Jak vzdělávat integrativní psychoterapeuty I: základní otázky a problémy
Jak istnieje sztuka? Rozdz. II (draft)
Transcript of Jak istnieje sztuka? Rozdz. II (draft)
2. Piękno, poprawność i pojęcia
W rozdziale poprzednim przedstawiłem ogólne założenia
metodologiczne, które powinny zostać spełnione przez adekwatne
wyjaśnienie tego, czym jest sztuka. W tej części podejmuję
próbę wskazania takiego wyjaśnienia. Czynię to w trzech
krokach. Po pierwsze, wskazuję na możliwość zrozumienia natury
sztuki poprzez analizę pary pojęć „poprawny” oraz „piękny”.
Przy czym wychodzę z założenia, że kluczowe dla wyjaśnienia
sztuki będzie przede wszystkim zrozumienie, czym jest
poprawność, a nie piękno, gdzie samo piękno traktuję jako
pewien aspekt pojęcia poprawności. W konsekwencji, w punktach
2.1-2.2 analizuję, w jaki sposób możemy myśleć o poprawności
oraz jakie pojęciowe problemy sprawia myślenie o poprawności.
Argumentuję, że odpowiedź na pytanie, czym jest poprawność – a
w szerszej perspektywie, czym jest sztuka – wymaga od nas
przyjrzeniu się problemowi kierowania się regułą.
Po drugie, na podstawie rozstrzygnięć zawartych w punktach
wcześniejszych, przedstawiam sposób, w jaki sposób możemy
myśleć o poprawności (2.3). Twierdzę, że możemy poprawność
rozumieć w terminach percepcji, jako sposób widzenia rzeczy
poprawnie. Czym miałby być wspomniany sposób widzenia, badam w
punktach kolejnych w odwołaniu się m.in. do hipotezy
normatywności pierwotnej Hannah Ginsborg (2.3.1) oraz pojęcia
„poczucia znaczenia” Wittgensteina (2.3.2), gdzie twierdzę, że
poprawność możemy rozumieć jako bezpośrednie rozpoznawanie
poprawności realizacji odpowiedniej dyspozycji poznawczej lub
praktycznej, co przedstawiam na przykładzie rozpoznawania
aspektów. Kluczowe dla tej części są jednak rozważania
1
inspirowane myślą estetyczną Kanta (2.3.3). Argumentuję, że
możemy przybliżyć się do zrozumienia natury poprawności oraz
sztuki poprzez analizę tego, czym są Kantowskie sądy
estetyczne oraz uczucia rozkoszy i przykrości. Wychodzę z
założenia, że kluczowe w tym wypadku będzie zrozumienie natury
relacji między pojęciowymi i niepojęciowymi aspektami
poznania, który to problem formułuje pod postacią argumentu z
tzw. estetycznego mitu danych (2.3.3.1). Mówiąc ściślej,
twierdzę, możliwość sztuki i sądów na temat sztuki jest
uwarunkowana przez uwzględnienie pojęciowej strony
działalności artystycznej, przy jednoczesnym uwzględnieniu jej
strony bezpojęciowej. Tę pozorną sprzeczność próbuję rozwiązać
w kolejnych punktach, gdzie argumentuję, że możemy przyjąć
twierdzenie o dualizmie aspektowym pojęć (2.3.3.3), a w
konsekwencji wskazać rozwiązanie kwestii normatywności sztuki
i problemu kierowania się regułą w sformułowaniu
epistemologicznym (2.3.3.4). Innymi słowy, twierdzę, że możemy
rozumieć niedyskursywne poczucie poprawności jako podmiotową
stronę pojęć, a samo pytanie o możliwość kierowania się regułą
oddalić jako źle postawione.
Po trzecie, twierdzę (2.4), że jeżeli rozumieć sztukę w
terminach poprawności, a samą poprawność jako sposób widzenia,
to samą sztukę możemy analizować w terminach sposobów
widzenia. Mówiąc ściślej, twierdzę, że sztuka stanowi taki
sposób przedstawiania lub przedstawienia, który umożliwia nam
rozpoznawanie odpowiednich aspektów rzeczywistości, to jest,
umożliwia widzenie. W tym samym punkcie analizuję również
pojęcie piękna, które porównuję z pojęciem genialności, i
2
argumentuję, że piękno możemy rozumieć jako taki aspekt aktów
poznawczych lub praktycznych, który możemy opisać przez stronę
wyłącznie bezpojęciową oraz taki sposób widzenia, który nie daje
się zamknąć przez żadne wyznaczone z góry pojęcie. Mówiąc
ściślej, twierdzę, że piękno oraz sztuki piękne dadzą się
opisać przez taki rodzaj działalności, który wyznacza nowe
pojęcia, to jest, dadzą się one opisać przez takie ujmowanie
rzeczywistości, który wyznacza niestandardowy sposób widzenia
rzeczywistości.
2.1 Estetyczna poprawność
Jak pisałem w rozdziale pierwszym, wyrażeniem „sztuka” możemy
posługiwać się w znaczeniu pewnej umiejętności lub sprawności,
czyli tego, co zwykło określać się mianem techniki lub
rzemiosła. W takim rozumieniu nazwa „sztuka” desygnowałaby
pewien zbiór sposobów działania, gdzie jedną z cech
dystynktywnych tego zbioru byłoby to, że możemy przypisać jego
elementom cechę poprawności lub niepoprawności danego sposobu
działania. W tym sensie możemy mówić o sztuce malarskiej, o
sztuce tańca, czy o sztuce wysławiania się jako o sposobach
poprawnego malowania, poprawnego tańca, czy też poprawnej mowy
(przy czym samą poprawność można tu rozumieć jako synonim
pojęcia „dobry”).
Zauważmy zarazem, że taką samą cechę poprawności możemy
przypisać sądom estetycznym. Innymi słowy, te ostatnie są nie
tylko deskryptywne, ale są również preskryptywne, przez co
rozumiem, po pierwsze, to, że nie zdają one wyłącznie sprawy z
tego, jakie coś jest, ale również jakie coś powinno być. Jeżeli
formułujemy sąd typu: „obraz X cechuje się poprawną kompozycją
3
barwną”, to wydajemy sąd stanowiący nie tylko opis pewnej
kompozycji, ile stwierdzenie, że dana kompozycja została ujęta
tak, jak być powinna. Po drugie, sądy estetyczne są
preskryptywne w tym sensie, że nie stanowią one wyłącznie
wyrazu danej indywidualnej opinii, ale powinny być również
ważne dla innych. W konsekwencji, same sądy mogą być poprawne
lub niepoprawne. Jeżeli, przykładowo, formułuję sąd typu: „ten
garnitur jest dobrze skrojony”, to wyrażam roszczenie, aby
dany sąd mógł być dzielony przez innych. Nie twierdzę zatem
wyłącznie, że mojemu odbiorowi danego garnituru towarzyszy jakaś
subiektywna pozytywna emocja, ale że dany garnitur został
skrojony poprawnie, a dana poprawność kroju garnituru może i
powinna móc być dostrzeżona przez innych, u źródła czego leży
poprawność samego sądu na temat garnituru.
Zwrócenie uwagi na nierzadko pomijany problem poprawności
w sztuce jest o tyle istotne, że – jak słusznie zauważa
Wittgenstein1 – w przypadku sądów estetycznych posługujemy się
zazwyczaj nie tyle predykatami typu: „piękny” czy „wzniosły”,
ile sformułowaniami typu: „ta sukienka nie wygląda dobrze” lub
„ten dźwięk nie brzmi poprawnie” itp. W analogicznych
kontekstach nie twierdzimy, że „sukienka nie jest
wystarczająco piękna” lub „ten dźwięk nie brzmi wystarczająco
pięknie”. Przynajmniej przy standardowym rozumieniu wyrażenia
„piękny” tym ostatnim posługujemy się zazwyczaj w zdaniach
wykrzyknikowych typu: „zobacz jakie piękne!” lub „jaki piękny
utwór!” itp.
1 Por. Ludwig Wittgenstein, Lectures and Conversations on Aesthetics, Psychology and Religious Belief, dz. cyt., § I.8. W sprawie pojęcia estetycznej poprawności u Wittgensteina por. Joachim Schulte, Aesthetic Correctness, [w:] „Revue Internationale de Philosophie” Vol. 43, No. 169/2 (1989), s. 298-310.
4
Z drugiej strony, nie twierdzimy, że symfonie Beethovena
są wyłącznie poprawne, ale że są piękne. Analogicznie,
arcydzieła architektury gotyckiej nie są wyłącznie dobrze
zbudowane, ale wywierają zachwyt itp. Do pojęcia piękna
przejdę w dalszej części tego rozdziału. W tym miejscu
wystarczy stwierdzić, że pojęcia piękna i poprawności wchodzą
w odmienne relacje z innymi pojęciami lub też, posługując się
sformułowaniem Wittgensteina, są częścią odmiennych gier
językowych. Istotne w naszym kontekście jest, po pierwsze, to,
że do opisu sztuki możemy używać zarówno predykatu „piękny”,
jak i „poprawny”, a pełne ujęcie problemu sztuki będzie
wymagało rozpatrzenia obu tych sposobów opisu; po drugie,
odpowiedź na pytanie, czym jest sztuka, będzie wymagała ode
mnie odpowiedzi na pytanie, czym jest poprawność w sztuce lub
też, w jaki sposób możemy myśleć o poprawności w sztuce.
Mówiąc ściślej, twierdzę, że poprzez rozważania na temat
poprawności w sztuce możemy przybliżyć się do odpowiedzi na
pytanie, czym jest sama sztuka, ponieważ jeżeli sztuka daje
się definiować jako zbiór poprawnych sposobów działania, to
wyjaśniając to, czym jest poprawność, wyjaśniamy częściowo to,
czym jest sztuka. Co więcej, jak będę starał się wykazać, do
wyjaśnienia tego, czym jest sztuka, bardziej przybliżają nas
analizy dotyczące tego, czym jest poprawność, niż tego, czym
jest piękno2.2 Wydaje się, że odwołanie się do kategorii poprawności jest również kluczowe dla zrozumienia natury sztuki dawnej. Tradycyjnie bowiem, zgodnie ze scholastycznym rozróżnieniem, sztuka należała do filozofii praktycznej, podczas gdy pojęcie piękna przypisane było do metafizyki. Mówiąc inaczej, aż po wiek XVIII piękno było kategorią metafizyczną, podczas gdy sztuka należała do sfery poiesis, będąc w istocie bliżej pojęcia dobra niż piękna. Jeżeli chcemy zatem uwzględnić dezyderat historycznej zmienności pojęcia sztuki, to należy podać takie wyjaśnienie pojęcia sztuki, które
5
2.1.1 Gramatyka wyrażanie „poprawny”
Czym jest poprawność? Przede wszystkim należy ustalić w jakiej
funkcji gramatycznej używamy przymiotnika „poprawny”. Jest to
istotne, ponieważ w przypadku użycia wyrażenia „poprawny”
zachodzi, w moim przekonaniu, analogia z użyciem wyrażenia
„dobry”. Zwróćmy uwagę, że tym ostatnim możemy posługiwać się
na co najmniej dwa sposoby: przymiotnik „dobry” może zostać
użyty orzecznikowo (atrybutywnie), np. „to jest dobry uczeń”,
lub przydawkowo (predykatywnie), np. „chciwość jest dobra”. W
użyciu przydawkowym pojęciem „dobry” posługują się głównie
filozofowie, gdy pytają „czy wiedza jest dobra?” lub „czy
przyjemność jest dobra?” itp. Istnieją jednak dobre powody –
na co zwrócił uwagę Peter Geach3 – aby twierdzić, że posługują
się oni wówczas pojęciem „dobry” w sposób bezsensowny.
Charakterystyczne dla przydawkowego użycia przymiotnika jest
bowiem to, po pierwsze, że umożliwia ono logiczne oderwanie
jego znaczenia od tego, o czym orzeka, np. ze zdania „X jest
czerwonym samochodem” możemy poprawnie wyprowadzić zdania „X
jest czerwony” oraz „X jest samochodem”. Innymi słowy, możemy
rozłożyć zdanie, w którym występuje dany przymiotnik w funkcji
uwzględniłoby myślenie o tej ostatniej w terminach poprawności. 3 Por. Peter T. Geach, „Good and Evil, [w:] „Analysis”, vol. 17 (1956), s. 33–42. Przy czym wydaje się, że Geach się pospieszył, to znaczy, istnieje możliwość takiego rozumienia pytania „czy X jest dobre?”, która nie zakładawypowiadania zdań bezsensownych. Jeżeli filozofowie pytają „czy X jest dobre?”, to mogą chcieć wiedzieć, co należy czynić, np. czy powinniśmy działać w taki sposób, aby powołać do życia X. Innymi słowy, jeżeli filozofowie pytają się, czy (1) „X jest dobre?”, to tym, co chcą wiedzieć, jest to, czy X posiada takie własności, które sprawiłyby, że zdanie (2) „powinniśmy powołać do życia X” byłoby prawdziwe. Gdy filozofowie twierdzą,że „X jest dobre”, to nie mówią jednak o żadnej własności bycia dobrem – wówczas, należałoby się zgodzić z Geachem, wypowiadają oni zdania bezsensowne – ale wyrażają określone powinności. W sprawie dyskusji z Geachem por. Judith Jarvis Thomson, Normativity, Opern Court, Chicago 2008, s. 14-15.
6
przydawki, na zdania prostsze i logicznie niezależne przy
zachowaniu ich semantycznej poprawności. W konsekwencji,
możemy wyrażenie „czerwony” używać tak do określenia
samochodu, jak i do flagi itp. W obu przypadkach znaczenie
danego przymiotnika pozostanie takie samo, ponieważ logicznie
uniezależnia się ono po oderwaniu od tego, o czym orzeka. Po
drugie, z faktu logicznej rozkładalności użycia przymiotnika w
funkcji przydawki wynika, że możliwe jest wyprowadzanie
poprawnych inferencji typu:
(1) X jest czerwonym samochodem;
(2) X jest Mercedesem;
(3) X jest czerwonym Mercedesem.
Taka relacja nie zachodzi jednak w przypadku użycia
przymiotnika w funkcji orzecznikowej, to jest, w kontekście
tej pracy, w przypadku użycia wyrażeń typu „dobry” lub
„poprawny”. Zauważmy, że w przypadku zdań (4) i (5) inferencja
nie zachodzi:
(4) I jest dobrym graczem w warcaby;
(5) I jest graczem szachowym;
(6) I jest dobrym graczem szachowym.
Niemożliwość wyprowadzanie poprawnej inferencji w przypadku
zdań (4) i (5) wynika z faktu, że znaczenie wyrażenia „dobry”
w zdaniach (4) i (6) jest różne, ponieważ – w przeciwieństwie
do przymiotników w funkcji przydawkowej – przymiotnik w
funkcji orzecznikowej nie daje się logicznie oddzielić od
tego, o czym orzeka. Analogicznie w przypadku wyrażanie
„poprawny”. Ze zdań:
(7) Zdanie Z jest napisane poprawną polszczyzną;
7
(8) Zdanie Z jest zdaniem w języku niemieckim;
nie wynika, że:
(9) Zdanie Z jest napisane poprawną niemczyzną.
Zwrócenie uwagi na orzecznikowy charakter użycia wyrażanie
„poprawny” jest istotne z dwóch względów. Po pierwsze,
poprawność nie jest pewną niezależną własnością, typu
„zielony” lub „okrągły”, przypisaną działaniom, zdarzeniom lub
stanom umysłowym, ale jest pewną własnością nierozerwalnie
związaną z danym działaniem, zdarzeniem lub stanem umysłowym.
Nie istnieje coś takiego, jak bycie po prostu dobrym lub po
prostu poprawnym, a samo pytanie, czym jest poprawność jako
taka, jest źle postawionym pytaniem. Innymi słowy, bycie
poprawnym X-em jest byciem poprawnym jako X. Mówiąc inaczej,
informacja o poprawności zawsze wymaga dookreślenia, czego
jest to poprawność, aby dana informacja była zrozumiała.
Po drugie, użycie wyrażeń typu „poprawny” lub „dobry”
wskazuje na pewną atrybutywną specyfikę tego, o czym dane
wyrażenia orzekają. Przykładowo, bycie dobrym kalkulatorem
polega m.in. na tym, że służy on do liczenia. Istnieje zatem
pewna własność, którą można byłoby określić jako bycie dobrym
kalkulatorem i składa się na nią możliwość przeprowadzania
kalkulacji. Oznacza to, że możliwość przypisania wyrażeń typu
„poprawny” lub „dobry” X-owi zakłada istnienie pewnych
standardów poprawności, które X musi spełnić, aby być poprawny
lub dobry. Jeżeli bycie kalkulatorem oznacza bycie maszyną do
liczenia, to bycie maszyną do liczenia wyznacza standard bycia
dobrym (poprawnym) kalkulatorem. Tym samym, o ile pytanie o
to, czym jest poprawność jako taka, jest źle postawionym
8
pytaniem, o tyle można je przeformułować na pytanie dotyczące
tego, czym są standardy poprawności. Jak zatem należy rozumieć
pojęcie standardu poprawności?
Prima facie wydaje się, że przez standard poprawności należy
rozumieć pewną istotną własność danego X-a, która jest
wyznaczona przez funkcję rozumianą jako cel lub rolę danego X-a
w pewnym systemie4. Przykładowo, standard poprawności dla
kalkulatora stanowi możliwość liczenia, ponieważ celem
kalkulatora jest liczyć. W kontekście sztuki twierdzimy
niekiedy, że standardem poprawności dla sztuki jest wzbudzanie
upodobania, ponieważ celem sztuki jest bawić itp. Można byłoby
przystać na te stwierdzenia, ale z koniecznością uściślenia.
Zwróćmy uwagę, że możemy również mówić o pewnym
„nieteleologicznym” odwołaniu się do standardów poprawności.
Jeżeli twierdzę, przykładowo, że „X jest okazałym tygrysem”, to
nie wskazuję tu na pewien naturalny cel lub tzw. funkcję
właściwą (w rozumieniu Ruth G. Millikan) bycia tygrysem, ale
odwołuję się do pewnego modelu tygrysa, który jest spełniony
przez dany egzemplarz. W tym drugim przypadku również możemy
powoływać się na pojęcie funkcji – dla jasności określanej
przeze mnie jako L-funkcja. Niemniej przez L-funkcję należy tu
rozumieć nie tyle pewną formę naturalnego celu czy funkcji
właściwej, ile pewną relację logiczną, której wzorem jest
funkcja matematyczna, czyli w naszym przypadku pewien sposób
ujmowania danego X-a jako egzemplarza X-a, który pozwala
wydobyć istotne własności X-a ze względu na daną L-funkcję. W
4 Takie przekonanie rozpowszechniło się zakresie definiowania pojęcia „dobry” w metaetyce za sprawą Richarda M. Hare’a. Por. tenże, The Language of Morals, Oxford UP, Oxford–New York 1952.
9
takim rozumieniu argument „okazały” możemy przypisać
indywiduum TYGRYS tylko wtedy, gdy dane indywiduum posiada
określone cechy stanowiące wartości L-funkcji „bycia okazałym
tygrysem”. Mówiąc obrazowo, „okazały tygrys” nie musi oznaczać
tygrysa, który spełnia naturalny cel lub funkcję właściwą
bycia tygrysem, który to naturalny cel lub funkcję właściwą
możemy prima facie wyznaczyć przez relatywne zwiększenie szans
przeżycia i reprodukcji w środowisku naturalnym, ale jest, na
przykład, duży i posiada piękną sierść, niekoniecznie jednak
jest sprawnym myśliwym5. Dzięki odwołaniu się do L-funkcji
„bycia okazałym tygrysem” możemy, przykładowo, wyodrębnić
pewne istotne własności tygrysa, takie jak bycie dużym i
posiadanie pięknej sierści, a wszystkim tygrysom, posiadającym
takie własności, możemy przypisać własność bycia okazałym.
Istotne jest tu przede wszystkim to, że L-funkcja wyznacza
relacje logiczne, a nie przyczynowe, przez co sposób ujęcia
danego X-a jako X-a jest logicznie niezależny od relacji
przyczynowych pod postacią jakiejś formy naturalnych celów lub
funkcji właściwej, które bylibyśmy skłonni przypisać X-owi. W
konsekwencji jesteśmy wolni w zakresie przypisywania L-funkcji
X-owi, to jest, nie jesteśmy związani przez żadne cele
naturalne X-a (o ile takie w ogóle można wskazać) lub jakąś
formę uprzywilejowanej funkcji właściwej X-a. Mówiąc ściślej,
L-funkcja oraz funkcja-cel mogą się pokrywać, ale nie muszą, to
jest, możemy pojmować kalkulator jako służący do liczenia,
gdzie L-funkcja oraz funkcja-cel kalkulatora będą
5 Co więcej, wydaje się, że przez fakt istnienia kłusownictwa bycie okazałymtygrysem – w rozumieniu przeze mnie przedstawionym – relatywnie zmniejsza szanse przeżycia w środowisku naturalnym.
10
nierozróżnialne. Niemniej, nie ma logicznej sprzeczności w
ujmowaniu kalkulatora jako przycisku do papieru lub obiektu
kultu religijnego, gdzie L-funkcja kalkulatora będzie
niezależna od pierwotnego celu kalkulatora jako narzędzia do
liczenia, a w konsekwencji będzie wskazywać na inne istotne
własności kalkulatora, jak np. ciężar kalkulatora.
W kontekście sztuki odwołanie się do L-funkcji w
wyznaczaniu standardów poprawności dla danych artefaktów jest
o tyle istotne, że pozwala – zgodnie z dezyderatem
historycznej zmienności – uniezależnić sposób ujmowania danych
artefaktów od pierwotnego znaczenia i przeznaczenia danych
artefaktów. Innymi słowy, jesteśmy wolni w zakresie ujmowania
obiektów artystycznych ze względu na określone istotne
własności6. Mówiąc ogólnie, funkcja logiczna, za pomocą której
ujmujemy dany obiekt, jest niezależna od funkcji-celu, jaki
przypisany jest danemu obiektowi, na przykład jest niezależna
od pierwotnego przeznaczenia obiektu lub intencji twórcy.
Dzięki temu możemy, przykładowo, abstrahować od pierwotnie
religijnej funkcji malarstwa średniowiecznego lub religijnej
intencji twórcy i ujmować dane malarstwo pod kątem innych
istotnych własności, takich jak własności estetyczne,
historyczne itp. Własności estetyczne, czy historyczne będą w
tym wypadku wyznaczać standardy poprawności w sposób logicznie
niezależny od odpowiednich standardów wyrażonych przez
własności religijne7.6 Jest to też ogólne wyjaśnienie tzw. otwartości dzieł sztuki w rozumieniu Umberto Eco.7 Konsekwencją opisu standardów poprawności w sztuce przez relacje logiczne będzie również to, że konieczne będzie wskazanie takiego opisu tego, czym jest sztuka, który będzie przypisywał jej logiczny, resp. pojęciowy, charakter. Kontrowersyjne będzie w tym wypadku to, w jaki sposób pogodzić
11
Podsumowując, standard poprawności (SP) możemy zdefiniować
następująco:
SP =def taka istotna własność obiektu lub zdarzenia X,
której posiadanie przez X-a umożliwia ujęcie X-a jako
poprawną realizację X-a, to jest jako spełniającą L-
funkcję X-a.
Konieczne są przy tym trzy uwagi. Po pierwsze, standardy
poprawności mogą być modyfikowane ze względu na przedmiot
danego standardu oraz kontekst użycia danego standardu. Mówiąc
ściślej, określone standardy poprawności są zrelatywizowane do
określonego systemu. Innymi słowy, I może być dobrym graczem ze
względu na K, na przykład I może być dobrym graczem jak na 10-
latka, ale nie musi być dobrym graczem jako takim.
Analogicznie komputer może być dobrym komputerem w 1990 roku,
ale nie musi być dobrym komputerem w roku 2015. W kontekście
sztuki możemy twierdzić, że poprawnie namalowany obraz
realistyczny przez 10-latka nie musi być poprawnie namalowanym
obrazem realistycznym przez profesjonalnego malarza itp.
Po drugie, należy unikać takiego rozumienia standardów
poprawności, które redukuje te ostatnie do subiektywnych
preferencji. Przykładowo, jeżeli sprzedawca w sklepie
twierdzi: „to jest dobra dynia”, to może wprawdzie odwoływać
się do upodobań innych ludzi, ale nie musi. Innymi słowy,
przez wyrażenie „to jest dobra dynia” nie musimy rozumieć
twierdzenia „ta dynia będzie mi smakować”, możemy nie lubić
dyń, ale możemy potraktować to jako przykład twierdzenia typu
„ta dynia jest okazała”, na przykład jest duża i soczysta.
pojęciowy charakter sztuki z jednostkowością i niepowtarzalnością tej ostatniej, o czym piszę w dalszej części tekstu.
12
Bycie okazałą dynią jest z kolei niezależne od subiektywnych
preferencji, ale podaje pewną obiektywną informację o dyni.
Jeżeli zatem twierdzimy, przykładowo, że dana kantata Bacha
została skonstruowana poprawnie, to nie wyrażamy jedynie
swojego subiektywnego stanu emocjonalnego towarzyszącego
odbiorowi danej kantaty, ale podajemy informację na temat
samej kantaty.
Po trzecie, możliwość wyznaczenia standardów poprawności
dla X-a oznacza, że może istnieć taki X, który nie spełnia
standardów poprawności dla X-a, to jest, nie posiada takiej
własności, która pozwala orzec, że X jest poprawny jako X. Ta
ostatnia uwaga jest o tyle istotna, że jeżeli nie
założylibyśmy możliwości niespełnienia odpowiednich
standardów, to powoływanie się na określone standardy
poprawności byłoby nic nie znaczącą tautologią, to jest
mówiłoby wyłącznie tyle, że X jest poprawnym X-em, jeżeli jest
X-em, np. nóż jest dobrym nożem wtw, gdy jest nożem. Oznacza
to, że jeżeli chcemy mówić o poprawności w sztuce, musimy
założyć, że może istnieć sztuka niepoprawna, a w konsekwencji
dobra sztuka jest możliwa tylko przy założeniu, że możliwe
jest wskazanie przykładów sztuki złej.
2.1.2 Poprawność a problem kierowania się regułą
Ogólny wniosek, jaki wypływa z przedstawionych wyżej rozważań
gramatycznych, jest taki, że wyrażenie „poprawny” (tak jak
wyrażenie „dobry” czy „okazały”) stanowi przymiotnik w funkcji
atrybutywnej, za pomocą którego przypisujemy pewne standardy
poprawności pewnym działaniom, zdarzeniom lub stanom
umysłowym, a które to standardy są nierozłącznie związane z
13
danym działaniem, zdarzeniem lub stanem umysłowym. Jeżeli
wyrażamy sąd typu: „działanie φ jest poprawne”, to
stwierdzamy, że φ spełnia odpowiednie standardy poprawności
zrelatywizowane do danego systemu K, mówiąc ściślej, φ posiada
pewną istotną własność wyznaczoną przez daną L-funkcję
zrelatywizowaną do systemu K.
Istnieje jednak dobry powód, aby twierdzić, że z
perspektywy filozoficznej taka odpowiedź jest wciąż
niewystarczająca. Wynika to z tego, że zawsze można byłoby
zadać odpowiednio głębsze pytanie o to, co sprawia, że dane
działanie, zdarzenie lub stan są poprawne lub niepoprawne.
Mówiąc ściślej, możemy postawić dwa rodzaje pytań, które
stanowią pewną wersję pytań dotyczących możliwości kierowania
się regułą:
Pytanie epistemologiczne: skąd wiemy, że dany X (działanie,
zdarzenie, stan umysłowy) jest poprawny lub niepoprawny?
Zauważmy jednak, że pytanie epistemologiczne nie
wyczerpuje kwestii poprawności, ponieważ jeżeli pytamy o
kryterium, rozstrzygające o tym, czy X jest poprawny, czy nie
jest, należałoby wskazać, co mogłoby konstytuować dane
kryterium. W tym sensie możemy skonstruować drugi rodzaj
pytania, to jest pytanie metafizyczne:
Pytanie metafizyczne: co konstytuuje poprawność lub niepoprawność
X-a?
Zwróćmy uwagę, że pytanie metafizyczne nie dotyczy naszej
pewności co do tego, czy dany X jest poprawny, ale rozpatruje
możliwość uzasadnienia naszych sądów operujących
przymiotnikiem: „poprawny”, to jest, bada odniesienie pojęcia
14
„poprawny”. Mówiąc inaczej, dotyczy ono tego, co to znaczy,
gdy mówimy, że dany X jest poprawny.
Konieczne są przy tym dwie uwagi uściślające. Jeżeli w
przypadku sztuki twierdzę, przykładowo, że istnieje sposób,
aby malować poprawnie, to nie twierdzę, że jest to tożsame ze
sposobem namalowania pięknego obrazu, to jest, że daje się
wskazać pewien rodzaj magicznej formuły, która wyznacza
nieskończony zbiór pięknych obrazów, ewentualnie sposób, za
pomocą którego daje się stworzyć nieskończoną ilość pięknych
obrazów. Byłby to o jeden krok za daleko. Jak pisałem,
„piękno” i „poprawność” stanowią znaczeniowo odrębne pojęcia.
Z drugiej strony, należy odrzucić pokusę rezygnacji z mówienia
o poprawności, to jest, należy odrzucić twierdzenie, że nie
istnieje możliwość wyznaczanie sposobu poprawności X-a.
Wprawdzie prima facie zasadne wydaje się przekonanie, że nie daje
się wyznaczyć poprawnego sposobu kochania kogoś lub pisania
wiersza. Jednakże tym, czego brakuje w takim ujęciu, jest
odpowiednie zrozumienie tego, co konstytuuje poprawność.
Możemy (i powinniśmy) myśleć o miłości lub poezji w terminach
jednostkowości, czy też unikatowości. Nie byłoby jednak
nieintuicyjne przekonanie, że daje się wyznaczyć pewien zbiór
zdarzeń lub działań w sztuce lub w miłości, który nie jest
poprawny. Przykładowo, jeżeli mąż bije żonę, to pomimo jego
zapewnień o miłości do żony, nie powiemy, że działa poprawnie.
Jeżeli tancerz śpiewa, ale nie tańczy, to z punktu widzenia
bycia tancerzem działa niepoprawnie. Analogicznie w malarstwie
możemy mówić o (nie)poprawnej perspektywie, kompozycji, czy
też anatomii przedstawionych postaci. W konsekwencji pojawia
15
jest jednak pytanie o to, co konstytuuje poprawność działania
kochanka, tancerza czy malarza, oraz o to, skąd wiemy, że dane
działanie jest poprawne.
2.2 Standardy poprawności w sztuce
Myślenie o sztuce w terminach poprawności posiada długą
tradycję. Przynajmniej do końca Średniowiecza artysta uważny
był przede wszystkim za rzemieślnika. Adepci sztuk studiowali
w warsztatach uznanych artystów do momentu, w którym nabywali
odpowiednich kompetencji, by stać się mistrzami w swoich
dziedzinach, czego dowodem był tzw. „majstersztyk” tworzony
przez adepta. Oczywiście od czasów Renesansu wiele rzeczy
uległo zmianie. Działalność artystyczna uległa przede
wszystkim daleko idącej profesjonalizacji. Artyści uczeni są
przede wszystkim w szkołach i w akademiach oraz uzyskują
odpowiednie dyplomy, co pozwala im tworzyć mniej lub bardziej
autorskie dzieła sztuki. Wynika z tego, że sztuka może być
wprawdzie unikatowa, jednakże możemy również kształcić
artystów. Jeżeli z kolei możemy kształcić artystów, to oznacza
to, że muszą istnieć odpowiednie standardy poprawności, zgodnie z
którymi możemy kształcić.
Z drugiej strony, dla wyjaśnienia natury praktyki
artystycznej kluczowe wydaje się wyjaśnienie, w jaki sposób
twórca może wydawać sądy na temat poprawności lub
niepoprawności danej twórczości artystycznej. Innymi słowy,
należy wyjaśnić, co to znaczy, jeżeli twórca wydaje sąd typu:
„to jest to, co chciałem lub nie chciałem przedstawić”. Jeżeli
chcemy zachować sensowność tego typu sądów, to musimy założyć,
że istnieje pewien standard poprawności, na podstawie którego
16
dany twórca orzeka o trafności lub nietrafności danego
przedstawienia. Co więcej, odwołując się do odpowiednich
standardów, możemy również wyjaśnić, w jaki sposób możliwe są
sądy na temat sztuki. Jeżeli krytyk artystyczny dokonuje oceny
danego dzieła sztuki, to wydaje się, że dana ocena musi być
uzasadniona przez odwołanie się do wyrażonych mniej lub
bardziej jasno standardów oceny, za pomocą których będziemy
orzekać o trafności lub nietrafności odpowiedniego sądu.
W tym miejscu pojawia się jednak pytanie, w jaki sposób
możemy myśleć o standardach poprawności w sztuce, mówiąc
ściślej, na jakiej podstawie wyznaczać dane standardy. Wydaje
się, że mamy do dyspozycji co najmniej dwie możliwości:
(Z) Istnieje pewne zewnętrzne (na przykład transcendentne)
źródło poprawności lub niepoprawności działania, na
przykład transcendentne piękno, zgodność z rzeczywistością
lub intencją twórcy.
(O) Standardy poprawności działania dają się ustalić na
podstawie samego opisu działania, na przykład opisu
działania mistrza lub nauczyciela.
Zwykło się twierdzić, że dla możliwości zachowania
„pełnokrwistości” standardów poprawności należy przyjąć jakąś
formę (Z) zewnętrznych lub transcendentnych źródeł tych
pierwszych. Wynika to z przekonania, że bez takich
transcendentnych źródeł dane standardy poprawności byłyby
pozbawione swojej funkcji normatywnej, odkąd dane standardy
poprawności działania muszą być zewnętrzne wobec działania,
aby nim kierować. W przeciwnym wypadku nie dałoby się znaleźć
racji przemawiającej za uznaniem poprawności lub
17
niepoprawności danego działania, a w konsekwencji nie dałoby
się utrzymać normatywności tych standardów, gdzie normatywność
rozumie się zazwyczaj jako możliwość wskazania racji
działania8. Wydaje się, że możemy wskazać przynajmniej trzech
kandydatów dla wspomnianych przeze mnie zewnętrznych źródeł
poprawności: (i) model lub ideał; (ii) regułę; (iii) kryterium. W
skrócie, możemy skonstruować następujący quasi-trylemat9
dotyczący zewnętrznych źródeł standardów poprawności (TZ): albo
zewnętrznym źródłem standardów poprawności jest odpowiedni
model lub ideał wyznaczające dane standardy, albo konieczne
jest wskazanie odpowiedniej reguły, albo wyznaczenie
odpowiedniego kryterium.
2.2.1 Ideał
Przede wszystkim możemy myśleć o zewnętrznych lub
transcendentnych źródłach poprawności działania w terminach (i)
modelu lub ideału. Oznacza to, że poprawne działanie lub
sądzenie jest równoznaczne z działaniem lub sądzeniem zgodnym
z jakimś modelem lub ideałem. W przypadku sztuki takim ideałem
może być natura, arcydzieło, partytura itp. Wszystkie te
przykłady łączy to, że daje się wskazać pewne zewnętrzne
źródło, zgodnie z którym możemy działać i oceniać nasze
działania. Być może najbardziej intuicyjnym przykładem jest
partytura muzyczna. Nie byłoby błędem twierdzenie, że poprawne
wykonanie muzyczne jest wykonaniem zgodnym z danym zapisem
nutowym w partyturze. Tym samym, jeżeli partytura wymaga grać
określoną gamę C-dur, to poprawnie jest grać odpowiednią gamę
8 Por. Christine Korsgaard, The Sources of Normativity, Cambridge UP, New York 1996.9 Jest to quasi-trylemat, ponieważ alternatywa nie musi być w tym wypadku rozłączna.
18
C-dur. Niepoprawnym działaniem w tym wypadku byłoby każde i
tylko takie działanie muzyczne, które nie polega na graniu
określonej gamy C-dur. Jednakże jest to miejsce, w którym
powinniśmy się zatrzymać.
Nie ma nic złego w stwierdzeniu, że jeżeli nieustannie
(aby wykluczyć możliwość pomyłki) gramy niezgodnie z
partyturą, na przykład gramy niezgodnie z zapisem nutowym
preludium pierwszego aktu Tristana i Izoldy Ryszarda Wagnera, to nie
wykonujemy preludium pierwszego aktu Tristana i Izoldy Wagnera. Z
analogiczną sytuacją mamy do czynienia w szachach. Jeżeli
nieustannie łamiemy reguły gry w szachy, wówczas w ogóle nie
gramy w szachy. Jednakże nie oznacza to, że gramy niepoprawnie.
Nie wykonujemy preludium lub nie gramy w szachy. Jednak to
wszystko. Myśl stojąca za tym argumentem jest dość prosta: coś
może być dziełem sztuki, a nawet dobrym dziełem sztuki, nawet
wtedy, gdy nie jest to preludium do pierwszego aktu Tristana i
Izoldy tak samo, jak możemy grać w grę, niekoniecznie grając w
szachy.
Można wprawdzie argumentować, że model wyznacza warunki
minimalne poprawności X-a, które muszą zostać spełnione przez
dane dzieło, na przykład, jeżeli partytura dzieła X wymaga
grania dźwięku A, to – jeżeli wykonujemy dzieło X – poprawnie
jest grać dźwięk A. Nic więcej. Jednakże nawet takie
rozwiązanie zawodzi. Są ku temu dwa powody. Po pierwsze,
model, na przykład partytura, nie wyznacza jednoznacznie i
wszystkich istotnych wymagań odnośnie do danego wykonania. W
przypadku zapisu nutowego możemy mówić, przykładowo, o
nieostrości znaczeń odpowiednich symboli muzycznych
19
odnoszących się do dynamiki lub artykulacji wykonania dzieła,
przez co nie daje się jednoznacznie wyznaczyć przebiegu danego
utworu muzycznego. Jest to też powód, dla którego każde
wykonanie dzieła muzycznego jest pewną interpretacją dzieła
muzycznego. Możemy dodatkowo z powodzeniem założyć, że nawet
twórcy partytur nie zawsze ściśle trzymają się zapisów
nutowych w partyturach. Jest to prawdą przynajmniej w
przypadku Fryderyka Chopina, który, jak powszechnie wiadomo,
uwielbiał improwizować podczas wykonywania własnych utworów
muzycznych. W konsekwencji, nie daje się nigdy ustalić, czy
nasza interpretacja zapisu nutowego X-a jest poprawną
interpretacją X-a.
Po drugie, nawet jeżeli bylibyśmy w stanie jednoznacznie
wyznaczyć wszystkie wymagania odnośnie do wykonania danego
dzieła, to działanie zgodnie z tymi wymaganiami byłoby
niepoprawne. Rozważmy przykład potencjonalnego doskonałego
dzieła sztuki. Można byłoby pozornie twierdzić, że jeżeli
dałoby się wskazać egzemplarz doskonałego dzieła sztuki, to
posiadalibyśmy zarazem miarę poprawności działania. Zdarza się
nam myśleć w ten sposób szczególnie w przypadku edukacji
artystycznej. Jeżeli uczymy kogoś, przykładowo, sztuki
malarskiej, możemy posługiwać się sformułowaniami typu:
„zobacz, jak namalował to Cézanne” lub „spróbuj zrobić to, co
Delacroix” itp. Może być to jednak mylące, ponieważ jeżeli
doskonale przedstawiam doskonały model, to moje dzieło nie jest
doskonałe – jest plagiatem. Jeżeli, przykładowo, potraktować
Idiotę Fiodora Dostojewskiego jako przykład arcydzieła sztuki
literackiej, to nie oznacza to, że jeżeli stworzę doskonałą
20
kopię Idioty, postąpię poprawnie. Tworzenie sztuki nie jest
czynieniem tego samego, co uczynili inni, bez względu na
poprawność tego, co uczynili inni10.
Druga strona argumentu odwołującego się do modelu lub
ideału stanowi pewną wersję platonizmu w filozofii sztuki.
Innymi słowy, wyrażamy niekiedy skłonność, aby uzasadniać
poprawność danego działania artystycznego poprzez odwołanie
się do transcendentnego źródła, np. do transcendentnego
piękna, transcendentnej prawdy lub natury ludzkiej egzystencji
itp. jako standardu poprawności dla odpowiedniego działania.
Taka argumentacja, pomimo pewnych pozorów głębokości, jest
jednak zawodna. Jeżeli nasze sądy na temat sztuki odnosiłyby
się do bytów transcendentnych, to niezrozumiałe byłoby w jaki
sposób możemy mówić o poprawności, odkąd nie posiadamy dostępu
do z definicji wykraczającego poza poznanie transcendentnego
przedmiotu, a zatem nie posiadamy dostępu do odpowiedniego
kryterium stwierdzającego poprawność. Mówiąc ściślej, nie
istnieje sposób, aby stwierdzić daną poprawność, ponieważ nie
posiadamy dostępu poznawczego do odpowiedniego wzoru, a zatem
nie możemy orzekać o zgodności z danym wzorem.
10 Przy czym pragnę zaznaczyć, że element imitacyjny stanowi m.in. o rozróżnieniu między sztuką a rzemiosłem, ponieważ głównym celem rzemiosła jest właśnie doskonała imitacja. Przykładowo, sztuka drukarska polega na tym, żeby wydrukować dokładnie takie same kopie Idioty Dostojewskiego. Część teoretyków sztuki podważa wprawdzie zasadność rozróżnienia na sztukę i rzemiosło, przypisując temu rozróżnieniu europocentryzm, ale bardziej płodna wydaje mi się hipoteza, że w XVIII i w XIX wieku sztuka europejska przeżyła zasadniczą rewolucję, której jedynie pokłosiem była awangarda wieku XX, i przeszła od bycia formą rzemiosła do bycia formą myślenia i ekspresji. W tym względzie pragnę podkreślić wyjątkowość sztuki europejskiej na tle innych tradycji artystycznych, przy czym w tej pracy nie zachodzi potrzeba głębszego uzasadniania tej tezy. Wystarczy, że przyjmiemy, że przynajmniej w niektórych kontekstach zasadne jest wprowadzenie wciąż akceptowanego rozróżnienia na sztukę i rzemiosło.
21
Z drugiej strony – pragnę podkreślić – nie twierdzę, że
odwołanie się do pewnego modelu lub ideału w sensie modelowego
przykładu dzieła sztuki nie może stanowić narzędzia w procesie
edukacji artystycznej. Niekontrowersyjne wydaje się
przekonanie, że odpowiednich kompetencji artystycznych lub
krytycznych nabywamy w procesie konfrontacji z określonymi
przykładami dzieł sztuki, gdzie dane przykłady mogą pełnić
m.in. rolę narzędzi kształtujących smak estetyczny. Co więcej,
w dalszych częściach będę argumentował, że nie daje się
zachować możliwości mówienia o poprawności w sztuce lub w
sądach na temat sztuki, jeżeli nie założyć, że przynajmniej
teoretycznie możliwe jest wskazanie określonych dzieł
modelowych. Nie twierdzę zatem, że modelowe przykłady dzieł
sztuki nie pełnią istotnej roli w sztuce. W tym miejscu
twierdzę jedynie, że za ich pomocą nie daje się uzasadnić
poprawności lub niepoprawności odpowiedniego działania
artystycznego lub sądu estetycznego. Mówiąc ściślej, twierdzę,
że możliwość wskazania danego przykładu modelowego jest
skutkiem, ale nie warunkiem umiejętności rozpoznawania
poprawności danego działania.
2.2.2 Reguła
Jeżeli model lub ideał nie może stanowić uzasadnienia dla
naszych sądów dotyczących sztuki, to być może bardziej owocne
byłoby odwołanie się do (ii) reguły. Ten ostatni ruch wydaje się
o tyle zasadny, że możemy myśleć o poprawności danego
działania jako o zgodności z daną regułą, którą powinniśmy się
kierować. Zaletą takiego ujęcia jest również to, że zachowuje
ono możliwość normatywności sądów i działań w obrębie pewnej
22
praktyki artystycznej lub krytycznej. Innymi słowy, jeżeli
wyznaczymy odpowiednie reguły, będziemy mogli orzekać, jak
powinno się lub nie powinno się postępować lub sądzić. Co
więcej, takie stanowisko jest o tyle przekonujące, że często
wprost odwołujemy się do reguł w naszych sądach dotyczących
poprawności danego działania oraz w edukacji artystycznej.
Możemy mówić o regułach konstrukcyjnych, kompozycyjnych,
muzycznych, malarskich itp. oraz uczyć odpowiednich reguł,
abstrahując od indywidualnych gustów i preferencji. Sąd typu:
„krój garnituru jest niezgodny z regułami krawieckimi” jest
prawidłowym sądem na temat poprawności kroju garnituru bez
względu na to, czy ktoś żywi upodobanie do danego kroju, czy
nie. Nauka odpowiednich reguł kształtuje również nasz osąd
dotyczący sztuki. Jeżeli, przykładowo, poznaję reguły rządzące
utworem muzycznym, mogę w odpowiednio bogatszy sposób odbierać
wykonanie danego utworu muzycznego.
Odwoływanie się do reguł rodzi jednak problemy
teoretyczne. Jeżeli zgodzić się na to, że o poprawności danego
działania rozstrzyga możliwość opisu danego działania przez
określoną regułę, to grozi nam słynny paradoks kierowania się
regułą. Parafrazując Kripkego11, brzmi on następująco: jeżeli o
poprawności danego działania decydowałby opis przez
odpowiednie reguły, które w sądach stosują się do określonego
zbioru indywiduów – w naszym przypadku do zbioru egzemplarzy
dzieł sztuki – to należy wskazać kryterium rozstrzygające o
zastosowaniu odpowiedniej reguły. Nie ma bowiem sprzeczności w
twierdzeniu, że do danego zbioru indywiduów daje się
11 Saul A. Kripke, Wittgenstein o regułach i języku prywatnym, tłum. Krzysztof Posłajko i Leszek Wroński, Wyd. Aletheia, Warszawa 2007.
23
zastosować nieskończona liczba reguł. W konsekwencji, dowolne
działanie może zostać poprawnie opisane przez dowolną regułę.
Innymi słowy, odwołując się do przykładu matematycznego,
Kripke podnosi wątpliwość, w jakim sensie możemy mówić o tym,
że dla zbioru liczb naturalnych ktoś kieruje się regułą
dodawania, gdzie 68+57=125, a nie „kwodawania”, gdzie operacja
„kwodawania” wygląda tak samo jak w przypadku dodawania dla
pary liczb naturalnych <57, w przeciwnym wypadku suma
„kwodawania” równa się 5.
x kwus y = x + y, jeżeli x, y < 57
5, jeżeli x, y ≥ 57
Słynny sceptycki argument, zaproponowany przez Kripkego,
brzmi, że możliwa i spójna jest hipoteza, która głosi, że
używając znaku „+”, mieliśmy na myśli nie „dodawanie”, ale
„kwodawanie”, gdzie „x kwus y” jest równoznaczne z sumą x oraz
y, jeżeli x lub y wynosi mniej niż 57. Jeżeli x lub y jest
większe lub równe 57, wówczas wynik odpowiedniej operacji
równa się 5. Pytanie dotyczy tego, w jaki sposób możemy
uzasadnić twierdzenie, że w poprzednich krokach „plus”
oznaczał funkcję „dodawania”, a nie „kwodawania”.
Powyższa wątpliwość nie ogranicza się oczywiście do
matematyki. W przypadku sztuki wątpliwość dotyczy tego, za
pomocą jakiej reguły opisać określone działanie lub sąd.
Przykładowo, za pomocą jakiej reguły opisać działania artystów
awangardowych tworzących muzykę atonalną. Istotne jest to, że
jeżeli każde działanie moglibyśmy uzgodnić z dowolną regułą,
to nie moglibyśmy mówić o poprawności lub niepoprawności sądów
lub działań, a w konsekwencji w ogóle nie moglibyśmy mówić o
24
kierowaniu się regułą. Atrakcyjne może wydawać się wprawdzie
odwołanie się do kolejnej reguły, która uzasadniałby
adekwatność użycia danej reguły w określonym przypadku, ale
wówczas musimy zmierzyć się z problemem regresu w
nieskończoność. Innymi słowy, bez odwołania się do jakiegoś
innego niż reguła elementu nie jesteśmy w stanie uzasadnić,
dlaczego do opisu jednostkowego przypadku używamy reguły R1, a
nie R2, odkąd dany jednostkowy przypadek daje się opisać
zarówno przez R1, jak i R2.
Z drugiej strony, może rodzić się pokusa, aby przyjąć
twierdzenie, że regułami kierujemy się nie wprost, ale że
reguły kierują nami implicite, w sensie posiadania pewnych pre-
refleksyjnych dyspozycji, gdzie reguły mogą być dopiero
artykułowane explicite w wyniku namysłu nad regułami zawartymi
implicite w danym osądzie lub działaniu. Jednak takie rozwiązanie
narażone jest na dwa powiązane ze sobą zarzuty. Po pierwsze,
całkowicie niejasne jest, czym miałoby być kierowanie się
regułą wyrażoną implicite. Nie chodzi przy tym o to, w jaki
sposób oddzielić je od kierowania się regułą wyrażoną explicite,
ale w jaki sposób rozróżnić w tym pierwszym przypadku
działania kierowane regułą od działań wyłącznie regularnych
(co w literaturze nosi nazwę problemu regularyzmu). Kłopot
polega na tym, że możemy wprawdzie wprowadzić wspomniane
rozróżnienie, ale brak jest nam kryterium pozwalającego
stwierdzić różnicę między rozróżnionymi bytami, przez co samo
rozróżnienie ma charakter wyłącznie werbalny12. Po drugie,
12 Przed tym samym zagrożeniem ostrzegał Quine. Por. Willard Van Orman Quine, Truth by Convention (1935), [w:] tenże, The Ways of Paradox and other essays, Harvard UP, Cambridge, MA 1966, s. 104-106.
25
jeżeli nie bylibyśmy w stanie wskazać różnicy między
działaniami regularnymi a kierowanymi regułami, to nie
istniałaby podstawa dla powinnościowego aspektu kierowania się
regułą. Regularność odpowiedniego działania φ nie stanowi
uzasadnienia dla podjęcia działania φ. Analogicznie,
regularność pewnych zdarzeń nie rozstrzyga o tym, czy są one
podporządkowane pod daną regułę13.
Celem tego argumentu nie jest jednak zanegowanie roli
reguł w sztuce, ale podważenie tezy, że uzasadnienie
poprawności w sztuce może dokonać się wyłącznie poprzez odwołanie
się do określonej i wyrażonej wprost lub nie wprost reguły lub
stosowny opis przez regułę. Nie oznacza to, że dana praktyka
artystyczna lub krytyczna nie są kierowane regułami.
Przynajmniej przy standardowym rozumieniu pojęcia praktyki, ta
ostatnia z definicji wymaga reguł. Nie wydaje się również, że
możemy mówić o standardach poprawności dla danej praktyki nie
odwołując się do jakiejś formy reguły. Oznacza to jedynak, po
pierwsze, że możemy uczyć się uczestnictwa w pewnej kierowanej
regułami praktyce artystycznej lub krytycznej, niekoniecznie
ucząc się kierowania wyrażoną wprost regułą danej praktyki. Po
drugie, możemy uczestniczyć w pewnej kierowanej regułami
praktyce, niekoniecznie odwołując się do wyrażonej wprost
reguły. Ilustratywny jest tu przykład języka: nie musimy uczyć
się reguł gramatyki, ani znać wyrażonych wprost reguł
gramatyki, aby opanować dany język, co jednak nie oznacza, że
język nie da się opisać przez reguły. Analogicznie w sztuce,
13 Por. Kathrin Glüer-Pagin, Explizites und implizites Regelfolgen, [w:] Institutionen und Regelfolgen, U. Baltzer, G. Schönrich (hrsg. v.), mentis, Paderborn 2002, s. 157-176.
26
możemy opisać sztukę przez określone reguły malarskie,
muzyczne itp., ale niekoniecznie musimy wymagać od artystów,
aby umieli wskazać wyrażone wprost reguły i powoływać się na
dane reguły jako uzasadnienie poprawności swojego działania. Z
drugiej strony, oznacza to, że nie możemy uzasadniać
poprawności danego działania lub zdarzenia poprzez odwołanie
się do reguły wyrażonej implicite, ponieważ wówczas nie
istniałaby możliwość odróżnienia działań lub zdarzeń
kierowanych regułami od działań lub zdarzeń wyłącznie
regularnych. Kluczowe w naszym przypadku będzie zatem
zrozumienie, w jakim sensie możemy mówić o poprawności
działania w obrębie danej praktyki (artystycznej), zachowując,
z jednej strony, przesłankę, że możemy uczestniczyć w danej
praktyce (artystycznej) nie odwołując się do opisu przez
wyrażone wprost lub nie wprost reguły, z drugiej, że dana
praktyka (artystyczna) jest aktywnością kierowaną regułami. W
konsekwencji, rozwiązanie problemu poprawności w sztuce będzie
ode mnie wymagało wskazania przynajmniej częściowej odpowiedzi
na problem kierowania się regułą.
2.2.3 Kryterium
Trzecią możliwością uzasadniania adekwatności użycia predykatu
„poprawny” w sądach na temat sztuki jest odwołanie się do
pewnego (iii) kryterium. Czym jest kryterium? Mówiąc ogólnie,
jest to norma lub miara służąca do oceny lub osądu naszych
działań. W takim wypadku jeżeli chcielibyśmy przypisać
określenie „poprawny” lub „niepoprawny” do naszych działań lub
sądów, potrzebowalibyśmy odpowiedniego kryterium, który
umożliwiłby nam ocenę naszych działań lub sądów. Nie jest
27
zarazem istotne, aby określać treść danego kryterium. Mówiąc
inaczej, abstrahuję tu od tego, czy dane kryterium ma stanowić
ideał, reguła czy też cokolwiek innego. Ważne jest, aby
zachować możliwość odwoływania się do miary w określonych
działaniach. Treść danej miary może być z kolei zdefiniowana
przez zgodność ze stanem emocjonalnym twórcy, czy też
podobieństwo między reprezentacją artystyczną a przedmiotem
reprezentowanym itp. Ważne w tym wypadku jest to, że jeżeli,
przykładowo, treść kryterium jest wyznaczona przez wspomniane
podobieństwo, to dane działanie artystyczne będzie poprawne
tylko wtedy, gdy odpowiednio reprezentuje przedmiot
reprezentowany itd. Jednak nawet takie ujęcie jest zawodne.
Wydaje się wprawdzie kuszące myślenie, że nasze sądy
estetyczne są oparte na prawomocnych kryteriach. Jednakże tym,
czego brakuje w tym obrazie, jest to, że nigdy nie jesteśmy w
stanie stwierdzić, czy te ostatnie są prawomocne, czy nie są,
ponieważ daną ocenę można uzgodnić z nieskończoną ilością
kryteriów. Przykładowo, zgodnie z kryterium ekspresyjnym
przedstawienie jest poprawne, jeżeli wyraża emocje twórcy. Z
kolei zgodnie z kryterium mimetycznym, przedstawienie jest
poprawne, jeżeli zachodzi relacja podobieństwa między
reprezentacją a przedmiotem reprezentowanym. Można wprawdzie
argumentować, że potrzebujemy innego meta-kryterium, dla
rozstrzygnięcia, jakie kryterium stosować, ale to rodzi
jedynie niebezpieczeństwo regresu w nieskończoność. Na
potrzeby tej pracy ten ostatni może przyjąć następującą
postać: jeżeli poprawność działania miałaby być konstytuowana
przez zgodność z odpowiednim kryterium wyznaczającym standardy
28
poprawności danego działania, to należałoby wskazać kolejne
kryterium, które wyznaczałaby standardy poprawności dla
zastosowania danego kryterium. Tym samym kierowanie się
kryterium K wymagałoby kierowania się kolejnym meta-kryterium
MK. Z kolei możliwość poprawnego zastosowania MK byłaby
uwarunkowana przez zastosowanie meta-meta-kryterium MMK itd.,
co czyni całe rozwiązanie zawodnym.
W konsekwencji, jeżeli nie możemy ustalić, jakie kryterium
zastosować w danym przypadku, to każde działanie może być
uzgodnione z jakimkolwiek kryterium. Oznacza to, że nie daje
się ustalić, co jest, a co nie jest poprawne, a jeżeli tak, to
w ogóle nie możemy mówić o poprawności, ponieważ aby
powiedzieć, że coś jest wykonane poprawnie, należy, jak
pisałem, dopuścić możliwość, że coś może być wykonane
niepoprawnie. Jeżeli jednak nie możemy powoływać się na
kryterium, to oznacza to, że podważamy wszystkie człony quasi-
trylematu TZ, to jest podważamy zarówno (i), (ii), jak i (iii) jako
alternatywny opis standardów poprawności w sensie (Z)
zewnętrznych źródeł tych standardów. Tym samym wydaje się, że
nie możemy – bez jakiejś formy uzupełnienia – odwoływać się w
pytaniu metafizycznym do zewnętrznego źródła poprawności, a
zatem należy odrzucić lub przynajmniej podważyć odpowiedź (Z).
2.3 Sztuka jako umiejętność widzenia
W poprzednim punkcie argumentowałem, że wątpliwym jest opis
zewnętrznych źródeł poprawności przez model, przez regułę lub
przez kryterium. W konsekwencji wątpliwe staje się samo
odwoływanie się do (Z) zewnętrznego źródła poprawności. Jeżeli
jednak zanegujemy pierwszy człon opisanej przeze mnie
29
wcześniej alternatywy, to wydaje się, że chcąc uzasadnić
poprawność danego działania lub zdarzenia, nie pozostaje nam
nic innego niż odwołanie się do (O) samego opisu danego
działania lub zdarzenia.
Hipoteza odwołująca się do (O) samego opisu może wydawać
się pod pewnym względem atrakcyjna. Posiadamy bowiem
skłonność, aby myśleć o sztuce w terminach wyjątkowości i
oryginalności. Zdarza się nam również twierdzić, że w sztuce
nie ma reguł. Uważa się niekiedy, że sztukę cechuje
egzemplaryczność, ale nie daje się jej opisać poprzez
twierdzenia ogólne, które „zubożają” fenomen artystyczny. Bez
wątpienia pod pewnym względem jest to twierdzenie prawdziwe,
ponieważ jedną z dystynktywnych cech sztuki jest jej
jednostkowość. Z oczywistych względów jest to jednak
nieporozumienie wynikające z tego, że jednostkowość i
egzemplaryczność sztuki błędnie utożsamiamy z brakiem reguł,
które z definicji wyznaczają jednakowy sposób działania w
kolejnych dziełach sztuki. Nie ma jednak sprzeczności w
twierdzeniu, że określona reguła ogólna może zostać
zastosowana jedynie w pojedynczym dziele. Z drugiej strony,
gdyby przyjąć twierdzenie o braku reguł w sztuce, to
niezrozumiałe byłoby, na czym miałaby polegać egzemplaryczność
dzieł sztuki.
Mówiąc ogólnie, jeżeli przyjąć twierdzenie (O) redukujące
poprawność w sztuce do samego opisu działania, to wątpliwe
staje się, czy w ogóle możemy mówić o standardach poprawności,
a w konsekwencji, wątpliwe jest, czy możemy mówić o
egzemplaryczności danego działania lub zdarzenia. Jeżeli
30
twierdzimy, że działanie φ jest poprawne (resp. egzemplaryczne),
to nie twierdzimy, że φ jest wyłącznie zgodne z działaniem
innych. Jeżeli wyrażamy sąd, że dane działanie jest poprawne,
to zakładamy nie tylko, że miało określony przebieg, ale że
miało taki przebieg, jaki mieć powinno i w tym sensie służy jako
egzemplaryczny przykład dla innych działań. Dzięki temu możemy
m.in. rozróżniać między przykładami dobrej i złej sztuki ze
względu na fakt spełnienia lub nie spełnienia określonej
powinności, to jest ze względu na fakt spełniania określonych
standardów poprawności. Bez jakieś formy uzupełniania owa
powinność nie wynika jednak z samego opisu. Można byłoby
wprawdzie argumentować, że powinność zawarta jest w jakiejś
formie społecznej zgody dotyczącej poprawności φ. Jednakże
nawet takie ujęcie jest wątpliwe z racji tego, że dana
społeczność zawsze może się mylić. Interpretacja „wspólnotowa”
jest również mało przekonująca, ponieważ zakłada się tu, że
istnieje pewna meta-reguła: „działaj zawsze zgodnie z wolą
większości”. Jak jednak wiemy z historii, rozwój sztuki
dokonuje się często wbrew gustom większości i w opozycji do
społecznej zgody.
Z drugiej strony, jeżeli odrzucimy zarówno alternatywę
(Z), jak i (O), to wydaje się, że albo jesteśmy zmuszeni
kluczyć między Scyllą zewnętrznych standardów poprawności a
Charybdą opisu bez normatywności, albo należy porzucić samą
ideę poprawności w sztuce. Jak jednak postaram się
argumentować w dalszych częściach, istnieje stanowisko
pośrednie między (Z) oraz (O). Problem, z jakim mierzyliśmy
się w tej części, wynikał bowiem z fałszywego przekonania, że
31
powinniśmy posiadać wyrażoną wprost lub nie wprost teoretyczną
znajomość danych standardów, aby można było się nimi kierować.
W moim przekonaniu możliwe jest jednak takie ujęcie tych
pierwszych, które opiera się na zdolności widzenia rzeczy
poprawnie14. Wyprzedzając tok argumentacji, oznacza to, po
pierwsze, że warunkiem konstytutywnym poprawności jest zdolność
podmiotu do poprawnego widzenia rzeczy. Po drugie, co stoi w
zgodności z użyciem gramatycznym wyrażenia „poprawny”,
normatywne standardy działania lub sądu nie są zewnętrzne w
stosunku do działania lub sądu, ale są immanentne w stosunku do
danego działania lub sądu, a zarazem nie dają się zredukować
do samego opisu działania lub sądu. Rozumiem przez to, że
warunkiem możliwości poprawnego działania lub sądu jest nie
tyle posiadanie pewnego korpusu wiedzy teoretycznej
odwołującego się do pewnych zewnętrznych racji, ani jakiejś
formy pre-refleksyjnej znajomości reguł wyrażonych implicite, ile
pewnej percepcyjnej zdolności do widzenia rzeczy poprawnie.
Co to jednak znaczy widzieć rzeczy poprawnie? Jak będę w
dalszej części argumentował, nauka widzenia rzeczy poprawnie
wymaga, po pierwsze, pewnego doświadczenia oraz treningu,
które to mają wykształcić określone dyspozycje poznawcze lub
praktyczne. Jednakże celem tego treningu nie jest wyłącznie,
nabyciu pewnego zestawu odpowiedzi behawioralnych, to jest
pewnych przyczynowych dyspozycji będących odpowiedziami na
określony bodziec. Podstawowym celem jest nauka widzenia
poprawnego użycia danego pojęcia, reguły lub techniki. Nauka
14 Przy czym przez użycie wyrażeń typu „dostrzegać” lub „widzieć” rozumiem wtym i w innych szczegółowych wypadkach umiejętność percepcyjnego rozpoznania, w ramach którego mieszczą się również inne zjawiska zmysłowe, takie jak zjawiska słuchowe, węchowe czy smakowe.
32
opiera się w tym wypadku na nabyciu pewnej wiedzy operacyjnej,
w jaki sposób należy postępować dalej, mówiąc ściślej, na
wykształceniu pewnych form świadomościowych oraz odpowiedniego
nastawienia do rzeczy. Jest to nauka – posługując się
sformułowaniem Wittgensteina – dostrzegania, jaki jest kolejny
krok w grze lub jak grać w daną grę, którą to umiejętność
nabywamy przez konfrontację z odpowiednimi przykładami gry, na
przykład z odpowiednimi przykładami dzieł sztuki.
Po drugie, określone nastawienie podmiotu do działań lub
zdarzeń jest nastawieniem sądzeniowym. Rozumiem przez to, z
jednej strony, że nie istnieje żaden fakt, który może konstytuować
poprawność lub niepoprawność danego zdarzenia lub działania,
ale poprawność danego zdarzenia lub działania konstytuowana
jest przez zgodność z odpowiednim standardem poprawności
wyznaczonym przez jego L-funkcję. Z drugiej strony, osoba
biegła w danej sztuce nie jest wyłącznie taką osobą, która
postępuje poprawnie, to jest, posiada odpowiednią dyspozycję
do określonego działania. Biegłość w danej sztuce oznacza
przede wszystkim to, że jesteśmy w stanie ocenić dane działania
lub zdarzenia jako poprawne lub niepoprawne. Innymi słowy,
praktyka artystyczna lub krytyczna nie jest wyłącznie czymś na
wzór mechanicznego zastosowania odpowiednich technik i
procedur, które ewentualnie można opisać za pomocą reguł
sformułowanych explicite. Sztuka może być ujęta jako forma gry.
Jeżeli uczeń nabywa pewnej operacyjnej wiedzy na temat gry, to
nie oznacza to, z jednej strony, że postępuje wyłącznie
mechanicznie, z drugiej strony, nie oznacza to, że z
konieczności nabywa on tym samym korpusu wiedzy teoretycznej
33
na temat danej gry. Oznacza to jednak, że zdobywa on
umiejętność odpowiedniego ujmowania zdarzenia lub działania,
co pozwala mu osądzać dane zdarzenia lub działania jako
poprawne lub niepoprawne posunięcia w danej grze, przy czym
przez osądzanie rozumiem w tym wypadku umiejętność dostrzegania
poprawności lub niepoprawności realizacji danego działania lub
zdarzenia. W konsekwencji, sztuka nie jest wyłącznie nauką
tego, jak działać, ale przede wszystkim tego, w jaki sposób
widzieć15. Mówiąc ściślej, warunkiem możliwości poprawnego lub
niepoprawnego działania, czyli pewnej kierowanej regułami
umiejętności – ale już nie działań wyłącznie regularnych16 –
jest zdolność do percepcyjnego rozpoznawania danej poprawności
lub niepoprawności działania lub zdarzenia.
Jak staram się pokazać, problem sztuki – co zważywszy na
korzenie estetyki nie może dziwić – daje się zatem ująć od
strony epistemologii oraz filozofii umysłu, a samo pytanie,
czym jest sztuka, można rozumieć jako pytanie, czym jest
specjalna klasa zdolności percepcyjnych. Podstawowe pytanie,
na które należy w tym momencie odpowiedzieć, brzmi, co to
znaczy dostrzegać poprawność. Jeżeli przedstawiona przeze mnie w
tym rozdziale argumentacja jest słuszna, to możemy to pytanie
rozumieć jako pewną wersję pytania dotyczącego możliwości
kierowania się regułą. W konsekwencji, jak pisałem, odpowiedź
15 Zwróćmy uwagę, że wspomniany opis odpowiada temu, co zwykło się określać mianem „smaku”. W dalszej części pracy rozważam ten ostatni na przykładzie sądów smaku Kanta.16 Odpowiedzi na pytanie o to, jaki mechanizm reguluje działania wyłącznie regularne, należy szukać w naukach empirycznych, jak psychologia poznawcza.Przy czym sama odpowiedź na to pytanie jest z punktu widzenia problemu filozoficznego nieistotna, tak jak nieistotna dla pytania o to, czym jest dowód w filozofii matematyki, jest odpowiedź na pytanie o to, jaki psychologiczny mechanizm odpowiada za proces dowodzenia w matematyce.
34
na pytanie, co to znaczy dostrzegać poprawność oraz czym jest
sztuka, będzie od nas wymagała przynajmniej częściowej
odpowiedzi na pytanie, co to znaczy kierować się regułą.
2.3.1 Normatywność percepcji i problem kierowania się regułą
Jak pisałem, problem kierowania się regułą w sformułowaniu
Kripkego polega na trudności wskazania faktu, na podstawie
którego można byłoby rozstrzygnąć, czy – przykładowo – danej
operacji matematycznej należałoby przypisać regułę dodawania
czy kwodawania. Konsekwentnie, wskazana jest trudność
znalezienie odpowiedzi na pytanie dotyczące tego, na podstawie
jakiego kryterium należałoby rozstrzygać, jakie działania
powinny zostać podjęte. Kłopot, w jaki popada Kripke, bierze
się jednak w moim przekonaniu z tego, że zbyt wiele warunków
nakłada się na funkcję kryterium w kierowaniu się regułą.
Kripke zakłada, że zdolność reguł do wyznaczania przyszłych
wypadków zależy od zdolności rozpoznania reguły i postępowania
zgodnie z wcześniej rozpoznaną regułą. Innymi słowy, aby móc
powiedzieć, że 67+58 daje wynik 125, podmiot I powinienem
posiadać wiedzę, że w tym i w poprzednich działaniach I
postępował zgodnie z regułą „dodawania”, a nie „kwodawania”.
To z kolei prowadzi do trudności związanej z poszukiwaniem
faktu wyznaczającego znaczenie zdania „I dodaje”. Jednakże,
jeżeli chcemy odrzucić konieczność warunku posiadania przez I
znajomości reguły R, to pozostawia nas to z problemem, w jaki
sposób możemy mówić o poprawnym kierowaniu się regułą R.
Twierdzę jednak, że poprzez wskazanie na wspomnianą
zdolność widzenia rzeczy poprawnie możemy wyznaczyć drogę
35
pośrednią w sporze o kierowanie się regułą. Za Hannah
Ginsborg17 proponuję rozważyć hipotezę tzw. normatywności
pierwotnej (NP). Za przykład niech posłuży dziecko, które uczy
się posługiwać wyrażeniem „zielony”. Dziecko, przykładowo
podążając za wzorem rodziców lub nauczyciela, uczy się wpierw
oddzielać przedmioty zielone od nie-zielonych. Jeżeli dziecko
poprawnie oddziela przedmioty zielone od nie-zielonych, to
jest prawdopodobne, że czyni to będąc w posiadaniu świadomości
(poczucia) poprawności swojego działania, to jest, dostrzega
ono, że poprawnie jest klasyfikować przedmioty zielone jako
zielone i przedmioty nie-zielone jako nie-zielone, czyli
rozpoznaje poprawność odpowiedniej klasyfikacji. Poczucie
poprawności działania nie zakłada, że dziecko posiada wyrażoną
wprost znajomość reguły, co do której się stosuje, na przykład
reguły, która nakazuje oddzielać przedmioty zielone od nie-
zielonych i przypisywać im asercję „X jest zielony” lub „X jest
nie-niezielony”. Poczucie poprawności działania zakłada
jednak, że dziecko posiada już pojęcie zieloności pomimo tego,
że nie zna jeszcze językowego wyrazu tego pojęcia. Działania
dziecka są więc kierowane przez reguły – nie są wyłącznie
regularne – ale nie oznacza to, że dziecko posiada wyrażoną
językowo znajomość tych reguł. Nauka posługiwania się
wyrażeniem „zielony” będzie tylko językową stroną tej
podstawowej umiejętności.
Celowe byłoby porównanie umiejętności oddzielania
przedmiotów zielonych od nie-zielonych u dziecka oraz
trenowania (przynajmniej niektórych) zwierząt do udzielania
17 Por. Hannah Ginsborg, Primitive normativity and skepticism about rules, [w:] „Journalof Philosophy” 108/5 (2011), s. 227-254.
36
odpowiednich behawioralnych odpowiedzi. Nie wydaje się
problematyczny fakt, że możemy nauczyć papugę wypowiadania
wyrażenia „zielony”, gdy wskazujemy na zielone obiekty, albo
oddzielania przez papugę przedmiotów zielonych od nie-
zielonych, gdy trener wypowiada słowo „zielony”. Dzięki
treningowi papuga nabywa dyspozycji do wypowiadania wyrażenia
„zielony” wtedy i tylko wtedy, gdy ma przed sobą zielony
obiekt. W przypadku papugi możemy mówić o co najmniej dwóch
czynnikach, które umożliwiają jej nabycie odpowiedniej
dyspozycji. Jednym czynnikiem jest sam trening, dzięki któremu
papuga uczy się pewnych wzorów, to jest, uczy się wypowiadać
„zielony”, a nie, przykładowo, „ziebieski”, gdy zostaje
wskazany zielony obiekt. Drugim czynnikiem jest dyspozycja
papugi do podążania za podanymi przez trenera przykładami w
ten sposób, że na podstawie pewnej próbki przykładów, papuga
jest w stanie oddzielić własność zieleni od innych
nieistotnych własności obiektu, na przykład od kształtu czy od
wielkości obiektu. Innymi słowy, aby trening papugi mógł
odnieść pożądane skutki, papuga musi posiadać dyspozycję, aby
móc przypisywać wyrażenie „zielony” do zielonych obiektów bez
względu na ich nierelewantne własności. Możemy zakładać, że
podobny mechanizm jest obecny u dziecka, które uczy się
oddzielać przedmioty zielone od nie-zielonych.
O ile jednak możemy częściowo tłumaczyć zachowanie dziecka
poprzez analogię do treningu papugi, to pomiędzy treningiem
papugi a nauką dziecka występuje prawdopodobnie co najmniej
jedna istotna różnica. Odpowiednio zaawansowane dziecko,
dokonując asercji „zielony” na widok zielonego obiektu,
37
zajmuje wobec swoich wypowiedzi pozycję normatywną18, to znaczy,
jest w stanie przypisać swoim działaniom i twierdzeniom
wartość poprawności lub niepoprawności twierdzeń lub działań.
Istotne jest przy tym to, że dziecko nie odwołuje się w tym
wypadku do jakiejś formy kryterium lub reguły rozstrzygających
o poprawności użycia wyrażania „zielony”, a nie „ziebieski”,
gdy widzi zielony obiekt, ale dostrzega poprawność użycia w danym
przypadku wyrażenia „zielony”. Co więcej, możliwość
przypisania tym działaniom wartości poprawności i
niepoprawności jest dla niego racją, by odpowiednio działać i
by odpowiedniego działania wymagać od innych.
Wspomniane poczucie poprawności lub niepoprawności nie
wyjaśnia oczywiście, dlaczego dziecko dokonuje asercji
„zielony”, a nie „ziebieski”. Całkowicie wystarcza ku temu
mechaniczna dyspozycja, którą dziecko nabyło w drodze nauki
lub treningu, a którą dzieli ze zwierzętami. Jednakże,
dyspozycja dziecka tym różni się od dyspozycji papugi, że
nawet mimo tego, że nie koniecznie dostrzega ono, że asercja
„zielony” jest poprawna ze względu na to, że jest poprawną
realizacją reguły „dokonuj asercji «że p», jeżeli p!”, to
jednak dostrzega ono samą poprawność swojej asercji, to jest,
dostrzega, że odpowiednia realizacja danej dyspozycji jest
poprawną realizacją danej dyspozycji, przez co rozumiem
18 Normatywność należy tu rozumieć w sensie tzw. normatywności pierwotnej, którą, parafrazując Hannah Ginsborg, można zdefiniować następująco: operacji φ polegającej na podporządkowywaniu przedstawień jednostkowych podprzedstawienie ogólne możemy przypisać własność normatywności pierwotnej wtw, gdy pomiot I dokonujący operacji φ może bezpośrednio, to jest bez odwoływania się do wyrażonej wprost reguły R, przypisać φ wartość poprawnej lub niepoprawnej realizacji φ. Por. taż, Meaning, Understanding and Normativity, [w:] „Aristotelian Society. Supplementary Volume” 86/1 (2012), s. 127-146.
38
dostrzeganie poprawności realizacji danej dyspozycji
poznawczej lub praktycznej19.
W kontekście pytanie o naturę sztuki istotne jest to, że w
analogiczny sposób do nauki dziecka posługiwania się pojęciem
„zielony” możemy opisać proces praktyki i edukacji
artystycznej. Przykładowo, naukę malarstwa możemy opisać, z
jednej strony, poprzez kształtowanie określonych odpowiedzi
behawioralnych u adepta sztuki. Z drugiej strony, daje się ona
opisać jako nauka dostrzegania, w jaki sposób malować poprawnie,
na przykład, w jaki sposób rozpoznać i stworzyć odpowiednią
kompozycję malarską lub skonstruować perspektywę optyczną.
Istotne w tym wypadku jest to, że odpowiedni adept sztuki nie
musi odwoływać się tu do wyrażonych wprost lub nie wprost
reguł. Zgodnie z hipotezą, będzie on behawioralnie nabywał
określonych dyspozycji praktycznych i poznawczych do
oddzielania własności istotnych i nieistotnych oraz
odpowiedniej klasyfikacji swoich działań, ale zarazem będzie
zajmował w stosunku do wspomnianych dyspozycji pozycję
normatywną, to jest – po odpowiednim treningu – będzie
19 Twierdzenie o „widzeniu rzeczy poprawnie” tylko częściowo daje się zredukować do tzw. rozwiązania bezpośredniego w duchu Crispina Wrighta, które odwołuje się do bezpośredniego uchwytywania treści reguł lub wzorów działań implikowanych przez reguły. Por. Crispin Wright, Kripke's account of the argument against private language, [w:] „Journal of Philosophy” 81/12 (1984), s. 759-78. Twierdzenie o „widzeniu rzeczy poprawnie” mówi jedynie, że posiadamy świadomość poprawności lub niepoprawności działań, ale nie zakłada odwoływania się do jakiejkolwiek wyrażonej explicite lub implicite reguły. Z drugiej strony, wspomniane twierdzenie nie daje się zredukować dokrytykowanego przez Kripkego twierdzenia dyspozycjonalistycznego, ponieważ do mechanicznej dyspozycji dołącza oparte na niedyskursywnych poczuciach nastawienie normatywne, to jest, zakłada możliwość przypisania odpowiednim działaniom wartość poprawności i niepoprawności realizacji tych działań, dzięki któremu możemy posiadać rację, aby działać w ten sposób, który sprawi, że nasze działania będą poprawne, bądź będziemy unikać działania, które jest niepoprawne.
39
świadomy poprawności lub niepoprawności realizacji
odpowiedniej dyspozycji. Innymi słowy, wspomniany adept sztuki
nie musi znać reguł geometrii wykreślnej, aby widzieć, że dana
perspektywa w obrazie malarskim przedstawiona jest poprawnie
lub niepoprawnie. Widzi on poprawność lub niepoprawność danej
perspektywy malarskiej w taki sam sposób, w jaki dziecko
dostrzega poprawność użycia wyrażenia „zielony”, a nie
„ziebieski”, gdy widzi zielony obiekt.
Zwróćmy jednak uwagę, że przedstawiona przeze mnie (NP)
hipoteza bezpośredniego rozpoznawania poprawności danego
działania, zdarzenia lub stanu rzeczy, pomimo pewnej
intuicyjnej atrakcyjności, rodzi oczywiste trudności
teoretyczne. Przede wszystkim jest to próba odpowiedzi
wyłącznie na pytanie epistemologiczne, ale nie na pytanie
metafizyczne. W konsekwencji, bez jakiejś formy uzupełnienia,
na przykład bez uwzględnienia elementu wspólnotowego jak u
Kripkego, nie jesteśmy w stanie rozstrzygnąć, czy sprzeczny w
stosunku do naszego sąd o poprawności sam jest poprawny, czy
nie jest. Odwoływanie się do jakiejś formy metadyspozycji
orzekającej o poprawności danego sądu niewiele by pomogło,
ponieważ mówiłoby to tylko tyle, że jesteśmy skłonni uznawać
za poprawną tylko naszą własną reakcję. Sceptyk może więc z
powodzeniem pytać, dlaczego uznajemy takie, a nie inne sądy za
poprawne. Ostatecznie nasza intuicyjna reakcja może być błędna
pomimo tego, że bylibyśmy skłonni przypisywać jej wartość
poprawności. Konsekwentnie, grozi nam również zarzut
relatywizmu, odkąd to, co dla podmiotu I może wydawać się
poprawne, dla podmiotu J poprawne już być nie musi, a nie
40
posiadamy żadnego zewnętrznego kryterium, które pozwoliłoby
rozstrzygnąć potencjalny spór między I oraz J. W konsekwencji,
nie istniałby sposób, aby sensownie mówić o jakiejkolwiek
poprawności.
Wymienione przeze mnie wyżej trudności hipotezy NP
powodują, że sama hipoteza jest mało przekonująca, ponieważ
nie daje nam ona podstaw do odrzucenia argumentów sceptyka.
Odwołanie się do niedyskursywnych odczuć orzekających o
poprawności lub niepoprawności realizacji odpowiednich
dyspozycji poznawczych lub praktycznych niczego nie
rozstrzyga, ponieważ wciąż możemy zasadnie pytać, na jakiej
podstawie wiemy, że nasze odczucia nas nie zwodzą. Nie mamy
również żadnych kryteriów, aby rozstrzygać o poprawności
działań lub sądów w przypadku ewentualnego konfliktu
przekonań: podmiot I może orzekać, że 2+2=4 z takim samym
odczuciem poprawności, jak podmiot J, który orzeka, że 2+2=520.
Powodem, dla którego przywołuję wspomnianą hipotezę NP,
nie jest jednak to, że stanowi ono rozwiązanie problemu
kierowania się regułą, ale to, że pragnę wskazać i zachować
intuicyjną przesłankę, że zdolność kierowania się regułą oraz
możliwość odnoszenia się naszych pojęć do świata zakładają, że
posiadamy niedyskursywne poczucie poprawności operowania
określonymi pojęciami i regułami, ewentualnie, że jesteśmy w
stanie bezspośrednio dostrzec tę poprawność. Przykładowo, jeżeli
podmiot I twierdzi, że 678+803=5, to bezpośrednio widzimy, że I
się myli bez względu na to, czy w danym momencie znamy
20 Analogiczne zarzuty dotyczą tzw. semantyki fenomenologicznej, która głosi, że znaczenie widzimy tak, jak widzimy jakości fenomenalne. Por. Philip Goff, Does Mary know I experience plus rather than quus? A new hard problem, [w:] „Philosophical Studies” 160/2 (2012), s. 223-235.
41
poprawny wynik, czy nie znamy. Analogicznie, malarz może
dostrzec poprawność odpowiedniej perspektywy malarskiej, bez
względu na to, czy zna reguły geometrii wykreślnej. Opisana
przeze mnie wyżej hipoteza bezpośredniego rozpoznawania
poprawności realizacji odpowiedniej dyspozycji nie stanowi
zatem wprawdzie rozwiązania problemu kierowania się regułą –
samo proponowane rozwiązanie wydaje mi się dalece
niezadawalające. Niemniej twierdzę, że wskazuje ona na istotny
element, który w moim przekonaniu jest częścią takiego
rozwiązania, to jest, wskazuje na rolę podmiotowych i
niedyskursywnych „uczuć” w kierowaniu się regułą. Co więcej, jestem
przekonany, co postaram się w dalszej części wykazać, że
wspomniane odczucia poprawności i niepoprawności stanowią
warunek konstytutywny poznania, mówiąc ściślej, konstytuują
podmiotowy aspekt aktów kierowania się regułą i odnoszenia się
do świata. Z punktu widzenia pytania o naturę sztuki jest to
rozstrzygnięcie o tyle istotne, że – jak będę w dalszej części
argumentował – ta ostatnia daje się opisać przez odwołanie się
do elementów podmiotowych i niedyskursywnych, które jednak
konstytuują możliwość (przedmiotowych i dyskursywnych ze swej
istoty) myślenia i poznania. W konsekwencji, sama sztuka
będzie pewną formą myślenia i poznania.
2.3.2 Ślepota na aspekty i przeżycie znaczenia
W poprzednim punkcie argumentowałem, że możemy myśleć o
poprawności w terminach antyredukcjonistycznych i
dyspozycjonalistycznych. Mówiąc ściślej, twierdziłem, że –
dzięki odpowiedniemu treningowi – możemy bezpośrednio
rozpoznawać poprawność realizacji odpowiedniej dyspozycji,
42
gdzie samo rozpoznanie poprawności nie daje się zredukować do
jakichś bardziej podstawowych faktów, na przykład faktów
społecznych. Z drugiej strony, argumentowałem, że samo
odwołanie się do poczucia poprawności nie wystarcza, ponieważ
nie daje odpowiedzi m.in. na pytanie, na podstawie jakich
kryteriów rozstrzygać poprawność sprzecznych aktów kierowanych
regułą, odkąd każdemu aktowi kierowania się regułą możemy,
zgodnie z hipotezą, przypisać odpowiednie poczucie
poprawności. Trudność w tym wypadku wynika jednak z
niejasności dotyczącej tego, czym miałoby być wspomniane
poczucie poprawności, oraz jaką rolę pełni w naszych aktach
kierowania się regułą, a w szerszym kontekście, co rozumiem
przez stwierdzenie, że doświadczenie sztuki i sama sztuka
ufundowane są na wspomnianym poczuciu poprawności. W kolejnych
punktach postaram się przybliżyć pojęcie poczucia poprawności
w odwołaniu się do pojęcia ślepoty na aspekty u Wittgensteina
oraz do uczuć rozkoszy i przykrości u Kanta, przy czym celem
nie jest historyczna rekonstrukcja myśli Wittgensteina i
Kanta, ale – jak pisałem w rozdziale wcześniejszym –
wykorzystanie narzędzi pojęciowych dostarczonych przez
Wittgensteina i Kanta. Mówiąc metaforycznie, kwestią bardziej
interesującą niż to, dokąd doszli w swoich rozważaniach obaj
myśliciele, jest to, dokąd możemy dojść, idąc w kierunku przez
nich wytyczonym.
43
Pojęcie „ślepoty na aspekty”21 oznacza u Wittgensteina
brak umiejętności dostrzeżenia poszczególnych aspektów danych
przedstawień, takich jak dwa różne przedstawienia sześcianu
Neckera (rys. 1), gdzie należy ustalić, który z rogów
sześcianu leży bliżej, czy dwóch różnych aspektów obrazu
kaczko-królika, które rozpoznajemy jako obraz kaczki lub
królika. Innymi słowy, osoba ślepa na aspekty nie potrafi
rozpoznać, przykładowo, dwóch różnych obrazów sześcianu
Neckera jako obrazu jednego pojęcia sześcianu Neckera lub
obrazu kaczki lub królika jako kaczko-królika. Mówiąc ściślej,
ślepota na aspekty polegałaby na braku umiejętności takiej
zmiany sposobu widzenia, która umożliwiałaby przejście od
jednej interpretacji obrazu sześcianu Neckera do innej
interpretacji lub przejście od obrazu kaczki albo królika do
przedstawienia kaczki oraz królika. W ten sam sposób możemy
rozumieć ślepotę na aspekty w języku jako brak umiejętności
rozpoznania wyrażenia „lecz” jako spójnika oraz czasownika.
Osoba, która, jak pisze Wittgenstein, „nie przeżywałaby
znaczenia słów” nie byłaby w stanie doświadczyć „przejścia” od
wyrażenia „lecz” w funkcji spójnika do tego samego wyrażenia w
funkcji czasownika i nie dostrzegałaby tożsamości, która pod
pewnym nietrywialnym względem łączy oba wyrażenia. Czym jednak
miałoby być owo „przeżycie znaczenia”, które łączy w sobie
wymienione wyżej przykłady przejścia między aspektami i
21 Pojęcie ślepoty na aspekty omawiane jest przez Wittgensteina w drugiej części Dociekań filozoficznych. Por.: „Pojawia się tu pytanie: Czy mogliby istnieć ludzie bez zdolności widzenia czegoś jako czegoś – i jak by to miało wyglądać? Jakie miałoby następstwa? – czy defekt taki byłby podobny do daltonizmu albo do braku absolutnego słuchu? – Nazwijmy to «ślepotą na aspekty» - i zastanówmy się, co by przez to można rozumieć”. Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, dz. cyt., s. 298.
44
rozpoznawania aspektów, a w szerszym kontekście, czym byłoby
owo przeżycie konstytuujące doświadczenie sztuki, lub też –
ograniczając się do języka – „Czego byłby pozbawiony ktoś, kto
nie przeżywałby znaczenia słowa”22?
Rys. 1
Zwróćmy przede wszystkim uwagę, że w przypadku ślepoty na
aspekty percepcja łączy się ze znaczeniem, to jest, dostrzegamy
odpowiednie znaczenie bezpośrednio i, tak jak w percepcji, nie
odwołujemy się do racji pośredniczących. W przypadku sześcianu
Neckera bezpośrednio widzimy odpowiednią interpretację
sześcianu, to jest, rozpoznajemy sześcian jako posiadający
odpowiednie rogi bliżej lub dalej. Nie możemy danej
interpretacji wywnioskować, ale możemy ją dostrzec tak samo jak
możemy dostrzec poprawność odpowiedniego użycia wyrażenia
„lecz”. Innymi słowy, widzimy lub nie widzimy danej
interpretacji sześcianu, tak jak „widzimy” lub „nie widzimy”
danego znaczenia wyrażenia „lecz”. Analogicznie, możemy
rozpoznawać zieleń (w sensie jakości fenomenalnej) lub nie
22 Tamże, s. 299. W sprawie „ślepoty na aspekty” por. również Christian Helmut Wenzel, On Wittgenstein’s Notion of Meaning-Blindness: Its Subjective, Objective and Aesthetic Aspects, [w:] „Philosophical Investigations” 33/3 (2010), s. 201-219.
45
rozpoznawać zieleni, ale nie możemy rozpoznawać fenomenalnej
jakości zieleni (abstrahując od użycia metaforycznego tego
sformułowania) odwołując się do pośredniczącego opisu, na
przykład opisu neurofizjologicznego lub psychologicznego
doświadczenia zieleni. Istotne są tu dwie kwestie. Po
pierwsze, „przeżycie znaczenia”, czyli umiejętność
rozpoznawania odpowiednich aspektów, nie może opierać się
wyłącznie na zewnętrznych i przedmiotowych kryteriach,
ponieważ, przykładowo, obraz kaczko-królika jest jedynym i
przedmiotowo tym samym obrazem tak w interpretacji tego obrazu
jako kaczki, jak i w interpretacji tego obrazu jako królika.
Analogicznie w przypadku sześcianu Neckera: możemy dostrzegać
dwie różne interpretacje sześcianu, ale przedmiotowo jest to
jeden i ten sam obraz sześcianu. Kluczowe wydaje się tu zatem
odwołanie się do pewnych niedyskursywnych i subiektywnych stanów
wewnętrznych umożliwiających przejście między różnymi
aspektami, to jest, umożliwiające dostrzeganie dwóch różnych
aspektów jednego i tego samego obrazu. Po drugie, odpowiednie
wrażenie lub przeżycie nie jest czymś dołączonym do słów lub
aspektów, ale jest nierozdzielne z danymi słowami lub
aspektami. Innymi słowy, nie zakładamy tu obecności jakiejś
formy dodatkowego aktu nałożonego na akt widzenia danego
aspektu kaczko-królika lub sześcianu Neckera, na przykład
jakiejś formy odwołania się do pośredniczącego pojęciowego
kryterium, ale odpowiednie niedyskursywne przeżycie jest
epistemologicznie nierozróżnialne z rozpoznawaniem danego
aspektu23.
23 Na to m.in. pragnie wskazać Wittgenstein, gdy posługuje się sformułowaniami typu: „Ślepota na aspekty byłaby czymś pokrewnym brakowi
46
Z drugiej strony, jeżeli słynny argument z języka
prywatnego jest poprawny, to wydaje się, że nie możemy
znaczenia oraz rozpoznawania aspektów opisywać przez odwołanie
się do niedyskursywnych i subiektywnych doznań. Innymi słowy,
jeżeli rozpoznawanie aspektów opierałoby się wyłącznie na
subiektywnych i niedyskursywnych wrażeniach lub stanach
introspekcyjnych towarzyszących postrzeganiu tym aspektów, to
nie dałoby się m.in. wyjaśnić tego, w jaki sposób możliwe jest
ustalenie tożsamości danych aspektów dostrzeganych przez różne
podmioty. Jeżeli podmiot I rozpoznawałby dany aspekt Ai
wyłącznie dzięki odwołaniu się do niedyskursywnych wrażeń lub
subiektywnych poczuć, to nie dałoby się ustalić, czy Ai jest
tożsamy z aspektem Aj rozpoznawanym przez podmiot J. W
konsekwencji, o poprawności odpowiednich raportów
obserwacyjnych – w zgodzie z tym, o czym pisałem w punkcie
poprzednim – nie może decydować wyłącznie poczucie poprawności,
ale należy móc wskazać odpowiednie zewnętrzne, pojęciowe i
przedmiotowe kryteria poprawności danego rozpoznania. Mówiąc
inaczej, aby poprawnie rozpoznawać dany aspekt, ten ostatni
należy móc pokazać lub opisać w sensie wskazania na pewne
przedmiotowe własności danego aspektu, to jest na obiektywne
kryteria uzasadniające poprawność konstrukcji danego
przedstawienia. Przykładowo, aby rozpoznać dane przedstawienie
V jako przedstawienie trójkąta, należy móc wskazać określone i
obiektywne własności V, takie jak bycie zamkniętą trójboczną
figurą płaską itp., dzięki którym nie tylko odczuwamy
słuchu muzycznego”, „zdanie może się nam przedstawić jako słowne malowidło”lub „odnoszę wrażenie, jak gdyby nazwisko «Schubert» pasowało do utworów Schuberta i do jego twarzy” itp.
47
poprawność rozpoznania przedstawienia V jako przedstawienia
trójkąta, ale jesteśmy również w stanie uzasadnić poprawność tego
rozpoznania poprzez odwołanie się do określonego pojęcia.
Trudność polega w tym wypadku na zrozumieniu tego, jaka
relacja wiąże ze sobą wewnętrzne stany umysłowe będące
subiektywną i niedyskursywną stroną postrzegania aspektów oraz
obiektywne i pojęciowe kryteria, których założenie jest
niezbędne w rozpoznawaniu aspektów. Jeżeli wspomniane stany
wewnętrzne są niepojęciowe i subiektywne, to prima facie wydaje
się, że nie mogą wchodzić w relacje z pojęciowymi i
obiektywnymi kryteriami. Z drugiej strony, taki związek jest
wymagany, jeżeli chcemy zachować możliwość rozpoznawania
aspektów i znaczenia. Jako ilustracja tego problemu niech
posłuży w naszym przypadku przykład doświadczenia
estetycznego, jak doświadczenie muzyki lub poezji24.
Interpretując wiersz, możemy, z jednej strony, wskazać
obiektywne kryteria poprawności odczytania danego wiersza, np.
odpowiedni rytm, spójność stylistyczną i tematyczną lub
zgodność gatunkową danego utworu. Z drugiej strony, „widzimy”24 Jako ilustracja tego problemu może posłużyć również przykład doświadczenia czasu. Treść doświadczenia czasu z definicji nie może być określona wyłącznie przez odwołanie się do wewnętrznych doświadczeń, ponieważ aby ustalić położenie w czasie musimy założyć określone relacje zachodzące w świecie zewnętrznym, dzięki którym dałoby się określić, co zachodzi przed, co zachodzi po itd. Innymi słowy, nie doświadczamy czasu, ale doświadczamy rzeczy w czasie, co oznacza m.in. to, że możemy mierzyć czasza pomocą zewnętrznych narzędzi. Z drugiej strony, w kontekście rozpoznawania aspektów czas stanowi element naszego doświadczenia wewnętrznego w tym sensie, że aby móc doświadczyć zmiany aspektów, muszę być świadomy, że oba aspekty są równoczesne. Mówiąc obrazowo, jeżeli doświadczam nagłej zmiany aspektu, np. dostrzegam obraz królika w przedstawieniu kaczko-królika, to wciąż w tym samym momencie jestem świadomy przedstawienia kaczko-królika jako kaczki. Istotne jest tu doświadczenie czasowej równoczesności, które stanowi element subiektywny i prywatny, a zarazem daje się zobiektywizować w tym sensie, w jakim możemy mierzyć czas za pomocą zewnętrznych narzędzi.
48
lub „czujemy” daną poprawność, to jest, posiadamy odpowiednie
subiektywne i niedyskursywne poczucie zrozumienia danego
utworu, co uwidacznia się szczególnie w sytuacjach dzieł
niestandardowych i „nieoczywistych”, których odczytanie wymaga
specjalnego nastawienia poznawczego, jak w przypadku
formalizmu w poezji. Pomocny może być tu przykład słynnego
pięciowiersza Aleksieja Kruczonycha z 1913 roku:
dyr buł szczylubieszszczurskumwy so bur ł ez
Poprawne odczytanie wiersza Kruczonycha zakłada wprawdzie
z konieczności możliwość odwołania się do jakiejś formy
zewnętrznego wzoru, pojęcia lub reguły, w tym wypadku
kryterium fonetyki języka rosyjskiego, której to istota,
zgodnie z zamysłem autora, miałaby być wyrażona w wierszu.
Czytelnik musi jednak posiadać wpierw niedyskursywną
umiejętność rozpoznania odpowiedniego wzoru lub standardu
poprawności, to jest, musi móc rozpoznawać taki, a nie inny
wzorzec lub standard poprawności jako adekwatny. W podanym
wypadku musi móc odczytać dany wiersz z odpowiednim
nastawieniem poznawczym, który umożliwi mu rozpoznanie takiej
istotnej własności, która konstytuowałaby poprawność danego
wiersza. Przy czym pragnę zaznaczyć, że owa umiejętność
rozpoznawania poprawnego wzoru lub standardu poprawności
logicznie poprzedza podporządkowanie treści wiersza pod odpowiedni
wzór lub standard, ponieważ aby móc przypisać określone
własności danemu wierszowi z racji podporządkowania pod wzór X,
muszę móc rozpoznawać, że wiersz podpada pod wzór X, a nie pod
49
Y. Przykładowo, niepowodzeniem skończyłaby się
najprawdopodobniej próba „standardowego” odczytania i
odwoływania się tu do jakiegoś kryterium treściowego, ponieważ
jedyną treścią wiersza Kruczonycha jest jego forma. Kluczowe
wydaje się tu pewne subiektywne doświadczenie, polegające na
dostrzeżeniu poprawności danego wiersza – w sensie rozpoznania
pewnej formalnej jedności, jaką tworzy wiersz – odczytywanego
z perspektywy samej formy fonetycznej wiersza, to jest
subiektywne doświadczenie, że dany wiersz tworzy pewną
kierowaną regułami całość, to znaczy, podpada pod jakiś,
niekoniecznie wskazany wprost, wzór, standard lub pojęcie. W
tym przypadku, określony sposób widzenia, to jest subiektywne
rozpoznanie brzmieniowej strony wiersza Kruczonycha,
ewentualnie odczytanie wiersza z odpowiednim nastawieniem
poznawczym, umożliwia mówienia o poprawności konstrukcji
wiersza Kruczonycha.
Z drugiej strony, nie wystarczy subiektywnie odczucie
poprawności konstrukcji wiersza Kruczonycha, aby mówić o
poprawności danego wiersza. Należy móc wskazać określony
obiektywny i dający się dyskursywnie wyrazić wzór, w tym
wypadku wzór fonetyki języka rosyjskiego. W przeciwnym wypadku
wspomniane odczucie poprawności byłoby nierozróżnialne z
wyrażeniem subiektywnej opinii lub emocji, a zatem nie byłoby
można mówić o żadnej intersubiektywnie ważnej poprawności
wiersza. Z pewnością, jak pisałem, nie istniałoby kryterium
pozwalające rozstrzygnąć, czy poprawnym nie byłby
przeciwstawny sąd, odmawiający, przykładowo, jakiejkolwiek
50
wartości artystycznej wierszowi Kruczonycha i traktujący go
jako zbiór przypadkowo dobranych liter.
Rozwiązaniem powyższej trudności – które to rozwiązanie na
tym etapie pragnę jedynie zasygnalizować – jest obserwacja, że
pomiędzy obiema stronami, subiektywną i niedyskursywną oraz
obiektywną i pojęciową, nie zachodzi różnica rodzajowa, ale
modalna, to jest, elementy subiektywny i niedyskursywny oraz
obiektywny i pojęciowy stanowią dwie strony umiejętności
rozpoznawania danego aspektu wiersza w taki sam sposób, w jaki
wymiary wysokości i szerokości są dwoma stronami, z punktu
widzenia których możemy rozpatrywać płaszczyznę25. Nie jest
zatem tak, że o poprawności danego wiersza decydować będzie
wyłącznie zgodność z danymi wymogami formalnymi lub – z drugiej
strony – wyłącznie zgodność z jakąś formą wczucia się w treść
danego wiersza. Jest raczej tak, że obie strony – subiektywna
i obiektywna – są nierozróżnialne w bezpośrednim odbiorze
wiersza, mówiąc ściślej, dają się rozróżnić jedynie modalnie26.
W dalszej części będę argumentował, w odpowiednio szerszej
perspektywie, że poprzez odwołanie się do wspomnianej25 Takie rozumienie dychotomii subiektywny/obiektywny różni się od popularnego ujęcia reprezentowanego przez Thomasa Nagela tym, że nie twierdzi się tu, jak u tego ostatniego, że subiektywność i obiektywność stanowią dwa krańce widma, ale że są dwa modusy, z punktu widzenia których możemy rozpatrywać jeden akt poznawczy i jako takie są nierozłączne w jednym akcie poznawczym. Por. Thomas Nagel, Widok znikąd, tłum. Cezary Cieśliński, Wyd. Aletheia, Warszawa 1997.26 Na ten sam fakt wskazuje Wittgenstein: „«Kiedy jednak wiersz lub opowiadani czytam z uczuciem, to jednak dzieje się we mnie coś, co nie dzieje się wtedy, gdy linie przebiegam wzrokiem tylko pobieżnie». – Jakie procesy mam tu na oku? Zdania brzmią wtedy inaczej. Baczę pilnie na intonację. Czasami jakieś słowo zabrzmi fałszywie, jest za mocno lub za słabo eksponowane. Zauważam to i moja twarz to wyraża. Mógłbym potem rozmawiać o szczegółach mego wykładu, np. o niewłaściwościach intonacji. Niekiedy mam przez oczami jakiś obraz, niejako ilustrację; pomaga mi on, jak się zdaje, czytać z należytym wyrazem”. Ludwig Wittgenstein, Dociekania filozoficzne, dz. cyt., s. 300.
51
subiektywnej strony doświadczenia możemy wskazać adekwatny
opis tego, czym jest sztuka.
W tym miejscu należy jednak zatrzymać się przy pytaniu,
jaka jest natura wspomnianego subiektywnego i niedyskursywnego
przeczucia towarzyszącego rozpoznawaniu aspektów, a w szerszej
perspektywie, jaka jest natura przeczucia konstytuującego
odbiór sztuki i myślenia o sztuce? Z pewnością nie może to być
rodzaj wrażenia zmysłowego w sensie przedstawienia pewnej
jakości zmysłowej, ponieważ wówczas można byłoby zadać kolejne
pytanie o przeczucie umożliwiające pojęciowe rozpoznanie danej
jakości. Możemy więc powiedzieć przynajmniej tyle, że jest to
przeżycie innego rodzaju niż na przykład wrażenie zmysłowe
typu doświadczenie zieleni lub przeżycie emocjonalne typu
smutek. Czy nie jest to jednak, jak twierdzi Kripke27,
rozwiązanie „desperackie”, które zastępuje zagadkę tajemnicą?
Mówiąc inaczej, hipoteza pewnego nieintrospekcyjnego stanu,
który miałby wyjaśniać problem poprawności działań lub zdarzeń
– oraz, mówiąc ogólniej, problem kierowania się regułą – sama
wymaga wyjaśnienia. W przeciwnym wypadku grozi mi zarzut, że
przedstawione przeze mnie rozwiązanie jest wyłącznie werbalne
i popełniony zostaje błąd ignotum per ignotum.
2.3.3 Sąd estetyczny
Chcąc wyjaśnić naturę wspomnianego przeze mnie poczucia
poprawności oraz naturę relacji między subiektywnym i
niedyskursywnym a obiektywnym i pojęciowym aspektem poznania,
należy w moim przekonaniu uzupełnić nasze rozważania o
zagadnienie Kantowskich sądów estetycznych. Motywowane jest to
trzema względami. Po pierwsze, wydaje się, że pomimo tego, że27 Saul A. Kripke, Wittgenstein o regułach i języku prywatnym, dz. cyt., s. 87.
52
opisane przeze mnie zagadnienie relacji między subiektywnym i
niedyskursywnym a obiektywnym i pojęciowym aspektem poznania
stanowiło jedną z centralnych kwestii późnej filozofii
Wittgensteina28, to nie zostało ono wystarczająco jasno
rozwiązane przez autora Dociekań filozoficznych. Uwidacznia się to
szczególnie wyraźnie w kontekście interpretacyjnych sporów na
temat rzekomego behawioryzmu Wittgensteina, gdzie z jednej
strony podkreśla się znaczenie obiektywnych kryteriów
wyznaczających treść stanów umysłowych, z drugiej, zaznacza
się rolę subiektywnego ze swej istoty tzw. „przeżycia
znaczenia”. W tym kontekście uważam, że rozważania
Wittgensteina mogą ulec oświetleniu poprzez porównanie z
rozważaniami Kanta. Po drugie, twierdzę, że wyraźniejszą
eksplikację tego, czym jest niedyskursywne poczucie
poprawności oraz jaką rolę pełni w poznaniu, myśleniu i w
działaniu, uzyskamy dzięki odwołaniu się do Kantowskich uczuć
rozkoszy i przykrości. W dalszej części argumentuję, że
specjalna klasa tzw. uczuć rozkoszy i przykrości – które
identyfikuję jako niedyskursywne i subiektywne poczucie
poprawności – stanowi pewną formę operacji orzekającej o
poprawnej realizacji odpowiedniej funkcji poznawczej lub
praktycznej i w konsekwencji jest warunkiem koniecznym
poznania i działania. Mówiąc ściślej, twierdzę, że uczucia
rozkoszy i przykrości stanowią podmiotową stronę pojęć i jako
takie są niezbędnym elementem operacji pojęciowych. Po
trzecie, w kontekście pytania o pojęcie sztuki odwołanie się
28 Między innymi w II części Dociekań filozoficznych oraz, a być może przede wszystkim, w O pewności. Por. Ludwig Wittgenstein, O pewności, przeł. Bohdan Chwedeńczuk, Wyd. Aletheia, Warszawa 2014.
53
do analiz Kanta jest o tyle istotne, że, jak będę twierdził,
powołując się na uczucia rozkoszy i przykrości, możemy wskazać
na własności wyróżniające sztukę spośród innych aktów
poznawczych lub praktycznych. Będę argumentował, że jeżeli
przyjąć twierdzenie o uczuciach rozkoszy i przykrości jako o
podmiotowym aspekcie pojęć, to w konsekwencji możemy traktować
sztukę jako pewną formę operacji pojęciowych rozpatrywaną od
strony podmiotowej.
2.3.3.1 Sąd smaku i estetyczny mit danych
W Pierwszej krytyce Kant dokonuje rozdzielenia zmysłowości
oraz pojęć oraz definiuje poznanie jako podporządkowanie
indywidualnych danych zmysłowych pod ogólne pojęcia i reguły.
Konsekwencją tego rozdzielenia jest jednak m.in. to, że
pojawia się trudność wyjaśnienia relacji między danymi
zmysłowymi a pojęciami. Kwestia dotyczy przede wszystkim tego,
czy – jak chciałby McDowell – nasza percepcja ma charakter
pojęciowy, czy też możemy dopuścić jakąś formę związków
pozapojęciowych w poznaniu zmysłowym. Moją ambicją w tej pracy
nie jest oczywiście próba rozwiązania tego problemu. Ograniczę
się wyłącznie do wskazania na jeden element tego rozwiązania,
opisany przez Kanta w Trzeciej krytyce, przy czym wychodzę z
założenia, że czyniąc to będę zarazem w stanie w dalszej
części wskazać pewne nietrywialne własności wyróżniające
sztukę.
W Krytyce władzy sądzenia, ściślej, w jej części poświęconej
sądom estetycznym (sądom smaku), problem relacji pojęć i
zmysłowości nabiera interesującej nas tu dynamiki. Kant
poddaje bowiem pod rozważania m.in. kwestię smaku oraz uczuć
54
estetycznych. Intelekt oraz zmysłowość – wraz z ich funkcjami
ujmowania, rozpoznawania, porządkowania i podporządkowania pod
reguły itp. – opisywane są tu przez tzw. wolną grę wyobraźni,
która swój wyraz znajduje w sądach smaku. W owej grze jesteśmy
wolni w zakresie myślenia o tym, czym mógłby być dany
percypowany obiekt, to jest, nie jesteśmy ograniczeni przez
żadne wyznaczone z góry pojęcie intelektu. Innymi słowy,
możemy myśleć, przykładowo, o kalkulatorach jako o przyciskach
do papieru lub jako o przedmiotach kultu religijnego, czy
upodobania estetycznego. Mówiąc ściślej, możemy alternatywnie
podporządkowywać dane percepcyjne pod różne pojęcia i
umieszczać te pierwsze w dowolnych związkach z innymi danymi i
z innymi pojęciami.
Chciałbym zaznaczyć, że przedstawiony tu skrótowo opis
wolnej gry wyobraźni jest analogiczny do opisu rozważań
Wittgensteina na temat widzenia aspektów. Rozpoznawanie
aspektów możemy bowiem rozumieć jako dostrzeganie możliwości
percepcyjnych i pojęciowych danych obiektów, to jest, możemy
je rozumieć jako umiejętność widzenia i myślenia o rzeczach na
różne, niestandardowe sposoby. Analogicznie w przypadku
języka. Użycie wyrażeń językowych wymaga „estetycznego smaku”,
przez co rozumiem umiejętność „dostrzegania znaczenia” to
jest, umiejętność rozpoznawania poprawności użycia danego
wyrażenia w standardowych i niestandardowych kontekstach.
Innymi słowy, aby posługiwać się językiem, musimy posiadać
niedyskursywną i intuicyjną zdolność do rozpoznawania
adekwatności użycia danego wyrażenia językowego. Estetyczny
smak polega tu na zdolności dostrzeżenia, że dane wyrażenie
55
„pasuje” lub „nie pasuje” w danym przypadku. Szczególnie
widoczne jest to w kontekście literatury pięknej i poezji, w
których możemy posługiwać się językiem na sposób
niestandardowy i wykraczający poza dosłowne znaczenie danych
wyrażeń. Niemniej, co ważne, jesteśmy w stanie twierdzić, że
użycie danych wyrażeń może „pasować” lub „nie pasować” w danym
utworze literackim i poetyckim, a wiemy to, ponieważ
intuicyjnie „widzimy” poprawność lub niepoprawność użycia
danych wyrażeń i pojęć. Nie jest zatem tak, że odwołujemy się
do określonych znaczeń pojęć – te w przypadku
niestandardowych, na przykład metaforycznych użyć pojęć musimy
dopiero ustalić – ale odpowiednie znaczenia pojęć wyznaczamy
na podstawie „estetycznego smaku”, który wyznacza poprawność
lub niepoprawność użycia danego pojęcia w określonym
kontekście.
Czym jednak są owe „estetyczne” różnice, w sensie różnic,
o których rozstrzyga sąd smaku? Czy możemy o nich powiedzieć
jedynie tyle, za Leibnizem, że w niektórych przypadkach
brakuje lub nie brakuje pewnego je ne sais quoi? Przede wszystkim,
czy wspomniane różnice są subiektywne, czy obiektywne? Z
pewnością, jeżeli zostaną wyłożone wprost za pomocą pojęć, na
przykład poprzez wskazanie na wzór fonetyki języka rosyjskiego
w przypadku wspomnianego wiersza Kruczonycha, są one
obiektywne, to jest, możemy je wskazać i pojęciowo wyrazić. Z
drugiej strony, estetyczne różnice niedyskursywnie „czujemy”,
a dane czucie jest warunkiem koniecznym zastosowania
odpowiedniego wzoru. Kłopot polega w tym wypadku na tym, w
56
jaki sposób powiązać dyskursywne i obiektywne kryteria z
subiektywnym i niedyskursywnym estetycznym czuciem.
Prima facie może rodzić się pokusa, aby rozumieć wspomniane
subiektywne czucie jako pewne niewyraźne poznanie obiektywnych
kryteriów i pojęć. Taką – w gruncie rzeczy Platońską –
intuicję wyrażał m.in. Leibniz. Ten ostatni twierdził, że
potrafimy odróżnić udane dzieło sztuki od nieudanego, nawet
jeżeli nie potrafimy uzasadnić naszych sądów. Jedyne
uzasadnienie, jakiego mogą udzielić znawcy, opiera się na tym,
że dzieła, które nie wzbudzają upodobania, nie posiadają
wspomnianego „nie wiadomo czego” (je ne sais quoi). Samo upodobanie
lub jego brak nie stanowi jednak kryterium dla danego sądu,
ale jest jego pochodną. Mówiąc ściślej, dane upodobanie jest
niewyraźnym poznaniem tego kryterium. Formuła je ne sais quoi nie
oznacza zatem kapitulacji w obliczu poznania obiektywnych
„estetycznych różnic”, ale stanowi konstatację ich charakteru
opierającego się na nieuświadomionych wprost, ale
oddziałujących na nas percepcjach. Przykładowo, jeżeli
odczuwamy subiektywny stan przyjemności w obcowaniu z piękną
muzyką, to samo piękno i przyjemność opierałyby się,
przykładowo, na nieuprzytomnionym wprawdzie wprost, ale
pojęciowym i obiektywnym rachunku matematycznym, którego w
momencie słuchania nie bylibyśmy w stanie wskazać i wyjaśnić w
sposób wyraźny29.
Proponowane przez Leibniza rozwiązanie – przejęte później
w różnych postaciach przez niemiecki racjonalizm w wieku
29 Por. Gottfried Wilhelm Leibniz, Zasady natury i łaski oparte na rozumie, [w:] tegoż, Główne pisma metafizyczne, pod red. Jarosława Rolewskiego, przeł. Stanisław Cichowicz, Juliusz Domański, Wyd. Comer, Toruń 1995, § 17.
57
XVIII, czy częściowo przez Heideggera w wieku XX – jest jednak
pozorne. Jeżeli przyjąć, że subiektywne doznanie stanowi
jedynie niewyraźne poznanie pojęciowych i obiektywnych racji –
takich jak doskonałość, harmonia, czy, w kontekście filozofii
języka, aprioryczna istota wyrażeń językowych – to nie daje
się uniknąć zarzutu sceptyka dotyczącego możliwości
uzasadnienia adekwatności danych doznań w taki sam sposób, w
jaki nie jesteśmy w stanie uzasadnić adekwatności kierowania
się regułą implicite. Innymi słowy, nie istnieje żadne kryterium,
które pozwalałoby rozstrzygnąć, czy dane subiektywne poczucie
odpowiada danym pojęciowym i obiektywnym racjom, a nie jest
wyłącznie wynikiem przypadkowej gry skojarzeń lub pomyłki
poznawczej. Ostatecznie możemy żywić upodobanie do złych dzieł
sztuki, ponieważ, przykładowo, obcowaliśmy z nimi często w
dzieciństwie i mają dla nas wartość sentymentalną.
Z drugiej strony, przyjmuje się niekiedy twierdzenie –
które popularnie przypisuje się m.in. Kantowi – że sądy smaku
są wyłącznie subiektywne i wolne od pojęć. Innymi słowy,
wyrażamy niekiedy przekonanie, że doświadczenie sztuki opiera
się na niedyskursywnym „wczuciu” w dane dzieło sztuki. Taka
interpretacja rodzi jednak problemy teoretyczne. Wspomnianą
trudność możemy sformułować pod postacią argumentu z tzw. mitu
danych. Ten ostatni został wprawdzie po raz pierwszy użyty
przez Wilfrida Sellarsa na gruncie filozofii umysłu. Niemniej,
czego się zazwyczaj nie zauważa, odnosi się on również do
filozofii sztuki. W tym ostatnim kontekście możemy
argumentować, że jeżeli sądy estetyczne opierałyby się
wyłącznie na subiektywnych i niepojęciowych „racjach”, to
58
pojawiałaby się wątpliwość, w jaki sposób wyjaśnić przejście
od pozbawionego pojęć smaku do pojęciowych sądów na temat
sztuki. Jest to istotne, ponieważ tymi ostatnimi posługujemy
się nie tylko w krytyce artystycznej, ale i w potocznej
komunikacji na temat sztuki, czyli w sądach typu: „Film X to
dobry/zły film”. Jeżeli słuszna jest krytyka przedstawiona
pierwotnie przez Sellarsa, to pozapojęciowe dane nie mogą
funkcjonować w roli racji w odpowiednich sądach, a w
konsekwencji, w naszym kontekście, niezrozumiałe byłoby, jak
możliwa jest codzienna komunikacja na temat sztuki.
Pozornie może się wydawać, że w odpowiedzi na argument z
estetycznego mitu danych można byłoby twierdzić, że same sądy
na temat sztuki i doświadczenie sztuki są jednostkowe i
pozbawione pojęć, a wszelki pojęciowy opis jest jedynie
uogólnieniem i idealizacją tego jednostkowego doświadczenia.
Pod pewnym względem jest to przekonanie atrakcyjne. Wynika to
z faktu, że doświadczenie sztuki wymyka się wymogom
werbalizacji, a próba pojęciowego opisu treści tego
doświadczenia, na przykład próba opisu treści Śmierci w Wenecji
Tomasza Manna czy W poszukiwaniu straconego czasu Marcela Prousta,
kończy się często banalizacją i karykaturalizacją tej treści.
Wydaje się więc zasadne, aby utrzymywać, że doświadczenie
sztuki i sama sztuka oferują nam dostęp do pewnych
bezpojęciowych i idywidualnych danych czy też do pewnego
niewerbalizowalnego „naddatku”, który decyduje o specyfice tak
sztuki, jak i doświadczenia estetycznego.
Jeżeli jednak przyjąć hipotezę niepojęciowego charakteru
sztuki i doświadczenia sztuki, to pojawia się problem, jak
59
wyjaśnić, czym miałyby być wtedy dane sądy na temat sztuki, i
czym miałaby być sama sztuka, jeżeli tylko nie chcemy
zredukować tych ostatnich do ekspresji emocji lub wyrazu
subiektywnej opinii, a wszelką krytykę artystyczną zredukować
do formuły: „każdy ma własny gust”. Prima facie wydaje się więc
zasadne, aby zachować przesłankę dotyczącą intersubiektywności
sądów estetycznych, to jest, że mogą być one zrozumiałe dla
innych podmiotów i stanowić rację w odpowiednich
wnioskowaniach. W przeciwnym wypadku całkowicie niezrozumiałe,
nawet przy odwołaniu się do jakiejś formy silnych założeń
psychologicznych lub antropologicznych, byłoby to, w jaki
sposób możliwa jest zgoda w subiektywnych sądach smaku.
Przykładowo, niezrozumiałe byłoby, w jaki sposób może panować
zgoda na temat tego, że „Guernica Picassa jest wielkim dziełem
sztuki”. Jeżeli wspomniany sąd byłby jedynie wyrazem
subiektywnego i niepojęciowego smaku, to nie dałoby się
wyjaśnić nie tylko tego, w jaki sposób możemy w praktyce
pogodzić wiele subiektywnych perspektyw – do tego wystarczy
odpowiednio silne założenie w zakresie antropologii,
socjologii, czy psychologii sztuki – ale przede wszystkim
tego, jak taka zgoda byłaby logicznie możliwa. Jeżeli użycie
predykatu „wielki” byłoby jedynie ekspresją prywatnych i
niedyskursywnych uczuć, to nie byłoby podstawy, aby
stwierdzić, że jego użycie przez podmiot I jest takie samo, jak
u podmiotu J, odkąd podmioty I oraz J nie mają dostępu do stanów
emocjonalnych innych niż prywatne, a zatem nie dałoby się
stwierdzić, przykładowo, że sąd „Guernica Picassa jest wielkim
dziełem sztuki” u podmiotów I oraz J wyraża taką samą myśl.
60
Co więcej, nie dałoby się ustalić tożsamości w zakresie
sądów wydawanych przez ten sam podmiot I. Jeżeli uczuciom
słusznie przypisujemy indywidualny i niepowtarzalny charakter,
to sąd S1 „Guernica Picassa jest wielkim dziełem sztuki”
wydawany przez I w czasie t1 byłby innym sądem niż sąd S2
„Guernica Picassa jest wielkim dziełem sztuki” wydawanym przez I
w czasie t2. Stwierdzenie takiej tożsamości wymagałoby od nas w
przypadkach sądów S1 oraz S2 odwołania się do jakiejś formy
obiektywnych i intersubiektywnych kryteriów, mówiąc ściślej,
wymagałoby odwołania się do odpowiednich pojęć, tego jednak
uczynić nie moglibyśmy, gdybyśmy przypisywali sądom smaku
status subiektywny i niepojęciowy.
Trudność polega tu zatem na zrozumieniu, w jaki sposób
powiązać ze sobą elementy pojęciowe i niepojęciowe. Jak będę w
dalszej części argumentował, istnieje sposób na uniknięcie
estetycznego mitu danych. W celu wskazania takiego rozwiązania
pomocne będzie sięgnięcie do Kantowskiej teorii uczuć rozkoszy
i przykrości.
2.3.3.2 Uczucie rozkoszy i przykrości jako poczucie
poprawności
Jak starałem się pokazać wyżej, trudność w zrozumieniu tego,
czym jest sztuka i doświadczenie sztuki w kontekście pytania o
możliwość poprawności, polega m.in. na tym, że niejasna jest
relacja, jaka wiąże elementy obiektywne i pojęciowe oraz
subiektywne i niepojęciowe. Z jednej strony, istnieje
zrozumiała skłonność, aby opisywać poprawność w sztuce i samą
sztukę w terminach niedyskursywnych, np. w kategoriach smaku,
uczuć czy specjalnej klasy subiektywnego doświadczenia. Z
61
drugiej strony, wyjaśnienie możliwości zgody w zakresie sądów
na temat sztuki, to jest uniknięcie estetycznego mitu danych,
wymaga odwołania się do intersubiektywnych pojęć. W dalszej
części próbuję wskazać pewne rozwiązanie tego problemu poprzez
odwołanie się do Kantowskich sądów estetycznych (resp. sądów
smaku), które utożsamiam z sądami dotyczącymi rozpoznania
poprawności lub niepoprawności realizacji danej dyspozycji w
jednostkowym przypadku. Przy czym z punktu widzenia tej pracy
nie jest konieczne bliższe omawianie poszczególnych i
wszystkich cech Kantowskich sądów estetycznych. Na potrzeby
wyjaśnienia, czym miałoby być opisane przeze mnie poczucie
poprawności, celowe jest jednak przyjrzenie się naturze
Kantowskich tzw. uczuć rozkoszy i przykrości30, które
definiowane są jako forma odpowiednich sądów estetycznych.
Warte uwagi jest to, że odwołanie się przez Kanta do
podmiotowych i subiektywnych ze swej istoty uczuć rozkoszy i
przykrości posiada nietrywialne uzasadnienie. Przede
wszystkim, poprzez powołanie się na rolę uczuć Kant pragnie
wskazać na pewien istotny, a szczególnie interesujący w naszym
kontekście, aspekt poznania. Każdy akt reprezentacji można
bowiem ujmować od dwóch stron. Od strony
obiektywnej/przedmiotowej, to jest od strony tego, co się
reprezentuje, oraz od strony subiektywnej/podmiotowej, to jest
od jest od strony tego, jak coś się reprezentuje. Operacja
30 Tłumaczenie przez Jerzego Gałeckiego niemieckich wyrażeń Lust oraz Unlust przez odpowiednio „rozkosz” i „przykrość”, jak powszechnie się uważa, jest co najmniej kontrowersyjne. Na potrzeby tematu tej pracy nie zachodzi jednak potrzeba, aby zdawać sprawę z tych kontrowersji. Z drugiej strony, ewentualna zmiana tłumaczenia w tej pracy mogłaby jedynie rodzić zamieszanie interpretacyjne. Decyduję się zatem pozostać przy tłumaczeniu zaproponowanym przez Gałeckiego.
62
reprezentowania czegoś zawiera zatem dwa aspekty. Po pierwsze,
odsyła do reprezentowanego obiektu. Po drugie, odsyła do
samego subiektywnego (podmiotowego) aktu reprezentacji, to
jest, do naszych aktów umysłowych, ściślej, wyraża stan
pobudzenia oraz zgodności naszych stanów umysłowych. Pierwszy
aspekt odpowiada za sądy poznawcze, drugi – za sądy smaku,
przy czym, co często umyka uwadze komentatorów, oba aspekty
stanowią część jednej operacji sądzenia rozpatrywaną z dwóch
stron31. Konsekwencją tego rozróżnienia jest to, że sąd
estetyczny jest autoreferencyjny, to jest, odnosi się
wyłącznie do samej operacji sądzenia, to jest do operacji
podporządkowania odpowiednich danych jednostkowych pod ogólne
pojęcia. Mówiąc ściślej, sąd estetyczny osądza formę operacji
sądzenia, to jest, stanowi: „zdolność odróżniania i oceniania
czegoś, która w niczym nie przyczynia się do poznania, lecz
tylko dane wyobrażenie zawarte w podmiocie zestawia z całą
władzą przedstawiania sobie, jaką umysł w odczuciu swego stanu
sobie uświadamia”32.
31 Kant pisze: „Aby odróżnić, czy coś jest piękne, czy nie, odnosimy wyobrażenia nie za pomocą intelektu do przedmiotu celem [uzyskania] poznania, lecz za pomocą wyobraźni […] do podmiotu oraz jego uczucia rozkoszy albo przykrości. Sąd smaku nie jest więc sądem poznawczym, a zatemnie jest sądem logicznym, lecz estetycznym, przez co rozumie się sąd, którego racja determinująca nie może być inna jak tylko subiektywna. Wszelkie odnoszenie się przedstawień, a nawet czuć, może być obiektywne (i oznacza wówczas to, co realne w empirycznym przedstawieniu) – z wyjątkiem odnoszenia się do uczucia rozkoszy i przykrości, które nie określa niczego w przedmiocie, lecz w którym podmiot odczuwa sam siebie, jak zostaje pobudzony przez przedstawienie”. Immanuel Kant, Krytyka władzy sądzenia, przeł. oraz opatrzył przedmową i przypisami Jerzy Gałecki, tłum. przejrzał Adam Landman, Wyd. Naukowe PWN, Warszawa 2004, § 1, s. 61-62. Por. Henry E. Allison, Kant’s Theory of Taste. A Reading of the Critique of Aesthetic Judgment, Cambridge UP, Cambridge 2001; Beatrice Longuenesse, Kant and the Capacity to Judge. Sensibility and Discursivity in the Transcendental Analytic of the Critique of Pure Reason, transl. Charles T. Wolfe, Princeton UP, Princeton and Oxford 2001.32 Por. Immanuel Kant, Krytyka władzy sądzenia, dz. cyt., § 1, s. 62.
63
Wskazanie formalnego charakteru sądów smaku jest istotne,
ponieważ oznacza to, że przedmiotem sądu estetycznego jest
formalna poprawność operacji sądzenia, czyli wewnętrzna zgodność
odpowiednich operacji umysłowych przyporządkowywania
przedstawień jednostkowych pod przedstawienia ogólne, co,
zauważmy, stanowi definicję harmonii jako wewnętrznej zgodności,
np. wewnętrznej zgodności pomiędzy akordami w dziele
muzycznym. Mówiąc jeszcze inaczej, sąd estetyczny stanowi
operację orzekającą o poprawności realizacji danej funkcji w
sądzie poznawczym lub praktycznym, ściślej, jest podmiotowym
aspektem, z punktu widzenia którego rozpatrujemy logiczne lub
praktyczne operacje sądzenia.
Pragnę podkreślić, że konsekwencją autoreferencyjności
sądu smaku jest to, że nie należy rozpatrywać sądu
estetycznego jako w jakiś sposób dołączonego do sądu
poznawczego lub praktycznego lub niezależnego od tych
ostatnich. Zwróćmy uwagę, że sąd estetyczny typu: „X jest
piękne” zakłada od strony przedmiotowej wyróżnienie pewnego
beztreściowego X, co wynika z faktu, że aby osądzać jak coś się
przedstawia musimy założyć, że coś się przedstawia. Nie możemy
więc mówić o sądzie estetycznym, jeżeli nie założymy jakiejś
formy sądu poznawczego lub praktycznego, co jednak nie
implikuje, że sam sąd estetyczny ma funkcję poznawczą lub
praktyczną. Wynika to z faktu, że jak sąd estetyczny nie
stanowi innego rodzaju sądu, ale jest innym aspektem sądu
poznawczego lub praktycznego. Mówiąc ściślej, jest to sąd
poznawczy lub praktyczny rozpatrywany od strony podmiotowej –
która to podmiotowa strona jest wspólna dla sądu poznawczego i
64
praktycznego. Innymi słowy, tym, co definiuje sąd estetyczny,
będzie bezinteresowne „orzekanie o zgodności w grze władz
umysłowych, która może być tylko odczuta”33. Oznacza to, że z
sądem estetycznym mamy do czynienia wtw, gdy za pośrednictwem
niedyskursywnych uczuć, nie dających się jednak zredukować do
mechanizmu psychologicznego czy emocjonalnego34, orzekamy o
podmiotowej harmonii władz poznawczych, to jest, orzekamy o
poprawności realizacji odpowiednich dyspozycji poznawczych lub
praktycznych. Pozwala to twierdzić, że za pomocą odpowiednich
sądów estetycznych możemy orzekać o poprawności realizacji
odpowiednich dyspozycji, a możemy to czynić, ponieważ
posiadamy niedyskursywne poczucie poprawności realizacji
odpowiedniej dyspozycji, to jest, „czujemy” lub „widzimy” daną
poprawność.
2.3.3.3 Bezpojęciowość, subiektywność i intersubiektywność
sądów smaku
Zwróćmy uwagę, że dzięki odwołaniu się do opisanego przeze
mnie wyżej niedyskursywnego i subiektywnego uczucia rozkoszy i
przykrości Kant uzyskuje antyredukcjonistyczne rozwiązanie
problemu kierowania się regułą w sformułowaniu regresu w
nieskończoność. Jak pisałem, regres powstaje wówczas, gdy dla
uzasadnienia użycia pojęcia lub reguły P odwołujemy się do
innego metapojęcia lub metareguły MP itd. Odwołanie się do33 Tamże § 15, s. 104.34 Tzw. bezinteresowność uczuć rozkoszy i przykrości oznacza, że nie są one powodowane przyczynowo przez odpowiedni przedmiot, ani nie wyrażają zainteresowania w istnieniu danego przedmiotu. Przykładowo upodobanie do czekolady powodowane jest przez własności czekolady i wyraża zainteresowanie w zjedzeniu czekolady. Z kolei Kantowska rozkosz wyraża niezdeterminowane zadowolenie dla samego zadowolenie. Dobrym przykładem Kantowskiej rozkoszy jest rozwiązywanie zadań matematycznych, ponieważ nie musi być nic w bytach matematycznych, co powoduje dane zadowolenie, ani niewyrażamy zainteresowania w „materializacji” danego rozwiązania.
65
uczucia rozkoszy i przykrości umożliwia przecięcie opisanego
regresu. Te pierwsze są bowiem, jak pisze Kant, bezpojęciowe.
W naszym kontekście oznacza to, że czujemy, czy odpowiednie
zastosowanie reguły lub pojęcia jest poprawne czy nie jest,
przy czym samo uczucie poprawności zastosowania odpowiedniej
reguły jest subiektywnym i podmiotowym aspektem, z punktu widzenia
którego rozpatrujemy operację kierowania się regułą. Tak, jak
w przypadku opisanego przeze mnie wcześniej dziecka: czuje
ono, czy postępuje poprawnie w aktach kierowania się regułą i
nie jest mu potrzebny dodatkowy akt rozpoznawania odpowiedniej
reguły. Co to jednak znaczy?
Pamiętajmy przede wszystkim, że nie możemy interpretować
uczuć rozkoszy i przykrości jako jakiejś formy przeżycia
psychicznego dołączanego do operacji kierowania się regułą i
rozstrzygającego o poprawności kierowania się odpowiednią
regułą. Jeżeli uczucia rozkoszy i przykrości, ujęte jako
dodatkowy akt psychiczny, miałyby pełnić rolę
epistemologicznego kryterium w operacji kierowania się reguła
oraz mogłyby funkcjonować jako przesłanka we wnioskowaniach
dotyczących operacji kierowania się regułą, to musiałyby być
intersubiektywnie weryfikowalne. W przeciwnym wypadku takiemu
rozwiązaniu groziłyby zarzuty stawiane przeze mnie w
odniesieniu do hipotezy NP. Intersubiektywną weryfikowalność
mogą z kolei zapewnić wyłącznie pojęcia. Jednakże sądy
estetyczne są w ujęciu Kanta bezpojęciowe oraz mają ważność
wyłącznie subiektywną (podmiotową).
Dla zrozumienia roli, jaką sądy estetyczne pełnią w
kierowaniu się regułą, kluczowa jest jednak obserwacja, że te
66
pierwsze wyrażają, jak pisze Kant, subiektywne (podmiotowe) i
formalne piękno, czyli pewien podmiotowy porządek lub zgodność
przedstawień umysłowych. Użycie przez Kanta wyrażenia „piękno”
może w naszym kontekście mylić, ponieważ użycie tego wyrażenia
jest bliższe raczej współczesnemu rozumieniu pojęcia
„poprawny” niż „piękny” w sensie wyrażenia wykrzyknikowego.
Kantowskie piękno to przede wszystkim porządek i harmonia,
mówiąc ściślej, „połączenie różnorodności w jednię”35 oraz
wewnętrzny porządek lub też „zgodność myśli”, czyli formalna
poprawność i harmonia, resp. „zgodność w grze władz umysłowych36.
Co najważniejsze, ta ostatnia w przypadku Królewieckiego
filozofa może być jedynie odczuta, ale nie posiada charakteru
poznawczego, choć towarzyszy poznaniu. Poznawcza funkcja
odczucia piękna to jedynie złudzenie polegające na tym, że
zgodność wewnętrzną, czyli harmonię między przedstawieniami
jednostkowymi a pojęciami traktujemy jako zgodność zewnętrzną,
to jest, jako zgodność odpowiadającą elementom świata
zewnętrznego.
Żeby poprawnie zrozumieć rolę uczuć rozkoszy i przykrości
w operacjach pojęciowych, rozważmy raz jeszcze zagadnienie
„przeżycia znaczenia” u Wittgensteina, określanego również
jako poczucie zadomowienia w języku37. Zadomowienie w języku
oznacza, że rozpoznajemy poprawność zastosowania danej reguły
i pojęcia lub użycia wyrażenia językowego nie tyle w wyniku35 Tamże § 15, s. 102.36 Tamże § 15, s. 104.37 Por. Christian Helmut Wenzel, Bedeutungserlebnis und Lebensgefühl in Kant and Wittgenstein: Responsibility and the Future, [w:] Papers of the 32nd International Wittgenstein Symposium 9-15 August 2009. Sprache und Welt – Language and World, Volker A. Munz, Klaus Puhl, Joseph Wang (ed.), ALWS, Kirchberg am Wechsel 2009, s. 451-453;Ludwig Wittgenstein, Philosophical Grammar, Blackwell, Oxford 1974, § 3-7, s. 41-45.
67
dodatkowego aktu rozpoznania, nakładającego na wspomniane
zastosowanie reguły dodatkowego kryterium poprawności użycia
reguły, ale to samej operacji zastosowania reguły towarzyszy
od strony subiektywnej i podmiotowej niedyskursywna świadomość
poprawności realizacji danej operacji. Innymi słowy,
poprawność użycia danej reguły lub pojęcia „widzimy” w samym
zastosowaniu danej reguły lub pojęcia, tak jak dostrzegamy
dany aspekt rzeczy. Znaczenia uczymy się rozpoznawać tak, jak
uczymy się rozpoznawać dźwięki. Rozpoznawania dźwięków nie
nauczymy się zaś czytając podręczniki do muzyki, ale możemy tę
umiejętność wyćwiczyć poprzez nabycie odpowiednich dyspozycji i
nawyków, konfrontując się z odpowiednimi przykładami
muzycznymi lub językowymi. Przy czym, pamiętajmy, nie oznacza
to, tak w przypadku Kanta, jak i Wittgensteina, że uczucie
rozkoszy lub przeżycie znaczenia należy utożsamiać z samym
znaczeniem. Dla Kanta i Wittgensteina znaczenie i treść sądów
będzie wyznaczana przez zastosowanie odpowiednich pojęć i
reguł. Oznacza to jednak, że niedyskursywny, subiektywny i
podmiotowy aspekt znaczenia jest warunkiem koniecznym
dyskursywnego, przedmiotowego i obiektywnego znaczenia. Mówiąc
inaczej, aby nasze sądy mogły posiadać pojęciową treść, musimy
nauczyć się rozpoznawać tę treść, a owa nauka to nic innego,
jak opanowanie określonej niedyskursywnej sztuki widzenia, czy
też rozpoznawania określonych aspektów rzeczy lub użycia
wyrażeń. Wynika to z faktu, że jeżeli naszym podporządkowania
przedstawień pod pojęcia nie towarzyszyłoby poczucie
poprawności tych operacji, np. nie moglibyśmy mieć pewności, co
oznacza wyrażenie „stół”, to jest, czy oznacza w języku
68
polskim stół, krzesło, czy cokolwiek innego, to o żadnym
wyznaczeniu znaczenia nie mogłoby być mowy, ponieważ nie
istniałyby warunki poprawności użycia danych pojęć. Mówiąc
jeszcze inaczej, gdyby w żadnym możliwym świecie W nie istniał
taki podmiot, którego sądom towarzyszyłoby niedyskursywne
poczucie poprawności użycia danych pojęć, to nie istniałby
taki możliwy świat W, w którym dałoby się wyznaczyć związek
konieczny między pojęciem a odniesieniem, ponieważ nie
istniałaby możliwość poprawnego lub niepoprawnego użycia
danego pojęcia38. Jest to istotna uwaga, ponieważ pozwala ona
twierdzić Kantowi, że uczucia rozkoszy i przykrości są
warunkiem konstytuującym możliwość znaczenia i użycia pojęć.
Z faktu bezpojęciowości sądów estetycznych wynika jednak,
że możemy tym sądom przypisywać wyłącznie status jednostkowy i
subiektywny, a nie ogólny i intersubiektywny. Ogólność i
intersubiektywność słusznie rezerwuje się wyłącznie pojęciom.
Pozornie wydawać by się wprawdzie mogło, że możemy formułować
sądy typu „wszystkie róże są piękne”, ale w tym wypadku użycie
predykatu „piękny” ma naturę logiczną, a nie estetyczną,
ponieważ przy pomocy pojęć orzekamy coś o przedmiocie, to
jest, dokonujemy jakiejś formy uogólnienia na podstawie
doświadczenia. W jakim zatem sensie możemy mówić o
38 Można byłoby wprawdzie pozornie twierdzić, że może istnieć taki możliwy świat, w którym zachowany jest związek konieczny między nazwą a odniesieniem w nieznanym nam języku L, tylko nie istnieje taki podmiot, który w jakimś możliwym świecie posługuje się L. Jest to jednak teza fałszywa, ponieważ warunkiem koniecznym istnienia L jest to, że istnieje taki możliwy świat, w którym istnieje podmiot posługujący się L. Język, którego nikt nigdy nie używał, nie używa, ani nie użyje to sprzeczność w pojęciu. Analogicznie w przypadku funkcji logicznych. Możliwość istnienia funkcji opiera się na fakcie, że istnieje możliwość użycia funkcji, to jest, istnieje możliwość przypisania argumentom funkcji odpowiednich wartości logicznych. Funkcja, która nic nie robi, nie jest funkcją.
69
intersubiektywności sądów estetycznych lub też, posługując się
sformułowaniem Kanta, w jakim sensie sądy estetyczne, będąc
sądami subiektywnymi, zakładają z konieczności zdolność do
„powszechnego udzielania się stanu umysłu”?
Rozwiązanie, jakie proponuje Kant, na pierwszy rzut oka
rodzi wątpliwości. Kant pisze: „Ale dlatego też estetyczna
powszechność, przypisywana pewnemu sądowi, musi być
szczególnego rodzaju, gdyż nie wiąże ona predykatu piękna z
pojęciem przedmiotu rozpatrywanym w całej jego logicznej
sferze, a mimo to rozciąga go na całą sferę tych, którzy
wydają sądy [o pięknie]”39. W jakim sensie rozumieć tu tezę o
rozciąganiu ważności sądu estetycznego na „całą sferę tych,
którzy wydają sądy”? Zwróćmy przede wszystkim uwagę, że
twierdzenie Kanta rozpatrywane jako sąd asertoryczny, to jest,
że jeżeli podmiot I odczuwa ψ, to również podmiot J w takich
samych okolicznościach będzie odczuwał ψ, byłoby sądem
poznawczym, ale już nie estetycznym, ponieważ orzekałoby z
odpowiednim prawdopodobieństwem o przedmiocie na podstawie
odpowiednich pojęć. Co więcej, nie jest jasne, dlaczego Kant
nie zatrzymuje się na „prywatności” sądów smaku. Jeżeli Kant
pisze, że podmiot wydający sąd estetyczny musi z konieczności
posiadać przekonanie, że „ma [on] za sobą jakiś głos
powszechny i wysuwa roszczenie, by każdy się z nim zgodził,
gdyż w przeciwnym wypadku osobiste wrażenie byłoby miarodajne
tylko dla niego samego i jego upodobania”40, to sceptyk mógłby
argumentować, że filozof czyni o jeden krok za daleko.
Ostatecznie moglibyśmy z powodzeniem ograniczyć się do
39 Immanuel Kant, Krytyka władzy sądzenia, dz. cyt., § 8, s. 81-82.40 Tamże § 8, s. 83.
70
„osobistych wrażeń” w naszych sądach estetycznych, a
przynajmniej nie implikuje to twierdzenia, że sposób w jaki
coś odczuwamy z konieczności zakłada, że wymagamy, aby inni
również tak odczuwali. Innymi słowy, nic w indywidualnym
sądzie estetycznym nie implikuje, że będzie on dzielony przez
innych, a tym bardziej, że powinien być dzielony przez innych.
Żeby zrozumieć, w jaki sposób sztuka i sądy na temat
sztuki mogą być tak jednostkowe, subiektywne oraz
bezpojęciowe, jak i intersubiektywne, pojęciowe i obiektywne,
lub też, w jaki sposób sztuka i doświadczenie sztuki mogą być
„subiektywnie powszechne”, konieczne jest zwrócenie uwagi na
następującą myśl Kanta. W paragrafie dziewiątym Trzeciej
krytyki Kant twierdzi, że zdolność do powszechnego udzielania
się stanu umysłu stanowi warunek konieczny uczucia rozkoszy i
sądu smaku. Kant dodaje jednak zarazem, że „nic nie może
powszechnie się udzielić, prócz poznania i przedstawienia”,
ponieważ tylko wtedy przedstawienie jest obiektywne i stanowi
„powszechnie [ważny] punkt odniesienia”41. Jednakże piękno nie
jest własnością obiektywną, a sąd smaku nie jest sądem
dotyczącym faktów. Sąd smaku nie posiada również
transcendentalnego przedmiotu, jako zewnętrznego i
obiektywnego punktu odniesienia, z którym wszyscy mogliby się
zgodzić. Jedyny możliwy punkt odniesienia to subiektywnie
(podmiotowo) powszechny stan umysłu, ale to właśnie jego
możliwości chcemy dowieść.
Zwróćmy jednak uwagę, że cechą definicyjną uczuć rozkoszy
i przykrości jest autoreferencyjność. Innymi słowy, jedynie
dzięki odniesieniu się do poznania stany umysłowe nabierają41 Tamże § 9, s. 85.
71
subiektywnej (podmiotowej) powszechności. Nie oznacza to
oczywiście, że sam sąd smaku nabiera tu charakteru
poznawczego, ponieważ wówczas nie byłby to już sąd
subiektywny. Jeżeli jednak zgodzić się na to, co pisałem na
temat relacji sądu poznawczego i estetycznego, to należałoby
stwierdzić, że sąd estetyczny jest możliwy tylko wtedy, gdy
mamy do czynienia z operacją podporządkowania przedstawień pod
pojęcia intelektu. Nie oznacza to oczywiście, że zachodzi
między nimi relacja wynikania. Mowa tu wyłącznie o dwóch
nierozłącznych aspektach aktów sądzenia – osądzamy zawsze coś w
sensie przedmiotowym oraz jakoś w sensie podmiotowym.
Subiektywna powszechność sądu smaku jest więc podmiotowym
odpowiednikiem obiektywnej powszechności sądu poznawczego i
jako taka musi być założona w każdym akcie poznawczym. W
konsekwencji, jeżeli chcemy zachować możliwość odnoszenia się
reprezentacji do przedmiotu poznania, to nie możemy twierdzić,
że coś jawi się w odpowiedni sposób wyłącznie w sensie
prywatnym, ponieważ, jeżeli coś jawi się w odpowiedni sposób
dla podmiotu I, to może również jawić się w ten sam sposób dla
podmiotu J. Możliwość subiektywnej powszechności musimy zatem
założyć jako warunek możliwości naszego poznania. Oznacza to, że
subiektywna powszechność sądu smaku, który orzeka o
poprawności realizacji operacji zastosowania pojęć, nie mówi
nam, że z odpowiednim prawdopodobieństwem podmioty I oraz J będą
psychologicznie ujmować coś na ten sam sposób. Mówi nam
jedynie, że aby możliwe było poznanie, taką możliwość należy z
konieczności założyć.
72
Dlatego też Kant pisze, że w sądzie estetycznym, pomimo
jego roszczenia do powszechnej ważności, władze poznawcze mają
„swobodę działania, gdyż żadne określone pojęcie nie ogranicza
ich do pewnego szczególnego prawidła poznania”. Sąd smaku, z
jednej strony, nie orzeka bowiem niczego o przedmiocie, co
wymagałoby odwołania się do pojęć, z drugiej, jest sądem
niedyskursywnym, ściślej, jest „stanem odczuwania swobodnej
gry władz przedstawienia [dokonującej się] w danym
przedstawieniu mającym na celu poznanie w ogóle [wyróż. – P.K.]”42.
Konieczna jest przy tym jedna uwaga, która pozwoli nam uniknąć
pewnego nieporozumienia. Jeżeli Kant pisze, że stan odczuwania
swobodnej gry intelektu jest stanem bezpojęciowym, to nie
oznacza to, że nie zakłada się tu obecności pojęć. Wręcz
przeciwnie, pojęcia są niezbędne, aby możliwy był wspomniany
stan odczuwania. Obecność pojęć jest niezbędna, aby możliwe
było mówienie o swobodnej grze władz poznawczych tworzących
harmonię władz. Nie oznacza to oczywiście, że Kant postuluje
tu posiadanie pojęć wyrażonych wprost. Wyrażone wprost pojęcia
mogą pojawić się dopiero dzięki artykulacji w odpowiednim
sądzie logicznym. Oznacza to jednak, że musimy założyć
posiadanie pojęć w sensie rozpoznawania poprawności danego
działania, zdarzenia lub stanu umysłowego. Bez tego założenia
niezrozumiałe byłoby, o jakiej harmonii władz poznawczych mówi
Kant. Innymi słowy, aby możliwy był sąd smaku jako stan
swobodnej gra władz poznawczych, konieczne jest założenie
realizacji tych władz w odpowiednich sądach, a jest to możliwe
– bez konieczności przypisywania sądom smaku treści
reprezentacyjnej – ponieważ, jak pisałem, sąd smaku stanowi42 Tamże § 9, s. 86.
73
podmiotową stronę sądów poznawczych lub praktycznych. W
konsekwencji rozkosz to nic innego jak pojęcie rozpatrywane od strony
podmiotowej.
Na pewnym poziomie opisu pojęcia i uczucie rozkoszy – w
przedstawionym przeze mnie sensie – są zatem tym samym. Różnią
się jedynie aspektami, a łączy je to, że tak pojęcia, jako
funkcje logiczne, jak i uczucie rozkoszy dają się rozumieć
jako jedność w różnorodności. W przypadku pojęć jest to jedność
rozpatrywana od strony przedmiotowej i poznawczej. W przypadku
piękna jest to jedność rozpatrywana od strony podmiotowej,
gdzie jedność ujmowana jest jako uczucie rozkoszy mające za
przedmiot samą realizację funkcji poznawczej. Rozkosz,
rozumiana jako niedyskursywny stan wyrażający poprawność
realizacji odpowiedniej funkcji, nie byłaby możliwa, gdyby nie
obecność pojęć rozumianych jako operacje logiczne. Z drugiej
strony, jak pisałem, pojęcia nie byłyby możliwe, gdyby nie
obecność rozkoszy, jako podmiotowego warunku realizacji
funkcji. Stąd też Kant może powiedzieć, że uczucie rozkoszy
jest, z jednej strony, warunkiem koniecznym aktów poznawczych,
z drugiej, jest uwarunkowane przez zdolność do powszechnego
udzielania się, co stanowi podmiotowy aspekt powszechności
pojęć w aktach poznawczych lub praktycznych.
Powyższe uwagi pozwalają rozjaśnić myśl Kanta dotyczącą
subiektywnej powszechności sądów smaku. Filozof pisze: „Ci,
którzy wydają tego rodzaju sądy [sądy smaku – P.K.], wcale nie
spierają się na temat możliwości takiego roszczenia [do
subiektywnej powszechności – P.K], lecz nie mogą tylko w
poszczególnych wypadkach pogodzić się co do słusznego sposobu
74
zastosowania tej zdolności”43 . Pozorna paradoksalność tego
stwierdzenia polegać by miała na tym, że powszechna zgoda jest
z jednej strony wymagana i konieczna, z drugiej, dopuszcza się
możliwość zaistnienia niezgody w sądach smaku, a zatem
powszechna zgoda nie może być ani wymagana, ani konieczna.
Przykładowo, jeżeli prawo wymaga, aby go przestrzegano
powszechnie, to nie może być tak, że zezwala na to, aby prawa
nie przestrzegać. Innymi słowy, sąd smaku nie może być prywatny
i rościć sobie prawo do powszechności oraz ważności
publicznej. Może być jednak tak, że jest on indywidualny, to
jest, nie istnieje zgoda co do słuszności zastosowania danego
sądu smaku. Problem znika, jeżeli potraktować sądy smaku jako
podmiotową stronę sądów poznawczych.
Dla zobrazowania sensu powyższego stwierdzenia rozważmy
przykład dwóch ciągów liczbowych: ciągu A1, mającego postać {1;
2; 3; 4}, oraz ciągu A2, mającego postać {1; 2; 3; 5}. W jakim
sensie możemy mówić, że ciąg A1 jest ciągiem poprawnym, a ciąg
A2 – ciągiem niepoprawnym? Ostatecznie, oba ciągi dają się
pogodzić z odpowiednimi regułami, są zatem poprawnymi ciągami.
Wyobraźmy sobie jednak następujący przykład: Jan, posiadający
nawyk do kontynowania ciągu w formie A1, dzięki odpowiedniemu
treningowi niedyskursywnie rozpoznaje ciąg A2 jako poprawny, to
jest, niedyskursywnie rozpoznaje go jako zgodny z odpowiednią
regułą mówiącą, że po 1 należy podawać kolejne liczby
pierwsze44. W jakim sensie rozpoznanie ciągu A2 jako poprawnego
może być prywatnym doświadczeniem Jana? Jeżeli Jan
43 Tamże § 8, s. 80.44 Przy czym wskazanie określonej reguły jest logicznie wtórne w stosunku doniedyskursywnego rozpoznania poprawności danego ciągu.
75
przyporządkowuje ciągowi A2 odpowiednią regułę, która wyznacza
relacje logiczne, a nie przyczynowe, to z samej natury
operacji logicznej sąd Jana posiada roszczenie do
powszechności.
Z drugiej strony, co miałoby oznaczać stwierdzenie Jana,
że jego rozpoznanie ciągu A2 jako poprawnego, jest sądem mającym
wyłącznie prywatną ważność? Zwróćmy uwagę, że nie może to w
żadnym wypadku oznaczać – zgodnie z tym, o czym pisałem
wcześniej – że jakaś forma społecznej zgody jest niezbędna dla
powszechnej ważności sądu. Jeżeli jednak Jan miałby twierdzić,
że ciąg {1; 2; 3; 5} jest poprawny wyłącznie dla niego, to
dopuszcza możliwość, że ten sam ciąg nie jest poprawny dla
innych podmiotów, a tym samym w żadnym interesującym sensie
nie moglibyśmy mówić o poprawności. Jeżeli twierdzimy, że
2+2=4, to nie możemy zakładać, że jest to sąd poprawny
wyłącznie w naszym przypadku, ponieważ oznacza to, że
zakładamy, że może to być również zdanie niepoprawne, a
wówczas o żadnej poprawności nie może być mowy. Nie oznacza to
jednak, że rozpoznanie poprawności ciągu oraz przypisanie temu
rozpoznaniu odpowiedniej reguły zależy od rozpoznania
odpowiedniej wyrażonej wprost reguły. Byłoby to niezgodne z
niedyskursywnym charakterem sądu smaku. Jeżeli jednak zgodzić
się na to, o czym pisałem wcześniej, to do rozpoznania
poprawności danego ciągu Janowi nie jest potrzebna żadna
wyrażona wprost reguła. Wystarczy mu nabycie odpowiedniego
nawyku poznawczego oraz posiadanie niedyskursywnej świadomości
poprawności realizacji danego nawyku.
76
Pomocne może tu być nawiązanie do przykładu percepcji
malarstwa. Jeżeli spoglądam na obraz w galerii, to nie
wszystkie aspekty ujawniają mi się w jednym momencie. Mój
odbiór danego przedstawienia malarskiego może być bogatszy lub
uboższy w zależności od odpowiednich kompetencji kulturowych,
które posiadam, to jest, od pewnych mechanicznych dyspozycji,
których nabyłem w wyniku treningu kulturowego, a które
pozwalają mi rozpatrywać przedstawienie malarskie pod różnymi
aspektami. Tych dyspozycji z kolei nabyłem przez obcowanie z
przykładami innych dzieł, dzięki czemu moja wyobraźnia może
łączyć dane zmysłowe i pojęcia w odpowiednio różnych
konfiguracjach, pozwalających mi dostrzegać odpowiednio różne
aspekty obrazu: raz widzę go jako przedstawienie historyczne,
raz jako konfigurację figur geometrycznych, raz jako
szczególną kompozycję barwną itp. Wciąż spostrzegam ten sam
obraz, ale pod różnymi kątami, a co najważniejsze, zdaję sobie
sprawę z możliwości poprawnego odczytania danego aspektu
obrazu malarskiego Jeżeli jednak Jan chciałby ujrzeć ten sam
aspekt obrazu, który dostrzegam w danym momencie, to nie
wystarczy, że podam jakąś regułę, dzięki której będzie mógł
rozpoznać dany aspekt rzeczy. Ten aspekt będę mógł najczęściej
jedynie pokazać. Jan może dostrzec dany aspekt, ale nie mogę go
wytłumaczyć. Na tym też polega zadanie sztuki – tak w sensie
sztuk pięknych, jak i sztuki logiki i matematyki – sztuka
niczego nie wyjaśnia, do tego wystarcza nauka, ale umożliwia
widzenie.
77
2.3.3.4 Normatywność sądów smaku i problem kierowania się
regułą
Omawiając zagadnienie sądu smaku wspominałem wyżej, że jedynym
przedmiotem sądu smaku jest sama realizacja operacji sądzenia,
czyli tym, co jest osądzane, jest, z jednej strony, poprawność
realizacji odpowiedniej dyspozycji poznawczej lub praktycznej.
Z drugiej strony, powszechność sądu smaku oznacza, że cechuje
go roszczenie do powszechnej ważności. Umożliwia nam to mówienie
o normatywności sądów estetycznych. Przy czym oba aspekty
normatywności są ze sobą powiązane, ponieważ, jak twierdziłem,
roszczenie do powszechnej ważności zakłada, że inne podmioty
muszą mieć możliwość dostrzeżenia tego samego aspektu rzeczy X,
co I, to jest, muszą mieć możliwość dostrzeżenia tej samej
reguły lub pojęcia rządzącego przedstawieniem X-a. Oznacza to,
że inne podmioty w sądach estetycznych muszą posiadać
możliwość niedyskursywnego osądu odpowiednich operacji
poznawczych lub praktycznych jako poprawnych lub
niepoprawnych.
Dlaczego jednak rozpoznanie poprawności lub niepoprawności
musi być odczute, a nie poznane pojęciowo? Wynika to z tego
samego powodu, dla którego warunkiem koniecznym operacji
sądzenia jest niedyskursywna świadomość, że odpowiednia
realizacja operacji podporządkowywania przedstawień pod
pojęcia jest poprawną realizacją tej operacji. Jak pisałem w
punkcie wyżej, jeżeli nie założyć warunku subiektywnej
(podmiotowej) pewności użycia danego pojęcia, to o żadnej
treści pojęć nie mogłoby być mowy, ponieważ nie dałoby się
ustalić warunków poprawności użycia danego pojęcia. Pragnę
78
również przypomnieć, że uczucie poprawności ma tu charakter
wyłącznie formalny, a nie jakościowy, to jest stanowi
podmiotowy aspekt umiejętności rozpoznawania znaczenia. Innymi
słowy, nie musimy odwoływać się do jakiegoś rodzaju
dodatkowego uczucia, które stanowiłoby kryterium,
umożliwiające orzekanie o poprawności, a którego istnienie
stanowiłoby niemożliwą bez popadania w regres w nieskończoność
zagadkę. Wręcz przeciwnie, poprawność, rozumianą jako
niedyskursywne poczucie zgodności przedstawień jednostkowych i
pojęć (resp. zgodność władz poznawczych) widzimy bezpośrednio
bez odwołania się do dodatkowych kryteriów i musimy ją widzieć,
aby móc posługiwać się pojęciami.
Dla zobrazowanie przedstawionych wyżej twierdzeń rozważmy
przykład przedstawienia lipy i Berlina. W jakim sensie pojęcie
„lipy” reprezentuje lipę, a nie Berlin? Treść pojęcia „lipa”
daje się ostatecznie pogodzić tak z lipą, jak i z Berlinem.
Czy to jednak oznacza, że nie wiemy, czy „lipa” oznacza lipę?
Trudno o większe nieporozumienie. Wiemy, że „lipa” oznacza
lipę, ponieważ odpowiednia funkcja wiąże ze sobą w aspekcie
przedmiotowym przedstawienie lipy i pojęcie „lipa”, dzięki czemu
możemy skonstruować odpowiedni zbiór dystrybutywny własności
składających się na pojęcie „lipy”, a czego powiązanie w
aspekcie podmiotowym objawia się poprzez uczucie poprawności
(resp. rozkoszy) będące niedyskursywną świadomością tego
powiązania. Innymi słowy, uczucie poprawności (rozkoszy)
stanowi niedyskursywne rozpoznanie poprawności
podporządkowania przedstawienia lipy pod pojęcie „lipy”.
Mówiąc jeszcze inaczej, pojęcie Px oznacza X nie dlatego, że
79
istnieje kryterium umożliwiające orzeczenie zgodności Px oraz
X, ale Px oznacza X właśnie dlatego, że niedyskursywnie wiążemy
ze sobą Px oraz X, to jest, rozpoznajemy (widzimy) X jako Px.
Sceptyk mógłby tu jednak podnieść następującą wątpliwość:
w jakim sensie odwołanie się do niedyskursywnych uczuć
cokolwiek rozwiązuje, to jest, czy przypadkiem nie przecinamy
arbitralnie gordyjskiego węzła pojęć i percepcji? Innymi
słowy, można byłoby pozornie zarzucać – najprawdopodobniej
zarzucałby to Kripke – że rozwiązanie odwołujące się do
niedyskursywnych uczuć, które mają tłumaczyć zgodność między
pojęciami a percepcją, nie daje się wprawdzie odrzucić ze
względu na swoją bezpojęciową naturę, ale całkowicie wykracza
poza możliwość wyjaśnienia. Co więcej, odwołanie się do
uczucia poprawności (rozkoszy) jako pewnej normy umożliwiającej
osądzanie poprawności realizacji odpowiedniej dyspozycji
poznawczej lub praktycznej jest wątpliwe z racji subiektywnej
natury tego uczucia. Nic, co ma naturę wyłącznie subiektywną,
nie może stanowić powszechnej i obiektywnej normy.
Mając na względzie przedstawione wyżej uwagi, wydaje się
jednak, że opisane wątpliwości są nieuzasadnione. Przede
wszystkim, uczucie poprawności i niepoprawności (rozkoszy i
przykrości) niczego nie orzeka o przedstawieniu, ale dotyczy
formy przedstawienia. Oznacza to również, że wspomniane uczucie
nie tyle stanowi normę, umożliwiającą osąd dotyczący
poprawności realizacji odpowiedniej funkcji – w tym wypadku
uczucie poprawności przyjmowałoby formę reguł w sensie
wyrażonych wprost racji, co jest wykluczone z racji
bezpojęciowości sądów smaku – ale wyznacza możliwość samej normy.
80
Nie jest zatem tak, że dzięki uczuciu poprawności (rozkoszy)
posiadamy kryterium, za pomocą którego możemy rozstrzygnąć
poprawność realizacji danej funkcji, ale to dzięki uczuciu
poprawności (rozkoszy) możemy w ogóle mówić o poprawności lub
niepoprawności. W konsekwencji, nie jest tak, że wspomniane
uczucie cokolwiek dodaje do powiązania pojęć i percepcji, jak
twierdziliśmy w hipotezie NP, ale stanowi podmiotowy aspekt
tego powiązania i warunek konieczny jego możliwości. Innymi
słowy, jeżeli pytamy się, skąd wiemy, że Px oznacza X, to nie
możemy powoływać się na jakąś formę uczucia jako kryterium
poprawności, ponieważ to wymagałoby odwołania się do innego
kryterium i tak w nieskończoność. Uczucie rozkoszy nie mówi
nam jednak tego, że posiadamy pewną normę, dzięki której Px
oznacza X, ale to dzięki uczuciu poprawności (rozkoszy) możemy
w ogóle mówić o tym, że Px oznacza X, to jest, dane uczucie
umożliwia nadanie normy (miary) dla przedstawienia Vx. Mówiąc
jeszcze inaczej, poprzez obcowanie z wieloma egzemplarzami
danej klasy (np. z przykładami dzieł sztuki) nabywamy
określonej dyspozycji poznawczej, która wyznacza miarę dla
naszego poznania, to jest, wyznacza możliwość samej klasy (np.
klasy pięknych dzieł sztuki)45. Nie oznacza to zatem tego, że
owa niedyskursywna dyspozycja stanowi normę, ale jedynie to,
że wyznacza możliwość tej normy. W ten sposób należy również
rozumieć egzemplaryczność sztuki i sądów estetycznych. Przez
egzemplaryczność należy rozumieć nie tylko ich jednostkowość,45 Kant pisze: „ta idea normy nie została wyprowadzona z zaczerpniętych z doświadczenia proporcji jako określonych prawideł, lecz [przeciwnie] dopiero na jej podstawie [wyróż. – P.K.] stają się możliwe prawidła oceny. […]„Idea ta nie jest w żadnym razie pełnym pierwowzorem piękna w obrębie danego rodzaju, lecz tylko formą stanowiącą nieodzowny warunek wszelkiego piękna”.Tamże § 17, s. 115.
81
ale przede wszystkim możliwość dostarczania przykładów pewnej
reguły, gdzie przykład to pewien specjalny rodzaj typowego
egzemplarza pewnej klasy, przy zastrzeżeniu, że przykład
dopiero wyznacza możliwość pewnej klasy, ponieważ wyznacza
regułę konstrukcyjną dla danego zbioru.
Zwróćmy uwagę, że na podstawie powyższych rozważań
dotyczących natury sądów estetycznych daje się również wskazać
„radykalną” odpowiedź na problem kierowania się regułą w
sformułowaniu epistemologicznym. Inspirowane Kantem
rozwiązanie zagadki kierowania się regułą opiera się na
założeniu, że odpowiedź na to pytanie nie jest konieczna lub
też mówiąc ściślej, nie potrzebujemy epistemologicznego
kryterium dla możliwości kierowania się regułą, ponieważ to
operacje kierowania się regułą wyznaczają możliwość kryterium
poprawności. Nie musimy zatem odwoływać się do kryterium
bezpośredniego, jak w przypadku Wrighta, do kryterium
wspólnoty, jak w przypadku Kripkego, do jakiejś formy
niedyskursywnego uczucia, jak w przypadku normatywności
pierwotnej Ginsborg, czy do wyrażonej implicite reguły, ponieważ
to same operacje sądzenia wyznaczają możliwość kryterium.
Radykalność przedstawionej tu odpowiedzi nie polega zatem na
próbie odwołania się do jakiegoś specjalnego rodzaju aktu
poznawczego, który miałby wskazać jakąś formę
epistemologicznego kryterium i rozjaśnić pytanie
epistemologiczne w problemie kierowania się regułą, ale na
próbie zanegowania potrzeby odpowiedzi na to pytanie.
82
2.4 Sztuka piękna, geniusz i pojęcia
W poprzednich punktach starałem się wykazać, że możemy myśleć
o sztuce jako o klasie takich sposobów działania, które
cechuje możliwość przypisania predykatu poprawności lub
niepoprawności. Samą poprawność oraz standardy poprawności
możemy z kolei rozumieć, jak argumentowałem, jako pewne sposoby
widzenia. Mówiąc ściślej, twierdziłem, że możemy myśleć o
poprawności w terminach widzenia rzeczy poprawnie, które
identyfikowałem z niedyskursywnym i bezpośrednim
rozpoznawaniem aspektów odpowiednich przedstawień lub
rozpoznawaniem znaczeń wyrażeń językowych. Jak następnie
pisałem, dane niedyskursywne poczucie poprawności (resp. smak)
stanowi podmiotową stroną operacji pojęciowych, to jest,
możemy opisać dane poczucie poprawności jako podmiotowy aspekt
pojęć. W konsekwencji, po pierwsze, udaje się zachować
przesłankę, zgodnie z nakreślonym przeze mnie argumentem z
estetycznego mitu danych, o pojęciowym charakterze sądów smaku
przy jednoczesnym uwzględnieniu intuicji, że sam smak jest
bezpojęciowy (w sensie nieodwoływania się do innych wyrażonych
wprost lub nie wprost pojęć)46, ponieważ ten ostatni opiera się
na bezpośrednim poczuciu poprawności realizacji odpowiednej
dyspozycji poznawczej lub praktycznej w indywidualnych
przypadkach. Rozumiem przez to, że smak stanowi podmiotowy
aspekt pojęć i jako taki jest warunkiem koniecznym użycia
takich pojęć, które wyrażone wprost mogą pełnić funkcję racji
lub przesłanki w odpowiednich sądach i wnioskowaniach, a które
46 W dalszej części tekstu, z racji ograniczeń terminologicznych, będę posługiwał się wyrażeniem „bezpojęciowy” na oznaczenie podmiotowej strony pojęć oraz „niepojęciowy” na oznaczenie braku pojęć.
83
od strony przedmiotowej możemy opisać poprzez zbiór
dystrybutywny określonych cech ogólnych47. Innymi słowy,
zastosowanie odpowiedniego pojęcia w sądach, polegające na
przypisaniu danych własności ogólnych określonym indywiduom,
wymaga umiejętności rozpoznania adekwatności zastosowania
danego pojęcia w sądach, a dana umiejętność od strony
podmiotowej opiera się na niedyskursywnym rozpoznaniu
poprawności realizacji danej dyspozycji poznawczej w danym
indywidualnym przypadku, co przejawia się na przykład w
bezpośrednim rozpoznaniu danego aspektu przedstawienia lub
doświadczeniu adekwatności użycia danego wyrażenia językowego
lub predykatu w sądzie. Po drugie, oznacza to, ze możemy
rozumieć subiektywność i obiektywność sądów jako dwa aspekty
odpowiednich sądów poznawczych lub praktycznych. Innymi słowy,
para pojęć subiektywność-obiektywność nie stanowi pary pojęć,
pomiędzy którymi występuje różnica rodzajowa lub ilościowa,
ale modalna. W takim ujęciu subiektywny sąd smaku jest
podmiotowym aspektem odpowiednich obiektywnych sądów
poznawczych lub praktycznych.
W konsekwencji, jeżeli rozumieć sztukę jako zbiór
poprawnych i niepoprawnych sposobów działania, a poprawność
jako sposób widzenia, to samą sztukę możemy traktować jako
umiejętność niedyskursywnego rozpoznawania poprawności lub
niepoprawności danego działania lub zdarzenia, to jest, sama
sztuka daje się opisać jako pewien sposób widzenia, za pomocą
którego możemy rozpoznawać poprawność lub niepoprawność
odpowiednich zdarzeń lub działań, gdzie sztuka w sensie
47 W takim znaczeniu na pojęcie psa w sensie przedmiotowym składają się m.in. cechy czworonożności, czy posiadania ogona itp.
84
działania byłaby przedstawianiem odpowiedniego sposobu widzenia,
a sztuka w sensie dzieła sztuki byłaby przedstawieniem
odpowiedniego sposobu widzenia w znaczeniu efektu danej operacji
przedstawiania. Innymi słowy, twierdzę, że sztuka opiera się
na subiektywnej i niedyskursywnej umiejętności rozpoznawania
odpowiednich wzorów wyrażających się w danych indywidualnych
działaniach lub zdarzeniach, których artykulacja może jednak
przyjmować postać pojęciowych i obiektywnych sądów typu S jest
P. Istotne są tu dwie kwestie.
Po pierwsze, kontrowersyjne może być to, że wyjaśniam
pojęcie sztuki w terminach percepcji, a nie działania lub
efektu tego działania. Posiadamy bowiem skłonność, aby myśleć
o sztuce w kategoriach tego, co artysta tworzy, lub tego, co
artysta stworzył. Jest to jednak mylące. Przede wszystkim
zwróćmy uwagę, że autorem lub autorką dzieła sztuki nie musi
być z konieczności ten lub ta, którzy te dzieło własnoręcznie
stworzą. Jako ilustracja niech posłuży przykład rzeźbiarza
Alfonsa Karnego, który w swoich późnych latach z racji
ograniczeń zdrowotnych zlecał wykonanie swoich rzeźb
odpowiednim rzemieślnikom48. Nie twierdzimy jednak, że nie był
autorem tych rzeźb. Z analogiczną co do zasady sytuacją mamy
do czynienia w przypadku architektów zlecających wykonanie
projektów pracowniom architektonicznym i ekipom budowlanym,
fotografów tworzących za pomocą narzędzi cyfrowych, malarzy,
takich jak Rembrandt, zlecających prace malarskie pracowniom
malarskim, czy artystów współczesnych posługujących się
gotowymi obiektami, takimi jak Andy Warhol. Innymi słowy,
48 Co więcej, późne prace Karnego powszechnie uchodzą za najwybitniejsze w jego dorobku.
85
wykonanie nie jest warunkiem koniecznym tworzenia sztuki przez
danego artystę. Kluczowa wydaje się w tym wypadku umiejętność
rozpoznawania poprawności odpowiednich działań, niekoniecznie
wykonywanych własnoręcznie, która jest warunkiem koniecznym –
choć niewystarczającym – kierowania działaniem, a nie sam fizyczny
akt działania. Przykładowo, Warhol nie tworzy pudełek Brillo – te
można było zakupić w dowolnym sklepie. Rozpoznaje jednak
pewien aspekt pudełek Brillo i stara się go ukazać, podejmując
odpowiednie działania artystyczne. Dlatego też pisałem
wcześniej, że sztukę należy rozumieć przede wszystkim jako
umiejętność „widzenia”, a dopiero w dalszej kolejności jaki
umiejętność działania.
Po drugie, bezpojęciowość sztuki – w opisanym przeze mnie
znaczeniu – oznacza, że jest ona jednostkowa i wydaje się
wymykać wymogom ogólnego i pojęciowego opisu, to jest, wszelki
pojęciowy opis dzieła sztuki wydaje się zubażać dane dzieło
sztuki. Z drugiej strony, pisałem, że sądu smaku, w tym sądy
na temat sztuki, są podmiotową stroną pojęciowych sądów
poznawczych lub praktycznych. Wynika z tego, że element
sztuki, w pewnym ogólnym sensie rozumianej jako technika,
zawarty jest w każdej aktywności poznawczej lub praktycznej,
co doskonale oddaje praktyka językowa, w której posługujemy
się wyrażeniami typu „sztuka matematyki” czy „sztuka
medycyny”. Oznacza to, że warunkiem koniecznym wszelkiej
działalności poznawczej lub praktycznej jest nabycie
odpowiednich niedyskursywnych umiejętności posługiwania się
odpowiednim aparatem pojęciowym. Uwidacznia się to w
szczególności w kontekście odkrycia naukowego lub praktyki
86
medycznej. W obu przypadkach kwestia odkrycia lub poprawnej
diagnozy jest sprawą odpowiedniego treningu i wyczucia
nabytego w drodze konfrontacji z odpowiednimi przykładami.
Odkrycie naukowe i diagnozę medyczną można tym samym porównać
raczej z rozpoznaniem danego aspektu, niż z kolejnymi krokami
wnioskowania. Mówiąc inaczej, naukowiec lub lekarz nie muszą
odwoływać się do wyrażonych wprost reguł lub pojęć – w obu
przypadkach dane reguły muszą zostać dopiero odnalezione.
Istotne jest to, że posiadają oni niedyskursywną umiejętność
rozpoznawania poprawności lub niepoprawności realizacji
odpowiedniej dyspozycji poznawczej lub praktycznej w
określonych indywidualnych przypadkach. Pojawia się tu jednak
pytanie, co odróżnia sztukę piękną od innych aktywności
poznawczych lub praktycznych.
Przede wszystkim pragnę podkreślić, że jeżeli twierdzę, że
pomiędzy aspektem pojęciowym i obiektywnym a bezpojęciowym i
subiektywnym zachodzi różnica modalna, to nie twierdzę, że oba
aspekty są nierozdzielne. Mówiąc ściślej, mogą one występować
łącznie, ale nie muszą, tak samo jak długość odcinka możemy
opisać jako długość jednego z wymiarów dwuwymiarowej
płaszczyzny, gdzie drugi wymiar, posługując się metaforą
komputerową, przyjmowałby wartość=0. Oznacza to jednak, że oba
aspekty nie mogą się wykluczać. Posługując się przykładem
szachowym, oznacza to, że jeżeli gracz szachowy posiada
wyrażoną wprost znajomość pojęcia konika szachowego, ale w
danej grze nawykowo myli ruchy konika szachowego z pionkiem
szachowym, to nie posługuje się tym samym pojęciem konika
szachowego. W konsekwencji, jeżeli sztukę opisać przez aspekt
87
subiektywny i bezpojęciowy, to nie implikuje to, że z
konieczności zawiera ona w sobie aspekt obiektywny i
pojęciowy. Co więcej, twierdzę, że mogą istnieć takie dzieła
sztuki, które dają się opisać wyłącznie od strony subiektywnej i
bezpojęciowej, gdzie strona pojęciowa i obiektywna zredukowana
jest do wartości 0. Uwidacznia się to w szczególności w
przypadku genialnych dzieł sztuki, które wydają się wykraczać
poza wszelki pojęciowy opis. Oznacza to jednak, że dane dzieło
sztuki z konieczności musi móc być opisane od strony
pojęciowej, choćby ten opis polegał wyłącznie na wskazaniu
odpowiedniego modelowego przykładu danego dzieła sztuki lub
próby przybliżenia się do danego opisu.
Powyższe ujęcie sztuki pozwala nam zachować trzy istotne
intuicje. Po pierwsze, pozwala nam twierdzić, że odbiór sztuki
i sama praktyka artystyczna nie musi opierać się na wiedzy
pojęciowej w sensie takiej wiedzy, która zakłada odwołanie się
do wyrażonych wprost i obiektywnych pojęć. Wydaje się, że tak
sądy na temat sztuki, jak i sama sztuka powinna dać się opisać
za pomocą pewnych niedyskursywnych „wczuć”, czy też
Leibnizowskiego je ne sais quoi. Innymi słowy, nie musimy wymagać
od artystów i odbiorców sztuki – a w szerszej perspektywie od
wszystkich posługujących się, na przykład, językiem, czy
dokonujących odkryć naukowych – aby potrafili wyartykułować
swoje doświadczenie sztuki lub posiadali teoretyczną wiedzę na
temat danego dzieła sztuki. Bezpojęciowość sztuki oznacza, że
sam artysta nie musi wiedzieć, co chce stworzyć. Wystarczy, że
jedynie subiektywnie „czuje” lub „widzi” dany wzór, który chce
oddać w dziele sztuki, a o samym obiektywnym wzorze może
88
dowiadywać się dopiero po stworzeniu dzieła, w sensie sądu
typu: „to jest to, co chciałem lub nie chciałem stworzyć”.
Analogicznie w przypadku odbiorców sztuki. Czytelnik Śmierci w
Wenecji nie musi być w stanie pojęciowo zwerbalizować swojego
doświadczenia sztuki w postaci odpowiedniego sądu, na przykład
w formie opisu fabuły Śmierci w Wenecji. Wystarczy, że
subiektywnie dostrzega odpowiedni aspekt dzieła, którego
dyskursywne wyrażenie będzie jedynie przedmiotową i pojęciową
stroną tego subiektywnego doświadczenia. Wynika z tego,
następnie, że odpowiednie operacje pojęciowe, o czym piszę w
kolejnym rozdziale, nie muszą przyjmować formy sądów, ale mogą
należeć do klasy tzw. myślenia obrazami, to jest, mogą być
takimi operacjami pojęciowymi, które polegają na bezpośrednim
widzeniu poprawności lub niepoprawności danego przedstawienia
reprezentowanej w odpowiednim obrazie.
Po drugie, modalność rozróżnienia na pojęciowy i
bezpojęciowy aspekt sztuki oznacza, zgodnie z argumentem z
estetycznego mitu danych, że możemy zgadzać się i komunikować
się w kwestii sztuki. Innymi słowy, doświadczenie sztuki nie
musi być wprawdzie komunikowalne w sensie odwoływania się do
wyrażonego za pomocą pojęć opisu, ale musi móc być
komunikowalne, ponieważ odpowiednia subiektywna i bezpojęciowa
umiejętność rozpoznawania danych aspektów i wzorów w danych
przedstawieniach percepcyjnych stanowi podmiotową stronę
obiektywnych pojęć. Określone doświadczenie sztuki jest zatem
pod pewnym nietrywialnym względem prywatne, ale jest również
publiczne, ponieważ może zostać opisane za pomocą odpowiedniego
opisu lub wskazane w odpowiednim dziele. Oznacza to, że nie
89
zawsze jest tak, że jesteśmy w stanie opisać i zakomunikować
za pomocą odpowiednich sądów treść odpowiedniego doświadczenia
sztuki. Co więcej, w przypadku szeregu przykładów sztuki
pięknej nie jesteśmy w stanie tego uczynić. W przypadku takich
dzieł, jak W poszukiwaniu straconego czasu, odpowiednie
doświadczenie możemy jedynie „pokazać” lub też przybliżyć
odpowiedni sposób widzenia wskazując określone elementy
dzieła. Innymi słowy, treść odpowiednich dzieł jesteśmy w
stanie jedynie pokazać, a nie zakomunikować za pomocą
odpowiednich wyrażonych wprost pojęć. Co istotne, możemy
jednak wiedzieć, że nasze subiektywne doświadczenie sztuki
odpowiada określonemu i obiektywnemu opisowi sztuki, dzięki
czemu możemy dzielić pewne sposoby widzenia i dzięki czemu
jesteśmy świadomi tożsamości tych sposobów widzenia, a możemy
to uczynić, ponieważ odpowiednie obrazy mają naturę pojęciową.
Gdybyśmy założyli, że sztuka nie daje się opisać przez
obiektywne pojęcia, to zgodnie z tym, o czym pisałem w
argumencie z estetycznego mitu danych, o żadnej takiej
tożsamości nie mogłoby być mowy zarówno w aspekcie
indywidualnym, jak i wspólnotowym.
Po trzecie, odwołanie się do pojęciowego aspektu sztuki
oznacza, że dzieła sztuki mogą być egzemplaryczne w sensie
wyznaczania pewnej normy danego działania. Innymi słowy,
egzemplaryczność dzieła sztuki oznacza, że wyznacza on pewien
wzór lub model, a może wyznaczać dany wzór, ponieważ daje się
on opisać od strony pojęciowej jako dzieło wyznaczające regułę
dla danej klasy. W konsekwencji sztuka jest dziedziną
aktywności kierowanej regułami, ale w ramach tej działalności
90
nie musimy odwoływać się do wyrażonych wprost lub nie wprost
reguł.
W jakim jednak sensie mówimy o pięknie w sztuce i o samych
sztukach pięknych? Wydaje się, że gdy posługujemy się
wyrażeniem „piękny” niekoniecznie musimy wskazywać na
estetyczne wartości sztuki, ale posługujemy się nim w sensie
wykrzyknikowym jako wyraz uznania w sądzie typu: „Ale
piękne!”. Co więcej, wydaje się, że gdyby przez „piękno”
rozumieć wyłącznie wartości estetyczne, to za pomocą pojęcia
piękna nie dałoby się wskazać istotowych określeń sztuki,
ponieważ ta ostatnia często świadomie rezygnuje z wartości
estetycznych na rzecz takich własności jak wzniosłość, czy
oryginalność. Jak argumentowałem w punkcie 1.2.3, wartości
estetyczne nie mogą wytyczyć granic sztuki, a wyjaśnienie
sztuki musi być niezależne od kontekstu wartości estetycznych.
Z drugiej strony, jeżeli przez piękno rozumieć upodobanie
wynikające z określonej poprawności przedstawień, na przykład
zgodności pomiędzy przedstawieniami, jedności w wielości, czy
harmonii, to takie rozumienie pojęcia piękna nie różniłoby się
istotowo od rozumienia pojęcia poprawności. To ostatnie daje
się bowiem również opisać przez zgodność z określonym
porządkiem czy wzorem, która to zgodność może zostać odczuta.
W takim rozumieniu pojęcia piękna i poprawności stanowiłyby
synonimy. Jeżeli spojrzeć z tej perspektywy na historię
sztuki, to należałoby stwierdzić, że były one i wciąż są
traktowane jako synonimicznie, na przykład wtedy, gdy piękno
utożsamiamy z kunsztownością lub rzemieślniczym mistrzostwem.
91
Co to zatem znaczy, gdy posługujemy się pojęciem piękna w
sensie wykrzyknikowym oraz co to znaczy, gdy mówimy o sztuce,
że jest sztuką piękną? Pomocne w moim przekonaniu może być
odwołanie się w tym wypadku do Kantowskiego pojęcia geniuszu.
Jak wiemy, Kant definiował sztukę piękną jako „produkt
geniuszu”49. Co to jednak znaczy? Z pewnością nie może to
oznaczać – tak w przypadku moich rozważań, jak i rozważań
Kanta –odwoływania się do pewnych nie dających się zawrzeć w
pojęciu elementów. Jak pisałem, sztuka, w tym sztuka piękna,
daje się rozpatrywać zarówno od strony pojęciowej, jak i
bezpojęciowej, przy czym strona bezpojęciowa to w istocie
pojęcia opisywane od strony podmiotowej. W wypadku powoływania
się na niedające się ująć pojęciowo elementy niezrozumiałe
byłoby, jak możliwe są sądy na temat sztuki. Geniusz daje się
jednak zdefiniować przez wykraczanie poza możliwość ujęcia za
pomocą wyznaczonego z góry pojęcia. W jaki zatem sposób
pogodzić wykraczanie poza dostępne pojęcia i pozostawanie w
obrębie pojęć?
Jeżeli przedstawione przeze mnie wyżej rozważania są
słuszne, to ta pozorna sprzeczność daje się rozwiązać poprzez
rozróżnienie na modalne aspekty pojęć. Zwróćmy uwagę, że
jeżeli umiejętność niedyskursywnego rozpoznania poprawności
realizacji danej dyspozycji w jednostkowym przypadku miałaby
stanowić podmiotową stronę pojęć, to nie oznacza to, że dana
umiejętność rozpoznania musi być z konieczności
podporządkowana danym wyrażonym wprost pojęciom. Innymi słowy,
umiejętność dostrzegania poprawności nie musi być
werbalizowana za pomocą odpowiednich sądów typu S jest P.49 Tamże § 46, s. 182.
92
Możemy bezpośrednio „widzieć” daną poprawność danego
przedstawienia, niekoniecznie jednak musimy znaleźć wyrażone
wprost pojęcie, aby opisać daną poprawność. Jak pisałem,
modalny dualizm pojęć oznacza, że możemy posiadać pojęcie w
sensie podmiotowego poczucia poprawności, niekoniecznie jednak
oznacza to, że odnajdujemy odpowiadające mu pojęcie w sensie
przedmiotowym dającym się wyrazić za pomocą zbioru cech
ogólnych. Sztuka piękna może być wyłącznie bezpojęciowa, a jej
aspekt pojęciowy – w sensie pojęć wyrażonych wprost w
odpowiednich sądach – może być zredukowany do wartości=0. Przy
czym pragnę zaznaczyć, że powyższy opis zakłada, że określone
dzieła sztuki mogą być mniej lub bardziej wyrażalne pojęciowo
w odpowiednich sądach. Posługując się raz jeszcze metaforą
komputerową, oznacza to, że odpowiedni aspekt pojęciowy w
sensie możliwości wyrażania wprost przez pojęcia może
przyjmować wartość w obszarze spektrum od 0 do 1. Z jednej
strony dają się zatem wskazać takie przykłady sztuki
„bezpojęciowej” jak sztuka abstrakcyjna, z drugiej, takie
przykłady sztuki wyrażalnej dyskursywnie, jak sztuka
symboliczna.
Teza o modalnym dualizmie pojęć oznacza jednak, że musimy
móc posiadać dane pojęcie, to jest, odpowiednia
nierozdzielność pojęć w sensie przedmiotowym i podmiotowym
zachodzi na poziomie kompetencji, a nie aktów. Sztuka może
zatem nie dawać się ująć za pomocą odpowiednich pojęć, ale
powinna móc dać się ująć, co uwidacznia się m.in. w tym, że
możemy z większą lub mniejszą dokładnością komunikować się na
temat sztuki i wydawać mniej lub bardziej trafne sądy na temat
93
sztuki, a w szczególności możemy zasadnie twierdzić, że dany
sąd był bardziej lub mniej trafny. Gdyby sztuka była
niewyrażalna i niepojęciowa, rozstrzygnięcie trafności danego
sądu byłoby logicznie niemożliwe i redukowałoby się wyłącznie
do wymiany subiektywnych i prywatnych opinii. W konsekwencji,
może być tak, że niektóre pojęciowe aspekty danego
przedstawienia jesteśmy w stanie jedynie pokazać lub
przybliżać się do ich ukazania, ale możemy to uczynić,
ponieważ dane przedstawienia percepcyjne mają naturę
pojęciową, choć nie zawsze jesteśmy w stanie wyrazić to
pojęcie wprost w odpowiednim sądzie. Niekiedy odpowiednie
pojęcie jesteśmy jedynie wskazać w odpowiednim obrazie, np. za
pomocą słynnego sądu: „Es muss sein!”. Pytanie „co musi być?”
byłaby w tym wypadku jedynie wyrazem niezrozumienia natury
opisanych przeze mnie dwóch aspektów pojęć i jedyna sensowna
odpowiedź na to pytanie musiałaby brzmieć „to!”. Owe „to”
możemy dostrzec lub nie dostrzec, ale musimy założyć, że każdy
posiada możliwość bezpośredniego dostrzeżenia odpowiedniego
aspektu lub znaczenia, a powinniśmy to założyć, ponieważ
poprzez sformułowanie „to” wyrażamy intersubiektywne pojęcie.
Z drugiej strony, jak pisałem, sztuka piękna jest
jednostkowa i egzemplaryczna. Innymi słowy, wybitne dzieła
sztuki pięknej, takiej jak Guernica Picassa, są niepowtarzalne
i wyznaczają normę dla oceny innych dzieł. Zwróćmy jednak
uwagę, jak argumentowałem, po pierwsze, że nie ma sprzeczności
w twierdzeniu, że sztuka może być opisywana za pomocą reguł i
pojęć, a jednocześnie, że jest ona jednostkowa, niepowtarzalna
i egzemplaryczna. Jedyne na co musielibyśmy przystać, to
94
stwierdzenie, że określona reguła lub pojęcie znajdują
wyłącznie jednorazowe zastosowanie w pojedynczym dziele. Jak
również pisałem, gdybyśmy założyli niepojęciowość sztuki, to
niezrozumiałe byłoby, na czym miałaby polegać egzemplaryczność
sztuki. Mówiąc inaczej, sztuka może być kierowana regułami,
nawet jeżeli dane reguły są stosowane jednorazowo. Po drugie,
brak umiejętności opisania danego dzieła sztuki za pomocą
dostępnych nam pojęć i reguł nie oznacza, że dane dzieło
sztuki logicznie wyklucza pojęciowy opis. Wręcz przeciwnie,
egzemplaryczność sztuki oznacza, że sztuka może wyznaczać
pojęcia i reguły, to jest, może stanowić narzędzie za pomocą
którego możemy na niestandardowy sposób ujmować dane zdarzenia
lub działania.
W konsekwencji, twierdzę, że jeżeli przypisujemy dziełom
sztuki predykat „piękny” w sensie wykrzyknikowym, to – jeżeli
tylko wyrażenie „piękny” miałoby się różnić znaczeniowo od
wyrażenia „poprawny” – to oznacza to, że opisujemy sztukę w
terminach genialności. Innymi słowy, wyrażamy przez to
przekonanie, że dane dzieło sztuki pojęte jako zdarzenie lub
działanie nie daje się opisać przez wyrażone wprost i dostępne
nam pojęcia i reguły, niemniej samo wyznacza pojęcia i reguły, a
samo pojęcie bezpośrednio widzimy w danym przedstawieniu czy
obrazie. Mówiąc ściślej, twierdzę, że warunkiem koniecznym
tego, co od XVIII wieku zwykło określać się mianem sztuk
pięknych, jest przedstawienie takiego sposobu widzenia oraz
takiego aspektu rzeczywistości, które nie daje się ująć za
pomocą dostępnych oraz wyrażonych wprost pojęć i reguł,
niemniej, który wyznacza nam nowe pojęcia i reguły, które
95