡du i tªumacza25.

W dziedzinie literatury Wielka Brytania wiodªa prym pod wzgl¦dem atrakcyjno±cidla Japo«czyków, dzieªa jej pisarzy byªy najcz¦±ciej tªumaczone. Japo«czycy mocnowzorowali si¦ tak»e na Niemczech, tworz¡c wedªug ich standardów armi¦ i szkolnictwo.Od nauczycieli wymagano znajomo±ci j¦zyka niemieckiego oraz dzieª Kanta i Goethe-go26. Konstytucja Japonii z okresu Meiji byªa wzorowana wªa±nie na niemieckiej. Gªów-ny autor konstytucji Meiji, Ito Hirobumi, w 1882 r. specjalnie odbyª podró» do Europy,by zapozna¢ si¦ z zachodnim konstytucjonalizmem. Najbardziej rzeczywisto±ci japo«-skiej odpowiadaªa niemiecka ustawa zasadnicza, gdy» podkre±laªa pozycj¦ monarchy.Konstytucja japo«ska uchwalona w 1889 r. byªa pierwsz¡ konstytucj¡ japo«sk¡ i te»pierwsz¡ w Azji. System prawny i s¡downiczy Japonii, tak»e dzi± posiada wiele roz-wi¡za« zapo»yczonych z Niemiec.

Tradycyjnie kontakty byªy utrzymywane z Portugali¡. Wenceslaus de Moraes, »oª-nierz, dyplomata i pisarz, po odbyciu sªu»by jako komandor Portu w Makao, w 1899 r.osiadª w Japonii, gdzie sp¦dziª reszt¦ »ycia. Peªniª funkcj¦ konsula w Kobe, pó¹niejw Osace. Jego najwi¦ksz¡ zasªug¡ dla kontaktów Japonii z Europ¡ byªo propagowaniewiedzy na temat Japonii w Portugalii. Czyniª to poprzez pisanie licznych artykuªów do-tycz¡cych tego kraju, jako regularny korespondent gazety �Trade Port� od 1902 r. Jegozasªugi dla promocji przyja¹ni obu krajów s¡ pami¦tane do dzi±. W 2004 r. w Portugalii

22 P.H. Varley, Kultura japo«ska, Kraków 2006, s.243.23 Ibid., s. 243.24 Japonia..., s. 54.25 Ibid., s. 54.26 Noda Nobuo, Japan in the World of rival empires,Japan Echo, June 1999, vol.26, s. 9�12.

121

i Japonii ±wi¦towano 150. rocznic¦ urodzin Wenceslausa de Moraesa. W Tokushimie,gdzie sp¦dziª reszt¦ »ycia, wystawiono statu¦ z br¡zu na jego cze±¢27.

W 1873 r. powstaªo Stowarzyszenie Szóstego Roku Meiji � Meirokusha skupia-j¡ce znawców Zachodu. Zostaªo ono zaªo»one przez Arinoriego Moriego, pierwszegoprzedstawiciela Japonii w USA. Wzorowaª si¦ on na Zachodzie tak»e w sposobie byciai zachowania, czego przykªadem byªo nieprzestrzeganie przez niego protokoªu religij-nego w czasie wizyty w ±wi¡tyni Ise, mi¦dzy innymi nie zdj¡ª butów przed wej±ciemdo niej28. Tak dalece posuni¦te odej±cie od tradycji japo«skiej nie znalazªo uznaniaw±ród nacjonalistów. Zostaª on zasztyletowany na dzie« przed ogªoszeniem konstytu-cji Meiji. Stowarzyszenie Meirokusha wydawaªo wªasne czasopismo. Najwybitniejszymdziaªaczem stowarzyszenia byª Yukichi Fukuzawa29. W 1862 r. odwiedziª Europ¦ jakojeden z dwóch tªumaczy w czterdziestoosobowej misji wysªanej przez szogunat. Rozmo-wy prowadzone byªy w Anglii, Francji, Holandii, Prusach i Rosji. Misja trwaªa prawiecaªy rok. Informacje zdobyte podczas podró»y zaowocowaªy sªynn¡ prac¡ FukuzawySeiyo jijo, czyli �Warunki na Zachodzie�30, któr¡ opublikowaª w dziesi¦ciu tomachw 1867, 1868 i 1870 r. Opisywaªa ona zachodni¡ kultur¦ i obyczaje w prosty, ªatwy dozrozumienia sposób. Szybko staªa si¦ bestsellerem. Niedªugo po tym Fukuzawa zostaªuznany za czoªowego eksperta w dziedzinie Zachodu. Postanowiª, »e jego misj¡ »yciow¡b¦dzie edukowanie swoich rodaków w nowych kierunkach my±lowych, które zaowocu-j¡ wzmocnieniem Japonii i uchroni¡ j¡ przed europejskim imperializmem31. PodziwFukuzawy dla Zachodu widoczny jest w jego sªowach: �Je±li porównamy wiedz¦ Japo«-czyków i ludzi Zachodu o literaturze, technice, handlu albo przemy±le [...] nie ma anijednej rzeczy, w której byliby±my wybitniejsi. [...] Kto postawiªby na równi nasze wozyz ich lokomotywami, nasze miecze na równi z ich pistoletami? Mówimy o yin i yangi pi¦ciu pierwiastkach, oni odkryli sze±¢dziesi¡t dziewi¦¢ pierwiastków. [...] My±limy, »emieszkamy na nieruchomej równinie, a oni wiedz¡, »e Ziemia jest okr¡gªa i si¦ porusza.My±limy, »e nasz kraj jest naj±wi¦tsz¡, bosk¡ ziemi¡, oni podró»uj¡ dookoªa ±wiata.[...] W obecnej sytuacji Japonia nie mo»e niczym si¦ poszczyci¢ przed Zachodem�32.Fukuzawa byª twórc¡ �doktryny wyj±cia [Japonii] z Azji�, która opieraªa si¦ na jegozaªo»eniu, i» nadeszªa epoka cywilizacji europejskiej, wobec czego nie mo»na pozosta¢wobec niej oboj¦tnym33. Przyj¦cie dorobku tej cywilizacji byªo wedªug niego gwarancj¡utrzymania niezale»no±ci i suwerenno±ci. Cho¢ geogra�cznie Japonia nale»aªa do Azji,duchowo (ideologicznie) powinna, wedªug niego, by¢ zwi¡zana z Europ¡, dzi¦ki czemunie podzieli losu Chin34. Czerpanie z Zachodu byªo inspirowane my±l¡, »e dopóki Ja-

27 http://www.pt.emb-japan.go.jp/Relacoes%20Bilaterais.html.28 P. Smith, Japan: A Reinterpretation, New York 1997, s. 75�106.29 P.H. Varley, Kultura japo«ska..., s. 237.30 Ksi¡»ka dost¦pna w oryginale [na:] http://project.lib.keio.ac.jp/dg_kul/fukuzawa_title.php?id=

3, (26.02.2010).31 Nishikawa Shunsaku, FUKUZAWA YUKICHI1 (1835�1901), Prospects: the quarterly review

of comparative education (UNESCO: International Bureau of Education), vol. XXIII, no. 3/4, 1993,p. 493�506. c©UNESCO: International Bureau of Education, 2000, [na:] http://www.ibe.unesco.org/publications/ThinkersPdf/fukuzawe.pdf, (26.02.2010).

32 Za: P.H. Varley, Kultura japo«ska..., s. 237.33 Japonia..., s. 57.34 Ibid., s. 57.

122

ponia go nie dogoni, nie b¦dzie w stanie zrzuci¢ z siebie nierównoprawnych traktatówi osi¡gn¡¢ peªnej niezale»no±ci.

Oprócz stowarzyszenia naukowego powstaªo tak»e miejsce spotka« o charakterze to-warzyskim � Pawilon Rycz¡cego Jelenia. Odbywaªy si¦ w nim bale dyplomatów i urz¦d-ników, podczas których obowi¡zywaªy stroje w stylu zachodnim � cesarzowa pojawiaªasi¦ w wydekoltowanej sukni. Pawilon cieszyª si¦ powszechnym powodzeniem, pó¹niejjednak, od lat 80., kiedy fascynacja osªabªa, daj¡c miejsce bardziej krytycznemu spoj-rzeniu, przerodziª si¦ w symbol uzale»nienia od Zachodu. Potrzeba westernizacji niemin¦ªa jednak, zmieniªa tylko swój charakter � zacz¦to bardziej uwa»nie przygl¡da¢ si¦osi¡gni¦ciom Zachodu i przyjmowa¢ tylko te przydatne i rozwijaj¡ce. Niemniej jednakrozwijaªy si¦ i kr¦gi skrajnie nacjonalistyczne, które wyra¹nie opowiadaªy si¦ przeciwzachodnim inspiracjom. Japo«ska reakcja na Zachód byªa zupeªnie przeciwna chi«skiej.Kraj ten caªkowicie zamkn¡ª si¦ na nowe wpªywy pewny swej pot¦gi i niekwestionowa-nych osi¡gni¦¢. Jednak wªa±nie to zamkni¦cie zadecydowaªo o zatrzymaniu si¦ Chin,je±li chodzi o rozwój, a tym samym o zostaniu w tyle za wcze±niej ni»ej rozwini¦t¡ Eu-rop¡. Japonia co prawda nie przyj¦ªa caªkowicie wszystkiego, co zachodnie, umiej¦tnieª¡cz¡c elementy wªasnej tradycji z osi¡gni¦ciami przybyszów, pozwoliªo jej to jednak nadorównanie pot¦gom europejskim i wyprzedzenie Chin zamkni¦tych na post¦p. Mo»napowiedzie¢, »e Kraj Kwitn¡cej Wi±ni znalazª zªoty ±rodek zawarty w sªowach �zachodnie±rodki, duch wschodni�.

W ko«cu mo»liwa staªa si¦ rewizja nierównoprawnych traktatów narzuconych przezStany Zjednoczone i obowi¡zuj¡cych tak»e w stosunku do pa«stw Europy. Wobec stra-chu przed utrat¡ swej pozycji w obszarze Pacy�ku przez Wielk¡ Brytani¦ spowodowan¡sojuszem francusko-rosyjskim z 1893 r., a tak»e budow¡ przez Rosj¦ kolei transsyberyj-skiej, Wielka Brytania, z obawy o osªabienie swych wpªywów w regionie, przyst¡piªado rozmów z Japoni¡, doprowadzaj¡c do podpisania traktatu w 1894 r. Byª to pierw-szy równoprawny ukªad Japonii z krajem zachodnim. Ten»e ukªad sprawiª, »e wzrósªpresti» Japonii na arenie mi¦dzynarodowej, dla którego to celu Japonia przyjmowa-ªa zachodnie wzorce. Ukªad pokazaª, »e Japonia jest licz¡cym si¦ pa«stwem, jedynymw Azji, które zachodni ±wiat pyta o zdanie i z tym zdaniem si¦ liczy. Porozumieniezawarte z Wielk¡ Brytani¡ w 1902 r. umo»liwiªo jej tak»e wygranie wojny z Rosj¡w latach 1904�1905, co do dzi± jest pami¦tane w Kraju Kwitn¡cej Wi±ni35. Z nierów-noprawnymi traktatami uporaªa si¦ Japonia dopiero w 1907 r., kiedy to uzyskaªa peªnaautonomi¦ celn¡.

Podsumowanie

Europa wraz ze swoj¡ kultur¡ i osi¡gni¦ciami nauki i techniki byªa od pocz¡tkukontaktów z Japoni¡ ¹ródªem zachwytu i inspiracji dla mieszka«ców tego kraju. W po-cz¡tkowym stadium pewne adaptacje i zapo»yczenia wywodziªy si¦ uznania wy»szo±cirozwi¡za« europejskich, pó¹niej w pewnym stopniu czerpano z Europy pragmatycz-nie, aby dogoni¢ j¡ w rozwoju i by¢ dla niej licz¡cym si¦ partnerem. Ta motywacja

35 H. Fuji, The living spirit f the anglo-japanese alliance, Gaiko Forum, 2002, s. 47�51.

123

do przyjmowania wzorców europejskich zwi¡zana byªa z sytuacj¡ Chin, które w wy-niku zamkni¦cia na wpªywy zachodnie pozostaªy w tyle, staj¡c si¦ terenem podbojówpa«stw zachodnich i Japonii. Kraj Kwitn¡cej Wi±ni dzi¦ki modernizacji na wzór za-chodni nie podzieliª losu tego pa«stwa, staj¡c si¦ na pocz¡tku XX wieku partnerempa«stw zachodnich. Zachwyt Europ¡ w Japonii w omówionym okresie byª mo»liwytak»e dlatego, »e informacje na temat Europy pochodziªy gªównie od Europejczykówprzyje»d»aj¡cych do Japonii. �atwo wi¦c byªo im zbudowa¢ obraz oparty tylko nasuperlatywach. Po I wojnie ±wiatowej, kiedy podró»e staªy si¦ cz¦stsze, Japo«czycy,którzy wizytowali w Europie, cz¦sto podkre±lali swoje rozczarowanie, zwracaj¡c uwag¦gªównie na ogromn¡ ilo±¢ biednych ludzi w bogatych krajach oraz na duchow¡ pªytko±¢spoªecze«stwa.

S¡d nad zabójcami Wincentego Gosiewskiego

Szymon Mich

Uniwersytet Warmi«sko-Mazurski

Na przeªomie 1664 i 1665 roku, w czasie sejmu warszawskiego, odbyª si¦ s¡d sej-mowy nad zabójcami podskarbiego wielkiego i hetmana polnego Wielkiego Ksi¦stwaLitewskiego. Sprawa ta jest interesuj¡ca z kilku powodów. Przede wszystkim jest toprzykªad procesu o zdrad¦ stanu, który zako«czyª si¦ publicznym ±ci¦ciem i ¢wiarto-waniem. Na jego przykªadzie mo»emy prze±ledzi¢, jak toczyªy si¦ tego typu sprawy,na jakich opierano si¦ dowodach, jak¡ rol¦ odgrywali urz¦dnicy s¡dowi i ±wiadkowie.Poza tym egzekucja ze stycznia 1665 roku jest swojego rodzaju epilogiem do biogra�iWincentego Korwina Gosiewskiego � jednej z najbarwniejszych postaci swojej epoki.Zgin¡ª on rozstrzelany przez »oªnierzy 29 listopada 1662 roku, a tajemnica tej zbrodninie zostaªa w peªni wyja±niona i, zapewne, ju» nigdy nie zostanie.

W swoim artykule przedstawi¦ pokrótce okoliczno±ci zabójstwa, bez których niesposób rozezna¢ si¦ w samym procesie. Nast¦pnie przytocz¦ ogólne informacje doty-cz¡ce instytucji s¡du sejmowego, po czym przejd¦ do zrelacjonowania samego procesu.Z uwagi na charakter tego artykuªu zajm¦ si¦ tylko spraw¡ pi¦ciu gªównych oskar»onychw omawianym procesie.

Wincenty Gosiewski nie doczekaª si¦ jeszcze swojej biogra�i (oprócz kilkustroni-cowych biogramów autorstwa Adama Przybosia i Andrzeja Rachuby)1. Dla niniejszejpracy szczególn¡ warto±¢ przedstawia artykuª tego ostatniego dotycz¡cy politycznychskutków zabójstwa hetmana polnego2. O samej zbrodni pisaªa Stanisªawa Skarbek-Kruszewska3. Ogólne informacje o s¡dzie sejmowym czerpaªem z pracy Wacªawa Za-rzyckiego4.

Podstaw¦ bazy ¹ródªowej stanowi diariusz z sejmu warszawskiego 1664/1665 ro-ku, przechowywany w Bibliotece Litewskiej Akademii Nauk w Wilnie i korespondencja

1 A. Przybo±, Wincenty Gosiewski [w:] Polski Sªownik Biogra�czny, t. VIII, s. 343�347; A. Ra-chuba, Wincenty Korwin Gosiewski herbu Korwin (zm. 1662) [w:] Hetmani Rzeczpospolitej ObojgaNarodów, red. M. Nagielski, Warszawa 1995.

2 A. Rachuba, Zabójstwo Wincentego Gosiewskiego i jego polityczne nast¦pstwa, Przegl¡d Histo-ryczny, 1980, t. LXXI, z. 1, s. 705�724.

3 S. Skarbek-Kruszewska, Sprawa ±mierci Wincentego Gosiewskiego podskarbiego wielkiego i het-mana polnego litewskiego [w:] Ksi¦ga pami¦tnicza Koªa Historyków Sªuchaczy Uniwersytetu StefanaBatorego w Wilnie 1923�1933, Wilno 1933, s. 82�94.

4 W. Zarzycki, Temida sejmowa. Z dziejów s¡du sejmowego w Polsce przedrozbiorowej, Warszawa2000.

125

z dziaªu V Archiwum Radziwiªªów w AGAD-zie. Oprócz tego wykorzystaªem tak»e po-szczególne materiaªy z Biblioteki Czartoryskich w Krakowie i Biblioteki Ossolineum weLwowie. �ródªa wydane to przede wszystkim pami¦tniki i diariusze z epoki (Poczobut-Odlanicki, Jemioªowski, Chrapowicki) oraz Ksi¦ga pami¦tnicza Medekszy (sªugi Go-siewskiego) zawieraj¡ca interesuj¡ce nas manifestacje i listy5.

Dla Wincentego Gosiewskiego, hetmana polnego i podskarbiego wielkiego Wiel-kiego Ksi¦stwa Litewskiego, rok 1662 miaª by¢ przeªomowym momentem w karierze.Zwolniony 9 kwietnia z niewoli moskiewskiej od razu zaj¡ª centralne miejsce na sceniepolitycznej Litwy i staª si¦ kluczow¡ postaci¡ dla stronnictwa dworskiego. W tym cza-sie zaªamaªy si¦ królewskie plany przeprowadzenia elekcji vivente rege za zgod¡ sejmui Jan Kazimierz przemy±liwaª o zbrojnej realizacji swych zamiarów. Nie mógª jednakdokona¢ tego bez wsparcia armii, która w tym czasie pozostawaªa w konfederacji (armialitewska od listopada 1661 roku) i w coraz wi¦kszym napi¦ciu oczekiwaªa na zalegªy»oªd. Jan Kazimierz liczyª na wojsko litewskie, lecz hetman wielki Paweª Sapieha na-le»aª do opozycji, a Pacowie nie cieszyli si¦, mówi¡c delikatnie, popularno±ci¡ w±ród»oªnierzy6. W tym momencie na scenie politycznej pojawiª si¦ Wincenty Gosiewski� oddany rojalista, ciesz¡cy si¦ mirem w wojsku. Zdawaªo si¦, »e ma on mo»liwo±¢rozwi¡zania wszystkich problemów. Z jednej strony, jako podskarbi, miaª uregulowa¢zalegªo±ci �nansowe wobec wojska, z drugiej, jako wódz, stan¡¢ na jego czele u bokukróla. Na sprawno±¢ Wincentego Gosiewskiego liczyªa szczególnie królowa7.

Dwór musiaª jednak do±¢ szybko zwery�kowa¢ swe plany. Hetman polny i owszempoparª plany elekcji vivente rege, ale wzi¡ª za to, bagatela, 18 tys. franków i zastrzegª,»e nie popiera zbrojnego przewrotu8. Wkrótce pokªadane w nim nadzieje okazaªy si¦pªonne.

19 lipca miaªy rozpocz¡¢ si¦ obrady komisji skarbowej w Wilnie. Jak ju» wspo-mniaªem, gªównym celem dworu byªo uspokojenie wojska, bez którego nie mo»na byªozawrze¢ korzystnego pokoju z Moskw¡ i my±le¢ o elekcji. Zdawano sobie spraw¦, »e niema wªa±ciwie szans na zaspokojenie wszystkich »¡da« �nansowych »oªnierzy, a gªów-nym zadaniem Wincentego Gosiewskiego byªo rozbicie Zwi¡zku. Od pocz¡tku obradomkomisji towarzyszyªo du»e napi¦cie i wzajemna podejrzliwo±¢9.

Hetmanowi polnemu udaªo si¦ co prawda pozyska¢ marszaªka zwi¡zkowego Kazi-mierza Chwaliboga �eromskiego, dªugoletniego porucznika swojej chor¡gwi husarskiej,jednak szybko okazaªo si¦, »e autorytet Gosiewskiego nie wystarczy, by uspokoi¢ na-stroje w armii. �oªnierze oczekiwali wreszcie konkretów w postaci wypªaty zalegªego

5 S. Medeksza, Ksi¦ga pami¦tnicza zdarze« zaszªych na Litwie 1654�1668, Scriptores Rerum Po-lonicarum, t. III, Kraków 1875.

6 W 1661 roku zostaª zamordowany wysªany z misj¡ rozbicia zwi¡zku i zjednoczenia armii poddowództwem Michaªa Kazimierza Paca rotmistrz Kazimierz Odachowski; W. Poczobut Odlanicki,Pami¦tnik, oprac. A. Rachuba, Warszawa 1987, s. 162�163.

7 S. Ochmann-Staniszewska, Sejmy lat 1661�1662. Przegrana batalia o reform¦ ustroju Rzeczypo-spolitej, Wrocªaw 1977, s. 140.

8 K. Waliszewski, Polsko-francuzkie stosunki w XVII wieku, 1644�1667. Opowiadania i ¹ródªa hi-storyczne ze zbiorów archiwalnych francuzkich publicznych i prywatnych, Kraków 1889, s. 111; A. Ca-dello, Konfederacja wojskowa na Litwie w latach 1659�1663, SMHW, 1960, t. VI, s. 36.

9 A. Rachuba, Konfederacja Kmicicowska i Zwi¡zek Braterski wojska litewskiego w latach 1660��1663, Warszawa 1989, s. 223.

126

»oªdu i ostatecznego uporz¡dkowania sprawy dóbr radziwiªªowskich. Warto podkre±li¢,»e Zwi¡zek �wi¦cony do±¢ wyra¹nie zabieraª gªos równie» w sprawach politycznychi bardzo zdecydowanie wypowiadaª si¦ przeciw planom elekcji. Nie ufali Gosiewskiemuradykalnie nastawieni zwi¡zkowcy z substytutem zwi¡zkowym Konstantym Kotowskimna czele10.

Tymczasem poborcy podatkowi przywie¹li do Wilna zaledwie 422 476 zª, obiecuj¡cwpªaci¢ reszt¦ do 19 sierpnia11. Wojsko, które pretendowaªo do kwoty 16 mln zª, byªocoraz bardziej zniecierpliwione, oskar»aj¡c dyrektora komisji � Gosiewskiego, o ±wiado-me przeci¡ganie jej prac. Irytacj¦ budziªo pozyskiwanie przez hetmana stronników zapa«stwowe pieni¡dze. Wydaª on np. 20 tys. zª na przekabacenie �eromskiego, dyrektorakoªa deputackiego Stefana Niewiarowskiego i kilku innych, nieznanych z nazwiska12.Wyprawiª te» wesele rotmistrzowi Iwanowskiemu, który »eniª si¦ z córk¡ jego krewnegoMacieja Gosiewskiego13.

Rosn¡ce napi¦cie powodowaªo, »e niektórzy obawiali si¦ przelewu krwi. Nastrojepodsycaª Paweª Sapieha i zwi¡zkowi radykaªowie. Pod koniec listopada »oªnierzy ze-lektryzowaªa kolejna ju» �afera�14.

W listopadzie Wincenty Gosiewski, na pro±b¦ gubernatora In�ant Bengta Oxen-stierny, wydaª kupcom ryskim glejty na przewóz z Witebska i Smole«ska siemienialnianego i popioªu15 do Rygi. Zgodnie z rozkazem hetmana polnego Kazimierz Chwali-bóg �eromski poleciª oddziaªom konfederackim przepu±ci¢ te ªodzie. Wkrótce pojawiªasi¦ jednak pogªoska, »e w rzeczywisto±ci na owych statkach pªyn¦ªo do Gosiewskiegozªoto, które miaªo by¢ cen¡ za oddanie Moskwie Smole«ska16.

20 listopada o póªnocy zebraªo si¦ wWoªpie koªo generalne. Uczestników zobowi¡za-no, by zªo»yli przysi¦g¦, »e nie wyjawi¡ nikomu, na jaki temat toczyªy si¦ obrady, pókipostanowienia nie wejd¡ w »ycie. Niektórzy przysi¦gali dobrowolnie, innych zmusza-no17. Substytut zwi¡zkowy Konstanty Kotowski wyst¡piª przed wojskiem i oznajmiª, »ehetman polny dopu±ciª si¦ zdrady i zamy±la o zbrojnym rozbiciu Zwi¡zku18. Na dowódprzytoczyª przej¦t¡ korespondencj¦ mi¦dzy Gosiewskim a Krzysztofem Pacem. Prze-chwycone listy byªy cz¦±ciowo zaszyfrowane i nikt z zebranych nie potra�ª ich odczyta¢,cho¢ na pewno znajdowaªo si¦ tam zalecenie Paca, by przeci¡ga¢ komisj¦ i czeka¢, a»zgromadz¡ si¦ oddziaªy królewskie i Tatarzy19.

Uchwalono, by uwi¦zi¢ Gosiewskiego i �eromskiego i dostarczy¢ ich przed oblicze»oªnierzy. Zadbano o zgod¦ na t¦ akcj¦ dyrektora deputackiego Stefana Niewiarowskie-

10 A. Cadello, op. cit., s. 37.11 A. Rachuba, Konfederacja Kmicicowska. . . , s. 225.12 Ibid., s. 237.13 A. Rachuba, Zabójstwo Wincentego Gosiewskiego..., s. 707.14 Wcze±niej zarzucano Gosiewskiemu, »e zgodziª si¦ wraz ze stronnictwem dworskim odda¢ Mo-

skwie Smole«sk w zamian za pokój i pomoc przeciw konfederatom; A. Rachuba, Konfederacja Kmi-cicowska. . . , s. 252.

15 Sam Gosiewski wyra¹nie zaznaczaª, »e na strugach nie byªo popioªów ani zbo»a; W. Gosiewskido K. Paca, 19 XI 1662, Wilno [w:] op. cit., S. Medeksza s. 314.

16 S. Skarbek-Kruszewska, op. cit., s. 88; A. Rachuba, Konfederacja Kmicicowska. . . , s. 257.17 W. Poczobut Odlanicki, op. cit., s. 174.18 J. Jerlicz, Latopisiec albo kroniczka, Warszawa 1853, t. II, s. 69�70.19 A. Rachuba, Konfederacja Kmicicowska. . . , s. 259.

127

go. 25 listopada do Wilna przybyª pi¦ciusetkonny oddziaª konfederatów, który aresz-towaª Kazimierza Chwaliboga �eromskiego oraz obªo»nie chorego Wincentego Gosiew-skiego. W czasie szamotaniny �eromski zostaª powa»nie zraniony czekanem w gªow¦i wkrótce go dobito20. Tymczasem konwój prowadz¡cy hetmana polnego dotarª 29 listo-pada do folwarku Kubrawka. Przyjechaª tam przysªany z Dubn pan Jan Nowoszy«skiz rozkazem natychmiastowej egzekucji hetmana polnego. Konwój ruszyª w dalsz¡ drog¦i zatrzymaª si¦ pod Ostryni¡, gdzie wyci¡gni¦to Gosiewskiego z karety i dawszy mumo»liwo±¢ wyspowiadania si¦, rozstrzelano21.

Wiadomo±¢ o zabójstwie hetmana polnego wywarªa piorunuj¡ce wra»enie w caªymkraju. Spoªeczno±¢ szlachecka byªa oburzona potraktowaniem w ten sposób senatoraRzeczpospolitej, co odbierano jako obraz¦ króla i zªamanie praw szlacheckich22. (Od-czucia te wyra»aª pó¹niejszy akt oskar»enia).

Od razu po zabójstwie zacz¦ªy si¦ niepokoje. Kotowski i jego stronnicy rozpocz¦ligor¡czkowe zabiegi o uzyskanie amnestii, lecz przedstawiciele lewego skrzydªa »¡daliwyª¡czenia spod jej dziaªania przest¦pców kryminalnych.

Trudno stwierdzi¢, kto konkretnie ponosi win¦ za ±mier¢ Gosiewskiego. Andrzej Ra-chuba doszedª do wniosku, »e nie sposób ustali¢ jednego winnego, zaznaczaj¡c jedno-cze±nie, »e za plecami zabójców musiaª kry¢ si¦ jaki± pot¦»niejszy od nich mocodawca.Gªównymi podejrzanymi pozostaj¡ jednak Paweª Sapieha i Bogusªaw Radziwiªª, z któ-rych ka»dy mógª odnie±¢ korzy±ci ze ±mierci hetmana polnego23. Odpowiedzialni zazbrodni¦ zostali szybko pojmani, a najwa»niejszych przesªano do Malborka, gdzie mie-li oczekiwa¢ na proces.

Skªaniam si¦ ku powszechnej w literaturze przedmiotu opinii, »e za zabójstwem Go-siewskiego staª jaki± pot¦»ny protektor. Nie b¦d¦ w tym miejscu przytaczaª przesªanek,które pozwalaj¡ podejrzewa¢ o to np. Pawªa Sapieh¦ czy Bogusªawa Radziwiªªa.

Zaraz po zabójstwie zacz¦ªy pojawia¢ si¦ relacje i manifestacji tªumacz¡ce lub opi-suj¡ce owe wypadki24. Swe ubolewania wyra»ali w listach senatorowie i sam król. Za-chowaªo si¦ wreszcie kilka uszczypliwych nagrobków i panegiryków25.

Do ksi¡g trybunalskich wniosªa manifestacj¦ wdowa po Wincentym Gosiewskimw imieniu swoim i dwóch córek (Zo�i i Teresy). Opisaªa w niej dokªadnie zaj±cia z 25�29listopada 1662 roku, wymieniaj¡c z nazwiska gªównych sprawców (Jan Nowoszy«ski,Bohdan Chlewi«ski, Jan Wykowski, Kazimierz Karªowicz). Manifestacja ko«czy si¦wezwaniem, by zostaªo ustalone �z czyjego rozkazu, z czyjej rady, naprawy i pomocy

20 S. Skarbek-Kruszewska, op. cit., s. 91.21 W. Poczobut Odlanicki, op. cit., s. 176�178; M. Jemioªowski, Pami¦tnik dzieje Polski zawieraj¡cy

(1648�1679), oprac. J. Dzi¦gielewski, Warszawa 2000, s. 326�327; S. Skarbek-Kruszewska, op. cit.,s. 92�93; A. Rachuba, Zabójstwo Wincentego Gosiewskiego..., s. 723.

22 A. Rachuba, Zabójstwo Wincentego Gosiewskiego..., s. 711.23 A. Rachuba, op. cit., s. 723.24 Na przykªad: Relacja o zabiciu Pana Gosiewskiego, Biblioteka Akademii Nauk we Lwowie, Zbiór

Ossoli«skich (fond 5), III 1411, s. 638�641; Manifestatia in caedem SDPMMP Podskarbiego WXL,Biblioteka Czartoryskich w Krakowie, 394, k. 255;Manifestatia Stefana Niewiarowskiego, ibid., k. 319;Manifestacya wojsk po zej±ciu [...] Podskarbiego Gosiewskiego tudzie» JMP �eromskiego [...] [w:] op.cit., S. Medeksza, s. 320�321.

25 Nagrobki: Nagrobek godnej pami¦ci nieboszczykowi P. G¡siewskiemu [...] [w:] op. cit., S. Me-deksza, s. 323�324. Tam te» inne.

128

ten niesªychany uczynek staª si¦�26. Zreszt¡ Magdalena z Konopackich nie pierwszyraz musiaªa dziaªa¢ aktywnie w imieniu swojego m¦»a27. Staraªa si¦ stale przypomina¢wa»nym osobisto±ciom Rzeczpospolitej o krzywdzie, jaka spotkaªa j¡ i jej dzieci.

Wreszcie na sejmie 1664 roku s¡d zaj¡ª si¦ spraw¡ Wincentego Gosiewskiego. Wcze-±niej zatrzymano gªównych podejrzanych. Stefan Niewiarowski skar»yª si¦ w li±cie doBogusªawa Radziwiªªa, »e zostaª wzi¦ty z domu i jest przetrzymywany bez s¡du. Prze-czuwaj¡c, jak b¦dzie sformuªowane oskar»enie przeciwko niemu, podkre±laª w nich win¦Konstantego Kotowskiego28.

Powodem do wszcz¦cia post¦powania byªa delacja Magdaleny Gosiewskiej i JanaZambrzyckiego, instygatora litewskiego. O tym, »e sam instygator zaj¡ª si¦ nadaniemsprawie biegu, decydowaªa waga stawianych zarzutów.

Zanim przejd¦ do omawiania przebiegu sprawy, pragn¦ podkre±li¢, »e proces przeds¡dem sejmowym miaª swoj¡ specy�k¦. Z uwagi na ograniczony czas obrad (tylkow trakcie sejmu) i mnogo±¢ powa»nych spraw nie mo»na byªo pozwoli¢ sobie na proce-duralne utarczki i trzeba byªo dziaªa¢ szybko i sprawnie29.

Na czele s¡du staª monarcha, z wyj¡tkiem spraw o obraz¦ majestatu (crimen laesaeMaiestatis), w których skªadowi przewodniczyª marszaªek koronny30. S¡dzili senatoro-wie i 24 deputatów z koªa poselskiego (od 1655 roku)31.

Na omawianym sejmie król rozpocz¡ª rozpatrywanie �kryminaªów� 9 grudnia 1664roku32. Przyprowadzono gªównych oskar»onych � Stefana Niewiarowskiego, Konstan-tego Kotowskiego, Krzysztofa Je±mana, Michaªa Bolesªawa Jastrz¦bskiego, MikoªajaNarkiewicza, Jana Wykowskiego. Zaj¦to si¦ sprawami proceduralnymi � na pro±b¦oskar»onych przydano im plenipotentów i obro«ców (patronas). Nale»aªo tak»e roz-strzygn¡¢, jakiej jurysdykcji podlegaj¡ poszczególni oskar»eni, i przekaza¢ niektórychS¡dowi Duchownemu (np. niejaki Pankiewicz ju» po zabójstwie podskarbiego przy-wdziaª szaty zakonne, chc¡c unikn¡¢ procesu karnego). W danej sprawie ogromn¡ rol¦odgrywaªy emocje, a nastroje byªy zdecydowanie nieprzychylne oskar»onym. Wpªyn¦ªona to mi¦dzy innymi pojawienie si¦ w senacie wdowy po Gosiewskim, która pokazywaªaskrwawione szaty jej m¦»a.

Nast¦pnego dnia sprawy proceduralne zaj¦ªy caªy czas po±wi¦cony omawianej roz-prawie. Przyprowadzono tak»e innych oskar»onych w tym, jak i w procesie o zabójstwaKazimierza Chwaliboga �eromskiego i Kazimierza Odachowskiego.

16 grudnia rozpocz¡ª si¦ wªa±ciwy proces. Przed s¦dziami wyst¡piª poseª wojskowyDombrowski (D¡browski), który wychwalaª przymioty zamordowanego, i prosiª o su-

26 Manifestacya generalna przed caªym ±wiatem o ±mier¢ nieboszczykowsk¡ zaniesiona w Koroniei Litwie [w:] op. cit., S. Medeksza, s. 352; druga, niezachowana manifestacja wymieniaªa tak»e w±ródwinnych Mikoªaja Narkowicza.

27 Miaªa do tego okazj¦ po wzi¦ciu jej m¦»a do niewoli w 1658 roku, gdy musiaªa walczy¢ o zacho-wanie Bir» i Kiejdan.

28 S. Niewiarowski do B. Radziwiªªa, Malbork, 5 VI 1663, AGAD, AR V, 10462, s. 25.29 W. Zambrzycki, op. cit., s. 58.30 Ibid., s. 25.31 Ibid., s. 27.32 Diariusz sejmu walnego Warszawa 1664, Lietuvos Mokslu Akademijos Biblioteka, f 17�12, s. 65�

�90; [je±li relacja z procesu b¦dzie odwoªywa¢ si¦ do innego ¹ródªa, zaznaczam to osobnym przypisem- SM]; J.A. Chrapowicki, Diariusz, cz. I, 1656�1664, wyd. T Wasilewski, Warszawa 1978, s. 541.

129

rowe kary dla winnych jego ±mierci. Po nim gªos zabraª instygator litewski Jan Za-mbrzycki, przedstawiaj¡c gªówne tezy oskar»enia. Wedªug niego inicjatorem zbrodnii gªównym winowajc¡ byª Stefan Niewiarowski. Gªównymi dowodami w sprawie byªylisty tego» do substytuta zwi¡zkowego Konstantego Kotowskiego i do wojska. (Jest tozgodne z tradycj¡ s¡dów sejmowych, które traktowaªy listy, pisma, dokumenty itd. ja-ko gªówne dowody w sprawie)33. Zambrzycki przedstawiª s¡dowi tre±¢ korespondencji,podkre±laj¡c nast¦puj¡ce aspekty:

1. Niewiarowski podtrzymywaª wersj¦ o zaprzedaniu Smole«ska.

2. Informowaª, »e �stara si¦ o dokumenta na JP Podskarbiego�, cho¢ nie mo»e ichdotychczas dosta¢.

3. Ostrzegaª przed Michaªem Kazimierzem Pacem, obo¹nym WXL, który chciaªrozbi¢ zwi¡zek.

4. Zalecaª Kotowskiemu, by ten dbaª zachowanie wpªywy na armi¦ litewsk¡ i utrzy-mywaª sojusz z wojskiem koronnym.

Z tego wszystkiego Zambrzycki wnioskowaª, »e Stefana Niewiarowskiego nale»y uzna¢za reus perduellonis, czyli winnego zbrodni zdrady stanu, naruszenia prawa pospolitego.Byªa to jedna z najsurowszych mo»liwych kwali�kacji34.

Po Zambrzyckim gªos zabraª Jan Ta«ski, instygator koronny, który stwierdziª, »ewina oskar»onych jest na tyle oczywista, i» nale»y tylko zdecydowa¢ o rodzaju kary±mierci. Przy tej okazji wspomniaª o egzekucji Piekarskiego.

Obro«ca Niewiarowskiego skorzystaª ze swojego prawa i poprosiª o odroczenie spra-wy do dnia nast¦pnego. Król wyraziª zgod¦35.

Nast¦pnego dnia (17 grudnia) wyst¦powaª obro«ca Niewiarowskiego pan Tarnoruc-ki. Byª to dla oskar»onego moment decyduj¡cy, w którym miaªo okaza¢ si¦, na ile jegolinia obrony zostanie zaakceptowana przez s¦dziów.

Gªówn¡ tez¡ obrony byªo to, »e Niewiarowskiego mo»na uzna¢ za ¹ródªo niech¦ciwojska do zamordowanego, ale w »adnym razie nie byª on �authorem� jego ±mierci. Jaknietrudno si¦ domy±li¢, zdaniem obro«cy za wszystko odpowiadaª Konstanty Kotowski.

Jako dowód niewinno±ci zostaªy przedstawione listy Kotowskiego do Niewiarowskie-go, z których wynikaªo, »e ten drugi nie braª czynnego udziaªu w »yciu wojska i nieinformowaª Kotowskiego o bie»¡cych wydarzeniach. Obro«ca powoªywaª si¦ na relacje»oªnierzy, którzy przyje»d»ali do Wilna i kontaktowali si¦ z Niewiarowskim. Przyto-czyª równie» wªasn¡ wersj¦ wydarze«: do jego �klienta� w nocy mieli przyj±¢ uzbrojeniwysªannicy wojska i zmusza¢ go do uznania �wyroku� wydanego na Gosiewskiego. Za-straszony Niewiarowski miaª wtedy powiedzie¢: �Czy«cie co chcecie panowie, ni wamchwal¦ ni gani¦�.

Od razu jednak zabraª gªos Parczewski, który byª ±wiadkiem tych wydarze« i za-daª kªam wersji Niewiarowskiego. Wyst¡pili przeciw niej tak»e Kotowski i Jastrz¦bski,

33 W. Zarzycki, op. cit., s. 61.34 Ibid., s. 50.35 A. Chrapowicki, op. cit., s. 539.

130

który dodaª, »e mu Niewiarowski �chwaliª ten proceder�. Po nich znowu zabraª gªososkar»yciel, podkre±laj¡c, »e obrona nie odpowiedziaªa na zarzuty wynikaj¡ce z przed-stawionych dzie« wcze±niej dokumentów. Wytkn¡ª rozbie»no±ci mi¦dzy wersj¡ Niewia-rowskiego a sªowami innych ±wiadków i wewn¦trzne sprzeczno±ci w jego zeznaniach. Poraz kolejny pojawiª si¦ tak wa»ny w publicznych procesach element grania na emocjach.Autor diariusza stwierdza, »e Zambrzycki wypowiadaª si¦ tak pi¦knie, »e �wielu Ichm'PP Senatorów commowit do ªez y politowania nad ±mierci¡ tak wielkiego czªowieka�.

Po wyst¡pieniach stron uznano, »e z prawd¡ mijaª si¦ Niewiarowski. W±ród s¦dziówpowstaªo wra»enie, »e to do niego nale»aªa ostateczna decyzja o wzi¦ciu Gosiewskie-go. W tym miejscu warto podkre±li¢, »e autor diariusza, pisz¡c o zarzutach wobecpodejrzanych, uzupeªniaª je formuª¡ si videbitur (je±li b¦dzie uznane za sªuszne).

19 grudnia zaj¦to si¦ zarzutami wobec Konstantego Kotowskiego (spraw¦ Niewia-rowskiego uznano za dostatecznie wyja±nion¡). Substytut zwi¡zkowy miaª odpowiada¢za caª¡ list¦ przest¦pstw. Zostaª oskar»ony m.in. o buntowanie wojska i przymusza-nie go do sprzysi¦»enia. Prócz tego o przejmowanie poczty, nielegalne kopanie sza«cóww Szadowie. Zambrzycki wysun¡ª tez¦, »e listy dotycz¡ce stru gów (statków kupców ry-skich) tªumaczono dopiero po zabójstwie Gosiewskiego, podkre±laj¡c, »e w tej sprawiepodskarbi miaª caªkowicie czyste sumienie. Znowu przypominano zalety zamordowa-nego, tym razem zaj¡ª si¦ tym niejaki pan Kurowicz, który opisaª tak»e szczegóªowosamo zabójstwo. Jemu równie» udaªo si¦ doprowadzi¢ sªuchaj¡cych do ªez.

20 grudnia Konstanty Kotowski broniª si¦, twierdz¡c przede wszystkim, i» wszyst-kie decyzje podejmowaªo wojsko, �a on byª iako baªwan�. Podkre±laª, »e najwa»niejszepostanowienia zapadªy w Wilnie, którego on nie odwiedzaª, gdy» w tym czasie �piªtylko z woyskowymi, czekaj¡c wypªaty�. Caª¡ win¡ obarczaª Stefana Niewiarowskiegoi wojsko, które, je±liby tylko zechciaªo, mogªo z ªatwo±ci¡ odbi¢ uprowadzonego pod-skarbiego. Zdecydowanie zaprzeczyª, jakoby byª zamieszany w spraw¦ cyfr i strugów,podkre±liª, »e zeznania innych oskar»onych s¡ niewiarygodne. Wreszcie powoªaª si¦ naamnesti¦ z 1662 roku i poprosiª o ponowne przeprowadzenie ±ledztwa (scrutinium),podkre±laj¡c, »e nie mógª wªa±ciwie przygotowa¢ si¦ do procesu bez odebranych mudokumentów.

Do wszystkich argumentów po kolei odniósª si¦ Zambrzycki, zdecydowanie podkre-±laj¡c, »e Konstanty Kotowski jest winny zabójstwa. Na szczególn¡ uwag¦ zasªugujeuznanie listów i manifestacji za decyduj¡cy dowód winy. Odrzucono wniosek o ponowneprzeprowadzenie ±ledztwa. Instygator koronny doªo»yª jeszcze od siebie, »e oszczercypomawiaj¡cy podskarbiego o zdrad¦ powinni �pod ªaw¡ szczeka¢�.

23 grudnia zaj¦to si¦ Narkiewiczem i Jastrz¦bskim. Wyst¦powali na procesie w cha-rakterze �ministros, consiliaros, instrumenta, sekretarzow zaboycow JP Podskarbie-go�. Ich równie» obci¡»aªy listy Niewiarowskiego i Kotowskiego. Wykowski i Karªowiczbronili si¦ z kolei tym, »e ich podpisów nie byªo pod dekretem wojska o pojmaniuGosiewskiego.

Proces wkraczaª w decyduj¡c¡ faz¦. 30 grudnia po raz kolejny próbowaª wytªu-maczy¢ si¦ Niewiarowski, który czuª, »e sprawy obracaj¡ si¦ na jego niekorzy±¢. Tymrazem podkre±laª, »e nigdy nie wyst¦powaª przeciw Gosiewskiemu, podpisywaª co praw-

131

da pisma zarzucaj¡ce mu zdrad¦, lecz czyniª to ze strachu. Od razu odpowiedziaª muinstygator, »e mógª odci¡¢ si¦ publicznie od post¦pków wojska. Potem wyst¡pili kolejnioskar»eni, którzy zdecydowanie odrzucali tªumaczenia Niewiarowskiego. Ten ostatni,rozumiej¡c, »e sprawa jest ju» niemal przegrana, przerwaª instygatorowi i nazywaª si¦najwi¦kszym przyjacielem zamordowanego. Z powodu pó¹nej pory odªo»ono ogªoszeniewyniku gªosowania s¦dziów do dnia nast¦pnego.

31 grudnia kanclerz, w zast¦pstwie marszaªka nadwornego ogªosiª, »e król �weyrzaw-szy y wysªuchawszy y dostatecznie zrozumiawszy spraw¦�, uznaª oskar»onych (Niewia-rowskiego, Kotowskiego, Wykowskiego, Karªowicza, Narkiewicza i Jastrz¦bskiego) zawinnych �in poenam infamia con�scaionis bonor' vita et mortis�. Wydanie szczegóªo-wego dekretu odªo»ono do pi¡tku, zapowiadaj¡c na sobot¦ egzekucj¦.

W pi¡tek, 2 stycznia, tu» przed ogªoszeniem dekretu pozwolono jeszcze Niewiarow-skiemu przekaza¢ przez referendarza swoje stanowisko. Nie miaªo to ju» jednak zna-czenia, tym bardziej »e w senacie zªo»yli przysi¦g¦ wdowa po Gosiewskim, KonstantyWªadysªaw Pac, Maciej Gosiewski i inni, piecz¦tuj¡c tym samym swoje zeznania.

Marszaªek nadworny odczytaª dekret. Król JM uznaª oskar»onych za winnych pe-ruellionis (zdrady stanu) i skazywaª ich ad pena' infamia amissioos vita et bonor'ad�scum redigendor' (kara infamii, pozbawienia »ycia i kon�skaty dóbr). Marszaªekzaznaczyª, »e oskar»eni zasªu»yli na wi¦ksz¡ kar¦, lecz JKM okazaª ªask¦. I tak: Niewia-rowski, Kotowski, Wykowski mieli zosta¢ ±ci¦ci i po¢wiartowani, natomiast Jastrz¦bskii Narkiewicz ±ci¦ci. Wykonanie wyroku powierzono urz¦dowi marszaªkowskiemu.

Uwag¦ zwracaj¡ dalsze postanowienia. Wszelkie listy, protestacje i inne pisma zawie-raj¡ce oskar»enia Gosiewskiego i M.K. Paca o zdrad¦ (sprawa statków kupców ryskich,rozbijanie zwi¡zku z pomoc¡ Tatarów itp.) miaªy by¢ wymazane z wszystkich ksi¡gi spalone przez kata w r¦ku Kotowskiego.

I tak, w poniedziaªek, 5 I 1665 r., wyprowadzono z zamku Niewiarowskiego, Kotow-skiego, Wykowskiego, Narkiewicza i Jastrz¦bskiego i w asy±cie królewskiego regimentupowiedziono na rynek. Tam przygotowano miejsce ka¹ni. Król zaleciª szczególne ±rodkiostro»no±ci, spodziewaj¡c si¦ mo»liwych niepokojów. Wzmocniono oddziaªy porz¡dko-we i zamkni¦to bramy36.

Tu» przed egzekucj¡ Niewiarowski prosiª Kotowskiego, by ten odwoªaª swoje ze-znania, lecz nie odniósª »adnego skutku, zreszt¡ ci¦»ko podejrzewa¢, by mo»liwa by-ªa jeszcze zmiana wyroku. Ku uciesze licznych gapiów kat po kolei ±cinaª skaza«cówi ¢wiartowaª. Jastrz¦bskiego, który tu» przed egzekucj¡ ci¦»ko zachorowaª, przyniesionona ªó»ku.

Proces oskar»onych o zabójstwo Wincentego Gosiewskiego byª swoistym epilogiemdo biogra�i hetmana polnego. Pokazaª on, jak wielkie emocje wywoªaªy wydarzeniaz listopada 1662 r., lecz nie przyczyniª si¦ do wyjawienia prawdziwych kulisów tejzbrodni. Z du»¡ doz¡ prawdopodobie«stwa mo»na podejrzewa¢, »e za zabójstwem staªkto± o wiele wa»niejszy. 12 lutego 1665 r. odbyª si¦ wreszcie dªugo oczekiwany pogrzebWincentego Gosiewskiego, na którym zjawiªo si¦ kilku zaledwie senatorów. Przebiegª

36 Instrukcja JKMci przed potraceniem Pana Kotowskiego i innych [w:] op. cit., S. Medeksza,s. 450�451.

132

spokojnie, jedynym mocnym akcentem byªo kazanie jezuity, który przypominaª, ilenieboszczyk musiaª wycierpie¢ od Janusza Radziwiªªa37. Elity polityczne emocjonowaªysi¦ ju» zupeªnie nowymi wydarzeniami.

37 Krzysztof Dobkiewicz do Bogusªawa Radziwiªªa, Wilno, 14 II 1665 ; AGAD, AR V, 3089/III,s. 5�7.

Bezpo±rednie przyczyny Wielkiego Exodusu Serbów z 1690 roku

Piotr Kr¦»el

Uniwersytet �ódzki

Dzieje Serbów po utracie ich pa«stwowo±ci do±¢ cz¦sto w historiogra�i s¡ rozpa-trywane w identycznych kategoriach jak i losy innych etnosów znajduj¡cych si¦ podpanowaniem Turków Osma«skich. Oczywi±cie, »e zasadne jest wykazywanie pewnychparaleli, niemniej jednak trzeba tak»e dostrzega¢ te elementy, które odró»niaªy t¦ poªu-dniowosªowia«sk¡ ludno±¢ od innych spoªeczno±ci zamieszkuj¡cych Póªwysep Baªka«-ski. Nale»y zwróci¢ tu przede wszystkim uwag¦ na szczególn¡ rol¦, jak¡ odgrywaª wów-czas Ko±cióª prawosªawny1. W �dobie jarzma tureckiego�2 ziemie serbskie podlegaªypatriarchatowi w Peciu3, który posiadaª du»¡ niezale»no±¢ i znajdowaª si¦ jedynie podogóln¡, honorow¡ jurysdykcj¡ patriarchy Konstantynopola. Presti» i znaczenie o±rodkaw Peciu zdecydowanie wzrosªo po 1557 r., czyli po donacji, której dokonaª wielki we-zyr Mehmed-pasza Sokolovi¢ (1506�1579)4. W tym te» roku patriarcha i poszczególnipodlegli mu eparchowie otrzymali od wªadz tureckich pewne przywileje. Na szczególn¡uwag¦ w±ród tych uprawnie« zasªuguje prawo pobierania opªaty zwanej bir w wysoko±ci12 akczi5 od ogniska oraz 1 dukata od ka»dego popa, co w znacz¡cy sposób wzmocniªoekonomiczn¡ kondycj¦ ko±cioªa serbskiego. Do tego korpusu przyznanych uprawnie«nale»y tak»e zaliczy¢ mo»liwo±¢ wolnego obierania eparchów, ale równie» i swobodnegosprawowania jurysdykcji nad zawieraniem maª»e«stw przez prawosªawnych6. Za przy-chyln¡ postaw¦ ze strony wªadz osma«skich dostojnicy ko±cioªa rytu greckiego zobli-gowani byli do przeciwdziaªania wszelkiego rodzaju ruchom separatystycznym, którepowodowaªyby naruszenie miru spoªecznego, a tym samym destabilizowaªy sytuacj¦w caªym regionie.

1 B. Jelavich, Historia Baªkanów. Wiek XVIII i XIX, Kraków 2005, s. 96.2 Serbscy historycy, dokonuj¡c periodyzacji dziejów wªasnego narodu od XV do XVIII w., wyró»-

niaj¡ dwie epoki: �dob¦ jarzma tureckiego� oraz �okres wpªywów habsburskich�. W nowszej literaturzemo»na coraz cz¦±ciej jednak spotka¢ jeden termin, a mianowicie �postbizanty«ska epoka�.

3 Pe¢ to miejscowo±¢, która znajduje si¦ w póªnocno-zachodniej cz¦±ci Metohii. W okresie pano-wania tureckiego o±rodek ten funkcjonowaª pod nazw¡ Ipek.

4 Wi¦cej informacji na temat tego wezyra serbskiego pochodzenia zob. R. Samardºi¢, MehmedSokolovi¢, t. 1�2, �ód¹ 1982.

5 Akcze (tur. akçe) maªa srebrna moneta osma«ska. Zob. M. Kozªowska, Sªownik turecko-polski.Türkçe-Lehçe sözlük, Warszawa 2009, s. 23.

6 W. Felczak, T. Wasilewski, Historia Jugosªawii, Wrocªaw 1985, s. 203.

135

Wydaje si¦, »e trafnie caªy ten okres podsumowaªa B. Jelavich, twierdz¡c, »e �w cza-sie panowania osma«skiego patriarchat w Peciu czuª si¦ niejako spadkobierc¡ ±rednio-wiecznego królestwa serbskiego�7. Serbska cerkiew prawosªawna staªa si¦ za± gªównymwyrazicielem jedno±ci Serbów i ich rzecznikiem w stosunkach z innymi podmiotami(religijnymi i politycznymi). Miaªa oczywi±cie ku temu mo»liwo±ci, które stwarzaªa jejsprzyjaj¡ca koniunktura oraz estyma, jak¡ cieszyªa si¦ ze strony tureckiej nawy poli-tycznej.

W latach 80. XVII stulecia sytuacja na terenie baªka«skim ulegªa jednak zmianie.Taki stan rzeczy miaª zwi¡zek z kl¦sk¡ wojsk tureckich dowodzonych przez wielkiegowezyra Kar¦ Mustaf¦ (1634/1635�1683) 12 wrze±nia 1683 r. podWiedniem. Wydarzenieto wywoªaªo prawdziwe t¡pni¦cie w regionie baªka«skim. Gloria or¦»a chrze±cija«skie-go bardzo szybko dotarªa do etnosów poªudniowosªowia«skich, wzbudzaj¡c nadziejerychªego zrzucenia jarzma tureckiego. Najlepszym przykªadem potwierdzaj¡cym sªo-wia«skie zainteresowania wiktori¡ wiede«sk¡ jest datowane na 1692 r. dzieªo: �O walcecara [suªtana � P.K.] tureckiego z cesarzem chrze±cija«skim oraz o pustoszeniu ziemserbskich� pióra Atanasija Daskala Srbina8. Autor nie tylko byª dobrze poinformowa-ny o sytuacji w obleganej stolicy Cesarstwa Austriackiego, pó¹niejszej odsieczy królapolskiego Jana III Sobieskiego (1629�1696), ale potra�ª tak»e w sposób niezwykle pre-cyzyjny nakre±li¢ sytuacj¦ mi¦dzynarodow¡9. Z przekazu tego mnicha dowiadujemy si¦równie», kiedy to Serbowie weszli w orbit¦ zainteresowa« habsburskich i przyª¡czyli si¦do wojsk chrze±cija«skich. Atanasije Daskal Srbin na ten temat pisze w nast¦puj¡cysposób: �[. . . ] cesarz przej¡ª bardzo wa»ne miasto na ziemi w¦gierskiej, Bud¦ � stolic¦w¦giersk¡, w której Turcy przebywali 120 lat. W roku 7195 [1687] oblegali j¡ cesarscyNiemcy i zdobywali j¡ przez caªy rok, ale jej nie zaj¡¢ nie mogli, gdy» byªa obwarowa-na. Przyszedª jednak»e nast¦pny rok, w którym zadano kl¦sk¦ siªom tureckim, którebyªy zebrane pod miastem Buda, i wªa±nie w tym roku przej¦to miasto. Wtedy to te»przyª¡czyªo si¦ wielu Serbów, którzy podporz¡dkowali si¦ cesarzowi i zacz¦li prze±la-dowa¢ rzesze Turków. �cigali ich od miasta Buda, a» do wielkiego serbskiego Belgradu[. . . ]�10.

7 B. Jelavich, op. cit., s. 139.8 Na temat tego mnicha dysponujemy bardzo sk¡pym zasobem informacji. Wiadomo jedynie, »e

przez wi¦kszo±¢ swojego »ycia byª zwi¡zany z byª z klasztorem w miejscowo±ci Ore²kovica (w dzisiej-szym okr¦gu braniczewskim we wschodniej Serbii). Po Seobie Srba znalazª si¦ w póªnocnych W¦grzechw mie±cie Komárno, sk¡d nast¦pnie udaª si¦ na tereny Rosji. Wi¦cej zob.: Srpski biografski re£nik, red.M. Leskovac, A. Fori²kovi¢, �. Popov, Novi Sad 2004, s. 293.

9 Atanasije Daskal Srbin bardzo zr¦cznie naniósª w swojej relacji losy Serbów na siatk¦ wydarze«mi¦dzynarodowych. Wspomina bowiem m.in. o antyhabsburskich dziaªaniach króla francuskiego. Jegouwadze nie umykaj¡ tak»e bliskie relacje pomi¦dzy Turcj¡ a Francj¡.

10 A.D. Srbin, Iz letopisa srpskih careva i o vojevanju cara turskog sa cesarom hri²¢anskim i o pu-sto²enju srpske zemlje [w:] Srpska knjiºevnost XVIII i XIX veka, red. M. Lompar, Z. Nestorovi¢,Beograd 2006, s. 8. [. . . ] cesar sa svom smelo²¢u i uze od njih mnogi tvrdi grad u zemlji ugarskoj,i grad Budu, prestonicu ugarsku, u kojoj su Turci sedeli 120 godina. Godine 7195 [1687] opseli su gacarevi Nemci i osvajali ga £itave godine, ali ga ne zauze²e, jer beja²e utvr�en. I do�o²e druge godine,te pobi²e i porazi²e Tursku silu koja be²e sabrana pod gradom Budinom, pa uze²e grad ove godine.I susedne gradove uze²e i pobi²e mno²tvo Turaka. I tada se priklju£i²e mnogi Srbi, pot£ini²e se cesarui po£e²e da gone Turke. Gonili su ih od grada Budami do velikog Beograda srpskog [. . . ]

136

Natomiast w latach 1684�1685 dwór wiede«ski z coraz to wi¦ksz¡ intensywno±ci¡wykorzystywaª prawa domu rakuskiego do Korony ±w. Stefana, a wi¦c i do wszyst-kich historycznych ziem wchodz¡cych w jej skªad. Znalazªo to m.in. odzwierciedleniew powi¦kszeniu si¦ tytulatury cesarza Leopolda I (1640�1705), który odt¡d b¦dzie uwa-»aª si¦ za: [. . . ] Dalmatiae, Croatiae, Sclavoniae, Bosniae, Serviae, Bulgariae etc. Rex[. . . ]11.

Trzeba jednak wyra¹nie stwierdzi¢, »e d¡»enia Austriaków miaªy gªównie na celupozyskanie baªka«skich spoªeczno±ci do walki z Turkami. Po pierwsze bowiem chcianow ten sposób stworzy¢ zaplecze dywersyjne, które wymusiªoby na Imperium Osma«-skim skierowanie cz¦±ci swych siª do miejsc zapalnych celem stªumienia lokalnych po-wsta« i buntów. Po drugie za± liczono na pozyskanie z tych terenów rekruta, który byªprzecie» tak potrzebny do uzupeªnienia sukcesywnie wyczerpuj¡cych si¦ wojsk chrze-±cija«skich.

Stawaªo si¦ to tym bardziej pilne, »e po blisko rocznym obl¦»eniu Budy, a nast¦p-nie zaj¦ciu jej szturmem, armia austriacka pod komend¡ ksi¦cia Ludwika Bade«skiego(1655�1707)12, z coraz to wi¦kszym impetem przemieszczaªa si¦ w kierunku poªudnio-wym, zajmuj¡c kolejne tereny oraz nowe miejscowo±ci (Pecz, Osijek13, Szeged). Wi¡-zaªo si¦ to jednak z licznymi krwawymi starciami z Turkami, tak jak na przykªadmiaªo to miejsce 12 sierpnia 1687 r. w zwyci¦skiej dla chrze±cijan bitwie pod Moha-czem14. Co prawda wówczas zgin¦ªo wi¦cej Turków (10000) ni» Austriaków (6000)15,niemniej jednak problem wª¡czenia ludno±ci miejscowej stawaª si¦ coraz bardziej aktu-alny, a z punktu widzenia taktycznego wr¦cz niezwykle po»¡dany.

Maj¡c na uwadze wªasne interesy, wªadze austriackie rozpocz¦ªy szeroko zakrojon¡dziaªalno±¢ agitacyjn¡ maj¡c¡ na celu pozyskanie etnosów zamieszkuj¡cych Póªwy-sep Baªka«ski. W tym miejscu trzeba powiedzie¢, »e ta swoista akcja propagandowabyªa prowadzona równocze±nie i wielotorowo. Z jednej strony wysyªano na te ziemieemisariuszy, którzy mieli przygotowywa¢ lokalne bunty. Tego typu dziaªanie byªo cha-rakterystyczne dla terenów wschodnich Baªkanów, a szczególnie dla ziem buªgarskich.Strona austriacka odniosªa na tym polu pewne sukcesy. W latach 80. XVII w. na ob-szarach buªgarskich wybuchaªy kilkakrotnie powstania ludowe. Nale»y wspomnie¢ tuchocia»by o II powstaniu tyrnowskim z 1686 r. (istniej¡ przesªanki mówi¡ce o tym,»e wpªyw na zaistniaª¡ w tym czasie sytuacj¦ w dawnej stolicy Buªgarii miaªa tak-»e Rosja)16, buntach ludno±ci wzdªu» biegu Dunaju (szczególnie z okolic miejscowo±ci

11 Srpske privilegije od 1690 do 1792, red. J Radoni¢, M. Kosti¢, Beograd 1950, s. 26.12 Na temat biogra�i Ludwika Bade«skiego wi¦cej zob.: Encyclopadia americana. A popular dic-

tionary of arts, sciences, literature, history, politics and biography, Michigan 2005, s. 519�520.13 O dziaªaniach wojennych wokóª Osijeku zob.: S. Kati¢, Bitke kod Osijeka i Har²anja 1687 godine,

Zbornik Matice Srpske za Istoriju, vol. XLIX (1994), s. 121�132.14 Starcie przeszªo do historiogra�i jako druga bitwa pod Mohaczem, pomimo »e rozegraªo si¦ 40 km

od tej miejscowo±ci. Wydaje si¦ jednak, »e wi¡zanie tej konfrontacji z Mohaczem miaªo wyd¹wi¦kpropagandowy, gdy» w ten sposób chciano pokaza¢, »e to miasto jest nie tylko symbolem kl¦ski armiichrze±cija«skiej, ale mo»e (a wªa±ciwie powinno) by¢ tak»e postrzegane jako miejsce wiktorii nador¦»em osma«skim.

15 J. La�n, Brassey's Dictionary of Battles, New York 1998, s. 193.16 W tamtym okresie zostaªy nawi¡zane ±cisªe stosunki mi¦dzy prawosªawnymi Buªgarami a Mo-

skw¡, a szczególnie z patriarch¡ moskiewskim Joachimem (1610�1690). Przywódca zamieszek w Tyr-

137

Ruse) z 1687 r. czy te» z roku nast¦pnego powstanie w Cziprowcu17. Wszystkie wy»ejwspomniane wyst¡pienia zbrojne upadªy, a nast¦pnie zostaªy krwawo stªumione przezTurków. Cel, który postawili sobie Habsburgowie, zostaª jednak osi¡gni¦ty. Cz¦±¢ siªPorty z gªównego frontu zostaªa skierowana na tereny zapalne, osªabiaj¡c tym samymwarto±¢ bojow¡ armii osma«skiej.

Drugim nie mniej wa»nym elementem akcji propagandowej, któr¡ prowadzili Au-striacy w okresie trwaj¡cej wojny, byªo wystosowywanie ró»nego rodzaju pró±b doposzczególnych baªka«skich spoªeczno±ci. Nie odwoªywano si¦ jednak bezpo±rednio doludu. Wszelkiego rodzaju odezwy, okólniki czy te» patenty byªy kierowane do przy-wódców tych wspólnot. Prowadzono wi¦c pertraktacje z patriarch¡ KonstantynopolaKlinikiem VII jako najwa»niejszym zwierzchnikiem wszystkich prawosªawnych. CesarzLeopold I wystosowaª wi¦c datowany na 8 lutego 1687 roku list z pro±b¡ o wznieceniepowstania przeciwko Turkom. Apel ten ponowiª 8 marca tego» samego roku, a na-st¦pnie wysªaª do niego swojego przedstawiciela, aby skªoniª konstantynopolita«skiegoduchownego do zawarcia tajnego ukªadu. Rychªa ±mier¢ tego prawosªawnego dostojni-ka ko±cielnego spowodowaªa, »e przerwano rozmowy z Konstantynopolem, gdy» nowypatriarcha Gabriel II byª negatywnie ustosunkowany do katolickich wªadców18.

Podobnego typu rozmowy byªy prowadzone z hospodarami woªoskimi. Na szczegól-n¡ uwag¦ zasªuguj¡ pertraktacje prowadzone z �erbanem Kantakuzenem (1678�1688),którego Austriacy chcieli wª¡czy¢ do czynnej walki przeciw Osmanom. Leopold I za-pewniaª go, »e po zwyci¦stwie zostanie utrzymany przy wªadzy, w dowód cesarskiejwdzi¦czno±ci za udzielon¡ pomoc militarn¡. Wydano mu nawet przywilej protekcyj-ny, który zapewniaª mu do»ywotnie panowanie na Woªoszczy¹nie w zamian za uznaniezwierzchnictwa cesarza19. Kantakuzenowi miaªo zosta¢ te» zapomniane to, »e przed kil-koma laty jego wojska wspomagaªy Turków pod Wiedniem20. Rozmowy zostaªy jednakprzerwane w 1688 r., czyli w momencie ±mierci wªadcy woªoskiego21. Jego nast¦pca,Konstantyn Brincoveanu (1654�1714)22 zachowaª postaw¦ wysoce indyferentn¡ wobecpropozycji habsburskich. Coraz bardziej realnym stawaªo si¦ to, »e sojusz z Habsburga-

nowie Ro±cisªaw Stracimirowicz, który uwa»aª siebie za sukcesora ostatniego wªadcy buªgarskiego,cara widy«skiego Iwana Szyszmana (1371�1393) kilkakrotnie przybywaª do stolicy pa«stwa rosyjskie-go. Szerzej na ten temat pisze S. Dimitrov, Buntovni dviºeniâ v Tyrnovsko po vreme na �iprovskotovystanie, Istori£eski pregled, vol. X (1988), s. 15�16.

17 por. T. Wasilewski, Historia Buªgarii, Wrocªaw 1988, s. 130�131; Istoriâ na Bylgarite. Kysnosrednovekovie i Vyzraºdane, red. G. Markov, So�a 2004, s. 315�351.

18 S. �aki¢, Velika Seoba Srba i Patrijarh Arsenije III Crnojevi¢, Novi Sad 1994, s. 35�36.19 Zob.: S. Andea, The Romanian Principalities in the 17th century [w:] History of Romania, red.

I. Pop, I. Bolovan, Cluj-Napoca 2006, s. 342�343.20 Hospodarowie woªosko-moªdawscy we wrze±niu 1681 r. zostali zmuszeni do inwazji na Cesarstwo

Austriackie, a nast¦pnie do obl¦»enia Wiednia. Zob.: J. Demel, Historia Rumunii, Wrocªaw 1986,s. 198�199.

21 Nale»y zauwa»y¢, »e �erban Kantakuzen nie byª bezgranicznie wierny Leopoldowi I. Podejmowaªbowiem tak»e nie±miaªe próby zbli»enia z Rosj¡. Zob.: J. Demel, op. cit., s. 198.

22 Konstantyn Brincoveanu byª skoligacony z Kantakuzenami po k¡dzieli. Szerzej na temat ostatnichwªadców moªdawskich i woªoskich z okresu przedfanariockiego zob. M. Kaczka, Dziaªalno±¢ DymitraKantemira (1673�1723) � hospodara moªdawskiego, historyka, prozatora, �lozofa, czªowieka wczesne-go O±wiecenia ze szczególnym uwzgl¦dnieniem okresu przed ucieczk¡ do Rosji, Studenckie ZeszytyHistoryczne, vol. XV (2008), s. 81�92; S. Andea, op. cit., s. 342�346.

138

mi mo»e przynie±¢ jedynie straty. Nowy hospodar obawiaª si¦ (caªkiem sªusznie) utratyBanatu. Z tego te» wzgl¦du zacz¡ª nawi¡zywa¢ coraz to bli»sz¡ wspóªprac¦ z Rosj¡23.

Najwi¦cej jednak uwagi Habsburgowie po±wi¦cali, aby pozyska¢ dla siebie serbskietnos. Wi¡zaªo si¦ to z tym, »e dowódcy austriaccy zamierzali przeprowadzi¢ gªów-n¡ ofensyw¦ na ziemiach serbskich. Z tego te» wzgl¦du chcieli mie¢ po swojej stronieludno±¢ autochtoniczn¡. O tym jak wielk¡ wag¦ Austriacy przywi¡zywali do tego, abypozyska¢ gens Rasciana, ±wiadczy¢ mo»e chocia»by liczba odezw kierowanych do tejspoªeczno±ci. Pierwszy taki manifest datowany jest na 6 wrze±nia 1687 r. W odezwieskierowanej gªównie do mieszka«ców Bo±ni monarcha habsburski obiecuje swoj¡ opie-k¦, swobod¦ wyznania oraz inne bli»ej nieuszczegóªowione przywileje i prawa (privilegiaiura, religionem et libertatem, salvas semper et integras)24. W zamian za to ludno±¢z tego obszaru miaªa zbrojnie wyst¡pi¢ przeciw Osmanom, wspieraj¡c jednocze±niedziaªania wojsk �wi¦tej Ligii. Nast¦pny tego typu dokument zostaª ogªoszony 4 lipca1689 r. Podobnie jak poprzedni tak i ten wydany zostaª przez Leopolda I. Autorstwojednak przypisuje si¦ katolickiemu biskupowi Nikopolis Antonijovi Stefanii. Patent tenw porównaniu do poprzedniej odezwy byª skierowany do szerszego grona odbiorców,a mianowicie do ludno±ci Bo±ni, Serbii, Buªgarii oraz s¡siednich ziem. Poza tym za-mierzano go przetªumaczy¢ na j¦zyk turecki i buªgarski, co zapewne w zaªo»eniachwystawcy miaªo przyczyni¢ si¦ do lepszego zrozumienia tekstu przez mieszka«ców tegoregionu. Nast¦pnie za± miaª by¢ rozpowszechniony przez wojska cesarskie we wszyst-kich ju» do tej pory zdobytych krainach Póªwyspu Baªka«skiego. Podobnie jak aktz 4 lipca, tak»e Patentes augustales z 17 sierpnia zostaª upowszechniony dzi¦ki armii,nad czym szczególn¡ piecz¦ miaª mie¢ Ludwik Bade«ski. Patentes pod koniec sierpniazostaª rozpowszechniony w±ród Serbów. Zawieraª on ogólnikowe obietnice cesarskiegoprotektoratu25. Natomiast ju» 5 wrze±nia tego samego roku wydano kolejny memoriaª,który do historii przeszedª pod nazw¡ Ernst und nachtrukliche patente. Skierowanybyª do etnosów zamieszkuj¡cych Bo±ni¦, Albani¦, Hercegowin¦, a tak»e i Serbi¦. Celbyª podobny jak i poprzednich, a mianowicie zach¦ta do wst¡pienia do walki zbrojnejprzeciw Turcji. Oczywi±cie pod zwierzchnictwem Austrii. W zamian za to obiecywanoim wolno±¢ wyznania � i jak czytam w tym dokumencie � inne przywileje26. Po razkolejny z manifestem do ludno±ci Póªwyspu Baªka«skiego wyst¡piono dopiero w 23stycznia 1690 r. Zostaª on uªo»ony przez hrabiego Lui�i Ferdinada Marsiljego (1658��1730)27. Tak jak i wcze±niejsze memoriaªy ten zach¦caª do ogólnochrze±cija«skiegobuntu przeciw Turkom. W porównaniu jednak z poprzednimi dokumentami ten naj-szerzej omawiaª kwest¦ korzy±ci wynikaj¡cych z przyª¡czenia si¦ do wojsk cesarskich.

23 D. Tani¢, Misija ravani£kih kalu¢era u Rusiji 1693 godine [na:] http://www.arhivja.autentik.net/images/misija.pdf s. 5�6, (dost¦p 30.03.2010)

24 M. Kosti¢, O postanku i zna£enju tzv. �Invitatorije� Leopolda I balkanskim narodima od 6 aprila1690, Istorijski �asopis vol. II (1951), s. 144.

25 Ibid., s. 145.26 D. Jak²i¢, Iz cerkvnoj istoriji pravoslavnih Serbov konca XVII veka, Prag 1912, s. 163.27 Lui�i Ferdinad Marsilji byª geografem, kartografem oraz in»ynierem wojskowym. W latach 1681�

�1704 pozostawaª w sªu»bie dworu habsburskiego. Za swoje liczne zasªugi dla Austrii zostaª mianowanygeneraªem.

139

Mowa jest m.in. o wolno±ci wyznawania, prawosªawia jak i mo»liwo±ci posiadania swo-jego ±wieckiego przedstawiciela28.

Serbowie nawi¡zywali tak»e relacje z Wenecjanami. Najlepiej o tym ±wiadcz¡ roz-mowy, jakie prowadziª patriarcha �arnojevi¢ z przedstawicielami Republiki ±w. Marka.Wiadomo, »e porozumiewaª si¦ z wªadzami tej kupieckiej republiki za po±rednictwemdziaªaj¡cego na wybrze»u dalmaty«skim agenta Wenecjan Ivana Bolica (1637�1704)29

oraz cety«skiego wªadyki Visariona (?�1692)30, który wówczas uchodziª za bardzo pro-weneckiego duchownego31. Wy»ej wymienieni stronnicy Serenissimae Repubblicae mieliprzygotowa¢ spotkanie pomi¦dzy serbskim dostojnikiem cerkiewnym a do»¡ weneckimFrancesco Morosinim (1618�1694)32. W tym celu Arsenije III miaª nawet jesieni¡ 1689 r.przyby¢ do Cetyni. W jednym z listów, który jest datowany na 4 listopada 1689 r., �ar-nojevi¢ pisze do I. Bolica, »e: �[. . . ] wiecie, »e przybyli±my do Cetyni, aby si¦ spotka¢[z Morosinim � przyp. P.K.] i chcieli±my w tej krainie sp¦dzi¢ caª¡ zim¦. Otrzymali±myjednak od naszych zakonników listy z pro±b¡, aby±my powrócili [. . . ]. Nie mogli±myjednak tu [w Cetyni � przyp. P.K.] pozosta¢ w spokoju, gdy» ponownie otrzymali±mylist od naszych ludzi i od tego cesarskiego namiestnika, w którym poinformowano nas,»e je±li nie powrócimy tam [do Pecia � przyp. P.K.] w przeci¡gu siedmiu dni, to ju»wi¦cej tam nie wrócimy [. . . ]�33.

Faktycznie w wyniku realnej gro¹by utraty wªadzy patriarszej �arnojevi¢ posta-nowiª powróci¢ do Pecia, gdy» na obszarze kompleksu patriarszego stacjonowaªy ju»wojska austriackie. Do jego spotkania z najwy»szymi wªadzami Republiki Weneckiejnie doszªo.

Cze±¢ historyków serbskich wysuwa hipotez¦, »e w pokrzy»owaniu planów patriar-chy i Wenecjan mieli mie¢ udziaª Dubrowniczanie34. Dubrownik, który w tym czasierywalizowaª z Wenecj¡ chciaª zapewne mie¢ Arsenija III po swojej stronie. Niektórelisty z pro±bami, aby powróciª do siedziby patriarchatu, miaªy by¢ pisane na zlecenieagentów Republiki ±w. Bªa»eja, którzy dziaªali na obszarze czarnogórskim35. Do tegotypu przypuszcze« serbskich badaczy nale»y podej±¢ jednak krytycznie, gdy» budz¡

28 M. Kosti¢, op. cit., s. 149.29 Ivan Bolica byª szlachcicem pochodz¡cym z czarnogórskiego Kotoru, który wst¡piª na sªu»b¦

Republiki Weneckiej. Odegraª bardzo wa»n¡ rol¦ w pozyskiwaniu ludno±ci Czarnogóry i Hercegowinydla Wenecjan w czasie wojny turecko-weneckiej (tzw. wojny krete«skiej) trwaj¡cej w latach 1645�1669.Zostaª za to mianowany sopraintendante ai con�ni del Montenegro. Na temat konfrontacji pomi¦dzyTurcj¡ a Wenecj¡ na wybrze»u dalmaty«skim zob.: L. �orali¢, Boka kotorska u doba Morejskoga rata(1684�1699), [na:] http://www.matica.hr/Kolo/kolo0301.nsf/AllWebDocs/boka., (30.03.2010)

30 Zob. S. Miju²kovi¢, Zaostav²tina vladike Visariona Borilovi¢a-Bajice, Istorijski Zapisi, vol. XII(1956), sv. 1�2, s. 16�20.

31 S. �aki¢, op. cit., s. 37�38.32 Francesco Morosini byª 108. do»¡ weneckim, który zasªyn¡ª tym, »e udaªo mu si¦ w 1687 r. opa-

nowa¢ m.in. Attyk¦ i Zatok¦ Korynck¡. O dziaªaniach wojsk weneckich pod dowództwem Morosiniegozob.: J. Gierowski, Historia Wªoch, Wrocªaw 1999, s. 248.

33 Cyt. za: S. �aki¢, op. cit., s. 38. [. . . ] da znate kako smo do²li na Cetinje da se vidimo i htjelismo na ovim stranama provesti cijelu zimu. Dolazila su nam pisma na²ih kalu�era sa molbama dase povratimo [. . . ]. Ali nijesmo mogli ni ovdje ostati u miru, jer su nam do²la pisma od na²ih ljudii od istog ¢esarskog namjesnika, ako do sedam dana ne budemo onamo, da se vi²e ne vra¢amo [. . . ].

34 J. Radoni¢, Rimska kurija u juºnoslovenske zemlje od XVI do XIX veka, Beograd 1950, s. 362��363; S. �aki¢, op. cit., s. 38.

35 J. Radoni¢, op. cit., s. 364.

140

one wiele w¡tpliwo±ci. Brak jest informacji o prowadzeniu jakichkolwiek rozmów po-mi¦dzy gªow¡ serbskiego ko±cioªa a przedstawicielami Dubrownika36. Poza tym nic niewiemy na temat wspóªpracy pomi¦dzy Republik¡ Raguzy a Austriakami. To jest o tyleistotne, albowiem prowadzone przez Dubrowniczan dziaªania maj¡ce na celu zerwanierozmów wenecko-serbskich przychodziªyby gªównie w sukurs Rakusom.

W tym miejscu warto zauwa»y¢, »e pomimo i» Austria i Wenecja razem walczyªyprzeciw Imperium Tureckiemu (oba pa«stwa wchodziªy w skªad PSocietas o�ensivi etdefensivi belli), to jednak na pewnych obszarach (m.in. w Dalmacji, Albanii) docho-dziªo do swoistego hiatusu interesów politycznych i rywalizacji pomi¦dzy tymi krajami.Najlepszym potwierdzeniem wzajemnej nieufno±ci w latach 80. XVII w. pomi¦dzy ty-mi podmiotami politycznymi mo»e by¢ datowany na 23 grudnia 1689 r., list SinioriiRepubliki ±w. Marka do wspominanego wcze±niej I. Bolica, w którym czytamy: �[. . . ]wasz list potwierdza wasze zatroskanie niespodziewanym powrotem patriarchy pe¢kie-go, pomimo jego dobrych zamiarów. Godna pochwaªy jest równie» wasza frasobliwo±¢oraz ch¦¢ pod¡»enia za przyczynami takiego stanu rzeczy, a tak»e pozyskania wi¦kszejilo±ci informacji. W takim szczególnym stanie trzeba uczyni¢ wszystko, aby utrzyma¢ten czarnogórski lud, który jest nam przychylny. Nale»y przygl¡da¢ si¦ tak»e stosunko-wi Austriaków do nich [Czarnogórców � przyp. P.K.], aby nie nast¡piªo pomi¦dzynimi zbli»enie [podkr. � P.K.]. Miejcie na uwadze wszelkie ruchy wojsk austriackich[. . . ]�37.

Z cytowanego powy»ej fragmentu listu wyra¹nie wynika, »e strona wenecka za ze-rwanie rozmów z patriarch¡ gens Rasciana obwinia Austriaków. Przedstawiciele nawypolitycznej Republiki ±w. Marka byli bardzo zaniepokojeni (o ile w ogóle nie zaskoczeni)szybkimi sukcesami Rakusów. Z tego te» wzgl¦du nakazuj¡ swoim agentom monitorowa-nie sytuacji w regionie celem przeciwdziaªania b¡d¹ utrudniania wchodzenia w interak-cje pomi¦dzy wojskami Leopolda I a poszczególnymi spoªeczno±ciami zamieszkuj¡cymiPóªwysep Baªka«ski. Przytoczony przeze mnie fragment pisma Siniorii do I. Bolica niedostarcza nam tak»e informacji na temat ewentualnych dziaªa« Dubrowniczan, którzymieliby przyczyni¢ si¦ do zniszczenia planowanego zbli»enia serbsko-weneckiego.

S. �aki¢ uwa»a, »e do bezpo±rednich rozmów pomi¦dzy reprezentantami RepublikiWeneckiej a Arsenijem III �arnojeviciem nie doszªo gªównie za spraw¡ samego patriar-

36 Takie zbli»enie byªo tym bardziej maªo realne, gdy» ogólnie znany byª niech¦tny stosunek Repu-bliki ±w. Bªa»eja do prawosªawnych. Najlepiej ±wiadczy¢ mo»e o tym przepis zakazuj¡cy wznoszeniana obszarze miasta Dubrownik cerkwi i jakichkolwiek innych budowli sakralnych, które przynale»a-ªyby do wyznawców rytu greckiego. Na temat Republiki Raguzy i jej relacji z prawosªawnymi wi¦cejzob. J. Rapacka, Leksykon tradycji chorwackich, Warszawa 1997, s. 38�42; Eadem, RzeczpospolitaDubrownicka, Warszawa 1977, passim.

37 Cyt za: L. Tomanovi¢, Patrijarh Arsenije III i mleta£ka vlast 1689 [w:] Glasnik istorijskogdru²tva, Novi Sad 1931, s. 108. W swoim artykule autor zawarª wiele ekscerptów z wªoskiego dzieªaII Montenegro dall' anno 1689 � al 1735, w którym znajduj¡ si¦ liczne ±wiadectwa mówi¡ce o du-»ym zainteresowaniu Republiki Weneckiej ziemiami, które znajdowaªy si¦ pod jurysdykcj¡ serbskiegopatriarchy. Wªa±nie stamt¡d pochodzi cytowane przeze mnie excerptum [. . . ] va²a pisma potvr�ujuva²u brigu zbog nenadanog odlaska pe¢kog patrijarha protiv dobrih njegovih namjera. Pohvalno je va²ezauzimanje da u�ete u trag uzroka i nastavite tako da se uvjeravate i ako to vi²e umoºete doznati.U takvom stanju osobito uzdrºati gor²ta£ki narod, koji je nam naklonjen i da pazite na odnose Au-strijanaca prema njima, dali izme�u njih postoji kakav saobra¢aj a tako�e i na sve pokrete austrijskevojske [. . . ].

141

chy. W przeszªo±ci miaª on ju» nie raz �[. . . ] pozna¢ weneck¡ nieszczero±¢ i weneckieukryte pragnienia [. . . ]�38. Zwróciª si¦ wi¦c ku Austriakom, gdy» ich tak dobrze nieznaª. Ich sukcesy wojenne w 1689 r. w czasie wypierania Turków miaªy go zachwyci¢,zadziwi¢ oraz �[. . . ]rozbudzi¢ w nim pªomie« nadziei na niedªugie oswobodzenie jegozniewolonego ludu [. . . ]�39. Nie nale»y chyba lekcewa»y¢ czynnika psychologicznego,który skªoniª �arnojevicia do powrotu do siedziby patriarchatu. Z jednej strony do±¢spektakularne dziaªania armii cesarskiej na terenach serbskich mogªy bowiem wzbu-dza¢ ufno±¢ w rychªe uwolnienie si¦ spod tureckiego jarzma. Z drugiej jednak stronystacjonowanie »oªnierzy austriackich na obszarze kompleksu patriarszego musiaªo nie-pokoi¢ serbskiego duchownego i skªania¢ go do zastanowienia si¦, czy nowe, habsburskierz¡dy nie przynios¡ kresu jego panowania w Peciu. Logiczne wi¦c wydawaªo si¦, abypowróciª do staªej rezydencji nast¦pców ±w. Sawy.

Przed tym jeszcze, zanim �arnojevi¢ przybyª do staªej siedziby patriarszej, Austria-cy ju» nawi¡zywali z nim ª¡czno±¢. Intensy�kacja kontaktów nast¡piªa po zwyci¦stwiewojsk cesarskich nad Turkami w bitwie pod Bato£in¡40. Otworzyªa ona bowiem Ra-kusom drog¦ do Pecia. 4 listopada 1689 r. najwy»szy dostojnik Orientalis EcclesiaeGraeci Ritus Rascianorum powróciª z Cetyni do Pecia, sk¡d zaraz wyruszyª do Prizre-nu41, gdzie miaªy si¦ odby¢ si¦ pertraktacje austriacko-serbskie. Rakusów reprezentowaªwyznaczony przez Ludwika Bade«skiego42 generaª Silvio Piccolomini (1640�1689)43.

6 listopada 1689 r. doszªo do spotkania pomi¦dzy Arsenijem III �arnojeviciema generaªem Piccolominim w Prizrenie. W wyniku prowadzonych rozmów postanowio-no, »e Serbowie pod wodz¡ swojego patriarchy rozpoczn¡ antytureckie powstanie. Ichwszelkie dziaªania powinny jednak by¢ przeprowadzane zgodnie z rozkazami dowódcówaustriackich. Przedstawiciele gens Rasciana mieli by¢ tak»e wcielani do wojska cesar-skiego44. Tym samym zast¦powali tych »oªnierzy, który zostali przerzuceni na frontzachodni, aby walczy¢ z Francuzami. Natomiast ci Serbowie, którzy nie zostali wcie-leni do armii, powinni pozosta¢ w swoich domostwach i zapewnia¢ aprowizacj¦ dlawojska45. W zamian za to wszystko czªonkowie tej jednej z poªudniowosªowia«skich

38 S. �aki¢, op. cit., s. 39. [. . . ] on je dobro poznavao mleta£ku neiskrenost i mleta£ke pritajne ºelje[. . . ].

39 Loc. cit. [. . . ] razbuktavaju¢i plamen nadena skoro oslobo�enje njegovog porobljenog naroda [. . . ].40 Bitwa rozegraªa si¦ 29 sierpnia 1689 r. i byªa wielkim pokazem umiej¦tno±ci dowódczych Ludwika

Bade«skiego. Na temat tej bitwy wi¦cej zob.: D. Tani¢, Vojno-strate²ki zna£aj srednjeg Pomoravljau be£kom ratu (1683�1699), Koreni, vol. III (2005), s. 74.

41 Miasto w poªudniowej cz¦±ci Kosowa.42 W tym czasie Ludwik Bade«ski udaª si¦ z cz¦±ci¡ wojsk cesarskich w kierunku Widynia. Na-

kazaª jednak generaªowi Piccolominiemu, aby wzmocniª w Raszce wszystkie dot¡d zdobyte miastai okr¦gi oraz aby przeprowadziª rozmowy z dostojnikami serbskiej cerkwi. Por. S. �aki¢, op. cit., s. 61;W. Felczak, T. Wasilewski, op. cit., s. 211�212.

43 Silvio Piccolomini pochodziª z bogatej wªoskiej rodziny ze Sieny, której niektórzy przedstawicielerobili karier¦ na dworze wiede«skim i w armii cesarskiej, jak np. Octavio Piccolomini (1599�1656).Silvio za± pierwsze szlify wojskowe zdobyª w 1675 r. w czasie walk wojsk habsburskich z oddziaªa-mi francuskimi. Wi¦cej informacji na temat rodziny Piccolominich zob.: G. Halon, The Decline ofa Provincial Military Aristocracy. Siena 1560�1740, Oxford 1997, s. 64�108.

44 G. Stanojevi¢, Srbija u vreme be£kog rata 1683�1699, Beograd 1976, s. 137.45 Ibid., s. 138.

142

spoªeczno±ci mieli zosta¢ otoczeni opiek¡ ze strony cesarza i armii austriackiej46. Jakta ochrona jednak miaªa wygl¡da¢? Z czego si¦ skªada¢? Do kiedy trwa¢? Na ile miaªaby¢ efektywna i jakie dawano gwarancje Serbom? Na powy»sze pytania nie znajdziemyjednak odpowiedzi. Tych kwestii w Prizrenie nie podejmowano.

W tym miejscu warto si¦ jeszcze zastanowi¢, dlaczego tak szybko zako«czyªy si¦pertraktacje austriacko-serbskie. Rozmowy trwaªy zaledwie jeden dzie«, a dotyczyªyprzecie» losów caªej wspólnoty prawosªawnej. Wydaje si¦, »e du»y w tym miaª udziaªgeneraª Piccolomini, który chciaª w jak najlepszy sposób wykorzysta¢ dotychczasowezwyci¦stwo or¦»a rakuskiego. Caªa przecie» ludno±¢ z terenów Kosowa i Starej Ser-bii (Raszki), a w pierwszym rz¦dzie Serbowie, którzy byli na tych obszarach etnosemdominuj¡cym, z wielkim entuzjazmem i rado±ci¡ przyj¦ªy oddziaªy zdobywcy Skopie.Widzieli w nich od dawna oczekiwan¡ sposobno±¢ i mo»liwo±¢ ostatecznego uwolnie-nia si¦ spod tureckiego panowania. Piccolomini czyniª te» wszystko, aby spoªeczno±¢serbska i sam patriarcha �arnojevi¢ szybko si¦ nie zorientowali, »e polityka habsburskama inklinacje wysoce imperialistyczne, oraz to, »e Rakusi b¦d¡ chcieli podporz¡dko-wa¢ sobie wszystkie ludy, które wcze±niej uwolnili spod jarzma tureckiego. By¢ mo»edlatego jednym z elementów pertraktacji byªy zapewnienia o cesarskiej i wojskowejpomocy. Nie byªo to jednak »adne novum, albowiem od kilku lat tego typu obietni-ce wystosowywano do baªka«skich etnosów. Dziaªania gen. Piccolominiego doskonalewi¦c wpisywaªy si¦ w prowadzon¡ przez Austriaków akcj¦ propagandow¡ na ziemiachPóªwyspu Baªka«skiego.

B¦d¡c permanentnie zasypywani ró»nego rodzaju propozycjami dostojnicy serbskie-go ko±cioªa (a przede wszystkim patriarcha Arsenije III �arnojevi¢) postanowili udzieli¢swojego bªogosªawie«stwa walcz¡cym z Turkami wojskom chrze±cija«skim. Tym samymwyrazili zgod¦ na przyª¡czenie si¦ Serbów do armii austriackiej. Nie wiedzieli jednak,»e w bardzo szybkim czasie sytuacja na froncie poªudniowym diametralnie si¦ zmieni,tak »e Austriacy wraz ze swoimi sprzymierze«cami przejd¡ do defensywy. Ludno±¢,która w przypªywie euforii poparªa wojska chrze±cija«skie, teraz musiaªa ratowa¢ si¦ucieczk¡ i pozostawi¢ swoje domostwa przed nacieraj¡cymi i »¡dnymi zemsty Turkami.

W tym miejscu dochodzimy do bardzo wa»nej kwestii, a mianowicie ustalenia liczbySerbów, którzy id¡c za przykªadem swego duchowego i politycznego przywódcy, wy-emigrowali z tych obszarów, które dot¡d uwa»ali za swój matecznik. Wi¦kszo±¢ serb-skich badaczy przeszªej rzeczywisto±ci przyjmuje, »e na przeªomie 1689 i 1690 r. napoªudniowe rubie»e Korony ±w. Stefana przybyªo od 36 do 40 tys. serbskich rodzin47.

46 R. Veselinovi¢, Toma Raspasanovi¢ i njegov rad za austro-turskog rata krajem XVII veka, Zbor-nik Matice Srpske za Dru²tvene Nauke, vol. XII (1956), s. 51.

47 por. M. Gruji¢, Velika Seoba patrijarha Arsenija III Crnojevi¢a iz juºne Srbije u Vojevodinupre dvestapedeset godina, Skoplje 1940, s. 326; H. Andonovski, Makedonija i Vojvodina. O nikimme�usobnim vezama u pro²losti, Zbornik Matice Srpske za Dru²tvene Nauke, vol. XXIII (1953), s. 6;S. �aki¢, op. cit., s. 113; V. Stojan£evi¢, Presek kroz istoriju srpskih seoba od XIV do po£etka XVIIIveka, Zbornik Matice Srpske za Istoriju, vol. XLI (1990), s. 21; T. Judah, The Serbs. History, mythand the destruction of Yugoslavia, London 1997, s. 46; N. Malcolm, Kosovo. A short history, London1998, s. 161; Istoriâ na Bylgarite. . . , s. 350. Bª¦dne tªumaczenie serbskiego wyrazu porodica (rodzina)powoduje, »e w literaturze przedmiotu mo»emy spotka¢ informacje, »e w Sobie Srba wzi¦ªo udziaª 30do 40 tys. ludzi. Zob.: �ródªa nienawi±ci. Kon�ikty etniczne w krajach postkomunistycznych, red.K. Janicki, Kraków � Warszawa 2009, s. 24. Inn¡ za± cz¦sto spotykan¡ w opracowaniach historycznych

143

Zauwa»yli jednak pewn¡ prawidªowo±¢ tzn. mniejszy odpªyw ludno±ci nast¡piª z tychterenów, które niebezpo±rednio graniczyªy z Albani¡, a wi¦kszy za± z Raszki, Kosowa,Pomorawia48 i Serbii Centralnej49. Najwi¦cej Serbów osiedliªo si¦ na obszarze Sremui Slawonii. Przybywali oni tak»e do wi¦kszych osiedli miejskich na terenach KrólestwaW¦gierskiego. Nale»y w tym miejscu wymieni¢ takie miasta jak: Komarno50, Ostrzy-hom51, Szentendre52, Biaªogród53 i Bud¦54.

Reasumuj¡c, wydaje si¦, »e na zerwanie z dotychczasowym kursem politycznym,swego rodzaju lojalizmem wobec Imperium Osma«skiego, jaki prowadziª Patriarchatw Peciu, a tym samym opowiedzenie si¦ po stronie rakuskiej miaªo wpªyw kilka czynni-ków. Po pierwsze bardzo szybko zmieniaj¡ca si¦ sytuacja na arenie mi¦dzynarodowej,a przynajmniej w regionie baªka«skim, co byªo skutkiem prowadzonych tam dziaªa«wojennych. Do tego nale»y doda¢ jeszcze intensywnie prowadzon¡ dziaªalno±¢ pro-pagandow¡ przez Austriaków. Po±wiadczaj¡ to licznie wydawane memoriaªy i patenty.Trzeba mie¢ na uwadze tak»e fakt, »e poªo»enie geogra�czne Serbii narzucaªo w tamtymczasie (w okresie trwaj¡cej wojny) bardziej wspóªprac¦ z monarchi¡ habsbursk¡ ni» np.Republik¡ Weneck¡. Serbowie, którzy pó¹niej walczyli u boku »oªnierzy austriackich,a tak»e dostojnicy serbskiej cerkwi liczyli, »e ich kraj otrzyma przynajmniej swobod¦polityczn¡ i nie b¦dzie bezpo±rednio podporz¡dkowany rz¡dom Habsburgów, co chcia-no uzyska¢ w wyniku prowadzonych pertraktacji (w Prizrenie). Wszystkie powy»szeargumenty zdaj¡ si¦ potwierdza¢ tez¦ postawion¡ przez B. Jelavich, »e �ko±cióª serbskitrzymaª si¦ mocno idei, »e dominacja osma«ska jest zjawiskiem tymczasowym i musiprzemin¡¢�55, a koniec lat 80. XVII stulecia to okres, kiedy nale»aªo wªa±nie zmieni¢dotychczasowy kurs polityczny. Nale»y jednak pami¦ta¢, »e Arsenije III �arnojevi¢,

liczb¡ ludno±ci serbskiej, która wyemigrowaªa na obszary poªudniowych W¦gier to 60�70 tys. osób. por.W. Felczak, T. Wasilewski, op. cit., s. 213; I. Dostoân, A. Karasev, Pravoslavnaâ cerkov` i skladyvanieserbsko nacii [w:] Rol` religii v formirovanii uºnoslavânskih nacij, red. I. �urkina, Moskva 1999, s. 150;M. Svir£evi¢, Migracije u Srbiji XVIII veka i ustanove patrijarhalnog dru²tva, Glasnik EtnografskogInstituta SANU, vol. LII (2004), s. 314. Maksymalna liczba emigrantów serbskich, jaka jest podawanaw literaturze przedmiotu, to 200 tys. ludzi. por. U.V. Kostâ²ov, Serby v Avsrijskoj monarhii v XVIIIveke, Kaliningrad 1997, s. 25; P. �ug`r, Ugoizto£na Evropa pod osmanskoto vladi£estvo 1384�1804,So�â 2003, s. 319�320. Warta odnotowania jest tak»e konstatacja D. Gibas-Krzak, która twierdzi, »ew exodusie Serbów wzi¦ªo udziaª 37 tys. rodzin, czyli ok. 195 tys. osób. Autorka ª¡czy w ten sposóbkoncepcje historyków, którzy posªuguj¡ si¦ kategori¡ rodziny, z tymi, którzy podaj¡ wielko±¢ migracjiz 1690 r. z dokªadno±ci¡ co do jednostki. Zob.: D. Gibas-Krzak, Serbsko-alba«ski kon�ikt o Kosowow XX w. Uwarunkowania � przebieg � konsekwencje, Toru« 2009, s. 25.

48 Terminem Pomorawie (ser. Pomoravlje) okre±la si¦ tereny znajduj¡ce si¦ wzdªu» doliny rzekiWielka Morawa. Na temat znaczenia tego regionu podczas trwaj¡cych dziaªa« wojennych w latach1683-1699 wi¦cej zob.: D. Tani¢, op. cit., s. 71�76.

49 V. �orovi¢, Istorija srpskog naroda, Beograd 1997, s. 383.50 Komarno (w¦g. Komárom) to miasto le»¡ce u uj±cia rzeki Wag do Dunaju. Dzi± miasto graniczne

pomi¦dzy W¦grami a Sªowacj¡.51 Ostrzyhom (w¦g. Esztergom) to miasto poªo»one nad Dunajem. Miejscowo±¢ ta jest siedzib¡

prymasów w¦gierskich.52 Szentendre to miejscowo±¢ le»¡ca nad Dunajem. 20 km oddalona od Budy. Od 1690 r. a» po

dzie« dzisiejszy miasteczko to uchodzi za typowo serbskie, o czym ±wiadcz¡ znajduj¡ce si¦ tam cerkwiei monastery.

53 Biaªogród (w¦g. Székesfehérvár) to pierwsza historyczna stolica W¦gier. Siedziba wªadców ma-dziarskich i jednocze±nie nekropolia królów w¦gierskich.

54 Zob. D. Popovi¢, Srbi u Vojevodini, Novi Sad 1957, s. 320.55 B. Jelavich, op. cit., s. 97.

144

opowiadaj¡c si¦ po stronie rakuskiej, nie wiedziaª, »e w przeci¡gu kilku nast¦pnychtygodni sytuacja na froncie baªka«skim zmieni si¦ do tego stopnia, »e wraz z liczny-mi przedstawicielami etnosu serbskiego b¦dzie musiaª szuka¢ schronienia na obszarachznajduj¡cych si¦ na póªnoc od Dunaju (gªównie w Sremie, Slawonii i Ba£ce).

Fajka gliniana w XVIII i XIX wieku, czyli o zapomnianej fabrycefajek w Zborowskiem

Joanna Popanda

Uniwersytet �l¡ski

Czas pierwszych odkry¢ geogra�cznych to okres, kiedy tyto« wraz z przyboramisªu»¡cymi do jego palenia bardzo szybko rozprzestrzeniªy si¦ we wszystkich cz¦±ciachEuropy. Szczególnie interesuj¡co przedstawiaj¡ si¦ dzieje fajki, która znana byªa tamna dªugo przed sprowadzeniem tytoniu, o czym ±wiadczy¢ mog¡ liczne znaleziska fajekglinianych, »elaznych i br¡zowych, m.in. w galijskich i rzymskich grobowcach, w rejoniewaªu Hadriana czy w kurhanach holenderskich. Wizerunek fajki zostaª przedstawionyrównie» na jednym z pompeja«skich fresków. Pisarze antyczni, jak np. Herodot, Plu-tarch czy Pliniusz Starszy, w swoich przekazach podaj¡ informacje o odurzaniu si¦przez ludy barbarzy«skie oparami konopi, sitowia czy innych traw. Najprawdopodob-niej do czasu sprowadzenia do Europy tytoniu miaªo to zastosowanie w praktykachkulturowych i medycznych1.

Tradycja palenia tytoniu w fajce wywodzi si¦ z Ameryki. Wg niektórych przekazówma on swoje ¹ródªo w ceremoniach religijnych ludów staro»ytnego Meksyku, co mo»emypodziwia¢ w zachowanych wizerunkach kapªanów Majów, u»ywaj¡cych dªugich fajekw ksztaªcie tutki do wydmuchiwania dymu tytoniowego w kierunku Sªo«ca i czterechstron ±wiata2. Tyto« znany byª równie» Aztekom i Indianom Ameryki Póªnocnej. Jakzostaªo ju» wspomniane, do Europy dotarª dzi¦ki wielkim odkryciom geogra�cznym.Pierwsze jego nasiona zostaªy przesªane na dwór hiszpa«ski jeszcze przez KrzysztofaKolumba. Odt¡d staª si¦ cenion¡ ro±lin¡ na dworach królewskich. Prawdziw¡ jednakkarier¦ rozpocz¡ª po roku 1560, kiedy ambasador francuski w Portugalii Jean Nicotprzesªaª sadzonki tytoniu na dwór Katarzyny Medycejskiej, jako ±rodek przeciwko mi-grenie. Nast¦pnie tyto« dotarª do Niemiec, dalej na W¦gry, do Wªoch i Anglii. I to wªa-±nie Anglikom przypisuje si¦ sprowadzenie fajek tytoniowych do Europy. Fajka staªasi¦ modna w ±rodowisku dworskim, co byªo pierwszym krokiem do jej upowszechnie-nia si¦ w ni»szych warstwach spoªecznych. Pierwsze fabryki produkuj¡ce gliniane fajkipowstaªy równie» w Anglii, a w 1619 roku ukonstytuowaª si¦ pierwszy cech wytwór-ców fajek w Londynie. Produkcja rozprzestrzeniªa si¦ na inne europejskie kraje, m.in.

1 D. Mikªaszewicz, Zarys dziejów fajki, Dawna fajka gliniana, nr 1, 1988, s. 5.2 E.C.C. Corti, Die trockene Trunkenheit, Leipzig 1930, s. 23�24.

147

do Holandii, Szwecji i krajów Europy �rodkowej3. Szczególn¡ rol¦ odegraªa niewielkaholenderska miejscowo±¢ Gouda, której wytwórnia zaªo»ona w 1617 roku byªa jedn¡z najbardziej znanych i renomowanych na ±wiecie4 i której mistrzowie zajmowali si¦organizacj¡ fabryki w Zborowskiem.

Upowszechnienie si¦ palenia tytoniu w Niderlandach znalazªo swoje odbicie w XVII-wiecznym malarstwie: w plebejskich scenkach rodzajowych i w martwej naturze. Zaprzykªad mog¡ posªu»y¢ tutaj obrazy Adriaena Brouwera, braci van Ostade czy Da-vida Teniersa. Fajka stanowiªa staªy rekwizyt w r¦kach bywalców karczm, w martwejnaturze za± byªa przedstawiana z motywami przemijania: kwiatami, klepsydrami czymotylami5.

* * *

�l¡sk, jako teren bogaty w doskonaªe gliny, od dawna sªyn¡ª z wyrobów farfurowychi ka�i, jakie wychodziªy z licznych ju» w ±redniowieczu pracowni. Dawna tradycjaceramiczna i ob�to±¢ wybornych glin spowodowaªy, »e na tym obszarze powstawaªymanufaktury farfurowe. Najstarsz¡ z nich byªa powstaªa w 1724 roku we Wrocªawiu,krótko istniej¡ca manufaktura fajansu, która nie b¦d¡c w stanie konkurowa¢ z innymi,szybko zaprzestaªa produkcji. Podobnie staªo si¦ z fabryk¡ w Woªowie, produkuj¡c¡fajans o dobrej jako±ci, jednak zniszczon¡ w czasie wojny siedmioletniej. Mimo próbprzywrócenia dziaªalno±ci nie udaªo si¦ jej powróci¢ do wcze±niejszego stanu6.

Prawie ¢wier¢ wieku upªyn¦ªo, kiedy w niewielkiej miejscowo±ci Zborowskie na Gór-nym �l¡sku zostaªa zaªo»ona fabryka fajek glinianych7. Obecnie jest to maªa miejsco-wo±¢, z niewielk¡ liczb¡ mieszka«ców, za to z bogat¡ przeszªo±ci¡. Brak w ¹ródªachjakiejkolwiek daty jej powstania, wiadomo jednak, i» jako osada zostaªa uwzgl¦dnionaw urbarzu lublinieckim z 1640 roku8. Szukaj¡c jakichkolwiek wzmianek o samej wsi,warto zajrze¢ do pozycji autorów XIX-wiecznych, gdzie czytelnik znajdzie informacjeo ówczesnym stanie ludno±ci Zborowskiego, ciekawostki o jej zatrudnieniu, sytuacji wy-znaniowej, w tym równie» krótkie zapiski o fabryce fajek9. Ubogie uj¦cie w literaturzezajmuj¡ równie» dzieje samej fabryki fajek. Najwa»niejsz¡ pozycj¡ jest artykuª Kur-ta Bimlera Drei oberschlesische Fayence- und Steingutfabriken, opublikowany w 1912roku w Mitteilungen des Beuthener Geschichts- und Museumsvereins, w którym autor

3 D. Mikªaszewicz, Zarys dziejów. . . , s. 6�10.4 E. Lisowa, Unikatowa fajka jednorodna odkryta na Trasie W-Z we Wrocªawiu, Dawna fajka

gliniana, nr 2, 1988 s. 41�43.5 E. Kisik, Uwagi o symbolice fajki w siedemnastowiecznym malarstwie holenderskim, Dawna fajka

gliniana, nr 2, 1988, s. 49�52.6 J. Dobrzycki, �l¡ska wytwórczo±¢ ceramiczna w XVIII w., Kraków 1924, s. 3�5.7 Z. Przyrembel, Farfurnie polskie, dawne i dzisiejsze, Lwów 1936, s. 85�87.8 Urbarze dóbr zamkowych Górnego �l¡ska z lat 1571�1640 [w:] Urbarze ±l¡skie red. R. Heck,

J. Leszczy«ski, J. Petra«, Wrocªaw 1963, s. 164�165.9 J.G. Knie, Alphabetisch-statistisch-topographische Uebersicht der Dörfer, Flecken, Städte und

andern Orte der Königl. Preuss. Provinz Schlesien: nebst beigefügter Nachweisung von der Einthe-ilung des Landes nach den Bezirken der drei königlichen Regierungen, den darin enthaltenen Fürsten-thümern und Kreisen, mit Angabe des Flächeninhaltes, der mittlern Erhebung über die Meeres�äche,der Bewohner, Gebäude, des Viehstandes usw., Breslau 1945, s. 769; Statistisch- topographische Über-sicht des Departaments der Königlichen Preuÿischen Regierung zu Oppeln in Schlesien, Oppeln 1819,str. 258; F. Triest, Topographisches Handbuch von Oberschlesien, Erste Hälfte, Breslau, 1864, s. 435.

148

podaje wykaz ¹ródeª do dziejów zborowskiej fabryki10. Poza nim na uwag¦ zasªugu-j¡ artykuªy Edwarda Zimmermana11, historyka zajmuj¡cego si¦ dziejami fajczarstwa,publikowane w periodyku Dawna fajka gliniana oraz praca magisterska Jerzego Kosy-torza, po±wi¦cona obróbce gliny na ziemiach polskich, w której opisuje on zborowsk¡fajczarni¦, podaj¡c przy tym równie» poka¹ny materiaª bibliogra�czny12.

Rejon Zborowskiego bogaty jest w niektóre bogactwa naturalne, szczególnie za±w zªo»a iªów kajprowych, których doskonaªa jako±¢ wpªyn¦ªa na decyzj¦ o budowie fa-bryki glinianych fajek do palenia tytoniu i pobocznie fajansowych naczy«13. Ze wzgl¦-du na wysokie koszty samego uruchomienia fabryki wªa±ciciel pokªadów gliny w lasachzborowskich i pan na Lubli«cu Andrzej de Garnier, dobraª sobie do wspóªpracy trzechmaj¦tnych wspólników: pruskiego radc¦ wojennego Karla von Unfriedt, komisarza sol-nego Rapparda i wrocªawskiego kupca Fromholda Samuela Grulicha, i tak w 1752roku powstaªa spóªka14. 4 stycznia nast¦pnego roku zostaªo przez króla pruskiego Fry-deryka II wydane co±, co fabryce zagwarantowaªo bardzo szybki rozwój, a mianowicieprzywilej gwarantuj¡cy jej dwudziestoletni¡ ochron¦ przed konkurencj¡, zapewniaj¡-cy pomoc i gwarantuj¡cy wszelkie swobody15. W 1773 roku zostaª on przedªu»ony nakolejne 40 lat, czyli do roku 1813 wª¡cznie. Warto wspomnie¢, i» produkt miaª zapew-niony zbyt, ze wzgl¦du na rozpowszechniony zwyczaj palenia, poza tym obowi¡zywaªwydany w 1756 roku przez króla caªkowity zakaz importu fajek16. Wytwórnia zostaªazaªo»ona na wolnym terenie le»¡cym pomi¦dzy górn¡ a doln¡ cz¦±ci¡ wsi. Skªadaªa si¦z czterech drewnianych budynków krytych gontem, gotowych ju» jesieni¡ 1753 roku,których wymiary wynosiªy w ªokciach pruskich (ªokie¢ pruski = 66,69 cm): I � 75x24,II i III � 54x34, IV � 40x2017. Zimmermann napisaª w 1783 roku, »e fabryka posia-daªa �szczególnie poªo»one� domy, które zamieszkiwaªo 96 pracowników, najcz¦±ciejewangelików18.

Do nowo powstaªej fabryki sprowadzonych zostaªo 12 mistrzów i nauczycieli z ho-lenderskiej Goudy, maj¡cych przyuczy¢ do zawodu miejscowych robotników, w celu

10 K. Bimler, Drei oberschlesische Fayence- und Steingutfabriken, Mitteilungen des BeuthenerGeschichts- und Museumsvereins, Heft 2, Januar 1912, s. 1: autor wymienia tutaj dokumenty Królew-skiego Archiwum we Wrocªawiu, na których oparª si¦ podczas pisania artykuªu. Cyt.: �Akta specialiades Königlichen Landratsamtes Lublinitzer Kreises betr. Die Inbetriebsetzungder Steingutfabrik zuGlinitz�, �Akta von Tabakspfeifenfabrik zu Zborowsky bei Lublinitz wie auch verbotener Einfuhr allerausländischen Tabakpfeifen�, �Akta von Fayence- und irden Zeugfabriken 1762�1777�; nie podaje »ad-nych dokªadniejszych danych, np. sygnatur archiwalnych. Z przeprowadzonej przez autork¦ kwerendywynika, »e dokumenty te, mimo zasady pertynencji terytorialnej, nie zostaªy przekazane do ArchiwumPa«stwowego w Katowicach, powinny wi¦c, je±li nie ulegªy zniszczeniu, by¢ w posiadaniu ArchiwumPa«stwowego we Wrocªawiu. Do tej pory autorce nie udaªo si¦ do materiaªów tych dotrze¢ (co znacz-nie wpªywa na warto±¢ referatu), jednak swoje poszukiwania kontynuuje dalej, pozostawiaj¡c ten»eartykuª jako przyczynek do dalszych bada«.

11 Tytuªy wszystkich artykuªów podane s¡ w bibliogra�i.12 J. Kosytorz, Wybrane zagadnienia z zakresu obróbki gliny na ziemiach polskich, Opole 1993.13 Ibid., s. 54�55.14 Z. Przyrembel, Farfurnie. . . , s. 88�89.15 Punkty, jakie przywilej uwzgl¦dniaª podaje: K. Bimler, Drey oberschlesische. . . , s. 2.16 J. Kosytorz, op. cit., s. 55.17 F. Florian, Die Tonpfeifenfabrik in Ostenwalde, Heimatkalender für den Kreis Guttentag, 1939,

s. 70�71.18 F.A. Zimmermann, Beyträge zur Beschreibung von Schlesien, Bd. 2, Brieg 1783, s. 162.

149

uzyskania jak najlepszych wyników produkcji. Ponadto sprowadzone zostaªy holender-skie narz¦dzia i urz¡dzenia do wyposa»enia wytwórni. Jako jedyny, Bimler wspominao dobrze wyposa»onych domach dla przybyªych z daleka pracowników, nie tylko z Ho-landii, ale równie» z takich miast jak Frankfurt, Cleve czy Koblencja19.

Produkcj¦ rozpocz¦to w poªowie pa¹dziernika 1753 roku. Wtedy te» komorze wro-cªawskiej zostaªy przesªane pierwsze próbki wyrobów, które, co w przypadku pocz¡t-kuj¡cej fabryki wydaje si¦ niemo»liwe, miaªy swoj¡ jako±ci¡ przewy»sza¢ wyroby ho-lenderskie20. Od 1754 roku produkcja zostaªa rozszerzona na wyroby fajansowe, którejednak przeniesione zostaªy do pobliskiej wsi Glinicy21. Liczba zatrudnionych w fabry-ce robotników zacz¦ªa systematycznie wzrasta¢, w 1754 roku byªo ich 40, w 1760 � 61,w 1783 � 104, natomiast w 1788 ju» 115. Nale»y tutaj zaznaczy¢, i» jest to tylko liczbapracowników zwi¡zanych z bezpo±redni¡ produkcj¡, nie zostali w to wliczeni kopaczei ludzie zajmuj¡cy si¦ transportem. Jako »e miejscowa siªa robocza byªa niewystar-czaj¡ca, cz¦±¢ robotników musiaªa caªymi milami dochodzi¢ do pracy, tak»e z terenuRzeczypospolitej22.

Fabryka dzi¦ki polityce króla pruskiego mogªa produkowa¢ nie tylko dla rynku we-wn¦trznego, ale tak»e na eksport. Fryderyk II jako jedn¡ ze swych prowincji wci¡gn¡ª�l¡sk do swojej polityki. W 1740 roku wydaª instrukcj¦ dla utworzonego przez sie-bie V Generalnego Dyrektorium do spraw Polityki Gospodarczej, Manufaktur, Handlui Komunikacji, która to instrukcja okre±liªa jasno cele merkantylnej, nastawionej naeksport polityki pa«stwa23. We Wrocªawiu, Szczecinie, Berlinie powstawaªy przedsta-wicielstwa Zborowskiej wytwórni. Towar kupowaªa Anglia i Holandia, mimo swoichwªasnych fabryk, sporo eksportowano tak»e do Rzeczypospolitej. Fajki ch¦tnie naby-wane byªy przez marynarzy, którzy zabierali je caªymi skrzyniami w dªugie rejsy. Todlatego stanowi¡ one jedne z najcz¦±ciej odnajdywanych rzeczy we wrakach statków24.Ciekawym szczegóªem jest tutaj fakt, i» w 1783 roku zostaªa zaªo»ona przy wytwórnikasa zapomogowa dla pracowników oraz zapewniono pomoc »ywno±ciow¡ dla wdów,inwalidów i biednych25. Lata ±wietno±ci to okres pierwszych 50 lat, np. w 1788 ro-ku produkcja wynosiªa 2 miliony sztuk fajek rocznie, co daje ±rednio 7 tysi¦cy fajekdziennie. Pó¹niej zacz¦ªy one wychodzi¢ z mody, a ich miejsce zaj¦ªy cygara i papie-rosy. Chwilowy wzrost sprzeda»y nast¡piª w roku 1831, gdy na �l¡sku szalaªa cholera,a lekarze zalecali palenie tytoniu, przedstawiaj¡c go jako �praktyczny ±rodek czysz-czenia powietrza�. W zasadzie jedynym rezultatem tego byªo bogacenie si¦ handlarzysprzedaj¡cych �tabak¦ antycholeryczn¡�26. Po 1800 roku pojawia si¦ coraz mniej in-formacji o fabryce, ostatnia w 1838 roku, gdy wytwórnia jeszcze dziaªaªa. W spisie

19 K. Bimler , op. cit., s. 220 Za: Ibid., s. 3: [...] in Weise und Festigkeit schon die Holländischen übertro�en haben.21 F. Preussler, Glas und Porzellan im Kreise Guttentag OS, Heimatkalender des Kreises Gutten-

tag, 1938, s. 39�42.22 E. Zimmermann, Zagadnienia produkcji fajek na ziemiach polskich, Dawna fajka gliniana, 1988,

nr 1, s. 18�1923 S. Salmonowicz, Prusy. Dzieje pa«stwa i spoªecze«stwa, Warszawa 2004, s. 183.24 P. Smolarek, Badania podwodne Baªtyku w latach 1979�1986, Kwartalnik Historii Kultury Ma-

terialnej, 1987, nr 3, s. 477�483.25 K. Bimler, op. cit., s. 4.26 Z. Janeczek, H. Kocój, Odgªosy nocy listopadowej na �l¡sku, Katowice 1984, s. 108.

150

przedsi¦biorstw rejonu lublinieckiego z 1861 roku fabryka ju» nie �gurowaªa, wi¦c jejdziaªalno±¢ zostaªa wcze±niej zawieszona27.

Jak wygl¡daªa produkcja w takiej fabryce? Nie ma dokªadnego opisu produkcji dlazborowskiej fabryki, jednak»e wiadomo, jak produkowaªa fabryka w Goudzie, z którejwzorców ta pierwsza czerpaªa. Wydobyta glina musiaªa by¢ najpierw pªukana, najpraw-dopodobniej w stawie znajduj¡cym si¦ na trasie przewozu do fabryki. Po 2�3-letnimokresie le»akowania nast¦powaªo mielenie w specjalnych mªynach. Powstaªa masa byªadzielona na porcje wystarczaj¡ce na wyrób jednej fajki. R¦cznie formowano póªfabrykatz mniej wi¦cej uksztaªtowanym ju» cybuchem i gªówk¡. W tym miejscu warto zwró-ci¢ uwag¦ na budow¦ samej fajki w ogóle. Skªadaªa si¦ ona z dwóch podstawowychcz¦±ci: gªówki, cz¦sto mylnie nazywanej �kominkiem�, �beczuªk¡� czy �cylindrem�, orazz cybucha, tak»e cz¦sto ¹le nazywanego, jako �trzonek�, �rurka� lub �uchwyt�. Trzecimwa»nym elementem jest szyjka, czyli miejsce przej±cia gªówki w cybuch28. Wracaj¡c doprocesu produkcji: przechodzono nast¦pnie do rolowania cybucha � dªoni¡ na gªadkiejpowierzchni stoªu. Byªo to niezwykle trudne, gdy» nale»aªo podczas rolowania uwa»a¢na gªówk¦, by jej nie uszkodzi¢. Po cybuchu przychodzi kolej na formowanie gªówki, cowykonywano w dwudzielnych formach mosi¦»nych. Teraz inny robotnik musiaª wydr¡-»y¢ w cybuchu kanaª dymowy � nie wiadomo, jakim narz¦dziem byªo to wykonywane,ale wymagaªo wieloletniego do±wiadczenia od pracownika, aby dobrze tra�¢ wylotemkanaªu w dno otworu gªówki. W ten sposób fajka byªa gotowa, nale»aªo jeszcze tylkoj¡ wygªadzi¢ i odcisn¡¢ na pi¦cie znak fabryczny. By otrzyma¢ fajki lepszej jako±ci,dodatkowo wygªadzano gªówk¦ za pomoc¡ kawaªka agatu. Te dwie czynno±ci powie-rzano kobietom, ze wzgl¦du na ich delikatne r¦ce. Fajki pozostawiano do wyschni¦cia,wkªadaj¡c je do odpowiednio starych d¦bowych stojaków, po czym w »aroodpornychpojemnikach w¦drowaªy do pieca, gdzie w temperaturze 1000◦C wypalane byªy przez24 godziny (wg Tadeusz �urowskiego cybuchy wypalane byªy ze sªomk¡ w ±rodku, byutworzy¢ przewód)29. Po wypaleniu poddawane byªy kontroli technicznej, polegaj¡cejna sprawdzeniu dro»no±ci kanaªu dymowego i odporno±ci na zginanie. Te wyroby, którenie przeszªy pomy±lnie próby, byªy ªamane na drobne kawaªki. W celu nadania fajkompoªysku oraz »eby nie przylepiaªy si¦ do warg, zanurzane byªy w roztworze wosku,wody i mydªa. Lepsze gatunki polerowano dodatkowo weªnian¡ szmatk¡, aby uzyska¢jeszcze lepszy poªysk. Tak odpowiednio przygotowane i zabezpieczone weªn¡ drzewn¡lub papierem na podró» wyroby mo»na byªo pakowa¢ (jednorazowo 500�1000 sztuk)30

w beczki, skrzynie czy te» kosze31.Manufaktura w Zborowskiem produkowaªa dwa podstawowe typy fajek: z noskiem

w dolnej cz¦±ci cybucha i bez noska. Pierwsza charakteryzowaªa si¦ dochodz¡cym do130◦ k¡tem rozwarcia mi¦dzy cybuchem a gªówk¡, druga mniejszym, okoªo 100◦. Ró»nebyªy te» wielko±ci gªówek i dªugo±ci cybucha. Pocz¡tkowo gªówka miaªa okoªo 48 mm

27 J. Kosytorz, op. cit., s. 57�60.28 Nazewnictwo wg Edwarda Zimmermanna.29 T. �urowski, Fajki gliniane, Ochrona zabytków, 1951, nr 1�2.30 K. Bimler, op. cit., s. 4.31 J. Charytoniuk, Przebieg procesu produkcyjnego w wytwórni fajek w Goudzie na podstawie

J.H. Papendrecht, Clay Pipe Manufactory in Gouda [w:] The Graphic, 12 March 1892, Dawna fajkagliniana, 1988, nr 3 i 4, s. 115�117.

151

wysoko±ci i ±rednic¦ okoªo 23 mm, ale wraz z upªywem czasu, rozpowszechnieniem si¦tytoniu i staªym spadkiem jego ceny, wielko±ci te wzrastaªy nawet do 65 mm wysoko±cii ±rednicy 30 mm. Dlatego obecnie fajki stanowi¡ ±wietny datownik przy okre±laniuwieku warstw archeologicznych.

Zborowska fabryka fajek podczas swojej dziaªalno±ci produkowaªa pi¦¢ podstawo-wych typów fajek (dªugo±¢ podawana w calach re«skich, 1 cal re«ski = 2,54 cm) :

• 3 cale re«skie (7,54 cm) � tzw. ogrzewacze nosa

• 21 cali re«skich (53,34 cm)

• 24 cale re«skie (60,98 cm) � tzw. fajka królewska

• 27 cali re«skich (68,58 cm) � tzw. �rabals�

• 32 cale re«skie (81, 28 cm)32.

Skoro fabryka sprowadziªa holenderskich fachowców, przej¦ªa równie» ich sposóbsygnowania wyrobów. Sygnatury wyciskane byªy na bocznej stronie noska, najcz¦±ciejz lewej jego strony. Cz¦±¢ z nich ma symbole obramowane w formie tarczy herbowej. Niewiadomo, co oznaczaj¡ sygnatury, za wyj¡tkiem jednego przypadku: dwupolowej tarczyz sze±cioma gwiazdkami, która jest znakiem jako±ciowym cechu w Goudzie. Pozostaªe toby¢ mo»e indywidualne znaki mistrzów rzemie±lniczych, symbole rodowe lub cechowe.Na fajkach bez noska sygnatury te siª¡ rzeczy nie byªy wyciskane. Natomiast i nafajkach z noskiem, i bez niego, w tym wypadku na pi¦cie, wyciskano sygnatury cyfrowo-literowe. Byªy to albo pojedyncze litery �A, B, C, D�, albo litery z cyframi od 1 do5, w jednym wypadku dot¡d znalezionym na pi¦cie znajdowaª si¦ orzeª. W wi¦kszo±cifajek bez noska jednak nie stosowano »adnych oznacze«.

Obok zwyczajnej jednorodnej fajki o powierzchni gªadkiej, fabryka w Zborowskiemprodukowaªa równie» fajki ozdobne, które stanowi¡ czteroprocentow¡ cz¦±¢ znalezisk.Za przykªad mo»e posªu»y¢ tutaj fajka ozdobiona inicjaªami �FR�, nad którymi widnie-je królewska korona, a caªo±¢ znajduje si¦ w owalnej tarczy herbowej po prawej stronielewej gªówki. Inicjaªy oznaczaj¡ pierwsze litery wyrazów Fryderyk Rex, a takiego ty-tuªu u»ywaª Fryderyk II Wielki, któremu zawdzi¦czano pomy±lny rozwój wytwórni.Na uwag¦ zasªuguj¡ równie» fajki z herbami ksi¦stw ±l¡skich i hrabstwa kªodzkiego33.Oprócz tych pojawiaj¡ si¦ motywy fauny i �ory, sceny rodzajowe, postacie w ró»nychsytuacjach, np. w¦dkarz ªowi¡cy ryby, m¦»czyzna stoj¡cy obok rykszy. Fajki ozdobnestanowi¡ bardzo cenny zabytek kultury materialnej minionych wieków34.

Zarówno fajki gªadkie, i jak ozdobne miaªy pi¦knie ozdobione cybuchy. Przy obujego kra«cach widniaª napis �FABRIKE IN SCHLESIEN� (Fabryka na �l¡sku) albo�SCHLESIES FABRICE� (Fabryka ±l¡ska). Ustnik, stanowi¡cy zako«czenie cybucha,mógª by¢ albo prosty, albo ko«czy¢ si¦ zgrubieniem w ksztaªcie kulki. Do naszych

32 Ostatni rodzaj byª produkowany tylko w zborowskiej fabryce: K. Bimler, op. cit., s. 4.33 J. Kosytorz, op. cit., s. 62�63.34 E. Zimmermann, Ozdobne fajki gliniane, Dawna fajka gliniana, 1988, nr 2, s. 33�34.

152

czasów nie zachowaª si¦ niestety ani jeden egzemplarz fajki z cybuchem, ani nawetsamego cybucha35.

Obecnie budynek dawnej fabryki fajek w Zborowskiem, mimo i» coraz bardziej po-pada w ruin¦, jest najcenniejszym zabytkiem fajczarskim na ziemiach polskich, znanymtak»e w Europie. Jego warto±¢ jest bezcenna, poniewa» nigdzie poza Zborowskiem niezachowaªa si¦ tak stara manufaktura o konstrukcji drewnianej36. Niestety, je±li w naj-bli»szym czasie nie znajdzie si¦ odpowiedni nabywca i nie przeprowadzi remontu, tobudynek manufaktury w Zborowskiem b¦dzie mo»na podziwia¢ tylko na fotogra�ach.

35 J. Kosytorz, op. cit., s. 64�65.36 Wi¦cej: E. Zimmermann, Zborowskie � polska Gouda, Dawna fajka gliniana, 1988, nr 2, s. 55�58;

W. Seget, Fabryka fajek glinianych w Zborowskiem, Dawna fajka gliniana, 1988, nr 3�4, s. 105�108.

Ubiór marynarski z II poªowy XVIII wieku w gra�kach gda«skichMatthaeusa Deischa, Johanna Schustera oraz FriedrichaLohrmanna

Paweª Sadªo«

Uniwersytet Gda«ski

Ubiór maryna rzy, �ludzi morza�, osób pracuj¡cych i pªywaj¡cych na statkach, b¦-d¡cy tematem z pogranicza historii morskiej oraz historii ubioru, znajduje si¦ tak»ena ich peryferiach1. Je±li ju» staje si¦ zagadnieniem gªównym, to raczej w kontek±ciearcheologii podwodnej i znalezisk wydobytych z wraków. Dlatego zasadne wydaje si¦zwrócenie uwagi na ¹ródªa ikonogra�czne, które mogªyby dostarczy¢ podstawowych in-formacji, niezb¦dnych do przyszªego rozwini¦cia bada« w tym kierunku. Niew¡tpliwiezaliczaj¡ si¦ do nich zbiory gra�k gda«skich z Pracowni Gra�ki w Bibliotece Gda«skiejPolskiej Akademii Nauk � zasªu»onej instytucji z tradycjami si¦gaj¡cymi XVI stulecia.

W celu dokonania chocia» wst¦pnej oceny wiarygodno±ci owej ikonogra�i, warto j¡porówna¢ z innymi ¹ródªami materialnymi i pisanymi. Z tych pierwszych jednym z le-piej zachowanych zbiorów codziennej, roboczej odzie»y marynarskiej z drugiej poªowyXVIII wieku s¡ znaleziska z wraku angielskiego statku �General Carleton�, zatopionegona pomorskim wybrze»u Baªtyku, nieopodal D¦bek, we wrze±niu 1785 roku, którychopracowanie opublikowaªo prowadz¡ce badania na wraku Centralne Muzeum Morskiew Gda«sku2. Sposród ¹ródeª pisanych do±¢ ciekawym i wci¡» nieprzebadanym zbioreminformacji s¡ inwentarze ruchomo±ci ludzi morza utopionych w osiemnastowiecznymGda«sku, z których kilka zostaªo wydanych i opatrzonych komentarzem przez prof.Edmunda Kizika3.

1 Zbli»on¡ opini¦ wyra»aj¡ tak»e: L. Babits, M. Brenckle, Ubrania marynarskie [w:] Wrak statku�General Carleton�, 1785, pod red. W. Ossowskiego, Gda«sk 2008, s. 168. Por. jak niewiele o ubio-rach marynarskich pisz¡: M. Bogucka, Gda«scy ludzie morza w XVI�XVII w., Gda«sk 1984, s. 85�86;M. Gutkowska-Rychlewska, Historia ubiorów, Wrocªaw � Warszawa � Gda«sk � �ód¹ 1968. Pozy-tywnie wyró»nia si¦ tu artykuª H. Stettnera, Seemannsbekleidung aus sechs Jahrhunderten, DeutscheSchi�ahrtsarchiv, t. XV, 1992 r., s. 315�340, b¦dacy omówieniem pochodz¡cych z ró»nych ¹ródeªilustracji na ten temat.

2 Wrak statku �General Carleton�. . .3 Inwentarz mienia utopionego w 1779 r. Michaela Zitzke, marynarza ze statku �Morgenstern� [w:]

Inwentarze po±miertne gda«skich marynarzy i szyprów z drugiej poªowy XVII i XVIII wieku, E. Kizik,Nautologia, t. XLI, 2006 r., nr 143, s. 39; Inwentarz mienia marynarza Georga Zimmermana z 1779 r.[w:] Inwentarze po±miertne. . . , s. 39.

155

Inwentarze po szyprach, jak po utopionym w Ja±kowej Dolinie w 1773 roku Benia-minie Fro±cie4 czy po Valentinie Christensenie z 1781 roku5, nie zostaªy tutaj uwzgl¦d-nione ze wzgl¦du na wyra¹ne ró»nice mi¦dzy ubiorem szypra a zwykªego marynarza.Ten pierwszy nie wykazuje »adnych specy�cznych cech odzie»y noszonej przez �ludzimorza�, pozostaj¡c odzieniem zwykªego mieszczanina. Dobrze ukazuje to ró»nic¦ ma-j¡tkow¡ i spoªeczn¡ mi¦dzy czªonkami zaªogi6.

Pierwszym omawianym ¹ródªem jest album pi¦cdziesi¦ciu widoków Gda«ska i oko-lic: 50 prospecte von Danzig7, tworzony i rozprowadzany w systemie subskrypcji od1761 roku8 przez �spóªk¦� rysownika Friedricha Antona Lohrmanna i rytownika Mat-thäusa Deischa9. Drugim s¡ �Wywoªywacze gda«scy� � Danzinger Ausrufer10, znanirównie» pod nazw¡ Herumsrufer albo po francusku Les cris de Danzig11. Jest to teczkagra�k z postaciami czterdziestu ulicznych przekupniów i rzemie±lników razem z cha-rakterystycznym dla swej profesji zawoªaniem napisanym u doªu ka»dego wizerunkuliterami i nutami. Istniej¡ pewne w¡tpliwo±ci co do autorstwa tej kolekcji wizerun-ków. Z pewno±ci¡ byªy one rytowane przez Deischa, jednak wykonanie rysunków przezLohrmanna nie zostaªo bezspornie udowodnione. �wiadczyªoby o tym bli¹niacze wr¦czpodobie«stwo w stylu przedstawiania postaci i typów ludzkich12 w obu zbiorach. Niemamy jednak tej samej pewno±ci13 co przy autorstwie pi¦cdziesi¦ciu widoków, cho¢

4 Inwentarz po±miertny po utopionym w Ja±kowej Dolinie pod Gda«skiem szyprze BenjaminieFro±cie z 1773 r. [w:] Inwentarze po±miertne. . . , s. 39.

5 Ubiór szypra Valentina Christenssena utopionego 19 sierpnia 1781 roku [w:] Dwa gda«skieinwentarze topielców z 1781 i 1786 roku, E. Kizik, Kwartalnik Historii Kultury Materialnej, t. LII,2004 r., nr 2, s. 220.

6 Wg ordynacji Rady Miejskiej Gda«ska o uborach z 1642 r., szyprowie zaliczeni zostali do jednejgrupy z rzemie±lnikami, maklerami portowymi czy przekupniami: E. Kizik, Inwentarze po±miertne. . . ,s. 37; W. Odyniec, Polskie Dominium Maris Baltici. Zagadnienia geogra�czne, ekonomiczne i spoªecz-ne X�XVIII w., Warszawa 1982, s. 281; I. Rembowska, Ubiór bogatych mieszczan gda«skich w XVIIi XVIII wieku na podstawie przepisów przeciw zbytkowi i spisów testamentowych, Zeszyty NaukoweWydziaªu Humanistycznego Uniwersytetu Gda«skiego. Historia, 1980 r., s. 50. Pro±ci marynarze, cho¢nieuj¦ci w przepisach, nie mogli by¢ klasy�kowani wy»ej ni» robotnicy dniówkowi i tragarze portowi.

7 50 Prospecte von Danzig sind zu haben bei M. Deisch, Danzig 1765. Nr. inw. 4092 (wszystkiegra�ki s¡ tu opisywane wedªug sygnatur egzemplarzy znajduj¡cych si¦ w Pracowni Gra�ki BibliotekiGda«skiej Polskiej Akademii Nauk).

8 Pierwsze gra�ki byªy gotowe na 13 lipca 1761 r. H. Widacka, Gda«sk w rycinach MateuszaDeischa, Rocznik Gda«ski, t. L, z. 1, 1990 r., s. 196; Lohrmann (Lormann, Lorman) Friedrich An-ton August [w:] Sªownik artystów polskich i obcych w Polsce dziaªaj¡cych (zmarªych przed 1966 r.).Malarze, rze¹biarze, gra�cy, t. V Le-M, Warszawa 1993, s. 132. O subskrypcjach zob.: H. Widacka,op. cit., s. 196. Tekst pierwszego ogªoszenia przytacza F. Schwarz, Matthäus Deisch, Mitteilungen desWestpreuÿischen Geschichtsvereins, t. XXIII, 1 X 1924, nr. 4, s. 56�57.

9 H. Widacka, op. cit., s. 196; Lohrmann. . . , s. 132; A. Ryszkiewicz, Lohrmann (Lormann, deLormann) Friedrich Anton August [w:] Polski Sªownik Biogra�czny [dalej: PSB], t. XVII, 1972 r.,z. 4, s. 528

10 Nr. inw. 4103. Na potrzeby pracy licencjackiej i niniejszego referatu udost¦pniono mi faksymilez lat 80. XIX [w:] Danzinger Ausrufer von M. Deisch, Danzig 1888; M. Bersohn, O rytownikachgda«skich. Podr¦cznik dla zbieraj¡cych sztychy polskie, Warszawa 1887, reprint Warszawa 1986, s. 26,ocenia oryginalne zbiory tych gra�k jako �bardzo rzadkie i poszukiwane�.

11 F. Schwarz, op. cit., s. 57; H. Widacka, op. cit., s. 20712 Zwraca na to uwag¦ ju» F. Schwartz, op cit., s. 60.13 Zdania na ten temat s¡ podzielone, jedni mówi¡ o niewiadomym pochodzeniu, inni wskazuj¡

wprost na Lohrmanna: G. Chmarzy«ski, Deisch Mateusz [w:] PSB, t. V, 1939�1946, s. 53; A. Gosie-niecka, Deisch (Deusch) Mateusz [w:] Sªownik artystów..., II D�G, Wrocªaw � Warszawa � Kraków �Gda«sk, 1975, s. 33; eadem, Deisch (Deusch) Mateusz [w:] Sªownik Biogra�czny Pomorza Nadwi±la«-

156

i tutaj nazwisko lub sygnatura Lohrmanna nie zostaªy nigdzie zamieszczone. Jego au-torstwa dowodz¡ zarówno reklamy w ówczesnej gda«skiej prasie, informacja podanaprzez Daniela Chodowieckiego w jego dzienniku podró»y do rodzinnego miasta14, jaki zbiór trzydziestu dziewi¦ciu oryginalnych szkiców do gra�k albumowych, przechowy-wanych w Muzeum Narodowym w Gda«sku15. Po roku 1765, gdy sko«czono drukowa¢i rozprowadza¢ obie serie, drogi artystów z pewno±ci¡ si¦ rozeszªy. Pi¦¢ lat pó¹niejLohrmann przyst¡piª do tworzenia � tym razem z Johannem Schusterem z Berlina� serii sze±ciu gra�k przedstawiaj¡cych miasto Gda«sk. Sposród nich udaªo si¦ wy-da¢ jedynie dwie16, z których warto±ciowa dla dziejów ubioru marynarskiego b¦dzie taprzedstawiaj¡ca port wewn¦trzny w okolicach �urawia17.

W albumie z widokami ju» na stronie tytuªowej znajduj¡ si¦ postacie marynarzy.Jeden, narysowany bardzo wyra¹nie18, stoi razem z ubranym wedªug polskiej modyszlachcicem, obok kartusza z tytuªem dzieªa, inny za± jest widoczny w tle, na pokªa-dzie statku po lewej stronie. Na gra�ce nr 34, przedstawiaj¡cej widok na Motªaw¦i port wewn¦trzny od strony Targu Rybnego i Zamczyska, wida¢ jedynie maªoskalo-we postacie, stanowi¡ce dodatek dla gªównego widoku ogólnego. Jest tutaj m¦»czyznaz fajk¡ w ustach, dziel¡cy pokªad jednostki z jak¡± kobiet¡, oraz trzej wio±larze narzece, u których jednoznacznie rozpoznawalne s¡ jedynie nakrycia gªowy. Nieco bar-dziej szczegóªowe przedstawienie znajduje sie w widoku nr 9 � panoramy miasta odpóªnocnego zachodu. Na pierwszym planie wida¢ scenk¦ rodzajow¡ z mi¦dzy innymidwoma marynarzami oraz cztery o wiele mniej wyra¹ne postacie ci¡gn¡ce lin¦ na po-kªadzie statku stoj¡cego na kotwicy. Bardzo niedokªadnie narysowane s¡ osoby � o ilew ogóle mo»na je uzna¢ bez »adnych zastrze»e« za �ludzi morza� � pªyn¡ce wzdªu»waªów Twierdzy Wisªouj±cie w gra�ce nr 23. W¡tpliwo±ci mo»na mie¢ te» przy widokuStarej Pakowni (nr 35), gdzie znajduje si¦ grupa ludzi wyªadowuj¡ca beczk¦ ze stat-ku za pomoc¡ lin i wielokr¡»ków oraz czªowiek tocz¡cy ju» wyªadowan¡ po nabrze»u.Równie dobrze mog¡ to by¢ tragarze, z caª¡ pewno±ci¡ pracuj¡cy w ówczesnym porcie

skiego [dalej: SBPN], t. I A�F, pod red. S. Gierszewskiego, Gda«sk 1992, s. 307; eadem, Lohrmann(Lormann) Fryderyk Antoni August [w:] SBPN, t. III L�P, pod red. T. Gierszewskiego, Z. Nowaka,Gda«sk 1997, s. 76; T. Grzybkowska, Sztuka Gda«ska w XVIII wieku, Rocznik Gda«ski, t. LI, 1991 r.,z. 1, s. 120; Lohrmann. . . , s. 132; A. Ryszkiewicz, Lohrman. . . , PSB, s. 528; idem, Lohrmann, RocznikHistorii Sztuki, t. XVII, 1988 r., s. 384; H. Widacka, op. cit., s. 206.

14 Oceniaª je zreszt¡ jako fatalne: Daniela Chodowieckiego dziennik z podró»y do Gda«ska z 1773roku, oprac. M. Paszylka, Gda«sk 2002, s. 14.

15 Spo±ród nich podpisanych przez Lohrmanna jest dziewi¦tna±cie, siedem za± jeszcze dodatkowodatowanych na rok 1763 i 1764. A. Gosieniecka, Lohrmann. . . , s. 76; A. Ryszkiewicz, Lohrmann...,s. 384; H. Widacka, op. cit., s. 204�206.

16 A. Gosieniecka, Lohrmann. . . , s. 76; T. Grzybkowska, op. cit., s. 120; Lohrmann. . . , s. 132�133;A. Ryszkiewicz, Lohrmann. . . , PSB, s. 528; F. Schwartz, op. cit., s. 59.

17 Nr. inw. 109. Opisywany egzemplarz z Biblioteki Gda«skiej PAN jest równie» opublikowanyw internecie [na:] http://dziedzictwo.polska.pl/katalog/skarb,Statki_wislane_na_Starej_Motlawie_przed_Zurawiem_w_Gdansku,gid,296921,cid,3604.htm (28 maja 2010 r.).

18 H. Widacka, op. cit., s. 196 nazywa t¦ posta¢ jako �gda«ski kupiec�. Przeciwko takiej inter-pretacji mo»e ±wiadczy¢ nakrycie gªowy i chusta na szyi w typach charakterystycznych dla ubiorumarynarskiego, a tak»e wiosªo w r¦ce. Rysowanie takiego wiosªa w r¦kach kupca nie miaªoby »adnegouzasadnienia. Warto te» zwróci¢ uwag¦ na tªo ilustracji: za �szlachcicem� wida¢ ªód¹ wykorzystywan¡w transporcie rzecznym, za marynarzem znajduje si¦ statek oraz kotwica. Byªoby to przedstawieniepo±rednictwa w handlu morskim i wi±lanym tworz¡cego tak wysok¡ pozycj¦ gospodarcz¡ Gda«skaw okresie nowo»ytnym.

157

gda«skim19. Za marynarza mo»na uzna¢ posta¢ pªyn¡c¡ w ªodzi, czy te» szalupie, obokwymienionego statku.

Niewiele mniej informacji ikonogra�cznej daj¡ nam dwa z czterdziestu rysunkówwywoªywaczy gda«skich, przedstawiaj¡cych sprzedawczynie krewetek (nr 2) oraz pie-czonych jabªek (nr 3). W tle za pierwsz¡ z nich wida¢ scen¦ na nabrze»u, obok trzechªodzi z o»aglowaniem lugrowym. Marynarz targuje si¦, czy mo»e rozmawia, ze stoj¡c¡za lad¡ straganu przekupk¡, wyra¹nie przy tym gestykuluj¡c. Po drugiej stronie han-dlarki krewetkami inna, prawdopodobnie bosa osoba znosi z ªodzi jaki± ci¦»ki pakunek,przechodz¡c po prowizorycznym trapie z desek.

Obok sprzedawczyni jabªek, na pierwszym planie wida¢ dokªadnie i wyra¹nie na-rysowan¡ posta¢ chªopca okr¦towego � jak opisaª j¡ sam Deisch w ogªoszeniu o sub-skrypcji20 � który zgªodniaª i chce kupi¢ zachwalany w zawoªaniu towar. Warto tutajdoda¢, »e wªa±nie ten marynarz jest przerysowany jako m¦ski ubiór ludowy Kaszu-bów Gda«skich na tablicy barwnej w opracowaniu Marii Stelmachowskiej dotycz¡cejkaszubskiego stroju ludowego21. Kolejny marynarz na tej chyba najbogatszej w inte-resuj¡c¡ nas tre±¢ ikonogra�czn¡ rycinie targuje si¦ z przekupk¡, tym razem stoj¡c¡nie przy straganie, a za wielkimi wiklinowymi koszami z towarem. Trzech innych na-tomiast rozmawia ze sob¡, siedz¡c na nabrze»u. Wida¢ tak»e pªyn¡cych w pobli»u poMotªawie dwóch wio±larzy w marynarskich ubraniach (warto porówna¢ ich charakte-rystycznie zdobione wiosªa z tym, które trzyma w r¦ce marynarz ze strony tytuªowej�50 widoków�).

Bardzo podobne, je±li chodzi o sposób przedstawienia, s¡ wizerunki marynarzy z ry-ciny Schustera, przedstawiajacej ruch statków na Motªawie. Dwaj umieszczeni przezLohrmanna w ªodziach � jeden przy Wyspie Spichrzów, drugi przy Oªowiance � nieste-ty, s¡ cieniowani, podobnie jak para innych narysowana na pokªadzie stoj¡cego przyOªowiance statku.

Warto zauwa»y¢, »e wystarczaj¡co dokªadnie i szczegóªowo narysowane s¡ jedyniedwie postacie: ze strony tytuªowej albumu, trzymaj¡ca wiosªo w r¦ce, oraz chªopiecokr¦towy z gra�ki przedstawiaj¡cej handlark¦ pieczonymi jabªkami. Inne osoby peªni¡funkcj¦ ozdoby i urozmaicenia tytuªowych widoków: s¡ zbyt maªe i zbyt niewyra¹nieoraz symbolicznie narysowane, nierzadko tak»e zacieniowane, aby na ich podstawiemo»na byªo cokolwiek wi¦cej powiedzie¢. Potwierdzaj¡ one ogólny typ ubioru szczegó-ªowo pokazany u dwóch wymienionych marynarzy.

Obaj maj¡ na sobie maªy, ciemny kapelusz ze wst¡»k¡, przekrzywiony lekko nagªowie. Z mniejszych postaci tylko jeden ma kapelusz trójgraniasty, trac¡cy na popu-

19 Cz. Biernat, �ycie portowe Gda«ska w XVII�XVIII wieku [w:] Szkice z dziejów Pomorza, Po-morze nowo»ytne, pod red. G. Labudy i S. Hoszowskiego, t. II, Warszawa 1959, s. 252�256.

20 F. Schwarz, op. cit., s. 57.21 B. Stelmachowska, Strój kaszubski, Atlas Polskich Strojów Ludowych, cz. I, Pomorze, z. 2,

Wrocªaw 1959. Nie rozwa»aj¡c ju» tutaj, czy mo»na w odniesieniu dla XVIII wieku mówi¢ o jakim±charakterystycznym i w miar¦ jednolitym stroju ludowym, nale»y zaznaczy¢, »e w ±wietle dokonanegoni»ej porównania nie mo»na i±¢ dalej za t¡ interpretacj¡ i uzna¢ ten rodzaj ubioru za charakterystycznytylko dla ludno±ci kaszubskiej z Gda«ska, jego okolic oraz znad Zatoki Gda«skiej. Co nie zmienia faktu,»e wielu Kaszubów pªywaªo jako marynarze na statkach peªnomorskich (zob. pobie»ne omówienie tegozagadnienia wraz z przykªadami ze ¹ródeª archiwalnych: W. Odyniec, op. cit., s. 290�291), a wi¦cniew¡tpliwie mogli ubiera¢ si¦ w taki sposób.

158

larno±ci w II poªowie XVIII wieku22. Spo±ród kapeluszy znalezionych na wraku równie»tylko jeden mo»e uchodzi¢ za trójgraniasty. Reszta z pi¦ciu zachowanych �lcowych ka-peluszy ksztaªtem i rozmiarami byªa bardzo zbli»ona do tych cz¦±ciej wyst¦puj¡cychw omawianych gra�kach23. Tak»e wszystkie postacie narysowane przez Lohrmannaw sposób bardziej szczegóªowy maj¡ zawi¡zan¡ na szyi ciemn¡ chust¦, z dwoma opa-daj¡cymi ko«cami. Niemal identyczn¡, ciemn¡ w jasne grochy24, znaleziono na zato-pionym statku. Czarn¡ jedwabn¡ chust¦ wymienia tak»e inwentarz marynarza GeorgaZimmermana25.

Jednorz¦dowa kurtka jest u wszystkich bardzo krótka i si¦ga wªa±ciwie tylko dopasa. Jedynie marynarz ze strony tytuªowej ma j¡ nieco dªu»sz¡, opadaj¡c¡ na uda.Wszystkie kurtki maj¡ dªugie r¦kawy z do±¢ w¡skimi mankietami, zapi¦tymi na guziki.Egzemplarze z wraku równie» s¡ krótkie do pasa i do±¢ lu¹ne w barkach. Najlepiejzachowana jest dwurz¦dowa br¡zowa kurtka po osiem guzików w rz¦dzie26. �Kurtkamorska� (See Rock) �guruje w inwentarzu po jednym z topielców27. Fragment koszu-li (mankiety) w omawianej ikonogra�i wida¢ jedynie u marynarza z wiosªem. On te»prawdopodobnie ma na sobie jednorz¦dow¡ kamielk¦, chyba »e uznamy j¡ za krótk¡kurtk¦ widoczn¡ na wszystkich innych postaciach, zaªo»on¡ pod t¡ nieco dªu»sz¡, przy-pominaj¡c¡ bardziej tak powszechne w owóczesnym ubiorze �l¡dowym� szustokory28.

Wszystkie postacie maj¡ na sobie krótkie spodnie spi¦te pod kolanem, czasem nawetozdobione u doªu wst¡»k¡. Zwraca uwag¦ ich do±¢ szeroki i lu¹ny krój, niewyst¦puj¡cyju» w ówczesnej odzie»y �l¡dowej�, gdzie powszechnie noszono ±ci±lej przylegaj¡ce doud krótkie cullotes29. Maj¡ one charakterystyczn¡ klap¦ rozporka, te za± nale»¡ce doªasego na jabªka chªopca okr¦towego s¡ nawet uszyte z tkaniny w podªu»ne pasy30.Egzemplarze z angielskiego wraku s¡ zarówno krótkie, zapinane pod kolanem jak i dªu-gie, � zupeªnie niespotykane w gra�kach b¦dacych tematem tego referatu31. Z tych

22 M. Gutkowska-Rychlewska, op. cit., s. 610. Na morzu kapelusze trójgraniaste szybciej �wycho-dziªy z mody�, gdy» byªy wyj¡tkowo niepraktyczne podczas »eglugi morskiej, L. Babits, M. Brenckle,op. cit., s. 175�176; B. Lavery, Nelson's Navy. The Ships, Men and Organisation, 1793�1815, London1993, s. 204.

23 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 175�178; Katalog zabytków [w:] Wrak statku General Car-leton. . . , s. 328�329. Takie same �maªe� kapelusze uwieczniczniª w swoich rysunkach z podró»y naHMS �Pallas� Gabriel Bray, w latach 1774�1775: R. Quarm, An Album of Drawings by Gabriel BrayRN, HMS �Pallas�, 1774�75, Mariner's Mirror, t. LXXXI, nr. 1, il. 6, s. 39, il. 11, s. 41. Szczególniewyra¹nie wida¢ ich podobie«stwo do tych z gra�ki rytowanej przez Johanna Schustera.

24 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 193.25 Schwartz seiden Tuch, w odró»nieniu od chustek do nosa � Schnupftücher : Inwentarz mienia ma-

rynarza Georga Zimmermana. . . , s. 39. Zwykªe chustki � Tücher � zostaªy znalezione przy MichaeluZitzke: Inwentarz mienia utopionego w 1779 r. Michaela Zitzke. . . , s. 39.

26 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 185�186; Katalog zabytków. . . , s. 332.27 Inwentarz mienia utopionego w 1779 r. Michaela Zitzke. . . , s. 39.28 Fr. Joustaucorps. Wówczas ju» nazywany tak»e habit: M. Gutkowska-Rychlewska, op. cit., s. 605;

I. Turnau, Sªownik ubiorów, Warszawa 1999, s. 68, 182.29 W spodniach tych po«czochy byªy wªo»one pod spód: M. Gutkowska-Rychlewska, op. cit., s. 583;

E. Thiel, Geschichte des Kostüms. Die europäische Mode von den Anfängen bis zur Gegenwart, Berlin1973, s. 423.

30 Wiadomo o noszeniu spodni w podªu»ne pasy na przykªad we �ocie francuskiej: J. Boudriot,The Seventy-Four Gun Ship. A Practical Treatise on the Art of Naval Architecture, t. III Manning �Shiphandling, tªum na j. ang. D.H. Roberts, Paris 1988, s. 142.

31 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 192. Nie ma ani w gra�kach, ani w znaleziskach z wrakutrzeciego typu spodni: krótkich do kolan, niespi¦tych, bardzo szerokich i lu¹nych. Wida¢ takie np. na

159

pierwszych dwie pary32 � jedna czarna, druga niebieskoszara � maj¡ taki sam rozporekklapowy jak na rysunkach33. Niestety, inwentarze po marynarzach-topielcach nie precy-zuj¡ dokªadnie rodzaju noszonych przez nich spodni, mówi¡c ogólnikowo o weªnianychHosen34.

Po«czochy na ªydkach s¡ widoczne u wszystkich rytowanych postaci. Du»a ilo±¢ tychznalezionych we wraku, zarówno jedwabnych, jak i weªnianych35 oraz wymienianych ja-ko Strümpfen w inwentarzach po±miertnych36 zdaje si¦ potwierdza¢ ich powszechno±¢,nie tylko zreszt¡ u marynarzy. Jedyn¡ osob¡ nienosz¡c¡ najprawdopodobniej po«czochjest ta znosz¡ca pakunek za plecami handlarki krewetkami. Wyra¹nie nie ma ona nanogach butów, co wiedz¡c o praktyce noszenia albo obuwia razem z po«czochami, albochodzenia boso bez jednej i drugiej cz¦±ci ubioru (ze wzgl¦du na mo»liwo±¢ przetarciadzianiny)37 pozwala wyci¡gn¡¢ wªa±nie taki wniosek.

Obuwie si¦gaj¡ce do kostek i klamry od niego wyra¹nie rozpoznawalne u marynarzaze strony tytuªowej albumu oraz chªopca okr¦towego z teczki wywoªywaczy gda«skichtak»e s¡ bardzo podobne do zachowanych znalezisk38 i oczywi±cie znajduj¡ potwierdze-nie w inwentarzach po±miertnych39. Nie wiadomo jedynie, czy wszystkie wymienionetam Schnallen nale»y traktowa¢ jako klamry do butów, a nie do ta±my kapelusza czynogawek krótkich spodni. Z pewno±ci¡ jednak wida¢ na tych gra�kach potwierdzeniepopularno±ci w XVIII stuleciu obuwia spinanego klamr¡40.

Omawiane czarno-biaªe gra�ki nie mog¡ nic powiedzie¢ o kolorystyce ubioru mary-narskiego. Na ogóª mówi si¦ o popularno±ci odcieni niebieskiego i nieco mniej br¡zowe-go41. We wraku znaleziono na pi¦tna±cie kurtek: dziewi¦¢ br¡zowych i sze±¢ niebieskich.Jest to odzie» gªównie robocza, nosi wi¦c ±lady wyra¹nego zu»ycia i licznych naprawdokonywanych samodzielnie na pokªadzie. Tymczasem odzienie postaci z gra�k nie po-siada »adnych cech odzie»y ochronnej czy roboczej. Rzuca si¦ w oczy jego wyj±ciowycharakter. Nie bez znaczenia jest równie» umiejscowienie wi¦kszo±ci z rysowanych ma-rynarzy na nabrze»u, a wi¦c po zej±ciu ze statku �na miasto�. Dlatego w kontek±ciezadbanego, wr¦cz paradnego ubioru marynarza z wiosªem i chªopaka okr¦towego z gra-�k zasadne jest mówienie o u»ywaniu kilku rodzajów odzie»y � zarówno tej roboczej,jak i wyj±ciowej, przeznaczonej na l¡d.

francuskim rysunku przedstawiaj¡cym holenderskiego marynarza z ok. 1800 r. [w:] H. Stettner, op.cit., s. 336.

32 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 190�192.33 Por. wykrój zbli»onych spodni w: M. Gutkowska-Rychlewska, op. cit., il. 204, s. 612.34 Inwentarz mienia marynarza Georga Zimmermana. . . , s. 39; Inwentarz mienia utopionego

w 1779 r. Michaela Zitzke. . . , s. 39.35 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 196; Katalog zabytków. . . , s. 337�343.36 Inwentarz mienia marynarza Georga Zimmermana. . . , s. 39; Inwentarz mienia utopionego

w 1779 r. Michaela Zitzke. . . , s. 39.37 J. Bouriot, op. cit., s. 143.38 O obuwiu zob. B. Jakimowicz, I. Rodzik, Zabytki skórzane [w:] Wrak statku �General Carle-

ton�. . . , s. 213�215; Katalog zabytków. . . , s. 368�371. O klamrach zob. E. Wróblewska, Klamry dobutów i odzie»y [w:] Wrak statku �General Carleton�. . . , s. 205�206; Katalog zabytków. . . , s. 347�362.

39 Inwentarz mienia marynarza Georga Zimmermana. . . , s. 39; Inwentarz mienia utopionegow 1779 r. Michaela Zitzke. . . , s. 39.

40 O. Goubitz, C. Van Driel-Murray, W. Groenmann-van Waateringe, Stepping Through Time.Archaeological Footwear from Prehistoric Times until 1800, Zwolle 2007, s. 289.

41 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 185; M. Bogucka, op. cit., s. 85.

160

Przedstawienie ubioru marynarskiego w omawianym zbiorze ikonogra�cznym napewno nie jest peªne, nie zawiera informacji na temat jego wszystkich znanych elemen-tów. Poza wspomnianym wy»ej brakiem odzie»y ochronnej, czy nawet r¦kawic i czapek,równie» nie wszystkie narysowane cz¦±ci ubioru s¡ wyra¹nie widoczne (buty z klamra-mi, niewielkie fragmenty koszuli). Rzuca si¦ równie» w oczy powtarzalno±¢ jego kro-ju i wzorów u poszczególnych postaci. Ta wyra¹na jednolito±¢ odzienia nie powinnaby¢ jednak interpretowana jako dowód na istnienie mundurów dla marynarzy na jed-nostkach handlowych w XVIII wieku42. Wynikaªa ona raczej z faktu posiadania przezten ubiór charakteru wybitnie utylitarnego, uksztaªtowanego przez wiele lat praktykii przynale»¡cego do pewnej okre±lonej grupy w ówczesnym spoªecze«stwie stanowym,b¦d¡c jej wyró»nikiem wobec innych i elementem wspólnym wobec samych siebie43.Sam Friedrich Lohrmann tak»e zapewne nadawaª rysowanym postaciom najbardziejtypowy, wr¦cz schematyczny wygl¡d, nie chc¡c pozostawia¢ »adnych w¡tpliwo±ci co doich interpetacji.

Porównanie ubra« z omawianej ikonogra�i z tymi zachowanymi we wraku angiel-skiego »aglowca oraz wymienianymi w inwentarzach po±miertnych marynarzy wykazujesilne podobie«stwo mi¦dzy nimi. Daje to podstawy do oceny przedstawie« marynarzyw rysunkach Lohrmanna, rytowanych przez Deischa i Schustera, jako zgodnych z ów-czesn¡ rzeczywisto±ci¡.

***

Artykuª ten powstaª na podstawie wybranych ¹ródeª i literatury wykorzystanychw pracy licencjackiej �Ikonogra�a ze zbiorów gra�cznych i kartogra�cznych BibliotekiGda«skiej Polskiej Akademii Nauk do dziejów ubioru marynarskiego od ko«ca XVIIdo ko«ca XVIII wieku� pisanej na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gda«skiegopod kierunkiem dr. S. Ko±cielaka w roku akademickim 2009�2010.

42 Mundury dla marynarzy pojawiaj¡ si¦ we �otach wojennych od poªowy XIX wieku, we �ociebrytyjskiej od 1858 r.: B. Lavery, op. cit., s. 203; H. Stettner, op. cit., s. 317. Przedtem istniaªy jedyniemundury dla o�cerów. Jednak we �otach handlowych jednolite umundurowanie a» do dnia dzisiejszegonie jest przyj¦t¡ ogólnie norm¡, za wyj¡tkiem cz¦±ci zaªóg statków pasa»erskich.

43 L. Babits, M. Brenckle, op. cit., s. 167�168; H. Stettner, op. cit., s. 336.

Historia XIX wieku

163

�Aby pozyska¢ serce, utrzyma¢ go wiecznie, samej tylko urodzieufa¢ niebezpiecznie� � cnoty »ony�ziemianki gwarantem szcz¦±ciadomowego

Nina Kapu±ci«ska

Uniwersytet �ódzki

Pi¦kno kobiecego ciaªa zawsze byªo wysoce cenione, opiewane przez poetów, w prze-konaniu �zjonomistów odzwierciedlaj¡ce bogactwo duszy, traktowane tak»e jako jednoz wiod¡cych kryteriów przy zawieraniu maª»e«stwa. W XIX stuleciu, w ±rodowisku zie-mia«skim, uroda stanowiªa wprawdzie silny atut kandydatki na »on¦, ale decyduj¡c¡rol¦ odgrywaªy wszak»e: pochodzenie, maj¡tek, zalety umysªu i charakteru1. Uwa»ano,»e krasa kobiety uprzyjemnia maª»e«skie po»ycie, m¦»owi dostarcza estetycznych wra-»e«, ale mo»e te» sta¢ si¦ przyczyn¡ zgryzot i frasunków, gdy za pi¦kn¡ m¦»atk¡ ogl¡da¢si¦ b¦d¡ okoliczni ziemianie2. Maª»onka nie musiaªa koniecznie uchodzi¢ za urodziw¡,najwa»niejsze, aby niezale»nie od okoliczno±ci, nie tylko w go±cinie, lecz i w domo-wym zaciszu, stanowiªa wzór schludno±ci. W niniejszym tek±cie zaprezentuj¦ zabiegiziemianki o wypiel¦gnowany, zadbany wygl¡d, bez nadwyr¦»ania maj¡tku, zaniedbaniagospodarskich obowi¡zków, bez uwªaczania cnocie i nara»ania zdrowia3. Przytoczonew tytule wskazanie Kajetana Jaxy-Marcinowskiego4 przy±wiecaªo ka»dej rozs¡dnej »o-nie, zatroskanej o zachowanie szcz¦±cia domowego. Gwarantem tego» szcz¦±cia miaªyby¢ przede wszystkim »onine cnoty, czyni¡ce z kobiety przykªadn¡ gospodyni¦, a w sfe-rze sacrum � kapªank¦ rodzinnego ogniska. Moim celem b¦dzie przedstawienie modelupostulatywnego w oparciu o poradniki wychowawcze i zalecenia publicystów. Na wst¦-pie wyja±ni¦, »e model ów wspólny byª dla caªo±ci ziem polskich, wszak polska rodzina,

1 Oto jak hrabia �wiatosªaw Pompali«ski przekonywaª niezdecydowanego bratanka - M±cisªawado maª»e«stwa ze szpetn¡, acz bajecznie bogat¡ ksi¦»niczk¡: �Czy» my±lisz poj¡¢ za »on¦ bogini¦pi¦kno±ci? [...] Bogi« tych znajdzie si¦ zawsze dosy¢ za pieni¡dze; najsmaczniejszy za± k¡sek nie jestnigdy do±¢ smacznym, aby si¦ nie przejadª, gdy go mamy zawsze�. E. Orzeszkowa, Pompali«scy,Warszawa 1950, s. 32.; Inaczej hrabia Konrad Kaliniecki zwiedziony urokiem ±licznej Loli, mimo jejpªocho±ci, pustoty, uczyniª j¡ swoj¡ »on¡. Uroda panien sprowadziªa na manowce zapewne niejednegom¦»czyzn¦. E. Jele«ska, Kobieto, puchu marny..., Warszawa 1909, s. 126�127.

2 J.H. Campe, Rada ojca dla córki, Kraków b.r.w.3 Arystokratki dysponuj¡ce sªu»b¡, pomoc¡ rezydentów, miaªy komfort trwonienia cennych go-

dzin przy toaletce (gotowalni). Otaczaj¡cy je dobrobyt sprawiaª, »e mogªy sobie pozwoli¢ na cz¦stepowi¦kszanie garderoby o najnowsze kreacje. Poza tym zupeªnie inny byª zakres przypisanych imobowi¡zków, sprowadzaª si¦ w zasadzie do towarzyskich zobowi¡za« pani domu.

4 K. Jaxa-Marcinkowski, Upominek dla mªodzie»y pªci obojga, Warszawa 1819, s. 2.

165

mimo rozbiorowych podziaªów, trwaªa silnie zakorzeniona w szlacheckiej tradycji5. Za-tem wzorzec postawy ziemia«skiej »ony przede wszystkim ±ci±le korespondowaª z cno-tami cenionymi w kulturze szlacheckiej. Nie nale»y przy tym zapomina¢, »e jego ryswzbogacaªy walory, cho¢by pracowito±¢ i oszcz¦dno±¢, przej¦te ze ±rodowisk mieszcza«-skich. Na przestrzeni caªego stulecia omawiany model (jako roszczeniowy, teoretyczny)zasadniczo nie post¦powaª z duchem czasu, pozostawaª w swym ko±¢cu niezmienny,podlegaª jedynie niewielkim mody�kacjom. Mimo dokonuj¡cych si¦ w drugiej poªowiewieku doniosªych przemian spoªeczno-ekonomicznych, konserwatywny nurt pi±mien-nictwa poradnikowego i publicystycznego zwracaª si¦ ku tradycyjnym warto±ciom, aby»onie-ziemiance wskazywa¢ zwyczajowe miejsce w hierarchii rodzinnej i zaleca¢ jej wy-wi¡zywanie si¦ z u±wi¦conych tradycj¡ powinno±ci6. St¡d widoczna ci¡gªo±¢ w nakaziekultywowania okre±lonych cnót oraz podtrzymywania przyj¦tej roli »ony w struktu-rze rodziny7. Dominuj¡cy model charakterystyczny dla ziemia«stwa z czasem przej¦ªyinteligencja i bur»uazja, dostosowuj¡c go do odr¦bnej specy�ki »ycia miejskiego.

W dziewi¦tnastowiecznej rodzinie ziemia«skiej podziaª ról byª ±ci±le wyznaczony,m¡» piastowaª zaszczytn¡ godno±¢ gªowy domu, »onie przychodziªo mierzy¢ si¦ z rów-nie wzniosª¡ misj¡ � serca i duszy rodzinnej wspólnoty8. Paulina Wilko«ska pisaªa naªamach Kaliny : �Domem m¦»czyzny jest ±wiat, ±wiatem kobiety jest dom [...]. M¦»czy-zna gªow¡ jest domu � niewiasta ozdob¡ jego, wdzi¦kiem, ciepªem sªonecznym, zesªank¡Bo»¡ [...]. Domu swojego ona jest kapªank¡ i opieku«cz¡ stra»niczk¡�9. Przeznaczeniem»ony byªo stworzenie domowego ogniska, bezpiecznej przystani, w której po caªodnio-wych trudach, zmaganiach z przeciwno±ciami, m¡» znajdowaªby ukojenie, spokój, ser-deczno±¢, miªo±¢, ciepªo i zrozumienie. �eby wst¡pi¢ na wy»szy stopie« wzniosªychwarto±ci i na ich gruncie wybudowa¢ dom z prawdziwego zdarzenia, niezb¦dne byªo napocz¡tek zatroszczenie si¦ o prozaiczne, ale jak»e wa»ne obowi¡zki domowe. Problemtkwiª w tym, i» nie wszystkie ziemianki potra�ªy sprosta¢ stawianym oczekiwaniom,nale»ycie wywi¡zywa¢ si¦ z roli »on i matek. Je»eli ka»da kobieta przekraczaj¡ca prógm¦»owskiego domu zdawaªaby sobie spraw¦ z powagi czekaj¡cego j¡ wyzwania, wów-czas z pewno±ci¡ potra�ªaby ustrzec swoje maª»e«stwo przed rozlicznymi niebezpie-cze«stwami. �wiadomie budowaªaby bowiem gmach maª»e«skiego szcz¦±cia. Tak przy-

5 Zob.: J. Kita, Tradycja szlachecka a pozytywistyczny i konserwatywny model polskiego ziemiani-na (II poªowa XIX w.) [w:] Marzyciele i reali±ci. O roli tradycji w polskiej my±li politycznej od upadkupowstania styczniowego do XXI wieku, red. T. Sikorski, A. W¡tor, Szczecin 2009, s. 58.; Mi¦dzyzabo-rowe kontakty ziemia«stwa, red. W. Caban, S. Wiech, Kielce 2010.

6 Zob.: R. Czepulis-Rastenis, Wzór obywatela ziemskiego w publicystyce Królestwa Polskiego [w:]Tradycje ziemia«skie w kulturze polskiej, red. Z. Stefanowska, Warszawa 1976, s. 55�78; W. Molik,Wzór osobowy ziemianina w Wielkim Ksi¦stwie Pozna«skim w drugiej poªowie XIX i pocz¡tkachXX w. [w:] Ziemia«stwo polskie 1795�1945, red. J. Leskiewiczowa, Warszawa 1985, s. 127 i n.; J. Kita,Ziemian Królestwa Polskiego obraz wªasny [w:] Studia z historii spoªeczno-gospodarczej XIX i XXwieku, t. I, red. W. Pu±, �ód¹ 2003, s. 134�146.

7 Ró»nice w podej±ciu do zada« »ony-ziemianki sprowadzaªy si¦ do szczegóªowych kwestii, przy-kªadowo na przestrzeni stulecia zmianie ulegªy obowi¡zki »ony zwi¡zane z prowadzeniem tak zwanegogospodarstwa kobiecego.

8 Podziaª funkcji i ról zapewniaª wzgl¦dn¡ równowag¦ pozycji m¦»a i »ony. S. Kowalska-Glikman,Kobiety w procesie przemian spoªecznych w Królestwie Polskim w XIX wieku [w:] Kobieta i spoªe-cze«stwo na ziemiach polskich w XIX w., t. I, red. A. Szwarc, A. �arnowska, Warszawa 1990, s. 42.

9 P. Wilko«ska, Pogadanki domowe, Kalina 1868, nr 1, s. 1.

166

najmniej uwa»ali autorzy poradników czy tekstów w pismach spoªeczno-rodzinnych,tocz¡c swoist¡ batali¦ o u±wiadomienie kobiet, o wskazanie im prawdziwego sensu »yciarodzinnego. Tymczasem od dziecka dziewcz¦tom wpajano faªszyw¡ wizj¦ maª»e«stwa,karmiono je wyidealizowan¡ mrzonk¡, zgodnie z któr¡ zmiana stanu cywilnego ozna-czaªaby wyzwolenie spod rodzicielskiej wªadzy, teoretycznie przej±cie pod wªadz¦ m¦»aa w praktyce pozyskanie speªniaj¡cego rozmaite kaprysy rozkochanego �niewolnika�10.�My±l¡ zwykle przy zawieraniu maª»e«stwa o urz¡dzaniu salonów, o podró»ach po±lub-nych, o bywaniu u wód i oddawaniu wizyt, ale nie o tym, »e maj¡ sta¢ si¦ zacnymimatkami przyszªej rodziny�11. Tak �drobny szczegóª�, jak ogromny zakres wi¡»¡cych si¦z wyj±ciem za m¡» powinno±ci, zazwyczaj byª starannie omijany, by przypadkiem niezrazi¢ panien do stanu maª»e«skiego. Tym wi¦ksze, a zarazem bole±niejsze okazywaªosi¦ pó¹niejsze rozczarowanie, gdy zamiast wy±nionej bajki kobiet¦ czekaªa szaro±¢ »ycia.Witold Gomulicki tªumaczyª przyszªym m¦»atkom: �Maª»e«stwo nie jest ani rozrywk¡,ani igraszk¡, ani odpoczynkiem. Maª»e«stwo jest rzecz¡ bardziej smutn¡ i powa»n¡,ni» wesoª¡ i pªoch¡; jest te» bardziej niewol¡, ni» wyzwoleniem; bardziej sªu»b¡, ni» pa-nowaniem; bardziej drog¡ krzy»ow¡, ni» bachanali¡�12. Redaktorka Kóªka DomowegoJózefa ze �migielskich Dobieszewska apelowaªa z kolei do matek b¡d¹ opiekunek od-powiedzialnych za wychowanie panien (zdarzaªo si¦ bowiem, »e zaj¦cia dorastaj¡cychdziewcz¡t ograniczaªy si¦ do kilkugodzinnej nauki w domu, czy te» na prywatnej pen-sji w mie±cie, i jedynie do niewielkiej pomocy przy prowadzeniu gospodarstwa): �Nienale»y bezw¡tpienia, aby matka oddawa¢ miaªa kierunek swego gospodarstwa mªodejcórce i odrywa¢ j¡ w ten sposób od wszelkich zaj¦¢ umysªowych, lecz ¹le czyni, je»elipo trochu nie przyucza j¡ do zatrudnie« domowych i poza obr¦bem fortepianu, robótkilub ksi¡»ki nie daje jej innego zaj¦cia, tak »e panienka po pój±ciu za m¡», dopieroprzechodzi¢ musi szkoª¦ gospodarstwa i niejednokrotnie drogo przypªaca¢ swoj¡ nie-udolno±¢, a zawsze wiele skutkiem jej doznawa¢ przykro±ci�13.

Jak¡ musiaªa by¢ ziemianka-»ona, aby w oczach m¦»a uchodzi¢ za wzorow¡ gospo-dyni¦?14. Idealnie byªoby, gdyby skupiaªa w sobie najwy»sze przymioty: pracowito±¢,sumienno±¢, pilno±¢, staranno±¢, a przy tym oszcz¦dno±¢. Zalety te wielce procentowaªywszak»e przy nieªatwej sztuce prowadzenia domu, sprawowania pieczy nad zachowa-niem wszechobecnego ªadu i porz¡dku. Ziemia«ska »ona musiaªa sprosta¢ nie ladawyzwaniu. To na niej spoczywaªa odpowiedzialno±¢ za zarz¡d nad gospodarstwem do-mowym: dbaªo±¢ o wygl¡d zewn¦trzny i urz¡dzenie dworu15, zaopatrzenie spi»arni, do

10 Trudy s¡ dla m¦»czyzny, który dosy¢ szcz¦±liwy, i» jest ich niewolnikiem. Chc¡ same korzysta¢,same u»ywa¢; »¡daj¡ wszystkiego, a nic za to nie czyni¡. O obchodzeniu si¦ kobiet z m¦»czyznami.Dodatek potrzebny do dzieªa pod tytuªem: Eliza, czyli wzór kobiet, b.m.w., 1802, s. 90.

11 E. z K. P., Wieczorna pogadanka starej babuni. Sªówko o tegoczesnych maª»e«stwach, Dwuty-godnik dla Kobiet: pismo belletrystyczne i naukowe, 1884, nr 3, s. 25.

12 W. Gomulicki, Do niej i do niego. Pogadanki na temat maª»e«stwa, Warszawa 1896, s. 9.13 J. z �migielskich Dobieszewska, Poradnik dla gospody«, t. I, Warszawa 1868, s. 1.14 Pragn¦, mówi ka»dy m¦»czyzna, abym w maª»once znalazª dobr¡ gospodyni¦ [...], aby mi dopil-

nowaªa porz¡dku i czysto±ci w domu, abym si¦ wi¦cej nie troskaª o to co do kuchni, bielizny i tympodobnych przedmiotów nale»y. [...] powiedziawszy szczerze, nie dla talentów bªyszcz¡cych, lecz dlaprzymiotów dobrej matki i rz¡dnej gospodyni »eni¡ si¦ ludzie rozumni i na przyszªo±¢ pami¦tni [...]oni tylko jedni doznaj¡ prawdziwego szcz¦±cia w po»yciu maª»e«skim: E.W. Kainko, W¦zeª maª»e«ski,czyli po»ycie w tym stanie, Wrocªaw 1834. s. 116.

15 J. Grajnert, Kobieta w gospodarstwie i w rodzinie, Warszawa 1893, s. 8, 21.

167

jej kompetencji nale»aªy nadzór nad sªu»b¡, rozporz¡dzanie dochodem pieni¦»nym16,szycie ubra«, troska o dobr¡ kuchni¦17. Istotn¡ rol¦ odgrywaªo urozmaicanie posiª-ków, poprzez cz¦ste zmienianie, przeplatanie potraw18 oraz ich estetyczne podanie.Ziemianka nie musiaªa wªasnor¦cznie gotowa¢, najwa»niejsze, by znaªa si¦ na kuchni,wiedziaªa dokªadnie, jak sporz¡dzi¢ dan¡ potraw¦, jakie produkty wyda¢ kucharce19.Nad wyraz odpowiedzialnym zadaniem byªo rozporz¡dzanie �nansami, sprowadzaj¡cesi¦ do rozplanowania w dªu»szym czasie potrzeb dworu, sporz¡dzenia listy zakupów,dostosowania wydatków do dochodów20. Ponadto wyª¡czn¡ domen¡ pani domu po-zostawaªo do pewnego czasu tak zwane gospodarstwo kobiece, dostarczaj¡ce warzyw,owoców, specjalizuj¡ce si¦ tak»e w hodowli drobiu, prosi¡t, w przetwórstwie21. Dobragospodyni nie zaniedbaªa »adnego domownika, na sercu le»aª jej los i tych zªamanychwiekiem i chorob¡22. Nieobca jej byªa znajomo±¢ podstaw opieki lekarskiej, potra�ªaudzieli¢ pierwszej pomocy w nagªych, powszechnych na wsi wypadkach skaleczenia,potªuczenia, oparzenia, zanim nadszedª ratunek nieraz odlegle zamieszkaªego lekarza.

16 By¢ mu pomocn¡ przez dobry rz¡d domu, oszcz¦dn¡ w wydatkach, ludzk¡ bez rozrzutno±ci.A. Rosi¦kiewiczowa z Sobi«skich, Nauka moralna dla pªci »e«skiej krótko zebrana i na zasadach religiiwsparta, Krzemieniec 1823, s. 23.

17 Pierwszym i najwa»niejszym prawidªem ziemianki powinno by¢, »eby swego m¦»a i sw¡ czelad¹[...] dobrze to jest posilnie i do syta, ale skromnie »ywiªa. Przytem nie idzie tu o wielo±¢ potraw[...], ale idzie o czyste przyrz¡dzenie, posilno±¢ i smakowito±¢ po»ywienia. J. Grajnert, op. cit., s. 32.;Cecylia Plater-Zyberkówna przywoªaªa nast¦puj¡c¡ anegdot¦: na pytanie mi¦dzynarodowego konkursuzorganizowanego w Berlinie Co czyni¢ powinna kobieta, pragn¡ca sobie zapewni¢ szcz¦±liwe po»yciez m¦»em? napªyn¦ªo mnóstwo obszernych odpowiedzi. Jedna z nich, udzielona przez dam¦ z Hiszpanii,byªa zwi¦zªa i wyj¡tkowo trafna: �yw dobrze t¦ besti¦: C. Plater-Zyberkówna, Kobieta � ogniskiemw rodzinie. Z pogadanek do uczennic Chyliczkowskich, Warszawa 1914, s. 148�149.

18 Najulubie«sze potrawy mo»na sobie uprzykrzy¢, je»eli ju» nie co dzie«, ale za cz¦sto raz za razemb¦d¡ na stóª podawane: J. Grajnert, op. cit., s. 33�34.

19 E. Kowecka, Zmiana roli kobiety w prowadzeniu domu w XIX wieku [w:] Kobieta i kultura »yciacodziennego: wiek XIX i XX, t. V, red. A. Szwarc, A. �arnowska, Warszawa 1997, s. 155.

20 Wydawane ówcze±nie poradniki, kalendarze, pisma kobiece prezentowaªy gotowe wzory prowa-dzenia rachunkowo±ci. Osobne rubryki przeznaczone byªy dla wydatków m.in. na mieszkanie, »ywno±¢,o±wietlenie, pranie, ubranie, opªacenie sªu»by, przyjemno±ci, odr¦bna rubryka wydzielona dla poczy-nionych oszcz¦dno±ci. Ibid., s. 152.; W zwi¡zku z pogarszaj¡cym si¦ w ró»nych okresach XIX stuleciapoªo»eniem dworów (spadek dochodów, wzrost wydatków), od umiej¦tnego rozporz¡dzania �nansa-mi, od oszcz¦dno±ci, zale»aªa sytuacja maj¡tkowa rodziny. Zatem przypisana pani domu funkcja byªawielce istotna: D. Rzepniewska, Rodzina ziemia«ska w Królestwie Polskim [w:] Spoªecze«stwo polskieXVIII i XIX wieku. Studia o rodzinie, t. IX, red. J. Leskiewiczowa, Warszawa 1991, s. 180.

21 Stopniowo malaªo znaczenie gospodarstwa kobiecego, a» w ko«cu doszªo do jego zanikni¦cia.Wzgl¦dna pomy±lno±¢ rolnictwa w latach 30. i 40. XIX w., zwi¦kszaj¡ce si¦ potrzeby mieszka«cówdworu, ªatwiejsza i ta«sza produkcja fabryczna w warunkach szybko rozwijaj¡cego si¦ przemysªumiejskiego i usprawnionej komunikacji, sprawiªy, »e nie opªacaªo si¦ ju» domowym sposobem produ-kowa¢ artykuªów niezb¦dnych w »yciu codziennym, znacznie ªatwiej mo»na je byªo naby¢ w mie±cie.Wzrosªy przez to wydatki dworu, ale ziemianki zyskaªy za to wi¦cej wolnego czasu. Nale»y zazna-czy¢, i» powy»sze ustalenie odnosiªoby si¦ wyª¡cznie do maj¡tków poªo»onych w poblisko±ci du»ychmiast. S. Kowalska-Glikman, op. cit., s. 43.; Inaczej, pod koniec wieku, wobec dªugotrwaªego kryzysuagrarnego, maj¡tki przestawiaªy si¦ na odpowiednio wyspecjalizowan¡ szerok¡ produkcj¦ rynkow¡. Go-spodarka warzywna, nabiaªowa, hodowlana, sadownictwo, pszczelarstwo, chmielarstwo, jedwabnictwo,przetwórstwo spo»ywcze, hodowla ryb � niegdy± prowadzone pod nadzorem kobiet na potrzeby dworu,tym razem przeznaczone na zbyt � okazaªy si¦ o wiele bardziej dochodowe ni» gospodarka zbo»owa.Zmiana skali produkcji wymagaªa fachowego przygotowania. Tylko niektóre ziemianki (np. Izabelaz Kropiwnickich Ryxowa, Michalina Garczy«ska, Zo�a Kowalewska) poprzez lektur¦ specjalistycznychpism, kursy przygotowawcze, miaªy mo»no±¢ podj¦cia tego typu dziaªalno±ci: D. Rzepniewska, op. cit.,s. 183.

22 J. Grajnert, op. cit., s. 8.

168

Samodzielnie zaopatrywaªa apteczk¦ domow¡ w �rozmaite nalewki i wódki przep¦dzanena alembiku�23.

Przypisane ziemiance obowi¡zki wymagaªy mnóstwa czasu i po±wi¦cenia, byªy nietyle wyborem, co powinno±ci¡. �Jest powinno±ci¡ ka»dej kobiety zupeªnie zapomnie¢o sobie, a mie¢ ci¡gle na my±li i ci¡gle pracowa¢ okoªo szcz¦±cia rodziny�24. Stan maª-»e«ski, towarzysz¡ce mu macierzy«stwo niejako odbieraªy kobiecie jej indywidualno±¢,odt¡d miaªa ju» »y¢ nie dla siebie, ale dla m¦»a i dzieci. Szcz¦±cia pozostawaªo jej upa-trywa¢ wyª¡cznie w »yciu rodzinnym25. Spodziewan¡ nagrod¡ za peªne oddanie, trudyi wyrzeczenia, byªaby m¦»owska wdzi¦czno±¢, a wraz z ni¡ miªo±¢ i staªo±¢. Wedªugdziewi¦tnastowiecznych poradników, maª»onka gospodarna, nale»ycie wywi¡zuj¡ca si¦z domowych obowi¡zków, nie powinna raczej uskar»a¢ si¦ na niewierno±¢ m¦»a. Sutonakarmiony, odci¡»ony w swoich powinno±ciach, lubiª przebywa¢ w zadbanym domu,nie miaª zatem potrzeby poza nim szuka¢ szcz¦±cia.

Roztropna »ona nie uwa»aªa wszak»e za wystarczaj¡ce wzorowego zaspokajania ele-mentarnych, »yciowych potrzeb maª»onka, rozumiaªa, »e bez wytworzenia silnej wi¦ziduchowej utrzymuj¡cej go z rodzin¡ wszelkie jej wysiªki poszªyby na marne. Szcz¦-±ciem maª»e«skiego po»ycia nie dane byªo cieszy¢ si¦ dªugo, bez stworzenia domowegoogniska, którego centrum byªaby kobieta � »ona i matka. Poza wygod¡, �zycznymkomfortem m¦»ów, nale»aªo obj¡¢ trosk¡ tak»e sfer¦ ich ducha i psychiki.

Maª»onka-ziemianka winna by¢ nie tylko gospodyni¡, kochank¡, matk¡ dzieci, aletak»e przyjacióªk¡, wiern¡ powierniczk¡ m¦»owskich wynurze«, nieodª¡czn¡ towarzysz-k¡ rado±ci i smutków. Autorzy poradników podkre±lali jednak, i» o ile m¡» miaª usposo-bienie introwertyczne, czy te» w danej chwili nie odczuwaª po prostu potrzeby zwierze«,»onie nale»aªo uszanowa¢ jego wol¦, i w »adnym razie nie stara¢ si¦ usilnie pozna¢przyczyn zªego stanu jego ducha: �nie godzi si¦ »onie o przyczyn¦ ka»dego zmarsz-czenia lub zasmucenia czoªa m¦»owskiego, z przymusem wybadywa¢�26. Inaczej, gdyszukaª u niej wsparcia, winna nie±miaªo przedstawi¢ mu swoje stanowisko. Pospieszy¢z cenn¡ porad¡, zachowuj¡c przy tym pokor¦, nigdy nie wywy»szaj¡c si¦ ponad m¦»a:�W maª»e«stwie twym nie dopu±¢ nigdy chwili, gdzieby± si¦ od m¦»a wy»sz¡ okazaªa.M¦»czyzna nie zapomina nigdy upokorze«�27. Rozs¡dna »ona potra�ªa zatem sªu»y¢pomoc¡, niezmiennie pozostaj¡c w cieniu.

Obok roli przyjacióªki, »onie-ziemiance przypisywano posªannictwo anioªa spokoju,ªagodno±ci i cierpliwo±ci. W prze±wiadczeniu Pauliny Wilko«skiej: �Obowi¡zkiem jestkobiety [...] by m¦»owi, strudzonemu sprawami publicznymi, dom uczyniªa wypoczynku±wi¡tyni¡�28. M¡»-ziemianin, na którego barkach spoczywaª ogrom spraw zwi¡zanychz utrzymaniem maj¡tku, powinno±ci obywatelskich i spoªecznych, w domowym zaciszu,

23 K.W. Wójcicki, Niewiasta polska w pocz¡tkach naszego stulecia, Warszawa 1875, s. 104.24 V.P. Cartier, Prawdziwa przyjacióªka. Dzieªo dla mªodych panien zawieraj¡ce wzór post¦powania

moralnego w krótkich przestrogach i stosownych powie±ciach, Warszawa 1836, s. 98.25 A. Martin, Powoªanie kobiety, Warszawa 1849, s. 69�71.; T. Sieroci«ski, Pedagogika, czyli nauka

wychowania, Warszawa 1843, s. 90.26 A. Knigge, Sztuka, jak »ony w po»yciu swym z m¦»ami zachowa¢ si¦ maj¡, aby miªo±ci i szacunku

nie utraciªy, Przemy±l 1817, s. 7.27 Matylda R., op. cit., s. 79.28 P. Wilko«ska, op. cit., s. 1.

169

na ªonie rodziny wypatrywaª oazy spokoju. Niewa»ne, »e kobiecie caªy dzie« wypeª-niaªa znojna krz¡tanina wokóª domowych obowi¡zków, wedªug pisz¡cych poradniki,»ona nie mogªa pozwoli¢ sobie na okazanie najmniejszego znu»enia, musiaªa skrz¦t-nie ukrywa¢ przed maª»onkiem wszelkie troski29, zachowuj¡c dla niego niezmiennieu±miech i pogod¦ ducha30. Nawet jej humor w ka»dej chwili winien by¢ jednostaj-ny31. Najlepiej, gdyby umiaªa rozwesela¢ domowników, sama b¦d¡c zawsze wesoª¡,promieniowaªa rado±ci¡ i optymizmem, a gdziekolwiek pojawiaªaby si¦, niosªaby wrazz sob¡ sªo«ce32. Rozró»niano przy tym autentyczn¡ wesoªo±¢ od szkodliwego, pustegoroztrzepania, udawanego rozbawienia. �ródªem szczerej rado±ci mogªa by¢ tylko i wy-ª¡cznie gª¦boka wiara: �Mie¢ Boga w duszy, znaczy mie¢ sªo«ce w duszy�33. Pobo»no±¢(oczywi±cie niemaj¡ca niczego wspólnego z dewocj¡ czy fanatyzmem) uchodziªa za nie-w¡tpliwy atut wzorowej »ony34. �Niech jeno b¦dzie Niewiasta bezbo»n¡ i bez boja¹niBoga, ile» to nieszcz¦snych skutków st¡d nie wyniknie? Bogu si¦ ¹le sªu»y, m¦»owi si¦nie dogadza, zªy rz¡d w gospodarstwie, dziatki i czelad¹ w zaniedbaniu�35. Maª»onko-wie mieli za zadanie u±wi¦ca¢ si¦ nawzajem wspóln¡ modlitw¡ i prac¡36, przy czym tood »ony oczekiwano sprawowania pieczy nad »yciem religijnym rodziny. To na kobieciespoczywaª obowi¡zek ksztaªtowania religijno±ci dzieci, przejawiaj¡cej si¦ w czci i sza-cunku do Boga, rzetelnym wypeªnianiu praktyk religijnych, a w wymiarze tak zwanejreligii patriotycznej w gotowo±ci do obrony wiary uto»samianej z obron¡ polsko±ci37.Co ciekawe, pobo»na maª»onka czuªa si¦ odpowiedzialna nie tylko za zbawienie wªa-snej duszy, ale i duszy swego m¦»a38. Zo�a z Czartoryskich Zamoyska polecaªa córceJadwidze wprowadzi¢ w maª»e«stwie pi¦kny zwyczaj wspólnego z m¦»em ucz¦szczaniana msz¦ ±wi¦t¡, przyst¦powania do sakramentów: spowiedzi i komunii39.

Dobrze, je±li »ona potra�ªa sprawia¢ m¦»owi drobne i wi¦ksze przyjemno±ci, cho¢bygodz¡c si¦ oddawa¢ jego ulubionym rozrywkom, sp¦dza¢ czas w gronie ludzi darzonych

29 Czy» nie dosy¢ ci¦»aru dla m¦»a? �e caªo±ci¡ ogóln¡ zatrudnia si¦, wi¦c przynajmniej maªefraszki do których wstr¦t czuje, gªowy jego zaprz¡ta¢ nie maj¡ prawa: A. Knigge, op. cit., s. 15.;C. Plater-Zyberkówna, Na progu maª»e«stwa, Warszawa 1918 , s. 258.

30 Uprzejme obej±cie, ch¦¢ zabawienia, sªodycz, pilna baczno±¢ na ka»d¡ chmur¦ t¦pi¡c¡ mu czoªo,na ka»dy wyraz jego »ycze«, szczera ochota by¢ mu zawsze przyjemn¡, pomaga¢ mu we wszystkim:K. Wojnarowska, Pier±cionki babuni, czyli bieg »ycia kobiety, t. III, Lipsk 1845, s. 202.

31 Chcesz ci¡gle i przyjemn¡ i kochan¡ zosta¢? Miej na wszystkie zdarzenia jedn¡ twarzy posta¢:K. Jaxa-Marcinkowski, op., cit., s. 3.

32 C. Plater-Zyberkówna, Kobieta � ogniskiem w rodzinie..., s. 196.33 Ibid., s. 221�223.34 Pami¦taj, »e bez pomocy Bo»ej nie b¦dziesz ani dobr¡ matk¡, ani »on¡, ani gospodyni¡! � Pro±

wi¦c Boga o t¦ pomoc! : K.B. Antoniewicz, Nauki i rady dla wszystkich, Kraków 1870, s. 32.35 J.E. Minasowicz, My±li moralne o przymiotach niewiasty zam¦»nej. Dla wzoru i po»ytku pªci

biaªej, tak w zam¦±ciu »yj¡cej, jako te» do niego zabieraj¡cej si¦. Krótko zebrane, Warszawa 1795,s. 3�6.

36 A. Jeªowicki, Dwie nauki przed±lubne i po ±lubie przyda¢ si¦ mog¡ce, Warszawa 1897, s. 15�16.37 Religijno±¢ »ony-ziemianki nasycona w¡tkami narodowo-patriotycznymi ksztaªtowaªa si¦ w opo-

zycji do prawosªawia i protestantyzmu: A. Winiarz, Wpªyw kobiety-matki na »ycie polskiej rodzinyziemia«skiej doby niewoli narodowej (1795�1918) [w:] Partnerka. Matka. Opiekunka. Status kobietyw dziejach nowo»ytnych od XVI do XX wieku, red. K. Jakubiak, Bydgoszcz 2000, s. 148.

38 Wol¦ tw¡ popraw¦, ni¹li miliony, Bo zbawienie m¦»a jest maj¡tkiem »ony � mówiªa mitycznaMatka Polka: W. Krai«ski, Polka, Wrocªaw 1855, s. 23.

39 Z. z Czartoryskich Zamoyska, Rady matki spisane dla córki w dzie« ±lubu, Kraków 1883, s. 16.;Wspólnie odmawiali pacierz Marynia i Stanisªaw Poªanieccy: H. Sienkiewicz, Rodzina Poªanieckich,Warszawa 1959, s. 632.

170

przez niego sympati¡. Nawet je±liby niefortunnie zdarzyªo si¦, i» nie lubiªaby jego przy-jacióª, zobowi¡zana byªa i tak przyjmowa¢ ich z najwi¦ksz¡ uprzejmo±ci¡40. Za niedo-puszczalne uznawano, by z jakichkolwiek powodów maª»onka robiªa m¦»owi wyrzuty,strofowaªa go, prawiªa moraªy, kierowaªa do niego skargi i »ale. �A»eby± nigdy m¦»a twe-go nie zmuszaªa do niczego uporem, d¡saniem si¦, lub jak¡kolwiek oznak¡ gniewu�41.Oto kolejne przykazanie w nieªatwej sztuce obchodzenia si¦ z maª»onkiem. Grymasy,fochy burzyªy przecie» domowy spokój. Tymczasem gor¡c¡ pro±b¡, wymownym spoj-rzeniem kobieta mogªa zdziaªa¢ o wiele wi¦cej ani»eli niepotrzebnym wzburzeniem.�Dobro¢ tylko i uprzejme pro±by »ony, ale nie ton gorycz¡ zaprawny i rozkazuj¡cy,zwykª wszystkiego dokazywa¢�42.

Dobra »ona pragn¦ªa przede wszystkim uszcz¦±liwi¢ m¦»a, oszcz¦dzi¢ mu najmniej-szych przykro±ci, osªodzi¢ najczarniejsze troski43. Gdy ±wiat raniª go cierniami przeciw-no±ci, stawiaª przed nim coraz to trudniejsze przeszkody, rodzinny dom stanowi¢ miaªbezpieczne schronienie. Sercem domu byªa kobieta, stra»niczka domowego ogniska. Mitdomowej przystani nabraª szczególnej wymowy wobec utraty niepodlegªo±ci i kl¦skikolejnych zrywów powsta«czych. Mikroprzestrze« rodziny zyskaªa wymiar azylu, a za-razem ostoi, ostatniego bastionu polsko±ci. Gdy m¦»owie przelewali krew na bitewnympolu, »ony-ziemianki strzegªy ojczystych tradycji, j¦zyka i kultury, z najwy»szym sen-tymentem kultywowaªy pami¦¢ o przeszªo±ci, podtrzymywaªy ±wiadomo±¢ narodow¡.Dzieciom sªu»yªy za wzór patriotyzmu, m¦»czyznom dodawaªy otuchy, niczym zbawczybalsam krzepiªy ich siªy. Henryk Perreyve wierzyª we wzniosª¡ misj¦ niewiast polskich,wiedziaª, »e gdy po przegranym powstaniu styczniowym, m¦»owie �Zniech¦ceni, pobiciwróc¡ do ogniska domowego, zapytuj¡c: �i na có» to »ycie?� � Serce maª»onki winno topytanie rozwi¡za¢. Ale trzeba, aby to serce byªo tak silne, i»by znie±¢ mogªo nie tylkowªasne cierpienia, ale cierpienia Obywatela, M¦»a stanu, »oªnierza, aby mogªo nada¢temu zªamanemu »yciu wdzi¦k i cel nowy�44.

Opiekunka maª»e«skiej szcz¦±liwo±ci najpewniejszy sposób jej zachowania widziaªaw dokonywanym ka»dego wieczoru swoistym rachunku sumienia. W duchu chrze±ci-ja«skiej miªo±ci bli¹niego, w imi¦ szacunku dla swego maª»onka, tu» przed za±ni¦ciem,stawiaªa sobie wa»ne pytania: �czy tak¡ jeste±, jak¡ by¢ mo»esz, jak¡ bywaªa± w chwi-lach, w których m¡» najbardziej si¦ cieszyª waszym zwi¡zkiem?... Czy [...] nie obraziªa±go, nie zmartwiªa± czymkolwiek, i jak by to mo»na naprawi¢?... Jakie s¡ »yczenia, któ-re ci ostatecznie wynurzyª, i jakie sposoby onym dogodzi¢?�45. Zo�a z CzartoryskichZamoyska radziªa swej córce pytania te kierowa¢ prosto do m¦»a, u niego szuka¢ od-powiedzi: �Co wieczór pytaj, czy kontent jest z ciebie, pro±, aby ci wskazaª, jak musi¦ wi¦cej podoba¢ mo»esz; »yj dla niego, zapomnij siebie, szukaj tylko jego szcz¦±cia,a znajdziesz swoje�46. Je±li ju» doszªo do kªótni mi¦dzy maª»onkami, to wªa±nie »ona

40 V.P. Cartier, op. cit., s. 98.41 Matylda R., op. cit., s. 85.42 A. Knigge, op. cit., s. 21.43 S. Jachowicz, Przestrogi dla kochanej siostrzenicy id¡cej za m¡». Wpisane do jej ksi¡»eczki

z regestrami gospodarskimi, Warszawa 1856, s. 7.44 H. Perreyve, Do matek i niewiast polskich, Lipsk 1866, s. 4.45 K. Wojnarowska, op. cit., s. 213.46 Z. z Czartoryskich Zamoyska, op. cit., s. 30.

171

miaªa obowi¡zek pierwsza wyci¡gn¡¢ r¦k¦ na zgod¦. Najwa»niejsze, aby pojednanienast¡piªo przed zachodem sªo«ca, przed udaniem si¦ na spoczynek. Wszelkie awantu-ry, a nawet drobne sprzeczki nie powinny jednak»e w ogóle mie¢ miejsca, do maª»onkinale»aªo zatem ªagodzenie w por¦ dra»liwych sytuacji47.

Za niezmiernie wa»ny warunek zgodno±ci maª»e«skiego po»ycia uznawano równie»posªusze«stwo »ony. Aniela z Sobi«skich Rosi¦kiewiczowa pisaªa z najwy»szym przeko-naniem: �Jak¡ powinna by¢ dobra »ona? �ona roztropna, nic bez rady m¦»a przedsi¦-bra¢, nic wykonywa¢ nie powinna. [...] dziel¡c¡ z nim szcz¦±cie i nieszcz¦±cie, zgadzaj¡c¡si¦ z losem i okoliczno±ciami�48. Kobieta, uznawana za sªab¡ z natury, skªonn¡ do bª¦-dów, podatn¡ na zªe wpªywy, w m¦»u miaªa odnale¹¢ opiekuna, któremu winna byªaokaza¢ we wszystkim caªkowite zaufanie49. Tylko relacja oparta na zale»no±ci maª»on-ki od m¦»a, na jego dominacji i przewadze50, wedle ówcze±nie formuªowanych s¡dów,pozwalaªa osi¡gn¡¢ harmoni¦ w »yciu rodzinnym. Bezwzgl¦dny nakaz posªusze«stwabyª wszak»e ograniczony jednym warunkiem: maª»onek nie miaª prawa »¡da¢, aby »onadopu±ciªa si¦ czynu przecz¡cego zasadom religii czy moralno±ci51.

Oddanie i uni»ono±¢ byªyby niczym wobec braku miªo±ci52. �Chcesz by¢ kochan¡,umiej kocha¢, - pragniesz miªo±ci, staraj si¦ na miªo±¢ zasªu»y¢�53. W wy»ej przyto-czonej formule Karolina Wojnarowska szukaªa recepty na szcz¦±cie maª»e«skie. CecyliaPlater-Zyberkówna pisaªa za±: �istot¡ ogniska domowego jest miªo±¢. Gdzie brak miªo-±ci, tam nie mo»e by¢ wªa±ciwego ogniska�54. Nie zawsze jednak miªo±¢ szªa w parzez »yciem rodzinnym. Nieªatwo przychodziªo kobiecie miªowa¢ m¦»czyzn¦, z którymzwi¡zaªa j¡ wola rodziców, zasobno±¢ maj¡tku, a od którego dzieliªo j¡ bardzo wiele,przykªadowo kolosalna ró»nica wieku b¡d¹ odmienno±¢ charakterów. Tym niemniej,z uwagi na pami¦¢ ojca i matki, miaªa nie tylko darzy¢ szacunkiem, ale nauczy¢ si¦prawdziwie kocha¢ czªowieka, którego ci wybrali jej na reszt¦ »ycia. Zauwa»my, »e po-stulowana miªo±¢ nie miaªa wiele wspólnego z szaªem uczu¢, eufori¡, »arliwo±ci¡ b¡d¹

47 Cecylia Plater-Zyberkówna nie podzielaªa popularnego s¡du, jakoby kªótnie kochanków i nast¦-puj¡ce po nich godzenie si¦ umacniaªy maª»e«sk¡ miªo±¢. Przeciwnie, s¡dziªa, i» swary i wa±nie zawszepozostawiaªy po sobie niezatarte ±lady w sercu i w pami¦ci, rany, które pod wpªywem pierwszej lepszejokoliczno±ci mogªy otworzy¢ si¦ na nowo: C. Plater-Zyberkówna, Na progu maª»e«stwa..., s. 339.

48 A. Rosi¦kiewiczowa z Sobi«skich, op. cit., s. 23.; J.E. Minasowicz, op. cit., s. 13�15.49 Ojcowie, w imi¦ m¦skiej solidarno±ci, polecali córkom peªne podporz¡dkowanie m¦»om: Ulubie-

niec twój, przybierze odt¡d stopie« [...] pana twego [...], a przed tob¡ ani si¦ czoªga¢, ani skinieniomtwoim [...] ulega¢ nie b¦dzie. Twoim obowi¡zkiem jest czci¢ jego godno±¢, powa»a¢ go, sªucha¢ [...].Nie obawiaj si¦ tego, »e b¦dziesz mu podrz¦dn¡ i ulegaj¡c¡, wszak znajdziesz w nim obraz ojca domnie podobnego! Zreszt¡ kobieta jest tylko wtedy szcz¦±liw¡, gdy jest podrz¦dn¡, czyli póªniewolnic¡:J. Niemirowski, Bªogosªawie«stwo ojca, czyli nauka w dzie« za±lubienia córki swojej, tre±ci moral-nej, u»ytecznej i wcale nowej, uªo»one i caªemu plemieniu ludzkiemu o�arowane, Lwów 1848, s. 2�3.;S. Jachowicz, Rady wuja dla siostrzenic: upominek dla mªodych panien, Warszawa 1855, s. 12.

50 Te nie mogªy mie¢ jednak nic wspólnego z uciskiem i tyrani¡, nie miaªy szkodzi¢ maª»once, leczsªu»y¢ jej dobru.

51 B¡d¹ mu posªuszna we wszystkim co nie jest grzechem: K.B., Antoniewicz, op. cit., s. 30.52 Pragniesz sta¢ si¦ ziemiank¡, Nad wszystkie wielbion¡, Umiej»e by¢ kochank¡, Chocia» jeste±

»on¡. K. Wojnarowska, op. cit., s. 192.53 Ibid.54 C. Plater-Zyberkówna, Kobieta � ogniskiem w rodzinie..., s. 108.

172

zachwytem osob¡ maª»onka. Przejawia¢ si¦ miaªa w wyrzeczeniu si¦ siebie, wyzbyciuegoizmu, bezinteresownym po±wi¦ceniu55.

Przyj¦ªo si¦ uwa»a¢, »e wzorowa maª»onka gospodarno±¢ i przymioty charakteru ª¡-czyªa z zadbanym wygl¡dem. Jadwiga Zamoyska twierdziªa wr¦cz, »e �ch¦¢ podobaniasi¦ w maª»e«stwie cnot¦ i szcz¦±cie ubezpiecza�56. By zatem zachowa¢ m¦»owsk¡ mi-ªo±¢ i wierno±¢, w my±l wskazówek autorów poradników oraz rad pozostawionych przezbabki i matki, zapobiegliwe m¦»atki starannie dbaªy o swój wygl¡d. Rozumiaªy, i» niewystarczyªo raz zdoby¢ m¦»czyzn¦, trzeba byªo stale na nowo roznieca¢ przygasaj¡ceuczucie, stara¢ si¦ w ka»dej chwili podoba¢ m¦»owi57. �O! gdyby »ony tak si¦ zawszezachowywaªy dla swych m¦»ów, jak usiªowaªy swym kochankom przedtem podoba¢ si¦,tedyby zapewne maª»e«stwa byªy nadto szcz¦±liwymi�58. Dama powinna by¢ zadbanazawsze, nie tylko od ±wi¦ta czy w szczególnych okazjach. Gdy godzinami stroiªa si¦przed lustrem na bal, a na co dzie« nie wstydziªa si¦ wygl¡da¢ niechlujnie, m¡» miaªprawo poczu¢ si¦ ura»ony, rozczarowany59. Kobiecie, która pragn¦ªa podoba¢ si¦ po-stronnym m¦»czyznom, w ±wietle ówczesnych przekona«, mo»na byªo postawi¢ zarzutpró»no±ci, kokieterii. Dlatego ka»dej m¦»atce, maj¡cej na sercu dobro maª»e«skiegopo»ycia, winna przy±wieca¢ zasada: �B¡d¹ nie tyle czaruj¡c¡ w obliczu ±wiata, a sta-ranniejsz¡ o powierzchowno±¢ swoj¡ w±ród domowego zacisza, podwajaj swe wdzi¦ki,lecz tylko dla uszcz¦±liwienia maª»onka�60. Tylko i wyª¡cznie m¦»a »ona miaªa prawokusi¢ zniewalaj¡c¡ kokieteri¡, tylko w stosunku do niego mogªa pozwoli¢ sobie na by-cie zalotn¡, dobrze wiedz¡c, »e: �zalotno±¢ tak wykonywana, jest cnot¡, [...] morali±cipowiedzieliby szczerze: tak, panie, b¡d¹cie zalotnymi�61.

Wprawdzie brak czasu skutecznie mógª uniemo»liwi¢ wszelakie czynno±ci zwi¡zanez piel¦gnacj¡ urody, ale i t¦ przeszkod¦ udawaªo si¦ omin¡¢62. Dobra »ona stawia-ªa zawsze na piedestale ±wi¦te obowi¡zki pani domu i matki, nie dopu±ciªa zatem,by zabiegi o miª¡ m¦»owi powierzchowno±¢ przyniosªy cho¢ najmniejszy uszczerbekdomowym powinno±ciom63. Potra�ªa rozs¡dnie wygospodarowa¢ czas tak, by w ci¡-gu dnia, bez gro¹by zaniedbania gospodarstwa, po±wi¦ci¢ uwag¦ i wªasnej osobie. Cowi¦cej, doskonale rozumiaªa, »e powabnym wygl¡dem mo»na si¦ cieszy¢ bez nadwyr¦-

55 Maria Konopnicka w wierszu Do kobiety ustami kochanki deklarowaªa:Kocham... to nie znaczywcale, Chc¦ by¢ pieszczon¡, w twym domu królow¡, Chc¦ i±¢ przez »ycie drog¡ kwieciem sªan¡, [...]Nie! kocham ciebie, to znaczy chc¦ z tob¡, Pod¹wign¡¢ ci¦»ar, co si¦ »yciem zowie, [...] Kocham, toznaczy: chc¦ z tob¡ podzieli¢ Gorzki chleb trudu, i ªez, i bole±ci. Ibid., s. 117�118.

56 J. Zamoyska, O wychowaniu, Pozna« 1907, s. 213.57 Z. z Czartoryskich Zamoyska, op. cit., s. 28.; J.H. Campe, Ojcowska rada dla mojej córki. Dzieªo

mªodzie»y »e«skiej po±wi¦cone, oprac. T. Sieroci«ski, Warszawa 1848, s. 63.58 A. Knigge, op. cit., s. 28.59 M¡», widz¡c t¦ ró»nic¦, obrusza si¦ na ni¡ [na »on¦], przykro mu, »e wzi¡ª ju» rol¦ podrz¦dn¡:

K. Wojnarowska, op. cit., s. 200.60 Przewodnik dla dam, czyli rady dla pªci pi¦knej, Warszawa 1842, s. XIV.61 E. Celnart,Manualik damski, czyli sposób odbywania paryskiej gotowalni obejmuj¡cy najpewniej-

sze a nieszkodz¡ce sposoby zachowania pi¦kno±ci, naprawienia wad natury bez nadwyr¦»ania zdrowia,sztuk¦ ubierania si¦ przyzwoicie we wszystkich okoliczno±ciach i sposób podobania si¦, Wrocªaw 1848,s. 3.

62 Ziemianki wraz z wyj±ciem za m¡» przejmowaªy szereg obowi¡zków zwi¡zanych z prowadze-niem domu, a wkrótce tak»e z wychowaniem dzieci. Zam¡»pój±cie drastycznie zmieniaªo ich sytuacj¦,poci¡gaj¡c za sob¡ ograniczenie dotychczasowej panie«skiej swobody.

63 Przewodnik dla dam..., s. XII.

173

»ania maj¡tku64 bez uwªaczania cnocie i nara»ania zdrowia65. Potra�ªa oby¢ si¦ beznowej kosztownej sukni, wystarczyªo przecie» do starej doszy¢ lamówk¦, piórko, koron-k¦, by diametralnie zmieni¢ jej wygl¡d i zaskoczy¢ maª»onka kreacj¡ prosto spod igªy.Drogie kosmetyki z powodzeniem zast¦powaªa wªasnor¦cznie przygotowanymi wyci¡-gami z owoców i warzyw z dworskiego ogródka. Zachowywaªa skromno±¢, przyzwoito±¢ubioru, pami¦taj¡c, i»: �ubiór bezwstydny obrzydzenie sprawia i anioªom, i uczciwymludziom�66, a w konsekwencji nierzadko prowadzi do grzesznego upadku67. Wszelakiewymy±lne specy�ki sªu»¡ce przyci¡gni¦ciu m¦skiej uwagi, jak ró» do policzków, kar-min do farbowania ust, niebieskie farby do oznaczenia »yª, czernidªa do wªosów, wodydo nadania poªysku oczom, jak»e szkodliwe dla zdrowia68, rozs¡dnej »onie nie byªypotrzebne do przypodobania si¦ m¦»owi.

Najwa»niejsze, aby kobieta ka»dego dnia byªa czysto, schludnie ubrana i nigdy niezapominaªa o elementarnej higienie osobistej, poprzez zaniedbanie której mogªaby nie-odwracalnie zrazi¢ do siebie maª»onka69. St¡d powtarzaj¡ce si¦ stale w poradnikowymdyskursie zalecenia, by nie pomija¢ porannej i wieczornej k¡pieli, posypywa¢ skór¦ podpachami wchªaniaj¡cym pot pudrem z �oªkowego korzenia, cz¦sto zmienia¢ po«czochy,a w trzewikach nosi¢ podeszw¦ z pªótna baweªnianego skropion¡ wod¡ kolo«sk¡70.

Za szczególn¡ ozdob¦, atut kobiecego pi¦kna uchodziªy dªugie, g¦ste wªosy, st¡dnale»aªo je utrzymywa¢ w czysto±ci, myj¡c w wodzie z dodatkiem rumianku, po obu-dzeniu si¦ i przed za±ni¦ciem starannie szczotkowa¢, regularnie podcina¢, chroni¢ przedwypadaniem71. Wymy±lne, czasochªonne fryzury byªy zb¦dne, nadawaªy si¦ jedynie naspecjalne okazje. Zreszt¡ nadmierne tapirowanie, skr¦canie loków za pomoc¡ »elazka,niszcz¡co wpªywaªo na wªosy, czyni¡c je matowymi, sprzyjaj¡c rozdwajaniu ko«cówek.W przypadku wªosów skªonnych do przetªuszczenia wskazane byªo mycie w roztworzez mydªa, unikanie pomad i olejków.

Obok pi¦knych wªosów priorytetem dla ka»dej kobiety winny by¢ zdrowe, zadbanez¦by, niezdrowe bowiem odejmowaªy wdzi¦k nawet najpi¦kniejszym ustom72. Rano,a zwªaszcza wieczorem trzeba byªo porz¡dnie oczy±ci¢ uz¦bienie drobno roztartymproszkiem, nie ograniczaj¡c si¦ jedynie do z¦bów przednich, po posiªkach nie zapomina¢o wypªukaniu ust wod¡ i w razie potrzeby si¦gni¦ciu po wykaªaczk¦. Dla zachowania

64 �wie»o, skªadnie, zr¦cznie przy najwi¦kszej oszcz¦dno±ci, i przy najwi¦kszym gospodarskim za-j¦ciu mo»e wygl¡da¢ kobieta: K. Wojnarowska, op. cit., s. 195.

65 Przewodnik dla dam..., s. VI.66 K.B. Antoniewicz, op. cit., s. 55.67 J.B. Delert, Maª»e«stwo wedªug nauki Ko±cioªa �wi¦tego Katolickiego poprzedzone przedmow¡

o ±lubach cywilnych, Pozna« 1860, s. 29.68 Przewodnik dla dam..., s. 51.69 Sz.A. Tissot, Tajemnice pªci »e«skiej, Lipsk 1809, s. 78.; T. Tripplin, Kalotechnika, czyli sztuka

zachowania pi¦kno±ci, Warszawa 1857, s. 104.; A. Kusza«ski, Urz¦dnik zdrowia maª»e«skiego, czyliprawidªa sztuki lekarskiej zastosowane do tego» stanu. Ksi¡»ka u»yteczna nie tylko m¦»om i »onom,których si¦ dotycz¡ wszelkie uªomno±ci stanu maª»e«skiego, ale te» i ka»demu, kogo szcz¦±liwo±¢ i zdro-wie maª»e«skie obchodzi, b.m.w., 1819, s. 16�17.

70 Przewodnik dla dam..., s. 115�120.71 Ibid., s. 1�21.; E. Celnart, op. cit, s. 3�25.72 E. Celnart, op. cit., s. 25�43.

174

±wie»o±ci oddechu dobrze byªo mie¢ pod r¦k¡ ró»any ocet, skórk¦ cytryny, go¹dziki,gaªk¦ muszkatoªow¡, cynamon73.

Szczególnej piel¦gnacji wymagaªa równie» cera, t¦ radzono chroni¢ przed wysusze-niem, nie wystawiaj¡c jej na zbyt dªugie dziaªanie promieni sªonecznych, silnego wiatruczy dymu. Niezb¦dne byªo regularne mycie twarzy, zwªaszcza po caªym dniu nale»aªo,przy u»yciu delikatnej g¡bki, letni¡ wod¡ zmy¢ nagromadzony kurz. Równie» po nocywarto byªo umy¢ twarz wod¡ z dodatkiem kilku kropel wódki74. Zachowanie delikat-no±ci skóry mo»liwe byªo dzi¦ki stosowaniu olejku migdaªowego, pomady ogórkowej,ekstraktu z poziomek, wody z kwiatu liliowego, mirtowego, mieszaniny mleka i chrza-nu, ±mietanki zmieszanej z wod¡ b¡d¹ wody z wygotowanej ciel¦ciny75. Owe specy�kinadawaªy si¦ do naªo»enia po uprzednim umyciu twarzy i wysuszeniu jej cienk¡ serwet¡.Odpowiednia dbaªo±¢ o cer¦ pozwalaªa unikn¡¢ lub przynajmniej ograniczy¢ obecno±¢krost, zaskórników, czerwonych plam, liszajów, ale i na te niedoskonaªo±ci znawczyniesekretów urody znajdowaªy swoje sposoby76. Co ciekawe, kobieta, by uchodzi¢ za za-dban¡, nie potrzebowaªa wcale u»ywa¢ makija»u. Przeciwnie, odradzano nakªadanieró»u jako szkodliwego dla cery, ewentualnie proponowano go zast¡pi¢ prawdziwym ró-»em ro±linnym. Wszak»e: �Po zdj¦ciu wszelkich malowideª twarz pos¦pnie wygl¡da�77,staje si¦ wyblakªa i podatna na zmarszczki. Makija» eleganckiej damy, robiony wy-j¡tkowo, z racji szczególnej okazji, powinien by¢ umiarkowany, stonowany, podobniejak z umiarem winny by¢ skropione perfumy. �Przyjemny zapach mile dziaªa na zmy-sªy i violette de Parme albo heliotrope u»yte w miar¦ lub¡ dokoªa wo« roznosz¡�78.Przesadne wyperfumowanie groziªo bowiem pos¡dzeniem o kokieteri¦79. Tote» kobietyoszcz¦dnie otulaªy si¦ w delikatne, lekkie zapachy, zªo»one z nuty irysu, heliotropu,�oªków, pami¦taj¡c, »e mdl¡ce wonie lilii, ja±minu, tuberozy, bursztynu czy pi»ma niebyªy wskazane80. Wedle poradnikowych wskaza«, gdy maª»onek miaª �powonienie deli-katne� warto byªo dodatkowo codziennie skrapia¢ perfumami koszul¦, po«czochy i inneelementy garderoby81.

Najtrudniejszym wyzwaniem byªo chyba dla ziemianek, zwªaszcza dla tych mniej za-mo»nych, na których spoczywaªo najwi¦cej powinno±ci, zachowanie wypiel¦gnowanychdªoni i zadbanych paznokci82. �Maj¡c tyle do czynienia, i chc¡c si¦ trudni¢ rzeczami,które przykªadania r¦cznej pracy wymagaj¡, r¦ce twe byªyby jak u dziewki folwarcznej,

73 G.W. Becker, Rady lekarsko-�zyczne dla maª»onków pªci obojga, których ma by¢ skutkiem pªo-dzenie pi¦knych i zdrowych dzieci, Lipsk 1820, s. 49.

74 Przewodnik dla dam..., s. 43�45.75 Ibid., s. 40�41; 56�65.76 Podobnie jak na wywabianie piegów czy na zredukowanie zmarszczek: Ibid., s. 92�107.77 Ibid., s. 54.78 J. Miªkowski, Sztuka wydania si¦ za m¡» w jak najkrótszym czasie. Praktyczny i niezawodny

przewodnik daj¡cy ka»dej kobiecie mo»no±¢ zdobycia sobie takiego m¦»a, jakiego pragnie, Warszawa1867, s. 20.

79 P.E. Le±niewski,Wychowaniec dziewi¦tnastego wieku, czyli przepisy przystojno±ci i dobrego tonuw po»yciu towarzyskiem, Warszawa 1843, s. 71.

80 Przewodnik dla dam..., s. 74.81 Ibid., s. 73.82 Wedªug Kazimierza Wªadysªawa Wójcickiego uszanowanie dla kobiety polskiej przejawiaªo si¦

w ucaªowaniu jej r¦ki i to wªa±nie z powodu tego zwyczaju powszechnego Polki byªy wielce troskliweo zachowanie staranne pi¦knej i skªadnej dªoni : K.W. Wójcicki, op. cit., s. 344.

175

gdyby± ich nie ochraniaªa... Byªoby to zupeªn¡ niedorzeczno±ci¡, jakkolwiek masz by¢pracowit¡, nie powinna± [...] wychodzi¢ ze stanu, w którym ci¦ Opatrzno±¢ umie±ciªa�83.W trosce o biaªo±¢ i mi¦kko±¢ skóry panie si¦gaªy po kremy sporz¡dzone z masy kar-to�anej wymieszanej z mlekiem, migdaªowej z wódk¡, »óªtkiem lub miodem. Podczaswykonywania domowych czynno±ci nie zapominaªy o noszeniu r¦kawiczek bez palców,zdejmowanych jedynie przy okazji spo»ywania posiªków i szycia. Wygªadzeniu paznokcisªu»yªo oczyszczanie mydªem naªo»onym na szczoteczk¦, a nast¦pnie nanoszenie g¡bk¡cytrynowej esencji84. Za niechlujne uznawano zapuszczenie paznokci zbyt dªugich, ichobgryzanie za± uchodziªo wr¦cz za niedopuszczalne.

Na koniec odnotujmy, »e prawidªowa postawa, peªna gracji i lekko±ci, musiaªa by¢miªa oku ka»dego maª»onka. Tote» »onom doradzano zawsze utrzymywa¢ proste uªo-»enie ciaªa, porusza¢ si¦ z ramionami lekko odchylonymi do tyªu; siedz¡c, trzyma¢jedn¡ nog¦ obok drugiej, stopy stawia¢ na palcach, tak by wydawaªy si¦ mniejsze, r¦cetrzyma¢ równo z tali¡, dªonie zaªo»one jedna na drug¡85.

�ona-ziemianka, dla której rodzina stanowiªa najwy»szy priorytet, w imi¦ ocaleniaszcz¦±cia maª»e«skiego po»ycia musiaªa uczyni¢ zado±¢ rozmaitym wymogom, speªni¢szereg ró»norodnych warunków. Niniejsze rozwa»ania po±wi¦ciªam dwóm zasadniczymwyzwaniom: utrzymaniu powabnego, zadbanego wygl¡du, a zatem sztuce podobaniasi¦ m¦»owi, oraz wymagaj¡cej wzmo»onego wysiªku umiej¦tno±ci przykªadnego prowa-dzenia domu, wywi¡zywania si¦ z obowi¡zków gospodyni, i towarzysz¡cej jej zdolno±cistworzenia emanuj¡cego miªo±ci¡ domowego ogniska. Zgromadzone informacje prowa-dz¡ do czytelnej konkluzji, i» wedªug dziewi¦tnastowiecznej opinii, na miªo±¢ i uznaniem¦»a »ona musiaªa sobie szczególnie zasªu»y¢. Starania nad zachowaniem miªej maª»on-kowi powierzchowno±ci, wzorowa rola pani domu i kapªanki domowej ±wi¡tyni winnysi¦ harmonijnie uzupeªnia¢, przynajmniej w zaªo»eniu, umacniaj¡c szcz¦±cie rodzinne.

83 K. Nakwaska, Dwór wiejski. Dzieªo po±wi¦cone gospodyniom polskim, przydatne i osobom w mie-±cie mieszkaj¡cym, t. I, Pozna« 1843, s. 16.

84 Przewodnik dla dam..., s. 45�47.85 Ibid., s. 213�215.

Carska Ochrana w oczach Polaków w Królestwie Polskim

Wojciech Hajduk

Uniwersytet Wrocªawski

Wzajemne relacje Polaków i Rosjan s¡ bardzo wa»nym aspektem historii ziem pol-skich znajduj¡cych si¦ pod zaborem rosyjskim na przeªomie XIX i XX wieku. StosunekPolaków do instytucji Ochrany, czyli carskiej policji politycznej, miaª istotny wpªywna te relacje. Dziaªo si¦ tak dlatego, »e przyj¦te przez ni¡ metody pracy (werbowa-nie tajnych agentów, ±ledzenie podejrzanych bez ich wiedzy czy te» przeprowadzanieprowokacji) stanowiªy najbardziej jaskrawy przykªad kontroli polskiego spoªecze«stwa,jak¡ sprawowaªa rosyjska wªadza. Doda¢ nale»y, »e dla próby zbadania zjawiska, ja-kim byª wizerunek Ochrany w opinii mieszka«ców Królestwa Polskiego, najwa»niejszebyªy sprawy rozgrywaj¡ce si¦ na terenie Warszawy, gdzie znajdowaªa si¦ siedziba tejinstytucji.

Problem relacji spoªecze«stwa polskiego z Ochran¡ i wizj¡ tej»e nie zostaª dot¡dpodj¦ty jako gªówny problem badawczy w artykule naukowym b¡d¹ monogra�i histo-rycznej. Jednak»e bywa sygnalizowany w opracowaniach dotycz¡cych dziejów Króle-stwa Polskiego i cesarstwa rosyjskiego, jak równie» dotycz¡cych bezpo±rednio dziejówOchrany. �ródªowy materiaª archiwalny wytworzony przez policj¦ polityczn¡ dziaªaj¡-c¡ na terenie Królestwa Polskiego znajduje si¦ w wi¦kszo±ci w archiwach rosyjskich lub(dla placówek zagranicznych) w Pary»u1.

W j¦zyku polskim jak dot¡d ukazaªy si¦ dwie monogra�e dotycz¡ce bezpo±rednioOchrany i �andarmerii autorstwa El»biety Kaczy«skiej i Stanisªawa Wiecha, oraz ar-tykuªy Adama Próchnika2. Nieoceniony przy zajmowaniu si¦ wcze±niejsz¡ histori¡ po-licji politycznej w Królestwie Polskim byª artykuª Maªgorzaty Karpi«skiej3. Poznaniewcze±niejszych dziejów policji politycznej w Królestwie byªo niezb¦dne do zrozumienia

1 Informacje na temat ¹ródeª archiwalnych dotycz¡cych Ochrany mo»na znale¹¢ we wst¦pachmonogra�i: E. Kaczy«ska, D. Drewniak, Ochrana, Warszawa 1993, s. 7�10 i w monogra�i dotycz¡cejokresu sprzed 1896, lecz bogatej dla dziaªalno±ci �andarmerii � S. Wiech, Spoªecze«stwo KrólestwaPolskiego w oczach carskiej policji politycznej 1866�1896, Kielce 2002, s. 8�13.

2 Zob.: E. Kaczy«ska, D. Drewniak, art. cyt., S. Wiech, Spoªecze«stwo Królestwa Polskie-go w oczach carskiej policji politycznej (1866�1896), Kielce 2002.; A. Próchnik, �andarmeriana ziemiach Królestwa Polskiego. Szkic historyczno-organizacyjny 1812�1915 [w:] Studia i szkice1864�1918, Warszawa 1962.; A. Próchnik, Z dziejów Ochrany warszawskiej. Szkic ustrojowyi organizacyjno-historyczny [w:] Studia i szkice 1864�1918, Warszawa 1962.

3 Zob.: M. Karpi«ska, Policje tajne w Królestwie Polskim, Przegl¡d Historyczny, t. 76, Warszawa1985.

177

niektórych metod i skomplikowanego ukªad administracyjnego tych»e. Dla zrozumie-nia funkcjonowania instytucji reprezentuj¡cych carat i jego histori¦, której cz¦±ci¡ byªydzieje Królestwa, przydatne s¡ tak»e warto±ciowe prace Ludwika Bazylowa4. W bada-niu stosunku Polaków do przedstawicieli wªadz carskich w Królestwie Polskim, pomin¡¢nie sposób zjawiska korupcji urz¦dniczej, jak te» kwestii Polaków pracuj¡cych dla wªadzrosyjskich5.

Ochrana rozpocz¦ªa dziaªalno±¢ w Królestwie Polskim w 1900 roku6. Cezur¦ nale-»y jednak wyznaczy¢ ju» na rok 1881, kiedy Instytucja Ochrany powstaªa w Cesar-stwie jako reakcja na zabójstwo cara Aleksandra II. Dzieje Królestwa s¡ nierozerwalniezwi¡zane z histori¡ Rosji. Zamach byª oznak¡, »e dotychczasowy system tajnej policjizawiódª. Przewag¦ zdobyª pogl¡d o tym, »e trzeba jeszcze wzmocni¢ kontrole i nasili¢represje nad spoªecze«stwem w Cesarstwie i Królestwie. 14 (26) sierpnia 1881 ogªoszonodekret o wprowadzeniu rozró»nienia trzech stanów wyj¡tkowych7.

Istnienie tak rozbudowanej tajnej policji politycznej byªo efektem traktowania miesz-ka«ców przez wªadze jako poddanych i odmawiania im prawa do jakiejkolwiek legalnejdziaªalno±ci politycznej. Klasy�kowano czyny godz¡ce w ustrój polityczno-spoªeczny ja-ko obraza majestatu, a za tak¡ dziaªalno±¢ groziªy surowe kary. Samo rozpowszechnianienielegalnych ulotek groziªo zesªaniem na Syberi¦ w trybie administracyjnym, czyli cz¦-sto tak¡ sam¡ kar¡ jak za dziaªalno±¢ terrorystyczn¡8. Konsekwencj¡ funkcjonowaniasystemu represji mogªo by¢ wzmo»enie dziaªalno±ci terrorystycznej prowadzonej przezró»ne grupy na terenie Cesarstwa.

Skostniaªy system samodzier»awia w Rosji byª przyczyn¡ podej±cia do jej miesz-ka«ców nacechowanego nieufno±ci¡. W okresie istnienia cesarstwa rosyjskiego nie za-chowaªa si¦ nigdy ci¡gªo±¢ reform zmierzaj¡cych do zwi¦kszenia samorz¡dno±ci. Podej-mowanie reform byªo najcz¦±ciej odpowiedzi¡ na aktualne wydarzenia. Mo»na nawetstwierdzi¢, »e nie istniaªa jasno okre±lona wizja rozwoju pa«stwa w±ród osób znaj-duj¡cych si¦ u wªadzy. Wªadca pragn¡ª zachowa¢ istniej¡cy system, co powodowaªonasilenie podejrzliwo±ci wobec poddanych. Wy»sze wªadze pa«stwowe nigdy nie ufaªyPolakom, wiedz¡c o ich aspiracjach narodowych. Zwi¦kszenie kontroli nad poddany-mi nie byªo podyktowane potrzebami wynikaj¡cymi z ideologii lub podporz¡dkowane

4 Zob.: L. Bazylow, Historia Rosji, t. II, Warszawa 1983; L. Bazylow, Ostatnie lata Rosji carskiej.Rz¡dy Stoªypina, Warszawa 1972; L. Bazylow, Polityka wewn¦trzna caratu i ruchy spoªeczne w Rosjina pocz¡tku XX wieku, Warszawa 1966.

5 Zob.: A. Chwalba, Polacy w sªu»bie Moskali, Kraków 1999; idem, Imperium korupcji w Rosjii w Królestwie Polskim w latach 1861�1917, Kraków 2006.

6 W Warszawie Ochrana powstaªa przez przeksztaªcenie Kancelarii Specjalnej w Wydziaª OchronyPorz¡dku i Bezpiecze«stwa Publicznego dla m. Warszawy przy zarz¡dzie Warszawskiego Oberpolic-majstra (Otddielenije pri uprawlenii warszawskogo oberpolicmajstra po Ochranienii poriadka i obcze-stwiennoj bezopasnostii w gorodie Warszawie) w 1900 roku. Za: A. Próchnik, Z dziejów . . . , s. 107�109.

7 Dekret wydano na trzy lata, lecz obowi¡zywaª on a» do upadku caratu. Dawaª on szerokiekompetencje policji, do aresztowa«, zsyªek i natychmiastowej cenzury prewencyjnej wobec gazet jakrównie» �gaszenia zarzewi buntu� � zamykania szkóª i przedsi¦biorstw. Od sterów pa«stwa odeszlibardziej liberalnie nastawieni Milutin i Loris. Melikow hr. Ignatjew zostaª ministrem spraw wewn¦trz-nych, w którego kompetencje wchodziªy sprawy administracyjne, porz¡dkowe, komunikacyjne � byªoto najwa»niejsze ministerstwo carskiej Rosji; L. Bazylow, Historia Rosji. . . , s. 386�391; E. Kaczy«ska,D. Drewniak, art. cyt., s. 29�31.

8 Za propagowanie idei niezgodnych z dozwolonymi, przez sam¡ agitacj¦ zesªano na Syberi¦ uczest-ników �W¦drówki w lud�, zob.: L. Bazylow, Historia Rosji. . . , s. 337�340.

178

ideologii czy programowi przebudowy pa«stwa, jak to miewaªo miejsce w czasach ju»nam bli»szych, lecz byªa to reakcja dosy¢ powolnej machiny pa«stwowej Rosji carskiej.W tym upatruje si¦ genezy rozbudowy struktur Ochrany. Podstawowa jej funkcja, ja-k¡ byªo zapobieganie wyst¡pieniom antypa«stwowym, wi¡»¡ce si¦ z kontrolowaniemspoªecze«stwa, nie mogªa by¢ pozytywnie przyj¦ta, szczególnie przez warstwy my±l¡ceo niepodlegªo±ci Królestwa Polskiego.

Rzeczpospolita sprzed rozbiorów nie znaªa instytucji tajnej policji politycznej. Pierw-sze zetkni¦cie to czasy Ksi¦stwa Warszawskiego. Rozwini¦cie tajnej dziaªalno±ci po-przez formacje typu policyjnego nast¡piªo ju» w 1816 roku9. Ochrana w Warszawie niepowstaªa w pró»ni, byªa kontynuatork¡ wcze±niej dziaªaj¡cych policji politycznych10.Swoj¡ dziaªalno±¢ na terenie Królestwa Polskiego zako«czyªa w 1915 roku11.

Dziaªalno±¢, a poprzez ni¡ sposób postrzegania Ochrany, byªa nierozerwalnie zwi¡-zana z �andarmeri¡ Wojskow¡12. Z szeregów tej elitarnej formacji rekrutowali si¦ o�ce-rowie Ochrany. Mieli oni pod sob¡ tajnych wspóªpracowników, tak zwanych prowoka-torów, a tak»e reszt¦ personelu pomocniczego, np. doro»karzy, tªumaczy, specjalistówod szyfrów, specjalistów od sprawdzania korespondencji (perlustracji) i �lerów, o któ-rych w dalszej cz¦±ci b¦dzie mowa szerzej. Podlegali im tak»e ni»si rang¡ policjanci,cyrkuªowi, stró»e13.

Wizerunek carskiej Ochrany odbierany przez Polaków byª w du»ym stopniu zale»-ny od metod, jakie stosowaªa. Przede wszystkim tajny charakter pracy, rozlegªe kom-petencje jej funkcjonariuszy, stosowanie prowokacji uksztaªtowaªy obraz tej instytucji.Wi¡zaªo si¦ to z poczuciem inwigilacji. W dziaªalno±ci Ochrany rozró»niano obserwacj¦wewn¦trzn¡ i zewn¦trzn¡. Obserwacja wewn¦trzna wzbudzaªa najwi¦cej negatywnychemocji. Byªa to dziaªalno±¢ informacyjna prowadzona przez prowokatorów, czyli taj-nych wspóªpracowników. Osob¡, która w peªni wypracowaªa system organizacji siecitajnych wspóªpracowników, byª szef moskiewskiej, potem petersburskiej Ochrany, Ser-giej Zubatov. Organizacja dziaªa« opieraªa si¦ na tym, »e o�cer prowadz¡cy werbowaªprowokatora zazwyczaj w wi¦zieniu, ale bez przymusu, przynajmniej tak twierdzono14.Sªowa te wydaj¡ si¦ oddawa¢ stan rzeczywisty, zwa»ywszy na to, »e byªy motywowanewy»sz¡ jako±ci¡ pracy tajnego agenta. Ochrana nie byªa a» tak liczn¡ organizacj¡, bynie móc wybiera¢ wyª¡cznie agentów uznanych za najbardziej przydatnych. Za twier-dzeniem o nieu»ywaniu przymusu przy werbowaniu agentów przemawia równie» fakt,»e Ochrana byªa instytucj¡, która przede wszystkim miaªa sªu»y¢ odnajdywaniu i neu-tralizowaniu dziaªalno±ci antypa«stwowej. W przeciwie«stwie do zastraszania wszyst-kich obywateli po pó¹niejszej brutalizacji »ycia, spowodowanej wojnami ±wiatowymi

9 M. Karpi«ska, art. cyt, s. 680�681.10 Szerzej o policjach politycznych w Królestwie Polskim zob. M. Karpi«ska, art. cyt., Warszawa

1985.11 Kiedy to ewakuowano administracj¦ i sªu»by rosyjskie z tego terenu na skutek zaj¦cia ziem

polskich przez wojska Austro-W¦gier: E. Kaczy«ska i D. Drewniak, art. cyt., s. 39.12 O �andarmerii zob. szerzej: S. Wiech, Spoªecze«stwo. . . ; A. Próchnik, �andarmeria na ziemiach

Królestwa Polskiego. Szkic historyczno-organizacyjny (1812�1915), Studia i szkice 1864�1918, War-szawa 1962.

13 E. Kaczy«ska i D. Drewniak, art. cyt., s. 41�42.14 Ibid., s. 51�59.

179

i powstaniem pa«stw totalitarnych. Zwerbowanemu agentowi zakªadano teczk¦ i tylkoprowadz¡cy o�cer wiedziaª o nim i si¦ z nim kontaktowaª. Agenci nie wiedzieli o sobienawzajem. O�cer posiadaª równie» dost¦p do archiwum danych daktyloskopijnych i fo-togra�i podejrzanych. Znamienne jest, »e Ochrana korzystaªa z najnowszych osi¡gni¦¢techniki15.

Problem zdrady w miejscu pój±cia na wspóªprac¦ z policj¡ polityczn¡ przenikn¡ªdo ±wiadomo±ci spoªecznej. Dobrym przykªadem jest proza Terleckiego. Znacz¡ce jestte» zwrócenie uwagi na psychologiczne (pod postaci¡ �o�cerka�), przez co bardziej nie-bezpieczne metody dziaªania16.

Negatywnie na odbiór tej instytucji wpªywaªo powszechne w spoªecze«stwie pol-skim faªszywe przekonanie o istnieniu szerokiej sieci osób potajemnie wspóªpracuj¡-cych z policj¡ polityczn¡. Dla potwierdzenia warto przytoczy¢ fakt, »e w 1910 roku,czyli ju» po najwi¦kszym wzro±cie etatów w warszawskiej Ochranie na li±cie tajnychwspóªpracowników, czyli tych w du»ej mierze rzutuj¡cych na stopie« in�ltracji i kon-troli spoªecze«stwa, na terenie Królestwa Polskiego, Wile«szczyzny i Grodzie«szczyznybyªo tylko 580!17 Spis obejmowaª poza obszarem Królestwa Polskiego zamieszkaªegow tym okresie przez przeszªo 12 mln ludzi18, tak»e Wile«szczyzn¦ i Grodzie«szczyzn¦.Czyli statystycznie jeden tajny wspóªpracownik powinien kontrolowa¢ ponad 20 tysi¦cymieszka«ców. Ochrana, poza osobami, na które o�cerowie zwrócili uwag¦ ze wzgl¦dówszczególnych, takich jak posiadane przez nich znajomo±ci, dziaªalno±¢ w nielegalnychorganizacjach o charakterze politycznym, a nawet osobami z kierownictwa takich orga-nizacji, rekrutowaªa prowokatorów ze wzgl¦du na wykonywany zawód. Znajdowali si¦w±ród nich wªa±ciciele herbaciarni, szynkarze, wªa±ciciele ksi¦gar« itp.19. Mo»liwo±¢ ichobecno±ci w miejscach cz¦sto ucz¦szczanych mogªa zrodzi¢ owo uczucie wszechobecno-±ci tajnych agentów.

O�cerowie Ochrany korzystali równie» z informacji osób zatrudnionych w obserwa-cji zewn¦trznej, czyli �lerów. Byªy to osoby zatrudnione na staªym etacie. Wi¦kszo±¢stanowili stale opªacani obserwatorzy. Jednak nie wzbudzali oni a» tak negatywnychemocji, gdy» ci¡gle obserwowali to samo miejsce, na przykªad ten sam plac lub dworzec,wi¦c nietrudno byªo rozpozna¢ w nich pracowników Ochrany. Byli oni ¹le opªacani, a nawpóª jawny charakter ich pracy powodowaª, »e wydawali si¦ stosunkowo maªo szkodliwi.Drug¡ kategori¦ �lerów stanowiªy osoby tworz¡ce lotne odziaªy stworzone specjalnie do±ledzenia wybranych osób20. Innym aspektem funkcjonowania omawianej tajnej policjiw Warszawie byªo donosicielstwo osób niewspóªpracuj¡cych formalnie z Ochran¡, skalatego zjawiska w Królestwie Polskim byªa du»a, nie zostaªa jednak dokªadnie zbadana.

Ochrana stosowaªa równie» metod¦ perlustracji, czyli czytania korespondencji. Sta-rano si¦ przy tym nie uszkadza¢ kopert, zatem aby wydoby¢ z nich listy, nawijano jena cienkie waªeczki. O tym procederze musieli wiedzie¢ b¡d¹ go podejrzewa¢ wy»si

15 E. Kaczy«ska i D. Drewniak, art. cyt., s. 61�85.16 Zob.: W. Terlecki, Dwie gªowy ptaka, Twarze 1863, Warszawa 1979. W szczególno±ci opis rozmów

z �o�cerkiem� s. 415 i 426�427.17 Ibid., s. 4718 A. Chwalba, Historia Polski. . . , s. 24.19 E. Kaczy«ska, D. Drewniak, art. cyt., s. 42�43.20 Ibid., s. 41�42.

180

urz¦dnicy maj¡cy wi¦ksz¡ ±wiadomo±¢ sposobu funkcjonowania wªadz pa«stwowych.Jednym z celów Ochrany byªo tworzenie we wspóªpracy z urz¦dem oberpolicmajstra no-wych sposobów kontroli ludno±ci w celu zapobiegania wyst¡pieniom antypa«stwowych.Drug¡ grup¡, która byªa tego ±wiadoma, »e jej korespondencja jest kontrolowana, bylidziaªacze rewolucyjni zwi¡zani z ruchami socjalistycznymi, komunistycznymi czy anar-chistycznymi21. Kolejn¡ z maªo popularnych w spoªecze«stwie polskim metod dziaªaniaOchrany byªo przeprowadzanie rewizji w domach podejrzanych jako metody zbieraniadowodów22.

Na stereotypowy obraz tej instytucji wpªywaª tajny charakter dziaªa«. Niedost¦p-ne byªy informacje, które pozwoliªyby na wery�kacj¦ niektórych opinii. Ogromn¡ rol¦odgrywaªy emocje. Widoczne jest to na przykªadach afer, które »ywo interesuj¡c spo-ªecze«stwo, odcisn¦ªy pi¦tno na obrazie Ochrany.

Wa»n¡ ze wzgl¦du na skutki i pó¹niejsze powtarzanie si¦ zarzutów byªa wzbudza-j¡ca emocje sprawa Birnbauma. Nie dotyczyªa bezpo±rednio Ochrany, gdy» rozegraªasi¦ kilkadziesi¡t lat przed jej powoªaniem, odcisn¦ªa jednak silne pi¦tno na wizerunkutajnych policji. W latach 20. XIX wieku szef policji municypalnej, jednej z trzech policjipolitycznych, na skutek licznych nadu»y¢ zostaª postawiony w stan oskar»enia. Sprawas¡dowa ci¡gn¦ªa si¦ przez lata23. Niemo»no±¢ sprawiedliwego w oczach spoªecze«stwaos¡dzenia pot¦gowaªa niech¦¢ do funkcjonariuszy policji politycznych, których postrze-ga¢ zacz¦to jako kast¦ znajduj¡c¡ si¦ ponad prawem. Co wi¦cej sam¡ dziaªalno±¢ policjipolitycznych uznawano za ªamanie konstytucji, wr¦cz jako dziaªalno±¢ przest¦pcz¡, b¦-d¡c¡ przez to niegodn¡24.

Kolejn¡ spraw¡, która po±wiadczyªa negatywny stosunek spoªecze«stwo wobec poli-cji politycznych, byªa gªo±na sprawa Azefa. Byªa to posta¢ barwna, rosyjski �yd, któryna studiach w Karlsruhe zaªo»yª w±ród studentów rosyjskich kóªko rewolucjonistówi staraª si¦ nawi¡za¢ kontakt z konspiratorami w Rostowie. Jednocze±nie z wªasnej ini-cjatywy rozpocz¡ª dziaªalno±¢ jako tajny wspóªpracownik Ochrany25. W pó¹niejszymokresie przyjechaª do Moskwy i wst¡piª do organizacji socjalistów-rewolucjonistów,w ko«cu zostaª dowódc¡ organizacji bojowej. Zorganizowaª w 1903 roku udany za-mach na rosyjskiego ministra spraw wewn¦trznych von Plehwego. Wybuchª skandalw momencie kiedy wyszªo na jaw w 1908 roku, »e za zamachami na ministra Plehwegoi innymi udanymi staªa osoba b¦d¡ca prowokatorem Ochrany. Afera Azefa podwa»aªanie tylko metody, ale generalnie zasadno±¢ istnienia Ochrany. Nieudolno±¢ policji po-

21 �wiadczy o tym fakt drutowania przez nich kopert. Kiedy odkryto metod¦ wyci¡gania waªeczkiemlistów z kopert, zacz¦to je delikatnie drutowa¢, a ±lady drutów ukrywa¢ pod znaczkiem. Dzi¦ki temuzainteresowani zawsze wiedzieli o tym, »e korespondencja zostaªa przeczytana przez pracownikówOchrany: E. Kaczy«ska, D. Drewniak, art. cyt., s. 64�65.

22 Ibid., s. 61.23 O skali nadu»y¢ Birnbauma i ogromu niech¦ci, jak¡ wywoªaª w spoªecze«stwie polskim, ±wiadczy

ju» sam fakt, »e owe przewinienia s¡ wymieniane na ponad 100 stronach! Znajduje si¦ to w pam�ecieautorstwa Bazylego Mochnackiego, jednak o charakterze sprawozdania z dziaªalno±ci Birnbauma.

24 B. Mochnacki, Sprawa Birnbauma, Warszawa 1830 s. 5�6.25 Informacje na temat Azefa s¡ znane z opisu premiera Rosji Piotra Stoªypina, jaki zªo»yª w ro-

syjskim parlamencie: R.E. Rubenstein, Azef � oblicza zdrady, Warszawa 2002 s. 21�23.

181

litycznej potwierdziª fakt, »e Azef uciekª z Rosji i do upadku caratu nie udaªo si¦ goodnale¹¢26.

Ponadto po rewolucji 1905�1907 roku cz¦±¢ osób uwa»aªo dziaªalno±¢ Ochrany zaprzyczyn¦ jej wybuchu. Pojawiaªy si¦ nawet gªosy, »e rewolucja byªa efektem dziaªal-no±ci prowokatorskiej. Wiele osób obwiniaªo za wybuch rewolucji szefa Ochrany Zuba-tova27. Równie» jego obwiniano o udany zamach na premiera Piotra Stoªypina28.

Podobny stosunek do policji politycznej poza Polakami mieli równie» pozosta-li mieszka«cy Królestwa Polskiego29. Spojrzenie przedstawicieli innych narodowo±cibywaªo charakterystyczne równie» dla Polaków. W Królestwie Polskim dostrzeganomotywy zdrady, przystania na wspóªprac¦ z Ochran¡. Postrzeganie motywacji tajnychwspóªpracowników jako zmuszanych okoliczno±ciami powodowaªo niech¦¢ do tajnej po-licji. Czasem wybaczano agentom ch¦¢ ratowania bliskich. Dostrzegano równie» wspóª-prac¦ motywowan¡ ch¦ci¡ zemsty przy boku Ochrany, co zanotowaª bystry obserwatorswoich czasów Singer.

U wylotu Dzikiej na Stawkach, na Niskiej znowu zjawiª si¦ bohater ulicy w dªugichbutach z no»em za cholew¡. Rok temu byª wrogo neutralny, bo baª si¦ sadów

partyjnych, zemst¦ za swawol¦ na ulicy »ydowskiej. Teraz m±ciª si¦ cz¦sto, wskazywaªpolicjantowi rzekomo podejrzanych. Staª si¦ wspóªpracownikiem ochrany. [. . . ] Gdyczasem zjawiaª si¦ jak cie« dawny bywalec, nieraz wracaj¡cy z wi¦zienia, witano go

pogardliwym woªaniem, szukano z nim zwady. Opowiadano sobie kawaªyo �towarzyszach�, dla których czªowiek jest maszyn¡, automatem.30

Wspóªpraca z lud¹mi dziaªaj¡cymi z takich pobudek na pewno nie ±wiadczyªa w opi-nii spoªecze«stwa dobrze o caªej instytucji. Na obraz wynikaj¡cy z odbioru przez Po-laków dziaªa« Ochrany, a tak»e z wizji dziaªa« tej»e, odbiegaj¡cych od stanu realnegowpªywaªy w gªównej mierze jeszcze dwa czynniki. Pierwszym z nich byª odbiór wªadzrosyjskich w caªo±ci, wraz z pa«stwem jako takim. Drugim wpªywaj¡cym i na odbiórRosjan w Królestwie Polskim byªa przynale»no±¢ do klasy spoªecznej.

Rola grupy spoªecznej reprezentowanej przez Polaków wpªywaªa silnie na uksztaª-towanie obrazu Ochrany. �rodowiska ugodowe reprezentowane przez cz¦±¢ arystokracji,widz¡c drog¦ do autonomii w postawie lojalistycznej wobec caratu, byªy zdecydowaniedalekie od krytyki pa«stwa, a co za tym idzie mniej interesowaªy wªadze rosyjskie.

26 O dziaªalno±ci Azefa i jej odkryciu mo»na przeczyta¢ [w:] R.E. Rubenstein, Azef..., s. 21�23,87�101, 113�129, 147�165.

27 Siergiej Zubatov posta¢ kontrowersyjn¡. Szef Ochrany, aby walczy¢ z ruchem robotniczym po-przez prowokatorów, zacz¡ª tworzy¢ zwi¡zki zawodowe pod kontrol¡ tajnej policji politycznej, któreprzekraczaj¡c wyznaczon¡ im rol¦, wywoªaªy strajk w Odessie, co byªo pocz¡tkiem ko«ca jego karieryw Ochranie: L. Bazylow, Polityka wewn¦trzna caratu i ruchy spoªeczne w Rosji na pocz¡tku XX wieku,Warszawa 1966, s. 223�253.

28 Spoªecze«stwo rosyjskie podejrzewaªo Ochran¦ o zainicjowanie caªego ataku z powodów politycz-nych: L. Bazylow, Ostatnie lata..., s. 446�447.

29 Ziemie Królestwa zamieszkiwali równie»: �ydzi, Niemcy, Rosjanie, Rusini, Litwinie i inne mniejju» liczne w liczbach bezwzgl¦dnych grupy etniczne. Zob. szerzej: I. Ihnatowicz, A. M¡czak, B. Zien-tara, J. �arnowski, Spoªecze«stwo Polskie od X do XX wieku, Warszawa 1999; A. Chwalba, HistoriaPolski. . . , s. 163�172, 385�391.

30 B. Singer, Moje Nalewki, Warszawa 1993. s. 134�135.

182

Wykazywaªy si¦ przy tym wi¦ksz¡ tolerancj¡ w odniesieniu do sªu»b kontroluj¡cychspoªecze«stwo, czyli równie» wobec Ochrany. Rzadko kiedy te» stawaªy si¦ obiektemjej inwigilacji, gdy» zajmowana przez jej przedstawicieli pozycja spoªeczna i zwyczajdystansowania si¦ od reszty spoªecze«stwa nie sprzyjaª obejmowaniu ich kontrol¡31.

Zdecydowanie bardziej negatywny stosunek mieli przedstawiciele rodz¡cej si¦ inteli-gencji, reprezentuj¡cy nurt pozytywistyczny, a rekrutuj¡cy si¦ w du»ej mierze z miesz-cza«stwa i ubo»ej¡cej szlachty. Mimo odrzucenia ideologii romantycznej, ukierunko-wanej na walk¦ zbrojn¡ i powstania, równie» byli negatywnie nastawieni do wªadzy.Ró»nica polegaªa na wyborze innych metod, odrzucili walk¦ zbrojn¡ nie ze wzgl¦du najej charakter. Podbój zbrojny miaª si¦ przeksztaªci¢ w podbój cywilizacyjny. Ochra-na byªa najbardziej jaskrawym przejawem sprawowania wªadzy w Warszawie przezznienawidzony w tych kr¦gach Petersburg32.

O wiele bardziej negatywny stosunek wobec funkcjonariuszy i wspóªpracownikówinstytucji Ochrany wyst¦powaª w±ród robotników, zwªaszcza tych o pogl¡dach rewolu-cyjnych. W caªym Imperium Rosyjskim dziaªalno±¢ Ochrany skupiaªa si¦ gªównie natej grupie, b¦d¡cej potencjalnym zagro»eniem dla pa«stwa. Wi¦kszo±¢ akcji prowoka-torskich byªa wymierzona w te ±rodowiska. Czytano korespondencj¦ dziaªaczy podej-rzanych o dziaªalno±¢ rewolucyjn¡, a tak»e w takich ±rodowiskach starano si¦ umie±ci¢tajnych agentów. In�ltrowanie ±rodowisk rewolucyjnych powodowaªo niekiedy przeja-wy psychozy inwigilacji. Efekt ten byª pot¦gowany w ±rodowisku robotniczym faktem,»e niekiedy tajni wspóªpracownicy w swojej nadgorliwo±ci wskazywali ludzi na chybiªtra�ª. Przewa»nie orientowano si¦, »e oskar»enia nie s¡ prawdziwe, ale nim to nast¡piªo,przypadkowe osoby odczuwaªy ci¦»ar prowadzonego ±ledztwa, tra�aj¡c na pewien czasdo aresztu33.

Klas¡ bardziej oboj¦tn¡ wobec stosunków narodowych byªo biedne chªopstwo. Bar-dziej zainteresowane stosunkami narodowo±ciowymi jednostki uznawaªy Rosjan za ele-ment obcy na terenie Królestwa Polskiego, co rzutowaªo na postrzeganie caªej admini-stracji caratu. Cho¢ w warstwie chªopstwa istniaªa silniejsza wi¦¹ religijna z wyznaniemrzymskokatolickim, wi¡»¡ca si¦ wówczas z niech¦ci¡ do innowierców. Spojrzenie to ina-czej wygl¡daªo u ludzi, którzy sªu»yli w armii. Lojalizm chªopów, którzy na kilka latbyli koszarowani poza Królestwem, i identy�kacja z wojskiem byªy silniejsze ni» Po-laków sªu»¡cych w korpusie o�cerskim34. Ponadto chªopi mieli zdecydowanie mniejsz¡styczno±¢ z Ochran¡, gdy» ta gªównie dziaªaªa w wi¦kszych miastach.

Nie mo»na równie» pomin¡¢ zjawiska, które uniemo»liwiaªoby odtworzenie wizerun-ku Ochrany. Od 1870 roku »andarmami, z których rekrutowano o�cerów Ochrany, niemogli zostawa¢ katolicy i �ydzi, pogª¦biªo to poczucie obco±ci i nieufno±ci wobec tej in-stytucji, jako nieb¦d¡cej w »adnym wypadku zwi¡zanej ze spoªeczno±ci¡ Polaków. Byªato zasadnicza ró»nica w porównaniu do innych formacji policyjnych, w których mogli

31 A. Chwalba, Historia Polski..., s. 350�351.32 Ibid., s. 352�354.33 E. Kaczy«ska, D. Drewniak, art. cyt., s. 98�100.34 W. Caban, Sªu»ba Polaków w armiach pa«stw zaborczych a ±wiadomo±¢ narodowa [w:] Polskie

powstania narodowe na tle przemian europejskich w XIX wieku, Lublin 2001, s. 289�303.; I. Ihnatowicz,A. M¡czak, B. Zientara, J. �arnowski, Spoªecze«stwo Polskie. . . , s. 486�503.

183

sªu»y¢ katolicy, cho¢ z reguªy na ni»szych stanowiskach35. Trzeba mie¢ na uwadze, »eo�cerowie Ochrany byli postrzegani jako Rosjanie, wi¦c wpªyw miaª charakter spoj-rzenia Polaków na Rosjan w Królestwie Kongresowym36. Byª to ogl¡d zró»nicowany,czasem skrajnie ró»ny. Mie±ciªy si¦ w nim niekiedy poczucie wspólnoty klasowej, wi-docznej w solidaryzmie robotników polskich z rosyjskimi podczas rewolucyjnych wyda-rze« lat 1905�1907, ale te» antagonizm wynikaj¡cy z wzrastaj¡cej w±ród ogóªu Polaków±wiadomo±ci narodowej.

O ile metody policji politycznej wzbudzaªy powszechny sprzeciw, to jednak niewszystkich pracowników Ochrany oceniano tak samo. Je±li chodzi o jej o�cerów, rów-nie» nie byªa to ocena pozytywna, ale ró»niªa si¦ od jednolitego pot¦pienia tajnychagentów. Postrzeganie ich na tle innych oddziaªów policyjnych mogªo by¢ zale»ne odwagi politycznej sprawy, w jakiej interweniowali. Je»eli byªa to sprawa polityczna w od-ró»nieniu od innych oddziaªów nie ulegali wszechobecnemu ªapownictwu37. To czyniªoich jeszcze gorszymi w oczach mieszka«ców Królestwa. Sami o�cerowie »andarmerii,posiadaj¡cy szacunek do munduru, brzydzili si¦ tajnymi agentami, lecz wiedzieli, »es¡ skuteczni. Czªonkowie korpusu byli cz¦sto lud¹mi wyksztaªconymi, a w poª¡czeniuz dªug¡ drog¡ rekrutacji ksztaªtowaªo to niejako elitarno±¢ tej formacji. Mimo caªkowi-tej negacji poszanowania dla carskiego aparatu wªadzy »andarmi byli wysoko cenieni,w porównaniu z innymi funkcjonariuszami in�ltruj¡cymi spoªecze«stwo38.

W stereotypowo postrzeganym obrazie Ochrany zabrakªo miejsca na jej aktywno±¢w zakresie obrony porz¡dku publicznego, chocia» owa po»yteczna dla mieszka«cówdziaªalno±¢ tak»e nale»aªa do jej obowi¡zków. Gªównymi celami Ochrany byªy ochronaporz¡dku publicznego i obrona spoªecze«stwa przed aparatem pa«stwowym. Drugaz funkcji nie pozostawiªa wyra¹nego ±ladu na wizerunku Ochrany, równie» ze wzgl¦duna metody dziaªania.

Ochrana dziaªaªa w my±l Kodeksu kar gªównych i poprawczych, w gªównej mierzezbieraªa materiaª dowodowy. Zajmowaªa si¦ gªównie III klas¡ przest¦pstw � antypa«-stwowych, czyli wszelk¡ nielegaln¡ dziaªalno±ci¡, obraz¡ wªadz pa«stwowych i rodzinypanuj¡cej39. Odnotowane zostaªy dziaªania »andarmów czy agentów Ochrany wyst¦pu-j¡cych w obronie spoªecze«stwa, byªy to jednak zdarzenia marginalne. Jednak ±wiadczyto o tym, »e wszystko zale»aªo od czynnika ludzkiego40.

35 A. Chwalba, Polacy w sªu»bie Moskali, Kraków 1999. s. 200�201.36 Zob.: O. Zbigniew, Stosunki polsko-rosyjskie w XIX�XX wieku a ±wiadomo±¢ dziedzictwa Rze-

czypospolitej, Polacy i s¡siedzi � dystanse i przenikanie kultur, cz. III, Gda«sk 2002.37 A. Chwalba, Imperium korupcji w Rosji i w Królestwie Polskim w latach 1861�1917, Kraków

2006, s. 88.38 S. Wiech, Spoªecze«stwo Królestwa Polskiego w oczach carskiej policji politycznej 1866�1896,

Kielce 2002, s. 387�389. Na temat historii i organizacji �andarmerii Wojskowej i wynikaj¡cej z tegoelitarno±ci formacji zob.: A. Próchnik, �andarmeria..., s. 75�85.

39 Niestety, nie da si¦ ustali¢ procentowego udziaªu przest¦pstw politycznych, ze wzgl¦du na innypodziaª w ówczesnym Kodeksie kar gªównych i poprawczych. Trudno±¢ wynika z de�niowania m.in.tuªactwa jako przest¦pstwa antypa«stwowego. O rodzajach popeªnianych przest¦pstw i procedurachs¡dowych zob.: E. Kaczy«ska, Czªowiek przed s¡dem. Spoªeczne aspekty przest¦pczo±ci w KrólestwiePolskim 1815�1914, Warszawa 1982, s. 131�132, 147�156 i 200�205.

40 Za tym, »e takie podej±cie równie» wyst¦powaªo, cho¢ rzadko, przemawia fragment raportu�wiatosªawa Jengaczªyczewa, który mo»na je ª¡czy¢ z etosem »andarma, poczuciem obowi¡zku dlamunduru. Najlepiej uwypukla to raport �wiatosªawa Jengaczªyczewa, zast¦pcy, który zarzuca guber-

184

Na drugim biegunie znajdowaªa si¦ jednak bardziej powszechna postawa uznaj¡caPolaków za niebezpiecznych i wrogich pa«stwu obywateli, tak»e ze wzgl¦du na wi¦ziª¡cz¡ce ich z rodakami znajduj¡cymi si¦ na terenie Guberni Zachodnich41.

Temat wpªywu Ochrany na spoªecze«stwo uj¦ty jako zjawisko spoªeczne nie zostaªjeszcze dostatecznie zbadany. Aby jednak podj¡¢ si¦ peªniejszej analizy, wymagana by-ªaby szeroka kwerenda czasopism z epoki, a tak»e ±wiadectw ¹ródªowych pod k¡temwpªywów Ochrany. Mo»na byªoby wyj±¢ od punktów, kiedy Ochrana stawaªa si¦ tema-tem wzbudzaj¡cym wielkie emocje. Najwa»niejszymi takimi wydarzeniami byªa ocenawpªywu na rewolucj¦ 1905�1907, jak i sprawa Azefa, b¦d¡ca dla spoªecze«stwa Rosjiponiek¡d czym± w rodzaju sprawy Dreyfussa dla Francuzów i ±wiata. Mo»liwy dost¦pdo archiwów rosyjskich, do akt dotycz¡cych »andarmerii i Ochrany daje nowe mo»li-wo±ci bada« nad stopniem in�ltracji spoªecze«stwa i udzielenia odpowiedzi, w jakimstopniu pokrywaªy si¦ realne oddziaªywania z wizerunkiem obecnym w±ród mieszka«-ców Królestwa Polskiego. Wymagana byªaby tak»e próba potwierdzenia b¡d¹ obaleniatezy dotycz¡cej wpªywu szkoªy Zubatova na zmian¦ postrzegania tajnej policji w ogóle.Temat dotycz¡cy relacji na pªaszczy¹nie Ochrana � spoªecze«stwo mógªby by¢ przy-czynkiem do gª¦bszej analizy spoªecznego odbioru tajnych policji w XIX i na pocz¡tkuXX wieku, obecnych w ka»dym pa«stwie europejskim, jak równie» zamierzonych próbksztaªtowania tego spoªecze«stwa przez tajne policje.

natorowi nieobyczajne i gªupie zachowanie. Cyt. za: S. Wiech, Spoªecze«stwo Królestwa Polskiegow oczach carskiej policji politycznej 1866�1896, Kielce 2002. s. 338�339.

41 Zob.: Raport warszawskiego generaª-gubernatora Szuwaªowa [w:] Warszawscygeneraªowie-gubernatorzy o sytuacji spoªeczno-politycznej Królestwa Polskiego. Raporty Albie-dynskiego i Szuwaªowa z lat 1881 i 1896, red. S. Wiech, Kielce 2007. s. 186�188.

Stosunek ziemia«stwa polskiego Kresów Póªnocno-Wschodnich dolitewskiego ruchu narodowego i aspiracji pa«stwowotwórczychLitwinów na przeªomie XIX i XX wieku

Andrzej Grzybicki

Uniwersytet Gda«ski

Wraz z powstawaniem nowoczesnych narodów w XIX wieku pojawiª si¦ problemnieznany we wcze±niejszych dziejach. Podczas procesu swoistej demokratyzacji poj¦cianarodu, a tak»e w trakcie upowszechniania si¦ koncepcji pa«stw narodowych, na stykuwielu kultur dochodziªo do kon�iktu o graniczne terytoria. Najwa»niejszym powodemsporu staªa si¦ kwestia koegzystencji przedstawicieli ró»nych nacji, których d¡»enia pa«-stwowotwórcze zaogniaªy wzajemne stosunki. Problem ten byª widoczny na Zachodzieju» na pocz¡tku XIX w., lecz upowszechnianie si¦ nowych idei spowodowaªo zaistnieniez czasem sytuacji o podobnym charakterze tak»e w innych cz¦±ciach Europy. Nast¦p-stwem tego byªy powa»ne zmiany, do jakich doszªo na kresach byªej RzeczypospolitejObojga Narodów.

Pod koniec XIX w. na ziemiach byªego Wielkiego Ksi¦stwa Litewskiego, obok do-minuj¡cej kultury polskiej, zacz¦ªa powstawa¢ tak»e kultura litewska. Za twórc¦ litew-skiego odrodzenia narodowego uwa»a si¦ Jonasa Basanavi£iusa (Jana Basanowicza).W 1883 roku zaªo»yª on pierwszy organ prasowy w j¦zyku litewskim o tytule Au²ra,który odegraª wa»n¡ rol¦ w procesie konstytuowania si¦ narodu litewskiego1.

Nast¦pstwem rewitalizowania si¦ j¦zyka narodowego byª postulat budowy wªasne-go pa«stwa. Po raz pierwszy zostaª on przedstawiony w programie powstaªej w 1896roku Partii Socjaldemokratycznej Litwy. Pocz¡tkowo sami jego twórcy byli ±wiadominierealno±ci wysuni¦tego postulatu. Nie zmienia to jednak faktu, i» rozpowszechnieniesi¦ nadziei na budow¦ wªasnego pa«stwa spot¦gowaªo w litewskim ruchu narodowymniech¦¢ wobec przeszªo±ci Rzeczpospolitej i niewiar¦ w mo»liwo±ci jej odbudowania2.�ródªa tego krytycyzmu zwi¡zane s¡ z pracami Szymona Dowkonta (Simonasa Daukan-tasa) � historyka litewskiego, który jako pierwszy pisaª w j¦zyku narodowym. W unii

1 D. Szpoper, Gente Lithuana, natione Lithuana. My±l polityczna i dziaªalno±¢ Konstancji Skir-muntt (1851�1934), Gda«sk 2009, s. 132.

2 A. Kasperavi¢ius, Dziedzictwo Rzeczpospolitej w ideologii litewskiego ruchu narodowego ko«caXIX � pocz¡tku XX wieku i niepodlegªej Litwy mi¦dzywojennej [w:] Polacy i s¡siedzi � dystansei przenikanie kultur, cz. III, pod red. R. Wapi«skiego, Gda«sk 2002, s. 96.

187

z Polsk¡ widziaª on kres suwerenno±ci Litwy, a zarazem pocz¡tek tego okresu jej histo-rii, w którym nie dostrzegaª nic wartego pochwaªy. W ±wiadomo±ci kolejnych generacjihistoryków, dziaªaczy politycznych, jak i szerokich mas spoªecznych, unia lubelska byªaoddaniem si¦ w niewol¦ Polakom. Oznacza¢ miaªa tak»e zatracenie dawnej waleczno±cinarodu3.

Wspóªczesny litewski historyk Algis Kasperavi¢ius uwa»a, »e powstaj¡cy litewskiruch narodowy dziaªaª wedªug hasªa, które mogªoby brzmie¢ �Od»egna¢ si¦ od tradycjii dziedzictwa Rzeczypospolitej�4. Z tego powodu cz¦sto nobilitowano posta¢ ksi¦ciaWitolda, a nawet Janusza Radziwiªªa za walk¦ o samodzielno±¢ Litwy, WªadysªawaJagieªª¦ za± okrzykni¦to mianem zdrajcy5.

Narodowy ruch litewski tworzyª równie» wªasne koncepcje zasi¦gu terytorialnegoLitwy etnogra�cznej. W niektórych programach miaªa ona skªada¢ si¦ z guberni wi-le«skiej, kowie«skiej, grodzie«skiej, suwalskiej oraz cz¦±ci Kurlandii. Zamieszkali natych terenach Polacy, �ydzi i Rosjanie mieli by¢ traktowani jako przybysze, a Bia-ªorusini jako zeslawizowani Litwini6. Program ten przedstawiony zostaª w memorialepremierowi Siergiejowi Witte w listopadzie 1905 r. Staª si¦ on punktem odniesienia, doktórego niejednokrotnie wracano. Powierzchnia proponowanego obszaru wynosiªa 125tysi¦cy kilometrów kwadratowych, na których zamieszkiwaªo 5 milionów 850 tysi¦cyosób, z czego Litwini stanowili mniej ni» 30 procent7. Tak du»a dysproporcja mi¦dzyzasi¦giem j¦zyka litewskiego a postulowanym terytorium wynikaªa z przyj¦tej koncep-cji narodu. Wyja±niª to litewski publicysta Mykolas Birziska �Litwa etnogra�czna nieko«czy si¦ tam tylko, gdzie mówi¡ jeszcze po litewsku, lecz rozci¡ga si¦ i na te okolice,które ju» nie mówi¡, chocia» mówiªy przedtem po litewsku, gdy» tworzy j¡ jeden naródlitewski, bez wzgl¦du na to, czy mówi on po litewsku, czy ju» litewskiego zapomniaªlub nim gardzi�8.

Pocz¡tkowo konserwaty±ci ziem litewskich nie reagowali krytycznie na budzenie si¦aspiracji narodowo-kulturowej Litwinów, objawiaj¡cej si¦ gªównie w pisowni w j¦zykuojczystym. Starali si¦ nie dostrzega¢, i» mo»e by¢ to pocz¡tkiem narodzin litewskiegonacjonalizmu, który w okre±lonych warunkach byª w stanie zmieni¢ caªy dotychczasowyªad spoªeczny, maj¡cy ugruntowanie w kulturze polskiej, ustroju oraz uprawomocnio-nych stosunkach wªasno±ci. Po wydaniu pierwszego numeru Au²ry konserwatywny Krajustosunkowaª si¦ do niego przychylnie, zach¦caj¡c do czytania nowego czasopisma. Cowi¦cej, konserwatywni redaktorzy napisali: �Szczerze pragniemy, aby literatura litew-

3 A. Kasperavi¢ius, op. cit., s. 92; Z czasem, w latach trzydziestych, obraz unii w±ród historykówlitewskich powoli zacz¡ª si¦ zmienia¢. W wydanej w 1936 r. syntezie historii Litwy przez A. �apok¦ unialubelska nie byªa ju» aktem aneksji, lecz dobrowoln¡ federacj¡ dwóch pa«stw. Autor dostrzegaª obokelementów wspólnych tak»e wiele ±wiadcz¡cych o autonomii Litwy, konstatuj¡c, »e dalej zachowaªaswoj¡ suwerenno±¢. Stwierdzaª, i» w wyniku zbli»ania si¦ kulturowego obydwu nacji na przestrzeniXVIII w. poczyniono próby uni�kacji obydwu pa«stw, zostaªo to jednak przerwane ich upadkiem podkoniec wieku, ibid., s. 102.

4 Ibid., s. 90�91.5 J. Osica, Politycy anachronizmu. Konserwaty±ci wile«skiej grupy �Sªowa� 1922�1928, Warszawa

1982, s. 148�149.6J. Jurkiewicz, Rozwój polskiej my±li politycznej na Litwie i Biaªorusi w latach 1905�1922, Pozna«

1983, s. 77�79; P. �ossowski, Kon�ikt polsko-litewski 1918�1920, Warszawa 1996, s. 15.7 Ibid.8 Ibid., s. 19.

188

ska obudziªa si¦ z wiekowego u±pienia i pozyskaªa szerokie prawo obywatelstwa. Tenzasadniczy punkt wyj±cia nie przeszkadza nam naturalnie pot¦pi¢ ka»dy objaw takiegoruchu, je±li tylko przybiera charakter j¡trz¡cy i wichrzycielski�9. Cytat ten jest symp-tomatyczny dla pogl¡dów wi¦kszo±ci konserwatywnego ziemia«stwa z Kresów.

Mo»na wysun¡¢ tez¦, i» Kresowcy10, staraj¡c si¦ odnale¹¢ w nowych warunkach,postanowili ustosunkowa¢ si¦ do odradzania literatury litewskiej w taki sposób, abynie tylko nie zra»a¢ do siebie Litwinów, ale zarazem podkre±la¢ swoj¡ odr¦bno±¢ w sto-sunku do ziemian z Królestwa. Próby ugruntowania wªasnej autonomii warunkowanebyªy przez fakt, »e Kresowcy, uwa»aj¡c siebie za sukcesorów Wielkiego Ksi¦stwa Li-tewskiego, nie chcieli bezustannie ponosi¢ konsekwencji decyzji polityków znad Wisªy.Niejednokrotnie bowiem bywaªo tak, i» spadaªa na nich odpowiedzialno±¢ za dziaªania�Koroniarzy�. Rozbudzenie si¦ ±wiadomo±ci narodowej Litwinów mogªo posªu»y¢ im zadowód na to, »e litewska spoªeczno±¢ chªopska, z któr¡ obcuj¡, jest zupeªnie ró»na odchªopstwa polskiego. Skoro wi¦c ró»ne s¡ warunki bytowe, Kresowcy zastrzegaj¡ sobieprawo do odr¦bno±ci. St¡d wypªywaªa ich niech¦¢ do programu narodowej demokracjiopartego na nacjonalizmie. Roman Skirmunt uwa»aª, »e przej¦cie takiego programudoprowadzi do wyobcowania szlachty polskiej wzgl¦dem mas miejscowego ludu. Wnio-skowaª wi¦c, i» nale»y obawia¢ si¦ przebudzenia narodowego Litwinów, gdy» mo»e onby¢ nieobliczalny w skutkach11.

Przychylny stosunek konserwatystów kresowych wzgl¦dem litewskiego ruchu na-rodowego trwaª do czasu, gdy jego »¡dania i dziaªania wyszªy poza obr¦b litewskiejwspólnoty, a roszczenia przybraªy charakter polityczno-spoªeczny. Pierwszym bod¹-cem, który zostaª odebrany przez konserwatystów jako naruszenie pewnej granicy, byªawalka o wprowadzenie j¦zyka litewskiego do ko±cioªów. Tego typu dziaªania naruszaªyprzyj¦t¡ tradycj¦, a tak»e zagra»aªy przewadze pierwiastka polskiego w »yciu spoªecz-nym. Hipolit Korwin-Milewski w swoich pami¦tnikach zauwa»yª, »e pocz¡tkowym tegoobjawem byªo wyst¡pienie biskupa Edwarda von Roppa w Wilnie, który przemawiaªw j¦zyku litewskim. Fakt ten, jak twierdzi autor, zadziwiª wszystkich, ª¡cznie z ze-branymi Litwinami. Kolejne przemówienia nowego biskupa w j¦zyku litewskim, tymrazem w ko±cioªach para�alnych, wywoªaªy protest Polek w postaci wychodzenia z ko-±cioªów. Korwin-Milewski aprobowaª ów protest, twierdz¡c, »e wszystkie �narzecza�winno uwa»a¢ si¦ za j¦zyki sªu»¡ce do werbalizowania my±li drugiego rz¦du12.

W jeszcze ostrzejszym tonie wypowiedziaª si¦ na temat rzeczonego zjawiska Stani-sªaw Mianowski. Uwa»aª on, »e nienawi±¢ ludu litewskiego do Polaków zostaªa wpojonaprzez ksi¦»y litewskich. W pami¦tnikach podaª nawet przykªad ksi¦dza Stawiansa, któ-rego okre±laª jako �obrzydliwe pijaczysko, siewca niezgody i nienawi±ci�. Wskazywaªprzy tym na fakt, »e pomimo i» nabo»e«stwa w Lubawie miaªy odbywa¢ si¦ na zmia-

9 P. �ossowski, Litewski ruch narodowy w polskiej my±li politycznej (1883�1914) [w:] Polska my±lpolityczna XIX i XX wieku, t. I: Polska i jej s¡siedzi, Wrocªaw 1975, s. 121�122.

10 Pisz¡c �Kresowcy� mam na my±li polskich ziemian »yj¡cych na obszarach byªego WielkiegoKsi¦stwa Litewskiego bezpo±rednio wcielonych do Imperium Rosyjskiego.

11 D. Szpoper, Sukcesorzy Wielkiego Ksi¦stwa. My±l polityczna i dziaªalno±¢ konserwatystów pol-skich na ziemiach litewsko-biaªoruskich w latach 1904�1939, Gda«sk 1999, s. 55�56.

12 H. Korwin-Milewski, Siedemdziesi¡t lat wspomnie«, oprac. A. Szwarc, P. Wieczorkiewicz, War-szawa 1993, s. 132.

189

n¦, w jedn¡ niedziel¦ po polsku, a w drug¡ po litewsku, Stawians zacz¡ª namawia¢Litwinów, aby przeszkadzali w nabo»e«stwach polskich13.

Jak zauwa»yª Piotr �ossowski, kwestia j¦zyka, w jakich odmawiano modlitwy, na-braªa tak wielkiego znaczenia, gdy» Ko±cióª byª miejscem ogniskowania si¦ »ycia du-chowego ludno±ci, przede wszystkim wiejskiej. Wobec niskiego stanu ±wiadomo±ci na-rodowej u»ywanie jednego z konkuruj¡cych j¦zyków mogªo sta¢ si¦ b¡d¹ o±rodkiempost¦puj¡cej polonizacji b¡d¹ ostoj¡ ksztaªtuj¡cej si¦ litewsko±ci. Spory te byªy szcze-gólnie gwaªtowne na Wile«szczy¹nie oraz Suwalszczy¹nie. Równie gª¦bokie poruszeniewywoªywaªa kwestia mianowania Polaków lub Litwinów na stanowiska proboszczów,czy nawet biskupów14. W ko±ciele w Ber»nikach, w guberni Suwalskiej, ekscesy w cza-sie nabo»e«stw niedzielnych przeradzaªy si¦ w otwarte krwawe bójki. Doprowadziªo todo zamkni¦cia ko±cioªa i gro¹by naªo»enia na wiernych ekskomuniki. Podobne zaj±cia,cho¢ ju» nie tak burzliwe, miaªy miejsce równie» w innych ko±cioªach, po cz¦±ci dla-tego, »e ksi¦»a, zamiast ªagodzi¢ kon�ikty, opowiadali si¦ po jednej ze stron15. Dziaªosi¦ tak, gdy» ju» pod koniec XIX wieku synowie chªopscy stanowili wi¦kszo±¢ ucznióww gimnazjach poªo»onych na terenie etnicznie litewskim. Atrakcyjno±¢ kariery duchow-nej spowodowaªa, »e do sejne«skiego seminarium zacz¦ªa napªywa¢ mªodzie» litewska.Skutkiem tego byªa walka o wprowadzenie j¦zyka litewskiego do kaza« i pie±ni oraz opórPolaków, który budziªy te »¡dania16. Zdaniem Janiny z Puttkamerów-�óªtowskiej sta-nowisko proboszcza byªo dla mªodych Litwinów ziszczeniem marze« o karierze, umo»-liwiaj¡cej awans spoªeczny. Spadek powoªa« w±ród szlachty i mieszczan spowodowaªobni»enie poziomu wyksztaªcenia i kultury kleru, do czego dodatkowo przyczyniaªa si¦polityka wªadz carskich. Autorka pami¦tnika stwierdza, »e lud litewski dochowaª wier-no±ci katolicyzmowi w rozpaczliwej ciemnocie, która stworzyªa nacjonalistyczny i wrogipolsko±ci ruch �litwoma«ski�17.

Wy»ej opisane nieporozumienia miaªy tak»e swoj¡ przyczyn¦ w post¦powaniu ad-ministracji rosyjskiej. Staraªa si¦ ona wprowadzi¢ j¦zyk rosyjski jako obowi¡zuj¡cy nanabo»e«stwach dodatkowych, tym samym czyni¡c je kolejnym elementem rusy�kacji18.Ponadto w 1912 r. duchowie«stwo litewskie wystosowaªo do Stolicy Apostolskiej me-moriaª pt. Poªo»enie Litwinów katolików w diecezji wile«skiej i wybryki wszechpolskie.Domagano si¦ w nim usuni¦cia j¦zyka polskiego z ko±cioªów na terenie byªego Wiel-kiego Ksi¦stwa. Jednak»e wystosowany do Watykanu kontrmemoriaª przedstawicieliziemia«stwa przyniósª oczekiwany skutek, bowiem sparali»owaª wysiªki Litwinów19.

13 S. Mianowski, �wiat który odszedª. Wspomnienia Wilnianina 1895�1945, oprac. M. z Mianow-skich Parczewska i K.M. Mianowski, Warszawa 1995, s. 20�21.

14 P. �ossowski, Litewski ruch narodowy w polskiej my±li..., s. 134�135.15 K. Buchowski, Polacy i Litwini na Sejne«szczy¹nie. �ródªa i przyczyny kon�iktu (do 1939) [w:]

idem, Szkice polsko-litewskie, czyli o nieªatwym s¡siedztwie w pierwszej poªowie XX wieku, Toru«2006, s. 31�33; P. �ossowski, Litewski ruch narodowy w polskiej my±li..., s. 135.

16 K. Buchowski, op. cit. s. 29.17 J. z Puttkamerów-�óªtowska, Inne czasy inni ludzie, Londyn 1998, s. 104.18 P. D¡browski, Kon�ikt j¦zykowy w nabo»e«stwie dodatkowym w Ko±ciele katolickim na ziemiach

byªego Wielkiego Ksi¦stwa Litewskiego w latach 1863�1905 [w:] Cuius regio eius religio? Zjazd Hi-storyków Pa«stwa i Prawa Lublin, 20�23 IX 2006 r., pod red. L. �wikli, G. Górskiego, M. Lipskiej,Lublin 2006, s. 257�267.

19 D. Szpoper, Sukcesorzy..., s. 88�89.

190

Kontynuacj¡ tego zjawiska byªa tzw. �wojna kucharek�, której sugestywny obrazprzedstawiª wspomniany Korwin-Milewski. Latem 1912 r. Litwinki, którym jak po-daje autor wspomnie«, przewodziªa mecenasowa Wilejszysowa, zacz¦ªy domaga¢ si¦codziennego nabo»e«stwa w rodzimym j¦zyku w ka»dym ko±ciele w Wilnie, a zwªasz-cza w dawnym uniwersyteckim ko±ciele ±w. Jana, uwa»anym za ±wi¡tyni¦ polskiej idei.Gdy podczas mszy ±piewano po polsku, staraªy si¦ one przekrzycze¢ Polki pie±niamiw j¦zyku litewskim. Polskie kucharki nie dawaªy za wygran¡, co doprowadziªo do tego,»e obydwie grupy przechodziªy z jednego ko±cioªa do drugiego, nawzajem si¦ prze-krzykuj¡c. Wskutek przewa»aj¡cej liczby Polek Litwinki musiaªy ust¡pi¢. Caª¡ spraw¦mo»na by uzna¢ za groteskow¡, gdyby nie powa»ne zaanga»owanie w ni¡ wi¦kszo±cirodzin wile«skich, które godz¡c si¦ na tymczasowe obej±cie si¦ bez pomocy domowej,przez kilka tygodni pozwalaªy sªu»bie na podobne praktyki20.

Konserwaty±ci z guberni póªnocno-zachodnich cz¦sto uwa»ali kon�ikt polsko-litewskiza odwieczn¡ rywalizacj¦ chªopsko-szlacheck¡, budz¡c¡ si¦ co jaki± czas w ±wiecie feu-dalnym. Tak wªa±nie uwa»aª Ignacy Korwin-Milewski, starszy brat Hipolita, pisz¡c, »e�Z Litwinami, którzy s¡ tylko chªopstwem na pasku sfanatyzowanych ksi¦»y id¡cym,nieokrzesanym, grubia«skim, o mocno komunistycznych pogl¡dach, trzeba nam szlach-cie nie ª¡czy¢ si¦, nie zwalcza¢ ich, a tylko od nich po cichu stroni¢. Co z nich kiedy±b¦dzie, nikt nie wie�21. Podobnie twierdziª Mieczysªaw Jaªowiecki. Wskazywaª on napowstanie tego ruchu poza granicami Litwy, w±ród inteligencji wychowanej w szkoªachi uniwersytetach rosyjskich. Charakterystyczne dla tej grupy miaªo by¢ przesi¡kni¦cienihilizmem22. Takie stanowisko mogªo mie¢ uzasadnienie w polityce wªadz carskich,które próbuj¡c osªabi¢ wpªyw polsko±ci na Litwie, popieraªy rozwój o±wiaty w±ródLitwinów23.

Gdy w 1905 roku wªadze rosyjskie pozwoliªy na wydawanie pierwszego czasopismaw j¦zyku polskim na ziemiach zabranych, czyli Kuriera Litewskiego, pismo to, pomimodeklaracji, »e wspiera¢ b¦dzie naturalny ruch litewski oraz zaznajamia¢ polskie spoªe-cze«stwo z objawami jego »ycia, twórczo±ci¡ literack¡ i sztuk¡, staªo si¦ czoªow¡ trybun¡walki z �litwomani¡�24. Jeszcze w tym samym roku gazeta, odpowiadaj¡c na litewskiezarzuty wzgl¦dem Polaków oraz ukazywanie w ciemnych barwach wspólnej historii,przypominaªa, i» Rzeczpospolita byªa modus vivendi czterowiekowego wspóª»ycia pa«-stwowego obydwu narodów. W tym czasie, zdaniem autora artykuªu, pa«stwo to ce-chowaªo si¦ szerokimi swobodami. Natomiast na imputowan¡ Polakom ch¦¢ niszczeniaruchu litewskiego pismo odpowiadaªo retorycznie �Gdzie nasza policja, nasi »andarmi,nasze zakªady naukowe? Wszak my sami zaledwie od kilku miesi¦cy odzyskali±my cz¦±¢naszych obywatelskich praw!�25

Korwin-Milewski, opisuj¡c w swoich pami¦tnikach wydarzenia z 1905 r., wspomniaªo robotniku z s¡siedniej wsi Baczeszniki, który przybyª do niego, aby porozmawia¢

20 H. Korwin-Milewski, op. cit., s. 244.21 P. �ossowski, Litewski ruch narodowy w polskiej my±li...22 M. Jaªowiecki, Na skraju imperium, oprac. M. Jaªowiecki, Warszawa 2000, s. 100.23 P. �ossowski, Litewski ruch narodowy w polskiej my±li..., s. 120.24 Ibid. s. 139.25 Ibid., s. 153; D. Szpoper, Sukcesorzy..., s. 86�87.

191

o kwestii robotniczej. Autor nadmieniª, »e podobno ka»da wie± miaªa takiego przed-stawiciela. Gdy odwiedzaj¡cy po rosyjsku zacz¡ª mówi¢, jak stwierdziª pami¦tnikarz,�wyuczon¡ peror¦�, Milewski kazaª lokajowi otworzy¢ drzwi i �Zakomenderowaªem sy-cylistowi zwrot na lewo, co machinalnie wykonaª, otrzymaª z mojej wówczas jeszczespr¦»ystej nogi pchni¦cie w tak popularn¡ na naszym Olimpie cz¦±¢ ciaªa, wyleciaª naschody, tam si¦ powaliª i tyle byªo konferencji�26.

Szlachta polska pomimo swoistego poczuciu litewsko±ci nie zamierzaªa tworzy¢wspólnego frontu z rodz¡cym si¦ nacjonalizmem litewskim. Szymon Meysztowicz w po-pularnej broszurze o wymownym tytule �Przenigdy!� wyraziª s¡d, i» pod wzgl¦demkryteriów wyznaczaj¡cych poj¦cie narodowo±ci, jakimi s¡ j¦zyk i kultura, czuje si¦ Po-lakiem. Wyrzeczenie si¦ ich uznawaª za równoznaczne z wyrzeczeniem si¦ kultury wy»-szej dla ni»szej. Jednocze±nie ostrzegª Litwinów, »e razem z pozbyciem si¦ pierwiastkapolskiego z Litwy zostanie ona wchªoni¦ta przez zaborczy nacjonalizm rosyjski27. Po-dobnie w swoim �Dzienniku� na takie »¡dania odpowiadaª Eugeniusz Romer: �Któ»uwierzy w to, »e±my my, posiadaj¡cy kilkuwiekow¡ tradycj¦ pracy pa«stwowej i spo-ªecznej na Litwie, tak od razu wyrzekli si¦ odziedziczonych od przodków ideaªów? Ktozna histori¦ nasz¡ nie tylko z rosyjskich podr¦czników szkolnych, wie, »e nie mamy si¦czego wstydzi¢ naszej przeszªo±ci�. Wspomniaª tak»e przykªad Jerzego Dowiata, któryw 1905 roku podczas spotkania z Litwinami na ich »¡danie wyparª si¦ polsko±ci. Ro-mer otwarcie nazwaª to bzdur¡, tym bardziej »e apostazja ta wypowiedziana zostaªaw j¦zyku polskim28.

W latach I wojny ±wiatowej stosunek ziemian do litewskiego ruchu narodowegomusiaª przybra¢ nieco inn¡ form¦. W tym okresie najwa»niejsz¡ kwesti¡ staªo si¦ prze-trwanie w warunkach wojennych. Spory odªo»ono na pó¹niej, gdy» nie wiedziano, ja-kie zmiany geopolityczne przyniesie kon�ikt. Nale»y jednak nadmieni¢, »e wzajemnaniech¦¢ pozostaªa i tworzyªa dalsze bariery. Eugeniusz Romer wspominaª na kartachDziennika, jak na pocz¡tku 1915 r. rektor kowie«skiego seminarium duchownego, Ma-tulewicz, post¡piª z seminarzystami przyznaj¡cymi si¦ do polsko±ci. Autor pisaª, »ePolacy byli prze±ladowani przez �litwoma«skich koczowników�, a niedopuszczenie ichdo ±wi¦ce« spowodowaªo, i» zostali zmuszeni do wst¡pienia do wojska rosyjskiego29.

Z niesªabn¡cym krytycyzmem o d¡»eniach Litwinów wypowiadaª si¦ na emigracjiHipolit Korwin-Milewski, w czasie wojny przebywaj¡cy m.in. w Pary»u. Podczas nasi-lenia si¦ dziaªalno±ci litewskich polityków na Zachodzie, Milewski opublikowaª w dwu-tygodniku �Le Correspondant� artykuª. Napisaª w nim, »e �[...] ruch litewski nie jestwªa±ciwie ruchem narodowym, lecz antagonizmem klasowym, poniewa» z wyj¡tkiemkilkuset ambitnych póªinteligentów i najcz¦±ciej wykolejonych ksi¦»y wszystko ogra-nicza si¦ wyª¡cznie do klasy wªo±cia«skiej�. Autor suponowaª, »e do 1914 r. ten, kto

26 H. Korwin-Milewski, op. cit., s. 152.27 Sz. Meysztowicz, Przenigdy! odpowied¹ na Gªos Litwinów do mªodej generacji magnatów, oby-

wateli i szlachty na Litwie [w:] W kr¦gu sporów polsko-litewskich na przeªomie XIX i XX wieku,oprac. M. Zaczy«ski i B. Kal¦ba, t. 1, Kraków 2004, s. 63�81; �ossowski P., Litewski ruch narodowyw polskiej my±li..., s. 15. �ossowski przypisuje autorstwo broszury A. Meysztowiczowi oraz JózefowiKardzikowskiemu.

28 E. Romer, Dziennik 1919�1923, t. 2,Warszawa 1995, s. 237�239.29 E. Romer, Dziennik 1914�1918, t. 1, Warszawa 1995, s. 95.

192

przestawaª by¢ chªopem, przestawaª by¢ Litwinem: �Rzecz prosta; tam na miejscu Po-lak to jest taki Litwin, który nigdy w »yciu nigdy g¦si nie pasaª, a Litwin to jest takiPolak, który g¦si pasaª albo jeszcze pasie�. Podsumowuj¡c, publicysta stwierdziª, »e je-»eli Niemcy opuszcz¡ Kowno, wówczas caªe terytorium znajduj¡ce si¦ pod panowaniemTaryby powinno zosta¢ wcielone do Polski. W tym przypadku uwzgl¦dniono by prawagwary litewskiej. Litwa jego zdaniem zostaªa powoªana i podtrzymywana przy »yciuprzez Niemców, którzy dodatkowo ªo»yli pieni¡dze na agitacj¦ litewsk¡ na Zachodzie.Jedynym elementem kulturalnym na ziemiach byªego Wielkiego Ksi¦stwa Litewskiego,na którym mo»na si¦ oprze¢, jest kultura polska, a wi¦c Litwa etnogra�czna i histo-ryczna powinna nale»e¢ do Polski30.

Powy»ej przedstawione przykªady stosunku przedstawicieli cz¦±ci ziemia«stwa dopowstaj¡cego narodu litewskiego w przewa»aj¡cej mierze byªy spowodowane obaw¡przed mo»liwo±ci¡ powstania demokratycznego pa«stwa litewskiego, o silnych tenden-cjach nacjonalistycznych. Pa«stwo to, opieraj¡ce si¦ gªównie na czynniku wªo±cia«skim,mogªoby doprowadzi¢ do zapowiadanej przez przywódców narodowych reformy rolnej,która uderzaªaby gªównie w wielk¡ wªasno±¢ ziemia«sk¡. W guberni wile«skiej w r¦-kach polskich znajdowaªo si¦ ponad 60 procent areaªu ziemi31, podobnie byªo w gu-berni kowie«skiej32. W ±wiadomo±ci ziemian wyrzeczenie si¦ swoich posiadªo±ci byªonie do przyj¦cia i jednocze±nie oznaczaªo wycofanie si¦ polsko±ci z tych ziem. Pogl¡dten utrwalaª si¦ w mentalno±ci kresowców od czasu wprowadzenia przez wªadze carskieukazu z 1865 r. o zakazie kupowania ziemi przez Polaków. Osoba dopuszczaj¡ca si¦ ta-kiego czynu nazywana byªa ªajdakiem i nara»ona na alienacj¦ spoªeczn¡. Z przejawamiostracyzmu spotkaªa si¦ Eliza Orzeszkowa, gdy sprzedaªa swój maj¡tek, który tra�ªw r¦ce Rosjanina33. Praca na roli, jak pisze Janina z Puttkamerów, byªa po±wi¦ceniemw imi¦ patriotyzmu34 lub, jak pisaª Walerian Meysztowicz, byªa niepisanym prawem,wewn¦trznym poczuciem odpowiedzialno±ci za kraj35.

Ziemianie cz¦sto nie mogli zrozumie¢ niech¦ci polskich polityków do stawania jedno-znacznie w ich obronie. Aleksander Meysztowicz, prezes Tymczasowej Komisji Rz¡dz¡-cej w Wilnie w latach 1921�1922 i byªy czªonek Rady Pa«stwa, pisaª, »e �W stosunkachz Litw¡ Kowie«sk¡ dziwnie sªabi jeste±my, a w dodatku sªabo±ci swojej nie umiemyukry¢ i nie umiemy postawi¢ si¦ tak, »eby si¦ z nami liczono. W dyplomatycznej walceo ni¡ bronimy si¦ tylko od napa±ci, sami ofensywy nie bior¡c. Doprowadziªo to do tego,»e nie my po polskie okolice, zagarni¦te przez Litw¦ si¦gamy, ale Litwa Kowie«ska si¦gapo Wilno, w którem nie ma nic litewskiego�36. Meysztowicz twierdziª, »e zmarnowanocztery okazje zaj¦cia Kowna37.

30 H. Korwin-Milewski, op. cit., s. 333�336.31 P. �ossowski, Kon�ikt polsko-litewski 1918�1920, s. 12.32 A. Meysztowicz, Kowie«skie Towarzystwo Rolnicze w latach 1900�1904, Biblioteka Ossolineum

Wrocªaw, rkps. 15555, s. 64. Meysztowicz podaje, »e wg danych urz¦dowych do Polaków nale»aªo 64%ziemskiej wªasno±ci prywatnej, lecz osobi±cie uwa»a, »e odsetek ten byª znacznie wi¦kszy.

33 K. Niezabytowski, Pami¦tnik, fragmenty, Przegl¡d Wschodni, t. X ( 2006), z. 2 (38), oprac.R. Jurkowski, s. 445.

34 J. z Puttkamerów-�óªtowska, Inne czasy inni ludzie, Londyn 1998, s. 9.35 W. Meysztowicz, Poszªo z dymem. Gaw¦dy o czasach i ludziach, Warszawa 1989, s. 10.36 Idem, Trzy miesi¡ce rz¡dów w Litwie �rodkowej, s. 10.37 Ibid., s. 3.

193

Z kolei Milewski uwa»aª, »e �pobªa»liwe dopuszczenie powstaniakowie«sko-litewskiego niby pa«stwa i oddanie mu na zagªad¦ kilka tysi¦cy polskichrodzin ziemia«skich� byªo niedopuszczalne38. Pami¦tnikarz twierdziª, »e Polska nie po-winna by¢ odbudowywana na zasadzie etnogra�cznej. Przywoªuj¡c przykªad Angliii Francji, stwierdzaª, »e owe kraje nie stosuj¡ u siebie tej zasady. Wnioskowaª, i» opróczrdzennej Polski s¡ jeszcze Kresy od pi¦ciuset lat z ni¡ zwi¡zane, które stanowi¡ jako-±ciowo poªow¦ narodu polskiego, czyli jego wyksztaªconej warstwy39.

Konserwaty±ci z caª¡ siª¡ podejmowali si¦ krytyki demokracji i rewolucji, któreich zdaniem staªy si¦ w latach I wojny ±wiatowej remedium na wszystkie problemy.Zdaniem Korwin-Milewskiego byª to objaw utraty poczucia rzeczywisto±ci40. Obawprzed panowaniem Litwinów nie mo»na sprowadza¢ wyª¡cznie do l¦ku o wªasny byt.Nale»y podkre±li¢, »e zgodnie z fraz¡ wyra»on¡ przez Stanisªawa Cata-Mackiewicza�konserwatyzm to monarchizm�, cz¦±¢ konserwatystów byªa zagorzaªymi zwolennikamiwªadzy dynastycznej. Demokratyzowanie si¦ byªo jednoznaczne z upadkiem uzasadnio-nych i sprawdzonych, a zatem dobrych zasad funkcjonowania spoªecze«stwa i pa«stwa.W tym kontek±cie narodowe pa«stwo litewskie stawaªo si¦ bardziej uci¡»liwym oku-pantem ni» Rosja carów.

38 H. Korwin-Milewski, op. cit, s. 216.39 Ibid., s. 303.40 Ibid., s. 336�338.

Historia dwudziestolecia

mi¦dzywojennego i II wojny

±wiatowej

195

Endecka polityka �rozumnej ugody� w 1908 roku w ±wietle�Przegl¡du Narodowego�

Paweª Beczek

Uniwersytet Gda«ski

Wst¦p

Nie ma w¡tpliwo±ci, »e rola obozu narodowodemokratycznego w procesie �wykuwa-nia� niepodlegªo±ci Polski byªa niebagatelna. Ekspansja ideologii narodowej w du»ejmierze przyczyniªa si¦ do wzrostu poczucia rodzimej to»samo±ci. Zazwyczaj podkre±lasi¦ olbrzymi wkªad wszechpolaków w dzieªo uobywatelnienia najni»szych warstw spo-ªecznych, przede wszystkim chªopstwa. Aktywno±¢ endecji nie ograniczaªa si¦ jednakli tylko do pªaszczyzny wychowawczej. Obóz ligowy rozwin¡ª tak»e szerok¡ dziaªalno±¢polityczn¡, przy czym jej ocena budzi w historiogra�i sporo kontrowersji. Chodzi tuo przyj¦t¡ po 1905 roku taktyk¦ wzgl¦dem rosyjskiego zaborcy, której gªówne zaªo»eniewyra»aªo si¦ w ha±le � ujmuj¡c rzecz w du»ym skrócie � uznania carskiego panowania.Roman Wapi«ski, pisz¡c o rzeczonej taktyce, stwierdzaª: �Nie traktujmy tego [. . . ] jakowyrzeczenia si¦ d¡»e« niepodlegªo±ciowych, byª to tylko wyraz konkretyzacji zasad po-lityki bie»¡cej�1. Roman Dmowski � sternik ruchu ligowego � inicjuj¡c powy»szy kurs,w »adnym razie nie zdradzaª swoich ideaªów narodowych. Liczyª si¦ natomiast ze skom-plikowanymi realiami stosunków polsko-rosyjskich, które wymusiªy przyj¦cie bardziejust¦pliwego stanowiska. Nie oznaczaªo to jakkolwiek caªkowitego podporz¡dkowaniasi¦ woli zaborcy. Mo»na by raczej mówi¢ o umiarkowanie kompromisowym nastawieniuwszechopolaków, które Wapi«ski okre±liª mianem polityki �rozumnej ugody�2. W ni-niejszej pracy skupimy si¦ na przeªomowym 1908 roku, kiedy to � jako odpowied¹ nacoraz wi¦kszy ferment w stosunkach mi¦dzy mocarstwami � doszªo do ostatecznegowykrystalizowania endeckiej orientacji na Rosj¦. Przeanalizujemy, w jaki sposób samiprzedstawiciele Narodowej Demokracji argumentowali ów nowy kierunek swojej po-lityki. Pogl¡dy endeckich teoretyków odtworzymy na podstawie publikacji zawartychw miesi¦czniku �Przegl¡d Narodowy�.

1 R. Wapi«ski, Roman Dmowski, Lublin 1988, s. 164.2 Ibid., s. 158.

197

Czasopismo ukazywaªo si¦ od stycznia 1908 do sierpnia 1914 roku3. Gªównym ini-cjatorem powoªania magazynu byª Zygmunt Balicki, który podj¡ª si¦ zarazem jegokierownictwa. W zamierzeniach miesi¦cznik miaª zajmowa¢ si¦ teoretyczn¡ stron¡ funk-cjonowania obozu narodowodemokratycznego. Po zamkni¦ciu w 1905 roku �Przegl¡duWszechpolskiego�, ruch ligowy praktycznie nie posiadaª organu prasowego nastawio-nego na ksztaªtowanie i popularyzowanie swoich zaªo»e« programowych. Wi¦kszo±¢dzienników oraz tygodniki �My±l Polska� czy �Gªos Polski� skupiaªy si¦ bowiem na za-gadnieniach polityki bie»¡cej4. Powoªanie �Przegl¡du Narodowego� miaªo zatem zmie-ni¢ ten niekorzystny stan rzeczy. Nale»y jednak zaznaczy¢, »e mimo poªo»enia naciskuna teoretyzowanie miesi¦cznik nie unikaª odniesie« do aktualnych wydarze«, np. z du-»¡ uwag¡ ±ledzono i rozpatrywano dziaªalno±¢ Koªa Polskiego w III Dumie5. Pismoporuszaªo ró»norak¡ problematyk¦ � od zagadnie« stricte naukowych do literatury.Przewa»aªa jednak tematyka polityczna. To z kolei przekªadaªo si¦ na kr¡g jego poten-cjalnych odbiorców � adresatami periodyku byªy ±rodowiska inteligenckie. Sam j¦zyk�Przegl¡du. . . � nie nale»aª do ªatwych, peªno w nim abstrakcyjnych spekulacji. Jegorecepcja wymagaªa wi¦c znacznego wyrobienia umysªowego.

Jak ju» wspomniano, czoªow¡ postaci¡ miesi¦cznika byª jego redaktor naczelny �Zygmunt Balicki. Nie tylko czuwaª on nad zachowaniem wªa±ciwej linii politycznej pi-sma, ale przede wszystkim prowadziª intensywn¡ dziaªalno±¢ publicystyczn¡. Co wi¦cej,to wªa±nie gªównie jego felietony stanowiªy o quasinaukowym charakterze periodyku.Wpªyw Balickiego na pro�l �Przegl¡du...� byª wi¦c znacz¡cy. Powa»n¡ rol¦ odgrywaªtak»e Roman Dmowski, mimo »e jego aktywno±¢ dziennikarsk¡ ograniczaªo czynne za-anga»owanie w »ycie polityczne (do stycznia 1909 peªniª funkcj¦ prezesa Koªa Polskiegow Dumie). Istotny wkªad w rozwój pisma wnie±li wreszcie Bohdan Wasiuty«ski, Sta-nisªaw Kozicki i Antoni Sadzewicz.

Echa koncepcji Dmowskiego na ªamach �Przegl¡du Narodowego�

Roman Dmowski okre±liª si¦ jako zwolennik polsko-rosyjskiego wspóªdziaªania w ob-liczu spodziewanego kon�iktu w Europie ju» w 1907 roku6. Peªne rozwini¦cie swojegoprogramu zawarª w wydanej rok pó¹niej ksi¡»ce pt: Niemcy, Rosja a kwestia polska.Analiza jej tre±ci � chocia»by pobie»na � wydaje si¦ niezb¦dna dla zrozumienia poczy-na« obozu wszechpolskiego w rzeczonym okresie. Opowiadaj¡c si¦ za Rosj¡, przywód-ca Narodowej Demokracji kierowaª si¦ dwiema gªównymi przesªankami. Po pierwsze,uznaª, »e jedynie pa«stwo carów mo»e podj¡¢ si¦ dzieªa zjednoczenia ziem polskich po-

3 Jego wydawanie wznowiono jeszcze po wojnie, periodyk wychodziª nieregularnie od maja 1919do grudnia 1921 r.

4 U. Jakubowska, �Przegl¡d Narodowy� 1908�1914, Kwartalnik Historii Prasy Polskiej, 1984,r. XXIII, nr 3, s. 99�100; A. Dawidowicz, Zygmunt Balicki (1858�1916). Dziaªacz i teoretyk polskiegonacjonalizmu, Kraków 2006, s. 118.

5 Ibid., s. 120; Z. Kmiecik, Prasa warszawska w latach 1908�1918, Warszawa 1981, s. 198.6 W. Buªhak, Dmowski � Rosja a kwestia polska, Warszawa 2000, s. 170. Na ogóª przyjmuje si¦, »e

wybór opcji rosyjskiej przyspieszyªa informacja o ukªadzie brytyjsko-rosyjskim w sierpniu 1907 rokuw sprawie rozgraniczenia stref wpªywów w Azji �rodkowej. W literaturze mo»na si¦ jeszcze spotka¢z innymi interpretacjami, za przeªomowe uznaje si¦ gªosowanie Koªa Polskiego za powi¦kszeniemkontyngentu rekruta w II Dumie albo misj¦ poselsk¡ Dmowskiego w tym przedstawicielstwie.

198

przez opanowanie pozostaªych zaborów. Po drugie, za tym rozwi¡zaniem przemawiaªani»szo±¢ cywilizacyjna Rosjan, wobec czego ich panowanie nie zagra»aªo pozycji pol-skiego narodu7. Dmowski uwypuklaª natomiast niebezpiecze«stwo ze strony Niemiec,akcentuj¡c ich potencjaª i upór w realizacji akcji germanizacyjnej. Przydatno±¢ tychspekulacji uzale»niona byªa jednak od podstawowego warunku � wojny miedzy zabor-cami. I wªa±nie temu celowi � zdaniem lidera endecji � winna by¢ podporz¡dkowanarodzima polityka. Oznaczaªo to poparcie dla okcydentalnej orientacji w Rosji i d¡»eniedo jednoczesnej neutralizacji wpªywów kóª germano�lskich. W literaturze przedmiotuistniej¡ zatem pogl¡dy, »e opcja Dmowskiego miaªa de facto charakter antyniemieckib¡d¹ prozachodni8. Podkre±la si¦ zarazem niezmiennie negatywne nastawienie publi-cysty wobec wschodniego imperium9.

Gªówn¡ aren¡ aktywno±ci dziaªaczy ligowych w interesuj¡cym nas okresie stanowiªoforum rosyjskiej Dumy10. Spo±ród 11 czªonków Koªa Polskiego w III Dumie, 9 wywo-dziªo si¦ ze Stronnictwa Demokratyczno-Narodowego. Sytuacja byªa wi¦c klarowna � towªa±nie na gruncie Izby Pa«stwowej miaª ujawni¢ si¦ nowo obrany kurs. Na ogóª za sym-boliczny pocz¡tek tego etapu polityki �rozumnej ugody� uwa»a si¦ wyst¡pienie Dmow-skiego � peªni¡cego funkcj¦ przewodnicz¡cego Koªa � w czasie dyskusji nad bud»etemMinisterstwa Spraw Wewn¦trznych w maju 1908 roku. Jego przeªomowo±¢ polegaªana o�cjalnym zadeklarowaniu gotowo±ci rezygnacji z postulatu autonomii i przyj¦ciainnych korzystnych rozwi¡za«, zaproponowanych przez rz¡d11.

Wybór Rosji na potencjalnego sojusznika w przyszªym kon�ikcie wymagaª pewnegorodzaju odwagi. Oczywi±cie zdajemy sobie spraw¦, »e koncepcja Dmowskiego opiera-ªa si¦ na solidnej podbudowie teoretycznej. Przypomnijmy raz jeszcze: wojna Niemiecz caratem � oto swoista esencja jego orientacji. Je»eli efektem bezwzgl¦dnej opozycjibyª wzrost znaczenia grup germano�lskich, zwalczaj¡cych pomysª kon�iktu z Prusa-mi � nale»aªo j¡ zarzuci¢. Je±li mimo to sfery rz¡dz¡ce w dalszym ci¡gu dopuszczaªysi¦ antypolskich zachowa« � nale»aªo zacisn¡¢ z¦by i trwa¢ dalej. Nie ma jednak coukrywa¢, »e akceptacja powy»szych rozwi¡za« wymagaªa znacznego wyrobienia poli-tycznego, a to w spoªecze«stwie nadwi±la«skim nie staªo na zbyt wysokim poziomie.Caªo±¢ komplikowaª dodatkowo moment sformuªowania orientacji � byª on skorelowanyz kolejnymi ograniczeniami praw Polaków (restrykcyjna ordynacja wyborcza do Du-my zmniejszaj¡ca dla Kongresówki liczb¦ mandatów z 36 do 12, zamkni¦cie Polskiej

7 R. Wapi«ski, Narodowa Demokracja 1893�1939. Ze studiów nad dziejami my±li nacjonalistycz-nej, Wrocªaw � Warszawa � Kraków � Gda«sk 1980, s. 109�110; idem, Roman Dmowski, s. 185; idem,Historia polskiej my±li politycznej XIX i XX wieku, Gda«sk 1997, s. 136�138.

8 W. Buªhak, op. cit., s. 180. Ustalenia Buªhaka zasªuguj¡ na szczególne zainteresowanie. Jegozdaniem koncepcja Dmowskiego miaªa raczej charakter prozachodni, a ±ci±le probrytyjski. Wedªugbadacza pod poj¦ciem �wspóªpracy z Rosj¡� przywódca endecji rozumiaª poparcie dla liberalnych kóªanglo�lskich, d¡»¡cych do przekierowania zagranicznej polityki caratu w stron¦ Baªkanów, gdzie zbie-gaªy si¦ interesy Berlina i Petersburga. Grupy te widziaªy tak»e potrzeb¦ zreformowania wewn¦trznejsytuacji Rosji, zalecaj¡c kompromisowe rozwi¡zanie problemu narodowo±ciowego (akceptacja aspiracjimniejszo±ci narodowych w ramach pa«stwowo±ci rosyjskiej).

9 R. Wapi«ski, Narodowa Demokracja. . . , s. 109; idem, Roman Dmowski..., s. 187; W. Buªhak,op. cit., 180; U. Jakubowska, op. cit., s. 112.

10 Z. �ukawski, Koªo Polskie w Rosyjskiej Dumie Pa«stwowej w latach 1906�1909, Wrocªaw 1967,s. 11�18.

11 Ibid., s. 142.

199

Macierzy Szkolnej w grudniu 1907 roku), co jeszcze bardziej zniech¦caªo ich do Rosji.Powy»sza problematyka znalazªa swoje odzwierciedlenie w artykule Balickiego pt. Brakmiary warto±ci. Autor ze smutkiem konstatowaª kryzys »ycia publicznego w Królestwie.Przejawiaª si¦ on przede wszystkim w specy�cznym podej±ciu jego mieszka«ców do po-lityki, która � wedªug nich � winna przynosi¢ natychmiastowe efekty, inaczej � by¢u»yteczna. Zgodnie z t¡ logik¡ rozziew pomi¦dzy powszechnymi oczekiwaniami spoªe-cze«stwa a rezultatami danej polityki ko«czy si¦ odrzuceniem tej ostatniej. Publicystastaraª si¦ wi¦c wyeksponowa¢ now¡ jako±¢ w jej postrzeganiu, przeciwstawiaj¡c poj¦-ciu �u»yteczno±ci� kategori¦ �warto±ci�. O ile �u»yteczno±¢� posiada charakter wzgl¦dnyi zmienny, o tyle �warto±¢� polityki cechuje staªo±¢ i bezwzgl¦dno±¢. Z tego powoduo wiele wi¦ksze znaczenie dla przyszªo±ci narodu ma ta druga wªa±ciwo±¢. Nale»y za-tem przywi¡zywa¢ wag¦ do �warto±ci�, a nie �u»yteczno±ci�12. Nietrudno zdemaskowa¢zbie»no±¢ powy»szego przesªania z ówczesn¡ taktyk¡ obozu ligowego. Wzmiankowan¡konsekwencj¦ � wbrew wszelkim okoliczno±ciom � w popieraniu �kierunku na Rosj¦�mo»na traktowa¢ wªa±nie jako ow¡ �warto±¢�. Jednocze±nie zdawano sobie spraw¦ z nie-wielkich szans na chocia»by minimalne ust¦pstwa rz¡du w sprawie polskiej. St¡d próbawytªumaczenia, »e dobra polityka nie zale»y od konkretnych i chwilowych zysków �liczy si¦ przede wszystkim planowe i dªugofalowe my±lenie.

Jak ju» zaznaczono, zwiastunem reorientacji taktyki Narodowej Demokracji by-ªo majowe przemówienie Dmowskiego na forum Dumy. �Przegl¡d. . . � podkre±laª do-niosªo±¢ tego wydarzenia, wyra»aj¡c nadziej¦, »e �stanowi¢ b¦dzie [. . . ] jeden z wy-bitnych momentów w dziejach stosunków polsko-rosyjskich�13. Precyzyjne omówienienowo uformowanej koncepcji geopolitycznej endecji znalazªo si¦ natomiast w czerwco-wym numerze miesi¦cznika, w artykule Balickiego pt.Wobec nowego poªo»enia. Gªównetezy jego wyst¡pienia w zasadzie pokrywaªy si¦ z wnioskami wypªywaj¡cymi z ksi¡»-ki Niemcy, Rosja a kwestia polska. I tak kierownik periodyku uwydatniª dynamik¦ekspansji narodowej Prusaków, stanowi¡c¡ realne zagro»enie dla »ywioªu polskiego14.Tymczasem akcja rusy�kacyjna poniosªa caªkowit¡ kl¦sk¦. Z dwojga gªównych zabor-ców (Austria zdaniem Balickiego znajdowaªa si¦ pod wpªywem Berlina), w interesiePolaków le»aªo zatem opowiedzenie si¦ po stronie mniejszego zªa � Petersburga. Zatakim wyborem przemawiaª tak»e inny, nie mniej istotny argument: w±ród rosyjskiejopinii publicznej istniaªy grupy, uznaj¡ce zale»no±¢ przywrócenia � zachwianej po 1905roku � mocarstwowej pozycji Cesarstwa od znormalizowania stosunków w Królestwie.Wedªug publicysty dzi¦ki temu otwieraªy si¦ perspektywy przyjaznych, opartych nauznaniu narodowej odr¦bno±ci, relacji polsko-rosyjskich15. W ten zakamu�owany spo-sób autor uwypukliª wi¦c swoje poparcie dla prozachodnich kóª w pa«stwie carów16.Te wszystkie okoliczno±ci musiaªy, rzecz oczywista, wyznaczy¢ odpowiednie metodypost¦powania nadwi±la«skich polityków. Balicki postulowaª zatem skupienie wysiªków

12 Z. Balicki, Brak miary warto±ci, Przegl¡d Narodowy (dalej: PN) 1908, nr 4, s. 410�414.13 A. Sadzewicz, Przegl¡d spraw polskich, PN 1908, nr 5, s. 628�629.14 Z. Balicki, Wobec nowego poªo»enia, PN 1908, nr 6, s. 668.15 Ibid., s. 672.16 Por. przyp. 8.

200

na �walce parlamentarnej�17. Redaktor odrzucaª przy tym taktyk¦ drapie»nej opozycji,wysuwaj¡c w to miejsce propozycj¦ uªo»enia stosunków z zaborc¡. Aby osi¡gn¡¢ tozamierzenie, nale»aªo jednak znale¹¢ pªaszczyzn¦ kompromisu, swego rodzaju �wspólnygrunt�. Taki charakter � wedªug autora � posiadaªa m.in. ±wie»o zainicjowana politykasªowia«ska18.

Stosunek publicystów �Przegl¡du Narodowego� wobec ruchu neosªowia«-

skiego

Powy»sza akcja, celuj¡ca w integracj¦ narodów sªowia«skich, zostaªa podj¦ta w 1906przez liberalne koªa rosyjskie19. Powoªywano si¦ przy tym na zagro»enia pªyn¡ce zestrony pangermanizmu. Pr¡d ów wspóªgraª z nowym kierunkiem w rosyjskiej politycezagranicznej, który unaoczniª si¦ po przegranej wojnie z Japoni¡ w 1905 roku, a doty-czyª Póªwyspu Baªka«skiego20. Premier Piotr Stoªypin postanowiª wi¦c zdyskontowa¢go dla swoich celów i udzieliª mu nieo�cjalnego poparcia21. Co wa»ne, neoslawizm spo-tkaª si¦ tak»e z przychylno±ci¡ innych narodów sªowia«skich, przede wszystkim Cze-chów, w±ród których na czoªo wybijaª si¦ Karol Kramarz � pó¹niejszy faktyczny aran»erakcji22. Zdawano sobie jednak spraw¦, »e aby mówi¢ o prawdziwej integracji Sªowia«sz-czyzny, nie mo»na byªo pomin¡¢ Polaków. Tymczasem ich ówczesne stosunki z Rosjana-mi, w obliczu nasilaj¡cych si¦ restrykcji w Królestwie, nie nale»aªy � eufemicznie rzeczujmuj¡c � do najlepszych. W zwi¡zku z powy»szym reakcja polskich polityków wo-bec caªego przedsi¦wzi¦cia posiadaªa niebagatelne znaczenie dla jego przyszªo±ci. Oczywszystkich zwrócone byªy szczególnie na przedstawicieli Kongresówki. Obóz wszechpol-ski postanowieniem Komitetu Centralnego Ligi Narodowej w 1907 opowiedziaª si¦ zauczestnictwem w akcji23. �Przegl¡dowi Narodowemu� przypadªo zatem kolejne zadanie� wyja±nienie opinii publicznej warto±ci ruchu neosªowia«skiego dla sprawy polskiej.

Jednoznaczne stanowisko periodyku w tej sprawie unaoczniªo si¦ w zwi¡zku z o�-cjaln¡ deklaracj¡ Dmowskiego, uznaj¡c¡ zasadno±¢ udziaªu Polaków w omawianymprzedsi¦wzi¦ciu �bez zastrze»e«�, na spotkaniu polityków sªowia«skich w Petersburguw maju 1908 roku24. Relacjonuj¡c przebieg rzeczonej konferencji, Sadzewicz w peª-ni akceptowaª lini¦ przyj¦t¡ przez przywódc¦ Narodowej Demokracji25. Wtórowaª muBalicki, który jednocze±nie pokusiª si¦ o dogª¦bn¡ charakterystyk¦ neoslawizmu, uwy-puklaj¡c przede wszystkim jego pozytywne aspekty. Kierownik pisma widziaª wi¦c

17 Z. Balicki, Wobec nowego. . . , s. 670.18 Ibid., s. 670�671.19 P. Wieczorkiewicz, Udziaª Polaków w ruchu neosªowia«skim, a stosunki polityczne

polsko-rosyjskie (1908�1910), Pami¦tnik Sªowia«ski, 1978, t. 30, s. 133.20 Ibid., s. 134; A. Giza, Neoslawizm i Polacy 1906�1910, Szczecin 1984, s. 46.21 Ibid., s. 50; P. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 139.22 M. Biaªokur, Czesi i Polacy w publicystyce prasowej obozu narodowo-demokratycznego na prze-

ªomie XIX i XX wieku [w:] Narodowa Demokracja XIX�XXI wiek. Koncepcje�Ludzie�Dziaªalno±¢,pod red. T. Sikorskiego i A. W¡tora, Szczecin 2008.

23 P. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 149�150; R. Wapi«ski, Roman Dmowski..., s. 180; W. Buªhak, op.cit., s. 181�182.

24 P. Wieczorkiewicz, op. cit., s. 143.25 A. Sadzewicz, Przegl¡d..., PN 1908, nr 6, s. 754�757.

201

w tym ruchu szans¦ przeniesienia sprawy polskiej na szerszy, mi¦dzynarodowy grunt.Zachowywaª przy tym stonowany optymizm: �Nie znaczy to bynajmniej, »eby to nowejej postawienie miaªo bezpo±rednio i w szybkiem tempie prowadzi¢ do jej rozwi¡zania� co do tego nikt si¦ chyba nie ªudzi, ale pozyskuje ona mocne podstawy polityczne,i cokolwiek b¦dzie zrobione w tym kierunku, nie mo»e nie przynie±¢ owoców w przy-szªo±ci�26. Balicki uwydatniª tak»e inne doniosªe nast¦pstwo neoslawizmu: mo»liwo±¢wspólnego wyst¦powania Polaków z trzech zaborów. Umo»liwiaªo to zaakcentowaniezasady wszechpolsko±ci, tak silnie propagowanej przez obóz ligowy. Po stronie plusówpublicysta widziaª wreszcie oparcie akcji na �realnym gruncie interesów wspólnych�, coodró»niaªo go od dawnego panslawizmu, przepojonego �czczymi sentymentami i mgli-stymi ideami�27.

�Przegl¡d Narodowy� wobec rozªamów w 1908 r.

Wspomniano, »e królewiacka opinia publiczna niezbyt przychylnie odniosªa si¦ donowych zaªo»e« programowych obozu wszechpolskiego. Na uwag¦ zasªuguje jednakfakt, »e podobne stanowisko zaj¦li równie» niektórzy dziaªacze samej Narodowej De-mokracji. Rozbie»no±ci w jej ªonie istniaªy jeszcze przed o�cjalnym wyªo»eniem kon-cepcji Dmowskiego. I tak, w maju 1907 roku, na znak protestu przeciw gªosowaniuKoªa Polskiego za zwi¦kszeniem kontyngentu rosyjskiego rekruta, swoje kontakty z Li-g¡ Narodow¡ zerwaª Tadeusz Gru»ewski, zwi¡zany z czasopismem �My±l Polska�. Po-staw¦ polskiego przedstawicielstwa w II Dumie skrytykowaªa tak»e redakcja �Go«caPorannego i Wieczornego� na czele z Zygmuntem Makowieckim. Kierownikom ende-cji zarzucano przywi¡zywanie nadmiernej wagi do akcji parlamentarnej, co wi¡zaªosi¦ z zaniedbaniem pracy na rzecz uobywatelnienia ludu. W zaistniaªej sytuacji po-stulowano wi¦c bojkot III Dumy28. Podobne pretensje wysuwali przywódcy Zwi¡zkuMªodzie»y Polskiej �Zet�. Ich zdaniem obóz wszechpolski, skupiaj¡c si¦ na dziaªalno±ciparlamentarnej, odsun¡ª na bok hasªa niepodlegªo±ciowe29. Nale»y zreszt¡ zauwa»y¢,»e napi¦cia na linii �Zet� � Liga Narodowa narastaªy ju» od 1905 roku30.

Ostateczne opowiedzenie si¦ za orientacj¡ prorosyjsk¡ jeszcze bardziej spot¦gowaªowewn¦trzny ferment. Miejscem tar¢ staª si¦ nawet Komitet Centralny LN, gdzie ujaw-niª si¦ spór pomi¦dzy Dmowskim a zwolennikami opcji austriackiej31. Akces do ruchuneosªowia«skiego przepeªniª czar¦ goryczy. Ju» Gru»ewski przestrzegaª przed uczest-

26 Z. Balicki, Wobec nowego. . . , s. 673.27 Ibid., s. 673�674.28 W. Potka«ski, Wyst¡pienie �Frondy� z obozu Narodowo-Demokratycznego oraz jej dziaªalno±¢

w latach 1908�1912, Studia Historyczne 2003, r. 46, z. 2, s. 127.29 Idem, Zawi¡zanie, dziaªalno±¢ oraz wyst¡pienie Zwi¡zku Mªodzie»y Polskiej z Narodowej Demo-

kracji w 1909 r. i utworzenie �niezale»nego Zetu�, Dzieje Najnowsze 1998, r. 30, nr 4, s.16.30 A. W¡tor, Narodowa Demokracja w Galicji do 1918 roku, Szczecin 2002, s. 142; T. Katelbach,

Zet, Zeszyty Historyczne 1968, z. 13, s. 11. Ró»nice unaoczniªy si¦ na tle stosunku wobec bojkotuszkóª rosyjskich w Królestwie. Czynne zaanga»owanie si¦ mªodzie»y zetowej zostaªo skrytykowaneprzez Dmowskiego, który caª¡ akcj¦ okre±liª mianem �pajdokracji�.

31 J. Terej, Idee, mity, realia. Szkice z dziejów Narodowej Demokracji, Warszawa 1971, s. 54�55.Opcj¦ proaustriack¡ reprezentowali w Komitecie przede wszystkim Stanisªaw Bukowiecki i StanisªawGrabski.

202

nictwem w tym przedsi¦wzi¦ciu, uznaj¡c to za akt �samobójstwa narodowego�32. Jegopogl¡dy na t¦ kwesti¦ podzielaªo kilkunastu czªonków Ligi, którzy od czerwca do pa¹-dziernika 1908 roku sukcesywnie opuszczali jej szeregi. Grupa ta przeszªa do historiipod nazw¡ �Frondy�. W tym samym 1908 roku kontakty z Lig¡ Narodow¡ zawiesiªte» �Zet�33, a w przypadku Narodowego Zwi¡zku Robotniczego doszªo do caªkowitegozerwania stosunków.

Jak w zwi¡zku z powy»szym kwesti¦ wewn¦trznego kryzysu endecji oceniaª �Prze-gl¡d. . . �? Zdaniem Sadzewicza, hasªa �abstynencji parlamentarnej� proponowane przez�narodowych radykaªów� tr¡ciªy niedorzeczno±ci¡34. Zwolennicy tego rozwi¡zania utrzy-mywali bowiem, »e w obliczu zmniejszenia reprezentacji Królestwa prawdopodobie«-stwo uzyskania realnych korzy±ci spadªo do zera. Udziaª posªów polskich w pracach IIIDumy byª wi¦c zb¦dny. Sadzewicz caªkowicie odrzucaª takie rozumowanie. Uwa»aª, »ebojkot Izby miaªby racj¦ bytu jedynie w przypadku udowodnienia szkód, które wyni-kaªyby z dziaªalno±ci parlamentarnej. Tymczasem przeciwnicy odsyªania do Dumy nieczynili tego. Nadawaªo to ich koncepcji znami¦ bezpodstawno±ci. Argumentuj¡c swojestanowisko, autor podpieraª si¦ tak»e analogiami z zewn¡trz. Przywoªaª wi¦c przykªadIrlandczyków, którzy na arenie brytyjskiej Izby Gmin walczyli o swoje narodowe prawa,jak równie» Polaków z zaboru pruskiego, uczestnicz¡cych w obradach sejmu pruskiegoi parlamentu Rzeszy pomimo braku perspektyw na ust¦pstwa ze strony wªadz35. Swoj¡dezaprobat¦ dla gªosicieli haseª bojkotowych wyraziª te» sam Dmowski, konstatuj¡c:�Niewiele warci s¡ morali±ci, którzy wol¡ nic nie robi¢, »eby czasem raz czego± zªegonie zrobi¢�36. Gromi¡c antagonistów z wªasnego obozu, sternik Narodowej Demokracjiwysun¡ª zatem przeciw nim kolejny argument: nieefektywn¡ bierno±¢.

Sprawa bojkotu wyborów do Dumy wi¡zaªa si¦ z innym sztandarowym zarzutemwobec nowej taktyki endecji, mianowicie odst¦pstwem od dotychczasowego progra-mu Ligi Narodowej. W publicystyce �Przegl¡du. . . � w¡tek ten wyst¦powaª pod ha-sªem walki z dogmatyzmem. Mianem �dogmatyków� redaktorzy miesi¦cznika okre±la-li bowiem rzekomych obro«ców czysto±ci zaªo»e« ruchu wszechpolskiego. Krytycznestanowisko wzgl¦dem nich zaj¡ª ponownie Dmowski. Nie szcz¦dz¡c uszczypliwo±ci,stwierdzaª: �Tym biedakom zdaje si¦, »e program demokratyczno-narodowy z 1903i artykuªy, które go rozwijaªy lub uzasadniaªy, byªy alf¡ i omeg¡ m¡dro±ci politycznej.Nie zdaj¡ oni sobie sprawy z tego, »e w oczach samych autorów tego programu i tychartykuªów, o ile stali oni na do±¢ wysokim poziomie i rozumieli dobrze wªasn¡ prac¦,byª to tylko wst¦p do polityki narodowej, a nie caªy jej systemat. [. . . ] od tych pierw-szych liter abecadªa politycznego trzeba si¦ posuwa¢ ci¡gle naprzód, w miar¦ jak poledziaªania si¦ rozszerza�37. Owa elastyczno±¢ wynikaªa ze zmian okoliczno±ci, w jakichprzyszªo dziaªa¢ królewiackim politykom. Zdaniem Dmowskiego sytuacja sprzed rewo-lucji ró»niªa si¦ od tej po 1907 roku i w zwi¡zku z tym wytyczne post¦powania winny

32 W. Potka«ski, Wyst¡pienie �Frondy�. . . , s. 128.33 Idem, Zawi¡zanie. . . , s. 18. Ostateczne zerwanie zwi¡zków �Zetu� z Lig¡ Narodow¡ nast¡piªo

w 1909 r.34 A. Sadzewicz, Przegl¡d..., s. 625.35 Ibid., s. 626�627.36 Stary Narodowiec [R. Dmowski], Re�eksje z doby przeªomu II, PN 1908, nr 3, s. 281.37 Ibid., s. 280.

203

by¢ dopasowane do nowych warunków. Ci, którzy tego nie rozumieli, dowodzili swegopolitycznego niewyrobienia38.

Jak ju» wspomniano, punkt kulminacyjny wewn¦trznego niezadowolenia stanowiªowyst¡pienie z szeregów LN tzw. �Frondy�. Pami¦tamy, »e proces ten byª rozci¡gni¦tyw czasie i trwaª od czerwca do pa¹dziernika. Tymczasem na ªamach �Przegl¡du. . . � o�-cjalna informacja o dokonanej secesji pojawiªa si¦ w numerze wrze±niowym. Wydarzenieto w sposób gruntowny zostaªo omówione przez samego sternika endecji, który kryj¡csi¦ pod pseudonimem Narodowego Demokraty, upozorowaª list �staªego czytelnika� doredakcji miesi¦cznika. Dmowski za podstaw¦ swoich wywodów przyj¡ª czerwcow¡ bro-szur¦ rozªamowców pt. Demokraci narodowi do demokratów narodowych, dokonuj¡c jejkrytycznej analizy. Jego zdaniem zasadnicz¡ sªabo±ci¡ powy»szego tekstu byª jego ne-gatywny charakter. Secesjoni±ci skoncentrowali si¦ bowiem na punktowaniu zarzutówwzgl¦dem o�cjalnej linii programowej ruchu ligowego, nie wysuwaj¡c natomiast »ad-nej konstruktywnej alternatywy. Publicysta z niesmakiem stwierdzaª tak»e brak taktupolitycznego w±ród rozªamowców, którzy zamiast przedstawi¢ swoje niezadowoleniew wewn¦trznym gronie, upublicznili spór. Na tym nie ko«czyªy si¦ kontrargumentyDmowskiego. Wedªug niego autorzy broszury zamazywali rzeczywisto±¢, akcentuj¡ctylko i wyª¡cznie parlamentarne efekty dziaªalno±ci SDN. Nie zauwa»ano natomiastowocnej pracy endecji na niwie ludowej, z osi¡gni¦ciami Polskiej Macierzy Szkolnej naczele. Kierownik endecji stawaª równie» w obronie neoslawizmu � jego zdaniem uto»sa-mianie tego» ruchu ze starym panslawizmem to bezpodstawne insynuacje. Uzasadnieniepowy»szego wniosku zostaªo jednak uj¦te w nieco niefortunny sposób. Autor, wbrewfaktom, traktowaª bowiem ów ruch jako �produkt nierosyjski�. Dmowski daª wresz-cie odpór pos¡dzeniom o ugodowo±¢ SDN. Na potwierdzenie swych racji przypomniaªo licznych wyst¡pieniach czªonków Koªa Polskiego, w których poruszali oni problemstosunków panuj¡cych w Królestwie, nie szcz¦dz¡c krytyki metodom stosowanym przezcarsk¡ biurokracj¦. W ten sposób wykazaª, »e ruch ligowy nie przeobraziª si¦ w piewc¦rosyjskiej wªadzy39.

Do kwestii secesji �Frondy�, w tym samym � wrze±niowym � numerze, ustosunko-waª si¦ tak»e Antoni Sadzewicz. Okre±liª on rozªamowców mianem �lewicy DemokracjiNarodowej�40. Autor zwróciª równie» uwag¦ na osobiste motywy wyst¡pienia z LN. Sta-nowisko to korelowaªo zreszt¡ z zapatrywaniami Dmowskiego, który stale podkre±laªmaªo±¢ pobudek endeckich renegatów41. Charakteryzuj¡c dziaªaczy �Frondy�, Sadze-wicz posªu»yª si¦ za Balickim okre±leniem �immobili±ci�42. Nie pod¡»ali oni bowiem zazmieniaj¡cymi si¦ realiami prowadzenia polityki. Stoj¡c w �bezruchu� � proponowalirozwi¡zania anachroniczne, typowe dla okresu przedrewolucyjnego43.

38 Stary Narodowiec [R. Dmowski], Re�eksje z doby..., s. 281.39 Narodowy Demokrata [R. Dmowski], Niesumienny atak, PN 1908, nr 9, s. 335�345; A. W¡tor,

op. cit., s. 143.40 A. Sadzewicz, Przegl¡d..., s. 346.41 W. Potka«ski, Wyst¡pienie �Frondy�. . . , s. 132. Dmowski pos¡dzaª Gru»ewskiego o koneksje

z masoneri¡, z kolei Zawadzkiego obdarzyª epitetem �czªowieka niebezpiecznego�.42 A. Sadzewicz, Przegl¡d..., s. 346; Z. Balicki, Przeobra»enia metod walk, PN 1908, nr 7, s. 10.43 Ibid., s. 350.

204

Zako«czenie

Rok 1908 stanowi wa»n¡ cezur¦ w � nazwijmy to � �zaborczych� dziejach ruchuligowego. Wszak byª to czas wyklarowania si¦ taktyki, której zaªo»enia pozostaªy nie-zmienne w zasadzie a» do momentu zaªamania pa«stwowo±ci carskiej. Wolta w stron¦Rosji, postrzeganej jako naturalnej ciemi¦»ycielki narodu polskiego, wymagaªa jednakskrupulatnego i cierpliwego wyja±nienia. W zwi¡zku z powy»szym �Przegl¡d Narodowy�poruszaª wiele aspektów polityki �rozumnej ugody�, przy czym czyniª to w dwojakiejformie. Jak przystaªo na organ teoretyczny, du»¡ rol¦ odgrywaªy artykuªy o du»ymstopniu ogólno±ci, zawieraj¡ce sporo odniesie« do nieuchwytnych kategorii, takich jaknp.: �u»yteczno±¢� polityczna. Niemniej znaczn¡ cz¦±¢ wywodów wpleciono w aktu-alny kontekst wydarze«, co poniek¡d byªo wymuszone bie»¡cymi nast¦pstwami nowouformowanego stanowiska endecji. I tak nale»aªo uwypukli¢ koherencj¦ akcji neosªo-wia«skiej ze wzmiankowan¡ taktyk¡. Inn¡ bezpo±redni¡ konsekwencj¡ programowejreorientacji obozu wszechpolskiego byª organizacyjny ferment w jego ªonie. Publicy±ci�Przegl¡du. . . � w wyra¹ny sposób przedstawili swój punkt widzenia na kwesti¦ roz-ªamów. Nie omieszkali przy tym wykpi¢ sztywnego, nienad¡»aj¡cego za post¦puj¡c¡rzeczywisto±ci¡ stanowiska endeckich secesjonistów. Takie przedstawienie sporu miaªowi¦c wykaza¢ dojrzaªo±¢ i sªuszno±¢ linii przyj¦tej przez Dmowskiego i jego towarzyszy.

T¦sknota za Führerem jako specy�czna perspektywa przywództwaRzeszy w latach 1918�1933

Wojciech Wichert

Uniwersytet Szczeci«ski

Naród niemiecki wyró»niaª si¦ na tle innych pa«stw zachodnich specy�cznym sto-sunkiem do jego wªadców, który wyra»aª si¦ w skªonno±ci do personalizacji polityki,idealizacji oraz ±lepego podporz¡dkowania si¦ przywódcom1. Mit heroicznego wodzo-stwa zostaª zapocz¡tkowany i rozwin¡ª si¦ w okresie II Rzeszy, jeszcze przed wybuchemI wojny ±wiatowej. Kultywowany byª on przede wszystkim w kr¦gach mieszcza«skich,gdzie oczekiwano pojawienia si¦ charyzmatycznego przywódcy, który zapewni Niemcomwielkomocarstwow¡ pozycj¦ w ±wiecie oraz doprowadzi do wewn¦trznego odrodzeniakraju i narodowej �rewolucji duszy�. Postawy nostalgii za takim typem suwerena na-siliªy si¦ szczególnie po kl¦sce wojennej Rzeszy, któr¡ powszechnie postrzegano jakozdradziecki �cios w plecy� zadany walcz¡cej armii cesarskiej przez wrogów pa«stwa(Reichsfeinde). Poczucie rozgoryczenia z powodu niesprawiedliwej pora»ki spowodo-waªo, »e lejtmotyw silnej wªadzy ekspandowaª w okresie Republiki Weimarskiej w la-tach 1918�1933. W tym czasie ideaª wodzostwa stanowi¢ miaª panaceum na trudno±cipolityczne i gospodarcze nieakceptowanej przez wi¦kszo±¢ spoªecze«stwa mªodej de-mokracji niemieckiej, a zarazem miaª by¢ siª¡ antyrewolucyjn¡, b¦d¡c¡ alternatyw¡dla ustroju parlamentarnego. W latach dwudziestych koncepcje wodzowskie znajdo-waªy si¦ na obrze»ach sceny politycznej i gªosiªy je jedynie partie skrajnej prawicy.Z biegiem czasu jednak okre±lone elementy tej wizji zacz¦li przyjmowa¢ tak»e zwolen-nicy partii mieszcza«sko-konserwatywnych2. Dªugofalowe skutki sªabo±ci politycznejpodzielonej republiki, która nie potra�ªa zapewni¢ sobie powszechnej a�rmacji, dopro-wadziªy w konsekwencji do znacznego zwi¦kszenia nostalgii za nieugi¦tym suwerenem,a tym samym do upadku polityki grup interesów bezbarwnych funkcjonariuszy partyj-nych �czasu systemu� (Systemzeit) i triumfu koncepcji charyzmatycznego przywództwaHitlera jako nowej podstawy jedno±ci narodowej.

Analizuj¡c genez¦ i specy�k¦ �t¦sknoty za Führerem� (Ruf nach einem starken Füh-rer)3 w czasie republiki niezb¦dne jest omówienie spoªecznej mentalno±ci i ambicji po-

1 R. Grundbeger, Historia spoªeczna Trzeciej Rzeszy, t. 1, Warszawa 1987, s. 132.2 Zob. I. Kershaw, Mit Hitlera. Wizerunek a rzeczywisto±¢ w III Rzeszy, Zakrzewo 2009, s. 25, 32.3 W. Röhr, Behemoth oder Leviathan? Spezi�k und Widersprüchllichkeit des nazistischen Füh-

rerprinzips, Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi 2002, t. 15, s. 104.

207

szczególnych grup Niemców w czasie Cesarstwa Niemieckiego i Weimaru, poniewa» toprzede wszystkim ±wiadomo±¢ spoªeczna stanowi¢ b¦dzie o warunkach wzrostu atrak-cyjno±ci paradygmatu wodzowskiego w okresie po 1918 r. Klasy ±rednie szczególn¡estym¡ darzyªy przede wszystkim cesarza, który byª dla nich symbolem nienaruszalno-±ci porz¡dku klasowego, bezpiecze«stwa i stabilizacji w monarchicznym, autorytarnympa«stwie Hohenzollernów. Wilhelm II uosabiaª tak»e wilhelmi«ski post¦p, euforycznypodziw dla techniki, co byªo równie» wyrazem d¡»e« mieszcza«stwa do emancypacjii wyrwania si¦ ze skostniaªych, kastowych struktur spoªecznych doby II Rzeszy4. Uto»-samianie si¦ z monarchi¡ sprawiaªo, »e u mieszczan powstaªo zªudne i peªne pychypoczucie swojej wysokiej pozycji w ramach spoªecze«stwa, dlatego te» bez »adnegosprzeciwu przyjmowaªo ono autorytet wielkopruskiego pa«stwa zwierzchniego (Obrig-keitsstaat) i propagowan¡ przez nie aksjologi¦ moraln¡ i religijn¡5, nawet je±li miaªacharakter reakcyjny i ksenofobiczny. Nast¦powaªo zjawisko neofeudalizacji mieszcza«-stwa, asymilacji przez nie radykalnej ideologii volkistowskiej wyznawanej przez arysto-kracj¦6, która w aurze mistycyzmu i neopoganizmu gªosiªa apoteoz¦ niemieckiej �krwii ziemi�, ludowo±ci, rasizm i d¡»enie do supremacji Niemiec (Aryjczyków) w Euro-pie, b¦d¡c zarazem kontrapunktem dla miazmatów rewolucji przemysªowej i cywili-zacji wielkomiejskiej, synonimów zgnilizny moralnej i zagro»enia niemiecko±ci przedewszystkim przez wpªywy »ydowskie. Rewolucja industrialna w drugiej poªowie XIXwieku spowodowaªa, »e sytuacja materialna mieszczan ulegªa pogorszeniu, co dopro-wadziªo tak»e do powstania niepokojów spoªecznych. Swoj¡ frustracj¦ w stosunku dodynamiki przemian przemysªowych wyra»ali zwªaszcza drobni kupcy i przedsi¦biorcy,którzy wiele stracili na ekspansji rewolucji. Zadowolona byªa natomiast ta cz¦±¢ bur»u-azji, która zajmowaªa znacz¡c¡ pozycj¦ ekonomiczn¡, tj. wªa±ciciele banków czy domówtowarowych. Nieprzychylnie na nowe trendy rozwojowe i uprzywilejowanie przemysªuspogl¡daªo równie» ziemia«stwo, które z niepokojem patrzyªo na negatywne dla niegotrendy w mi¦dzynarodowym handlu i postulaty ograniczenia ceª7. I wojna ±wiatowaprzyczyniªa si¦ do dalszej deprecjacji statusu ekonomicznego mieszcza«stwa, co wi¡za-ªo si¦ zwªaszcza z radykalizacj¡ nastrojów w±ród drobnomieszcza«stwa, które pó¹niejb¦dzie najbardziej podatne na hasªa wodzowskie.

Wielki kryzys gospodarczy od 1929 r. spowodowaª ogromne zaªamanie zwªaszczaw ªonie grupy robotników, czego przyczyn¡ byªo wielomilionowe bezrobocie (robotnicystanowili trzeci¡ cz¦±¢ siªy roboczej). Zaªamanie gospodarcze skutkowaªo równie» po-wa»nym zadªu»eniem gospodarstw na wsi, które cz¦sto tracili chªopi za spraw¡ licytacji.Coraz silniejsza radykalizacja tej cz¦±ci spoªecze«stwa zbli»aªa ja do partii nazistow-skiej oraz prowadziªa do dezawuacji tradycyjnych autorytetów na wsi, w tym przedewszystkim junkierstwa. N¦c¡ce dla rolników byªy tak»e hasªa NSDAP o do�nanso-waniu tej dziedziny gospodarki, �ratowaniu niemieckiego chªopa�, a tak»e retorycznepodkre±lenie roli wsi jako ¹ródªa krwi niemieckiej. Cz¦±¢ arystokracji i szlachty z ko-

4 Ch.G. v. Krockow, Niemcy. Ostatnie sto lat, Warszawa 1997, s. 119.5 H. Grebing, Der Nationalsozialismus. Ursprung und Wesen, München 1959, s. 36.6 H.-U. Wehler, Modernizacja. Nacjonalizm. Spoªecze«stwo. Eseje i artykuªy, Warszawa 2001,

s. 260 i n.7 G.L. Mosse, Kryzys ideologii niemieckiej, Warszawa 1972, s. 21�22.

208

lei po zako«czeniu wojny zostaªa dotkni¦ta materialn¡ deklasacj¡, poª¡czon¡ z utrat¡dotychczasowych przywilejów. Skutkowaªo to ugruntowaniem postaw volkistowskichw±ród wielkich wªa±cicieli ziemskich, którzy gªosili konieczno±¢ ustanowienia w Niem-czech ustroju z charyzmatycznym przywódc¡ na czele, co prowadziªo jej przedstawicielido ruchu hitlerowskiego i powodowaªo rozpad warto±ci tradycyjnego konserwatyzmu.Obie grupy ª¡czyª ze sob¡ antysemityzm, ch¦¢ radykalnej przebudowy spoªecze«stwai wyzwolenie narodowej energii oraz kult zasady wodzostwa (szczególnie wyra»any przezsynów �Wilheminer�).

Powstaªa po I wojnie ±wiatowej RepublikaWeimarska utrzymaªa si¦ jedynie czterna-±cie lat, ze wzgl¦du na jej pó¹ne ustanowienie8. Obci¡»ona odium kl¦ski wojennej byªaona jedynie improwizacj¡ i dlatego nie uzyskaªa duchowej akceptacji9. W ±wiadomo±ciwi¦kszo±ci Niemców narodziªa si¦ ona ze zdrady armii niemieckiej, której ukradzionozwyci¦stwo. Podpisanie nast¦pnie �haniebnego dyktatu wersalskiego� byªo uto»samia-ne z t¡ kl¦sk¡ i poni»eniem, a zarazem podkopaniem morale narodu. Niemieckie spek-trum polityczne pot¦piaªo ten dokument in toto, jednak»e du»a cz¦±¢ spoªecze«stwaobarczaªa odpowiedzialno±ci¡ przede wszystkim socjaldemokratów (tzw. listopadowychzbrodniarzy � Novemberverbrecher), którzy zaakceptowali warunki traktatu. Niech¦¢do komunistów i tych, którzy zarobili na wojnie, daªa si¦ ªatwo przerobi¢ w straszakpropagandowy. Argumentowano mianowicie, »e to �plutokratyczny �yd� d¡»¡cy do zy-sku szedª na r¦k¦ równie chciwemu �»ydowskiemu bolszewizmowi�, który niszczy caªydorobek kulturowy, powoduje upadek dobrych obyczajów i religii oraz stanowi zagro-»enie dla porz¡dku w pa«stwie10. Widziane w tym ±wietle rz¡dy parlamentarne byªyw rezultacie wytworem obcym wobec tradycji niemieckiej, ideaªem, którego chwilowysukces umo»liwiªa wyª¡cznie katastrofa Niemiec, byªy systemem pozbawionym efek-tywnej wªadzy centralnej (führerlose Demokratie). Volkistowskie hasªa gªosiªy w tymczasie11 ugrupowania skrajnej prawicy i partie konserwatywne d¡»¡ce do stworzeniagerma«skiego imperium. Na przykªad program partii DNVP (Niemieckiej NarodowejPartii Ludowej) bazowaª bardzo mocno na ±wiatopogl¡dzie volkistowskim; równie» pa-ramilitarna organizacja kombatancka Stahlhelm zwi¡zana z deutschnationale przyj¦ªahasªa ze znakiem völkisch. Podobnie post¡piªy Deutschvölkische Freiheitspartei orazVolkspartei (liberalna prawica). W±ród volksistów zdarzali si¦ i tacy, którzy pragn¦lipowrotu do rz¡dów elity arystokratycznej rodem ze ±redniowiecza12.

Parti¡ o rodowodzie volkistowskim i charakterze wybitnie wodzowskim, która zdo-byªa sobie najwi¦ksze poparcie na pocz¡tku lat trzydziestych byªa jednak NSDAP, któ-ra swoj¡ popularno±¢ w±ród spoªecze«stwa zawdzi¦czaªa przede wszystkim wielkiemukryzysowi gospodarczemu, kiedy to Hitler, szermuj¡c populistycznymi hasªami o popra-wie sytuacji gospodarczej kraju i przywróceniu Rzeszy pozycji mocarstwowej, zjednaªsobie gªosy ponad 30% wyborców. Sam¡ parti¦ tworzyli przede wszystkim ludzie zde-

8 J. Krasuski, Historia Rzeszy Niemieckiej 1871�1945, Pozna« 1985, s. 241.9 W. Jochmann, Kryzys spoªeczny. Antysemityzm. Narodowy socjalizm, Pozna« 2007, s. 409.

10 G. Aly, Pa«stwo Hitlera, Gda«sk 2006, s. 33.11 Zob. K. Sontheimer, Antidemokratisches Denken in der Weimarer Republik, Die politischen

Ideen des deutschen Nationalismus zwischen 1918 und 1933, München 1992, s. 244 i n.12 H. Olszewski, Nauka historii w upadku. Studium o historiogra�i i ideologii historycznej w impe-

rialistycznych Niemczech, Warszawa � Pozna« 1982, s. 137.

209

klasowani oraz drobnomieszczanie13 (sklepikarze, rzemie±lnicy, nauczyciele szkóª pod-stawowych). Zasilali j¡ tak»e kombatanci wojenni, a tak»e przedstawiciele ±rodowiskrolniczych, którzy popierali hasªa volkizmu. Ju» na pocz¡tku lat dwudziestych uksztaª-towaª si¦ w tym ugrupowaniu emocjonalny �mit Führera�, który polegaª na caªkowiteji pseudoreligijnej lojalno±ci wobec Hitlera czªonków NSDAP, która to partia zostaªazorganizowana na wzór wojskowy i hierarchiczny14. W opinii ludzi zrzeszonych w partiinazistowskiej Hitler symbolizowaª bezkompromisow¡ walk¦ z wrogami Niemiec, w tymprzede wszystkim z »ydostwem, bolszewizmem i systemem parlamentarnym, oraz byªjedynym czªowiekiem zdolnym do zapewnienia wielko±ci Rzeszy. Post¦puj¡ca delegi-tymizacja systemu pa«stwowego na pocz¡tku lat trzydziestych poª¡czona z krachemgospodarczym powodowaªy jeszcze wi¦kszy brak zaufania Niemców do tradycyjnychelit, a tym samym kryzys republiki i systemu partyjnego (kalejdoskop rz¡dów), którenie byªy ju» w stanie skutecznie obroni¢ si¦ przed dyktatur¡ Hitlera15.

Do sukcesu narodowych socjalistów w Niemczech i atrakcyjno±ci koncepcji jedno-litego kierownictwa przyczyniªo si¦ równie» to, i» Niemcy nie posiadaªy »adnej silnejtradycji wolno±ci duchowej. Kulturalna wolno±¢ zawsze byªa pozbawiona oparcia spo-ªecznego czy dzielnych bojowników. Byªo to gªównie implikacj¡ serwilizmu oraz ule-gªo±ci niemieckich intelektualistów wobec wªadzy politycznej, a tak»e ich niech¦ci dopolityki. Poprzez swoj¡ ignorancj¦ polityczn¡ stawali si¦ oni w rezultacie spolegliwymnarz¦dziem ró»nych machinacji politycznych. Elity przywódcze pozostawaªy sobie ob-ce; tworzyªy one swoiste ekskluzywne m¦skie zakony, które izolowaªy si¦ od narodu16.Typowym przykªadem rozpatrywanej sytuacji byªa nauka niemiecka, zwªaszcza histo-riogra�a. Germa«ska wizja historii korespondowaªa w swoisty sposób z zaªo»eniamizasady wodzostwa i j¡ glory�kowaªa, stanowi¡c najbardziej charakterystyczn¡ opraw¦dla ideologii �niemieckiej drogi� (Sonderweg)17, której zgubn¡ realizacj¡ b¦dzie potemnarodowy socjalizm. Genez¦ personalizacji i mitycznej glory�kacji wªadzy pa«stwowejobserwuje si¦ zwªaszcza od czasów �»elaznego kanclerza� Ottona von Bismarcka18, któ-rego kult byª w Niemczech bardzo popularny a» do lat trzydziestych. Przedstawianogo jako ojca narodu i �geniusza niemieckiego�, byª gªównym twórc¡ niemieckiej Rze-szy, jednym z najwybitniejszych ze wszystkich Niemców (poczynaj¡c od Arminiusza �sªynnego wodza germa«skiego plemienia Cherusków, które pokonaªo Rzymian w lesieTeutoburskim w 9 n.e., przez cesarza niemieckiego Fryderyka I Barbaross¦ � organi-zatora III krucjaty, a» po króla Fryderyka II Wielkiego � twórc¦ pot¦gi Prus). Jedenz apologetów okresu Republiki Weimarskiej Paul Joachimsohn pisaª o nim ju» jedno-znacznie: �On sam byª Rzesz¡�19. Kult tego wybitnego m¦»a stanu rozwijaª si¦ ju» od

13 Zob. K. Hildebrand, Das Dritte Reich, München 1991, s. 163.14 Zob. M. Maciejewski, Mit Hitlera w ruchu narodowych socjalistów w okresie Republiki Weimar-

skiej, Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi 1979, t. 4, s. 23 i n.15 Zob. W. St¦pi«ski, W kwestii dróg i bezdro»y dziejów niemieckich w XIX i XX wieku. Re�eksje

historiogra�czne, cz. I, Przegl¡d Zachodniopomorski 2004, z. 3, s. 185�194.16 A. Rogalski, �ródªa socjologiczne niemieckiego zªa, Przegl¡d Zachodni 1947, nr 10, s. 826�827.17 Zob. m.in. F. Fischer, Hitler war kein Betriebsunfall. Aufsätze, München 1993, s. 7 i n.18 Zob. L. Gall, Bismarck. Der weisse Revolutionär, Frankfurt am Main � Berlin � Wien, 1980,

s. 459 i n.19 Cyt. za: H. Olszewski, Ideologia �niemieckiej drogi� w historiogra�i, Przegl¡d Zachodni, 1986,

nr 3�4, s. 13.

210

lat siedemdziesi¡tych XIX w., jego silniejsza fala przypadªa jednak dopiero po 1890 r.,czyli po dymisji kanclerza. Po I wojnie ±wiatowej przede wszystkim prawica niemieckapodkre±laªa niech¦¢ Bismarcka do rz¡dów demokratycznych oraz jego usilne zabiegizmierzaj¡ce do budowy silnego, zjednoczonego pa«stwa niemieckiego. Glory�kacja �»e-laznego kanclerza� w idealny sposób odzwierciedlaªa powszechn¡ wtedy nostalgi¦ zasilnym wodzem narodu, który potra�ªby zaprowadzi¢ znowu porz¡dek i przywróci¢dawn¡ mocarstwowo±¢ Rzeszy.

Kolejn¡ wyró»niaj¡c¡ si¦ postaci¡ w historii Niemiec byª bez w¡tpienia cesarz nie-miecki Wilhelm II � upojony sªaw¡ Kaiser20. Cieszyª si¦ swego czasu umiarkowanympresti»em w±ród swoich rodaków. Jednak po roku 1918, czyli po przegranej wojnie orazabdykacji cesarza i jego ucieczce do Holandii, jego blask zdecydowanie przygasª. WieluNiemców nigdy nie wybaczyªo mu dezercji i opuszczenia swoich »oªnierzy. Szczególniezwolennicy opcji prawicowej, którzy uwa»ali caªy okres po 1890 r. (dymisja Bismarcka)za okres dekadencji, uznali rz¡dy Wilhelma za pocz¡tek upadku pa«stwa. �rodowi-ska populistycznej prawicy czasy jego rz¡dów okre±laªy jako pozbawione niemiecko±cii prusko±ci autorytarne rz¡dy21 kamarylnej plutokracji, nawet o zabarwieniach pro»y-dowskich, promaso«skich czy proameryka«skich. Za jego czasów wªadza opiera¢ miaªasi¦ na obªudzie, raziªa bizantyjskim przepychem i przesadn¡ teatralno±ci¡. Niepodatnyna »adn¡ ewolucj¦ pogl¡dów �maniakalny drwal�22 nie radziª sobie z rozwi¡zywaniemnapi¦¢ spoªecznych, nie posiadaª niezb¦dnych umiej¦tno±ci, aby zjedna¢ do swojej po-lityki caªy naród.

Okres Republiki Weimarskiej nie ob�towaª w m¦»ów stanu wielkiego formatu (Füh-rerlosigkeit)23. Niestabilna sytuacja polityczna spowodowaªa, »e Niemcy czuli corazwi¦ksz¡ odraz¦ do tej formy dziaªalno±ci publicznej. Pomimo to rodacy szczególn¡ czci¡w tym okresie darzyli prezydenta Niemiec (Ersatzkaiser) � feldmarszaªka Paula vonHindenburga, a w pewnym stopniu równie» jego dawnego towarzysza i dowódc¦ z okresuwojny gen. Ericha Ludendor�a. Z racji swoich wielkich osi¡gni¦¢ wojennych (pogromcaRosjan pod Tannenbergiem � 30 VIII 1914 r.) i s¦dziwego wieku, uzyskaª Hindenburgmiano �drewnianego Tytana� (der hölzerne Titan). Byª monarchist¡ i pa«stwowcem,uosobieniem armii pruskiej24; pozostawaª jedn¡ z nielicznych postaci o symbolicznejsile, która b¦dzie zwiastowa¢ jedno±¢ narodu uwikªanego w sprzeczno±ci�25. W cza-sie swojej prezydentury (1925�1934) zdobyª on wielkie uznanie i sympati¦ wi¦kszo±ciNiemców (równie» tej cz¦±ci spoªecze«stwa o nastawieniu lewicowym). Wychwalanojego prostot¦, poczciwo±¢, wierno±¢, poczucie obowi¡zku i rzetelno±¢26. Postrzeganogo jako stró»a wielkiej starej tradycji, czyli najlepszych cnót staropruskich w naro-

20 R. Grundbeger, Historia spoªeczna. . . , op. cit., s. 13221 Zob. Ch.G. v. Krockow, Kaiser Wilhelm und seine Zeit. Biogra�e einer Epoche, Berlin 2002,

s. 92 i n.22 Ch.G. v. Krockow, My±l¡c o Prusach, Warszawa 1993, s. 58.23 K. Sontheimer, Antidemokratisches Denken Denken in der Weimarer Republik, Die politischen

Ideen des deutschen Nationalismus zwischen 1918 und 1933, München 1992, s. 221.24 G. Labuda, Dzieje Prus jako zagadnienie historiogra�czne, Przegl¡d Zachodni 1995, nr 2, s. 202.25 T. Kotªowski, Wybory prezydenckie w Niemczech w 1925 r., Studia Historica Slavo�Germanica

1987, t. 16, s. 154.26 Ibid., s. 157.

211

dzie. Kult jego osoby nabraª ogromnych rozmiarów i znalazª swój wyraz m.in. w tym,»e w 1915 r. przemianowano miasto Zabrze (Górny �l¡sk) na Hindenburg, postawionotak»e wielkie monumentalne mauzoleum na jego cze±¢ w Tannenbergu (obecny St¦barkw Polsce), gdzie zostaª pochowany prezydent � fetysz 7 VIII 1934 r.

Inni wybitni Niemcy, którzy cieszyli niezwykªym pietyzmem rodaków to zwªaszcza±redniowieczni cesarze (jak przede wszystkim Karol Wielki) i królowie Prus doby o±wie-cenia (Fryderyk II Wielki). Poza tym ceniono bardzo Marcina Lutra � ojca reformacji,Heinricha Friedricha Karla vom Steina27 � pruskiego polityka, jednego z twórców re-form, które w epoce napoleo«skiej umo»liwiªy odbudow¦ pot¦gi Prus, czy Klemensavon Metternicha � twórc¦ �wi¦tego Przymierza i polityki legitymizmu. Filozof niemiec-ki okresu weimarskiego � Ernst Bertram w swoich rozwa»aniach skonstatowaª nawet,»e sam Nietzsche speªniaª wszystkie heroiczne wymagania postawione przed tak emi-nentn¡ jednostk¡ jak wódz narodu (Überdeutscher � nad-Niemiec). Staª si¦ »ywymmitem Volku, uciele±niaª on te przymioty przywódcy, które pozwoli¢ miaªy w przyszªo-±ci pozwoli¢ Niemcom �odnale¹¢ siebie�. Resentymenty antygerma«skie �lozofa (tezao bankructwie Niemiec) odczytywano tylko jako wyraz straszliwej maªo±ci, uªomno-±ci ówczesnej Rzeszy na drodze do uwie«czenia jej misji dziejowej28. Nietzsche miaªuosabia¢ d¡»enie jednostki do doskonaªo±ci, a tak»e �bªyskawiczne wyzwolenie si¦ ±wia-domo±ci Volku w momencie najwi¦kszych dla« wewn¦trznych niebezpiecze«stw�29. Re-prezentowaª mªodzie«czy dynamizm, nadludzk¡ wr¦cz moc oraz byª prekursorem no-wego, elizejskiego wieku dla Niemiec30. Filozof volkistowski � Alfred Bäumler (jedenz gªównych � obok Alfreda Rosenberga � ideologów narodowego socjalizmu) przyczy-niª si¦ pó¹niej do zwulgaryzowania �lozo�i Nietzschego, a tak»e do znieksztaªconeji selektywnej inkorporacji jego pogl¡dów na rzecz re»imu nazistowskiego. Heroicznywizerunek �nordyckiego proroka� byª szczególnie sugestywny tak»e dla tych, którzy po-kªadali swoj¡ nadziej¦ w tym, »e przyszªy przywódca narodu b¦dzie reprezentantem�warstw wy»szych� (jak np. okultysta austriacki i twórca ariozo�i � Guido von List).

Jednak»e w przewa»aj¡cej opinii spoªecze«stwa wyczekiwany wódz miaª wywodzi¢si¦ z ludu (Volksführer), obce musiaªy mu by¢ przepych i blichtr salonów wªadzy (wo-dzostwo ludowo-plebejskie). Jego prostota, prawo±¢, a zarazem niezwykªo±¢ i heroizmpowinny przemawia¢ do ka»dego przeci¦tnego obywatela. Miaªa to by¢ niejako po-sta¢ faustowska, z krwi i ko±ci, peªna energii, woli dziaªania, duchowo zwi¡zana z Vol-kiem, b¦d¡ca emanacj¡ jego nieprzeno±nych i wieczystych cnót rasowych. Uosabiaj¡cchwalebne cechy wªa±ciwe jego germa«skim przodkom, ten nowoczesny nadczªowiekbyª jednocze±nie realizatorem d¡»e« oraz interesów narodu i ziemi, z której si¦ wywo-dziª31. B¦d¡c doskonaªym trybunem ludowym, znakomicie potra�ª si¦ wczu¢ w nastrojespoªeczne oraz stanowiª czynnik integruj¡cy caªej wspólnoty narodowej. Wybitny przy-wódca byª podmiotem historii � masy zaledwie jej przedmiotem32. Führer miaª dlatego

27 Zob. W. Mommsen, Stein, Ranke, Bismarck. Ein Beitrag zur politischen und sozialen Bewegungdes 19. Jahrhunderts, München 1954, s. 13 i n.

28 Zob. E. Bertram, Nietzsche..., op. cit., s. 1�16.29 Ibid., s. 79.30 G.L. Mosse, Kryzys ideologii. . . , op. cit., s. 270�271.31 Ibid., s. 272.32 H. Olszewski, Nauka historii..., op. cit., s. 456.

212

przezwyci¦»y¢ wszystko to, co byªo niedoskonaªe w skomplikowanych dziejach Niemiec(Überwinder)33. Przyszªy odnowiciel nie zamierzaª wprowadza¢ dyktatury, poniewa»dyktatura nigdy nie mogªaby liczy¢ na poparcie narodu oraz stanowiªa �wyraz roma«-skiej koncepcji pa«stwa� (romanischer Staatsallmacht)34. Przywództwo to natomiastwytwór par excellence niemiecki; cnot¡ wodza miaªa by¢ organiczna wi¦¹ ze wspólnot¡.W celu zilustrowania �teuto«skiej demokracji� ch¦tnie odwoªywano si¦ do czasów ger-ma«skich, które postrzegano jako idealne, harmonijne poª¡czenie silnego przywództwaz obowi¡zkiem bezgranicznego posªusze«stwa i oddania Volkowi35. Wodza nie tworzyªywyniki wyborów czy plebiscytów, ale immanentna potrzeba posiadania wªadcy, któryczuªby si¦ odpowiedzialny za los spoªeczno±ci.

Romantyczna nostalgia za wodzem, który uosabiaªby siª¦ zdoln¡ do zburzenia tra-dycjonalistycznego porz¡dku dziejowego36 ª¡czyªa si¦ nierozerwalnie z ideaªem andro-centrycznego militaryzmu, apoteoz¡ przemocy, armii, a wreszcie wojny � pojmowanejw kategoriach sakralnych najczystszej formy bytu i samozniszczenia. Najwa»niejszapozostawaªa sªu»ba dla pa«stwa i narodu, d¡»enie do wielko±ci, bohaterska gotowo±¢do samoo�ary za najwy»sze warto±ci, a tak»e sadomasochistyczny kult obowi¡zku oraz±lepego posªusze«stwa37. Zasada wodzostwa wyra»aªa jawny sprzeciw wobec o±wiece-niowej aksjologii zachodniej cywilizacji (demokracja, indywidualizm, d¡»enie do szcz¦-±cia, wolno±¢ i równo±¢ obywateli). Przeciwstawiaªa jej zdyscyplinowane, hierarchiczniespoªecze«stwo technokratyczne, w którym najwa»niejszy byª autorytet i rozkaz wodzawspieranego przez swoj¡ dru»yn¦ (Gefolgschaft)38. Wszelkie prawa i wolno±ci obywa-telskie miaªy by¢ oczywi±cie bez wyj¡tku po±wi¦cone dla realizacji budowy totalitarne-go pa«stwa. Do±wiadczenia okopowe czªonków organizacji paramilitarnych powstaªychpo wojnie (jak Freikorps czy Stahlhelm) i inspiracje ustrojem politycznym faszystow-skich Wªoch Mussoliniego spowodowaªy, »e wizja przyszªego przywódcy i jego relacjiz poddanymi nabraªa charakteru antyrewolucyjnego, neofeudalnego, pseudodemokra-tycznego, w której wódz uosabia i realizuje wol¦ narodu, jednak»e nie stoi on ponadnim lub obok niego, jak to ma miejsce w systemie tradycyjnej dyktatury czy monar-chii. Twardy, stanowczy i bezwzgl¦dny Volksführer miaª symbolizowa¢ walk¦ i warto±ciokopowe (»oªniersk¡ lojalno±¢ i braterstwo), a zarazem miaª zniszczy¢ dawne podziaªyspoªeczne i specjalne przywileje, wprowadzaj¡c egalitarny porz¡dek �spoªeczno±ci ludu�.Warty podkre±lenia jest równie» pseudoreligijny stosunek �wyznawców� (Huldigungen)do oczekiwanego wybawiciela, który byª wyrazem sekularyzacji chrze±cija«skiej wiaryw zbawienie, co byªo widoczne zwªaszcza w±ród niemieckich protestantów, tak skªon-nych do podporz¡dkowania si¦ wy»szemu autorytetowi wªadzy pa«stwowej. W ªonieKo±cioªa protestanckiego powstaªa nawet frakcja, która próbowaªa ª¡czy¢ ideaªy vol-

33 Zob. L. Górnicki, Kilka uwag o nazistowskim elitaryzmie, Studia nad faszyzmem i zbrodniamihitlerowskimi 1987, t. 12, s. 120.

34 Cyt. za: E. Becker, Diktatur und Führung, Tübingen 1935, s. 39.35 Zob. M. Zmierczak, Jednostka a Volk w ideologii nazizmu..., op. cit., s. 237 i n.36 P. Reichel, Der schöne Schein des Dritten Reiches. Faszination und Gewalt des Faschismus,

München-Wien 1991, s. 145.37 W. St¦pi«ski, W kwestii dróg. . . , op. cit., s. 191.38 Zob. M. Zmierczak, Autoportret faszyzmu. Re�eksje na temat dziejów sporu o istot¦ faszyzmu,

Studia nad Faszyzmem i Zbrodniami Hitlerowskimi 1987, t. 11, s. 35 i n.

213

kistowskie z chrze±cija«sk¡ wiar¡ w odrodzenie, która to mieszanka miaªa przynie±¢polityczne zbawienie narodu za po±rednictwem wodza. Jest on zatem wykonawc¡ woli�siªy wy»szej�, przewodzi masom na dobre i na zªe39.

�T¦sknota za wodzem� nale»y do charakterystycznych motywów niemieckiej men-talno±ci doby Republiki Weimarskiej. Jej wyrazem byªa dei�kacja suwerena, który miaªpodj¡¢ niezb¦dne kroki ku zniszczeniu wrogów Rzeszy i umocnieniu Rzeszy na pªasz-czy¹nie wewn¦trznej i zewn¦trznej40. Wªadz¦ postrzegano jako boski atrybut, szczegól-ny charyzmat przewodzenia narodowi, który wódz prowadzi do ±wietlanej przyszªo±cii pot¦gi. Niemcy gardzili przywódcami, którzy byli jedynie powi¦kszeniem ich samych.Potrzebowali wr¦cz idoli, wyposa»onych w nadludzkie atrybuty, z którymi mogliby si¦identy�kowa¢41. Nastawienie i pragnienia takie nasiliªy szczególnie po Wielkiej Woj-nie. Katastrof¦ 1918 roku rychªo uznano za �zbrodni¦ listopadow¡�, za niszcz¡cy cioswymierzony w niemiecko±¢, pokój � za dyktat, którego warunki nale»aªo bojkotowa¢42.Lata 1918�1933 utorowaªy drog¦ do tak wymarzonej przez wielu autokracji � wªadzyabsolutnej jednostki, która d¡»¡c do bezgranicznego panowania, domagaªa si¦ te» caª-kowitego zniewolenia43. W tym kontek±cie pó¹niejsze monstrualne poparcie dla Hitlerabyªo implikacj¡ dªugotrwaªego podziaªu kraju i kryzysów spoªecznych i duchowych,braku zakorzenienia si¦ postaw demokratycznych, co powodowaªo, »e Niemcy wolelizawierzy¢ swój los w r¦ce silnego przywódcy, ni» rozs¡dnie podej±¢ do dyskusji nadprzyczynami niemieckich problemów44. Nast¦pstwa zaspokojenia �t¦sknoty za Führe-rem� okazaªy si¦ pó¹niej, jak wiemy, katastro�czne, nie tylko dla Niemiec, ale przedewszystkim dla caªego ±wiata.

39 Zob. I. Kershaw, Mit. . . , op. cit., s. 29�32.40 Zob. J. Krasuski, Z dziejów. . . , op. cit., s. 174.41 R. Grundbeger, Historia spoªeczna. . . , op. cit., s. 133.42 G. Mann, Niemieckie dzieje w XIX i XX wieku, Olsztyn 2007, s. 372 i n.43 Zob. H. Schulze, Niemcy. Nowa historia, Kraków 1999, s. 129�146; J. Krasuski, Historia Rze-

szy..., op. cit., s. 272 i n.44 Zob. M. Burleigh, Trzecia Rzesza. Nowa historia, Warszawa 2002, s. 287.

Krytyka parlamentaryzmu ma ªamach �Drogi� w latach 1922�1926

Jarosªaw Bojar

Uniwersytet Szczeci«ski

Krytyka wªadzy uchwaªodawczej byªa nieodzownym tematem poruszanym w pu-blicystyce politycznej �Drogi�1. W 1922 roku w spoªecze«stwie polskim mamy ju» doczynienia z narastaniem niech¦ci do systemu parlamentarnego. Ju» w pierwszym ar-tykule Skwarczy«ski lokalizuje sejm w±ród innych �zmurszaªych form »ycia ubiegªegostulecia�. W barwnym, wprost poetyckim j¦zyku, którego autor u»ywaª, do±¢ cz¦sto niewysuwa »adnych konkretnych projektów zmian ustroju, lecz koncentruje si¦ na szero-ko poj¦tej potrzebie tworzenia nowych organów i nowych siª. Zarazem gªosz¡c wymóguwolnienia si¦ od �starych form i nawyków�, �Czy to b¦d¡ pchaj¡ce si¦ do rz¡du dusz,ubrane w ªachmany dawnej ±wietno±ci, prawa równo±ci, braterstwa, sprawiedliwo±ci,idee demokracji i post¦pu, programy �woli ludu�, utajonej w powszechnym gªosowaniui wotowaniu sejmowym, zast¦puj¡ce haªasem i sporami w sejmie czyn twórczy narodu,konieczno±¢ pracy si¦gaj¡cej w fundamenty siªy pa«stwowej�2. Widz¡c w pracach sejmuustawodawczego jedynie haªas i ci¡gªy spór, twórca �Drogi� wystawia ocen¦ zapewnekrzywdz¡c¡, jednak jak»e blisk¡ piªsudczykom.

Krytyk¦ parlamentaryzmu na ªamach pisma trzeba postrzega¢ w dwóch kategoriach.Pierwsza to ocena prac parlamentarnych, cho¢ gªównie sejmowych, z pozycji bie»¡cej

1 �Droga� byªa dwutygodnikiem (od kwietnia 1923 r. miesi¦cznikiem) wychodz¡cym w Warszawiew latach 1922�1937. Zaªo»ycielem pisma byª Adam Skwarczy«ski uwa»any za gªównego ideologa obo-zu piªsudczykowskiego, który pismo redagowaª do 1927 r., pó¹niej zast¡pili go jego wspóªpracownicy,od 1928 r. Stanisªaw Vincenz, a od 1929 roku Wilam Horzyca, pó¹niejszy poseª na sejm z ramieniaBBWR. Na ªamach pisma publikowali wybitni przedstawiciele obozu piªsudczykowskiego, jak cho¢bypó¹niejsi premierzy: Artur �liwi«ski, Kazimierz �witalski, Janusz J¦drzejewicz oraz Tadeusz Hoªów-ko, Leon Wasilewski, Stefan Starzy«ski i wielu innych. �Droga� jest wi¦c bogatym ¹ródªem informacjio pogl¡dach nurtuj¡cych ±rodowisko piªsudczykowskie. Pismo prezentowaªo szerok¡ problematyk¦ ide-ologiczn¡, �lozo�czn¡, polityczn¡, w tym ustrojow¡, gospodarcz¡ oraz spoªeczn¡. Obj¦to±¢ numeruw latach 1922�1926 wynosiªa od 32 do 96 stron, rocznie od 506 do 744. W sumie w ci¡gu niespeªna16 lat ukazywania si¦ pisma drukiem wyszªo 15 tys. stron tekstu, przeci¦tnie niemal 1000 str. rocznie.Z literatury na uwag¦ zasªuguj¡: M. Grzybowska, Adam Skwarczy«ski, jako ideolog obozu sanacji.Koncepcje publiczno-ustrojowe, Kraków-Kielce 1997; D. Naª¦cz, �Droga� jako platforma ksztaªtowaniasi¦ ideologii piªsudczyków, Przegl¡d Historyczny, 1975, nr 4; D. i T. Naª¦cz, Prasowa dziaªalno±¢ piª-sudczyków, Kwartalnik Historii Prasy Polskiej (dalej KHPP), 1979, nr 4; T. Pola«ska, �Droga�, StudiaBibliologiczne 1982, nr 2�3; J. Borkowski, Sprawa mniejszo±ci biaªoruskiej i ukrai«skiej w miesi¦cz-niku �Droga� (1922�1937), Z dziejów Stosunków polsko-radzieckich i rozwoju wspóªpracy pa«stwsocjalistycznych, 1978, tom 17.

2 A. Skwarczy«ski, O wªadz¦ »ycia, Droga, 1922, nr 1.

215

sytuacji politycznej, jaka znajduje si¦ w �Przegl¡dzie politycznym�, czy w przypadkunagromadzenia si¦ wielu wydarze« w parlamencie w �Przegl¡dzie sejmowym�. Drug¡kategori¡ krytyki byªa zamieszczona w miesi¦czniku analiza teorii parlamentaryzmuw Polsce i Europie. Jednak do przewrotu majowego zdecydowanie przewa»aªa krytykasejmu na dora¹ne potrzeby polityczne. W pierwszych latach ukazywania si¦ periodykunie ma numeru, w którym nie ukazywaªy si¦ komentarze, opinie krytykuj¡ce dziaªalno±¢sejmu, posªów. Nie mog¡c pogodzi¢ si¦ z du»ymi wpªywami prawicy w sejmie ustawo-dawczym, obserwuj¡c napi¦cia polityczne, jakie spowodowane byªo trudn¡ sytuacj¡gospodarcz¡, spoªeczn¡ pa«stwa. Publicy±ci pisma eksponowali rozgoryczenie przedªu-»aj¡c¡ si¦ dziaªalno±ci¡ sejmu ustawodawczego3. Ich zdaniem dªugi okres przedwybor-czy powodowaª tylko sabota» prac nad ustawami, umacniaª sejm w przekonaniu o jegowszechwªadztwie. Na dowód takich praktyk izby redakcja obrazuje przesilenie rz¡do-we wynikªe z �gry� parlamentarnej, któr¡ wywoªaª spór o formuª¦ zª¡czenia Polskiz Wile«szczyzn¡. Prowokowanie przesile« pozaparlamentarnego gabinetu, a zarazemnieanga»owanie si¦ w tworzenie rz¡du odbierano tak»e bardzo negatywnie. W odczuciupiªsudczyków sejm �pracuje� w sposób taki, jakby utrwali¢ chciaª o sobie pami¦¢ sejmubez planu i woli�4.

Najwi¦ksz¡ fal¦ krytyki przeciw ko«cz¡cemu sw¡ kadencj¦ sejmowi podniesiono zaspraw¡ przesilenia rz¡dowego wywoªanego przez naczelnika pa«stwa, które doprowadzi-ªo do dymisji gabinetu Antoniego Ponikowskiego 6 czerwca 1922 roku. Upadek rz¡durozpocz¡ª kon�ikt naczelnika pa«stwa z sejmem, powoduj¡c najdªu»sze w historii IIRzeczypospolitej przesilenie trwaj¡ce dwa miesi¡ce. Komentarz w �Drodze� wskazuj¡na to, i» caªa wina le»y po stronie sejmu, który �wydedukowaª sobie [. . . ] prerogatywywªadzy nie tylko ustawodawczej, ale i wykonawczej�. W odczuciu autora s¡ i pozytywneaspekty przesilenia takie jak: kompromitacja Konwentu Seniorów, który �nie wiadomojakim prawem odgrywa¢ zacz¡ª rol¦ wyraziciela �woli sejmu� i tworzyª rz¡d�. Nieakcep-towanie woli Józefa Piªsudskiego spowodowaªo ostry atak publicystów �Drogi�. AdamSkwarczy«ski pisaª o znanych w historii Polski przypadkach wszechwªadzy sejmu, któ-re doprowadzaªy do tragedii, sprzeciwiaj¡c si¦ oddaniu caªkowitej inicjatywy tworzeniarz¡du sejmowi5.

Z uwag¡ przygl¡dali si¦ piªsudczycy pracom nad ordynacj¡ wyborcz¡ do przyszªegosejmu i senatu. Najwi¦cej obaw budziª pomysª komisji konstytucyjnej, który ur¡gaª�najprymitywniejszym zasadom sªuszno±ci�, daj¡c pierwsze«stwo tzw. �wielkim stron-nictwom�, czyli Narodowej Demokracji i PSL-Piast. Zmniejszaj¡c szanse uzyskaniamandatu przez mniejsze stronnictwa znacznie lu¹niej skupione wokóª lewicy parla-mentarnej ni» partie prawicowe wokóª endecji6.

3 Zob. Kronika polityczna, Droga, 1922, nr 1.4 Zob. Ibid.5 Szerzej: J. Fary±, Kon�ikt naczelnika pa«stwa z sejmem ustawodawczym w 1922 r., Dzieje Naj-

nowsze, 1975, nr 3, s. 39�52; Kronika..., Droga, 1922, nr 10; S. Starzy«ski, Gªówne niedomaganianaszego ustroju konstytucyjnego [w:] Ankieta o Konstytucji, pod red. W. � Jaworskiego, Kraków1924, s. 26; A. Pªomie«czyk [A. Skwarczy«ski], O powag¦ i siª¦ rz¡du, Droga 1922, nr 11.

6 Kronika... �Ordynacja wyborcza�, Droga 1922, nr 9; Dziaªanie ordynacji wyborczej, mechanizmwyborczy, podziaª mandatów, krytykowaª m.in. Zbigniew Stasi«ski, Uwagi o stosunku posªów do spo-ªecze«stwa, Droga 1926, nr 2.

216

Wiele miejsca po±wi¦cono na podsumowanie czteroletniej dziaªalno±ci sejmu usta-wodawczego. Na stosunek �Drogi� do parlamentu wpªyw miaªy identyczne czynniki jakdla caªego obozu piªsudczykowskiego. Po pierwsze wrogo±¢ prawicy w stosunku do na-czelnika pa«stwa7. Po drugie piªsudczycy, którzy, o czym wspominaªem wcze±niej, bylirzecznikami silnej wªadzy wykonawczej, nie mogli zgodzi¢ si¦ na zdominowanie przezsejm wªadzy wykonawczej.

Publicy±ci �Drogi�, z wielk¡ determinacj¡ walcz¡c z �wszechwªadz¡� sejmu, jakbywyr¦czaj¡ w tym Józefa Piªsudskiego. Mi¦dzy naczelnikiem pa«stwa a sejmem rzadkodochodziªo do kon�iktów. Oprócz kryzysu rz¡dowego z czerwca 1922 roku mo»na wy-mieni¢ tylko kon�ikt wcze±niejszy zwi¡zany z wyborami do sejmu Wile«skiego, gdziePiªsudski d¡»yª do rozszerzenia obszaru wyborczego o powiaty brasªawski i lidzki. Sej-mowa prawica obawiaªa si¦ powrotu naczelnika do planów federacyjnych. Mimo istnie-nia wielu pªaszczyzn potencjalnego kon�iktu z parlamentem Piªsudski nie decydowaªsi¦ na demonstracyjne ataki na izby uchwaªodawcze. Wynikaªo to z postawy, jak¡ przy-j¡ª naczelnik pa«stwa, �sejm byª zawsze dla mnie instytucj¡, bez której normalne »yciew Polsce jest niemo»liwe, dlatego te» wszelkich stara« dokªadaªem w pocz¡tku naszejniepodlegªo±ci, aby byª zwoªany jak najpr¦dzej�8. Piªsudczycy nie byli przeciwnikamisejmu, jako gremium uchwaªodawczego wyra»aj¡cego wol¦ spoªecze«stwa. Negatywnaocena istniej¡cego systemu parlamentarnego wywoªana byªa sejmowymi realiami, którenie pokrywaªy si¦ z idealistyczn¡ wizj¡ wªadzy uchwaªodawczej. Przekonanie, »e sejmnie jest w stanie da¢ pa«stwu bezpiecze«stwa, natomiast potra� zabezpieczy¢ partyku-larne interesy poszczególnych partii i posªów. Dla piªsudczyków kluczow¡ kwesti¡ byªooddzielenie wªadzy wykonawczej od legislatywy w my±l zaªo»enia (sejm s¡dzi � rz¡drz¡dzi)9.

W publicystyce �Drogi� jakby zapomniano o tym, »e sejm ustawodawczy na skutekordynacji wyborczej wiernie odzwierciedlaª rozbicie polityczne oraz podziaªy spoªeczne.Na pocz¡tku istniaªo w nim 10 klubów poselskich, a w roku 1922 byªo ich ju» 17.Cho¢ gªówne role odgrywaªy dwa obozy: prawicowy z endecj¡ oraz blok centrolewicowynazywany tak»e probelwederskim. Warto zaznaczy¢, »e oba obozy dzieliªo wszystko,poczynaj¡c od historii, poprzez ideologi¦, na bie»¡cej polityce ko«cz¡c.

Wcze±niej zostaªo wspomniane, i» na ªamach �Drogi� poza ostr¡ krytyk¡ podejmo-wano próby gª¦bszej analizy zagadnie«, poszukuj¡c przyczyn tak zªego stanu parlamen-taryzmu. Czteroletni okres dziaªalno±ci sejmu ustawodawczego w �Drodze� podsumowaªbez zb¦dnych emocji, z du»ym wyczuciem tematu Wacªaw Lipi«ski10.

7 W. D¡browiecki, Józef Piªsudski a jego przeciwnicy, Droga 1922, nr 16�17.8 J. Piªsudski, Pisma zbiorowe, t. V, s. 127. Szerzej: K.W. Mucha, Parlament polski w opinii

Józefa Piªsudskiego 1918�1930, Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica, 2001, t. 71, s. 27�45.9 Z. Zaporowski, sejm Rzeczypospolitej Polskiej 1919�1939. Dziaªalno±¢ posªów parlamentarne

koncepcje Józefa Piªsudskiego, mniejszo±ci narodowe, Lublin 1992, s.74�119.10 Wacªaw Lipi«ski (1896�1949) dziaªacz niepodlegªo±ciowy, historyk, podpuªkownik. Podczas I woj-

ny ±wiatowej 1914�1917 w Legionach Polskich, nast¦pnie czªonek Komendy Gªównej POW. Od 1918 r.wWojsku Polskim. Uczestnik obrony Lwowa XI 1918 i wyprawy naWilno IV 1919. W latach 1919�1920kierownik propagandy i prasy w Oddziale II dowództwa frontu litewsko-biaªoruskiego. Od 1922 ko-mendant okr¦gu krakowskiego Zwi¡zku Strzeleckiego. Wspóªpracowaª z wieloma czasopismami w tymz �Drog¡�. 1927�1936 pracownik wojskowego Biura Historycznego, po jego przeksztaªceniu w Insty-tut Józefa Piªsudskiego zostaª do 1939 r. jego dyrektorem. Od 1937 r. docent w Uniwersytecie Jana

217

Nie zagª¦biaj¡c si¦ w kªótnie i spory parlamentarne analizuje prace parlamentuz perspektywy jego dokona« b¡d¹ kl¦sk na polu tworzenia legislatywy, skupia si¦ natrzech jak»e wa»nych ustawach: tzw. Maªej Konstytucji, Konstytucji Marcowej orazuchwale w przedmiocie zasad reformy rolnej. Ocenia prace sejmu, porównuj¡c jego wy-niki z hasªem wykutym na sali sejmowej, które brzmiaªo Salus Reipublicae supremalex esto (Dobro Rzeczypospolitej [winno by¢] najwy»szym prawem). Uchwaªa o zasa-dach reformy rolnej nie speªniªa nadziei w niej pokªadanej. Jak podkre±la autor, w tejuchwale �suprema lex zostaªo pomini¦te, zostaªo zapomniane�. Dwie zasadnicze ustawys¡ drobiazgowo oceniane, porównywane z konstytucj¡ Czechosªowacji i ustrojem Rosjisowieckiej. Cho¢ autor jest krytycznie nastawiony do dorobku sejmu ustawodawczego,podsumowuj¡c, »e �Salus Reipublicae suprema lex esto pozostaªo czczym frazesem�.Artykuª, cho¢ krytyczny, zostaª bardzo dobrze i rzeczowo uargumentowany, potwier-dzaj¡c, »e do sprawy parlamentaryzmu nie podchodzono tylko z perspektywy bie»¡cejpolityki11.

Wybory parlamentarne 5 i 11 listopada, na które z takimi nadziejami i jak»e nie-cierpliwie czekali piªsudczycy, okazaªy si¦ dla nich kolejn¡ pora»k¡. Jak stwierdzaSkwarczy«ski, �Ci, którzy wierzyli, »e wybory do pierwszego sejmu zwyczajnego dadz¡wyja±nienie sytuacji i pozwol¡ zawªadn¡¢ spraw¡ pa«stwa »ywioªom dojrzaªym dosprawowania rz¡dów, doznali zawodu�. Ponownie przychodzi komentowa¢ tak akcj¦wyborcz¡, jak i wynik wyborów z pozycji przegranych. Wybory nazywa Skwarczy«ski�igrzyskami haseª demagogicznych�12. �Droga� uwa»aªa, »e sejm ustawodawczy, któ-ry skompromitowaª si¦, roszcz¡c sobie prawa do sprawowania wªadzy wykonawczej,niepotra�¡cy wyªoni¢ ze swego grona rz¡du, nieudolny, sªaby przekazaª w spadku tewszystkie sªabo±ci sejmowi zwyczajnemu. Z wyniku wyborów niewyªoniona zostaªa»adna wi¦kszo±¢, a dla piªsudczyków krzywdz¡ca byªa tak»e ordynacja wyborcza, przezktór¡ lewica straciªa 50 mandatów. Jedyn¡ nowo±ci¡ w sejmie miaªy by¢ mniejszo±¢narodowe, które zdobyªy 1/5 mandatów poselskich13.

Uznawany w ±rodowisku piªsudczyków za znawc¦ spraw narodowo±ciowych TadeuszHoªówko pokusiª si¦ o analiz¦ mniejszo±ci narodowych, które dostaªy si¦ do parlamen-tu. Zdaniem autora �blok mniejszo±ci narodowych� osªabiª wynik wyborczy lewicy,nie wnosz¡c nic pozytywnego do prac sejmowych. �Blok ten byª absurdem spoªecz-nym, gdy» poª¡czyª na jednej li±cie przedstawicieli »ydowskiej i niemieckiej bur»uazjiz przedstawicielami ukrai«skiego i biaªoruskiego wªo±cia«stwa�. Poza tym wskazywaª,i» kluby ukrai«ski i biaªoruski, cho¢ nastawione demokratycznie, maj¡ �przera»aj¡cybrak wyrobienia politycznego�, nie miaªy tak»e potrzeby zbli»ania si¦ do lewicy. �ydziw sejmie, zdaniem Hoªówki, s¡ wyra¹nie bur»uazyjni i reakcyjni.

Kazimierza we Lwowie: wykªadowca najnowszej historii Polski. We wrze±niu 1939 r. uczestnik obro-ny Warszawy, potem na emigracji i w podziemiu. Po wojnie w 1947 r. aresztowany i zamordowanyw wi¦zieniu we Wronkach. Oprac. Ryszard �wi¦tek, Encyklopedia historii Drugiej Rzeczypospolitej,red. A. Garlicki, i in., Warszawa 1999, s. 192.

11 W. Lipi«ski, Salus Reipublicae suprema lex esto, Droga, 1922, nr 16�17.12 A. Pªomie«czyk [A. Skwarczy«ski], Pod hasªem silnej wªadzy, Droga 1922, nr 16�1713 Kronika..., Droga, 1922, nr 16�17.

218

Wy»ej wskazane elementy nie dawaªy du»ych szans na wspóªprac¦ z mniejszo±ciamina polu pracy parlamentarnej14.

Krytyki izb uchwaªodawczych dokonywali na ªamach �Drogi� piªsudczycy z najbli»-szego kr¦gu Józefa Piªsudskiego, jak cho¢by Kazimierz �witalski, pó¹niejszy premier.Bilans pi¦cioletnich dokona« parlamentu przestawiª jako groteskowy, a brak wi¦kszo-±ci parlamentarnej sprawiª, �»e obraz historii sejmu Polskiego ma zamazane wszelkiekontury�. Brak stabilnej wi¦kszo±ci to oczywisty i gªówny zarzut stawiany wobec sej-mu: �Caªe »ycie zostaªo wypeªnione poszukiwaniem przy ka»dej sprawie wi¦kszo±ci,zawsze niepewnej, zawsze uzale»nionej od kilku gªosów. Pogo« ta m¦czyªa i demorali-zowaªa posªów, wywoªywaªa brak szacunku dla instytucji, w której przypadek decydujeo najwa»niejszych postanowieniach�15. Nie szcz¦dzono tak»e krytyki sejmu w aspek-cie prac komisji np. wojskowej, której przewodnicz¡cy poseª Antoni Anusz w sejmieustawodawczym wskazywaª na nieprzygotowanie sejmu do szczegóªowego zajmowaniasi¦ kwestiami spraw wojskowych, które winny pozosta¢ kompetencjami jedynie fachow-ców�16.

Rosn¡ce niezadowolenie z niespeªniaj¡cego oczekiwa« parlamentaryzmu nie tylkow Polsce, ale i w Europie byªo impulsem do rozwa»a« nad sensem istnienia izby uchwa-ªodawczej. Ponownie na ªamach �Drogi� wypowiedziaª si¦ Wacªaw Lipi«ski, poszukuj¡codpowiedzi na pytanie, �czy prze»ywa si¦ parlamentaryzm�, podchodz¡c do problemuz dystansem (którego cz¦sto brakowaªo w �Drodze�). Przestrzegaª przed powierzchown¡ocen¡ parlamentaryzmu, która dostrzega wsz¦dzie te same sªabo±ci legislatywy: gadul-stwo, maªe przygotowanie merytoryczne posªów, nieustabilizowan¡ sytuacj¦ polityczn¡,skarbow¡ itp. W swych rozwa»aniach autor wyszedª od genezy parlamentaryzmu, zaktór¡ uwa»aª Angli¦, Francj¦, Belgi¦, zatrzymaª si¦ nad histori¡ polskiego parlamen-taryzmu, któr¡ przedstawiª od przywileju koszyckiego z 1374 r. Wniosek, do jakiegodoszedª autor, byª nast¦puj¡cy. W pa«stwach panowaª ustrój absolutystyczny, gdzieo parlamentaryzm walczono, tam si¦ do niego przywi¡zano, stawaª si¦ on �integraln¡cz¦±ci¡ psychiki i politycznego my±lenia�. W Polsce ªatwo zdobyto ustrój parlamen-tarny, który szybko nabraª zªych nawyków, �Gdy wsz¦dzie indziej sro»y si¦ absolu-tyzm, u nas królów pozywa si¦ na s¡dy sejmowe [. . . ]�. Polska po 1918 roku powstaªabez pozytywnej tradycji parlamentarnej �bez »ywego poczucia ª¡czno±ci z jego losami,a nade wszystko bez walki o parlamentaryzm�. Spoªecze«stwo oraz du»a grupa poli-tyków w parlamencie widziaªy jej wyidealizowan¡ form¦, zapominaj¡c, »e parlamentjest tylko wtedy skuteczny, gdy napeªni si¦ go »yw¡, istotn¡ tre±ci¡. �T¡ tre±ci¡ musi»y¢ parlamentaryzm � bo inaczej rychªo zwi¦dnie [...]�. Zdaniem Lipi«skiego legisla-tywa prze»ywa ci¦»ki kryzys, przyczyn¡ tego jest stan polskiej gospodarki, �konaniekapitalizmu�, nieprzygotowanie spoªecze«stwa. Jednak jest to kryzys chwilowy17.

14 Kronika..., Droga, 1923, nr 1; W listopadowych wyborach parlamentarnych otrzymaªo mandat25 posªów ukrai«skich, posªów »ydowskich byªo 35, szerzej na temat mniejszo±ci narodowych w sejmieZ. Zaporowski, Sejm. . . , s. 120�187.

15 K. �witalski, Rachunek, Droga, 1923, nr 4.16 Sprawa obrony pa«stwa (Ankieta). Poseª A. Anusz,O zadaniach komisji wojskowej sejmu, Droga,

1923, nr 4.17 W. Lipi«ski, Czy prze»ywa si¦ parlamentaryzm?, Droga 1923, nr 9.

219

Mo»na zauwa»y¢, »e z ko«cem 1923 r. w �Drodze� ukazuje si¦ cykl artykuªów bro-ni¡cych idei parlamentaryzmu. Skªadaªo si¦ na to kilka wydarze« m.in.: podkre±lanobrak wyrobienia politycznego, co byªo przyczyn¡ braku odpowiedzialno±ci za oddanyw wyborach gªos. Odnotowywano, »e wyidealizowane oczekiwania wobec parlamentunie mogªy sprosta¢ wyzwaniom, jakie stawia rzeczywisto±¢. Ta zmiana, jaka nast¡pi-ªa w charakterystyce izb uchwaªodawczych, nie byªa oczywi±cie przypadkowa. Bior¡cw obron¦ sejm i senat, publicy±ci �Drogi� przyst¡pili do ataków na rz¡d koalicyjnyChjeno-Piasta pod prezesur¡ Wincentego Witosa. Caªego zªa upatrywano teraz w utwo-rzeniu rz¡du tzw. �wi¦kszo±ci narodowej�, zarzucaj¡c tajne paktowanie, ukªady pozaparlamentem18.

Rok 1924 �Droga� ko«czyªa kolejnym atakiem na parlament, tym razem uderzanow sªaby punkt ka»dej wªadzy ustawodawczej, czyli przewlekªe procedury legislacyjne.Pod koniec 1924 r. w poszczególnych komisjach zalegaªo 118 projektów ustaw19. Nauwag¦ zasªuguje fakt, »e z obrony parlamentaryzmu w niedªugim czasie podj¦to tematrozwi¡zania sejmu i senatu, w dobie �sanacji skarbu�. Co wydawa¢ si¦ mo»e dziwne,w �Drodze� krytykowano parlament za uchwalenie peªnomocnictw dla gabinetu Wªa-dysªawa Grabskiego. W udzielaniu peªnomocnictw doszukiwano si¦ kolejnej niemocysejmu, pojawiªy si¦ gªosy o potrzebie rozwi¡zania sejmu i rozpisania nowych wybo-rów. Uwa»ano, »e rozpisanie wyborów nie przeszkodzi w naprawie skarbu, gdy» dziaªaona na wy»ej wspomnianych peªnomocnictwach, pisz¡c �Powtarzamy. Nale»y rozwi¡za¢sejm, a»eby uzdrowi¢ »ycie polityczne Polski�20. W podobnym tonie pisaª Kazimierz�witalski, uznaj¡c, »e wybory 1922 odbywaªy si¦ pod hasªami walki z dro»yzn¡ i bez-nadziejn¡ sytuacj¡ gospodarcz¡. W odmiennym nastroju politycznym sejm ten straciªracj¦ bytu. Hasªo rozwi¡zania sejmu wysuni¦te przez PSL �Wyzwolenie� z pocz¡tkiem1925 roku znajdowaªo peªne poparcie na ªamach �Drogi�, lecz nie w sejmie21.

Stosunek do sejmu nie zmieniª si¦ z nadej±ciem roku 1926. Ponownie si¦gano do tezy,»e co prawda parlamentaryzm nie zbankrutowaª, ale sejm I kadencji i tak musi zosta¢natychmiast rozwi¡zany. Tadeusz Hoªówko znalazª sposób, jak tego dokona¢, gdybyposªowie lewicy zªo»yli swe mandaty, tym samym sejm musiaªby ulec rozwi¡zaniu.W tek±cie Hoªówki odnale¹¢ mo»na bez trudu atmosfer¦ zbli»aj¡cego si¦ przewrotu.�[. . . ] Je±li niedoª¦stwo zbrodnicze sejmu doprowadzi do tego, »e drog¡ spisku i gwaªtupo wªadze zaczn¡ si¦ga¢ Dowborowie, Raszewscy, Sikorscy, Lubomirscy � wówczasz rado±ci¡ i nadziej¡ wyci¡gn¦ r¦ce ku nadchodz¡cej burzy. Niech przyjdzie starcie tychdwóch ±wiatów22. Tak wi¦c, nie od»egnuj¡c si¦ od idei demokracji, na ªamach �Drogi�z pocz¡tkiem 1926 r. wyra¹nie zarysowuje si¦ mo»liwo±¢ zamachu. �ródªa kryzysu

18 A. Skwarczy«ski, Rz¡d wi¦kszo±ci narodowej i parlament, Droga, 1924, nr 1�2; Podobne uwagio pracy parlamentu w: Przegl¡d sejmowy, Droga, 1924, nr 3.

19 J.K., Praworz¡dno±¢ czy anarchia, Droga, 1924, nr 11�12; W lipcu 1926 r. T. Hoªówko naliczyªblisko 200 projektów rz¡dowych, w tym 50 ustaw pozostaªo po sejmie ustawodawczym: idem, O zmian¦konstytucji.

20 J.A., Przegl¡d..., Droga, 1924, nr 6�7; idem, Przegl¡d..., Droga, 1924, nr 10.21 K. �witalski, W jakim ustroju »yjemy?, Droga, 1925, nr 3; (A. Sk) [A. Skwarczy«ski], Kronika...,

Droga, 1925, nr 3.22 T. Hoªówko, Ostatnia okupacja, Droga, 1926, nr 1.

220

parlamentaryzmu dopatrzono si¦ w niewªa±ciwym sposobie jego wyboru. Uwa»ano, »ejest zbyt liczny, a na dodatek skªada si¦ z ludzi nieodpowiedzialnych23.

Po maju krytyka parlamentu, w szczególno±ci sejmu, na ªamach �Drogi� bynaj-mniej nie ustaje, lecz niew¡tpliwie nie jest tak agresywna jak przed przewrotem. AdamSkwarczy«ski za aprobat¡ obozu zaªo»yª pismo o jak»e znamiennym tytule �NakazyChwili�. Pierwszy jego numer ukazaª si¦ 22 maja 1926 r. To wªa±nie przed �Nakazami�postawiono zadanie szczególnie ostrej krytyki opozycji oraz mobilizowania opinii pu-blicznej dla poparcia Józefa Piªsudskiego. W pi±mie m.in. bardzo ostro krytykowanoparlament24, dlatego publicystyka pomajowa w �Drodze� nie musiaªa ju» tak zdecydo-wanie pot¦pia¢ sejmu i senatu. Redakcji wystarczaªo poni»anie sejmu, przypominanie,»e jednym z podstawowych celów �rewolucji moralnej� byªo ukrócenie �sejmowªadztwa�i wzmocnienie wªadzy wykonawczej, co ich zdaniem udaªo si¦ w caªej peªni25.

Po przewrocie majowym znaczna cz¦±¢ piªsudczyków pisz¡cych w �Drodze� zaj¦-ªa mniej lub bardziej eksponowane stanowiska pa«stwowe, co spowodowaªo odej±cie odpióra. Na uwag¦ zasªuguj¡ dwa teksty krytykuj¡ce parlamentaryzm napisane przez wy-bitnych reprezentantów grupy. Tadeusz Hoªówko w nadmienionej wy»ej broszurze pt.O zmian¦ konstytucji. Uwagi z powodu rz¡dowego projektu wzmocnienia wªadzy wyko-nawczej wydanej w lipcu 1926 r. uzasadnia konieczno±¢ zmian w odniesieniu do zada«legislatywy, pokusiª si¦ o ocen¦ tzw. francuskiego systemu rz¡dów parlamentarnych.Hoªówko krytykowaª przej¦cie obcych wzorców ustrojowych, dokªadnie francuskich,które nie powinny zosta¢ przekalkowane do pa«stwa, gdzie 1/3 mieszka«ców to mniej-szo±ci narodowe. Powszechna zdaniem Hoªówki nienawi±¢ do sejmu powstaªa przeciw�poniewierce wªadzy wykonawczej�. Dobitnie obrazuje wywód Hoªówki cytat �Spoªe-cze«stwo polskie po dniach majowych wi¦cej ani»eli wyra¹nie pokazaªo, jak nisko onoceni przywileje parlamentarne, jak t¦skni ono za siln¡ wªadz¡ wykonawcz¡�. Hoªówkopodejmuje tak»e krytyk¦ zachªanno±ci ustawodawczej sejmu, co powoduje patologie,cho¢by biurokracj¦ i chaos26.

Kolejnym �pomajowym� tekstem potwierdzaj¡cym niezmienno±¢ w ocenie pracyparlamentu jest odczyt wygªoszony w Filharmonii Warszawskiej przez Kazimierza �wi-talskiego w dniu 14 grudnia 1929 r. �wie»o zdymisjonowany premier (siedem dni poudzieleniu jego gabinetowi wotum nieufno±ci). Obrazuj¡c z dowcipem technik¦ obradsejmowych, wytyka parlamentarzystom gadulstwo nieprzynosz¡ce »adnego po»ytku:�Od kilku lat utarª si¦ [...] zwyczaj, »e przy wszystkich wa»niejszych punktach porz¡dkudziennego w tradycyjnym, stereotypowym korowodzie wst¦puje na trybun¦ parlamen-tarn¡ ta sama nieledwie kolejka mówców. [...] w tym samym skªadzie, w tym samym

23 B. Siwik, Demokracja a parlamentaryzm, Droga, 1926, nr 1; Bronisªaw Siwik (1876�1933) czªonekPPS, wspóªpracowaª ze Zwi¡zkiemMªodzie»y Post¦powo-Niepodlegªo±ciowej oraz z pismem �Promie«�.W Polsce niepodlegªej rozwin¡ª szerok¡ dziaªalno±¢ w ruchu spóªdzielczym. Byª jednym z gªównychpublicystów miesi¦cznika �Droga�. Bronisªaw Siwik, oprac. Alicja Pacholczykowa, Polski Sªownik Bio-gra�czny, Warszawa � Kraków 1996�1997, s. 617�620; Nekrolog Bronisªawa Siwika, Droga, 1933, nr 2.

24 Zob. wkªad Skwarczy«skiego w formowanie programu �rz¡dów pomajowych�, w: Nakazy Chwili[w:] Adam Skwarczy«ski jako ideolog obozu sanacji, red. M. Grzybowska, Kraków 1997 s. 130�136.

25 Kronika..., Droga, 1926, nr 12.26 T. Hoªówko, O zmian¦ konstytucji. . . , s. 17�18; A. Skwarczy«ski, [rec.], Tadeusz Hoªówko,

O zmian¦ konstytucji, Warszawa 1926, Droga 1926, nr 8.

221

ordynku mówi¡, deklaruj¡, skªadaj¡ o±wiadczenia. Stary strasburski zegar, w którymo ka»dej godzinie, co raz to inne �gurki wyskakuj¡ i swe melodyjki wydzwaniaj¡, jestszczytem rozmaito±ci w porównaniu z tym zardzewiaªym, zgrzytliwym, szablonowymmechanizmem sejmowym�. Dalej mówiª: �Jeste±my zdecydowanymi przeciwnikami sej-mowego gadulstwa�. Zarzuca sejmowi brak merytorycznej debaty, z której zrobiono ka-rykatur¦, a jest przecie» ona jedn¡ z podstawowych zasad parlamentaryzmu. Przyczyntak �±miesznych� form obradowania sejmu dopatruje si¦ �witalski w tym, »e �sejm, ja-ko caªo±¢ nie istnieje, jest on konglomeratem 20 autonomicznych sejmików klubowych,które na trybunie sejmowej przez swoich parlamentariuszy komunikuj¡ jak jedne pa«-stwo drugim swoje noty�27. Nie mo»na odmówi¢ Kazimierzowi �witalskiemu poczuciahumoru, ale i trafnych, cho¢ cynicznie przedstawionych uwag o pracach parlamentu.

Natomiast maªo uwagi w �Drodze� po±wi¦cano senatowi z pewno±ci¡, dlatego »e piª-sudczycy byli przeciwni jego powstaniu. Gdy w styczniu 1924 r. pojawia si¦ pierwszawzmianka o pracach senackich, to jest ona bardzo krytyczna. Senat przyrównano si¦ doIzby Lordów, twierdz¡c, »e w dobie oszcz¦dzania nie sta¢ pa«stwa na taki �luxus�. Zda-niem autora �Senat okazaª si¦ ju» wielokrotnie instytucj¡ zupeªnie zb¦dn¡�, nazywanogo nawet �szkodnikiem�, gdy odrzuciª ustaw¦ sejmow¡ o zastosowaniu �mno»nika dro-»y¹nianego�28. Daleko posuni¦ta krytyka demokracji parlamentarnej na ªamach �Drogi�miaªa wiele odcieni. Od demagogii potrzebnej do ataków na politycznych przeciwnikówpo zgª¦bianie historyczno-prawne istoty parlamentaryzmu. Niew¡tpliwie na wizeruneksejmu w opiniach piªsudczyków wpªywaªo wiele czynników ksztaªtuj¡cych sytuacje we-wn¦trzn¡, jak rozbicie partyjne sceny politycznej, kl¦ski wyborcze obozu, brak staªejwi¦kszo±ci parlamentarnej i wiele innych.

27 K. �witalski, Dwa dni w sejmie. Odczyt wygªoszony w Filharmonii Warszawskiej w dniu 14grudnia 1929 r., Warszawa 1929, s. 4�6; Szerzej: J. Fary±, Gabinet Kazimierza �witalskiego, 14 IV1929�7 XII 1929 [w:] Gabinety Drugiej Rzeczpospolitej, red. J. Fary±, J. Pajewski, Szczecin � Pozna«1991 s. 197�205.

28 Przegl¡d polityczny, �Sejm i Senat�, Droga 1924, nr 1�2 (sygnowany skrótem �Hb�).

Mowa architektury XX wieku. Rozbudowa Gimnazjum Polskiegow Wolnym Mie±cie Gda«sku jako wyraz d¡»e« narodowo±ciowychPolaków

Jagoda Zaª¦ska

Uniwersytet Gda«ski

Niniejsza praca po±wi¦cona zostaªa przedstawieniu dziejów istniej¡cego do czasówobecnych gda«skiego gmachu, wartego uwagi ze wzgl¦du na swoj¡ histori¦, a szczególniejego znaczenie dla losów mniejszo±ci polskiej w Wolnym Mie±cie Gda«sku, a mianowicie� budynku przy ulicy Jana Augusty«skiego 1 w Gda«sku, w którego murach mie±ciªosi¦ w latach 1922�1939 Gimnazjum Polskie. Za jedno z donio±lejszych osi¡gni¦¢ Poloniiw ówczesnym Gda«sku uzna¢ nale»y zrealizowan¡ w drugiej poªowie lat 30. rozbudow¦owej szkoªy, któr¡ nale»y rozpatrywa¢ nie tylko w kontek±cie czysto architektonicznym,lecz równie», a mo»e przed wszystkim, ideologicznym1.

Budynek powstaª jeszcze w okresie przynale»no±ci Gda«ska do zaboru pruskiego,w roku 1910. Nie byªoby to mo»liwe, gdyby nie decyzja, podj¦ta w ostatnim dziesi¦-cioleciu wieku XIX, dotycz¡ca zniwelowania XVI- i XVII-wiecznego systemu forty�ka-cyjnego Gda«ska2. Jej skutkiem byªo mi¦dzy innymi zlikwidowanie Bastionu Wijbegow poªudniowej cz¦±ci Starego Przedmie±cia (Vorstadt). Na miejscu dawnego waªu orazfos, w bezpo±rednim s¡siedztwie Maªej Zbrojowni (Kleines Zeughaus) oraz koszar pie-choty (Infanterie Kaserne) utworzono wówczas plac do musztry, a pó¹niej zbudowanorównie» ów gmach, który przeznaczono na cele wojskowe. Zapewne budynek ten peªniªpierwotnie wyª¡cznie administracyjne funkcje3, a na placu obok, od strony poªudniowejpowstaªy w drugim dziesi¦cioleciu XX wieku liczne prowizoryczne baraki mieszkalne4

i magazyny, rozebrane w wi¦kszo±ci jeszcze przed rokiem 1939.

1 Powy»sze zagadnienie zostaªo po raz pierwszy szerzej omówione w pracy licencjackiej pod tytuªem�Gmach Gimnazjum Polskiego Macierzy Szkolnej w Gda«sku w latach 1922�1939�, napisanej przezautork¦ pod kierunkiem doktora Jacka Friedricha na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Gda«skiegow roku 2009, a praca niniejsza ma na celu przedstawienie najwa»niejszych dokonanych w niej ustale«.

2 Istniej¡cy wówczas system dawnych obwarowa« ograniczaª rozwój urbanistyczny miasta, a jegoprzydatno±¢ do celów militarnych byªa niewielka.

3 Na planie z roku 1920 widoczny jest napis: Infanterie Kaserne (z niem. koszary piechoty), a naplanie z roku 1921: Gertrud Kaserne Telegr. und Bauabteilung (koszary Gertrudy, oddziaª budowlanyi telegrafów).

4 W jednym z baraków mieszkaªa a» do swojej ±mierci w 1935 roku znana literatka StanisªawaPrzybyszewska, nie±lubna córka Stanisªawa Przybyszewskiego (zasªu»onego na rzecz powstania Gim-nazjum Polskiego).

223

Gmach koszar byª czterokondygnacyjnym budynkiem 5, w zaªo»eniu surowym w for-mie, skromnym, ceglanym, nieotynkowanym, niemal»e pozbawionym dekoracji6. �cisª¡symetri¦ fasady podkre±laªy dwa ryzality, a kompozycja budynku, jego zwarta, wie-loosiowa bryªa oraz pilastry nawi¡zywaªy do form klasycznych, co upodobniaªo owozaªo»enie do licznych budynków dawnych koszar na terenie Polski (mi¦dzy innymiw Jarocinie, Katowicach, Legnicy, Wrze±ni czy Olsztynie).

Wraz z utworzeniemWolnego Miasta Gda«ska weszªa w dniu 15 listopada 1920 rokuw »ycie konwencja polsko-gda«ska, reguluj¡ca sytuacj¦ prawn¡ Polaków w Gda«sku,gwarantuj¡ca mi¦dzy innymi brak stronniczo±ci na szkod¦ osób narodowo±ci polskiej,a uchwalona pó¹niej konstytucja nadawaªa Polakom prawo do swobodnego rozwojunarodowo±ciowego oraz prawo do posªugiwania si¦ j¦zykiem polskim w szkoªach, admi-nistracji wewn¦trznej i s¡dach. Wolne Miasto Gda«sk byªo od pocz¡tku zamieszkiwaneprzez liczn¡ grup¦ mniejszo±ci polskiej, wynosz¡c¡ od 36 do okoªo 62 tysi¦cy osób (czy-li do niemal 20% mieszka«ców)7, cho¢, jak wynika z o�cjalnych danych z roku 19238,zgromadzonych przy okazji wyborów do Volkstagu, liczba Polaków nie przekraczaªa4% mieszka«ców.

Jednym z zagadnie«, z którym borykaªa si¦ wówczas mniejszo±¢ polska w WMG,byªa sprawa edukacji mªodzie»y. Ówczesne prawo zakªadaªo, i» Polacy mogli albo po-syªa¢ swoje dzieci do szkóª senackich, w których j¦zykiem wykªadowym byª niemiecki,a program ich uwzgl¦dniaª równie» nauk¦ niemieckiej literatury, historii i geogra�i, alboskierowa¢ je do jednej z prywatnych szkóª polskich. Zakªadanie takich szkóª dopuszczaªoprawo, i to bez szczególnych ogranicze«. Istnienie do±¢ licznej grupy mªodzie»y polskiejw wieku gimnazjalnym sprawiªo, i» kwestia uruchomienia polskiego gimnazjum staªasi¦ priorytetem aktywistów Polonii gda«skiej, dziaªaj¡cych w ramach Gminy Polskiejoraz Macierzy Szkolnej w Gda«sku, instytucji zaªo»onych w roku 1921.

Zgodnie z orzeczeniem mi¦dzynarodowej komisji ds. podziaªu mienia poniemieckie-go wspomniany ju» budynek dawnych koszar po zako«czeniu I wojny ±wiatowej prze-szedª w r¦ce Polaków. Komisarz Generalny Rzeczypospolitej Polskiej Leon Pluci«skipodj¡ª decyzj¦ o przekazaniu go gda«skiej Polonii z przeznaczeniem na cele edukacyjne.Po uzyskaniu w dniu 12 grudnia 1921 roku zgody Senatu Wolnego Miasta Gda«ska nazaªo»enie gimnazjum, rozpocz¦to proces prowizorycznej adaptacji pomieszcze« budyn-ku na potrzeby szkolne, a po zaledwie kilku miesi¡cach, bowiem w dniu 13 maja 1922roku9, rozpocz¦ªa w nim nauk¦ grupa 199 polskich dzieci. Pocz¡tkowo wykorzystywanowyª¡cznie cz¦±¢ pomieszcze« znajduj¡cych si¦ na dwóch dolnych kondygnacjach, a dal-sza adaptacja okazaªa si¦ »mudnym i dªugotrwaªym procesem, co wynikaªo gªównie

5 Pierwotnie jego fasada miaªa niemal 55 metrów dªugo±ci.6 Surowo±¢ formy byªa adekwatna do pierwotnej funkcji budynku, a dekoracyjno±¢ jego elewa-

cji zaznaczono jedynie poprzez otynkowanie pilastrów i umieszczenie dwóch kamiennych kartuszyw centralnie ustawionych wystawkach w dachu � jednego od strony frontowej, a drugiego od stronydziedzi«ca.

7 A. Drzycimski, Polacy w Wolnym Mie±cie Gda«sku (1920�1933). Polityka Senatu gda«skiegowobec ludno±ci polskiej, Wrocªaw 1978, s. 45 i n. Rozbie»no±ci w szacunkach autora wynikaj¡ z faktu,i» poza obywatelami Wolnego Miasta Gda«ska teren ten byª zamieszkiwany równie» przez ludno±¢napªywow¡ z II Rzeczypospolitej oraz osoby polskiego pochodzenia.

8 Ibid., s. 39.9 Pocz¡tek roku szkolnego przypadaª w szkoªach Wolnego Miasta Gda«ska na dzie« 1 kwietnia.

224

z ograniczonych mo»liwo±ci �nansowych Polaków. Brakowaªo niezb¦dnego wyposa»e-nia, mebli, a tak»e aparatury i sprz¦tu, koniecznych przy nauczaniu chemii, �zyki czybiologii, równie» o±wietlenie klas i sanitariaty byªy niewystarczaj¡ce, pierwsze specjali-styczne pracownie za± zorganizowano dopiero po sze±ciu latach funkcjonowania szkoªy.

Pocz¡tkowo gimnazjum posiadaªo jedynie niewielk¡ autonomi¦, nadan¡ mu przezMacierz Szkoln¡. Rokrocznie powoªywano nowego dyrektora szkoªy oraz zmieniano na-uczycieli poszczególnych przedmiotów. Sytuacj¦ ustabilizowaªo dopiero mianowanie nastanowisko dyrektora Jana Augusty«skiego, peªni¡cego t¦ funkcj¦ w latach 1925�1939,który zasªu»yª si¦ jako aktywny dziaªacz na rzecz szkoªy, inicjator licznych przedsi¦-wzi¦¢ oraz � przede wszystkim � jako pomysªodawca rozbudowy gmachu. Ju» po kilkulatach jego wyt¦»onej pracy szkoªa posiadaªa dobrze wyposa»one gabinety, ogród bo-taniczny, boisko, bibliotek¦ z czytelni¡, ciemni¦ dla czªonków kóªka fotogra�cznegooraz gabinet lekarski i dentystyczny. Ze wzgl¦du na brak odpowiednich pomieszcze«¢wiczenia gimnastyczne odbywaªy si¦ w baraku na podwórku szkolnym, a próby szkol-nego chóru, orkiestry i grupy teatralnej na nieprzystosowanym do tej funkcji poddaszubudynku szkolnego.

Powa»nym problemem staª si¦ z czasem brak dostosowanej do aktualnych potrzebprzestrzeni, bowiem w ci¡gu czterech pierwszych lat istnienia szkoªy liczba uczniówpodwoiªa si¦, a w ci¡gu czterech nast¦pnych � niemal»e potroiªa w stosunku do licz-by pocz¡tkowej10. Rozbudowa gimnazjum staªa si¦ nagl¡c¡ potrzeb¡, tym bardziej i»zgodnie z polityk¡ dyrekcji przyjmowano na dziewi¦¢ lat nauki w gimnazjum wszystkiedzieci, speªniaj¡ce minimalne kryteria (jakimi byªy znajomo±¢ j¦zyka polskiego w stop-niu co najmniej podstawowym oraz uko«czenie czterech, a czasem tylko trzech latszkoªy powszechnej)11. Gimnazjum jako szkoªa prywatna pobieraªo wprawdzie czesneza nauk¦, jednak uczniów najbiedniejszych zwalniano od tej opªaty.

Naczelnym celem dyrekcji szkoªy i caªej Polonii byªo obj¦cie edukacj¡ jak najwi¦k-szej ilo±ci dzieci, co nazwano �walk¡ o dusz¦ polskiego dziecka�12, bowiem w zaªo»eniuszkoªa peªni¢ miaªa nie tylko funkcje ±ci±le edukacyjne. Byªa bastionem polsko±ci, jejemanacj¡ we wrogim mie±cie. W zamierzeniu Polaków miaªa wr¦cz unaocznia¢ polsk¡potencj¦ narodow¡. Dbano o szczególnie wysoki poziom nauczania, starannie dobiera-no nauczycieli z Polski, gwarantuj¡c im trzykrotno±¢ dotychczasowego wynagrodzenia.Celem byªo wygenerowanie i utrwalenie w uczniach poczucia to»samo±ci narodowej,przywi¡zania do warto±ci, zdolno±ci do po±wi¦ce« i patriotyzmu. Okoliczno±ci sprawiªy,i» musiano zwalcza¢ post¦puj¡c¡ germanizacj¦ oraz szowinistyczn¡ agresj¦, nasilaj¡c¡si¦ szczególnie po roku 1933. Prze±ladowano w Wolnym Mie±cie Gda«sku Polaków,dopuszczano si¦ wobec nich dyskryminacji, gró¹b, napa±ci i przemocy, gªoszono anty-polskie hasªa i niszczono polsk¡ wªasno±¢. Próby zniemczania byªy zgodne z panuj¡c¡wówczas opini¡ co do faktycznej przynale»no±ci Gda«ska. Cz¦±¢ Niemców uwa»aªa je

10 Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej w Gda«sku (1922�1939) [w:] Ksi¦ga pami¡tkowa w pi¦¢-dziesi¦ciolecie zaªo»enia gimnazjum, pod red. B. Janika, Gda«sk 1976, cz. I, s. 218.

11 J. Trzcieniecki, J¦zyk ojczysty [w:] Gimnazjum Polskie Macierzy Szkolnej w Gda«sku(1922�1939), cz. II..., pod red. K. Sroczy«skiej-Wycza«skiej, Wrocªaw �Warszawa � Kraków � Gda«sk� �ód¹ 1989, s. 39.

12 J. Zaleska, Moje wspomnienia z lat pracy w Wolnym Mie±cie Gda«sku (1930�1937) [w:] Gim-nazjum Polskie..., cz. II.

225

za miasto niemieckie, a postanowienia traktatu wersalskiego traktowano jako krzyw-dz¡ce i jedynie tymczasowe rozstrzygni¦cie. Niejednokrotnie nawoªywano do rezygnacjiz autonomii i proponowano przyª¡czenie miasta do Rzeszy. Niemieccy przedsi¦biorcywywierali równie» nierzadko nacisk na polskich pracowników w kwestii rekrutacji dziecido szkóª � pod gro¹b¡ utraty pracy czy obni»enia zarobków lub proponuj¡c im awans,sugerowali, by nie zapisywano dzieci do szkóª polskich. Liczne interwencje KomisarzaGeneralnego w senacie gda«skim pozostawaªy bez odpowiedzi.

Rozbudowa gimnazjum polskiego w mie±cie na wskro± niemieckim, zwa»ywszy nawspomniane okoliczno±ci, powinna by¢ zatem inaczej postrzegana. Idea rozbudowy uro-sªa do rangi priorytetu w dziaªaniach gda«skiej Polonii. Proces pozyskiwania wsparcia�nansowego w Ministerstwie Wyzna« Religijnych i O±wiecenia Publicznego w War-szawie trwaª ponad sze±¢ lat i wymagaª przedstawienia w sumie czterech projektów,lecz uwie«czony zostaª sukcesem. W roku 1936, dzi¦ki ±rodkom pozyskanym w zna-cz¡cej mierze z Warszawy, udaªo si¦ rozpocz¡¢ realizacj¦ rozbudowy gmachu szkoªy.W tym celu wykorzystano nowoczesny projekt gdy«skiego architekta i in»yniera JanaBochniaka13.

Fasada budynku zostaªa rozci¡gni¦ta przez dobudow¦ kolejnego czªonu o dªugo-±ci ponad 40 metrów dªugo±ci wraz z nowym reprezentacyjnym wej±ciem, a od stronydziedzi«ca dostawiono nowoczesn¡ aul¦ oraz sal¦ gimnastyczn¡, nieco ni»sze od resztycaªego zaªo»enia. Architekt dziaªaª z rozmysªem, a dzi¦ki jego zabiegowi, jakim byªozastosowanie w dobudowanym czªonie nieotynkowanej cegªy oraz analogicznego rytmupilastrów, fasada zachowaªa jednolito±¢. W nowo powstaªej kompozycji architektonicz-nej dostrzec mo»na liczne nawi¡zania do klasycyzmu, wyra»aj¡ce si¦ w zwartej, syme-trycznej i wieloosiowej bryle, reprezentacyjnym belwederze wej±ciowym z pilastramiw wielkim porz¡dku, frontonach oraz zrytmizowanej organizacji przestrzeni z regu-larnie wyst¦puj¡cymi pasami i gzymsami. Ponadto, dzi¦ki surowo±ci caªego zaªo»enia,szlachetno±ci u»ytego materiaªu oraz nowoczesnym, funkcjonalnym rozwi¡zaniom we-wn¡trz budynku, daje si¦ odczu¢ wyra¹ne ci¡goty ku nowoczesno±ci.

Polacy szczególn¡ wag¦ przykªadali do powstania auli, maj¡cej sªu»y¢ nie tylko narzecz szkoªy, ale równie» na cele organizacyjne i kulturalne gda«skiej Polonii. Zapro-jektowane przez J. Bochniaka wielofunkcyjne, nowoczesne pomieszczenie z balkonemi westybulem mogªo pomie±ci¢ blisko 1000 osób. Wewn¡trz auli powstaª bezpo±rednioprzed wybuchem wojny caªy zespóª malowideª, namalowany przez polskich artystów.Program tych prac miaª ±ci±le propagandowy charakter. Bolesªaw Cybis i Jan Zamoyskiwykonali ogromne alegoryczne malowidªo plafonu, okre±lane mianem �Niebo polskie�,w którego centrum umieszczona zostaªa posta¢ Polonii, otoczona przez Geniuszy Poko-ju, Wojny, Nauki i Sztuki oraz pory roku. Stefan Pªu»a«ski i Marian Jurgielewicz bylitwórcami dwóch cyklów fresków podokiennych, przedstawiaj¡cych ª¡cznie dwana±ciepolskich miast � w jednym �Drog¦ Wisª¡ do Gda«ska� (przez Kraków, Sandomierz,Kazimierz, Warszaw¦ i Toru« po Gda«sk), w drugim �Drog¦ kolej¡ do Gda«ska� (przezKatowice, Pozna«, Gniezno, Kruszwic¦, Bydgoszcz i Gdyni¦)14. Ta symboliczna droga

13 Nieprzypadkowo do wszystkich prac przy rozbudowie szkoªy zatrudniano wyª¡cznie Polaków.14 Zagadnienie to zostaªo szerzej omówione przez J. Friedricha (por. J. Friedrich, Decorative Pa-

intings in the Józef Piªsudski Polish Junior High School in Gdansk [w:] Visuelle Erinnerungskultu-

226

przez tradycyjne, a zarazem nowoczesne polskie miasta ku póªnocy oraz tre±¢ ma-lowidªa plafonu miaªy demonstrowa¢ ª¡czno±¢, a wr¦cz nieprzerwan¡ przynale»no±¢Gda«ska do Polski. Dzieªo to mo»na traktowa¢ jako jeden z przejawów walki o uznaniepraw Polaków do Gda«ska.

Widoczna z daleka, znacznie poszerzona bryªa budynku, zamykaªa wylot ulicy Wie-benwall (dzisiejszej ulicy Okopowej), przy której zbudowano w latach 30. ci¡g niemiec-kich gmachów wykorzystywanych w celach politycznych � siedzib¦ Niemieckiego FrontuPracy oraz kompleks sªu»¡cy potrzebom Gauleitungu NSDAP. Owo niechciane, a zara-zem celowo zaplanowane przez Niemców, s¡siedztwo byªo kolejn¡ pªaszczyzn¡ starciadwóch sprzecznych ±wiatopogl¡dów.

Dnia 29 sierpnia 1939 roku gimnazjum polskie w Gda«sku przestaªo istnie¢ na za-wsze, a 1 wrze±nia szkoª¦ przej¦li Niemcy, wykorzystuj¡cy gmach na cele wojskowea» do marca 1945 roku (pocz¡tkowo zorganizowano w nim wojskowy dom noclegowy,a pó¹niej dowództwo XX Korpusu oraz central¦ ª¡czno±ci). Zniszczono wówczas zespóªcennych malowideª, którego ju» nie przywrócono15. W ramach zakrojonych na szerok¡skal¦ projektów przebudowy Gda«ska w 1941 roku planowano rozbudow¦ gmachu po-gimnazjalnego i umieszczenie w nim siedziby RAD (niem. Reichsarbeitsdienst), czylipa«stwowej sªu»by pracy16. Budynek, szcz¦±liwie nienaruszony przez Rosjan, dostaª si¦w 1945 roku r¦ce Polaków. Nieprzerwanie od roku 1946 mie±ciªa si¦ wewn¡trz szkoªatechniczna, a obecnie ma w nim siedzib¦ centrum ksztaªcenia ustawicznego. Dokonanepo wojnie zmiany (modernizacja pomieszcze« klasowych, wymiana wyposa»enia i bu-dowa windy) nie zaburzyªy jego struktury ani wyrazu.

Budynek dawnego Gimnazjum Polskiego stanowi wyj¡tkow¡ pami¡tk¦ po losachdawnych gda«szczan jako materialny wyraz ±cierania si¦ dwóch sprzecznych, rywalizu-j¡cych ze sob¡ ideologii. Powoªana przez Polaków do »ycia instytucja nie tylko peªniªafunkcje edukacyjne i wychowawcze, rozwijaj¡c w swych wychowankach poczucie przy-wi¡zania do warto±ci, patriotyzm i zdolno±¢ do po±wi¦ce«, ale tak»e realizowaªa misj¦o charakterze politycznym, wspieran¡ przez wªadze polskie. Monumentalna rozbudowagmachu gimnazjum w nowoczesnym duchu ±wiadczy, »e walka ta toczyªa si¦ na wielupolach, tak»e na gruncie architektury.

ren und Geschichts-konstruktionen in Deutschland und Polen 1800 bis 1939. Wizualne konstrukcjehistorii i pami¦ci historycznej w Niemczech i w Polsce 1800�1939. Beiträge der 11. Tagung des Arbe-itskreises deutscher und polnischer Kunsthistoriker und Denkmalp�eger in Berlin 30. September � 3.Oktober 2004. / Materiaªy 11. Konferencji Grupy Roboczej Polskich i Niemieckich Historyków Sztukii Konserwatorów Zabytków w Berlinie, 30 wrze±nia � 3 pa¹dziernika 2004, Warszawa 2006).

15 Do dzi± nie ustalono, czy malowidªa zostaªy przez Niemców skute, czy te» je zamalowano b¡d¹otynkowano.

16 W. Gruszkowski, Maªo znana karta z dziejów urbanistyki gda«skiej, Pismo PG, Nr 9, 1994, s. 10.

Afryka Poªudniowa widziana oczami polskich podró»nikóww ±wietle wspomnie« z okresu dwudziestolecia mi¦dzywojennego

Maªgorzata Gulka

Uniwersytet Wrocªawski

Polskie pocz¡tki

Afryka � niezbadany kontynent, peªen malowniczych terenów, ob�tuj¡cych w bo-gat¡ �or¦ i faun¦, od dawna przyci¡gaª ludzk¡ ciekawo±¢. Nagªy przypªyw ludno±ci doAfryki Poªudniowej zaznaczyª si¦ w chwili odkrycia tam diamentów [1867 r.] i zªota[1888 r.]. W pó¹niejszym czasie, po II wojnie ±wiatowej, nasiliªa si¦ imigracja z kra-jów zachodnioeuropejskich, gªównie Wielkiej Brytanii, a tak»e póªnocnoameryka«skich.Jednak szczyt owej imigracji uplasowaª si¦ w przedziale lat sze±¢dziesi¡tych i osiem-dziesi¡tych, co byªo wynikiem zapotrzebowania gospodarki Afryki Poªudniowej na wy-kwali�kowanych pracowników1.

XIX w. przyniósª znaczne o»ywienie w kontaktach naszych rodaków z omawiany-mi obszarami, nie ograniczaªy si¦ one jedynie do portów morskich, ale zacz¦ªy corazbardziej �wchodzi¢ w l¡d�. I tak pierwsz¡ grup¦ stanowili podró»nicy i marynarze2.Do Afryki Poªudniowej dostawali si¦ pod bander¡ carsk¡, nierzadko byli to uczestnicypowstania listopadowego, nadal realizuj¡cy pozytywistyczne ideaªy, dalej byli to tak»ePolacy sªu»¡cy we �ocie pruskiej [jako rekruci � bardzo ceniono sobie polskie przy-gotowanie techniczne i do±wiadczenie w pracy w hutach i kopalniach], we francuskiejmarynarce handlowej. Równie» �ludzie nauki� mieli du»y wkªad w poznanie Afryki Po-ªudniowej. Owocem takich wypraw staªy si¦ np. opisy republik burskich, �ory i faunyoraz studia etnogra�czne po±ród Buszmenów, Hotentotów i Zulusów3.

W±ród grup spoªecznych zainteresowanych Czarnym L¡dem nale»aªoby tak»e wspo-mnie¢ o osobach duchownych, co prawda dziaªaªy one z nieco innych pobudek ni» »¡dniwiedzy i wra»e« zwykli podró»nicy, ale mieli spory wkªad w dziaªalno±¢ na rzecz po-

1 A. �ukowski, W kraju zªota i diamentów. Polacy w Afryce Poªudniowej XVI�XX w., Warszawa1994, s. 7�57.

2 Ibid., s. 73�82.3 S. Goª¡bek, Zwi¡zki Polski i Polaków z Afryk¡, Warszawa � �ód¹ 1978, s. 36.; A. �ukowski, op.

cit., s. 82�84.

229

pularyzacji Afryki, oczywi±cie poprzez dziaªania ewangelizacyjne i cywilizacyjne, np.placówka misyjna �Mariannhill� czy te» placówka polskich jezuitów w Zambii4.

Bezpo±rednie relacje podró»nicze

Walery Goetel i Jerzy Loth

W 1929 r. prof. Walery Goetel5 wraz z prof. Jerzym Lothem6, tu» po XV Mi¦dzy-narodowym Kongresie Geologicznym7, odbyli podró» po Afryce, od Przyl¡dka DobrejNadziei po Aleksandri¦ [byªa to pierwsza polska wyprawa przez kontynent afryka«ski8].Ju» na wst¦pie zauwa»y¢ mo»na pewne ró»nice w relacjach: Loth w odró»nieniu odswego towarzysza nie posªugiwaª si¦ barwnymi opisami otaczaj¡cej natury. NatomiastGoetel rozpocz¡ª swoj¡ relacj¦ od malowniczego opisu rejsu po Atlantyku: �W lodo-watym wichrze, ci¡gn¡cym nad Oceanem, staªem na pokªadzie pochªoni¦ty widokiempeªnym przepychu i grozy, a» zgasªy ostatnie ±wiatªa na nieboskªonie, a nad bezmiaremOceanu rozpostarª si¦ przestwór gwia¹dzistego �rmamentu�9. Autor przedstawiª oceanjako miejsce nieprzewidywalnych prze»y¢, a nie jako jednostajn¡ i nudn¡ gª¦bi¦.

W Zatoce Wielorybiej10 nie czekaªo na podró»nych nic nowego: kawiarnia zrobionana wzór europejski z niemieck¡ obsªug¡. Wi¦cej emocji wywoªaªa stacja wielorybni-cza11, gdzie sortowano mi¦so zabitego wieloryba, a pracuj¡cy tam m¦»czy¹ni na pyta-nie, jak wytrzymuj¡ w takich warunkach, odpowiedzieli niemal jednogªo±nie: Money �Magiczne sªowo! Tkwi w nim istotny motor cuchn¡cej pracy. Wszak wielorybnictwo jestjedn¡ z najintratniejszych gaª¦zi przemysªu na ±wiecie!12. Z drugiej strony te morderczepoªowy przyczyniaªy si¦ do coraz szybszego zanikania gatunku wielorybów.

Po przybyciu do miejscowo±ci Swakopmund13, Goetel tak opisywaª otaczaj¡c¡ rze-czywisto±¢: �Pierwszy raz stan¡ª przed nami obraz architektury puszek benzynowych,szerz¡cej si¦ w caªej Afryce. Puste blaszanki benzynowe, wypeªnione piaskiem, usta-wione na sobie jakby cegªy, s¡ trzonem zasadniczym takiego �domu�. [. . . ] Dookoªatakich siedzib ludzkich uwija si¦ gªówne bogactwo murzy«skich osiedli: dzieci14. Biedai gªód obecne w tego typu miejscowo±ciach dotykaªy ka»d¡ »yw¡ istot¦, od czªowie-ka zaczynaj¡c, a na wychudzonym psie ko«cz¡c. Widok n¦dzy kontrastowaª z �[. . . ]przyzwoitymi hotelami� i �Gasthausami�, ªadnymi sklepami i warsztatami pracowitychrzemie±lników, z pi¦kn¡ szkoª¡, ba, nawet z tramwajem konnym, a raczej �muªowym�15,

4 A. �ukowski, op. cit., s. 92�105, 144�145; S. Goª¡bek, op. cit., s. 45�46, 68.5 S. Zieli«ski, Maªy sªownik pionierów polskich kolonjalnych i morskich, Warszawa 1933, s. 129;

Sªownik podró»ników polskich, pod red. J. Maj-Szatkowskiej, T. Sªabczy«skiego, Warszawa 1992, s. 123.6 S. Zieli«ski, op. cit., s. 276�277; Sªownik podró»ników. . . , s. 201�202.7 Kongres odbywaª si¦ w Kapsztadzie i Pretorii, obaj panowie wzi¦li w nim udziaª.8 A. �ukowski, op. cit., s. 150�151.9 W. Goetel, Przez Poªudniow¡ Afryk¦ [w:] Ze wspomnie« podró»ników, pod red. B. Olszewicza,

Warszawa 1958, s. 60, 62.10 Walvisbay.11 W. Goetel, op. cit., s. 64�68.12 Ibid., s. 66�67.13 Poªo»one u uj±cia do Oceanu rzeki Swakop.14 W. Goetel, op. cit., s. 68.15 Ibid., s. 70.

230

a wszystko to za spraw¡ niemieckich kolonistów. Zabudowa miejska byªa pozostaªo±ci¡po nich, poniewa» lata zªej koniunktury i nieurodzaj doprowadziªy w konsekwencji doupadku ich znaczenia i zmniejszenia liczebno±ci osadników niemieckich na rzecz Burówi Anglików. Miasteczko zewsz¡d otoczone rozlegª¡ pustyni¡, na której tylko miejscamidostrzegalne byªo »ycie nielicznych farmerów. W ogóle funkcjonowanie na tym obszarzebyªo trudne nie tylko ze wzgl¦du na s¡siedztwo pustyni, ale ze wzgl¦du na chronicznybrak wody16, która pojawiaªa si¦ dosªownie wielkimi falami i niszczyªa plony, b¡d¹ni»ej poªo»one farmy17.

Podobna zabudowa jak w Swakopmund byªa i w Zatoce Lüderitza: �Wzdªu» paru ulicszeregiem ci¡gn¦ªy si¦ domki murowane o typie niemieckiego miasteczka. �ycie czaiªosi¦ w ich wn¦trzu, nie kwapiªo si¦ na ulic¦, pust¡, rozpaczliw¡. Ani jednego drzewa,ani jednej ro±linki�18. Mieszka«cy pracowali przede wszystkim w kopalni diamentów.Diamentowy syndykat znajdowaª si¦ gdzie± po±rodku pustyni19.

Podró»nicy zwiedzili okolice Kapsztadu, miasteczko Stellenbosch, gdzie funkcjo-nowaª uniwersytet pa«stwowy z tzw. afryka«skim j¦zykiem wykªadowym, w dalszejkolejno±ci odwiedzili posiadªo±ci Cecila Rhodesa20 i wspi¦li si¦ na Gór¦ Stoªow¡: �Napowierzchni wierzchoªka góry widzieli±my nader ciekawe ±lady zlodowacenia, któregowiek nie zostaª jeszcze ustalony�21. Przytoczony przeze mnie cytat pokazuje kolejn¡ró»nic¦ w relacjach Goetla i Lotha, poniewa» we wspomnieniach pierwszego z nich bra-kowaªo fachowych opisów geologiczno-geogra�cznych, czy nawet historycznych, którychz kolei u Lotha byªo mnóstwo22.

Kolejnym miastem, po Kapsztadzie, które wywoªaªo niemaªy zachwyt, byª Johan-nesburg: �Johannesburg jest o±rodkiem niezwykle bogatej okolicy, o czym ±wiadcz¡wspaniaªe budynki, z przepychem urz¡dzone sklepy oraz liczne przedmie±cia willowe,malowniczo rozmieszczone na siedemnastu wzgórzach�23.

Goetel i Loth obalali mit o niebezpiecze«stwie ze strony tzw. �grubego zwierza�.Ze wzgl¦du na zbyt du»e straty w gatunkach zwierz¡t afryka«skich, spowodowane kªu-sownictwem i ªowiectwem, zacz¦to bra¢ pod ochron¦ przedstawicieli fauny CzarnegoKontynentu. Najlepszym sposobem ratowania gin¡cych gatunków staªo si¦ zakªada-nie parków narodowych i rezerwatów. Autorom relacji szczególnie utkwiª w pami¦ciPark Narodowy Krugera � poªo»ony w RPA, rozci¡gaj¡cy si¦ wzdªu» granicy z Mo-zambikiem24, gdzie natkn¦li si¦ na �Hippo Pool�25. Goetel wspominaª, »e rodowicimieszka«cy Afryki »yj¡ w pewnej harmonii ze zwierz¦tami, poniewa» o ile biaªym lu-dziom nie wolno spacerowa¢ po parkach, o tyle czarnoskórzy robi¡ to bez wi¦kszychobaw: �Murzyni nie tykaj¡ zwierz¡t, zmuszeni do tego surowym regulaminem parko-

16 Swakopmund jest poªo»one nad wyschªym korytem rzeki.17 W. Goetel, op. cit., s.68�74.18 Ibid., s. 78.19 Ibid., s. 80�82.20 Kolonizator Rodezji � pa«stwa nazwanego od jego imienia, obecnie Zimbabwe oraz Zambia.21 J. Loth, Od Przyl¡dka Dobrej Nadziei do Morza �ródziemnego [w:] Ze wspomnie« podró»ników,

pod red. B. Olszewicza, Warszawa 1958, s. 134.22 Ibid., s. 131�135.23 J. Loth, Od Przyl¡dka... [w:] Ze wspomnie«..., pod red. B. Olszewicza, Warszawa 1958, s. 134.24 W. Goetel, op. cit., s. 82�85.25 Obszar nad rzek¡ Komati, gdzie na pªyci¹nie zatrzymuj¡ si¦ hipopotamy.

231

wym, zwierz¦ta w zamian nie napadaj¡ ludzi�26. Dopiero w towarzystwie ówczesnegodyrektora parku [pªka Stevensona Hamiltona27] w¦drowcy mogli wybra¢ si¦ na spacer:�Przed nami rozpo±cieraª si¦ malowniczy widok na rzek¦. Jej przejrzyste wody skakaªypo ciemnych gªazach granitowych, zachodz¡ce sªo«ce odbijaªo si¦ szkarªatem w spokoj-nych rozlewiskach pomi¦dzy kamieniami. Do jednego z tych rozlewisk ci¡gn¦ªy szeregizwierz¡t�28. Z parku udali si¦ do ruin miasta Zimbabue w poªudniowej Rodezji. �Teimponuj¡ce ruiny, zbudowane z ociosanych bloków granitowych, s¡ jednym z cudówAfryki. [. . . ] S¡ przypuszczenia, »e Zimbabue jest to biblijny O�r, sk¡d �ydzi za królaSalomona sprowadzali zªoto�29. Opuszczaj¡c Rodezj¦ Póªnocn¡, podró»nicy odwiedzilijedyn¡ wówczas w Afryce polsk¡ misj¦ katolick¡ w Broken Hill, gdzie ugo±ciª ich o. Sie-mi«ski. Po krótkim pobycie u jezuitów udali si¦ w dalsz¡ w¦drówk¦ w kierunku KongaBelgijskiego30.

W tym momencie pozwol¦ sobie zako«czy¢ rozwa»ania nad zapiskami W. Goetlai J. Lotha, poniewa» dalsza ich cz¦±¢ nie dotyczy Afryki Poªudniowej. Wydaje mi si¦,»e na pierwszy rzut oka wida¢, »e ich relacje wzajemnie si¦ uzupeªniaj¡: u jednegowidzimy barwne opisy przyrody, u drugiego za± naukowe opisy zjawisk geologicznychzachodz¡cych w przeszªo±ci i tym, co zostaªo do dnia ich eskapady oraz zabytkami.

Marian Ksi¡»kiewicz

Kolejnym ciekawym podró»nikiem, do którego wspomnie« chciaªabym si¦ odwoªa¢,byª Marian Ksi¡»kiewicz31, który w 1939 r. odbyª wypraw¦ przez Afryk¦ Poªudniow¡,od Kapsztadu w RPA po Beir¦ w Mozambiku32. Swoje zapiski rozpocz¡ª od wpro-wadzenia czytelnika w ±wiat ro±lin. Sporo miejsca po±wi¦ciª afryka«skiemu buszowi,w którego zakamarkach ukryte byªy drzewa i nieprzebrane gatunki zwierz¡t. Cz¦±ciejmo»na byªo spotka¢ ich ±lady ukryte pod li±¢mi ni» ich samych. Co ciekawe, ju» wówczasprzez busz prowadziªy liczne drogi czasami nawet asfaltowe, ale w wi¦kszo±ci wydepta-ne przez Murzynów � peªne puªapek, ze wzgl¦du na przechadzaj¡ce si¦ tamt¦dy dzikiezwierz¦ta33.

W swych wspomnieniach Ksi¡»kiewicz wyró»niª dwóch Murzynów: D»ajrosa i Meke,którzy obok innych towarzyszyli mu w opisywanych wyprawach po górach Injanga34.D»ajros � mªody, silny i rosªy, byª dobrze wyksztaªcony jak na swoje ±rodowisko, cho-dziª do szkoªy i w miar¦ dobrze znaª j¦zyk angielski; Meke � starszy, znaª si¦ na zioªach,»aden g¡szcz w buszu nie stanowiª dla niego problemu. D»ajros ci¡gle pytaª o Europ¦,kontynent bardzo odlegªy i równie zagadkowy dla mieszka«ców Afryki: �Raz, gdy mupowiedziaªem, »e czuªby si¦ tam bardzo samotny, gdy» tam nie ma czarnych chªop-

26 W. Goetel, op. cit., s. 88.27 Ibid., s. 88�92.28 Ibid., s. 91.29 J. Loth, op. cit., s. 143.30 Ibid., s.141�16231 S. Zieli«ski, op. cit., s. 254; Sªownik podró»ników. . . , s. 191.32 A. �ukowski, op. cit., s. 152.33 M. Ksi¡»kiewicz, Z podró»y po Mozambiku [w:] Ze wspomnie« podró»ników, pod red. B. Olsze-

wicza, Warszawa 1958, s. 95�103.34 Poªo»one w dzisiejszym wschodnim Zimbabwe, wzdªu» granicy z Mozambikiem.

232

ców, D»ajros z najwy»szym zdumieniem zapytaª: � A któ» tam pracuje, jak tam niema Murzynów?�35. Taka odpowied¹ ukazuje, jak bardzo byªo ograniczone wyobra»e-nie Murzynów chocia»by o Europie i jak bardzo ograniczali oni swoje prawa i swoj¡godno±¢36.

Nast¦pny rozdziaª wspomnie« autor po±wi¦ciª »yciu w murzy«skiej wiosce, stosun-kach w niej panuj¡cych i pracy37. �Wioska murzy«ska skªada si¦ zwykle z kilkunastulub kilkudziesi¦ciu okr¡gªych chatek zbudowanych z wbitych w ziemi¦ pali, pokrytychtrzcinowym dachem�38. Wi¦kszo±¢ prac domowych wykonywaªy kobiety, podczas gdym¦»czy¹ni sp¦dzali czas na wylegiwaniu si¦, rozmowach z s¡siadami, czasami polowali.Ze wzgl¦du na wyjaªawianie ziemi czy silne ulewy w porze deszczowej wioski murzy«-skie co jaki± czas przenosiªy si¦ w inne miejsce. Zdecydowana wi¦kszo±¢ najlepszychziem byªa w posiadaniu biaªych, gªównie Europejczyków, swoj¡ drog¡ na ich farmachpracowali Murzyni. Maªo tego, zmuszono czarn¡ ludno±¢ do pªacenia podatku [od chatyi od gªowy!]. Relacje panuj¡ce na farmach mi¦dzy panem a pracownikami zale»ne byªyod nacji farmera. I tak u Portugalczyków mo»na byªo sobie pozwoli¢ na wi¦ksz¡ swo-bod¦, cz¦sto spotykane byªy mieszane maª»e«stwa i tzw. �kole»e«ska stopa� na farmie;u Brytyjczyków te relacje byªy ju» o wiele chªodniejsze, ka»dy musiaª zna¢ swoje miej-sce, a robotnik nie miaª prawa wst¦pu do domu pana [za wyj¡tkiem sªu»by domowej];najgorsze warunki pracy panowaªy na farmach burskich i cz¦±ciowo niemieckich, tamprzewa»aª najwi¦kszy wyzysk. Aby uªatwi¢ porozumiewanie si¦ z tubylcami, farmerzykomunikowali si¦ z tzw. capitaos39 za pomoc¡ specjalnego j¦zyka, zwanego kuchen-n¡ kaferszczyzn¡ [mieszanka sªów portugalskich, holenderskich, angielskich, kaferskichoraz arabskich]. Dzi¦ki obecno±ci biaªych wioski zacz¦ªy si¦ przeobra»a¢ w miasta peª-ne ciekawych sklepów z ubraniami, ozdobami i szeregiem innych produktów, obcychtutejszym mieszka«com, a co za tym idzie, ciesz¡cych si¦ ich ogromnym zaintereso-waniem, u»ywanych w bardzo rozmaity sposób: �W czasie mojego pobytu ogromnympokupem cieszyªy si¦ pªyty gramofonowe, które czarni zawieszali sobie na piersiach dlaozdoby�40.

�Murzyn nie lubi pracowa¢, ani te» � jak wida¢ � modli¢ si¦, ale za to lubi ba-wi¢ si¦�41. Sygnaª do rozpocz¦cia zabawy, jej czasu i miejsca byª nadawany za pomoc¡d¹wi¦ku b¦bna, który znajdowaª si¦ w ka»dej wiosce. Na ta«ce czekano caªy tydzie«, byw sobot¦ i niedziel¦ po zachodzie sªo«ca rozpocz¡¢ huczne ±wi¦towanie i zabaw¦. U»y-wanie b¦bnów przypominaªo prymitywny telegraf, poniewa» d¹wi¦ki byªy tak gªo±ne,»e informacja o zbli»aj¡cej si¦ zabawie czy te» innym wa»nym wydarzeniu rozchodziªasi¦ po caªej okolicy42.

35 M. Ksi¡»kiewicz, op. cit., s. 108�109.36 Ibid., s. 109, 103�111.37 Ibid., s. 111�117.38 Ibid., s. 111.39 Dozorcy Murzynów.40 M. Ksi¡»kiewicz, op. cit., s. 113.41 Ibid., s. 119.42 Ibid., s. 119�120; K. Nowak, Rowerem i pieszo przez Czarny L¡d. Listy z podró»y afryka«skiej

z lat 1931�1936, oprac. �. Wierzbicki, Pozna« 2009, s. 181.

233

W relacji Ksi¡»kiewicza bardzo interesuj¡co wygl¡daªa sprawa wierze« murzy«-skich43. �Je±li mo»na mówi¢ o jakiej± jego religii, to chyba religii strachu. Murzyn boisi¦ wielu rzeczy � ciemno±ci, a najwi¦cej zmarªych, którzy czaj¡ si¦ w ciemno±ci. [. . . ]Czipoko44 mo»e atakowa¢ ciaªo Murzyna, mo»e mu zagra»a¢ osobi±cie. Inna siªa to du-dumdara45[. . . ] Gdy most si¦ zawali, piorun uderzy, huragan zniszczy wiosk¦ � winnajest temu dudumdara�. Sytuacja wyznaniowa zmieniªa si¦ wraz z pojawieniem si¦ tu-taj misjonarzy, najpierw protestanckich, potem katolickich. Ci drudzy, wg obserwacjiKsi¡»kiewicza, cieszyli si¦ lepsz¡ opini¡: �Ale trzeba odda¢ misjom, szczególnie katolic-kim, »e w zakresie humanitarnym, zdrowotnym, charytatywnym robi¡ dla Murzynówbardzo wiele, a misjonarze katoliccy s¡ bez w¡tpienia jedynymi biaªymi, którzy przy-chodz¡ tu nie dla zrobienia interesu na Murzynach�46.

Kazimierz Nowak

Na koniec chciaªabym po±wi¦ci¢ nieco miejsca Kazimierzowi Nowakowi47, któryw latach 1931�1936 odbyª pierwsz¡ tego typu samotn¡ podró», w czasie której prze-mierzyª Afryk¦ z póªnocy na poªudnie i z powrotem [40 tys. km rowerem, pieszo, konno,na wielbª¡dzie i czóªnem!].

Swoj¡ wypraw¦ po Afryce Poªudniowej Nowak zacz¡ª w momencie przekroczeniagranic Rodezji. Dokªadnie opisywaª miejscowy �styl� budowania, tubylcze domy mia-ªy by¢ schronieniem przed noc¡, zimnem, robactwem i dzikimi zwierz¦tami. Dookoªadomowisk wida¢ byªo n¦dz¦ i brud, kilka zwierz¡tek domowych i caªe mnóstwo dzieci.Wszyscy bez wzgl¦du na wiek póªnadzy lub nadzy, tak samo nieufnie spogl¡daj¡cyna biaªych ludzi przybywaj¡cych z bardzo daleka. Ale kiedy oswajali si¦ z obecno±ci¡Polaka, ich »ycie nadal leniwie toczyªo si¦ dalej, ka»dy zajmowaª si¦ swoimi obowi¡z-kami, wieczorem sªycha¢ byªo ±piewy ludzi ta«cz¡cych przy ognisku, a po ±piewachcz¦sto sªuchano opowie±ci tzw. nauczyciela historii, który si¦gaª pami¦ci¡ do historiiplemiennej, historii przodków48.

�Livingstone jest stolic¡ kolonii, a tak»e celem podró»y najbogatszych turystówz caªego ±wiata, »¡dnych widoku Wodospadów Wiktorii. [. . . ] Caªa okolica dr»aªa odhuku wodospadów, przepi¦kny ªuk t¦czy mieniª si¦ w sªo«cu, byªo parno, wilgotno,chciaªo si¦ krzycze¢ z rado±ci�49. Nowak wspominaª, »e dla biernego widza RodezjaPóªnocna mo»e uchodzi¢ za raj na ziemi, ale wnikliwy obserwator zauwa»y podziaªyklasowe ju» w±ród Murzynów � ci, którzy pracowali w domach biaªych kolonistów,»yli dostatniej i nierzadko to okazywali, zwªaszcza poprzez strój czy nawet prozaiczneposiadanie wªasnego roweru. Ju» tutaj zaznaczaªa si¦ dyskryminacja i wyzysk, takbardzo pot¦piane przez Nowaka50.

43 M. Ksi¡»kiewicz, op. cit., s. 117�118.44 Tajemnicza siªa, pochodz¡ca od zmarªych.45 M. Ksi¡»kiewicz, op. cit., s. 117.46 Ibid., s. 118.47 http://www.kazimierznowak.pl/biogra�a/, 02.01.2009.; http://www.afrykanowaka.pl/index.

php?s=2, 02.01.2009.48 K. Nowak, op. cit., s. 183�187.49 Ibid., s. 189.50 Ibid., s. 188�189, 193�195, 203�207.

234

Po przekroczeniu granicy Unii Poªudniowoafryka«skiej tra�ª do Transwalu: �[. . . ]najbogatsza na ±wiecie kraina zªota i diamentów, do której ±ci¡gaj¡ szumowiny z caªe-go ±wiata niczym ¢my do latarni�51. Nowak w dosy¢ zabawny, aczkolwiek rzeczywistysposób przedstawiª tamtejszy dzie« wypªaty. Dla Murzynów taki dzie« byª jak ±wi¦to,»ony czekaªy ju» pod sklepami na m¦»ów, gotówk¦ przeznaczali na przedmioty, którenajbardziej kusiªy ich wzrok, niestety, najcz¦±ciej najmniej im byªy one potrzebne do»ycia. Nierzadko w jeden dzie« zdoªali straci¢ caª¡ wypªat¦52. Niemniej jednak potra�lisi¦ dªugo i skutecznie targowa¢ o ka»d¡ cen¦. Wieczorami za pozostaª¡ gotówk¦ urz¡-dzali huczne zabawy. Nie lokowali pieni¦dzy w bankach, poniewa» nie ufali urz¦dnikom.Podobnie jak w wi¦kszo±ci miast afryka«skich, tak i w Transwalu bieda murzy«skichwiosek kontrastowaªa z pobliskimi willami i pastwiskami farmerskimi53.

Kapsztad byª drugim, po Kairze, miastem, w którym Nowak mógª odwiedzi¢ polskikonsulat i porozmawia¢ w ojczystym j¦zyku z wicekonsulem. Spotkaª te» spor¡ grup¦polskich �ydów, którzy w wyniku agresji hitlerowskiej na ich nacj¦ przesiedlili si¦ tak»etutaj. Kapsztad we wspomnieniach Nowaka to tak»e swoista brama wymiany towarów,wªa±nie przez to miasto odbywaª si¦ gªówny eksport i import na caªy kraj. W czasie je-go pobytu w Afryce rynek zostaª wr¦cz zasypany niskiej jako±ci produktami z Japonii.Niemniej jednak ze wzgl¦du na swoj¡ nisk¡ cen¦ miaªy one du»e wzi¦cie w±ród ludno-±ci czarnej i biaªej. Maªo tego, aby interes dobrze rozkwitaª, Japo«czycy, �wyposa»ylisi¦� w w¦drownego kupca, którego zadaniem byªa promocja i namawianie do kupnawytworów rodzimego przemysªu54.

Namaqualand � obraz n¦dzy i rozpaczy. Drugie oblicze Afryki. Latem okolica tabyªa caªkowicie martwa, a o czystej wodzie mo»na byªo marzy¢. Zim¡, i to te» nieco roku, Burowie próbowali uprawia¢ tu ziemi¦, wszystko zale»aªo od kapry±nej po-gody. Dobijaj¡cy w tym wszystkim byª widok ludno±ci tubylczej, zamieszkuj¡cej owetereny. �Ludzkie ±mietniska, dom wariatów, szpital tr¦dowatych, do»ywotnie wi¦zienie,wszystko to skupione w jednym. . . �55. Najcz¦±ciej jedyn¡ desk¡ ratunku dla tych ludzibyªa pomoc misjonarzy. Taki obraz tej malowniczej dzi± krainy56 to �[. . . ] »ywy dowódprzepastnego bagna moralnego Afryki angielskiej�57. Nowak po raz kolejny mógª si¦zetkn¡¢ z prawdziwym obliczem efektu kolonizacji, tym razem w angielskim wydaniu,niestety, wiele odbiegaj¡cej od tego, co przekazywaªy gazety, ukazuj¡c dostatnie »yciew willach obok nienagannych rezerwatów dla tubylców58.

51 K. Nowak, op. cit., s. 199.52 Wypªat¦ otrzymywano co tydzie«, przeznaczano j¡ na najcz¦±ciej niepotrzebne zakupy i podatki,

»ywno±¢ otrzymywano od pracodawcy.53 K. Nowak, op. cit., s. 200�202.54 Ibid., s. 213�219.55 Ibid., s. 224.56 Ibid., s. 225.57 Ibid.58 Ibid., s. 219�225.

235

Zako«czenie

Wszyscy podró»nicy w swoich opisach zawarli cenne tre±ci dotycz¡ce sytuacji spo-ªecznej, kulturowej, religijnej w krajach afryka«skich, przez które przyszªo im podró»o-wa¢, ich wspomnienia to wa»ne ¹ródªo wiedzy o Afryce Poªudniowej, zwªaszcza z tegowzgl¦du, »e byªy to pierwsze polskie relacje. W nich wszystkich tak samo obecne by-ªy: fascynacja przyrod¡, fascynacja przygod¡, tym co nieodkryte i niezbadane, orazfascynacja czªowiekiem Czarnego L¡du. Ka»dy podszedª do sprawy na swój sposób,w zale»no±ci od odwiedzanych miejsc oraz przede wszystkim od ±rodków �nansowych,jakimi dysponowaª. Ich wspomnienia s¡ nadal »ywe, peªne kolorów i emocji, naprawd¦warto do nich si¦gn¡¢, przenie±¢ si¦ w inny ±wiat i mie¢ prawdziwe poj¦cie o tym, coprzyniósª faktyczny rozwój cywilizacji europejskiej. I chocia» we wspomnieniach ka»de-go podró»nika obecne s¡ nawet w niewielkiej cz¦±ci dwa afryka«skie ±wiaty, to jednaktylko Nowak odwa»nie podszedª do sprawy, uto»samiaª si¦ z ich bied¡, maªo tego, samjej do±wiadczyª, a nie tylko o niej pisaª. Z jego listów wyªania si¦ obraz prawdziwejAfryki, nie tylko tej znanej z pi¦knych opisów �ory i fauny afryka«skiej, w±ród któ-rej jak �u Pana Boga za piecem� »yj¡ Murzyni, ale tej prawdziwej czarnej, biednej,ska»onej cywilizacj¡ europejsk¡, peªnej l¦ku i ci¡gªego n¦kania przez wªadze, nieugi¦-tych urz¦dników, kolonizatorów i choroby. Jednak tuªacze »ycie Polaka, zwªaszcza taafryka«ska przygoda, byªy w jaki± sposób speªnieniem jego marze«.

Ruch Narodowo-Radykalny w ±wietle koncepcji generic fascism.Artykuª dyskusyjny

Michaª Przeperski

Uniwersytet Warszawski

Celem niniejszego tekstu jest próba odpowiedzi na pytanie czy Ruch Narodowo--Radykalny1, polski skrajnie prawicowy ruch polityczny, byª czªonkiem europejskiejrodziny faszyzmów, czy te» nie? Siª¡ rzeczy na kilku stronach nie sposób udzieli¢ peª-nej i jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, dlatego te» spróbuj¦ zarysowa¢ jedynieargumenty, które w moim przekonaniu s¡ najbardziej godne uwagi. Dwoma gªównymireferowanymi przeze mnie w¡tkami b¦d¡ wzmiankowana w tytule koncepcja genericfascism oraz centralna dla ideologii falangistowskiej swoista koncepcja nacjonalizmukatolickiego.

Odpowied¹ na postawione przeze mnie pytanie ma spore znaczenie nie tylko dladyskusji wewn¡trzpolskiej, ale równie» dla dynamicznie rozwijaj¡cych si¦ w ostatnimczasie porównawczych bada« nad faszyzmem2. Tymczasem polski faszyzm na historio-gra�cznej mapie naszego kontynentu to nadal w znacznej mierze ci¡gle terra incognita.Cechy charakterystyczne ideologii polskiego ruchu faszystowskiego w skali europejskiejs¡ znane sªabo lub wcale.

Publikacje po±wi¦cone polskiemu faszyzmowi pojawiªy si¦ szerzej na rynku dopierow ko«cu lat 70. To opó¹nienie byªo w znacznej mierze spowodowane aktywn¡ wspóª-prac¡ lidera Falangi Bolesªawa Piaseckiego z komunistycznymi wªadzami w okresiepowojennym. Fundamentalna monogra�a ruchu pióra Szymona Rudnickiego ukazaªasi¦ dopiero w 1985 roku3. W podobnym czasie opublikowane zostaªy prace po±wi¦conedoktrynie ruchu autorstwa Bogumiªa Grotta4 oraz zwi¦zªa charakterystyka dziaªalno-±ci RNR autorstwa Jacka M. Majchrowskiego5. Niezwykle interesuj¡ca, lecz niestety

1 W niniejszym tek±cie zamiennie stosowa¢ b¦d¦ okre±lenia: RNR, ONR-Falanga i Falanga.2 Zob. np. R. Gri�n, W. Loh, A. Umland (eds.), Fascism past and present, West and East: an

international debate on concepts and cases in the comparative study of the extreme right, Stuttgart2006; C. Iordachi (ed.) Comparative fascist studies, New perspectives, New York 2009.

3 S. Rudnicki, Obóz Narodowo-Radykalny. Geneza i dziaªalno±¢, Warszawa 1985.4 B. Grott, Nacjonalizm i religia: proces zespalania nacjonalizmu z katolicyzmem w jedn¡ caªo±¢

ideow¡ w my±li Narodowej Demokracji 1926�1939, Kraków 1984; idem, Katolicyzm w doktrynachugrupowa« narodowo-radykalnych do roku 1939, Kraków 1987; idem, Nacjonalizm chrze±cija«ski: my±lspoªeczno-pa«stwowa formacji narodowo-katolickiej w Drugiej Rzeczypospolitej, Kraków 1991.

5 J.M. Majchrowski, Geneza politycznych ugrupowa« katolickich. Stronnictwo Pracy, grupa �Dzi±i Jutro�, Pary» 1984.

237

niedoko«czona praca Jana Józefa Lipskiego po±wi¦cona ideologii ruchu pojawiªa si¦ napóªkach ksi¦garskich w roku 19946. Nale»y tak»e wspomnie¢ o dokonaniach JerzegoW. Borejszy, który w swoich badaniach nad faszyzmami europejskimi umieszczaª pol-skie ruchy skrajnie prawicowe wªa±nie w perspektywie porównawczej7. Nie ukrywam,»e podej±cie to stanowiªo dla mnie spor¡ inspiracj¦, poniewa» wyra¹nie odró»nia si¦ natle innych pozycji krajowej literatury przedmiotu. Szczególnie, »e cho¢ wspóªcze±ni ba-dacze problematyki polskiej skrajnej prawicy mi¦dzywojennej rozwijaj¡ studia nad jejmy±l¡ polityczn¡, to raczej stroni¡ od stosowania szerszej perspektywy porównawczej8.Jest to wi¦c w du»ej mierze niezagospodarowane pole naukowych docieka«.

�ródªa, z jakich korzysta¢ mo»e historyk polskiego ruchu faszystowskiego, s¡ do±¢liczne. Ró»ne elementy dziaªalno±ci ruchu s¡ jednak udokumentowane w nierówno-mierny sposób. Przykªadowo, badaj¡c w niniejszej pracy wycinek jego ideologii, mo-gªem oprze¢ si¦ na dwóch fundamentalnych deklaracjach programowych oraz artyku-ªach prasowych i broszurach. Z tego te» powodu rekonstrukcja pogl¡dów politycznychi ekonomicznych ruchu jest wyra¹nie ªatwiejsza ni» na przykªad odtworzenie dziejówstricte politycznych. Tutaj za doskonaªy przykªad mo»e sªu»y¢ problematyczna sprawadomniemanego zamachu stanu z pa¹dziernika 1937, w któr¡ zamieszani mieli by¢ licznidziaªacze RNR. Ze wzgl¦du na brak ¹ródeª nie sposób zwery�kowa¢, czy byªa to rze-czywista gro¹ba czy jedynie plotka. �ródeª do innych aspektów wspóªpracy z re»imemsanacyjnym jest bardzo niewiele; dominuj¡ relacje ustne i pisemne zebrane w wiele latpo wydarzeniach.

Zanim przejd¦ do przybli»enia koncepcji generic fascism, musz¦ przede wszystkimu±ci±li¢, co w niniejszym tek±cie rozumiem przez faszyzm. Termin jako taki mo»nazastosowa¢ w odniesieniu do ruchu, re»imu lub ideologii. Re»im falangistowski nigdynie powstaª, tote» w dalszych rozwa»aniach mówi¦ o faszyzmie jako ruchu i, w jeszczewi¦kszym stopniu, ideologii.

Ideologia faszystowska nie stworzyªa jednolitej doktryny. Oznacza to spory kªopotdla badaczy. Problemów takich nie do±wiadczaj¡ historycy komunizmu, mog¡ bowiemoprze¢ si¦ na teoriach Marksa, Engelsa i Lenina jako tych, na których pracach w naj-wi¦kszym zakresie opieraªa si¦ ideologia komunistyczna. Co wi¦cej, rozwini¦ta teoriakomunizmu powstaªa, zanim komuni±ci zdobyli wªadz¦. Tymczasem w przypadku fa-szyzmu sprawa ma si¦ odwrotnie, bowiem pierwszy spójny i wyczerpuj¡cy opis teoriifaszystowskiej znale¹¢ mo»na dopiero w artykule Benito Mussoliniego i GiovanniegoGentile z roku 19329. Publikacja ta pojawiªa si¦ wi¦c dziesi¦¢ lat po �marszu na Rzym�i trzyna±cie lat po powstaniu samego ruchu.

6 J.J. Lipski, Katolickie Pa«stwo Narodu Polskiego, Londyn 1994. Pierwsze jej fragmenty powstaªyjednak ju» w 1957 (S. Rudnicki, Od wydawcy [w:] Katolickie..., s. 3).

7 M.in. J.W. Borejsza, Rzym a wspólnota faszystowska, Warszawa 1981; idem, Szkoªy nienawi±ci.Historia faszyzmów europejskich 1919�1945, Wrocªaw 2000.

8 Zob np.: P. Tomaszewski, Wychowanie w publicystyce dziaªaczy Ruchu Narodowo-Radykalnego,Glaukopis 2009, nr 13�14; A. Meller, Koncepcje gospodarczo-agrarne Ruchu Narodowo-Radykalnego�Falanga�, Glauklopis 2009, nr 13�14.

9 B. Mussolini, Fascism Doctrine and Institutions, Rome 1935, s. 7�42 [na:] http://www.worldfuturefund.org/w�master/Reading/Germany/mussolini.htm(21.12.2009).

238

Brak wyra¹nego j¡dra ideologii faszystowskiej stanowi powa»ny problem dla bada«naukowych, poniewa» w zasadzie nie istnieje jeden model faszyzmu, tak jak mo»napowiedzie¢, »e istnieje swoisty �typ idealny� komunizmu. Debaty historyków na tematsformuªowania �typu idealnego� dla faszyzmu s¡ o wiele zbyt obszerne, by w tym miej-scu mówi¢ o nich szerzej10. Warto jednak podkre±li¢, »e w sytuacji, kiedy nie mo»na gowywnioskowa¢ wprost ze ¹ródeª, podejmowane s¡ próby stworzenia modelu, zwanegow historiogra�i anglosaskiej generic fascism. Jego przydatno±¢ jest trudna do zakwe-stionowania, szczególnie je»eli chodzi o zastosowanie w dziedzinie bada« porównaw-czych. Zastosowanie koncepcji generic fascism w badaniu naukowym jest jednocze±niew pewnym sensie deklaracj¡ intencji badacza. Poprzez jej u»ycie historyk pokazuje, »erozumie faszyzm raczej jako zjawisko ogólnoeuropejskie (je»eli nie szerzej, ogólno±wia-towe), ani»eli zbiór jednostkowych przypadków narodowych.

Moje rozumienie formuªy generic fascism uksztaªtowaªa teoria sformuªowana w po-cz¡tku lat 90. przez Rogera Gri�na. Potraktowaª on model generic fascism jako rodzajtypu idealnego; w jego rozumieniu faszyzm to �rodzaj ideologii politycznej, której mi-tycznym j¡drem jest w ró»nych wariantach forma populistycznego ultranacjonalizmukªad¡ca nacisk na odrodzenie narodowe�11. De�nicja ta byªa krytykowana przez wieluznawców tematu, ale jednocze±nie niezaprzeczalnie zyskaªa sobie bardzo siln¡ pozycj¦w akademickim ±wiecie.

W toku dalszych bada« Gri�n rozszerzyª t¦ zwi¦zª¡ de�nicj¦, dodaj¡c nowe ele-menty. Ujrzaªa ona ±wiatªo dzienne w roku 2007. W jej my±l faszyzm jest rodzajemprogramowego modernizmu, który zmierza do przej¦cia wªadzy w celu zrealizowania to-talistycznej wizji narodowego i etnicznego odrodzenia; jego ostatecznym celem jest prze-zwyci¦»enie dekadencji, która zniszczyªa poczucie wspólnotowej przynale»no±ci i pozba-wiªa nowoczesno±¢ transcendentalnego znaczenia, a tak»e zapocz¡tkowanie nowej erykultury �zdrowej� i jednolitej12.

Chocia» druga propozycja Gri�na wydaje si¦ znaczenie bardziej kompleksowa, obuprzytoczonych de�nicji chciaªbym u»ywa¢ komplementarnie. Podej±cie zaproponowanew pierwszej z nich wydaje si¦ nawet bardziej przydatne dla celów niniejszego tekstu.Po pierwsze dlatego, »e konstrukcji opartej na typach idealnych mo»na u»y¢ jako sto-sunkowo lu¹nych konceptualnych ram13. W moim przekonaniu pozwala to jednocze±nieposzukiwa¢ najmniejszego wspólnego mianownika dla ró»nych faszyzmów, jak równie»pewnych unikalnych cech ka»dego narodowego przypadku z osobna. Innym wa»nymczynnikiem, dla którego posªuguj¦ si¦ wªa±nie de�nicjami Gri�na, jest fakt, »e kªadzieon du»y nacisk na ideologi¦. Dzi¦ki temu rozmaite ruchy faszystowskie z caªej Europy

10 Zwi¦zªe omówienie tej tematyki: C. Iordachi, Comparative Fascist Studies. An introduction,Comparative fascist studies. New perspectives, Nowy Jork 2009, s.1�50.

11 R. Gri�n, The nature of fascism, New York 1991, s. 26: Fascism is a genus of political ideologywhose mythic core in its various permutations is a palingenetic form of populist ultra-nationalism.

12 Idem, Modernism and Fascism: The sense of a Beginning under Mussolini and Hitler, Hound-smill 2007, s.181: Fascism is a form of programmatic modernism that seeks to conquer political powerin order to realize a totalizing vision of national or ethnic rebirth. Its ultimate end is to overcome thedecadence that has destroyed a sense of communal belonging and drained modernity of meaning andtranscendence and usher in a new era of cultural homogeneity and health.

13 Idem, The nature. . . , op. cit., s. 13.

239

mo»na ªatwiej ze sob¡ zestawia¢, poniewa» nie ka»dy ruch byª w stanie utworzy¢ re»im,ale ka»dy rozwin¡ª pewn¡ ideologi¦.

Ko«cz¡c rozwa»ania teoretyczne, chciaªbym jeszcze wspomnie¢ o innej de�nicji fa-szyzmu u»ytecznej dla analizy ideologii falangistowskiej, której autorem jest EmilioGentile. Kªadzie ona nacisk na pragmatyczn¡ stron¦ politycznej dziaªalno±ci ruchu i nastron¦ bardziej ezoteryczn¡, transcendentaln¡. Gentile de�niuje faszyzm jako �nowocze-sne zjawisko polityczne, nacjonalistyczne i rewolucyjne, antyliberalne i antymarksistow-skie, zorganizowane w formie zmilitaryzowanej partii, z ideologi¡ bazuj¡c¡ na micie,oparte na kulcie m¦skich warto±ci i antyhedonistyczne, które u±wi¦cone jest w religiipolitycznej gªosz¡cej absolutny prymat narodu rozumianego jako etnicznie jednolitaorganiczna wspólnota, hierarchicznie zorganizowana w korporacyjnym pa«stwie, wie-rz¡ca w misj¦ osi¡gni¦cia wielko±ci, wªadzy i dokonania podbojów, a za ostateczny celmaj¡ca stworzenie nowego porz¡dku i nowej cywilizacji�14.

Omawiana przeze mnie wcze±niej de�nicja Gri�na kªadzie nacisk na faszyzm jakorodzaj walki o wskrzeszenie transcendentnych warto±ci. Koncepcja katolickiego nacjo-nalizmu w wersji proponowanej przez Falang¦ idealnie wpisuje si¦ w te ramy15. Jestto koncepcja, której odpowiedniki mo»na znale¹¢ w ruchach faszystowskich na tere-nie caªej Europy. Bardzo dobrym przykªadem mo»e by¢ ideologia rumu«skiej �elaznejGwardii, gdzie duchowo±¢ i mistycyzm odgrywaªy kluczow¡ rol¦16. Jednocze±nie jednakwarto zauwa»y¢, »e ideolodzy RNR próbowali pogodzi¢ doktryn¦ Ko±cioªa katolickiegoz ich wªasnym programem w stopniu bezprecedensowym na skal¦ ówczesnej Europy.Nale»y wi¦c postawi¢ sobie pytanie, czy tak swoiste sformuªowanie j¡dra ideologii ru-chu faszystowskiego w Polsce oznacza, »e faszyzm Falangi jest bardziej przypadkiemjednostkowym czy te» mo»na go uzna¢ za odmian¦ typu idealnego?

Pierwsze trzy punkty zielonego programu ONR �Falanga� z roku 1937 zatytuªowa-no bardzo jednoznacznie: �prawdy bezwzgl¦dne�17. Oznaczaªy one fundamenty caªejideologii ruchu faszystowskiego w Polsce. Punkty te gªosiªy: �1. Bóg jest najwy»szymcelem czªowieka18 [...] 2. Drog¡ czªowieka do Boga � praca dla Narodu [...] 3. W tworze-

14 E. Gentile, Fascism, Totalitarianism and Political Religion: De�nition and Critical Re�ection onCriticism of an Interpretation, Totalitarian Movements and Political Religion, 2004, nr 3, s. 329: A mo-dern political phenomenon, which is nationalistic and revolutionary, anti-liberal and anti-Marxist,organized in the form of militia party, with an ideology based on myth; virile and anti-hedonistic,it is sacralized in a political religion a�rming the absolute primacy of the nation understood as anethnically homogenous organic community, hierarchically organized into a corporative state, believedmission to achieve grandeur, power and conquest with the ultimate aim of creating a new order anda new civilization.

15 RNR nie miaª jednak na ni¡ monopolu. Totalizm katolicki i katolicki nacjonalizm opiewali tak»einni dziaªacze narodowi, cho¢by skupieni wokóª miesiecznika �Pro Christo�, a niezwi¡zani instytucjo-nalnie z RNR.

16 Por. M. Przeperski, Nacjonalizm, ideologia, charyzma, �elazna Gwardia i RuchNarodowo-Radykalny: perspektywa porównawcza, Mishellanea 2010, nr 7, s.49�59.

17 Zasady Programu Narodowo-Radykalnego, oprac. i ogªoszone przez kom. red. Ruchu Mªodychpod przewodn. Bolesªawa Piaseckiego, Warszawa 1937, s. 2.

18 Pogl¡d ten wyraziª ju» Piasecki w roku 1935: Otó» dla jednostki dobro narodu nie mo»e by¢kryterium ostatecznym dobrego i zªego, poniewa» dobro narodu nie jest celem najwy»szym. Celemtym musi by¢ dobro najwy»sze � Bóg. I w stosunkach polskich ten Bóg, którego stosunek do jednostkiujmuje i tªumaczy religia katolicka. Dobro za± narodu musi by¢ ±rodkiem dla jednostki do osi¡gni¦ciajej celu ostatecznego. (B. Piasecki, Duch czasów nowych a Ruch Mªodych, Warszawa 1935, s. 36).

240

niu wielko±ci Narodu � szcz¦±cie i rozwój czªowieka�19. Oczywi±cie, zacytowane zasadymaj¡ charakter bardzo generalny, jednak zdecydowanie umieszczenie Boga na szczyciehierarchii warto±ci, ponad najwy»szym faszystowskim fetyszem: narodem, jest bardzoznamienne.

Pogl¡d o wy»szo±ci Boga nad ka»dym innym elementem programu RNR20 byª aksjo-matyczny, absolutnie niepodwa»alny. Jak stwierdzaª Wojciech Kwasieborski, �[p]rawda,»e Bóg jest najwy»szym celem czªowieka jest prawd¡ bezwzgl¦dn¡, prawd¡ niezbicieudowodnion¡, niepodlegaj¡c¡ dyskusji�21. Nacjonalizm polskiej mªodzie»y miaª by¢ na-cjonalizmem rzymskokatolickim22, stanowi¡cym integrystyczn¡ syntez¦ doktryny reli-gijnej oraz nacjonalizmu. Celem, jaki staª przed pa«stwem rz¡dzonym przez tak¡ ide-ologi¦, byªo jej gªoszenie i rozprzestrzenianie jej wpªywów w±ród innych europejskichnarodów23.

Wyj¡tkowo interesuj¡ce w caªej koncepcji wydaje si¦ poª¡czenie chrze±cija«skiegouniwersalizmu z nacjonalizmem, który siª¡ rzeczy musi by¢ partykularnie narodowy,a wi¦c z natury sprzeczny tendencjom uniwersalistycznym. Otó» falangi±ci stworzylikoncepcj¦, która gªosiªa, »e inne narody równie» maj¡ prawo do gªoszenia wªasnychnacjonalizmów, jednak pomi¦dzy wszystkimi nacjonalizmami to nacjonalizm polski jestnajwa»niejszy, a Polska ma by¢ �na pierwszym miejscu w hierarchii silnych�24. W takiejsytuacji religia katolicka jest fundamentalnie istotna, poniewa» oznacza granice tego,co w de�nicji Gentile jest wskazane jako misja stoj¡ca do wypeªnienia przed narodem.Otó» misja ta jest na wskro± mesjanistyczna � Polska ma nie tylko przeobrazi¢ si¦wewn¦trznie w pa«stwo totalistycznie katolickie, ale tak»e wyeksportowa¢ katolicyzmpoza swoje dotychczasowe granice. Katolicko±¢ zª¡czona jest w jedno z polsko±ci¡,a wi¦c to, co jest nazwane propagowaniem katolicyzmu, jest jednocze±nie gªoszeniemwy»szo±ci polskiego narodu, polskiej kultury itd.

Przytaczane wcze±niej badania Emilio Gentile nad de�nicj¡ faszyzmu doprowadziªydo stworzenia de�nicji generic fascism, w której opisano go jako �zjawisko u±wi¦conew religii politycznej gªosz¡cej absolutny prymat narodu rozumianego jako etniczniejednolit¡ organiczn¡ wspólnot¦, hierarchicznie zorganizowan¡ w korporacyjnym pa«-stwie�25. W takim rozumieniu wyj¡tkowo±¢ falangistowskiej ideologii mo»e si¦ wydawa¢trudna do podwa»enia. Naród nie jest na szczycie hierarchii warto±ci caªego ruchu, coniejako stoi w sprzeczno±ci z sam¡ natur¡ faszyzmu. Mo»na wr¦cz zapyta¢, czy mamy tudo czynienia z faszyzmem, rozumianym przecie» najcz¦±ciej jako uciele±nienie ultrana-cjonalizmu26. Gdyby pój±¢ dalej tym tropem, mo»na uzna¢, »e ideologia falangistowskaw ogóle nie jest faszystowska. Uwa»am jednak, »e byªoby to mylne.

19 Zasady Programu Narodowo-Radykalnego, s. 2.20 Zob. B. Grott, Nacjonalizm chrze±cija«ski. Narodowo-katolicka formacja ideowa w II Rzeczpo-

spolitej na tle porównawczym, Krzeszowice 1999, s. 106�107.21 W. Kwasieborski, Podstawy narodowego pogl¡du na ±wiat, Warszawa 1937, s. 14.22 Katolicki nacjonalizm, Ruch Mªodych, 1937, nr 5, s. 1.23 M. Reutt, Misja dziejowa Polski, Ruch Mªodych, 1938, nr 1, s. 20�21.24 B. Piasecki, Duch czasów nowych. . . , s. 63.25 E. Gentile, Fascism, Totalitarianism and Political Religion. . . , s. 329.26 Obok cytowanych de�nicji zob. te»: S. Payne, A history of fascism 1914�1945, Madison 1995,

s. 14.

241

W moim przekonaniu mo»na skutecznie podda¢ idee RNR krytyce, dowodz¡c, »es¡ w znacznej mierze demagogiczne. Zgodnie z teori¡ darwinizmu spoªecznego, jedennaród mo»e przetrwa¢ tylko kosztem innego27, wi¦c wspóªistnienie ró»nych nacjonali-zmów wydaje si¦ bardzo w¡tpliwe. I to nawet je»eli zaªo»ymy, »e jeden z nich b¦dziedominuj¡cy. Dlatego te» �katolicko±¢� koncepcji �nacjonalizmu katolickiego� wydajesi¦ w znacznej mierze konceptem retorycznym, a przynajmniej utopijnym, b¦d¡cymemanacj¡ agresywnego polskiego nacjonalizmu. Wªa±nie nacjonalizm wydaje si¦ tutajtre±ci¡ podstawow¡, a Bóg jako warto±¢ najwy»sza stoi nieco z boku. Idei zawartychw Biblii, tak jak interpretuje si¦ je tradycyjnie, nie sposób dopatrze¢ si¦ w postula-tach politycznych ruchu. Mamy tutaj do czynienia z antymodernistycznym dyskursem,który niejako na nowo �wymy±la tradycj¦�. Sami falangi±ci mówili, »e dochodzi do �re-wizji poj¦¢�28. Dzi¦ki tego rodzaju reinterpretacjom mo»liwe byªo powi¡zanie doktrynykatolickiej z ide¡ polskiego imperium, które ma jakoby kontynuowa¢ przesadnie mito-logizowane tradycje mocarstwowej polityki Bolesªawa Chrobrego29.

Zgoªa innym argumentem za poparciem pogl¡du o demagogicznym charakterze ha-seª Falangi mog¡ by¢ pó¹niejsze losy czªonków RNR. Wielu z nich po wojnie utworzyªow komunistycznej Polsce koncesjonowane katolickie Stowarzyszenie PAX. Mo»e to by¢sugesti¡, »e pojmowanie przez nich polityki byªo skrajnie pragmatyczne30.

Caªy konstrukt nacjonalizmu katolickiego wydaje si¦ wyj¡tkowo paradoksalny. Fa-langi±ci stosowali demagogiczne slogany do tego, aby poª¡czy¢ religi¦ rzymskokatolick¡z agresywnym polskim nacjonalizmem za wszelk¡ cen¦. Dlaczego? Jak s¡dz¦, trzy czyn-niki odegraªy tutaj rol¦ fundamentaln¡.

Po pierwsze, instytucjonalny Ko±cióª katolicki byª w Polsce lat 30. niezwykle sil-ny i nie sposób sobie wyobrazi¢ stworzenia ruchu opartego na hasªach religijnych bezjednoczesnego zaproszenia Ko±cioªa do udziaªu w tym projekcie. Dla falangistów jasnebyªo, »e »aden inny Ko±cióª nie mo»e symbolizowa¢ polskiego nacjonalizmu, bo jedy-nie Ko±cióª katolicki byª przez nich uwa»any za prawdziwie polski, to znaczy maj¡cyzasadniczy wpªyw na konstrukcj¦ psychiczn¡ polskiej natury. Dlatego te», poniewa»nacjonalizm byª zakorzeniony w religii, nie byªo innej drogi, jak inkorporowa¢ Boga doswoich koncepcji programowych.

Po drugie, Polska byªa od roku 1926 krajem autorytarnym, rz¡dzonym przez mar-szaªka Piªsudskiego: gªód charyzmy31 byª w Polsce relatywnie niewielki. Tymczasemruch falangistowski byªa na wskro± oparty na silnej charyzmie wodza. W takiej sytu-acji, aby skuteczniej konkurowa¢ ze starym autokrat¡ Piªsudskim (po ±mierci � z jegolegend¡), mo»na byªo oprze¢ si¦ cz¦±ciowo na silnej instytucjonalnej charyzmie Ko±cio-ªa i religii w ogóle. Ko±cióª katolicki odmawiaª jednak udzielenia o�cjalnego poparcia

27 H. Spencer, Progess: Its Law and Causes, The Westminster Review, 1857, nr 67 [na:] http://www.fordham.edu/halsall/mod/spencer-darwin.html (28.12.2009).

28 S. Cimoszy«ski, Totalizm osobowo±ci, Ruch Mªodych, 1937, nr 9�10, s. 41.29 Np. W. Wasiuty«ski, Kwestja wschodnia, Ruch Mªodych, 1936, nr 3, s. 23.30 Oczywi±cie nie dotyczyªo to wszystkich dziaªaczy Falangi. Wielu z nich straciªo »ycie w czasie

wojny, inni pozostali konsekwentnie antykomunistyczni; tak¡ postaw¦ prezentowaª m.in. WojciechWasiuty«ski.

31 Termin u»yty po raz pierwszy przez Erika Eriksona: E.H. Erikson, Young Man Luther. A Studyin Psychoanalysis and History, New York 1958.

242

dla ruchu faszystowskiego w Polsce. W pewnym stopniu przyczyniaª si¦ do tego fakt,»e Ko±cióª instytucjonalny byª programowym przeciwnikiem ruchów okre±laj¡cych si¦mianem rewolucyjnych32, a takim byª przecie» RNR.

W ko«cu, silne przywi¡zanie do Ko±cioªa byªo cech¡ szczególn¡ mªodej generacjipolskich nacjonalistów. Wyra¹nie odró»niaªo ich od bardziej tradycyjnej i mniej skraj-nej cz¦±ci obozu narodowego. Ta wªa±nie mªoda generacja byªa przedstawiana przezRNR jako jedyna szansa dla Polski na radykaln¡ zmian¦, ze wzgl¦du na jedno±¢ my±li,opart¡ na doktrynie rzymskokatolickiej. Religijna egzaltacja falangistów byªa gª¦boka.Uwa»ali si¦ za cz¦±¢ pokolenia wprowadzaj¡cego w czyn ideaªy epoki Ducha �wi¦tego,zawart¡ w teorii Joachima z Fiore i szeroko spopularyzowan¡ w dwudziestoleciu przezNikoªaja Bierdiajewa33.

Szczególnie ten ostatni punkt ma moim znadniem ogromne znaczenie. �adna innagrupa wywodz¡ca si¦ z szeroko rozumianego obozu narodowego operuj¡ca na polskiejscenie politycznej w latach 30. nie byªa skªonna tak bezkompromisowo odcina¢ si¦ odjego tradycji34. Zamiast tego, dziaªacze RNR odwoªywali si¦ do swojej silnej religijno-±ci35 i ideaªów romatyzmu jako do pocz¡tków polskiego nacjonalizmu36, a w symbolicekorzystali ob�cie z odniesie« ±redniowiecznych. W powi¡zaniu z tworzeniem �nowejtradycji� falangi±ci opowiadali si¦ za rewolucyjnymi metodami dziaªalno±ci polityczneji faktyczn¡ budow¡ zupeªnie nowego ±wiata, nowej cywilizacji. W moim przekonaniusynteza form dziaªalno±ci Falangi, wzoruj¡cej si¦ na faszyzmie wªoskim, niemieckimnazizmie i (w pewnym stopniu) radzieckim komunizmie z programowo antymoderni-stycznymi zaªo»eniami ideologicznymi pozwala mówi¢ o RNR jako o przedstawicielupolskiego faszyzmu. Swoistym i niejedynym37, ale wyj¡tkowo intryguj¡cym i wci¡» bu-dz¡cym zainteresowanie badaczy.

* * *

Dyskurs nacjonalistyczny jest materi¡ bardzo delikatn¡, ob�tuj¡c¡ w przekªamaniai niedomówienia. Dlatego te» tak trudno go bada¢: nie sposób uchroni¢ si¦ przed oskar-»eniami o brak obiektywizmu czy zwykª¡ stronniczo±¢. Nie w¡tpi¦, »e i mój tekst mo»enapotka¢ takie zarzuty. Przykªadowo, sformuªowanie �polski faszyzm� jest w dyskur-sie popularnym u»ywane niezmiernie rzadko. Faszyzm wydaje si¦ zjawiskiem dalekim:wªoskim, mo»e nawet rumu«skim, a przede wszystkim niemieckim. Znacznie cz¦±ciej

32 Podobne zjawisko miaªo miejsce w Rumunii. Zob. C. Iordachi, Charisma, Religion and Ideology:Romania's Interwar Legion of the Archangel Michael [w:] Ideologies and National Identities. Thecase of Twentieth-Century Southeastern Europe, John Lampe, Mark Mazower (eds.) Budapest 2003,s. 35�36.

33 Zob. N. Bierdiajew, Nowe ±redniowiecze, Warszawa 1936. Autorem przekªadu byª falangista,Marian Reutt.

34 W. Wasiuty«ski, O stosunek do przeszªo±ci, Ruch Mªodych, 1936, nr 1, s. 24�27. Wymowny jestnp. cytat: Mªode pokolenie polskie wcale nie widzi celu swej pracy w 'utrzymaniu tradycji i kultury',lecz w stworzeniu nowych form »ycia. (Sprawy ustroju politycznego Ruch Mªodych, 1935, nr 3, s. 6).

35 W doktrynie spoªeczno-politycznej Narodowej Demokracji poj¦cie warto±ci wy»szej od narodunie istniaªo� (W. Kwasieborski, O naczelny ideaª polskiego nacjonalizmu, Ruch Mªodych, 1936, nr 12,s. 30).

36 Ibid., s. 29.37 O innych polskich ugrupowaniach faszystowskich zob. B. Grott, Faszy±ci i narodowi socjali±ci

w Polsce, Kraków 2007.

243

napotka¢ mo»na okre±lenia �skrajna prawica� czy �narodowy radykalizm�. Wydaj¡ si¦one zawiera¢ ukryte zaªo»enie, »e ONR-Falanga to przypadek osobny, specy�czny ruch,który mógª powsta¢ jedynie w warunkach polskich.

Bogumiª Grott, przywoªywany przeze mnie wcze±niej ekspert w dziedzinie ideologiinacjonalistycznej w Polsce, zwraca w swoich publikacjach uwag¦, »e ruch falangistowskibyª inspirowany przede wszystkim przez tradycj¦ polsk¡; wpªywy wªoskie i niemieckieuznaje za marginalne38. Nie mam zamiaru podwa»a¢ tych stwierdze«, pragn¦ jedyniepodkre±li¢, »e inspiracje ideologiczne nie determinuj¡ ostatecznego efektu w postacisformuªowanej ideologii. W konsekwencji chciaªbym, »eby mój tekst staª si¦ zach¦t¡do prowadzenia na szersz¡ skal¦ bada« porównawczych, a tak»e do odwa»niejszegokorzystania z dorobku wspóªczesnej zagranicznej literatury przedmiotu.

38 B. Grott, Nacjonalizm chrze±cija«ski..., s. 145�146.

Kobieca czaszka z Katy«skiego Lasu

Anna Wieche¢

Uniwersytet �l¡ski

W Rosji, 18 km na zachód od Smole«ska, nad Dnieprem znajduje si¦ niewielka wie±Katy«. Jej ziemia to w wi¦kszo±ci grunty orne. Lasy mieszane, li±ciasto-iglaste okala-j¡ce tereny wokóª wsi, z bogatym runem le±nym, stanowi¡ dla pobliskiej spoªeczno±cidodatkowe ¹ródªo po»ywienia. Jednak wie± ta i pobliskie tereny nie s¡ znane z niezwy-kªych gatunków �ory czy fauny, a z mro»¡cego krew w »yªach wydarzenia, które nazawsze naznaczyªo Katy« symbolem brutalno±ci i zbrodni bez kary.

Dla wielu Polaków sªowo Katy« niesie ze sob¡ ból, ªzy, groz¦, jak równie» poczuciewielkiej niesprawiedliwo±ci i krzywdy. Istnieje równie» druga strona tego medalu �wyrzuty sumienia i niepokój przez lata m¦cz¡ce ±wiatow¡ opinie publiczn¡. T¡ sam¡,która przez wiele lat przedkªadaªa wielk¡ polityk¦ nad moralno±¢, interesy pa«stwrz¡dz¡cych nad wielkie ideaªy, które przez wieki ksztaªtowaªy ludzkie umysªy1.

W Katyniu wªa±nie dokonano skrytobójczego mordu na okoªo 4,5 tysi¡cach obywa-teli pa«stwa polskiego, których � po wkroczeniu Armii Czerwonej do Polski 17 wrze±nia1939 roku � wzi¦to do niewoli lub aresztowano2. 5 marca 1940 roku na podstawie tajnejdecyzji Biura Politycznego Komitetu Centralnego Wszechzwi¡zkowej KomunistycznejPartii (bolszewików) zgªadzono strzaªem w tyª gªowy je«ców przetrzymywanych wcze-±niej w obozie specjalnym NKWD w Kozielsku3. O�arami byli gªównie znacz¡cy oby-watele pa«stwa polskiego: o�cerowie Wojska Polskiego i policji oraz w cywilu urz¦dnicyadministracji pa«stwowej4. Zgin¦li zakopani bezimiennie w masowych doªach cmentar-nych5.

Obóz w Kozielsku liczyª ok. 4,5 tysi¡ca o�cerów. Byªo w nim 4 generaªów: Mie-czysªaw Smorawi«ski, Bronisªaw Bohaterewicz, Henryk Minkiewicz oraz kadm. Ksa-wery Czernicki, ok. 400 lekarzy, 29 katolickich ksi¦»y, wojskowych kapªanów, wszyscyze stopniami wojskowymi6. W obozie znajdowaªa si¦ równie» jedna kobieta � porucz-nik pilot Janina Lewandowska7. Wedªug Józefa Mackiewicza w pocz¡tkowym stadium

1 A.L. Szcze±niak, Katy« � tªo historyczne, fakty, dokumenty, Warszawa 1989, s. 5.2 J. Mackiewicz, Katy« � zbrodnia bez s¡du i kary, Warszawa 1997, s. 12�213 Ibid. s. 387.4 A.L. Szcze±niak, Katy« � tªo..., s. 156.5 C. Madajczyk, Dramat katy«ski, Warszawa 1989, s. 18�29.6 J. Mackiewicz, Katy«. . . , s. 31.7 A.L. Szcze±niak, Katy«. . . , s. 45.

245

tworzenia obozu znajdowaªy si¦ w nim jeszcze dwie kobiety, jednak zostaªy wywiezionew okresie wcze±niejszym. Autor ksi¡»ki Katy« � zbrodnia bez s¡du i kary, bezpo±redni±wiadek ekshumacji katy«skich z roku 1943, nie potra� jednak okre±li¢, dok¡d zostaªyprzetransportowane8. Kobiety te w rzeczywisto±ci mogªy by¢ »onami polskich o�ce-rów wojskowych. Przy ekshumacjach w Starobielsku odnaleziono kobiecy pantofel, cowskazywa¢ by mogªo na tez¦, »e kobiety przetransportowano z obozu w Kozielsku doStarobielska wspólnie z m¦»ami. Prawdopodobnie pracowaªy w kuchni a» do caªkowitejlikwidacji obozu9.

Takie przewo»enie wi¦¹niów byªo cz¦st¡ praktyk¡. Sama porucznik pilot Lewandow-ska, po krótkim pobycie w Ostaszkowie, zostaªa przewieziona do Kozielska10. W obozietym przebywaªa ju» do ko«ca, czyli do poªowy kwietnia 1940 roku.

Autorka tekstu Janka, Henryka Wolna-Van Das, ukazuj¡c losy Janiny Lewandow-skiej, wspomina o jeszcze jednej kobiecie przebywaj¡cej w obozie11. Pisze mianowicie,»e we wspomnieniach obozowych wzmiankuje si¦ o mªodej dziewczynie przebranej zaporucznika, która miaªa by¢ córk¡ lub »on¡ o�cera, a caª¡ prawd¦ znali jej koledzy,którzy starali si¦ ukry¢ jej to»samo±¢. Jednak, s¡dz¡c po informacjach, jakie zawieratekst, tak naprawd¦ mo»e chodzi¢ o jedn¡ i t¦ sam¡ osob¦ � porucznik pilot Janin¦Lewandowsk¡ z domu Dowbor-Mu±nick¡12. Przebywanie jeszcze jednej kobiety byªo-by pewnie potwierdzone znacznie wyra¹niej w notatkach i pami¦tnikach znajdowanychprzy pomordowanych. Wskazywaªyby na to równie» wspomnienia ocalaªych wi¦¹niów,u których fakt przebywania jeszcze jednej kobiety w obozie budziªby z pewno±ci¡ spor¡ciekawo±¢ i byªby przedmiotem plotek.

Janina urodziªa si¦ 22 kwietnia 1908 roku w Charkowie13. Byªa drug¡ z czwórkidzieci gen. Józefa Dowbor-Mu±nickiego i Agnieszki z Korso«skich14. W lecie 1918 rokugeneraª wraz z caª¡ rodzin¡ wróciª do Polski. W Lusowie, niewielkiej wsi pod Pozna-niem, za prawie milion marek odkupiª poniemiecki maj¡tek, do którego sprowadziªrodzin¦15. Janina miaªa wtedy 10 lat. W 1919 roku na ±wiat przyszªa najmªodsza z ro-dze«stwa, Agnieszka16. Rok pó¹niej na gru¹lic¦ umarªa »ona Dowbora-Mu±nickiego.

8 J. Mackiewicz, Katy«. . . , s. 31.9 Informacje o kobiecym panto�u wydobytym z jednego z grobów odnalazªam w polskiej kronice

�lmowej, nr 38 Katy«, Charków, Miednoje z 18 wrze±nia 1991 roku. Realizacja Józef G¦bski, zdj¦ciaWaldemar Grodzki.

10 C. Madajczyk, Dramat katy«ski. . . , s. 22.11 H. Wolna-Van Das, Janka, Odra 2000, nr 11, s. 27�30.12 Do±¢ cz¦sto w tekstach o samym generale mo»na dopatrze¢ si¦ zmiany w pisowni nazwi-

ska, jednak form¡ poprawn¡ jest forma �Dowbor� wywodz¡ca si¦ ze starolitewskiej nazwy Dowbor-Daubar-Dawbar, która przyj¦ªa form¦ Dowbor. Poprawno±¢ t¡ wyja±nia Piotr Bauer w ksi¡»ce: Gen.Dowbor-Mu±nicki 1867�1937, Pozna« 1988, s. 11�12.

13 Katy«, ksi¦ga cmentarna Polskiego Cmentarza Wojskowego. Rada Ochrony Pami¦ci Walk i M¦-cze«stwa, Warszawa 2000, s. 343.

14 Agnieszka z Korso«skich byªa córk¡ Mikoªaja, profesora liceum w Jarosªawiu. Pisze o tym PiotrBauer we wspomnianej biogra�i gen. Dowbora-Mu±nickiego, s. 30.

15 H. Wolna-Van Das, Janka. . . , s. 28.16 Agnieszka Dowbor-Mu±nicka ur. 7 wrze±nia 1919 roku w Poznaniu. Nauk¦ uko«czyªa w pozna«-

skim gimnazjum. W rodzinie nazywana pieszczotliwie �Gusi¡�. Byªa narzeczon¡ studenta Henryka Bu-czy«skiego. Po rozpocz¦ciu dziaªa« wojennych przebywaªa w Warszawie. Czªonkini niepodlegªo±ciowejgrupy konspiracyjnej Wilk. Aresztowana i osadzona na Pawiaku w kwietniu 1940 roku. Zastrzelona 21kwietnia 1940 okoªo godz. 7 rano w trzeciej grupie wi¦¹niów w Palmirach. por. Centralne Archiwum

246

Generaª wraz z dzie¢mi zostaª sam, traktowaª je z »oªnierskim zaci¦ciem, cz¦sto sto-suj¡c surowe zasady17. Z pewno±ci¡ w takim zachowaniu znajdowaªy wyraz nie tylkostaªe przebywanie w±ród »oªnierskiej braci, ale równie» zasady wyniesione z rodzinnegodomu. Matka generaªa byªa córk¡ o�cera epoki napoleo«skiej, a sam Dowbor-Mu±nickinie ukrywaª, »e w rodzinnym domu trzymano go krótko i surowo18.

Pobieraj¡c nauki w gimnazjum im. Generaªowej Zamoyskiej w Poznaniu, Janinazacz¦ªa przejawia¢ »ywe zainteresowanie sportem szybowcowym, uczestnicz¡c w po-kazach lotniczych19. Z pewno±ci¡ niemaª¡ zasªug¦ w jej nowym hobby miaª mªodszybrat Olgierd � potem o�cer � pilot 3. puªku lotniczego w Poznaniu20. Po uko«czeniugimnazjum zapisaªa si¦ do miejscowego konserwatorium muzycznego w klasie forte-pianu u profesor Jadwigi Wierzbickiej. W tym»e konserwatorium pobieraªa równie»lekcje ±piewu u profesor Marii Tr¡mpczy«skiej21. Swoj¡ przyszªo±¢ wi¡zaªa z karier¡estradow¡, jednak z powodu niedostatecznych zdolno±ci graªa tylko drugorz¦dne role.Cieszyªo to jednak ojca, który od pocz¡tku byª przeciwny karierze artystycznej córki.Nie ukrywaª, »e ich nazwisko sªu»yªoby jako ±wietna reklama na a�szach promuj¡cychspektakle, czemu byª przeciwny22.

Z czasem Janka zapomniaªa o ±piewie. Podj¦ªa prac¦ na poczcie gªównej w Poznaniujako telegra�stka23. Odt¡d, ju» do ostatnich dni, jej najwi¦ksz¡ pasj¡ pozostaªo lot-nictwo. Zostaªa czªonkiem Pozna«skiego Aeroklubu24. Uko«czyªa kurs szkolenia samo-lotowego, byªa pilotem szybowcowym i skoczkiem spadochronowym25. Jako pierwszakobieta w Europie wykonaªa skok spadochronowy z wysoko±ci 5 tys. metrów26. La-tem 1936 roku w T¦goborzu koªo Nowego S¡cza na pokazach szybowcowych poznaªa

Wojskowe D-4985; B. Polak, Janusz Kusoci«ski � sportowiec, »oªnierz, patriota, Prace Studium Wy-chowania Fizycznego i Sportu Uczelni Technicznych, (Zeszyty Naukowe Wy»szej Szkoªy In»ynierskiejw Koszalinie), z. 10, Koszalin 1985, s. 39; S. Tworkowski, Krzy» Dowbora, Londyn 1986, s. 33; P. Bauer,Gen. Dowbor. . . , s. 241.

17 W. Dybalska, Janka poszªa na wojn¦, Gazeta Wyborcza 7 maja 2005, s. 11.18 P. Bauer, Gen. Dowbor. . . , s. 13.19 Idem, Lotnicy w Katyniu: Wojenne losy Janiny Lewandowskiej, Skrzydlata Polska, nr 31 z 30

lipca 1989, s. 7.20 Olgierd Dowbor-Mu±nicki ur. 19 wrze±nia 1911 roku w Worone»u. Po uko«czeniu pozna«skie-

go gimnazjum im. Bergera, a nast¦pnie szkoªy podchor¡»ych lotnictwa w D¦blinie sªu»yª w 3. puªkulotniczym w Poznaniu. Zmarª ±mierci¡ samobójcz¡. Ksi¡dz S. Tworkowski w ksi¡»ce Krzy» Dowbora(Londyn 1986), s. 33, pisze, »e ±mier¢ ta nast¡piªa za »ycia generaªa. Inn¡ wersj¦ przedstawia PiotrBauer w swojej ksi¡»ce Generaª Dowbor-Mu±nicki, pisz¡c, »e w roku 1985 otrzymaª list od pani I. Sza-niawskiej, która dat¦ tragicznej ±mierci Olgierda wyznacza na jesie« 1938 roku (s. 240). Natomiastw artykule Wandy Dybalskiej czytamy, »e samobójcza ±mier¢ nast¡piªa na skutek natarczywo±ci Ol-gierda w stosunku do nieznanej nam z imienia i nazwiska damy bawi¡cej na dancingu. Po reprymendziestarszego o�cera mªodszy brat Lewandowskiej miaª przeprosi¢, wyj±¢ i strzeli¢ sobie prosto w skro«,tym samym umieraj¡c w wieku 23 lat. W. Dybalska, Janka poszªa na wojn¦, Gazeta Wyborcza z 7maja 2005, s. 13.

21 P. Bauer, Lotnicy. . . , s. 7.22 H. Wolna-Van Das, Janka. . . , s. 28.23 P. Bauer, Lotnicy. . . , s. 7.24 J. Zióªkowski Te wspaniaªe kobiety, Toru« 2003, s. 130: autor uznaje Janin¦ Lewandowsk¡ za

jedn¡ z wybitniejszych pilotek Aeroklubu Pozna«skiego.25 U. Olech, Pro Memoria. Janina Lewandowska, Wojskowy Przegl¡d Historyczny 1989, nr. 2,

s. 415.26 K. Baranowska, Jedyna kobieta w±ród o�ar Katynia. Janina Lewandowska [na:] http://www.rp.

pl/artykul/9161,124154.html.

247

swojego przyszªego m¦»a, instruktora szybownictwa Mieczysªawa Lewandowskiego27.Rok pó¹niej, w 1937 roku, jako pilot samolotowy zostaªa skierowana na kurs radio-telegra�czny do Lwowa. Zostaje przeszkolona na aparatach drukuj¡cych tzw. Juza,które w tym czasie znajdowaªy si¦ na wojskowym wyposa»eniu. Mo»na wnioskowa¢,»e wtedy wªa±nie uzyskaªa stopie« podporucznika rezerwy28. W tym samym roku, 26pa¹dziernika, wróciª z opery i umarª na zawaª generaª Józef Dowbor-Mu±nicki29.

Przez trzy dªugie lata nie ustawaªa gor¡ca korespondencja miedzy Krakowem, z któ-rego pochodziª instruktor Lewandowski, a Poznaniem, gdzie mieszkaªa Janina30. �lubcywilny zawarli w Poznaniu dnia 10 czerwca 1939 roku, a ko±cielny w lipcu tego»roku w ko±ciele ±w. Justa w T¦goborzu przy pami¦tnej z ich pierwszego spotkaniaszkole szybowcowej31. Po skromnej uroczysto±ci mªodzi rozstali si¦ na zawsze. KiedyJanina powróciªa do Poznania, aby zaªatwi¢ kilka formalno±ci, ogªoszono mobilizacj¦.Lewandowska, jako pilot i telegra�stka, zostaªa przydzielona do 3. Puªku Lotniczegow Poznaniu-�awicy32.

3 wrze±nia 1939, w drodze z Nekli do Wrze±ni, doª¡czyªa do rzutu koªowego BazyLotniczej Nr 3, którym dowodziª o�cer ewidencyjny 3. Puªku Lotniczego, kpt. pil.Józef Sidor. Prawdopodobnie 22 wrze±nia, w rejonie Husiatyna, dostaªa si¦ do niewolisowieckiej33.

Janina, tak jak ka»dy z przebywaj¡cych w obozie wi¦¹niów, poddawana byªa inten-sywnym przesªuchaniom. W zeznaniach zmieniªa swoje dane, podaj¡c, »e urodziªa si¦w 1914 roku, oraz nieprawdziwe imi¦ ojca � Marian. Z takimi danymi �guruje na li±ciewywozowej nr 0401, pod pozycj¡ 5334.

Zastanawiaj¡ce jest jednak, dlaczego podaªa faªszywe dane. Z pewno±ci¡ »oªnierzesowieccy nie zapomnieli jeszcze o ambitnym generale, który swoim charyzmatycznymzachowaniem przyci¡gaª rzesz¦ wojska. Pami¦tali o jego niech¦ci do rewolucji, jak rów-nie» to, »e polskie wojsko zatrzymaªo w 1920 roku marsz Armii Czerwonej na Zachód.Co mogliby zrobi¢ generalskiej córce, gdyby si¦ o niej dowiedzieli? Czy zabiliby j¡ odrazu? A mo»e wywie¹liby w gª¡b Rosji? Jedno jest pewne, informacja o jej pochodzeniudoprowadziªaby do jej caªkowitej izolacji od przyjacióª, a tego z pewno±ci¡ nie chciaªa.

Wspomnienia »yj¡cych wi¦¹niów ±wiadcz¡ o du»ej wi¦zi pilotów. Henryk Gorze-chowski w rozmowie z Markiem Hoªubickim wspominaª: �Tutaj musz¦ powiedzie¢, »epiloci nam imponowali. Trzymali si¦ zawsze razem, tworz¡c zwart¡ grup¦. Zawsze l±niliczysto±ci¡. [. . . ] pami¦tam tych lotników i pani¡ Lewandowsk¡. Wszystkim nam swo-im zachowaniem i solidarno±ci¡ imponowali. Widzieli±my, jak w momencie, gdy PaniPorucznik udawaªa si¦ w ustronne miejsce, jej koledzy tworzyli dookoªa niej szczelnykr¡g�35.

27 W. Dybalska, Janka. . . , s. 12.28 P. Bauer, Lotnicy. . . , s. 7.29 W. Dybalska, Janka. . . , s. 12.30 H. Wolna-Van Das, Janka. . . , s. 28.31 W. Dybalska, Janka. . . , s. 13.32 U. Olech, Pro Memoria. . . , s. 415.33 P. Bauer, Lotnicy. . . , s. 7.34 W. Dybalska, Janka. . . , s. 1535 A.L. Szcze±niak, Katy« � relacje, wspomnienia, publicystyka, Warszawa 1989, s. 45.

248

Z notatek Wªodzimierza Wajdy, znajduj¡cych si¦ w pami¦tniku wydobytym z maso-wego grobu, wynika, »e dnia 26 marca ok. godz. 23.00 zapisaª on krótk¡ notk¦, uwzgl¦d-niaj¡c informacj¦ o odwiedzinach pilotki, cytuj¦: �Wczoraj byªa u nas po obiedzie lot-niczka. Zaprosiªem j¡. Przyj¦li±my j¡ kaw¡, cukrem i chlebem�36.

Jako jedyna kobieta w Kozielsku Lewandowska przebywaªa w osobnym pomiesz-czeniu37. Braªa czynny udziaª w obozowej konspiracji. Uczestniczyªa w tajnych prak-tykach religijnych, wypiekaªa prowizoryczn¡ hosti¦, za co spotkaªy j¡ kilkakrotnie zestron wªadz obozu represje38. Zmarªa w niedopasowanym do �gury polskim mundurzelotniczym w swoje 32. urodziny lub dzie« pó¹niej39.

Jednak to nie koniec tych tragicznych wydarze«. Gdy w 1942 roku Niemcy do-wiedzieli si¦ o masowych grobach Polaków, byli przekonani, »e zamordowano jedyniem¦»czyzn. Nie wiedzieli, »e w±ród je«ców byªa kobieta. Dowiedzieli si¦ o tym dopieropodczas ekshumacji masowych grobów w Lesie Katy«skim. W obawie przed efektamipropagandowymi zataili t¦ informacj¦. Jednak przy odkopywaniu ciaª obecny byª m.in.Józef Mackiewicz, który t¦ informacj¦ umie±ciª w swojej ksi¡»ce40.

W Smole«sku swoje laboratorium prowadziª szef niemieckiego Zakªadu MedycynyS¡dowej z Wrocªawia, prof. Gerhard Butz, który w Katyniu kierowaª ekshumacj¡. Butzzajmowaª si¦ m.in. preparacj¡ czaszek. Wyje»d»aj¡c z Katynia, prof. zabraª ze sob¡ kil-ka czaszek, w tym nale»¡c¡ do Lewandowskiej. Po wojnie kobiec¡ czaszk¦ i pozostaªeodnalazª prof. Bolesªaw Popielski. Skrz¦tnie ukryª cenne skarby i dzieliª si¦ informacj¡o znalezisku z zaufanymi wspóªpracownikami. Misj¦ wyja±nienia tajemnicy przej¦li odprof. Popielskiego jego uczniowie � dr Jerzy Kawecki i dr hab. Tadeusz Dobosz, kierow-nik Zakªadu Technik Molekularnych Akademii Medycznej. W 2002 roku w ZakªadzieMedycyny S¡dowej przeprowadzono pierwsze po wojnie badania s¡dowo-lekarskie cza-szek. Potwierdziªy z du»ym prawdopodobie«stwem, »e to czaszki z Katynia. Otworypo kulach na tylniej cz¦±ci gªowy dokªadnie pasowaªy do pocisków o kalibrze 7,65 mm,jakich u»ywali Sowieci41. Dowiedziono równie», »e jedna z czaszek nale»aªa do kobiety.O tym, »e jest to czaszka Janiny, przekonany byª a» do swej ±mierci prof. Andrzej Ja-gielski, geograf z Uniwersytetu Wrocªawskiego. Lewandowsk¡ poznaª latem 1939 rokuw Lusowie koªo Poznania, w maj¡tku jej ojca. Wiedziaª, »e byªa pilotem, a informacje,jakie dochodziªy o jej aresztowaniu przez Sowietów, utwierdziªy go w prze±wiadczeniu,»e zgin¦ªa w Katyniu, a znaleziona czaszka nale»y tylko i wyª¡cznie do niej. Caªkowit¡pewno±¢ mogªy da¢ tylko badania genetyczne. Te jednak, ze wzgl¦du na rozerwanie niciDNA czaszki Janiny, nie mogªy by¢ porównane z DNA rodziców42. Ostateczna identy-�kacja czaszki dokonana zostaªa w czerwcu 2005 roku w Zakªadzie Medycyny S¡dowejAkademii Medycznej we Wrocªawiu dzi¦ki metodzie superprojekcji. Metoda ta pole-

36 A.L. Szcze±niak, dz. cyt., s. 128.37 W. Dybalska, Janka. . . , s. 14.38 U. Olech, Pro Memoria. . . , s. 415.39 P. Bauer, Lotnicy. . . , s. 7.40 J. Mackiewicz, Katy«. . . , s. 105�106.41 W. Dybalska, Janka. . . , s. 15�16.42 Ibid., s. 16.

249

ga na bezpo±rednim naªo»eniu na siebie zdj¦cia czaszki i osoby poszukiwanej. Pewno±¢w identy�kacji uzyskuje si¦, gdy pokryj¡ si¦ najwa»niejsze punkty antropometryczne43.

Czaszk¦ wraz z dokumentami umieszczono w granitowej urnie i pochowano z ho-norami w rodzinnym grobowcu w Lusowie pod Poznaniem 4 listopada 2005 roku. Zre-konstruowan¡ kopi¦ czaszki przekazano za± do Muzeum Powsta«ców Wielkopolskichim. gen. Józefa Dowbora-Mu±nickiego w Lusowie. Zarz¡d Aeroklubu Pozna«skiego po-±miertnie przyznaª Janinie Lewandowskiej godno±¢ Honorowego Czªonka AeroklubuPozna«skiego44.

Ostatnim aktem tej tragicznej, a zarazem peªniej zagadek historii, byªa uroczysto±¢�wi¦ta Niepodlegªo±ci 11 listopada 2007 roku w Warszawie, gdzie Prezydent PolskiLech Kaczy«ski odczytaª akt nadania awansów polegªym o�cerom w Katyniu, w±ródktórych znalazªa si¦ tak»e Janina Lewandowska45.

Historia naszego kraju peªna jest bohaterów znanych lub mniej znanych, cz¦stozapominanych przez naród. W±ród nich jest wysoka, krótko ostrzy»ona ciemnowªo-sa kobieta w nieodpasowanym mundurze o�cera. Patriotka, zawsze wierna fundamen-talnym cnotom »oªnierza zawodowego: uczciwo±ci, odpowiedzialno±ci, sprawiedliwo±cii solidarno±ci. Godno±¢ i honor nie pozwoliªy jej ugi¡¢ si¦ przed jarzmem niewoli i doko«ca byªa dumna z przynale»no±ci do »oªnierskiej braci. Za swoj¡ postaw¦ zapªaciªanajwy»sz¡ cen¦. Mam jednak nadziej¦, »e ±mier¢ jej i tysi¦cy innych pomordowanychw powstaniach narodowych, obozach i na frontach wojennych b¦dzie dla narodu pol-skiego gª¦bok¡ i pouczaj¡c¡ nauk¡. Nie mo»emy zapomnie¢ o ich odwadze i po±wi¦ceniu.Nie mo»emy zapomina¢ o ludziach takich jak Janina Lewandowska.

43 Wanda Dybalska, Zidenty�kowano jedn¡ z o�ar Katynia [na:] http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35771,2716665.html.

44 K. Baranowska, Jedyna....45 Decyzja Nr 439/MON Ministra Obrony Narodowej z dnia 5 pa¹dziernika 2007 w sprawie miano-

wania o�cerów Wojska Polskiego zamordowanych w Katyniu, Charkowie i Twerze na kolejne stopnieo�cerskie. Decyzja nie zostaªa ogªoszona w Dzienniku Urz¦dowym MON.

Echa radzieckiej niewoli. Wspomnienia Cichociemnych

Dobromir Giera«czyk

Uniwersytet Wrocªawski

Wst¦p

O samych Cichociemnych napisano ju» wiele. Opracowane s¡ szczegóªy odnosz¡cesi¦ do tworzenia tej jednostki, szkolenia, zrzutów, jak równie» walki i pracy, jak¡ wyko-nywali ju» na terenie okupowanej Polski1. Ja natomiast chciaªbym si¦ skupi¢ na etapie»ycia tych »oªnierzy, który jest praktycznie bardzo sªabo poznany. Na latach ju» wojen-nych, jednak przed wst¡pieniem jeszcze do tej elitarnej grupy. Ka»dy czªowiek to innahistoria, a jakby spisa¢ dzieje ka»dego Cichociemnego, to powstaªaby bardzo okazaªaksi¦ga. Po kl¦sce kampanii wrze±niowej 1939 roku cz¦±¢ »oªnierzy zostaªa internowanaw Rumunii, cz¦±¢ na W¦grzech, a inni przedostali si¦ do Francji. Kolejna cz¦±¢ zostaªazatrzymana przez Armi¦ Czerwon¡, poddana s¡dom, a pó¹niej zesªana w gª¡b ZSRR.Na podstawie biogramów Cichociemnych zawartych w ksi¡»ce J¦drzeja Tucholskiego2

mo»na oceni¢, »e 58 spo±ród nich wst¡piªo do tworz¡cej si¦ Armii Polskiej w ZSRR.I tutaj wªa±nie chciaªbym przedstawi¢ opisy wspomnie« z pobytu w radzieckiej Rosjiczterech Cichociemnych. Wspomnienia te znajduj¡ si¦ w relacjach zebranych przez pªkdypl. Wincentego B¡kiewicza3. Spisane zostaªy prawdopodobnie w 1943 roku.

cc �Bªawat�

Por. piech. rez. Tadeusz Stanisªaw Jaworski zostaª aresztowany za uczestnictwow walkach we wrze±niu 1939 roku. Zaocznym wyrokiem s¡du skazany na pozbawieniepraw i wolno±ci na 10 lat oraz przebywanie w obozie pracy w rejonie Archangielska,a dokªadnie w Perwiªowskim tartaku. Na terenie ZSRR przebywaª od lutego 1940 roku,kiedy to towarowymi poci¡gami zostaª przetransportowany do miejsca przeznaczenia.

1 M.in.: Drogi Cichociemnych, Warszawa 1993; P. Bystrzycki, Znak Cichociemnych, Warszawa1985; H. Królikowski, Tobie Ojczyzno � Cichociemni, Wojskowa Formacja Specjalna GROM im. Ci-chociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej 1990�2000, Gda«sk 2001; J. Szatsznajder, Cichociem-ni. Z Polski do Polski, Wrocªaw 1985; J. Tucholski, Cichociemni, Warszawa 1984.

2 J. Tucholski, op. cit., s. 287�446.3 Instytut Polski i Muzeum im. gen. Sikorskiego, (dalej:IPMS) sygn. KOL. 138/288.

251

Podczas podró»y w jego wagonie przebywaªy 72 osoby, z czego dwie zmarªy. Mija-ne stacje wydawaªy mu si¦ wyludnione, a podczas postojów do wagonów podbiegaªydziesi¡tki dzieci odziane w ªachmany prosz¡ce o jedzenie. Uciekaªy natomiast po na-tychmiastowych reakcjach konwojentów. To, co uderzyªo go w owych dzieciach:

[...] Miny ich byªy tak dziwnie smutne, »e mimowolnie nasuwaªo si¦ pytanie, cowªa±ciwie si¦ kryje za ta okrzyczan¡ �szcz¦±cie kryj¡c¡� granic¡ czerwon¡ [...]

Podczas podró»y wagon ogrzewali, pal¡c w¦glem ukradzionym jeszcze w BerezieKartuskiej, przez któr¡ przeje»d»ali. Temperatura na zewn¡trz dochodziªa do -50 stop-ni Celsjusza. Na »adnej mijanej stacji na terenie ZSRR nie byªo opaªu, chyba »e udaªosi¦ co± ukra±¢. Na postoju w Woªogdzie, du»ej w¦zªowej stacji, zauwa»yª, jak pasa»e-rowie innego wagonu ªamali pªot przy torze, a jego cz¦±ci zanosili do swojego wagonu.Konwojenci nie mieli wi¦kszych mo»liwo±ci reakcji na takie zachowanie. Na stacji tejspotkali równie» bladych, wychudzonych i gªodnych ludzi bez obuwia. Miejscowi zdzi-wieni byli bardzo widokiem aresztowanych Polaków, którzy byli dobrze ubrani, mielibuty, a niektórzy nawet jedli sªonin¦, co od dawna ju» si¦ nie zdarzaªo mieszka«comtego terenu.

Po przywiezieniu do miejsca docelowego zastali baraki, wszy, pluskwy i bardzoci¦»kie warunki atmosferyczne. Nast¦pnie odczytano im regulamin, który skªadaª si¦z samych zakazów. Jedyn¡ rzecz¡, jak¡ mieli tam wykonywa¢, byªa praca.

Razem ze skaza«cami pracowali tam równie» wolni obywatele sowieccy. Ustawowodzie« pracy trwaª 8 godzin, a zaczynaª si¦ o godzinie 7.00. Je±li chodzi o prac¦ przyzwaªce drewna, to brygada liczyªa 6 osób. Jeden ±cinaª drzewo z pnia, drugi oczysz-czaª z gaª¦zi, trzeci rozcinaª wedªug miary, czwarty i piaty znosili gaª¦zie na ognisko,a szósty je spalaª i roztaczaª drog¦ na wywózk¦ drewna. Wieczorem jeden czªowiekprzyjmowaª od nich ±ci¦te drzewo i przeliczaª je na metry sze±cienne, które byªy wy-znacznikiem zapªaty. Za jeden metr sze±cienny pªacono przeci¦tnie 60 kopiejek. Przynajwy»szym wysiªku i w dobrym lesie wedªug autora mo»na byªo osi¡gn¡¢ wydajno±¢sze±ciu metrów. Natomiast dzienna norma wynosiªa 6 rubli, czyli 10 metrów sze±cien-nych na czªowieka. Przy wypeªnianiu dziennej normy mo»na byªo kupi¢ w ci¡gu roku:par¦ butów, jedno ubranie robocze, walonki i 3 razy dziennie jedzenie w stoªówce. Jed-nak norma ta byªa wr¦cz niemo»liwa do wykonania, a zdrowy, mªody m¦»czyzna przezcaªy dzie« mógª zarobi¢ jedynie 3,60 rubla, co uniemo»liwiaªo zakupienie ubrania czydobrego wy»ywienia. Osoba chora dostawaªa podczas swojej choroby 25% dziennegozarobku, a kobiety pracowaªy nieprzerwanie nawet w czasie ci¡»y. Po porodzie dziecizabierane byªy do wspólnego wychowania w duchu socjalistycznej idei.

Po amnestii Bªawat udaª si¦ poci¡giem na poªudnie, gdzie natra�ª na transportsowieckich »oªnierzy. Zabrali go ze sob¡ dopiero wtedy, gdy im powiedziaª, »e jest Po-lakiem. Ich sympati¦ pozyskaª sobie po tym, jak pocz¦stowaª ich jedzeniem, które uda-ªo mu si¦ po drodze zdoby¢4. Nast¦pnie przez W¦gry, Francj¦, Hiszpani¦ i Portugali¦

4 IPMS, sygn. KOL. 138/288/J/36, relacja nr 10690.

252

dotarª do Wielkiej Brytanii, gdzie 23.09.1943 roku zostaª zaprzysi¦»ony na Cichociem-nego5.

cc �Jastrz¦biec 2�

Por. piech. rez. Stanisªaw Ossowski cc �Jastrz¦biec 2�6 zostaª internowany na Litwiei wywieziony w gª¡b ZSRR. Przebywaª w Kozielsku i Griazowcu, gdzie mury si¦gaªydwóch i póª metra i byªo kilka rz¦dów drutów kolczastych wokóª obozów. Warun-ki mieszkaniowe byªy bardzo zªe, zniszczone budynki i wiele pluskiew. Nie byªo pracprzymusowych, a wi¦kszo±¢ wi¦¹niów uczyªa si¦ j¦zyków obcych i matematyki, aby niemarnowa¢ czasu. Wy»ywienie byªo bardzo sªabe, co doprowadzaªo do ±mierci z gªodui wycie«czenia. Ubrania natomiast wydawano tylko tym, którzy pracowali.

Wi¦¹niowie manifestowali miªo±¢ do ojczyzny m.in. poprzez patriotyczne imprezyi koncerty, co skutkowaªo represjami takimi jak wstrzymywanie listów, karcer czy wy-wiezienie do wi¦zie«. Stosowano ró»ne metody bada«, poczynaj¡c od gró¹b, poprzezbicie, straszenie wywiezieniem rodziny czy plucie w twarz. W rezultacie tych bada«dwóch wspóªwi¦¹niów popeªniªo samobójstwo, czterech zwariowaªo, nie licz¡c zupeªniezniszczonych psychicznie i nerwowo. Szeroko rozwini¦ta byªa propaganda komunistycz-na, której elementami byªy projekcje �lmów i odczyty oraz dyskusje i rozmowy na cze±¢Rosji, a o±mieszaj¡ce Polsk¦ i inne kraje.

Pomoc lekarska byªa bardzo dobra, czego wynikiem byªa niska ±miertelno±¢ z po-wodu chorób. Autor relacji byª przesªuchiwany 6 razy, a niektórzy nawet po 21. Je±lichodzi o ª¡czno±¢ z rodzin¡, to otrzymaª jeden list od »ony i jeden od rodziców. Ogólnieª¡czno±¢ z krajem byªa mo»liwa, jednak bardzo utrudniana, ograniczana i cenzurowana.Otrzymanie listu lub pocztówki byªo ±wi¦tem caªej sali.

�Jastrz¦biec 2� zostaª zwolniony na podstawie amnestii z obozu o�cerskiego w Gra-zowcu i wspólnym transportem przewieziony do Tatiszczewa7. Nast¦pnie dostaª si¦ doWªoch, gdzie zaprzysi¦»ony zostaª 14.02.1944 roku8.

cc �Tatar 2�

Mjr piech. Kazimierz Tomasz Raszplewicz zostaª aresztowany jako cywilny nauczy-ciel wychowania �zycznego, a w ±ledztwie przebywaª od 22.09.1939 do 13.05.1941 ro-ku. Przedstawiono mu zarzut szpiegostwa, propagandy antybolszewickiej i usiªowaniaprzekroczenia granicy. Przebywaª w wi¦zieniach w Stanisªawowie (22.10�25.12.1939 r.),Odessie (1.01.1940�6.07.1941 r.) i Tomsku na Syberii (24.07�29.08.1941 r.).

�ledztwo w Stanisªawowie trwaªo do poªowy grudnia. Przez pierwsze trzy tygodniebyª wzywany na przesªuchania w dzie« i w nocy, przy czym jedno przesªuchanie trwaªood 3 do 4 godzin. Zdarzaªo si¦ równie», »e wzywano go dwa razy jednej nocy. O�cerowie

5 J. Tucholski, op. cit., s. 329.6 Skoczkowie pochodz¡cy z 2 Korpusu i ko«cz¡cy szkolenie w Ostruni we Wªoszech pseudonimy

uzupeªniali cyfr¡ 2, za: Ibid., s. 82.7 IPMS, sygn. KOL. 138/288/O/15, nr relacji 2055.8 J. Tucholski, op. cit., s. 378.

253

NKWD prowadz¡cy ±ledztwo cz¦sto si¦ zmieniali, tak »e w trakcie caªego ±ledztwa miaªich kilkunastu. Autor wspomnie« opisuje przebieg jednego z bada« w Stanisªawowie.Do celi o wymiarach 6 na 6 metrów, w której znajdowaªo si¦ 60 wi¦¹niów, przychodziªdy»urny »oªnierz NKWD. Wyczytywaª nazwisko i kazaª wyj±¢ z celi. Na korytarzunale»aªo trzyma¢ r¦ce z tyªu, a gªow¦ mie¢ opuszczon¡. Próba odwrócenia si¦ byªarównoznaczna ze ±mierci¡, gdy» ka»dy z dwóch konwojentów miaª bro« gotow¡ dooddania strzaªu. W gabinecie, do którego go doprowadzono, za biurkiem siedziaª o�cerNKWD w stopniu kapitana. Po wej±ciu dostaª polecenie, aby usi¡±¢, a pó¹niej nast¡piªadªuga chwila milczenia. Nast¦pnie ±ledczy wstaª i przeszedª si¦ po pokoju, baczniego obserwuj¡c. Ka»de badanie rozpoczynaªo si¦ od pyta« zwi¡zanych ze szczegóªow¡ewidencj¡, a nast¦pnie ze stawianymi zarzutami. Pomimo znajomo±ci j¦zyka rosyjskiegoautor si¦ do tego nie przyznawaª i na pytania odpowiadaª po polsku, co dawaªo muwi¦cej czasu nad zastanowienie si¦ nad zadanym pytaniem. �ledczy wpadaª w furi¦,gdy odpowied¹ brzmiaªa �nie wiem�, czy �nieprawda�:

[...] podbiegaª z pistoletem, groziª, pytaª: Mów prawd¦! Co mówiªe± o Zwi¡zkuSowieckim? Jaka organizacja wysªaªa Ci¦ za granic¦? Jakie sprawozdanie masz dla

generaªa Sikorskiego?[...]�.

Po negatywnej odpowiedzi uderzyª autora kilkukrotnie pistoletem, a nast¦pnie dru-g¡ r¦k¡ w twarz. W chwil¦ potem w efekcie krzyków aresztanta do pokoju wbiegªaeskorta, która zostaªa zatrzymana przez kapitana. Po dªu»szej chwili przerwy ±ledczyze spokojem zadawaª kolejne pytania: �Powiedzcie prawd¦, jutro was zwolnimy, po comacie si¦ m¦czy¢?�. Pó¹niej po dosy¢ dªugiej i spokojnej przemowie nast¦powaª roz-kaz: �Rozbiera¢ si¦, rewizja!�. �ledczy z szu�ady wyci¡gn¡ª gumow¡ paªk¦, a eskortaunieruchomiªa nagiego wi¦¹nia i zakneblowaªa mu usta koszul¡. Nast¦pnie ±ledczy biªaresztanta a» do nieprzytomno±ci. �Tatar 2� ocucony zostaª poprzez polanie zimn¡wod¡ i przy pomocy »oªnierzy mógª si¦ ubra¢. Odprowadzono go do karceru, gdziemo»na byªo tylko siedzie¢ ze skurczonymi nogami po kostki w wodzie. Po 24 godzinachbez jedzenia i picia zostaª przeniesiony ju» do innej celi. Ogólnie siedziaª w kilku ró»-nych celach, ale zawsze miaª przy sobie �anioªa stró»a�, którymi przewa»nie byli Rusiniz W¦gier.

Podczas innego badania, równie» w Stanisªawowie, ±ledczy odczytaª mu wyrok±mierci, po czym zaprowadzono go do piwnicy. �ledczy strzelaª w jego stron¦, jed-nak wszystkie pociski padaªy w ±cian¦ obok gªowy. Byªa to kolejna metoda ªamaniawi¦¹niów.

W Odessie, w wi¦zieniu specjalnym NKWD, sposób badania byª taki sam. Autorsiedziaª tu przez 8 miesi¦cy w celi wyª¡cznie z Rosjanami (wy»si wojskowi, »oªnierze,robotnicy i rolnicy), których cz¦sto zmieniano. Najwi¦cej w celi przebywaªo pi¦ciu wi¦¹-niów, a warunki byªy lepsze ni» w miejskim wi¦zieniu. Wyrok otrzymaª 13.05.1941 rokuw wi¦zieniu miejskim w Odessie. Skazany zostaª przez s¡d zaoczny NKWD w Moskwiena 5 lat wi¦zienia za ch¦¢ przekroczenia granicy. Czas kary liczyª si¦ od dnia areszto-wania.

254

W czasie transportu z Odessy do Tomska na Syberii, na ogóln¡ liczb¦ trzech tysi¦cyprzewo»onych, w czasie drogi z braku powietrza i wody w wagonach zmarªo okoªo 800osób. Polaków w tym transporcie byªo 67 i wszyscy prze»yli drog¦. Autora wyrzuconoz wagonu, jako nieboszczyka, oblano wod¡ i dostaª si¦ do wagonu, gdzie byªo poddostatkiem wody, tylko dzi¦ki temu prze»yª. Na mocy ukªadu Sikorski-Majski zostaªzwolniony z wi¦zienia w Tomsku 29.08.1941 roku9. Wraz z Armia Polsk¡ przez BliskiWschód dostaª si¦ do Wªoch, gdzie 14.02.1944 roku zostaª zaprzysi¦»ony10.

cc �Tur 2�

Kpt. art. Zbigniew Edward Specylak zostaª aresztowany 24.03.1940 roku we Lwowieza udziaª w tajnej organizacji niepodlegªo±ciowej. Osadzony po aresztowaniu w gma-chu starej dyrekcji kolejowej przy ulicy S¡dowej, przystosowanej na wi¦zienie. Piwnicezostaªy zamienione na cele, a okna zabite i zakratowane. Wy»ywienie wygl¡daªo na-st¦puj¡co: rano garnuszek �herbaty� i 300�400 gram chleba, wieczorem ciecz nazwanazupa w pªytkim blaszanym talerzu. W 12�13 dniu wi¦¹niowie dostawali ataków gªodo-wych. Natomiast po 7�8 tygodniach po gªodówkach wi¦¹niowie zacz¦li dostawa¢ paczkiz domów, a tak»e mo»na byªo za po±rednictwem dy»urnego w stoªówce kupi¢ chlebi papierosy. Pierwsza k¡piel poª¡czona z odwszawianiem miaªa miejsce po 3�4 tygo-dniach. Rano mycie odbywaªo si¦ dla wszystkich przy jednej muszli wodoci¡gowej. Doust¦pu wypuszczani byli caªymi grupami po 10�15 osób dwa razy dziennie. Na zaªa-twienie potrzeb �zjologicznych przysªugiwaªo 10 sekund. Nie mo»na byªo pra¢ swoichubra«, w których spaªo si¦ na goªych deskach. Nie byªo lekarza, ani nawet sanitariusza.Przesªuchania odbywaªy si¦ wyª¡cznie w nocy, a argumentem najcz¦±ciej u»ywanymw ich trakcie byªa policyjna paªka gumowa, wycior stalowy do czyszczenia luf, podkutebuty, a najl»ejszym � r¦ka. U»ywane byªy równie» zastrzyki, po których czªowiek traciª±wiadomo±¢ i odpowiadaªo si¦ na ró»ne pytania. W stosunku do bardziej opornych dokonfrontacji sªu»yª pokój nr 22 na drugim pi¦trze. Pokój caªy obity byª materacamiskórzanymi tak, »e krzyków przesªuchiwanych nie byªo sªycha¢ na zewn¡trz. Urz¦dowaªw nim naczelnik NKWD puªkownik Bandurenko.

Rozprawa s¡dowa autora trwaªa dwa dni. W pierwszy dzie« od 8 do 16, natomiastw drugi od 9 do 15. Dwunastu ludzi byªo oskar»onych o rzekome planowanie napaduna koszary wojskowe. W wi¦zieniach poprzedzielanymi autami ci¦»arowymi, na którychbyªy plutony »oªnierzy z ckm, przy zamkni¦tym ruchu na ulicach Lwowa przewiezionoich do Hotelu Krakowskiego na rozpraw¦. Sala rozpraw byªa caªa w czerwieni �ag i por-tretów Stalina, a na niej znajdowaªo si¦ 22 uzbrojonych »oªnierzy. Autor wspomnie«tak opisuje wra»enia z rozprawy:

[. . . ] Rozprawa robiªa wra»enie ¹le wyre»yserowanej tragifarsy. Oskar»yciel,prokurator itd. ludzie niebªyskotliwi, nieobeznani z prawem, wdawali si¦ w dysputy,

cz¦sto byli ªapani na wªasnych kruczkach, a co do wyroku to byli ju» z góry nastawienina wynik ko«cowy, bez wzgl¦du na wynik rozprawy [. . . ].

9 IPMS, sygn. KOL. 138/288/R/10, nr relacji 1652.10 J. Tucholski, op. cit., s. 396.

255

Obro«cy w takiej atmosferze namawiali do przyznania si¦, okazania skruchy i pro-szenia o najni»szy wymiar kary, a czasami nawet ich zachowanie przypominaªo rol¦oskar»ycieli. Wyrok obejmowaª kar¦ ±mierci dla kpt. Kazimierza Sroczy«skiego, a dlareszty odpowiednio 10, 8 i 5 lat ci¦»kich robót w obozach pracy. Po rozprawie odsta-wiono ich do wi¦zienia �Brygidek�. Tam, w sali, w której przedtem mie±ciªo si¦ 6�10aresztantów, wtedy byªo 80�100, a nawet i wi¦cej wi¦¹niów. Na caªej podªodze le»a-ªa zbita masa nagich ciaª, pokurczonych w najbardziej niemo»liwych �gurach. Upaª,brak powietrza, zaduch spoconych ciaª, wyziewy z kubªa, wszystko to tworzyªo osza-ªamiaj¡ca atmosfer¦. Trzy razy dziennie nast¦powaªy wyprowadzenia do ust¦pu, 2�3razy w tygodniu 20-minutowa przechadzka po podwórzu z zaªo»onymi r¦koma. Robio-no równie» zastrzyki przeciwko wszystkim mo»liwym i niemo»liwym chorobom orazkilkukrotnie odbijano odciski wszystkich palców na kilkunastu arkuszach. �eby byªowi¦cej powietrza w celi, wi¦¹niowie we wªasnym zakresie organizowali 'wiatrak', tzn.wyznaczali kilku, którzy stoj¡c ponad zbit¡ mas¡ ciaª, kr¦cili w powietrzu r¦cznikami,wprowadzaj¡c powietrze w ruch, a po zm¦czeniu nast¦powaªa zmiana.

Pod koniec lipca 1940 roku �Tur 2� wyjechaª transportem wi¦ziennym do Charkowa.Jazda trwaªa 9 dni. W 12�18 wagonach ci¦»arowych jechaªo po 35�45 osób. Dzienn¡racj¡ »ywno±ci byªa sªona ryba, pudeªko (od zapaªek) cukru, kawaªek chleba i troch¦wody. Kto byª sªabszy i nie wywalczyª dla siebie kilku ªyków wody, ten z pragnieniai gor¡ca traciª przytomno±¢. Zdarzaªo si¦, »e niektórzy po otwarciu drzwi na stacjiwyskakiwali na konwojentów i psy, aby sprowokowa¢ ich do u»ycia broni i zako«czeniaswoich cierpie«.

Z Charkowa wyruszyli w dalsz¡ drog¦. Trasa Moskwa � Archangielsk � Onega,nast¦pnie transport okr¦tem do Obozierska, pó¹niej pieszo do Maªosujki w bªociepo kolana i bez ciepªej strawy. Tak rozpoczynaª si¦ nowy etap � obóz pracy. Autorzostaª jednym ze 100 tysi¦cy ludzi zgrupowanych w kilkuset obozach na przestrzeniBiaªomorska-Onegi w Karelo�«skiej Republice. Na pocz¡tku byª tam las, a pó¹niej posprowadzeniu wi¦¹niów ±ci¦te drzewa zostaªy rzucone na bagna i na nich powstaªa dro-ga (le±niówka), wzdªu» której zacz¦to budowa¢ �kolonie�. Nast¦pnie wzdªu» le±niówkiprzez nieprzebyte bagna, rzucaj¡c na nie caªe lasy i góry lasu, wybudowano linie kole-jow¡ od linii Murma«sk � Leningrad do Archangielsk � Moskwa na trasie Biaªomorsk� Obonierskaja � Onega. Roboty byªy prowadzone bez wzgl¦du na por¦ dnia i warunkiatmosferyczne. W instrukcji dla obozów byª wprawdzie przepis, »e praca odbywa si¦tylko do -15 stopni Celsjusza dla tych, którzy maj¡ skórzane buty, a -25 stopni dla tych,którzy posiadali �walonki�. Przepis ten zostaª jednak tylko przepisem, a wyp¦dzano naroboty nawet przy -40 stopniach Celsjusza. Z nastaniem biaªych nocy, tj. od czerwcado poªowy sierpnia, gdy sªo«ce ±wieciªo przez 24 godziny, na trasie przebywali nierazpo 18�19 godzin, mimo »e obowi¡zywaª 12-godzinny dzie« pracy. Praca liczona byªawedªug norm. Je±li chodzi o ±cinanie drzewa, to na zespóª 3-osobowy przypadaªa norma12 metrów sze±ciennych dziennie. Norma ta miaªa odchyªy (niewielkie) w zale»no±ci odgatunku drzewa. Wydobywanie torfu na jedn¡ osob¦ dzielone byªo na trzy kategorie:pierwsza to torf kategorii I, czyli zbity i twardy, dla którego norma wynosiªa 8 metrówsze±ciennych. Dla torfu kategorii II (wodnistego) byªo to 11�12 metrów sze±ciennych,

256

natomiast dla torfu III kategorii 15 metrów sze±ciennych. Przy pracach ziemnych dlagruntu twardego (gliny z kamieniami) norm¡ byªo 4�5 metrów sze±ciennych, dla piasku8�10 metrów sze±ciennych. Wydobyt¡ ziemi¦ nale»aªo pó¹niej przewie¹¢ na odlegªo±¢20�50 metrów. W zimie z powodu zamarzni¦cia ziemi normy byªy mniejsze, np. wykopziemi 1,5�1,8 metra sze±ciennego. O wysoko±ci tej normy ±wiadczy fakt, »e przy u»yciudªut, mªotów i innego sprz¦tu mo»na byªo zrobi¢ przy maksymalnym wysiªku 0,3�0,5metra sze±ciennego. Jednak sprzedaj¡c swoje ubranie, bielizn¦ itp., mo»na byªo bardzoªatwo osi¡gn¡¢ dopisywanie procentów przez dziesi¦tników.

W zale»no±ci od wyrobionych procentów istniaªy normy wy»ywienia: a) kocioª dlatych, którzy odmawiali robót � 250 gram chleba, póª litra zupy rano i na wieczór,b) kocioª dla tych, którzy nie wyrobili normy (kocioª pierwszy) � 400 gram chlebai zupa jak wy»ej, c) kocioª drugi dla tych, którzy wyrobili norm¦ � 500�700 gramchleba i obiad, d) kocioª trzeci dla �stachanowców� (tj. od 125%) � 700�900 gramchleba i obiad, a ponadto na kolacj¦ kasza, wzgl¦dnie ryba lub kawaªek mi¦sa. Tak byªow teorii i przez pierwsze kilka tygodni. Pó¹niej z powodu braku zaopatrzenia ró»nicami¦dzy kotªami byªa zatarta. Dla wszystkich rano i wieczorem byªa zupa, czasami dla�stachanowców� obiad na trasie i 250�600 gram chleba, zale»nie od procentów. W roku1942 od stycznia do marca, w którym byª zwolniony, chleb byª ograniczony od 150do 300 gram, a czasami dostawali zamiast niego nierozgotowan¡ pszenic¦ w ilo±ci 2�3ªy»ek pªywaj¡c¡ w poªowie litra ciepªej wody. Sprawy wy»ywienia autor podsumowujetak:

[. . . ] Gªód, który byª codziennym bywalcem w obozie, trudno odtworzy¢ na kartkachpapieru, kto go nie prze»yª, ten zrozumie, »e czªowiek mo»e by¢ gªodnym, »e pod

wpªywem gªodu zatraca ±wiadomo±¢ i upodabnia si¦ do zwierz¦cia [. . . ]

Przykªadem mo»e by¢ zima na przeªomie 1941 i 1942 roku. Konie masowo zdycha-ªy, gdy» panowaªa zaraza. Ko«, który przed chwil¡ ci¡gn¡ª jeszcze sanie, padaª i pokilkunastu sekundach ko«czyª swoje m¦czarnie, a po kilku minutach na miejscu tympozostawaªy tylko kopyta i ogon. Reszta padliny byªa rozdzierana w±ród krzyków i bija-tyki przez pracuj¡ce brygady. Uczta taka ko«czyªa si¦ zwykle wypadkami ±miertelnymina skutek zatrucia surowym mi¦sem, jednak nie mo»na byªo zapanowa¢ nad lud¹mi.Wiedzieli, »e to odchoruj¡, »e mog¡ umrze¢, jednak gªód byª silniejszy. Kiedy autorwydarª swojemu najbli»szemu przyjacielowi ±mierdz¡ce, zepsute ju» mi¦so i wyrzuciªje w bªoto, ten w przypªywie szaªu rzuciª si¦ na niego z kierk¡.

Praca byªa obowiazkowa, a ten kto odmawiaª wychodzenia do niej, zamykany byª wizolatorach, bity, gªodzony itp. Czasami nawet wyrzucano go siª¡ przed bram¦, rozbie-rano na mrozie i szczuto psami. Do pracy szli oddziaªami zwartymi konwojowani przezuzbrojonych strzelców NKWD, którym towarzyszyªy psy. Za zej±cie z drogi, wzgl¦dnieoddalenie si¦ z wyznaczonego rejonu wytyczonego koªkami (zona) groziªa kara ±mierci,gdy» konwojenci strzelali bez ostrze»enia. W lutym 1942 roku podczas przemarszu je-den czªowiek wyskoczyª na skraj drogi, »eby si¦ zaªatwi¢ (panowaªa wówczas epidemiaczerwonki), wtedy z tyªu padª strzaª, rani¡c odªamkami a» o±miu ludzi.

257

Na pocz¡tku zorganizowano dwie ucieczki grupowe, jednak obie si¦ nie udaªy.Uczestnicy zostali wyªapani, a jeden z nich zostaª zastrzelony. Jego zwªoki uªo»onoprzed obozem, gdzie le»aªy dwa dni, jako przestroga dla innych.

Z Charkowa wyjechaªo okoªo 800�900 Polaków, a zwolnionych po amnestii zostaªo500. Do tego 35, w tym autor, zostaªo zatrzymanych pod pretekstem zagubienia doku-mentów. Zima ta byªa dla nich straszna, nie pomagaªy gªodówki ani inne metody, abyzobaczy¢ si¦ z prokuratorem. My±leli, »e to ju» koniec. Autor sprowokowaª awantur¦,kalecz¡c kilka osób, w tym samemu ponosz¡c ci¦»kie rany. Odesªany zostaª do cen-tralnego izolatora i stamt¡d zwolniony 15.03.1942 roku11. �Tur 2� wraz z Armi¡ Polsk¡przez Bliski Wschód dostaª si¦ do Wªoch, gdzie 14.02.1944 roku zostaª zaprzysi¦»ony12.

Zako«czenie

Cztery ró»ne osoby, które ª¡czy pobyt w czasie wojny na terenie ZSRR, a pó¹niejprzej±cie szkolenia i wst¡pienie w szeregi Cichociemnych. Ka»dy z nich na swój sposóbspisaª swoje wspomnienia. Ka»dy prze»yª ci¦»kie chwile, ale mieli na tyle siªy, aby pojakim± czasie, pod osªon¡ nocy, wróci¢ do okupowanej Ojczyzny i dalej walczy¢. Jednaz relacji zebrana przez pªk. B¡kiewicza rozpoczyna si¦ od sªów �Mój Przyjacielu�. Autornazywa swoim przyjacielem ka»dego, kto przeczyta owe wspomnienia i chocia» przezchwil¦ uto»sami, czy zastanowi si¦ nad ogromem tych tragicznych zdarze«, jakie mia-ªy miejsce wtedy w radzieckich ªagrach, obozach, czy wi¦zieniach. Wspominaj¡c tychCichociemnych, oprócz ich m¦stwa, siªy i pot¦»nego patriotyzmu wykazanego w walcez okupantem, nie zapominajmy tego, co prze»yli w drodze do bycia jednym z �trzystuszesnastu�.

11 IPMS, sygn, KOL.138/288/S/61, nr relacji 1336.12 J. Tucholski, op. cit., s. 412.

Historia najnowsza

259

�Lenkas� w dowodzie. Dokumenty Polaków ewakuowanych z Litwy(1944�1946)

Bartªomiej Mi¦dzybrodzki

Uniwersytet Warszawski

Jeszcze nim w Warszawie rozgorzaªy powsta«cze walki, Zwi¡zek Radziecki podpisaªz Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego ukªad, na mocy którego ustalona zo-staªa nowa wschodnia granica Polski1. W zwi¡zku z przesuni¦ciami linii demarkacyjnejsetki tysi¦cy Polaków o�cjalnie znalazªy si¦ poza granicami swojego kraju2. W zwi¡zkuz tym polski rz¡d zawarª porozumienia z Biaªorusk¡, Litewsk¡ i Ukrai«sk¡ Socjalistycz-nymi Republikami Radzieckimi o wzajemnej repatriacji obywateli3.

Przesiedlenie miaªo by¢ dobrowolne4. Ka»dy mógª zdecydowa¢, czy chce pozosta¢w dotychczasowym miejscu zamieszania, czy te» przenie±¢ si¦ do ojczyzny. Pojawiªsi¦ jednak»e problem obywatelstwa. Porozumienia zawarte pomi¦dzy Polsk¡ a rz¡damirepublika«skimi nie precyzowaªy kryteriów, jakie decydowaªy o przynale»no±ci wnio-skuj¡cego o repatriacj¦5. Byªo to na r¦k¦ wªadzom obu krajów. Polakom teoretycznieumo»liwiaªo wyewakuowanie wi¦kszej liczby obywateli. Litwinom dawaªo mo»liwo±¢wysiedlenia inteligencji, zwªaszcza z Wilna6, przy jednoczesnym zablokowaniu repa-triacji chªopów oraz niektórych specjalistów7.

Na Ukrainie ani polskie elity, ani rolnicy czy robotnicy nie mieli wi¦kszych proble-mów z potwierdzeniem narodowo±ci i uzyskaniem karty ewakuacyjnej8. Wªadze naci-

1 Przesiedlenie ludno±ci polskiej z Kresów Wschodnich do Polski 1944�1947, red. St. Ciesielski,oprac. Wª. Borodziej, St. Ciesielski, J. Kochanowski, Warszawa 1999, s. 8, 12�13; A.Paczkowski, Póªwieku dziejów Polski, Warszawa 2005, s. 76.

2 K. Jodczyk, Migracje Polaków z Wile«szczyzny na powojenne terytorium Polski (1945�1959)[w:] Exodus. Deportacje i migracje (w¡tek wschodni). Stan i perspektywy bada«, red. M. Zwolski,Warszawa � Biaªystok 2008, s. 139�140.

3 A. Paczkowski, op. cit., s. 91.4 Przesiedlenie, op. cit., s. 14; Jak pisze Janina Hera, lwowiacy okre±lali wyjazdy z Kresów �dobro-

wolne � przymusowo�, por. J. Hera, Losy ekspatriantów z Kresów po zako«czeniu wojny [w:] Exodus...,s. 119.

5 Przesiedlenie, op. cit., s. 14.6 Karta, Archiwum Wschodnie (dalej: AW ), sygn. AW I/535, k. 6; B. Mi¦dzybrodzki, Nieznana

droga do ojczyzny. Problem transportu repatriantów z Litwy i Ukrainy do Polski, Studia Migracyjne� Przegl¡d Polonijny, rok XXXVI, z. 2/2010, Warszawa 2010, s. 41�42.

7 Przesiedlenie, op. cit., s. 23, 25; J. Czerniakiewicz, Repatriacja ludno±ci polskiej z ZSRR1944�1948, Warszawa 1987 s. 43.

8 Pi¦trzono przed nimi jednak»e inne problemy, zwi¡zane np. z podatkami, sªu»b¡ wojsko-w¡, wycen¡ i transportem maj¡tku. Por. B. Mi¦dzybrodzki, Polacy z Ukrainy w drodze do Polski:

261

skaªy wr¦cz na wahaj¡cych si¦, aby zdecydowali si¦ wyjecha¢9. Pocz¡tkowo, gdy poten-cjalni repatrianci nie palili si¦ do rejestracji, NKWD rozpocz¦ªo aresztowania10. Realnagro¹ba wywózki do obozów pracy podsycana byªa rozpuszczanymi w miastach plotka-mi11. Na wsiach coraz cz¦±ciej dochodziªo do ataków �banderowców� na Polaków12.Zagro»enia te sprawiªy, »e Urz¦dy Peªnomocników zapeªniªy si¦ petentami. Zdarzaªysi¦, rzecz jasna, przypadki prób zatrzymywania wykwali�kowanej kadry urz¦dniczej,byªy one jednak»e marginalne13.

W niniejszej pracy, w oparciu o dokumenty Generalnego Peªnomocnika do SprawRepatriacji oraz Gªównego Peªnomocnika do spraw Ewakuacji w Wilnie, przedstawi¦zagadnienie uznawania obywatelstwa wnioskuj¡cych o repatriacj¦ Polaków. Przyjrz¦ si¦równie» problematyce polsko-litewskich oraz litewsko-polskich maª»e«stw mieszanych,których losy nierozerwalnie zwi¡zane byªy z trudno±ciami z pozyskaniem zgody na ewa-kuacj¦ od wªadz republiki. Tytuª mojego tekstu jest parafraz¡ tytuªu nadanego przezredakcj¦ kwartalnika �Karta� wspomnieniom pracownika Peªnomocnika Gªównego dospraw Ewakuacji w Wilnie oraz repatrianta, Andrzeja Miªosza14. Lektura tego ¹ródªazainspirowaªa mnie do zaprezentowania problematyki obywatelstwa Polaków w LSRRszerszemu gronu odbiorców.

Na dzie« przed rozpocz¦ciem akcji rejestracyjnej w Wilnie, 27 grudnia 1944 roku15,Generalny Peªnomocnik zostaª wezwany przez naczelnika milicji, generaªa Zujewa. Do-wódca siª porz¡dkowych o±wiadczyª urz¦dnikowi, »e wyje»d»aj¡cy z Wilna Polacy nieb¦d¡ otrzymywa¢ nowych radzieckich paszportów. Wydawanie dokumentów to»samo±ciobywatelom, którzy kilka dni pó¹niej zwróc¡ je w zwi¡zku z repatriacj¡, uznane zostaªoza niecelowe16. Peªnomocnik zgodziª si¦ z decyzj¡, nie zgªaszaj¡c »adnych sprzeciwów.Mo»na zaªo»y¢, »e niewydawanie ewakuuj¡cym si¦ dokumentów lokalnych, które szyb-ko straciªyby wa»no±¢, jest dziaªaniem rozs¡dnym, ograniczaj¡cym biurokracj¦. Trzebajednak»e wzi¡¢ pod uwag¦, »e otrzymuj¡c nowy paszport, obywatel mógªby za»¡da¢wpisania innej narodowo±ci, ni» posiadaª w poprzednim dokumencie. Polskiej, w miej-sce narzuconej jeszcze przed wojn¡ litewskiej.

Problemy z przyznawaniem kart ewakuacyjnych zacz¦ªy si¦ ju» w pierwszym kwar-tale 1945 roku. Jak wspomina pracownik Rejonowego Peªnomocnika w Wiªkomierzu,Andrzej Miªosz: �pocz¡tkowo wystarczyªa legitymacja przynale»no±ci do organizacjipolskiej. [...] Pocz¡tkowo liczyªy si¦ wszystkie organizacje, potem te najwa»niejsze [...]potem po tygodniu [przedstawiciel litewski] powiedziaª: �nie, to ju» jest niewa»ne, musiby¢ Lenkas w dowodzie osobistym, jak nie ma Lenkas w dowodzie osobistym, nie mawyjazdu�17.

pa¹dziernik 1944 � czerwiec 1945 roku, Mishellanea, stycze« 2010, nr 7 (11), s. 35�44.9 Przesiedlenie, op. cit., s. 8.

10 Ibid., s. 21, 28.11 Karta, AW, sygn. AW II/1282/2, s. 242.12 AAN, Generalny Peªnomocnik Rz¡du R.P. do spraw Repatriacji w Warszawie, sygn. 12, k. 5�7.13 R.Gansiniec, Na stra»y miasta, Karta nr 13, 1994, s. 26�27.14 A.Miªosz, �Lietuvis� w dowodzie, Karta nr 7, 1992.15 AAN, Gªówny Peªnomocnik do spraw Ewakuacji w Wilnie, sygn. 29, k. 1.16 Ibid., sygn. 29, k. 2�3.17 Karta, AW sygn. AW I/535, s. 8.

262

Wmarcowym raporcie Rejonowego Peªnomocnika z Kiejdan przeczyta¢ mo»na o na-rastaj¡cych trudno±ciach. �Uzgodnili±my [z litewskim przedstawicielem] »e b¦d¡ reje-strowani ci, którzy maj¡ za±wiadczenia z podpisami dwóch ±wiadków Polaków po±wiad-czonych przez miejscowego soªtysa, nawet bez piecz¡tki, poniewa» takowej przewa»niesoªtysi nie maj¡�18. Przez osiem dni powy»sze ustalenia byªy respektowane. Mimo to19 marca strona litewska stwierdziªa, »e honorowa¢ b¦dzie jedynie za±wiadczenia wy-dane przez gmin¦ lub milicj¦. Jednak»e, jak dowiadujemy si¦ z raportu, �takowych [...]ani gmina, ani milicja nie wydaj¡�19. W lipcowym raporcie znalazªo si¦ wyja±nienie,dlaczego ewakuowani mieli wielkie trudno±ci z uzyskaniem dokumentów stwierdzaj¡-cych narodowo±¢: �gminy otrzymaªy nieo�cjalne rozporz¡dzenie, »eby za±wiadcze« [...]nie wydawa¢�20. Je±li nawet udaªo si¦ komu± uzyska¢ rzeczone po±wiadczenie21, cz¦stobyªo one odrzucane przez stron¦ litewsk¡ w zwi¡zku z brakiem piecz¦ci urz¦dowej. S¦kw tym, »e podobnie jak soªtysi, równie» gminy rzadko nimi dysponowaªy22. W poªo-wie lipca przedstawiciel litewski ogªosiª, »e przestaje honorowa¢ równie» za±wiadczeniaod gmin, nawet je±li repatriantom udaªo si¦ zdoby¢ dokument z piecz¦ci¡23. Podob-ne ograniczenia tªumaczono w niektórych rejonach �wydawaniem w najbli»szym czasiepaszportów sowieckich�24.

Jeszcze w marcu w Kiejdanach zapowiedziana zostaªa kontrola wcze±niej wydanychkart ewakuacyjnych. Miaªa ona umo»liwi¢ wykrycie obywateli, którym dokumenty wy-stawione zostaªy w oparciu o zeznania ±wiadków. Ich karty zostaªyby uniewa»nione.Pod koniec miesi¡ca kiejda«ski przedstawiciel LSRR poinformowaª, »e obywatele po-siadaj¡cy w dowodach narodowo±¢ litewsk¡ nie b¦d¡ otrzymywa¢ zgody na wyjazd,gdy» �narodowo±ci w dowodach nie mo»na zaprzeczy¢ za±wiadczeniem ±wiadków�25.Nawet je±li polscy peªnomocnicy zarejestruj¡ takiego obywatela do ewakuacji, stronalitewska nie wyrazi na ni¡ zgody.

W maju dwukrotnie ogªaszano, »e wszyscy, którzy otrzymali karty ewakuacyjne, po-winni zgªosi¢ si¦ do przedstawiciela litewskiego, celem kontroli dowodów osobistych26.Osobom, które w dokumentach b¦d¡ miaªy narodowo±¢ inn¡ ni» polska, miano unie-wa»ni¢ pozwolenie na wyjazd. Prawo opuszczenia kraju miaªo zosta¢ równie» odebranetym, którzy nie przedªo»yliby dokumentów do wery�kacji, niezale»nie od narodowo-±ci27.

Odrzucenie wszystkich potwierdze« narodowo±ci: zezna« ±wiadków, za±wiadcze«z gmin czy komend milicji, legitymacji czªonkostwa w organizacjach zrzeszaj¡cychmniejszo±¢ polsk¡ � wszystko to zwi¡zane byªo z ch¦ci¡ zatrzymania cz¦±ci ludno±ci

18 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 11, k. 61.19 Ibid., k. 61.20 Ibid., syg. 22, k. 38; por. ibid. sygn. 24, k. 51�64.21 Ibid., k. 42.22 Ibid., k. 38.23 Ibid., k. 42.24 Ibid. k. 4�6.25 Ibid., k, sygn. 11, k. 61.26 AAN, Gª. peªn. w Wilnie, k. 35.27 Ibid., k. 36.

263

na Litwie. Wprowadzanie coraz ostrzejszych kryteriów zmniejszaªo liczb¦ potencjal-nych repatriantów.

Jeszcze w marcu Gªówny Peªnomocnik w Wilnie informowaª Generalnego Peªno-mocnika, Wªadysªawa Wolskiego, o tym, »e �du»e trudno±ci w rejestracji ludno±ci naprowincji sprawia zró»nicowanie narodowe�28. Regionalne wªadze litewskie odrzucaªyprzyj¦te w ukªadzie z 22 wrze±nia 1944 roku29 lu¹ne kryteria samookre±lenia i po±wiad-czenia narodowo±ci przez ±wiadków30 w wypadku braku dokumentów stwierdzaj¡cychnarodowo±¢31. Respektowane byªy jedynie zapisy w dokumentach32. Decyzja ta byªawyj¡tkowo krzywdz¡ca dla Polaków. Nale»y pami¦ta¢, »e znakomita cz¦±¢ posiadanychprzez Polaków paszportów wydana byªa jeszcze przed wojn¡, gdy Litw¡ po zamachustanu z 1926 roku rz¡dzili nacjonali±ci z Partii Narodowej, pod przywództwem Anta-nasa Smetony33. Re»im tzw. �tautininków� byª nastawiony negatywnie do mniejszo±cinarodowych. Polaków próbowano tamtych czasach lituanizowa¢, marginalizowano ichliczb¦. Wydawano dokumenty, �w których wbrew woli zainteresowanego wpisywana by-ªa narodowo±¢ litewska, co jest ogólnie znanym zjawiskiem z okresu szowinistycznychrz¡dów Smetonowskich�34.

Jak wspomina Andrzej Miªosz, �tylko najbardziej ±wiadomi i bojowi Polacy walczylio ten Lenkas w dowodzie�35. Wi¦kszo±¢ Polaków jednak»e bagatelizowaªa kwesti¦ po-prawnego zapisu narodowo±ci. Ludzie wychodzili z zaªo»enia, »e antagonizowanie sobieurz¦dników nie jest najlepszym pomysªem, wpis za± w rubryce dokumentu nie odbierzeim tego poczucia, »e s¡ Polakami. Cz¦±¢ uwa»aªa si¦ za ludno±¢ �tutejsz¡� i narodowo±¢w paszporcie byªa dla nich spraw¡ drugorz¦dn¡.

Innych do zmiany zmusiªy okoliczno±ci, czego doskonaªym przykªadem jest sprawaBolesªawa Sienkiewicza, wile«skiego kolejarza. Wªadze litewskie nie chciaªy wyda¢ mupozwolenia na ewakuacj¦, gdy» w dokumentach miaª wpis o narodowo±ci litewskiej.Przyj¡ª j¡, gdy» za czasów Smetony byªo to warunkiem umo»liwiaj¡cym mu powrót dopracy na kolei, z której zostaª usuni¦ty jako Polak. Jednak»e ten sam dokument, dzi¦kiktóremu mógª zarabia¢ i utrzymywa¢ rodzin¦ w okresie mi¦dzywojennym, uniemo»liwiªmu repatriacj¦. Litewski przedstawiciel nie wyraziª zgody na wydanie karty ewakuacyj-nej. �Caªa moja rodzina jest ju» w Polsce [...]. Zostaªem tylko z »on¡ staruszk¡, a b¦d¡cchory i stary, nie mog¦ ju» pracowa¢ i w skutek tego znajduj¦ si¦ w obliczu zupeªnejn¦dzy [...]�36 � pisaª Sienkiewicz w skardze do Gªównego Peªnomocnika.

Prócz dokumentów to»samo±ci wydanych przez byª¡ Republik¦ Litewsk¡37 orazza±wiadcze« sporz¡dzanych sporadycznie przez urz¦dy gminne lub milicj¦, litewscyprzedstawiciele uznawali jako po±wiadczenie obywatelstwa równie» paszporty sowiec-

28 AAN, Gª. peªn. w Wilnie, sygn. 11, k. 61.29 Przesiedlenie..., op. cit. s. 14.30 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 22, k. 5�6.31 Ibid., sygn. 29, k. 20.32 B. Mi¦dzybrodzki, Nieznana droga..., s. 46.33 Historia polityczna ±wiata XX wieku (1945�2000), red. M. Bankowicz, Kraków 2004, s. 212, 372.34 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 11, k. 7.35 Karta, AW, sygn. AW I/535, s. 8.36 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 24, k. 30.37 AIPN Warszawa, sygn. BU1572/2421.

264

kie38. S¦k w tym, »e wydawane byªy one przez zaledwie rok, po zaj¦ciu Litwy w czasiewojny przez Zwi¡zek Radziecki. Otrzymali je jedynie mieszka«cy dwóch najwi¦kszychmiast: Wilna i Kowna39. W ostateczno±ci wªadze republiki honorowaªy dokumentyz okresu okupacji niemieckiej z wpisem o polskiej narodowo±ci40.

Andrzej Miªosz, jeszcze jako pracownik Peªnomocnika Rejonowego w Wiªkomierzu,stoczyª z zast¦pc¡ Gªównego Przedstawiciela LSRR Pranculisem swoist¡ walk¦. Jejprzyczyn¡ byªa polska rodzina, której strona litewska cofn¦ªa pozwolenie na repatriacj¦.Argumenty, których w trakcie ostrej dyskusji u»ywaª Pranculis, miaªy nacjonalistycz-ne i antypolskie zabarwienie: �W Litwie przedwojennej nikt nikogo nie robiª przemoc¡Litwinem. Smetonowskie wªadze byªy pod tym wzgl¦dem bardzo tolerancyjne [...] nierobiono trudno±ci. To tylko w Wilnie piªsudczyzna prze±ladowaªa Litwinów i wynaro-dowiaªa ich siª¡�41. W toku rozmowy stwierdziª, »e gªowa polskiej rodziny, Tyszkiewicz,przedªo»yª paszport radziecki, gdy» ten litewski umy±lnie zgubiª, poniewa» na pewnoznajdowaª si¦ w nim wpis o narodowo±ci litewskiej. Byªa to jednak»e insynuacja urz¦d-nika, nie byªo »adnego o�cjalnego powodu, aby zakwestionowa¢ przedªo»one dokumenty� Litwini honorowali paszporty radzieckie. Ostatecznie batali¦ wygraª przedstawicielrepublika«ski. Poprosiª o okazanie karty ewakuacyjnej celem kontroli podpisu podwªad-nego. Gdy j¡ otrzymaª, przekre±liª piecz¦¢ LSRR oraz podpis urz¦dnika. �Teraz ju» niema podpisu i piecz¡tki stwierdzaj¡cej, »e ten pan Tyszkiewicz jest Polakiem i ma prawowyjazdu do Polski�42 � stwierdziª, oddaj¡c Miªoszowi dokument.

Równie problematyczn¡ kwesti¡ co poprzednio przeze mnie przedstawione byªo za-gadnienie polskich dzieci pozostaj¡cych w sieroci«cach. Zezwalano na repatriacj¦ nie-letnich przebywaj¡cych w o±rodkach opieki, którzy posiadali rodziców lub dalszychkrewnych na terenie Polski (w granicach z 1945 roku43), jednak»e dopiero po oka-zaniu niezb¦dnych dokumentów44. Wszystkie sieroty urodzone na terenie LitewskiejSRR, niezale»nie od wieku, uznano za Litwinów. Wªadze republika«skie odmawiaªydzieciom prawa wyjazdu w wypadku niedostarczenia niezb¦dnych dokumentów, niezwa»aj¡c na to, »e mogªy one ulec zniszczeniu lub zagubieniu w trakcie wojny45. Ge-neralny Peªnomocnik w Wilnie na pocz¡tku 1945 roku alarmowaª, »e w domach opiekiw zastraszaj¡cym tempie lituanizacji podlegaj¡ dzieci zmarªych i polegªych uchod¹cówz Warszawy.

Interesuj¡cym zagadnieniem byªy równie» maª»e«stwa mieszane. Zgodnie z polsk¡wykªadni¡, udzielon¡ Gªównemu Peªnomocnikowi w �ucku przez Resort Spraw Zagra-nicznych w grudniu 1944 roku: �»ona idzie za m¦»em. Je±li m¡» Polak, nale»y uwa»a¢»on¦ za Polk¦, je±li m¡» Ukrainiec, a »ona Polka, nale»y uzna¢ j¡ za Ukraink¦, chyba

38 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 22, k. 5�6.39 Ibid.40 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 29, k. 29.41 Ibid. sygn. 22, k. 35.42 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 22, k. 35.43 Ukªad, doprecyzowuj¡cy przebieg polsko-radzieckiej granicy ustalonej 27 lipca 1944 roku, podpi-

sany zostaª 16 lipca 1945 roku. Por. Historia polityczna ±wiata XX wieku, op. cit., s. 63; Przesiedlenie,op. cit., s. 8, 13.

44 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 17, k. 1.45 Ibid., sygn. 22., k. 6.

265

je»eli m¡» spolonizowany przez »on¦ � sam uwa»a si¦ za Polaka�46. Tak te» traktowanebyªy maª»e«stwa mieszane przez polskich peªnomocników. Jednak»e litewscy przed-stawiciele mieli zgoªa inny pogl¡d na narodowo±¢ dwojga ludzi w zwi¡zku formalnym.Niezale»nie od tego, czy m¡» byª Polakiem czy Litwinem, zdarzaªy si¦ przypadki nie-wydania maª»e«stwu pozwolenia na opuszczenie LSRR47.

Doskonaªym przykªadem trudno±ci, jakie miaªy zwi¡zki mieszane, s¡ maª»e«stwaJudelis oraz Filipowiczów. Pomimo otrzymania kart ewakuacyjnych ju» po zaªadunkudo poci¡gu repatriacyjnego zostali wyproszeni z wagonów. Genowe�eJuodelis-Burzy«skiej oraz Helenie Filipowicz, posiadaj¡cym wpisy o narodowo±ci pol-skiej w dowodach osobistych, dokumenty odebrano i zniszczono48. Paszporty m¦»ów(Litwina oraz Polaka) zwrócono. Nie jest jasne, z jakiego powodu obie Polki straciªyswoje dokumenty. Zagadkowe jest równie», jak pa«stwo Juodelis otrzymali kart¦ ewa-kuacyjn¡ � m¡» byª Litwinem, w zwi¡zku z czym maª»e«stwo nie byªo uprawnione dorepatriacji. Mo»na postawi¢ hipotez¦, »e w gr¦ wchodziªa ªapówka.

Wªadze republika«skie, w przeciwie«stwie do polskich, nie uznawaªy mo»liwo±cipolonizacji m¦»a przez »on¦. Jak donosiª Peªnomocnik Rejonowy z Kiejdan, w jegorejonie �strona litewska nie wydaje [maª»e«stwom mieszanym] kart ewakuacyjnych,je»eli jedna ze stron jest narodowo±ci litewskiej�49. Jak wida¢, wedªug kiejda«skiegoprzedstawiciela, zarówno m¡», jak i »ona, mogli lituanizowa¢ swoj¡ drug¡ poªówk¦,jednak»e nie polonizowa¢.

Jednak»e nie wszyscy urz¦dnicy wstrzymywali wyjazdy maª»e«stw mieszanych. An-drzej Miªosz w swoich wspomnieniach przywoªaª posta¢ dwójk¦ Polaków, którzy w ±wie-tle prawa mieli ró»ne narodowo±ci. M¡», po awanturze ze smetonowskimi urz¦dnikami,otrzymaª wpis o narodowo±ci polskiej, »ona zgodziªa si¦ na litewsk¡50. Mimo to maª»e«-stwo otrzymaªo pozwolenie na repatriacj¦. Interpretacja zasad przyznawania prawa doewakuacji byªa ró»na w poszczególnych litewskich Przedstawicielstwach Rejonowych.

Wªadze republika«skie czyniªy wiele, aby zatrzyma¢ na miejscu robotników orazchªopów. Przyczyn¡ byªy dwie bardzo istotne kwestie. Po pierwsze, zakªadano, »eprzedstawicieli tych grup spoªecznych ªatwo b¦dzie lituanizowa¢51. Byªo to równie»po»¡dane ideologicznie: z komunistycznego kraju pozbywano si¦ polskiej bur»uazji, za-trzymuj¡c klas¦ pracuj¡c¡. Po wtóre, repatriacja byªa przede wszystkim pot¦»nym od-pªywem siªy roboczej, któr¡ bardzo ci¦»ko w krótkim czasie zast¡pi¢: �Litewskiej SRRgrozi caªkowita dezorganizacja jej »ycia gospodarczego, wobec niemo»no±ci rychªegozast¡pienia ludno±ci polskiej innymi elementami�52. Tªumaczyªo to, sk¡d u wªadz li-tewskich taka niech¦¢ w wydawaniu pozwole« na wyjazd.

46 AAN, Gªówny Peªnomocnik Rz¡du R.P. do spraw Ewaluacji Ludno±ci Polskiej w USRR w �uc-ku, sygn. 9, k. 186.

47 Mi¦dzybrodzki, Nieznana droga..., s. 46�47.48 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 24, k. 31, 32.49 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 11, k. 36.50 Karta, AW, sygn. AW I/535, s. 8.51 A. Brzozowski, Repatriacja ludno±ci polskiej z Wilna i Kresów Póªnocno-Wschodnich na Pomo-

rze Zachodnie (gªownie do Szczecina) [w:] Konferencja Pi¦¢dziesi¦ciolecie Przesiedlenia Kresowiakówna Pomorze Zachodnie. Pocz¡tki. Dokonania, red. A. Giza, T. Grabowski, Szczecin 1996, s. 18.

52 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 29, k. 22.

266

Mniej trudno±ci przy ewakuacji mieli inteligenci, b¦d¡cy przede wszystkim miesz-ka«cami du»ych miast. Ludzie ci, na ogóª posiadaj¡cy znacznie wy»sz¡ ±wiadomo±¢narodow¡ od mieszka«ców wsi czy robotników, jako jednostki uparte, niezale»ne53,byli znacznie mniej po»¡dani przez komunistyczne wªadze. Urz¦dnicy litewscy byliw wypadku inteligentów znacznie bardziej wyrozumiali; w wi¦kszo±ci wypadków nieutrudniali im wyjazdu, nie czyni¡c wi¦kszych problemów, je±li brakowaªo im jakich±za±wiadcze« czy innych dokumentów54. Nie oznacza to oczywi±cie, »e omijaªy ich wszel-kie problemy, które n¦kaªy repatriantów. Nie byli po prostu kontrolowani dokªadnie.

Co ciekawe, rozró»nienia tego na ludno±¢ po»¡dan¡ i niepo»¡dan¡ wªadze litewskienie czyniªy w Wilnie. Priorytetem dla republika«skiego rz¡du byªo usuni¦cie ze stolicLitwy wszystkich Polaków55. Zaªo»y¢ mo»na, »e byªa to kwestia presti»u. Stoªecznemiasto, odebrane Litwinom w wyniku tzw. buntu �eligowskiego56, miaªo na powrótsta¢ si¦ litewskie. Ostatecznie z Wilna wyewakuowano ponad 80% uprawnionych57.

* * *

Polacy chwytali si¦ ró»nych sposobów, aby mimo braku posiadanego wpisu o naro-dowo±ci uzyska¢ kart¦ ewakuacyjn¡. Zdecydowanie najªatwiej mieli ci, którzy posiadalidokumenty wydawane przez niemieckiego okupanta. W tamtym okresie litewscy urz¦d-nicy �z reguªy nie wpisywali Polakom do paszportów »adnej narodowo±ci�58. Wystarczy-ªo wi¦c w odpowiednim miejscu wpisa¢ �Nationalität: Polnisch�. Rzecz jasna nale»aªodo tego u»y¢ atramentu identycznego z tym, którym wypeªniono inne rubryki; proble-mem mogªy by¢ ró»ne charaktery pisma. Nie zmienia to jednak»e faktu, »e rubrykabyªa pusta i a» prosiªa si¦ o wypeªnienie. Zdecydowanie bardziej skomplikowan¡ opera-cj¡ byªo podrobienie wpisu w smetonowskim paszporcie: �bardzo trudno byªo napisa¢Lenkas w tym dowodzie, bo trzeba byªo tak sfaªszowa¢, aby to wydrapa¢, czy wywabi¢.Ale byªy te» próby i udane próby zrobienia tego�59. Inni, z reguªy bogatsi, decydowalisi¦ na wr¦czenie urz¦dnikom odpowiedzialnym za wydawanie kart ewakuacyjnych ªa-pówki. Byªo to jednak»e ryzykowne, gdy» przyjmuj¡cy korzy±¢ �nansow¡ mógª bardzoªatwo oszuka¢ swoich klientów. Doskonaªym przykªadem jest przest¦pcza dziaªalno±¢Eustachego Pratkiela, pracownika Peªnomocnika Rejonowego w Rzeszy. W zamian zawydanie dokumentów niezb¦dnych do repatriacji wyªudziª od ludzi ponad 30 tys. rubli,po czym porzuciª prac¦ i uciekª z miasta60.

Dochodziªo równie» do brawurowych ucieczek z Litwy. Jak wspomina Maria Chmie-lewska, w Wilnie doszªo do zdekonspirowania ª¡czniczki Armii Krajowej. Kobiet¦, któ-rej groziªo aresztowanie przez NKWD, postanowiono ewakuowa¢ do Polski. Zapadªa

53 A. Paczoska, Dzieci Jaªty. Exodus ludno±ci polskiej z Wile«szczyzny w latach 1944�1947, Toru«2003, s. 189.

54 Karta, AW, sygn. AW I/535, s. 6.55 Przesiedlenie, op. cit., s. 23, 25; Czerniakiewicz, op. cit., s. 43.56 Por. W. Dobrzycki, Historia stosunków mi¦dzynarodowych 1815�1945, Warszawa 2007, s. 377;

Historia polityczna ±wiata XX wieku, op. cit., s. 211.57 Do dnia 22 czerwca 1946 roku z Wilna wyjechaªo 83 078 mieszka«ców (AAN, Gª. Peªn. w Wilnie,

sygn. 166, k. 26.) na 103 000 uprawnionych do repatriacji (AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 29, k. 15.)58 Ibid., sygn. 29, k. 29.59 Karta, AW, sygn. AW I/535, s. 9.60 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 44, k. 1, 19�20, 21�23, 47�50.

267

decyzja o przewiezieniu jej przez granic¦ w specjalnie wykonanej skrzyni transporto-wej, w transporcie repatriacyjnym, jako baga» legalnie ewakuowanej Chmielewskiej61.�¡czniczka niewykryta przez nikogo dojechaªa bezpiecznie do Polski62.

Cz¦±¢ Polaków uciekaªa z Litwy, ryzykuj¡c wieloletnie wi¦zienia. Repatriantka Kry-styna Bochowic-Jabªo«ska wspomina: �z nami jechaªa jaka± pani, która si¦ ukrywaªaprzed wªadzami sowieckimi, która jechaªa zupeªnie na czarno, nielegalnie, bez doku-mentów�63. Mimo wielu kontroli nie zostaªa aresztowana. Jedna osoba to niedu»o.Ewakuowany z Wilna Antoni Kaczy«ski podaje jednak, »e w jego transporcie byªo a»trzydzie±cioro uciekinierów, którzy nie posiadali »adnych dokumentów uprawniaj¡cychdo repatriacji. Nikogo jednak»e nie zªapano, wszyscy szcz¦±liwie dojechali do Polski64.

* * *

Mimo wielu trudno±ci i mnóstwa problemów wielu Polakom udaªo si¦ ewakuowa¢z Litwy i dosta¢ do ojczyzny funkcjonuj¡cej w nowych granicach. Na 383 13565 upraw-nionych osób 197 15666 repatriowano. Prawa wyjazdu odmówiono 49 18667 Polakom.Ile spo±ród tych osób uciekªo lub przedostaªo si¦ do Polski na cudzych kartach ewaku-acyjnych, za ªapówki, bez dokumentów � nie sposób stwierdzi¢. Faktem jednak»e jest,»e na Litwie do dzi± istnieje du»a, licz¡ca sobie ponad 200 tys. osób68, polska mniejszo±¢narodowa.

61 Karta, AW, sygn. AW I/78.62 Radziecka stra» graniczna do±¢ wolno uczyªa si¦, jak zapobiega¢ tak pomysªowym próbom ucie-

czek. Plotki o tym, »e na granicy dokonywane s¡ do±¢ brutalne kontrole (nakªuwanie bagnetami)du»ych paczek, w których mo»na by przemyci¢ czªowieka, dotarªy do repatriantów dopiero pod koniecmarca 1946 roku. Por. R. Gansiniec, op. cit., s. 21.

63 Karta, AW, sygn. AW I/44.64 Ibid., sygn. AW I/313.65 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 166, k. 35.66 J. Czerniakiewicz, M. Czerniakiewicz, Przesiedlenia ze Wschodu 1944�1959, Warszawa 2007,

s. 75.67 AAN, Gª. Peªn. w Wilnie, sygn. 166, k. 35.68 Statistikos Departamentas, Litewski Urz¡d Statystyczny [na:] http://db1.stat.gov.lt/statbank/

SelectVarVal/De�ne.asp?MainTable=M3010215&PLanguage=1&PXSId=0 (3.04.2010).

Trudne pocz¡tki polskiego Pomorza na przykªadzie Szczecinkaw latach 1945�1948

Hanna Cieszy«ska

Uniwersytet Szczeci«ski

Wst¦p

Szczecinek to okoªo 40-tysi¦czne miasto poªo»one okoªo 180 km od Szczecina. Miastoto w wyniku zmian terytorialnych dokonanych po drugiej wojnie ±wiatowej znalazªo si¦w granicach pa«stwa polskiego i jak inne miasta Pomorza musiaªo boryka¢ si¦ z wielomatrudno±ciami zwi¡zanymi z powojenn¡ odbudow¡.

Zaj¦cie Pomorza miaªo nast¡pi¢ w ramach rozpocz¦tej w poªowie stycznia 1945roku operacji wi±la«sko-odrza«skiej 1. Frontu Biaªoruskiego i 1. Frontu Ukrai«skiego,z udziaªem 1. Armii Wojska Polskiego oraz polskiego 1. Korpusu Pancernego. Szczeci-nek zostaª zdobyty pod koniec lutego 1945 roku. Po zdobyciu miasta do najpilniejszychzada« pierwszej administracji nale»aªo przej¦cie i zabezpieczenie mienia poniemieckie-go i opuszczonego, uruchomienie najbardziej potrzebnych do »ycia instytucji, a przedewszystkim za± wysiedlenie ludno±ci niemieckiej i zaludnienie opustoszaªego miasta.

Administracja w latach 1945�1948

W zaj¦tym Szczecinku pierwsz¡ wªadz¡ administracyjn¡ byªa radziecka komen-dantura wojenna1. Komendantury realizowaªy wªa±ciwie trzy grupy zada«: 1) zadaniazwi¡zane z dziaªalno±ci¡ wojska na zapleczu frontu; 2) sprawowaªy wªadz¦ cywiln¡; oraz3) zabezpieczaªy mienie poniemieckie, szczególnie t¦ cz¦±¢, któr¡ nazywano �zdobycz¡wojenn¡�2.

1 Po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie wªadze sowieckie przyst¡piªy na mocy prawami¦dzynarodowego zawartego w artykule 43 IV Konwencji Haskiej uchwalonej 18 pa¹dziernika 1907 r.do tworzenia administracji wojskowej. Na jej podstawie zwyci¦ska armia miaªa na czas przej±ciowypowoªywa¢ w strefach przyfrontowych i frontowych wojskowych komendantów wojennych. Cyt. za:P. Koªakowski, Komendantury wojenne Armii Czerwonej na ziemiach polskich 1944�1945 [w:] Prze-miany spoªeczno-polityczne na Pomorzu �rodkowym w latach 1945�1956, Koszalin 2001, s. 117.

2 H. Rybicki, Pocz¡tki wªadzy ludowej na zachodnich i póªnocnych obszarach Polski 1945�1948,Warszawa 1978, s. 35.

269

Pierwszym komendantem wojennym w Szczecinku byª ppªk. Iwanow. Zwoªaª on 21marca 1945 r. do ratusza ogólne zebranie ludno±ci miasta, na którym wybrano pierw-szego peªnomocnika obwodu Antoniego Murakowskiego � dotychczasowego naczelnikapoczty. Peªnomocnik obwodu w pierwszym okresie byª kierownikiem i koordynatoremdziaªalno±ci wszystkich wªadz cywilnych. W starostwie zorganizowano 3 dziaªy admini-stracji terenowej; ogólny � dla wydawania przepustek i zarz¡dze« w sprawach ogólnych;rolny � zasiedlenie i zabezpieczenie pozostawionego maj¡tku; samorz¡dowy � podziaªadministracyjny i obsada personalna.

W pierwszej poªowie marca 1945 roku z Poznania, Bydgoszczy i Piªy zacz¦ªy napªy-wa¢ do Szczecinka urz¦dnicy polscy zorganizowani w tzw. �grupy operacyjne� licz¡ce15�30 osób, a kierowane przez wªadze centralne. W skªad tych grup wchodzili przed-stawiciele partii politycznych, administracji oraz ró»ni fachowcy (lekarze, in»ynierowie,nauczyciele itp.). Zadaniem ich byªa organizacja podstaw administracji3.

Po odzyskaniu niepodlegªo±ci powstawaªy samorzutnie lub byªy organizowane od-górnie tymczasowe zarz¡dy miejskie (na czele z burmistrzem) oraz zarz¡dy wiejskie (naczele z wójtem). Zwoªana przez peªnomocnika obwodowego Murakowskiego w dniu 10kwietnia 1945 roku narada wykazaªa, »e na terenie powiatu istniej¡ 4 zarz¡dy gminneoraz 43 soªectwa4.

Rozwój gospodarczy Szczecinka w latach 1945�1948

Na terenie powiatu szczecineckiego wedªug stanu z dnia 25 lipca 1945 roku czyn-ne byªy 33 zakªady przemysªowe, co stanowiªo wówczas 16,7% ogólnej liczby urucho-mionych zakªadów w województwie. W ogólnej liczbie czynnych wytwórni najwi¦kszyudziaª miaªy zakªady przemysªu energetycznego, 4 gorzelnie oraz 7 innych5.

W protokole z zebra« wójtów i burmistrzów z dnia 24 kwietnia 1945 r. napisano,»e w mie±cie Szczecinek znajduj¡ si¦: 3 piekarnie, 2 sklepy mi¦sne, 1 rze¹nia, 3 mªynyi 6 tartaków6.

Bardzo szybko powstawaªy ró»nego rodzaju spóªdzielnie. Do ko«ca 1945 r. w mie-±cie istniaªy: Spóªdzielnia Spo»ywców �Robotnik�; Spóªdzielnia Spo»ywców �Jedno±¢Robotnicza�, Pa«stwowa Spóªdzielnia Rolniczo-Handlowa �Samopomoc Chªopska� orazSpóªdzielnia Ksi¦garska �Ognisko�7.

W roku 1946 w spisie przedsi¦biorstw w Szczecinku znajduj¡ si¦: 23 piekarnie, 3mªyny (1 nieczynny), 1 fabryka konserw owocowych, 1 mleczarnia, 1 browar, 2 wy-twórnie lemoniady, 3 ku¹nie, 1 tartak, 1 drukarnia, 3 zakªady rze¹nicko-w¦dliniarskie,1 sklep rze¹nicko�w¦dliniarski oraz 5 zakªadów rze¹nickich8. Wykaz warsztatów rze-mie±lniczych natomiast z 1 X 1946 r. podaje, i» w mie±cie Szczecinek znajduje si¦: 26

3 J. Dud¹, Z najnowszej historii Szczecinka, Temat nr 23, 1991 , s. 4.4 J. Wojciechowska, Administracja i stosunki spoªeczno-polityczne w latach 1945�1969 [w:] Dzieje

Ziemi Szczecineckiej, Pozna« 1971, s. 167.5 Ibid., s. 214�215.6 AP Koszalin o. Szczecinek (dalej: AP Szczecinek), Starostwo Powiatowe w Szczecinku (dalej:

SP Szczecinek), sygn. 11, s. 12�13.7 AP Szczecinek, SP Szczecinek, sygn. 77, s. 1�5.8 Ibid., sygn. 214, s. 2�8; ibid., sygn. 120, s. 2�4.

270

warsztatów szewskich, 16 krawieckich, 13 fryzjerskich, 11 stolarskich, 11 ±lusarskich,3 zegarmistrzowskie, 2 rymarskie, 2 szklarskie, 1 blacharski, 1 zªotniczy, 5 zakªadówfotogra�cznych, 3 elektrotechniczne, 3 malarskie, 1 sanitarno-techniczny oraz 4 komi-niarskie. Ogóªem 101 warsztatów rzemie±lniczych9. Liczba warsztatów rzemie±lniczychnie byªa staªa. 1 III 1947 roku byªo ich na terenie miasta 95, 1 IX 1947 r. 132, a ju» 1XII 1947 r. 9110.

Cz¦ste zmiany byªy spowodowane zbyt du»¡ konkurencj¡ zakªadów jednej bran»y,zamykaniem przez wªadze dziaªalno±ci prywatnej oraz ruchami migracyjnymi ludno±ci.Cz¦sto brakowaªo podstawowych surowców oraz siªy roboczej.

Oprócz ju» dziaªaj¡cych, w latach 1946�1948 powstaªy nowe spóªdzielnie: Spóªdziel-nia Spo»ywców Pracowników Komunalnych; Okr¦gowa Mleczarnia Spóªdzielcza; Spóª-dzielnia Ogrodnicza �Ogrodnik� oraz Spóªdzielnia Pracowników Budowlanych �Pomo-rze�11. Spóªdzielnie przejmowaªy t¦ cz¦±¢ dziaªalno±ci gospodarczej, która dotychczasznajdowaªa si¦ u prywatnych wªa±cicieli. Z raportu sytuacyjnego na 1948 r. zakªadówhandlowych pa«stwowych byªo 7, spóªdzielczych 21, prywatnych 97 i innych 4212.

Rozwój gospodarczy Szczecinka w latach 1945�1948 mimo pocz¡tkowych trudno-±ci zwi¡zanych ze zniszczeniami wojennymi i okresem odbudowy wykazywaª tenden-cje wzrostowe. Miasto poªo»one w okresie przedwojennym na obszarze rolniczym kon-tynuowaªo produkcj¦ przetwórstwa spo»ywczego i drobn¡ wytwórczo±¢ rzemie±lnicz¡.Oznak¡ nowych czasów byªy powstaj¡ce spóªdzielnie i placówki handlowe. Intensywnyrozwój gospodarczy byª dzieªem przybywaj¡cych osadników.

Organizacja »ycia w mie±cie w latach 1945�1948

Kolejarze szczecineccy, obejmuj¡c 17 kwietnia 1945 r. w¦zeª kolejowy, zastali 60%zniszcze«. Urz¡dzenia telekomunikacyjne byªy zniszczone caªkowicie, a urz¡dzenia za-bezpieczaj¡ce ruch poci¡gów w 52%. Wojska hitlerowskie zniszczyªy celowo mosty i toryw 46%, budynki kolejowe w 41%. Ruch zapocz¡tkowano na linii Koªobrzeg � Szczecinek� Piªa, Runowo � Zªocieniec � Szczecinek � Chojnice oraz Sªupsk � Szczecinek13.

Miesi¡c wcze±niej, 15 marca 1945 r., trzech pracowników obj¦ªo Urz¡d Pocztowynr 1 w Szczecinku. Dnia 1 kwietnia 1945 r. sprzedano pierwsze znaczki pocztowe.Wysyªanie przesyªek i listów odbywaªo si¦ nieregularnie, okazyjnymi samochodami doBydgoszczy, sk¡d te» otrzymywano okazyjnie przesyªki z Bydgoszczy i okolic. W archi-wum Urz¦du Pocztowego w Szczecinku zachowaªy si¦ zapiski ±wiadcz¡ce, »e pierwszylist polecony przyj¦to 3 V 1945 r., przekaz pocztowy 20 V 1945 r., a pierwsz¡ nadesªa-n¡ paczk¦ wydano 6 VI 1945 r. Jeszcze w lipcu 1945 r. byªo tylko dwóch dor¦czycielipocztowych. Obwód Szczecinek przyj¡ª w 1945 r. 98 400 listów zwykªych i poleconych,a w 1947 r. ilo±¢ tych przesyªek wyniosªa 1 341 68014.

9 AP Szczecinek, SP Szczecinek, sygn.122, s. 3.10 Ibid., sygn. 123, s. 5�10.11 Ibid., sygn. 77, s. 1�5.12 Ibid., sygn. 106, s. 4.13 J. Macichowski, Ziemia Szczecinecka w 10-lecie wyzwolenia, Szczecinek 1955, s. 49.14 Ibid., s. 50.

271

Z uwagi na du»y rozmiar zniszcze« w infrastrukturze komunikacyjnej i ª¡czno±cio-wej w omawianym okresie przemiany w tym dziale gospodarki dokonywaªy si¦ powoli.Istotny byª fakt, »e Szczecinek uzyskaª ª¡czno±¢ z reszt¡ kraju. Powstaªy szlaki komu-nikacyjne z najbli»szymi miejscowo±ciami, a nowo otwarty Urz¡d Pocztowy stworzyªmo»liwo±¢ wysyªania i odbierania listów i paczek.

Wiosn¡ i latem 1945 r. zacz¦to organizowa¢ szkolnictwo. W kwietniu 1945 r. delegatMinisterstwa O±wiaty � Kurator Okr¦gu Szkolnego dr Stanisªaw Helszty«ski, przeby-waj¡cy wraz z grup¡ wspóªpracowników w Pile, wydaª pierwszy okólnik do nauczycielina Pomorzu Zachodnim15.

Organizacj¡ szkolnictwa w Szczecinku, pocz¡tkowo podstawowego, zaj¦ªa si¦ ju»w maju 1945 r. niewielka grupa nauczycieli z inspektorem Tadeuszem Hagielem naczele, mianowanym na to stanowisko w dniu 5 kwietnia 1945 roku16.

W poªowie czerwca 1945 r. zorganizowano pierwsz¡ szkoª¦ podstawow¡. W sierp-niu 1945 r. powstaª spoªeczny komitet organizacyjny gimnazjum. Dnia 22 pa¹dziernika1945 r. zainaugurowano rok szkolny w nowo powstaªym Gimnazjum i Liceum Ogól-noksztaªc¡cym w budynku przy placu Wazów. W pierwszym roku szkolnym nauk¦w czterech klasach gimnazjalnych podj¦ªo 316 uczniów, a w pierwszej klasie licealnej12. Od roku 1946, gdy dyrektorem zostaª Marian Kroker, nast¡piªo dalsze umocnienieorganizacyjne szkoªy. Liczba uczniów wzrosªa w roku 1946 do 362 osób17.

W roku 1948 dotychczasowe gimnazja i licea zostaªy przeksztaªcone w czteroletnielicea ogólnoksztaªc¡ce. Reorganizacja szczecineckiego liceum w roku 1948 przebiegªasprawnie. Do czterech klas licealnych zakwali�kowano wówczas 389 uczniów18.

Druga wojna ±wiatowa uniemo»liwiªa kontynuowanie nauki cz¦±ci mªodzie»y, którapo jej zako«czeniu byªa ju» dorosªa i pragn¦ªa uzupeªni¢ swoje wyksztaªcenie. Cz¦±¢ludno±ci, odci¦ta caªkowicie od o±wiaty, popadªa w analfabetyzm. Dlatego w pierwszychlatach po wyzwoleniu d¡»ono do rozwoju placówek o±wiaty dorosªych. Kursy naucza-nia pocz¡tkowego dla analfabetów zacz¦to spontanicznie organizowa¢ ju» w latach 1945i 1946. W roku 1947 akcja walki z analfabetyzmem miaªa ju» znacznie wi¦kszy rozmachi bardziej zorganizowany charakter. W 13 zespoªach nauczania pocz¡tkowo uczestni-czyªo 150 osób. Od roku szkolnego 1948/1949 akcja zwalczania analfabetyzmu znaczniesi¦ nasiliªa. Elementem uªatwiaj¡cym t¦ dziaªalno±¢ staªa si¦ wydana 7 kwietnia 1949roku ustawa o likwidacji analfabetyzmu. W trakcie roku szkolnego 1948/1949 czyn-nych byªo 29 zespoªów nauczania pocz¡tkowego, w których uczestniczyªy 1032 osoby,a w roku nast¦pnym w okresie zimowym w 101 kursach pobieraªo nauk¦ 2175 osób19.

W latach 1945�1948 w Szczecinku z powodzeniem uruchomiono polskie placówkio±wiatowe, stwarzaj¡c mo»liwo±¢ ksztaªcenia si¦ dzieci, mªodzie»y i dorosªych. Szcze-cinecka o±wiata umo»liwiªa stopniowe zacieranie si¦ ró»nic kulturowych i stworzyªafundament dla asymilacji ludno±ci pochodz¡cej z tak wielu stron.

15 H. Onyszko, Umiastowska H., 40-lecie Zespoªu Szkóª Ekonomicznych CSZ �Samopomoc Chªop-ska� im. Komisji Edukacji Narodowej w Szczecinku, Szczecinek 1985, s. 5.

16 Ibid., s. 5.17 T. Szrubka, Szkolnictwo i o±wiata (1945�1968) [w:] Dzieje Ziemi Szczecineckiej, Pozna« 1971,

s. 272.18 Ibid., s. 272.19 Ibid.

272

Ju» w 1945 r. w Szczecinku powstaªo Towarzystwo Miªo±ników Muzyki. W jego sta-tucie zapisano, i»: �Celem Towarzystwa jest organizacja szkóª muzycznych, popularyza-cja muzyki drog¡ koncertów, fundowanie stypendiów dla utalentowanych uczniów. . . �20.Pod patronatem Towarzystwa powstaªo w Szczecinku w 1946 r. ognisko muzyczne, któ-re w pó¹niejszym czasie zyskaªo prawa szkoªy muzycznej pierwszego stopnia21.

Chlubn¡ tradycj¦ w Szczecinku ma teatr amatorski. Pierwsze przedstawienie te-atralne na Pomorzu Zachodnim zorganizowano w Szczecinku we wrze±niu 1945 r. Ze-spóª teatralny kierowany przez Karola Jurag¦ i Bazylego Pa«kowca wystawiª komedi¦Gªupi Jakub. �Sala ZZK22 byªa peªna � wspomina re»yser. Widzowie? Mozaika. Starsiprzez pi¦¢ lat pracowali na robotach przymusowych w Niemczech, repatrianci ze wscho-du i zachodu, przybysze z centralnej Polski. Wszyscy ªakn¡cy polskiego sªowa. W tymtkwiªa siªa dziaªaj¡ca na widowni¦. Ka»de sªowo wypowiedziane ze sceny byªo wielkim,rzeczywistym prze»yciem dla widzów...�23. Zespóª wyst¦puj¡cy pod patronatem ZZKgraª we wszystkich miastach Pomorza Zachodniego24.

W±ród bardzo jeszcze nielicznych placówek kulturalnych coraz wi¦ksz¡ rol¦ zaczy-naªy odgrywa¢ biblioteki publiczne i szkolne. W roku 1946 rozpocz¦ªa prac¦ bibliotekapowiatowa, ze skromnym zbiorem 460 ksi¡»ek. Jednak»e ju» w roku 1947 zbiory tepowi¦kszyªy si¦ do 2697 tomów, a w ró»nych miejscowo±ciach powiatu utworzono 10punktów bibliotecznych. W 1948 r. biblioteka powiatowa liczyªa ju» 5347 tomów i za-trudniaªa 2 osoby, a w powiecie dziaªaªo 10 bibliotek gminnych i 4 wiejskie oraz 60punktów bibliotecznych25.

Jedn¡ z najbardziej atrakcyjnych i popularnych rozrywek byªo zawsze kino. W roku1946 uruchomiono w Szczecinku kino �Przyja¹«�, wy±wietlaj¡ce pocz¡tkowo gªównie�lmy radzieckie i polskie26.

W raporcie Starostwa Powiatowego w Szczecinku, z grudnia 1946 r., dotycz¡cegorozwoju kultury w mie±cie, �guruj¡ 4 teatry amatorskie, 2 boiska, 4 domy kultury, 3±wietlice, 2 biblioteki oraz 2 kluby sportowe27.

Rozwój kulturalny Szczecinka w pierwszych latach powojennych miaª znaczeniedla ksztaªtowania si¦ »ycia kulturalnego w mie±cie w pó¹niejszym okresie. Powstaªewówczas placówki rozwijaªy si¦ i przetrwaªy do czasów wspóªczesnych, mi¦dzy innymikino, biblioteki czy kluby sportowe.

Na Pomorze Zachodnie, oprócz ludno±ci osiedlaj¡cej si¦ tam i podejmuj¡cej pracenad polonizacj¡ i reaktywacj¡ »ycia spoªeczno-gospodarczego, napªywaªy tak»e elemen-ty przest¦pcze. Szabrownictwo byªo do±¢ cz¦stym zjawiskiem, pocz¡tkowo za± aparatporz¡dku publicznego i wymiaru sprawiedliwo±ci nie byª w stanie skutecznie prze-ciwdziaªa¢. W±ród szabrowników mo»na byªo wyró»ni¢ dwie grupy. Pierwsza z nich

20 T. Gasztold, Ziemia Szczecinecka wczoraj i dzi± [w:] Ziemia Szczecinecka, pod red. K. Szwajca,Kraków 1966, s. 14.

21 Ibid., s. 14.22 Zwi¡zek Zawodowy Kolejarzy.23 T. Gasztold, Ziemia Szczecinecka... [w:] Ziemia..., s. 114.24 Ibid.25 A. Czechowicz, Kultura (1945�1968) [w:] Dzieje Ziemi..., s. 285�286.26 Ibid., s. 286.27 AP Szczecinek, SP Szczecinek, sygn. 103, s. 23�24.

273

d¡»yªa do zaopatrzenia si¦ w meble, sprz¦ty domowe i garderob¦ dla potrzeb wªa-snych. Traktowaªa szaber jako swoi±cie poj¦t¡ rekompensat¦ za krzywdy materialnei moralne poniesione w czasie wojny. Reprezentanci tej grupy dziaªali w pojedynk¦b¡d¹ w zespoªach rodzinnych czy s¡siedzkich. Unikali kon�iktu z wªadzami polskimii z osiadª¡ ludno±ci¡. Dziaªalno±¢ ich byªa bezsprzecznie szkodliwa, ograniczaªa bowiemi zmniejszaªa potencjalne mo»liwo±ci osiedle«cze na tym terenie, utrudniaªa osi¡gni¦ciepewnego standardu »yciowego napªywaj¡cym osadnikom. Nie stanowiªa ona jednak za-gro»enia publicznego. Drug¡ grup¦ stanowiªy szabrownicze gangi. �upem ich stawaªysi¦ nie tylko meble, odzie», sprz¦ty domowe, ale i ±rodki produkcji � urz¡dzenia fa-bryczne, narz¦dzia, motory, materiaªy budowlane. Dewastowali budynki i urz¡dzeniainstalacyjne. Zabierali rolnikom inwentarz »ywy i narz¦dzia pracy. Zagrabione mieniewywozili do Polski centralnej i sprzedawali. Nie ograniczali si¦ do zabierania mienia bez-pa«skiego porzuconego przez Niemców, grabili polskich osadników, ludno±¢ niemieck¡,atakowali nawet obiekty przemysªowe i magazyny ochraniane przez wojsko28.

W opanowaniu sytuacji i zagwarantowaniu spokoju wielk¡ rol¦ odegraªy oddziaªymilicji. Do ich organizowania przyst¡piªy komendantury wojenne. Milicji powstaj¡cejw pierwszym okresie po wyzwoleniu nie mo»na porównywa¢ do tej, jaka dziaªaªa naterenie Polski. Speªniane przez ni¡ funkcje niejednokrotnie wykraczaªy poza sprawyporz¡dku i bezpiecze«stwa, obejmowaªy cz¦sto problemy administracyjne i gospodar-cze29.

W zachowanych sprawozdaniach szczecineckiej milicji z czerwca i sierpnia 1947 rokuczytamy, »e w czerwcu 1947 roku w powiecie Szczecinek miaªo miejsce 235 wykrocze«oraz 133 przest¦pstw. W sierpniu za± 502 wykrocze« i 126 przest¦pstw. W±ród popeª-nionych przest¦pstw wylicza si¦: zniewag¦ wªadzy, urz¦du i urz¦dników; opór wªadzy;puszczanie w obieg faªszywych pieni¦dzy; podpalenia; zabójstwa; ci¦»kie uszkodzeniaciaªa; kradzie»e ±rodków lokomocji; kradzie»e mieszkaniowe; inne kradzie»e; paserstwo;nielegalne posiadanie broni oraz przest¦pstwa inne (niewyszczególnione). Najwi¦cej by-ªo kradzie»y mieszkaniowych (w czerwcu 28, liczba osób zatrzymanych 14; w sierpniu� 23, liczba osób zatrzymanych 9) oraz kradzie»y innych (w czerwcu 29, liczba osóbzatrzymanych 11; w sierpniu za± � 39, liczba osób zatrzymanych 15). Przy kradzie»achpodaje si¦, »e ªupem zªodziei padªa w wi¦kszo±ci wypadków garderoba, rzadziej za±bi»uteria zegarki czy pieni¡dze30.

Bezpiecze«stwa mieszka«ców poza milicj¡ strzegli równie» stra»acy. Pierwsi z nichprzybyli do Szczecinka w kwietniu 1945 r. We wrze±niu sªu»ba po»arnictwa liczyªaju» 30 osób. Siedzib¡ stra»y byª budynek przy ul Stra»ackiej, który przystosowano dopotrzeb, adaptuj¡c now¡ wozowni¦, urz¡dzaj¡c ªazienk¦, instaluj¡c centralne ogrze-wanie i kanalizacj¦ wodn¡. Stra»acy pierwsze trzy samochody zmontowali z wraków.Zim¡ 1946 r. od jednostki radzieckiej otrzymano pierwszego konia, nieco pó¹niej sze±¢innych za okazan¡ pomoc w gaszeniu po»aru na terenie rze¹ni, któr¡ zajmowali Rosja-nie. Konie te bardzo przysªu»yªy si¦ stra»akom. Posiadaj¡c je, zorganizowali transport

28 Z. Gªowacki, Niespokojny rok 1945 na Pomorzu Zachodnim, Zapiski Koszali«skie, nr 3 (27),1966, s. 70.

29 A. Magierska, Ziemie zachodnie i póªnocne w 1945 r., Warszawa 1978, s. 33.30 AP Szczecinek, SP Szczecinek, sygn. 80, s. 33a�59.

274

z dworca PKP do centrum miasta i w drug¡ stron¦. Przez dªu»szy czas byª to jedyny�uspoªeczniony� ±rodek transportu w mie±cie. Nieco pó¹niej pojawiªy si¦ dwie doro»kiprywatne, a potem taksówki31.

Stra» po»arna zajmowaªa si¦ ró»nymi sprawami. Wypompowywaªa wod¦ z piw-nic, rozbieraªa zagro»one budynki, czy±ciªa cegªy, zapalaªa i gasiªa ±wiatªa na ulicy.Oczywi±cie gasiªa te» po»ary. W Szczecinku w latach 1945�1946 spªon¦ªo 60 budyn-ków mieszkalnych. Sprawcami podpale« byli wówczas Niemcy oraz »oªnierze radzieccy.Wiele z tych budynków rozbierali stra»acy32.

Ludno±¢ Szczecinka i caªego Pomorza w omawianym okresie potrzebowaªa ochronyprzed bardziej lub mniej zorganizowan¡ przest¦pczo±ci¡. Istotne dlatego byªo utworze-nie w mie±cie oddziaªu milicji oraz stra»y po»arnej, aby przybywaj¡cy osadnicy moglibez obaw rozpocz¡¢ »ycie w nowym miejscu.

Zako«czenie

Na przykªadzie Szczecinka staraªam si¦ ukaza¢, jak wygl¡daªy pocz¡tki pa«stwo-wo±ci polskiej na Pomorzu po drugiej wojnie ±wiatowej. W innych miastach Pomorzasytuacja wygl¡daªa bardzo podobnie. W aktach Zarz¡du Miejskiego i Miejskiej RadyNarodowej w Szczecinie z roku 1945 znajduje si¦ opis sytuacji w Szczecinie w 1945 r.dotycz¡cy gªównie poziomu bezpiecze«stwa w mie±cie: �Po chwilowej poprawie podkoniec ubiegªego roku bezpiecze«stwo znacznie si¦ pogorszyªo. Na terenie Szczecinawzrósª znacznie procent przest¦pstw dokonywanych przez Polaków [. . . ] W dzielnicachperyferyjnych sprawcami s¡ niemal wyª¡cznie maruderzy, przy czym wzrosªa ostatnioliczba morderstw rabunkowych � o�ar¡ padaj¡ nasi osadnicy. Walka z tym bandyty-zmem jest bardzo utrudniona z nast¦puj¡cych powodów:

1. Nieprzejrzysty teren daje liczne mo»liwo±ci schronienia.

2. Sªaby stan liczebny i wyszkoleniowy organów bezpiecze«stwa.

3. Obecno±¢ licznych oddziaªów radzieckich.

4. Blisko±¢ nieosªonionej granicy.

5. Napªyw elementu przest¦pczego z caªej Polski.

6. Liczne bimbrowanie� 33.

Ponadto pisze si¦: �Szaber. Jedna z egipskich plag. Straty polegaj¡ nie tylko na prze-padku wywiezionego mienia, lecz przede wszystkim na zdewastowaniu mieszka« i bu-dynków. [. . . ] Meble, dywany, fortepiany, maszyny i aparaty wywo»one s¡ ze Szczeci-na wszelkimi ±rodkami komunikacyjnymi. Prócz tego jednostki radzieckie kwateruj¡cew mie±cie zostawiaj¡ domy w stanie nienadaj¡cym si¦ do u»ytku�34.

31 Spod znaku ±w. Floriana, Temat, nr 103, 1995, s. 8.32 Ibid.33 APS, Zarz¡d Miejski i Miejska Rada Narodowa w Szczecinie, sygn. 7, s. 1.34 Ibid., s. 2.

275

W referacie celowo pomini¦to zagadnienie rozwoju demogra�cznego Pomorza podrugiej wojnie ±wiatowej, gdy» jest to bardzo obszerny temat. Warto jednak»e wspo-mnie¢, »e rozwój demogra�czny w pierwszych latach powojennych, w wyniku zmianygranic, miaª charakter bardzo dynamiczny. Na Ziemie Odzyskane napªywaªy caªe rze-sze osadników osiedlaj¡cych si¦ na miejscu repatriowanej ludno±ci niemieckiej i to oniwªa±nie, od podstaw, tworzyli na Ziemiach Odzyskanych »ycie kulturalne, gospodarczeczy szkolnictwo, przezwyci¦»aj¡c napotykane trudno±ci.

Mi¦dzy konstrukcj¡ a dekonstrukcj¡ mitu Wªadysªawa Gomuªki naªamach �Kultury� w latach 1956�1958

Wojciech Jezusek

Uniwersytet Wrocªawski

Celem pracy jest zaprezentowanie dyskusji, prowadzonej na ªamach pisma w latach1956�1958, skupiaj¡cej si¦ na osobie Wªadysªawa Gomuªki i jego dziaªaniach w okresiepierwszych kilkunastu miesi¦cy rz¡dów. W tym czasie nast¡piªo przej±cie od skrajnegoentuzjazmu do skrajnej dezaprobaty dla jego sposobu kierowania pa«stwem. W 1956 r.w miesi¦czniku wytworzono wizerunek polityka, który jako jedyny dawaª szans¦ napolepszenie polskiej sytuacji tak wewn¦trznej, jak i zewn¦trznej, dlatego �Kultura�udzieliªa mu peªnego poparcia. Po ujawnieniu si¦ prawdziwych intencji Gomuªki mie-si¦cznik musiaª zrewidowa¢ swoje stanowisko i w konsekwencji cofn¡ª udzielony kredytzaufania. Nie nast¡piªo to jednak zaraz po pojawieniu si¦ pierwszych sygnaªów, nast¦p-nie powracaj¡cych, które mówiªy, »e strategia, któr¡ wyznaczyª sobie I Sekretarz, byªamocno odbiegaj¡ca od wizji przy±wiecaj¡cej redaktorom �Kultury�. Dopiero w grudniu1957 r. �Kultura� zerwaªa z polityk¡ popierania Gomuªki. Proces ten byª zªo»ony i cha-rakteryzowaª si¦ brakiem peªnej zgodno±ci pogl¡dów wewn¡trz samego pisma. W tymczasie pierwsze skrzypce w �Kulturze�, je»eli chodzi o wytyczanie linii programowej pi-sma, graª Juliusz Mieroszewski1. Napisaª w tym czasie artykuªy o kluczowej dla tej liniiznaczeniu. Chodzi m.in. o teksty: Karty na stóª2, Lekcja w¦gierska3 czy ABC polskiejsytuacji4, które w poni»szej pracy zostaªy wykorzystane. Aby lepiej zrozumie¢ postaw¦zajmowan¡ przez pismo, pomocne okazaªy si¦ równie» opracowania, w szczególno±cipraca Janusza Korka Paradoksy paryskiej �Kultury�5.

Wydarzenia roku 1956 nie postawiªy chyba nikogo � w kraju i na emigracji � w po-stawie oboj¦tnej wzgl¦dem Wªadysªawa Gomuªki. W tym okresie byª bowiem jedynym

1 Juliusz Mieroszewski (1906�1976) � dziennikarz i publicysta polityczny. W latach mi¦dzywojen-nych wspóªredagowaª w Krakowie �Ilustrowany Kurier Codzienny�. Podczas II wojny ±wiatowej byªm.in. o�cerem propagandowym w armii gen. Wªadysªawa Andersa. W 1946 r. osiadª w Wielkiej Bryta-nii. Od 1950 r. wspóªpracowaª z �Kultur¡�, w której szybko staª si¦ gªównym publicyst¡ politycznym,a jego artykuªy wyznaczaªy lini¦ polityczn¡ miesi¦cznika. Redagowaª w nim m.in. kronik¦ angielsk¡,u»ywaj¡c pseudonimu Londy«czyk.

2 J. Mieroszewski, Karty na stóª, Kultura 1956, nr 1/99.3 Idem, Lekcja w¦gierska, Kultura 1956, nr 12/110.4 Idem, ABC polskiej sytuacji, Kultura 1957, nr 11/121.5 J. Korek, Paradoksy paryskiej �Kultury�, Katowice 2008.

277

politykiem, który stwarzaª wra»enie doprowadzenia, je»eli nie do caªkowitego zrzuce-nia sowieckiej zwierzchno±ci nad Polsk¡, to przynajmniej do jej zmniejszenia. Wi¡zanoz nim tak»e du»e nadzieje na popraw¦ warunków »yciowych Polaków mieszkaj¡cychmi¦dzy Bugiem a Odr¡, a tak»e na rozlu¹nienie ideologicznego gorsetu, który kr¦powaªspoªecze«stwo. W dyskusj¦ nad szans¡, jaka staªa przed Gomuªk¡ i Polsk¡, czynniewª¡czyªa si¦ nie tylko �Kultura� Jerzego Giedroycia, ale równie» krajowe o±rodki opi-niotwórcze.

Wydarzenia, które poprzedziªy pami¦tny pa¹dziernik 1956 r., tworzyªy podstaw¦do optymistycznych prognoz na sytuacj¦ w Polsce. �mier¢ Józefa Stalina w 1953 r.zapocz¡tkowaªa w Zwi¡zku Radzieckim przemiany wewn¦trzne, których momentemkluczowym byªo wygªoszenie na XX Zje¹dzie KPZR w lutym 1956 r. przez Nikit¦Chruszczowa referatu O kulcie jednostki i jego nast¦pstwach, w którym poddaª krytycemetody pracy Stalina. Byª to moment zwrotny w historii ZSRR i caªego bloku wschod-niego, poniewa» po tym wyst¡pieniu powrót do stosowania terroru w sprawowaniuwªadzy nie byª ju» mo»liwy. Dwa tygodnie pó¹niej zmarª w Moskwie Bolesªaw Bierut.Byªo to powodem nasilenia si¦ erozji aparatu wªadzy i post¦pu krajowej �odwil»y�.W jej wyniku 21 pa¹dziernika 1956 roku na stanowisko I Sekretarza KC PZPR zo-staª wyniesiony Wªadysªaw Gomuªka. Wraz z obj¦ciem wªadzy zostaª obdarzony przezspoªecze«stwo du»ym kredytem zaufania, jakiego nie miaª »aden ze wspóªczesnych pol-skich polityków nie tylko w kraju, ale równie» za granic¡, gdzie ton poparciu nadawaªawªa±nie �Kultura�.

Udzielenie Gomuªce poparcia byªo mo»liwe dzi¦ki przyj¦tej przez miesi¦cznik poli-tyce krajowej. Proces destalinizacji tworzyª nowe perspektywy na popraw¦ poªo»eniaPolski. �Kultura� zacz¦ªa wi¦c wypracowywa¢ koncepcje nowej strategii politycznej,zakªadaj¡cej �wyzwolenie od wewn¡trz�6, która ksztaªtowaªa si¦ ju» od 1955 r. No-wa polityka, zwana �polityk¡ na Kraj� umo»liwiaªa swobodny wybór opcji ideowej lubpolitycznej i stawiania na to ±rodowisko b¡d¹ ugrupowanie polityczne, które najlepiej� zdaniem pisma � realizowaªoby polsk¡ racj¦ stanu. Pozwalaªo to na dosy¢ swobod-ne wybieranie sprzymierze«ców bez wzgl¦du na reprezentowane przez nich preferencjeideologiczne. Zgodnie z t¡ koncepcj¡ mo»liwa wi¦c byªa wspóªpraca równie» z komuni-stami7. Zasadnicze cele nowej strategii zostaªy okre±lone na pocz¡tku 1956 r. w stycz-niowym numerze �Kultury� w artykule Juliusza Mieroszewskiego Karty na stóª. Autorwyªo»yª w nim, »e dla pisma �polityka na Kraj� byªa poj¦ciem szerszym ni» walkao niepodlegªo±¢ i wi¡zaªa si¦ z d¡»eniem do poprawy sytuacji w Polsce w ramach panu-j¡cego ustroju, chocia»by miaªa by¢ to poprawa tylko cz¦±ciowa. Dlatego w odró»nieniuod pozostaªych emigracyjnych instytucji, dla �Kultury� walka o niepodlegªo±¢ nie byªacelem jedynym8.

Dla zobrazowania tej strategii Mieroszewski napisaª, »e je»eli: �w Polsce pojawiªbysi¦ komunistyczny przywódca, który podj¡ªby koncepcj¦ Gomuªki � gdyby le»aªo to

6 R. Habielski, Realizm, wizje i sny romantyków [w:] Finaª klasycznej Europy, J. Mieroszewski,Lublin 1997, s. 36.

7 J. Korek, op. cit., s. 265.8 J. Mieroszewski, Karty na stóª. . . , s. 3.

278

w naszej mo»liwo±ci � poparliby±my jego inicjatyw¦�9. Zast¡pienie Bieruta Gomuªk¡uwa»aª za wybitne polepszenie sytuacji w Polsce, poniewa» �le»y w interesie Krajuwi¦ksze zªo zast¡pi¢ mniejszym zªem�10. Janusz Korek w swej pracy upatruje w tympoparcie wyboru Gomuªki na nowego przywódc¦ partii. Byªo ono � jego zdaniem �tym bardziej warte uwagi, poniewa» zostaªo udzielone na dªugo przed czerwcowymiwydarzeniami w Poznaniu i zwoªaniem VIII Plenum. Nie wydaje si¦ jednak, szczególniew kontek±cie caªego artykuªu, aby byªo to rzeczywiste poparcie, które promowaªobyGomuªk¦ jako nowego przywódc¦. Wydaje si¦, »e Mieroszewski w tym czasie realniejoceniaª szanse na to, »e który± z czoªowych polityków podj¡ªby idee wyra»ane przezGomuªk¦, na to, »e wpªyw Gomuªki w strukturach wªadzy wzro±nie. Nie byªo wtedyjeszcze realnych przesªanek po temu, »e polityk ten dziesi¦¢ miesi¦cy pó¹niej uchwycister polskich rz¡dów, szczególnie »e pozostawaª ci¡gle poza parti¡11. Warto jednakzwróci¢ uwag¦, »e �Kultura� jako jedyna widziaªa w Gomuªce �m¦»a opatrzno±ciowego�,którego stosunek do systemu dawaª nadziej¦ na przyszªo±¢.

Wydaje si¦, »e byªo to zwi¡zane gªównie z legend¡ byªego wi¦¹nia politycznego,który za swe �prawicowo-nacjonalistyczne odchylenie� zostaª odsuni¦ty od wªadzy12.Pozwala to przypuszcza¢, »e �Kultura� pokªadaªa du»¡ ufno±¢ w narodowym komuni-±cie, z tym jednak, »e akcent kªadªa (i w tym widziaªa nadziej¦) na sªowo �narodowy�.Z tego wyprowadzaªa swoj¡ ideologi¦. �Narodowy� z zaªo»enia miaª dziaªa¢ na rzecz po-prawy sytuacji w Polsce, zarówno w aspekcie poprawy warunków bytowych obywateli,jak równie» uzyskania autonomii w dziedzinie »ycia spoªecznego. Logicznym tego wy-nikiem miaªo by¢ uzyskanie suwerenno±ci tak wewn¦trznej, jak i zewn¦trznej. ZdaniemMieroszewskiego: �komunizm narodowy, o ile b¦dzie twardo obstawaª przy postulacieniezale»no±ci pa«stwowej � mo»e Polsce w pewnym okre±lonym okresie historycznymodda¢ du»e zasªugi�13.

Po ±mierci Bolesªawa Bieruta, gdy wªadz¦ przej¦ªa frakcja zwi¡zana z EdwardemOchabem, w �Kulturze� uwa»ano, »e jest to grupa, z któr¡ mo»na wi¡za¢ pewne na-dzieje. Szybko jednak zorientowano si¦, »e wra»enie to byªo zªudne. Zwrócono wi¦cuwag¦ na inn¡ grup¦ z �lewej� strony, na rewizjonistów, skupionych wokóª tygodni-ka �Po Prostu� oraz Klubu Krzywego Koªa. Rewizjoni±ci równie» rozczarowani frakcj¡Ochaba poparli Wªadysªawa Gomuªk¦14. W kraju jego popularno±¢ zacz¦ªa gwaªtow-nie wzrasta¢ po wydarzeniach pozna«skich i lipcowym VII Plenum, w wyniku któregootrzymaª z powrotem legitymacj¦ partyjn¡. �W oczach spoªecze«stwa Gomuªka, wbrewwªasnym intencjom, wyrastaª na gwaranta przemian demokratycznych w Polsce�15.Rozkªad systemu post¦powaª z ka»dym dniem, a nastroje �odwil»owe� domagaªy si¦reform. Ferment w kraju nabieraª rozmachu. Zdecydowano si¦ wi¦c zwoªa¢ 19 pa¹-dziernika VIII Plenum KC PZPR, w wyniku którego 21 pa¹dziernika na stanowiskoI Sekretarza wyniesiony zostaª Wªadysªaw Gomuªka.

9 J. Mieroszewski, Karty na stóª..., s. 4.10 Ibid. s. 5.11 Nast¡piªo to dopiero w wyniku wypadków czerwcowych 1956 r. w Poznaniu.12 J. Korek. op. cit., s. 274.13 J. Mieroszewski, Lekcja w¦gierska. . . , s. 91.14 J. Korek, op. cit., s. 267�268.15 A. Sowa, Od drugiej do trzeciej Rzeczypospolitej, Kraków 2001, s. 137.

279

Tym samym najbardziej po»¡dany przez �Kultur¦� scenariusz wydarze« staª si¦rzeczywisto±ci¡. W odpowiedzi zespóª miesi¦cznika udzieliª Gomuªce kredytu zaufania,wierz¡c, »e doprowadzi do uniezale»nienia Polski od Kremla i oprze si¦, dzi¦ki po-parciu spoªecznemu, na niekomunistach16. W pierwszych dniach nie wysuwano jednak»adnych »¡da« pod jego adresem, poniewa» Mieroszewski nie byª pewien, czy Gomuªkautrzyma si¦ u wªadzy17. Byª to jednak okres, w którym wierzono, »e na fali istniej¡cegoprocesu Gomuªka zdoªa wywalczy¢ pewn¡ form¦ suwerenno±ci. Udzielone poparcie niebyªo natomiast bezwarunkowe i uzale»nione byªo od speªnienia sformuªowanych przezMieroszewskiego warunków18. W tych entuzjastycznych dniach dla zespoªu �Kultury�nie do ko«ca zrozumiaªe byªy jednak gwarancje, których nowy I Sekretarz udzieliªChruszczowowi, a które dotyczyªy utrzymania przez Polsk¦ ustroju komunistycznegoi pozostania w bloku sowieckim.

Wa»nym momentem dla ksztaªtowania si¦ podej±cia do polityki Gomuªki byªy wy-darzenia na W¦grzech, gdzie na fali polskich przemian doszªo do próby zniesieniasowieckiej kontroli, zako«czonych interwencj¡ wojsk ZSRR i krwawym stªumieniempowstania. W wyniku tych wydarze« wzrósª autorytet Gomuªki, który zacz¡ª by¢ po-strzegany jako polityk przenikliwy, potra�¡cy uchroni¢ Polsk¦ od dramatu, który miaªmiejsce na W¦grzech. Zdawano sobie w �Kulturze� spraw¦ z tego, »e nie mo»na byªow tym momencie wystawia¢ Zwi¡zku Radzieckiego na prób¦ poprzez »¡danie radykal-nych zmian, poniewa» Kreml nie zgodziªby si¦ na dziaªania pomniejszaj¡ce jego sfer¦wpªywów: �Mamy niebywaªe szcz¦±cie, »e mamy w tym momencie Gomuªk¦, a nie jesz-cze jednego wodza powstania. Przewiduj¡c, »e Gomuªka b¦dzie musiaª do wyklarowaniasytuacji w Europie � przycisn¡¢ pasa �odwil»owego� i przyhamowa¢ reformy�19. W no-wych warunkach, w miesi¦czniku, nast¡piªo poparcie gomuªkowskiej strategii wzgl¦demwschodniego s¡siada. Rozumiano, »e w danym momencie nie mo»na byªo prowadzi¢ in-nej polityki: �Jest nonsensem i demagogi¡ zwalcza¢ Gomuªk¦ za rosyjski punkt jegoprogramu. Gdyby dzi± na czele rz¡du staª polityk bezpartyjny � o ile miaªby rozumi poczucie odpowiedzialno±ci � prowadziªby w stosunku do Rosji identyczn¡ polityk¦jak Gomuªka�20. Uwa»ano tak»e, »e taka polityka powinna, szczególnie po rewolucjiw¦gierskiej, znale¹¢ pozytywny odbiór w Moskwie: �[. . . ] warto±¢ Gomuªki � z punktuwidzenia potrzeb sowieckich � powinna niepomiernie wzrosn¡¢ po wypadkach w¦gier-skich. Ostatecznie Rosja miaªa sposobno±¢ przekona¢ si¦, do jakich nast¦pstw dopro-wadza uporczywe popieranie ludzi typu �grupy natoli«skiej�, którym nikt nie wierzyi których nikt nie chce�21. Wprawdzie jego strategia zyskaªa poparcie i uznanie �Kultu-ry�, mimo to twórcy pisma zacz¦li postrzega¢ I Sekretarza jako polityka zale»nego odpopieraj¡cych go ugrupowa« i musz¡cego si¦ liczy¢ z opini¡ spoªecze«stwa22.

16 R. Habielski, op. cit., s. 36.17 Por. List Juliusza Mieroszewskiego do Jerzego Giedroycia z 28 pa¹dziernika 1956 r. [w:] Jerzy

Giedroyc, Juliusz Mieroszewski, Listy 1949�1956, pod red. Krzysztofa Pomiana, cz. 2, Warszawa 1999.18 R. Habielski, op. cit., s. 37.19 List Juliusza Mieroszewskiego do Jerzego Giedroycia z 4 listopada 1956 r. [w:] Listy 1949�1956...

s. 447.20 J. Mieroszewski, Lekcja w¦gierska..., s. 90.21 Z. Broncel, Polska rewolucja pa¹dziernikowa, Kultura 1956, nr 12/110, s. 21.22 J. Korek, op. cit., s. 276.

280

W miar¦ upªywu czasu stosunek ±rodowiska zwi¡zanego z Maisons-La�tte do Go-muªki stawaª si¦ coraz mniej jednoznaczny. �Kultura� miaªa ±wiadomo±¢, »e aprobatajego polityki nie byªa wyborem idealnym. Twórcy pisma byli przekonani jednak, »ew tym okresie byªa to jedyna osoba, która umo»liwiaªa zmiany w po»¡danym kierun-ku23. Pod wra»eniem zaj±¢ na W¦grzech zmieniª si¦ równie» k¡t patrzenia �Kultury�na konieczno±¢ szybkiego wprowadzania w kraju zmian, dlatego zacz¦ªa gªosi¢, »e przy-szªe reformy powinny by¢ wprowadzane rozwa»nie: �Polityk¦ uniezale»niania od Rosjimusi si¦ realizowa¢ stopniowo�24. Nast¦pnie Mieroszewski dodaje: �[...] gdyby±my dzi±[...] podburzali Polaków w Kraju do strajków, pochodów, masowych wyst¡pie« w ce-lu wymuszenia na Gomuªce wolnych wyborów � doprowadziliby±my w rezultacie niedo wyborów, lecz do pogrzebania tej ograniczonej wolno±ci politycznej, jak¡ po dzie-si¦ciu latach zdobyto�25. W±ród apeli o umiarkowanie domagano si¦ jednocze±nie odspoªecze«stwa przemy±lanego i sukcesywnego wywierania nacisku na Gomuªk¦, aby naprzeprowadzonych zmianach nie poprzestano i kontynuowano reformy26. Mieroszewskiradziª zatem, »eby wybra¢ drog¦ po±redni¡: �Byªoby ¹le, gdyby spoªecze«stwo w Krajuuznaªo, »e chc¡c unikn¡¢ losu W¦gier, trzeba zrezygnowa¢ z naporu i zadowoli¢ si¦tym, co jest. Byªoby jeszcze gorzej, gdyby krwaw¡ lekcj¦ w¦giersk¡ zlekcewa»ono. Je-dyna realna droga biegnie po±rodku tych dwóch biegunów. Je»eli »¡dania reform b¦d¡stopniowe � je»eli towarzyszy¢ im b¦dzie umacnianie si¦ niezale»no±ci Polski i post¦pgospodarczy � je»eli napór w kierunku demokracji zrezygnuje z »¡dªa antysowieckie-go � perspektywy sukcesu b¦d¡ powa»ne�27.

Mieroszewski nie miaª zarazem pewno±ci, czy polityka, któr¡ uprawiaª Gomuªka,b¦dzie zgodna z jego oczekiwaniami. Obawiaª si¦, »e nowa administracja mo»e nieporadzi¢ sobie z kierowaniem pa«stwem. Wyraz swoim w¡tpliwo±ciom daª ju» styczniu1957 r. w artykule Rewolucjoni±ci i Wyzwole«cy, w którym napisaª, »e je»eli sytuacjaw Polsce b¦dzie si¦ pogarsza¢, to za dwa lub trzy lata mo»e doj±¢ do nowego �Poznania�i nowego Plenum, na którym powie si¦ o wszystkich bª¦dach i wypaczeniach wªadzy.Mieroszewski ufaª w czysto±¢ intencji Gomuªki i jego zwolenników, ale miaª w¡tpliwo±ci,czy zdoªaj¡ uchroni¢ aparat partyjny od tych wynaturze«, o które oskar»aªo si¦ jegopoprzedników28.

Kiedy opadªy pierwsze emocje zwi¡zane ze zmianami na szczytach wªadzy, I Se-kretarz przyst¡piª do odbudowy struktur kierowania pa«stwem. Równocze±nie d¡»yªdo uspokojenia nastrojów i wyciszenia demokratycznych i narodowych rewindykacji29.�Kultura� uspokajaªa, »e brak istotniejszych reform jest spowodowany brakiem peªnejswobody prowadzonych dziaªa« i dlatego wina le»y nie po stronie Gomuªki: �ów brakpeªnej wolno±ci jest konsekwencj¡ bardzo niedoskonaªej suwerenno±ci, która z koleijest funkcj¡ sytuacji geopolitycznej�30. Byªo to wynikiem � zdaniem Mieroszewskiego

23 J. Korek, op. cit., s. 276.24 J. Mieroszewski, Lekcja w¦gierska. . . , s. 92.25 Ibid., s. 93�94.26 J. Korek, op. cit., s. 277.27 J. Mieroszewski, Lekcja w¦gierska. . . , s. 94.28 J. Mieroszewski, Rewolucjoni±ci i Wyzwole«cy, Kultura 1957, nr 1/111 � 2/112, s. 5�6.29 J. Korek, op. cit., s. 283.30 Londy«czyk, Kronika angielska, Kultura 1957, nr 3/113, s. 63.

281

� znalezienia si¦ Polski w bloku sowieckim i niemo»liwo±ci¡ szybkiego przeorientowanianarodowej polityki. Gdyby nacisk zewn¦trzny osªabª, nast¡piªaby ewolucja w kierun-ku demokracji. Nie cofni¦to jednak udzielonego poparcia, poniewa» nadal uwa»ano,»e byª najlepsz¡ osob¡ na tym stanowisku. W marcu 1957 r. Mieroszewski w imieniupisma deklarowaª: �Gdyby ktokolwiek dzi± z zewn¡trz czy z wewn¡trz usiªowaª usun¡¢Gomuªk¦ � stan¦liby±my bez wahania po stronie Gomuªki�31. Mimo nieprzerwanegosolidaryzowania si¦ z nim redaktorzy miesi¦cznika ogªaszali, »e ich wizja Polski ró»ni-ªa si¦ jednak od wizji reprezentowanej przez wªadze i w stosunku do rz¡du pozostaliw stanie nielegalnej opozycji32. Byªa to oznaka pojawiaj¡cych si¦ w¡tpliwo±ci.

Dlatego �Kultura�, o�cjalnie popieraj¡c wªadze, ci¡gle szukaªa nowych sprzymie-rze«ców. Spowodowane byªo to tym, »e krajowi reformatorzy, jak si¦ wkrótce okazaªo,nie d¡»yli do tak radykalnych reform jak redaktorzy pisma. Nie tracili jednak nadziei,»e które± z ugrupowa« podejmie gªoszone przez nich hasªa. Pó¹niejszy rozwój wydarze«rozwiaª owe nadzieje i pokazaª, »e »adne z nich nie planowaªo tak gª¦boko reformowa¢Polski jak Giedroyc i jego zespóª. Jedyn¡ frakcj¡, której d¡»enia chocia» cz¦±ciowo byªyzbie»ne i z któr¡ mo»na byªo nawi¡za¢ wspóªprac¦, byli rewizjoni±ci33.

Taka postawa wzgl¦dem kraju utrzymywaªa si¦ do poªowy roku 1957 r. Jako pierw-szy pojawiaj¡ce si¦ problemy w ruchu pa¹dziernikowym na ªamach pisma przedstawiªZdzisªaw Broncel, jeden z publicystów �Kultury�. Wedªug niego siªy, które doprowa-dziªy do zmian, straciªy impet i nie d¡»yªy do ich pogª¦bienia. Oskar»aª za ten stanrzeczy parti¦, a w zwi¡zku z tym i Gomuªk¦, »e nie maj¡c jasno okre±lonych celów,uciekali przed rewizj¡ haseª politycznych i gospodarczych, trac¡c jednocze±nie ener-gi¦ na nic nieznacz¡ce dziaªania34. Podkre±laª, »e: �proces zmian utkn¡ª w martwympunkcie�35. Problemu tego zdaje si¦ nie zauwa»aª jeszcze (lub celowo nie podejmowaª)Mieroszewski, który nieustannie liczyª, »e udzielony Gomuªce kredyt zaufania nie byªbª¦dn¡ decyzj¡. Trafniej za to oceniaª sytuacj¦ Giedroyc, który pisaª: �W kraju sytu-acja jest ci¦»ka. Przede wszystkim gospodarczo. Poza tym Gomuªka nie bardzo panujenad aparatem zarówno partyjnym, jak administracyjnym, w±ród mªodzie»y du»e klap-ni¦cie nastrojów�36. Niepo»¡dany przez Mieroszewskiego rozwój wypadków sprawiª, »eprzez kilka miesi¦cy nie podj¡ª si¦ szerszego komentarza na temat sytuacji spoªeczno-politycznej w Polsce.

Problem poªo»enia wewn¦trznego Polski poddaª wniklijszej analizie dopiero wewrze±niu 1957 r. Nie wysuwaª ju» pod adresem Gomuªki »adnych »¡da«, jednocze±niepodtrzymuj¡c wcze±niej zadeklarowane wsparcie, tªumacz¡c to stanem wyj¡tkowym,który w Polsce miaª miejsce. Przestrzegaª przed protestami, poniewa» mogªy dla kra-ju zako«czy¢ si¦ tragicznie, dlatego w istniej¡cych warunkach trzeba byªo popiera¢Gomuªk¦ i jego ekip¦. Usiªowaª do tego nakªoni¢ równie» pozostaªe ugrupowania kra-

31 Londy«czyk, Kronika angielska..., s. 65.32 Ibid. s. 64.33 J. Korek, op. cit., s. 278�280.34 Z. Broncel, Pa¹dziernik i dolary, Kultura 1957, nr 6/116, s. 36.35 Ibid. s. 37.36 List Jerzego Giedroycia do Andrzeja Bobkowskiego z 10 maja 1957 r. [w:] Jerzy Giedroyc,

Andrzej Bobkowski, Listy 1946�1961, pod red., Jana Zieli«skiego, Warszawa 1997, s. 458.

282

jowe, w szczególno±ci nie-komunistów37 (jak nazywaª ugrupowania post¦powej prawicy� PAX-u i �Znaku�). Mieroszewski nie okre±laª jednak, kiedy ów wyj¡tkowy stan si¦zako«czy.

Wraz z okrzepni¦ciem sytuacji wewn¦trznej I Sekretarz coraz mniej liczyª si¦ zezdaniem siª, które pozwoliªy mu doj±¢ na szczyt i w miar¦ upªywu czasu staraª si¦roztoczy¢ nad wªadz¡ peªn¡ kontrol¦. Potwierdziªy to postanowienia IX Plenum (maj1957 r.), na którym m.in. wyst¡piª przeciwko rewizjonistom i gªosiª potrzeb¦ konsoli-dacji partii. Gomuªka dzieli¢ si¦ wªadz¡ z nikim nie chciaª i szybko zacz¡ª opiera¢ si¦na posªusznych swej woli wykonawcach38. Dlatego druga poªowa 1957 r. byªa okresem,kiedy zacz¦to w �Kulturze� odchodzi¢ od polityki wspierania Gomuªki. Du»y wpªywna tak¡ postaw¦ miaªo zlikwidowanie w pa¹dzierniku tygodnika �Po Prostu�, gªówne-go organu prasowego rewizjonistów. Mieroszewski tak komentowaª zaistniaª¡ sytuacj¦:�Zamkni¦cie �Po Prostu� to nie jest tylko upadek odwa»nego tygodnika. To jest ostatni[...] akt dramatu, który zadecyduje o wielu istotnych sprawach w Polsce�39. Po tym in-cydencie publicysta wprowadziª korekt¦ do wcze±niejszego rozumowania i zmieniª swójstosunek do oceny �polskiego pa¹dziernika� i sytuacji wewn¦trznej w Polsce.

Zacz¡ª wi¦c zastanawia¢ si¦, czy ducha Pa¹dziernika mo»na jeszcze uratowa¢. Miaªnadziej¦, »e nie wszystko jeszcze stracone, ale zdawaª sobie równocze±nie spraw¦ z tego,»e wiele szans zostaªo ju» pogrzebanych. Ubolewaª nad tym, »e od wªadzy odwróciªa si¦mªodzie», poniewa» w jej poparciu widziaª decyduj¡cy warunek powodzenia krajowychzmian wewn¦trznych: �[...] po upªywie dwunastu miesi¦cy polska lewicowa mªodzie»znalazªa si¦ w opozycji do Gomuªki, twórcy Pa¹dziernika�40. Mieroszewski po analiziezaszªych wypadków widziaª wiele bª¦dów w poczynaniach Gomuªki, dlatego nawoªywaªw listopadzie, »e: �Okres pobo»nych »ycze« i legendy musi si¦ sko«czy¢�41. Jednocze±niebyª gotów, w imieniu pisma, pozosta¢ w postawie aprobuj¡cej go jako gªow¦ pa«stwa,w wypadku zdecydowanego nawrotu do haseª, jakie gªosiª w momencie zdobycia wªadzy:�Kredytu tego nie cofamy, ale jest go ju» bardzo maªo. [...] Jeste±my gotowi nadalmobilizowa¢ opini¦ na Zachodzie � jeste±my gotowi tªumaczy¢ Amerykanom, »e nale»yudzieli¢ rz¡dowi Gomuªki wydatnej pomocy gospodarczej � ale pod warunkiem nawrotudo Pa¹dziernika�42.

Pogª¦biaj¡cy si¦ proces roztaczania kontroli nad sfer¡ publiczn¡ pogrzebaª ostat-nie nadzieje twórców pisma na speªnienie przez Gomuªk¦ pokªadanych w nim nadziei.Cofni¦cie politycznego poparcia nast¡piªo w artykule jednego z publicystów pisma �Zbigniewa Jordana, Odwrót od Pa¹dziernika zamieszczonego w �Kulturze� w grud-niu 1957 r. Autor dokonaª w nim analizy zaszªego w Polsce procesu, poczynaj¡c odtego, w jakiej atmosferze si¦ ksztaªtowaª, poprzez przebieg przemian, wskazuj¡c wy-paczenia, które w domniemanym ruchu reformacyjnym miaªy miejsce, na odci¦ciu si¦Gomuªki i jego zwolenników od ruchu pa¹dziernikowego ko«cz¡c. Jordan wskazywaª, »e

37 J. Mieroszewski, Dwa fortepiany, Kultura 1957, nr 9/119, s. 3�4.38 A. Sowa, op. cit., s. 147.39 J. Mieroszewski, ABC polskiej sytuacji. . . , s. 75.40 Ibid., s. 76.41 Ibid., s. 77.42 Ibid.

283

spoªecze«stwo nie udzieliªo poparcia partii lub Gomuªce, lecz udzieliªo poparcia: �pro-gramowi reform, stanowi¡cemu punkt wyj±cia stopniowego przeksztaªcania stosunkówpolitycznych, spoªecznych i gospodarczych bez przymusu i ucisku zgodnie z aspiracja-mi spoªecze«stwa�43. Wizerunek rozdartego wewn¦trznie przywódcy zostaª zast¡pionyobrazem cynicznego gracza, który wykorzystaª sytuacj¦ jedynie po to, by zdoby¢ wªa-dz¦44. �rodowisko pisma zacz¦ªo go traktowa¢ jako ortodoksyjnego polityka, któremuw rzeczywisto±ci nie zale»aªo na zreformowaniu systemu. Cofaj¡c poparcie, �Kultura�oskar»aªa Gomuªk¦, »e nie byª twórc¡ przewrotu pa¹dziernikowego ani równie» ideolo-giem przewrotu, a jedynie: �znalazª program gotowy, gdy fala rewolucyjna wyniosªa gow pa¹dzierniku do wªadzy. Jego zasªug¡ w tym okresie byªo uto»samienie si¦ z siªamidokonuj¡cymi przewrotu, przyj¦cie ich programu i obwieszczenie go jako wªasny�45.Kredyt zaufania udzielony komunistom zostaª równie» dlatego wycofany, gdy» nie wy-korzystali mo»liwo±ci wyj±cia naprzeciw oczekiwaniom spoªecznym na demokratyzacj¦ustroju i pokazania ±wiatu, »e potra�¡ przewodzi¢ w oparciu o demokratyczne insty-tucje i metody46. Nie powinno jednak dziwi¢ niepowodzenie owej koncepcji, poniewa»ju» w swym zaªo»eniu niosªa ziarno pora»ki. Redaktorzy nie wyci¡gn¦li z tej lekcjiwniosków i wkrótce skupili swoj¡ uwag¦ na jeszcze ±ci±lejszej wspóªpracy z obozemrewizjonistów, która tak»e nie przyniosªa »adnych znaczniejszych osi¡gni¦¢.

W roku 1958 postanowiono zniszczy¢ �mit Gomuªki�. Wedªug Henryka Rozp¦dow-skiego, pisarza wspóªpracuj¡cego z miesi¦cznikiem, uczucie zawodu wynikaªo z nieporo-zumie«. Gomuªka w jego ocenie reprezentowaª star¡ bolszewick¡ szkoª¦ i w odpowied-nim czasie odrzuciª to, co najbardziej przeszkadzaªo pomy±lnej realizacji bolszewickiegomodelu pa«stwa. Nie ulegª � jak oceniaª go Mieroszewski � rozdwojeniu, ale tak na-prawd¦ caªy czas byª taki sam, od chwili kiedy w czasie okupacji si¦gaª po ster partii,a» po omawiane wydarzenia47. W istocie okazaª si¦ taktykiem, który nie zmierzaª doliberalizacji ustroju, a jedynie do zdobycia dyktatorskiej wªadzy. Nie byª wi¦c zdrajc¡idei pa¹dziernikowych, w tym sensie, w jakim widziaªa go wi¦kszo±¢, poniewa» w rze-czywisto±ci nigdy nie byª ich prawdziwym popularyzatorem. Nie byªa to zatem kwestiazmiany samego Gomuªki, a sprawa zªudnej oceny jego postaci (w du»ym stopniu stwo-rzonej przez �Kultur¦�).

Dlaczego wi¦c tak dªugo popierano Gomuªk¦? Mieroszewski pisze: �Wierzyli±my �patrz¡c na sytuacj¦ przez narodowy pryzmat pa¹dziernikowych wydarze« � »e Gomuª-ka jest �innym� komunist¡. Wierzyli±my, »e zmieniªo go wi¦zienie � wierzyli±my, »e jestrewizjonist¡. Wierzyli±my, »e zechce spolszczy¢ marksizm i na drodze perswazji i argu-mentów szuka¢ ogólnonarodowego poparcia dla swych reform i polityki�48. Przej±cie doopozycji wzgl¦dem niego nie zaprzestaªo jednak deklarowania udzielenia mu solidarnejpomocy w sprawach narodowych (np. po»yczki zagraniczne, pomoc gospodarcza czypomoc na odcinku kulturalnym i naukowym)49.

43 Z. Jordan, Odwrót od Pa¹dziernika, Kultura 1957, nr 12/122, s. 5.44 J. Korek, op. cit., s. 285.45 Z. Jordan, op. cit., s. 4.46 J Mieroszewski, Materiaªy do re�eksji (IV), Kultura 1958, nr 1/123�2/124, s. 82.47 H. Rozp¦dowski, �ycie i ±mier¢ �Ziemi i Morza�, Kultura 1958, nr 1/123�2/124, s. 99.48 Londy«czyk, Kronika angielska, Kultura 1958, 6/128, s. 82.49 Ibid., s. 84.

284

Rozczarowanie Gomuªk¡ zmieniªo w znacznym stopniu �polityk¦ na Kraj�. Miero-szewski w swoich artykuªach skupiª si¦ na popieraniu rewizjonistów i lansowaª zasa-d¦ ewolucjonizmu jako drog¦ do zmian politycznych w Polsce. Nawoªywaª w zwi¡zkuz tym do stworzenia w kraju partii, mog¡cej przeciwstawi¢ komunistom program, któ-remu ludzie na drodze demokratycznej udzieliliby poparcia: �[. . . ] gdy wi¦c nadejdzieodpowiedni moment, trzeba b¦dzie utworzy¢ opozycyjn¡ parti¦ socjalistyczn¡. To jestkonkretny cel, do którego nale»y d¡»y¢ z umiarem i przezorno±ci¡�50. Postulat ten jestdowodem na to, »e autor przestaª ju» wierzy¢ w mo»liwo±¢ zmiany polskiej sytuacjipoprzez masowe wyst¡pienia polskich obywateli i szybkie, zdecydowane reformy.

Z perspektywy czasu stanowisko zaj¦te przez miesi¦cznik w Pa¹dzierniku 1956 r.wydaje si¦ naturalnym przejawem polityki kontaktu z rzeczywisto±ci¡51. Podj¦cie ta-kiej decyzji ª¡czyªo si¦ zapewne tak»e z ch¦ci¡ wywierania wpªywu na sytuacj¦ w krajui ±wiadomego zaistnienia w umysªach Polaków. Trudno dzi± oskar»a¢ �Kultur¦�, »e czyn-nie chciaªa si¦ wª¡czy¢ w proces, który wydawaª si¦ wie±¢ do przeªomowych zmian, i nieprzyj¦ªa postawy ignoruj¡cej zaistniaªe wydarzenia (jak zrobiªa to londy«ska emigra-cja). Byªo to konsekwencj¡ przyj¦tej przy formowaniu si¦ pisma koncepcji, »e nie wolnoby¢ tylko biernym komentatorem omawianych wydarze«. �Kultura� nie zdawaªa sobiechyba jednak sprawy z wpªywu, jaki w ci¡gu dziesi¦ciu lat na spoªecze«stwo wywarªsystem komunistyczny. Chc¡c wpªywa¢ na procesy demokratyzacyjne w kraju, ±rodowi-sko zwi¡zane z Maisons-La�tte szªo zawsze o krok dalej, ni» byªo na to przygotowanespoªecze«stwo. Wpªyw na taki stan rzeczy miaª niew¡tpliwie bezpo±redni kontakt z de-mokracj¡ typu zachodniego i trudno±¢ w zrozumieniu, »e wiele rozwi¡za«, które tampodpatrywano, byªo trudnych lub wr¦cz niemo»liwych do wprowadzenia w pa«stwieo systemie totalitarnym lub zbli»onym do niego.

Czy w przedstawionym okresie mieli±my zatem do czynienia ze zmitologizowaniempostaci Gomuªki? Pod¡»aj¡c za prof. Jerzym Topolskim, mo»na wskaza¢ kilka aspek-tów, które tytuªowy mit potwierdzaj¡. Zaliczy¢ go mo»na do kategorii mitów rewolucyj-nych, dzi¦ki istniej¡cemu zaªo»eniu, »e przemiany Pa¹dziernika, b¦d¡ce swego rodzajurewolucj¡, musiaªy siª¡ rzeczy doprowadzi¢ do zmian. Pojawiªo si¦ akcentowanie tego,co byªo �przed� i tego, co byªo �po� rewolucji52, forsuj¡c my±l, »e tylko Gomuªka byªgwarantem zmian w Polsce. Z tym wi¡zaªo si¦ to, co Topolski nazywaª zakorzenionymsposobem my±lenia o rzeczywisto±ci, czyli zwi¡zanych z osadzonymi w ±wiadomo±cimechanizmami, strukturami i punktami widzenia, które takie mity charakteryzuj¡53.Rodz¡ si¦ one ze ±wiadomego dziaªania maj¡cego na celu ksztaªtowanie spoªecznej±wiadomo±ci54, co dla Giedroycia i Mieroszewskiego byªo jednym z priorytetów. Mi-tologizacja wizerunku Gomuªki ksztaªtowaªa si¦ równie» w wyniku glory�kacji przez�Kultur¦� jego osoby55, szczególnie w pierwszej poªowie 1957 r. Miesi¦cznik przywi¡zaªsi¦ do wªasnych ocen i wykazywaª niech¦¢ ich dezawuowania, co ów mit jeszcze bar-

50 Londy«czyk, Kronika angielska...51 R. Habielski, op. cit., s. 38�39.52 J. Topolski, Jak si¦ pisze i rozumie histori¦, Warszawa 1996, s. 228.53 Ibid., s. 206.54 Ibid., s. 270.55 Ibid., s. 273.

285

dziej podkre±laªo. W ko«cu �Kultura� przyznaªa si¦ do kl¦ski swojej polityki, odbieraj¡cpoparcie Gomuªce i niszcz¡c mit, do którego powstania sama si¦ przyczyniªa.

Geneza Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy Sejmie PRL

Sebastian Gajewski

Uniwersytet Warszawski

Rada Spoªeczno-Gospodarcza przy Sejmie PRL zostaªa powoªana jego uchwaª¡z dnia 26 marca 1982 r. Jak okre±laª kreuj¡cy j¡ dokument, miaªa by¢ �ciaªem opi-niodawczym i doradczym Sejmu oraz jego organów�1. Liczyªa 150 czªonków (do 1985 �jedynie 120)2, powoªywanych przez Sejm na okres jego kadencji spo±ród przedstawicielizaªóg przedsi¦biorstw, pracowników PGR, czªonków rolniczych spóªdzielni produkcyj-nych, zrzesze« rolników indywidualnych, organizacji spóªdzielczych, rzemie±lniczych,zwi¡zków zawodowych oraz stowarzysze« twórczych i naukowych. Pracami Rady kie-rowaª powoªywany odr¦bnie od jej czªonków przez Sejm przewodnicz¡cy (który jakojedyny czªonek tego ciaªa sprawowaª równocze±nie mandat poselski), a tak»e 4 wice-przewodnicz¡cych oraz sekretarz. Rada zajmowaªa si¦ opracowywaniem na wniosekSejmu, Prezydium Sejmu oraz komisji sejmowych opinii i wniosków dotycz¡cych pro-jektów ustaw zwi¡zanych z najwa»niejszymi sprawami spoªecznymi i gospodarczymi.Mogªa ona równie» podejmowa¢ wªasne inicjatywy i zwraca¢ si¦ do Najwy»szej IzbyKontroli, a tak»e czªonków rz¡du o udzielenie informacji oraz wyja±nie«. Uchwalaneprzez Rad¦ dokumenty cz¦sto krytycznie odnosiªy si¦ do przedstawionych propozy-cji ustawodawczych i st¡d zazwyczaj ich nie uwzgl¦dniano w pracach Sejmu. RadaSpoªeczno�Gospodarcza zako«czyªa swoj¡ dziaªalno±¢ wraz z ko«cem IX kadencji Sej-mu PRL, w czerwcu 1989 r. Dyskusja nad powoªaniem Rady Spoªeczno-Gospodarczejtrwaªa blisko 2 lata i ze wzgl¦du na niezwykªy czas jej prowadzenia � kryzys gospo-darczy 1980 roku, �Karnawaª Solidarno±ci� i pierwsze miesi¡ce stanu wojennego � byªanie tylko przykªadem ciekawego sporu politycznego i doktrynalnego, ale jedn¡ z arentamtego okresu, na której spotykaªy si¦ ró»ne wizje Polski, jej ustroju i przyszªo±cipolitycznej.

Kryzys gospodarczy i spoªeczny lat 1980�1981 spowodowaª, »e powszechne staªosi¦ przekonanie, zarówno w ±rodowisku wªadzy, jak i opozycji, »e jedn¡ z jego gªów-nych przyczyn byª brak rzeczywistego wpªywu spoªecze«stwa na podejmowane decyzjegospodarcze. Uwa»ano, »e organy przedstawicielskie � Sejm oraz rady narodowe nie

1 Uchwaªa Sejmu PRL z dn. 26.03.1982 o powoªaniu przy Sejmie PRL RadySpoªeczno-Gospodarczej

2 W okresie 1982�1985 Rada liczyªa faktycznie mniej czªonków.

287

speªniªy swojego zadania w zakresie spoªecznej kontroli polityki gospodarczej i w zwi¡z-ku z tym, »e z jednej strony nale»y wzmocni¢ pozycj¦ tych ciaª, a z drugiej stworzy¢nowe formy instytucjonalne, które umo»liwiªyby realizacj¦ wymienionych zada«. Wielo-krotnie postulowano demokratyzacj¦ procesu decyzyjnego w sprawach gospodarczych,stymulowanie krytyki spoªecznej, rozwój samorz¡du pracowniczego i terytorialnego,demokratyzacj¦ wyborów do Sejmu i wzmocnienie jego funkcji kontrolnej � przedewszystkim w sprawach gospodarczych (plany gospodarcze, bud»et pa«stwa) � a tak»ezwi¦kszenie roli konsultacji naukowych i eksperckich w podejmowaniu decyzji3. Takiediagnozy sytuacji mo»emy znale¹¢ w kluczowych dokumentach epoki o skrajnie ró»nejproweniencji � programie NSZZ �Solidarno±¢� �Rzeczpospolita samorz¡dna� z 1981 r.,programie PZPR uchwalonym na jej IX Nadzwyczajnym Zje¹dzie w 1981 r., czy sej-mowym exposé ówczesnego premiera, gen. Wojciecha Jaruzelskiego z 1982 r.

Postulaty te zgªaszane i dyskutowane w latach 1980�1981 zacz¦to konkretyzowa¢w pocz¡tkach 1982 r. W lutym Rada Ministrów utworzyªa Spoªeczn¡ Rad¦ Konsulta-cyjn¡ przy Radzie Ministrów pod przewodnictwem prof. Czesªawa Bobrowskiego orazPa«stwowy O±rodek Badania Opinii Spoªecznej przy Radzie Ministrów, a tak»e podj¦ªauchwaª¦ o doradztwie naukowym, która wprowadzaªa obowi¡zek naukowego konsulto-wania najwa»niejszych decyzji podejmowanych przez administracj¦. W opisany proceswpisywaªo si¦ tak»e powoªanie Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy Sejmie PRL w mar-cu 1982 r. Rozpocz¦ta blisko 2 lata wcze±niej dyskusja o niej znalazªa odd¹wi¦k wewspomnianych najwa»niejszych dokumentach politycznych epoki oraz licznych czaso-pismach spoªeczno-politycznych i prawniczych, daj¡c ciekawy obraz wyobra»e« przed-stawicieli ró»nych nurtów ideowych o potrzebie, celach i ksztaªcie projektowanej insty-tucji.

W dyskusji o powoªaniu Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy Sejmie PRL mo»nawyró»ni¢ dwie zasadnicze koncepcje wspomnianego organu. S¡ to �koncepcja rady�i �koncepcja izby�. Pierwsza z nich sprowadzaªa si¦ do propozycji powoªania przy Sej-mie organu o kompetencjach konsultacyjnych, opiniodawczych i doradczych, reprezen-tuj¡cego ró»ne grupy spoªeczne oraz zawodowe i powi¡zanego z samorz¡dem pracow-niczym. Natomiast �koncepcja izby� szªa znacznie dalej. Zakªadaªa powoªanie drugiejizby parlamentu, która byªaby emanacj¡ samorz¡du pracowniczego i zajmowaªaby si¦kwestiami zwi¡zanymi z polityk¡ gospodarcz¡ oraz spoªeczn¡.

�Koncepcja izby� dominowaªa w±ród przedstawicieli opozycji. Tªem takiego stanowi-ska ±rodowisk zwi¡zanych z �Solidarno±ci¡� byªy wysuwane przez nie »¡dania politycznei oczekiwane zmiany ustrojowe, a tak»e powszechnie lansowana przez ten ruch koncep-cja rzeczywistego spoªecznego nadzoru nad gospodark¡. Opozycja widziaªa w mo»li-wo±ci utworzenia nowego ciaªa obok Sejmu okazj¦ do zwi¦kszenia wpªywu NSZZ �So-lidarno±¢� na decyzje podejmowane przez Sejm oraz Rad¦ Ministrów, odrzucaj¡c tym

3 Np.: Zaªo»enia programowe rozwoju socjalistycznej demokracji, umacniania przewodniej roliPZPR w budowaniu socjalizmu i stabilizacji spoªeczno-gospodarczej kraju [w:] Zaªo»enia programowena IX Nadzwyczajny Zjazd PZPR, Warszawa 1981; Centralne kierowanie gospodark¡ [w:] Podstawo-we zaªo»enia reformy gospodarczej. Warszawa 1981; W. Baka, Polska reforma gospodarcza, Warszawa1983; Rzeczpospolita Samorz¡dna. Program NSZZ �Solidarno±¢� uchwalony przez l Krajowy Zjazd De-legatów. Wyst¡pienie Prezesa Rady Ministrów gen. Wojciecha Jaruzelskiego w Sejmie z dn. 25.01.1982.

288

samym pojawiaj¡ce si¦ niekiedy, a zupeªnie nierealne koncepcje wolnych wyborów,elekcji z parytetem dla NSZZ �Solidarno±¢� czy wej±cia przedstawicieli zwi¡zku do rz¡-du i wªadz lokalnych. Gªówn¡ osi¡ �koncepcji izby� prezentowanej przez ±rodowiskaopozycyjne byªo dokonanie przebudowy parlamentu i wyró»nienia w nim dwóch izb� Izby Posªów (lub Sejmu) oraz Izby Samorz¡dowej. Pierwsza z nich miaªa pozosta¢depozytariuszem wªadzy politycznej, tzn. zakªadano, »e do zakresu jej kompetencji b¦-d¡ wchodzi¢: polityka zagraniczna, obronna, bezpiecze«stwo wewn¦trzne, s¡downictwoetc., a jej skªad powinien by¢ wyªaniany zgodnie z ówcze±nie obowi¡zuj¡c¡ niedemo-kratyczn¡ ordynacj¡ wyborcz¡, tak by zapewni¢ w nim przewag¦ PZPR i stronnictwsojuszniczych. Natomiast Izba Samorz¡dowa miaªa skupi¢ w sobie kierownictwo nadpolityk¡ gospodarcz¡ i spoªeczn¡ jako ciaªo obdarzone rzeczywistym poparciem spoªe-cze«stwa, a wyªaniana powinna by¢ w drodze swobodnych wyborów w ramach samorz¡-du pracowniczego. Autorzy przedstawiaj¡cy powy»sze koncepcje uwa»ali, »e powoªanienowej izby parlamentu jest mo»liw¡ do zaakceptowania dla obu stron tocz¡cego si¦podówczas w Polsce sporu form¡ podziaªu wªadzy, z zachowaniem jej czysto politycz-nej cz¦±ci dla PZPR w celu zabezpieczenia strategicznych interesów ZSRR w Polsce,a z drugiej strony skuteczn¡ propozycj¡ rozwi¡zania pal¡cych problemów gospodar-czych, spoªecznych i politycznych4. Na tle ówczesnej sytuacji geopolitycznej i wewn¦trz-nej opisan¡ koncepcje nale»y uzna¢ za zupeªnie nierealn¡. Wydaje si¦ zatem, »e wªa±niedlatego I Zjazd Delegatów NSZZ �Solidarno±¢� w 1981 r. w uchwalonym programie�Rzeczpospolita Samorz¡dna� odst¡piª od radykalnej �koncepcji izby� i zaproponowaªwariant po±redni � Spoªecznej Rady Gospodarki Narodowej. Organ ten miaª zajmowa¢si¦ ocen¡ polityki gospodarczej rz¡du i opiniowaniem ksztaªtuj¡cych j¡ aktów norma-tywnych ró»nego typu, dysponuj¡c jednocze±nie prawem inicjatywy ustawodawczej5.Jednocze±nie nieco niekonsekwentnie we wspomnianym dokumencie pojawiª si¦ enig-matyczny postulat �powoªania ciaªa o charakterze samorz¡dowym (izby samorz¡dowejlub izby spoªeczno-gospodarczej) na szczeblu najwy»szych wªadz pa«stwowych�6. Byªato koncepcja znacznie ªagodniejsza i bardziej realna od prezentowanych wcze±niej, copotwierdza ksztaªt powoªanej Rady Spoªeczno-Gospodarczej, opartej na podobnej ideiz wyª¡czeniem inicjatywy ustawodawczej tego ciaªa.

Natomiast w pi±miennictwie prawniczym oraz dokumentach przedstawiaj¡cych sta-nowisko obozu wªadzy �koncepcja izby� pojawiaªa si¦ z rzadka i oceniana byªa raczejkrytycznie. Wyj¡tkowo niektórzy z autorów widzieli potrzeb¦ powoªania izby spoªeczno-gospodarczej, wyposa»onej w prawo wspóªdecydowania z Sejmem w okre±lonym katalo-gu spraw ze wzgl¦du na konieczno±¢ wzmocnienia reprezentatywno±ci i autentyczno±ciSejmu7. Prezentowano stanowisko, »e wprawdzie mo»na powoªa¢ drug¡ izb¦ o cha-rakterze spoªeczno-gospodarczym, ale obecnie jest to niemo»liwe8 � czy to ze wzgl¦-

4 E. Nowak, W oczekiwaniu na reform¦ gospodarcz¡, Robotnik z dn. 5.07.1981; J. Strzelecki, Trzytezy o izbie samorz¡dowej, Robotnik z dn. (5.07.1981).

5 Rzeczpospolita Samorz¡dna. Program NSZZ �Solidarno±¢� uchwalony przez l Krajowy ZjazdDelegatów, teza 5.

6 Ibid., teza 22, ust. 3.7 Np.: Z. Jarosz, Konstytucyjna regulacja struktury i funkcjonowania Sejmu, Pa«stwo i prawo,

nr 4/1983.8 W. Baka, op. cit., s. 123. Wyst¡pienie Marszaªka Sejmu Stanisªawa Gucwy na posiedzeniu poª¡-

289

du na brak mo»liwo±ci przeprowadzenia wyborów, czy to z powodu bardzo niskiegostopnia rozwoju samorz¡du pracowniczego. Koncepcja powoªania drugiej izby nie po-jawiªa si¦ tak»e w dokumentach programowych PZPR ani w o�cjalnych wynikach pracKomisji ds. Reformy Gospodarczej, które przewidywaªy kilka wariantów stworzenianowego organu bior¡cego udziaª w procesie legislacyjnym, ale w postaci ciaªaopiniodawczo-konsultacyjnego9. Obok wymienionych wcze±niej krytycznych argumen-tów dominowaªy te o charakterze politycznym i ideologicznym. Dowodem na ich obec-no±¢ i znaczenie w opisywanej debacie jest fakt, »e byªy one bardzo wyra¹nie podno-szone w trakcie dyskusji nad powoªaniem Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy SejmiePRL w komisjach sejmowych. Przedstawiano tam krytyk¦ omawianego projektu jakoquasi-drugiej izby parlamentu przez pryzmat wyników referendum ludowego z 1946 r.,a tak»e z punktu widzenia niepokoju o ewentualne polityczne roszczenia osób, którewejd¡ w skªad planowanego ciaªa10. Ta obawa przed polityczn¡ emancypacj¡ projekto-wanego ciaªa, gdyby przybraªo form¦ drugiej izby parlamentu, wydaje si¦ bardzo istot-na i kluczowa dla pó¹niejszego ksztaªtu charakteryzowanego organu. Po przemianachlat 1980�1981 Sejm bowiem wszedª na ±cie»k¦ emancypacji, a tak charakterystycz-na w poprzednich latach bierno±¢ i peªne podporz¡dkowanie rz¡dowi odeszªy w du»ejmierze w niepami¦¢. Zatem stworzenie ciaªa reprezentuj¡cego samorz¡d pracowniczyi wyposa»onego w realne kompetencje mogªo stworzy¢ z jednej strony niekomfortow¡sytuacj¦ dla rz¡du i najwy»szych gremiów partyjnych � nast¡piªaby wzmo»ona kon-trola i ewentualna krytyka ze strony obu izb, a z drugiej dla Sejmu, gdzie posªowiemogli obawia¢ si¦ utraty na rzecz nowego organu dopiero co uzyskanej, silniejszej po-zycji. Opisane obawy byªy tak»e »ywe bezpo±rednio po powoªaniu i ukonstytuowaniusi¦ Rady Spoªeczno-Gospodarczej. Dobitnym tego wyrazem byªo wezwanie jej czªonkówprzez ówczesnego Marszaªka Sejmu Stanisªawa Gucw¦ na inauguracyjnym posiedzeniunowego ciaªa do formuªowania w swoich pracach opinii uwzgl¦dniaj¡cych warunki kry-zysu gospodarczego i stanu wojennego z jednoczesnym wielokrotnym podkre±leniemwyª¡cznie doradczego i konsultacyjnego charakteru nowego ciaªa11.

Jednak w dyskusji nad utworzeniem nowego organu zdecydowanie dominowaªa �kon-cepcja rady�. Reprezentowaªy j¡ przede wszystkim ±rodowiska ówczesnej wªadzy i wi¦k-szo±¢ autorów wypowiadaj¡cych si¦ na ten temat w ówczesnym o�cjalnym czasopi-±miennictwie prawniczym i politycznym. Wydaje si¦ zatem, »e to wªa±nie powy»szakoncepcja le»aªa u genezy powoªania Rady Spoªeczno-Gospodarczej. Na tle wielokrot-nie powtarzanych w toku debaty nad potrzebnymi zmianami politycznymi w Polsceprzeªomu 1980 i 1981 r. haseª o konieczno±ci zwi¦kszenia roli i wzmocnienia kompe-tencji Sejmu, szczególnie jego uprawnie« kontrolnych w kwestiach gospodarczych i idei

czonych komisji Planu Gospodarczego, Bud»etu i Finansów, Prac Ustawodawczych i do spraw Samo-rz¡du Pracowniczego. BPS/468/VIII kad.; S. Gebethner, Uspoªeczniony ekspert czy izba gospodarcza,�ycie Warszawy z dn. 5.02.1982.

9 Centralne kierowanie. . .10 BPS/459/VIII kad., BPS/468/VIII kad.11 Biuletyn Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy Sejmie PRL, BPS/1/VIII kad. Na marginesie warto

doda¢, »e Stanisªaw Gucwa w pó¹niejszym okresie przypisywaª sobie autorstwo pomysªu stworzeniaRady Spoªeczno-Gospodarczej: J. Kania, Marszaªkowie i prezesi: mówi¡ � Dyzma Gaªaj, StanisªawGucwa, Roman Malinowski, Warszawa 1992. s. 65.

290

szerokich konsultacji spoªecznych, pojawiª si¦ pomysª utworzenia organu opiniodawczo-konsultacyjnego przy Sejmie �[. . . ] w celu zapewnienia Sejmowi warunków do jak naj-lepszej realizacji zada« w dziedzinie kierowania rozwojem gospodarczym�12.

W powoªaniu nowego ciaªa widziano tak»e instrument przywrócenia wi¦zi mi¦dzyorganami wªadzy a spoªecze«stwem, jak pisano � usuni¦cia niesªusznego podziaªu na�my� i �oni�13 � poprzez wª¡czenie jego autentycznych przedstawicieli w proces de-cyzyjny w ramach organu konsultacyjno-doradczego przy Sejmie PRL. Wspóªgraªo toz hasªem przywrócenia praworz¡dno±ci, które miaªo manifestowa¢ si¦ w regulowaniukluczowych kwestii spoªeczno-gospodarczych aktami normatywnymi rangi ustawowej,jakie miaªy w przyszªo±ci stworzy¢ baz¦ dla prac takiego organu. Za wzór planowanejinstytucji podawano przede wszystkim Rad¦ Spoªeczno-Ekonomiczn¡ w IV RepubliceFrancuskiej, Narodow¡ Rad¦ Gospodarki we Wªoszech oraz Najwy»sz¡ Rad¦ RozwojuEkonomicznego i Spoªecznego Rumunii14. Ciaªa te ª¡czyª fakt, »e nie byªy one drug¡izb¡ parlamentu, skªadaªy si¦ w cz¦±ci z przedstawicieli grup zawodowych, a w cz¦±ciz ekspertów i naukowców, a tak»e »e ich kompetencje byªy ograniczone do opiniowa-nia aktów parlamentu i rz¡du o charakterze gospodarczym i spoªecznym. Cz¦±¢ z nichdysponowaªa tak»e inicjatyw¡ ustawodawcz¡. Przedstawione wy»ej wspólne cechy wy-mienionych ciaª pokazuj¡ wyra¹nie zasadnicz¡ ide¦ �koncepcji rady� � utworzenia ciaªadoradczego, reprezentatywnego spoªecznie, podejmuj¡cego wa»ne problemy gospodar-cze, ekonomiczne i socjalne, ale jednocze±nie pozbawionego politycznego charakterui takich kompetencji. Chodziªo zatem o stworzenie ciaªa, które z jednej strony uªatwi-ªoby prac¦ Sejmu przez przygotowywanie analiz poszczególnych projektów ustaw i po-prawiªoby zdolno±ci kontrolne izby w zakresie polityki gospodarczej pa«stwa, a z dru-giej przez swój reprezentatywny, autentyczny skªad zwi¦kszyªoby spoªeczn¡ legitymacj¦parlamentu i tworzyªoby zr¦by dialogu spoªecznego w nowej sytuacji politycznej i go-spodarczej wykreowanej przez kryzys lat 1980�1981. Jednocze±nie przez brak realnych,wi¡»¡cych kompetencji nie zagroziªoby pozycji Sejmu oraz realizacji programu PZPRi rz¡du. Potwierdza to cz¦sto pojawiaj¡ca si¦ w opisywanej dyskusji obawa przed przy-znaniem projektowanemu organowi realnych uprawnie« stanowi¡cych lub kontrolnych.Z tymi zaªo»eniami korespondowaª postulat powoªania nowego ciaªa konsultacyjnegoze wzgl¦du na konieczno±¢ realizowania art. 86 Konstytucji PRL15, który wprowadzaªprawo obywatela do �uczestniczenia w sprawowaniu kontroli spoªecznej, w konsulta-cjach i dyskusjach nad w¦zªowymi problemami rozwoju kraju [. . . ]�. Do tego zadaniabowiem idealnie nadawaª si¦ organ o kompetencjach wyª¡cznie opiniodawczych i kon-sultacyjnych.

W ramach omawianej koncepcji zasadnicze kontrowersje budziª skªad nowego or-ganu oraz jego pozycja ustrojowa. W pierwszym obszarze powstaªy dwa zasadniczeprojekty � �uspoªecznionego eksperta�, który zakªadaª, »e nowy organ ma skªada¢ si¦z przedstawicieli ±rodowisk gospodarczych i pracowniczych, a tak»e ekspertów nauko-wych oraz �spoªecznego konsultanta�, który staª na stanowisku, »e do rady maj¡ wej±¢

12 J. Kania, Marszaakowie i prezesi:...13 W. Baka, op. cit., s. 53�58.14 S. Gebethner, op. cit.15 Tekst jednolity po poprawkach z 1976 r.

291

wyª¡cznie przedstawiciele ró»nych grup zawodowych16. Ostatecznie wygraªa druga kon-cepcja. W obliczu powoªania Spoªecznej Rady Konsultacyjnej przy Radzie Ministróww lutym 1982 r., a tak»e podj¦cia przez Rad¦ Ministrów uchwaªy o doradztwie na-ukowym oraz zinstytucjonalizowaniu konsultacji naukowych dla Sejmu pod postaci¡Zespoªu Doradców Sejmowych przy Sejmie PRL, uznano tworzenie kolejnego ciaªa eks-perckiego za bezprzedmiotowe17. Te intencje ustawodawcy wyra¹nie widzimy w uchwa-le powoªuj¡cej Rad¦ Spoªeczno-Gospodarcz¡ przy Sejmie PRL, a doskonale ilustrujeje wypowied¹ pierwszego przewodnicz¡cego Rady, prof. Jana Szczepa«skiego, którystwierdziª, »e �Jej zadaniem [rady � przyp. S.G.] b¦dzie wypowiadanie opinii, ale nieopinii ekspertów, tylko tych ludzi, którzy na wªasnym grzbiecie b¦d¡ odczuwali skutkiustaw i uchwaª Sejmu. Rada b¦dzie staraªa si¦ ustali¢, jakie skutki dla rodziny, gospo-darstwa domowego, miejsca pracy b¦d¡ miaªy ustawy, i b¦dzie to próba wytªumaczeniaw prostym j¦zyku, o co wªa±ciwie ustawodawcy chodzi�18. Przedmiotem sporu byªa rów-nie» pozycja ustrojowa nowego organu. W tym zakresie pojawiªy si¦ ró»norodne kon-cepcje. Komisja ds. Reformy Gospodarczej widziaªa w zakresie jego formy trzy warianty� powoªanie Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy Sejmie zªo»onej z posªów i przedstawi-cieli samorz¡du zawodowego, terytorialnego i gospodarczego, Komitetu Ekspertów przysejmowej Komisji Planu, Bud»etu i Finansów oraz Rady Ekonomicznej przy Radzie Mi-nistrów19. Pó¹niejsze decyzje polityczne doprowadziªy jednak do rozª¡cznej realizacjiwszystkich powy»szych koncepcji przez powoªanie Rady Spoªeczno-Gospodarczej przySejmie PRL, Zespoªu Doradców Sejmowych przy Sejmie PRL oraz Spoªecznej RadyKonsultacyjnej przy RM. Kluczow¡ kwesti¡ w zwi¡zku z tym staª si¦ problem, czynowe ciaªo powinno dysponowa¢ kompetencjami wi¡»¡cymi inne podmioty, a przedewszystkim pytanie, jak powinny ksztaªtowa¢ si¦ jego relacje z Sejmem i innymi orga-nami. Twierdzono, »e pozycja rady nie powinna wynika¢ z w¦zªów prawnych ª¡cz¡cychto ciaªo z Sejmem i rz¡dem, ale z niezale»no±ci i autorytetu osób oraz ±rodowisk re-prezentowanych w radzie20. Powszechnie przyjmowano, »e organ taki powinien by¢wª¡czony w struktur¦ aparatu pomocniczego Sejmu i nie mie¢ »adnych stanowi¡cychkompetencji. Pogl¡d taki znalazª si¦ tak»e w uzasadnieniu projektu powoªania radyprzedstawionego komisjom sejmowym. Nowe ciaªo zostaªo tam okre±lone jako �organopinii ludowej�, który pozostaje jednak �konsultantem i wewn¦trznym organem Sej-mu�, dziaªaj¡cym wyª¡cznie na zlecenie Sejmu i za zgod¡ jego Prezydium21. Podobneuzasadnienie przedstawiono w sprawozdaniu z prac nad uchwaª¡ Sejmu powoªuj¡c¡ do»ycia Rad¦ Spoªeczno-Gospodarcz¡22. Takie zaªo»enia wynikaªy z dwóch przyczyn. Popierwsze, z przekonania ówczesnych najwy»szych wªadz partyjno-rz¡dowych o tym, »e

16 S. Gebethner, op. cit.17 Np.: BPS /459/VIII kad., BPS/468/VIII kad.18 Wywiad z prof. Janem Szczepa«skim, Trybuna Ludu z dn. 27.03.1982. Podobnie: J. Paciorkow-

ski, B¦dziemy prezentowa¢ sprawy wymagaj¡ce szybkiego zaªatwienia. Rozmowa z czªonkami RadySpoªeczno-Gospodarczej, Rzeczpospolita z dn. 26.07.1982.

19 Centralne kierowanie gospodark¡ [w:] Podstawowe zaªo»enia reformy gospodarczej, Warszawa1981.

20 Np.: Wywiad..., op. cit.21 BPS /459/VIII kad.22 Sprawozdanie posªa Mariana �oªnierczyka z prac nad uchwaª¡ o powoªaniu przy Sejmie PRL

Rady Spoªeczno-Gospodarczej wygªoszone w Sejmie 26.03.1982 r.

292

nadanie realnych uprawnie« radzie mo»e spowodowa¢ uzyskanie przez ni¡ zbyt du»ejniezale»no±ci, a tym samym osªabi¢ mo»liwo±ci decyzyjne rz¡du, Sejmu czy Rady Pa«-stwa. Po drugie za± z niech¦ci cz¦±ci ówczesnej klasy politycznej, a przede wszystkimdu»ej liczby posªów do projektowanej instytucji23. W kilku przeprowadzonych w komi-sjach sejmowych dyskusjach, posªowie w wi¦kszo±ci podwa»ali potrzeb¦ powoªywaniatego ciaªa. Wskazywali wielokrotnie, »e rada dublowaªaby kompetencje komisji sejmo-wych, zachwiaªaby równowag¦ mi¦dzy pracami Sejmu in gremio, komisji i zespoªówmi¦dzykomisyjnych, obci¡»aªaby niepotrzebnie ekspertów, czªonków rz¡du oraz Prezy-dium Sejmu, a nawet »e zakªóciªaby wspóªprac¦ mi¦dzy Sejmem a Rad¡ Pa«stwa jakokonstytucyjn¡ emanacj¡ samorz¡du. Podnoszono równie» argumenty natury politycz-nej, np.:, »e Prezydium Sejmu forsuje projekt o opozycyjnej proweniencji, który z tegopowodu godzi w interesy izby24. W debacie na temat powoªania nowego organu, szcze-gólnie w pocz¡tkach 1982 r., pojawiaªy si¦ nieodosobnione opinie, »e w ostatnim okresiepowstaªo za du»o ciaª o charakterze konsultacyjnym25, a sama rada � je±li powstanie� powinna by¢ organem tymczasowym i zosta¢ rozwi¡zana po uporaniu si¦ z kryzysemgospodarczym. Ten argument, podzielany z reszt¡ przez zwolenników �koncepcji izby�,pokazywaª ±wiadomo±¢ braku reprezentatywno±ci Sejmu PRL i wskazywaª na rol¦ Ra-dy Spoªeczno-Gospodarczej jako instytucji, która miaªa uzupeªnia¢ jej de�cyt. Byªoto szczególnie istotne dla uwiarygodnienia planowanych przez ekip¦ gen. Jaruzelskiegokosztownych spoªecznie reform. Sejm PRL VIII kadencji26 bowiem z jednej strony ja-ko wybrany w pocz¡tku 1980 r. odzwierciedlaª stosunki polityczne ko«ca poprzedniejdekady, nieprzystaj¡ce do realiów politycznych pierwszej poªowy lat osiemdziesi¡tych,a z drugiej podlegaª licznym zmianom w toku kadencji27.

Decyduj¡c si¦ na utworzenie Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy Sejmie PRL, wªa-dza paradoksalnie przyznaªa, »e organy przedstawicielskie w pa«stwie ludowym � za-równo Sejm, jak i rady narodowe � mimo konstytucyjnych zaªo»e« i ksztaªtowaniaich skªadu w oparciu o rozmaite spoªeczne i zawodowe parytety nie s¡ reprezentatyw-ne i zdolne do wykonywania swoich podstawowych zada«. Tym samym potwierdziªarównie», »e realna kontrola spoªeczna oraz uwzgl¦dnianie w modelowaniu polityki go-spodarczej i spoªecznej rzeczywistych opinii obywateli jest niezb¦dne dla prawidªowegofunkcjonowania pa«stwa, szczególnie w warunkach gospodarki centralnie sterowanej.Debata nad utworzeniem Rady Spoªeczno-Gospodarczej, a tak»e przekonanie o koniecz-no±ci jej powoªania po obu stronach politycznej barykady lat 1980�1981 stanowi tak»e

23 Niech¦ci posªów do projektu powoªania Rady Spoªeczno-Gospodarczej dowodzi tak»e fakt, »ew gªosowaniu nad uchwaª¡ powoªuj¡c¡ Rad¦ 9 posªów wstrzymaªo si¦ od gªosu, a 2 gªosowaªo przeciw,co � jak na ówczesne warunki � byªo liczb¡ niebagateln¡.

24 Por. BPS/459/VIII kad., BPS/468/VIII kad.25 Do±¢ przypomnie¢ ówczesny dowcip, »e Polska staªa si¦ krajem rad, prze±cigaj¡c w tej mierze

Zwi¡zek Radziecki � Rada Spoªeczno-Gospodarcza przy Sejmie PRL, Spoªeczna Rada Konsultacyjnaprzy RM, Narodowa Rada Kultury itd.

26 Por. M. Rybicki, Ewolucja Regulaminu Sejmu PRL (1952�1982), Pa«stwo i prawo, nr 5/1984;J. Mordwiªko, Do±wiadczenia i perspektywy Rady Spoªeczno-Gospodarczej, Pa«stwo i prawo,nr 7�8/1985.

27 Ze wzgl¦du na zmiany polityczne 27 posªów zªo»yªo mandaty w latach 1980�1982 (w tym 26z PZPR), np.: E. Gierek, P. Jaroszewicz, T. Wrzaszczyk, E. Babiuch., G. Holoubek; cz¦±¢ opu±ciªatak»e partyjne kluby poselskie � np.: H. Suchocka (opu±ciªa klub SD), M. Szczepa«ski (opu±ciª klubPZPR).

293

dowód na powszechn¡ podówczas ±wiadomo±¢ kryzysu � nie tylko gospodarczego i spo-ªecznego, ale przede wszystkim instytucjonalnego, który pokazaª wyra¹nie niewydolno±¢mechanizmów ustrojowych kreowanych przez konstytucj¦ z 1952 r. Pokazaªa równie»zdeterminowany ówczesnymi warunkach politycznymi brak realnego zwi¡zku mi¦dzyobywatelem a reprezentuj¡cymi go organami, jak Sejm czy rady narodowe. Dlategowydaje si¦, »e koncepcja powoªania nowego organu opiniodawczo-konsultacyjnego niebyªa ide¡ stworzenia kolejnego fasadowego ciaªa, ograniczonego zasadami centralizmui jednomy±lno±ci. Mo»na zaryzykowa¢ tez¦, »e niespotykany w poprzednich okresachPolski Ludowej kryzys gospodarczy i spoªeczny spowodowaª pojawienie si¦ trwaªegoprzekonania o konieczno±ci autentycznej konsultacji spoªecznej i eksperckiej polity-ki ekonomicznej pa«stwa. Z drugiej strony, ówczesne warunki ustrojowe i politycznepowodowaªy, »e w±ród decydentów politycznych widziano konieczno±¢ oddzielenia kon-sultacji i opiniowania od podejmowania decyzji wi¡»¡cych inne podmioty. Te potrzebyzostaªy skanalizowane wªa±nie przez powoªanie Rady Spoªeczno-Gospodarczej przy Sej-mie PRL.

Rola plemienia Dinka w kon�ikcie mi¦dzy Póªnoc¡ a Poªudniemw Sudanie

Anna Maria Byty«

Uniwersytet Szczeci«ski

(. . . ) when the Dinka speak of 'Dinka', jieng, they cannot have in mind all Dinka, aswe know them to be. Though the names of some tribal groups (..) are widely knownthroughout Dinka country, no Dinka known the names of them all, or their number,or, with any certainty, the outline of their distribution. They know only that their

land is vast, and their people innunerable.

Godfrey Lienhardt

W caªej Afryce gªównym wyznacznikiem to»samo±ci jest przynale»no±¢ do grupyetnicznej. �ywotno±¢ tego faktu jest dla nas, Europejczyków, nieco archaiczna w do-bie wszechogarniaj¡cej integracji i wspólnotowo±ci. Wprawdzie Afryka«czycy tak»e si¦integruj¡, te» maj¡ Uni¦ i poczucie pewnej kontynentalnej wspólnotowo±ci. Zostaje tojednak na dalszym planie, w sferze pa«stwa, i nie do ko«ca zaistniaªego narodu. To za±,co ª¡czy Afryka«czyków najbardziej, to przynale»no±¢ do grupy etnicznej. Identy�ka-cja ta jest na tyle silna, »e nawet wspóªcze±nie przybiera formy walk mi¦dzyetnicznych,walk o podªo»u politycznym, a nie tylko o terytorium lub zasoby naturalne. Czasemgeneza tych kon�iktów si¦ga setki lat wstecz i ginie pomaªu w pami¦ci ludzkiej. Ichpocz¡tki ª¡cz¡ si¦ bowiem z odlegª¡ histori¡, z rzeczywistymi czy mitycznymi faktamisprzed epoki kolonialnego panowania europejskiego i nie zawsze tyczy si¦ to li tylkokwestii religii i podziaªu na plemiona1.

W przypadku najwi¦kszego pa«stwa w Afryce � Sudanu mamy do czynienia z wie-loma kon�iktami. Przede wszystkim Sudan podzieliªa wojna domowa mi¦dzy murzy«-skim Poªudniem a arabsk¡ Póªnoc¡2, która z przerwami trwaªa niemal od uzyskania

1 �Zadomowiony� ju» w polskiej literaturze termin �plemi¦� traktowa¢ b¦d¦ w sposób uproszczony,jako swego rodzaju nieostr¡ jednostk¦ klasy�kacji spoªecznej. W Sªowniku etnologicznym z 1987 r.plemi¦ traktowane jest jako �forma organizacji spoªecznej, której podstaw¡ jest grupa etniczna lubjej cz¦±¢, charakteryzuj¡ca si¦ wspólnot¡ terytorium, struktury politycznej oraz etnonimu�; Sªowniketnologiczny. Terminy ogólne, Warszawa � Pozna« 1987, s. 272�273.

2 Podziaª Sudanu na Póªnoc i Poªudnie zacz¡ª si¦ jeszcze przed uzyskaniem przez Sudan nie-podlegªo±ci, wynika z procesu zaludniania si¦ tych terenów w toku wielu fal migracji i ostatecznegorozmieszczenia si¦ na Póªnocy � ludów semickich, a na Poªudniu � nigro-chamickich, w tym Nilotów.

295

niepodlegªo±ci w 1956 roku do podpisania porozumienia pokojowego w roku 2005. Natle tego kon�iktu pojawiaªy si¦ kolejno � walki na wschodzie, walki w Darfurze, alei walki w samym Sudanie Poªudniowym, który, wydawaªoby si¦, powinien w jedno±ciwalczy¢ przeciw arabskiej Póªnocy.

Najliczniejsz¡ grup¡ etniczn¡ zamieszkuj¡c¡ Sudan Poªudniowy s¡ Dinka. Dla spo-ªeczno±ci mi¦dzynarodowej uosobienie caªego Poªudnia, dla podzielonych Poªudniow-ców � znienawidzeni uzurpatorzy wªadzy. W niniejszym artykule grupa Dinka zostaniezarysowana na tle historii Sudanu Poªudniowego, w której odegraªa niew¡tpliwie wa»n¡rol¦. Dinka to de facto maªo znana szerszemu ogóªowi grupa etniczna z PoªudniowegoSudanu, zamieszkuj¡ca tereny � Bahr el Ghazal w dorzeczu Nilu, poªudniow¡ cz¦±¢Kordofanu i Górnego Nilu. S¡ to gªównie rejony sawanny, a w rozlewiskach Nilu cz¦-±ciowo bagienne. Zaliczana jest obok takich plemion jak Nuer czy Szylluk (lub Szilluk)do Nilotów � grupy plemion zamieszkuj¡cych Dolin¦ Nilu. Obecnie szacuje si¦, »e jestich okoªo 2,5�3 mln3.

Dinka to lud pasterzy. W przeszªo±ci i wspóªcze±nie zajmowali si¦ gªównie hodowl¡bydªa, uwa»aj¡c j¡ za jedyne szlachetne zaj¦cie. S¡siednie plemiona, które poza hodowl¡w znacznym stopniu trudniªy si¦ tak»e rolnictwem (Anuak, Lotuka czy Bari)4 uwa»aªy,w pewnym sensie, za swoich podwªadnych. Hodowla bydªa stanowi nieodª¡czny element»ycia. Struktura spoªeczna, polityczna i caªo±¢ funkcjonowania Dinka uzale»niona jestod bydªa. Otó» pierwotnie plemi¦ nale»¡ce do danej grupy plemiennej (Riek, Bor i in-ne) byªo najwi¦ksz¡ grup¡ (zwan¡ wut), która zajmowaªa si¦ wypasem stada bydªa.Wut byª równoznaczny z obozowiskiem jednego stada. Co wi¦cej powszechn¡ praktyk¡byª wzrost pomniejszych jednostek w ramach wut � klanów, w wi¦ksze grupy, maj¡ceswoje wªasne stado bydªa (stawaªy si¦ wtedy kolejnym wut). Zwi¡zane jest to z ogóln¡�lozo�¡ Dinka, którzy uwa»aj¡ si¦ za wolnych, mog¡cych rozdziela¢ si¦ od swoich grupplemiennych i plemion, tworz¡c nowe. Dzi¦ki temu unikali wewn¦trznych kon�iktów.W przeszªo±ci, uwa»aj¡ Dinka, stanowili pewn¡ caªo±¢, zostali jednak w toku w¦drówek,migracji podzieleni. Dlatego dopuszczalne byªo oddzielanie si¦ od plemienia i zakªada-nie nowej, silnej grupy z wªasnym stadem5. Przywi¡zanie do bydªa uwidaczniane byªow ka»dej niemal sferze spoªecznej � nazewnictwie, sªownictwie, ta«cach rytualnych,

W artykule sªowa �Póªnoc� i �Poªudnie� oznaczaj¡ ponadto: Poªudnie � poªudniowa cz¦±¢ Sudanuobejmuj¡ca 10 stanów administracyjnych, zamieszkana gªównie przez ludno±¢ murzy«sk¡ wyznaj¡c¡religie chrze±cija«skie i animistyczne (wierzenia rodzime). Póªnoc � centralna i póªnocna cz¦±¢ Suda-nu, zamieszkaªa gªównie przez ludno±¢ wyznaj¡c¡ islam (Arabowie, Nubijczycy, plemiona Beja czyShaigiya). Póªnoc uto»samiana jest rz¡dem centralnym w Chartumie.

3 W spisie ludno±ci z 1983 r. Dinka stanowi¡ ok. 40% ludno±ci Poªudnia i ok. 11% ludno±ci caªegoSudanu, ostatni, pi¡ty spis ludno±ci z kwietnia 2008 r. liczb¦ ludno±ci Sudanu Poªudniowego szacujena ok. 8,2 mln, z czego Dinka stanowi ok. 2,5�3 mln: M.H. Fadlalla, Short History of Sudan, LincolnNE 2004, s. 76; Gurtong Trust � Peace and Media Project [na:] www.gurtong.net.

4 Wszyscy Niloci Sudanu Poªudniowego to ludy pasterskie. Hodowla bydªa uchodzi tam za pod-stawowe zaj¦cie. Dodatkowo upraw¡ ziemi zajmowaªo si¦ wi¦kszo±¢ plemion z mniejsz¡ lub wi¦ksz¡intensywno±ci¡. Niektóre grupy, jak Bari, prowadziªy jednak bardziej osiadªy tryb »ycia i w nieco wi¦k-szym zakresie trudniªy si¦ rolnictwem. Nawet Dinka uprawiali ziemi¦, ale w tak znikomej ilo±ci, »e niestarczaªo im pªodów rolnych od jednego zbioru do drugiego. Warto zaznaczy¢, »e obecnie proporcjehodowli bydªa i rolnictwa wygl¡daj¡ inaczej. Po wojnie upraw¡ ziemi i ryboªówstwem zaj¦to si¦ tamna szersz¡ skal¦.

5 G. Lienhardt, The Western Dinka [w:] Tribes without rules. Studies in African SegmentarySystem, red. J. Middleton, D. Tait, Londyn 1958, s. 114�115.

296

Rysunek 1.1: Dinka i ich s¡siedzi. [�ródªo: opracowanie wªasne na podstawie E.E. Evans-Pritchard, The Nuer. A Description of the Modes of Livelihood And Political Institutions of

a Nilotic People, Londyn 1940, s. 4�5. Rys. A. Bajur.]

obrz¦dach o�arnych itp. Ka»dy mªody m¦»czyzna dostawaª na wªasno±¢ swojego bykai opiekowaª si¦ nim. Samoidenty�kacja byªa bardzo silna � m¦»czyzn¦ i zwierz¦ na-zywano tym samym imieniem, mªodzi cz¦sto chcieli upodobni¢ si¦ do swojego byka,wykrzywiaj¡c swoje dªonie ponad gªow¦ w czasie ta«ców lub gdy sami wypasali bydªo.Wyginanie byªo zwi¡zane ze sztucznie, szeroko rozstawionymi rogami byka, który byªpo±wi¦cany na o�ar¦. Takie byki byªy odpowiednikiem mªodych wojowników. Mªodzim¦»czy¹ni cz¦sto przebywali sami ze swoimi bykami. Po±ród Dinka panowaªo poczu-cie, »e bydªo rozumie czªowieka, na przykªad przed zªo»eniem o�ary z dorodnego bykaDinka skªadali do niego ró»ne pro±by.

To, co wyró»nia antropologicznie Dinka, i w ogóle Nilotów to przede wszystkimwysoki wzrost. Generalnie do charakterystycznych cech �zycznych Nilotów zalicza si¦poza wysokim wzrostem (±rednia 178 cm) lekko wydªu»one gªowy (dolichocefaliczne)i bardzo ciemn¡ pigmentacj¦ skóry. Jeszcze w pierwszej poªowie XX wieku m¦»czy¹-

297

ni chodzili na ogóª nago, a nawet je±li mieli na sobie jakie± okrycie, to genitalia byªyodkryte. Kobiety ubrane byªy w skórzane fartuchy z przodu i z tyªu. Kiedy± usuwanodolne siekacze i wykonywano blizny na czole, obecnie kontynuuje si¦ tylko skary�ka-cj¦. Jeszcze za czasów obserwacji Charlesa Seligmana (przebywaª w Sudanie w latach1909�1912, 1921�1922) Niloci, w tym Dinka, byli dumni ze swojej rasy, zachowywa-li pewn¡ rezerw¦ w stosunku do innych ludów i brak zainteresowania europejskimistrojami czy przedmiotami, co byªo zjawiskiem unikatowym w Afryce6.

Struktura spoªeczno-polityczna Dinka jest niezwykle zªo»ona. Wiele tradycyjnychpodziaªów zaburzyªa dªugotrwaªa wojna domowa. Jednak w toku analizy bada« prze-prowadzonych przez antropologów brytyjskich Charlesa Seligmana, Godfreya Lienhard-ta czy Edwarda Evans-Pritcharda na pocz¡tku XX wieku wyªania si¦ obraz niezwykleciekawej grupy etnicznej, której pierwotne funkcjonowanie opiera si¦ na skomplikowa-nym podziale rodowym i uzale»nione jest w znacznym stopniu, co opisano powy»ej, odhodowli bydªa. Dinka to lud acefaliczny. Tradycyjnie zatem grupy Dinka byªy od siebiecaªkowicie niezale»ne, nie posiadaªy (jak s¡siedni Szyllukowie) wspólnego wodza. Ichorganizacja opieraªa si¦ na totemicznych klanach patrylinearnych. Dinka nie tworzylispójnej caªo±ci, dzielili si¦ na okoªo 25 grup (za Lienhardtem � tribal groups), z którychka»da miaªa okre±lone terytorium zakre±lone zazwyczaj naturalnymi granicami rzeki,bagna czy lasu. Grupy Riek, Bor, Palok, Ruweng, Mon Than, Agar, Aliab, Ngok,Niel czy Twi liczyªy od kilku do kilkunastu tysi¦cy czªonków7. Grupa taka byªa swo-istym zespoªem pomniejszych plemion (czasami byªo ich par¦na±cie w takiej grupie),zamieszkuj¡cych okre±lony teren. Takie plemiona dzieliªy si¦ dalej na �subplemiona�(subtribes), które gdy byªy liczne � dzieliªy si¦ na kolejnych par¦. Takie �subplemiona�posiadaªy swoich �subwodzów� (subchiefs) i byªy u»ywane za panowania brytyjskiegodo celów administracyjnych. Najmniejsz¡ jednostk¦ stanowiªy rozszerzone rodziny8.

Nie tylko wewn¦trzna struktura Dinka jest zªo»ona. Równie» najbardziej powszech-ne rozró»nienie na �swoich� i �obcych� ma u Dinka skomplikowany przebieg. Otó» mimoi» nie wszystkie grupy Dinka znaj¡ si¦, jest mi¦dzy nimi przyj¦te, i» stanowi¡ jedn¡spoªeczno±¢ i nazywaj¡ siebie thai, co mo»na tªumaczy¢ jako �ludzie�. Obcy nazywanis¡ jur, przy czym ow¡ odr¦bno±¢ okre±la przede wszystkim kolor skóry (Europejczy-cy, Arabowie i inni Afryka«czycy), rozró»nienie stosowane jest tak»e dla innych grupzamieszkuj¡cych tereny Sudanu Poªudniowego, wyj¡tek stanowi¡ Nuerzy, »yj¡cy w s¡-siedztwie Dinka � nie s¡ oni traktowani jako obcy, jur, ale jako thai9. Plemiona Nueri Dinka s¡ bowiem do siebie podobne pod wzgl¦dem �zycznym, j¦zykowym i zwycza-jowym, tak »e wªa±ciwie nie mo»e by¢ w¡tpliwo±ci odno±nie ich wspólnych korzeni.Jednak historia ich zró»nicowania nie jest znana. W±ród Nuerów i Dinka znany jestmit, który tªumaczy odwieczn¡ wrogo±¢ pomi¦dzy nimi. Otó» prawie zawsze to Nuerzys¡ agresorami i naje»d»aj¡ na Dinka, a ci przyjmuj¡ to jako normalny stan rzeczy,

6 C.G. Seligman, Ludy Afryki, Warszawa 1972, s. 170�171.7 The Dinka [na:] http://www.gurtong.org/resourcecenter/people/pro�le_tribe.asp?TribeID=94,

(25.05.10.).8 G. Lienhardt, op. cit., s.102�106.9 G. Lienhardt, The Western Dinka [w:] Tribes without rules. Studies in African Segmentary

System, J. Middleton, D. Tait red., Londyn 1958, s. 108.

298

Rysunek 1.2: Podziaª Dinka. [�ródªo: opracowanie wªasne na podstawie G. Lienhardt,Divinity and experience: the religion of the Dinka, Oxford 1973, s. 8. Rys. A. Bajur.]

poniewa» mit tªumaczy i usprawiedliwia tak¡ sytuacj¦. Plemi¦ Nuerów i Dinka jestreprezentowane w tym micie jako dwoje synów boga, który obiecaª swoj¡ star¡ krow¦Dinkom, a mªodego cielaka Nuerom. W nocy Dinka zakradli si¦ do miejsca, gdzie bógtrzymaª bydªo, i imituj¡c gªos Nuerów, otrzymali cielaka. Kiedy bóg dowiedziaª si¦,»e zostaª oszukany, byª bardzo zªy i naªadowaª Nuerów wrogo±ci¡ do Dinka. Nakazaªim m±ci¢ si¦ na nich poprzez naje»d»anie ich bydªa do ko«ca ±wiata. Historia ta znanaprzez oba plemiona, stanowi poniek¡d wytªumaczenie relacji mi¦dzy nimi. Otó» Nuerzynaje»d»aj¡ na Dinka i otwarcie porywaj¡ ich bydªo, kiedy Dinka stosuj¡ w tym celupodst¦p i zdrad¦. Mówi si¦, »e Dinka b¦d¡ zawsze »y¢ z kradzie»y, a Nuerzy z wojny10.

Odk¡d Sudan uwolniª si¦ spod brytyjskiego panowania, Dinka d¡»¡ do przej¦ciakontroli na terenach Sudanu Poªudniowego. Przy caªej »¡dzy wªadzy, jak¡ posiadaj¡,ciekawym jawi si¦ fakt, i» jak zostaªo to opisane powy»ej � sami »yj¡ podzieleni na grupybez wyra¹nej przewagi jednej z nich. W ksi¡»ce Tribes without rules Godfrey Lienhardt

10 E.E. Evans-Pritchard, The Nuer. A Description of the Modes of Livelihood And Political Insti-tutions of a Nilotic People, Londyn 1940, s. 125.

299

opisaª fenomen grup etnicznych, które nie posiadaj¡ centralnego przywództwa i »yj¡w pewnej decentralizacji, cho¢ jednocze±nie odznaczaj¡ si¦ swoist¡ jedno±ci¡. Jedn¡z takich grup etnicznych s¡ wªa±nie Dinka.

Niezwykle wa»na rola tego plemienia w historii Sudanu wi¡»e si¦ z jego przywód-czym charakterem. Uwidoczniªo si¦ to, gdy pierwsi dziaªacze polityczni z Chartumuporozumieli si¦ z Brytyjczykami odno±nie nadania Sudanowi niepodlegªo±ci, nie bior¡cpod uwag¦ odmiennych racji mieszka«ców z poªudniowej cz¦±ci kraju. Dinka si¦gn¦li powªadz¦. Dowódca Suda«skiego Ruchu Wyzwolenia Sudanu i jego militarnego skrzydªaSudan People's Liberation Movement/Army, (dalej: SPLM/A) i pierwszy prezydentSudanu Poªudniowego John Garang pochodziª wªa±nie z plemienia Dinka. Jest nimtak»e obecny prezydent Salva Kiir Mayardit i wi¦kszo±¢ przedstawicieli zasiadaj¡cychw rz¡dzie autonomicznego Sudanu Poªudniowego. Jednak Dinka prze»ywali wojn¦ nietylko jako wojownicy, ale tak»e jako o�ary. Ponad poªowa szacowanego na 2,5�3 mlnludzi plemienia ze strachu przed wojn¡ uciekªa do s¡siednich krajów � Etiopii, Ugandy,Kenii czy Konga, cz¦±¢ udaªa si¦ w dªug¡ w¦drówk¦ do stolicy Sudanu, Chartumu. Pozako«czeniu wojny domowej w 2005 roku Dinka, jak inne plemiona z Poªudnia, wracaj¡do miejsca swojego pochodzenia.

Warto przyjrze¢ si¦ temu, jak ksztaªtowaªa si¦ polityczna postawa Dinka od czasówkolonialnych, kiedy to sprawuj¡cy w Sudanie wªadz¦ Brytyjczycy zamkn¦li Poªudnieprzed islamsk¡ Póªnoc¡. Brytyjski system rz¡dów po±rednich zakªadaª pewn¡ form¦ sa-morz¡dno±ci lokalnej w caªym kraju. Jednak wyznaczenie pomniejszych plemion (sub-tribes) jako jednostek administracyjnych w widoczny sposób naruszyªo hierarchi¦ po-dziaªów w±ród Dinka, powoduj¡c kategoryzacj¦ inn¡ od tradycyjnej. System brytyjskizakªadaª, »e na szczeblu lokalnym wªadza nale»e¢ ma do tradycyjnych przywódców.System ten przyznawaª lokalnym spoªeczno±ciom oraz oddzielnym grupom etnicznymspor¡ niezale»no±¢ i wªasne s¡downictwo w wewn¦trznych kon�iktach. Co najbardziejznamienne � za czasów panowania Brytyjczyków z trzech poªudniowych prowincji: Bahral-Ghazal, Ekwatorii i Górnego Nilu utworzono tzw. dystrykt zamkni¦ty, do któregomuzuªmanie z Póªnocy mogli dojecha¢ tylko za specjalnym zezwoleniem, co miaªo za-pobiega¢ dalszej islamizacji kraju. Decyzja ta zdaniem Suda«czyków staªa si¦ najpo-wa»niejsz¡ przyczyn¡ kon�iktu z Poªudniem11.

Ju» w 1923 roku powstaªa pierwsza polityczna organizacja Suda«czyków. Ali Abdal-Latif z pochodzenia Dinka zaªo»yª Lig¦ Biaªej Flagi � organizacj¦, która d¡»yªa dostworzenia pa«stwa w dolinie Nilu pod berªem króla Egiptu12. Kolejne organizacje za-cz¦ªy powstawa¢ dopiero pod koniec lat 30. w Chartumie, zakªadane byªy ju» przedewszystkim przez arabskich studentów i gªosiªy gªównie polityczn¡ walk¦ o uzyskanieniepodlegªo±ci przez Sudan. Na Póªnocy rozpocz¦ªo si¦ zatem budowanie zaplecza po-litycznego przez Arabów. Ju» w 1952 roku Zgromadzenie Ustawodawcze (na czele zezwolennikami niepodlegªego Sudanu) uchwaliªo statut samorz¡dowy, tworz¡c dwuizbo-wy parlament i rz¡d, skªadaj¡cy si¦ z samych Suda«czyków z Póªnocy. Gubernator

11 M. Z¡bek, Historia Sudanu do 1989 roku [w:] Róg Afryki, red. J. Mantel-Nie¢ko, M. Z¡bek,Warszawa 1999, s. 123�125.

12 F.M. Deng, War of Visions: Con�ict of Identities in the Sudan, Waszyngton 1995, s. 104.

300

generalny odpowiedzialny byª od tamtej chwili wyª¡cznie za polityk¦ zagraniczn¡ i Su-dan Poªudniowy. Kolejnym krokiem do niepodlegªo±ci byªy wybory pod koniec 1953roku, w których na 97 miejsc Partia Poªudnia z Sudanu Poªudniowego zaj¦ªa tylko913. Ju» wtedy widoczne byªo, i» przejmowanie wªadzy w tworz¡cym si¦ niepodlegªymSudanie przypadªo w udziale tylko arabskiej cz¦±ci ludno±ci, która nie chciaªa dostrzeckulturowej odr¦bno±ci Poªudnia. Próbowano natomiast przeprowadzi¢ szybki procesarabizacji i islamizacji tych terenów, dlatego jeszcze przed 1956 roku doszªo tam dowalk.

Wobec takiej polityki prowadzonej przez pierwsze suda«skie rz¡dy w Chartumie naPoªudniu zacz¡ª organizowa¢ si¦ ruch oporu. W lutym 1962 roku ojciec Saturnino Lahu-re, Joseph Oduho � z plemienia Lotuko z Torit w Ekwatorii i William Deng, pochodz¡cyz plemienia Dinka z Tonj z Bahr al-Ghazal oraz Aggreja D»adena z Bari z Juby zaªo-»yli w Kinszasie organizacj¦ Narodowy Zwi¡zek Suda«sko-Afryka«skich Zamkni¦tychDystryktów (udan African Closed District National Union, dalej: SACDNU), którazmieniªa po paru latach nazw¦ na Narodowy Zwi¡zek Suda«sko-Afryka«ski (SudanAfrican National Union, dalej: SANU) z siedzib¡ w Kampali. Jeszcze wtedy najwa»-niejsze grupy etniczne Sudanu Poªudniowego potra�ªy dziaªa¢ wspólnie. Czªonkowietej organizacji rekrutowali si¦ po±ród uchod¹ców poªudniowosuda«skich w Ugandzie.W 1963 roku powstaªa partyzancka armia o nazwie Jad W¦»a (Anya Nya), skªadaj¡casi¦ z weteranów z 1955 roku. W toku walk doszªo do podziaªu SANU, z którego wyªoniªsi¦ Ruch Wyzwolenia Sudanu Poªudniowego (Southern Sudan Liberation Movement,dalej: SSLM) stworzony przez pªk. Josepha Lagu (Madi) zarz¡dzaj¡cego ruchem AnyaNya.

Walki z Póªnoc¡ ustaªy na pocz¡tku lat 70. i w 1972 roku w Addis Abebie doszªodo porozumienia mi¦dzy rz¡dem suda«skim a przywódcami walcz¡cych na Poªudniuugrupowa«. Postanowiono o utworzeniu autonomicznego rz¡du Regionu Poªudniowego,który miaª przej¡¢ zarz¡dzanie caªym Poªudniem, zostawiaj¡c w roli rz¡du centralnegojedynie sprawy zagraniczne, obronno±ci, �nansów i planowania. Partyzanci z Anya Nyamieli zosta¢ wª¡czeni do armii suda«skiej. Pierwszym prezydentem Regionu Poªudnio-wego (jednocze±nie wiceprezydentem caªego Sudanu) zostaª Abel Alier � z plemieniaDinka-Bor. Pokój w Addis Abebie poªo»yª kres wojnie Póªnocy z Poªudniem na dªugie11 lat, jednak w tym czasie w samym Poªudniu miaªy miejsce spory etniczne i perso-nalna rywalizacja. Najgro¹niejsza byªa integracja siª Anya Nya wojskami rz¡dowymi,polityczna dominacja Dinka w rz¡dzie oraz korupcja urz¦dników. W oparciu o wi¦zietniczne najªatwiej byªo zdoby¢ posad¦. Trybalizm byª naturaln¡ konsekwencj¡ trady-cyjnych wi¦zów spoªecznych.

Niepokój na Poªudniu doprowadziª do rozwi¡zania przez prezydenta Sudanu Nime-iriego zawartych w porozumieniu postanowie«. Odpowied¹ Poªudnia, pod przewodnic-twem Dinka oczywi±cie, byªa natychmiastowa. W 1983 roku zbuntowaª si¦ 105 batalionarmii suda«skiej stacjonuj¡cy w Bor w prowincji Górny Nil, ogªaszaj¡c powstanie AnyaNya II. Do stªumienia rebelii zostaª wysªany inny oddziaª armii suda«skiej pod wodz¡pªk. Johna Garanga, z Dinka, który zamiast stªumi¢ bunt, przyª¡czyª si¦ do niego,

13 M. Z¡bek, op. cit., s. 129.

301

a nawet stan¡ª na czele politycznej organizacji walcz¡cej z rz¡dem w Chartumie �Ludowego Ruchu Wyzwolenia Sudanu (Sudan People's Liberation Movement, dalej:SPLM) oraz jego zbrojnego ramienia � Ludowej Armii Wyzwolenia Sudanu (SudanPeople's Liberation Army, dalej: SPLA)14. Z tym »e kierowane przez Garanga SPLMnie d¡»yªo do autonomii czy wyzwolenia Poªudnia, ale do zmiany rz¡du i polityki w ca-ªym kraju, a od 1983 roku SPLM popieraªo (przynajmniej w osobie Johna Garanga)polityk¦ tzw. tygla � zakªadaj¡c¡ wymieszanie si¦ ró»nych grup etnicznych, z którychmiaªaby powsta¢ nowa jako±¢ � naród suda«ski, a katalizatorem tego procesu miaªabyby¢ kultura arabska15. Rz¡d próbowaª przedstawi¢ walk¦ SPLA jako wojn¦ Dinka zewszystkimi innymi grupami, powoªuj¡c przeciw nim Nuerów, historycznie skªóconychz Dinka. W latach 1984�1987 milicja Anya Nya II byªa powa»n¡ przeszkod¡ w mili-tarnej dominacji SPLA na Poªudniu. Doszªo do wielu nadu»y¢ (mordy na kobietachi dzieciach), których w toku historycznych walk plemiennych mi¦dzy Dinka a Nueraminie byªo, a które wywoªaªa atmosfera wojny. W 1987 roku doszªo do cz¦±ciowego zjed-noczenia walcz¡cych oddziaªów, w imi¦ powstania przeciw rz¡dowi w Chartumie. Do1989 roku SPLA pod wodz¡ Johna Garanga zdobywaªo kolejne miasta na Poªudniu.

Nowy przywódca Sudanu, Omar Al-Bashir, zdobyª wªadz¦ w wyniku zamachu sta-nu w 1989 roku. Prezydent postawiª sobie za cel przywrócenie pokoju na Poªudniu,trudne rozmowy z Johnem Garangiem nie przyniosªy jednak rezultatu. W tym okre-sie doszªo dodatkowo do wewn¦trznego rozªamu w SPLM � oskar»ono Johna Garangao tendencje dyktatorskie, masakry ludno±ci cywilnej, a nade wszystko o zgod¦ na kon-federacj¦ z Chartumem, wobec coraz mocniejszych gªosów niepodlegªo±ciowych. Byªoto tak»e oznak¡ odrodzenia si¦ sporu mi¦dzy ludno±ci¡ Dinka, wspieraj¡c¡ Johna Ga-ranga, a Nuerami, z których pochodziª Riek Machar, stoj¡cy na czele secesji. Z rozªamupowstaªy ugrupowania Dinka i Nuerów � SPLM-Toryt (Garang) i SPLM-Nasir (potemSPLM-Unity, powstaªa z poª¡czenia SPLM-Nasir i organizacji Force of Unity; SPLM-Udowodziª Nuer, Riek Machar, trzon stanowili Nuerowie). Frakcje walczyªy ze sob¡, coprzyczyniªo si¦ do odbicia przez oddziaªy rz¡dowe paru miast Poªudnia. W 1994 rokuodbyªa si¦ konferencja SPLM, na której Garang ogªosiª powstanie politycznej i admini-stracyjnej jednostki: Nowego Sudanu. Okre±lono jego granice terytorialne, ustanowionoadministracj¦ cywiln¡, wojskow¡, utworzono rz¡d. Za gªówny cel obrano doprowadzeniedo samostanowienia Poªudnia. Nowego Sudanu nie uznaª ani rz¡d w Chartumie, aniSPLM-U pod wodz¡ Rieka Machara, który uznaª to za walk¦ psychologiczn¡, a samzmieniª nazw¦ na Armi¦ Wyzwolenia Poªudniowego Sudanu (South Sudan Indepen-dence Army, dalej: SSIA), co miaªo podkre±li¢ cel walki. Doszªo jednocze±nie do nowejofensywy. Najsilniejsz¡ frakcj¡ pozostawaª odªam Garanga. Opozycyjne wobec rz¡-du Omara Al-Bashira partie z Chartumu wspóªpracowaªy gªównie z nim16. Podziaªypolityczne na Poªudniu przekªadaªy si¦ tak»e na relacje etniczne na pªaszczy¹nie cy-wilnej � dochodziªo do walk Dinka z Nuerami. Ju» w 1999 roku interweniowaªo ONZi ostatecznie w 2002 roku podpisano porozumienie, które asygnowali sami przywódcy

14 M. Paweªczak, Wojna domowa w Sudanie 1983�2005 [w:] Kon�ikty kolonialne i postkolonialnew Afryce i Azji 1869�2006 pod red. P. Ostaszewskiego, Warszawa 2006, s. 897�899.

15 M. Z¡bek, op. cit., s. 152.16 M. Z¡bek, Sudan pod rz¡dami fundamentalistów (1989�1995) [w:] Róg Afryki..., s. 160�168.

302

Garang i Mahar17. Do podpisania pokoju ko«cz¡cego wojn¦ domow¡ mi¦dzy Póªnoc¡a Poªudniem, mi¦dzy Dinka a Nuerami panowaª wzgl¦dny pokój.

Po podpisaniu porozumienia pokojowego i zako«czeniu dªugoletniej wojny domowejw 2005 roku wielu Dinka powróciªo na ojczyste tereny. Tam jednak sytuacja nie byªanajlepsza. Wcze±niej ostrzegano ±wiat, »e je±li wojna domowa byªa ogromn¡ tragedi¡dla milionów uchod¹ców, to teraz z kolei katastrof¡ humanitarn¡ b¦d¡ masowe powrotydo zniszczonej wojn¡ ojczystej ziemi pasterzy i rolników. Prezydent Sudanu Poªudnio-wego i wiceprezydent Sudanu � John Garang zgin¡ª trzy tygodnie po zaprzysi¦»eniu nastanowisko. Powracaj¡c do kraju, Dinka wzmacnia swoje poczucie etnicznej solidarno-±ci, pomaga to bowiem w walce o awans polityczno-ekonomiczny. Jak zauwa»a MaciejKurcz, w odniesieniu do Dinka czy Nuerów charakterystyczne jest �obni»enie znaczeniani»szych szczebli taksonomicznych, jak linea», ród czy plemi¦, na rzecz to»samo±ci szer-szej � etnicznej�18. Zauwa»y¢ mo»na, »e znacznie zmienia si¦ system funkcjonowaniaspoªeczno-politycznego Dinka, który pierwotnie narzucaª nadrz¦dno±¢ plemienia i gru-py plemiennej. Teraz najsilniejszym staje si¦ ogólnie Dinka jako caªo±¢, bez wewn¦trz-nych podziaªów. Dodatkowo Dinka poza hodowl¡ bydªa zaczynaj¡ uprawia¢ ziemi¦ czyzajmowa¢ si¦ poªowami ryb, pierwotnie byªo to zaj¦ciem pobocznym.

Dinka rz¡dz¡ w Sudanie Poªudniowym, nie tylko maj¡c przewag¦ w administra-cji pa«stwowej. Ich fenomen polega na szerokiej obecno±ci we wszystkich strukturachspoªecznych, pa«stwowych i ekonomicznych. Dinka jednocz¡ si¦, zapominaj¡c o we-wn¦trznych podziaªach. Tworz¡ oddziaªy wojskowe, które ucz¡ mªodych Dinka walczy¢w wisz¡cym w powietrzu kon�ikcie z Chartumem. To Dinka zajmuj¡ najbardziej intrat-ne posady i przez tak silny trybalizm antagonizuj¡ wobec siebie wszystkie inne grupyzamieszkuj¡ce Sudan Poªudniowy. Równie» w opinii mi¦dzynarodowej Dinka niejed-nokrotnie � jako najliczniejsza grupa etniczna z Sudanu Poªudniowego � postrzeganajest jako ta najwa»niejsza, uto»samiana z Poªudniem i przeciwnikami rz¡du w Char-tumie. Kreowaniu takiego wizerunku na arenie ±wiatowej sprzyjaj¡ takie postaci jak�Zagubieni chªopcy z Sudanu�, których historia zostaªa spisana, a ostatnio wyre»ysero-wana czy modelka Alek Wek, która pomaga w szerzeniu ±wiadomo±ci na temat sytuacjiw Sudanie Poªudniowym.

Faktem pozostaje niegasn¡ce, a po wojnie wr¦cz rosn¡ce wewn¦trzne skªócenie et-niczne w tym regionie � najbardziej pomi¦dzy Dinka a Nuerami. Komplikuje to spraw¦ewentualnego jednogªo±nego dziaªania wobec rz¡du w Chartumie. Dotychczasowe do-±wiadczenie wskazuje, »e w wypadku opowiedzenia si¦ ludno±ci Sudanu Poªudniowegoza utworzeniem odr¦bnego pa«stwa w referendum 2011 roku Dinka z pewno±ci¡ b¦d¡ubiega¢ si¦ o przywództwo w jego strukturach.

17 M. Paweªczak, op. cit., s. 911.18 M. Kurcz, D»uba po wojnie domowej w Sudanie Poªudniowym (widziana oczami etnografa),

Afryka, Biuletyn Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego, nr 25, Warszawa 2007, s. 102.