01_Spis-2-3.vp:CorelVentura 7.0 - Opolskie Towarzystwo ...

224
SPIS TREŒCI Agnieszka WÓJTOWICZ, Notatki o skandalu. Wilno nie-teatralne ........ 3 Martyna KASPRZAK, Konsekwentna awangarda .................. 13 Libor MARTINEK, Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku . 23 El¿bieta D¥BROWSKA, Gry stylem – jêzykiem – tekstem. Wizualizacje – architekstura – sztuka interaktywna ........................ 43 Agnieszka TOMCZYSZYN-HARASYMOWICZ, „Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”, czyli o poezji Barbary Sadowskiej w ujêciu wspó³czesnych jej poetów i krytyków .................. 91 Magdalena KIRSZNIAK, Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a (cztery ods³ony) ..................................... 107 Derek KOTARA, Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego na przyk³adzie mieszkañców Szwajcarii ...................... 121 Rafa³ PODRUCZNY, Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców ....................................... 135 DROGA DO UNIWERSYTETU Stanis³aw GAJDA, Droga do Uniwersytetu Opolskiego .............. 149 Jerzy POŒPIECH, Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego (Ze wspomnieñ, listów, dokumentów i opracowañ) ................ 157 NOTY O AUTORACH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 221 Rok LX 2014 nr 2/3 ISSN 0023-592X nr indeksu 363138 KWARTALNIK OPOLSKI ORGAN OPOLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYJACIÓ£ NAUK

Transcript of 01_Spis-2-3.vp:CorelVentura 7.0 - Opolskie Towarzystwo ...

SPIS TREŒCI

Agnieszka WÓJTOWICZ, Notatki o skandalu. Wilno nie-teatralne . . . . . . . . 3

Martyna KASPRZAK, Konsekwentna awangarda . . . . . . . . . . . . . . . . . . 13

Libor MARTINEK, Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku . 23

El¿bieta D¥BROWSKA, Gry stylem – jêzykiem – tekstem. Wizualizacje– architekstura – sztuka interaktywna . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 43

Agnieszka TOMCZYSZYN-HARASYMOWICZ, „Dyscyplina duchowapozaœwiadomych zajœæ psychicznych”, czyli o poezji Barbary Sadowskiejw ujêciu wspó³czesnych jej poetów i krytyków . . . . . . . . . . . . . . . . . . 91

Magdalena KIRSZNIAK, Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a(cztery ods³ony) . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 107

Derek KOTARA, Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszegona przyk³adzie mieszkañców Szwajcarii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 121

Rafa³ PODRUCZNY, Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójcówi morderców . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 135

DROGA DO UNIWERSYTETUStanis³aw GAJDA, Droga do Uniwersytetu Opolskiego . . . . . . . . . . . . . . 149

Jerzy POŒPIECH, Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego(Ze wspomnieñ, listów, dokumentów i opracowañ) . . . . . . . . . . . . . . . . 157

NOTY O AUTORACH . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 221

Rok LX 2014 nr 2/3ISSN 0023-592X nr indeksu 363138

KWARTALNIK OPOLSKIORGAN OPOLSKIEGO TOWARZYSTWA PRZYJACIÓ£ NAUK

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Agnieszka WÓJTOWICZ

Notatki o skandalu. Wilno nie-teatralne

Repertuar stary nie bawi w Wilnie ju¿,nowy repertuar nie bawi go jeszcze1.

Prolog: przed i w czasie Wielkiej Wojny

To trzeba powiedzieæ od razu: Wilno nie by³o miastem teatralnym. Historiasceny polskiej w Wilnie to w³aœciwie szereg d³ugich niepowodzeñ. Dyrektorzyteatrów wileñskich „okazywali siê bezsilni wobec trudnoœci nies³ychanych, z ja-kimi jest zwi¹zane prowadzenie wileñskiego teatru”2.

Wilnianie byli publicznoœci¹ niewdziêczn¹, a wysi³ki, by przekonaæ „tutej-szych” do chodzenia do teatru, zazwyczaj koñczy³y siê niepowodzeniem. Tobez w¹tpienia skutek represji po powstaniu styczniowym, których reperkusjeodczuwa³ teatr przez ca³e Dwudziestolecie. Warto tu jednak przypomnieæ, ¿e te-atr polski w Wilnie zosta³ zamkniêty na rok przed owym powstaniem z powoduniskiej frekwencji.

Historia polskiego teatru w Wilnie rozpoczyna siê na nowo w 1906 roku dy-rekcj¹ Nuny M³odziejowskiej. Teatr ten zaczyna³ z najni¿szego z mo¿liwychpu³apów – z nieistnienia. „M³odziejowska za³o¿y³a pierwszy od czterdziestuz gór¹ laty sta³y teatr polski na Ziemiach Zabranych, potrafi³a wywindowaæ gona poziom wytrzymuj¹cy porównanie z najlepszymi scenami krajowymi. Toby³o za du¿o dla Wilna i M³odziejowska musia³a przegraæ”3. Benedykt Hertztwierdzi³, ¿e przyczyn¹ rezygnacji M³odziejowskiej z prowadzenia teatru by³

1 W. Baranowski, Teatr wileñski, „Kurier Litewski” 1914, nr 89.2 „Kurier Litewski” 1915, nr 1a12.3 A. Romanowski, M³oda Polska wileñska, Kraków 1999, s. 160–161.

nie tyle deficyt, ile zniechêcenie – nie mia³a w spo³eczeñstwie oparcia: „Zie-miañstwo chodzi³o do teatru jak na rendez-vous towarzyskie, inteligencja sta-wia³a rozmaite wymagania sztuce przy jednoczesnym braku wyrobienia artys-tycznego, niziny spo³eczne zaœ bardziej spaja³ katolicyzm ni¿ polskoœæ”4.

Teatr w Wilnie obdarzony by³ wiêksz¹ ni¿ gdziekolwiek misj¹ dydaktyczn¹i patriotyczn¹, natomiast w opinii krytyków korzysta³ ze sta³ej taryfy ulgowej.Publicznoœæ wileñska ¿¹da³a „teatru z prawdziwego zdarzenia”, lecz – nie by³aw stanie zape³niæ widowni. Najwiêksze powodzenie w tym okresie teatr uzyski-wa³ wtedy, gdy czêsto kosztem poziomu przedstawieñ – oferowa³ tanie bilety.Obojêtna reakcja mieszkañców Wilna wobec powa¿nego repertuaru równa³a siêmaterialnej i estetycznej klêsce sztuki teatralnej. „Publicznoœæ polska – konsta-towa³ w 1907 roku «Dziennik Wileñski» – popiera wszystko: teatr rosyjski,s³ab¹ operê w³osk¹ [...], iluzjony, kabarety, tylko teatr polski œwieci pustkami”5.

Twórczoœæ M³odej Polski oraz obc¹ literaturê dramatyczn¹ przyjmowa³a pub-licznoœæ i krytyka niejednolicie. Reakcje zazwyczaj by³y umiarkowane. „Teatr –pisa³ Baranowski (dziennikarz i przez jeden niepe³ny sezon 1911/1912 dyrektorteatru) – s³u¿¹cy sztuce i kulturze naprawdê deficyt dawaæ musi”6. Uznaniemcieszy³ siê wielki repertuar romantyczny, z zastrze¿eniem, ¿e S³owacki przyj-mowany by³ dosyæ ch³odno. Komplety by³y na farsach i komediach, mimo uty-skiwañ krytyki: „[...] nawet œmiech winien podnosiæ kulturê, a jeœli tego nieczyni, ³atwo staæ siê mo¿e pierwiastkiem og³upienia nie tylko dla widowni, alei aktorów”7.

Publicznoœæ wileñska reagowa³a przede wszystkim (i to siê nie zmieni³ow Dwudziestoleciu) na sztukê historyczn¹ o pod³o¿u patriotycznym. St¹d scenicz-ny sukces takich dramatów jak Koœciuszko pod Rac³awicami W³adys³awa Lud-wika Anczyca i Obrona Czêstochowy El¿biety Boœniackiej oraz pe³na widowniana wystêpach goœcinnych gwiazd. Celnie spuentowa³ ten stan Baranowski:„Przeciêtna sztuka polska, a nawet nieprzeciêtna zagraniczna na ogó³ odnosi nascenie wileñskiej sukces jako taki rzadko. Repertuar stary nie bawi Wilna ju¿,nowy nie bawi go jeszcze”8.

W³aœciwym t³em dla Wilna nie by³a Warszawa, Kraków czy Lwów. Wilnia-nie byli widowni¹ niewdziêczn¹: „Warszawiak nie mo¿e istnieæ bez teatru, jeston dlañ jak chleb potrzebny – wilnianin przywyk³ widzieæ w teatrze okrasê ¿y-cia zwyk³ego przygodn¹, bez której obchodzi siê przepysznie. [...] potê¿ny dra-

4 Agnieszka Wójtowicz

4 B. Hertz, Teatr wileñski, „Scena i Sztuka” 1909, nr 6.5 „Dziennik Wileñski” 1907, nr 283.6 W. Baranowski, Teatr wileñski, „Kurier Litewski” 1914, nr 21.7 „Kurier Wileñski” 1908, nr 220.8 Ibidem.

mat, który na ca³ym œwiecie wstrz¹sa serca, tu nie wzrusza nikogo. Finezyjnakomedia chybia. Pyszna farsa budzi moralizatorskie protesty... Oto nagle znówjakieœ stare sztuczyd³o œwiêci tryumfy prawdziwe!”9 Znamienne, ¿e frekwencjaw wileñskim teatrze zwiêkszy³a siê w lecie 1915 roku z powodu nap³ywu uchodŸ-ców z Kongresówki.

Niew¹tpliwie w tym pierwszym okresie po czterdziestoletniej przerwie teatrwileñski schodzi³ czêsto na poziom sceny prowincjonalnej, jednak trzeba pa-miêtaæ nie tylko o tym pocz¹tku od zera, lecz tak¿e o ubo¿szym ni¿ w Kongre-sówce zapleczu artystycznym. Z dziedzictwa teatru M³odziejowskiej wezm¹ siêw Dwudziestoleciu takie przedsiêwziêcia jak Reduta Osterwy czy dyrekcja Alek-sandra Zelwerowicza i bêd¹ siê borykaæ z tymi samymi, co w pionierskim okre-sie, problemami.

Momentem prze³omowym dla polskiego teatru jest niew¹tpliwie rok 1918.¯ycie teatralne zaczê³o siê tworzyæ na nowych, zintegrowanych zasadach. W la-tach kszta³towania siê pañstwowoœci niepodleg³ej Polski (11 listopada 1918 r. –24 marca 1921 r.) losy sceny wileñskiej uk³ada³y siê niespokojnie z powodutrwaj¹cych na tym terenie dzia³añ wojennych i kilkakrotnych zmian w³adzy.Wilno niepodleg³e sta³o siê dopiero w 1921 roku. Zmieni³y siê zasady funkcjo-nowania teatrów. Poza tym niewiele. Dla miasta najistotniejszym skutkiemWielkiej Wojny okaza³o siê odzyskanie niepodleg³oœci.

W tym pierwszym okresie teatrem o najwiêkszej s³awie by³a Reduta, któranie tylko pokaza³a Wilnu repertuar, z którego Fircyk w zalotach okaza³ siêsztuk¹ najl¿ejszego kalibru, lecz tak¿e jeŸdzi³a po kresowych miasteczkachw swoim najlepszym sk³adzie z Juliuszem Osterw¹ na czele. Tu¿ przed przyjaz-dem Reduty do Wilna Czes³aw Jankowski ostrzega³ Osterwê:

G³ówn¹ przyczyn¹ upadku teatru w Wilnie jest zbyt [...] szczup³a liczebnoœæ sta³ejpublicznoœci teatralnej. Po prostu: za ma³o jej. Przep³ywaj¹ce przed wojn¹ nieustan-nie przez Wilno ziemiañstwo, g³ównie teatr podtrzymuj¹ce – samo podupad³o sro-dze, obfita teraz w Wilnie masa urzêdnicza polska nie mo¿e sobie na teatr pozwoliæi wœród drobnego mieszczañstwa i klasy rzemieœlniczej przesta³a publicznoœæ teatral-na wyrabiaæ siê jak to by³o przed wojn¹. [...] Do³ó¿my panuj¹c¹ w Wilnie dro¿yznê[...] ¯aden repertuar na to nie poradzi. Choæby wykonywany by³ i u³o¿ony po mi-strzowsku. Duchowa potrzeba teatru maleje. G³ód teatru usta³ prawie zupe³nie. [...]Oto zarazem ciê¿kie szkopu³y, z którymi powinna liczyæ siê rozbijaj¹ca namiotyswoje: przysz³o sezonowa [!] impreza p. Osterwy10.

Reduta stanowi³a wysok¹ poprzeczkê, której przeciêtny wilnianin nie by³w stanie sforsowaæ. Gdy przysz³o do osiedlenia siê Reduty w Wilnie, opinia pu-

Notatki o skandalu. Wilno nie-teatralne 5

9 W. Baranowski, Teatr wileñski, „Kurier Litewski” 1914, nr 89.10 C. Jankowski, Teatry wileñskie, „¯ycie Teatru” 1925, R. 3, s. 239.

bliczna by³a zdezorientowana. „Zbyt prost¹ a zarazem wielk¹ by³a sztuka przezni¹ prezentowana” w porównaniu z dobrze znanym, realistycznym repertuarem.Powody wileñskiej klêski Reduty wypunktowa³a miejscowa prasa: „[...] teatrjak na gusty przeciêtne zbyt wznios³y, za ma³o daj¹cy premier, nieprezentuj¹cyz imienia i nazwiska aktorów”11.

Tak charakteryzowa³ sytuacjê teatrów wileñskich w 1927 roku nieocenionyJankowski:

Ton teatralnemu ¿yciu w Wilnie nadaje Reduta [...] Jakoby autonomiczna, pod dy-rekcj¹ Franciszka Rych³owskiego fili¹, a raczej attynancj¹ Reduty jest Teatr Polski.[...] Podczas gdy na Pohulance wystawia niemal wy³¹cznie sztuki tzw. Wielkiego re-pertuaru. Teatr Polski w Lutni uprawia jednolicie lekk¹ komediê. Role podzielone.Publicznoœci wileñskiej daje siê szerok¹ skalê repertuaru: od Wyzwolenia do Poci¹guwidmo. Oba teatry pracuj¹ ponad wszelk¹ normê Publicznoœci teatralnej w Wilnie,pomimo ludnoœci dochodz¹cej do dwustu tysiêcy, ma³o: publicznoœci teatralnej pol-skiej. Teatr Polski musi staæ nowoœciami. Musi dotrzymaæ kroku dwóm, trzem tea-trom warszawskim. Wilno przecie chce ogl¹daæ to, co Warszawa uzna³a za godneogl¹dania. Nadludzkie tedy czynione s¹ w Teatrze Polskim – i w Reducie wysi³ki.Dotrzymuj¹c kroku repertuarowi warszawskiemu, czyli¿ maj¹ teatry wileñskie doœæpoparcia w Wilnie?12

Zespó³ Reduty z trudem wytrwa³ w Wilnie do roku 1929. Zwi¹zek ArtystówScen Polskich na miejsce Reduty skierowa³ do Wilna Aleksandra Zelwerowiczaz ca³ym rocznikiem koñcz¹cym w 1929 roku Oddzia³ Dramatyczny warsza-wskiego Konserwatorium. Zelwerowicz zorganizowa³ teatr bardziej dostosowa-ny do upodobañ ogó³u ni¿ Reduta, wymagaj¹ca specjalnej atmosfery. Zw³asz-cza w pierwszym sezonie stworzy³ on teatr nieprzeciêtny. Jednak i ten nieutrzyma³ siê d³ugo, „pozostawiaj¹c po sobie ³adn¹ tradycjê, publicznoœæ jakzwykle w Wilnie kapryœn¹ i niepewn¹, wreszcie znaczne zad³u¿enie teatru”13.

I Osterwa, i Zelwerowicz zwi¹zani byli z establishmentem politycznym – naniewiele to im w Wilnie pomog³o.

W mieœcie paradoksu

Podczas bardziej dok³adnego ogl¹du Wilna wkraczamy w sferê paradoksu.Tomas Venclova dostrzega go w jednoczesnym byciu stolic¹ oraz miastem po-granicza: „[...] cokolwiek by siê dzia³o, Wilno pozostaje na pograniczu”14.

6 Agnieszka Wójtowicz

11 M. Alexandrowicz, Dzieje teatru wileñskiego, Wilno 1938.12 C. Jankowski, Teatry wileñskie (tekst z 1927 r.).13 M. Alexandrowicz, op. cit.14 T. Venclova, Opisaæ Wilno, Warszawa 2006.

W Dwudziestoleciu Wilno by³o miastem uniwersyteckim, dzia³a³y dobreszko³y, bardzo aktywne by³o œrodowisko inteligencji skupione wokó³ WitoldaHulewicza, Rozg³oœni Wileñskiej oraz Instytutu Badañ Europy Wschodniej.Tak pisa³ Czes³aw Mi³osz:

Prowincjonalnoœæ Wilna. Bardzo mnie ona gnêbi³a i têskni³em za wyrwaniem siê naœwiat. Tak ¿e nie trzeba stwarzaæ mitu o ukochanym, utraconym mieœcie, jeœli niebardzo ju¿ mog³em tam wytrzymaæ [...]. Bo Wilno by³o zadupiem: nies³ychaniew¹ska baza, jeœli odliczysz ¯ydów mówi¹cych i czytaj¹cych w jidysz albo po rosyj-sku i lud „tutejszy” niemyœl¹cy nic. Co zostawa³o? Trochê inteligencji szlacheckiegopochodzenia, na ogó³ doœæ têpej15.

To doœwiadczenie wspólne dla pokolenia 1910, którego reprezentantem jestMi³osz. W przedwojennym Wilnie najpe³niej siê uwidacznia³ tragiczny, w³aœci-wy Dwudziestoleciu, podzia³ Polski. Jej czêœæ zwarta, kostniej¹ca w narodowejortodoksji, pozostawa³a w konflikcie z reszt¹, obejmuj¹c¹ wszystkich o nie-oczywistej to¿samoœci. W wywiadzie telewizyjnym Mi³osz mówi³:

Wydaje mi siê, ¿e oskar¿enia rzucane przez obóz narodowy temu drugiemu narodowiby³y s³uszne o tyle, ¿e wszelkie inne stanowiska ³atwo prowadzi³y do wszelkich de-wiacji, z punktu widzenia patriotyzmu polskiego. Z drugiej strony jednak wszelkapolska ortodoksja – trzymanie siê tego obozu narodowego – mia³y jedn¹ cechê: kul-turalnie by³o to zupe³nie ja³owe.

Tê wypowiedŸ poety dobrze uzupe³nia diagnoza Mieczys³awa Limanowskie-go z 1931 roku: „W Wilnie jesteœmy centrum geograficznym wszystkich ziemmiêdzy Niemnem, Dnieprem, DŸwin¹ a Prypeci¹. Centrum to jest dziœ w letar-gu, zamiera w agonii!”16

Te cechy Mi³oszowego buntu celnie wypunktowa³a Walentyna Krupowies:

[...] nie tyle Wilno jako miejsce geograficzno-kulturowe, ile pewien model polskoœci:zamkniêtej, etnocentrycznej, skoncentrowanej na swoich urazach i fobiach, zastyg³ejw rytua³ach pustej obrzêdowoœci, aintelektualnej, rezygnuj¹cej ze sceptycyzmu,i chocia¿ wyros³ej z ducha romantyzmu, to pozbawionej romantycznej ironii, a wiêcsamoœwiadomoœci i dystansu do samej siebie. Nie prowincjonalnoœæ, cywilizacja,lecz dominuj¹ca ideologia17.

Notatki o skandalu. Wilno nie-teatralne 7

15 C. Mi³osz, Do Tomasa Venclovy, [w:] idem, Zaczynaj¹c od moich ulic, Wroc³aw 1990,s. 35–36.

16 „Kurier Wileñski” 1931, nr 6.17 W. Krupowies, Litwa Mi³osza, Litwa Konwickiego. Rzecz o polskich zmaganiach z pro-

wincj¹, „Konteksty” 2010, nr 4, s. 99.

Notatki o skandalu

S³awa Wilna wynika³a z nowatorstwa. Jego gotycka, renesansowa, barokowaarchitektura to zjawiska w Europie Wschodniej pionierskie. Jak notowa³ Pawe³Jasienica:

Jest jeszcze jedno ostatnie ju¿ w dziejach miasta, lecz dziœ najlepiej znane – najg³oœ-niejsze nowatorstwo: rewolucja literacka u zarania XIX stulecia, eksplozja wielkiej,pocz¹tkowo jednak gorsz¹cej znakomite nawet mózgi poezji. W stuleciu zaœ XXuwolnieni spod kurateli carskich gubernatorów obywatele stolicy nowatorstwa – iro-nicznie konstatowa³ pisarz – zaczêli siê popisywaæ t¹ odmian¹ konserwatyzmu, którezdecydowanie przekracza granice œmiesznoœci18.

Paradoksalnie by³ to skutek uboczny odzyskanej wolnoœci. Pielêgnowaniepolskoœci w jej skostnia³ej, wynaturzonej formie. Wilno widziane z perspekty-wy Warszawy okazywa³o siê ostoj¹ zacofania. Odzyskanie wolnoœci znaczy³ow Wilnie nie tyle pozbycie siê zagro¿eñ, ile zmianê ich natury. Kluczowy dlazrozumienia istoty tego konfliktu jest termin „tutejszoœæ”. „Tutejszoœæ” kontraobcoœæ. Tak definiowa³ to Tadeusz Byrski:

Wilno jako miasto mia³o jedn¹ cechê charakterystyczn¹, posiada³o dwa gatunki oby-wateli. Jeden to ten najbardziej znany – szeroka kresowa natura, goœcinna, chêtnai przyjazna ka¿demu cz³owiekowi na œwiecie. Patriotyzm wileñski rozumieli w naj-szerszym tego s³owa znaczeniu i cieszyli siê ka¿dym, kto chcia³ byæ tam, na ziemiwileñskiej, i dla tej ziemi pracuj¹c, powiêkszyæ wartoœci polskiego stanu posiadania.Drugi gatunek obywatela wileñskiego to zaœciankowoœæ, podejrzliwoœæ, niechêæ dowszystkiego, co n o w e, brak akceptacji dla pracy cz³owieka, który nie jest t u t e j -s z y; tajemnicze to pojêcie by³o bardzo rozci¹gliwe, a w zale¿noœci od sytuacji zna-czy³o to lub tamto. W ka¿dym razie przybyszom patrzono na palce i, rzecz ciekawa,prêdzej czasem sprytnemu hochsztaplerowi coœ usz³o na sucho ni¿ dobremu specjali-œcie19.

Dopiero gdy siê pojawia skandal, okazuje siê, ¿e powa¿nie siê ró¿nimy. Do-œwiadczeniem fundacyjnym, pokoleniowym okaza³ siê protest zwi¹zanychz Klubem W³óczêgów studentów przeciwko zdjêciu z afisza sztuki PrzestêpcyFerdinanda Brucknera w Teatrze na Pohulance. Spektakl okaza³ siê czymœ wiê-cej ni¿ tylko szokuj¹c¹ nowoœci¹ repertuarow¹. 29 kwietnia 1930 roku odby³asiê premiera Przestêpców wyre¿yserowanych przez Aleksandra Zelwerowicza.Po dwóch przedstawieniach sztuka zosta³a zdjêta z afisza przez starostê wileñ-

8 Agnieszka Wójtowicz

18 P. Jasienica, Pamiêtnik, Warszawa 2007, s. 97.

19 T. Byrski, Wspomnienia. Za ich udostêpnienie bardzo dziêkujê Panu Profesorowi MariiKrzysztofowi Byrskiemu, a za nieocenion¹ pomoc – Pani Profesor Marii Prussak.

skiego. Oburzenie w³adz wileñskich wzbudzi³y „drastyczne sceny obyczajowe(mi³oœæ homoseksualna, aborcja)”. Zelwerowicz z³o¿y³ dymisjê, któr¹ po kilkudniach wycofa³. Zorganizowano przedstawienie po³¹czone z debat¹ o dramacie.Dyskusji nad Przestêpcami poœwiêcona by³a tak¿e jedna ze „Œród Literackich”.Na ³amach „S³owa” ukaza³ siê list otwarty do dyrektora Zelwerowicza „popie-raj¹cy jego politykê repertuarow¹”. Ostatecznie jednak Przestêpców zdjêto.

Na podstawie unikatowych dokumentów, do których dotar³am, publikacjiprasowych, zdjêæ, wspomnieñ uczestników spróbujê odtworzyæ te wydarzenia,a przede wszystkim przypomnieæ spektakl, który mia³ „wprowadziæ kulturalneWilno na tory prawdziwie nowoczesne i europejskie”.

By³a to druga po Karolu i Annie Franka prezentacja w Wilnie dramatu spo-³ecznego, podejmuj¹cego kryzys wartoœci i wiêzi miêdzyludzkich po doœwiad-czeniach I wojny œwiatowej. Dwa miesi¹ce wczeœniej, w lutym, Przestêpcóww inscenizacji Leona Schillera i w re¿yserii Karola Adwentowicza wystawionow £odzi. Spektakl pokazano tak¿e w Warszawie. Antoni S³onimski, który zre-cenzowa³ przedstawienie, mia³ uwagi tylko do „struktury” dramatu Brucknera.Zarzuca³, ¿e w neorealistycznym dramacie razi brak logiki i realizmu. W jednejberliñskiej kamienicy mieszkaj¹ sami tytu³owi przestêpcy. Spektakl, co trzebapodkreœliæ, ani w £odzi, ani w Warszawie nie wywo³a³ skandalu. Zelwerowiczprzygotowa³ wileñsk¹ inscenizacjê na podstawie ³ódzkiego egzemplarza sztuki.

Dramat Brucknera stanowi³ krytykê systemu sprawiedliwoœci, przede wszyst-kim kwestionowa³ karê œmierci, pokazywa³ korupcjê s¹downictwa. Nie towzbudzi³o jednak protesty wileñskiej opinii publicznej, lecz obyczajowe drastycz-noœci: przede wszystkim dwa motywy – homoseksualizm i aborcja.

Na skutek protestów czêœci prasy (w tym uchodz¹cego za demokratyczny„Kuriera Wileñskiego”), interwencji arcybiskupa Ja³brzykowskiego, kuratoraokrêgu szkolnego, prokuratora starosta grodzki zdj¹³ sztukê z afisza po trzecimprzedstawieniu, na które –w wyniku nagonki – wtargnê³a policja. Zelwerowiczz³o¿y³ oficjaln¹ rezygnacjê. 8 maja odby³o siê specjalne posiedzenie komisji te-atralnej. Pod jej wp³ywem wojewoda zgodzi³ siê na jeszcze jedno przedstawie-nie – zamkniêty pokaz dla zaproszonych goœci ze „sfer naukowych, literackichi artystycznych”.

Skandal b³yskawicznie podniós³ frekwencjê, co relacjonowa³ „Dziennik Wi-leñski”:

Komedia s¹du nad „Przestêpcami” [...] œci¹gnê³a jako sensacja t³umy publicznoœci,[...] i czêœæ tylko mog³a siê dostaæ do wnêtrza. Wed³ug obliczeñ w³adz bezpieczeñ-stwa zg³osi³o siê przesz³o 2 tysi¹ce ludzi, gdy tylko 800 móg³ pomieœciæ Teatr Wiel-ki. [...] Nastrój klakierów, wykrzykniki, jakie pada³y z widowni, i oklaskiwanie ustê-pów wyraŸnie anarchistycznych najlepiej œwiadczy³y, na jakie bagna moralne

Notatki o skandalu. Wilno nie-teatralne 9

zepchn¹³ p. Zelwerowicz, po Reducie, teatr polski w Wilnie. Jedyny g³êboki znawcaliteratury dramatycznej i powaga ogólnopolska prof. Pigoñ wyda³ s¹d potêpiaj¹cy20.

Relacje z s¹du nad Przestêpcami s¹ sprzeczne. Dyskusja na pewno mia³a cha-rakter wiecowy i ograniczony. Dlatego kontynuowano j¹ na poœwiêconej przed-stawieniu „Œrodzie Literackiej”, której przebieg szczegó³owo pisa³a Jagoda Her-nik Spaliñska21. Ostatecznie jednak decyzj¹ starosty grodzkiego spektakl zdjêto.Zelwerowicz odwo³a³ siê od decyzji do wojewody wileñskiego, argumentuj¹c:

Omawiana sztuka zosta³a uprzednio ocenzurowana przez odpowiednie w³adze Rze-czypospolitej i na zasadzie takiego ocenzurowania by³a wystawiana przez czas d³u¿-szy w m. £odzi. W³adze Prokuratorskie ani w m. £odzi, ani w Wilnie nie znalaz³y,aby sztuka kolidowa³a z kodeksem karnym, który stoi na stra¿y obyczajnoœci i moral-noœci spo³ecznej. Pod wzglêdem wiêc formalnym sztuka otrzyma³a prawo wykony-wania w Polsce i m. Wilno nie powinno stanowiæ tutaj jakiegoœ specjalnego wyj¹tku,wyodrêbniaj¹c siê pod wzglêdem formalnym od pozosta³ych dzielnic Pañstwa.Wszak artyku³ drukowany w jakimkolwiek czasopiœmie w Polsce i nie zaatakowanyprzez w³adze nadzorcze – mo¿e byæ przedrukowany w ka¿dym piœmie wileñskimi z tego powodu pisma wileñskie nie mog¹ byæ konfiskowane.

Do wojewody napisa³ tak¿e starosta grodzki:

[...] muszê zaznaczyæ, i¿ sztuka „Przestêpcy” by³a aprobowana przez starostwo grodz-kie w £odzi, którego kompetencja nie wykracza poza granice m. £odzi i nie mo¿eobowi¹zywaæ na terenie m. Wilna. [...] decyzja Wileñskiego Starostwa Grodzkiegoodpowiada ca³kowicie zdaniu wiêkszoœci inteligencji wileñskiej. Niezatwierdzeniew drugiej instancji s³usznej decyzji Wileñskiego Starostwa Grodzkiego wp³ynê³obyniew¹tpliwie w znacznym stopniu na obni¿enie powagi i autorytetu w³adz adminis-tracyjnych.

Wojewoda decyzjê oczywiœcie podtrzyma³.Przeciwko konfiskacie protestowa³o „S³owo” Stanis³awa Mackiewicza. To

w³aœnie na ³amach tego pisma ukaza³ siê list otwarty do Zelwerowicza, popie-raj¹cy jego politykê repertuarow¹ „zmierzaj¹c¹ do o¿ywienia kulturalnego Wil-na i wprowadzenia go na tory prawdziwie nowoczesne i europejskie”. Wœród 15sygnatariuszy listu byli: Czes³aw Mi³osz, Lech Beynar (Pawe³ Jasienica), StefanJêdrychowski, Teodor Bujnicki, Kazimierz Ha³aburda. Ten akt odwagi okaza³siê doœwiadczeniem fundacyjnym, mia³ znaczenie wspólnotowe, by³ zapamiê-tan¹ lekcj¹, jak prze¿ywaæ niezale¿noœæ w œwiecie. O tym doœwiadczeniu „nie-

10 Agnieszka Wójtowicz

20 „Dziennik Wileñski” 1930, z 3 IV.

21 Zob. J. Hernik Spaliñska, Wileñskie Œrody Literackie (1927–1939), Warszawa 1998, s. 120–123.

-do-przecenienia” wielokrotnie wspomina³ Mi³osz. Najwiêkszy ciê¿ar ma jed-nak zapis Jasienicy:

Nie pamiêtam ju¿, kto z Akademickiego Klubu W³óczêgów wpad³ na pomys³ wtr¹ce-nia siê do sporu. Pos³aliœmy do „S³owa” skwapliwie tam wydrukowany list o nie-dwuznacznej treœci. Potêpialiœmy administracjê pañstwow¹, która zdjê³a sztukê o spo-³ecznym i politycznym ostrzu. Ka¿dy z kilkunastu podpisów zaopatrzony by³ w adresswego autora, aby tyrañska policja wiedzia³a, gdzie szukaæ winowajcy. Widnia³ywœród tych podpisów g³oœne póŸniej autografy Teodora Bujnickiego, Czes³awaMi³osza, Stefana Jêdrychowskiego. [...]Tak wiêc moja dzia³alnoœæ publiczna rozpoczê³a siê od protestu przeciwko admini-stracyjnemu zdjêciu ze sceny Przestêpców Brucknera. Oryginalnie to wypadnie, jeœlijej fina³em oka¿e siê z³o¿ony przed dwoma laty protest przeciwko takiemu losowiDziadów Mickiewicza22.

***

Skandal z Przestêpcami sta³ siê wewnêtrzn¹ cezur¹ dyrekcji Zelwerowiczaw Wilnie. Drugi i ostatni sezon oby³ siê bez skandali, lecz i bez arcydzie³.¯adne z wileñskich przedstawieñ nie sta³o siê wydarzeniem artystycznymw skali kraju. Poza Przestêpcami – lecz tu o rozg³osie zadecydowa³ raczejskandal ni¿ wartoœæ artystyczna przedstawienia, które zosta³o zagrane ledwiedwa razy.

NOTES ON A SCANDAL. NON-THEATRICAL VILNIUS

S u m m a r y

The article is an analysis of a few theatre seasons based on source materials and newspaperspublications. A major part of the analysis is devoted to Przestêpcy (Criminals) by Brucknerdirected by Aleksander Zelwerowicz.

Notatki o skandalu. Wilno nie-teatralne 11

22 P. Jasienica, op. cit., s. 103.

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Martyna KASPRZAK

Konsekwentna awangarda

Przez lata uwa¿ano, ¿e przestrzeñ spektaklu powinna byæ nieska¿ona i z naturyzarezerwowana wy³¹cznie dla gry aktora czy te¿ jedynie do podawania tekstu.Taka nieufnoœæ wobec aktualnie wykorzystywanych nowych mediów, owookopywanie siê na swoich pozycjach, by³y zwi¹zane z kategorycznymi koncep-cjami m.in. Jerzego Grotowskiego, Tadeusza Kantora, Petera Brooka czyAriane Mnouchkine1. Sam Kantor uwa¿a³, ¿e media wypaczaj¹ spektakl, to,czym by³. Aktualnie w teatrze mamy do czynienia z paradoksalnym zjawis-kiem, które z pewnoœci¹ jest (lub dla niektórych by³oby) sporym zaskoczeniemdla wy¿ej wymienionych twórców teatru.

Grotowski – za³o¿yciel Teatru Laboratorium 13 Rzêdów – odchodzi³ odeklektyzmu i d¹¿y³ do wyzwolenia od traktowania teatru jako zlepka ró¿nychdyscyplin. Przez lata usi³owa³ sprecyzowaæ, co stanowi o odrêbnoœci teatru i niemo¿e byæ dublowane ani naœladowane przez inne gatunki widowiskowe.Has³em sztandarowym Grotowskiego by³ teatr ubogi. Jego przedstawieniamia³y byæ aktami transgresji. Twórca Teatru Laboratorium s¹dzi³, ¿e teatrbogaty ¿eruje na postêpie i elementach twórczych w zakresie obcych sobiedyscyplin. Krytykowa³ widowiska – hybrydy, które by³y jego zdaniem zlepkamiform pozbawionymi jednolitego rdzenia, nieintegralnymi oraz pozbawionymiodrêbnej „osobowoœci”2.

Grotowski ucieka³ od teatru totalnego, czyli wmontowywania w widowiskoekranów filmowych, mechaniki sceny i widowni, dynamizacji p³aszczyzny gry.

1 Por. P. Pavis, Wspó³czesna inscenizacja: Ÿród³a, tendencje, perspektywy, prze³. P. Olkusz,Warszawa 2011, s. 178.

2 J. Grotowski, Ku teatrowi ubogiemu, Wroc³aw 2007.

Twierdzi³, ¿e powoduje to zmienn¹ perspektywê ogl¹du akcji, co wed³ug niegoby³o fa³szywe. Teatr jego zdaniem mia³ zawsze pozostaæ ubo¿szy od filmu i te-lewizji. S¹dzi³, ¿e pomimo prób wprowadzania wszystkich technicznych nowi-nek nigdy nie zdo³a siê osi¹gn¹æ mo¿liwoœci technicznych kina. Twierdzi³ on,¿e teatrowi grozi œmieræ, poniewa¿ na jego terytorium wkracza technikatelewizji i filmu. Zmusza³o go to do badania istoty teatru, tego, czym ró¿ni siêod innych rodzajów widowisk i co sprawia, ¿e jest niezast¹piony3. W kontrzeGrotowski kierowa³ siê ku totalnej ascezie. Jego zdaniem teatr powinienuznawaæ swoje granice. Skoro nie mo¿e górowaæ nad filmem i jego bogactwem,powinien wybraæ ubóstwo, powinien byæ ascetyczny, bez urz¹dzeñ, „œwiêty”w ubogim. W jego teatrze widzowie mieli do czynienia z praktycznie pust¹ sal¹,brakiem gry œwiate³ czy charakteryzacji aktorów4.

Grotowski uwa¿a³, ¿e sednem teatru jako sztuki jest relacja miêdzy aktorema widzem. Re¿yser wraz ze swymi wspó³pracownikami zajmowa³ siê technik¹transu oraz integracj¹ wszystkich w³adz duchowych i fizycznych aktorów.Cz³onkowie Teatru 13 Rzêdów uczyli siê, jak eliminowaæ przeszkody stawianeprzez organizm, by na dobre usun¹æ czasow¹ ró¿nicê miêdzy impulsem wewnêtrz-nym a zewnêtrznym impulsem odreagowywania. D¹¿yli do wydestylowaniaznaków, ich oczyszczenia. Przewag¹ teatru mia³a byæ ta bezpoœrednia wiêŸrodz¹ca siê miêdzy ¿ywymi istnieniami. Ka¿dy akt prowokacji aktora, jegomagii stawa³ siê czymœ wielkim i niezwyczajnym, bliskim ekstazie. Zgodniez ide¹ teatru kameralnego kontakt z widzami mia³ byæ maksymalnie bezpoœred-ni, twarz¹ w twarz, tak by widzowie mogli poczuæ oddech i pot wystêpuj¹cych.Aktorzy zmagali siê psychicznie z widzami. Na ich oczach dochodzi³o wed³ugGrotowskiego do aktu przeistoczenia aktora i to w³aœnie wyró¿nia³o teatr odinnych sztuk. Zmienia³a siê sylwetka wystêpuj¹cych bez wypinania brzucha, ichwygl¹d bez szminek; aktorzy pracowali maskami swoich twarzy. By³o to prze-istoczenie magiczne5.

Warto tutaj przypomnieæ, ¿e w lutym 1962 roku Teatr 13 Rzêdów do swojejnazwy doda³ okreœlenie „Laboratorium”, które oddawa³o eksperymentalnycharakter jego dzia³alnoœci. „Pierwszym «laboratoryjnym» spektaklem Grotow-skiego by³ Kordian wed³ug Juliusza S³owackiego”6. Przedstawienie by³o

14 Martyna Kasprzak

3 Por. ibidem, s. 17–18.4 Por. ibidem, s. 18–21.5 Por. K. Braun, Teatr Polski 1939–1989, Warszawa 1994, s. 123; L. Flaszen, „Dziady”, „Kor-

dian”, „Akropolis” w Teatrze 13 Rzêdów, „Pamiêtnik Teatralny” 1964, z. 3, s. 220–228, przedruk[w:] Misterium zgrozy i urzeczenia. Przedstawienia Jerzego Grotowskiego i Teatru Laborato-rium, red. J. Degler, G. Zió³kowski, Wroc³aw 2006, s. 53–69; J. Grotowski, op. cit., s. 13–24.

6 A. Wójtowicz, Od Orfeusza do Studium o Hamlecie, Wroc³aw 2004, s. 82.

równie¿ pierwszym krokiem Grotowskiego ku „teatrowi ubogiemu”. Podsumo-wywa³o dotychczasowe doœwiadczenia twórcy Teatru Laboratorium 13 Rzê-dów, a z drugiej je istotnie przekracza³o. Wykszta³ci³ siê tam nowy styl gry ak-torskiej, w którym odrzucono to, co sta³o siê „sztamp¹”, tworz¹c „now¹poetykê”7. Ca³a akcja Kordiana zosta³a cofniêta do wewn¹trz chorej wyobraŸnitytu³owego bohatera8. Wprowadzenie widza w rzeczywistoœæ spektaklu rozpo-czyna³o siê ju¿ z chwil¹ wejœcia na salê. Ca³y teatr sta³ siê tutaj szpitalem waria-tów. Widzowie-pacjenci natychmiastowo otrzymywali wyznaczone przez akto-ra – mistrza ceremonii – krzes³a na „sceno-widowni”9. Takie „poszukiwaniekontaktu z widzem doprowadzi³o do niezwykle ciekawych i szczêœliwych roz-wi¹zañ przestrzennych”10.

Charakterystyczna dla spektaklu by³a scenografia. W ca³ej sali porozstawianeby³y deski z surowego drewna, oparte na drewnianych kozio³kach. Miêdzy nimista³y dwu- i trzypiêtrowe, metalowe ³ó¿ka. Zrezygnowano równie¿ z gry œwia-te³, a ca³oœæ oœwietla³y mocne, „chirurgiczne” reflektory. Szpital wariatów sta-nowi³ zarówno przestrzeñ gry, jak i ramê ca³ej akcji scenicznej. Do spo³eczno-œci szpitalnej zostali zaliczeni zarówno aktorzy, jak i widzowie. Wspólnotowoœæpodkreœla³ brak kostiumów. Mê¿czyŸni mieli na sobie pospolite, szare garnitu-ry, a kobiety nieciekawe, równie¿ szare suknie11. Jerzy Kwiatkowski pisa³ o Kor-dianie, ¿e „konwencja szaleñstwa wprowadza na sceno-widowniê, uprawomoc-nia, daje pretekst do – niemal akrobatycznej – gry cia³em. To pierwszy spraw-dzian rzemios³a, podobny do sprawdzianu cyrkowego: tu niczego udaæ nie mo¿-na”12. G³ówne wyró¿niki tej nowej gry aktorskiej to: „zabawa w teatr”,umownoœæ i konwencja negatywu, wyra¿ona przede wszystkim w kreacji Zbig-niewa Cynkutisa. Sztuka d¹¿y³a do uzyskania maksimum efektu estetycznegooraz maksimum prze¿ycia poprzez szok. W centrum zainteresowania Grotow-skiego by³a praca z aktorem. Zrezygnowa³ ze sceny, muzyki, kostiumów, deko-racji oraz œwiate³. Re¿yser d¹¿y³ do odrodzenia teatru poprzez aktora i poprzezpowrót do Ÿróde³ sztuki aktorskiej oraz jej wskrzeszenie i znalezienie jejwspó³czesnej funkcji13.

Konsekwentna awangarda 15

7 Ibidem.8 Ibidem, s. 77.9 Ibidem, s. 71.

10 M. Piwiñska, „Kordian” w Teatrze 13 Rzêdów, „Teatr” 1962, nr 8, s. 8. Cyt. za: A. Wójto-wicz, op. cit., s. 83.

11 A. Wójtowicz, op. cit., s. 72.12 J. Kwiatkowski, Wewn¹trz „Kordiana”, „Wspó³czesnoœæ” 1962, nr 13, s. 4.13 A. Wójtowicz, op. cit., s. 84–85.

Jeœli chodzi o sam termin „teatr ubogi”, powsta³ on dopiero przy kolejnymspektaklu grupy – Akropolis.

Przedstawienie zbudowano na zasadzie œcis³ej samowystarczalnoœci. G³ówne przyka-zanie brzmi: nie wprowadzaæ w toku akcji niczego, czego nie ma w niej od samegopocz¹tku. S¹ ludzie i pewna liczba zgromadzonych na sali przedmiotów. I budulecten musi wystarczyæ dla skonstruowania wszelkich okolicznoœci i sytuacji przedsta-wienia: plastyki i dŸwiêku, czasu i przestrzeni. [...] Teatr ubogi: przy u¿yciu najmniej-szej iloœci elementów sta³ych wydobyæ – w drodze magicznych przeistoczeñ rzeczyw rzecz, poprzez wielofunkcyjn¹ grê przedmiotów – maksimum efektów. Tworzyæca³e œwiaty, pos³uguj¹c siê tym, co znajduje siê w zasiêgu rêki14.

W Akropolis najwa¿niejsza by³a praca nad plastyk¹ cia³a, czyli d¹¿enie dostworzenia z aktorów masy do siebie podobnej, bez ¿adnych cech wyró¿nia-j¹cych takich jak wiek czy p³eæ. Warto wspomnieæ, ¿e ogromny wp³yw na kon-cepcjê przedstawienia wywar³ Józef Szajna oraz jego obozowe doœwiadczenia15.

Akropolis by³o kolejnym krokiem zbli¿aj¹cym Grotowskiego i jego aktorówdo granic aktorstwa. Jednak¿e akt ca³kowity zosta³ osi¹gniêty dopiero w kreacjiCynkutisa w Tragicznych dziejach doktora Fausta, najdojrzalszym dziele opol-skiego Teatru Laboratorium 13 Rzêdów16.

To pierwsze przedstawienie, w którym dziêki wysi³kowi aktora mo¿liwy sta³ siênatychmiastowy skok w sferê mitu i nieœwiadomoœci. Mo¿liwe okaza³o siê dotarciedo prawdy o cz³owieku. I to nie za pomoc¹ œrodków formalnych, opanowania war-sztatu i sprawnoœci fizycznej przez aktorów [...]. W Tragicznych dziejach doktoraFausta dokonano tego dziêki ofiarowaniu aktora17.

Faust powsta³ poprzez odrzucenie masek, a nie poprzez deformacjê. Twór-com uda³o siê dotrzeæ tutaj do prawdy o cz³owieku oraz o cz³owieku-aktorzei po raz pierwszy w historii istnienia Teatru 13 Rzêdów pojawi³o siê ekstatycz-ne aktorstwo. Co ciekawe, dla Cynkutisa prze³omowa by³a w³aœnie g³ówna rolaw Kordianie, po której Grotowski zaproponowa³ mu Fausta. Wtedy te¿ rozpo-czê³o siê poszukiwanie i przekraczanie granic aktorstwa18. „Faust u Grotowskie-go by³ szaleñcem, opêtanym pragnieniem prawdy i... œwiêtoœci”19. Twórcyw dziejach alchemika doszukali siê analogii do ¿ywotów œwiêtych (hagiografii).

16 Martyna Kasprzak

14 L. Flaszen, „Dziady”, „Kordian”, „Akropolis” w Teatrze 13 Rzêdów, „Pamiêtnik Teatral-ny” 1964, z. 3, s. 230. Cyt. za: A. Wójtowicz, op. cit., s. 91.

15 Por. A. Wójtowicz, op. cit., s. 91.16 Ibidem, s. 95.17 Ibidem.18 Por. ibidem.19 Ibidem, s. 96.

Publicznoœæ to goœcie tytu³owego bohatera w trakcie jego ostatniej wieczerzy.Widzowie stali siê œwiadkami spowiedzi Fausta, historii jego ¿ycia oraz jegomêczeñstwa, a jego œwiêtoœæ objawia³a siê w absolutnym po¿¹daniu prawdy20.Tutaj, podobnie jak w poprzednich spektaklach, mamy do czynienia z natural-nym zaburzeniem sfer widownia–scena. Cynkutis nie udawa³ swych prze¿yæ,a zwielokrotnia³ w³asne cierpienia, przez co dochodzi³ do „kresu psychofizycznejwytrzyma³oœci cz³owieka”. Cia³a aktorów Grotowskiego mia³y uwierzytelniæi unaoczniæ ból, chorobê, œwiêtoœæ i dzikoœæ. Musieli w ca³oœci siê staæ znaka-mi, „czyli doprowadziæ do mitycznej jednoœci: s³owo sta³o siê cia³em”21.

Wracaj¹c do dzisiejszych realiów, trzeba powiedzieæ, ¿e naukowcy okreœlaj¹wspó³czesny teatr jako postdramatyczny. Zgodnie z jego ide¹ tekst klasycznyzostaje w teatrze uwspó³czeœniony, poniewa¿ teatr jest odzwierciedleniem, od-biciem aktualniej rzeczywistoœci. Próby ukazywania w teatrze otaczaj¹cej nasrzeczywistoœci z pominiêciem jej ju¿ tak wa¿nego i integralnego elementu, ja-kim siê sta³y nowe media, s¹ niepe³ne. Jesteœmy nierozerwalnie z³¹czeni z tech-nik¹ w ogóle i w³aœciwie jest to nieuniknione.

Wed³ug Philipa Auslandera jesteœmy zapoœredniczeni medialnie. Jego zda-niem dochodzi teraz do specyficznego odwrócenia – teatr jest przystosowywanydo widza wychowanego na telewizji oraz Internecie22.

Zapoœredniczenie medialne – ukryte lub wyeksponowane – stanowi dziœ integraln¹czêœæ doœwiadczenia na ¿ywo. [...] Wspó³czesna kultura medialna doprowadzi³a dozatarcia wszelkich usankcjonowanych dot¹d granic miêdzy wydarzeniami na ¿ywoa zapoœredniczonymi. Sta³o siê tak, poniewa¿ wydarzenia na ¿ywo przygotowuje siêz myœl¹ o ich reprodukcji albo w sposób do z³udzenia przypominaj¹cy wydarzeniamedialne23.

Koncepcjê Auslandera potwierdza równie¿ Patrice Pavis: „Wp³yw telewizjina gusta publicznoœci z koniecznoœci ukszta³tuje przysz³ych widzów teatral-nych, zwiêkszaj¹c g³ównie ich potrzebê realizmu”24.

W odpowiedzi na zach³yœniêcie siê dramaturgi¹ nowych brutalistów twórcyteatru zwrócili siê w kierunku nowych mediów. Ich wykorzystywanie stanowi³onowy sposób na przekraczanie granic intymnoœci. Aktualnie ich funkcjê mo¿na

Konsekwentna awangarda 17

20 Por. ibidem, s. 96–98.21 Por. H. Kajzar, O cudach teatru Grotowskiego, „Teatr” 1968, nr 19, s. 10. Cyt. za: A. Wój-

towicz, op. cit., s. 111.22 P. Auslander, Na ¿ywo czy...?, „Didaskalia” 2012, nr 107, s. 22.23 Ibidem.24 P. Pavis, Theatre and the Media: Specificity and Interference, „Didaskalia” 2012, nr 107,

s. 19.

zestawiæ i porównaæ z dzia³aniami Grotowskiego z lat 60. XX wieku, któreówczeœnie uznawano za awangardowe.

Twórca Teatru Laboratorium atakowa³ zbiorowe kompleksy, znaki nieœwia-domoœci zbiorowej oraz mity. Konfrontowa³ klasyczne teksty z obecnymi za-chowaniami i stereotypami. Ukazywa³ wczoraj z perspektywy dziœ i dziœ z pers-pektywy wczoraj – w zgodzie z ide¹ teatru postdramatycznego, wspó³czesnegoteatru. Wa¿ny dla niego by³ powrót do Ÿróde³, czyli czerpanie z pierwotnychi ci¹gle silnych impulsów teatralnoœci, ze Ÿród³a magii i sakralnoœci. Twierdzi³,¿e ods³aniaj¹c siebie oraz intymniejsze reakcje psychiczne, zbli¿amy siê doŸróde³ cz³owieczeñstwa. Interesowa³y go teksty klasyczne, koncentrowa³ siê naarchetypach, wyra¿aj¹cych elementarne sytuacje egzystencjonalne, a zarazempodejmowa³ polemikê z tradycj¹ grania i wystawiania owych klasycznychtekstów25. Aktualnie wykorzystywanie nowych mediów stanowi formê uprawia-nej przez Grotowskiego polemiki.

Widzowie spektakli Grotowskiego czuli siê zagro¿eni przez drastycznie blis-ki kontakt z aktorami. Re¿ysera cechowa³ duch opozycji wobec konwencjonal-nego teatru i w ogóle konwencjonalnej sztuki26. Dla opolskiego twórcy teatr by³wyzwaniem, a spektakl stanowi³ odpowiedŸ na nie. Wykorzystanie nowych me-diów obecnie funkcjonuje bardzo podobnie. Dziœ nowe media, wbrew s¹domtwórcy Teatru Laboratorium, nie separuj¹ widzów, lecz wrêcz przeciwnie –podkreœlaj¹ kontakt i potêguj¹ zaburzanie poczucia bezpieczeñstwa wœródogl¹daj¹cych. Wspó³czeœni nam re¿yserzy, stosuj¹c je, stawiaj¹ sobie wyzwa-nie, by skutecznie wstrz¹sn¹æ publicznoœci¹, zszokowaæ j¹ i przede wszystkimgraæ z konwencjami.

Kolejnym kluczowym za³o¿eniem twórcy Teatru Laboratorium by³ „aktca³kowity”, który by³ realizowanym dramatycznie procesem doœwiadczeniai poznania. Grotowski uwa¿a³, ¿e czyni¹cy akt nie powinien graæ a penetrowaæsamego siebie, a dok³adniej:

Penetrowaæ obszary w³asnego doœwiadczenia, jakby analizowaæ je cia³em i g³osem.Powinien odszukaæ impulsy p³yn¹ce z g³êbi swego cia³a, i z pe³n¹ jasnoœci¹ kierowaæje ku pewnemu punktowi, który jest w przedstawieniu niezbêdny, dope³niæ tej spo-wiedzi na terenie, który jest konieczny. W momencie, kiedy aktor ten akt osi¹ga [...],odkrywa siebie27.

18 Martyna Kasprzak

25 Por. E. Barba, Ziemia popio³u i diamentów, prze³. M. Gurgul, Wroc³aw 2001, s. 31; J. Gro-towski, op. cit.

26 Por. Z. Osiñski, Zapiski ze spotkañ 1962–1963, „Notatnik Teatralny” 2000, nr 20–21, s. 123.

27 J. Grotowski, Teatr a rytua³, [w:] idem, Teksty z lat 1965–1969. Wybór, Wroc³aw 1999,s. 78.

Ludzie teatru, a wœród nich ówczesny asystent Grotowskiego Eugenio Barba,byli zafascynowani poziomem aktorstwa Ryszarda Cieœlaka w Ksiêciu Nie-z³omnym. Owa rola stanowi przyk³ad osi¹gniêcia „aktu ca³kowitego”28. SamCieœlak swoj¹ kreacjê wspomina³ nastêpuj¹co:

Niepodobna traktowaæ jej w kategoriach wy³¹cznie artystycznych – wywo³a³a onazasadnicz¹ przemianê w ca³ej mojej psychice, przeobrazi³a mnie nie tylko jako akto-ra, ale jako cz³owieka. By³ to proces sprzê¿ony: dojrzewanie aktorskie ³¹czy³o siêz dojrzewaniem ludzkim. Rola ewoluowa³a, kszta³towa³a siê, w miarê jak kszta³towa³siê mój osobisty stosunek do zjawisk, do otoczenia, do œwiata29.

Grotowski przez lata grzeba³ we wnêtrznoœciach swoich aktorów. Aktualniere¿yser Krystian Lupa praktykuje badanie i gmeranie w psychikach swoichwspó³pracowników. Efekty uzyskuje przy wykorzystaniu nowych mediów, coprawdopodobnie stanowi³oby szok dla samego Grotowskiego.

Zdaniem twórcy Teatru Laboratorium wartoœci¹, której ani film, ani telewizjanie zdo³aj¹ nigdy przej¹æ od teatru, by³a bezpoœrednia wiêŸ rodz¹ca siê miêdzy¿ywymi istnieniami. WiêŸ, która sprawia³a, ¿e ka¿dy akt prowokacji ze stronyaktora, ka¿dy przejaw jego magii stawa³y siê czymœ wielkim. Dlatego te¿s¹dzi³, ¿e nowe media separuj¹ widza od aktora, poniewa¿ zanieczyszczaj¹ têczyst¹ i niezak³ócon¹ niczym relacjê. Obecnie paradoksalnie media potêguj¹ tospotkanie. U Grotowskiego dra¿ni³a bliskoœæ aktora, widok jego potu czypoczucie oddechu, zapachu z jego ust oraz wszystkich mankamentów wysta-wionych jak na d³oni. Nie by³o tej bezpiecznej odleg³oœci jak w klasyczniepodzielonym teatrze, co stanowi³o opozycjê do kina. Tym samym zdaniemGrotowskiego wprowadzenie ekranów do teatru powodowa³o wzrost poczuciabezpieczeñstwa widza. Tymczasem we wspó³czesnym nam teatrze stosuj¹cymnowe media widz czuje siê ponownie, a mo¿e nawet jeszcze bardziej zagro¿o-ny. Poza dzia³aniami aktorów, nieustannie atakuje ekran. Aktor w czasie rze-czywistym znów znajduje siê niebezpiecznie blisko. Jedyn¹ drog¹ ucieczki jestzamkniêcie oczu lub wyjœcie z teatru.

W Teatrze 13 Rzêdów w Opolu pozbycie siê podzia³u scena–widowniaumo¿liwia³o nawi¹zanie nowych ró¿norodnych relacji, w tym podgl¹danie.Natomiast pusta sala by³a bardzo twórcza i inspiruj¹ca. Dzisiejsze nowe mediafunkcjonuj¹ na bardzo podobnych zasadach, a ekran stanowi dla re¿yserówjeszcze wiêksze pole do popisu. Aktualnie w spektaklach dochodzi do przenie-sienia ludzkich wyobra¿eñ na ekran i wizualizacje. To, co kiedyœ znajdowa³o

Konsekwentna awangarda 19

28 Por. E. Barba, op. cit., s. 122.29 http://www.culture.pl/baza-teatr-pelna-tresc/-/eo_event_asset_publisher/eAN5/content/ryszard

-cieslak [dostêp: 09.05.2014].

siê jedynie w psychice, teraz jest niemal¿e namacalne. Widzowie czêsto maj¹okazjê widzieæ samych siebie na ekranach (Poczekalnia w re¿. Krystiana Lupy)lub s¹ oœwietleni przez œwiat³o bij¹ce z ekranów (Iwona, ksiê¿niczka Burgundaw re¿. Krzysztofa Garbaczewskiego), co powoduje, ¿e funkcjonuj¹ jako czêœæwidowiska. Wed³ug Auslandera „nawet najbardziej kameralne performanse,kiedy od wykonawców dzieli nas ledwie kilka metrów, bardzo czêsto oferuj¹szansê na jeszcze wiêksz¹ intymnoœæ, pozwalaj¹c obserwowaæ zbli¿enia akto-rów na monitorach, jakbyœmy prawdziwej bliskoœci mogli doœwiadczyæ tylko zaspraw¹ telewizji”30. Tak jak Grotowski wci¹ga³ swoich widzów do gry, takteraz nowe media spe³niaj¹ podobn¹ funkcjê – s³u¿¹ do manipulacji widzamioraz ponownego zaanga¿owania ich do gry.

Media sta³y siê przed³u¿eniem cz³owieka. Auslander 30 lat po Grotowskimnie ma w¹tpliwoœci, ¿e idea teatru jako wydarzenia odbywaj¹cego siê „na¿ywo” w obecnoœci widzów „ma bardziej charakter historyczny ni¿ ontologicz-ny i przede wszystkim stanowi wypadkow¹ rozwoju nowych technologii i ichekspansji na tereny dot¹d zarezerwowane dla tradycyjnych dziedzin sztuki”31.Koncepcja bezpoœredniej relacji „tu i teraz” jako istoty teatru ma dla niegoutopijny charakter, poniewa¿ zrodzi³a siê dopiero w konfrontacji do konkurencjize strony filmu oraz telewizji (dowodem idea teatru ubogiego Grotowskiego).Auslander pokazuje, w jaki sposób zapoœredniczenie medialne w coraz wiêk-szym stopniu staje siê nieodzownym i przez to niedostrzeganym przez czêœæwidzów „przezroczystym” elementem przedstawiania w teatrze32. Zmieni³a siênasza optyka oraz nasze doœwiadczanie i postrzeganie œwiata.

Warto wspomnieæ tutaj o badaniach na temat oddzia³ywania cia³a aktora nawidzów, prowadzonych pod wp³ywem Grotowskiego i Barby. A¿ do lat 60. i 70.XX wieku widzowie i ludzie teatru uznawali, ¿e osi¹ przedstawienia teatralnegojest cia³o aktora. Wydawa³o siê oczywiste, ¿e cia³o warte jest wiêcej ni¿ mediaczy kino. Zapominaj¹c o jakimkolwiek zmyœle krytycznym, ³¹czono cia³o z real-noœci¹ lub prawd¹. Tymczasem prawdziwe wyzwanie ¿ywemu widowiskuzosta³o postawione w latach 80. XX wieku za spraw¹ mediów audiowizualnych,których obecnoœæ w samym centrum ¿ywego spektaklu zaczê³a wywieraæ corazwiêkszy wp³yw na percepcjê widzów33. Natomiast wed³ug Pavisa teatr jest pew-nego rodzaju medium, którego najczêstsze czêœci sk³adowe s¹ tak¿e z³o¿onez ró¿nych mediów. Siêga po nie równie¿ inscenizacja34. Pavis nalega, by siê za-

20 Martyna Kasprzak

30 P. Auslander, op. cit., s. 24.31 M. Borowski, M. Sugiera, Konszachty z medialnoœci¹, „Didaskalia” 2012, nr 107, s. 35.32 Por. ibidem.33 Por. P. Pavis, op. cit., s. 179.34 Ibidem, s. 177.

stanowiæ nad tradycyjnymi opozycjami, budowanymi miêdzy ¿yj¹cym i machi-nalnym (mediatycznym), obecnym i nieobecnym, ludzkim i nieludzkim. Czyobecnoœæ aktora rzeczywiœcie oznacza jego widocznoœæ? Co dzieje siê w sytua-cji, gdy jest niewidzialny, poniewa¿ znajduje siê za kulisami, czy gdy gra zzaplanszy przemienionej w ekran i jest bezpoœrednio transmitowany za pomoc¹technik wideo, tak by by³ projektowany na czêœci scenografii? Co jeœli jestobecny jedynie telefonicznie? Zdaniem Pavisa aktor mo¿e byæ nieobecnyw przestrzeni sceny i równoczeœnie obecny w jakimkolwiek innym miejscu35.

Nasza percepcja jest w pe³ni zdeterminowana przez intermedialnoœæ. Wed³ugKatherine Hayles jesteœmy w „postcz³owieczeñstwie”. Wed³ug Hansa-ThiesaLehmanna jesteœmy jednoczeœnie w postdramatyzmie. Nie jesteœmy w stanieodró¿niæ obecnoœci live od nagrania, cia³a od elektronicznej protezy, krwi i koœ-ci od „performuj¹cego” cyborga36. Teatr i jego teoria odesz³y od esencjonaliz-mu, wymagania medialnej czystoœci w duchu Grotowskiego, Brooka czy Kantora.Nast¹pi³o przesuniêcie specyfiki medium w stronê intermedialnoœci. Owa inter-medialnoœæ zwi¹zana jest ze zdolnoœci¹ widza do odmiennego odbierania ró¿-nych mediów i z jego zgod¹ na liczne „k³amstwa”, bardziej lub mniej „wymie-szane”37.

Pavis w kontrze na krytykê aktualnych zjawisk teatralnych proponuje, by siêzastanowiæ, czy jednak teatr nie ucieka³ siê zawsze do wykorzystywanianajró¿niejszych technologii38. Podobnie jak przedstawienia Grotowskiego kie-dyœ, tak teraz to teatr Garbaczewskiego jest uznawany za awangardowy. Wieluwidzów czy krytyków przyznaje siê do niezrozumienia jego Iwony, ksiê¿niczkiBurgunda. Ekran tutaj poszerza perspektywê ogl¹daj¹cych. Zastosowanie me-diów audiowizualnych z pewnych wzglêdów sprawia, ¿e jest to teatr nie³atwyi momentami nieprzyjemny dla niewprawionych widzów. Og³oszony spektak-lem awangardowym, tak naprawdê jest ¿ywym dowodem tego, ¿e teatr mówijêzykiem swojej epoki, a multimedia pomagaj¹ prze³amywaæ bariery tabu orazprzekraczaæ granice intymnoœci.

THE CONSISTENT AVANT-GARDE

S u m m a r y

This work is devoted to the changes that have taken place in the theater space and in theatre asa medium. Jerzy Grotowski, Tadeusz Kantor or Peter Brook expressed distrust of the use of new

Konsekwentna awangarda 21

35 Ibidem, s. 179–180.36 Por. ibidem, s. 180–181.37 Ibidem, s. 190–191.38 Ibidem, s. 178.

media in theater. The main concption of Grotowski was the poor theater. Grotowski fled fromtotal theater, which is a mounting in the spectacle film screens, mechanical stages and auditoriumand so on. He claimed that causes the variable perspective of viewing shares, which according tohim was false. Theatre in his opinion was always to remain poorer than film and television.Grotowski believed that the essence of theater as an art is the relationship between the actor andthe audience.

Today scientists define contemporary theater as postdramatic. According to this idea, theclassic text is modernized in the theater, because theater is a reflection of the currently reality.Attempts in the theater portraying the reality around us without her already such an important andintegral element, namely a solid new media, are incomplete. We are inextricably united withtechnology in general and in fact it is inevitable. In the Grotowski’s theater was importantstage-audience relationship. Now the new media in the theater strengthen this relationship!Whereas our contemporary perception is fully determined by intermediality. Please note that thetheater has always resorted to the use of various technologies. Contemporary spectacles full ofnew media are living proof of the fact that the theater speaks the language of his era, and themultimedia will help break down barriers and taboos push the boundaries of intimacy.

22 Martyna Kasprzak

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Libor MARTINEK

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe

v Polsku

Èeský exilový slavista Antonín Mìš�an (1930–2004), jen� zùstal v zahranièí(pùsobil na univerzitì ve Freiburgu v SRN jako lektor, pozdìji docent a profe-sor èeštiny a polštiny) v r. 1974 po vypršení platnosti èeskoslovenského ces-tovního pasu, si ve svém pøíspìvku otištìném ve sborníku Èeskoslovensko-pol-ské styky vèera, dnes a zítra (Mnichov 1986) posteskl, �e po druhé svìtovéválce se jak v Èeskoslovensku, tak i v Polsku rozmohlo líèení vzájemných vzta-hù v minulosti v rù�ových barvách: „Zdùrazòovaly se tzv. pokrokové momentya všechno, co se nehodilo do idylického obrazu, bylo buï zamlèováno, nebobagatelizováno. Šovinistické výpady byly líèeny jak jako plod bur�oazníspoleènosti, tak�e tzv. socialistická spoleènost (a kuriózním zpùsobem i spo-leènost pøedbur�oazní, tj. feudální) v obou státech dostávala málem podobuèesko-polských líbánek“ (s. 13). Mìš�an by mohl na základì svých dlouho-dobých zkušeností (napø. jako spoluautor výstavy Tisíc let èeskoslovensko-pol-ských kulturních stykù a spoluautor dvoudílné knihy Èeši a Poláci v minulosti,Praha 1964–1967) podat na pøání zdùvodnìní teze, �e Èeši a Slováci se s Po-láky vlastnì v�dycky milovali a tìch pár nedorozumìní po obou stranách spo-leèné hranice mají na svìdomí jen vykoøis�ovatelské tøídy, pøedevším bur�oa-zie, tak�e nás èekají v budoucnu krásné dny doby bratrského porozumìní.

Antonín Mìš�an v té dobì netušil, kdy se a zda vùbec doèká osvobození svévlasti a støední Evropy z podruèí sovìtské nadvlády. My si v této souvislostimù�eme polo�it otázku, jaké byly èesko-polské styky kulturní styky ve vývojiobou národních spoleèností po r. 1989 ji� na bázi demokratických principùjejich øízení, pøièem� musíme vzít v úvahu, �e literární kontakty se øídí takéjinými zásadami pøijetí kulturních a umìleckých hodnot, napøíklad jejichabsencí v cílovém prostøedí, které je postrádá, a tudí� ochotnìji pøijímá, ne�

jiné. Nicménì freiburský slavista si v dobì vzniku svého èlánku, tedy v obdobírozmachu odborového hnutí Solidarita v Polsku, se rovnì� musel zamyslet nadzdùvodnìním specifického charakteru èeskoslovensko-polských stykù a pøí-padné spolupráce. Nìkteré prvky se nabízely celkem snadno: dlouhá spoleènáhranice (avšak a� po r. 1945), do jisté míry podobná struktura spoleènosti, his-torické události let 1968 a 1981, jazyková pøíbuznost. S poslednì zmiòovanýmprvkem ovšem tento renomovaný slavista zápasil po nìkolik desetiletí a mohlby ji nazvat „kapitolou stereotypù“ ve vzájemných vztazích. My se budemesna�it v této pomyslné a pomìrnì neš�astné kapitole stereotypù odbourat tystereotypy, které spadají do kategorie kulturních stereotypù, literárních mýtùa autorských legend, které jsou ovšem generovány na základì jakéhosi pozitiv-ního pøijetí na druhé strany hranice, v jiné kultuøe, ale na rozdíl od podobnìzamìøených prací, které jsou dostupné i na internetu (napø. Martyna Lemañ-czyk, Legendy a mýty èeské literatury v Polsku na pøelomu 20. a 21. století, in:Legendy a mýty èeské a slovenské literatury. Stanislava Fedrová a Alice Jedliè-ková /edd./. Praha, 2008, s. 182–192) se chceme zamìøit i na ménì pozitivní, bai nepopulární témata, která ji� obrostla legendami a mýty a nejsou v podstatìdost dobøe vykoøenitelná z povìdomí polských ètenáøù a z polské kulturyobecnì. Bylo by pochopitelnì zajímavé, kdybychom pøistoupili i k opaènémupohledu, toti� k zjištìní, jaké legendy a mýty jsou vytváøeny v povìdomíèeských ètenáøù a kulturní obce v recepci polské literatury a kultury, ale takovétéma by si vy�adovalo samostatnou pozornost a publikaèní prostor.

Vra�me se ještì ke kapitole stereotypù Antonína Mìš�ana, jen� pova�ujejazykovou pøíbuznost (pomineme-li nejjednodušší �ivotní situace) za urèitoupøeká�ku v dùkladném uèení se cizímu jazyku – domníváme se, �e toho nenítøeba, v�dy� si pøece „dobøe rozumíme“. Relativnì blízká jazyková pøíbuznostpak vede v širších vrstvách, ale i ve vrstvì inteligence k dojmu smìšnosti jazykapøíbuzného národa (podobnì je tomu tøeba i mezi holandštinou a nìmèinou).„Pocit smìšnosti jazyka pak nelze beze zbytku oddìlit od posuzování vlastnostípøíbuzného národa – smìšnost jazykového projevu pùsobí negativnì na dalšísféry, i na ty, které s jazykovým projevem nesouvisí“ (s. 15). Lze se protooprávnìnì domnívat, zda oblíbenost Haškova „Švejka“, popøípadì hrabalov-ského vyprávìní do znaèné míry nesouvisí i s jinými aspekty (zejména s onousmìšností pøenesenou do jiných sfér, ne� jen jazykové); nìkteré z nichpojmenovala ve svém zajímavém èlánku Martyna Lemañczyková, pøièem�

aspekt jazykové smìšnosti byl opomenut (mo�ná z dùvodu neuvìdomìní siskuteènosti, co� je ménì pravdìpodobné, spíše s ohledem na skuteènost, �e bymohla urazit), ale k nim se ještì vrátíme. Antonín Mìš�an sám uvádí nìkolikpøíkladù jazykové smìšnosti po obou stranách hranice. Èeši kolem roku 1938prý tvrdili, �e tank se øekne polsky „kaktus pochodowy“, armáda „cirkus

24 Libor Martinek

plechowy“, postavit se do zástupu „prosze pana – pan za pana“. Mìš�an pøitompoukazuje na to, �e tato zesmìšòující slovní spojení jsou vyjádøením despektuvùèi polské armádì a Polákùm vùbec, ale ji� se nezamýšlí nad tím, odkud sevzala, zdali to nebylo náhodou v souvislosti s okupací èeského Tìšínskapolskou armádou po Mnichovu 1938 (zde by se dalo pøiøadit i lokálnì omezenérèení, zdokumentované pamìtníky, napøíklad v knize rodaèky z Rychvalduu Ostravy Janiny Galocz [Wojtalówny] Rychwa³d – moja wioska rodzinna,Cieszyn, Pro Filia 1996, o tom, �e „Šmiglanc pøeskoèil plot“, co� je nará�ka napolského maršála Edwarda Rydze-Szmig³ego, vrchního velitele polských ozbro-jených sil, jen� podpoøil ultimátum Varšavy vùèi Praze a vyu�il tlaku, které naès. vládu vyvíjel Hitler; 1. øíjna ès. vláda souhlasila s odstoupením èeskéhoTìšínska Polsku, které den na to pod vedením generála W³adys³awa Bortnow-ského tento terén zaèalo obsazovat, pøièem� na východì šlo o oblast a� k pøed-mìstí mìsta Èadca; maršál Rydz-Szmig³y se ji� 12. øíjna osobnì objevil v zá-padní èásti Tìšína, kde byl pøijat s ovacemi a tam probìhla i vojenskápøehlídka). Jak známo, Èeši si i v tìch nejtì�ších chvílích umìli ze sebei z tì�ké situace, v ní� se ocitly, udìlat legraci. Antonín Mìš�an pova�oval zazajímavé, �e Èeši nemají zlehèující oznaèení pro Poláky (pro sudetské Nìmcemají „Skopèák“, pro Rusy „Rusák“), co� také není pravda – snad opìt nechtìlautor pøíspìvku na èesko-polské konferenci nikoho urazit. Èeši takové oznaèenípro Poláka mají, je to vcelku rozšíøené pojmenování „Pšonk“, které – jak sedovídáme ze Slovníku nespisovné èeštiny – je zkomoleninou polského zaklení„Psia krew“ a na Ostravsku je rozšíøeno také oznaèení „Antek“ jako synony-mum Poláka. Naopak pro Poláky je Èech pøedevším „Pepiczek“, pøitom sezapomíná, �e tato pùvodnì italská zdrobnìlina jména Josef se vyskytuje veformì Beppi/Peppi i u tak významné postavy polských dìjin, jako byl kní�eJózef Poniatowski. K tomu pak na stejné konferenci podotkl polský exilovýspisovatel Stanis³aw Vincenz na stejné konferenci, �e stereotyp Pepíèka vznikltím, �e po dìlení Polska v 18. století posílali Rakušané do Halièe èeskéúøedníky, kteøí Haliè v podstatì germanizovali, pracovali pro Habsburky, alepak jim zase vytýkali, �e rozbili Rakousko-Uhersko (s. 28; k polské nostalgii poidylických èasech, spojovaných s rakouským mocnáøstvím, se ještì dostanemev souvislosti se Švejkem).

Kromì zmínìného jazykového stereotypu Mìš�an odlišuje i další, kterýnazývá „stereotypem souseda“, èili „my jsme obìtaví, mírumilovní, èestní,štìdøí, hrdinní, popø. pracovití, èistotní atd. – a soused je pravý opak a ještì ne-vdìèný za to, co jsme pro nìho vykonali“ (Mìš�an, s. 15) – odtud je jenom krokk mesianismu. Patøí k nìmu staré èeské pøesvìdèení, �e Poláci od nás získalikøes�anství (osobou knì�ny Doubravky, druhý pra�ský biskup a muèedník sv.Vojtìch, se stal také patronem Polska; nad jeho hrobem zalo�il v polském

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 25

Hnìzdnì v r. 1000 císaø Otto III. arcibiskupství – Poláci tak dostali arcibis-kupství skoro ètyøi sta let pøed Prahou a prvním arcibiskupem v Hnìzdnì bylzøejmì Èech také z rodu Slavníkovcù Radim – Gaudentius). S pøijetím køes�an-ství je to jistì pravda, ale s køes�anským chováním to bylo ji� horší. Z literárníhistorie staèí uvést prvního èeského kronikáøe, vyšehradského kanovníkaKosmase, který s nadšením mluví o èeských vojenských výpravách do Polska.Ovšem i pro polského kronikáøe Galla zase Èeši byli nejvìtším nepøítelemPolákù V 16. století èeský kronikáø a knìz Václav Hájek z Liboèan bavilètenáøe líèením polské zbabìlosti za obsazení Prahy polským krále BoleslavemChrabrým, jen� „z dopuštìní Bo�ího strachem velikým sa pora�en, s svýminìkterými z Prahy ušel, šeradnì usmradiv své nohavice pøisáhl, �e nepojeden doPrahy více“ (cit. podle Mìš�an, s. 17). Polská dynastie Jagelloncù litevskéhopùvodu vládla 1471–1526 v Polsku, Èechách a Uhrách, tak�e by se mohlo zdá,�e v té dobì mohlo dojít k významnému sblí�ení tøí slovanských národù, avšakpopularita polského panovníka nebyla v Èechách pøíliš velká. Opìt mámedoklad z Hájkovy kroniky v poznámce k roku 1480, kdy utrakvistiètí knì�íkázali proti Vladislavovi II. a øíkali: „Nauète toho Poláka z kalichu pøijímati.“

Nábo�enské, politické èi jazykové pøedsudky mezi Èechy a Poláky jsoustarého data, jak je patrné i z Gramatiky èeské (1571) Jana Blahoslava, kterýnapsal, �e èeština „ovšem nepotøebuje nepìkného skrze nos mluvení; neb Polácijakýms nám nepøíjemným huhòáním velmi sobì svùj hovor kazí“ (tamté�,s. 18). Jde nepochybnì o vjem zvuku polských nosovek (¹, ê), které se objevujív pozicích, na které èeské ucho není zvyklé (banka, Hanka atd.).

Dalším stereotypem je problém „národní ideologie“, týkající se klamnýchpøedstav o vlastním národì. Existuje napø. obraz nepøetr�ité katolické tradicev Polsku. Ovšem to bylo v 16. století skoro úplnì nekatolické, bylo protestant-ské a na východì pravoslavné, tak�e Èeši tehdy pùsobili v Polsku jako katoliètímisionáøi. Dále existuje pøedstava, podle ní� byli Èeši v�dy panslavisté, avšakve 20. letech 19. století vznikla právì v Polsku myšlenka slovanské federace,v ní� Èeši mìli být jednou z jejích osmi souèástí. Pozdìji Kollár a Šafaøík pøejí-mají znaènou èást svých argumentù pro své teorie o jednotì Slovanù z pracípolských autorù (napø. Dolêgy-Chodakowského a jiných). Naopak se u Polákùvyskytuje pøedstava Èechù jako „permanentních husitù“. Koøeny té pøedstavyvšak hledejme pøedevším u Nìmcù preromantického a romantického období,obdivujících „reformaci pøed Lutherem“. A pak je zde otázka pohostinství obounárodù vùèi emigrantùm – Jednoty bratrské a Komenského v Polsku (to bylomo�né hlavnì proto, �e v té dobì Polsko nebylo zcela katolické) a naopak pol-ských katolíkù u nás, napøíklad polského dìjepisce, heraldika a genealogaBartolomìje Paprockého z Hlohol, jen� se jako katolík stal v sedmdesátýchlétech 16. století èlenem strany, která podporovala kandidaturu Maxmiliána

26 Libor Martinek

Habsburského na polský trùn, ale po porá�ce Maxmiliána III. roku 1588 bylnucen uprchnout z Polska na Moravu.

Polská emigrace pak dosáhla znaèného rozsahu po zániku polského státukoncem 18. století, ale ta se o èeskou otázku nezajímala, Èeši pomáhají po po-rá�kách polského povstání v r. 1830, pak i po porá�ce revoluèního hnutí v r. 1848,v povstání r. 1863 bojovali i Èeši. Exilový historik Vilém Preèan se v diskusizmínil o tom, �e na pra�ském Slovanském sjezdu v r. 1848 došlo i k první èes-ko-polské polemice: Poláci vytýkali Èechùm „plebejství“ a Èeši mìli Polákùmza zlé „aristokratismus“ (Preèan, s. 29). Nicménì, jak podotkl S. Vincenz, kdy�

Poláci slyší, �e Èeši o nich øíkají, �e „ka�dý Polák je pán“, jsou na to hrdi.Poláci se hlásí ke šlechtickým tradicím a opovrhují mìš�anskými tradicemi,typickými pro Èechy. Pøitom se ke šlechtickým tradicím hlásí hlavnì ti Poláci,kteøí tvrdí, �e šlechta pøivedla Polsko do neštìstí (Vincenz, s. 29).

Po porá�ce povstání polští povstalci potají odcházejí pøes Èechy dále nazápad. S. Vincenz i zde nachází jistý stereotyp, jen� øíká, �e Èeši jsou ma-terialisté, kde�to Poláci idealisté: „My dìláme povstání, zatímco Èeši kapitulují,Èeši myslí na prospìch, kde�to Poláci na ideály. Èeši ustoupili v roce 1938, pakv letech 1948 a 1968 – Poláci ovšem jakoby zapomnìli na polské tanky v roce1968 v Hradci Králové“ (Vincenz, s. 28). O tanky armád Varšavské smlouvyv tomto krajském mìstì zavadil i Mìš�an, kdy� pøipomnìl, �e pro polsképovstalce z r. 1863 bylo zvláš� významné mìsto Hradec Králové, které je pod-porovalo a od té doby bylo výraznì polonofilské. 70. výroèí povstání v r. 1933se v Hradci Králové úèastní poslední �ijící povstalci a v roce 1963 se v tomtomìstì okázale oslavuje 100. výroèí polského povstání. Za pìt let na to, v srpnu1968 – obsazují náhodou nebo úmyslnì? – Hradec Králové právì polskéjednotky v rámci „internacionální pomoci...“ (Mìš�an, s. 21).

Ke spolupráci v exilu pak dochází i pozdìji, zejména za první a pak druhésvìtové války, po roce 1948, ale i v øadách exilu se objevovaly urèité stereoty-py, nìkdy podobné tìm, které byly vytváøeny doma: „Srpen 1968 pøijali èetníPoláci neteènì, ba dokonce se ozvaly hlasy, �e teï se Rusové odvdìèili Èechùmza jejich vytrvalé rusofilství. (...) Po 13. prosinci 1981 se v Èeskoslovensku –vedle ojedinìlých hlasù zadostiuèinìní, �e došlo i na polské »okupanty« z roku1968 – ozývá znaènì rozšíøený názor o tom, �e »odjak�iva pohodlní Poláci sistávkovali a dívali se na nás pøitom spatra a my abychom je teï zadarmo �ivilia šatili« (Mìš�an, s. 24–25). Stanis³aw Vincenz k tomu poznamenává, �e Èešijsou v oèích Polákù rusofilové a slavjanofilové, ale nikdo nebere v úvahu tyÈechy, kteøí nebyli nekritickými rusofily, jako tøeba K. H. Borovský. Èeština jesice smìšná pro Èechy a èeština pro Poláky, avšak ruština nezní Polákùmsmìšnì, nýbr� zlovìstnì a ruština je také slovanský jazyk. O Polsku nositelNobelovy ceny za literaturu Czes³aw Mi³osz napsal, �e je pøedevším zemí

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 27

latinské kultury. Dokonce existuje polský stereotyp, �e Èeši vlastnì nejsou Slo-vané (Vincenz, s. 29). Autor knihy Dialogy se Sovìty (pøel. Jiøí Èervenka, Praha2002) tehdy nemohl tušit, �e se najdou novodobí obrozenci, kteøí po roce 1989na vlnì „keltománie“ budou hledat své nejbli�ší slovanské koøeny v pøíbuznostiu Keltù. „Nejvìtší podíl na pokusech prokázat slovanský pùvod keltských a ger-mánských osídlení Germánie a Èech mìl tehdy [v 19. století, L. M.] KarelVinaøický. Jeliko� by dnes mystifikaèní hypotézy o pøíbuznosti èesko-latinskéa èesko-øecké asi neuspìly, spekuluje se nyní o pøíbuznosti èesko-keltské“(Tomáš Krystlík, Národní mýty, podvrhy a l�i, Virtually, 28. 1. 2010).

Antonín Mìš�an ze svého pojednání o národních stereotypech vyvodil nì-kolik pouèení, z nich jsou pro náš esej nejdùle�itìjší dvì:

1) �e je tøeba s nimi jednak poèítat a jednak jim vypovìdìt neúprosný boj –„tím spíš, �e se z velké èásti nezakládají na pravdì nebo byly vývojempøekonány“ (tamté�, s. 25);

2) nezdùrazòovat národní „zvláštnosti a „výjimeènosti“, které jsou stejnìpomyslné a dostávají se do nebezpeèné blízkosti národního mesianismu a pocitunadøazenosti.

V závìru svého pøíspìvku se Antonín Mìš�an omlouvá za to, �e jehopoznámky o dosavadních stycích mezi Èechy a Poláky nebyly právì nejra-dostnìjší, jen�e to by se pak tehdejší konferenèní setkání mohlo rovnou zmìnitv radostnou manifestaci lásky a bratrství. Šlo mu tedy pøedevším o to lépe sevzájemnì poznat a odbourat za�ité pøedsudky, stereotypy a mýty.

Vilém Preèan se také vyjádøil k nedùvìøe mezi èeským a polským exilem zadruhé svìtové války, který byl vyvolán také nevyøešenou otázkou Tìšínska,které bylo ovšem ji� døíve pøedmìtem sporù, zejména po první svìtové válce.Tehdy se vlády obou zemí sna�ili získat Tìšínsko pro sebe a pohranièní kon-flikt, jen� vyústil v tzv. sedmidenní válku, uklidnila Velvyslanecká konference,která vydala rozhodnutí o èeskoslovensko-polských hranicích, vèetnì Tìšínska28. èervence 1920. Doposud celistvé Tìšínsko bylo rozdìleno mezi obì zemì.Je zøejmé, �e také literární díla, která se nìjakým zpùsobem dotkla otázkypostavení Èechù nebo Polákù na Tìšínsku, jsou vnímána v literární historiièasto pod vlivem tìchto politických sporù. Kupøíkladu Slezské písnì PetraBezruèe (vl. jm. Vladimír Vašek, 1867–1958), které vznikly na konci 19. stoletímimo jiné pod dojmem ponìmèování a popolš�ování obyvatelstva Tìšínska,èasto národnostnì indiferentního, jak tomu bývá na pohranièních územích,nemohla najít pochopení v polské literární kritice. Zejména na èeském Tìšínsku(nìkde nepøesnì oznaèovaném jako Zaolzie/Záol�í, tedy terén za hranièní øekouOlzou, jde pøitom o pohled z polské strany, z èeské by se jednalo o jakésiPøedolší) mìla literatura i nadále splòovat oèekávání ètenáøské obce a pùsobitjako morální opora ve chvílích ohro�ení národních zájmù místních Polákù.

28 Libor Martinek

Názory P. Bezruèe na otázku èesko-polských sporù na Tìšínském Slezsku sezabýval ostravský historik Alois Adamus (1878–1964). Osvìtlil historii tohotoregionu a� do Bezruèovy doby, kdy se rozhoøely spory o to, zda se ve školáchna èesko-polském jazykovém pomezí má uèit èesky, nebo polsky (Po stopách„Slezských písní“ Petra Bezruèe. Brno, Moravské kolo spisovatelù, 1927).Bezruèovy básnì Kantor Halfar, Já a Domaslovice byly motivovány právìtìmito spory a také konkrétními osudy uèitelù (napø. katolického knìze JanaJe�íška). Pøi pohledu z polské strany se tyto básnì mohou jevit jako „proti-polské“, ale s obdobnì „protièeskými“ verši se lze setkat v polské poeziiregionu, napøíklad v poezii Paw³a Kubisze (1907–1968) a v jeho známé sbírcePrzednówek (Hladový èas; 1937, II. vyd. doplnìné £ódŸ, 1946). A� do roku1848 se na tìšínských školách uèilo èesky a nìmecky (zároveò se smrtí Josefa II.,který v r. 1782 spojil Moravu se Slezskem, døívìjší germanizaèní tlak slábne).Mezi lid proniká moravské povìdomí, zejména v západní èásti TìšínskéhoSlezska, kde se obyvatelstvo cítí národnostnì a kulturnì spojeno s Moravou.Proti tomu stojí evangelíci, kteøí se silnì dr�í polské kultury. V dùsledkuzavedení konstituèního systému v rakouském mocnáøství proniká polské národ-ní obrození, vedené v této oblasti hlavnì evangelíky, rychleji mezi lid. Katolíciv západní èásti regionu zùstávali pøi èeštinì, co� v nìkterých obcích vedlo kesporùm mezi obyvateli. Zároveò s pøevzetím školství státním aparátem v r. 1858byl zaveden národní jazyk do škol podle jazykové hranice (stanovené úøednìa ne v�dy rozdìlení odpovídalo skuteènosti). Bezruè pak v básni Já u�ilmetaforu „zhasli“ jako symbolu zhášení svìtla ve školách v èeských (moravsko--slezských) vesnicích v pohranièí. Odtud jeho rozhoøèení a básnický obrazpopolštìní nìkolika desítek tisíc obyvatel tohoto kraje.

Kubiszova poezie je stejnì jako Bezruèova pevnì spojena s geografickýma literárnìhistorickým kontextem. Oba si uvìdomovali, �e autochtonní èeskéa polské obyvatelstvo �ilo nejprve pod národnostním a sociálním útiskemobyvatelstva nìmeckého, kdy� se vlivem pìstování národního uvìdomìnív dobì jara národù (Polsko) èi národního obrození (Èechy, Morava a Slezsko)postupnì vytváøela také polská a èeská bur�oazie, a� došlo k ostrým národnos-tním polsko-èeským rozporùm, zvláštì v dobì vzniku samostatných národníchstátù po rozpadu Rakouska-Uherska. Pøesto�e se Przednówek doèkal øady re-cenzí i mimo region, jeho ohlas se nedá srovnat s daleko vìtší proslulostí Slez-ských písní. V dobì, kdy mnohem mladší P. Kubisz vstupoval do literárního�ivota, pøedstavovala Bezruèova básnická tvorba v podstatì uzavøenou stránkujeho literární èinnosti. Podobnì jako P. Bezruè se svými Slezskými písnìmi,zùstal i P. Kubisz autorem jedné zásadní knihy – Przednówka. To, co oba bás-níci napsali pozdìji, nezmìnilo nic na jejich literární pozici. Obì sbírky pøe-dstavovaly erupci tvùrèí energie jako díla originální a samorostlá, by� v pøípadì

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 29

P. Kubisze mù�eme uva�ovat i o jeho ovlivnìní Bezruèem co do básnickéhovýrazu. Pøekvapují podobnosti v zobrazování skuteènosti, ve snaze o otevøeníautentické reality a zároveò k jejímu vyzdvi�ení, zvelièení, démonizování,v kreslení ponurých, výrazných obrazù bídy a národní porá�ky, v patosu jejichbásní, v jejich silném spojení s konkrétnem, s urèitými místy a reálnými fakty,dokonce autentickými postavami. Pøitom všem se v mnohém odlišují – v boji zanárodní práva svých rodákù museli stanout na opaèných stranách barikády:„Twórczoœæ Bezrucza jest programowo antypolska, a przez zwi¹zek z sytuacj¹historyczn¹, w jakiej siê narodzi³a, tak¿e antyniemiecka, twórczoœæ Paw³aKubisza jest antyczeska. W ich postawie zawarte s¹ wyra¿ne elementy nacjo-nalizmu a nawet szowinizmu, chocia¿ nie budzi w¹tpliwoœci fakt, ¿e nacjona-lizm ten u obydwu poetów rodzi siê na pod³o¿u klasowym, jest nacjonalizmemnarodu uciskanego przez drugi naród, maj¹cy przewagê polityczn¹ i ekono-miczn¹, sprawuj¹cy w³adzê“ (Zdzis³aw Hierowski, ¯ycie literackie na Œl¹skuw latach 1922–1939, Katowice, Wydawnictwo „Œl¹sk“, 1969, s. 311) – „Bez-ruèova tvorba je programovì protipolská, v souvislosti s historickou situací,v jaké vznikala, také protinìmecká, tvorba Paw³a Kubisze je protièeská.V jejich postoji jsou obsa�eny silné prvky nacionalismu, ba dokonce šovinismu,aèkoli není pochyb o tom, �e tento nacionalismus vzniká na tøídním základì, jdeo nacionalismus národa utiskovaného jiným národem, který má politickoua ekonomickou pøevahu a který vládne. (Není-li uvedeno jinak, pøeklady z pol-štiny provedl autor této eseje.) Z. Hierowski správnì poukazuje na historickousituaci, v ní� Bezruèova poezie vznikala (na pøelomu let 1898–1899), pomíjívšak zcela historickou situaci, v jaké se utváøela poezie P. Kubisze a v ní� serozvíjela jeho publicistika a další aktivity, tedy v dobì diametrálnì odlišné,ètyøiceti let po vzniku prvních básní, které vytvoøily jádro Slezských písní.Hierowski se dále domnívá, �e „Bezrucz jednak wyprowadza swój bojowynacjonalizm czeski z pewnych antypolskich mitów: oskar¿a Polaków o spoloni-zowanie stu tysiêcy Czechów »przed Cieszynem«, a wiêc miêdzy Olz¹ a Bialk¹,na terenach, gdzie od pocz¹tków polskiego i czeskiego ruchu narodowegokonflikt polsko-czeski w ogóle nie wystêpowa³, oskar¿a Polaków o spolonizo-wanie kraju miêdzy Olz¹ a Ostrawic¹, dokonane przez »polskich panów z Cie-szyna«, przez wypieranie jêzyka czeskiego ze szkó³ i koœcio³ów, przezgnêbienie czeskich patriotów (m.in. jaskrawy w swej tendencyjnoœci i fa³szywo-œci wiersz Kantor Halfar). Je¿eli jednak w swej nieustêpliwej walce przeciwkogermanizatorom potrafi wskazaæ i napiêtnowaæ konkretne si³y politycznei spo³eczne, które tworz¹ aparat narodowego ucisku (Arcyksi¹¿êca KomoraCieszyñska, niemieccy w³aœciciele wielkich latyfundiów i koncernów prze-mys³owych), to podnosz¹c zarzut prowadzonej gwa³tem polonizacji, si³ tychnazwaæ nie umie; nic zreszt¹ dziwnego, bo ksiê¿a i nauczyciele to ma³o na

30 Libor Martinek

realizacjê takiej gigantycznej pracy, a bur¿uazja polska na Œl¹sku Cieszyñskim(owi »panowie z Cieszyna«) nie reprezentowa³a takiej si³y i przewagi ekonomicz-nej, by mog³a tworzyæ aparat ucisku, nie mówi¹c ju¿ o tym, ¿e tereny za Olz¹zamieszkane by³y w pewnej czêœci przez zwart¹ masê autochtonicznej ludnoœcipolskiej, która na pograniczu morawsko-œl¹skim, wzd³u¿ Ostrawicy i wokó³ostrawskiego zag³êbia przemys³owego, miesza³a siê stopniowo z tak samoautochtoniczn¹ ludnoœci¹ czesko-morawsk¹“ (tamté�, s. 311). – „Bezruè všaksvùj bojovný èeský nacionalismus vyvozuje z urèitých protipolských mýtù:ob�alovává Poláky, �e popolštili sto tisíc Èechù »pøed Tìšínem«, tedy meziOlzou a Bialkou, na území, kde se od poèátkù polského a èeského národníhohnutí polsko-èeský konflikt vùbec neobjevoval, ob�alovává Poláky, �e po-polštili území mezi Olzou a Ostravicí, co� má na svìdomí »polské panstvoz Tìšína« vytlaèováním èeského jazyka ze škol a kostelù, útlakem èeskýchpatriotù (mj. tendenèností a l�ivostí vyniká báseò Kantor Halfar). Pøesto�e vesvém neústupném boji proti germanizátorùm doká�e poukázat a odsouditkonkrétní politické síly, které tvoøí aparát národního útlaku (Arcikní�ecítìšínská komora, nìmeètí majitelé velkých latifundií a prùmyslových kon-cernù), pøi obvinìní z násilné polonizace nedoká�e pojmenovat její hlavní síly;�ádný div, nebo� knì�í a uèitelé nemohli takovou obrovskou práci organizovat apolská bur�oazie na Tìšínském Slezsku (oni „pánové z Tìšína“) nedisponovalatakovou ekonomickou silou a pøevahou, aby mohla vytvoøit aparát útisku,nemluvì o tom, �e terény za Olzou byly do znaèné míry obydleny homogennímasou autochtonního polského obyvatelstva, které se na moravsko-slezskémpomezí, podél Ostravice a kolem ostravského prùmyslového revíru, postupnìmísilo se stejnì autochtonním èesko-moravským obyvatelstvem.“

Je politováníhodné, �e autor cenné publikace ¯ycie literackie na Œl¹skuw latach 1922–1939 si zjevnì neuvìdomil, �e „sto tisíc nás popolštili“ z Bez-ruèovy básnì 70 000 se týká èeské strany pøed Tìšínem, pøed øekou Olzou,nikoli „przed Cieszynem, a wiêc miêdzy Olz¹ a Bialk¹“ (èili doslova: zaTìšínem, mezi Olzou a [øekou] Bialkou). Správný polský pøeklad a z pohledupolského Bezruèova „pøed Tìšínem“ zní – „pod Cieszynem“. Vìcnì správnýpøeklad této básnì z pera W³adys³awa Sikory citujeme ve studii otištìnév katovickém sborníku Œl¹skie Miscellanea: „Siedemdziesi¹t nas tysiêcy / podCieszynem, pod Cieszynem. / Sto tysiêcy nas zniemczono, / sto tysiêcypopolszczono, / œwiêty spokój w duszy tkwi: / Skoro jest nas tylko tyle, / ot,tysiêcy siedemdziesi¹t, / czy mo¿emy ¿yæ?“ (Libor Martinek, Œladami poezjiPetra Bezrucza, in: Œl¹skie Miscellanea, sv. 17, red. Krystyna Heska-Kwaœnie-wicz. Katowice, PAN-Oddzia³ w Katowicach – Wydawnictwo Gnome, 2004,s. 115–125).

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 31

Vidíme, �e v meziváleèném období, ale i v období tìsnì pováleèném, kdy sezmínìný Pawe³ Kubisz k Petru Bezruèovi opìt vrací (Kubisz psal o Bezruèovinìkolikrát: kromì tøídílné polemiky Kim jesteœ, Piotrze Bezruczu? vesvém èasopise Sztorcem, 15. 7., 15. 8., 15. 9. 1938, kterou bychom mohlioznaèit za protibezruèovský traktát nebo pamflet, pak ještì po válce v lod�skémtýdeníku Wieœ dvoudílným èlánkem pod pseudonymem Jan Krokwia, Prawdao Œl¹sku, Piotr Bezrucz – symbol poetyckiego fa³szerstwa, Wieœ, è. 16 a 17;pozdìji se k nìmu vrátil na stránkách mìsíèníku Zwrot, 1954, è. 9 a 10) se takéliterární tvorba zapojuje do bojù o národní a národnostní charakter pøíhraniè-ního regionu, kde se stává èastým pøedmìtem sporù i osobních útokù naspisovatele. Našly by se však i pøíklady déletrvajícího pøátelství, napøíkladFrantiška Halase a Juliana Twuima. Výmluvným svìdectvím o tìchto vztazíchpøekraèujících hranice a politické ambice je Tuwimùv dopis (z 12. bøezna 1937)Halasovi: „Pan Beck i pan Krofta maj¹ jakieœ urazy do siebie, wiêc i »kontaktkulturalny« miêdzy naszymi krajami os³ab³ – a ja myœlê, ¿e gdyby mnie w Cie-szynie na moœcie, przy butelce wina, posadziæ, prêdzej i lepiej byœmy wszystkoza³atwili, ni¿ oni dwaj...“ (J. Tuwim, Tanèící Sokrates, Praha, 1966, s. 128) –„Pan Beck a pan Krofta jsou na sebe ura�eni, tak�e »kulturní kontakt« mezinašimi zemìmi zeslábl, ale já si myslím, �e kdyby mì v Tìšínì na mostì u lahvevína posadili, rychleji a lépe bychom všechno vyøídili ne� oni dva.“

Kupodivu se výraznì liší i obraz èeských legií bojujících v Rusku v èeskéliteratuøe (toto téma je dostateènì známo a dobøe zpracováno) od toho, jak jejpodává polská literatura, zejména co se týèe vzpomínek polských legionáøùbojujících na stranì armád rakousko-uherské monarchie. Poláci kromì toho, �eÈechy pova�ovali za zbabìlé, „nerytíøské“, nevìrné vojáky, vytýkali jimzejména to, �e masovì pøecházeli na ruskou stranu, jako údajnì nechvalnìproslulý 28. pluk „Pra�ských dìtí“ (o tomto konkrétním poèinu viz VladimírKlecanda, Slovenský Zborov: boje druhé roty Èeské dru�iny a pøechod 28. plu-ku Pra�ských dìtí, Praha, Svaz Ès. rotmistrù, 1934), jak nás o tom zpravuje Wi-told Nawrocki (Œwiêtoœæ i polityka, in „Kwestia czeska“: to¿samoœæ narodowa,literatura i polityka. Szkice i uwagi, Piotrków Trybunalski, 2000). Èeši vidìlišanci na svobodu v oslabení nebo porá�ce Rakouska-Uherska, zatímco Poláciv maximálnì mo�ném zatlaèení ruských vojsk na východ od polských území.Známý polský èechofil Witold Nawrocki se opírá o vzpomínky KarolaKrzewského-Lilienfelda, jen� bojoval za první svìtové války v Halièi a pozdìjise stal známým publicistou, vystupujícím èasto pod pseudonymem „KapralSzczapa“. Legionáøi prý zpívali o Èeších posmìšnou písnièku (pravdìpodobnìna známou melodii písnì „Nemelem, nemelem, sebrala nám voda mlejn“):

Nebijem nepijem, nebijem nepijem,zabrali nam piwowar.

32 Libor Martinek

Zabrali nam beczkê piwa,Ofensywa niemo¿liwa.Zabrali nam Rusy tren.

Vojáci z polské 5. sibiøské divize obviòovali èeské legionáøe z „trestuhodnépomalosti“ bìhem spoleèných bojù proti bolševikùm (dlouho se dokoncenevìdìlo, �e komisaøem 5. bolševické armády byl Jaroslav Hašek), z malicher-nosti (Praha po�adovala zaplacení uniforem vìnovaných Polákùm, pøesto�e jeÈeši získali od Rusù), generál Jan Syrový byl korespondenènì vyzýván na sou-boj (tamté�, 317–320) atp. K dovršení všeho zlého „nerytíøskou“ postavu Èechaposílil v oèích protisovìtsky naladìných Polákù ještì Haškùv antihrdina Švejk,který se v Polsku stal v krátké dobì oblíbenou literární a filmovou postavou – jeotázkou, povýtce spekulativní, jak by nakonec vypadaly osudy tohoto dobréhoèeského vojáka v rakouské uniformì, kdyby Hašek jeho pøíbìh dopsal, zdali byŠvejkovy váleèné pøíhody nevyústili v dezerci a pøipojení se k bolševikùm jakou jeho autora, velitele mìsta Bugulmy; v tom pøípadì by se pravdìpodobnì takznaènì populárním literárním typem u našich severních sousedù z pocho-pitelných dùvodù nestal. W. Nawrocki pøelo�il do polštiny i Haškovu knihu Ve-litelem mìsta Bugulmy (1921), k ní pøidal do jednoho svazku další s povídky;soubor vyšel pod názvem Nieznane przygody wojaka Szwejka i inne opowiada-nia (1995). Pøesto�e jsme se v pøedchozích vìtách pouze zamýšleli nadeventuální finální podobou švejkovské epopeje, zmínìný soubor povídek obsa-huje i vyprávìní událostí z Haškova pobytu na Sibiøi (a také z Halièe) a – jaktvrdí nìkteøí haškologové – mohly by pøedstavovat látku ke zpracování dalšíchpøíhod dobrého vojáka Švejka, kdyby je autor staèil dokonèit. Od té doby budeŠvejk vystupovat ve funkci èeského pacifismu, zbabìlosti, „lenocha hrdého nasvou alkoholickou demenci“ (Tadeusz Boy-¯eleñski), ale správnì se protivícíhohroznému a zlému Rakousku, jak na monarchii vzpomínal Boy-¯eleñskiz doby, kdy slou�il v krakovské tvrzi.

K tomu podotknìme, �e s propagací Haškova „Švejka“ zaèal jeho prvnípøekladatel do polštiny, potomek èeských pobìlohorských exulantù Pawe³ Hul-ka-Laskowski. Ji� v roce 1927 se Hulka rozhodl, �e pøelo�í slavný humoristickýromán Jaroslava Haška Osudy dobrého vojáka Švejka za svìtové války, kterýpropagovali i nìmecky píšící publicisté Max Brod a Hans Reimann. Navázalkorespondenci s èeským vydavatelem, ale nemohl najít polského nakladatelepro polský pøeklad. V „Mém �yrardovì“ na tuto situaci vzpomíná takto: „Czy-ta³em wtedy, nie wiem po raz który, Dobrego wojaka Szwejka (...). Nie mog³em¿adnego z wydawców przekonaæ, ¿e to jest dobre i ¿e to pójdzie. (...) Wydawcaczeski zastrzega³ siê, ¿e wszystkie nieparlamentarne s³owa musz¹ byæ prze-t³umaczone dos³ownie bez ¿adnej eufemizacji i wykropkowañ“ (Pawe³ Hulka--Laskowski, Mój ¯yrardów, Warszawa 1934, s. 293) – „Èetl jsem tehdy, nevím

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 33

pokolikáté, dobrého vojáka Švejka (...). Nemohl jsem pøesvìdèit vydavatele, �eto je dobré a �e se to bude dobøe prodávat. (...) Èeský vydavatel mìl podmínku,�e všechny neparlamentární slova musí být pøelo�eny doslova bez �ádnéeufemizace a vyteèkování.“ Hulka tedy nejprve opublikoval èlánek na téma tétovýjimeèné knihy, v ní� èeský satirik vytvoøil nesmrtelný obraz èeskéhovtipálka, mudrce a blázna (Pawe³ Hulka-Laskowski, Czeski Rabelais – Cervan-tes. Powieœæ o Szwejku. Historia wojaka-aforysty, Wiadomoœci Literackie,1927, è. 42, s. 1). Shrnul v nìm pøíhody Josefa Švejka za první svìtové války.K tomu pøidal názory na Haškùv román nìmeckých spisovatelù soustøedìnýchkolem èasopisu Literarische Welt. Hulka-Laskowski ve svém èlánku siceneprovádìl �ádnou analýzu díla, ale varoval pøed tím, �e by román mohl býtfalešnì chápán jako antologie kasárenských trivialit. „Jest to satyra pierwszo-rzêdna, bezpoœrednia i mocna, ale jak w Rabelais’m pewien typ czytelnikadostrzega przede wszystkim liczne przyk³ady jurnoœci, przeoczaj¹c to, co siê zanimi kryje, tak i bezpoœrednioœæ Haška myli na pierwsze spojrzenie“ (tamté�) –„Je to prvotøídní, bezprostøední a silná satira, ale tak jako v rabelaismu si urèitýtyp ètenáøe si všímá pøedevším mnohých pøíkladù chlípnosti, pøitom pøehlí�í, cose za nimi skrývá, i Haškova bezprostøednost na první pohled plete.“ Po tétoprezentaci „Švejka“ se v Polsku ji� našel významný vydavatel. Od roku 1929nákladem nakladatelství Rój postupnì zaèaly vycházet všechny ètyøi dílyrománu (Jaroslav Hašek, Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojnyœwiatowej /Szwejk na froncie, Szwejk na ty³ach, Przeslawne lanie, Po bajecznymlaniu/, Warszawa 1929–1931; další doplnìné a opravené vydání Warszawa1949, 1954, 1955, 1957).

Pøeklad Haškova románu se pøes mno�ství pozitivních prvkù (jako dynamiè-nost a výraznost vyprávìní, zachycení atmosféry války, specifiky vojenského�ivota, bezprostøedního humoru a stylu formulování dialogù) vyznaèuje urèitounedota�eností a chybami. „Hulka nie zawsze radzi³ sobie z transponowaniemwyrazeñ idiomatycznych, popada³ w przesadn¹ dos³ownoœæ i zale¿noœæ odorigina³u, b³êdnie t³umaczy³ terminologiê wojskow¹“ (A. Sieczkowski, Litera-tura czeska i s³owacka, in Rocznik Literacki za rok 1955, Warszawa 1956,s. 462–470) – „Hulka si ne v�dy dokázal poradit s transponováním idioma-tických výrazù, upadal do pøehnané doslovnosti a závislosti na originálu,chybnì pøekládal vojenskou terminologii.“ V Hulkovì pøekladu mù�eme vesrovnání s originálem zjistit pøesun stylistické a umìlecké kvality celého díla veprospìch zmìn vyprávìní, které je v�dy pøítomné v nesmrtelných anekdotáchJosefa Švejka a je prezentací literární hodnoty díla (srov. Edward Madany,Uwagi o powieœci J. Haška w zwi¹zku z recepcj¹ „Szwejka“ w Polsce, Przegl¹dHumanistyczny, 1966, seš. 3, s. 167–169); pøipomeòme in margine hlavníhotextu, �e v Polsku existuje Klub pøátel dobrého vojáka Švejka, co� svìdèí o stálé

34 Libor Martinek

oblíbenosti tohoto díla u našich severních sousedù, by� mladší generace ètenáøùji� tuto èetbu z rùzných pøíèin nevyhledává.

Nìkolika polským liberálùm a pacifistùm typu Boye-¯eleñského neboAntoniho S³onimského se Švejk stal vzorem plebejské moudrosti a �ivotnírozvahy (Nawrocki, 2000, 321–325), ale pravicovým nacionálním radikálùmi pøíkladem „cizosti“ (napø. pro Wojciecha Wasiutyñského), kteøí jím pohrdalia jim� se ošklivil (Witold Nawrocki, „Od z³ych s¹siad wszystko z³e“: Polacy,Czesi i S³owacy we w³asnych oczach, in: Siedem granic, osiem kultur i Europa.£om¿a, 2001, s. 55–76). Postoj Wasiutyñského „korunuje“ dlouhé obdobírozhoøèených polsko-èeských polemik a politických konfliktù, jaké vyplnilymeziváleèné dvacetiletí (viz Witold Nawrocki – Tadeusz Sierny, Czeskai s³owacka literatura piêkna w latach 1945–1980. Dzieje recepcji i bibliografia,Katowice 1983, s. 12–16). Naopak Mieczys³aw Grydzewski za druhé svìtovéválky otiskoval v londýnském periodiku Wiadomoœci Polskie „vyprávìnío Švejkovi“ (“opowieœci o Szwejku“) z pera Wac³awa Solského, kdysi ideovéhokomunisty-internacionalisty a od roku 1929 kritika bolševismu. Mìly býtútìchou v dobì váleèných krutostí (Nawrocki, 2001). Také souèasný polský„švejkolog“ Antoni Kroh se domnívá, �e Polákùm slou�í Švejk za symbolprohnanosti, ale taky zosobnìní ulejváctví, nedostatku dùstojnosti a neteènostivùèi „metafyzickým otázkám“ (Lemañczyk 2008: 183). Podle názoru Lemañ-czykové toto zjednodušené chápání pak její rodáci vztahují i na èeskou národnípovahu a pøipomíná na souèasnou nostalgii po atmosféøe Rakousko-uherskéhocísaøství. Díky „C. k. módì“ vznikají stylové restaurace a hospody, historickéfilmy (nejznámìjší je film Janusze Majewského C. K. Dezerterzy z r. 1985natoèený na motivy románu Kazimierze Sejdy). Haškùv román u� byl v Polskudvakrát zfilmován (Opowieœæ o Józefie Szwejku i jego najjaœniejszej epoce,Opowieœæ o Józefie Szwejku i jego drodze na front; televizní seriál, re�.W³odzimierz Gawroñski, 1995; Przygody dobrego wojaka Szwejka; televiznífilm, re�. W. Gawroñski, 1999), hlavní role se v obou pøípadech ujal Jerzy Stuhr(známý z kdysi populárního filmu Sexmise). „Ikona Švejka je v polské kultuøenemìnná, ale �ivá“ (tamté�).

Období po druhé svìtové válce se vyznaèuje zprvu upøímnou snahou o navá-zání co nejsrdeènìjších vztahù mezi obìma národy, Prahu a Varšavu navštìvujítaké spisovatelské delegace z obou zemí, uzavírají se další osobní pøátelstvímezi významnými èeskými a polskými tvùrci. Na zaèátku 50. let 20. stoletínicménì dochází v uvádìní polské literatury v Èeskoslovensku k výraznémuzlomu. Literární scéna se od základù mìní a vìtšina dosud vydávaných tvùrcùmizí pøinejmenším na deset let. Promìòuje se také �ánrová skladba pøeklá-daných dìl. Nenajdeme zde prakticky �ádné pøedstavitele soudobé polsképsychologické prózy, dùraz se klade na politicky motivovanou tendenèní èetbu

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 35

slou�ící k výchovným a pøevýchovným cílùm. K této problematice se všakvrátíme v nìkterém z našich dalších pøíspìvkù na téma èesko-polskýchliterárních vztahù. Mohli bychom ovšem sledovat utváøení socialistického mýtuv dílech našich spisovatelù, která byla pøekládána do polštiny, dále napøíkladreakce polské literární kritiky na nì a koneènì intertextuální vazby na èeskouliteraturu v písemnictví našich severních sousedù (ty byly ostatnì slabší ne�

v opaèném gardu, kdy tøeba autoøi sdru�ení kolem èasopisu Kvìten výraznìreagují na inspirace nebo pøímo formální výboje v literární tvorbì generacepolských autorù sdru�ených kolem èasopisu Wspó³czesnoœæ). Takové téma bysi vy�ádalo samostatné pojednání.

K problematice poznávání èeské literatury v Polsku na pøelomu 20. a 21.století a jejímu obalování rùznými legendami a mýty se vyjádøila ji� vzpo-menutá polská bohemistka Martyna Lemañczyk. Pøišla s názorem, �e v Polskuse souèasná èeská literatura stala legendou èi mýtem (je tøeba odlišit legendujako literární �ánr od autorské nebo literární legendy, tak�e Lemañczykovápøipomíná definici pojmu „literární legenda“ Micha³a G³owiñského: „Literárnílegenda se týká stylu �ivota, psaní, ideologického pøesvìdèení atd., a obvykle sev ní pojí fakta se smyšlenkami. V mnoha pøípadech má vliv na recepci literár-ního díla – èiní dílo z rùzných dùvodù zvláš� atraktivním. Literární legendabývá nìkdy vìdomì konstruovaná, aby pomohla popularizaci daných spiso-vatelù a dìl“ (G³owiñski et al., S³ownik terminów literackich, Wroc³aw: 1998,s. 314; pøeklad citátu M. Lemañczyk). Jejich stavebními prvky se kromì ji�zmínìného Švejka stala jména a pojmy jako hospoda, narativnost, Hrabal,Kundera a Havel. Èlánek Lemañczykové je dostupný na internetu, proto jenomshròme nìkteré její postøehy.

Slovem „Hrabal“ se dnes „oznaèuje autorùv styl, �ivotopis i obsah knih. Tytotøi elementy se pro polského ètenáøe spojily a fungují jako jeden celek, podobnìjako Hrabal propojil fikci a skuteènost svého �ivota“ (Lemañczyk 2008: 183).Lemañczyková struènì mapuje historii recepce duchovního otce všech pábitelùv Polsku a pøipomíná, �e také aura vytvoøená kolem jeho smrti posílila hrabalo-vskou legendu. Motiv pádu z okna bìhem krmení holubù je v Polsku natolikznámý, �e se objevil dokonce v poezii, by� nìkdy v ponìkud pozmìnìnépodobì (u Zbigniewa Herberta, jeho� „opravuje“ Ryszard Krynicki; tamté�), alei v poezii ménì známých polských básníkù (uveïme tøeba poznaòského Toma-sze Agatowského), co� svìdèí o nebývalé popularitì Hrabalovy osobnosti i dílamezi polskými literárními tvùrci:

Okno smrti

Èeský spisovatel Bohumil Hrabal (1914-1997) vypadlz nemocnièního okna v Praze pøi krmení holubù.

36 Libor Martinek

Tak takhle se to nemìlo stát, drahý Pablo Picasso,jen� jsi uèinil holubici apoštolem míru,proto�e holub nemá �luè - - -

Tak takhle to nemìlo stát v nekrolozích,aby spisovatel zemøel mezi patrys hrstí chleba, který dává �ivot - - -

Svatá duše spisovatele se ve strachu schoulilanebo proklela milost smrtelného letunebo zaskuèela skrz všechny knihy - - -

Holubi vyzobali drobky jako nedokonèenémyšlenky - - - - - - - - - - - - - - -

Lze souhlasit s názorem Lemañczykové, �e nejlepším „dùkazem osvojenía integrace jevu jiné kultury je zpìtná reakce a nejvìtším uznáním spisovateli jevyu�ití jeho stylu, jazyka èi zpùsobu obraznosti“ (tamté�). Patøí k nim napøíkladprozaik Jerzy Pilch, jen� s pomocí nìkterých stylistických prostøedkù a nara-tivních postupù podobných Hrabalovi vytváøí vlastní osobitou poetiku. Dálejsou to vzpomínky z pra�ských hospod Franciszka Bielaszewského Tak, pano-wie idê umrzeæ. O Hrabalu i piwoszach (2003), jimi� vzdává svùj hold èeskému„mistrovi“ a román Mercedes Benz (2001) Paw³a Huelleho, jen� formou laskavéparodie – to si vy�ádalo velmi umní zvládnutí formálních prostøedkù umo�òuj-ící jejich zdùraznìní – navázal i fabulí na Hrabalovu povídku „Veèerní hodinajízdy“ a popsal osudy nìkolika generací své rodiny spolu s rodinnými historka-mi o automobilech od pováleèného období, pøes dobu reálného socialismu, a�

do souèasnosti. K �ivotnosti Hrabalova kultu v Polsku pak Lemañczyková snášíještì celou øadu dalších dùkazù i odkazù, od literární kavárny Czuly barbarzyñ-ca (Nì�ný barbar) vydávající stejnojmenný èasopis, exkurzí po stopách jejíholiterárního patrona, hrabalovských literárních veèerù a filmových projekcíapod., a� po internetový portál www.hrabal.go.pl; k tomu pøipoètìme literár-nìvìdné konference (napø. „U Ÿróde³ sensu. Leœmian – Hrabal – Schulz“,Ratiboø 2003; redakce èeské èásti sborníku z konference Libor Martinek), pakHrabaliana s hostem Tomášem Mazalem mj. v Krakovì, Toruni, Poznani a Var-šavì v roce 2003 nebo setkání polských ètenáøù i odborné veøejnosti s èeskýmia polskými spisovateli fascinovanými Hrabalem (naposledy v Bielsku-Bialejv èervnu 2013, jich� se zúèastnil také autor píšící tyto øádky).

Ètenáøi dìl Milana Kundery mají v Polsku oproti Èeské republice výhoduv tom, �e Kundera dává souhlas k vydávání svých francouzsky napsaných dìlk pøekladu do polštiny, zatímco pøekladu do èeštiny se brání, jedinì, �e by textpøelo�il sám, jako v pøípadì Nesmrtelnosti (è. 1993). Kundera je v Polsku oblí-beným autorem. Stále znovu jsou vydávány všechny jeho romány a vìtšinaesejù, vyšlo i obsáhlé monografické èíslo èasopisu Literatura na Œwiecie (1990,

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 37

è. 9) vìnované Kunderovi. Bli�ší pohled na popularitu Kundery v Polsku byvšak spisovatele nejspíš nepotìšil, nebo� ji� po nìkolik desetiletí je nejvìtšízájem o romány �ert (1967) a Nesnesitelná lehkost bytí (1984), které bylynapsány èesky a odehrávají se (pøevá�nì) v èeském prostøedí a námìtemi látkou jsou propojeny s tehdejší politickou situací. Kundera by byl rád, kdybyjeho tvorba byla vnímána a interpretována spíše jako existenciální ne� politická,ale Poláci radìji ètou pøíbìhy s milostnou zápletkou z dob komunismu ne�

“romány o románech“. Marek Bieñczyk, Kunderùv pøekladatel z francouzštinydo polštiny, øíká: “Poláci nemají rádi abstrakci, existenciální reflexe a teoretickéúvahy o románu.“ Tak dlouho oèekávaná Nesmrtelnost – bez politickéhokontextu a èeské tematiky, odehrávající se na Západì – proto mnoho polskýchètenáøù zklamala, její kompozièní hodnoty nevnímali jako dostateènou kompen-zaci (uvádí Lemañczyková s odvoláním na další zdroje). Kromì toho je zdeještì otázka originálu i pøekladu Kunderových dìl a jejich uvádìní do èeskéhoèi zahranièního prostøedí, k èemu� Lemañczyková podotýká: “Vìtšina polskýchètenáøù neví, �e jejich oblíbená Nesnesitelná lehkost bytí byla v Èeské republicevydána teprve loni [2006, pozn. L. M.], a nepøemýšlí ani, v jakém jazyce bylynapsány jednotlivé texty. Kundera je pro nì prostì èeský spisovatel“ (tamté�,s. 187). Své tvrzení pak dokladuje odkazem na návštìvní knihu internetovýchstránek www.milan.kundera.webpark.pl.

Z výše øeèeného nicménì vyplývá, �e o nìjakou výraznou legendu nebomýtus, jen� by byl vytvoøený kolem Milana Kundery, snad ani nejde.Specifické problémy spojené s recepcí Kunderova díla u našich severníchsousedù do tìchto oblasti nezasahují a ani se s nimi podle našeho názoru pøílišneprolínají, pakli�e nebereme v úvahu dílèí problém interpretace Kunderovadíla polskou slavistkou Halinou Janaszek-Ivanièkovou, která z pohledu gen-derových studií, zejména analýzy �enských postav v jeho románech a povíd-kách prohlásila autora Knihy smíchu a zapomnìní za sexistu a misogyna. Podlení Kundera stále silnìji odhaluje neskrývané nepøátelství vùèi všem pokusùmèlovìka najít stabilní bod v decentralizovaném a nestabilním svìtì, který jedinciumo�nil pøekonat osamocení a pùsobit spoleènì s dalšími. Pøíkladem má býtKunderùv pamflet orientovaný na jednu z hrdinek zmínìného románu, francou-zskou intelektuálku paní Rafaelu, která se celý �ivot zmítá mezi vzájemnìprotikladnými velkými a malými naracemi, která se nakonec sna�í najít vefeministické naraci nejèerstvìjšího typu – naraci hovoøící o nadøazenosti�enského smíchu, èisté juissance, nad smíchem mu�ským (citát v polštinìnahrazujeme citátem z díla vydaného v nakladatelství Sixty-Eight Publishersv r. 1981): „Paní profesorka Rafaelová si vystøihla tu fotografii z èasopisu a snínad ní. I ona tou�í tanèit v takovém kole. Hledá celý �ivot kruh lidí, s nimi� byse dr�ela za ruce a tanèila dokola, hledala ho nejdøív v metodistické církvi (otec

38 Libor Martinek

byl nábo�enský blouznivec), pak v komunistické stranì, pak v trockistickéstranì, pak v odštìpené trockistické stranì, pak v boji proti potratù potratùm(dítì má právo na �ivot!), pak v boji za uzákonìní potratù (�ena má právo nasvé tìlo!), hledala ho u marxistù, u psychoanalytikù, pak u strukturalistù,hledala ho u Lenina, v Zen Buddhismu, u Mao Tse Tunga, mezi adepty jógy, veškole nového románu, v Brechtovì divadle, v divadle paniky, a nakonec tou�ilasplynout alespoò se svými �áky v jeden jediný celek, to znamená, �e je v�dynutila, aby si myslili a øíkali toté�, co myslila a øíkala ona, a byli s ní tak jednotìlo a jedna duše, jeden kruh a jeden tanec.“ Podle polské interpretky „Autor,bêd¹cy od lat w gruncie rzeczy mizoginem, pokazuj¹c pani¹ Rafael wij¹c¹ siêwraz ze swoimi g³lupimi amerykañskimi studentkami w wymuszonym, nienatu-ralnym œmiechu, nie pozostawia suchej nitki na biednej w istocie rzeczykobiecie“ (Halina Janaszek-Ivanièková, Nowa twarz postmodernizmu, Katowi-ce, 2002, s. 212) – „Autor, jen� je v podstatì misogyn, ukazuje paní Rafaelovouzmítající se spolu se svými hloupými americkými studentkami ve vynuceném,nepøirozeném smíchu, nenechává suchou nit na této v podstatì ubohé �enì.“Tak�e pøeci jen jakási legenda a mýtus o Kunderovi v Polsku!

Legenda spojená s Václavem Havlem se v Polsku znaènì liší od hrabalovskéa kunderovské. Havlova tvorba je sice v Polsku známá, obzvláštnímu zájmu setìšilo uvedení jeho poslední divadelní hry Odcházení ve varšavském divadleAteneum v listopadu 2008 v re�ii Izabelly Cywiñské a v pøekladu AndrzejeJagodziñského, ale na jeho popularitu v Polsku nemìla tak výrazný vliv. Havelje pro Poláky pøedevším symbolem èeské protikomunistické opozice a bojes totalitním re�imem – na rozdíl od pøedáka polský nezávislých odborùSolidarita Lecha Walêsy bojem s pomocí „braní bezbranných“. „Èastý je názor,�e Lech Wa³êsa byl dobrým vùdcem revoluce, reprezentativní roli prezidentavšak nedokázal dost dobøe plnit. Naopak Havel je klidný, rozvá�ný, skromný,s velkým charismatem, ale také citem pro humor, typický èeský intelektuál – toje jeho obraz v Polsku“ (Lemañczyk, s. 188). I kdy� Havlovy hry bylypøekládány, nejvìtší obliby si získaly Dopisy Olze (1993). Mnoho textù vyšlov èasopisecky (za zmínku stojí zejména monografické èíslo mìsíèníku Literatu-ra na Œwiecie, 1989, è. 8–9) a eseje publikované v nejètenìjším polském deníkuGazeta Wyborcza; Havlovy hry byly inscenovány pøedevším na zaèátku 90. let20. století a pak ke konci jeho �ivota – nesmíme také zapomínat, �e nejsilnìjšívlna absurdního dramatu, kam bývají ponejvíce Havlovy hry situovány, bylav Polsku reprezentovaná S³awomirem Mro¿kem, a pøipadala na 60. léta mi-nulého století a také fakt, �e sám autor Tanga (1964) se pozdìji stále vícea èastìji vìnoval próze a esejistice. Jak tvrdí Lemañczyková: „Vìtšina Polákùneèetla Havlovy texty a nevidìla jeho hry, ale i pro ty, kteøí dobøe znají a vyso-ce cení jeho tvorbu, je pøedevším výjimeèným státníkem, èlovìkem s ne-

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 39

zlomitelným charakterem, bojovníkem za svobodu a demokracii, a� pakintelektuálem i myslitelem a literátem na samém konci“ (tamté�).

Martyna Lemañzyková u� nesleduje literární analýzu kulturních stereotypùv knihách novináøe Mariusze Sczygie³a propagující ve své vlasti souèasnouèeskou „kulturu“ i zvyky. Na podzim 2006 zveøejnil soubor esejistickýchreportá�í Gottland (è. 2007), která mapuje posledních sto let èeské historie,zejména jejích neuralgických bodù, z pohledu èlovìka odjinud. Recenzní ohlasyna knihu shrnuje nakladatelství Dokoøán na své internetové stránce a podrobnìjise jimi zde zabývat ani nechceme. O ètyøi roky pozdìji následovala podobnìladìná kniha Zrób sobie raj (2010, è. Udìlej si ráj, 2011), která se vícezamìøuje na dobu od okam�iku, kdy autor poprvé pøijel do Èeské republiky,tedy na období posledních deseti let pøed jejím vydáním. Szczygie³ si jakopolský katolík (další stereotyp), nicménì v minulosti se zabývající �ivotem gayùv Polsku a sexuality mláde�e jinak, ne� jak jej prezentují školní pøíruèky(antistereotyp), klade pøedevším otázku, jak se �ije èeským obèanùm bez víryv Boha. Z rùzných pøíhod, které by se v Polsku pravdìpodobnì pøihoditnemohly, vyvozuje závìr: „Jeœli to nie jest zmyœlone, to mog³o zdarzyæ siê tylkow Czechach“ – „Pokud to není vymyšleno, mohlo se to stát jedinì v Èesku.“Koneènì jeho poslední kniha poslední kniha Láska nebeská (2012) je souboremSzczygie³ových fejetonù, které psal pro sobotní magazín deníku GazetaWyborcza, ale tentokrát se specificky pojily k postupnému vydávání sedmnáctislavných literárních dìl èeských autorù a jejich filmových verzí (mj. JaroslavHašek, Karel Èapek, Vladislav Vanèura, Bohumil Hrabal, Josef Škvorecký,Václav Havel èi Michal Viewegh). Na polském trhu to byl bezesporu unikát:„Soubor, jaký v Polsku dosud nemìla �ádná svìtová literatura,“ píše v úvodnímDopise èeskému ètenáøi. Kniha byla ji� v èeském tisku recenzována, aleabychom vytvoøili urèitý rámec našim úvahám o legendách a mýtech èeskéliteratury v Polsku, je� jsme otevøeli zejména Haškovým Švejkem, nelzenezmínit Szczygie³ovu úvahu o èeském švejkovství, kdy si na pomoc si bere –pro mne ponìkud nelogicky èi nepatøiènì – re�iséra svìtového formátu OtakaraVávru, „který bez vìtších morálních problémù pøijímal ceny a pocty odnìkolika politických re�imù“ (Ondøej Bezr, Znalec Èechù Mariusz Szczygie³ ošvejkovství, záchodcích a krvi hrdinù, iDnes, 29. 12. 2012), ale to snad nenípøípad „švejkovství“. Naopak bych se ztoto�nil s postøehem Szczygie³a, nakterý v recenzi knihy upozoròuje i Ondøej Bezr, �e ve fejetonu k Papouškovuresp. Formanovu Èernému Petrovi s nadhledem mluví o rozdílech nápisù nazdech nejen polských a èeských záchodkù. (Na nejednom polském záchodkujsem pøi svých poèetných cestách byl a doba, kdy se na nich objevovalyzajímavé komentáøe, je asi definitivnì pryè, nebo� po jejich dveøích ji�neèmárají oduševnìlí lidoví básníci, ale bohu�el u� jen fanoušci rùzných

40 Libor Martinek

polských fotbalových klubù.) „Nápisy na záchodcích jsou zrcadlem národùa dokonale pøedvádìjí, co máme spoleèného (zejména sexuální touhy) a èím selišíme... Pokud jde o èeský národ, ten vynesl literární �ánr, jakým jsou nápisyna záchodcích, do pøímo nebeských výšin... Plyne to mo�ná z toho, �estatistický Èech chodí na veøejný záchodek èastìji ne� statistický Polák. Proè?Èeši prostì pijí víc piva ne� my.“ Ano, Poláci více holdují vodce, která nenítolik moèopudná, my zase pivu, tak�e bìháme èastìji na onu místnost, kami císaø pán chodil sám – prostì v polských oèích jsme ti správní „piwoszi“.

Samozøejmì �e v Polsku je vydávána také nejnovìjší èeská literatura, jenom�eèasto je pøeklad motivován i uvedením nového èeského filmu do polských kin,co� je pøípad nejen Michala Viewegha, ale zejména v Polsku dosud máloznámého Petra Šabacha. Kromì toho, jak si ji� uvìdomoval Jan Mukaøovský, JiøíLevý a po nich tøeba Gideon Toury (Descriptive Translation Studies and Beyond,Tel Aviv, 1995), literární pøeklady mají vliv na cílovou literaturu a kulturu, pokudje splnìna alespoò jedna ze tøí podmínek: 1/ cílová kultura je ménì rozvinutá,2/ cílová kultura je „slabší“, 3/ v cílové kultuøe existuje mezera, kterou pøekladvyplní. Máme-li za to, �e polská literatura není ménì rozvinutá, ani slabší ne�

naše, pak zbývá ona mezera, kterou je záhodno pøekladem vyplnit.Snad lze tedy souhlasit s názorem polské bohemistky Martyny Lemañ-

czykové, �e náklonnost Polákù k èeské kultuøe je dùsledkem velké oblíbenostizejména Haška, Hrabala, Kundery i Havla (jako politika a reprezentanta národaa státu). Významný polský bohemista Jacek Baluch je dokonce toho názoru, �e90. léta minulého století byla v Polsku natolik úspìšná pro èeskou literaturu, �eje mù�eme nazvat „èeskou dekádou“ (Czeskie drogi; [rozhovor s TomaszemFija³kowskim], Tygodnik Powszechny, pøíloha Kontrapunkt, 1997, è. 5–6, s. 1).Je potøeba zdùraznit, �e nová èeská literatura a film jsou neoddìlitelné odlegend a mýtù, nebo� to ony jsou hlavním úbì�níkem a vzorem „èeskosti“ (toznamená i jistým protikladem k „polskosti“, tj. k dalšímu kulturnímu stereoty-pu, který jsme v našem pøíspìvku podrobnìji bohu�el podrobnìji nepopsali, alejím� jsme se zabývali napøíklad u polské menšiny na èeském Tìšínsku,napøíklad v souvislosti s tvorbou básníøky a esejistky Renaty Putzlacherové), badá se øíci, �e se Poláci tìchto prvkù pøímo do�adují. „Nacházejí je? Podle všehoano“ (Lemañczyk, s. 189). Nicménì jde o to, �e „èeskost“ je èasto mýlenas „èecháèkovstvím“, �e ano, pane Mario Stehlíku...

STEREOTYPY, LEGENDY I MITY O CZESKIEJ LITERATURZE W POLSCE

S t r e s z c z e n i e

Autor wychodzi od tezy Antonína Mìš�ana, ¿e kontakty czesko-polskie na polu kultury po1989 roku zmieni³y siê i nie zosta³y oparte na zasadach pañstwa demokratycznego, ale raczej nazasadzie absencji wartoœci, których brak w drugiej kulturze. Relatywna bliskoœæ obu jêzyków,

Stereotypy, legendy a mýty o èeské literatuøe v Polsku 41

lecz inny ich (odwrotny) rozwój powodowa³, ¿e szersze warstwy spo³eczne postrzega³y jêzyks¹siada jako œmieszny, poniewa¿ oddawa³ jeden etap rozwoju w³asnego (np. polski – œredniowiecz-ny rozwój jêzyka czeskiego, polski – jêzyk dziecka). Nastêpnie odwo³uje siê do stereotypu Polakai Czecha, opisywanego w pracach przede wszystkim literaturoznawców (np. Stanis³aw Vincenzuwa¿a, ¿e Czesi s¹ materialistami, a Polacy idealistami) W ten stereotyp wpisuje siê obraz Pola-ków prezentowany w historii (np. Vilém Preèan wskazuje na nieufnoœæ miêdzy polskimi i czeski-mi emigrantami w czasie II wojny œwiatowej, na której ci¹¿y³ konflikt o Œl¹sk Cieszyñski – Zaol-zie). Podobny pogl¹d wyrazi³ Alois Adamus, który opisa³ pogl¹dy Petra Bezruèa na tematczesko-polskich sporów o Zaolzie, a tak¿e Zdzis³aw Hierowski, Pawe³ Kubisz i inni.

Po II wojnie œwiatowej na stereotypie Czecha zawa¿y³ pogl¹d Tadeusza Boya-¯eleñskiego czyAntoniego S³onimskiego, dla których Švejk sta³ siê wzorem m¹droœci ludowej i wyrazem rozwagi¿yciowej Czechów. Ten mit trwa do dziœ, na co wskazuje polska bohemistka Martyna Lemañ-czyk. Uwa¿a ona, ¿e w Polsce wspó³czesna literatura czeska sta³a siê legend¹ lub mitem prezen-tuj¹cym wartoœci ¿yciowe. Czytelnicy utworów literatury czeskiej maj¹ w Polsce niejednokrotnielepsz¹ sytuacjê, poniewa¿ np. Milan Kundera wyrazi³ zgodê, aby jego dzie³a pisane po francuskuby³y t³umaczone na jêzyk polski, ale nie na jêzyk czeski. W ten sposób literatura czeska niemal¿e¿yje w Polsce w³asnym ¿yciem. Inna legenda – Václava Havla – jest równie¿ bardziej popularnaw Polsce ni¿ sam autor i jego utwory w Czechach. Do popularyzacji mitów i legend o Czechachw XXI wieku przyczyniaj¹ siê polscy dziennikarze, jak np. Mariusz Szczygie³. Dlatego MartynaLemañczyk uwa¿a, ¿e pozytywny stosunek Polaków do czeskiej kultury jest wynikiem wielokie-runkowego dzia³ania, przy czym najwa¿niejsze jest zainteresowanie utworami Haška, Hrabala,Kundery i Havla.

42 Libor Martinek

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

El¿bieta D¥BROWSKA

Gry stylem – jêzykiem – tekstem.

Wizualizacje – architekstura

– sztuka interaktywna*

„Metafory wygl¹du”: Retoryka s³owa i obrazu – Kulturowe znaki

Prze¿ycie estetyczne to prze¿ycie formy.

(Wiktor Szk³owski)

Forma znika, œwiat traci na symetrii.

(Wojciech Kuczok)

Graficzne inscenizacje treœci na ró¿ne sposoby projektuj¹ nie tylko ró¿ne„gry form¹”, ale tak¿e ró¿ne „gry w interpretacjê”1. Jedn¹ z propozycji mog¹byæ kompozycje przestrzenne wizualizuj¹ce przekaz literacki w taki sposób, bypobudziæ znaczenia retoryk¹ obrazu i specjaln¹ architektur¹ w³¹czyæ do odbiorukszta³t formy. Zabiegi takie charakterystyczne s¹ zw³aszcza dla ponowoczesnegoœwiata, gdy¿ – zwraca uwagê Michel Foucault – œwiat ów „jest prawdopodobnieprzede wszystkim epok¹ przestrzeni, znajdujemy siê w epoce symultanicznoœci,¿yjemy w czasie umieszczania wielu rzeczy obok siebie, bliskoœci, oddaleniajednego obok drugiego, rozproszenia”2. Ten stan rzeczy (razem i/a osobno) od-

* Przedruk czêœci rozdzia³u 3 z ksi¹¿ki E. D¹browskiej, Pejza¿ stylowy nowej literatury pol-skiej. Artystyczne jêzyki, formy, gatunki, Opole 2012.

1 E. Rewers, Nowe media – kultura niedokoñczonej translacji, „Kultura Wspó³czesna” 1998,nr 1, 49.

2 M. Foucault, dz. cyt.

daje te¿ profilowanie semantyki s³owa w formie graficznej, w wizualizacji zna-czeñ pomiêdzy stylami, tekstami i wartoœciami:

Wszelkie czyste poznanie intelektualne Œwiergot siê sili nakoniecznoœæmaj¹ to do siebie, i¿ ich nawet nie wiem czy ptaszek czy kospojêcia mog¹ byæ dane doœwiadczeniu. Zaufaæ niezawodnejzwyk³oœci,[...]ani co siê tyczy ich idej. Strumieñ œwiadomoœci.nie mog¹ byæ dane [...] przez doœwiadczenie anipotwierdzoneani odparte. KANT

(Artur Grabowski, Z czytelni – Pojedynek)

Tekstowe wygl¹dy i architektoniczne aran¿acje treœci tworz¹ szczególn¹ „re-torykê wizualno-werbaln¹” i szczególny tryb odbioru: „przerwany zostaje impetnaporu liniowego, albowiem oko musi siê zatrzymaæ i wzi¹æ pod uwagê tak¿ekszta³t”3.

Copo wszystkimi co po wszystkimokna wie¿owca w którym nikt nie mieszkawpatrzone w okna wie¿owca w którym nikt nie mieszkamam coœ powiedzieæi co napijê siê zapalisz nie muœniêciejak by³o nie przepraszam nic muœniêciewiesz kiedyœ kiedy jeszcze nic muœniêcie

(Marcin Œwietlicki, *** – 49 wierszy o wódce i papierosach)

Styl poetycki Marcina Œwietlickiego (Zimne kraje; Czynny do odwo³ania;Nieczynny) charakteryzuje szczególne wyczulenie na wartoœæ s³owa w jêzyku,jego znaczeniow¹ noœnoœæ: „rozbija s³owa i utarte zwroty, przygl¹da siêcz¹stkom jêzyka, bawi siê fonetyk¹ i morfologi¹, porównuje dŸwiêki, ekspery-mentuje z nowymi brzmieniami” – zauwa¿a Gutorow4. Gra form¹ i wierszem(graficzne wyró¿nienia: wyraz, morfem, pauza), metafora dŸwiêkowa i wzroko-

44 El¿bieta D¹browska

3 D. Higgins, Strategie poezji wizualnej: trzy aspekty, przek³. K. Brzesiñski, [w:] tego¿, Nowo-czesnoœæ od czasu postmodernizmu i inne eseje, oprac. P. Rypson, Gdañsk 2000, s. 163. Zob. te¿W. Sadowski, Architektura i architektonika a wspó³czesny wiersz wolny, [w:] tego¿, Wiersz wolnyjako tekst graficzny, Kraków 2004.

4 J. Gutorow, Niepodleg³oœæ g³osu. Szkice o poezji polskiej po 1986 roku, Kraków 2003, s. 113.

wa tworz¹ swoiœcie pomyœlan¹ re¿yseriê przestrzenn¹, która nie tylko przeobra-¿a „rysunek wiersza”, ale, dzia³aj¹c antywierszowym chwytem, dezaktualizujetradycyjne konwencje, zmienia formê przekazu i uzyskuje nowy efekt dramatur-gii sceny5.

Jest wiêc tak, ¿e wszelkie niekonwencjonalne znaki przejœcia miêdzy formamizawsze wywo³uj¹ estetyczne napiêcia (równie¿ aksjologiczne), inaczej bowiemustawiaj¹ s³owa, ale te¿ w innym otoczeniu kulturowym projektuj¹ treœci:

tanatalka, ta jedynaprenatal w powidoku:

w zaraniu nocy gestagennejze snu siê zrywa kwietyzm endemitu

dla koniczynki dla niespodziankiw gestach siê geny spisuj¹ i mityw habitach skrytek popiel czarnej

skrzynkiwidnieje zaczyna siê mroczyæ

leukocyt, iskierka gaœnie

(Joanna Mueller, kwietnoϾ, dzietnoϾ, bitnoϾ РZagniazdowniki)

Figura danse macabre powtórzona w innym czasie (XVII-wieczna metafizy-ka i kultura portretu trumiennego a ponowoczesne wizje œwiata i doœwiadczenialudzkiej egzystencji) gra ró¿nicuj¹cym stylem przedstawiania tematu. Nowy jê-zyk u¿ycia tradycyjnej topiki (Eros, Thanatos i „tanatalka”, jako jego ¿eñska for-ma) sprawia, ¿e s³owo dawne aktualizuje siê poprzez doœwiadczenie „ja” teraŸ-niejszego (neologizmy jako styl w³asny podmiotu).

gdy struchlanki siê stan¹ ob³êdem koniecznoœci o œmierci ani s³owato niedobry temat gdy w ci¹g³ej rachubie cia³a zacznê nagleszlachetnieæ [...]i poœlê na pewn¹ mi³oœæ i niepewn¹ œmieræa kiedy zaczn¹ unikaæ wass³owa co bezcielesne ranliwesiê stanie

(Joanna Mueller, Czekaniki, grosenka – Somnambóle fantomowe)

Rozmaite uk³ady „tañców œmierci”, w tym wersje ludyczne, wskazuj¹ nasta³e odnawianie wzorca a zarazem jego aktualizacjê w nowych formach i ryt-mach wspó³czesnego wiersza (np. od Nenii Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 45

5 T. S³awek, Miêdzy literami. Szkice o poezji konkretnej, Wroc³aw 1989; zob. te¿ A. Grabow-ski, Wiersz – forma i sens, Kraków 1999; J. Roszak, Zmy+S³owo, konkretnie, [w:] Nowa poezjapolska. Twórcy – tematy – motywy, red. T. Cieœlak, K. Pietrych, Kraków 2009.

do reklamówek w stylu: „w godzinê twojej œmierci – zdrapka”6). Mo¿na w typiewi¹zania kultur (dawna/wspó³czesna) uchwyciæ albo sytuacje czystej zabawyform¹ albo niepokoj¹c¹ grê konwencji i tonacji, gdy weso³e rytmy wiersza prze-nika egzystencjalna fraza danse macabre (por. Tango dla Kici Koci MironaBia³oszewskiego: „Nie bój siê nic / Bo ¿ycie nic nie znaczy / Bo œmieræ jak rydz/ zdrowa dla umieraczy”; rymowanki Jaros³awa Marka Rymkiewicza: „Nie-tzscheañskie wielkie ko³o / znowu toczy siê weso³o”; Tadeusza Ró¿ewicza To-tentanz – wierszyk barokowy: „dosta³em dziœ w nocy / zaproszenie do tañca /hop! dziœ dziœ! // le¿ê cicho w ciemnoœci / miêso odpada od koœci / hop! dziœdziœ! // albo Jacka Podsiad³y Kult cia³a: Gdzie mój trup znajdzie grób? / Ktoodda niesprawiedliwoœæ / wymyœlonym zaletom? / Kto mnie op³acze walet¹? /Kto pójdzie za lawet¹? / Damy przeciwko waletom?)7. „Grê makabr¹” (pastisze,parodie, ¿arty) mo¿e wywo³aæ dzieciêca rymowanka-przezywanka, ale te¿ pro-wokuj¹cy groteskowo-ludycznym przerysowaniem styl prezentacji tematu:

Lata lec¹. Cz³owiek latabogom dorównuje prawielecz o pewnym prostym prawiezapomina, œwiat³a snopbierze za znak ³aski, snobpoœród snobów, drañ wœród draninie wart ani p³ata darni,któr¹ zerwie dlañ ³opatana cmentarzu, gdzie op³atajednakowa za opata,psa czy psychopatê. P³ata nam œmiertelne figle ¿ycie,sieje zamêt, k¹kol w ¿ycie [...]cz³ek jak ptak. Ze¿re go robak,jak za ³eb chwycona kobras³abnie dumny cia³a korabi po wszystkim: creta, carbo.Gnije w glebie Greta Garbo,czeŸnie piêkno, czysty barok.Równo siê obraca korba [...]

(Jacek Podsiad³o, S³uchaj¹c Awrama Hrebinia – Wiersze zebrane)

46 El¿bieta D¹browska

6 Zob. w rozdz. I niniejszej ksi¹¿ki: Od „bruLionu” do klasycyzmu ponowoczesnoœci; E. D¹b-rowska, „O œmierci niechybnej” – czyli topika vanitatywna w przestrzeni wiersza wspó³czesnego,[w:] tej¿e, Teksty w ruchu...; B. Bodzioch-Bry³a, „W godzinê twojej œmierci – zdrapka”. O jêzykureklamy...

7 Zob. E. D¹browska, Stylistyka intertekstualna, czyli gry i zabawy ze œmierci¹, [w:] Tekstyw ruchu..., s. 312–324.

Metafizyczne zaplecze tradycji (barokowe œlady) kontrastowane z now¹ cho-reografi¹ danse macabre (tradycyjna topika w dekoracjach wspó³czesnego wier-sza i œwiata) daje te¿ nowe style gry ze œmierci¹8. Jednoczeœnie ów wracaj¹cytemat odsy³a do „g³osu” poprzednika, a zarazem w innej formie, w innej przestrzenilirycznej, w innej rzeczywistoœci problematyzuje doœwiadczenie egzystencji:

kiedy napisa³em dziewi¹ty wierszo œmierci – pisa³ szarzyñskispogl¹daj¹c daleko w przysz³oœæ – poczu³emœmierteln¹ ochotê ruchu. Wybieg³embez czapki nadaæ na poczciepolecony nekrolog. [...] œniegowe fortece, w których najm³odsibronili siê do pierwszych odmro¿eñalbo dobrze udawanych zgonów [...] wtedy przysz³a œmieræi wzi¹wszy mnie za rêkê prowadzi³a zasob¹, widzisz to czarne bydlê na jezdni,rozwalone przez ciê¿arówkê?tak siê umiera

(Pawe³ Lekszycki, miko³aja sêpa szarzyñskiego nieznany dot¹d dziewi¹ty wierszo œmierci i wojnie naszej któr¹ wiedziemy na œniegowe kulki – Wiersze przygodo-we i dokumentalne)

Dialogiczne wi¹zanie œwiatów (echa barokowej „trwa³ej nietrwa³oœci”: „œmier-telny ruch”, „œmiertelny strach”, „œmiertelna ochota” a wspó³czesny wiersz)dzia³a zmieszan¹ retoryk¹ „wojny” cz³owieka ze œmierci¹. Miêdzy g³osami (cu-dzy/w³asny) s³ychaæ przede wszystkim ludyczno-farsowe tonacje, a jednak wy-raŸny jest tak¿e prowokuj¹cy rozdŸwiêk miêdzy symulacj¹ zabawy („dobrzeudawane zgony”) a doœwiadczeniem realnoœci („wtedy przysz³a œmieræ”). I choæpisanie „dziewi¹tego wiersza o œmierci” daje przewagê kreacyjnego gestu (uchy-lanie rzeczywistoœci), to z kolei konkret zdecydowanie zmienia sytuacje pod-miotu i zmusza do przyjrzenia siê faktom („widzisz to czarne bydlê na jezdni, /rozwalone przez ciê¿arówkê? / tak siê umiera”). Gry znakami kulturowej trady-cji dowodz¹, ¿e inicjuj¹ one rozmaite style i tonacje powtórzenia, w rozmaitysposób w³¹czaj¹ tematyczny motyw do wspó³czesnej frazy. Mo¿e to byæ, jakw przypadku wiersza Tadeusza D¹browskiego, ludyczna forma dedykowanaMiko³ajowi Sêpowi Szarzyñskiemu:

jak¿e japiæ mogê

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 47

8 Zob. W. Wantuch, „Metafizyka przedstawiona” w poezji urodzonych po roku szeœædzie-si¹tym, [w:] Literatura wobec niewyra¿alnego, red. W. Bolecki, E. KuŸma, Warszawa 1998;E. D¹browska, Danse macabre w scenerii wiersza wspó³czesnego, [w:] Wariacje na temat...

kasy ju¿nie maj¹c

uratujmnie Paniebo jestemw kropce

................

................

(Tadeusz D¹browski, Jak¿e ja – Mazurek)

Rytmy ludowej piosenki i Bakowskiego „siekañca” Uwag œmierci niechybnej(3–4-sylabowe wersy), ale te¿ potoczna puenta („jestem w kropce”), wzmac-niaj¹ ¿artobliwe odniesienia do wzorca (wykropkowane dwa ostatnie wersy mo-¿na odbieraæ jak wizualizacjê dystychu elegiackiego). Gdy wiêc barokowa me-tafizyka („cz³owiek znikomy”, „kropka na oceanie”) spotyka siê z banalnymidylematami egzystencji, dzia³a swoisty efekt „komicznego po³¹czenia powagipytañ retorycznych z sensem tych pytañ”9. Poza tym wieloœæ sposobów„wywo³ywania imienia œmierci” pozwala tak¿e mówiæ o wieloœci stylów i obra-zów przedstawiania tematu: od przekonania, ¿e tylko „œmieræ” mo¿e ocalaæprzed „œmierci¹ metafizyki”, po parabolê definitywnoœci – „nak³adanie kropkikoñcz¹cej dzie³o na „kropkê koñcz¹c¹ pracê literatury” („nibyt”, jak poetyckopowiedzia³by Robert Tekieli) – do skrajnych „manifestacji doraŸnoœci” („wiem,¿e umrê ca³y”)10.

Z kolei narracje wizualne, jak to siê dzieje w Almie Izabeli Filipiak, poprzezspecjalne wyró¿nienia elementów przekazu (ró¿ne wygl¹dy czcionki, litery,wyrazu) teatralizuj¹ scenê œwiata przedstawionego. Przede wszystkim zaœ j¹dramatyzuj¹ poprzez dialogicznie rozpisane g³osy postaci, ich zachowania, ges-ty i emocje:

Spójrz tu. Przyjrza³am siê deskom sceny, na których ciemnia³y rozdeptane strugikrwi. [...] Asteria unios³a klapê, cofnê³am siê uderzona wilgotnym ch³odem. To

w³aœnie tutaj. [...] Spojrza³am w górê, czerñ zamyka³a siê nade mn¹ jednolit¹kopu³¹. A wiêc pu³apka? [...] Droga powrotna zosta³a wymazana z przestrzeni, niepróbowa³am wywo³aæ jej ¿adn¹ proœb¹ czy zaklêciem.

48 El¿bieta D¹browska

9 T. Cieœlak, Ludycznoœæ poezji roczników 60. i 70, [w:] tego¿, W poszukiwaniu ostatecznejtajemnicy..., s. 170. Zob. A. Œwieœciak, Mazurek D¹browskiego, „Fa-art” 2002, nr 3. Kontamina-cje zwrotów, paronomazje, przerzutnie, „elementy poematu rozkwitaj¹cego i paralelizmy” s¹w poezji D¹browskiego „projekcj¹ czystej zabawy jêzykowej – ocenia Œwieœciak – manifestacj¹mo¿liwoœci jêzyka oraz sprawnoœci i literackiej œwiadomoœci twórcy” (s. 55).

10 P. Œliwiñski, Detronizacja literatury. Kilka przypuszczeñ, [w:] Wariacje na temat..., s. 281.

A jednak by³o coœ jeszcze, wyczuwa³am czyj¹œ obecnoœæ lub wieloœæ obecnoœci tu¿za mn¹, ko³o mnie. Brakowa³o tylko dowodu istnienia poœwiadczonego przezzmys³y, szelestu, oddechu, skrzypniêcia. Coœ pe³znie, kiedy ja pe³znê, upada, kiedy

ja upadam. A mo¿e milczy i obserwuje. Mo¿e siê te¿ uœmiecha.Dzieñ, w którym wypad³ mi pierwszy z¹b, przyjê³am jako zapowiedŸ zbawienia. Tenz¹b starty i poczernia³y nosi³am odt¹d na piersiach pociêtych strugami i rozlewiska-mi w znamienny pejza¿ – urozmaicony podskórnymi wykwitami barw od intensyw-nej czerwieni poprzez ¿ó³æ zmierzaj¹c¹ do br¹zu przetykan¹ czerwieniej¹cymi guza-mi, stercz¹cymi jak drogowskazy. Có¿ za rozmaitoœæ form, mo¿na w niej zab³¹dziæprzy odrobinie nieuwagi.W gabinecie? Tu jest p r a w d z i w y gabinet pani Frygi. G³os zawieszony nadmoj¹ g³ow¹ z ca³¹ pewnoœci¹ nie nale¿a³ do O [...].

(Izabela Filipiak, Alma, s. 96, 97, 98, 104)

Wizualne ró¿nicowanie wp³ywa na modelowanie czytelnika („perswazjaarchitektoniczna”11), zw³aszcza zaœ na zmianê jego odbiorczych przyzwyczajeñ,gdy spotyka nietypowe style pisania i nietypowe instrukcje lektury. Dzia³aj¹c nagranicach normy albo przekraczaj¹c normê, kieruje siê wówczas uwag¹ czytel-nika nie tylko na sposób prezentacji treœci, ale razem z ni¹ na wartoœæ s³owaw przestrzeni tekstu, na jego semantyczny wymiar. Tak mog¹ dzia³aæ urwanezdania i niedokoñczone sekwencje narracji, rozbite struktury akapitu i zmiesza-ne gatunki, dysonansowe style i zró¿nicowana graficznie forma. Ju¿ tego rodza-ju retoryka zapisu mo¿e zmieniæ i styl widzenia opisywanej rzeczy i jej aksjolo-giczny wyraz. Reporta¿e Ryszarda Kapuœciñskiego by³yby jednym z ciekaw-szych przyk³adów wzmocnienia retorycznej skali wypowiedzi, gdy relacjez rzeczywistoœci (proza niefikcjonalna) podane s¹ obrazowym jêzykiem i pis-mem, gdy ró¿nice treœci widaæ w kontrastowanych zestawieniach fraz i rytmów(zdania krótkie i d³ugie w wersowej kompozycji zapisu, anaforyczne ci¹gi), zaœsemantyczn¹ przestrzeñ s³owa buduje siê miêdzy literaln¹ a metaforyczn¹mow¹, miêdzy referencjalnym a fikcjonalnym opisem przedmiotu:

Œnieg i œnieg.Jest styczeñ, œrodek syberyjskiej zimy.Za oknem wszystko wydaje siê zesztywnia³e z zimna, nawet jod³y, sosny i œwierkiwygl¹daj¹ jak wielkie, skamienia³e sople, wystaj¹ce ze œniegu ciemnozielone stalag-mity.Nieruchomoœæ, nieruchomoœæ pejza¿u, jakby poci¹g sta³ w miejscu, jakby by³ tejokolicy czêœci¹ – te¿ nieruchomy.I biel – wszêdzie biel, oœlepiaj¹ca, niezg³êbiona, absolutna. Biel, która wci¹ga [...]Biel niszczy wszystkich, którzy próbuj¹ zbli¿yæ siê do niej, poznaæ jej tajemnicê.Str¹ca ich z wy¿yn górskich, porzuca zamarzniêtych na œnie¿nych równinach [...].

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 49

11 U. Eco, Nieobecna struktura, przek³. A. Weinsberg, P. Bravo, Warszawa 1996, s. 233.

Coœ w tym styczniowym, syberyjskim pejza¿u obezw³adnia, przygniata, pora¿a. Przedewszystkim jego ogrom, jego bezgranicznoœæ, jego oceaniczna bezkresnoœæ. Ziemianie ma tu koñca, œwiat nie ma koñca. Cz³owiek nie jest stworzony na tak¹ bez-miarê.

(Ryszard Kapuœciñski, Imperium, s. 36)

Zwraca siê uwagê, i¿ wizualne formy wytworzy³y specjalny jêzyk, który„przemieœci³ dawne wyznaczniki literackoœci oparte na jêzyku mówionym i pi-sanym”. Teraz graficzny wygl¹d tekstu staje siê g³ównym noœnikiem sensu, alete¿ swoistym „substytutem oralnoœci w tekœcie pisanym” (wizualne przedsta-wienie strumienia mowy, gry cudzys³owem, ale te¿ myœlnikiem, drukiem pros-tym, pochy³ym, pogrubionym, normalnym i rozstrzelonym, nietypow¹ struktur¹akapitów i semiotyk¹ strony12). Retoryczno-przestrzenne projekty by³yby zatemsposobem uruchomienia stylowych interakcji wewn¹trz danego uk³adu, ale te¿w planie nadawczo-odbiorczym. Haiku Ewy Sonnenberg (pisane na piasku) s¹w³aœnie tego rodzaju aktywnoœci¹. Zaprojektowana tutaj architektura wi¹¿eczasowo-przestrzenne relacje z efektem ekspresji indywidualnej (czas refleksjiwymuszony niejako „w przerwie”: miêdzy zdaniem otwieraj¹cym, umieszczo-nym na pocz¹tku strony, a przestrzeni¹ pustego pola kartki i zdaniem zamy-kaj¹cym umieszczonym na koñcu strony): „Ile p³atków liczy kwiat kwitn¹cejjab³oni? [ ] Enfance, mon amour, n’etait-ce cela (Saint-John Perse)”. „Ni-czym w happeningu – zauwa¿a Krystyna Wilkoszewska – dzie³o sztuki powsta-je tu wraz z postêpuj¹cym procesem aktywnoœci osób bior¹cych udzia³ w wyda-rzeniu i trwa a¿ do wygaœniêcia spotkania”13. Tak dzieje siê równie¿, gdy formaprowokuje intersemiotyczne tropy (znaki graficzne, kszta³ty, „przeœwity”), gdyodbiorca jest i czytelnikiem i widzem s³owa symbolicznie zobrazowanego. Wier-sze Jacka Durskiego dowodz¹, ¿e artystyczne kreacje (werbalne/niewerbalne)otwieraj¹ formy na poetycki styl, na g³êbokie treœci niesione przez kubistyczniesk³adane s³owa i kszta³ty (ko³a, trójk¹ty, kwadraty, linie, symbole). „Szukanied³utem pióra”, jak nazwie swój styl Durski (pisarz, malarz, rzeŸbiarz, grafik),przypomina poetykê awangardy i lekcje stylu Tadeusza Ró¿ewicza, dodatkowowzmacniane „elementami obrazowania wizyjnego czy onirycznego”14. Wzajemneoœwietlenia s³owno-wizualnych kompozycji, symbolika figury i figura wiersza

50 El¿bieta D¹browska

12 R. Piêtkowa, Wizualizacja semantyki. O niektórych sposobach zapisu we wspó³czesnychtekstach, [w:] Styl a tekst, red. W. Balowski, S. Gajda, Opole 1996. Zob. E. Balcerzan, Poezja ja-ko semiotyka sztuki, [w:] Pogranicza i korespondencje sztuk, red. T. Cieœlikowska, J. S³awiñski,Wroc³aw 1980; E. D¹browska, Od rzeczywistoœci do jêzyka i tekstu – Ryszarda Kapuœciñskiegoopisywanie „Imperium”, [w:] Wêdrowaæ, pielgrzymowaæ, byæ turyst¹. Podró¿ w dyskursach kul-tury, red. P. Kowalski, Opole 2003.

13 K. Wilkoszewska, Wprowadzenie, [w:] Estetyka japoñska: s³owa i obrazy. Antologia, red.K. Wilkoszewska, t. 2, Kraków 2005, s. 11.

14 K. Uni³owski [z czwartej strony ok³adki], [w:] J. Durski, Wiersze, Warszawa 2004.

(nietypowe konfiguracje wersów), semantycznie nasycona gra œwiate³, odcieni,kolorów (czarne, bia³e, szare, œwietliste) – wszystko to tworzy oryginaln¹ insce-nizacjê treœci. Gra œwiat³em wywo³uje dramaturgiê obrazu i jego metafizyczn¹aurê, która tym silniej uwydatnia tematyczne centrum jego treœci osnutychwokó³ dramatu ludzkiej egzystencji: ¿ycia, przemijania, œmierci; strachu, cier-pienia, wiary, nadziei, wyra¿alnoœci i niewyra¿alnoœci bytu i natury („W szufla-dach biurka matki wiersze / pukaj¹ cicho / jak œmieræ. / Przesuwa siê po sercufioletow¹ ¿y³¹ / spotyka strach / czarny supe³ têtnic. / Id¹ razem w strach wielki./ Bez serca. / Tylko strach”; Jacek Durski, Puk – Wiersze).

S³owa i obrazy, symultaniczne aran¿acje treœci i znaczenia, sprawiaj¹, ¿eczytelnik otrzymuje ró¿nie pomyœlane literacko-plastyczne projekty (realistycz-ne, symboliczne, metaforyczne). Tego rodzaju figuralna estetyka z jednej stronywywo³uje kulturowe Ÿród³a, z drugiej zaœ nasyca tekst dodatkowymi znakami(pismo, litera, forma), kszta³tuje architekturê wiersza a zarazem ró¿nicujeznacz¹ce profile wizualnych kompozycji. S¹ to bowiem formy, które swoim„rozwichrzeniem sygnalizuj¹ rzeczywistoœæ wewnêtrzn¹ podmiotu, postrzêpio-ne wizje ujawniane w poszczególnych wierszach. [...] Zdania, frazy migocz¹w jaŸni, przenikaj¹ siê, nak³adaj¹, zas³aniaj¹ najwa¿niejsze wizerunki, nowes³owa. [...] Obrazy rozwijaj¹ siê dynamicznie, roj¹ siê, emanuj¹ nowymi skojarze-niami, wspó³istniej¹ [...]. Mamy zatem do czynienia (czytania) z sytuacj¹ lirycz-nego zawieszenia, filmowego monta¿u fragmentów, podobizn realnoœci. [...] Toprzecie¿ poezja na wskroœ osobista, mg³awicowa, rozproszona, nerwicowa,iskrz¹ca siê metaforami”15.

Wœród rozmaitych zwi¹zków literacko-obrazowych znacz¹ce miejsce zaj-muj¹ równie¿ intermedialne ujêcia wzmacniaj¹ce „idiolekty utworu”16, wspó³or-ganizuj¹ce oryginaln¹ estetykê i semantykê dzie³a literackiego. Przyk³adem:Dukla Andrzeja Stasiuka (semantyka narracji i metafizycznych grafik KamilaTargosza), Wroniec Jacka Dukaja (groteskowo-baœniowe ilustracje JakubaJab³oñskiego w funkcji ludycznego komentarza do tekstu dzielonego krótkimiakapitami organizuj¹cymi rytmy opowieœci; kolorowa czcionka wielkich literotwieraj¹cych akapity dodatkowo ów tryb opowieœci podkreœla), ilustracjeEl¿biety Ho³oweñko-Matuszewskiej do poezji Wis³awy Szymborskiej (swoisty„poetycki zielnik” z³o¿ony z przepisanych wierszy poetki, inkrustowany suszo-nymi kwiatami, k³osami, liœæmi). Z kolei ornamenty delimitacyjne, nierzadkote¿ akcentuj¹ce zmianê sytuacji podmiotu, podsuwa np. Tequila Vargi (ozdobne

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 51

15 A. Frania, Lipton story. Eseje krytyczne o sztuce pisarskiej Jacka Durskiego, Warszawa2009.

16 U. Eco, dz. cyt., s. 85. Zob. te¿ S. Wys³ouch, Literatura i semiotyka, Warszawa 2001; U. Weis-stein, Literatura i sztuki wizualne, [w:] Antologia zagranicznej komparatystyki literackiej, red.H. Janszek-Ivanièková, Warszawa 1997.

litery akapitów), Widmokr¹g Wojciecha Kuczoka (ró¿nicowanie czcionki i za-pisu akapitów); znaki zmiany stylu narracji, gatunku wypowiedzi czy tematudaj¹ teksty: Izabeli Filipiak Niebieska mena¿eria (ozdobne szlaczki dziel¹cenarracje), Nataszy Goerke Fractale (semiotyka akapitu: izolowane zdania,s³owa, fragmenty; wiersz wewn¹trz prozy, rysunek), Andrzeja Stasiuka Dzien-nik pisany póŸniej (fotografie Dariusza Pawelca – zdjêcia-portrety osób spotka-nych w podró¿y17). Intersemiotyczne uk³ady mog¹ wiêc tworzyæ bardziej lubmniej spoiste zwi¹zki z treœci¹, ale zawsze wchodz¹ w semantycznie nacecho-wany ruch interakcji i zró¿nicowanej funkcjonalizacji. Tarot paryski ManueliGretkowskiej ³¹czy na przyk³ad kompozycjê ze sposobem prezentacji treœci, wi-zualizuje j¹ na poziomie narracji i na poziomie symboliki. „Tarot to karty.Po³¹czone karty to ksi¹¿ka. Nic wiêcej. Tarot paryski to rozmowy, ulice, ludzieposklejani s³owami...” – t³umaczy Gretkowska (czwarta strona ok³adki).

„Ekran u Ÿróde³, a u ujœcia futurystyczny papier”.

Gry stylem – wierszem – jêzykiem

Otwieranie siê literatury piêknej na nowe sytuacje komunikacyjne, na do-œwiadczenia zró¿nicowanych stylów, gatunków i mediów sprawia, ¿e zmieniasiê jej charakter estetyczny. Nie tylko jest wielopostaciowa i wielogatunkowa(sylwy/hybrydy), ale wchodzi równie¿ w przestrzeñ gatunków multimedialnych(od werbocentryzmu do wizualizacji, od mono- do multimedialnoœci18). Przyczym nowe media i kultura masowa wp³ywaj¹ zarówno na kszta³towanie jêzyka„nowego paradygmatu”, jak te¿ na styl myœlenia o tekstach i komunikacji literac-kiej („œwiadomoœæ istnienia w rozmytym œwiecie”19). Multimedialne formyby³yby wiêc reakcj¹ sztuki literackiej na zmieniaj¹c¹ siê rzeczywistoœæ kulturywspó³czesnej, zw³aszcza zaœ twórczym wyzyskaniem œrodków, które nowe me-dia podsuwaj¹ nowej artystycznoœci. „Skupiamy siê na zjawiskach nowych,rewolucyjnych, nierozpoznanych – mówi Jaros³aw Lipszyc. Balansujemy nagranicach rozmaitych sztuk”20. Owo „balansowanie na granicach sztuk” mo¿e

52 El¿bieta D¹browska

17 Zob. A. £ebkowska, Fotografia jako empatyczna mediacja, [w:] Intersemiotycznoœæ. Litera-tura wobec innych sztuk (i odwrotnie). Studia, red. S. Balbus, A. Hejmej, J. NiedŸwiedŸ, Kraków2004, a tak¿e A. Juziuk, Miêdzy tekstem a jego wizualn¹ interpretacj¹, czyli o tym, jak grafikai fotografika uzupe³niaj¹ sferê widzialnoœci w prozie artystycznej Andrzeja Stasiuka, [w:] Kodykultury – interakcja, transformacja, synergia, red. H. Kubicka, O. Taranek, Wroc³aw 2009.

18 Zob. S. Wys³ouch, Werbocentryzm – uzurpacje i ograniczenia, [w:] Poetyka bez granic, red.W. Bolecki, W. Tomasik, Warszawa 1995; E. Balcerzan, W stronê genologii multimedialnej...

19 M. Stala, Czy coœ siê zaczyna? Z Marianem Stal¹ o zjawisku najm³odszej polskiej poezji roz-mawia Piotr Marecki, [w:] Tekstylia..., s. 516. Por. Z. Bauman, dz. cyt.

20 J. Lipszyc, Po co meblujemy, [w:] Gada!zabiæ?pa]n[tologia neolingwizmu, red. M. Cyrano-wicz, P. Kozio³, Warszawa 2005. W tej stylistyce robiono „Meble” – pismo programowo

wiêc byæ miejscem odnowienia sztuki literackiej, której otwarta to¿samoœæ este-tyczna pozwala na rozmaite eksperymenty z form¹ i jêzykiem, tak¿e tych do-œwiadczeñ, jakie niesie komputerowo-internetowa retoryka wizualna21. Ró¿no-rodnoœæ Ÿróde³ dowodzi te¿, ¿e „ruchome granice literatury” tak¿e w bardzoró¿nych przestrzeniach sytuuj¹ kulturê pisma i mowy, a w zwi¹zku z tym umo¿-liwiaj¹ rozmaite komunikacje tekstów i rzeczywistoœci (kultura werbalna – au-diowizualna – multimedialna)22. Przyk³ad „po-etycznej” grupy neolingwistów23

dobrze ów stan artystycznej zmiany ilustruje:

Wybieramy ekran, na którym s³owa pojawiaj¹ siê i gasn¹, jakby ich nigdy nie by³o.Wybieramy zmianê, modyfikacjê i kolejne wersje systemu. Nic nie zosta³o powie-dziane raz na zawsze. Nale¿y skracaæ i dopisywaæ s³owa Kochanowskim, Mickiewi-czom, Mi³oszom. Nie ma orygina³u. Orygina³y nie istniej¹ i nigdy nie istnia³y. S¹ tyl-ko kopie. Ka¿da inna. Wybieramy dialog zamiast dekalogu. Katalog zamiastnekrologu. Jedyne normy, jakie znamy, to jêzykowe. Inni pisz¹ inaczej. My piszemytak. Ka¿dy po swojemu. ¯aden z naszych jêzyków nie jest przek³adalny. Osobnoœænie boli, osobowoœæ niszczy. S³owa s¹ widoczne. Obraz mo¿e byæ naszym rymem taksamo jak brzmienie. Brzmienie jest brzemienne w sens. Nowe organizacje bêd¹ kse-rowane, a¿ wyblakn¹ w zniekszta³ceniach i zgin¹”24.

I choæ sam Manifest znalaz³ sw¹ antyfrastyczn¹ puentê, to zwróci³ uwagê naznacz¹cy estetycznie i etycznie kierunek zmian („ca³a neolingwistyczna zawie-rucha by³a bajeczk¹, szczeniackim wyg³upem i ¿artem”; „[Manifest] to przecie¿ani wyznanie wiary, ani ideologiczny traktat, ani zarys metodologiczny, ani ¿a-den inny zapis, którego regu³ [...] nale¿a³oby siê trzymaæ”– powie Joanna Muel-

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 53

nawi¹zuj¹ce do komputerowo-internetowej grafii i wizualnej retoryki. Widoczne tutaj „formotreœ-ciowe” zespolenia rozmaitych „stref tekstu”, rozwi¹zania architektoniki pisma wyraŸnie na-wi¹zuj¹ do chwytów awangardowych. „MEBLE, to projekt kulturalny o charakterze progresyw-nym [...] – mówi Lipszyc. – Awangarda jest dzisiaj mo¿liwa. Tylko powinna siê inaczejnazywaæ” (s. 122).

21 Liternet. Literatura i Internet...22 S. Wys³ouch, Ruchome granice literatury..., s. 15–18.23 Zob. T. Cieœlak, Neolingwiœci warszawscy, [w:] tego¿, W poszukiwaniu ostatecznej tajemni-

cy..., s. 176. Grupa „narodzi³a siê” w stolicy w 2001 roku, w gronie uczestników warsztatów lite-rackich prowadzonych w Staromiejskim Domu Kultury – pisze Cieœlak. Stworzyli oni po-etyczn¹grupê (pocz¹tkowo: Aneta Kamiñska, Jolanta Gawryluk, Micha³ Fierla, Micha³ Kasprzak, Kata-rzyna Hagmajer i Joanna Mueller). Wœród najciekawszych autorów z tego krêgu wymienia siêKatarzynê Hagmajer, Marcina Ceckê, Mariê Cyranowicz, Micha³a Kasprzaka, Jaros³awa Lipszy-ca i Joannê Mueller. Poeci ci – oprócz Hagmajer – s¹ sygnatariuszami, odbieranego przez krytykêjako programowego, Manifestu Neolingwistycznego, zapisanego 3 grudnia 2002 roku w klubie„Aurora”; opublikowanego nastêpnie w lutym 2003 roku w internetowym piœmie „Meble”.

24 Manifest Neolingwistyczny, [w:] Gada!zabiæ?..., s. 158–159. Por. J. Klejnocki, Sampluj¹cydid¿eje (o nowym warszawskim lingwizmie), „Studium” 2003, nr 3–4.

ler25). Chodzi przede wszystkim o formalno-treœciowe doœwiadczenia z jêzy-kiem, s³owem i tekstem, silnie przy tym wi¹zane z egzystencjaln¹ sytuacj¹podmiotu, z doœwiadczeniem „ja” wœród tekstów i rzeczywistoœci (równie¿ wir-tualnej). „Teksty umieraj¹ tak samo jak ludzie. Rêkopisy puœci³y siê z dymem,ci¹gi zer i jedynek roztopi¹ siê w magnetycznym szumie. Wyprodukowaliœmysobie taki œwiat, na jaki nas nie staæ. Jesteœmy przera¿eni i zachwyceni. Wrzesz-czymy, dopóki wrzemy. Wiemy za du¿o. Z ka¿dym dniem jest coraz gorzej”26.

Znaki szczególne nowej wspó³czesnoœci by³yby z jednej strony okreœleniemjej cech charakterystycznych, z drugiej zaœ prób¹ uchwycenia nowego wymiaruœwiata, ale te¿ rozpoznania siebie w nowym wymiarze. Krytyczna postawawobec „ujednolicaj¹co-uwzorowanej” postaci literatury, sztuki, kultury ma byæefektem zmiany uczestnicz¹cej a zarazem twórczym wyzyskaniem mo¿liwoœci,jakie niesie s³owo w przekazie intertekstualnym i multimedialnym: „Wybiera-my ekran”; „Dialog zamiast dekalogu”; „Nic nie zosta³o powiedziane raz nazawsze”; „Brzmienie jest brzemienne w sens”; „S³owa s¹ widoczne” (ManifestNeolingwistyczny).

Tego rodzaju projekty tekstu i formy znacz¹cej znajduj¹ wsparcie w graficz-no-architektonicznych kompozycjach, w semantycznej pojemnoœci „przestrzen-nego s³owa”. Odkrywanie jego nowego „p³odnego aspektu” staje siê tutajg³ównym tropem lingwistycznych poszukiwañ, ale te¿ prób¹ rozpoznania jêzyko-wych pu³apek, przejœciem po „zadbanych, b³êdnych i rozwidlonych” drogachjêzyka (jakby o tym powiedzia³ Wittgenstein). Wspó³dzia³ania formalno-treœcio-we („formotreœci”) by³yby wiêc swoistym splotem figury tekstu i s³owa, którew zaskakuj¹cej scenografii pisma/wiersza semantyzuj¹ grafiê, pobudzaj¹ grêznaków i sensów.

Tekst_nie_myœli/ tekst_nie_ma intencji/ t_a_ty_myœlisz_tym_tekstem/ literowym_zestawem_/specjalnym_wyrazowym_/ na_stela¿u_powieszonym_zdarzeñ_znaczeniowych//tekst_tu_jest/ a_ty_gdzie/ jesteœ/ za_tekstem_przed/ tekstem_czy_w_tekœcie/ gdzie_jesteœ/ no_wiesz//

54 El¿bieta D¹browska

25 J. Mueller, Miêdzy pancernikiem a jutrzenk¹, czyli którêdy na Dobr¹?, [w:] Gada!zabiæ?...,s. 136, 138.

26 Manifest Neolingwistyczny, [w:] Gada!zabiæ?..., s. 158. Zob. te¿ Nowa audiowizualnoœæ...

[...]tekst_nie_¿yje/ tekst_nie_ma_biografii/ to_tyistniejesz_tekstem/ tekst_jest_tylko_powietrzem/ wydychanym_przez ciebie/ tekst_jest_twoimpalimpsestem//tekst_tu_jest/ a_ty_gdzie/ jesteœ/ za_tekstem_przed/ tekstem_czy_w_tekœcie/ gdzie_jesteœ/ no_wiesz//

(Marcin Cecko, Tekscytacja – Gada!zabiæ?)

Komputerowy ³¹cznik wyznacza tropy i znaczenia, wzmacnia semantyczn¹grê na granicach wersów i s³owa, gdy wadliwe przeniesienia inicjuj¹ zmiennyruch cz¹stek i ca³ostek. Zatrzymywanie sensu w „pó³ s³owa” zmusza podmiotwiersza i czytelnika do rozeznania siê w dialogicznie aktywnej grafii i wejœciaw sferê refleksji tak komponowanej wypowiedzi:

P: Pi¹ty_element_to_fiksJA oczywistai czysta jak t_e_k_s_t.

I: Pi¹ty_element_to_fiksJA testuj¹caspecjalnie liter akcje.

¥: Pi¹ty_element_to_fiksJA spektaklurzeczy_w_istoœci.

T: Pi¹ty_element_to_fiksJA odmieniaj¹cawyrazy przez wypadki jêzyka.

Y: Pi¹ty_element_to_fiksJA systematycznakonspektu t_e_k_s_t_a_z_y.

(Maria Cyranowicz, pi¹ty_element_to_fiksja)

Graficzne wyró¿nienia elementów (wyraz, litera, sylaba) prowokuj¹ roz-ci¹ganie treœci, a specjalna scenografia zgodne albo zak³ócone relacje. „Koloro-we s³owa” dodatkowo wizualizuj¹ tematyczne i tonacyjne ró¿nicowanie uk³a-dów (czcionka czarna, ¿ó³ta, czerwona, zielona, niebieska w PsychodelicjachMarii Cyranowicz). Gra ca³ym „futurystycznym sk³adem” tekstu (np. Fuga Ka-tarzyny Hagmajer) otwiera zatem rozmaite doœwiadczenia tekstowe (estetyczne,etyczne, egzystencjalne), a z tym rozmaite warianty czytania i rozumienia obra-zowo-s³ownej retoryki („Ekran u Ÿróde³, a u ujœcia futurystyczny papier,zape³niany tym samym kodem, co namopanik barwistanu Aleksandra Wata”27).

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 55

27 P. Kozio³, Druk i œwiat³o, [w:] Gada!zabiæ?..., s. 305.

grudzieñ_ga³êzie_uci¹¿one_bielm¹_samopocudnie_w_samodnoœciach_drzew_spojrzenia_ludzi_buzuj¹ce_w_tle_wymijaj¹ce_przeimoœci_trawajowych_szyin_wypadek_

(Maria Cyranowicz, Psychodelicje)

Obserwacja stylowych strategii poezji neolingwistycznej (Joanna Mueller,Marcin Cecko, Maria Cyranowicz, Micha³ Kasprzak, Katarzyna Hagmajer, Ja-ros³aw Lipszyc28) pozwala zauwa¿yæ pewne grupowe podobieñstwa i ró¿nice„krótkotrwa³ej wspólnoty œrodowiskowej” – jak o tym powie Joanna Mueller,i doda: „³¹czy nas poetyka, natomiast sprawy, które za ni¹ stoj¹, idee, podsta-wowe przekonania dla kogoœ, kto pisze, czy siê wierzy w podmiot, czy siê niewierzy, czy siê wierzy w coœ pozajêzykowego, czy nie – to wszystko nas ró¿-ni”29. W ocenie lingwistycznych „prób jêzyka” podkreœla siê, i¿: „Nowy ling-wizm [...] jest w istocie powrotem do filozofii jêzyka jako takiego, wiêc do filo-zofii w ogóle. A ta chce mówiæ o cz³owieku, nie uprawiaæ publicystykê”30. Tropprowadzi neolingwistów „od przestrzeni Gutenberga do przestrzeni Wittgenstei-na”, do poruszenia znaczeñ w grach jêzykowych, sprawdzania mowy w grani-cach, ale i poza granicami jêzyka, w buncie podmiotu przeciw „sieci” uwik³añmyœli i jêzyka, „dokopywania” siê „ja” do g³osu w³asnego (wœród ró¿norodnychzwi¹zków i zale¿noœci mowy)31.

Tak w³aœnie poetyckie gry z jêzykiem (wariacje graficzno-semantyczne) tra-ktuje Joanna Mueller, która przyznaje, i¿ bli¿sza jest jej „postawa melancholika,który jest nadœwiadomy, wie ¿e zawsze bêd¹ przez niego przemawia³y cudze te-ksty, cudze jêzyki, ¿e nigdy nie bêdzie mówi³ w³asnym g³osem, a jednak próbu-je siê dokopaæ do swojego g³êbinowego ja i robi to ze smutkiem. [...] Jestem

56 El¿bieta D¹browska

28 Zob. tam¿e; Tekstylia...29 Nic ci siê nie nagra... Rozmowa z Joann¹ Mueller, przeprowadzona przez I. Stokfiszewskie-

go ze wsparciem D. Pado, „Studium” 2003, nr 3–4; s. 22.30 J. Klejnocki, dz. cyt., s. 35–36.31 L. Wittgenstein, Uwagi ró¿ne, przek³. M. Kowalewska, Warszawa 2000. „Ludzie g³êboko

ugrzêŸli w koleinach nieporozumieñ filozoficznych, to znaczy gramatycznych – pisze Wittgen-stein. Aby siê z tego wyzwoliæ, trzeba za³o¿yæ, ¿e wyrwie siê ich z tych bardzo ró¿norodnychzwi¹zków, w jakie sie uwik³ali. Trzeba, by tak rzec, zmieniæ ca³y ich jêzyk. Ale jêzyk ten sta³ siêprzecie¿ taki w³aœnie, poniewa¿ ludzie mieli – i maj¹ – sk³onnoœæ, by tak myœleæ. Dlatego owowyzwolenie mo¿liwe jest tylko w wypadku tych, którzy ¿yj¹ w instynktownym buncie wobecjêzyka. Nie w wypadku tych, którzy ca³ym swym instynktem ¿yj¹ w tej hordzie, która stworzy³aten jêzyk jako swój w³aœciwy wyraz” (s. 148). Por. Manifest Neolingwistyczny... „PrzestrzeñWittgensteina wa¿niejsza od Przestrzeni Gutenberga” – deklaruj¹ neolingwiœci i ten kierunekrozwijaj¹ w poetyckich grach z jêzykiem, s³owem i myœleniem.

postmodernistk¹ w modernistycznym mo¿e przebraniu, a mo¿e modernistk¹w przebraniu postmodernistycznym. [...] Przychodzê do jêzyka, którym piszê,z treœciami z Norwida”32. Istotne w wyznaniu Mueller jest przede wszystkimwidzenie poezji w jej dynamicznej naturze jako nieustanne próbowanie siê twór-cy z nieobliczaln¹ rzeczywistoœci¹ (równie¿ rzeczywistoœci¹ jêzyka). Z tegowynikaæ mo¿e tak¿e etyczne ustawienie autorskiego g³osu, wa¿ne zw³aszczaw czasie po-etycznym, gdy trzeba „odpowiednie daæ rzeczy s³owo” i w³¹czyæ jedo nowego dyskursu wartoœci. Norwid by³by zatem wyborem znacz¹cym, ges-tem przywo³ania tej szczególnej tradycji, która wi¹¿e s³owo z doœwiadczeniemetycznym, równie¿ z doœwiadczeniem po-etycznej ponowoczesnoœci.

Norwidowskie dziedzictwo okazuje siê nie tylko inspiruj¹c¹ sztuk¹ myœlenia,ale te¿ trudnym æwiczeniem stylu i wyobraŸni, które dla dzisiejszych neoling-wistów mog¹ byæ znakomit¹ lekcj¹ „poetyckiej dykcji” (metaforyka i graficzneosobliwoœci wiersza: specyficzna spacja, pauzy, interpunkcja). Uwa¿ne czytanie(od-czytywanie) by³oby swoistym podjêciem „ironicznego konceptyzmu” Nor-widowego stylu i poruszeniem etycznej struny jego s³owa w „rozgrywkach” zeœwiatem wspó³czesnym33.

Co znaczy³aby Ludzkoœæ, gdyby j¹ ktoœ zmierzy³,Jaka ona jest...

Jak j¹ znam i ogl¹dam – nie zaœ jak w ni¹ wierzê –

C. K. Norwid, „Rzecz o wolnoœci s³owa”

powtórka z rozgrywki ze s³owamo¿na by zrobiæ wykaz posegregowaæwziête odrêbnie, có¿? znaczy:Niewierny dŸwiêk i przywieœæmocen do rozpaczy co zaró¿nica ksi¹¿ka czyindeks o co te zachodys³oñca ju¿ siê kryj¹ zastosy malutkie kropki na nie

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 57

32 Nic ci siê nie nagra..., s. 25.33 Zob. A. van Nieukerken, Ironiczny konceptyzm. Nowoczesna polska poezja metafizyczna

w kontekœcie anglosaskiego modernizmu, Kraków 1998. Zw³aszcza konceptyzm ironiczny Norwi-da mo¿e byæ dla wspó³czesnego twórcy bardzo dobrym tropem: „Ironia ta jest w pewnym sensiedwojaka – mówi Nieukerken – w gruncie rzeczy jest ona egzystencjalna, ale wskutek zak³óconejkomunikacji miêdzy Norwidem a jego wspó³czesnymi mo¿na w wielu utworach wyodrêbniædrug¹ warstwê ironii retorycznej. [...] Istotna [...] jest jednak ta pierwsza ironia, egzystencjalna”(s. 80). Mo¿na st¹d wnioskowaæ, i¿ cz³owiek uwik³any w „oksymoroniczne podstawy œwiatood-czuwania”, jeœli pragnie rozpoznaæ powody „egzystencjalnej próby”, wybiera trop ironiczny, boten pozwala na dystans, a nawet szczególny rodzaj konfrontacji z nieobliczalnym charakteremœwiata. Por. J. Fert, Norwidowskie inspiracje, Lublin 2004.

zabrak³o wiêc zmieszajmy zatramentem œlinê mo¿e todobry gest?[...]

w jednym momencie zerwanesyntagmy wszystkie ksiêgiœwiata zmienione w inwentarzspisek nie treœci czêstotliwoœciu¿ycia skoñczone pieœni i boleœci.Dokumenty zachowaæ? NieEnter. Escape. Power.

(Joanna Mueller, 1.IV.2000. – Somnambóle fantomowe)

Z jednej strony katalogowanie cudzych stylów („muzeum wyobraŸni”)i zak³adanie „jêzykowych masek” mog³oby œwiadczyæ o „klêsce sztuki i estety-ki” (nowe „uwiêzione w przesz³oœci”, jak skonstatuje Fredric Jameson). Z dru-giej jednak praktykowane w grach intertekstualnych dekonstrukcje (jêzyka, sty-lu, konwencji, formy) w³¹czaj¹ cudze s³owa do nowych wypowiedzi, nierzadkozmieniaj¹c ich brzmienie i znaczenie, jak to siê dzieje w powtórzeniu pierwsze-go polskiego zdania: „Daj aæ ja pobruszu a ty pocziwaj”34, które w zmienionychwarunkach u¿ycia zmienia te¿ swoj¹ wymowê: „daj ja ci poœcielê a ty odpoczy-waj w polu planszy siê s³ania / pos³aniec na jawie w jednej armii to samostier-ra” (Joanna Mueller, czesaniki, grosenka).

„Powtórki z rozgrywki ze s³owa” nie s¹ ja³ow¹ zabaw¹, ale now¹ form¹wi¹zania „zerwanej syntagmy” poprzez styl swobodnej rozmowy z wypowie-dziami innej kultury literackiej, przede wszystkim zaœ w³¹czania cudzychelementów do nowej „sk³adni œwiata” (wiersz dawny / wiersz nowoczesny; stylcudzy / styl w³asny). Wizualne akcentowanie ró¿nicy z jednej strony na ni¹wskazuje (kursywa i leksyka) z drugiej jednak efekt „niewiernego dŸwiêku”wnosi doœwiadczenie mowy „odstaj¹cej” od œwiata. To w³aœnie podmiotowerelacje z rzeczywistoœci¹ ów nierówny zwi¹zek s³owa i egzystencji wyraŸnieeksponuje i problematyzuje „ja” wobec przedmiotu opisu („zmieszajmy z atra-mentem œlinê / mo¿e to dobry gest?”). Gry jêzykowe nowych lingwistów (powtó-

58 El¿bieta D¹browska

34 Ksiêga Henrykowska, z tekstu ³aciñskiego prze³. i wstêpem poprzedzi³ R. Grodecki, Po-znañ–Wroc³aw 1949. „Jest to najstarszy u³omek jêzyka polskiego – zauwa¿a Grodecki – obej-muj¹cy parê zdañ; wczeœniejsze dokumentowane u³omki jêzykowe przedstawiaj¹ siê jako luŸnepojedyncze wyrazy, wyj¹tkowo w parowyrazowych zespo³ach. [...] Zdanie to trzeba uznaæ za pol-skie. [...] prof. Rospond zwróci³ uwagê na zas³uguj¹c¹ tu na podniesienie okolicznoœæ, i¿ to naj-starsze zdanie polskie zawdziêczamy w tym wypadku Czechowi, który osiad³szy na ziemipolskiej i o¿eniwszy siê z Polk¹ dostosowa³ siê te¿ widocznie jêzykowo do nowego otoczenia”(s. 143).

rzenia, kalambury, przejêzyczenia, „odwrócenia sensu”) jawi¹ siê jak dobrzepomyœlana akcja „maksymalistów jêzyka poetyckiego”35.

Próby poruszenia systemów, wchodzenia i wychodzenia z kulturowo-jêzyko-wych obrazów œwiata mo¿e bardziej s³u¿¹ uzmys³owieniu nieobliczalnej skalijêzykowych mo¿liwoœci ni¿ epatowaniu odbiorcy niekonwencjonaln¹ form¹.Przy czym próby te (leksykalne, frazeologiczne, syntaktyczne) nie tylko rozsze-rzaj¹, naginaj¹ czy „przeginaj¹” znaczenia i sk³adniowe porz¹dki, ale poprzezwszelkiego typu modyfikacje daj¹ te¿ nieoczekiwane, wiêc zaskakuj¹ce, ods³o-ny nowych albo przeoczonych w³aœciwoœci rzeczy („o¿ywcze przeobra¿enie”).Równie¿ w³¹czenie do gry cudzego doœwiadczenia lingwistycznego mo¿e byæzaskoczeniem dla poetyckiego s³owa, które teraz w innym stylu profiluje swojetreœci. Tak dzia³a na przyk³ad przywo³anie mottem liryki Tymoteusza Karpowi-cza. Wskazanie nie tylko konkretnego Ÿród³a lingwistycznych inspiracji, aleprzede wszystkim miejsce spotkania nowego wiersza z innym stylem, w innejwersji zbli¿a s³owa „ku intelektualistycznemu symbolizmowi”36.

Jêzyk wyczerpie z serca nawet jego brak

T. Karpowicz

Chocia¿ ustom w Biblandzieusta³ym zabrak³o snów, dŸwiêkom –– wdziêku, z samotnoœci wyssanepalce pozosta³y przed progiemzapisu[...]siebie pisze co ma dozwiedzenia

(obejrzyjcie j¹ sobie,niejasn¹, obruszeni, niepodlegliwzruszeniu, gdy przed lustremwtuli siê w pustkê, kiedy

jêzykzwinie wbolejek)

(Joanna Mueller, Autoentyzm – Somnambóle fantomowe)

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 59

35 Zob. komentarz K. Karaska: T. Karpowicz, Rozwi¹zywanie przestrzeni, Warszawa 1989.36 J. Mueller, Ksiêga wejœcia do Xiêgi Tymoteusza Karpowicza, „Twórczoœæ” 2004, nr 10; ta¿,

Ma³y cieñ wielkiego czarnoksiê¿nika (o Tymoteuszu Karpowiczu), „Lampa” 2005, nr 7–8; ta¿, Re-mont nieskoñczony (O ksi¹¿ce „Mówi Karpowicz”), „Lampa” 2005, nr 12; J. J. Lipski, Ku intele-ktualistycznemu symbolizmowi, [w:] Podziemne wniebowst¹pienie. Szkice o twórczoœci Tymoteu-sza Karpowicza, red. B. Ma³czyñski, K. Mikurda, J. Mueller, Wroc³aw 2006, s. 89.

Wywo³any mottem „g³os” Karpowicza wywo³uje te¿ (synekdochalnie) jegosposób anga¿owania jêzyka, zw³aszcza zaœ rozpiête do granic mo¿liwoœci „siat-ki znaczeñ” („ostro zmodyfikowanych semantycznie wêz³ów”), które poeta roz-ci¹ga na ca³y kontekst wiersza; „g³os” ten gra ponadto zmienn¹ semantyk¹s³owa i obrazów rzeczywistoœci. Wywiedzione st¹d przekonanie, ¿e nie da siêzamkn¹æ rzeczy zmiennych w jednoznacznych oznajmieniach, sprawia, ¿e w po-etyckim dialogu s³owo równie¿ jawi siê w wielokrotnych wcieleniach i transfor-macjach sensów. Œwiadomoœæ s³owa „na uwiêzi” i s³owa „wygadanego” skut-kuje potrzeb¹ wyprowadzenia siê „ja” z uwarunkowañ i uzale¿nieñ jêzyka,wyjœcia z potrzasku „okr¹g³ych zdañ” i konwencjonalnej mowy: „z samotnoœciwyssane / palce pozosta³y przed progiem / zapisu”; „moje g³osy / proste z³o¿onew mowie”; „s³owa s¹ wolne kiedy nas ju¿ nie ma” (Mueller, Autoentyzm; Lapasjonata konfesjonata).

Jednoczeœnie próba cudzego jêzyka w wierszu w³asnym mo¿e te¿ inaczejoœwietlaæ poetyck¹ scenê, inaczej ustawiaæ „g³osy” (motywy, tematy, myœli),które w innym wierszu, w innym stylu korespondencji lirycznej odnawiaj¹ a za-razem odmieniaj¹ swoje znaczenia. Zmienne pola odniesieñ (dawne/ wspó³czes-ne) wp³ywaj¹ przede wszystkim na ruch poetyckiej sk³adni, na nowe otwarcias³owa miêdzy wierszami i miêdzy stylami (np. Norwida, Karpowicza, Schulza,Sommera). Ów ruch zmienny ka¿dorazowo prowokuje wiêc s³owa, aktualizujei dezaktualizuje ich wartoœci w coraz to innych przypadkach („janusowywiersz”, „zak³ócone wejœcia w s³owo”, „palimpsesty zachodz¹cych na siebieznaczeñ”37), w przekszta³ceniach formy, jêzyka i treœci wypowiedzi („Formanieadekwatna czy streœci cokolwiek?”, Joanna Mueller, Korekta).

nie bêdziesz czytany do muzyki mowyale do zgie³ku rzeczy

P. Sommer

Nie jest rytmem ¿ycia rytm jêzyka,rytm wiersza Wiêc dylemat:zwi¹zek zgody? Rz¹du? Przynale¿noœci?Upadaj¹ paradygmaty, a w syntagmachcoraz wiêcej pomy³ek: eliptycznych mijañ,

60 El¿bieta D¹browska

37 J. Roszak, Janusowoœæ wiersza. Wieloœæ w poezji Tymoteusza Karpowicza, [w:] Ró¿norod-noœæ i pluralizm. Idee naszego czasu? Studia pedagogiczno-artystyczne, red. W. Heller, M. Cho³o-da, Poznañ–Kalisz 2005. Zob. J. Trznadel, Metafizyczna silva rerum, czyli poezja mo¿liwa i nie-mo¿liwa (o „Odwróconym œwietle” Tymoteusza Karpowicza), [w:] Podziemne wniebowst¹pie-nie..., s. 144; E. KuŸma, Kto mówi w „Odwróconym œwietle” Tymoteusza Karpowicza, [w:] Ja.Autor... „Kim jestem ja? Moje pisanie-czytanie by³o mo¿liwe, bo znam (albo wydaje mi siê, ¿eznam) wszystkie Porz¹dki, z których stworzone jest Odwrócone œwiat³o. A wiêc mnie te¿ nie ma,skoro nale¿ê do Porz¹dku, do jêzyka [...]” (s. 161). Por. J. Podkañski, Lacanowski sens form Kar-powicza, „LiteRacje” 2004, nr 2.

tautologicznych spotkañ. Poprawnoœæjest spraw¹ uzusu, nie normy, zreszt¹mniejsza o to. Z Ksiêgi pozostan¹ po nascytaty, do których nie da siê zrobiæprzypisów, trochê braków i powtórzeñ,zdania, co nieskoñczonoœci¹ byæ mia³y,a skona³y w niedokonaniu. B³¹dzeniewzroku wœród liter staje siê b³êdem:[...][...] Redakcja jest redukcj¹, ruina – ca³oœci¹, zawszefragment. Zaczynamy od fonemów. Koniuszekjêzyka zaczyna dr¹¿yæ szpary miêdzyzêbami

(Joanna Mueller, Korekta – Somnambóle fantomowe)

Znakomitym punktem odniesienia dramaturgii s³owa mo¿e byæ albo „roz-wi¹zywanie przestrzeni” robione w stylu Tymoteusza Karpowicza albo w stylu„pisania Bia³oszewskiego”. Widoczne tutaj graficzne kombinacje formy i zda-nia, „roz³amane s³owa”, niespójne i rozbie¿ne kierunki myœli tworz¹ „wysoceniestabilny obraz semantyki tekstu”, ale ods³aniaj¹ tak¿e z³o¿one tropy „jêzykai egzystencji”38.

s³owa s¹ wolne kiedy nas ju¿ nie maw gruncie rzeczy wiersze s¹ smutnew gruncie wierszy rzeczy s¹ smutnemówisz masz

(Joanna Mueller, La pasionata konfesjonata – Gada!zabiæ?)

Wszelkie zatem „odformienia i dotreœciowienia” trzeba by widzieæ jako uo-becnianie i rozbijanie „gotowego jêzyka”, nowe pole gry w sensy i znaczenia(„muszê to robiæ inaczej” – oznajmia Joanna Mueller). Jeœli bowiem, jak ma-wia³ Miron Bia³oszewski, „Treœæ siê nie mieœci – nie przekazana, to pot³uc ³ad-noœæ, formê, harmoniê, brzmienid³a i piêknid³a, wymiary, miary, estetyki, po-etyki, granice poezjowe [...]. Rozwaliæ wierszowatoœæ, poectwo, wdziêk, umiar,smak – a przekazaæ to, o co chodzi. Dot¹d pisaæ wiersz, a¿ doniesie, co trzeba”(Rozkurz). Ze stylu „schodzenia po stopniach s³ów” mo¿na wiêc zrobiæ u¿yteki poprzez grafiê („schodkowy wiersz”) wizualizowaæ efekty „odklejania s³ów odrzeczy”, zbli¿ania siê do Ÿród³a ich samych. Równie¿ wszelkie automatyzmy jêzy-ka („wyœlizgany jêzyk”) bezceremonialnie narzucaj¹ce siê mowie mog¹ byæ podda-ne próbie „rozbierania i sk³adania”, odkszta³cania i prowokowania prawd oczywis-

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 61

38 R. Nycz, Nierozstrzygalnoœæ: niemo¿liwe œwiaty Karpowicza, [w:] tego¿, Tekstowy œwiat...,s. 111; Pisanie Bia³oszewskiego. Szkice, red. M. G³owiñski i Z. £apiñski, Warszawa 1993.

tych, naruszenia jêzykowo-myœlowych stereotypów (wieloznaczne s³owa, tymczasowezwi¹zki, sprzeczne komunikaty). Gra miêdzy dos³ownym a metaforycznym, gra-matycznym a metafizycznym, pozwala na jedyny w swoim rodzaju splot jêzykai egzystencji39. W tym znaczeniu lingwizm by³by „pytaniem o liryzm, liryzm jestinkluzem lingwizmu”, doœwiadczeniem „ruchu w³¹czeñ i roz³¹czeñ”, które „raduj¹i rani¹, kalecz¹ i lecz¹” – mówi Joanna Mueller i dodaje: „Prze-jêzyczenie szukaprze-œwitu, tropy literackie krocz¹ po œladach obecnoœci, na dno tekstowego piek³aschodzi siê po niewyra¿alne”40:

LINGWIZMK

L

U

Z

A

„Lingwizm inkluza” ka¿dorazowo w³¹cza s³owa w ró¿nych przypadkach zna-czenia, w ró¿nych warunkach jêzykowego dzia³ania podmiotu. Jeœli wiêc „nadno tekstowego piek³a schodzi siê po niewyra¿alne”, to ju¿ sam proces scho-dzenia ujawnia sytuacjê paradoksaln¹: œwiadomoœæ tekstowego uwik³ania a za-razem nieustanne próbowanie wyrazu, jego ponawianie, sprawdzanie, odrzuca-nie i ponawianie w kolejnym u¿yciu (gest Syzyfa). Mo¿na by w owych próbachwzajemnie znosz¹cych siê treœci (semantyka s³owa w ruchu) uchwyciæ sposóbprzekraczania granic miêdzy tym, co da siê wyraziæ, a tym, co niewyra¿alne, coskrywa siê pomiêdzy powiedzianym a doœwiadczonym („siêgaj gdzie wzrok nieksiêga”, Joanna Mueller, apokopa poza zapisem). Gry lingwistyczne, akcje„wypisywania” i „wygadywania” s³owa (tak¿e w formie, w kszta³cie wiersza)dowodz¹, ¿e pozwalamy s³owu „torowaæ drogê zupe³nie nieprzewidywaln¹.[...]. Wiêc mo¿liwoœæ zachowuje siê w niemo¿liwoœci”41.

wszystko znaczy siê!

przeznaczaprzepadkowoprzypadam

to znaczy

62 El¿bieta D¹browska

39 Zob. J. Kopciñski, Gramatyka i mistyka. Wprowadzenie w teatraln¹ osobowoœæ MironaBia³oszewskiego, Warszawa 1997.

40 J. Mueller, ReinkluzJA, [w:] Gada!zabiæ?..., s. 162.41 S³owo w ¿yciu: dialog pomiêdzy Jacques’em Derrid¹ a Héléne Cixous, przek³. K. Wajer,

[w:] Lektury poststrukturalistyczne, red. K. Liszka, R. W³odarczyk, Wroc³aw 2007.

z ka¿dej strofywychodzisz:tytu³ woczywistoœæustawiczne

przeczywaniez(a)bawianiez ka¿dej strofyuchodzê

(Agata Nowosielska, priopozycja (przeznaczenie) – Gada!zabiæ?)

Lingwistyczne gry prowadzone pod has³em „granice œwiata – granice jêzy-ka”42 ucz¹ te¿, jak mo¿na je przekraczaæ, gdy zwielokrotniona metafora zmierzaw stronê „niewidzialnych rzeczy”. Koncept mo¿e otwieraæ znaczeniowo-wy-obraŸniowe przestrzenie miêdzy figur¹ wiersza a figur¹ myœli, miêdzy tym, copowiedziane, i tym, co przemilczane („zapis milczenia”43). Tak dzieje siê rów-nie¿ wtedy, gdy pokazany na „ja³owym biegu” jêzyk (automatyzmy) zostajewprawiony w rozkojarzony zwi¹zek s³owa i znaczenia, gdy destabilizacje i roz-chwiania zak³ócaj¹ s³ownikowe treœci, destabilizuj¹ uk³ady komunikacyjnei humanistyczne interakcje jêzyka:

w s³up os³upia³emw s³up[...]je¿eli emigracja to tylko klimatyczna[...]Je¿eli tylko uk³ady siê licz¹to nasz uk³ad nerwowy nie do odnowyje¿eli uk³ady naprawdê siê licz¹przestaliœmy uk³adaæ i sk³adaæ siêz tych samych fragmentów mowy(Marcin Cecko, emigracja – pl¹sy)[...]a œwiat niech znika skoro go unikamizolacjonizm to w³aœnie zamieszkinapokuœliwy bestion zbiorowoœci

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 63

42 S. Muc, W granicach œwiata – w granicach jêzyka (na marginesie „Odwróconego œwiat³a”),„Fa-art” 1993, nr 1.

43 J. Suchecki, Zapis milczenia, „bruLion” 1994, nr 1. Zob. J. Roszak, PóŸny wnuk. NorwidKarpowicza, „Kresy” 2006, nr 1.

wyt³umiam nie bêdê t³umaczyæ nie umiem pisaæ wierszyod niemczyzny oddzielam m u s z ê t o r o b i æ i n a c z e jojczyznê w s³owiañszczyŸnie proroctwa zbyt retoryczneobcownik wnika w domownikaz tego wyjœæ no¿e wir albo ciemnoœæalbo i jeszcze coœ gorszegochowaæ nas bêd¹ sêki drewna te samedomku z ostatnich desekratunku które nas tera pokryj¹ przed wamiprzy tori amos tora naszej somybrzemienne kromki nieposkromki cia³aniech zaz³e nie wgryza siê w domtym gestem wyrz¹dzam siê tobiei nie wygryza nas z domutwój ruch niech bêdzie uspójnieniempóki epitalamium póty epitafiumpowieko trumny

(Joanna Mueller, dyptyk. strona domowa – Zagniazdowniki, wyró¿. – E.D.)

Wszelkie „zagniazdowniki”, „domowniki”, „obcowniki”, „urbanicje”, „nie-poskromki”, „kwietnoœæ”, „dzietnoœæ”, „bitnoœæ”, „niedomówki”, „stratygrafie”(Joanna Mueller, Zagniazdowniki) – tworz¹ szczególny s³ownik opisu œwiata(gry poetycko-lingwistyczne prowadzone tropem etycznym jak u Stanis³awaBarañczaka, którego te¿ s³ychaæ w kryptocytatowych przywo³aniach wierszy).Tak uk³adane w przestrzeni wiersza s³owa, w ruchu miêdzy wersami i znacze-niami, ujawniaj¹ nie tylko niestabiln¹ semantykê, ale tak¿e, poprzez wspó³-dzia³anie leksyki, grafii, sk³adni, staj¹ siê swoistym testowaniem s³owa w tek-œcie, jego „skrêcaniem” i „rozkrêcaniem” w wierszu („bo s³owa daje ¿e siê daj¹/ rozkrêcaæ” – przekonywa³ wczeœniej Miron Bia³oszewski). Lingwistyczne gryMueller mo¿na te¿ traktowaæ jak „woln¹ grê” s³owa w „niekoñcz¹cej siê kon-wersacji” (tak powiedzia³by Rorty), jego nieprzewidywalne miejsca w mowie,destabilizacje i inwencje znaczeniotwórcze, mo¿liwe przewartoœciowania i ró¿-nice znaczeñ. By³by tak¿e ów „nieujarzmiony s³ownik” odzwierciedleniem „chao-su cechuj¹cego wspó³czesn¹ sztukê i jêzyk”, gdy wieloœæ podmiotów i punktówwidzenia rozprasza s³owa, podwa¿a wiarê podmiotu „w integralnoœæ znaczenia,bez której idea s³ownika okazuje siê byæ iluzj¹”44. Równie¿ podwa¿anie „prawjêzyka” widoczne wœród poetów lingwistów wyraŸnie pokazuje, ¿e „rozstêpmiêdzy pisz¹cym (doznaj¹cym, wspominaj¹cym, analizuj¹cym doznawaniei wspominanie) i uobecnionym w pisaniu – co podkreœla Danuta Ulicka – niezniknie za spraw¹ magicznego zaklinania s³ów (anagramatycznego, pozarozu-

64 El¿bieta D¹browska

44 E. Rewers, S³ownik i rozproszenie, [w:] Sztuka i estetyka po awangardzie..., s. 36.

mowego, grafemicznego, etymologicznego), przywracaj¹cego ich domnieman¹pierwotn¹ wartoœæ ikoniczn¹”45 („neolingwizm magicznych niespe³nieñ”, jakbyrzecz poetycko okreœli³ Jakub Winiarski).

Wszelkie zatem „pozarozumowe jêzyki”, „dziwad³a”, „twory-potwory”, „sa-moswoje kszta³tki”, „w³asnomowy” „snomowy”, „surrealingwistyczne dekon-strukcje” by³yby z jednej strony sposobem odstêpowania od konwencjonalnychznaczeñ, z drugiej zaœ jednak pokazania sytuacji podmiotu stale „re¿yserowane-go” przez jêzyk i kulturê („jêzyk mówi nami”)46. Z tego punktu widzenia zna-czenia nabieraj¹ bio-grafie s³owa w u¿yciu, semantyczne prowokacje w ruchutekstów i podmiotów, w nieustannej zmianie tradycyjnych „biegów jêzyka”(„Tekstcytacje neolingwizmu”47). Dobrym tego przyk³adem s¹ poetyckie kom-pozycje Anety Kamiñskiej (Zapisz zmiany), które sk³adaj¹ siê z e-mailowo pro-wadzonej korespondencji prywatnej (zebranej i wydanej w wersji papierowej).Sama forma zapisu rzeczywistoœci (datowany dziennik zdarzeñ i sytuacji: „roz-dzia³y”, „dni” „tygodnie” „miesi¹ce”, „przystanki”, „wyjœcia”, „przejœcia”)wprowadza jednoczeœnie dane i naddane figury (tekstu i myœli), które w zwi¹z-kach s³owa i zapisu tworz¹ zaskakuj¹ce efekty zbie¿noœci i rozbie¿noœci zna-czeñ. Lekcje jêzyka (lektorka Aneta uczy polskiego) okazuj¹ siê tekstem i pre-tekstem rozmów o kulturach, emocjach, uczuciach, wartoœciach, rozumieniachi nieporozumieniach. Co te¿ oznacza, ¿e „zapisane zmiany” nie tylko informuj¹o postêpach w nauce jêzyka, ale poprzez to, co zdarza siê w jêzyku (formy po-prawne, b³êdy, przejêzyczenia, powtórzenia) pokazuj¹ te¿, co zdarza siê posta-ciom wœród jêzykowych interakcji, gdy „mówimy siebie” w pojedynczej liczbiealbo poznajemy siê w dialogu z innymi: „mówi, mówiê, zapisujê, œniê, mylê siê,

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 65

45 D. Ulicka, Ja czytam moje czytanie, [w:] Narracja i to¿samoœæ (II), red. W. Bolecki, R. Nycz,Warszawa 2004, s. 178.

46 Por. P. Marecki, Tekstowa partytura. O uwerturze do „Arwa” Stanis³awa Czycza, [w:] Teks--tura..., s. 151. Zob. te¿ Czyczujemy, [w:] Tekstylia..., s. 368–369. Wskazuje siê tutaj na te „czy-czowe tematy”, które wywar³y wp³yw na formacjê „roczników siedemdziesi¹tych”: „rzeczywisto-œci nie da siê opisaæ”; „egzystencja ma charakter fikcyjny”; „widmowoœæ i fantazmatycznoœæ do-œwiadczeñ”; „dekonstrukcja jêzykowych konwencji”; „jêzyk gry i aberracyjnej komunikacji”;¿ycie w œwiecie „braku i utraty”; „œwiat to mechanizm przemocy”; „alienacja i wycofanie jest je-dynym buntem wobec degraduj¹cej rzeczywistoœci”. Por. M. Zaleski, Co dalej?..., s. 98; J. Muel-ler, Czy istnieje jeszcze poezja lingwistyczna, [w:] Gada!zabiæ?..., s. 226–233. Autorka wskazujena ró¿ne przypadki i odmiany lingwizmu, m.in.: poezjê surrealingwistyczn¹ (Andrzej Sosnowski,Jacek Gutorow, Rados³aw Kobierski, Roman Honet, Kuba Niklasiñski – „poeci ci tropi¹ tajnepowi¹zania s³ów i rzeczy”); poezjê lingwizuj¹c¹ (M. Cyranowicz, K. Siwczyk, A. Podczaszy,Marcin Cecko: neologizmy, „ujêzycznienia” i „przejêzycznienia”, rozluŸnione „³¹czliwoœci” lek-sykalne, „obna¿anie i rozbrajanie skorupy s³ów”). Zob. te¿ P. Kozio³, Ile lingwizmów? Ile Lingwi-zmów? (s. 233) oraz J. Winiarski, Neolingwizm magicznych niespe³nieñ (s. 260), [w:] Gada!za-biæ?... („neolingwizm magiczny” odnosi Winiarski do poezji Katarzyny Hagmajer).

47 Zob. przyk³ady poezji lingwistycznej (intertekstualnej) w Gada!zabiæ?...

mylê, wczeœniej, póŸniej, uczê siê, uczê, raniê siê, piszê, nie rozumiem, powta-rzam, powtarzam siê, œni mi siê, piszê, mówi¹, pamiêtam, nie pamiêtam, jeszczeraz, mieszam, œniê siê, œpiê, robiê b³êdy, zawsze, nigdy” (Aneta Kamiñska, Za-pisz zmiany).

rozdzia³ 1. wejœcie 1.

dzieñ 1.

markusowi steinerowiaustriacy nies¹ ani sympatyczni ani uprzejmy anetamaracjê zawsze jadê dowiedeñ na weekend wieczoremaneta idziedo kina aneta niepije alkohol i nie je oliwki kogokochaaneta

rozdzia³ 9.

dzieñ 14.

grupie po.etycznej (po wyjœciu)wychodzê (z siebie, z za³o¿enia)

(joanna mueller)metroœwiêtokrzyska pró¿na osiemto musi byæ jêzyk fleksyjny co robiæ z tak piêknie zaczêtym ¿yciem dzwoni kasiaidziemy [...] wszyscy polacy s¹ poetami a reszta ale okno by³o zamkniête mówi poniemiecku co to za martwe podmioty tam s¹ pasy w wiedniu ale z insbrucku [...] ko-niec epoki szwole¿erów wtedy mo¿na by³o tylko metaforamicorobicieszukamy wyjœciaewakuacyjnegozsytuacjinastêpne drzwi na prawoaneta_kamiñska 24.01.2003(ale tam jest pub golfowytonastêpne)

(Aneta Kamiñska, Zapisz zmiany)

Ju¿ samo zapisywanie codziennej interakcji „ze œwiatem” w elektronicznymjêzyku (i ortografii), ale te¿ w poetyckiej formie wiersza, ka¿e inaczej widzieæ

66 El¿bieta D¹browska

tematyczne w¹tki. Zw³aszcza, gdy tytu³owa dyspozycja wziêta z komputerowe-go menu („zapisz zmiany”) staje siê w wersji papierowej swoistym archiwizo-waniem e-mailowej korespondencji, razem z rejestracj¹ coraz to innych warian-tów tekstowych („wejœcia” i „wyjœcia” z elektronicznej poczty, recyklingi,kasowanie, tworzenie nowych wersji48). Nak³adaj¹ce siê tutaj treœci, rozmaite„przejêzyczone” s³owa i znaczenia, bior¹ udzia³ w przestrzennej inscenizacji„pokawa³kowanych” tematów i dialogów postaci. Ów ruch form odzwierciedlate¿ nieustanne przemieszczenia siê s³owa i podmiotu w œwiecie zmiennych rze-czywistoœci, niespójnych i niepewnych egzystencji („zawsze w przejœciu”49).W³¹czone do semantyki wiersza motta „jêzyk, to ma³e wszystko, / mój i polski.(piotr sommer)”; „obcych jêzyków uczymy siê od przekleñstw / ty mowy wierszaja jêzyka / mi³oœci (pawe³ kozio³)” – poszerzaj¹ kontekst odniesienia podmioto-wych doœwiadczeñ z jêzykiem i w jêzyku, uk³adaj¹ to¿samoœæ „ja” miêdzy jê-zykami (w³asny/kulturowy), uwydatniaj¹ niewspó³miernoœæ wyra¿ania i do-œwiadczenia (mowa wiersza a mowa mi³oœci).

Gdyby rozmaite eksperymenty z jêzykiem, poetyk¹ i przedstawianiem zoba-czyæ w szerokiej perspektywie wieloŸród³owych inspiracji twórczych, to oka¿esiê, ¿e najbli¿ej owej wielorakoœci bêdzie formu³a: sztuka mo¿e „wch³on¹æw siebie ka¿dy rodzaj jêzyka”50. Sztuka „ogarniania i eksploatowania jak naj-szerszego spektrum wypowiedzi” by³aby jednoczeœnie swoist¹ odpowiedzi¹twórcy na wieloœæ doœwiadczeñ i ró¿norodnoœæ materii gotowych do u¿yciai przetworzenia51. Rozleg³y kulturowo pejza¿ semiotyczny mo¿e wiêc insceni-zowaæ treœci poprzez uchylanie linearnych zwi¹zków na korzyæ wielowarstwo-wych kombinacji („palimsestowe happeningi”), które nie tylko skupiaj¹ „s³owamobilne”, ale otwieraj¹ je jednoczeœnie na rozmaite interakcje leksykalne, stylo-we, tekstowe52. To mog¹ byæ oryginalne projekcje „uwalniania s³owa” z uk³a-

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 67

48 Zob. P. Kozio³, Instrukcja obs³ugi ver. 2.0, [w:] Gada!zabiæ?..., s. 274–275 (recenzja tomikuKamiñskiej Zapisz zmiany).

49 Zob. M. Carlson, Performans, Warszawa 2007, s. 221.50 Zob. A. Skrendo, Tadeusz Ró¿ewicz i granice literatury, Kraków 2007.51 T. Kunz, „Próba nowej ca³oœci”. Tadeusza Ró¿ewicza poetyka totalna, [w:] Przekraczanie

granic. O twórczoœci Tadeusza Ró¿ewicza, red. W. Browarny, J. Orska, A. Poprawa, Kraków2007, s. 16. Styl Ró¿ewicza okazuje siê tak¿e wa¿n¹ lekcj¹ dla neolingwistów, którzy i z tegoŸród³a czerpi¹ inspiracje. Zw³aszcza „mediacyjny teatr przedstawienia” Ró¿ewicza by³by tutajszczególnym doœwiadczeniem poetyckim, gdy „s³owa wizualne” i „s³owa przestrzenne” wchodz¹w tekstotwórcze interakcje a jednoczeœnie daj¹ wyraz wspó³czesnej rzeczywistoœci kulturoweji podmiotowej (zob. Zawsze fragment; no¿yk profesora, Szara strefa – zamazania, skreœlenia, aso-cjacyjne nawarstwienia). Por. A. Krajewska, Dyskurs performatywny w literaturoznawstwie,„Przestrzenie Teorii” 2008, nr 9. „Nic nie tkwi w tekœcie raz na zawsze” (s. 160).

52 Por. L. Manovich, Jêzyk nowych mediów, t³um. P. Cypryañski, Warszawa 2006.

dów obowi¹zkowych (np. futurystyczno-dadaistyczne koncepty, neologizmy,„nowoznaczenia”, „nowobrzmienia”), jak w poezji Marii Cyranowicz, JoannyMueller, Marcina Cecki czy Micha³a Kasprzaka albo s³owne otwarcia „nieogra-niczonej semiozy”, jak w wierszach Jaros³awa Lipszyca (bólion w kostce; Po-czytalnia). Podmiot umieszczony w „labiryntach mowy” w strefie „niepoczytal-nego jêzyka” mo¿e wiêc doœwiadczyæ jego reakcji bezpoœredniej, gdy ten„œmieje siê z za-rozum-ia³ego [...] cz³owieka, próbuj¹cego go ujarzmiæ i przy-szpiliæ, i wci¹¿ uczy go pokory wobec mowy, która nie tylko nie jest bezbronn¹zwierzyn¹ schwytan¹ przez myœl-iwego, ale w dodatku wci¹¿ na nowo wpêdzajego myœli w ob³êdne pomieszanie [...]”53.

zêby_zobacz_zi¹b_zr¹b_zbyæwrak-wrze_wrabia_warkot_wargusta_ustaæ_urwaæ-ubraæ_ubarwiætrwoni_trwa_trawa_trawienie[...]frazes_fryzura_frajer_farba_fasada_fasonekstra_ester_eklekt_elekt_elektrondrobina_drapie-drze_dr¿y_dni_dno_cieñ_cienki_ciapki_ciarki_cierpi_ciasno_braæ_brat_brak_bat_basta-bastion_bestiaastma_astra_atrapa_aplauz_atak_antrakt

(Maria Cyranowicz, pos³owoki – pi¹ty_element_to_fiksja)

S³owo „poddane nowej technologii zapisu”54, przepisane z ekranu na „futury-styczny papier” (e-papier/p-papier) dzia³a jednoczeœnie w zró¿nicowanej prze-strzeni medialnej (gry s³owem, pismem, kszta³tem). By³oby to tak¿e doœwiadcze-nie nieustannej „restrukturyzacji” elementów ju¿ istniej¹cych w s³owniku, te¿tradycji literackiej, st¹d Ÿród³a inspiracji zarówno w doœwiadczeniach poetykawangardowych, jak te¿ lingwistycznych55. Kiedy jednak praca ze s³owem maujawniæ „nierzeczywistoœæ” jêzyka, wtedy eksponuje siê przede wszystkims³owa w izolacji (niezwi¹zane ani znaczeniem, ani sensem), z wyrazistym pod-kreœleniem g³ównie ich materialnoœci, inaczej ni¿ w normalnym porozumiewa-niu siê, gdy – zauwa¿a Fredric Jameson – „usi³ujemy poprzez materialnoœæ

68 El¿bieta D¹browska

53 Zob. Gada!zabiæ?..., (tu: T. Hrynacz, Pochód konstruktów Marii Cyranowicz, J. Mueller,Czy istnieje poezja Lingwistyczna ..., s. 232, A. Wolny-Hamka³o, Wykupiæ go z mafii).

54 W. Ong, Oralnoœæ i piœmiennoœæ. S³owo poddane technologii zapisu, przek³. J. Japola, Lublin1982.

55 Zob. B. Œniecikowska, S³owo – obraz – dŸwiêk. Literatura i sztuki wizualne w koncepcjachpolskiej awangardy 1918–1939, Kraków 2005, a tak¿e, A. Œwirek, W krêgu wspó³czesnej poezjilingwistycznej, Zielona Góra 1985.

s³ów (ich dziwne brzmienie albo postaæ drukowan¹, odcieñ g³osu albo szczegól-ny akcent i tym podobne) dojrzeæ ich znaczenie. Gdy gubimy sens, materialnoœæs³ów staje siê obsesyjna [...]: znacz¹ce, które utraci³o swoje znaczone, prze-kszta³ca siê po prostu w graficzny obrazek”56. S³owo – obraz – dŸwiêk (wierszegeometryczne, graficzne, dŸwiêkowe, sztuka interaktywna, estetyka oralnoœci)57

tworz¹ szczególne figury tekstu, ale te¿, poprzez interaktywne formy, kompo-nuj¹ semantycznie pojemn¹ figurê myœli. W tym obrazowaniu czytanie tracisw¹ dominacjê, ustêpuje miejsca postrzeganiu; czytelnik staje siê widzem, zo-staje niejako zmuszony do innego stylu wejœcia w akcjê58. Jeœli miar¹ gry jêzy-kowej bêdzie sytuacja podmiotu w ju¿ omówionym œwiecie („rozrastaniei p¹czkowanie” tekstów), wówczas te¿ podmiotowe doœwiadczenie tekstowejegzystencji („metapokolenie”) prze³o¿y siê na doœwiadczenie fikcji i nierealne-go bytu („czyli zawsze cytat”; „a ty gdzie jesteœ / za tekstem / przed tekstem /czy w tekœcie / no wiesz”).

[...] Pytaszco znacz¹ te dwie przed te dwieu do³u dwie za i ponadniedostrzegalne prawiekreseczki Ta nieod³¹cznaod kpiny ironii Metarameczka Za szk³emw rozbitym lustrze ŒladChocia¿ w epoce utraconejNiewinnoœci Kochamy siê(zosta³a nazwa a kolcewci¹¿ bol¹ bol¹bol¹Naprawdê.

(Joanna Mueller, Metapokolenie – Somnambóle fantomowe)

dotyktaktyków poznasz po ³amanius³owa gramatyk¹ wyj¹tków sensualnymsensem somantyk¹ blasfemii poprawnoœcib³êdem codziennie od nowa notuj¹ jej g³odowyjêzyk rzeczy w³asnych niewiele nazw¹ jepo imieniu chwilowe lokum samotnerozkojarzeniówka spisany z rozwi¹z³ych

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 69

56 F. Jameson, Postmodernizm i spo³eczeñstwo konsumpcyjne..., s. 205.57 Zob. A. Hejmej, Tekst (dŸwiêkowy) Mirona Bia³oszewskiego, „Przestrzenie Teorii” 2005,

nr 5; J. Chojak, Grafia a iluzja mowy potocznej, [w:] Pisanie Bia³oszewskiego...58 Zob. M. Dawidek-Grylicka, dz. cyt., s. 135. R. Piêtkowa, dz. cyt.

powi¹zañ apokryf przeœcierade³ ma³a si³aprzebicia w liniach papilarnych tylko trochêufnoœci: ka¿dy œwiat ma dwa koñce i dwies¹ pêkniête monady w otwartym solipsiscia³a zderzone symultanicznie wykrocz¹[...]

(Joanna Mueller, wygnañcy bogów umieraj¹ m³odo – Zagniazdowniki)

Ogl¹dana z tej perspektywy sk³adnia powtórzenia (cudzys³owy, metateksty)pokazuje zatem ten rodzaj gry z jêzykiem, która to gra eksponuj¹c regu³y jêzykai gramatyki podkreœla „niewzruszonoœæ prawa powszechnego” ale – w³aœnieprzez styl podkreœlenia – dzia³a równie¿ „jako parodystyczne simulacrum Prawa.Ani odwrócenie, ani obalenie, lecz przekszta³cenie prawa w simulacrum” („Grato parodia rzeczywistoœci, ironiczna zemsta na Prawie” – powie Micha³ Pawe³Markowski59). W tym kontekœcie ogl¹dana „gra w s³owa i s³ówka” mo¿e byæform¹ ekspozycji jêzykowych automatyzmów („gotowe tworzyd³a”), a jedno-czeœnie prób¹ wytr¹cania ich z „mowy zwi¹zanej” (dekonstrukcje frazeologiz-mów, udziwnione kontaminacje, zniekszta³cone formy). Dzia³aj¹ca wówczasz zaskoczenia „stylistyka afektywna” (jakby o tym powiedzia³ Riffaterre) nietylko podnosi skalê ekspresji wypowiedzi, ale zmienia te¿ treœci i charakter„rozbitych zwi¹zków”.

wyratuj mnie z powodzi tandetnych poruszeñzbyt ³atwo wpadaj¹cym w ucho lejtmotywem, borzucona z nag³a na g³êbok¹ wodêutonê z brzytw¹ w zêbach ci¹gn¹c œwiat za nogê

(Marta Podgórnik, Lipiec – Paradiso)

Semantycznie wygrywane zwi¹zki frazeologiczne („utonê z brzytw¹ w zê-bach”, choæ „ton¹cy brzytwy siê chwyta”) naruszaj¹ bierne strony jêzykowychschematów („zbyt ³atwo wpadaj¹cym w ucho lejtmotywem”) i w u¿yciu pod-miotu staj¹ siê wyrazem mowy indywidualnej (g³os w³asny i przestrzeñ reflek-sji). Zmiana ujêcia konwencjonalnego zwrotu odmienia zarówno sytuacjê „sa-momówi¹cego” jêzyka, jak te¿ sytuacjê mówi¹cego podmiotu:

podobno jestem trudny do zgryzieniajak dziki orzechnikt siê ze mn¹ nie mo¿e dogadaæ¿ycie nie jest literatur¹powiadaj¹ miludzie doœwiadczenibardzo przepraszam

70 El¿bieta D¹browska

59 M. P. Markowski, Anatomia ciekawoœci..., s. 58–59.

znajdŸcie mi surowsz¹ dyscyplinêni¿ kaganiec poezjiktóry wsadzi³em sobie na pyskdobrowolnie

(Andrzej Szmidt, Bardzo przepraszam – Wiersze wybrane)

Ruch miêdzy zgodnym a niezgodnym zwi¹zkiem (udziwnione z³o¿enia, lite-ralne a metaforyczne) w szczególny sposób organizuje te¿ znaczeniowe mody-fikacje: „meta rzutem oka na taœmê widnokrêgu”, „teatr mo¿e byæ na œwiecznikui przy œwiecach” (Andrzej Sosnowski); „Ezra pub”, „lepszy bo nie ma tegoz³ego, co by na dobre nie wysz³o. Wysz³o szyd³o z worka. / Nie taki diabe³ stra-szny, jak go maluj¹”, „niewiele wiem, bo niewiele jem” (Darek Foks); „niewszystko jedno niejedno bywa³o wszystkim teraz albo na zawsze” (Adam Wie-demann); „Mickiewicz [...] – s³owotwórca / Genialny, rajski orzech do zgryzie-nia” (Tomasz Majeran)60. Ju¿ samo w³¹czenie obiegowych formu³ do poetyc-kiego jêzyka, na przekór s³owom i znaczeniom, zawsze wywo³uje dysonans,zw³aszcza gdy „semantyczne inwersje” przemieszczaj¹ elementy stabilnychuk³adów (roz³¹cznoœæ, niejednolitoœæ, dezintegracja „zrostów”), zniekszta³caj¹artykulacjê i zaburzaj¹ logikê skojarzeñ (poczucie kulturowego zakorzenieniaw wartoœciach „a zarazem wyobcowane z nich”61). Z jednej strony „jêzykowyobraz œwiata” wnosi do tekstu uzgodnione potocznie widzenie rzeczywistoœci(antropologiczny wymiar stylu), z drugiej zaœ dekomponuje jêzykowo-mentalnestereotypy, znaki i wartoœci (rezregulowania treœciowo-leksykalne). Przekszta³ceniaobejmuj¹ zatem i jêzykowe klisze (potoczne/poetyckie), i semantykê przestrzeni,w której dzia³aj¹ („interpretacje lingwistyczne”62). Ich „podwójna natura” spra-wia, ¿e graj¹ równoczeœnie sw¹ „form¹ wytart¹” w potocznej komunikacji,a równoczeœnie wyj¹tkowo siln¹ „kumulacj¹ sensów i poetyckich mo¿liwoœci”– podkreœla W³odzimierz Bolecki. „Okazuje siê – mówi dalej badacz – ¿e jêzykpotoczny ze wszystkimi fa³szywymi etymologiami, sztucznymi i myl¹cymi ze-stawieniami brzmieñ i znaczeñ wykorzystywany jest do mówienia o rzeczywi-stoœci przez rozmaite formy zbli¿eñ, kontrastów, podobieñstw i analogii63.

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 71

60 Macie swoich poetów. Liryka polska urodzona po 1960 roku. Wypisy, wybór i oprac. P. Du-nin-W¹sowicz, J. Klejnocki, K. Varga, Warszawa 1996.

61 S. Greenblatt, Rezonans i zachwyt, [w:] Teorie literatury XX wieku. Antologia, red. A. Bu-rzyñska, M. P. Markowski, Kraków 2007, s. 579.

62 W. Chlebda, Szkice o skrzydlatych s³owach. Interpretacje lingwistyczne, Opole 2005. Zob. te¿A. Pajdziñska, Interpretacje w jêzyku, „Postscriptum” 2004/2–2005/1 (48–49). „Jêzyk z jednej stro-ny narzuca swoim u¿ytkownikom okreœlon¹ konceptualizacjê rzeczywistoœci – przypomina Paj-dziñska – z drugiej strony umo¿liwia wyjœcie poza jej ramy, przezwyciê¿enie ograniczeñ” (s. 217).

63 W. Bolecki, Pre-teksty i teksty. Z zagadnieñ zwi¹zków miêdzytekstowych w literaturzepolskiej XX wieku, Warszawa 1991, s. 220.

Retoryczno-aksjologiczne gry (skojarzenia/rozkojarzenia/kontaminacje/dysonan-se) anga¿uj¹ w szczególny sposób sta³e i zmienne pola znaczeñ, powoduj¹, ¿e„pary s³ów bliskich i zarazem ró¿nych” wchodz¹ – jak powie Roland Barthes –w „trudn¹ komunikacjê lub j¹ porzucaj¹ [...] w³¹czaj¹ siê b¹dŸ dystansuj¹” i niechodzi ju¿ tylko „o przeciwieñstwo (dwóch s³ów), lecz o rozdŸwiêk (wewn¹trzs³owa) [...]. Tym sposobem miêdzy s³owami, a nawet wewn¹trz s³ów przechodzi«nó¿ wartoœci»”64.

budda buddzie ze ³ba nie ujdziebudda dozna³ oœwiecenia pod fig¹ z makiemCo jest mydlitwa?bezczyszczeniecz³owilk cz³owilkowipsojrzeniem[...]PRZEKAZANIEnie cudzo³ó¿przyjmuj u siebierównoœæ równoœci nie ma nawet na równikuco dopiero na równole¿nikuwysoki stylkrótkie nogiale d³ugie rêcetn¹cy siê chwyta brzytwy omamaz³ote myœlimaj¹ du¿e œrodkiwysz³o szyd³o z workawróci³y nici[...]WYZNAWCY CELIBATUWiedz¹ jakim dobrem jest rodzina

(Piotr Sobolczyk, Pierrformyzmy – Dywan Pierrota)

Aforystyczna „energia s³owa”, przedrzeŸnianie konwencji, semantyczne roz-ci¹ganie jêzyka mo¿e byæ tylko estetyczn¹ zabaw¹ (estetyka, nie pragmatykastylu), albo zmuszaniem jêzyka „do osobliwego percypowania œwiata i jemutylko w³aœciwych kontaktów z otoczeniem”65. Wszelkie zak³ócenia etymolo-

72 El¿bieta D¹browska

64 R. Barthes, Roland Barthes, przek³. T. Swoboda, Gdañsk 2011, s. 141.

65 J. Klejnocki, dz. cyt. Zob. te¿ R. Nycz, Dwie strategie pisarskie, [w:] Literatura jako troprzeczywistoœci. Poetyka epifanii w nowoczesnej literaturze polskiej, Kraków 2001, s. 225 (kon-tekst twórczoœci Bia³oszewskiego, charakter jego pisania, które Nycz analizuje, pozwala uchwy-ciæ ogólne podobieñstwa i indywidualne ró¿nice w zakresie gier uprawianych przez neolingwis-

giczne, gry emocjami i wartoœciami mog¹ prowadziæ „tymczasowe s³owo”w sprzeczne uk³ady i niepewne Ÿród³a sensów. Nierzadko te¿ ów „lingwistycz-ny ekspresjonizm”66 dra¿ni kontrastywn¹ stylistyk¹, prowokuje estetyczne odwró-cenia, ale te¿ uwra¿liwia na etyczne skutki mowy (nowa estetyka stylu jako„skok ku innym regionom jêzyka i podmiotu”67).

Taka sytuacja dotyka tak¿e antyfrastycznych tonacji wypowiedzi czy paro-dyjnego powtórzenia patetycznych gatunków (np. ody, elegie, hymny, litanie,modlitwy):

b³ogos³awiona codzienna piesza pielgrzymka na targb³ogos³awieni spoceni, nieustaj¹cy w liczeniu pielgrzymi[...]b³ogos³awiony obrót tandet¹ i zbijanie fortuny na bezmyœlnoœci[...]b³ogos³awieni, którzy widz¹c to piek³o – wêdruj¹c ogl¹daj¹,targuj¹c kupuj¹bywaj¹ okradzeni albo kradn¹ sami,dusz¹c siê s¹ duszeni,wróciwszy do domów,na pergaminach dyskietek rzeczy widziane opisuj¹albowiem sami opisani zostan¹pawe³ lekszycki. doc. 29.06.02.

(Pawe³ Lekszycki, kicz – Wiersze przygodowe i dokumentalne)

Dobrze tu s³yszane „gotowe jêzyki” poœwiadczaj¹ i swoj¹ powszechnoœæ i za-razem swoj¹ „archaicznoœæ” – nieprzystawalnoœæ s³owa do rzeczy, któreopisuj¹. Obecne w wierszu frazeologizmy, a tak¿e leksyka kojarzona z religijnymstylem i gatunkiem wypowiedzi (tok litanijny) prowokuj¹ nieoczekiwane napiê-cia treœciowo-semantyczne. Anaforyczna rytmizacja, gra miêdzy wznios³yma przyziemnym stylem (sacrum/profanum) daje te¿ szczególny obraz sparodio-wanego œwiata. Oto „³adotwórczy” paradygmat kultury zostaje naruszony przeznieoczekiwane zwroty akcji i poddany ocenie nowej rzeczywistoœci (ka¿dy wersstaje siê niejako dysonansowo prowadzon¹ gr¹: wysoka retoryka modlitwy a nis-kie rejestry rzeczywistoœci, do której siê odnosi). Litanijny katalog modlitew-nych wyliczeñ (antyfrastyczne/oksymoroniczne) dzia³a przeœmiewczo i saty-

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 73

tów, ich style kontaktowania siê z poezj¹ lingwistyczn¹ poprzedników); T. Cieœlak, Neolingwiœciwarszawscy...

66 Zob. W Bolecki, Pre-teksty i teksty..., s. 214–221; A. Pajdziñska, Frazeologizmy jako two-rzywo wspó³czesnej poezji, Lublin 1993; Kreowanie œwiata w tekstach, red. A. M. Lewickii R. Tokarski, Lublin 1995.

67 B. Witosz, Estetyzm, antyestetyzm, anestetyzm – refleksy pluralizmu wartoœci wspó³czesnejestetyki w stylu polskiej prozy koñca XX wieku, „Stylistyka” XI, 2002.

rycznie („b³ogos³awiona si³a mot³ochu”; „b³ogos³awione zbijanie fortuny nabezmyœlnoœci [...] na nijakoœci gustu i dobrego smaku”; „b³ogos³awione zgni³eowoce”; „b³ogos³awione dwustronne uœmiechy”; „b³ogos³awione k³ótnie prze-kupek”). Gra „odwrócon¹ retoryk¹”68 s³u¿y przede wszystkim uwydatnieniui demaskacji okreœlonego modelu kultury, jej nowego wymiaru sacrum, któreLekszycki parodiuje.

Naœladowcy i przeœmiewcy (imitatorzy, ironiœci), graj¹cy na cudzych reje-strach mowy i uprawiaj¹cy ró¿ne odmiany mimesis (jêzykowa, krytyczna, ko-miczna) nie tylko wyzyskuj¹ style tradycji (dawne/wspó³czesne), ale traktuj¹te¿ literaturê (kulturê) jak pole doœwiadczeñ artystycznych. Mo¿na bowiemw „cudzo¿ywnych formach” zobaczyæ rozmaite gry i zabawy wzorcem, jegopowa¿ne i niepowa¿ne powtórzenia retoryczno-wyobraŸniowych stereotypów(stylizacje polemiczne, ironiczne, satyryczne) albo zupe³nie wywrotowe treœcipierwotnych wersji i tonacji (od powagi do œmiechu69). Zaburzone decorum70,znaki przejœcia w sferê innej estetyki i innego stylu przekazu organizuj¹ te¿ innedoœwiadczenia z tekstem i jêzykiem. Przy czym rozbijanie „stosownych form”nie tylko eksponuje owe znaki stosownoœci, ale przede wszystkim je dekompo-

74 El¿bieta D¹browska

68 B. Allemann, O ironii jako o kategorii literackiej, przek³. M. Dramiñska-Joczowa, „Pamiêt-nik Literacki” 1986, z. 1, s. 234.

69 T. Cieœlak, Ludycznoœæ roczników 60. i 70., [w:] tego¿, W poszukiwaniu ostatecznej tajemni-cy... Por. E. Balcerzan, Adam Mickiewicz – poeta XX wieku [w:] Ksiêga Mickiewiczowska. Patro-nowi uczelni w dwusetn¹ rocznicê urodzin 1798–1998, red. Z. Trojanowiczowa, Z. Przychodniak,Poznañ 1998.

70 Zob. komiks A. Spigelmana, Maus. Opowieœæ ocala³ego, t. 1: Mój ojciec krwawi histori¹,t. 2: I tu zaczê³y siê moje k³opoty, Kraków 2001 (rysunkowa „opowieœæ” o ocaleniu z Zag³ady).Art Spiegelman, pisarz i rysownik, urodzony po wojnie, opowiada historiê swego ojca polskiego¯yda ocala³ego z Zag³ady. „[...] Spiegelman zestawia ze sob¹ dwie p³aszczyzny czasowe:pierwsz¹, któr¹ jest opowieœæ W³adka o jego dramatycznych doœwiadczeniach z Auschwitz,obozowej rzeczywistoœci w codziennej walce o przetrwanie [...], druga zaœ, to relacja Artaprzenosz¹ca czytelnika w realia wspó³czesnej Ameryki, do domu rodzinnego [...]. Powoli,wchodz¹c w rytm opowieœci, poznajemy kolejne losy jej bohaterów: od przybycia ojca do obozuAuschwitz po czasy nam wspó³czesne. Spiegelman opowiada swoj¹ historiê ze szczeroœci¹i prostot¹, unikaj¹c narzucaj¹cego siê patosu, tworzy ksi¹¿kê przemawiaj¹c¹ do czytelnika swoj¹odwag¹ i poruszaj¹c¹ sugestywnoœci¹ obrazowania”; „Przyznajê od razu: komiksów nigdy nieogl¹dam – mówi Jerzy Jarzêbski. – Tymczasem dostawszy Maus do r¹k, przeczyta³em jenatychmiast od deski do deski [...]”; „Spiegelman pos³uguje siê kontrastem i skrótem, by oddaædramaturgiê wydarzeñ – mówi Mariusz Czubaj. – A taki stopieñ komiksowej kondensacji jestw³aœciwie nieosi¹galny ani dla pisarza ani dla filmowca”; „Maus jest ksi¹¿k¹ – komentujeUmberto Eco – od której nie mo¿na siê oderwaæ. Kiedy dwie myszy mówi¹ o mi³oœci, jesteœporuszony, kiedy cierpi¹ – p³aczesz. Powoli w trakcie tej ma³ej przypowieœci zawieraj¹cej w so-bie cierpienie, humor i codzienne wybory ¿yciowe zostajesz poch³oniêty przez jêzyk wschod-nioeuropejskiej rodziny i wci¹gniêty w hipnotyzuj¹cy rytm narracji [...]” (z czwartej stronyok³adki t. 2).

nuje, nierzadko prowokacyjnie zwracaj¹c uwagê odbiorcy na z³o¿one zjawiskawspó³czesnego œwiata i skomplikowane sytuacje podmiotu. Z jednej stronymamy wiêc zak³adanie „jêzykowych masek” (robionych równie¿ ze stylów histo-rycznych), z drugiej zaœ powtórzenie (intertekstualne imitacje) jako inicjowanie dia-logu o „starych porz¹dkach” i dekonstrukcje „rz¹dów oczywistych wartoœci”.

W sobie siê pogr¹¿y³ Niewyra¿alny, nad stworzeniem swoim zamyœli³, co ca³e z ga-dania jest zrobione, z oddechu w s³owa odzianego, z tego, co przecie¿ wiecie! Nic tyl-ko „S³owo na pocz¹tku” i „fiat”, „Niech siê stanie!” – jakbyœmy z komputera wszys-cy wynikli, gdzie samymi s³owami wszystko siê stwarza! I zapragn¹³ raz StwórcaNIE MOW¥, lecz mi³oœci¹ byt uprawiaæ! [...] ca³kiem nowy Wszechœwiat móg³byz tego wytrysn¹æ, lepszy mo¿e, piêkniejszy od tego, któren ze s³owa powsta³?

(Lidia Amejko, ¯ywoty œwiêtych osiedlowych, s. 29)

Styl liberacki – miêdzy liberatur¹ medium elektronicznym.

Sztuka interaktywna

Przestrzenne kompozycje (kszta³ty, litery, pismo, grafia, symbolika wyrazu)dzia³aj¹ szczególn¹ semantyk¹ form wizualnych i poprzez rozmaite gry „miê-dzy literami” projektuj¹ te¿ wielowymiarowe teksty artystyczne71. By³by tozatem liberacki styl tworzenia (wytwarzania), którego dominant¹ jest „estetykatotalna” dzie³a literackiego – mówi Katarzyna Bazarnik. Tutaj „rysunek czyniezadrukowana powierzchnia kartki maj¹ walor poetyckiej metafory a typogra-fia podniesiona zostaje do rangi pe³noprawnego œrodka stylistycznego. Material-ny wolumin, dowolnego kszta³tu i konstrukcji, przestaje byæ neutralnymnoœnikiem tekstu, staj¹c siê integralnym sk³adnikiem dzie³a – jego czasoprze-strzennym fundamentem formowanym przez pisarza na równi ze œwiatamiwykreowanymi w jêzyku”72. Ów styl „liberacki” by³by te¿ efektem oryginalne-go „splotu” treœciowo-formalnego, którego zasadnicza wartoœæ kszta³tuje siê

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 75

71 Zob. T. S³awek, dz. cyt., s. 41; R. Lebda, Funkcje znaków graficznych w tekœcie literackim,„Jêzyk Artystyczny”, t. 1, red. A. Wilkoñ, Katowice 1978. „Architektonika graficzna odgrywaznaczn¹ rolê w poezji, zw³aszcza dwudziestowiecznej – pisze autorka. Uk³ad graficzny, jego od-chylenia od normy tradycyjnej maj¹ nie tylko walor estetyczny, ale w powi¹zaniu ze struktur¹utworu maj¹ w niej okreœlon¹ funkcjê i znaczenie. Poeta daj¹c utworowi pewien uk³ad graficzny,odwo³uje siê do motywowanej pozajêzykowo konwencji kulturalnej” (s. 38). Zob. te¿ E. D¹bro-wska, Tekst wizualny i jego interpretacja (na przyk³adzie poezji konkretnej Vaclava Havla), „Stu-dia Slavica” III, [Ostrawa] 1996.

72 K. Bazarnik, Czas na liberaturê, [w:] Z. Fajfer, Liberatura, czyli literatura totalna. Tekstyzebrane z lat 1999–2009, red. K. Bazarnik, Kraków 2010, s. 7. Zob. Od Oka-leczenia do liberatu-ry [spotkanie w krakowskim Bunkrze Sztuki 20 stycznia 2010 roku, z autorami trójksiêgu Oka-le-czenie Katarzyn¹ Bazarnik i Zenonem Fajferem, z udzia³em Agnieszki Przybyszewskiej i JanaGondowicza; prowadzenie Grzegorz Jankowicz], „Ha!art” 2010, nr 30, s. 5–14.

w sztuce interaktywnej, w „wêdrówce czytelnika od jednego s³owa”, z którego„tekst emanuje i do tego s³owa powraca” – t³umaczy Zenon Fajfer (znacz¹cyjest sam proces „odkrywania, rozbierania takiego emanacyjnego wiersza” –„jest to praca dla czytelnika, dla czytelnika dociekliwego, który nie boi siêdzia³añ interaktywnych”)73.

Zarówno praktyka pisarska Katarzyny Bazarnik i Zenona Fajfera (Oka-lecze-nie, (O)patrzenie), jak te¿ ich wyk³ady objaœniaj¹ce w³aœciwoœci sztuki liberac-kiej, ten w³aœnie zasadniczy rys poetyki odbioru podkreœlaj¹. Chodzi tutaj o od-krywanie „niewidzialnych tekstów”, które s¹ zakryte w „s³owie przestrzennym”,o projektowanie przez formê znacz¹c¹ „emocjonalnej interpretacji” lektury(„teksty widzialne zawieraj¹ w sobie zwiniête struktury tekstów ukrytych”74).Forma znacz¹ca dzia³a zatem w ca³oœci semiotycznej (litera, stronica, ksiêga,znaczenie), która – jak powie Wojciech Kalaga – jest „integralnym Ÿród³emsensów”. W³aœnie Oka-leczenie Bazarnik i Fajfera daje przyk³ad tego rodzaju„totalnego dzie³a”. Ten oryginalny „trójksi¹g”: „trzy sub-kodeksy po³¹czonew jeden” zmusza odbiorcê do „kolistoœci doœwiadczenia”: otwieranie ksi¹¿ki niema w istocie koñca, bowiem zamykaj¹c jedn¹ czêœæ, otwieramy kolejn¹. Owa„cyrkularnoœæ”, jak zauwa¿a Kalaga, komunikuje na „najbardziej podstawowympoziomie egzystencjaln¹ cyklicznoœæ œmierci, poczêcia, narodzin, œmierci,poczêcia, itd. [...]. Jednoczeœnie technika emanacyjna wprowadza czytelnikaw dodatkow¹ przestrzeñ ikoniczno-symboliczn¹ powsta³¹ miêdzy grafemem(liter¹) a leksyk¹ i sk³adni¹ pog³êbiaj¹c¹ dodatkowo wewnêtrzn¹ integralnoœætrójksiêgu: ka¿dy poziom odczytania zakorzeniony jest w poprzednim”75.

Nie bez powodu widzi siê wiêc prekursorów sztuki liberackiej wœród tych au-torów, którzy w architekturze s³owa – w wizualnej estetyce, kompozycji aleato-rycznej albo dekonstrukcji materii tekstu – projektowali sztukê lektury symul-tanicznej, przypadkowej, interaktywnej (przyk³adem pociête na paski Sto tysiêcywierszy Raymonda Queneau, Rzut koœci Mallarmégo, Kaligramy Apollinaire’a,Ulisses, Finnegans Wake Joyce’a, Gra w klasy Cortázara, Pereca ¯ycie. Instruk-cja obs³ugi, poezja konkretna, sztuka awangardowa i eksperymentalna76). Spe-

76 El¿bieta D¹browska

73 Z. Fajfer, W stronê liberatury, [w:] tego¿, Liberatura..., s. 96.74 K. Bazarnik, Liberatura: ikoniczne oka-leczenie literatury, [w:] Tekstura. Wokó³ nowych

form tekstu literackiego i tekstu jako dzie³a sztuki, red. M. Dawidek-Grylicka, Kraków 2005. Zob.te¿ Ikonicznoœæ znaku: s³owo – przedmiot – obraz – gest, red. E. Tabakowska, Kraków 2006.

75 W. Kalaga, Liberatura: s³owo, ikona, przestrzeñ, [w:] Z. Fajfer, Liberatura..., s. 12. Oka--leczenie – mówi badacz – realizuje na swój sposób postulat Mallarmégo: „Ksi¹¿ka, totalna eks-pansja litery, winna z niej wprost wydobyæ ruchliwoœæ i odstêp, rozpocz¹æ nie wiedzieæ jak¹ grê,potwierdzaj¹c¹ fikcjê” (s. 15).

76 Zob. W. Kalaga, dz. cyt., s. 16–17; K. Bazarnik, „Ksi¹¿ka jako przedmiot” Michela Butora,czyli o liberaturze przed liberatur¹, [w:] Od Joyce’a do liberatury. Szkice o architekturze s³owa,

cjalne kombinacje „uk³adów wspó³rzêdnych” – jak Zenona Fajfera dwadzieœciajeden liter – tworz¹ te¿ specjalne „modele do sk³adania” (retoryczno-wizualno--przestrzenno-akustyczne77), które graj¹ s³owem (czcionka, litera, uk³ad) w wi-docznych i ukrytych zwi¹zkach, w efektach wykonawczych, równie¿ multime-dialnych (p³yta CD umieszczona wewn¹trz ksi¹¿ki zawiera re¿yserowany przezFajfera film: komputerowo przetwarzane wersje tekstów wyjœciowych, rozwija-nie kolejnych wariantów wiersza). Typograficznie prowadzona „gra podejrzeñ”prowokuje coraz to inne „metafory ogl¹du”, anga¿uje coraz to inne strony jêzy-ka i medialnego przekazu treœci („na nowym ekranie / obejrzê ciê znów”).S³owa wiarygodne i niewiarygodne, s³owa niepewne i zaskakuj¹ce, niewyraŸnei ukrywane (zak³adki, zagiêcia, schowki miêdzy kartkami), litery i wyrazy pod-kreœlane (pogrubiona czcionka, powiêkszone odstêpy, druk rozstrzelony, kursy-wa, czcionka wyraŸna i wyblak³a, zanikaj¹ce i znikaj¹ce treœci), wizualno-jê-zykowe z³o¿enia – wspó³tworz¹ efekty „epifanii medialnej”. Przy czym warun-kiem odkrywania „tajemnicy w czytaniu” jest przede wszystkim ruch, zaœwywo³anie ukrytego „odbywa siê poprzez zapo¿yczone od nowych mediów cy-frowych operacje umo¿liwiaj¹ce niejako rozci¹ganie tradycyjnego interfejsu li-teratury – papieru. Czytelnikowi wolno zatem otwieraæ tekst, odginaæ i zaginaæstrony, zagl¹daæ pomiêdzy sklejone kartki”78 (zob. Zenon Fajfer, dwadzieœcia je-den liter):

To wszystko? Ocean i mewy i

wszystko inne. Dzbanek z iluzjami. Entuzjazm æmyopiekanej czarnym z³otem. Ale... Mi³oœæ i

inne niewygody. Agni, czas zacz¹æ ekpyrosis. Jedzmoje inicja³y. Eksplozja æmys³ówi na nowym ekranie

(Zenon Fajfer, Ars poetica – dwadzieœcia jeden liter)

Dzie³o liberackie – dwadzieœcia jeden liter – domaga siê te¿ liberackiego sty-lu odbioru. Odbiorca dostaje rozmaite instrukcje wielokierunkowego chodzeniawœród tekstów i odkrywania tego, co zakryte. Co po drodze rozpoznane mo¿ebyæ z³o¿one w nowe treœci i nowe odczytania, jak w utworze Ars poetica, gdyz pogrubionych czcionek sk³adamy inne zdanie: „Twoimi widzieæ oczami”. Odpoziomu litery do architektury ca³oœci i jej mo¿liwych wyk³adni odbiorca znaj-

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 77

red. K. Bazarnik, Kraków 2002; J. Olczak, Perec a liberatura, [w:] Perec instrukcja obs³ugi, Kra-ków 2010 (w tomie zob. te¿ „liberackie czytanie” ksi¹¿ki Pereca przez: J. Gondowicza, G. Janko-wicza, W. Brzozowskiego).

77 Zob. T. S³awek, dz. cyt., s. 41.78 £. Je¿yk, Widzieæ, wierzyæ, wiedzieæ, „dwadzieœcia jeden liter” Zenona Fajfera, [w:] Z. Faj-

fer, Liberatura..., s. 181–186.

duje siê w interaktywnym zwi¹zku. Widoczna tutaj zasada „konstrukcji przezredukcjê” uczula na czytanie œladów i znaków ukrytych w formie przestrzennej,w wizualnie projektowanych znaczeniach („ikonosemantyczne” sugestie79).Mamy wiêc tutaj do czynienia z zamkniêt¹ a zarazem otwart¹ przestrzeni¹ „teks-towej partytury”, która daje okreœlony zapis formalno-treœciowych kombinacji,a jednoczeœnie nie domyka wszystkich elementów uk³adu („¿eby by³ systempe³ny, musi byæ dziurawy, musi byæ brak” – przekonuje Fajfer80).

Ten nowy typ materialnoœci literatury, wyzwala dzie³o literackie z tradycyj-nej kultury ksi¹¿ki – mówi Grzegorz Gazda i dodaje: „To swoista nowa poetyka– zespo³y chwytów i eksperymentów generuj¹cych «utwory», «dzie³a», «two-ry», kreowane ponad genologicznymi paradygmatami i rodzajowo-gatunkowy-mi granicami”81. Kontekst wspó³czesnoœci by³by jednak nowym doœwiadcze-niem tekstu i nowym polem odniesienia liberatury, bo choæ jej zakorzenieniesiêga kultury staro¿ytnej, to jednak, dopiero postmodernistyczne warunki –mówi Wojciech Kalaga – „umo¿liwi³y liberaturze autorefleksjê i œwiadomiewyeksponowanie materialnoœci jako czynnika semantycznego. Ogromn¹, a wczeœ-niej niemo¿liw¹ technologicznie, rolê ju¿ pe³ni, a bêdzie jeszcze bardziej pe³ni³omedium internetowe/sieciowe (czy nawet tylko technologia ekranu komputero-wego, jak w przypadku «animowanych» wierszy emanacyjnych Fajfera)”82.Ogl¹danie tego typu „scenariuszy” pozwala nie tylko na widzenie efektów ru-chu form i treœci, ale te¿ projektowane tym ruchem warianty znaczeñ i sensów(komputerowa technika pisania na ekranie zmusza do pod¹¿ania za literami,s³owami, treœciami, w ruchu ich rozwijania, przewijania i zwijania). Utwór „makrótkie trwanie” („figura momentalna”), rozsypuje siê i ponawia w innej for-mie, gra na innych zwi¹zkach s³ów i wartoœci (dos³owne/metaforyczne). I jakpokazuj¹ multimedialne ujêcia (Ars poetica, Traktat ontologiczny, SPOD)mamy tu: aleatoryczne kompozycje, symultaniczne tropy, zbli¿enia i oddaleniaelementów, rozluŸnion¹ sk³adniê (liter, s³ów, zdañ), przejœcia z ekranu na ekran,z konstrukcji w destrukcjê i now¹ konstrukcjê coraz to innych postaci wiersza(przyk³adem Primum Mobile Fajfera: „Inny ekran: jestem widzem. Erupcja uta-jonej fantazji”; „Interaktywna scena pracuje”83):

78 El¿bieta D¹browska

79 M. Dawidek-Grylicka, Konstrukcja przez redukcjê, [w:] Tekstura..., s. 126.80 Od Oka-leczenia do liberatury..., s. 8; Z. Fajfer, Nie(o)pisanie liberatury, „Ha!art” 2003, nr 2.81 G. Gazda, [odpowiedŸ na ankietê „Liberatura – Awangarda XXI wieku czy nowe spojrzenie

na stare dzie³a literackie?”], „Ha!art” 2010, nr 30, s. 15.82 W. Kalaga, [odpowiedŸ na ankietê „Liberatura – Awangarda XXI wieku...], s. 17. Por.

P. Rypson, Obraz s³owa. Historia poezji wizualnej, Warszawa 1989.83 Z. Fajfer, Primum Mobile [multimedialne projekty tekstów na p³ycie DVD za³¹czonej do

tomu Fajfera, dwadzieœcia jeden liter], Kraków 2010 (przyk³ady wersji graficznych spisanez ekranu).

T w OimiW i DziEæO czAMiI n A czejM i E æI inneO cz YC h o d �Z o BacZ

alem O i M i

i

Równie¿ efekty dŸwiêkowe wzmacniaj¹ treœciowe wizualizacje, wspó³tworz¹tematyczne motywy i pracuj¹ na ca³oœciow¹ estetykê odbioru (np. s³owa: „I co?I nic. Niezbyt efektowna gra. Ostatni epizod. Podchodzisz i tr¹casz atelierow¹flaszê. I uwalniasz mnie”, zamkniête odg³osami rozbijaj¹cego siê szk³a i przele-waj¹cej siê wody wywo³uj¹ „klepsydrê dŸwiêkow¹”, „s³yszalne symbole” kru-choœci ¿ycia, przemijania, œmierci). Swoista „f u z j a p o m i ê d z y l i b e r a -t u r ¹ a m e d i u m e l e k t r o n i c z n y m”84 nie tylko zmienia dominantyartystycznej komunikacji (s³owo w multimedialnym pejza¿u), ale wp³ywa te¿na sam¹ retorykê i estetykê przekazu85. Strategie literackiej gry mediami (grafi-ka komputerowa, konceptualizm komputerowy, gatunki internetowe) wiod¹ te¿dzie³o literackie „od interakcji do interaktywnoœci”, „od mise-en-scene do mise--en-oeuvre”, „od rozproszonego (dzielonego) autorstwa do implikowanego artys-ty”86. Z tego punktu widzenia Koniec œwiata wed³ug Emeryka Rados³awa No-

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 79

84 M. Pisarski, Kartografowie i kompilatorzy. Pól ¿artem, pó³ serio o praktyce i teorii hiperfik-cji w Polsce, [w:] Liternet.pl, red. P. Marecki, Kraków 2003, s. 23.

85 Zob. A. Leder, Kochajcie pop-kulturê, [w:] tego¿, Przemiana mitów czyli ¿ycie w epoceschy³ku, Warszawa 1997; M. Lachman, Literatura wobec reklamy...; A. Kisielewski, Rzeczy,media i estetyka populizmu, [w:] Nowa audiowizualnoœæ – nowy paradygmat kultury?, red.E. Wilk, I. Kolasiñska-Pasterczyk, Kraków 2008. „Kulturê ekranu” okreœla „dualizm elitarnoœcii populizmu, wyrafinowania i ordynarnego czêsto kiczu – pisze Kisielewski. – Wiele z tychnowych kreowanych na komputerowym ekranie wytworów charakteryzuje siê szczególnegorodzaju œwietlistoœci¹ i kolorystyk¹, jakich nie ma w naturze i których jedynym Ÿród³em jestekran telewizora lub komputera – przez co jawi¹ siê one jako oznaka elektronicznej iluzji”(s. 170).

86 R. W. Kluszczyñski, Dylematy interaktywnoœci. (Sztuka w kulturze partycypacji), [w:] Nowaaudiowizualnoœæ..., s. 163 oraz tego autora, Komunikowanie w sztuce interaktywnej, [w:] Kulturai sztuka u progu XXI wieku, red. S. Krzemieñ-Ojak, Bia³ystok 1997; Sztuka interaktywna. Oddzie³a-instrumentu do interaktywnego spektaklu, Warszawa 2004, s. 18. Sztuka nowych mediówto sztuka tworzona przy u¿yciu mediów technicznych, elektronicznych, cyfrowych, interaktyw-nych i sieciowych – rejestruje badacz.

wakowskiego by³by ksi¹¿k¹ szczególnego rodzaju. Jak mówi autor, to opowieœæ„o tym co mo¿e siê wydarzyæ pewnego gor¹cego czerwcowego dnia za kilkalub kilkanaœcie lat kiedy to p-papier zostanie w koñcu zast¹piony e-papierem”.Gdy siê wiêc przepowiednia spe³nia otrzymujemy „coœ do czytania”, tyle ¿eczytanie musi byæ jednak realizowane w i n n y m s t y l u n i ¿ c z y t a n i et r a d y c y j n e g o t e k s t u: „nielinearnie, równolegle, mozaikowo – jako ¿erelacje, kilkudziesiêciu przeró¿nych bytów dotycz¹ce pewnego z w a r i o w a -n e g o h a p p e n i n g u, który mia³ byæ wstêpem do najwiêkszego widowiskana œwiecie, czyli jego koñca, s¹ nielinearne, równoleg³e, mozaikowe” (wypisz ok³adki „CV/ksi¹¿ki” Nowakowskiego, wyró¿. – E.D.). Do³¹czona do e-tekstupapierowa broszurka zawiera komentarz objaœniaj¹cy artystyczny zamys³ auto-ra, zw³aszcza jego dylematy zwi¹zane z wyborem odpowiedniej dla „opowie-œci” formy („jak opisaæ œwiat, by by³ to opis mo¿liwie najpe³niejszy?”). Sytua-cjê przedstawienia komplikuje bowiem obraz rzeczywistoœci niespójnej i rozmai-toœæ opowieœci „dziej¹cych siê jednoczeœnie i niebywale ze sob¹ popl¹tanych,gdzie jedna litera, jeden znak mo¿e nale¿eæ do wielu ró¿nych historii, a w nimsamym mo¿e zawieraæ siê wiele ró¿nych historii. Zatem mo¿e opisanie nale¿yzast¹piæ nieopisaniem? Wszak ksi¹¿ka linearnie opisuj¹ca nielinearnoœæ to zu-pe³nie co innego ni¿ ksi¹¿ka nielinearna, podobnie jak uporz¹dkowany opis chao-su, to zupe³nie co innego ni¿ ksi¹¿ka chaotyczna, w której tego chaosu mo¿emydoœwiadczyæ i dotkn¹æ. Byæ mo¿e takie powinny byæ ksi¹¿ki jaki jest œwiat”87.

St¹d wybór dzie³a otwartego (labirynt/k³¹cze), fragmentaryczne ujêcia (lek-sje, czyli „wêz³owe punkty” tekstowej „sieci”), wreszcie linki otwieraj¹cekolejne struktury tekstu (5 linków) – wszystko to wydaje siê odpowiadaæwygl¹dom œwiata, który Nowakowski próbuje pokazaæ (hybrydyczna, nieupo-rz¹dkowana rzeczywistoœæ). Jeœli zatem podstaw¹ twórczoœci Nowakowskiegojest opowieœæ, to jednak w tym wypadku nie bêdzie ona „prostym, wybrukowa-nym traktem – ka¿da jest popl¹tan¹, nieustannie rozga³êziaj¹c¹ siê œcie¿k¹biegn¹c¹ na ró¿nych poziomach, poprzez rozmaite warstwy, p³aszczyzny, t³a”88.Spe³nia siê zatem w owych hipertekstowych projektach nie tylko nowa formakonceptualizacji œwiata89, ale tak¿e nowy styl lektury, zw³aszcza zaœ mo¿liwoœæ

80 El¿bieta D¹browska

87 R. Nowakowski, Dlaczego moje ksi¹¿ki s¹ takie jakie s¹, [w:] Od Joyce’a do liberatury...,s. 215. Zob. Koniec œwiata wed³ug Emeryka (cz. I) na portalu www.wici.info, zajmuj¹cym siê ¿y-ciem kulturalnym Kielc. Kolejne czêœci opowieœci, ju¿ w formie projektu CV, mo¿na zobaczyæw „Czytelni Literatury” przy Ma³opolskim Instytucie Kultury w Krakowie, Rynek G³ówny podnumerem 25.

88 Rashomon do potêgi entej. O hipertekstowej i hasarapenskiej opowieœci „Koniec œwiataEmeryka”, z R. Nowakowskim rozmawia P. Marecki, „Ha!art” 2003, nr 2, s. 21.

89 K. Krzysztofek, Od logosfery do piktosfery. Czy ikonizacja jêzyka?, [w:] S³owo w kulturzemediów, red. Z. Suszczyñski, Bia³ystok 1999. Zob. te¿ X. Borowiak, Dzie³o literackie – estetyka

„negocjowania znaczeñ z nadawc¹” i tworzenia tekstów wed³ug indywidualne-go scenariusza czytania („pojedyncza sesja lekturowa”; „dyskurs jednorazowyi ka¿dorazowo inny”90). Na tego rodzaju akcje pozwala interaktywne doœwiad-czenie „nawigacji przez hipertekstualn¹ strukturê” i wielokierunkowo otwarteœcie¿ki wyboru (dzie³o/k³¹cze bez pocz¹tku i zakoñczenia, bez fabularnego po-rz¹dku). Czytanie by³oby zatem niepowtarzalne, „powtarzalne s¹ leksje”. Chyba¿e, jak mówi Marek KaŸmierczak, „odczytanie, jako pewn¹ koniunkcjê odczy-tañ, zapiszemy na stronie WWW, a wtedy na poziomie ontycznym odczytaniestanie siê kolejnym tekstem – z wielu mo¿liwych do odczytania i do po³¹czeniasiê”91.

A zatem wymiana wzajemnoœci miêdzy literatur¹ i Internetem nie tylkostylistycznie modyfikuje tradycyjn¹ retorykê („topika internetowa”), ale zdecy-dowanie te¿ wp³ywa na kszta³towanie siê nowej formy estetycznej („Liter-net”92) i mentalnych przeobra¿eñ, jakie prowokuje wejœcie literatury i czytelni-ka do „¿ywego systemu” globalnej sieci (cyberprzestrzeñ). Zauwa¿a siê przytym, ¿e wzrost zastosowañ hipertekstów nie tylko mo¿e „zmieniaæ nasz sposóbmyœlenia”, a nawet – dowodzi Bevilacqua – „byæ mo¿e w miarê jak bêdziemysiê uczyæ poruszaæ po tekstach w sposób nieliniowy, poczucie zagubieniaw tekœcie zniknie jako problem. Byæ mo¿e tak¿e zniknie przekonanie, ¿e mo¿naskoñczyæ czytaæ ksi¹¿kê”93. Z tego punktu widzenia doœwiadczenie czytania naekranie, by³oby dla czytelnika „wyzwaniem hipertekstu”, jego zwielokrotnionejformy bycia wœród swobodnych nawigacji odbiorcy po tekstowych roz-ga³êzieniach (ekrany wyœwietlaj¹ inne ekrany). To tak¿e oznacza, ¿e mamy doczynienia z tekstem „rozproszonym”, który bardziej siê „rozsiewa” ni¿ integruje(mno¿enie, powielanie, reprodukcja, rekonfiguracja, poprawianie): „sieæ jest

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 81

formy (praca doktorska, pisana pod moim kierunkiem, obroniona w 2011 roku na Wydziale Filo-logicznym Uniwersytetu Opolskiego).

90 M. KaŸmierczak, Wirtualny nadawca w sieci. Wstêpna kategoryzacja, „Przestrzenie Teorii”2005, nr 5, s. 237. Por. E. Szczêsna, Poetyka w œwietle domen cyfrowych, „Teksty Drugie” 2004,nr 4, s. 22; M. Pisarski, Powieœæ jako zwierciad³o umys³u. Szkic do poetyki hipertekstu na podsta-wie klasyki gatunku: afternoon, a story, Patchwork Girl. A. Further Xanadu, [w:] Liternet. Litera-tura i Internet...

91 M. KaŸmierczak, dz. cyt., s. 237. Por. powieœæ hipertekstualn¹ (http://www,ryman-novel.com) oraz eksperyment literacki Jerzego Pilcha og³oszony pod has³em: „wspólne pisanie powie-œci” (fragmenty ró¿nego autorstwa z³o¿y³y siê na niejednorodn¹ stylowo i tematycznie „po-wieœæ-k³¹cze”).

92 P. Marecki, Liternet, [w:] Liternet. Literatura i Internet... Zob. P. Kowalski, Sporne proble-my w badaniach kultury popularnej, [w:] Sporne i bezsporne problemy wspó³czesnej wiedzy o li-teraturze..., s. 146.

93 Cyt. za: T. Szkudlarek, Media. Szkic z filozofii i pedagogiki dystansu, Kraków 1999, s. 98.

wspólna, ka¿dy porusza siê w³asnymi drogami. ¯aden hipertekst nie jest zatemproduktem pojedynczego autora, który by³by heroicznym architektem, albotwórczym Ÿród³em”94.

Jeœli wiêc estetyka wizualna organizuje zarówno „inscenizacje referencjalno-œci” (teatralnoœæ realnoœci), jak te¿ kreacje artystyczne w ró¿norodnych odmia-nach tekstowych kombinacji, to trzeba powiedzieæ, ¿e oba przypadki spotykaj¹siê w intersemiotycznej praktyce pisania (s³owo, obraz, dŸwiêk) i dysponuj¹wzajemnie wspomagaj¹cymi siê strategiami budowania tekstów. Z ca³¹ pewnoœ-ci¹ kompozycje literackie korzystaj¹ce z „sieci interakcji” (kola¿e, palimpsesty,skreœlenia, uniewa¿niania zapisu, „tekscytacje) mo¿na traktowaæ jak swoistyrodzaj „ruchomej scenografii” („ruchomego kontekstu”) przypominaj¹cej –sugeruje Anna Krajewska – „zmianê dekoracji w teatrze”, projekty porównywa-lne „jedynie z adaptacj¹ sceniczn¹”95. Temu te¿ s³u¿¹ publikacje tekstóww wersjach wzbogaconych (np. zdjêcia rêkopisów, autorskie notatki, prywatnedokumenty, wywiady, rysunki, skreœlenia, monta¿e), które nie tylko mo¿natraktowaæ jak „dramatyczne didaskalia” objaœniaj¹ce tekstowe konkretyzacje, alete¿ rodzaj „akcji plastycznej” w³¹czonej do semantyki przedstawienia s³owai tekstu96.

Zarówno teksty liternetowe, jak te¿ œwiadectwa ich odbioru wskazuj¹, ¿emamy tu do czynienia z otwart¹ form¹ w ruchu, której zasadnicz¹ w³aœciwoœci¹jest zmienne pole lektury, „scenariusz obliczony na emocjonalne reakcjeczytelnika”97. Nawet jeœli sam tekst wykazuje siê klasyczn¹ dominant¹ gatunku,to przecie¿ wprowadzenie i u¿ycie internetowego „pisma” (grafia, ortografia,e-maile, blogi, cz@ty) uruchamia specjalny kod przekazu, nowe „sieci”literackiej komunikacji. I tak, powieœæ Janusza Wiœniewskiego S@motnoœæw sieci. Tryptyk z jednej strony pozwala siê rozpoznaæ jako tradycyjna odmiana„sentymentalnego romansu”, z drugiej jednak kreuje œwiat dzie³a wed³ugpoetyki internetowej. Ta wersja zapisu nie zmienia zasadniczo gatunku, ale mo-dyfikuje jêzyk i œrodowisko œwiata przedstawionego. Romans bowiem rozwija

82 El¿bieta D¹browska

94 J. Roszak, Narren, navigare – narracje hipertekstu, [w:] Narracje po koñcu (wielkich) nar-racji..., s. 142. Zob. T. Szkudlarek, dz. cyt., s. 99.

95 A. Krajewska, Dramat wspó³czesny, teoria i interpretacja, Poznañ 2005, s. 61.96 Tam¿e.97 A. Nasi³owska, Estetyka postmodernizmu wobec literatury w dobie Internetu, [w:] Co dalej

literaturo? Autorka omawia charakter zwi¹zków polskiej literatury z Internetem, now¹ sytuacjêkomunikacyjn¹ i now¹ publicznoœæ. „Internet wyzwoli³ ogromn¹ energiê. Bardzo zreszt¹ ró¿no-rodn¹”, pisze Nasi³owska (blogi, czaty, emotikony, czyli specjalne znaki typu, uœmiech, ca³usyitd., specjaln¹ etykietê, zwan¹ netykiet¹). Nie s¹ to jednak „œwiadectwa jakiejœ bardzo g³êbokiejzmiany, która wiedzie do skonstruowania uniwersalnego kodu jêzyka wizualnego, niezwi¹zanegoz ¿adnym jêzykiem naturalnym. Jest to komunikacja doœæ swobodna [...]” (s. 216).

siê w poetyce nowych mediów, prowadzony jest w wirtualnym œwiecie zapoœrednictwem poczty elektronicznej (e-maile). W gruncie rzeczy autor ³¹czydoœwiadczenie Internetu z modelem wzorca tradycyjnego, który tutaj powtarza:listy kochanków to „d³ugie episto³y”, pe³ne retorycznych popisów, co zdecydo-wanie odbiega od stylistyki e-mailowej korespondencji, jej „netowego” skrótui m³odzie¿owego slangu. Jeœli jednak w³¹czy siê do poetyki odbioru „¿ywyzapis” czytelniczych g³osów, to oka¿e siê, ¿e w³aœnie w tej formie sprawdza siêowa dodatkowa wartoœæ tekstu, jego poszerzenie o „rozga³êzion¹ sieæ” odbior-czych interakcji. Chodzi tutaj o odmienny od kodu krytyki literackiej stylwartoœciowania, o bezpoœredni i nacechowany ekspresj¹ emocyjny styl lektury.„Efekt hipertekstu – zauwa¿a Nasi³owska – dzie³a w ruchu, otwartego (dopisa-ny epilog, wielog³osowoœæ) jest wiêc pewnym zdarzeniem zainicjowanym przeztekst i niemo¿liwym do wyre¿yserowania, a Tryptyk, dziêki zapisowi obszernejdyskusji, jest ksi¹¿k¹ wielowymiarow¹ i niemo¿liw¹ do sprowadzenia do senty-mentalnego romansu”98.

Natomiast ju¿ Cz@t Krzysztofa Rudowskiego wyraŸnie poddaje tradycyjnygatunek genologicznej modyfikacji nowego medium. Ów „wirtualny dramat”rozgrywa siê bowiem na „cz@cie” (gatunek i pismo wskazuj¹ miejsce akcji)wœród 5 kobiet i 6 mê¿czyzn oraz postaci epizodycznych, którzy prowadz¹„wirtualne pogawêdki” (e-mailowy dyskurs) zgodnie z konwencjami interneto-wej „profesjonalnej mowy” (mówienie tzw. netspeakiem inkrustowanym wyra-zami pochodzenia angielskiego). Bohaterami dramatu s¹ studenci, uczniowie,pracownicy banku, znawcy Internetu i to oni narzucaj¹ okreœlone praktykimówienia (mowa potoczna, slang m³odzie¿owy, skrótowce, ideogramy, emoti-kony, eksklamacje). Tekst utworu jest swoistym „polilogiem” spisanym z ekra-nu komputera (przypomina w tym Hübnerowski „dramat pisany na scenie”).Sztuka Rudowskiego wykorzystuje „elektroniczne pismo”, zw³aszcza zaœ typo-wy dla sieciowej korespondencji s³ownik skrótów i akronimów (np. „Cze” –„czeœæ”; K czy M – kobieta czy mê¿czyzna; „priv” – prywatny kana³; symboleinternetowe zamiast s³owa: @ # ); postaci „wirtualnego dramatu” mówi¹ te¿jêzykiem niewyszukanym, niedba³ym, trywialnym („mocne s³owa”)99.

Zauwa¿alny wp³yw „sieci” na styl i poetykê dzie³a literackiego, na „mutacjegenologiczne” pozwala uchwyciæ kierunki i skalê ró¿nicuj¹cych jakoœci, jakiewnosi do tradycyjnych rejestrów jêzyk nowych mediów. Wytwarza on pewne

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 83

98 Tam¿e. Autorka odwo³uje siê tutaj do drugiego wydania S@motnoœci w sieci, do któregodo³¹czono „prawie stustronicowe omówienie reakcji na ksi¹¿kê” (œwiadectwo bezpoœrednich re-akcji mo¿liwych dziêki Internetowi).

99 H. Janaszek-Ivanièková, Modyfikacja genologiczna dramatu pod wp³ywem Internetu (Naprzyk³adzie sztuki Krzysztofa Rudowskiego „Cz@t”), [w:] Zánrové metamorfózy v støedoevro-pském kontextu. Stabilita a labilita zánrù, red. L. Pavera a kolektiv, Opava 2005, s. 130–143.

medialne chwyty, które z jednej strony okreœlaj¹ ogólne w³aœciwoœci poetykimediów, z drugiej zaœ konfiguruj¹ funkcjonalnie owe chwyty w konkretnychu¿yciach. W przypadku „wirtualnego dramatu” by³yby to – obok stosowania ty-powego s³ownika (dialogi redukowane do e-maili, rezygnacja z retorycznychfunkcji stylu na rzecz œrodowiskowego dowcipu, zastêpowanie s³ów ikonami,ignorowanie zasad ortograficznych) – przede wszystkim zmiana roli antycznegochóru, który nie wiedzie ju¿ do katharsis, ale (w swej jednoosobowej postaci)raczej do parodii popkulturowej rzeczywistoœci (odtwarzanie tego, co ju¿ by³o),dominanta dialogu i polilogu („nomadyczne k³¹- cze”), zamiast autentycznej to¿-samoœci bohaterów projekcje i kreacje utajonych d¹¿eñ i kompleksów, odcho-dzenie od „grzecznej konwencji” w stronê „rozmaitych tabu seksualnych i jêzy-kowych: ci¹g³e przekraczanie bariery naturalnego wstydu [...]”100.

Otwieranie sztuki literackiej na nowe œrodki przekazu i wyrazu (retoryka„sieci”; œwiaty masowej wyobraŸni) rodzi te¿ pytania natury ontologiczno-epi-stemologicznej, zw³aszcza w sytuacji, gdy œwiaty wirtualne wyraŸnie zak³ócaj¹pole odbioru rzeczywistoœci. Jeœli bowiem komunikujemy siê i nawigujemy wewnêtrzu „tekstów, ikon, obrazów lub dŸwiêków”, to mo¿e tak¿e „obraz nieprzedstawia tego, co realne, lecz symuluje to” („kopie bez orygina³u, znaki bezodniesienia, mapa bez terytorium”)101.

Rozpatrz siê w mojej rozpaczyJa nie jestem wierszem raczej[...]iskrzenie na z³¹czach zamiast d³ugich po³¹czeñkrótkie smsy chwilowe rozpogodzenialitoœæ litera mnóstwo znaczków graficznychprzejêzyczasz mnie sobieprzepisujesz w nowej scenografii czasem stenotypi¹na skórze a ja wykraczampoza tekst choæ wo³am ciêprzypisami

(Katarzyna Hagmajer, nie chcê byæ mow¹ zwi¹zan¹ – Fuga)

Tego rodzaju „zniewalaj¹ca moc” jêzyka i kultury staje siê znacz¹cym pre-tekstem humanistycznego dyskursu rozwijanego wokó³ skomplikowanych rela-cji cz³owieka i jego doœwiadczenia realnoœci102. Obrazowaæ j¹ mo¿e w³aœniespecjalna retoryka pisma i litery, ale te¿ przemieszczenia s³ów i znaczeñ („nie-

84 El¿bieta D¹browska

100 Tam¿e. Por. M. Górska-Olesiñska, S³owo w sieci. Elektroniczne dyskursy, Opole 2009,s. 33–39.

101 J. Baudrillard, dz. cyt.102 Zob. A. Szahaj, Jean Baudrillard – miêdzy rozpacz¹ a ironi¹, [w:] Zniewalaj¹ca moc kultu-

ry. Atyku³y i szkice z filozofii kultury, poznania i polityki, Toruñ 2004, s. 74–92.

ci¹g³oœæ i przesuniêcie”103), które prowokuj¹ rozmaite „wêdrówki semantycz-ne”, zestrojone albo rozstrojone wartoœci, niepewne œwiaty i egzystencje „ja”w œwiecie (realne/tekstowe/wirtualne).

Pi¹ty_element_to_fiksJArzeczywistoœci jak t_e_k_s_tkon_spekt_akt spacji_liter

sym_pozycja wyrazowakon_strukcja g³osowain_stal_akcje tekstowena/w/o tobie tob¹

(Maria Cyranowicz, pi¹ty_element_to_fiksja)

to ja sprowadzam na miasto i niszczê potwory.jestem Ÿród³em rozrywki i pracy, mecenasem sztuki.to jest mój œwiat, wiêc nie mieszaj mi w g³owie.nie rozmawiaj ze mn¹ o motywie bogaw poezji wspó³czesnej, nigdy nie strasz mnieœmierci¹. znam wszystkie kody na nieœmiertelnoœæ.Enter.

(Pawe³ Lekszycki, sim city – Wiersze przygodowe i dokumentalne)

Trzeba te¿ powiedzieæ, ¿e „ruchome granice literatury” (stylów, gatunków,sztuk) wiod¹ nie tyle ku „zag³adzie gatunków”, ile ku ich „hybrydyzacji”(ponowoczesne sylwy, swobodne szczepy realnych i wirtualnych œwiatów).Ogl¹dane z tej perspektywy wszelkie przekszta³cenia rzeczywistoœci dowodz¹,¿e postmodernistyczne pejza¿e epoki „technicznej reprodukcji, systemów cy-bernetycznych oraz hipertekstualnoœci”104 wnosz¹ nowe style przedstawianiaœwiata, ale te¿ nowe formy prezentacji dzie³a literackiego (medium elektroniczne,ekran interaktywny, e-czytelnie, komputorium). Przy czym charakter zmianypozwala te¿ okreœliæ na tyle wyraziste cechy, ¿e mo¿na mówiæ o kszta³towaniusiê nowego paradygmatu kultury i literatury, zw³aszcza zaœ nowych warunkówi efektów zmian estetycznych, tekstowych i komunikacyjnych (multimedialnegatunki, sztuka interaktywna)105.

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 85

103 M. P. Markowski, Nieobliczalne. Eseje, Kraków 2007.104 A. Ogonowska, Dzie³o sztuki w epokach: technicznej reprodukcji, systemów cybernetycz-

nych oraz hiperrealnoœci Waltera Benjamina, Billa Nicholsa i Jeana Baudrillarda wizja rozwojumediów, „Przegl¹d Kulturoznawczy” 2007, nr 2. Zob. te¿ Ruchome granice literatury...

105 Zob. E. Balcerzan, W stronê genologii multimedialnej, [w:] Genologia dzisiaj, red. W. Bo-lecki, I. Opacki, Warszawa 2000; C. Geertz, O gatunkach zm¹conych (Nowe konfiguracje myœlispo³ecznej), „Teksty Drugie” 1990, nr 2; B. Witosz, Genologia lingwistyczna. Zarys problematy-ki, Katowice 2005; E. D¹browska, Tekst artystyczny miêdzy stylami i gatunkami (genologiczne silvarerum nowej i najnowszej literatury polskiej), „Przestrzenie Teorii” 2006, nr 6; R. W. Kluszczyñ-ski, Dylematy interaktywnoœci...

Inny styl przedstawiania to tak¿e konsekwencja przekraczania granic konwen-cjonalnej poetyki (tekstu/odbioru), ale te¿ gotowoœci przyjêcia komunikacyjnejzmiany i ³¹czenia form (równie¿ dawnych) z „jêzykami” nowej rzeczywistoœcimedialnej. Skoro – jak zauwa¿a Maria Cyranowicz – po raz kolejny „zmieni³asiê skóra œwiata” (s³ychaæ tu odbite echem s³owa Tadeusza Peipera), to zrozu-mia³a jest tak¿e zmiana struktury tekstu, stylu mówienia i pisania, interaktywnejakcji wypowiedzi. „Znakiem czasu w poezji jest dziœ slam, który powsta³ z po-czucia buntu wobec tradycyjnej roli poety i przypomina awangardowe d¹¿eniado wyprowadzenia sztuki na ulice”106. Slam poetry uaktywnia zatem inn¹ sytua-cjê komunikacyjn¹ wiersza, którego autorska recytacja ³¹czy g³osowo-scenicznewykonanie utworu z interpretacj¹ jego treœci. „Skanduj¹cy poeta slamser –mówi Maria Cyranowicz – niewiele ró¿ni siê w ekspresji od wokalisty zespo³uhip-hopowego, poniewa¿ musi tworzyæ z myœl¹ nie o oku, ale o uchu. A zatemsposób, w jaki poeta prezentuje swoje wiersze, wp³ywa na to, jak bêd¹ one przezniego pisane. Kiedy jednak odwrócimy perspektywê i potraktujemy piosenkêjako gatunek poetycki równie¿ raper oka¿e siê poet¹. Mówiê tu o hip-hopie,poniewa¿ pe³ni on tak¹ rolê dla m³odych poetów, jak dla bruLionowców punkczy rock, czyli swoistego kontekstu muzycznego. [...]. Zmieni³a siê strukturatekstu i oto powoli ziszczaj¹ siê marzenia o nowym jêzyku poezji. O wierszuwyzwolonym z gatunku i schematu druku oraz o poecie «wykrzykniku ulicy»”107.

Tego rodzaju „performanse” spe³niaj¹ siê wiêc w akcji bezpoœredniej, w „tur-nieju jednego wiersza”, autorsko przedstawionym na scenie, poddanym krytycereaguj¹cej „na ¿ywo” publicznoœci. Mamy tu zatem do czynienia ze szczególn¹form¹ teatralizacji wykonania a zarazem szczególn¹ wspólnot¹ estetycznegoprze¿ycia czy, jak powiedzia³by Roger Caillois, „ekstazy komunikacyjnej”. Au-torskie popisy wywo³uj¹ bowiem momentalne reakcje widza, jego „tu i teraz”emocjonalne zaanga¿owanie: akceptacjê lub negacjê wiersza. Niepowtarzalnyklimat turniejowej rozgrywki poetów wyzwala te¿ emocjonalnie niepowtarzaln¹dramaturgiê ca³ego spektaklu, gdy „s³owa w akcji” pobudzaj¹ widowniê, któraalbo z aplauzem przyjmuje tekst, albo go odrzuca ju¿ w trakcie prezentacji.

W ka¿dym przypadku interaktywne pole dzia³ania literatury zak³ada pe³nezaanga¿owanie uczestnicz¹cego odbiorcy. Czy bêd¹ to œwiaty interaktywnychfikcji powieœci wirtualnych (komputerowo-internetowych), czy innego rodzaju„n@wigacje s³owa w przekazach audiowizualnych”108 (ekran komputera, este-tyka „wierszy krêconych”, interaktywne instalacje), zawsze bêdzie to – w po-

86 El¿bieta D¹browska

106 M. Cyranowicz, Zmieni³a siê struktura tekstu, „Tygodnik Powszechny” 2007, nr 13, s. 21.107 Tam¿e.108 Zob. A. £ebkowska, Odmiany s³u¿ebnoœci fikcji literackiej..., s. 32. Zob. tak¿e E. Wilk,

N@wigacje s³owa. Strategie werbalne w przekazach audiowizualnych, Kraków 2000; E. Szczês-na, dz. cyt.

równaniu z czytaniem tekstu tradycyjnego – zupe³nie nowe doœwiadczenietekstu i odbioru. Przede wszystkim dlatego, ¿e tradycyjny paradygmat „ust¹pi³miejsca zmultiplikowanym punktom widzenia”, a „interakcyjny ekran” lepiejtak¿e odpowiada naszej wizji ponowoczesnej rzeczywistoœci (fragmentaryczna,nieci¹g³a, „bardziej ulotna”)109. Równie¿ style otwarcia literatury na nowe do-œwiadczenia z tekstem i komunikacj¹ przek³adaj¹ siê na zmianê jej stylówwykonawczych i coraz wyraŸniejszych form obecnoœci literackiego s³owaw przestrzeni publicznej. Przy czym projektowane tutaj aktywnoœci odbiorczedomagaj¹ siê ju¿ nie tylko tradycyjnego czytelnika, ale równie¿ widza a zara-zem wspó³uczestnika artystycznego „spektaklu przedstawiania”. Z tej perspek-tywy lektura wierszy Wis³awy Szymborskiej w „œwietlnych projekcjach” JennyHolzer by³aby œwiadectwem twórczych mo¿liwoœci dzie³a i niezwyk³ej sztukijego odbierania. Proponowane przez Holzner realno-wirtualne „strefy kontaktu”z wierszem wywo³uj¹ nieoczekiwane gry s³owa i œwiat³a, a z tym tak¿e nieocze-kiwane efekty znaczeñ i sensów, jakie ze œwietlnych tropów mo¿na „wyczytaæ”.Przede wszystkim dlatego, ¿e œwiat³o zmienia sytuacjê s³owa w tekœcie, gdykieruje uwagê widza na wybrany fragment, d³u¿ej lub krócej zatrzymuje na nimoko, zmienia ujêcia, podsuwa i gubi œcie¿ki interpretacji. Jednoczeœnie ów styl„prowadzenia wiersza” wyraŸnie oczekuje nie tylko medialnej interakcji, aleprzede wszystkim zmusza odbiorcê do pog³êbionej refleksji. To oczekiwaniema wsparcie w samym charakterze instalacji pomyœlanej g³ównie jako akt„interwencji artystycznej”, jako akt prezentacji, który daje impuls do wspó³-uczestnictwa odbiorcy w budowaniu treœci przekazu („konfrontacja wpisanejw projekty Holzer dialektyki przestrzeni publicznej i prywatnej [...]” stanowi„pocz¹tek owocnej refleksji”110).

Przechodzenie od wersji linearnej (przesuwanie œwiat³a „wers po wersie”)do s³owno-œwietlnych akcentów i sugestii semantyzuje treœci „[...] litera jestzamkniêt¹, niezmienn¹ lini¹; linia ta otwiera literê, która mo¿e byæ zamkniêtaw innym miejscu, lub po drugiej stronie. Otwórz literê i otrzymasz obraz, scenê,magiê. Zamknij obraz i otrzymasz znak” – powiada François Lyotard111 (œwiat³ogaœnie / tekst gaœnie). „Redagowane œwiat³em” wiersze Szymborskiej (Chmury,Terrorysta on patrzy, Tortury, Koniec i pocz¹tek, Dzieci epoki) daj¹ ich „efeme-ryczny, niematerialny obraz”. Wersy „snuj¹ce siê z wolna w górê fasady Ratu-

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 87

109 M. Filiciak, Druk kontra piksele. Hipertekst w literaturze, [w:] Liternet. Literatura i Inter-net..., s. 123–124.

110 F. Lipiñski, Miêdzy tekstem a obrazem, [w:] Poznañskie projekcje Jenny Holzer. Projekcjeœwietlne wierszy Wis³awy Szymborskiej / Light projecions of poems by Wis³awa Szymborska, ForPoznañ. Stary Browar 8.04. 2011, Ratusz 9.04. 2011. Wystawa Jenny Holzer, Art Stations 08.04.– 31.08.2011 [nlb.].

111 Cyt. za: F. Lipiñski, dz. cyt.

88 El¿bieta D¹browska

Wiersz Wis³awy Szymborskiej Koniec i pocz¹tek w „œwietlnym spektaklu” Jenny Holzer, www.jennyholzer.com/Projections/credit/Poznan 2011/

sza, w zale¿noœci od kondygnacji, na której siê akurat znajdowa³y, ulega³y pew-nym zniekszta³ceniom, strzêpi³y siê i wygina³y w splocie z kolumnami loggii arkadami galerii. Nabieraj¹c koloru polichromii, p³ynnie zmienia³y sw¹ postaæ[...]. W tym przypadku s³owa nie tylko przemijaj¹ w czasie, ale i w przestrzeni,a ich sens wydarza siê w ogl¹dzie. To w³aœnie w takich momentach, gdy mediumprzestaje byæ jedynie noœnikiem treœci, lecz j¹ równie¿ kszta³tuje, a wiêc jest z ni¹ nie-rozerwalnie zwi¹zane, prace te osi¹gaj¹ najwiêksz¹ moc przekonywania [...]”112.

„Œwietlne spektakle” Jenny Holzer dowodz¹, ¿e jej styl dzia³ania na tekstachi dzia³ania tekstami w przestrzeni publicznej charakteryzuje szczególna formaetycznego dyskursu. Wiersze Szymborskiej „rzutowane œwiat³em” na budynkiStarego Browaru i Staromiejskiego Ratusza w Poznaniu tworz¹ bowiem mul-timedialny przekaz o wyraŸnie sugerowanych wartoœciach, co te¿ powinno pro-wadziæ do wywo³ania odbiorczego napiêcia i wejœcia w artystyczny zamys³ autor-ki instalacji. Trzeba te¿ zauwa¿yæ, i¿ ów zamys³ artystycznej interwencji doskonaletak¿e wspó³pracuje z etycznym brzmieniem g³osu Wis³awy Szymborskiej:

O czym mówisz ma rezonanso czym milczysz ma wymowê,tak czy owak polityczn¹.

(Dzieci epoki)

Gry stylem – jêzykiem – tekstem... 89

112 Tam¿e.

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Agnieszka TOMCZYSZYN-HARASYMOWICZ

„Dyscyplina duchowa

pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”,

czyli o poezji Barbary Sadowskiej

w ujêciu wspó³czesnych jej poetów i krytyków

1

W „Zwierciadle” z 1971 roku czytamy:

Barbara Sadowska, poetka polska m³odego pokolenia (naszym zdaniem – jednaz najbardziej utalentowanych i najbardziej zas³uguj¹ca na zaufanie), urodzi³a siêw okupowanym przez Niemców Pary¿u. Kiedy mia³a dwa lata, gestapo aresztowa³ojej ojca i nigdy go ju¿ nie zobaczy³a. Kiedy mia³a siedem lat, przyjecha³a z matk¹ doPolski. Ukoñczy³a Pañstwowe Liceum Sztuk Plastycznych w Warszawie i podjê³apracê zarobkow¹ (miêdzy innymi, przez jakiœ czas, jako animator w wytwórni fil-mów rysunkowych); ale jeszcze przed matur¹, jako siedemnastoletnia uczennicaz d³ugim warkoczem, zadebiutowa³a wierszami na ³amach „Nowej Kultury”1.

Rzeczywiœcie zadebiutowa³a w 1957 roku wierszem Matka. W wywiadziepomieszczonym w „Sztandarze M³odych” w 1970 roku Sadowska wspomina:

W drodze ze szko³y do domu przechodzi³am zawsze ko³o redakcji istniej¹cej wtedy„Nowej Kultury”. Pewnego dnia, z tarcz¹ szkoln¹ na rêkawie i w pochlapanym far-

1 Album poezji mi³osnej, „Zwierciad³o” 1971, nr 21. Nie podano autora, nota zamieszczonaw kolumnie cyklicznej. Cyt. za: wycinek z teczki osobowej B. Sadowskiej, teczka jest zdepono-wana w Filii Biblioteki Narodowej w Domu Literatury w Warszawie, na wycinku nie podanostrony.

bami fartuszku zdoby³am siê na odwagê – wesz³am. Nigdy nie zapomnê pierwszegowydrukowanego w³aœnie w tym piœmie wiersza pt. „Matka”. Mia³am wtedy 17 lat2.

Jan Zdzis³aw Brudnicki, znaj¹cy Barbarê Sadowsk¹ osobiœcie, tak j¹ zapa-miêta³: „[...] by³a dziewczyn¹ piêkn¹, harmonijn¹, z wdziêkiem i tajemniczoœci¹w twarzy i w postaci, i zachowaniu, no wiêc podkochiwali siê w niej wszyscy.Najbardziej siê kocha³ podobno Janusz ¯ernicki, który by³ sk³onny o ni¹ siê biæ,kiedy ktoœ j¹ podrywa³”3. Do wielkiego uczucia do poetki przyznawa³ siê tak¿eZbigniew Jerzyna4.

2

W marcu 1960 roku odby³o siê spotkanie promuj¹ce Almanach M³odychw studenckim lokalu Hybrydy. Wówczas Jerzy Koperski og³osi³ powstanieOrientacji Poetyckiej „Hybrydy”, a Barbara Sadowska by³a w grupie inicjuj¹cejobok: Macieja Zenona Bordowicza, Krzysztofa G¹siorowskiego, Jerzego Gó-rzañskiego, Zbigniewa Jerzyny, Jaros³awa Markiewicza i Janusza ¯ernickiego.Jerzy Leszin wspomina tak¿e o Edwardzie Stachurze, Januszu S³awiñskimi Piotrze Kuncewiczu, którzy zwi¹zani byli po³owicznie z Orientacj¹5. Odpocz¹tku dzia³alnoœci Orientacji, której nazwê wymyœli³ ¯ernicki, Sadowskapojawia³a siê na ³amach hybrydowych wydañ, jej wiersze czytamy w post scrip-tum6, we Wnêtrzu œwiata7 oraz w wydanej w 1999 roku Zjawie realnej8. W Za

92 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

2 Poetyckie wizje Barbary Sadowskiej, „Sztandar M³odych” 1970, nr 237. Wywiad z poetk¹,artyku³ z teczki osobowej B. Sadowskiej..., nie podano autora ani numeru strony.

3 Rozmowa z J.Z. Brudnickim, jak¹ odby³am 30 wrzeœnia 2013 r. w Domu Literatury w War-szawie na temat Orientacji Poetyckiej „Hybrydy”.

4 Zob. Z. Jerzyna, Mój brat Hiob, [w:] Otwarte niebo, wieczny sen, red. J. Koperski, Warszawa1997, s. 10–18.

5 J. Leszin, Historia, która uros³a do legendy, czyli dwa pokolenia, [w:] post scriptum, red.J. Leszin-Koperski, K. G¹siorowski, A. Kociêcka, Warszawa 1966, s. 7.

6 post scriptum..., s. 47–48. Zamieszczone s¹ tu wiersze Sadowskiej: Niedaleko umar³ej,Wzd³u¿ Ÿród³a pod wiatr, List do Zuzanny Ginczanki. Na s. 47 widnieje fotografia poetki, a podni¹ krótka nota biograficzna. W 1966 r., gdy wysz³o post scriptum, Sadowska mia³a na swoimkoncie dwa tomy poezji: Zerwane druty (1959, Iskry), Nad ogniem (1963, PIW).

7 Wnêtrze œwiata. Antologia poetycka krêgu Orientacji 1960–1970, red. J. Leszin-Koperski,Warszawa 1971, s. 137–143. Zamieszczone s¹ tu nastêpuj¹ce wiersze poetki: Przez sen, Rdzao tobie, Stygmaty, Nad ogniem, Krzywoprzysiêganie, Odwo³anie, £owienie ³owcy, Moja pogoda –noc, *** [czo³ga siê w tobie to co winno lataæ], *** [³opot powietrza – przyczajenie serca].

8 Zjawa realna. Antologia poezji lat szeœædziesi¹tych, wybór i oprac. J. Koperski, Warszawa1999, s. 364–369. Tu wiersze Sadowskiej: Sen o ojcu, Zabawa we ³zy, Ziemia, Œlepiec, Œwieceniepamiêci, *** [czo³ga siê w tobie to co winno lataæ], *** [wci¹¿ mam ciê na oczach – chcia³abymnajbli¿ej], listopad.

progiem wyboru9 da³a siê poznaæ jako krytyk poezji Jerzyny (w rozdziale Poecio poetach) oraz jako autorka poetyckiego opisu w³asnego aktu twórczego:

Jeszcze sztuka sztukowania sztuk¹. Jeszcze odmowa pe³nego udzia³u w zabawie nie-czytelnej, nieobliczalnej na rzecz niewoli obserwacji, na rzecz na³ogu obserwacji, cojak ka¿dy na³óg prowadzi do samozatruæ. Stale okradana z prawid³owych doznañ,stale w œwietle rejestracji wszechw³adnego oka, w pustych matecznikach mi³oœcii wiary, które zaludnia wyobraŸnia i strach, nie pamiêtam narodzin ¿adnego z po-wsta³ych wierszy10.

Trzeba jednak pamiêtaæ, ¿e obecnoœæ Sadowskiej w „Hybrydach” by³a specy-ficzna, poetka w³aœciwie sta³a z boku, chocia¿ wspó³redagowa³a dzia³ o poezjiw „Orientacjach”11. Nie uznawa³a ¿adnych programów czy manifestów, po-twierdza³a jedynie powi¹zania z Orientacj¹ Poetyck¹ „Hybrydy”, a potem z Fo-rum Poetów „Hybrydy”12.

Julian Rogoziñski, pisz¹c o „wnuczêtach”, umiejscawia Sadowsk¹ poza gru-pami powinowactwa duchowego; uwa¿a, ¿e jest ona „powinowat¹ samej siebie”i stanowi „grupê jednoosobow¹”. Podkreœla, ¿e reaguje na lêk inaczej ni¿ pozo-stali hybrydowcy, którzy broni¹ siê estetyk¹ albo przenicowaniem postaw, choæ-by francuskich poetów. „Sadowska apeluje wy³¹cznie do swojej jaŸni, œwiado-mej i nieœwiadomej, nie uznaj¹c [...] kontaktów poœrednich [...]”13. Tê metodêpotwierdza Jacek £ukasiewicz, który recenzuj¹c Nad ogniem, zaznacza, ¿eœwiat budowany w wierszach Sadowskiej jest autonomiczny, nienaœladowanyi nieprzeznaczony do naœladowania, a jêzyk gramatycznie „po³amany”14, jakbypoprawne mówienie nie by³o mo¿liwe w tej enklawie.

„Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”... 93

9 Za progiem wyboru, red. J. Leszin-Koperski, Warszawa 1969.10 Cyt. za: Ankieta Orientacji „jak piszê wiersz?”, [w:] Za progiem..., s. 105. Tekst przedruko-

wany do wstêpu zbioru nie mo¿esz na mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ, „Generacje”, seria 2, red.J. Leszin-Koperski, Warszawa 1972.

11 J.Z. Brudnicki, O wierszach Barbary Sadowskiej dialog, „Poezja” 1976, nr 4, s. 95. W tymartykule b³êdnie zapisano rok wydania zbioru nie mo¿esz na mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ jako1962, w istocie ma byæ 1972.

12 Zob. Poetyckie wizje Barbary Sadowskiej...13 Cyt. za: J. Rogoziñski, O niektórych Wnuczêtach szczegó³owiej, „Wspó³czesnoœæ” 1964,

nr 171, s. 5. Wed³ug sui generis Rogoziñski wydziela dwie grupy powinowate – jedna grupa: Zbi-gniew Jerzyna, Stefan Po³om, Krzysztof G¹siorowski, druga grupa: Edward Stachura, Jerzy Gó-rzañski, Maciej Zenon Bordowicz.

14 „Zbiór Sadowskiej jest poszukiwaniem rozpaczliwym i jest to poszukiwanie absolutnie bez-kompromisowe. Nie ma tu nic zbêdnego, nic ³adnego, nic uestetyzowanego, ¿adnego meblarstwa.Poezja ta jest ciemna i miejscami niezrozumia³a. Po³amana jest w niej gramatyka: fleksja i sk³ad-nia. [...] Tutaj to po³amanie form jest pierwotne, wynika z ogromnej, najzupe³niej autentycznej(tak¿e estetycznej) trudnoœci odnajdywania siebie w œwiecie, a œwiata w s³owach”. J. £ukasie-

W Zerwanych drutach Barbara Biernacka dopatruje siê indywidualnego spo-sobu metaforyzacji, który nazywa „metafor¹ infantyln¹”. Przypisuje autorce ob-razowanie dziecka w odniesieniu do problematyki doros³ych i nie jest to ¿adnastylizacja, bo „nie usi³uje nic gwa³tem udoroœliæ, siêga po prostu do tkwi¹cychw niej kompleksów z bardzo niedalekiej przesz³oœci, do rzeczywistych, a najbli¿-szych doœwiadczeñ”15.

powiem wam tylko œwieci s³oñceczerwony baranek skubie chmurymuchy samolotów trac¹ skrzyd³a16

Wojna – Zerwane druty, s. 15.

nie boimy siêmaleñkich szkie³ek[...]mamusiu truskawki trzeba bez ogonkówdzieciñstwojakaœ plamalepi¹ca siêlepi¹capo kryjomu kiedy nikt nie widzizeskrobywana[...]

*** [nie boimy siê] – Zerwane druty, s. 19.

Sadowska zawsze czu³a swoj¹ innoœæ, czemu da³a wyraz, odnosz¹c siê dowierszy Jerzyny (dziesiêæ lat po swoim debiucie), kiedy jej droga twórcza zda-wa³a siê ugruntowana:

Wiêc trudno mi patrzeæ na tê ufnoœæ poety, w jego zgodê na siebie, niezachwiane ra-cje i zadomowienie [...]. Piszê to bardzo przeciw czystym œpiewom nieczystychspraw. Przeciw œpiewom, których nie pokosztujê, których nie dost¹piê17.

I nie dost¹pi³a. Ju¿ od debiutu ksi¹¿kowego w 1959 roku zaznaczy³a siêw „pokoleniu wstêpuj¹cym” jako kontynuatorka Ró¿ewiczowskiego behawio-

94 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

wicz, Barbara Sadowska „Nad ogniem”, „Tygodnik Powszechny” 1963, nr 46. Cyt. za: wycinekz teczki osobowej B. Sadowskiej...

15 B. Biernacka, Równanie z dwiema niewiadomymi, „Nowe Ksi¹¿ki. Przegl¹d literacki i na-ukowy” 1959, nr 18, s. 1108–1110.

16 Przywo³ane cytaty wierszy pochodz¹ z tomów: Zerwane druty, Warszawa 1959; Nad og-niem, Warszawa 1963; nie mo¿esz na mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ, Warszawa 1972; Moje, Kra-ków 1974; S³odko byæ dzieckiem Boga, Warszawa 1984; Wiersze ostatnie, Warszawa 1986.

17 Cyt. za: Za progiem wyboru..., s. 125.

ryzmu, która traktuje œwiat, przyrodê i psychikê jako „teren klinicznych obser-wacji i klinicznych zabiegów”18. To w³aœnie w Zerwanych drutach Piotr Kunce-wicz zauwa¿a poci¹g poetki do weryzmu19, co ujawni³o siê tak¿e w kolejnychksi¹¿kach poetyckich autorki20. Naturalistyczne odwzorowywanie rzeczywistoœcista³o siê jej indywidualn¹ motywacj¹ artystyczn¹, sposobem poznawania siebie.G¹siorowski nazywa taki stan poszukiwaniem w³asnych „sta³ych psychicznych”obecnych we wnêtrzu œwiata21. Ten sam G¹siorowski pisze wczeœniej o poezjiSadowskiej:

Rzeczywistoœæ poetycka Barbary Sadowskiej – niew¹tpliwie najciekawszej poetkipokolenia lat szeœædziesi¹tych – jest niemal dok³adn¹ odwrotnoœci¹ œwiata Szymbor-skiej. S³ownictwo i sk³adnia s¹ tu maksymalnie zindywidualizowane, œwiat zewnêtrz-ny, œwiat widziany zanika w intensywnych przemilczeniach22.

Tomik Moje jest powieleniem wzoru przemilczeñ zauwa¿onych przez G¹sio-rowskiego, ale wzoru prze³amanego szukaniem sposobu „wypromieniowaniasiebie”. Mowa w³asna mo¿liwa jest tylko na styku snu i jawy, gdzie w poezjiobjawia siê wolnoœæ, bo i na jawie, i we œnie pozostaje jedynie milczenie23.W Nad ogniem przemilczenie funkcjonuje jako œrodek wyrazu, spoza zapisa-nych s³ów i znaczeñ trzeba odnaleŸæ dopowiedzenia, które s¹ nieczytelne na

„Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”... 95

18 Zob. A. S³ucki, Dwie poetki, „Wspó³czesnoœæ” 1964, nr 157, s. 7.19 P. Kuncewicz, Podszewki naturalistycznych pozorów, „Wspó³czesnoœæ” 1959, nr 18, s. 3–4.20 Ukaza³y siê nastêpuj¹ce pozycje B. Sadowskiej: Zerwane druty, Warszawa 1959; Nad og-

niem, Warszawa 1963; nie mo¿esz na mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ, „Generacje” seria 2, red.J. Leszin-Koperski, Warszawa 1972 (informacja na obwolucie: „Generacje – seria wydawnicza,towarzysz¹ca cyklowi spotkañ autorskich, organizowanych w Klubie Miêdzynarodowej Prasyi Ksi¹¿ki «Ruch» – Œciana Wschodnia, przy wspó³udziale Wydzia³u Kultury Prezydium Dzielni-cowej Rady Narodowej Warszawa-Œródmieœcie”, ni¿ej dopisek: „5 czerwca 1972 wieczór autor-ski Barbary Sadowskiej. Wprowadzenie Janusz Maciejewski. Teksty czytaj¹: Autorka oraz MariaPabiszówna i Wojciech Brzozowicz”. J.Z. Brudnicki (op. cit.) nazywa ten zbiór arkuszem poetyc-kim ilustruj¹cym wieczór autorki); Moje, Kraków 1974; Stupor, Warszawa 1981 (wydanie pod-ziemne na prawach rêkopisu); S³odko byæ dzieckiem Boga, Warszawa 1984 (edycja podziemnawydana przez Przedœwit); Wiersze ostatnie, Warszawa 1986 (zawiera wznowienie zbioru S³odkobyæ dzieckiem Boga oraz Wiersze ostatnie; informacja na podstawie: A. Kaczyñski, Minê³o ju¿dziesiêæ lat..., „Rzeczpospolita” 1996, nr 249); Otwarte niebo, wieczny sen, Warszawa 1997.

21 Zob. K. G¹siorowski, Trzeci cz³owiek. Szkice o realnoœci poezji wspó³czesnej, £ódŸ 1980,s. 125. G¹siorowski pisze te¿: „Nie Logos przeto, ale Imago sta³o siê Ÿród³o tych wierszy,maj¹cych byæ «pierwsz¹ wieœci¹ nas samych o nas samych»; nie prawda refleksji tu by³a wa¿na,ale prawda, czyli kszta³t, ujawnionego w poezji p r z e ¿ y c i a, kszta³t sensu (los?)”.

22 Cyt. za: K. G¹siorowski, który porównuje wiersze W. Szymborskiej (Psalm, Widzianez góry) z utworami B. Sadowskiej (Przes³uchanie, Fatum), zob. „Literatura” 1972, nr 31, s. 5.

23 L. Szaruga, Sposób widzenia, „Nurt” 1975, nr 6, s. 20.

pierwszy rzut oka24. Wa¿ne s¹ w tej liryce tak¿e peregrynacje senne. Ksi¹dz JanTwardowski nazywa sen „pamiêci¹ nie uœwiadamian¹ sobie przez nas, wymy-kaj¹c¹ siê ludzkim rozumowaniom”, która ods³ania, utrwala i ocala, „dzia³a jaknó¿ bez znieczulenia”25. W¹tek oniryczny zwi¹zany jest u Sadowskiej z jejprzygnêbiaj¹c¹ prawd¹, najpierw zbyt wczesnego odejœcia ojca, potem œmiercibrata, matki, syna i w³asnej choroby. Napisze do Jerzyny:

[...] przyjacielutej nocy lazaret uœmiecha siê skrzep za skrzepemœpij. O wojnie siê nie œni. A œni.

Okrucieñstwo [Zbigniewowi Jerzynie] – Nad ogniem, s. 44.

Lech Sokó³ wyznacza poezji Sadowskiej jeszcze jeden bardzo wa¿ny aspekt– filozoficzny. Zaznacza, ¿e poezja nie jest filozofi¹, ale z niej czerpie, podob-nie jak poetka pisz¹ca o trwaniu nad ogniem, czyli o umieraniu od dnia naro-dzin do dnia œmierci; œmieræ nie jest jednorazowa, ale rozci¹gniêta w czasie naca³e ¿ycie cz³owieka26.

[...]bo z dna jest mu³ i st¹d wszystkie narodzinya walka bêdzie prawa gdy oczy zawi¹¿eszna to czajenie siê krzywd i przewidywanie[...]I jak od luster pêka pozór twarzytak od ognia – powietrzei sw¹d jest zwyciêstwo – miara ofiarowañalbo zimny ogieñ pod pu³apem pieœnis³up iskiergdy dworce s¹ wspó³rzêdne i poci¹gina wynik ciebie ostatniego mego

Przez sen – Nad ogniem, s. 11.

Nawet mi³oœæ zagro¿ona jest ogniem, czyli unicestwieniem. W niczym niema pewnoœci, bo ¿ycie jest „powracaniem w spalony ju¿ ugór”.

[...]nie mogê Ciebie przyj¹æ Ciemno by ci by³opod konwojem Ÿrenicotoczyæ ciê nie mogê otwarcie niczym wodaby³oby ci g³ucho w tej wiernoœci co siê w koñcu

96 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

24 L. Sokó³, Próba dialogu, „Kultura” 1964, nr 17, s. 8.25 J. Twardowski, Wiele cierpia³a, [w:] Otwarte niebo, wieczny sen..., s. 8.26 L. Sokó³ (op. cit.) wymienia bliskich tej filozofii – Marka Aureliusza i Rilkego.

zasklepi zaprzeczynie mogê ciebie przyj¹æ pod œcian¹ popio³u[...]to jest powracanie w spalony ju¿ ugórpowracanie w spalon¹ bezp³odn¹ dolinêgdzie sny o mi³oœci odnosz¹ siê do komnati gdzie klosze pe³ne s¹ cia³ek usch³ych nietoperzykonwulsyjnie zastyg³ych w swym g³odowym wdziêku[...]

Sny o mi³oœci [wiersz z 1966 r.] – Moje, s. 16.

Gdyby potraktowaæ poezjê jako praktykê ¿yciow¹, mo¿na by zobaczyæw twórczoœci Sadowskiej jaskrawoœæ œcierania siê kilku antynomicznychw¹tków autobiograficznych, które definiuje ¯ernicki: bunt z powodu straconegodzieciñstwa, bunt przeciwko w³asnej p³ci i wszelkim konsekwencjom st¹d p³y-n¹cym i konflikt miêdzy mo¿liwoœciami cia³a a mo¿liwoœciami psychiki. Wier-sze Sadowskiej nazwa ci¹g³ym dialogiem z w³asnym ¿yciem, lecz dialogiemilustruj¹cym epokê. Jednoczeœnie podkreœla jednoœæ twórcy i dzie³a: „[...] Ona,jak rzadko ktoœ z poetów, jest nierozdzielna na «Siebie i swoj¹ twórczoœæ!»”27.Warto dodaæ, ¿e m³oda Sadowska – uczestniczka tzw. ¿ycia kawiarnianego –czêsto mierzy³a siê sama z sob¹, o czym wspomina Jerzyna28. Antynomie w jejdorobku odkrywa tak¿e Sergiusz Sterna-Wachowiak, który dowodzi, ¿e zastê-puj¹ one u poetki porz¹dek „zewnêtrzny”29.

czo³ga siê w tobie to co winno lataæpustynia – ta forma wzbieraj¹cych pragnieñidziesz sobie naprzeciw – a odleg³oœæ wzrasta[...]

*** [czo³ga siê w tobie to co winno lataæ] – nie mo¿esz namnie liczyæ nie bêdê siê broniæ, s. 24.

Istotn¹ kwesti¹ dla poetyki Sadowskiej jest fakt, ¿e nigdy nie poprawia³aswoich wierszy, liczy³ siê dla niej moment uchwycenia psychicznego, a niekonstruktywne i logiczne zapisanie. Wiersz poprawiany by³by zafa³szowaniem

„Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”... 97

27 Cyt. za: J. ¯ernicki, O pochmurnookiej dziewczynie spod zatrzymanych s³oñc a raczej o jejpoezji s³ów kilka, [w:] Za progiem wyboru..., s. 131–132.

28 Cyt. za: Z. Jerzyna, op. cit., s. 10–18. Wspomina on: „Dopiero póŸniej doszed³ mroczny«Manekin» na Starówce. Tam zaczê³y siê jej groŸne praktyki. Demonizowanie. Sprawdzanie sie-bie. Trochê w stylu Witkacego, Gombrowicza, Bursy. Mo¿e œmieszne, ale ustawiaj¹ce j¹ na krañ-cach doœwiadczeñ. Pali³a na przyk³ad dwa mazury naraz. Przypala³a sobie rêkê, policzek. Chwa³aBogu te praktyki trwa³y krótko”.

29 S. Sterna-Wachowiak, Poetyka antynomii, „Twórczoœæ” 1975, nr 10, s. 111–112.

prze¿ycia, dlatego zostawa³ wyrzucany30. Sterna-Wachowiak potwierdza wspom-nienia Brudnickiego: „Intencj¹ bowiem tej poetyki jest dokumentowanie pierw-szego, najbardziej nawet ¿ywio³owego stadium wiersza; wszelki retusz, kosme-tyka jêzyka i jego gramatyki, by³by zafa³szowaniem psychicznej «rzeczywisto-œci», by³by przeciw tej poezji”31. Sama Sadowska wyjaœnia³a w wywiadzie dla„Sztandaru M³odych”, ¿e jej pocz¹tkowa poezja by³a bardziej opisowa, inspiro-wana malarstwem, a w Nad ogniem stara³a siê pisaæ pojêciowo, uchwyciæ zja-wiska w procesie ich dziania siê, by oddaæ ich niepokój32.

[...] Powœci¹ganie zamys³u od rzeczy do rzeczyBo jaki¿ rozdŸwiêk¿e na sposób mówiê

Niedaleko umar³ej [pamiêci Anny M.] – Nad ogniem, s. 37–38.

Andrzej Krzysztof Waœkiewicz, omawiaj¹c Zerwane druty, Nad ogniemi Moje, uto¿samia poezjê Sadowskiej z dyscyplin¹ duchow¹; „[...] Sadowskiejwcale nie idzie o «zbudowanie» utworu, ale o ukazanie mechanizmu pozaœwia-domych zajœæ psychicznych”; „Poezja jawi siê tu nie jako sztuka s³owa, ale jakorodzaj dyscypliny duchowej, by nie powiedzieæ – sposobu ¿ycia”33. Nazywanieœwiata jest równowa¿ne z jego przekszta³caniem w ca³kowitej zale¿noœci od sta-nów mentalnych podyktowanych impresjonistycznym uchwyceniem obrazu--myœli. Sadowska ¿yje z zamkniêtymi oczyma, jej œwiat wydarza siê wewn¹trzœwiadomoœci: „dziwne, ¿e nic siê nie sta³o / mia³am oczy zatrzaœniête / do œrod-ka”; „oczami mo¿na dotykaæ tylko ¿ywych”; „oczy k³ami¹ nawet po œmierci”34;„A walka bêdzie prawa gdy oczy zawi¹¿esz / na to czajenie siê krzywd i prze-widywanie”; „A kiedy siê bojê – to patrzê nie ja / oczy spode ³ba na wierzch /rzetelnoœæ iluzji taka jest”; „chytre oko hipnotyzera / mru¿y siê publicznie / po-uffale [zapis oryginalny]”; „Teraz oczy odrywam, teraz oczy zamykam / bywskroœ spuœcizn tak¿e samych, takich samych / pokorzeniæ siebie dalej”35.

G¹siorowski t³umaczy, ¿e wiersz trzeba prze¿yæ, aby sta³ siê poezj¹, zatemczytelnik powinien nadaæ utworowi swoje zrozumienie poprzez prze¿ycie, po-winien byæ za niego choæ w po³owie odpowiedzialny. W innych okolicznoœ-

98 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

30 Zob. rozmowa z J.Z. Brudnickim (przyp. 3).31 Cyt. za: S. Sterna-Wachowiak, op. cit., s. 111.32 Zob. Poetyckie wizje Barbary Sadowskiej...33 A.K. Waœkiewicz, O poezji Barbary Sadowskiej, „Nadodrze” 1975, nr 20. Zob. artyku³ z tecz-

ki osobowej B. Sadowskiej...34 B. Sadowska, Œlepiec, [w:] eadem, Zerwane druty..., s. 77–78.35 B. Sadowska, Przez sen; Ziemia; Medium w lesie; Kondolencje sobie; jak¿e to, [w:] eadem,

Nad ogniem...

ciach wiersz istnieje, ale nic nie znaczy36. A wiêc poezja dzieje siê miêdzy ludŸ-mi, w odrêbnym akcie komunikacji miêdzy nadawc¹ i odbiorc¹. U Sadowskiejprzep³yw informatywny jest zak³ócony, poniewa¿ dramatyzm jej utworów za-wsze wik³a siê w jej psychoprze¿ycia, które z jednej strony stanowi¹ próbênawi¹zania kontaktu samej ze sob¹, a z drugiej przyczynê zak³óceñ w odbiorze.

[...] Niech siê œwiêci we œnieto co zadane raz na zawsze – d¹¿noœæpewna automatycznoœæ w powrotach – ten dryft³umacz¹cy poniek¹d s³ab¹ przewodliwoœæw kontaktach ze œwiatem. [...]

Œwiecenie pamiêci – nie mo¿esz na mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ, s. 8.

Sadowska tworzy hipostazy, które szczepi na gruncie zewnêtrznym, jej eg-zystencja dzieje siê w konstelacji œwiat³a i ciemnoœci, w œrodku niej samej, „wewnêtrzu œwiata” – jakby powiedzia³ G¹siorowski. Ujawnienie obrazowaniamusi odbywaæ siê na prawach medium, co Ryszard Matuszewski wi¹¿e z celo-wym gmatwaniem przez autorkê odbioru wierszy37.

Œwiat³o to podejrzewam dobrze od¿ywiona ciemnoœægenialne dzieciê z nieprawego ³o¿aktóre dozwala znosiæ z³udzenie ci¹g³oœci[...]Ciemna przygoda – encefalografia

*** [Œwiat³o to podejrzewam dobrze od¿ywiona ciemnoœæ] – nie mo¿esz na mnieliczyæ nie bêdê siê broniæ, s. 7.

jak w ka¿dym kalectwie – miejsce na doopisdo bia³oœci œwiec¹ce kaniony pamiêcitam cia³a ledwie znane dziczej¹ce twarze

Œwiecenie pamiêci – nie mo¿esz na mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ, s. 8.

tak roœnie têtno ciemny rytmpêtla oddechu co ods³aniaobojêtny krzyk rybuczepionych odp³ywu[...]

Agonia – nie mo¿esz na mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ, s. 23.

„Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”... 99

36 K. G¹siorowski w „Literaturze” 1972, nr 31, s. 5.37 Jak pisze: „Niestety ka¿da próba wg³êbienia siê w te utwory [chodzi o tomik nie mo¿esz na

mnie liczyæ nie bêdê siê broniæ – A.H.T.] zmusza do rewizji pierwszego wra¿enia na niekorzyœæautorki. Robi ona bowiem wszystko, aby nas zdezorientowaæ i zniechêciæ do lektury: myli sensy,tworzy zagadki sk³adniowe, mno¿y nieczytelne aluzje. [...] Jedno jest pewne: poezja dla Sadow-skiej to «ciemna przygoda» maj¹ca w sobie coœ z «kalectwa», pozostawiaj¹cego miejsce na «do-

Dyskutuje z tym pogl¹dem Waœkiewicz, broni¹c poetyki Sadowskiej; uwa¿a,¿e do odbioru jej wierszy potrzebna jest znajomoœæ wczeœniejszej twórczoœci.Dopiero wtedy mo¿liwe jest rozkodowanie niejasnoœci. Poza tym poezjê tê na-le¿y rozpatrywaæ w osobliwych dla niej kategoriach, poniewa¿ wymaga ona in-nego systemu poznawczego38. Wskazuje jako przyk³ad wiersze poœwiêconeojcu, pomieszczone w dwóch ksi¹¿kach poetyckich, w Zerwanych drutach i w Nadogniem, gdzie ewidentnie wyczuwalna jest intensyfikacja uzupe³niaj¹cych siêobrazów:

[...]ojcze czytany z morzajak do brzegu przez wiry wody monotonnejw swych przejawach obcejzd¹¿am do ciebieojcze

Ojcu – Zerwane druty, s. 22.

Dajesz mi morze rafy i bursztynyi brzegów nie bliŸnisz, nikomu nie broniszszukanie moje – wodorosty czêstew rybie ka¿dej – ojciec mój ukryty...[...]Dos³ownie ciebie szukam, a nie znam dos³ownoœci

Sen o ojcu – Nad ogniem [z dedykacj¹: „Poœwiêcam Ojcu zatopionemu naCap Arconie w 1945 roku”], s. 33–34.

Podobnie sonduje Leszek Szaruga, który podkreœla, ¿e dramatyzm wierszySadowskiej mo¿liwy jest do odczytania po odkryciu „podstaw metody badaw-czej”39. W³aœciwie mamy tu potwierdzenie teorii G¹siorowskiego, ¿e poezjaOrientacji musi stworzyæ w³asne narzêdzia poznawcze, bo œwiat wymaga inne-go spojrzenia, spojrzenia indywidualnego, nie zbiorowego40.

3

Twórczoœæ Sadowskiej zmienia siê w latach 80., kiedy anga¿uje siê onaw dzia³alnoœæ opozycyjn¹, jest przeœladowana przez S³u¿bê Bezpieczeñstwa,kilkakrotnie aresztowana. Po 13 grudnia 1981 roku aktywnie dzia³a w Pryma-

100 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

opis», jak pisze w wierszu «Œwiecenie pamiêci»”. R. Matuszewski, Wszyscy pisz¹ wiersze, „Mie-siêcznik Literacki” 1973, nr 12, s. 44–57.

38 A.K. Waœkiewicz, op. cit.39 L. Szaruga, op. cit., s. 20.40 K. G¹siorowski, Trzeci cz³owiek..., s. 125–126.

sowskim Komitecie Pomocy Osobom Pozbawionym Wolnoœci i Ich Rodzinom,a w marcu 1982 roku zostaje aresztowana za nielegaln¹ dzia³alnoœæ. Dopiero in-tensywne zabiegi Koœcio³a doprowadzaj¹ do jej uwolnienia41. Punktem kul-minacyjnym ówczesnej sytuacji staje siê œmieræ syna – Grzegorza Przemyka.W wywiadzie dla Studia Gdañsk Sadowska nazywa oprawców „zbiorowoœci¹chorych ludzi, którzy nic nie rozumiej¹, nie czuj¹, chorych, bardzo g³êbokochorych”42. Poetka zdaje sobie sprawê z osaczenia, ale nie rezygnuje z walkio wolnoœæ, przypuszcza, ¿e ratuje j¹ mi³oœæ do Boga i ludzi:

jak œlepiec w ciemnoœciwyroków Twoich – trwam

przesuwam d³oñmi po twarzachi rêkachktóre zada³y œmieræ

mojej czu³oœcimi³oœci mojej

czy jestem cz³owiekco wpad³ miêdzy zbójców?

*** [jak œlepiec w ciemnoœci] – S³odko byæ dzieckiem Boga, s. 16.

Przemyk od dziecka by³ nadpobudliwy, jak wspomina Brudnicki43, nie dawa³siê uspokoiæ, co pewnie rzutowa³o na zdarzenia z 1983 roku. Jako dziewiêt-nastolatek zosta³ zatrzymany 12 maja 1983 roku na Placu Zamkowym w War-szawie za zak³ócanie spokoju. Pobity na komisariacie MO przy Jezuickiej,zmar³ dwa dni póŸniej w szpitalu w trakcie operacji jamy brzusznej. Jego po-grzeb sta³ siê manifestacj¹ zniewolonego narodu.

Od tego momentu Sadowska jest postrzegana bardziej jako matka GrzegorzaPrzemyka ni¿ jako poetka. Jej twórczoœæ ukazuje rozpamiêtywanie tragicznejœmierci syna i towarzysz¹cych temu zajœæ. Iwona Smolka uwa¿a, ¿e „dopieronajwiêkszy ból po œmierci syna, cierpienie, dla którego wyra¿enia nie znajdujeinnych s³ów jak te najprostsze, odziera wiersze Barbary Sadowskiej z owej gê-

„Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”... 101

41 A. Kaczyñski, op. cit. Zob. wycinek z teczki osobowej B. Sadowskiej...

42 Rocznica œmierci Grzegorza Przemyka, Video Studio Gdañsk, film opublikowany 22 maja2013 r. [online] http://www.youtube.com/watch?v=-U8elNPe62c [dostêp: 28.12.2013]. Sadowskamówi tak¿e o groŸbach, które s³ysza³a od s³u¿b: „Was Sadowska nie mo¿emy ruszyæ, ale synawam za³atwimy”, „[Myœla³am], ¿e go wsadz¹ do wojska, wciel¹ do milicji, zamieszaj¹ w aferêkryminaln¹. Ja nie wi¹¿ê tego z zabiciem, ja myœlê, ¿e mo¿e to póŸniej jakiemuœ choremucz³owiekowi przysz³o do g³owy. Oni nas znali, wiedzieli, ¿e ani Grzeœ siê nie boi, ani ja; to za-wsze budzi bezsilnoœæ”.

43 Zob. rozmowa z J.Z. Brudnickim (przyp. 3).

stwiny znaków, odwo³añ, aluzji literackich, z kolistej metafory, powtórzeñ”44.Zbiór zatytu³owany S³odko byæ dzieckiem Boga wydany w podziemiu w 1984roku – w ca³oœci poœwiêcony synowi (zawieraj¹cy dedykacjê: „Grzesiowi i Ma-rzence dziêkuj¹c”) – ods³ania zupe³nie odmienn¹ lirykê Sadowskiej, lirykê, któ-ra przyjmuje formê wolnej trybuny, gdzie zbola³a matka-poetka zastanawia siê:„[...] czy jestem cz³owiek / co wpad³ miêdzy zbójców?”. Jedyn¹ ucieczk¹ wyda-je siê uto¿samienie z bratem – Hiobem, który, podobnie jak ona, nie rozumia³swojej sytuacji, ale zawierzy³ Bogu. Ta „poezja sta³a siê prawdziwym œwiadec-twem”45 – konstatuje ksi¹dz Jan Sochoñ, sta³a siê dowodem zamordowania jejsyna, a tak¿e mêczeñstwa zaprzyjaŸnionego ksiêdza Jerzego Popie³uszki:

ze swoim wyrokiemktórego nie rozumiemczuwam przy Tobie potykam siêpamiêtam

mój brat Hiobznosi mi do domubrukowane wycinkipoklepuje mnie w s¹dzie[...]

*** [ze swoim wyrokiem] – S³odko byæ dzieckiem Boga, s. 14.

na skrawku papieruobra¿amprokuraturês¹di rz¹ddzieckiemktórego nigdynie udawam siê zabiæ

*** [ze swoim wyrokiem] – S³odko byæ dzieckiem Boga, s. 6.

ktoœ piêkny i dobrypo³ama³ mi obojczyk¿ebym lepiejskuli³a ramionaprzed s¹dem

sen I – S³odko byæ dzieckiem Boga, s. 10.

102 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

44 Cyt. za: I. Smolka, Nauka czerni, „Nowe Ksi¹¿ki” 1998, nr 7, s. 14–15.45 J. Sochoñ, Wszystko jest ³ask¹. O poezji Barbary Sadowskiej, „Przegl¹d Katolicki” 1988,

nr 22. Cyt. za: wycinek z teczki osobowej B. Sadowskiej...

Janusz Drzewucki zwraca uwagê na metamorfozê liryki Sadowskiej, po-cz¹tkowo skomplikowanej formalnie i trudnej w odbiorze do prostej i sugestyw-nej modlitwy: „Ta poezja krystalizuje siê, staje siê czysta zarówno pod wzglê-dem przes³ania, jak i formy przekazu. Jest niczym modlitwa”46 (chodzi tu o wier-sze z ostatnich tomików: Stupor, S³odko byæ dzieckiem Boga, Wiersze ostatnie):

jak ka¿da matkaumiera³am ze strachuktóry nazywamyb¹dŸ wola Twojajak ka¿da matkakruszê kopieo miêkkie powietrze

*** [jak ka¿da matka] – Wiersze ostatnie, s. 26.

Leszek ¯uliñski nazywa Sadowsk¹ polsk¹ Piet¹ stanu wojennego47. Ludziewidzieli w niej mêczennicê, nie umia³a siê odnaleŸæ w roli Matki Polki, ¿ywegopomnika, czu³a siê za¿enowana, gdy traktowano j¹ z uznaniem i szacunkiem,bola³o j¹, ¿e nie ma chwili intymnoœci w prze¿ywaniu swojego cierpienia48. Poœmierci Przemyka Sadowska przytwierdzi³a do sufitu but, w którym chodzi³Grzegorz49. Dotychczas wisia³ tu tylko bucik dziecinny Grzesia: „[...] i dopierodziecinny bucik zawieszony u sufitu – ten mój / jedyny i prawdziwy bóg zaczy-na ze mn¹ cierpliwy i ³agodny / dialog o sposobach ¿ycia”50.

Sadowska do koñca aktywnie dzia³a³a wœród zniewolonych przez systemkomunistyczny. Ciê¿ko chorowa³a (nowotwór mózgu, astma, w koñcu nowo-twór p³uc), umar³a w szpitalu w Otwocku 1 paŸdziernika 1986 roku. Nad gro-bem przemawia³ Wiktor Woroszylski51. Po jej œmierci ukaza³y siê Wiersze ostat-

„Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”... 103

46 Cyt. za: J. Drzewucki, Wyraziæ ból, „Rzeczpospolita” 1997, nr 247. Zob. wycinek z teczkiosobowej B. Sadowskiej...

47 L. ¯uliñski, Pieta, „Wiadomoœci Kulturalne” 1997, nr 40. Zob. artyku³ z teczki osobowejB. Sadowskiej...

48 J. Siedlecka, Basia, siostra Hioba, „Pani” 1997, nr 4. Zob. artyku³ z teczki osobowej B. Sa-dowskiej...

49 Zob. P. Bartkowski, Zabiæ poetów, „Gazeta Wyborcza” 1997, nr 63, s. 11. Informacjê o bu-tach pod ¿yrandolem zaczerpn¹³ autor z opowieœci Hanny Krall Okna.

50 B. Sadowska, *** [id¹c œpiewa³a wybrañcy bogów umieraj¹ m³odo], [w:] eadem, Moje..., s. 10.51 W. Woroszylski, Po¿egnanie Barbary Sadowskiej, „Tygodnik Powszechny” 1986, nr 42,

s. 3: „Jej los poetycki – mówi³ Woroszylski nad grobem poetki – nie by³ efektowny: w ci¹gu bezma³a 30 lat wyda³a 5 tomików, w niskich nak³adach, na ogó³ bez oddŸwiêku ze strony krytyki;o ukazanie siê niektórych spoœród tych szczup³ych ksi¹¿eczek przyjaciele musieli staczaæ praw-dziwe boje z wydawcami. By³a w swojej poezji zbyt niezale¿na od gustów, nurtów, mód, fal, zbyt

nie – zbiór zawieraj¹cy przedœmiertne utwory poetki, oraz Otwarte niebo,wieczny sen – zbiór wydany przez Spó³dzielniê Wydawnicz¹ ANAGRAM,bêd¹cy specyficznym wyborem, o czym pisze w nocie edytorskiej Koperski52.

W 1988 roku Fundacja Barbary Sadowskiej po raz pierwszy przyzna³a nagro-dy literackie jej imienia53.

*

Komparatystyczne spojrzenie na wiersze Sadowskiej ze zbiorów z lat1959–1974 potwierdza regu³ê, ¿e poetka pozoruje zewnêtrznoœæ, jakby j¹ od-twarza³a z g³êbi siebie. Zatem czytelnik domniemuje, wci¹¿ nie ma pewnoœci,o co chodzi, nie ma jej bowiem sama autorka, która chowa podmiot liryczny zanielogicznymi opisami strzêpków telepatycznych. Konkretyzacja wierszy Sado-wskiej wymaga czytelnika mentalnie sprawnego, o niebanalnej wra¿liwoœcii wyczuleniu. Brudnicki mówi o ludziach, którzy dostrzegaj¹ niewystarczalnoœærozumu i wiedzy o tym, ¿e rozum mówi p³ynnie, a „dusza” mówi jakby bardziejchropowato. S¹ to wiêc jakby wtajemniczeni54. W „Sztandarze Ludu” w 1964roku pojawi³a siê nota krótko omawiaj¹ca Nad ogniem, w której poezja Sado-wskiej nazwana jest zwyk³¹ konstatacj¹ bazuj¹c¹ na sztuczkach syntaktycznychi porównana do nowoczesnego malarstwa, gdzie nie ma dzie³a sztuki, ale„przedmiot artystyczny”55.

104 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

wolna, zbyt czujnie ws³uchana we w³asny g³os wewnêtrzny, w jego prawdê, w jego koniecznoœæ,¿eby mieæ «powodzenie»”.

52 Zob. J. Koperski, Nota edytorska, [w:] Otwarte niebo, wieczny sen..., s. 206–207: „Zebranew tym wyborze wiersze Barbary Sadowskiej pochodz¹ z jej autorskich tomików. S¹ to: Zerwanedruty, «Iskry», Warszawa 1959; Nad ogniem, Pañstwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1963;Nie mo¿esz na mnie liczyæ, nie bêdê siê broniæ, «Generacje», Warszawa 1972; Moje, Wydawnic-two Literackie, Kraków 1974; Stupor, Niezale¿na Oficyna Wydawnicza 1981; S³odko byæ dziec-kiem Boga, Pleint Chant, Pary¿ 1984. Korzystaliœmy tak¿e z wydanych poœmiertnie wierszyz tomu zatytu³owanego Wiersze ostatnie, które ukaza³y siê w 1986 roku nak³adem WarszawskiejNiezale¿nej Oficyny Wydawniczej Poetów i Malarzy”.

53 Zob. nota umieszczona w teczce osobowej B. Sadowskiej...: „Fundacja im. Barbary Sadow-skiej; Wiosn¹ 1988 r. po raz pierwszy przyznane zosta³y nagrody im. B. Sadowskiej. Juryw sk³adzie: Jacek Bocheñski, Jerzy Ficowski (przewodnicz¹cy), Jan Józef Lipski, Artur Miêdzy-rzecki, Andrzej Szczypiorski, na posiedzeniu w dniu 22 kwietnia 1988 r. przyzna³o trzy równo-rzêdne nagrody. Laureatami zostali: W³odzimierz PaŸniewski za twórczoœæ eseistyczn¹, PiotrSommer za zbiór poezji «Czynnik liryczny i inne wiersze» oraz Andrzej Szmidt za zbiór poezji«Wyrok nieprawomocny» [podpisano –A.T.H.] «Kontakt» Pary¿ nr 11 z dn. 11.88”.

54 J.Z. Brudnicki, op. cit., s. 93–95.55 „Sztandar Ludu” 1964, nr 3. Zob. artyku³ z teczki osobowej B. Sadowskiej...

Twórczoœæ tego okresu ujawnia œwiat rozpryœniêty, w którym pozrywane s¹wiêzi porozumienia, „poszarpany uk³ad informacji” prowadz¹cy do izolacjii osamotnienia (Kuncewicz), gdzie uporczywie powracaj¹cym lejtmotywem jestprzemijanie i œmiertelne urzeczywistnienie poprzez zwêglenie (Sokó³). PoezjaSadowskiej jawi siê jako „dyscyplina duchowa”, dziêki której poetka „ukazujemechanizm pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”, w których interesuje j¹ ra-czej w³asna pamiêæ ani¿eli œwiat (Waœkiewicz), bo tylko pamiêæ jest „stanemposiadania” (Sterna-Wachowiak). Istnienie jest migotliwe jak czas i przestrzeñ,a oœwietlanie wszystkiego wokó³ pozwala pozornie oswajaæ, bo i tak nast¹piciemnoœæ u kresu (Szaruga).

Poezja Sadowskiej z lat 80. jest ods¹czona z pojêciowych metafor, znikaj¹z niej imponderabilia, staje siê klarowna i czysta, wiersze s¹ „produktem prak-tyki ¿yciowej”. Poezja przesi¹ka ¿yciem, mo¿e nawet jest ¿yciem, nie sposóbju¿ znaleŸæ granicy miêdzy prze¿ywaniem a pisaniem. Szukanie drogi twórczejjest jak „nabieranie oddechu przed d³ug¹ mulist¹ podró¿¹”56. Wczeœniejsza eks-ploracja mentalna zostaje zast¹piona rodzajem mimetycznego odtworzenia eg-zystencji: „bo¿a krówka rakowiecka / w skostnia³ych d³oniach «zeka» / którymjestem”57.

Jedyne, co pozostaje niezmienne w liryce Sadowskiej, dotyczy (o czym pisa³¯ernicki) zespolenia poetki z jej poezj¹ – to, co dzieje siê we wnêtrzu psychiki,dzieje siê tak¿e we wnêtrzu wiersza. Podobieñstwo widzimy równie¿ w roli snu,który ma ogromne znaczenie, np. zapowiada wydarzenia z póŸniejszego ¿ycia,jest proroctwem przysz³ego; czytaj¹c bowiem po latach wiersz Narkoza, ma siêwra¿enie, ¿e koszmar sprzed lat zacz¹³ siê urzeczywistniaæ: „[...] senny œwit napalcach grzebie tych co pozostaj¹ / ci co odchodz¹ poœpiesznie pieczêtuj¹roz³¹kê / wszystko odbywa siê cichaczem dopóki dziecko / spadaj¹ce z wysoko-œci snu nie rozerwie sob¹ / krzyku wiêzn¹cego w krtaniach tych co ulatuj¹”58.

Liryka Barbary Sadowskiej przesz³a metamorfozê od „pozaœwiadomychzajœæ psychicznych” do „prawdziwego œwiadectwa” ostatnich lat ¿ycia. Poetkawybudzi³a siê z letargu przemilczeñ, uporz¹dkowa³a i nazwa³a „zewnêtrznoœæ”,nadaj¹c jej odczytywalny kod. Przeobra¿enia te zwi¹zane s¹ nierozerwalniez doœwiadczeniami egzystencjalnymi, sama Sadowska przyjê³a bowiem inn¹postawê ¿yciow¹ – zrezygnowa³a z ¿ycia kawiarnianego na rzecz postawy„niemal¿e prometejskiej”.

„Dyscyplina duchowa pozaœwiadomych zajœæ psychicznych”... 105

56 B. Sadowska, Narkoza, [w:] eadem, Moje..., s. 26.57 B. Sadowska, bo¿a krówka rakowiecka, [w:] eadem, S³odko byæ dzieckiem Boga..., s. 22.58 B. Sadowska, Narkoza...

“THE SPIRITUAL DISCIPLINE OF EXTRA-CONSCIOUS PSYCHIC INCIDENTS”,THAT IS ABOUT BARBARA SADOWSKA’S POETRY

IN THE FRAMEWORK BY POETS AND CRITICS CONTEMPORARY TO THE POETESS

S u m m a r y

Barbara Sadowska’s lyric poetry underwent a metamorphosis from “extra-conscious psychicincidents” to “honest testimony” of her last years of life. Her works from the 1960s and the 1970sreveal an exploded world, in which bonds of communication are severed – “fragmentedinformation pattern” leading to isolation and loneliness, haunted by a persistently returningleitmotif of passing away and mortal fulfilment through being charred. Sadowska’s poetryacquires the character of “spiritual discipline”, since the lyric “I” is interested in its own memoryrather than in the world, for only the memory is a “state of possession”. Existence keepsflickering, similarly to time and space, and acts of illuminating everything around make itseemingly possible to tame it as the darkness awaits at the end anyway. In the 1980s, her poetryfreed itself from notional metaphors and imponderables, it grew lucid and pure – her poemsbecoming a “product of life practice”, which, to a large extent, was the effect of the tragic deathof her only son, Grzegorz Przemyk. The only aspect which remains unchanged in Sadowska’slyric poetry is the unity between the poetess and her poetry – what happens inside the psyche,happens also inside the poem.

106 Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Magdalena KIRSZNIAK

Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a

(cztery ods³ony)1

Motyw cia³a, obecny w poezji Marka Jod³owskiego, staje siê centrum tema-tycznym zarówno jego sztuki literackiej, jak i szeroko zakrojonego dyskursukulturowego. To bowiem wa¿ny pretekst literacko-kulturowych rozwa¿añ i ref-leksji zwi¹zanych g³ównie z tematyk¹ egzystencjaln¹ cz³owieka (przyk³ademDawne kobiety, Nici, Autoportret ze ŸdŸb³em, Cmentarz-biblioteka, Hades,Kilka s³ów w komiksie). Najczêœciej ³¹czy siê z innymi motywami, które organi-zuj¹ siê w znaczeniotwórcze pole dzia³ania, s¹ kluczowe dla podejmowanej te-matyki, tak¿e w wi¹zaniu zjawisk literacko-kulturowych (w tym sztuki teatru)oraz rzeczywistoœci ideologicznej (obrazy PRL-u)2. Z tego zwi¹zku wy³ania siêca³a sfera emocji i uczuæ, ale przede wszystkim opis doœwiadczenia, które cz³o-wiek próbuje przez ów opis oswoiæ. Jednoczeœnie te¿ motyw cia³a by³by aksjo-logicznym ujêciem obrazu cz³owieka, zawê¿onym polem jego widzenia, czytel-nym znakiem zamkniêcia „w klatce” rzeczywistoœci i ograniczonej tym zamkniê-ciem sfery poznawczej3.

1 Niniejszy tekst stanowi czêœæ mojej pracy doktorskiej na temat pisarstwa Marka Jod³owskie-go (próba monografii). Praca powstaje na Wydziale Filologicznym Uniwersytetu Opolskiego.

2 Zob. Z. Bitka, Cia³o w ¿ywio³ach wyobraŸni. Metafory i archetypy cia³a w wybranych wier-szach Marka Jod³owskiego, [w:] Muzyka innego œwiata. Krytycy o Marku Jod³owskim, red. J. Gu-torow, Opole 2007.

3 A. £ebkowska pisze: „Jednym z istotnych sposobów uobecniania siê cia³a w kulturze jestwynikaj¹ca z antropocentryzmu somatyzacja otaczaj¹cej cz³owieka rzeczywistoœci. Innymis³owy: cia³o funkcjonuje jako generator metafory, przyczyniaj¹c siê do somatyzacji œwiata, tymsamym kszta³tuje otaczaj¹c¹ je realnoœæ, okreœla j¹ i interpretuje. Nazywanie i pojmowanie œwiatapoprzez cia³o to zagadnienie wielokrotnie ju¿ – acz z ró¿nych perspektyw – analizowane. Uwypu-

Autor Psiej fugi wykorzystuje poetykê paradoksu, by tym mocniej podkreœlaæsytuacje cz³owieka w œwiecie, zw³aszcza gdy styl obrazowania ³¹czy z „ref-leksj¹ humanistyczn¹” – jak o tym powiedzia³aby Anna £ebkowska4. Cz³owiekzredukowany do cia³a, a zarazem ucieleœniaj¹cy swoje relacje z natur¹ i kultur¹,stanowi centrum tematyczne wierszy Jod³owskiego. St¹d poeta wyprowadzawielow¹tkowo rozbudowane tropy (porównawczo-metaforyczne) i poprzez za-biegi stylistyczno-treœciowe obrazuje biologiczne (anatomiczne) i metafizycznestrony cz³owieczego bytu. Szczegó³y anatomiczne (uk³ady: krwionoœny, nerwo-wy, trawienny, w¹troba, ¿o³¹dek, tkanka, ¿ó³æ; cia³o, trzewia, skóra, w³osy)i szczegó³y istnienia (fragmenty doœwiadczenia rzeczywistoœci ¿ycia) wzajem-nie siê okreœlaj¹ i dope³niaj¹.

Cia³o – cz³owiek – w³adza

W tej relacji uwagê zwraca zabieg reifikacji cia³a ludzkiego i zwi¹zane z tymhistoryczno-kulturowe konteksty (np. obrazy wojny a obrazowanie cia³a). Spoj-rzenie na cia³o jak na formê ograniczaj¹c¹ cz³owieka bêdzie odpowiadaæ za de-finiowanie jego ¿ycia przez cia³o, sprowadzi byt do biologicznej egzystencji.Ale ju¿ wiêŸ z etycznym nacechowaniem cia³a (cielesnoœæ znaczona etycznie)bêdzie zdecydowanie obejmowaæ ca³oœæ doœwiadczenia cz³owieka, jego dzia³a-nie aksjologiczne (poezja i poetyka nowofalowa by³aby tego przyk³adem). Takpostrzegane i obrazowane „cia³o” daje poczucie jego autentycznoœci, ale rów-nie¿ jako takie w³aœnie mo¿e broniæ siê przed opresj¹ w³adzy5. Ten sposób krea-cji jest charakterystyczny dla liryki Marka Jod³owskiego, dla jego stylu przed-stawiania i opisywania rzeczy:

[...] powiekêmo¿esz opuœciæ. Jak chor¹giewdo po³owy masztu6.

108 Magdalena Kirszniak

kla siê tu fakt, i¿ cz³owiek – ujmowany jako miara wszechrzeczy – nak³adaj¹c kategorie cielesnena œwiat, waloryzuje otaczaj¹c¹ go rzeczywistoœæ, podporz¹dkowuje j¹ sobie i znaczeniowo ogar-nia. Potencja³ metaforyczny cia³a przypisywany bywa temu, co pierwotne, prymarne i podstawo-we w obcowaniu z otaczaj¹c¹ rzeczywistoœci¹. Rzecz jasna utrwalone w jêzyku metafory do-wodz¹ owej somatyzacji i zarazem poœwiadczaj¹ cielesne doœwiadczenie œwiata”. A. £ebkowska,Somatopoetyka, [w:] Kulturowa teoria literatury 2. Poetyki, problematyki, interpretacje, red.T. Walas, R. Nycz, Kraków 2012, s. 104–105.

4 Ibidem. Zob. te¿: B. Przymusza³a, Szukanie dotyku. Problematyka cia³a w polskiej poezjiwspó³czesnej, Kraków 2006, s. 6.

5 B. Przymusza³a, op. cit., s. 14.6 M. Jod³owski, Powiekê mo¿na opuœciæ, [w:] idem, Psia fuga, Opole 1990, s. 29.

Reifikacja jest tutaj narzêdziem walki, ale tak¿e tym, co w³adza mo¿ezaw³aszczyæ (zagarn¹æ jak w³asne, zniewoliæ, przedmiotowo u¿yæ). Ów znakprzejêcia przez system w³adzy mo¿na odbieraæ jak znak „reifikacji totalizuj¹cej”7.Wówczas te¿ czêœci cia³a nabieraj¹ znaczenia symbolizuj¹cego w³adzê, nios¹wyraŸnie negatywny jêzyk wartoœci (cia³o – pañstwo: „dom bia³y czerwony be-tonowy schron”8). Symbolika wspierana jest porównawczymi obrazami (koryta-rze domu porównane do jelit to pu³apka, w której siê ¿yje, Ÿród³o niepokoju,sprowadzenie cz³owieka do elementu, do przedmiotu, który w ka¿dej chwilimo¿e zostaæ wyrzucony jako bezu¿yteczny). Widoczna w poezji Jod³owskiegoreifikacja dotyka cz³owieka w ró¿nych aspektach ¿ycia w totalitarnym systemie.Obraz ten wzmacnia dzia³anie „idealnie bezosobowego g³osu”, który przekazujekomunikaty i oznajmia rzeczywistoœæ9, a tak¿e wykorzystany w funkcji obrazo-wania motyw papieru: pañstwo-organizm karmi siê „papierow¹ papk¹”, jednakœwiadomy tego odbiorca odrzuca tak „zadrukowane strony”, nie przyjmuje ich:

dla tego organizmu karmionego papk¹papierow¹ esencj¹nieesencjonalnego10

trawiæ mogê tylkonie zadrukowanypapier11.

„Papier” podobnie jak „cia³o” staje siê – w ujêciu Jod³owskiego – symbolemambiwalentnym (atut atakuj¹cego i atakowanego). Przedstawianie cz³owiekaw postaci: „maszyny-robota” albo „rzêdu foteli” akcentuje jego przedmioto-woœæ (nie podmiotowoœæ) – to rzecz, któr¹ trzeba naprawiæ, co w ujêciu totalitar-nym znaczy: pozbawiæ indywidualnoœci (cia³o jako obraz zniewolenia jednost-ki: Asfalt, jego w³aœciwoœci i przeznaczenie, Piêkna choroba, Muzyka w grudniu,Powiekê mo¿na opuœciæ). Cia³o nadzorowane i w razie potrzeby karane (Listotwarty przez naczelnego dysponenta materia³em ludzkim) stanowi te¿ symbolicz-

Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a (cztery ods³ony) 109

7 M. Januszkiewicz przyjmuje, ¿e reifikacja to „relacyjnoœæ polegaj¹ca na ruchu redukcyj-nym”. Wyró¿nia on kilka odmian reifikacji: totalizuj¹c¹, manipulacyjno-u¿ytkow¹, neantyzuj¹c¹oraz autoreifikacjê. Nak³adaj¹c te kategorie na obraz cz³owieka wy³aniaj¹cy siê z utworów Mar-ka Jod³owskiego, mo¿na zauwa¿y³, ¿e ulega on reifikacji totalizuj¹cej. M. Januszkiewicz,Cz³owiek jako rzecz albo oblicza reifikacji, [w:] Cz³owiek i rzecz. O obliczach reifikacji w litera-turze, filozofii i sztuce, red. E. Wys³ouch, B. Kaniewska, Poznañ 1999, s. 47.

8 Okreœlenie wystêpuj¹ce w wierszu pt. W labiryncie, tu¿ przed œniadaniow¹ przerw¹, [w:]idem, Psia fuga..., s. 25.

9 Zob. M. Jod³owski, Posi³ek przy wieczornym wydaniu dziennika, [w:] idem, Psia fuga..., s. 31.10 M. Jod³owski, W labiryncie, tu¿ przed œniadaniow¹ przerw¹..., s. 25.11 M. Jod³owski, Piêkna choroba, [w:] idem, Psia fuga..., s. 27.

ne narzêdzie walki (Powiekê mo¿na opuœciæ), wiêc znajdziemy tutaj równie¿wskazówki „narratora”, jak mo¿na wykorzystaæ w³asne cia³o do obrony przedsystemem (Piêkna choroba, Powiekê mo¿na opuœciæ, List otwarty przez naczel-nego dysponenta materia³em ludzkim).

Warto zauwa¿yæ w tym miejscu echo Platoñskiej koncepcji cia³a pojmowa-nego jako wiêzienie duszy. Podmiot liryczny wspomnianych wierszy wykonujeobowi¹zkowe czynnoœci, w jego wnêtrzu k³êbi¹ siê jednak myœli, które przecz¹temu, co widzi i do czego jest zmuszany. Sprawiaj¹, ¿e chocia¿ w ten sposóbmo¿e czuæ siê wolny. Poeta niejednokrotnie pokazywa³, ¿e nie tak ³atwo zmie-niæ sposób myœlenia, unicestwiæ œwiadomoœæ jednostki12.

Zarysowuj¹c temat, poeta niejednokrotnie ju¿ w tytule wierszy wprowadzas³ownictwo ewokuj¹ce przedstawiany œwiat. Wykorzystuje równie¿ mimetyzmformalny, aby wywrzeæ silniej na odbiorcy wra¿enie obcowania z rzeczywisto-œci¹ – List otwarty przez naczelnego dysponenta materia³em ludzkim13. J¹droutworu stanowi jednak proces reifikacji cz³owieka, jego degradacja do roli,któr¹ ma spe³niaæ, zachwiana raz po raz instynktami budzonymi przez naturê.Cia³em, za spraw¹ personifikacji, obdarzane s¹ nierzadko przedmioty, cz³owiekzaœ ulega reifikacji wyra¿aj¹cej symbolicznie zaw³adniêcie cz³owiekiem przezmechanizmy w³adzy. Uwarunkowania psychospo³eczne wp³ywaj¹ wiêc na spo-sób obecnoœci cia³a w tej poezji, jej formê oraz realizowane przez ni¹ cele.Cz³owiek w wielu wierszach Jod³owskiego nie mo¿e czuæ siê bezpiecznie, jestbowiem kontrolowany, tym samym ograniczany. Poprzez metafory oparte namotywie cia³a podmiot liryczny piêtnuje owo uzale¿nienie, próbuj¹c siê chocia¿symbolicznie od niego uwolniæ.

Cia³o – natura

Motyw cia³a w poezji Marka Jod³owskiego pe³ni funkcjê bilateraln¹. Czêstosam w sobie jest konwencjonalny. Tworzy nowatorskie obrazy dopiero w kon-wergencji z pozosta³ymi elementami tkanki wiersza. Bywa jednak równie¿ jed-

110 Magdalena Kirszniak

12 O aluzjach politycznych szerzej piszê w artykule: Motyw PRL-u w poezji Marka Jod³owskie-go, „Kwartalnik Opolski” 2013, nr 2/3, s. 141–151.

13 Jak pisze S. Wys³ouch, „W wieku XX poszerzy³ siê znacznie zasób form u¿ytkowych, kul-tura werbalna wykszta³ci³a wiele nowych gatunków, jak protokó³, ankieta czy odwo³anie, którestaj¹ siê przedmiotem stylizacji powieœciowej (Apelacja Jerzego Andrzejewskiego, Nierzeczywis-toœæ i Rondo Kazimierza Brandysa, Raport Pi³ata Janusza G³owackiego). Do tych form czêstonawi¹zuje tak¿e poezja Nowej Fali, wykorzystuj¹c je w celach parodystycznych (Protokó³,Wype³niæ czytelnym drukiem Stanis³awa Barañczaka)”. S. Wys³ouch, Ruchome granice literatury,[w:] Ruchome granice literatury. W krêgu teorii kulturowej, red. S. Wys³ouch, B. Przymusza³a,Warszawa 2009, s. 23.

nym z kluczowych elementów ra¿enia. Z tak¹ sytuacj¹ spotykam siê na przy-k³ad w wierszach nawi¹zuj¹cych do poetyki turpizmu Stanis³awa Grochowiaka,którego twórczoœæ Jod³owski ceni³. Autor Agrestów pisa³:

Wolê brzydotêJest bli¿ej krwiobieguS³ów gdy przeœwietliæJe i udrêczaæ14

Jod³owski w swych utworach nie epatuje brzydot¹. Wykorzystuje j¹ jednak,aby pokazaæ ró¿ne aspekty ¿ycia ludzkiego, aby zbudowaæ refleksjê. Jakoprzyk³ad mo¿e pos³u¿yæ balladowy Œpiew wynosz¹cego œmieci, w zakoñczeniuktórego – zauwa¿a Jan Neuberg – mo¿na dostrzec barokowy kontrast15:

Podzielê siê z wami, psy, koty zdzicza³e,gdy tylko wylegniecie z trzewi domów, z piwnic,[...]Oto niosê wam w kuble resztki wczorajszego dnia:zwiêdniêty liœæ sa³aty, ³upiny ziemniaków,kosteczki kurczaka, skórê z dorsza zdjêt¹,a na wierzchu – siedem zdech³ych ró¿.[...]Podzielê siê i z wami, robaki bia³awe,wszak od lat tylu niosê dla was strawê:swoje serce, w¹trobê, p³uca, kostny szpik.[...]¿aden z was nie poli¿e, choæ czaszkê m¹ przemierzywszy,przez oczodó³ wyjrzyw grz¹skie niebo gleby – w bezgwiezdn¹, spracowan¹ noc16.

Utwór dotyka problematyki egzystencjalnej: cz³owiek pokazany na tle natury– mimo ¿e jest jej cz¹stk¹ – zostanie ostatecznie przez ni¹ wch³oniêty, spoczniew ziemi (jedynie jego œwiadomoœæ sprawia, ¿e nad natur¹ dominuje). „Cia³o”dokumentowane lirycznie pokazane jest z wielu perspektyw i punktów widze-nia, co te¿ pozwala autorowi na budowanie niejednoznacznych miar i wartoœci(np. rêka dla cz³owieka / miêso dla robaka). Podkreœlany zwi¹zek cz³owiekaz natur¹, uwypukla te¿ przemijanie, rozk³ad i wch³anianie cz³owieczego cia³aprzez naturê (tak¿e odmiennoœæ postrzegania natury przez cz³owieka). Cia³opoddane rozpadowi (elementy poetycko zbli¿ane) ma swoje odzwierciedlenie

Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a (cztery ods³ony) 111

14 S. Grochowiak, Czyœci, [w:] idem, Wybór poezji, oprac. J. £ukasiewicz, Wroc³aw 2000, s. 56.15 J. Neuberg, Dowód wra¿liwoœci, „Trybuna Opolska” 1979, nr 4, s. 4.16 M. Jod³owski, Œpiew wynosz¹cego œmieci, [w:] idem, Psia fuga..., s. 9.

w obrazowaniu jego wnêtrza i jako takie staje siê pretekstem do lirycznej reflek-sji, do pokazania wartoœci tej refleksji, tego, co odró¿nia cz³owieka od jego bio-logicznej natury. Dlatego obrazy budowane „z czêœci” (figura synekdochy) bu-duj¹ zarazem perspektywê refleksyjnego widzenia, jak w wierszu Autoportretze ŸdŸb³em – gdzie motyw Ÿrenicy w po³¹czeniu ze ŸdŸb³em tworzy refleksyjno--filozoficzn¹ przestrzeñ poetyckiego dialogu (echo Pascalowskiej formu³y:„cz³owiek trzcin¹ myœl¹c¹”). Kruchoœæ egzystencji, ale i silna œwiadomoœæ ist-nienia stanowi¹ tutaj paradoksaln¹ miarê ludzkiej rzeczy:

Tyle¿ pogardy mam teraz do siebie,ile podziwu dla tego ŸdŸb³a trawy– nazbyt podobny do niego siê stajê17.

Cz³owiek podobnie jak trawa czeka na s³oñce, moknie w deszczu, ale ró¿nigo przecie¿ œwiadomoœæ egzystencji18: rol¹ traw jest trwanie, ale rol¹ cz³owiekajest nieustanne myœlenie i dokonywanie wyborów. Jeœli wiêc Jod³owski pos³u-guje siê chwytem reifikacji, to po to, by wyeksponowaæ wartoœæ etyczn¹, pod-kreœliæ odpowiedzialnoœæ cz³owieczego trwania i przemijania, jakoœciowy wy-miar ludzkiego istnienia. Metafory i porównania temu s³u¿¹, otwieraj¹ obrazyna ró¿ne aspekty ¿ycia i ró¿ne (te¿ niepokoj¹ce podmiot) jego doœwiadczenia(wa¿ny staje siê œlad, który cz³owiek sob¹ znaczy):

a jeœli po mnie zostanie tylko pustkato niech przynajmniej ma wyraŸny zarysjak miejsce z którego wypad³ sêk19.

W wielu wierszach Jod³owskiego cz³owiek postrzega siebie poprzez naturê.W tym zwi¹zku wyra¿a swoje uczucia, próbuje rozumieæ otaczaj¹cy go œwiat.Tak¿e wtedy, gdy natura wdziera siê w cywilizacjê (woda, powietrze), gdy wni-ka w ni¹ równie¿ z przyczyny cz³owieka (Cz³owiek w masce przeciwgazowej20).Cia³o to zatem motyw i natury, i kultury: raz miêdzy nimi „rozdarte”, raz bê-d¹ce ich naturaln¹ cz¹stk¹:

Uciek³am. Tak, uciek³am, ale bez poœpiechu:pozmywa³am przecie¿ naczynia po obiedzie,

112 Magdalena Kirszniak

17 M. Jod³owski, Autoportret ze ŸdŸb³em, [w:] idem, Psia fuga..., s. 14.18 Poeta bardzo czêsto zwraca uwagê na œwiadomoœæ. W wielu utworach wykorzystuje j¹ do

budowania kontrastów i podkreœlania roli cz³owieka w œwiecie.19 M. Jod³owski, (***) a jeœli po mnie zostanie tylko pustka, [w:] idem, Dowód osobisty, Kato-

wice 1978, s. 19.20 M. Jod³owski, Cz³owiek w masce przeciwgazowej, „Nurt. Miesiêcznik spo³eczno-kulturalny”

1967, nr 8, s. 42. Wiersz ten nie zosta³ w³¹czony do ¿adnego z tomików poetyckich.

odkurzy³am pokój.Tak, to wówczas, gdy sta³am przy zlewozmywaku,poczu³am siê gleb¹, ziemi¹, ³¹k¹ – czy czymœ w tym rodzaju:deszcz, si¹pi¹cy od rana, przenika³ przez œciany,krople, jedna za drug¹, ¿¹da³y, abym siê otwar³a;nie, to nie by³y krople, raczej p³atkikwiatu – tak delikatnie zawadza³y o koniuszki palców,o w³osy na skórze nóg, pleców, ramion21.

W utworze tym choæ podmiot liryczny, którym jest kobieta, odczuwa g³êbok¹wiêŸ z natur¹ i niejako pragnie do niej powrotu, to jednak równie silnie zwi¹za-ny jest rzeczywistoœci¹, w której ¿yje, zdominowan¹ przez wytwory cywilizacji.Wiersz ten mo¿na odczytaæ jako rodzaj protestu, ostrze¿enia przed ekspansj¹cywilizacji, ale mo¿e on równie¿ byæ wyrazem rozterek spowodowanych sytu-acj¹ ¿yciow¹. W tym wypadku u¿ycie opozycji kultura–natura ma na celu wyra-¿enie wewnêtrznych prze¿yæ i niekoniecznie postrzegane jest jako zestawieniesi³y pozytywnej i negatywnej. Zdecydowanie jednak mo¿na zauwa¿yæ tu mocnyzwi¹zek cia³a ludzkiego z natur¹. Wkomponowane w cywilizacjê nie przestajeono odczuwaæ zwi¹zku z pierwotnymi si³ami, nadal pozostaje ich czêœci¹. Wi-doczne w wierszu sensualistyczne odbieranie œwiata owo po³¹czenie pieczêtuje.

Poeta niejednokrotnie podkreœla zwi¹zek cz³owieka z przyrod¹, stanowi¹c¹integralny element jego to¿samoœci. Owo po³¹czenie prowokuje podejmowanieproblematyki egzystencjalnej, pokazuje, jakie miejsce poeta wyznacza cz³owie-kowi oraz w jaki sposób postrzega zale¿noœci miêdzy nim a œwiatem zewnêtrz-nym (cz³owiek–natura–cywilizacja).

Cia³o – kobieta

Cielesnoœæ bywa w tej poezji równie¿ stereotypowo powi¹zana z kobieco-œci¹, podobnie jak cia³o z porz¹dkiem natury. Jednak obrazy cia³a kobiety, któremo¿na odnaleŸæ w wierszach Jod³owskiego, choæ zwykle s¹ bardzo sensualne,nie epatuj¹ erotyzmem, raczej nie przedstawiaj¹ kobiety jako obiektu po¿¹da-nia. Nierzadko pojawia siê natomiast motyw matki jako tej, która daje ¿ycie.Poeta najczêœciej u¿ywa s³owa kobieta22, czasami dziewczyna, ale bywa ona de-finiowana równie¿ za pomoc¹ roli, któr¹ spe³nia w rodzinie (matka23, ¿ona24,

Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a (cztery ods³ony) 113

21 M. Jod³owski, G³os kwiatu jab³oni, [w:] idem, Dowód osobisty..., s. 37.22 Ju¿ w dwóch pierwszych tomach s³owo to pojawi³o siê w trzynastu wierszach.23 Na przyk³ad Schizofrenia, czyli rozmowa z ojcem, Œmieræ boga, Pytanie o pieczêæ.24 Na przyk³ad Dowód osobisty czy Œpiew wynosz¹cego œmieci.

babcia25, córka26), portretowana podczas wykonywania codziennych czynnoœci.Podmiot liryczny pochyla siê nad jej trudami, np. macierzyñstwem (Ty i ja, ko-bieta przy zlewie), próbuje analizowaæ uczucia (G³os kwiatu jab³oni), czasamizaœ jest ona jedynie jednym z elementów wizji (Jak kilka s³ów w komiksie). Poetaobserwuje równie¿ zmiany zachodz¹ce w postrzeganiu kobiecego cia³a: „Daw-ne kobiety dba³y o tkankê t³uszczow¹ na piersiach i biodrach”27.

W niektórych wierszach ów motyw dope³nia i t³umaczy zasadnoœæ proble-mów poruszanych w wierszu. Jako przyk³ad pos³u¿yæ mo¿e utwór Pytanie o pie-czêæ, w których mowa o matce rodzicielce. Pada w nim postawione implicitepytanie o wolnoœæ jednostki w œwiecie, o granice wyznaczane przez cz³owieka.Podmiot liryczny zwraca uwagê na fakt, ¿e to granice, które od zawsze istnia³yna ziemi, s¹ naturalne:

Gdy przekracza³em granice wódp³odowych granice pañstwzmienia³y siê z dnia na dzieñ, jakbynie mog¹c trafiæ na miejscaprzydzielone im w historycznych atlasach.

Jedynie granica dnia i nocyprzebiega³a tak samo,[...]Rodzi³a mnie kobieta, nie dekret.Dlaczego wiêc muszê byæ kimœ, kogoPoczê³a pieczêæ inna od tej,któr¹ ojciec odcisn¹³na ustachmojej matki?28

Autor odwo³uje siê wiêc do roli matki, aby przypomnieæ o pocz¹tku istnieniai granicach wyznaczanych przez naturê. Stawia tym samym pytanie o zasadnoœæró¿nych sposobów ich wyznaczania. Wykorzystuje przy tym cielesnoœæ, wy-mienia wody p³odowe oraz usta jako symbole, które w niniejszym kontekœciewywo³uj¹ konotacje otwieraj¹ce ró¿ne wymiary wiersza. W poezji Jod³owskie-go kobieta jest bardzo bliska podmiotowi lirycznemu wypowiadaj¹cemu siêg³ównie w rodzaju mêskim. Owa bliskoœæ wynika ze specyficznej wiêzi ³¹cz¹cejdziecko z matk¹, powraca motyw narodzin jako Ÿród³a to¿samoœci. Stanowi ona

114 Magdalena Kirszniak

25 Na przyk³ad Ty i ja, kobieta przy zlewie.25 Na przyk³ad G³os kwiatu jab³oni.27 Wiersz ten zosta³ zamieszczony w Osadzie (s. 29) oraz Dowodzie osobistym (s. 34).28 M. Jod³owski, Pytanie o pieczêæ, [w:] idem, Psia fuga…, s.13.

jednak równie¿ enigmê, któr¹ stara siê zrozumieæ, ale niekoniecznie rozwi¹zaæ,co mo¿na zaobserwowaæ w innych utworach. Zrozumienie bowiem w tym przy-padku równoznaczne jest ze zgod¹ na pozostanie odrêbnym i zachowaniem pew-nego rewiru prywatnoœci, a wiêc i tajemnicy.

Inna sytuacja wystêpuje w wierszu Œpiew wynosz¹cego œmieci – ¿ona nie tyl-ko wywo³uje refleksjê, lecz równie¿ sama siê jej poddaje:

kobieta, ¿ona moja, nad sto³em siê schyliwszy,pochyli³a siê nagle nad swojo-moim ¿yciem.

Choæ nie wystêpuje tutaj explicite motyw cia³a, mo¿na ponownie dostrzecmotyw obserwacji konotuj¹cej obraz schylonej nad sto³em kobiety. Wtopionaw rzeczywistoœæ podmiotu lirycznego jest przez niego dostrze¿ona i w³¹czonado prezentowanego obrazu myœli. Kobieta staje siê wiêc pewnego rodzaju obiek-tem, rzadziej jest partnerk¹ dialogu jak np. w wierszu Nici29.

Wiersz zatytu³owany Œwiête obcowanie przywodzi na myœl Leœmianowsk¹£¹kê. Dzieje siê tak za spraw¹ klimatu, który autor Dowodu osobistego stworzy³w utworze, przechodzenia miêdzy œwiatami. Choæ u Leœmiana tytu³owa ³¹ka niemo¿e siê przeistoczyæ i to jej zmaganiom podporz¹dkowany jest utwór, nato-miast w wierszu Jod³owskiego nie wystêpuje owo przemienienie ani jego próba,to jednak podobny jest sensualizm, g³êbokie odczuwanie i zawieszenie miêdzydwoma œwiatami:

Zmêczony, po nie przespanej nocy, niekonieczniepo kilku wódkach – czu³ obecnoœæ kobietwszystkimi zmys³ami:nie, nie po¿¹da³ ich, gdy¿ w nag³ym olœnieniu,w nag³ym wyostrzeniu swej przenikliwoœci jêzykowejdostrzeg³, ¿e trójk¹t spokrewniony jest z trywialnoœci¹,[...]wiêc czu³ koniuszkiem jêzyka (jêzyka przenikliwszegocoraz bardziej) smak têczówek oczu – niebieskich, zielonych, br¹zowych:oczu kobiet spotykanych na ulicy,w tramwajach, zw³aszcza w domu towarowym,zw³aszcza przy stoisku z zabawkamibr¹z têczówek stawa³ siê s³odszy, gdy ucho wewnêtrznerozsmakowywa³o siê w matowym, kobiecym g³osie,dochodz¹cym gdzieœ z góry?, z boku?,z jego w³asnego wnêtrza?, wówczas

Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a (cztery ods³ony) 115

29 Podobnie jak w Dawnych kobietach, gdzie poeta nawi¹za³ do obrazu Dama z ³asiczk¹ Leo-narda da Vinci, w wierszu Nici równie¿ znajduje siê intertekstualne nawi¹zanie. Tym razem jestono jednak rozwiniête i staje siê tematem utworu.

cofa³ rêce, gdy¿ w opuszkach palców – rêki lewej i prawej –od¿ywa³ (raczej: odzywa³ siê) g³os g³adkiej skóryi szczególnie przejmuj¹cy, wezbrany serdeczn¹ szorstkoœci¹g³os nabrzmia³ych sutek, wiêc cofa³ rêce,jednoczeœnie wykonuj¹c – niewidoczny dla nikogo –krok do przodu, wychyla³ siê w inn¹rzeczywistoœæ; obraz mêtnia³, a po chwili,mrucz¹c coœ niezrozumia³ego, coœ jakby „trywialnoœæ geometrii”,widzia³ siebie, jak – jak ów mnich-poró¿nik30.

W przytoczonych powy¿ej fragmentach utworu silnie odznacza siê sensuali-styczne doznawanie spotkania. S¹dzê, ¿e mo¿na w tym przypadku mówiæ o wni-kaniu w ideê kobiecoœci. Idee, z którymi pragn¹³ obcowaæ Ludwik Bawarski(zob. Jod³owski, Bajuvaria), staj¹ siê bli¿sze podmiotowi niniejszego wierszaza pomoc¹ sensualizmu. Dziêki niemu nie zbli¿a siê on do konkretnej kobiety,lecz delektuje kobiecym g³osem, smakiem têczówek oczu, g³osem g³adkiej skó-ry, które tworz¹: „ideê bez jej nosiciela”31.

W niektórych wierszach to kobieta staje siê podmiotem lirycznym. Jakoprzyk³ad mo¿e pos³u¿yæ wspomniany ju¿ wiersz pt. G³os kwiatu jab³oni, zamie-szczony w Dowodzie osobistym. W innych to podmiot liryczny – mê¿czyzna –staje siê pozornie kobiet¹, przybiera jej cia³o. Podmiot liryczny wiersza Sen na28 urodziny wchodzi we œnie w cia³o kobiety z obrazu:

Œni³em siê sobiez g³êbokim dekoltem

patrzy³am z p³ótna w poz³acanych ramachfaluj¹ce piersi mia³am przysypane kurzemw prawej rêce trzyma³amga³¹zkê granatu32.

Owej zmianie cia³a towarzyszy równie¿ zmiana formy czasownika: „œni³em”,powracaj¹ce jako refren, przetkane zostaje czasownikami „patrzy³am”, „mia³am”,kiedy mowa o kobiecie. Cia³o pe³ni tu rolê pow³oki, w któr¹ mo¿na wnikn¹æ weœnie, w którym wszystko jest mo¿liwe.

Motyw kobiety jest jednym z centralnych motywów tej poezji, choæ zazwy-czaj nie stanowi tematu utworów. Mo¿na go odnaleŸæ ju¿ w juweniliach33.

116 Magdalena Kirszniak

30 M. Jod³owski, Œwiête obcowanie, [w:] idem, Psia fuga..., s. 46.31 Okreœlenie zaczerpniête z Bajuvarii.32 M. Jod³owski, Sen na 28 urodziny, [w:] idem, Dowód osobisty..., s. 14.33 Na przyk³ad *** (przez most przechodzê i sk¹d przypomnienie).

Ogl¹dana34, pokazywana podczas snu, obserwowana na ulicy, w domu (np. Tyi ja, kobieta przy zlewie; Wodorosty, swobodne grzywy koni), podczas pracy, za-zwyczaj wtopiona w rzeczywistoœæ – kobieta jest jednym z jej nieodzownychelementów, nie jest wiêc istot¹ odleg³¹ i niedostêpn¹. G³ównie przywo³ywana zapomoc¹ synekdochy – kobiecy g³os, oczy, w³osy. Czasami konotowana przezwymienione sprzêty, rzeczy czy procesy. Kobieta uobecnia siê poprzez elementycia³a, jest wydobywana z pamiêci za pomoc¹ zmys³ów: zapachu, wizerunku,dŸwiêku. W tych obrazach uwidacznia siê wiêc sensualizm poezji Jod³owskiego.

Cia³o – przemijanie

Idea vanitas równie¿ znalaz³a swoje odzwierciedlenie w obrazach wykorzy-stuj¹cych motywy cia³a. Mo¿na j¹ dostrzec np. w wierszu zatytu³owanym Przy-goda z patykiem /Æwiczenia perypatetyczne/, w którym zosta³a zawarta aluzjado filozofii Arystotelesa. Powraca znów podzia³ na to, co:

wci¹¿ obok – za szyb¹, za dŸwiêkoszczeln¹ zas³on¹,jakby skórê pokrywa³a politura – k³êbi³o siê ¿ycie, z¹bczuwa³ pod szczup³¹ warg¹, zakwita³y drzewa, trawyzdobywa³y wci¹¿ nowe tereny35.

Cia³o ponownie wiêc ³¹czy siê z natur¹, jest do niej porównane. Podmiot lirycz-ny, próbuj¹c zrozumieæ jego mechanizm, przyrównuje je do tego, co zna, como¿e zaobserwowaæ w naturze. Znamienny jest pocz¹tek wiersza: „Chcia³ b y æ,wiêc b y w a ³”. Bywanie wi¹¿e siê tutaj z tym, co nale¿y do wytworów ludz-kich, wytworów kultury: „teatr, koncerty, wystawy”. Nie daj¹ one jednakspe³nienia, wolnoœci, której podmiot liryczny wci¹¿ szuka. Ponadto czasownik„bywaæ” mo¿na odebraæ dwojako: bycie co pewien czas w danym miejscu lubjako czasownik, który znaczy, ¿e coœ siê zdarzy³o, trafi³o i co jest zabarwioneobojêtnoœci¹. Szeroko rozumiana kultura w wierszach Jod³owskiego jest nie-zwykle istotna, sam poeta by³ z ni¹ œciœle zwi¹zany, docenia³ jej znaczenie, rolêi si³ê oddzia³ywania. Mo¿na jednak zauwa¿yæ, ¿e jako wytwór cz³owieka niejest ona w stanie zaw³adn¹æ ca³ym ¿yciem, którym rz¹dzi wszechobecna natura,a wiêc równie¿ cia³o i fizjologia.

Motyw przemijania zwi¹zanego z cia³em podjêty jest równie¿ w wierszuDrugie przyspieszenie, w którym podmiot liryczny czeka:

Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a (cztery ods³ony) 117

34 Do takich wniosków dosz³a tak¿e D. Walczak-Delanois, analizuj¹c poezjê awangardow¹.Zob. D. Walczak-Delanois, Inne oblicza Awangardy. O miêdzywojennej poezji Jana Brzêkowskie-go, Jalu Kurka i Adama Wa¿yka, Poznañ 2001.

35 M. Jod³owski, Przygoda z patykiem /Æwiczenia perypatetyczne/, [w:] idem, Psia fuga..., s. 47.

a¿ œlad zostawiony trzydzieœci lat temuznowu trafi pod podeszwêcoraz wiêksz¹36.

Cia³o – przemijaj¹c – zmienia siê, zdaje siê mówiæ podmiot liryczny, i pró¿-no poszukiwaæ œladu stopy pozostawionego wiele lat temu. A jednak w³aœnie nato czeka, pragnie wróciæ do miejsca, w którym nie czu³ siê jak przechodzieñmachinalnie wykonuj¹cy œciœle okreœlone czynnoœci. Poszukuje stacji, na którejwsiad³ do poci¹gu, stacji buduj¹cej to¿samoœæ.

Przemijanie wyra¿one za pomoc¹ motywu cia³a powraca równie¿ w formierefleksji nad œmierci¹:

[...] gdy po prostu poczujê,¿e mnie nie ma, nie by³o, nie bêdzie,¿o³¹dek kurczy siê boleœnie– jakby to on by³ ow¹ ss¹c¹ pró¿ni¹ zamiast mnie istniej¹c¹ –przypominaj¹c: jesteœ jeszcze, choæ nieustannie umierasz37.

Przemijanie wi¹¿e siê z cia³em, które nieustannie o nim przypomina. W ni-niejszym utworze owe refleksje przychodz¹ noc¹, por¹, która równie¿ zajmujewa¿ne miejsce w twórczoœci opolskiego poety. Oniryzm pozwala tu po³¹czyærzeczywisty lêk z wyimaginowanymi obrazami tkwi¹cymi w podœwiadomoœcipodmiotu lirycznego:

Budzê siê wtedy, czy g³êbiej zasypiam,bo na b³ony uszu szum napiera, têtent krwi,zaokienne pulsowanie.S³yszê: wezbrana rzeka. Widzê piersi wezbrane mlekiem,Mleczna Droga na niebie38.

Uwidacznia siê tutaj przenikanie motywów: matki, rzeki39, przemijania orazcia³a, znamienne dla tej poezji.

***

118 Magdalena Kirszniak

36 M. Jod³owski, Drugie przyspieszenie, [w:] idem, Dowód osobisty..., s. 9.37 M. Jod³owski, Ss¹ca pró¿nia, zaokienne pulsowanie, [w:] idem, Dowód osobisty..., s. 16.38 Ibidem.39 O owym motywie w twórczoœci M. Jod³owskiego zob. Z. Bitka, Kropla wyobraŸni. O „¿y-

wiole wodnym” w poezji Marka Jod³owskiego przyk³ad jeden, „Zeszyty Naukowe Wy¿szejSzko³y Pedagogicznej im. Powstañców Œl¹skich w Opolu. Filologia Polska XXXI” 1993,s. 197–200.

Owe cztery ods³ony cia³a w poezji Marka Jod³owskiego nie wyczerpuj¹pe³nego zakresu niniejszego motywu. Ukazuj¹ one jednak najbardziej charak-terystyczne dla tej twórczoœci jego przejawy. Cia³o przedstawiane jest jakozagadka, przypomina o przemijaniu, wykorzystywane bywa równie¿ do utrwa-lania skrawków rzeczywistoœci – co przypomina zbli¿enia kamery. Enigma torównie¿ kobieta. Czêsto przywo³ywana za pomoc¹ zmys³ów, subtelnie wydoby-wana z rzeczywistoœci, za pomoc¹ cia³a ³¹czy siê z zagadk¹ ¿ycia. Podejmowa-ny motyw uwidacznia tak¿e zwi¹zek cz³owieka z odwiecznym porz¹dkiem na-tury, pokazuje tê bliskoœæ i uwypukla wiele wspólnych elementów. S³u¿y równie¿piêtnowaniu niezgodnych z sumieniem podmiotu lirycznego zachowañ w³adzy.Poeta spogl¹da³ na cia³o z ró¿nych perspektyw. Wykorzystuj¹c je w utworach,czerpa³ inspiracje zarówno z jego stereotypowych wyobra¿eñ, które twórczoprzekszta³ca³, jak i z w³asnych indywidualnych wizji. Wszystko to sprawia, ¿eobrazy oparte na motywie cia³a nadaj¹ utworom opolskiego twórcy niepowta-rzalny charakter, stanowi¹c kluczowy element tej poezji.

LA POÉSIE DE MAREK JOD£OWSKI : LE THEME DU CORPSEN QUATRE DÉVOILEMENTS

R é s u m é

Parmi les thèmes clés qu’on peut trouver dans la poésie de Marek Jod³owski, le thème ducorps joue un rôle très important. Il est déjà présent dans les poèmes de jeunesse inédit ainsi quedans les trois recueils de poésie (« Osad », « Dowód osobisty » et « Psia fuga ») : ainsi, il semanifeste non seulement par l’évocation des parties externes du corps humain comme parexemple les mains ou les yeux, mais aussi par celle des parties internes – les intestins, les veinesetc. L’auteur de cet article analyse quatre relations de ce thème, les plus typiques pour cettepoésie telles que: le corps et le pouvoir, la nature, la femme et la fugacité. Les liens entre cesthèmes clés montrent le caractère de ces poèmes et révèlent la vision du monde de MarekJod³owski.

Liryka Marka Jod³owskiego: motyw cia³a (cztery ods³ony) 119

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Derek KOTARA

Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego

na przyk³adzie mieszkañców Szwajcarii

O coraz mniejszy jestem – jak gwoŸdzik,Ostatni gwoŸdzik – mówi¹ – do w³asnej trumny.Trzeba a¿ tyle nocy p³akaæ z g³upotyI teraz dopiero – mówi¹ – rozumny?

K.K. Baczyñski1

Staroœæ zosta³a usuniêta ze œwiadomoœci zbiorowej. Zosta³a zamkniêta w do-mach spokojnej staroœci, wyparta przez kult m³odych. Celem opracowania jestpróba pokazania, jak w bogatym, dynamicznie rozwijaj¹cym siê spo³eczeñstwieSzwajcarii – pod wieloma wzglêdami wyj¹tkowym – podchodzi siê do ludziw podesz³ym wieku. Szukam odpowiedzi na pytanie, czy praktyka Szwajcarówwobec seniorów jest godna naœladowania przez inne spo³eczeñstwa.

Wspó³czesny obraz staroœci wyznaczaj¹ odmienne ni¿ w przesz³oœci czynni-ki. Dawniej patrzono na ten okres z perspektywy naturalnej kolei ¿ycia. Dzisiajdziêki rozwojowi medycyny ludzie do¿ywaj¹ sêdziwego wieku, przekra-czaj¹cego o kilkanaœcie lat ten osi¹gany jeszcze niedawno, co jest niew¹tpli-wym sukcesem XX stulecia. W bogatszych czêœciach œwiata przewa¿a liczebnienad ludŸmi m³odymi generacja trzeciego wieku. Europa stanowi region najstar-szy pod wzglêdem demograficznym, co generuje nowe problemy, nieznanejeszcze przed kilkudziesiêcioma laty. Struktura spo³eczna w Szwajcarii (napodstawie danych World Development) kszta³tuje siê tak, jak przedstawionow tabeli 1.

1 K.K. Baczyñski, Staroœæ, [w:] idem, Wiersze wybrane, Warszawa 1990.

Tabela 1. Struktura spo³eczna Szwajcarii

Liczba ludnoœci Szwajcarii[w mln]

Œredni roczny wzrostliczby ludnoœci [w %]

Rozk³ad wiekowy populacjiSzwajcarii [w %]

2000 2012 2025 2000–2012 2012–2025wiek0–14

wiek15–64

wiek65+

7,2 8,0 8,9 1 1 15 68 17

�ród³o: World Development Indicators: Population Dynamics, The World Bank, Data Catalog2012.

We wspó³czesnym spo³eczeñstwie szwajcarskim – podobnie jak i w innychkrajach europejskich – d³ugoœæ ¿ycia wzrasta. Ilustruje to rys. 1.

Wœród osób starych przewa¿aj¹ kobiety. Wœród nich wiele jest samotnychi owdowia³ych. Zjawisko to socjologowie okreœlaj¹ mianem feminizacji staro-œci. Gerontolodzy i demografowie szwajcarscy czêsto podkreœlaj¹, ¿e problemyludzi starszych to przede wszystkim problemy starszych samotnych kobiet. We-d³ug danych prognostycznych w Szwajcarii do 2050 roku liczba osób po 60. r.¿.wzroœnie do 2 milionów (rys. 2)2.

Szwajcarski Federalny Urz¹d Statystyczny przedstawi³ prognozê wzrostuliczby ludzi starszych w latach 2010–2050. W 2010 roku prognozowano trafniewzrost o 7,5%, a w roku 2050 bêdzie siê on kszta³towa³ na poziomie 10%3. Ju¿aktualnie mieszkañcy, którzy osi¹gnêli wiek podesz³y, stanowi¹ liczn¹ grupê.Tabela 2 prezentuje liczbê ludnoœci w wieku produkcyjnym i poprodukcyjnymw 2012 roku w poszczególnych kantonach Szwajcarii.

122 Derek Kotara

Rys. 1. Tendencje wzrostu d³ugoœci ¿ycia obywateli Szwajcarii na prze³omie XX i XXI wieku�ród³o: H. Wyder, E. Burnier, Social Security, [w:] B. Morgenthaler, A. Grossenbacher, Statisti-cal Base and Overviews, Neuchâtel 2010, s. 32.

2 Two Centuries of Swiss Demographic History. Graphic Album of the 1860–2050 Period,Neuchâtel 1998, s. 33.

3 Ibidem, s. 55.

Tabela 2. Liczba ludnoœci w wieku produkcyjnym i poprodukcyjnym w poszczególnych kanto-nach Szwajcarii

Kanton Ogólna liczba ludnoœci Ludnoœæ w wieku powy¿ej 65 r.¿.

Bern 992 617 192 915Luzerne 386 082 63 205Uri 35 693 6 669Schwyz 149 830 23 553Obwalden 36 115 5 851Nidwalden 41 584 7 234Glarus 39 369 7 115Zug 116 575 18 355Fribourg 291 395 42 007Solothurn 259 283 47 267Basel-Stadt 187 425 38 649Basel-Land 276 537 56 372Schaffhausen 77 955 15 473Appenzell A. Rh. 53 438 9 679Appenzell I. Rh. 15 717 2 747St. Gallen 487 060 81 102Graubünden 193 920 36 416Aargau 627 340 101 234Thurgau 256 213 40 753Ticino 341 652 71 889Vaud 734 356 117 744Valais 321 732 57 234Neuchâtel 174 554 31 756Geneva 463 101 75 727Jura 70 942 13 400Zurich 1 408 575 234 272

�ród³o: Statistical Data on Switzerland 2012, Federal Department of Home Affairs FDHA,Neuchâtel 2013, s. 4; Structure of the permanent resident population by canton, 31.12.2012.

Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego... 123

0

0,5

1

1,5

2

2,5

1850 1870 1890 1910 1930 1950 1970 1990 2010 2030 2050

Lata

Po

pu

lacja

wm

ln

LudnoϾ w wieku 65+

Rys 2. Prognoza wzrostu liczby osób w podesz³ym wieku w 2050 roku w Szwajcarii�ród³o: Two Centuries of Swiss Demographic History. Graphic Album of the 1860–2050 Period,Neuchâtel 1998, s. 33.

Z analizy danych zebranych w tabeli 2 wynika, ¿e najwiêkszy odsetek ludziw wieku powy¿ej 65 lat mieszka w centralnej Szwajcarii (50% populacji). Re-gion ten jest zamieszkany przez 765 879 osób, spoœród których 381 477 to lu-dzie starzy.

W regionie Escape Mittelland, obejmuj¹cym takie kantony jak: Bern, Fribo-urg, Solothurn, Neuchâtel, Jura, ogólna liczba mieszkañców wynosi 1 788 791,w tym powy¿ej 65. r.¿. – a¿ 327 345 (18% populacji).

Ten sam odsetek mieszkañców w wieku poprodukcyjnym mieszka w North-west Switzerland (pó³nocno-zachodnia Szwajcaria) – 1 091 302 mieszkañcówi 196 255 ludzi w wieku podesz³ym (18%). Kolejny region Szwajcarii – JezioroGenewskie obejmuj¹cy kantony Vaud, Valais, Geneva zamieszkiwa³o w 2012roku 1 519 189 osób, z czego 250 705 to ludzie w wieku starszym (17%).Wschodnia Szwajcaria liczy 1 123 672 ludnoœci, z czego 193 285 to mieszkañ-cy, którzy ukoñczyli 65 lat (równie¿ 17%).

Szwajcarzy z niepokojem analizuj¹ dane demograficzne i zwiêkszaj¹c¹ siêliczbê osób powy¿ej 65. r.¿. Czy to oznacza, ¿e ich postawa wobec ludzi starychjest negatywna? Jej wskaŸnikiem s¹ dzia³ania pañstwa i spo³eczeñstwa szwajcar-skiego zmierzaj¹ce do optymalnego poradzenia sobie z problemem demogra-ficznego starzenia siê spo³eczeñstwa.

W raporcie zatytu³owanym Ageing Workforce Can Play Greater Role wska-zuje siê na koniecznoœæ aktywizacji ludzi w podesz³ym wieku i w³¹czenia ichdo aktywnego ¿ycia spo³ecznego4. Jest on ukoronowaniem d¹¿eñ instytucji non--profit, dzia³aj¹cych na terenie Szwajcarii, staraj¹cych siê przekonaæ pracodaw-ców prywatnych i instytucjonalnych do zatrudniania ludzi w podesz³ym wieku.Z danych raportu wynika, ¿e 70 z 80% przedsiêbiorstw szwajcarskich zatrud-ni³o emerytów na stanowiskach pracowniczych w swoich firmach. Prognozywskazuj¹, ¿e zatrudnienie osób po 50. r.¿. wzroœnie o kolejne 25% w nad-chodz¹cych latach.

Zagadnienie aktywizacji ludzi w podesz³ym wieku nale¿y do zadañ grupyeksperckiej rekrutuj¹cej siê spoœród ekonomistów Avenir Suisse oraz ZurychCantonal Bank. Corocznie w Zurychu organizowane s¹ seminaria, w czasie któ-rych nastêpuje analiza danych dotycz¹cych zatrudnienia ludzi starszych oraz for-mu³owane s¹ propozycje i zg³aszane s¹ projekty podobnych rozwi¹zañ s³u-¿¹cych budowie wysokiej jakoœci standardów ¿ycia ludzi po 50. r.¿. w Szwajca-rii. Podejmowane s¹ starania zmierzaj¹ce do zmiany pogl¹dów szeœædziesiêcio-latków, którzy – jak podaje profesor George Sheldon – „nie podejmuj¹ pracy,

124 Derek Kotara

4 Ageing Workforce Can Play Greater Role, http://origin.swissinfo.ch/eng/ageing-workforce-can-play-greater-role/5045090 [dostêp: 28.06.2014].

mimo takiej mo¿liwoœci, poniewa¿ nie chc¹ odbieraæ szansy na zatrudnieniem³odym ludziom”5.

W raporcie wymienione s¹ formy kierowanych do seniorów szkoleñ, którychcelem jest zarówno zmiana podejœcia starszej generacji do kwestii powrotu dopracy, jak i podniesienie ich kwalifikacji zawodowych po to, aby czuli siê rów-nie kompetentni jak m³ode, dobrze wykszta³cone pokolenie. Oferta szkoleñ jestpok³osiem badañ przeprowadzonych w grupie seniorów, które jednoznaczniewskaza³y, ¿e stan zdrowia starszej generacji jest dobry i nie stoi na przeszko-dzie, aby zwiêkszyæ ich mobilnoœæ i elastycznoœæ w podejœciu do kwestii ponow-nego zatrudnienia.

W szwajcarskich instytucjach spo³ecznych dominuje pogl¹d, ¿e ludzie starsistanowi¹ znacz¹cy kapita³ spo³eczny, ¿e s¹ wartoœciow¹ dla pracodawcówgrup¹, gdy¿ wykonuj¹c zadania, s¹ sumienni, lojalni, rzetelni, rzadziej zmie-niaj¹ miejsce pracy. Skoordynowano zatem dzia³ania, o czym przekonuje przy-wo³any ju¿ profesor Sheldon, miêdzy przedsiêbiorcami, w³adzami, organizacja-mi pozarz¹dowymi i œrodkami masowego przekazu w celu mo¿liwoœci zatrudnia-nia osób starszych6. W programach socjalnych zaleca siê rozwój kszta³ceniaustawicznego i umiejêtnoœci starszych osób. Przedsiêbiorcom proponuje siê do-stosowywanie stanowisk pracy do wieku pracowników i rozwój nietypowychform zatrudnienia. Praktyczna ich realizacja to:

– praca w niepe³nym wymiarze godzin,– praca na podstawie umów terminowych,– praca na wezwanie,– praca w domu,– tworzenie biur wirtualnych.Szwajcaria legitymuje siê wœród krajów œwiata najwy¿szym odsetkiem osób

w wieku miêdzy 55. a 64. r.¿. aktywie pracuj¹cych. Wed³ug danych OECDw 2013 roku wynosi³ on 70% (rys. 3)7. Jednak¿e liczba pracowników powy¿ej60. r.¿. drastycznie zmniejszy³a siê na przestrzeni ostatnich 30 lat8.

Polityka spo³eczna Szwajcarii, której beneficjentami s¹ ludzie w podesz³ymwieku, pod¹¿a za wartoœciami humanitarnymi, pe³ni¹cymi rolê drogowskazu,wskazuj¹cymi kierunek dzia³ania. Wœród zadañ polityki spo³ecznej umieszczo-no nastêpuj¹ce wartoœci:

– ochrona indywidualnej wartoœci i praw cz³owieka;

Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego... 125

5 Ibidem.6 Ibidem.7 The Effective Age of Labour Market Exit Is High in Switzerland in International Comparison,

[w:] OECD and G20 Indicators. Switzerland, Paris 2013, s. 3.8 Wynik badañ prowadzonych przez naukowców z uniwersytetu w Bazylei.

– emancypacja grup zagro¿onych wykluczeniem lub dyskryminacj¹;– ochrona wartoœci wspólnotowych (solidarnoœci miêdzyludzkiej, odczuwa-

nia wiêzi z innymi i wzajemnego szacunku);– prawo do samostanowienia rodziny;– prawo do bezpieczeñstwa i ochrony przed szkodliwymi skutkami ryzyka;– równoœæ sytuacji i szans na sukces w rozmaitych rodzajach aktywnoœci ¿y-

ciowej;– prawo do d³u¿szego ¿ycia, lepszego zdrowia.

Szwajcaria jest jednym spoœród 49 krajów europejskich nale¿¹cych do Krajo-wej Instytucji Wspomagaj¹cej (Inclusive Europe). Realizuje programy unijne,których celem jest przeciwdzia³anie wykluczeniu spo³ecznemu osób w po-desz³ym wieku, zwiêkszenie ich elastycznoœci i mobilnoœci ¿yciowej oraz za-wodowej.

Demokracja Szwajcarii gwarantuje ludziom w podesz³ym wieku pe³n¹ opiekêsocjaln¹. W 2008 roku przeznaczono 46% funduszu socjalnego dla osób powy-¿ej 50. r.¿. Dystrybucja œrodków pomocy socjalnej zwiêkszy³a siê o 15%w 2010 roku w stosunku do roku 2008 i wynosi³a – wed³ug danych FederalnegoUrzêdu Statystycznego w Szwajcarii – 1981,2 tys. CHF9.

126 Derek Kotara

0 10 20 30 40 50 60 70 80

Luksemburg

Francja

Grecja

Hiszpania

OECD

USA

Szwajcaria

Portugalia

Chile

Meksyk

Wiek

Kra

j

Rys 3. Wiek zatrudnionych pracowników w Szwajcarii i pozosta³ych krajach œwiata�ród³o: The Effective Age of Labour Market Exit Is High in Switzerland in International Compa-rison, [w:] OECD and G20 Indicators. Switzerland, Paris 2013, s. 3.

9 H. Wyder, E. Burnier, Social Security, [w:] B. Morgenthaler, A. Grossenbacher, StatisticalBase and Overviews, Neuchâtel 2010, s. 30.

Do realizacji zadañ opieki spo³ecznej s¹ powo³ane w Szwajcarii nastêpuj¹ceinstytucje pañstwowe:

– Federal Social Insurance Office (FSIO) – Federalne Biuro UbezpieczeñSpo³ecznych;

– Old-age and Survivors Insurance Division – Departament Opieki Spo³ecz-nej Seniorów;

– The Federal Office of Justice – Federalne Biuro Sprawiedliwoœci.Dzia³alnoœæ wy¿ej wymienionych instytucji oparta jest na przes³ankach praw-

nych zawartych zarówno w konstytucji Szwajcarii, jak i w ustawach. Og³oszonaw kwietniu 1999 roku konstytucja usankcjonowa³a prawnie rozwi¹zanie sytua-cji osób starszych w szerszym zakresie ni¿ obowi¹zuj¹ce w tym czasie ustawo-dawstwo. W tytule III konstytucji (Federacja, kantony i gminy), w art. 111, 112oraz 113 definiuje formy pomocy dla osób w podesz³ym wieku w poszczegól-nych jednostkach administracyjnych Szwajcarii.

Gwarancje godnej staroœci zawarte s¹ równie¿ w dokumentach prawafederacyjnego Szwajcarii. S¹ to: Federal Law on Old-age and Survivors’ Insu-rance – federalne prawo osób starszych do ubezpieczenia spo³ecznego; FederalLaw on Occupational Old-age – federalne prawo do pobytu w domach opiekistacjonarnej dla osób starszych; Survivors’ and Invalidity Insurance – ubezpie-czenie osób niepe³nosprawnych; Federal Law on Supplementary Benefits toOld-age – federalne prawo osób w podesz³ym wieku do zasi³ku; Survivors’ andInvalidity Insurance (Bundesgesetz über Ergänzungsleistungen zur Alters-,Hinterlassenen- und Invalidenversicherung) – ubezpieczenie dla osób niepe³no-sprawnych. Rozgraniczenie prawa na system federalny i obowi¹zuj¹cy w kanto-nach wynika z charakteru systemu prawnego w tym pañstwie. Prawo federalne,jak podaje Maciej Aleksandrowicz, reguluje stosunki na linii federacja–kanto-ny, jednoczeœnie pozostawiaj¹c tym ostatnim swobodê kszta³towania pozycjiprawnej gmin10.

W Szwajcarii obowi¹zuje pañstwowy podstawowy system ubezpieczeñ nastaroœæ i najbli¿szych krewnych na wypadek zgonu (1. filar, AHV). Mê¿czyŸni,którzy ukoñczyli 65 lat, oraz kobiety, które ukoñczy³y 63 lata (od 2005 r.64 lata), mog¹ staraæ siê o przyznanie im emerytury z 1. filaru, je¿eli zaliczoneokresy op³acania przez nich sk³adek trwa³y co najmniej jeden pe³ny rok. AHVprzyznaje tym, którzy trwale na co dzieñ wymagaj¹ pomocy osób trzecich, od-szkodowania z tytu³u niemo¿noœci samodzielnego wykonywania czynnoœci ¿y-cia codziennego. Wysokoœæ tych œwiadczeñ mieœci siê, w zale¿noœci od stopnia

Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego... 127

10 M. Aleksandrowicz, System prawny Szwajcarii: historia i wspó³czesnoœæ, Bia³ystok 2009,s. 186.

uzale¿nienia danej osoby od pomocy innych, w przedziale 211–844 CHF mie-siêcznie.

Je¿eli œwiadczenia wyp³acane przez AHV s¹ niewystarczaj¹ce do pokryciapotrzeb zwi¹zanych z utrzymaniem, wówczas osoba zainteresowana mo¿e do-magaæ siê œwiadczeñ uzupe³niaj¹cych, uzale¿nionych od wysokoœci dochodu.

Pomoc socjalna w poszczególnych kantonach rozk³ada siê pod wzglêdemodsetka osób z niej korzystaj¹cych nierównomiernie. Ilustruje to poni¿sza mapa(rys. 4).

Najwiêkszy odsetek korzystaj¹cych z pomocy spo³ecznej mieszka w zachod-nim kantonie Neuchâtel (NE) i wynosi ponad 6% ogólnej populacji mieszkañ-ców kantonu. Od 4,5 do 5,9% liczby mieszkañców kantonu Vaud, którego sto-lic¹ jest Lozanna, korzysta z ró¿nych form opieki socjalnej. Rozk³ad procentowyobejmuj¹cy zakres od 3 do 4,4% beneficjentów jest charakterystyczny dla kan-tonu Bern. W zakresie od 1,5 do 2,9% korzystaj¹ z pomocy socjalnej mieszkañ-cy kantonów: Jura (JU), Basel-Landschaft (BL), Aargau (AG), Schaffhausen

128 Derek Kotara

Kantony: Bern (BE), Lucerne (LU), Uri (UR), Schwyz (SZ), Obwalden (OW), Nidwalden (NW),Glarus (GL), Graubünden (GR), Zug (ZG), Fribourg (FR), Solothurn (SO), Basel-Stadt (BS),Basel-Landschaft (BL), Schaffhausen (SH), Appenzell A. Rh. (AR), Appenzell I. Rh. (I), St. Gal-len (SG), Graubünden (GR), Aargau (AG), Thurgau (TG), Ticino (TI), Vaud (VD), Valais (VS),Neuchâtel (NE), Geneva (GE), Jura (JU), Zurich (ZU).

Rys. 4. Odsetek beneficjentów pomocy socjalnej w poszczególnych kantonach�ród³o: H. Wyder, E. Burnier, Social Security, [w:] B. Morgenthaler, A. Grossenbacher, Statisti-cal Base and Overviews, Neuchâtel 2010, s. 30.

<1,5 1,5–2,9 3,9–4,4 ≥6,0 CH:3,0

(SH), Thurgau (TG) na pó³nocy Szwajcarii. W centralnej czêœci kraju s¹ to kan-tony: Lucerne (LU), Zug (ZG), Uri (UR), Schwyz (SZ), Nidwalden (NW), Ob-walden (OW). Pó³nocno-œrodkowa czêœæ Szwajcarii to St. Gallen (SG). W czê-œci wschodniej ze œwiadczeñ pomocy spo³ecznej w zakresie poni¿ej 1,5% ko-rzysta kanton Graubünden (GR) i w po³udniowej Valais (VS).

Opieka spo³eczna w poszczególnych grupach wiekowych w Szwajcarii jestna poziomie wskazanym w tabeli 3 wed³ug danych statystycznych z 2010 roku.

Tabela 3. Odsetek osób objêtych pomoc¹ spo³eczn¹ w Szwajcarii wed³ug kryteriów wieku, naro-dowoœci, p³ci [w %] (dane z 2012 roku)

Grupa wiekowa %

0–17 5,118–25 4,226–35 3,536–45 3,846–55 3,656–64 2,865–79 1,880 lat i wiêcej 0,8Obywatele narodowoœci szwajcarskiej 3,2Mê¿czyŸni 2,2Kobiety 2,8Cudzoziemcy 7,6Mê¿czyŸni 6,2Kobiety 6,8

�ród³o: Soziale Sicherheit Nr. 0350-1311-40.

Ogólna liczba osób objêtych œwiadczeniami finansowymi i ró¿nymi formamiwsparcia wynosi 231 406 osób. Nale¿¹ do nich: prawo do œwiadczeñ pieniê¿-nych i materialnych, ca³odobowa opieka nad osob¹ niemog¹c¹ samodzielniefunkcjonowaæ w codziennym ¿yciu z powodu wieku, choroby lub niepe³nospraw-noœci. Tym, którym nie mo¿na zapewniæ niezbêdnej pomocy w formie us³ugopiekuñczych, przys³uguje prawo do umieszczenia w domu pomocy spo³ecznej.

Wœród ludzi w wieku powy¿ej 65 lat 21,8% jest objêtych materialn¹ pomoc¹spo³eczn¹ ze wzglêdu na trudn¹ sytuacjê ¿yciow¹. Osobom tym wyp³acany jestzasi³ek. Na podstawie danych raportu ochrony osób starszych w Szwajcarii wy-danego w Genewie w 2012 roku mo¿na okreœliæ rodzaj wyp³acanego zasi³ku,jego wysokoœæ oraz instytucjê, w której gestii pozostaje zapewnienie osobomstarszym pomocy materialnej11. Raport sporz¹dzony przez zespó³ dr Astrid

Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego... 129

11 A. Stuckelberger, National Background Report for Switzerland, Geneva 2012.

Stuckelberger z Instytutu Ministerstwa Ochrony Zdrowia Szwajcarii charakte-ryzuje siê nie tylko statystycznym ujêciem problemu staroœci. Podejmuje rów-nie¿ próbê ustalenia korelacji wysokoœci i rodzaju wyp³aconego zasi³ku z dany-mi dotycz¹cymi prewencji zachorowañ wœród starszej populacji. Powsta³ onw ramach realizacji projektu unijnego Eurofamcare.

Zasi³ki kierowane do osób starszych wyp³acane s¹ przez administracjêposzczególnych kantonów w kraju. Ich wysokoœæ zale¿y od bie¿¹cej sytuacjimaterialnej osób starszych, która weryfikowana jest w czasie wizyt w domu –przysz³ych lub aktualnych beneficjentów pomocy spo³ecznej. Szwajcarzy nieuzale¿niaj¹ decyzji wyp³aty zasi³ku od stanu finansów rodziny starszej osoby.Opieraj¹ siê przede wszystkim na danych wywiadu œrodowiskowego uzyskiwa-nych przez urzêdników administracji kantonów. Jest to zabieg celowy, ponie-wa¿ dotychczasowe doœwiadczenia urzêdów pomocy spo³ecznej w Szwajcariipotwierdzi³y jednoznacznie, ¿e sytuacja materialna najbli¿szych osoby starszejnie przek³ada siê w praktyce na jej jakoœæ ¿ycia. Udzielaj¹c pomocy materialnejbez wzglêdu na stan maj¹tkowy rodziny beneficjenta, mo¿na unikn¹æ wzrostukosztów w przysz³oœci zwi¹zanych z ewentualn¹ hospitalizacj¹ lub koniecznoœ-ci¹ sta³ej opieki pielêgnacyjnej osoby w starszym wieku. Rahel Strohmeier, pro-fesor Uniwersytetu w Lucernie, dowodzi, ¿e Szwajcaria jest krajem zmierzaj¹cymdo centralizacji polityki socjalnej stosowanej wobec starszych osób na poziomieregionu. Oznacza to, ¿e poszczególne kantony, które administracyjnie tworz¹dany region Szwajcarii, d¹¿¹ do prowadzenia wspólnej polityki socjalnej12.

Inn¹ form¹ pomocy jest pobyt w domu opieki stacjonarnej op³acany przez sa-morz¹dy kantonów. W poszczególnych grupach wiekowych odsetek osób wy-magaj¹cych sta³ego wsparcia ze strony instytucji pañstwa kszta³tuje siê na na-stêpuj¹cych poziomach:

– mieszkañcy w wieku od 66 do 75 lat – 19%;– mieszkañcy powy¿ej 75 lat – 26%;– mieszkañcy powy¿ej 80 lat – 4,9%13.We wskazanych trzech grupach wiekowych dominuj¹ kobiety z powodu zbyt

niskich uposa¿eñ emerytalnych.

130 Derek Kotara

12 R. Strohmeier, (Re-) Organising elderly care: different institutional approaches in Italy, Nor-way and Switzerland, Paper for the International Conference at the Danish National Centre forSocial Research (SFI) „Transforming elderly care at local, national and transnational levels”,Session 15: Shifting local and national contexts of elderly care, Copenhagen, Denmark, 26–28June 2008, s. 14.

13 Income-poverty rates are high among the over-65s in Switzerland, [w:] OECD and G20 In-dicators. Switzerland..., s. 1.

Oprócz œwiadczenia zasi³ków inne wskazane poni¿ej s¹ dostêpne dla senio-rów w Szwajcarii. S¹ to:

– specyficzne materialne benefisy takie jak: badania kontrolne wykonywaneprzez lekarza, refundowanie leków wydawanych na receptê, opieka dentystyczna;

– bezp³atne us³ugi medyczne takie jak fizjoterapia, pobyt w szpitalach spe-cjalistycznych, transport do/z szpitala14;

– dostêp do ca³odziennej lub godzinowej opieki w domu.Do 2010 roku Szwajcaria nie stosowa³a w swoim systemie emerytalnym roz-

porz¹dzenia nr 883/2004 Unii Europejskiej dotycz¹cego koordynacji systemówzabezpieczenia spo³ecznego15. Obecnie kraj ten dopasowa³ swoje przepisy eme-rytalne do prawa Unii Europejskiej, mimo ¿e nie jest jej pañstwem cz³onkow-skim. Do œwiadczeñ emerytalno-rentowych realizowanych przez szwajcarskiekantony podlegaj¹cych unijnej koordynacji nale¿¹:

– emerytura, emerytura kapita³owa, chocia¿ jej koordynacja ma charakterograniczony ze wzglêdu na specyficzne warunki nabycia prawa do tego œwiad-czenia,

– renta z tytu³u niezdolnoœci do pracy, w tym renta szkoleniowa,– renta rodzinna,– dodatek pielêgnacyjny.Ubezpieczenie emerytalne w Szwajcarii opiera siê na systemie trzech filarów:– systemie ubezpieczeñ spo³ecznych pañstwa w staroœci i œmierci ¿ywiciela

rodziny (AVS, 1. filar),– planie pracy Benefit (PP, 2. filar),– indywidualnym emerytalnym ubezpieczeniu (3. filar).Podstawowe emerytury i renty okreœlane s¹ jako AHV/Alters- und Hinter-

lassenenversicherung. Ich przeznaczeniem jest zabezpieczenie podstawowychœrodków do ¿ycia. 2. filar systemu emerytalnego to Berufliche Vorsorge / BV(G) lub Prevoyance (specjalistyczny). Sk³adki na ten filar wymagane s¹ od osóbzatrudnionych. 3. filar realizowany jest w ramach dobrowolnego pracowniczegoprogramu emerytalnego. Uczestnicz¹cy w tym programie oszczêdzania eme-rytalnego korzystaj¹ z ulg podatkowych gwarantowanych przez pañstwo.

Szczególne regulacje unijne dotycz¹ renty socjalnej. Œwiadczenie to trakto-wane jest jako specjalne, o charakterze niesk³adkowym, a prawo do niegoprzys³uguje wy³¹cznie osobom zamieszka³ym na terytorium Szwajcarii, o ilespe³niaj¹ warunki wymagane przez szwajcarskie przepisy prawne.

Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego... 131

14 A. Stuckelberger, op. cit., s. 38–39.15 Rozporz¹dzenie Parlamentu Europejskiego i Rady nr 883/2004 z dnia 29 kwietnia 2004 r.

w sprawie koordynacji systemów zabezpieczenia spo³ecznego, DzU L 200 z 7.06.2004, s. 1.

Szwajcarzy swoimi instytucjonalnymi dzia³aniami przekonuj¹, ¿e zadaniempomocy spo³ecznej jest nie tylko udzielanie wsparcia w celu przezwyciê¿eniatrudnej sytuacji ¿yciowej, lecz tak¿e niedopuszczenie do jej powstania. Problemten sygnalizuj¹ instytucje pañstwowe oraz non-profit. W dokumentach instytu-cji zwraca siê uwagê na rolê prewencji, która nie tylko pozwala zapobiegaæproblemom, lecz tak¿e obni¿a koszty pomocy spo³ecznej.

W spo³eczeñstwach nowoczesnych praca ludzi starych w wymiarze ekonomicz-nym traci na znaczeniu. Dzieje siê tak dlatego, ¿e zak³ada siê, i¿ ludzie ci utrzy-muj¹ siê z rent i emerytur. Nie jest brany jednak pod uwagê pozaekonomicznywalor pracy ludzi starszej generacji. Obejmuje on ró¿ne aspekty jego dobrosta-nu, takie jak chocia¿by utrzymanie dotychczasowej pozycji spo³ecznej, zaspo-kojenie potrzeb psychospo³ecznych, ograniczenie samotnoœci, motywowanie dosystematycznej aktywnoœci.

Szwajcarski system umo¿liwia równie¿ osobie powy¿ej 65. r.¿. dalsze formykszta³cenia. Dziêki nim mo¿e ona podnieœæ swoje kwalifikacje i ponownie wró-ciæ do aktywnego ¿ycia zawodowego. Kszta³cenie doros³ych prowadzone jestw formie korespondencyjnego nauczania oraz nauczania przez Internet. Formaon-line ma na celu podnoszenie poziomu edukacyjnego osób, niemog¹cychz ró¿nych powodów uczestniczyæ w zajêciach, dla których specjalnie opracowa-ne materia³y dydaktyczne pozwalaj¹ na opanowanie wiedzy i umiejêtnoœci z za-kresu wymaganego na stanowisku pracy. Dotyczy to przede wszystkim ludziniepe³nosprawnych lub z obszarów wiejskich.

Nauczanie poszczególnych przedmiotów za pomoc¹ instrumentu, jakim jestInternet, zosta³o opracowane specjalnie na potrzeby osób ucz¹cych siê samo-dzielnie. Zakres programów unormowany jest przez obowi¹zuj¹ce podstawyprogramowe uniwersytetów trzeciego wieku dzia³aj¹cych na terenie Szwajcarii.System edukacyjny na tym szczeblu nie jest jednolity i zale¿y od oœwiaty dladoros³ych powy¿ej 65. r.¿. Opracowuj¹ go indywidualnie w³adze oœwiatowe da-nego kantonu.

W programach okreœlony jest optymalny zakres informacji podawanych do-ros³ym w procesie kszta³cenia. Zarówno bowiem zbyt ma³a ich liczba, jak i ichnadmiar nie s¹ korzystne, m.in. nie sprzyjaj¹ poprawnemu rozwi¹zywaniu pro-blemów. Wa¿na jest równie¿ sprawa komunikatywnoœci informacji, tempa ichprzedstawiania w kszta³ceniu za poœrednictwem Internetu oraz stosunku za-chodz¹cego miêdzy przetwarzaniem informacji a procesem ich zapamiêtywa-nia. Najwa¿niejsz¹ spraw¹ jest jednak wartoœæ merytoryczna informacji i pro-blem, jaki ma byæ rozwi¹zany. Programy edukacji seniorów uwzglêdniaj¹trudnoœci, jakie doros³ym ucz¹cym siê sprawiaj¹ ocena i selekcja informacjiw aspekcie ich przydatnoœci do konkretnych celów. Jest to zgodne z koncepcja-mi naukowymi, gdy¿ gerontolodzy i andragodzy przyjmuj¹, ¿e oddzia³ywanie

132 Derek Kotara

edukacyjne na ludzi w przedziale wiekowym 40–79 lat powinno opieraæ siêm.in. na aktywnoœci internetowej uczestników procesu kszta³cenia.

Szwajcaria jest krajem bardzo pozytywnie nastawionym wobec osób star-szych. Tam ka¿dy senior zajmuje wa¿ne miejsce w hierarchii spo³ecznej.Traktowany jest jako istotny podmiot kapita³u spo³ecznego. Problemy doty-cz¹ce tej kategorii wiekowej s¹ rozwi¹zywane kompleksowo przez w³adzezarówno centralne, jak i lokalne.

ACTIVATION AND SUPPORT OF THE ELDERLY IN SWITZERLAND

S u m m a r y

The Swiss are anxiously concerned about the increasing number of people over 65 years old.Does this mean that Swiss have a negative attitude toward their elderly? No, the Swiss people,through their government, wish to achieve optimal solutions to the problems that the people inthis growing demographic will face.

Forecasts indicate that the number of employed people in Switzerland over 50 years of agewill increase by 25% in the coming years. Currently, about 80% of Swiss companies employeepensioners and the trend is growing.

The Swiss system offers further education and training to people over 65. There are varioustypes of training available – namely correspondence courses and eLearning – that help seniorsimprove their professional qualifications and prepare to return to work in new careers. As a result,they are equally competitive with the younger, well-educated generations.

Swiss social institutions are dominated by the view that older people represent significantsocial capital and are valuable to employers. They are seen as more conscientious, honest, andloyal, and less likely to change jobs than other generations. Social policies that benefit the elderlyfollow humanitarian values that signal the country’s social direction.

Switzerland tends to centralize its social policies aimed at the elderly at the regional level. Thismeans that the cantons that make up each administrative region seek to pursue a common socialpolicy. The Swiss argue that social assistance not only helps recipients overcome difficultsituations, but also prevents such occurrences from even happening.

Switzerland has a positive orientation toward its elderly. It is a country where every seniorholds an important place in the social hierarchy and is treated as a valuable part of the country’ssocial capital. Both central and local authorities work together to solve the problems faced by thisage group.

Aktywizacja i wsparcie cz³owieka starszego... 133

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Rafa³ PODRUCZNY

Predyktory niedostosowania spo³ecznego

zabójców i morderców

Wstêp

Pozbawienie cz³owieka ¿ycia postrzegane jest powszechnie jako akt skrajnejagresji i najbrutalniejsze z przestêpstw gwa³townych. W ostatnich latach zaob-serwowaæ mo¿na niezmienn¹ dynamikê zabójstw, jednak niepokoj¹ce jest obni-¿enie wieku sprawców tych zbrodni. Bardzo istotnym impulsem determi-nuj¹cym te zmiany jest nasycenie kultury masowej zabijaniem, które przyczyniasiê do detabuizacji tego zjawiska. Nastêpuje generalne zobojêtnienie na krzyw-dê i cierpienie ofiar, skutkuj¹ce coraz czêœciej chêci¹ naœladowania agresorów.

Zabójstwo sta³o siê przedmiotem zainteresowania reprezentantów wielu dys-cyplin naukowych. Rezultatem tej dociekliwoœci empirycznej s¹ liczne opraco-wania podejmuj¹ce próbê wyjaœnienia psychologicznych i osobowoœciowychaspektów zabójstw. Jednak wspó³czesna przestêpczoœæ rozmiarami i specyficz-nymi uwarunkowaniami uniemo¿liwia kompletne poznanie i identyfikacjê jejprzyczyn. W tej perspektywie mo¿liwoœci interpretacyjne wypracowanych teo-rii staj¹ siê niewystarczaj¹ce. Istnieje zatem koniecznoœæ aktualizacji i dalszejeksploracji interesuj¹cego zagadnienia, zw³aszcza jeœli na ich podstawie mo¿naby³oby lepiej zrozumieæ tego typu dzia³ania przestêpcze. W zwi¹zku z tym nad-rzêdnym celem niniejszego opracowania by³o poznanie czynników, które w bez-poœredni lub poœredni sposób wp³ynê³y na powstanie zachowañ przestêpczychu badanych.

Zabójstwo i morderstwo w œwietle obowi¹zuj¹cych przepisów prawnych

¯ycie ludzkie jest wartoœci¹ nadrzêdn¹ we wszystkich wspó³czesnych syste-mach prawnokarnych. Niezale¿nie od krêgu kulturowego czy spo³ecznego za-

bójstwo postrzegane jest jako kwintesencja z³a, które przyjmuje charakter czynugwa³townego i agresywnego. Z perspektywy prawnej jest to najciê¿sza mo¿liwazbrodnia skierowana przeciwko cz³owiekowi.

W licznych uregulowaniach legislacyjnych obowi¹zuj¹cych w poszczegól-nych pañstwach dokonuje siê zró¿nicowania pojêæ zabójstwo oraz morderstwo1.Te dwa okreœlenia – pomimo podobieñstwa znaczeniowego – odnosz¹ siê do od-miennych stanów faktycznych oraz zró¿nicowanego postêpowania ze stronysprawcy przestêpstwa2. Zabójstwo definiowane jest jako umyœlne i bezprawnepozbawienie cz³owieka ¿ycia, morderstwo natomiast pojmowane jest jako zabój-stwo szczególnie drastyczne3. Dychotomiczny podzia³ przestêpstw przeciwko¿yciu wystêpuje niemal¿e w ka¿dym jêzyku, jednak posiada g³ównie wydŸwiêkspo³eczny, w mniejszym stopniu prawny.

W polskim prawie karnym zabójstwo stanowi przestêpstwo materialne, po-niewa¿ do jego ustawowych znamion nale¿y nieodwracalny skutek w postaciœmierci cz³owieka. W tym przypadku implikacja tego czynu rozumiana jest jakotzw. œmieræ mózgowa cechuj¹ca siê „trwa³ym i nieodwracalnym ustaniem funk-cji pnia mózgu”4. Obowi¹zuj¹cy w Polsce model ochrony ¿ycia zak³ada trycho-tomiczn¹ konstrukcjê zabójstwa, sk³adaj¹c¹ siê z trzech podstawowych typów.Oprócz postaci podstawowej ustawodawca przewiduje typ uprzywilejowany,którego znamiona redukuj¹ odpowiedzialnoœæ karn¹, oraz typ kwalifikowanyo znamionach zwiêkszaj¹cych nagannoœæ czynu i zaostrzaj¹cych odpowiedzial-noœæ karn¹. Zdaniem Rajnhardta Kokota zabójstwo kwalifikowane, okreœlanerównie¿ mianem morderstwa, zagro¿one jest podwy¿szeniem dolnej i górnejgranicy kary lub dodaniem kary innego rodzaju5.

Przestêpstwa przeciwko ¿yciu i zdrowiu zawarte zosta³y w XIX rozdzialeczêœci szczegó³owej Kodeksu karnego. Najwa¿niejsze unormowanie prawnedotycz¹ce zbrodni zabójstwa w postaci podstawowej opisuje art. 148 § 1,w myœl którego „kto zabija cz³owieka, podlega karze pozbawienia wolnoœci naczas nie krótszy od 8 lat, karze 25 lat pozbawienia wolnoœci albo karze do¿ywot-niego pozbawienia wolnoœci”6. W kolejnych paragrafach tego artyku³u ustawo-dawca – zgodnie z przyjêtym triadycznym modelem ochrony ¿ycia – zawar³wieloodmianowoœæ postaci zabójstwa.

136 Rafa³ Podruczny

1 K. Daszkiewicz, Przestêpstwa przeciwko ¿yciu i zdrowiu. Komentarz, Warszawa 2000, s. 18.2 Z. Lasocik, Zabójca zawodowy i na zlecenie, Kraków 2003, s. 122.3 M. Kowalczyk, Zabójcy i mordercy. Czynniki ryzyka i mo¿liwoœci oddzia³ywañ resocjalizacyj-

nych, Kraków 2010, s. 62.4 L. Gardocki, Prawo karne, Warszawa 2005, s. 222.5 R. Kokot, Zabójstwo kwalifikowane, Wroc³aw 2001, s. 50–51.6 Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks Karny (DzU nr 88, poz. 553 ze zm.).

Zgodnie z § 2 wspomnianego przepisu prawnego zabójstwa kwalifikowanegodopuszcza siê osoba, która zabija cz³owieka:

– ze szczególnym okrucieñstwem,– w zwi¹zku z wziêciem zak³adnika, zgwa³ceniem, rozbojem,– w wyniku motywacji zas³uguj¹cej na szczególne potêpienie,– z u¿yciem broni palnej lub materia³ów wybuchowych.Ta zbrodnia podlega karze pozbawienia wolnoœci na czas nie krótszy od 12 lat, ka-

rze 25 lat pozbawienia wolnoœci b¹dŸ karze do¿ywotniego pozbawienia wolnoœci.Zgodnie z § 3 karze okreœlonej w § 2 podlega osoba, która jednym czynem

pozbawia ¿ycia wiêcej ni¿ jedn¹ osobê b¹dŸ by³a wczeœniej skazana prawomoc-nym wyrokiem za zabójstwo7. Natomiast § 4 traktuje o typie zabójstwa uprzy-wilejowanego, tzw. zabójstwa w afekcie, i podaje, ¿e „kto zabija cz³owieka podwp³ywem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznoœciami, podlegakarze pozbawienia wolnoœci od roku do 10 lat”8.

Na podstawie przedstawionego uregulowania prawnego mo¿na jednoznacz-nie orzekaæ wy³¹cznie o typie podstawowym (§ 1) i uprzywilejowanym (§ 4)zabójstwa. Wielu w¹tpliwoœci dotyczy natomiast identyfikacja postaci kwalifi-kowanej tego czynu. Nie zosta³o klarownie ustalone przez ustawodawcê, czy§ 2 i § 3 charakteryzuje jeden typ kwalifikowany o wielu odmianach, czy kilkapostaci kwalifikowanych morderstwa.

Przestêpczoœæ jest przedmiotem dociekañ naukowych wielu badaczy repre-zentuj¹cych zró¿nicowane dyscypliny naukowe. Zachowanie cz³owieka warun-kowane jest wieloma bodŸcami, zarówno wewnêtrznymi, jak i zewnêtrznymi, tj.biopsychicznymi i œrodowiskowymi. Predyktorami zachowañ przestêpczychmog¹ byæ liczne nieprawid³owoœci wynikaj¹ce ze struktury psychofizycznejcz³owieka oraz z jego kontaktów ze œrodowiskiem9. Eksplanacja postaw nie-po¿¹danych spo³ecznie i naruszaj¹cych obowi¹zuj¹ce normy prawne wymagaodwo³ania do osi¹gniêæ innych nauk. W zwi¹zku z tym na przestrzeni wielolet-nich badañ i eksploracji tego zagadnienia kryminolodzy wysunêli teorie biologicz-ne, psychologiczne, socjologiczne oraz ekonomiczne.

Teorie biologiczne. Biologiczna próba eksplikacji przestêpczoœci poddana zo-sta³a krytyce i od wielu lat traktowana jest wy³¹cznie jako nurt o znaczeniu hi-storycznym. Nale¿y jednak podkreœliæ, ¿e wywar³a ona istotny wp³yw na póŸ-niejsze interpretacje i rozwa¿ania na temat genezy zachowañ antyspo³ecznych10.W ujêciu biologicznym szczególne znaczenie przypisuje siê wp³ywowi cech bu-

Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców 137

7 M. Kowalczyk, op. cit., s. 58.8 Ustawa z dnia 6 czerwca 1997 r. Kodeks Karny...9 B. Toroñ, Przestêpczoœæ skazanych kobiet i mê¿czyzn w perspektywie biograficznej, Kraków

2013, s. 22.10 M. Sitarczyk, Nieletni sprawcy zabójstw, Lublin 2004, s. 28.

dowy cia³a, uk³adowi wydzielania wewnêtrznego11 oraz strukturze chromoso-mów na dzia³ania przestêpcze cz³owieka12.

Teorie psychologiczne. Zdaniem Mieczys³awa Cioska zmienne psychologicz-ne nie wp³ywaj¹ bezpoœrednio na powstawanie zachowañ przestêpczych, mog¹jednak sprzyjaæ wyborowi takich dzia³añ w specyficznych sytuacjach b¹dŸzak³ócaæ wybór prawid³owego postêpowania13. W perspektywie psychologicz-nej przestêpczoœæ mo¿e byæ równie¿ wynikiem zaburzonej struktury osobowoœ-ci, rozumianej jako „ca³oœæ charakterystycznych cech, dziêki którym cz³owiekdopasowuje siê do danego otoczenia”14. Przyk³adem zaburzenia osobowoœci jestpsychopatia, definiowana jako zespó³ trwa³ych zachowañ i domniemanych cechcharakteru, które s¹ uznawane za niepo¿¹dane w opinii spo³ecznej15. Sym-ptomatycznymi cechami osobowoœci psychopatycznej s¹ m.in.: impulsywnoœæ,niekontrolowana agresja, brak poczucia winy i wyrzutów sumienia16.

Teorie socjologiczne. Konstytutywnym za³o¿eniem tej grupy teorii jest prze-konanie o wp³ywie czynników œrodowiskowych na kszta³towanie postaw prze-stêpczych jednostki. Konstatacje socjologiczne zak³adaj¹, ¿e niekorzystne wa-runki socjalizacyjne mog¹ generowaæ zachowania przestêpcze oraz wp³ywaæ nawystêpowanie sk³onnoœci do takiej dzia³alnoœci17. Jedn¹ z dominuj¹cych koncep-cji w nurcie teorii socjologicznych jest teza Alberta Bandury zak³adaj¹ca, ¿ejednostka przyswaja zachowania spo³eczne poprzez obserwowanie i naœladowa-nie innych osób18. W wyniku ewolucji tej teorii wykszta³ci³a siê koncepcjaspo³ecznego uczenia siê zachowañ agresywnych, wed³ug której fundamental-nym mechanizmem recypowania wzorców agresywnych jest uczenie siê przezobserwacjê, czyli modelowanie19.

Teorie ekonomiczne. D¹¿enie do egalitaryzmu i likwidacja nierównoœcispo³ecznych jest komponentem i motywem wielu zachowañ przestêpczych.Ustrój kapitalistyczny wp³ywa na tworzenie siê podzia³ów spo³eczeñstwa zewzglêdu na posiadanie dóbr, a miêdzy jednostkami wytwarza siê sytuacja rywa-lizacji. Teorie ekonomiczne zak³adaj¹, i¿ przestêpczoœæ jest zjawiskiem wystê-puj¹cym na p³aszczyŸnie spo³eczno-psychologicznej i koncentruje siê na zale¿-

138 Rafa³ Podruczny

11 A. Moir, D. Jessel, Zbrodnia rodzi siê w mózgu, Warszawa 1998, s. 49.12 M. Ciosek, Psychologia s¹dowa i penitencjarna, Warszawa 2003, s. 69–70.13 Ibidem, s. 72.14 Ibidem, s. 29.15 R.D. Hare, Psychopaci s¹ wœród nas, prze³. A. Skuciñska, Kraków 2006, s. 7.16 K. Pospiszyl, Psychopatia, Warszawa 2000, s. 17.17 A. Siemaszko, Granice tolerancji. O teoriach zachowañ dewiacyjnych, Warszawa 1993, s. 23.18 L. Berkowitz, Agression: Its Causes, Consequences and Control, New York 1993, s. 395.

Cyt. za: D. Buss, Morderca za œcian¹, prze³. A. Nowak, Gdañsk 2005, s. 37.19 K. Gradoñ, Zabójstwo wielokrotne. Profilowanie kryminalne, Warszawa 2010, s. 118.

noœci jednostka–otoczenie. Koncepcja ta wskazuje na negatywne relacje jednostkiz innymi osobami, których nie darzy ¿yczliwoœci¹. Te zwi¹zki nale¿y postrze-gaæ jako blokadê w d¹¿eniach cz³owieka do osi¹gniêcia wartoœciowych celów20.

Typizacja sprawców przestêpstw przeciwko ¿yciu

Inicjowane badania na temat sprawców zabójstw i morderstw potwierdzaj¹zró¿nicowanie tych przestêpców pod wzglêdem osobowoœciowym. Zdaniem Jó-zefa Gierowskiego i Macieja Szaszkiewicza ów brak homogenicznoœci dowo-dzi, ¿e tego rodzaju czyn zabroniony stanowi konsekwencjê oddzia³ywania sek-wencji ró¿norodnych zmiennych wewnêtrznych i zewnêtrznych21. Typologiasprawców zaprezentowana przez Ronalda Holmesa i Stephena Holmesa skon-struowana zosta³a na podstawie dostêpnych badañ empirycznych oraz studiówteoretycznych. Autorzy wyszczególnili osiem typów zabójców i morderców,którzy wyselekcjonowani zostali na podstawie kompilacji w³aœciwoœci osobo-woœciowych oraz sposobu dzia³ania poszczególnych sprawców:

1. Typ depresyjny – zabójca nie ma przesz³oœci kryminalnej, a jego relacje zeœwiatem zewnêtrznym cechuj¹ brak wiary w siebie oraz brak sensu ¿ycia; takaosoba przejawia równie¿ sk³onnoœci samobójcze.

2. Sadystyczny zabójca dzieci – pozbawienie ¿ycia dziecka jest dla sprawcyŸród³em przyjemnoœci i gratyfikacji seksualnej; nie jest jednak inicjowany kon-takt seksualny.

3. Typ seksualny – przewa¿nie jest to zabójca seryjny. W swoim procederzeprzestêpczym ³¹czy przemoc seksualn¹ i zabójstwo z gratyfikacj¹ seksualn¹.Ofiarami tego typu przestêpców zostaj¹ jedynie doroœli.

4. Typ psychotyczny – morderstwo jest wynikiem utraty kontaktu z rzeczy-wistoœci¹ wynikaj¹c¹ z choroby psychicznej. Sprawca tego typu nie jest w sta-nie uzasadniæ swojego postêpowania, niejednokrotnie doœwiadczaj¹c halucyna-cji i omamów.

5. Typ psychopatyczny – osobowoœæ tego sprawcy jest zdezorganizowana.Warunkuje to brak poczucia odpowiedzialnoœci, winy i wstydu. Taka jednostkaodznacza siê zanikiem uczuciowoœci wy¿szej, a priorytetem dla niej s¹ wy³¹cz-nie w³asne uczucia.

6. Typ organiczny – dotyczy zabójców, których czyny spowodowane s¹ za-burzeniami w konstrukcji fizycznej cia³a, uszkodzeniami mózgu lub niepra-wid³owym funkcjonowaniem systemu wydzielania dokrewnego.

Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców 139

20 Z. Majchrzyk, Nieletni, m³odociani, doroœli sprawcy zabójstw, Warszawa 2004, s. 58–59.21 J. Gierowski, M. Szaszkiewicz, Osobowoœæ i motywacja sprawców zabójstw, [w:] Zabójcy

i ich ofiary, red. J. Gierowski, Kraków 2002, s. 35.

7. Typ lêkowy – dzia³anie zabójcy determinowane jest chêci¹ ukrycia innegozachowania, które jest nieakceptowane spo³ecznie (np. dewiacje seksualne).

8. Typ zabójcy zawodowego – kategoria mordercy, który d¹¿y do osi¹gniêciaokreœlonych profitów ekonomicznych, politycznych b¹dŸ ideologicznych22.

Koncepcja metodologiczna badañ w³asnych

Identyfikacja fundamentalnych przyczyn niedostosowania spo³ecznego zabój-ców wymaga komplementarnego sposobu analizy okreœlonego wycinka rzeczy-wistoœci. Badania jakoœciowe, które cechuje wieloœæ stosowanych metod, zaan-ga¿owanie interpretacyjne oraz naturalistyczne traktowanie podmiotu23, umo¿li-wi³y wieloaspektow¹ eksploracjê omawianego zagadnienia. G³ównym celembadañ by³o zatem poznanie czynników, które w bezpoœredni lub poœredni spo-sób wp³ynê³y na powstanie zachowañ przestêpczych u badanych. Analiza indy-widualnych losów ¿yciowych respondentów uwzglêdnia³a warunki, w jakichprzebiega³y proces socjalizacji oraz procesy wychowawcze, w tym relacje inter-personalne sprawców z innymi osobami. Interpretacji podlega³y równie¿ wszel-kie elementy rzeczywistoœci spo³ecznej, które mog³y przyczyniæ siê do wytwo-rzenia postaw przestêpczych. Przedmiotem badañ byli natomiast doroœli, wobecktórych orzeczony zosta³ prawomocny wyrok na podstawie art. 148 § 1, 2, 3 kk.

Pomimo systematycznego ukazywania siê licznych publikacji naukowychdotycz¹cych zabójstw w dalszym ci¹gu temat ten nie jest ca³kowicie poznany.Wybór strategii jakoœciowej na potrzeby przygotowywanej publikacji podykto-wany by³ chêci¹ poszerzenia informacji o indywidualnych doœwiadczeniachosób dopuszczaj¹cych siê zabójstw. Ponadto zastosowanie metody jakoœciowejanalizy informacji pozwoli³o poznaæ dominuj¹ce problemy ¿yciowe mordercóworaz zrozumieæ mechanizmy pope³nianych przez nich zbrodni. Bior¹c pod uwa-gê cel i przedmiot badañ, zastosowana zostanie metoda biograficzna, gdy¿ doty-czy ona pojedynczych osób i polega na gromadzeniu danych o rozwoju i ¿yciufizycznym, psychicznym i spo³ecznym badanych, które rozpatrywane s¹ w inte-resuj¹cym badacza kontekœcie. Zdaniem Danuty Lalak istot¹ metody biograficz-nej jest „koncentracja na subiektywnym punkcie widzenia respondentów”24.

140 Rafa³ Podruczny

22 R. Holmes, S. Holmes, Murder in America, Thousand Oaks–London–New Delhi 1994,s. 13. Cyt. za: Z. Lasocik, Zabójca zawodowy..., s. 117–118.

23 N.K. Denzin, Y.S. Lincoln, Wprowadzenie. Dziedzina i praktyka badañ jakoœciowych, [w:]Metody badañ jakoœciowych, red. N.K. Denzin, Y.S. Lincoln, red. wyd. pol. K. Podemski, War-szawa 2009, s. 23–24.

24 D. Lalak, ¯ycie jako biografia. Podejœcie biograficzne w perspektywie pedagogicznej, War-szawa 2010, s. 238.

Dominuj¹c¹ technik¹ pozyskiwania danych by³a analiza dokumentów, którejdope³nieniem by³ wywiad narracyjny.

Badania przeprowadzone zosta³y w Zak³adzie Karnym w Nysie, przeznaczo-nym dla skazanych odbywaj¹cych karê po raz pierwszy. Dobór próby mia³ cha-rakter celowy, polegaj¹cy na wyselekcjonowaniu 12 respondentów, którzy zo-stali skazani prawomocnym wyrokiem w myœl art. 148 § 1, 2, 3 kk. Spoœródprzeanalizowanej grupy badawczej wy³oniono cztery reprezentatywne przypad-ki odnosz¹ce siê do konkretnych typów zabójców.

Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców

w œwietle badañ w³asnych

Poziom przystosowania spo³ecznego jednostki okreœlany jest na podstawie jejzdolnoœci do postêpowania zgodnego z oczekiwaniami spo³ecznymi25. W dostêp-nej literaturze przedmiotu termin niedostosowania spo³ecznego jest zró¿nicowa-ny i przez niektórych autorów zamiennie stosowany z pojêciami nieprzystoso-wanie spo³eczne oraz zaburzenia w zachowaniu. W ujêciu Bronis³awa Urbananiedostosowanie spo³eczne odnosi siê do nierespektowania norm spo³ecznychz uwagi na trwa³e prze¿ywanie niekorzystnych stanów wewnêtrznych, czyli za-burzeñ emocjonalnych. Nieprzystosowanie spo³eczne mo¿na rozpatrywaæ w per-spektywie psychologicznej (zaburzenia emocjonalne spowodowane s¹ od-dzia³ywaniem negatywnych czynników organicznych b¹dŸ traumatycznych)oraz socjologicznej (narastaj¹ce postawy wrogoœci wobec spo³eczeñstwa nie-uchronnie prowadz¹ do naruszania norm spo³ecznych i prawnych)26.

Konstytutywnymi elementami badanej rzeczywistoœci wychowawczej zabój-ców by³y stosunki emocjonalne panuj¹ce w rodzinie, wymagania stawiane dzie-cku przez rodziców, stopieñ kontroli oraz stosowany system kar i nagród.Ponadto zinterpretowano informacje dotycz¹ce wp³ywu grupy rówieœniczej oraznawi¹zywanych relacji interpersonalnych zabójców na ich proces wykolejeniaspo³ecznego. Uwzglêdniono równie¿ wiadomoœci, które uznane zosta³y za szcze-gólnie istotne w owym procesie. Prezentowane wyniki badañ pogrupowane zo-sta³y ze wzglêdu na dominuj¹cy motyw morderstw dokonywanych przez res-pondentów.

W opracowanej przez amerykañskich naukowców klasyfikacji zabójcówR. i S. Holmes wyró¿niaj¹ typ zabójcy seksualnego, którego zachowanie deter-minowane jest d¹¿eniem do osi¹gniêcia gratyfikacji seksualnej. Ten rodzaj pro-cederu przestêpczego ukierunkowany jest na po³¹czenie przemocy seksualnej

Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców 141

25 S. Górski, Metodyka resocjalizacji, Warszawa 1985, s. 11.26 B. Urban, Zaburzenia w zachowaniu i przestêpczoœæ m³odzie¿y, Kraków 2000, s. 34–39.

z pozbawieniem ¿ycia ofiary, co stanowi Ÿród³o stymuluj¹cych dla niego prze-¿yæ. Do tej kategorii morderców nale¿y respondent, który zosta³ skazany nakarê do¿ywotniego pozbawienia wolnoœci na podstawie art. 148 § 2 pkt 2.W wieku 28 lat zgwa³ci³ spokrewnion¹ kobietê, któr¹ nastêpnie udusi³ jej bie-lizn¹, a w celu zniszczenia obci¹¿aj¹cych go dowodów podpali³ jej dom.

Badany wychowywany by³ w rodzinie pe³nej jako jedyne dziecko. Mia³ bar-dzo dobry kontakt z dziadkami. Jego relacje z matk¹ by³y osch³e, gdy¿ nie po-œwiêca³a mu wystarczaj¹cej uwagi. WiêŸ emocjonalna z ojcem by³a poprawna,jednak nie mia³a charakteru kompensacyjnego w stosunku do postawy matki.Ambiwalencja emocjonalna ojca oraz punitywny stosunek matki by³y przy-czyn¹ niezaspokojenia podstawowej potrzeby afektu (mi³oœci). Deprywacja po-trzeby kontaktu emocjonalnego i bezpieczeñstwa determinowa³a zniekszta³conyobraz otaczaj¹cego œwiata i „ja realnego”.

W œrodowisku wychowawczym badanego funkcjonowa³y antagonistycznewymagania stawiane przez matkê i ojca. Zbyt sztywny i nieelastyczny idea³ wy-chowawczy prezentowany przez matkê spowodowany by³ nieznajomoœci¹ real-nych mo¿liwoœci syna. Ojciec nie mia³ natomiast skonkretyzowanej wizji wy-chowawczej, dlatego nie stawia³ dziecku praktycznie ¿adnych wymagañ. Z koleinadmiernie wygórowane wymagania matki skazywa³y badanego na liczne nie-powodzenia i utrwalanie poczucia bezradnoœci. Wynikiem tych czynników by³ozniekszta³cenie istotnej struktury osobowoœci „ja idealne”. Ponadto zdeformo-wane niekorzystnymi stosunkami emocjonalnymi „ja realne” spowodowa³o za-burzony proces formowania samooceny. Opozycyjne wymagania stawianeprzez rodziców zdezorganizowa³y wyobra¿enie dziecka o tym, jakie powinnobyæ. Dojrzewanie w warunkach dysonansu zwi¹zanego ze sprzecznymi wyma-ganiami rodziców w znacz¹cym stopniu utrudni³o internalizacjê norm spo³ecz-nych. Przesadny stopieñ kontroli wyra¿any przez matkê ograniczy³ inicjatywêi samodzielnoœæ syna. Taka postawa kobiety implikowa³a odbieranie przez ba-danego informacji o negatywnym obrazie œwiata, który przesycony jest prze-moc¹, przestêpczoœci¹ i licznymi niebezpieczeñstwami. Powsta³y w ten sposóblêk zaburzy³ percepcjê obowi¹zuj¹cych w spo³eczeñstwie norm, ograniczaj¹csytuacje ucz¹ce. Aprobowany model systemu kar i nagród zak³ada³ eliminacjêzachowañ niepo¿¹danych za pomoc¹ wzmocnieñ negatywnych, czyli kar. We-d³ug rodziców badanego immanentn¹ cech¹ dziecka jest pozytywne zachowaniei postawy, które nie wymagaj¹ wzmocnieñ pozytywnych. Nagminne stosowaniekar wobec badanego utrudni³o dojrzewanie moralne, gdy¿ zwi¹zane by³o z po-czuciem krzywdy oraz lêku. Kara zewnêtrzna równie¿ zwalnia³a go z poczuciawiny.

Dodatkowo badany znalaz³ siê pod wp³ywem demoralizuj¹cej grupy rówieœ-niczej przejawiaj¹cej cechy przestêpcze, w której osi¹gn¹³ wysok¹ pozycjê.

142 Rafa³ Podruczny

W kontaktach interpersonalnych stara³ siê koncentrowaæ pozosta³e osoby wokó³siebie. Uwidacznia³ silne predylekcje do kontrolowania innych cz³onków grupy,od których oczekiwa³ pe³nej akceptacji. W sytuacjach trudnych niejednokrotnieucieka³ siê do przemocy fizycznej.

Kolejnym analizowanym przypadkiem mordercy jest sprawca psychotyczny.W przedstawionej typologii badacze eksponuj¹ zaburzenia psychiczne orazutratê spójnoœci z rzeczywistoœci¹ jako prymarny czynnik pope³nienia zabój-stwa. Wobec diagnozowanego orzeczono wyrok do¿ywotniego pozbawieniawolnoœci w myœl art. 148 § 2 pkt 4 za dokonanie zabójstwa trzech osób z u¿y-ciem broni palnej.

Badany wychowywany by³ w rodzinie pe³nej, niekonfliktowej i funkcjonal-nej. Relacje z cz³onkami rodziny by³y prawid³owe. Rodzice okazywali synowizainteresowanie, zapewniaj¹c mu poczucie bezpieczeñstwa i mi³oœci, gwaran-tuj¹ce prawid³owe funkcjonowanie mechanizmów reguluj¹cych. Opieka i wspar-cie, jakimi by³ otaczany, pozwala³o na percepcjê odpowiednich impulsów œro-dowiskowych i wykszta³cenie adekwatnego „ja realnego”. Wysoki poziom wy-magañ rodziców charakteryzuj¹cy siê rygorystycznymi treningami gry naskrzypcach wzbudzi³ w badanym neurotyczn¹ potrzebê perfekcji. Dominuj¹c¹rolê w wychowaniu stanowi³y nadmierne wymagania dotycz¹ce gry na instru-mencie muzycznym i brak wymagañ w pozosta³ych sferach rozwoju badanego.Taka dysproporcja spowodowa³a zawy¿on¹ samoocenê, która poœrednio wp³y-nê³a na rozwój cech psychopatycznych. Badany mia³ pe³n¹ swobodê w podej-mowaniu decyzji. Rodzice w ¿aden sposób nie anga¿owali siê w aktywnoœcisyna, oprócz rozwoju zdolnoœci muzycznych. Nie przyczyni³o siê to jednak dowyst¹pienia poczucia odtr¹cenia i braku zainteresowania ze strony rodziców.Ich zaanga¿owanie w jedn¹ sferê ¿ycia (rozwój muzyczny) oraz dobre relacjez rodzeñstwem pozwoli³y na wykszta³cenie subiektywnego poczucia mi³oœcii kontaktu emocjonalnego.

W œrodowisku wychowawczym badanego dominowa³ system nagradzania.Wzmocnienia pozytywne szczególnie intensyfikowa³y siê w sytuacjach trium-fów muzycznych. WyraŸna przewaga nagród w dzieciñstwie uniemo¿liwi³a pra-wid³owy rozwój moralny i przechodzenie na wy¿szy poziom rozwojowy z uwa-gi na wygenerowanie postawy egoistycznej. Nagradzanie maj¹ce charakterzewnêtrznych form regulacji zachowania nie przeobrazi³o siê w wewnêtrznewzmocnienia pozytywne.

Interakcje rówieœnicze we wczesnym okresie dojrzewania by³y zaburzone.Z uwagi na brak czasu spowodowany treningami muzycznymi nie nawi¹zywa³poprawnych relacji z innymi dzieæmi. Prezentowa³ protekcjonaln¹ i apodyk-tyczn¹ postawê wobec rówieœników oraz osób doros³ych. W okresie dojrzewa-nia zwi¹za³ siê z grup¹ spo³eczn¹ o charakterze przestêpczo-chuligañskim.

Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców 143

Demoralizuj¹cy wp³yw grupy spowodowa³ naruszenie norm prawnych i po-pe³nianie drobnych przestêpstw. Nasilaj¹ce siê objawy psychotyczne intensyfi-kowa³y „spo³eczn¹ depersonalizacjê” badanego. Jego postêpowanie cechowa³aagresywnoœæ, impulsywnoœæ oraz indyferentnoœæ emocjonalna wobec ofiar. Jed-nak jego gwa³towne i brutalne zachowania niejednokrotnie motywowane by³yodwetem i chêci¹ zemsty za subiektywne poczucie krzywdy oraz cierpieniaznanych mu kobiet. Jego dzia³ania charakteryzowa³y siê irracjonalnym antago-nizmem, gdy¿ mimo ambiwalencji uczuciowej na cierpienie innych by³ szczegól-nie wra¿liwy na tragediê znanych mu kobiet. Niektórych morderstw dokona³w akcie retorsji za zgwa³cenie jego dziewczyny i bratanicy. Przejawia³ równie¿cechy psychopatyczne, gdy¿ nie wystêpowa³y u niego wyrzuty sumienia ani po-czucie winy za odebranie innemu cz³owiekowi ¿ycia.

W zaprezentowanej typizacji morderców autorzy wyselekcjonowali równie¿kategoriê zabójstw budz¹cych szczególne przera¿enie i pogardê. Sprawcy mor-derstw osób ma³oletnich oraz cz³onków rodziny postrzegani s¹ przez naukow-ców jako sadystyczni przestêpcy, którzy poprzez morderstwo uzyskuj¹ satys-fakcjê i spe³nienie seksualne. Do tej grupy sadystycznych zabójców dziecinale¿y kolejny badany, który zosta³ skazany na karê do¿ywotniego pozbawieniawolnoœci na podstawie art. 148 § 2 pkt 3. Dokona³ morderstwa swojej ¿ony orazdwójki dzieci poprzez utopienie ich w wannie.

Diagnozowana jednostka w procesie socjalizacji nie mia³a zaspokojonych po-trzeb mi³oœci i bezpieczeñstwa. Z tego powodu badany w doros³ym ¿yciu wyka-zywa³ znaczne trudnoœci w zaspokojeniu potrzeby kontaktów spo³ecznych. Oso-by z jego otoczenia postrzegane by³y przez niego jako potencjalne Ÿród³o ne-gatywnych prze¿yæ, a nawet jako zagro¿enia. Alkoholizm ojca i sk³onnoœci dostosowania przemocy wobec cz³onków rodziny przyczyni³y siê do wytworzenianegatywnego obrazu otaczaj¹cego œwiata. Narastaj¹ce poczucie odtr¹cenia spo-wodowa³o nieprawid³owy rozwój potrzeby afiliacji. Ponadto inklinacje ojca doagresji przyzwyczai³y poniek¹d sprawcê do zachowañ gwa³townych i sta³y siêpodstaw¹ budowania na niej relacji interpersonalnych w doros³ym ¿yciu.

Niski, a wrêcz znikomy poziom wymagañ stawianych jednostce wp³yn¹³ nabrak konsekwencji i wytrwa³oœci w d¹¿eniu do okreœlonego celu. W okresiedojrzewania za wszelkie doznane niepowodzenia obwinia³ spo³eczeñstwo i oso-by najbli¿sze. Nie by³ w stanie wzi¹æ odpowiedzialnoœci za swoje czyny.W zwi¹zku z brakiem klarownych wymagañ proces percepcji informacji ze œro-dowiska spo³ecznego by³ wadliwy. Niezale¿noœæ w podejmowaniu decyzjii brak kontroli ze strony rodziców skonsolidowa³y u badanego poczucie odrzu-cenia i brak zale¿noœci emocjonalnej z cz³onkami rodziny. Poczucie odtr¹ceniaemocjonalnego stanowi³o genezê zani¿onej samooceny i zahamowania rozwojusfer poznawczej i spo³ecznej. Zaburzony obraz samego siebie ograniczy³ umie-

144 Rafa³ Podruczny

jêtnoœæ uczenia siê na podstawie prób i b³êdów. Stosowane nagminnie, szczegól-nie przez ojca, kary cielesne zakorzeni³y w badanym tendencjê do stosowaniaprzemocy w kontaktach z innymi ludŸmi. W za³o¿onej przez niego rodzinierównie¿ dominowa³ punitywny styl wychowania. Wzmocnienia negatywne spo-wodowa³y koncentracjê badanego na bólu i cierpieniu wynikaj¹cym z kar fizycz-nych, a nie na negatywnych nastêpstwach uczynionego innym z³a. Nieadekwat-ne otrzymywanie od rodziców nagród os³abi³o u respondenta motywacjê dow³aœciwego zachowania, gdy¿ w jego mniemaniu takie zachowania nie przyno-si³y oczekiwanej korzyœci.

Badany nie mia³ wiêkszych trudnoœci w utrzymywaniu wiêzi rówieœniczych.W okresie adolescencji zwi¹za³ siê grup¹ przejawiaj¹c¹ symptomy znacznejdemoralizacji. Pod jej wp³ywem wytworzy³y siê u respondenta sk³onnoœci dospo¿ywania nadmiernych iloœci alkoholu, a w póŸniejszym okresie do za¿ywa-nia substancji odurzaj¹cych. Deprecjacja wartoœci moralnych, której doœwiad-czy³ badany, przyczyni³a siê do naruszania obowi¹zuj¹cego prawa i eskalacjizachowañ przestêpczych. Alkoholizm i powodowane nim ubóstwo zrodzi³yu badanego poczucie niesprawiedliwoœci spo³ecznej. Niemo¿noœæ zaspokojeniaprzez rodziców potrzeb ekonomicznych wp³ynê³a na intensywny rozwój karieryprzestêpczej, która ukierunkowana by³a na zdobycie dóbr materialnych. Z roz-wojem aktywizacji przestêpczej nastêpowa³a równie¿ intensyfikacja agresywne-go i impulsywnego postêpowania.

Dominuj¹cym motywem dzia³añ zabójców zawodowych jest d¹¿enie do uzys-kania okreœlonych dóbr materialnych, politycznych b¹dŸ ideologicznych. Diag-nozowany zaklasyfikowany do tej kategorii przestêpców zosta³ skazany na karê25 lat pozbawienia wolnoœci zgodnie z art. 148 § 2 pkt 4 (oraz wiele innych) zamorderstwo z u¿yciem materia³ów wybuchowych. Ponadto zbrodni tej dokona³,nale¿¹c do zorganizowanej grupy przestêpczej.

Analizowana jednostka wychowywana by³a w poczuciu mi³oœci, bezpieczeñ-stwa i przynale¿noœci. Mia³ w rodzinie uprzywilejowan¹ pozycjê, gdy¿ by³ pierw-szym dzieckiem. Rodzice w pe³ni zaspokajali jego pierwotne potrzeby psychicz-ne. W okresie dzieciñstwa nie wyst¹pi³a sytuacja utrudniaj¹ca i deformuj¹caproces rozwoju emocjonalnego, spo³ecznego czy poznawczego. Z racji brakudeficytów wychowawczych w stosunkach emocjonalnych u badanego pra-wid³owo wykszta³ci³o siê „ja realne”.

Antynomicznoœæ prezentowanych przez rodziców wymagañ spowodowa³au badanego wzrastanie w sytuacji niezrozumia³ych informacji i komunikatów.Niejednoznaczne sygna³y przesy³ane przez rodziców uniemo¿liwi³y mu pra-wid³ow¹ identyfikacjê zachowañ po¿¹danych i nieakceptowanych spo³ecznie.Taka sytuacja spowodowa³a s³abe zinternalizowanie norm spo³ecznych i praw-nych, które doprowadzi³y do wadliwego funkcjonowania w spo³eczeñstwie.

Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców 145

Jednostka uznawa³a dochodzenie do sprawiedliwoœci indywidualnie, gdy¿w pe³ni akceptowa³a stosowanie czynów bezprawnych maj¹cych przywróciæ ³adi uczciwoœæ spo³eczn¹. Pomimo stosowania przez rodziców wysokiego stopniakontroli wobec syna nie wykszta³ci³a siê w nim nieœmia³oœæ w relacjach inter-personalnych. Nie prezentowa³ postawy nasyconej lêkiem spo³ecznym. Kontro-la rodzicielska by³a stopniowo zmniejszana i utwierdza³a badanego w poczuciuzaufania, jakim obdarzyli go rodzice. Otrzymywana sukcesywnie swoboda po-zwoli³a jednostce na nawi¹zanie w³aœciwych relacji z innymi osobami. W tymokresie znacz¹co rozwinê³a siê samodzielnoœæ badanego oraz cechy dominacjiw grupie rówieœniczej.

Wykorzystywana struktura kar i nagród w wychowaniu badanego pog³êbi³adysonans poznawczy wywo³any nieprecyzyjnymi wymaganiami. Respondentw dalszym ci¹gu nie otrzymywa³ jednoznacznych informacji na temat zacho-wañ po¿¹danych spo³ecznie. Wzmocnienia negatywne i pozytywne cechowa³ysiê nieadekwatnoœci¹ oraz brakiem stanowczoœci w ich stosowaniu. Ponadto res-pondent w sytuacjach niekorzystnych dla niego nadu¿ywa³ mi³oœci rodziców,wymuszaj¹c na nich odst¹pienie od ukarania.

Œrodowisko rówieœnicze stanowi³o dla diagnozowanego Ÿród³o zaspokojeniapotrzeby afiliacji. By³ akceptowany przez cz³onków grupy, którzy okazywalimu szacunek. W relacjach z innymi w grupie przejawia³ sk³onnoœci do domina-cji. Pomimo tego by³ osob¹ lubian¹, która czêsto by³a zapraszana na spotkaniatowarzyskie. W póŸniejszym okresie prezentowa³ postawy agresywne i wrogie,szczególnie wobec osób nieuczciwych i zak³amanych. W takich sytuacjach wie-lokrotnie ujawnia³ tendencjê do u¿ywania przemocy. W doros³ym ¿yciu nie to-lerowa³ niesubordynacji wspó³pracowników, a nieugiêtoœæ wobec takich osóbprzyczyni³a siê do rozwoju jego kariery w zorganizowanej grupie przestêpczej.

Trudna sytuacja spowodowana nag³¹ utrat¹ pracy i znacznym ograniczeniemœrodków ¿yciowych bezpoœrednio przyczyni³a siê do zintensyfikowania proce-deru przestêpczego. G³ównym motywem naruszania przez badanego norm praw-nych by³y czynniki ekonomiczne, które szybko pozwoli³y mu na osi¹gniêciestabilizacji finansowej.

Podsumowanie

Zabójstwo jest przestêpstwem budz¹cym skrajne emocje u wiêkszoœci osób.W wiêkszoœci cywilizowanych spo³eczeñstw uznawane jest za najciê¿sz¹zbrodniê przeciwko cz³owiekowi. Nale¿y jednak uœwiadomiæ sobie, ¿e jest tozachowanie bardzo z³o¿one, którego geneza zawsze ma charakter polimoty-wacyjny.

146 Rafa³ Podruczny

W procesie wadliwej socjalizacji, skutkuj¹cej niedostosowaniem spo³ecz-nym, istotn¹ rolê odgrywa œrodowisko wychowawcze. Relacje rodzinne warun-kuj¹ ca³¹ procedurê internalizacji norm obowi¹zuj¹cych w spo³eczeñstwie. Ro-dzina przejawiaj¹ca cechy patologiczne, w której rodzice s¹ niewydolni wy-chowawczo, stanowi istotny czynnik etiologiczny zachowañ przestêpczych.Niektóre zjawiska w œrodowiskach wychowawczych, takie jak alkoholizm, ubó-stwo, zjawisko przemocy i znêcania siê nad cz³onkami rodziny, istotnie deter-minuj¹ kszta³towanie postaw antyspo³ecznych.

Znaczny wp³yw na modelowanie aktywnoœci przestêpczej ma równie¿ gruparówieœnicza. Jej demoralizuj¹ce oddzia³ywanie stanowi przewa¿nie pierwszyetap wykolejenia spo³ecznego, które z up³ywem czasu przekszta³ca siê w karie-rê kryminaln¹. W grupie spo³ecznej jednostka nieprzystosowana spo³eczniezazwyczaj zaspokaja podstawowe potrzeby, które ulega³y deprywacji w domurodzinnym. Ponadto wystêpuj¹ jednostkowe czynniki i sytuacje trudne stano-wi¹ce bodŸce dla zachowañ agresywnych i gwa³townych. Ka¿dy cz³owiek su-biektywnie reaguje na okreœlone impulsy, które mog¹ przyjmowaæ charakterobojêtny b¹dŸ wyzwalaj¹cy okreœlone zachowania.

PREDICTORS OF SOCIAL MALADJUSTMENT KILLERS AND MURDERERS

S u m m a r y

Deprivation of human life is widely perceived as an act of extreme aggression and the mostbrutal of violent crimes. Numerous scientific reports show that the population of the perpetratorsof these crimes is extremely diverse in terms of personality. The basic intention of the study wastherefore to learn the dominant predictors of social maladjustment of killers and murderers. Forthis purpose, there was prepared an analysis of individual stories of life of respondents that takeinto account the conditions in which the process of socialization and educational processes,including the perpetrators of interpersonal relations with others. Taking into consideration thepurpose and the object of the research, biographical method was applied. Interpretation of thegathered research’s material allowed to determine the etiological factors contributing to themurder. It has been shown that the educational model and difficult situations in the lives of therespondents were the main source of social maladjustment.

Predyktory niedostosowania spo³ecznego zabójców i morderców 147

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

DROGA

DO UNIWERSYTETU

Stanis³aw GAJDA

Droga do Uniwersytetu Opolskiego*

W prace nad powo³aniem uniwersytetu w Opolu w³¹czy³em siê w 1986 roku.Mo¿e nieskromnie stwierdzê, i¿ by³em inicjatorem dzia³añ, które sta³y siêostatnim etapem starañ. Skutecznym.

Bezpoœrednim impulsem sta³a siê informacja o wrêcz wyœmianiu na zebraniuplenarnym KC PZPR wyst¹pienia I sekretarza KW PZPR w Opolu p. Eugeniu-sza Mroza, który wnioskowa³ o utworzenie uniwersytetu. Do takiego wyst¹pie-nia zosta³ przekonany rosn¹cym potencja³em opolskiej WSP, jej maj¹cymi ju¿swoj¹ historiê staraniami, g³oœnymi prasowymi publikacjami wielkiego orêdow-nika uniwersytetu, jakim by³ Stanis³aw Nicieja, a tak¿e cichym naciskiemœrodowiska z ówczesnym Rektorem Profesorem Stanis³awem Kochmanem naczele. W gronie bliskich Mu i wspieraj¹cych Go osób byli moi instytutowiprze³o¿eni, koledzy i mistrzowie: Profesorowie Henryk Borek, Marian Kaczma-rek, Zdzis³aw Piasecki, Feliks Pluta, Jerzy Poœpiech i Dorota Simonides. Coœniecoœ o tej presji wiedzia³em, bo m.in. uczestniczy³em na kilka miesiêcy przedPlenum KC w spotkaniu – chyba w Turawie – z sekretarzem KC p. HenrykiemBednarskim. Prawdopodobnie jego opolska wizyta w pewnym stopniu tak¿eprzyczyni³a siê do wyst¹pienia p. Mroza.

* Tekst uka¿e siê tak¿e w numerze 1 „Indeksu” w 2015 r.

Niepowodzenie w Warszawie podzia³a³o w Opolu jak lodowaty prysznic.KW uzna³o sprawê za zamkniêt¹. Wiêkszoœæ entuzjastów idei uniwersyteckiejogarn¹³ nastrój rezygnacji. Gdy wkrótce podjêliœmy nowe dzia³ania, wielu z nichnie chcia³o siê anga¿owaæ, usprawiedliwiaj¹c siê „brakiem czasu na przegranesprawy” oraz niewiar¹ w powodzenie starañ.

By³ to zreszt¹ czas powszechnej beznadziei. PZPR nie radzi³a sobie z sytu-acj¹ ekonomiczn¹. Rozproszona opozycja tkwi³a w g³êbokim cieniu. By³ jesz-cze „fasadowy”, jak go pok¹tnie nazywano, i instrumentalnie traktowany przezPZPR Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego (nb. bia³a plama w najnow-szej historii Polski). Choæ nie mia³ ani spo³ecznego presti¿u, ani wiêkszegowp³ywu na ¿ycie polityczne, to pod jego egid¹ wielu uczciwych ludzi, spo-³eczników podejmowa³o szereg mniejszych lub wiêkszych inicjatyw s³u¿¹cychdobru publicznemu.

By³em wówczas cz³onkiem Prezydium Rady Wojewódzkiej PRON. W dzia-³alnoœæ pronowsk¹ zaanga¿owa³a mnie p. Profesor Maria Nowakowska, prze-wodnicz¹ca Rady, któr¹ pozna³em na prze³omie lat 70. i 80. podczas wspólnejpracy w uczelnianej organizacji zwi¹zkowej ZNP. Na jednym z jesiennych(1986 r.) posiedzeñ Prezydium wzburzony niepomyœlnymi wieœciami z Warsza-wy zaproponowa³em, aby to PRON przej¹³ inicjatywê w realizacji idei uniwer-syteckiej i uczyni³ j¹ spraw¹ nie tylko œrodowiska akademickiego, lecz tak¿eca³ego spo³eczeñstwa Opolszczyzny. Prezydium pomys³ zaakceptowa³o, a Pro-fesor Nowakowska w³o¿y³a duszê, rozum i serce w jego realizacjê.

Byæ mo¿e uniwersytet w Opolu powsta³by bez naszych trudów, zw³aszczajeœli patrzy siê na przebyt¹ do niego drogê z dzisiejszej perspektywy, gdy insty-tucja uniwersytetu przechodzi kryzys i zosta³a – szczególnie w Polsce – zde-waluowana. Nie wiedzieliœmy wówczas, ¿e ta droga z punktu widzenia osobis-tych biografii oka¿e siê d³uga i ¿e poch³onie tyle energii, aby przejœæ wszystkieprzeszkody i zapaœci. Mówi siê, ¿e sukces ma z regu³y wielu ojców (i matek),ale muszê oddaæ sprawiedliwoœæ Profesor Nowakowskiej. To jedyna i prawdzi-wa Matka Chrzestna Uniwersytetu Opolskiego. Podziwia³em i podziwiam Jejnieprzerwany entuzjazm, cierpliwoœæ i nieustêpliwoœæ, upór, ale te¿ takt i talentw przekonywaniu oponentów oraz w pozyskiwaniu sojuszników, niezra¿aniesiê niepowodzeniami, umiejêtnoœci taktyczne i strategiczne. S¹dzê, ¿e w okresie1986–1994 bez Niej realizacja idei uniwersytetu w Opolu zosta³yby wielokrot-nie zaniechana.

Mój udzia³ by³ znacznie skromniejszy. Towarzyszy³em Profesor Nowakow-skiej w wielu konkretnych dzia³aniach, podrzuca³em pomys³y, organizowa³emdyskusje i spotkania oraz uczestniczy³em w nich. Oficjalnie pe³ni³em funkcjêsekretarza utworzonego w 1988 roku Spo³ecznego Komitetu ds. Powo³ania Uni-wersytetu w Opolu. Spod mojej rêki lub z moim udzia³em wychodzi³y wszyst-

150 Stanis³aw Gajda

kie nieoficjalne (robocze) i oficjalne opinie, projekty, wnioski, w tym dokumen-ty, które sta³y siê podstaw¹ wyst¹pieñ do w³adz.

*

Jeszcze jesieni¹ 1986 roku w intensywnych rozwa¿aniach i rozmowachwykluwa³ siê zarys programu dzia³ania. Uznaliœmy, i¿ nale¿y pozyskaæ dla ideiuniwersytetu opiniê publiczn¹ Opolszczyzny, przekonaæ do niej ca³e opolskieœrodowisko naukowe (uczelnie, instytuty naukowe), a tak¿e prze³amywaæ oporyw Warszawie. Stopniowo ten zarys by³ wzbogacany i konkretyzowany orazoblekany w ramy organizacyjne, ale co najwa¿niejsze – konsekwentnie wciela-ny w ¿ycie.

W marcu 1987 roku po konspiracyjnych wrêcz przygotowaniach na wniosekJózefa Lipki (twórcy ludowego z Gogolina) II Wojewódzki Zjazd PRON podj¹³uchwa³ê apeluj¹c¹ do spo³eczeñstwa i w³adz o poparcie idei uniwersytetui starañ zmierzaj¹cych do jego powo³ania. Ten apel zosta³ nastêpnie przez draPaw³a Kozerskiego (dyrektora Muzeum Piastów Œl¹skich w Brzegu) przeniesio-ny na Krajowy Zjazd PRON. By³o to oficjalne publiczne zainaugurowanienowego etapu batalii o uniwersytet w Opolu. Zaskoczyliœmy tym w³adzewojewódzkie, ale te¿ œrodowisko akademickie. KW PZPR by³ chyba podzielo-ny – sekretarz Eugeniusz Brudkiewicz ¿yczliwie odniós³ siê do inicjatywyPRON, natomiast sekretarz ds. nauki (pochodz¹cy z WSI) prof. Zdzis³aw Kabzazdecydowanie niechêtnie, co wi¹za³o siê z sugerowan¹ i preferowan¹ przez nasdrog¹ integracyjn¹ do uniwersytetu.

Z Profesor Nowakowsk¹ uznaliœmy, ¿e najwiêksze szanse dojœcia do uniwer-sytetu daje integracja instytucjonalna opolskiego œrodowiska naukowego, tj.przede wszystkim po³¹czenie WSP i WSI. Dlatego powo³any przez PrezydiumRW PRON kilkuosobowy tzw. Roboczy Zespó³ Inicjuj¹cy sk³ada³ siê z osóbz obu uczelni spoza ich kierownictw. Z WSI byli to prof. Robert Rauziñski,dr Teresa Farbiszewska, dr Adam Micker i dr Andrzej Namys³o, przychylnieustosunkowani do integracji. Kibicowa³ nam dr Jerzy Szteliga, który nie wszed³do Zespo³u, by³ bowiem podw³adnym w KW prof. Kabzy. Wiedzieliœmyo niechêci elit WSI do ³¹czenia siê z WSP, liczyliœmy jednak, ¿e ich stanowiskouda siê zmieniæ.

Zespó³ Inicjuj¹cy doœæ szybko opracowa³ wstêpn¹ integracyjn¹ Koncepcjêpowo³ania uniwersytetu w Opolu. W paŸdzierniku 1987 roku zapozna³o siêz ni¹ Prezydium RW PRON. Postanowiono wyjœæ z ni¹ do zainteresowanychœrodowisk, poszerzyæ Zespó³ Inicjuj¹cy o rektorów opolskich uczelni i dyrekto-rów instytutów, przekszta³caj¹c go w Zespó³ Koncepcyjny, który wykona praceprzygotowawcze przed powstaniem Spo³ecznego Komitetu ds. Powo³aniaUniwersytetu w Opolu. Nowy Zespó³ spotka³ siê dwukrotnie, rozwa¿aj¹c ró¿ne

Droga do Uniwersytetu Opolskiego 151

warianty przysz³ego uniwersytetu: zbudowany tylko na podstawie WSP lubintegracyjny (obejmuj¹cy WSP i WSI; WSP, WSI i Instytut Œl¹ski; WSP i In-stytut Œl¹ski).

Równoczeœnie toczy³a siê publiczna i mniej publiczna kampania prouniwer-sytecka. Pamiêtam pe³ne napiêæ spotkania, m.in. w klubie MiêdzynarodowejPrasy i Ksi¹¿ki, dyskusje prasowe i radiowe. Z Profesor Nowakowsk¹ wyje¿-d¿a³em do Warszawy, aby spotkaæ siê z polskimi intelektualistami i dzia³aczamispo³ecznymi, m.in. odwiedziliœmy by³ego Przewodnicz¹cego Rady Pañstwaprof. Henryka Jab³oñskiego, Edmunda Osmañczyka, prof. Annê Przec³awsk¹,prof. Bogdana Suchodolskiego, publicystê Edmunda Menclewskiego, pisarzaWojciecha ¯ukrowskiego. Wszyscy bardzo ¿yczliwie odnieœli siê do opolskiejidei uniwersyteckiej, obiecuj¹c jej wspieranie. Szczególne zaanga¿owanie wy-kaza³ E. Osmañczyk. Zaprosi³ mnie po pewnym czasie powtórnie do swegomieszkania przy Zamku Królewskim w Warszawie i przekaza³ wiele rad orazmateria³ów, które wykorzysta³em w pracach przysz³ego Komitetu.

10 marca 1988 roku – równo szeœæ lat przed sejmow¹ Ustaw¹ o utworzeniuUniwersytetu Opolskiego – na Zamku Piastów Œl¹skich w Brzegu rozpocz¹³swoj¹ dzia³alnoœæ Spo³eczny Komitet ds. Powo³ania Uniwersytetu w Opolu. Najego czele stan¹³ Wojewoda Opolski dr Kazimierz Dzier¿an. Wiceprzewod-nicz¹cymi zostali obok Profesor Nowakowskiej dyrektorzy wielkich opolskichprzedsiêbiorstw Norbert Lysek i Józef Pêkala. W jego ponad stuosobowymsk³adzie znaleŸli siê obok przedstawicieli opolskich œrodowisk naukowychrównie¿ reprezentanci œrodowisk politycznych, gospodarczych i kulturalnych,a tak¿e osoby spoza Opolszczyzny, wœród nich E. Osmañczyk. Taki sk³ad Ko-mitetu i jego kierownictwa mia³ symboliczn¹ i pragmatyczn¹ wymowê. Realniejednak pracami Komitetu kierowa³a Profesor Nowakowska. Jako sekretarzstara³em siê J¹ wspieraæ.

Tymczasem zmieni³a siê sytuacja w kraju. Zbli¿a³o siê przesilenie polityczne.Realizacja idei uniwersyteckiej mimo intensywnych dzia³añ znalaz³a siê w im-pasie wobec niechêci WSI, aby wejœæ w struktury uniwersyteckie. W paŸdzier-niku Senat WSI podj¹³ uchwa³ê, która wyklucza³a tak¹ mo¿liwoœæ. W tejsytuacji Profesor Nowakowska rzuci³a pomys³ zwrócenia siê do Kurii Bisku-piej. Na Jej proœbê w listopadzie przyj¹³ nas ks. bp Alfons Nossol. Rezultaty tejwizyty pchnê³y sprawê uniwersytetu na nowe tory.

Ksi¹dz biskup Nossol gor¹co popar³ ideê uniwersytetu i zasugerowa³w³¹czenie do niego Diecezjalnego Instytutu Teologiczno-Pastoralnego, filiiKatolickiego Uniwersytetu Lubelskiego (KUL). Obieca³ wspieranie dzia³añKomitetu i desygnowa³ do jego Prezydium dyrektora Instytutu ks. HelmutaSobeczkê. Komitet we wrzeœniu 1989 roku zaakceptowa³ nowy kierunek.

152 Stanis³aw Gajda

Zaanga¿owanie ks. bpa Nossola i zmiana polityczna w Polsce (powstanierz¹du Tadeusza Mazowieckiego) sprawi³y, i¿ 22 grudnia w Opolu zjawi³ siêminister edukacji narodowej prof. Henryk Samsonowicz. Uczestniczy³em w dra-matycznym spotkaniu z nim w Kurii Biskupiej. Wstrz¹sem by³a dla mniewypowiedŸ Przewodnicz¹cego Regionu Opolskiego „Solidarnoœæ”, który stwier-dzi³, i¿ spo³eczeñstwo Opolszczyzny jest przeciwne tworzeniu uniwersytetuz WSP, „czerwonej uczelni kierowanej przez porucznika SB”. To wyst¹pieniezosta³o przez zebranych potraktowane jako kuriozum. Minister ze zrozumie-niem odniós³ siê do idei uniwersytetu w Opolu, ale jego zdaniem jedyna drogamia³a prowadziæ przez po³¹czenie WSP i WSI. Wezwa³ rektorów obu uczelnido dialogu.

Ca³y rok 1990 przebiega³ pod znakiem owego dialogu. Biskup Nossol spoty-ka³ siê z Senatem WSI. Dzia³a³a Komisja Porozumiewawcza, pracuj¹c nadmodelem uniwersytetu federacyjnego. Wszystko na nic. W pocz¹tkach 1991 ro-ku na posiedzeniu Prezydium Komitetu Rektor WSI prof. P. Wach poinformo-wa³ o definitywnej niezgodzie jego uczelni na wejœcie w sk³ad uniwersytetu.Obecny na posiedzeniu nowy Wojewoda Opolski Ryszard Zembaczyñski za-proponowa³, by zakoñczyæ przekonywanie WSI i przygotowaæ wniosek dow³adz centralnych, uwzglêdniaj¹cy integracjê WSP i filii KUL. Prezydiumprzyjê³o te¿ rezygnacjê K. Dzier¿ona z funkcji Przewodnicz¹cego Komitetu,powierzaj¹c j¹ ks. bpowi Nossolowi.

Pod koniec 1991 roku wniosek przygotowany przez Profesor Nowakowsk¹,ks. Sobeczkê oraz przeze mnie by³ gotowy. Na pocz¹tku 1992 roku trzeba by³ogo skorygowaæ, bo zak³ada³ wejœcie w uniwersytet tak¿e Instytutu Œl¹skiego,lecz jego dyrektor dr K. Heffner z³o¿y³ Prezydium Komitetu deklaracjê o od-st¹pieniu.

Zintensyfikowaniu uleg³y te¿ zabiegi na szczeblu centralnym. Poniewa¿ pod-staw¹ nowego uniwersytetu mia³a byæ WSP, to inicjatywê mog³y przej¹æ w³a-dze uczelni, poprzednio z premedytacj¹ „schowane” w cieniu Komitetu. Towa-rzyszy³em Rektorowi prof. Jerzemu Poœpiechowi i wojewodzie Zembaczyñ-skiemu podczas wizyty u ministra edukacji narodowej prof. Andrzeja Stelma-chowskiego. Poœwiêci³ nam sporo czasu i ¿yczliwie wys³ucha³ naszych racji.Rektor J. Poœpiech zaprosi³ go do Opola na „wizjê lokaln¹”. Minister zaprosze-nie przyj¹³, wysy³aj¹c wkrótce swego zastêpcê prof. Romana Dudê (matematy-ka z Uniwersytetu Wroc³awskiego). Wiceminister zapozna³ siê ze stanem opol-skich uniwersyteckich przygotowañ, lecz nie kry³ swojej osobistej opinii, ¿e napowo³anie uniwersytetu w Opolu jest za wczeœnie. Pod naciskiem opolskichuczestników spotkania, a zw³aszcza Rektora, obieca³ sformu³owanie jasnychkryteriów powo³ywania uczelni typu uniwersyteckiego. S³owa dotrzyma³. Na

Droga do Uniwersytetu Opolskiego 153

wniosek MEN Rada G³ówna Szkolnictwa Wy¿szego w czerwcu 1992 rokuustali³a 5 kryteriów.

Nasza radoœæ, ¿e spe³niamy kryteria, bo nasz Wniosek o powo³anie Uniwersy-tetu w Opolu, z³o¿ony przez ks. bpa u ministra Stelmachowskiego jeszczew marcu, jednoznacznie na to wskazywa³, okaza³a siê przedwczesna. Ministerskierowa³ co prawda sprawê uniwersytetu w Opolu w tryby rz¹dowe, lecz tuutknê³a. Zapor¹ nie do przebycia okaza³ siê wicepremier Pawe³ £¹czkowski(kierowa³ Komitetem Spo³ecznym Rady Ministrów), przeciwny tworzeniuuniwersytetu „dla Niemców”, jak to nieoficjalnie powiedzia³ wojewodzieZembaczyñskiemu. Nie pomog³y moje interwencje u kolegi jêzykoznawcy prof.Stanis³awa Miko³ajczaka, jego partyjnego kolegi z Poznania. Nie pomog³awizyta ks. bpa Nossola u premier Hanny Suchockiej w Warszawie ani spotkaniepoœwiêcone sprawie uniwersytetu w Opolu podczas jej pobytu na OpolszczyŸ-nie w marcu 1993 roku, choæ obieca³a pe³ne poparcie. Ustalono, i¿ Komitetz³o¿y now¹ wersjê Wniosku z wyraŸnym ustosunkowaniem siê do kryteriówRady G³ównej.

Taki wniosek – przeredagowany i uaktualniony przez zespó³ Gajda, Nowakow-ska, Sobeczko – szybko zosta³ z³o¿ony przez Rektora Poœpiecha i Przewodni-cz¹cego Komitetu ks. bpa Nossola pani premier, ministrowi edukacji narodowejoraz rektorom UJ, UW i UWr. Senaty tych uniwersytetów zosta³y bowiemwskazane zgodnie z pi¹tym punktem kryteriów do zaopiniowania Wniosku. Rów-noczeœnie ks. bp Nossol zabiega³ u w³adz koœcielnych w Warszawie i Rzymieo zgodê na utworzenie Wydzia³u Teologicznego na przysz³ym uniwersytecie.

Nie oby³o siê znów bez momentów krytycznych i denerwuj¹cych, ale dziêkiopolskiej nieustêpliwoœci, pomys³owoœci i zaradnoœci, zw³aszcza prof. Nowakow-skiej, Rektora Poœpiecha i ks. bpa Nossola, sprawa toczy³a siê ku szczêœliwemufina³owi. W sierpniu 1993 roku pojawi³a siê zgoda krajowych w³adz koœciel-nych, ale we wrzeœniu komitet wicepremiera £¹czkowskiego oficjalnie niepopar³ opolskiego wniosku. Ju¿ w lipcu Senat UW podj¹³ uchwa³ê popieraj¹c¹nasze starania, natomiast senaty wroc³awski i krakowski by³y niechêtne. OpórSenatu UWr uda³o siê pokonaæ po wizycie jego delegacji w Opolu oraz poopolskiej rewizycie oraz uczestnictwie w jego posiedzeniu. Nieprzejednanestanowisko zajmowa³ Rektor UJ, nie wprowadzaj¹c nawet sprawy na posiedze-nie swojego Senatu.

Tymczasem w wyniku wyborów z 23 wrzeœnia zmieni³ siê uk³ad si³ politycz-nych i w³adzê w kraju przejê³a koalicja centrowolewicowa. Rektor Poœpiech,ks. bp Nossol i prof. Nowakowska podjêli kontakty z now¹ w³adz¹, m.in. z wi-cepremierem Aleksandrem £uczakiem oraz z MEN, a tak¿e z Marsza³kiemSejmu Jerzym Oleksym. Resort nie kry³ niechêtnego stanowiska wobec utwo-rzenia uniwersytetu w Opolu, powo³uj¹c siê przede wszystkim na trudnoœci

154 Stanis³aw Gajda

finansowe. Jednak nasza uniwersytecka sprawa mia³a ju¿ swój sejmowy ¿ywotdziêki pos³owi Jerzemu Sztelidze.

Nied³ugo po wyborach ze Sztelig¹ spotkali siê i Rektor Poœpiech, i prof. No-wakowska. Podczas tych spotkañ pose³ zaproponowa³, aby wykorzystaæ prawn¹mo¿liwoœæ wyjœcia z ustaw¹ o powo³aniu uniwersytetu w Opolu jako inicjatyw¹poselsk¹ z pominiêciem drogi rz¹dowej. Zobowi¹za³ siê do zorganizowaniapoparcia pos³ów i senatorów nie tylko swojego klubu poselskiego. Ten „patentSzteligi” wykorzysta³a póŸniej WSI, aby staæ siê Politechnik¹, a tak¿e wszyst-kie nowe uniwersytety. Ta droga po piêciu miesi¹cach doprowadzi³a dosejmowej Ustawy o utworzeniu Uniwersytetu Opolskiego z marca 1994 roku.

Jesieni¹ poprzedzaj¹cego roku, gdy sprawa znalaz³a siê ju¿ w sejmowejkomisji, zosta³em w imieniu Komitetu pos³any do Krakowa, aby poinformowaæRektora UJ o tym fakcie. Chodzi³o o zapobie¿enie negatywnym nastêpstwomjakiegoœ mo¿liwego protestu Senatu UJ, ewentualnie z³agodzenie jego oporu.Z Rektorem Kojem odby³em d³ug¹, prawie pó³toragodzinn¹ bardzo trudn¹rozmowê. Cierpliwie mnie wys³ucha³, zada³ szereg pytañ, a na zakoñczeniepowiedzia³, i¿ Senat UJ nie bêdzie przeciwny utworzeniu uniwersytetu w Opo-lu, ale on osobiœcie jest przeciw.

Zapad³o mi w pamiêci jako jedyne przemówienie Rektora Koja wyg³oszonepodczas obiadu po pierwszej uniwersyteckiej inauguracji w Opolu 1 paŸdzierni-ka 1994 roku. Inne wyst¹pienia by³y pe³ne kurtuazji. Natomiast Jego cierpkie,a w nim zdanie: „Czy Opole zas³uguje na Uniwersytet, poka¿e przysz³oœæ”.

*

Mija 20 lat od powo³ania Uniwersytetu Opolskiego. Có¿ pokaza³a „przysz³oœæ”,z dzisiejszego punktu widzenia – przesz³oœæ? Osobiœcie, mam mieszaneuczucia. Z jednej strony mo¿na wskazywaæ osi¹gniêcia mierzone liczb¹ studen-tów i absolwentów oraz nowymi kierunkami i specjalnoœciami dydaktycznymi,liczb¹ uzyskanych stopni naukowych i tytu³ów oraz uprawnieñ do nadawaniastopni, liczb¹ publikacji itd., a tak¿e infrastruktur¹. Z drugiej strony czuje siêniedosyt, wywo³any i nasz¹ pozycj¹ w ró¿nych modnych dzisiaj rankingach,i stanem jakoœciowym naszej uniwersyteckoœci.

W staraniach uniwersyteckich i póŸniej w okresie pracy w Komitecie BadañNaukowych, w Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytu³ów oraz w innych ogólno-polskich strukturach naukowych co raz spotyka³em siê z du¿¹ niewiedz¹ o Opo-lu lub z wielkim lekcewa¿eniem opolskiego œrodowiska naukowego. Poniewa¿w koñcu 1986 roku po nieoczekiwanej œmierci prof. H. Borka zosta³em kierow-nikiem wielkiego resortowego programu badawczego (jednego z dwu jêzyko-znawczych programów, obejmuj¹cego badania ponad dwustu badaczy z ca³ejPolski), to zdobyte doœwiadczenia postanowi³em wykorzystaæ do promocji na-

Droga do Uniwersytetu Opolskiego 155

szego oœrodka, Uniwersytetu i opolskiego jêzykoznawstwa. St¹d inicjatywyprojektów badawczych ogólnopolskich i miêdzynarodowych koordynowanez Opola (ich wyniki to m.in. 14-tomowa seria „Najnowsze Dzieje Jêzyków S³o-wiañskich”, 4-tomowe wydawnictwo „Komparacja Systemów i Funkcjonowa-nia Wspó³czesnych Jêzyków S³owiañskich”, ponad 20 tomów rocznika „Styli-styka”, kilkadziesi¹t konferencji). Dlaczego efekty mojej pracy i wielu kolegówuniwersyteckich nie da³y lepszych rezultatów? Czy Uniwersytet na swojej dro-dze rozwojowej nie przeszed³ apogeum i nie stan¹³ wobec tendencji spadkowej?

Pokój–Opole, sierpieñ 2014 r.

156 Stanis³aw Gajda

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

Jerzy POŒPIECH

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego

(Ze wspomnieñ, listów, dokumentów i opracowañ)

Do siêgniêcia po pióro sprowokowa³a mnie publikacja zatytu³owana Drogado powo³ania Uniwersytetu Opolskiego, wydana pod redakcj¹ Marii Nowakow-skiej (Opole 2012). Nie bêdzie to jednak recenzja, lecz spisane z notatek,dokumentów i z pamiêci wspomnienia z wybranych lat (1990–1995) mojej50-letniej pracy nauczycielskiej. Dziœ nale¿ê do najstarszych ¿yj¹cych, emery-towanych nauczycieli akademickich by³ej Wy¿szej Szko³y Pedagogicznejw Opolu (1954–1994) i powo³anego na fundamentach jej oraz DiecezjalnegoInstytutu Teologiczno-Pastoralnego Uniwersytetu Opolskiego (od 1 paŸdzierni-ka 1994 roku). Siêgam do lat 1990–1995, kiedy sprawowa³em funkcjê ostatnie-go rektora Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej (WSP), a nastêpnie pierwszegorektora Uniwersytetu Opolskiego.

Wiele ró¿nych wydarzeñ mia³o miejsce w ca³ym czterdziestoleciu istnieniaWSP w Opolu, a póŸniej Uniwersytetu. Wy¿szej Szkole Pedagogicznej przysz³onawet walczyæ o przetrwanie (druga po³owa lat 50. XX wieku). By³ takiwiceminister szkolnictwa wy¿szego – Henryk Golañski, który ostentacyjnie„grzmia³”, ¿e w Opolu nie jest potrzebna ¿adna wy¿sza uczelnia, ca³kowiciewystarcz¹ na zachodzie Polski wy¿sze szko³y w Krakowie, Katowicach,Wroc³awiu i w Poznaniu. Po co tworzyæ dalsze, które bêd¹ zmuszone korzystaæz cudzej kadry profesorskiej? Na szczêœcie burzê uda³o siê przetrwaæ (rektoremby³ wówczas prof. Stanis³aw Kolbuszewski, g³ównie dziêki jego energicznymstaraniom uda³o siê ocaliæ opolsk¹ WSP od degradacji i bytowania ewentualniejako wy¿szej szko³y zawodowej). Odt¹d my, jako nauczyciele akademiccy,myœleliœmy ju¿ nie o dalszym „trwaniu”, lecz stale towarzyszy³a nam œwiado-

moœæ koniecznoœci zbudowania uczelni o najwy¿szym, bezpiecznym statusieuniwersyteckim. Nie wystarczy³a ju¿ pozycja najlepszej – obok WSP w Krako-wie – wy¿szej szko³y o profilu pedagogicznym. Kadencj¹, w czasie której g³ów-n¹ energiê skierowano na zrealizowanie uniwersyteckich aspiracji, by³y lata1984–1990, a zw³aszcza 1988–1990. Rektorem by³ wtedy rusycysta prof. Sta-nis³aw Kochman. Pocz¹tkowo ani w³adze centralne – polityczne i rz¹dowe, anilokalne – wojewódzkie i miejskie, nie sprzyja³y naszym planom. Zapamiêta³emironiczne komentarze partyjnych funkcjonariuszy z Warszawy, wyg³aszanew czasie jednej z narad w Turawie. Na nic zda³y siê m.in. moje informacjei proœby, gdy jako prorektor zosta³em wydelegowany „dyplomatycznie” przezrektora do obrony „racji” œrodowiska i w³adz WSP. W³adze uczelni nie zrazi³ysiê jednak przeciwnoœciami i w 1988 roku doprowadzi³y do powstania Spo³ecz-nego Komitetu ds. Powo³ania Uniwersytetu w Opolu. By³ to wa¿ny i trafnykrok. Pracom przewodniczy³ pocz¹tkowo ówczesny wojewoda mgr in¿. Kazi-mierz Dzier¿an. Wkrótce zaczê³a dzia³aæ komisja, której zadaniem by³oopracowanie „modelu” uniwersytetu, oraz zespo³y merytoryczne. Przyst¹pionodo gromadzenia materia³ów niezbêdnych do tego, aby przygotowaæ projektprofilu uczelni. Stanowisko w³adz centralnych i Ministerstwa Edukacji Narodo-wej nadal pozostawa³o negatywne.

Socjalistyczny ustrój Polski wyraŸnie chyli³ siê ku upadkowi. Mówiono nam:„Pozostañcie najlepsz¹ uczelni¹ pedagogiczn¹, a nie s³abym uniwersytetem”.Przekonywano nas, ¿e œrodowisko naukowe i akademickie nie doros³o jeszczedo uczelni o typie uniwersyteckim. „Bardziej potrzebna jest na Œl¹sku Opol-skim uczelnia kszta³c¹ca wysoko wykwalifikowane kadry nauczycieli”. Wysi³kiSpo³ecznego Komitetu, niestety, nie powiod³y siê. Zakoñczy³a siê te¿ wtedykadencja rektora prof. Stanis³awa Kochmana.

W tym czasie w Polsce odby³a siê transformacja ustrojowa i polityczna,a w szkolnictwie wy¿szym (nie tylko) nasta³a dotkliwa bieda finansowa. Czuli-œmy siê wszyscy jak powstañcy po klêsce. Moje, i nie tylko moje, nadzieje nautworzenie uniwersytetu od¿y³y po wyborach nowych w³adz uczelni. W ich wy-niku 26 paŸdziernika 1990 roku wyborcy powierzyli mi stanowisko rektora Wy¿-szej Szko³y Pedagogicznej. Wybory jeszcze po wielu latach wspominam z pew-nym niesmakiem. Poprzedzi³a je bowiem ostra kampania, starannie przygoto-wana na rzecz wyboru profesor Barbary Rzeszotarskiej, dyrektorki InstytutuChemii. Rekomendowa³a j¹ m.in. moja kole¿anka ze studiów, prof. Dorota Si-monides, wychwalaj¹c jej talenty menad¿erskie, organizatorskie i pozycjê na-ukow¹. Nie przeczê, ¿e by³a bardzo powa¿nym kandydatem. Prowadzono na-miêtne perswazje nawet wœród moich magistrantek-elektorów. Z³amano równie¿ciszê wyborcz¹. W dniu wyborów w sali do g³osowania le¿a³o mnóstwo karte-czek z tekstem rekomendacji dla prof. B. Rzeszotarskiej. A jednak to mnie wy-

158 Jerzy Poœpiech

brano rektorem z niedu¿¹ przewag¹, choæ sam nie prowadzi³em ¿adnej kampa-nii. Wed³ug monografisty Alma Mater Opoliensis prof. Stanis³awa S. Niciei„szokuj¹cy” i niezrozumia³y by³ fakt, ¿e „Trybuna Opolska” dopiero na jednejz ostatnich stron numeru poinformowa³a o tym wyborze w formie suchejwzmianki. Myœlê, ¿e gdyby wynik wyborów by³ inny, miejscowe media zarea-gowa³yby zgo³a inaczej. Konsternacja by³a widocznie zbyt bolesna. Nie zapom-nia³em pierwszej godziny tu¿ po g³osowaniu. Strona przegrana namawia³a mniew gabinecie rektora do rezygnacji. Przekonywano mnie jak ucznia: „To bardzotrudna i odpowiedzialna funkcja, a czas jest dramatyczny”. A przecie¿ spo³ecz-noœæ akademicka zna³a mnie o wiele wczeœniej ni¿ kontrkandydatkê. W uczelnipracowa³em od 1955 roku. Dwukrotnie pe³ni³em obowi¹zki prorektora i szereginnych. Widocznie los tak chcia³, a wyborcom bardziej odpowiada³ mój „pro-uniwersytecki” program, a nie obietnice „poprawy sytuacji finansowej uczelni”i du¿ej autonomii dziekanów oraz dyrektorów instytutów. Spo³ecznoœci uczel-nianej bardziej zale¿a³o ju¿ wtedy na skoncentrowaniu dzia³añ zmierzaj¹cychdo powo³ania uniwersytetu. Uwa¿am, ¿e poza wszystkim nie nadesz³y jeszczeczasy, aby w naszej Szkole rektorem móg³ byæ ktoœ spoza Wydzia³u Filolo-giczno-Historycznego, a w dodatku kobieta! Sta³o siê to dopiero po kilkunastulatach. Moja pierwsza kadencja trwa³a od 1 grudnia 1990 roku do 31 sierpnia1993 roku. Z okazji wyboru otrzyma³em kilkanaœcie listów gratulacyjnych.W moich zbiorach mam dwa, które szczególnie mnie uradowa³y. Pan wojewodain¿. Ryszard Zembaczyñski pisa³:

Proszê przyj¹æ serdeczne gratulacje w zwi¹zku z wyborem Pana na rektora Wy¿szejSzko³y Pedagogicznej w Opolu.Elekcja ta jest dowodem uznania dla dotychczasowego dorobku naukowego, którydokumentuje zwi¹zki historyczne i kulturowe Œl¹ska Opolskiego z macierz¹, jestrównie¿ wyrazem powszechnego, niekwestionowanego autorytetu Pana Profesora.Myœlê, ¿e kierowanie wy¿sz¹ uczelni¹ w naszym regionie jest zadaniem szczególnieodpowiedzialnym. Oœrodek akademicki na OpolszczyŸnie powinien siê staæ centrumintelektualnego oddzia³ywania na wszystkich mieszkañców w duchu integracji, alerównie¿ poszanowania i tolerancji odrêbnoœci etnicznych, narodowych i kulturo-wych.¯ywi¹c nadziejê na kontynuowanie dotychczasowej wspó³pracy miêdzy Wy¿sz¹Szko³¹ Pedagogiczn¹ i Urzêdem Wojewódzkim proszê jednoczeœnie o przyjêcie ¿y-czeñ wszelkiej pomyœlnoœci i dalszych osi¹gniêæ naukowych. Opole, grudzieñ 1990.

Z perspektywy lat z zadowoleniem mogê stwierdziæ, ¿e staraliœmy siê z do-brym skutkiem spe³niæ oczekiwania pana wojewody, zawsze ¿yczliwego namw³odarza Œl¹ska Opolskiego. O moim wyborze pamiêta³ te¿ kurator oœwiatyi wychowania w Opolu mgr Czes³aw Chmielewski. Z 26 paŸdziernika 1990roku pochodz¹ nastêpuj¹ce ¿yczenia:

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 159

W imieniu w³asnym, w imieniu spo³ecznoœci nauczycielskiej Opolszczyzny sk³adamPanu najserdeczniejsze gratulacje w zwi¹zku z wyborem na stanowisko rektora Wy¿-szej Szko³y Pedagogicznej w Opolu. Wyra¿am g³êbokie przekonanie, ¿e tak, jak toby³o dotychczas, bêdzie Pan Rektor utrzymywa³ œcis³e kontakty z nauczycielamizw³aszcza jêzyka polskiego na terenie naszego województwa. Jest Pan dla nich wzo-rem w szlachetnym, ale nieustêpliwym zmaganiu o tê wartoœæ, która dla nas Polakówma wymiar najwiêkszy – o piêkno i czystoœæ ojczystej mowy.¯yczê Panu jednoczeœnie wybitnych osi¹gniêæ organizacyjnych, naukowych, ale tak-¿e napisania jeszcze wielu ksi¹¿ek, tak bardzo oczekiwanych przez wszystkich, dlaktórych przywi¹zanie i mi³oœæ do Ziemi Opolskiej, do Polski maj¹ znaczenie najwy¿sze.

Jestem przekonany, ¿e nie zawiod³em oczekiwañ pana kuratora, moje bo-wiem, a tak¿e uczelni kontakty naukowe i dydaktyczne z kuratorium, a zw³asz-cza z Oœrodkiem Doskonalenia Nauczycieli, sta³y siê odt¹d jeszcze intensyw-niejsze i bogatsze. Z panem kuratorem ³¹czy³a mnie zreszt¹ od dawna przyjaŸñ.

Wracam teraz do mojego programu wyborczego. Dominowa³y w nim dwag³ówne cele:

1. Przygotowanie uczelni do sprostania wymogom tzw. algorytmu, któryobowi¹zywa³ wówczas w szkolnictwie wy¿szym i decydowa³ o œrodkach finan-sowych, jak te¿ o randze uczelni.

2. Doprowadzenie do powo³ania uniwersytetu.Dla ca³ej Szko³y, zw³aszcza dla mnie i najbli¿szych wspó³pracowników,

oznacza³o to ogromny wysi³ek. Po niepowodzeniach poprzedniej kadencji prof.Stanis³awa Kochmana i Spo³ecznego Komitetu ds. Powo³ania Uniwersytetuma³o kto wierzy³ w mo¿liwoœæ zrealizowania mojego programu wyborczegow ci¹gu jednej, przecie¿ skróconej, trzyletniej kadencji. Przypomnieæ wypada,¿e dla polskiego szkolnictwa by³y to lata wyj¹tkowo chude. Otrzymywaliœmybardzo sk¹pe œrodki i tylko na najbli¿szy kwarta³! Wiele uczelni zad³u¿y³o siêwtedy, nam jednak dziêki profesjonalnej i m¹drej polityce finansowej panikwestor, mgr in¿. Marii Najdy, uda³o siê unikn¹æ b³êdów. Z wdziêcznoœci¹wspominam moich najbli¿szych wspó³pracowników. Prorektorami byli: prof.Grzegorz Bryll (ds. nauki i wspó³pracy z zagranic¹), prof. Piotr Blaik(ds. dydaktyki) i docent dr Janusz Kyzio³ (ds. studenckich, z którym, niestety,nie uk³ada³a mi siê wspó³praca), dziekanami: prof. Zdzis³aw Piasecki (Wydzia³Filologiczno-Historyczny) i prof. Andrzej Gawdzik (Wydzia³ Matematyki,Fizyki i Chemii). Administracj¹ kierowa³ dr Tadeusz Kampczyk, a przewod-nicz¹cym Zarz¹du Towarzystwa Przyjació³ WSP w Opolu by³ in¿. RyszardZembaczyñski, opolski wojewoda.

Tu¿ po moim wyborze zosta³em przyjêty przez ksiêdza biskupa prof. zw. drahab. Alfonsa Nossola, ordynariusza Œl¹ska Opolskiego. Potem w czasie naszychdoœæ regularnych i serdecznych spotkañ uzgadnialiœmy plany wspó³pracy,

160 Jerzy Poœpiech

terminy wyjazdów m.in. do ministrów, a póŸniej równie¿ na posiedzenie senatuUniwersytetu Wroc³awskiego.

Na naszym pierwszym spotkaniu, na moj¹ oficjaln¹ proœbê jako rektora,ksi¹dz biskup wyrazi³ zgodê na objêcie funkcji przewodnicz¹cego Spo³ecznegoKomitetu ds. Powo³ania Uniwersytetu (zreszt¹ ju¿ wczeœniej by³ o to nieformal-nie proszony), który to Komitet wznowi³ wkrótce dzia³alnoœæ ju¿ w mocnozmienionym sk³adzie. Z mojej inicjatywy i polecenia powo³any zosta³ du¿y zes-pó³ do opracowania Wniosku o utworzenie Uniwersytetu Opolskiego1. Do tejpory pracowano nad „koncepcjami” czy „modelami” uniwersytetu, ale nie nadudokumentowanym wnioskiem. O przewodniczenie w pracach Zespo³u popro-si³em prorektora Grzegorza Brylla. Utworzono osiem podzespo³ów. Wœródcz³onków Zespo³u by³o piêtnastu pracowników WSP, czterech ksiê¿y i profeso-rów Instytutu Teologiczno-Pastoralnego oraz oœmiu pracowników InstytutuŒl¹skiego. O tych faktach tak pisa³ prof. Stanis³aw Malarski:

Po pewnym okresie ustania prac Spo³ecznego Komitetu w roku 1991 zachodz¹ istot-ne zmiany nadaj¹ce nowe dynamiczne impulsy do dzia³ania Komitetowi. Momentemprze³omowym w staraniach o uniwersytet by³a inicjatywa i decyzja rektora Wy¿szejSzko³y Pedagogicznej prof. dr. hab. Jerzego Poœpiecha o opracowaniu odpowiednie-go wniosku i wyst¹pieniu z nim do Ministerstwa Edukacji Naukowej. Mimo ¿e ini-cjatywa ta nie spotka³a siê z przychylnym przyjêciem w Ministerstwie Edukacji Na-rodowej, kierownictwo uczelni przyst¹pi³o na pocz¹tku 1991 roku do gromadzeniapotrzebnych materia³ów. W pracach tych czynnie uczestniczyli prorektorzy: prof.G. Bryll i prof. P. Blaik. Prace prowadzone by³y w dwóch g³ównych kierunkach, wy-tyczonych decyzjami rektora prof. Jerzego Poœpiecha. Zadanie opracowania pe³negowniosku do MEN oraz do zaopiniowania przez Radê G³ówn¹ Szkolnictwa Wy¿szegopowierzone zosta³o prof. Marii Nowakowskiej (zastêpca przewodnicz¹cego Spo³ecz-nego Komitetu) i prof. Stanis³awowi Gajdzie (sekretarzowi Spo³ecznego Komitetu)oraz ks. dr. hab. Helmutowi Sobeczce, z doraŸnym udzia³em innych osób.Drugi kierunek dzia³añ, wytyczony decyzjami rektora prof. Jerzego Poœpiecha,powo³anie pod przewodnictwem dyrektora administracyjnego WSP dra TadeuszaKampczyka zespo³u do spraw przygotowañ lokalowych, inwestycyjnych i finan-sowo-ekonomicznych. Podjête energiczne dzia³ania w krótkim czasie zwiêkszy³ystan posiadania lokali, budynków i gruntów pod przysz³e inwestycje, co wzmocni³oargumentacjê merytoryczn¹ wniosku o powo³anie uniwersytetu2.

Z czasem zmniejszy³a siê liczba cz³onków podzespo³ów. W sk³ad prezydiumSpo³ecznego Komitetu powo³ano wojewodê in¿. Ryszarda Zembaczyñskiego,

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 161

1 Zob. Otwarcie Uniwersytetu Opolskiego 1 X 1994, oprac. merytor. P. Blaik, G. Bryll przywspó³udz. L. Pawluk i L. ¯uraw, Opole 1995, s. 25–26.

2 S. Malarski, Droga do uniwersytetu. Aspekty prawno-organizacyjne, „Œl¹sk Opolski” 1994,nr 3(14), s. 27.

Marsza³ka Sejmiku Województwa Opolskiego prof. dr. hab. Leona Troniew-skiego, ks. prof. dr. hab. Helmuta Sobeczkê, dyrektora Diecezjalnego InstytutuTeologiczno-Pastoralnego, filii KUL, oraz mnie, niejako z urzêdu jako rektora.Obecnoœæ osoby ks. prof. H. Sobeczki nie jest tu przypadkowa. Ju¿ co najmniejod 1988 roku ks. bp A. Nossol, od lat gor¹cy orêdownik idei uniwersytetuw Opolu, na spotkaniach poœwiêconych tej sprawie deklarowa³ gotowoœæ pomo-cy ze strony Koœcio³a. Zg³asza³ akces w³¹czenia Diecezjalnego InstytutuTeologiczno-Pastoralnego i Wy¿szego Seminarium Duchownego w Nysiew strukturê przysz³ego Uniwersytetu Opolskiego. Delegatem ksiêdza biskupazosta³ ks. H. Sobeczko, dyrektor Instytutu. Jak siê okaza³o, by³ to znakomity ne-gocjator i jeden z g³ównych wspó³twórców Uniwersytetu. Zwolennikiem takiejkoncepcji uczelni by³ równie¿ przewodnicz¹cy Spo³ecznego Komitetu, ówczes-ny wojewoda dr in¿. Kazimierz Dzier¿an, a potem nowy wojewoda in¿. Ry-szard Zembaczyñski. Moj¹ jeszcze inn¹, jak siê okaza³o, wa¿n¹ inicjatyw¹ powyborach by³a decyzja zmierzaj¹ca do przeprowadzenia koniecznych zmianw wewnêtrznej strukturze uczelni, takich zmian, aby spe³nia³a wszystkie nie-zbêdne wymagania ministerialnego algorytmu oraz umacnia³a argumenty i za-sadnoœæ utworzenia uniwersytetu. Zwróci³ na to równie¿ uwagê po latach profe-sor zw. dr hab. Stanis³aw Nicieja, autor wspomnianej unikatowej i cennejmonografii Alma Mater Opoliensis: „Rektor Jerzy Poœpiech koncentrowa³ siêg³ównie na problemach organizacji wewnêtrznej uczelni i aktywizacji procesówdydaktycznych”3. Wyjaœniam, tak by³o w mojej pierwszej kadencji. Sz³o prze-cie¿ o jak najlepsze przygotowanie uczelni, podmiotu naszych starañ o uniwer-sytet, a zatem o uporz¹dkowanie posiadanej bazy materialnej (ponad 30 obiek-tów do u¿ytku naukowo-dydaktycznego, wœród nich trzy domy studenta, dwadomy profesora, dwa hotele asystenckie, Zamiejscowy Oœrodek Dydaktycznyw D¹browie Niemodliñskiej „pa³ac i du¿y park”) oraz uwzglêdnienie we Wnio-sku „dóbr” pozyskanych przez w³¹czenie do przysz³ego uniwersytetu InstytutuTeologiczno-Pastoralnego (16 sal wyk³adowych w Opolu i Nysie, biblioteka,internaty dla studentów; w budowie by³ nowy gmach; Instytut kszta³ci³ 7 tys.studentów).

Zinwentaryzowano i uporz¹dkowano istniej¹c¹ bogat¹ aparaturê naukowo--dydaktyczn¹. Dokonaliœmy dok³adnego przegl¹du i uporz¹dkowania kadrynauczaj¹cej. Wspólnie z Instytutem Teologiczno-Pastoralnym zatrudnialiœmy103 profesorów i doktorów habilitowanych oraz ponad 400 adiunktów i asys-tentów. Martwi³y nas pewne braki w uprawnieniach akademickich do nadawa-nia stopnia doktora habilitowanego; nale¿a³o przyspieszyæ starania o ich uzys-

162 Jerzy Poœpiech

3 S.S. Nicieja, Alma Mater Opoliensis. Ludzie, fakty, wydarzenia: ksiêga jubileuszowa w 50.rocznicê Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej w Opolu i 10. rocznicê powstania Uniwersytetu Opolskie-go, Opole 2004, s. 180.

kanie (w 6 dyscyplinach mieliœmy uprawnienia do nadawania stopnia doktora,a tylko w trzech do nadawania stopnia doktora habilitowanego: jêzykoznaw-stwo, literaturoznawstwo, historia). Wiele wysi³ku w³o¿yliœmy w zmodernizo-wanie struktury organizacyjnej uczelni. Nowy gmach Biblioteki G³ównej znacz-nie wzbogaci³ potencja³ dydaktycznej substancji i poprawi³ notowania szko³y.

Z wa¿niejszych wydarzeñ 1991 roku pamiêtam posiedzenie senatu z uroczys-tym wrêczeniem przeze mnie nominacji na stanowisko profesora wszystkimdoktorom habilitowanym uczelni (17 stycznia). Potem 19 lutego na zaproszenieksiêdza dyrektora Helmuta Sobeczki odbyliœmy robocz¹ naradê. Uczestniczyliw niej: rektor, prorektorzy G. Bryll i P. Blaik oraz kilku innych pracowników.Sta³o siê to po oficjalnej rezygnacji Wy¿szej Szko³y In¿ynierskiej i InstytutuŒl¹skiego z uczestnictwa w tzw. federacji przysz³ego uniwersytetu. A wiêc – poszeœciu latach de facto straconych, czyli po dwóch kadencjach Stanis³awaKochmana, nale¿a³o zaczynaæ prawie wszystko od nowa. Wiernymi idei uni-wersytetu z Wydzia³em Teologicznym pozosta³y wiêc ju¿ tylko DiecezjalnyInstytut Teologiczno-Pastroralny i Wy¿sze Seminarium Duchowne w Nysie.

22 kwietnia 1991 roku ks. biskup A. Nossol, wojewoda R. Zembaczyñski i jaz³o¿yliœmy wizytê ministrowi edukacji narodowej. Rozmawialiœmy o naszychstaraniach uniwersyteckich. Sz³o bardzo opornie. Nie uzyskaliœmy ¿adnychzapewnieñ i poparcia. Za to z przyjemnoœci¹ wspominam mój wyjazd 25–27listopada 1991 roku do uniwersytetu w Ostrawie. Towarzyszy³ mi prorektor ds.nauki i wspó³pracy z zagranic¹ prof. G. Bryll. Odnowiliœmy dotychczasow¹wspó³pracê podpisaniem oficjalnej umowy. Dziêki niej pozyskaliœmy kilkuczeskich naukowców do pracy w Zak³adzie Bohemistyki. Jego „dobrymduchem” i kierownikiem by³ „dysydent” prof. Jiøi Damborský, zatrudniony ju¿wczeœniej w opolskiej WSP.

A teraz o innym wydarzeniu. Oto 12 czerwca 1991 roku niespodziewan¹wizytê z³o¿y³ w³adzom uczelni wiceminister edukacji narodowej prof. RomanDuda. Chyba przyjecha³ na „przeszpiegi”. W czasie spotkania mia³em okazjêzreferowaæ stan naszych starañ o uniwersytet i uzasadniæ je. Sprawa nie by³amu obca. Z uznaniem mówi³ o ogólnej sytuacji i o ogólnokrajowej randzeWy¿szej Szko³y Pedagogicznej w Opolu, a jednak uwa¿a³, ¿e jeszcze nie czasna podjêcie ostatecznej, pozytywnej decyzji w sprawie uniwersytetu. Powie-dzia³ mi: „Proszê, aby Pañska uczelnia nie wysy³a³a ¿adnego oficjalnegowniosku w tej sprawie”. Oczywiœcie zatai³em przed nim fakt, ¿e Wniosek takijest przygotowywany. Poprosi³em te¿ wtedy ministra o sformu³owanie konkret-nych warunków powo³ywania uczelni o statusie uniwersyteckim. O to samoprosi³o go wówczas równie¿ prezydium Spo³ecznego Komitetu. Podczas po¿eg-nania minister R. Duda (matematyk) zwróci³ uwagê, ¿e zbyt niepokoj¹ goniedobory kadry samodzielnej w Instytucie Matematyki i Fizyki: „Postarajcie

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 163

siê poprawiæ sytuacjê, inaczej obni¿y to wasze mo¿liwoœci ubiegania siêo awans uczelni”.

Z dziekanem Andrzejem Gawdzikiem rozmawia³em ju¿ wczeœniej na tematrozwi¹zania umów o pracê z „drugoetatowcami” i zintensyfikowania staraño pozyskanie na pierwszym etacie nowych pracowników samodzielnych. Mo¿-liwoœci by³y jednak minimalne. Minister R. Duda, ciesz¹cy siê w ministerstwiei w œrodowiskach akademickich du¿ym szacunkiem, nasz¹ uczelniê traktowa³z sympati¹. Odnios³em wtedy wra¿enie, ¿e gdyby nie „odgórna” decyzja, którejby³ przekazicielem, mo¿e nie odwodzi³by nas wówczas od dalszych zabiegów.Goœæ z Warszawy dotrzyma³ s³owa, gdy¿ na jego proœbê Rada G³ównaSzkolnictwa Wy¿szego (przewodniczy³ jej rektor Uniwersytetu Jagielloñskiegoprof. A. Koj) przes³a³a nam na piœmie „Warunki merytoryczne powo³ywaniauczelni wy¿szej typu uniwersyteckiego”4. Rada ustali³a je na swoim plenarnymposiedzeniu 16 czerwca 1992 roku. Ostatni mówi³ o koniecznoœci uzyskaniapozytywnej opinii zespo³u powo³anego przez Radê po zasiêgniêciu ocenysenatów trzech wytypowanych uniwersytetów. Z przewodnicz¹cym zespo³uodby³em w Krakowie d³u¿sz¹ i bardzo owocn¹ rozmowê. Nasza sytuacja sta³asiê odt¹d klarowniejsza i napawa³a otuch¹. W trójkê, tj. ksi¹dz biskup,wojewoda i ja, odbyliœmy jeszcze dwie nastêpne podró¿e do kolejnychministrów edukacji narodowej. Jeden z nich, o wojskowej proweniencji,¿egnaj¹c opolsk¹ delegacjê, powiedzia³ uszczypliwie: „Nie mogê wam pomóc,najwy¿ej zaszkodziæ!”. Minister ten na pewno nam nie pomóg³.

Nasze prace przebiega³y teraz w szybszym tempie i to dwutorowo: 1. Spo³ecz-ny Komitet skoncentrowa³ siê przede wszystkim nad ukoñczeniem ostatecznejwersji Wniosku. 2. W³adze uczelni dokona³y koñcowego przegl¹du i uporz¹dko-wania kadry naukowo-dydaktycznej (m.in. konieczne „przenosiny” kilku profeso-rów z jednego instytutu do drugiego), infrastruktury, prac administracyjnych itp.

Zintensyfikowaliœmy kontakty i wyjazdy s³u¿bowe. Ksi¹dz biskup A. Nossolz³o¿y³ wizytê ministrowi edukacji narodowej oraz poczyni³ starania w celuuzyskania zgody w³adz koœcielnych na powo³anie Wydzia³u Teologicznego.W tym celu uczestniczy³ i zabiera³ g³os w dyskusji na Konferencji EpiskopatuPolski (25 sierpnia 1993 r.) i uzyska³ potrzebn¹ zgodê. Na proœbê ksiêdzabiskupa pozytywnie odpowiedzia³a te¿ odpowiednim dekretem watykañskaKongregacja Wychowania Katolickiego w Rzymie (12 wrzeœnia 1994 r.).Ksi¹dz biskup bra³ udzia³ jeszcze w kilku innych spotkaniach z osobistoœciamiœwiata politycznego, rz¹dowego i akademickiego (m.in. u premier HannySuchockiej wspólnie ze mn¹ 25 listopada 1993 r., u wicepremiera Aleksandra£yczaka i potem u Marsza³ka Sejmu Józefa Oleksego).

164 Jerzy Poœpiech

4 Zob. Otwarcie Uniwersytetu Opolskiego..., s. 27.

W tym te¿ czasie sam odby³em szereg konsultacji i podró¿y s³u¿bowych, abypozyskaæ sprzymierzeñców, m.in. wœród rektorów uniwersytetów. Wykorzysty-wa³em ka¿d¹ naradê ogólnokrajow¹, prezentowa³em osi¹gniêcia naszej szko³yjako kandydatki aspiruj¹cej do osi¹gniêcia „najwy¿szej pó³ki” akademickiej.

W tym miejscu muszê powróciæ wspomnieniami jeszcze do pierwszego rokumojej pierwszej kadencji. Podsumowa³em go, zwyczajowo, podczas uroczystejinauguracji drugiego roku akademickiego 3 paŸdziernika 1991 roku. Pierwszezdania sprawozdania brzmia³y jak „bicie siê we w³asne piersi”, jak mea maximaculpa: „Gdy poprzedni rektorzy podczas inauguracji nowego roku akademickie-go sk³adali przed Pañstwem swoje sprawozdania, nie zdarza³o siê, aby niemówili o rozpoczêtych lub zakoñczonych inwestycjach uczelnianych b¹dŸo mniej lub bardziej wa¿nych remontach”, i oczywiœcie o innych sukcesach.

Narodziny nowego ustroju politycznego i spo³ecznego oraz ekonomicznegow Polsce okaza³y siê na pocz¹tku, o czym ju¿ wzmiankowa³em, bardzo niedob-re dla szkolnictwa wy¿szego. Niemal wszystko zale¿a³o od sytuacji finansowej,która notorycznie jeszcze siê pogarsza³a. A jednak, i tu miejsce na uwagioptymistyczne, mimo prowizorycznego bud¿etu uda³o siê w uczelni przyznaæpracownikom naukowo-dydaktycznym maksymalne stawki zgodnie z taryfika-torem kwalifikacyjnym, pozosta³ym pracownikom przyznaæ zaœ premiê do20%. Wszyscy doktorzy habilitowani cieszyli siê z nominacji na stanowiskaprofesorskie, co skutkowa³o wy¿sz¹ pensj¹. Studenci równie¿ siê nie uskar¿ali,poniewa¿ fundusz na pomoc materialn¹ dla nich w ca³oœci pokrywa³ potrzeby.Uda³o siê nam przeprowadziæ jedynie kilka niezbêdnych prac remontowych,ukoñczyæ remont kapitalny budynku Instytutu Techniki.

Sporo zmian zanotowaliœmy w dzia³alnoœci dydaktycznej. Nast¹pi³a radykal-na modernizacja siatek studiów i czêœciowo programów; wprowadziliœmy kilkanowych specjalnoœci. Rozpoczête zosta³y prace nad zmian¹ modelu kszta³ceniai nad jego unowoczeœnieniem (w celu podniesienia jakoœci nauki, zwiêkszeniaumiejêtnoœci praktycznych m³odzie¿y). Biblioteka G³ówna otrzyma³a ok. 2600pozycji z darów zagranicznych.

A teraz chcê przekazaæ Czytelnikom kilka danych statystycznych. Nawszystkich kierunkach studiowa³o 6565 osób (na dziennych 4093). Martwiliœ-my siê, ¿e nie wszyscy absolwenci maj¹ zapewnion¹ pracê zarobkow¹ (965,a wœród nich blisko 100 jeszcze poszukiwa³o pracy). Do Rady G³ównejSzkolnictwa Wy¿szego wys³aliœmy solidnie opracowany wniosek o nadaniestatusu Instytutu Nauk Ekonomicznych (sta³o siê to wkrótce). Kontynuowanaby³a dzia³alnoœæ naukowo-badawcza w rozmiarach wtedy mo¿liwych orazdzia³alnoœæ publikacyjna. Doœæ liczne by³y kontakty oraz wspó³praca z zagra-nic¹; bardziej ni¿ dotychczas kierowaliœmy siê interesem i korzyœciami nauko-wymi. Na wyró¿nienie zas³ugiwa³a wspó³praca z Wy¿sz¹ Szko³¹ Pedagogiczn¹

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 165

w Kilonii oraz Uniwersytetem w Tours we Francji. Zacieœniliœmy wspó³pracêz O³omuñcem i Ostraw¹, maj¹c na uwadze rozwój opolskiej bohemistyki.W dniach 21–23 kwietnia 1992 roku w O³omuñcu i w Hradec Kralove podpi-sa³em umowê o wspó³pracy i pomocy w tworzeniu slawistyki w uczelni. Roz-poczêliœmy nowy rozdzia³ w kontaktach i we wspó³pracy z Diecezjalnym Insty-tutem Teologiczno-Pastoralnym oraz Wy¿szym Seminarium Duchownym w Ny-sie, a wiêc z przysz³ymi wspó³twórcami uniwersytetu.

Informuj¹c w sprawozdaniu o zamierzeniach na kolejny rok akademicki,z naciskiem oznajmi³em, ¿e mimo bardzo skromnego bud¿etu nie bêdziemyoszczêdzaæ na nauce, badaniach i na dydaktyce ani te¿ ograniczaæ p³ac pracow-ników uczelni5. Oceni³em, ¿e prowadziliœmy prawid³ow¹ politykê socjaln¹.Wyp³aciliœmy pracownikom trzynast¹ pensjê, co w pewnym stopniu z³agodzi³oskutki inflacji. W niewielu uczelniach siê to uda³o. Z satysfakcj¹ mog³emstwierdziæ, ¿e w zakoñczonym roku akademickim zaobserwowaliœmy zwiê-kszon¹ aktywnoœæ i solidarnoœæ u moich najbli¿szych wspó³pracowników: pro-rektorów, dziekanów, dyrektorów instytutów oraz w administracji z dr. Tadeu-szem Kampczykiem, mgr in¿. Mari¹ Najd¹ i mgr Bo¿en¹ Pytel.

Naszym szanownym Czytelnikom zaprezentujê teraz w³adze uczelni, z który-mi wspó³pracowa³em w pierwszej kadencji:

– osobowe: prorektorzy prof. Grzegorz Bryll (ds. nauki i wspó³pracy z za-granic¹), prof. Piotr Blaik (ds. dydaktyki), doc. dr hab. Janusz Kyzio³ (ds. stu-denckich);

– kolegialne – komisje senackie: ds. badañ naukowych (przewod. Stanis³awS. Nicieja), ds. dydaktyki (doc. dr Zygmunt £omny); ds. wspó³pracy z zagra-nic¹ (prof. Feliks Pluta); ds. rozwoju kadr naukowych (prof. Maria Nowakow-ska); ds. informatyzacji uczelni (prof. Korneliusz Nowak); Komitet Wydawni-czy (prof. Jerzy Poœpiech); Towarzystwo Przyjació³ WSP (wojewoda RyszardZembaczyñski);

– dziekani: prof. Zdzis³aw Piasecki (Wydzia³ Filologiczno-Historyczny);prof. Andrzej Gawdzik (Wydzia³ Matematyki, Fizyki i Chemii); prof. JanD³ugosz (dyrektor Biblioteki G³ównej);

– administracja: dyrektor dr in¿. Tadeusz Kampczyk; kwestor mgr in¿. Ma-ria Najda.

Krótko wspomnê o niektórych wydarzeniach, które mia³y miejsce w uczelniw 1992 roku (wg chronologii). W atmosferze niemal rodzinnej, ale uroczystej,przebiega³o ju¿ drugie z kolei spotkanie op³atkowo-noworoczne, zorganizowa-ne przez opolsk¹ filiê KUL dla ca³ego naszego œrodowiska akademickiego

166 Jerzy Poœpiech

5 Zob. J. Poœpiech, Sprawozdanie z dzia³alnoœci WSP w Opolu w roku akademickim1990/1991, [w:] Sk³ad osobowy na rok akad. 1991/1992, Opole 1991, s. 5–12; Bez oszczêdzaniana nauce, wywiad z J. Poœpiechem, „Trybuna Opolska” 1991, z 5 X.

(15 stycznia). Po powitaniu przez gospodarza, ks. prof. Helmuta Sobeczkê, ¿y-czenia zebranym przekaza³ ks. bp prof. Alfons Nossol. Dominowa³y w nichnadzieje na rych³e spe³nienie wspólnych oczekiwañ prouniwersyteckich. Mów-ca apelowa³ o przyspieszenie prac zmierzaj¹cych do zakoñczenia niezbêdnychprocedur formalnych i merytorycznych. Równie¿ i ja wyra¿a³em oczekiwanie,¿e na przysz³orocznym spotkaniu op³atkowym bêdziemy bli¿ej realizacji „wizjiopolskiego uniwersytetu”. Z wyst¹pienia prof. Stanis³awa Gajdy – sekretarzaSpo³ecznego Komitetu ds. Powo³ania Uniwersytetu w Opolu – dowiedzieliœmysiê, ¿e opracowano ju¿ Wniosek i ¿e zostanie on zaprezentowany na lutowymposiedzeniu plenarnym Komitetu. Profesor z niepokojem zapytywa³, czy uda siênam „przekonaæ konserwatywne i formalistycznie myœl¹ce centrum?”. W tymczasie na forum Spo³ecznego Komitetu prof. Stanis³aw Malarski zaprezentowa³w³asny, alternatywny projekt, zawieraj¹cy przede wszystkim aspekty prawno--organizacyjne przysz³ego uniwersytetu. Nie zosta³ on jednak zaakceptowany.

Wa¿nym krokiem na drodze do utworzenia Wydzia³u Ekonomicznegow uczelni by³o zarz¹dzenie ministra edukacji narodowej z 27 lutego 1992 rokuo przekszta³ceniu Instytutu Nauk Ekonomicznych w „podstawow¹ jednostkê or-ganizacyjn¹”.

W styczniu 1992 roku w œlad za poparciem kolegium wojewody (z 5 grudnia1991 r.) wniosek o powo³anie Uniwersytetu Opolskiego znalaz³ gor¹ce przyjê-cie równie¿ na zebraniu plenarnym opolskiego sejmiku, w tym marsza³ka prof.Leona Troniewskiego.

3 lutego 1992 roku otrzyma³em do wiadomoœci, podobnie jak wszyscy polscyrektorzy szkó³ wy¿szych, tekst apelu Rady G³ównej Szkolnictwa Wy¿szegouchwalony na posiedzeniu plenarnym 23 stycznia i skierowany do najwy¿szychw³adz Rzeczypospolitej. Zaniepokojona Rada apelowa³a o „szybkie i skuteczneposzukiwanie œrodków i sposobów zapobie¿enia katastrofalnej sytuacji material-nej szkolnictwa wy¿szego w naszym kraju”. Wskazywa³a na niebezpieczneobni¿enie poziomu edukacji spo³eczeñstwa, ubo¿enie œrodowisk akademickichi ucieczkê utalentowanej m³odzie¿y do zawodów zapewniaj¹cych wiêksze zarob-ki. Apel, jak wiele innych, nie skutkowa³ popraw¹ sytuacji.

27 lutego 1992 roku podpisa³em porozumienie w sprawie powo³ania oœrodkaAlliance Française w Wy¿szej Szkole Pedagogicznej. Stronê francusk¹ repre-zentowa³ sekretarz generalny Polskiego Komitetu Wspó³pracy z AllianceFrançaise dr Zdzis³aw Ry³ko. Obecny by³ te¿ delegat w Polsce Jean ClaudGonzalez. Kierownikiem zosta³a dr Krystyna Modrzejewska, pracownik nauko-wo-dydaktyczny naszej uczelni, inspirator porozumienia. Oœrodek wkrótcerozpocz¹³ bogat¹ dzia³alnoœæ. Wszystko to z czasem doprowadzi³o do utworze-nia Zak³adu, potem tak¿e Katedry Kultury i Jêzyka Francuskiego.

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 167

Tego samego dnia – 27 lutego 1992 roku – na posiedzeniu senatu WSP po-wziêliœmy uchwa³ê, dziêki której od najbli¿szego roku akademickiego prowa-dzone mia³y byæ studia na dwunastu kierunkach, m.in. na ekonomii, politologiii naukach spo³ecznych, ochronie œrodowiska oraz na wychowaniu technicznym.Ju¿ z tych przyk³adów wynika, jak daleko nasza szko³a odbiega³a wtedy odprofilu nauczycielskiego. Poszerzaj¹ca siê oferta kszta³cenia stanowi³a dodatko-wy argument „uniwersyteckoœci”, uwidoczniony w naszym Wniosku.

Na posiedzeniu senatu 16 kwietnia 1992 roku musia³em zakomunikowaæniedobr¹ wiadomoœæ, ¿e od 1 czerwca zawieszone bêd¹ zajêcia dydaktycznew zamiejscowym oœrodku dydaktycznym w D¹browie Niemodliñskiej. Oczywi-œcie brakowa³o œrodków finansowych. Z tych samych wzglêdów uczelnia niemog³a realizowaæ planu wspó³pracy z zagranic¹. Czekaliœmy na decyzjê Minis-terstwa Edukacji Narodowej. Jakby tego by³o ma³o, od dyrektora dr. TadeuszaKampczyka us³yszeliœmy kolejn¹ smutn¹ wiadomoœæ: dotychczas uczelnia nieotrzyma³a ¿adnej dotacji na bie¿¹ce remonty. Ministerstwo milcza³o w sprawiezapotrzebowania na 20 miliardów z³otych („starych”), niezbêdnych na remonty.Obliczaliœmy, ¿e tylko na remont pa³acu w D¹browie Niemodliñskiej koniecznajest suma 9 miliardów z³otych.

Wiele obiecywaliœmy sobie, tj. wojewoda i ja, po wizycie u rektora Uniwer-sytetu Wroc³awskiego prof. Wojciecha Wrzesiñskiego (pierwsza po³owa czerw-ca 1992 r.). Prosiliœmy go o poparcie naszych starañ o utworzenie uniwersytetui „w zasadzie” otrzymaliœmy je. S³owom przychylnym towarzyszy³y jednak ró¿ne„obiekcje”.

*

Z pewnymi wypiekami na twarzach zapoznawaliœmy siê z niecierpliwieoczekiwanym pismem Rady G³ównej Szkolnictwa Wy¿szego, która na swymplenarnym posiedzeniu 16 czerwca 1992 roku sformu³owa³a konkretne „Warun-ki merytoryczne powo³ania uczelni wy¿szej typu uniwersyteckiego”. Odetchnê-liœmy z ulg¹, przekonawszy siê, ¿e spe³niamy je wszystkie. W uzupe³nieniumuszê dodaæ, ¿e – zaproszony przez przewodnicz¹cego Rady prof. AleksandraKoja – wzi¹³em udzia³ w pierwszej czêœci posiedzenia plenarnego i w d³u¿szejwypowiedzi zreferowa³em mo¿liwie wszystkie argumenty „prouniwersyteckie”.Po oklaskach (!) zebranych osób i po póŸniejszej prywatnej rozmowie z cz³on-kiem Rady prof. Piotrem Wachem (rektorem opolskiej Wy¿szej Szko³y In¿ynier-skiej), z uczuciem nadziei wraca³em do Opola. Pamiêtam, ¿e niepokoi³y mniekrytyczne uwagi rektora A. Koja na temat „niedostatków” naszej WSP, za tow duszy dziêkowa³em za ¿yczliw¹ wypowiedŸ prof. Andrzejowi Stelmachow-skiemu, obecnemu na plenarnym posiedzeniu w Krakowie. Po moim wyst¹pie-niu cz³onek Rady i nasz pracownik, prof. Marian Kaczmarek, zrezygnowa³ z za-brania g³osu w dyskusji, uznawszy, ¿e jest ono ju¿ niepotrzebne. W styczniu

168 Jerzy Poœpiech

1993 roku wzi¹³em udzia³ w jeszcze jednym posiedzeniu Rady, które wykorzy-sta³em do przeprowadzenia rozmowy z przewodnicz¹cym Zespo³u, wytypowa-nego do opracowania opinii na temat „dojrza³oœci” opolskiej WSP do „prze-kszta³cenia” w uniwersytet. Po merytorycznej rozmowie odnios³em wra¿enie,¿e zdoby³em przychylnoœæ mojego wa¿nego rozmówcy. Wkrótce przekona³omnie o tym pozytywne g³osowanie cz³onków Rady G³ównej.

Druga po³owa roku 1992 przebiega³a g³ównie na oczekiwaniu przez nas opiniisenatów trzech uniwersytetów wytypowanych przez Radê, na temat zasadnoœciWniosku o powo³anie w Opolu uczelni o najwy¿szym statusie akademickim.

W gor¹cym wtedy lipcu ks. bp prof. A. Nossol jako przewodnicz¹cy Spo³ecz-nego Komitetu i ja jako rektor WSP wziêliœmy udzia³ w posiedzeniu senatuUniwersytetu Wroc³awskiego. Nie zapomnê ani tego dnia, ani ostrej dyskusji.W póŸniejszych publikacjach poczyni³em na temat naszych „staræ” we Wroc³a-wiu szereg wzmianek. W jednej z nich pisa³em:

Mocno w pamiêci tkwi mi dwukrotny udzia³ w posiedzeniach senatu UniwersytetuWroc³awskiego, który pod przewodnictwem rektora prof. Wrzesiñskiego mia³ zaopi-niowaæ nasze starania o uniwersytet. Wy¿sz¹ Szko³ê Pedagogiczn¹ i Spo³eczny Ko-mitet reprezentowali: ks. biskup A. Nossol, ks. prof. Helmut Sobeczko i ja, jako rek-tor (w posiedzeniu nie uczestniczy³a senator prof. Dorota Simonides).Krytycznymi i krzywdz¹cymi wypowiedziami niektórych senatorów zostaliœmyzmuszeni do stoczenia istnej batalii na argumenty i fakty. Bardzo taktowny, pe³engodnoœci i opanowania Ksi¹dz Biskup musia³ mnie mitygowaæ, poniewa¿ zbyt im-pulsywnie i emocjonalnie reagowa³em na nie¿yczliwe i tendencyjne g³osy kilku se-natorów, nota bene zatrudnionych w naszej uczelni na tzw. drugim etacie. „Czy niekorzystniej pozostaæ bardzo dobr¹ szko³¹ pedagogiczn¹” – zapytywa³ jeden z senato-rów, który potem w g³osowaniu w Sejmie RP równie¿ nam nie sprzyja³.

Prof. Maria Nowakowska w swojej publikacji pisa³a m.in. o lipcowej dyskusji:

[...] Wywi¹za³a siê emocjonalna dyskusja, dotycz¹ca przede wszystkim przyczyn od-mowy WSI wejœcia w strukturê przysz³ej uczelni. Zapytano wiêc goœci, czy ewentual-nie w przysz³oœci nowy uniwersytet w Opolu by³by sk³onny przyj¹æ w swoj¹ struktu-rê WSI. Ks. bp prof. A. Nossol udzieli³ jednoznacznie pozytywnej odpowiedzi.Z dyskusji wynika³o tak¿e, ¿e niektórzy senatorowie Uniwersytetu Wroc³awskiegoznali infrastrukturê WSI w Opolu i oceniali j¹ jako bardzo dobr¹. Jeœli wiêc nie do-chodzi do integracji WSP i WSI, istnieje obawa, ¿e infrastruktura WSP i Diecezjal-nego Instytutu Teologiczno-Pastoralnego nie zapewni prawid³owego funkcjonowaniaprzysz³ego uniwersytetu w Opolu. Postanowili wiêc sprawdziæ, czy infrastrukturai wyposa¿enie aparaturowe WSP bêdzie wystarczaj¹ce dla przysz³ego uniwersytetu[...]6.

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 169

6 Droga do powo³ania Uniwersytetu Opolskiego i stan jego dojrza³oœci po 18 latach, red.M. Nowakowska, Opole 2012, s. 35.

Odnios³em wra¿enie, ¿e najzagorzalszym oponentom nie w smak by³a obec-noœæ Wydzia³u Teologicznego w strukturze Uniwersytetu Opolskiego. Zreszt¹do tej pory, mimo starañ ze strony w³adz koœcielnych, w Uniwersytecie Wroc³aw-skim nie ma Wydzia³u Teologicznego. Gwoli sprawiedliwoœci muszê dopisaæ,¿e w dyskusji w lipcu 1992 roku obiekcje zg³aszali pocz¹tkowo zarówno rektorprof. W. Wrzesiñski (póŸniejszy doktor honoris causa UO!), jak i kilku innych„zapalczywych” senatorów.

¯egnaj¹c siê z senatorami, w imieniu WSP zaprosi³em w³adze uniwersytetudo zwiedzenia naszej uczelni i zapoznania siê z „WSP-owskim wianem”. Wizy-ta, która dosz³a do skutku, okaza³a siê dla nas korzystna. Przekonaliœmy siêo tym na drugim z kolei posiedzeniu senatu we Wroc³awiu 15 wrzeœnia 1992roku. Opolan reprezentowali tym razem ks. prof. Helmut Sobeczko i ja. Wynikdyskusji i wypowiedzi by³ bardziej optymistyczny, choæ nie brak³o równie¿ za-strze¿eñ merytorycznych. Dotyczy³y one przede wszystkim niedoborów w ka-drze samodzielnych pracowników naukowo-dydaktycznych; formu³owano oba-wy zwi¹zane z bardzo trudn¹ sytuacj¹ ekonomiczn¹ pañstwa, a wiêc i przysz³egouniwersytetu. Wyrêczê siê cytatem z publikacji M. Nowakowskiej:

W czasie pobytu w Opolu rektor i prorektorzy Uniwersytetu Wroc³awskiego zapo-znali siê z warunkami lokalowymi oraz wyposa¿eniem laboratoryjnym i now¹ biblio-tek¹ uczelni. Swoj¹ pozytywn¹ opiniê z tej wizyty przekazali na posiedzeniu senatuw dniu 25 wrzeœnia 1992 roku, na którym rektor poda³ tak¿e „Warunki merytorycznepowo³ania uczelni wy¿szej typu uniwersyteckiego” [...]. W dyskusji stwierdzono, ¿eprzekazane we wniosku informacje nie pozwalaj¹ precyzyjnie oceniæ, czy projektpowo³ania uniwersytetu w Opolu spe³nia te warunki. Ponadto dyskusji nad popar-ciem idei utworzenia w Opolu uniwersytetu towarzyszy³y pewne zastrze¿enia [...]7.

A teraz ujawniê „maleñk¹ tajemnicê”. W przerwie posiedzenia senatu poczê-stowano ks. prof. H. Sobeczkê i mnie kaw¹ w gabinecie rektora. W pewnejchwili jeden z prorektorów powiedzia³ do rektora W. Wrzesiñskiego: „Wojtku,zgódŸ siê na uniwersytet w Opolu, oni i tak go otrzymaj¹. Czy chcesz siê zapi-saæ w historii jako oponent?”.

Tu¿ po zakoñczeniu posiedzenia udzieli³em krótkiego wywiadu dla wroc³aw-skiej telewizji. Wyra¿a³em nadziejê, ¿e wizja opolskiego uniwersytetu sta³a siêbliska realizacji, tym bardziej ¿e kilka dni wczeœniej – 17 wrzeœnia – senat Uni-wersytetu Jagielloñskiego podj¹³ uchwa³ê popieraj¹c¹ powo³anie u nas uczelnitypu uniwersyteckiego. To nic, ¿e uchwale towarzyszy³a „przestroga”: „Reali-zacja tej idei musi byæ poprzedzona bardzo starannymi przygotowaniami, cobyæ mo¿e bêdzie wymaga³o pewnego d³u¿szego czasu”.

170 Jerzy Poœpiech

7 Ibidem.

NajpóŸniej (7 paŸdziernika 1992 r.) zaopiniowa³ Wniosek o powo³anie Uni-wersytetu w Opolu senat sto³ecznego uniwersytetu, za to jednog³oœnie pozytyw-nie i bez zastrze¿eñ. Wa¿n¹ rolê odegra³ tu osobiœcie rektor prof. A.K. Wróble-wski, z którym dzieñ wczeœniej rozmawia³em w jego gabinecie. Ju¿ wtedyzapewnia³ mnie, ¿e decyzja bêdzie przychylna.

W uzupe³nieniu chcê poinformowaæ Czytelników, ¿e na pierwszym, skomen-towanym tu wczeœniej, posiedzeniu senatu we Wroc³awiu ks. bp A. Nossolzadeklarowa³, ¿e w pierwszych latach funkcjonowania Wydzia³u Teologicznegoobydwie diecezje: opolska i gliwicka, bêd¹ Wydzia³ ten finansowaæ, janatomiast w imieniu uczelni obieca³em, ¿e w³adze przysz³ego uniwersytetu niebêd¹ oczekiwaæ ani ¿¹daæ od pañstwa wiêkszych nak³adów finansowych odtych, jakie otrzymywaliœmy dotychczas.

I takie przyrzeczenia powtarzaliœmy jeszcze w póŸniejszych rozmowachm.in. w Ministerstwie Edukacji Narodowej oraz na posiedzeniu PodkomisjiSejmowej Edukacji Narodowej i Postêpu Technicznego (przewodniczy³ jejpose³ prof. Jerzy Zdrada; styczeñ 1994 r.), a nawet podczas debaty sejmowejKomisji Edukacji Narodowej i Postêpu Technicznego (16 lutego 1994 r.),w której uczestniczyliœmy (ks. bp A. Nossol, ks. dyr. H. Sobeczko i ja). Okaza³osiê, ¿e nasze deklaracje okaza³y siê potrzebne, gdy¿ odnios³y po¿¹dany skutek.

Koñczy³ siê rok kalendarzowy 1992. Ksi¹dz biskup A. Nossol w imieniuSpo³ecznego Komitetu i Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej przes³a³ w tym czasienajnowsz¹ wersjê Wniosku o utworzenie uniwersytetu na rêce premier HannySuchockiej. 17 wrzeœnia wp³ynê³o sympatyczne pismo ministra spraw zagranicz-nych K. Skubiszewskiego, w którym przesy³a³ uczestnikom MiêdzynarodowegoSympozjum „Opole 92”, zorganizowanego przez Wy¿sz¹ Szko³ê Pedagogiczn¹i Oddzia³ Opolskiego Towarzystwa Pedagogicznego w Opolu (24–26 wrzeœnia),¿yczenia owocnych obrad. Minister wysoko oceni³ wk³ad WSP w przygotowa-nie wa¿nego wydarzenia naukowego. Przewodnim tematem spotkania by³a„Budowa œrodków zaufania miêdzynarodowego zadaniem kultury”. Mia³emprzyjemnoœæ i zaszczyt goœciæ w sali senatu uczestników przyby³ych z Polskii z zagranicy.

Mam przed sob¹ sprawozdanie z dzia³alnoœci uczelni za zamkniêty ju¿ rokakademicki 1991/1992. Mog³em w nim z satysfakcj¹ stwierdziæ, ¿e by³ onudany, bogaty w po¿yteczne wydarzenia i sukcesy oraz zakoñczony bezdeficytu, co wówczas by³o ewenementem. Nasza wspólna dzia³alnoœæ, tj. uczel-ni i Spo³ecznego Komitetu, przebiega³a pod znakiem prac nad ukoñczeniemWniosku o powo³anie uniwersytetu oraz nad jego dalszym losem. Nast¹pi³oprzyspieszenie rozwoju w³asnej kadry, fundamentu prawid³owego rozwojuSzko³y i w przysz³oœci uniwersytetu (przyby³o 3 tytularnych profesorów oraz 16doktorów habilitowanych i 8 doktorów).

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 171

Sukcesem zakoñczy³y siê starania o powo³anie kolejnego wydzia³u, czyliWydzia³u Ekonomicznego. Nowoœci¹ by³o uruchomienie w Instytucie FilologiiPolskiej 3-letnich studiów doktoranckich. Ca³a spo³ecznoœæ z radoœci¹ powita³awiadomoœæ o poparciu naszego uniwersyteckiego wniosku przez senaty trzechuniwersytetów. Fakt ten odbi³ siê g³oœnym echem we wszystkich œrodowiskachszkó³ wy¿szych w Polsce i pobudzi³ kilka z nich do rozpoczêcia podobnychdzia³añ. Z inicjatywy w³adz uczelni opracowano nowoczesn¹ koncepcjê syste-mu nauczania i organizacji nauki jêzyków obcych (aby m.in. umo¿liwiæ zdanieegzaminu pañstwowego). Pomoc¹ materialn¹ objêliœmy ponad po³owê ucz¹cejsiê m³odzie¿y. Wci¹¿ za ma³o by³o jednak miejsc w domach akademickich.W zakoñczonym roku studiowa³o blisko 6700 osób, w tym 1500 na pierwszychlatach. Na nowy rok przyjêto 1700 kandydatów, co oznacza³o kszta³cenie ju¿7400 studentów. I wreszcie – umocni³y siê nasze nadzieje na uzyskanie statusuuniwersyteckiego.

Wœród licznych kart oraz listów bo¿onarodzeniowych i noworocznych za-wsze znajdowa³y siê równie¿ ¿yczenia dotycz¹ce spe³nienia oczekiwañ na upra-gniony uniwersytet. Na przyk³ad mój promotor prof. Jan Trzynadlowskiz Wroc³awia (i póŸniejszy nasz doktor honoris causa) ¿yczy³ mi „pe³nego po-wodzenia w kierowaniu licz¹c¹ siê w polskim œwiecie naukowym uczelni¹opolsk¹”. Podobny akcent by³ te¿ obecny w ¿yczeniach ks. dyr. Helmuta So-beczki, „aby starania o Uniwersytet Opolski rych³o siê spe³ni³y”. Nie zapomnia³o nas nawet sam Ojciec Œwiêty Jan Pawe³ II, który do ¿yczeñ skierowanych doks. bpa prof. Alfonsa Nossola, w³adz uczelni i spo³ecznoœci akademickiejdo³¹czy³ op³atek œwi¹teczny (Christus natus est nobis! Venite, adoremus! Joan-nes Paulus II. In Nativitate Domini 1992). Op³atek ten przechowujê do dziœjako œwiêt¹ relikwiê w moich prywatnych zbiorach.

*

Przed zakoñczeniem pierwszej kadencji senat uczelni w wyniku wyborówponownie powierzy³ mi funkcjê rektora (od 1 paŸdziernika 1993 do 31 sierpnia1994 r.). I tym razem otrzyma³em kilkanaœcie listów gratulacyjnych. RektorWy¿szej Szko³y In¿ynierskiej w Opolu prof. Piotr Wach w piœmie z 11 marca1993 roku ¿yczy³ mi „szybkiego przekszta³cenia WSP w Uniwersytet Opolski”.¯yczliwy mi i naszej uczelni prezydent miasta Opola Jacek Kucharzewski „pro-roczo” pisa³:

W zwi¹zku z ponownym objêciem zaszczytnej, ale i trudnej godnoœci rektora WSPw Opolu sk³adam w imieniu w³adz samorz¹dowych miasta i w³asnym uroczystei serdeczne gratulacje. Powierzenie Jego Magnificencji piastowania tej godnoœci nakolejn¹ kadencjê jest nie tylko dowodem uznania dotychczasowego wk³adu pracyw kierowanie uczelni¹, ale równie¿ dowodem zaufania, jakim senat uczelni darzy

172 Jerzy Poœpiech

Pana Profesora. Wraz z gratulacjami przekazujê najlepsze ¿yczenia zdrowia oraz sa-tysfakcji osobistej w wype³nianiu wielu trudnych obowi¹zków, wynikaj¹cych z pias-towanej godnoœci. ¯yczê równie¿, by podjête wysi³ki w celu przekszta³cenia Wy¿szejSzko³y Pedagogicznej w Opolu w Uniwersytet Opolski zaowocowa³y w nied³ugimczasie pe³nym sukcesem (22 III 1993).

Zas³u¿ony w dzia³aniach i pomocy na rzecz utworzenia uniwersytetu woje-woda opolski Ryszard Zembaczyñski skierowa³ do mnie równie¿ mi³y list:

Pragnê Jego Magnificencji pogratulowaæ ponownego wyboru na funkcjê rektora opol-skiej Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej. Uwa¿am, ¿e jest on wynikiem zaufania, jakimdarzy Pana senat uczelni. Spoczywa na Panu Rektorze odpowiedzialnoœæ za rozwóji funkcjonowanie Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej oraz równie¿ zaszczytna funkcjazwi¹zana z przygotowaniem uczelni do przekszta³cenia w uniwersytet. ¯yczê PanuRektorowi owocnej pracy i dalszych sukcesów (29 III 1993).

Takie „laudacje” cieszy³y mnie, dodawa³y otuchy i nadziei na rych³e zakoñ-czenie zmagañ o uniwersytet. Nie brakowa³o w nich równie¿ s³ów o odpowie-dzialnoœci!

Zagl¹dam do mojego sprawozdania z czerwca 1993 roku z okazji zakoñcze-nia pierwszej kadencji. Przewidywa³em w nim uwieñczenie starañ o uniwersy-tet jeszcze z koñcem tego roku lub wiosn¹ 1994 roku. Transformacja poli-tyczno-gospodarcza – pomimo dokuczliwych niedoborów finansowych i du-¿ych zmian w ¿yciu akademickim – paradoksalnie skróci³a „drogê do uniwersy-tetu”. Zniknê³y z ¿ycia publicznego negatywnie usposobione w³adze, które namnie sprzyja³y i ¿¹da³y wci¹¿ zintegrowania opolskiego œrodowiska akademickie-go. Tylko ono mia³o umo¿liwiæ powo³anie uczelni typu uniwersyteckiego. Wa-runek ten co prawda nie znikn¹³ od razu po zmianie w³adz centralnych, przetonadal trwa³y rozmowy i dialog z ewentualnymi „kontrahentami”. Odbywa³ jeksi¹dz biskup i ja. Dwukrotnie spotka³em siê z senatem Wy¿szej Szko³y In¿y-nierskiej oraz z pracownikami Instytutu Œl¹skiego. Negocjacje zakoñczy³y siêfiaskiem. Nasze argumenty nie przekonywa³y zdecydowanej wiêkszoœci obec-nych. Odpowiadano mi np.: „Co my bêdziemy mieæ ze zintegrowanego tworu?Utracimy nasz¹ niezale¿noœæ, zostaniemy zmajoryzowani przez humanistów”.„Instytut Œl¹ski utraci swój specyficzny charakter i suwerennoœæ” itp. uwagi.Myœlê, ¿e obawiano siê m.in. pogorszenia mo¿liwoœci pozyskiwania dodatko-wych œrodków finansowych, p³yn¹cych g³ównie ze wspó³pracy z resortamiprzemys³owymi (WSI).

*

Nowe nadzieje ³¹czyliœmy z ówczesn¹ premier Hann¹ Suchock¹. Na spotka-niu zorganizowanym 13 marca 1993 roku przez wojewodê R. Zembaczyñskiego

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 173

pani premier, pe³na dobrych chêci, obieca³a rekomendowaæ nasze staraniai przekazaæ Wniosek odpowiednim ministrom do zaopiniowania. Nie wiedzieædlaczego kr¹¿y³ on potem miesi¹cami od ministra do ministra i nie uzyska³ po-zytywnej opinii. Nie aprobowa³ go przede wszystkim W. £¹czkowski, przewod-nicz¹cy Spo³ecznego Komitetu Rady Ministrów (14 wrzeœnia 1993 r.; „brakœrodków finansowych na now¹ uczelniê uniwersyteck¹”, brak integracji œrodo-wiska naukowego i akademickiego Opola). Pani premier okaza³a siê bezradna(„moi najbli¿si wspó³pracownicy byli uparci i nie s³uchali mnie”). W ten sposóbrz¹d zmarnowa³ nam kilka cennych miesiêcy. Opanowa³o nas przygnêbienie,gas³y widoki na szybkie i realne powodzenie naszych marzeñ.

Pomyœla³em wtedy, ¿e przys³owiow¹ ostatni¹ desk¹ ratunku mogliby byæopolscy parlamentarzyœci lub nawet sama senator Dorota Simonides, zreszt¹pracownik naszej uczelni! Z moj¹ kole¿ank¹ przeprowadzi³em dlatego rozmo-wê na temat mo¿liwoœci obejœcia procedur rz¹dowych i powierzenia naszegoWniosku senatowi Rzeczypospolitej. Pani senator stanowczo wykluczy³a jednaktak¹ „œcie¿kê”, oœwiadczywszy, ¿e „obowi¹zuje droga s³u¿bowa”. Jak siê do-wiedzia³em potem, senat faktycznie takich uprawnieñ nie posiada³.

Pozostali mi wiêc ju¿ tylko pos³owie. Umówi³em siê na rozmowê z pos³emdr. Jerzym Sztelig¹, moim dobrym znajomym, który po wówczas wygranychwyborach przez SLD (23 wrzeœnia 1993 r.) sta³ siê znacz¹c¹ osob¹ w opolskimklubie poselskim i w lokalnym ¿yciu politycznym. Pan pose³ z du¿¹ ¿yczliwoœ-ci¹ i bez wahania odniós³ siê do mojej inicjatywy i proœby, tote¿ wkrótce zorga-nizowa³ „w naszej sprawie” nadzwyczajne posiedzenie wszystkich pos³ów opol-skich. Zaproszony zosta³ ponadto Marsza³ek Sejmiku Województwa Opolskie-go prof. Leon Troniewski i ja jako rektor – „sprawca” zebrania. Moja propozy-cja i proœba spotka³y siê z bardzo przychyln¹ reakcj¹ i aprobat¹ wszystkich obec-nych (nie by³o wtedy tylko pos³a z mniejszoœci niemieckiej). Postanowiono –po odpowiednich konsultacjach partyjnych – wszcz¹æ postêpowanie legislacyj-ne, pozarz¹dowe, a wiêc poselskie.

O tej sprawie w Kalendarium (1986–1994) czytamy, co nastêpuje:

4 paŸdziernika 1993 roku pose³ dr Jerzy Szteliga zg³asza Prezydium Spo³ecznegoKomitetu propozycjê, aby projekt ustawy o utworzeniu Uniwersytetu Opolskiegoskierowaæ do Sejmu RP jako wynik inicjatywy poselskiej z pominiêciem drogirz¹dowej. Prezydium Spo³ecznego Komitetu ds. Powo³ania Uniwersytetu w Opoluakceptuje pomys³. Pose³ J. Szteliga organizuje poparcie pos³ów i senatorów z Opol-szczyzny oraz w Sejmie tak¿e innych pos³ów8.

174 Jerzy Poœpiech

8 M. Nowakowska, Kalendarium (1986–1994), Opole 2004, s. 27. Inn¹ wersjê poda³a ta samaautorka w publikacji Droga do powo³ania Uniwersytetu Opolskiego..., s. 39.

I tak by³o faktycznie, a sta³o siê to po spotkaniu w klubie poselskim, kiedy tozapad³a uchwa³a o przyjêciu „inicjatywy poselskiej” w sprawie powo³ania uni-wersytetu. W rezultacie droga, jak¹ wybraliœmy wspólnie z pos³ami, okaza³a siêjedyna i „zbawienna”. Aktywnie w³¹czy³ siê w kolejne etapy przedsiêwziêæosobiœcie ks. bp prof. A. Nossol. Przeprowadzi³ dwie rozmowy z Marsza³kiemSejmu Józefem Oleksym (listopad 1993 r. i 7 marca 1994 r.). Wczeœniej, 25 lis-topada 1993 roku ksi¹dz biskup i ja z³o¿yliœmy wizytê nowemu ministrowi edu-kacji narodowej i jednoczeœnie wicepremierowi prof. Aleksandrowi £uczakowi.Po zreferowaniu naszych próœb, zw³aszcza poparcia rz¹du dla poselskiej inicja-tywy ustawodawczej, otrzymaliœmy obietnicê. Minister okaza³ siê serdecznymi efektywnym orêdownikiem naszych starañ o uniwersytet. Z Warszawy wraca-liœmy do domu w radosnym nastroju. Nie pamiêtam ju¿ moich kolejnych roz-mów i wyjazdów s³u¿bowych, które okaza³y siê jeszcze wci¹¿ konieczne i po-¿yteczne przed uchwaleniem oczekiwanej ustawy sejmowej.

Pod koniec 1993 roku z uwag¹ obserwowaliœmy wydarzenia, które dzia³y siêodt¹d g³ównie w stolicy kraju. Oto 27 paŸdziernika prof. Jerzy Wiatr, jakownioskodawca powo³ania w Opolu uniwersytetu, zg³osi³ Marsza³kowi JózefowiOleksemu „inicjatywê ustawodawcz¹”, a uczyni³ to w imieniu du¿ej grupypos³ów. 5 listopada zespó³, w którego sk³ad weszli: pose³ J. Szteliga i trójka au-torów Wniosku: M. Nowakowska, S. Gajda i ks. H. Sobeczko, opracowa³ posel-ski projekt ustawy o powo³aniu uniwersytetu. Ju¿ nastêpnego dnia (6 listopada)pose³ J. Szteliga przekaza³ go Marsza³kowi Sejmu, a 17 listopada projekt trafi³do Komisji Edukacji, Nauki i Postêpu Technicznego. Z jej polecenia Podkomi-sja (kierowana przez prof. Jerzego Zdradê) dokona³a oceny. 3 i 4 grudnia prze-bywa³em w stolicy, gdzie z inicjatywy i „protekcji” prof. Marka Drozdowskie-go (zatrudnionego wtedy na drugim etacie w Instytucie Historii naszej WSP)wyg³osi³em w Klubie Inteligencji Katolickiej (w rezydencji ksiêdza prymasakard. Józefa Glempa) referat „O staraniach œrodowiska akademickiego w Opoluzmierzaj¹cych do powo³ania uniwersytetu”9. 15 grudnia – g³ównie za spraw¹pos³a J. Szteligi – ks. dyr. H. Sobeczko i ja uczestniczyliœmy w posiedzeniu sej-mowej Komisji Nauki i Szkolnictwa. By³o ono poœwiêcone dyskusji nad proje-ktem ustawy o Uniwersytecie Opolskim i jego powo³aniu. W wypowiedziachprzewa¿a³y g³osy aprobuj¹ce (m.in. rektora Uniwersytetu Jagielloñskiego prof.A. Koja i rektora Uniwersytetu Wroc³awskiego prof. W. Wrzesiñskiego). W no-tatkach zachowa³y siê jeszcze odpisy moich listów dziêkczynnych skierowa-nych do nich10. W dyskusji ponownie musia³em zapewniæ, ¿e w³adze przy-sz³ego uniwersytetu zadowol¹ siê na pocz¹tku subwencjami rz¹dowymi, jakie

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 175

9 Zob. Otwarcie Uniwersytetu Opolskiego 1 X 1994..., s. 29–33.

10 Zob. te¿: „Gazeta Opolska” 1993, z 17–19 XII; S.S. Nicieja, op. cit., s. 201.

otrzymuje WSP. Podobnie post¹pi³ ks. prof. H. Sobeczko, informuj¹c, ¿e kosztyzwi¹zane z funkcjonowaniem obiektów u¿ytkowanych przez Wydzia³ Teolo-giczny bêd¹ pokrywane przez dwie œl¹skie diecezje.

*

Krótko przed œwiêtami Bo¿ego Narodzenia (20 grudnia 1993 r.) ca³e œrodo-wisko akademickie Opola pogr¹¿y³o siê w smutku po niespodziewanej œmierciks. Józefa Czaplaka (ur. 1941 r.). Ten niezwyk³y duszpasterz m³odzie¿y studen-ckiej (i nie tylko) cieszy³ siê ogromnym szacunkiem i przyjaŸni¹ nas wszyst-kich. W imieniu uczelni, po³ykaj¹c ³zy, przemawia³em nad jego grobem nacmentarzu komunalnym. M³odzie¿ i przyjaciele do dziœ pamiêtaj¹ o Zmar³ym,o czym œwiadcz¹ stale pal¹ce siê znicze i œwie¿e kwiaty.

*

Koñczy³ siê trzeci rok wzmo¿onych i energicznych starañ Wy¿szej Szko³yPedagogicznej i Spo³ecznego Komitetu ds. Powo³ania Uniwersytetu w Opolu.

W paŸdzierniku 1993 roku, jak ju¿ napomkn¹³em, rozpoczê³a siê moja drugakadencja rektorska. Wszyscy spodziewaliœmy siê, ¿e nadchodz¹cy rok 1994przyniesie wreszcie spe³nienie aspiracji uniwersyteckich. Ju¿ w styczniu oby-dwaj wnioskodawcy ustawy, tj. ks. bp prof. A. Nossol, przewodnicz¹cy Spo³ecz-nego Komitetu, i ja, doczekaliœmy siê dalszego dobrego „kroku” w kierunkuuniwersytetu – oto tekst ustawy trafi³ do sejmowej Komisji Edukacji, Naukii Postêpu Technicznego (przewodniczy³ jej J. Zaciura). Tekst sta³ siê przedmio-tem posiedzenia 16 lutego 1994 roku. Uczestniczyliœmy w nim (i w dyskusji)w trójkê: rektor WSP, prof. M. Nowakowska i ks. dyr. H. Sobeczko. Zacytujêteraz fragment z publikacji Droga do powo³ania Uniwersytetu Opolskiego...:

W przeddzieñ [tj. 15 lutego 1994 r. – J.P.] goœcie z Opola z³o¿yli wizytê w Minister-stwie Edukacji Narodowej. Delegacjê przyj¹³ wiceminister Kazimierz Przybysz, któ-ry nie kry³ negatywnego stanowiska w³adz ministerstwa wobec powo³ania Uniwersy-tetu Opolskiego, powo³uj¹c siê przede wszystkim na trudnoœci finansowe. Delegacjapo raz kolejny wyjaœni³a, ¿e rozumiej¹c trudn¹ sytuacjê ekonomiczn¹ kraju, przysz³yUniwersytet Opolski nie oczekuje od w³adz pañstwowych dodatkowych œrodków fi-nansowych ponad te, które otrzymuje dotychczas WSP. Podkreœli³a te¿, ¿e do finan-sowania Wydzia³u Teologicznego w pocz¹tkowym okresie funkcjonowania Uniwer-sytetu zobowi¹za³y siê diecezje – opolska i gliwicka. Ta rozmowa da³a pozytywnyskutek, bo uczestnicz¹cy w posiedzeniu Komisji sejmowej wiceminister K. Przybyszstanowisko MEN wyraŸnie z³agodzi³, wskazuj¹c jedynie na obawy, jakie minister-stwo wyra¿a³o – „czy nowa uczelnia uniwersytecka poradzi sobie bez dodatkowegozastrzyku finansowego”11.

176 Jerzy Poœpiech

11 Droga do powo³ania Uniwersytetu Opolskiego..., s. 40–41.

Pos³owie po merytorycznej dyskusji zdecydowali o przekazaniu tekstu usta-wy do sejmu, oczywiœcie z proœb¹ o jej uchwalenie. Dziêki ks. biskupowiA. Nossolowi, który 7 marca z³o¿y³ drug¹ z kolei wizytê Marsza³kowi SejmuJózefowi Oleksemu, dowiedzieliœmy siê, ¿e sejm planuje ju¿ 10 marca (!)g³osowanie ustawy o utworzeniu Uniwersytetu Opolskiego. Nie muszê nikogoprzekonywaæ, jak wielka radoœæ nas opanowa³a. A wiêc po latach trudów, huœ-tawki nastrojów, stresów, wielu rozmów i twardych dyskusji realizowa³a siê ra-dosna wizja ukochanego uniwersytetu.

Do anna³ów historii polskiego szkolnictwa wy¿szego przesz³y szczególniedwa dni 1994 roku: 10 marca – dzieñ uchwalenia ustawy o UniwersytecieOpolskim przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej, oraz 4 paŸdziernika – dzieñinauguracji pierwszego roku akademickiego w nowo powsta³ej Alma MaterOpoliensis typu uniwersyteckiego.

Ca³y dzieñ 10 marca 1994 roku, d³ugi i denerwuj¹cy, wci¹¿ tkwi ¿ywo w mejpamiêci. Dziêki opolskim pos³om mogliœmy œledziæ na galerii plenarne obradysejmu: prof. Maria Nowakowska, ks. dyr. prof. Helmut Sobeczko i ja. W saliobecna by³a te¿ senator prof. Dorota Simonides. Nasze oczekiwanie przed³u¿a³osiê z powodu wprowadzenia do programu obrad nieprzewidzianych wczeœniejspraw. W rezultacie poranny czwarty punkt o ustawie opolskiego uniwersytetutrafi³ pod obrady dopiero w godzinach wieczornych. Po odczytaniu sprawozda-nia przez pos³a prof. Jerzego Zdradê odby³o siê g³osowanie. Westchn¹³emg³êboko do Pana Boga. Na 363 obecnych pos³ów za uchwaleniem ustawy by³o353. Tylko trzech pos³ów by³o przeciwnych, a siedmiu wstrzyma³o siê od g³o-sowania12. Nazwisk pos³ów nam niesprzyjaj¹cych nie chcê tu ani wymieniæ, anipamiêtaæ. Powtórzê moj¹ wczeœniej ju¿ wyra¿on¹ sugestiê, ¿e oponentom prze-szkadza³a chyba g³ównie obecnoœæ Wydzia³u Teologicznego w opolskim uni-wersytecie, dodajmy – pierwszym polskim uniwersytecie z katolickim Wy-dzia³em Teologicznym. Habemus Universitas! Mia³em wra¿enie, ¿e wszyscymieszkañcy Œl¹ska Opolskiego stali siê jedn¹ szczêœliw¹ rodzin¹, jedn¹ wspól-not¹! A symbolem, widomym znakiem sta³ siê Uniwersytet.

Ju¿ nastêpnego dnia otrzyma³em list od Marsza³ka Sejmiku Samorz¹dowegoWojewództwa Opolskiego prof. Leona Troniewskiego:

Ju¿ dziœ, zaraz po przyjêciu przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustawy o utworze-niu Uniwersytetu Opolskiego, pragnê t¹ drog¹ z³o¿yæ na Pañskie rêce serdeczne gra-tulacje i wyraziæ moj¹ wielk¹ radoœæ. Cieszê siê, ¿e d³ugi wysi³ek spo³ecznoœci aka-demickiej Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej i Pañski osobisty, Panie rektorze, doprowa-dzi³ do sukcesu. Jestem g³êboko przekonany, ¿e powstanie Uniwersytetu bêdzie

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 177

12 Przebieg posiedzenia Sejmu RP zob. Stenogram posiedzenia Sejmu RP z dnia 10 III 1994,[w:] S.S. Nicieja, op. cit., s. 201–202.

mia³o wielkie znaczenie dla naszej Ziemi Opolskiej i zaowocuje w wielu dziedzinach¿ycia (11 III 1994).

Wiem, ¿e ¿yczenia mojego przyjaciela, profesora Wy¿szej Szko³y In¿ynier-skiej w Opolu, by³y bardzo szczere. A rektor tej¿e uczelni technicznej, prof.Piotr Wach, w liœcie z 14 marca tak¿e przesy³a³ nam gratulacje i ¿yczenia, skie-rowane do mnie i ca³ej spo³ecznoœci WSP.

Równie¿ 14 marca 1994 roku inny „sprzymierzeniec” naszej uczelni – prezy-dent miasta Opola Jacek Kucharzewski – przys³a³ mi nastêpuj¹ce gratulacje:

Z ogromn¹ radoœci¹ przyj¹³em wiadomoœæ o uchwaleniu w dniu 10 marca 1994 rokuprzez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej ustawy o utworzeniu Uniwersytetu Opolskie-go. Pragnê podzieliæ siê z jego Magnificencj¹ satysfakcj¹, ¿e zarówno w³adze admi-nistracyjne, jak i ustawodawcze uzna³y za uniwersytecki poziom kszta³cenia, a tak¿ekadry naukowej tej¿e Szko³y Pedagogicznej, jak i Instytutu Teologiczno-Pastoralne-go. Dziêkuj¹c za osobiste zaanga¿owanie Jego Magnificencji w proces spe³nianiaprzez opolskie œrodowisko akademickie wszystkich warunków formalnych, niezbêd-nych dla powo³ania uniwersytetu, pragnê zapewniæ o satysfakcji w³adz samorz¹do-wych miasta, a tak¿e jego mieszkañców, czego licznych dowodów doœwiadczam.¯yczê w imieniu Zarz¹du Miasta Opola oraz w³asnym sukcesu w dziele jednoczeniauczelni Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej oraz Instytutu Teologiczno-Pastoralnego.

Na szczêœcie 23 marca 1994 roku bez k³opotów uzyskaliœmy akceptacjê sena-tu Rzeczypospolitej. Sprawozdawc¹ by³a senator prof. Dorota Simonides. 75 se-natorów (z 87 obecnych) g³osowa³o „tak”, 5 – „nie”, a 7 wstrzyma³o siê odg³osowania13. Tak du¿a zgodnoœæ polityczna i ideologiczna (?) w obydwu Iz-bach Parlamentu zadziwi³a media, a równie¿ nas, opolan. Mi³¹ formalnoœci¹by³o podpisanie ustawy przez prezydenta Lecha Wa³êsê (18 kwietnia 1994roku). Akt ten poprzedzi³a wizyta ks. bpa prof. A. Nossola u prezydenta w Bel-wederze 13 kwietnia, podczas której omówiono kwestie dotycz¹ce podpisaniaustawy. Zapewne niewielu z nas wiedzia³o wtedy, ¿e w dniu tym ksi¹dz biskupodprawi³ mszê œwiêt¹ w kaplicy belwederskiej dla prezydenta i jego najbli¿-szych wspó³pracowników.

Aby wspólnie radowaæ siê sukcesem i podziêkowaæ przynajmniej najbardziejzas³u¿onym osobom w dziele powstania Uniwersytetu, zorganizowa³em11 kwietnia 1994 roku nadzwyczajne posiedzenie senatu uczelni, wci¹¿ jeszczeWSP. Wykorzystaliœmy je ponadto do poinformowania o naszych planach pra-cy na najbli¿sze dwa lata oraz o g³ównych za³o¿eniach do 2000 roku. Na posie-dzeniu goœciliœmy ks. bpa prof. A. Nossola i ks. dyr. prof. H. Sobeczkê, woje-wodê opolskiego in¿. R. Zembaczyñskiego, przewodnicz¹cego Sejmiku Samo-

178 Jerzy Poœpiech

13 Zob. Stenogram posiedzenia Senatu RP z dnia 23 III 1994 roku, [w:] S.S. Nicieja, op. cit.

rz¹dowego Województwa Opolskiego prof. L. Troniewskiego, prezydentamiasta mgra in¿. J. Kucharzewskiego, opolskich parlamentarzystów, prezesaZarz¹du Wojewódzkiego PSL A. Borowskiego oraz przedstawicieli spo³ecz-nych œrodków przekazu: redaktorów i dziennikarzy. We wstêpnym przemówie-niu powiedzia³em m.in.:

[...] Zgromadziliœmy siê, aby porozmawiaæ o przysz³oœci naszego uniwersytetu, tejnajbli¿szej i nieco odleglejszej; przybyliœmy tu równie¿, aby wyraziæ nasz¹ wspóln¹radoœæ z osi¹gniêtego sukcesu i choæ trochê nacieszyæ siê nim.Obserwatora z zewn¹trz dziwiæ mo¿e brak widocznej radoœci z faktu powo³aniaw Opolu uczelni uniwersyteckiej w œrodkach przekazu [...].Nasze nadzieje na otrzymanie Uniwersytetu ros³y etapami, po ka¿dym pokonaniu ko-lejnej przeszkody. A mo¿e tak w³aœnie, z umiarem i z godnoœci¹ nale¿a³o powitaæUstawê Sejmu i Senatu Rzeczypospolitej Polskiej. Wszak by³a ona tak bardzo wy-czekiwana.Zapewne ka¿dy z nas nieco inaczej prze¿ywa powo³anie Uniwersytetu, jednak wszy-scy zdajemy sobie sprawê, ¿e jesteœmy œwiadkami i wspó³twórcami wydarzenia au-tentycznie donios³ego i dla miejscowego œrodowiska akademickiego i naukowego,i dla miasta Opola, i Œl¹ska Opolskiego, lecz tak¿e dla ca³ego szkolnictwa wy¿szegow Polsce.W pañstwie licz¹cym blisko czterdzieœci milionów mieszkañców jest to przecie¿ do-piero dwunasty uniwersytet i w¹tpiæ nale¿y, aby w XX stuleciu powsta³ nastêpny.W senackiej debacie z 23 marca 1994 roku pada³y g³osy, ¿e za du¿o uniwersytetóww Polsce, i opinie takie wyg³aszali nawet profesorowie. S¹dzê, ¿e sukces opolski jesttym wiêkszy, ¿e przyszed³ w latach wyj¹tkowo trudnych dla szkolnictwa wy¿szego,trudnych ze wzglêdów finansowych, lecz – o paradoksie! – równie¿ z uwagi na nie-spotykane przedtem wymagania, nakazy i zakazy postawione uczelniom przez cen-tralne czynniki decyzyjne – g³ównie Ministerstwo Edukacji Narodowej i RadêG³ówn¹ Szkolnictwa Wy¿szego [...].Na donios³¹ decyzjê zdoby³y siê obydwie izby parlamentu, pierwsza bez dyskusjii zastrze¿eñ, druga, poza jednym g³osem tendencyjnym, wyraŸnie pokrêtnym, bezdobrej woli, i drugim – z podtekstem „politycznego ateizmu”. Osoba ta doczeka³a siêzreszt¹ celnej riposty ze strony wiceministra MEN – Kazimierza Dery. W powo³aniuWydzia³u Teologicznego w opolskim uniwersytecie dostrzeg³ on otwarcie siê Koœ-cio³a na wspólne potrzeby edukacyjne, wychowawcze, moralne i integracyjne Polski.[W nawiasie umieszczê ploteczkê: Po uchwaleniu Ustawy o utworzeniu Uniwersyte-tu Opolskiego wiceminister K. Dera w prywatnej rozmowie telefonicznej powiedzia³do mnie: „Nie gratulujê ci uniwersytetu, poniewa¿ zdradziliœcie MEN!” – J.P.]. I mywyra¿amy radoœæ, ¿e Instytut Teologiczno-Pastoralny zechcia³ razem z uczelni¹ pañ-stwow¹ przyj¹æ obowi¹zki kszta³cenia, wychowania i rozwijania badañ naukowychw jednej uczelni uniwersyteckiej.O fenomenie, jakim jest powo³anie naszego uniwersytetu, i to w niedu¿ym mieœcie,i w latach trwaj¹cej degradacji szkolnictwa akademickiego, d³ugo by jeszcze mówiæ.Wiele osób i czynników opiniotwórczych z zewnêtrz zadaje nam to pytanie; dla nie-

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 179

jednego wci¹¿ jest to fakt zaskakuj¹cy. W tym gronie nie ma potrzeby roztrz¹saniatego zjawiska, wszak grono to budowa³o krok po kroku i rok po roku opolskie zrêbyuniwersytetu.S¹dziæ wolno, ¿e dla innych uczelni bez statusu najwy¿szego Opole stanie siêprzyk³adem, do jakich wyników doprowadziæ mo¿e wspólna, wytrwa³a, systematycz-na i wieloletnia praca dydaktyczna i badawczo-naukowa oraz roztropne i przemyœla-ne dzia³anie organizacyjne [...].Kierownictwo uczelni przekona³o siê, ¿e szybko i maksymalnie nale¿y zwiêkszyæadaptacyjnoœæ Szko³y do otoczenia, do rzeczywistoœci spo³ecznej, do oczekiwañ ryn-ku pracy i kandydatów na studia. Uniwersytet znacznie lepiej potrafi zaspokajaæ teoczekiwania ni¿ ciasno sprofilowana szko³a pedagogiczna.S³owo wstêpne pragnê zakoñczyæ podziêkowaniami, z koniecznoœci lapidarnymi,pod adresem tych wszystkich, którzy w ostatnich piêciu latach najefektywniej przy-czynili siê do powo³ania Uniwersytetu i zas³uguj¹ na nasz¹ wdziêcznoœæ i pamiêæ.Jest to przecie¿ dzie³o wielu osób. Ograniczê siê do nastêpuj¹cych osób:

– ks. bp prof. zw. dr hab. Alfons Nossol, niekwestionowany autorytet, g³ównytwórca Uniwersytetu, przewodnicz¹cy Spo³ecznego Komitetu ds. Powo³ania Uniwer-sytetu w Opolu,

– pan wojewoda opolski in¿. Ryszard Zembaczyñski,– opolscy pos³owie, zw³aszcza p. dr Jerzy Szteliga, i senator prof. zw. dr hab. Do-

rota Simonides, m.in. sprawozdawca na posiedzeniu Senatu RP,– przewodnicz¹cy Sejmiku Samorz¹dowego Województwa Opolskiego prof. dr

hab. Leon Troniewski,– pani prof. zw. dr hab. Maria Nowakowska, wiceprzewodnicz¹ca Spo³ecznego

Komitetu, wspó³autorka Wniosku,– pan prof. zw. dr hab. Stanis³aw Gajda, sekretarz Spo³ecznego Komitetu, g³ówny

redaktor Wniosku,– ks. prof. dr hab. Helmut Sobeczko, dyrektor Diecezjalnego Instytutu Teologicz-

no-Pastoralnego, filii KUL, wspó³autor Wniosku.Natomiast w uczelni – Wy¿szej Szkole Pedagogicznej – pomagali mi w kierowaniui wspó³dzia³aniu na rzecz utworzenia uniwersytetu przede wszystkim prorektorzy:prof. dr hab. Grzegorz Bryll, prof. dr hab. Piotr Blaik, doc. dr Zbigniew Ko³aczkowski;dziekani, dyrektorzy Instytutów, dyrektor administracyjny p. dr in¿. Tadeusz Kampczykoraz wieloletni dziekan Wydzia³u Filologiczno-Historycznego p. prof. zw. dr hab. Fe-liks Pluta, zas³u¿ony w dzia³alnoœci zmierzaj¹cej do uzyskania i poszerzenia uprawnieñakademickich przez uczelniê: praw doktoryzowania i habilitowania.Na wyró¿nienie i na podziêkowanie zas³uguje p. prof. zw. dr hab. Stanis³aw S. Nicie-ja, który œwietnym piórem publicysty i polemisty przez szereg lat prowadzi³ odwa¿n¹bataliê w obronie dobrego imienia uczelni i idei powo³ania Uniwersytetu. Kierowa³wtedy Instytutem Historii.Uczciwoœæ i obiektywizm nakazywa³yby siêgn¹æ g³êboko wstecz, do narodzin kon-cepcji uczelni typu uniwersyteckiego, jednak na nakreœlenie zmagañ tych w ujêciuhistorycznym nie pozwalaj¹ nam ramy czasowe i przyjêty porz¹dek posiedzenia.Przewidujemy odrêbn¹ publikacjê Ÿród³ow¹ w opracowaniu zespo³owym.

180 Jerzy Poœpiech

Po tych uwagach i podziêkowaniach pozosta³y czas poœwiêciliœmy na wypo-wiedzi przede wszystkim goœci. Z zainteresowaniem oczekiwaliœmy wyst¹pie-nia ks. bpa A. Nossola. Oczywiœcie by³y s³owa „gor¹cej wdziêcznoœci i podziê-ki”, skierowane pod adresem szczególnie aktywnych cz³onków Spo³ecznegoKomitetu oraz rektora, opolskiego wojewody, prezydenta Opola, przewod-nicz¹cego Sejmiku Wojewódzkiego, parlamentarzystów opolskich, „¿yczliwychprzedstawicieli MEN i reprezentantów nauki polskiej”. Ksi¹dz biskup zwróci³równie¿ uwagê na novum w opolskim uniwersytecie, którym jest Wydzia³ Teo-logiczny, co oznacza „powrót do pierwotnego, mediewistycznego i na wskroœwspó³czesnego kszta³tu uniwersytetu”.

Interesuj¹ce by³o d³u¿sze wyst¹pienie ks. prof. H. Sobeczki na temat miejscaWydzia³u Teologicznego w strukturze Uniwersytetu (specyfika prawna, czê-œciowa autonomia, charakterystyka dzia³alnoœci dydaktyczno-naukowej, pomocfinansowa ze strony Koœcio³a). W koñcowej czêœci posiedzenia w³adze Wy¿szejSzko³y Pedagogicznej przedstawi³y plan rozwoju Uniwersytetu na najbli¿szyrok akademicki oraz „perspektywiczny do 2000 roku” (prorektorzy G. Brylli P. Blaik).

Zapowiada³ siê rok pracowity i ambitny. Dla moich najbli¿szych wspó³pra-cowników miesi¹ce dziel¹ce nas od nowego roku akademickiego i inauguracjidzia³alnoœci Uniwersytetu wype³nione by³y licznymi i dodatkowymi obowi¹z-kami. Zrezygnowaliœmy z przys³uguj¹cych nam urlopów wakacyjnych, podob-nie post¹pili kierownicy dzia³u administracyjnego.

Z wydarzeñ, które poprzedzi³y œwiêto otwarcia Uniwersytetu, sympatyczniewspominam pobyt grupy nauczycieli ze Szlezwiku-Holsztyna (kierownikiemby³ dr Karl-Heinz Harbeck, dziœ ju¿ nie¿yj¹cy). Dziêki wspó³pracy z tympó³nocnoniemieckim landem kilkunastu pracowników naszej WSP mia³o potemokazjê bli¿ej zapoznaæ siê w Niemczech z tamtejszym szkolnictwem.

Nie ukrywam, ¿e uradowa³o mnie pismo ministra edukacji narodowej prof.Aleksandra £uczaka z 30 wrzeœnia 1994 roku. By³y w nim s³owa podziêkowa-nia za „wzorowe pe³nienie funkcji rektora w ostatnim roku akademickim”.

Na moje nazwisko wp³ynê³o te¿ pismo Marsza³ka Senatu RP Adama Struzikaz 1 paŸdziernika 1994 roku z proœb¹ o usprawiedliwienie jego nieobecnoœci nainauguracji nowego roku akademickiego. Marsza³ek pisa³ m.in.

[...] Utworzenie Uniwersytetu Opolskiego jest istotnie historycznym wydarzeniem.Zgadzam siê z Panem Profesorem, ¿e jest to wyraz troski Pañstwa Polskiego o pie-lêgnowanie i rozwój nauki i narodowej kultury. Wyra¿am g³êbok¹ nadziejê, ¿e Uni-wersytet Opolski bêdzie dobr¹ i prê¿nie dzia³aj¹c¹ placówk¹, ¿e swoim naukowymi kulturowym oddzia³ywaniem przyczyni siê do pe³nej integracji ludnoœci Opolszczy-zny z Macierz¹. Sk³adam Panu, za Pañskim poœrednictwem wszystkim pracownikom

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 181

i studentom Uniwersytetu najlepsze ¿yczenia wszelkiej pomyœlnoœci i sukcesóww codziennej pracy14.

I jeszcze garœæ wspomnieñ z ostatnich trzech miesiêcy 1994 roku. Ju¿ jakorektor Uniwersytetu mia³em zaszczyt uczestniczyæ w inauguracji roku akademic-kiego 1994/1995 w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Witano mnie uroczy-œcie i po przyjacielsku, reprezentowa³em przecie¿ uczelniê z katolickim Wy-dzia³em Teologicznym, którego Wielkim Kanclerzem zosta³ ks. bp prof. AlfonsNossol, wieloletni pracownik naukowo-dydaktyczny tamtejszego uniwersytetu.

Komfortowo czu³em siê te¿ wnet potem na innej inauguracji w Uniwersyte-cie im. M. Curie-Sk³odowskiej w Lublinie. Nieskromnie dodam, ¿e przeznaczo-no dla mnie miejsce w gronie „elit” – rektorów uniwersyteckich. Moi nastêpcy– jak mi mówili – prze¿ywali póŸniej podobne mi³e chwile. Odt¹d bra³emudzia³ w posiedzeniach Kolegium Rektorów Uczelni Wy¿szych Wroc³awiai Opola; powo³any zosta³em na cz³onka Rady Nauki Miasta Wroc³awia.Podczas posiedzenia 18 listopada w sali senatu Uniwersytetu Wroc³awskiegoudzielono mi g³osu, co wykorzysta³em do przekazania zwiêz³ej informacji o na-szej uczelni.

Jedno z przys³ów ostrzega: „Szczêœcie nie trwa wiecznie!”. Radosne dni,wspólnie prze¿ywane po 4 paŸdziernika, nagle zosta³y przerwane przez z³y los.Oto 8 listopada 1994 roku w wieku zaledwie 61 lat zmar³a doc. dr Lucyna Szad-kowska (1933–1994), archeolog i zas³u¿ony znawca najdawniejszych dziejówZiemi Opolskiej, a kilka dni póŸniej (12 listopada) po d³ugiej chorobie po¿egna-liœmy prof. zw. dr. hab. Mariana Kaczmarka (1934–1994), wybitnego historykaliteratury. 4 marca 1995 roku do³¹czy³ do nich kolejny profesor – Teodor Mu-sio³ (85 lat), znany pedagog, nazywany „ojcem” opolskiej Wy¿szej Szko³yPedagogicznej. G³ównie dziêki jego staraniom nast¹pi³o przeniesienie WSPz Wroc³awia do stolicy naszego regionu w 1954 roku.

Boleœnie prze¿y³em zw³aszcza œmieræ Mariana Kaczmarka, przyjaciela i blis-kiego s¹siada. Jeszcze trzy dni wczeœniej, gdy w szpitalu rozmawia³em z nim,jego lekarz zapewnia³ mnie, ¿e uda mu siê Profesora wyleczyæ. Ze ³zami ¿eg-na³em go na cmentarzu w imieniu naszej spo³ecznoœci uniwersyteckiej. Przed-wczeœnie przeszed³ do wiecznoœci. Tak bardzo pragn¹³ powróciæ do pracy badaw-czej w swoim zespole.

*

W ostatnich miesi¹cach 1994 roku w uczelni odby³y siê cztery du¿e konfe-rencje naukowe. Doda³y one blasku wydarzeniom z 4 paŸdziernika. By³y tow kolejnoœci:

182 Jerzy Poœpiech

14 Druk ca³ego listu w: Otwarcie Uniwersytetu Opolskiego 1 X 1994..., s. 104.

– miêdzynarodowa konferencja zatytu³owana Tekst i s³ownik w nauczaniujêzyka i literatury rosyjskiej; organizatorem by³ slawista i jêzykoznawcaprof. zw. dr hab. Stanis³aw Kochman (20–21 wrzeœnia)15;

– miêdzynarodowa konferencja Teoretyczne i praktyczne aspekty kszta³ceniaporozumiewania siê, zorganizowana przez jêzykoznawcê prof. zw. dr. hab. Sta-nis³awa Gajdê (26–28 wrzeœnia)16;

– miêdzynarodowa konferencja naukowa Rodzina w warunkach przemianustrojowych, zorganizowana z inspiracji ekonomisty prof. zw. dr. hab. JanuszaKroszela (Kamieñ Œl¹ski, 7–9 paŸdziernika)17; jako rektorowi przypad³a mi roladokonania otwarcia konferencji; wyrazi³em uznanie w³adz uczelni z faktu takwa¿nej konferencji akurat w Roku Rodziny; sta³o siê to bezpoœrednio po inau-guracji pierwszego roku akademickiego w Uniwersytecie Opolskim;

– konferencja historyczna z udzia³em wybitnych goœci zagranicznych, którejtematem by³y Uk³ady ja³tañskie i ich wspó³czesne aspekty; zorganizowa³ j¹ dy-rektor Instytutu Historii prof. dr hab. Stanis³aw S. Nicieja (m.in. w Zamku Pias-tów Œl¹skich w Brzegu, 25–26 paŸdziernika18); jednym z uczestników by³ by³yprezydent RP na uchodŸstwie Ryszard Kaczorowski; mia³em przyjemnoœæ i za-szczyt poznaæ znakomitego goœcia bli¿ej w ma³ym gronie podczas przyjêciawydanego przez prof. S. Niciejê19.

O nowo powsta³ym uniwersytecie w Opolu nie zapomnia³ Ojciec Œwiêty JanPawe³ II, wysy³aj¹c 1 paŸdziernika 1994 roku uroczysty list do ks. bpa A. Nos-sola. Zosta³ on nam wszystkim odczytany w dniu inauguracji roku akademickie-go. Powrócê do jego treœci, gdy bêdê opisywa³ tê wielk¹, niepowtarzaln¹ uro-czystoœæ.

Odnotowaæ chcê okolicznoœciow¹ konferencjê prasow¹, któr¹ zorganizo-wa³em w przeddzieñ inauguracji, tj. 3 paŸdziernika 1994 roku. Ró¿ne bywaj¹konferencje z udzia³em przedstawicieli mediów. Nasze spotkanie by³o poœwiê-cone jednemu, g³ównemu celowi – przekazaæ mieszkañcom Œl¹ska Opolskiegoi œrodowisku akademickiemu najœwie¿sze informacje o „nowej uczelni formatuuniwersyteckiego” i najbli¿szych planach. Na proœbê redaktora „Gazety Wybor-czej” wyrazi³em zgodê – tu¿ przed konferencj¹ – na krótki wywiad. I otozaskoczony zosta³em ju¿ pierwszym pytaniem: „Czy s¹ w uczelni skorumpowa-ni pracownicy? Do nas dochodz¹ takie g³osy”. Odnios³em wra¿enie, ¿e

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 183

15 Zob. ibidem, s. 121.16 Ibidem.17 Ibidem, s. 121–122.18 Ibidem, s. 122.19 Zob. S.S. Nicieja, op. cit., s. 222.

rozmawiam z prokuratorem, a nie z dziennikarzem. Pytanie mnie oburzy³o, alei rozczarowa³o „Gazet¹”. Wyra¿aj¹c zgodê na spotkanie, ¿ywi³em nadziejê, ¿eprzedmiotem jego bêdzie wyartyku³owanie obustronnej radoœci z faktu narodzinuniwersytetu. „Proszê podaæ mi nazwiska skorumpowanych osób – zareago-wa³em. – Bêdê wiedzia³, co dalej czyniæ! Czy w przededniu naszego œwiêta nicinnego pana redaktora nie interesuje?”. Z niesmakiem zakoñczy³em rozmowêi uda³em siê na konferencjê prasow¹. Wœród goœci obecni byli ks. bp A. Nossol,wojewoda R. Zembaczyñski i prezydent miasta Leszek Pogan.

W wyst¹pieniu przypomnia³em najwa¿niejsze fakty z dotychczasowej historiiWy¿szej Szko³y Pedagogicznej oraz przebieg starañ opolskiego œrodowiskao utworzenie uniwersytetu. Œrodowisko to – mówi³em – wyra¿a zadowolenie,¿e powsta³y uniwersytet jest jednostk¹ jednolit¹, a nie uczelni¹ sfederalizowan¹.Wyra¿a³em radoœæ z faktu, ¿e byliœmy dobrze przygotowani do spe³nienia wcalenie³atwych kryteriów Rady G³ównej Szkolnictwa Wy¿szego. „To spe³nieniekryteriów, wa¿ne dziœ, nie mo¿e trwaæ stale, musimy mo¿liwie szybko i syste-matycznie wzbogacaæ nasz stan posiadania, aby dorównaæ innym. Maj¹c uniwer-sytet, liczymy na wzrost aspiracji edukacyjnych oraz liczby kszta³c¹cej siêm³odzie¿y ze Œl¹ska Opolskiego, a tak¿e na poprawê niskiego dotychczas stop-nia scholaryzacji w regionie”.

W imieniu w³adz uczelni przyrzeka³em pomoc w s³u¿eniu województwui miastu w realizacji programów regionalnych, przyczyniania siê do integracjiœrodowiska akademickiego i naukowego Opola oraz województwa. Doda³emjednak, ¿e liczymy na wiêksze œrodki finansowe nie tylko z ministerstwa, leczrównie¿ na wsparcie w³adz regionu.

Wzruszy³o nas piêkne i – ¿e siê tak wyra¿ê – konfesyjne wyst¹pienie ks. bpaordynariusza Alfonsa Nossola. Wyzna³, ¿e 10 marca 1994 roku zawsze bêdziejednym z najszczêœliwszych dni w jego ¿yciu, a wyra¿a³ te s³owa jako „cz³onekpe³ni¹cy przez kilka lat funkcjê przewodnicz¹cego Spo³ecznego Komitetu ds.Powo³ania Uniwersytetu”.

Z przyjemnoœci¹ s³uchaliœmy tak¿e s³ów wojewody Ryszarda Zembaczyñ-skiego: „Powo³anie Uniwersytetu Opolskiego to sfinalizowanie pewnej ideii dzia³añ œrodowiska akademickiego na rzecz osi¹gniêcia okreœlonego celu. Jestto przyk³ad zrealizowania wieloletniego programu wszechstronnych dzia³añ.Mamy tu klasyczny obraz metodycznego dzia³ania, które przynios³o po¿¹danyefekt”. Pan wojewoda, raczej nieskory do pochwa³, sprawi³ nam swoim wys-t¹pieniem du¿¹ satysfakcjê. Powiedzia³ te¿, ¿e z Uniwersytetem wi¹¿e du¿enadzieje. Zadeklarowa³ równoczeœnie poparcie materialne dla uczelni ju¿ w naj-bli¿szej przysz³oœci. Podobn¹ obietnicê z³o¿y³ prezydent miasta, absolwent opol-skiej WSP, Leszek Pogan.

184 Jerzy Poœpiech

*

I wreszcie nasta³ 4 paŸdziernika 1994 roku20. Ju¿ w zapowiedzi o inauguracjina pierwszej stronie „Gazety Opolskiej” czytaliœmy: „Szykuje siê naprawdê coœwielkiego, czego Opole jeszcze nie prze¿ywa³o”. Podnios³¹ inauguracjê pierw-szego roku akademickiego w Uniwersytecie Opolskim chcia³oby siê porównaæna przyk³ad do wielkiej uroczystoœci weselnej jakiejœ znakomitej i wyj¹tkowejpary. I tu, i tam s¹ momenty najwa¿niejsze, centralne, s¹ przemówienia, toasty,¿yczenia, jest te¿ obowi¹zkowa i wspania³a uczta. Oczywiœcie towarzyszy temupowszechna radoœæ. Uroczystoœci takie s¹ oczekiwane, poprzedzone starannymiprzygotowaniami.

Nasza uczelnia by³a dobrze przygotowana do historycznej inauguracji. Do tejpory nie doczeka³a siê ona odpowiedniego uwiecznienia drukiem, choæ dyspo-nujemy bezcenn¹ publikacj¹, kilkakrotnie ju¿ przywo³ywan¹, zatytu³owan¹Otwarcie Uniwersytetu Opolskiego 1 X 1994. Nieco miejsca inauguracjipoœwiêci³ S.S. Nicieja w ksi¹¿ce Alma Mater Opoliensis (s. 209–216, 218–219).Dziêki tym publikacjom znamy przemówienia wtedy wyg³oszone, ale przecie¿one nie wype³ni³y ca³ej uroczystoœci. Nad jej przebiegiem czuwa³ komitetorganizacyjny, któremu przewodniczy³ prorektor prof. G. Bryll. Du¿¹ odpowie-dzialnoœæ powierzyliœmy te¿ dyrektorowi administracyjnemu dr. in¿. Tadeuszo-wi Kampczykowi.

4 paŸdziernika mo¿na podzieliæ na dwie czêœci: porann¹, któr¹ wype³ni³auroczysta msza œwiêta w katedrze opolskiej, oraz popo³udniow¹, rozbudowan¹,w auli uczelni i zakoñczon¹ w sali urzêdu wojewódzkiego. Dziêkujê tak¿e dziœorganizatorom i wszystkim, którzy przyczynili siê do szczêœliwego, w pe³niudanego przebiegu i uœwietnienia uroczystoœci inauguracyjnych, za du¿y trud.Splendoru wszystkiemu nadali wyj¹tkowi uczestnicy i goœcie. W katedrzewys³uchaliœmy najpierw powitalnego s³owa ks. bpa ordynariusza AlfonsaNossola, nastêpnie homilii ks. abpa Józefa Kowalczyka, nuncjusza apostolskie-go, oraz przemówienia kard. Józefa Glempa, prymasa Polski, g³ównego konce-lebransa.

W trakcie inauguracji roku akademickiego w auli uczelni przemówilikolejno: rektor Uniwersytetu prof. Jerzy Poœpiech (wyst¹pienie powitalne),a nastêpnie goœcie: Marsza³ek Sejmu RP Józef Oleksy, prof. Stefan Koz³owskiw imieniu prezydenta RP Lecha Wa³êsy, sekretarz Kongregacji WychowaniaKatolickiego w Watykanie ks. abp José Saraiva Martins, wicepremier i ministeredukacji narodowej prof. Aleksander £uczak, rektor Uniwersytetu Jagielloñskie-go prof. Aleksander Koj, przedstawiciel uczelni zagranicznych prof. WinfriedUlrich z Uniwersytetu w Kilonii, ks. bp opolski prof. Alfons Nossol, rektor

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 185

20 Zob. D. Król, Uniwerek czas zacz¹æ, „Gazeta Opolska” 1994, z 2 X.

Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego ks. prof. Stanis³aw Wielgus, wojewodaopolski in¿. Ryszard Zembaczyñski, przedstawiciel studentów – przewod-nicz¹cy Samorz¹du Studenckiego Adrian Chabior, oraz powtórnie rektor JerzyPoœpiech w przemówieniu sprawozdawczo-programowym. Na koñcu odczytanoniektóre listy i telegramy gratulacyjne: Waldemara Pawlaka – Prezesa RadyMinistrów RP, Adama Struzika – Marsza³ka Senatu RP, list Ojca Œw. JanaPaw³a II skierowany na rêce ks. bp. A. Nossola, prezydenta miasta OpolaLeszka Pogana i przewodnicz¹cego Rady Miasta Opola Andrzeja Namys³y,rektora Uniwersytetu Wroc³awskiego prof. Wojciecha Wrzesiñskiego, rektoraUniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu prof. Jerzego Fedorowskiego,rektora Uniwersytetu Œl¹skiego w Katowicach prof. Maksymiliana Pazdana,rektora Uniwersytetu Szczeciñskiego prof. Huberta Bronka, rektora WSPw Rzeszowie prof. Czes³awa K³aka, rektora WSI w Opolu prof. Piotra Wacha,Misyjnego Seminarium Duchownego w Nysie, rektora Uniwersytetu w Lipskuprof. Corneliusa Weissa, rektora Uniwersytetu w Ostrawie prof. JaroslavaHubaèka, przewodnicz¹cego Rady Naukowej Instytutu Œl¹skiego i dyrektoraInstytutu Socjologii Uniwersytetu Jagielloñskiego prof. Krzysztofa Frysztackie-go, przewodnicz¹cego Polskiego Towarzystwa Socjologicznego prof. Antonie-go Su³ka, przewodnicz¹cego Towarzystwa Rusycystycznego prof. JanuszaHenzla, prezesa Kuratorium Stowarzyszenia Instytut Œl¹ski mgra Jana Goczo³a,dyrektora Huty „Andrzej” w Zawadzkiem mgra in¿. Stanis³awa Podwiñskiego.Prócz osób wymienionych z nazwiska obecni byli tak¿e dyplomaci: przedstawi-ciele ambasad i konsulatów Austrii, Czech, Francji, Niemiec i USA. Pierwszywyk³ad inauguracyjny wyg³osi³ prof. Stanis³aw Gajda pt. Nauka i jej jêzyk.Piêkny wyk³ad!

Tak wielu wybitnych przedstawicieli najwy¿szych w³adz pañstwowych,administracyjnych i samorz¹dowych oraz Koœcio³a katolickiego w Polsceuczelnia nigdy przedtem ani póŸniej ju¿ nie goœci³a. Prawdziwie by³ tohistoryczny dzieñ! Wiele by³o przemówieñ, wiele gratulacji i ¿yczeñ, ale niebrakowa³o równie¿ oczekiwañ pod adresem m³odego uniwersytetu. Uwa¿nies³uchaliœmy wyst¹pieñ i znajdowaliœmy w nich sporo cennych uwag oraz wska-zówek do realizowania od zaraz. Wiele oczekiwano od nas, a nam nie brako-wa³o przecie¿ ambicji. Pragnêliœmy poza wszystkim okazaæ tak¿e wdziêcznoœæza „dar uniwersytetu”.

Dostojnicy Koœcio³a wyra¿ali radoœæ nade wszystko z faktu powo³aniaWydzia³u Teologicznego, choæ ks. bp ordynariusz dziêkowa³ nie tyle zaWydzia³, ile „za ca³¹ Wszechnicê Opolsk¹”. Ufa³, ¿e jej œwiêtym zadaniembêdzie zg³êbianie wiedzy oraz m¹droœci i przekazywanie jej m³odszym pokole-niom, aby ¿ycie stawa³o siê radoœniejsze i szczêœliwsze. Uniwersytet –przypomnia³ obecnym nuncjusz apostolski ks. abp Józef Kowalczyk – musi

186 Jerzy Poœpiech

uwzglêdniaæ w swej dzia³alnoœci „wymiar moralny, duchowny i religijnyi bezinteresownie poszukiwaæ prawdy, nieprzemijaj¹cych wartoœci”. Poniewa¿uczelnia bêdzie dzia³aæ „w œrodowisku prastarej kultury Œl¹ska, przeto musiusilnie d¹¿yæ do harmonijnego w³¹czenia w lokaln¹ kulturê pozytywnychi twórczych wartoœci kultury wspó³czesnej”. Wszystko to „jeszcze bardziejradykalnie obliguje Wydzia³ Teologiczny tutejszej Almae Matris Opoliensis”.Zwróci³ na to uwagê równie¿ prymas Polski ks. kard. Józef Glemp: „[...] fakt,¿e Uniwersytet Opolski mieœci w sobie Wydzia³ Teologiczny, nadaje mudodatkowe zobowi¹zania i dodatkowe aspiracje”. G³ówne akcenty w wys-t¹pieniu ks. abp. J. Saraiva Martinsa podobnie koncentrowa³y siê wokó³ powin-noœci tego¿ Wydzia³u: powinien on „promowaæ pog³êbion¹ formacjê kleru,zakonników i œwieckich [...], promowaæ studia interdyscyplinarne, rozwijaækulturê religijn¹ i naukow¹, budowaæ jednoœæ Europy”.

Seriê przemówieñ najwa¿niejszych osobistoœci ¿ycia pañstwowego rozpocz¹³Marsza³ek Sejmu RP Józef Oleksy. Górnolotnie zabrzmia³o ju¿ pierwszezdanie: „Dzisiejsze zebranie jest tak pe³ne dostojeñstwa i historycznegowymiaru tej chwili, ¿e nie sposób nie zwracaæ siê wprost do ró¿nych grupdostojnych goœci”. W przeœwiadczeniu marsza³ka decyzja Sejmu RP o po-wo³aniu Uniwersytetu Opolskiego by³a s³uszna i po¿yteczna. Podkreœli³, ¿eprzed uczelni¹ stoj¹ wielkie zadania, nie tylko dydaktyczno-naukowe. Dzia³aj¹cna ziemi pogranicza, musi bowiem uczyæ szacunku dla pogl¹dów innychi tolerancji. Dalej mówi³: „Profesorowie teologii Uniwersytetu uczyæ bêd¹ ra-cjonalnego podejœcia do rzeczywistoœci i filozofii, umiaru œw. Tomasza, uczyæbêd¹, jak rozumieæ wielkoœæ myœli œw. Augustyna w jego d¹¿eniu do zespoleniawiary i wiedzy. Uczyæ bêd¹, myœlê, tak jak dziœ ksi¹dz prymas Glemp mówi³,patrzenia przez pryzmat cz³owieka”. Popatrzmy, ile¿ tu laickich oczekiwañ!

Wiele serdecznoœci us³yszeliœmy w d³u¿szym przemówieniu wicepremierai jednoczeœnie ministra edukacji narodowej, od dawna szczerze nam ¿yczliwegoprof. Aleksandra £uczaka. Serdeczne podziêkowania przekaza³ wszystkim tym,którzy „po³o¿yli fundament pod dzie³o Uniwersytetu Opolskiego”. „Chcia³bym– kontynuowa³ minister – aby opolska uczelnia by³a nakierowana na uniwersy-tet europejski, aby sta³a siê oœrodkiem kulturotwórczym, naukowym i wycho-wawczym mocno zaznaczaj¹cym swoje miejsce w ¿yciu regionu, ale tak¿ew wymiarze europejskim”. Mile zaskoczony by³em s³owami, które mówcaskierowa³ imiennie do dwóch osób: „[...] Szczególny ho³d sk³adam rektoromuczelni, których z³¹czenie da³o spo³eczeñstwu Uniwersytet Opolski – ksiêdzubiskupowi profesorowi Alfonsowi Nossolowi i profesorowi Jerzemu Poœpiecho-wi”. Minister pogratulowa³ Wydzia³owi Teologicznemu za jego „plan intelek-tualny”, który mo¿e siê staæ wzorem dla innych spo³ecznoœci akademickich,

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 187

a prof. £uczak przyrzek³ w³adzom uczelni pomoc w pokonywaniu trudnoœci,w zaspokajaniu „potrzeb materialnych” Uniwersytetu.

Wyst¹pienie rektora Uniwersytetu Jagielloñskiego (równoczeœnie koordyna-tora Konferencji Rektorów Szkó³ Autonomicznych) prof. Aleksandra Koja nieograniczy³o siê do piêknych gratulacji. Jako Œl¹zak z urodzenia przypomnia³, ¿enowy uniwersytet powsta³ „w sercu prastarej Ziemi Opolskiej” o skomplikowa-nej i dramatycznej przesz³oœci – dlatego „przyjdzie tej d³ugo oczekiwanej przezmieszkañców uczelni sprostaæ niezwykle trudnym wyzwaniom, jako ¿e potrze-by, oczekiwania i nadzieje z jego utworzenia s¹ ogromne”. Z ust rektora pad³ypod naszym adresem swoiste dwa przykazania: „Po pierwsze – mówi³ – niechwasz uniwersytet pozostanie na zawsze wolny od ideologii, efemerycznychkoniunktur i bêdzie, niezale¿nie od okolicznoœci, ogniskiem skupiaj¹cym ludzi,dla których celem w ¿yciu jest d¹¿enie do poznania prawdy. Po wtóre, ¿yczêUniwersytetowi Opolskiemu, aby jego studenci byli zawsze powodem do dumyi radoœci dla swych otaczanych czci¹ i szacunkiem profesorów”.

Mi³e ¿yczenia przekaza³ nam prof. Winfried Ulrich, rektor Uniwersytetuw Kilonii, przemawiaj¹cy równie¿ jako przedstawiciel uczelni zagranicznych.Wybitny uczony germanista goœci³ ju¿ wczeœniej w Opolu, jeszcze w Wy¿szejSzkole Pedagogicznej w ramach naszej partnerskiej wspó³pracy, o której wspo-mnia³em wczeœniej. Teraz tak¿e o niej mówi³, wdziêczny za dzia³alnoœæ Instytu-tu Germanistyki i podjêcie kszta³cenia nauczycieli jêzyka niemieckiego w Opo-lu. „Wysi³ki zmierzaj¹ce w tym kierunku wspiera³em od zawsze, a pomyœlnoœætych dzia³añ w dalszym ci¹gu le¿y mi na sercu”. W. Ulrich mówi³ o szansach,jakie opolski uniwersytet mo¿e odegraæ w integruj¹cej siê Europie, staj¹c siê„odpowiednikiem Uniwersytetu we Frankfurcie nad Odr¹”. Ciesz¹c siê z nasze-go sukcesu, „gratulowa³ zarówno inicjatorom, jak i osobom wspieraj¹cym,a szczególnie Jego Magnificencji rektorowi prof. dr. hab. Jerzemu Poœpiechowi,tak¿e ksiêdzu biskupowi Alfonsowi Nossolowi i wojewodzie opolskiemu”.

Na nazwê znacz¹cego i historycznego zas³uguje wyst¹pienie ks. bpa AlfonsaNossola, Wielkiego Kanclerza Wydzia³u Teologicznego. Ksi¹dz ordynariuszdzieli³ siê z obecnymi uczestnikami inauguracji swoj¹ radoœci¹ z faktu po-wo³ania Almae Matris Opoliensis, w tym, oczywiœcie, równie¿ Wydzia³uTeologicznego. Najpierw us³yszeliœmy s³owa „dziêkczynienia” oraz ¿yczenia(syna Ziemi Opolskiej), aby odt¹d „wo³ano w domach œl¹skich i w domachwszystkich obecnych mieszkañców tej Ziemi: «Jo chca sztudowaæ doma», abywo³ano klasyczn¹ piêkn¹ polszczyzn¹: «W domu pragnê studiowaæ» i by te¿dodawano: «Ich möchte zu Hause studieren»”. W drugiej, wydzielonej sekwen-cji przemówienia ksi¹dz biskup pragn¹³ „uspokoiæ” wszystkich, oœwiadczaj¹c,¿e nigdy tej uczelni nie zdominuje Wydzia³ Teologiczny. W koñcowychs³owach zapewni³, ¿e Koœció³ chce pomagaæ Uniwersytetowi, „¿eby uda³o mu

188 Jerzy Poœpiech

siê usensowniæ trudny los cz³owieka – homo faber [...], aby nie zapomnia³, i¿jest tak¿e homo creator [...]. Wydzia³ Teologiczny bêdzie wspiera³ uczelniê,aby «czyniæ prawdê w mi³oœci»”.

Pe³ne piêknych refleksji i myœli by³o wyst¹pienie wybitnego uczonegoteologa ks. prof. Stanis³awa Wielgusa, rektora Katolickiego UniwersytetuLubelskiego21. Tak¿e i ten mówca mia³ œwiadomoœæ, ¿e uczestnicz¹c w naszejinauguracji, jest œwiadkiem zdarzenia o wielkim, historycznym fakcie, i to „nietylko dla nauki opolskiej, lecz tak¿e dla ¿ycia intelektualnego ca³ego kraju”.„Przyda³o siê nam wszystkim przypomnienie – stwierdzi³ ksi¹dz rektor – ¿epowstanie uniwersytetu poprzedzi³y d³ugotrwa³e dyskusje, starania i przygoto-wania, które jako rektor wspó³pracuj¹cej w tym procesie uczelni, obserwo-wa³em i na miarê moich mo¿liwoœci wspiera³em [...] Ceniê wysoko ich [tj.twórców UO – J.P.] wielk¹ pracê i podziwiaj¹c niegasn¹cy przez kilka latentuzjazm, bez którego nie przynios³aby ona po¿¹danych rezultatów, w imieniuw³asnym i ca³ego œrodowiska akademickiego Katolickiego Uniwersytetu Lubel-skiego sk³adam promotorom i twórcom Uniwersytetu Opolskiego najserdecz-niejsze gratulacje”. Mówca nie ukrywa³ „szczerej radoœci”, ¿e Uniwersytet Opol-ski jest pierwszym powojennym, pañstwowym uniwersytetem polskim, którywróci³ do wspania³ej tradycji europejskiej, tworz¹c w swej strukturze Wydzia³Teologiczny. Rektor S. Wielgus wyrazi³ przekonanie, ¿e „funkcjonowanie tegoWydzia³u przyniesie wielk¹ korzyœæ ca³emu œrodowisku uniwersyteckiemu”.I przynosi ca³y czas! Jest nasz¹ kochan¹ chlub¹. Przypominaj¹c sobie dzisiajwyj¹tkow¹ osobowoœæ i wybitne zas³ugi ksiêdza rektora KUL, póŸniejszegoarcybiskupa warszawskiego, nie mogê wymazaæ z mej pamiêci uczucia ogrom-nej krzywdy, jak¹ wyrz¹dzi³y mu niektóre osoby i œrodowiska, g³osz¹c fa³szyweoskar¿enia o wspó³pracê z SB. Ksiêdzu arcybiskupowi zamkniêto drogê domo¿e jeszcze innych, wa¿niejszych godnoœci w Koœciele, nie tylko polskim.

Krótkie i zwarte by³o przemówienie wojewody opolskiego Ryszarda Zemba-czyñskiego. Nie by³o w nim euforii i tradycyjnych gratulacji, by³a za to jasnadeklaracja: „Chcemy [tj. w³adze samorz¹dowe, administracji rz¹dowej – J.P.]przez nastêpne d³ugie lata wspieraæ tê uczelniê finansowo i duchowo”. Panwojewoda ¿yczy³ opolskiej uczelni, aby wpisa³a siê w uniwersytety europejskiejako instytucja „otwarta i bogata swoim dorobkiem i swoj¹ prac¹”. Sta³a siêbowiem wielk¹ inwestycj¹ w polsk¹ naukê. Ufa³, ¿e Uniwersytet Opolski niebêdzie na obrze¿ach licz¹cych siê uczelni.

£adne i sympatyczne by³o wyst¹pienie przewodnicz¹cego Samorz¹du Stu-denckiego Adriana Chabiora. Razem z nami dzieli³ radoœæ z powstania Uniwer-

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 189

21 Zob. Jeszcze raz o uniwersytecie w Opolu. Z rektorem KUL ks. prof. dr. hab. Stanis³awemWielgusem rozmawia R. Surmacz, „Trybuna Opolska” 1992, z 27–28 II.

sytetu. Na ten fakt czeka³y ca³e pokolenia studentów opolskiej Wy¿szej Szko³yPedagogicznej. Wyst¹pienie to nie by³o ostatnie. Zgodnie z tradycj¹ wy¿szychuczelni jako urzêduj¹cy rektor mia³em obowi¹zek wyg³osiæ sprawozdaniez dzia³alnoœci ostatniego roku akademickiego 1993/1994, a wiêc ostatniegoroku istnienia Wy¿szej Szko³y Pedagogicznej. Informacje znacznie skróci³emœwiadom fizycznej i psychicznej wytrzyma³oœci s³uchaczy po tylu przemówie-niach. A przecie¿ istotn¹ czêœci¹ inauguracji by³a jeszcze immatrykulacja orazwyk³ad prof. Stanis³awa Gajdy. Czytelników odsy³am do cytowanej ju¿ publi-kacji pt. Otwarcie Uniwersytetu Opolskiego 1 X 1994. Tam znajduje siê mojesprawozdanie. Znalaz³y siê w nim dane statystyczne oraz refleksje, któredopiero co by³y wypowiadane równie¿ przez niektórych goœci. Na wstêpiewyartyku³owa³em stwierdzenie, ¿e u podstaw powo³ania Uniwersytetu Opol-skiego leg³y wzglêdy merytoryczne, naukowe i edukacyjne, i one to wystar-czy³y do uchwalenia ustawy sejmowej. W rachubê nigdy nie wchodzi³y aniideologiczne, ani polityczne argumenty. Zgodne g³osowanie ró¿nych partiiw Sejmie RP chcemy traktowaæ jako akt politycznej solidarnoœci, jako przejawspo³ecznej, pañstwowej troski o lepsz¹ przysz³oœæ polskiej nauki i edukacji.W sprawozdaniu wyrazi³em przekonanie naszej spo³ecznoœci akademickiej, ¿epowsta³y Uniwersytet dzia³aæ bêdzie co prawda „na prowincji”, lecz nie bêdzieuczelni¹ „z obrze¿a”, ¿e stanie siê inwestycj¹ plonuj¹c¹.

W koñcowej czêœci inauguracji odczytane zosta³y niektóre listy i telegramygratulacyjne22. Nuncjusz apostolski abp Józef Kowalczyk odczyta³ piêkny listOjca Œwiêtego Jana Paw³a II, skierowany na rêce ks. bpa prof. Alfonsa Nossola.Papie¿ dzieli³ siê swoj¹ radoœci¹ z okazji utworzenia uniwersytetu i to posia-daj¹cego Wydzia³ Teologiczny. „Jest to niew¹tpliwie nowa jakoœæ w obrêbiepañstwowego szkolnictwa wy¿szego w Polsce. Obecnoœæ tego wydzia³u – pisa³Ojciec Œwiêty – œwiadczy o tym, ¿e nowy Uniwersytet swoj¹ s³u¿bê prawdzierozumie w sposób uniwersalny [...]”.

Na moje rêce sp³ynê³o kilkadziesi¹t adresów laudacyjnych i telegramów. Za-wsze zawiera³y one s³owa uznania dla twórców Uniwersytetu, dla „spo³eczni-ków i opolskiego œrodowiska naukowego”. Powodzenia i osi¹gniêæ, które stan¹siê wspólnym dorobkiem Ziemi Opolskiej i naszej Ojczyzny, ¿yczyli nam m.in.premier Waldemar Pawlak, Marsza³ek Senatu RP Adam Struzik, rektorzy wy¿-szych szkó³, tak¿e zagranicznych, dyrektorzy wielu instytutów i towarzystw na-ukowych.

Ju¿ dobrze wyg³odniali udaliœmy siê na uroczysty obiad, przygotowanyfachowo i starannie w du¿ej sali Opolskiego Urzêdu Wojewódzkiego. Nie sk¹pio-no nam i tam podczas mnóstwa toastów s³ów uznania i ciep³ych ¿yczeñ.

190 Jerzy Poœpiech

22 Zob. Otwarcie Uniwersytetu Opolskiego..., s. 103–112.

Jako gospodarz z mikrofonem w rêku, niestety, nie mia³em szansy naskonsumowanie smacznego posi³ku. Có¿ to by³ jednak za cudowny i niezapom-niany dzieñ, szczêœliwy i pogodny 4 paŸdziernika 1994 roku! Wierzê, ¿eniejedno pokolenie bêdzie go przywo³ywaæ jako wydarzenie historyczne wa¿nenie tylko dla naszej uczelni i miasta.

Pod sam koniec paŸdziernika (29 X) prze¿ywaliœmy jeszcze jedn¹ inaugura-cjê. Zorganizowa³ ja Wydzia³ Teologiczny, „nowa jakoœæ – jak siê wyrazi³ ks.biskup Alfons Nossol – w wy¿szym akademickim szkolnictwie koœcielnymw naszej OjczyŸnie” to „przywrócona tradycyjna jakoœæ, a zarazem wyj¹tkowewydarzenie w powojennych dziejach polskiego Koœcio³a”. Dlatego – wyjaœnia³uczestnikom inauguracji ks. dziekan Helmut Sobeczko – fakt ten „domaga³ siêspecjalnego uczczenia poprzez dzisiejsz¹ uroczystoœæ [...]. Jest to uroczyste roz-poczêcie dzia³alnoœci naukowo-dydaktycznej naszego Wydzia³u”. W katedrzeopolskiej przed rozpoczêciem mszy œw. s³owo wstêpne wyg³osi³ ks. bp prof. Al-fons Nossol, a homiliê – ks. biskup gliwicki Jan Wieczorek. Koncelebrowanejmszy œw. przewodniczy³ ks. bp Tadeusz Pieronek, sekretarz generalny Konfe-rencji Episkopatu Polski. Potem w auli Wydzia³u Teologicznego odby³a siêpiêkna inauguracja z udzia³em wielu znakomitych goœci: duchownych i œwiec-kich, w tym w³adz i senatu naszego uniwersytetu23. Uczestnicy wys³ali wtedytelegram do Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II z wyrazami podziêkowania i zapew-nienia „o naszej ¿yczliwoœci i sta³ej pamiêci modlitewnej”.

Obszerne przemówienie inauguracyjne wraz ze sprawozdaniem z dzia³alno-œci Instytutu Teologiczno-Pastoralnego w ubieg³ym roku wyg³osi³ ks. dziekanprof. Helmut Sobeczko. Znalaz³y siê w nim podziêkowania dla osób, „któreprzyczyni³y siê do powstania Wydzia³u Teologicznego”. „Nie by³oby naszegoWydzia³u – stwierdzi³ ksi¹dz dziekan – a najprawdopodobniej i Uniwersytetubez naszego Ksiêdza Biskupa Ordynariusza prof. Alfonsa Nossola, a obecnierównie¿ naszego Wielkiego Kanclerza. Nie sposób wyraziæ s³owami ogromunaszej wdziêcznoœci z powodu wielkich zas³ug Ksiêdza Biskupa [...]”. Wœródosób wyró¿nionych znaleŸli siê ks. bp Tadeusz Pieronek, w³adze KatolickiegoUniwersytetu Lubelskiego, by³a premier Hanna Suchocka, wojewoda RyszardZembaczyñski („Wydzia³ zawdziêcza mu przede wszystkim gmach przy ul. Drzy-ma³y 1a”) oraz kierownictwo Uniwersytetu. „Pragnê obecnie skierowaæ s³owaserdecznego powitania i podziêkowania do naszych w³adz uniwersyteckich,zw³aszcza do Jego Magnificencji pana rektora prof. dr. hab. Jerzego Poœpiecha,a tak¿e do wszystkich trzech prorektorów, do senatu i dziekanów wszystkichwydzia³ów, do obecnych tu przedstawicieli nauczycieli akademickich, do kie-rownictwa i pracowników administracji z panem dr. Tadeuszem Kampczykiem

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 191

23 Teksty przemówieñ zob. ibidem, s. 133–159.

i pani¹ kwestor mgr Mari¹ Najd¹ oraz pani¹ kierownik dzia³u kadr mgr Bo¿en¹Pytel na czele”. Ksi¹dz dziekan powiadomi³ te¿ zgromadzonych goœci, ¿e has³oWielkiego Kanclerza: „Czyniæ prawdê w mi³oœci”, bêdzie odt¹d równie¿ za-wo³aniem Wydzia³u Teologicznego. Potem przemawiali kolejno ks. bp T. Pie-ronek, dziekan Wydzia³u Teologicznego KUL prof. A. Weiss, by³a premierH. Suchocka i wojewoda opolski R. Zembaczyñski. Tak¿e mnie, rektorowi,udzielono g³osu. Wzruszony uroczystoœci¹ powiedzia³em m.in. „Wci¹¿ bardzointensywnie i g³êboko prze¿ywamy, na razie g³ównie emocjonalnie, powo³anie do¿ycia Uniwersytetu na naszej opolskiej ziemi”. W moim wyst¹pieniu pojawi³ysiê refleksje obecne równie¿ we wczeœniejszych przemówieniach wspomnia-nych osób. Zwróci³em uwagê na specyfikê Wydzia³u Teologicznego, na jegosymbolikê i odrêbny jêzyk. „Wszyscy chcemy s³u¿yæ prawdzie, odkrywaæ j¹,poszukiwaæ i pielêgnowaæ. Wszystkich ³¹czyæ bêdzie uniwersalnoœæ badañ na-ukowych i dydaktyki”. Wyrazi³em przekonanie, ¿e dzia³alnoœæ Wydzia³u wcalenie oznacza ograniczania czy narzucania badaniom naukowym jakichœ krê-puj¹cych wiêzów, nietolerancji czy negatywnie rozumianego dogmatyzmu.Wspólnie wszyscy razem chcemy budowaæ w³aœciw¹ uniwersaln¹ wizjê cz³o-wieka. Nie mo¿e byæ zgody na z³o, na niesprawiedliwoœæ, nieuczciwoœæ, k³am-stwo i na nienawiœæ. M³odzie¿ nasz¹ pragniemy nie tylko intelektualniekszta³ciæ, lecz równie¿ moralnie formowaæ. Konieczna jest powszechna eduka-cja religijna, kompetentna nauka religii i religijnych aspektów wielokulturowe-go dziedzictwa naszej historii. Kto lepiej ni¿ Wydzia³ Teologiczny podo³a tymzadaniom? Uniwersytetowi Opolskiemu potrzebne s¹ otwarte g³owy i gor¹ceserca. Piêkna dewiza „Deo et Patriae”, która od 76 lat znajduje siê w herbieKUL, powinna staæ siê naszym uczelnianym has³em.

Zwracaj¹c siê do spo³ecznoœci Wydzia³u, powiedzia³em:

Wydzia³ Teologiczny bêdzie z pewnoœci¹ bacznie obserwowany zarówno przezspo³ecznoœæ uniwersyteck¹, jak i otoczenie zewnêtrzne. Postêpowanie studentówpoddane zostanie surowej ocenie. Jestem przekonany, ¿e nowy Wydzia³ dostarczaæbêdzie nam chluby, satysfakcji i radoœci. Spokojny jestem jego sukcesów nauko-wych, które rozs³awi¹ opolsk¹ Wszechnicê równie¿ w œwiecie.

Na spe³nienie siê moich ¿yczeñ i oczekiwañ nie musieliœmy d³ugo czekaæ.Obecnie jest to jeden z najznakomitszych Wydzia³ów Teologicznych w Polsce,z najwy¿sz¹ ocen¹ akredytacyjn¹. Jest prawdziw¹ chlub¹ Uniwersytetu Opol-skiego. Koñcz¹c wyst¹pienie, poinformowa³em o organizowanej przez nas piel-grzymce pracowników do Sanktuarium Maryjnego na Jasnej Górze. Z osobist¹satysfakcj¹ oznajmi³em, ¿e przygotowujemy procedurê nadania tytu³u doktorahonoris causa ks. biskupowi prof. Alfonsowi Nossolowi. „Jest to nasza œwiado-mie jedyna kandydatura i w pe³ni uzasadniona. Pragniemy, i ja osobiœcie, aby

192 Jerzy Poœpiech

Ksi¹dz Biskup jako pierwszy otrzyma³ ów tytu³ Uniwersytetu Opolskiego”.I tak siê wnet sta³o.

Przed wyk³adem inauguracyjnym ks. prof. Kazimierza Doli (Wydzia³ Teolo-giczny w Uniwersytecie Opolskim. Prehistoria. Urzeczywistnienie) przemówi³jeszcze ks. bp ordynariusz Nossol. Wspomnia³ o trudnoœciach, jakie towarzy-szy³y nam na drodze do utworzenia Uniwersytetu, i dziêkowa³ jego „wspó³-twórcom”. Z uznaniem mówi³ o dzia³alnoœci Spo³ecznego Komitetu ds. Po-wo³ania Uniwersytetu Opolskiego, dziêkowa³ wojewodzie R. Zembaczyñskie-mu za jego „d¹¿enie, aby miasto wojewódzkie sta³o siê te¿ miastem uniwersyte-ckim”, i mnie: „Pan rektor Jerzy Poœpiech, tak bardzo zaanga¿owany w sprawêutworzenia Uniwersytetu Opolskiego, móg³by te¿ o przebytej drodze wiele po-wiedzieæ”. Za cenny wk³ad pracy s³owa uznania skierowa³ pod adresem prof. Sta-nis³awa Gajdy (sekretarza Spo³ecznego Komitetu i g³ównego redaktora Wnios-ku) i prof. Marii Nowakowskiej, wiceprzewodnicz¹cej Spo³ecznego Komitetu,„która jak «matka» dodawa³a otuchy i wci¹¿ podtrzymywa³a w nas wiarêw mo¿liwoœæ zrealizowania podejmowanych zamierzeñ”.

Od siebie przypomnê nazwisko ks. dziekana prof. Helmuta Sobeczki, aktyw-nego cz³onka trzyosobowego zespo³u, któremu zawdziêczamy opracowaniewzorowego i „skutecznego” Wniosku. I ksiêdzu dziekanowi nale¿¹ siê gor¹cei solidne podziêkowania. Równie¿ moj¹ osobê spotka³a, nieco póŸniej, mi³a nie-spodzianka. Ksi¹dz biskup podarowa³ mi egzemplarz okaza³ego KatechizmuKoœcio³a Katolickiego z nastêpuj¹c¹ dedykacj¹: „Kochanemu wspó³twórcy Uni-wersytetu Opolskiego Panu Rektorowi Jerzemu Poœpiechowi z wdziêcznoœci¹za dar naszej Wszechnicy, Alfons Nossol (25 III 1994)”. Z serca dziêkujê Ofia-rodawcy za wspania³y prezent i za tak¹ dedykacjê. Do dziœ bardzo mnie wzru-sza. PóŸniej nie s³ysza³em ju¿ od nikogo podobnych s³ów. Jeden z moich nastêp-ców na urzêdzie rektora nazwa³ mnie „pomocnikiem” Spo³ecznego Komitetu!Mo¿na i tak wszystko skwitowaæ. A jednak przypomnia³em sobie s³owa, jakiepod moim adresem skierowa³ ks. dziekan prof. Helmut Sobeczko w czasie dru-giej z kolei inauguracji roku akademickiego na Wydziale Teologicznym 7 paŸ-dziernika 1995 roku. Mówi³ tak:

W tym miejscu pragnê serdecznie powitaæ pierwszego rektora Uniwersytetu Opol-skiego pana profesora Jerzego Poœpiecha, który w sposób umiejêtny i bardzo nam ¿ycz-liwy wprowadza³ nas w struktury uniwersyteckie. W imieniu w³asnym i ca³ejspo³ecznoœci akademickiej, a tak¿e rektorów obydwu naszych Seminariów – opol-skiego i gliwickiego – pragnê gor¹co i serdecznie podziêkowaæ panu rektorowi Po-œpiechowi za jego wyj¹tkow¹ przychylnoœæ i pomoc oraz za mobilizowanie nas dopracy i dalszego rozwoju24.

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 193

24 Zob. Rocznik Informacyjny Wydzia³u Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego 1994/1995 –1995/1996, Opole 1996, s. 251.

Kontaktów s³u¿bowych, osobistych i przyjacielskich z w³adzami Wydzia³uTeologicznego nie brakowa³o mi równie¿ potem. W ostatnich miesi¹cach mojejjednorocznej kadencji spotyka³am siê m.in. z kierownictwem Wy¿szego Semi-narium Duchownego w Nysie. Aby „sprecyzowaæ wzajemne kompetencje”,rozmawia³em z w³adzami trzech seminariów: opolskiego, gliwickiego i nyskie-go. Towarzyszyli mi równie¿ prorektorzy. Przemi³e by³o spotkanie z klerykamiw Nysie. Dowiedzieli siê, ¿e ju¿ wkrótce bêd¹ studiowaæ na Wydziale Teolo-gicznym w Opolu. Powitawszy ich, doda³em, ¿e ciesz¹ mnie ich zdrowie i uro-dziwe twarze. Reakcja by³a spontaniczna: sala wybuch³a m³odym i radosnymœmiechem. Z ks. dziekanem Sobeczk¹ i z rektorami trzech Wy¿szych Semina-riów Duchownych mia³em przyjemnoœæ spotkaæ siê ponownie 3 czerwca tegoroku. By³ to kolejny krok „utrwalaj¹cy nowe struktury organizacyjne” Wy-dzia³u Teologicznego. Cieszy³em siê, ¿e poprawi³a siê osobista sytuacja finan-sowa wszystkich pracowników Wydzia³u. Odt¹d ka¿dy otrzymywa³ comie-siêczn¹ pensjê jak wszyscy inni nauczyciele akademiccy.

Post scriptum: Uroczystoœci zwi¹zane z pierwsz¹ inauguracj¹ roku akademic-kiego w Uniwersytecie Opolskim – co ju¿ postulowa³em wczeœniej – zas³uguj¹na odrêbn¹ i samoistn¹ publikacjê. Uroczystoœciom towarzyszy³o kilka wa¿-nych imprez i wystaw, m.in. du¿a i piêknie udokumentowana wystawa nauko-wa, pieczo³owicie przygotowana przez pracowników Biblioteki G³ównej.

*

Któregoœ dnia zatelefonowa³ do mojego gabinetu minister edukacji narodo-wej. Po krótkiej pogawêdce i ponownych gratulacjach dla opolskiej spo³eczno-œci akademickiej przypomnia³, ¿e po dniach radoœci trzeba siê zabraæ do co-dziennej pracy, mo¿e jeszcze bardziej wytê¿onej. „Nowa uczelnia – mówi³minister – potrzebuje nowych si³ i nowych w³adz. W moim przekonaniuzas³u¿y³ pan, aby dalej kierowaæ uczelni¹. Ma pan dobre doœwiadczenia w tymwzglêdzie. Uprzejmie zapytujê, czy wyra¿a pan zgodê na pe³nienie funkcji pierw-szego rektora Uniwersytetu? Jest to nie tylko moje ¿yczenie; sprawê konsulto-wa³em ju¿ z odpowiednimi osobami w Opolu”. Oczywiœcie wyrazi³em zgodê,traktuj¹c nowy zaszczyt jako wyraz uznania za dotychczasow¹ pracê i dzia³al-noœæ. Wkrótce pismem z 18 lipca 1994 roku minister powo³a³ mnie na stanowis-ko rektora Uniwersytetu (zgodnie z ustaw¹ o szkolnictwie wy¿szym i statutemnowego Uniwersytetu) na okres od 1 paŸdziernika 1994 do 30 wrzeœnia 1995roku. Nie by³o wiêc przerwy w kierowaniu opolsk¹ uczelni¹.

Z pisemnych gratulacji, które – po ludzku – wzrusza³y mnie i cieszy³y, zacy-tujê tylko list prezesa Elektrowni „Opole” mgra in¿. Józefa Pêkali:

194 Jerzy Poœpiech

Wiadomoœæ o powierzeniu Panu Profesorowi zaszczytnej i odpowiedzialnej funkcjina okres pierwszej kadencji rektora Uniwersytetu Opolskiego przyjêliœmy jako nie-zwykle donios³e i wa¿kie wydarzenie dla Œl¹ska Opolskiego. Nominacja ta sprawi³anam wielk¹ radoœæ i przyjemnoœæ, chocia¿ nie zaskoczy³a, albowiem Pan Profesorznany jest nie tylko jako wybitny literaturoznawca i z zakresu folklorystyki, ale te¿jako ceniony organizator i animator ¿ycia naukowego w naszym regionie i kraju.Z radoœci¹ zatem sk³adamy gratulacje Waszej Magnificencji. Jesteœmy przekonani,¿e wspó³praca miêdzy Elektrowni¹ „Opole” a Uniwersytetem Opolskim bêdzie siêtak dobrze uk³adaæ, jak dotychczas z kierowan¹ od 1990 roku przez Pana ProfesoraWy¿sz¹ Szko³¹ Pedagogiczn¹. Mamy nadziejê, ¿e tak¿e bêdziemy mogli udzieliæ wiê-kszego wsparcia w realizacji planów Pana Rektora. Prosimy o przyjêcie szczerychi gor¹cych ¿yczeñ zdrowia i pomyœlnoœci oraz wyrazów najwiêkszego szacunku.Za Zarz¹d Elektrowni „Opole” – Józef Pêkala. Brzezie ko³o Opola, 8 VIII 1994.

List gratulacyjny, w którym zosta³em „okadzony” z nadmiarem, przyj¹³emz du¿ym za¿enowaniem. Jego autor, zas³u¿ony budowniczy i prezes opolskiejelektrowni, od piêciu lat kontaktowa³ siê regularnie ze mn¹, a tak¿e w moim re-ktorskim gabinecie wspólnie z ks. bp. prof. A. Nossolem i wojewod¹ R. Zemba-czyñskim. Radziliœmy, jak wspomagaæ uczelniê. Restrykcyjne przepisy prawnenie pozwala³y jednak Elektrowni „Opole” na udzielanie pomocy finansowej, zato prezes zaoferowa³ nam kilka mieszkañ dla pracowników na zasadach wynaj-mu oraz kilka stypendiów studenckich i doktoranckich.

Pod koniec szczêœliwego dla nas roku 1994 pragnê tu odnotowaæ jeszcze kil-ka faktów, o których dotychczas nie napisa³em. Na posiedzeniu senatu 10 listo-pada zgodnie ze statutem uniwersyteckim powo³aliœmy Uczelnian¹ KomisjêWyborcz¹ do opracowania kalendarza czynnoœci wyborczych, w tym wyborówkolejnego rektora (ustalono datê 14 kwietnia 1995 roku), cz³onków senatu,dziekanów i cz³onków Rady Wydzia³u na Wydziale Teologicznym.

Bardzo ucieszy³o mnie zdecydowane poparcie wniosku Rady Wydzia³uFilologiczno-Historycznego o nadanie ks. bp. prof. Alfonsowi Nossolowi tytu³udoktora honoris causa naszego Uniwersytetu. Pragn¹³em, aby w³aœnie ksi¹dzbiskup jako pierwszy otrzyma³ ów tytu³; zas³ugiwa³ nañ z wielu wzglêdów.Mia³ to byæ równie¿ wyraz naszej wdziêcznoœci dla Osoby najwa¿niejszegowspó³twórcy Uniwersytetu Opolskiego.

*

W opisywanym tu czasie jako rektor otrzyma³em do wiadomoœci tekst popar-cia protestu, podpisany 15 listopada przez 120 pracowników uczelni i skierowa-ny do w³adz pañstwowych. By³ to wyraz solidarnoœci z grup¹ uczonych Uni-wersytetu Warszawskiego i innych œrodowisk akademickich, zaniepokojonych„katastrofalnymi warunkami ¿ycia i pracy nauczycieli akademickich” w Polsce.

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 195

W naszym pisemnym poparciu wyraziliœmy tak¿e obawy o przysz³oœæ dopieroco powo³anego Uniwersytetu Opolskiego.

*

W dniach 1–3 XII 1994 roku uczelnia goœci³a delegacjê zaprzyjaŸnionegoz nami Uniwersytetu w Tours. By³o to ju¿ kolejne spotkanie, którego g³ównymcelem by³a rekrutacja kandydatów na czteromiesiêczny kurs we Francji w ra-mach programu „Tempus” na temat „Rola samorz¹dów lokalnych w gospodarcerynkowej”. Niewystarczaj¹ca znajomoœæ jêzyka francuskiego przez naszychstudentów-kandydatów sprawi³a, ¿e wytypowanych zosta³o jedynie dziesiêæosób.

W czasie serdecznej goœciny rozmawialiœmy równie¿ na temat utworzeniaw uczelni Instytutu Administracji Samorz¹dów Terytorialnych. Jednym z koor-dynatorów zosta³ prof. Janusz S³odczyk.

*

Z du¿¹ osobist¹ satysfakcj¹ przyj¹³em wynik g³osowania na posiedzeniuRady Wydzia³u Filologiczno-Historycznego w sprawie przyznania ks. bp. prof. Al-fonsowi Nossolowi tytu³u doktora honoris causa Uniwersytetu Opolskiego.Wniosek poparli prawie wszyscy obecni.

*

Wrêcz wzorowym przyk³adem zainteresowania siê polonistów kultur¹ lu-dow¹ naszego regionu i zarazem pokazem pracy zespo³owej (nie „zbiorowej”)by³a nadzwyczaj udana sesja œl¹skoznawcza pt. Sztuka pisarska Rafa³a Urbana(14 grudnia 1994 r.). Jako jej inicjator wraz z prof. W³adys³awem Hendzlemnajpierw muszê samokrytycznie przyznaæ, ¿e niewiele uda³o siê naszemu Insty-tutowi Filologii Polskiej zorganizowaæ naukowych konferencji, które by³yby re-zultatem pracy zespo³owej. Do takiego wspólnego wysi³ku zawsze zachêca³eminstytutowych polonistów. Przymierzaliœmy siê wczeœniej np. do du¿ej konfe-rencji poœwiêconej dorobkowi twórczemu i dzia³alnoœci kulturalnej WilhelmaSzewczyka.

Sesja ku czci Rafa³a Urbana, nazywanego czêsto „œl¹skim Sokratesem”z Winiar pod G³ogówkiem, zaowocowa³a œwietnymi referatami, które g³êbiejni¿ dotychczas próbowa³y – jak czytamy w S³owie wstêpnym redaktora tomu –„wejœæ w materiê jego tworzywa literackiego i jego najszerzej rozumianejœwiadomoœci artystycznej”25.

196 Jerzy Poœpiech

25 Zob. Rafa³ Urban. Cz³owiek i pisarz. Materia³y sesji naukowej. Opole 14 XII 1994, red.W. Hendzel, Opole 1995.

Mia³em przyjemnoœæ i zaszczyt dokonaæ otwarcia sesji i wyg³osiæ przemó-wienie zatytu³owane Czy Urban wymaga odbr¹zowienia?. Przedstawi³emw³asn¹ koncepcjê badañ i postulatów badawczych nad ¿yciem, pisarstwemi osobowoœci¹ twórcz¹ R. Urbana. Obradom przewodniczy³ doc. dr ZbyszkoBednorz. Piêknym dope³nieniem sesji by³a wieczorna „Biesiada Urbanowska”w sali kameralnej Filharmonii Opolskiej. Tego typu i formatu sesje naukoweumacnia³y dobre imiê najm³odszego w Polsce uniwersytetu.

*

O to „dobre imiê” od pocz¹tku musieliœmy nie tylko dbaæ, lecz i zabiegaæ.W wywiadzie udzielonym „Nowej Trybunie Opolskiej” (red. Iwonie K³opoc-kiej, 19 XII 1994) skar¿y³em siê na s³aby rezonans mediów centralnych i niemalca³kowite ich milczenie na temat powstania naszego Uniwersytetu. Czy „zmo-wa milczenia” oznacza³a, ¿e Warszawê nie interesuje nic, co wykracza poza ro-gatki stolicy? Rozmowê wykorzysta³em, aby poinformowaæ czytelników NTOo aktualnych planach i pracach uczelni. Mówi³em do pani redaktor:

Ubolewaliœmy z powodu milczenia telewizji, która nawet nie zaj¹knê³a siê na tematpowo³ania Uniwersytetu Opolskiego, podobnie jak wczeœniej nie skwitowano s³o-wem mówi¹cej o tym ustawy sejmu [...]. To, ¿e do tej pory mniej byliœmy dostrzega-ni w elitarnych œrodowiskach uniwersyteckich, wi¹¿e siê tak¿e z dotychczasowymprofilem uczelni. Byliœmy szko³¹ pedagogiczn¹ i wiêcej mieliœmy kontaktów z podob-nymi uczelniami w kraju i za granic¹, a te s¹ postrzegane jako wy¿sze szko³y zawo-dowe [...]. Borykamy siê obecnie z ró¿nymi problemami. Zreszt¹ wszystkie uczelniew Polsce prze¿ywaj¹ wspólne trudnoœci [...]. Chcemy poszerzaæ oferty kszta³ceniai wype³niaæ luki, których uniwersytetowi po prostu mieæ nie wypada.

Zwróci³em uwagê, ¿e m³odzi, zdolni absolwenci nie garn¹ siê do pracy na-ukowej m.in. z uwagi na zbyt ma³e zarobki. Jeœli sytuacja szybko nie ulegniezmianie, grozi luka pokoleniowa. Sam Œl¹sk Opolski za swoj¹ specyfik¹ kultu-row¹, demograficzn¹, etniczn¹ i mo¿liwoœciami prowadzenia badañ inter-dyscyplinarnych jest miejscem poci¹gaj¹cym dla nauczyciela akademickiego.

Dla pani redaktor mia³em te¿ dobre wiadomoœci, dotycz¹ce naszej infrastru-ktury: „W przysz³ym roku planujemy rozpoczêcie du¿ej inwestycji – budowypi¹tego domu studenta na blisko 350 miejsc. Ministerstwo Edukacji Narodowejobieca³o nam na ten cel przeznaczyæ jedn¹ trzeci¹ potrzebnych œrodków (tj. ok.11 miliardów «starych» z³). Zamierzamy dokoñczyæ budowê budynku dydaktycz-nego dla kierunku ochrona œrodowiska i biologia. Z braku funduszy na remontmusieliœmy oddaæ ofiarowany nam przez w³adze miasta budynek «z wie-¿yczk¹» przy ul. Grunwaldzkiej”. Bardzo siê cieszy³em, ¿e po moich d³ugichstaraniach Fundacja Polsko-Niemiecka przyzna³a nam 11 miliardów z³otych na

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 197

kapitalny remont zamku (pa³acu) w D¹browie Niemodliñskiej. W porozumieniuz Fundacj¹ planowaliœmy stworzyæ tam oœrodek spotkañ m³odzie¿y polskieji niemieckiej, a dla germanistów – miejsce konferencji naukowych. Zamek mia³siê staæ platform¹ wspó³pracy kulturalnej zw³aszcza m³odych Polaków z Mniej-szoœci¹ Niemieck¹ Œl¹ska Opolskiego. W rozmowie z redaktork¹ deklarowali-œmy otwartoœæ na realizacjê programu regionalnego, imprez kulturalnych, na-ukowych, w tym równie¿ folklorystycznych. Sporo obiecywa³em sobie poInstytucie Germanistyki i jego rozleg³ych kontaktach z uczelniami niemieckimi.

*

Skoñczy³ siê rok 1994. Opracowaliœmy plany na nadchodz¹cy rok z nadzieja-mi, ¿e choæ trochê polepsz¹ siê warunki finansowania uczelni, ale równie¿nasze wci¹¿ skromne pensje, zw³aszcza asystentów, adiunktów i bibliotekarzy.

Szczêœliwy by³ dla mnie ju¿ pierwszy dzieñ stycznia 1995 roku, otrzyma³embowiem nominacjê na stanowisko profesora zwyczajnego, nominacjê spóŸnion¹wy³¹cznie z mojej winy. Od dawna spe³nia³em wszystkie warunki niezbêdne dootrzymania tego najwy¿szego awansu w ¿yciu nauczyciela akademickiego.

Moja kadencja w pierwszym roku dzia³alnoœci uniwersytetu trwa³a od1 wrzeœnia 1994 roku do 31 sierpnia 1995 roku. Czytelnikom pragnê przypom-nieæ moich najbli¿szych w tym czasie wspó³pracowników:

– prof. Grzegorz Bryll, prorektor ds. nauki i wspó³pracy z zagranic¹,– prof. Piotr Blaik, prorektor ds. dydaktyki,– doc. dr Zbigniew Ko³aczkowski, prorektor ds. studenckich,– prof. Franciszek Marek, dziekan Wydzia³u Filologiczno-Historycznego,– prof. Andrzej Gawdzik, dziekan Wydzia³u Matematyki, Fizyki i Chemii,– prof. Janusz S³odczyk, dziekan Wydzia³u Ekonomicznego,– ks. prof. Helmut Sobeczko, dziekan Wydzia³u Teologicznego,– dr in¿. Tadeusz Kampczyk, dyrektor administracyjny,– mgr in¿. Maria Najda, kwestor.

*

Ju¿ tradycyjnie przemi³e, rodzinne i po¿yteczne by³o spotkanie op³atkowew auli Wydzia³u Teologicznego, którego gospodarzem by³ Wielki Kanclerzks. bp prof. Alfons Nossol26. Nade wszystko radowaliœmy siê naszym Uniwer-sytetem. Spotkania op³atkowe umacnia³y wiêzi ca³ej opolskiej spo³ecznoœciakademickiej.

198 Jerzy Poœpiech

26 Zob. Rocznik Informacyjny Wydzia³u Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego 1994/1995 –1995/1996..., s. 271.

*20 stycznia 1995 roku uczestniczy³em w podnios³ej uroczystoœci nadania do-

ktoratu honoris causa Uniwersytetu £ódzkiego ks. prof. Józefowi Tischnerowi.Znakomitego goœcia zaprosi³em wtedy do Opola na podobn¹ uroczystoœæ kuczci ks. prof. Alfonsa Nossola. Zaproszenie zosta³o przyjête z zadowoleniem.

*13 lutego 1995 roku dotar³o do wszystkich wy¿szych uczelni w Polsce oœwia-

dczenie przewodnicz¹cego Rady G³ównej Szkolnictwa Wy¿szego prof. JerzegoOsiowskiego. Zaczyna³o siê od zdania: „Proces degradacji polskich uczelnitrwa”. I dalej: „Uchwalona ustawa bud¿etowa na 1995 roku nie uwzglêdni³a¿adnego postulatu Rady. Rz¹d nie s³ucha Rady, a propozycje Ministerstwa Edu-kacji Narodowej s¹ ¿enuj¹ce”. Takie oœwiadczenie nie dodawa³o otuchy rów-nie¿ m³odemu opolskiemu Uniwersytetowi i jego oczekiwaniom i potrzebom fi-nansowym.

*W bardzo serdecznej atmosferze przebiega³a uroczystoœæ nadania tytu³u do-

ktora honoris causa wybitnemu polonofilowi, uczonemu i t³umaczowi KarlowiDedeciusowi w Uniwersytecie im. M. Kopernika w Toruniu (17 lutego 1995 r.).Z nieukrywanym zachwytem s³uchaliœmy jego wyk³adu oraz refleksji na tematliteratury polskiej. K. Dedecius to wyj¹tkowa osobowoœæ, cudowny, „ciep³y”charakter, prawdziwy przyjaciel Polski i cz³owiek du¿ej skromnoœci. W czasieprzerwy obiadowej dostojny goœæ znalaz³ dla mnie chwilê na rozmowê. Pyta³te¿ o nasz Uniwersytet: „Jak siê wam to uda³o?”. Odpowiedzia³em m.in.: „Mie-liœmy wœród nas ks. bpa prof. Alfonsa Nossola!”. Uœmiechaj¹c siê, Dedeciuspotakiwa³ g³ow¹ ze zrozumieniem. Osoba ksiêdza biskupa nie by³a mu obca.

*19 lutego 1995 roku w sali senatu odby³o siê wa¿ne spotkanie w³adz uczelni

z wojewod¹ Ryszardem Zembaczyñskim i dyrektorami wydzia³ów UrzêduWojewódzkiego w Opolu. Celem zebrania by³o dalsze zacieœnienie wspó³pracymiêdzy obydwiema stronami. Po przywitaniu obecnych scharakteryzowa³emdotychczasowe owocne kontakty Uniwersytetu z regionalnymi w³adzami i wy-razi³em radoœæ, ¿e za chwilê podpiszemy wieloletni¹, now¹ umowê, którawspó³pracy nada rangê oficjalnego dokumentu. Mówi³em wtedy:

Podpisanie umowy o daleko id¹cej wspó³pracy jest wyrazem doceniania funkcji,zadañ i mo¿liwoœci uczelni regionalnej, a tak¿e œwiadectwem d¹¿eñ do lepszegorozwoju spo³ecznego, intelektualnego i gospodarczego naszego województwa. Po-moc i chêæ wspó³tworzenia Œl¹ska Opolskiego z nowoczesn¹ infrastruktur¹ obej-

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 199

muj¹c¹ wszystkie dziedziny ¿ycia spo³ecznego, a deklarowan¹ ju¿ we Wniosku o po-wo³anie Uniwersytetu, chcemy dziœ realizowaæ dla wspólnego dobra. Cieszy nas fakt,¿e umowa wchodzi w ¿ycie ju¿ w pierwszym roku dzia³alnoœci Uniwersytetu.W „przedmiocie wspó³pracy” ustaliliœmy, ¿e bêdzie ona dotyczyæ: rozwoju substan-cji materialnej Uniwersytetu; wspó³pracy w dziedzinie wymiany informacji; uczest-nictwa przedstawicieli Uniwersytetu w wydarzeniach organizowanych przez Urz¹dWojewódzki; badañ naukowych istotnych dla regionu oraz promocji Uniwersytetu.

Ustalono równie¿ szczegó³owy zakres wspó³pracy. Po podpisaniu dokumentuwojewoda R. Zembaczyñski stwierdzi³, ¿e w³adze wojewódzkie z pe³nym prze-konaniem nadal bêd¹ wspieraæ dzia³ania Uniwersytetu i kontynuowaæ partner-skie stosunki w korzystaniu z potencja³u intelektualnego i badawczego uczelni.Umowê zawarto na okres piêciu lat27. Rzeczywistoœæ pokaza³a, ¿e umowa nieby³a pust¹ deklaracj¹. Wiele dobrego zawdziêczaliœmy tak¿e samemu panu wo-jewodzie.

*

Przywo³am teraz nazwisko senatora Gerharda Bartodzieja z mniejszoœci nie-mieckiej. Dziêki jego inicjatywie 1 marca 1995 roku mia³o miejsce uroczystespotkanie kierownictwa Uniwersytetu z politykami reprezentuj¹cymi Rz¹dKrajowy Pó³nocnej Nadrenii-Westfalii oraz Uniwersytetu w Ruhr w Bochum.Goœciem by³a równie¿ konsul RFN w Opolu Ingeborg Gräfin von Pfeil. Nie-mieccy goœcie przekazali nam bogaty dar ksi¹¿ek w liczbie 1370 egzemplarzyo wartoœci 140 000 marek (tj. ponad 2 miliardy „starych” z³). Odpowiedni do-kument pisemny otrzyma³em z r¹k sekretarza stanu w Ministerstwie Kulturyi Oœwiaty dra Friedricha Besch.

Darczyñcom dziêkowa³em za cenny ksiêgozbiór, który w wiêkszoœci prze-znaczony by³ dla bibliotek germanistyki, anglistyki i ekonomii.

*

6 marca uczestniczy³em we Wroc³awiu w posiedzeniu rektorów Uniwersyte-tu Wroc³awskiego i Opolskiego oraz tamtejszej politechniki. Dokonaliœmy m.in.wyboru nowego przewodnicz¹cego kolegium rektorów; zosta³ nim rektor prof.Roman Duda.

*

W tym czasie wspólnie z ks. dziekanem Wydzia³u Teologicznego prof. Hel-mutem Sobeczk¹ z³o¿yliœmy wizytê ks. prof. Ignacemu Decowi, dziekanowiwroc³awskiego Wydzia³u Teologicznego. Rozmawialiœmy o mo¿liwoœci jego

200 Jerzy Poœpiech

27 Zob. F.J., Rola Uniwersytetu w regionie, „Nasze Sprawy” 1995, nr 1(10), s. 4–5.

w³¹czenia w struktury Uniwersytetu Wroc³awskiego. Niestety, do dziœ nie uda³osiê tego dokonaæ. Przeciwna temu by³a m.in. lewica.

*

Do moich r¹k jako rektora dotar³ list premiera Józefa Oleksego z 9 marca1995 roku. Prezes Rady Ministrów dziêkowa³ nam za zdjêcia fotograficznez pierwszej inauguracji roku akademickiego w Uniwersytecie Opolskim 4 paŸ-dziernika 1994 roku. „Uroczystoœæ – czytamy – w której mia³em przyjemnoœæuczestniczyæ, wspominam tak¿e jako okazjê do przekazania œrodowisku aka-demickiemu Ziemi Opolskiej mojego szacunku i uznania”.

*

Decyzj¹ senatu uczelni z 19 stycznia 1995 roku ustanowiliœmy 10 marcaDniem Uczelni, czyli dorocznym œwiêtem Uniwersytetu Opolskiego. Inicjato-rem by³ ks. dziekan prof. Helmut Sobeczko.

*

14 marca 1995 roku otrzyma³em mi³y list od wicepremiera i ministra eduka-cji narodowej prof. Aleksandra £uczaka, który – podobnie jak premier J. Olek-sy – dziêkowa³ nam za nades³ane mu fotografie z pamiêtnej inauguracji dzia³al-noœci Uniwersytetu Opolskiego. Minister pisa³ m.in.: „Pobyt w Opolu by³bardzo po¿yteczny. Chcia³bym, abyœmy byli w ci¹g³ym kontakcie nie tylkow sprawach m³odej opolskiej uczelni, lecz tak¿e na p³aszczyŸnie naukowej.Sta³a mi siê ona szczególnie bliska tak¿e po objêciu funkcji Przewodnicz¹cegoKomitetu Badañ Naukowych”. Prof. A. £uczak darzy³ nasz¹ uczelniê zawszedu¿¹ ¿yczliwoœci¹.

*

Zbli¿a³ siê termin wyboru mojego nastêpcy na stanowisku rektora. 3 kwietnia1995 roku w auli odby³o siê zebranie przedwyborcze z trzema kandydatami,którzy zreferowali swoje programy. Byli to profesorowie: Franciszek Marek,Stanis³aw S. Nicieja i Maria Nowakowska. Nikt nie zapowiada³ „rewolucyj-nych” zmian, mówiono raczej o koniecznoœci kontynuowania dotychczasowejdzia³alnoœci i o potrzebie dalszego, pomyœlnego rozwoju uczelni.

Do wyborów nie przyst¹pi³em i nie wyrazi³em zgody na kandydowanie.Uzna³em, ¿e w pe³ni zrealizowa³em swój program wyborczy i po piêciutrudnych latach pe³nienia urzêdu rektora zas³u¿y³em na „odpoczynek bezfunkcji”.

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 201

Komentarz do spotkania przedwyborczego: Ze zdziwieniem s³ucha³em wtedys³ów Franciszka Marka, gdy mówi³, ¿e nic z naszej dotychczasowej „zwartoœci”siê nie osta³o! „Teraz nagle, po osi¹gniêciu tego celu [powo³ania Uniwersytetu– J.P.], jakoœ rozkleiliœmy siê, staliœmy siê jacyœ niespójni [...]. Coœ pêk³o,czujemy, ¿e z lubianej i podziwianej w kraju Wy¿szej Szko³y Pedagogicznejprzekszta³ciliœmy siê w niechciane (w kraju, a nie w Opolu) dziecko uniwer-syteckie [...]. Utraciliœmy wiarê w nasze si³y, utraciliœmy wiarê w nas samych.Jesteœmy nie tyle zantagonizowani, ile rozproszeni, zagubieni i onieœmielenisukcesem [...]. Stwórzmy wspólnymi si³ami prawdziwe œrodowisko uniwersytec-kie w Opolu” (!). Czyli do tej pory ono nie istnia³o?

Gdy s³ucha³em tych skarg, a teraz na nowo czytam w „Informatorze” sprawo-zdanie z programu wyborczego mojego nastêpcy – zadajê sobie k³opotliwepytanie: W jakim œrodowisku ¿y³ profesor F. Marek po uzyskaniu przez nasupragnionego Uniwersytetu? W jego mniemaniu przedtem stanowiliœmy zgodn¹owczarniê, a potem jakieœ wilki j¹ poszarpa³y i rozpêdzi³y? Przypuszczam, ¿eautora dopad³a atmosfera przedwyborcza, „podjazdy” utworzonych wtedy„koteryjek”. A on znalaz³ siê widocznie, jako kandydat, w ich zasiêgu i od-dzia³ywaniu. Pamiêtamy, ¿e kampania przedwyborcza by³a raczej niesmaczna.Na szczêœcie nie uczestniczy³em w niej. Wydaje mi siê, ¿e prof. F. Marek niemia³ pe³nego rozeznania w tym, co dzia³o siê w pierwszym roku istnienia nasze-go uniwersytetu. Aktywnie pracowa³y instytuty, organizowano sporo dobrychimprez naukowych, konferencji i debat na temat przysz³ych dzia³añ uczelni,m.in. o jakoœci i efektywnoœci kszta³cenia, strukturze zatrudnienia, baziematerialnej, poszukiwaniu sponsorów, kwalifikacjach kadry, uatrakcyjnianiustudiów itp.

Jeœli ju¿ skusi³em siê na skomentowanie wyborczego programu prof. F. Mar-ka, to jeszcze inne jego ¿ale zwróci³y moj¹ uwagê. Kandydat skar¿y³ siê, ¿e zo-sta³ skrzywdzony w uczelni. „Ja wiem – mówi³ – co to jest krzywda ludzka,gdy¿ pozna³em gorzki jej smak, tak¿e na tej uczelni”. By³a to aluzja do od-wo³ania profesora z funkcji prorektora ds. studenckich, gdy rektorem by³ prof.Marian Adamus. Fakt ten skwitowa³ krótko prof. Stanis³aw S. Nicieja w swejmonografii: „W sierpniu 1982 roku [F. Marek – J.P.] ust¹pi³ z funkcji prorekto-ra WSP z powodu konfliktu z rektorem Marianem Adamusem”28. Dodam, ¿eby³ to „konflikt” wy³¹cznie osobisty, a nie polityczny czy ideologiczny. Wiemto z pierwszego Ÿród³a. Niewykluczone, ¿e nasz kolega zosta³ wtedy skrzyw-dzony. W Polsce trwa³ stan wojenny. Na proœbê rektora minister edukacji naro-dowej odwo³a³ prof. Marka z funkcji prorektora. Dla nas by³ to smutny incydenti do dziœ nie znamy szczegó³ów. Na nic zda³y siê nasze interwencje u rektora.

202 Jerzy Poœpiech

28 S.S. Nicieja, op. cit., s. 225.

*Trzy dni po spotkaniu przedwyborczym, tj. 6 kwietnia 1995 roku, odby³y siê

wybory rektora. W „Informatorze” pisano m.in.: „Wybory przebiega³y w atmo-sferze pe³nej napiêcia i nerwowoœci. Tê wyborcz¹ dramaturgiê spowodowa³y a¿cztery g³osowania”. W ostatniej udzia³ wzi¹³ ju¿ tylko prof. F. Marek. Stuoso-bowa grupa elektorów g³osowa³a nastêpuj¹co: 54 g³osowa³o na „tak”, a 46 –„nie”. I tak wybrano mojego pierwszego nastêpcê.

*Dla kierownictwa uczelni (rektor, prorektorzy, ks. dziekan H. Sobeczko i dyr.

T. Kampczyk) po¿yteczna i pouczaj¹ca by³a wizyta w Wy¿szej Szkole Zawodo-wej Nadrenii-Palatynacie w Trewirze (Fachhochschule Rheinland-Pfalz, Trier)15–19 kwietnia 1995 roku. Interesowa³a nas m.in. dzia³alnoœæ „StudentenwerkTrier”. Jest to system zarz¹dzania studenck¹ baz¹ socjaln¹. W ten sposób uczel-nia zosta³a uwolniona od takich obowi¹zków. Imponowa³ nam uniwersyteckicampus, nowoczesny i bardzo funkcjonalny. Rok póŸniej gospodarze podpisaliz nasz¹ uczelni¹ umowê o wspó³pracy.

*20 kwietnia 1995 roku niespodziewan¹ wizytê z³o¿y³ nam akurat w czasie

posiedzenia senatu prof. Adam Strzembosz, pierwszy prezes S¹du Najwy¿szegoi ówczesny kandydat na prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Gratulowa³ namUniwersytetu i ¿yczy³ nowych sukcesów. Po posiedzeniu goœci³em profesoraw swoim gabinecie i otrzyma³em zapewnienie, ¿e jako prezydent nie zapomnio naszych potrzebach. Niestety, prezes zrezygnowa³ póŸniej z kandydowania.

*Ju¿ nastêpnego dnia, tj. 21 kwietnia, zorganizowa³em konferencjê prasow¹,

w czasie której zreferowa³em plan rozwoju uczelni oraz oczekiwania na harmo-nijn¹ wspó³pracê z lokalnymi mediami. Szczegó³y przedstawi³ mój rzecznik,prof. Zygmunt £omny. „U za³o¿eñ kontaktów – mówi³ on – powinna byæ ideapromocji nauki w œrodowisku, propagowanie dokonañ naukowych, rzetelne in-formacje o wa¿niejszych wydarzeniach w uczelni, m.in. o nowych awansachprofesorskich, habilitacyjnych czy doktoratach honoris causa”.

¯ycie pokaza³o, ¿e zarówno miejscowa prasa, jak i radio nie zawsze pamiê-ta³y o zadeklarowanych obietnicach. Wygrywa³y innego rodzaju „newsy”,maj¹ce mediom zapewniæ wypraktykowane, spektakularne sukcesy.

*24 kwietnia 1995 roku wspólnie z prorektorem prof. G. Bryllem i dziekanem

Wydzia³u Teologicznego ks. prof. Helmutem Sobeczko spêdzi³em w Rzeszo-

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 203

wie. Na zaproszenie prezesa Rady Fundacji Rozwoju Oœrodka Akademickiegow Rzeszowie i prezydenta miasta wziêliœmy udzia³ w posiedzeniu Fundacji.Zgodnie z proœb¹ podzieliliœmy siê doœwiadczeniami zwi¹zanymi z powo³aniemUniwersytetu Opolskiego. Byliœmy traktowani niczym „eksperci”. Wy¿szaSzko³a Pedagogiczna w Rzeszowie podejmowa³a wtedy pierwsze kroki w kie-runku uzyskania statusu uniwersyteckiego.

*4 maja 1995 roku w sali senatu pod moim kierownictwem odby³o siê za³o¿y-

cielskie zebranie Stowarzyszenia na rzecz Rozwoju Uniwersytetu. Jej g³ównecele i zadania przedstawi³ prorektor prof. Grzegorz Bryll. Stowarzyszenie po-winno by³o „kszta³towaæ taki model Uniwersytetu, który uwzglêdni warunki re-gionalne oraz potrzeby naukowe, edukacyjne, gospodarcze i kulturalne”. Mowaby³a te¿ o sposobach realizowania zadañ Stowarzyszenia.

*Na zaproszenie prof. Jeana Janitza, dyrektora Uniwersyteckiego Instytutu

Kszta³cenia Nauczycieli w Pary¿u, delegacja naszej uczelni w osobach rektora,dwóch prorektorów: G. Brylla i P. Blaika, oraz dr Krystyny Modrzejewskiej,kierowniczki Zak³adu Kultury i Jêzyka Francuskiego, przebywa³a w dniach9–13 maja 1995 roku w wymienionym Instytucie. Oprócz zapoznania siêz dzia³alnoœci¹ tej znanej we Francji uczelni kszta³c¹cej nauczycieli oraz orga-nizuj¹cej dla nich warsztaty i æwiczenia prowadziliœmy po¿yteczne rozmowy natemat wspó³pracy miêdzy paryskim Instytutem i opolskim Uniwersytetem.Mia³a z niej korzystaæ ju¿ w najbli¿szej przysz³oœci przede wszystkim nasza ro-manistyka.

Delegacja opolska zapozna³a siê z oryginalnym modelem kszta³cenia nauczy-cieli, bardzo nowoczesn¹ struktur¹ Instytutu, dzia³alnoœci¹ dobrze wyposa¿o-nych zak³adów, nowoczesnymi technikami nauczania jêzyków obcych w cen-trum Hyperlab, kszta³ceniem nauczycieli dla dzieci i m³odzie¿y trudnej oraznieprzystosowanej, programem kszta³cenia nauczycieli przygotowanych donauczania pocz¹tkowego oraz nauczania przedmiotów humanistycznych i ma-tematyczno-fizycznych.

Uzgodniliœmy, ¿e podpisanie umowy o wspó³pracy nast¹pi jeszcze w rokuakademickim 1994/1995. Dodam, ¿e wszystkie koszty naszego pobytu zosta³yponiesione przez stronê francusk¹. Dziêki hojnoœci pana dyrektora i razemz nim zwiedziliœmy te¿ najwa¿niejsze wspania³e paryskie muzea.

*18 maja 1995 roku by³ dla ca³ej spo³ecznoœci uniwersyteckiej i dla mnie oso-

biœcie wa¿nym, piêknym i wzruszaj¹cym dniem. Oto ks. biskup ordynariusz

204 Jerzy Poœpiech

Œl¹ska Opolskiego prof. zw. dr hab. Alfons Nossol, Wielki Kanclerz Wydzia³uTeologicznego, otrzyma³ tytu³ doktora honoris causa Uniwersytetu Opolskiego.By³ to zarazem pierwszy doktor h.c. naszego uniwersytetu (wczeœniej ksi¹dz bis-kup obdarowany zosta³ tym tytu³em przez Uniwersytet Westfalski w Münsteri Uniwersytet im. Jana Gutenberga w Moguncji; obydwa w 1992 roku).

Aula uczelni wype³ni³a siê wieloma znakomitymi goœæmi, wœród których byliks. abp Damian Zimoñ, metropolita katowicki, ks. abp Stanis³aw Nowak,metropolita czêstochowski, biskupi gliwiccy i opolscy, przedstawiciele wy¿-szych uczelni, instytutów naukowych, w³adz wojewódzkich i miejskich, ducho-wieñstwo oraz cz³onkowie senatu i liczna reprezentacja studentów.

Jako rektorowi i gospodarzowi przypad³ mi prawdziwy zaszczyt powitaniazgromadzonych uczestników. Przypomnia³em, ¿e nasz senat i rady wydzia³ówuzna³y, ¿e „najpiêkniejszym wyrazem uznania i wdziêcznoœci dla ks. bp. Alfon-sa Nossola za jego dotychczasowe wybitne dokonania naukowe, badawcze, dy-daktyczne, spo³eczne, ekumeniczne, integracyjno-pastoralne i za zas³ugi dla re-gionu oraz za wyj¹tkowo znacz¹cy wk³ad wniesiony w powo³anie UniwersytetuOpolskiego, bêdzie uhonorowanie najwy¿szym zaszczytem, jaki mo¿e mu ofia-rowaæ uczelnia wy¿sza, tytu³em doktora honoris causa. Taki Doktorant przyno-si zaszczyt równie¿ Uniwersytetowi Opolskiemu”.

Jako promotor doktoratu wyg³osi³em laudacjê, a po akcie odczytania ³aciñ-skiego tekstu dyplomu uroczyœcie wrêczy³em go czcigodnemu Doktorowi29.Recenzentami oceniaj¹cymi dorobek twórczy ks. bpa A. Nossola byli ks. prof. Bo-les³aw Bartkowski z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego i prof. JacekHo³ówka, prorektor Uniwersytetu Warszawskiego.

Laudacjê podzieli³em na trzy czêœci zatytu³owane: 1) ks. bp A. Nossol jakouczony i jako profesor uniwersytecki; 2) ks. bp A. Nossol jako ekumenista.3) ks. bp A. Nossol jako Pontifex (Budowniczy Mostów). W tym miejscu zacy-tujê – z koniecznoœci – jedynie u³amki laudacji:

W osobie Dostojnego Doktoranta spo³ecznoœæ akademicka najm³odszego uniwersyte-tu w Polsce pragnie uczciæ wspó³twórcê tej uczelni, a tak¿e jednego z najaktywniej-szych ludzi nauki i kultury, ekumenizmu oraz propagatora pojednanej ró¿norodnoœcietniczno-narodowej, która rozwi¹zuje na co dzieñ problemy wspó³¿ycia miêdzyludz-kiego w oparciu o zasady humanizmu ewangelicznego, przekazywanego przez naukiteologiczne w duchu II Soboru Watykañskiego.

W zakoñczeniu mówi³em:

W pochwale wspomnê o jeszcze jednej zas³udze Dostojnego Doktoranta, a jest ni¹wyj¹tkowy, g³ówny wk³ad w powo³anie tutejszego Uniwersytetu. Jako przewod-

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 205

29 Tekst laudacji jest dostêpny w Roczniku Informacyjnym Wydzia³u Teologicznego Uniwersy-tetu Opolskiego 1994/1995 – 1995/1996..., s. 221–228.

nicz¹cy Spo³ecznego Komitetu ds. Powo³ania Uniwersytetu w Opolu Ksi¹dz Biskupwalnie przyczyni³ siê do pokonywania ró¿nego rodzaju przeszkód. A dzia³o siê takzw³aszcza wtedy, gdy stawiano nam warunki trudne lub niemo¿liwe do spe³nienia[...]. Nadanie tytu³u doktora honoris causa wielkiemu cz³owiekowi i Polakowi orazwybitnemu uczonemu i profesorowi przynosi m³odemu Uniwersytetowi prawdziwyzaszczyt.Czcigodny Ksiê¿e Biskupie i Drogi nasz Profesorze zechciej tê now¹ godnoœæ potrak-towaæ jako wyraz naszego uznania i g³êbokiej, szczerej wdziêcznoœci. Zechciej te¿uznaæ, ¿e w Twojej Osobie honorowany zostaje dziœ równie¿ lud opolski i wszyscymieszkañcy regionu.

Uroczystoœæ zakoñczy³a siê wyk³adem okolicznoœciowym, który Doktor ho-noris causa zatytu³owa³|: Radoœæ d¹¿enia do zbawienia jest to¿sama ze szczê-œciem cz³owieka, zatem „Cz³owiek nie mo¿e uczyniæ niczego dobrego i w³aœci-wego bez radoœci [...],wspólny rzetelny trud studiowania i nauki na wszystkichwydzia³ach opolskiego uniwersytetu mo¿na faktycznie wyraziæ postulatem «ra-doœæ tworzenia niech nie gaœnie w naszych umys³ach i sercach» [has³o R. Zem-baczyñskiego – J.P.]”.

*

18 maja 1995 roku zmar³ we Wroc³awiu prof. dr hab. Jan Trzynadlowski,wybitny uczony, teoretyk literatury, edytor, wielki humanista, wychowawcai przyjaciel kilku pokoleñ polonistów, od wielu lat wspó³pracuj¹cy z nasz¹uczelni¹; by³ doktorem honoris causa opolskiej WSP (6 maja 1993 r.). Profesorby³ promotorem mojej rozprawy doktorskiej w Uniwersytecie Wroc³awskim.

*

W omawianym tu czasie odby³em kilka podró¿y. Ju¿ 21 maja 1995 roku sko-rzysta³em z zaproszenia ks. bpa prof. A. Nossola i towarzyszy³em mu wspólniez ks. dziekanem prof. Helmutem Sobeczko w podró¿y do O³omuñca. Tam uczest-niczyliœmy w uroczystej kanonizacji œw. Jana Sarkandra (1576–1620, pochodzi³ze Skoczowa), dokonanej przez papie¿a Jana Paw³a II.

*

Nieco póŸniej wzi¹³em udzia³ w inauguracji roku akademickiego w Uniwer-sytecie w Ostrawie, z którym ³¹czy³a nas od dawna wspó³praca naukowa i dydak-tyczna.

*

W ostatnich dniach maja 1995 roku wspólnie z prorektorami przebywa³emw Uniwersytecie w Hildesheim. Zaproszeni przez rektora prof. Wolfganga

206 Jerzy Poœpiech

Menzla odbyliœmy szereg rozmów, których celem by³o ustalenie szczegó³owegoprogramu wspó³pracy. Zgodnie z zarz¹dzeniem niemieckich w³adz oœwiato-wych Uniwersytet w Hildesheim sta³ siê zamiast Uniwersytetu w Kilonii kon-tynuatorem wspó³pracy i wymiany grup studenckich z nasz¹ uczelni¹. Stosown¹ramow¹ umowê podpisaliœmy ju¿ w 1994 roku podczas pobytu ówczesnego rek-tora prof. Rudolfa Webera na pamiêtnej inauguracji roku akademickiego 4 paŸ-dziernika w Opolu.

*

Zadowolenie odczuwaliœmy, czytaj¹c obszerny artyku³ Krystyny Stru¿yny(absolwentki naszej WSP) w „G³osie Nauczycielskim” z 18 czerwca 1995roku30. Uczelnia zosta³a zaprezentowana z autentyczn¹ sympati¹. W tekœcie za-cytowano wypowiedzi niektórych pracowników, w tym moj¹. Pragnê przypom-nieæ tu jeden fragment:

Ogromnie siê cieszê, ¿e za mojej kadencji powo³ano w Opolu Uniwersytet. Naszewysi³ki zmierzaj¹ce do powstania uczelni traktowaliœmy zawsze w kategoriach na-ukowych, merytorycznych, a nie politycznych. St¹d nasze zadowolenie, ¿e parlamentbez taryfy ulgowej móg³ uchwaliæ ustawê o powo³aniu Uniwersytetu Opolskiego.Wymagania, jakie przed nami postawiono, wype³niliœmy ca³kowicie. Zdajemy sobiesprawê, ¿e skromnie je spe³niamy, ale przecie¿ s¹ to dopiero pocz¹tki. Pierwszy rok,który siê koñczy, to zacz¹tek pracy organizacyjnej, niewidocznej, ale codziennej.D¹¿ymy do poszerzenia bazy materialnej, w czym wydatnie pomaga nam wojewodai prezydent miasta. Dziêki Fundacji Polsko-Niemieckiej „Pojednanie” mo¿emyprzyst¹piæ do remontu zamku w D¹browie Niemodliñskiej, gdzie ponownie dzia³aæbêdzie oœrodek studiów zaocznych i gdzie bêd¹ siê odbywaæ spotkania i wspólne se-sje naukowe polskie i niemieckie. Z w³asnych oszczêdnoœci koñczymy budowê gma-chu dydaktycznego dla kierunku biologia i Instytutu Ochrony i Kszta³towania Œrodo-wiska.Na Dom Studenta i dla potrzeb Instytutu Wychowania Plastycznego zaadaptujemybudynek przekazany przez opolsk¹ cementowniê. Jako odchodz¹cy rektor jestemszczêœliwy, ¿e swój program wyborczy spe³ni³em i koñczê kadencjê promocj¹ dokto-ra honoris causa dla najbardziej zas³u¿onego mieszkañca Ziemi Opolskiej i Uniwer-sytetu Opolskiego ks. bpa prof. Alfonsa Nossola.

W artykule wypowiedzia³a siê równie¿ senator prof. Dorota Simonides:„Uniwersytet nadaje miastu prawdziw¹ atmosferê, rozwija siê ¿ycie naukowe,tocz¹ siê dyskusje, powstaj¹ nowe pomys³y, z wyk³adami przyje¿d¿aj¹ naukow-cy z innych oœrodków, w tym tak¿e z zagranicy. Uniwersytet Opolski ma szansestaæ siê autentycznym europejskim uniwersytetem”. Dziennikarka „G³osu Na-uczycielskiego” przypomnia³a nadto zas³ugi prof. Feliksa Pluty, wieloletniego

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 207

30 K. Stru¿yna, Opolska Alma Mater, „G³os Nauczycielski” 1995, nr 25, s. 1, 7.

dziekana Wydzia³u Filologiczno-Historycznego, który „stara³ siê systematycz-nie o rozwój naszej w³asnej kadry naukowej”.

*

Dobrze wspominam pobyt delegacji naszego uniwersytetu w Moguncji (Mainz).Zawdziêczamy go ks. bpowi prof. A. Nossolowi, który zaproszony zosta³ z oso-bami towarzysz¹cymi przez rektora tamtejszego s³ynnego uniwersytetu. Tema-tem rozmów by³a m.in. mo¿liwoœæ wspó³pracy Wydzia³ów Teologicznych orazwymiana grup studenckich. W czasie pobytu przekonaliœmy siê na w³asne oczy,¿e Moguncja to jedno z najpiêkniejszych miast Niemiec.

*

Wyj¹tkowo g³êboko prze¿y³em, nie tylko emocjonalnie, nasz¹ pielgrzymkêdo W³och i do Ojca Œw. Jana Paw³a II, która odby³a siê 10–20 czerwca 1995roku. Media regionalne przeœciga³y siê wtedy w tytu³ach „newsów”: Dwiegodziny u Papie¿a, Profesorowie na pielgrzymce, Rzym, godzina ósma. Delega-cja Uniwersytetu Opolskiego u Ojca Œw. Jana Paw³a II, Dwa papieskie dni itp.Do tej pory, oprócz krótkiego, ale rzeczowego i piêknego artyku³u prof.Zygmunta £omnego oraz kilku prasowych sprawozdañ, nie rozporz¹dzamy anijednym obszerniejszym opracowaniem na temat tego nadzwyczajnego wydarze-nia w ¿yciu grupy pielgrzymów. A zas³uguje ono na odrêbne i szczegó³oweopisanie. W spontanicznych wypowiedziach wiêkszoœæ uczestników nie waha³asiê stwierdziæ, ¿e pobyt we W³oszech, a zw³aszcza audiencjê w prywatnychapartamentach Papie¿a zalicza do najpiêkniejszych prze¿yæ w swoim ¿yciu:„W najskrytszych pragnieniach nie dopuszcza³em myœli, ¿e dane mi bêdziezetkn¹æ siê twarz¹ w twarz z Cz³owiekiem, którego od lat wielbiê i podziwiamnie tylko jako Piotra naszych czasów, ale jako najwy¿szy autorytet wspó³czes-nego œwiata” (prof. Zdzis³aw Piasecki); „To pamiêtne spotkanie z OjcemŒwiêtym sta³o siê najwa¿niejszym wydarzeniem mojego ¿ycia. Wyznajê,marzy³em skrycie o takiej szczêœliwej chwili” (prof. Stanis³aw Gawlik). Jestemprzekonany, ¿e ka¿dy z uczestników móg³by siê podpisaæ pod tymi wyznania-mi. Równie¿ ja, z ca³ego serca!

Inicjatywa zorganizowania „wycieczki-pielgrzymki” zrodzi³a siê w gronietrzech osób: ks. bpa A. Nossola, ks. dziekana H. Sobeczki i rektora. Trud orga-nizacyjny spoczywa³ na w³adzach Wydzia³u Teologicznego, faktycznie g³ówniena ksiêdzu dziekanie, i zosta³ perfekcyjnie opracowany i zrealizowany. Dobrymduchem opiekuñczym by³ Wielki Kanclerz Wydzia³u ks. bp A. Nossol, który,jak dowiedzieliœmy siê jeszcze we W³oszech, czêœciowo sam sfinansowa³koszty pobytu naszej 36-osobowej grupy. Kierownikiem by³ ks. dziekan H. So-beczko, a „honorow¹ godnoœæ przewodnicz¹cego delegacji pe³ni³ rektor

208 Jerzy Poœpiech

prof. Jerzy Poœpiech”. Ksiêdzu dziekanowi dzielnie i kompetentnie pomagaliks. dr Piotr Maniurka, dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Opolu, jednoczeœnieadiunkt naszej uczelni, przewodnik po zabytkach, sztuce i architekturze Rzymu,oraz prodziekan ks. dr Rudolf Pierska³a. W watykañskich dniach pielgrzymkiudzia³ wzi¹³ tak¿e ksi¹dz biskup.

Program 10-dniowego pobytu by³ przemyœlany, bogaty i niezwykle atrakcyj-ny. Teraz mogê wymieniæ jedynie najg³ówniejsze „epizody” i miejsca pobytu:centrum Rzymu, Bazylika œw. Piotra, Monte Cassino, Pompeje, katakumbyœw. Sebastiana, Ostia, Muzeum Watykañskie, Kaplica Sykstyñska, Stare Miasto(m.in. Panteon), Awentyn, bazyliki, Asy¿, Padwa, Wenecja, trzy wczesnoœred-niowieczne bazyliki na wyspach: Torcello, Murano i Burano (tu papirusy,zwoje, rêkopisy z VI w.). Jednak g³ównym wydarzeniem i najistotniejszymcelem pielgrzymki by³a audiencja prywatna u Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II(16 czerwca), a przedtem audiencja generalna z Papie¿em (14 czerwca). Zgodêna prywatn¹ audiencjê uzyskaliœmy dziêki staraniom ksiêdza biskupa, podobniejak specjalne potraktowanie naszej grupy podczas audiencji generalnej w Bazy-lice œw. Piotra. Pozwolono nam zaj¹æ miejsca tradycyjnie przeznaczone dlakardyna³ów. Byliœmy traktowani wyj¹tkowo jak oficjalna delegacja. Nie za-brak³o nas równie¿ w uroczystoœci Bo¿ego Cia³a (z udzia³em Jana Paw³a II)i podziwialiœmy bardzo bogaty korowód ró¿nych kongregacji.

Silne wzruszenie ogarnê³o nas w momencie przekroczenia „spi¿owej bramy”Stolicy Apostolskiej. Wind¹ szybko dotarliœmy na odpowiednie piêtro pa³acui po przejœciu d³ugiego i bogato ozdobionego korytarza dotarliœmy do prywat-nych pomieszczeñ Ojca Œwiêtego. Przed kaplic¹ powita³ nas osobisty, szczup³ysekretarz papie¿a, powszechnie znany Polak, ks. pra³at Stanis³aw Dziwisz,i zaprosi³ do uczestnictwa w mszy œwiêtej (i by³ ca³y czas z nami). W skupieniui ciszy weszliœmy do kaplicy, w której, mimo wczesnej pory, ju¿ na klêcznikumodli³ siê Ojciec Œwiêty. Mszê celebrowa³ ks. bp A. Nossol. W czasie jejtrwania odœpiewaliœmy kilka polskich pieœni religijnych, które papie¿owiszczególnie siê podoba³y. Po jej zakoñczeniu udaliœmy siê do pomieszczeñbiblioteki papieskiej. Po chwili pe³nej napiêcia w drzwiach ukaza³ siê, tradycyj-nie w bieli, uœmiechniêty Gospodarz w towarzystwie ks. bpa Nossola. Jaki by³wtedy jeszcze silny, postawny i pe³en werwy nasz Wielki Rodak! Na s³owapowitania odpowiedzieliœmy równie¿ radoœnie. Zgodnie z przyjêtym ceremo-nia³em audiencja zaczê³a siê od prezentacji poszczególnych osób. Jako pierw-szy i urzêduj¹cy rektor uniwersytetu zosta³em przedstawiony Ojcu Œwiêtemuprzez ksiêdza biskupa. Z „dusz¹ na ramieniu” w imieniu grupy i w³adz uczelniprzyklêkn¹wszy, mówi³em krótko, a by³em bardzo wzruszony i spiêty. Wyra-zi³em s³owa serdecznego podziêkowania za wyra¿enie przez Ojca Œwiêtegozgody na utworzenie w opolskim, œwieckim uniwersytecie Wydzia³u Teologicz-

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 209

nego. Na marginesie dodam, ¿e szereg w¹tpliwoœci lub wrêcz obaw, jak u³o¿¹siê wzajemne stosunki w³adz uczelni i pracowników wobec nowego Wydzia³ui odwrotnie, mia³a pocz¹tkowo nie tylko sama Stolica Apostolska, ale wczeœniejrównie¿ czêœæ polskiego Episkopatu. Rolê nie do przecenienia odegra³ w tejsprawie osobiœcie ks. bp A. Nossol.

Maj¹c œwiadomoœæ tego wszystkiego, zapewni³em Ojca Œwiêtego o naszychnajlepszych intencjach, dodaj¹c, ¿e bêdzie to dobry przyk³ad dla pozosta³ychuczelni wy¿szych w Polsce. Zapewni³em te¿ Papie¿a, ¿e nigdy nie bêdzie mu-sia³ ¿a³owaæ podjêtej przez siebie decyzji. W imieniu uczelni i grupy popro-si³em o przyjêcie daru w postaci piêknego obrazu Piety, dzie³a znanego opol-skiego artysty malarza Krzysztofa Buckiego. Ojcu Œwiêtemu wrêczy³em równie¿przyznany Mu przez senat uczelni pami¹tkowy medal z legitymacj¹ nr 1, wybi-ty z okazji powo³ania Uniwersytetu Opolskiego.

Papie¿, gratuluj¹c nowej uczelni i dziêkuj¹c za przybycie do Rzymu oraz zaupominki, ¿yczy³ szybkiego i pomyœlnego rozwoju Uniwersytetu dla dobrapolskiej nauki kultury oraz Koœcio³a w OjczyŸnie.

W asyœcie ksiêdza biskupa i mojej papie¿ powita³ nastêpnie z osobna ka¿de-go uczestnika delegacji, zamieniaj¹c kilka zdañ i zadaj¹c pytania. By³ przy tymbardzo bezpoœredni, ca³y czas uœmiechniêty, serdeczny i rozmowny. Widaæby³o, ¿e grupa opolan i fakt powo³ania uniwersytetu z Wydzia³em Teologicz-nym sprawi³y mu autentyczn¹ i nieukrywan¹ radoœæ. Radoœæ udzieli³a siê i namwszystkim, nie dziwi, ¿e u wielu osób pojawi³y siê ³zy silnego wzruszenia.Uczestniczyliœmy – bez przesady – w wydarzeniu historycznym. Gospodarzwykazywa³ du¿e zainteresowanie nasz¹ uczelni¹; widoczna by³a serdecznawiêŸ, jaka ³¹czy³a Go z naszym ukochanym ksiêdzem biskupem. Wiêcejo Uniwersytecie i Wydziale Teologicznym mówi³ w tym dniu ksi¹dz biskup naprywatnym przyjêciu u Ojca Œwiêtego w czasie obiadu.

Rozmowy indywidualne i wspólne trwa³y przesz³o dwie godziny! Na twarzyOjca Œwiêtego nie by³o widaæ ani œladu znu¿enia czy zniecierpliwienia prze-ci¹gaj¹c¹ siê ponad przewidziany czas audiencj¹. Gospodarzowi siê nie spie-szy³o! Obdarowani ró¿añcami i ksi¹¿kami szczêœliwi po¿egnaliœmy siê z na-szym czcigodnym i wielkim Polakiem. Drogim œwiadectwem wizyty pozosta³yzdjêcia zbiorowe i indywidualne z witaj¹cym siê papie¿em. Na koniec za-brzmia³o „Sto lat!” i zaproszenie do Opola. Zosta³o ono przyjête ze s³owami:„Jak Bóg pozwoli!”. Do dziœ ka¿dy z nas czci Jana Paw³a II, teraz ju¿ œwiêtego.Dziêki ks. bpowi A. Nossolowi byliœmy jeszcze goszczeni przez prefektówKongregacji ds. Wychowania i Nauki Katolickiej, Kongregacji ds. DoktrynyWiary i osobiœcie przez ks. kard. Josepha Ratzingera, prefekta Papieskiego In-stytutu Polskiego i Instytutu Kultury Polskiej. Nawi¹zane kontakty zaowoco-wa³y póŸniej rewizytami (m.in. J. Ratzingera i ks. abpa Saraivy). Za cudowny,

210 Jerzy Poœpiech

niezapomniany i niepowtarzalny pobyt we W³oszech do dziœ ka¿dy z nasz ca³ego serca dziêkuje Czcigodnemu Ksiêdzu Arcybiskupowi prof. AlfonsowiNossolowi oraz kochanym ksiê¿om: ks. dziekanowi prof. Helmutowi Sobeczce,ks. dyrektorowi dr. hab. Piotrowi Maniurce i ks. drowi hab. – dziœ biskupowi –Rudolfowi Pierskale.

Nasza w³oska pielgrzymka sta³a siê przedmiotem specjalnej konferencji pra-sowej odbytej 23 czerwca 1995 roku.

*

Nad wieloma istotnymi kwestiami debatowaliœmy podczas dwóch ostatnichw mojej kadencji posiedzeñ senatu. I tak – 29 czerwca zatwierdzony zosta³projekt statutu Uniwersytetu Opolskiego; ustalono, ¿e od nowego roku akade-mickiego (1995/1996) stypendia socjalne bêd¹ przydzielane studentom przezStudenckie Komisje Socjalne, uchwalono kryteria przyznawania miejsc w aka-demikach (zaspokajaj¹ jedynie w 36% potrzeby), dlatego uradowa³a wszystkichwiadomoœæ, ¿e po latach daremnych starañ w Ministerstwie Edukacji Narodo-wej uzyskaliœmy fundusze, które umo¿liwi³y rozpoczêcie w sierpniu (a w³aœci-wie wznowienie) budowy nowego Domu Studenta „Niechcic”, zaprojektowane-go na 13 kondygnacji dla 370 mieszkañców. Wed³ug projektu bêdzie to „jedenz najnowoczeœniejszych akademików w kraju”, a jego oddanie do zasiedleniazaplanowano ju¿ w paŸdzierniku 1997 roku. Niestety, zbyt sk¹pe i nieregularnedotacje bardzo przed³u¿a³y termin ukoñczenia budowy. Informator „NaszeSprawy” w nr 1 z 1996 roku komunikowa³, ¿e „ani mrozy, ani opady œniegu nieprzeszkodzi³y Opolskiemu Przedsiêbiorstwu Budownictwa Przemys³owego nr 1w utrzymaniu tempa prac w budowie akademika przy ul. Katowickiej”. Jeszczepod koniec 2000 roku kierownictwu uczelni nie uda³o siê zapobiec kolejnymprzerwom w budowie. A tak wiele satysfakcji towarzyszy³o mi i dyrektorowidrowi Tadeuszowi Kampczykowi, gdy uradowani z powodu przyznania 3 mi-lionów z³otych w 1995 roku wracaliœmy z ministerstwa. Tak, tak! By³y to latapowszechnej niemocy finansowej w Polsce.

Du¿o wiêcej zadowolenia mieliœmy w innych sprawach inwestycyjnych: roz-poczêliœmy rozszerzony remont DS „Mrowisko”, staæ nas by³o na dodatkowewyposa¿enie pozosta³ych akademików oraz na ukoñczenie budowy budynkulaboratoryjnego dla Wydzia³u Matematyki, Fizyki i Chemii przy ul. J. Matejki.

Powracam do XVII posiedzenia senatu z 29 czerwca 1995 roku. Zatwierdzili-œmy wniosek Rady Wydzia³u Filologiczno-Historycznego w sprawie podzia³una dwa samodzielne wydzia³y: 1) Wydzia³ Filologiczny i 2) Wydzia³ Histo-ryczno-Pedagogiczny. Kwesti¹, która wywo³a³a o¿ywion¹ dyskusjê, by³ sposóbwyboru rektora: senatowi czy kolegium elektorów powinno siê powierzaæ to za-danie? Asumpt do wymiany zdañ da³y niew¹tpliwie ostatnie, kwietniowe wybo-

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 211

ry, przez wielu oceniane jako „doœæ niesmaczne”, destabilizuj¹ce spo³ecznoœæuczelnian¹, a przez innych jako rezultat „braku demokracji lokalnej”. Zgodnieaprobowano pogl¹d, ¿e „wybór musi gwarantowaæ w³aœciwego kandydata”. Alejak sprawiæ, aby spo³ecznoœæ czu³a siê odpowiedzialna za swój wybór? W rezul-tacie w g³osowaniu wiêkszoœæ wskaza³a senat jako „cia³o wyborcze”.

*W du¿ym stopniu za swój sukces uwa¿am pozyskanie sporej dotacji finanso-

wej na generalny remont zabytkowego pa³acu (zamku) w D¹browie Niemodliñ-skiej. Sponsorem by³a Fundacja Polsko-Niemiecka „Pojednanie”. Prace rozpo-czêto wiosn¹ 1995 roku. W wyniku przetargu remont powierzono firmieRestauro z Torunia. Okaza³a siê ona – wed³ug mojego rozeznania – niezbyt ucz-ciwa. Po wielu k³opotach i staraniach zasadniczy remont zosta³ zakoñczony do-piero w 2002 roku. Przysz³oœæ pa³acu, z którego nikt nie korzysta, nie jest wia-doma.

*U ks. Helmuta Sobeczki z moim udzia³em 14 sierpnia 1995 roku odby³o siê

spotkanie z premierem Pó³nocnej Westfalii i Nadrenii Kurtem Beckiem. Nie-miecki goœæ w imieniu swojego landu po raz kolejny obdarowa³ Bibliotekê Ger-manistyki bogatym zbiorem ksi¹¿ek.

*21 wrzeœnia 1995 roku prowadzi³em ostatnie w mojej kadencji (XVIII)

posiedzenie senatu. Centralnym punktem obrad by³o moje sprawozdanie z dzia³al-noœci Uniwersytetu w pierwszym roku jego istnienia (1994/1995). Witaj¹csenatorów, z radoœci¹ poinformowa³em o mianowaniu przez ministra edukacjinarodowej ks. bpa Alfonsa Nossol na stanowisko profesora zwyczajnego. Przytej okazji przypomnia³em, ¿e wyrazem wdziêcznoœci i szacunku za pomoci owocne dzia³ania w sprawie powo³ania Uniwersytetu Opolskiego dla g³ówne-go wspó³twórcy spo³ecznoœæ nasza ofiarowa³a ksiêdzu biskupowi tytu³ doktorahonoris causa, pierwszy w historii uniwersyteckiej Alma Mater Opoliensis.Poprzedzaj¹c w³aœciwe, roczne sprawozdanie, powiadomi³em obecnych o szyb-kim i sprawnym uruchomieniu wielkiego remontu budynków, które zosta³yprzyznane Wydzia³owi Teologicznemu przez wojewódzkie i miejskie w³adze.Remont finansowa³a opolska i gliwicka Kuria Biskupia. Informuj¹c senatorówo inwestycji, tj. budowie „Niechcica”, i remontach m.in. pa³acu w D¹browieNiemodliñskiej, pragn¹³em zaakcentowaæ fakt, ¿e w czasie kompletnego,ogólnokrajowego zastoju inwestycyjnego jest to niema³e osi¹gniêcie.

A teraz kilka najwa¿niejszych danych statystycznych o ówczesnym stanieuczelni: ogó³em studiowa³o 9000 studentów na 30 kierunkach i specjalnoœciach

212 Jerzy Poœpiech

(na studiach dziennych, zaocznych, podyplomowych na poziomie magisterskimi zawodowym). Zatrudnialiœmy 1114 pracowników, w tym 641 nauczycieliakademickich, z których 116 legitymowa³o siê tytu³em profesora i doktorahabilitowanego. Uniwersytet posiada³ prawa nadawania stopnia doktora i dokto-ra habilitowanego z jêzykoznawstwa, literaturoznawstwa i historii, a doktora –z pedagogiki, chemii i ekonomii. Wydzia³ Teologiczny kszta³ci³ blisko 700osób, z tego na studiach stacjonarnych – 300. Kadra to 13 samodzielnychpracowników, 35 adiunktów, 8 asystentów i 6 wyk³adowców. W sumie praco-wa³o 600 nauczycieli akademickich. Powiêkszyliœmy liczbê kierunków, specjal-noœci i zak³adów, przez co wzbogaciliœmy profil charakterystyczny dla uczelnitypu uniwersyteckiego.

W silnym Instytucie Historii trwa³y prace zmierzaj¹ce do uruchomienia sta-cjonarnego Studium Doktoranckiego z historii. Utworzyliœmy kierunek zarz¹dza-nia i marketingu (wysoko ocenianego w rankingu). Powsta³ nowy Instytut Edu-kacji Wizualnej, a tak¿e Zak³ad Kultury i Jêzyka Francuskiego w Instytucie Fi-lologii Polskiej. Program specjalizacji opracowano przy udziale profesorówz Uniwersytetu François Rabelaisa w Tours, który wspólnie z ambasad¹ Francjizaoferowa³ ponadto wsparcie finansowe i wyposa¿enie w pomoce dydaktyczne.Wyjaœniê, ustalenia te by³y zapisane we wczeœniejszej umowie o wspó³pracy.Odnotowaliœmy pewien wzrost rangi naukowej naszego uniwersytetu oraz po-czucie presti¿u u m³odzie¿y studenckiej. Nawi¹zaliœmy kilka nowych kontak-tów z zagranicznymi uczelniami, co stworzy³o dalsze mo¿liwoœci wzajemnejwspó³pracy naukowej31.

O aktywnoœci i zaanga¿owaniu kadry nauczaj¹cej œwiadczy³y tak¿e wa¿nei udane konferencje, m.in. w Instytucie Chemii („Eko’Opole’95”), w InstytucieHistorii przy wspó³udziale Kuratorium Oœwiaty („Oœwiata i nauka w 50-leciuna Œl¹sku Opolskim 1945–1995”, 12–13 X 1995) oraz konferencja metodyczna„Ochrona œrodowiska na uniwersyteckich studiach przyrodniczych” (org. Insty-tut Ochrony i Kszta³towania Œrodowiska). Sporo zadowolenia dostarcza³a namo¿ywiona dzia³alnoœæ studenckich kó³ naukowych (ponad 20!).

Ostatnie posiedzenie senatu zakoñczy³a dyskusja, w której nie zabrak³og³osów podziêkowañ za moj¹ piêcioletni¹ kadencjê. Dyrektor dr Tadeusz Kamp-czyk zwróci³ uwagê m.in. na moje zaanga¿owanie i wspó³dzia³anie z „wszelki-mi poczynaniami administracyjnymi i organizacyjnymi uczelni, dziêki czemuUniwersytet pozyska³ kilka nowych budynków i lokali”. Szczególnie cieszy³amnie zgodna opinia o rektorze jako wspó³twórcy Uniwersytetu Opolskiego.

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 213

31 Zob. A. Kuczyñska, Dzia³alnoœæ naukowo-badawcza i wspó³praca z zagranic¹ w 1995 roku.Synteza dokonañ, „Nasze Sprawy” 1996, nr 2(15), s. 13–14.

Mi³ym zaskoczeniem by³o te¿ skierowane do mnie pismo ministra edukacjinarodowej z 2 paŸdziernika 1995 roku, w którym pisa³ m.in.: „W zwi¹zku z za-koñczeniem pe³nienia funkcji rektora proszê przyj¹æ serdeczne podziêkowanieza wk³ad pracy i zaanga¿owanie w stworzenie Uniwersytetu Opolskiego orazkierowanie t¹ uczelni¹. Jestem przekonany, ¿e doœwiadczeniem swym bêdziePan Profesor nadal s³u¿y³ Uniwersytetowi, przyczyniaj¹c siê do jego dalszegorozwoju. W uznaniu osi¹gniêæ Pana Profesora przyznajê nagrodê [...]”.

I tak po piêciu latach dobieg³y koñca moje kadencje rektorskie (1990–1995).

*W czasie inauguracji drugiego roku akademickiego 1995/1996 w dniu 3 paŸ-

dziernika 1995 roku przekaza³em nowo wybranemu rektorowi FranciszkowiMarkowi „symbole w³adzy”: ³añcuch, ber³o i pierœcieñ, oraz zgodnie z obo-wi¹zuj¹c¹ tradycj¹ i programem wyg³osi³em sprawozdanie za ostatni rokdzia³alnoœci32. W trakcie przemówieñ nie zapomniano wspomnieæ równie¿o mnie jako rektorze, „za którego kadencji i w wyniku jego mozolnych starañzrealizowa³y siê idee twórców Uniwersytetu Opolskiego”. Przemawiaj¹c, Wiel-ki Kanclerz Wydzia³u Teologicznego ks. bp prof. zw. dr hab. Alfons Nossol„przywo³a³ myœli z niedalekiej przesz³oœci, aby z³o¿yæ podziêkowania prof.Jerzemu Poœpiechowi za wspólne dokonania z okresu starañ o powo³anieUniwersytetu”, „za wspólnie przebyt¹ drogê do uniwersytetu”.

Wzmianka o mnie znalaz³a siê równie¿ w przemówieniu powitalnym ks.dziekana prof. dra hab. Helmuta Sobeczki w auli Wydzia³u Teologicznego7 paŸdziernika 1995 roku w czasie inauguracji roku akademickiego. „W tymmiejscu – mówi³ ks. dziekan – pragnê serdecznie powitaæ pierwszego rektoraUniwersytetu Opolskiego Pana Profesora Jerzego Poœpiecha, który w sposóbumiejêtny i bardzo nam ¿yczliwy wprowadza³ nas w struktury uniwersyteckie.W imieniu w³asnym i ca³ej spo³ecznoœci akademickiej, a tak¿e rektorów obu na-szych Seminariów (opolskiego i gliwickiego), pragnê gor¹co i serdecznie po-dziêkowaæ Panu Rektorowi Jerzemu Poœpiechowi za jego wyj¹tkow¹ przychyl-noœæ i pomoc oraz za mobilizowanie nas do pracy i dalszego rozwoju”33.

*Po z³o¿eniu insygniów rektorskich nie przesta³em pracowaæ w uczelni,

interesowaæ siê jej rozwojem i uczestniczyæ w dzia³alnoœci przede wszystkimInstytutu Filologii Polskiej. Moje wspomnienia (w wyborze) pragnê zakoñczyæjeszcze tylko przypomnieniem jednego faktu z 1995 roku. Zaledwie spostrzegliœ-

214 Jerzy Poœpiech

32 Zob. „Nasze Sprawy” 1995, nr 4(13), s. 1.33 Zob. Rocznik Informacyjny Wydzia³u Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego 1994/1995 –

1995/1996..., s. 251.

my siê, ¿e 12 listopada min¹³ pe³ny rok od œmierci profesora Mariana Kaczmar-ka (1934–1994). Przyznajê siê, ¿e zaskoczy³a nas wiadomoœæ, ¿e organizowanes¹ przez Zak³ad Literatury Staropolskiej i Oœwieceniowej (którym przez wielelat kierowa³ œp. M. Kaczmarek) uroczystoœci dla uczczenia pierwszej rocznicyœmierci zmar³ego kolegi. I tak, 9 listopada otwarto wystawê poœwiêcon¹ jego¿yciu i dzia³alnoœci, w sali posiedzeñ senatu urz¹dziliœmy zaœ okolicznoœciowespotkanie. Wyg³osi³em na nim d³u¿sze przemówienie, utrwalone potem w „Na-szych Sprawach”34. Sformu³owa³em wtedy kilka propozycji do w³adz uczelni,senatu i ojców miasta:

– nadajmy jednej z sal Uniwersytetu imiê œp. Profesora i zawieœmy w niejJego portret;

– wyst¹pmy do w³adz miasta z wnioskiem o nazwanie którejœ z ulic naPó³wsi – imieniem Zmar³ego, tam bowiem mieszka³ i tam teraz spoczywa.

Propozycje, tak skromne, nie zosta³y niestety spe³nione.Moje wyst¹pienie po¿egnalne zakoñczy³em nastêpuj¹cymi s³owami: „Wspo-

minaj¹c dziœ naszego Przyjaciela, œlemy za Jego cieniem na niezmierzone drogiwiecznoœci zamiast s³ów wielkich – s³owa dobrej nadziei. Kiedyœ wszyscy spot-kamy siê tam, w b³êkicie! Po tamtej stronie ¿ycia”.

*Krótki, zbyt krótki rozdzia³ Droga do uniwersytetu, znajduj¹cy siê w publika-

cji Alma Mater Opoliensis Stanis³awa Niciei, koñczy siê uwag¹, ¿e „nie poka-zuje on w pe³ni drogi prowadz¹cej do utworzenia uniwersytetu w Opolu [...].Byæ mo¿e za ma³o mówi o indywidualnych zas³ugach poszczególnych kreato-rów naszego Uniwersytetu. Myœlê, ¿e przysz³y historyk odda wszystkim na-le¿n¹ sprawiedliwoœæ”35.

Ufam, ¿e doczekamy siê takiego opracowania. Redakcja „Kwartalnika Opol-skiego”, publikuj¹c wspó³twórców Uniwersytetu, pragnie przysz³emu monogra-fiœcie (lub autorom pracy zespo³owej?) nieco u³atwiæ zadanie. Równie¿ mójtekst traktujê jako przyczynek, oparty g³ównie na autopsji i faktach.

*A oto ma³e pendant do moich ostatnich lat pracy zawodowej w Uniwersyte-

cie. 4 lutego 1997 roku wspólnie z wybitnym germanist¹ z UniwersytetuWroc³awskiego prof. Norbertem Honsz¹ przeprowadzi³em wywiad z ksiêdzembiskupem diecezji opolskiej, prof. zw. dr. hab. Alfonsem Nossolem, WielkimKanclerzem naszego Wydzia³u Teologicznego. Jedno z pytañ brzmia³o:

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 215

34 „Nasze Sprawy” 1995, nr 4(13), s. 16–17.

35 S.S. Nicieja, op. cit., s. 205.

Du¿ym wydarzeniem nie tylko dla Œl¹ska Opolskiego by³o powstanie w marcu 1994roku Uniwersytetu Opolskiego z Wydzia³em Teologicznym. Ksi¹dz Biskup wi¹za³wiele nadziei z tym historycznym faktem. Status uniwersytecki nak³ada na tê uczel-niê wiele nowych obowi¹zków. Zakoñczy³ siê drugi rok istnienia Uniwersytetu Opol-skiego. Jak ocenia Ksi¹dz Biskup jako Wielki Kanclerz Wydzia³u Teologicznego,lecz i jako profesor tej uczelni jej dotychczasow¹ dzia³alnoœæ, plany i mo¿liwoœcirozwoju? Czy Ksi¹dz Biskup jest zadowolony z osi¹gniêæ Wydzia³u Teologicznego?Czy m³odzie¿ œl¹ska i rodziny mniejszoœci niemieckiej zaakceptowa³y Uniwersyteti uzna³y go tak¿e za swoj¹ uczelniê?

OdpowiedŸ brzmia³a:

Je¿eli ju¿ mowa o integracyjnych darach, to najwiêkszym takim „darem nieba” dlanaszej Ziemi jest bez w¹tpienia Uniwersytet Opolski; dwunasty pañstwowy uniwer-sytet w Polsce i pierwszy powojenny z Wydzia³em Teologicznym.W pewnym sensie, mo¿na by rzec, sprawa integracji spo³eczeñstwa Œl¹ska Opolskie-go le¿a³a dotychczas na sercu przede wszystkim Koœcio³owi. Odt¹d przypad³a te¿w udziale tej – najwy¿szego akademickiego typu uczelni. Do samego pojêcia univer-sitas nale¿y bowiem zawsze te¿ uniwersalizm i krzewienie dzie³a pojednania tak¿ew naukowym wymiarze. Ca³e spo³eczeñstwo Œl¹ska Opolskiego zaakceptowa³o prze-to z dum¹ i radoœci¹ swoj¹ Alma Mater Opoliensis. Za ów „dar nieba”, za ¿yczliwoœæi zrozumienie przez Ministerstwo Edukacji Narodowej nieodzownoœci podwy¿szeniaakademickiej scholaryzacji naszego regionu wszyscy jesteœmy wdziêczni. Uniwersy-tet nasz rozwija siê wspaniale, choæ musi siê borykaæ z ró¿nego rodzaju trudnoœciamipocz¹tkowego stadium swego istnienia. Pomiêdzy innymi wydzia³ami i naszym Wy-dzia³em Teologicznym istnieje bardzo konstruktywna wspó³praca. Wszyscy aktualnimieszkañcy tej Ziemi s¹ niezwykle dumni ze swego uniwersytetu i wierzê te¿ w jegowk³ad w nieodzowne dzie³o pojednania. Dlatego te¿ na Wydziale Teologicznym za-biegaj¹ nasze w³adze uniwersyteckie m.in. o stworzenie silnych Instytutów Poloni-styki, Bohemistyki i Germanistyki, w czym niema³¹ zas³ugê ma znowu nasza mniej-szoœæ [niemiecka – J.P.], pomagaj¹ca m.in. sprowadziæ dobrych germanistów z uni-wersytetów zachodnich na nasz¹ uczelniê. Wszystkie trzy wymienione instytuty uni-wersyteckie mog¹ siê twórczo przyczyniæ do uwydatnienia, wspomnianych na po-cz¹tku tych wywodów, trzech historycznych wymiarów tej Ziemi [Opolskiej – J.P.].Ostatni fakt – przemianowania przez Ministerstwo Edukacji Narodowej Wy¿szejSzko³y In¿ynierskiej na Politechnikê – spotêgowa³ jeszcze bardziej nasz¹ dumn¹ ra-doœæ, jako ¿e teraz nale¿ymy do dziesiêciu miast polskich posiadaj¹cych równoczeœ-nie Uniwersytet i Politechnikê! Œcis³a wspó³praca obydwu wy¿szych uczelni akade-mickich i wspólna polityka spotêgowania ich naukowo-badawczego oraz dydaktyczne-go trudu mo¿e doprowadziæ do znacznych osi¹gniêæ i polepszyæ los tej Ziemi36.

216 Jerzy Poœpiech

36 Wywiad ukaza³ siê w 1997 r. na ³amach czasopisma „Zbli¿enia. Polska–Niemcy”, wydawa-nego wtedy wspólnie przez Uniwersytet Wroc³awski i Uniwersytet Opolski.

*

W 1998 roku otrzyma³em nastêpuj¹cy list rektora:

Szanowny Panie Profesorze, Uniwersytet Opolski rozpoczyna pi¹ty rok istnienia.Sprawdzaj¹ siê najbardziej optymistyczne programy twórców naszej Uczelni. Stajesiê ona jedn¹ z najwa¿niejszych instytucji kulturalnych i intelektualnych Œl¹ska Opol-skiego i jednym z najwiêkszych zak³adów pracy w naszym regionie.Dzisiaj opolska wspólnota uniwersytecka liczy ponad 15 tysiêcy osób (14 tysiêcystudentów i 1400 pracowników naukowych, dydaktycznych i administracyjnych).Dyplomy Uniwersytetu Opolskiego otrzyma³o ju¿ 8 tysiêcy absolwentów.Z ka¿dym rokiem uczelnia nasza umacnia sw¹ pozycjê i buduje swój presti¿ w krajui za granic¹.U progu nowego roku akademickiego, przyznaj¹c Panu nagrodê pieniê¿n¹, pragnêjak najserdeczniej podziêkowaæ za wk³ad w wielkie dzie³o budowania pozycji nasze-go Uniwersytetu w nauce, gospodarce i kulturze polskiej.

Z wyrazami g³êbokiego szacunku i serdecznoœciprof. dr hab. Stanis³aw S³awomir Niciejawrzesieñ–paŸdziernik 1998 roku

*

26 paŸdziernika 1999 roku wspólnie z Domem Wspó³pracy Polsko-Niemiec-kiej w Gliwicach, z Konwersatorium im. Josepha von Eichendorffa w Opoluoraz z Katedr¹ Literatury Romantyzmu Uniwersytetu Opolskiego zorganizo-wa³em sympozjum poœwiêcone ¿yciu i twórczoœci wybitnego poety niemieckie-go romantyzmu Josepha von Eichendorffa, urodzonego w £ubowicach, niedale-ko Raciborza (1788–1857). By³o to pierwsze naukowe sympozjum w polskichœrodowiskach akademickich o tym póŸnym romantyku, znaj¹cym tak¿e jêzykpolski. Wœród referentów byli znani badacze i t³umacze dzie³ poety37.

*

Kiedy z dniem 30 wrzeœnia 2003 roku osi¹gn¹³em wiek emerytalny, otrzy-ma³em nastêpuj¹ce pisma:

Instytut Filologii Polskiej. Uniwersytet Opolski, Opole, 5 czerwca 2003 r.

W. Pan prof. dr hab. Jerzy Poœpiech

Wielce Szanowny Panie Profesorze,w zwi¹zku z Pañskim Jubileuszem naukowym i ¿yciowym proszê przyj¹æ od ca³ejuniwersyteckiej spo³ecznoœci polonistycznej serdeczne podziêkowania za wielki

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 217

37 Zob. Joseph von Eichendorff, wybitny niemiecki poeta romantyczny z ziemi raciborskiej,oprac. nauk. J. Poœpiech, Gliwice 2000.

wk³ad w rozwój opolskiego œrodowiska naukowego i naszej polonistyki. Ca³e swoje¿ycie badacza kultury i piœmiennictwa oraz organizatora ¿ycia naukowego poœwiêci³Pan Profesor Œl¹skowi. Pana prace wesz³y na trwa³e do dorobku nauki polskiej.Pe³ni¹c funkcje akademickie – kierownika Katedry, prodziekana, prorektora i rektoraoraz prezesa Opolskiego Towarzystwa Przyjació³ Nauk, przyczyni³ siê Pan do zbudo-wania w Opolu mocnych fundamentów uniwersyteckich.¯yczymy Panu Profesorowi dalszych osi¹gniêæ w pracy naukowej, du¿o zdrowiai zadowolenia w ¿yciu prywatnym.

W imieniu opolskiej spo³ecznoœci polonistycznejdyrektor prof. dr hab. Stanis³aw Gajda

*

Post scriptum: W mi³ej rozmowie z dyrektorem Instytutu Filologii Polskiejprof. zw. dr. hab. Stanis³awem Gajd¹ zrezygnowa³em z propozycji wydaniaksiêgi jubileuszowej, poœwiêconej mojej osobie. Wiedzia³em, ¿e Instytut bory-ka³ siê wtedy z niedostatkami finansowymi, a planowa³ opublikowaæ kolejneksi¹¿ki m³odszych pracowników.

*

19 kwietnia 2002 roku za „znacz¹cy wk³ad w kulturê, literaturê i folklorysty-kê polsk¹ na Œl¹sku” otrzyma³em Nagrodê [honorow¹] im. Wojciecha Korfan-tego.

*

Rektor Uniwersytetu OpolskiegoPan prof. dr hab. Jerzy PoœpiechInstytut Filologii Polskiej

W zwi¹zku z osi¹gniêciem pe³nego wieku emerytalnego rozwi¹zujê z Panem Profe-sorem stosunek pracy z dniem 30 wrzeœnia 2003 roku (art. 92 i 95 ustawyz 12.09.1990 roku o szkolnictwie wy¿szym).

Wielce Szanowny Panie Profesorze,proszê przyj¹æ w imieniu w³adz, senatu oraz ca³ej spo³ecznoœci akademickiej Uni-wersytetu Opolskiego najserdeczniejsze wyrazy podziêkowania i g³êbokiego uznaniaza d³ugoletni¹ pracê naukowo-dydaktyczn¹ w naszej Uczelni, za niepodwa¿alnywk³ad w budowanie autorytetu opolskiej polonistyki, a przede wszystkim za wielolet-nie zaanga¿owanie w prace nad tworzeniem siê Uniwersytetu Opolskiego, który zo-sta³ powo³any w czasie pe³nienia przez Pana Profesora funkcji rektora.Opolska wspólnota uniwersytecka wyra¿¹ gor¹c¹ wdziêcznoœæ za inspiruj¹cy udzia³w wielu wa¿nych przedsiêwziêciach dla przysz³oœci naszego œrodowiska akademic-kiego, wykszta³cenie wielu pokoleñ polonistów oraz opiekê promotorsk¹ nad m³od¹kadr¹ naukow¹.¯yczymy Panu Profesorowi wielu lat owocnej pracy na niwie naukowej, g³êbokiej

218 Jerzy Poœpiech

satysfakcji z dotychczasowych dokonañ, pomyœlnej realizacji wszystkich zamierzeñbadawczych i publikacyjnych oraz wszystkiego najlepszego w ¿yciu osobistym. Admultos annos!

Z wyrazami g³êbokiego szacunku i powa¿aniadr hab. Józef Musielok, prof. UO

Opole, dnia 26 VI 2003 r.

*

Rektor Uniwersytetu OpolskiegoProf. dr hab. Jerzy PoœpiechInstytut Filologii Polskiej

Wielce Szanowny Panie Profesorze,proszê przyj¹æ serdeczne podziêkowania za aktywn¹ pracê naukowo-badawcz¹i publikacyjn¹, animowanie dzia³alnoœci Opolskiego Towarzystwa Przyjació³ Naukoraz pe³ne zaanga¿owania wype³nianie obowi¹zków dydaktycznych.Wyrazem mego uznania niech bêdzie Nagroda Rektora Uniwersytetu Opolskiego zarok akademicki 2002/2003.Proszê przyj¹æ ¿yczenia dalszych sukcesów oraz wszelkiej pomyœlnoœci z ¿yciuosobistym.

Z wyrazami szacunkuprof. dr hab. Józef Musielok

Opole, paŸdziernik 2003 r.

*

Rektor i Senat Uniwersytetu Opolskiegow uznaniu zas³ug i w podziêkowaniu za wielkie zaanga¿owanie w dzie³o powo³aniaUniwersytetu Opolskiego maj¹ zaszczyt przyznaæPanu Prof. dr. hab. Jerzemu PoœpiechowiMedal Jubileuszowy upamiêtniaj¹cy X rocznicê powo³ania Uniwersytetu Opolskiego

Prof. dr hab. Józef MusielokRektor

Opole, dnia 10 marca 2004 roku

*

3 paŸdziernika 2003 roku w czasie inauguracji roku akademickiego 2003/2004wyg³osi³em wyk³ad pt. Przys³owioznawstwo polskie epoki romantyzmu.

*

Od 1983 roku pe³niê funkcjê redaktora naczelnego „Kwartalnika Opolskie-go”, organu Opolskiego Towarzystwa Przyjació³ Nauk. Przedtem przez wielelat by³em jego sekretarzem. Ten naukowy periodyk, pocz¹tkowo wydawany

Wspóln¹ drog¹ do Uniwersytetu Opolskiego... 219

przez Wy¿sz¹ Szko³ê Pedagogiczn¹ i Towarzystwo Historyczne w Opolu, uka-zuje siê nieprzerwanie od 1 marca 1955 roku. Pierwszym redaktorem naczel-nym (i za³o¿ycielem) by³ prof. zw. dr hab. Stanis³aw Kolbuszewski, póŸniejszyrektor naszej uczelni.

*

Zebrane wspominania i zapiski kronikarskie to œlady minionych i wybranychlat mojej pracy i dzia³alnoœci nauczyciela akademickiego. Wydoby³em je czê-œciowo z pamiêci, coraz bardziej pokrywaj¹cej siê prochem dawnych lat. Pó³wieku pracy wspominam z sentymentem i porównujê go z Gimnazjum w Mi-ko³owie, szko³¹ moich lat dziecinnych.

Ukochana moja uczelnio opolska – prze¿y³em z tob¹ tyle lat...Jak¿e na koniec nie zacytowaæ choæ kilka wersów Godziny myœli Juliusza

S³owackiego:

Po d³ugich latach, gdy wiek si³ ukróci,Gdy bêdziesz myœl¹ w z³otej przesz³oœci siê stawi³,Wspomnij na przyjaciela...

*

Teraz jednak dajmy ju¿ pokój wspomnieniom.

220 Jerzy Poœpiech

„Kwartalnik Opolski” 2014, 2/3

NOTY O AUTORACH

El¿bieta D¹browska – prof. dr hab. w dziedzinie nauk humanistycznych. Au-torka prac na temat dramatu i teatru, badaczka poezji i prozy wspó³czesnej,zw³aszcza jej zwi¹zków z dalsz¹ i bli¿sz¹ tradycj¹ oraz kultur¹ (intertekstual-noœæ). Ostatnio wydana monografia to Pejza¿ stylowy nowej literatury polskiej.Artystyczne jêzyki, formy, gatunki (Opole 2012).Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Filologiczny, Instytut Polonistyki i Kulturoznaw-stwa, pl. Kopernika 11, 45-040 Opole, [email protected]

Stanis³aw Gajda – prof. dr hab. w dziedzinie nauk humanistycznych. Zaintere-sowania naukowe skupiaj¹ siê wokó³: jêzykoznawstwa polskiego i s³owiañskie-go, leksykologii, socjolingwistyki, stylistyki, teorii tekstu. Redaktor i wspó³au-tor dwu serii wydawniczych: „Najnowsze Dzieje Jêzyków S³owiañskich”(t. 1–14, 1996–2004) oraz „Komparacja Systemów i Funkcjonowania Wspó³-czesnych Jêzyków S³owiañskich (t. 1–4, 2003–2009).Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Filologiczny, Instytut Polonistyki i Kulturoznaw-stwa, pl. Kopernika 11, 45-040 Opole, [email protected]

Martyna Kasprzak – absolwentka kulturoznawstwa na Uniwersytecie Opol-skim, doktorantka na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Jagielloñskiego. Zaj-muje siê dzia³alnoœci¹ Eugenia Barby i Odin Teatret oraz Theatrum Mundi En-semble.Uniwersytet Jagielloñski, Wydzia³ Polonistyki, Katedra Teatru i Dramatu,ul. Go³êbia 24, 31-007 Kraków, [email protected]

Magdalena Kirszniak – absolwentka Uniwersytetu Opolskiego, doktorantkaWydzia³u Filologicznego. Przygotowuje rozprawê doktorsk¹ na temat MarkaJod³owskiego (studium monograficzne).Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Filologiczny, Instytut Polonistyki i Kulturoznaw-stwa, pl. Kopernika 11, 45-040 Opole, [email protected]

Derek Kotara – absolwent Uniwersytetu Opolskiego, doktorant Wydzia³uHistoryczno-Pedagogicznego.Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Historyczno-Pedagogiczny, Instytut Nauk Peda-gogicznych, ul. Oleska 48, 45-052 Opole, [email protected]

Libor Martinek – dr hab., bohemista, historyk literatury, krytyk literacki i mu-zyczny, wyk³adowca historii literatury czeskiej na Uniwersytecie Œl¹skimw Opawie.Slezská univerzita v Opavì, Filozoficko-pøírodovìdecká fakulta v Opavì,Masarykova tøída 343/37, 746 01 Opava, [email protected]

Rafa³ Podruczny – absolwent Uniwersytetu Opolskiego, doktorant Wydzia³uHistoryczno-Pedagogicznego.Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Historyczno-Pedagogiczny, Instytut Nauk Przy-rodniczych, ul. Oleska 48, 45-052 Opole, [email protected]

Jerzy Poœpiech – prof. dr hab., literaturoznawca, kulturoznawca, badaczfolkloru (g³ównie œl¹skiego). Redaktor naczelny „Kwartalnika Opolskiego” (od1983 roku). Napisa³ m.in.: Joseph von Eichendorff – wybitny niemiecki poetaromantyczny z ziemi raciborskiej; W ojczyŸnie serce me zosta³o... W dwusetn¹rocznicê urodzin Adama Mickiewicza; Zwyczaje i obrzêdy doroczne na Œl¹sku.Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Filologiczny, Instytut Polonistyki i Kulturoznaw-stwa, pl. Kopernika 11, 45-040 Opole, PolskaKontakt przez: [email protected]

Agnieszka Tomczyszyn-Harasymowicz – doktorantka Wydzia³u Filologiczne-go (literaturoznawstwo).Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Filologiczny, Instytut Polonistyki i Kulturoznaw-stwa, pl. Kopernika 11, 45-040 Opole, [email protected]

222 Noty o autorach

Agnieszka Wójtowicz – dr nauk filologicznych, adiunkt w Instytucie Polonis-tyki i Kulturoznawstwa Uniwersytetu Opolskiego. Zainteresowania: historiai teoria teatru.Uniwersytet Opolski, Wydzia³ Filologiczny, Instytut Polonistyki i Kulturoznaw-stwa, pl. Kopernika 11, 45-040 Opole, [email protected]

Noty o autorach 223