Mentoring - inspiracja, motywacja. Praktyczne aspekty kształcenia dziennikarzy - o niezbędnych...

13
1 | Strona Anna Martens Mentoring – inspiracja, motywacja Praktyczne aspekty kształcenia dziennikarzy – o niezbędnych kompetencjach i mapie kontekstów (robocza wersja artykułu, który ukazał się w książce „Dydaktyka dziennikarstwa. Opinie i postulaty”, pod red. Sławomira Gawrońskiego, Konsorcjum Akademickie, Kraków-Rzeszów-Zamość 2011, s. 161-183) W XXI wieku, w czasie niezwykle szybkiego rozwoju społeczeństwa informacyjnego, w okresie ciągłych zmian, których nie sposób do końca kontrolować, niezbędne jest stworzenie podstaw takiego procesu edukacyjnego, który będzie w stanie przygotować młodych ludzi na wyzwania niestabilnego, dynamicznego i bardzo wymagającego rynku pracy, na którym wkrótce będą musieli walczyć o swoją pozycję. Proces kształcenia przyszłych dziennikarzy podlega tym samym regułom i stawia przed nami duże wymagania, bowiem przekazywana wiedza musi spełniać coraz więcej kryteriów. W dobie tak szybkiego rozwoju cywilizacyjnego trudno jest przekazywać wiedzę, która nie zdezaktualizuje się, zanim młody człowiek skończy studia. Równie karkołomne jest przygotowanie takiego przekazu, który nie tylko zainteresuje młode pokolenie – wychowane na obrazach i spędzające większość czasu w przestrzeni wirtualnej – ale będzie atrakcyjny, a przede wszystkim przyswajalny i przydatny w praktyce. Te wątpliwości w przypadku studiów dziennikarskich stają się jeszcze bardziej zasadne, ponieważ stajemy przed zadaniem kształcenia do zawodu, który posiada tak wiele specjalizacji, odmian i nisz, że de facto wymaga umiejętności człowieka orkiestry 1 . W sytuacji, gdy coraz więcej dziennikarzy samodzielnie musi realizować materiały w kilku różnych mediach jednocześnie, wykształcenie człowieka, który podoła takiemu wyzwaniu, wymaga ogromnej elastyczności i swoistej uniwersalności treści nauczania. Tutaj napotykamy kolejny problem – w jaki sposób przygotować uniwersalny i elastyczny program studiów dla coraz większej rzeszy studentów, którzy charakteryzują się bardzo różnym poziomem wiedzy i umiejętności jej przyswajania, a także mają inne oczekiwania wobec studiów. Główne trudności zostały zdefiniowane – są to szybkie tempo dezaktualizowania się pewnych treści oraz sposób absorbowania informacji, do jakiego przyzwyczajeni są dzisiejsi studenci. Jeśli chodzi o metody uczenia się i czas potrzebny na przyswojenie wiedzy, dodatkową trudność napotykamy w wypadku studiów niestacjonarnych, gdzie nagromadzenie w krótkim czasie zbyt dużej liczby zajęć powoduje, iż większości studentów wiele istotnych treści umyka lub nie nadążają z ich przyswajaniem. Sposób percepcji świata przez młode pokolenie został 1 Zwłaszcza w kontekście coraz popularniejszego zapełniania portali internetowych materiałami multimedialnymi, w których dziennikarz musi wykazać się umiejętnością pracy z tekstem, dźwiękiem i obrazem.

Transcript of Mentoring - inspiracja, motywacja. Praktyczne aspekty kształcenia dziennikarzy - o niezbędnych...

1 | S t r o n a

Anna Martens

Mentoring – inspiracja, motywacja Praktyczne aspekty kształcenia dziennikarzy –

o niezbędnych kompetencjach i mapie kontekstów (robocza wersja artykułu, który ukazał się w książce „Dydaktyka dziennikarstwa. Opinie i postulaty”, pod

red. Sławomira Gawrońskiego, Konsorcjum Akademickie, Kraków-Rzeszów-Zamość 2011, s. 161-183)

W XXI wieku, w czasie niezwykle szybkiego rozwoju społeczeństwa informacyjnego, w okresie ciągłych zmian, których nie sposób do końca kontrolować, niezbędne jest stworzenie podstaw takiego procesu edukacyjnego, który będzie w stanie przygotować młodych ludzi na wyzwania niestabilnego, dynamicznego i bardzo wymagającego rynku pracy, na którym wkrótce będą musieli walczyć o swoją pozycję. Proces kształcenia przyszłych dziennikarzy podlega tym samym regułom i stawia przed nami duże wymagania, bowiem przekazywana wiedza musi spełniać coraz więcej kryteriów. W dobie tak szybkiego rozwoju cywilizacyjnego trudno jest przekazywać wiedzę, która nie zdezaktualizuje się, zanim młody człowiek skończy studia. Równie karkołomne jest przygotowanie takiego przekazu, który nie tylko zainteresuje młode pokolenie – wychowane na obrazach i spędzające większość czasu w przestrzeni wirtualnej – ale będzie atrakcyjny, a przede wszystkim przyswajalny i przydatny w praktyce.

Te wątpliwości w przypadku studiów dziennikarskich stają się jeszcze bardziej zasadne, ponieważ stajemy przed zadaniem kształcenia do zawodu, który posiada tak wiele specjalizacji, odmian i nisz, że de facto wymaga umiejętności człowieka orkiestry1. W sytuacji, gdy coraz więcej dziennikarzy samodzielnie musi realizować materiały w kilku różnych mediach jednocześnie, wykształcenie człowieka, który podoła takiemu wyzwaniu, wymaga ogromnej elastyczności i swoistej uniwersalności treści nauczania. Tutaj napotykamy kolejny problem – w jaki sposób przygotować uniwersalny i elastyczny program studiów dla coraz większej rzeszy studentów, którzy charakteryzują się bardzo różnym poziomem wiedzy i umiejętności jej przyswajania, a także mają inne oczekiwania wobec studiów.

Główne trudności zostały zdefiniowane – są to szybkie tempo dezaktualizowania się pewnych treści oraz sposób absorbowania informacji, do jakiego przyzwyczajeni są dzisiejsi studenci. Jeśli chodzi o metody uczenia się i czas potrzebny na przyswojenie wiedzy, dodatkową trudność napotykamy w wypadku studiów niestacjonarnych, gdzie nagromadzenie w krótkim czasie zbyt dużej liczby zajęć powoduje, iż większości studentów wiele istotnych treści umyka lub nie nadążają z ich przyswajaniem. Sposób percepcji świata przez młode pokolenie został

1 Zwłaszcza w kontekście coraz popularniejszego zapełniania portali internetowych materiałami multimedialnymi, w których dziennikarz musi wykazać się umiejętnością pracy z tekstem, dźwiękiem i obrazem.

2 | S t r o n a

wyjątkowo trafnie opisany w studium Dona Tapscotta Cyfrowa dorosłość. Jak pokolenie sieci zmienia nasz świat, w którym autor określa kilka istotnych cech charakteryzujących tzw. pokolenie sieci, koncentrując się na zdefiniowaniu roli nauczyciela: „Nauczyciele powinni współdziałać z uczniami pomagać im w samodzielnym odkrywaniu świata, a nie wygłaszać mądrości ex cathedra. Wynika to przede wszystkim z mentalności młodych ludzi, którym brakuje autorytetów, poszukują ich, ale nie znoszą autorytatywności, cenią zwłaszcza relacje partnerskie, a nie hierarchiczne. Nie jest to łatwe, zwłaszcza że często prowadzi do zatarcia granicy w relacjach wykładowca–student lub wręcz do jej nagminnego przekraczania, głównie ze strony studenta. Dlatego ta granica musi być jasno wyznaczona, ale nie może polegać na zakazach, nakazach i wydawaniu poleceń. Musi opierać się na wskazywaniu, tłumaczeniu, rozmowie”2. Tapscott zwraca również uwagę na to, że przy zwiększającej się liczbie osób studiujących niemożliwy jest już model nauczania opierający się na zasadzie „jeden rozmiar pasuje do wszystkich”. Różnorodność pochodzenia i poziomu studentów są podstawowym czynnikiem sprawiającym, że tradycyjne formy nauczania stają się niewystarczające, a często również chybione. Trzeba też pamiętać, że w tak licznej grupie dużo łatwiej jest przeoczyć jednostki wybitne lub osoby zdolne, lecz z różnych powodów słabo adaptujące się w nowym środowisku. Wracamy w końcu do palącego problemu studiów dziennikarskich, jakim jest specjalizacja. Z jednej strony niezbędne są ogólne treści, uznawane za kanon, z drugiej – trzeba przewidzieć, w jakich dziedzinach, związanych z szeroko pojętym zawodem dziennikarskim, mogą znaleźć zatrudnienie przyszli absolwenci.

Świat, w którym przyszło nam żyć, to galaktyka informacji – najważniejszą umiejętnością staje się szybkie jej poszukiwanie, przetwarzanie i przekazywanie, co wiąże się z kompetencjami takimi jak: umiejętność analizowania, logicznego i twórczego myślenia, właściwej selekcji. Główny ciężar procesu edukacji przesuwa się od „uczenia, nauczania” w stronę „uczenia się” i to przez całe życie. „Zdolność uczenia się nowych rzeczy jest coraz ważniejsza, żyjemy przecież w świecie, w którym z zawrotną szybkością musimy przetwarzać napływające stale informacje. Studenci będą musieli nauczyć się kreatywności, opanować umiejętność krytycznego myślenia i wyrobić sobie zdolność współpracy; (…) wykorzystywać szanse i podejmować wyzwania, wykazując się szybkością, lotnością i innowacyjnością”3. Muszą nauczyć się, jak selekcjonować to, co znajdą, jak radzić sobie z szumem informacyjnym i jak ocenić, czy dana informacja jest wartościowa czy nie.

Co jeszcze trudniejsze, Tapscott zwraca uwagę na wysokie wymagania dzisiejszych uczniów i studentów. Wymagania te dotyczą nie tylko treści, ale również formy, w jakiej wiedza jest przekazywana. „Pokolenie sieci nie zadowoli się biernym uczestnictwem i wysłuchiwaniem wykładów wygłaszanych przez nauczyciela. Młodzi ludzie, którzy dorastali cyfrowo, spodziewają się, że będą mogli odpowiadać, że to będzie dialog. Chcą mieć możliwość wyboru w kwestiach swojej edukacji, mieć wpływ na to, czego się uczą, kiedy się uczą i jak. Chcą, żeby nauczanie przystawało do rzeczywistego świata – tego, w którym żyją. Chcą, aby nauka była ciekawa i żeby była dobrą zabawą”4. Te rozważania prowadzą do następujących wniosków – współczesne metody kształcenia, na miarę XXI wieku, muszą być aktualne i przystające do wciąż zmieniających się potrzeb, mają spełniać rolę przewodnika, powinny umiejętnie wspierać rozwój zarówno jednostek wybitnych, jak i tych mniej uzdolnionych, w końcu mają za zadanie nauczyć myśleć w pełnym, najbardziej szerokim znaczeniu tego słowa. W kolejnych częściach artykułu postaram się omówić

2 D. Tapscott, Cyfrowa dorosłość. Jak pokolenie sieci zmienia nasz świat, Warszawa 2010, s. 216–217. 3 Ibidem, s. 226. 4 Ibidem, s. 225.

3 | S t r o n a

szczegółowo poszczególne kwestie, proponując przykładowe rozwiązania, na podstawie doświadczeń płynących z codziennej pracy ze studentami (jestem wykładowcą na kierunku dziennikarstwo i komunikacja społeczna w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie) oraz dotychczasowych poszukiwań związanych z osiągnięciami uczelni zachodnich.

Globalna gospodarka i epoka cyfrowa wymagają nowych kompetencji

„Miedzy dysponowaniem milionami megabitów informacji na jakiś temat a niedysponowaniem ani jednym nie ma wielkiej różnicy”5. Ta myśl Umberta Eco świetnie oddaje sytuację młodych ludzi, którzy wychowani w społeczeństwie informacyjnym, zasypywani z każdej strony milionami danych, są często bezradni i zagubieni. Stajemy więc przed wyzwaniem, czego i jak uczyć, aby przekazywana studentom wiedza przystawała jak najbardziej do rzeczywistości – tej zbliżającej się wielkimi krokami – w której przyjdzie im szukać swojego miejsca na rynku pracy.

Ze względu na charakter zawodów, jakie mogą wykonywać absolwenci dziennikarstwa, należy zwrócić szczególną uwagę na te kompetencje, które związane są z ich przyszłą pracą, a nie są przewidziane w programie nauczania. Wśród kompetencji wymienianych przez pracodawców jako pożądane podkreśla się samodzielność oraz łatwość nawiązywania kontaktów i współpracy w grupie, twórcze myślenie i dobrą organizację pracy. Tego wszystkiego studenci nie nauczą się na wykładach, a są to umiejętności przydatne, niekiedy wręcz niezbędne, niezależnie od tego, jaką specjalizację wybiorą i czy będą pracować w radiu, telewizji, prasie czy mediach internetowych, zajmą się public relations, czy też zwiążą z komunikacją społeczną i badaniami mediów.

Istnieją dwa, najczęściej stosowane rozwiązania, które pozwalają na zdobywanie dodatkowych kompetencji studentom jeszcze przed podjęciem pierwszej pracy. Jednym z nich jest praktyka w redakcji uczelnianych mediów. Według wielu specjalistów jest to pierwszy egzamin dla przyszłych absolwentów dziennikarstwa. To także rozwiązanie, które rekompensuje częściowo, zgłaszaną tak często jako wadę tych studiów, zbyt małą liczbą zajęć praktycznych. Do takiej redakcji łatwiej się dostać, najczęściej mogą dołączyć do niej wszyscy chętni. Można spróbować swoich sił praktycznie we wszystkich gatunkach i zdecydowanie są to warunki cieplarniane – studenci nie odczuwają takiej presji, jak w prawdziwych redakcjach, nie muszą walczyć o wierszówkę, ani o swoje miejsce w hierarchii. Mogą zdobywać doświadczenie, szlifować warsztat, poszerzać zainteresowania, w końcu - przekonać się czy to na pewno zawód dla nich. Jednak, poza tymi oczywistymi korzyściami, jest wiele dodatkowych, a mniej ewidentnych. Praca w redakcji to praca w grupie, to poczucie odpowiedzialności za powierzone zadania, to deadline’y, za których niedotrzymanie konsekwencje ponosi cała redakcja. Tym samym wykształca się duch grupy, poczucie przynależności i lojalności wobec określonych osób, ale również świadomość, że każda decyzja może zaważyć na pracy innych.

Aby to wciąż pozostało studencką zabawą, choć bywa ciężką pracą, redakcja studenckich mediów w Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania w Rzeszowie opiera się na wspólnym działaniu wieńczonym wspólnym świętowaniem. Co miesiąc, oprócz tradycyjnych redakcyjnych odpraw, studenci planują spotkanie poza murami uczelni, a co roku dla nowych członków redakcji organizowane są dziennikarskie „otrzęsiny” – wykonaniem zleconych zadań adepci muszą się

5 U. Eco, Nowe środki masowego przekazu a przyszłość książki”, za: Nowe media w komunikacji społecznej w XX wieku. red. M.Hopfinger, Warszawa 2002, s. 538.

4 | S t r o n a

wkupić – najczęściej napisaniem ekspresowej notki informacyjnej, przedstawieniem skomplikowanego kalamburu lub bezbłędnym odczytaniem „języko-łamaczy”, czyli zdań naszpikowanych trudnymi fonetycznie słowami. Ta zabawa mimochodem scala grupę i sprawia, że przynależność do redakcji staje się nobilitująca. Studenci walczą o najlepszą publikację roku, o nagrodę dla najbardziej aktywnego lub kreatywnego członka redakcji. Konkurują między sobą i przy tym zdrowym współzawodnictwie uczą się współpracować.

Dodatkowym urozmaiceniem są szkolenia z tzw. kompetencji miękkich – studenci mieli do tej pory możliwość uczestniczenia w spotkaniach na temat autoprezentacji, twórczego myślenia, wystąpień publicznych czy negocjacji. Mają one na celu przede wszystkich pokazać młodym ludziom, jak ogromne stoją przed nimi możliwości, mają za zadanie sprowokować ich do działania i rozwijania swoich umiejętności. Podobnym bodźcem były organizowane w roku akademickim 2009/2010 warsztaty dziennikarskie, na które zapraszano pracujących w lokalnych mediach specjalistów z różnych dziedzin dziennikarstwa. Odbyły się spotkania poświęcone radiu, telewizji, public relations, warsztatowi rzecznika prasowego, a także dziennikarstwu prasowemu, sportowemu czy muzycznemu. Miało też miejsce spotkanie dotyczące grafiki komputerowej i fotografii, szczególnie istotne w kontekście coraz bardziej „obrazkowych” przekazów medialnych. Taka forma bezpośredniego kontaktu z dziennikarzami różnych specjalności ułatwia z pewnością dokonanie jakiejś wstępnej selekcji. Studenci mają szansę otrzymać odpowiedzi na nurtujące ich pytania, zanim zadecydują, w którym kierunku podążać, na czym się skoncentrować, jaką dziedzinę dziennikarstwa uznać za wiodącą i właściwą dla siebie.

Jednak należy pamiętać, że przytoczone wyżej działania są jedynie uzupełnieniem tego, co stanowi podstawę, czyli procesu kształcenia.

Pokolenie sieci

Jednym z podstawowych problemów, z jakimi musimy się zmierzyć w systemie edukacji XXI

wieku, jest zderzenie wielowiekowej tradycji nauczania z postawą i oczekiwaniami współczesnej młodzieży. Oprócz tego, co i w jaki sposób może absorbować dzisiejszy student, równie złożonym i istotnym zagadnieniem jest to, czego może potrzebować po zakończeniu studiów. Należy wszak uświadomić sobie, że dziś, przy takim zawrotnym tempie zmian, fundamentalna okazuje się elastyczności i umiejętność uczenia się przez całe życie. Zdolność ciągłego zwiększania swoich kompetencji i sprawne przemieszczanie się między różnymi zawodami (funkcjami) stają się kluczowe6.

Don Tapscott nazywa tę generację „pokoleniem sieci” i wydaje się, że w tym stwierdzeniu kryje się klucz do jej zrozumienia. Dla wielu młodych ludzi, o których mówi się, że przyszli na świat z myszką w ręku, internet jest podstawowym środowiskiem, w którym funkcjonują. Nie miejsce ani czas, by oceniać społeczny czy psychologiczny aspekt tego zjawiska, chodzi jedynie o uświadomienie sobie pewnego specyficznego sposobu myślenia i reagowania.

6 O konieczności poddawania się ciągłym zmianom, o nieustannym poszukiwaniu i kształceniu się, w końcu o umiejętnym korzystaniu z wiedzy innych i dzieleniu się nią od kilku lat piszą z dużym powodzeniem: Don Tapscott (op.cit.), John Seely Brown, Richard P. Adler (Minds on fire. Open education, the Long Tail, and Learning 2.0, “Educase Review”, January/February 2008, http://net.educause.edu/ir/library/pdf/ERM0811.pdf).

5 | S t r o n a

Internet to w tej chwili interaktywna, ogromna, złożona, wielopłaszczyznowa platforma wymiany myśli, to źródło niezliczonej ilości informacji, to miejsce kontaktów, spotkań, zabawy, ale także pracy i nauki. Jego złożoność, wielopoziomowość i nieustanny rozwój świetnie ilustruje grafika Markusa Angermeier’a przedstawiona na rysunku 1. Jest to zresztą jedna z najbardziej popularnych i najchętniej przywoływanych ilustracji za każdym razem, kiedy mowa jest o Internecie, niezależnie od zakresu poruszanej tematyki.

Rysunek 1. Markus Angermeier, Mapa Web 2.0

Źródło: http://kosmar.de/archives/2005/11/11/the-huge-cloud-lens-bubble-map-web20/

Studenci najczęściej nie mają problemu z poruszaniem się po tym oceanie, robią to jednak dość intuicyjnie i raczej rozrywkowo. Kiedy natomiast trzeba wybrać sprecyzowane informacje i je przeanalizować, najczęściej okazują się bezradni. Bo nie wystarczy ślizgać się po powierzchni, należy nauczyć się w tym oceanie pływać. Tomasz Goban-Klas pisze o tym tak: „Wszakże owo pływanie – jak każda umiejętność sztuczna – wymagająca nauki i treningu, może przybierać dwie różne formy, które określę jako surfowanie oraz żeglowanie. Pierwsze, to ślizganie się po falach albo myszkowanie w Internecie. Urokliwy, wspaniały sport, wymagający sprawności, ale przecież to tylko zabijanie czasu, szukanie relaksu, ciekawostek. Hipertekstowe skoki w oceanie Internetu nie dają wiedzy, ani argumentów”. Dlatego dużo istotniejsza jest druga forma pływania, a mianowicie żeglowanie – „to podróż morska z wytyczonym celem, wymagająca opanowania sztuki żeglarskiej, w tym używania instrumentów (busole, mapy) i wiedzy. Liczy się tu mapa mentalna, ale i światła latarni morskich, widok gwiazd, wiedza i doświadczenie nawigatora. Żeglowanie to

6 | S t r o n a

przesiewanie informacji, dobieranie, doszukiwanie, wykorzystywanie zasobów wiedzy. To jakość informacji kontra ilość”7.

Największy problem stanowi bowiem właśnie ilość informacji, z jaką muszą się zmierzyć młodzi ludzie buszujący w sieci. A najczęściej nie są do tego zupełnie przygotowani, nie mają narzędzi takich jak umiejętność selekcji, analizy, przetwarzania informacji i ich oceny. Od zarania dziejów ludzie zderzali się z takim nagromadzeniem bodźców zewnętrznych, że ich liczba przekraczała nasze możliwości przetwarzania informacji. Jednak początek XXI wieku to najintensywniejszy w historii strumień sygnałów, które docierają do człowieka ze wszystkich stron, co powoduje „rażące dysproporcje między intensywnością i różnorodnością stymulacji, a zasobami poznawczymi, umożliwiającymi odbiór treści, ich intelektualne opracowanie, praktyczne wykorzystanie. Informacyjny zalew sprawia, że stajemy przed pytaniem o sposoby radzenia sobie z nadmiarem informacji”8.

W swoim studium na temat efektywnego poruszania się po świecie elektroniki Susanne Jul i Georges W. Furnas stworzyli ogólny schemat nawigacji w internecie (rysunek 2).

Rysunek 2. A General Framework for the Navigation Process

Źródło: S. Jul, G.W. Furnas, Navigation in Electronic Worlds, „SIGCHI” 1997, vol. 29, nr 4, http://citeseerx.ist.psu.edu/viewdoc/summary?doi=10.1.1.32.3203, s. 4.

7 T. Goban-Klas, Rwący nurt informacji, [w:] Ogólnopolskie Sympozjum Naukowe nt. „KOMPUTER W EDUKACJI”, Kraków, 26–27 września 2008, http://www.up.krakow.pl/ktime/ref2008/goban.pdf, s. 4 8 M. Lędzińska, O możliwych sposobach radzenia sobie z nadmiarem danych: znaczenie kontroli poznawczej, [w:] Komputer w edukacji, red. J. Morbitzer, Kraków 2007, www.ap.krakow.pl/ptn/ref2007/Ledzinsk.pdf, s. 1.

7 | S t r o n a

W prezentowanym modelu9 podstawowym zadaniem poszukującego jest sformułowanie celu, czyli zadanie sobie prostego wydawałoby się pytania: Co chcę znaleźć? Najczęściej nie jest możliwe przejście przez wszystkie etapy bez pomyłek. Dlatego w modelu zawarto działanie, które może odnosić się do każdego poziomu poszukiwania – czyli możliwość zmiany kierunku poszukiwań „wstecz, skręć w lewo”. Może się bowiem okazać, że podjęte działania, wybrane słowa kluczowe lub miejsce poszukiwań są błędne. Po określeniu celu kolejnym krokiem jest wybranie strategii, to znaczy odpowiedź na pytanie: „Jak chcę to znaleźć?”. Po tym następuje proces zdobywania danych, informacji, który prowadzi do wątpliwości: „Czy idę w dobrym kierunku, do celu?” W końcu docieramy do momentu, który Jul i Furnas nazywają „skanowaniem”, czyli przeglądaniem zdobytych informacji. Tutaj wciąż obowiązuje opcja „wstecz” oraz dochodzi do szacowania wartości informacji, zastanawiamy się, czy ich ilość i zawartość merytoryczna są wystarczające dla realizacji naszego zadania. Na tej podstawie tworzymy model pojęciowy, który jednak podlega ciągłej ewolucji, wraz z podejmowaniem kolejnych poszukiwań i weryfikacji zebranych materiałów. Selekcja odbywa się na każdym z omówionych poziomów, dzięki czemu w efekcie uzyskujemy stosunkowo spójną, całościową informację na wybrany temat. Niemniej jednak trzymanie się tego schematu w trakcie przeszukiwania sieci należy do rzadkości. Zwłaszcza młode umysły, przyzwyczajone do odbierania impulsów z wielu źródeł jednocześnie, mają trudność w utrzymaniu koncentracji, konsekwentnym dążeniu do wyznaczonego celu i szybkiej ocenie i dorzuceniu niepotrzebnych „znalezisk”.

W tym kontekście wyszukiwanie informacji staje się jedną z podstawowych umiejętności, jakimi wykazywać się powinien obywatel społeczeństwa informacyjnego XXI wieku, a w szczególności absolwent dziennikarstwa, niezależnie od obranej specjalności. Kompetencje informacyjne rozumiane są jako zdolność do przeprowadzenia całego procesu, począwszy od zdefiniowania tematu i celu poszukiwań, przez wyszukiwanie i selekcję informacji, a skończywszy na stworzeniu modelu pojęciowego zagadnienia, którym się zajmujemy. Już w 1994 roku Umberto Eco pisał: „To wspaniałe – mieć tak dużo informacji do dyspozycji, ale potem trzeba nauczyć się je selekcjonować i nie dać się przytłoczyć. Najpierw trzeba się nauczyć korzystania z informacji, a następnie używania jej z umiarem. Chodzi bez wątpienia o jeden z problemów wychowawczych nadchodzącego stulecia. Sztuka dziesiątkowania (chodzi tu o ostre selekcjonowanie) stanie się jedną z dziedzin filozofii teoretycznej i moralnej”10.

E-learning jako niezbędne uzupełnienie nauczania tradycyjnego

Przed dzisiejszymi nauczycielami stoi więc niezwykle trudne zadanie wykształcenia ludzi, którzy będę umieli odnaleźć się w błyskawicznie zmieniającej się rzeczywistości. Co więcej grupa,

9 Analizę poszczególnych etapów w procesie wyszukiwania informacji przedstawił również Dawid Weiss w Szukanie igły w sieci, „Magazyn Internet” 2002, nr 5, http://www.cs.put.poznan.pl/dweiss/site/publications/download/siws.pdf. Zwracał on uwagę na trzy zasadnicze pytania, które decydują o powodzeniu poszukiwań: co chce się znaleźć – czyli sprecyzowanie potrzeb i celu, jak szukać – przemyślany plan działania dostosowany do przedmiotu poszukiwań, gdzie szukać – czyli znajomość i odpowiedni dobór narzędzi do poszukiwań. Schemat Jul i Furnas’a jest bardziej rozbudowaną formą takiej analizy. 10 U. Eco, To filozofia nauczy nas, jak korzystać z informacji, [w:] Trzecie zapiski na pudełku od zapałek, Poznań 1997, s. 55.

8 | S t r o n a

z którą pracuje taki nauczyciel, staje się coraz bardziej zróżnicowana i wymaga indywidualnego podejścia do praktycznie każdego studenta. Wracamy tym samym do idei Dona Tapscotta przejścia od nauczania według modelu „jeden rozmiar dla wszystkich” do kształcenia zgodnego z wizją „edukacji szytej na miarę”. Skąd ten pomysł? Jak już wspominałam na początku, zarówno liczba osób wybierających się obecnie na studia, ich zróżnicowany poziom, ale także bardzo rozbieżne oczekiwania względem wybranego kierunku studiów, prowadzą do tego, że coraz mniej uczestników zajęć bierze w nich naprawdę czynny udział i efektywnie wykorzystuje zdobytą wiedzę. Problemem jest między innymi liczebność grup, studenci oczekują praktyki, interakcji, dyskusji, możliwości wpływania na przebieg zajęć. Jednak przy próbach aktywizowania okazuje się, że naprawdę współpracuje zaledwie garstka. Ilość materiału, jaką należy przekazać studentom, jest przytłaczająca, zwłaszcza na studiach niestacjonarnych, na których część słuchaczy jest po prostu przemęczona. Przyczyn jest wiele i mają one różne podłoże. Tym bardziej więc atrakcyjne wydają się narzędzia, które oferuje nam e-learning jako metoda wspierająca nauczanie tradycyjne.

„Łączenie obydwu form nauczania daje możliwość przełamywania barier społecznych, geograficznych i czasowych, które wielokrotnie utrudniają lub całkowicie uniemożliwiają efektywne uczenie. Następuje indywidualizacja poziomu trudności, nie ma bariery nieśmiałości itp.”11. Edukacja uzupełniana interaktywnym kontaktem w sieci pozwala studentom przyswajać wiedzę w tempie, które jest dla nich optymalne – nie muszą na nikogo czekać ani za nikim nadrabiać zaległości. Mogą czytać materiał wielokrotnie, zastanawiać się, analizować, uzupełniać brakującą wiedzę. Maria Zając zwraca jednak uwagę na konieczną zmianę w podejściu do procesu nauczania, który powinien, jak zaznacza to również Tapscott, ewoluować w stronę „uczenia się przez całe życie”. „Nie bez powodu angielska nazwa «e-learning» pochodzi od słowa «uczyć się», a nie – «nauczać». Zasadnicza różnica w formie przekazu treści dydaktycznych nie powinna wynikać z faktu, iż są one opracowane i udostępniane elektronicznie, ale właśnie z tego, że uczący się nie jest traktowany – jak w behawioryzmie – jako «czarna skrzynka», którą należy wypełnić. Powinien on być aktywnym uczestnikiem procesu uczenia się, którego jest głównym «aktorem» i «autorem»”12.

Asynchroniczność czasu wymieniana jest jako jedna z największych zalet edukacji przez internet. Student może sam decydować, kiedy jest dla niego odpowiedni moment do nauki. Jeszcze raz pozwolę sobie podkreślić, jak cenne jest to w przypadku osób studiujących niestacjonarnie. „Niezależnie od tego, czy jesteśmy raczej «skowronkiem», który lubi wstawać o świcie i od razu zabierać się do pracy, czy «sową», która ważne zadania zostawia sobie na wieczór, gdyż wtedy właśnie funkcjonuje najlepiej, e-learning pozwala na indywidualny wybór pory aktywności poznawczej, co zwiększa poczucie komfortu oraz możliwość sprawowania kontroli nad procesem nauki”13.

Asynchroniczność miejsca to kolejny argument przemawiający za korzystaniem z e-learningu. Pozwala ona studentom na wykonywanie zleconych zadań i na naukę bez konieczności przemieszczania się wiele kilometrów po to, by dotrzeć do gmachu uczelni. To również dobre rozwiązanie w wypadku studentów przebywających na stypendiach za granicą, dzięki temu na

11 D. Tapscott, op.cit., s. 234. 12 M. Zając, Komu potrzebna jest e-edukacja, Ogólnopolskie Sympozjum Naukowe nt. „KOMPUTER W EDUKACJI”, Kraków, 28–29 września 2007, http://www.up.krakow.pl/ktime/ref2007/Zajac.pdf, s. 4. 13 M. Stolarski, E-learning w nauczaniu uniwersyteckim – perspektywa psychologiczna, Ogólnopolskie Sympozjum Naukowe nt. „KOMPUTER W EDUKACJI”, Kraków, 28–29 września 2007, http://www.up.krakow.pl/ktime/ref2007/Stolarski.pdf, s. 4.

9 | S t r o n a

bieżąco mogą uczestniczyć w wirtualnych zajęciach i uzupełniać przerabiany materiał. W końcu najistotniejszą korzyścią z prowadzenia równolegle do tradycyjnych zajęć edukacji za pośrednictwem internetu jest fakt, że każdy uczestnik kursu ma szansę znaleźć najlepszą dla siebie metodę pracy. Może to być czytanie tekstów, rozwiązywanie zadań, odsłuchiwanie materiałów audio, samodzielne poszukiwanie odpowiedzi na pytania pomocnicze. Również, paradoksalnie, kontakt z wykładowcą okazuje się łatwiejszy właśnie za pośrednictwem sieci – wielu studentów deklaruje większą śmiałość w zadawaniu pytań, aktywności, proponowaniu własnych rozwiązań, kiedy komunikują się z prowadzącym w internecie14. Potwierdza to omawianą już tezę Dona Tapscott’a na temat „pokolenia sieci”, które potrzebuje szerokiej i bogatej gamy bodźców oraz możliwości interakcji w podejmowanych zadaniach.

E-learning może stanowić kontynuację zajęć prowadzonych metodą tradycyjną – wykładów czy ćwiczeń. Jest ogromnym ułatwieniem zarówno dla wykładowcy, jak i dla studentów. Ograniczenia czasowe sprawiają, że nie wszystko da się w trakcie zajęć przekazać w takim zakresie, w jakim chcielibyśmy to zrobić. Wielu wykładowców z powodzeniem stosuje takie rozwiązanie poprzez kilkuetapowe udostępnianie materiałów. Przed zajęciami studenci otrzymują bazę, podstawy dotyczące zagadnienia, które będzie omawiane, dzięki czemu słabszym dajemy szansę nadrobienia zaległości. Pozwala to również zaoszczędzić czas, który w trakcie zajęć musielibyśmy przeznaczyć na wyłożenie teorii, tymczasem możemy się skoncentrować na wyjaśnieniu najtrudniejszych kwestii i odpowiadaniu na wątpliwości studentów. W trakcie zajęć pojawia się więc czas na dyskusję, a ta jest najbardziej efektywną formą nauki – dialog aktywizuje, prowadzi do interakcji, wymiany myśli, która odbywa się na wielu płaszczyznach, gdyż to już nie tylko prowadzący dzieli się swoimi kompetencjami. Po tak intensywnym spotkaniu studenci otrzymują na platformie e-learningowej kolejne materiały poszerzające omawiane zagadnienia, mogą też sugerować najbardziej interesujące ich kwestie i kontynuować dyskusję w internecie. Należy podkreślić, że tak prowadzona współpraca pozwala niepostrzeżenie trzykrotnie powtórzyć najistotniejsze wiadomości z wybranego tematu. Ten system pracy stymuluje również samodzielne poszukiwania, ponieważ jeśli jakiś temat wywoła dyskusję i zainteresuje uczestników zajęć, zwiększa się prawdopodobieństwo, że sami przystąpią do poszerzania swojej wiedzy w tym zakresie.

Jednak główną rolę odgrywa tu nauczyciel, który aby efektywnie spełniać swoje zadania, musi zrozumieć, na czym powinna polegać zmiana w jego działaniu. W sytuacji tak dynamicznego, nieustannego rozwoju wiedzy, coraz większej specjalizacji poszczególnych dziedzin oraz tempa napływania kolejnych informacji, zadaniem nauczyciela jest kształtowanie samodzielności informacyjnej, przygotowanie studentów do ciągłego uczenia się, poszukiwania, samokształcenia. Janusz Morbitzer, analizując autorytet nauczyciela, pisał: „W społeczeństwie informacyjnym, w sytuacji, gdy mamy do czynienia z zupełnie innym uczniem niż w dawnych formacjach, optymalna rola nauczyciela to bycie intelektualnym i emocjonalnym partnerem, tłumaczem i mediatorem oraz empatycznym pomocnikiem i promotorem rozmaitych sprawności i kompetencji ucznia. W edukacji wspieranej komputerowo nauczyciel, który dawno już utracił monopol na przekazywanie wiedzy, staje się inspiratorem i naukowym opiekunem ucznia”15.

14 Ibidem. 15 J. Morbitzer, Autorytet nauczyciela w społeczeństwie informacyjnym, Ogólnopolskie Sympozjum Naukowe nt. „KOMPUTER W EDUKACJI”, Kraków, 28–29 września 2007, http://www.up.krakow.pl/ktime/ref2007/Morbit_1.pdf, s. 3.

10 | S t r o n a

Successful mentoring means sharing the responsibility

Steve Hargadon w jednym ze swoim artykułów na temat edukacji pisze o nauczycielach, określając ich rolę jako learning agents16. Hargadon pisze o kulturze współuczestniczenia i współtworzenia edukacji przez wszystkich, którzy są z nią związani, ale zwraca również uwagę, że taki typ nauczania, czy raczej uczenia się, wymaga zbudowania wszystkiego od początku, od podstaw. Wymaga to pewnego przewartościowania – wykładowca z pozycji wszechwiedzącego głównego bohatera musi przejść do roli wspierającego w poszukiwaniach, wskazującego różne rozwiązania i uczącego, jak mądrze wybierać. „Kształcenie bywa powszechnie kojarzone z przekazywaniem wiedzy i umiejętności. Jednak współczesne kształcenie to przede wszystkim tworzenie stymulujących rozwój osobisty warunków oraz przekazywanie narzędzi umożliwiających zdobywanie wiedzy i doświadczenia. Należy zatem pokazać studentom, jak się uczyć i rozwijać swoje kompetencje intelektualne, osobiste i społeczne”17.

W internecie można dziś znaleźć bardzo wiele, niektórzy twierdzą, że wszystko. Praktyczna czy techniczna wiedza, którą przekazujemy studentom na zajęciach, nie stanowi już wartości samej w sobie – ponieważ w formie wykładu, artykułu lub nagrania audio można ją znaleźć w sieci, w kilku różnych językach, autorstwa wielu międzynarodowych specjalistów. Jaka jest więc rola wykładowcy, gdy to już nie wiedza teoretyczna jest jego atutem? „Dzisiaj w komputerach zawarta jest już lwia część praktycznej wiedzy ludzkiej i gdy dobrze poślizgamy się po Internecie, znajdziemy tam z pewnością dokładny przepis, jak można u siebie w łazience, domowymi środkami, zbudować bombę atomową. Nie będzie tam jednak odpowiedzi na pytanie: po co? W komputerach jest wiedza, ale nie ma w nich mądrości”18. Współczesny wykładowca ma przekazać tę mądrość, doświadczenie, którego młodym ludziom brakuje. Staje się mentorem, przewodnikiem dla młodego mentee. To bardzo złożona, trudna rola, która wymaga ogromnej pracy, ale w tej relacji istotne jest, że korzyści odnoszą wszyscy.

Rysunek 3. Sebastian Karwala, Model mentoringu we współczesnej szkole wyższej

16 S. Hargadon, What will teachers be like in 10 years, http://www.stevehargadon.com/2007/08/what-will-teachers-be-like-in-10-years.html. 17 S. Karwala, Model mentoringu we współczesnej szkole wyższej, Nowy Sącz 2007, http://mentoring.com.pl/Mentoring.pdf. 18 K.T. Toeplitz, Na krótka metę, „Przegląd” 2005, nr 2 (283), s. 74.

11 | S t r o n a

Źródło: S. Karwala, Model mentoringu we współczesnej szkole wyższej, Nowy Sącz 2007, http://mentoring.com.pl/Mentoring.pdf, s. 104

W proponowanym modelu mentoringu wyszczególnione są trzy istotne etapy rozwoju mentee. Wszystkie oparte są na zaufaniu i współpracy, a ich celem jest usamodzielnienie się młodego człowieka, który ostatecznie powinien posiąść umiejętność samokształcenia i samorozwoju. Koncepcja ta opiera się na rozwijaniu kompetencji osobistych i społecznych studentów, dzięki czemu mogą świadomie planować i decydować o ścieżkach swojej kariery. Ideałem byłoby, gdyby mentee, po przejściu całego procesu, sam stawał się mentorem dla kolejnej grupy uczących się. Co ciekawe, tak rozumiany mentoring, uzupełniony o dodatkowe formy współpracy, stosowany jest z powodzeniem na uczelniach zachodnich, gdzie zaakceptowano już powszechną potrzebę dzielenia się wiedzą i wspólnego działania na rzecz rozwoju. Jednym z bardziej zaawansowanych w tej kwestii jest Uniwersytet w Cambridge.

Na stronach uczelni (http://www.admin.cam.ac.uk/offices/hr/ppd/pdp/mentoring/) można znaleźć kilkanaście różnych propozycji możliwego mentoringu. Dotyczy on zarówno relacji, które rozumiemy jako najbardziej tradycyjne i oczywiste w środowisku akademickim, czyli relacje wykładowca–student. Jednak w Cambridge istnieje rozbudowany system szkoleń dla pracowników, którzy chcą zostać mentorami nie tylko studentów, ale też swoich młodszych, mniej doświadczonych kolegów. Władze uczelni, świadome odpowiedzialności, jaka spoczywa na mentorze, postanowiły wyjść naprzeciw aktywnym i wybijającym się naukowcom, dając im narzędzia do efektywnej współpracy z innymi. Ale to nie koniec, Cambridge angażuje też studentów, najbardziej uzdolnionych, do pomocy innym studentom – często powoduje to, że rodzaj specyficznych korepetycji i współpracy, również zawodowej, organizują absolwenci

12 | S t r o n a

uniwersytetu, którzy dzięki mentoringowi rozwijają karierę i chętnie wracają do Alma Mater, żeby pomóc swoim następcom. Brzmi to niewiarygodnie, zwłaszcza, że często odbywa się w ramach wolontariatu. Jednak coraz więcej zachodnich uczelni wprowadza takie rozwiązania u siebie, a wynika to z obserwacji pionierów tych metod i sukcesów, jakie odnoszą. Ten typ współpracy staje się możliwy również dlatego, że młode pokolenie dużo chętniej angażuje się w działania związane z dzieleniem się wiedzą. Wracamy tu do roli, jaką w tym względzie odegrał internet. Umożliwił on bowiem dostęp i kontakt z ludźmi o podobnych zainteresowaniach, którzy pracują nad zbliżonymi zagadnieniami i żeby nie marnować czasu i wysiłku, chętnie łączą się w większe społeczności, dostrzegając potęgę crowdsourcingu – czyli „mądrości tłumu”19.

Najbardziej chyba spektakularnym przykładem takiego działania jest ogromna, niezwykle profesjonalna baza naukowa Open Course Ware Massachusetts Institute of Technology, do współpracy z którym przyłączają się największe uczelnie Stanów Zjednoczonych, a także kilka innych z całego świata20. Mniejszy, ale równie ciekawy jest projekt Decameron (http://www.brown.edu/Departments/Italian_Studies/dweb/index.php), będący próbą zgromadzenia w jednym miejscu wszystkich cenionych, ważnych materiałów, opracowań, publikacji dotyczących dzieła Boccaccia. Wokół projektu tworzy się społeczność znawców tematu, lecz również amatorów zafascynowanych dziełem i epoką, w której powstało – ludzi, którzy nigdy nie mieliby okazji się spotkać i podzielić spostrzeżeniami, gdyby nie internetowa platforma umożliwiająca taką współpracę. Gdzie w tym wszystkim rola mentora? Jego zadaniem jest odkrycie potencjału studenta, zmotywowanie go do pracy, pomoc w określeniu słabych i mocnych stron, skonkretyzowanie zainteresowań i pasji, wskazanie możliwych pól ich realizacji oraz inspirowanie do ciekawych poszukiwań, bycie przewodnikiem i doradcą w eksplorowaniu internetu i społeczności dzielących się wiedzą. „Mentoring to niezwykła relacja oparta na spotkaniu dwóch indywidualności, które są świadome korzyści dla własnego rozwoju, wynikających z wymiany doświadczeń i wiedzy. To wspólna wędrówka, podczas której mentor nie narzuca swojego kierunku i nie daje gotowych odpowiedzi, ale inspiruje i pomaga odkryć pragnienia. Przekazuje też podstawową wiedzę o tym, jak samemu się rozwijać i doskonalić, jednocześnie aktywnie słuchając mentee, który swoim czynnym wkładem wzbogaca relację i dynamizuje proces wspólnego rozwoju”21.

Podsumowanie

Tomasz Goban-Klas napisał: „Szkoła niekoniecznie musi dawać bilety na określone pociągi i do danych stacji. Lepiej, jeśli będzie wyposażać ucznia w mapy do podróży w dorosłość oraz mądre rady dla jej roztropnego przebiegu”22. Przy pewnym poziomie złożoności dziedziny, a taką 19 Najlepszym źródłem wiedzy na ten temat jest blog o znamiennej nazwie Crowdsourcing autorstwa twórcy tego pojęcia – Jeffe’a Howe’a: http://crowdsourcing.typepad.com/ oraz artykuł z Wired, http://www.wired.com/wired/archive/14.06/crowds.html. 20 http://ocw.mit.edu/index.htm. 21 S. Karwala, Mentoring jako strategia wspierająca wszechstronny rozwój osobisty, Nowy Sącz 2009, http://mentoring.com.pl/mentoring2.pdf, s. 124. 22 T. Goban-Klas, Nowa edukacja medialna w społeczeństwie ryzyka i katastrof, Ogólnopolskie Sympozjum Naukowe nt. „KOMPUTER W EDUKACJI”, Kraków, 28–29 września 2008, http://www.up.krakow.pl/ktime/ref2010/goban.pdf, s. 1.

13 | S t r o n a

jest dziennikarstwo, nie da się stworzyć jednego modelu odpowiadającego na wszystkie potrzeby, zarówno obecne, jak i przyszłe. Koncepcja ograniczonego kontekstu polega na podzieleniu dziedziny na małe moduły, w obrębie których tworzy się zasady postępowania. Mogą się one uzupełniać lub wykluczać między modułami. Wszystkie razem tworzą mapę kontekstów, która pozwala w miarę sprawnie poruszać się po dynamicznym, zmiennym i wielotorowym świecie mediów. Mapa kontekstów odpowiada na zapotrzebowanie w tych obszarach, gdzie złożoność i specjalizacja są tak duże, iż nie sposób pokazać jednego modelu postępowania, wypracować jednej uniwersalnej metody.

Nie możemy przewidzieć, w jakich mediach (a różnią się one od siebie znacznie) przyjdzie naszym studentom znaleźć zatrudnienie. Dlatego możemy im jedynie pomóc, ucząc, jak radzić sobie w poszczególnych, w miarę szerokich obszarach. Nie damy im talentu, nie damy gotowej instrukcji, ale możemy stworzyć mapę – posłużę się tutaj metaforą kulinarną. Książek kucharskich istnieją miliony, ale nie czyni to z każdego wyśmienitego kucharza, są i tacy, których żadna książka kucharska nie uratuje i przypalą nawet wodę w czajniku. Jednak istnieją przepisy, receptury i my tych receptur nauczamy, ale obok tej bazy potrzebna jest duża elastyczność, wyobraźnia i kreatywność – żeby być wybitnym kucharzem, trzeba tworzyć na podstawie przepisów, ale korzystając przede wszystkim z tego, że zna się ich wiele, potrafi mieszać, łączyć, komponować nowe.

Wykładowca, dydaktyk jest więc przewodnikiem po mapie kontekstów, mentorem dającym narzędzie i uczącym jak się nim posługiwać. Nie jesteśmy w stanie przygotować studentów na każdą ewentualność, ale możemy uczyć ich myślenia, analizy, kreatywności, elastyczności, umiejętności selekcjonowania, analizowania i przekazywania informacji. Te kompetencje, tak stworzona mapa kontekstów, będą coraz cenniejsze, niezależnie od kierunku rozwoju mediów w XXI wieku.