Rola Słowacji w polskich trasach kurierskich i przerzutowych podczas II wojny światowej. In:...

76
Sądeckimi śladami Jana Karskiego Małopolskie Towarzystwo Oświatowe Nowy Sącz 2014

Transcript of Rola Słowacji w polskich trasach kurierskich i przerzutowych podczas II wojny światowej. In:...

Sądeckimi śladami Jana Karskiego

Małopolskie Towarzystwo OświatoweNowy Sącz 2014

Jan Karski, właściwie Jan Romuald Kozielewski, pseudonim Witold, ur. 24 kwietnia 1914 w Łodzi, zm. 13 lipca 2000 w Waszyngtonie. Kurier i legendarny emisariusz Polskiego Państwa Podziemnego w stopniu porucznika, świadek Holokaustu. Nieustraszony orędownik pomocy dla ofiar Zagłady. Dyplomata, prawnik, historyk, wykładowca akademicki i profesor Uniwersytetu Georgetown. Sekretarz dyrektora Biura Personalnego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Za swoją działalność został odznaczony najwyższymi odznaczeniami państwowymi - polskim Orderem Orła Białego i amerykańskim Medalem Wolności. Uhonorowany przez Yad Vashem tytułem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata. Obywatel Polski i Stanów Zjednoczonych, honorowy obywatel Izraela.

Sądeckimi śladami Jana Karskiego

Małopolskie Towarzystwo OświatoweNowy Sącz 2014

Autorzy:

Ewa Andrzejewska, Maya Arazi, Mateusz Gniazdowski, Ewa Koper, Jerzy Leśniak, Eduard Laincz

Konsultacja historyczna:

Beata Budzik

Projekt graficzny i przygotowanie do druku:

Drukarnia NOWODRUK

Fotografie na okładce: Zbiory Archiwum Hoovera

© Copyright by Małopolskie Towarzystwo Oświatowe, Nowy Sącz 2014

Wydawca: Małopolskie Towarzystwo Oświatowe

ul. Limanowskiego 7, 33-300 Nowy Sącz

Tel./fax: +48 18 444 25 57

e-mail: [email protected]

www.mto.org.pl

Projekt współfinansowany przez Departament Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Współpraca

w dziedzinie dyplomacji publicznej 2014 r.

Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Spis treści

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .5

Jan Karski – ocalony bohater . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .7

Jerzy Leśniak Człowiek, który ocalił Jana Karskiego: prof. Jan Słowikowski (1915–2010) – lekarz bohater, sądeczanin . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .11

Ewa Andrzejewska Świadek tamtych dni: Władysław Żaroffe, sądeczanin, rocznik 1922 . . . . . . . . . . . . . . . . . .19

Wystąpienie przedstawiciela delegacji z Izraela . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .24

Lekcja patriotyzmu Jana Karskiego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .27

Mateusz Gniazdowski Rola Słowacji w polskich trasach kurierskich i przerzutowych podczas II wojny światowej . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .35

Eduard Laincz Współpraca Słowaków i polskich kurierów na trasie Nowy Sącz – Stara Lubowla – Budapeszt w latach 1939 – 1944 . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .43

Ewa Koper „Patrząc na Zagładę” - świadectwo Jana Karskiego z getta tranzytowego w Izbicy . . . . . . .60

Aneks . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 64

5

Wstęp

Odznaczony pośmiertnie przez prezydenta USA Medalem Wolności Jan Karski ma w swoim życiorysie sądeckie wątki. Zaczęło się od tego, że w lipcu 1940 r. trafił do szpitala w Nowym Sączu. 20 marca 2000 r. Jan Karski pisał: „Gdyby nie doktor Jan Słowikowski, nie byłoby późniejszego emisariusza Jana Karskiego, bowiem nigdy nie dożyłbym swojej misji z 1942 roku. Zginąłbym w Nowym Sączu od niemieckiej kuli, w torturach lub od własnowolnie zażytej trucizny”.

Próba samobójcza emisariusza ciężko nadszarpnęła jego zdrowie. Ze szpitala w Preszowie na Słowacji gestapo przeniosło go do szpitala w Nowym Sączu, gdzie nadal był bacznie obserwowany. Szybko jednak okazało się, że personel szpitala zaangażowany jest w konspirację. Dzięki współpracy członków ZWZ z krakowskim oddziałem Polskiej Partii Socjalistycznej Karski został odbity ze szpitala i ukryty na wsi – najpierw w gajówce niedaleko Marcinkowic, potem przez siedem miesięcy ukrywał się w posiadłości Danuty i Lucjana Sławików we wsi Kąty pod Iwkową.

Powszechnie znana jest misja Jana Karskiego z 1942 roku, ale nie wszyscy wiedzą, że nie byłoby „Raportu Karskiego”, gdyby nie odwaga niewielkiej grupy mieszkańców Nowego Sącza. Emisariusz dopiero po wojnie dowiedział się, że za jego ratunek 21 sierpnia 1941 r. rozstrzelano 32 osoby związane z akcją odbicia go ze szpitala. Pięć osób, które pomogły w ucieczce odznaczono Krzyżami Walecznych.

Dotychczasowe działania mające utrwalić postać Karskiego i jego doświadczenia związane z Nowym Sączem miały często charakter akcyjny, jednorazowy. Brakowało pomysłu edukacyjnego, którego rezultaty oddziaływałyby jeszcze wiele lat po jego realizacji.

W 2013 roku Małopolskie Towarzystwo Oświatowe (MTO) zrealizowało projekt „Jan Karski – ocalony bohater”, który miał być wstępem do szerszej kampanii edukacyjnej zaplanowanej na rok 2014 i skierowanej do mieszkańców ziemi sądeckiej (miasto Nowy Sącz, Rytro, Piwniczna, Muszyna, Marcinkowice) oraz do mieszkańców Słowacji (okręgi Stara Lubowla i Preszów). Zorganizowaliśmy międzynarodową polsko-izraelską konferencję w Nowym Sączu, przygotowaliśmy wystawę na temat ocalenia życia Janowi Karskiemu przez Sądeczan w 1940 roku, przygotowaliśmy film-wywiad z Władysławem Żaroffe – ostatnim żyjącym bohaterem wydarzeń oraz szereg materiałów edukacyjnych, m.in. komiks obrazujący historię uwięzienia, tortur na gestapo i brawurowej akcji uwolnienia Jana Karskiego.

Przedsięwzięcie kontynuowaliśmy w ramach projektu „Sadeckimi śladami Jana Karskiego – ocalonego bohatera” w roku 2014, w setną rocznicę urodzin legendarnego emisariusza. Rok 2014 został ustanowiony przez Sejm RP Rokiem Jana Karskiego. Stworzyliśmy polsko-słowacką ścieżkę edukacyjną prowadząca od miejscowości Demjata koło Preszowa (Słowacja) poprzez Muszynę, Nowy Sącz do Marcinkowic. Ścieżka umiejscowiona została na szlaku kurierów sądeckich, który pokrywa się ze szlakiem turystycznym często odwiedzanym przez mieszkańców i turystów z obu krajów.

Zorganizowane przez MTO Dni Karskiego w Nowym Sączu we wrześniu 2014 r. obejmowały szereg działań, z których najważniejszymi były: nadanie imienia Jana Karskiego Zespołowi Szkół Społecznych „Splot”, konferencja naukowo - historyczna na temat roli Jana Karskiego i kurierów w czasie II wojny światowej, przegląd filmów o Janie Karskim w kinie Helios, a także rajd młodzieży szklakiem kurierów i otwarcie ścieżki edukacyjnej w Kosarzyskach.

6

Podczas realizacji projektu współpracowaliśmy z licznymi instytucjami, z Muzeum Historii Polski na czele. Współorganizatorami Dni Karskiego byli: Urząd Miasta Nowy Sącz, Muzeum Okręgowe w Nowym Sączu, Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka w Nowym Sączu i Oddział PTTK „Beskid” w Nowym Sączu oraz Muzeum w Starej Lubowli na Słowacji.

Dziękujemy Departamentowi Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych za wsparcie naszych działań w ramach konkursu „Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2014 r.”

Beata Budzik

Prezes Małopolskiego Towarzystwa Oświatowego

7

Jan Karski – ocalony bohater

W 2013 r. Małopolskie Towarzystwo Oświatowe zrealizowało projekt mający na celu przybliżenie postaci Jana Karskiego młodzieży izraelskiej i polskiej w atrakcyjny dla niej sposób oraz poinformowanie gości z zagranicy odwiedzających Małopolskę o Janie Karskim i jego związkach z ziemią sądecką.

Były to działania o charakterze edukacyjnym, wystawienniczym i naukowym, polegające na popularyzacji dokonań i przesłania emisariusza Polskiego Państwa Podziemnego w kontekście sądeckiego epizodu Jana Karskiego.

Najpoważniejszym przedsięwzięciem było przygotowanie konferencji „Jan Karski – ocalony bohater”, na którą zostali zaproszeni przedstawiciele władz lokalnych, Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP, ambasady USA i Izraela, goście z Izraela oraz miłośnicy historii i uczniowie sądeckich szkół. W programie konferencji znalazł się szereg referatów i wystąpień, czemu towarzyszyła wystawa o sądeckich śladach Jana Karskiego: „Witold” Akcja S, Nowy Sącz 1940r. To ze szpitala w Nowym Sączu w lipcu 1940 roku członkowie miejscowej komórki ZWZ wykradli rannego Karskiego, który wpadł w ręce gestapo w miejscowości Demjata na Słowacji, podczas drugiej wyprawy na Zachód, jako emisariusz polskiego państwa podziemnego do gen. Sikorskiego we Francji.

O swoim spotkaniu z Janem Karskim w 1982 r. na Uniwersytecie Georgetown w Waszyngtonie barwnie opowiadał prof. Aleksander Skotnicki, wybitny uczony, hematolog, wnuk Anny Sokołowskiej, nauczycielki z Nowego Sącza, która zginęła w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück.

Robert Kostro, dyrektor Muzeum Historii Polski w Warszawie w wykładzie pt. „Jan Karski i lekcja patriotyzmu” mówił, że Karski był gorącym patriotą, ale dostrzegał wady Polaków i nie szczędził krytyki swoim rodakom. Według Karskiego patriotyzm to poczucie odpowiedzialności za swój kraj.

Ewa Andrzejewska, autorka książki o Jakubie Millerze (strażniku sądeckiego kirkutu), zaprezentowała film z nagraniem rozmów z Władysławem Żaroffe (rocznik 1922), sąsiadem rodziny Rysiów z ul. Matejki 2 w Nowym Sączu, gdzie ukrywał się Karski, zanim wyruszył w swoją drugą, feralną wyprawę kurierską na Zachód.

Jerzy Leśniak przedstawił postać prof. Jana Słowikowskiego, sądeczanina, lekarza, który ocalił Jana Karskiego.

Piotr Kowalik z Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie ciekawie opowiadał o postawie amerykańskich Żydów wobec eksterminacji ich pobratymców w okupowanej Polsce przez Niemców, o czym dowiedzieli się od Karskiego.

Na konferencji byli obecni członkowie rodzin bohaterów z 1940 r. Rodzinę Rysiów reprezentował Sebastian Ryś, wnuk Zbigniewa Rysia, który odbijał Karskiego z rąk gestapo. Przedstawił on fragment przygotowywanego słuchowiska na temat Karskiego, które w całości prezentowane było przez Polskie Radio. Rodzinę Morawskich reprezentowała Małgorzata Morawska, córka Jana Morawskiego, który pomoc Karskiemu okupił pobytem w obozie koncentracyjnym.

8

Sala była pełna do ostatniego wykładu. Niezwykłej historii Jana Karskiego, który usiłował zatrzymać Holocaust, słuchali z zapartym tchem uczniowie sądeckich szkół średnich. Była też obecna 17-osobowa grupa młodzieży izraelskiej z Tel-Avivu, która przyjechała do Nowego Sącza na zaproszenie Małopolskiego Towarzystwa Oświatowego.

Konferencję zakończył występ Mayi Arazi, uczennicy Hakfar Hayarok, wnuczki członka komitetu Yad Vashem przyznającego tytuł Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata.

Uczniowie z obu krajów przeszli do sądeckiego szpitala i pod tablicą upamiętniającą bohaterstwo sądeczan złożyli hołd i kwiaty.

W listopadzie 2013 roku w Hakfar Hayarok odbył się wieczór pamięci Jana Karskiego, na którym prezentowano sądecką wystawę i wywiad z Władysławem Żaroffe. Na wieczorze tym obecni byli przedstawiciele Instytutu Polskiego w Tel Avivie.

Dzięki porozumieniu z Muzeum Historii Polski podczas konferencji prezentowana była wystawa „Jan Karski – człowiek wolności”, zawierająca informacje o życiu i dziele Jana Karskiego, dopełniająca informacje znajdujące się na wystawie o sądeckim epizodzie w życiu Karskiego.

Ważnym elementem projektu jest funkcjonująca strona internetowa www.karski-nowysacz.pl, na której zamieszczono pakiety edukacyjne do prowadzenia zajęć o Janie Karskim oraz wszystkie materiały informacyjne przygotowane w ramach projektu. Strona cieszy się dużą popularnością w Polsce i Izraelu.

9

Konferencja „Jan Karski – ocalony bohater” Nowy Sącz, Miasteczko Galicyjskie (Ratusz)

9 października 2013 r.

Program

Godz. 9.00 Otwarcie wystawy pt. „Jan Karski – człowiek wolności”

Godz. 9.15 Oficjalne otwarcie konferencji (Beata Budzik, Jerzy Leśniak)

Godz. 9.30 Wspomnienie o Karskim (Aleksander Skotnicki)

Godz. 10.10 „Jan Karski i lekcja patriotyzmu” (Robert Kostro)

Godz. 10.50 Człowiek, który ocalił Jana Karskiego: prof. Jan Słowikowski (1915–2010) – lekarz, bohater, sądeczanin (Jerzy Leśniak)

Godz. 11.25 Świadek tamtych dni: Władysław Żaroffe, sądeczanin, rocznik 1922 (Ewa Andrzejewska)

Godz. 11.50 Karski a edukacja historyczna o Polsce XX wieku (Piotr Kowalik)

Godz. 12.25 Wystąpienie przedstawiciela delegacji z Izraela

Godz. 12.35 Zakończenie konferencji.

Moderator konferencji: Jerzy Leśniak

Prelegenci:

Aleksander Skotnicki – profesor medycyny, kierownik Katedry Hematologii Collegium Medicum UJ i ordynator Kliniki Hematologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, autor książki „Jan Karski. Człowiek, który chciał zatrzymać Holokaust” i innych monografii dotyczących wojennych losów społeczności żydowskiej w Polsce, laureat Nagrody im. Jana Karskiego (2009), wnuk „Sprawiedliwej wśród Narodów Świata” – Anny Sokołowskiej (1878–1945), nauczycielki w Gimnazjum i Liceum im. Króla Bolesława Chrobrego w Nowym Sączu, która za ukrywanie dwóch Żydówek została zamęczona w Ravensbrück.

Robert Kostro – historyk, publicysta, od 2006 roku - dyrektor Muzeum Historii Polski w Warszawie. Ukończył Wydział Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego. Pracował jako redaktor i publicysta m.in. w pismach „Polityka Polska” i „Debata”. W drugiej połowie lat 90. był szefem Departamentu Spraw Zagranicznych w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i dyrektorem gabinetu Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Był komisarzem generalnym festiwalu Europalia 2001 Polska oraz współtwórcą i dyrektorem programowym Instytutu Adama Mickiewicza. Członek Rady Naukowej Zakładu Narodowego im. Ossolińskich. Autor licznych artykułów pismach m. in. „Rzeczpospolita”, „Gazeta Wyborcza”, „Życie”, „Tygodnik Powszechny”, „Przegląd Polityczny”, „Więź” na temat: polityki kulturalnej, historii, polityki zagranicznej, religii. Współautor książek m.in. z R. Matyją „Świat polityki, dyplomacji, idei - słownik podręczny” i z Tomaszem Mertą zbioru esejów „Pamięć i odpowiedzialność”.

Jerzy Leśniak – dziennikarz - regionalista („Rocznik Sądecki”), autor książek i publikacji z historii Nowego Sącza i Sądecczyzny.

10

Ewa Andrzejewska – inżynier architekt, działaczka NSZZ Solidarność w Nowym Sączu, aresztowana w latach osiemdziesiątych, autorka książki „Obok inny czas. O mieście i Jakubie” (2010), nostalgicznej opowieści o społeczności żydowskiej Nowego Sącza.

Piotr Kowalik – historyk - dydaktyk, wykładowca akademicki, zastępca kierownika Działu Edukacji Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

11

Jerzy Leśniak Człowiek, który ocalił Jana Karskiego: prof. Jan Słowikowski

(1915–2010) – lekarz bohater, sądeczaninWybrane fragmenty prezentacji

12

13

14

15

16

17

18

19

Ewa Andrzejewska Świadek tamtych dni: Władysław Żaroffe, sądeczanin,

rocznik 1922

Ile oni wszyscy wtedy mieli lat?

Jan Karski 25

Zbyszek Ryś 25

Zosia Ryś 20

Dr Jan Słowikowski 25

Józef Jenet 16

Władek Żaroffe 16

To o czym chcę opowiedzieć, to będą tylko skrawki i odpryski od głównego wydarzenia jakim była akcja związana z ucieczką Jana Karskiego ze szpitala w Nowym Sączu.

Chciałabym opowiedzieć o spotkaniach z ludźmi, którzy w różne sposoby byli związani z epizodem sądeckim Jana Karskiego w 1940 roku. Brali w nich bezpośredni udział jak pan Władysław Żaroffe, albo jak inni, słyszeli o tym od naocznych świadków wydarzeń.

Był rok 2010. Umówiłam się z panem Władysławem Żaroffe w domu, w którym mieszkał Jan Karski przez kilka dni w czerwcu 1940 roku.

Była zima. Na połaciowych oknach tajał śnieg.

Na półkach piętrzyły się segregatory. Na jednym z nich była nalepka Karski.

Nie przyszłam w sprawie Karskiego. Nie wiedziałam prawie nic o Karskim, a wtedy chodziło mi tylko o stare zdjęcia miasta. W pewnym momencie pan Władysław powiedział:

W naszym domu, tutaj na parterze, był punkt przerzutowy na Budapeszt. Czasem też Ryś Zbyszek u nas mieszkał, bo miał dobry stąd widok na swój dom. Patrzył czy pod nim ktoś, jakiś konfident nie wystaje.

Znałem Karskiego. W czerwcu 1940 roku mieszkał tutaj kilka dni. Na dole, w pokoju obok wejścia na ulicę.

On mieszkał z jednym pułkownikiem z Grudziądza.

Chodziłem z nimi czasem po mieście, bo byli ciekawi wszystkiego.

A moja mama gotowała im obiady.

Moja mama to piękna kobieta była, niech pani popatrzy na zdjęcie. Najwięcej z nim rozmawiała. Ona razem z siostrą, kiedy były pannami kończyła szkołę klarysek w Starym Sączu. Tam dziewczęta uczono muzyki, gotowania i konwersacji. Dlatego pięknie umiała rozmawiać, i dlatego Karski czuł do niej dużą atencję.

A ja pracowałem przy kopaniu rowów. Miałem wtedy 17 lat i byłem trochę „nikt” dla tych mężczyzn.

Wie pani, jeszcze chyba żyje ostatni uczestnik uwolnienia Karskiego. To pan Stanisław Kudlik. Ma prawie 100 lat i mieszka w bloku za rzeką Kamienicą [w chwili przygotowywania niniejszej publikacji Stanisław Kudlik już nie żył]. Musiał mieć maturę przed wojną, bo został policjantem,

20

nawet nie wiem, czy nie komendantem posterunku w Muszynie.

To on pierwszy przyniósł do nas wiadomość, że Karskiego aresztowało gestapo na Słowacji. To on nas ostrzegał, żeby uciekać. Żebyśmy się pochowali i uciekali. Mówił to Rysiowi i Laskowikowi.

Ale nie wszyscy uciekli.

Po nagraniu wywiadu z panem Żaroffe w tym roku u niego w domu wyszliśmy na podwórko, które od strony ulicy Zakościelnej jest zamknięte dużą metalową bramą. Przez to ogrodzenie przeskakiwał Zbyszek Ryś.

Pan Żaroffe pokazał mi resztki po grządkach jakie tutaj miała jego babcia. Babcia była najbardziej znaną zielarką na Piekle. Leczyła ludzi i robiła nalewki. Jak się przeprowadziła do tego domu, to z ogrodu przy ulicy Naściszowskiej przeniosła tutaj swoje rośliny. Robiła lekarstwa i nalewki. Teraz zostały po niej tylko konwalie i lilie. Każdego roku coraz ich mniej.

A przy bramie rósł jeszcze w czasie wojny krzak bzu, który ona też wykopała i przywiozła.

Pod tym bzem Karski stawiał leżak. Odpoczywał i czytał książki.

Leżak jest, musimy go wytaszczyć z domku gospodarczego… pokażę pani, powiedział w pewnym momencie pan Żaroffe, tylu różnych ludzi tu było i pytało o Karskiego, a jakoś nikomu o leżaku nie mówiłem, dopiero w tym roku…

*Tego roku w czerwcu pojechałam zobaczyć gajówkę w Marcinkowicach i spotkać się z panem Józefem Gościejem.

Pan Gościej znał Janka Morawskiego ze dworu. Państwo Morawscy kupili pałac w Marcinkowicach w latach dwudziestych. W 1914 roku z okien pałacu Józef Piłsudski patrzył na zaczynającą się bitwę. Nie zdążył wypić szklanki mleka i dopiero jak przyjechał do Marcinkowic w 1921 roku odwiedzić swoich poległych żołnierzy na cmentarzu, udało mu się dopić szklankę mleka do dna. Syn państwa Morawskich, Jan Morawski należał do organizacji powstałej na początku wojny „Orzeł Biały”, którą szybko gestapo namierzyło. Janek Morawski otrzymywał meldunki ZWZ- AK i zorganizował kryjówkę Karskiemu po ucieczce ze szpitala w gajówce w Marcinkowicach.

Gajówka ma genialne i – tak można powiedzieć - strategiczne położenie. Za domem rośnie sad, a za sadem od razu jest las i wznosi się góra. Od frontu domu w dole płynie Dunajec. Widać stamtąd szosę i most kurowski.

Kiedy tam byłam z gajówki wyszedł pan Tomasz Wideł, wnuk Feliksa Widła.

Babcia mówiła, powiedział pan Tomasz, że ktoś tu mieszkał. Powiedziała jak już było po wszystkim. Gdzie mieszkał? Może na stryszku w gajówce, a może nad stodołą. Stryszki były podobne do siebie i wszędzie leżało siano.

Podobno palić chodził do lasu wieczorami.

Ale babcia to w ogóle nie wiedziała przez cały czas, że ktoś się tu ukrywał.

Jedzenie przynoszono ze dworu, od Morawskich.

Mogła się dziwić, że po co?

Pytam go kiedy były czereśnie w tym roku. Pan Tomasz mówi, że tu zawsze wszystko jest później przez cień od góry. W tym roku też były w lipcu.

21

I dlatego Karski mógł jeść czereśnie w lipcu. Nosił w lipcu 1940 roku torebkę z czereśniami w kieszeni.

O tym jedzeniu przynoszonym w bańkach ze dworu Morawskich też mi opowiedział pan Gościej. Noszono obiady ze dworu w bańkach i dzbankach. To było porządne jedzenie.

Pan Gościej powiedział, że ktoś zaczął się pytać dlaczego? Ktoś inny zaczął kojarzyć to co usłyszał.

Wieś zaczęła coś mówić.

Trzeba było zadecydować co dalej. Wtedy postanowiono zmienić kryjówkę Karskiego.

Wybrano dwór w Kątach. W powiecie tarnowskim. Pod władzą gestapo tarnowskiego. Tam miało być bezpieczniej.

Dwór w Kątach był kiedyś drewniany, podobno modrzewiowy. Do dworu jest dostawiona murowana kaplica. Obecnie cały dwór jest nowy i murowany, ale postawiony na tych samych fundamentach. Prowadzi do niego aleja. Park został przetrzebiony a po sadzie nie ma śladu. W wysokiej trawie rośnie kilka dzikich drzewek.

Teraz jest trochę wyższy nasz dwór niż dawniej. Dlatego, żeby było wygodniej, mówi pani Urszula Sławik, żona rotmistrza Lucjana Sławika, który pojechał latem 1940 roku do leśniczówki po Karskiego.

Mąż wpadał tutaj do rodziców w czasie wojny tylko nocami, mówi pani Urszula. Był oficerem ZWZ - AK do specjalnych zleceń a od 1941 roku był komendantem ZWZ - AK na ziemię sądecką.

Wiadomo było, że w Marcinkowicach szykuje się obława i mąż wtedy pojechał do leśniczówki. Wszystko było przygotowane, żeby iść z Karskim na Wysokie nad Limanową, bo tam miała czekać taksówka, żeby Karskiego przewieźć do Krakowa.

Mąż przyjechał po niego i zobaczył przestraszonego człowieka. Stał z modlitewnikiem w jednej ręce z cyjankiem w drugiej, a z kieszeni wysypywały mu się czereśnie. Był bardzo wychudzony i miał ręce w bandażach. Mąż popatrzył i pomyślał, że on jest za słaby, żeby iść na Wysokie. Słabizna, blady, wyniszczony, cień, pomyślał rotmistrz.

Zmieniono zamiary i mąż go zabrał do swoich rodziców do Kąt, żeby wydobrzał.

Przewieziono Karskiego w beczce na wozie. Na beczkę położono jarzyny i siano. Do Kąt było ponad 40 kilometrów.

Mama męża go od razu pokochała i podtykała mu smakołyki. Służba mu wprost dogadzała.

Danusia, siostra męża, zrobiła mu papiery. We dworze powiedziane było, że to nasz kuzyn Jerzy z Krakowa, który nie ma pracy i może przyuczy się do gospodarstwa.

Ale to przyuczanie nie szło. Miał przycinać sad za dworem. W ogóle był za słaby. Bardzo kaleczył drzewa, jak miał je przyciąć. Po prostu miał dwie lewe ręce do takiej ogrodowej roboty.

Chłopi podśmiewali się z niego; a cóż on tak kalicy te drzewa…

Ale w ogóle to on był za słaby na wieś.

Ksiądz przyjeżdżał i odprawiał msze w kaplicy.

Cały październik modlono się na różańcu.

Siedział u nas pół roku, do zimy1940 roku.

Pisał potem listy do nas, mówi pani Urszula.

Potem jeszcze raz do nas przyjechał odpocząć na dziewięć dni. To było w 1942 roku przed jego

22

wyjazdem do Anglii…

Danusia wtedy też przyjechała…

Rotmistrz Sławik wpadł po roku w Brzesku. Jechał w nocy rowerem i wiózł w bucie raporty o rozstrzelaniach w Nowym Sączu. Miał je dostarczyć do Krakowa. Był torturowany na gestapo w Tarnowie. Potem udało mu się uciec z transportu. Była wielka wtedy wsypa w Rabce. W ręce Niemców trafiły konkretne papiery o akcji „ucieczki” Karskiego. Były zaszyfrowane, ale Niemcy szybko złamali ten szyfr.

Było wtedy dużo aresztowań.

Jedni mówili, że jakiś kurier zdradził, inni, że Żydówka wyśpiewała szefowi gestapo Hamannowi, co wiedziała.

Po wojnie mama zamieszkała w kaplicy, a do dworu wprowadziła się spółdzielnia GS. W 1959 roku dwór się spalił. Spaliło się wszystko co było we dworze. Meble i listy od Karskiego.

Tego lata pan Gościej oprowadził mnie po parku przy dworze w Marcinkowicach.

We wsi, opowiedział, tu na miejscu mieliśmy dwie własne kurierki. Anielę Wideł, która była córką sołtysa i jeszcze jedną dziewczynę. One razem przenosiły meldunki. Chowały je w dziupli akacji rosnącej obok dworu. Janek Morawski chodził do dziupli i je wybierał. Stąd wiedział co się dzieje w Nowym Sączu po ucieczce Karskiego ze szpitala.

Jana Morawskiego aresztowano w 1942 roku. Janek opowiedział to panu Gościejowi. To było w listopadzie jak stał w alei kasztanowej i z kimś rozmawiał. Zobaczył dwóch Niemców jak stoją i rozmawiają z ojcem. Nie przejął się bo Niemcy często przyjeżdżali do dworu po kontyngenty. Ale zobaczył, że ojciec zbladł i go zawołał. Jak podszedł to jeden z Niemców poprosił go o ogień do papierosa. Kiedy mu podawał to ten drugi Niemiec zakuł go w kajdanki. Przewieziono go do Tarnowa, a potem do Auschwitz.

Matka Janka Morawskiego w 1950 roku powiesiła w kaplicy obraz Matki Boskiej Częstochowskiej. Napisała na odwrocie obrazu, że to w podzięce za uratowanie syna z obozu. Matka Boska na obrazie ma drewniana sukienkę do dzisiaj. W czasie wojny zdejmowano Matkom Boskim na obrazach srebrne sukienki i zakładano proste drewniane zwane żałobnymi.

Oglądamy stare akacje z panem Gościejem tego lata. Ale która to była dziupla?

Może ta, może tamta, nie pamiętam, trapi się pan Gościej i wspomina, że po wojnie do Morawskich przyjeżdżała Zosia Rysiówna. Każdego lata we dworze spotykali się dawni akowcy. Organizował te spotkania po wojnie Janek Morawski. Przychodziły też kurierki.

Spacerowali wszyscy między akacjami i innymi drzewami po parku.

Pamiętam jak w latach siedemdziesiątych Zosia przyjeżdżała w długich spódnicach z farbowanej tetry. A najładniejsza była niebieska, taka specjalnie nierówno ufarbowana.

Przecież to artystka była, mówiła wieś trochę się śmiejąc z tych spódnic z pieluch.

Dziupli nie znajdujemy. Akacje bardzo się zestarzały. Wycinają je po kolei.

We wrześniu 2014 r. tydzień przed Dniami Karskiego w Nowym Sączu dzwoni Beata Budzik. Jest w Muszynie; wyobraź sobie, zabrałam moich rodziców na wycieczkę. Pojechaliśmy do Muszyny i pokazałam im tablicę Karskiego na budynku Urzędu; jest świetna.

23

Zaczęłam im opowiadać o Karskim i o Franku Musiale z Piwnicznej, kurierze, który Karskiego akurat prowadził przez Piwniczną na Słowację i potem był złapany z Karskim w Demiacie i że był aresztowany i znalazł się w Auschwitz, z którego wrócił po wojnie, a mama moja na to, że babcia przyjaźniła się z Musiałową. Byłam wtedy małą dziewczynką i pamiętam jak wpadała do nas w czasie wojny żona Musiała, która ukrywała się po tym jak go aresztowali. Jak tylko widziała, że idą do nich to wpadała do nas, krzyczała do mojej mamy: Krycha ratuj! i wskakiwała do szuflady pod szafą. Była taka drobniutka, że się tam mieściła.

Gestapo jej nie znalazło, szukali po stodole i po piwnicy w domu. Uratowała się, bo cichutko siedziała w tej szufladzie.

Drobniutka była, mówi mama.

W dodatku przesiedziała swoje w więzieniu zaraz po wojnie…

W 1980 roku w Warszawie Janek Morawski powiedział;

nie wiedzieliśmy kim był uciekinier ze szpitala.

Ale i tak to zrobiliśmy. Pomogliśmy w ucieczce. Tak trzeba było.

24

Wystąpienie przedstawiciela delegacji z Izraela

Maya Arazi - 11th gradeHakfar Hayarok High School Israel

Yan Karski seminar – speech

Hello everyone, my name is Maya Arazi and I’m representing the Israeli delegation from HaKfar HaYarok high school. First of all I would like to thank on the behalf of my delegation for the great honor of taking part in the Yan Karski convention and being able to witness and learn in this great initiation.

I would like to mention that personally I have a strong sentimental connection to this special event – my great grandfather, may he rest in peace, lost his entire family in Auschwitz. He decided to honor the memory of his family by perpetuating the Holocaust and particularly the Righteous Among Nations. He believed that every man can be an altruist, and dedicated his life to be one himself. My grandfather sat in the board who recognized the righteous among nations, and also in the one who ruled Yan Karski to be one. Therefore, I’m very glad and exited to be here on the behalf of my grandfather, in front of Yan Karski’s family, and witness this special and outstanding event.

For the Israeli Jewish people, Poland is mostly associated with the Holocaust, mainly because of the trip most Israelis go through in 12th grade revolving the Jewish history in Poland and the concentration camps. Therefore, being in Poland and accepting it as the beautiful country it is, regardless of the events of the past, is rather difficult for us. In the past few days we have been traveling around the country and found a beautiful, magical, successful and flourishing modern country and witnessed the other face of Poland which we’ve never seen before, for which we’re very grateful.

The main public conversation about WW2 and the Holocaust summits in the grief, the horror, the tragedy and the memory of the millions of innocent losses, cruelly killed by racism and hate. This horrible stain in the human society requires cherishing and perpetuating, with all the difficulty in it, not as a Jewish person or as a Polish person, but as a human being. With the death of every Jew that was murdered in the Holocaust – died the humanity in the entire world’s society, who looked the other way.

But many people tend to forget the purpose, the thing that to me is the most important about the memory – the bravery.

We have to remember, cherish and honor every man who was brave enough to survive and succeeded despite of the many difficulties, to build an entire life from scratch. Be inspired by the few ones who were brave enough to think for themselves even in times when not thinking was the only way to survive. The ones who couldn’t look away, who acted with pure altruism and risked their own lives and their family’s for another human being. People like Yan Karski and many others whose memory is a constant reminder that even in the darkest times, you can find altruism, humanity, and the natural love of one human being to another. It’s crucial to remember the bravery, the strength, the humanity and the power of the people who rebuilt this world with their loved one’s blood and their own.

25

Many people see the Holocaust as an absolute proof of the saying: “a man to a man - is a wolf ”, but thanks to all these precious, special people, and the inconsiderable things they’ve done, to me it is a proof that “a man to man – is a man”.

The most important lesson there is to learn from the Holocaust is our duty as the people of the world, and human beings, to prevent the history from repeating itself, in the memory of all the losses and the honor of all the heroes. To not lose faith in humanity, and look for it in the darkest times. Be it in the darkest times. We have to always aim for a better society and act for it, even if it means standing alone in the field, in the name of justice. We have to give strength to each other and act by the value “a man to a man – is a man”. The Holocaust is not just a painful historical event, but a timeless mirror in front of society’s face that allows us to ask ourselves every Day what can we do to prevent the blood spilling of another single human being by hate and apathy, because our world has lost enough. And how can we do that? Well, simply as the righteous among the nations have bravely shown us – just be human.

Maya Arazi,uczennica 11. klasy Liceum Hakfar HayarokIzrael

Przemówienie na konferencji „Jan Karki – ocalony bohater” (Tłumaczenie wystąpienia Yan Karski seminar – speech)

Witam wszystkich, nazywam się Maya Arazi i reprezentuję izraelską delegację z liceum Hakfar Hayarok w Tel Awiwie. W imieniu mojej delegacji chciałabym przede wszystkim podziękować za wielki zaszczyt zaproszenia do udziału w seminarium i możliwość zdobycia nowych doświadczeń i wiedzy.

Pragnę wspomnieć, że osobiście jestem mocno związana z tematem konferencji, ponieważ mój pradziadek, niech spoczywa w pokoju, stracił całą swoją rodzinę w Auschwitz. Postanowił uczcić pamięć swojej rodziny poprzez propagowanie wiedzy na temat Holokaustu, a szczególnie Sprawiedliwych Wśród Narodów Świata. Uważał, że każdy człowiek może być altruistą i całe życie poświęcił tej idei. Mój dziadek był członkiem rady, która przyznała tytuł Sprawiedliwy Wśród Narodów, między innymi Janowi Karskiemu. Dlatego jestem bardzo wzruszona i zadowolona, że mogę tutaj w imieniu mojego dziadka, spotkać się z rodziną Jana Karskiego i być świadkiem tego szczególnego wydarzenia.

Izraelskim Żydom Polska najczęściej kojarzy się z Holokaustem, głównie ze względu na wyjazdy do Polski uczniów dwunastych klas szkoły średniej szlakami żydowskiej historii i obozów koncentracyjnych. Trudno jest więc spoglądać na ten kraj odcinając się od wydarzeń z przeszłości. Przez ostatnie kilka dni dużo zwiedzaliśmy, poznaliśmy piękne, magiczne miejsca, widzieliśmy rozwijające się nowoczesne państwo. Poznaliśmy inne oblicze Polski, którego wcześniej nie znaliśmy, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.

Głównym tematem publicznych rozmów o drugiej wojnie światowej i Holokauście jest smutek, horror, dramat i pamięć o milionach niewinnych istnień, brutalnie zamordowanych przez rasizm i nienawiść. Te straszne plamy wymagają pielęgnowania i przypominania nie tylko przez Żydów czy Polaków, ale przez wszystkich żyjących. Wraz ze śmiercią każdego Żyda, który został zamordowany w Holokauście - zginęli wszyscy, którzy odwrócili głowy.

Wiele osób zapomina o tym, co według mnie jest najważniejsze - o odwadze.

26

Musimy pamiętać, pielęgnować i szanować każdego człowieka, który był na tyle odważny, aby przetrwać i pomimo wielu trudności, zbudować całe życie od nowa. Powinni inspirować nas ci nieliczni, którzy myśleli nawet wtedy, gdy brak myślenia był jedynym sposobem na przetrwanie. Ci, którzy nie mogli odwracać wzroku, którzy działali z czystego altruizmu i ryzykowali życie własne i swoich najbliższych, aby uratować drugiego człowieka. Ludzie tacy jak Jan Karski przypominają, że nawet w najciemniejszych czasach można znaleźć bezinteresowną miłość do drugiego człowieka. Ważne jest, aby pamiętać o odwadze i sile ludzi, którzy odbudowali ten świat na krwi własnej i najbliższych.

Wiele osób postrzega Holokaust jako absolutny dowód twierdzenia: „człowiek człowiekowi - wilkiem”, ale dzięki tym wszystkim wartościowym, wyjątkowym ludziom, którzy zdziałali wielkie rzeczy, dla mnie jest to dowód, że „człowiek dla człowieka - jest człowiekiem”.

Najważniejszą lekcją wypływająca z Holokaustu jest to, że naszym obowiązkiem, jako obywateli świata jest zapobiec powtórzeniu się historii w imię pamięci wszystkich bohaterów. Nie należy tracić wiary w ludzkość i szukać nadziei nawet w najtrudniejszych czasach. Musimy zawsze dążyć do lepszego społeczeństwa i dla niego pracować, nawet za cenę samotnej walki w imię sprawiedliwości. Powinniśmy dawać siłę innym w myśl zasady „człowiek człowiekowi - człowiekiem ”. Holokaust jest nie tylko bolesnym wydarzeniem historycznym, ale ponadczasowym zwierciadłem ustawionym przed społeczeństwem. Pozwala ono na stawianie sobie codziennie pytania, co możemy zrobić, aby zapobiec rozlewowi krwi, który jest spowodowany nienawiścią i apatią, przecież nasz świat stracił już wystarczająco dużo. W jaki sposób możemy to zrobić? Cóż, po prostu tak, jak dzielnie pokazał nam sprawiedliwy wśród narodów - po prostu być człowiekiem.

27

Lekcja patriotyzmu Jana Karskiego

Program Dni Karskiego w Nowym Sączu, wrzesień 2014 r.

15.09.2014 r. - Warsztaty dla młodzieży prowadzone przez Piotra Kowalika z Muzeum Historii Żydów Polskich.

16.09.2014 r. - Konferencja „Lekcja patriotyzmu Jana Karskiego”.

Nadanie imienia Jana Karskiego Zespołowi Szkół Społecznych „Splot”.

17.09.2014 r. - Przegląd filmów poświęconych Janowi Karskiemu w kinie Helios:

„Wysłannik z Polski”, reż. M. Smith

Fragmenty filmu „Soah” reż. C. Lanzmann

„Posłaniec z piekła” (animacja), reż. N. Adams

„Emisariusze” (Karski, Lerski, Nowak-Jeziorański), reż. A. Wolski

Prezentacja wystaw: „Jan Karski. Człowiek wolności”, „Witold” Akcja S Nowy Sącz 1940 r.

18-19.09.2014 r. - Rajd młodzieży szlakiem kurierów. Otwarcie polsko-słowackiej ścieżki edukacyjnej pod pomnikiem kurierów w Kosarzyskach.

21-23.11.2014 r. - Warsztaty dla nauczycieli z Polski i Słowacji.

Dni Karskiego w Nowym Sączu były najważniejszym przedsięwzięciem zrealizowanego przez Małopolskie Towarzystwo Oświatowe projektu ”Sądeckimi śladami Jana Karskiego – ocalonego bohatera”. Głównym celem projektu było przedstawienie postawy moralnej, dokonań i dziedzictwa Jana Karskiego, poprzez to upamiętnienie 100. rocznicy jego urodzin.

28

W szczególności projekt służył przywracaniu pamięci i przybliżeniu postaci Karskiego, młodzieży szkolnej i mieszkańcom Sądecczyzny w atrakcyjny dla nich sposób oraz informowaniu gości odwiedzających region o Janie Karskim i jego związkach z ziemią sądecką.

W ramach Dni Karskiego, w sali reprezentacyjnej sądeckiego Ratusza w dniu 16 września 2014 r. odbyła się konferencja pt. „Lekcja patriotyzmu Jana Karskiego”. Wśród zaproszonych gości byli członkowie najbliższej rodziny Jana Karskiego, a także bliscy osób, które w 1940 roku uratowały życie Karskiemu podczas pobytu w Nowym Sączu. W konferencji udział wzięli m. in.: Bożena Jawor, Wiceprezydent Miasta Nowego Sącza, Grzegorz Baran, Małopolski Wicekurator Oświaty, a także przedstawiciele instytucji kulturalnych współpracujących przy organizacji Dni Karskiego: Robert Ślusarek, dyrektor Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu oraz Artur Franczak, dyrektor Pedagogicznej Biblioteki Wojewódzkiej w Nowym Sączu. Obecni byli też przedstawiciele Instytutu Pamięci Narodowej, przedstawiciele Rady Miasta Nowego Sącza, dyrekcja i uczniowie Zespołu Szkół Społecznych „Splot” im. Jana Karskiego, uczniowie Zespołu Szkół Elektryczno-Mechanicznych w Nowym Sączu.

Konferencję poprzedziła uroczysta Msza Święta w kościele pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa, skąd zaproszeni goście przeszli do Zespołu Szkół Społecznych „Splot”. Tam odbyło się odsłonięcie tablicy pamiątkowej poświęconej Janowi Karskiemu. Prezes Beata Budzik odczytała uchwałę Małopolskiego Towarzystwa Oświatowego, nadającą szkole imię Jana Karskiego. Historię powstania Zespołu Szkół Społecznych „Splot” przedstawiła jego założycielka dr Alicja Derkowska.

Członek najbliższej rodziny Jana Karskiego, Jerzy Kozielewski wspomniał o wartościach jakie przyświecały patronowi szkoły w jego codziennym życiu. Mówił: Musicie świadczyć swoim życiem i swoją osobą jakim ideom służycie. Jan Karski będąc młodym człowiekiem wychowywał się w wielokulturowym społeczeństwie. Ale pamiętajcie, że młodzież nie powinna dzielić. Dlatego

29

nie dzielcie ludzi na narodowości, na religie - dzielcie ludzi na złych i dobrych. Takimi pozostańcie do końca swojego życia.

W uroczystości odsłonięcia tablicy Jana Karskiego w Zespole Szkół Społecznych „Splot” wzięli udział: członkowie rodziny Jana Karskiego, przedstawiciele władz miasta, radni sądeccy, zaproszeni goście, sponsorzy i przyjaciele oraz uczniowie szkoły.

W dniu 19 września 2014 r. pod pomnikiem kurierów w Kosarzyskach zakończył się dwudniowy rajd szlakiem kurierów. Wzieli w nim udział uczniowie i nauczyciele ze szkoły w Ujanowicach, młodzież Zespołu Szkół Społecznych „Splot” im. Jana Karskiego z Nowego Sącza oraz uczniowie ze szkół w Starej Lubowli na Słowacji. Po odśpiewaniu hymnu państwowego prezes Małopolskiego Towarzystwa Oświatowego, Beata Budzik podziękowała za liczny udział w rajdzie. Uroczyście została otwarta polsko - słowacka ścieżka edukacyjna zaznaczająca miejsca, w których był Jan Karski (siedem miejsc w Polsce i trzy na Słowacji).

Uczestnicy rajdu obejrzeli inscenizację historyczną przygotowaną przez sądecki oddział Polskiego Towarzystwa Historycznego i wysłuchali opowieści o epizodzie sądeckim Karskiego, o trasie przerzutowej, którą szedł on razem z Franciszkiem Musiałem, kurierem z Piwnicznej - Zdroju, opowiedziano o aresztowaniu Karskiego na Słowacji i o jego ucieczce ze szpitala sądeckiego. Wspominano ludzi którzy go ratowali po obu stronach granicy.

Dni Karskiego w Nowym Sączu zostały zorganizowane przez MTO przy współpracy z Muzeum Historii Polski, Pedagogiczną Biblioteką Wojewódzką w Nowym Sączu, Muzeum Okręgowym w Nowym Sączu, Muzeum w Starej Lubowli oraz z Polskim Towarzystwem Turystyczno-Krajoznawczym Oddział „Beskid”.

30

31

Konferencja „Lekcja patriotyzmu Jana Karskiego” Nowy Sącz, 16.09.2014 r.

Program

11.00 – 11.15 Powitanie gości, wystąpienia Organizatorów

11.15 – 11.45 „AK oraz niemiecki aparat okupacyjny na Sądecczyźnie”

- dr Dawid Golik

11.45 – 12.15 „Sądecczyzna w sieci łączności zagranicznej AK i Delegatury Rządu”

- dr Wojciech Frazik

12.15 – 12.45 „Rola Słowacji w polskich trasach kurierskich i przerzutowych podczas II wojny światowej”- dr Mateusz Gniazdowski

13.00 – 13.30 „Pomoc Słowaków w polskiej akcji przerzutów granicznych po 1939 r.” - Eduard Laincz

13.30 – 14.00 „Karski a edukacja historyczna o Polsce XX wieku”- dr Piotr Kowalik

15.00 – 15.30 Prezentacja fragmentu filmu „Karski & The Lords of Humanity” - Sławomir Grünberg, Katka Reszke-Grünberg

15.30 – 16.00 „Postać Karskiego i perspektywa Polaków w kontekście filmów C. Lanzmanna” - Martyna Grądzka

16.00 – 16.40 „Nasze spotkania z Karskim”- Maciej Wierzyński

16.40 – 17.15 „Patrząc na Zagładę” - świadectwo Jana Karskiego z getta tranzytowego w Izbicy - Ewa Koper

17.15 – 17.30 Zakończenie konferencji

Prelegenci:

Dr Dawid Golik - historyk, politolog, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracownik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie. Członek Polskiego Towarzystwa Historycznego Oddział w Nowym Targu, sekretarz redakcji „Zeszytów Historycznych WiN-u”, redaktor „Biuletynu IPN. Pamięć pl.” oraz słownika biograficznego „Konspiracja i opór społeczny w Polsce 1944-1956”.

32

Dr Wojciech Frazik - historyk, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego, w latach 1981-1989 kolporter wydawnictw drugiego obiegu, uczestnik ruchu oświaty niezależnej. W latach 1991-2000 pracownik naukowy Instytutu Historii PAN, równolegle w latach 1997-1998 - UJ. Od 2000 r. pracownik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Krakowie. Bibliograf, badacz dziejów podziemia niepodległościowego, struktur łączności między Krajem a emigracją 1939-1956 oraz komunistycznego aparatu represji. Redaktor naczelny „Zeszytów Historycznych WiN-u”, członek redakcji „Aparatu Represji w Polsce Ludowej 1944-1989”.

Dr Mateusz Gniazdowski – kierownik Zespołu Środkowoeuropejskiego w Ośrodku Studiów Wschodnich w Warszawie. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego (politologia) i studiów doktoranckich w Instytucie Nauk Politycznych Słowackiej Akademii Nauk. W latach 2004-2010 pracownik Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM). Na Uniwersytecie Komenskiego w Bratysławie obronił pracę doktorską na temat autonomii słowackiej w polskiej polityce lat 30. XX wieku. Od listopada 2013 r. pełni funkcję przewodniczącego Rady Programowej Forum Polsko-Czeskiego.

Eduard Laincz - absolwent Wydziału Filozofii Uniwersytetu Trnavskiego w Trnavie(Słowacja), specjalność historia. Jest członkiem Spiskiego Towarzystwa Historycznego, obecnie pracuje jako specjalista w Muzeum Lubowelskim – Zamek w Starej Lubowli. Zajmuje się problematyką stosunków słowacko-polskich i historii regionalnej północnego Spiszu w pierwszej połowie XX wieku. Jest autorem wielu prac historycznych i artykułów popularno-naukowych publikowanych w słowackich i zagranicznych czasopismach naukowych i pracach zbiorowych.

Piotr Kowalik – historyk - dydaktyk, wykładowca akademicki, zastępca kierownika Działu Edukacji Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Sławomir Grünberg – producent, reżyser i operator filmów dokumentalnych. Jako absolwent wydziału reżyserii łódzkiej PWSFTViT, emigrował do USA w 1981 roku i od tego czasu wyreżyserował i wyprodukował ponad 45 filmów dokumentalnych wielokrotnie nagradzanych na międzynarodowych festiwalach. Film School Prayer: A Community at War miał swoją premierę w 1999 roku na antenie PBS (telewizja publiczna w USA), został nagrodzony statuetką Emmy i wygrał wiele festiwali filmowych na całym świecie. Za ten film Sławomir Grünberg otrzymał również w 2000 roku nagrodę Jana Karskiego, nagrodę za odwagę w podejmowaniu moralnie ważnych tematów. Wśród jego najnowszych filmów znajdują się „Powroty Szymona” – film współreżyserowany z Katką Reszke, „Wyrzutki”, „Coming out po polsku” i „Perecowicze”.

Jako operator pracował także przy dwóch filmach nominowanych do Oskara: Legacy i Sister Rose’s Passion. Grunberg był stypendystą między innymi Guggehheim, New York Foundation for the Arts i Soros Justice Fellowships.

Martyna Grądzka - historyk, judaistka i edukatorka. Absolwentka Instytutu Historii Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie i Instytutu Judaistyki UJ w Krakowie. Pracownik Biura Edukacji Publicznej Oddziału IPN w Krakowie. Specjalizuje się w dziejach najnowszych. Prowadzi badania na temat Holokaustu, ze szczególnym uwzględnieniem Zagłady Żydów krakowskich, a także zajmuje się problematyką mniejszości narodowych po II wojnie światowej. W Katedrze Najnowszej Historii Polski Uniwersytetu Pedagogicznego im. KEN w Krakowie, pod kierunkiem prof. Jacka Chrobaczyńskiego przygotowuje rozprawę doktorską dotyczącą wojennych losów kobiet żydowskich, przebywających w okupowanym Krakowie.

Maciej Wierzyński – dziennikarz („Kultura”, TVP, „Głos Ameryki”, „Nowy Dziennik”, „Wolna Europa”, TVN24), autor książki „Emisariusz. Własnymi słowami” (2012), powstałej na podstawie emitowanych w „Głosie Ameryki” w latach 1995–1997 kilkunastu wywiadów z Janem Karskim.

Ewa Koper - absolwentka Wydziału Historii i studiów podyplomowych „Totalitaryzm -Nazizm-Holokaust”. Od 2008 r. roku pracuje w Muzeum – Miejscu Pamięci w Bełżcu, gdzie zajmuje

33

się edukacją, opracowaniem scenariuszy wystaw dokumentalnych oraz prowadzeniem kwerend archiwalnych dotyczących historii obozu i społeczności żydowskiej zamieszkałej na terenach objętych deportacjami do Bełżca.

34

35

Mateusz Gniazdowski Rola Słowacji w polskich trasach kurierskich i przerzutowych podczas II wojny światowej

Jan Karski kilkukrotnie przemierzył nielegalnie Słowację w drodze między okupowanym krajem a Węgrami. Na Słowacji, będącej satelitą hitlerowskich Niemiec, miał też miejsce jeden z bardziej doniosłych i tragicznych w skutkach epizod, który na trwałe związał Karskiego z Nowym Sączem. W przejściach Karskiego przez Słowację skupiało się jak w soczewce bohaterstwo, ale i tragizm działań kurierskich. Na jego przykładzie widać też poszczególne etapy organizacji tras, od improwizacji aż po perfekcyjnie zaplanowane przejścia, z istotnym udziałem miejscowych współpracowników.

Podobnie jak wielu innych Polaków, którzy w pierwszych miesiącach okupacji przedzierali się na Węgry, Karski udając się z pierwszą misją do Francji wyruszył w kierunku granicy ze Słowacją z Zakopanego. Pod koniec stycznia 1940 r. z przewodnikiem i dwoma kompanami dwa dni przedzierali się przez Tatry. Karski odmroził sobie palce u stóp. Po drugiej stronie granicy przewodnik słowacki zażądał zapłaty w koronach, ale Karski nie miał waluty, musiał więc sobie sam radzić, posiłkując się pieniędzmi, które miał przekazać krewnym znajdującym się w obozach na Węgrzech. Jak wielu innych, przedzierających się nielegalnie przez Słowację, Karski skorzystał też z taksówki, którą dojechał do miejscowości Dobšina, a następnie przekroczył granicę z Węgrami. Na Węgrzech mógł się posługiwać polskim paszportem dyplomatycznym, konsulat zapewnił mu dokumenty na wyjazd do Francji. W drodze powrotnej pod koniec kwietnia korzystał z tej samej trasy, ale była ona już lepiej przygotowana.

Gdy pod koniec maja stronnictwa konspiracyjne wysłały Karskiego z drugą misją do Francji, skorzystał już z trasy sądeckiej. W mieszkaniu Zofii Rysiównej poznał przewodnika Franciszka Musiała, który przeprowadził go na Słowację. Niestety, gdy skorzystali z punktu kontaktowego w wiosce Demjata, czyli domu na skraju wsi, zostali aresztowani przez Gestapo i słowackich żandarmów. Zdradził ich gospodarz, Słowak polskiego pochodzenia, który pomagał kurierom, ale w chwili spotkania był już od kilku dni na usługach Niemców. Słowacy uwięzili Karskiego w posterunku w Kapušanach, a następnie przekazali go Gestapo. W czasie śledztwa w Preszowie torturami usiłowano wydobyć z niego cel podróży i konspiracyjne kontakty. Obawiając się, że nie wytrzyma, podciął sobie żyły. Uratowany przez słowackiego strażnika, został następnie przewieziony do szpitala w Nowym Sączu, gdzie Związek Walki Zbrojnej wykradł więźnia. Zostało to jednak okupione aresztowaniami i życiem kilkudziesięciu zakładników.

Aresztowanie Karskiego na Słowacji nie było jedynym tego rodzaju wydarzeniem. Znana jest też tragiczna wpadka na Słowacji Ryszarda Świętochowskiego, wysłannika gen. Sikorskiego, wydanego Niemcom przez Słowaków w kwietniu 1940 r. Słowacy przekazali muszyńskiej placówce Gestapo także kilku kurierów, pochodzących z Ziemi Sądeckiej, np. Romana Stramkę z Gorzkowa i Władysława Gardonia z Piwnicznej. 18 marca 1941 roku został postrzelony śmiertelnie przez słowacką straż graniczną Konstanty Klemens Gucwa, „Góral”, organizator zespołu kurierów Organizacji Orła Białego na Sądecczyźnie i trasy przerzutowej na Węgry, która wiodła z Krynicy przez Tylicz, Muszynkę, Preszów i Koszyce do Budapesztu. Gucwa został pochowany na cmentarzu w Koszycach pod konspiracyjnym nazwiskiem Adam Oprychal. Czasem kurierzy dostawali się w ręce słowackich organów granicznych, ale udało im się uciec jeszcze na Słowacji. Np. Jan Franciszek Freisler, zastępca Gucwy, szef tras „Poprad” i „Lubań”, przewodnik ważnych kurierów rządowych, uciekł w marcu 1941 z kancelarii więzienia w Preszowie.

36

Mimo tragicznych w skutkach aresztowań, wzmożonych działań słowackich i niemieckich organów bezpieczeństwa, granica ze Słowacją była dla okupowanej Polski bramą do wolnego świata. To przez Słowację wiodły najważniejsze szlaki przerzutowe, kurierskie i sztafetowe na Węgry. Polacy na Słowacji mieli stosunkowo dobre zaplecze i oparcie wśród miejscowych. Słowackie organy policyjne nie zawsze odznaczały się gorliwością w ściganiu Polaków nielegalnie przekraczających granicę. Wielu przedstawicieli administracji, szczególnie na szczeblu władz powiatowych, wręcz życzliwie odnosiło się do polskiego ruchu oporu. Choć w Gwardii Hlinki było sporo antypolsko nastawionych fanatyków, w administracji państwa słowackiego było sporo urzędników, którzy swoją karierę rozpoczynali w Czechosłowacji i przymykali oczy na działalność „antypaństwową”.

Ważną rolę odegrała też w tych spotkaniach życzliwość, jaka charakteryzowała przedwojenne kontakty polsko-słowackie, przynajmniej do wymuszonych przez Polskę zmian granicznych jesienią 1938 r. Życzliwość Słowaków wobec polskich planów federacyjnych wynikała nierzadko z obaw przed czeską dominacją oraz antykomunizmu, którego nie unieważniło nawiązanie przez Słowację we wrześniu 1939 r. stosunków dyplomatycznych ze Związkiem Sowieckim. Słowacy czasem spieszyli z pomocą swoim dawnym przyjaciołom, czego przykładem mogą być starania posła słowackiego w Moskwie o zwolnienie z sowieckiej niewoli byłego konsula w Bratysławie Wacława Łacińskiego (w maju 1941 r. wystosował w tej sprawie specjalny list do Mołotowa).

Korzeni działalności konspiracyjnej na południowym pograniczu RP, skąd przeważnie rekrutowali się uczestnicy służby kurierskiej, można upatrywać w przedwojennej aktywności polskich służb wojskowych. Ważną rolę odegrała tu przedwojenna aktywność Ekspozytury 2. Oddziału II Sztabu Głównego, kierowanej przez mjra Edmunda Charaszkiewicza. Siatka dywersji pozafrontowej na odcinku granicy polsko-słowackiej nie odegrała większej roli podczas wojny obronnej 1939 r., jednak wielu jej przeszkolonych członków zostało później kurierami i przewodnikami. W pewnym stopniu trasy kurierskie mogły korzystać z przedwojennej sieci informatorów polskiego wywiadu na Słowacji. Siatka ta była jednak tworzona dość późno i nie była zbyt liczna, a część została ujawniona już na początku wojny. Niemiecka Komisja Wojskowa 21 września 1939 r. wystąpiła do rządu słowackiego z obszernym materiałem dotyczącym ponad czterdziestu mieszkańców wschodniej Słowacji, oskarżanych o współpracę z polskim wywiadem. Wśród denuncjowanych osób dominowali obywatele oznaczeni jako Żydzi i Czesi, m.in. grupa Żydów ze Sniny, nazwana mianem „radykalnych polonofilów“. Poza nimi zatrzymano też prewencyjnie grupę Żydów i Czechów z Tatrzańskiej Łomnicy.

Niemcy zalecali aresztowania i wszczęcie śledztw, szczególną uwagę poświęcając działaniom polskiego arystokraty Jana Zamoyskiego, właściciela zamku w Lubowli i majątków na Spiszu, podejrzewanego o szpiegostwo na rzecz Polski. Zamoyski i jego współpracownicy, aresztowani pod koniec sierpnia 1939 r., zostali wprawdzie szybko zwolnieni, ale w lutym 1940 r. rozpoczął się przed sądem w Bratysławie duży proces polityczny przeciwko 23 osobom, oskarżanym o współpracę z polskim wywiadem, a także werbunek do Legionu Czechów i Słowaków w Polsce i organizację nielegalnej sieci łączności. Proces ten ciągnął się niemal do końca 1944 r. Wyroki za szpiegostwo na rzecz Polski zwykle nie były wysokie. Na przykład w procesie dotyczącym przygotowania do buntu jednostki wojskowej w Rużomberku w maju 1939 r., jednym z głównych oskarżonych był Ondrej Gurovič (vel Horovič vel Górowicz), którego zatrzymano wiosną 1940 r. po nielegalnym powrocie z Polski. Jego ojciec urodził się koło Nowego Sącza. Został on skazany na 6 lat za szpiegostwo na rzecz Polski, ale we wrześniu 1944 uciekł z więzienia w Leopoldowie.

Represje wobec mieszkańców Słowacji, współpracujących z polskim ruchem oporu, nie działały zbyt odstraszająco. W przypadku przestępstw do roku 1939 r., sądy kierowały się starą, czechosłowacką ustawą o ochronie Republiki, która nie przewidywała wysokich kar za zdradę i szpiegostwo. Karę śmierci i dożywocie przewidywała dopiero nowa ustawa o przestępstwach przeciwko państwu z 1940 r., ale nie orzekano drakońskich wyroków. Słowackie sądownictwo,

37

w którym kadry w dużej mierze wyrastały z czechosłowackiego wymiaru sprawiedliwości, nie było zbyt gorliwym organem reżimu państwa słowackiego.

Początki funkcjonowania tras przerzutowych były trudne i nosiły znamiona improwizacji, jednak już zimą 1940 r. można mówić o istnieniu na Słowacji punktów oparcia – melin i kontaktów. Początkowo wyruszano często z Zakopanego, potem także granicę przekraczano nieco dalej na zachód na Orawie oraz dalej na wschód – na Spiszu, przy czym istotną rolę odgrywała także Sądecczyzna. Ważną rolę na pograniczu węgierskim przypadła pogranicznej wsi Tomášovce, skąd było już tylko kilka kilometrów do Łuczeńca (Losonc), który znajdował się na terenach włączonych po pierwszym arbitrażu wiedeńskim do Węgier. Przejście przez Tomášovce wykorzystywała funkcjonująca od lipca 1940 r. pierwsza regularna trasa sztafetowa ZWZ o kryptonimie „Szkoła”, która umożliwiała przekazywanie przesyłek za pośrednictwem miejscowych kurierów i punktów wymiany poczty, znacząco skracając czas jej doręczania. Z kolei przez Spisz prowadziła trasa sztafetowo-kurierska o kryptonimie „Karczma” (1941-1944), wiodąca z Nowego Targu przez Waksmund, Dursztyn, Łapsze, Poprad i Malą Polomę do Rožňavy, znajdującej się wówczas na terytorium Węgier. Częste były też przejścia granicy słowacko-węgierskiej w okolicach Koszyc.

Brak gorliwości w tropieniu Polaków na Słowacji budził niezadowolenie i gniewne reakcje Niemców. W maju 1940 r. Niemiecka Misja Wojskowa skarżyła się u władz słowackich, że polscy uciekinierzy jeżdżą swobodnie, bez biletów, kolejami słowackimi. Zwalczanie polskich przerzutów i współpracy z polskim podziemiem, z punktu widzenia Niemców wciąż niewystarczające, przynosiło jednak pewne wyniki. W lutym 1940 r. aresztowano siedmioosobową grupę osób pomagających Polakom w powiecie Dobšina, natomiast w kwietniu na wschodniej Słowacji rozbito „siatkę szpiegowską”, wyspecjalizowaną w przerzutach osób, finansowaną przez polski konsulat w Użhorodzie (Ungvár), należącym wówczas do Węgier.

Czynnikiem sprzyjającym organizacji nielegalnych tras były kontakty z mieszkańcami północnych krańców Spiszu i Orawy, które po niemieckiej agresji na Polskę (przy współudziale oddziałów słowackich) zostały przyłączone do Słowacji. Wśród ludności obszarów anektowanych znajdowało się wiele osób, które podjęły pracę na rzecz polskiego ruchu oporu. Tereny te stały się naturalnym przyczółkiem dla tras prowadzących na południe. Wsparcia kurierom udzielali górale, wśród których znajdowali się zarówno zdeklarowani działacze polscy, jak i słowaccy. Z Lipnicy Wielkiej pochodził kurier Augustyn Dziubek, podczas wojny student medycyny w Bratysławie (po wojnie dyrektor nowotarskiego szpitala), z kolei z Jabłonki - Albin Jabłonski, student weterynarii w Wiedniu, który pośredniczył w kontaktach między polskim ruchem oporu a przedstawicielami słowackiej administracji. Inny orawianin, Ján Klinovský, szef państwowego syndykatu zbożowego na Słowacji, udostępnił polskiemu ruchowi oporu kanały korespondencji handlowej ze Szwajcarią i opiekował się grupą Piłsudczyków, która uciekła na Słowację z Węgier wiosną 1944 r. po rozpoczęciu niemieckiej okupacji. W przerzucie grupy na Słowację wzięli udział także słowaccy dyplomaci z Budapesztu.

Przez Słowację przedzierali się przedstawiciele różnych organizacji i środowisk konspiracyjnych. Choć czasem korzystali z kurierów i przewodników związanych z polskimi placówkami w Budapeszcie, byli wśród nich także wspomniani piłsudczycy, niechętni nowemu rządowi na emigracji. Przez Słowację do Polski wrócił też marszałek Śmigły – Rydz, którego przeprowadził sławny kurier Stanisław Frączysty „Staszek”. Przez Słowację szli – nierzadko na własną rękę – także młodzi ludzie, zmierzający na Węgry, z myślą o dołączeniu do polskich jednostek formowanych we Francji i na Bliskim Wschodzie. W początkowym okresie okupacji masowa fala zmierzała jednak w odwrotnym kierunku: wielu żołnierzy, internowanych w obozach na Węgrzech, na własną rękę wracało nielegalnie do okupowanego kraju. Na Węgrzech zostało w 1939 r. internowanych około 45 tysięcy polskich żołnierzy, udzielono także schronienia około

38

15 tys. uchodźców cywilnych, przy czym wiele obozów znajdowało się na słowacko-węgierskim pograniczu.

Specyficzną grupę migrującą masowo, nielegalnie przez Słowację, stanowili uciekinierzy żydowscy z okupowanej Polski. O jego sporej skali tego rodzaju migracji mogą świadczyć dokumenty z kilku procesów sądowych słowackich Żydów, należących do siatek przemytniczych. Zdaniem izraelskich historyków przemycano przez granicę ludzi w sposób zorganizowany. Istniały punkty kontaktowe w Liptowskim Św. Mikulaszu, Keżmarku i w Preszowie, gdzie działała prężna placówka przerzutowa, dysponująca środkami od diaspory żydowskiej za granicą. Do marca 1944, czyli do początku niemieckiej okupacji Węgier, uciekinierzy żydowscy z okupowanej Polski przez Słowację przedzierali się głównie do Budapesztu.

Działacze żydowscy współpracowali z polskimi organizacjami na Węgrzech. Rabinowicz, rabin Mukaczewa pozyskał polskie dokumenty dla tysięcy uchodźców żydowskich. Wybitną rolę odegrał tam m.in. Henryk Sławik, prezes polskiego Komitetu Obywatelskiego, który pomagał żydowskim uchodźcom z Polski, a zwłaszcza sierotom, dla których współtworzył wraz z Józsefem Antallem sierociniec w mieście Vác. Przerzuty Żydów na Słowację i dalej na Węgry organizowała także Żegota, czyli komórka polskiego podziemia wyspecjalizowana w pomocy Żydom i ludności żydowskiego pochodzenia.

Spora część Żydów słowackich i węgierskich wywodziła się z Galicji, co ułatwiało kontakty uchodźców z miejscową diasporą. Przez Słowację przemycono też wielu rabinów z Polski, w ramach specjalnej akcji ratowania przywódców duchowych. Rabin Michal Dov Weissmandl, jeden z przywódców słowackich Żydów, stworzył specjalną grupę, a gdy w marcu 1942 r. rozpoczęły się wywózki Żydów ze Słowacji do niemieckich obozów zagłady na terenie okupowanej Polski, zaczął zbierać informacje o losie deportowanych. W kwietniu 1944 przekazał na Zachód świadectwa Rudolfa Vrby i Alfreda Wetzlera, którzy po ucieczce z Auschwitz-Birkenau powrócili na rodzinną Słowację. Współpracownicy Weissmandla w Szwajcarii utrzymywali kontakt z dr. Juliuszem Kuhlem, zatrudnionym w poselstwie polskim w Brnie, który rozwinął za wiedzą posła Aleksandra Ładosia kontakty ze Słowacją.

Rola Słowacji w polskiej sieci łączności wiązała się także z wykorzystywaniem kontaktów ze słowackimi dyplomatami i przedsiębiorcami, prowadzącymi interesy z państwami neutralnymi. Baza wojskowa „Liszt” w Budapeszcie, podporządkowana Oddziałowi VI Sztabu Naczelnego Wodza w Londynie, nawiązała kontakt z ambasadorem RP przy Stolicy Apostolskiej Kazimierzem Papée. Z kolei polski ambasador utrzymywał zarazem kontakty z posłem słowackim Karolem Sidorem, przedstawicielem polonofilskiego skrzydła Hlinkowej Słowackiej Partii Ludowej (HSĽS), który choć został odsunięty na boczny tor i wysłany do Watykanu, utrzymywał kontakty ze swoimi współpracownikami w kraju. Współpraca z Sidorem już od początku wojny była przydatna na odcinku łączności z krajem. Już w grudniu 1939 r. Sidor przywiózł na Słowację walizkę z pieniędzmi, która miała trafić do apteki prowadzonej przez krewnych Papéego w Krakowie. Współpracownik Sidora Pavol Čarnogurský przemycił ją następnie przez granicę, korzystając z pośrednictwa duchownych, współpracowników ks. Ferdynanda Machaya.

Z czasem wzrosło także polityczne zainteresowanie kwestią słowacką w podziemiu w kraju i na emigracji. W maju 1943 r. kierownictwo czechosłowackie już otwarcie opowiedziało się po stronie Moskwy. Środowiska, które krytykowały rząd polski za zbytnią uległość wobec Związku Sowieckiego, coraz częściej zarzucały mu też naiwność w kontaktach z Czechami. Na tle ożywionej niechęci do ekipy Beneša rosło zainteresowanie Słowakami jako potencjalnymi partnerami, w obliczu coraz mocniej zarysowującego się zagrożenia sowieckiego w Europie Środkowej. Łudzono się przy tym jeszcze, że to natarcie aliantów z południa pozwoli wyzwolić ten obszar jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Nadzieje wiązano z wystąpieniem Węgier z wojny i inwazją aliantów zachodnich na Bałkany. Ewentualność ta nabrała konkretnego kształtu w planach KG AK i Sztabu Głównego Naczelnego Wodza. Przewidywano wykorzystanie

39

armii węgierskiej i oddziałów polskich na Węgrzech do akcji „Burza”, planowano też powołanie oddziału polskiego składającego się z uchodźców przebywających na Słowacji.

Polskie kierownictwo, osamotnione wobec dyktatu Moskwy, rozwijało dyskretnie kontakty nie tylko z Węgrami, ale także wśród polityków słowackich za granicą. Sidor w maju 1943 r. udał się na Słowację i sondował poparcie dla koncepcji politycznej współpracy polsko-słowackiej. W 1943 r. władze na emigracji informowały polskie podziemie o planach budowania „bloku środkowoeuropejskiego”. Zakładając, że idea federacyjna będzie stanowić „jedyne wyjście dla krajów, które obecnie znajdują się po stronie Osi, a które zachowują się już z zupełną biernością”, powiadomiono konspiracyjne struktury, iż „nie jest rzeczą wykluczoną, iż na wypadek komplikacji z Czechami - Polska wygra kartę słowacką”.

Polski rząd emigracyjny zabronił jednak ruchowi oporu rozmów politycznych z przedstawicielami władz słowackich. Kontakty te mogły tylko skomplikować i tak trudną sytuację międzynarodową rządu Stanisława Mikołajczyka. Alianci deklarowali zasadę bezwarunkowej kapitulacji państw Osi. Uznawali przy tym rząd emigracyjny Beneša, i już choćby z tego powodu sytuacja polityczna rządu w Bratysławie była znacznie gorsza niż władz w Budapeszcie. Antyniemieckie powstanie na Słowacji, które wybuchło pod koniec sierpnia 1944, choć zakończyło się porażką, stało się dla Słowacji przepustką do obozu aliantów, ale już jako część składowa odbudowywanej Czechosłowacji. Liczne kontakty z polskim ruchem oporu, utrzymywane przez cały okres wojny, były dla Słowaków nie tylko źródłem informacji, ale także doświadczeniem, które zaczęło skłaniać wielu z nich do szukania wyjścia z fatalnej sytuacji, wynikającej z uwikłania ich kraju we współpracę z hitlerowskimi Niemcami.

Wybrana literatura

Bieniek, J., Droga wiodła przez Spisz, Nowy Sącz 1986.

Bieniek, J., Kurier Marszałka, [w:] Spisz i Orawa w 75. rocznicę powrotu do Polski północnych części obu ziem, red. T.M. Trajdos, Kraków 1995.

Bieniek, J. Między Warszawą a Budapesztem, „Rocznik Sądecki”, t 9, 1968.

Bieniek, J., Przyjaciele z trudnych lat, „Rocznik Sądecki”, 1974-1977, t. XV/XVI.

Čarnogurský, P., Wspomnienia (red. J. Berghauzen), „Dzieje Najnowsze”, R. 9, 1977, nr 4.

Farbstein, E., Hidden In Thunder: Perspectives on Faith, Halachah and Leadership during the Holocaust, Jerusalem 2007, tom 1.

Filar, A., Opowieści tatrzańskich kurierów, wyd. IV, Warszawa 1977.

Frazik, W., Emisariusz Wolnej Polski. Biografia polityczna Wacława Felczaka (1916–1993), Kraków 2013.

Gniazdowski, M. - Segeš, D., Ján Klinovský a jeho podpora poľskému odbojovému hnutiu za 2. svetovej vojny, [w:] Odvaľujem balvan. Pocta historickému remeslu Jozefa Jablonckého, red. N. Kmeť, M. Syrný, Bratislava – Banská Bystrica 2013, s. 183-196.

Gniazdowski, M. - Segeš, D., Poliaci na Slovensku pred vypuknutím Povstania: problematika odbojových kontaktov, kuriérskych ciest a utečencov, [w:] Marek Syrný a kolektív, Slovenské národné povstanie - Slovensko a Európa v roku 1944, Banská Bystrica 2014, s. 173-180.

Gniazdowski, M., Kontakty piłsudczyków ze Słowakami w latach 1939–1945, „Niepodległość” 2005, T. LV (XXXIV), s. 107–150.

Gniazdowski, M., Pogranicze polsko-słowackie w świetle materiałów Sekcji Spraw Zagranicznych

40

Delegatury Rządu na Kraj, [w:] Terra Scepusiensis. Stav bádania o dejinách Spiša – Stan badań nad dziejami Spiszu, red. R. Gładkiewicz, M. Homza. Levoča – Wrocław 2003, s. 937–944.

Goetel, Z., Warunki i okoliczności polskiej akcji w kierunku południowym w latach 1939-1945 na Węgrzech i na Słowacji, „Rocznik Sądecki”, t 9, 1968.

Laincz, E., Polscy Poľská kuriérska služba a ilegálny odboj v okrese Stará Ľubovňa 1939 – 1944, „Zeszyty Sądecko-Spiskie” 2014, nr 8.

Latkowska-Rudzińska, H., Łączność zagraniczna Komendy Głównej Armii Krajowej 1939-1944. Odcinek „Południe”, Lublin 1985.

Marušiak, J., Poľská kuriérska služba a Slovensko v rokoch 1939—1945, „Historický časopis“, Bratysława, 1996, nr 4.

Okęcki, S. - Juchniewicz, M., Nie dzieliły ich Tatry. Polacy, Czesi i Słowacy w ruchu oporu w latach drugiej wojny światowej, Warszawa 1983.

Segeš, D., Partnerzy czy petenci. Słowacy i Słowacja w polityce rządu RP na obczyźnie, Gdańsk 2012.

Szlakami polskich kurierów, „Kultura – Oświata – Nauka”, 1989, nr 7-8.

Zieliński, J., Spisz i Orawa w latach 1918-1945, [w:] Podhale w czasie okupacji 1939-1945, red. J. Berghauzen, Warszawa 1972.

Łubczyk, G., Polski Wallenberg. Rzecz o Henryku Sławiku, Warszawa 2004.

41

Otwarcie ścieżki edukacyjnej - Kosarzyska, 19.09.2014 r.

42

43

Eduard Laincz Współpraca Słowaków i polskich kurierów na trasie Nowy

Sącz – Stara Lubowla – Budapeszt w latach 1939 – 1944

Na stosunki słowacko-polskie w pierwszej połowie XX wieku w znacznym stopniu negatywnie wpłynęły spory o przebieg granicy, a także współudział armii słowackiej przy napaści Niemiec na terytorium Polski. Mniej znanym epizodem z naszej wspólnej historii jest jednak fakt, że w latach 1939 – 1944 na słowacko-polskim pograniczu rozwijała się intensywna wzajemna współpraca między polskimi kurierami a słowackimi działaczami podziemia.

Problematyce polskich kurierów i Słowacji w latach 1939 – 1944 jak dotąd poświęcono w słowackiej literaturze przedmiotu bardzo niewiele miejsca1. Natomiast w polskiej historiografii ten temat jest szeroko omawiany, można tu znaleźć wiele monografii, badań naukowych oraz artykułów czy wspomnień bezpośrednich świadków2.

Celem niniejszego artykułu jest maksymalne przybliżenie działalności polskich kurierów na odcinku granicy w powiecie Stara Lubowla i – na podstawie zbadania tego aspektu historii regionalnej – zaprezentowanie jednego z pozytywnych aspektów naszej, słowacko-polskiej współpracy w pierwszej połowie XX wieku.

Dnia 1 września 1939 roku w wyniku ataku Niemiec na Polskę wybuchła druga wojna światowa. Zaskoczenie, które wykorzystały niemieckie wojska, uniemożliwiło podjęcie działań przez nielegalne grupy dywersyjno-sabotażowe, które na Podhalu zaczęły się formować wśród ludności cywilnej już w maju 19393. Do agresji niemieckiej 17 września 1939 roku przyłączył się ze wschodu Związek Radziecki i Polska została niemal całkowicie otoczona przez wrogów. Bezpieczne odcinki granicy umożliwiające kontakt Polski ze światem pozostały tylko na granicy z Rumunią oraz z Węgrami. Wspólna 180-kilometrowa granica polsko-węgierska powstała w marcu 1939 roku, kiedy Węgry zajęły terytorium Rusi Zakarpackiej. Węgry utrzymywały bardzo dobre stosunki z Polską w ciągu całego okresu międzywojennego i dlatego nie przyłączyły się do ataku niemieckiego. W początkowej fazie odmówiły nawet udostępnienia swoich kolei do przewozu niemieckich wojsk. Rząd węgierski odrzucił żądanie Niemiec uzasadniając, że byłoby to sprzeczne z węgierskim honorem narodowym. Mimo iż rząd później zmienił swoje stanowisko, strona niemiecka nie była już zainteresowana transportem przez węgierskie terytorium4.

Z drugiej strony Węgry 17 września 1939 roku otwarły swoje granice dla Polaków, czym umożliwiły im zbiorową ewakuację na swoje terytorium5. To właśnie dlatego tak duża liczba 1 MARUŠIAK, Juraj, Poľská kuriérska služba a Slovensko v rokoch 1939 – 1945, w: Historický časopis, ISSN 0018-2575, 1996, nr 4, s. 644–647; TÓTH, Dezider, Ilegálne prechody antifašistov na

južnom Slovensku v rokoch 1939 – 1941, w: Slovensko v rokoch druhej svetovej vojny, Bratislava, Predsedníctvo SNR, 1991, s. 145–149; RODÁK, Jozef, Spolupráca poľského hnutia odporu s protifašistickým odbojom na východnom Slovensku, w: Východoslovenská armáda a odboj, Banská Bystrica, Datei, 1992, s. 145–151.

2 WDOWIAK, Wojciech, Wojna i okupacja w Piwnicznej i na Sądecczyźnie, Piwniczna-Zdrój, Towarzystwo Miłośników Piwnicznej, 2010, s. 103–178, ISBN 978-83-930215-2-9; FILAR, Alfons, U podnóża Tatr 1939 – 1945, Warszawa, Wydawnictwo Ministerstwa Obrony Narodowej, 1985, s. 62–73, ISBN 83-11-07228-0; BIENIEK, Józef, Przyjaciele z trudnych lat, w: Rocznik Sądecki, 1974 – 1977, t. XV/XVI, s. 257–258; GNIAZDOWSKI, Mateusz, Kontakty piłsudczyków ze Słowakami w latach 1939 – 1945, w: Niepodległość, 2005, t. 55 (35), s. 107–150; GNIAZ-DOWSKI, Mateusz, K otázke prítomnosti poľských utečencov na obsadenom území južného Slovenska počas II. svetovej vojny, w: Slovenská republika 1939 – 1945 očami mladých historikov II. Trnava, 2003, s. 125–148, ISBN 80-8903464-0; BERGHAUZEN, Janusz, Stosunki polsko-słowackie (1938 – 1947), w: Przegląd Historyczny, 1975, nr 3, s. 422–427; GOETEL, Zygmunt, Warunki i okoliczności polskiej akcji w kierunku południowym w latach 1939 – 1945 na Węgrzech i na Słowacji, w: Rocznik Sądecki, 1968, t. IX, s. 216–248; BIENIEK, Józef, Między Warszawą a Budapesztem, w: Rocznik Sądecki, 1968, t. IX, s. 249–346.

3 FILAR, Alfons, Po stopách tatranských kuriérov, Bratislava, Pravda, 1972, s. 84–85; MROZOWSKI, Krzysztof - BRON, Michał, Działalność polskich grup sabotażowo-dywersyjnych na Podhalu w latach 1939-1941, w: Podhale w czasie okupacji 1939-1945, Warszawa, Wydawnictwa Uniwersytetu Warszawskiego, 1977, s. 179–186; KOWALSKI, Robert, Współpraca Związku Górali Spisza i Orawy z Polskim wywiadem wojskowych w latach 1938-1939, w: Związek Górali Spisza i Orawy. W służbie społeczeństwa, narodu i państwa 1931 – 1939, Nowy Targ, Polskie Towarzystwo Historyczne, 2008, s. 53–82, ISBN 978-83-61674-00-9.

4 BAKA, Igor, Slovenská republika a nacistická agresia proti Poľsku, Bratislava, Vojenský historický ústav, 2006, s. 155–156, ISBN 80-969375-1-0; BATOWSKI, Henryk, Agonia pokoju i początek wojny, Poznań, Wydawnictwo Poznańskie, 1979, s. 335–339.

5 PREWOŹNIK, Andrzej, Polacy w królestwie Węgier 1939 – 1945, Budapest, Print Páros BT, 2006, s. 10–16, ISBN 963 86 671 4 1; MARUŠIAK, przyp. 1, s. 634.

Mapa szlaków kurierskich w czasie II wojny światowej

44

uchodźców skierowała się w tę stronę we wrześniu 1939 roku. Żołnierze zostali ewakuowani do Miszkolca, pozostali cywile mogli osiedlić się gdziekolwiek w kraju lub wyjechać do Francji. Tam stopniowo formowały się polskie jednostki oraz struktury organów państwa na uchodźstwie. Ucieczki z Polski zachowały swój masowy charakter do 28 września 1939 roku, kiedy Hitler nakazał zamknięcie granic6. Łącznie na teren Węgier udało się przedostać 60 tysiącom polskich uchodźców. Byli to cywile, ale także uzbrojeni polscy żołnierze7.

Sytuacja w Polsce była krytyczna, a po internowaniu prezydenta Ignacego Mościckiego 30 września 1939 roku funkcję tę objął Władysław Raczkiewicz. Następnie, jeszcze tego samego dnia we Francji sformował się rząd na uchodźstwie na czele z Władysławem Sikorskim8.

Po rozpoczęciu działalności przez polski rząd na uchodźstwie podjęto działania umożliwiające współpracę między centralą w Paryżu a powstającymi organizacjami podziemnymi na terytorium dawnej Polski przez zaprzyjaźnione Węgry9. Pierwszym takim ogniskiem oporu była Organizacja Orła Białego, która

powstała już 20 września 1939 roku w Krakowie. Organizacja ta wysłała do Sanoka, Nowego Sącza i Zakopanego swoich ludzi, których zadaniem było nawiązanie kontaktów i stworzenie grup kurierów. W Nowym Sączu takie centrum powstało już w październiku, a to dzięki leśniczemu i byłemu żołnierzowi Wojska Polskiego Henrykowi Radosińskiemu (kryptonim Herfurt). To właśnie Herfurt zorganizował pierwsze przejścia przez polsko-słowacką granicę w Szczawnicy. Jednakże z powodu początkowego chaotycznego kierowania organizacją, naznaczonego ślepym patriotyzmem, została ona rozwiązana już w czerwcu 1940 roku po wielu aresztowaniach oraz straceniu jej członków i głównego przywódcy przez Gestapo. Założono także inne, mniejsze organizacje (Związek Czynu Zbrojnego, Polska Organizacja Zbrojna), które jednak Gestapo także stopniowo zlikwidowało do 1942 roku10.

Najsilniejszą pozycję w ramach polskiego ruchu oporu zdobyła Służba Zwycięstwu Polski. Powstała ona jeszcze 27 września 1939 roku. Później, 13 listopada 1939 roku, zmieniła nazwę na Związek Walki Zbrojnej, by 14 lutego 1942 roku przekształcić się w Armię Krajową11. Łączność między centrami na linii Paryż – Budapeszt utrzymywali kurierzy polskiej i węgierskiej dyplomacji. W celu utrzymania lepszych kontaktów na trasie Budapeszt – Warszawa – Budapeszt stworzono w stolicy Węgier ważny ośrodek polskiego zagranicznego ruchu oporu. Polski konsulat w Budapeszcie zbiorowo wysyłał żołnierzy do armii generała W. Sikorskiego przez Jugosławię i Włochy. Wystawiał uchodźcom paszporty i zdobywał francuskie wizy. Często także płacił za podróż koleją aż do granicy włosko-francuskiej12. Dzięki przyjaznym stosunkom od grudnia 1939 roku stworzono w Budapeszcie trzy polskie bazy. Placówka W (Węgry) była bazą zapewniającą łączność i transport. Jej zadaniem było informowanie polskiego rządu na uchodźstwie o ruchach wojsk niemieckich i zmianach w krajach sąsiadujących z Węgrami. W Budapeszcie działała także Wojskowa Baza Wywiadowczo-Łącznikowa pod kryptonimem ROMEK. 6 FILAR, przyp. 3, s. 22; PREWOŹNIK, przyp. 5, s. 5–9. 7 Około 50 tysięcy kolejnych Polaków uciekło do Rumunii, a pewna grupa także na Litwę i Łotwę. Zob.: GNIAZDOWSKI, przyp. 2, s. 126–127; PREWOŹNIK, przyp. 5, s. 6. 8 MARUŠIAK, przyp. 1, s. 636. 9 FILAR, przyp. 2, s. 62. 10 WDOWIAK, przyp. 2, s. 113–117; BIENIEK, J., Między..., przyp. 2, s. 251–252. 11 FILAR, przyp. 2, s. 62; DRYNKO, Romuald, Poľské hnutie odporu, w: SNP v pamäti národa, zebrał: D. Halaj, Bratislava, NVK International, 1994, s. 19, ISBN 80-8041-018-6.12 BATOWSKI, Henryk, Walka dyplomacji hitlerowskiej przeciw Polsce 1939 – 1945, Kraków, Wydawnictwo Literackie, 1984, s. 55–56, ISBN 83-08-01217-5.

Róbert Pavlovský i Vojtech Nevrlý – dwóch głównych organizatorów nielegalnej grupy w Starej Lubowli i okolicach (na zdjęciu pośrodku). Zbiory prywatne autora

45

Jej działalność podlegała głównemu dowództwu ZWZ w Paryżu, a później w Londynie. Od lata 1943 roku przeszła pod dowództwo Armii Krajowej. Główne zadanie bazy ROMEK polegało na utrzymywaniu kontaktów między rządem na uchodźstwie a podziemiem polskim w Generalnej Guberni, przesyłanie poczty, przerzuty ludzi i pieniędzy przeznaczonych na działalność ruchu oporu, przemycano także broń i materiały wybuchowe. Stworzono również specjalną komórkę, która wyrabiała fałszywe dokumenty, pozwolenia na pracę i akty chrztu. W 1943 roku kilku jej pracowników aresztowała węgierska tajna policja pod naciskiem Gestapo. Dlatego też zmieniono jej kryptonim na LISZT. Po zajęciu Węgier 19 marca 1944 roku przez Niemcy i po zbiorowych aresztowaniach członków polskiego ruchu oporu baza musiała się zreorganizować i przyjęła kryptonim PESTKA, pod którym działała aż do wyzwolenia Budapesztu w maju 1945 roku. Za łączność między polskim rządem na uchodźstwie w Londynie i jego delegaturą w Polsce odpowiadała trzecia Baza Wywiadowczo-Polityczna oznaczona kryptonimem W. Jej pierwszym szefem do 1944 roku był Edmund Fietowicz-Fietz, a następnie Wacław Felczak13.

Każda z baz miała własnych kurierów. Przerzuty były organizowane wraz z polskimi cywilami przez Słowację na Węgry. W późniejszym okresie z pomocą kurierów przeprowadzano także oficerów z Węgier z powrotem do ojczyzny, gdzie pomagali w budowaniu zbrojnego ruchu oporu14. Kurierzy składali przysięgę, pobierali określony żołd, który był im potrzebny przy przejściach przez granice oraz do poruszania się po terytoriach obu krajów. Środki finansowe na ruch oporu zapewniał polski rząd na emigracji. Większość przemycili do Polski właśnie kurierzy. Na kurierów wybierano zwłaszcza ludzi młodych. Średnio przechodzili oni szlakiem raz lub dwa razy na miesiąc. Selekcja ze względu na wymagania była niezwykle ostra, podkreślano gotowość, żelazne zdrowie i dobre umiejętności organizacyjne. Przyszli kurierzy musieli być dobrymi patriotami i znać tereny przygraniczne. Rekrutowano ich zwłaszcza spośród miejscowych górali15, którzy świetnie znali tereny wokół granicy. Kurierzy realizując swoje zadania musieli przejść przez dwa ściśle pilnowane pasy graniczne: polsko-słowacki i słowacko-węgierski. Groziło im nieustannie ryzyko, że wpadną w ręce Gestapo lub słowackich żandarmów, czy pograniczników, którzy przechwyconych Polaków często wydawali w ręce Gestapo w Generalnej Guberni. Niebezpieczeństwa czyhały oczywiście także w górach, niemały wpływ na działalność kurierów miała również nieprzewidywalna pogoda16.

Historię działalności kurierów na terenie Słowacji można podzielić na pięć okresów:

1. od września 1939 roku do początku 1940 roku – chaos i wiele strat w ludziach,

2. pierwszych 5 miesięcy 1940 roku aż do upadku Francji – w tym okresie przeprowadzano ludzi przez Słowację i Węgry do Francji, gdzie powstawała polska armia,

3. od upadku Francji do upadku Grecji i Jugosławii w kwietniu 1941 roku – słabnie działalność kurierów,

4. od maja 1941 roku do lipca 1944 roku – najbardziej aktywny okres działalności kurierów. Skończyło się co prawda masowe przeprowadzanie ludzi przez granice, ale kurierzy działali w dalszym ciągu. Od marca 1944 roku zmienił się kierunek, ponieważ Węgry zostały zajęte przez Niemców.

13 FILAR, przyp. 3, s. 25–27; FILAR, przyp. 2, s. 63–64.14 BERGHAUZEN, przyp. 2, s. 423–424.15 Wielu z nich było przed wojną aktywnymi sportowcami i reprezentantami Polski w narciarstwie czy też pracowało w charakterze przewodników górskich.16 FILAR, przyp. 3, s. 28, s. 135–136.

Stara karczma i wozownia na Mycie – ośrodek nielegalnej grupy w Starej Lubowli. Archiwum Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu

46

5. mniej więcej od sierpnia do końca wojny – sytuacja na froncie wschodnim spowodowała zanik działalności kurierów. Przejścia organizowano w wyjątkowych przypadkach i to tylko przez Orawę17.

Na terenach dawnej Polski przy granicy słowackiej także powstało kilka ośrodków wspierających działalność polskich kurierów, które współpracowały z bazami w Budapeszcie. Ośrodki te włączono pod ZWZ. Szlaki kurierów stworzono na całym odcinku granicy Słowacji i Generalnej Guberni od Bieszczad po Żywiecczyznę, czyli od Medzilaborzec po wieś Skalite na Kisucach. Granicę podzielono na cztery odcinki – rejon Sanoka (kryptonim Bronisława), Jasła (Kazimierza), Nowego Sącza (Sabina) i Nowego Targu (Teresa). Pod względem intensywności wykorzystania i wagi przejść z Zakopanem konkurował Nowy Sącz, gdzie organizatorem ruchu kurierskiego był Konstanty Gucwa „Góral”, oficer polskiej armii, i Jan Freisler „Sądecki”. Głównymi punktami, w których skupiały się osoby zainteresowane przekroczeniem granicy, były Szczawnica i Piwniczna18.

Odcinek Nowy Sącz składał się z dwóch mniejszych pododcinków: Poprad (wzdłuż rzeki Poprad) i Lubań (wzdłuż rzeki Dunajec). Jak już

wspomniano na początku, celem niniejszego artykułu jest zaprezentowanie właśnie odcinka łączącego Nowy Sącz przez Piwniczną ze Starą Lubowlą, odcinek był oznaczony kryptonimem Poprad.

Początki działalności podziemnej w okolicy Starej Lubowli wiążą się z zakładaniem Legionu Czesko-Słowackiego w Polsce. Po zajęciu Czech i Moraw przez Niemców nastąpiły masowe ucieczki czeskich mieszkańców przez Słowację do Polski, gdzie przyłączali się do nowopowstającego Legionu19. Właśnie w celu niesienia pomocy tymże uchodźcom w Starej Lubowli powstała podziemna grupa działaczy. Należeli do niej następujące osoby: Róbert Pavlovský, Zoltán Morgenbesser, Vojtech Nevrlý, Otto Černecký, Peter Lorek i Cyril Kopsa. Ich działalność coraz baczniej obserwowało Gestapo i miejscowi żandarmi, w końcu padli ofiarą donosów20. Do dziejów północy Słowacji i Starej Lubowli zapisało się zdarzenie z 30 sierpnia 1939 roku, kiedy zostali zatrzymani liczni ważni mieszkańcy, jak na przykład hrabia Jan Kanty Zamoyski (właściciel Zamku Lubowla), Otto Černecký ze swoją małżonką (komisarz rządowy w miejscowości Stara Lubowla), karczmarz Róbert Pavlovský, blacharz Peter Lorek, mistrz kominiarski Jozef Kohút i inni. Zostali prewencyjnie zatrzymani z powodu podejrzenia o propolską działalność szpiegowską. Po uwięzieniu w Lewoczy jeszcze tego samego dnia przewieziono ich do obozu przejściowego w Ilavie21. Po interwencjach słowackich polityków Pavla Čarnogurskiego, Jána Klinovskiego, a nawet hiszpańskiej ambasady J. Zamoyski został zwolniony 18 października 1939 roku22. Jeszcze wcześniej, bo pod koniec września, zostali zwolnieni Róbert Pavlovský, Peter Lorek i inni mieszkańcy Starej Lubowli. To zatrzymanie miało znaczny wpływ na dalszą działalność zwolnionych. Zaraz po powrocie do domu rozpoczęli odbudowę słowackiego podziemia i tworzenie warunków umożliwiających pomoc polskiemu ruchowi oporu.

W Starej Lubowli powstała w ten sposób nielegalna grupa prowadzona przez Róberta Pavlovskiego będącego właścicielem karczmy na Myte. Karczma ta była położona na obrzeżach Starej Lubowli w kierunku granicy z niegdysiejszą Polską, dzięki temu świetnie nadawała się na

17 BERGHAUZEN, przyp. 2, s. 423.18 FILAR, przyp. 2, s. 70–71; WDOWIAK, przyp. 2, s. 107.19 FRIEDL, Jiří, Na jedné frontě. Vztahy česko-slovenské a polské armády (Polskie siły zbrojne) za druhé světové války, Praha, Ústav pro soudobé dějiny Akademie věd České republiky, 2005,

s. 103–126, ISBN 80-7285-061-X.20 Štátny archív Levoča, oddział Stará Ľubovňa (ŠAL Stará Ľubovňa), zbiór Zbierka kroník, Kronika mesta Stará Ľubovňa rok 1945.21 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór Okresný Úrad Stará Ľubovňa (OÚ) 1923 – 1945, karton 11, nr 313/1940; Slovenský národný archív (SNA) Bratislava, zbiór Ústredňa štátnej bezpečnosti (ÚŠB),

karton 850, č. 6, s. 25–26.22 GNIAZDOWSKI, Mateusz, Spolupracovníci poľskej rozviedky pred slovenskými súdmi v rokoch 1939 – 1945, w: Perzekúcie na Slovensku v rokoch 1938 – 1945, Bratislava, Ústav pamäti

národa, 2008, s. 159, ISBN 978-80-89335-08-4.

Michal Medvedcký – organizator ruchu oporu w miejscowości

Jarzębina. Archiwum Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu

47

bazę nielegalnej grupy. Obok karczmy znajdowała się także duża stodoła, tzw. Wozownia, w której mogli przenocować uchodźcy z Polski. Róbert Pavlovský miał krewnego w Piwnicznej – Jana Reicherta, który wciągnął go do siatki współpracy z polskim ruchem oporu. Pavlovský ze swoją żoną Oľgą podjęli później współpracę z Petrem Lorkiem23 i jego żoną Emílią. Stopniowo grupa poszerzyła się o kolejnych byłych współtowarzyszy ze Starej Lubowli, jak np. Vojtech Nevrlý, Otto Černecký, Cyril Kopsa, Zoltán Morgenbesser, Ján Kovaľ, Mária Lampartová, Roman Živko, Maximilián Zavartkay24 i Jan Zamoyski25. Uchodźcom z Polski pomagali także inni mieszkańcy Starej Lubowli, którzy ukrywali ich w swoich mieszkaniach i domach oraz dostarczali im żywność. W ten sposób doszło do powstania dużej nielegalnej grupy współpracującej z polskim ruchem oporu w Nowym Sączu. To właśnie ośrodek w Nowym Sączy i jego kurierzy opracowali kilka tras przebiegających przez Starą Lubowlę: Nowy Sącz – Piwniczna – Stara Lubowla – Kieżmark – Nowa Wieś Spiska – Veľká Poloma – Rožňava – Budapeszt i Nowy Sącz – Piwniczna – Stara Lubowla – Budimír – Koszyce. W Nowym Sączu i w Koszycach zostały powołane komitety, których zadanie polegało na organizowaniu przejść polskich uchodźców. W Koszycach, które w tym okresie należały do Węgier, zajmował się nimi Polak Karpiński lub jego szwagier – oficer Skupień z Podhala. Przy tych przejściach pomagali także nielegalni działacze z sąsiednich wiosek: z Mniszka nad Popradem, Kamionki, Podolińca, Leśnicy, Ruskiej Woli nad Popradem, Granastowa, Pilchowa i Drużbak Wyżnych. Przy przerzutach ludzi z dużym poświęceniem angażowali się bracia Pavol, Štefan i Viliam Kocúnowie, synowie leśniczego Jána i Márii Kocúnów. Przez ich leśniczówkę pod Vabcem przewinęło się kilka tysięcy uchodźców, których wspomniani bracia kierowali do Róberta Pavlovskiego do Starej Lubowli. Poza wyżej wymienionymi osobami wielką rolę w grupie oporu R. Pavlovskiego odegrała grupa taksówkarzy, którzy wozili uchodźców przez Słowację aż do granicy słowacko-węgierskiej. Byli to zwłaszcza Michal Kohút, Ján Sýkora, Róbert Faltinovič26, Ferdinand Istvan, Henrich Traurig, Peter Szentiványi, Jozef Čupka i inni27. Byli to słowaccy członkowie ruchu oporu, którzy współpracowali z polskimi kurierami pochodzącymi z osad w dolinie potoku Czercz niedaleko Piwnicznej i z Nowego Sącza. Szlak kurierów z Piwnicznej aż na Węgry zorganizował Paweł Liber, który urodził się 6 stycznia 1898 roku w Mniszku nad Popradem28. Dzięki znajomości języka i ludzi mieszkających w powiecie Stara Lubowla mógł stworzyć trasę kurierską, którą on sam przeszedł jako jeden z pierwszych kurierów. Dzięki niemu i dzięki działalności jego współpracowników udało się przerzucić przez granicę około 1200 osób29. Wśród nich znaleźli się Klemens Gucwa, Jan Freisler, Jan Ziołczyński, Roman Stramka, Leopold Kwiatkowski, Zbigniew Ryś, Rudolf Lenc, Władysław Gardoń, Józef Jurczyński, Marcin

23 Pochodził z Krakowa, ale w owym czasie mieszkał w Starej Lubowli od 24 lat.24 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór Zbierka kroník, Kronika mesta Stará Ľubovňa rok 1945; BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 257–264; BIENIEK, Między..., przyp. 2, s. 342.25 ROSZKOWSKI, J. M., Władysław Zamoyski w Zakopanem, Kŕnik – Zakopane, Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem, 2013, s. 20; NOWAK, Mariusz, Dzieje rodu hrabiów Zamoyskich (gałąź

na Podzamczu i Maciejowicach) – zarys problemu, w: Rocznik Lubelskiego Towarzystwa Genealogicznego, Tom II, 2010, s. 70.26 Był to handlarz warzywami i codziennie jeździł samochodem dostawczym do Preszowa po warzywa. Mógł więc w ten sposób przewieźć do Preszowa 5 – 6 uchodźców, których przekazał

mu R. Pavlovský27 Štátny archív Levoča (ŠAL), zbiór Štátne zastupiteľstvo v Levoči 1900 – 1949 (ŠTZ), karton 305, nr inw. 360, nr 257/1940; WDOWIAK, przyp. 2, s. 122–124; BIENIEK, Przyjaciele..., przyp.

2, s. 257–258; BIENIEK, Między..., przyp. 2, s. 343.28 Tam spędził młodość, ale później przeprowadził się i podjął pracę jako podleśniczy w okolicy Piwnicznej.29 ŁOMNICKI, Mieczysław, Szlakami kurierów przez zielone granice, Piwniczańscy kurierzy i przewodnicy, Piwniczna, 2010, s. 2.

Peter Lorek – jeden z głównych przedstawicieli ruchu oporu. Zbiory prywatne autora

48

Piwowar, Anna Turek, Bolesław Dagnan, Michał Łomnicki i Francizsek Musiał. Nie tylko doskonale znali obszar przygraniczny, ale mieli także krewnych i przyjaciół w miejscowościach po słowackiej stronie granicy w Mniszku nad Popradem, Jarzębinie, Litmanowej, Pilchowie i Granastowie. Kurierzy mogli więc funkcjonować na granicy słowacko-polskiej głównie dzięki dużej pomocy i współpracy obywateli słowackich30.

Kolejna specjalna trasa prowadziła z Nowego Sącza przez Szczawnicę, Leśnicę do Podolińca lub Kieżmarku. Obsługiwał ją baca z Leśnicy – Ján Kohút. Rozpoczął działalność od września 1939 roku, kiedy pomógł pierwszym uciekającym polskim żołnierzom. Do bacówki przez granicę przyprowadzili mu ich krewni z polskiej strony, Wojciech Niezgoda i Józef Węglarz. Kohút skierował polskich uchodźców do taksówkarza z Kieżmarku Otto Ludwiga, który autem zawiózł ich na granicę słowacko-węgierską. Innym razem odebrał uchodźców od kurierów i przeprowadził ich do Podolińca, gdzie zostali odebrani przez taksówkarza Jozefa Čupkę. Takich przypadków było więcej i zagroda bacy Jozefa Kohúta często stawała się miejscem schronienia dla polskich kurierów i uchodźców31.

Pod koniec stycznia zdarzyły się także aresztowania. Najpierw żandarmom ze stanicy w Mniszku nad Popradem udało się 23 stycznia 1940 roku zatrzymać dwóch polskich uchodźców, którzy usiłowali przedostać się na Węgry. Po przesłuchaniu i kilku dniach aresztu zostali zawróceni do Polski32. Później zatrzymano także Vojtecha Nevrlego ze Starej Lubowli, którego złapano jako kuriera. Przeprowadzał 7 polskich studentów przez Słowację i w miasteczku Lipany został złapany przez słowackich żandarmów, którzy

po okrutnym przesłuchaniu przekazali go Sądowi Okręgowemu w Preszowie, gdzie uwięziono go na cztery tygodnie. Istniało ryzyko zdekonspirowania całej siatki. Był przesłuchiwany z powodu podejrzenia przestępstwa spisku przeciwko Republice, ale z powodu braku dowodów i dzięki jego przebiegłości został w końcu zwolniony33.

Centrala służb bezpieczeństwa wydała 31 stycznia 1940 roku instrukcje dotyczące działań podejmowanych przy zatrzymaniu osób z Protektoratu Czech i Moraw, dawnej Polski i Słowaków, którzy chcieli przedostać się do legionów we Francji. W przypadku zatrzymania osób z dawnej Polski, należało przeprowadzić postępowanie administracyjne, a po jego zakończeniu osoby te miały zostać przetransportowane na polską granicę i przekazane do rąk niemieckich władz granicznych. Każdą zatrzymaną osobę należało zarejestrować, a jej dane osobowe przekazać do Bratysławy34.

Następnie 3 lutego 1940 roku powiatowy naczelnik wydał dla stanic żandarmów zarządzenie dotyczące podjęcia bezwzględnych działań zabezpieczających i jednocześnie wydał instrukcje dotyczące postępowania w przypadku zatrzymania polskich uchodźców. W ten sposób próbowano ograniczyć działalność tych nielegalnych przejść oraz osłabić ruch oporu na słowacko-polskim pograniczu35. Zwiększoną uwagę polskim kurierom poświęciło dowództwo 3.

30 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór Zbierka kroník, Kronika mesta Stará Ľubovňa rok 1945; FILAR, przyp. 2, s. 71; WDOWIAK, przyp. 2, s. 141–143; ŁOMNICKI, przyp. 29, s. 2–13.31 ŠAL, zbiór ŠTZ, karton 305, nr inw. 360, nr 257/1940; BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 268–269.32 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 10, nr 49/1940.33 STRENK, Mikuláš, Cesta k mohylám nezarastie, Okresný výbor Slovenského zväzu protifašistických bojovníkov, Stará Ľubovňa, 2003 – 2004, s. 4–5; ŠAL, zbiór ŠTZ, karton 305, nr inw. 360,

nr 257/1940.34 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 10, nr 88/40.35 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 10, nr 8/1940; ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 10, nr 82/1940.

Dom P. Lorka – jedno z miejsc, gdzie ukrywali się uchodźcy w Starej Lubowli. Zbiory prywatne autora

49

dywizji w Preszowie, któremu udało się wykryć i zatrzymać przy próbie ucieczki kilku kurierów i polskich uchodźców.

Po wydaniu tego zarządzenia powstało wiele raportów, w których stanice żandarmów przesyłały do rejestrów urzędu powiatowego listy osób z terenów byłej Polski zatrzymanych z powodu nielegalnego przekroczenia granicy. Stanica żandarmerii w Plavnicy przekazała 7 lutego 1940 roku listę 9 zatrzymanych uchodźców z Polski, tego samego dnia stanica żandarmerii w Mniszku nad Popradem przesłała raport z danymi 2 złapanych Polaków. Później – 15 lutego stanica schwytała kolejnych 2 uchodźców, podporuczników z dawnej polskiej armii. Stanica żandarmerii Podoliniec 19 lutego 1940 roku przekazała listę 8 uchodźców, którzy pochodzili w większości z okolic Nowego Targu. Pod koniec lutego udało się zatrzymać 2 polskich uchodźców także żandarmom ze Starej Lubowli. Stanice żandarmów w okolicy Starej Lubowli zatrzymały od września 1939 roku do lutego 1940 roku aż 23 uchodźców36.

Naczelnik dowództwa 3. dywizji w Preszowie Ján Krnáč zarządził 20 maja 1940 roku ścisłą kontrolę przejść granicznych, częstsze patrole między przejściami, pilnowanie dworców kolejowych, kontrolę autobusów i pociągów na trasach prowadzących w kierunku obszarów nadgranicznych, kontrolę cudzoziemców i ostre kary za nielegalne przekroczenie granicy37.

W dokumentach archiwalnych znany jest przypadek kuriera z Piwnicznej Jana Podstawskiego, który zapewniał łączność między Polską a Węgrami przez obszar Słowacji. Na południowej granicy w Bohdanovcach współpracował z nim Stanislav Malankiewicz, a na granicy północnej był to Jozef Kormaník z wioski Jarzębina, Albert Kováč z Drużbak Wyżnych, a w Podolińcu byli to Jozef Čupka i Ernest Herzog. Na ówczesnym terytorium Węgier, w Koszycach współpracował z nim Andrej Pancúrak. Połączenie to zostało rozpracowane po zatrzymaniu dwóch członków tej nielegalnej siatki w Nowym Sączu 3 maja 1940 roku przez funkcjonariuszy Sicherheitspolizei Grenzpolizeikommissariat, przy próbie wymiany 20 000 polskich złotych na słowacką walutę. Po dokonaniu wymiany pieniędzy za pozostałe złotówki członkowie grupy zakupili towar, który chcieli przemycić na Słowację. Ich plan odkryła policja niemiecka z Nowego Sącza. Po zatrzymaniu zdradzili i zdekonspirowali J. Čupkę, A. Kováča i E. Herzoga. Po tym donosie słowackie organy służb granicznych przeprowadziły szeroko zakrojone poszukiwania. Dodatkowo do śledztwa włączono także Rudolfa Schlossera z Mniszka nad Popradem. W końcu tymczasowo zatrzymano w areszcie 5 maja 1940 roku tylko Jozefa Čupkę i Stanislava Malankiewicza, ponieważ Jozef Kormaník uciekł, a Jan Podstawski przebywał prawdopodobnie na terytorium Węgier38. Śledztwo prowadził Sąd Okręgowy w Preszowie. Po paru dniach, 23 maja 1940 roku, żandarmerii ze Starej Lubowli udało się aresztować J. Kormaníka, który w charakterze podejrzanego został przewieziony do aresztu w Preszowie. Jozef Čupka został zwolniony dnia 1 czerwca 1940 roku po wpłaceniu kaucji. Następnie 4 czerwca prokuratura w Preszowie wszczęła śledztwo przeciwko J. Čupce i jego towarzyszom pod zarzutem przygotowywania antypaństwowego spisku. Mimo to 13 czerwca 1940 roku został zwolniony także Stanislav Malankiewicz. Jako ostatniego, po wielu pisemnych prośbach żony, zwolniono dnia 12 lipca 1940 roku także Jozefa Kormaníka. Po kilkumiesięcznym śledztwie sąd zamknął sprawę z powodu braku dowodów, a 12 września prokuratura w Preszowie wycofała 36 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ SL 1923 – 1945, karton 14, nr 8/40.37 MURCKO, Michal, Okres Stará Ľubovňa v rokoch 1938 – 1945, Prešov, VOMA, 2001, s. 44, ISBN 80-968620-1-4.38 ŠAL, zbiór ŠTZ, karton 305, nr inw. 360, nr 257/1940; ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 14, nr 107/41.

Michal Kohút – taksówkarz ze Starej Lubowli, który współpracował z polskimi kurierami. Archiwum

Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu

50

akt oskarżenia, co spowodowało umorzenie postępowania karnego39. Jednak niezależnie od tego zwolnienia początkowo tak intensywna działalność podziemnego ruchu oporu prowadzona od października 1939 roku musiała ulec częściowemu ograniczeniu.

Bardzo aktywne w działaniach przeciwko polskim uchodźcom były stanice żandarmerii w Ľubotínie, Plavnicy i Mniszku nad Popradem. Na przykład 25 czerwca 1940 roku żandarmi z Plavnicy podczas pościgu zastrzelili polskiego uchodźcę z Nowego Sącza. Takich przypadków było o wiele więcej40.

Ofiarą tych zwiększonych środków bezpieczeństwa padł właśnie jeden z najbardziej aktywnych działaczy podziemia ze Starej Lubowli – Vojtech Nevrlý. Ponieważ w dalszym ciągu prowadził swoją nielegalną działalność, został ponownie aresztowany w 1941 roku i tym razem już osadzony w Ilavie41.

Dnia 6 kwietnia 1941 roku o godzinie trzeciej nad ranem polsko-słowacką granicę nielegalnie przekroczyło dwóch Żydów i dwie Żydówki. Następnego dnia uchodźców zatrzymał patrol żandarmów z Plavnicy. Chcieli się oni przedostać samochodem osobowym ze Starej Lubowli do Preszowa. W samochodzie odkryto znaczne kwoty w markach Rzeszy

i złotówkach, dlatego zatrzymani po wstępnych czynnościach w urzędzie powiatowym zostali przekazani organom skarbowym w Liptowskim Świętym Mikułaszu. O sprawie informowało także słowackie czasopismo Slovenská politika dnia 13 maja 1941 roku42.

Słowackie organy bezpieczeństwa podjęły nawet specjalne kroki w celu ograniczenia polskiego podziemia. Prezydium Ministerstwa Spraw Wewnętrznych 30 kwietnia 1942 roku na wniosek Urzędu Bezpieczeństwa Państwa nakazało naczelnikom powiatowym sporządzenie list osób narodowości polskiej. W powiecie Stara Lubowla przebywało w tym czasie 22 Polaków43. Mimo to obserwowanie osób polskiego pochodzenia nie przyniosło efektu, ponieważ polskie podziemie współpracowało raczej z miejscowymi Słowakami44.

Kurierzy i polscy uchodźcy po zatrzymaniu na Słowacji byli zwalniani po kilku miesiącach więzienia z powodu braku dowodów lub po podpłaceniu żandarmów i straży skarbowej. Gorszy scenariusz przewidywał ich wydanie do Generalnej Guberni i przekazanie niemieckiej straży granicznej. Wielu polskich działaczy podziemia po przekazaniu Niemcom torturowano, ginęli oni jeszcze podczas przesłuchań lub w obozach koncentracyjnych. Do takich przypadków należy także zatrzymanie Andreja Konevala i Teodora Feczana przez żandarmów z Podolińca z powodu nielegalnego przekroczenia granicy. Obwinionych złapano 20 lipca 1942 roku i po trzech dniach wydano niemieckiej straży granicznej w Piwnicznej45.

39 Na 9 miesięcy więzienia i utratę stanowiska oraz prawa wyborczego na 3 lata został skazany J. Čupka za kradzież kwoty 41 000 złotych z bagażu Jána Podstawskiego, który zostawił go u niego w karczmie w kwietniu 1940 roku. Ostatecznie po odwołaniu został warunkowo zwolniony. Zob.: ŠAL, zbiór ŠTZ, karton 305, nr inw. 360, nr 257/1940.

40 MURCKO, przyp. 37, s. 44.41 STRENK, przyp. 33, s. 4–5; ŠAL, zbiór Žandárska Stanica (ŽS) Stará Ľubovňa, karton 1, nr inw. 2, Pamätník 1919 – 1947, s. 35.42 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 16, nr 405/41.43 Byli to Polacy pracujący u Vasila Strenka w Jarzębinie oraz ich rodziny. Kilku Polaków z listy mieszkało także w Litmanowej, Starinie, Plavnicy, Malym Sulínie, Starej Lubowli i Gniazdach.44 SNA Bratislava, zbiór ÚŠB, karton 291, nr 10, s. 59; ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 22, nr 373/43.45 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 19, nr 608/42.

Ján Sýkora – kierowca i działacz ruchu oporu ze Starej Lubowli. Archiwum Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu

51

Ciekawy jest przypadek z 22 lipca 1942 roku, kiedy żandarmi z Podolińca złapali na zielonej granicy Stanislava Pavlíka, Jána Gurkę i Tomáša Skočena. Ci trzej uchodźcy mieli być przekazani niemieckiej policji granicznej, ale 27 lipca udało im się w ostatnim momencie pod Granastowem uciec z transportu na granicę46.

Poza szlakiem przez Mniszek nad Popradem i dalej w kierunku Starej Lubowli polscy kurierzy mieli także różne inne trasy. Prowadziły one przez dwie inne słowackie przygraniczne wioski – zwłaszcza Jarzębinę i Litmanową: Nowy Sącz – Rytro – Eljaszówka – Stara Lubowla – Lipany – Preszów – Koszyce – Budapeszt i Nowy Sącz – Kosarzyska – Eljaszówka – Jarzębina – Kieżmark. W polskiej przygranicznej miejscowości Kosarzyska z domu Michała Korala wyruszali kurierzy, którzy przekraczali słowacką granicę, tam też odpoczywali po powrocie z Węgier. W odległości kilku kilometrów po drugiej stronie granicy znajdowała się wioska Jarzębina, w której kurierzy mogli się zwrócić do współpracowników polskiego ruchu oporu Jozefa Kormaníka i Michala Medvedckiego47. Stworzyli oni małą nielegalną grupę, do której należeli ich sąsiedzi i znajomi: Jozef Herko, Andrej Ciklamin, Ján Kredatus, greckokatolicki ksiądz Jozef Sirko, Jozef Chudík, Ivan Kindja, Ján Minčík, Peter Minčík i inni. W sąsiedniej wsi, Litmanowej działali natomiast bracia Mikuláš i Jozef Hlinkowie oraz Eugen Peško. Na tym odcinku pracowali następujący polscy kurierzy: bracia Władysław i Kazimierz Świerczkowie, Franciszek Krzyżak, Paweł Liber, Franciszek Dziedzina, Leopold Kwiatkowski, Jan Freisler, Władysław Czernka, Tadeusz Sokołowski, Jan Szyszki, Piotr Moskal, Marcin Piwowar, Ludwik Porębka, Aleksander Leśniak, Józef Bołaz i Roman Stramka48.

Kolejna trasa prowadziła przez Krynicę, Ruską Wolę, Andrejovkę, Lemešany i Obišovce. Na tej trasie działał Michał (Marian) Rams z Leluchowa, który współpracował z Michalem Biroščíkiem z osady Andrejovka. Marian Rams po raz pierwszy przeszedł przez granicę 14 listopada 1939 roku, kiedy przeprowadził na Węgry trzech polskich żołnierzy49.

Czasami polskich uchodźców grupa J. Kormaníka i M. Medvedckiego kontaktowała z grupą R. Pavlovskiego w Starej Lubowli, kierowano ich na dworzec kolejowy w Podolińcu albo od razu podstawiano taksówkę, która wiozła ich w kierunku granicy węgierskiej.46 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 20, nr 614/42.47 Włączył się w tę działalność pod wpływem znajomego z Piwnicznej, Wojciecha Wójsa.48 BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 259–260; WDOWIAK, przyp. 2, s. 122–125, 141–143.49 BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 259–260; MURCKO, przyp. 37, s. 44; WDOWIAK, przyp. 2, s. 122–125, 137–138.

Widok na Starą Lubowlę w latach 40. XX wieku. Archiwum Muzeum Lubowelskiego

52

Podobnie jak w przypadku trasy przez Mniszek nad Popradem tu także na uchodźców i kurierów czyhali żandarmi i funkcjonariusze straży finansowej. Jednym z takich przypadków jest działalność straży finansowej z Mniszka nad Popradem, której funkcjonariusz Július Kováč 19 sierpnia 1941 roku podczas obchodu pod wioską Jarzębina natknął się na mężczyznę, który szedł drogą od Starej Lubowli w kierunku Polski. Podczas pościgu Kováč postrzelił go w lewą nogę. Po zatrzymaniu ów człowiek został przewieziony do szpitala państwowego w Kieżmarku. Owym nieznanym rannym mężczyzną był Michał Koral z polskiej przygranicznej miejscowości Kosarzyska. Jak już wspomnieliśmy wyżej, w jego domu zorganizowano miejsce odpoczynku dla polskich kurierów, a on sam czasami również podejmował się roli kuriera50. Postrzeloną lewą nogę w końcu amputowano mu, ale i tak nie odwrócił się od polskiego ruchu oporu, tylko dalej, aż do końca wojny, pomagał najpierw kurierom, a potem także partyzantom na słowacko-polskim pograniczu51.

Z trasą tą wiąże się także przypadek kuriera Kazimierza Świerczka, który został złapany przez żandarmów w Litmanowej i uwięziony na ich stanicy. Wraz z nim osadzono także polskiego emisariusza Jerzego Tabeau, któremu udało się uciec z Oświęcimia, a K. Świerczek miał go przeprowadzić na Węgry. Ponieważ słowaccy żandarmi często wydawali złapanych Polaków w ręce Gestapo w Generalnej Guberni, więźniowie podjęli próbę ucieczki. Udało im się to zwłaszcza dzięki pomocy inspektora straży finansowej w Litmanowej i współpracownika podziemia Eugena Peška. Także ten przypadek potwierdza, że kurierzy mogli funkcjonować na granicy słowacko-polskiej głównie dzięki dużej pomocy i współpracy obywateli słowackich52.

Ostatnim odnotowanym przypadkiem jest postrzelenie Polaka Wojciecha Iżworskiego z Piwnicznej, który nielegalnie przekroczył granicę Generalnej Guberni. Został on złapany 12 sierpnia 1942 roku przez naczelnika straży finansowej w Litmanowej Ondreja Miškoviča, który był w tym czasie na obchodzie. Po tym zdarzeniu W. Iżworski został przewieziony do szpitala państwowego w Sobocie Spiskiej53.

Poza polskimi cywilami pragnącymi przyłączyć się do polskiej armii we Francji przez granicę przemycano na Węgry także stosunkowo dużo polskich Żydów. W tej działalności również znacząco pomagała miejscowa ludność, na co wskazują także wspomnienia uczestników tych wydarzeń. Potwierdzeniem jest w tym przypadku też fakt, że od 1942 roku do marca 1944 roku nieustannie przebiegała w Polsce akcja Żegota54. Jednym z jej celów było właśnie przeprowadzanie polskich Żydów na Węgry. Do celów tej akcji Franciszek Krzyżak zorganizował sądecki szlak kurierski przez Kosarzyska i Litmanową do Jarzębiny. Kolejnym polskim kurierem, który przeprowadzał Żydów przez granicę, był Jan Podstawski. Do jesieni 1944 roku udało mu się jako kurierowi dzięki pomocy słowackich członków ruchu oporu przejść przez granicę na Węgry około 200 razy55. W jego działalności w dużej mierze pomagali mu także mieszkańcy Pilchowa. Wśród nich można wymienić następujące osoby: Vojtech Ščurka, Pavol Žifčák, Michal Imrich, Ján Gumuľák, Jozef Baláž56 i Michal Dlugoš57. W nielegalną działalność został wciągnięty także naczelnik powiatowy w Starej Lubowli Filip Papík, który zapewniał fałszywe dokumenty dla emigrantów58.

Mimo to dochodziło do zatrzymań uchodźców. Na przykład 19 lipca 1943 roku przy nielegalnym przejściu przez polsko-słowacką granicę zatrzymano grupę 13 polskich Żydów, którzy pochodzili z Warszawy. Po zatrzymaniu znaleziono przy nich większą gotówkę w dolarach. Po odsiedzeniu kary w więzieniu Urzędu Powiatowego w Starej Lubowli mieli być oni przekazani niemieckim organom granicznym, ale Urząd ds. Przychodów w Starej Lubowli wskazał na błędy podczas 50 ŠAL, zbiór ŽS Stará Ľubovňa, karton 1, nr inw. 2, Pamätník 1919 – 1947, s. 36.51 BIENIEK, Między..., przyp. 2, s. 282.52 FILAR, przyp. 2, s. 72.53 ŠAL, zbiór ŽS Stará Ľubovňa, karton 1, nr inw. 2, Pamätník 1919 – 1947, s. 37.54 KRASNOWOLSKI, Andrzej, „Żegota“ – Konspiracyjna Rada Pomocy Żydom w okupowanej Polsce w latach 1942-1945, w: Opracowania i materiały na 29. posiedzenie senatu VI kadencji 14,

15 i 16 marca 2007 r., Warszawa, Kancelaria Senatu, 2007, s. 8–13, ISBN 978-83-86065-86-8.55 WDOWIAK, przyp. 2, s. 142–143; BIENIEK, Między..., przyp. 2, s. 321.56 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 23, nr D1/682-1943.57 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 23, nr D1/611-1943.58 Naczelnik powiatu mieszkał u Petra Lorka, więc udało się go włączyć do działalności podziemnej. Zob.: BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 264.

53

śledztwa w zakresie „wykroczenia walutowego”. Zatrzymali posiadali przy sobie większą kwotę dolarów, dlatego okoliczność ta miała być jeszcze dodatkowo zbadana przez aparat skarbowy. 27 lipca zatrzymanych przewieziono i przekazano do komendy policji w Preszowie. Ciekawostką w tej sprawie jest fakt, że zatrzymani uchodźcy zostali na polecenie Centralnego Państwowego Urzędu Bezpieczeństwa w Bratysławie 29 lipca 1943 roku przekazani na Węgry. O ich dalszych losach na terenie Węgier nie zachowały się do naszych czasów żadne inne dokumenty59.

Przy przerzutach polskich Żydów pomagali także bracia Kocunowie, którzy w lesie w okolicy miejscowości Jarzębina przygotowali specjalny tajny bunkier. Ukrywali w nim uciekających Żydów czekających na dalszy etap przejścia przez Słowację na Węgry. Często w bunkrze przebywało jednocześnie nawet 30 – 40 Żydów, którzy czekali na przejście do Starej Lubowli. Tymi przerzutami zajmował się specjalny komitet pomocy Żydom, który podlegał pod międzynarodową organizację JOINT w Kieżmarku, Preszowie, Krakowie i innych miastach w pobliżu słowacko-polskiego pogranicza60. Żydom przechodzącym przez teren powiatu Stara Lubowla od 1943 roku pomagała także nielegalna grupa skupiona wokół Michala Medvedckiego z Jarzębiny, grupa Róberta Pavlovskiego ze Starej Lubowli, ale także żydowscy mieszkańcy Starej Lubowli jak Zoltán Morgenbesser i Grossman. Jako taksówkarze przewożący żydowskich uchodźców przez Republikę Słowacką do granicy z Węgrami w tym okresie pracowali zwłaszcza Otto Ludvig z Kieżmarku61, Ján Sýkora ze Starej Lubowli62 i Schwarz

z Preszowa63. W przypadku przyłapania taksówkarza na takim przewozie groził mandat, objęcie nadzorem policyjnym i zakaz przewożenia osób pochodzenia żydowskiego. Tak było właśnie w przypadku Jána Sýkory, który został złapany i objęty nadzorem policyjnym, co całkowicie ograniczyło jego działalność przewoźnika64. Były nawet przypadki, że mieszkaniec „pochodzenia aryjskiego”, który udzielił Żydowi pomocy, został umieszczony w obozie przejściowym w Ilavie65.

Wielu mieszkańców Starej Lubowli pomagało żydowskim uchodźcom z Polski ukrywając ich w swoich domach czy mieszkaniach. Byli to na przykład Ernest Hönig, Eugen Kohn, Alexander Weiss, ale także inni mieszkańcy Starej Lubowli66. Przykładem może tu być działacz podziemnej organizacji ze Starej Lubowli Maximilián Zavartkay, który jeszcze w lutym 1944 roku ukrywał w swoim mieszkaniu uchodźców z Polski. Jeden Polak przebywał u niego łącznie przez około trzynaście miesięcy, a czterech przez okres sześciu miesięcy67. Organizacja JOINT miała w Starej Lubowli swoich dwóch żydowskich przedstawicieli. Jeden mieszkał u Jána Kovaľa w małym pokoiku w tylnej części domu, a drugi u pani Vokálovej. Tych dwóch działaczy JOINT-u zajmowało się finansowaniem wszystkich potrzeb w związku z przewożeniem Żydów i Polaków na Węgry. Często bowiem było tak, że uchodźcy po przejściu na Słowację nie mieli żadnych środków finansowych, dlatego drogę i najpotrzebniejsze rzeczy opłacali im pracownicy JOINT-u68.59 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 22, nr 559/43.60 BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 258; LOREK, Peter, Práca odbojovej skupiny v Starej Ľubovni od roku 1939-45, rękopis, s. 5.61 BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 261; ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór Zbierka kroník, Kronika mesta Stará Ľubovňa rok 1945.62 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923-1945, karton 23, nr D1/662 – 43.63 AMIR, G. Prešov – osud židovskej obce, jednej z mnohých, Bratislava, SNM – MŽK, 2004, s. 190–192, ISBN 80-8060-136-4.64 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór OÚ 1923 – 1945, karton 23, nr D1/662 – 43.65 NIŽŇANSKÝ, Eduard, Holokaust na Slovensku, Bratislava, Nadácia Milana Šimečku, 2005, dokument nr 205, s. 285, ISBN 80-969242-3-0; FIAMOVÁ, Martina, Ilegálne prechody židovského

obyvateľstva cez slovensko-maďarskú hranicu v rokoch 1942 – 1944, w: Juh Slovenska po Viedenskej arbitráži 1938 – 1945, Bratislava, ÚPN, 2012, s. 166–167, ISBN 978-80-89335-45-9.66 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór Zbierka kroník, Kronika mesta Stará Ľubovňa rok 1945.67 ŠAL, zbiór Okresný Ľudový Súd (OĽS) Stará Ľubovňa 1945 – 1947, karton 2, T ľud 114/1946.68 LOREK, przyp. 60, s. 2.

Otto Černecký – komisarz rządowy w Starej Lubowli za czasów Republiki Słowackiej.

Archiwum Muzeum Lubowelskiego

54

Po zajęciu Węgier w marcu 1944 roku baza została przeniesiona z Budapesztu do Bratysławy. W lipcu do Bratysławy przybył Wacław Felczak i zorganizował ośrodek polityczny W (kryptonim S). W późniejszym okresie odbywały się już tylko pojedyncze przejścia, głównie przez Orawę z powrotem do Polski69.

Jeszcze w lipcu 1944 roku wywiad dowództwa 2. dywizji w Preszowie informował, że Polacy wracają z Węgier do Generalnej Guberni. Byli to zwłaszcza dawni oficerowie polskiego wojska, którzy mieszkali w Budapeszcie, a po jego zajęciu przez wojska niemieckie wracali do ojczyzny. Z Węgier na Słowację wjeżdżali z różnych kierunków, przy czym na polskie terytorium przechodzili w okolicy Piwnicznej70.

Od wiosny 1944 roku w okolicy Nowego Sącza i Podhala zaczęły powstawać oddziały partyzanckie, do których często przyłączali się także kurierzy i działacze podziemia z powiatu Stara Lubowla. Właśnie tu mogli wykorzystać swoją znajomość terenu i doświadczenie71. Działalność kurierów zakończyła się niemal całkowicie w 1944 roku.

Dzięki pomocy Słowaków udało się wydostać z terenów dawnej Polski aż na Węgry bardzo wielu uchodźców. Nie zachowały się statystyki, na podstawie których moglibyśmy oszacować dokładną liczbę tak przeprowadzonych osób, ale dysponujemy dwiema wzmiankami, które choć trochę przybliżają liczbę uchodźców. Pierwsza to informacja, że od października 1939 roku do końca stycznia 1940 roku dzięki tej słowacko-polskiej współpracy przez zieloną granicę udało się wyemigrować około 2000 osobom72. Druga to wzmianka o tym, że tajna grupa pod kierownictwem R. Pavlowskiego i P. Lorka od 16 października 1939 roku do połowy 1944 roku pomogła przeprowadzić na terytorium Węgier ponad 6 000 osób73. Także na podstawie tych danych możemy sądzić, że chodziło o kilka tysięcy polskich żołnierzy i cywilów, a po 1942 roku przede wszystkim Żydów, którzy uciekali przed niemieckim terrorem i niebezpieczeństwem śmierci.

Ciekawe są także losy głównych przedstawicieli ruchu oporu na pograniczu słowacko-polskim w 1944 roku i w okresie późniejszym. Właśnie w domu Michala Medveckiego 8 sierpnia 1944 roku założono oddział partyzancki Zarja. Do oddziału należało ponad 20 partyzantów, w większości z miejscowości Jarzębina. Działalność ta doprowadziła do tego, że we wrześniu 1944 roku niemieccy żołnierze ze Starej Lubowli przypuścili atak na jego dom. Jednakże w tym czasie Medvecký wraz z mężczyznami z Jarzębiny byli za domem i grabili siano, a kiedy zauważyli zbliżających się Niemców, uciekli do lasu. Z czasem przyłączyli się do oddziału partyzantów Čapajev, który prowadził działalność na terenie lasów Roháč. W ten sposób uciekli przed pewnym wyrokiem śmierci74. Po ustaniu partyzanckich bojów i wyzwoleniu miejscowości Jarzębina Michal Medvecký działał jako prezes zarządu spółdzielni spożywców oraz radny Miejskiej Rady Narodowej75.

Tragiczny koniec znalazły koleje życia bliskiego współpracownika Michala Medvedckiego i kolejnego rodaka z Jarzębiny Jozefa Kormaníka. Na początku jesieni 1944 roku, kiedy na pograniczu słowacko-polskim zaczęły się tworzyć różne polskie bandy pseudopartyzantów, taka polska grupa przestępcza napadła i okradła dom J. Kormaníka. Ponieważ Kormaník znał niektórych członków tej bandy i chciał odzyskać chociaż część skradzionego majątku, ruszył za nimi w kierunku granicy. Udało mu się dogonić członków bandy w okolicach Jarzębiny po tym, jak obrabowali niemieckich mieszkańców Hobgartu. Spotkanie to było dla niego fatalne, ponieważ jeden z członków bandy zastrzelił Kormaníka. I tak paradoksalnie po sześciu latach pomocy i współpracy z polskim ruchem oporu życie odebrał mu właśnie Polak76.69 MARUŠIAK, przyp. 1, s. 647; GNIAZDOWSKI, przyp. 2, s. 143–147; BIENIEK, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 269–265.70 ŠAL, zbiór Okresné žandárske veliteľstvo Kežmarok, karton 1, nr 246/1944.71 FILAR, przyp. 2, s. 192–193; BIENIEK, J. Przyjaciele..., przyp. 2, s. 269–265.72 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór Zbierka kroník, Kronika mesta Stará Ľubovňa rok 1945; FILAR, przyp. 2, s. 71; WDOWIAK, przyp. 2, s. 141–143; ŁOMNICKI, przyp. 29, s. 2–13.73 OKĘCKI, Stanisław, JUCHNIEWICZ, Mieczysław, Nie dzieliły ich Tatry, Warszawa, MON, 1983, s. 73–74.74 BIENIEK, J. Przyjaciele..., przyp. 2, s. 262; DEREVJANÍK, M., ŠTEFANIKOVÁ, Z., Jarabina, ViViT, Kežmarok, 2007, s. 42, ISBN 978-80-89264-10-0.75 STRENK, przyp. 33, s. 107.76 BIENIEK, Jozef, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 260; DEREVJANÍK, M., ŠTEFANIKOVÁ, Z., przyp. 74, s. 214.

55

Głównym przedstawicielom podziemnego ruchu oporu w Starej Lubowli Róbertowi Pavlovskiemu, Vojtechowi Nevrlemu i Petrowi Lorkowi udało się przeżyć Słowackie Powstanie Narodowe i wyzwolenie powiatu. Jednak dwóch pierwszych spośród wymienionych w 1944 roku zostało zatrzymanych przez niemieckie Gestapo i przetransportowano ich do bazy na Zamku Lubowelskim. Powodem był ich udział w przygotowaniu Słowackiego Powstania Narodowego i wspieranie partyzantów na pograniczu słowacko-polskim. Udało się doprowadzić do ich zwolnienia po interwencji powiatowego dowódcy Gwardii Hlinki w Starej Lubowli Stefana Kolodzeja i komisarza rządowego w Starej Lubowli Otta Černeckiego. Obaj najwyżsi przedstawiciele świata polityki w Starej Lubowli poręczyli za nich77. Po wyzwoleniu Starej Lubowli Otto Černecký, Róbert Pavlovský i Peter Lorek zostali członkami I Rewolucyjnej Rady Narodowej. Vojtech Nevrlý został nawet jej wiceprzewodniczącym. Jeszcze w tym samym roku, 26 maja 1945 r. odbyły się pierwsze wybory do Miejskiej Rady Narodowej. Możemy w niej znaleźć całą listę działaczy podziemia ze Starej Lubowli. Przewodniczącym został na przykład Otto Černecký, drugim wiceprzewodniczącym został Vojtech Nevrlý, a do rady zostali wybrani także Róbert Pavlovský, Maximilián Zavartkay i Peter Lorek78.

Pomoc, której Słowacy udzielali przedstawicielom polskiego ruchu oporu w czasie drugiej wojny światowej świadczy o tym, że współpraca między naszymi narodami była możliwa nawet w tych trudnych czasach. Współpracę nawiązano mimo to, że stosunki słowacko-polskie nie były w tym okresie zbyt przyjazne. Należy docenić tu zwłaszcza odwagę Słowaków, którzy częstokroć nie bali się ryzykować własnego życia ratując obcych ludzi. Mimo że nie musieli tego robić, wielokrotnie bezinteresownie pomogli uchodźcom z Polski. W pełni więc zasługują na nazwanie ich mianem, które przyjęło się szczególnie w Polsce na określenie takich osób: Bohaterowie zielonych granic.

77 ŠAL, zbiór OĽS Stará Ľubovňa, karton 1, T ľud 46/1945; BIENIEK, Jozef, Przyjaciele..., przyp. 2, s. 265.78 ŠAL Stará Ľubovňa, zbiór Zbierka kroník, Kronika mesta Stará Ľubovňa rok 1945.

56

Polsko - słowacka ścieżka edukacyjna

Dom Lwowska 13. Nowy Sącz

Pomnik Kurierów. Kosarzyska

57

Wieś Demiata. Słowacja

Posterunek Kapusany. Słowacja

58

Szpital w Preszowie. Słowacja

Były areszt. Muszyna

59

Most im. Sybiraków. Nowy Sącz

Przystań. Marcinkowice

60

Ewa Koper „Patrząc na Zagładę” - świadectwo Jana Karskiego z getta

tranzytowego w Izbicy

Od rozpoczęcia II wojny światowej upłynęło kilka dekad. Mimo szeregu publikacji i relacji naocznych świadków wciąż odkrywamy kolejne fakty i poznajemy historię ludzkich losów. Wszystko to, co wydarzyło się w okresie pomiędzy 1939 a 1945 rokiem kosztowało życie kilku milionów ludzi. Nie sposób w kontekście również i współczesności nie rozważać o roli zwykłego człowieka w konfrontacji z mechanizmami konfliktów zbrojnych. Obecnie po raz kolejny w Europie i Świecie musimy zmierzyć się z doświadczeniami ludzi - świadków i uczestników wojennych zmagań i walki o suwerenność.

Rok 2014 obfituje w szereg różnorodnych inicjatyw mających na celu przybliżenie losów niezwykłego człowieka, którym był niewątpliwie Jan Karski. Setna rocznica urodzin legendarnego emisariusza Państwa Podziemnego i ustanowienie bieżącego roku przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej rokiem jego imienia, pozwala nie tylko rozszerzyć i ugruntować wiedzę o szczególnej misji, której podjął się w okresie II wojny światowej, ale także spojrzeć na jego postawę przez pryzmat tego co wydarzyło się globalnie po 1945 roku.

W 1942 roku Karski dotarł z Warszawy przez Lublin do jednej z podlubelskich miejscowości. Dziś powszechnie uważa się, że był to przedwojenny żydowski sztetl - Izbica. W swojej misji J. Karski miał dojechać do Bełżca, by naocznie zobaczyć Sonderkommando Bełżec der Waffen-SS – niemiecki obóz zagłady w Bełżcu, który był miejscem

masowej eksterminacji ludności żydowskiej.

Pierwsze deportacje do Bełżca – z Lublina i Lwowa – miały miejsce w dniu rozpoczęcia Akcji „Reinhardt” – 17 marca 1942 roku. Od marca do grudnia 1942 r. straciło w nim życie od około 430 000 do 500 000 ludzi, głównie polskich Żydów z terenu Generalnego Gubernatorstwa. Wśród ofiar byli także obywatele Niemiec, Austrii, Czech i Słowacji. Położenie geograficzne Bełżca na styku trzech dystryktów – lubelskiego, krakowskiego i galicyjskiego oraz istnienie linii kolejowej, łączącej Lublin przez stacje węzłowe ze Lwowem, przesądziło prawdopodobnie o jego wyborze na miejsce zagłady.

Do okupowanej Warszawy już w marcu 1942 r. dotarły pierwsze informacje o deportacjach z Lublina i Lwowa, podczas których ludzie są wywożeni w nieznanym kierunku. Z czasem, z kolejnych systematycznie napływających informacji dowiedziano się, że miejscem docelowym tak wielu transportów jest Bełżec. Przez kilka miesięcy, od momentu otwarcia do zamknięcia obozu, wiadomości rozchodziły się na terenie okupowanego kraju, przede wszystkim zaś po obszarze objętym deportacjami do tego obozu. Informacje dotarły również do polskich władz na uchodźstwie w Londynie.

Pierwsza deportacja z Izbicy do obozu zagłady w Bełżcu nastąpiła w dniu 24 marca 1942 r. i rozpoczęła falę kilku deportacji głównie mających miejsce na wiosnę i jesień 1942 r. oraz podczas ostatecznej likwidacji getta w 1943 r. W okresie okupacji niemieckiej Izbicę zamieniono na getto tranzytowe, do którego zwożono obok polskich Żydów także niemieckich, austriackich, czeskich i słowackich.

Pomnik na cmentarzu żydowskim w Izbicy. Fot. E. Koper

61

Przed II wojną światową około 95% społeczności tego miasteczka stanowili Żydzi, choć do XX wieku była to wyłącznie żydowska osada. Izbica została założona około 1750 roku przez Granowskich z myślą o tej właśnie grupie ludności, która popadła w konflikt z chrześcijańskimi kupcami w Tarnogórze. Głównym zajęciem i źródłem dochodu Żydów izbickich był handel i rzemiosło. W XIX wieku stała się ważnym ośrodkiem chasydzkim. W dwudziestoleciu międzywojennym podobnie jak w całym kraju zachodziły przemiany gospodarcze, kulturalne i społeczne. W konserwatywnej Izbicy poziom życia powoli poprawiał się i powstawały liczne organizacje społeczne oraz partie polityczne.

W wspomnieniach Filipa Białowicza, który był więźniem obozu zagłady SS-Sonderkommando w Sobiborze jego rodzinny sztetl przedstawiał się następująco:

„Mieszkaliśmy w Izbicy Lubelskiej, małym, ale tętniącym życiem miasteczku, liczącym około pięciu tysięcy mieszkańców. Leżało ono przy głównej drodze łączącej niewielkie miejscowości, Zamość i Krasnystaw oraz przy linii kolejowej biegnącej między wielkimi miastami, Warszawą i Lwowem. Jak w większości takich polskich miasteczek pełno w nim było małych domków, niebrukowanych ulic skromnych sklepików, był także plac targowy. Równinę, na której znajdowało się nasze miasto, otaczały wzgórza, lasy i pola. Zimy były mroźne i śnieżne, szybko zapadały ciemności. W lecie panowały gorąco i duchota i wszędzie było pełno komarów. Żydzi stanowili większość miejscowej ludności”79 .

Wybuch wojny przyniósł nieodwracalne zmiany i zniszczenie żydowskiego świata. W pierwszych dniach września Izbica została zbombardowana przez niemieckie samoloty, a wraz z wejściem i odwrotem Armii Czerwonej nie do końca oszacowana liczba mieszkańców opuściła miejscowość. Pierwsi przymusowi żydowscy przesiedleńcy z Koła i Łodzi trafili do Izbicy już w 1939 roku, w następnym roku min. z Częstochowy, Kalisza, Konina i Lublin.

Filip Białowicz dalej wspomina:

„Od wiosny 1940 roku do wiosny 1941 roku przyjechały do nas tysiące Żydów z zachodniej Polski. Małe miasteczko ledwo radziło sobie z takim napływem ludności. W każdym żydowskim domu mieszkały dwie, trzy rodziny. Setki przesiedleńców zmuszono do zamieszkania w synagodze. Coraz trudniej było zaspokoić codzienne potrzeby. Brakowało jedzenia. Ze względu na racjonowanie żywności przez władze niemieckie prawie nie było mięsa, nie mówiąc już o mięsie koszernym, potrzebnym wielu religijnym Żydom w naszym mieście” 80.

Od marca 1942 roku po pierwszych deportacjach blisko 6 tysięcy ludzi zaczęły nadchodzić transporty kierowane z zagranicy m. in. z Pragi, Wiednia, Stuttgartu, Popradu. Warunki, które panowały w tej miejscowości obrazują słowa młodej niespełna 20-letniej wrocławianki Käthe Leschnitzer, córki Żyda i aryjki:

„Podróż do niepewnego celu trwała dalej, aż po dwóch dniach dojechaliśmy do Izbicy. W zniszczonej i bardzo brudnej wsi umieszczono nas w ruinach domów. Ja z sześcioma innymi wrocławianami trafiłam do małego brudnego sklepu, w którym nie było niczego, żeby przygotować sobie posłanie. Zdobyliśmy trochę słomy, którą wieczorem rozkładaliśmy na nocleg. Robactwo wszelkiego rodzaju dręczyło nas nieprzerwanie. We wsi, w której było już 5 tysięcy ludzi

79 P. Bialowitz, J. Bialowitz, Bunt w Sobiborze, Warszawa 2008, s.2.80 Ibidem, s. 65.

Zrekonstruowany ohel na cmentarzu żydowskim w Izbicy. Fot. E. Koper

62

z poprzednich transportów z Czechosłowacji i z Niemiec, znajdowała się kuchnia, w której przez pierwsze dni wydawano nam kartofle. Jedzenie dostaliśmy dopiero po 10 dniach, brudną cienką zupę, w której pływało kilka kartofli – na głowę dziennie pół litra, ale trzeba było mieć szczęście, żeby coś dostać, bo jedzenia nie starczało dla wszystkich” 81.

Ernst Krombach, deportowany na wiosnę z Essen w Niemczech nazywa Izbicę „państwem żydowskim”. W jego listach pisanych do ukochanej Marienne Ellenbogen porusza tak jak Käthe Leschnitzer kwestię min. fatalnych warunków bytowych:

„Domy” są głównie zbudowane z drewna i gliny i składają się z jednego lub dwóch „pokoi”. Wszystko jest brudne i splugawione. Kilka domów ma luksus – łóżka, stół, krzesła, kredensy82.

Nie znajdziemy w jego opisie jednak odwołania do Izbicy jako miejsca ogrodzonego drutem i z barakami:

„Nie ma tu drutu kolczastego (dzięki Bogu). Cały okręg jest rządzony przez dwóch SS-manów i karabin maszynowy”83.

Trudno też odnaleźć opis getta tranzytowego jako odrutowanego obozu w relacji Heddy Arnold przymusowo wysiedlonej z Zamościa w październiku 1942 r. do Izbicy.

„Przez Izbicę szły transporty z całej Europy. Tutaj głównym dowódcą makabrycznych wysiedleń był Engels [...]. Razem z p. Jungmanową i jej córką Haliną, Marią Garfinkiel i jej synem Henkiem, zamieszkaliśmy przy rynku na 1-szym

piętrze. Nazajutrz rano rozpoczęła się akcja. Prosiłam jeszcze w przeddzień Blatta, aby mi dał pracę. Ten obiecał. Byłam już na placu razem z moją ciotką. Była to ogromna polana. Byliśmy ze wszystkich stron osaczeni [...]. Wydostałyśmy się z kręgu skazańców z jeszcze kilkunastoma ludźmi z Izbicy i tutejszym milicjantem - prowadzeni przez Blatta bocznymi uliczkami. Wkradliśmy się do miasteczka. Ci wszyscy, którzy pozostali na placu, poszli do wagonów w ostatnią drogę życia. Jak mi doniesiono potem, wywieźli ich do komór gazowych, do Bełżca”84.

Ostatecznie H. Arnold udało się uciec podczas jednej z ostatnich akcji w listopadzie na jesieni 1942 r. To co wówczas przeżyła opisała kilka lat po wojnie:

„Na placu stało setki ludzi. Po jakimś czasie popędzono nas jak bydło na rampę kolejową w Izbicy i kazano siąść na ziemi. Deszcz mżył. Ubrana byłam tylko w spódnicę kostiumową i trykotową bluzeczkę, którą do dzisiejszego dnia zachowałam na pamiątkę. Po drodze na rampę - cały czas do nas strzelano. W pewnej chwili udałam, że mnie postrzelono, upadłam na ziemię i nie ruszałam się. W tejże chwili doszedł do mnie gestapowiec Engels i powiedział: ,,Czy mam ciebie od razu zastrzelić, czy też pójdziesz do Rosji do pracy?” ,,Pojadę”- powiedziałam. Na rampie kolejowej w Izbicy tysiące ludzi było otoczonych Ukraińcami i gestapowcami, siedzieli na ziemi i czekali w milczeniu na nadejście pociągu”85.

Z Izbicy deportowano ponad 20 tysięcy ludzi głównie do Bełżca i Sobiboru, około 2000 osób zostało rozstrzelanych na miejscowym cmentarzu żydowskim, a ponadto kilkuset zdrowych i silnych mężczyzn deportowano do KL Majdanek i obozu pracy w Trawinkach.

81 AŻIH, Relacje i zeznania ocalałych, sygn. 301/1303, Relacja Käthe Leschnitzer, s. 7-8.82 M. Rosemn, The Past In Hiding, London 2001, s. 220-221.83 Ibidem, s. 222.84 AYV, Relacje i zeznania ocalałych, sygn. 2687/193-1c., s. 25-26.85 Ibidem, s. 27-28.

Teren stacji kolejowej w Izbicy. Fot. S. Hänschen

63

Jan Karski po dwukrotnej wizycie w getcie warszawskim (w sierpniu lub na przełomie sierpnia i września) przyjechał na Lubelszczyznę gdzie w przebraniu strażnika wszedł na wydzielony i zadrutowany teren. W miesiącach letnich sierpień - wrzesień nie odbywały się jednak deportacje z Izbicy do obu obozów zagłady: Bełżca i Sobiboru. Do obozu w Bełżcu deportowano w tym okresie przede wszystkim Żydów galicyjskich i tylko na początku sierpnia odbyła się deportacja z dystryktu lubelskiego, która objęła ludność żydowską zamieszkałą w Biłgoraju, Tarnogórze i Szczebrzeszynie. Natomiast w Sobiborze od czerwca do października komora gazowa była w fazie przebudowy. Ponadto remont kolei na trasie Lublin - Chełm spowodował wstrzymanie deportacji. Na początku sierpnia do Sobiboru odbyły się tylko deportacje z Rejowca, Żółkiewki i Włodawy, a we wrześniu nie odnotowano żadnej. Z kolei do obozu koncentracyjnego na Majdanku przywieziono w dniu 15 sierpnia około 1600 Żydów z getta warszawskiego, a w połowie września kolejne 1700 osób. Tragedia narodu żydowskiego, której stał się świadkiem na zawsze wpisała się w pamięć Karskiego. Mimo upływu wielu lat niezmiennie porusza opis przerażającej brutalności w stosunku do bezbronnych ludzi, na siłę wpędzanych do towarowych wagonów. Los wywiezionych na śmierć być może z Izbicy, poprzez osobę Jan Karskiego regularnie powraca, a pamięć o Zagładzie trwa nieprzerwanie. Podobnie coraz więcej osób odkrywa historię życia polskiego emisariusza, który podjął się najtrudniejszej misji w imieniu ludzi, którym odmówiono prawa do życia. Niezwykle istotne dla zrozumienia motywów, które determinowały działalność Karskiego jest zagłębienie się w jego działania. Z jednej strony wojna i dwa systemy totalitarne odmieniły bezpowrotnie życie, a z drugiej strony, w najbardziej skrajnych warunkach nie utracił zdolności obserwacji i opisu rzeczywistości, zachowując do końca człowieczeństwo i w skrajnych okolicznościach zachował się godnie.

64

Aneks

Dobry Tygodnik Sądecki, 16.09.2014 r.

65

Sądeczanin, 21.09.2014 r.

66

67

Gazeta Krakowska, 13.10.2013 r.

68

69

Sądeczanin, 9.10.2013 r.

70

71

Naszemiasto.pl, 31.05.2012 r.

Projekt współfinansowany przez Departament Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej Ministerstwa Spraw Zagranicznych w ramach konkursu

Współpraca w dziedzinie dyplomacji publicznej 2014 r.Publikacja wyraża jedynie poglądy autora i nie może być utożsamiana

z oficjalnym stanowiskiem Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP.

Rzeczpospolita PolskaMinisterstwo Spraw Zagranicznych