Ludowa, masowa, popularna, narodowa?

Post on 01-Mar-2023

1 views 0 download

Transcript of Ludowa, masowa, popularna, narodowa?

literatura ludowa 2/75 DWUMIESIĘCZNIK NAUKOWO-LITERACKI MARZEC-KWIECIEŃ

literatura ludowa DWUMIESIĘCZNIK

NAUKOWO-LITERACKI

N R 2 (XIX) MARZEC —KWIECIEŃ 1975

WROCŁAW POLSKIE TOWARZYSTWO LUDOZNAWCZE

LUDOWA, MASOWA, POPULARNA, NARODOWA?

PRZEGLĄD PRASY (XI 1974—15 11975)

Jest rzeczą bezsprzecznie korzyst-ną, kiedy dyskusje nad kulturą lu-dową i folklorem wykraczają poza wąskie kręgi etnografów i folklory-stów. Badania kultury ludowej pro-wadzą w wielu wypadkach do stu-diów o charakterze wybitnie inter-dyscyplinarnym, stając się przedmio-tem zbliżenia folklorystyki, etno-grafii, antropologii kulturowej, so-cjologii czy historii literatury i sztu-ki. Warto tedy rozpocząć niniejszy przegląd od odnotowania głosu zna-nego socjologa Jana Szczepańskiego. Chodzi o referat pt. Kultura ludowa w nauce i społeczeństwie wygłoszo-ny na sesji Polskiego Towarzystwa Ludoznawczego w Warszawie w dniu 30 września 1974, a opubliko-wane w 45 numerze „Tygodnika Kulturalnego (Autentyzm i komer-cjalizm). „Nie jestem badaczem kul-tury ludowej, mój głos na ten te-mat jest więc wyrazem troski oby-watelskiej o los kultury ludowej, o rolę, jaką ona dotychczas pełniła i jeszcze w przyszłości spełniać mo-że, a nie rozważaniami naukowymi" — mówi autor we wstępie. Wypo-wiedź dotyka problemów społecznie i naukowo ważkich i nader często dyskutowanych na tych łamach, dla-tego — uwzględniając powyższe za-strzeżenia i przyjmując, że poruszo-ny temat dla wielu osób jest silnie zabarwiony emocjonalnie, co prowa-dzi często do nieco przesubiektywi-zowanych konkluzji (zwracał na to uwagę już J. Bystrem w Kulturze ludowej) — nie wypada nie usto-sunkować się do niektórych przy-najmniej fragmentów publikacji.

Chodzi Szczepańskiemu o trzy co najmniej sprawy: 1) rolę kultury ludowej w (bliżej nie sprecyzowa-nej) przeszłości kulturalnej narodu; 2) losy kultury ludowej w dniu dzisiejszym, zwłaszcza w aspekcie relacji do kultury masowej, popu-

larnej i narodowej; wreszcie 3) o swego rodzaju futurologiczne spoj-rzenie na przyszłość kultury ludo-wej i narodowej.

„Patrząc w przeszłość — pisze J. Szczepański — musimy stwierdzić, że w wieku XIX i pierwszej połowie wieku XX kultura ludowa była po-tężnym zasobem rezerw treści kul-turalnych dla kultury narodowej. W czasie różnych kryzysów społecz-nych, politycznych, a przede wszy-stkim w okresach kulturalnych prze-łomów była ona podstawowym czynnikiem zachowania i utrzyma-nia identyczności kulturalnej naro-du, zwłaszcza w wieku XIX, kiedy byliśmy narodem bez państwa. Wy-daje mi się, że kiedy nasz byt poli-tyczny narodu był w znacznej części zależny od utrzymania bytu kultu-ralnego, kultura ludowa była tą za-sadniczą ¡podstawą, na której opie-rała się ciągłość kulturalna narodu. [...] Można by inawe:t powiedzieć, że wszelkie prądy artystyczne, takie jak romantyzm, ekspresjonizm, na-wet futuryzm, przenikające do Pol-ski w przeszłości, były niejako adop-towane i przyswajane kulturze pol-skiej przez włączenie ich w ramy pewnych treści kultury ludowej." Wiele tu (jak i w dalszych partiach artykułu) trafnych spostrzeżeń, z którymi trudno się nie zgodzić. Nie wdając się tedy w głębszą polemikę, powiedzmy, że niektóre jednak ze sformułowań autora są wynikiem nieco uproszczonego, zbyt mechani-cznego spojrzenia na kulturę ludową 1 jej wzajemne historyczne związki z kulturą oficjalną (termin kultura oficjalna byłby tu, moim zdaniem, bardziej funkcjonalny; pojęcie kul-tura narodowa bowiem imieści w so-bie i kulturę ludową, nieoficjalną, niższą, jak i kulturę oficjalną, wyż-szą, elitarną, reprezentatywną). Prze-de wszystkim zaś — takie wrażenie można odnieść — pojawiającego się tu między wierszami „cichego" za-łożenia, iż kultura iludowa, folklor rozwijały się żywiołowo i sponta-nicznie głównie w XIX wieku (po-wstały w tym wieku?) jako fenome-

ny charakteryzujące się całkowitą niemal autonomią, którą pod zna-kiem zapytania postawiły dopiero procesy społeczno-urbanizacyjne w drugiej połowie XX wieku. Tymcza-sem — powołajmy się na miarodaj-ne uwagi J. Burszty — „kultura lu-dowa nie była autonomiczna, lecz współegzystująca z kulturą całego etnosu, utrzymująca z nią stałe kon-takty jednostronne lub (zazwyczaj) wzajemne [...]. Na kulturę ludową składały się zarówno elementy ory-ginalne, własne, jak też ogólnoetni-iczne oraz interetniczne. Obie — kul-tura etniczna i ludowa — przedsta-wiały więc sobą dwie różne, choć współzależne tradycje: tradycję wiel-ką i tradycję małą" (por. J. Burszta, Kultura ludowa — kultura narodo-wa. Warszawa 1974, s. 14 i in.). Jeśli chcemy być bardziej ściśli i obiektywni, i jeśli chcemy już trak-tować kulturę ludową wyłącznie ja-ko „potężny zbiornik treści kultu-ralnych dla kultury narodowej" — a porównanie to jest tyle ekspresy-wne, co enigmatyczne — to musimy przypomnieć, że tradycja mała i tradycja wielka współegzystowały w naszej kulturze w sposób o wiele bardziej ścisły i złożony — co odbi-jają najlepiej wzajemne stosunki folkloru i literatury oficjalnej przed epoką romantycznego, ś w i a d o -m e g o „zwrotu do ludowości", w okresie średniowiecza, Odrodzenia czy baroku. Wiek XIX zapoczątko-wał p r o g r a m o w y flirt z ludo-wością, stał się okresem intensyw-nego zainteresowania chłopami i ich kulturą (pierwsze zapowiedzi tego flirtu uwidoczniają się zresztą parę ładnych dziesięcioleci wcześniej). Po-wstaje naukowe ludozmawstwo, et-nografia, podejmuje się systema-tyczne prace zbierackie. Wszystko to miało swoje różnorakie przyczy-ny, zarówno estetycznej, jak i etycz-nej oraz społeczno-politycznej natu-ry. Pamiętajmy jednak, że właśnie wiek XIX, szczególnie zaś jego schyłek, przynoszą pierwsze oznaki rozpadu tego, co rozumiemy przez tradycyjną kulturę chłopów. Uświa-

damiał to sobie jasno podejmujący swoją ogromną pracę Oskar Kol-berg. Co zaś się tyczy postawionego pytania — czy wszelkie, poczynając od XIX wieku, prądy artystyczne wszczepiane były w krwioobieg kul-tury polskiej poprzez „włączanie ich .w ramy pewnych treści kultury lu-dowej" — sądzę, że inawet najbar-dziej zagorzały (czy też krótkowzro-czny) folklorysta lub nawet zwykły miłośnik folkloru i literatury nie podpisze się pod opinią do tego sto-pnia „autonomizującą" kulturę lu-dową. Właściwiej byłoby powiedzieć, że n i e k t ó r e z prądów artystycz-nych i literackich włączały w swoje treści (i to z najrozmaitszych, często zupełnie przeciwstawnych przyczyn) p e w n e elementy kultury i litera-tury ludowej.

Gdy już o prądach artystycznych mowa, zwróćmy w tym miejscu u-wagę na znakomity szkic Marii Ja-nion Ludowość rozdwojona, w któ-rym rozwija ona interesujący nas problem na przykładzie romanty-zmu: „To 'romantyzm [...] — prze-prowadzając w swoim czasie nobili-tację kontrkultury ludu i dokonując jej intronizacji na godne miejsce wśród najwyższych walorów narodu i ludzkości — opatrzył w sposób niebywale trwały ludowość stem-plem doniosłych wartości. Odziedzi-czony po romantyzmie gest kultury polskiej zawsze niemal ludowość utożsamia z autentyzmem, sponta-nicznością, rodzimością, przywiąza-niem do ziemi i obyczaju, patrioty-cznym oddaniem i poświęceniem, zawsze prawie wieś traktuje jako-źródło prawd czystych, naturalnych, nieskalanych przez brudy cywiliza-cji, a chłopa kreuje na uosobienie cnót najwyżej cenionych, na zbawi-ciela narodu, Piasta kołodzieja, a także piasltuna pradawnych arche-typów". I dalej: w tymże „polskim romantyzmie przedlistopadowym u -kształtowały się dwie formacje li te-rackiej ludowości: e s t e t y c z n o -- l i t e r a - c k a , reprezentowana prze-de wszystkim przez Mickiewicza oraz m e t a f i z y c z n a , m i t y c z -

n o - l u d o w a , której najwybitniej-szym przedstawicielem był natch-niony słowiainofil, Zorian Dołęga Chodakowski'' (por. „Literatura" nr 2, 1975 r.). Owa romantyczna dwoistość w potraktowaniu ludo-wości uległa w okresie pozytywizmu i naturalizmu, w okresie ekspery-mentów awangardy zasadniczym przekształceniom, jednakże jej ślady, nawet całkiem wyraźne, odnajdzie-my w niektórych utworach z kręgu literatury nurtu wiejskiego, a zwła-szcza w tak różnych propozycjach (mimo wspólnej etykiety „wiejs-kości"), jakie stanowią książki T. Nowaka i E. Redlińskiego.

Wróćmy jednak do wypowiedzi J. Szczepańskiego. Jeśli przyjąć za S. Bystroniem, że kultura ludowa to „zespół treści kulturalnych u-kształtowanych w danej grupie spo-łecznej w określonym czasie" (por. Kultura ludowa, Warszawa 1947, 5. 18), to w swym tradycyjnym kształcie kultura ta nie istnieje już dzisiaj, zanikły bowiem dawnego typu tradycyjne lokalne społeczności wiejskie, które animowały i pielęg-nowały folklor. Problem tedy ak-tualnego r o z w o j u kultury ludo-wej w Polsce niemalże nie istnieje. Słusznie zauważa Szczepański, iż sztuka ludowa jako „sztuka auten-tyczna rozwija się wtedy, kiedy za-spokaja potrzeby jakiejś społecz-ności, kiedy funkcjonuje jako czyn-nik rzeczywistego współżycia, jako element w żywych obrzędach, cere-moniach, odczuciach, w stosunkach społecznych, wzajemnych oddziały-waniach". Stroje ludowe pełniły niegdyś — by posłużyć się przykła-dem podanym przez autora — nie tylko funkcję praktyczną i hierar-chizującą, jak pisze, ale też funkcję estetyczną, erotyczną, magiczną, wy-znaczały płeć, mówiły nawet o ce-chach moralnych użytkownika. Peł-niły więc rolę specjalnych z n a -k ó w o dużym potencjale seman-tycznym, znaków, które — należy sądzić — nawet tam, gdzie prze-trwały jeszcze relikty tradycyjnej kultury i ich nosiciele, przestały

być w pełni czytelne i zrozumiałe. Nie można dziś mówić o odrębnym zespole kulturowym, będącym wy-tworem ludu, pielęgnowanym z cał-kowitym pietyzmem dla tradycji przodków w swoim pierwotnym i naturalnym podłożu, dlatego podział „współczesnej" kultury ludowej na „nurt komercjalny" i „autentyczny", którego dokonuje autor, rozmija się po prostu z rzeczywistością. Można mówić ewentualnie o pewnych nie-wielkich izolatach, w których ele-menty kultury chłopskiej utrzymały się w formie reliktowej lub też o tzw. folkloryzmach czy procesach folkloryzacyjnych. Z tym zastrzeże-niem, że współczesny folkloryzm — czy to jako rezultat świadomej poli-tyki państwa, czy to jako produkt czysto komercjalny, czy jako postać literacka — jest tak (co najmniej) odległy od swego autentycznego pierwowzoru, jak, powiedzmy, gwara „literacka" Konopielki od rzeczywi-stej gwary, którą naśladuje. Jeden ze współczesnych krytyków wypo-wiedział się niedawno w odniesieniu do Dwunastu T. Nowaka myśl po-zornie paradoksalną, a przecież głę-boko prawdziwą: „zabrzmi to nie-prawdopodobnie, ale współczesna li-teratura o tematyce wiejskiej, lite-ratura chłopska, a więc literatura zdawałoby się najbliższa autentycz-nej, surowej prawdy życia, zarażona jest bardziej niż literatura niechłop-ska literackością. [...] Dzisiaj najbar-dziej wyrafinowaną formalnie lite-raturą jest właśnie literatura chłop-ska". (Zob. J. Bieńkowski, Chłop-skość. „Twórczość" nr 11/1974).

W tym miejscu wypada zgłosić pewne istotne zastrzeżenie: przyję-liśmy mianowicie, iż w omawianym artykule chodzi o kulturę ludową (a więc i folklor, który jest jej naj-ważniejszą częścią składową) pojmo-waną jako tradycyjna, archaiczna kultura mas chłopskich. Sięgnijmy do 24 numeru „Poglądów", gdzie w szkicu Doroty Simonides Folklor w regionie przemysłowym odnajdziemy bardziej realistyczne uwagi na te-mat funkcjonowania folkloru w cza-

sach nam współczesnych. Autorka wyróżnia trzy płaszczyzny, w odnie-sieniu do których można mówić o występowaniu szeroko pojmowanego folkloru: „Pierwsza, wyraźnie zani-kająca — to folklor tradycyjny, związany z dawnym wiejskim śro-dowiskiem. Posiada on dla współ-czesności głównie walory p o z n a w -c z e [podkr. M. W.]. Druga — to folklor stylizowany, a więc auten-tyczne treści podane w formie i kształcie zgodnym z wymogami este-tycznymi II połowy XX wieku [tu mieściłyby się tzw. folkloryzmy, M. W.]. Trzecia — to folklor pojmo-wany szeroko jako spontaniczna, ży-wiołowa twórczość, dająca szerokie pole do pełnego wyżycia się wszyst-kim jednostkom, które tego potrze-bują. Ta kategoria rozbija stereoty-powe pojmowanie folkloru i w wie-lu wypadkach stanowi największą kość niezgody pomiędzy folklorysta-mi tradycyjnymi i postępowymi". Trzecia kategoria jest rzeczywiście kategorią najbardziej kontrowersyj-ną, ale trudno, aby folkloryści pomi-jali zupełnym milczeniem takie zja-wiska, jak folklory środowiskowe (Studencki, marynarski), folklor oku-pacyjny, dziecięcy, folklor obozów koncentracyjnych czy folklor „tele-wizyjny". Przykład folkloru rodzące-go się spontanicznie, głównie wśród dzieci, pod wpływem repertuaru te-lewizyjnego (echa Bonanzy, Kildera, Zorro) odsyła nas do skomplikowa-nego zespołu relacji między kulturą masową, folklorem i kulturą repre-zentatywną. Trafnie spostrzega D. Simonides, że „folklor zwycza-jowo już był kulturą większości, tak jak współcześnie na Zachodzie kultura masowa. Należy zatem obok cennych wartości naszej kultury re-prezentatywnej, którą u nas konsu-muje niestety wciąż jeszcze mniej-szość, dostrzegać nowo powstającą kulturę masową. Ta zaś coraz czę-ściej bazuje na folklorze. Stąd czer-pie tematy, stąd bierze archetypy, spłycając przerażająco jego treści". Nie bez powodu zacytowaliśmy po-wyższy fragment szkicu D. Simoni-

des. Obok bowiem kultury ludowej wyróżnia Szczepański „w naszym społeczeństwie dwa poziomy kultu-ralne. Pierwszy to tzw. popularna kultura masowa, a drugi to kultura reprezentacyjna, stanowiąca istotne dziedzictwo kultury narodowej, ta, która tworzona jest przez twórców najwyższej klasy i na stałe wchodzi do skarbca kultury narodowej. Czy któraś z tych dwóch kultur, kultura masowa czy kultura reprezentacyjna może spełniać funkcje, które w przeszłości spełniała kultura ludo-wa?"

Pozwólmy sobie na małą dygresję. Jak powszechnie wiadomo, w odnie-sieniu do społeczeństw pierwotnych antropologia kulturowa i socjologia wypracowały stosunkowo ostre i sprawdzalne narzędzia badawcze, lecz w wypadku kultur dynamicz-nych społeczeństw masowych stają one częstokroć zupełnie bezradne, gdy chodzi o próby opisu czy kate-goryzacji zjawisk powstających na naszych oczach. Mimo najszczerszych chęci trudno jednak dojść do kry-teriów, na podstawie których autor klasyfikuje procesy kulturowe (i kulturalne). Nie wiadomo przede wszystkim, jakim pojęciem kultury operuje. Czytając artykuł do pew-nego momentu, odnosimy wrażenie, że chodzi tutaj o selektywne pojęcie kultury, o te czynności i fakty kul-turowe, które przez teoretyków kul-tury zaliczane są do tzw. kultury symbolicznej realizacyjnej; pewne z kolei partie sugerują, że autor ope-ruje globalnym pojęciem kultury, np. tam, gdzie mowa o uczestnictwie w — bliżej niestety nie określonej — kulturze duchowej czy kulturze ma-terialnej. Te dwa ostatnie pojęcia, przypomnijmy, nigdy nie cieszyły się specjalnymi łaskami na gruncie socjologii.

Zwróćmy uwagę na taki chociażby passus: „Problem polega na tym, że-by treści kultury reprezentacyjnej wprowadzić w obieg życia społe-czeństwa, w codzienne zaspokajanie jego potrzeb — tak, aby ten styl jego życia zmierzał nie do optymal-

Tego czy też maksymalnego nabywa-nia rzeczy i materialnego urządzania się, tylko żeby sprzyjał maksymal-nemu zaspokojeniu potrzeb rozwoju pełnej, zharmonizowanej osobowości człowieka". Wkraczanie w zakres zjawisk związanych z tzw. kulturą zewnętrzną zaciemnia jedynie i tak niezbyt klarowny w tym wypadku obraz sytuacji. Bo jeśli dobrze zro-zumiałem, nie chodzi tu o wizję spo-łeczeństwa ludzi o zharmonizowa-nych osobowościach, delektujących się twórczo utworami Pendereckie-go, Joyce'a czy Ernesta Dyczka, ży-jących jednak na poziomie material-nym człowieka jaskiniowego? Zda-niem Szczepańskiego „możemy uczy-nić kulturę reprezentacyjną podsta-wą, tak, ażeby ta kultura reprezen-tacyjna funkcjonowała we wszyst-kich ważkich przejawach życia jed-nostek i zbiorowości". Jest to idea piękna i szlachetna, ale piekielnie trudna do zrealizowania. I nie tylko dlatego, że „sztuka reprezentacyjna wymaga [...] dość wysokiego pozio-mu wykształcenia specjalistyczne-go". Na problem ten należałoby spoj-rzeć poprzez złożone procesy socjo-logii odbioru, gusty twórców i gusty odbiorców, które w wielu wypad-kach zasadniczo się rozmijają, po-przez pryzmat polityki kulturalnej, pewne snobizmy kulturalne etc. Oso-bny rozdział stanowiłby problem awangardy, bez której nie można sobie wyobrazić rozwoju sztuki, a który tu został pominięty.

Ostatnia refleksja związana z ar-tykułem (chociaż nasuwa ich on więcej): mimo wszystko pewne jego partie utrzymane są w tonie kasan-drycznym, np. te, w których mowa o kulturze masowej. Ozy rzeczywiś-cie typ rozrywki (szczególnie piosen-ki), który ta kultura proponuje „jest [...] zagrożeniem dla utrzyma-nia kulturalnej identyczności kultu-ry narodowej?" Czy tekst współcze-snego przeboju — często istotnie że-nująco naiwny — jest „wręcz obelgą dla inteligentnego człowieka?" „Inte-ligentny człowiek", nie zwracając uwagi na treść, zanuci ją co naj-

wyżej i skorzysta z innej oferty kulturalnej. Jedną z najistotniejszych cech wyróżniających kulturę maso-wą — obok powszechności odbioru — jest bowiem niesłychane zróżni-cowanie treści, które serwuje się w zhomogenizowanych i zestandaryzo-wanyeh pigułkach odbiorcy (bardzo instruktywne byłoby przeanalizowa-nie pod tym kątem trzeciego progra-mu radiowego). Przypomina się tu następująca uwaga A. Kłoskowskiej: „Krytykując kulturę masową, cza-sem w ostrych słowach, trzeba się jednak zawsze zastanowić nad tym, jaka jest alternatywa masowej kul-tury w obecnym kształcie" (Kultura masowa. „Zeszyty Naukowe KUL" 1961, z. 4). W obronie zaś współcze-snego, masowego szlagieru przyto-czymy taką oto opinię: „Ale to dzięki nim [Beatlesom] muzyka zwa-na wcześniej pogardliwie młodzie-żową osiągnęła niedostępne jej wy-żyny [...], wpuszczono ją nawet do filharmonii. Beatlesi wywarli ogrom-ny wpływ na kulturę masową, nie tylko na samą piosenkę, która w ich wykonaniu stawała się momenta-mi prawdziwą sztuką [...]. Stworzyli specyficzną modę młodzieżową, pro-pagowali kulturę Wschodu, byli ak-torami, próbowali sił w plastyce i literaturze [...]. Ich wpływu na kul-turę nie sposób pominąć, choć nie-kiedy bywa jeszcze lekceważony lub całkowicie pomijany". (Artykuł Lesz-ka Bugajskiego The Beatles — „Święci dwudziestego wieku" z 9 numeru „Nowego Wyrazu" zawie-ra wiele innych trafnych spostrze-żeń na temat kultury popularnej i masowej.) Tak jak rzeczą niemożli-wą jest utrzymanie kultury ludowej w jej krystalicznie archaicznej po-staci, tak nie da się powstrzymać procesów związanych z rozwojem mass culture. Rozwój kultury dla mas nie musi koniecznie oznaczać spychania „autentycznej sztuki i kul-tury reprezentacyjnej" na poślednie miejsce. Swoją drogą — sama kul-tura masowa nie jest zjawiskiem aż tak nowym. Jej pierwowzory — genetycznie i strukturalnie — się-

gają pewnych typów kultury i lite-ratury popularnej i ludowej sprzed wielu stuleci. Dlatego m. in. nie de-monizowałbym jej, ale i nie lekce-ważył.

Natomiast postawione wyżej, a wy-jęte z omawianego artykułu pyta-nie, czy kultura masowa bądź repre-zentacyjna mogą spełnić w przy-szłości tę rolę, jaką spełniała kul-tura ludowa niegdyś, wymaga inne-go sformułowania (i innej argumen-tacji). Niemniej — ważny jest op-tymistyczny akcent, który kończy wypowiedź poświęconą losom kultu-ry ludowej: „Być może uda nam się utrzymać jej nurt autentyczny i wbudować go w sztukę reprezenta-cyjną naszego narodu [...]. Jest to sprawa pilna i warta przemyślenia".

Kończąc odnotujmy jeszcze wypo-wiedź Kazimiery ZawistoWicz-Adam-skiej dotyczącą łódzkiego muzeal-nictwa etnograficznego (W obronie etnografii. „Tygodnik Kulturalny" nr 1/1975) oraz dwugłos Antoniny Kłoskowskiej i Władysława Mar-kiewicza poświęcony aktualnym pro-blemom socjologii (Czego chcemy od socjologii. „Polityka" nr 50/1974).

Michał Waliński

BRONISŁAW WIECZORKIEWICZ

Dnia 5 września 1974 roku zmarł w wieku 70 lat, w rok po obcho-dach jubileuszu 50-lecia pracy nau-kowej i dydaktycznej, Bronisław Wieczorkiewicz, profesor i kierow-nik Zakładu Nauczania Języka Pol-skiego w Instytucie Filologii Pol-skiej Uniwersytetu Warszawskiego.

Pedagog, metodyk, językoznawca, współtwórca polskiej socjolingwisty-ki, badacz języka i folkloru dawnej i współczesnej Warszawy związany był z tym miastem przez całe swoje życie. Absolwent Uniwersytetu War-szawskiego od roku 1922 pracuje w stołecznych liceach jako polonista i wkrótce dyrektor, a jednocześnie

jako asystent Jana Baudouina de Courtenay, potem Stanisława Szo-bera i Witolda Doroszewskiego — na macierzystym uniwersytecie. Dok-torat uzyskuje w roku 1928.

W latach wojny Bronisław Wie-czorkiewicz aktywnie walczy z oku-pantem hitlerowskim, bierze udział w akcjach zbrojnych, organizuje taj-ne komplety licealne, współtworzy filię Wydziału Prawnego i Humani-stycznego tajnego Uniwersytetu Ziem Zachodnich.

W 1945 roku wraca na Uniwersy-tet Warszawski, wykładając równo-legle w Państwowej Wyższej Szkole Pedagogicznej w Warszawie. Pełni kilkakrotnie funkcje dziekana wy-działu.

Obszerny dorobek naukowy pro-fesora Wieczorkiewicza skupia się w kilku głównych nurtach. W dzie-dzinie dydaktyki i metodyki nau-czania języka polskiego a także ję-zyków obcych jest autorem licznych podręczników, w części znanych już przed wojną, obejmujących wszyst-kie szczeble nauczania od II klasy szkoły powszechnej po uniwersytec-ką polonistykę, oraz wielu cennych opracowań teoretycznych w tym za-kresie.

Na polu zagadnień języka mówio-nego i jego praktyki szkolnej i sce-nicznej (studiował pod kierunkiem Juliusza Osterwy w Instytucie Tea-tru. „Reduta") zajmował się głównie sprawami dykcji, ortofonii i kultury żywego słowa.

Jednak chyba najpoważniejszy jest wkład Bronisława Wieczorkiewicza do polskiej leksykografii, i z niej wyłoniły się jego płodne zaintereso-wania socjolingwistyczne i folklory-styczne. Już we wczesnych latach trzydziestych postuluje opracowanie słownika gwary uczniowskiej, póź-niej żołnierskiej; opracowuje Mały Słownik Ortograficzny (pierwsze z dwunastu wydań wychodzi w 1936 roku), Słownik Wyrazów Obcych (1939), Międzynarodowy Słownik Tu-rystyczny (wydanie polskie, 1961). Jest członkiem zespołu autorów wielkiego Słownika Języka Polskie-

., M™^ U^ t , t ' ,

cena zf 8,

'U? oU-(jp óo/ ¿• •I.ilt ćt^ ( / L, /

• ' ' U ^ ^ . - H ^ do ¡Uri^ ,

i' /

U , i) ,-/> — J s ^ j u s t f ^ >

~ e ¿U/'*-- <• L ¿-t, /¿-fc ^ -sćći.

i t e /V" j -csisL^j p <i_(~,

W numerze 3/75 m. in.:

CZESŁAW HERNAS

— © przystosowywaniu formuły poetyckie]

MARC S0RIAN0 — Tradycja ludowa a społeczeństwo konsumpcyjne

ALEKSANDER ZACZYŃSKI — Ostatni pustelnik z Góry Zamkowej

FRANCISZEK KOTULA — Folklor sakralny i świecki

STANISŁAW BĄK — Wspomnienia Anny Bqkowej

Indeks nr 36603/36407