Obrazy z "ekfrazy"

17
r-t t:= Co:) - _. r-t Co:) _. Co:) :§! - _. ,-..-+ c:c ..... , Co:) ,-..-+ c:: ..... , r-t c:c

Transcript of Obrazy z "ekfrazy"

~ r-t t:= Co:) -_. r-t Co:)

~ _. Co:)

:§! -_. ,-..-+ c:c ....., Co:) ,-..-+

c:: ....., .Śląsk" r-t

c:c

„Obrazy z ekfrazy” w: Dwudziestowieczna ikonosfera w literaturach europejskich. Wizualizacja w literaturze, red. Bożena Tokarz, Katowice: Wydawnictwo Śląsk, 2002, ss. 26–40.

Paweł Jędrzejko

Uniwersytet Śląski

OBRAZY Z "EKFRAZY"

«Jest pan ocałony'» wykrzyknął kapitan Delano, którego zaskoczenie boleśnie się spotęgowało . <dest pan ocalony' Skąd więc ten cień na pań skim obliczu?»

Herman Melville, Ben ilo Cereno

Zapożyczy lem Melville'owskie motto od Ralpha Ellisona, którego powieść Niewidzialny człowiek, wydana po raz pierwszy w 1957 roku, zaniepokoiła wielu czytelników trafnością "okulistycznej" diagnozy, jaką pisarz postawił szerokiemu, zdominowanemu przez bialą kulturę spole­czeństwu. EllisoDowski czarny narrator wyjaśnia specyfikę owej szcze­gólnej "masowej ślepoty" już w "Prologu" powieści :

Jestem człowiekiem niewidzialnym. Nie, nie widmem jak te, które nawiedzały Edgara Allana Poe, ani ekto­plazmatyczną zjawą z Hollywoodzkich filmów. Jestem człowiekiem z krwi i kości; posiadam ciało, mięśnie, ścięgna, wszystkie fizjologiczne płyny _. a można na­wet powiedzieć, że umysł mam także. Zrozum: jestem niewidzialny jedynie dlatego, że ludzie nie chcą mnie zobaczyć. [ ... J Kiedy się do mnie zbliżają, postrzegają jedynie moje bezpośrednie otoczenie, siebie samych, wytwory swojej wyobraźni i faktycznie widzą wszyst­ko- z wyjątkiem mnie. [ .. . J Nie do końca jest też moja niewidzialność efektem biochemicznego wypadku, ja­kiemu uległ mój naskórek. Niewidzialność, o której mówię, zachodzi w konsekwencji szczególnej okuli-

Obrazy z "ekfrazy"

stycznej dyspozycj i tych, z którymi wchodzę w kon­takt. Problem leży w konstrukcji wewnętrznych oczu; tych oczu, którymi ludzie postrzegają, na rzeczywistość patrząc poprzez oczy fizyczne. I

27

Niniejszy artykuŁ jest więc próbą wyjaśnienia mechanizmu, jaki wa­runkować może ową "ślepotę", której bakcyl toczy wyrosłe z eUl'ocen­trycznej tradycji społeczeństwa. Ponieważ "docelowo" interesuje mnie rodzimy, polski kontekst kulturowy, chciałbym skoncentrować moje uwagi na problemach natury niejako "translatologicznej". Z założenia jednak chciałbym ograniczyć niniejsze rozważania do zaproponowania pewnej wersji "postkolonialnej" teorii kultury, która mogłaby posłużyć jako na­rzędzie do późniejszych analiz tekstowych. Przede wszystkim bowiem chodzi mi tutaj o wskazanie kilku "okulistycznych" czynników, które de­cydują o tym, jak statystyczny polski odbiorca postrzegać może (poten­cjalnie) tekst obcej kultury - a szczególnie taki tekst, który warunkowany jest podtekstem innej rasy, albo też szerzej, inności w ogóle.

Choć wydać s ię może, że rozwiązanie problemu tak postawionego jest wszystkim ogólnie znane i dlatego banalne, w istocie rzeczy skutecz­ne lekarstwo przeciwko "kulturowej ślepocie" nie zostalo jeszcze wyna­lezione. Trudno byłoby nie dostrzec, że w kontekście zderzenia kultur -nawet tak bliskich jak polska i amerykańska - okazujemy się często "nie­widomymi" mimo wszelkich objawów somatycznego zdrowia - i tak jak pisa! Ellison, postrzegamy jedynie bezpośrednie otoczenie Innego, siebie samych, wytwory naszej wyobraźni i faktycznie wszystko z wyjątkiem j ego samego. Jak więc skonstruowane są "wewnętrzne oczy", instrument wizualizacji? Od czego zależy ten istotny etap każdej lektury? Jaką rolę odgrywa w wizualizacyjnym procesie "ekfrastyczne" myślenie? Takie właśnie pytania determinują kształt niniejszego artykulu - i choć nie można liczyć na to, że prezentowana tu argumentacja doprowadzi czytelnika do tak potrzebnej medycznej formuły, być może otworzy jednak drogę do dalszych, skuteczniejszych poszukiwań.

O oczywistościach wprawdzie nie powinno się mówić, ale w kontek­ście "okulistycznej" dyskusji nie da się ich pominąć . Słownik etymolo­giczny BrUcknera2 sugeruje bowiem, iż "oczy-wistość" to hybryda łączą­ca oczy - fizyczny instrument postrzegania, i wzrok - "wewnętrzny"

28 Paweł Jędrzejko

instrument wizualizacji.' Chcialbym więc rozpocząć niniejsze rozważa­nia od oczywistości , a precyzyjniej - od zjawisk, jakie warunkują relację pomiędzy okiem a wizją wówczas, gdy postrzegający podmiot dokonuje dowolnego aktu lektury. Pierwszą z nich jest sama wizualizacja, czyli dokonujący się w świadomości postrzegającego przekład symbolicznego tekstu na idiosynkratyczny obraz.

Wizualizacja a porządek symboliczny

Proces wizualizacyjny w znacznej mierze determinuje aksjologia. Mimo istnienia wielu form nie werbalnego poznania, tym, co nadaje in­dywidualnie percypowanej rzeczywistości ostateczny kształt wydaje się być pewien epistemologiczny kompleks doświadczenia i interpretacji. To także odzwierciedla sam wyraz: wszak rzeczy-wistość to hybryda analo­giczna do oczy-wisto§ci.4 Postrzegane fenomeny podlegają interpretacyj­nemu "osadzeniu" w pewnym porządku symbolicznym, który pozwala reprezentantowi naszej kultury w miarę bezpiecznie wśród nich nawigo­wać. Wartość symboli jednak zależy w pełni od naj szerzej pojętego syste­mu wartości wykształconych przez daną kulturę. Stąd też spodziewać się należy, że oczy-wistość determinować będzie rzeczy-wistość, a związana z tą pierwszą idiosynkratyczność postrzegania uniemożliwia osiągnięcie "epistemologicznego komfortu" , bezpieczellstwa wynikającego z uzyska­nia wiedzy pewnej o postrzeganej rzeczywistości. Efektem takiego stanu rzeczy byly, jak się wydaje, "terapeutyczne", choć zawsze nieudane pró­by stworzenia takiej filozoficznej koncepcji, która mogłaby stać się po­mostem lączącym byt i jaźń; przykladem niech będzie Husserlowska kon­cepcja redukcji ejdetycznej . Choć połączenie takie okazywało się jak dotąd niemożliwe, uludę "epistemologicznego komfortu" zapewnia postrzega­jącemu podmiotowi fakt, że w codziennym życiu istnienie porządku sym­bolicznego, kognitywnej "matrycy", która determinuje sposób postrzega­nia, nie podlega refleksji postrzegającego . Porządek symboliczny jawi się być elementem superego, co wydaje się wskazywać historia terapii jednej z pacjentek Zygmunta Freuda.

W swoich notatkach na temat psychologicznych aspektów rywaliza­cji wśród rodzeństw, (które później, w zmienionej nieco formie weszły w sklad opublikowanego w roku 1900 dzieła Die Traumedeutung), Freud

Obrazy z "ekfrazy" 29

wspomina o pacjentce, która w trakcie terapii opowiedziała mu sen, jaki w dzieciństwie często ją nawiedzał. Czteroletnia podówczas pacjentka, najmlodsze dziecko w rodzinie, śniła, iż duża, rozdokazywana i hałaśli­wa grupa jej rodzeństwa i kuzynostwa bawi s ię w otwartym polu. Jednak w pewnej chwili, nieoczekiwan ie, wszystkim dzieciom wyrastają u ra­mion skrzydła, po czym wszystkie odlatują - i ostatecznie znikają z pola widzenia. Psycholog interpretuje przedstawiony przez pacjentkę sen jako "ocenzurowaną" wersję snu o śmierci rodzeństwa, starsze rodzeństwo sta­nowi bowiem konkurencję dła młodszej dziewczynki , co w nieunikniony sposób uruchamia w jej podświadomości instynkt obronny, dążenie do eliminacji konkurencji (na poziomie id). Superego jednak wyraźnie sank­cjonuje relacje rodzinne; jego podświadomy składnik zakazuje nie tylko podejmowania działań mających doprowadzić do śmierci najbliższych, ale także marzenia o tym. Każde sprzeniewierzenie się zakazowi super­ego podlega karze. Rozładowanie napięcia, jakie występuje na poziomie ego w wyniku antagonistycznie zorientowanych działań id i superego -powoduje wizualizację, której mechanizm osadzony jest bezpośrednio w porządku symbolicznym, jaki dziewczynka wykształciła poprzez swo­je uczestnictwo w kulturze. Zygmunt Freud wnioskuje więc, że najpraw­dopodobniej dziecko pytało wcześniej doroslych o to, co dzieje się z dzieć­mi, kiedy umierają - i najprawdopodobniej uzyskało stereotypową odpowiedź, że dzieci stają się aniołkami : wyrastają im skrzydełka i odla­tują do nieba. 5 Wprawdzie nie wolno zab~iać ani rodzeństwa, ani też my­śleć o tym, ale dzięki przesunięciu , które wizualizacja umożliwiła, ego dziewczynki "oszukało" zakaz superego, co umożliwiło kompensacyjne rozładowanie napięcia.

Dotąd wszystko wydaje się oczywiste, choć może za wyjątkiem celu, dla którego przytoczyłem powyższy wywód. Jeżeli przyjąć interpretację Freuda za slu szną, wówczas senne marzenie dziewczynk i staje się szcze­gólnie interesującym wskazaniem, że wizualizacje, jakich dokonuje każ­dy postrzegający podmiot warunkowane są nie tylko na poziomie podświadomości , ale także, że w pewnych wypadkach podlegają mecha­nizmowi , który przy braku trafniejszego terminu chciałbym nazwać "ek­frastycznym" .6

30 Paweł Jędrzejko

"Ekfrastyczna" wizualizacja a porządek symboliczny

Dziewczynka nie mogla wszak bezpośrednio doświadczyć obcowa­nia z aniołem, jednak wie bezbłędnie, jak anioł wygląda. Nawet jeżeli przyjąć , że znajomość zewnętrznych cech anioła dziecko moglo uzyskać dzięki werbalnemu tylko opisowi, jaki przedstawili jej dorośli - ci ostatni z całą pewnością mieli okazję ugruntować swoje własne wyobrażenia na temat biblijnego anioła dzięki zanurzeniu w ikonosferze Judeochrześci­jańskiej kultury : wszak plastyczne przedstawienia tej podstawowej w Ju­deochrześcijańskiej mitologii, choć przecież nieistniejącej w rzeczywi­stości postaci - kościelne witraże, malarstwo, rzeźba - stworzyły kulturową

ikonę, jednoznaczny symbol, rozpoznawany przez wszystkich członków danej wspólnoty wartości . Wydaje się więc, że opis anioła jest niejako "uśrednionym" opisem "ekfrastycznym", werbalnym opisem dzieła sztu­ki, które samo zaczyna wówczas funkcjonować jako nośna metafora: tak w podświadomości, jak i w sferze świadomej. Dowodów nietrudno do­starczyć : wszak kategorią anielskiego piękna posługują się poeci opisu­jąc kobiecą urodę, do anielskich chórów przyrównujemy muzykę, a bo­hater Sienkiewicza ce lowo używa imienia archanioła, którego "ekfrastycznym" alter ego chciałby siebie widzieć .

O ile kategoria "ekfrazy" nie wydaje się niezbędna do opisu zjawisk związanych z rzeczywistością codzienną, okazuje się ona wygodnym środ­kiem do zilustrowania problemów mniej oczywistych, niż te, które zosta­ly dotąd nakreślone. Rzeczywistość codzienna, choć podlega idiosynkra­tycznemu odczytaniu, jest naocznie doświadczalna, a zatem istnieje możliwość wykorzystania pełnej gamy środków - zarówno dyskursyw­nych, jak i niewerbaJnych - do wykształcenia interpretacyjnego obrazu, który pozwala s ię wpisać w istniejący porządek symboliczny. Jednak to, co częścią codziennej rzeczywistości nie jest, wymaga wykształcenia za­stępczej ikony, funkcjonującej jak ikona nieistniejącego anioła, którego, by tak rzec - "na ślepo" - bezbłędnie opisze każdy reprezentant Jude­ochrześcijaI'iskiej kultury. Z tej oczy-wistości pięknie zadrwił Gabriel Garda Marquez w opowiadaniu Bardzo stary człowiek o ogromnych skrzy­dłach,? w którego podtytule pisarz wyraźnie zaznacza, że opowiadanie jest "bajką dla dzieci". Wskazanie to , choć początkowo najczęściej przez czytelników pomijane, jest kluczowym elementem opowiadania, które -

Obrazy z "ekfrazy" 31

wbrew zapowiedzi - pisane jest językiem zrozumiałym jedynie dla doro­słego czytelnika.

Przypomnijmy: bohaterowie opowiadania, Pelayo i Elisenda, wyrzu­cając do morza rozkładające się kraby, których odór wzmaga gorączkę u ich chorego dziecka - znajdują na plaży nieopodal swojego domu wy­cieńczonego do ostatnich granic, bardzo starego człowieka obdarzonego ogromnymi skrzydłami myszołowa. Skrzydlaty starzec - zgodnie ze ste­reotypem starca - jest zgrzybiały, pomarszczony, wyłysiały i bezzębny. Jego skrzydła - wyskubane i brudne - roją się od robactwa. Odziany jest jak kloszard . Dziwna ta postać jest tym bardziej obca i odstręczająca, że mówi niezrozumialym, twardym językiem, który kojarzy się z charkotli­wą mową żeglarza. Fakt, że postać próbuje nawiązać werbalny kontakt staje się wygodnym pretekstem dla Pelayo i EJisendy, aby na chwilę za­pomnieć o jego skrzydłach, które denerwująco nie pozwalają wpisać go w "ludzką" kategorię , i skoncentrować się na tym, co znajome, oswojone i wpisywalne w symboliczny porządek. Bohaterowie uznają więc - na chwilę - że starzec jest rozbitkiem z obcego statku, jednak niepokojąca obecność wielkich skrzydeł powoduje, że Pelayo i Elisenda odwolują się do mądrości sąsiadki, cieszącej się wśród lokalnej spoŁeczności sławą osoby wiedzącej wszystko o sprawach życia i śmierci. Wyrok tej ostat­niej jest jednoznaczny : stary człowiek o wielkich skrzydłach to aniol, który miał zabrać chore dziecko, ale z powodu wieku okazał się na tyle słaby, że deszcz strąci! go na ziemię. Ponieważ jednak, wbrew poradom sąsiad­ki, Pelayo i Elisenda nie potrafią zdobyć się na to, żeby - w obronie życia dziecka -zatłuc nieszczęsnego anioła na śmierć, muszą zabrać go do swe­go gospodarstwa, gdzie zamykają go w drucianej klatce wraz z kurami .

Od tej chwili zwolna objawia się nieziemska natura niewygodnego gościa . Po pierwsze, dziecku nieoczekiwanie mija gorączka. Po drugie, podglądany przez ciekawski tłum gapiów skrzydlaty starzec czyni cuda, które - nawet jeśli nieco zaskakują - niewątpliwie potwierdzają jego nie­ziemskie pochodzenie, choć zdecydowanie burzą jego reputację . Nic też dziwnego; chorzy oczekują wszak cudownego uleczenia, a "anielskie" cuda okazują się co nieco zwariowane: ślepiec , który do niego przycho­dzi, nie odzyskuje wprawdzie wzroku, ale za to wyrastają mu trzy nowe zęby; paralityk nie odzyskuje umiejętności chodzenia, ale za to niemalże wygrywa na loterii, zaś z ropiejących ran pełnego nadziei na odzyskanie

32 Paweł Jędrzejko

zdrowia trędowatego - strzelają w niebo słoneczniki. Co więcej, domnie­many anio ł nie chce jeść kulek na mole, które - jak autorytatywnie za­pewniła wszechwiedząca sąsiadka Elisendy - są powszechnie znaną pod­stawą anielskiej diety, zaś wezwany do anioła ojciec Gonazaga stwierdza ponad wszelką wątpliwość, że o losie anioła musi przesądzić Stolica Apo­stolska. Jednak pisma, jakie docierają z Rzymu wykazują niezbicie nieru­chawość kościelnej administracji. Władze kościelne, aby zdecydować o anielskości skrzydlatego starca, każą ojcu Gonzadze sprawdzić, czy dOJtmiemany anioł posiada pępek, czy jego językjest spokrewniony z ara­mejskim, zbadać ile razy dałoby się go zmieścić na główce od szpilki -i czy przypadkiem nie jest po prostu skrzydlatym Norwegiem. Rosnący wciąż niepokój spokojnych mieszkańców wioski przerodziłby się może w panikę, gdyby nie szczęśliwy traf: do wioski przybywa kobieta-pająk, której tragiczna historia całkowicie absorbuje uwagę wszystkich. Wkrót­ce też stary skrzydlaty, czyniący cuda człowiek odzyskuje siły i odlatuje w nieznane . l mimo to, że zwolna przestał być dla Pelayo i Elisendy kimś niezwykłym,jego odejście sprawia obojgu gospodarzom niezwyklą ulgę, oszczędza im bowiem frustracji , jaka wynika z nieuniknionego fiaska podejmowania nieustannych prób wpisania niewygodnego gościa w ja­kiekolwiek znane kategorie.

Marquez ewidentnie modeluje w opowiadaniu błąd, który - tak jak mieszkaI'icy wioski - musi popełnić czytelnik. Tak jak ciekawski tłum chce widzieć w starym człowieku "nietypowego" anioła, podobnie czy­telnik oczekuje, że dostrzeże w nim "kategoryzowalne" cechy. Jednak przyjmując takie stanowisko, tak jak mieszkańcy wioski , czytelnik ska­zany jest na frustrację . Zauważyć należy, że "anielska" ikona kulturowa, jaką odziedziczyli mieszkańcy wioski nie zgadza się w żaden sposób z obiektem ich oglądu; mimo jednak tego, i ż w ich świecie, w świecie przedstawionym, stary człowiek obdarzony wielkimi skrzydłami jest jak najbardziej realny, nikt z bohaterów nie wykazuje skłonności, aby kształt tej ikony na przyszłość zredefiniować. Wręcz przeciwnie, wszyscy - włącz­

nie z czytelnikiem - usiłują nagiąć swoje odczytanie starca do definicyj­nych cech "oczywistej" kategorii aniola. Dorosły czytelnik zapomniał wszakże, że Bardzo stary człowiek o ogromnych skrzydłach jest bajkq dla dzieci, czyli tekstem wymagającym tego, co Coleridge określił jako "do­browolne zawieszenie niewiary", dziecinnej otwartości na przyjęcie cze-

Obrazy z "ekfrazy" 33

goś, co jeszcze nie znane, na nową kategorię, której nie odniesie się do żadnej dotąd istniejącej.

"Ekfrastyczne" postrzeganie a "ślepota kulturowa"

Podobny proces wydaje się zachodzić w relacji pomiędzy kulturami. Kultury dominujące, szczególnie te o logocentrycznych korzeniach, są z różnych względów zawsze donorami wartości, rzadko zaś ich akcepto­rami.s Ponieważ przepływ kategorii jest jednokierunkowy, Inny postrze­gany jest w ramach nie podlegającego redefinicji porządku symboliczne­go kultury dominującej , a więc w porządku oczy-wistości . Mimo fizycznej obecności Innego w codziennym świecie reprezentanta dominującej kul­tury, ten ostatni - historycznie rzecz ujmując - okazuje się najczęściej skłonny nagiąć to, co widzi, do "oczywistych", wyksztalconych przez wcześniejsze pokolenia kategorii. Oto podstawowy mechanizm koloni­zacji i genetyczna formuła bakcyla kulturowej ślepoty - zasadnicza przy­czyna największych tragedii w historii ludzkości . Istotnie, choć fizyczne oko postrzega Innego, opisane przez Ellisona oko wewnętrzne podmiotu reprezentującego dominującą kulturę jest chore i nie jest w stanie go do­strzec. Narrator Ellisonajest człowiekiem niewidzialnym rzecz.y-wiście.

Proces ten jest jeszcze wyrazistszy, gdy w grę wchodzi niecodzien­ność Innego. Trudno sobie na przykład wyobrazić, że polski czytelnik Toni Morrison, znający Afrykanów przede wszystkim z amerykańskich filmów i z wierszyka o Murzynku Bambo, mógłby, czytając Jazz. czy Sulę, być w stanie odrzucić "ekfrastyczną" ikonę i zrezygnować z tego, co w znakomitym eseju poświęconym literackiej wyobraźni biaŁych noblist­ka nazwała "grą w ciemno". Dla przeciętnego Polaka Afrykanin to ikona z pocztówki, to Sienkiewiczowski Kali - czarnoskóry czlowiek wegzo­tycznym stroju, polujący na zwierzęta za pomocą dzirytu i mieszkający w glinianej chacie; w obiegowym pojmowaniu afrykaJlskie społeczel'istwa to społeczeństwa niespokojne, zwaśnione i "niecywilizowane", niezdol­ne do suwerennych rządów, czego przerażającym "dowodem" jest trage­dia Rwandy, chorujące na AIDS i w przemożny sposób "zacofane" wo­bec naszego własnego. Dowodzi tego polski język, gdzie obraźli we określenie "sto lat za Murzynami" w przedziwny sposób ilustruje zjawi­sko, które Krzysztof Knauer przedstawiał w ramach prowadzonych na

34 Paweł Jędrzejko

śląskiej anglistyce w ciągu kilku ostatnich lat ćwiczei'\ poświęconych dys­kursowi kolonialnemu jako "prymitywistyczna fantazja" - i które opisał w artykule "Playing in the Wild: Toni Morrison's Play on Wild Guesses , Their Authors and the Wildness of Being in Her Novel Jazz, and Its Ana­logies in Non-fictiona! Rea!" .9 W rozumieniu eurocentrycznej kultury bowiem, geograficzna odległość od centrum staje się - bezpodstawnie­odległością w czasie. To, co daleko, jest jednocześnie historycznie zaco­fane . Nic też dziwnego, że społeczeństwo polskie w znakomitej większo­ści będzie wizualizować Afrykanina jak postać z pocztówki - na przy­kład takiej: 10

Pocztówka i jej kształt zależy jednak od tego, co fotografujący artysta uzna za wartość . Pocztówka, tak jak witrażowy anioł, generuje ikonę, która nie mówi o rzeczy-wistości, a jedynie poprzez swoją oczy-wistość obrazuje system wartości fotografa i osoby, która tę pocztówkę wysyła .

Zrozumienie tego faktu nie nastąpi jednak w ramach istniejącego syste­mu wartości; proces przejścia od oczy-wistości do rzeczy-wistości wyma­ga zawieszenia niewiary, otwarcia się na nową wartość. Ułatwia to naocz­ne doświadczenie: oto autentyczne pocztówki i pamiątkowe zdjęcia , 11 które nie stanowią dla Polaka podstawy "ekfrastycznie" kształtowanej ikony Afrykanina, choć może - w kontekście potencjalnej zrozumiałości takich wytworów amerykal1skiej kultury jak Jazz, Sula, czy cytowany na po­czątku Niewidzialny człowiek - powinny nią być, a z pewnością stać się

Obrazy z "ekfrazy" 35

jednym z jej elementów. Trudno sobie bowiem wyobrazić , aby niewidzial­ność, o którą chodziło Ellisonowi mogla się kiedykolwiek stać bardziej rzeczy-wista:

Lincz Clyde' a Johnsona, 3 si erpnia 1935, pocztówka

Lincz niezidentyfikowanego mężczyzny, Georgia, 1902 - awers i rewers pocztówki;

36 Paweł Jędrzejko

Lincz George'a Meadowsa, 1889

c.ci,hi<l~ NJ:AlI<Pw': '4Utu.'J!,.~ .... , ,. IO-.u"mr,

~I'", ___ ..... ~""AAI!fI~1i4lj~N ~Wf~",~:{

~'~:o«1t ~.t.J,~. t..HI.w.,' 1"ł4 ~_ 4f ).'ł;.t J!j.' _ ~"'J,,, :J.~-I,ł;'''j~'~~~~W~ł!łtf(MH''*'"''tJ~·

11" di~"~l,,,"<f. b,. mb ~~.t.,~ "ł<J.~ ,)ff • #d! ~ i!łl. ~~ ,.Y; .. ,.. _ JliJn ~ "'U?;+[ł'titl;,.~ (:t.~ :r",. "'-I ~

~4.," ~a"", ... ,. ... ,.. 1>11'M(- $ ..... .o.: ~"-''' łt;A:w\ l' , .. ''''~~'''~ ;t{j:t j

."""""" __ -_""'_;l'";~_~ł~.~ "" .. M""';. .:.:

Spalenie ciala zlinczowanego Williama Browna, 29 września 1919, Nebraska; oprawny obrazek

Obrazy z "ekfrazy" 37

Lincz dwóch niezidentyfikowanych mężczyzn, plakat. Zdjęcie ca. 1910

Lincz Eliasa Claytona, Elmera J3cksona i Isaaca McGhie, 15 czerwca (I) 1920, Duluth. Minnesota; pocztówka

38 Paweł Jędrzejko

Lincz Rubina Stacy, 19 lipca 1935, Fort Lauderdale, Florida

Trudno byłoby - bez na-ocznego doświadczenia - zrozumieć, jakiej trzeba optyki, żeby mord na innym - nawet jeżeli ten był zbrodniarzem­uznać za adekwatny temat pocztówki, plakatu, czy pamiątkowego "tro­feum", ,,fotografii z polowania" . Kim więc jest inny rzeczy-wiście? Przed­stawione tu dwudziestowieczne zdjęcia pochodzące ze zbioru Jamesa AlIena szokują nie tym, co pokazują, lecz tym jak przedstawiają innego: nie istn ieje bowiem kolekcja pocztówek "uwieczniających" egzekucję białych. Materiał wstrząsa swoją rzeczywistością, która obnaża oczy-wi­stość, cechującą eurocentryczne kultury. To ona okazuje się być winna rzeczy-wis/ości, którą powołała do życia, "kulturowa ślepota".

Nie chodzi tu jednak o to, żeby rozpoczynać dyskusję nad tragiczną historią amerykallskiej Rekonstrukcji i jej następstw. 12 Istotne jest to, że przemieszany z oburzeniem niepokój , jaki budzą we wrażliwym odbior­cy przedstawione fotografie jest symptomem zmiany jego stanu świado­mości. Rzeczywistość zdjęć pozwala odbiorcy uświadomić sobie w jak ogromnym stopniu oczy-wis/ość decyduje o jego wizji świata - i jak po­ważne konsekwencje za sobą pociąga "ekfrastyczne" widzenie innego.

Jeżeli więc zgodzić się ze wstępną tezą, że polski odbiorca, przeświad­czony w znacznej mierze o monolityczności własnej kultury i utwierdzany w tym przekonaniu przez prawicowych polityków i media, postrzega in-

Obrazy z "ekfrazy" 39

ność na drodze "ekfrastycznej" wizualizacji - amerykanistyczna analogia stanowić może wystarczającą podstawę do tego, aby poddać rewizji nie tylko cechy tekstowego świata polskiej literatury, ale także krytycznie spoj­rzeć na codzienną, "oczywistą" rzeczywistość - i dostrzec w niej Innego.

Przypisy

I RaJph ElIison, The Invisible Man (Harmondsworth: Penguin Books, 1981), s. 7. Przeklad - P. J.

2 BrUckner wskazuje, że pierwszy morfem złożenia - "rzecz" - oznaczał początkowo

"mowę" lub "słowo". Dopiero w LX wieku "rzecz" zaczęła oznaczać "obiekt" Uak w nielll. Sache). Co więcej , Briickner wskazuje także , że z etymologicznego punktu widzenia to wlaśnie "wed le oczywisty urobiono i rzeczywisty". Jeszcze ciekawsze okazuje się w kon­tekście niniej szego artykulu hasło "widzieć", w którym wlaśnie od tego wyrazu autor Słowllika wywodzi pochodzenie wyrazu "oczyw isty".

'Polskie "widzę" i lacirlskie "video" mają wspólne praindoeuropej skie pochodzenie. 4 Wszak, zdaniem autora Slownika etymologicznef?o - "wedl e oczywisty urobiono

i rzeczywisty". , SiegJllulJt Freud, Die Traunuleulung, [w :] Fonns of Liferalure. A Writer's Collec­

lion, red . Jacqueline Costello, Amy Tucker (New York: Random House, 1989), s. 54 " Nal eży tujednak wyraźne zaznaczyć, że w niniejszym artykule znacznie rozszerzy­

łem sens wykorzystywanego pojęcia ekphrasis. Dlatego też kon sekwentnie ujmuj ę ten termin w cudzysłów.

7 Przeklad tytułu - P. J. 8 Zjawiska związane z międzykulturowym przepływem wartości rozważam szerzej

w rutykułe zatytulowanym "Wspólnota śmiechu a «myśłenie kolonizujące», czyli z czego nie śmieją s ię Anglicy." [w :] Komizm a przekład. red. Piotr Fast (Katowice: Śląsk , 1997)

9Krzysztof Knauer, "Playing in the Wild: Toni Morri so n' s Play on Wild Guesses, Their Authors and the WiJdness of Being in Her Novel Jazz, ancl lts Analogies in Non-fic­tional Real", [w:] The Wild and Ihe Tame. Essays in CL/UL/ral Praelice, red. Wojciech Kalaga, Tadeusz Racllwal (Katowice : Wydawnictwo Uniwersy tetu Śląskiego, 1997) s. 91-100.

10 Pocztówka pochodzi ze strony internetowej Min isly ol Ellvirolll11enl and TourislI1 http ://wwwiwwn.com.na/namtour/woman.h tml . z dn ia 19 maja 200 I.

" Pocztówki tu przedstawione pochodzą z książki Jamesa Allena Wilhoul Sancluary i reprodukowane są - kolejno na następujących stronach (19 maja 200 J):

I) (Clyde Johnson, 3 sierpnia 1935) http://www.journale.com/withoutsanctuary/ pics Ol.html

2) (Niezidentyfikowany mężczyzna , Georgia 1902) http ://www.journale. com/witho­utsanctuary/pics 51 .htm!

3) (George Meadows, styczeń 1889) http ://www.journale.com/withoutsanctuary/ pics 71.html

40 Paweł Jędrzejko

4) (William Brown, wrzesień 1919) http://www. journale .com/withoutsanctuary/

~1 ics 71 .html 5) (niezidentyfikowani mężczyźni, ok. 1910) http://ww w. journale.com/withoutsanc­

tuary/pics 71.html 6) (lincz Eliasa Claytona, Elmera Jacksona, and Isaaca McGhie, 15 czerwca (!) 1920)

http://wwwjournale.com/withoutsanctuary/pics21 .html 7) (lincz Rubi na Stacy, 19 lipca 1935) bttp :/lwww.journale.com/withoutsanctuar:y/

pics 51.html 12 Zob. np. Andrzej Bartnicki j Donald T CJitchlow, red. His/aria Stan6w Zjedno­

czollych Ameryki (Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN) - szczególnie tom trzeci i czwarty, gdzie zjawiska społeczne i kulturowe okresu Rekonstrukcji i późniejszych omó­

wione są szczegółowo. Relacjom rasowym poświęcony jest także cały numer " American Studies Journal", (Number 45/Summer 2000), zatytulowany American race re/ations, również la two dostępny w Polsce.

Summary

Paweł Jędrzejko, "Ekphrastic" Images

The present article is an attempt at explaining the mechaniSIll conditioning a peculiar

variety 01' "cultural blindness", the germ of which gnaws at societies originating in the

Eurocentric tradition of thought. The hereby relllarks, however, are oriented primarily towards proposing a specific version of a postcolonial theory of culture, which could, possibJy, serve as a tool for further textual analyses. The central goal of lhe paper is (Ilus to indicate a few "ophthalmologic" factors responsible for the specificity of reception of a remote cultural lext , especially a slIb-text 01' other race, (or, perhaps, of O/.hemess sensu largo) - factors, which seem to characterize a statist ica l Polish reader. The underly­ing assumpt ion of the aniele is grounded in Ellison's observation that in the context of a clash of cultures - more frequently than not - we prove to be " blind", regardless of all the symptoms of somatic sanity ; capable of perceiving che d irect surroundings of the

O/hel', of ourselves, and of all prodllcts of our imagination - we fail to notice the O/hel' himself. In such a context, the present anicie attempts to demonstrate that the image of the Olher is a product of an "ekphrastic" visualization of Olherness .