PRASOZNAWCZE - Małopolska Biblioteka Cyfrowa

231
KWARTALNIK OŚRODKA BADAŃ P R A S O Z N A W C Z Y C H UNIWERSYTET JAGIELLOŃSKI PRASOZNAWCZE (ROCZNIK XL JAKO KONTYNUACJA PRASY WSPÓŁCZESNEJ I DA WNEJ Z LAT 1958-1959) NR 3-4 (151-152) NR INDEKSU 38364 KRAKÓW 1997 PL ISSN 0555-0025

Transcript of PRASOZNAWCZE - Małopolska Biblioteka Cyfrowa

K W A R T A L N I K O Ś R O D K A B A D A Ń P R A S O Z N A W C Z Y C H U N I W E R S Y T E T JAGIELLOŃSKI

PRASOZNAWCZE (ROCZNIK X L J A K O K O N T Y N U A C J A PRASY WSPÓŁCZESNEJ I DA WNEJ Z L A T 1958-1959)

NR 3-4 (151-152)

NR INDEKSU 38364

KRAKÓW 1997

PL ISSN 0555-0025

ZESPÓŁ REDAKCYJNY

Zbigniew Bajka, Izabela Dobosz, Sylwester Dziki , Ryszard Filas, Ignacy S. Fiut, Józef Kozak (sekretarz redakcji), Walery Pisarek (redaktor naczelny), Henryk Siwek, Andrzej Zagrodnik

WSPÓŁPRACOWNICY ZAGRANICZNI

Prof. Minai C o m a n — Universitatea Bucuresti; prof. Ian C o n n e 11 — Wolverhampton University; dr Shelton A . G u n a r a t n e — Mass Communications Department, Moorhead State University (Minnesota); prof. James D. H a l l o r a n — University of Leicester, Centre of Mass Communication Research; prof, dr Vladimir H o 1 i n a — Univerzita Komenského, Bratysława; doc. Lija P. J e w s i e j e w a , Moskowskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet im. Łomonosowa, Fakultiet Zurnalistiki; doc. Władimir W. K i e 1 n i k — Uralskij Gosudarstwiennyj Uniwiersitiet im. M . Gorkogo, Fakultiet Zurnalistiki, Jekatierinburg; prof. Will iam H . M e l o d y — Centre for International Research on Communication and Information (CIRCIT), Melbourne; prof. Karl Erik R o s e n g r e n — Lunds Universitet, Sociologiska Institutionen; prof. Herbert I. S c h i l l e r — University of California, La Jolla; prof. Winfried S c h u l z — Universität Erlang en-Nürnberg; prof. Slavko S p 1 i c h a 1 — Univerza v Ljubljani; dr Benno S i g n i t z e r — Universität Salzburg, Institut für Kommunikationswissenschaft; prof. Tapio V a r i s — University of Tampere ; doc. Alexandra V i a 11 e a u

— Université de Paris II

PROJEKT OKŁADKI: Zygmunt Strychalski

Numer wydany z pomocą finansową Komitetu Badań Naukowych

© Zeszyty Prasoznawcze 1997

Adres redakcji: 31-007 K r a k ó w , ul. W i ś l n a 2, tel. 422-60-68. Wydawca: Uniwersytet J a g i e l l o ń s k i , 31-007 K r a k ó w , ul. G o ł ę b i a 24. N a k ł a d 300 egz., ark. druk. 14.50. Numer zos ta ł z a m k n i ę t y i oddany do s k ł a d u w p a ź d z i e r n i k u 1997. Podpisano do druku i druk u k o ń c z o n o w listopadzie 1997. Sk ład , druk i oprawa: zespół poligraficzny O ś r o d k a B a d a ń Prasoznawczych UJ:

Anna Harnik, Janusz Hamik, Andrzej Zagrodnik. N r indeksu: 38364 P L ISSN 0555-0025

SPIS RZECZY

Od redaktora 5

R O Z P R A W Y I ARTYKUŁY

Henryk S i w e k : Badania czytelnictwa prasy — deklaracje a rzeczywistość. Szkic metodologiczny 7 Ryszard F i l a s : Kto w Polsce czyta prasę, jaką i czego w niej szuka. Z doświadczeń lat

dziewięćdziesiątych 26 Jacek H . K o ł o d z i e j : Zagraniczni aktorzy wydarzeń w prasie polskiej i brytyjskiej: analiza

porównawcza 47 Monika N a w a r a : Przestępczość i proces karny w programach informacyjnych polskiej telewizji

publicznej w świetle badań empirycznych 69 Tomasz M i e l c z a r e k : Pierwsze lata działalności Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji

(1993-1997) 80 Elżbieta C z a r n y - D r o ż d ż e j k o : Regulacja prawna dotycząca bibliotecznych egzemplarzy

obowiązkowych 92 Jan K a n i a : Prenumerata prasy — rozwój czy regres? 100

P R A S A N A ŚWIECIE

Beata O c i e p k a : Nieudana deregulacja prasy. O prasie byłej N R D 107 Martin S c h w e r: Droga do społeczeństwa zinformatyzowanego 120

Z HISTORII P R A S Y

Janina Katarzyna R o g o z i k: Nasz Przegląd, czyli między „hajntyzmem" a „mechesyzmem" (dokończenie z nru 1 -2) 124

Jerzy S e n i ó w: Geneza i rozwój Gazety Polskiej (1929-1939) 140 Krzysztof W o ź n i a k o w s k i : Ostatnie lata Gazety Polskiej w Brazylii 151

40 L A T ZESZYTÓWPRASOZNAWCZYCH

Paweł D u b i e l : Notatki i wspominki redaktora 165 Autorzy Zeszytów Prasoznawczych 192 Redagowali pismo 198

MATERIAŁY

Ignacy S. F i u t : Wstępna kampania wyborcza 1997 w prasie 202 Ustawa z dnia 31 lipca 1997 r. o Polskiej Agencji Prasowej 210

R E C E N Z J E . OMÓWIENIA, N O T Y

Roman B a r t o s z c z e : Prasa, radio i telewizja w krajach Unii Europejskiej (Igor Mostowicz) s. 213; Bogusław K w a r c i a k : Co trzeba wiedzieć o reklamie (Zbigniew Bajka) s. 214; Tadeusz W a 11 a s (red.): Kształcenie dziennikarzy w Polsce. Wybrane problemy (Ignacy S. Fiut) s. 215; Sieglinde N e u m a n n: Redaktionmanagement in den U S A . Fallbeispiel Seattle Times (Zbigniew Oniszczuk) s. 216.

K R O N I K A N A U K O W A , S P R A W O Z D A N I A

Teresa Lisicka-Maciejowska 218 Media regionalne i lokalne a demokracja na szczeblu lokalnym (Zofia Sokół) 219 Medialność grafiki {Ignacy S. Fiut) 221 Wizualizacja z punktu widzenia sztuki i medioznawstwa (Igor Mostowicz) 222 Socjologowie a komunikowanie masowe i badanie opinii publicznej (Ryszard Filas) 223 Nowe tendencje w dziennikarstwie (Igor Mostowicz) 226

S U M M A R Y 227

ERRATA

W nrze 1-2/1997 ZP w artykule Zbigniewa Guzowskiego „Gadziecho — gazeta stanu wojennego w Krakowie" na s. 91 w. 1 od dołu powinno być: „horoskop galijski"; na s. 96 w 7 od dołu: Jan Żabicki.

W recenzji Pawła Dubiela z Publizistik na s. 186 szp. lewa, w. 28-29 powinno być: Bernd Blóbau; w w. 32 — 1993.

Przepraszamy. Redakcja

Od redaktora

Złota okładka tego numeru oznacza jego rocznicowość. Zamyka on bowiem czter­dziesty rocznik Zeszytów Prasoznawczych, które niemal na samym początku, tzn.

w latach 1958-1959 nazywały się Prasą Współczesną i Dawną. Bez fałszywej skro­mności konstatuję, że są dziś Zeszyty na pewno najlepszym w Polsce akademickim czasopismem poświęconym komunikowaniu masowemu. Najlepszym, bo jedynym.

Stosunkowo wcześnie, bo na przełomie lat pięćdziesiątych ukształtował się model redakcyjny Zeszytów, któremu i obecnie starają się one pozostać wierne. Niestety, bezskutecznie. Do roku 1990 były Zeszyty „prawdziwym", rzeczywiście redagowanym czasopismem, które przynosiło nie tylko rozprawy i artykuły, ale i bogaty materiał recenzyjno-sprawozdawczy, zdradzający zresztą wyraźną tendencję do rozrastania się. Zaczynając od około 30% objętości pisma, pod koniec lat osiemdziesiątych przerósł część artykułową. Tej tendencji położyła kres w r. 1990 redukcja kilkuosobowej obsady redakcji do 1 etatu. Od tego czasu wszystko się zmieniło. Część recenzyjno-sprawoz-dawcza stopniała do kilkunastu procent: nie ma wiadomości z kraju i ze świata, dział recenzji zrezygnował z ambicji odnotowywania wszystkich godnych uwagi publikacji prasoznawczych, kronika prasoznawczego życia naukowego w Polsce i za granicą ubożuchna. Dodajmy dla pociechy, że za to całkiem przyzwoicie przedstawia się w la­tach dziewięćdziesiątych część poświęcona rozprawom i artykułom.

Na szczegółowe omówienie zawartości Zeszytów przyjdzie jeszcze czas. Natomiast w tym numerze drukujemy bezpretensjonalne wspomnienia Pawła Dubiela, redaktora naczelnego ZP w ciągu przeszło połowy czasu ich ukazywania się (22 lata z 40) a członka ich redakcji w ciągu trzech czwartych tego czasu (przez 29 lat z 40). Był on zresztą nie tylko znakomitym redaktorem Zeszytów, ale także ich najpłodniejszym autorem. Jak sam dziś wyznaje, przynajmniej w niektórych rocznikach jego teksty zajmowały ponad 20% zawar­tości pisma. Parafrazując standardowe opisy nierówności na świecie, można tu dodać, że pozostałe niespełna 80% musiało wystarczyć kilkuset innym autorom; ich nazwiska można znaleźć w spisie towarzyszącym wspomnieniom redaktora.

Poza tymi materiałami wspomnieniowo-dokumentacyjnymi ostatni numer czter­dziestolecia Zeszytów kontynuuje ich tradycyjne działy i wątki. Otwiera go szkic metodologiczny Henryka Siwka z krytyką wyników badań czytelnictwa dzienni­ków i czasopism. Autor wraca tym tekstem do problematyki, którą podjął sam przed ćwierćwieczem również na łamach ZP w artykule „Wartość poznawcza wskaźników zasięgu czytelnictwa prasy" (ZP 1973, nr 2, s. 5-22). Można się spodziewać, że tak jak przed 25 laty, tak i teraz wywołają polemikę niegołosłowne tezy autora, że wyniki badań czytelnictwa dzienników i czasopism są często rozbieżne, zwykle zawyżone, a cza­sem „niedorzeczne i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem". Siwek nie poprzestaje na tej konstatacji, ale proponuje zabieg, który może urealnić wyniki badań, a tym samym zwiększyć wartość wskaźników i rankingów poczytności.

Dane co do zasięgu odbioru i struktury publiczności są dla prasoznawcy, jeżeli nie najważniejsze, to z pewnością do najważniejszych należą. Trzeba wiedzieć, kto czyta gazetę, zanim się zada pytania następne: dlaczego ją ludzie czytają i czego w niej szukają? Ten wątek dociekań i analiz — od 40 lat obecny na łamach ZP — w tym numerze podejmuje Ryszard Filas w rozprawie, która podsumowuje wyniki starszych i najno­wszych jego własnych badań w tej dziedzinie.

Poza odbiorem mediów drugim co do ważności przedmiotem zainteresowania na­szego kwartalnika była ich zawartość, zwykle — podobnie jak odbiór — opisywana w kategoriach ilościowych. Długą, bo sięgającą roku 1959 tradycję w Zeszytach ma charakterystyka informacji i publicystyki zagranicznej w polskich dziennikach. Konty­nuacji tej tradycji można się dopatrzyć w artykule Jacka Kołodzieja o zagranicznych „aktorach" w prasie polskiej i brytyjskiej. Jedną z istotnych statystycznie różnic między zagranicznymi bohaterami wypowiedzi prasowych w dziennikach polskich i brytyj­skich jest częstsze występowanie w naszej prasie przedstawicieli świata polityki, w pra­sie brytyjskiej zaś — ze świata gospodarki. Nie brak w tej pracy i innych wniosków, ujawniających prawdy o naszej prasie, czasem wstydliwe, czasem budujące.

Swoje pięciolecie kończy w tym roku ustawa o radiofonii i telewizji. Na jej podsta­wie dokonała się deregulacja mediów elektronicznych w Polsce i została powołana do życia Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Jej sukcesy i porażki omawia w tym numerze ZP Tomasz Mielczarek.

Nie w ZP, ale w wydanym przed 30 laty przez OBP XI tomie serii B Biblioteki Wiedzy o Prasie (Prawo i prasa, cz. II, Sprawozdawczość sądowa, Kraków 1968) ma punkt odniesienia artykuł Moniki Nawary „Sprawozdawczość o przestępstwach". Choć tyle się zmieniło w Polsce i jej mediach, a także w prawie prasowym, pretensje do twórców wypowiedzi telewizyjnych poświęconych przestępstwom w r. 1997 przypo­minają zarzuty wytaczane autorom wypowiedzi prasowych w latach sześćdziesiątych. Prawne aspekty funkcjonowania mediów znajdują odbicie w tym numerze ZP nie tylko w raporcie pani Nawary z analizy wypowiedzi telewizyjnych o przestępstwach, ale także w omówieniu polskiej ustawy regulującej kwestię egzemplarza obowiązkowego dla bibliotek pióra Elżbiety Czarny-Drożdżejko, w prezentacji nowej niemieckiej ustawy o informacji oraz w przedruku tekstu nowej polskiej ustawy o Polskiej Agencji Prasowej.

Już w pierwszym roczniku Zeszytów, a właściwie jeszcze Prasy Współczesnej i Dawnej znajdziemy artykuł o prenumeracie gazet i czasopism. W tym numerze zabiera głos w tej sprawie Jan Kania. Uspokaja, że nie trzeba się martwić słabością prenume­raty w Polsce, bo i w krajach, w których dominowała ta forma rozprowadzania prasy, zaczyna się ona cofać. Trudno tym faktom zaprzeczyć, ale też warto pamiętać, że zasięg czytelnictwa dzienników kurczy się znacznie bardziej tam, gdzie ich prenumerata była i jest mniej rozpowszechniona.

Tak się złożyło, że oba teksty, reprezentujące w tym numerze dział „Prasa na świecie", dotyczą Niemiec. Jednym z nich jest wspomniane omówienie ustawy o informacji, drugim sumienna i rzeczowa relacja Beaty Ociepki z prywatyzacji prasy na obszarze b. NRD. Skutki tej prywatyzacji przypominają następstwa działalności Komi­sji Likwidacyjnej RSW: postępującą monopolizację na szczeblu lokalnym.

Dział „Z historii prasy" w tym numerze ZP jest stosunkowo obszerny i różnorodny. Otwiera go dokończenie przeciekawej monografii międzywojennego syjonistycznego Na­szego Przeglądu pióra Janiny K. Rogozik oraz dwa artykuły o dwóch Gazetach Polskich: przedmiotem zainteresowania pierwszego z nich (pióra Jerzego Seniowa) jest Gazeta Polska z lat 1929-1939, uchodząca za nieoficjalny organ rządu, drugiego zaś (pióra Krzysztofa Woźniakowskiego) egzotyczna Gazeta Polska w Brazylii z lat 1892-1941.

A w „Materiałach" znajdzie zainteresowany czytelnik oprócz tekstu ustawy o Pol­skiej Agencji Prasowej raport Ignacego S. Fiuta z sondażowej analizy prasowej wstę­pnej fazy kampanii wyborczej z czerwca i lipca 1997.

Do widzenia w nowym czterdziestoleciu. wp

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151 -152)

H E N R Y K SIWEK

BADANIA CZYTELNICTWA PRASY — DEKLARACJE A RZECZYWISTOŚĆ

Szkic metodologiczny

1. Wprowadzenie

Mimo licznych badań nad czytelnictwem prasy, prowadzonych przez róż­ne instytucje, zainteresowany czytelnik nie otrzymuje klarownego obra­

zu polskiego rynku prasowego. Wyniki, sprowadzające się często do prezento­wania rankingów poczytności poszczególnych tytułów, są niejednokrotnie zbyt rozbieżne. Nadto w większości przypadków bardziej dezinformują, niż dostar­czają rzetelnej wiedzy o rzeczywistym odbiorze różnych pism. Korowód liczb, zapewnienia o reprezentatywności badań, niezawodności zastosowanej metody — przesłaniają często niezbyt krytycznemu odbiorcy to, że wyniki te są niedo­rzeczne i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. Wiąże się to zwykle ze znacz­nym zawyżaniem liczebności kręgu czytelników.

Poniekąd sytuację taką określają również czasem oczekiwania głównych odbiorców tego typu badań: przedstawicieli agencji reklamowych oraz pra­cowników marketingu. W kontaktach z klientem niekiedy ważniejsza niż pra­wda jest możliwość pokazania, iż renomowana firma przeprowadziła badania, które wykazały, że zamieszczając reklamę w danym piśmie dotrze się aż do tak licznej rzeszy czytelników. Czytelników ma być dużo.

Z tendencją tą koresponduje inna: aby spełnić wymogi klientów, żądają­cych informacji o możliwości dotarcia do różnych kręgów czytelników pis­ma, niezbędne jest stosowanie metod lub wskaźników gwarantujących dostate­czną liczebność ankietowanych, związanych z danym pismem. Nie jest to łatwe, gdy pragnie się prześledzić czytelnictwo np. ostatniego wydania pisma. Przeciętna rodzina w Polsce liczy 3,25 osób (łącznie z dziećmi). Ponieważ nie jest tak, że ludzie biegają od sąsiada do sąsiada, by pożyczać sobie wzajemnie gazety, liczba ta określa właściwie górną granicę wykorzystania jednego eg­zemplarza. W wyjątkowych przypadkach, gdy sprzedaż przekracza milion egz.

można się zatem liczyć z uzyskaniem co najwyżej 10% czytelników w próbie. Niezbyt liczna będzie również grupa pism, których sprzedaż jest wyższa niż 100 tys. (a więc ok. 1 % w próbie). Nawet zatem przy stosunkowo dużej próbie np. 10000 — można by oczekiwać, że tylko dla nielicznych tytułów uzyska się zbiorowość większą niż 100 ankietowanych, która — z dużymi zastrzeżeniami — może być dzielona dalej na segmenty.

W sukurs przychodzą tu badaczom pewne prawidłowości związane z try­bem udzielania odpowiedzi na pytania o czytelnictwo. Ankietowani są zwykle skłonni przeceniać swą aktywność czytelniczą zwłaszcza w przypadku pism o większych nakładach, o większym prestiżu, uznaniu społecznym, dłużej uka­zujących się. Czynnik ten, wzmocniony przez odpowiednią technikę pytania (np. pokazywanie listy tytułów lub kart z logo pisma), może zwielokrotnić liczbę czytelników w próbie. Wprawdzie coraz bardziej odbiega się od pra­wdziwego obrazu czytelnictwa, ale można scharakteryzować większą liczbę tytułów, np. ze względu na skład społeczno-demograficzny kręgu odbiorców.

I teraz dużo zależy od interpretacji. Wszystko w porządku, jeżeli wyniki traktuje się tylko jako deklaracje, wskaźniki postaw wobec tytułów, a nie jako dane o rzeczywistych zachowaniach czytelniczych. Wprawdzie wartość opiso­wa badań ankietowych jest wątła — walorem ich jest, mimo że posługujemy się tylko swoiście wyskalowanymi sposobami pomiaru, możliwość ustalenia związków, jakie zachodzą pomiędzy czytelnictwem a całą gamą czynników (np. zmiennymi społeczno-demograficznymi), których wpływ w inny sposób trudno ustalić. W różnych poprawnie zrealizowanych badaniach mogą być odmienne procenty określonych odpowiedzi, inny zakres przeceniania lub nie­doceniania przez ankietowanych swej aktywności czytelniczej, ale ustalenia, że np. ze wzrostem wykształcenia wzrasta poziom czytelnictwa danego pisma, są takie same.

Interpretacja taka nie jest wystarczająca dla typowego klienta badań, który chce dysponować wynikami dokładnie określającymi, ilu czytelników ma określone pismo. Nadużycie interpretacyjne bierze się z przekazywania niedo­kładnych rezultatów badań jako informacji o rzeczywistych rozmiarach czytel­nictwa, niejednokrotnie w formie sugerującej taką precyzję (procenty do dru­giego miejsca po przecinku lub określanie liczebności kręgu czytelników z do­kładnością do jednej osoby).

Czy możliwe jest jednak przejście od deklaracji o czytelnictwie do wiary­godnych oszacowań wielkości rzeczywistego kręgu korzystających z poszcze­gólnych pism?

2. Analizy metodologiczne

Złożony charakter zależności pomiędzy deklarowanym czytelnictwem a rze­czywistym korzystaniem od lat pozostaje przedmiotem analiz metodologicz­nych. Podejmowane były one również niejednokrotnie w Ośrodku Badań Pra-soznawczych. Przeprowadzano m.in. badnia porównawcze zmierzające do

określenia efektu ankieterskiego. Analizowano, jaki wpływ na wyniki ma spo­sób pytania o czytelnictwo, umiejscowienie pytania w ankiecie, kontekst innej problematyki niż czytelnictwo. Badano również efekty stosowania różnych metod zbierania informacji (np. wywiad a samozwrotna ankieta pocztowa) czy sposobów doboru próby (losowa czy udziałowa). Przeprowadzając w krótkich odstępach czasu wywiady z tymi samymi respondentami starano się określić rzetelność narzędzi badawczych1 (H. Siwek, 1973). Bardziej pogłębione anali­zy nie ograniczały się do prostego kontaktu z pismem. Szereg badań dotyczyło procesów selekcji zawartości gazety. Określano, jak wielki jest rozziew nie tylko pomiędzy deldaracjami a rzeczywistym czytelnictwem, ale również po­między deklarowanym a faktycznym stopniem wykorzystania gazety (W. Pisa­rek, 1980).

Wnioski płynące z analiz metodologicznych rzutowały na praktykę badaw­czą OBP. Obowiązującą zasadą stało się łączenie analiz czytelnictwa z analiza­mi rozprowadzenia prasy (tu czynnikiem sprzyjającym była dokładność spra­wozdawczości „Ruchu" — monopolisty w kolportażu do roku 1989). W interpre­tacjach zwracano uwagę na deklaratywność wskaźników charakteryzujących zasięg odbioru i konieczność ostrożnej interpretacji wyników. Mimo że w długoletniej historii stosowano różne metody badań czytelnictwa, starano się unikać takich, które by w jakikolwiek sposób sugerowały lub podpowiadały ankietowanemu wybór tytułu. Przyjmując, że badanie ankietowe jest tylko sposobem pomiaru przy pomocy swoiście wyskalowanego termometru, dopro­wadzono do pewnej standaryzacji narzędzi badawczych. Umożliwiło to poło­żenie nacisku przede wszystkim na analizy porównawcze, badanie względnych zmian wskaźników zasięgu czytelnictwa w czasie czy zależności pomiędzy czytelnictwem a innymi zmiennymi.

Wnioski płynące z badań prasoznawczych przeprowadzonych przed laty nie zdezaktualizowały się wcale i znajdują potwierdzenie w nowszych analizach so­cjologów. Prawidłowość polegająca na skłonności ankietowanych do przedsta­wiania siebie zgodnie z wzorcem „człowieka kulturalnego" (M. Stefanowska 1988), tak że skłonni są oni przeceniać swą aktywność czytelniczą zwłaszcza w przypadku tytułów zaliczanych do tego wzorca, potwierdzają inne badania (J. Jerschina, R. Szopa-Milde; 1996). Podobną rolę dla wyjaśnienia odgrywają tu pojęcia „poczucia kompetencji kulmralnej" (B. Cichomski, Z. Sawiński; 1994; 45) czy „prestiżu pisma", którym posługiwaliśmy się w OBP od lat.

Sformułowana w roku 1973 teza, że w „przypadku pism niskonakładowych za deklaracjami czytelniczymi kryje się prawdopodobnie rzeczywiste czytel-

1 Rozkłady odpowiedzi dla kolejnych faz badania były zbliżone, choć cześć ankietowanych odpowiadała nie identycznie. Średnie prawdopodobieństwo pobudzania przez pytanie tego samego czynnika, gdy chodziło o czytelnictwo, było wyższe (0,60-0,85) niż w przypadku pytań o zainteresowania, opinie (0,10-0,60). Innymi słowy, wartość wskaźnikowa pytań o czytelnictwo jest jednak wyższa niż pytań o opinie. Zdaniem autora opracowania analizy tego typu warto byłoby przeprowadzać również obecnie, zwłaszcza przy pytaniach o preferencje wyborcze (wprawdzie podobne rozkłady odpowiedzi uzyskamy, gdy ludzie są jednoznacznie określeni w swych preferencjach oraz gdy preferują w jakimś stopniu, ale są to inne sytuacje społeczne). Obszerniej problem społecznego i psychologicznego zorganizowania postaw, zmian i niejednoznaczności odpowiedzi omawia J. S. C o l e m a n (J. S. Coleman, 1968. s. 381-427).

nictwo, a przy tytułach średnionakładowych nieokreśloność informacji o fa­ktycznym korzystaniu zawartej w udzielonej odpowiedzi jest prawdopodobnie największa" (H. Siwek; 1973) praktycznie nie różni się od tzw. „efektu Mateu­sza" (B. Cichomski, Z. Sawiński; 1994; 15), czyli skłonności ankietowanych do częstszego wymieniania tych pism, które są popularne, a rzadszego — których na rynku jest mniej.

Zbieżności pomiędzy ustaleniami nowszych analiz z wnioskami z badań przeprowadzonych przez OBP przed laty są liczniejsze. Istnieje jednak pewna różnica w podejściu do rozstrzygnięcia problemu określenia rzeczywistych rozmiarów czytelnictwa. Autorzy tych analiz raczej dość sceptycznie zapatrują się na możliwość znalezienia wspólnego pomostu pomiędzy różnie realizowa­nymi badaniami, a w konsekwencji — do możliwości poznania, ilu ludzi na­prawdę czyta. Twierdzi się, że „...zjawiska zniekształcenia rzeczywistego czy­telnictwa są jednak niewymierne i choć możemy doszukiwać się w danych śladów ich istnienia, nie możemy obliczyć, w jakim stopniu zniekształcają oszacowanie zasięgu czasopism". Albo: „Różne instytuty i firmy stosują róż­ne metody i otrzymują różne wyniki, których rzetelności i trafności nie moż­na zweryfikować obiektywną miarą" (J. Jerschina, R. Szopa-Milde; 1996; 216). Autorzy ekspertyzy „Wiarygodność wyników badań nad czytelnictwem dzien­ników" konstatują zasadnie, że „...posługiwanie się wynikami badań w celu oszacowania rzeczywistych rozmiarów i intensywności czytelnictwa jest po­zbawione podstaw. Są one zdominowane przez postawy wobec czytelnictwa w ogóle oraz wobec konkretnych tytułów w szczególności. (...) Nie jeste­śmy w stanie rozstrzygnąć, jak znaczne są rozmiary owego «nadszacowania» liczby czytelników pewnych dzienników czy «niedoszacowania» innych. Waż­ne jest natomiast, że wspomniane zjawisko występuje w sposób nierównomier­ny w przypadku poszczególnych tytułów. Wynika stąd, że wyniki prezentowa­nych badań nie stanowią dobrej podstawy do szacowania hierarchii czy ran­kingu poszczególnych dzienników — jeśli chodzi o krąg ich faktycznych czy­telników — czy też wzajemnych relacji pomiędzy rzeczywistym czytelnic­twem poszczególnych tytułów. Uważamy, że tego rodzaju szacunki powinny być raczej oparte na rozmiarach faktycznej sprzedaży" (B. Cichomski, Z. Sa­wiński; 1994; 45). Oczekuje się raczej rozwiązań w postulowanych pogłębio­nych badaniach, zawierających np. testy wiedzy dotyczącej znajomości treści danego numeru.

Autor opracowania nie podziela tego sceptycyzmu i nie bez przyczyny przypomina nieco może przykurzone badania metodologiczne prowadzone prawie ćwierć wieku temu w OBP. Dostarczają one przesłanek do względnie prostego sposobu szacowania rzeczywistej wielkości kręgu czytelników. Pier­wszą przesłanką jest charakter zależności pomiędzy sprzedażą danego pisma w przeliczeniu na wielkość populacji (stopień nasycenia) a wielkością wskaź­ników zasięgu czytelnictwa. Na podstawie różnych badań, realizowaych przy użyciu różnych metod, stwierdzono wówczas, że zależność taka odnosi się do wszystkich uwzględnionych sondaży (w tym również sondaży, w których py­tano o „wczorajszy" kontakt z pismem) i nie ma charakteru prostoliniowego.

Ze wzrostem sprzedaży najpierw wolno, potem gwałtowniej, a następnie znów wolno wzrastały wskaźniki czytelnictwa. Innymi słowy dla pewnego stopnia nasycenia rynku nawet niewielki przyrost sprzedaży powodował znaczny wzrost wskaźników zasięgu, a w przypadku innego nawet zmiana sprzedaży o 50% związana była z relatywnie niską zmianą wskaźnika. Przy przyjęciu pewnych założeń teoretycznych można było zależność tę opisać przy użyciu funkcji dość dobrze dopasowanej do danych empirycznych (lepiej niż funkcja logisty­czna, inaczej zwana funkcją „dyfuzji informacji"). Pozwalało to po obliczeniu dla każdego badania parametrów funkcji przy użyciu metody „najmniejszych kwadratów" sprowadzać wyniki różnych sondaży do wspólnej podstawy (H. Siwek; 1973; 17).

Drugą przesłanką było uzyskanie w badaniach z 1975 potwierdzenia, że pytanie ankietowanego o to, ile osób korzysta z egzemplarza pisma, które on czytał, ma szczególne walory poznawcze.

3. Przeciętna liczba osób korzystających z.jednego egzemplarza

Rzeczywisty wskaźnik zasięgu czytelnictwa danego pisma równy jest ilo­czynowi stopnia nasycenia rynku (mierzonego np. liczbą sprzedanych egzem­plarzy w przeliczeniu na 100 mieszkańców o określonym wieku) przez przeciętną liczbę korzystających z jednego egzemplarza. Aby poznać, ilu jest czytelników określonego wydania (bo przy próbie określenia rozmiarów „pub­liczności prasowej"2 sytuacja się komplikuje), wystarczy zatem wiedzieć, jakie są składniki tego iloczynu. Zwykle znamy rozmiary sprzedaży, choć obecnie są one często niepewne, a w niektórych przypadkach tak trudno dostępne, że wyniki badań mogą być substytutem obiektywnej wiedzy o miejscu pisma na rynku prasowym.

Nieznana jest przeciętna liczba korzystających z jednego egzemplarza. Wielu uważa, że jedynym sposobem uzyskania takiej charakterystyki jest podzielenie liczby czytelników uzyskanej na podstawie badań przez wielkość sprzedaży. Gdy oszacowanie rozmiarów czytelnictwa jest zawyżone (a tak jest w wię­kszości przypadków), uzyskuje się niedorzeczne wielkości rzędu 5-10 osób na egzemplarz.

Można jednak zapytać ankietowanego, ile osób korzystało z egzemplarza, który on czytał.

Pojawia się pytanie, jaka jest wartość wskaźnikowa takiego pytania. Prze­prowadzono badania, które m.in próbowały rozstrzygnąć ten problem (Z. Nę-cki, Z. Sobiecki; 1976). Sondaż przeprowadzono w rodzinach ankietując wszy-

2 Pragnąc uniknąć określeń typu „COW" (czytelnictwo ostatniego wydania) posługuję się tu pojęciami osadzonymi w polskiej tradycji prasoznawczej i socjologicznej: „publiczności prasowej" i „audytorium". Publiczność prasowa określonego tytułu — to kn\g ludzi, którzy korzystali z co najmniej jednego wydania tego pisma w pewnym przedziale czasu. Audytorium (publiczność aktualna) zawęża ten krąg do czytelników konkretnego wydania (np. „wczorajszego"). W ujęciu tylko teoretycznym (nie uwzględniając wiarygodności deklaracji na temat częstotliwości korzystania) publiczność jest sumą logiczną audytoriów (T. Goban-Klas, 1974).

stkie osoby w wieku ponad 13 lat. Badania dotyczyły czytelnictwa dzienników w dwu dniach poprzedzających sondaż. Ankieta zawierała standardowy zestaw pytań o czytelnictwo, w tym również pytanie o liczbę osób, które korzystały z te­go samego egzemplarza, co ankietowany. Po przeprowadzeniu ankiety nastę­pnym krokiem było sprawdzenie rzetelności odpowiedzi przy pomocy specjal­nego zestawu pytań dotyczących treści (ankieter przynosił ze sobą na wszelki wypadek, gdyby gazety w domu już nie było, zestaw dzienników). Okazało się, że w stosunku do deklaracji rzeczywiste czytelnictwo było trzykrotnie mniejsze, rzeczywisty poziom wykorzystania gazety dwukrotnie niższy niż deklarowany.

Okazało się również, że uzyskana z deklaracji średnia liczba korzystających z 1 egz. (ok. 2,01 osoby) różniła się co najwyżej o wielkość 0,02 w porówna­niu z rzeczywistą, uzyskaną przez podzielenie faktycznego czytelnictwa przez liczbę egzemplarzy, które zostały przez badanych wykorzystane.

Wskaźnik przeciętnej liczby osób korzystających z 1 egzemplarza oblicza­no jako średnią harmoniczną. Zwracam na to uwagę, bo dość często badacze, którzy korzystają z tego pytania, są skłonni obliczać ten wskaźnik jako zwykłą średnią ważoną. Uzyskuje się wówczas co innego: średnią liczbę wskazań, że tyle a tyle osób korzysta z jednego egzemplarza. Ma to uzasadnienie jedynie w wyjątkowych przypadkach, np. gdy ankieta adresowana jest imiennie do prenumeratora i tylko on udziela odpowiedzi. W przypadku średniej harmonicz­nej, zgodnie z definicją wskaźnika, dzielimy liczbę czytelników (zwykle zawy­żoną) przez liczbę egzemplarzy (też zwykle zawyżoną), które tych czytelni­ków obsługują. Mianownik obliczamy dzieląc poszczególne liczebności odpo­wiedzi odpowiednio przez 1, 2, 3 itd. w zależności od tego, czy ankietowany stwierdził, że łącznie z nim korzystały z jednego egzemplarza 1, 2, 3 ... itd. osoby. Wyniki sumujemy otrzymując w mianowniku liczbę egzemplarzy.

Ilustracją różnic pomiędzy średnimi może być fikcyjny przykład. Przebada­liśmy populację 5 osób, do których dotarły 2 egz. pisma. Jedna przeczytała sama, i na pytanie ile osób korzystało z. egzemplarza odpowiedziała, że jedna. Wszystkie inne również czytały drugi egzemplarz i spójnie każda odpowie­działa, że z tego samego egzemplarza korzystały 4 osoby. Obliczmy średnią arytmetyczną: (lxl+4x4)/5 = 3,4. Wiemy jednak, że średnia wynosi 2,5 (5 czytelników/ 2 egzemplarze). Obliczmy średnią harmoniczną: 5/(1/1+4/4) = 2,5. Zuważmy, że w mianowniku otrzymaliśmy liczbę egzemplarzy i że przy obliczeniach wskaźnika zawyżenia mogą się upraszczać.

Przykładem użycia tego wskaźnika może być porównanie wyników dwu ba­dań przeprowadzonych w OBP w maju 1992 r. na identycznie określonych pró­bach udziałowych (pierwsza: 2162 ankietowanych, autor R. Filas i druga: 4056 osób, autor Z. Bajka). Różniły się one zastosowaną metodą pytań o czytelnictwo. W pierwszym stosowano tylko pytanie otwarte. W drugim ankietowanym przed­stawiano listę dzienników, kolejno pytając o kontakt z pismem w ciągu roku, częstotliwość korzystania, kiedy badany korzystał z pisma ostatnio oraz ile z sześciu wydań przeczytał (a więc podobnie do ujęcia, które stosuje obecnie SMG/KRC). W przypadku czasopism zadano następnie pytanie otwarte.

Uzyskane wyniki różniły się zasadniczo, gdy weźmie się pod uwagę zasięg publiczności prasowej, czyli kręgu osób, które częściej lub rzadziej korzystają z pisma (tabela 1). Przy pytaniu z listą uzyskano trzykrotnie wyższe wskaźniki zasięgu w porównaniu z badaniami, w których użyto pytania otwartego3.

Mimo tych różnic metody i wyników pytanie o liczbę osób korzystających z jednego egzemplarza dało podobne wskaźniki, właściwie w granicach błędu.

Tabela 1. Porównanie wyników badań OBP przeprowadzonych różnymi metodami

Tytuły Liczba osób korzystających z 1 egz. Zasięg odbioru

Tytuły Pytanie otwarte Pytanie z listą Pytanie otwarte Pytanie z listą

Express Wieczorny 2.27 2,17 4,0 19,8

Gazeta Wyborcza 2,35 2,34 24,7 43,2

Glob 24 2.33 2,19 1.1 5,5

Kurier Polski 2,30 2,14 2,6 12,5

Nowy Świat 2,14 1,88 1,2 3,2

Rzeczpospolita 2,25 2,18 5,7 19,6

Słowo Powszechne 2,41 2,19 1,7 10,7

Super Express 2,58 2,13 1,2 3,4

Sztandar Młodych 2.36 2,18 4,5 18,4

Trybuna 1,97 2,10 3,3 17,7

Zycie Warszawy 2,15 2,24 3,8 13,2

Gromada Rolnik Polski 2.59 2,35 4,5 13.8 Gromada Rolników 2,26 2,55 1,0 4,4

Przegląd Spo rto wy 1,42 1,77 2,8 11,2

Sport 1,75 1,78 1,6 11,3

Średnio 2,21 2.15 4,2 13,9 .

Uzyskany z badań ankietowych wskaźnik średniej liczby osób korzystają­cych z jednego egzemplarza ma kilka walorów: 1. jego trafność została potwierdzona w badaniach metodologicznych mierzą­

cych faktyczny poziom czytelnictwa; 2. wyniki uzyskiwane przy jego pomocy wyglądają rozsądnie; 3. wyniki są zróżnicowane, ale to zróżnicowanie ma łatwą interpretację: np.

wskaźniki dla pism wiejskich są wyższe, bo rodziny wiejskie są liczniejsze; w przypadku tytułów adresowanych do specyficznych kręgów zaintereso­wań wskaźniki są niższe, bo nie każdy w rodzinie takie zainteresowania podziela;

4. wyniki są „metodoodporne": nawet przy zupełnie różnych metodach wskaźniki są podobne.

3 Odmienność sposobu pytania o dzienniki i czasopisma rzutowała na relacje pomiędzy wynikami charaktery­zującymi te typy pism. Okazało się, że rozmówcy są skłonni wymieniać średnio podobną liczbę tytułów tak, że sugerujące odpowiedź pytanie o dzienniki w badaniu z listą zmniejszyło wyraźnie skłonność ankietowa­nych do wymieniania czasopism w pytaniu otwartym. Przy pytaniu otwartym wymieniano średnio 1,6 dzienników i 2,0 czasopisma. W drugim badaniu odpowiednie liczby wynosiły 2,7 (pytanie z listą) i 1,2 (pytanie otwarte).

Nie oznacza to, że wskaźnik ten jest stabilny i nie zależy od innych zmien­nych. W badaniach z listopada 1996 [R. Filas, H. Siwek, 1997] okazało się, że czytelnicy stali są nieco bardziej skłonni do niższej oceny liczby osób korzystają­cych z jednego egzemplarza niż korzystający dorywczo (odpowiednio: dzienniki — 2,08 i 2,22; tygodniki, dwutygodniki, miesięczniki — 1,86 i 1,95). Jeszcze większe zróżnicowanie zarysowuje się, gdy uwzględni się tryb uzyskiwania prasy, np. kupujących, prenumeratorów, pożyczających (odpowiednio: dzienniki — 2,16 i 2,57 oraz 2,37; tygodniki, dwutygodniki, miesięczniki — 1,87 i 2,13 oraz 2,16). Zaskoczeniem dla autora były wyraźne różnice pomiędzy ocenami tych, którzy sami kupują lub prenumerują, a tymi, którzy z tych egzemplarzy korzystają (odpowiednio: dzienniki — 1,91 i 2,70; tygodniki, dwutygodniki, miesięczniki — 1,70 i 2,49). Rozbieżność kieruje uwagę na rolę, jaką odgrywają swoiści „liderzy czytelnictwa" i ... nie przesądza niczego. Jak się wydaje, wskaźnik ten powinien być określany na podstawie całej próby bez wplątywania się w skomplikowaną siatkę powiązań między stałymi i dorywczymi odbiorcami, „liderami czytelnic­twa" i korzystającymi z tego, co ci przywódcy dostarczą.

Zdaniem autora opracowania uzyskane na podstawie deklaracji wskaźniki przeciętnej liczby korzystających z jednego egzemplarza są dogodnymi narzę­dziami umożliwiającymi w sposób bezpośredni oszacować przybliżone roz­miary faktycznego czytelnictwa różnych pism. Wystarczy tylko pomnożyć taki wskaźnik przez wielkość sprzedaży.

4. Wyniki różnych badań a rzeczywistość

Aby pokazać różnice pomiędzy deklarowanym czytelnictwem a oszacowa­nym rzeczywistym czytelnictwem wykorzystano tu wyniki badań OBP, ESTY­M A T O R A przeprowadzonych jesienią 1996 oraz badań S M G - K R C z końca 1996r. i początku 1997. Zestawiono wyniki badań nad publicznością prasową (ESTYMATOR, OBP), tzn. kręgiem osób częściej lub rzadziej korzystających w danym okresie z określonego tytułu, oraz wyniki charakteryzujące czytelnictwo ostatnich wydań poszczególnych pism (OBP, SMG-KRC). Rozmiary rzeczywi­stego kręgu odbiorców przeciętnego wydania oszacowano na podstawie deklaracji ankietowanych w badaniach OBP o liczbie osób korzystających z tego samego egzemplarza oraz dostępnych, niekiedy bardzo przybliżonych danych o sprzeda­ży. Posłużono się wybranym zestawem tytułów. Były to pisma, które w badaniach OBP pojawiły się na tyle licznie, by zasadne było obliczanie wskaźnika wykorzy­stania egzemplarza, które jednocześnie pojawiły się w innych sondażach czytelni­czych i co do których jakieś, przynajmniej przybliżone, dane o sprzedaży w okresie realizacji badań można było uzyskać. W przypadku tytułów regional­nych (a także Życia Warszawy i Expressu Wieczornego) przemnożono wyniki tak, by charakterystyki czytelnictwa odnosiły się nie do całego kraju, ale do regionu.

Rzeczywiste czytelnictwo przeciętnego wydania obliczono mnożąc wskaź­nik nasycenia (sprzedaż na 100 mieszkańców w wieku powyżej 13 lat) przez średnią liczbę korzystających z jednego egzemplarza (z badań OBP, średnie

harmoniczne). Np. (tabela 2) w przypadku Gazety Wyborczej: 1,37 (nasycenie) x 2,09 (korzystający z 1 egz.) = 2,86 (wyrażone w procentach oszacowanie rze­czywistego czytelnictwa przeciętnego wydania).

Znając w przybliżeniu oszacowaną wielkość kręgu czytelników przeciętnego wydania, można było określić rozmiary zawyżenia lub zaniżenia wyników, nie wchodząc w przyczyny deformacji. W zestawieniach (tabele 2 i 3) określa je stosunek liczby faktycznych czytelników do deklarowanych (pozycja mnożniki). Im niższa wartość mnożnika, tym bardziej wyniki badań są zawyżone. Z pewny­mi zastrzeżeniami liczbę taką można interpretować wówczas jako prawdopodo­bieństwo, że za deklaracją kryje się rzeczywiste czytelnictwo. Gdy stosunek ten jest wyższy niż 1, to określa on rozmiary niedoszacowania przez badania rozmia­rów rzeczywistego czytelnictwa.

Stosunek ten jest swoistym mnożnikiem, przez który trzeba pomnożyć uzy­skane wyniki, by uzyskać oszacowanie faktycznego zasięgu odbioru pisma. Problem sprowadza się więc do zastosowania procedury ważenia wyników 4.

Zestawienia dowodzą, że: 1. Nie można przyporządkować deklaracji ankietowanego stałego prawdopodo­

bieństwa rzeczywistego kontaktu z pismem; niezależnie od metody jest ono różne dla każdego tytułu.

2. W przypadku badań prowadzonych przy pokazywaniu ankietowanym logo tytułu w porównaniu z badaniarrii, gdzie zadaje się pytanie otwarte, prawdopodobień­stwa, że za deklaracją kryje się rzeczywiste czytelnictwo, są wprawdzie znacznie niższe, ale zarazem mniej zróżnicowane. Stosunek odchylenia standardowego do średniej wynosił w badaniach OBP w przypadku dzienników — 0,66 i czasopism — 0,48; w badaniach SMG/KRC wielkości te były nieco niższe: 0,54 i 0,43;

3. Jeżeli traktuje się wyniki badań czytelnictwa jako swoiste wskaźniki pomia­ru, to mimo stosowania różnie wyskalowanych termometrów, istnieje duża zgodność uzyskanych rezultatów ze stanem faktycznym. Współczynniki korelacji pomiędzy rzeczywistym czytelnictwem dzienników a deklarowa­nym wynosiły:

4 Procedury ważenia są dość często stosowane w badaniach. Wiążą się z deformacjami prób. Zabieg ten polega na sumowaniu przy obliczeniach nie jednostek, ale swego rodzaju wag określanych na podstawie znajomości rzeczywistej struktury populacji. W praktyce mnoży się ankiety przez wyliczone mnożniki, tzn. jedna ankieta traktowana jest jako 0,6 ankiety, a inna jako 5 ankiet. Obliczenia mnożników nie zawsze dokonywane są poprawnie. Niekiedy zebrany materiał korygowany jest przy uwzględnieniu każdego z ele­mentów odrębnie (osobno płeć. wiek, miejsce zamieszkania czy wykształcenie). Daje to poprawną strukturę ze względu na każdy z tych elementów osobno, ale zaburza związki pomiędzy uwzględnionymi zmienny­mi. Poprawniejsze, choć trudniejsze, byłoby posłużenie się wzorcową tablicą korelującą wszystkie uwz­ględniane przy korekcie zmienne (takie rozwiązanie stosowaliśmy dotychczas w O B P przygotowując próby udziałowe).

Wartość bardzo zniekształconej, ale „zważonej" próby jest niższa niż wartość równie licznej poprawnej. Niezbyt zasadne są wówczas oszacowania maksymalnego błędu. Tym bardziej, że często skupienia (czyli jednostki terytorialne, w których przeprowadza się serię wywiadów), są zbyt liczne (20-40 ankiet w miejsco­wości). Nie podaje się zwykle, jak określane były mnożniki przy procedurze ważenia oraz jaka była liczba realizowanych ankiet w skupieniach. Za fasadą reprezentatywnych badań na próbie losowej kryje się niekiedy ukrywana, dość przybrudzona kuchnia badawcza.

Jak się wydaje, reguły ważenia, w przypadku sprowadzania deklaracji czytelniczych do stanu zbliżonego do rzeczywistych rozmiarów, są bardziej klarowne i jednoznaczne. Nie zwielokrotnia się tu ankiet, ale jedynie w większości przypadków przypisuje określone prawdopodobieństwa, że za deklaracją kryje się rzeczywiste czytelnictwo.

Tabela 2. Rzeczywiste a deklarowane czytelnictwo dzienników w badaniach różnych instytucji

Tytuły

Sprz

edaż

na

100

mie

szka

ńców

Śred

nia

liczb

a cz

ytel

nikó

w n

a eg

z.

Rze

czyw

iste

cz

ytel

nict

wo

Deklarowany zasięg odbioru Mnożniki

Tytuły

Sprz

edaż

na

100

mie

szka

ńców

Śred

nia

liczb

a cz

ytel

nikó

w n

a eg

z.

Rze

czyw

iste

cz

ytel

nict

wo

Publiczność prasowa

Czytelnicy ostatniego wydania

Publiczność prasowa

Czytelnicy ostatniego wydania

Tytuły

Sprz

edaż

na

100

mie

szka

ńców

Śred

nia

liczb

a cz

ytel

nikó

w n

a eg

z.

Rze

czyw

iste

cz

ytel

nict

wo

EST

YM

AT

OR

OB

P

OB

P

SMG

EST

YM

AT

OR

OB

P

OB

P

SMG

Gazeta Wyborcza 1,37 2,09 2,86 14,5 16,8 10,5 8,0 0,20 0,17 0,27 0,36 Kurier Polski 0.32 2,36 0,76 1.0 0,9 0,6 1,4 0,78 0,84 1,30 0,52 Rzeczpospolita 0.76 2,02 1,53 4,8 4.7 3,1 3,6 0,32 0,33 0,50 0,42 Super Express 1,03 2,25 2,31 10,7 6,7 4.5 6,9 0,22 0,34 0,51 0,34 Zycie 0,21 2,16 0,45 1,1 1,7 1,1 1.0 0,42 0,26 0,43 0,44 Trybuna 0,19 1,76 0,34 1.9 1.6 1.1 1,5 0,18 0.21 0,31 0,23 Przegląd Sportowy 0,21 1,61 0,34 1,2 1,7 1.2 2,3 0.28 0,20 0,28 0,15 Sport 0,23 1,51 0,35 0.7 1,0 0.6 2.1 0,51 0,35 0,57 0,17 Tempo 0,25 1,49 0,38 1,0 1,2 0,7 0.7 0,38 0,32 0,57 0,52 Dziennik Bałtycki 2,94 2,28 6,71 39.2 33,7 22.4 21,6 0,17 0,20 0,30 0,31 Dziennik Lubelski 2.05 2.70 5,52 37.0 24.3 13,5 15.3 0.15 0.23 0,41 0.36 Dziennik Łódzki 1.88 2,35 4,41 22.0 18,3 10.7 14,9 0,20 0.24 0,41 0,30 Dziennik Polski 2,74 2,37 6,50 36.3 29,7 19.2 17.0 0,18 0,22 0.34 0,38 Dziennik Zachodni 1,30 2,04 2,66 35.2 23,3 15,8 19.4 0,08 0,11 0,17 0,14 Echo Dnia 1,90 2,82 5,36 41.9 38,1 27,9 22.9 0,13 0,14 0,19 0,23 Express Bydgoski 1,83 2,29 4,19 14.8 17,5 10.0 16.7 0,28 0,24 0,42 0,25 Express Ilustrowany 3,04 2,15 6,53 35,6 21.6 16,9 24.8 0,18 0.30 0,39 0,26 Express Wieczorny 2,26 1.89 4,27 18,5 16,4 9.0 27,9 0,23 0,26 0.48 0,15 Gazeta Krakowska 1.27 2.52 3,19 30,7 20.6 11.8 13,2 0,10 0,16 0,27 0,24 Gazeta Lubuska 8,01 2,47 19,77 68.7 69,0 46,6 36,0 0,29 0,29 0,42 0,55 Gazeta Olsztyttska 5.14 2,50 12,86 53.0 63,7 45,8 42,3 0,24 0,20 0,28 0,30 Gazeta Pomorska 4.20 2,39 10,04 59,1 32,1 22,8 25.2 0,17 0,31 0,44 0,40 Gazeta Poznańska 1.87 2,29 4,28 22,5 21,4 13,9 13,0 0,19 0,20 0,31 0,33 Gazeta Robotnicza 0,91 2,04 1,86 17,9 11,5 8.9 15,5 0,10 0,16 0,21 0,12 Gazeta Współczesna 1,53 2,72 4,15 25.5 27,9 14,9 16,4 0,16 0,15 0,28 0,25 Głos Szczeciński 3,56 1.81 6,45 47.9 36.7 13,1 29,8 0,13 0,18 0,49 0,22 Głos Wielkopolski 2.23 2,48 5,54 22.3 22.7 14,6 15,6 0,25 0,24 0,38 0.36 Kurier Lubelski 2,01 2,27 4,56 10,0 33,7 19,5 18.2 0,46 0,14 0,23 0,25 Kurier Szczeciński 2,84 2,01 5,71 43,4 40,0 20,4 26,9 0,13 0,14 0,28 0.21 Nowa Trybuna Opolska 4.18 2,30 9,62 50.3 51,3 37,1 29,7 0,19 0,19 0,26 0,32 Nowiny 2,00 2,44 4,88 44,2 29.2 17,3 22,3 0.11 0,17 0,28 0,22 Nowości-Dz. Toruński 2,19 2,47 5,41 13.8 15,5 12.4 7,0 0,39 0,35 0,44 0.77 Słowo Ludu 1,85 2,47 4,58 38,7 31,7 20,1 17,3 0,12 0,14 0,23 0,27 Słowo Polskie 1,66 2,11 3,50 18.3 16,7 10,9 9,4 0,19 0,21 0,32 0,37 Trybuna Śląska 2,52 1,77 4,45 27.0 23,4 16,2 10,1 0,17 0,19 0,27 0.44 Wiadomości Dnia 1,67 2,04 3,41 30.9 15,2 11,0 19,3 0,11 0,22 0,31 0.18 Wieczór Wrocławia 1,02 2,00 2,03 16.2 10,7 6,0 10,8 0,13 0,19 0,34 0,19 Wieczór Wybrzeża 2,17 2,52 5,46 31.3 26,6 18.2 20,2 0,17 0,21 0.30 0,27 Zycie Warszawy 1,09 1,76 1,91 16,0 9,9 5,1 7,4 0,12 0,19 0,38 0,26

Tabela 3. Rzeczywiste a deklarowane czytelnictwo czasopism w badaniach różnych instytucji

Deklarowany zasięg odbioru Mnożniki

Publiczność prasowa

Czytelnicy ostatniego wydania

Publiczność prasowa

Czytelnicy ostatniego wydania

Tytuły

Sprz

edaż

na

100

mie

szka

ńców

Śred

nia

liczb

a cz

ytel

nikó

w n

a eg

z.

Rze

czyw

iste

cz

ytel

nict

wo

ESTY

MA

-TO

R

OB

P

OB

P

SMG

EST

YM

AT

OR

OB

P

OB

P

OIA

IS

Andora 0.76 2.16 1,64 3,5 2,2 1.6 2,0 0,47 0,76 1.06 0.82 Antena 0,47 2.47 1,15 2,3 1,5 1.3 4.8 0.51 0,75 0.89 0,24 Auto Świat 0,57 1,43 0,81 2,3 1,8 1.5 4.3 0,36 0,45 0,55 0,19 Bravo 2.20 1,60 3,53 3,8 3,8 2,6 7,8 0,92 0,93 1,36 0,45 Bravo Girl 0,16 1,61 0,26 1.7 1,2 0,9 4,8 0,16 0,22 0.31 0.05 Cliwila dla Ciebie 2.24 2.06 4,61 8.0 3,6 2.3 9,3 0,57 1.29 2,01 0,49 Claudia 3.60 1,98 7,13 11.8 8.0 5,7 14,8 0.60 0,89 1,25 0,48 Cztery Kąty 0.64 1.95 1,25 1,8 1,2 0.9 5,2 0,71 1.03 1,33 0,24 Detektyw 1.60 2,02 3,23 2,2 1,4 1,0 4,1 1,50 2,24 3,11 0,78 Dobre Rady 1,69 1.65 2,80 3.5 1,8 1.3 6.1 0,79 1.54 2.13 0,46 Dziewczyna 1.30 1,70 2,20 2,6 2.1 1,5 5,0 0.85 1,03 1,44 0,44 Elle 0,43 2.04 0,87 1.6 1,8 1.4 1,2 0.55 0,50 0,64 0,73 Film 0.29 2.19 0,63 1.4 1,4 1.0 2,6 0,45 0.45 0,63 0,24 Focus 0,50 2,07 1,04 1,0 1,0 0,7 1,5 0,99 1,00 1.57 0,68 Gość Niedzielny 0.62 2,00 1,23 1.7 1.7 1.3 3.2 0,75 0.73 0.94 0.39 Halo 1,05 1.95 2,05 3.4 1.5 0.9 5,7 0,61 1,38 2.23 0.36 Jestem 1,45 2.01 2,92 2,7 2,3 1.6 5.0 1,10 1.30 1,79 0.58 Kobieta i Zycie 0,53 1,86 0,99 1,4 3,2 2.2 5,5 0,73 0,31 0,46 0,18 Na żywo 1.35 2,00 2,70 3,8 2.0 1,4 11,9 0.71 1.34 1,89 0.23 Nai 1,64 1,96 3,22 9,8 7.0 4.5 13,6 0,33 0.46 0,71 0,24 Nie 1,68 2.04 3,43 5,6 5,1 3.3 6.1 0,61 0.67 1,05 0,56 Niedziela 0.86 2.01 1,73 2,1 2,2 1.7 1.6 0.82 0.79 1,01 1,06 Pani 0.75 1,68 1,26 2,5 1.6 0.9 3.4 0.51 0.79 1.47 0,37 Pani Domu 1.95 1.83 3,58 14,2 9,0 6,0 17,7 0,25 0.40 0.60 0,20 Piłka Nożna 0,34 1,41 0,48 1.0 1,0 0.8 2.6 0,49 0,47 0,60 0,18 Playboy 0,32 1.88 0,60 1.2 1.6 1.0 2,3 0,49 0.38 0,61 0,26 Polityka 0,65 1,93 1,26 4,4 6,6 4,3 3.8 0,29 0.19 0,29 0,34 Popcorn 1,05 1,37 1,44 1.9 1,6 1,0 4.2 0,75 0,91 1.41 0,35 Poradnik Domowy 4,03 1.97 7,94 13,9 5,5 4,3 17,9 0,57 1.45 1,86 0,44 Przyjaciółka 1,72 1.88 3,23 11.9 9.2 6,4 11,0 0,27 0,35 0.50 0.29 Sukces 0,64 2.25 1,44 1.4 1.0 0,6 2,0 1.06 1.50 2,24 0,73 Świat Kobiety 1,95 1,89 3,68 5.5 2,3 1.6 11,2 0,67 1,61 2,37 0,33 Tele Świat 1.81 2,22 4,02 2,5 1.1 0.9 5.6 1.59 3.79 4.28 0,72 Tele Tydzień 4.19 2.54 10,65 11,1 5,4 4,5 17.5 0,98 1.96 2,37 0,61 Tina 4,29 1,84 7,89 10.6 8,2 5.6 14.7 0.74 0.96 1,41 0.54 To i O^vo 1,81 2,31 4,19 2.1 1,2 1.0 5.3 1,99 3,49 4,19 0,79 Twój Styl 1,28 1.95 2,49 7.0 6,7 5.2 8.3 0,35 0,37 0,48 0.30 Twój Weekend 1.17 1.52 1,77 1.1 1.4 1,0 3,6 1.62 1,27 1,81 0.50 Uroda 0.49 1,92 0,94 1.7 1.4 0.9 1.9 0,54 0,67 1.03 0,49 Wiedza i Zycie 0.26 1,79 0,47 1.1 1.2 0,8 2.7 0,42 0,38 0,55 0,17 Wprost 0.77 2.06 1,58 5.7 8.1 5,8 5.1 0.28 0.19 0,27 0.31 Z życia M>zięte 1,17 2.24 2,62 5.4 1.6 1.2 4,9 0.48 1,62 2,13 0,53 Życie na Gorąco 3,13 2,04 6,39 12.2 8.2 5,9 14,8 0,52 0.78 1,09 0,43

E S T Y M A T O R 0,85 OBP — publiczność 0.91 OBP — ostatnie wydanie 0,91 SMG/KRC — ostatnie wydanie 0,84.

4. Praktycznie równie zasadne jest posługiwanie się wskaźnikiem czytelnictwa odnoszącym się do kręgu deklarującego częstszy lub rzadszy kontakt z pis­mem, jak wskaźnikiem charakteryzującym czytelników ostatniego wydania (jeżeli traktuje się te wskaźniki tylko jako swoiste mierniki poziomu czytel­nictwa). Odpowiednie współczynniki korelacji są zbliżone zarówno w przy­padku dzienników jak i czasopism. W obu przypadkach można na podstawie deklaratywnych wyników uzyskać oszacowanie faktycznego zasięgu prze­ciętnego wydania. Zestawienie obok siebie w tabelach dwu różnych charakte­rystyk czytelnictwa z badań OBP (publiczności i audytorium) jest celowe. Wskaźniki są odmienne, w przypadku publiczności wyższe. Jednak stwier­dzone podobieństwo współczynników korelacji z rzeczywistym odbiorem przeciętnego wydania uzasadnia tezę, że jako mierniki obie charakterystyki są równie użyteczne do oszacowań mimo odmiennego wyskalowania.

5. Wyraźna zgodność pomiędzy deklaracjami a faktycznym odbiorem przecięt­nego wydania zarysowała się w przypadku czasopism tylko w badaniach, w których przedstawiono ankietowanemu zestaw pism w postaci logo. Od­powiednie współczynniki korelacji wynosiły:

E S T Y M A T O R 0,76 OBP — publiczność 0.55 OBP — ostatnie wydanie 0,59 S M G / K R C — ostatnie wydanie 0,84.

6. Niezależnie od metody pytania o czytelnictwo wyniki potwierdzają, że odpo­wiedzi zależą od społecznego prestiżu pisma: ankietowani są z jednej strony skłonni relatywnie chętniej (w porównaniu ze średnim mnożnikiem) wska­zywać lub wymieniać takie tytuły jak Polityka, Wprost, Kobieta i Życie, Playboy, Twój Styl, a z drugiej strony rzadziej takie pisma jak: Tele Tydzień, To i Owo, Zżycia wzięte; Detektyw, Jestem, Sukces.

7. Badania, w których zadaje się tylko pytanie otwarte o czytelnictwo, są nieco bardziej podatne na zniekształcenia. Niektóre z tych zniekształceń można łatwo interpretować jako działanie poczucia kompetencji kulturalnej, odwo­łując się do warstwy znaczeniowej pojęcia prasa (dla wielu pisma telewizyj­ne, zawierające tylko rozrywki umysłowe, niektóre tytuły specjalistyczne nie są po prostu prasą). Inne zniekształcenia, jak np. wyraźne niedoszacowanie pewnych tytułów prasy kobiecej w badaniach OBP przy w miarę popra­wnych wskaźnikach pozostałych pism tego typu) nie znalazły u autora opracowania rozsądnego wytłumaczenia 5.

s Ponieważ niedoszacowanie to nie obejmuje wszystkich tytułów prasy kobiecej, u także nie pojawia się w takim zakresie w badaniach innych insutucji, skłonny jestem przypisać je jakiemuś, jeszcze nie wykrytemu, błędowi systematycznemu badań. Bład ten rzutuje na niższe w badaniach OBP, w porównaniu z innymi firmami, wartości współczynników korelacji pomiędzy deklarowanym a rzeczywistym czytelnic­twem w przypadku czasopism.

8. Zbieżność pomiędzy deklaratywnym a rzeczywistym czytelnictwem jest na tyle wysoka, by twierdzić, że badania czytelnictwa odzwierciedlają w dużym stopniu stan faktyczny. Nie jest jednak aż tak wysoka, by uznać ten obraz za mało zniekształcony, gdy wyniki porówna się z rzeczywistymi danymi kol­portażu (w praktyce porównanie wyników deklaratywnych z rzeczywistymi do tego się sprowadza: współczynnik korelacji pomiędzy stopniem nasyce­nia a oszacowaniem rzeczywistego czytelnictwa wyniósł 0,98) Czy można określić ściślej wpływ rozpoznanych czynników, które znie­

kształcają wyniki?

5. Ujęcie modelowe

Interpretacje, humanistyczna wiedza o tym, co się dzieje w trakcie procesu badawczego, są użyteczne do rozważań, dociekań, ale z trudem przekładają się na język rozwiązań wymagających ilościowego traktowania zjawisk. Stąd po­trzeba względnie prostego modelu matematycznego, który by opisywał zależ­ności pomiędzy rzeczywistym czytelnictwem a immanentną cechą ankieto­wych badań nad prasą — deklaratywnością odpowiedzi. Na podstawie dotych­czasowych analiz warto przyjąć, że tempo zmian deklarowanego czytelnictwa w zależności od rzeczywistego nie jest stałe. Im większy odbiór (sprzedaż), tym bardziej deklaracje skłone są rosnąć (ale jest również jakaś granica tego wzrostu). Odpowiada to założeniom funkcji logistycznej (funkcji dyfuzji infor­macji) i oznacza, że termometry, którymi mierzymy czytelnictwo, nie są z na­tury swej wyskalowane liniowo (tzn., że mają nierównomierne interwały).

Oznaczając: x - poziom rzeczywistego czytelnictwa; y - poziom deklarowanego czytelnictwa; c - współczynnik wzrostu; m- maksymalny poziom wzrostu; można ująć te założenia w postaci równania różniczkowego:

dy/dx=cy(m-y), którego rozwiązaniem jest funkcja

y=m/(l+eax+b).

Przedstawione w zestawieniach dane nie potwierdzają w pełni zalet modelu związanego z założeniami prowadzącymi do funkcji dyfuzji informacji. Wpraw­dzie uproszczona funkcja tego typu tłumaczyła największy zasób zmienności (dzienniki, ostatnie wydanie: ok. 8 0 % — OBP; 74% — SMG/KRC) , ale tylko nieco gorsze wyniki uzyskano, stosując modele o innych założeniach (wykresy 1 i 2). Funkcję tę można uogólnić, zastępując np. wyrażenie „ax+b" bardziej rozbudowanym „ax+b+ a1x1+a2X2+a3X3...itd., gdzie zmienne Xj, x 2 , x 3 ... itd., oznaczają wartości innych czynników niż oszacowanie rzeczywistego czytel­nictwa, a współczynniki a l 5 a 2, a 3 ... itd. — odpowiednie obliczane parametry charakteryzujące wpływ tych czynników). Uwzględnienie np. w modelu śred-

Wykres 1. Rzeczywiste a deklarowane czytelnictwo (dzienniki, OBP) y=49.4/(1+exp(-.26*x+2.2))

6 8 10 12 14 16 rzeczywiste czytelnictwo

18 20 22

Wykres 2. Rzeczywiste a deklarowane czytelnictwo (dzienniki, SMG) y=36.49/(1+exp(-.36*x+1.87))

.Sf 40

0 2 4 6 8 10 12 14 16 18 20 22

rzeczywiste czytelnictwo

niego stażu czytelniczego zwiększyło zakres wyjaśnianej zmienności do 84% w badaniach OBP. Aby np. określić ilościowo wpływ skłonności do wymie­niania pism prestiżowych można by zadać w ankiecie odrębne pytanie, w jakiś sposób mierzące, jak zdaniem ankietowanych postrzegany jest przez innych czytywany tytuł. Porównanie wartości funkcji obliczonej bez uwzględnienia działania czynnika, z wartością, gdy czynnik ten ma znaną wartość, umożliwia w sposób ilościowy określić jego rolę.

Przedstawione wyniki charakteryzuje duża dyspersja (wykresy 1 i 2). Podo­bnym wskaźnikom rzeczywistego kontaktu z pismem odpowiadają niejedno­krotnie bardzo różne deklaracje. Być może wiąże się to w jakimś zakresie z ko­rzystaniem z przybliżonych danych o sprzedaży. Ale nie chodziło tu o przed­stawienie ostatecznych rozwiązań. Nie odrzucając modelu, zamiarem autora było tylko pokazanie, że:

zależność wcale nie musi być prostoliniowa; możliwe jest ilościowe określenie tego, jak różne czynniki zniekształcają

rzeczywisty obraz czytelnictwa; dane ankietowe w jakiś sposób jednak mierzą rzeczywiste czytelnictwo; dużą dyspersję wyników uzyskujemy niezależnie od sposobu pytania.

5. Wybór sposobu pytania o czytelnictwo

Podstawą analiz rynku prasowego jest obserwacja nakładów, sprzedaży, zwro­tów, czyli dane obiektywne. Badania ankietowe w sposób mniej dokładny powię­kszają jedynie obszar tych analiz o szeroką sferę informacji niedostępnych bezpo­średnio w inny sposób. Niezgodność danych kolportażowych z rezultatami badań czytelnictwa wynika nie tylko z tego, że czytelnictwo nie jest równoważne ze sprzedażą, że publiczność prasowa jest większa niż korzystający z określonego wydania. W sposób znaczący wpływa na nią skłonność ludzi do przeceniania lub niedoceniania swej aktywności czytelniczej w przypadku niektórych tytułów. Przedstawione wyniki potwierdzają, że niezgodność ta jest cechą charakterystyczną każdego ankietowego badania, niezależnie od sposobu pytania o kontakt z pismem.

Problem różnic odpowiedzi na pytania otwarte i pytania zamknięte podjęty został w sposób wnikliwy w studium Jana Jerschiny i Renaty Szopy-Milde. Autorzy odnoszą te różnice do psychologicznych uwarunkowań procesu ba­dawczego związanych z odtwarzaniem i rozpoznawaniem, które stanowią isto­tę procesów przypominania (a także do metodologicznych i socjokulturowych uwarunkowań). W konkluzji wymieniają szanse i zagrożenia, które wiążą się ze stosowaniem obu technik pytania. W przypadku stosowania pytań otwar­tych walorem badań jest to, że: • do grona czytelników zostają zaliczeni rzeczywiści czytelnicy, • istnieje małe prawdopodobieństwo wystąpienia efektu kreacji — wymie­

niania tytułów, których się rzeczywiście nie czyta, nie zna, myli z innymi; • istnieje mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia manifestacji kompeten­

cji kulturalnej. Zagrożeniem jest brak możliwości eliminacji chwilowych luk w pamięci

respondenta, co z kolei stanowi szansę w pytaniach zamkniętych, które wspo­magają odpowiednie procesy pamięci. Do zagrożeń związanych z pytaniami zamkniętymi autorzy zaliczają: • możliwość wystąpienia efektu kreacji poprzez wspomaganie procesów pa­

mięci (przykład badań, w których fikcyjne tytuły były wymieniane licznie, jest wymowny);

• wpływ intensywności wspierania procesów pamięci na skłonność do wy­bierania pisma;

• większą możliwość wskazywania na tytuły znane a nie czytane; • zaliczanie do czytelników odbiorców sporadycznych; • większa możliwość mylenia nazw tytułów, sugerowanie się tytułem (J.Jer-

schina, R. Szopa-Milde; 1996; 214). Wyliczenie to można powiększyć o zagrożenia związane z pytaniem otwar­

tym: • większą możliwością niedokładnego lub niepełnego wymienienia tytułu; • zdanie się na pojmowanie przez ankietowanego pojęcia prasy, co staje się

walorem pytania zamkniętego, które pośrednio definiuje odpowiadające­mu, co to jest prasa;

• większą szansą pomijania w odpowiedziach tytułów ukazujących się z mniej­szą częstotliwością.

Dyskusyjne są pewne kwalifikacje: czy uchwycenie czytelników doryw­czych jest rzeczywiście wadą, czy zgrożenie podawaniem złych nazw tytułów nie jest jednak większe w przypadku pytania otwartego, gdzie nadto zdani jesteśmy na pośrednika przy opracowaniu materiałów — osobę kodującą), czy w świetle przedstawionych wyników prawdopodobieństwo wystąpienia mani­festacji kompetencji kulturalnej nie jest jednak większe w przypadku pytania otwartego.

Niewątpliwie wyniki uzyskiwane przy pomocy pytań zamkniętych przyno­szą oszacowanie czytelnictwa tak zawyżone, że twierdzi się niekiedy, iż jest to metoda „pod klienta". Autor opracowania traktował zawsze wskaźniki czytel­nictwa niejako dane, które charakteryzują bezpośrednio i opisowo rzeczywiste zachowania czytelnicze, ale jako materiał tylko pośredni, służący do odkrywa­nia zależności. Podobnie jak fizyk może wnioskować na podstawie torów czą­stek elementarnych o ich naturze, można wnioskować poprzez pośredni mate­riał o rzeczywistym czytelnictwie. Chodzi jednak o to, aby narzędzia pomiaru były należycie wyskalowane. W tym ujęciu problem generalnego zawyżania jest wtórny (oczywiście o ile materiału pośredniego nie przedstawia się jako rzetelnej wiedzy o czytelnictwie). Wyniki, które są zawyżone, ale tak, by zachowane były rzeczywiste relacje pomiędzy faktycznym czytelnictwem po­szczególnych pism, są atrakcyjniejsze poznawczo, zarówno gdy chodzi o ana­lizę zależności jak i — po odpowiednich przeliczeniach — socjograficzny opis tej rzeczywistości.

Przedstawione tu wyniki i analizy zachwiały przeświadczeniem autora, że w badaniach zawsze należy unikać stosowania pytań, które by coś ankietowa­nemu podpowiadały, sugerowały. Okazuje się, że termometr mierzący czytel­nictwo jest równomierniej wy skalowany w przypadku badań, w których stosu­je się pytania ze wspomaganiem niż pytania otwarte. Wprawdzie odnosi się to przede wszystkim do czasopism i być może wynika z jakiegoś błędu popełnio­nego w omawianym sondażu OBP, ale stanowi dostateczną przesłankę do zmiany stanowiska. Być może rozwiązaniem optymalnym byłby tu taki tryb badań, w których zadawano by najpierw ankietowanym pytanie otwarte, a nas-

tępnie pytanie z listą tytułów lub kartami logo celem uściślenia odpowiedzi i przypomnienia ankietowanemu pism, których zapomniał wymienić. Łączenie wyników z pytań zamkniętych i otwartych nie jest zabiegiem zalecanym. Ale w tym przypadku, przy takiej kolejności pytania, zachowując kontrolę nad tym, co jest efektem odtwarzania, a co rozpoznawania, można by było dojść do procedur, które by nie zawyżały niedorzecznie wyników i jednocześnie równomierniej skalowały narzędzia badawcze. Być może.

6. Konkluzje

Sondaże czytelnictwa prasy mogą być, mimo swej tylko wskaźnikowej wartości, wystarczająco dobrym materiałem dla badacza analizującego zależ­ności, obserwującego zmiany w czasie, konstruującego modele wyjaśniające. Zna on słabe strony tych badań, wie, na co we wnioskowaniu może sobie pozwolić. Inaczej jest, gdy chodzi o socjograficzny obraz rynku prasowego, w miarę dokładne określenie, ilu jest czytelników, w jakich kategoriach. Odbior­cami wyników są przedstawiciele agencji reklamowych, pracownicy działów marketingu, redakcji liczących na to, że takie rozpoznanie rynku prasowe­go w czymś im pomoże.

I tu badania takie mogą być źródłem sporego zdziwienia: 1. Są to badania kosztowne. Niektóre projekty badawcze kosztują setki tysięcy

złotych, a przez to są drogie dla klientów. I płacą oni za wyniki nieprawdzi­we, zniekształcone, niekiedy absurdalnie zawyżone. I widocznie takich wy­ników oczekują.

2. Zwykle prawdziwa wiedza o rzeczywistości jest podstawą sprawnego działa­nia. Tymczasem odbiorcy badań oczekują przede wszystkiem tego, by czy­telników było w uzyskiwanych materiałach dużo i niechętnie przyjmują konstatacje, że czytelników tych jest jednak mniej.

3. Uzyskiwane wyniki są trywialne. Zjawiska czytelnictwa wyjaśnia się przy użyciu niewielkiego zestawu zmiennych społeczno-demograficznych. Moż­na to nazwać wyjaśnieniem przez stereotypy (wiemy przecież, jakie są np. kobiety, ludzie starsi, itp.). Ze względu na adresata badań można by było oczekiwać, że uwzględni się bogatszy zestaw charakterystyk socjologicz­nych (np. przywództwo opinii, wpływ na decyzje), psychologicznych (cechy osobowościowe, np. podatność na perswazję, konformizm, skłon­ność do zmian, pasywność, itp.), aksjolologicznych (elementy składające się na świat wartości). Jak na razie elementy te pojawiają się w badaniach raczej śladowo.

4. Uzyskane wyniki są powierzchowne. Bada się kontakt z pismem, rzadko wzbogacając materiał o sferę zainteresowań i preferencji czytelniczych. Tymczasem, gdy chodzi o reklamy, szczególne znaczenie mają zagadnienia związane z selekcją treści. Szansa dotarcia reklamy czy ogłoszenia do od­biorcy szybko maleje, gdy weźmie się pod uwagę prawdopodobieństwo zauważenia, przeczytania, przyswojenia sobie i zapamiętania komunikatu.

5. Uzyskane wyniki niczego nie rozwiązują. Mimo to nie podejmuje się np. analiz ekonometrycznych, które pozwalałyby np. w warunkach wolnego rynku określić działanie różnych obiektywnych czynników (w tym również konkurencji) na sprzedaż pisma, optymalną cenę i które umożliwiałyby przewidywanie. Listę zdziwień można by kontynuować. Celem artykułu było jednak tylko

zaproponowanie względnie prostych rozwiązań, które wprowadzałyby nieco ładu w galimatias związany z rynkowymi badaniami czytelnictwa. Podstawą jest tu wykorzystanie pytania o ocenę liczby osób, które korzystają z tego samego egzemplarza pisma, co rozmówca. Rzetelność tego wskaźnika 6 zna­lazła potwierdzenie w pogłębionych badaniach mierzących rzeczywiste czytelnictwo. Daje on rozsądne charakterystyki odbioru różnych tytułów, gdy chodzi o średnią liczbę korzystających z jednego egzemplarza. Jest w du­żym stopniu metodoodporny. W połączeniu z danymi o sprzedaży wydaje się dogodnym narzędziem do szacowania rzeczywistego zasięgu czytelnic­twa przeciętnego wydania. Umożliwia również wychwytywanie różnego typu zniekształceń, niezależnie od przyczyn, która ją wywołują. Daje szansę spro­wadzania odmiennych wyników różnych badań do wspólnej podstawy.

Rozwiązanie jest proste. I właśnie dlatego wymaga dalszych analiz meto­dologicznych bliżej określających naturę tego wskaźnika. Kryje również w so­bie poważne niebezpieczeństwo. Bez wielkiego trudu usuwa się przy jego pomocy zniekształcenia wynikające z różnych przyczyn. Przy przyjęciu, że odmienne metody, o ile stosowane są poprawnie, tylko inaczej mierzą zasięg odbioru, łatwo rozgrzeszyć uchybienia metodologiczne. W przypadku badań nad prasą wymogi są duże (np. ze względu na charakter rynku prasowe­go w Polsce niezbędna jest szczególnie poprawnie dobrana próba, umożliwiająca wnioskowanie na poziomie mniejszych jednostek terytorialnych7).

A poprawności metodologicznej nigdy nie jest za dużo.

6 W sondażach O B P , aby uzyskać średnia liczbę korzystających z 1 egzemplarza, nie dzielono zawyżonych i zniekształconych charakterystyk zasięgu przez poziom nasycenia. Wykorzystywano ten właśnie wskaźnik. 7 Uzyskanie poprawnej próby adresowej nie jet spraw,] prostą, gdy korzysta się np. z danych PESEL-u. Są one uporządkowane według roczników. Niezbyt precyzyjny algorytm doboru powoduje, że niejednokrotnie w obrębie skupienia wylosowani są sami młodzi lub sami starzy ludzie. W skali kraju wszystko się zgadza: zachowane są z grubsza odpowiednie proporcje zmiennych demograficznych. Ale nie ma nieodzownej w badaniach czytelnictwa poprawności próby na poziomic województw. Zniekształcenia są tak duże, że z dwu prób badawczych z trudem udało nam się skonstruować poprą wniejszą jedną.

Bibliografia

Bogdan Cichomski i Zbigniew Sawiński we współpracy z Elżbietą Kuchar­ską, Pawłem Morawskim oraz Małgorzatą Muszyńską: Wiarygodność wyni­ków badań nad czytelnictwem dzienników. Ekspertyza. Instytut Studiów Społecznych, Uniwersytet Warszawski. Warszawa, kwiecień 1994, s. 1-48, Aneksy tabelaryczne.

J. S. Coleman: Wstęp do socjologii matematycznej, PWE, Warszawa 1968. Ryszard Filas, Henryk Siwek: Prasa, radio i telewizja w Polsce. Jesień

1996. Tom I. Czytelnictwo gazet i czasopism. OBP UJ, Kraków 1997, Ra­porty.

Tomasz Goban-Klas: Badania zbiorowości odbiorców (Publiczność i publi­czności aktualne). Zeszyty Prasoznawcze 197'4, nr 2.

Jan Jerschina, Renata Szopa-Milde: Różnice odpowiedzi na pytania otwarte i pytania zamknięte (z listą) dotyczące czytelnictwa prasy codziennej; wiel­kość, przyczyny i sens empiryczny. Przegląd Socjologiczny, 1996, tom X L V , s. 197-217.

Zbigniew Nęcki, Zbigniew Sobiecki: Deklarowane i rzeczywiste czytelnic­two dzienników. Zeszyty Prasoznawcze 1976, nr 2(69), s. 1-14.

Walery Pisarek: Czytelnicza selekcja zawartości gazety. Kultura i Społe­czeństwo, 1980, tom X X I V , nr 3-4, s. 127-141.

Henryk Siwek: Wartość poznawcza wskaźników zasięgu czytelnictwa prasy. Zeszyty Prasoznawcze 1973, nr. 2(56), s. 5-22.

Małgorzata Stefanowska: Odbiorcy kultury. Deklaracje i rzeczywistość, PWN, Warszawa 1988.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Krakówl997 R. X L . nr3-4 (151-J52)

R Y S Z A R D FILAS

KTO W POLSCE CZYTA PRASĘ, JAKĄ I CZEGO W NIEJ SZUKA Z doświadczeń lat dziewięćdziesiątych

Prawie do końca poprzedniej dekady czytało prasę nieco ponad 90% Pola­ków, przy czym bardziej rozpowszechnione było korzystanie z prasy co­

dziennej (czytało ją blisko 4/5 ogółu) niż lektura czasopism (2/3) l. W latach dziewięćdziesiątych zmieniło się pod tym względem prawie wszystko. Dyna­miczny wzrost łącznych jednorazowych nakładów czasopism (wśród nich zwłaszcza tygodników i miesięczników) do roku 1994 włącznie oraz prawie ciągły spadek nakładów dzienników (mimo znacznego — w I połowie dekady — wzrostu liczby tytułów, co pogarszało sytuację ekonomiczną większości z nich) ilustrują pośrednio rewolucję w sposobie korzystania z prasy w naszym kraju2. To czasopisma stały się czynnikiem dynamizującym czytelnictwo prasy w III RP, choć ich imponujące nakłady przeważnie nie przystają do znacznie skromniej­szej sprzedaży 3, prenumerata prasy zaś (a tym bardziej dostawa gazet do do­mu) jest wciąż abstrakcyjnym hasłem.

W artykule, wykorzystując i — w pewnej mierze — uogólniając wyniki badań czytelnictwa prasy prowadzonych w OBP UJ 4 , podejmuję kilka powią-

1 Zob. R. F i l a s : Przemiany aktywności medialnej Polaków. Komunikowanie masowe w Polsce: lata osiemdziesiąte (pod red. W. Pisarka). Zeszyty Prasoznawcze 1991, nr 1-2, s. 83-100. 2 Świadczą o tym dane z roczników statystycznych GUS za lata 1988-1995 (brak jeszcze danych za rok 1996). W porównaniu z 1988 rokiem (stan przyjmujemy za 100) łączne jednorazowe nakłady dzienników w roku 1990 spadły do poziomu 68, potem nieco wzrastały (do poziomu 84 w 1994 roku), ale już w 1995 roku osiągnęły dno (63, tj. poniżej 5 min egz.); natomiast nakłady czasopism od 1991 do 1994 roku wzrastały do poziomu 169, tj. ponad 79 min egz. (a więc o 2/3 w porównaniu z końcem PRL, przy czym liczba tygodników i miesięczników wzrosła dwuipółkrotnie). Wiele wskazuje, że od 1995 roku utrzymuje się stagnacja. 3 Zwroty dzienników należy szacować (w wersji optymistycznej) na 25 % nakładu, czasopism zaś — nawet tych popularnych — na poziomie 30% (a nierzadko i 50%). W czasach RSW zwroty rzadko przekraczały kilka procent nakładu i były sygnałem do redukcji nakładu, a nawet zmiany redaktora naczelnego. 4 Wykorzystuję wyniki serii badań ogólnopolskich OBP UJ z cyklu „Polacy i media masowe" z lat 1990--1996, wykonanych na dużych (na ogół pięciotysięcznych) próbach udziałowych ludności w wieku 14 i wię­cej lat. Szczegółowe wyniki publikowano m.in. w raportach O B P U J z cyklu Prasa, radio i telewizja

zanych kwestii: kto (w sensie socjologicznym) nie czyta prasy, jak różnicują się zbiorowości odbiorców gazet i czasopism (w tym na poziomie wybranych grup prasy i poczytniejszych tytułów), a wreszcie czego czytelnicy o określo­nych cechach demospołecznych szukają w prasie. Jest to spojrzenie z dwóch stron: informacje o tym, co (tzn. które tytuły czy typy prasy — o znanej czy łatwej do wyobrażenia zawartości) czytają przedstawiciele pewnych kategorii naszego społeczeństwa konfrontujemy z danymi o tym, jakie tematy są przez nich deklarowane jako najbardziej i najmniej interesujące.

1. Kim są czytelnicy i nieczytelnicy gazet i czasopism

Lektura prasy, mimo znacznego zróżnicowania oferty, wciąż jest zajęciem nieegalitarnym. Aktywność czytelniczą, zwłaszcza regularność lektury prasy tradycyjnie (potwierdzono je w badaniach OBP w latach 70. i 80.) limitował zaawansowany wiek i niskie wykształcenie, a także, w mniejszym stopniu, mieszkanie na wsi, niskie dochody, a nawet żeńska płeć. Co prawda na przeło­mie epok — PRL i Trzeciej Rzeczypospolitej — wystąpiły symptomy równa­nia w dół, swoistego „egalitaryzmu w nieczytelnictwie prasy" (ci, którzy wcześniej czytali najwięcej, ograniczyli swój kontakt z prasą, a zwłaszcza jego regularność) 5, ale było to zjawisko przejściowe, a różnice pomiędzy aktywno­ścią czytelniczą poszczególnych kręgów społecznych potwierdzały się w ko­lejnych pomiarach6.

Nowsze badania potwierdzają, że nadal najbardziej jednoznaczny wpływ na aktywność czytelniczą wywiera poziom wykształcenia, a ostra linia podziału przebiega miedzy posiadającymi wykształcenie podstawowe a osobami legi­tymującymi się wykształceniem ponadpodstawowym (zwłaszcza średnim i wyż­szym). Mniej jednoznaczny jest wpływ wieku. Ogólnie, w skali wieloletniej można powiedzieć, że zainteresowanie lekturą prasy ujawnia się najsilniej w młodszej (25-39 lat) grupie wiekowej, nieco spada u osób w średnim wieku i wygasa wśród osób starszych. Po roku 1995 obserwujemy jednak spadek czytelnictwa we wszystkich grupach wiekowych z wyjątkiem najstarszej. Typ miejsca zamieszkania, a co za tym idzie — poziom urbanizacji, limituje dziś korzystanie z prasy w stopniu mniejszym niż na początku tej dekady. Miesz­kańcy wsi tradycyjnie rzadziej czytają prasę niż mieszkańcy miast, a zwłasz­cza osoby zamieszkujące duże miasta. W latach dziewięćdziesiątych dystans między tymi skrajnymi grupami jednak się nieco zmniejszył, a w latach 1991--1995 grupą aktywniejszą czytelniczo — w porównaniu z zamieszkującymi

w Polsce (z lat 1993-1996), oraz Zeszytach Prasoznawczych. Nowsze wyniki (z lat 1995-1996) zawierają dwie moje prace: Meandry czytelnictwa gazet i czasopism w Polsce 1989-1995. Tendencje, uwarunkowania, perspektywy. (W:) Valeriana. Eseje o komunikowaniu między ludźmi (pod red. Z. Bajki i J. Mikułowskiego Pomorskiego), Kraków 1996, s. 313-327, oraz Zmiany w czytelnictwie prasy w latach 1995-1996, Zeszyty Prasoznawcze 1997, nr 1-2, s. 156-167. 5 Zob. R. F i l a s : Przemiany aktywności medialnej Polaków (op. cit.). 6 Szersza dokumentacja empiryczna nastąpi w oddzielnej publikacji książkowej.

średnie miasta — byli mieszkańcy miast małych (do 50 tys. mieszkańców). W 1996 roku zaobserwowaliśmy jednak redukcję czytelnictwa w małych mia­steczkach. Do końca lat osiemdziesiątych widoczny był pewien wpływ płci: utrzymywała się kilkupunktowa przewaga odsetka czytelników prasy po stro­nie mężczyzn. Od roku 1993 kobiety niemal zrównały się pod tym względem z przedstawicielami płci przeciwnej, a od końca 1995 roku uzyskały nawet nad nimi lekką przewagę, która następnie jeszcze się powiększyła, co — jeśli potwierdzi się w kolejnych badaniach — dowodzi głębszych zmian jakościo­wych w odbiorze prasy.

Trwałość zasadniczych różnic pomiędzy poszczególnymi kategoriami spo­łecznymi (niezależnie od wahań wartości wskaźników procentowych w posz­czególnych latach w związku z fluktuacją czytelnictwa i nieczytelnictwa prasy) upoważnia do poprzestania na analizie zróżnicowania czytelnictwa, uwzglę­dniającej rezultaty jednego pomiaru, tj. ostatnich badań, zrealizowanych w l i ­stopadzie 1996 roku. Przyjrzymy się wskaźnikom ilustrującym poziom zain­teresowania lekturą, oddzielnie prasy codziennej oraz czasopism, z wyszcze­gólnieniem regularnego z nich korzystania.

W świetle danych z tabeli 1 łatwo wykazać, że są takie kategorie badanych Polaków, które swój kontakt z prasą opierają na lekturze gazet codziennych, inne — czasopism, a wreszcie i takie, które zdecydowanie wybijają się nad pozostałe pod względem powszechności korzystania (lub niekorzystania) z jed­nych i drugich równocześnie.

Wzmożone zainteresowanie prasą codzienną dostrzegamy nie tylko trady­cyjnie u mężczyzn, ale także — w kategorii mieszkańców wielkich miast oraz osób w średnim wieku. Z kolei najwyższe wskaźniki regularnego czytelnictwa czasopism znajdujemy nie tylko u kobiet, ale także u młodzieży (a w 1995 roku — wśród mieszkańców małych miast). Uniwersalne zainteresowanie sta­łym kontaktem, tak z gazetami jak i czasopismami, cechuje osoby z wyższym wykształceniem, stosunkowo młode (ale już nie w wieku młodzieżowym) oraz najzamożniejsze.

Szczególny brak zainteresowania prasą codzienną wykazuje młodzież i osoby najmniej zamożne. Ponadprzeciętnie niskim wskaźnikiem lektury czasopism odznaczają się także osoby w wieku podeszłym. Stosunkowo niewielkie zain­teresowanie obydwoma rodzajami prasy wykazują osoby z wykształceniem co najwyżej podstawowym oraz (co się łączy z poziomem edukacji) — mieszkań­cy wsi.

Ten schematyczny sposób uporządkowania danych liczbowych ułatwia orientację w gąszczu liczb, ale zaciera też pewne niuanse, na które obecnie chcemy zwrócić uwagę. Teza, że już posiadanie matury oznacza bardzo wyso­ki zasięg lektury gazet i czasopism, ma tylko pewien walor ogólny, ponieważ pod względem regularności kontaktów z prasą absolwenci wyższych uczelni znacznie przewyższają osoby legitymujące się jedynie maturą.

Dotychczasowe obserwacje miały poniekąd charakter „uznaniowy". Aby rozpiętości pomiędzy wartościami poszczególnych wskaźników pomieszczo­nych w główce tabeli 1 sprowadzić do wspólnego mianownika („zobiekty-

Tabela 1. Czytelnictwo dzienników i czasopism w listopadzie 1996 w wybranych kategoriach demospołecznych (zasięg procentowy oraz średnia liczba tytułów)

Kategorie demospołeczne

Wybrane wskaźniki czytelnictwa

Kategorie demospołeczne Czyta dzienniki... Czyta czasopisma ... Kategorie demospołeczne ... ogółem ... regularnie ... ogółem ... regularnie

Kategorie demospołeczne

% średnia % średnia % średnia % średnia Polacy ogółem 61,3 0.92 31,1 | 0.41 71,4 2.03 50,1 1.04

Płeć Kobieta 54,8 0.76 26,7 0.33 79,3 2.52 57,5 1.29 Mężczyzna 68,5 1.09 35,9 0.48 62,5 1.46 41,9 0.75 Wiek 14-24 lat 50,4 0.72 16,9 0.20 81,0 2.39 54,8 1.09 25-39 lat 68,0 1.03 36,2 0.47 77,7 2.23 56,2 1.14 40-59 lat 71,0 1.09 40,0 0.55 72,2 2.08 51,1 1.14 60 lat i więcej 50,4 0.74 27,4 0.34 50,7 1.23 35,1 0.67 Miejsce zamieszkania Wieś 51.5 0.71 22,2 0.28 62,4 1.59 40,4 0.76 Miasto do 50 tys. mieszkańców 60,0 0.87 30,0 0.39 75,6 2.20 53,6 1.18 Miasto 51 -200 tys. mieszkańców 63,4 0.93 36,3 0.48 77.5 2.16 57,5 1.18 Miasto pow. 200 tys. mieszk. 78.0 1.31 42,7 0.57 76.9 2.45 56,4 1.23 Wykształcenie Podstawowe 49,9 0.69 22,2 0.28 59,6 1.50 38,2 0.74 Zawodowe i niepełne średnie 63,6 0.96 33,1 0.41 76,3 2.08 52,7 1.03 Pełne średnie i niep. wyższe 75,1 1.18 42.9 0.56 85,9 2.79 65,6 1.47 Wyższe 88,5 1.48 56,7 0.78 89,9 3.13 75.1 1.73 Zamożność (dochód na 1 osobę w rodzinie) do 199 zł 49.3 0.69 19.7 0.24 68,2 1.83 42,3 j 0.79 200-399 zł 60,7 0.89 29,3 0.37 70.8 1.96 48,6 1.01

400 zł i więcej 71,7 1.15 31,9 0.57 76,7 2.32 59,4 1.26

wizować"), przeliczymy je na skalę 9-punktową7. Daje to uproszczoną grada­cję czynników stymulujących korzystanie z prasy, oddzielnie dla dzienników lub czasopism oraz łącznie — i jednych, i drugich. Oszacowanie siły wpływu różnych czynników na czytelnictwo gazet i czasopism przedstawiono w tabeli 2. Uzyskujemy tą drogą nie tylko potwierdzenie, ale i uściślenie dotychczaso­wych ustaleń.

7 Środek owej skali (któremu przypisujemy 5 punktów) odpowiada wartości procentowej danego wskaźnika zbliżonej do „średniej krajowej" (rozpiętość plus-minus 2,5%. co daje łącznic przedział pięcioprocentowy); kolejne >zc/eble skali odpowiadają pięcioprocentowym przedziałom, wyznaczającym dystans od obu krań­ców przedziału środkowego (po cztery stopnie w górę i w doi). Uwzęlcuniano przy tym zarówno wartości ri^centowe zasięgu czytelnictwa „ogółem", jak i zasięgu regularnego korzystania z. prasy, sumując uzyskane punkty i obliczając średnią arytmetyczną z dwóch iub (w rubryce „czytelnictwo prasy razem") czterech wskaźników. W przypadkach wystąpienia rang wiązanych (tzn. tej samej liczby punktów uzyskanych przez kilka kategorii) przy ustalaniu pozycji danej kategorii demospołecznej na skali, brano pod uwagę dodatkowe .kryteria: przeciętną liczbę tytułów czytanych stale (a gdy to nie przynosiło rozstrzygnięcia — również i czytanych „w ogóle"). Posługując się tym narzędziem przypisaliśmy siedemnastu kategoriom demospołecz-nym punktację na skali od 1 (co oznacza kumulację czynników skrajnie niesprzyjających lekturze) do 9 (co oznacza silny wpływ pozytywny); następnie zredukowano wymiary skali do pięciu (zob. rubryka „stopień wpływu"). Pierwotną wersję tej skali (dane z 1995 roku) opublikowano w: R. F i l a s : Meandry czytelnictwa gazet i czasopism w Polsce 1989-1995, op. cit., s. 320.

Tabela 2. Gradacja czynników wptywających na lekturę prasy... (dane: listopad 1996)

Stopień ... na czytelnictwo

dzienników ... na czytelnictwo

czasopism ... na czytelnictwo prasy

razem wpływu ran­

ga czynnik pun­

kty ran­ga

czynnik pun­kty

ran­ga

czynnik pun­kty

bardzo 1. wykszt. wyższe 9,0 1. wykszt. wyższe 9,0 1. wykszt. wyższe 9,00 pozy­tywny

2. wykszt. średnie 7,5 2. wykszt. średnie 8,0 2. wykszt. średnie 7,75 pozy­tywny

3. zam.: duże miasto 7,5 4. wiek 40-59 lat 7,0 3. wiek 14-24 lat 6,5 3. zam.: duże miasto 6,75 5. wiek 25-39 lat 6,0 4. płeć żeńska 6,5 4. dochody wysokie 6,25

6. płeć męska 6,0 5. dochody wysokie 6,5 5. wiek 25-39 lat 6,00

pozy­ 7. dochody wysokie 6,0 6. wiek 25-39 lat 6,0 6. wiek 40-59 lat 6,00 tywny 7.

8. zam.: małe miasto wykszt. zaw. i niep. śr.

6,0

6,0

9. zam.: średnie 6,0 miasto 6,0

10. zam.: duże miasto 6,0 8. zam.: średnie

miasto 5,5 11. wiek 40-59 lat 5,0 7. zam.: średnie miasto 5,75

9. zam.: małe miasto 5,0 12. dochody średnie 5,0 8. zam.: małe miasto 5,50

neu­tralny

10. wykszt. zaw. i niep. śr. 5,0 9. wykszt. zaw.

i niep. śr. 5,50

11. dochody średnie 5,0 10. 11. 12. 13.

płeć żeńska dochody średnie wiek 14-24 lat płeć męska

5,25 5,00 4,50 4,50

12. płeć żeńska 4,0 13. dochody niskie 3,5 14. zam.: wieś 4,00

13. wiek 60 i więcej lat 3,5 14. zam.: wieś 3,0 15. dochody niskie 3,25

nega­tywny 14. zam.: wieś 3,0 15. płeć męska 3,0 16. wykszt.

podstawowe 3,00

15. wykszt. podstawowe 3.0 16. wykszt.

podstawowe 3,0

16. dochody niskie 3,0

bardzo nega­

17. wiek 14-24 lat 2,5 17. wiek 60 i więcej lat 1,5 17. wiek 60 i więcej

lat 2,50

tywny

Skróty w tabeli: wykszt. = wykształcenie; zam. = miejsce zamieszkania (typ miejscowości); małe miasto = do 50 tys. mieszkańców; średnie miasto = 50-200 tys. mieszkańców; duże miasto = pow. 200 tys. mieszkańców dochody niskie = do 199 zł netto na 1 osobę w rodzinie; dochody średnie = 200-399 zł (na 1 os.); dochody wysokie: 400 i więcej zł (na 1 os.)

Głównym czynnikiem stymulującym czytelnictwo prasy jest bezdyskusyj­nie poziom wykształcenia. Im jest on wyższy, tym powszechniejsze jest korzy­stanie z gazet i czasopism oraz najszerszy ich zestaw (najwyższa średnia liczba tytułów czytanych stale i dorywczo). W zestawie lektury absolwentów szkół wyższych prasa codzienna stanowi jednak nie mniej ważny składnik niż czaso­pisma, podczas gdy osoby legitymujące się jedynie maturą większą wagę po-

święcają tygodnikom i miesięcznikom. Natomiast posiadanie wykształcenia co najwyżej podstawowego oznacza zarazem bardzo ograniczony i sporadyczny kontakt z prasą (zwłaszcza czasopismami). Na kontakty z prasą pozytywny, choć słabszy niż wykształcenie, wpływ wywierają ponadto wysokie dochody oraz młody (ale nie młodzieżowy) bądź średni wiek.

Są też czynniki specyficzne, oznaczające rozchodzenie się kręgów czytelni­czych. Zainteresowanie lekturą prasy codziennej wyrażają mężczyźni, osoby w średnim wieku oraz mieszkańcy dużych i średnich miast (które zwykle są centrami wydawniczymi gazet lokalnych). Natomiast czytelnictwo czasopism wzrasta wyraźnie wśród młodzieży, kobiet (tu zapewne ogromną rolę pobu­dzającą odgrywa szeroka oferta rynkowa adresowana do płci pięknej), osób o wykształceniu zasadniczym zawodowym lub niepełnym średnim oraz miesz­kańców małych lub średnich miast.

Najbardziej negatywny wpływ na czytelnictwo prasy wywiera zaawanso­wany wiek, a ponadto, w mniejszym stopniu, niskie wykształcenie (podstawo­we), niskie dochody i zamieszkiwanie na wsi. Działa też kilka czynników specyficznych. Zmniejsza się prawdopodobieństwo korzystania z dzienników przede wszystkim wśród młodzieży oraz, z mniejszą siłą, wśród kobiet. Z kolei męska płeć nie sprzyja zainteresowaniu lekUirą czasopism.

Lektura czwartej kolumny tabeli 2 („czytelnictwo prasy razem") uprzyta­mnia, że mniejszość (siedem) spośród siedemnastu analizowanych kategorii demospołecznych lokuje się w środku skali wpływu; ich liczba znacznie spada w rubryce „czytelnictwo dzienników" (trzy) lub „czytelnictwo czasopism" (pięć). Inaczej mówiąc, spora jest liczba czynników swoistych, stymulujących zakres i intensywność korzystania z prasy codziennej (siedem działa pozytyw­nie, sześć — negatywnie) lub z czasopism (dziesięć sprzyja czytelnictwu, pięć — nie). Jak widać, jest tylko jedna cecha uniwersalna (wspólna dla wszystkich typów prasy), która ani nie przeszkadza, ani też nie pobudza lektury: mowa o średnim poziomie dochodów. Osoby reprezentujące tę cechę zachowują się w sposób najbardziej typowy dla ogółu Polaków, niezależnie od tego, czy idzie o korzystanie z prasy codziennej, czy też z tygodników i miesięczników.

2. Portrety publiczności wybranych gazet i czasopism

2.1. Publiczność najpoczytniejszych dzienników

W ciągu ostatnich pięciu lat (tj. od 1992 roku) czytelnictwo codziennej prasy ogólnoinformacyjnej spadało nieproporcjonalnie: stosunkowo więcej czytelników traciły dzienniki regionalne i lokalne (spadek z 59% do 42%, a więc o blisko 1/3 stanu pierwotnego) niż ogólnokrajowe (spadek z 42% do 31 %, a więc o 1/4). Obydwie wymienione kategorie prasy codziennej są czyta­ne chętniej przez mężczyzn (niż przez kobiety) oraz przez ludzi w wieku największej aktywności zawodowej (25-59 lat), co, jak pamiętamy, jest typo­we dla ogółu gazet. Jednakże nie brak argumentów o pewnym rozmijaniu się

kręgów publiczności dzienników ogólnopolskich i regionalnych. Codzienna prasa regionalna i lokalna dociera do szerszych kręgów społecznych, jest mniej elitarna: sięgają po nią także mieszkańcy mniejszych miast i wsi, osoby z wykształceniem zawodowym i średnim (nawet stosunkowo częściej niż ab­solwenci wyższych uczelni), w tym także średnio i mniej zamożne. O swego rodzaju elitarności publiczności gazet ogólnopolskich świadczy wyraźny zwią­zek czytelnictwa tego typu prasy z trzema cechami: wysokim poziomem wy­kształcenia, wysokimi dochodami oraz wielkomiejskością. Co prawda i wśród tytułów ogólnopolskich znajdujemy — obok „poważnych" lub „partyjnych" — tytuły reprezentujące poziom „popularny", adresowane do szerszej publicz­ności (typu Super Expressu); podobnie w każdym większym (wielotytułowym) regionie obok gazet poważnych (nierzadko są to dawne poranne dzienniki tzw. poczytelnikowskie) znajdziemy gazety bardziej nastawione na sensację. Jed­nakże byłe popołudniówki są obecnie w zaniku, natomiast wiele gazet poran­nych, nawet tych uznawanych za poważne, wabi czytelników sensacyjnymi materiałami i krzykliwymi tytułami na pierwszej stronie w stylu prasy bulwa­rowej.

Obserwowana od kilku lat dominacja na rynku ogólnopolskim trzech dość odmiennych gazet: Rzeczpospolitej (jednoznacznie ogólnopolskiej), Gazety Wyborczej (udatnie łączącej zalety dziennika ogólnokrajowego z gazetą lokal­ną), a wreszcie Super Expressu (bulwarówki szukającej systematycznie solid­niejszego oparcia lokalnego) skłania do pytania o to, w jakim stopniu docierają do odmiennych kręgów odbiorców, w jakim zaś się owe kręgi zazębiają.

Obydwa dzienniki poważne mają publiczność dość elitarną, choć jest to cecha stopniowalna i w szczególności dotyczy Rzeczpospolitej: jej odbiorcy są inteligentami, mieszkają w miastach, są w wieku aktywności zawodowej, są najzamożniejsi, wielu tu pracowników administracyjno-biurowych, członków kadry kierowniczej oraz prowadzących własny biznes; wyraźniej przeważają mężczyźni. Gazeta Wyborcza dociera do znacznie szerszego kręgu odbiorców i siłą rzeczy jej publiczność jest mniej jednorodna, choć wiele podstawowych rysów jest podobnych. Czytelnicy Rzeczpospolitej i Gazety Wyborczej preferu­ją, co wydaje się oczywiste, treści poważne (polityka, osiągnięcia twórców w dziedzinie nauki czy kultury, indywidualne sukcesy życiowe), natomiast małą albo stosunkowo mniejszą wagę (niż ogół badanych Polaków) przywią­zują do treści rozrywkowych, „lekkich" i sensacyjnych (horoskopy, plot­ki i skandale, zbrodnie i afery) oraz świadczących o niepowodzeniach życiowych bohaterów artykułii. Publiczność Rzeczpospolitej, zgodnie z tym, co wiemy o za­wartości tego dziennika, żywo interesuje się materiałami ekonomicznymi, zwłasz­cza dotyczącymi prowadzenia biznesu (prawo, podatki), a także bardziej — na tle innych gazet — kursami walut i notowaniami giełdowymi oraz materiałami na temat komputerów i oprogramowania, natomiast wyraźnie mniej jest tu zwolenni­ków sportu oraz praktycznych porad życiowych. Publiczność GW wykazuje tu bardziej masowe, zróżnicowane gusty: akceptuje częściej rubryki poradni-cze i sensacyjne (typu: katastrofy, wypadki), sportowe oraz tematykę miłości i seksu.

Czytelnicy Super Expressu przedstawiają się jako grupa zdecydowanie od­mienna, pod wielu względami zbliżona do profilu „statystycznego Polaka". Są to osoby mniej wykształcone, mieszkające raczej w rejonach mniej zurbanizo­wanych, o różnym wieku (w tym młodzież), przeciętnie sytuowane material­nie; w składzie zawodowym nie brak tu robotników i najemnych pracowników handlu i usług, ale także pracowników biurowych na stanowiskach niekierow-niczych, są wreszcie bierni zawodowo, tj. emeryci, bezrobotni oraz uczniowie. Bazę Super Expressu tworzą więc kategorie społeczne najbardziej powszech­nie reprezentowane w strukturze społeczeństwa polskiego, a zarazem nie wy­różniające się pod względem aktywności czytelniczej. Wyróżniają się nato­miast pod względem powszechności zainteresowań tematami sensacyjnymi (zbrodnie, afery, przestępstwa, katastrofy i wypadki, plotki i skandale) i rozry­wkowymi, chętniej też czytają o niepowodzeniach życiowych i kłopotach pro­stych ludzi niż studiują sylwetki ludzi sukcesu bądź zapoznają się z dorobkiem naukowców i ludzi kultury. Szukają też w prasie praktycznych porad życio­wych z różnych dziedzin oraz repertuaru radiowo-telewizyjnego, natomiast mało interesują się ofertą kin, teatrów i imprez lokalnych, a pomijają ekonomi-czno-prawne aspekty prowadzenia działalności gospodarczej, operacji na pa­pierach wartościowych czy problematykę komputerową. Nie ignorują całkowi­cie problematyki politycznej, ale traktują ją selektywnie: w szczególności informacje o pracy parlamentarnej i funkcjonowaniu partii politycznych wzbu­dzają słabe zainteresowanie albo i sprzeciw. Silne kontrowersje (liczne grono zwolenników i przeciwników) wzbudza u czytelników SE problematyka spor­towa, motoryzacyjna oraz seks.

2.2. Odbiorcy czasopism

Jeśli lektura prasy codziennej, statystycznie biorąc, jest odpowiednim zajęciem dla raczej zamożnych mężczyzn w średnim wieku, wykształconych i mieszkają­cych w dużych miastach (rozpiętości wskaźników czytelnictwa między kategoria­mi skrajnymi dochodzą do 30—40%), to lektura czasopism jest czynnością bar­dziej egalitarną: wspomniane rozpiętości są tu na ogół mniejsze (choć niekiedy sięgają 20—26%). Co prawda najwyższe wskaźniki czytelnictwa czasopism ce­chują młode i wykształcone kobiety — mieszkanki miast, ale niewiele im ustępują osoby w wieku średnim oraz z wykształceniem zawodowym i niepełnym śred­nim; mieszkańcy małych miasteczek prawie nie różnią się pod tym względem od mieszkańców miast średnich czy dużych, osoby niezamożne — od zamożnych. Zapewne owo spłaszczenie dystansów wiąże się z wielką różnorodnością oferty czasopism, zarówno pod względem tematycznym (poważne, rozrywkowe, porad-nicze, hobbistyczne etc), częstotliwości nabywania (co tydzień — co miesiąc i rzadziej), wymagań intelektualnych (popularne versus elitarne), a wreszcie dostę­pności dla kieszeni (drogie, luksusowe versus tanie, siermiężne). Tym samym znajdzie coś dla siebie do lektury właściwie każdy, kto chce czytać, niezależnie od płci, wieku, wykształcenia czy zamożności.

Tabela 3. Zróżnicowanie poczytności wybranych typów gazet i czasopism według cech demospołecznych czytelników (dane w procentach, procentowano w kolumnach)

Typy gazet i cza­sopism

S J2Z •"o oû O >, O ca

"o

(X,

Płeć Wiek Miejsce zamieszkania Wykształcenie Zamożność

Typy gazet i cza­sopism

S J2Z •"o oû O >, O ca

"o

(X, ca öS

o

ca

>, N CJ

• N U> tN

co

Os

CN

os >/-) i o

u

'%

O -M OJ '%

c/i

Os

O -a o cn ca

'I

[A

os

1 o »o o .2

6 'ST

CJ w

'% o o tN

O uo ca S

o

'K o a,

CU t-< •tfi

ń, u 'c

o

1

u

ca g ca

a o o.

"1 -W

u N C/i •M

c/i O

N Os Os

O -a

vi

"N Os Os m

O O Ol

.o '57

CJ '%

8

dzienniki ogólno­polskie

w tym: regularnie

30,6

14,8

26,5

13,1

35,1

16,7

25,3

7,9

35,0

18,0

37,2

20,3

21,C

20,5

21,0

8,2

30,5

15,3

33,4

18/3

44.3

22,7

17,9

6,9

28,9

13,0

47,3

24,8

72,6

45,2

18,6

6,5

27,0

11,9

43.2

23.6

dzienniki regional. i lokalne

w tym regu­larnie

41,8

19,1

37,5

16,4

46,5

22 ,C

31,3

8,3

46,3

21,5

49,0

25,2

37,1

19,2

38,2

15,8

40,7

18,6

42,1

21,7

49,7

23,3

37,8

16,2

45,7

20,7

45,7

23,0

41,9

20,8

38,1

14,3

44,5

20,1

43.8

23.1

tyg-kobiece mies. kobiece

26,8

15,0

44,9

25,9

6,7

3,0

23,2

20,1

29,5

19,1

32,1

15,1

19,8

3,8

24,9

8,4

28,4

17,8

26,6

16,3

29,2

23,C

24,1

6,1

29,7

14,5

31,4

31,4

21.4

31,C

30,0

9,6

28,7

13,7

25,8

20,4

tyg-sensacyjno-plot-karskie

14,7 22,3 6,3 14,4 17,3 16,4 9,3 13,4 15,3 15,3 16,3 15,5 18,6 15,0 fo

17,8 15,9 14.1

mag. poradnicze i „do­mowe"

8,7 13,7 3,2 4,9 11,1 10,5 7,1 7,2 8,5 9,4 11,0 6,3 9,1 13,2 11,0 9,2 9,7 9,2

tyg. opinii 20,9 18,6 23,5 14,4 22,2 25,4 20,1 13,8 19,9 21,4 33,7 12,0 16,6 33,8 59,7 10,5 17,9 32,4

tyg. reper­tuarowe (tv-guide)

9,5 10,7 8,2 9,4 12,5 10,5 4,3 10,3 9,9 11,7 3,9 8,7 11,2 10,9 4,9 13,0 10,9 7.5

mag. popu­larnonau­kowe

3,7 3,9 3,4 6,8 4,5 2,5 0,6 2,0 3,9 3,2 6,6 1,6 3,7 7,2 7,4 2,2 3,6 4,8

gazety i mag. sportowe

4,9 0,3 10,1 8,4 5,9 4,0 1,2 3,8 5,2 5,8 5,9 4,6 7,0 3.4 3.6 3,8 4,8 5,2

mag. erotyczne

3,2 1,2 5,5 5,1 4,5 2,4 0,5 1,8 3,8 3,9 4,2 1,9 3,7 4,7 5,5 1,2 2,3 4,9

mag. moto­ryzacyjne

4,3 0,3 8,7 7,5 4,8 3,4 1,0 3,8 4,1 4,5 5,1 2,8 6,3 4,9 4,7 3,0 3,4 4,4

Liczone dla młodzieży - 14-19 lat mag. mło­dzieżowe w tym dla dziewcząt uniwersalne i rockowe

45 ,C

25,5

31,8

63,6

50,8

37,4

27,6

2,2

26,6

45,0

25,5

31,8

_

- -

41,6

24,4

29,1

53,2

26,6

41,6

46,8

25,2

31,0

36,7

26.3

23,2

48,0

25,4

35,6

41.3

24,4

30,0

38,8

32,7

12,2

-

46.3

24,8

33,9

43,8

23,9

33,5

41,0

27,7

24,1

Czasopisma dla kobiet

Płeć, jak wiemy, jest jednym z najważniejszych czynników warunkujących poziom zainteresowań określoną tematyką; stąd podział na tematy „kobiece" i „męskie" w mediach, zwłaszcza w prasie znajduje odbicie w postaci tzw. prasy kobiecej oraz pism adresowanych do mężczyzn. Segment czasopism kobiecych również w Polsce (podobnie jak w innych krajach) wciąż się rozbu­dowuje. Wraz z liczbą wprowadzanych na rynek nowych wysokonakładowych tygodników, dwutygodników i miesięczników w latach dziewięćdziesiątych krąg kobiet korzystających z tego typu prasy nieco się poszerzył (z około 58% w roku 1992 do 66% w trzy lata później, by spaść do 64% pod koniec roku 19968). Nie był to jednak przyrost proporcjonalny do bogactwa oferty: wynosił w liczbach bezwzględnych około miliona czytelniczek. Oznacza to, że odbior-czynie sięgały, choć niekoniecznie regularnie, nawet po kilka tytułów kobie­cych bądź też — w okresie paru lat — kilkakrotnie wymieniły zestaw lektury (np. przerzucając zainteresowania z Przyjaciółki na Tinę, z Tiny na Panią Domu lub Naj). Wstępujące w dorosłe życie kolejne roczniki żeńskiej mło­dzieży miały jednak w tym boomie niebagatelny udział, nierzadko kreując nowe wzory wewnątrzrodzinne czytelnictwa („z córki na matkę", a nie od­wrotnie).

Bogactwo oferty tzw. pism kobiecych sprawia, że znajdują na tym rynku coś interesującego dla siebie przedstawicielki bardzo różnych środowisk i grup społeczno-zawodowych. Z grubsza biorąc, zasadniczy podział przebiega mię­dzy popularnymi tygodnikami a luksusowymi miesięcznikami; przyciągają one klientelę o dość odmiennych, swoistych profilach demospołecznych. Teza ta stosunkowo łatwo potwierdza się w przypadku tygodników, a także maga­zynów ogólnoporadniczych i domowo-rodzinnych; natomiast jest pewnym uproszczeniem w grupie miesięczników kobiecych: są i niewątpliwie luksuso­we (Twój Styl, Elle, Cosmopolitan), i wyraźnie popularne (Claudia), a między nimi jeszcze stopnie pośrednie (od Kobiety i Stylu po Urodę).

Tygodniki (i dwutygodniki) adresowane do kobiet, traktowane en bloc, znajdują odbiorców przede wszystkim wśród osób dorosłych w wieku aktyw­ności zawodowej, z wykształceniem zawodowym i średnim, mniej lub śred­niozamożnych. Docierają jednak w dość szerokim zakresie także do najmłod­szych i do najstarszych, a prawie na równi do mieszkanek miast i wsi. W ogóle różnice wskaźników lektury pomiędzy poszczególnymi kategoriami (także je­śli uwzględnimy poziom wykształcenia czy zamożności) nie są zbyt duże, co znaczy, że lektura tych tytułów jest zajęciem dość egalitarnym, jednakże „ze wskazaniem" na kategorie, które wymieniliśmy nieco wyżej. Oczywiście na poziomie poszczególnych tytułów nietrudno wskazać pewne preferencje: np. bardziej młodzieżową publiczność mają Tina i Naj, a z kolei Przyjaciółka oraz Kobieta i Zycie (tytuły z dużymi tradycjami) — publiczność najbardziej doj­rzałą (z tym, że ta druga — wykształconą), utrzymując (mimo gruntownych

Wliczając magazyny ogólnoporadnicze oraz dla dziewcząt.

zmian, które te pisma przeszły od czasów PRL) z natury rzeczy malejący krąg długoletnich czytelniczek. Najpopularniejsza od dwóch lat Pani Domu trafia do odbiorczyń w kategoriach pośrednich/środkowych?/, zarówno co do wieku (25-59 lat), miejsca zamieszkania (małe i średnie miasta), jak i dochodów.

Zdecydowanie odmienny, można powiedzieć elitarny profil czytelniczy wykazują odbiorczynie miesięczników kobiecych; cechy wspólne to względ­na młodość, miejskość, stosunkowo wysoki cenzus wykształcenia, zamożność oraz aktywność życiowa (nauka bądź wysoko kwalifikowana praca zawodo­wa). Podobnie jak w przypadku tygodników, tak i tu zestaw oferty jest sto-pniowalny: od wysokonakładowej (800 tys. egzemplarzy), stosunkowo taniej, liczącej niespełna 100 stron Claudii (czytanej często przez młodzież szkolną oraz kobiety nieco starsze, ale mniej wykształcone i niezamożne) po wydawa­ne w 200-300 tys. egzemplarzy magazyny luksusowe, grube (nawet do 250 stron) i kosztowne (przeszło dwa razy droższe od Claudii), spośród których jedne — jak Elle, a w pewnej mierze i Uroda — mogą uchodzić za bardziej młodzieżowe, inne zaś — jak Twój Styl czy Pani (i zapewne nowy magazyn — Cosmopolitan) — są raczej czytane przez kobiety dojrzałe, zwłaszcza 30-i 40-latki.

Mocno sfeminizowaną i zarazem raczej zegalitaryzowaną publiczność mają także miesięczniki ogólnoporadnicze i domowo—rodzinne; czytane chętnie przez osoby dorosłe w różnym wieku i o różnym statusie społecznym, w tym — niezamożne; najdobitniejszym przykładem jest m tani, o ponadmilionowym nakładzie Poradnik Domowy. Wariant bardziej elitarny reprezentują tu maga­zyny „wyposażeniowe" (np. Cztery Kąty).

Znaczną popularność wśród kobiet zdobyła też prasa „tęczowa" (czytana czterokrotnie częściej niż przez mężczyzn). Jest reprezentowana głównie przez tygodniki sensacyjno-plotkarskie typu Życia na Gorąco, Na żywo czy Chwili dla Ciebie. Odbiorcami są tu ludzie młodzi i w wieku średnim wywodzący się głównie ze środowisk „plebejskich": zdecydowanie mniej wykształceni (domi­nacja wykształcenia zawodowego) i raczej niezamożni, ale w zasadzie bez wyraźnego podziału na miejskie i wiejskie pochodzenie.

Wyraźną przewagę czytelników płci żeńskiej dostrzegamy także w przy­padku lekmry magazynów młodzieżowych, i to nie tylko dlatego, że wiele tu wysokonakładowych pism adresowanych do dziewcząt (jak Dziewczyna czy Bravo Girl). Co druga badana (1996 r.) nastolatka (14-19 lat) sięgała po któryś z magazynów dla dziewcząt, a blisko 2/5 z nich (wobec 1/4 chłopców) odda­wało się lekturze magazynów uniwersalnych, młodzieżowo-rockowych (typu Brava czy Popcornu). W sumie blisko 2/3 nastolatek pozostawało pod wpły­wem czasopism młodzieżowych (a więc nierzadko łączyły one lekturę pism „dziewczęcych" z ogólnymi), co czyni zasadną tezę, że de facto jest to także prasa w dużej mierze „kobieca". Przypomnijmy w tym miejscu, że w tej grupie wieku dużą popularność zdobyły takie bardziej „dorosłe" miesięczniki, jak Claudia i Elle (a także, zapewne kupowany przez matki, Twój Styl) oraz tygo­dniki Tina i Naj. Wysoka chłonność żeńskiej młodzieży na tytuły propagujące na swoich łamach model kobiety wyzwolonej, aktywnej życiowo i mocno

zorientowanej na sukces (jak czynią to luksusowe magazyny), bądź nawet — w wersji bardziej popularnej, na łamach wspomnianych tygodników i magazy­nów dziewczęcych — przebierającej w partnerach, wyzwolonej seksualnie na­stolatki lub też dorosłej „pani domu", szczęśliwej w życiu rodzinnym, nie stroniącej od seksu, nastawionej na wzmożoną konsumpcję 9.

Czasopisma dla mężczyzn

Podobnie jak to było w przypadku prasy codziennej, również tygodniki informacyjno-publicystyczne (zwane też tygodnikami opinii) mają publicz­ność w przeważającej mierze złożoną z mężczyzn, choć trudno powiedzieć, że jednoznacznie „męską". Ta niejednoznaczność po części wynika z różnorod­ności oferty. Magazyny kolorowe typu Wprost czy Polityki mają publiczność raczej męską i elitarną (czytelnicy są zamożni i wykształceni, z wielkich miast, w wieku wzmożonej aktywności zawodowej); podobnie prasa ekonomiczno-prawna. Jeszcze bardziej zmaskulinizowaną publiczność mają gazety „partyj­ne", reprezentujące punkt widzenia określonych opcji politycznych, docierają­ce do osób w średnim i starszym wieku, ale również lepiej sytuowanych materialnie i wykształconych (wyjątkiem są tu czytelnicy prasy dla mieszkań­ców wsi — Zielonego Sztandaru i Chłopskiej Drogi). Natomiast opiniotwórcze tygodniki katolickie, Niedziela i Gość Niedzielny, mają wyraźnie kobiecy, „po­starzony" i plebejski krąg odbiorców.

Trzy grupy tytułów mają niewątpliwie męską publiczność: pisma sporto­we, motoryzacyjne i erotyczne. Dalsze wspólne cechy ich publiczności to stosunkowo młody (w tym również młodzieżowy) wiek, miejskość oraz wyso­ki status materialny. Jeśli jednak prasa sportowa i motoryzacyjna przyciąga raczej osoby mniej wyedukowane (zwłaszcza z wykształceniem zawodowym i niepełnym średnim) to pisma erotyczne, a tym bardziej nasycony erotyzmem luksusowy magazyn Playboy, trafiają do ludzi z wyższym wykształceniem. Wyjątkiem jest popularny dwutygodnik Twój Weekend, docierający do czytel­ników i czytelniczek o zróżnicowanym stamsie społecznym.

Czasopisma dla czytelników obojga płci

Czy w ogóle znajdujemy jakieś pisma czytane równie chętnie przez przed­stawicieli obydwu pici? Do pewnego stopnia można tak mówić o samodziel­nych tygodnikach repertuarowych (tv-guide), choć ich lekturę (zwłaszcza Anteny i Tele Tygodnia) nieco częściej deklarują kobiety. Tygodniki te, zawie­rające nierzadko sporo materiałów rozrywkowych i „okołomedialnych", znaj-

9 O zawartości prasy kobiecej traktuje wiele artykułów publicystycznych. Zob. np. B. Z u b o w i c z: Rzeczywistość lukrowana. Rzeczpospolita nr 182 (4739) z 6 sierpnia 1997; A . T o p o l s k i : Reguła Tiny, Polityka nr 34 (2103) z 23 sierpnia 1997.

dują uznanie u czytelników w młodszym i średnim wieku, raczej z mniejszych miejscowości, z wykształceniem średnim i poniżej średniego, raczej mniej zamożnych. Niejednokrotnie stanowią one jedyną lub jedną z nielicznych oka­zji do kontaktu z prasą.

Płeć nie gra natomiast żadnej roli przy decyzji o lekturze magazynów popularnonaukowych. Czytane są one przez osoby młode (w tym młodzież), z dużych miast, wykształcone i raczej zamożne. Miejską i wielkomiejską, ale młodą publiczność mają też magazyny popkulturalne (muzyczne i filmowe). Dotyczy to zarówno Machiny, Cinemy, jak i Filmu. Podobnie z magazynami poświęconymi ściśle muzyce rockowej (Tylko Rock, Brum, Metal Hammer i in.), choć te, jak się wydaje, czytane są głównie przez młodzież męską (w przeci­wieństwie do tytułów nie tylko muzycznych — Brava i Popcornu — lubia­nych także przez dziewczęta).

Jeśli więc te ostanie (młodzieżowe) mają szacunkowo łącznie około 1,5 min czytelników, to w przypadku specjalistycznych magazynów popkultural-nych można mówić o kręgu kilkakrotnie węższym (rzędu 0,5-0,6 min). Tym bardziej pisma społeczno-kulturalne (w węższym sensie, tzn. typu Odry) i li-teracko-artystyczne docierają łącznie, jak się wydaje, do kilkudziesięciu ty­sięcy odbiorców.

3. Zainteresowania i oczekiwania: dynamika 1995-1996

Szeroka popularność jednych tytułów, a trudności z dotarciem do czytelni­ka w przypadku wielu innych pozostają zapewne w silnym związku z zawarto­ścią ich łamów, jakością oferty, tym — czy i w jakim stopniu zaspokajają już istniejące zainteresowania i oczekiwania odbiorców (trafiają na podatny grunt, wypełniają pewną lukę), albo też w jakim stopniu potrafią skutecznie takie potrzeby wykreować po pierwszych, nierzadko przypadkowych kontaktach czytelnika z danym pismem. Zainteresowania owe można po części rekon­struować, dowiadując się, jakie (które) gazety i czasopisma (o ofercie określo­nej dzięki analizie zawartości) czytają badani (o znanych cechach). Ale nie należy lekceważyć komplementarnej, bardziej subiektywnej drogi: pytania wprost o tematy najbardziej bądź najmniej interesujące w prasie. Ten tok postępowania jest szczególnie użyteczny wówczas, gdy interesujemy się gaze­tami ogólnoinformacyjnymi czy też czasopismami (szczególnie magazynami treści ogólnej, ale nawet i tzw. kobiecymi), mieszczącymi na swoich łamach wiele różnorodnych treści, spośród których czytelnik nierzadko dokonuje sele­kcji, pomijając mniej interesujące (chyba że zwyczajowo czyta „od deski do deski").

W trzech ostatnich badaniach OBP UJ (maj i grudzień '95, listopad '96) proszono rozmówców o selekcję listy tematów (bądź typów materia­łów) i wskazanie pięciu takich, które czytają najchętniej oraz pięciu z re­guły pomijanych; tym samym cała reszta — a więc większość tematów z owej listy zyskiwała status tematów — dla danego czytelnika — neu-

tralnych1 0. Umożliwia to nie tylko weryfikację uzyskanych rezultatów (po­twierdzenie, że coś nieprzypadkowo lokuje się w czołówce lub na końcu), ale też obserwację — w pewnej mierze — dynamiki preferencji czytelniczych. W tabeli 4 zestawiono trzy hierachie: materiałów budzących stosunkowo znaczne zaintere­sowanie (wysokie odsetki wyborów a niewiele odrzuceń), materiałów raczej po­mijanych w lekturze (a interesujących co najwyżej kilka procent bada­nych), a wreszcie — materiały szczególnie kontrowersyjne, tzn. takie, które mają i wielu zwolenników, i wielu przeciwników, co rzutuje na ich stosunkowo niską pozycję na skali (wysokie odsetki wskazań pozytywnych i negatywnych znoszą się). Dane pochodzą z ostatnich badań (1996), ale hierarchie z lat poprzednich — w zakresie porównywalnych wskaźników — wiele się nie różnią.

Ogólnie nieco łatwiej jest badanym wskazać tematy, które ich w gazecie czy magazynie szczególnie interesują (9) niż tematy, które z reguły pomijają w lekturze (7). Jednakże połowę całego zestawu (16 na 32) stanowią tematy bądź kontrowersyjne (9) bądź też (7) stosunkowo neutralne (tzn. żaden z nich nie wzbudził reakcji więcej niż 9% badanych), co zapewne oznacza, że ich atra­kcyjność ogranicza się do węższego kręgu odbiorców o określonych cechach demospołecznych.

Poszerzenie w badaniach '96 zestawu tematów/typów materiałów — przy limitowaniu liczby wyborów i odrzuceń — spowodowało na ogół, zgodnie z oczekiwamami, rozproszenie głosów, a w konsekwencji zmniejszenie liczby wskazań na poszczególne pozycje listy. Znajdujemy co najmniej 8 tematów, które w ten sposób w roku 1996 bardziej niż inne straciły na popularności. Są to: materiały sensacyjne (zarówno kryminalne jak i plotkarskie), „mçskie , , (motory­zacyjne, sportowe, seks), rozrywkowe (horoskopy) oraz niektóre problemy społe­czne („kłopoty życiowe prostych ludzi") i ekologiczne. Z sześciu tematów nowo wprowadzonych na listę, „wiadomości ze świata" znalazły się na czele rankingu (27 % bardzo tym zainteresowanych), a trzy inne także ulokowały się w pierwszej dziesiątce, mając po 11-12% wskazań pozytywnych. Mowa tu o tematyce zdro­wia i medycyny (w tym tzw. naturalnej), problematyce fachowej i zawodowej, a wreszcie o rubrykach rozrywkowych (rozrywki umysłowe, konkursy, zagadki etc). Natomiast dwa typy materiałów poszerzyły zestaw tematów raczej pomija­nych w lekturze prasy. Są to kąciki hobbistyczne (3% zwolenników i 8% przeciw­ników) oraz „gwiazdy estrady" (9% zainteresowanych, ale 17% z reguły pomija­jących tego typu treści, co świadczy, że rzecz jest kontrowersyjna, a podziały przebiegają międzypokoleniowo). Mimo wszystko w porównaniu ze stanem sprzed półtora roku (wiosna '95) obserwujemy jednak pewną tendencję wzro­stu zainteresowania polityką oraz powszechniejsze poszukiwanie informacji o repertuarze telewizji. To ostatnie można zapewne łączyć z umocnieniem się

1 0 W (obydwu) badaniach z roku 1995 lista obejmowała 26 tematów, natomiast w 1996 r. poszerzyliśmy ją o 6 pozycji (tzn. do 32), co silą rzeczy wpłynęło na obniżenie odsetka wskazań i odrzuceń („rozmycie głosów" na większa, liczbę obiektów). Tworząc listę rankingową tych typów materiałów, a więc hierarchizując je od najbardziej do najmniej poszukiwanych, uwzględniono nie tylko ich pozycję syntetyczną na skali od +100 do -100 (jako różnicę pomiędzy odsetkiem wyborów a odsetkiem odrzuceń), ale także dane bazowe (czyli procent wskazań pozytywnych oraz negatywnych).

Tabela 4. Hierarchia zainteresowań typami materiałów w prasie: mater iały wybierane, odrzucane i kontrowersyjne (dane: listopad 1996)

i—i Ł Ran­ Materiały wybierane Materiały odrzucane Materiały kontrowersyjne lub neutralne ga Typ materiałów w prasie R + - Typ materiałów w prasie R + - Typ materiałów w prasie R + -

1 Wiadomości ze świata* 25 27 2 Kursy walut, giełda, gospodarka -17 2 19 Działalność władz

państwowych 23 34 11

2 Praktyczne porady życiowe 24 27 3 Komputery, programy -15 4 19 Działalność partii,

Sejmu, Senatu 2 20 18

3 Program rtv 21 23 2 Sprawy Kościoła... -11 7 18 Plotki, ciekawostki, skandale 5 21 16

4 Katastrofy, wypadki 12 17 5 Prowadzenie biznesu, przepisy, podatki. -11 6 17 Zbrodnie, afery,

przestępstwa 6 14 8

5 Zdrowie, medycyna* 9 12 3 Ogłoszenia, reklamy -8 6 14 Moda, pielęgnacja urody 6 23 17

6 Wydarzenia lokalne 9 10 1 Gwiazdy estrady* -8 9 17 Sport -5 20 25

7 Fachowe, zawodowe* 7 11 4 Zycie duchowe (wiara, moralność) -7 6 13 Seks, miłość, życie

intymne -2 11 13

8 Odkrycia naukowców, wynalazki 7 12 5 Motoryzacja, samochody -10 11 21

9 Rozrywki umysłowe, konkursy* 6 11 5

Horoskopy, psychozabawy -7 11 18

10 Niepowodzenia życiowe (...)

-1 8 9

11 Tajemnicze zjawiska... 2 7 5

12 Recenzje kulturalne** 0 8 8

13 Sylwetki ludzi sukcesu 4 7 3

14 Oclirona środowiska, ekologia 2 5 3

15 Lokalny informator użyt­kowy** -3 2 5

16 Kąciki hobbistyczne* -5 3 8

O Rubryki „+" (najbardziej interesujące) i „-" (najmniej interesujące) — dane w procentach; "R" — różnica między wyborami i odrzuceniami (skala od -100 do +100). Gwiazdką (*) oznaczono sześć tematów, o które nie pytano w roku 1995; dwoma gwiazdkami — temat nieco inaczej sformułowany w 1996 roku niż poprzednio.

oferty polskojęzycznych kanałów telewizji komercyjnej i satelitarnej; znaczy­łoby to, że gazety i czasopisma repertuarowe coraz częściej promują programy telewizji, pozwalają na dokonanie wyboru spośród bogactwa propozycji róż­nych stacji.

Najbardziej neutralnie (by nie rzec obojętnie) jest traktowany przez bada­nych „kalendarz imprez lokalnych" (w sformułowaniu z 1995 roku) czy ina­czej (w wersji z roku 1996) „lokalny informator użytkowy": liczba poszukują­cych w gazecie materiałów tego typu jest minimalna (2-3%), ale też stosunkowo niewiele (5-6%) osób twierdzi, że z góry skreśla je z lektury. Można by powiedzieć, że informacje użytkowe nie należą do informacji pod­stawowych, lecz korzysta się z nich doraźnie (w miarę potrzeby: nie codzien­nie chodzi się do kina, teatru czy na koncert), a siłą rzeczy mogą być bardziej użyteczne dla mieszkańców miast wydających daną gazetę niż miejscowości peryferyjnych, bardziej odległych od regionalnej metropolii. Korzystanie z „po-zadomowych" form uczestnictwa w kulturze jest, poza środowiskami młodzie­żowymi dość ograniczone. Nieco szerszy oddźwięk (zarówno pozytywny, jak i negatywny) ma szeroko rozumiana tematyka kulturalna, obejmująca tak­że dzieła kultury popularnej, zarówno werbalizowana jako „dorobek ludzi kul­tury — artystów, literatów itp." (po 7-9% bardzo zainteresowanych i 10-11% odrzucających w 1995 r.), jak i jako „recenzje kulturalne (filmy, koncerty, książki, płyty)" (po 8% wyborów i negacji w roku 1996). Świadczy to o pew­nej elitarności tematyki kulturalnej na łamach gazet i czasopism.

4. Zróżnicowanie zainteresowań: kto czego szuka w prasie

Gdyby przeprowadzono gradację zmiennych demospołecznych, rzutują­cych na zróżnicowanie poziomu zainteresowań odbiorców treściami/typami materiałów zamieszczanych w prasie (a więc i ich oczekiwań co do zawartości gazet i czaopism, po które sięgają), wówczas zapewne najsilniejszy, w znacznej mierze autonomiczny wpływ przypisano by płci, silny, ale nie w takiej skali — wykształceniu i wiekowi, skromniejszy zaś, a przede wszystkim mniej samodziel­ny — zamożności i poziomowi urbanizacji miejscowości zamieszkania.

Ogólnie biorąc, hierarchie zainteresowań tematami/materiałami w prasie zestawione dla kobiet i mężczyzn są wzajemnie nader rozbieżne (zob. tabelę 5). Zestawiono tam tematy typowo kobiece, czytane chętnie przez przedstawi­cielki płci pięknej, a przeważnie pomijane przez mężczyzn oraz odwrotnie — tematy szczególnie skupiające uwagę mężczyzn (a dla wielu kobiet kompletnie nieatrakcyjne).

Zatem zainteresowania typowo męskie skupiają się wokół polityki, sportu i motoryzacji, w pewnej mierze także (bo to dotyczy wąskiej grupy) działalno­ści zawodowej, gospodarczej, zdobyczy nauki i techniki oraz wykorzystania komputerów. Wątki sensacyjne bliższe mężczyznom dotyczą wydarzeń gwał­townych: kryminalnych oraz katastrof i wypadków, podczas gdy kobiety wolą tu klasyczne plotki „z wielkiego świata" oraz skandale natury towarzyskiej

Tabela 5. Zestawienie tematyki najbardziej kobiecej i najbardziej męskiej w prasie (Indeksy _ tzn. różnice procentowe między odsetkiem wyborów oraz odsetkiem odrzuceń)

Tematy kobiece stosunkowo najpopularniejsze Kobiety Męż­

czyźni Tematy męskie stosunkowo najpopularniejsze Kobiety Męż­

czyźni Moda i pielęgnacja urody +39 -30 Sport -40 +33 Plotki, ciekawostki, skandale towarzyskie etc. +22 -15 Motoryzacja -36 + 19

Praktyczne porady życiowe +40 +5 Działalność władz państwowych, rządu +13 +35

Horoskopy i psychozabawy +6 -22 Działalność partii, Sejmu, Senatu -9 +14

Zdrowie i medycyna +17 +1 Komputery, programy -21 -7

Niepowodzenia życiowe, kłopoty (prostych) ludzi +6 -7 Kursy walut, giełda -23 -11

Rozrywki umysłowe, krzyżówki etc. +11 + 1 Prowadzenie biznesu,

przepisy, podatki -16 -5

Sprawy Kościoła, działalność papieża, biskupów itp. -5 -19 Zbrodnie, afery, przestępstwa 0 + 12

Życie duchowe: wiara, moralność, światopogląd -2 -13 Wiadomości ze świata +20 +30

Dorobek ludzi kultury/recenzje kulturalne +4 -3 Katastrofy, wypadki +8 + 17

Ludzie sukcesu +8 0 Fachowe, zawodowe

Odkrycia naukowców, wynalazki

Seks, miłość, życie intymne

+3

+4

-4

+ 11

+10

+ 1

(a nie np. politycznej). Wbrew pozorom kategorie osób zainteresowanych se­ksem są tu niemal tak samo liczne, natomiast wśród kobiet częściej znajduje­my przeciwników tego typu treści, podczas gdy większość mężczyzn traktuje to bardziej obojętnie, bez demonstrowania niechęci. Tematy typowo kobiece obejmują przede wszystkim całą gamę porad: ogólnych, jak i dotyczących ubioru i pielęgnacji urody oraz utrzymania zdrowia. Oprócz tego kobiety lubu­ją się w różnego rodzaju materiałach rozrywkowych, zarówno horoskopach i psychozabawach, jak i krzyżówkach. Z drugiej strony wykazują większą wrażliwość społeczną — zrozumienie dla niepowodzeń i klęsk życiowych innych ludzi, ale równocześnie (choć to nie muszą być te same osoby) — chętnie śledzą kulisy sukcesów życiowych bardziej znanych jednostek; być może dlatego też przejawiają nieco większe zainteresowanie dorobkiem ludzi kultury, artystów, literatów etc. Wykazują też większą otwartość na problema­tykę religijno-światopoglądową oraz dotyczącą działalności Kościoła i ducho­wieństwa (w tym papieża), co w jakiejś mierze odpowiada tradycyjnej roli matki i żony w rodzinie jako „strażniczki wiary".

Znaczne i naturalne są różnice międzypokoleniowe. Nie tylko nastolatki szukają w prasie czegoś zupełnie odmiennego niż osoby w wieku emerytalnym (czytają zresztą inny zestaw tytułów), ale także ludzie w wieku wzmożonej aktywności zawodowej (20-, 30- i 40-latkowie) wyzbywają się stopniowo, wraz z wiekiem, młodzieńczych zainteresowań, sięgając po treści bardziej

poważne, choć różne w wielu punktach od tego, o czym lubią czytać ludzie w wieku tzw. poprodukcyjnym.

Swoistość młodzieży (14-19 lat) jako odbiorcy prasy polega na naturalnej w tym wieku fascynacji popkulturą („gwiazdy estrady"), modą i pielęgnacją uro­dy oraz seksem i miłością. Nastolatki są też bardziej zainteresowane odkryciami naukowymi i wynalazkami, zjawiskami z pogranicza (paranaukowymi) oraz astrologicznymi (horoskopy); chłopcy wykazują też ponadprzeciętne zaintereso­wanie sportem, komputerami oraz samochodami i motocyklami. Równocześnie niemal całkowicie eliminują z kręgu zainteresowań problematykę polityczną, zna­cznie mniejszą wagę przywiązują do wydarzeń lokalnych, zdrowia i medycyny, niechętnie czytają o ludziach, którzy ponieśli klęski życiowe.

Osoby starsze, w wieku — umownie — emerytalnym (po 50 roku życia) wykazują znaczne zainteresowanie polityką a ponadprzeciętne — sprawami ostatecznymi („życie duchowe", Kościół), wykazują też większe zrozumienie dla ludzkich niepowodzeń. Natomiast praktycznie poza nawiasem stawiają wszystkie te sprawy, które tak bardzo przykuwały uwagę młodzieży.

Osoby w wieku wzmożonej aktywności zawodowej (20-34 oraz 35-49 lat) wykazują zainteresowania bardziej typowe dla ogółu Polaków, z tym, że wyraźnie — na tle grup skrajnych — ceniona jest, czemu się trudno dziwić, tematyka fachowa, zawodowa. Porównując obydwie kategorie środkowe, po­wiemy, że w miarę nabywania doświadczeń życiowych wzrasta zainteresowa­nie polityką, sprawami lokalnymi, zdrowia, a także biznesu, maleje zaś — sprawami mody, seksu, popkultury, a także horoskopami i sportem.

Równie duże różnice dzielą osoby wykształcone od mniej wykształconych. Rozpatrzymy to bliżej na przykładzie kategorii skrajnych; w ich to bowiem przypadku zależność przebiega niemal liniowo: to, co przyciąga do gazety jednych, jest z reguły pomijane przez drugich i odwrotnie.

Osoby z wykształceniem co najwyżej podstawowym poszukują przede wszystkim w prasie materiałów użytkowych (ogólnoporadniczych, repertuaru telewizji) oraz informacji o charakterze lekkim — sensacyjnym (katastrofy, zbrodnie), plotkarskim (z życia wyższych sfer) lub ze sportu; ponadto spore zaciekawienie budzi tematyka społeczna podnosząca problemy zwykłych („prostych") ludzi, ich kłopoty i niepowodzenia życiowe, a w pewnej mierze (bo liczni są i przeciwnicy) — także problematyka wiary religijnej i Kościoła, a wreszcie materiały rozrywkowe (horoskopy i psychozabawy).

Osoby z wyższym wykształceniem, obok silnie artykułowanych zaintereso­wań życiem politycznym kraju (w tym — grą polityczną w parlamencie i mię­dzy partiami) interesują się też osiągnięciami różnego rodzaju twórców: z dzie­dziny nauki, techniki, kultury i sztuki oraz chemie śledzą sylwetki ludzi, którzy osiągnęli w życiu sukces; ponadto przejawiają — na tle pozostałych kategorii — pewne zaciekawienie sprawami związanymi z prowadzeniem działalności gospodarczej i obrotami giełdowymi, a także tematyką dotyczącą komputerów i ich oprogramowania.

Zapotrzebowanie na wszechstronną „poważną" informację i komentarz (ze sfery polityki, gospodarki, kultury itp.) oraz na treści wyrażające silną orienta-

cjc na osiągnięcia wyraźnie kłócą się więc z oczekiwaniami użytkowej i rozry­wkowej funkcji gazet i czasopism oraz tekstów publicystów „pochylających się" nad losem prostego, „szarego" człowieka. Co prawda na pozycję niektó­rych typów materiałów wpływa swoistość składu ze względu na wiek i płeć. Tak więc stosunkowo znaczne zainteresowanie osób z wykształceniem podsta­wowym sprawami wiary i Kościoła można łączyć z feminizacją i „postarze­niem" tej kategorii, choć — z drugiej strony — w jej składzie znajdujemy też młodszą grupę nastolatków (14-16 lat), co wpływa na popularność np. horosko­pów i psychozabaw. Kategoria osób z wyższym wykształceniem jest w sposób naturalny pozbawiona nastolatków, składa się natomiast głównie z osób w wieku „produkcyjnym": stąd niewielkie tu zainteresowanie tematyką typowo młodzieżo­wą, natomiast silne — sprawami związanymi z karierą zawodową.

Wspomniane czynniki (wiek, płeć) rzutują też na zainteresowania osób w środkowych kategoriach wykształcenia. Wśród osób z wykształceniem za­sadniczym zawodowym lub niepełnym średnim znajdujemy generalnie więcej mężczyzn (dorosłych), a ponadto nastolatków obojga płci uczęszczających do szkól ponadpodstawowych. Stąd, z jednej strony, wysoka pozycja sensacji i spor­tu (jako zainteresowań typowo męskich), z drugiej zaś — szersze zaciekawienie seksem oraz modą i pielęgnacją urody oraz materiałami dotyczącymi życia „gwiazd estrady" (interesującymi nastolatków). Z kolei kategoria osób z pełnym średnim wykształceniem jest bardziej sfeminizowana, ale i — siłą rzeczy — dorosła. Stąd więcej tematów poważnych (w tym — polityka, kultura, gospodar­ka), a mniej pogoni za sensacją; ponadto stosunkowo najszersze jest tu zaintereso­wanie modą.

Poziom urbanizacji miejscowości zamieszkania rzutuje na zainteresowa­nia tematyką w prasie raczej słabo i jedynie pośrednio, to znaczy o tyle, o ile zróżnicowany jest skład mieszkańców różnych typów miejscowości ze wzglę­du na wiek i poziom edukacji. Dostrzegamy więc pewne różnice między mie­szkańcami wsi (przeciętnie starszymi i słabo wykształconymi) a mieszkańcami miast, natomiast praktycznie bez znaczenia jest wielkość miasta (małe, średnie czy duże).

Poziom zamożności (dochody uzyskiwane w przeliczeniu na 1 osobę w rodzinie) w warunkach polskich jest tylko do pewnego stopnia skorelowany ze statusem społeczno-zawodowym czytelników prasy. Stąd zróżnicowanie zainteresowań pomiędzy „niezamożnymi" (do 199 zł) a „zamożnymi" (400 i więcej zł na osobę) nie jest zbyt czytelne, choć w kilku punktach wyraźne.

Oferta skierowana do osób ubogich powinna zawierać mało polityki, infor­macji ze świata kultury i gospodarki, raczej unikać epatowania seksem, nato­miast skupiać się na szeroko zakrojonej akcji poradniczej oraz dużej dozie wszelkiego rodzaju sensacji (plotkach z wyższych sfer, skandalach, katastro­fach i wypadkach, zbrodniach i aferach) oraz materiałach rozrywkowych (ho­roskopy, krzyżówki), nie zapominając o powikłanych losach „szarych" ludzi.

Czytelnicy z rodzin zamożnych nastawieni są na poszukiwanie poważnych informacji ze świata, a także mających znaczenie w pracy zawodowej (facho­wych) oraz prowadzeniu biznesu, dostarczających wiedzy o dorobku naukow-

ców, wynalazców, artystów. Natomiast dystansują się od treści sensacyjnych i skandalizujących, ale również i od opisów niepowodzeń życiowych, a także — spraw duchowych i problematyki kościelnej.

5. Zainteresowania czytelników prasy wczoraj i dziś

Sumując przedstawione wyniki badań z połowy lat dziewięćdziesiątych trudno nie postawić pytania o trwałość tych zainteresowań, przynajmniej w od­niesieniu do przeszłości. W OBP problematykę preferencji czytelników prasy podejmowano już od końca lat pięćdziesiątych, bądź to w formie badań tzw. selekcji odbiorczej11, bądź też w „tradycyjnych" sondażach ankietowych — pytając o atrakcyjność pewnego typu materiałów z gazety12. Rezultaty nie są porównywalne wprost, gdyż tamte badania dotyczyły przeważnie tylko prasy codziennej i była to zupełnie inna prasa: nie tylko cenzurowana, o jasno arty­kułowanych zadaniach ideologicznych i propagandowych („wychowaw­czych"), ale też — od czasów gierkowskich — niezwykle zuniformizowana. Możemy jedynie z grubsza oszacować, co się — w porównaniu z dekadą lat 70. i 80. — zmieniło w preferencjach Polaków lat dziewięćdziesiątych.

Urynkowienie działalności wydawniczej zrewolucjonizowało w sposób oczywisty sytuację odbiorców prasy: to oni w nieporównanie większym sto­pniu mogli dyktować warunki, kupując pisma konkurencyjne (których wciąż przybywa), bardziej atrakcyjne. Zwiększona, często nieograniczona podaż oferty wychodziła naprzeciw oczekiwaniom czytelników, nierzadko kreując także potrzeby nowe bądź wyzwalając wcześniej mniej uświadamiane (np. wraz z pojawieniem się prasy erotycznej, z rozwojem komputeryzacji czy wzrostem zamożności niektórych grup — kierującym uwagę na nowy styl życia, odpowiednie urządzenie mieszkania i otoczenia, zdrową kuchnię itp.). Swoboda wyboru, ale z drugiej strony czynniki ekonomiczne (rosnące ceny prasy, wzrost zróżnicowania społecznego, większe zapracowanie rzutujące na budżet czasu) spowodowały zmiany modelu czytelnictwa, w kierunku redukcji liczby czytanych tytułów, mniejszego (z wyjątkiem kilku prestiżowych) przy­wiązania do konkretnego tytułu, co powoduje charakterystyczne skoki z jedne­go pisma na inne, a wreszcie ograniczenia częstotliwości kontaktów z prasą. To ostatnie oznaczało też przestawienie się na lekturę czasopism (kosztem

] 1 Jest w OBP sporo opracowań na temat selekcji odbiorczej mediów w czasach P R L (chronologicznie): W. S z e w c z u k: Badania nad recepcji) prasy codziennej. Zeszyty Prasoznawcze 1960. nr 2-3; t e n ż e : Z badań nad recepcją prasy. Zeszyty Prasoznawcze 1961. nr 3, s. 28-41; T. T u r 1 i k - M a r e c k a, A . S k o-w r o ń s k i : Atrakcyjność materiałów prasowych. Raporty OBP, Kraków 1975; W. P i s a r e k : Czytelnicza selekcja zawartości gazety. Raporty OBP. Kraków 1979; A . S k o w r o ń s k i : Atrakcyjność mediów. Raporty OBP, Kraków 1981; A. W o n t o r c z y k: Selekcja czytelnicza zawartości prasy. Raporty OBP, Kraków 1988; S. N o w i c k i : Odbiorcza selekcja mediów. Komunikowanie masowe w Polsce: lata osiemdziesiąte, op. cit., s. 101-110.

Zob. np. H. S i w e k: Jakie materiały prasowe SŁ\ szczególnie atrakcyjne dla czytelnika? Zeszyty Prasoznawcze 1975, nr 4, s. 77-82; Z. B a j k a: Potrzeby czytelnicze odbiorców prasy codziennej. Zeszyty Prasoznawcze 1974, nr 1, s. 113-114; t e i n e: Czytelnictwo prasy w Polsce Ludowej, OBP, Kraków 1976, s. 143-168.

czytelnictwa dzienników), co z kolei sprzyjało aktywizacji czytelniczej kobiet. Do płci pięknej zresztą kierowana jest przede wszystkim szeroka (pod wzglę­dem liczby tytułów oraz wielości grup typologicznych), wielkonakładowa i zróż­nicowana pod względem poziomu (od pism tanich i popularnych po luksuso­we) oferta ilustrowanych magazynów kobiecych, poradniczych, „tęczowych" (bulwarowych) czy nawet telewizyjnych i młodzieżowych. W przeciwieństwie do czasów P R L 1 3 Polacy, a szczególnie Polki nie mogą się dziś uskarżać na to, że ich potrzeby medialne nie są zaspokajane z powodów innych niż ekonomi­czne (ale zakładając korelację między aspiracjami czytelniczymi a statusem materialnym, nie są to przypadki masowe).

Hipotezy systematycznie potwierdzane w dwóch poprzednich dekadach przez badaczy selekcji odbiorczej nie tyle sugerowały dziennikarzom tematykę (o czym pisać), co raczej formę (jak pisać) o różnych sprawach. Skrótowa recepta sporządzona na podstawie tych ustaleń brzmiała więc: pisać, po pier­wsze, raczej o konkretnych ludziach i wydarzeniach (niż ideach, planach, pro­gramach), po drugie — raczej o ludziach złych i nieszczęśliwych (niż dobrych i szczęśliwych), po trzecie zaś — o wydarzeniach konfliktowych (a nie bez­konfliktowych), a wreszcie — o wydarzeniach nieprzewidywalnych, zaskaku­jących, nieoczekiwanych. Dla czytelnika liczyłyby się więc przede wszystkim te przekazy i komunikaty, które oferują nową, aktualną, a najlepiej sensacyjną treść, ukazują ją z humorem lub krytycznie. Postulaty te znalazły dopiero spełnienie na łamach znacznej części prasy lat dziewięćdziesiątych, od poczyt­nych tabloidów (typu Super Expressu), byłych popołudniówek (które stały się wprawdzie gazetami porannymi, ale umocniły charakter popołudniówki), tygodników i dwutygodników sensacyjnych („bulwarowych") czy kobiecej „prasy serca" i przewodników repertuarowych, aż po pisma uznawane za po­ważne, ale operujące m.in. odpowiednio przewrotnymi, chwytliwymi tytułami artykułów (np. Gazeta Wyborcza, tygodnik Wprost, nawet luksusowe magazy­ny kobiece). Jedne, jak to wykazaliśmy wcześniej, trafiają do szerokich krę­gów odbiorców z wykształceniem zawodowym lub średnim, inne zadowalają gusty czytelników bardziej wymagających, wykształconych i zamożnych.

Wydawcy prasy, zagraniczni i krajowi, wciąż poszukują nowych, nie zago­spodarowanych nisz na naszym rynku prasowym i nierzadko je znajdują. Ostatnio, jak się wydaje, trwają między innymi próby usadowienia luksusowe­go magazynu ogólnego („life-stylowego") dla mężczyzn (męskiego odpowied­nika Twojego Stylu), bardziej wymagających i atrakcyjnych (z wyższej półki) pism repertuarowych, kobiecych-poradniczych, a nawet sensacyjno-plotkar-skich.

1 3 Zob. W. P i s a r e k : Nie zaspokojone potrzeby medialne Polaków, Materiały OBP, Kraków 1988.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Krakówl997 R . X L , n r 3 - 4 ( l 5 l - 1 5 2 )

J A C E K H. KOŁODZIEJ

ZAGRANICZNI AKTORZY WYDARZEŃ W PRASIE POLSKIEJ I BRYTYJSKIEJ: ANALIZA PORÓWNAWCZA

Świat jest teatrem, aktorami ludzie, którzy kolejno wchodzą i znikają. Szekspir, Jak wam się podoba, II, 7

1. Bohaterowie prasowych relacji a bohaterowie sceny politycznej

Winfried Schulz, rozpatrując modele oddziaływania mediów (ze szczegól­ną uwagą na pseudowydarzenia) spostrzega, że tematy, wydarzenia i ak­

torzy nie tylko bywają wykreowani przez dziennikarzy i zaangażowanych po­litycznie wydawców, lecz zwykle tworzą specyficzną m i e s z a n k ę skład­ników, kształtowaną w większym stopniu przez twórców relacji prasowych niż przez prawdziwych aktorów sceny politycznej1. Ta mieszanka składa się na rytualną zawartość codziennych informacji i relacji prasowych. Schulz podkre­śla, że „prawdziwym źródłem budowania wpływu pseudowydarzeń nie tyle są media, lecz właśnie sami politycy, którzy instrumentalizują media dla swoich osobistych celów, zręcznie wykorzystując mechanizmy ich oddziaływania" 2. Takiemu poglądowi towarzyszy często koncepcja mediów traktowanych jako forum dostępnego dla wszystkich aktorów, którzy, gdy tylko zechcą, mogą bronić swojego punktu widzenia. Jednak, zdaniem Schulza, media rzadko kie­dy są powszechnie dostępnym środkiem politycznej komunikacji. Nie mogą także być równo dostępnym forum kształtowania opinii publicznej. W rzeczy­wistości, prawdopodobieństwo wzięcia udziału w kształtowaniu opinii publi­cznej przez każdy podmiot działań publicznych jest inne, podobnie jak inne jest prawdopodobieństwo odegrania takiej roli przez każde wydarzenie i każdy

1 Zob. W. S c h u l z : Polityczne skutki działania mediów. Zeszyty Prasoznawcze 1-2, 1995, 65-79. 2 Tamże, s. 70.

temat. Nie znaczy to oczywiście, że media kreują nową rzeczywistość, ale bez wątpienia z rzeczywistości wybierają i nagłaśniają fragmenty tej rzeczywisto­ści.

Celem artykułu 3 nie jest opisywanie relacji miedzy „prawdziwym" światem a mediami, podobnie jak nie jest porównywanie prasy polskiej i brytyjskiej na podstawie ogółu materiałów dziennikarskich. Ograniczając się do badania pra­sowego obrazu bohaterów działających za granicą i zagranicznych bohaterów działających w kraju wydawania gazety4, zwrócono szczególną uwagę na wą­tek owej „mieszanki aktorów, wydarzeń i ogólnej tematyki" prasowych donie­sień. Dokładniej mówiąc, celem analizy opisanej w tym artykule jest rekon­strukcja struktury współwystępowania aktorów, wydarzeń i tematów w re­lacjach medialnych. Porównanie takich struktur w prasie polskiej i brytyjskiej w latach 1995-1996 otwiera dodatkową możliwość odszukania odpowiedzi na pytanie o to, j a k g ł ę b o k o zachodnioeuropejskie, rynkowe wzory atrakcyjności zawartości prasy, zaakceptowane (przejęte? wskrzeszone?) przez prasę środkowoeuropejską5, przenikają struktury naszej prasy — czy ów oczy­wisty dla wielu Polaków proces, uwarunkowany siłą sprawdzonych modeli, znajdujący oparcie w regulacjach prawnych jednoczącej się Europy i w prze­konaniu o bezwględnej skuteczności mechanizmów wolnego rynku, przebiega także w głębszej strukturze relacji prasowych, którą jest sieć wzajemnych powiązań między prasowymi obrazami zagranicznych bohateaktorów, wyda­rzeń i tematów. Innymi słowy, główne pytanie w niniejszym artykule można sformułować tak: czy także na poziomie głębszych struktur relacji prasowych polska prasa zdążyła się upodobnić do prasy brytyjskiej — będącej pod wielo­ma względami kwintesencją modelu (europejskiego) zaangażowanej politycz­nie prasy wolnorynkowej — czy też struktury współwystępowania bohaterów, wydarzeń i tematów są zupełnie inne w prasie polskiej i brytyjskiej, ze wzglę­du na oczywiste różnice polityczne, społeczne i kulturowe?

-5 Artykuł jest oparty na wynikach porównawczej analizy zawartości 40 gazet polskich i brytyjskich, przepro­wadzonej w ramach grantu uzyskanego w Uniwersytecie Europy środkowej w ramach Central European University Research Support Scheme (RSS/HESP No. 598/1995) pt. „Following the West? The Challenge of Diversity" (1995/1996). Próba objęła po dziesięć najbardziej poczytnych w 1995/6 r. dzienników polskich {Gazeta Wyborcza, Super Express, Rzeczpospolita, Express Wieczorny, życie Warszawy, Sztandar Miody cli, Trybutw, Słowo — Dziennik Katolicki, Kurier Polski, Polska Zbrojna) i wydawanych w Wielkiej Brytanii (Daily Express, Daily Mail, Daily Star, Daily Mirror, Financial Times, The Independent, The Daily Tele­graph, The Guardian, The Sun, The Times) oraz po dziesięć najpoczytniejszych polskich tygodników opinii (Wprost, Nie, Polityka, Gość Niedzielny, Niedziela, Angora, Gazeta Polska, Cash, Prawo i życie, Tygodnik Powszechny) oraz brytyjskich tygodników opinii, z konieczności uzupełnionych czterema niedzielnymi, do pewnego stopnia usamodzielnymi, wydaniami gazet codziennych (Catholic Times, Cliurch Times, News ofthe World, New Statesman and Society, Private Eye, Spectator, Sunday Mirror, The Economist, The Sunday Times, The Sunday Telegraph).

4 Analizą objęto wszystkie materiały dziennikarskie oprócz reklam, sekcji sportowych i odrębnych sekcji specjalistycznych, w których albo lokalizacja wydarzeń była zagraniczna, albo aktor pochodził z zagranicy (tj. z innego kraju niż ten, w którym wydaje się analizowaną gazetę). Próba brytyjska okazała się nieznacznie większa (wyniosła 51.8% z ogółu 10,877 materiałów). 5 Zob. W. P i s a r e k : Trudny rynek. Wywiad z Walerym Pisarkiem. Przegląd Polityczny 1995, 27-28, 96- 101;S. S p l i c h a l : Slovenia: The Period of „Capitalist enlightenment". Javnost/The Public!,5, 1995, 97- 114; C. S p a r k s: The Imerging Media Systems of Post-communism. Javnost/The Public 2, 1, 1995, 7-17.

2. Główni zagraniczni aktorzy w prasie polskiej i brytyjskiej

W tabeli 1, porównującej hierarchie najczęstszych aktorów publikacji, zazna­czono wytłuszczonym drukiem ponadprzeciętnie wyróżniające się kategorie6.

Tab. 1. Główni aktorzy zagraniczni w prasie polskiej i brytyjskiej

POLSKA PRASA N = 5238 PRASA BRYTYJSKA N = 5639

Więcej niż jedna kategoria na raz, łącznie, inaczej, inni 21.0 Przedsiębiorstwo 20.2

Politycy opozycyjni i pozostali 15.6 Zwyczajni ludzie 15.5

Zwyczajni ludzie 14.3 Ministrowie, członkowie rządu 11.8

Prezydenci 11.5 Politycy opozycyjni i pozostali 9.8

Duchowieństwo 9.5 Prezydenci 9.6

Przedsiębiorstwa 7.8 Biznesmeni 8.3

Ministrowie, członkowie rządu 7.7 Dziennikarze 8.0

Premierzy 7.1 Więcej niż jedna kategoria na raz, łącznie, inaczej, inni 6.9

Wojsko, żołnierze 6.8 Artyści 6.5

Dziennikarze 6.4 Członkowie międzynarodowych organizacji 5.4

Artyści 5.7 Premierzy 5.1

Intelektualiści, naukowcy 4.8 Wojsko, żołnierze 4.1

Członkowie międzynarodowych organizacji 4.5 Parlamentarzyści 3.6

Biznesmeni 3.2 Intelektualiści, naukowcy 3.6

Monarchowie 3.1 Wyżsi urzędnicy 3.4

Parlamentarzyści 2.6 Niżsi urzędnicy 3.1

Wyżsi urzędnicy 2.1 Duchowieństwo 2.9

Kryminaliści, przestępcy 1.8 Kryminaliści, przestępcy 1.9

Niżsi urzędnicy 1.3 Monarchowie 1.6

Związki zawodowe, związkowcy 0.6 Sportowcy 1.5

Robotnicy, pracownicy fizyczni 0.6 Związki zawodowe, związkowcy 1.1

Sportowcy 0.5 Robotnicy, pracownicy fizyczni 1.1

Studenci 0.4 Rolnicy 0.7

Rolnicy 0.2 Studenci 0.7

Tabela pokazuje, że prasa polska i brytyjska różnią się pod względem najpopularniejszych aktorów wydarzeń, natomiast nie różnią się w zasadzie wcale w zakresie najmniej atrakcyjnych postaci. Przede wszystkim jednak, w

6 Przyjęto zasadę wyróżnienia kategorii na podstawie porównania ich udziałów w ogólnej liczbie wystąpień w prasie polskiej i brytyjskiej. Wytłuszczono kategorie, których udział w jednym kraju był wyższy o co najmniej 2% od udziału w drugim kraju. Suma procent w tabelach z aktorami (podobnie jak z wydarzeniami i krajami) przekracza sto ze względu na możliwość wielokrotnego kodowania (do trzech aktorów i do pięciu kajów w jednej publikacji). Ponieważ rozdzielenie aktorów na podmioty jednostkowe i zbiorowe nie spraw­dziło się w badaniach pilotażowych, przyjęto, że poszczególne kategorie aktorów należy rozumieć zarówno jako zjawiska indywidualne jak i zbiorowe (np. pod „związkiem zawodowym" może kryć się cały związek jako instytucja, jak i pojedynczy związkowiec). „Monarcha" może dodatkowo oznaczać członka rodziny królewskiej).

prasie polskiej zwraca uwagę wysoka lokata pozycji „więcej niż jedna katego­ria na raz, łącznie, inaczej, inni", co zwykle świadczy o słabości klucza albo o niefrasobliwości koderów, uchylających się od podejmowania decyzji. Aby zbadać przyczyny, odwołano się do zebranych w czasie badań pól tekstowych, zawierających pełne nazwy wszystkich agensów. Okazało się, że główną przy­czyną nadreprezentatywności powyższej kategorii jest niezwykła w porówna­niu do prasy brytyjskiej różnorodność stosowanych nazw (często tych samych) aktorów, dodatkowo jeszcze wzbogacona płynną zmiennością wydarzeń i te­matów, w których występują.

2. 1. „ Inni" w polskiej prasie

Prasa polska okazała się znacznie bardziej różnorodna (tym samym, mniej schematyczna) od brytyjskiej pod względem prezentowania sylwetek bohate­rów, przy czym najczęściej polegało to na zacieraniu granic między rolami pełnionymi przez aktorów. Jedna piąta aktorów, zakwalifikowana jako „więcej niż jedna kategoria na raz" albo „inni" stanowiła najczęściej połączenie paru różnych ról, zmieniających się w trakcie relacjonowania wydarzenia. Najczę­ściej takie kompilacje tworzyli: „duchowieństwo", „żołnierze", „intelektuali­ści", poszczególne kategorie polityków, a nawet „zwykli ludzie". Ze względu na to interesujące zjawisko, kategorie klucza okazały się niewystarczająco do­kładne do analizowania prasy polskiej w porównaniu z prasą brytyjską — w której ci sami aktorzy byli znacznie częściej konstruowani w jednakowy sposób (za pomocą identycznych nazw, i w podobnych kontekstach, konse­kwentnie utrzymywanych do końca publikacji).

Nadmiar typów i płynność kontekstu występowania aktorów w prasie pol­skiej wynika ze stosunkowo dużej płynności społecznych i politycznych ról pełnionych przez bohaterów polskiej sceny publicznej (jest to znak okresu transformacji), wynika też pewno z popularnej wśród dziennikarzy tendencji do eksperymentowania językiem opisu wydarzeń. Sprowadzenie zjawiska nad­miaru typów i płynności ról aktorów wyłącznie do przyczyn związanych z transformacją (np. do kształtowania się nowych wzorów atrakcyjnego rynko­wo dziennikarstwa) — z jednoczesnym pominięciem kwestii nieporadności warsztatowej dziennikarzy — może być jednak, co najwyżej, hipotezą wyma­gającą odrębnych, pogłębionych badań.

2. 2. Najbardziej popularni aktorzy

O tych samych aktorach pisze się w Polsce i Wielkiej Brytanii najmniej. Co najmniej pięć ostatnich kategorii w tabeli 1 jest identycznych. Można to wytłu­maczyć tym, że rolnicy, studenci, sportowcy, związkowcy, przestępcy, niscy urzędnicy czy pracownicy fizyczni są najmniej atrakcyjni w materiałach o za­granicy, ponieważ zwykle wypełniają oni kolumny wydarzeń krajowych i od-

rębnych sekcji gazet, trafiając do serwisów międzynarodowych tylko wtedy, kiedy wezmą udział w nietypowym wydarzeniu, wykraczającym swą nietypo­wością albo zasięgiem poza granice kraju.

Różnice między najbardziej popularnymi aktorami są znacznie cieka­wsze. W przypadku prasy brytyjskiej, zaskakująca jest wysoka pozycja „przedsiębiorstwa" (jedna piąta wszystkich aktorów), wzmocniona jeszcze także nadreprezentatywną kategorią „biznesmeni". Pewien wpływ na takie notowania mógł wywrzeć duży udział w próbie gospodarczo-politycznego Financial Timesa, z którego pochodziło najwięcej analizowanych brytyj­skich publikacji, ale nie na tyle, żeby osłabić siłę i wymowę narzucającego się wniosku o ogromnej roli odgrywanej w prasie brytyjskiej przez aktorów związanych z działalnością gospodarczą. Ministrowie i inni członkowie rzą­du zajmują natomiast równie wysoką pozycję w prasie brytyjskiej, jak pre­mierzy w prasie polskiej — i jest to zastanawiające w kontekście wysokiej pozycji w polskiej prasie „polityków opozycyjnych i pozostałych". Polska prasa poświęca dwukrotnie więcej uwagi politykom opozycji niż np. człon­kom rządu albo premierom i jest to w kontraście do proporcji w prasie brytyjskiej znamienne („politycy opozycyjni i pozostali", stanowiący ponad 15% aktorów w polskiej prasie i niemal 10% w prasie brytyjskiej, to polity­cy i inne podmioty działań politycznych z wyjątkiem monarchów, prezy­dentów, premierów, ministrów, parlamentarzystów, niższych i wyższych urzędników).

Na odrębną uwagę zasługują duchowieństwo i wojsko w prasie polskiej. W tych dwu przypadkach wyciąganie poważniejszych wniosków merytory­cznych musi być jednak poprzedzone analizą wszystkich innych przyczyn, które mogły wpłynąć na nadreprezentatywność wzmiankowanych kategorii. I tak, za wysoką pozycję „duchowieństwa" jako kategorii z pewnością od­powiada między innymi nadreprezentatywność gazet wyznaniowych w pol­skiej próbie (dwa razy więcej niż w próbie brytyjskiej), a za wysokie noto­wania „armii, wojska" — obecność Polski Zbrojnej w polskiej próbie przy braku odpowiednika w brytyjskiej. Wśród aktorów równie popularnych w pra­sie polskiej i brytyjskiej na podkreślenie zasługuje w zasadzie tylko jedna, wysoko notowana kategoria: „zwyczajni ludzie", jednak na tym etapie ana­lizy nie można jeszcze określić, jakich wydarzeń owi zwyczajni ludzie są bohaterami.

Jak na razie, porównanie obrazu zagranicznych aktorów w prasie polskiej i brytyjskiej prowadzi do wniosku, że prasa Zjednoczonego Królestwa pod tym względem jest mniej złożona od polskiej — najczę­ściej działający aktorzy to biznesmeni (absolutni rekordziści), zwykli ludzie, politycy (gabinetowi, opozycyjni i prezydenci) oraz dziennika­rze. Polscy bohaterowie prasowi tworzą znacznie więcej grup: przede wszystkim, występują jako trudna do określenia grupa aktorów pełnią­cych wiele ról na raz albo role trudne do zidentyfikowania w tradycyj­nych kategoriach, oraz jako politycy opozycyjni, zwykli ludzie, prezy­denci, duchowieństwo i wojsko.

2. 3. Z jakiego kraju pochodzą aktorzy relacji prasowych?

Potęga polityczna w świecie i odległość relacjonowanego wydarzenia od miejsca wydawania gazety wpływają na hierarchię krajów, z których pochodzą główni bohaterowie prasy — przy czym taką odległość należy pojmować za­równo w sensie geograficznym, jak i kulturowo-historycznym. To tłumaczy pozycję Australii, RPA i Kanady w prasie brytyjskiej, jak również Czech w polskiej prasie. Wysoka pozycja Japonii potwierdza ogromną wagę przykłada­ną przez prasę brytyjską do gospodarki, oraz, w pewnym stopniu, musi być także skutkiem zabójczego rozpylenia gazu paraliżująco-nerwowego w tokij­skim metrze, które zbiegło się ze sporym zainteresowaniem mediów na całym świecie.

Tab. 2. Kraje pochodzenia aktorów

P O L S K A P R A S A N = 5238 P R A S A B R Y T Y J S K A N = 5639

Polska 21.6 Stany Zjednoczone 24.6

Stany Zjednoczone 14.8 Wielka Brytania 17.9

Federacja Rosyjska 12.4 Francja 6.4

Niemcy 8.4 Niemcy 5.3

Wielka Brytania 6.3 Japonia 3.8

Francja 6.1 Federacja Rosyjska 3.8

Wiochy 3.1 Wiochy 3.4

Izrael 2.9 Australia 2.4

Czechy 2.1 Chiny 2.2

Chiny 2.0 R P A 2.1

(Japonia) 1.9 (Izrael) 1.9

(Kanada) 1.8

Pomimo tego, że w niniejszej analizie nie brano pod uwagę sekcji krajo­wych ani wydarzeń wewnętrznych, krajowych, dominacja działających za gra­nicą Polaków w prasie polskiej i Brytyjczyków w prasie brytyjskiej jest ude­rzająca. W prasie brytyjskiej, co prawda, aktorzy pochodzenia amerykańskiego zajmują pierwsze miejsce, ale zaraz na drugiej pozycji są Brytyjczycy. Wyso­kie pozycje aktorów krajowych działających za granicą (najczęstszym bohate­rem relacji zagranicznych w polskiej prasie jest Polak!) świadczą o tym, że istotną częścią prasowego obrazu zagranicy jesteśmy „my, działający za granicą". Nie jest dziwne to, że prasa poświęca tak dużo uwagi na działania aktorów pocho­dzących z tego samego kraju co czytelnicy, może natomiast zastanawiać tak znacząca przewaga aktorów rodzimych w polskiej prasie w porównaniu do prasy brytyjskiej: pod tym względem nasz egocentryzm wydaje się przesadzony.

Prasa brytyjska nie jest tak egocentryczna, ale za to jej amerykańskocentry-czność jest szokująca: aktorzy pochodzenia amerykańskiego są bohaterami niemal co czwartej publikacji na temat zagranicy. To nie tylko zbieżność kul­tur (języka), interesów i zainteresowań obu krajów — wydaje się, że nie moż­na tego fenomenu wytłumaczyć bez odwołania się do międzynarodowej, mo-

carstwowej potęgi Stanów Zjednoczonych. Potęgę i popularność aktorów amerykańskich widać też w polskiej prasie (co siódmy aktor jest Ameryka­ninem), ale za to co ósmy pochodzi z Federacji Rosyjskiej, a co dwunasty z Niemiec.

Jeszcze pod koniec lat 1980. niekwestionowanym, (obowiązkowym) do­starczycielem pożądanych wzorów bohaterów i wydarzeń był dla prasy pol­skiej Związek Radziecki. Stamtąd też pochodziło najwięcej zagranicznych aktorów. Od przełomu lat 1980/90 Stany Zjednoczone zamieniły się miejscami ze Związkiem Radzieckim, co dowodzi tezy, że dziennikarzom łatwiej kon­struuje się obraz świata, kiedy mają do dyspozycji (lub kreują) takie dwubie­gunowe ramy pozytywnych i negatywnych wzorów. Walery Pisarek uchwycił i opisał początki tego procesu w 1991 roku 7, kiedy obraz Rosji był już w prasie polskiej niemal całkiem negatywny. W 1995 roku, kiedy bohaterowie amery­kańscy funkcjonowali jako wzorce do naśladowania, ta dwubiegunowość także była faktem8 i wszystko wskazuje na to, że zarówno ona, jak i niemal równy rozkład zainteresowań naszej prasy Stanami Zjednoczonymi i Federacją Ro­syjską utrzyma się w naszej prasie znacznie dłużej.

2. 4. Aktorzy pozytywni, aktorzy negatywni

Zdecydowana większość aktorów wydarzeń prasowych jest przedstawiana w Polsce i Zjednoczonym Królestwie neutralnie, przy czym brytyjscy dzienni­karze częściej oceniają działania bohaterów — co czwarty z nich obdarzony był oceną pozytywną albo negatywną 9. Dla porównania, tylko 12% aktorów w polskiej prasie było ocenianych. Jest to dysproporcja zaskakująca, zwłasz­cza zważywszy na wiele lat wszechobecnego dziennikarstwa propagandowego w Polsce. Być może, taki stan rzeczy jest w jakimś sensie skutkiem wypraco­wanej przez dziennikarzy starszego i średniego pokolenia (doświadczonych w bojach z cenzurą) zdolności do zawierania ocen nie wprost, między wiersza­mi. Być może też, można tę dysproporcję przypisać obserwowanej czasem tendencji (młodszych?) dziennikarzy w Polsce do unikania wartościowa­nia i nieprzyznawania się publicznie do zajmowanego stanowiska, po to, aby nie mieszać komentarzy z informacjami. Przekonaniu o konieczności prze­strzegania „,najważniejszej zasady liberalnego dziennikarstwa", jaką jest nieko-mentowanie nawet kontrowersyjnych informacji, towarzyszy przekonanie, że czytelnik zawsze sobie poradzi, że zawsze sam da radę oddzielić ziarna od plew. Jednak niektóre treści muszą być skomentowane, tak samo jak niektóre

7 Zoo. W. P i s a r e k: Obraz ZSRR i Niemiec w polskiej prasie 1991. Zeszyty Prasoznawcze 3-4, 1991, 99-119. s Zob. J. H. K o l o d z i e j : Obra/ świat, w polskiej prasie 1994 roku: liczby i stereotypy. Zeszyty Prasoznawcze 1-2 1989. 80-105. 9 „Oceny" ograniczono do wyrażania expressis verbis jednoznacznego stosunku pozytywnego lub negatyw­nego wobec aktora. Kwalifikowano także oceny ambiwalentne. Natomiast wyrażanie treści za pomocą subtelniejszych środków językowych, jak ironia czy żart, nie poparte dosłownym sformułowaniem oceny, nie było traktowane jako ocena.

informacje czasem wymagają sformułowania ostrych ocen. Nawet Schulz, pi­szący o koncepcji „mediów jako forum otwartego na wszystkie opinie", doda­je, że rzeczywistość wymusza sytuację, w której owo forum w ogóle otwiera się dosyć rzadko (Schulz 1995).

Poniższa tabela pokazuje, jak oceniano poszczególnych aktorów 1 0 .

Tab. 3. Aktorzy najwyżej i najniżej oceniani w prasie polskiej i brytyjskiej

ŚREDNIO D L A P O L S K I I WIEL­KIEJ B R Y T A N I I

P O L S K A W I E L K A B R Y T A N I A

Artyści 61.5 Duchowieństwo 86 Przedsiębiorstwa 68.0 Duchowieństwo 50.0 Artyści 69 Artyści 54.0 Przedsiębiorstwa 42.0 Zwyczajni ludzie 28 Biznesmeni 22.0

Zwyczajni ludzie 25.0 Intelektualiści, naukowcy 18 Zwyczajni ludzie 22.0

Intelektualiści, naukowcy 18.0 Monarchowie 17 Intelektualiści,

naukowcy 18.0

Biznesmeni 11.5 Przedsiębiorstwa 16 Duchowieństwo 14.0

Monarchowie 11.5 Więcej kategorii na raz 14 Premierzy 9

Więcej kategorii na raz 10.5 Premierzy 5 Więcej kategorii na

raz 7

Premierzy 7.0 Sportowcy 4 Monarchowie 6

Wyżsi urzędnicy 7.0 Członkowie miedz, organizacji 4 Rolnicy 4

Studenci 2.0 Studenci 4 Niżsi urzędnicy 2 Rolnicy 1.5 Biznesmeni 1 Pracownicy fizyczni 2 Pracownicy fizyczni 0.5 Rolnicy -1 Studenci 0

Niżsi urzędnicy 0.0 Pracownicy fizyczni -1 Związki zaw., związkowcy -1

Sportowcy -2.0 Niżsi urzędnicy -2 Dziennikarze -2 Związki zaw., 1 związkowcy -4.0 Dziennikarze -7 Wyżsi urzędnicy -2

Dziennikarze -4.5 Związki zaw., związkowcy -7 Parlamentarzyści -6

Członkowie miedz, org. -5.0 Przestępcy,

kryminaliści -10 Sportowcy -8

Parlamentarzyści -9.0 Parlamentarzyści -12 Politycy opoz. i inni -9 Przestępcy, kryminaliści -11.0 Wyżsi urzędnicy -12 Prezydenci -9

Prezydenci -11.0 Prezydenci -13 Armia, wojsko, żołnierze -11

Armia, wojsko, żołnierze -13.5 Armia, wojsko,

żołnierze -16 Przestępcy, kryminaliści -12

Politycy opoz. i inni -15.5 Ministrowie -19 Członkowie miedz, org. -12

Ministrowie -20.5 Politycy opoz. i inni -22 Ministrowie -22

1 0 Tabelę sporządzono na podstawie wszystkich publikacji zawierających oceny (wyrażone eipressis verbis) aktorów. Wyrażone w tabeli wartości są różnicami między udziałami poszczególnych aktorów w łącznej liczbie ocen pozytywnych i negatywnych. Współczynnik powstał po pomnożeniu wartości procentowych przez 1000.

Zbieżność w ocenianiu aktorów przez dziennikarzy prasy polskiej i brytyj­skiej w materiałach nacechowanych emocjonalnie jest stosunkowo duża 1 1 . Przede wszystkim, zwracają uwagę aktorzy o analogicznych w Polsce i Zjed­noczonym Królestwie pozycjach i ocenach. Najbardziej „rozpieszczani" przez prasę są artyści (widać zdecydowanie przeważają pozytywne recenzje), ducho­wieństwo (wskaźnik trochę zawyżony przez nasze cztery pisma wyznaniowe), przedsiębiorstwa (przede wszystkim w Wielkiej Brytanii), zwyczajni ludzie, naukowcy i intelektualiści. Nie dziwi też, że najbardziej są ganieni politycy odpowiedzialni za politykę państwa (organy wykonawcze) — ministrowie, prezydenci, wyżsi urzędnicy, jak również politycy opozycyjni (prasa służy rządzącym!) oraz wojsko i dziennikarze (chyba ze względu na konkurencję między poszczególnymi mediami oraz na coraz większe upublicznienie zawo­du dziennikarza; dodatkową przyczyną jest w Polsce zjawisko przemieszania się w ostatnich latach ról polityków i dziennikarzy).

W zakresie pozytywnych ocen, Polska zaznacza swoją odrębność emocjo­nalnym stosunkiem dziennikarzy do duchowieństwa (zagranicznego i polskie­go działającego za granicą), a Wielka Brytania emocjonalnym traktowaniem podmiotów związanych z działalnością gospodarczą. Równie interesujące są odmienności pod względem podmiotów najbardziej negatywnie ocenianych — tu brytyjscy dziennikarze są znacznie gorszego zdania o przedstawicielach międzynarodowych organizacji (czyżby byli „bliżej zbiurokratyzowanej Euro­py"?), a polscy wyróżniają się ostrzejszym traktowaniem kategorii polityków opozycyjnych. To tłumaczy, dlaczego inni politycy i opozycja są jednym z głów­nych aktorów w polskiej prasie (tabela 1).

Z powyższych hierarchii podmiotów i ocen płynie wniosek, że niektóre grupy aktorów zawdzięczają swoją popularność pełnionej roli politycznej, ze względu na negatywne konotacje wiążące się często z polityką. Inni natomiast są popularni ze względu na pozytywne konotacje, towarzyszące pozostałym dziedzinom, jak gospodarce czy życiu prywatnemu, codziennemu. Wydaje się zatem, że polityka i biznes są dwiema dziedzinami najbardziej różnicującymi aktorów.

3. Struktury podobieństw i różnic

Dotychczasowa analiza przybliżyła odpowiedzi na najbardziej ogólne kwestie: kim są zagraniczni aktorzy prasowych relacji, z jakich krajów pochodzą i jak są najczęściej oceniani. Na tym poziomie zawartości zaob­serwowano dosyć duże analogie łączące prasę Zjednoczonego Królestwa i Polski — zrozumiałe przynajmniej na tyle, na ile zrozumiałe są globalne mechanizmy dziennikarstwa, kształtujące uniwersalne sposoby uatrakcyj­niania współczesnej prasy.

1 1 Współczynnik korelacji rangowej Pearsona miedzy hierarchią ocen aktorów w prasie polskiej i brytyjskiej jest dodatni i wynosi 0.79.

Wymienione, ogólne kwestie stanowią istotne (być może nawet podstawo­we) składniki struktury przedstawiania bohaterów relacji prasowych, ale — zgodnie z wytyczonym zadaniem w niniejszym artykule — to tylko część takiej konstrukcji. Na razie, wiemy k t o w prasie działa, ale nie wiemy, z k i m i w o b e c k o g o o d d z i a ł u j e .

Chcąc zbadać strukturę w s p ó ł w y s t ę p o w a n i a aktorów, następny i równie istotny element konstrukcji, trzeba odtworzyć mapę aktorów publikacji, uwzględniającą przede wszystkim sieć relacji łączących wszystkich aktorów. Najdogodniejszym narzędziem do tego celu jest statystyczna metoda grupowania danych — analiza skupień 1 2.

3. 1. Aktorzy: sieć wzajemnych powiązań

Przedstawione niżej wykresy 1 i 2 pokazują skupienia aktorów w analizo­wanych publikacjach. Strukturę współwystępowania aktorów we wszystkich analizowanych materiałach zbadano, przeprowadzając analizę skupień 1 3 osob­no w prasie polskiej i brytyjskiej.

Wykres zawiera trzy wyraźnie odrębne grupy aktorów. Wyróżniając w każ­dej z nich podmiot dominujący, można roboczo je nazwać: (1) grupą akto­rów związanych z działalnością gospodarczą; (2) grupą aktorów-oficjal-nych działaczy politycznych; (3) grupą figur publicznych wraz ze swoją klientelą.

Skupienie (1), „gospodarcze", składa się z przedsiębiorstw i biznesmenów (najsilniej związanych ze sobą ze wszystkich aktorów na wykresie), łączących się słabiej z niższymi urzędnikami (na osi X jest to poziom oznaczony 80.5) 1 4. Widocznie nasze media często pokazują działalność gospodarczą w ścisłym związku ze sprawami urzędowymi; biznes jest częściej kojarzony z przełamy­waniem biurokratycznych oporów, aniżeli z działalnością rynkową. Późniejszy związek ze słabszym skupieniem pracowników fizycznych i rolników świad­czy o następnej, interesującej cesze naszych mediów: zawodowa grupa rolni­ków jest konstruowana identycznie z całą społeczną klasą robotników. „Inni" są przedstawieni całkiem odrębnie.

1 2 Analiza skupień (cluster analysis) zawiera wiele różnych modeli grupowania danych (zob. np. T. M a r e k: Analiza skupień w badaniach empirycznych. Metody S A H N . Warszawa 1989 oraz Cz. N o w o r o 1: Analiza skupień w badaniach empirycznych. Rozmyte modele. Warszawa 1989). W celu odtworzenia struktury współwystępowania aktorów wybrano metodę łączenia skupień (Joining cluster analysis). Analiza oparta na algorytmie budowania skupień jako rozgałęzień (tree clustering) pozwala na łączenie obiektów w wynikowe większe skupienia oparte na określonych miarach odległości. W analizie wybrano zasadę pełnego łączenia obiektów (complete linkage rule of amalgamation), noszącą nazwę „najdalszego sąsiada" ze względu na to, że odległości między skupieniami są w niej określane na zasadzie pomiaru największego dystansu między dwoma dowolnymi obiektami z dwu różnych skupień. Przyjęcie tej zasady jest wygodne do mierzenia danych, w których obiekty tworzą naturalnie odlegle grupy — a tak było w przypadku aktorów prasowych wydarzeń. 1 3 W każdym analizowanym materiale kodowano do trzech różnych aktorów, zatem struktura skupień uwzględnia dodatkowo zróżnicowanie aktorów w obrębie każdej publikacji. 1 4 Wartości widoczne na skali X mają charakter pomocniczy — twórcy je oprogramowanie i nie mają żadnego znaczenia statystycznego. Skupienia dwu aktorów (prostopadle połączenie poziomych linii , z których każda przedstawia jednego aktora) są tym silniejsze, im wcześniej względem osi X następują.

Wykres 1. Skupienia a k t o r ó w w polskiej prasie

Analiza skupień

Monarchowie Duchowieństwo

Dziennikarze Artyści

Studenci Zwyczajni ludzie

Naukowcy, inteligen. Prezydenci Premierzy

Politycy opoz., inni Parlamentarzyści

Związki zawodowe Członkowie rządu

Czt. międzyn. organ. Wyżsi urzędnicy

Wojsko, żołnierze Przestępcy Sportowcy

Niżsi urzędnicy Przedsiębiorstwa

Biznesmeni Rolnicy

Pracownicy fizyczni Inaczej, łącznie

N >

> I—I o N Z I—I > o N

65 74 77 83 92 95 101 104

Connell, Galasiński, Kołodziej, Siwek 1995/1996

Grupa oficjalnych działaczy (2) zawiera dwa silne skupienia. Pierwszym są prezydenci i premierzy, budujący bliską sobie parę instytucji władzy wyko­nawczej (na mocnym poziomie 74.5), związaną przy okazji z kategorią polity­ków opozycyjnych, a zaraz potem, co nie jest niczym dziwnym w Polsce ostatnich lat, łączącą się ze skupieniem parlamentarzystów i związków zawo­dowych.

Polską specyfiką, doskonale odwzorowaną w analizowanej prasie, jest stru­kturalna odrębność związków zawodowych, związkowców i świata pracy, czy gospodarki. Związki zawodowe są konstruowane w najściślejszym związku z władzą ustawodawczą, jednocześnie będąc blisko głównych instytucji wła­dzy wykonawczej. Wytłumaczeniem tego fenomenu jest dużą rola, odegrana w najnowszej hiostorii Polski przez Solidarność oraz uniwersalność polityczna tego nietypowego związku zawodowego (połączenie wielu odmiennych celów i funkcji w systemie politycznym). Chyba dlatego polscy dziennikarze traktują związki zawodowe na wzór Solidarności, nadając im rangę jednego z najistot­niejszych składników władzy państwowej 1 5.

Członkowie rządu są ulokowani w pobliżu działaczy międzynarodowych organizacji, niezbyt silnie łącząc się z resztą wymienionych skupień. Kolejne połączenie jest niezwykle, ponieważ dotyczy żołnierzy i kryminalistów (!) w to­warzystwie wyższych urzędników (czyli nie oficerów policji) oraz, później, sportowców. Obdarzeni tradycyjnie wysokim prestiżem w Polsce żołnierze najczęściej występują w prasie wspólnie z przestępcami i oficjelami — może w wyniku wielu przedstawianych obszernie, okrutnych wojen (Czeczenia, Bośnia), gdzie trudno czasem oddzielić funkcje wojownika i mordercy, mo­że w wyniku szczególnej popularności publikacji opowiadających o uzbro­jonych po zęby kryminalistach, „bramkarzach" i innych agentach ochrony, nie mówiąc o mafii i gangach (do których opisu stosuje się w Polsce termino­logię wojskową — jak np. termin „żołnierze " oznaczający „ludzi do wykony­wania podrzędnych zadań"). Bez względu na lokalny koloryt i tradycje, bli­skie sąsiedztwo urzędników, stróżów prawa i pokoju oraz przestępców jest złym znakiem.

Uzasadnieniem nazwy trzeciej grupy („figur publicznych wraz z klientelą") jest to, że oprócz oczywistego skupienia monarchów i duchowieństwa (mają­cych wysoki prestiż społeczny), zawiera ona jeszcze, nie licząc dziennikarzy, podmioty układające się parami: studentów i artystów, naukowców i zwyczaj­nych ludzi. Wymienione skupienia wyglądają jak kombinacje tych aktorów, którzy działają na wysokim poziomie wyrazu (artyści, naukowcy) oraz tych, którzy stanowią publiczność, klientelę ich działań. Bliskość studentów i arty­stów (najsilniejsze skupienie w tej grupie) stosunkowo najłatwiej można wy­tłumaczyć (np. podobnym usytuowaniem kulturowym, trochę w poprzek ist­niejących struktur). Znacznie trudniej znaleźć uzasadnienie dla połączenia

1 5 Co prawda, ponad jedna piąta zagranicznych aktorów w polskiej prasie stanowią Polacy działający za granicą, więc trzeba dodać, że — teoretycznie rzecz biorąc — bohaterem co piątego materiału o „zagranicz­nych" związkach zawodowych w polskiej prasie rzeczywiście może być Solidarność.

„zwyczajnych ludzi" z „inteligencją" i „naukowcami" (chociaż jest to najsłab­sze z trzech skupień).

W sumie, na najsłabszym poziomie, grupa (2) i (3) łączą się ze sobą, a gru­pa (1) — gospodarcza — zaznacza swoją odrębność. Pominąwszy zasygnali­zowane, polskie, odmienności wydaje się, że wyłoniona struktura układa się w stosunkowo normalny obraz. Przynajmniej tak się wydaje przed zestawie­niem tego obrazu z analogiczną strukturą dla prasy brytyjskiej.

Jak widać na wykresie 2, struktura skupień aktorów w prasie brytyjskiej jest bardziej złożona. Wyróżniają się cztery skupienia na najsilniejszym (naj­niższym) poziomie: prezydentów i premierów, przedsiębiorstw i biznesme­nów, studentów i sportowców, niższych urzędników i przestępców, które — w odróżnieniu od polskiej prasy — nie tworzą podstaw większych, regularnych grup. Zamiast tego, mamy do czynienia z wieloma słabszymi skupieniami: członków rządu i międzynarodowych organizacji, zwyczajnych ludzi i wojska, pracowników fizycznych i związków zawodowych, artystów i monarchów — oraz ze skupieniami trójczłonowymi, w których parlamentarzyści dołączają do skupienia władz wykonawczych, wyżsi urzędnicy dołączają do skupienia niż­szych urzędników i przestępców. Dopiero na wyższym poziomie wszystkie skupienia tworzą sześć grup.

Skupienia brytyjskich aktorów są prawie całkiem inne niż analogiczna stru­ktura polskiej prasy. Po pierwsze, podmioty działalności gospodarczej są tutaj mocno związane ze sobą i całkiem odrębne od reszty. Warto przypomnieć, że zajmują oni trochę ponad 28% ogółu aktorów. Prezydenci i premierzy, tworzą­cy skupienie podobne do polskiego, odróżniają się większą silą i tym, że nie tworzą najpierw grupy z opozycją, lecz z parlamentarzystami. W ogóle grupa „władze państwowe i międzynarodowe organizacje" (prezydenci, premierzy, parlamentarzyści, politycy opozycyjni, rządy i działacze międzynarodowych organizacji) jest odrębna i ta odrębność jest jak najbardziej uzasadniona. Mo­narchowie są traktowani tak jak artyści, może ze względu na wartości repre­zentacyjne, a urzędnicy, podobnie jak przestępcy, też są odseparowani od grupy „władz". Przestępcy występują razem z niższymi urzędnikami, czyli z oficera­mi policji, prawnikami, sędziami itp. Związki zawodowe ujęte wspólnie z ro­botnikami, jak również naukowcy związani ze światem pracy (a nie zwyczaj­nymi ludźmi) to logiczne i normalne. Sportowcy tworzą skupienie ze studenta­mi, a dziennikarze, bardzo odrębni na początku, ostatecznie łączą się z artysta­mi i monarchami (prawdopodobnie, w tym przypadku, z Rodziną Królewską).

Wydaje się, że brytyjska struktura jest bardziej spójna i zrozumiała, przy­najmniej pod względem miejsc rozgraniczenia przestrzeni interesów i odpo­wiedzialności poszczególnych aktorów. Polska struktura współwystępowania aktorów jest inna, być może dlatego, że inna jest polska rzeczywistość, co widać szczególnie wyraźnie w odwzorowaniu pozycji związków zawodowych. Jak już pisałem, najpewniej wynika to z innego traktowania tej kategorii przez polskich dziennikarzy, może też być sygnałem zwracania dużej uwagi przez media na międzynarodową aktywność Solidarności. Aby jednak to sprawdzić (i rozwiać niektóre, rodzące się wątpliwości), trzeba zbadać, jak opisane wyżej

Wykres 2. Skupienia a k t o r ó w w prasie brytyjskiej

Analiza skupień

Monarchowie Artyści

Dziennikarze Związki zawodowe Pracownicy fizyczni

Rolnicy Naukowcy, inteligen.

Duchowieństwo Sportowcy

Studenci Zwyczajni ludzie

Wojsko; żołnierze Wyżsi urzędnicy

Niżsi urzędnicy Przestępcy

Inaczej, łącznie Prezydenci Premierzy

Parlamentarzyści Politycy opcz., inni

Członkowie rządu Czl. międzyn. organ.

Przedsiębiorstwa Biznesmeni

70

i_.._J

73 76 79 82 85 88 91 94 97 100

Connell, Galasiński, Kołodziej, Siwek 1995/1996

103

> o w

o r o o N

struktury się zmienią, kiedy dodamy jeszcze dwie zmienne, pozwalające na głębsze osadzenie aktorów w prasowej rzeczywistości: wydarzenia, których bohaterami są aktorzy, oraz główne tematy publikacji.

3. 2. Aktorzy, wydarzenia i tematy: sieć wzajemnych powiązań

Po włączeniu do analizy dwu dodatkowych zmiennych, wyłoniły się bar­dziej skomplikowane, ale dzięki temu pełniejsze i bardziej zrozumiałe struktu­ry skupień. Wykresy 3 i 4 pokazują wyniki dla prasy polskiej i brytyjskiej. Dla większej czytelności, wydarzenia zaznaczono zapisem w nawiasach kwadrato­wych, a główne tematy w nawiasach klamrowych (aktorzy podpisani są nor­malnie, jak poprzednio)16.

3. 2. 1. Polska prasa: 21 grup

Struktura polskiej prasy zawiera co najmniej 18 jasno czytelnych grup sku­pień. Niektóre z nich potwierdzają poprzednie skupienia (samych aktorów), ale niektóre nie. Potwierdzają się poprzednie podziały na najsilniejsze formal­ne grupy — po pierwsze: duchowieństwo, {religia}, tworzące później skupie­nie ze [spotkaniem międzynarodowym]; po drugie: [działalność gospodar­cza] i {biznes}, łączące się później z przedsiębiorstwem, biznesmenami, [konkurencją] oraz, co jest znamienne, ze skupieniem [przestępczości gospo­darczej] i niższych urzędników. Trzecie najsilniejsze skupienie to artyści i {kul­tura }, łączące się z innymi kategoriami aktorów.

W polskiej strukturze zwraca uwagę to, że grupy odrębnych skupień zwy­kle trzymają się osobno aż do całkiem słabych poziomów (na wykresie 3 słaby jest poziom równy 80, na wykresie 4 jest to poziom mniej więcej 74). Grupy skupień, wyróżnialne na wykresie 3 dzięki zastosowaniu połączonych kryte­riów siły skupiania się (poziomu) oraz bliskości skupiania się, w zależności od dominującego składnika, można roboczo zidentyfikować następująco:

(A) kultura jako artyści i nie artyści: {kultura}, artyści, inni; (B) wojna i pokój: armia, wojsko, [wojny i konflikty], [inicjatywy pokojowe], [odpręże-

i ( ' Parę kategorii wymaga dodatkowego komentarza. Wśród wydarzeń, „więcej niż jedna kategoria wydarzeń spomiędzy 1-9" oznacza wydarzenia, które trzeba było przypisać więcej niż jednej z następujących kategorii: „międzynarodowe spotkanie, oficjalna wizyta, aktywność parlamentarna, działalność rządowa, wybory, dy­plomacja międzynarodowa, inne kampanie międzynarodowe, działalność gospodarcza, życie prywatne". Analogicznie, „więcej niż jedna kategoria wydarzeń spomiędzy 11-22" oznacza wydarzenia, które trzeba było przypisać więcej niżjedDej z następujących kategorii: „ćwiczenia wojskowe, wojny i konflikty zbrojne, terroryzm i przemoc, zbrodnie i przestępczość zorganizowana, przestępczość gospodarcza, imigracja, konku­rencja, strajki i bezrobocie, choroby i wypadki, katastrofy i klęski, łamanie praw człowieka, demonstracje", oraz, na koniec, „więcej niż jedna kategoria wydarzeń spomiędzy 24-29" oznacza wydarzenia, które trzeba było przypisać więcej niż jednej z następujących kategorii: „inicjatywy pokojowe, współpraca międzynarodo­wa, odprężenie i rozejm, normalne życie rodzinne, akcje ratunkowe i wyleczenia, dobra i przyjazna natura". Wydarzenia wymienione powyżej (1-9,11-22,24-29) wyczerpują zestaw wydarzeń wymienionych w kluczu kategoryzacyjnym. Ogólnych tematów było 9: polityka, gospodarka i rolnictwo, finanse, działalność gospo­darcza, sprawy społeczne, religia, kultura, nauka i technika, życie codzienne i ludzkie sprawy.

100

90

80

70

60

50

40

30

20

.<So го . . о, > ra-fc ГМ ГМ ГО"

L - C L . : S — " ~ Q -N CO

О 5>

T 3 QJ

О wp tz'E E О _>> "tzro E S аз reroo g о CL

го о Я,Е-о го - о м Е а>-§Ё-о-~ Е о с; n c L c го _ ir Ф Л

^ | N - Ö 0 § " 2 С Х Г О 0 . Л - Ь

> о m

О Г о о N W

[Konkurencja] Biznesmeni

Przedsiębiorstwa [Działaln. gospod.'

(Biznes {Finanse

Dziennikarze [Inne wydarzenie]

{Inny temat} [Łącz. między 11-22]

tącz. między 1-9] [Przestępcz. gosp.j

Sportowcy [Private life]

{Zwykłe ludz.spr.J Wyżsi urzędnicy

Niżsi urzędnicy Przestępcy

NZbrod. zorg.przem. [Wypedek, choroba'

[Akcja ratunkowa Naukowcy, inteligen.

{Nauka, technika} [Demonstracja]

Artyści {Kultura}

Rolnicy [Przyjazna natura]

Pracownicy fizyczni [Katastrofa, klęska]

Studenci Związki zawodowe [Strajk, bezrobocie]

Monarchowie [Oficjalna wizyta]

[Łącz. między 23-29] [Odprężenie, rozejm] [Inicjatywa pokojowa

[Wojna, konflikt] [Przemoc]

[Ćwiczenia wojskowej [Inne miedz. kamp.J

Zwyczajni ludzie [Życie rodzinne] Duchowieństwo

{Religia} [Łamanie praw czl.l

[Imigracja] {Sprawy społeczne} Politycy opoz., inni

[Wybory] Parlamentarzyści

[Działaln. parlamen.] Czł. rządu, ministr.

[Polityka rządu] (Gospodarka,roln.}

[Współpr. międzyn.] Czł. miedz, organiz.

[Spotkanie międzyn.] [Dyplomacja miedz.]]

Premierzy Prezydenci {Polityka}

P

£9 A Z H C X O V I N Z 3 I N V H O V Z

nie]; (C) gwałtowni przestępcy: kryminaliści, [terroryzm i przemoc]; (D) pra­wo do pracy i strajku: pracownicy fizyczni, [strajki i bezrobocie], związki zawodowe; (E) dziennikarze jako detektywi: dziennikarze, [zbrodnie i zor­ganizowana przemoc]; (F) rolnicy walczą Z żywiołami: [katastrofy i kieski], rolnicy; (G) monarchowie jako (oficjalni) podróżnicy: monarchowie, [oficjal­na wizyta]; (H) duchowni aktywni na arenie międzynarodowej: {religia}, duchowieństwo, [międzynarodowe spotkanie]; (I) normalne życie, sport i na­tura: [życie prywatne], {życie codzienne, ludzkie sprawy}, sportowcy, [przy­jazna natura]; (J) problemy społeczne i normalne rodziny: zwyczajni ludzie, [sprawy społeczne], [normalne życie rodzinne]; (K) nauka jako uzdrowiciel­ka, naukowcy jako bohaterowie: intelektualiści i naukowcy, {nauka i techni­ka}, [akcje ratunkowe, uzdrowienia], [choroby i wypadki]; (L) biznes jako biznes i przestępstwa: [biznes], {działalność gospodarcza}, przedsiębiorstwo, biznesmeni, [konkurencja], niżsi urzędnicy, [przestępczość gospodarcza]; (M) władza — pieniądze i działalność międzynarodowa: członkowie rządu, [poli­tyka rządu], {finanse}, [gospodarka i rolnictwo], {współpraca międzynarodo­wa}; (N) imigracja w kontekście łamania praw człowieka: [łamanie praw czło­wieka], [imigracja], wyżsi urzędnicy; (O) międzynarodowe manewry: członkowie międzynarodowych organizacji, inne [kampanie międzynarodowe], [ćwiczenia wojskowe]; (P) demonstrujący studenci: studenci, [demonstracje]; (Q) wybory jako szansa zmiany: [wybory], politycy opozycyjni; (R) władza — reprezentanci i ustawodawcy: prezydenci, {polityka}, premierzy, [dyplomacja międzynarodo­wa], parlamentarzyści, [działalność parlamentarna, ustawy].

Oprócz wymienionych skupień, także kategorie zbiorcze („więcej niż jedna kate­goria wydarzeń spomiędzy...") tworzą trzy odrębne, jednoskładnikowe grupy.

3. 2. 2. Prasa brytyjska: 19 grup

Wyodrębnialne grupy skupień aktorów, wydarzeń i tematów w prasie bry­tyjskiej, przedstawione na wykresie 4, można następująco zidentyfikować:

(A) biznes to biznes: [biznes], {działalność gospodarcza}, przedsiębior­stwo, {finanse}, biznesmeni, [konkurencja]; (B) dziennikarze: dziennikarze, [inne wydarzenia], {inne tematy}; (C) normalne życie, sport i przestępstwa: {życie codzienne, ludzkie sprawy}, [życie prywatne], [przestępstwa gospodar­cze], sportowcy; (D) bandyci i policjanci: przestępcy, [zbrodnie i zorganizo­wana przemoc], niżsi i wyżsi urzędnicy; (E) nauka jako uzdrowicielka, na­ukowcy jako bohaterowie: intelektualiści i naukowcy, {nauka i technika}, [akcje ratunkowe, uzdrowienia], [choroby i wypadki]; (F) kultura jako artyści i demonstracje: artyści, {kultura}, [demonstracje]; (G) ludzie pracy, dobra i zła przyroda: rolnicy, pracownicy fizyczni, [przyjazna natura], [katastro­fy i klęski]; (H) studenci wkraczający w świat pracy: studenci, związki zawo­dowe, [strajki i bezrobocie]; (I) monarchowie jako (oficjalni) podróżnicy: monarchowie, [oficjalna wizyta]; (J) wojna i pokój: armia, wojsko, [wojny i kon­flikty], [inicjatywy pokojowe], [odprężenie]; (K) żołnierze i terroryzm między-

narodowy: [ćwiczenia wojskowe], [inne międzynarodowe kampanie], [terro­ryzm, przemoc]; (L) kościół i normalne, rodzinne życie : duchowieństwo, {religia}, zwyczajni ludzie, [normalne życie rodzinne]; (M) imigracja jako Zjawisko społeczne: {sprawy społeczne}, [imigracja], [łamanie praw człowie­ka]; (N) wybory jako szansa zmiany: [wybory], politycy opozycyjni; (O) wła­dza — krajowi decydenci i ich dzieło: parlamentarzyści, [działalność parla­mentarna, ustawy], członkowie rządu, [polityka rządu], {gospodarka i rol­nictwo }; (P) władza — polityka na arenie międzynarodowej: prezydenci, {po­lityka}, premierzy, [dyplomacja międzynarodowa], [spotkanie międzynarodowe], członkowie międzynarodowych organizacji, [współpraca międzynarodowa].

Podobnie jak w przypadku Polski, kategorie zbiorcze tworzą trzy odrębne grupy.

3. 3. Skupienia aktorów, wydarzeń i tematów: porównanie prasy polskiej i bry­tyjskiej

Zakładając, że tematy manifestują się w działaniach aktorów biorących udział w wydarzeniach opisywanych w prasie oraz że współwystępowanie składników tej mieszanki, sama ich obecność lub nieobecność, a także siła łączącego ich związku są znaczące, porównanie prasy polskiej i brytyjskiej prowadzi do ciekawych wniosków. Okazuje się, że są cztery jednakowe grupy: polska (K) i brytyjska (E), polska (G) i brytyjska (I), polska (B) i brytyjska (J) oraz polska (Q) i brytyjska (N). Trzy spośród nich zawdzięczają to podobień­stwo unifikującemu wpływowi (struktur) wiadomości agencyjnych: nauka (traktowana jako sposób na umilanie, przedłużanie i w końcu ratowanie życia), monarchowie (odbywający zagraniczne podróże) i konflikty zbrojne. Podo­bieństwo czwartej kategorii, wyborów, trudno wytłumaczyć wpływami agen­cyjnymi, ale bliższe przyjrzenie się sąsiednim skupieniom ujawnia pewne różnice. Okazuje się, że „wybory" w prasie brytyjskiej, łączące się tylko z kate- gorią „polityków opozycyjnych", sąsiadują jednak blisko z całą grupą polityki. Nato­miast wybory w prasie polskiej, tworzące skupienie z „politykami opozycji", łączą się następnie ze skupieniem demonstracji i studentów — co być może świadczy o szerszym i bardziej „społecznym", dynamicznym ujmowaniu wybo­rów, ale też miesza dwa porządki: uliczne manifestacje i parlamentarną politykę.

Różnice miedzy Polską i Wielką Brytanią są znacznie ciekawsze. Po pierwsze, wystąpiły przypadki, w których struktury są podobne — ale tylko w pew­nym zakresie. Tak jest z: biznesem, zawsze odrębną dziedziną, ale w prasie brytyjskiej (A) połączoną z finansami, a w polskiej z przestępczością; jest tak z kulturą, zupełnie podobnie grupującą aktorów, ale wyróżniającą się składnikiem demonstracji w Wielkiej Brytanii (F). Obraz rolników, związanych w polskiej prasie (F) z ujarzmianiem natury, jest wzbogacony w prasie brytyjskiej (G) skład­nikiem pracowników fizycznych i przyjaznej natury. Terroryzm (C) jest przedsta­wiany w Polsce w kategoriach zjawiska kryminalnego — w Wielkiej Brytanii natomiast jako problem wojskowy o międzynarodowym zasięgu.

Największe różnice zarysowują się w innych przypadkach. Dziennikarze w prasie brytyjskiej funkcjonują jako samodzielna grupa (B). W polskiej pra­sie natomiast, pojawiają się wspólnie ze zbrodniami i zorganizowaną przestę­pczością (E) — widocznie wzory „reportażu popartego śledztwem" traktuje się u nas bardzo dosłownie. Sama przestępczość jest w prasie Zjednoczonego Królestwa zarysowana bardziej systematycznie — pojawia się w dwu sąsied­nich skupieniach (C i D), podczas gdy na polskim wykresie znajduje się mię­dzy sprawami wojskowymi i pracowniczymi, tworząc przy okazji dodatek do działalności gospodarczej (L). Dziennikarze brytyjscy zupełnie inaczej ujmują przestępczość gospodarczą, przedstawiając tę patologię w kontekście życia prywatnego (C). Studenci w Wielkiej Brytanii mieszczą się znacznie bliżej świata pracy. Duchowieństwo i religia, nadreprezentowane w polskiej prasie, także mocno różnicuje obie struktury. W Wielkiej Brytanii sytuacja jest w tym przypadku znacznie normalniejsza (pełna odrębność i strukturalny związek z życiem rodzinnym, jak również blskość z kwestiami społecznymi, łamaniem praw człowieka i imigracją) niż w Polsce, gdzie duchowieństwo tworzy sku­pienie z międzynarodowymi wizytami, do tego, sądząc z sąsiedztwa, w dosyć oficjalnym charakterze (H-G). Także grupy skupień instytucji tworzących wła­dzę mocno różnicują obie struktury. Polska struktura jest niejednolita — człon­kowie rządu tworzą skupienie z polityką rządu, ale jest ono słabe. Do tego, działalność rządów jest kojarzona raczej ze współpracą międzynarodową i całą gospodarką (M), aniżeli z pozostałymi instytucjami władzy państwowej, które wyglądają na wykresie tak, jakby działały odrębnie (S), albo jakby istniał osobne ośrodki polityki rządu (zorientowany na zagraniczną działalność, f i­nanse i zarządzanie gospodarką) i polityki parlamentu (też związanego z ak­tywnością międzynarodową). Struktura brytyjska, odmiennie od polskiej, za­wiera się w sąsiednich, bliskich skupieniach (O i P).

Nie sprawdziła się natomiast zaproponowana wcześniej teza o ujmowaniu działalności gospodarczej w polskiej prasie w ścisłym związku ze sprawami urzędowymi. Owszem, grupa zagranicznych aktorów związanych z działalno­ścią gospodarczą występuje wspólnie z niższymi urzędnikami, ale ci urzędnicy łączą się strukturalnie z przestępczością gospodarczą. Ten związek jest zresztą istotniejszy, ponieważ skupienie biznesu, przestępstw i konkurencji wraz ze skupieniem dziennikarzy i zorganizowanej przestępczości jest mieszanką za­palającą i widać to szczególnie ostro w kontekście jasnej odrębności grupy biznesu (za granicą) w strukturze brytyjskiej prasy.

Jeśli chodzi o władze, to także wcześniejsza obserwacja o charakterystycz­nej dla polskiej prasy wspólnocie parlamentarzystów i związków zawodowych nie sprawdza się na poziomie współwystępowania aktorów, wydarzeń i tema­tów. Związki zawodowe, być może na płaszczyźnie samych aktorów występu­ją wspólnie z władzą ustawodawczą — głębszy poziom analizy ujawnia relacje podobne do struktury brytyjskiej: wspólnie z pracownikami, strajkami i bezro­bociem. W tym przypadku pogłębienie analizy pokazało niewidoczną wcześ­niej zbieżność struktur polskich i brytyjskich. Inaczej przedstawia się też grupa „figur publicznych wraz z klientelą", wyróżniona na podstawie skupiania się

samych aktorów. Okazuje się, że studenci, występujący w polskiej prasie ra­zem z artystami, zgodnie ze wszystkimi trzema kryteriami, definitywnie są ulokowani bliżej świata polityki (opozycji, wyborów itp.). Naukowcy i intele­ktualiści także wypadają bardziej podobnie do struktury brytyjskiej: bliżej ra­towania człowieka i w ogóle całej gospodarki.

Naszą cechą charakterystyczną zostaje odmienność traktowania ducho­wieństwa, przodującego nie tylko pod względem liczby aktorów, ale i osadze­nia w ścisłym związku z międzynarodowymi wizytami i spotkaniami — ale trzeba mieć na względzie także rolę odgrywaną przez Jana Pawła II, będącego przecież głową państwa watykańskiego, „monarchą" i rekordzistą w odbywa­niu zagranicznych pielgrzymek.

Podsumowanie

Niniejszy artykuł stanowi odpowiedź na pytanie o to, jak głęboko prasa nasza i brytyjska są strukturalnie podobne, jak głęboko zachodzi zbieżność przedstawiania w nich struktur aktorów relacjonowanych wydarzeń — bez względu na rolę odgrywaną w obu systemach przez uniwersalne treści agen­cyjne (formułowane miedzy innymi właśnie w brytyjskich agencjach), unifor-mizujące przecież także struktury relacji prasowych na całym świecie. Przy okazji, prasa brytyjska, jeden z najdłużej rozwijających się (i najbardziej okrzepłych) systemów wolnorynkowej, liberalnej prasy w Europie, stanowi doskonałe tło do zbadania specyfiki przedstawiania zagranicznych bohaterów w polskiej prasie.

Podstawowe różnice zarysowują się bez względu na poziom analizy. W pra­sie brytyjskiej najważniejsze (najobszerniej relacjonowane i najbardziej wyod­rębniane) są podmioty związane z działalnością gospodarczą — w polskiej prasie podmioty związane z polityką; na domiar złego, są to u nas aktorzy o dosyć płynnej charakterystyce (jako politycy funkcjonują często przedstawiciele: ducho­wieństwa, wojska, związków zawodowych i dziennikarze). Rangę członków gabi-nem (w prasie brytyjskiej) mają w polskiej prasie politycy opozycji. Wyjaśnianie tego fenomenu, jak również owej niestabilności konstruowania bohaterów samym Rozmazaniem polskiej sceny politycznej", oraz kształtowaniem się dopiero sytemu mediów w okresie transformacji, jest chyba niewystarczające.

Pogłębienie analizy o dwie dodatkowe kategorie (wydarzeń i tematów) prowadzi do kolejnych wniosków i odkrywa kolejne różnice, istniejące przede wszystkim w głębszej strukturze relacji prasowych, jak na przy Mad niezwykła „wspólnota" dziennikarzy-aktorów w polskiej prasie i wydarzeń o charakterze przestępczym, oraz biznesu i zorganizowanej przestępczości. W tym kontek­ście pytanie o ewentualne funkcje publicznego oświecania odbiorców 1 7 pełnio­ne przez naszą prasę (w ważnych latach budowania gospodarki rynkowej) pozostaje retoryczne.

1 7 Zob. C. S p a r k s: j .w., S. S p l i c h a 1: j .w.

Głębsza struktura obrazowania świata w polskiej prasie nie jest tak upo­rządkowana jak w prasie brytyjskiej. Najostrzej widać to w zupełnie niezrozu­miałym rozbiciu spójności aktorów politycznych. Natomiast wykazany ego­centryzm polskiej prasy (przedkładanie Polaków działających za granicą nad zagranicznych aktorów w Polsce) wydaje się lepszym znakiem na przyszłość w porównaniu z przerażającą amerykanizacją prasy brytyjskiej. Chyba sąsie­dztwo Rosji i Niemiec — dwu bodaj najważniejszych pod względem politycz­nym krajów Europy — uchroni nas przez jeszcze jakiś czas od monotonnej dominacji amerykańskich aktorów w mediach.

Kolejny, ostatni już wniosek płynący z analizy, dotyczy wspólnych dla prasy brytyjskiej i polskiej zjawisk. Wspólne jest wysokie zainteresowanie zwyczajny­mi ludźmi jako bohaterami materiałów (w kontekście ich prywatnych spraw), będące pewno odbiciem ogarniających nas coraz mocniej tendencji do tabloidy-zacji prasy. Przede wszystkim jednak struktury przedstawiania i oceniania akto­rów potwierdzają to, że zarówno prasa w Wielkiej Brytanii jak i w Polsce jest narzędziem uprawiania polityki. Dowodem na to jest brak jakichkolwiek „kłopo­tów" z aktorami pozapolitycznymi (niekontrowersyjni artyści, zwyczajni ludzie, naukowcy, intelektualiści konstruowani są podobnie, na obrzeżach struktur) oraz jednoczesne zagęszczenie „kłopotów" wraz z pojawieniem się aktorów politycz­nych. Aktorzy polityczni (i ci, którzy pełnią takie funkcje, jak związki zawodowe czy dziennikarze) wzbudzają najwięcej negatywnych emocji, i w wielu wypad­kach organizują struktury współwystępowania innych aktorów i wydarzeń.

Sądząc z aktorów najczęściej ocenianych negatywnie w polskiej prasie, jest ona nie tylko narzędziem uprawiania polityki, ale i narzędziem wykorzystywa­nym przez silniejszych przeciwko słabszym.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , tir 3-4 (151-152)

M O N I K A N A W A R A

PRZESTĘPCZOŚĆ I PROCES KARNY W PROGRAMACH INFORMACYJNYCH POLSKIEJ TELEWIZJI PUBLICZNEJ W ŚWIETLE BADAŃ EMPIRYCZNYCH

ydarzenia kryminalne i sławne procesy karne zawsze stanowiły i stano-T T wić będą doskonały temat dla szeroko rozumianej prasy1. Lata 1996 i

1997 wstrząsnęły polskim społeczeństwem doniesieniami o brutalnych mor­derstwach dokonanych na młodych ludziach i przez młodych ludzi. Dzienniki, tygodniki, programy radiowe i telewizyjne pełne były relacji: z marszów mil­czenia, z pogrzebów ofiar, reportaży z życia ich zabójców; wywiadów z psy­chologami, socjologami i psychiatrami na temat wzrastającej brutalizacji ży­cia 2. Wszystko to daje asumpt do refleksji na temat ilości, a przede wszystkim jakości telewizyjnych wiadomości kryminalnych. „Wiadomości kryminalne" to nie tylko informacje z toczącego się postępowania przygotowawczego i są­dowego, ale również informacje będące omówieniem statystyk kryminalnych i policyjnych, instytucji prawno-karnych oraz nowelizacji ustawodawstwa pra­wa karnego sensu largo. Wszystkie kreują pewien wizerunek organów ścigania karnego, przestępczości i prawa. Mają więc wpływ na kształtowanie społecz­nej świadomości prawnej, zwłaszcza że telewizja jest najpopularniejszym wśród Polaków środkiem masowego komunikowania3. Z 4 godzin i 30 minut, jakie Polak lub Polka spędza codziennie przed „szklanym ekranem", aż 3 go­dziny i 13 minut przypada wyłącznie na 1 i 2 program TYP. Warto też zauwa-

1 Zob. R. G l u z a: Kto grabi krakowskich kolekcjonerów? Gazeta Wyborcza 1997, nr 196, s. 1; S. P o-d e m s k i : List gończy. Najbardziej poszukiwani przestępcy. Raport Polityki. Polityka 1997, nr 34, s. 3-8; R. S o c h a : Agencja Haracze. Polityka 1997. nr 35, s. 60-61; W. T o c h m a n : Zmarnowany trop. Gazeta Wyborcza 1997, nr 196. s. 1.

2 A . C h e ć k o: Wzywanie kata. Polityka 1997, nr 27, s. 20; M . D ę b i c k i : Niech was to obudzi! Gazeta Wyborcza 1997, nr 69, s. 1, 14-15; Dzikość serca — rozmowa z A . Samsonem — psychologiem. Polityka 1997, nr 27, s. 21; A . K w i a t k o w s k a : Tylko jedno życie. Ibidem, s. 24; M . P i ą t k o w s k a : Żeby jakoś obudzić to miasto. Gazeta Wyborcza 1997. nr70, s. 18-19. 3 R. F i l a s : Czytelnictwo prasy oraz odbiór radia i telewizji w latach 1989-1995. (W:) G. K . Kopper, J. Rutkiewicz, K . Schliep (red.): Media i dziennikarstwo w Polsce 1989-1995. Kraków 1996, s. 33-35.

żyć, iż blisko 6,5% w 1 TVP, a w 2 TVP przeszło 13% struktury programowej stanowią serwisy informacyjne4. Stąd też badaniu poddano tylko programy informacyjne telewizji publicznej. Trzeba tu jednak zauważyć, że jeżeli w cza­sie prowadzenia analizy najwyższy wskaźnik oglądalności towarzyszył właśnie programom telewizji publicznej, to jak przypuszczać należy, sytu­acja ulegnie, jeżeli już nie uległa radykalnej zmianie, na korzyść polskoję­zycznych stacji prywatnych. Tak np. we Francji po sprywatyzowaniu TF1, publiczny kanał Antenne2 w ciągu czterech lat (1986-1990) stracił blisko połowę widzów. Podobnie w Niemczech, gdzie w 1991 roku widownie publicznych A R D i ZDF oraz komercyjnych SAT i RTLPlus były prawie równe 5 .

Artykuł jest opracowaniem prowadzonych przez autorkę badań treści pro­gramów informacyjnych w okresie trzech miesięcy minionego 1996 roku. W ma­ju, lipcu i listopadzie 1996 analizie poddano: „Teleekspress" emitowany o godz. 17 w 1 TVP, „Wiadomości" emitowane o godz. 19.30 w 1TVP oraz „Panora­mę" emitowaną o godz. 21 w 2 TVP. W badaniach posługiwano się arkuszem obserwacyjnym. Łącznie obejrzano 276 programów informacyjnych, a autorka w związku z badaniami spędziła przez ekranem telewizora blisko 100 godzin.

Na wstępie postawionych zostało kilka problemów badawczych: 1) Ile czasu poświęca się na prezentowanie wiadomości kryminalnych? 2) Który etap procesu karnego jest najczęściej relacjonowany? Który z nich

budzi największe dziennikarskie emocje? 3) Którym procesom poświęcono najwięcej uwagi i dlaczego? 4) W jakim stopniu dziennikarze telewizyjni respektują stawiany im przepi­

sami ustawy Prawo prasowe6 wymóg obiektywizmu i rzetelności sprawozdań procesowych?

5) Jakiego rodzaju przestępstwa dominują w telewizyjnych sprawozdaniach procesowych? Jak telewizyjny obraz przestępczości ma się do rzeczywiście popełnionych czynów karalnych? W związku z powyższym jakie są aktualne „mody informacyjne" w tym względzie?

6) Jak często i czyje dane osobowe są ujawniane? Wyniki badań wskazują, iż 6,6% ogółu czasu antenowego programów in­

formacyjnych przeznaczonych zostaje na wiadomości kryminalne, choć liczba tych ostatnich wynosiła 298, tj. przewyższała liczbę analizowanych progra­mów. Statystycznie więc rzecz ujmując, w środku każdego programu informa­cyjnego pojawia się przynajmniej jedna wiadomość kryminalna trwająca około 1 minuty i 20 sekund. Stosunkowo najwięcej odnotowywanych tutaj informa­cji prezentuje „Teleekspress".

Znakomitą większość, bo blisko 65%, telewizyjnych wiadomości kryminal­nych stanowią informacje z toczącego się postępowania przygotowawczego,

4 K . J a k u b o w i c z : Publiczna i prywatna telewizja w Polsce. (W:) Media..., op. cit., s. 67-72; Wyniki badań OBOP-u: Co i kiedy oglądamy? Gazeta Wyborcza — Telewizyjna 1997, nr 57, s. 1-2. 5 R. F i l a s : op. cit., s. 34. 6 Art. 12 ustawy Prawo prasowe z 26 I 1984 Dz. U . z 1984 nr 5, poz. 24 z późniejszymi zmianami.

szeroko rozumianego, bo wraz z tzw. wstępnym dochodzeniem policji 7. Zale­dwie 17,5% ogółu prezentowanych wiadomości kryminalnych stanowią donie­sienia z toczących się postępowań sądowych. To w istocie niewiele, zważy­wszy, iż również 17,5% odnotowywanych wiadomości jest omówieniem statystyk policyjnych czy nowelizacji ustawodawstwa karnego. Należy więc zastanowić się nad przyczynami i społecznymi konsekwencjami takiej swoistej dysproporcji informacyjnej. Po pierwsze, zaledwie pewna część spraw prowa­dzonych na etapie postępowania przygotowawczego trafia później na wokandę sądową. Po drugie, już sprawa sądowa nie jest tak sensacyjna, a więc atrakcyj­na medialnie, jak sam fakt popełnienia czynu karalnego i wstępnych działań policji z nim związanych. Niestety jednak przewaga informacji z postępowania przygotowawczego nad doniesieniami z sal sądowych może wywołać w społe­czeństwie przekonanie o całkowitym braku skuteczności organów ścigania i wzmóc nieufność do instytucji prawo stosujących.

Chociaż najwięcej czasu wśród prezentowanych wiadomości kryminalnych dotyczy postępowania przygotowawczego, to jednak najwięcej dziennikarskich emocji budzi postępowanie sądowe. Niestety odbija się to negatywnie na obiekty­wizmie podawanych informacji. Za subiektywne uznawano przy prowadzonych badaniach wiadomości: zdecydowanie przesądzające winę podejrzanych lub oskarżonych; zawierające przytoczenie argumentów i dowodów tylko jednej stro­ny procesowej z wyraźnie tendencyjnym nastawieniem i komentarzem8. Jako subiektywne oceniono też przypadki wtórnej wiktymizacji9, wyraźnej gloryfikacji jednej ze stron procesowych oraz „wymierzenia kary" przez samego dziennikarza przed wydaniem orzeczenia w sądzie I instancji. Tytułem przykładu szczególnie subiektywnej informacji warto tu przytoczyć fragmenty relacji dziennikarskiej z rozprawy głównej w sprawie o zabójstwo Alicji i Piotra Jaroszewiczów emitowa­nej w „Panoramie" 25 XI 1996 roku. Dziennikarka, komentując wyjaśnienia jednego ze współoskarżonych Waldemara K. pseudonim Niuniek, stwierdziła m.in.: „Oskarżo­ny sam wielokrotnie o sobie mówił jako o doświadczonym recydywiście (...), sąd był zdziwiony tak dobrą pamięcią oskarżonego co do jego alibi sprzed czterech lat". Kwitując wyjaśnienia oskarżonego, powiedziano, iż Waldemar K. „stosował technikę płaczu, aby przerwać prowadzenie przewodu sądowego, jak czynił to po wielokroć w poprzednich swoich procesach". Wreszcie ostateczna uwaga, iż całość jego wy­jaśnień pełna była sprzeczności, stała się tylko kropką nad i .

7 Postępowanie przygotowawcze to śledztwo lub dochodzenie. Wstępne dochodzenie policji z art. 267 kpk. może być przeprowadzone dla zabezpieczenia dowodów w każdej sprawie w wypadkach nie cierpiących zwłoki jeszcze przed wydaniem postanowienia o wszczęciu postępowania . 8 Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż w systemie anglosaskim za przestępstwo obrazy sądu, tj. contempt of court, może zostać uznane zarówno „przesądzenie", jak i „nacisk". Za przesądzenie uważa się opublikowanie takiego materiału dziennikarskiego, który osądza wynik sprawy oraz ułatwia opinii publicznej wyrobienie sobie jednoznacznego stanowiska. „Zasada nacisku" jest świadomą dziennikarski) próbą wpływu na wynik procesu przez wywieranie nacisku psychicznego na same strony. Wydaje się, że elementy „przesądzania" i „nacisku" można odnaleźć w wielu dziennikarskich relacjach. Bliżej M . A . N o w i c k i : Kamienie milowe. Orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Warszawa 1996, s. 334. 9 W kryminologii wtórna wiktymizacja to powtórne uczynienie danej osoby ofiarą przez rozpowszechnienie wiadomości o fakcie, iż była osobą pokrzywdzoną w wyniku przestępstwa. Zjawisko to dotyka najczęściej ofiary przestępstw seksualnych.

Niestety wyniki badań co do stopnia obiektywizmu telewizyjnych wiado­mości procesowych są alarmujące. Chociaż relacje z postępowania przygoto­wawczego były obiektywne aż w 75%, to dziennikarskim doniesieniom z sal sądowych towarzyszył subiektywny komentarz aż w 48%. Nasuwa się więc pytanie: dlaczego dziennikarze telewizyjni potrafią zachować, przynajmniej w przeważającej części przypadków, obiektywizm relacji z postępowania przygotowawczego, a subiektywnie komentują postępowanie sądowe. Otóż większość informacji o przestępstwie i toczącym się w związku z nim postępo­waniu przygotowawczym dziennikarze czerpią bezpośrednio od rzeczników prasowych komend policji. Są to same fakty, towarzyszący im komentarz jest z reguły skąpy, z uwagi na niewielką wiedzę o zdarzeniu lub specjalnie „skry­waną" ze względu na dobro śledztwa lub dochodzenia. Oczywiście można zarzucić, iż prezentowane wiadomości ukazują tylko „jedną stronę medalu", że zawierają wyłącznie spojrzenie z punktu widzenia oskarżenia. Niewątpliwie po części tak się dzieje, ale trudno, by dziennikarz mógł na wstępnym etapie prowadzonego postępowania polemizować z początkowo skromnym materia­łem dowodowym. Całkowite zaś wyeliminowanie relacji z tej fazy procesu jest niepożądane. Coraz częściej jednak dziennikarze zaczynają czerpać wiadomości o popełnionych czynach karalnych z osobiście prowadzonych „śledztw praso­wych". Wyraźnym przykładem telewizyjnego „śledztwa prasowego" były infor­macje o procederze seksualnego wykorzystania nieletnich, zaprezentowane w „Wiadomościach" z 26, 27, 28, 29 i 30 XI 1996. Emisję wspomnianego progra­mu infonnacyjnego z 26 XI 1996 rozpoczęła aż 6-minutowa relacja o wynikach półrocznego „śledztwa" — prowadzonego przez dziennikarzy szczecińskiego od­działu „Wiadomości". Sprawa na pewno bulwersująca, stanowiąca prawdopodob­nie drobną część większego międzynarodowego procederu.

Nadal najbardziej tendencyjnie relacjonowane są procesy polityczne. W okresie prowadzonych badań relacjonowano m.in. sprawę, toczącą się przed Try­bunałem Stanu w tzw. aferze alkoholowej, postępowanie sądowe przeciwko Cze­sławowi Kiszczakowi w sprawie o zabójstwo górników w kopalni „Wujek", spra­wy o zabójstwo Grzegorza Przemyka oraz Stanisława Pyjasa, wreszcie koniec tzw. sprawy Józefa Oleksego, która w istocie stała się sprawą prokuratora Sławo­mira Gorzkiewicza.

Stosunkowo „najpopularniejszym" oskarżonym w doniesieniach dzienni­karskich był gen. Kiszczak. Był on nie tylko jednym ze współoskarżonych w afe­rze alkoholowej, ale i współoskarżonym w procesie o zabójstwo górników z ko­palni „Wujek", wreszcie podejrzanym w śledztwie w sprawie o szpiegostwo w związku z umową o współpracę między Stasi a SB. Jeżeli stosunkowo najczęściej wymieniano nazwisko Kiszczaka, to w rankingu najmniej lubianych przez dziennikarzy polityków zdecydowanie na czele uplasowałby się Ireneusz Sekuła. Ten ostatni jest podejrzany o dokonanie kilku przestępstw gospodarczych. W dniach 7 i 8 XI 1996 w „Teleexpressie", „Wiadomościach" i „Panoramie" donoszono o toczącej się debacie sejmowej w sprawie uchylenia immunitetu b. prezesowi GUC. Jakby przy okazji przypomniano, iż w 1995 roku również miała miejsce względem Ireneusza Sekuły podobna debata w związku z zarzu-

tarni o działanie na szkodę spółki „Polnippon". Warto zastanowić się, dlaczego dziennikarzom nadal najtrudniej zachować obiektywizm relacji z toczących się postępowań w sprawach politycznych. Otóż jak trafnie zauważył Jacek Żako­wski: „Łatwo jest zmienić ustrój. Trudno zmienić ludzi. Stosunkowo łatwo i szyb­ko można znieść cenzurę, sprzedaż gazety, rozdać koncesje w eterze, (...) ale zmiana etycznej świadomości kształtującej moralność musi oczywiście prze­biegać latarni i zapewne z trudem można będzie ją zamknąć w ramach jednego tylko pokolenia"10. W polskim środowisku dziennikarskim nadal jest widoczny podział na tych dawniej opozycyjnych i tych prorządowych czy proustrojowych. Wydaje się, iż w TYP SA w większości są pierwsi. Chciałoby się rzec, na szczę­ście, ale niestety dziennikarze ci zbyt często poddają się wyłącznie emocjom. Cierpi na tym niestety jakość telewizyjnych sprawozdań procesowych. Należało­by więc dążyć do tworzenia w pełni obiektywnych relacji, zawierających więcej faktów niż komentarza. W nich na pewno pełniej uwidoczniłby się profesjonalizm dziennikarski. Być może trzeba by wykazać więcej zaufania do samego społe­czeństwa i jemu dać możliwość wystawiania ocen i osądów.

Ale procesy polityczne nie były jedynymi, które wzbudziły wiele komenta­rzy i emocji. Na uwagę zasługuje tu zwłaszcza rozprawa przeciwko Ewie Smoleńskiej-Borowik, relacjonowana we wszystkich analizowanych progra­mach informacyjnych od 28 do 31 V 1996 roku. Była ona oskarżona o zabój­stwo jednego z prawdopodobnych włamywaczy do jej domu. Sprawozdania z te­go procesu miały wyraźną zaletę. Przy jego okazji starano się przedstawić instytucję obrony koniecznej, co ze względu na rozwijanie społecznej świado­mości prawnej mogło mieć niebanalne znaczenie. Ale proces ten był również interesujący i z te go tytułu, iż wyraźnie zapoczątkował ciąg sprawozdań dzienni­karskich pozytywnie ukazujących osobę oskarżonego. Jest to zupełne novum, zważywszy na dotychczasowe sugestie literatury i wyniki badań empirycznych w tym względzie 1 1. Wyraźnie pozytywny stosunek do oskarżonego był również wyczuwalny w sprawozdaniach telewizyjnych z rozprawy przeciwko Włady­sławowi H. oskarżonemu o zabójstwo złodzieja samochodowego. Przy okazji tej sprawy, toczącej się przeciwko 70-letniemu byłemu wojskowemu, ponow­nie poruszono kwestię obrony koniecznej. Przykładem kontynuacji dziennikar­skiej sympatii do oskarżonego były relacje z toczącej się w początku stycznia 1997 rozprawy przeciwko Andrzejowi Gołocie.

W trakcie prowadzonych badań dało się również odnotować wyraźnie ten­dencyjne, negatywne nastawienie dziennikarzy do oskarżonego. Stało się tak m.in. w przypadku tzw. „zbrodniarza z Bytowa". Samo zresztą to określenie jednoznacznie wskazuje na brak obiektywizmu w telewizyjnych sprawozda-

1 0 J. Ż a k o w s k i : Etyka mediów. Refleksje osobiste. (W:) Media.... op. cit., s. 202. 1 1 M . F1 a s i ń s k i : Funkcjonowanie zasady jawności rozpraw w sprawach karnych. ZN IBPS 1976, nr 5, s. 272. Autor zwracał uwagę, iż 100% przedsądów prasowych było niekorzystnych dla oskarżonego. Wyjąt­kiem były, są i prawdopodobnie będą procesy przeciwko dziennikarzom, co sygnalizowała I. D o b o s z : Procesy prasowe w Polsce w latach 1965-75. Kraków 1979. s. 34 i n. Współczesnym przykładem pozytyw­nego stosunku do oskarżonego dziennikarza była sprawa J. Urbana. Słowa poparcia wyraziła red. H. Łuczy­wo. W nurcie pozytywnego dziennikarskiego stosunku do oskarżonych znalazły się też — sprawa Mandu-gueąuich — A . M i c h n i k : Sny sędziów. Gazeta Wyborcza 1997, nr 57, s. 1.

niach z tego procesu. Bardzo emocjonalnie relacjonowane były postępowania toczące się przeciwko zabójcom młodych ludzi Michała Łyska, Tadeusza Regliń-skiego,Tomka Jaworskiego. W tak drastycznych przypadkach bardzo trudno jest nie ulec emocjom. Od samego jednak sprawozdawcy procesowego wymaga się rozwagi i profesjonalizmu. Sumując zagadnienie obiektywizmu relacji proceso­wych, trzeba jednoznacznie stwierdzić, że chociaż to trudny do spełnienia wymóg w świecie mediów, gdzie liczy się atrakcyjna i atrakcyjnie podana informacja, to jednak dziennikarzom nie wolno z niego zbyt pochopnie zrezygnować. Niestety, wśród polskich dziennikarzy telewizyjnych nadal obowiązuje stara zasada, iż do­bra wiadomość to wiadomość pełna polityki, przemocy i seksu.

Ostatnie zdanie sygnalizuje odnotowaną w trakcie badań „modę informa­cyjną" w postaci doniesień o seksualnym wykorzystywaniu nieletnich1 2. Ich przykładem były informacje podawane w „Wiadomościach" we wspomnia­nych już programach z końca listopada 1996. Wydaje się, iż sprawa Zbigniewa L. pseudonim „Major" oraz późniejsza Tadeusza G. z Rumi są informacyjnymi „odgałęzieniami" belgijskiej afery M . Detroux. Jedno zdaje się nie budzić wątpliwości, trudno stwierdzić, jaka jest rzeczywista skala zjawiska. Po pier­wsze, wśród dostępnych autorce statystyk tego rodzaju przestępczość nie była stricte wyodrębniona. Po drugie, przestępstwa te cechuje wysoka ciemna licz­ba 1 3 , a więc nawet statystyki w tym względzie mogą być zupełnie niemiarodaj-ne. Po trzecie wreszcie, wydaje się, iż istnieją takie przestępstwa, których nie należy mierzyć ich ilością, ale swoistym ciężarem gatunkowym. Być może więc słusznie czynią dziennikarze, alarmując o pewnym zjawisku i uwrażli­wiając rodziców na istniejące niebezpieczeństwo.

Kolejną „modą informacyjną" jest przestępczość gospodarcza rozumiana tutaj szeroko, bo wraz z przestępstwami celnymi i dewizowymi. W „Panora­mie" stanowiła ona aż przeszło 23% ogółu omawianej przestępczości. W „Wia­domościach" i „Teleexpressie" przestępczości gospodarczej poświęcono nieco mniej miejsca, ale i tak dużo, bo około 15%. Tymczasem w rzeczywistości przestępstwa gospodarcze (wraz ze skarbowymi) stanowiły w 1995 roku zale­dwie 0,5% ogółu popełnionych czynów karalnych. Podobna nadreprezentacja informacyjna ma miejsce w odniesieniu do przestępstw przeciwko zdrowiu i życiu, które w doniesieniach dziennikarskich znajdują poczesne miejsce (np. w „Wiadomościach" i „Panoramie" przeszło 32% ogółu prezentowanej prze­stępczości). W rzeczywistości zaś, zgodnie ze statystykami Komendy Głównej Policji, te czyny karalne to około 3,2% ogółu popełnionych. Z kolei „Teleexpress" najbardziej zafascynowany jest przestępczością narkotykową. Np. w lipcu 1996 roku temu rodzajowi przestępczości poświęcono aż 36% ogółu referowa­nych wiadomości. Czy powinna dziwić taka dysproporcja informacyjna po­między telewizyjną a rzeczywistą przestępczością? W kryminologii podkreśla się, iż ze względów ogólnoprewencyjnych jest niepożądane takie „przeinacza-

1 2 Przykładem śledztwa prasowego dotyczącego seksualnego wykorzystywania nieletnich była sprawa ujaw­niona przez dziennikarzy. A . B o r k o w s k a , W. S u m 1 i ń s k i : Dziecko kupię. Ż\cie 1997, nr 60(137), s. 1, 10. J 3 Ciemną liczbę stanowią nie ujawnione przestępstwa.

Tabela 1. Przestępczość prezentowana w programach informacyjnych (w proc.)

„TELEEKSPRESS"

Omawiane czyny karalne w

wiadomościach kryminalnych

1) Przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu w tym zabójstwo (art. 148 k.k.)

23,42 13.51

2) Przestępstwa przeciwko mieniu w tym rozbój (art. 210 k.k.)

18,02 7,2

3) Przestępczość narkotykowa 14,41

4) Przestępczość gospodarcza 13,51

5) Fałszowanie pieniędzy, papierów wartościowych, dokumentów (art. 227, 265 k.k.) 7,2

6) Wypadki drogowe (art. 145 k.k.) 7,2 7) Ujawnienie tajemnicy państwowej, służbowej (art. 260 i n. k.k.) 3,6

8) Inne ( w tym czyny lubieżne względem osób poniżej lat 15 ) 12,61 „WIADOMOŚCI"

1) Przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu w tym zabójstwo (art. 148 k.k.)

32,22 25,55

2) Przestępczość gospodarcza 16,66

3) Przestępczość narkotykowa 10 4) Ujawnienie tajemnicy państwowej, służbowej 10

5) Fałszowanie pieniędzy, papierów wartościowych, dokumentów 6,66

6) Przestępstwa przeciwko mieniu 6,66

7) Czyny lubieżne względem osób poniżej lat 15 (art. 176, ewentualnie w zw. z art. 168 k.k.)

5,55

8) Wypadki drogowe (art. 145 k.k.) 3,33

9) Inne 8,88 „PANORAMA"

1) Przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu w tym zabójstwo

35.71 32,14

2) Przestępczość gospodarcza 23,21

3) Przestępczość narkotykowa 8,92

4) Fałszowanie pieniędzy, papierów wartościowych, dokumentów 8,92

5) Ujawnienie tajemnicy państwowej, służbowej 8,92

6) Czyny lubieżne względem osób poniżej lat 15 3,57

7) Wypadki drogowe 3,57

8) Inne (w tym przestępstwa przeciwko mieniu) 7.14

W tabeli podane zostały tylko te rodzaje przestępstw, którym w relacjach procesowych poświęca się najwięcej miejsca. Ogólny charakter rodzajów podawanych przestępstw (np. przestępczość gospodarcza) wynika z bra­ku precyzji w komentarzu dziennikarskim. Ów brak precyzji jest zupełnie zrozumiały, gdyż informacja ma być zrozumiała dla większości społeczeństwa.

nie" rzeczywistości 1 4. Powstaje jednak wrażenie, iż temu zjawisku trudno się przeciwstawiać, a walka z nim byłaby walką z wiatrakami. Trudno, by dzien­nikarze informowali o kradzieżach rowerów, a nie krwawym, odrażającym zabójstwie. Taka jest brutalna prawda o mediach.

Wreszcie rozwiązanie ostatniego z wysuniętych problemów badawczych, tj. kwestia ujawnienia danych osobowych oraz wizerunku osób zaangażowa-

1 4 H . J. S c h n e i d e r : Zysk z przestępstwa. Środki masowego przekazu a zjawiska kryminalne. Warszawa 1992, s. 129.

Tabela 2. Ogól popełnionych, zgłoszonych czynów karalnych — 974941 = 100% w Polsce w 1995 r.

1) Przestępstwa przeciwko zdrowiu i życiu w tym zabójstwo

3,2% ogółu popełn. przestępstw 0,1

2) Przestępstwa przeciwko mieniu 63,5

3) Przestępczość gospodarcza 0,5

4) Przestępstwa przeciwko dokumentom 4,1 5) Przestępstwa przeciwko wolności i obyczajności 2,8

6) Inne 25,9

Wyliczenia procentowe własne na podstawie danych z „Rocznika Statystycznego 1996", s. 97

nych w spór procesowy. Bardzo znamienny jest tutaj fakt, iż lista osób, któ­rych nazwiska zostały ujawnione w związku z toczącym się postępowaniem, obejmuje 40 pozycji. Dane pozwalające na identyfikację co najmniej jednego uczestnika postępowania (głównie podejrzanego lub oskarżonego) podano aż w 83% sprawozdań sądowych i 23,5% sprawozdań z postępowania przygoto­wawczego. W maju i lipcu 1996 roku we wszystkich wydaniach „Wiadomo­ści", które zawierały relację z toczącego się postępowania sądowego, podano imię i nazwisko oskarżonego, a niejednokrotnie i innych uczestników proceso­wych. Najczęściej wymieniano nazwiska Kiszczaka, Sekuły, Jaroszewiczów. Najczęściej też w procesach politycznych pokazywano twarze oskarżonych oraz świadków. Ci ostatni zresztą byli również związani ze światem polityki, a tocząca się rozprawa mogła być dla nich sposobem prezentacji poglądów. Stosunkowo częściej utajnia się wizerunek i dane osobowe oskarżonych w zwyk­łych sprawach kryminalnych, bo po pierwsze, ich nazwiska przeciętnemu tele­widzowi „nic nie mówią", a po drugie, pseudonimy, zwłaszcza recydywistów, są bardzo barwne i często dodają relacji dziennikarskiej posmaku sensacji15. Niestety autorka nie dysponuje danymi z prokuratur i sądów, w ilu przypad­kach wydana została zgoda na ujawnienie informacji osobowych dotyczących podejrzanego, a później oskarżonego. Tym bardziej brak jest danych co do zgody w tym względzie świadków i pokrzywdzonych. Wydaje się więc, iż w przyszłości należałoby przeprowadzić kompleksowe badania empiryczne z wię­kszym zespołem badawczym tak, by wykazać, w ilu przypadkach doszło do pogwałcenia przez dziennikarzy normy art. 13 ust. 2 i 3 ustawy Prawo praso­we. Na razie można jedynie przypuszczać, iż prokurator i sąd wydali zgodę na ujawnienie danych osobowych osób, przeciwko którym prowadzone jest po­stępowanie przygotowawcze lub sądowe, jeżeli jednocześnie są to osoby pia­stujące wcześniej lub współcześnie jakąkolwiek funkcję publiczną 1 6. Wydaje się, iż w takich przypadkach mamy do czynienia ze wskazanym w art. 13 ust. 3 ustawy prawo prasowe „ważnym interesem społecznym".

Kończąc, należy zastanowić się, w jakim stopniu ukształtowany przez tele­wizję obraz przestępczości i organów ścigania karnego może spełnić pozytyw-

1 5 Zob.: Sprawa zabójstwa P. i A . Jaroszewiczów. Osoby zasiadające na ławie oskarżonych to: „Niuniek", „Faszysta", „Krzaczek" i „Sztywny". Zob. B. W r ó b l e w s k i : Proces w rozsypce. Gazeta Wyborcza 1997, nr 196, s. 4.

Tabela 3. Osoby, których nazwiska podano w sprawozdaniach kryminalnych

Lp. Sprawa Rola procesowa

1) S. Anioła osoba podejrzana; b. komendant wojewódzki Policji we Wrocławiu zamieszany w sprawę napadu na lokal „Reduta"

2) mec. M . Bednarkiewicz pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych w sprawie o zabójstwo górników w kopalni „Wujek"

3) mec. J. Brych obrońca A . Gąsiorowskiego 4) J. Ćwiek oskarżony w tzw. aferze alkoholowej, b. prezes G U C

5) J. Fojcik b. podejrzany w sprawie o pobicie H . Wujca i J. Kuronia 6) J. Fox świadek w sprawie o zabójstwo G. Przemyka

7) A . Gąsiorowski oskarżony 8) A . Gołota oskarżony 9) prok. S. Gorzkiewicz prowadzący sprawę J. Oleksego 10) A . Herzog świadek w sprawie o zabójstwo G. Przemyka

U ) A . Humer skazany 12) H . Janiszewski świadek w sprawie o umyślną niegospodarność w P K Z 13) A . i P. Jaroszewiczowie pokrzywdzeni (zamordowani; P. Jaroszewicz — premier rządu w

latach 1970-1980) 14) A . Jaroszewicz oskarżyciel posiłkowy; syn P. Jaroszewicza 15) W. Jaruzelski świadek w sprawie o zabójstwo G. Przemyka 16) A . First zamordowany, pokrzywdzony; b. zawodowy mistrz Polski w kick-

boxingu 17) Cz. Kiszczak a) oskarżony o zabójstwo górników w kopalni „Wujek"

b) oskarżony w tzw. aferze alkoholowej c) b. podejrzany w sprawie o szpiegostwo w związku z zawarciem umowy ze Stasi

18) W. Klainert pokrzywdzony, zamordowany; przew. Gdańskiego Trybunału Metropolitalnego

19) W. Król IX) krzywdzony, zamordowany 20) A . Mackiewicz świadek w tzw. aferze alkoholowej; dyr. departamentu w

Ministerstwie Gospodarki w rządzie T. Mazowieckiego 21) K. Małcużyński osoba podejrzana w związku z ujawnieniem tajemnicy państwowej

przez Zycie Warszawy; red. nacz. Życia Warszawy 22) L. Miller b. podejrzany w sprawie tzw. pożyczki moskiewskiej 23) E. Mitrosz podejrzana o dokonanie przestępstw gospodarczych na szkodę P K Z 24) L. Moderacki skazany, b. dyr. C Z Z K 25) mcc. W. Piotrowski pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych w sprawie o zabójstwo

górników z Kopalni „Wujek" 26) T. Polak podejrzany o dokonanie przestępstw gospodarczych na szkodę P K Z 27) Z. Półtorak podejrzany o fałszowanie dokumentów; szef Solidarności 80 28) G. Przemyk pokrzywdzony, zamordowany 29) S. Pyjas po krzy wd z on y, za m o rd o wan y 30) M.F. Rakowski świadek w sprawie zabójstwa G. Przemyka 31) J . M . Rokita świadek w tzw. aferze alkoholowej 32) I. Sekuła podejrzany o umyślną niegospodarność jako b. prezes G U C 33) E. Smoleńska-Borowik oskarżona o dokonanie zabójstwa 34) J. Szczap świadek w sprawie zabójstwa G. Przemyka

135) M . Święcicki świadek w tzw. aferze alkoholowej; prezydent Warszawy 36) mec. Wasilewski obrońca Cz. Kiszczaka w sprawie o zabójstwo górników w Kopalni

„Wujek" 37) J. Wawrzyniak biegły w sprawie o zabójstwo górników w Kopalni „Wujek" 38) mec. T. de Virion obrońca E. Smoleńskiej-Borowik 39) SSW A. Zalewska przewodnicząca składu orzekającego w sprawie o zabójstwo

górników w Kopalni „Wujek" 40) C. Żukowski świadek w sprawie L. Moderackiego

ną rolę w kształtowaniu społecznej świadomości prawnej. Otóż najlepszym przykładem będzie tutaj sonda uliczna przeprowadzona pod koniec 1996 roku przez Radio Zet w związku ze sprawą Gołoty oskarżonego o rozbój. Na pyta­nie dziennikarza — jak zakończy się postępowanie względem boksera, pewien student odpowiedział: „Prezydent wyda jakiś list żelazny i wszystko będzie OK". Odpowiedź ta jest znamienna, zważywszy, iż w „Wiadomościach" z 17 VII 1996 dokładnie starano się wyjaśnić instytucję listu żelaznego 1 7, a nastę­pnie Marek Siwiec, minister w Kancelarii Prezydenta, tłumaczył możliwość ewentualnego ułaskawienia Gołoty przez Aleksandra Kwaśniewskiego. Dowo­dzi to więc, iż „powódź informacyjna" uniemożliwia edukację prawną społe­czeństwa. Wydaje się, iż telewizyjną edukację prawną uniemożliwia także dosyć niska wiedza prawnicza samych dziennikarzy, którzy nie tylko nie rozu­mieją istoty pewnych instytucji prawnych, ale nie rozumieją tym samym rela­cjonowanych przez siebie postępowań. Np. w „Wiadomościach" z 27 II 1996 spikerka stwierdziła, iż „w związku ze zmianą zarzutów postawionych Zbig­niewowi L. czyn jego przestaje być przestępstwem, a staje się zbrodnią". Moż­na powiedzieć: zwykłe „przejęzyczenie", błąd przy czytaniu lub, co gorsza, pisaniu komentarza. Być może, ale to błąd o poważnych społecznych konse­kwencjach, zważywszy, iż nikt nie potraktuje „zbrodni" jako kategorii prawno-karnej. Nie chodzi tu o całkowite wyeliminowanie sprawozdań procesowych z serwisów informacyjnych, bo po pierwsze, jest to nierealne, a po drugie, i niepożądane. Wydaje się jednak, iż każda redakcja telewizyjna powinna mieć przynajmniej jednego dziennikarza legitymującego się wykształceniem pra­wniczym. Jak sądzić należy, wpłynęłoby to pozytywnie na profesjonalizm pre­zentowanych dość licznych wiadomości procesowych. Ewentualnie, już w tra­kcie kształcenia dziennikarzy należałoby bardzo mocno egzekwować wiedzę prawną. Spełnienie zaś wymogu obiektywizmu relacji, co już wyżej sygnalizo­wano, jest w głównej mierze sprawą etyki dziennikarskiej lub czysto ludzkiej. Jak słusznie zauważył Joachim Weidemann, polscy dziennikarze zachłyśnięci są swoim społecznym sukcesem po transformacji ustrojowej. Bardziej poświęcają się swojemu politycznemu ego, niż swemu dziennikarskiemu etosowi. Autor ten przyrównuje polskich dziennikarzy do tygrysa dziko ryczącego w otwartej klatce, który jednak zapomina z tej klatki wyskoczyć i pójść do dżungli 1 8.

Bardzo ciekawie mogłyby przedstawiać się wyniki badań obejmujących programy informacyjne zarówno telewizji publicznej, jak i polskojęzycznej

1 6 Art. 13 ust. 2 prawa prasowego z 1984 roku: (...) Nie wolno publikować w prasie danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się

postępowanie przygotowawcze lub sądowe, jak również danych osobowych i wizerunku świadków, pokrzyw­dzonych i poszkodowanych, chyba że osoby te wyrażają na to zgodę.

Art. 13 ust. 3 prawa prasowego: (...) Właściwy prokurator lub sąd może zezwolić ze względu na ważny interes społeczny, na ujawnienie

danych osobowych i wizerunku osób, przeciwko którym toczy się postępowanie przygotowawcze lub sądowe. B. Kordasiewicz sugeruje, iż w przypadku znanych polityków prokurator lub sąd nie muszą, a nawet nie powinni wydawać zgody na ujawnienie wizerunku i danych osobowych. Zdaniem tego autora ujawnienie danych osób znanych nie jest praktycznie możliwe, a przeciwnie, naraziłoby jedynie same media na ośmie­szenie. B. K o r d a s i e w i c z : Jednostka wobec środków masowego przekazu. Wrocław 1991. 1 7 List żelazny wydaje właściwy miejscowo sąd wojewódzki. Art. 239-241 kodeksu postępowania karnego.

telewizji komercyjnej. Generalnie warto by przekonać się, w jakim stopniu komercyjny charakter stacji nadawczej może wpłynąć na poziom obiektywi­zmu przekazywanych wiadomości procesowych19.

Mówiąc o przyszłości badań nad telewizyjną sprawozdawczością proceso­wą, należy też wspomnieć o przyszłych wymogach prawnych dotyczących tej sprawozdawczości na bazie nowego kodeksu postępowania karnego20. W świe­tle art. 357 § 2 wspomnianej ustawy sąd będzie mógł dopuścić do audiowizual­nej rejestracji rozprawy głównej pod wskazanymi przez siebie warunkami. To novum legislacyjne jest ze wszechmiar słuszne. Dzięki niemu sąd będzie miał możliwość wpływu m. in. na: liczbę członków ekipy operatorsko-dziennikar­ski ej; ustanowienie zakazu wprowadzania dodatkowego, zbyt ostrego oświet­lenia; zakaz zmiany położenia sprzętu rejestrującego w trakcie prowadzenia rozprawy; rejestrację jedynie wybranych fragmentów rozprawy. Wreszcie art. 357 § 2 nowego kodeksu postępowania karnego da sądowi możliwość usunię­cia z tnikrofonów krzykliwych oznaczeń z nazwami stacji radiowych i telewi­zyjnych. Problem wydawałoby się prozaiczny, a jednocześnie jakże istotny. Dziś bardzo często na ekranie telewizyjnym można zobaczyć poważny skład sędziowski, orzekający w równie poważnej sprawie oraz towarzyszący mu las mikrofonów z kolorowymi oznaczeniami — logo R M F F M , Radio Plus, Radio Kolor, Radio Zet, 1 TVP, RTL 7 itp. Trudno chyba mówić o zachowaniu powagi sądu czy kreowaniu w świadomości społecznej wizerunku sprawiedli­wego, bezstronnego składu orzekającego przy równocześnie prowadzonej „jar­marcznej" reklamie. De lege lata można podjąć próbę wyeliminowania ozna­czeń stacji komercyjnych przy okazji sprawozdawczości sądowej na podstawie art. 12 ust. 2 prawa prasowego. Wszak umieszczanie logo stacji jest działalno­ścią reklamową i to nawet nieukrytą. Autorka zdaje sobie sprawę z kontrower­syjnego charakteru wysuniętego poglądu i dlatego przyszłe decyzje sądu w tej materii na podstawie art. 357 § 2 nowego kodeksu postępowania karnego będą całkowicie zrozumiałe i już nie tak dyskusyjne.

Kończąc omówienie telewizyjnej sprawozdawczości procesowej, należy jednoznacznie stwierdzić, iż jej współczesny obraz nie napawa optymizmem. Wiele jednak zagadnień dotyczących tej problematyki jest kwestią przyszłości. Bo to przyszłość pokaże, jak orzecznictwo zareaguje na nowatorskie propozy­cje kodeksu postępowania karnego. Przyszłość też pokaże, jak rzetelnie i obie­ktywnie polscy dziennikarze będą wykonywać swoje obowiązki, w tym i doty­czące sprawozdawczości procesowej.

i S Badania socjologiczne wskazują, iż dziennikarz znajduje się w Polsce bardzo wysoko wśród społecznie akceptowanych profesji. W hierarchii uznawanych zawodów dziennikarz zajmuje szóste miejsce po profeso­rze, lekarzu, nauczycielu, wyższym oficerze wojska i adwokacie. M . G r z e 1 e w s k i : Przemiany w kształceniu dziennikarzy, (w:) Media..., op. cit., s. 225; J. W e i d e m a n n: Szalone tempo mediów. (W:) Media..., op. cit., s. 228. 1 9 Badanie dotyczące ilości przemocy w programach telewizyjnych wykazały, iż w Polsacie sceny przemocy można zobaczyć aż 21 razy na godzinę, podczas gdy w i T V P — 14 razy, a w 2 T V P — 9 razy. B. Trzeciak-Pietkiewicz, dyr. programowy Polsatu stwierdziła, że przemoc zwiększa oglądalność, czego Polsat jako telewizja komercyjna nie może lekceważyć. Można przypuszczać, iż podobna tendencja może przyczy­niać się do subiektywizmu relacji procesowych. Dane o ilości przemocy Gazeta Wyborcza 1997, nr 98, s. 1,3. 2 0 Ustawa z 1997 Kodeks postępowania karnego (Dz. U . Nr 89, poz. 555).

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

T O M A S Z M I E L C Z A R E K

PIERWSZE LATA DZIAŁALNOŚCI KRAJOWEJ RADY RADIOFONII I TELEWIZJI (1993-1997)

Pierwszego marca 1997 r. minęły pierwsze cztery lata działalności Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji. Jest zatem okazja, by prześledzić tę działal­

ność i wyciągnąć z niej pierwsze wnioski. Takie też cele stawia sobie niniejszy artykuł. Jego źródłową bazę stanowią coroczne sprawozdania Rady1, akty nor­matywne wydawane przez ten organ oraz dość liczne publikacje prasowe. Rzecz jasna, nie będziemy mogli zaprezentować wszystkich aspektów działal­ności Rady. Pominiemy m.in. międzynarodową aktywność tego organu, rozpa­trywanie skarg i interwencji w sprawie obywateli, a skoncentrujemy się na uwarunkowaniach politycznych oraz zmianach personalnych zachodzących w Ra­dzie, jej działalności prawodawczej, przebiegu procesu koncesyjnego oraz działaniach kontrolnych, jakie organ ten podejmował w latach 1993-1997.

Uwarunkowania polityczne i zmiany personalne

Polscy parlamentarzyści pierwotnie zakładali, że Rada będzie organem o cha­rakterze opiniotwórczo-prawodawczym. Dlatego też pojawiła się — lansowa­na głównie przez polityków ówczesnej Unii Demokratycznej — koncepcja tzw. „rady autorytetów". Później opowiadano się za „radą fachowców", tj. organem składającym się z osób znających specyfikę pracy mediów elektroni­cznych. W końcu jednak przeważyły względy polityczne. Ostateczny dobór członków Rady był kompromisem między interesami największych w owym

1 Sprawozdanie Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji z rocznego okresu działalności wraz z informa­cją o podstawowych problemach radiofonii i telewizji za lata 1993-1996 (dalej: Sprawozdanie).

czasie ugrupowań parlamentarnych2. Prezydent 1 marca 1993 na przewodni­czącego Rady desygnował Marka Markiewicza.

Do lata 1993 r. stosunki między prezydentem a Radą układały się pomyśl­nie. W budżecie państwa uchwalonym na rok 1993 zapomniano o Radzie, dlatego też w pierwszych miesiącach działalności korzystała ona z techniczne­go i materialnego wsparcia Kancelalii Prezydenckiej. Stosunki były tak dobre, że prezydentowi udało się nawet osłabić represyjność decyzji Rady, która od 1 lipca 1993 r. zamierzała podjąć ostrzejszą walkę z nielegalnymi nadawca­mi radiowymi i telewizyjnymi. Jednakże już w listopadzie 1993 r. Lech Wałę­sa skrytykował Radę za rekomendowanie Wiesława Walendziaka na funkcję prezesa Zarządu TVP SA. Szalę niezadowolenia przechyliła decyzja przyzna­jąca koncesję „Polsatowi". Prezydent 1 marca 1994 r. odwołał Markiewicza z funkcji przewodniczącego Rady. Spowodowało to wystąpienie rzecznika praw obywatelskich, który zwrócił się do Trybunału Konstytucyjnego z zapy­taniem o moc prawną prezydenckich decyzji. Nie czekając na orzeczenie Try­bunału prezydent na przewodniczącego Rady, z dniem 31 marca, powołał Ryszarda Bendera. Trybunał dokonał wykładni ustawy o telewizji i radiofonii 10 maja 1994 r. Uznał, że prezydentowi nie przysługiwało prawo dokonywa­nia zmian przewodniczącego Rady. Mimo to nowy przewodniczący nadal peł­nił swe obowiązki, choć 31 maja 1994 r. złożył rezygnację. Kolejny raz złożył Bender rezygnację 21 lipca 1994 r. Tym razem została przyjęta. Z dniem 23 lipca nowym przewodniczącym Rady został Janusz Zaorski.

Równolegle z personalnymi przetasowaniami, dokonywanymi przez prezy­denta w składzie Rady, trwało postępowanie przed NSA w sprawie koncesji nadanej „Polsatowi". W dwa dni po wydaniu przez NSA ustnego wyroku, prezydent odwołał ze składu Rady Marka Markiewicza i Macieja Iłowieckiego za „rażące naruszenie ustawy" podczas udzielania koncesji. Od 27 września 1994 r. na ich miejsce w skład Rady weszli Henryk Andracki i Tomasz Kwiat­kowski.

Wymiany osób rekomendowanych przez parlament dokonano 1 kwietnia 1995 r., gdy upłynęła pierwsza (niepełna) kadencja 1/3 członków Rady: Karola Dymarskiego, Jana Szafrańca i Janusza Zaorskiego. Sejm na miejsce Dymar­skiego rekomendował Michała Strąka (PSL), a Senat na miejsce Szafrańca wyznaczył Witolda Grabosia (SLD). Nominatem prezydenckim został Marek Jurek (ZChN). Jego też powołano na przewodniczącego Rady. W tym samym czasie dokonano wymiany osoby rekomendowanej przez prezydenta. Na miej­sce Kwiatkowskiego w skład Rady wszedł ponownie Szafraniec.

Wprowadzenie nowych członków do składu Rady miało na celu — jak głoszono — zintensyfikowanie i uporządkowanie jej działalności. Zaorski nie

- W skład Rady weszło 9 członków, spośród których czterech powołał Sejm: Andrzeja Zarębskiego (PPL nast. UW), Bolesława Sulika (rekomendowany przez SLD), Lecha Dymarskiego (RdR), Marka Siwca (SLD); dwu Senat: Ryszarda Miazka (PSL), Jana Szafrańca (ZChN) oraz trzech prezydent: Macieja Iłowieckiego (bez-part.), Ryszarda Bendera (ZChN) i Marka Markiewicza („Solidarność"). Sposób osiągania politycznego konsensu barwnie opisali członkowie Rady R. Bender i M . Markiewicz. Zob.: Wojna o media. Kulisy Rady RTV. Z Ryszardem Benderem rozmawia Maciej Ł ę t o w s k i , Warszawa 1994, s. 10-22; M . M a r k i e ­w i c z , Flaczki belwederskie, b.m.w. 1994, s. 24-32.

ukrywał jednak, że przyszedł, aby rządzić. „Podczas spotkania z Radą powie­działem, że jest tylko jeden przewodniczący" 3. W ten dość obcesowy sposób podważył uchwałę 64A/94, w myśl której „posiedzenia Rady Radiofonii i Te­lewizji zwołuje, ustala porządek obrad i prowadzi Sekretarz Rady" 4. Nowi członkowie dokonali przeglądu wcześniej wydanych wniosków koncesyjnych. Narazili się przy tym na śmieszność, albowiem „wykryli" koncesję telewizyjną przyznaną Fundacji Kartuzy, którą — jak się później okazało — podpisał już Zaorski5. „Nowi" członkowie Rady wystąpili do prokuratury wojewódzkiej z do­niesieniem o przestępstwie, sugerując, że „starzy" członkowie Rady przekro­czyli swe kompetencje, a do wspomnianych już przewinień dodali uchwałę 22A/94, w myśl której Rada podporządkowała sobie wszelkie decyzje związa­ne z obsadzaniem stanowisk w swym Biurze. Gdy prokuratura wojewódzka odmówiła rozpatrzenia skargi, Kwiatkowski złożył zażalenie do prokuratury apelacyjnej. Prokuratura ta nie dopatrzyła się znamion przestępstwa popełnio­nego przez członków Rady i w połowie kwietnia 1995 r. postępowanie umo­rzyła.

Sprawą o znacznie większym ciężarze gatunkowym okazała się koncesja na prywatną telewizję kodowaną przyznana przez Radę „Canal+". Uprawomoc­nienie koncesji zależne było od podpisu Zaorskiego. Zwlekał on z tym przez wiele tygodni, aż do momentu, gdy 26 października 1994 r. Sejmowa Komisja Kultury i Środków Przekazu wystąpiła z wnioskiem, by powołać komisję śled­czą dla zbadania przyczyn zatrzymania koncesji. Dopiero 1 grudnia 1994 r. ówczesny marszałek Sejmu Józef Oleksy poinformował o wycofaniu wniosku „wobec ustania przyczyn, dla których wniesiono tę inicjatywę" 6.

Spory kompetencyjne powstałe wokół Rady, nieustanne tarcia personalne dotyczące jej członków, w tym głównie przewodniczącego, wznowiły dysku­sję nad ustawą o radiofonii i telewizji. Sejm 17 marca 1995 r. zaakceptował projekt nowelizacji ustawy, w myśl której m.in. upoważniono Radę do samo­dzielnego wyboru swego przewodniczącego. Po odrzuceniu przez Sejm prezy­denckiego weta Wałęsa skierował w lipcu 1995 r. projekt ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Trybunał nie zakwestionował noweli i weszła ona w życie 27 grudnia 1995 r. Trudno się nie zgodzić z opinią Bogudara Kardasiewicza, który stwierdził, że „Choć wspomniany wniosek [odrzucenia nowelizacji] pod­budowany został stosowną argumentacją prawną, głośna była kuluarowa opi­nia, w myśl której prezydenckie wystąpienie jest niczym innym jak grą pozo­rów, za którą z trudem skrywana jest prawdziwa przyczyna konstrukcji skargi: odebranie prezydentowi prawa powoływania przewodniczącego K R R i T V " 7 .

Zgodnie z nowymi rozwiązaniami prawnymi członkowie Rady sami doko­nali wyboru swego przewodniczącego. Został nim Bolesław Sulik. Nie był to

3 Przyszedłem aby rządzić, Życie Warszawy nr 181 z 1994 r. 4 Wojna o media..., s. 129. 5 Koncesję tę (uchwała Rady nr 118/94) sygnowaną przez J. Zaorskiego, reprodukowała Gazeta Wyborcza. 6 Sprawozdanie z 1994 r., s. 9. 7 B . K a r d a s i e w i c z : Porządki w eterze i kablu. Rzeczpospolita nr 26 z 1996 r.

jednak koniec zmian personalnych zachodzących w Radzie. W styczniu 1996 r. do kancelarii prezydenckiej przeszedł Marek Siwiec. Sejm na jego miejsce powołał Roberta Kwiatkowskiego — szefa agencji reklamowej E B D Interpart-ners — współorganizatora prezydenckiej kampanii wyborczej Aleksandra Kwaśniewskiego Później z członkostwa w Radzie zrezygnował jej wiceprze­wodniczący Miazek — od 12 kwietnia 1996 r. prezes zarządu T V P SA. Na jego miejsce 12 lipca wszedł Witold Knychalski.

W kwietniu 1997 r. upłynęła kadencja trzem członkom Rady. Knychalskiemu, Kwiatkowskiemu i Andrackiemu. Nowym przedstawicielem Senatu w Radzie został Jan Sęk (PSL), Sejmu Adam Halber (SLD), a nominację prezydencką otrzymał Robert Kwiatkowski.

Działalność prawodawcza

W pierwszym roku swej działalności Rada opracowała pięć aktów norma­tywnych: rozporządzenie z 2 czerwca 1993 r. w sprawie zawartości wniosku oraz szczegółowego trybu postępowania w sprawach udzielania i cofania kon­cesji na rozpowszechnianie programów radiofonicznych i telewizyjnych8, roz­porządzenie z 20 maja 1993 r. w sprawie zasad działalności reklamowej w pro­gramach radiofonii i telewizji9, rozporządzenie z 22 września 1993 r. w spra­wie minimalnego udziału audycji producentów krajowych w programach ra­diofonicznych i telewizyjnych10, rozporządzenie z 31 sierpnia 1993 r. w spra­wie zakazu sponsorowania określonych audycji i określonych sposobów sponsorowania11 oraz rozporządzenie z 3 czerwca 1993 r. w sprawie opłat za udzielanie koncesji na rozpowszechnianie programów radiofonicznych i tele­wizyjnych 1 2.

Działalność prawodawcza Rady miała na celu opracowanie wzorów doku­mentów, które winny być składane w związku z ubieganiem się o udzielenie koncesji. Przepisy o minimalnym udziale produkcji krajowej w programach radiowych i telewizyjnych zostały przygotowane z intencją pobudzenia rodzi­mej twórczości audiowizualnej. Przepisy określające niedozwolone metody eksponowania sponsorów miały natomiast zapewnić nadawcom samodziel­ność programową.

W 1994 r. Rada wydała cztery akty normatywne. Chronologicznie pierwsze z nich było rozporządzenie z 13 maja 1994 r. w sprawie trybu postępowania w związku z przedstawianiem w programach publicznej radiofonii i telewizji stanowisk partii politycznych, związków zawodowych i związków pracodaw­ców w węzłowych sprawach publicznych1 3. Dokument ten już w stadium

8 D z . U . 1993nr52,poz. 244. 9 Dz. U . 1993 nr 44, poz. 204. 1 0 Dz. U . 1993 nr 89, poz. 456. 1 1 Dz. U . 1993 nr 91, poz. 423. 1 2 Dz. U . 1993 nr 50, poz. 232. 1 3 Dz. U . 1994 nr 74, poz. 335.

opracowania wzbudził wiele emocji. Prowadził on do uporządkowania wzaje­mnych relacji miedzy publicznymi mediami a podmiotami polityki, co niektó­re z nich przyjęły bardzo nieprzychylnie. Pojawiły się zarzuty, iż Rada przy pomocy publicznych mediów zamierzała kształtować polską scenę polityczną. Zapominano przy tym, iż rozporządzenie to było realizacją ustawowych uprawnień Rady i gwarantowało jedynie minimalny dostęp do czasu anteno­wego partiom i związkom zawodowym dla przedstawienia ich poglądów i sta­nowisk. Po konsultacji z zainteresowanymi Rada przyjęła rozwiązanie, zakła­dające, że do publicznych mediów będą miały dostęp wszystkie partie i organi­zacje, które w wyborach powszechnych uzyskały co najmniej 400 tys. głosów, niezależnie od tego, czy wprowadziły swoich przedstawicieli do parlamentu, czy nie. W T V P SA rozporządzenie to zaowocowało m.in. wprowadzeniem na antenę audycji „Forum".

Niezależnie od istnienia audycji tego typu rozporządzenie nałożyło też na nadawców publicznych obowiązek rzetelnego przedstawiania w audycjach in­formacyjnych oraz poddawania analizie i dyskusji w audycjach publicystycz­nych stanowisk zajmowanych przez partie polityczne i organizacje społeczne.

Dziewiętnastego maja 1994 r. Rada zmieniła swe wcześniejsze rozporzą­dzenie dotyczące opłat za udzielanie koncesji1 4. Pociągnięcie to umotywowano „uznaniem szczególnego charakteru stacji katolickich jako niekomercyjnych na­dawców prywatnych i konieczności określenia opłat na poziomie dostosowanym do możliwości nadawców, którzy całkowicie lub częściowo rezygnując z docho­dów reklamowych nie są w stanie wnieść opłaty w pełnej wysokości" 1 5.

Kolejne rozporządzenie wydano 28 października 1994 r., a dotyczyło ono wysokości opłat abonamentowych16. Dwudziestego pierwszego listopada wy­dano natomiast rozporządzenie w sprawie szczególnych zasad rozpowszech­niania przez radio i telewizję audycji, które mogą zagrażać psychicznemu, uczuciowemu lub fizycznemu rozwojowi dzieci i młodzieży 1 7. Ten ostatni akt prawny także stał się przedmiotem publicznej dyskusji1 8. Rozporządzenie Ra­dy było konsekwencją europejskich rozwiązań, a podważanie jego sensu było nieporozumieniem. Zapewne zawsze będzie ono budzić wątpliwości interpre­tacyjne, niemniej jednak przy dobrej woli nadawców może spełnić swą rolę 1 9 .

W 1995 r. wydano kolejne cztery akty normatywne. Dwa z nich dotyczyły opłat abonamentowych (rozporządzenia z 9 marca i 23 czerwca2 0). Rozporzą­dzenie z 26 maja21 zmieniło wysokość opłat za udzielanie koncesji na rozpo­wszechnianie programów radiowych i telewizyjnych. Rada uwzględniła przy

1 4 Dz. U . 1994 nr69,poz. 304. 1 5 Sprawozdanie z 1995 r., s. 11. 1 6 Dz. U . 1994 nr 130, poz. 656. 1 7 Dz. U . 1994 nr 140, poz. 704. 1 8 Sceny brutalne budzą wątpliwości Walendziaka. Życie Warszawy nr 296 z 1994 r. 1 9 Dlatego też w grudniu 1996 r. Rada zorganizowała konferencję „Norma dobrego obyczaju w mediach audiowizualnych", a w lutym 1997 r. „Przemoc w mediach audiowizualnych". 2 0 Dz. U . 1995, nr 56 poz.298 i nr 95 poz. 477. 2 1 Dz. U . 1995 nr 79 poz. 404.

opłatach koncesyjnych inflację, a ponadto — mając na uwadze ochronę intere­sów państwa — ustanowiła obowiązek uiszczania opłaty koncesyjnej przed jej odbiorem.

Dwa kolejne rozporządzenia wydano 24 stycznia 1996 r. Dotyczyły one zachowania mediów publicznych podczas kampanii związanych z przeprowa­dzeniem referendum22. Media te zobowiązywano, aby „w swych programach przygotowywały i rozpowszechniały audycje umożliwiające społeczeństwu za­poznanie się z treścią pytań, wariantów oraz rangą problemów poddawanych pod referendum"23. Dwudziestego siódmego czerwca 1996 r. Rada wydała rozporządzenie w sprawie opłat abonamentowych24. Ponadto w 1996 r. Rada zmieniła swe uprzednie rozporządzenia w sprawie opłat abonamentowych, re­klamy i sponsorowania25 oraz trybu prezentowania w mediach publicznych podmiotów życia politycznego.

W swej czteroletniej działalności Rada opiniowała kilkanaście aktów pra­wnych, tych zwłaszcza, które pośrednio lub wprost miały wpływ na funkcjo­nowanie mediów elektronicznych. W 1996 r. prowadziła też prace nad proje­ktem ustawy dotyczącej działalności reklamowej, ratyfikacji Konwencji Rzymskiej, ustawy o prawie autorskim i in.

W 1996 r. najważniejszym przedsięwzięciem prawodawczym był projekt nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. Rada zgłosiła ogółem 15 poprawek, dotyczących m.in. programu, finansów i rad nadzorczych publicznych me­diów; działalności kablowych i kodowanych telewizji, podniesienia górnej gra­nicy udziałów podmiotów zagranicznych w kapitale zakładowym komercyj­nych mediów elektronicznych z 33 do 49%.

Proces koncesyjny

Rada rozpoczynając proces koncesyjny napotkała znaczne problemy. W Pol­sce w 1993 r. działało bez zezwolenia 55 nielegalnych nadawców radio­wych i 19 telewizyjnych. Łamali oni zarówno prawo finansowe, jak też ustawę o łączności. Nie dysponowano planem zagospodarowania polskiego eteru, a no­wo powstałe jednostki Polskie Radio SA i Telewizja Polska SA nie miały planów swych przekształceń.

Jednym z pierwszych zadań Rady stało się zatem określenie rzeczywistych potrzeb publicznego radia i telewizji, a następnie, w porozumieniu m.in. z M i ­nisterstwem Obrony Narodowej i Polską Agencją Radiofoniczną, określenie częstotliwości przeznaczonych dla stacji prywatnych.

W pierwszym procesie koncesyjnym Rada przyznała koncesje na 3 sieci radio­we o zasięgu ogólnopolskim, 132 koncesje dla nadawców lokalnych oraz 1 kon-

2 2 Dz. U . 1996 nr 10 poz. 59 i 60. 2 3 Sprawozdanie z 1996 r., s. 34. 2 4 Dz. U . 1996 nr 82, poz. 383. 2 5 Dz. U . 1996 nr 95, poz. 443 i nr 121, poz. 572.

cesję na sieć ponadregionalną. Dokonano znacznie mniejszego, niż planowano, roz­działu koncesji lokalnych. Na ogólną liczbę 323 częstotliwości rozdysponowano ok. 60%2 6. W przypadku telewizji wynikiem procesu koncesyjnego było: jedna stacja ogólnopolska, jedna sieć ponadregionalna oraz koncesje dla 11 nadawców lokal­nych.

Drugi proces koncesyjny zakończono w październiku 1996 r. W porówna­niu z zapowiedziami członków Rady jego finalizacja została opóźniona o bli­sko dwa lata. Ogółem rozdysponowano 38 koncesji: 35 na rozpowszechnianie programów radiowych, 1 na bezprzewodowe rozprowadzanie programu radio­wego (TP SA — „Trans World Radio") oraz 2 na rozpowszechnianie progra­mów radiowych o zasięgu ponadregionalnym. Rada wydała też jedną koncesję na rozpowszechnianie programu radiowego o zasięgu ponadlokalnym. W przy­padku telewizji wydano dwie koncesje ponadregionalne oraz poszerzono za­sięg istniejących już sieci (zob. tab.).

Koncesje na telewizje ogólnopolskie, ponadregionalne i regionalne

Właściciel stacji i nazwa programu Rok wydania koncesji

Sposób nadawania programu

Aktualny zasięg programu

Polska Telewizja Satelitarna Polsat SA — „Polsat 2" 1993 satelitarny ogólnopolski

Polska Telewizja Satelitarna Polsat SA — „Polsat 1" 1994 naziemny ogólnopolski

Polska Korporacja Telewizyjna Sp. z o.o. — „Canal+" 1994

naziemny, satelitarny, kodowany

ogólnopolski

Telewizja Wisła Sp. z o.o. — „Telewizja Wisła" 1994 naziemny ponadregionalny —

sieć południowa Prowincja Zakonu Braci Mniejszych Konwentualnych (Ojcowie Franciszkanie) — „Telewizja Niepokalanów"

1994 naziemny regionalny (częstotliwości w 4 województwach)

T V N Sp. z o.o. — „TVN" 1996 naziemny ponadregionalny — sieć północna

Polskie Media SA — „Nasza Telewizja" 1996 naziemny ponadregionalny — sieć centralna

Koncesje na ogólnopolskie i ponadregionalne radia prywatne

Nazwa stacji Rok wydania koncesji Aktualny zasięg programu

R F M - F M 1994 ogólnopolski — 62 nadajniki

Radio „Zet" 1994 ogólnopolski — 64 nadajniki

Radio „Maryja" 1994 ogólnopolski — 109 nadajników

„Rozgłośnia Harcerska" 1994 ponadregionalny — sieć 6 nadajników w 5 województwach

Radio „Wawa" 1994* ponadregionalny — sieć 9 nadajników w 8 województwach

„Inforadio" 1996 ponadregionalny — sieć 9 nadajników w 9 województwach

* Koncesję poszerzono w 1996 r.

2 6 Sprawozdanie z 1995 r., s. 21-27.

Rozdawnictwo koncesji wzbudzało szczególne zainteresowanie opinii pub­licznej. Rada, działając pod presją i broniąc się przed naciskami różnorodnych podmiotów polityki, niekiedy popełniała w tej materii błędy. Świadczyło o tym nie tylko zawieszenie koncesji „Polsatu", ale też uchylenie 4 kwietnia 1996 r. przez NSA trzech koncesji dla łódzkich rozgłośni radiowych „Classic", „Kiks" i „Manhattan", a na mocy wyroku z 20 czerwca 1996 r. przyznanie jej radiu „Parada". NSA stwierdził przy tym, iż Rada złamała ustawę o telewizji i ra­diofonii. Aby wspomniane radia mogły nadawać zgodnie z prawem, Rada musiała ponownie przeprowadzić proces koncesyjny.

Sprzeciw NSA wzbudziła ponadto decyzja Rady, która to na drodze spro­stowania przyznała koncesję na radio lokalne w Iławie. Decyzję koncesyjną zaskarżyło olsztyńskie radio Warmia-Mazury uznając, że sprostowanie może odnosić się do oczywistych pomyłek pisarskich, ale nie do meritum sprawy. Dziewiętnastego czerwca 1996 r. NSA przychylił się się do tej opinii, a przy­znawanie koncesji tą drogą uznał za „niesłychaną nieznajomość przepisów" 2 7 . Proces z Radą wygrało też „Inforadio".

Trzynastego czerwca 1996 r. NSA uchylił koncesję telewizji „Wisła" i „Ca-nal+". U podstaw wyroku legło stwierdzenie, iż Rada popełniła wiele uchybień prawnych, do których zaliczono m.in. publikowanie niekompletnych wykazów podmiotów ubiegających się o koncesję, przyznawanie częstotliwości, o jakie nie ubiegali się wnioskodawcy itp. Choć Sulik obiecał początkowo niemal automatyczne wydanie nowych — poprawionych koncesji, to jednak Rada zmuszona była do powtórzenia ostatniego etapu konkursu, w którym pierwot­nie brało udział 48 podmiotów. Poprawione koncesje wydano dopiero 2 października 1996 r.

Wątpliwości wzbudzało też postępowanie Rady wobec telewizji kodowa­nych. Blisko rok trwały dyskusje o legalności programu Multichoice (FilmNet) zanim uznano, że może on być rozprowadzany w sieciach kablowych bez rejestracji28.

Wypada zauważyć, że także efekty drugiego procesu koncesyjnego nie spotkały się ze zbyt wielkim entuzjazmem. Niektóre tyUiły prasowe sugerowa­ły, iż „Nasza Telewizja" zyskała koncesję dlatego, że była powiązana z SLD. Twierdzono że rządząca koalicja podzieliła między siebie telewizję publicz­ną i telewizje prywatne29. Nawet niektórych członków Rady dziwił fakt, iż sieć północną otrzymała warszawska telewizja NTV, której dodatkowo przy­znano częstotliwości w Łodzi i Warszawie3 0. Rada zaleciła przy tym współ­pracę wszystkich trzech sieci, zapewne po to, by stały się rzeczywistą przeciw­wagą „Polsatu". Takim kierunkiem ewolucji telewizji kablowych byli szcze-

2 7 Rzeczpospolita nr 142 z 1996 r. 2 8 Uchwala Rady nr 153/94 z października 1994 r. zakazywała rozprowadzania tego programu. Nie miała ona jednak konsekwencji praktycznych, bowiem dla operatorów wiążąca była jedynie decyzja rejestracyjna, na podstawie której działali. 2 9 B . M o d r z e j e w s k a , B . S i e c z k o w s k i : Węzeł paktów politycznych. Rzeczpospolita nr 88 z 1996 r. 3 0 Gdzie tu logika. Rozmowa Życia z Michałem Strąkiem, członkiem Rady Radiofonii i Telewizji. Życie Warszawy nr z 23 X 1996 r.

golnie zainteresowani właściciele T V N , którym po pierwszym procesie konce­syjnym nie zezwolono na utworzenie sieci ogólnopolskiej 3 1.

Rada zajmowała się ponadto rejestracją telewizyjnych sieci kablowych. Do końca marca 1997 r. zarejestrowano ok. 700 sieci obejmujących 2 min abonen­tów i zarządzanych przez ok. 400 operatorów. Wydano 102 koncesje na nada­wanie własnych programów przez sieci kablowe3 2.

Działalność nadzorcza i kontrolna

Realizując funkcję nadzorczą Rada w latach 1993-1997 koncentrowała się przede wszystkim na nadzorze transformacji publicznego radia i telewizji. Zniesienie Komitetu do Spraw Radia i Telewizji pociągnęło za sobą potrzebę zinwentaryzowania majątku Radiokomitetu oraz rozdysponowania go pomię­dzy Telewizję Polską SA i Polskie Radio SA. Niezbędne było też opracowanie statutów tych spółek oraz 17 statutów regionalnych spółek radiofonii publicz­nej. Rada współuczestniczyła w ocenie ówczesnych szefów lokalnych rozgłoś­ni radiowych. Dokonywano zmian kadrowych, powoływano rady nadzorcze33.

W pierwszym roku działalności Rady — 19 września 1993 r. — odbyły się wybory parlamentarne. Rada, wspólnie z Państwową Komisją Wyborczą, określiła zasady, którymi winni kierować się nadawcy publiczni podczas kam­panii wyborczej. Powołano Zespół do Spraw Badania Programów Radio­wych i Telewizyjnych, który obserwował preferencje polityczne publicznych mediów. Placówkę tę przekształcono następnie w Zespół Monitoringu i Analiz Programów, zajmujący się badaniami treści zawartości mediów elektronicz­nych.

W 1994 r. Rada szczególnie dużo uwagi poświęciła TVP SA. Spory wokół tego medium powstały praktycznie z dniem utworzenia TVP SA oraz powoła­niem na stanowisko prezesa tej spółki Walendziaka. Problemem tym zajmowa­no się m.in. 25 stycznia 1995 r. podczas spotkania Sejmowej Komisji Kultu­ry i Środków Przekazu oraz Rady z zarządem TVP SA. W kilka dni po tym spotkaniu Siwiec udzielając wywiadu Gazecie Wyborczej skrytykował to najpopularniejsze polskie medium 3 4. Była to zapowiedź równie krytycznych ocen sformułowanych przez całą Radę. Oceny te zawarto w dwóch dokumen­tach: sprawozdaniu Rady za 1994 r. 3 5 oraz ekspertyzie opracowania dla mini­stra finansów 3 6. Stanowisko prezentowane w oficjalnych dokumentach nie od­zwierciedlało jednak opinii całej Rady. Nadal widoczny był w niej podział na reprezentantów parlamentu i prezydenta. Na konferencjach prasowych, pod-

3 J Wcisnąć nogę między drzwi. Rozmowa z Mariuszem Walterem i Janem Wejchertem, szefami nowej telewizji T V N , obejmującej północną Polskę. Gazeta Wyborcza nr 249 z 1996 r. 3 2 Sprawozdanie z 1997 r., s. 17. 3 3 Sprawozdanie z 1994 r., s. 13. 3 4 Nie widzę kolegów na ekranie. Gazeta Wyborcza nr 24 z 1995 r. 3 5 Sprawozdanie z 1995 r., s. 54. 3 6 Gazeta Wyborcza nr 70 z 1995 r.

czas których komentowano przytaczane wyżej dokumenty Kwiatkowski zde­cydowanie odciął się od prezentowanych w nich ocen.

Także i w 1995 r. uwaga Rady skupiona była na sferze polityki. Obserwowano i oceniano przebieg prezydenckiej kampanii wyborczej. Szczegółowej kontroli poddano nadawców publicznych oraz prywatnych nadawców ogólnopolskich: „Polsat", Radio „Zet", R M F i Radio „Maryja". Zasady prezentowania kandyda­tów na prezydenta Rada sprecyzowała w swym oświadczeniu z 20 lipca 1995 r. Warto zauważyć, że w związku z kampanią prezydencką Rada rozpatrzyła 59 skarg, spośród których 4 dotyczyły II tury wyborów 3 7. Podobnej obserwacji pod­dano też przebieg kampanii związanej z referendum z 1996 r.

Stanowisko Rady wobec zmian personalnych przeprowadzonych w TVP SA w początku 1996 r. nie było do końca jasne. Przewodniczący Rady Sulik wielokrotnie podkreślał, „że konstruowanie zarządu TVP za pomocą parytetu politycznego jest błędne" i uważał, że „tylko poprzez dobór apolitycznych fachowców można otrzymać bezstronną telewizję" 3 8. W opiniach tych wyda­wał się jednak osamotniony, chociażby dlatego, że prezesem zarządu T V P SA został Miazek, reprezentujący w Radzie PSL.

W 1996 r. odbyło się ogółem 10 różnych konferencji i narad zorganizowa­nych przez Radę i TVP SA. Rada kontrolowała rzetelność informacyjną i bez­stronność polityczną TVP SA. Przeprowadzono też kontrole wszystkich na­dawców telewizyjnych.

W 1995 r. Rada dokonała analizy jakości programów emitowanych w la­tach 1994-1995 przez publiczne radio. Z oceny tej wynikało, że najbardziej atrakcyjny, zróżnicowany program o dużym udziale audycji słownych mia­ły: Polskie Radio SA w Warszawie oraz publiczne rozgłośnie regionalne w: Krakowie, Wrocławiu, Olsztynie, Kielcach i Szczecinie. W całości progra­mów publicznych spółek radiowych preferowano jednakże audycje informa­cyjne i muzyczne 3 9. W 1996 r. kontrola publicznego radia miała na celu określenie walorów jego programu, od czego uzależnione były dotacje z abo­namentu.

W znacznie mniejszym zakresie Rada interesowała się lokalnymi nadawca­mi radiowymi i telewizyjnymi. Kontrole miały przede wszystkim interwencyj­ny charakter. Pierwsze z nich przeprowadzono w 1994 r. i dotyczyły one dwu stacji lokalnych: Radia „City" z Częstochowy oraz RMS F M Złotów. W 1995 r. dokonano rekontroli Radia „City"; kontrolowano Radio „Las Vegas" z Cie­chocinka. Wysunięte wobec tych nadawców zarzuty dotyczyły, najogólniej mówiąc, nierzetelności dziennikarskiej oraz niezachowania zasady bezstronno­ści przy jednoczesnym odmawianiu prawa głosu jednej ze stron sporu praso­wego. Sankcje, jakie stosowano wobec krnąbrnych nadawców, nigdy nie wy­szły poza naganę. Dolegliwość tej kary była niewielka, bowiem opinia publiczna nie była nawet o niej informowana.

3 7 Sprawozdanie z 1996 r., s. 67. 3 8 K R R i T V : Uwolnić telewizję. Rzeczpospolita nr 64 z 1996 r. 3 9 Sprawozdanie z 1996 r., s. 53.

Charakter interwencyjny miały też, przeprowadzone w 1995 r., dwukrotne kontrole Radia „Maryja". Interesowano się, w jaki sposób nadawca uczestni­czył w kampaniach społecznych: odmowie płacenia abonamentu radiowo-tele-wizyjnego oraz składania protestów wyborczych w związku z wynikami wy­borów prezydenckich. Analizowano ponadto działalność „Rozgłośni Harcerskiej". W wyniku tej kontroli została uruchomiona procedura odebrania temu nadawcy koncesji „ze względu na brak realizacji zobowiązań koncesyj­nych" 4 0. Postępowanie to umorzono 4 lipca 1996 r.

W 1996 r. dwukrotnie kontrolowano Radio „Maryja" oraz 5 lokalnych stacji radiowych i 2 telewizyjne.

Innym aspektem działalności Rady była kontrola sposobu emitowania re­klam i sponsorowania audycji przez media elektroniczne. W 1995 i 1996 r. Rada obserwowała wszystkich nadawców radiowych i telewizyjnych, którzy prowadzili działalność reklamową. W 1995 r. podjęto 64, a w 1996 r. 94 interwencje wobec nadawców naruszających przepisy prawne regulujące zasa­dy działalności reklamowej i sponsorowania w radiofonii i telewizji. W 1995 r. Rada skierowała 11 wniosków do kolegiów o ukaranie nadawców, którzy naruszyli art. 13 ust. 3 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Kary, jakie wymierzyły te kolegia, były jednakże iluzoryczne. Ze względu na „niską społecznie szkodliwość czynu" sprowadzały się do na­gany lub kary pieniężnej nie przekraczającej 300 z ł 4 1 .

Od 1996 r. prowadzone są kompleksowe kontrole wykorzystania limitów reklamowych, co m.in. pozwoliło ujawnić, iż limity te (12 minut na godzinę) przekroczył „Polsat". W tej materii Rada współpracuje z takimi firmami jak: A G B Polska, OBOP, GfK Polonia, IP Polska. Od sierpnia 1996 r. przy współ­pracy z A G B Polska prowadzony jest tzw. „monitoring" reklamy emitowanej przez ogólnopolskich nadawców telewizyjnych. Jak już wspomniano, w poło­wie 1996 r. Rada znowelizowała dwa rozporządzenia dotyczące metod sponso­rowania i reklamy.

Niewystarczający był nadzór nad sieciami telewizji kablowej. Rada zabie­gała głównie o to, by skłonić wszystkich nadawców do spełnienia wymogów ustawowych, tj. rejestracji.

Rada interesowała się ponadto spełnianiem technicznych wymogów, jakie nakładały koncesje na nadawców prywatnych. Zadanie to zlecono PAR. We­dług jej ocen spośród wszystkiej zarejestrowanych prywatnych nadawców ok. 10% nadawało na częstotliwościach niezgodnych z przyznanymi koncesjami.

*

W latach 1993-1997 Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji wobec nieustan­nych ataków płynących ze strony rządu, parlamentu i urzędu prezydenckiego

4 0 Tamże. 4 1 Sprawozdanie z 1996 r., s. 55-56 i z 1997 r., s. 34.

w ograniczonym stopniu utrzymała swą niezależność i realizowała ustawowe funkcje. Działała w wysoce niestabilnych warunkach społeczno-ekonomicz-nych, a zachodnioeuropejskie wzory, na jakich mogła bazować, nie zawsze przystawały do polskiej rzeczywistości. Dlatego też niektóre z pierwotnych założeń, jakie przyjęto w początkach pracy Rady, z biegiem czasu ulegały daleko idącym modyfikacjom. Najbardziej jaskrawym tego przykładem była koncepcja podziału kanałów wśród telewizji prywatnych42. Preferowanie ma­łych telewizji lokalnych okazało się nieporozumieniem i uniemożliwiało po­wołanie dwóch telewizji o zasięgu ogólnopolskim. Z biegiem czasu okazało się, że telewizje lokalne miały ogromne kłopoty finansowe, a prywatni inwes­torzy interesowali się przede wszystkim telewizjami kablowymi. Powołanie dwóch ogólnokrajowych telewizji prywatnych zapewne mogło doprowadzić do konkurencji między nimi, a także do rzeczywistej rywalizacji nadawców prywatnych z TVP SA.

Niepoważalną zasługą Rady było natomiast stopniowe normowanie zasad określających stosunki pomiędzy mediami elektronicznymi i światem polityki, sposoby emitowania reklam oraz ograniczanie fali brutalizmu i agresji zalewa­jącej media elektroniczne. Wydaje się, że kolejną sferą zainteresowania Rady powinni być nadawcy lokalni. Jak dotychczas dostrzegano ich jedynie w skraj­nych przypadkach łamania ustawy o radiofonii i telewizji. Nadzór nad lokalny­mi nadawcami — jak sądzę — powinien być ściślejszy, albowiem w wielu polskich miastach recepcja treści przekazywanych przez prywatne radia i tele­wizję była porównywalna w nadawcami publicznymi.

Innym ważnym zadaniem Rady powinno być zapewne inicjowanie i wspo­maganie postępu technicznego w mediach elektronicznych. W niedalekiej przyszłości media te zaczną szeroko posługiwać się technikami cyfrowymi, a swe programy emitować będą głównie przez satelity, co proces przyznawania kon­cesji na nadajniki naziemne uczyni anachronizmem. Cieszyć się można, że problemy te są już dostrzegane przez Radę — wspominał o nich Bolesław Sulik 4 3 .

4 2 O pierwotnym planie rozdysponowania koncesji Rada pisała na s. 1-2 w swym Sprawozdaniu z 1994 r. Zob. też wywiad M . Markiewicza dla Życia Warszawy nr 52 z 1993 r. 4 3 Nie jestem politykiem. Rzeczpospolita nr 8z 1996 r. oraz Nie tracić czasu. Polityka nr 3 z 1996 r.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

ELŻBIETA CZARNY-DROŻDŻEJKO

REGULACJA PRAWNA DOTYCZĄCA BIBLIOTECZNYCH EGZEMPLARZY OBOWIĄZKOWYCH

Pierwszy akt prawny dotyczący bibliotecznych egzemplarzy obowiązko­wych został wydany przez króla francuskiego Franciszka I w 1537 r.

Następnie w ślady regulacji francuskiej poszły inne kraje europejskie. Jednak, historycznie rzecz biorąc, źródłem, z którego wywodzi się obowiązek przeka­zywania egzemplarza druku, była cenzura. Państwo otrzymywało również bez­płatne egzemplarze dzieł na skutek istnienia przywileju ochronnego. „Nikt nie otrzymał chroniącego go przed przedrukiem i kradzieżą pisarską przywileju, nie złożywszy lub nie zobowiązawszy się wprzód do składania co najmniej jednego egzemplarza druku"1. W X I X w. cenzura przestała istnieć, jedynie w Rosji i Turcji nadal funkcjonowała. Natomiast powstał nadzór administra-cyjno-policyjny nad drukami, a szczególnie nad prasą, i dla tego celu drukarze lub wydawcy byli zobowiązani do dostarczania pewnej liczby egzemplarzy dzieł określonym instytucjom. Cenzura pojawiła się ponownie w państwach demokracji ludowej. Egzemplarze dostarczane bibliotekom dla celów nauko­wych i kulturalnych funkcjonowały więc obok tego typu egzemplarzy obo­wiązkowych.

Pierwszymi polskimi przepisami prawnymi, dotyczącymi bibliotecznych egzemplarzy obowiązkowych, była konstytucja sejmowa z 2 X 1780 r., na podstawie której istniał obowiązek dostarczania wszystkich druków z terenu Rzeczypospolitej Bibliotece Załuskich, a druków z Wielkiego Księstwa biblio­tece Akademii Wileńskiej. „...Odtąd drukarniom w krajach Rzeczypospolitey żadney xięgi w kraiu wyszlej, y wyjść maiącey nie wolno było sprzedawać, dopokiby zaświadczenia nie było od Kommissyi Edukacyiney o oddaniu pier­wszego exemplarza do teyże biblioteki (Biblioteki Załuskich, przyp. E.

Eustachy G a b e r l e : Egzemplarz obowiązkowy na ziemiach polskich dawniej i dziś, Lwów 1928. s. 8.

CL.)... A co się tycze Prowincyi W.X.Litt. oddawały ieden exemplarz wycho­dzącego z drukarni dzieła do Biblioteki Wileńskiey" 2.

Następnie na ziemiach polskich obowiązywały regulacje prawne państw zaborczych. Pierwsza ustawa o egzemplarzach bibliotecznych po odzyskaniu przez Państwo Polskie niepodległości pochodzi z 18 III 1932 r. Była to ustawa o bezpłatnym dostarczaniu druków dla celów bibliotecznych i urzędowej reje­stracji3. Nowa ustawa o bibliotekach weszła w życie w 1968 r. Art. 32 i 33 tej ustawy dotyczyły egzemplarzy obowiązkowych. Na podstawie art. 32 ust. 5 Minister Kultury i Sztuki wydał zarządzenie z 2 VIII 1968 r. w sprawie dostar­czania bibliotekom obowiązkowych egzemplarzy druków i nagrań dźwięko­wych 4.

Obecnie weszła w życie nowa regulacja prawna dotycząca bezpłatnych egzemplarzy bibliotecznych5. Moje opracowanie ma na celu przybliżenie tej właśnie ustawy.

Podstawowymi celami, jakim ma służyć obowiązek dostarczania egzempla­rzy bibliotecznych są cele archiwalne i bibliograficzne. Wyznaczone biblioteki gromadzą publikacje, aby zachować je jako dorobek kultury narodowej. Przez słowo „archiwum" rozumiemy uporządkowany zbiór dokumentów, papierów, akt, albo instytucję zajmującą się gromadzeniem, porządkowaniem i przecho­wywaniem dawnych pism6. Uprawnione biblioteki gromadzą w celach archiwal­nych tzw. dokumenty biblioteczne, czyli wszelkie materiały gromadzone w bi­bliotekach7. Art. 5 ust. 4 ustawy o obowiązkowych egzemplarzach bibliotecz­nych nakazuje Bibliotece Narodowej oraz Bibliotece Jagiellońskiej wieczyste archiwizowanie jednego egzemplarza obowiązkowego.

Kolejnym celem takiej regulacji jest sporządzanie biliografii narodowej. Przez egzemplarz obowiązkowy ustawodawca rozumie egzemplarz publi­

kacji podlegający nieodpłatnemu przekazaniu uprawnionym bibliotekom, pod warunkiem że został udostępniony publicznie na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej lub za granicą.

W art. 2 ust. 2 ustawy zostało wyjaśnione, co należy rozumieć przez publi­kację, Otóż publikacja to dzieło zwielokrotnione dowolną techniką w celu rozpowszechniania. Następnie zostały wymienione przykładowe rodzaje publi­kacji, które podlegają obowiązkowi przesłania uprawnionym bibliotekom. Są to publikacje:

1. piśmiennicze, jak: książki, broszury, gazety, czasopisma i inne wydaw­nictwa ciągłe, druki ulotne, afisze,

2. graficzne i graficzno-piśmiennicze, jak: mapy, plakaty, plany, wykresy, tabele, rysunki, ilustracje i nuty,

2 Konstytucja Sejmu wolnego ordynaryjnego warszawskiego z 02 X 1780 r. Cyt. za: Eustachy G a b e r 1 e, op. cit., s. 35.

Dz. U. 1932/33/347. 4 M . P. 1968/34/234. 5 Ustawa o obowiązkowych egzemplarzach bibliotecznych 7 X I 1996 r., Dz. U . nr 152, poz. 722. 6 Słownik języka polskiego, pod red. Witolda Doroszewskiego, Warszawa 1958,1.1, s. 191. 7 Encyklopedia współczesnego bibliotekarstwa polskiego, Wrocław 1976, s. 100.

3. audiowizualne utrwalające dźwięk, obraz lub obraz i dźwięk, jak: płyty, taśmy, kasety, przeźrocza, mikrofilmy, mikrofisze,

4. dzieła zapisane na nośnikach elektronicznych, 5. oprogramowanie komputerowe. W art. 3 ust. 3 ustawy wymienione zostały kolejne publikacje, których do­

tyczy obowiązek dostarczenia uprawnionym bibliotekom dodatkowo. Są nimi: 1. kolejne wydania tego samego dzieła, 2. poszczególne mutacje gazet i czasopism, w tym również poszczególne

wersje językowe, 3. wydania bibliofilskie, 4. reprinty dzieł wcześniej już publikowanych, 5. dzieła, które pierwotnie nie były publicznie udostępniane, w tym takie,

które utraciły charakter tajny lub poufny. Jak z tego wynika, zakres publikacji podlegających obowiązkowemu do­

starczeniu jest szeroki. Tylko niewielka liczba publikacji podlega ustawowemu wyłączeniu. Zakres wyłączeń precyzuje art. 4 ust. 1 ustawy. Są nimi:

1. druki przeznaczone wyłącznie do użytku służbowego organów admini­stracji państwowej, organów samorządu terytorialnego, wojska oraz do użytku wewnętrznego organizacji politycznych, społecznych i innych, jeżeli takie przeznaczenie zostało określone przed wykonaniem druku,

2. papiery i znaki wartościowe, 3. druki artystyczne o charakterze oryginału, 4. druki, zapisy utrwalające dźwięki, obrazy lub obrazy i dźwięki dokony­

wane na dowolnym nośniku lub dowolną techniką przeznaczone do użytku osobistego,

5. formularze, bilety, etykiety, opakowania. Analizę ustawowych rozwiązań należy rozpocząć od samej definicji „publi­

kacji". Otóż wydaje się, że użyty termin „dzieło" jest niejasny. Powszechnie uważa się, że ten termin równoznaczny jest z terminem utwór. Na gruncie ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych została sformułowana defi­nicja utworu. Mianowicie jest to każdy przejaw działalności twórczej o indy­widualnym charakterze, ustalony w jakiejkolwiek postaci, niezależnie od war­tości, przeznaczenia i sposobu wyrażenia. Natomiast art. 4 tej ustawy postana­wia, iż nie stanowią przedmiotu prawa autorskiego, tj. utworu:

1. akty normatywne lub ich urzędowe projekty, 2. urzędowe dokumenty, materiały, znaki i symbole, 3. opublikowane opisy patentowe lub ochronne, 4. proste informacje prasowe. Moim zdaniem, na gruncie ustawy o obowiązkowych egzemplarzach bib­

liotecznych nie należy interpretować pojęcia „dzieła" jako synonimu „utworu", zdefiniowanego w ustawie o prawie autorskim i prawach pokrewnych. Przede wszystkim, jeżeliby ustawodawca miał na myśli utwór pisząc o dziele, to nie formułowałby w ten sposób katalogu wyłączeń, gdyż większość z nich nie jest utworami w rozumieniu prawa autorskiego. Poza tym np. tabele — wyszcze­gólnione jako jedne z publikacji graficznych i graficzno-piśmienniczych i pod-

legające obowiązkowemu dostarczeniu — nie są utworami w rozumieniu pra­wa autorskiego. Można powiedzieć, że przez dzieło rozumiemy każdy wytwór indywidualny, niezależnie od tego, czy jest on utworem w rozumieniu prawa autorskiego, czy też nim nie jest. Jest to jednak próba ułożenia definicji jedynie na potrzeby tej ustawy, co nie zmienia faktu, iż termin dzieło jest synonimem pojęcia „utwór". Trafniejsza była definicja „publikacji", zawarta w projekcie ustawy o obowiązkowych egzemplarzach bibliotecznych, gdyż projektodawcy rozumieli przez nią dokumenty opublikowane i zwielokrotnione dowolną tech­niką w celu rozpowszechniania.

Enumeratywnie wymienione publikacje piśmiennicze oraz graficzne i graf i -czno-piśmiennicze częściowo krzyżują się. Druki ulotne zostały zakwalifi­kowane do publikacji piśmienniczych. Według „Encyklopedii współczesnego bibliotekarstwa polskiego" drukiem ulotnym nazywamy druk, najczęściej ano­nimowy, nie przekraczający czterech stron objętości, przeznaczony do szero­kiego i szybkiego rozpowszechniania. Do druków ulotnych encyklopedia ta zalicza m.in. afisze i plakaty8. Natomiast w ustawie o obowiązkowych egzem­plarzach bibliotechnych obok druków ulotnych, zaliczonych do dzid piśmien­niczych, figurują afisze, a plakaty, które również należą do tego rodzaju dru­ków, zostały umiejscowione w dziełach graficznych i graficzno-piśmien-niczych.

Ustawodawca do grupy publikacji piśmienniczych zaliczył także gazety. Polskie ustawodawstwo posługuje się terminem „dziennik", a nie „gazeta". Zgodnie z art. 7 ust. 2 pkt 2 ustawy prawo prasowe, dziennikiem jest ogólnoin­formacyjny druk periodyczny lub przekaz za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu, ukazujący się częściej niż raz w tygodniu. Natomiast, jak podaje „encyklopedia wiedzy o prasie", wyrażenie gazeta jest potocznie synonimem dziennika9. Nie chcę na tym miejscu wdawać się w spór, które z tych określeń jest prawidłowe, Natomiast postuluję jednolitość nazewnictwa w polskim usta­wodawstwie. Z tego względu uważam, że słowo „gazeta" powinno być zastą­pione słowem „dziennik". Oprócz „gazet" nakazuje się dostarczać wszystkie czasopisma. Według art. 7 ust. 2 pkt 3 ustawy prawo prasowe10 czasopismem jest druk periodyczny ukazujący się nie częściej niż raz w tygodniu, a nie rzadziej niż raz w roku; przepis ten stosuje się odpowiednio do przekazu za pomocą dźwięku oraz dźwięku i obrazu innego niż określony w pkt 2 (tj. innego niż dziennik). Ustawa o obowiązkowych egzemplarzach bibliotecznych zalicza gazety i czasopisma do publikacji piśmienniczych, gdyż odrębnie zo­stały potraktowane publikacje audiowizualne. Obowiązek dostarczania bez­płatnych egzemplarzy bibliotecznych uprawnionym podmiotom będzie więc dotyczył w tym punkcie jedynie drukowanych dzienników i czasopism.

Do publikacji audiowizualnych, których dotyczy obowiązek dostarczania uprawnionym bibliotekom, zostały zaliczone takie, które utrwalają dźwięk,

8 Ibidem, s. 101. 9 „Encyklopedia wiedzy o prasie", pod red. Juliana Maślanki, Wroclaw 1976, s. 91. 1 0 Dz. U . 1984/5/24 ze zm.

obraz lub obraz i dźwięk. Moim zdaniem, publikacjami audiowizualnymi są jedynie takie, które utrwalają jednocześnie dźwięk i obraz. Natomiast publika­cje, które utrwalają jedynie obraz, nazywa się wizualnymi, a utrwalające dźwięk — audialnymi. Jako przykłady publikacji audiowizualnych wymienio­no płyty, taśmy, kasety, przeźrocza, mikrofilmy i mikrofisze. Kaseta jest tylko obudową dla taśmy, a nie odrębnym nośnikiem dzieła audiowizualnego. Nato­miast pojęcie „taśmy" jest bardzo pojemne. Mikrofilmy i mikrofisze utrwalają jedynie obraz, czyli są publikacjami wizualnymi. Płyty zaś zaliczamy do publi­kacji audialnych.

Kolejnym rodzajem publikacji są dzieła zapisane na nośniku elektronicz­nym. Ustawodawca zrezygnował z zawężenia ich zakresu jedynie do CD--ROM-ów, jak proponowali projektodawcy. Z tego względu do tej grupy będą należały zarówno publikacje utrwalone na CD-ROM-ie, jak i na różnego typu dyskietkach. Dyskietki nie są ani tak trwałe jak CD-ROM-y, ani tak pojemne. Z tego względu obecnie zastępuje się je CD-ROM-ami, które są rozwiązaniem przyszłościowym. Natomiast należy zaznaczyć, iż dzieła zapisane na nośniku elektronicznym nie są odrębnym rodzajem dzieł, a jedynie inną techniką ich zapisu. Poza tym tylko takie dzieła zapisane na nośniku elektronicznym podle­gają obowiązkowemu dostarczeniu uprawnionym bibliotekom, które zostały zwielokrotnione. Zwielokrotnienie natomiast następuje dopiero z chwilą po­wielenia ich na dyskietkach czy CD-ROM-ach.

Odrębnym typem publikacji, podlegającym obowiązkowemu dostarczeniu, jest oprogramowanie komputerowe. Projekt ustawy przewidywał inne rozwią­zanie, gdyż zaliczał je do publikacji nie podlegających temu obowiązkowi. Należy zaznaczyć, iż na gruncie doktryny istnieją spory co do tego, czy program komputerowy jest utworem w rozumieniu art. 1 ust. 1 ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, a więc również czy jest dziełem. Z tego też względu należy przyjąć inną interpretację pojęcia „dzieła" na gruncie tej ustawy, niż definacja utworu sformułowana w ustawie o prawie autorskim i prawach po­krewnych. Można mieć również wątpliwości, czy programy stworzone przez maszyny będą podlegać obowiązkowemu dostarczeniu uprawnionym bibliote­kom, skoro raczej dzieło rozumieć należy jako wytwór intelekmalny stworzo­ny przez człowieka. Natomiast istotne jest, że tylko takie programy będą pod­legać temu obowiązkowi, które zostały zwielokrotnione, czyli powielone na dyskietkach lub CD-ROM-ach.

Ustawodawca, wymieniając rodzaje dzieł, posłużył się wyrażeniem „w szczególności". Świadczy to o przykładowym wymienieniu tych grup pub­likacji. Dzięki temu wyrażeniu można bardzo szeroko interpretować zakres przedmiotowy publikacji podlegających obowiązkowemu dostarczeniu upraw­nionym bibliotekom.

Sądzić należy, że takie rozwiązanie tego problemu nie jest trafne. Uważam, iż katalog przedmiotowy dzieł podlegających obowiązkowemu dostarczeniu uprawnionym bibliotekom powinien być zamknięty. Ustawowe wyjątki tych, których nie dotyczy ten obowiązek, zostały częściowo przepisane z ustawy z 1932 r. o bezpłatnym dostarczaniu druków dla celów bibliotecznych i urzę-

dowej rejestracji, a częściowo z rozporządzenia do tej ustawy z 1947 r. 1 1

Wprawdzie art. 4 ust. 2 ustawy przewiduje kompetencje dla Ministra Kultury i Sztuki do zawężenia zakresu przedmiotowego, ale nie zostały sprecyzowane żadne przesłanki takiego wyłączenia. Nie przychylam się do takiego rozwiązania. To właśnie ustawa powinna konkretyzować wyjątki od reguły bez niepotrzebnego mnożenia aktów prawnych. Poza tym ustawa raczej powinna przewidywać obowiązek dostarczenia przynajmniej części dzieł na nośnikach elektronicznych. Odnosi się to przede wszystkim do dzienników i czasopism.

Obowiązany do dostarczenia egzemplarza bibliotecznego jest wydawca, który udostępnia publicznie egzemplarze publikacji na obszarze Rzeczypospo­litej Polskiej, jak również bezpośredni producent dzieła wyprodukowanego w kraju dla wydawcy zagranicznego. Przez określenie „wydawca" zgodnie z ustawą należy rozumieć osobę prawną, jednostkę organizacyjną nie posiadają­cą osobowości prawnej, oraz osobę fizyczną, która prowadzi na obszarze Rze­czypospolitej Polskiej działalność polegającą na publikowaniu dzieł; domnie­mywa się, że wydawcą jest osoba, której nazwę lub nazwisko uwidoczniono w tym charakterze na egzemplarzach publikacji. Przez publikowanie dzieł na­leży rozumieć ich zwielokrotnianie w celu rozpowszechniania. Na gruncie regulacji z 1968 r. obowiązek ten ciążył na zakładach graficznych i innych zakładach powielających. Jedynie, gdy egzemplarze obowiązkowe druków wykonane były za granicą, obowiązek ich dostarczania ciążył na wydawcy. Tak więc na gruncie obecnie obowiązującej ustawy przede wszystkim wydaw­ca, który prowadzi działalność wydawniczą na obszarze Rzeczypospolitej Pol­skiej, jest zobowiązany do przekazania egzemplarzy obowiązkowych upraw­nionym bibliotekom. Nie ma natomiast znaczenia, czy udostępnia on dzieła na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, czy na granicą. Jedynym kryterium jest pro­wadzenie działalności gospodarczej na terytorium RP. Także w przypadku wyprodukowania publikacji za granicą dla wydawcy polskiego w kooperacji z wydawcą zagranicznym obowiązek dostarczenia ciąży na wydawcy polskim bez względu na miejsce produkcji publikacji1 2. Natomiast producent jest tylko wtedy zobowiązany, gdy dzieło zostało wyprodukowane w kraju dla wydawcy zagranicznego. Ustawodawca wprowadził więc nowe rozwiązanie, jednocześ­nie zwalniając wydawców i producentów z opłat pocztowych za przesłanie egzemplarzy bibliotecznych, co jest rozwiązaniem słusznym.

Zgodnie z art.3 ust.4 w przypadku, gdy wydawca lub producent publikuje dzieło w różnych standardach edytorskich, obowiązek przekazania egzempla­rzy obowiązkowych odnosi się do standardu najwyższego.

Art. 5 ustawy uprawnia Bibliotekę Narodową w Warszawie i Bibliotekę Jagiellońską w Krakowie do otrzymywania dwóch egzemplarzy obowiązko­wych. Pozostałe uprawnione biblioteki zostały określone w rozporządzeniu

1 1 Dz. U . 1947/64/374. 1 2 Rozporządzenie Ministra Kultury i Sztuki z 06 III 1997 r. w sprawie wykazu bibliotek uprawnionych do otrzymywania egzemplarzy obowiązkowych poszczególnych rodzajów publikacji oraz zasad i trybu ich przekazywania, Dz. U . nr 29, poz. 161.

Ministra Kultury i Sztuki z dn. 06 III 1997 r. 1 3 Jest ich ogółem 15 i mają one otrzymywać po jednym egzemplarzu publikacji. Natomiast odrębnie została potraktowana Biblioteka Sejmowa w Warszawie, której mają być przekazywa­ne po jednym egzemplarzu obowiązkowym dzienniki urzędowe organów ad­ministracji rządowej. Art. 6 ustawy uprawnia Filmotekę Narodową w Warsza­wie do otrzymywania po jednym egzemplarzu kopii filmu kinowego i te­lewizyjnego; w tym przypadku obowiązek ich przekazywania ciąży na produ­cencie filmu. Odpowiednio do producenta filmowego należy stosować art. 2 ust. 1 oraz art. 3 ust. 2 i 4 ustawy. Z tego wynika, że obowiązek dostarczenia kopii filmu kinowego lub telewizyjnego ciąży zawsze na producencie krajo­wym, choćby nie udostępniał on publicznie filmu na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Producent filmowy ma również obowiązek przekazać kopię filmu w najwyższym wyprodukowanym przez siebie standardzie.

W powoływanym już rozporządzeniu Ministra Kultury i Sztuki 1 4 został określony tryb i zasady przekazywania egzemplarzy bibliotecznych. Paragraf 2 tego rozporządzenia przewiduje, iż wydawca jest zobowiązany przekazać taki egzemplarz Bibliotece Narodowej w ciągu 5 dni od momentu zakończenia procesu produkcji publikacji, a pozostałym bibliotekom w ciągu 14 dni. Nato­miast producent filmu kinowego i telewizyjnego ma dostarczyć Filmotece Na­rodowej egzemplarz kopii filmu w ciągu 14 dni od momentu zakończenia pro­cesu produkcji. Do każdej przesyłki musi zostać dołączony wykaz w dwóch egzemplarzach. Jeżeli natomiast na publikacji nie jest podana wysokość nakła­du, wydawca zobowiązany jest podać tę informację w wykazie. Rozporzą­dzenie gwarantuje wydawcy, który chce zachować w tajemnicy dane doty­czące wielkości nakładu, iż mają być one wykorzystywane jedynie dla celów statystycznych i traktuje się je jako poufne. Wydaje się więc, że została w tym rozporządzeniu skonstruowana specyficzna tajemnica zawo­dowa bibliotekarzy.

Jedynie Biblioteki Narodowa i Jagiellońska mają obowiązek wieczystego archiwizowania jednego egzemplarza publikacji. Pozostałe egzemplarze bib­lioteczne przekazywane uprawnionym bibliotekom mają być przechowywane przez co najmniej 50 lat.

Nowością w porównaniu z poprzednią regulacją prawną jest karalność nie-wywiązania się z obowiązku dostarczenia egzemplarza obowiązkowego. Art. 7 ustawy przewiduje za to wykroczenie karę grzywny. Moim zdaniem jest to trafniejsze rozwiązanie w porównaniu z rozwiązaniem tego problemu przez ustawę z 1932 r. o bezpłatnym dostarczaniu druków dla celów bibliotecz­nych i urzędowej rejestracji, która przewidywała karę aresztu. Orzekanie w tych sprawach przekazano kolegium do spraw wykroczeń, które działają przy sądach rejonowych. Natomiast nie wiem, w jaki sposób będzie się poszukiwa­ło nieuczciwych wydawców. Czy to policja będzie sprawdzać w księgarniach,

1 3 Ibidem. Rozporządzenie to określa również biblioteki uprawnione do otrzymywania publikacji o tematyce regionalnej. 1 4 Ibidem.

w kioskach i poszukiwać książek, gazet, czasopism, których wydawcy nie dostarczyli uprawnionym bibliotekom, czy też specjalnie wyznaczeni pracow­nicy bibliotek będą kontrolować wydawców. Ustawa nie przewiduje nałożenia przez kolegium do spraw wykroczeń obowiązku dostarczenia egzemplarzy publikacji uprawnionym bibliotekom obok orzeczenia kary grzywny. Ustawa z 1932 r. taki obowiązek przewidywała. W związku z tym wydawca niejako może się wykupić od dostarczenia egzemplarza bibliotecznego, gdyż nie moż­na go zmusić do wywiązania się z obowiązku, a ponowne orzeczenie grzywny jest niemożliwe ze względu na to, iż sprawa została już osądzona (res iudica­ta). Problem ten będzie dotyczył dzieł o małym nakładzie, a przy tym w takiej cenie, że będzie opłacało się zapłacić grzywnę.

Niewątpliwie potrzebna była nowa regulacja dostarczania uprawnionym bibliotekom egzemplarzy obowiązkowych. Jednak ustawa ma pewne niedo­ciągnięcia, które można było wyeliminować. Dotyczy to zakresu przedmioto­wego publikacji zaliczanych do egzemplarzy bibliotecznych. Należy również wprowadzić więcej ustawowych wyjątków od reguły niż zlecać to zadanie Ministrowi Kultury i Sztuki, nie precyzując przy tym kryteriów, na jakiej podstawie niektóre publikacje będą wyłączone z grupy tych podlegających obowiązkowemu dostarczeniu uprawnionym bibliotekom. Wątpliwości rodzą się też co do trafności definicji egzemplarza obowiązkowego sformułowanej w tej ustawie, jak również użytych w niej terminów. Zasady i tryb przekazy­wania publikacji został określony w rozporządzeniu Ministra Kultury i Sztuki. Ustawodawca skupił się przede wszystkim na określeniu zakresu przedmioto­wego i sankcji karnej za niewywiązanie się z obowiązku.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R.X L, nr 3-4 (151-152)

J A N K A N I A

PRENUMERATA PRASY — ROZWÓJ CZY REGRES?

Historyczny rozwój kolportażu jako wyspecjalizowanej formy dystrybucji wykształcił dwa główne sposoby docierania z prasą do nabywcy-czytel-

nika. Jest to z jednej strony prenumerata, z drugiej zaś sprzedaż egzempla­rzowa.

Prenumerata była pierwszą zorganizowaną dziedziną działalności kolporta­żowej, która pojawiła się już w XVII wieku. Pełny jej rozwój nastąpił jednak w pierwszej połowie X I X wieku w związku z ujednoliceniem taryf poczto­wych i uniezależnieniem ich od odległości, na które wysyłano prasę zapako­waną w koperty. Przez długi czas prenumerata, za pośrednictwem poczty, była głównym kanałem dystrybucji prasy. Dopiero powstanie oraz późniejszy roz­wój wysokonakładowych dzienników i czasopism wywołały zapotrzebowanie na sprzedaż egzemplarzową. Od początku dwudziestego stulecia oba te kanały dystrybucji funkcjonują samoistnie i w zasadzie niezależnie od siebie. Oba też, podddane stałej presji czynników rynkowych, podlegają rozwojowi w kierun­ku jak najskuteczniejszego zaspokojenia oczekiwań wydawców. Choć stano­wią wspólnie składowe i integralne części szeroko pojętego kolportażu, to są względem siebie konkurencyjne, co oznacza, że w warunkach rynku nabywcy -czytelnika rozwój jednego z tych kanałów dokonywać się może skutecznie z przynajmniej częściowym ograniczaniem drugiego.

Prenumerata, związana początkowo wyłącznie z pocztą, rozgałęzia się w nowe rodzaje obsługi abonentów prasy. Firmy kolporterskie, których pod­stawową działalnością ma być sprzedaż egzemplarzowa, organizują własną quasi-prenumeratę, z reguły dla zakładów pracy i instytucji. Również wydaw­cy samodzielnie uruchamiają różnorodne formy prenumeraty czy quasi-prenu-meraty, zlecając na ogół dostawę zaprenumerowanej prasy podwykonawcom, np. poczcie. Powstaje w ten sposób cały złożony i rozbudowany system dys­trybucji prenumeratorowej z udziałem poczty, wydawców, firm zajmujących się dostawą prasy na zlecenie wydawców, firm kolporterskich. Obok typowej prenumeraty pocztowej powstaje tzw. prenumerata zakładowa oraz prenume-

rata własna wydawców. Specyficzne odmiany quasi-prenumeraty powstają w niektórych krajach. Są to np. kółka czytelnicze w Niemczech czy dostarcza­nie prasy do domu według okresowego zamówienia przez prowadzącego punkt sprzedaży detalicznej w Anglii. Za taką można też uznać powstałą w la­tach sześćdziesiątych w Polsce instytucję tzw. teczek, zakładanych przez sprzedawców w kioskach dla osób chcących tą drogą zapewnić sobie regularne i niezawodne nabywanie określonych tytułów.

Tak szeroko ujmowana prenumerata jako oddzielny kanał dystrybucji prasy zdecydowanie dominowała w całości kolportażu do połowy lat osiemdzesią-tych obecnego stulecia. Pomimo jednak jej silnej pozycji, już w pierwszych latach powojennych zaznaczyła się tendencja do rozwijania coraz szerszej sprzedaży egzemplarzowej. Siłą sprawczą wzmacniania się tej tendencji w na­stępnych latach było zwiększanie się ilości tytułów o wysokich nakładach, agresywnie poszukujących nowych nabywców.

I choć wszystkie odmiany prenumeraty były stale atrakcyjną formą kolpor­tażu, to szybkie i skuteczne zwiększanie zasięgu docierania z prasą do jej kolejnych potencjalnych odbiorców wymagało zintensyfikowania działań roz­szerzających możliwości detalicznej sprzedaży egzemplarzowej. Proces ten, mimo szczególnych warunków socjalistycznej rzeczywistości, prześledzić można na polskim przykładzie powojennych zmian w zasięgu i znaczeniu prenumeraty.

Jeszcze w 1950 roku prawie 71 % globalnej sprzedaży prasy przypadało na różne formy prenumeraty1. Dopiero ponowne niejako utworzenie czy właści­wie przywrócenie do działalności w nowych warunkach przedwojennej firmy kolporterskiej Ruch zapoczątkowało rozwój sprzedaży egzemplarzowej, która staje się od tej chwili silnie konkurencyjną dziedziną dystrybucji prasy wobec prenumeraty. Kolejne lata przynoszą coraz szybsze przemieszczanie się dys­trybuowanych nakładów do sprzedaży egzemplarzowej. Już w 1965 roku pro­porcje sprzedaży między prenumeratą a sprzedażą egzemplarzową ulegają cał­kowitemu odwróceniu. Na sprzedaż detaliczną, głównie przez kioski, przypada 70% globalnych nakładów, a na prenumeratę tylko 30%. Mimo malejącego, choć utrzymującego się prawie do końca lat osiemdziesiątych stanu nierówno­wagi rynkowej, polegającego na niemożności zaspokojenia popytu na część tytułów, oraz instytucjonalnego wspierania prenumeraty tzw. zakładowej, bę­dącej rodzajem oddziaływania propagandowego, rozmiary tego kanału dystry­bucji ulegały stałemu zmniejszaniu. Tendencja ta została zauważona i niezwy­kle trafnie zdefiniowana w 1983 roku przez Henryka Siwka. Stwierdził on bowiem, że „W warunkach pełnego nasycenia prasą odbiorca skłonny jest wyraźnie preferować sprzedaż kioskową. W sytuacji braków na rynku praso­wym skłania się bardziej ku prenumeracie pocztowej, teczkom czy prenumera­cie zakładowej" 2.

1 Por. Działalność „Ruchu" w liczbach w latach 1950-1970. Agencja Wydawnicza „Ruch", Warszawa 1972, s. 7. 2 Henryk S iwek: Optymalne formy kolportażu. Ośrodek Badań Prasoznawczych, Kraków 1983, s. 31.

Tabela 1. Struktura sprzedaży prasy w Polsce w latach 1950-1995 (w proc.)

Rok Prenumerata pocztowa

Prenumerata zakładowa

Ogółem prenumerata pocztowa i zakładowa

Sprzedaż egzemplarzowa

1950 22,2 49,4 71,6 28,4 1965 17,4 12,0 29,4 70,6 1970 13,8 14,7 28,5 71,5 1980 15,7 26.3 42,0 58,0

1989 8,8 20,5 29,3 70,7 1995 0,5 5,0 5,5 94,5

Źródło: Opracowanie własne na podstawie: 1. Działalnoć „Ruchu" w liczbach w latach 1950-1970. Agencja Wydawnicza „Ruch", Warszawa 1972, 2. Biuletyny nakładów prasy krajowej i zagranicznej RSW „Prasa-Książka-Ruch" Zarząd Główny za lata 1980, 1989, 3. Szacunki na podstawie struktury sprzedaży w „Ruchu" S.A. — dot. 1995 r.

Zbudowana przez Ruch, głównie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesią­tych, rozległa sieć punktów detalicznej sprzedaży prasy stworzyła warunki niezwykłej dostępności i łatwości dokonywania zakupów dzienników i czaso­pism. Mimo więc niedostatku nakładów szczególnie atrakcyjnych w owym czasie tytułów, nastąpiła zdecydowana zmiana co do możliwości wyboru spo­sobu nabywania prasy. Nabywca — czytelnik mógł abonować interesujące go tytuły na poczcie i częściowo w swoim zakładzie pracy, a także zamawiać je do teczki w kiosku. Z drugiej strony mógł poprzestać na zupełnie normalnym i typowym dla większości towarów zakupie w kiosku. Sukcesywnie zwiększa­jąca się łatwość zakupów prasy osłabiała zainteresowanie prenumeratą, która wymagała zapłaty z góry za zamówione egzemplarze.

Wzmocnienie tej tendencji przyniosło objęcie polskiej gospodarki prawdzi­wymi regułami rynkowymi, które zaczęły obowiązywać również w dystrybucji prasy. Istotne znaczenie dla ukształtowania się proporcji sprzedaży prasy w jej dwóch podstawowych kanałach dystrybucyjnych miały okoliczności związane z udziałem poczty w tworzeniu warunków do prenumerowania prasy, a także postawa wydawców wobec zmian na rynku prasowym, w tym szczególnie w dy­strybucji. W roku 1980 Poczta Polska po raz pierwszy wycofała się jedno­stronnie z przyjmowania wpłat abonamentowych oraz z dostarczania prasy do prenumeratorów w miastach3. Ostateczne wycofanie się Poczty z udziału w tej formie dystrybucji prasy w ośrodkach miejskich nastąpiło po kolejnych ośmiu latach. Spowodowało to zburzenie całej złożonej i zupełnie nieźle funkcjonują­cej poprzednio struktury organizacyjnej prenumeraty pocztowej z udziałem w niej nie tylko poczty, ale również Ruchu i wydawców. Co prawda zachowała się prenumerata za pośrednictwem poczty na wsi, ale najwięcej zainteresowa­nych takim sposobem nabywania prasy było zawsze w miastach, więc rozmia­ry jej uległy właściwie marginalizacji.

Do ograniczania udziału prenumeraty pocztowej w dystrybucji prasy przy­czynili się również w części sami wydawcy. Zmiany społeczno-polityczne i

3 Por. Jan K a n i a : Zastosowanie informatyki w kolportażu prasy. Zeszyty Prasoznawcze 1987 nr 4, s. 79.

gospodarcze przełomu lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych spowodowa­ły zasadnicze zmiany na rynku prasowym. Konieczność stałej walki o utrzy­manie pozycji na rynku oraz zabiegania o zwiększenie sprzedaży skierowała uwagę wydawców głównie na dystrybucję detaliczną. Stawało się to tym atra­kcyjniejsze, iż zaczęły się pojawiać coraz to nowe firmy kolporterskie, konku­rujące z wieloletnim monopolistą, czyli Ruchem.

W sprzedaży zatem egzemplarzowej pojawiła się po raz pierwszy nowa sytuacja rynkowa, w wyniku której nastąpiło znaczne wzbogacenie dotychcza­sowych sposobów organizacji dystrybucji detalicznej. Konkurujący między sobą kolporterzy oferują swe usługi już nie tylko poprzez kioski, ale również i różnego rodzaju sklepy, stacje benzynowe, zakłady usługowe itp. Roli kol­portera hurtowego podejmuje się nawet Poczta Polska, na co większość wy­dawców wyraża zgodę i nawiązuje z nią współpracę, jakby zapominając o jej postawie wobec prenumeraty,

Podobny proces dotyka pozostałe rodzaje dystrybucji, oparte na zasadach zbliżonych do prenumeraty. Chodzi o tzw. prenumeratę zakładową oraz tzw. teczki. Oba te sposoby nabywania prasy tracą na znaczeniu w globalnej sprze­daży w miarę wzrostu dostępności dzienników i czasopism w dystrybucji deta­licznej. Przemiany te bardziej dotknęły teczki, eliminując je prawie całkowicie z kolportażu, choć i prenumerata zakładowa zmniejszyła się wielokrot­nie w stosunku do stanu przed rokiem 1989.

Wzrastająca złożoność relacji rynkowych w dystrybucji prasy, a przede wszystkim ograniczenia przyrostu sprzedaży, powodują zwiększone w ostat­nich latach zainteresowanie wydawców odbudową całego systemu prenumera­ty, szczególnie zaś prenumeraty pocztowej. Zainteresowaniu temu towarzyszą nadzieje na wzrost sprzedaży, na stałych nabywców, na ustabilizowanie, a na­wet wzmocnienie pozycji na rynku. W uzasadnieniu takiej postawy wobec prenumeraty przywołuje się na ogół znaczne jej rozmiary w krajach o wyso­kim poziomie czytelnictwa prasy. Obecna struktura kolportażu prasy w Polsce, z dominującym w niej udziałem sprzedaży egzemplarzowej i marginalnym prenumeraty, różni się zasadniczo od proporcji dystrybucyjnych w krajach wysoko rozwiniętych. Jest to jednak stan osiągnięty na drodze ewolucji syste­mowej w konkretnych warunkach poddanych regułom wolnego rynku od paru zaledwie lat. Poszukiwanie rozwiązań optymalnych następować będzie nie­ustannie, w tym również wyboru przyszłościowego kanału dystrybucji prasy. Zasadne jest zatem pytanie o przyszłość prenumeraty, o jej możliwości, efe­ktywność i miejsce w całym systemie kolportażu.

W tradycyjnym widzeniu prenumeraty, zwłaszcza przez wydawców, trakto­wana jest ona jako najbardziej skuteczna i trwała forma dystrybucji. Podkreśla się jej wpływ na dłuższe związanie tytułu z czytelnikiem, zagwarantowanie pełnej sprzedaży zaabonowanych egzemplarzy, pewność uzyskania należności za sprzedaną w ten sposób część nakładu, brak zwrotów itp.

Te głównie zalety prenumeraty inspirują znaczną część środowiska wydaw­ców prasy w Polsce do coraz częstszego i coraz donioślejszego domagania się przedsięwzięć służących przywróceniu warunków do powszechnie dostępnego

korzystania z tego sposobu nabywania prasy. Wskazuje się na konieczność interwencji państwa celem skłonienia Poczty Polskiej do aktywnego udziału w tworzeniu tych warunków, zachęca się krajowych kolporterów do samo­dzielnej lub wspólnie z pocztą organizacji tej formy dystrybucji na szeroką skalę. Ożywia to nadzieje na znaczny przyrost sprzedaży na przełamanie utrzymującego się regresu w ilościowym i wartościowym wymiarze dystrybu­cji prasy.

Najnowsze trendy ewolucji na rynkach prasowych krajów o tradycyjnie wysokim poziomie prenumeraty wskazują jednak bardziej na jej malejący udział w globalnych wielkościach sprzedaży. Oczywiście jest to w tych kra­jach udział nadal wysoki, jednak — zwłaszcza w ostatnich kilku latach — zaznaczyły się dość wyraźne tendencje zmian w upodobaniach nabywców prasy co do sposobu jej nabywania. Znaczącym przykładem są zmiany w strukturze dystrybucji w Niemczech. Oto mimo sporych subwencji rządowych, obligują­cych pocztę do stosowania przy przesyłkach z prasą taryf ulgowych, udział prenumeraty w ogólnej wielkości sprzedawanej prasy maleje. Jeszcze w 1970 roku 65,7% dzienników niemieckich docierało do czytelników przez różne rodzaje prenumeraty, w 1992 roku było to już 65%. Największy spadek prenu­meraty dotknął dzienniki ponadregionalne (z 84,3 do 71,2%). Niewielki wzrost uzyskały w tym czasie jedynie gazety bulwarowe z 1,1% do 1,4%4. Również w dystrybucji czasopism udział prenumeraty maleje. W latach 1995/1996 sprzedaż ogółem czasopism niemieckich poprzez prenumeratę zmniejszyła się o prawie 4 min egzemplarzy, gdy sprzedaż egzemplarzowa w tym samym czasie uległa zwiększeniu o 2 min egzemplarzy5.

Tabela 2. Zmiany w strukturze dystrybucji czasopism w Niemczech w latach 1995-1996

Rodzaje dystrybucji Sprzedaż w milionach egzemplarzy

Grupy rodzajowe czasopism Sprzedaż egzemplarzowa Sprzedaż

w prenumeracie Sprzedaż ogółem Grupy rodzajowe czasopism

1995 1996 1995 1996 1995 1996 Publicystyczne 68,3 69.7 43,3 39,3 111,6 109

Fachowe 4,3 4.3 36,4 36,7 40,7 41

Wyznaniowe 0,2 0.5 6,4 6.5 6,6 7

Razem 72,8 74.5 86,1 82,5 158,9 157

Źródło: Der Absatz von Zeitschriften Presse — Grosso 1996.

Również w innych krajach zachodnioeuropejskich, mimo instytucjonalnego wspierania prenumeraty, jej udział w sprzedaży prasy nie zwiększa się, ale na ogół maleje. Istotne ulgi dla przesyłek z prasą w prenumeracie wprowadzono we Włoszech (Dziennik Urzędowy Republiki Włoskiej, dział ogólny nr 300, Rozporządzenie z 25 września 1993 roku w sprawie określenia pocztowej

4 Por. Zygmunt D ą b e k , Jarosław G r z y b c z a k : Kolportaż prasy w Europie Zachodniej. Zeszyty Prasoznawcze 1996 nr 3-4, s. 159-160. 5 Der Absatz von Zeitschriften 1995, 1996 Presse — Grosso 1996, maszynopis.

taryfy wysyłkowej dla czasopism w prenumeracie). Preferencje te nie przyno­szą jednak wzrostu prenumeraty, co najwyżej utrzymują ją na dotychczaso­wym poziomie.

Ważnych wskazówek dla określenia przyczyn malejącej roli prenumeraty dostarczają analizy zmian w strukturze sprzedaży i czytelnictwa dzienników amerykańskich. Jakkolwiek na wszystkie rodzaje prenumeraty (w tym głównie prenumeraty własnej wydawców) przypada prawie 60% sprzedaży nakładów, to atrakcyjność cech nabywców drogą egzemplarzową kieruje na nich coraz większą uwagę i skłania do rozwijania tej właśnie formy dystrybucji. Okazuje się oto, że kupujący dzienniki w wolnej sprzedaży są bardziej wykształceni, bardziej zamożni, o wyższym statusie zawodowym. Tacy nabywcy i czytelni­cy zyskują wzrastające preferencje wydawców, uzależnionych od ogłoszenio­dawców. Wydawcy bowiem zyskują aż 80% swych wpływów z reklam i ogło­szeń 6.

Zdecydowanie wyraźna tendencja malejącego udziału prenumeraty w glo­balnych rozmiarach dystrybucji prasy zdaje się mieć kilka zasadniczych przy­czyn. Na pierwszą z nich wskazują wyniki badań co do oczekiwań wobec prenumeraty ze strony czytelników — nabywców prasy. Gotowość uczestnic­twa w prenumeracie uzależniają ankietowani w tej sprawie czytelnicy od speł­nienia szeregu niezwykle trudnych, kosztownych, a nawet ryzykownych wa­runków. Wobec zgodnie potwierdzonej łatwości nabywania prasy w handlu detalicznym, wyrażają zainteresowanie prenumeratą, gdy gwarantuje ona regu­larność i pewność dostawy zamówionych tytułów do domu, możliwość rezyg­nacji z dalszego zakupu w dowolnym momencie, możliwość uiszczania zapła­ty przy odbiorze zaprenumerowanych egzemplarzy, nieskrępowany wybór tytułów spośród szerokiej oferty, specjalny serwis obsługi 7.

Oczekiwania te idą zatem tak daleko, że pomijają najważniejsze właściwo­ści prenumeraty i upodobniają ją w istocie do sprzedaży egzemplarzowej, tyle że z dostawą do domu. Dostawa ta miałaby być wykonywana przez doręczy­ciela o określonych cechach bądź też do specjalnych skrzynek instalowanych na drzwiach domów lub mieszkań.

Tego rodzaju warunki możliwe są do spełnienia tylko przy odpowiednio wysokim poziomie finansowania usług z prenumeratą związanych. Przezna­czane na to marże kolportażowe mogą być skuteczne tylko w przypadku tytu­łów o wysokich cenach. Wydawcy tytułów o relatywnie niskich cenach musie­liby stosować specjalne dopłaty na rzecz dostawców, poczty czy kolporterów, w zależności od tego, komu by tę usługę powierzyli. Wzrastający poziom wymagań i obiektywne trudności w ich spełnieniu przy jednocześnie popra­wiającym się stale detalicznym obrocie prasą jest istotnym czynnikiem ograni­czającym rozwój prenumeraty. Skoro czytelnicy-nabywcy nie mogą zapre­numerować prasy na takich warunkach, to wolą ją po prostu kupić w kiosku

0 Single eopy buyers: the power of one. Nawspaper Association of America 1996. 7 Por. Preferencje prenumeratorów indywidualnych. Wyniki badan jakościowych przeprowadzonych przez fi linę I M A S na zlecenie biura Marketingu Biura Zarządu Ruch S.A. Listopad 1996, maszynopis.

czy sklepie. Z drugiej jednak strony wydawcy nie mogąc znaleźć wykonaw­ców takiej usługi za opłaty mieszczące się w granicach stosowanych marż kolportażowych i nie mając możliwości przeznaczania na ten cel dodatkowych środków, kierują uwagę bardziej na sprzedaż egzemplarzową.

Kolejna przyczyna chyba jednak regresu prenumeraty tkwi w możliwo­ściach rozwoju multimedialnych nośników informacji, a głównie internetu, czy też konkurencyjnej wobec niej sprzedaży egzemplarzowej. Powszechny dostęp do prasy w internecie może być czynnikiem ograniczającym zainteresowanie najlepiej nawet zorganizowaną prenumeratą. Wspierają to również sami wy­dawcy zainteresowani swą obecnością w tym systemie, o czym zdają się za­świadczać mogą przykłady z USA czy Europy Zachodniej.

W sprzedaży detalicznej wprowadzane są nowe rozwiązania organizacyjne i technologiczne, poszerzające łatwość i dostępność dokonywania zakupów. Sprzedaży prasy podejmują się coraz liczniejsze i coraz bardziej zróżnicowane co do profilu działalności punkty detaliczne. Sieci punktów sprzedaży powię­kszają się w wielu krajach o dziesiątki różnego rodzaju maszyn i automatów, w których można dokonać zakupu wielu tytułów prasowych. Wobec zmaso­wanej i niezwykle agresywnej ekspansji sprzedaży detalicznej, prenumerata niewiele ma nowego do zaoferowania czytelnikom. Posiada dość ograniczony zestaw środków oddziaływania, na dodatek poddanych ograniczeniom związa­nym z wysokimi kosztami jej prowadzenia.

Jaka zatem może być przyszłość prenumeraty, czy grozi jej stopniowy, lecz nieunikniony regres i uwiąd, czy też uda się ją dostosować do zmian i prze­kształceń całego rynku prasowego?

Jakkolwiek w globalnych wielkościach dystrybucji prasy udział prenumera­ty będzie nadal malał, to w niektórych segmentach rynku prasowego zachowa, a nawet powiększy swe dotychczasowe znaczenie. Dotyczyć to będzie głównie dość szeroko pojętej prasy specjalistycznej, obejmującej tytuły fachowe, hob­bystyczne, wyznaniowe, naukowe itp. Są to tytuły na ogół niskonakładowe, zaadresowane do ściśle określonych odbiorców. W systemie ich dystrybucji prenumerata będzie formą główną i rozstrzygającą wręcz o wynikach sprzeda­ży. Będzie to jednak w głównej mierze prenumerata własna wydawców, wy­emancypowana poniekąd z powszechnego systemu dystrybucji prasy.

Tak określona perspektywa prenumeraty oznacza, że nie można w niej upatrywać istotnych szans na rozwój sprzedaży i czytelnictwa większości tytu­łów. Może być natomiast uzupełniającym wobec sprzedaży detalicznej kana­łem dystrybucyjnym, o odrębnych właściwościach i organizacji.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L . nr 3-4 (151-152)

B E A T A OCIEPKA

NIEUDANA DEREGULACJA PRASY O prasie w byłej N R D

Dyskusja o roli, jaką media odgrywają w demokratyzacji systemu politycz­nego, jest związana z pytaniem, w jaki sposób powinny one funkcjono­

wać. W tradycyjnych koncepcjach demokratyzacja systemu politycznego koja­rzy się z demokratyzacją mediów, a to w przypadku prasy oznacza jej deregulację i oparcie na podstawach wolnego rynku. Znaczenie gazet dla demo­kracji polega na ich różnorodności, a więc różnorodności prezentowanych opcji, przyczynieniu się do tworzenia opinii, jej swobodnego ujawniania się. Prasa może sprzyjać rozwojowi demokracji jednak jedynie wtedy, kiedy redakcje, wydawcy nie są ograniczani w swojej działalności wydawniczej, a klienci-czytelnicy mogą niezależnie i w sposób wolny podejmować decyzje co do kupna i czytelnictwa gazet i czasopism. Wolność prasy i wolności polityczne obywateli wzajemnie się wamnkują. Nie ulega wątpliwości, że prasa jako część systemu medialnego znaj­duje się we wzajemnej zależności z systemem politycznym, gospodarczym i spo­łecznym. Zmiany w systemie politycznym wymuszają przemiany w mediach, również media mogą pełnić ftinkcje inspirujące przemiany demokratyczne.

W NRD w ostatnim okresie istnienia tego państwa mieliśmy do czynienia z nałożeniem się procesu przemian politycznych i demokratyzacji mediów. Elementem przemian była deregulacja prasy. W NRD prasa była praktycznie podporządkowana państwu (jednej partii politycznej) i dopiero w 1990 r. zo­stała wystawiona na sprzedaż z tym zamysłem, iż „niewidzialna ręka rynku", prawo podaży i popytu, staną się najlepszymi regulatorami i stworzą podstawy dla wolności słowa i informacji, których tak pożądali obywatele NRD. Prasa miała w założeniu odegrać ważną rolę w przemianach społecznych w NRD: przygotować obywateli do nowej rzeczywistości, ujawniać w porę narastające konflikty, pełnić funkcję integracyjną, a w końcu sprzyjać odbudowie komuni­kacji na poziomie społeczności lokalnych. Działalność „niewidzialnej ręki ryn­ku" została uzupełniona ustawami prasowymi, uchwalonymi w nowych lan­dach w latach 1991 i 1992. Zgodnie z federalną strukturą R F N problemy prasy należą do kompetencji landów. Wszystkie ustawy prasowe wschodnich Nie­miec zawierały paragraf zakazujący cenzury.

W 1989 r. w czasie masowych demonstracji w Lipsku, Niemcy z NRD domagali sie wolności podróżowania, prasy i opinii. Hasła te pojawiały się na transparentach i wyrażały trzy wartości, których obywatelom NRD w tamtym czasie najbardziej brakowało. Przypomnijmy, że w 1989 r. w NRD ukazywało się 39 gazet codziennych w prawie nie zmienionym kształcie od 40 lat. Prasa wydawana była przez partie polityczne i organizacje społeczne i całkowicie kontrolowana przez państwo i rządzącą partię SED (Sozialistische Einheits­partei Deutschlands). Aby założyć tytuł prasowy, należało uzyskać licencję, zatwierdzaną zarówno przez rząd, jak i przez odpowiedni wydział K C SED. Licencja ostatecznie wydawana była przez Urząd Prasy przy Radzie Mini­strów. Licencjonowanie stanowiło istotne ograniczenie dla wolności prasy1

i zostało zniesione dopiero w lutym 1990 r. Ograniczeniem dla jej rozwoju w NRD był również ciągły brak papieru. W NRD formalnie nie było urzędu cenzurującego prasę, faktycznie jednak prasa poddana była planowaniu, reda­ktorzy otrzymywali w każdy czwartek tzw. Sprachregelungen, czyli wskazów­ki, o czym należało, a o czym nie wolno było pisać. Szczególną sławę zyskały sobie wskazówki wprowadzające tematy zakazane. Były wśród nich: „Nie informować o stoiskach z pieczonymi kiełbaskami (ludzie i tak jedzą już dość mięsa)", „Nie fotografować owoców na stole obrad (w przeciwnym razie społeczeństwo będzie zazdrościć)", „Nie informować o wyścigach formuły 1 (na razie nas na to nie stać)" 2 . Obowiązywała także zasada osobi­stej odpowiedzialności redaktora naczelnego — najczęściej członka SED — za treść artykułów.

Na jesieni 1989 r. w NRD nastąpiła agonia starego systemu, także praso­wego. Dla prasy oznaczało to stopniowe uwalnianie się od cenzury wewnętrz­nej, zakres wolności słowa wzrastał. Przełomem stały się obchody 40-lecia NRD, które przez media masowe pokazane zostały jeszcze jako zwieńczenie czterdziestoletniego pasma sukcesów, podczas gdy obywatele demonstrowali już na ulicach. Drugi etap charakteryzował się wewnętrznym przeorientowa­niem się redakcji, powstaniem nowych wydawnictw i projektów gazet i poszu­kiwaniem najlepszych dla demokratyzacji struktur prasy. Proces ten rozpoczął się na przełomie listopada i grudnia 1989 r. Następnym krokiem było przesta­wienie prasy na zasady konkurencji rynkowej, wejście zachodniej konkurencji, co dla gazet NRD oznaczało dramatyczną walkę o przeżycie. Rozpoczęła się także restrukturyzacja, która miała uwzględniać nową, federalną budowę pań­stwa. Przełomową datą stał się 1 kwietnia 1990 r., kiedy zniesiono subwencjo­nowanie prasy, ceny gazet drastycznie poszły w górę (z 15 do 50 Pf), a w kio­skach pojawiły się tymły z landów zachodnich i początkowo przyciągnęły masowego czytelnika3.

1 Gunter H o l z w e i s s i g : DDR-Presse unter Parteikontrolle. Bonn 1991. s. 63. O sytuacji prasy w N R D i sytuacji dziennikarzy w nowych landach zob. Lutz M . H a g e n: Co pozostało z „lewicowego" dziennikar­stwa w Niemczech Wschodnich? Zeszyty Prasoznawcze 1996 nr 1-2. s. 35-51. - Hermann M e y n: Massenmedien in der Bundesrepublik Deutschland. Berlin 1992, s. 45. 3 Werner C l a u s (Hrsg.): Medien-Wende. Wende-Medien? Dokumentation des Wandels im DDR-Journa­lismus Oktober •89-Oktober '90. Berlin 1991. s. 19.

W pierwszym roku przemian politycznych we wschodniej części Niemiec pojawiły się 44 zachodnioniemieckie wydawnictwa i jednocześnie powstało 11 nowych, samodzielnych redakcji. Już w 1990 r. w NRD dało się jednak za­uważyć dążenia do koncentracji prasy, związane przede wszystkim z działal­nością wielkich zachodnioniemieckich koncernów. Sytuacja ta jeszcze przed zjednoczeniem Niemiec została sparodiowana w formie rysunku, zamieszczo­nego w Neues Deutschland, przedstawiającego walec parowy, którego przed­nie koło było wielką belą papieru gazetowego z nazwiskami czterech najwię­kszych zachodnioniemieckich wydawców (zwanych wówczas „bandą czworga"), przygniatającą maleńką papierową łódkę z napisem „Wschód", tonącą w kałuży. Podpis brzmiał: „Pokażemy wam, co mamy na myśli, gdy mówimy o wolności prasy"4. Wolność prasy pojawiła się bowiem w NRD razem z wielkimi koncernami. Mieszkańcy NRD stanęli w konsekwencji przed podobnym problemem, jak ich sąsiedzi z zachodu: deregulacja mediów ozna­czała dla nich także ich koncentrację.

Wejście wielkich koncernów zachodnioniemieckich na rynek Niemiec Wschodnich zaczęło się praktycznie już pod koniec 1989 r. W tym czasie, wykorzystując luki w prawie, przedstawiciele koncernów podróżowali do NRD i zawierali wstępne porozuinienia, obiecywali pomoc techniczną i poszu­kiwali najlepszych form współpracy na przyszłość. Panujące napięcie politycz­ne i agonia starego systemu sprzyjały niekontrolowanym wpływom dużych wydawnictw, które traktowały NRD jak „Dziki Wschód". Poważny kryzys powstał na początku 1990 r., gdy okazało się, że cztery wydawnictwa: Bauer, Burda, Gruner+Jahr i Springer, zawarły z pocztą NRD porozumienie o powo­łaniu przedsiębiorstwa joint-venture, zajmującego się sprzedażą prasy i rekla­mą. Krok ten wywołał sprzeciw innych wydawców i polityków NRD i rozmo­wy zostały zerwane. Wydawnictwa rozpoczęły więc rozpowszechnianie swych gazet na terenie NRD na własną rękę. W marcu 1990 r. na ulicach NRD pojawiły się punkty sprzedaży największych wydawnictw, w których oferowa­ły one własną prasę za marki NRD, w stosunku 1:1, a nawet 3:1. Niewątpliwie cena ta zachęcała obywateli NRD do korzystania z oferty. Jednocześnie rozpo­częła się promocja prasy prenumerowanej. Rozpoczął się okres bezpardonowej walki konkurencyjnej: o jej zaciętości niech świadczy fakt, że w tym samym czasie w Magdeburgu powstały 22 nowe tytuły, w Halle 24, w Lipsku 26, w Er-furcie 195. Panowało powszechne przekonanie, że spragnieni wolności słowa czytelnicy NRD wykupią wszystkie nowe tytuły na pniu.

Typowym przykładem zachowania gazet RFN w tym czasie były działania podjęte przez wydawnictwo Lübecker Nachrichten (udział większościowy na­leży w nim do koncernu Axela Springera). Po otwarciu granicy 9 listopada 1989 r. szybko zorganizowano rozdawnictwo gazety dla obywateli NRD od­wiedzających Lubekę. Gazety rozdawano na przejściach granicznych. Nastę-

4 J. K e a n e : Media a demokracja. Londyn 1992, s. 53. 5 W. C l a u s : op. cit.. s. 81. Liczby te obejmują gazety i czasopisma oraz tytuły, które miały tylko jedno wydanie.

pnym krokiem było utworzenie dodatku Lübecker Nachrichten-Extra, składa­jącego się z części informacyjnej i ogłoszeń, rozdawanego w liczbie 70 tyś. egzemplarzy na przejściach granicznych. Właściwym celem redakcji nie było jednak tworzenie nowego tytułu dla obywateli NRD, ale rozszerzenie sprzeda­ży LN na wschód. W 1989 r. było to jednak formalnie jeszcze nielegalne. Dzięki umowie z pocztą NRD w styczniu i lutym 1990 r. rozpoczęło się rozsyłanie LN na terenie NRD, w północnej części kraju. W marcu dzienna sprzedaż Lübecker Nachrichten z dodatkiem Mecklenburger Nachrichten wy­nosiła 30 tys. egzemplarzy — był to duży sukces. Kiedy jednak na rynku pojawiły się inne tytuły, nakład zaczął spadać, a poczta nie nadążała z kolpor­tażem. Prawdziwe załamanie przyszło jednak w czerwcu, bezpośrednio przed wprowadzeniem unii walutowej. 1 lipca 1990 r. obywatele NRD zaczęli liczyć każdą markę. Data ta stała się przez to nie mniej ważna dla systemu prasy NRD niż 1 kwietnia tego roku, gdy zniesiono subwencjonowanie prasy. Po 1 lipca Lübecker Nachrichten kosztowały już 1,70 D M . Aby poprawić ofertę, gazeta powołała nowe wydanie, Schweriner Nachrichten. Zachodni wydawcy szybko bowiem zorientowali się, że czytelnicy NRD orientują się przede wszystkim na wiadomości lokalne — stąd kolejne wydanie lokalne LN. Ponie­waż nadal występowały problemy z dostarczaniem gazet do czytelników, wy­dawnictwo rozpoczęło budowę własnego systemu kolportażu. Ustalona cena miesięcznego abonamentu okazała się jednak zbyt wysoka i szybko zmniejszo­no ją z 26,50 na 16, a następnie na 12 D M 6 . Schweriner Nachrichten ostatecz­nie przestały się ukazywać, Mecklenburger Nachrichten w 1995 r. miały na­kład nieco ponad 5 tys. egzemplarzy (zob. tab. 2). Okazało się także, że mieszkańcy NRD nie stali się stałymi prenumeratorami gazet zachodnionie-mieckich. Świadczy o tym przykład opiniotwórczej Frankfurter Allgemeine Zei­tung. W 1990 r. przygotowano strategię działania i zaplanowano wejście na nowy rynek na 2 lata. W marcu 1990 r. FAZ, podobnie jak LN, posiadała w wię­kszych miastach NRD własne punkty sprzedaży i sieć roznosicieli. 1 czerwca 1990 wydawnictwu udało się podpisać umowę z pocztą o kolportażu. Do­świadczenia z realizacji tej umowy były jednak negatywne. Poczta nie dotrzymy­wała terminów i zdarzało się, że odbiorcy otrzymywali swe gazety z jedno­dniowym opóźnieniem. W kwietniu 1990 r. rozpoczęto także próbę pozyska­nia czytelników przez bezpośrednie zamówienia w wydawnictwie, a nie na poczcie, jak przyzwyczajeni byli obywatele NRD. Na specjalnie przygotowany prospekt FAZ „Einladung zum Abonnement", rozesłany w milionie egzempla­rzy, wydawnictwo otrzymało 0,1% odpowiedzi, a i z tej liczby 2/3 zrezygno­wało po wprowadzeniu unii walutowej. Pod koniec maja podjęto drugą próbę pozyskania czytelników: wydano prospekt „Eine gute Presse" w 650 tys. eg­zemplarzy. Odbiorcom zaoferowano tym razem dwutygodniowy bezpłatny abonament — uzyskano 0,8% odpowiedzi. Trzeci prospekt rozesłano już po wprowadzeniu unii walutowej pod tytułem „Hilfe". Zawierał on konkretną

6 Hans B o h r m a n n : Rückkehr in alte Verbreitungsgebiete, (w:) Alte Nachbarschaften weiden neu belebt. Die Zeitungen im Wandel des Systeme in Mittel- und Osteuropa. Bonn 1991, s. 86-87.

propozycję: każdy, kto zamówił abonament, miał otrzymać broszurę „Mut zur Marktwirschaft", wyjaśniającą zasady funkcjonowania gospodarki rynkowej. Na wysłanych 610 tys. prospektów uzyskano 0,4% zamówień 7. Na podstawie doświadczeń gazet zachodnioniemieckich można więc wysnuć wniosek, że najsilniejszym regulatorem popytu wschodnioniemieckich czytelników była cena oferowanych gazet. Wolność słowa i zapoznanie się z zachodnionie-mieckimi mediami okazały się dla przeciętnego obywatela NRD mniej istotne niż zapewnienie rodzinie podstaw bytu. W okresie nasilonej ekspansji nowych tytułów, zarówno tych zachodnioniemieckich, jak i nowych gazet NRD, ich potencjalni czytelnicy borykali się bowiem z poważnymi problemami natury politycznej, społecznej i gospodarczej, co jak się okazało w tym przypadku, po początkowej euforii, nie sprzyjało czytelnictwu gazet. Tematyka FAZ również nie odpowiadała czytelnikowi z NRD: odbierał ją jako zachodnioniemiecką, obcą, nie mającą nic wspólnego ze wschodnioniemiecką rzeczywistością i sty­lem życia.

W przekształceniach systemu prasy NRD decydującą rolę odegrał Urząd Powierniczy (Treuhand), którego zadaniem po zjednoczeniu Niemiec była pry­watyzacja gazet i czasopism.

W 1992 r. na zlecenie Ministerstwa Spraw Wewnętrznych R F N przygoto­wany został raport o stanie rynku prasowego w nowych landach, który oceniał działalność tego urzędu i jej skutki dla prasy nowych landów 8. Z raportu przy­gotowanego przez Beate Schneider wynika, że pozostawienie prasy „uzdra­wiającej sile rynku" przyniosło zamiast pluralizmu — koncentrację. Urząd Powierniczy sprzedawał bowiem tytuły prasowe tym, którzy mogli za nie wię­cej zapłacić, a więc przede wszystkim wielkim koncernom. W 1992 r. boom na rynku gazet byłej NRD zakończył się i ukazywało się wówczas 29 gazet codziennych, a więc mniej, niż w 1989 r. Liczba gazet ponadregionalnych spadła więcej niż o połowę, mniej było gazet regionalnych, z nowych wydań lokalnych pozostały tylko trzy. Nakład gazet ponadregionalnych wynosił w 1992 r. 1/5 stanu z 1989 r. Największe znaczenie na rynku, podobnie jak przed zjednoczeniem, miały gazety prenumerowane. Najsilniejszą pozycję po 1989 r. utrzymały gazety wydawane wcześniej przez SED. Stało się tak dlate­go, iż 15 gazet okręgowych SED w pierwszym okresie zniosło przekształcenia z tytułów dotowanych w prywatne bez większych strat (zob. tab. 1).

Gazety SED, najlepiej zaopatrzone pod względem technicznym, pierwsze też znalazły nabywców i przystosowały się do nowych warunków sprzedaży. Oznaczało to wprowadzenie nowych modeli funkcjonowania redakcji, wypo­sażenie ich w komputery, zmodernizowanie drukarni, usprawnienie systemu dystrybucji, a w końcu finansowe uzależnienie gazet od liczby ukazujących się w nich ogłoszeń. Przyjęcie tego zachodniego modelu doprowadziło jednak do frustracji czytelników z byłej NRD, dla których produkt zmodyfikowany przez

7 Werner F r ö h l i c h : Pionierarbeit bei der Abonnentenwerbung, (w:) Alte Nachbarschaften..., s. 93. 8 O sytuacji prasy w byłej N R D w 1991 r. ukazał się w Polsce artykuł Marianne Kramp: Prasa w Niemczech Wschodnich— 1991, Zeszyty Prasoznawcze 1991, nr 3-4, s. 173-176.

Tabela 1. Sprzedaż regionalnych gazet SED sprzedanych koncernom zachodnioniemieckini i ich nakład

G A Z E T A NAKŁAD 1990

NAKŁAD 1995*

KUPUJĄCY

Lausitzer Rundschau Chociebuż 240 000 197 800 Saarbrücker Zeitung

Volksstimme Magdeburg 374 000 318 900 Bauer Verlag

Märkische Allgemeine Poczdam 280 000 228 100 Frankfurter Allgemeine Zeitung

Freies Wort Suhl 149 000 116 300 Coburger Neue Presse

Nordkurier Neubrandenburg 175 000 146 800 Kieler Nachrichten/Augsburger

Allgemeine Schwäbische Zeitung Märkische Oderzeitung Frankfurt /Oder 175 000 159 100 Südwest Presse, Ulm

Ostsee Zeitung Rostock 243 000 217 100 Lübecker Nachrichten

Schweriner Volkszeitung Schwerin 180 000 169 100 Burda Verlag

Säclisische Zeitung Drezno 517 000 423 500 Gruner + Jahr (60%), SPD (40%)

Leipziger Volkszeitung Lipsk 37 9 000 376 200 spółka Madsack i Springer Verlag

* Dane z pierwszego kwartału 1995 r. Źródło: H. Meyn, Massenmedien in der Bundesrepublik Deutschland. Berlin 1992, * „Media Perspektiven. Bassisdaten". 1995. s. 46-49.

zachodnioniemieckie koncerny był obcy. Obecnie redakcje, wywodzące się z tytułów SED, wydają 2/3 wszystkich gazet i prawie 3/4 regionalnej prasy rozchodzącej się w prenumeracie, podczas gdy nakłady gazet wydawanych przez pozostałych wydawców znacznie spadły. Dotyczy to szczególnie nowo utworzonych redakcji, które obecnie wydają o 60% mniej gazet niż w latach 1990-1991 (tab. 2). Mieszkańcy nowych landów w 1992 r. abonowali 4,7 mi­liona gazet, z czego 90% przypada na 15 tytułów należących przed 1990 r. do SED, wydawanych w okręgach. Przez to stały się one większym monopolistą niż w czasach centralnie sterowanej prasy NRD.

W takich warunkach trudno mówić o konkurencji. Można ją jeszcze zauwa­żyć wzdłuż dawnej granicy niemiecko-niemieckiej. Autorka raportu o rozwoju prasy w nowych landach widzi przyczyny takiego rozwoju sytuacji w przyjętej wobec prasy polityce — w oddaniu jej prawom rynku, w warunkach wewnę­trznych konkurencji w nowych landach, ofercie redakcyjnej konkurujących ze sobą gazet oraz w postawach i oczekiwaniach publiczności.

Struktura prasy w nowych landach różni się od zachodu Niemiec m.in. liczbą gazet i czasopism przypadających na jednego obywatela — było ich w 1992 r. dwa, wobec czterech w landach zachodnich — oraz brakiem prasy lokalnej. W NRD jedyną formą prasy lokalnej były dodatki do gazet okręgo­wych SED, które często miały mniej niż jedną stronę. Czytelnicy nie zostali więc przyzwyczajeni do tego rodzaju gazet i stąd po 1989 r., mimo boomu

Tabela 2. Nowo powstałe gazety w nowych landach RFN i ich losy wg stanu na 1995 r.

TYTUŁ NAKŁAD WYDAWCA

Altenburger Wochenblatt* * t

Altinärker Allgemeine t Aller -Zeitung, Gifhorn

Altmark Zeitung, Salzvedel (2 wydania)

wschód: 17.408 zachód:22.100 Allgemeine Zeitung, Uelzen

Anhalter Anzeiger, Dessau t Westflischer Anzeiger, Hamm

AscfierslebenerAllgemeine t Deister-,u. Weserzeitung, Hameln

Berliner Kurieram Abend t Gruner und Jahr

Berliner Kurier 194.603 Gruner und Jahr

Bernburger Zeitung t Die Harke, Nienburg

Bild, Ost-Ausgabe 685.238 Bild, Hamburg

Blankenburger Zeitung t zob. Wernigerder Allgemeine

Chemnitzer Morgenpost 38.400 zob. Dresdner Morgenpost

Cottbuser General Anzeiger* t bez udziału wydawnictwa

zachodnioniemieckiego

Döbelner Anzeiger 15.865 Hellweger Anzeiger/ Die Rheinpfalz

Dreiländereck* t Die Neckarquelle, Vilingen

Dresdner Morgenpost Eichsfelder Tageblatt, 100.676 Hamburger Morgenpost

Duderstadt 9.336 Göttinger Tageblatt

Eilenburger Nachrichten t zob. Neues Torgauer Kreisblatt

Eisenacher Presse 11.635 fuzja z HNA, Kassel i Südthüringische Zeitung

Erzgebirgs Rundschau, Annaberg* Der Neue Tag, Weiden

Freiburger Anzeiger t Münsterländ. Tageblatt

Freitaler Tageblatt 10.000 zob. Meissner Tageblatt

Görlitzer Zeitung* t Die Neckarquelle, Villingen

Gothaer Neue Zeitung t Giessener Allgemeine

Gransee-Zeitung 5.932 zob. Oranienburger Generalanzeiger

Griefswalder Tageblatt t Oldenburgische Volkszeitung

Grossenhainer Tageblatt* 15.000 zob. Meissner Tageblatt

Halberstädter Nachrichten t Wolfenbütteler Zeitung

Halberstdter Zeitung t Braunschweiger Zeitung

Haldenslebener Zeitung t Braunschweiger Zeitung

Leipziger Morgenpost t Hamburger Morgenpost

Die Märkische* t Frankfurter Allgemeine Zeitung

MAZ Magdeburger Allgemeine t Hannoversche Allgemeine Zeitung

Mecklenburger Aufbruch* t bez udziału wydawnictwa zachodnioniemieckiego

Mecklenburger Nachrichten, Wismar 5.160 Lübecker Nachrichten

Mecklenburgische Volkszeitung t Neue Westfälische

Meininger Tageblatt 11.183 Saale-Zeitung, Bad Kissingen

Meissner Tageblatt* 10.000 Palmen/Künstler

Mitteldeutsche Allg. Kassel t Hessische/Nieders. Allg.

Mitteldeutscher Express, Halle t Express, Köln

Morgenpost, Mecklenburg t Hamburger Morgenpost

Neue Nachrichten für Grimma t Gebr Bode, Freising

Tytut Nakład Wydawca

Neue Presse Express, Halle t Express, Köln/ Hannov. Allg.Zeitung

Neue Presse, Thüringen Neue Presse, Coburg

Neues Torgauer Kreisblatt 7.499 Sindelfmger Zeitung

Neue Zeitung, Suhl t Main Post

Nordhäuser Zeitung 5.254 Harz-Kurier, Herzberg

Oberbarnimer Kreisblatt, Eberswalde t Delmenhorster Kreisblatt

Oranienburger Generalanz.eiger 17.229 Westfälischer Anzeiger. Hamm

Oran ie nbu rg er Kreisbla tt* t Nord-Berliner

Oscliatzer Tageblatt t zob. Neues Torgauer Kreisblatt

Quedlinburger Zeitung t Deister-u. Weserzeitung, Hameln

Radeburger Tageblatt* 6.000 zob. Meissner Tageblatt

Radeheuler Tageblatt* 10.000 zob. Meissner Tageblatt

Riesaer Tageblatt* 17.500 Palmen/Künstler

Ruppiner Anzeiger zob. Oranienburger Generalanz.

Saale Spiegel, Saalfeld* t obecnie Anzeigenblatt

Saclisen-Spiegel, Leipzig t D V A / F A Z

Schleusinger Tageblatt zob. Meininger Tageblatt

Schweriner Nachrichten t Lübecker Nachrichten

Spreeaufwärts t Köster Verlag, Kevelaer

Stendaler Nachrichten Südthüringer Tageblatt, zob. Altmark Zeitung

Sonnenberg, Südtliüriiiger Zeitung t Coburger Tageblatt

Bad Salzungen 26.242 Freies Wort, Suhl

Suhler Zeitung zob. Meininger Tageblatt

Super Ossi t bez udzialu wydawnictwa zachodnioniem.

Super Zeitung t Burda-Verlag/Murdoch

Tlialenser Tageblatt t Beobachter. Seesen

Thüringenpost, Schleiz 7.267 Frankenpost, Hof

Thüringer Kurier t Nordbayer, Kurier, Bayreuth

Thüringer Neue Rundsc flau t fuzja z Südthüringer Zeitung

Thüringer Tag t Frankischer Tag, Bamberg

Thüringer Tagepost Vogtland-Anzeiger/ t Westfalen-Blatt, Bielefeld

Vogtlandpost, Plauen 16.144 Frankenpost, Hof

WernigeröderAllgemeine f Harzburger Zeitung

Wernigeröder Zeitung t Goslarsche Zeitung

Wilsdruffer Tageblatt* t patrz Meissner Tageblatt

Wir in Leipzig f Verleger Frick

Diese Woche, * t Süddeutsche Zeitung

Wolgaster Anzeiger f m.in. Rheiderland, Weener

Wurzener Tageblatt Zwickauer Tageblatt/ 13.407 fuzja z Leipziger Volkszeitung

Saclisenpost 5.203 Frankenpost.Hof/Süddeutsche Zeitung

*— tygodnik t — nie ukazuje się Źródło: Journalist 1995 nr8, cyt. Za: H . Meyn, op. cit.. wyd. 1996, s. 103-104.

w 1990 r., nie przyjął się on na rynku nowych landów jako produkt obcy lub został przejęty przez większe gazety regionalne i obecnie ukazuje się jako ich dodatek. Gazety w nowych landach mają większy obszar rozpowszechniania i większe nakłady niż ich odpowiedniki w starych landach. Należą też do największych wydawnictw zachodnioniemieckich. Jednocześnie gazety wschc>dnioniemieckie wykazują tendencje izolacjonistyczne i nie spełniają ocze­kiwanej funkcji politycznej integracji. Gazety z landów zachodnich nie należą także w byłej NRD do towarów poszukiwanych. FAZ, Süddeutsche Zeitung, Frankfurter Rundschau, Die Welt i Die Tageszeitung sprzedawały w 1994 r. w no­wych landach zaledwie około 2% swego nakładu 9. Zdaniem autorki raportu, w NRD zamiast ukształtowania w sposób sensowny rynku prasowego, doszło do podziału gazet między monopole. Winę za taki rozwój sytuacji ma według raportu ponosić państwo, które zamiast stworzyć równe szanse na rynku, do­prowadziło do koncentracji prasy, zbytnio ufając mechanizmom rynkowym. W czasie prywatyzacji gazet nie uwzględniono np. faktu, iż niektóre z nich, jak Leipziger Volkszeitung, należały do 1933 r. do SPD. Partia ta, przedstawiając Urzędowi Powierniczemu swe tytuły własności, nie odzyskała jednak gazety, przyjmując argumentację urzędu, iż w ten sposób utrudniłaby proces doinwes­towania rynku prasy w nowych landach10. Jako odszkodowanie za wszystkie tytuły skonfiskowane przez NSDAP, a następnie przejęte przez SED, SPD uzyskała 40% udziałów w ukazującej się w Dreźnie Sächsische Zeitung (zob. tab. 1). Jedyną partią, która posiada własny organ prasowy w byłej NRD, jest następczyni SED — PDS. Gazeta Neues Deutschland, oficjalny organ prasowy SED do rozwiązania tej partii i jej przekształcenia się w PDS, musiała jednak w ciągu roku (1990) zmniejszyć nakład z 1 miliona do 100 tys. egzemplarzy11. W 1995 r. jej nakład wynosił 78,5 tys. egzemplarzy.

Prywatyzacja gazet w landach wschodnich stała się jednocześnie okazją dla koncernów wydawniczych spoza RFN do wejścia na rynek niemiecki. W ten sposób na rynku niemieckim zaistniały koncerny Murdocha i Maxwella. Kon­cerny włoskie weszły w spółkę z inwestującym w byłej NRD Springerem12. Rok 1991 stał się dzięki temu dla niemieckiego rynku wydawniczego począt­kiem nowej fazy koncentracji. Ten ruch na rynku wydawniczym został spowodo­wany zjednoczeniem Niemiec i właśnie prywatyzacją wydawnictw byłej NRD. Gruner + Jahr wspólnie z Maxwellem przejęły Berliner Verlag, Springer i Mad-sack wykupiły Leipziger Volkszeitungli. Urząd Powierniczy, sprzedając gazety lokalne SED wielkim koncernom, nie przewidział, iż przez czterdzieści lat ukazywania się zyskały one sobie stałego czytelnika, przyzwyczajonego do jednego pisma, które do tego imało wysokie nakłady. Przejęcie tych gazet

9 Beate S c h n e i d e r , Wiebke M ö h r i n g, Dieter S t ü r z e b e c h e r : Lokalzeitungen in Ostdeutschland — Strukturen, publizistische Leistung und Leserschaft. Media Perspektiven 1997 nr 7, s. 380. 1 0 Hundert Jahre Leipziger Volkszeitung, Neue Gesellschaft —Frankfurter Hefte 1995, nr 1, s. 82. J J H . M e y n : op. cit., s. 75. 1 2 H . R ö p e r: Medien-Multis, Marktstrategien und Medienkonzentration, ['w:] Privat-komerzieller Rund­funk in Deutschland, Bonn 1992. s. 122. 1 3 Tamże, s. 126.

przez koncerny dało im dopływ gotówki i nowej technologii, spowodowało jednak, że tworzone nowe gazety, a szczególnie te, które pojawiały się na skutek oddolnej, wschodnioniemieckiej inicjatywy, praktycznie nie miały szans w walce konkurencyjnej o czytelnika w nowych landach. Nie powiodły się też próby powołania na obszarze NRD nowych tytułów przez wielkie koncerny (np. „Super Zeitung" Burdy i Murdocha). Prywatyzacja mediów drukowa­nych byłej NRD doprowadziła do wzmocnienia takich koncernów jak Gruner' + Jahr i Holtzbrink. Gruner + Jahr umieścił swe inwestycje przede wszystkim w Berlinie i Dreźnie. Holtzbrink zainwestował także w prywatne radio i w 1995 r. w czterech z pięciu nowych landów posiadał od 15 do 24% udziałów w sta­cjach radiowych1 4.

Sprzedaż gazet wschodnioniemieckich największym koncernom trwała tak­że w 1991 r. Obowiązywała przy tym jednak zasada, że każdy koncern mógł uzyskać tylko jedną gazetę regionalną. Działalność Urzędu Powierniczego na rynku prasy uznano w końcu w RFN za przykład interwencjonizmu w wyko­naniu instytucji, która nie posiadała potrzebnej wiedzy dla przekształcenia systemu prasy w landach wschodnich1 5. Sprzedanie gazet największym wy­dawnictwom zachodnioniemieckim tłumaczono przede wszystkim względami gospodarczymi : wielkie wydawnictwa posiadały niezbędny kapitał, aby uno­wocześnić redakcje i drukarnie, gwarantowały także utrzymanie poziomu za­trudnienia. W momencie prywatyzacji w byłej NRD brakowało bowiem miej­scowego kapitału i zespołów ludzkich, które byłyby w stanie przejąć gazety SED. Siła gazet wydawanych przez wielkie koncerny polega także na tym, iż stać je na stosowanie bardzo niskich cen. Ceny prenumeraty w landach wschodnich są na ogół niższe niż w zachodnich. Wydawcy stosują ceny dum­pingowe. Jednocześnie cenę uzależnia się od faktu, czy w danym regionie ukazują się tytuły innych wydawców — jeśli nie i gazeta jest praktycznie monopolistą, wówczas cena jest wyższa. Wielkie koncerny stosują również dobrze znaną metodę bezpłatnego przesyłania gazety w ramach tzw. Probe-Abonnement, aby przyzwyczaić czytelników do otrzymywania danego tytułu. Zdarzają się także premie za rezygnację z prenumeraty dotychczas zamawianej gazety oraz wysokie nagrody dla nowych abonentów, np. rowery1 6.

W ciągu pierwszych pięciu lat wszystkie gazety wymienione w tabeli 1 utraciły jednak część nakładów. Proces ten pogłębił się w 1996 r. Mimo to ich pozycja na rynku jest silna. Nie można tego natomiast powiedzieć o wscho­dnioniemieckich gazetach ponadregionalnych. Z siedmiu wydawanych w 1989 r. w 1993 r. pozostały trzy: Neues Deutschland, Neue Zeit i Junge Welt. Przy­kład prasy w byłej NRD dowodzi więc, że pozostawienie jej wolnej grze rynkowej, zgodnej z liberalnymi zasadami wolności prasy i słowa, przynosi w dobie koncentracji mediów skutki odwrotne od zamierzonych17. Wszystkie

1 4 H . R ö p e r: Formationen deutscher Medienmultis 1994/1995. Media Perspektiven 1995 nr 7, s. 321. 1 5 H . M e y n: op. cit., s. 63. 1 6 H . M e y n : op. cit.,s. 102. 1 7 B . S c h n e i d e r : Die ostdeutsche Tagespresse — eine (traurige) Bilanz. Media Perspektiven 1992 nr 7, s. 428-434.

redakcje, które wydawały samodzielne gazety w 1993 r. w landach wschod­nich i Berlinie w jego wschodniej części, wywodziły się z gazet NRD lub były z nimi ściśle powiązane 1 8. W 1996 r. większość obywateli byłej NRD nie miała wyboru i chcąc poinformować się o wydarzeniach lokalnych z mediów drukowanych, musiała wybierać gazetę, która niegdyś należała do SED. Na rynku tym nie przyjęły się więc nowe tytuły, a jeśli udało im się utrzymać, to nakłady były bardzo niskie. Wyjątkiem jest wschodnie wydanie gazety Bild, niezwykle popularnej również w starych landach. Jej nakład w nowych landach przewyższa nakłady dawnych gazet SED i ma tendencje wzrostowe (zob. tab. 2).

Nowe tytuły nie mają praktycznie szans na rynku prasowym zjednoczonych Niemiec. Na wschodzie kraju restrukturyzacja prasy nie przyniosła większej różnorodności i w tym sensie nie przyczyniła się do większej swobody w two­rzeniu i ujawnianiu opinii publicznej jako podstawy funkcjonowania demokra­tycznego społeczeństwa.

Interesujących informacji dostarcza również prześledzenie zmian na rynku czasopism. W NRD ukazywało się mało czasopism, ale o wysokich nakładach. Wystarczy porównać sytuację w RFN i NRD. W NRD ukazywało się 59 pism popularnych, w RFN 1480, ale ich przeciętne nakłady wynosiły odpowiednio 403 500 i 66 500. W NRD ukazywało się także aż 41 tzw. Funktionarsblatter, a więc czasopism przeznaczonych dla wąskich kręgów specjalistów, urzędni­ków, innych grup zawodowych. Podobnie jak w przypadku gazet, wydawanie czasopism wymagało uzyskania licencji. Otrzymywały je ministerstwa, insty­tuty, uniwersytety, kombinaty, związki zawodowe, organizacje społeczne. Na­kłady czasopism nie zaspokajały olbrzymiego popytu. W wielu przypadkach prenumerata była możliwa dopiero po śmierci jednego z abonentów. Ta sytu­acja w momencie przełomu politycznego w NRD i wejścia na ten rynek kon­cernów zachodnioniemieckich wydawała się idealna dla wprowadzenia no­wych tytułów. Poważnym problemem, podobnie jak w przypadku gazet, był system rozpowszechniania. Nie to jednak zadecydowało o upadku większości bardzo popularnych czasopism NRD. Tytuły te potrzebowały więcej czasu niż gazety, aby dorównać swą szatą zewnętrzną produktom zachodnioniemieckim. Ich redakcje bardzo wolno reagowały też na zmiany społeczne i polityczne i dla­tego nie odpowiadały potrzebom czytelników. Kiedy zmian w końcu dokonano, okazało się, że nastąpiło to zbyt późno — czytelnicy, dotknięci kryzysem zaufania do kupowanych od lat pism, zrezygnowali z prenumeraty. Spośród czasopism NRD w 1994 r. z rynku zniknęło około 60%: pozostałe często zmieniły tytuły i szatę graficzną. Pierwszą przyczyną znikania czasopism NRD były kłopoty gospodarcze.

Od stycznia do września 1990 r. w N R D zarejestrowano 205 nowych cza­sopism, z tego 108 ukazało się, często jednak jako tylko jedno wydanie. W przypadku czasopism, które produkowane były w RFN, ich początkową popularność można tłumaczyć przede wszystkim ciekawością obywateli NRD i potrzebą nadrobienia zaległości* czasopism tych w NRD nie było wcale lub

1 8 W. J. S c h ü t z : Deutsche Tagespresse 1993. Media Perspektiven 1994 nr 4, s. 171.

były mało dostępne, kusiły kolorowymi zdjęciami i dobrej jakości papierem, były synonimem tego, co zachodnie. Jednak już na wiosnę 1990 r. zaznaczył się odwrót obywateli NRD od czytelnictwa czasopism. Dotknął on najpierw stare tytuły z długoletnią tradycją ukazywania się w NRD. Mimo oczekiwań nie spowodowało to jednak przerzucenia się czytelników na bardziej kolorowe tytuły zachodnioniemieckie. Już w 1991 r. bowiem zainteresowanie wszystki­mi pismami produkowanymi w landach zachodnich spadło. Jedynym wyjąt­kiem były czasopisma dla młodzieży. Przyczyny spadku czytelnictwa leżały znów, po pierwsze, w cenach: mieszkańcy landów wschodnich zarabiali mniej i mniej mogli wydać na czasopisma. Z przeprowadzonych badań wynika, że szczególnie takie magazyny informacyjne, jak Stern i Spiegel zostały zignoro­wane przez czytelników ze wschodu Niemiec. Były bowiem dla nich produ­ktami obcymi i jednocześnie typowymi reprezentantami społeczeństwa zacho-dnioniemieckiego. To zachowanie czytelników: rezygnacja ze starych tytułów i brak zainteresowania nowymi doprowadziły do powstania próżni na rynku czasopism Niemiec Wschodnich. Próżnię wypełniły inne media, a szczególnie prywatne stacje telewizyjne19. Tworząca się na terenie nowych landów nowa klasa średnia nie przejmuje bowiem zachodnioniemieckiego stylu życia, ale tworzy swoją własną kulturę. Wspólne w obu częściach Niemiec jest dążenie do dobrobytu, ale w zachowaniach medialnych widać nawiązanie do tradycji z okresu NRD, co często oznacza zdecydowane odcięcie się od zwyczajów starej RFN. Z tego wynika brak akceptacji dla zachodni oni emieckich czaso­pism opiniotwórczych. Czytelnik z byłej NRD sięga do mediów drukowanych przede wszystkim w formie gazet regionalnych, aby uzyskać informacje o tym, co dzieje się w jego najbliższym otoczeniu. Gazety te prenumeruje i najczę­ściej korzysta z tych, które czytał już w czasach NRD. Sięga również do prasy brukowej i chętnie śledzi skandale we wschodnioniemieckim wydaniu Bild.

W 1995 r. według Niemieckiego Związku Dziennikarzy część landów wschodnich, a zwłaszcza Saksonia-Anhalt, rozwijała się w kierunku zmono­polizowanej pustyni prasowej. Przyczyną znikania kolejnych tytułów było tak­że zmniejszanie się rynku ogłoszeń prasowych — ich ceny i ilość nie pokry­wały kosztów druku gazet. Przyczyniła się do tego ciągle zła sytuacja wschod-nioniemieckiej gospodarki. Konkurencja ze strony telewizji satelitarnej, bardzo popularnego na wschodzie wideo, kłopoty gospodarcze, rosnąca liczba jedno­osobowych gospodarstw domowych, ucieczka młodych, dobrze zarabiających ludzi na zachód i bogata oferta spędzania czasu wolnego złożyły się na kryzys prasy na wschodzie Niemiec.

Z porównania struktury prasy między starymi a nowymi landami wynika, że na terenie byłej NRD powstał system prasowy charakteryzujący się dużą koncentracją, przekraczającą stopień koncentracji w starych landach. W 1996 r. 52% wszystkich gazet lokalnych i regionalnych w nowych landach przypa-

1 9 Michael H a 11 e r, Johannes L u d w i g , Hartmut W e s s 1 e r: Entwicklungschancen und strukturelle Probleme der Zeitschriftenpresse in den neuen Bundesländern. Forschungsbericht für den Bundesminister des Innern. Band 1: Der Zeitschriftenmarkt Ost. Leipzig 1994, s. 11 -20.

dało na największe wydawnictwa, w starych landach — 24%. Na wschodzie 10 największych wydawnictw kontrolowało ponad 75% rynku, na zachodzie 38 % 2 0 . Na terenie byłej NRD sprzedaż największych tytułów koncernom i nieprzyję-cie się nowego rodzaju gazet lokalnych spetryfikowały dawne podziały teryto­rialne — gazety ukazują się na obszarze, który obejmuje dawne okręgi. Pra­ktycznie nie doszło więc do przejęcia przez gazety regionalne i lokalne funkcji budowy od podstaw komunikacji lokalnej w nowej rzeczywistości politycznej i gospodarczej. Jednocześnie z analizy treści gazet byłej NRD wynika, że ich dodatki lokalne zawierają więcej tematów o znaczeniu politycznym niż ich odpowiedniki na zachodzie. Jeżeli tracą one czytelników, to tytuły o charakte­rze lokalnym są czytane przede wszystkim przez osoby z wyższym wykształ­ceniem i przy tym zainteresowane polityką. Choć więc liczba czytelników gazet lokalnych się zmniejsza, to ich stali odbiorcy podkreślają, że są one dla nich najważniejszym źródłem informacji o regionie, w którym żyją.

Terytorium byłej NRD można traktować jak obszar, na którym dokonano eksperymentu: zaistniała możliwość budowy systemu prasy od podstaw. Pra-soznawcy niemieccy podkreślają jednak, że wyniki tego eksperymentu są wy­soce niezadowalające. Podobnie jak w wielu innych dziedzinach gospodarki, przeniesiono bowiem rozwiązania sprawdzone na zachodzie Niemiec na wschód — nie pytając przy tym o opinię wschodnioniemieckich czytelników. „Niewidzialna ręka rynku", która miała w sposób naturalny doprowadzić do powstania nowej struktury prasy, okazała się całkowicie widzialną ręką kon­cernów zachodnioniemieckich. Nie ulega też wątpliwości, że w przekształce­niu systemu medialnego landów wschodnich nie wzięto pod uwagę odmienno­ści kulturowej odbiorców zamieszkujących te landy. Do dziś znajduje to odzwierciedlenie w trudnościach wewnątrzniendeckiej komunikacji. Trudno­ści tych nie można na razie przezwyciężyć przy udziale mediów, gdyż ich struktura, funkcjonowanie i treść przekazów najlepiej świadczą o istniejących sprzecznościach między mieszkańcami wschodu i zachodu Niemiec.

2 0 B . S c h n e i d e r , W. M ó h r i n g : Lokalzeilungen..., s. 384.

M A R T I N SCHWER

DROGA DO SPOŁECZEŃSTWA ZINFORMATYZOWANEGO

Wyzwania nowych mediów

Od 1 sierpnia 1977 roku w Republice Federalnej Niemiec obowiązuje no­wa ustawa, która reguluje funkcjonowanie i rozwój nowych technologii

informacyjnych: Informations- und Kommunikationsdienstgesetz (IuKDG). Ta tzw. ustawa o multimediach tworzy warunki ramowe, a tym samym chroni od strony prawnej działalność i planowanie dotyczące służb informacyjnych.

Przepisy ustawy znamionują dwa kierunki: z jednej strony — chęć usunię­cia elementów mogących hamować swobodny rozwój sił rynkowych w nowej dziedzinie służb informacyjych i komunikowania się oraz zapewnienia jednoli­tych, ramowych warunków gospodarczych dla działalności i korzystania z tych służb, z drugiej zaś — wola ustanowienia niezbędnych przepisów nawiązują­cych do istniejącej już ustawy o ochronie i zabezpieczeniu danych, praw auto­rskich, młodzieży i użytkowników oraz zapewnienie odpowiedzialności.

Tym samym Republika Federalna Niemiec wkroczyła w nowy obszar, bo­wiem w żadnym kraju nie istnieją jeszcze regulacje tej dziedziny. Fakt ten nabiera tym większego znaczenia, jeśli wziąć pod uwagę, że w Niemczech infrastruktura nowych technologii informatycznych i komunikowania się jest dobrze rozbudowana i obejmuje już ponad 100 tys. kilometrów światłowodów i 3 min przyłączy ISDN. Stały, szczególnie wysoki udział w przepływie da­nych (Datenhighway), mają wszystkie 328 szkół wyższych i ośrodków nauko­wych.

Nowa ustawa

Myślą przewodnią IuKDG jest pierwszeństwo swobody przed regulacją, tzn., że zadaniem nowej ustawy jest umożliwienie rozwoju, urynkowienia i ko­rzystania z multimediów na rzecz wzrostu gospodarczego, a tym samym two­rzenia nowych miejsc pracy, przez wydanie tylko niezbędnych przepisów. Ustawa multimedialna daje przejrzystość prawną w zasadniczych kwestiach

W Y Z W A N I A N O W Y C H MEDIÓW 121

odpowiedzialności służb informatycznych, ochrony danych, młodzieży i użyt­kowników i dygitalnego sygnaturowania.

Zakres ważności

Postanowienia obejmują nowe służby elektroniczne, jak: telebanking, służ­by informacyjne, tele-wymiany danych, tele-medycyny, interaktywnej oferty gier, wymiany towarowej i usług (możliwości zakupów za pośrednictwem urządzeń elektronicznych). Nie objęte są natomiast oferty masowego komuni­kowania, jak np. tele-shoppingu w emisji audycji telewizyjnej czy teletekstów. Tę ofertę reguluje stosowana ad. mediów, zawarta między krajami związko­wymi, która weszła w życie równolegle z ustawą multimedialną (Medien-dienstestaats vertrag).

Swoboda dostępu

Tele-służby są ustawowo zwolnione od obowiązku uzyskania koncesji na działalność i meldunku.

Odpowiedzialność za treść

Odpowiedzialność internetowych oferentów jest wyraźnie określona: — pełną odpowiedzialność ponosi ten, kto udostępnia własne informacje, — kto udostępnia obce informacje, ponosi współodpowiedzialność, gdy

znana mu była ich treść oraz gdy była wskazana i technicznie możliwa blokada oferty o charakterze kryminalnym,

— nie ponosi odpowiedzialności ten oferent, który jedynie przekazuje obce informacje; jest on traktowany nie inaczej, jak pośrednik w usługach tele­komunikacyjnych, który nie zna treści przekazywanych informacji i nie może ich poznać z uwagi na obowiązującą zasadę tajemnicy (Fernmeldegeheimnis).

Elektroniczna sygnatura

Ustawa o sygnowaniu informacji, stanowiąca integralną część ustawy mul­timedialnej, ma charakter nowatorski i nie znajduje odpowiednika na płaszczyźnie międzynarodowej. Dygitalny podpis, zabezpieczony przed możli­wością podrobienia, ma znaczenie szczególnie przy obrotach pieniężnych, za­mówieniach, tele-medycynie czy w wymianie pism między prawnikiem a kli­entem. Tego rodzaju sygnatura gwarantuje zachowanie oryginalności doku­mentów. Jest nią liczba kodu prywatnego, który może być odczytany poprzez drugi, ogólnodostępny kod. Ustawa ogranicza się do przepisów dopuszczają-

cych i kontrolnych, nie nakreśla natomiast postępowania technicznego. Bada­niem oraz poświadczeniem autentyczności zajmują się prywatne punkty cer­tyfikacyjne.

Ochrona danych

Nowe wymogi postawiono także w kontekście ochrony danych, tzn.: — obowiązywania zasady unikania danych, — zabezpieczenia anonimowości użytkowników na tyle, na ile jest to mo­

żliwe, — ograniczenia przetwarzania i korzystania z danych do niezbędnych in­

formacji, objętych celem umowy, — wykluczenia poprzez dostępne środki techniczne wszelkich istniejących

możliwości niedozwolonego dostępu do osobistych danych użytkownika.

Ochrona młodzieży

W celu uniemożliwienia nadużywania nowych służb informacyjnych i ochro­ny dzieci i młodzieży, ustawa multimedialna przewiduje trzy przedsięwzięcia:

— rozszerzenie przepisów kodeksu karnego na internet. W tym kontekście, treści naruszające dobro dzieci i młodzieży ścigane są przez prawo karne, obojętnie, czy są one rozpowszechniane „czarno na białym", czy też przy pomocy „bitów i bajtów",

— wyszczególnienie przez federalną instancję kontrolną (Bundesprüfstelle) treści i pism naruszających dobro dzieci i młodzieży, które mogą być publiko­wane wtedy, gdy uniemożliwiony został do nich dostęp niepełnoletnich, np. przy pomocy tzw. oprogramowania filtrującego,

— korzystanie z pełnomocników do spraw ochrony młodzieży, sprawdzają­cych zgodność treści z zasadami ochrony dzieci i młodzieży. Rzecznicy ci działają według zasady „open ear", co znaczy, że są dostępni dla użytkowni­ków, np. dla zainteresowanych rodziców. Równocześnie są oni doradcami opiekunów młodzieżowych.

— Ustawa umożliwia przekazanie zadania ochrony dzieci i młodzieży na organizacje „Dobrowolnej samokontroli" (Freiwilige Selbskontrolle).

Ochrona użytkowników

W przypadku ochrony użytkowników chodzi w dużej mierze o przejrzy­stość ofert. Użytkownicy powinni wiedzieć:

— kto jest oferentem, — czy korzystanie z ofety jest odpłatne, — jaki jest ogólny koszt korzystania z oferty,

— czy korzystanie z niej przebiega anonimowo, — czy i które dane osobiste mogą być udostępnione i opracowywane. Regulacje te stwarzają podstawy funkcjonowania nowych mediów, mają

też na celu umożliwienie lepszej konkurencyjności Niemiec na rynku między­narodowym. Zgodnie z wolą ministrów odpowiedzialnych, również U E zamie­rza wydać stosowne przepisy, które sprzyjać będą szybkiemu wzrostowi sto­pnia wykorzystania sieci internetu. W lipcu 1997 roku odbyła się w Bonn pierwsza międzynarodowa konferencja ministrów na temat globalnej sieci in­formacyjnej, której celem było przetarcie szlaków prowadzących do społe­czeństwa zinformatyzowanego, poprzez traktowanie internetu jako strefy ba­zowej.

Tłumaczył Piotr Cywiński

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

JANINA K A T A R Z Y N A ROGOZIK

NASZ PRZEGLĄD, CZYLI POMIĘDZY „HAJNTYZMEM" A „MECHESYZMEM" (dokończenie z nru 1-2)

Częstotliwość ukazywania się Naszego Przeglądu

Dziennik ukazywał się codziennie, także w niedzielę, kiedy to wychodził w wersji bogatszej o „rekreacyjny" dodatek wewnątrz pisma pt. „Zwier­

ciadło Tygodnia" i o dodatek samoistny wydawniczo — „Nasz Przegląd Ilu­strowany".

Jeśli chodzi o ważne święta chrześcijańskie — to ukazywał się również w pierwsze święto Bożego Narodzenia w 1938 i w drugie Wielkanocy w 1939 roku1, nie napotykając w tym względzie na represje ze strony władz 2. Inaczej było w 1939 r. z drugim dniem Zielonych Świątek. 29 maja Nasz Przegląd (jak i szereg innych pism żydowskich, a także polski Czas) ukazał się w sprze­daży. Został za to postawiony przed Sądem Polskiego Związku Wydawców Dzienników i Czasopism3.

Jeśli chodzi o ukazywanie się w święta żydowskie, przebiegało to rozmai­cie: „Co się tyczy soboty, to ukazujemy się regularnie, jak sobotnie wydania pism w języku żydowskim w Ameryce, tak regularnie, jak regularnie pracuje w soboty miejska elektrownia żydowska w Tel-Awiwie" 4.

1 Zob. pismo redakcji NP z 30 V I 1939 r., skierowane do Sądu Polskiego Związku Wydawców Dzienników i Czasopism, na ręce Prezesa Sądu [...] Stanisława Fałata, wyjaśniające motywy wydania dziennika w Zielone Świątki, 29 V 1939 r. A A N , Polski Związek Wydawców Dzienników i Czasopism, k. 258-260. 2 Zob. ogłoszenie prasowe: „Sprzedaż czasopism żydowskich w święta. Komisarz Rządu zarządził wzorem lat ubiegłych, aby w dni świąteczne policja nie przeszkadzała kolporterom żydowskich pism sprzedawać gazet. Sprzedaż ta musi się jednak odbywać z zachowaniem spokoju i w oddaleniu od świątyń, w których będą odbywały się nabożeństwa". NP 1936 nr 371 (7051), s. 11. 3 Zob. wniosek połączonych Prezydiów Rady i Zarządu Głównego na posiedzeniu Rady Związku Wydawców Dzienników i Czasopism, dotyczący wszczęcia postępowania przed Sądem Związku przeciwko wydawnic­twom: Czas, Der Moment, Dos Jiidisze Togblat, Nasz Przegląd, 5-ta Rano i Hajiit. A A N , Polski Związek Wydawców Dzienników i Czasopism, k. 25-26. 4 Zob. Saul W a g m a n : „Hajntyzm". NP 1926 nr 67 (1127) z 7 III, s. 5.

W początkach istnienia (w 1926 r.) redakcja deklarowała, iż pismo nie ukazuje się w pierwsze, uroczyste dni Pesach* oraz święta Sukkot**5. W drugi dzień Pesach pismo pzygotowywało bogatszy numer o znacznie zwiększonej objętości6. Nasz Przeglądnie wychodził także w dwa dni Rosz ha-Szana (No­wy Rok) i w Jom Kippur*** (Sądny Dzień) 7.

Kwestia ukazania się pisma w święto Rosz ha-Szana wystąpiła w polemice z publicystą Hajnta — B. Juszzonem (Mosze Justman). Redaktor Naszego Przeglądu Saul Wagman, odpierając zarzut, jakoby NP nie szanował żydo­wskich świąt, pisał:

Tak, pismo nasze ukazało się w uroczystym dniu święta Rosz ha-Szana, ale tylko raz jeden w roku 1919. Pismo nasze nosiło wtedy nazwę Nowy Kurier i było wówczas składane i drukowane w Hajncie, zaś współwydawcami i współwłaści­cielami naszego pisma byli wówczas obecni wydawcy i właściciele Hajnta i tylko od nich zależało ukazanie się naszego pisma „nawet w dniu Nowego Roku"8.

Nakład pisma

Wysokość nakładu Naszego Przeglądu oceniana jest różnie. Różnice sza­cunkowe sięgają nawet kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. Dane te wygląda­ją następująco:

Shmeruk9 50 000 egz. Żydzi polscy 1 0 50 000 egz.

* Pesach — święto wiosenne, obchodzone dla upamiętnienia wyjścia Izraelitów z Egiptu. ** Sukkot — Święto Szałasów, znane w Polsce także pod nazwą Święta Kuczek Przypada na jesieni, po zebraniu plonów. Po niewoli babilońskiej nadano mu znaczenie historyczne, wiążąc je z wyjściem Izraelitów z Egiptu. 5 O p . cit., s. 5. 6 Zob. ogłoszenie: „Z okazji Świąt Pesach ukaże się w dniu 4 kwietnia nadzwyczajny numer świąteczny NP w znacznie zwiększonej objętości i w nakładzie kilkudziesięciu tysięcy egzemplarzy. Numer świąteczny NP zawierać będzie niezmiernie obfitą, barwną i żywą treść literacko-publicystyczną, na którą złożą się prace szeregu najwybitniejszych naszych pisarzy. Numer świąteczny zawierać też będzie specjalny dział ogłoszeń, w którym reprezentowane będą najpoważniejsze firmy handlowe. Celem ustalenia nakładu i rozmiarów działu inseratowego — prosimy PP. agentów, akwizytorów Biura Ogłoszeń — o wcześniejsze nadsyłanie zleceń. NP 1928 nr 91 (1491), s. 2. *** Rosz ha-Szana — obchodzony 1. i 2. dnia miesiąca tiszri (wrzesień/październik). Według tradycji święto przypomina stworzenie świata oraz dzień sądu, któremu poddani będą wszyscy ludzie.

Jom Kippur — Dzień Pojednania, w Polsce znany także jako Sądny Dzień. Według tradycji, los każdego człowieka, który nie został jednoznacznie określony w Rosz ha-Szana, rozstrzyga się właśnie w Jom Kippur. 7 Zob. „Od Wydawnictwa: Z powodu uroczystych Świąt Rosz ha-Szana Nasz Przegląd nie ukaże się jutro, we wtorek 26 września i pojutrze, w środę 27 września. Najbliższy numer naszego pisma wyjdzie w czwartek dnia 28 września rano. Wszystkim czytelnikom oraz przyjaciołom NP życzymy szczęśliwego Nowego Roku. Administracja NP nie będzie czynna dziś od godz. 3-ciej po południu i jutro w przeciągu całego dnia. W środę dnia 27 bm. administracja wznowi swe czynności od godz. 4-tej po południu". NP 1927 nr 266 (1286) z 26IX. s. 13; zob. także oświadczenie redakcji NP: „Pismo nasze obserwuje w ciągu roku trz-y dni świąteczne, a mianowicie dwa dni żydowskiego Nowego Roku i Sądny Dzień". Pismo redakcji NP z 1 V I 1938 [sic! wlaśc. 1939] roku, skierowane do Polskiego Zw. Wyd. Dz. i Czasop., odpierające zarzuty wydania pisma w drugi dzień chrzścijańskich Zielonych Świąt (tj. 29 V 1939 r.). A A N , Polski Związek Wydawców Dzienni­ków i Czasopism, k. 66. 8 Zob. Saul W a g m a n : „Hajntyzm", op. cit., s. 5. 9 Zob. Chone S h m e r u k : Hebrew-Yiddish-Polish [...], op. cit., p. 306. 1 0 Zob. Marian F u k s [i in.]: Żydzi polscy. Dzieje i kultura. Wyd. Interpress, Warszawa 1982, s. 82.

Katalog prasowy P A R A 1 1 45 000 egz. Fuks 1 2 40-50 tys. egz. Władyka (I) 1 3 40-50 tys. egz. Władyka (II) 1 4 20-25 tys. egz. Paczkowski (I) 1 5 20-30 tys. egz. Paczkowski II) 1 6 20-25 tys. egz. Dane policji 1 7 21 520 egz. Samo pismo, zazwyczaj skrywające informacje o swojej dziennej „produ­

kcji", wyjątkowo się odsłoniło, reklamując specjalny numer „giełdowo-gospo-darczy". Wydawnictwo zapowiedziało jego druk w ilości 100 tysięcy egz. 1 8

Oprócz danych o nakładzie, czytelniczą potencję Naszego Przeglądu zobrazo­wać mogą także źródła, mówiące o szeregach czytelników liczniejszych niż liczba kupujących.

Oprócz czytelników „rodzinnych" (na przykład dzieci, do których adreso­wano stały dodatek „Mały Przegląd"), pismo czytywało liczne grono osób wypożyczających je u sprzedawcy. Stało się to procederem na tyle niebezpie­cznym dla interesów wydawcy, że Rada i Zarząd Główny Polskiego Związku Wydawców Dzienników i Czasopism opublikowały na łamach pisma następu­jący komunikat:

W sprawie nadużyć w handlu dziennikami i czasopismami. Wobec stwierdzenia licznych nadużyć w handlu dziennikami i czasopismami, Polski Związek Wydaw­ców Dzienników i Czasopism podaje do wiadomości, że sprzedawcy nie mają prawa wypożyczania czytelnikom dzienników i czasopism, tak za opłatą, jak i bez­płatnie. Takie wypożyczanie pism do czytania lub przejrzenia nie tylko narusza umowę o sprzedaż komisową i dobre obyczaje kupieckie, lecz jest również naduży­ciem, jakiego wobec wydawnictwa dopuszczają się sprzedawcy, czyli przestę­pstwem, ściganym przez kodeks karny. Ostrzegamy przeto wszystkich, których to dotyczy, że takie przestępcze działanie, tak ze strony sprzedawcy, jak i ze strony współwinnego czytelnika, pociągnie za sobą odpowiedzialność cywilną i karną. Występować przeciwko winnym będą zarówno wydawnictwa, jak i władze Związ­ku Wydawców, nadto nazwiska winnych nadużyć będą publikowane na łamach prasy19.

1 1 Katalog prasowy P A R A 1938-1939. Za: Marian F u k s : Prasa żydowska w Warszawie, op. cit., s. 263 (przypis). 1 2 Zob. Marian F u k s : Prasa żydowska w Warszawie, op. cit., s. 263 (dane autorskie). 1 3 Wiesław W ł a d y k a : Krew na pierwszej stronie. Sensacyjne dzienniki Drugiej Rzeczypospolitej. Czytelnik, Warszawa 1982, s. 25. 1 4 Zob. t e g o ż : Prasa Drugiej Rzeczypospolitej. [W:] Dzieje prasy polskiej. Wyd. Interpress, Warszawa 1988, s. 122. 1 5 Zob. Andrzej P a c z k o w s k i : Prasa codzienna Warszawy w latach 1918-1939. PIW, Warszawa, s. 247. 1 6 Zob. t e g o ż : Prasa polska w latach 1918-1939. [W:] Historia prasy polskiej. Pod red. Jerzego Łojka. P W N , Warszawa, s. 354. 1 7 Dane pochodzą z tabeli ..Average circulation of Warsaw Jewish Dailies, 1932-38". [W:] Michael C. S t e i n -1 a u f: The Polish-Jewish Daily Press. „Polin" 1987, V o l . 2, p. 224. 1 8 Zob. komunikat: „Od Wydawnictwa. Zainteresowanie, jakie obudziły w sferach finansowych i przemysło­wo-handlowych poprzednie nasze numery giełdowo-gospodarcze, skłania nas do wydania i w tym roku specjalnego numeru [...]. Specjalny nasz numer ukaże się w nakładzie 100 tys. egz. [...]. NP 1936 nr 181 (5079), s. 9. w Zob. NP 1932 nr 312 (3652) z 11 X I , s. 1.

Jako zabezpieczenie Nasz Przegląd wprowadził później i stosował aż do samej wojny „plombowanie" numerów. Popularny łódzki dziennikarz Adam Ochocki wspominał, iż „warszawski Nasz Przegląd [...] cały nakład wypusz­czał z żelaznymi kółeczkami, spinającymi marginesy wszystkich stron. Nie było mowy o zajrzeniu do środka bez uszkodzenia takiej plomby" 2 0.

Sprawy wydawnicze, administracyjne i techniczne

Wydawcą Naszego Przeglądu była Spółdzielnia Wydawnicza „Unia" — Spółka z o.o.

W roku 1923 założyliśmy Nasz Przeglądną zasadach pracy spółdzielczej dzienni­karzy, drukarzy i pracowników administracyjnych. Byliśmy pod tym względem pionierami. Stworzyliśmy pierwsze na świecie wydawnictwo bez wydawcy, oparte na wspólnocie pracy poszczególnych zespołów, na kooperacji, obejmującej wszy­stkie działy — wspominał Jakub Appenszlak — człowiek „numer jeden" Naszego Przeglądu^.

W 1938 roku do Zarządu Spółdzielni Wydawniczej „Unia" wchodzili: A. Ingberman, Natan Szwalbe, Daniel Rozencwajg i Anzelm Rozeman. W tym też roku członkami Rady Nadzorczej byli: M . Nachtinger, Jakub Pinczewski, Maks Orbach, Sz. Borsuk i H. Szon 2 2. Jednocześnie pracownikami administra­cyjnymi byli m.in.: Anzelm Rozeman (dyrektor administracji), M . Kac (głów­ny księgowy), Ludwik Konson (kierownik działu ogłoszeń), Maks Orbach (kierownik prenumeraty) i Daniel Rozencwajg (kierownik kolportażu) 2 3.

Redakcja mieściła się w Warszawie przy ul. Nowolipki 7. W tym samym budynku działała też drukarnia „Di Welt". Drukarnia była nowoczesna. Posia­dała maszynę rotacyjną, wyposażoną w elektryczną odlewnię płyt. Matryce także odbijano z pomocą elektrycznego urządzenia 2 4.

Dyrektorem technicznym Naszego Przeglądu był w 1938 roku H. Szon 2 5 . Papier, na którym drukowano gazetę, był kiepskiej jakości. Kiepska też była adiustacja techniczna i korekta, skoro mogły zaistnieć tak liczne błędy w te­kstach czy w oznaczaniu kolejno wychodzących numerów pisma. Na przykład po numerze 222 (1642) z 13 VIII 1927 r. następował nr 223 (1243) z 14 VIII i kolejno już 1244, 1245 ... zamiast 1644. 1645, stąd podwójnie występują nu­mery 1243-1643. Na ten, nigdy nie skorygowany, błąd nałożyły się później jeszcze inne pomyłki.

Z powodu charakteryzującej go niestaranności w składaniu druku, licznych pomyłek zecera (np. wypadających czcionek) „smagany był biczem satyry":

-° Zob. Adam O c h o c k i : Reporter przed konfesjonałem, czvli jak się przed wojną robiło gazetę. Wyd. Łódzkie. Łódź 1980. s. 137. 2 1 Zob. Jakub A p p e n s z l a k : Dziesięciolecie Naszego Przeglądu. NP 1933 nr 269 (3869) z 18 V I . s. 17. 2 2 Zob. NPIJ. 1938 nr 38, s. 5 (numer jubileuszowy). 2- ! Zob. „Informator prasowy 1938/39", op. cit., s. 82. 2 4 Zob. NPI1. 1938 nr 38, s. 6 (numer jubileuszowy). 2 5 Zob. NPI1, op. cit.,s. 5.

Czytasz wstępny artykuł, Ale tracisz wnet wątek,

Bowiem nie wiesz, gdzie koniec, A gdzie jest początek,

Środek też się gdzieś podział, Lecz nie przejmuj się, proszę,

Bo go znajdziesz zapewne... Pośród drobnych ogłoszeń.

Obok długi artykuł Pióra pana M. Centa,

Od muzycznych „wyczynów" Generał-referenta.

W szóstym wierszu od góry Widzisz nagle litery:

K p wznrt W n l p r 4 ...

Przyjaciela pytałem.. Co to może oznaczać?

Odrzekł, że to niełatwo Będzie mi wytłumaczyć.

Lecz zapewniał, że chociaż Wytłumaczyć nie umie,

Jest to jeszcze jedyne Co z recenzji rozumie.

/•••/ W nekrologach Szmul Szmulkes

Najuprzejmiej prostuje, Że on wcale nie umarł,

Ale tylko współczuje, Z nieboszczykiem mu zecer

Poprzestawiał nazwiska, On zaś... futra na raty

Ma pod czwartym na Śliskiej. 2 6

Objętość, cena

Początkowo pismo ukazywało się w niewielkiej objętości. Regułą było 6, w niedzielę zaś — 8 stron, lecz na przykład nr 220/23 (w pierwszym roku istnienia tytułu) miał tylko jedną kartę zadrukowaną.

Zasilane coraz to nowymi dodatkami i „numerami specjalnymi" — pismo rosło. Objętość zależała od dnia tygodnia, bo w niedziele i święta było grubsze.

W 1936 roku (u schyłku istnienia) miało objętość 12,16,24, a nawet 32 strony. Objętość jego — tak jak i w przypadku innych tytułów prasowych — zależała

też od wagi aktualnych wydarzeń. Dzień śmierci marszałka Piłsudskiego (zamy­kający historyczną epokę) „pogrubił" znacznie wychodzący numer.

Szczególnie imponującą objętość pismo przybierało z okazji swych jubileu­szy — np. NP 1933 nr 169 (3869) z 18 czerwca miał uczcić 10-1 ecie., a NP 1938 nr 263 (8593) z 18 września — 15-lecie tytułu.

2 6 Zob. [J. W.]: Nasz Pizegląd, op. cit.

Wraz z objętością rosła cena egzemplarza. Kształtowała się ona następująco: od nru 106 — 1500 marek

127 — 2000 " 144 — 3000 " 158 — 5000 " 194 — 10 000 " 210 — 15 000 " 216 — 20 000 " 234 — 30 000 " 245 — 50 000 " 262 — 100 000 "

od nru 1 — 100 000 " 5 — 150 000 "

24 — 250 000 " Po reformie monetarnej od 1 czerwca 1924 roku:

od nru 150 — 15 groszy 222* — 20 "

1926 — w zależności od objętości: 8 stron — 15 groszy

10 stron — 20 " 12 stron — 25 " 16 stron —30 "

Cena 20 groszy ustaliła się na długo — aż do końca wydawania tytułu. W 1933 roku numer codzienny kosztował 20 groszy, niedzielny zaś — 30. W 1936 r. Nasz Przegląd wraz z dodatkiem „Mały Przegląd" kosztował 20 groszy (nr 187/5085).

Zawartość treściowa pisma. Stale rubryki

Jak przyznaje historyk Andrzej Paczkowski, Obfite informacje, bogaty dział korespondencji zagranicznych, celne i cenne ko­mentarze, z najbardziej znanymi Bernarda Singera, ważny dla polskich obserwato­rów przegląd prasy żydowskiej (W młynie opinii), obszerny dział gospodarczy, liczne rubryki i działy o charakterze ludycznym (sport, szachy, brydż, humor), ilustracje — stwarzały z Naszego Przeglądu jedno z najlepiej redagowanych pism w Polsce27.

Stałymi pozycjami w 1924 roku (drugim roku istnienia) były: „Małpie Zwierciadło" (felietony polemiczne) oraz Nowiny dnia: Stan pogody, Innowa­cje noworoczne, Kronika żydowska, Teatr i muzyka, Z filharmonii, Telegra­my, Z giełdy, Scena polska (Reklamy znajdowały się przeważnie na stronach: 1,7, 8 lub 1, 3,4).

* Od numeru 222 każdy numer niedzielny, z dołączonym „Naszym Przeglądem Ilustrowanym" kosztował więcej — 20 groszy. Od podwyżki zwolnieni byli prenumeratorzy. Redakcja powoływała się na zwiększony koszt druku. 2 7 Zob. Andrzej P a c z k o w s k i , op. cit., s. 247.

Wszystkie partie numeru można by zgromadzić w następujące trzy strefy: I: wielka polityka, finanse. II: życie żydowskie: polemiki, wydarzenia, spory, opinie. III: „wypoczynkowo-ludyczna": nauka, sztuka, kultura, sport, turysty­ka, radio, szachy itp. To wielkie bogactwo rubryk, przyciągające czytelnika bogatego, „oświeconego" mieszczanina, czyniło z gazety tytuł wielce pożąda­ny dla reklamy. Czytamy:

Nasz Przegląd jest, kto wie, czy nie najlepiej redagowanym pismem wśród „diaspo­ry". Jako organ inteligencji żydowskiej, która bezpowrotnie wyszła z „getta", która trzyma rękę na pulsie gospodarczego życia i ma tradycje kupieckie wyssane z mlekiem i tkwiące w krwi pokoleń, jest Nasz Przegląd niezbędnym dla reklamy w najszerszym pojęciu 2 8 . Najkorzystniejszy dziennik ogłoszeniowy. Własna obsługa informacyjna ze wszy­stkich stolic świata — czytamy w ogłoszeniu reklamowym29.

W języku satyry pochwała „naszoprzeglądowej" wielobarwności wyglądała następująco:

Są ciekawe nowinki Co się dzieje na świecie:

Jest o filmie, o modzie I sześć szpalt o kobiecie!

O kobiecie — wampirze, 0 kobiecej tężyżnie,

O mężczyźnie-kobiecie 1 kobiecie-mężczyźnie.

Beni Weinsztok w wywiadzie Zapytuje Marlenę,

Co też myśli o Żydach, Gdy wychodzi na scenę?

Dietrichówna odrzekła, Wzrok rzucając upojny,

Że Clive Brook grał raz Żyda I był bardzo przystojny.

Jeszcze dużo jest działów W tej kochanej gazecie,

Wszystkie wierszem opisać Sił nie starczy poecie,

Ale tak się to widzi I tak to wygląda,

Gdy się człowiek przygląda Do Naszego Przegląda?®.

Kolumny literackie pisma

Pierwszymi poetami pisma byli: Celina Meersonówna, Eleazar Merchentraum, Zygmunt Mer (1923), Paulina Appenszlakowa (1924), Artur Lauterbach (1925),

2 8 Zob. Stanisław Z a k r z e w s k i : Drogi i manowce reklamy. Warszawa 1929. Rec.: Lektor, NP 1929 nr 312 (1801) z 10 II, s. 18 2 9 Zob. Prasa 1936 nr 2, s. 47. 3 0 Zob. J. W.: Nasz Przegląd, op. cit.

Sabina Raciążkówna (1926), Mieczysław Braun (1927), Sulamita Szapiro, Ewa Wittenberżanka, Ignacy Melodysta (1928), Leon Sólm (1930). Dziennik nie miał dodatku literackiego ani też stałych literackich kolumn. W latach dwudziestych (1926-1927) drukowano wprawdzie nieregularnie „Felieton Literacki Naszego Przeglądu", lecz była to akcja krótkotrwała i [...] niesystematyczna, prowadzona głównie przez Izaaka Deutschera, który wyemigrował wówczas z Krakowa do stolicy. Sytuacja zmieniła się zdecydowanie, gdy z dziennikiem związali się Szymel i Pomer, którzy osiedli w Warszawie w roku 193031.

Nasz Przygląd publikował wielką ilość tłumaczeń z jidysz i hebrajskiego, otwierając przed nie umiejącymi czytać w alfabecie hebrajskim, na wpół zasy­milowanymi polskimi Żydami, przebogatą krainę twórczości żydowskiej w ję­zykach żydowskich. Znajdujemy tam tłumaczenia zarówno klasyków — jak Mendele Mocher Sforim, Szolem Alejchem, Icchak Lejb Perec, Dawid Frisz-man, jak i współczesnych autorów: Szalom Asz, Zusman Segałowicz, Jehiel Jeszaja Trunk, Mosze Nadir, Uri-Zwi Grinberg, Abraham Szlonski.

Oto niektóre z tytułów powieści w odcinkach: 1923

Szolem Asz: Motke Ganew; powieść w 89 odcinkach. Tłum. A. Appenszlak, Józef Opatoszu: Ostami z rodu (Alajn); powieść.

1924 Arkadiusz Awerczenko: Artysta, Izaak Babel: Król; z cyklu „Opowieści odeskich", Paul Landorny: Smak, Aron Symonowicz*: Pamiętniki, Szolem Alejchem: Cud w Hoszano-Rabo.

1925 Szalom Asz: Droga do duszy, O. Sawicz: Złoty wiek, Szalom Alejchem: Wyjazd do wód, Mark Twain: Wywiad.

1926 Szalom Asz: Czarownica z Kastylii (Di Kiszefmacherin fun Kastillien), Arkadiusz Awerczenko: Matka, Max Brod: Książę żydowski (Reubeni, Ftirst der Juden), Bernard Lecach: Jakub, Józef Opatoszu: Rok 1863.

1927 Zusman Segałowicz: Antosia; przekład z żydowskiego.

1931 Zusman Segałowicz: Bracia. Szalom Asz: Moskwa.

1936 Mieczysław Braun: Andrzej Martin zaczyna żyć; nowela,

3 1 Zob. Eugenia P r o k o p - J a n i e c : Międzywojenna literatura polsko-żydowska, op. cit., s. 36. * Aron Symonowicz był żydowskim sekretarzem Rasputina.

Fannie Hurst: Pięć i dziesięć; powieść, Józef Kessel: Cudzoziemka z Sans-Souci, Mosze Kulbak: Rodzina. Przekład Barbary Lewitówny, Irena Niemirowska: Maska młodości; powieść, Joszua Perle: Dziewiąta rano. Przekład autoryzowany Maurycego Szymla.

1937 Irena Niemirowska: Kariera, Zusman Segałowicz: Przygoda. Przekład B. Lewitówna.

Inna literatura na łamach NP

Pośród wspomnień drukowanych w Naszym Przeglądzie wymienić można:

Włodzimierz Zabotyński: Dzieje legionu żydowskiego (od nr 21/1927), Rudolf Valentino: Wspomnienia (od nr 117/1928), Leon Blum: Z moich wspomnień (od nr 285/1936).

Szczególnie fascynujące były publikacje, odsłaniające żydowskie pocho­dzenie niektórych Polaków. Publikacje te były odpowiedzią na wzmagający się w latach 20. i 30. antysemityzm, szczególnie niekiedy napastliwy u Pola­ków niedawno wychrzczonych. Były też przejawem swoistej dumy, gdy moż­na było pokazać światu żydowskie korzenie osób i całych rodów szczególnie zasłużonych dla Polski i świata.

Ukazały się następujące cykle artykułów omawianego typu: 1924 E. N . Fren-kel: „Galeria przechrztów polskich"; 1928 — B. Z.: „Czy istnieją czysto polskie rodziny szlacheckie?"; 1931 — Władysław Konic: „Znakomite rodziny żydo­wskie"; 1937 Mateusz Mieses: „Polacy-chrześcijanie pochodzenia żydowskie­go". W związku z tą ostatnią pozycją pisano:

Gdy w różnych dziedzinach życia głosi się hasła wyobcowania jednostek pochodze­nia żydowskiego — dzieło M. Miesesa oparte na materiale źródłowym przeważnie dotąd przemilczanym i na głębokich studiach źródeł genealogicznych, zawierają­cych m.in. wykaz rodów polsko-chrześcijańskich pochodzenia żydowskiego — nabiera specjalnego znaczenia32.

Dodać należy, że rzeczywiście spora ilość publikacji, poświęconych prawdzi­wym lub tylko domniemanym żydowskim korzeniom najsławniejszych w świecie osób (jak Kolumb) czy rodów (Habsburgowie), dała asumpt żydowskim saty­rykom z Nowego Pisma* do skonstruowania następujących zjadliwych strof:

Przez trzy szpalty pan Ygrek Nam dowodzi z uporem,

Ze Sokrates był przechrzta, Zaś Orfeusz kantorem

3 2 Zob. NP 1937 nr 62 (8020), s. 6. * Nowe Pismo — żydowski tygodnik socjalistyczny wychodzący w latach 1932-1935.

I że nawet sam Hitler Też jest z pewnym felerem,

Bo podobno był Żydem, Zanim został Hitlerem 3 3.

Ankiety i konkursy

Znakomitymi pomysłami, świadczącymi o tendencji redaktorów do inte­growania czytelników wokół najżywotniejszych spraw życia współczesnego, były ogłaszane przez pismo ankiety i konkursy.

W 1924 roku ogłoszono ankietę „Luminarze literatury i nauki polskiej o kwe­stii żydowskiej". W 1925 — „Pisarze i uczeni polscy o kwestii żydowskiej". Ankieta ta miała zobrazować opinię polskiej elity umysłowej, reprezentującej wszystkie kierunki myśli polskiej. Wypowiadali się Stefan Żeromski, Andrzej Strug, Gustaw Daniłowski, Adolf Neuwert-Nowaczyński, Julian Tuwim, Wac­ław Sieroszewski, senator Bolesław Limanowski, Ludwik Krzywicki, Jan Bau­douin de Courtenay i inni.

W 1927 roku była to ankieta pt. „Kto jest chlubą współczesnego żydostwa narodowego?". W tym samym roku: „Deklaracja Balfoura w oświetleniu przy­wódców syjonistycznych w Polsce".

W 1928 roku — plebiscyt „Dwunastu najwybitniejszych Żydów"*. W 1929 roku ogłoszono szeroko komentowany konkurs piękności kobiety

żydowskiej „Miss Judea", w którym wybrano Zofię Oldak — „osóbkę o bar­dzo oryginalnej, wschodniej urodzie"3 4.

W 1930 roku, pod presją młodocianych czytelników Naszego Przeglądu, którzy pozazdrościli dorosłym ich konkursu piękności, ogłoszono „Wielki konkurs piękności dzieci". Konkurs był rzeczywiście „wielki". Nadeszła istna lawina zdjęć. Po wykorzystaniu spośród nich 840 fotogramów, przytłoczona materiałem redakcja zdecydowała się konkurs zamknąć. Wyniki (ogłoszone

3 3 Zob. [J. W.]: Nasz Przegląd, op. cit. * „Wspaniałą dwunastkę" stanowili według czytelników NP: 1. Chaim Weizmann, 2. Nahum Sokołów, 3. A l ­bert Einstein, 4. Włodzimierz Żabotyński, 5. Nachman Btalik, 6. Szalom Asz, 7. Izaak Griinbaum, 8. Herbert Samuel, 9. Edmund Rotszyld, 10. Leo Motzkin, 11. Louis Marshall, 12. Menachem Usyszkin. Na dalszych miejscach znaleźli się: Leopoid Pilichowski, Saul Czernichowski, Henryk Glicenstein, Zygmunt Freud, Martin Buber, prof. Juda Leon Magnes, dr Chaim Żytlowski, gen. John Monash, Stephen Wise, Henri Bergson, Henrietta Shold, Lucien Wolf. 3 4 Zob. Jerzy S z w a j c e r (Jotes): Ze wspomnień karykaturzysty. Ossolineum, Wrocław 1960, s. 118. Ilustrowany Kurier Codzienny złośliwie komentował wybory: „Gdy w Warszawie wybrano «miss Polonię» — syjonistyczny «Nasz Przegląd» ogłasza konkurs na najpiękniejszy typ żydówki. Jednym słowem «miss Judea in Poland». Dlaczego Polskę zaszczycono, a nie Palestynę tym konkursem, «,Nasz Przegląda nie tłumaczy". [Cyt. za:] NP 1929 nr 40 (1801) z 9 II, s. 5. Jak pisał Marian F u k s : Muzyka ocalona. Judaica polskie. Wyd. Radia i Telewizji, Warszawa 1989, s. 31: „Kiedy w roku 1929 warszawski dziennik żydowski «Nasz Przegląda [...] ogłosił konkurs na Miss Judeę, zakończony skandalem i pomówieniami o niesprawied­liwy werdykt jury, duet podwórkowy natychmiast zareagował żartobliwym kupletem o tragedii zawiedzio­nych i przepadłych w wyborach żydowskich piękności". Naszemu Przeglądowi pozazdrościła z kolei warsza­wska popularna popołudniówka w jidysz — Unzer Ekspres (Nasz Ekspres). Spośród 10 wybranych przez czytelników kandydatek jury uznało za najpiękniejszą Feny Bakmanównę z Radomia. NP 1930 nr 183 (2622) z 22 VII, s. 7.

z przeszło miesięcznym opóźnieniem) zawierały 75 nazwisk dzieci z trzech grup wiekowych 3 5.

W 1936 r. ogłoszono „Wielką ankietę Naszego Przeglądu o legion żydo­wski w Palestynie". Ankieta towarzyszyła drukowanym w piśmie fragmentom pamiętnika Włodzimierza Zabotyńskiego „Z dziejów legionu żydowskiego" 3 6.

Tego rodzaju ankiety i konkursy miały zapewne duży wpływ na ukształto­wanie się opinii o Naszym Przeglądzie, jako o „trybunie żydostwa polskiego".

Specjalną rolę w środowisku odgrywały akcje o charakterze filantropijnym, akcje pomocy ubogim Żydom.

W 1924 r. Nasz Przegląd ogłosił październik „Miesiącem akademika-Ży­da" pod hasłem: „Pamiętajcie o losie głodujących studentów-Żydów".

W 1925 r. organizowano „Tydzień Sieroty" i apelowano: Z wielkim wysiłkiem Związek Towarzystw Opieki nad Sierotami utrzymuje 15 tysięcy sierot wojennych. Jeszcze 25 tysięcy sierot żydowskich pozostaje bez dachu i opieki! Czy spełniliście już Wasz obowiązek wobec tych sierot? Popierajcie akcję Towarzystwa Opieki nad Sierotami Żydowskimi! 3 7 .

W 1926 r., pod egidą Centralnego Komitetu Pomocy Żydom dotkniętym przesileniem gospodarczym, stworzono Fundusz Pomocy im. Czytelników Na­szego Przeglądu. Niemal w każdym numerze wiele miejsca poświęcano inicja­tywom niesienia pomocy głodującym Żydom.

W 1928 r. utworzono specjalny dodatek pt. „Pomoc i Ratunek. Specjalny dodatek Centralnego Komitetu Pomocy Żydom (Komitetu Ratunkowego) w War­szawie" 3 8.

Mimo iż pod koniec lat 30. dała się odczuć pewna poprawa w ekonomicz­nej kondycji społeczeństwa, na łamach pisma gościły okazjonalnie apele o po­moc finansową dla szczególnie udręczonych biedą Żydów. Takie, jak np. po­niższy:

„Dla dzieci kolportera z Nowolipek. Szmul ma lat 4. Necha ma lat 7, Abramek 11 i Bincia lat 13 [...]. Wszelkie łaskawe ofiary przyjmuje admini­stracja NP dla «Dzieci kolportera z ulicy Nowolipek»" 3 9.

3 5 Uczestnicy konkursu ogłoszonego 23 marca zostali podzieleni na trzy grupy wiekowe: I — do 3 lat; II — 3-6 lat; III — 6-10 lat. Z każdej grupy czytelnicy NP mieli wybrać pewną ilość najpiękniejszych. Wybrańcy mieli być nagrodzeni „cennymi nagrodami". Napływ fotografii był tak olbrzymi, że z dniem 10 kwietnia redakcja musiała „powiększyć ilość zamieszczonych zdjęć", ale zapewniała, że „wszystkie fotografie zostaną zamieszczone". Jednak z dniem 1 czerwca konkurs zamknięto. Pisano: „Wprawdzie niestety, z powodu niezwykle wielkiej ilości zgłoszeń nie mogliśmy zamieścić wszystkich nadesłanych fotografii, ale dłużej odkładać zakończenia konkursu nie możemy już żadną miarą. [...] Głosować można w ciągu dnia dzisiejszego i jutrzejszego. Wynik głosowania ogłoszony będzie 6 lub 7 czerwca". Dopiero jednak 15 lipca ogłoszono wyniki. Wśród zwycięzców było 25 dzieci w każdej z trzech grup wiekowych. Ich portrecików już jednak ponownie redakcja nie zamieściła. Zob.: Nasz Przegląd 1930 nr 82 (2512) z 23 III, s. 12; tamże, nr 100 (2530) z 10 IV, s. 9; tamże, nr 151 (2581) z 1 V I , s. 11; tamże, nr 196 (2535) z 15 VII, s. 4. 3 6 Redakcja pisała w związku z tym: „Kwestia utworzenia legionu żydowskiego w Palestynie wyszła już z zakresu dezyderatów partyjnych, stając się sprawą całego żydostwa. Wychodząc z tego założenia, zwrócili­śmy się do szeregu najwybitniejszych przedstawicieli społeczności żydowskiej w Polsce z prośbą o zabranie głosu". NP 1936 nr 182 (3080). 3 7 Zob. NP 1925 nr 16 (649), także apel w NP 1926 nr 115 (1175); NP 1926 nr 98 (1158). 3 8 Zob. „Pomoc i Ratunek: specjalny dodatek Centralnego Komitetu Pomocy Żydom (Komitetu Ratunkowe­go) w Warszawie". Dodatek do NP 1928 nr 187 (1587) z 8 VII. 3 9 Zob. NP 1937 nr 48 (8006), s. 7.

Ogłaszano także konkursy sportowe. Popularny był konkurs pt. „Jaki będzie wynik meczu Hakoah — MTK?". W tych zawodach pomiędzy mistrzem Austrii i jednocześnie „najlepszą w świecie żydowską drużyną futbolową" a mistrzem Węgier — Magyar Testgyakriók Kor, rozegranym w 1925 r. — zwyciężył Hakoah40.

Rok później — w 1926 r. — ta sama drużyna Hakoah spotkała się z mi­strzem stolicy — KS Polonią. Nasz Przegląd zorganizował „konkurs sporto­wy: Jaki będzie wynik meczu Hakoah — KS Polonia?". W meczu, rozegra­nym 11 sierpnia — Hakoah wygrało 4 1 . W latach 30. odbywały się także roz­grywki sportowe „O puchar Naszego Przeglądu"42.

Były także na łamach NP akcje promujące tytuły książek szczególnie war­tościowych dla poczucia żydowskiej przynależności etnicznej. W 1925 — po „cenach okazyjnych" Nasz Przegląd prowadził sprzedaż wysyłkową „Pieśni nad pieśniami" z ilustracjami Artura Szyka, w przekładzie Zygmunta Bytkowskie-go; w 1937 — zajmuje się rozpowszechnianiem „Biblioteki Palestyńskiej dla Dzieci i Młodzieży" 4 3.

„ Nasze Przeglądy " i „ Numery specjalne "

W szybkim reagowaniu na wszelkie drgnienia życia Nasz Przegląd był pismem niezrównanym. W zupełności zasługiwał na poniższą pochwałę:

„Każdy z czytelników w aNaszym Przeglądzie» może znaleźć w nim [...] coś dla siebie wyłącznie, albowiem «Nasz Przegląda nie pomija żadnej kwe­stii, która interesuje umysły, dając pod tym względem godny naśladowania wzór aktualności" 4 4.

Wyrazem i formą żywej odpowiedzi na oczekiwania czytelników były wy­dawane „Nasze Przeglądy [...]" i „Numery specjalne". Były owe „Przeglądy" większe i mniejsze. Te mniejsze spełniały właściwie funkcję rubryk. W ciągu lat 1923-1939 wewnątrz numeru ukazały się następujące specjalne działy, nazwane Nasz Przegląd plus przymiotnik określający jego specyfikę: Nasz Przegląd Akademicki, Automobilowy, Białostocki, Esperancki, Fotograficzny, Giełdowo-Gospodarczy, Gospodarczy, Lekarski, Literacko-Społeczny, Łódzki, Naukowo-Techniczny, Palestyński, Radiowy, Rozrywkowy*, Sportowy, Spół­dzielczy, Turystyczny, Uzdrowiskowy.

Dla szczególnie uwrażliwionego na aktualną koniunkturę rynkową „biznes­mena", jakim bywał często czytelnik NP, przeznaczane były takie numery specjalne"**, jak: Numer specjalny giełdowo-gospodarczy; poświęcony prze-

4 0 Zob. NP 1925 nr 186 (816), s. 2. 4 1 Zob. NP 1926 nr 207 (1277) z 28 VII, s. 1. 4 2 Zob. NPIJ. 1930 nr 16; NPU. 1930 nr 28; NPU. 1939 nr 16. 4 3 Zob. NP 1937 nr 48 (8006), s. 7. 4 4 Zob. Stanisław Z a k r z e w s k i : op. cit. * „Nasz Przegląd Rozrywkowy" był właściwie w latach trzedziestych stałym „kącikiem". Dzielił się na: Brydż, Szachy, Żarty itp. ** „Numery specjalne" zamiennie nazywano też „dodatkami specjalnymi".

myślowi i handlowi włókienniczemu; przemysłowi i handlowi galanteryjnemu w Polsce.

Wychodziły także „numery specjalne" sezonowe. Oto ich wybór: — numer specjalny poświęcony całokształtowi życia gospodarczego w Pol­

sce Niepodległej (w związku z Powszechną Wystawą Krajową w Poznaniu w 1929 r.);

— uzdrowiska w Polsce; — numer specjalny poświęcony uzdrowiskom i turystyce; — poświęcony miejscowościom kuracyjnym; — Szkoła i życie; — numer szkolny. Szczególnie cenny jako źródło dla historyków i biografów jest, ukazujący

się od 1931 r., cotygodniowy dział pt. „Wieści z kraju", zawierający korespon­dencje krajowe w formie „Listów" (Listy z Łomży, Listy z Częstochowy, Listy z Pułtuska i inne) — bogaty materiał dla opracowań o Żydach różnych regionów Polski.

Dodatki, mutacje

Samoistnym wydawniczo dodatkiem do Naszego Przeglądu był „Nasz Przegląd Ilustrowany", wychodzący co niedziela. Pierwszy numer ukazał się 17 sierpnia 1924 roku. Wydawca — Spółdzielnia Wydawnicza „Unia" — drukował go w Zakładzie Graficznym „Stereotyp", Warszawa, ul. Nowolipki 7. Klisze wykonywano w cynkografii „Graficon". Trzeba zaznaczyć, że Nasz Przegląd był w owym czasie jedynym pismem, który, za przykładem prasy zagranicznej, wprowadził cotygodniowy dodatek ilustrowany.

Nasz Przegląd sponsorował także wydanie tygodnika Ewa, pisma Wszech­światowego Związku Kobiet Żydowskich „W.I.Z.O." (1928-1933) — pod re­dakcją Pauliny Appenszlak (żony głównego redaktora Naszego Przeglądu — Jakuba Appenszlaka).

Ewa była „odbiciem opinii, myśli, problemów i aspiracji współczesnej ko­biety żydowskiej, walczącej o zupełną wolność i aktywny współudział w two­rzeniu żydowskiego życia narodowego"45.

Wieczorną mutacją NP był „Nasz Głos Wieczorny: organ niezależny". Uka­zał się po raz pierwszy o godz. 2 po południu 16 kwietnia 1929 roku i rekla­mował się jako „[...] Zupełnie nowy typ pisma dla sfer kulturalnych. [...]. Każdy czytelnik Naszego Przeglądu, dotąd zmuszony do poprzestania w go­dzinach popołudniowych na lekturze gazet wieczornych antysemickich lub brukowych, powinien odtąd czytać Nasz Głos Wieczorny"46. Po pewnej prze­rwie, wznowiony 22 lutego 1931, Nasz Głos Wieczorny przegrywał jednak z konkurencyjną polską prasą popołudniową.

4 5 Zob. Michael C. S t e i n 1 a u f: op. cit., s. 232. 4 6 Zob. ogłoszenie na 1. stronie NP 1929 nr 107 (1917) z 17 IV.

Dodatkiem niesamoistnym wydawniczo, ale mającym własną redakcję, własny program i ideologię, a w obrębie tytułu „matki" — odrębną paginację — był legendarny już „«Mały Przegląd», pismo dla dzieci i młodzieży".

„Mały Przegląd" był prasowo-pedagogicznym przedsięwzięciem Janusza Korczaka (Henryka Goldszmita), które do dzisiaj pozostało niedościgłym wzo­rem — było to bowiem nie tylko pismo dla, ale i faktycznie przez dzieci i mło­dzież tworzone.

Ukazywało się jako cotygodniowy dodatek do Naszego Przeglądu od października 1926 r. Janusz Korczak redagował „Mały Przegląd" do roku 1930. Potem redakcję objął i prowadził Igor Abramów Newerly*, bliski współpracownik i przyjaciel Korczaka. Po rezygnacji Korczaka pismo zmieni­ło charakter, stając się wolną 4 7 trybuną bardzo niekiedy rozpolitykowanej, lewicującej młodzieży (nie zawsze zresztą żydowskiej). Musiało to wytworzyć konflikt z „dorosłą" redakcją, która odpowiadała za całość 4 8 .

Kalendarium najważniejszych wydarzeń z historii NP (wybór)

1928, maj — Międzynarodowa Wystawa Prasy w Kolonii. Uczestnictwo NP w Pokazie Polskim 4 9 .

1929 —prezentacja NP na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu5 0. 1930, listopad — napad na redakcję. „Kilku niewykrytych sprawców pod­

jechało autem [...] i rzuciło w okna lokalu [...] dwa ciężkie gwichty" 5 1. 1933, 12 października — zamach bombowy na NP. Podłożoną bombę ze­

garową dostrzeżono i zdołano rozbroić. Sprawcami okazali się działacze „Fa­langi" 5 2.

1934 — obecność NP na Targach Lewantyńskich w Tel-Awiwie 5 3 . 1934, 31 stycznia — zniszczenie szyldu neonowego NP54. 1934, 13 czerwca — przybycie do Polski ministra propagandy Rzeszy Jo­

sepha Goebbelsa. Cała pierwsza strona gazety (zazwyczaj poświęcona licz­nym, krzykliwym reklamom) zawiera wielki napis: „Precz z hitleryzmem! Precz z propagandą rasistowską! Hańba antysemitom!"55.

* Igor Newerly był Polakiem rosyjskiego pochodzenia, z matki Czeszki. 4 7 Janusz Korczak tak pisał o beztroskiej „niezależności" „Małego Przeglądu": ,.«Mały Przegląd» nie boi się nowej ustawy prasowej, to za całą gazetę odpowiada redaktor dużego «P>zeglądu». A jak napiszemy odważnie i on pójdzie do kozy — to właśnie będzie najlepsza reklama". Zob. NP 1926 nr 6 z 12 X . 4 8 Kazimierz K o ź n i e w s k i : „Maty Przegląd". Sztuka dla Dziecka 1986 nr 1, s. 19 pisał: „Pewnego dniu dali oni [to jest redaktorzy Naszego Przeglądu — dop. mój, J. K. R.J sygnał: stop! Albo zamykamy «Mały Przegląd». albo z powrotem będzie to pismo dzieci, a nie już rozpolitykowanej młodzieży". 4 9 Zob. Pokaz polski na Międzynarodowej Wystawie Prasy w Kolonii. Wyd. Komitet Organizacyjny Pokazu Polskiego w Kolonii , Warszawa 1928. 5 0 Zob. Katalog wystawy prasy na Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu. Wyd. Polski Zw. Wydaw. Dzień, i Czasop., Warszawa 1929, oraz: Z Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu. NP 1929 nr 20. s. 1. 5 1 Zob. NP !930 nr 301 (2730) z 1 XI . s. 7. » Zob NP 1933 nr 285 (3985) z 13X.s . '.; NP 1933 nr 298 (3998) z. 26 X , s. 8. -s-'Za:MP// 1934 nr 20, s. 2. 5 4 Za: NP 1934 nr 32 (4097) z l II. s. 3. •s-s Zob. NP 1934 nr 168 (4238) z 13 VI , s I.

1935, wrzesień — zarządzeniem ministra spraw wewnętrznych Rzeszy NP został pozbawiony debitu na terenie całych Niemiec 5 6.

1937, kwiecień — zamach petardowy na redakcję 5 7. 1939, 20 września — ukazanie się ostatniego (nr 262/8896) numeru dzien­

nika.

Ostatnie echo

Jakub Appenszlak podejmuje jeszcze raz próbę prasową z serii „Naszych" tytułów. Od 18 grudnia 1940 w Nowym Jorku wychodzi Nasza Trybuna — polsko-żydowski dwutygodnik pod jego redakcją. Współredaguje go Arie Tar-takower, sekretarz Światowego Kongresu Żydów. Pismo było równocześnie organem polsko-żydowskiego komitetu przy Światowym Kongresie Żydo­wskim 5 8 .

Przesłanie do współczesnych historyków

Umarło pismo, wymordowani zostali jego czytelnicy. A na pożółkłych stro­nach odnajdujemy następujące przesłanie do nas:

Piętnaście roczników Naszego Przeglądu — w naszej epoce przełomowej, w tych czasach historycznych, to przecież piętnaście tomów historii naszej epoki, wielki fragment najnowszych dziejów żydostwa. Przyszły historyk nie będzie mógł pomi­nąć tego źródła prawdy dziejowej, tej olbrzymiej kroniki zdarzeń, utrwalonej na łamach pisma, w którym znalazły wierne odbicie i obiektywne naświetlenie wielkie wydarzenia i drobne fakty powszednie, tragedie ludzkości, wzloty i upadki, smutne i radosne dokumenty chwili, myśli fonnujące dzisiejszą świadomość 5 9 .

Postscriptum

Na sprawę „jidyszyzmu", tylko zaznaczoną w pierwszej części monografii Naszego Przeglądu (ZP nr 1-2, s. 129, przyp. 28), należy zwrócić więcej uwagi, gdyż jest to problem istotny dla pisma Żydów i dla Żydów w języku polskim.

Bardziej stosownym określeniem dla „jidyszysty", przyjmując optykę reda­ktorów Naszego Przeglądu, jak i całej żydowskiej prasy polskojęzycznej a tak­

sę Zob. NP 1935 nr 248 (4686) z 1 IX, s. 2. 5 7 Zob. NP 1937 nr 124 (8082) z 30 IV, s. 2. 58 Zob. Przegląd Prasy Żydowskiej nr 3. Londyn, 31 XII 1940. A A N . Min . Inf. i Dok k. 540. 5 9 Jakub A p p e n s z l a k : Piętnastolecie Naszego Przeglądu. NP 1938 nr 263 (8593) z 18 IX, s. 4. Appenszlak miał na myśli raczej „historyka żydowskiego", nie mógł przecież przewidzieć tego. co stanie się w parę lat od wypowiedzenia tych słów; W innej polsko-żydowskiej gazecie, w Nowym Dzienniku, Bernard Singer, przywołując plejadę nazwisk Żydów walczących o Niepodległość (Żydzi w walce o Polskę Niepodle­głą. ND 1929 nr 312 z 21 X I , s. 4) — pisał: „Polecamy ten interesujący temat młodym historykom żydowski m do zbadania".

że kontekst — dość gwałtowną polemikę na temat potrzeby wydawania dla Żydów pism w języku polskim — będzie następująca definicja: radykalny, fanatyczny zwolennik poglądu, że spośród trzech języków polskiego Żydo-stwa, tj. języka religii — hebrajskiego, ludowego (jidysz) i krajowego (polski), jedynie jidysz można uznać za język, w którym może nastąpić odrodzenie narodowe Zydostwa, czyli za język narodowy, „macierzysty".

Pionierem i teoretykiem „świeckiego, radykalnego nacjonalizmu jidystycz-nego" był dr Chaim Żytłowski (1865-1943). „Wojowniczym chorążym jidy-szyzmu" nazywano Jehiela Jesaję Trunka (1887-1961). Jidyszyzm Żydowskie­go opierał się na trzech fundamentach, tj. na żądaniu autonomii kulturalnej dla Żydów w golusie; na domaganiu się sejmu żydowskiego; na poszukiwaniu terytorium dla Żydów. Żytłowski sformułował także „program-minimum" dla jidyszyzmu: „Jidyszyzm dąży do narodowego odrodzenia naszego ruchu na zasadach wolnej ogólnoludzkiej kultury w języku żydowskim". Jidyszyści wy­stępowali nie tylko przeciw publikowaniu treści żydowskich w języku pol­skim, ale także w... hebrajskim. Na przykład Instytut Naukowy w Wilnie (YIVO) przyjął przy opracowaniu zbiorów system, w którym hebrajski był zaliczony do języków „obcych". Jidyszyści próbowali działać, bez większego powodzenia, także w Palestynie.

Przedstawiciele prasy żydowskiej w języku polskim, redaktorzy krako­wskiego Nowego Dziennika, tak bronili swej idei:

Trzy miliony Żydów polskich nie mogą żyć wśród 20 milionów większości pol­skiej, nie stojąc z nią w stałym, ciągłym i bezpośrednim kontakcie, w drodze własnej, nieanonimowej prasy w języku polskim. A poza tym — wobec naszego rozdarcia językowego, wobec naszej faktycznej wielojęzyczności — jest oczywiste, iż do wielkiej, może nawet bardzo znacznej ilości Żydów można trafić tylko lub prawie tylko na drodze dziennika w języku polskim. Komu się zdaje, że Nowy Dziennik ze swoim polskim językiem nie jest bardzo poważnym instrumentem w walce przeciw asymilacji — ten myli się gruntownie. Naszym fanatykom języko­wym przypominamy choćby tylko walkę narodową Irlandczyków, prowadzoną w języku angielskim.

Współczesnemu badaczowi tej prasy trudno tu zachować obiektywizm. Świadom jest bowiem, że gdyby idea Żytłowskiego zwyciężyła, polska kultu­ra, polska prasa pozbawiona byłaby tego bogactwa myśli i sporów, które re­prezentował Nasz Przegląd i siostrzane tytuły 6 0.

6 0 Na podstawie: /n/ [Saul Stupnicki (Icchak Szmul)]: Czy potrzebne jest pismo polsko-żydowskie?. W młynie opinii. NP 1928 nr 163 (1563) z 14 VI , s. 2; W. B e r k e 1 h a m m e r: Nasz posterunek: Z okazji jubileuszu Nowego Dziennika. 1928 nr 189 z 15 VII , s. 9; Dziesięciolecie Chwili. Nowy Dziennik (ND) 1929 nr 10 z 10 I, s. 4; /b/ W. B e r k e l h a m m e r : Coś dla pp. jidyszystów!: Z dnia. ND 1929 nr 79 z 21 III, s. 4; M . K a n f e r: Mesjanizm i jidyszyzm: Dyskusja braci Steinbergów z drem Ch. Żytłowskim. ND 1931 nr 180 z 7 VII, s. 3-4.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

JERZY SENIÓW

GENEZA I ROZWÓJ GAZETY POLSKIEJ (1929-1939)

Gazeta Polska od powstania w 1929 roku do końca ukazywania się (1939) była centralnym pismem rządzącego Polską obozu piłsudczykowskiego,

a od grudnia 1937 roku oficjalnym organem prasowym Obozu Zjednoczenia Narodowego.

Utworzenie Gazety pośrednio związane było z dokonanym przez Józefa Piłsudskiego przewrotem majowym — 12 V 1926 — i przejęciem przez niego władzy w Polsce. Fakt ten stworzył określoną sytuację polityczną, z której wynikała konieczność walki piłsudczyków z ówczesną opozycją sejmową. Tym samym potrzebne stało się powołanie centralnego organu prasowego zwycięskiego obozu Piłsudskiego.

Konieczne wydaje się zwrócenie uwagi na ideologię tego obozu, wypraco­waną X X wieku przez Piłsudskiego i jego współpracowników. Sprowadzała się ona — ogólnie rzecz ujmując — do idei niepodległego i niezawisłego państwa z silną władzą wykonawczą, rozwijającego się ekonomicznie, mające­go zrównoważony budżet i racjonalną gospodarkę. Krótko mówiąc, takiego państwa, które by stanowiło czynnik ładu i pokoju w Europie 1. Pokazanie w sposób bardzo ogólny ideologii tego obozu jest o tyle istotne, że w różnych formach znalazła ona wyraz w prasie piłsudczykowskiej, która po przewrocie majowym w jakimś stopniu zmieniła swój kierunek, nastawiając się na walkę z opozycją polityczną. Wejście piłsudczyków na arenę państwową nie przy­niosło rewolucyjnych zmian działalności prasowej. Zdobycie przez nich wła­dzy stanowiło jednak ważną cezurę w dziejach politycznej prasy międzywo­jennej. Trwały związek tego obozu politycznego z władzą państwową i ad­ministracją publiczną oraz z państwowym sektorem w gospodarce, umożliwił

1 Józef P i ł s u d s k i : Pisma zbiorowe, tom IX. Warszawa 1937, s. 30-33; Tadeusz R o m a n o w s k i : Państwo i społeczeństwo w poglądach Józefa Piłsudskiego, (w:) Ideologia i polityka Józefa Piłsudskiego. Warszawa 1988, s. 7-28.

piłsudczykom stworzenie potężnego instrumentu reglamentowania prasy i po­zyskiwania już istniejących albo zakładania nowych pism. Wszystkie te środki miały zablokować prasę opozycyjną, stworzyć własny system prasowy i zmo­nopolizować prasę polityczną lub niosącą treści ideologiczne.

Polityka piłsudczyków poszła w kierunku zorganizowania silnego ugrupo­wania wspierającego poczynania rządu. W wyniku tego posunięcia utworzony został Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem (BBWR), którego twórcą był najbliższy współpracownik Piłsudskiego, pułkownik Walery Sławek 2. Blok ten stanowił nową formę działania obozu piłsudczykowskiego, polegającą na roz­szerzaniu zasięgu i przyciągnięciu wszystkich warstw społecznych, a przede wszystkim na stworzeniu własnej reprezentacji w parlamencie. Jedynym kryte­rium przynależności do tego obozu była deklaracja lojalności wobec Piłsud­skiego. Natomiast jego stosunek do BBWR miał charakter arbitra w zagadnie­niach spornych i naczelnego autorytetu w kształtowaniu zasadniczych pryncypiów polityki państwowej 3.

Po wygranych przez piłsudczyków w marcu 1928 roku wyborach do Sej­mu, ujawniła się między innymi dążność do przejęcia ośrodków dyspozycyj­nych przez prawicową część obozu Piłsudskiego, tak zwaną grupę pułkowni­ków. Pozostawali oni w konflikcie z innymi ugrupowaniami sanacji i nie dysponowali własnym dziennikiem, tylko okazyjnie mogli korzystać z innych. Z chwilą utworzenia 14 IV 1929 roku rządu Kazimierza Switalskiego, stanowią­cego początek „rządów pułkowników", powstały możliwości również w dzie­dzinie prasowej. Rozpoczęto przygotowania do reorganizacji prasy warsza­wskiej, która by popierała rząd i w jakimś stopniu zależna była od administra­cji państwowej. Planowano utworzyć takie przedsiębiorstwo, które by miało jedną agencję informacyjną i jedną gazetę. Stosownie do tego zamierzenia, powstała z końcem października 1929 roku Gazeta Polska, dziennik, który stał się przez lat dziesięć centralnym i oficjalnym organem prasowym piłsudczy­ków 4. Pojawienie się Gazety Polskiej w pewnym momencie walki z opozycją polityczną nie było przypadkowe. Zbiegło się ono z akcją piłsudczyków — ofice­rowie w Sejmie 31 X 1929 roku, w dzień po ukazaniu się pierwszego numeru tego dziennika5.

Ukazanie się Gazety Polskiej poprzedziły odpowiednie przygotowania ka­drowe — dziennikarze — i finansowe. Na redaktora naczelnego nowego dziennika desygnowano pułkownika Adama Koca, który rok wcześniej został

2 Władysław P o b ó g - M a l i n o w s k i : Najnowsza historia polityczna Polski. Tom drugi 1914-1939. Gdańsk 1990, s. 685; por. Bogusław M i e d z i ń s k i : Ze wspomnień o Walerym Sławku (z listu Bogusława Miedzińskiego do Władysława Pobóg-Malinowskiego). Zeszyty Historyczne. Instytut Literacki. Paryż 1937, z. 23,s.l41-155. 3 Piłsudski, t. IX , op. cit., s. 104-106; Andrzej G a r l i c k i : Od maja do Brześcia. Warszawa 1981, s. 181 i n.; Andrzej C h o j n o w s k i : Piłsudczycy u władzy. Dzieje Bezpartyjnego Bloku Współpracy z Rządem. Wrocław 1986. s. 65-69. 4 Andrzej P a c z k o w s k i : Prasa polska w latach 1918-1939. Warszawa 1980, s. 94; tenże: Prasa codzienna Warszawy w latach 1918-1939. Warszawa 1983, s. 166. Por. Eugeniusz R u d z i ń s k i : Informacyjne agencje prasowe w Polsce 1926-1939. „Materiały i studia do historii prasy i czasopiśmiennictwa polskiego". Zeszyt 17. Warszawa, s. 111. 5 A . P a c z k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 167.

przeniesiony z II Oddziału Sztabu Głównego (kontrwywiad i wywiad wojsko­wy) do pracy cywilnej6.

Pierwszy numer Gazety Polskiej ukazał się w Warszawie z datą 30 X 1929 roku. Pod tytułem dziennika zamieszczono informację, że Gazeta Polska jest gazetą codzienną. Redakcja jej mieści się w Warszawie, przy ulicy Szpitalnej 1, a cena jednego egzemplarza wynosi 20 groszy. Pod tym na środku „Red. naczelny Adam Koc". Poniżej kolumny artykuł wstępny redaktora naczelnego pod tytułem „Wszystko dla Państwa", obok fotografia Józefa Piłsudskiego w mundurze marszałkowskim z cytatem zaczerpniętym z Mazurka Dąbro­wskiego: „Pod Twoim przewodem". Pod nim informacja zespołu redakcyj­nego: „Od wydawnictwa" o rozpoczęciu wydawania pisma codziennego, które będzie się starało „...wszechstronnie traktować wszystkie przejawy życia. Będzie to więc dziennik informacyjny poświęcony zagadnieniom po­litycznym, gospodarczo-ekonomicznym, oświatowym, kulturalnym i literac­kim" 7. W końcu tego oświadczenia poinformowano o sieci współpracowni­ków i o korespondentach zagranicznych dziennika, którzy umożliwią czytelnikom orientację w ważnych wydarzeniach politycznych na świecie.

Początkowo Gazeta była skromnym pismem 4-6 stronicowym, lecz rozwijana i udoskonalana, stopniowo zwiększała swoją objętość. Już w pierwszym kwar­tale 1930 roku liczyła stron 10, a objętość numerów niedzielnych i świątecz­nych wynosiła 14 do 16 stron8. Nakład dziennika kształtował się na średnim poziomie 15-20 tysięcy egzemplarzy w 1931 roku, a od połowy 1937 roku do 36 tysięcy egzemplarzy. Procent zwrotów Gazety w latach 1932-1938 wahał się od 25 do 40 9. Natomiast w kwestii dyspozycyjności panowało przekonanie — różne sugestie — że cała prasa jest centralnie manipulowana, a ośrodek dyspozycyjny stanowią: premier, Rada Ministrów, Polska Agencja Telegrafi­czna (PAT) i marszałek Józef Piłsudski 1 0. Istotnie można się zgodzić na ostat­niego dysponenta, ale tylko w sprawach niezwykłej wagi państwowej. Nato­miast analiza artykułów społeczno-politycznych, przede wszystkim artykułów wstępnych wskazuje, że redakcja Gazety Polskiej sama realizowała, a nawet two­rzyła ideologię Piłsudskiego.

W roku 1930 można już wyróżnić w Gazecie zasadnicze działy. Podstawę stanowiły artykuły polityczne i wstępniaki na stronie frontowej, będące inter­pretacją — wykładnią — bieżących wydarzeń społeczno-politycznych, czasem ekonomicznych i prawnych. Dotyczyły one problemów wewnętrznych lub za­granicznych, przy czym często podkreślały „obowiązującą" piłsudczykowską

6 Tamże, s. 167 oraz Kazimierz Ś w i t a l s k i : Diariusz 1919-1935. Do druku przygotowali Andrzej Garlicki i Ryszard Świętek. Warszawa 1992, s. 760; por. M i e d z i ń s k i : Sprostowanie spoza grobu (ze wstępem Tadeusza Święcickiego). Zeszyty Historyczne 1972, z. 22, s. 134-144. 7 „Od wydawnictwa". Gazeta Polska (dalej GP), 30 X 1929,nr l ,s . 1; P ac z k o w s k i : Prasa polska, op.cit., s. 146. 8 Z o b . GP I I 1930 — 31 XI I 1930; Paczkowski, Prasa polska, op. cit., s. 146. ' P a c z k o w s k i : Nakłady dzienników warszawskich w latach 1931-1938. Rocznik Historii Czasopiśmien­nictwa Polskiego 1976, z. 1 s.65-97. J 0 Andrzej N o t k o w s k i : Państwowa polityka prasowa Drugiej Rzeczypospolitej 1918-1939. Kwartalnik Historii Prasy Polskiej 1979, nr 4, s. 103-125.

ideologię dziennika1 1. Dalej następował „Dzień polityczny" i „Kronika telegra­ficzna", jako następny dział. Na kolumnie 2 mieściły się informacje polityczne ze świata. Działy te obejmowały także sprawy kryminalne i notowania loterii pań­stwowej. Na stronie 3 zamieszczano artykuły dotyczące polskiego sejmu i rzą­du oraz odcinek powieści, ideowo związanej z walką piłsudczyków o niepod­ległość. Stronę 4 zajmowały ogłoszenia i przegląd prasy oraz mini-dział „Z sali sądowej". „Życiu gospodarczemu", jako poważnemu działowi Gazety, poświęcono całą stronę 5. Następną 6. — sprawom kulturalnym1 2, ponadto i tu również ogłoszeniom komorniczym, przechodzącym na całą stronę następną 1 3, gdzie umieszczano reklamy. Numer Gazety zamykał sport i kronika Warsza­wy, na stronie 8, ostatniej14.

Objętość Gazety poważnie zwiększono od roku 1934, a informacje zostały znacznie wzbogacone. Artykuły dziennika cechował wysoki poziom merytory­czny i erudycyjny. Ilość kolumn Gazety wahała się wówczas od 10 do 16, a w święta do 24 stron. Wprowadzono systematyczny dział doniesień z zagra­nicy w formie korespondencji własnych Gazety i obszerne omówienia aktual­nych wydarzeń międzynarodowych. Przybierały one czasami formę obszerne­go wstępniaka lub niewielkiego tekstu — w przypadku korespondencji z za­granicy. Dalsze kolumny zawierały doniesienia agencyjne ze świata, artykuły popularyzujące wiedzę oraz recenzje teatralne i muzyczne. Po nich następował dalszy ciąg doniesień agencyjnych, sprawy administracyjne kraju oraz powieść i jak zwykle „Życie gospodarcze". Dalej nowy dział „Sprawy morskie" i „Wia­domości sportowe". Kolejno cała kolumna ogłoszeń komorniczych, a zamyka­ły numer sprawy lokalne, dotyczące Warszawy. W latach trzydziestych wpro­wadzono dział literacki 1 5.

Treść, wymowa ideowo-polityczna i forma Gazety po śmierci marszałka Piłsudskiego się nie zmieniły. Od 9 XII 1937 roku dziennik uległ przeobraże­niom ideowym, stając się organem prasowym Obozu Zjednoczenia Narodowe­go (OZN) 1 6 . Mimo to te dwa okresy łączyła konsekwentna apoteoza osoby Piłsudskiego. Poziom drukowanej w Gazecie publicystyki i pozostałych dzia­łów był wysoki. Zawdzięczał to dziennik erudycji i fachowości polityków, dziennikarzy i literatów pracujących w nim etatowo, jak również dorywczo. Wśród wielu z nich na szczególną uwagę zasługują Bogusław Miedziński i Ig­nacy Matuszewski, którzy stanowili w obozie piłsudczykowskim wybitne indywidualności.

Pierwszy z wymienionych, Miedziński, podobnie jak założyciel Gazety Adam Koc, przeszedł typową drogę dla tego pokolenia. Polegała ona na zwią-

1 1 Np.: GP 8 IV 1930, nr 97, s. 1-8; P a c z k o w s k i : Prasa polska, op.cit., s. 146, stwierdził: „...a każdy numer otwierał artykuł wstępny", co jest tylko częściowo zgodne ze stanem faktycznym. 1 2 Np.: G P 8 IV 1930, s. 2-6. ' • ' P a c z k o w s k i : Prasa polska, op. cit., s. 146. 14 GPS IV 1930,s. 8. 1 5 Np.: GP1 1 1934,nrl ,s . 1-12; G P 1 1 1936,nrl ,s . 1-14; GP 15 VI1937. nr 166, s. 1-14; G P 3 1 X I I 1938, nr 361, s. 1-16. 1 6 G P 9 X I I 1937, s. 1.

zaniu się w młodzieńczych latach z Polską Partią Socjalistyczną — Frakcja Rewolucyjna, gdzie zetknął się z koncepcją niepodległościową Józefa Piłsud­skiego. W wyniku tego rozpoczął pracę w konspiracyjnych organizacjach paramilitarnych. W konsekwencji tej działalności z chwilą wybuchu I wojny światowej stał się jednym z przywódców Polskiej Organizacji Wojskowej (POW), a następnie oficerem w I Brygadzie Legionów Piłsudskiego. Wrócił do POW w charakterze zastępcy Adama Koca, który był komendantem naczel­nym tej organizacji na terenach okupowanych przez Niemców. Wraz z nim brał udział w przygotowaniu i realizacji zamachu majowego w 1926 roku 1 7 . W Gazecie Polskiej zamieścił dziesiątki artykułów politycznych i ciętych pole­mik, z których część znalazła się w wydaniu książkowym 1 8. Bogusław Mie-dziński od 30 X 1929 roku był zastępcą redaktora naczelnego Gazety, której szefem był jej założyciel Adam Koc, tylko do wiosny lub połowy lata 1930 roku. Następnie kierownictwo jako redaktor naczelny przejął Miedziński i peł­nił tę funkcję do 28 XI 1938 roku 1 9.

Podobny jak Miedzińskiego był życiorys jego rówieśnika, Ignacego Matu­szewskiego, faktycznego zastępcy w Gazecie, o niemałych również zdolno­ściach publicystycznych i talencie literackim2 0.

Tak więc Gazeta Polska SLŻ do pierwszych dni września 1939 roku była centralnym organem prasowym obozu rządzącego, za taką też uznawano ją w kraju i za granicą. Można ją uważać za dziennik polityczny, gdyż przeważa­ły w nim wiadomości społeczno-polityczne krajowe i problemy polityki zagra­nicznej 2 1.

Gazeta skupiła wybitny zespół redaktorów i stałych współpracowników, którzy w ciągu kilku lat ustalili jej rangę, jako najlepszej w Polsce. Wysoki poziom zapewniali Gazecie korespondenci zagraniczni. Należeli do nich: Jan Berson „Otmar", reprezentant Gazety i Polskiej Agencji Telegraficznej (PAT) w Moskwie, później w Tallinie, Kazimierz Smogorzewski korespondent ber­liński, wcześniej związany z prasą endecką (Narodowa Demokracja), Henryk

1 7 Bogusław Miedziński. Oprać. Jan M o l e n d a . Polski Słownik Biograficzny (dalej PSB). Tom X X , z. 87, s.743-748; M i e d z i ń s k i : Moje wspomnienia, op.cit., R: 1975, z. 34, s. 134-186; R: 1976, z. 35, s. 85-127, z. 36, s. 97-187, z. 37 s. 61-222. Zob. Czy wiesz kto to jest? pod ogólną red. St. Łozy. Warszawa 1938, s. 347. Por. Kto był kim w Drugiej Rzeczypospolitej. Red. Jacek Majchrowski. Warszawa 1994, s. 522 i n. oraz s. 55. 1 8 M i e d z i ń s k i : Wczoraj-dziś-jutro. Warszawa 1938, passim. ' 9 M o l e n d a : PSB, op. cit., s. 743-748; GP 8 IV 1930, s. 1 ; G P 9 I V 1930, nr 98, s. 1; zob. Kto był..., red. Majchrowski, s. 522; GP 27 VIII 1930, nr 235, s. 1; P a c z k o w s k i : Prasa polska, op. cit., s. 146; P a c z ­k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 174, który stwierdził błędnie, że Koc był naczelnym redaktorem, aż do 1931 r. W rzeczywistości od 30 X 1929 — data założenia Gazety — pod tytułem Gazeta Polska, a więc u góry strony 1, zamieszczano każdorazowo do 8 IV 1930 „Redaktor naczelny Adam Koc", zaprzestano tego 9 IV 1930 i nigdy do tej praktyki nie powrócono. Nie oznaczało to, że Koc odszedł z Gazety, choć jest to prawdopodobne. Na pewno nie pracował w niej z końcem roku, bo 16 XII 1930 został podsekretarzem stanu w Ministerstwie Skarbu. Natomiast w drugiej połowie sierpnia t.r. nie byl jej naczelnym redaktorem, gdyż z datą 27 VIII 1930 Gazeta zanotowała, że „Wywiad u marszałka Józefa Piłsudskiego przeprowadził naczelny red. Gazety Polskiej Miedziński 2 0 Ignacy Matuszewski; oprać. Zbigniew L a n d a u. PSB, t. 20, op. cit., z. 85, s. 232-234 ; Stefan K r z y-w o s z e w s k i: Długie życie. Wspomnienia. Tom drugi. Warszawa 1947, s. 123 i n. Zob. Kto byl..., red. Majchrowski. op. cit., s 53; por. Andrzej M i c e w s k i : W cieniu marszałka Piłsudskiego. Szkice z dziejów myśli politycznej II Rzeczypospolitej. Warszawa 1968, s. 352-355. 2 1 P a c z k o w s k i : Prasa polska, op, cit., s. 145 i n.; P a c z k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 174

Korab-Kucharski w Paryżu, Feliks Chrzanowski w Rzymie oraz Florian Soko­łów w Londynie. Na uwagę zasługują współpracujący z Gazetą publicyści polityczni, jak między innymi Witold Ipohorski-Lenkiewicz oraz po roku 1935 Zdzisław Stahl i Stanisław Rogoż. Całym działem politycznym kierowała żona Miedzińskiego, Irena Obarska2 2. Nie można również pominąć niektórych wy­bitnych osób z obozu piłsudczykowskiego współpracujących dorywczo z tym dziennikiem. Należał do nich między innymi Wacław Makowski, profesor Uniwersytetu Warszawskiego, minister sprawiedliwości i marszałek sejmu. Zamieścił on wiele istotnych artykułów o tematyce prawno-ustrojowej, proble­mach niepodległościowych oraz o państwie w doktrynie solidaryzmu społecz­nego2 3. Na czele interesującego działu literackiego dziennika stał Juliusz Ka-den-Bandrowski, wybitny pisarz, którego twórczość zasługuje na uwagę ze względu na wielkie wartości ideowo-artystyczne. Życiorys miał typowy dla piłsudczyków. Jako znany pisarz został między innymi sekretarzem general­nym Polskiej Akademii Literatury24. Instytucja ta i personalnie Kaden-Bandro-wski byli mocno krytykowani przez prasę endecką. Zarzucano Kadenowi, że nie dopuszcza znanych pisarzy do członkostwa w Akademii, w związku z czym istnienie jej nie ma sensu. Przy tej okazji skrytykowano również Wacława Sieroszewskiego, jednego z głównych współpracowników działu literackiego za to, że pisze wadliwie po polsku i nie ma wykształcenia 2 5. W dziale tym pracował też Kazimierz Wierzyński oraz wielu innych wybitnych pisarzy i po­etów. Natomiast dział reportażu krajowego prowadził Marek Sadzewicz2 6, pla­styczny Tadeusz Pruszkowski, muzyczny Karol Stromenger. Dość często za­mieszczano reportaże podróżniczo-geograficzne, które pisali w Gazecie dwaj znani literaci-podróżnicy: Arkady Fiedler i Aleksander Janta-Połczyński. Sta­łymi felietonistami byli Stanisław Wasylewski i Tadeusz Hiż. Dział sporto­wych wiadomości redagował Edward Sokopp, a fotoreporterem Gazety był brat Kazimierza Smogorzewskiego, Janusz. Technicznie obsługiwali dziennik Wacław Lasota, Jadwiga Krawczyńska, Eugeniusz Szrojt, Stanisław Max i Boh­dan Witwicki 2 7 .

Sądząc z zawartości dziennika oraz wysokości nakładu, głównymi jego odbiorcami i czytelnikami byli działacze polityczni i różnego szczebla urzędni­cy administracji państwowej. Nie mając własnych mutacji prowincjonalnych, Gazetę kolportowano — około 1/2 nakładu — na terenie całej Polski, „a ra­czej, jak się wydaje w ośrodkach administracyjnych"28. Potwierdzałoby to tezę

— P a c z k o w s k i : Prasa polska, op. cit., s. 146; M o l e n d a : PSB, op. cit., s. 748 twierdzi, że Miedziński byl żonaty z Janiną ze Szteinów. 2 i Wacław Makowski; oprać. Andrzej Ajnenkiel. PSB, t. X I X , op. cit., s. 252-254; M a k o w s k i : Państwo społeczne. Warszawa 1936, passim. 2 4 Łoza, op. cit., s. 312. 2 5 M . N . Wawrzyny. Myśl Narodowa 17 X I 1935, nr 470, s. 717 i n. 2 6 P a c z k o w s k i : Prasa polska, op. cit., s. 146; Urszula J a k u b o w s k a : Oblicze ideowo-polityczne Gazety Warszawskiej i Warszawskiego Dziennika Narodowego w latach 1918-1939. Warszawa —Łódź 1984, s. 65, gdzie wyjaśnia przejście ojca Marka, Antoniego Sadzewicza do obozu sanacyjnego. 2 7 P a c z k o w s k i : Prasa polska, op. cit., s. 147; P a c z k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 175. 2 8 P a c z k o w s k i : Prasa polska, op. cit., s. 147.

o przeznaczeniu Gazety dla polityków i urzędników, chociaż z drugiej strony, biorąc pod uwagę jej wysoki poziom, krąg czytelników był zapewne szerszy.

Gazeta drukowana była w drukarni „Współczesnej", będącej formalnie jej własnością2 9. Materialne podstawy Gazecie zapewnił redaktor naczelny Mie-dziński, który — obrotny w sprawach finansowych — przejął, a raczej kupił w imieniu spółki z ograniczoną odpowiedzialnością w lipcu 1933 roku drukar­nię „Współczesną". Następnie w lutym 1935 roku przejął za długi koncern prasowy tak zwanych czerwoniaków — otrzymał pożyczkę w Banku Gospo­darstwa Krajowego (BGK) — i zarejestrował spółkę pod nazwą „Dom Prasy" SA. W ten sposób stała się ona właścicielem zysków czterech dużych przed­siębiorstw prasowych („Dom Prasy", „Gazeta Polska", „Polska Zbrojna" i kon­cern „Dnia Pomorskiego"), które pomnożone były jeszcze wpływami firmy kolportażowej „Ruch" 3 0 .

Śmierć marszałka Józefa Piłsudskiego spowodowała dekompozycję w obo­zie piłsudczykowskim, ale dla Gazety nie miało to zasadniczego znaczenia. Kontynuowała ona tę samą ideologię i propagowała system rządów oparty na konstytucji kwietniowej 1935 roku. Miedziński i Gazeta, eksponent praso­wy prawicy sanacyjnej, to jest grupy najbliższej Piłsudskiemu, wybrali konty­nuację tendencji autorytarnych. Gazeta, jak wspomniano, podporządkowała się nowo powstałej z końcem lutego 1937 roku organizacji pod nazwą Obóz Zjed­noczenia Narodowego, stając się 9 XII tegoż roku jego oficjalnym organem prasowym3 1. Zmianie uległ także skład redakcji. W lipcu 1936 roku z grona jej odszedł Ignacy Matuszewski, a wszedł Mieczysław Starzyński 3 2. Redakcję Gazety zasilił starannie wykształcony Stanisław Rogoż, a w roku 1937 dzien­nikarz z grupy narodowej Zdzisław Stahl. W rok później — 28 XI 1938 r. — Miedziński został wybrany marszałkiem senatu i zrezygnował ze stanowiska naczelnego redaktora Gazety Polskiej. Ster jej redakcji objął po nim Mieczy­sław Starzyński, a jego zastępcą został Zdzisław Stahl 3 3.

Stojąc na gruncie ideologii piłsudczykowskiej, Gazeta nie prowadziła na­chalnej propagandy swojego obozu politycznego. Starała się pokazać pewien wachlarz poglądów, głównie piłsudczykowskich i to niekoniecznie rządowych. Bezwzględna była w walce z opozycją, którą dla niej stanowili wszyscy ci, którzy nie solidaryzowali się z poglądami marszałka. Z biegiem czasu, kiedy Gazeta stała się organem prasowym OZN i zaczęła namawiać naród do tej „jedynie słusznej" ideologii, również kwestie propagandowe ulegały zmianie.

2 9 Tamże, s. 146. ^ P a c z k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 176; P a c z k o w s k i : Prasa polska, op.cit., s. 160; K r z y-w o s z e w s k i II, op. cit., s. 124; Ś w i t a l s k i : op. cit., s. 712; R u d z i ń s k i : op. cit., s. 104-110. 3 1 M i e d z i ń s k i : Na przełęczy, GP 31 XII 1936, nr 363, s. 1; G P 9 X I I 1937, op. cit.,s .1; P a c z k o w -s k i : Prasa polska, op. cit., s. 145; P a c z k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 176; por. M i c e w s k i : op. cit., s. 350 i 365. 3 2 P a c z k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 180; Władysław K o z a c z u k : Bitwa o tajemnice. Służby wywiadowcze Polski i Rzeszy Niemieckiej 1922-1939. Warszawa 1975, s. 290, który stwierdził, że Mieczy­sław Starzyński był kierownikiem Ekspozytury Nr 4 w Katowicach, czyli filii II Oddziału Sztabu Głównego, referat „Niemcy" (kontrwywiad i wywiad wojskowy). 3 3 P a c z k o w s k i : Prasa codzienna, op. cit., s. 1 8 1 ; P a c z k o w s k i : Prasa polska, op. cit., s. 146. Zob. M o l e n d a : PSB, op. cit., s.743-748; P o b ó g - M a l i n o w s k i II: op. cit., s. 783.

Popierała całkowicie kolejne ekipy rządowe, z wyjątkiem liberalizującego ga­binetu Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego, identyfikując się z nimi. Sło­wem: decyzje i poglądy gabinetów były poglądami Gazety, chociaż czasem z ni­mi dyskutowała, lecz nigdy o pryncypiach, a raczej o szczegółach.

We wrześniu 1939 roku, mimo działań wojennych wynikających z agresji niemieckiej na Polskę, ukazało się od 1 września siedem numerów (243-249) Gazety Polskiej. Ilość stron uległa zmniejszeniu do ośmiu od 1-3 IX, później do sześciu 4-5 IX, a ostatni numer 6 IX 1939 zawierał tylko cztery strony34. Redakcja Gazety nadal mieściła się w Warszawie, przy ulicy Szpitalnej 1, a fun­kcję redaktora naczelnego pełnił Mieczysław Starzyński. Pewnym zmianom uległ skład redakcji, bowiem do pracy dziennikarskiej awansowali niektórzy pracownicy techniczni, jak Bohdan Witwicki i Stanisław Max. Pierwszy z nich został redaktorem odpowiedzialnym za dział gospodarczy, a drugi za działy: prowincjonalny, stołeczny i sportowy. W dniu 4 IX Stanisław Max zakończył pracę w Gazecie, prawdopodobnie wstąpił do wojska, a na jego miejsce przy­szedł bliżej nieznany Tadeusz Niesiołowski 3 5.

Redakcja w tym trudnym okresie starała się zachować dawny układ Gazety w poszczególnych działach, co powiodło się tylko częściowo. Przestały bo­wiem istnieć: dział literacki, spraw morskich, reportaże podróżnicze, zabrakło artykułów popularyzujących wiedzę oraz recenzji teatralnych i muzycznych. Natomiast we wszystkich numerach wrześniowych zamieszczano repertuar kin i teatrów.

Gazeta Polska została zdominowana wydarzeniami wojennymi, tak jak całe polskie społeczeństwo. Wprawdzie numer 243 Gazety z 1 IX był jeszcze wol­ny od komunikatów wojennych, ale już następny 2 IX zawierał: „Orędzie P. Prezydenta Rzplitej" z 1 IX 1939, artykuł wstępny „Wojna" i oficjalny komu­nikat Polskiej Agencji Telegraficznej uznający Niemców za agresora36. Spra­wy zagraniczne ograniczono w zasadzie do polityki Anglii i Francji wobec Niemców, aby na następnych stronach wrócić do wojny w Polsce i jej pochod­nych. Na pewno należały do nich: wprowadzenie stanu wojennego przez Radę Ministrów oraz wyznaczenie przez prezydenta marszałka Śmigłego-Rydza na­stępcą głowy państwa w wypadku opróżnienia się tego urzędu przed zawar­ciem pokoju 3 7.

Podobną treść zawierały kolejne numery Gazety, z tym że od 3 IX każdora­zowo zamieszczano komunikaty Sztabu Głównego Naczelnego Wodza z prze­biegu działań wojennych z podziałem na lotnictwo i wojska lądowe. Zawierały one miedzy innymi informacje o poniesionych obustronnie stratach. Komuni­katy te nie były pesymistyczne. Natomiast ogólny nastrój mieszkańców War­szawy i całego społeczeństwa był pełen wiary w zwycięstwo i bardzo patrioty-

3 4 G P 1IX 1939, nr 243, s. 1-8; G P 3 IX 1939, nr 246, s. 1-8; G P 4 IX 1939, nr247, s. 1-6; GP5 IX 1939, nr 248, s. 1 - 6 ; G P 6 I X 1939, nr 249, s. 1-4. 3 5 G P 6 I X 1939, s. 4. 3 6 Orędzie P. Prezydenta Rzplitej. GP 2 IX 1939, nr 244, s. 1; Władysław P o b ó g - M a l i n o w s k i : Najnowsza historia polityczna Polski. Okres 1939-1945. Gdańsk 1989, s. 38 i n . 3 7 GP 2 IX 1939, s. 2-8.

czny. Podkreśliła to Gazeta, której tonacja (artykuły) była wyraźnie optymisty­czna. Zwróciła ona uwagę, że naloty nieprzyjacielskiego lotnictwa nie są w stanie zakłócić pracy mieszkańców Warszawy. Wiara w zwycięstwo nad Niemcami utrwaliła się powszechnie, gdy Gazeta poinformowała, że Anglia i Francja znalazły się w stanie wojny (wcześniej ultimatum o zaprzestanie działań wojennych) z Niemcami 3 8. W związku z tym Gazeta w swoim ostat­nim numerze z 6 IX 1939, mogła zamieścić artykuł redakcyjny: „Nic nas nie złamie". Podtrzymywał on wyraźnie na duchu mieszkańców Warszawy i cały naród, przekazując mu wiarę w zwycięstwo 3 9.

Czy redakcja Gazety Polskiej sama miała wiarę w zwycięstwo — trudno orzec. Natomiast na pewno tego samego dnia lub w nocy z 6 na 7 IX 1939 ewakuowała się z Warszawy.

Premier wydał zarządzenie o ewakuacji 4 IX 1939 w stosunku do państwo­wych instytucji centralnych, które miały przemieścić się na Lubelszczyznę, jednak redakcja Gazety w tym terminie z niego nie skorzystała. Należy przy­puszczać, że nastąpiło to w nocy z 6 na 7 IX 1939 w momencie, kiedy marsza­łek Smigły-Rydz wraz ze swą Kwaterą udał się do Brześcia nad Bugiem 4 0 .

Prawie wszyscy naczelni redaktorzy Gazety Polskiej: Adam Koc, Bogusław Miedziński, Ignacy Matuszewski (zastępca; okresowo pełnił funkcję naczelne­go redaktora) wyjechali do Rumunii i na Węgry, później znaleźli się na emi­gracji we Francji i w Anglii. Natomiast ostatni naczelny redaktor Mieczysław Starzyński pozostał w Warszawie.

Losy emigrantów nie były szczęśliwe. Wprawdzie Adam Koc we Francji wszedł w skład rządu Władysława Sikorskiego jako minister skarbu, od 9 X — 9 XII 1939 roku, ale na tym zakończyła się jego służba państwowa. Pozostał na emigracji, przenosząc się z Paryża do Londynu, aby ostatecznie osiąść w No­wym Jorku. W tym mieście był współtwórcą Instytutu im. Józefa Piłsudskiego, przez pewien czas jego dyrektorem. Utrzymywał stałe kontakty z Wacławem Jędrzejewiczem i wielu „ludźmi Piłsudskiego" z okresu legionowego. W roz­mowach z nimi wspominał Polską Organizaję Wojskową i marszałka Piłsud­skiego. Interesowała go również aktualna sytuacja polityczna na świecie i w Po­lonii emigracyjnej. Zmarł 3 II 1969 roku w Nowym Jorku 4 1.

Bogusław Miedziński podobnie jak Koc znalazł się na terenie Francji. Nie­chętny stosunek Sikorskiego do prawicowych piłsudczyków nie pozwolił mu zająć stanowiska państwowego. Po klęsce Francji przez Lizbonę dotarł do Anglii. Tam na początku 1941 roku został przyjęty do wojska i zaliczony do tak zwanej drugiej grupy oficerów. Zgodnie z rozkazem naczelnego wodza został skierowany do Afryki Południowej, gdzie przebywał do września 1946 roku. Po półrocznym pobycie w obozie wojskowym w Anglii w 1947 roku

3 8 GP 4 IX 1939, op. cit., s. 1 i 6; Marian D r o z d o w s k i : Alarm dla Warszawy. Obrona cywilna stolicy we wrześniu 1939 r. Warszawa 1964, s.7 i 83; zob. P o b ó g - M a l i n o w s k i op. cit., (1939-1945), s. 39. 3 9 „Nic nas nie złamie". GP6 IX 1939, nr 249, s. 2. 4 0 P o b ó g - M a l i n o w s k i op. cit., (1939-1945), s. 60 i n.; por. D r o z d o w s k i : op. cit., s. 84 i n. 4 J Kto był..., red. J. Majchrowski, op. cit., s. 523; Tadeusz K a t e l b a c h : „Szlachetny". (Wspomnienie o Adamie Kocu). Zeszyty Historyczne 1969, z. 16, s. 163-175.

został zdemobilizowany. Zamieszkał w Londynie, gdzie zarabiał na życie noc­ną pracą w piekarni. Nie angażował się politycznie z wyjątkiem poparcia Kazimierza Sosnkowskiego, któremu chciał utorować drogę do prezydenmry na emigracji. Zajmował się publicystyką polityczną w prasie emigracyjnej i pracą naukową, historyczną, współpracując z Władysławem Pobóg-Malino-wskim. Zmarł w Londynie 8 V 1972 roku i tam został pochowany42.

Ignacy Matuszewski, zastępca, a właściwie naczelny redaktor w okresie działalności politycznej Miedzińskiego, we wrześniu 1939 roku kierował ewa­kuacją złota Banku Polskiego do Francji. Już w latach 1935-1939 znalazł się w niełasce i był odsunięty od rządów. Po raz drugi w okresie wojny. Przeciwnicy polityczni próbowali go atakować za wywiezienie złota, które uratował od zawłaszczenia i utraty. W związku z niechętnym stosunkiem Sikorskiego do jego osoby po kapitulacji Francji, przez Hiszpanię i Portugalię przedostał się do Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Na tym terenie był jed­nym z współtwórców Komitetu Narodowego Amerykanów Polskiego Pocho­dzenia. Prowadził ożywioną działalność publicystyczną, zwalczał politykę rzą­du Sikorskiego, a później Stanisława Mikołajczyka. Zmarł w Nowym Jorku 3 VII 1946 roku 4 3.

Ostami z redaktorów Gazety Polskiej, Mieczysław Starzyński, jak wspo­mniano, pozostał w Warszawie. Na tej decyzji zaważyła zapewne pozycja jego brata Stefana, który był prezydentem Warszawy i organizował we wrześniu 1939 roku obronę stolicy. Starzyński był podpułkownikiem, pracował w II Oddziale Sztabu Generalnego i przeszedł do Gazety Polskiej na miejsce Mie­dzińskiego. Jednak o jego kwalifikacjach redaktorskich nikt nie umiał nic po­wiedzieć. W związku z czym Miedziński zaproponował Tadeuszowi Katelba-chowi pracę w Gazecie Polskiej. Miał on być zastępcą Starzyńskiego, przy założeniu, że stanie się faktycznym redaktorem tego pisma. Propozycja nie została przyjęta. We wrześniu 1939 roku po ewakuacji pracowników Gazety podpułkow­nik dyplomowany Mieczysław Starzyński wszedł w skład Sztabu Dowództwa Obrony Warszawy i został szefem oddziału wywiadowczego. Po wkroczeniu Niemców do stolicy ukrywał się i przeszedł do walki w konspiracji44.

Wszystkich naczelnych redaktorów Gazety Polskiej łączyła walka o nie­podległość Polski i związana z tym służba wojskowa. W pewnym okresie Koc, Miedziński, Mamszewski, Starzyński byli pracownikami II Oddziału Sztabu Generalnego. Jednak największą wartością, która trwale ich połączyła, była miłość do „Wodza Narodu" Józefa Piłsudskiego.

Wysoki poziom Gazety na tle codziennej prasy i erudycja dziennikarzy zapewniały jej czytelnikom wyczerpującą informację z różnych dziedzin życia, tak z kraju, jak i z zagranicy. Dziennik reagował nawet na pozornie

4 2 M o 1 e n d a: PSB t. X X , op. cit., s.741-749; Kto był kim..., red. J. Majchrowski, op. cit., s. 55; T. K a t e 1-b a c h, Czy Miedziński mógł być polskim Talleyrandem. Wiadomości 23 VII 1972, nr 30, s. 4. 4 3 Kto byl kim..., red. J. Majchrowski, op. cit., s.53; W. A . Z b y s z e w s k i , Ignacy M a t u s z e w s k i : Wiadomości nr 28, 13X 1946, s. 1.

4 4 T. K a t e 1 b a c h: Wiadomości 23 VII 1972, s. 4; D r o z d o w s k i : Stefan Starzyński prezydentem Warszawy. Warszawa 1976, s. 322; D r o z d o w s k i : Alarm..., op. cit., s. 76.

drobne dla polskiego czytelnika wydarzenia na świecie. I tak na przykład z Gazety można było się dowiedzieć o sytuacji w Indiach, strajku dokerów w Australii czy o aresztowaniu gangsterów w Stanach Zjednoczonych Ame­ryki, nie mówiąc już o wydarzeniach w kraju. Dzięki korespondentom zagrani­cznym czytelnik otrzymywał nie tylko informację o przemianach ustrojowych w Związku Radzieckim, we Włoszech i w Niemczech oraz w innych krajach świata, ale również popularno-naukowy wykład na temat ideologii komunisty­cznej, faszystowskiej i narodowosocjalistycznej; ponadto obszerną informację o konfliktach międzynarodowych: relacje z wojny włosko-etiopskiej i wojny domowej w Hiszpanii. Oprócz tego o sytuacji w międzynarodowym ruchu robotniczym; o kryzysie ekonomicznym w Polsce i na świecie oraz z wielu innych dziedzin życia społeczno-politycznego i kulturalnego. Niestety również o tragicznym wrześniu 1939 roku, czyli o agresji Niemiec hitlerowskich na Polskę.

Gazeta Polska była niewątpliwie jednym z najlepszych dzienników dwu­dziestolecia międzywojennego w Polsce.

Zeszyty P R A S O Z N A W C Z E

Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

K R Z Y S Z T O F WOŹNIAKOWSKI

OSTATNIE LATA GAZETY POLSKIEJ W BRAZYLII Zagadnienia kulturalne na łamach Gazety Polskiej w Brazylii w pier­wszym roku wojny (wrzesień 1939 — grudzień 1940)

Ukazująca się w Kurytybie od 14 X 1892 Gazeta Polska w Brazylii była najstarszym czasopismem polonijnym na kontynencie południowoamery­

kańskim, a zarazem najważniejszym w swoim czasie periodykiem skupiska polskiego w Brazylii, skoncentrowanego przede wszystkim w stanach połu­dniowych: Parana, Rio Grande do Sul i Santa Catarina1. Dostępna w Polsce jedynie wybiórczo, nie stała się dotąd obiektem szczególniejszego zaintereso­wania historyków prasy, na co z pewnością zasługuje. W tym miejscu stawia­my sobie zadanie prześledzenia zainteresowań tego pisma szeroko rozumianą problematyką kulturalną w schyłkowej fazie jego ukazywania się, tj. od agresji hitlerowskiej na Polskę 1 IX 1939. Zarazem może to stanowić przyczynek do poznania dziejów życia intelektualnego Polonii brazylijskiej okresu II wojny światowej.

W latach trzydziestych szacowano liczebność osadników polskich w Bra­zylii na 250-300 tys. osób, zamieszkałych w zwartych skupiskach we wspo­mnianych trzech stanach, z „polskim" centrum społeczno-kulturalnym w Ku­rytybie, stolicy stanu Parana. Dziejów Polonii brazylijskiej i jej kultury schyłku lat trzydziestych i połowy czterdziestych nie sposób rozpatrywać bez uwzględnienia kontekstu epoki tzw. Nowego Państwa („Estado Novo", 1937-1945) i stworzonego przez rządzącego krajem od r. 1930 prezydenta-dyktatora Getiilio Vargasa autorytarnego systemu politycznego zwanego „żetulizmem".

1 Por. zwięzły zarys dziejów czasopiśmiennictwa polonijnego w Brazyli i w latach 1892-1939 w pracy A. P a c z k o w s k i e g o : Prasa polonijna w latach 1870-1939. Zarys problematyki. Warszawa 1977, s. 76-82; a także: W. B r e o w i c z: Ślady Piasta pod piniorami. Szkic z dziejów wychodźstwa polskiego w Brazylii. Warszawa 1961 (tu rozdz. IX: Prasa, s. 166-193; W. W ó j c i k : 75 lat prasy polskiej w Brazylii (wspomnienia i refleksje). Rocznik Historii Czasopiśmiennichva Polskiego, t. VII (1968), z. 2, s, 261-274.

Jego fundamentami były centralistycznie pojmowany etatyzm, zakaz działania partii politycznych, korporacjonizm i — szczególnie tu interesujący — wybu­jały nacjonalizm skierowany przeciwko imigrantom (hasło „goście to wrogo­wie"), a najsilniej uderzający w brazylijskich Niemców, Włochów, Polaków i Japończyków. Na mocy serii dekretów i zarządzeń z lat 1937-1939 praktycz­nie zlikwidowano całe dotychczasowe szkolnictwo nieportugalskojęzyczne, zakazano kultywowania imigranckich tradycji narodowych, posługiwania się w miejscach publicznych językami obcymi, zlikwidowano — w kilku rzutach — prasę mniejszościową, słowem — postawiono na przyspieszoną siłową asy­milację przybyszów 2. Restrykcje te, nawiasem mówiąc, spowodowały tuż przed wojną wyraźne ochłodzenie bardzo poprawnych wcześniej stosunków dyplomatycznych polsko-brazylijskich3. Wybuch wojny światowej (w której Brazylia zachowała do 22 VIII 1942 formalną neutralność) oraz deklarowane oficjalnie sympatie do napadniętej Polski, a także rychłe przyjęcie grup wojen­nych uchodźców nie zmieniły w niczym brutalnej polityki władz wobec miej­scowej Polonii.

W interesującym nas okresie Gazeta Polska w Brazylii (przejściowo do maja 1940 nosząca tytuł Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii) ukazywała się jako tygodnik, od r. 1933 wydawany i redagowany przez znanego dziennika­rza polsko-brazylijskiego Pawła Nikodema, zaś jako tzw. dyrektor pisma figu­rował — demonstracyjnie wyeksponowany na winiecie — Piotr OHveira Sa-porski, co było czasowo skuteczną próbą obejścia zakazu wydawania gazet przez nie-Brazylijczyków:

[...] Paweł Nikodem bronił się najdłużej. Zarejestrował on jako wydawcę rodowite­go Brazylijczyka, OHveirc Saporskiego, komitet redakcyjny zaś zorganizował ze studentów brazylijskiego pochodzenia polskiego (Wiśniewski, Roguski, Dobrowol­ski). Ulegał wszelkim kaprysom cenzury byle tylko przetrwać i ratować placówkę polską 4.

W lipcu 1939 ogłoszono rozporządzenie wykonawcze dotyczące publiko­wania na terenie Brazylii dzienników i czasopism w językach cudzoziemskich. Teoretycznie wprowadzało ono obowiązek drukowania tekstów w dwóch językach (portugalskim obok cudzoziemskiego) dla gazet nowo założonych 5, w praktyce — jak świadczyła odprawa dla wydawców i redaktorów periody­ków nieportugalskojęzycznych zorganizowaną przez ministra sprawiedliwości Francisco Camposa 27 VII 1939 — nakaz ten rozciągnięto także na czasopis­ma już wychodzące. Informując o tejże odprawie, Gazeta Polska w Brazylii donosiła, iż

2 Por. M . K u l a : Polonia brazylijska, Warszawa 1981 (tu rozdz. III: Konflikt i uspokojenie, s. 159-228); M . K r a s i c k i : Sytuacja Polonii brazylijskiej w dobie ustaw nacjonalistycznych prezydenta Getulio Vargasa [w:] Dzieje Polonii w Ameryce Łacińskiej. Zbiór studiów pod red. M . K u l i , Wrocław 1983, s. 411-441; M . K u l a : Historia Brazylii, Wrocław 1987, zwł. s. 183-260. 3 Dzieje Ameryki Łacińskiej od schyłku epoki kolonialnej do czasów współczesnych, pod red. T. Ł e p k o-w s k i e g o, t. III: 1930-1975/1980, pod red. R. S t e m p l o w s k i e g o . Warszawa 1983, s. 109. 4 W. W ó j c i k : Moje życie w Brazylii. Warszawa 1961, s. 273. 5 M . K u l a : Polonia..., s. 188 (w oparciu o dane zawarte w polskiej korespondencji dyplomatycznej Kula informuje, że dekret ten był datowany 20 VII 1939, Gazeta Polska w Brazylii podawała wszakże datę 18 VII 1939).

[...] po dłuższej wymianie zdań na ten temat rninister sprawiedliwości postanowił, aby dlas pism już wychodzących ustanowić progresywne zastosowanie się do zarządzenia. Pisma te mają zacząć od razu pomieszczać przekłady artykułów wstę­pnych i komentarzy6.

Pierwszy dwujęzyczny numer tygodnika ukazał się z datą 20 VIII 1939, przy czym przez najbliższych 9 miesięcy władze brazylijskie zadowoliły się dwujęzycznością jedynie pierwszej kolumny pisma, zezwalając, aby następne {Gazeta liczyła wówczas 6-8 stron) zapełniano po polsku.

Rytm pracy redakcji i druku pisma spowodował, że nr 36 Gazety datowany 3 IX 1939 nie przynosił jeszcze żadnych informacji o rozpoczętej wojnie niemiecko-polskiej. Jedyny materiał kulturalny stanowił w tym numerze dziar­ski anonimowy wierszyk zapowiadający sprawienie lania ewentualnym „go­ściom z Berlina" 7. „Wojenny" okres pisma rozpoczął się dopiero od 10 IX, przynosząc zresztą zrazu publikowane w najlepszej wierze zupełnie fantasty­czne informacje frontowe o triumfach oręża polskiego, bombardowaniach Ber­lina i Frankfurtu czy przebojowym rajdzie polskiej kawalerii pod Wrocław (!). We wspomnieniach polsko-brazylijskiego dziennikarza, literata i działacza oświatowego Władysława Wójcika czytamy:

Na unowocześnienie sprzętu drukarskiego, zakup linotypu itp. Nikodem ciułał grosz do grosza przez szereg lat.

Kiedy był już bliski realizacji swych marzeń, nadeszły wiadomości o najeździe Hitlera na Polskę. Już wówczas siwowłosy redaktor i wydawca Gazety Polskiej wyciągnął z banku wszystkie oszczędności (około 40 tys. zł przedwojennych!) i zło­żył je na ręce Poselstwa RP w Rio na obronę ojczyzny8.

Krok ten miał konsekwencje dla Gazety, gdyż w specjalnym oświadczeniu skierowanym do czytelników Paweł Nikodem pisał 17 IX:

Czytelnicy oczekiwali zapewne, że Gazeta wznowi 2-krotne wychodzenie w ty­godniu, jak w czasie [I] wojny światowej. Przepraszam za zawód, który Was spotkał. Wszystkie nasze siły winny się w tej chwili skupiać dla obrony Polski i ochrony demokracji przed krzyżactwem. Tak postąpiłem też z środkami, jakie trzymałem w rezerwie na częstsze wydawanie pisma9.

Materiały kulturalne publikowane w polonijnym periodyku od września 1939 do maja 1940 (kiedy rozpoczął się następny okres w dziejach Gazety, o którym piszemy dalej) można podzielić na kilka grup.

Pierwszą, zwróconą przede wszystkim ku przeszłości i mającą za zadanie akcentowanie wartości dokonań zaatakowanego przez Hitlera narodu, stanowiły przedruki „klasycznych" polskich tekstów literackich, artykuły informacyjne o wybitnych Polakach, a także różnej szczegółowości omówienia współczesnych brazylijskich poloniców prasowych i książkowych. Najdalej w przeszłość kultu­ralną sięgał szkic o Janie Kochanowskim, którego autorem był Brazylijczyk Pa-scoal Milton Coccaro. Artykuł ogłoszony został po portugalsku (z częściowym

6 Pisma w obcych językach. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 32. 7 Gawęda. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 36. 8 W. W ó j c i k : 75 lat..., s. 271. 9 P. N i k o d e m : Od wydawnictwa, Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 38.

przekładem polskim), a uzupełniony przedrukiem „Hymnu" („Czego chcesz od nas Panie...") i fragmentu trenu X 1 0 . Mickiewiczowi poświęcono anonimo­wy szkic, będący bardzo amatorskim przeglądem motywów antyniemieckich w jego twórczości i eksponujący passus z „Pana Tadeusza" mówiący o przy­szłym powrocie Gdańska do Polski, a także informację o za interesowaniu wycho­dzącego w Rio de Janeiro dziennika Jornal do Comniercio XIX-wiecznymi fran­cuskimi opiniami o poecie1 1.

Już 10 IX 1939, w pierwszym „wojennym" numerze Gazety przypomniano (we fragmentach) „Rotę" Marii Konopnickiej. Odnotujmy też pracę o Wy­spiańskim opublikowaną po portugalsku, z tym, że jej autor (sądząc z nazwi­ska — Brazylijczyk polskiego pochodzenia) Mario Estanislau Michalski nie miał zbyt dokładnej orientacji w przedmiocie, skoro awansował autora Wesela również na... powieściopisarza („romancista") 1 2. W marcu 1940 nieznanymi dziś drogami dotarła do Brazylii wiadomość o zgonie Wacława Gąsiorowskie-go (zm. 30 X 1939), z wielomiesięcznym opóźnieniem Gazeta zamieściła więc nekrolog, będący właściwie krótkim przypomnieniem drogi życiowej i twór­czej popularnego ongi prozaika i eksponujący przede wszystkim zaangażowa­nie pisarza w sprawy polskiego wychodźstwa 1 3. Wreszcie, w wykorzystując prywatne zbiory jednej z czytelniczek i współpracowniczek tygodnika Zofii Kietlińskiej, przedrukowano kilka okolicznościowych wierszy patriotyczno-żoł­nierskich poległego w 1915 Stanisława Długosza 1 4.

Większość materiałów kulturalnych stanowiły wówczas składające się w su­mie z 34 tekstów publikacje literackie przedstawicieli brazylijskiego środowi­ska polonijnego, w większości wiersze napisane — jak wynika z ich datowania — u schyłku 1939 r. jako bezpośrednia emocjonalna reakcja na wydarzenia wojenne w Europie. Autorzy byli z reguły twórcami nieprofesjonalnymi, ukształtowanymi literacko na wzorcach piśmiennictwa XIX-wiecznego i po­zbawionymi kontaktów z nowszymi prądami artystycznymi — stąd szlachetna afektacja patriotyczna utworów została przyobleczona w jaskrawo anachroni­czną szatę pisarską. Jedynym twórcą z kręgu Gazety Polskiej w Brazylii, który dzięki własnej aktywności kulturalnej zapewnił sobie, skromne zresztą, miej­sce w dziejach piśmiennictwa narodowego, był zamieszkujący wówczas w miej­scowości Ivai w Paranie poeta ludowy Wojciech Breowicz (1902-1966)1 5. W latach 1939-1940 ogłosił on w tygodniku Pawła Nikodema 5 wierszy. Spośród bardziej aktywnych (a dziś zupełnie nieznanych) literatów-amatorów tego czasu wymienić jeszcze można Helenę Niedenthal z Kurytyby (3 wiersze

1 0 P. M i l t o n Coccaro: Joao Kochanowski — lirico do seculo 16. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 17, 19-20 (przekład polski objął tylko ode. 2-3). 1 1 Gdańsk będzie nasz. Wieszcze słowa Adama Mickiewicza. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 46; Z prasy brazylijskiej. Adam Mickiewicz w piśmiennictwie francuskim, tamże 1939 nr 52. 1 2 M . E. M i c h a l s k i : Estan. Wyspiański — dramaturgo, poeta e romancista polones. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 14. 1 3 Wacław Gąsiorowski. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 9. 1 4 Z poezyj legionowych, Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 46. 1 5 Por. E. B l i ź n i a k : Wojciech Breowicz — ludowy pisarz i poeta oraz działacz polonijny spod Jasła. Rocznik Województwa Rzeszowskiego, t. VII (1968/69), Rzeszów 1970, s. 369-374.

i 4 opowiadania), Zbigniewa Sęczkowskiego z Sao Paulo (3 wiersze) czy Henryka Trzaskowskiego z Mallet (2 wiersze). Zbeletryzowane obrazki „ludo­we" wykorzystujące specyficzną gwarę Polaków z Parany, a zachęcające tym sposobem do popierania zbiórki pieniężnej na rzecz ofiar wojny, pisywał — pod pseudonimami — wspomniany już wyżej Władysław Wójcik (przeważnie były to „Gawędy Michała Karośnika z Piotrem Wendziarzem")16.

Utwory wierszopisów polsko-brazylijskich wyrażały oburzenie i rozpacz z powodu agresji na Polskę „dwóch zbójów", wzywały do oporu i walki, wiążąc przede wszystkim nadzieje z armią polską tworzoną we Francji, zapowiadały zemstę i bezlitosny krwawy odwet na Niemcach (celowała w tym zwłaszcza Maria Bochdań Niedenthal), zarazem jednak zachowywały pewną tonację swoistą, obcą okolicznościowej poezji powstającej wówczas poza Brazylią. Przede wszystkim silnie eksponowano motyw dwóch ojczyzn — Polski i Bra­zylii oraz łączono nadzieję na ostateczne zwycięstwo sprawy polskiej z silnym podkreśleniem lojalności wobec nowej ojczyzny południowoamerykańskiej, traktowanej (nie wiadomo dlaczego) jako czynnik co najmniej znaczący dla przyszłego wyzwolenia starego kraju oraz... niezłomne ogniwo obozu demo­kracji. To ostatnie można zapewne tłumaczyć jedynie chęcią udobruchania vargasowskiej cenzury i bardziej przychylnego nastawienia czynników oficjal­nych do Gazety.

W napisanym 1 X 1939 wierszu Wojciecha Breowicza pt. „Nie zginęła" po sześciu zwrotkach, wyrażających ból wywołany zdradziecką agresją na Polskę, czytamy m.in.:

0 Brazylio! O Matko przybrana w naszej męce, Spójrz na mękę serc naszych, serc wiernych Twej wielkości! Spójrz na wiernych Twych synów, którzy wznoszą swe ręce Ku Tobie, wołający: Stwórz nam Czyn Miłości, Uderz w Czyn i dopomóż, by Ludów Demokracja Zwyciężyła To pacierz nasz — to Święta Wolnych Ludów Racja!

Chcemy orać spokojnie i siać Twoje zagony 1 budować Twe szczęście, potęgę Twą i chwałę — Bo jesteś nam Macierzą... Polak jak syn rodzony Będzie służył Ci wiernie żywotem swym całym I do ostatniej kropli krew swoją roznieci Za cześć Twoją i Wolność — za Macierz swoich dzieci! 1 7

Innym charakterystycznym motywem przewijającym się w niektórych wierszach Gazety Polskiej w Brazylii było przekonanie, że z krwi żołnierzy września wyrośnie przyszła Polska — inna od dotychczasowej, sprawiedliwa

1 6 W. W ó j c i k : Moje życie..., s. 268-269. J 7 W. B r e o w i c z : Nie zginęła! Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 44.

ojczyzna ludowa. Tenże Breowicz pisał w wierszu poświęconym pamięci po­ległego na wojnie brata Władysława:

Spocząłeś — Rodzina nie wie, nad którą ojczystą rzeką — lecz cześć Twa, Bracie i chwała w przyszłość popłynie daleką — ! Wiem, że konałeś w rozpaczy, widząc Ojczyzny katusze lecz wiarą w Polskę Ludową krzepiłeś mdlejącą duszę... Powstanie Polska Ludowa, chłopskim zdobyta żywotem...! jest Wielkość, co nie umiera, są łzy, ważone złotem! 1 8

Zauważmy na marginesie, na prawach dygresji wykraczającej nieco poza chronologię tego szkicu, że poglądy wyrażane w nieporadnych utworach Woj­ciecha Breowicza podzielało wielu chłopskich osadników, i to w sposób od poety bardziej radykalny. Kiedy w nieodległej przyszłości po przystąpieniu do wojny po stronie koalicji antyhitlerowskiej władze brazylijskie zezwoliły na prowadzenie wśród miejscowej Polonii ochotniczego werbunku do Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie (miał on miejsce w latach 1942-1943) — przy­niósł on zaskakująco nikłe rezultaty. Według różnych danych w sumie zaciąg­nęło się nie więcej niż 600-800 osób, wśród których prawie nie było chłopów (Breowicz należał do nielicznych wyjątków). Odmowę motywowano ustaniem ściślejszych więzów łączących z Polską („Brazylia jest moją ojczyzną") lub względami społeczno-ustrojowymi („nie będę bronić panów") 1 9 .

Wobec nieznajomości z autopsji polskiej rzeczywistości wojenno-okupa­cyjnej podejmowane „na gorąco" nieliczne zresztą próby prozatorskie ograni­czały się do wykreowania na łamach Gazety sentymentalnych lub mających wzbudzać grozę u czytelnika obrazków niby-wrześniowych, odnoszących się do sytuacji pasujących do każdej wojny w ogóle (sanitariuszka rozpoznająca narzeczonego w umierającym żołnierzu, dziecko nie zdające sobie sprawy ze śmierci matki trafionej odłamkiem, bezradna staruszka na pogorzelisku). Jedy­nie w przypadku nieudolnego opowiadania traktującego o wymordowaniu przez hitlerowców pacjentów szpitala dla umysłowo chorych można chyba

1 8 W. B r e o w i c z : Mojemu bratu. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 52. Nb. żaden z „wojennych" wierszy Breowicza z lat 1939-1940 nie zosta! przedrukowany w opracowanym przez A . Olchę jego Wyborze utworów (t. 1: Wiersze, Warszawa 1956), w serii „Biblioteka Pisarzy Chłopskich". Najpewniej poza ich — co tu ukrywać — na ogół niewielką wartością artystyczną zaważyły tu czynniki polityczne, bowiem poeta polsko-brazylijski konsekwentnie piętnował w tych utworach nie tylko agresję niemiecką, lecz i radziecką. 1 9 Por. M . K u l a : Polonia..., s. 209-210; także: Imigranci polscy w Brazylii podczas II wojny światowej. Wybór dokumentów z archiwum Instytutu Polskiego i Muzeum im. gen. Sikorskiego. Warszawa, grudzień 1977, passim.

mówić o inspiracji faktami rzeczywistymi, które w połowie 1940 r. były już widocznie znane za oceanem. Autorką wszystkich tych małych prócz była Maria Bochdań Niedenthal 2 0. Nastomiast Jan Krawczyk z Porto Alegre (w stanie Rio Grandę do Sul) opublikował napisane w grudniu 1939 opowia­danie „Głos Matki", interesujące nie tyle z racji miernych walorów warsztato­wych, ale z tego względu, iż próbujące oddać typowe zapewne dla wielu osadników przeżycia i przemyślenia chłopa gospodarzącego gdzieś na odlu­dziu i dowiadującego się o wybuchu wojny w Europie zupełnie przypadkowo, z dwutygodniowym opóźnieniem 2 1.

Tygodnik Pawła Nikodema sporadycznie użyczał także łamów pisarzom polonijnym ze Stanów Zjednoczonych. Osiadły na stałe w USA w 1938 r. popularny twórca powieści sensacyjno-przygodowych Antoni Marczyński ogłosił tu w listopadzie i grudniu 1939 czteroodcinkowe „opowiadanie gdań­skie z dni sierpniowych 1939 r." pt. „Żywe torpedy"22. Niewątpliwymi umie­jętnościami zręcznego „technika literackiego" wyróżniało się korzystniej na tle przeciętnego poziomu produkcji literackich Gazety, ale przecież także — wbrew pozorom — dokumentalizmu — traktowało o sprawach nieznanych autorowi osobiście. Opowiastka o niezwykłych perypetiach dziennikarza ame­rykańskiego w Wolnym Mieście Gdańsku operowała chwytami typowymi dla literatury przygodowej. W początkach r. 1940 wydrukowano także w Gazecie wiersz Polaka ze Stanów Zjednoczonych — Józefa Makowieckiego „Na starej drodze". Jego patetyczna retoryka współbrzmiała poniekąd z myślami zawar­tymi w cytowanych wyżej utworach Wojciecha Breowicza. Polonijny autor z USA dawał wyraz przekonaniu, iż klęska wrześniowa otwiera etap kategory­cznego rozrachunku z przedwojennymi ideami, wartościami oraz idolami, a za­razem — etap poszukiwania nowych dróg budowy zupełnie innej ojczyzny, odrodzonej w przyszłości:

Przeklętym niechaj będzie ten, kto ręką Strzaskanych burzą wczoraj drogowskazów Śmiałby wskazywać cel schłostanym męką i rościć prawo dawania rozkazów na bogi, które były modłom głuche, na wodze, które prowadzić nie mogą, na zbroje, co są jak łupiny kruche, na bohatery, przemożone trwogą, na sławę, co jest mrokiem mogił ciemną i wołać w imię onych „chodźcie za mną".

2 0 M . B o c h d a ń N i e d e n t h a l : Narzeczony Marii. Obrazek z wojny. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 52; taż: Janek ma trzy lata. Obrazki z wojny, tamże 1939 nr 53; taż: Obrazek z życia, tamże, 1940 nr 1; taż: Z otchłani obłędu, tamże 1940 nr 15.

2 1 J. K r a w c z y k : Głos Matki. Ilustrowam Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 4. 2 2 A . M a r c z y ń s k i : Żywe torpedy. Opowiadanie gdańskie z dni sierpniowych 1939 r. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 48-52. Zapowiadano również (1939 nr 52) rozpoczęcie od stycznia 1940 druku nowej sensacyjnej powieści tegoż autora pt. Straszna noc („rzecz dzieje się na polskim wybrzeżu w Gdyni"), ale z niewiadomych powodów obietnica nie została dotrzymana.

Bo inną musi być ta droga, którą podąży w ogniach wojny odrodzona, potratowana, oblana purpurą najserdeczniejszej krwi... stokroć zdradzona Polska [...] I biada temu, kto chce do tej Polski, której nie zmiotła burza z posterunku, iść z echem melodii, przedwczoraj swojskiej — lecz dzisiaj obcej, zamarłej, by w trunku zwietrzałej przeszłości usta zanurzyć i upić naród i błędy powtórzyć! 2 3

Poza publikowaniem dawnych i współczesnych tekstów literackich Gazeta zamieszczała też nieliczne wiadomości odnoszące się do przejawów aktywno­ści kulturalno-artystycznej Polaków brazylijskich (praktycznie: tylko ze stanu Parana). Nie był to czas sprzyjający organizowaniu imprez, w trakcie vargasow-skiej ofensywy nacjonalistycznej zdecydowanie niechętnie widzianych przez władze państwowe, a także wojowniczo nastawioną wobec „obcych" część społeczności brazylijskiej. We wspomnieniach Władysława Wójcika czytamy, że w latach 1939-1940 [...] „stara, kipiąca dawniej życiem siedziba polska w Kurytybie obumarła całkowicie. Rodacy snuli się jak cienie po ulicach [...] Po polsku mówili tylko szeptem i raczej w domu" 2 4.

Stąd i pisać nie bardzo było o czym. Wśród niewielu materiałów tego typu odnotujmy obszerniejsze omówienie zawartości mającego po części charakter almanachu kulturalnego kalendarza Gazety Polskiej w Brazylii na rok 1940 (zawierającego m.in. przedruki nowel Prusa i Reymonta)25, komunikat o (pol­skojęzycznym?) przedstawieniu autorskim zorganizowanym 28 X 1939 stara­niem Komitetu Parafii św. Stanisława w Kurytybie 2 6, zachęty do słuchania 15-minutowych audycji muzyki polskiej emitowanych przez jedną z lokalnych rozgłośni staraniem Rio-Grandeńskiego Komitetu Niesienia Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce 2 7. Na fundusz ofiar wojny przeznaczone też były dochody z pokazów polskich filmów dokumentalnych prezentowanych 14 II 1940 w jed­nym z kin Kurytyby. Gazeta informowała, że filmy

I...] są dźwiękowe, pokazują nam Warszawę sprzed wojny, spływ kajakami od Karpat do morza itd. Obrazy wyświetlone będą w najbliższym czasie w Araukarii i Campo Largo, a następnie we wnętrzu stanów Parana i Sta Cat[arina]28.

2 3 J. M a k o w i e c k i : Na starej drodze (Z poezji polskiej w Stanach Zjednoczonych). Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 1. 2 4 . W. W ó j c i k : Moje życie..., s. 268. 2 5 Nasz kalendarz. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 42. Kalendarza na rok 1941 władze vargasowskie już nie zezwoliły wydać w ramach akcji likwidacji nieportugalskojęzycznych inicjatyw edytor­skich (por. komunikat: Kalendarz na rok 1941, 1940 nr 41. 2 6 Przedstawienie. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 43. 2 7 Polskie radio-audycje w Porto-Alegre. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 6; [ogłoszenie reklamowe], tamże 1940 nr 10. 2 8 Filmy polskie. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 6.

Ze zrozumiałych względów tygodnik Pawła Nikodema żywo interesował się także propolską działalnością amerykańskiego dziennikarza Juliena Bryana, autora zdjęć z bombardowanej i oblężonej Warszawy. Kiedy film Bryana trafił do dwóch kin kurytybskich (4-10 VI 1940), Gazeta zachęcała czytelników do ich odwiedzania29.

W lutym 1940 tygodnik usiłował zainteresować ewentualnych sponsorów możliwością sprowadzenia do Brazylii (za pośrednictwem polonijnych dystry­butorów z USA) siedmiu polskich filmów fabularnych, w tym reżyserowanych przez Michała Waszyńskiego „Trzech serc"''' i „Włóczęgów" — ostatnich pro­duktów kinematofrafii krajowej, które 24 VIII 1939 zdążyły dotrzeć za ocean na pokładzie statku „Batory" 3 0. Ponieważ do sprawy już później nie wracano — zapewne wśród Polonii brazylijskiej nie znaleźli się chętni do sfinansowa­nia przedsięwzięcia. Być może obawiano się też niechętnej reakcji władz...

Brazylijskie czynniki oficjalne poparły natomiast zorganizowany pod firmą kurytybskiego Czerwonego Krzyża wstęp Dory Kaliny, warszawskiej aktorki kabaretowej i estradowej, przybyłej do Ameryki Południowej wraz z falą wo­jennych uciekinierów. Artystka zdecydowała się 20 IV 1940 zaprezentować w radiu kurytybskim oraz wystąpić w stolicy Parany na „wieczorze deklamacji w wielu językach". Dochód z występu miał zasilić Fundusz Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce 3 1.

Gazeta Polska w Brazylii wykazywała minimalne zainteresowanie niepol­ską problematyką kulturalną. Poinformowano jedynie o podjęciu przez jedne­go z brazylijskich prozaików tematyki związanej z polskim osadnictwem32, wydrukowano — w oryginale i polskim przekładzie — dwa wiersze Ubaldo Soaresa inspirowane okupacją Polski 3 3 , ukazał się też niewielki artykuł pre­zentujący sylwetkę Josepha Conrada3 4.

Od maja 1940 w dziejach pisma rozpoczął się nowy okres, bodaj najtrud­niejszy. Gazeta Polska w Brazylii powróciła oficjalnie do swego tradycyjnego tytułu (bez przymiotnika „ilustrowana", co zresztą nie wpłynęło negatywnie na zewnętrzny wystrój kolumn) i — na skutek restrykcji władz — zmniejszyła objętość do czterech stron. Przede wszystkim jednak władze zażądały dalszego rozszerzenia języka portugalskiego i druku w wersji dwujęzycznej (polskiej i portugalskiej) nie tylko tekstów na pierwszej kolumnie, lecz dosłownie wszy­stkich materiałów ogłaszanych w piśmie. Mimo absurdalności wymogu druko-

2 9 Ostatnie dni Warszawy w filmie amerykańskim. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 4; Historyczny film, tamże 1940 nr 14; Świadek bohaterskiej obrony Warszawy. Co powiedział Julien Bryan dziennikarzom w Rio. tamże 1940 nr 32. 3 0 Filmy polskie. Wszyscy chcielibyśmy je widzieć i słyszeć... A kto je sprowadzi do Brazylii? Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 7. 3 ! Dora Kalina urządza wieczór na Czerwony Krzyż, Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 17; Dora Kalina, tamże 1940 nr 19. 3 2 ..Piotrowska". Nowela kurytybska odznaczona na konkursie wielkiego dziennika w Rio. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 51 (autorem omawianej tu noweli był Paul T. Bandeira de Mello). 3 3 U . S o a r e s: A o Soldado Polonez. Do Żołnierza Polskiego, Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 2; t e n ż e : Ovelho „Segismundo". Dzwon Zygmunta, tamże 1940 nr 7. 3 4 Człowiek morza. O sławnym pisarzu angielskim Józefie Conrad [!] Korzeniowskim. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 4.

wania tego samego dwa razy redakcja podporządkowała się dyspozycjom bez szemrania: 5 V 1940 nie wnikając w żadne szczegóły zawiadomiono czytelni­ków:

Od dzisiaj Gazeta Polska ma wychodzić w dwóch językach, po polsku i po portu-galsku. Dla oszczędzenia pracy redakcji prosimy pp. współpracowników i kore­spondentów aby [...] nadsyłali materiał od razu w dwóch językach. Z powodów, które wymykają się spod najlepszej naszej woli, numer niniejszy wychodzi w pomniejszeniu35.

Bezwarunkowe posłuszeństwo zarządzeniom znowu przedłużyło egzysten­cję tygodnika, jednak cena, jaką pismo za to zapłaciło, była bardzo duża. W sytuacji, kiedy na czterech (de facto trzech ze względu na reklamy) kolu­mnach trzeba było każdą, nawet najmniejszą wzmiankę powielać w dwóch wersjach językowych, najsilniej ucierpiał dział kulturalno-artystyczny, który w nowych realiach niemalże przestał istnieć. Przede wszystkim — poza jednym wyjątkiem, o którym niżej — od maja 1940 Gazeta Polska w Bra­zylii zupełnie przestała publikować utwory literackie, na to już zupełnie nie można było wygospodarować miejsca. Zdarzały się też wielotygodniowe okresy, kiedy zagadnieniom kulturalnym nie poświęcano w periodyku N i ­kodema ani jednej linijki (najdłuższa przerwa trwała od połowy maja do końca czerwca).

Między lipcem a październikiem 1940 ze spraw kulturalno-artystycznych zwracano uwagę tylko na jeden fakt: przyjazd Jana Kiepury i Marty Eggerth. Pierwsza bodaj szersza informacja o zaproszeniu na brazylijskie tournée w sierpniu i wrześniu 1940 przebywającego wówczas w Nowym Jorku śpiewaka (inicjatorem przedsięwzięcia był dyrektor opery Silvio Pergile) ukazała się 31 III, a więc jeszcze w poprzedniej fazie „wojennych" dziejów Gazety Polskiej w Brazylii36. W fazie drugiej tygodnik Pawła Nikodema ogłosił o Kiepurze aż 15 tekstów, przy czym częściowo były to materiały własne, częściowo zaś przedruki i adaptacje publikacji portugalskojęzycznej prasy brazylijskiej. Na skutek starań Polonii, zwłaszcza zaś występującego z ramienia Parańskiego Komitetu Ofiar Wojny w Polsce dra Bronisława Roguskiego, artysta skorygo­wał swoje plany i poza występami w Buenos Aires, Rio de Janeiro i Sao Paulo wygospodarował także czas na jeden koncert w Kurytybie, gdzie śpiewał 12 IX 1940 w sali kina „Palacio" przede wszystkim dla zgromadzonej tłumnie publiczności polskiej. Gazeta Polska w Brazylii zaangażowała się niezwykle czynnie zarówno w kolportaż biletów, jak i zorganizowanie (z ogromną pompą i rozmachem) kilkunastogodzinnego pobytu gościa w stolicy Parany. Wydaje się nawet, że nie uniknęła przy tym pewnych wyraźnych niezręczności (np. numer specjalny gazety formalnie poświęcony brazylijskiemu świętu narodo­wemu składał się w lwiej części z publikacji... o Kiepurze).

3 5 Do czytelników. Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 18. 3 6 Kiepura. Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 13.

Oto kluczowe fragmenty obszernego sprawozdania z koncertu, będącego najznamienitszym wydarzeniem w polskim życiu w Paranie w tych niełatwych czasach:

Stary budynek przy awenidzie Joao Pessoa nie widział nigdy jeszcze takiego ruchu. Przyjezdni z Iraty i Ponta Grossy, jako też rolnicy z okolic Kurytyby zjechali na ten dzień do stolicy specjalnymi autobusami, już od godzin popołudniowych oblegali wejścia [...] Kiepura jest śpiewakiem tej wielkości, że dla nie znającego się na śpiewie staje się rzeczą niemożliwą, by scharakteryzować jego piękny, wspaniały głos. Jego skala jest bardzo szeroka, władanie głosem bardzo łatwe, a dykcja znakomita. Już od pierwszej chwili, gdy zaczął się koncert, nawiązał się bliski a szczery stosunek między artystą a widzami. Sympatia owa rosła w miarę, jak Kiepura wykonywał swój nader trudny program. Arie i wyjątki z oper Verdiego, Pucciniego, Masseneta, Flotowa, Sibelli i Rossiniego tworzyły pierwszą część pro­gramu. W drugiej części Kiepura pomieścił niemal wyłącznie arie polskich twórców muzycznych. Był to wielki triumf dla nieporównanego artysty. Wkładał on duszę w swój śpiew i oczarowywał słuchaczy melodiami Moniuszki. Nowowiejskiego, Wieniawskiego i pieśniami popularnymi, jak „Ninon", którą cały świat zna [...] Było to po raz pierwszy, gdy muzykalna publiczność kurytybska mogła usłyszeć oddane z niezwykłym artyzmem, cudowne utwory muzyki polskiej.

Rozentuzjazmowani słuchacze bili rzęsiste brawa, wołali i prosili wciąż o nad­datki, aż Kiepura zwrócił się wreszcie do natarczywego teatru z prośbą „Czas do domu".

U wyjścia z teatru zebrała się wielka ciżba, by złożyć artyście pożegnalny hołd i podziękować za niezapomniany wieczór. Samochód artysty długo nie mógł ruszyć z miejsca, dopóki Kiepura nie rozdał licznych podpisów, które będą stanowiły cenną pamiątkę dla każdego posiadacza [...].

Po koncercie udał się Kiepura do towarzystwa „Concordia" na galowy bal dobroczynny urządzony przez Czerwony Krzyż Brazylijski umyślnie na cześć znamienitego gościa ['...]. Kiepura związany kontraktami nie mógł tu zaśpiewać, powiedział natomiast kilka słów do zebranych, wznosząc okrzyk na cześć wielkiej i wolnej Brazylii, która, jak Polska, kocha i ceni nad wszystko wolność i swobodę 3 7 .

Redakcję, nie bardzo zresztą ukrywającą niekompetencję w kwestiach czy­sto śpiewaczych, interesował Jan Kiepura przede wszystkim jako swoisty pro­pagator i ambasador sprawy polskiej. Stąd zasadniczą uwagę poświęcano nie tyle kunsztowi wokalnemu wybitnego sosnowiczanina, ile jego — w gruncie rzeczy dość banalnym — okolicznościowym wypowiedziom o Polsce i toczą­cej się wojnie, kierowanym do dziennikarzy brazylijskich na nieustannych konferencjach prasowych, a cytowanych przez Gazetę wręcz z namaszcze­niem. Parę czysto kurtuazyjnych formułek wypowiedzianych przez artystę skłoniło też dziennikarzy polonijnych do uczynienia z Kiepury wielkiego rze­cznika przyjaźni polsko-brazylijskiej38.

Nieco groteskowy kult światowej sławy śpiewaka pasowanego tu jedno­cześnie na co najmniej męża stanu, myśliciela i przewodnika duchowego dwóch narodów miał swoje oczywiste uzasadnienie propagandowe, dowarto-

J 7 Niezapomniane dni — Jan Kiepura w Kurytybie. Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 38. 3 8 Por. zwłaszcza: Pociecha Brazylii. Co pisze dziennik rioski O globo o pobycie Kiepury. Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 28; Jan Kiepura i Marta Eggerth podbili sobie serce stolicy brazylijskiej, tamże 1940nr 37; Bratnie narody. Wspólnota ideałów Polski i Brazylii w ujęciu Jana Kiepury, tamże 1940 nr 39; Jan Kiepura o braterstwie polsko-brazylijskim, tamże 1940 nr 40.

ściowywał poczucie narodowe w dramatycznym momencie utraty przez Pol­skę niepodległości. Uprzejmości Kiepury wobec brazylijskich gospodarzy (kil­kakrotne slogany o wielkości i wspaniałości państwa) miały też — chwilowo — niebagatelne znaczenie dla stosunków Gazety z władzami. Należy jednak zauważyć, że za ogromną serdeczność tygodnika pod swoim adresem słynny śpiewak zrewanżował się swoistą nonszalancją, gdyż na zdobytej przez Pawła Nikodema i z dumą dwukrotnie reprodukowanej (w nr 29 i 37) fotografii z odręczną dedykacją dla czytelników beztrosko zniekształcił tytuł pisma na Gazetę Polską w Kurytybie...

W kontekście euforycznego kultu, którym otoczono Kiepurę, zastanowić musi niemal zupełne niezauważenie przez Gazetę Polską w Brazylii przybycia do tego kraju pięciu bardzo znanych literatów polskich, których przywiodły tu uchodźcze losy. W drugiej połowie 1940 r. osiedlili się w Brazylii (wprawdzie nie w Kurytybie, lecz głównie w stołecznym wówczas Rio de Janeiro), by pozostać tu co najmniej kilka miesięcy trzej wybitni poeci-skamandryci: Julian Tuwim (2 VIII 1940 — 7 V 1941), Kazimierz Wierzyński (29 XI 1940 — VI 1941) i Jan Lechoń (2 VIII 1940 — VIII 1941), głośny prozaik Michał Choro-mański (IX 1940 — 1943) oraz bawiący wcześniej w Brazylii wielokrotnie i du­żo o niej piszący podróżnik, reporter i były adiutant Piłsudskiego Mieczysław Bohdan Lepecki (IX 1940 — 1957). O przyjeździe Tuwima ukazała się zale­dwie (z czteromiesięcznym opóźnieniem!) malutka notatka, będąca zresztą streszczeniem artykułu jednego ze stołecznych dzienników brazylijskich3 9. Wierzyński, Choromański i — doskonale przecież znany Polonii brazylijskiej — Lepecki nie wywołali nawet tak minimalnego zainteresowania40. Jedynym śladem kontaktów Gazety Polskiej w Brazylii ze środowiskiem polskich pisa-rzy-emigrantów (z czyjej inicjatywy nawiązanych?) było ogłoszenie na jej łamach pierwodruku napisanego w Rio de Janeiro 9 XI 1940 wiersza Jana Lechonia „Pieśń o Stefanie Starzyńskim", wydrukowanego zresztą, jak na re­alia rytmu pracy redakcji tygodnika, prawie natychmiast, bo 1 X I I 4 1 . Jest to zarazem ów jedyny utwór literacki, jaki ujrzał światło dzienne na łamach Gazety po maju 1940.

Czym właściwie tłumaczyć takie désintéressement tygodnika obecnością w Brazylii grona poważnych, a w przypadku poetów — wręcz wybitnych twórców? Brakiem rzetelnej orientacji w nowszych zjawiskach literackich „krajowej" proweniencji? Odległością z Kurytyby do Rio? Ewentualnie bra-

3 9 Julian Tuwim. Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 44. Warto zwrócić uwagę, że zwłaszcza Tuwim nie był w Brazylii postacią anonimową, pisała o nim miejscowa prasa, uczestniczył w wieczorach autorskich, był podejmowany przez Brazylijską Akademię Literatury i brazylijski Pen-Club (por. J. S t r a d e c k i : Kalendarium życia i twórczości [w:} J. T u w i m : Pisma zebrane. Wiersze, t. 1, Warszawa 1986, s. 164-165). Nawet zupełnie niezorientowany w kwestiach literackich czytelnik stołecznej prasy portugalskojęzycznej nie mógł wiec pobytu poety przeoczyć... 4 0 Dla ścisłości odnotujmy, że przedrukowano słynny wiersz Wierzyńskiego „Święty Boże", ale miało to miejsce w listopadzie 1939, na długo przed przyjazdem poety do Rio (Ilustrowana Gazeta Polska w Brazylii 1939 nr 45).

4 1 J. L e c h o ń : Pieśń o Stefanie Starzyńskim. Gazeta Polska w Brazylii 1940 nr 48 (wiersz włączony później przez autora do zbiorku Lutnia po Bekwarku, Londyn 1942.

kiem w zespole redakcyjnym, bazującym głównie na przedrukach i adapta­cjach innych materiałów prasowych, sił zdolnych np. przeprowadzić wywiady czy zachęcić do wsparcia Gazety swoimi tekstami? Niedostatkami redakcyjnej kasy lub obawą przed narażeniem się władzom? A może prozaicznym brakiem miejsca w sytuacji konsekwentnego egzekwowania przez czynniki oficjalne nakazu dwujęzyczności? Tak czy inaczej, wydaje się, że dość „chałupniczo" przecież redagowana Gazeta Polska w Brazylii z winy własnej lub wymuszo­nej przez okoliczności zewnętrzne straciła poważną szansę podniesienia poziomu, oparcia się na pierwszorzędnych piórach pisarzy z prawdziwego zdarzenia...

O ile autorowi niniejszego szkicu wiadomo, w żadnej z polskich bibliotek publicznych nie ma rocznika 1941 Gazety Polskiej w Brazylii, ostatniego w jej długiej historii. Na podstawie lektury wspomnień można sądzić, że w interesu­jącym nas tu zakresie sytuacja pisma była wtedy analogiczna, jak w drugiej połowie 1940 r. — tj. całkowite nieistnienie działu Imlturalno-artystycznego i naj­drastyczniejsze ograniczenia pozostałych sfer zawartości. Władysław Wójcik pisał, iż wówczas redaktorowi Pawłowi Nikodemowi

Kazano [...] podawać wyłącznie suche komunikaty, bez komentarzy i unikać publi­kowania wiadomości o zbrodniach niemieckich popełnianych w Polsce. Srożyli się wtedy w kurytybskiej policji dwaj wypróbowani naziści, Flores i Pilotto. Na dwa tygodnie przed Pearl Harbour Nikodem został wezwany przed oblicze [...] Floresa, który mu zakomunikował bez żadnych wyjaśnień, że gazeta zostaje zamknięta. Ostatni jej numer zawierał przemówienie Roosevelta z fotografią, no i amerykańską czarną listę firm nazistowskich w Brazylii. To dobiło staruszkę Gazetę Pobką, liczącą sobie już pół wieku42.

Brak dostępu do egzemplarzy, zarówno w kraju jak i poza nim (czyżby pismo znajdowało się tylko w bibliotekach brazylijskich?), powoduje, że w ist­niejących pracach spotkać można znaczne rozbieżności w określaniu daty l i ­kwidacji tygodnika. W świetle cytowanych wyżej wspomnień Wójcika, naj­bardziej wiarygodne wydają się informacje Marka Krasickiego, umiejsca­wiającego zamknięcie Gazety w listopadzie 1941 4 3, ale w istniejącej literaturze przedmiotu (poza ewidentnie nieścisłym wspomnieniem Wojciecha Breowi-cza, mówiącym o schyłku r. 194044) można napotkać też daty 31 VII 1941 4 5, październik 1941 4 6, a nawet 31 XII 19414 7. Jakkolwiek było — periodykowi Nikodema udało się w warunkach akcji „nacjonalistycznej" Getiilio Vargasa utrzymać ewidentnie najdłużej (Lud zamknięto 30 IV 1940, a Polską Prawdę

4 2 W. W ó j c i k : Moje życie..., s. 273-274. 4 3 M . K r a s i c k i : Sytuacja Polonii brazylijskiej..., s. 438. 4 4 W. B r e o w i c z: Wybór utworów, t. 2: Trzy etapy. Pamiętnik, Warszawa 1956, s. 278. 4 5 J. K o w a l i k : Czasopiśmiennictwo [w:| Literatura polska na obczyźnie 1940-1960. Praca zbiorowa wydana staraniem Związku Pisarzy Polskich na Obczyźnie pod red. T. Terleckiego, t. II, Londyn 1965, s. 535. 4 6 J. K o w a l i k : Bibliografia czasopism polskich wydawanych poza granicami kraju od września 1939 roku, t. 1 :A-J , Lublin 1976, s. 183. 4 7 S. L e w a n d o w s k i : Prasa polskiej emigracji wojennej 1939-1945, Warszawa 1993, s. 98.

w Brazylii 31 VII 1941). W latach 1942-1945 nie istniał już w Brazylii żaden tytuł polskojęzyczny (ani inny „obcy"— akcja „brazylizacji" prasy została zakończona...). Dodajmy, że po likwidacji Gazety (nie było jej dane doczekać rychłego już jubileuszu 50-lecia) Paweł Nikodem, obawiając się konfiskaty także będącego jego prywatną własnością sprzętu technicznego, zdeponował maszyny drukarskie i polskie czcionki w siedzibie konsulatu RP w Kurytybie, gdzie... zostały po części rozkradzione i sprzedane „na lewo" przez jednego z nieuczciwych pracowników polskiej placówki dyplomatycznej48.

Podsumowując, stwierdzimy, że od września 1939 do likwidacji u schyłku 1941 Gazeta Polska w Brazylii na miarę skromnych możliwości własnych i re­aliów vargasowskich kampanii przeciwko „obcym" nie pomijała także zagad­nień kulturalnych, zachowując pod tym względem (zwłaszcza w amatorskiej twórczości literackiej) swoisty i niepowtarzalny ton patriotyzmu polsko-brazy-lijskiego. Z trudnych do wyjaśnienia dziś przyczyn (cenzuralnych, techniczno-organizacyjnych bądź wynikających ze słabej znajomości kultury Polski przedwrześniowej) nie potrafiła wszakże wyzyskać jedynej w swoim rodzaju szansy nawiązania kontaktów i współpracy z grupą warszawskich literatów--uchodźców, która pojawiła się w Rio de Janeiro w drugiej połowie r. 1940. Tym samym pismo utraciło jedyną chyba w całej swej niemal 50-letniej histo­rii okazję wyjścia poza polonijne opłotki i dotrzymania kroku głównemu wów­czas nurtowi polskiego piśmiennictwa. Niemniej w dobie ustaw nacjonalisty­cznych, przy wszystkich swoich niedomogach, tygodnik Pawła Nikodema wnosił skromny, ale niezaprzeczalny wkład w kulturę narodową w najtrudniej­szym momencie historycznym i zarazem najtrudniejszym momencie własnych losów.

48 W. W ó j c i k : 75 lat..., s. 271-272.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

PAWEŁ DUBIEL

NOTATKI I WSPOMINKI REDAKTORA

Czterdziestoletnie dziś Zeszyty Prasoznawcze były przez 30 lat „moje". W rocznicę ich narodzin prosiłaby się prasoznawcza analiza zawartości,

taka, jaką poprzedziłem obie „Bibliografie..." czasopisma, zestawione przez Sylwestra Dzikiego. Analizę może jednak wykonać inny prasoznawca; nato­miast w mej dokumentacji i pamięci pozostało — czasem wyłącznie — tło wydarzeń, którego z łamów Zeszytów wprost lub wcale się odczytać nie da. Stąd te, całkiem osobiste, wspomnienia.

Pierwsze kroki

Mgliście pamiętam swe początkowe kontakty z krakowskim Ośrodkiem Badań Prasoznawczych. Gdy powstawał, byłem w Gazecie Krakowskiej blisko jego współtwórców — Mieczysława Kiety, Ireny Tetelowskiej, zachęcających do współdziałania. Połowa 1956 roku to kontrakcje partyjnego „betonu" prze­ciw, forsowanej zwłaszcza przez młodzież, „politycznej odwilży", w którą się angażowałem całkowicie. Następny rok przepracowałem w młodzieżowym tygodniku Co dalej w Katowicach, po jego likwidacji przez 3 kwartały byłem dziennikarzem bezrobotnym. W tym czasie za rewizjonizm usunięto z Gazety Krakowskiej Irenę Tetelowską; została redaktorem w Wydawnictwie Artysty-czno-Graficznym, a gdy jesienią 1958 przeszła do Ośrodka — dostałem po niej etat w WAG-u.

Gdzieś w tym czasie, przeglądając czasopisma w Klubie Międzynarodowej Prasy i Książki na rogu ul. Jagiellońskiej i placu Szczepańskiego (gdzie dziś są dekoracyjne witryny Starego Teatru), kupiłem pierwszy numer Prasy Współ­czesnej i Dawnej z 1958 r. Na tych łamach debiutowałem dopiero w numerze 4 artykułem o dość wtedy popularnych gazetach zakładowych, których przy­szłość widziałem w roli gazet środowiskowych. Zrecenzowałem też wtedy „Zeitungslehre" Emila Dovifata.

Pierwszy z tych tekstów spodobał się redagującemu PWiD Janowi Kalko-wskiemu, recenzja — Tetelowskiej. Zaproszono mnie do stałej współpracy, bywałem na odczytach dyskusyjnych w Ośrodku. Wszedłem do zespołu ana­lizującego pod kierunkiem Tetelowskiej zawartość 10 dzienników polskich. Z początkiem 1961 r. zostałem asystentem w Pracowni Analiz Zawartości OBP.

Przekazano mi też redakcję techniczną Zeszytów Prasoznawczych, jak w 1960 r. przemianowano PWiD. Robiono właśnie podwójny numer specjalny na 300-lecie polskiej prasy, w części już technicznie opracowany przez Sylwe­stra Dzikiego, znajomego z lat studenckich.

Na samym początku miałem dobrą nauczkę. Ustalono, że akapity artyku­łów jubileuszowego numeru będą zdobiły inicjały skopiowane z Merkuriusza Polskiego bądź podług nich stylizowane. Do tej precyzyjnej pracy zaprosiłem grafika Jerzego Januszewskiego. Na jego pytanie, w jakim formacie ma wyko­nać inicjały, beztrosko odparłem, że podług własnego uznania. Grafik wykonał tak duże, że aparat w drukarni nie mógł ich pomniejszyć do potrzeb ZP. Groziło powtórzenie — oczywiście płatne — całej pracy grafika. Na szczęście spec nad spece w grafice prasowej, dr Stanisław Peters (wykładowca tego przedmiotu podczas moich dziennikarskich studiów) od razu miał rozwiązanie: — To mają być nadzwyczajne ozdobniki w okazjonalnym numerze? Więc dajmy je nadzwy­czajnie, niech wchodzą na margines i ponad linię pierwszego wiersza!

Efekt można oglądać w numerze 1-2/1961, a ja zyskałem nie zasłużoną opinię arcypomysłowego redaktora technicznego.

Numer 4/1961 był dla mnie szczególnie pamiętny; współtworzyłem go już jako członek komitetu redakcyjnego. Była to nominacja na wyrost. Dostałem np. do zaopiniowania artykuł o teorii informacji. Zupełny laik, napisałem, że jest to całkiem obce prasoznawstwu — sygnały, kanały, szumy informacyjne — chyba „dla pisma o telekomunikacji, nie dla nas". Irena Tetelowska zosta­wiła tę „opinię" bez komentarza i właśnie przemilczenie powiedziało mi wię­cej niż długi wykład.

Twórcy

Profil Zeszytów, zwłaszcza po zmianie nazwy i objęciu w 1961 kierownic­twa Ośrodka przez Irenę Tetelowska, został przez nią ukształtowany treścio­wo, a przez Jana Kalkowskiego formalnie — w stylu prasoznawczego maga­zynu, bogatego w działy i rubryki możliwie różnorodne i wszechstronne. Chcieliśmy docierać do kilku grup podstawowych odbiorców:

— naukowców badających dziennikarstwo, — decydentów kierujących mediami, redaktorów czołowych pism i ośrod­

ków radiowo-telewizyjnych, — najlepszych publicystów zainteresowanych przekazaniem wiedzy o swo­

im warsztacie i jego uwarunkowaniach, — studentów dziennikarstwa, — prasoznawców ośrodków zagranicznych z wszystkich stron świata.

Żmudne było przecieranie ścieżek zwłaszcza do dziennikarzy praktyków, do redakcji. Tetelowska nałożyła na wszystkich pracowników Ośrodka obo­wiązek reprezentowania Zeszytów i w ogóle działalności OBP przy każdym wyjeździe poza Kraków. Szukaliśmy interesujących współpracowników. W po­czątkowych latach było wiele nieporozumień, np. w jednej z redakcji chwalo­no się, że stale nas czytają i na dowód wyciągnięto z biurka egzemplarze nie ukazującego się już od kilku lat warszawskiego Kwartalnika Prasoznawcze go. Stopniowo jednak kontakty, zwłaszcza osobiste, wzbudziły zainteresowanie.

Stałym utrapieniem były permanentne spóźnienia numerów. Kwartalnik robili­śmy wtedy praktycznie społecznie. Kalkowski jako sekretarz czytający wszystko i adiustujący merytotycznie „od deski do deski" dostawał 500, potem 800 zł, ja za redakcję techniczną i prowadzenie działu recenzji 300 zł (średnia pensja przekra­czała 1600), a każdy numer — to była objętość sporej książki. Inni pracowali całkiem społecznie. Honoraria za teksty były więcej niż skromne. Nie można było wymagać terminowości od autorów, tym bardziej współpracowników, poświęca­jących Zeszytom swój czas. Tu tkwiła zasadnicza przyczyna spóźnień.

Towarzysze sztuki drukarskiej

Próbując nadrobić opóźnienia, pierwszy numer rocznika 1962 robiłem w drukarni w Kielcach, równolegle z poprzednim w Krakowie. Nie zauważy­łem, że kielecki metrampaż złamał szpalty wyższe niż należało, zajmując te­kstem także miejsce żywej paginy. W efekcie numer ten ma skład dłuższy i jest dlatego odpowiednio chudszy — proszę porównać którąś stronę numeru 1-2 z 1962 r. z jakimkolwiek innym numerem ZP.

W Krakowie w Drukarni Prasowej świetnie się zgrałem z zespołem kierow­nika Władysława Wencla; metrampażami Góralem, Tadeuszem Kumorkiem, Mieczysławem Stachurskim. Byli to wysokiej próby towarzysze sztuki drukar­skiej, pasjonaci swego zawodu. Zwykle asystowałem przy łamaniu, decydując od razu przy wątpliwościach, jakich nie brakowało przy składzie w ołowiu. Po lepszym zgraniu wychodziłem w trakcie pracy, wracając przed końcem zmia­ny po odbitki szczotkowe. Parę razy zdarzyło się, że praca mało posunęła się naprzód — Kumorka tak pochłonął jakiś tekst (czytany w ołowiu do góry nogami w lustrzanym odbiciu), że zostawał po zmianie lub nazajutrz przycho­dził wcześniej, by nadgonić czas.

Autorzy

Jako żółtodziób, stopniowo poznawałem osoby znane już wcześniej (i póź­niej) nie tylko w prasoznawstwie. Od początku kierowałem w ZP działem recenzji. Wnet kolega Dziki przedstawił mnie panu, przynoszącemu recenzję książki Bartłomieja Gołki o prasie konspiracyjnej „Rocha" 1939-1945 (i — wcześniej drukowanej — Lucjana Dobroszyckiego o centralnym katalogu pol­skiej prasy konspiracyjnej tychże lat): — Władysław Bartoszewski...

Lubił Ośrodek, Irenę Tetelowską (którą gościł u siebie w domu) Melchior Wańkowicz. W przedmowie do ogromnej (ca 1500 stron) dwutomowej „Ka­rafki La Fontaine'a" napisał potem tak: „Ziarnkiem gorczycznym, z którego książka wyrosła, była propozycja Ośrodka Badań Prasoznawczych napisania 0 reportażu do numeru jubileuszowego, ale jego poszerzenie w broszurę «Pro-sto od krowy» okazało się kochanką, która teraz przeradza się w tyrana". Notabene pełna wersja „Prosto od krowy (o reportażu)" też miała być wydana u nas w serii „Biblioteka Wiedzy o Prasie". Maszynopis był już po mej adiu­stacji technicznej gotowy do składu. Przeszkodził temu nasz skromny budżet honorariów autorskich. Zawsze elegancki pan Wańkowicz przeprosił nas za przejście do „bogatszego" wydawcy, w publikacjach stale wskazując naszą inspirację. Drukował też w ZP do końca. Nazwał je kiedyś „mózgiem prasy polskiej".

M g do publikacji

Prowadzone przez nas badania dawały czasem nieoczekiwany wgląd w pewne tajniki polityczno-prasowej „kuchni" PRL. Późniejszy profesor (wówczas z UJ) prawnik Andrzej Piekara analizował krytykę prasową i jej praktyczne skutki. Wyniki miał ogłosić w ZP. Tymczasem poprosił o rozmowę 1 ku naszej konsternacji wyjawił, jak Komitet Centralny PZPR rozumie skute­czność krytyki: by zwiększyć poczytność i prestiż hołubionego (okresowo) centralnego tygodnika, zlecono redakcji bezpardonowe osmarowanie skandali­cznych faktów dostarczonych przez K C „na tacy", a po publikacji podjęto gotową wcześniej uchwałę „w odzew na krytykę prasową". Czy i na ile w ten mechanizm wtajemniczono kierownictwo pisma? Piekara został wtajemniczo­ny mimochodem, gdy w Warszawie konsultował tok swych badań. Zrezyg­nowaliśmy z publikacji tak manipulowanych wyników.

Z całkiem innej przyczyny nie doczekały się druku wyniki badań nad czy­telnictwem prasy w Szczecinie. Nasz nowy socjolog wysłany tam na badania terenowe nadsyłał dane, w których nie mogliśmy się rozeznać. Pojechał do niego blisko z nami współpracujący red. Jacek Adolf i zażądał pokazania kwestionariuszy. Kolega rozbrajająco wyznał, że po zsumowaniu danych ory­ginały... spalił. Było to w czasie wakacji i kwaterował w domu studenckim. Jacek Adolf rozejrzał się: — Gdzie, skoro tu nie ma żadnych pieców, a kot­łownia nieczynna? — Delikwent przyznał, że części wywiadów nie przepro­wadził, więc uzupełniał je z głowy, a resztę kwestionariuszy wyrzucił. Były jeszcze w śmietniku. Sprawca z miejsca musiał odejść z Ośrodka. A zapowia­dał się interesująco...

Emancypacja ZP

Od początku 1964 r. pod nieobecność dyrektora OBP pełniłem jego obo­wiązki, stale zaś — prócz kierowania Pracownią Analiz Zawartości — nadzo-

rowałem wydawanie książek i ZP. Wkrótce ściągnąłem na etat redaktora techni­cznego Zeszytów mego dawnego kolegę-dzieruiikarza, Edwarda Karriińskiego.

Jesienią 1967 Tetelowska uznała, że prawie społecznie nie da się regularnie wydawać coraz obszerniejszych Zeszytów i zaproponowała, bym je objął jako samodzielną redakcję — związaną z Ośrodkiem tylko personalnie przez skład kolegium redakcyjnego, organizacyjnie i finansowo umiejscowioną w Krako­wskim Wydawnictwie Prasowym RSW. Załatwiła wszystkie formalności i od początku 1968 r. Zeszyty ukazywały się poza OBP.

Do Krakowskiego Wydawnictwa Prasowego przeszliśmy we troje: ja na etat redaktora naczelnego, Kamiński p.o. sekretarza redakcji i Borzanna Harni-kowa do kierowania sprawami administracyjnymi pisma. Ze to właśnie ona objęła ten etat, zdecydował przypadek. W Ośrodku dwie panie miały podobny zakres czynności, dyrektor K W P zaproponował, by poszła ta, która w umowie o pracę miała przepisywanie tekstów do ZP. Tak się właśnie stało i trwało 23 lata. Pani Harnikowa opracowała m.in. własny system zapisywania korespon­dencji. Mówiliśmy potem, że gdy na urlop idzie naczelny — nic się nie dzieje, gdy sekretarz redakcji — podobnie, ale gdy nie ma pani Borzanny, zaczynają się przeróżne kłopoty np. z wyszukiwaniem pism przychodzących, kopii wy­syłanych itp. Ale w jej rękach system był imponująco sprawny, co było bardzo ważne przy stale rosnącej rzeszy współpracowników (także zagranicznych), liczbie egzemplarzy wymienianych z podobnymi redakcjami w kraju i w świe­cie, wszelkiej biurokratycznej (niekoniecznie w znaczeniu pejoratywnym) ko­respondencji. Po jakimś czasie dokumentację finansową honorariów zaczęła świetnie prowadzić do końca swych dni nieodżałowana Ewa Jordanowa.

Woźnych redakcyjnych (na części etatu) przewinęło się kilkoro, jednak w szczególnie dobrych wspomnieniach pozostały dwie panie: Maria Bacewiczo-wa i Anna Gorczyńska. Obie żegnaliśmy z żalem, gdy musiały odejść ze względu na stan zdrowia. Z panów dłużej pracowali Józef Mikulski i Jan Hybel, który z Zeszytami poszedł jeszcze do Ośrodka na UJ.

W styczniu 1972 Zarząd Główny RSW „Prasa" wydał zarządzenie nr 5, znów włączające Zeszyty do OBP. Dla nas było to zupełnym zaskoczeniem. Mój ob­szerny, wszechstronnie umotywowany protest — poparty przez dyrektora Krako­wskiego Wydawnictwa Prasowego — nie odniósł skutku. W bezpośrednim spot­kaniu z wiceprezesem Edmundem Królem „chwycił" dopiero argument Walerego Pisarka, że rozłożenie kosztów prasoznawczych na dwie odrębne instytucje mniej kole w oczy niechętnych i daje lepsze możliwości życzliwym w centrali. Nigdy-się nie dowiedziałem, kto i dla jakich racji był pomysłodawcą tej mefortunnej „reinkorporacji", która ówcześnie mogła tylko zaszkodzić regularnej edycji pis­ma, jego rozwojowi, finansom, zapleczu socjalnemu pracowników itp.

Redaktorzy

Edward Kamiński znał rzemiosło techniczne dosłownie na wyrywki. Zda­rzyło się, że przyszliśmy późnym wieczorem do drukarni w momencie scho-

dzenia z maszyn kolorowej okładki. Barwy były fatalne, czego ani rusz nie chcieli uznać drukarze. Wtedy Kamiński przeciął dyskusję: — Dajcie mi kitel roboczy, za kwadrans pokażę wam kolor, którego chcemy! — Przeprosili, zatrzymali maszynę, nazajutrz okładka była jak należy.

Miał też Edek wspaniałe wyczucie — każdy doświadczony dziennikarz wie, o co chodzi: gdy niby wszystko jest w porządku (a nie jest), taki redaktor „z nosem" chodzi wokół, przegląda — i znajduje kardynalnego byka. Kiedyś na kolegium przyniósł Kamiński już wydrukowane i sfalcowane arkusze koń­cowe, w tym czasie w drukarni przycinane i oprawiane. Rzucił okiem na szpaltę ze sprawozdaniem z sympozjum. Teoretycznie nic tam nie mogło być ruszane, korekta była wyrobiona. Tymczasem wiersze były poprzestawiane, nazwiskom referentów przydano nie ich imiona, cudze tytuły naukowe, miej­sca pracy itp. Ktoś w drukarni rozsypał wiersze na szufli, poukładał, jak mu się wydawało, poprawnie, nie zaznaczył tego. Byłby w druku błąd kardynalny, redakcyjny grzech ciężki, gdyby nie instynkt Edwarda Kamińskiego — nieraz jeszcze wykazany.

Gdy z początkiem 1974 r. wyjeżdżał do Kanady, oficjalnie by przez rok szkolić się w reklamie (do której za „wczesnego Gierka" przywiązywano w PRL więcej uwagi), przekazał redakcję techniczną Marii Russ, prowadzącej dotąd dział wydawnictw w Ośrodku. Wkrótce przeszła do Zeszytów na stałe, gdyż Kamiński sprowadził z kraju rodzinę i z Kanady nie wrócił.

Jeszcze przed wyjazdem Kamińskiego funkcję pierwszego sekretarza reda­kcji objęła Zofia Lewartowska. Dotąd pracowała w likwidowanej Agencji Ro­botniczej, wcześniej była sekretarzem redakcji krakowskich dzienników. W la­tach mych studiów była asystentką w Studium Dziennikarskim UJ, wtedy poznaliśmy się. Wymieniano ją wśród inicjatorów krakowskiego Ośrodka Pra-soznawczego, z którym często współpracowała, publikując już w Prasie Współczesnej i Dawnej w 1958 r., następnie w ZP blisko 20 większych stu­diów. Miała prawdziwy talent do prowadzenia sekretariatu odpowiedzialnego redakcji, była w niej takim „szefem sztabu", przy którym redaktor naczelny miał swobodną i spokojną głowę. Wobec podwładnych wymagająca i konse­kwentna — właśnie taka, jaka być powinna osoba „pierwsza po szefie". Wzbogaciła też Zeszyty wieloma pomysłami teoretycznymi i organizacyjnymi. W ZP — jak mówiła — szczególnie ceniła dwie rzeczy: że po raz pierwszy w długiej karierze dziennikarskiej przy funkcyjnym awansie otrzymała istotną podwyżkę płacy, i że się znalazła w redakcji tak skromnej lokalowo i w biuro­we wyposażenie w czasie, gdy wiele innych redakcji „Prasy" fundowało sobie kosztowne „reprezentacyjne" gabinety. Istotnie: poza elektryczną maszyną do pisania chyba najcenniejszych było kilka obrazków i grafik podarowanych nam przez zaprzyjaźnionych plastyków (parę razy odbyły się przy takich oka­zjach mini wernisaże z przygodnymi gośćmi redakcji, która zawsze była otwar­ta praktycznie dla wszystkich).

Gdy Lewartowska odeszła na emeryturę w 1978 r., musiałem szukać nowe­go sekretarza redakcji. Józefa Kozaka, wówczas pracującego w Życiu Literac­kim, podpowiedział wicedyrektor K W P Waldemar Piętka. Kandydata trochę

znałem, przez rok wykonywał w ZP wzorową korektę. Objął teraz stanowisko sekretarza wraz z redakcją techniczną i jedyny z tamtego zespołu pozostał w Zeszytach do dziś.

Na jakiś czas w 1974/75 r. została Zeszytom przypisana — na życzenie prezesa RS W „Prasa" — Irena Wierteł, wcześniej sekretarz Kontrastów w Bia­łymstoku. Zajęła się u nas dyskusją o kształceniu dziennikarzy. Z czołowym wykładowcą podyplomowego studium na UJ zrobiła wywiad, w którym dr X nie zostawił suchej nitki na systemie organizacyjnym i programie tych stu­diów. Mieliśmy jakże potrzebny kij w mrowisko, lecz tylko do czasu autoryza­cji tekstu. Dr X przestraszył się własnej odwagi, uznał (może słusznie), że byłby przekreślony na Studium; z wielkim żalem tekst musieliśmy wycofać, po „wygładzeniu" stracił ikrę i w ogóle sens. Irena Wierteł wnet przeszła do redakcji w Bydgoszczy, ale przez jakiś czas była jeszcze członkiem Klubu Prasoznawczego SDP i przyjechała na jego zebranie w Krakowie w czasie pierwszej „Solidarności".

W ZP przestrzegaliśmy zawsze zasady, ża autor tylko z redaktorem adiu­stującym jego tekst może wyjaśnić wszelkie wątpliwości — wydrukowany tekst musi się obronić sam. Wiele godzin przedyskutowała z autorami zwłasz­cza Maria Russ, usuwając z tekstów niejasności. Obok niezwykle skrupulamej adiustacji stylistycznej wnosiła wiele zdrowej logiki, jaką — bywało — zatra­całem przy wieloletnim rutyniarstwie. Często, gdy przeoczałem n a u k a w e pustosłowia, wyłapywała to bezbłędnie. Kiedyś zakwestionowała całą analizę ilościową elementów graficznych w gazetach. Autor wydawał się zadowolony z ustaleń swej mrówczej pracy, mnie się też tekst podobał. Maria Russ spytała: — A co to w ogóle daje, w teorii i praktyce? Próbowałem jeszcze szukać racji dla zamieszczenia studium, na szczęście autor był rozsądniejszy i wycofał tekst.

Józef Kozak — prócz kwalifikacji adiustatora — dysponuje wszechstron­nymi wiadomościami encyklopedycznymi, cennymi w każdej redakcji, zwła­szcza w piśmie tak interdyscyplinarnym jak ZP. Próbkę erudycji dał m.in. w tekście „Jak góry rodzą mysz" zawartym w nielicznych egzemplarzach nu­meru 4/1981 Zeszytów, skazanego na zniszczenie w stanie wojennym. Szcze­gólna pikanteria jego tekstu polega na tym, iż wskazywał i prostował multum błędów tekstu w Perspektywach, którego autor był nie tylko kierownikiem działu dokumentacji w tym tygodniku, lecz w ogóle uchodził za czołowego dokumentalistę w polskim dziennikarstwie.

Redagowanie

Ośrodek i Zeszyty włączyły się w starcia ideowo-propagandowe 1968 r. tekstem Jana Szewczyka „Patriotyzm i internacjonalizm na łamach tygodni­ków centralnych". Była to analiza tych wątków tematycznych w rocznikach 1966 Polityki, Kultury i Kierunków. Zakończone wiosną 1967 studium powę­drowało wtedy do archiwum OBP. Gorąca atmosfera pomarcowa motywowała

nas do opublikowania tego tekstu w numerze 2/1968; ukazał się w sierpniu. Naszym zdaniem „opisowy i ściśle obiektywny charakter wyników" mógł być „dobrą podstawą do toczących się obecnie na te tematy dyskusji". Rezonans był głośny: nie podejmując polemiki merytorycznej zaatakował nas ostro J. Bu­rzyński z Polityki (która w analizie wypadła najkrytyczniej) i dwukrotnie J. Kasprzycki w Życiu Warszawy. Z powodów techniczno-wydawniczych ZP mogły odeprzeć zarzuty o „pseudonaukowości metod prasoznawczych" oraz zastosowaną formę wymiany epitetów dopiero w numerze 4/1968. Wcześniej Polityka zamieściła nasz list, informujący że zainteresowani mogą się zapo­znać z naszą odpowiedzią we wskazanym numerze ZP.

Nie było taryfy ulgowej dla nawet najbardziej znanych i uznanych autorów. Wysoko postawiony profesor przysłał artykuł, który wywołał bardzo dużo zastrzeżeń — faktograficznych i innych. Byliśmy przekonani, że nie zechce go poprawiać. Tymczasem odpisał: „Tekst mój znalazł się w starannej redakcji, przepraszam za niefrasobliwość" — i po jakimś czasie nadesłał nową wersję, która poszła do druku.

Zdarzali się autorzy-publicyści, bardziej przeczuleni co do nieomylności własnych racji niż utytułowani naukowcy. Nasz dobry kolega w przesłanym nam fragmencie z przygotowywanej książki gromił niewydolność metod so­cjologicznych i zwodniczość danych statystycznych w prasoznawstwie, twier­dząc że „inteligentny praktyk zawodu «wie» o masowych środkach przekazu i ich działaniu więcej, niż zajmujący się tą problematyką naukowcy". Zosta­wiając mu prawo głoszenia tej opinii, inną — ewidentnie fałszywą, od prze­słanki do wniosku — opatrzyliśmy przypisem redakcji i po składzie przesłali całość do korekty i akceptacji autorskiej. Krewki publicysta natychmiast wy­cofał cały tekst. Za radą Walerego Pisarka zapytaliśmy: — Jeżeli Kali ukraść krowę, to dobrze, ale jeżeli Kalemu...? — Szybko przyszły przeprosiny, tekst wprawdzie kontrowersyjny, ale jeszcze bardziej innowacyjny dla mediów i ba­dań nad nimi — wydrukowaliśmy.

Współpracownicy, często publikujący w naukowych czasopismach huma­nistycznych, pół żartem mówili, że gdzie indziej poprawia się właściwie tylko interpunkcję, i to nie zawsze. U nas oprócz adiustacji redakcyjnej obowiązy­wała zasada co najmniej dwóch recenzentów z danej dyscypliny. Gdy Walery Pisarek i inni członkowie kolegium zaczęli (słusznie) wytykać usterki skła­dniowe, adiustację stylistyczną objęła Maria Russ. Wyszło to na korzyść for­mie językowej artykułów.

W kwietniu 1969 przyszło nam z Edwardem Kamińskim napisać najtrud­niejszy z wielu wspólnie tworzonych tekstów — o Irenie Tetelowskiej po katastrofie lotniczej pod Zawoją (w 10 lat później poświęciłem jej obszerne wspomnienia w numerze 2/1979 ZP). Zginęła razem ze wspaniałą sekretarką OBP, pierwszy raz podróżującą samolotem Barbarą Wojtowicz i profesorem

Zenonem Klemensiewiczem, o którym kreślił pośmiertne wspomnienie Wale­ry Pisarek. Dziek energii Pisarka, z jaką nie tylko podtrzymał, ale jeszcze rozwinął aktywność Ośrodka, szybko przestano myśleć o przeniesieniu OBP do Warszawy. Gdy tam pytano o Zeszyty, zdecydowanie odmawiałem „prze­szczepu" na stołeczny grunt.

*

Przypomina mi się szczególnie ciekawa, lecz niełatwa w czytaniu praca o perce­pcji układu graficznego gazety. Była to skrócona wersja pracy magisterskiej z psy­chologii. Autorka studiowała dodatkowo dziennikarstwo. W czasie wyjaśniania wąt­pliwości powstawały wciąż nowe znaki zapytania, po wielu godzinach autorka była u kresu sił. Zdesperowana, oświadczyła: — Jeżeli moje teksty mogą wzbudzać takie wątpliwości, nigdy nie zostanę dziennikarką — rzucam te studia!

— Wręcz przeciwnie — zaoponowałem — właśnie przechodzi pani prakty­czny chrzest dziennikarski!

Autorka pracuje w tym zawodzie z powodzeniem od wielu lat. Staraliśmy się „od zawsze" mieć łamy szeroko otwarte dla osiągnięć praso-

znawczych z różnych instytutów zagranicznych na Wschodzie i Zachodzie. Często gościliśmy w redakcji badaczy mediów z różnych krajów, czemu zwy­kle towarzyszyło nadsyłanie dalszych artykułów.

Edycja obcojęzyczna

Jeszcze za życia Ireny Tetelowskiej, z jej pomysłu i inicjatywy zaczęliśmy przygotowywać wybór dotychczasowych artykułów, mających przedstawić prasoznawczy dorobek Ośrodka w obcojęzycznych edycjach Zeszytów — an­gielskiej i rosyjskiej. Przekłady postępowały powoli, głównie ze względu na różnorodność tekstów z teorii prasy i metodologii badań prasoznawczych, so­cjologii odbioru, analiz zawartości prasy i języka tekstów prasowych, statysty­ki prasy, założeń badawczych historii dziennikarstwa, o reportażu jako gatun­ku pisarskim, typologii układu graficznego gazet codziennych, bibliografii prasoznawczej. Wydanie anglojęzyczne objęło 250 stron druku, przełożonych przez ośmioro tłumaczy. Na końcu całość zweryfikował Andrzej Głowacz, wyłapując zaskakujące nieraz potknięcia — świetni skądinąd znawcy angiel­skiego bywali bezradni wobec branżowego slangu zarówno dyscyplin nauko­wych, jak też potocznego dziennikarstwa.

W efekcie „Zeszyty Prasoznawcze — Special Edition in English" ukazały się podwójnie datowane: na wcześniej wydrukowanej okładce widnieje rok 1971, podczas gdy na stronie tytułowej i jej odwrocie 1972, January. Zbyt późno, już po oprawie, skontrolowaliśmy okładkę...

Natomiast edycja rosyjska nie ukazała się wcale. Gdy całość była złożona, zwrócono nam uwagę, że ZP nie mają debitu w ZSRR. Wysyłaliśmy tam tylko

pojedyncze numery do naszych współpracowników lub na wymianę z niektórymi ośrodkami. W zarządzie Głównym „Prasy" uważano to jednak za rzecz prostą do załatwienia i kazano przedstawić w biurze radzieckiego radcy handlowego całość szpalt. Zawieźliśmy je z Kamińskim, zostaliśmy bardzo grzecznie przyjęci świet­nym (niestety małym) koniakiem i pożegnani solenną obietnicą tak szybkiego uzyskania zgody, jak tylko obieg korespondencji z Moskwą pozwoli. Akceptacja nigdy nie nadeszła, redakcji został „na pamiątkę" komplet szpalt.

Po jakimś czasie gościła w Ośrodku grupa bardzo rozgarniętych estońskich studentów dziennikarstwa z Tartu. Cmokali nad edycją angielską i czynili nam wyrzuty za brak rosyjskiej. Powiedzieliśmy, co i jak było, pokazując szpalty rosyjskie. Docent Ulo Vooglaid wypożyczył je na noc do hotelu, posadził całą dwudziestoosobową grupę do ręcznego (!) przepisywania większości tekstów, a rano przed wyjazdem oświadczył, że to niezwykle cenny poznawczo dla jego instytutu nabytek prasoznawczy. Tak to było w czasie, gdy wśród „bratnich" państw bloku wschodniego Polska była takim wyjątkiem w sferze nauk społe­cznych, że przed infiltracją metod i technik „burżuazyjnych" strzegły debity... Tak było, gdy z braku urządzeń kserujących taką „kontrabandę" trzeba było kopiować ręcznie.

Jakby namiastką kontynuacji specjalnych numerów obcojęzycznych były wkładki z tłumaczeniem (na angielski, rzadziej rosyjski) tych rozpraw, które wydawały się szczególnie ciekawe dla zagranicznych odbiorców ZP. Numero­wi 4 w roczniku 1973 towarzyszyła wkładka niecodzienna: w esperanto, o świa­towej prasie w tym języku, wydrukowana w 2500 egzemplarzach, z których połowa towarzyszyła nakładowi ZP (wówczas 1250 egz.), resztę nabył i kol­portował Polski Związek Esper anty stów.

Różne pochwały

Pierwszym formalnym zadaniem samodzielnej redakcji było uchwycenie kwartalnego rytmu wydawniczego. Spóźnieni byliśmy bardzo, numer 1/1968 ukazał się dopiero w maju. Jednak od początku rocznika 1969 zaczęliśmy wydawać numery zawsze w środku kwartału. — Z punktualnością przedwo­jennych pociągów PKP — mawiano, bo wśród czasopism naukowo-studyj-nych było to rzadkością.

W drugiej połowie lat '60. odmówił powrotu do kraju korespondent Trybu­ny Ludu w Bonn, Artur Kowalski. Po jakimś czasie poświęcił w Radiu Wolna Europa dwie audycje Ośrodkowi i Zeszytom. Ocenił nas wcale pochlebnie, co ze względu na środowiskową i międzynarodową renomę mogło nas tylko cie­szyć, lecz u władz zwierzchnich (zwłaszcza partyjnych) spowodowało bacz­niejsze przyglądanie się naszym badaniom i wstrzymywanie publikacji wyni­ków, drażliwych z punktu widzenia władzy. W jednym Kowalski się mylił — pisząc, iż członkowie kolegium redakcyjnego ZP harują za cienkie pieniądze (to się zgadzało), natomiast niektórzy prominenci z Rady Redakcyjnej zgarnia­ją krocie. Naprawdę zaś członkostwo w Radzie było całkiem społeczne.

Przekazując Zeszyty, redagujący je od początku przez 10 lat Jan Kalkowski przestrzegał mnie i Kamińskiego: — Starajcie się nie zepsuć niczego, co do­pracowane — nie wprowadzajcie zmian formalnych, by zaznaczyć nową erę redakcji! — Zaś sugestii takich zmian nie brakowało, także „z góry", poczyna­jąc od nieadekwatnego, w obliczu innowacyjnych zmian w mediach wręcz anachronicznego tytułu pisma. Zawsze jednak uważałem za rzecz fatalną czy­sto formalne zmiany winiety, nazwy itp., nie wynikające z istotnych zmian treści. Powtarzałem, że w prasie przekształcenia powinny być podobne do zachodzących w karoserii mercedesa: w kolejnym nowym modelu prawie nie­dostrzegalne, a nowatorstwo widać dopiero, gdy staną obok siebie wersje z różnicą jakichś 10 lat. Przyjąwszy rady Kalkowskiego, uważaliśmy za nasz wspólny sukces, gdy na kolegiach redakcyjnych, w których mimo obowiąz­ków w Przekroju uczestniczył regularnie, chwalił nasze udane inicjatywy, czę­sto niedostrzegalne dla mniej doświadczonych. Dodać trzeba, że był on także przez wiele lat jednym z najpłodniejszych autorów ZP. W 1989 roku żegnali­śmy z najgłębszym żalem pierwszego redaktora naszego pisma (zob. wspo­mnienie w numerze 4/1989).

„ Obyczaje"

Znany publicysta krakowsko-warszawski Aleksander Jędrzejczak dał nam tekst, krytykujący wygodną dla redakcji formułę, że „nie zamówionych mate­riałów redakcja nie zwraca". Dodałem do niego własny felieton, piętnujący nieobyczajność, niechlujność i nawet nieuczciwość redakcji, nie oddających autorom materiałów zastrzeżonych do zwrotu. Tak się zaczął w 1972 cykl stałych felietonów pt. „Obyczaje", który parokrotnie narobił nieco szumu, a który za­mknąłem (jako autor 95% tekstów) z chwilą wprowadzenia stanu wojennego.

W Życiu Literackim bez wiedzy autora skrócono tekst Melchiora Wańkowi­cza, jednocześnie włamując jakąś nie związaną z nim grafikę. Autor protesto­wał, redakcja (czyli naczelny, Władysław Machejek) broniła swych praw do kompozycji numeru. Wańkowicz wystąpił do sądu, gdzie Zycie reprezentował mecenas Jerzy Parzyński. Wróciwszy z pierwszej rozprawy, powiedział mi: — Wejdzie pan do annałów procesów dziennikarskich, mecenas Wańkowicza powołał jako ekpertyzę pański tekst „O prawo autora do własnego tekstu".

Tekst ten drukowałem w „Obyczajach", nic jeszcze nie wiedząc o nieco późniejszym sporze Wańkowicza z Machejkiem, bo gdybym wiedział, wyko­rzystałbym jako jeszcze jeden argument na rzecz autorów. Sprawę umorzono, więc do dziejów dziennikarskich procesów nie wszedłem, za to Machejek do końca mnie podejrzewał, że tamten tekst napisałem przeciw niemu na życzenie Wańkowicza.

Pod koniec 1974 r. miał się odbyć zjazd wyborczy Stowarzyszenia Dzien­nikarzy Polskich. Od dłuższego czasu przyjęty był „wybór" przewodniczącego (piszę to w cudzysłowie, bo wybierano w K C PZPR, co delegaci potem for­malnie przegłosowywali) będącego etatowym prezesem — jak właśnie wtedy

— RSW „Prasa" bądź — jak planowano — Komitetu ds. Radia i T V . W oś­rodkach terenowych przy wyborach delegatów protestowano przeciw temu. W poprzedzających walny zjazd „Obyczajach" też zaatakowałem ten zwyczaj, pisząc: „...jak kierownik resortu, a więc pracodawca, może jednocześnie repre­zentować wobec prowadzonej przez siebie instytucji interesy pracobiorców, których stowarzyszeniu przewodniczy?". Najmniej tu pewnie zaważył mój tekst, wyrażający tylko opinie wielu dziennikarzy z Krakowa, Warszawy, Zie­lonej Góry i in. Tzw. „doły" dziennikarskie dopięły jednak tego, że prezes RTV Maciej Szczepański do wyborów nie stanął, świadomy czekającej go porażki. W Zarządzie Głównym „Prasy" nie przeoczono jednak mego tekstu. Tym razem skądinąd przyjazny mi wiceprezes zjawił się w redakcji z alterna­tywą: odwołanie na łamach ZP bądź w miesięczniku ZG krytyki roli podwój­nego prezesa — RSW „Prasa" i Stowarzyszenia Dziennikarzy albo dymisja. Odpowiedziałem, że naczelnym Zeszytów się nie urodziłem i nie sądzę nim być do końca, odwoływać zaś nie mam czego, bo miałem rację. Zresztą — co o tym sądzi sam prezes, wówczas przebywający za granicą?

Prezes Stanisław Mojkowski miał chyba serdecznie dość dwuznacznej roli i szumu, jaki wywołała, i kazał wszystko uciszyć. Tym większe było moje zdumienie, gdy później w przemyconej do Szwecji i krążącej u nas w drugim obiegu „Czarnej księdze cenzury P R L " odnalazłem wymieniony mój tekst „O legitymacji SDP", jako zakazany do przedruku czy cytowania w jakiejkol­wiek publikacji.

Ostatnie „Obyczaje" wydrukowałem w numerze 1/1981. Nie widziałem sensu tej rubryki w stanie wojennym ani po jego formalnym ograniczeniu i znie­sieniu. Musiałbym zacząć od sprawy likwidacji Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich i odrażającej weryfikacji, a takie problemy nie miały szansy w cenzu­rze. Indagowany przez członków kolegium redakcyjnego i współpracowni­ków, zachęcałem do podjęcia felietonów w ZP. Uczynił to bardzo ciekawie w 1987 r. Jerzy Bralczyk w cyklu „Język sprasowany". Na redakcyjne zapro­szenie, wysunięte przez Bogusława S. Kundę, odpisał 1 września 1989 Michał Ogórek: propozycja „sprawiła mi dużą przyjemność, ponieważ uważam Zeszy­ty (które czytuję, choć dorywczo) za bardzo ciekawą i pouczającą lekturę (...) należałoby chyba tylko znaleźć jakąś formułę, która byłaby bardziej ponadcza­sowa. Myślę, że rzecz jest do dyskusji". Zmiany, jakie wkrótce zagroziły ZP — ograniczenie objętości, edycje dwa razy, a nawet tylko raz w roku — przerwały finalizowanie sprawy.

Różnie postrzegano ZP

Przed ukazaniem się radiowo-telewizyjnego odpowiednika Zeszytów, kwar­talnika Przekazy i Opinie, przyjechali do Krakowa z tamtej redakcji docent Stefan Szostkiewicz i redaktor Wanda Lipnik. Informując mnie o powołaniu konkurencji dla ZP, byli prawdziwie zdziwieni moją reakcją: — Nareszcie będziemy mieli doping, będzie się można na naszym rynku z czymś zmierzyć!

Tak uważałem rzeczywiście, brak rywalizacji łatwo wywoływał bezkry­tyczne zadowolenie z osiągnięć. Na zebraniach Kolegium i Rady Redakcyj­nej też ceniłem przede wszystkim uwagi krytyczne (w co nie wszyscy wie­rzyli); starałem się je wykorzystać do usuwania usterek i ulepszania pisma.

Stopniowo ZP uzyskały taką rangę w środowisku dziennikarskim, że czasa­mi zwracano się o wsparcie dla redakcji zagrożonych „ręcznym sterowaniem" K C PZPR (via Z G RSW „Prasa"). Tak było np. w przypadku Magazynu Ro­dzinnego, gdy jako przeciwwagę dla „odgórnej"oceny postulującej wręcz l i ­kwidację pisma, daliśmy — opracowaną z inicjatywy tamtej redakcji — wy­ważoną analizę rocznika 1978 MR.

Pierwszy numer rocznika 1981 zawierał próbę bilansu komunikowania ma­sowego w Polsce, opracowaną w OBP. Zwróciliśmy na to uwagę Józefa Kla­sy, przygotowującego w K C PZPR materiały dla zespołu zajmującego się mediami dziennikarskimi na Nadzwyczajnym Zjeździe partii. Zamówił kilka­dziesiąt egzemplarzy dla prac tego zespołu; informowano nas, że były przydat­ne przy koncypowaniu korekty polityki w mediach.

Utarczki z cenzurą

Raz w kwartale był taki dzień, który często zostawiał niesmak: gdy sekre­tarz redakcji udawał się do Wojewódzkiego Urzędu Kontroli Publikacji (poto­cznie cenzury), mieszczącego się dokładnie trzy piętra nad naszą redakcją. Z wielką ulgą przyjmowaliśmy wiadomość, że można drukować bez zmian. Były jednak ingerencje, nieraz zależne od niemożliwych do wyminięcia w kwar­talniku chwilowych zawirowań politycznych, wynikające z zupełnie niezna­nych redakcjom zapisów cenzorskich, wreszcie także z wręcz nieprawdopo­dobnych skojarzeń i uczuleń.

W cenzorskich zapisach figurowało nazwisko: Georges Mond. Jerzy Mond, syn przedwojennego dowódcy 6. (krakowskiej) dywizji piechoty, był w latach '50. sekretarzem generalnym SDP. W tym charakterze wyjechał służbowo do Francji, skąd nie wrócił. W ZP z 1975 r. Jerzy Pomorski skrytykował tezy artykułu Monda z Gazette. Mond przysłał list, kwestionujący rzetelność oceny jego artykułu. Krakowska cenzura nie chciała się zgodzić na publikację listu tak ze względu na jego treść, jak na samo nazwisko piszącego. Po przetargach z Warszawą, pozwolono nam wydrukować cały list, w polemicznym dwugło­sie z naszym recenzentem. Redakcja zachowała twarz, dając możność repliki zaatakowanemu autorowi z cenzorskich zapisów.

W pewnym okresie decyzje o ingerencjach podejmowała wiceszefowa kra­kowskiej cenzury, zwana przez redaktorów „krwawą Hanką" — lubiła ciąć w tekstach dużo i bezapelacyjnie. Nie pamiętam dokładnie, o który zakwestio­nowany fragment chodziło, musiał być istotny i pilnie czekać na druk, skoro spytałem, do kogo mógłbym się telefonicznie zwrócić o zmianę decyzji. — To musiałby być ktoś bardzo wysoko — usłyszałem.

Z czasu „popaździernikowej" (1956) działalności w ruchu młodzieżowym znałem wszechwładnego teraz sekretarza propagandy K C ; przed laty wszyscy mówiliśmy sobie per ty. Bez namysłu wypaliłem: — Czy Jurek Łukaszewicz wystarczy?

Po chwili zaskoczonego milczenia cenzorka poprosiła o pół godziny „na konsultację". Oddzwoniła po kwadransie, zwalniając cały tekst do druku. Nie odważyła się sprawdzać (bo jak?) mych faktycznych możliwości u Łukaszewi­cza (kto by mnie z nim połączył?). To jeden z licznych przykładów, jak wiele ingerencji — oprócz formalnych zapisów — zależało od widzimisię cenzora.

W 1978 roku odbywał się w Warszawie światowy kongres prasoznawców z AIERI/IAMCR. W ZP przygotowaliśmy teksty z myślą o gościach zagrani­cznych, m.in. analizę wzajemnego przedstawiania Polski, Francji, R F N i USA na łamach Le Monde, FAZ, IHT i Trybuny Ludu. Wśród najczęściej wymienia­nych w zagranicznych gazetach Polaków byli Leszek Kołakowski i Adam Michnik, na których ciążył absolutny zapis cenzorski. Autorka analizy Zofia Lewartowska zdecydowała: albo tekst idzie z tymi nazwiskami, albo w ogóle nie. Cenzura ustąpiła.

W numerze 3/1980 drukowaliśmy szkic o popularnym przedwojennym dzien­nikarzu Konradzie Wrzosie. Był on zaprzyjaźniony z ministrem Beckiem, któ­ry 7 sierpnia 1939 zaprosił dziennikarza do nowego mieszkania na śniadanie („menu: rzodkiewka na początek i jajecznica ze szczypiorkiem"). O to dzien­nikarsko smakowite menu przyszło nam toczyć spór z cenzorem, który nie chciał tego puścić. Czy chodziło o skromność potraw? Nie wiadomo, cenzorzy rzadko argumentowali. Zapisu na to przecież być nie mogło. Najgorzej było, gdy cenzor coś kwestionował, ale nie ingerował, czekając, by redakcja sama zrezygnowała. Nieraz przy mało istotnych sprawach ustępowaliśmy, by nie opóźniać numeru. Teraz jednak uparliśmy się, zakładając, że jeśli się ugniemy przy takim nic nie znaczącym politycznie banale, cenzorzy zaczną nas ograni­czać coraz bardziej. Nie pamiętam, chyba zapowiedzieliśmy odwołanie do Głównego Urzędu Kontroli — wreszcie cenzor wyraził zgodę na jajecznicę ze szczypiorkiem.

Nie ustąpił natomiast, gdy w recenzji którejś niemieckiej książki przytoczy­łem hasło Feuchtwangera z wyborów prezydenckich w Republice Weimar­skiej: „Głosując na Hitlera, uderzasz w Stalina!" — apel był skierowany do całego antyfaszystowskiego elektoratu, w niemałej części o sympatiach proso-wieckich. Cenzor był oczytany, nie kwestionował autentyczności hasła. Roz­brajająco szczerze powiedział: — Dosyć już oberwałem kiedyś za puszczenie w tym samym akapicie Hitlera i Stalina, a tu są obok siebie w tym samym zdaniu!

Zgodnie z ustawą o kontroli publikacji i widowisk z 31 lipca 1981, ostatni numer tego roku ukazał się bez przedłożenia cenzurze. W redakcyjnej stopce nie pojawił się enigmatyczny znaczek (ostatnio F-3) — nic nie mówiący nie wtajemniczonemu czytelnikowi kryptonim cenzora. W numerze był m.in. szkic Jerzego Madeyskiego o plastyce jako sztuce publicystycznej, ilustrowany reprodukcjami Picassa i Zbyluta Grzywacza na wklejce. Gdy sekretarz redakcji

udał się do drukarni po pierwsze egzemplarze numeru dla członków kolegium przed planowanym zebraniem, zobaczył leżący osobno stos wklejek — obok oprawionych egzemplarzy. Ilustracje trzeba było ręcznie dolepiać, to zajęło sporo dni. Po św. Mikołaju przyniesiono z drukarni pakiet Zeszytów — chyba 125 egzemplarzy. Kolegium przed stanem wojennym nie udało się zebrać.

Nie byłem członkiem „Solidarności", chemie natomiast przyjąłem w kwiet­niu 1981 zaproszenie do udziału w zespole powołanym przez Komisję Koor­dynacyjną NSZZ „Solidarność" Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości, ma­jącym przygotować projekt ustawy o prawie prasowym. Pracowaliśmy pod kierunkiem prof. Andrzeja Kopffa. Zachowałem następujące pismo: „Uprzej­mie zapraszam na posiedzenie Zespołu Prawa Prasowego, które odbędzie się w dniu 12 grudnia 1981 o godzinie 11.00 w Klubie Dziennikarzy «Pod Grusz-ką» w Krakowie (...) Przedmiotem obrad będzie pierwsza wersja projektu prawa prasowego". Podpisał prof. dr hab. Stanisław Waltoś.

Cyzelowaliśmy tekst do siódmych potów, wprowadzając ostatnie poprawki, gdy wybiła godz. 23. Mieszkający opodal mnie Krzysztof W. Kasprzyk, prze­wodniczący krakowskiego Oddziału SDP, chciał mnie odwieźć swym małym fiatem. Prószył śnieg, klamki zamarzły, ogrzewał je zapalniczką. Już siedząc za kierownicą zaczął się śmiać: — My tu rewolucjonizujemy prawo prasowe, nagle Jaruzelski wprowadzi stan wojenny i wszyscy oberwiemy po grzbiecie!

Nie widziałem realności takiego rozwiązania. Zaledwie tydzień wcześniej na spotkaniu z przedstawicielami Lufthansy, chcącymi otworzyć przedstawi­cielstwo w Krakowie, uspokajałem: — Jak to sobie wyobrazić, że za każdym górnikiem czy hutnikiem z „Solidarności" stanie żołnierz z bronią?

Z domu zatelefonowałem do Zofii Lewartowskiej, która była jeszcze wię­kszym nocnym Markiem ode mnie. Co wieczór wymienialiśmy uwagi o wyda­rzeniach. Tym razem jednak oboje byliśmy zmęczeni, krótko przed północą odłożyliśmy resztę na telefoniczne jutro — niedzielę, 13 grudnia 1981. Rano telefony były głuche, w radiu generał Jaruzelski ogłaszał stan wojenny. Prasa — z paru wyjątkami — została zawieszona.

Stan wojenny

Odwieszenie tytułu i powrót dziennikarzy do redakcji musiała poprzedzić ich weryfikacja przez komisję partyjną. Nigdy do partii nie należałem; zastana­wiałem się, czy w ogóle stanąć przed komisją. Niestawienie się oznaczało automatyczne zwolnienie z pracy, brałem też pod uwagę konsekwencje, jakie mogłyby dotknąć resztę zespołu jako członków „Solidarności". Przed komisję nie zostałem wezwany, lecz zaproszony. To od strony formalnej było do przy­jęcia. Komisji przewodniczył Waldemar Kania z K W PZPR, byli też obecni m.in.: członek K C , działacz związków zawodowych Jerzy Kurdziel; wiceszef krakowskiej cenzury Ryszard Kruk; nieznany mi major WP. Na wstępie trzeba było określić własne stanowisko wobec: 1/ wprowadzenia stanu wojennego, 2/ „Solidarności", 3/ sytuacji w krakowskim środowisku dziennikarskim i wła-

snej redakcji. Moja wypowiedź sprowadzała się do tego, że co do zasadności stanu wojennego nie mam wystarczających informacji (mówiłem to jako zaj­mujący się teorią i praktyką komunikowania od 20 lat); nie należąc do „Soli­darności" nie miałem dostatecznych danych do obiektywnej oceny; postawę dziennikarzy krakowskich określiłem jako społecznie i obywatelsko wysoce odpowiedzialną, zespół redakcyjny jako zawodowo wysoko kwalifikowany i za­wsze wykonujący moje polecenia. Przedstawicielowi cenzury, chcącemu cyto­wać negatywne przykłady z naszych zatrzymanych publikacji, przerwał Kania; wysunął wobec mnie zarzut, że podpisałem protest krakowskich dziennikarzy przeciw rozwiązaniu SDP.

Wyłożony w Klubie Dziennikarzy tuż po decyzji o rozwiązaniu SDP pro­test podpisałem, jak większość, wyraźnie (było też trochę nieczytelnych zygza­ków). Powiedziałem, że nie przyjmuję argumentów uzasadniających rozwiąza­nie SDP w trybie nadzoru administracyjnego przez prezydenta Warszawy generała Mieczysława Dębickiego i podtrzymuję słuszność protestu. Jeszcze łatwiej przyszło mi zbić słabe już zarzuty, jakoby na zebrania SDP w Krako­wie nie dopuszczano przedstawicieli K W PZPR — jako działacz Stowarzysze­nia byłem bowiem świadkiem ich zapraszania. Major milczał, Kurdziel nie tylko stawał po mojej stronie, ale w ogóle kwestionował ten tryb weryfikacji (w lutym 1982 na plenum K C PZPR skrytykował wprost realizację polityki WRON „przez agendy podległe tow. Olszowskiemu" i zachowanie człowieka z jego pionu — chodziło o Jana Zabickiego — w czasie weryfikacji dziennika­rzy w Krakowie; cytowaliśmy to w ZP 3/1982 na s. 165). Zostałem zweryfiko­wany, co więcej — zapowiedziano, że dla Zeszytów na tym powinno się skoń­czyć. Tak się niestety nie stało, przed komisją w innym składzie musieli stanąć Józef Kozak i Maria Russ. Ich weryfikacja miała przebieg wręcz dramatyczny, ostatecznie zostali jednak dopuszczeni do dalszej pracy, m.in. dzięki gorącej rekomendacji Mariana Fity, dyrektora Krakowskiego Wydawnictwa Prasowe­go-

Gdy redakcję odpieczętowano, dowiedzieliśmy się, że nakład numeru 4 został zakwestionowany przez cenzurę ex post i tysiąc egzemplarzy poszło na makulaturę. Zakwestionowano analizę Walerego Pisarka i Władysława Tyrań-skiego „Wydarzenia bydgoskie w relacjach prasowych" na lamach Gońca Ma­łopolskiego, Tygodnika Solidarność, Gazety Krakowskiej (pod redakcją Macie­ja Szumowskiego), w relacji P A P i Raporcie Komisji Rządowej pod przewodnictwem ministra J. Bafii; w tekście Jerzego Madeyskiego reprodu­kcję Grzywacza i wzmianki o nim, o Dwurniku i cenzurowaniu wystaw plasty­cznych. Szczęśliwie ocalały te egzemplarze, które już nam dostarczono z dru­karni. Stopniowo zgłaszały się prenumerujące ZP lub otrzymujące je od nas biblioteki, którym na wszelki wypadek nie pocztą, lecz najbliższą „okazją" dostarczaliśmy egzemplarz. Ten numer jest bibliofilskim rarytasem w 40-let-nich dziejach pisma.

Numer następny wydaliśmy jako podwójny 1-2/1982 z wyjaśnieniem: „Z przyczyn od nas niezależnych poprzedni numer (90) nie dotarł do wszy­stkich prenumeratorów. Z tego względu część zasadniczych tekstów przedru-

kowujemy w niniejszym zeszycie podwójnym. Przepraszamy zarówno tych PT Odbiorców, którzy numeru poprzedniego nie otrzymali, jak i tych, którym część materiałów przekazujemy powtórnie".

Dodatkowy redaktor

Wydawnictwo miało kłopot z zatrudnieniem żony Macieja Szumowskiego — Doroty Terakowskiej, pracującej wtedy w Przekroju; zaproponowano ją do Zeszytów. Świetna dziennikarka, miała też przygotowanie socjologiczne. Przy­jęta w zamyśle „na krótko", przebyła w redakcji do połowy 1989 r. Na samym początku mściwie rozpytywał o nią sam Stefan Olszowski i kazał ją usunąć także z ZP, bo przecież inicjowała krakowski protest przeciw rozwiązaniu SDP. Wskazano mu dwuznaczność sytuacji, skoro protest podpisał też Paweł Dubiel. — To niech tam siedzi cicho i nic nie pisze — miał zdecydować.

My natomiast wprowadziliśmy Terakowską od razu do stopki redakcyjnej. Nie tylko recenzowała książki, pisała też sprawozdania i dłuższe teksty; w numerze 2/1984 — przegląd głosów prasowych o wszystkich wówczas 100 numerach ZP (systematycznie przesyłaliśmy redakcjom egzemplarze recenzyj-ne z mogącymi je zainteresować pozycjami); opracowała ankietę rozesłaną do felietonistów na temat uprawianego przez nich gatunku; sam tytuł jej wypo­wiedzi „Hodowla zaangażowanych ignorantów" mówi, jak się ostro włączyła w naszą dyskusję o szkolnictwie dziennikarskim w PRL. Czas jakiś prowadzi­ła dział recenzji. Przede wszystkim jednak znakomicie opracowywała niepo­radne teksty, skracając nawet o 3/4 — i to tak, że kilkakrotnie autorzy dzięko­wali za „staranne przygotowanie materiału do druku". Mieli za co dziękować, bo z nieczytelnych gniotów wyszły strawne publikacje, zachowujące całą war­tość informacyjną przedtem utopioną w wielosłowiu.

W połowie lat '80 zaczęły się wokół Terakowskiej problemy. Przekazało ją nam Wydawnictwo z prośbą o zatrudnienie, teraz dyrekcja raz po raz kwestio­nowała a to podwyżkę uposażenia proporcjonalnie do innych redaktorów, a to wymiar pełnego etatu, a to w ogóle jej utrzymanie w pracy. Na rozmowy w tej sprawie chodziłem zawsze z sekretarzem redakcji. Nie rozeznaliśmy, czy kie­rownictwo Wydawnictwa przekazuje naciski z zewnątrz (zwłaszcza z Krako­wskiego Komitetu PZPR), czy dyrektorzy (przezornie) przejawiają inicjatywę własną. Gdy zwolnienie lub przynajmniej ograniczenie bardzo niskiego etatu Tera­kowskiej postawiono zdecydowanie, poprosiliśmy o pomoc wiceprezes Zarządu Głównego RS W Alinę Tepli. W listopadzie 1987 na posiedzeniu Rady Nauko­wej OBP przekazała „pozdrowienia dla Doroty, niech spokojnie pozostaje w redakcji". Pozostała przez jeszcze blisko dwa lata, potem przeszła na rentę.

Znów „ oko w oko " z cenzurą

W numerze 3/1982 znalazła się wiadomość: „Kontynuacja prac nad ustawą prasową. — Grupa prawników, prasoznawców i dziennikarzy, pracujących

w Krakowie nad sformułowaniem ustawy o prawie prasowym (por. ZP nr 89, s. 157), przesłała projekt do Ministerstwa Sprawiedliwości. Listem z datą 17 kwietnia 1982 minister sprawiedliwości prof. Sylwester Zawadzki podzięko­wał za «projekt ustawy o prawie prasowym, który okazał się bardzo przydatny w prowadzonych przez Ministerstwo Sprawiedliwości pracach nad prawną regulacją tej dziedziny stosunków», przekazując także «wyrazy podziękowania dla osób, które współuczestniczyły przy opracowaniu projektu i umożliwiły jego wykorzystanie w resorcie sprawiedliwości))". Nie można było wtedy — w czasie stanu wojennego i ponownego cenzurowania ZP — podać, że chodzi o projekt zespołu powołanego przez Krajową Komisję Koordynacyjną NSZZ „Solidarność" Pracowników Wymiaru Sprawiedliwości, ale mógł to odnaleźć każdy, sięgając po wskazany numer 89. ZP.

W roczniku 1983 cenzura kwestionowała w sondażu Henryka Siwka infor­mację, że w 1981 roku wśród czasopism największą poczytność miał Tygodnik Solidarność, a w artykule o wydatkach na prasę w budżetach rodzinnych 1979-1982 — stwierdzenie spadku popularności gazet centralnych {Trybuny Ludu o 15-11%), obok wzrostu m.in. odbioru pism katolickich o 5-7%. Cen­zor nie chciał ustąpić, autor i redakcja także nie. Zgodnie z ustawą o kontroli publikacji zażądaliśmy zaznaczenia w tekście ingerencji i zwolnienia numeru do druku. Redakcje RSW „Prasa-Książka-Ruch" obowiązywała niepisana za­sada, że ingerencji nie zaznaczają. Tu jednak o to występował na prawnej podstawie autor, poparty przez redakcję. Cenzura ustąpiła, kwestionowane ustępy wydrukowaliśmy.

W 1984 protestowałem przeciw wstrzymaniu przez cenzurę raportu o środ­kach masowego przekazu jako źródle informacji w środowisku studenckim (AGH), oraz studium Alicji Zagrodnikowej „Słownictwo i frazeologia w pu­blicystyce prasowej w grudniu 1981". W myśl zmian w ustawie o kontroli publikacji z 1983 r. opracowania naukowe podlegały kontroli wstępnej tyl­ko dla zapobieżenia ujawnianiu tajemnicy państwowej lub służbowej doty­czącej obronności i sił zbrojnych. Wstrzymane teksty w niczym o to nie zahaczały. Tekst językoznawczy ukazał się w ostatnim zeszycie rocznika 1984 (nie pamiętam, czy po usunięciu czegoś); raportu nie pozwolono nam drukować.

W 1985 i 1986 roku cenzura ingerowała w teksty wspomnieniowe Henryka Korotyńskiego. Autor godził się drukować ze skrótami, ja uzyskałem ustę­pstwa cenzury; Korotyński dziękował za „piękny przykład redaktorskiej wy­trwałości i troski o to, by ochronić, co się da, przed cięciami gorliwców. (...) Może będę miał okazję na posiedzeniu Rady Prasowej powojować na tym polu (chwastów)". Przy drugim tekście doszło do sytuacji paradoksalnej: już po zgodzie na usunięcie m.in. fragmentu o celach ruchów wojsk radzieckich na terytorium Polski w dniach VIII Plenum (1956 r.), przeczytałem w Miesięczni­ku Literackim wsrx)mnienia Włodzimierza Sokorskiego, piszącego m.in. o tych „ruchach". Zaprotestowałem w cenzurze przeciw przykładaniu różnych miarek do różnych autorów i pism. Po konsultacjach z centralą wymienioną ingerencję cofnięto, inną w części, trzecią w pełni utrzymano.

Nie było jednak tak, że o każdy fragment autorskiego tekstu stawałem „do boju" z cenzurą. Każdy doświadczony redaktor w PRL wiedział mniej więcej, co — poza okresowymi niespodziewanymi zawirowaniami politycznymi i pa­radoksalnymi uczuleniami — nie przejdzie cenzorskiej poprzeczki. W bardzo zasadniczym tekście stałego współpracownika Zbigniewa Bajki zdecydowanie sugerowałem usunięcie paru drażniących zdań. Autorom proponowałem zmia­ny, gdy byłem przekonany, że ich nieuwzględnienie tylko zaostrzy wzrok cen­zora i w efekcie bardziej okaleczy tekst. Bajka propozycji w ogóle nie rozwa­żył; na kilka lat przestał pisać do ZP. Dopiero do rocznika 1985 dał nam „Opinie o mediach w minionym dziesięcioleciu". Tu cenzura nakazała pewne skreślenia, redakcja — jak już wcześniej — odwoływała się, wskazując brak podstaw prawnych ingerencji. Odwołania nie uwzględniono, autor i redakcja zażądały zaznaczenia ingerencji. Tekst Bajki ukazał się ze znakami [ ] i wskazaniem ustawy w czterech miejscach:

— na temat braku społecznego zaufania do telewizji, — o zaufaniu, w 1981 nawet demonstracyjnym, do gazet lokalnych,

w przeciwieństwie do tkwiących „na starych pozycjach" (nie pamiętam, czy skreślono zaufanie do Gazety Krakowskiej Szumowskiego, czy określone przez Bajkę tytuły gazet „partyjnego betonu"),

— o odbiorze rozgłośni zagranicznych — Radia Wolna Europa i in., — o tradycyjnym porównywaniu treści krajowych mediów z zagraniczny­

mi. Takie zaznaczone ingerencje cenzorskie osiągały efekt bumerangowy:

wprawdzie eliminowały dokładne dane, ale zwracały uwagę czytelników na „owoc zakazany", którego usiłowano się doszukać, często z powodzeniem.

Jawne ingerencje w czasopiśmie RSW „Prasa-Książka-Ruch" wywołały pewną sensację środowiskową. Mnie poproszono do Komitetu Wojewódzkie­go PZPR, gdzie nieznany mi pracownik aparatu pytał, jaki widzę cel zaznacza­nia tych ingerencji, kiedy inne tytuły RSW ich nie wprowadzają. Odpowie­działem, że cel widzę w ścisłym przestrzeganiu przez wszystkich praw ustawowych, w ujawnianiu istniejących przecież różnic poglądów, w publiko­waniu informacji faktograficznych. Poinformowałem też, że tak całkiem w in­gerencjach nie jesteśmy odosobnieni: widziałem je np. w poznańskim Nurcie, nawet w piśmie ZBoWiD Za wolność i lud (we fragmencie rezolucji środowi­skowej, chyba dotyczącym Katynia). Potwierdziłem, że w podobnych przy­padkach — gdy taka będzie wola autora — redakcja poprze go w żądaniu ujawnienia ingerencji. Może nie mieliśmy potem równie drażliwych dla cenzu­ry passusów, może była ona wobec nas odtąd mniej rygorystyczna — w każ­dym razie dalszych ujawnionych ingerencji nie mieliśmy.

Gdy kiedyś cytowaliśmy fragment felietonu Kisiela z cenzorską ingerencją, nie pozwolono nam na jej zaznaczenie: — Usunęliśmy coś w Tygodniku Po­wszechnym, nie w Zeszytach Prasoznawczych — uciął nasze argumenty cen­zor. Mogliśmy dać tylko kropki w nawiasie, jakby to od nas pochodził skrót.

Zjawił się w redakcji autor i przyniósł pracę doktorską o prasie NSZZ „Solidarność" w latach 1980-1981. Moi współpracownicy uważali, że cenzura

nic z tego nie puści, ale po lekturze postanowiliśmy spróbować z fragmen­tami. Urząd Kontroli decyzję przeciągał, przekazywał mnóstwo uwag, wre­szcie zaproponowałem bezpośrednią rozmowę szefa Urzędu z autorem, w mo­jej obecności. Rokowania toczyły się opornie, aż autor mimochodem bąk­nął, że miał — także na ten temat — wykłady dla aparatu partyjnego. Dalej rzecz potoczyła się gładko, z miejsca uzgodniono fragmenty absolutnie nie do druku, natomiast obszerny tekst Krzyszofa Łabędzia daliśmy w numerze 4/1988.

Forum wymiany poglądów

Staraliśmy się redagować pismo tak, by drukowanie w nim nie wywoływa­ło oporu autorów różnych orientacji ideowo-politycznych. Szacuję, że do 1990 r. publikowało w ZP ok. 800 autorów, w tym ok. 100 zagranicznych z ponad 20 krajów; z tych przeszło 1/3 pochodziła spoza państw socjalistycznych. Nie dawaliśmy przedruków, tylko tłumaczenia prac oryginalnych. Wykaz autorów ZP potwierdza, że spełnialiśmy programową rolę krajowego forum prasoznaw-czego i dziennikarsko-warsztatowego oraz międzynarodowej wymiany do­świadczeń badawczych. W 1984, gdy istniał swoisty ostracyzm środowiskowy wobec pism, do których pisać nie wypadało, drukował u nas redaktor naczelny Tygodnika Powszechnego Jerzy Turowicz. Autor relacji o XI Światowym Kongresie Katolickiej Prasy w 1978, redaktor naczelny Gościa Niedzielnego ks. Stanisław Tkocz napisał w liście z marca 1990 m.in.: „Zeszytom Praso-znawczym życzę, by przetrwały, gdyż jest to bardzo cenne wydawnictwo po­trzebne nie tylko prasoznawcom, ale także redaktorom i w ogóle dziennika­rzom. Ja osobiście z lektury tego periodyku wiele skorzystałem...". Tekstów jednak o prasie wyznaniowej nie mogło być wiele, skoro niedużo było badań na ich temat. Z drugiej strony nie miałem zwykle oporów przy druku opracowań pisanych ze stanowiska ortodoksyjnej teorii propagandy. Nie dopuszczaliśmy jednak faktograficznej czy metodologicznej taryfy ulgowej. Uważałem, iż najróżniejsze koncepcje teoretyczne winny być ujawniane właśnie w takim piśmie jak ZP, dającym szansę ich krytyki w polemice lub dyskusji.

Po zdławieniu „praskiej wiosny" dokonano radykalnej czystki wśród czechosłowackich dziennikarzy i prasoznawców. W gronie eksponowanych dysydentów były nazwiska naszych autorów. Dyrektor prasoznawczego in­stytutu w Bratysławie Jozef Darmo został nie tylko usunięty z pracy, ale też obłożony zakazem publikowania. Co obowiązuje w CSRS, to niekonie­cznie w PRL — uznaliśmy, drukując jego teksty. Mówił mi już po powrocie na dawne stanowisko wl990 r., że mało co go tak podniosło na duchu, jak ówczesne publikacje w ZP. Od 1988 r. wśród stałych współpracowników zagranicznych wymienialiśmy Vladimira Holinę, w 1968 sekretarza gene­ralnego Stowarzyszenia Dziennikarzy Słowackich i z tego tytułu też tam obłożonego anatemą.

Gafy i wpadki

W każdej redakcji grasują chochliki płatające psikusy. Nam kiedyś zapo­dział się tekst zagranicznego autora. Jak kamień w wodę. Przewróciliśmy wszystkie papiery w redakcji do góry nogami, chodziło nie o parę kartek, lecz przeszło 20 stron maszynopisu. Bez rezulatu. Nie pomógł datek dla świętego od spraw beznadziejnych. Do dziś — po przeprowadzce i z tej okazji przerzu­caniu wszystkich papierzysk — nie wiemy, gdzie się zapodział ten tekst.

W numerze 2/1968 zamieściliśmy wiadomość, że w Krakowie powstaje Muzeum Drukarstwa i Prasy. Pierwszą ekspozycję zbiorów zapowiedziano na maj 1969, natomiast „wielką problemową wystawę stałą" na sezon 1973/74. Próżno jednak szukać takiej niewątpliwie ciekawej i pożytecznej placówki — nigdy nie wyszła ze stadium zamysłu...

Bywało, że autora spotykała „ingerencja" czysto redakcyjna — wcale nie zamierzona. Debiutujący u nas Piotr Gaweł przeprowadził rozmowę z Mariu­szem Walterem, wówczas dyrektorem ITI. W składzie zecerskim otrzymało to postać JIJ. Gaweł w korekcie autorskiej próbował to poprawić, gryzmoląc bardzo na tekście — mogło wyglądać, że usuwa I w ogóle. Nie dociekając wiele, o co chodzi, zły, że dopiero w trzeciej rewizji tyle poprawek — Kozak tak to właśnie potraktował. I czytelnicy zobaczyli wydrukowane w numerze tajemnicze T zamiast ITI — International Trading and Investment Co. Za co mogliśmy jedynie przeprosić w erracie.

Mojej najgłupszej gafy w ZP do dziś nie potrafię wyjaśnić. Adiustowałem recenzję niemieckiej książki, znacząc ją sporą ilością poprawek. Nie wierzy­łem oczom, gdy zawsze skrupulatny W. Pisarek zauważył, że książkę wydaną w RFN przypisano... NRD-owskim prasoznawcom z Lipska! Badaniami nie­mieckojęzycznymi zajmowałem się stale, jak mogłem to przeoczyć?! A jednak mogłem. Gdyby to zauważyli i oprotestowali doktrynerzy z Lipska, z którymi nieraz polemizowaliśmy, nieźle byśmy oberwali od naszych instancji centralnych.

Ten błąd pominęliśmy oczywiście, inne ważniejsze podawaliśmy w erra­tach. Serdecznie tych sprostowań nie cierpi sekretarz redakcji, widząc w nich dalsze wdzięczne pole dla chochlików. Szczytem wszystkiego był błąd w wy­muszonym przez redakcję autorskim sprostowaniu błędu. Wtedy ustąpi­łem i zrezygnowałem z erraty autorskiej erraty do erraty redakcyjnej.

Błędy są niestety nieuchronne, choć teoretycznie powinno ich nie być po opracowaniu przez kompetentnego autora, kilkakrotnym czytaniu przez reda­ktora kwalifikującego i recenzentów, redaktora adiustującego, korektora. Tworzyliśmy w ZP dobrze się uzupełniający zespół, wspomagany przez kwa­lifikowanych korektorów; za mych czasów Helenę Rybczyńską, Emilię Krzy-żanowską-Kalkowską, Helenę Byrską, Romana i Barbarę Danaków, Tadeusza Sochę, Józefa Kozaka, Marię Gaworową, Danutę Harnik i Zenobię Grudziń­ską. Ostatnia z wymienionych, wieloletnia kierowniczka korekty w Dzienni­ku Polskim, była mile zdziwiona, że na kolegium redakcyjne oceniające numer prosiliśmy korektora. Uważałem to za konieczne dla zestrojenia wszystkich faz wydawania czasopisma.

Organizacja pracy w redakcji

Opinie recenzentów i redaktorów przekazywaliśmy autorom z uwagą, że czynimy je dla naszego wspólnego dobra i przede wszystkim zrozumiałości tekstu. Gdy prace nad tekstem lub druk przeciągały się, zawiadamialiśmy auto­ra. W razie odrzucenia materiału odsyłaliśmy go, na życzenie podając moty­wy. Tak było np. w przypadku jednego i drugiego profesora z ZSRR. Przyjęli nasze argumenty bez repliki. To powodowało, że rzadkością były anse do redakcji lub kuriozalne żądania w rodzaju: „Skoro recenzent dyskwalifikujący mą pracę ma taki sam stopień naukowy jak ja, redakcja jest mi winna rewanż, dając jego tekst mnie do zaopiniowania" (autentyczne). Gdy recenzent sobie tego życzył, zostawał anonimowy.

Oprócz dokładnego zapisywania korespondencji prowadziliśmy różne inne ewidencje. Każdy maszynopis miał kartę opisową z danymi o autorze, tytule, objętości, opiniach, decyzjach itp. Także po odrzuconych tekstach karty te pozostawały w archiwum redakcji. Gdy przybywało roczników, a w nich re­cenzji, założyliśmy kartotekę omówionych tytułów, by uniknąć powtarzania recenzji, zwłaszcza wznawianych książek. Mimo to raz i drugi coś nas zmyli­ło... Gdy z inicjatywy Dzikiego wydaliśmy w jego opracowaniu bibliografie ZP, kartoteki stały się zbędne.

Od początku współredagowało pismo Kolegium Redakcyjne, któremu do usamodzielnienia redakcji przewodniczyła Irena Tetelowska. W 1966 r. po­wstała Rada Redakcyjna; skupiała wybitnych naukowców dyscyplin zaintere­sowanych prasą, kierowników ośrodków kształcenia dziennikarzy, polityków prasowych. Nie miała formalnego przewodniczącego, powoływany był na po­szczególnych posiedzeniach. Skład Rady akceptowany był w Z G RSW „Pra­sa" i K C PZPR. W stanie wojennym kadencję dotychczasowej Rady uznano za zamkniętą, trzeba było zaproponować nowy skład. W znacznej mierze był on zbieżny z Radą Naukową OBP. Przekonaliśmy się wtedy, jak różna była ocena personalna w dwu różnych pionach K C : Wydział Nauki skreślił z Rady Ośrod­ka profesorów Henryka Markiewicza i Jerzego Myślińskiego, podczas gdy pion prasowy zaakceptował ich w gronie Rady Redakcyjnej ZP.

Rada oraz kolegium były organami opiniodawczo-doradczymi redaktora naczelnego. Starałem się w obu gremiach dobrać osoby bliżej związane z Oś­rodkiem i Zeszytami, spośród decydentów i praktyków zainteresowanych pra-soznawstwem. Nigdy nie zgodziłem się na podpowiadane mi z różnych stron sugestie, by zrezygnować z kogoś, czyje stanowisko ideowo-polityczne stało się kontrowersyjne (łagodnie mówiąc) w środowisku lub rażące dla „góry" (np. osoba wieloletniego członka kolegium i rady, potem wykładowcy K U L - u i in.). Gdy na Nadzwyczajnym Zjeździe SDP w 1980 ostra krytyka skupiła się na tzw. „dziennikarskiej bandzie czworga", wszyscy oni pozostawali w Radzie Redakcyjnej Zeszytów. Jeden zaproponował, że dla mego i redakcji dobra sam zrezygnuje, ale ponieważ on i pozostali akurat Zeszytom nigdy się źle nie przysłużyli, nie zgodziłem się na odejście ze względów politycznych „poza-prasoznawczych".

Kolegium, prócz przewodniczącego mu z funkcji redaktora naczelne­go i sekretarza redakcji, tworzyli dyrektor i sekretarz naukowy oraz (w zasa­dzie) kierownicy pracowni OBP. Nieliczne wyjątki wynikały ze zmian stano­wisk pracy, starałem się bowiem zachować w kolegium specjalistów szerokiego spektrum dyscyplin. Gdy zmarli zatrudnieni w OBP dziennikarze praktycy, zaprosiłem w ich miejsce do kolegium krakowskich redaktorów o za­interesowaniach prasoznawczych. Było to bardzo ważne zwłaszcza dla wszechstronnej oceny treści numerów. Zebrania odbywały się regularnie w pa­rę tygodni po edycji, następnie odbywała się zespołowa wycena wszystkich materiałów. Każdy członek kolegium wypełniał kartę ocen tekstów według 6-stopniowej skali szkolnej, przy czym prosiłem, by w razie nieprzeczytania lub wątpliwości ocenę pominąć. Jak w punktowanych dyscyplinach sporto­wych, odrzucaliśmy pojedyncze oceny skrajne. Średnia punktacja wyznaczała wycenę zależnie od rodzaju gatunkowego (rozprawa naukowa, aitykuł pub­licystyczny, przeglądowy, raport z badań, recenzja bądź omówienie publikacji obcojęzycznej czy polskiej, sprawozdanie, informacja itp.), a także objętości materiału. W wyjątkowych przypadkach redaktor naczelny miał prawo podwy­ższyć wycenę do 50%, z podobnym wnioskiem mógł wystąpić każdy członek kolegium.

Pomagało nam wielu...

W licznym gronie współpracowników mieliśmy wspaniałe osobistości. Nie sposób wymienić kogokolwiek, nie pomijając licznych innych. Odsyłam do przypomnienia tych, których pożegnaliśmy na zawsze, w Zeszytach nr 4/1986. Dziś tamte nazwiska trzeba niestety uzupełnić dalszymi — zwłaszcza Jana Kalkowskiego (wspomnienie w numerze 4/1989), Zofii Lewartowskiej (1/1989), Mariana Tyrowicza (2-4/1990), Józefa Mądrego i Bogusława Sła­womira Kundy (1-2/1991), Teresy Lisickiej-Maciejowskiej...

Zwłaszcza po tragicznym zgonie Ireny Tetełowskiej współpracowaliśmy regularnie z Walerym Pisarkiem. Każdy tydzień zaczynaliśmy od spotkania, wymieniając informacje i programując zgodne postępowanie. Statutowo — jako redaktor naczelny ZP — byłem członkiem Kolegium OBP; natomiast regulamin pisma zobowiązywał mnie do uzgadniania z dyrektorem Ośrodka składu Kolegium i Rady Redakcyjnej pisma. Miewaliśmy różne koncepcje, ale na zewnątrz występowaliśmy zgodnie.

Nie tylko przy ocenach i wycenach wyróżniała się niezwykłą systematycz­nością i sumiennością Teresa Lisicka. Służyła mi zawsze radą przy jakże częs­tych wątpliwościach tematycznych i organizacyjnych, potrafiła też w centrali rozwiać plotki godzące w redakcję.

Wiele ciekawych pomysłów podsunęli Tomasz Goban-Klas, Jerzy Mikuło­wski Pomorski, Henryk Siwek i inni członkowie kolegium. Każdy z nich re­prezentował zawsze ZP, propagował je na spotkaniach naukowych i przywoził gotowe teksty lub tematy dla pisma.

W trójce najpłodniejszych autorów ZP jest Sylwester Dziki. Obok studiów z typologii i historii prasy, tradycji polskiego prasoznawstwa, dokumentacji i bibliografii prasoznawczej — wypełniał działy biograficzne, recenzyjne, sprawozdań i informacji. Wniósł do pisma szereg pomysłów, wzbogacających je przez lata. Jego koncepcją była nasza camera obscura, wpierw „Z łączki chochlików", potem „Kajecik prasoznawczy" (tę nazwę zaczerpnęliśmy z kpin­ki Jacka Maziarskiego — spory czas blisko współpracującego z OBP i kandy­data na sekretarza naukowego Ośrodka, co uniemożliwił K W PZPR). Tak jak każdej redakcji wysyłaliśmy nadbitkę tekstu z wynikami badań na jej temat, tak też każda otrzymywała wycinek z dotyczącą jej uszczypliwością z „Kajeci-ka". Rezonans dotkniętych redakcji był żywy.

W 1981 r. wymyślił Dziki całostronicowe „wyklejanki" ówczesnych na­główków prasowych, tak wymownych i zjadliwych, że umieściliśmy je dwu­krotnie w „Obyczajach". Oto garść tylko z kilkudziesięciu pierwszych nagłów­ków: Diabeł cenzury tkwi w szczegółach — Jak rządzić krajem, jeśli fałszowana jest statystyka? — Czy kraj leży na węglu, czy przez węgiel? — Aby partyjny znaczyło: uczciwy, sprawiedliwy, pracowity... Gdy zamknąłem „Obyczaje", Dziki też poniechał nagłówkowych zestawianek, nie miałyby szans przy zaostrzonej cenzurze.

Z inicjatywy Dzikiego i w jego opracowaniu wydaliśmy bibliografie ZP wpierw za lata 1957-1969, potem 1957-1979. Stanowiły stałą, niezbędną po­moc w pracy redakcyjnej. Nie zdążyliśmy niestety wydać uzupełnienia na okres 1980-1989, choć prace były zaawansowane.

Stale życzliwą uwagę i pomoc poświęcał nam współza łożyc ie l Ośrodka i jeszcze Prasy Współczesnej i Dawnej, członek jej Komitetu Redakcyjnego i Kolegium ZP, wpierw dyrektor Krakowskiego Wydaw­nictwa, potem wiceprezes Z G R S W „Prasa-Książka-Ruch" Edmund Król. Moje stosunki z dyrekcją K W P układały się prawie zawsze bardzo dobrze, nasze starania o zwiększanie (niewielkich w skali dużego wy­dawnictwa) puli papieru i honorariów zwykle odnosiły skutek, czasami oferowali nam to sami dyrektorzy: Ryszard Sławecki, Waldemar Piętka, Marian Kata, Leopold Stefański.

Bilans redakcji

Gdy obejmowałem redakcję, rocznik 1957 liczył ok. 660 stron, a nakład numeru 650 egzemplarzy. Stałe propagowanie pisma w wielu środowiskach, także za granicą, dało w 1978 podwojenie nakładu do 1310 egz. Potem — podobnie jak w prawie całej prasie — następował spadek, do 820 egz. w 1990 r. Objętość stopniowo zwiększaliśmy do 760 stron w ostatnim „normalnym" (tzn. z czterema zeszytami kwartalnika) roczniku 1989. W RSW „Prasa-Książ­ka-Ruch" zawisły już jednak czarne chmury i nad nami — zmniejszenie edy­cji, objętości, etatów i honorariów. Próbowaliśmy się ratować różnymi pomy­słami, np. proponując Ministerstwu Oświaty wydawanie przez redakcję ZP

wielonakładowego dodatku o nowoczesnych mediach dla szkół. Koncepcję przyjęto z zainteresowaniem, czasu na realizację zabrakło.

Za granicą rozchodziło się kilkadziesiąt egzemplarzy ZP za dolary, z czego ani wydawnictwo, ani ZP bezpośrednio nie miały nic. Dziś trudno uwierzyć, ale przy wpływie na konto redakcji (wydawnictwa) dolarowej prenumeraty za 100 egzemplarzy nie groziłyby nam żadne redukcje oszczędnościowe, 200 takich prenumerat dawało nam dochodowość! Na pytanie o adresy prenumera­torów otrzymaliśmy z centrali handlu zagranicznego zdumiewającą wiado­mość, że to „tajemnica handlowa" (sic!), a po dłuższych naleganiach dowie­dzieliśmy się, jakoby ta prenumerata ni stąd ni zowąd spadła do kilku, parunastu egzemplarzy. Z bezpośrednich kontaktów wiedzieliśmy, że tak nie jest. Wyjaśnienie mogło być proste, acz bardzo brzydko pachnące: przejmując 48 dolarów USA, wystarczyło opłacić prenumeratę wysyłkową w kraju — w 1989 r. razem 2700 zł + koszty przesyłki. Na „czarnym rynku" za 1 dolara płacono wówczas 7-8 tysięcy zł... Pytałem w Przekroju, czy interesowali się swą wielotysięczną sprzedażą zagraniczną; oni też potknęli się o barierę „taje­mnicy handlowej", obejmującej eksport naszych własnych wytworów. Nim wspólnie podjęliśmy próbę dotarcia do sedna rzeczy, RSW z centralą handlu zagranicznego przestała istnieć.

Bilans osobisty

Czemu przetrwałem ponad 22 lata jako bezpartyjny redaktor naczelny Ze­szytów (dłużej w krakowskich redakcjach RSW pełniły tę funkcję tylko dwie osoby, w Życiu Literackim i Echu Krakowa)*? Widzę takie przyczyny:

— Nominalnie byłem naczelnym, faktycznie bardziej sekretarzem redakcji, gdyż przez cały ten okres czytałem przed drukiem każde zdanie każdego te­kstu (także podczas 6-miesięcznego urlopu zdrowotnego). Nie powodował mną brak zaufania do kwalifikacji współpracowników, lecz wyraźnie większe przygotowanie prasoznawcze. Praca na tym (i każdym innym) stanowisku w ZP była żmudna i pracochłonna, zwłaszcza gdy w ciągu niespełna miesiąca adiu­stowało się cały około 350-stronicowy numer. Drugie tyle i więcej czytanych innych materiałów nie szło do druku.

— Płace i honoraria były w ZP znacznie niższe niż w innych redakcjach RSW „Prasa-Książka-Ruch". Potrzebowałem kilku lat starań i poparcia sym­patyków w centrali, by Zeszyty wydostały się z najniższej grupy czasopism powiatowych itp. do następnej, i tak znacznie odbiegającej od warunków fi­nansowych gazet partyjnych, nie mówiąc o specjalnie zakwalifikowanych, jak Trybuna Ludu, Polityka i parę innych. Zestawiano kiedyś zarobki dziennikarzy funkcyjnych — redaktorów naczelnych, ich zastępców, sekretarzy redakcji. W Krakowskim Wydawnictwie Prasowym wśród 28 osób byłem na 19 miej­scu z zarobkami o równą połowę mniejszymi niż rekordzista, 10-20% wyższy­mi niż ostatni. Przeciętnie w miesiącu dawałem do druku w ZP 50 stron maszynopisu, lecz za wierszówkę dostawałem mniej niż 1/5 rekordzisty i by-

łem tu praktycznie trzeci od końca wśród piszących redaktorów funkcyjnych. Poza tytułem „redaktor naczelny" nie było się więc o co ubiegać.

— Co mógłby drukować — za skromną wierszówkę — w Zeszytach reda­ktor bez przygotowania prasoznawczego? Na emeryturze zliczyłem mój plon na łamach ZP: 40 rozpraw i artykułów, po około 40 sprawozdań i felietonów („Obyczaje"), 300 recenzji, 630 not recenzyjnych, blisko 5500 informacji ze świata — razem ok. 8 tysięcy stron maszynopisu. Dużo pracy, skromne hono­raria, ale bez obowiązkowej gdzie indziej dyspozycyjności wobec szefostwa, lokalnego aparatu partyjnego (Warszawa komenderowała nieczęsto i nie bez­pośrednio). Zbyt długo nawet nie upominano, gdy po dwóch-trzech razach przestałem przychodzić do K W na regularne odprawy prasowe; nie dlatego, bym uważał że to nieodpowiednie progi, tylko dla nieprawdopodobnie banal­nych informacji o tym, jak to egzekutywa — najwyższa instancja wojewódzka — zajmuje się od dłuższego czasu wyznaczaniem parkingu samochodowe­go w śródmieściu (autentyczne) itp.

Praca w ZP, a wcześniej w Ośrodku Badań Prasoznawczych była o wiele mniej partyjnie sterowana, kontrolowana i zdyscyplinowana niż w innych re­dakcjach RSW „Prasa-Książka-Ruch". Chyba i z tego powodu więzi koleżeń­skie, przyjacielskie były tak głębokie i trwałe.

Uważałem i uważam jednak, że funkcję naczelnego pełniłem stanowczo za długo — przynajmniej o 10, 12 lat. Po dziesięcioleciu prawie każdy popada w sprawdzoną rutynę, coraz mniej szuka sam innowacji. Byłem zdecydowany przejść na emeryturę, możliwą dla dziennikarzy 5 lat wcześniej. Myślałem o nas­tępcy, którego zaproponuję — przygotowywałem Bogusława S. Kundę, który przez dobry rok uczestniczył bezpośrednio w pracach redakcji. Czas przyniósł inne rozwiązanie.

Pogłębiający się kryzys gospodarczy dotknął też tak potężny koncern wy­dawniczy jak RSW „Prasa-Książka-Ruch". Jego właściciel — Komitet Cen­tralny PZPR — potrzebował płynnych środków płatniczych, coraz mniej go­tów finansować niedochodowe i mało polityczne czasopisma jak ZP Zapowiedziano zmniejszenie objętości i liczby wydań, równolegle z tym ogra­niczenie etatów. Broniliśmy się, wykorzystując ile się dało prasoznawcze sym­patie wiceprezes Aliny Tepli. Gdy jesienią 1989 przyjechał po raz pierwszy z Kanady w odwiedziny do Krakowa Edward Kamiński, całkiem serio zaczął obliczać, ile dolarów musiałby zorganizować, aby zapewnić Zeszytom i mnie spokojne przetrwanie. Nasza przyjacielska więź nie uległa zwątleniu, mimo kilkunastu lat rozłąki.

Przegrane przez PZPR wybory i w konsekwencji oddanie władzy spowodo­wały m.in. transformację systemu prasowego w Polsce. W potrójnym (jedyny raz) numerze 2-4/1990 ZP ukazała się informacja o zmianach: „Likwidacja RSW «Prasa-Książka-Ruch», w ramach której Zeszyty Prasoznawcze ukazują się od swego początku, pozbawiła pismo nakładcy. Pełnomocnik Komisji L i ­kwidacyjnej RSW w Krakowie, mgr Tomasz Schoen wystąpił z wnioskiem o przekazanie Uniwersytetowi Jagiellońskiemu Ośrodka Badań Prasoznaw­czych wraz z Zeszytami Prasoznawczymi. Równocześnie 1 sierpnia 1990 r. na

zgłoszoną rok wcześniej emeryturę przeszedł redaktor naczelny ZP, Paweł Dubiel. W następstwie likwidacji RSW dobiegła też końca kadencja Rady Redakcyjnej i Kolegium Redakcyjnego Zeszytów Prasoznawczych, które dzia­łały na podstawie regulaminu nadanego przez Krakowskie Wydawnictwo Pra­sowe RSW jako gremium doradcze redaktora naczelnego".

Dziś, kiedy patrzę na Zeszyty z zewnątrz, brak mi w nich przede wszystkim analiz zawartości polskiej prasy (ale by wydobyły mało lub wcale niedostrze­galne preferencje polityczne, personalne, wyborcze!); pełnego serwisu recenzji prasoznawczych książek polskich i bogatszego zagranicznych (ditto czasopism prasoznawczych); bieżących informacji o rozwoju mediów za granicą.

Dla obecnej redakcji nastały trudne czasy, co najmniej takie jak za pionier­skiej, społecznej ery. Oby wykrzesano tyle energii i pomysłowości, jak w Ze­szytach Ireny Tetelowskiej, Jana Kalkowskiego — a pismo znów będzie się rozwijać, czego najszczerzej życzę.

Zeszyty P R A S O Z N A W C Z E

Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

AUTORZY Zeszytów Prasoznawczych 1957-1997

Jerzy Abkowicz, Lucjan Adamczuk, Jerzy Adamczyk, Janusz W. Adamo-wski, John B. Adams, Franciszek Adamski, Jacek Adolf, Ewa Adryan, Janusz Albin, Stanisław Albinowski, Eliezer Alfandari, Zbigniew Anculewicz, Marek Andrzejewski, Robert Angelusz, Janusz Ankudowicz, Jolanta Antas, Maria Arctowa — zob. Maria Borucka-Arctowa, Marek Arczyński, Marcela Arduz,

Grzegorz Babiński, Mieczysław Babiński, Amia Bachur, Renata Bajer-Tur-lej, Zbigniew Bajka, Barbara Balbusowa — zob. Barbara Sosień-Balbusowa, Stanisław Witold Balicki, Francis Balie, Teresa Bałuk, Marian Banach, Kata­rzyna Banachowska, Marian Banaszek, Irena Bar — zob. Irena Turowska-Bar, Janusz Barta, Jan Bartak, Roman Bartoszcze, Władysław Bartoszewski, Zbig­niew Bauer, Jórg Becker, Fritz Beckert, Tadeusz Z. Bednarski, Bruno Bego-vić, Otton Beiersdorf, Ferenc Bekes, Władysław Berbelicki, Michał Bereźnicki, Włodzimierz Bernacki, Jean-Claude Bertrand, Anna Białkowska, Czesław Biel, 1.1. Bielakiewicz, Stefan Bielański, Zdzisław Bielecki, Wiesław Bieńkowski, Aleksandr F. Bierieżnoj, Michael E. Bishop, Eiger Bluhm, Cecy­lia Błońska, Kazimierz Bobowski, Nikołaj Bogomołow, Piotr Bohdziewicz, Klara Bojko, Jan Bolewski, Christo Bonew, Rudolf A. Borecki, Rajmund Bor­kowski, Tadeusz Borkowski, Maria Borucka-Arctowa, Mieczysław Boruta, Monika Bosakowska-Sabaj, Jacques Bourquin, Hermann Boventer, Grażyna Bożek, Zbigniew Bożek, Jerzy Bralczyk, Stefan Bratkowski, Andrzej Bronia-rek, Jean-François Bruttin, Wacław Brzeziński, Czesław Brzoza, Andrzej Buck, Stanislav Budin, Kazimierz Budzyk, Julian Bugiel, Jan Bujak, Tadeusz Bujnicki, Marek Burczyk, Oldfich Bureś, Józef Buszko, Małgorzata Byrska, Czesław Bywalec,

Jerzy Centkowski, Juraj Charvat, Józef Chabicz, Benjamin Chapiński, Wła­dysław Chojnacki, Grażyna Cholewa — zob. Grażyna Starzak, Włodzimierz Chorązki, Robert Chrabąszcz, Maciej Chrzanowski, Monika Ciałowicz, Elż­bieta Ciborska, Stefan Ciepły, Krzysztof Cieślik, Roger Clausse, Mihai Co-

man, łan Connell, Miklós Cseres, Tadeusz Cudnik, Władysław Cybulski, Bo­gusław Cygler, Tadeusz Cyprian, Maria Czajkowska, Jacek Czajowski, Zdzi­sław Czapliński, Elżbieta Czarny-Drożdżejko, Danuta Czauderna, Maria Czer­niawska, Maciej Czerwiński, Zbigniew Czubak,

Grzegorz Cmikiewicz,

Bogdan Daleszak, Barbara Daleszak-Wajdzik, Barbara Danak, Roman Da-nak, Jozef Darmo, Zygmunt Dąbek, Claire Grece Dąbrowska, Irena Dąbro­wska, Zuzanna Dąbrowska, Mieczysław Dąbrowski, Andrzej Delorme, Klara Deneśova, Ferenc Der, Lechosław Dębowski, Stefan Dębski, Georgi D. Dimi-trow, Izabela Dobosz, Lucjan Dobroszycki, Teresa Dobrowolska, Henryk Do­browolski, Witold Dobski, Krystyna Doktorowicz, Irena Doroz-Dąbrowska, Lucyna Drelinkiewicz, Jerzy Drobiszewski, Andrzej Drożdż, Tadeusz Dubi-cki, Józef Dubiel, Paweł Dubiel, Paweł Dubiel (Katowice), Zdzisław J. Du­dzik, Krzysztof Dunin-Wąsowicz, Józef Dużyk, Benon Dymek, Ryszard Dyo­niziak, Jacek Dyrlaga, Anna Dzierżanka, Stefania Dzięcielska, Bogdan Dzieciuchowicz, Ryszard Dzięciołkiewicz, Sylwester Dziki,

Ryszard Ergetowski,

Hans Heinz Fabris, Franciszek Faltys, Kazimierz Feldo, Jan Fiebig, Karol Fiedor, Przemysław Lech Figarski, Władysław Figiel, Ryszard Filas, Borys M . Firsow, Ignacy S. Fiut, Stefania Flak-Meissner, Sławomir Folfasiński, Wadim N . Fominych, Ryszard F. Foryś, Mirosław Francie, Wiktor Frantz, Tadeusz Fryzeł,

Piotr Gacek, Jerzy W. Gajewski, Dariusz Galasiński, Tadeusz Galiński, Margaret Gallagher, Johan Galtung, Jerzy Gałecki, Aleksandra Garlicka, Bole­sław Garlicki, Stanisław Garztecki, Tadeusz Gasztold, Piotr Gaweł, Stanisław Gawor, Janusz Gąciarz, Dorota Gdańska, Franciszek German, Witold Giełżyń-ski, Wojciech Giełżyński, Marian Gierula, W. Gilbert, Ryszard Ginalski, An­drzej Giza, Joachim Glensk, Slobodanka Gliśić, Marek Glogier, Włodzimierz Głodowski, Leon Głowacki, Andrzej Głowacz, Tomasz Goban-Klas, Bartło­miej Gołka, Franciszek Gołembski, Bronisław Gołębiowski, Grażyna Goraj, Jacek Górecki, Zygmunt Gostkowski, Grażyna Goszcz, Barbara Góra, Wanda Górecka — zob. Wanda Zurowska-Górecka, Piotr Górski, Zbigniew Grabo­wski, Andrzej Feliks Grabski, Michalina Grekowicz-Hausnerowa, Wanda Grochalska, Alicja Krystyna Gromek, Zdzisław Grot, Józef Grotowski, Piotr Grzegorczyk, Renata Grzegorczykowa — zob. Renata Majewska-Grzegorczy-kowa, Danuta Grzelewska, Marek Grzelewski, Bernard Grzonka, Jarosław Grzybczak, Konstanty Grzybowski, Stanisław Grzybowski, Jan Grzywacz, Thomas Guback, Halina Gugałowa, Andrzej Gulczyński, Roman Guła, Shel-ton A . Gunaratne, Francisco Gutierrez Sanin, Czesław Gutry, Eugeniusz Guz, Zbigniew Guzowski, Leszek Alojzy Gzella,

Zdzisław Hardt, Lesław H. Haber, Anna Habryn, Lutz M . Hägen, James D. Halloran, Pertti Hemanus, Arnold Hoffman, Michał Hofman, Vladimir Holina, Hilda Holinovâ, Romuald Holly, Krystyna Hołubowska, Irena Homola, John Hopkins, Daniel Horowicz, Klaudiusz Hrabyk, François-Xavier Huttin, Miro­sław Hysko,

Katarzyna Ignatowicz-Pokorna, Jerzy Indraszkiewicz, Janusz Ingarden, Ro­man Ingarden, Mieczysław Inglot, Roman Ivantysyn, Wołodymyr H. Iwanen-ko,

Marek Jachimowski, Danuta Jakubiec, Karol Jakubowicz, Romuald Jało­wiecki, Andrzej Jankowicz, Stanisław Januszewski, Jerzy Jarowiecki, Marek Jarzębski, Tadeusz J. Jasiński, Mirosława Jastrząb-Mrozicka, Tomasz Jawor­ski, Ewa Jesionowska, Lija P. Jewsiejewa, Aleksander Jędrzejczak, Olgierd Jędrzejczyk, Stanisław Jędrzejewski, Zbigniew Jędrzejewski, Henryk Jonek, Ewa Jonkisz, Róża Jurkiewicz, Marek Jurkowicz,

Maria Kafel, Mieczysław Kafel, Jacek Kajtoch, Wojciech Kajtoch, Jan Kal-kowski, Barbara Kałamacka, Edward Kamiński, Kazimierz Kamiński, Jan Ka­nia, Marian Kaniewski, Mieczysław Karaś, Perla Karvasova, Jerzy Kasprzyk, Krzysztof W. Kasprzyk, Mieczysław Kasprzyk, Zita Kaszaky, Leonard Kaszy­cki, Susanne Katz, Rajmund Kazimierczak, Józef Kądzielski, Kazimierz Ką-kol, Krzysztof Kąkolewski, Franz Kempers, Kurt E. M . Kent, Witold Kiedacz, Wanda Kiedrzyńska, Władimir W. Kielnik, Feliks Kiryk, Józef Kister, Zbig­niew Klejn, Zenon Klemensiewicz, Dobrosław Klimek, Vladimir Klimeś, An­drzej Klominek, Wanda Klominkowa, Wojciech Klusek, Antonina Kłosko-wska, Maria Kniagininowa, Franz Knipping, Koji Kobayashi, Dobrosław Kobielski, Władysław Kobylański, Aleksander Kochański, Barbara Kolowca, Jacek H. Kołodziej, Jadwiga Kołodziejska, Piotr Kołtunowski, Adam Komoro­wski, Andrzej Komorowski, Henryk Stanisław Konarski, Józef Konecki, Joan­na Konieczna, Teresa Konieczna, Tadeusz Kononiuk, Zygmunt Koper, An­drzej Kopff, Barbara Köpplova, Jewgienij A . Korniłow, Andrzej Koron-czewski, Maria Korosadowicz, Henryk Korotyński, Józef Korpała, Franciszka Korpałowa, Ryszard Kosiński, Wiesław Kosoń, Józef Kossecki, Jerzy Kosza­łek, Halina Koszutska, Kurt Koszyk, Janusz Kotarski, Andrzej Kotecki, Aniela Kottówna, Edward Kowalczyk, Jan Kowalik, Józef Kowalski, Marian Kowal­ski, Tadeusz Kowalski, liza Kowol, Józef Kozak, Mirianna Kozak, Andrzej Kozieł, Maria Kozłowska, Halina Kozłowska-Sabatowska, Eligiusz Kozło­wski, Hubert Kozłowski, Tadeusz Koźluk, Marianne Kramp, Ignacy Krasicki, Tadeusz Kraszewski, Janusz Krawczyk, Jerzy Wirgiliusz Krawczyk, Jadwiga Krawczyńska, Anna Krukowa — zob. Anna Olszewska-Krukowa, Lidia Kru­kowska, Anna Kfemenakovâ, Mieczysław Krzepkowski, Zdzisław Krzystek, Kazimierz Krzysztofek, Krzysztof Krzyżewski, Czesław Kubasik, Jerzy Ku-bin, Marian Kubiński, Zofia Kubiszyn-Mędrala, Gideon Kuc, Tadeusz Kuchar­ski, Jan Kucia, Bronisława Kufel, Andrzej Kulczycki, Włyczko Kunczew, Bo-

gusław Sławomir Kunda, Barbara Kunicka-Michalska, Marek Kupis, Tadeusz Kupis, Tadeusz Kurek, Henryk Kurta, Eugeniusz Kurzawa, Mieczysław Ku­rzyna, Elżbieta Kwade, Władysław Kwaśniewicz, Maria Kwiatkowska, Ale­xandra Kwiatkowska-Viatteau, Maciej Józef Kwiatkowski, Stanisław Kwiat­kowski, Zbigniew Kwiatkowski, Kazimierz Kwinta,

Dieter Langguth, Jan Lankau, Roman Laskowski, Witold Lassota, Stani­sław Lato, Marian Latoszek, Czesław Lechicki, Stanisław Legutko, Witold Leitgeber, Krzysztof Lenk, John A. Lent, Rudolf Lesnak, Andrzej Leszczyń­ski, Małgorzata Leśniak, Karolina Lewandowska, Zofia Lewartowska, Karol Lewicki, Aleksander Lichorowicz, Bronisława Ligara, Otto Link, Maria L i -pczyńska, Grzegorz Lipiec, Józef Lipiec, Ralf Lisch, Teresa Lisicka, Małgo­rzata Lisowska-Magdziarz, Waldemar Lodziński, Jerzy Lohman, Józef Lubiń­ski, Józef Lubojański, Czesław Ludwiczek, Kurt Luger,

Krzysztof Łabędź, Anna Ładyka — zob. Anna Olszewska-Ładyka, Henryk Łapiński, Jerzy Łazarz, Krzysztof Łęcki, Jerzy Łojek, Wiesława Łojek, Bole­sław Łopuszański, Maria Łubkowska, Zygmunt Łukawski, Maciej Łukowski,

Jerzy S. Mac, Jerzy Machlowski, Joanna Machowska, Janusz Maciaszek, Joanna Maciąg, Janina Maczuga, Jerzy Madeyski, Andrzej Magdoń, Wiesław Magiera, Renata Majewska-Grzegorczykowa, Grażyna Majkowska, Danuta Majsak, Wacław Makarczyk, Jan Malik, Anna Maliszewska, Andrzej Malisze­wski, Wiktor Malski, Krystyna Mamajko, Ewa Marcinek, Teresa Marecka — zob. Teresa Turlik-Marecka, Andre Markiewicz, Henryk Markiewicz, Ryszard Markiewicz, Milos Marko, Krystyna Marszałek-Młyńczyk, Sylwester Maryno-wicz, Władysław Masłowski, Ewa Masłyk, Julian Maślanka, Aleksander Ma­tejko, Dariusz Matelski, Andrzej Matlak, Grzegorz Matusiewicz, Stefan Matu­szewski, Jacek Maziarski, Andrzej Mazur, Grzegorz Mazur, Jerzy Mądrala, Józef Mądry, Barbara Mąkosa-Stępkowska, Maria Meglicka, Lucjan Meissner, Wiesław Mercik, Stanisław Michalczyk, Barbara Michalska, Bogdan Michal­ski, Ewa Miczka, Halina Mieczkowska, Florian Miedziński, Tomasz Mielcza­rek, Witold Mielczarek, Krystyna Mierzwa, Vladimir Mihal, Zbigniew Mika, Zbigniew Mikołajczak, Ludwik Mikrut, Maria Mikrut, Barbara Mikułowska Pomorska, Jerzy Mikułowski Pomorski, Władysław Miodunka, Aleksander Miszuris, Wojciech Miścicki, Zbigniew Mitzner, Zygmunt Młynarski, Andrzej Monastyrski, Jerzy Mond, Arnold Mostowicz, Igor Mostowicz, Hamid Mow-lana, Henryk Mozołowski, Edward Możejko, Mirosława Mrozicka, Maciej Mrozowski, Cegmidijn Munchżargał, Tadeusz Myślik, Jerzy Myśliński,

Marta Nagy, Walentyna Najdus, Andrzej S. Nartowski, Edward Nastałek, Monika Nawara, Zbigniew Nęcki, Czesław Niedzielski, Ryszard Niemiec, Jó­zef Niepokój, Marek Niewola, Marian Niezgoda, Anna Nogajówna, Kaarle Nordenstreng, Barbara Nowak, Danuta Krystyna Nowak, Kazimierz Nowak, Wacław Nowak, Stanisław Nowicki, Ewa Nowińska, Marian Nowy,

Kazimierz Obuchowski, Piotr Ochman, Barbara Ochmańska, Beata Ociep­ka, Beata Olbrycht, Jerzy Olędzki, Anna Olszewska, Anna Olszewska-Kruko-wa, Anna Olszewska-Ładyka, Stefan Olszowski, Zbigniew Oniszczuk, Marian Opyd, Jerzy Orlewski, Zofia Teresa Orłoś, Stanisław Orsini-Rosenberg, Emil Orzechowski, Zbigniew Osławski, Edmund Osmańczyk, Przemysław Osucho­wski, Władysław Oszelda, Zdzisława Otałęga — zob. Zdzisława Zając-Otałę-ga, Jan Ożdżyński,

Ilona Paczkowska, Ryszard Palacz, Tadeusz Paleczny, Franciszek Palo­wski, Maria Paluch, Krzysztof Pałecki, Wiesław Pałkowski, G. Parfenow, Je­rzy Parzyński, Antonio Pasąuali, Jadwiga Pastecka, Edmund Paszkowiak, Mieczysław Pater, Ulrich Patzold, Anna Pawełczyńska, Zenon Pawlak, Maciej Pawłowski, Marek Payerhin, Jan Pazdur, Aleksander Peczenik, Jan Pelczarski, Elżbieta Pełka-Pelińska, Grażyna Maria Peter, Lesław Peters, Stanisław Peters, Waldemar Petrow, Barbara Petrozolin-Skowrońska, Teresa Pezacka-Groble-wska, Jan Piątkowski, Andrzej Piekara, Waldemar Piętka, Elżbieta Pikulicka, Krzysztof Pilarczyk, Inna Pimienowa, Krystyna Piotrowska, Bernard Piotro­wski, Janusz Piotrowski, Przemysław Piotrowski, Walery Pisarek, Krystyna Pisarkowa, Jadwiga Piskozub, Julian Platt, Anne Pluvinage-Paternostre, M i ­chał Płachta, Paweł Planeta, Adam Podgórecki, Józef Podgóreczny, Marian Podkowiński, Paweł Podrecki, Tadeusz Pojmański, Irina Polakowa, Andrzej Polakowski, Jerzy Pomorski — zob. Jerzy Mikułowski Pomorski, Piotr Ponie­działek, James F. Pontuso, Christian Florin Popescu, Milo Popović, Andrzej Porębski, Wiesław Porzycki, Andrzej Półtawski, Tone Pretner, Jewgienij P. Prochorow, Eugenia Prokopówna, Ignacy Próchnicki, Dmytro M . Pry luk, Jan Przewłocki, Adam Przyboś, Małgorzata Przyboś, Antoni Przygoński, Zbig­niew Pucek, Zbigniew Puchalski, Elżbieta Pyc, Roman Pytel, Krystyna Maria Pyzik,

Lars Quortrup,

Jochen Raabe, Anna Rabijasz, Jerzy Radwan, Bolesław Rajkowski, Mie­czysław F. Rakowski, Stanisław Rams, Pavol Rankov, Janusz Ratajczak, Jerzy Ratajewski, Ryszard Raźny, Stefan Reczek, Teresa Reguła, Sylwia Repińska, Heather C. Roach, Tadeusz Robak, Cesar Rocha, Wolfgang Ródel, Wiesław Rogowski, Janina Katarzyna Rogozik, Karl-Heinz Róhr, Jarosław Rokicki, Andrzej Rolkę, Adam Ropa, William Rosenfeld, Karl Erik Rosengren, Stani­sław Rosenberg — zob. Stanisław Orsini-Rosenberg, Janusz Roszko, Janusz Roszkowski, Anna Rudzińska, Romuald Rudziński, Iwona Rummel, Andrzej Rusinek, Anna Rusowicz, Maria Russ, Jan Ruszczyć, Paweł Rybicki, Gwidon Rysiak, Wojciech Ryszard Rzepka,

Maciej Sabatowicz, Jerzy Sądecki, Maria Sadowska, Andrzej Sakson, Hen­ry Salembier, Raquel Salinas Bascur, Stanisław Salmonowicz, Krystyna Sane­tra, Kazimierz Sarnecki, Teresa Sasińska-Klas, Zbigniew Satała, Jerzy Sawi-

cki, Mogens Schmidt, Karl Schönball, Winfried Schulz, Lars Seeberg, Jerzy Seniów, Jacek Serwański, Władysław Sędzik, Andrzej Siciński, Józef Siemek, Benno Signitzer, Tadeusz Sikorowski, Danuta Siwek, Henryk Siwek, Ernest Skalski, Marian Skarbek, Grażyna Skąpska, Andrzej Skowroński, Jerzy Skór-nicki, Józef Skrzypek, Alina Słomkowska, Zygmunt Słomkowski, Lucyna Słupkowa, Kazimierz Smogorzewski, Anna Smolińska, Leonard Smółka, Je­rzy B. Sobczak, Zbigniew Sobiecki, W. Sokołowska, Leszek Sokołowski, Włodzimierz Sokorski, Stanisław Sokół, Zofia Sokół, Andrzej Solecki, Woj­ciech Soliński, Otokar Sołtys, Wiesław Sonczyk, Barbara Sosień-Balbusowa, Ewa Sowa, Kazimierz Z. Sowa, Colin Sparks, Slavko Splichal, Alojzy Sroga, Mieczysław Staniak, Stanisław Stanuch, Grażyna Starzak, Michał Staszków, Rozalia Stec, Janusz Stefaniak, Jerzy Stencel, Marian Stępień, Krystyna Stę­pińska, Alexandr Stich, Małgorzata Stolzman, Karol Józef Stryjski, Franciszek Studnicki, Stefan Suchoń, Marian Suda, Elżbieta Suder, Jan Sulowski, Antoni Sułek, Remigiusz Surgiewicz, Jan Symonik, Walentin A. Szandra, Zenon Szczeniowski, Marian Szczepaniak, Józef Szczepaniec, Krystyna Szczepaniec, Urszula Szczepańczyk, Antoni Szczepański, Jan Szczepański, Maciej Szcze­pański, Józef Szczurek, Tamas Szecskó, Elżbieta Szefler, Jerzy Szejnoch, An-dras Szekfü, Maria Szelingowska, Mieczysław Szerer, Włodzimierz Szew-czuk, Jan Szewczyk, Maria Szewczyk, Zdenek Śimećek, Krystyna Szlaga, Józef Szocki, Stefan Szóstkiewicz, Andrzej Szostak, Tadeusz Szparag, Piotr Sztompka, Marian Szulc, Andrzej Szumakowicz, Kazimierz Szwajca, Mieczy­sław Szymczak,

Andrzej Ślisz, Romuald Śmiech, Aleksander Śnieżko, Wojciech Świątkie-wicz, Andrzej Świątkowski, Adam Świda,

Władysław Targosz, Stanisław Telega, Zbigniew Tempski, Dorota Terako-wska, Olgierd Terlecki, Fernand Terrou, Irena Tetelowska, Janos Timar, Elż­bieta Thielowa, Gabriel Thoveron, Stanisław Tkocz, Jerzy Toeplitz, Roman Tomaszewski, Robert Tomczyk, Tomasz Trafas, Elżbieta Trapie, Maria Tra-wińska, Kazimierz Treger, Antoni Trepiński, Franciszek Trnka, M . M . Troi-cka, Ryszard Trot, Irena Trzcieniecka-Schneider, Jan Trzynadlowski, Teresa Turlik-Marecka, Jerzy Turowicz, Irena Turowska-Bar, Jerzy Tuszewski, Bog­dan Tuszyński, Władysław Tyrański, Marian Tyrowicz, Andrzej Tyszka,

Frank Okwu Ugboajah, Luke Uka Uche, Jerzy Urban, Kazimierz Urban, Andrzej Urbańczyk,

Michał du Vail, Karoly Varga, Tapio Varis, Jan Vencovsky, Alexandra Viatteau — zob. Alexandra Kwiatkowska-Viatteau, Ulo Vooglaid,

Barbara Wajdzik, Stefan Walaszczyk, Seweryn Walkowiak, Aleksander Wallis, Mariusz Walter, Lynne Masel Walters, Tim Walters, Stanisław Waltos, Józef S. Waluś, Jan Wanatowicz, Melchior Wańkowicz, Jacek Warchala, Ka-

zimierz Wasiak, Stanisław Waszak, Piotr Waszczenko, Andrzej K. Waśkie-wicz, Danuta Wągiel, Jacek Wegner, Tomasz Weiss, Jadwiga Welecka, Jordan Wenedikow, Jan Werner, Pola Wert, Danuta N . Wesołowska, Izabela Wesoło-wska-Jarema, Robert A. White, Leszek Wichrowski, Hanna Wiertecka, Irena Wierteł, Jerzy Wilk, John A . Willings, Czesław Witkowski, Edmund Wnuk-Lipiński, Mieczysław Wodzicki, Michał Wojewódzki, Ryszard Wojna, Beata E. Wolwowicz, Antoni Wontorczyk, Krzysztof Woźniakowski, Bożena Woź-niczko, Wacław Woźnowski, Jacek Wódz, Kazimiera Wódz, Leslie Wronka, Bożena Wróblewska, Wincenty Wróblewski, Zbigniew Wyrostek, Hieronim Wysocki, Zbigniew Wyszyński,

Tadeusz Zachariasiewicz, Vlasta Zachejova, Zbigniew Zadro, Zbigniew Zadrożny, Andrzej Zagrodnik, Alicja Zagrodnikowa, Stanisław Zahradnik, Zdzisława Zając-Otałęga, Jan Zakrzewski, Jasen H. Zasurski, Mieczysław Za­wadka, Władysław Zemanek, Andrzej Zieliński, Jacek Zieliński, Józef Zieliń­ski, Piotr Zieliński, Władysław Zieliński, Aleksandra Ziółkowska, Aleksander Zyga,

Henryk Zaliński, Zofia Zarnecka, Krystyna Żebrowska, Roman Żelewski, Stefan Żmigrodzki, Wojciech Żurawski, Wanda Żurowska-Górecka, Kazi­mierz Żygulski.

REDAGOWALI PISMO

PRASA WSPÓŁCZESNA IDAWNA (1958-1959)

KOMITET R E D A K C Y J N Y

i я *"? ~~ Red. Jan К a 1 к o w s к i (redaktor) Mgr Władysław K o b y l a ń s k i (poza nrem 1; kier. Sekcji Socjologicz­

nej OBP) Red. Ignacy K r a s i c k i (poza numerami 3 i 4; pierwszy dyrektor OBP) Mgr Edmund K r ó l (dyrektor Krakowskiego Wydawnictwa Prasowego) Dr Jan L a n к a u (rocznik 1958 — do odejścia na emeryturę sekretarz

naukowy OBP) Mgr Czesław L e с h i с к i (nr 5/6; w OBP redaktor Słownika publicy­

stów i dziennikarzy polskich) Dr Stanisław P e t e r s (kier. Sekcji Techniki Wydawniczej OBP) Red. Irena T e t e l o w s k a (kier. Sekcji Prasy Współczesnej OBP) Prof. dr Marian T у r o w i с z (kier. Sekcji Historii Prasy OBP) Mgr Mieczysław Z a w a d k a (nry 3 i 4; prezes RS W „Prasa")

ZESZYTY PRASOZNA WCZE

R A D A R E D A K C Y J N A (od nru 2-3/1966 do nru 2-4/1990)

Franciszek A d a m s k i (od nru 1/1985) Tadeusz G a l i ń s k i (do nru 4/1972) Michał H o f m a n (do nru 4/1972) Mieczysław K a f e l (zmarł w marcu 1975) Józef K ą d z i e l s k i (do nru 4/1972) Kazimierz K ą k o l (od nru 2/1969) Zenon K l e m e n s i e w i c z (do tragicznej śmierci w kwietniu 1969) Ignacy K r a s i c k i (od nru 2/1969 do nru 3/1984) Tadeusz K u p i s (od nru 3/1971) Władysław L o r a n c (odnru 1/1973) Henryk M a r k i e w i c z Julian M a ś l a n k a (od nru 1/1985) Józef M ą d r y (od nru 1/1985) Bogdan M i c h a l s k i (odnru 1/1985) Stanisław M o j k o w s k i (zmarł w sierpniu 1978) Jerzy M y ś 1 i ń s k i (od nru 1/1985) Kazimierz R o m a n i u k Paweł R y b i c k i (do nru 3/1984) Józef S i e m e k (donru 4/1972) Józef S k r z y p e k (zmarł w czerwcu 1974) Jan S y m o n i k (donru 4/1972) Zbigniew T e m p s k i (od nru 1/1973; zmarł w marcu 1984) Alina T e p l i - K o b i e l s k a (odnru 1/1985) Marian T y r o w i c z (od nru 1/1975; zmarł w grudniu 1989)

KOMITET R E D A K C Y J N Y (od nru 1/1960 do nru 1/1966), K O L E G I U M R E D A K C Y J N E (od nru 2-3/1966 do nru 2-4/1990)

Franciszek A d a m s k i (od nru 2-3/1966 do nru 3/1984) Zbigniew B a j k a (od nru 4/1986) Jerzy B r a l c z y k (od nru 4/1986) Maciej C h r z a n o w s k i (od nru 3/1984 do nru 2/1985) Teresa D o b r o w o l s k a (1962-1964) Paweł D u b i e l (odnr4/1961) Sylwester D z i k i (od nru 4/1982) Jerzy F i e r i c h (od początku 1962 do śmierci w sierpniu 1965) Bolesław G a r l i c k i (od nru 1/1972 do śmierci w kwietniu 1981) Tomasz G o b a n - K l a s (odnru 1/1973) Zygmunt G o s t k o w s k i (od początku 1962 do nru 1/1966)

Mieczysław K a f e l (od początku 1962 do nru 1/1966) Jan K a 1 k o w s k i (do śmierci w czerwcu 1989) Edward K a m i ń s k i (od nr 1/1965 do nru 1/1975) Dobrosław K o b i e l s k i (1962-1963) Władysław K o b y l a ń s k i (do tragicznej śmierci w lipcu 1961) Jerzy K o s z a ł e k (do nru 1/1966) Józef K o z a k (odnru4/1981) Ignacy K r a s i c k i (do nru 1/1966) Edmund K r ó l Bogusław Sławomir K u n d a (od nru 4/1986) Zofia L e w a r t o w s k a (od nru 1/1973 do śmierci w październiku 1988) Teresa L i s i c k a (od nru 4/1967) Janusz M a c i a s z e k (1962-1967) Andrzej M a g d o ń (od nru 2/1989) Władysław M a s ł o w s k i (od nru 1/1970 do śmierci w kwietniu 1986) Julian M a ś l a n k a (od nru 3/1962 do nru 1/1966, redaktor nrów 3

i 4/1964, ponownie w kolegium od nru 1/1969 do nru 3/1984) Bogdan M i c h a l s k i (od nru 1/1969 do nru 3/1984) Jerzy M i k u ł o w s k i P o m o r s k i (odnr4/1978) Zygmunt M ł y n a r s k i (od początku 1962 do śmierci w grudniu 1963) Jerzy P a r z y ń s k i (donru 1/1967) Stanisław P e t e r s (do nru 1/1966) Walery P i s a r e k (od nru 3/1964) Józef S i e m e k (od początku 1962 do nru 1/1966) Henryk S i w e k (od nru 1/1970) Irena T e t e l o w s k a (do tragicznej śmierci w kwietniu 1969) Marian T y r o w i c z (do nru 1/1969) Andrzej U r b a ń c z y k (odnru2/1989) Mieczysław Z a w a d k a (do nru 1/1966)

R E D A K C J A STYLISTYCZNA

Barbara Danak, Anna Maliszewska, Danuta Krystyna Nowak, Maria Russ

K O R E K T A

Helena Byrska, Maria Czyżowa, Barbara Danak, Roman Danak, Maria Gawo-rowa, Zenobia Grudzińska, Danuta Harnik, Józef Kozak, Emilia Krzyźanowska--Kalkowska, Helena Rybczyńska, Tadeusz Socha, Urszula Szczerbińska.

ADMINISTRACJA REDAKCJI

Borzanna Harnik (od 1 stycznia 1968 do końca 1990)

ZESPÓŁ R E D A K C Y J N Y (od nru 1-2/1991)

Zbigniew B a j k a Izabela D o b o s z (od nru 3-4 1996) Sylwester D z i k i Ryszard F i l a s (od nru 1-2 1992) Ignacy S. F i u t (odnru 3-4 1992) Józef K o z a k (sekretarz redakcji) Bogusław Sławomir K u n d a (nr 1-2 1991; zmarł 25 VI 1991) Walery P i s a r e k (redaktor naczelny) Maria R u s s (donru 3-4 1991) Henryk S i w e k (od nru 3-4 1991) Andrzej Z a g r o d n i k

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

I G N A C Y S. FIUT

WSTĘPNA KAMPANIA WYBORCZA W PRASIE 1997 (Wyniki analizy zawartości dzienników ogólnokrajowych)

Przedmiot badania

Do analizy obrazu wstępnej kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu RP w 1997 roku na łamach prasy wzięto sześć dzienników o zasięgu ogól­

nopolskim, dobranych tak, by reprezentowały pisma najbardziej poczytne i by przedstawiały największą liczbę orientacji politycznych, które uczestniczy­ły w przygotowywaniu właściwej kampanii wyborczej w wrześniu 1997 r. Analizowano wszystkie numery wybranych pism, które ukazały się mię­dzy 1 czerwca a 31 lipca 1997 roku. Dziennikami tymi były: Gazeta Wy­borcza (dalej: GW), Głos (G), Kurier Polski (KP), Rzeczpospolita (Rz), Sztandar (S) i Trybuna (T). Przedostatni z wyżej wymienionych dzienników upadł zresztą 27 lipca br. Dzienniki te — w świetle przeprowadzonych przez OBP UJ badań jesienią 1996 roku — miały wśród mieszkańców powyżej 14. roku życia następujące zasięgi czytelnicze w skali ogólnopolskiej: GW — 16,8%, Rz — 4,6%, T— 1,6%, KP — 0,9%, 5 — 0,5% i G — 0,1 % l . W liczbach bezwzględnych odpowiada to wielkościom publiczności: GW — 5,04 min, Rz — 1,38 min, T — 480 tys., KP — 270 tys., 5 — 1 5 0 tys. i G — 30 tys.

Metoda badania

Analizę przeprowadzono przy pomocy wcześniej przetestowanego klucza kategoryzacyjnego, uwzględniającego kryteria: e k s p o z y c y j n o ś c i , ga­t u n k u (informacja, informacja poszerzona, artykuł, komentarz, wywiad,

1 Por. R. F i l a s : Zmiany w czytelnictwie prasy w latach 1995-1996. Zeszyty Prasoznawcze 1997 nr 1-2, s. 156-167.

felieton, reportaż, listy od czytelników, sondaż, przedruk i inne formy), w i e l ­k o ś c i (do 1/8 , 1/4, 1/2, 1 szpalty, do 1/2, l i i i więcej kolumny), k o m i ­t e t u w y b o r c z e g o (SLD, AWS, UW, UP, PSL, KPEiR, ROP, UPR, „kilka komitetów", „ogólnie o wyborach" i „inne"), o c e n y (neutralna, pozytywna, negatywna i mieszana) i t e m a t y k i (polityka, gospodarka, kultura, edukacja, rolnictwo, zatrudnienie i bezrobocie, obronność i NATO, Unia Europejska, prywatyzacja, lustracja, konkordat, aborcja, bezpieczeństwo, kara śmierci, kwestie mieszkaniowe, korupcja, zdrowie, powódź i inne). Przedmiotem analizy były ponadto hasła wyborcze i częstość występowania nazwisk poszczególnych kandydatów.

Ogółem w sześciu dziennikach w okresie dwóch miesięcy zakwalifi­kowano do analizy łącznie 790 materiałów dziennikarskich, dotyczących zbliżających się wyborów do Sejmu i Senatu RP. Tabela poniżej zamiesz­czona przedstawia liczebny rozkład tekstów w badanych dziennikach oraz ich wielkości.

Tabela 1. Wielkości tekstów w % (N=790)

Wielkość Razem w %

Tytuł Wielkość Razem w % GW G K P Rz S T

Liczba 790 171 102 27 159 96 235 do 1/8 szpalty 22.4 29,8 20,6 37,0 31,4 24,0 9,4 do 1/4 17,8 16,4 9,8 55.6 5,7 14,6 27,2 do 1/2 22,1 21.6 28,4 3,7 18,2 21,9 24,7 do 1 23.0 18.1 25,5 3,7 34,6 15,6 23.0 do 1/2 kolumny 8,3 7,0 9.8 6,9 13,5 8,5 do 1 kolumny 5,1 2.9 5.9 3,1 10,4 6,0 kolumna i więcej 1,3 4,1 1,3

Zaangażowanie dzienników w sprawy wyborów

Z tych 790 tekstów przypadało na poszczególne dzienniki: T —235, GW — 171, Rz — 159, G — 102, 5 — 96, KP — 27. Wynika z tego, że w przecięt­nym numerze danego dziennika znajdowało się w przypadku G — 8,6 wypo­wiedzi, T — 4,9 wypowiedzi, GW — 3,6, Rz — 3,3, S — 2 i KP — 0,6. Z tego ostatniego zestawienia można wyciągnąć wniosek, że dziennikiem najbardziej nasyconym materiałami wyborczymi był G Macierewicza, następnie T, nato­miast GW, Rz i S stosunkowo rzadziej interesowały się przyszłą kampanią, zaś KP tylko śladowo informował czytelników o jej przebiegu. Bardziej wyrazi­ście widać tę ostatnią dysproporcję, gdy porówna się wielkości materiałów, publikowanych na łamach badanych pism. Biorąc więc pod uwagę wielkość zamieszczanych tekstów o zbliżających się wyborach, przy średniej na tytuł w tych kategoriach wielkości powierzchni ok. 40%, w KP zamieszczono 92,4% te­kstów o wielkości od 1/8 do 1/4 szpalty. Wszystkie 27 tekstów zamieszczo­nych w KP miało nadto charakter neutralny.

Tabela 2. Ekspozycyjność tekstów w % (N=790)

Razem Tytuł

Razem G W G K P Rz S T

Razem 790 171 102 27 159 96 235

pierwsza strona 20,9 12,3 21,6 7 ,4 30,8 14,6 24,3

dalsze 79,1 87,7 78,4 92,6 69,2 85,4 75,7

górna połowa 71,0 57,9 65,7 74,1 88,7 81,3 66,8

dolna połowa 29,0 42,1 34,3 25,9 11,3 18,8 33,2

ilustrowane 22,9 14,0 18,6 3,7 20,1 33,3 31,1 nieilustrowane 77,1 86,0 61,4 96,3 79,9 66,7 68,9

Biorąc więc pod uwagę częstotliwość zamieszczania tekstów i ich wielko­ści powierzchni, to GW, T, G i Rz — przekazywały informacje z proporcjonal­nie dużą częstotliwością, poświęcając im odpowiednią powierzchnię na kolu­mnach. Natomiast S i KP dużo mniej uwagi zwracały na informacje wyborcze, jak i na ich wielkości.

Ekspozycyjność materiałów wyborczych w dziennikach

W określeniu stopnia ekspozycyjności tekstu na łamach gazety brano pod uwagę zamieszczenie wypowiedzi na pierwszej stronie dziennika, na górnych połowach kolumn oraz nasycenie materiału prasowego ilustracjami (fotogra­fiami, rysunkami, infografiką itp.). Badając każdy materiał wyborczy, stwier­dzono, że na pierwszej stronie dzienniki zamieściły średnio 20,9% ogółu te­kstów; że 71% było na górnej połowie strony, a częściej niż co piąty z publi­kowanych materiałów był ilustrowany.

Z powyższych zestawień wynika, iż w wymienionych trzech aspektach najbardziej eksponowała wybory Rz. Na uwagę zasługuje stosunkowo słabe zaangażowanie się w ich eksponowanie GW, która w wymienionych skalach ekspozycyjności mieści się na 5. miejscu, choć w wartościach bezwzględnych znacznie wyprzedza KP i zdecydowanie bliższa jest poprzedzającym ją tytu­łom.

Emocjonalne zaangażowanie redakcji

Miarą wyrazistą emocjonalnego zaangażowania danego tytułu w przygoto­wanie wyborów, prócz liczebności i ekspozycyjności tekstów, jest niewątpli­wie ich charakterystyka pod względem oceny prezentowanych wiadomości o określonych przedstawicielach opcji politycznych w danym dzienniku. Ogólnie badane tytuły starały się demonstrować niezależność, gdyż 66,5% badanych materiałów miało charakter neutralny, natomiast tekstów zawie­rających oceny negatywne było 15,9%, zaś materiałów o ocenach miesza­nych — 9%, a pozytywnych — tylko 8,6%. Skala oceniania neutralnego

przedstawiała się zatem tak: KP — 100%, Rz — 84,9%, S — 78,1%, GW — 73,1%, T — 54,5% i G — tylko 34,3%. Postawę negatywną najczęściej zajmowała redakcja G — publikując 51,0% materiałów o wydźwięku nega­tywnym, następnie T— 19,1%, GW — 11,1%, S - 7,3% i Rz (KP — 1,9% nie zamieścił żadnego artykułu, nacechowanego negatywną oceną). Dzien­nik A . Macierewicza atakował przede wszystkim Unię Wolności, Sojusz Lewicy Demokratycznej i te odłamy A W S , które dopuszczały możliwość koalicji z UW. Najczęściej negatywnie oceniano sylwetki polityczne J. Ku­ronia, B. Geremka, L. Balcerowicza, M . Jankowskiego oraz W. Bartosze­wskiego i T. Mazowieckiego — oskarżając obydwu ostatnich o „germano-filstwo i żydofilstwo". W obozie SLD — W. Cimoszewicza, J. Oleksego i przede wszystkim prezydenta A . Kwaśniewskiego — jako przedstawicieli formacji, którą trudno nawet tolerować. Emocjonalne zaś zaangażowanie T wynikało z ataków na AWS i M . Krzaklewskiego oraz z „odpierania ata­ków" na rządzący układ polityczny.

Przyglądając się tematom, które wzbudzały najbardziej negatywne emo­cje i oceny, były to: korupcja — 75%, powódź — 38%, aborcja — 35,3%, obronność i N A T O — 25%, gospodarka — 23,0%, prywatyzacja — 21,4% i bezpieczeństwo — 21,1%, natomiast najbardziej pozytywnie oceniano sytu­ację w rolnictwie — 62,5%, kulturze — 50%, edukacji — 44,4%, obronności i NATO — 43,8%, zatrudnieniu i bezrobociu — 42,9%, Unii Europejskiej — 39,1 % i zdrowiu — 28,6%. Głębsza analiza powyższych kwestii zostanie pod­jęta w dalszej części omówienia.

Preferowane gatunki dziennikarskie

Na dziesięć wyróżnionych gatunków dziennikarskich badane dzienniki naj­częściej zamieszczały informację poszerzoną, informację i artykuły. Te trzy gatunki w przekazie informacji o wyborach dominowały zdecydowanie, stano­wiąc ok. 75% jej całości. Komentarzy natomiast najwięcej publikowały G i T. Sondaże i felietony pod względem częstotliwości stanowiły kolejną grupę ga­tunków. Felietony najczęściej publikowały: S, T i G, natomiast sondaże: — GW, Rz i T. Wywiady zaś najczęściej zamieszczały: GW i S, natomiast listy od czytelników: Ti G. Przedruki stanowiły 2,1% ogólnej liczby bada­nych tekstów i najczęściej zamieszczały je: GW i T. Najrzadziej dzienniki zamieszczały pracochłonne reportaże.

Tematyka wyborów na łamach dzienników

Siatka tematyczna problemów poruszanych w tekstach zawierała 19 kwestii najczęściej w nich obecnych. Każdy materiał oceniano co najwyżej w trzech głównych aspektach. I tak materiały podnoszące aspekty polityczne stanowiły 82,7% ogółu przebadanych tekstów. Na drugim miejscu znalazły się kwestie

Tabela 3. Gatunki w tytułach w % (N=790)

Gatunki Razem w %

Tytuł Gatunki Razem

w % G W G K P Rz S T Liczba 790 171 102 27 159 96 235 informacja 24,9 22,8 21,6 70,4 30,2 28.1 17,9 informacja poszerzona 28,7 19,9 25,5 22,2 30,8 29,2 35,3

artykuł 20,6 24,6 25,5 25,2 24,0 13,6 komentarz 6,2 2,3 13,7 6,9 3,1 7,2 wywiad 3,4 7,6 0,6 5,2 3,4 felieton 4,7 1,2 4,9 3,7 1,3 9,4 7,7 reportaż 1,3 4,7 1,0 3,7 listy od czytelników 3,4 1,8 4,9 8,1 sondaż 4,7 9,4 2,0 5,0 1,0 4,3 przedruki 2,1 5,8 1,0 2,6

gospodarcze, które wystąpiły w 11% próby. Trzecie miejsce zajęła lustracja, o której traktowało 8,5% materiałów. Kolejne miejsca przypadły: powodzi, konkordatowi, obronności i NATO, Unii Europejskiej, bezpieczeństwu obywa­teli, edukacji, aborcji i kwestii mieszkaniowej, prywatyzacji oraz zatrudnie­niu i bezrobociu, karze śmierci, rolnictwu, zdrowiu, kulturze i korupcji. Pełny obraz zainteresowania tematyką wyborów przedstawia tabela 2.

Stosunek wszystkich tytułów do badanej tematyki — o czym już wcześniej wspomnieliśmy — przedstawiał się następująco: najwięcej ocen negatywnych w kolejności otrzymały: korupcja, powódź, aborcja, obronność i NATO, go­spodarka i prywatyzacja. Rolnictwa i kultury ani razu nie oceniono negatyw­nie, a teksty negatywnie oceniające konkordat oraz zatrudnienie i bezrobocie nie przekraczały 10% materiałów traktujących o tych problemach.

Najpozytywniej widziano następujące zagadnienia: rolnictwo, kulturę, edu­kację obronność i NATO, zatrudnienie i bezrobocie oraz Unię Europejską. Korupcja — czego można było się spodziewać — ani razu nie zyskała oceny pozytywnej, prawo do aborcji zaś — było oceniane pozytywnie tylko w 5,9%, polityka uzyskała pozytywną ocenę tylko w przypadku 6,7% badanych mate­riałów oraz lustracja — 9% i powódź — 11,4%. Nadreprezentacja ocen pozytyw­nych w przypadku rolnictwa, kultury i edukacji może brać się stąd, że te dziedziny życia społecznego nie mają odpowiedniej siły przebicia w prasie codziennej lub że sytuacja w tych dziedzinach życia jest „już tak zła", iż każda inicjatywa jest tu odczuwana pozytywnie. Obronność i NATO wzbudzały najwięcej przeciwstaw­nych ocen, choć znacznie przeważały oceny pozytywne.

Jeśli chodzi o oceny mieszane, to najczęściej wyrażały je materiały podej­mujące karę śmierci — 33,3% i bezpieczeństwo obywateli — 26,3%.

Polityczne preferencje dzienników

Biorąc pod uwagę liczbę materiałów dziennikarskich, z wyłączeniem płat­nych i sponsorowanych, zamieszczonych w badanych dziennikach i poświęco-

Tabela 4. Tematyka przekazów w % (N=790)*

Temat Średnia Tytuły Temat Średnia

G W G K P Rz S T

01. polityka 89,8 87,7 79,4 96,3 79,2 95,8 74,0

02. gospodarka 11,0 12,9 12,7 3,7 8,8 14,6 9,8

03. kultura 0,8 1,2 1,3 0,9

04. edukacja 2,3 1,2 2,0 3,7 3,1 2,1 2,6

05. rolnictwo 1,0 1,0 1,3 2,1 06. zatrudnienie i bezrobocie 1,8 0,6 1,0 7,4 1,3 1,0 3,0

07. obronność i N A T O 4,0 5,8 2,0 1,9 6,3 4,7

08. Unia Europejska 2,9 5,3 1,0 0,6 4,2 3,4

09. prywatyzacja 1.8 4,1 1,0 1,9 2,1 0,4

10. lustracja 8,5 8,2 5,9 8,8 12,5 8.9

11. konkordat 4,3 3,5 1,0 5,0 3,1 6,8 12. aborcja 2,1 1,2 3,7 4,4 1,0 2,6

13. bezpieczeństwo 2,4 3,5 2,0 1,3 6,3 1,3 14. kara śmierci 1,1 0,6 3,7 1,9 1,7 15. kwestie mieszkaniowe 2,1 4,7 3,9 3,7 1,0 1,3 17. korupcja 0,5 2,0 0,6 1,0

18. zdrowie 0,9 1,8 1,0 2,1 0,4

19. powódź 5,6 4,1 6,9 3,7 4,4 1,0 8,9

20. inne 5,7 13,5 1,0 7,4 6,9 6,9 0,9

* Każdy materiał mógł być — ze względu na zawartość tematyczną trzykrotnie kodowany i dlatego wyniki w niektórych przypadkach przekraczaj ą 100 %.

nych poszczególnym komitetom wyborczym, funkcjonującym już przed ofi­cjalnym rozpoczęciem kampanii, sytuacja przedstawiała się następująco: AWS 212 teksty, SLD — 182, kilka komitetów razem — 134, UW — 80, ROP — 51, ogólnie o wyborach — 49, UP — 28, PSL — 27, KPEiR — 11, inne kwestie związane z wyborami — l i i UPR — 5. Tabele 4 i 5 ukazują szczegó­łowe preferencje badanych dzienników do komitetów wyborczych.

Na czołówkach gazet najczęściej pojawiały się doniesienia, dotyczące ogól­nie wyborów, o kilku komitetach, UW, SLD i AWS, zaś najmniej o UPR i PSL. Wysokiej ekspozycyjności UP towarzyszyła wielka skrajność ocen kierowa­nych pod jej adresem. Stosunkowo wysoką ekspozycyjność, przy mniejszej liczebności tekstów miała KPEiR. Materiały o PSL nie były liczne i miały też bardzo słabą ekspozycyjność. Te trzy ostatnie partie miały prócz tego w innym rankingu, tj. oceny — szczególnie negatywnej — wysokie notowania. Najwię­cej negatywnych ocen w całości poświęconych jednemu komitetowi odnoto­wała UP — 28,6%, następnie w kolejności SLD — 23,1%, AWS — 20,3%, UPR — 20,0%, KPEiR — 18,2%, UW — 16,3% i PSL — 14,8% i ROP — 7,8%. Najwięcej ocen pozytywnych zawierały teksty poświęcone ROP — 25,5% i SLD — 17,6%, zamieszczone w zasadniczej liczbie w organach prasowych tych komitetów: w G i T. Najmniej ocen pozytywnych zyskiwały: PSL — 3,7%,

Tabela 5. Ekspozycyjność wypowiedzi o komitetach w % (N=790)

Komitet Liczba 1 str. dalsze górna połowa

dolna połowa

ilustro­wane

nie ilustro­wane

A W S 212 18,9 81,1 68,9 31,1 21,7 78,3 K P R i E 11 9,1 90,9 90,9 9,1 27,3 72,7 PSL 27 11,1 88,9 59,3 40,7 14,8 85,2

ROP 51 7,8 92,2 68,6 31,4 21,6 78,4 SLD 182 20,9 79,1 73,1 26,9 23,1 76,9 U P 28 25,0 75,5 71,4 28,6 25,0 75,0 UPR 5 — 100,0 60,0 40,0 — 100,0 U W 80 22,5 72,5 76,3 23,7 20,0 80,0 kilka 134 23,1 76,9 72,4 27,6 34,3 65,7 ogólnie o wyborach 49 40,8 59,2 67,3 32,7 8,2 91,8 inne 11 — 100.0 50.0 50,0 — 100,0 Ogółem 790 20,9 79,1

Tabela 6. Prezentacja komitetów wyborczych w badanych dziennikach w % (N=790)

Tytuł/Komitet G W G K P Rz S T Ogółem (100%)

A W S 31,6 16,7 22,2 30,8 26,0 25,5 26,8 K P E i R 4.1 2,0 — 0,6 1.0 — 1,4 PSL 1,8 2,9 — 3,1 4,2 5,1 3,4 ROP 5,3 15,7 11,1 3,1 12,5 2,6 6,4 S L D 20,5 30,4 14,8 14,5 19,8 29,8 23,0 U P 2,3 2,0 7,4 3,1 4,2 4,7 3,5 UPR 1,0 1,9 — 0,4 0,6 U W 13,5 13,7 11,1 7,3 11,5 7,2 10,1 Kilka kom. 12,3 12,7 18.5 23,3 16,7 17,9 16,9 Ogólnie o wyborach 5,8 2,9 14,8 9,4 2,1 6,4 6,2 Inne 1,2 — — 1,3 1,0 8,4 0,8 Ogółem 171 102 27 159 96 235

AWS — 2,4% i po 0% UPR i KPEiR. Najwięcej tekstów o charakterze mie­szanym poświecono KPEiR — 18,2%, UP — 7,1% oraz UPR — 0%. Z po­wyższych zestawień, i jak i w świetle uzyskanego wyniku wyborczego wynika, że najlepiej wypadły w wyborach 21 września 1997 roku komitety, o których pisano przed kampanią wyborczą najwięcej w sensie liczby tekstów, jak i ich powierzchni: o których teksty były zróżnicowane pod względem gatunków dziennikarskich, ocen dziennikarskich i redakcyjnych, wysoko eksponowane na czołówkach gazet i w górnej części strony, nasycone materiałami o chara­kterze wizualnym. Źle wypadły głównie te komitety, które nie miały własnego poczytnego o r g a n u c o d z i e n n e g o , o których pisano stosunkowo mało i oceniano je jednostronnie, tzn. najczęściej pozytywnie lub negatywnie, np. PSL, UP, KPEiR i UPR. Nie odniosły też wysokiego sukcesu wyborczego komitety, które posiadały zdeklarowane ideologicznie i politycznie organy pra­sy codziennej do własnej dyspozycji, tj. SLD — Ti ROP — G.Ti G przyjęły

bowiem strategię w obronie swych faworytów politycznych, często bezkryty­cznie broniąc swych „pupili" lub atakując ich „wrogów".

Podobnie jak SLD w wyborach w roku 1993, największy sukces wyborczy odniosła AWS, które nie miała znaczącej liczby ocen pozytywnych ani nega­tywnych, choć pisano o tym komitecie najwięcej i różnorodnie. Podobnie pisa­no w r. 1993 o SLD, choć liczba jego skrajnych ocen była większa, ale i łat­wiejsza do zweryfikowania, jako komitetu wchodzącego w skład koalicji rzą­dzącej, co najgorzej odbiło się z kolei na koalicjancie SLD — PSL 2 .

Nie odniósł też sukcesu model propagandy wyborczej, zajmujący się jedy­nie „tematami zastępczymi", tj. dekomunizacją, aborcją, konkordatem itp., w któ­rych celował G i zdecydowanie faworyzowany przez niego ROP 3 .

Wnioski końcowe

Podsumowując wyniki analizy tekstów publikowanych przed kampanią wyborczą, daje się zauważyć w zbiorze badanych dzienników ogólnopolskich o charakterze ogólnoinformacyjnym podział na trzy grupy:

— gazety o charakterze prezentacyjnym, kładące główny nacisk na przekaz jak największej liczby informacji, zróżnicowanej pod względem formy i treści oraz ocen dziennikarskich i odredakcyjnych. Należą do nich: Rz, S i GW;

— gazety ideologicznie zaangażowane, stawiające nade wszystko interes okre­ślonych partii politycznych i pod tym właśnie kątem wybierające i kształtujące przekaz na temat zbliżających się wyborów: Należała tu Ti G;

— gazety politycznie nie zaangażowane, śladowo informujące o życiu poli­tycznym w kraju, zamieszczające o nim informacje małe i jednorodne, pozba­wione oceny dziennikarskiej i redakcyjnej. Typowym przedstawicielem tego typu dziennika przed kampanią wyborczą był KP.

2 Por. I. S. F i u t : Obraz kampanii wyborczej do Sejmu i Senatu RP — 1993. Zeszvtv Prasoznawcze 1994 nr 1-2,s. 131-145.

3 Taamże , s. 144-145.

Zeszyty PRASOZNAWCZE Kraków 1997 R. X L , nr 3-4 (151-152)

USTAWA z dnia 31 lipca 1997 r. o Polskiej Agencji Prasowej (Dz. U . R P z 15 września 1997 nr 107 poz. 687)

Art. 1. 1. Polska Agencja Prasowa, mająca charakter publicznej agencji prasowej, uzyskuje i przekazuje odbiorcom rzetelne i wszechstronne informa­cje z kraju i z zagranicy.

2. Polska Agencja Prasowa ma obowiązek upowszechniać stanowiska Sej­mu, Senatu, Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej i Rady Ministrów.

3. Polska Agencja Prasowa umożliwia innym naczelnym organom państwa prezentowanie stanowisk w ważnych sprawach państwowych.

Art. 2. Polska Agencja Prasowa nie może znaleźć się pod prawną, ekono­miczną lub inną kontrolą jakiegokolwiek ugrupowania ideologicznego, polity­cznego lub gospodarczego.

Art. 3. 1. Minister Skarbu Państwa w imieniu Skarbu Państwa przekształci Polską Agencję Prasową w spółkę akcyjną Skarbu Państwa — „Polska Agen­cja Prasowa Spółka Akcyjna", zwaną dalej „Spółką".

2. Siedzibą Spółki jest miasto Warszawa. Art. 4. 1. Przychodami Spółki są wpływy z opłat za serwisy informacyjne

przekazywane odbiorcom oraz wpływy pochodzące z innych źródeł. 2. Spółka może prowadzić inną działalność gospodarczą, jeżeli nie pozosta­

je ona w sprzeczności z zadaniami określonymi w ustawie. 3. Do dnia udostępnienia akcji osobom trzecim przychodami Spółki są

także dotacje z budżetu państwa. Art. 5. Do Spółki stosuje się przepisy Kodeksu handlowego, chyba że

ustawa stanowi inaczej. Art 6. 1. Minister Skarbu Państwa ustala, w imieniu Skarbu Państwa, treść

statutu Spółki. 2. Statut Spółki określa część kapitału własnego tworzącego kapitał akcyj­

ny oraz część kapitału własnego tworzącego kapitał zapasowy. 3. Do Spółki nie stosuje się art. 312 i 313 Kodeksu handlowego. 4. Czynności podejmowane w związku z utworzeniem Spółki są wolne od

opłat sądowych i skarbowych. Do opłat za czynności notarialne związane z utwo-

rżeniem Spółki stosuje się odpowiednio przepisy o przekształcaniu przedsię­biorstwa państwowego w spółkę.

Art. 7. 1. Do czasu udostępnienia akcji osobom trzecim Spółka pozostaje jednoosobową spółką Skarbu Państwa. Udostępnienie akcji Skarbu Państwa nie może nastąpić przed upływem 2 lat od dnia wejścia w życie ustawy.

2. Przed udostępnieniem akcji Minister Skarbu Państwa zarządzi przepro­wadzenie analizy ekonomiczno-finansowej i prawnej Spółki, stosując odpo­wiednio przepis art. 32 ustawy z dnia 30 sierpnia 1996 r. o komercjalizacji i pry­watyzacji przedsiębiorstw państwowych (Dz. U . nr 118, poz. 561 i nr 156, poz. 775 oraz z 1997 r. nr 32, poz. 184, nr 98, poz. 603 i Nr 106, poz. 673).

3. Akcje Spółki są imienne. 4. W Walnym Zgromadzeniu Minister Skarbu Państwa reprezentuje Skarb

Państwa i wykonuje wszelkie prawa z akcji Spółki w taki sposób, aby nie zagrażało to zdolności Spółki do wykonywania zadań określonych w art. 1.

5. Osobom trzecim nie można udostępnić więcej niż 49% akcji, które nie mogą dawać więcej niż 49% głosów na Walnym Zgromadzeniu.

6. Rada Ministrów określi, w drodze rozporządzenia, termin przeprowadze­nia prywatyzacji i szczegółowe zasady udostępnienia akcji osobom trzecim.

Art. 8. 1. Zarząd Spółki liczy od 1 do 3 członków. 2. Członków Zarządu, w tym Prezesa Zarządu, powołuje i odwołuje Rada

Nadzorcza większością głosów oddanych w obecności co najmniej 2/3 jej członków.

3. W przypadku udostępnienia akcji Spółki osobom trzecim, Rada Nadzor­cza może dokonać zmian w składzie Zarządu przed upływem jej kadencji.

Art. 9. 1. Rada Nadzorcza, powoływana przez Walne Zgromadzenie, liczy od 5 do 7 członków.

2. Rada Nadzorcza wybiera ze swojego grona Przewodniczącego Rady. 3. W przypadku udostępnienia akcji Spółki osobom trzecim, Walne Zgro­

madzenie może dokonać zmian w składzie Rady Nadzorczej przed upływem jej kadencji.

Art. 10. 1. W Spółce działa Rada Programowa Polskiej Agencji Prasowej S.A. jako jej organ opiniodawczo-doradczy.

2. Rada Programowa Polskiej Agencji Prasowej S.A., na wniosek władz Spółki lub z własnej inicjatywy, zajmuje stanowiska oraz wyraża opinie w spra­wach realizacji zadań przez Spółkę i jej władze.

3. Stanowiska i opinie, o których mowa w ust. 2, są przedmiotem obrad Zarządu Spółki.

4. Szczegółowe zasady powoływania i odwoływania członków Rady Pro­gramowej Polskiej Agencji Prasowej S.A., liczbę jej członków oraz sposób i tryb realizacji zadań, o których mowa w ust. 2, określa statut Spółki.

Art. 11. Spółka wstępuje we wszelkie prawa i obowiązki Polskiej Agencji Prasowej, chyba że ustawa stanowi inaczej.

Art. 12. 1. Grunty stanowiące własność Skarbu Państwa i będące w dniu wej­ścia w życie ustawy w zarządzie Polskiej Agencji Prasowej stają się, z mocy prawa, przedmiotem użytkowania wieczystego Spółki z chwilą jej zarejestrowania.

2. Budynki i inne urządzenia oraz lokale znajdujące się na gruntach stano­wiących własność Skarbu Państwa i będących w dniu wejścia w życie ustawy w zarządzie Polskiej Agencji Prasowej stają się, z chwilą zarejestrowania Spółki, z mocy prawa, własnością Spółki. Nabycie własności następuje nieod­płatnie.

3. Nabycie prawa wieczystego użytkowania gruntów, o których mowa w ust. 1, oraz własności budynków, innych urządzeń i lokali, o których mowa w ust. 2, stwierdza się decyzją wojewody.

Art. 13. 1. Minister Skarbu Państwa wniesie do Spółki wszelkie składniki majątkowe będące w zarządzie Polskiej Agencji Prasowej, utworzonej ustawą z dnia 28 lipca 1983 r. o Polskiej Agencji Prasowej (Dz. U . Nr 44, poz. 202), po zakończeniu jej działalności, na podstawie bilansu zamknięcia.

2. Minister Skarbu Państwa przekształci Polską Agencję Prasową w Spółkę w terminie 4 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy.

Art. 14. 1. Pracownicy Polskiej Agencji Prasowej stają się, z mocy prawa, pracownikami Spółki, z zastrzeżeniem ust. 2 i 3.

2. Stosunek pracy pracowników pełniących funkcje prezesa, wiceprezesa i dy­rektora generalnego Polskiej Agencji Prasowej ustaje, z mocy prawa, z dniem wpisania Spółki do rejestru handlowego.

3. Do pracowników mianowanych Polskiej Agencji Prasowej stosuje się przepis art. 23 1 § 5 Kodeksu pracy.

4. Za zobowiązania Polskiej Agencji Prasowej wynikające ze stosunków pracy, powstałe przed dniem zarejestrowania Spółki, odpowiada Spółka.

Art 15. 1. Członków pierwszej Rady Nadzorczej powołuje na rok Minister Skarbu Państwa w uzgodnieniu z Prezesem Rady Ministrów.

2. Członków pierwszego Zarządu powołuje na 2 lata Minister Skarbu Pań­stwa w uzgodnieniu z Prezesem Rady Ministrów.

Art. 16. Traci moc ustawa z dnia 28 lipca 1983 r. o Polskiej Agencji Prasowej (Dz. U . Nr 44, poz. 202).

Art. 17. Ustawa wchodzi w życie po upływie 14 dni od dnia ogłoszenia.

Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej: A. Kwaśniewski

MEDIA W UNII EUROPEJSKIEJ

Roman B a r t o s z e z e : P R A S A , RADIO I TELEWIZJA W K R A J A C H UNII EUROPEJSKIEJ. Część I. Wyd. ABCmedia. Kraków 1997. S. 157.

Stan i rozwój mediów w wybranych pań­stwach Unii Europejskiej stał się przedmiotem opracowania krakowskiego medioznawcy Ro­mana Bartoszcze, które zamieścił w książce pt. „Prasa, radio i telewizja w krajach Unii Euro­pejskiej". W jej pierwszej części znajdujemy opis sytuacji mediów w Austrii, Belgii, Grecji, Holandii, Niemczech, Wielkiej Brytanii i Włoszech. Każdemu z tych państw badacz po­święca osobny rozdział. Omawiając prasę, ra­dio i telewizję w danym państwie, skupia się przede wszystkim na aspektach prawnych, normujących działanie mediów, charaktery­styce systemu prasowego, radiowego i telewi­zyjnego, stosunkach własnościowych oraz strukturze produkcji prasowej (tj. wielkości nakładów gazet i czasopism) i na zasięgach oddziaływania publicznych i prywatnych sta­cji radiowych i telewizyjnych. Za każdym ra­zem stara się uchwycić istotne momenty, charakteryzujące system mediów.

We „Wstępie" zamieszczono dane sta­tystyczne o opisywanych krajach, infor­mujące o ich powierzchni, liczbie miesz­kańców i nasyceniu prasą codzienną i od­biornikami radiowymi i telewizyjnymi w porównaniu do średnich światowych. Te ogólne ramy umożliwiają pełniejsze zro­zumienie rozważań o mediach w poszcze­gólnych krajach.

Opisując sytuację mediów w każdym kra­ju, Bartoszcze szczególną uwagę zwraca na ewolucję stosunku mediów publicznych do mediów prywatnych. Stara się uchwycić za­

chodzące zmiany w zawartości i pozycji na rynku uznanych od lat tytułów prasy codzien­nej i czasopism, a także stacji telewizyjnych i radiowych. Próbuje też — jeśli może się od­wołać do badań nad publicznością mediów da­nego kraju — uchwycić zmiany w preferen­cjach adresatów przekazów medialnych.

Inną ważną kwestią, która interesuje auto­ra, jest stosunek praktyki mediów do prawo­dawstwa określającego normy ich funkcjono­wania. W wielu państwach Unii Europejskiej dają się zauważyć silne powiązania między rządami i partiami politycznymi a mediami publicznymi, co w opinii badacza prowadzi do rozbieżności między obowiązującą literą pra­wa a praktykami w komunikacji społecznej. Innym ważnym czynnikiem — wedle Bartosz-cza — ograniczającym niezależność mediów publicznych w państwach Unii Europejskiej jest ostra konkurencja mediów prywatnych, wynikająca z postępującej koncentracji kapita­łu i mediów w rękach rosnących w siłę koncer­nów wydawniczych. Daje się też zaobserwo­wać stopniowy spadek zainteresowania pub­liczności wielu krajów mediami publicznymi na rzecz konkurencyjnych mediów prywat­nych.

W książce krakowskiego medioznawcy znajdujemy wicie podstawowych, wręcz encyklopedycznych danych faktograficznych i liczbowych, charakteryzujących systemy me­dialne omawianych krajów. Można więc ży­wić nadzieję, iż ta książka spełni funkcje pod­ręcznika dla studentów dziennikarstwa, stając się dobrym źródłem informacji o zmianach i sytuacji prasy, radia, telewizji, agencji infor­macyjnych, koncernów wydawniczych, a tak­że o rynku reklamy w Europie. Należy też oczekiwać, że niebawem ukaże się jej część druga, traktująca o systemach mediów w po­zostałych państwach Unii.

Igor Mostowicz

DOBRA KSIĄŻKA O REKLAMIE

Bogusław K w a r c i a k : CO TRZEBA WIEDZIEĆ O REKLAMIE. Wydawnictwo Profesjonalnej Szkoły Biznesu (Biblioteka Menedżera). Kraków 1997. S. 244.

W powodzi różnych książek o reklamie, jakie pojawiły się na polskim rynku w ostatnich dwóch latach, książka Bogusława Kwarciaka obok prac Jacka Kalla („Reklama", „Promocja sprzedaży") i Jerzego Bralczyka („Język na sprzedaż") należy do najbardziej udanych i ciekawych. Co prawda pilny czytelnik tekstów Kwarciaka w Businessman Magazine i Aida-Media, wertując kolejne strony książki, stwierdzi, że już „gdzieś to czytał", ale też autor przyznaje się, że omawiana książka jest — w jakimś stopniu — zbiorem jego wcześ­niejszych publikacji w wymienionych czaso­pismach. Dodajmy jednak, że nie są to teksty przytoczone in extenso, często bowiem są zmienione, uzupełnione nowymi przykładami, „wygładzone" i podporządkowane generalne­mu układowi książki składającej się z pięciu zasadniczych części.

Część pierwsza — „Co to jest reklama?" — pokazuje relacje: marketing — promocja ryn­kowa — reklama, definiuje tę ostatnią, nakreśla jej najważniejsze cele oraz przedstawia rodzaje reklamy. Ponieważ w ostatnich latach obok kla­sycznych działań reklamowych znacznie zwię­kszyły się działania określane jako PROMOCJA SPRZEDAŻY, jej też poświęcił autor nieco miejsca, ukazując zarazem niebezpieczeństwa, jakie wiążą się z tym niezwykle modnym, ale zarazem pełnym pułapek sposobem zdobywania klientów. Cytuje przy tym ustalenia Ryszarda Filasa (Czytelnictwo gazet i czasopism a gry i konkursy prasowe, Zeszyty Prasoznawcze, 3-4, 1993), wskazując, że promocja sprzedaży gazet przy pomocy tzw. „zdrapek" i innych konkur­sów zaczyna szybko nudzić czytelników i na dłuższą metę staje się nieefektywna. Warto jed­nak przypomnieć, że te redakcje, które pierwsze zaczęły stosować „zdrapki" i umiały zatrzymać przy sobie zdobytych drogą konkursu czytelni­ków (m.in. łódzki Express Ilustrowany i Super Express) — osiągnęły sukces rynkowy, te zaś (jak m.in. Czas Krakowski), które poza zdrapka-mi nie miały żadnego innego pomysłu na po­zyskanie odbiorców — po prostu upadły.

Część pierwszą zamykają informacje o agencjach reklamowych oraz krótka charaktery­styka etapów powstawania reklamy. Te podroz­działy są mniej dopracowane i dają czytelnikowi bardzo ogólną wiedzę. Dla porządku warto jed­nak wiedzieć, „na co zwracać uwagę, wybierając agencję reklamową", o czym autor pisze na koń­cu tego rozdziału. Szczególnie ważne (i, niestety, adekwatne do polskiej rzeczywistości) jest nastę­pujące ostrzeżenie Kwarciaka: przygotuj się na agencje reklamowe, które nie mają żadnego pojęcia o reklamie.

W części drugiej autor wchodzi już w swój normalny rytm i praca nabiera wyraźniejszych kolorów. Kwarciak jako znawca problemów reklamy pokazuje je krytycznie. Na tle wielu tego typu książek, gdzie sporo jest zachwytów nad reklamą, rezerwa autora recenzowanej pracy wobec działań perswazyjnych oraz ostrożność w ukazywaniu zachowań poten­cjalnych klientów zasługuje na uznanie. Pi­sząc o funkcjach „obietnicy" w reklamach róż­nych marek, zwraca (bodaj jedyny spośród autorów licznych ostatnio prac na temat rekla­my) wyraźną uwagę na niebezpieczeństwa ukazywania nadmiernych korzyści dla klienta, jeśli ten nabędzie określony towar. Przytacza teorię „dysonansu poznawczego", którego skutki mogą być katastrofalne tak w reklamie, jak i w propagandzie. Pokazuje przykłady działań „na innej częstotliwości" niż klient i pokazuje, kiedy obietnice stają się najbardziej skutecznym elementem kampanii reklamowej. Nie byłby wreszcie Kwarciak psychologiem, gdyby nie ostrzegał przed nadmiernym wykorzy­stywaniem emocji w reklamie, pokazując zara­zem „kiedy emocje, a kiedy logiczne argumenty".

Kontynuacją rozważań na temat emocji w reklamie jest ostatni podrozdział tej części do­tyczący „perswazji z ukrycia" (nie wiem dla­czego oddzielony podrozdziałem „nadawca reklamy"). Kwarciak, znając zapewne publi­kacje prasowe na temat tzw. oddziaływania podprogowego (znana afera z reklamą Polsa­tu, wywołana przez posła J. Brauna), uspoka­ja, że „perswazja subliminalna jest niegroźna". Dzieje się tak, bowiem: 1/ może ona wpływać na bardzo elementarne potrzeby adresata, nie na potrzeby wyższe; 2/ działa krótko — od kilku minut do kilku godzin; 3/ bardzo wielu ludzi wykazuje na nią odporność.

Część trzecia dotyczy „tworzenia rekla­my". Autor zajmuje się m.in. „stylem rekla­my", przytaczając badania nad reklamą w

USA, Francji, Japonii i na Tajwanie, zastana­wia się też, czy istnieje „styl polskiej reklamy telewizyjnej". Kiedy jednak pisze, że „dopra­cowaliśmy się stylu, który łączy trzeźwe i oparte na faktach podejście, charakterystyczne dla reklamy amerykańskiej, z pełną emocji symboliką charakterystyczną dla reklamy francuskiej", nachodzą mnie pewne wątpliwo­ści. Oto przecież dość często w publikacjach i na konferencjach poświęconych reklamie mó­wi się, że w obecnym polskim wydaniu jest ona bardzo „łopatologiczna", dosadna, robio­na na modłę niemiecką. Kwarciak lepiej oce­nia polską reklamę — nie wiem, czy słusznie.

W tej części jeszcze dwa ciekawe wątki: o sloganach (tu Kwarciak występuje jako psy­cholog, nie językoznawca, i wytrawny znawca problemu) oraz o humorze w reklamie (cenne są polskie przykłady humoru, który nie śmie­szy, ale przeraża; m.in. Zakładów Piwowar­skich w Żywcu). Nawiasem mówiąc dwa wiel­kie polskie zakłady — wspomniany „Żywiec" i krakowskie Zakłady Tytoniowe prezentują w ostatnich latach niski poziom kampanii rekla­mowych, choć są one przygotowywane przez wytrawne agencje międzynarodowe.

Ze zrozumiałym zainteresowaniem zabra­łem się do czytania kolejnej części pracy „W mediach i poza mediami". Niestety, to stosun­kowo najsłabsza część tej książki, brak odwo­łania (co istotne dła czytelnika) do publikacji krajowych na ten temat oraz dość pobieżne potraktowanie planowania rozmieszczenia re­klam w mediach. Biorąc pod uwagę adresata książki, aż się prosiło, aby — wzorem poprze­dnich rozdziałów — pokazać niebezpieczeń­stwa wynikające z nierzetelnych danych na temat odbioru, przekazywanych przez media, oraz konieczność precyzyjnego działania w kampaniach multimedialnych. Ponadto, polski rynek mediów jest w okresie transformacji, a płynność audytoriów (w których większość stanowią odbiorcy dorywczy) także nie wpły­wa na efektywność kampanii reklamowych. Żal, że w książce nie znalazło się zdanie o tym, że sukcesy „planowania mediów" wynikają z co najmniej dobrej znajomości rynku prasy, radia i telewizji. A znajomości tej nie ma w wielu agencjach reklamowych, także w spe­cjalistycznych „agencjach kupujących me­dia", o czym niżej podpisany przekonał się wielokrotnie.

Część V „Reklama i my" porusza różne tematy,pominięte wcześniej. Szczególnie cen-

ne są rozważania pod hasłami: „kłamstwo w reklamie", „reklama z importu" oraz „wielkie odkrycie reklamy: dziecko". Tu znowu Kwar­ciak staje się bardziej chłodnym obserwato­rem, zestawiającym plusy i minusy, wynikają­ce z określonych działań reklamowych. Ale... w pewnym momencie praca się urywa i jej lektura pozostawia uczucie niedosytu. Brak ja­kiegoś resume, bodaj kilku stron zakończenia, które pozwala z przyjemnością odłożyć książ­kę na półkę, do wielokrotnego jeszcze wyko­rzystywania, do pożyczania tym wszystkim, którzy reklamą się chcą zajmować lub zajmo­wać zaczęli.

Do nich bowiem jest adresowana ta książ­ka. Napisana w „amerykańskim stylu" (krót­kie rozdziały, dobre tytuły i śródtytuły, wytłu­szczenia, ważniejsze sentencje w ramkach, ciekawsze dane z badań w tabelach lub wykre­sach) i starannie wydana, jest na pewno cen­nym nabytkiem dla zajmujących się reklamą, pożyteczna zwłaszcza dla uczestników róż­nych kursów, seminariów i szkół reklamy. Ale, mimo iż autor pisze w pierwszym zdaniu wstępu, że „polskiemu Czytelnikowi brakuje prac, które przedstawiają reklamę z jego per­spektywy", jest w recenzowanej książce zna­cznie więcej przykładów z USA i Europy Za­chodniej niż z Polski.

Dlatego nadal czekam na pracę, w której będzie znacznie więcej elementów „reklamy po polsku", i wierzę, że będzie to kolejna książka wytrawnego znawcy problemu — Bo­gusława Kwarciaka, którego najnowszą książ­kę gorąco polecam.

Zbigniew Bajka

PROBLEMY KSZTAŁCENIA DZIENNIKARZY

Tadeusz W a 11 a s (red.): KSZTAŁCE­NIE DZIENNIKARZY W POLSCE. WY­BRANE PROBLEMY. Wydawnictwo Na­ukowe Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa UAM w Poznaniu. Poznań 1997. S.112.

Książka ta jest pracą zbiorową 22 autorów i stanowi pokłosie konferencji naukowej, któ­ra odbyła się w dniach 8-9 czerwca 1995 roku

nt. „Kształcenie dziennikarzy w zmienia­jącej się rzeczywistości polityczno-ustro-jowej. Uwarunkowania i oczekiwania", organizowanej przez Instytut Nauk Polity­cznych i Dziennikarstwa U A M w Pozna­niu. Zamieszczone w niej teksty zawierają główne tezy wystąpień nauczycieli akade­mickich tego zawodu i dziennikarzy, w których są obecne uwagi teoretyczne i praktyczne, kierowane pod adresem pro­gramów nauczania na specjalizacji „dzien­nikarstwo" w różnych ośrodkach krajo­wych ( p o z n a ń s k i m , warszawskim, szczec ińsk im, krakowskim i ś ląskim), konfrontowane z oczekiwaniami publicz­ności i dysponentów mediów.

Książka składa się z dwóch części. Pier­wsza nosi tytuł „Model kształcenia dziennika­rzy", druga — „Treści nauczania w procesie kształcenia dziennikarzy".

Zarówno w pierwszej jak i w drugiej części książki tematami najbardziej eks­ponowanymi przez autorów są kwestie związane z profesjonalną i moralną stroną zawodu dziennikarza, które określa podsta­wowa zasada dobrego dziennikarstwa, wy­rażana w „prawie każdego do tego, by być dobrze poinformowanym". W zmieniającej się rzeczywistości ustrojowej po roku 1989 od rodzimego systemu edukacji dziennikar­skiej wymaga się, by kształcił takich absol­wentów, którzy umieją wiązać rzeczowo teorię i praktykę mediów: by byli wyczuleni na potrzeby i zainteresowania publiczności i by umieli podołać nowym wyzwaniom ryn­ku medialnego, związanym z żywiołowym rozwojem marketingu i reklamy w obszarze komunikowania społecznego oraz posiadali dobre rozeznanie w szybko rozwijających się nowych mediach, które dążą do integra­cji w globalny system komunikowania.

Wartość tej pracy zbiorowej polega przede wszystkim na tym, że sygnalizuje wiele ważnych kwestii związanych z bieżą­cą problematyką nieustannie zmieniających się mediów rodzimych, stawiając jednocześ­nie konkretne zadania przed twórcami pro­gramów kształcenia adeptów sztuki dzienni­karskiej. Bez świadomości zadań, które narzuca transformacja prasy, radia i telewi­zji po roku 1989 w Polsce, trudno byłoby inicjować rzetelne reformy programów kształcenia w tym zawodzie.

Ignacy S. Fiut

ANALIZA AMERYKAŃSKIEGO STYLU PRACY REDAKCJI DZIENNIKA

Sieglinde N e u m a n n: REDAKTION-MANAGEMENT IN DEN USA. Fallbeispiel Seattle Times, Dortmunder Beiträge zur Zeitungs­forschung, Band 55, München 1997. S. 273.

Wiedzę o mediach w Stanach Zjednoczo­nych czerpiemy z reguły z opracowań amery­kańskich autorów, publikowanych w różnych europejskich periodykach i wydawnictwach naukowych. Rzadkością są prace będące re­zultatem badań prowadzonych przez europej­skich medioznawców w USA. Również na gruncie niemieckiego prasoznawstwa — co podkreśla we wstępie prof. Gerd G. Kopper — stanowią one wyjątek. I chociażby już z tego względu omawiana książka zasługuje na czy­telnicze zainteresowanie.

Jej zasadniczym celem, co akcentuje sama autorka, jest próba odpowiedzi na kilka pytań: co charakteryzuje ameykański sposób kiero­wania pracą redakcji wysokonakładowego dziennika, na czym polega swoista „amery-kańskość" stylu zarządzania prasą oraz czy może on być wzorem dla niemieckich wydaw­ców i redaktorów? Za obiekt swoich dociekań obrała autorka największy dziennik stanu Wa­szyngton Seattle Times, ukazujący się w ciągu tygodnia w nakładzie 237 tys. egzemplarzy (w niedzielę ponad 500 tys.) na obszarze zamiesz­kanym przez blisko 1,5 min ludzi. Przebywa­jąc w redakcji pisma od października 1989 do stycznia 1990 roku i posługując się metodami obserwacji nieuczestniczącej oraz wywiadu socjologicznego — zdołała autorka zebrać da­ne i informacje, które usystematyzowała w trzech głównych rozdziałach pracy.

W pierwszym przedstawia przyjęte założe­nia i metody badawcze, a także opisuje najważ­niejsze społeczne, polityczne i ekonomiczne ce­chy regionu, w którym wydawany jest Seattle Times. Z rozpatrywanych uwarunkowań na szczególne podkreślenie zasługuje niecodzienna w amerykańskiej prasie swoista umowa określa­jąca reguły konkurencji na danym rynku. Kie-rownicwo Seattle Times zawarło bowiem ze swoim największym rywalem — dziennikiem Seattle Post-Intelligence porozumienie, które gwarantuje ich gazecie dwie trzecie wpływów z miejscowego rynku ogłoszeń do roku 2033, bez

względu na zachodzące w tym czasie zmiany nakładów obu pism. Nie ponosząc finansowe­go ryzyka — Seattle Times może więc być spo­kojny o przyszłość.

Rozdział drugi, najbardziej rozbudowany, przybliża strukturę redakcyjną badanego dzien­nika. Opisując pracę fotoreporterów, redakcji te­chnicznej i kierownictwa pisma, najwięcej miej­sca poświęca autorka obowiązkom działu reporterskiego, akcentując kreatywność i profe­sjonalizm amerykańskich dziennikarzy, nie usta­jących w poszukiwaniu najbardziej atrakcyjnej dla czytelnika formy wypowiedzi. Jednocześnie zwraca uwagę na skomplikowaną drogę, jaką przebywa tekst dziennikarski w fazie redakcyj­nej obróbki. Proces ten, zwany „editing", opiera się na zasadzie co najmniej czterostopniowej kontroli każdego tekstu, poprzedzającej jego opublikowanie. Wprowadzona u schyłku XIX wieku zasada nie ulega zmianom i stanowi swoi­stą kwintesencję pracy redakcyjnej dużego ame­rykańskiego dziennika. Wielostopniowa kontro­la pozwala w opinii amerykańskich redaktorów na wyeliminowanie różnych mankamentów tekstu oraz na dopasowanie go do formuły pisma i charakteru kolumny, na której ma być zamieszczony.

W pracy redakcyjnej istotną rolę odgrywa też planowanie, wprowadzone w Seattle Times do­piero od początku lat osiemdziesiątych. Jego pod­stawę tworzą cztery codzienne spotkania edyto­rów i kierowników poszczególnych działów, podczas których wybiera się i omawia tematy przewodnie kolejnych wydań pisma. Dwa razy w tygodniu odbywają się dodatkowe spotkania, po­świecone zawartości numeru niedzielnego (wto­rek) oraz. ocenie pisma w minionym tygodniu (piątek). W proces planowania włączeni są wszy­scy dziennikarze, których obowiązkiem jest przedstawianie propozycji tematycznych.

W rozdziale trzecim autorka koncentruje się na działalności marketingowej pisma, uwa­żając tę stronę pracy redakcyjnej za istotę amerykańskiego stylu zarządzania przedsię­biorstwem, jakim w USA jest każda redakcja dziennika. Znajomość czytelników i reklamo-dawców, ich oczekiwań i preferencji, stanowi podstawę tej działalności. Jej celem jest dosto­sowanie zawartości pisma i jego szaty graficz­nej do wymagań rynku czytelniczego i rekla­mowego. Strategia marketingowa każdego dziennika amerykańskiego opiera się na trzech filarach zwanych: ZONING, DIVERSIFICA­TION i TARGETING. Pierwszy zaleca docie­

ranie do coraz mniejszych społeczności na ob­szarze oddziaływania np. przez dodatkowe wkładki lokalne czy mikrolokalne. Drugi na­kazuje rozszerzanie specjalizacji tematycznej, zgodnie z nowymi trendami występującymi na rynku czasopism. Trzeci jest wypadkową dwóch pierwszych i wyraża konieczność do­pasowania pisma do potrzeb tych kręgów czy­telniczych, które mogą pismu zapewnić rela­tywnie największe profity finansowe. Chodzi oczywiście o tych odbiorców, którzy jako po­tencjalni klienci są najbardziej atrakcyjni dla re-klamodawców. Za realizację tej strategii odpo­wiada w Seattle Times specjalny człowiek — Marketing Research Manager, do którego obo­wiązków należy studiowanie wszelkich opraco­wań socjologicznych, mogących nakreślić profil wartości i oczekiwań czytelniczych oraz inicjo­wanie własnych redakcyjnych badań odbioru.

W końcowym rozdziale książki autorka podsumowuje badania i stwierdza, iż podpo­rządkowanie struktury organizacyjnej amery­kańskiego dziennika i pragmatyki jego działa­nia wymogom marketingu przynosi wprawdzie wymierne efekty finansowe, ale łą­czy się także z wieloma negatywnymi skutka­mi. Ograniczenie funkcji pisma do zaspokaja­nia potrzeb informacyjnych tylko określonych grup odbiorców zawęża bowiem dziennikar­ską optykę i kłóci się z tak cenionym w tym środowisku obiektywizmem. Utrzymywanie zasady wielostopniowej kontroli tekstu w po­łączeniu z koniecznością rozwijania specjali­zacji tematycznej powoduje rozrost redakcyj­nej biurokracji i r o z b u d o w ę struktur kontrolnych. Pogłębia to podział na piszących i redagujących gazetę. Dziennikarze czują się coraz mniej współtwórcami pisma, a coraz bardziej bezwolnymi trybikami w redakcyjnej machinie. To odczucie wzmacniają główne tendencje rozwojowe w pracy redakcyjnej dziennika w USA: specjalizacja, planowanie, kontrola i marketing. Dlatego też bezkrytycz­ne przenoszenie amerykańskich wzorców na grunt europejski, w tym zwłaszcza niemiecki, uważa autorka za działanie nieracjonalne, mo­gące przynieść więcej szkody niż korzyści.

Swoje wywody autorka ilustruje wieloma wykresami, tabelami i zestawieniami, a całość wzbogacona obszerną bibliografią i indeksem autorów zasługuje na miano pracy wydanej z niezwykłą starannością i dużym wkładem oso­bistego wysiłku autorki.

Zbigniew Oniszczuk

Teresa Lisicka-Maciejowska

Urodziła się 9 stycznia 1927 w Krakowie jako córka Antoniego Goraja i Albiny z Zawa­dzkich. Za okupacji niemieckiej uzyskała w IV Ośrodku Tajnego Nauczania maturę huma­nistyczną w 1945 r. W listopadzie 1943 zosta­ła zaprzysiężona w konspiracji Narodowej Or­ganizacji Wojskowej (w 1942 podporząd­kowanej AK) z pseudonimem „Anna" i prze­szkolona na kursie łączności. W lutym 1944 powierzono jej pieczy archiwum biuletynów NOW-AK i formularzy „lewych" dokumen­tów. Od kwietnia była łączniczką szefa łącz­ności NOW Janusza Szpondera ps. „Gradyw" i komendanta Okręgu, majora (potem pułkow­nika) Władysława Owoca ps. „Paweł". Działa­ła m.in. w punktach kontaktowych na rogu plant Dietla i ul. Zielonej (obecnie Sarego) i w zakładzie fotograficznym Garzyńskiego przy ul. Sławkowskiej.

Po wojnie trudna sytuacja rodzinna zmusi­ła ją do podjęcia pracy zarobkowej w Oddziale Towarowym PKS, skąd ją zwolniono w listo­padzie 1950 na żądanie UB. W kwietniu 1951 była krótko aresztowana (cztery doby przesłu­chiwana bez przerwy), w następnych latach wielokrotnie nachodzona i inwigilowana. Do­piero gdy za namową adwokata wstąpiła w 1954 do PZPR, nękania przez UB ustały.

W latach 1951-1952 pracowała w PTTK, po czym podjęła studia na filologii polskiej UJ, ukończone w 1957 magisterium z języko­znawstwa. Przez rok uczyła polskiego w XI Liceum w Nowej Hucie, jednocześnie upra­wiała krytykę literacką w tygodniku Życie Li­terackie. W latach 1958-1962 pracowała bar­dzo wydajnie w Wydziale Kultury m. Krakowa: była członkiem komisji repertuaro­wej teatrów krakowskich w okresie ich roz­kwitu, pełniła obowiązki dyrektora Teatiu Muzycznego w trudnym czasie jego reorgani­

zacji, zainicjowała mecenat wielkich zakła­dów przemysłowych nad teatrami, propago­wała teatr w środowiskach robotników i na­uczycieli. Była kierownikiem literackim Studenckiego Teatru 38. Należała do społecz­nego kolegium redakcyjnego powstającego ośrodka telewizji w Krakowie.

W latach 1962-1963 prowadziła Dział Li­teratury i Dramatu w Telewizji Śląskiej w Ka­towicach. Tam pierwsza przedstawiła publicz­ności cudowne dziecko polskiej pianistyki, Krystiana Zimermana. Jej pracę w katowickiej TV bardzo wysoko ocenił we wspomnieniach tamtejszy wybitny publicysta i redaktor, Cele­styn Kwiecień.

Na powrót w Krakowie, prowadziła socjo­logiczne badania widowni i Koło Przyjaciół Teatru Ludowego w Nowej Hucie. Dla robot­ników wygłaszała prelekcje o literaturze.

W 1967 r. objęła w Ośrodku Badań Praso-znawczych kierownictwo Pracowni Doku­mentacji i weszła do kolegium redakcyjnego Zeszytów Prasoznawczych, w których do 1990 r. należała do najaktywniejszych członków. Opierając się na analizie grupy katowickich czasopism lokalnych, ogłosiła studium o kapi­talnym dla tego typu pism znaczeniu (Prasa — czy nie prasa? ZP 1968 nr 4), gdyż ówczesny Układ Zbiorowy Pracy Dziennikarzy określał tzw. powiatówki jako pisma „bez wyraźnego charakteru prasowego". Analiza Teresy Lisic­kiej („Weryfikacja poglądów na temat praso-wości i dziennikarstwa pism powiatowych", OBP 1963) przesądziła o przekreśleniu tego nonsensu. Z tego też okresu pochodzi jej praca „Treści badawcze na łamach prasy" (współau­tor Andrzej Magdoń; OBP 1971).

W OBP koncentrowała się na ujednolice­niu dokumentacji prasoznawczej. Była współ­autorką tezaurusa do projektowanego central-

nego ośrodka informacji dziennikarskiej. Jej dokonania znalazły m.in. wyraz w artykule „Regionalne działy dokumentacji prasowej" (ZP 1976 nr 2), gdzie wskazała zasady organi­zowania podstawowego księgozbioru archi­wum redakcyjnego. Bardzo aktywnie działała w Międzynarodowej Komisji Koordynacyjnej Dokumentalistów Prasoznawczych,

Wszechstronność jej zainteresowań ma odbicie w publikacjach, głównie recenzjach na łamach ZP. Walor dokumentu historycznego ma jej wybór publicystyki z lat 1944-1946 pt. „Świadectwo tamtych dni" (ZP 1969 nr 3); dobrane i opracowane przez nią teksty ukazały „...stale to samo pokolenie przy warsztatach pracy, żywych świadków przemian i przeło­mów, uczestników walk a potem odbudowy". Żywo uczestniczyła w publikowanych dysku­sjach redakcyjnych o felietonie, perspekty­wach poligrafii prasowej. Autorski dorobek zawarła też w 55 recenzjach wydawnictw pol­skich, 31 obcojęzycznych (słowackich, cze­skich, angielskich, francuskich, niemieckich), 30 notach recenzyjnych, parunastu sprawoz­daniach z sesji naukowych, wielu drobnych informacjach o mediach na świecie. Krąg jej omówień obejmował teorię komunikowania, język i gatunki w mediach, dokumentację i informację dziennikarską, pedagogikę komu­nikowania, krytykę literacką, kulturoznaw-

stwo, historię współczesnej prasy, telewizji, radia, filmu i inne zagadnienia.

W 1972 r. przeszła do Krakowskiego Wy­dawnictwa Prasowego jako kierowniczka Pra­cowni Analiz Prasowych. Swych pracowni­ków stale obligowała do publikowania w ZP, praktycznie przygotowując ich grono do za­wodu dziennikarskiego. Mawiała, że odpo­wiednie wykształcenie, znajomość przedmio­tu i dobry słownik pozwolą zrozumieć i przedstawić tekst nawet z nieznanego języka. Po jej starannej korekcie niejeden taki znalazł się w ZP.

Schorowana, odeszła na rentę inwalidzką w połowie 1979 r. Współpracę z ZP podtrzy­mywała w miarę sił.

Z wprowadzeniem stanu wojennego wystąpiła z partii. Zaangażowana w Sto­warzyszeniu Dziennikarzy Polskich, także po delegalizacji utrzymywała kontakty z jego działaczami. W latach 1 9 9 1 - 1 9 9 3 uprawiała krytykę literacką w Tygodniku Małopolska, potem pomagała redagować biuletyn swego wojennego środowiska konspiracyjnego. Jej aktywność podcięły ciężkie choroby.

Zmarła na atak serca 19 września 1997 w Krakowie i została pochowana na cmentarzu Rakowickim. Szczególnie pięknie żegnali ją i wspominali kombatanci z NOW-AK.

Media regionalne i lokalne a demokracja na szczeblu lokalnym

Polsko-niemieckie seminarium prasoznawcze, Rzeszów 5-7 czerwca 1997 r.

Seminarium zorganizowało Studium Dziennikarstwa Wyższej Szkoły Pedagogicz­nej wspólnie z Towarzystwem Polsko-Nie­mieckim w Rzeszowie, Deutsche Gessell-schaft w Berlinie, przy finansowym wsparciu Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej oraz sponsorów lokalnych.

Udział w seminarium zgłosiło 15 osób z 11 ośrodków w Polsce i w Niemczech. Obrady toczyły się w języku polskim i niemieckim. Honorowy patronat nad seminarium objął wo­jewoda rzeszowski dr Kazimierz Surowiec, który otwierając obrady opowiedział o swoich doświadczeniach z mediami i jako wojewoda, i jako redaktor. Podkreślił dużą rolę edukacyj­ną mediów lokalnych i regionalnych. Media

powinny towarzyszyć działalności samorzą­dów i sprzyjać rozwiązywaniu lokalnych pro­blemów.

Wygłoszone referaty i komunikaty po­dzielić można na trzy grupy tematyczne: ogól­ne, dotyczące mediów w przemianach demo­kratycznych; prasy i publicystyki; radia i telewizji.

W pierwszej grupie mieszczą się dwa refe­raty: dr hab. Teresy S a s i ń s k i e j - K l a s (UJ Kraków): „Media regionalne dzisiaj — perspektywa teoretyczna" i prof. dr. hab. Je­rzego C h ł o p e c k i e g o (WSP Rzeszów) „Media a demokracja".

W obu referatach podkreślono rolę i fun­kcję mediów. „Media — specyficzny rodzaj

przekazu — powiedziała T. Sasińska — są katalizatorami przemian, w trakcie których sa­me ulegają przemianom". Wyodrębniła trzy fazy przemian mediów: pierwsza — żywioło­wego entuzjazmu i przekształceń: I połowa 1989 — do połowy 1991; druga — „pozornej stabilizacji" (połowa 1991 — do końca 1992) i trzecia — „walka o rynek". Zjawiska te wy­stąpiły w prasie drukowanej i to nie tylko w Polsce, ale również w krajach sąsiednich: Cze­chach, Słowacji, Węgrzech.

Prof. Chłopecki rozwijając myśli poprze­dniczki scharakteryzował rolę i funkcje me­diów po 1989 roku. „O roli mediów świadczą wybory. Zniknęła pogłoska jako źródło infor­macji, a wyborca nie musi ukrywać swoich sympatii politycznych". Dalej mówił o nowej sytuacji dziennikarzy, bezstronności mediów, zastępowaniu informacji informatywnością, powołując się na dyskusje wokół referendum konstytucyjnego i roli Radia Maryja.

Drugim tematem była prasa i publicysty­ka. Rozpoczął ją referat spółki autorskiej — dr. Mariana G i e r u 1 i i dr. Marka J a c h i-m o w s k i e g o (USKatowice) „Możliwości i ograniczenia w kształtowaniu się mediów lo­kalnych w procesie transformacji". Śląsk był od dawna „zagłębiem prasowym", gdzie prasa lokalna wychodzi już od 150 lat z różnym nasileniem. Ostatnie lata proces ten wyraźnie nasiliły i przyniosły przeszło sześciokrotny wzrost liczby tytułów w stosunku do lat po­przednich. W połowie 1996 roku na Śląsku wychodziło 295 tytułów prasy lokalnej różne­go rodzaju i typu: samorządowej, parafialnej, związkowej. Zauważono przy tym interesują­ce zjawisko: „na Śląsku rzadko zdarzyło się, aby stare pismo zostało wyparte z rynku pra­sowego przez nowy periodyk" i w wielu mia­stach funkcjonują obok siebie oba tytuły: stary i nowy, znajdując odbiorców. Autorzy pokrót­ce scharakteryzowali ośrodki wydawnicze, wydawców, nakłady, typy oraz zasięg społe­cznego odbioru prasy lokalnej.

Podobny w treści i w sposobie ujęcia był następny referat — dr Zofii S o k ó ł (WSP Rzeszów) „Lokalna prasa województwa rze­szowskiego w latach 1989-1997", przedsta­wiający ośrodki wydawnicze, wydawców, ro­dzaje prasy, typy, nakłady i odbiór czytelniczy. W województwie rzeszowskim w ciągu ośmiu lat ukazało się 300 nowych tytu­łów prasy lokalnej, w tym w samym Rzeszo­wie — 129, w województwie w 31 ośrodkach

wyszło 71 tytułów, jednocześnie 40 tytułów uległo likwidacji lub zawieszeniu, a 16 prze­kształceniu.

Kolejny referat „Zapewnienie jakości w publicystyce" wygłosił prof. dr Stephan R u s s -- M o h 1 (Freie Universität Berlin), wystąpie­nie dotyczyło bardzo aktualnego w Nie­mczech i w Stanach Zjadnoczonych tematu jakości dziennikarstwa i publicystyki. Swój wywód autor oparł na doświadczeniach w Sta­nach Zjednoczonych, gdzie przebywał przez dłuższy czas i napisał na ten temat książkę pod tym samym tytułem. „Jeżeli w medycynie ist­nieje przysięga Hipokratesa — mówił referent — to podobna forma winna również obowią­zywać w dziennikarstwie, polegająca na jako­ści publicystyki". Winna się ona składać z aktualności; umiejętności opracowania; obie­ktywności; oryginalności (tematu i opracowa­nia); przejrzystości i komunikatywności wy­powiedzi dziennikarskiej; odznaczać wiarygodnością źródeł informacji i umiejęt­nym uporządkowaniem materiału. Poruszył również sprawy kształcenia dziennikarzy z od­niesieniem do warunków niemieckich, omó­wił niemieckie i amerykańskie czasopisma prasoznawcze, kodeksy dziennikarskie, rady prasowe, sprostowania w prasie itp.

Niko E w e r s , redaktor StadBlatt (Bie-feld), mówił na temat „Tygodnik StadBlatt a samorząd lokalny". Tygodnik istnieje już 20 lat. W redakcji nie ma, jak to nazwał redaktor, „hierarchii służbowej", obowiązuje zasada jednakowego wynagradzania i oceniania. Pis­mo zakładali studenci kierunków humanisty­cznych, którzy „uczyli się przez działanie". Pismo adresowane jest do odbiorcy 30-40 let­niego, z wykształceniem wyższym niż prze­ciętne, ma poziom wyższy „od stosowanego na co dzień". Tygodnik ukazuje się w nakła­dzie 6 tys. egzemplarzy, utrzymuje się w 1/3 z ogłoszeń. Przedstawił również sytuację podo­bnych czasopism w innych miastach w Nie­mczech.

„Fraza — studium przypadku" — to ko­lejny referat mgr. Rafała R ż a n e g o (UJ Kraków), który na przykładzie czasopisma Fraza omówił powstawanie czasopism społe-czno-kulturalnych w Polsce po 1989 roku. Fraza. Pismo Literacko-Społeczne powstało w 1991 roku jako organ Koła Naukowego Stu­diów Kultury Słowiańskiej przy Wyższej Szkole Pedagogicznej w Rzeszowie i przez nią sponsorowane, od 1995 roku wydawane przez

Stowarzyszenie Literacko-Artystyczne „Fra­za". Obecnie jest to pismo ogólnopolskie, o charakterze uniwersalnym. Zawartość treścio­wa — to 70-80 procent literatury: prozy i po­ezji, nieco dramatu, recenzji itp., autorów z całej Polski. Specyfiką Frazy są tłumaczenia z literatury szwajcarskiej w języku niemieckim.

Zakończeniem tematyki grupy „prasowej" było wystąpienie redaktora Ziemi Rypińskiej — Bogdana Balcerowicza: „Stowarzyszenie Prasy Lokalnej", powstałe w 1993 roku w Po­znaniu i w Tarnowie. Omówił tematykę po­szczególnych forów, ze szczególnym uwz­ględnieniem Międzynarodowego Forum Prasy Polonijnej w Kraju i za Granicą. Zadaniem tej organizacji jest upowszechnianie wiedzy o prasie lokalnej i idei „małej ojczyzny", prze­mian społecznych, politycznych i kultural­nych, których nośnikiem jest prasa lokalna. Omówił również „Dekalog prasy lokalnej", uchwalony na V Międzynarodowym Forum Prasy Lokalnej.

Radiu i telewizji poświęcono cztery refe­raty, które dotyczyły przemian w ostatnim okresie w Polsce i w Niemczech. Rozpoczął je redaktor Karl Heinz S m u d a (Deutschland Radio Berlin) referatem „Radio publiczne i jego funkcje w nowym świecie mediów" oraz Dirk B a t h e (Deutschland Radio Köln) „Media lokalne i demokracja na przykładzie Radia Lokalnego w Nadrenii Północnej West­falii" przedstawili transformację oraz obecną sytuację radiofonii w Niemczech.

Problematyce telewizyjnej poświęcono dwa wystąpienia: dr Elżbiety S a w a - C z a j -k i (UMCS Lublin): „Rola telewizji w proce­sie przemian demokratycznych" i dr. Kazimie­rza W o l n e g o (WSP Rzeszów) „Rady programowe telewizyjnych ośrodków regio­nalnych i ich rola w telewizji publicznej". Au­tor ostatniego referatu jest przewodniczącym Rady Programowej Ośrodka Telewizyjnego

— Rzeszów. Na podstawie własnych do­świadczeń przedstawił program, rolę i zadania tych rad, ich współpracę czy raczej jej brak z Krajową Radą TV, toteż ich działalność „jest raczej fikcją i sprowadza się do formy para­wanu dla władz centralnych TV — przed widzami".

Po każdym referacie następowała żywa dyskusja, przekształcając się w konwersato­rium. Dyskusje ogniskowały się wokół Radia Maryja, stanowiska biskupów wobec mediów, rozwoju prasy parafialnej i jej rodzajów, prasy stowarzyszeń katolickich itp. Podejmowano również kilkakrotnie sprawy kursów dzienni­karskich dla prasy lokalnej, jak również rynek tej prasy i odbiór czytelniczy w Polsce i w Niemczech. Żywą dyskusję wywołał problem emocji w mediach, jako czynnik i warunek odbioru prasowego, gdyż „na szczeblu lokal­nym informacja bez emocji jest niemożliwa". Dyskutowano również nad warsztatem prasy lokalnej, organizacją pracy redakcji, rolą li­stów czytelniczych w opracowywaniu progra­mów oraz w propagowaniu idei i postaw spo­łecznie akceptowanych bądź odrzucanych. Sprawa niezależności prasy lokalnej również wywołała żywą dyskusję: czy prasa samorzą­dowa może być niezależna? Czy prasa organi­zacji politycznych jest niezależna?

Wielka różnorodność prasy lokalnej, ilość tytułów, jakie się ostatnio pojawiły w Polsce i w Niemczech, wskazują na duże zapotrzebowanie społeczne na ten rodzaj przekazu, gdyż prasa lokalna „ułatwia drogę do globalnej wioski".

Konferencji towarzyszyła wystawa rze­szowskiej prasy lokalnej ze zbiorów Biblio­teki Głównej WSP.

Organizatorzy seminarium zapowiedzieli druk materiałów posesyjnych, nadesłanych przez uczestników.

Zofia Sokół

Medialność grafiki

W dniu 9 września odbyła się w Krakowie sesja nt. „Grafika współczesna. Między unika­tem a elektroniczną kopią", zorganizowana przez Zakład Historii Sztuki Najnowszej UJ i Stowarzyszenie Międzynarodowe Triennale Grafiki. Uczestnicy konferencji obradowali w „Bunkrze Sztuki" przy pl. Szczepańskim 3a na

tle ekspozycji pt. „oktagon + 1", zamykającej kolejne Międzynarodowe Triennale Grafiki '97 w Krakowie.

W czasie konferencji wygłoszono nastę­pujące referaty: Jarosław Suchan: „Między unikatem a elektroniczną kopią. Czyli gdzie?", Dorota Folga-Januszewska: „Podwójny byt

grafiki", Maria Hussakowska-Szyszko: „Ory­ginał — z perspektywy kobiety", Janusz An-tos: „O oryginalności w grafice dzisiaj", To­masz Gryglewicz: „Z problematyki figuracji i abstrakcji w grafice krakowskiej lat dziewięć­dziesiątych", Jarosław Świerszcz: „Grafika — samotny bastion tradycji czy przyczółek no­wej sztuki", Jan Fejkiel: „Ziemioryt — kom­puter" i Jan Motyka: „Chaos i harmonia, czyli o grafikach Hanny Michalskiej".

W dyskusjach po referatach i w wystąpie­niach praktyków i teoretyków tej dziedziny sztuki, która w swym rozwoju ewoluowała od akwaforty przez linoryt do grafiki komputero­wej, dało się zauważyć zainteresowanie związkiem mediów z twórczością grafików. Zastanawiając się nad „sposobem istnienia" dzieła artystycznego, jakim jest grafika, zwra­cano uwagę na silne sprzężenie zwrotne mię­dzy rozwojem technik mediów elektronicz­nych a postępem technik graficznych i ich zwrotnym oddziaływaniem na publiczność. Np. prof. Jan Pamuła z krakowskiej ASP wskazywał, że grafika ma obecnie trojaki byt: matrycy (awersu), odbitki (rewersu) i tego, co postrzegane przez publiczność. Przychylano

się więc w dyskusji do tezy McLuhana, że w tym przypadku najwyraziściej „przekaźnik staje się przekazem" i że techniki komputero­we najszybciej weryfikują talent artysty, tzn. czy jego dzieło przekracza możliwości tego, na co zezwalają oprogramowania warsztatu artysty. Mówiono też, że współczesne techniki i eksperymenty graficzne zdecydowanie wpły­wają na stopień wizualizacji przekazu medial­nego w praktyce komunikowania społeczne­go. Instalacje np. ukazują moż l iwośc i artystycznego wykorzystania dorobku grafi­ków w rozwoju zarówno przekazu prasowego, jak i telewizyjnego.

Dobrym przykładem ilustrującym wystą­pienia i dyskusje sesyjne były niewątpliwie realizacje nowych i ciekawych pomysłów współczesnych grafików, mogące mieć wpływ na kierunki wizualizacji mediów, wchodzące w skład ekspozycji „oktagon + i " . Szczególnie prace polskich artystów: Andrzeja Bednarczyka, Izabelli Gustowskiej i Zbigniewa Sałaja, intere­sująco ukazywały obustronne związki między sztuką grafiki a praktyką medialną współczes­nych nośników przekazu społecznego.

Ignacy S. Fiu!

Wizualizacja z punktu widzenia sztuki i medioznawstwa

W dniach 13-15 września w Mogilanach pod Krakowem odbyła się X X I V konferencja estetyczna, organizowana przez Zakład Este­tyki UJ na temat „Sztuka sensu largo", podaro­wana prof. Marii Gołaszewskiej w roku jubi­leuszu 40-lecia jej pracy w Uniwersytecie Jagiellońskim — założycielki Zakładu Estety­ki i inicjatorki tego forum spotkań nauko­wych.

W czasie trzech dni referaty przedstawiło 26 autorów: m.in Irena Wojnar, Anna Zeidler-Janiszewska, Janina Makota, Józef Lipiec, Akiko Kasuya (Osaka). Do uczestników kon­ferencji przysłał też list prof. Stefan Mora­wski, w którym przedstawił opinię o stanie obecnych badań estetycznych w kraju i za gra­nicą.

Najbardziej dla medioznawców interesu­jąca była część konferencji, która nosiła tytuł: „Estetyka a nowe media". Wystąpili w niej: prof. Alicja Helman (UJ) („Estetyka kinowej

wypowiedz i serialnej"), prof. Andrzej Gwóźdź (US1.) („Estetyczne dylematy inter-medialności"), prof. Antoni Porczak (ASP Kraków), („Instalacje interaktywne"), dr Piotr Zawojski (US1.) („Barthes, Horowitz, aparat, fotografia") i dr hab. Ignacy S. Fiut (OBP UJ) („Strategia aksjologiczna poetyki bruLioniC).

Dyskusja w tej części konferencji koncen­trowała się na roli i wpływie współczesnej sztuki filmowej oraz intermedialnej na zmiany gustów estetycznych publiczności mediów. Zastanawiano się nad strategiami walki o pub­liczność między mediami tradycyjnymi i no­wymi. Te ostatnie poszukują bowiem swej publiczności w społecznościach alternatyw­nych i wśród młodzieży. Zastanawiano się nad szansami nowych mediów we wprowadzaniu przez nie do mediów masowych innowacji estetycznych i technologicznych. Np. prof. Helman wykazywała, że seriale filmowe, wy­rosłe z doświadczenia produkcji telewizyjnej,

wróciiy do produkcji filmowej; kręci się obecnie kolejne wersje czy odcinki tych filmów, które odniosły sukces finansowy, co często wpływa na spadek wartości este­tycznej przekazu filmowego. Natomiast prof. Gwóźdź, dając liczne przykłady te­chniki „interfaces" w przekazie medial­nym, bronił opinii, że może stać się ona głównym sposobem komunikowania me­dialnego dla młodej części publiczności. Innym tematem, który wypłynął w dysku­sji, była możliwość zastosowania mediów interaktywnych w edukacji kulturalnej i estetycznej społeczeństwa.

W drugim dniu konferencji miał miejsce ciekawy wieczór artystyczny o charakterze muzyczno-poetyckim, w którym udział wzięli: Malwina Lipiec — harfa, Anna Śliwa — skrzy­pce, Krzysztof Oczkowski — gitara, zaś utwory poetyckie czytali członkowie „Konfraterni Po­etów" Eugenia Basara-Lipiec, Krystyna Szlaga, Krzysztof Lipiński i Jacek Lubart-Krzysica.

Pokłosie konferencji — jak obiecała prof. Krystyna Wilkoszewska, główna organizator­ka konferencji — zostanie opublikowane w osobnej książce zbiorowej, której redaktorem został doc. dr hab. Franciszek Chmielowski.

Igor Mostowicz

Socjologowie a komunikowanie masowe i badanie opinii publicznej

(Refleksje po X Ogólnopolskim Zjeździe Socjologicznym, Katowice, 22-25 września 1997)

Nie bez kozery tytuł tego sprawozdania zapożyczyłem z podobnego, napisanego przed laty (zob. Zeszyty Prasoznawcze 1991, nr 3-4 s. 209-211). Od czasu referowanego wówczas tzw. zjazdu toruńskiego (wrzesień 1990) upły­nęło 7 lat, odbył się po drodze zjazd lubelski (czerwiec 1994), ale odczucia uczestnika — badacza mediów — są wciąż podobne, kwito­wane słowem niedosyt. Krótko mówiąc, pro­blematyka komunikowania społecznego w la­tach dziewięćdziesiątych, tak obfitujących przecież w nowe zjawiska medialne w Polsce (odrabiającej szybko dystans do Zachodu), po raz kolejny nie znalazła w programie X Zjazdu odpowiedniego gruntu do bardziej systematy­cznej i pogłębionej socjologicznej refleksji, jakkolwiek trudno ukryć, że przy kilku oka­zjach rola mediów w życiu kulturalnym Pola­ków końca XX wieku się jednak przewijała. Również i mające instytucjonalne oparcie (kil­ka grup roboczych) obrady badaczy opinii publicznej, mimo przecież wielu zdobytych w tej dekadzie doświadczeń i działalności co naj­mniej kilkunastu komercyjnych firm badaw­czych, wydały mi się — na tle poprzednich zjazdów — gorzej obsadzone personalnie, nie­co chaotyczne i spłycone.

Jeśli w 1990 roku socjologowie próbowali rozpoznać zupełnie świeże wówczas doświad­czenia i oszacować społeczne skutki „polskie­go przełomu" („Przełom i wyzwanie. Teorie

zmiany społecznej wobec doświadczeń współ­czesności"), to X Zjazd Socjologiczny obrado­wał pod hasłem „Śląsk, Polska, Europa. Zmie­niające się społeczeństwo w perspektywie lokalnej i globalnej". Odbył się zaledwie w trzy lata po zjeździe lubelskim („Ludzie i in­stytucje. Stawanie się ładu społecznego"), gdyż — jak w słowie wstępnym zauważył pre­zes PTS, prof. Antoni Sułek — społeczeństwo szybko się zmienia, a socjologia coraz bardziej staje się dyscypliną praktyczną. Zanik zawodu socjologa nie uwalnia od obowiązku śledzenia istotnych procesów społecznych. Tym razem socjologowie poświęcili wiele uwagi proble­matyce regionalnej i etnicznej (w tym, nie­przypadkowo — Śląska i Ślązaków), rozpa­trywanej w perspektywie integracji europejskiej.

Trzyipółdniowe obrady, toczące sie w po­mieszczeniach dydaktycznych Uniwersytetu Śląskiego, były bardzo intensywne (w sumie wygłoszono ponad 300 referatów i komunika­tów). Odbyły się w tym czasie — codziennie po jednej — 4 sesje plenarne (I. Śląsk jako problem socjologiczny, II. Nowa różnorod­ność społeczeństwa polskiego, III. Społeczeń­stwo polskie w europejskim milieu, IV. O uni­wersalności i o s o b l i w o ś c i a ch polskiej transformacji), 5 sympozjów (I. Socjologia 1997 - stan dyscypliny, II. Przemiany struktu­ry społecznej, III. Demokracja w budowie i

działaniu, IV. Regiony i regionalizmy w Pol­sce dzisiejszej, V. Social aspects of recon-struction of the old industrial regions in Euro­pę), a w trzecim dniu obradowały do późnego wieczora, niestety przeważnie równolegle, aż 43 grupy tematyczne.

Mimo tak obszernego pola tematycznego współczesnej socjologii (aż po społeczne aspekty ochrony środowiska, a nawet „syner-getykę społeczną") zabrakło, jak wspomniano, miejsca (a raczej — inspiratorów i wykonaw­ców) dla przedyskutowania (np. w ramach osob­nej grupy tematycznej) problematyki masowego komunikowania i roli mediów masowych w pro­cesach transformacji naszego społeczeństwa. Nie znaczy to, że były to sprawy kompletnie przemilczane. Media masowe są przecież narzę­dziem globalizacji i uniwersalizacji kultury, cze­go echo odnajdujemy w referacie (nieobecnej osobiście) Antoniny Kłoskowskiej (Problem kultury narodowej jako wspólnoty a współczes­ne problemy uniwersalizacji kultury) czy zwła­szcza Aldony Jawłowskiej (Świat bez granic. Kultura popularna jako czynnik integracji kultu­rowej w skali globalnej). Ponadto pewne emocje w kuluarach wzbudził też komunikat Aleksandry Więckiej „Czy Lolita to kobieta? Społeczne re­akcje na nowy wzorzec kobiety w mass me­diach" (grupa tematyczna nr 32 poświęcona kwestii kobiecej w Polsce).

Problemy warsztatowe związane z prowa­dzeniem badań socjologicznych, zwłaszcza rynkowych i sondaży opinii publicznej, były przedmiotem obrad trzech grup tematycznych (co uniemożliwiło śledzenie obrad wszy­stkich). W grupie 3 (Metodologia empirycz­nych badań społecznych; pod kier. Krystyny Lutyńskiej i Włodzimierza A. Rostockiego), w której nie mogłem uczestniczyć, zwracał uwa­gę referat Antoniego Sułka pod prowokują­cym tytułem: „Ilu Żydów jest w Polsce? Eks­perymentalne badanie wpływu skal na odpowiedzi ankietowe" (dostępny na dyskiet­ce). Zapewne także wszystkie wystąpienia w drugiej, wieczornej części obrad tej grupy mo­gły zainteresować prowadzących badania ma­sowe; dotyczyły one zarówno klasycznych kwestii metodologicznych (intersubiektyw-ność badań a metodologiczna dyskrecja, war­tość danych z badań kontrolnych, efekt ankie-terski etc.), jak i zagadnień praktycznych (funkcjonowanie regionalnej sieci ankiete­rów). Niżej podpisany uczestniczył w obra­dach grupy 4 (Warsztat badań empirycznych:

narzędzia, schematy analizy, wskaźniki; pro­wadził Henryk Domański) oraz grupy 5 (Teo­retyczne i metodologiczne problemy badań wyborczych; przewodniczył Wojciech Sitek).

Grupa „warsztatowa" została zdominowa­na przez młodych pracowników znanej firmy badawczej SMG/KRC, którzy zaprezentowali m.in. dwie nowe, w warunkach polskich, tech­nologie zbierania danych. Pierwsza z nich, tzw. single source data (co najporęczniej moż­na przetłumaczyć jako „jednoźródłowa baza danych") polega na badaniach powtarzalnych, umożliwiających łączenie w jeden zbiór ogro­mnej liczby danych o stylach życia, odbiorze mediów, konsumpcji różnych produktów i rozpoznawaniu marek produktów etc, uzyski­wanych na dużych, kilkunastotysięcznych próbach badawczych przy pomocy kombinacji (dawkowanych w dłuższym czasie) różnych technik badawczych (z zastosowaniem ogro­mnych narzędzi badawczych, ale tak prostych, by umożliwić skanowanie odpowiedzi — jak kupon lotto), zwłaszcza samozwrotnej ankiety pocztowej. Wydajność tej metody limitowana jest systemem monitorowania respondentów i atrakcyjnością zachęt (nagród za wypełnienie ankiety). Metoda ta, bardzo popularna w Wiel­kiej Brytanii, w Polsce dopiero znajduje się w fazie wstępnych przymiarek (oczywiście w SMG/KRC). Druga technologia jest nie tyle nowa, ile zastosowana chyba po raz pierwszy w naszym kraju (od 1996 roku) na skalę „prze­mysłową"; mowa o ankiecie telefonicznej ze wspomaganiem komputerowym (podobno do­minującej dziś na świecie formie badań sonda­żowych i rynkowych). Zademonstrowano ka­setę wideo z odtworzeniem wszystkich etapów realizacji takich badań, od fazy konceptualiza-cji i budowy narzędzia po prezentację wyni­ków. W SMG/KRC działa, jak na razie, tzw. mała instalacja — na 20 stanowisk telefonicz­nych (na świecie średnie liczą po 50-100, a duże — nawet kilkaset stanowisk, co umożli­wia odbycie do miliona rozmów rocznie); od­bywają się zwykle 2-3 czterogodzinne sesje dziennie (oczywiście zatrudniani ankieterzy, w łącznej liczbie 200-400, są wymienni), każ­de stanowisko jest wyposażone w komputer, na ekranie ukazują się pytania, zadawane przez ankietera i ten koduje odpowiedzi roz­mówcy. Na każdych 10 ankieterów przypada jeden tzw. nadzorca (supervisor), szkolący an­kieterów, przysłuchujący się rozmowom i po sesji oceniający pracę ekipy i korygujący błę-

dy; również klienci mogą w oddzielnym po­mieszczeniu śledzić pracę ekipy. Wydaje się, że ta technika, w miarę postępów telefonizacji kraju, będzie wykorzystywana coraz po­wszechniej, co powoduje zainteresowanie nią metodologów. O tzw. efekcie ankieterskim w ankietach telefonicznych mówił Paweł Szta-biński, wykorzystując (dzięki uprzejmości wspomnianej SMG/KRC) badania nad czytel­nictwem prasy w jednej z gmin podwarsza­wskich. Ustalił jedynie związek naddeklara-tywności czytelnictwa prasy lokalnej (sub-lokalnej, nierzadko bezpłatnie dostarczanej do domu) z obecnością — w trakcie rozmowy — dzieci rozmówcy. Autor interpretował to, jako wygłaszanie wypowiedzi dotyczących zacho­wań normatywnych („postawa obywatelska" członka społeczności lokalnej), podczas gdy nieczytelnictwo prasy ogólnopolskiej nie było przez badanych odczuwane jako kompromitu­jące (są bowiem jeszcze inne media). Nato­miast w przypadku obecności jedynie współ­małżonka nie było takiego konfliktu norm (wspólnota norm w małżeństwie). Generalnie w ankiecie telefonicznej jest większe niż w wywiadzie bezpośrednim zagrożenie nie kon­trolowanym wpływem osób trzecich. Jak na razie w Polsce notuje się minimalny odsetek odmów podjęcia rozmowy (około 6%) czy przerwania rozmowy w trakcie; na Zachodzie jednak, gdzie jest to już technika powszechna, liczba odmów jest znaczna.

Obrady badaczy zachowań wyborczych (grupa 5) toczyły się pod nieobecność przed­stawicieli głównych ośrodków demoskopij-nych i w chwili, gdy jeszcze nie znano oficjal­nych wyników wrześniowych wyborów parlamentarnych, ale równocześnie ze świado­mością rozminięcia się wyników sondaży z rzeczywistością (niedoszacowanie zwycię­stwa AWS). Stąd wykorzystywano doświad­czenia wcześniejsze, aby podjąć kilka ogól­niejszych kwestii. Zagadnienie trafności prognoz postawił na wstępie Wojciech Sitek (Czy socjolog może przewidywać? Badania wyborcze a poznawczy status socjologii), zwracając uwagę, że najtrafniejsze okazują się prognozy oparte na wynikach badań sondażo­wych opinii publicznej (zarazem najprymi­tywniejsze, zawierające niewiele myśli socjo­logicznej), podczas gdy prace analityczno--strukturalne, wykorzystujące wiedzę o związ­kach między strukturą społeczną a kulturą ma­ją, paradoksalnie, niewielką wartość progno­

styczną, choć nadają się do wyjaśnień expost. Wszystkie popularne sposoby formułowania prognoz przyjmują założenie o racjonalności zachowań wyborców, ale nie w każdym społe­czeństwie się to sprawdza. Źródła zniekształ­ceń prognoz analizowała szerzej Ilona Przyby-łowska (Preferencje wyborcze — od roz­kładów procentowych do trafnych przewidy­wań). Antoni Sułek powrócił do dręczącego socjologów i polityków problemu wpływu wyników sondaży na zachowania wyborcze, uznając za wysoce nieprawdopodobny wpływ jednorazowy (model strzykawki: wbijamy zastrzyk w „ciało społeczne", które natychmiast odpowiednio reaguje) i opo­wiadając się za koncepcją efektu kumula­tywnego (nakładanie się skutków wielu zda­rzeń w długim okresie). Wyniki sondaży publikowane w mediach są tylko jednym ze źródeł informacji; w kalkulacji przedwybor­czej jednostek uwzględniane są jednak i za­chowania polityków w swojej społeczności lokalnej i niektóre obrazy kreowane przez media (np. obraz telewizyjny tłumów wier­nych na wałach jasnogórskich robi wraże­nie), wyzwalając motyw afiliacji z większo­ścią czy głosowania na lidera.

Organizatorzy zadbali, by uczestnicy mo­gli sobie przegrać na dyskietkę teksty refera­tów i komunikatów, uprzedzając o wiele mie­sięcy publikację pozjazdową. Niestety dostępnych tą drogą (z winy autorów) było w czasie imprezy zaledwie kilkanaście procent tekstów.

Jeżeli problemy warsztatowe badań son­dażowych i rynkowych były niejednokrotnie eksploatowane na różnych konferencjach międzyzjazdowych (np. w Sekcji Metodolo­gii PTS), to brak socjologicznej dyskusji stanu społecznego komunikowania staje się zjawiskiem chronicznym (autor tych słów nie jest tu bez winy, choć jest w kraju wielu uznanych badaczy). Badania mediów są wprawdzie interdyscyplinarne, ale może nadszedł czas na powołanie(?)/ożywienie(?) sekcji komunikowania społecznego PTS. Niepowodzenie byłoby wówczas swoistą egzemplifikacją wspomnianej we wstępie tezy prof. Sułka: mamy dziś wielu absol­wentów socjologii zatrudnionych w dzie­siątkach firm badających media masowe, ale jedynie nieliczni uprawiają socjologię (ma­sowego komunikowania).

Ryszard Filas

KRONIKA NAUKOWA, SPRAWOZDANIA

Nowe tendencje w dziennikarstwie

W dniu 17 października br. w Instytucie Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwer­sytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu odby­ła się jednodniowa konferencja nt. „Style i gatunki dziennikarskie. Nowe tendencje końca wieku". Uczestniczyli w niej przedstawiciele kilku ośrodków kształcenia dziennikarzy i przedstawiciele mediów.

Podczas konferencji wygłoszono następu­jące referaty: J. Sobczak — „Dziennikarza od­powiedzialność za słowo", T. Kononiuk — „Gatunki dziennikarskie a odpowiedzialność prawno-etyczna dziennikarzy", J. Załubski — „Tytuły z pierwszych stron gazet", M. Kosma — „Eseistyka historyczna Pawła Jasienicy i Mariana Brandysa", I. S. Fiut — „Prekampa-nia wyborcza w prasie codziennej — 1997", Z. Bosacki — „Język w dobie telewizji", P. Pawelczyk — „Socjotechnika polityczna a rozwój mediów w warunkach demokratycz­nych" i L. Marchlewicz — „Język a moralność społeczna".

W dwóch zbiorczych dyskusjach na temat wystąpień koncentrowano się przede wszy­stkim na moralnych aspektach niekorzystnych zmian językowych, powstających pod wpły­

wem oddziaływania mediów na publiczność. Ich przyczyny upatrywano przede wszystkim w niedouczeniu dziennikarzy oraz w panują­cych modach językowych, mających charakter pokoleniowy. Dyskutanci przychylali się do tezy, że dopuszczanie do pracy w mediach ludzi, którzy nie mają odpowiednich kwalifi­kacji zawodowych, jest z natury niemoralne. Redaktor Z. Bosacki proponował, by specjali­ści od języka telewizji byli jak „konserwatorzy i kustosze zabytków", do których obowiązków należy odpowiedzialna „renowacja i moder­nizacja" języka. Główną przyczyną psucia polszczyzny jest — wedle uczestników konfe­rencji — telewizja i zaproponowano, by za­miast kolejnej ustawowej „ochrony języka polskiego", wprowadzić ustawę o „ochronie języka polskiego w telewizji".

Pokazywano wiele empirycznych przykła­dów rosnącej wizualizacji przekazu prasowe­go, w konsekwencji czego postępuje degrada­cja funkcji komunikatywnych języka: staje się on bowiem tylko jednym z elementów przeka­zu, podporządkowanym regułom percepcji dominującego obrazu.

Igor Mostowicz

SUMMARY

Henryk S i w e k: RESEARCH INTO PRESS READING — DECLARATION AND REALI­TY. A METHODOLOGICAL STUDY

The results of market research into reading habits in the majority of cases are more prone to misinform than provide genuine knowledge as to the actual reception of various publications. This is connected chiefly with the marked overestimation of the numerical force of the circle of readers. Methodological analysis indicates the sources of these distortions as well as proving that independently from the methods applied one cannot, in the case of various journals, come up with constant similarity, that behind the declaration on readership there lies an actual contact with the journal. The author proposes the use of data concerning sales, as well as the addition in surveys of a question asking about the number of people who use a given copy of the publication, in order to estimate the actual dimensions of the circle of readers of an average edition. The aptness of such a question was confirmed in more detailed research that defined the actual level of reading habits. The results achieved thanks to its help appear reasonable. The indexes of the average number using one copy are differentiated in accordance with the profile of the publication and the magnitude of the circle of people interested in such a profile. Moreover these results are method resistant: even using completely different methods the estimations of indexes is similar.

The use of objective data on sales of a publication as well as such defined indexes charac­terising the usage of a given copy allows one to reduce to a common basis the results of research carried out using various methods. This makes possible a straightforward calculation of the equivalent factors (of importance), which are different for the various titles. In effect this leads to a more reliable estimation of the dimensions of actual contact with an average publication. More than often this is not satisfying for the recipients of the research results who have become use to noticeably overestimated results. (Author's Summary)

Ryszard F i 1 a s: WHO READS THE PRESS IN POLAND, WHAT KIND AND WHAT ARE THEY LOOKING FOR

In the article, based on old, though chiefly newer empirical research, an attempt has been undertaken to grasp the dynamics of the reading habits and non-reading habits of newspapers and magazines, as well as the characteristics of circles of recipients actively and inactively reading, in order to answer, against this back cloth, the question as to how varied the tastes of readers of the press towards the end of the twentieth century are, and to what degree their reading interests are (have a chance to be) satisfied.

The 1990s is a period of intensive interest on the part of Poles in magazines (chiefly glossy magazines) which takes place against a deepening crisis in the readership of the daily press. If the readership of dailies is becoming increasingly clearly a male occupation, confined to large cities and rather (despite the growing — in more working class circles — popularity of the tabloid Super Express) elitist, then the wide and extremely varied, in terms of intellectual demands, offer of glossy magazines has become a factor in the reading activation of women and an instrument in its own way of egalitarianization: almost every reader finds in almost every class (from popular to luxurious) or typological group, several titles from which they can make their choice.

Despite everything the chief factor limiting readership of the press (the number of readers, the regularity of the reading material, the number of titles read) is still the degree of education. However in response to the market offer there seems to be a deepening in differentiation of interest of the public on the basis of sex. And so the division into female and male subject matter — following which — into titles for men as well as for women. Womens expectations, not

appreciated in previous decades, are today satisfied to a high degree. Men, besides the daily press, sport, motor (and possibly specialist, trade) have as if less to read; to whom, so it seems, the present designs of publishers are directed. (Author's Summary)

JacekH. K o ł o d z i e j : FOREIGN A C T O R S IN POLISH AND BRITISH PRESS: A COMPARATIVE STUDY

The content of everyday's press stories is usually a special blend of topics, events and actors, mingling in a ritual mix, which has more in common with politically biased publishers and editors, rather than with real events and actors. Yet, the purpose of this publication has not been to describe any association between the empirical world of actors, events and 'the paper realm' of their constructions. Rather, it has been to reconstruct the structure of actors, events and topics only in the press, in order to look for similarities and differences between Polish and British image of the foreign world in this very aspect. Putting it bluntly, the main problem which is being investigated here, can be expressed by the following question: has Polish press in 1995/6 managed to reach corresponding features to British papers — still being a paragon of European, free-market, politically oriented newspapers — as long as the deeper structures of press relations are concerned? Or, perhaps, the structures of actors, events and topics appear to be quite different in Polish media, because of apparent political, social and cultural differences?

This publication describes the findings of a content analysis of 40 Polish and British newspa­pers and magazines. It occurred that the main dissimilarities between Polish and British papers exist despite the level of analysis. One of many interesting findings is that business activity is the most popular provider of the events and actors in British press, and political domain plays the major role in Polish press. The structure of the mix (actors, events, and topics) is far more clear and regular, say 'logically determined', in British press. Not only structures in Polish press show vagueness, the language also proved to be too much variable and unstable there. On the other hand, British press seems to be apparently soaked with US actors and events. Both Polish and British papers show much in common while evaluating actors and events, let alone tabloidisation of contents. (Authors summary and translation)

Monika N a w a r a : CRIMINALITY AND THE PENAL PROCESS IN NEWS PROGRAM­MES OF POLISH PUBLIC TELEVISION

The article is intelligence from the authors research carried out randomly in selected months (V, VII, XI) of 1996 concerning the contents of Polish Public Televisions (TVP SA) television programmes („Teleexpres", „Wiadomości", „Panorama") in terms of the quantity and quality of presented criminal news stories.

The research problem area is concentrated around the following problems: How much time is devoted to the presentation of criminal news stories? Which stage of the penal process is the most often reported and which of them evokes the

most journalistic emotion? How often, and whose personal data is revealed? What type of crimes dominate in television press reports. How does the television image of

criminality relate to the reality of penal acts committed. The results contained in the tables shows that news about crime and those organs that pursue

criminals occupies a large, for 6.6%, part of broadcast time in TVP SA news programmes. By far the majority, 65%, of television criminal news is reported from preliminary procedures that are in progress. Less journalistic interest is shown to trails unless they concern political matters or exceptionally brutal crimes. In the research there is noted a low degree of objectivism in court reporting, chiefly in political cases. A higher degree of optimism accompanies the reporting of events from preliminary procedures. Increasingly more common sources of information are press investigations.

The article contains a practical proposal for, in the future, the criminal news presented in news programmes on commercial television to be submitted to empirical research. (Author's Summary)

Tomasz M i e 1 c z a r e k: THE FIRST FOUR YEARS OF THE ACTIVITIES OF THE POLISH NATIONAL RADIO AND TELEVISION COUNCIL (1993-1997)

The Polish National Radio and Television Council, set up in 1993, in the face of incessant attacks from various political subjects, to a limited degree has maintained its independence and realised its statutory functions. It has operated in highly unstable socio-economic condi­tions, while the western models, on which it was based, were not always applicable to Polish reality. Therefore also several of the assumptions which were accepted in the beginnings of the Councils work have, with the course of time, undergone far reaching modifications. An example of this was the conception of the division of channels among private television. The preference for small local television made it impossible for the creation of two stations covering the entire country.

An unimpaired service of the Council was though the gradual standardisation of principles defining the relations between the electronic media and the world of politics, the means of advertisement emission as well as the limitation of the wave of brutalism and aggression flooding the electronic media. It seems that the subsequent sphere of interest for the Council should be local broadcasters as well as the initiation and assistan­ce of technical progress in the electronic media. In the not too distant future the media will begin to widely use digital techniques, while their programmes will be emitted chiefly via satellites whereby the process of granting licences for ground transmitters will become an anachronism. (Author's Summary)

Elżbieta C z a r n y - D r o ż d ż e j k o : THE LEGAL REGULATION CONCERNING COMPULSORY LIBRARY COPIES

On the 7.11.1996 was passed the new act on compulsory library copies. This replaced the Ministry of Art and Cultures order of the 2.08.1968. The legislator emphasised in it what should be understood by the concept compulsory copy. As an example it was pointed out equally the types of publication that count as library copies. In a separate article was specified the publica­tions which the legislator excluded from the catalogue. Besides this the legislator authorised the Minister of Art and Culture to exclude from the catalogue compulsory copies of another sort of work by means of a decree, not presenting any conditions for the undertaking of such a decision. At the same time libraries authorised to receive a compulsory copy were specified.

A novelty is the introduction of criminal liability for not supplying the authorised libraries with a compulsory copy.

The problems of interpretation are already linked with the very definition of compulsory copy. The use by the legislator of the term dzieło work should be associated with the term utwór composition; work the legal definition of which exists on the basis of the copyright act. Publica­tions written in electronic carriers as well as computer software only undergo compulsory supply when it becomes multiplied with the aim of dissemination.

The person responsible for supplying the library copy is the publisher, who makes publicly accessible copies of publications in the area of the Polish Republic as well as the direct producer of a work produced in the country for a foreign publisher. Article 7 of this act foresees a fine for failure to comply with the said acts obligation. However there is an absence in the act of the possibility to impose on the perpetrator, besides the fine, the obligation to supply the said book. In this way publishers will be able, so to say, to buy out their obligation.

There undoubtedly existed the need to re-regulate this problem area. However, certain shortcomings in the act can mean the incorrect functioning of this useful institution. (Author's Summary)

Beata O c i e p k a: THE UNSUCCESSFUL DEREGULATION OF THE PRESS. ON THE PRESS IN THE FORMER GDR

The aim of the article is to present the effects of the transformation of the East German press market which occurred after 1989. The transformation was carried out by the Fiduciary Office (Treuhand) whose aim was to sell the press titles and their quick privatisation. In 1992, on the instructions of the GFRs Ministry of the Interior, a report was prepared on the state of the press market in the new lands which assessed the activities of this office and its effects for the press of this area. From the report prepared by Beate Schneider it results that the abandonment of the press to the restoring strength of the market had brought instead of pluralism — concentration. The Fiduciary Office sold press titles to those who could pay the most for them, in other words to the large concerns. In 1992 the boom on the market of the former GDR finished and there appeared at that time 29 dailies, that is less than in 1989. The number of superregional newspapers fell by over a half, there were less regional newspapers, of the new local publications there remained but three. In 1992 the number of copies of superregional newspapers was 1/5 of the 1989 figure. The most important significance for the market, as had been the case prior to unification, was held by subscription newspapers. The strongest position following 1989 was held by newspapers that had earlier been published by the SED. This happened because the 15 regional SED newspapers in the first period withstood the transformation from subsidised titles to private without greater losses.

The territory of the former GDR can be treated as an area on which an experiment was performed: there existed the possibility to build a press system from scratch. The German publishers emphasise, however, that the results of this experiment are extremely disappointing. (Author's Summary)

Jerzy S e n i ó w: THE ORIGIN AND DEVELOPMENT OF GAZETA POLSKA (1929-1939)

Gazeta Polska from its foundation in 1929 to the end of its publication in 1939 was the central paper of the Piłsudski camp that was ruling Poland, and from December 1937 the official press organ of the United Nation Camp.

The creation of Gazeta was indirectly connected with Józef Piłsudskis May coup d'etat of 1926 and the taking of power in Poland by him. In this political situation there was a need to initiate a central press organ for the victorious Piłsudski camp. Colonel Adam Koc was appointed editor-in-chief. This function was subsequently fulfilled by Bogusław Miedziński and Mieczy­sław Starzyński.

The first edition of Gazeta Polska appeared in Warsaw with the date 30th October 1929, the last — 6th September 1939. The papers print developed to between 15,000-20,000 copies in 1931 and from mid 1937 to 36,000 copies. Gazeta concentrated around it an eminent team of editors and permanent contributors who in the course of several years determined its range. A high standard was guaranteed the paper by its foreign correspondences.

Gazeta Polska was one of the best newspapers of the interwar years in Poland. (Author's Summary)

Krzysztof W o ź n i a k o w s k i : THE LAST YEARS OF GAZETA POLSKA IN BRAZIL

The article offers an analysis to the cultural materials published within the pages of the oldest Polish emigrant newspaper in South America — the weekly Gazeta Polska w Brazylii which appeared from 1882 in Curitiba in the state of Parana — in the declining period of the periodical i.e. from the outbreak of W.W.II to its closure by the authorities in 1941.

The paper, edited at that tune by Paweł Nikodem, suffered from the close of 1939 the most difficult period in its almost half century of existence, when President Getulio Vargasas forced course of heightened assimilation of immigrants turned out to be true. This in effect liquidated the entire non-Portuguese press in Brazil. From July 1939 Gazeta had been required to appear partly

in the two languages though it was still possible to print works that were spontaneous emotional reactions to the outbreak of war in Europe and the occupation of Poland. From May 1940 the Brazilian authorities demanded the bilingual compliance along with a drastic reduction in its volume. The weekly was not able to use the presence in Rio de Janeiro, along with a wave of war refugees, of four known writers — Julian Tuwim, Kazimierz Wierzyński, Jan Lechoń and Mieczysław Bohdan Lepecki, losing at the same time the one chance in its history of keeping pace with the main current of Polish literary writing. Towards the close of 1941 Gazeta Polska w Brazilii was closed by the police authorities as part of the action of Brazilianization of the media as the last Polish language newspaper in the country at the time. (Author's Summary)

Paweł D u b i e l : NOTES AND MEMORIES OF AN EDITOR

The author co-edited Zeszyty Prasoznawcze from 1961, while during 1968-1990 he was editor-in-chief of the quarterly. In the article he presents his reflections from the earlier period of the journals existence, on the way it was edited, the closest work colleagues and authors, on editorial successes and mistakes, skirmishes with the censor. This personal account draws the background and supplements the publication of the quarterly in its thirty years. (Authors Summary)

Translated by Guy Russel Ton